Skrawki nieba - fragment książki

Page 1

To już prawie półtora roku, odkąd trafiliśmy z Zakiem do Skilly. Nie ma tu już żadnego z dzieci, które wtedy pozna­ liśmy, poza chłopcem, który rzucił we mnie ziemniakami. Zostały wzięte do rodzin zastępczych albo adoptowane, albo wróciły do swoich domów. W ich miejsce przycho­ dzą nowe dzieci, ale Jimmy ciągle tu jest. Odchodzi, potem wraca, potem znów odchodzi. Nigdzie nie może zagrzać miejsca. Może to dlatego, że jest taki wysoki. Może to

27

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 27

14.09.2017 12:42


nawet gorsze niż kręcone włosy, takie jak moje i Zaka. Ale nie wydaje mi się, że to dlatego. Myślę, że tak się dzieje, bo jest ciągle zły. Nawet kiedy jest szczęśliwy, to się złości. Nawet kiedy się śmieje i opowiada dowcipy, widać, że w środku jest trochę rozzłoszczony. Nigdy nie wiem, co ma zamiar zrobić, i denerwuję się tym, ale i tak jest jedną z moich ulubionych osób, bo jest pełen życia. I choć tego życia za bardzo nie lubi, ono i tak z niego kipi. Nic nie może na to poradzić. To tak, jakby miał buty na sprężynkach. Kiedy chodzi, to podskakuje, a kiedy w radiu gra jego ulubiona piosenka – tańczy. Zna wszystkie słowa i ruchy. Wygląda jak gwiazda muzyki pop. Czasami Hortense dołą­ cza do niego. Ona też nie może się powstrzymać i wtedy ra­ zem tańczą i się śmieją. Tak to już jest z Jimmym. Chociaż się złości, to dzięki niemu ludzie się uśmiechają. Ale oprócz Jimmy’ego to ja i Zak jesteśmy tu najdłużej. Według Hortense to oznacza, że jesteśmy tu starymi wy­ jadaczami. Powinniśmy pokazywać nowym dzieciom, co należy robić, ale zazwyczaj one nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Bycie starymi wyjadaczami to nie jest powód do dumy. To powód do wstydu. Kiedy nowe dzieciaki trafiają do Skilly, są albo głośne i rozzłoszczone, albo ciche i skryte. Te złe opowiadają każ­ demu o swoim życiu, jakie są ich rodziny i skąd przyszły.

28

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 28

14.09.2017 12:42


Mówią, że tu nie zostaną i walczą z innymi dziećmi, bo nie chcą się dopasować. Opowiadają też zmyślone rzeczy. Jeden chłopak mówił, że jego mama jest milionerką, a inna dziewczyna mówiła, że jej tata jest szefem kuchni z telewi­ zji. Jestem pewna, że kłamali, bo bogate dzieci nie trafiają do domu dziecka. Zawsze ktoś je chce. Ciche dzieci są zupełnie inne. Nie mówią nic. Nie opo­ wiadają o swoich sekretach, żeby nikt nie mógł im ich zabrać. Tak naprawdę chcą być niewidzialne. Zazwyczaj głoś­ne dzieciaki muszą bić się ze sobą nawzajem, bo te ci­ che nie chcą. Ludzie pewnie myślą, że ja i Zak należymy do tych skrytych dzieci, ale niezupełnie tak jest. My po prostu nie mamy żadnej historii do opowiedzenia. Nie mamy rodzi­ ców i nie mamy niczego, żeby udowodnić, że kiedykolwiek ich mieliśmy. Mamy Pamiątkową Księgę, w której jest peł­ no zdjęć i kartek z urodzinowymi życzeniami, ale wszystko, co tam jest, pochodzi z domu dziecka. Poza jednym zdjęciem. Jest takie jedno zdjęcie, które zostało zrobione gdzie indziej. Jeśli tylko się na nie zerknie, wygląda jak zdjęcie psa – dużego, kudłatego psa, który skacze do aparatu z wy­ wieszonym językiem. Pies zajmuje prawie całe zdjęcie, więc kiedy ludzie patrzą na nie pierwszy raz, mówią: „O, zdjęcie psa”.

29

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 29

14.09.2017 12:42


Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, można dostrzec, że pies wy­ skakuje z fotela, a ja i Zak siedzimy po jego dwóch stronach. Jesteśmy prawie wypchnięci ze zdjęcia, ale nie całkiem. Zak jest bobasem, leży oparty na poduszce i wygląda na zaskoczonego, a ja jestem po drugiej stronie, trochę roz­ mazana, jakbym skakała razem z psem. Mam prawie dwa lata. Wiem to, bo z tyłu fotografii ktoś napisał: „Miracle i Zackery, Lipiec 1980”. Nie wiem, czyje to pismo, ani gdzie był ten fotel, ani co to za pies. I tyle. Ciężko jest do­ wiedzieć się czegoś z takiego zdjęcia. Czasami zastanawiam się, co stało się z psem, ale pewnie do tej pory już zdechł. Poza tym zdjęciem nie ma niczego, co moglibyśmy po­ kazać, żeby udowodnić, że kiedykolwiek mieliśmy rodzinę. Z wyjątkiem tego, że wyglądamy tak samo – dwójka dzie­ ciaków z kręconymi włosami. Takie same, ale inne. Anita mówi, że kiedyś mieliśmy mamę, ale nie mogła się już nami opiekować. Dzieciom z domów dziecka tak się mówi. Tak naprawdę to nic nie znaczy. To jak mówienie, że na dworze jest zimno, podczas gdy szaleje burza albo pada deszcz lub śnieg, albo jest mróz, ale ty nie możesz tego sprawdzić, bo nie masz okna. Wiesz tylko, że lepiej nałożyć kurtkę. – Czy nie może nas odwiedzać? – spytałam, a Anita odpowiedziała: – Nie wiemy, gdzie jest.

30

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 30

14.09.2017 12:42


Miała przy tym tak smutną minę, że pożałowałam, że w ogóle zadałam to pytanie. Wyglądała, jakby wybrała się na przyjęcie, ale przyszła nie tego dnia, co trzeba. Nie sądzę, żebyśmy z Zakiem kiedykolwiek mieli zna­ leźć rodzinę. Oto dlaczego, kolejność nie ma znaczenia: Nie jesteśmy już małymi dziećmi. Za każdym razem, kiedy ktoś nas nie chce, to trochę widać. Chcemy zostać razem. Anita ciągle stara się znaleźć dla nas rodzinę. Nie poddaje się. Kiedy trafiliśmy do Skilly, umieściła w gazecie ogłoszenie obok reklam z domkami wypoczynkowymi, tak żeby ludzie nas zobaczyli, kiedy będą szukać jakiegoś fajnego miejsca na wakacje. Mogliby nawet o nas pomyśleć, jeśli byłby tam wolny pokój, tak żeby się nie zmarnował. Fotograf powiesił w holu prześcieradło, a Hortense podrzuciła do góry piłkę, a my z Zakiem, stojąc przed prześcieradłem, spojrzeliśmy na piłkę i uśmiechnęliśmy się. Mamy to zdjęcie w Pamiątkowej Księdze i widzieliśmy ogłoszenie w gazecie. Napisane było: „Poszukujemy rodziny dla siostry i brata, lat 9 i 7. Ira kocha czytać i rysować. Zak uwielbia przebywać na dworze i potrzebuje trochę czasu, zanim się zaaklimatyzuje”.

31

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 31

14.09.2017 12:42


Ale ze zdjęciami jest taki problem, że ludzie widzą, jak wyglądasz. Nie możesz z tym nic zrobić. Myślę, że ludzie lubiliby nas bardziej, gdyby najpierw nas poznali, zamiast od razu patrzeć na zdjęcie. Staraliśmy się wyglądać uroczo, ale nikt po nas nie przyszedł. Zaciskałam dłonie w pięści, żeby nie było widać moich obgryzionych paznokci, ale nikt nie przyszedł. A teraz mam dziesięć lat i pół, a Zak ma dziewięć lat i Anita powiedziała, że im będziemy więksi, tym trudniej będzie znaleźć dla nas rodzinę. Odpowiedziałam, że no cóż, i tak nikt nas nie chciał, ale ona dodała, że być może wła­ ściwi ludzie jeszcze o nas nie wiedzą. A mnie się wydaje, że jest zbyt wielu ludzi, aby ci właściwi mogli nas odnaleźć. W samym Londynie są miliony ludzi, więc szanse znalezie­ nia tych właściwych muszą być naprawdę niewielkie. Kiedy nas odnajdą, będziemy już dorośli i będzie za późno. A to byłoby gorsze niż to, gdyby nie znaleźli nas w ogóle. Staram się za dużo nie myśleć o moim wymarzonym domu, bo robi mi się wtedy przykro, ale napiszę o nim tylko ten jeden raz. Bo zapisywanie rzeczy sprawia, że stają się prawdziwe, a rzeczy nie dzieją się, jeśli nie są prawdziwe. Musisz komuś o nich powiedzieć, choćby pamiętnikowi. Mój wymarzony dom będzie miał drzwi wejściowe tyl­ ko dla mnie, Zaka i naszej mamy i taty, a klucz będziemy wieszać w holu. Będą tam tapety na ścianach i kwiatki,

32

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 32

14.09.2017 12:42


i niezbyt wiele pokoi. Będą tam schody, które nie skrzypią, i będę miała swój własny pokój z biurkiem i szufladami na moje przybory plastyczne. W ogrodzie będzie bramka do gry w piłkę nożną dla Zaka, a na końcu ulicy będzie sklepik ze słodyczami, w którym będą stare słoje z ciastkami i cu­ kierkami musującymi. Nie wyobrażam sobie mamy i taty, bo to nieważne, jeśli nie są piękni ani mądrzy, ani bogaci, o ile tylko są fajni. Skilly w niczym nie przypomina mojego wymarzo­ nego domu, ale jest OK. Jest OK nawet pomimo tego, że muszę dzielić pokój z Zakiem. Zak powiesił plakat Arsenalu, bo to jego ulubiony klub piłkarski. Zna na­ zwiska wszystkich piłkarzy. Ja powiesiłam mój plakat z Matyldą, bo Matylda2 to moja ulubiona książka. Jest o dziewczynie, która miała okropnych rodziców, ale to nie było ważne, bo potrafiła sprawić, że rzeczy działy się tylko dzięki temu, że o nich pomyślała. Sama próbowa­ łam tak zrobić i myślałam naprawdę intensywnie, ale to nie działa. Wydaje się, że powinno, ale nie działa. Mój plakat przedstawia Matyldę, która bardzo intensywnie myśli, ale nie wiadomo o czym, i nie widać, co się dzię­ ki temu zmienia. Czasami wyobrażam sobie, że myśli 2  Matylda (oryg. Matilda) – znana powieść dla dzieci autorstwa brytyjskiego pisarza Roalda Dahla, opublikowana w 1988 roku. (przyp. red.)

33

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 33

14.09.2017 12:42


o mnie i Zaku i sprawi, że nasze życie będzie dużo, dużo lepsze. Ale problem z plakatami jest taki, że plakat Arsenalu należący do Zaka wisi nad jego łóżkiem i ja muszę na niego patrzeć, a plakat z Matyldą wisi nad moim łóżkiem, więc Zak musi na niego patrzeć. Próbowaliśmy je zamienić miej­ scami, ale też nie było dobrze – to jeden z problemów, któ­ rych nie mają ludzie, którzy nie mieszkają z kimś w pokoju. Ale najlepszą rzeczą w naszym pokoju jest to, że nad nim jest już tylko niebo. Kiedy budzę się rano, myślę o pta­ kach, które nad nami latają, a kiedy Zak nie może zasnąć, mówię mu, że na dachu siedzi sowa, która zna wszystkie tajemnice świata. I to sprawia, że Zak czuje się bezpiecznie. Moim ulubionym zajęciem jest rysowanie. Rysuję kwia­ ty, przyrodę i ludzi, a czasami tworzę rysunki, które nazy­ wa się karykaturami. Zaczęłam rysować karykatury, kiedy próbowałam narysować Zaka. Nie udawało mi się to, więc dorysowałam mu długi nos i wyglądał wtedy naprawdę śmiesznie. Lubię rysować ludzi w ten sposób – tak, jak ich widzę, a nie tak, jak naprawdę wyglądają. Zrobiłam mnóstwo rysunków dzieci ze Skilly. Nary­ sowałam chłopca z sękatymi kolanami, który był tu tylko przez tydzień, i chłopca, który stawiał włosy na żel, i dziew­ czynę z kolczykami w nosie. Narysowałam dzieci niskie, grube, wysokie i chude. Czasami ustawiałam je w linii –

34

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 34

14.09.2017 12:42


te naprawdę wysokie obok tych bardzo małych, a czasem wymyślałam dzieci, których nigdy tu nie było. Narysowałam też Silasa z włosami splątanymi jak lwia grzywa, Hortense ze skrzydłami, bo jest jak anioł, i panią Clanks jako kościotrupa. Narysowałam Zaka jeżdżącego na dinozaurze, Zaka jako pirata i jako siłacza w cyrku. Nary­ sowałam go nawet jako odbijającą się piłeczkę, bo on taki właśnie jest. Zawsze się odbija. Nie rysuję tylko dzieci, które mieszkały tu przed nami. Staram się o nich nie myśleć, bo muszą teraz albo być sta­ re, albo nie żyć. Kiedy widzę rzeczy, które po nich pozo­ stały, na przykład bazgroły na ścianach, staram się myśleć o czymś innym. Ale jest jedna dziewczynka, o której nie mogę przestać myśleć. Wydrapała swoje imię na naszym parapecie, więc za każdym razem, kiedy patrzę na ogród, myślę o niej. Jest tam napisane: „Glenda Hyacinth, 1947”, czyli to było czterdzieści dwa lata temu. Musiała też stać tu przy oknie, a to oznacza, że mieszkała w naszym pokoju i pewnie już nie żyje, czyli jest duchem. Wtedy przypomi­ nam sobie, że wydrapałam imiona moje i Zaka na drzewie, i że pewnego dnia my też będziemy duchami. Czuję się przez to okropnie. Ale ogólnie Skilly jest ok. Kiedy jest mi źle, rozma­ wiam z Silasem. On mówi, że pewnego dnia wszystko się odmieni.

35

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 35

14.09.2017 12:42


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.