Skrawki nieba - fragment książki

Page 1

To historia o czasie, w którym moje życie wywróciło się do góry nogami. Nie, żeby wcześniej było normalne, ale wtedy przez chwilę czułam się tak jak w momencie, kiedy klaun żongluje talerzami i wszystkie znajdują się w powietrzu – jedyne, co możesz zrobić, to wstrzymać oddech i mieć nadzieję, że nie spadną z hukiem na ziemię. Skleiłam tę historię z pamiętników, które pisałam, kiedy ja i Zak byliśmy dziećmi. Pisałam je, ponieważ czułam się prawie niewidzialna, a chciałam mieć pewność, że nasza historia zostanie opowiedziana, a także w nadziei, że życie małej, niekochanej dziewczynki, którą byłam ja, oraz mojego jeszcze mniejszego, niekochanego brata stanie się lepsze. A jeśli życie

5

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 5

14.09.2017 12:42


nie miało stać się lepsze ani nawet bardziej interesujące, miałam zamiar je ubarwić – umieścić w nim czarownice i zamki oraz przejażdżki szybkimi samochodami. Ale nie musiałam tego robić. Życie samo w sobie okazało się ekscytujące. Moja historia zaczęła się w Skilly House. Znajdował się tam ogród, który był najdzikszym miejscem, jakie kiedykolwiek widziałam. Trawnik był na tyle duży, że można było bawić się w berka, a wokół rosły kłujące krzaki i krzewy, wijący się bluszcz oraz powój, który w lecie piął się po ścianie i ozdabiał ogród kwiatkami. Był tam mały, zarośnięty staw przykryty drucianą siatką, a także zwalone drzewo. W samym Skilly House nigdy nie czułam się do końca dobrze – było tam zbyt wiele duchów – ale ogród był wyjątkowy. To było pierwsze miejsce, w którym poczułam się tak naprawdę szczęśliwa. Myślę, że Zak czuł tak samo. Nie, żebyśmy chcieli tam trafić, rzecz jasna.

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 6

14.09.2017 12:42


Mam na imię Miracle1, ale nikomu o tym nie mówię. To trochę wstyd, zwłaszcza dla kogoś z domu dziecka. Moż­ liwe, że kiedy się urodziłam, moja mama myślała, że ży­ cie będzie cudowne i idealne, ale wcale takie nie było. To dlatego wszyscy wołają na mnie Ira. Na mojego brata mó­ wią Zackery albo Zak. Oba imiona są OK, ale Zak pasuje do niego bardziej, bo zawsze jest w biegu. Jeśli powiesz do 1  Miracle – z ang. „cud”. (przyp. tłum.)

7

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 7

14.09.2017 12:42


niego Zackery, to zanim wymówisz końcówkę jego imie­ nia, jego już nie będzie. Nie chcieliśmy trafić do Skilly. Nigdy wcześniej nie by­ liśmy w domu dziecka i w ogóle nie było to w porządku, że musieliśmy wyprowadzić się tak szybko. W jednej chwili razem z Brendą i Alfem jemy obiad, sprawdzając, ile ke­ czupu można zmieścić na jednej frytce, a już w następnej Anita zagania nas do pokoju, każąc się pakować. Z hukiem zwlekłam ze schodów walizkę, co jak na mnie było dziwne. Zazwyczaj nie okazuję moich emocji, bo jestem najstarsza. Zak stał w przedpokoju z tą swoją okropnie przygnębio­ ną miną, którą miewa, kiedy smutek owija go zbyt ciasno. Wygląda wtedy, jakby się dusił, i muszą minąć całe wieki, zanim się z tego otrząśnie. – Obiecajcie, że będziecie nas odwiedzać – powiedziała Brenda, tuląc nas na do widzenia. I wtedy zrobiło mi się naprawdę smutno, bo ja miałam dziewięć, a Zak siedem lat, i już wtedy wiedzieliśmy, że nigdy więcej ich nie zobaczymy. A ona była dorosła i tego nie wiedziała. Zaraz potem Zak zacisnął usta w wąską, prostą linię i to było tyle. Nie było sensu nawet próbować z nim rozma­ wiać. Usiedliśmy w samochodzie Anity i obserwowaliśmy, jak znika nasz świat. To znaczy nasz kawałek świata: połu­ dniowy Londyn.

8

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 8

14.09.2017 12:42


Początkowo Anita próbowała nas zagadywać. Opowia­ dała o filmie o Jamesie Bondzie, który widziała. Powiedzia­ ła, że aktor był bardzo przystojny. Pewnie ma jego plakat na ścianie. Nic nie odpowiadaliśmy, więc się poddała. Nie mogłam nawet myśleć o Jamesie Bondzie. Jedyne, o czym wtedy myślałam, to to, że przydałoby się umyć okna w samochodzie. Anita jest pracownikiem opieki społecznej i ma nas pod opieką. Farbuje włosy tak, żeby pasowały jej do szminki. Zazwyczaj na czerwono, ale nigdy nie wiemy, jaki to będzie odcień czerwieni. Czasami jest różowy albo pomarańczo­ wy. To odciąga naszą uwagę od myślenia o innych rzeczach. Być może dlatego to robi. Dzisiaj jej włosy były czerwone jak wiśnie. Wyglądała jak gwiazda filmowa, którą obsadzo­ no w niewłaściwym filmie wraz z dwoma nieszczęśliwymi dzieciakami na tylnych siedzeniach jej samochodu, pod­ czas gdy powinna skakać ze spadochronem lub całować podwójnego agenta. Dotarcie do Skilly zajęło nam wieki. Samochody były stłoczone w korku i pomyślałam, że z lotu ptaka muszą wyglądać jak mrówki. Wiem, że mrówki doskonale wiedzą, co robią, ale zastanawiałam się, czy w środku czują się jak my. Zagubione. Kiedy w końcu się zatrzymaliśmy, znajdowaliśmy się na dokładnie takiej samej ulicy jak ta, z której wyruszyliśmy.

9

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 9

14.09.2017 12:42


Nie było żadnej różnicy. Żadnych pól ani gór, ani wodo­ spadów, ani szympansów, ani kangurów. Nie było tam na­ wet parku. To była zwykła londyńska ulica, na której domy i mieszkania były ściśnięte obok siebie jak gnijące zęby. Gdyby nie to, że przez godzinę jechaliśmy samochodem, można by pomyśleć, że wylądowaliśmy tuż za rogiem. Kiedy Anita parkowała, moje serce zaczęło łomotać. Za­ wsze to robi wtedy, kiedy chcę, żeby było spokojne. Chcę, żeby ludzie myśleli, że nie obchodzi mnie, co się dzieje, ale tak naprawdę jest odwrotnie. Ciężko jest sprawiać wrażenie, że nie obchodzi cię to, co się dzieje wokół, podczas gdy serce fika koziołki. Anita wzięła nasze walizki i otworzyła bramę do rozpadającego się starego domu. Musiałam pociągnąć Zaka, żeby wyszedł. Nie chciał się ruszyć. Po prostu chciał, żeby wszystko zatrzymało się w tamtym miejscu i czasie, jakby wierzył, że jeśli świat się zatrzyma, wszystko będzie dobrze. Kiedy go pociągnęłam, uderzył głową o szybę. Nic nie powiedział, ale wiedziałam, że mnie znienawidził. Dom był wysoki i obskurny. Odpadała z niego biała far­ ba, przez co wyglądał, jakby pomalowano go sto lat temu i do tej pory nikomu nie chciało się po tym posprzątać. Jakiś mężczyzna przywiązywał krzak róży do ściany. Próbo­ wał okiełznać kwiaty płożące się po ziemi. Były małe i czer­ wone, ich płatki spadały, a on i tak chciał je przywiązać. Myślę, że w lecie wyglądały ładnie.

10

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 10

14.09.2017 12:42


– Dzień dobry – powiedziała Anita, a mężczyzna od­ wrócił się. Miał na sobie starą, skórzaną kurtkę, a na głowie mnó­ stwo drobnych loczków, nie tak lśniących jak u księżniczki, ale splątanych i odstających. Kiedy nas zobaczył, uśmiech­ nął się, a jego twarz pokryły zmarszczki. Nie chciałam go polubić, ale nie mogłam nic na to poradzić. – Wydaje mi się, że będzie dziś trochę wiać – powie­ dział. Zamachał kawałkiem sznurka. Uścisnął dłoń Anity, a później nasze. Zachowywałam się tak, jakbym zawsze witała się w ten sposób, ale tak napraw­ dę to był mój pierwszy raz. Dłoń Zaka zrobiła się całkiem wiotka, jak wtedy, gdy udaje, że jest chory. Ludzie nie mają w zwyczaju podawać dłoni dzieciakom z domu dziecka. Czasami nawet na nas nie patrzą. – Jestem Silas – powiedział mężczyzna. – Witajcie w Skilly. Jest jedynym Silasem, jakiego znam. Prawdopodobnie jest jedynym Silasem w Londynie. Ludzie nie nazywają już tak swoich dzieci. To staromodne imię. Podszedł do frontowych drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Na ścianie widniał napis „Skilly House 1887”, co ozna­ czało, że został wybudowany prawie sto lat temu, czyli wiek temu. Pomyślałam o wszystkich dzieciach, które stały u tych drzwi i pewnie zastanawiały się, co z nimi będzie.

11

skrawki_nieba_srodek_druk.indd 11

14.09.2017 12:42


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.