Jan Michalski
SZEPTY MIŁOŚCI
Radom 2016
copyright © Jan Michalski copyright © 2016 by Lucky Projekt okładki: Ilona Gostyńska-Rymkiewicz Skład i łamanie: Mariusz Dański Redakcja: Barbara Ramza Wydawnictwo LUCKY ul. Żeromskiego 33 26-600 Radom Dystrybucja: tel. 501506203 48 3638354 e-mail: kontakt@wydawnictwolucky.pl www.wydawnictwolucky.pl Wydanie I Radom 2015 Druk i oprawa: www.opolgraf.com.pl ISBN 978-83-65351-02-9
,,Mózg może przyjąć rady, ale nie serce, a jako że miłość nie zna geografii, nie zna więc także i granic’’. Truman Capote
ROZDZIAŁ I DO WIDZENIA
Patrzyła na niego wzrokiem pełnym żalu. Był dla niej mężczyzną, który okradł ją ze wszystkich marzeń w ciągu jednego dnia. Jego przystojna twarz nawet na moment nie odwróciła się w jej kierunku. Charakterystyczny dźwięk suwaka zmącił ciszę, która od kilku minut nieprzerwanie panowała w pokoju. Walizka została zasunięta. – Paweł! Spójrz mi chociaż w oczy, nie traktuj mnie jak powietrza. Powiedz mi, gdzie popełniłam błąd? To były dwa dobre lata. Myślałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie zostawiaj mnie samej! – kobieta przełknęła ślinę. – Błagam. Paweł chwycił walizkę i spokojnym krokiem minął zdruzgotaną kobietę. Gdy był już przy drzwiach, odwrócił się z grymasem na twarzy, jakby robił to z przymusu. – Jesteś do niczego – wzruszył ramionami. – Cały czas się zastanawiam, co ja w tobie widziałem? Całkiem przestałaś o siebie dbać. Zobacz, jak ty wyglądasz – mężczyzna pokręcił z niesmakiem głową. – Już cię po prostu nie kocham. Nie próbuj do mnie dzwonić, pisać ani wypytywać o mnie moich znajomych. Ja już nie wrócę. To koniec. Gdy drzwi zamknęły się za nim, kobieta poczuła dreszcze, które przebiegły po jej całym ciele. Nie potrafiła już dłużej walczyć z wciąż atakującym ją światem. Upadła na kolana, patrząc wzrokiem pełnym bólu i żalu na otaczający ją pokój. Do jej oczu momentalnie napłynęły łzy. Pozwoliła im na to. Pierwsze krople zaczęły niszczyć starannie przygotowany makijaż, czasem czuła ich słony smak, gdy -5-
podstępem wkradały się do ust. Żal, rozgoryczenie i smutek. W tej chwili znała tylko te trzy uczucia. Jej umysł zaczął nagle przesyłać sprzeczne informacje. Przypominała sobie wszystkie szczęśliwe chwile, które spędziła z Pawłem. Nie trwały one jednak zbyt długo. Kilkanaście sekund później projekcja przyciemniała obraz. Widziała oskarżenia i kłótnie, aby po chwili znów przypomnieć sobie o jego namiętnych pocałunkach i uwodzicielskim spojrzeniu. Obłęd był niezwykle blisko. – Jesteś do niczego. Jesteś do niczego. Jesteś do niczego – słowa te powracały niczym bumerang, za każdym razem siejąc coraz większe spustoszenie. W końcu straciła rachubę czasu. Nie pamiętała dokładnie, ile godzin spędziła na podłodze. Domyślała się, że musiało to trwać naprawdę długo. Kolana bolały ją niemiłosiernie. Chwiejnym krokiem podeszła do barku i wyciągnęła z niego paczkę papierosów. – Przynajmniej ich nie zabrał. Ile to już, sześć, siedem lat? Ciekawe, jak będą smakowały po tak długiej przerwie? – zastanawiała się, sięgając po papierosa. Pierwsza chmura dymu podrażniła jej gardło. Po trzech pociągnięciach poczuła silne zawroty w głowie, gdyby nie poręcz fotela, z pewnością straciłaby równowagę. Gdy na nim spoczęła, jej wzrok całkowicie skupił się na fotografii, która znajdowała się na szklanym stoliku, oddalonym o kilka metrów. Zdjęcie przedstawiało parę młodych ludzi, którzy wtuleni w siebie pozowali na tle malowniczego jeziora. Piękne chwile z ostatnich wakacji zamieniły się w przykre wspomnienia, powodując potok łez i kołatanie zranionego serca. -6-
Nagle kobieta zerwała się z fotela i bez chwili zastanowienia rzuciła zdjęciem o ścianę. W pokoju rozległ się trzask szkła i uderzenie przedmiotu o podłogę. Gniew momentalnie ustąpił. Znowu poczuła się bezsilna i niepotrzebna. Szurając nogami, zrezygnowana wróciła do barku, chwyciła butelkę wódki. Nie szukała kieliszków. Powolnym ruchem odkręciła nakrętkę i wychyliła chciwie kilka łyków alkoholu. Jej ciałem nagle wstrząsnęło. Zrobiła głęboki wdech i napiła się wódki raz jeszcze. Organizm zaczął protestować. Z trudem powstrzymała silny odruch wymiotny. Biały płyn, który zaczął wyciekać z kącika ust, obtarła mokrym od łez rękawem. Trzymając butelkę przy lewej piersi, z ulgą położyła się na łóżku. Przeszłość chciała utopić w wódce, której ubywało z każdym kolejnym łykiem. Wspomnienia nie chciały jednak odejść, łzy nadal płynęły, a serce ściskało się czasem tak mocno, iż brakowało jej tchu. Po kilku godzinach męczarni wreszcie udało się jej zasnąć. To był długi sen, lecz po każdym zachodzie, nawet tym najciemniejszym, wita nas nowy, tajemniczy, ale i pełen nadziei wschód.
*** Oślepił ją blask wschodzącego słońca zwiastujący nowy dzień. Z trudem doszła do łazienki, gdzie z pewnym lękiem spojrzała w odbicie, które przedstawiało lustro. – Nazywam się Agnieszka Malarska i znowu jestem samotna – powiedziała smutnym głosem, patrząc na swoje przekrwione oczy. Przejechała drżącą ręką po brudnej od makijażu twarzy i przez chwilę jakby dziwiła się własnemu wyglądowi. Nie -7-
była kobietą brzydką, choć sama uważała się za osobę o bardzo pospolitej urodzie. Twarz miała owalną z lekko wysuniętym podbródkiem. Równo osadzone niebieskie oczy były otoczone krótkimi rzęsami. Mimo prób z wieloma tuszami nigdy nie osiągnęła zadowalających efektów. Ostatnimi czasy cienkie usta rzadko się uśmiechały. Pod zgrabnym nosem można było dojrzeć jasny meszek, który szczęśliwie nigdy nie przybrał widocznych dla męskiego oka rozmiarów. Nieco odstające uszy przykryte były brązowymi włosami, których końcówki sięgały za łopatki. Gdy Agnieszka była już naga, z pewną odrazą przyjrzała się swoim piersiom. Prawa była znacznie mniejsza od lewej. Fakt ten od wielu lat był źródłem kompleksów kobiety. Ze smutkiem przejechała jeszcze palcem po wiśniowej brodawce i weszła pod prysznic. Chciała zmyć z siebie brud wczorajszego dnia, a może nawet i całego życia. Namydlając się przez blisko dziesięć minut, wciąż myślała o człowieku, który w jednej chwili odebrał jej wszystkie marzenia. Strumień zimnej wody pozwolił jej wyrwać się z czarnych myśli. Po kilku minutach lodowatego prysznica przekręciła gałkę nieco w prawo, czując wreszcie ciepło na bladej skórze. Wyszła nieco uspokojona. Dość energicznymi ruchami zaczęła wycierać ciało. Następnie przeszła do włosów, które rozczesywała blisko czterdzieści minut. Nieco nawet uśmiechnięta ruszyła do swojego pokoju. Szybko wybrała białą bieliznę, którą sprawiła sobie za ostatnią wypłatę. Przeglądając ubrania w szafie, postanowiła dzisiejszego dnia założyć brązową sukienkę do kolan, którą miała na sobie dotychczas tylko dwa razy. -8-
Początkowo chciała pojechać samochodem, ale szybko porzuciła ten pomysł. Bała się, że wypadki ostatniego dnia mogłyby mieć wpływ na jej jazdę. Nie chciała mieć jeszcze dodatkowo rozbitego auta. Po krótkim namyśle postanowiła więc wybrać się do kościoła pieszo. Jej lokalna parafia oddalona była o dziesięć, wolnym krokiem piętnaście minut od miejsca, w którym mieszkała. Ludzi mijała bez żadnego zainteresowania. Szła w sposób nieco mechaniczny, pogrążona w myślach na temat swojego, jak sądziła, smutnego życia. Czuła się niczym zepsute jabłko, które oddalone od matki jabłoni gnije w samotności powoli, ale konsekwentnie. Niedzielna msza była dla niej rutyną. Już od kilku lat nie przeżywała niczego wzniosłego w kościele. Mimo to nadal czuła potrzebę, aby tam przychodzić. Gdy obok niej pojawił się ksiądz, rzuciła na tacę dwa złote wyjęte wcześniej z nieco przetartego portfela. Usłyszała donośne: – Bóg zapłać. Poczuła spokój, który wypełnił jej wnętrze. Dalszą część mszy spędziła na rozmyślaniach o swoim życiu, nie skupiając się w ogóle na ołtarzu i modlitwie. Gdy wyszła ze świątyni, udała się nieco szybszym krokiem na postój taksówek. – Kierownicza siedemnaście – powiedziała, siadając na tylnym siedzeniu.
*** Do ojca przytuliła się z całych sił. Gdy była w jego objęciach, znowu czuła się jak mała dziewczynka, a świat -9-
wydawał się jej ogromnym miejscem do przeróżnych zabaw i figlów. Tadeusz Malarski delikatnie ucałował córkę w czoło i spytał z uśmiechem na twarzy: – Napijesz się ze mną herbaty? Agnieszka pokiwała głową, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Usiadła przy kuchennym stole, oparła łokcie o jego blat i ukrywając twarz w dłoniach, przyglądała się przez palce najważniejszemu mężczyźnie w swoim życiu. Był to człowiek z dość wydatnym brzuchem, który w niedzielne popołudnie opinała czerwona koszula w kratę. Twarz miał czerstwą, pokrytą siwym zarostem, a jego niebieskie oczy wciąż były rozbiegane. Malarski wydawał się być jednak duchem w zupełnie innym miejscu. Głowę przykrywały mu krótkie siwe włosy, które odkąd Agnieszka pamiętała z uporem zaczesywał na prawą stronę. – Muszę, córciu, ci się czymś pochwalić. Wczoraj odwiedził mnie Tadzio z dziewiątego i Gienek, ten no wiesz – Tadeusz przez chwilę próbował sobie coś przypomnieć. – Mieszka niedaleko tej nowej stacji, wypadła mi z głowy nazwa. – Kotalska – szybko dopowiedziała Agnieszka. Malarski klasnął uradowany w dłonie. – Dokładnie tak! Wczoraj mieliśmy dłuższą sesję w tysiąca i udało mi się wygrać czterdzieści złotych. Zawsze to jakiś miły dodatek do emeryturki. W ostatnim rozdaniu miałem cztery meldunki, wyobrażasz sobie? – pytał, wyraźnie podekscytowany całą sytuacją. Agnieszka skwitowała wszystko krótkim, nieco wymuszonym uśmiechem, szybko uciekając wzrokiem w kierunku - 10 -
okna. Mężczyzna nieco sposępniał i całkowicie skupił się na parzeniu herbaty. Gdy postawił przed córką zielony kubek, wokół którego unosiła się para, spojrzał jej głęboko w oczy. – Powiedz mi, kochanie, co się stało? Widzę, że coś nie daje ci spokoju. Pokłóciłaś się z Pawłem? – spytał niezwykle czułym głosem. Po policzkach Agnieszki popłynęły pierwsze łzy. – Wczoraj mnie zostawił – kuchnię wypełniła paraliżująca cisza. – To koniec, tatusiu! Dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą?! – krzyknęła i rzuciła się ojcu w ramiona, chcąc znowu poczuć się jak mała dziewczynka. Tadeusz gładził swoją córkę po głowie, szepcząc jej do ucha czułe słówka. Starał się ją podtrzymywać na duchu i dać wewnętrzną siłę, której tak bardzo teraz potrzebowała. Gdy uznał, że to odpowiedni moment, podniósł jej zapłakaną twarz ku górze i raz jeszcze utkwił w niej swoje niebieskie oczy. – Jesteś piękną kobietą i nie pozwól, żeby głupota jakiegoś gnojka to zmieniła. Masz dobre serce i potrafisz kochać, a to dużo w tym świecie, który kocha już tylko pieniądze – Malarski otarł łzy, które ciekły córce po prawym policzku. – Kochanie, masz pracę, wykształcenie, wreszcie pasję, która cię wzbogaca. Jesteś nieosiągalnym marzeniem dla wielu mężczyzn. Ty nic nie straciłaś. To Paweł stracił największy skarb w swoim życiu i jestem pewien, że jeszcze gorzko tego pożałuje. Agnieszka starała się uśmiechnąć, jednak wciąż płynące łzy wykrzywiły jej twarz w komiczny sposób. Przezwyciężając własne słabości, wstała z kolan i ucałowała ojca w czoło. - 11 -
– Dziękuję – powiedziała zachrypniętym głosem. Resztę dnia spędzili razem w pokoju, z którego Tadeusz stworzył prawdziwą kapliczkę Klary – zmarłej w wypadku samochodowym sześć lat wcześniej matki Agnieszki. Na ścianach, kredensie i półkach, wszędzie wokół było widać zdjęcia uśmiechniętej kobiety. Czasem w towarzystwie męża, czasem córki. Na kilku fotografiach była pełna rodzina i te zdjęcia najbardziej lubiła oglądać Agnieszka. Wspólnie z ojcem położyła się na łóżku i po raz kolejny oglądali już przetarty album fotograficzny. Chociaż oboje gorzko płakali, to czuli się szczęśliwi. Stworzyli sobie własny świat, do którego nikt inny nie miał dostępu. I chociaż wspomnienia były bolesne, to dzięki nim pamięć o Klarze pozostawała w ich sercach wiecznie żywa.
*** Poniedziałkowy poranek nie napawał Agnieszki optymizmem. Pierwszym czynnikiem demotywującym była deszczowa pogoda i pochmurne niebo. Świat pociemniał w swoich barwach, a twarze ludzi wydawały się przygnębione i zmęczone szalonym pędem, jaki narzucało współczesne życie. Malarska stojąc na światłach, obserwowała zza szyb swojego samochodu ściśnięte masy ludzkie, które tłoczyły się na przystanku, chcąc uniknąć wciąż nasilającego się deszczu. Gdy po czterdziestu minutach wjechała wreszcie na firmowy parking, myślała już tylko o tym, kiedy znowu będzie weekend. Jedyne, czego teraz chciała, to schować się pod kocem i ukryć się przed całym światem. Doskonale - 12 -
jednak wiedziała, że wszystko to jedynie marzenia, a rzeczywistość przygotowała dla niej osiem godzin żmudnej pracy w firmie reklamowej, której z każdym dniem coraz bardziej nienawidziła. Największy zawód spotkał jednak Malarską podczas półgodzinnej przerwy w biurze. – Widziałam na Facebooku zdjęcia Pawła z jakąś blondyneczką. To wy nie jesteście już razem? – spytała niewinnym głosem Ania, koleżanka z pracy. Wszystkie kobiety, które znajdowały się w kuchni, rzuciły ciekawe spojrzenia w stronę Agnieszki. Ona zaś poczuła, jak jej policzki robią się czerwone, a do oczu napływają łzy. Z trudem się uśmiechnęła i odparła spokojnym głosem: – Nie jesteśmy już razem. Doszliśmy do wniosku, że to jednak nie było to – nastąpiła dłuższa pauza. – Życzę mu jak najlepiej. Rozstaliśmy się bez żalu – zakończyła głosem tak mało przekonywującym, że sama nie wierzyła w to, co mówi. Ania poprawiła rudy kosmyk włosów, który opadał jej na prawe oko, i uśmiechnęła się ironicznie. – Jeszcze w poprzednim tygodniu byłaś w nim wielce zakochana. Planowaliście nawet ślub! Szybko ci się to wszystko odwidziało. To jest naprawdę przystojny facet i nie wiem, czy uda ci się jeszcze poznać kogoś takiego. W ogóle myślę… – Daj już spokój! – krzyknęła nagle Sandra, wysoka blondynka, która zajmowała biurko obok Agnieszki. – Jej życie prywatne to nie twoja sprawa. Ty szukasz faceta chyba od roku – rzuciła kąśliwie, trąc ostentacyjnie palcem swoją obrączkę. - 13 -
W taki właśnie sposób minął Agnieszce cały tydzień w pracy. Kąśliwym uwagom, docinkom i niewinnym kłótniom nie było końca. Kobiety plotkowały na wszystkie możliwe tematy, a większość z nich chciała udowodnić koleżankom, że jest tą najbardziej pokrzywdzoną przez życie. Malarska starała się być w towarzystwie niewidoczna i zamykała się w wewnętrznym świecie, pogrążając się w czarnych myślach, wciąż na nowo przeżywając rozstanie z Pawłem. Wieczorami lubiła włączać smutne piosenki i oglądać zdjęcia ukochanego z postawną blondynką o oliwkowej skórze, która, jak w duchu przyznała, była od niej dużo młodsza i ładniejsza. Pewnym przełomem miało być dla Agnieszki spotkanie z jej jedyną przyjaciółką – Klaudią Kereszowską. Niepoprawną lokalną artystką, która trwoniła zapisany jej majątek po bogatych dziadkach. Malarska na tę okazją założyła czarną mini i buty na pięciocentymetrowym koturnie. Pierwszy raz od tygodnia ogoliła nogi i pozwoliła sobie na odważny makijaż. Patrząc blisko godzinę w lustro, doszła do wniosku, że wygląda ,,w miarę przyzwoicie’’. – Przestań się już nad nim tak rozwodzić. To zwykły palant, możesz mieć takich na pęczki – pocieszała przyjaciółkę Klaudia, popijając trzeciego już drinka. – Zobacz, dziewczyno, jak ty wyglądasz. Długie nogi, zgrabna pupa i buzia prawdziwego aniołka. Jestem przekonana, że dzisiejszy dzień będzie ostatnim, kiedy jeszcze o nim myślisz. Rozpoczynasz nowy rozdział w swoim życiu! – krzyknęła i uderzyła o szklankę przyjaciółki, po czym wypiła swojego drinka do końca. Agnieszka patrzyła na nią z pewnym podziwem. Już w liceum, kiedy się poznały, Klaudia zawsze jej imponowa- 14 -
ła. Była niska, o bardzo kobiecych kształtach. Jej figlarne zielone oczy wciąż były uśmiechnięte, a rozszerzone źrenice sprawiały wrażenie, że wszystko, co widzi, napawa ją ogromnym zdumieniem. W twarzy Kereszowskiej było coś magnetycznego. Jej pełne usta i uwodzicielski uśmiech wielu mężczyzn doprowadziły do stanu, który był bliski zawałowi. – Mam nadzieję, kochanie, że masz rację. Najgorsze jest to, że już następnego dnia wstawił z nią zdjęcia. Zdradzał mnie przez cały ten czas, a ja nadal go kocham. Czemu jestem taką idiotką? Klaudia uśmiechnęła się dobrotliwie i poprawiła stanik, który zaczął ją uwierać. – Nie jesteś żadną idiotką, jesteś po prostu kobietą. Zakochałaś się, perełko, w niewłaściwym facecie i teraz musisz swoje odcierpieć. Tylko czas może cię uleczyć i nic na to nie poradzimy. Musisz częściej ze mną wychodzić i zacząć się wreszcie bawić. Dałaś mu dwa lata ze swojego życia, a w zamian dostałaś upokorzenie, potok łez, obniżenie własnej wartości i kilka ran, których żaden lekarz nie jest w stanie zaszyć. Wysoki rachunek, prawda? Agnieszka zamówiła dwa kolejne drinki i z nieukrywanym żalem głośno westchnęła. – Boże, jak ja marzę o tym, żeby mieć wreszcie kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i wiedzieć, że obroni mnie przed całym światem. Wiesz, utonąć w jego ramionach i czuć, że on mnie naprawdę kocha, że nigdy mnie nie zostawi, że jest tylko mój. Mówię tu o takim przekonaniu, że już nie można zwątpić. Ufności, której nic nie jest w stanie złamać. - 15 -
Klaudia roześmiała się na te słowa w nieco histeryczny sposób. – Taka miłość nie istnieje. Zazdroszczę ci, że naprawdę w to wierzysz. Masz w sobie jeszcze dużo z dziecka, które ufa temu parszywemu światu. Dostałaś nauczkę, ale jeszcze niczego się nie nauczyłaś – machnęła ręką, jakby chciała odgonić nowe fakty, które próbowały się przedostać do jej świadomości. – Przestańmy już ględzić jak stare baby. Jesteśmy jeszcze młode, wielu facetów chciałoby dzisiaj spędzić z nami noc. Upijmy się jak za starych dobrych czasów i wreszcie porządnie zaszalejmy! Około godziny dziewiątej wieczorem dwie przyjaciółki weszły do jednego z klubów, chcąc w alkoholu i zabawie znaleźć odskocznię od szarej codzienności. Klaudia szybko przecisnęła się do baru i zamówiła dwie pięćdziesiątki. Kobiety zagryzły do wódki plasterki cytryny i razem ruszyły na środek parkietu. Jeszcze nie skończyła się pierwsza piosenka, a Kereszowska już została poproszona do tańca przez wysokiego bruneta, którego muskulatura zrobiła wrażenie również na Agnieszce. Kobieta poczuła się dość zakłopotana, tańcząc sama, ale ze wszystkich sił próbowała poruszać się w rytm muzyki. Minęło jednak kilka utworów, a ona nadal nie została przez nikogo zauważona. Widząc, jak świetnie bawi się jej przyjaciółka, udała się wolnym krokiem do baru i zamówiła jeszcze dwie pięćdziesiątki. Gdy je wypiła, przed oczami znowu stanął jej Paweł. Chociaż bardzo tego nie chciała, to jej umysł po raz kolejny sięgnął głęboko wstecz i pokazywał jej najpiękniejsze chwile w życiu. Niestety, obecny był
- 16 -
w nich też dawny ukochany. Gdy poczuła pierwszą gorącą łzę na policzku, udała się do toalety, aby poprawić makijaż. Tam poczuła się jeszcze gorzej. Wszystkie kobiety, które przeglądały się w lusterkach, wydawały się jej prawdziwymi pięknościami. Z zazdrością patrzyła na ich opalone ciała, markowe ciuchy i młode, szczęśliwe buzie. Obtarła ręką kilka łez i z nieco podniszczonym makijażem wróciła na parkiet, chcąc odszukać przyjaciółkę i obwieścić jej, że wraca do domu. – Mam nadzieję, że to mnie tak wypatrujesz! – krzyknął jej nagle nieznajomy męski głos do ucha. Malarska odwróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazał się średniego wzrostu blondyn o anielskich niebieskich oczach. Twarz jego była przystojna, a szeroki uśmiech sugerował, że jest on pogodną osobą. W ciągu kilku sekund wiedziała, że jest mężczyzną, który mógłby dać jej znowu szczęście w życiu. – To zależy, jak tańczysz – odparła, śmiejąc się wesoło. – W takim razie musisz to sama ocenić. Nim Agnieszka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, poczuła już jego rękę tuż nad swoimi pośladkami. Mężczyzna szybko ją obrócił i głośno się śmiejąc, sam wykonał kilka obrotów. Malarskiej wódka uderzyła do głowy. Świat gwałtownie przyśpieszył. Muzyka wydawała się coraz szybsza, a usta nieznajomego zbliżały się ku niej w zawrotnym tempie. Pozwoliła mu się pocałować po niespełna dziesięciu minutach. Chciała znowu poczuć dotyk cudzych warg. Wyobrażała sobie, że to Paweł ją całuje, dlatego była taka szczęśliwa. Wciąż się śmiała, a jej niebieskie oczy odzyskały dawny blask.
- 17 -
Tańczyła bez przerwy przez blisko dwie następne godziny. Dopiero Klaudia, która pożegnała się ze swoim partnerem, odciągnęła ją od blondyna. Agnieszka przed chwilą po raz kolejny namiętnie się z nim pocałowała. – Kochana, tobie już na dzisiaj wystarczy. Jeszcze chwila, a dasz mu wszystko, co masz do zaoferowania na tym parkiecie – nieco kąśliwie dodała, zdejmując przy tym rękę tancerza z pośladków swojej przyjaciółki. – Na mnie już pora! – krzyknął nagle mężczyzna, wręczając pijanej kobiecie swoją wizytówkę. – Zadzwoń koniecznie – dodał zmysłowym głosem, nachylając się nad jej lewym uchem, i odszedł w stronę wyjścia. Agnieszka spojrzała z niewinną miną na rozgniewaną przyjaciółkę i dodała rozbrajającym tonem: – Będę wymiotować.
*** Gdy Malarska otworzyła oczy, poczuła niezwykle silny ból głowy. Z trudem podniosła się z łóżka. Przez chwilę zastanawiała się, w jaki sposób mogła usnąć w ubraniu, ale po kilku minutach dała sobie spokój z próbą odtworzenia w pamięci poprzedniej nocy. – Mam dwadzieścia siedem lat, a wciąż zachowuję się, jakbym jeszcze była nastolatką. Pewnie znowu zrobiłam z siebie pośmiewisko – myślała ponuro, próbując odszukać zamglonym jeszcze wzrokiem kapcie. Nagle zauważyła na łóżku pogiętą wizytówkę. Z ogromną ciekawością podniosła ją do góry. Napis na niej brzmiał: Karol Macierkiewicz specjalista ds. social media. - 18 -
Niżej widoczny był również numer telefonu komórkowego oraz adres mailowy. – Już sobie przypominam. Ten przystojny blondyn wcale mi się nie śnił. Wszystko działo się naprawdę – powiedziała na głos, a na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- 19 -