WYDAWNICTWO SKRZAT
KR AKÓW 2010
ROZDZIAŁ I
Koniec roku jakiego jeszcze nie było Aleksander Piórko mieszkał na ulicy Różanej pod numerem trzynastym. I choć wszyscy wkoło uważali, że był to pechowy adres, Aleks wcale się tym nie przejmował. Bo i dlaczego? Miał wesołą rodzinę, fajnego dziadka i wspaniałych przyjaciół. W jego życiu po prostu nie było miejsca na pecha. Był o tym przekonany. Aż do pewnego czerwcowego poranka, kiedy zaczyna się ta opowieść. Na Różanej, pod numerem trzynastym, rozległ się dźwięk budzika. — Dryyyn, dryyn! Dryyyn, dryyn!
5
Natrętny dźwięk wyrwał Aleksa z błogiego snu. Chłopiec przeciągnął się leniwie, ale gdy tylko przypomniał sobie, jaki to dzień, natychmiast zerwał się na równe nogi i zbiegł do kuchni na śniadanie. Rodzice Aleksa i jego siostra dawno już nie spali. Pan Piórko czytał właśnie gazetę, pani Piórko smażyła pyszną jajecznicę, której zapach roznosił się po całym domu, a Mała, jak Aleks nazywał siostrę Elę, piła mleko i oglądała bajkę o magicznych bucikach.
— Cześć mamo! Cześć tato! — rzucił wesoło Aleks i nie podejrzewając niczego złego, usiadł przy stole. — Cześć skarbie. Wcześnie dziś wstałeś — odpowiedziała pani Piórko lekko drżącym głosem, robiąc przy tym dziwną minę i zerkając nerwowo na męża. Coś było nie tak, ale Aleks był zbyt szczęśliwy, żeby zauważyć dziwne zachowanie mamy. Uśmiechnął się do rodziców szeroko i powiedział: — Jak mógłbym zaspać?! Przecież dziś jest rozdanie świadectw! Nareszcie koniec roku szkolnego! Aleks uwielbiał początek i zakończenie roku w szkole. Choć najbardziej cieszyło go zakończenie. Wiadomo dlaczego. Potem już nie trzeba było się uczyć, bo następował ten cudowny okres, gdy można było wylegiwać się do południa i bawić do późnego wieczora. Zaczynał się czas ognisk nocą, ukąszeń komarów i ciem w pokoju, gdy nie zamknęło się okna, czytając do późna 7
przy włączonej latarce pod kołdrą, w tajemnicy przed rodzicami. Aleks uwielbiał zapach świeżo pastowanych butów i bielusieńkiej jak śnieg koszuli, którą tego dnia zakładał. Dzięki niej czuł się kimś wyjątkowym. Lubił tę chwilę, gdy pani w szkole ściskała mu rękę, gratulując udanego roku i dobrych ocen na świadectwie. I gdy rodzice byli z niego dumni, a szczególnie teraz, gdy kończył już piątą klasę. Podczas uroczystej gali kończącej rok szkolny zawsze kręcił się i wiercił, nie mogąc doczekać się ostatniego dzwonka. Ale tym razem było inaczej. Na uroczystości kończącej rok szkolny Aleks stał spokojnie, a w głowie huczały mu słowa rodziców, które usłyszał przy śniadaniu. — Przykro nam synku. W tym roku nie pojedziemy nad morze — wyznała mama ze smutkiem w głosie. — Właśnie dowiedzieliśmy się, że firma taty zostanie zlikwidowana, a on straci pracę. A w tym przypadku… no sam ro8
zumiesz… nie możemy pozwolić sobie na taki wydatek. — Ale obiecujemy ci… — zapewniał tata — że dołożymy wszelkich starań, żebyś nie nudził się w te wakacje. Będziemy jeździć rowerami nad jezioro, na ryby albo do wujka Antka na działkę. Zobaczysz! Będzie faj… Co było dalej, tego Aleks już nie słyszał. Całkowicie odpłynął myślami. Było mu przykro i czuł się rozczarowany. Żal mu było taty, no bo co jest winny, że likwidują zakład pracy. A potem zrobiło mu się jeszcze żal wakacji. Ale nie dlatego, że nie wykąpie się w morzu. I nie dlatego, że kolejny raz nie zobaczy zachodów słońca, które nad morzem są takie ładne. Martwił się, że gdy skończy się lato i wróci do szkoły, nie będzie miał o czym opowiadać kolegom. No bo kto by chciał słuchać o tym, że siedział w domu?! Wakacje w domu nie mogły przecież zapowiadać się ciekawie. Uroczysta gala wydawała się nie mieć końca. Kamil Chrupiński i Zuzka Gałązka, przyjaciele 9
Aleksa, obserwowali go i zastanawiali się, co mu się stało. Puszczali do siebie oczka i cały czas się wiercili. Kamil dawał Aleksowi jakieś tajemnicze znaki z końca rzędu, w którym stali, a Zuzka trącała go, żeby wreszcie przestał. Nie mogli się już doczekać pierwszego wakacyjnego wyjścia na lody, na które się umówili. O szesnastej mieli spotkać się u Aleksa, żeby omówić plany
na wakacje, a potem iść świętować do parku. Jak co roku każdy z nich gdzieś wyjeżdżał, ale resztę czasu chcieli spędzić razem, bo przecież, jak na prawdziwych przyjaciół przystało, prawie wszystko robili wspólnie. Po szkole się uczyli, a weekendy spędzali na zabawie. Jeździli na rowerach, ścigali się deskorolkami, czasem łapali muchy na lasso i pluli do celu. Raz nawet próbowali wynaleźć gumę do żucia, przez co o mało się nie potruli i wylądowali w szpitalu. Wszyscy, którzy znali tę niezwykłą trójkę przyjaciół, zastanawiali się, jak to możliwe, że Aleks,
Kamil i Zuzka tak dobrze się rozumieją. Różnili się przecież od siebie jak ogień i woda. Kamil był krępym chłopcem niskiego wzrostu. Miał jasne włosy i mnóstwo piegów na nosie. Prawie nie rozstawał się z paczką chipsów i przez cały czas dowcipkował. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach trzymały się go żarty. Zuzka była nieco wyższa od Kamila. Miała długie kruczoczarne włosy do pasa, , które czesała w kitkę lub koka prawie na samym czubku głowy. Na nosie nosiła okrągłe okulary z czerwonymi grubymi oprawkami. W nich wydawała się jeszcze bardziej ciekawska, uparta i gadatliwa niż była naprawdę. Aleks był z nich najwyższy, miał ciemne włosy i zawsze potarganą fryzurę. Wyglądał przez to poważniej. Trochę tak, jakby był ich starszym bratem. Wydawał się najspokojniejszy z całej trójki, ale gdy tylko się uśmiechał, od razu można było zauważyć błysk w oku, który oznaczał, że on także potrafi wpaść na szalony pomysł i porządnie narozrabiać.
12
Kiedy uroczysta gala zakończyła się, klasy rozeszły się do swoich sal na rozdanie świadectw. Panie wychowawczynie robiły mnóstwo podsumowań. Każdego wywoływały po nazwisku, a najlepszym uczniom wręczały piękne, kolorowe książki, nagrodę za wzorową naukę albo zachowanie. Pochwałom i uśmiechom nie było końca. Choć nie obeszło się też bez słów nagany skierowanych do klasowych obiboków. Na korytarzu rozbrzmiał ostatni dzwonek. Nareszcie nadeszły upragnione wakacje!
ROZDZIAŁ II
Lekarstwo na zmartwienia Po szkole Aleks nie chciał rozmawiać ani z Zuzką, ani z Kamilem. Burknął tylko coś, że się spieszy i że pogadają później, po czym pobiegł do domu. Nie skłamał, bo rzeczywiście się spieszył, choć może nie tak bardzo jak próbował to wmówić przyjaciołom. Jak co roku, starym zwyczajem, chciał odwiedzić dziadka Mateusza, żeby pochwalić się swoim świadectwem. A było się czym chwalić, bo Aleks był jednym z najlepszych uczniów w klasie i oceny na świadectwie miał zawsze bardzo dobre. Dziadek był dumny z osiągnięć wnuka i zawsze, specjalnie na tę okazję, przygotowywał 14
ulubione smakołyki Aleksa. W tym roku także nie zawiódł. Był koktajl bananowy z cynamonem i ciasteczka orzechowe, które chłopiec wprost uwielbiał. Dziadek sam je wypiekał, a potem przechowywał w metalowym pudełku, w starym sekretarzyku. Wyjmował je tylko na szczególne okazje. Na spotkaniu z dziadkiem Aleks dużo się uśmiechał, starając się ukryć swoje zmartwienia. Ale dziadek dobrze znał wnuczka i szybko się domyślił, o co może chodzić. I właśnie dlatego postanowił zrobić to, o czym myślał już od dłuższego czasu, a co niepotrzebnie odkładał. Kiedy Aleks miał już wracać z rodzicami i siostrą do domu, dziadek zawołał go do drugiego pokoju, który był jednocześnie sypialnią. Urządzony był bardzo skromnie, ale elegancko. Najpiękniejszym meblem, jaki w nim stał, była stara, zamykana na klucz biblioteczka. — O co chodzi? — spytał zdziwiony Aleks. Dziadek uśmiechnął się tajemniczo i ściszonym głosem powiedział: 16
— Mam dla ciebie niespodziankę. Mówiąc to, małym srebrnym kluczykiem, otworzył biblioteczkę i wyciągnął coś, czego Aleks nigdy by się nie spodziewał. — Co to jest, dziadku? — zapytał zdziwiony Aleks, widząc starą skórzaną torbę. — To jest, mój drogi, lekarstwo na twoje zmartwienia — wyjaśnił dziadek. Aleks stał z otwartą buzią. Nie bardzo wiedział, jak ma się zachować, bo takiego prezentu w ogóle się nie spodziewał. Tymczasem dziadek Mateusz zasiadł przy biurku i wyjął małą, żółtą karteczkę, na której naprędce coś napisał. Potem włożył ją do koperty i wręczył wnuczkowi. — Obiecaj mi, że zajmiesz się tym Aleks — powiedział dziadek, wskazując na zawartość skórzanej torby. — Ale to, co tu napisałem, przeczytaj dopiero, gdy dotrzesz do domu. W głowie chłopca kłębiło się mnóstwo pytań, ale nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Podziękował więc tylko dziadkowi i wrócił do salonu. Kiedy żegnał się z dziadkiem, myślami był przy 17
czarnej torbie, którą ściskał w dłoni. Z niecierpliwością czekał na moment, kiedy znów znajdzie się w swoim pokoju. Tajemniczy prezent od dziadka zaciekawił go tak bardzo, że na chwilę zapomniał o pechu, który dopadł jego rodzinę i o wakacjach, które będzie musiał spędzić w domu.