Fragment książki „Treblinka 43"

Page 1

TREBLINKA ʼ43

Treblinka_gotowe.indd 1

2018-06-18 17:08:11


Treblinka_gotowe.indd 2

2018-06-18 17:08:11


Michał Wójcik

TREBLINKA ʼ43 Bunt w fabryce śmierci

Kraków 2018

Treblinka_gotowe.indd 3

2018-06-18 17:08:13


Copyright © by Michał Wójcik Projekt okładki Paweł Panczakiewicz / PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN Fotografia autora na okładce Copyright © Tomasz Wójcik Fotografia płonącego obozu po wybuchu buntu więźniów (fot. F. Zabiecki, 2.08.1943) oraz plany obozu zamieszczone na wyklejkach pochodzą ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie Weryfikacja merytoryczna Agnieszka Haska Opieka redakcyjna Monika Kucab Agata Pieniążek Wybór fotografii Dominik Jarzyna Monika Kucab Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku Wydawnictwo JAK

ISBN 978-83-240-4817-5

Wydawca dołożył wszelkich starań, by dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w książce. Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z Wydawnictwem.

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2018 Druk: Colonel

Treblinka_gotowe.indd 4

2018-06-18 17:08:13


Rozdział 2

Szósta na zegarze

Parasole. Duże, ogrodowe parasole, pewnie z wodoodpornego materiału6. Dokładnie takie stoją dziś w każdej letniej piwiarni. Mimo że na rysunku są czarno-białe, w rzeczywistości były czerwone. Stały tuż przy ogrodzeniu, blisko torów. Pasażerowie pociągów musieli je zatem widzieć. Pod warunkiem że dopchali się do jedynego okienka w wagonie. Akurat termin „pasażerowie” to niewłaściwe określenie. Podobnie jak miejsce, na którym wysiadali. Nie był to „peron”, raczej rampa. I przecież nie wysiadali, byli wywlekani bądź wypędzani siłą. Parasole są trzy. Dziś w turystycznych folderach reklamujących wycieczki do Egiptu ikonka z takimi parasolkami symbolizuje kurort. Patrzysz na parasolkę i już wiesz: Szarm el-Szejk lub Hurghada. Woda, drinki, dyskoteki. Same przyjemne rzeczy.

6 Parasolki

nad ogródkiem piwnym esesmanów narysowane są na dwóch planach obozu przechowywanych w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego: na mapie Moszka i Mańka (ŻIH 245/117) oraz na mapie anonimowego autora (ŻIH 245/118). Z kolei na planie opracowanym przez Stanisława Kona (ŻiH 245/116) oraz na dwóch rysunkach wykonanych przez Ołomuckiego w 1945 r. (z naklejonymi postaciami wyciętymi z prasy) parasoli i „baru pod chmurką” nie ma.

29

Treblinka_gotowe.indd 29

2018-06-18 17:08:18


Rozdział 2

Te konkretne parasolki też są narysowane na mapie. To trójwymiarowy plan obozu Treblinka II7. Rysunek powstał tuż po wojnie na podstawie zeznań dwóch więźniów. Pierwszy  – Moszek Laks, w obozie zwany Mietkiem  – przybył do Treblinki 22 września 1942 r. z Suchedniowa. Po kilku tygodniach z jego transportu ostał się tylko on. Drugi to Maniek Płatkiewicz, mało o nim wiemy. Mimo że Moszek i Maniek całymi dniami pracowali w piwnicy, gdzie obierali kartofle, byli spostrzegawczy. Na ich mapie (rysowanej w 1946 r. przez Ołomuckiego) w północno-wschodnim krańcu obozu jest na przykład boisko piłkarskie. Nie zapomnieli, że w bramach rozwieszone były siatki, aby ukraińscy wachmani (pewnie fani Dynama Kijów) po każdym golu nie musieli biegać za piłką. Albo że wóz pancerny przy Wachstube to chyba był czołg, przecież miał lufę. No i że obok znajdowała się mała pompa. To właśnie z niej esesmani czerpali wodę do picia, zanim na stolikach pod parasolkami pojawiły się trunki. Bo piwo czy wino dopiero trzeba było zamówić. Żydowscy służący przynosili je z piwniczki po drugiej stronie Lagerstrasse. Takich malutkich pomp, jak ta narysowana przy parasolkach, jest na planie więcej. Mają charakterystycznie wygięte rączki, jeszcze dziś można takie zobaczyć w każdej polskiej wsi. Ciekawe, jak esesmanom smakowała tutejsza woda? Jeśli nie bardzo, być może absmak rekompensował im żydowski artysta Salwe. Towarzyszył im przy piciu i posiłkach. Występował tuż obok, przed ich barakiem. Znamy jego repertuar. Wiemy na przykład, że utwór Cavalleria rusticana śpiewał na życzenie po włosku. Oprócz szeregu budynków (wśród nich były sortownie, pomieszczenia dworcowe, baraki mieszkalne, słynny „lazaret” i dwie komory gazowe) Moszek i Maniek zaznaczyli także długie ogrodzenie z drutu kolczastego oraz pas kozłów przeciwczołgowych. Dodatkowo linię tej obrony uzupełniają wieżyczki. Obok jednej z nich znajduje się brama główna. To przez nią do obozu wjeżdżały wszystkie pociągi. 7 Plan obozu śmierci w Treblince według rekonstrukcji byłego więźnia M. Laksa. Zob.

Dokumenty i materiały z czasów okupacji niemieckiej w Polsce, t. 1: Obozy, oprac. Nach­man Blumental, Łódź 1946.

30

Treblinka_gotowe.indd 30

2018-06-18 17:08:18


Szósta na zegarze

Od nich należy zacząć tę historię. Transporty. Czyli ofiary. Wszyscy, zanim dojechali do Treblinki, spędzili w wagonach od kilku godzin (w najlepszym wypadku) do kilku dni. Zawsze w straszliwym ścisku, bez dostępu świeżego powietrza i wody. W smrodzie i zaduchu. Transporty odbywały się w tak koszmarnych warunkach, że gdy u kresu drogi ukraińscy strażnicy otwierali wagony, często nikt już nie wychodził o własnych siłach. Żywi nie mogli, trupy trzeba było wynosić. Jako pierwsze przyjechały pociągi z Warszawy. „Gdy otwarto drzwi, ci, którzy leżeli na pół nago, chcieli się przyodziać, ale nie każdemu udało się to w pośpiechu. Na rozkaz esesmanów Ukraińcy wskoczyli do wagonów i waląc nahajkami na lewo i prawo, wypędzali ludzi. Wyszliśmy wymęczeni i wyczerpani. Po tylogodzinnym przebywaniu w mrocznym wagonie słońce nas oślepiło”8  – wspominał Abram Jakub Krzepicki, któremu udało się z Treblinki uciec. Swoją relację Krzepicki dyktował dziennikarce i pisarce Racheli Auerbach na początku 1943 r. Dokument ocalał, został zakopany z innymi papierami w słynnym archiwum Ringelbluma. Krzepicki wspominał, że na rampie pojawił się o piątej po południu. Z kolei młody Jehuda Weinstein z getta w Łosicach wyszedł na peron w środku nocy. I wtedy  – tak jak zapragnął tego Globocnik  – nastąpił dla niego „koniec świata”. Chłopak został postrzelony. Minutę wcześniej spostrzegł dwóch mężczyzn w eskorcie esesmana, którzy nieśli wiadra z wodą. Od dwóch czy trzech dni nic nie pił i dlatego całym sobą musiał wyrażać nieludzkie pragnienie. To się Niemcowi nie spodobało. „Odbezpieczył broń i nagle okazało się, że leżę twarzą na ziemi. Bólu nie poczułem, ale wiedziałem, że zostałem postrzelony. Jak we śnie usłyszałem, że ktoś leży obok mnie i opłakuje śmierć swego ojca. Byłem osłabiony, ale jednak przytomny. Na prawej stronie mojej białej 8 Jakub A. Krzepicki, Człowiek uciekł z Treblinek…, dz. cyt., s. 155.

31

Treblinka_gotowe.indd 31

2018-06-18 17:08:18


Rozdział 2

koszuli pojawiła się krwawa plama”9  – opisał to we wspomnieniach. Przeżył. Strzał nie okazał się śmiertelny. Niemiec uznał go jednak za trupa i poszedł dalej. Kolejny świadek, Jechiel Rajchman (w transporcie z Lubartowa, Łęcznej i Ostrowa Lubelskiego), dojechał do Treblinki około wpół do piątej rano. Kilka dni potem przyjechał z czeskiego Terezina Richard Glazar. On z kolei zapamiętał, że była 15.30. Jankiel Wiernik, który zostanie głównym obozowym cieślą, był kilka chwil po szesnastej. Z kolei Jerzy Rajgrodzki, otumaniony podróżą, wyszedł na peron o świcie. W jednej ręce trzymał dłoń pięcioletniego syna, w drugiej swoje drogocenne skrzypce. „Prawdziwego Steinera, z którym nie rozstawałem się od dzieciństwa”10  – napisał, bo chciał być skrupulatny. Inni świadkowie, ważni w tej opowieści, przybywali o świcie, w środku nocy albo w samo południe. Każdy dokładnie zapamiętał porę, bo przecież ostatni krok w wagonie był również pierwszym w ich nowe życie. Zapamiętali godzinę, bo mieli jeszcze na rękach zegarki. A jednak wszyscy się pomylili. Wysiedli na „peronie” o godzinie szóstej. Każdy z nich. Co do jednego. Dokładnie taką porę pokazywał wielki dworcowy zegar. Zawsze i o każdej porze. Nie wiadomo, czy była to szósta rano, czy szósta po południu. Po prostu szósta  – tak wskazywały 70-centymetrowe wskazówki. Były namalowane. Dworcowy zegar w Treblince nie był zegarem, tak jak Treblinka nie była obozem pracy. Żydzi nie byli tu „przesiedleni”, a życie, które zostanie darowane nielicznym, nie będzie już życiem. Wskazówki fikcyjnego zegara to element totalnej mistyfikacji. Jej autorzy chcieli, by dzięki niej machina śmierci pracowała bez większych zakłóceń11. 9 Eddie Weinstein, 17 dni w Treblince, przeł. Rafał Zubkowicz, Łosice 2012, s. 35–36. 10 Jerzy Rajgrodzki, Jedenaście miesięcy w obozie zagłady w Treblince, „Biuletyn Żydow-

skiego Instytutu Historycznego”, styczeń–kwiecień 1958, nr 25, s. 101. zegar, a także informacje i wskazówki dotyczące podróży pojawiły się na fikcyjnym peronie dopiero w okolicy świąt Bożego Narodzenia 1942. To wtedy komendant Stangl wydał rozkaz budowy makiety stacji Treblinka.

11 Malowany

32

Treblinka_gotowe.indd 32

2018-06-18 17:08:19


Szósta na zegarze

Po wyjściu z wagonów najpierw rzucała się w oczy trzymetrowa tablica z napisem „Stazion Ober-Majdan”. W zamyśle jej twórców miała działać kojąco. Obok znajdowały się informacje o przesiadkach. W stronę Białegostoku i Wołkowyska. A także różne tablice i strzałki kierunkowe, by się nie zgubić. No i wywieszki  – takie jak „telegram” czy „telefon”. Wzdłuż rampy stało kilka drewnianych budynków. W jednym z nich była kasa. Również ona okazała się atrapą. Podobną dekoracją były białe tabliczki z czarnymi napisami: „1 klasa”, „2 klasa”, „3 klasa”… Oznaczały drzwi, które prowadziły donikąd. Również w okienku bagażowym nikogo nie było. Poczekalnia nie była poczekalnią, ale jedynie magazynem na przedmioty, które właśnie zaczynały zmieniać właścicieli. Obok był rozkład jazdy. Kto miał chwilę, mógł poznać godziny odjazdów. Do Berlina, Wiednia, Warszawy czy Grodna… Tyle że stąd nigdy żaden pociąg pasażerski nie odjechał. No i te dziwne instrukcje po polsku i niemiecku. O kąpieli, o dezynfekcji, o pieniądzach i biżuterii. A nawet specjalna odezwa dla warszawiaków. Jak mają się zachowywać, by nie robić bałaganu. Wróćmy na rampę. Właśnie przyjechał transport. Pierwsze, co słychać po wizgu otwieranych drzwi, to wrzask. Richard Glazar: „Aussteigen, alle aussteigen, schneller! Wysiadać, wszyscy wysiadać, szybciej. Zostawiać ciężki bagaż  – doniosą!”. Jechiel Rajchman: Raus! Raus! Samuel Willenberg: Schnell, schnell! Ten wrzask, rzucane po niemiecku i ukraińsku rozkazy wywołują u podróżnych szok. Od razu, z miejsca. Bo kompletnie nie wiadomo, o co chodzi. Konsternacja jest absolutna. Totalna i obezwładniająca. Drzwi otwierają się z łoskotem, trzeba natychmiast wychodzić. Wszystko szybko, nie ma czasu na orientację. Na ociągających się spadają razy. Biją strażnicy. Brutalnie i do skutku. Kolbami karabinów. Są również esesmani, ci po prostu strzelają. Są także Żydzi. Mają niebieskie opaski. Trzymają miotły i gdy tylko skończy się wyładunek, wpadają do wagonów i zaczynają je zamiatać. Wręcz pucować. A to wcale nie jest proste. Wnętrza zawalone są fekaliami, 33

Treblinka_gotowe.indd 33

2018-06-18 17:08:19


Rozdział 2

w wagonach leżą trupy. Tymczasem na rampie chaos. Kobiety wołają zagubione dzieci, słychać rozkazy, krzyki i płacz. Strzałów jest coraz więcej. Wcale nie na postrach. Nie nad głowami. Esesmani strzelają do ludzi. Zaczynają padać zabici. Jest ich coraz więcej. To powoduje wybuch paniki, ale ta  – o dziwo!  – jest szybko tłumiona. Po prostu nie ma na nią czasu. Kilka tysięcy ludzi z dwudziestu wagonów (tyle mieściło się na rampie) formuje pochód. Ten gnany jest na plac. Samuel Willenberg zapamiętał, że po obu jego stronach stały kolejne baraki. Plac nie jest duży, od jednego baraku do drugiego jakieś trzydzieści metrów. A na środku pompa. Ale biada temu, kto mimo rozkazów rzucił się w jej kierunku. Zazwyczaj nie zdążył dobiec, ginął od kuli. Na placu momentalnie robi się ścisk, kobiety mają natychmiast wchodzić do baraku po lewej stronie. Wtedy pojawiają się inni Żydzi, tym razem z czerwonymi opaskami. Każą siadać mężczyznom na ziemi i zdejmować buty. Rozdają krótko pocięte sznurki, żeby wiązać je w pary. Do Willenberga podchodzi jakiś młody chłopak w sportowej wiatrówce. Na szyi ma kolorową chustę. Widać, że jest tu od dawna, bo panuje nad tym pozornym chaosem. To bardzo ważny moment. Można powiedzieć przełomowy w dalszym życiu Willenberga. Bo miejscowy rozpoznaje go i rozkazuje mu  – gdy przyjdzie pora  – powiedzieć, że jest murarzem. Ale komu ma to powiedzieć, dlaczego? Kto go będzie o to pytać? Willenberg nic z tego nie rozumie. Podobnie zdezorientowany jest Richard Glazar. Już się rozebrał. Stoi nago w tłumie innych nagich mężczyzn i czeka, co będzie dalej. Rozgląda się na boki. Zaraz pójdą do kąpieli, ale on  – tak to zapamiętał  – nie ma na to ochoty. Tylu obcych golasów, warunki higieniczne pewnie okropne. Mija go esesman w furażerce. Zatrzymuje się i mówi: „Za mną, ty też… ubieraj się!”12. Glazar, nie pytając o nic, wkłada w biegu ubranie, ale musi oddać zegarek. Zdejmuje także swoją żydowską gwiazdę naszytą 12 Richard Glazar, Stacja Treblinka, Warszawa 2011, s. 10.

34

Treblinka_gotowe.indd 34

2018-06-18 17:08:19


Szósta na zegarze

jeszcze w czeskim getcie. Po chwili jest już przed brygadzistą. To jakiś wysoki chłopak z żółtą opaską z napisem „Vorarbeiter” i pejczem w dłoni. On również nie mówi, tylko wrzeszczy. Wydaje komendy. Glazar nic z tego jazgotu nie pojmuje. Domyśla się jednak, że ma sortować ubrania. Dopiero teraz dostrzega, że wszędzie, jak okiem sięgnąć, piętrzą się wielkie stosy ubrań, waliz, tobołów. Są tego całe góry, jakby z pociągu nie wyszło kilka tysięcy, ale o wiele, wiele więcej pasażerów. Willenberg zapamięta te walizy do końca życia. Będą mu się śniły przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Są charakterystyczne, bo ich zamki zostały wyłamane, przez co zatraciły swą funkcję. Przestały być walizkami. Samuel Rajzman ma jeszcze chwilę, aby przyjrzeć się kobietom. Znikają w baraku po lewej stronie. W najgorszej sytuacji są matki z kilkorgiem dzieci. Maluchy płaczą, są zmęczone i głodne. Chcą być blisko matek. A te przecież mają tylko dwie ręce. Ukraińcy wyrywają im najmłodsze dzieci, zezwalają na trzymanie po jednym za rękę. Oderwane siłą szkraby, wierzgające i wrzeszczące, znikają w ramionach strażników za kolejną bramą. Nad placem unosi się skowyt bólu i cierpienia. Gdy Rajzman stoi już rozebrany przy furtce do „szlaucha”, jego również dostrzega jakiś znajomy. Także widać, że przebywa tu od dawna, nie ma rozbieganego wzroku, raczej emanuje z niego spokój i opanowanie. Przyprowadza esesmana. Niemiec kiwa głową. Rajzman może się ubrać. Oczywiście już nie w swoje ubranie. Tego już nie ma, ktoś je porwał i w biegu zaniósł na jedną z kilkudziesięciu stert. „Wziąłem z kupy pierwsze lepsze, ale dokumenty moje z portfelem koledzy potem znaleźli i mi oddali. Byłem jedynym, który zachował dokumenty, fotografię żony i dziecka, stary dowód osobisty polski. Potem je zakopałem w ziemi, żeby mi nie odebrano”13. Kolejny świadek, Zenon Gołaszewski, też stał chwilę jak sparaliżowany. Zdążył już zdjąć jeden but. Wtedy podszedł do niego 13 Samuel

Rajzman, Mój pobyt w Treblince, w: Dokumenty i materiały z czasów okupacji…, dz. cyt., s. 183.

35

Treblinka_gotowe.indd 35

2018-06-18 17:08:19


Rozdział 2

jakiś esesman. Był elegancki  – Gołaszewski zdążył to docenić. Ale po chwili zmienił zdanie na jego temat. Bo ten zamachnął się i zdzielił go pejczem. Ból nie do opisania. Pejcz użyty wprawnym ramieniem potrafił rozciąć koszulę, potem napiętą skórę i wedrzeć się w ciało jak ostrze. Ponieważ zdezorientowany Gołaszewski wciąż stał, dostał drugi raz. Ponieważ i tym razem nie reagował, bo po prostu nie wiedział, co począć, nigdy wcześniej nie był pobity, Niemiec przystanął. Teraz to on był zaintrygowany. „Dlaczego się nie rozbierasz?  – zapytał.  – Bo inny esesman kazał mi tu zostać.  – A kim jesteś?  –  Ślusarzem.  – Pozbieraj ubrania, będziesz je segregować”14. Abram Krzepicki też trafił na plac. Innego wyjścia nie było. Zdążył rzucić okiem na regulamin wypisany na dwóch wielkich tablicach. Zwrócił uwagę, że zaraz po kąpieli jego rzeczy i pieniądze zostaną zwrócone. Nie miał jednak czasu na analizowanie tekstu, bo oto pojawił się esesman. Stanął na podwyższeniu i zaczął przemówienie. Jego głos był spokojny, komunikat nawet dowcipny: „Habt keine Angst [Nie bójcie się], powtarza co chwila: Euch wird gar nichts geschehen [Nic się wam nie stanie]. Te trupy tutaj w baraku, czarował, przywieziono do nas. Ci ludzie podusili się w wagonach z braku powietrza. My za to nie odpowiadamy. Tu każdy będzie dobrze traktowany. Każdy otrzyma zatrudnienie w swoim zawodzie: krawcy w pracowniach krawieckich, stolarze w warsztatach stolarskich, szewcy jako szewcy. Każdy dostanie pracę i chleb. Niektórzy zaczęli podawać swoje zawody. Ośmieleni podeszli bliżej, a Niemiec śmiał się szeroko i życzliwie, sprawdzał ich muskuły, poklepywał po plecach: 14 Zenon

Gołaszewski, Wydałem tajemnicę Treblinki, „Za Wolność i Lud”, 1–15 maja 1964, nr 9.

36

Treblinka_gotowe.indd 36

2018-06-18 17:08:20


Szósta na zegarze

Ja, ja, es ist gut! Bist kräftig [Tak, tak, dobrze! Jesteś silny]. Rozległy się oklaski”15.

Jeszcze raz popatrzmy na mapę Mańka i Moszka. Doceńmy symetrię rozwiązań, podziały przestrzeni, ład i harmonię. Wiedząc, co mapa przedstawia, co się w Treblince działo, można chyba powiedzieć, że rysunek przedstawia coś na kształt miasta idealnego. Esesmańską citta ideale. Jej diabelską wersję. Ideę takiego „miasta idealnego”  – jako pierwszy  – sformułował chyba Hipokrates. Wcielili w życie Włosi w epoce renesansu. Takie miasto  – jak zakładał projekt  – najlepiej wybudować „na raz”, uwzględniając wszystko, co niezbędne do funkcjonowania w doskonałym porządku. W idealnym mieście życie ma być wygodne, efektywne i estetyczne. Wszystko ma do siebie pasować, współgrać i zmierzać do celu. Ułatwiać wykonanie misji. A jaki był cel Treblinki? Jaką misję miał obóz do spełnienia? Na przestrzeni dwudziestu kilku hektarów należało zamordować jak najszybciej i jak najwięcej ludzi. Ile konkretnie? Polscy prokuratorzy po wojnie rozumowali w taki oto sposób: skoro regularny ruch transportów odbywał się tu od 23 lipca do 20 grudnia 1942 r., potem po przerwie świątecznej od 15 stycznia do 15 maja 1943 r. i w nieco wolniejszym tempie od maja do października, oznaczało to, że ogółem przyjechało do Treblinki siedem tysięcy osiemset pięćdziesiąt cztery wagony. W każdym z nich było od stu pięćdziesięciu do dwustu osób. To daje nam w sumie od ośmiuset do ośmiuset pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Właśnie na tym polegała ta misja. Na powierzchni niewiele mniejszej niż Stadion Narodowy w Warszawie należało zamordować prawie milion ludzi. Udało się.

15 Jakub A. Krzepicki, Człowiek uciekł z Treblinek…, dz. cyt., s. 156.

Treblinka_gotowe.indd 37

2018-06-18 17:08:20


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.