kramberry / str. 10-11 Czym jest Kramberry? W pierwszej chwili pomyślałem, że sprzedam tutaj ładny tekst rodem z telemangogdynia o tym, jak doskonały jest nasz produkt i dlaczego to Wy właśnie powinniście być jego odbiorcami (tak właśnie Wy!)… Na szczęście pan z niskim polsatowskim brzmieniem odmówił mi współpracy wobec czego jestem zmuszony wyjaśnić Wam osobiście czym Kramberry jest, czym nie jest i dlaczego (kupując teraz trzy szczotki rower gratis!) chcecie na tę wyprzedaż/targi/imprezę przyjść...
index + wstępniak
_00
01/ zapowiedzi / patronaty/
02/ wywiad
03/ relacja
04/ komentarz / pogadajmy
05/ sportowo
06/ ankieta muzyczna
07/ książka / opowiadanie
08/ eksperyment
09/ moda
10/ w starym kinie /
11/ recenzje
12/ felieton muzyczny /
kalendarium
premiery filmowe
klinika dźwięku
Drodzy Czytelnicy... Lato idzie. Czujecie? A jeśli lato, to wakacje, a jak wakacje, to imprezy, a skoro imprezy, to... Grzeczniej oczywiście! Tak moi drodzy, imprez w naszym coraz piękniejszym dwu-mieście nie brakuje. Jeśli nie wierzycie, wystarczy że przewertujecie kolejne strony naszego miesięcznika. A to premiera (ostatnia w tym sezonie!) w bydgoskim Teatrze Polskim, a to szwedzka gwiazda melodyjnego death metalu w toruńskiej Od Nowie, a to najświeższe propozycje mody miejskiej na Kramberry w bydgoskim Tabu, a to Rod Stewart na Motoarenie, a to Liberatak Festiwal w Parku im. W. Witosa, a to... No właśnie – wymieniać można by długo. Sami zresztą zobaczycie na następnych kilkunastu stronach, że w czerwcu każdy z Was znajdzie coś dla siebie w kulturalnej ofercie Bydgoszczy i Torunia/Torunia i Bydgoszczy. Na tym jednak nie koniec. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie rozszerzyli nieco tego Kulturalnego Rozkładu Jazdy o ciekawostki, komentarze, wypowiedzi, anegdotki, relacje. W czerwcowym wydaniu Magazynu Kulturalnego „Grzeczniej” znajdziecie więc m.in. ekskluzywny wywiad z Michałem Zadarą, który podjął się reżyserii „Wielkiego Gatsby’ego” Francisa Scotta Fitzgeralda, którego już w czerwcu będziecie mieli okazję zobaczyć na deskach TPB. Kuba Chmielewski do spółki z Leną Kałużną wybrali się na wieczorny rajd po Bydgoszczy, podczas którego na własnej skórze (i gardłach) testowali nowe „lokale tematyczne” w grodzie nad Brdą. Kuba zresztą uskutecznił w maju więcej miejskich rajdów, szczególnie rowerowych, a niecodziennymi (dla niego) wrażeniami dzieli się na kartach naszego miesięcznika. Lena też postanowiła się podzielić kolejnym, niezwykle modnym tematem, biorąc tym razem na warsztat ubrania... transseksualne. Prawda, że brzmi to cokolwiek intrygująco? Skoro już o intrygach mowa, to w maju br. Kujawsko-Pomorskie obiegła informacja, że toruńscy urzędnicy dostrzegli taką w nazwie bydgoskiej reggae-kapeli, której występ uświetnić miał obchody Święta Konstytucji 3 Maja w grodzie Kopernika. Tamtejsi włodarze doszli do wniosku, że nazwa ta ubliża starszym mieszkańcom piernikowa. Co to za zespół i jak zakończyło się całe zamieszanie dowiecie się z felietonu Macieja Federowicza. Reszta zespołu też nie próżnowała. Marcin Karnowski (muzycznie) przepytał Martę Rogalską, wokalistkę i flecistkę zespołu Pchełki, a także podzielił się z nami obszernym fragmentem książki, którą właśnie kończy. Mikołaj Ziółek i Olek Malinowski opowiedzieli Edycie Iljaszewicz historię bydgoskich beemiksiarzy (tych od bmx’ów), którą extremalnie zilustrował Michał Kalinowski. Edyta sprawdziła ponadto, jakie premiery kinowe przyniesie nam czerwiec i „pogrzebała” trochę w starym kinie. Szalony eksperyment Instytutu B61 opisał dla Was Janek Świerkowski, a Justyna Ptaszyńska w sposób niezwykle poetycki nakreśliła pogadankę Alabastra o mętliku codzienności. A wszystko to (i jeszcze więcej) czeka na Was, drodzy Czytelnicy, w papierowym teaserze naszego miesięcznika, a także w sieci pod adresem: Issuu.com/grzeczniej. Sprawdźcie koniecznie. Moim zdaniem warto. Kuba Ignasiak redaktor naczelny
Wydawca:
Siedziba redakcji:
Redaktor Naczelny:
Fundacja ART.NOVUM ul. Szeroka 34 87-100 Toruń
Magazyn Kulturalny „Grzeczniej” ul. Wełniany Rynek 9/5 85-036 Bydgoszcz
Kuba Ignasiak kom. 519 144 966 e-mail: ignasiak.kuba@gmail.com
Redakcja:
Projekt graficzny /Okładka:
Project Menager / Reklama:
Piotr Aftka / Tomasz Boczarski / Szymon Milner Jakub Chmielewski www.szymonmilner.wordpress.com Maciej Federowicz / Edyta Iljaszewicz Lena Kałużna / Marcin Karnowski Remigiusz Ławniczak Justyna Ptaszyńska / Marek Szpak Jan Świerkowski / Karol Wąsik
Arkadiusz Hapka kom. 519 144 915 e-mail: arkadiusz.hapka@gmail.com ISSUU: www.issuu.com/grzeczniej
/ 1
01_
kalendarium
01.06 /śr/ Bydgoszcz: - Kubryk Pod Pokładem – Pub; start – godz. 20, wstęp wolny! - Pub Kubryk – Własny Port; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – koncerty, klipy, dokumenty na dużym ekranie; start – godz. 19, wstęp wolny! - Mózg – Touchy Mob; start – godz. 21, wstęp wolny! - K. A. „Węgliszek” – Bydgoski Trójkąt Literacki: spotkanie autorskie z Łukaszem Orbitowskim [prowadzenie: Tomasz Kaźmierski]; start – godz. 18, wstęp wolny! - Cafe Pianola - Bydgoski Trójkąt Literacki: projekcja filmu „To nie jest kraj dla starych ludzi”, reż. Joel i Ethan Coen; start – godz. 20, wstęp wolny! - Opera Nova - Bogdan Pawłowski, „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” [balet dla dzieci], godz. 17.00; - Filharmonia Pomorska - KONCERT Z OKAZJI DNIA DZIECKA: Arka Noego, w programie m.in.: „Święty uśmiechnięty” / „To się dzisiaj stanie” / „Na drugi brzeg” / „Tato (nie boję się, gdy ciemno jest)”, godz. 18.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – konkurs Talent Show, czyli Karaoke Live Show przy akompaniamencie zespołu Strusie 4; start - godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Fever – dj Finger [Oldschoolers Crew]; start – godz. 20, wstęp wolny! - Teatr „Baj Pomorski” – „Dudi bez piórka”, godz.: 9.30 / 12.00. 02.06 /cz/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Studenckie Karaoke ze Skromnym Przemysławem; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Dens Ma Sens; start – godz. 19, wstęp wolny! - Muzeum Okręgowe [Spichrze / ul. Grodzka 7-11] – otwarcie wystawy „Fotografia Dzikiej Przyrody (Wildlife Photographer of the Year 2010)”; start – godz. 18, wstęp wolny! - Cafe Pianola - Bydgoski Trójkąt Literacki: spotkanie autorskie z Kają Malanowską [prowadzenie: Małgorzata Maniszewska]; start – godz. 18;
2 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
- Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – Bydgoski Trójkąt Literacki: monodram wg Romana Brandstaettera „Ja jestem Żyd z ››Wesela‹‹” [wykonanie/opracowanie: Mieczysław Franaszek]; start – godz. 20, wstęp wolny! Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Studencki Czwartek, czyli muzyczny koktajl na parkiecie miksują dj’e + cenowy zawrót głowy dla studentów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny! - SKPT „Od Nowa” – koncert: Arch Enemy; start – godz. 19, bilety: 99/120 zł; - Teatr im. W. Horzycy – „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?”, Scena Na Zapleczu, godz. 19.00; - Teatr „Baj Pomorski” – „Słowik”, godz.: 9.30 / 11.30. 03.06 /pt/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – B.O.K, „W stronę zmiany” – koncert promocyjny; start – godz. 21.30, bilety: 15/20 zł; - Tabubar – Dubspot #2. New Moon Records #002, Launch Hatti Vatti You [impreza promująca drugi release New Moon Records]: Hatti Vatti + Think + Mack + Trietriak / niespodzianka na Bar Stage’u; start – godz. 21, bilety: 10 zł; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” - Bydgoski Trójkąt Literacki: rozstrzygnięcie I Konkursu Poetyckiego im. K. Hofmanna / jury: G. Kalinowski + J. Jakubowski [godz. 18] + „Urojenie” – spektakl Wandy i Eugeniusza Rzyskich o Czesławie Miłoszu [godz. 20]; wstęp wolny! - Filharmonia Pomorska - Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej + Aleksander Gref [dyrygent] + Jacek Wójcicki [śpiew], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – porywający Step by Step z dj’ami; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – impreza muzyczna; - Teatr im. W. Horzycy – „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?”, Scena Na Zapleczu, godz. 19.00; - Teatr „Baj Pomorski” – „Słowik”, godz.: 9.30 / 11.30.
04.06 /s/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – LubiszTo! festiwal – Dubstep – zagrają: Chrispy [UK] + Ego Team: Śliwka Tuitam / Siv / dj Haem [Częstochowa] + Bu [3oda KRU] + In-Deed + FreedomSound; start – godz. 20, bilety: 20/25 zł; - Mózg – koncert: Kev Fox Band [UK]; start – godz. 21, bilety: 5 zł; - Tabubar – AXMusigue! New EP Tour: Axion! / support: Squal [AXMusique] + E.TV [AXMusique] + Piko; start – godz. 21, bilety: 10 zł; - Cafe Pianola – warsztaty poetyckie [prowadzenie: Jolanta Baziak]; start – godz. 17; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” - Bydgoski Trójkąt Literacki: koncert Katarzyny Groniec; start – godz. 20, bilety: 20 zł; - Teatr Polski Bydgoszcz - Francis Scott Fitzgerald, „Wielki Gatsby” [PREMIERA!], Duża Scena TPB, godz. 19.00; - Opera Nova - Giacomo Puccini, „Cyganeria” [opera], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – taneczne Grand Music Opening z Mistrzem Polski DeeJayów – dj’em CTite; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – house music; - Teatr im. W. Horzycy – „Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?” [Scena Na Zapleczu / godz. 16.00] + „Nowy Don Kichot” [Duża Scena, godz. 19.00]. 06.06 /pn/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Pub Quiz [godz. 18.30] + Niedzielni Kierowcy [godz. 21]; wstęp wolny! - Kubryk Pod Pokładem – Śpiewowsko Live Show, czyli Karaoke z Zespołem Na Żywo; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – koncert młodych kapel; start – godz. 19, wstęp wolny! - Pałac Nowy w Ostromecku – Perły Muzyki Klasycznej [koncert]: Jadwiga Stanek [altówka] + Beata Dzikowicz [flet] + Mariola Salaber [harfa]; start – godz. 16, bilety: 10 zł;
zapowiedzi - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” - Bydgoski Trójkąt Literacki: spotkanie autorskie z Jakubem Żulczykiem [prowadzenie: Dominika KissOrska]; start – godz. 18; - Teatr Polski Bydgoszcz - Jan Brzechwa, „Pchła Szachrajka” [Mała Scena TPB, godz. 11.00] + festyn przed głównym wejściem do teatru z okazji Dnia Dziecka + Francis Scott Fitzgerald, „Wielki Gatsby” [Duża Scena TPB, godz. 19.00]; - Opera Nova - Giacomo Puccini, „Cyganeria” [opera], godz. 19.00.
Przypadki Katarzyny Groniec
Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – klubowa salsoteka z udziałem instruktorów szkoły tańca + specjalne promocje dla studentów i salsowiczów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny! 07.06 /wt/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Wszystko w Rodzinie [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – What’s up Doc?; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – „Spotkanie z kulturą chińską”; start – godz. 18; - Cafe Pianola - Bydgoski Trójkąt Literacki: spotkanie autorskie z Henrykiem Wańkiem / prowadzenie: G. Kalinowski [godz. 19] + „Fragmenty. Malarstwo i inne rzeczy” – wernisaż wystawy Leszka Goldyszewicza [godz. 19]; wstęp wolny! - Filharmonia Pomorska - Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis + José Maria Florêncio [dyrygent] + Jan Jakub Monowid [kontratenor], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – muzyczna Gorączka Wtorkowej Nocy / grają dj’e; start - godz. 20, wstęp wolny! - SKPT „Od Nowa” – Kino Studenckie NIEBIESKI KOCYK przedstawia: „Sala samobójców”, reż. Jan Komasa (PL/2010); start – godz. 19, wstęp wolny! - eNeRDe – Drum’N’Bass Session: Cook/e + Fuckhate; - Teatr im. W. Horzycy – „Zimowe ceremonie”, Duża Scena, godz. 19.00.
4.06.2011 / Bydgoszcz / Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” / godz. 20.00 17.06.2011 / Toruń / Dwór Mieszczański / godz. 18.00
Zawitało do nas upalne lato, które nie daje wytchnienia i prowokuje do poszukiwań czegoś odżywczego. Niewątpliwie takim kojącym powiewem jest głos Katarzyny Groniec, która zaśpiewa 4 czerwca w bydgoskim Węgliszku i dwa tygodnie później w międzymurzu Dworu Mieszczańskiego na toruńskiej Starówce. Przyznam, że od lat darzę ogromną sympatią panią Katarzynę Groniec za jej specyficzną umiejętność łączenia pogody ducha z pewną dozą mroku, cienia, który każdy z nas posiada, ale nie zawsze potrafi się nim podzielić. Natomiast jej delikatny głos hipnotyzuje i wprowadza w odrealniony bajkowy świat. Katarzyna Groniec jest wyjątkową wokalistką i osobowością polskiej sceny. Niekiedy cały teatralny zespół nie jest w stanie dostarczyć tylu emocji i tak umiejętnie przenieść słuchaczy w świat, o którym opowiada. A opowiada niezwykle przejmująco i wiarygodnie. Jej występy to przejmujące spektakle, a widzowie od początku czują realizm wszystkich historii. Towarzyszący artystce muzycy w idealny sposób dozują emocje, budując niepowtarzalny nastrój. Katarzyna Groniec jest laureatką głównej nagrody Festiwalu Młodych Talentów w Poznaniu (1988), a debiutowała rolą Anki w musicalu „Metro” w Teatrze Dramatycznym (1991). W 1997 roku na Festiwalu
Piosenki Aktorskiej zdobyła Grand Prix i Nagrodę Dziennikarzy, gdzie zaśpiewała „Zdemaskowanie piosenki” Hemara oraz „Amsterdam” Brela. Została uhonorowana ogólnopolską nagrodą-statuetką „Prometeusza” w 2007 roku, w dowód uznania odwagi tworzenia i kreatywności artystycznej. W kwietniu 2008 r. wokalistka otrzymała dyplom mistrzostwa im. Aleksandra Bardiniego - za wybitne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie piosenki aktorskiej Na warto wspomnieć debiutancką płytę Artystki pt. „Mężczyźni”. To specyficzna podróż po świecie damskiej duszy, z której my faceci możemy dowiedzieć się wiele o nas samych, ale przede wszystkim o kruchym wnętrzu kobiety. A zatem drogie Panie, kupcie swoim mężczyznom tę właśnie płytę, gdyż żadna reprymenda z Waszej strony nie wpłynie na nich tak, jak poetyckie teksty zaśpiewane delikatnym głosem Katarzyny Groniec. Maciej Federowicz
/ 3
01_
zapowiedzi
Arch Enemy w Od Nowie
2.06.2011/ godz. 19.00 / Toruń / SKPT “Od Nowa” / Bilety: 99/120 zł
Arch Enemy jest świetnym przykładem metalowego zespołu, który stawia na czystą agresję, techniczny sens i wpadające w ucho teksty. Swoim czwartym studyjnym albumem zatytułowanym „Wages Of Sin” Arch Enemy zdominowało cały świat. Główny wpływ na to miała zmiana na pozycji wokalisty. Johana ‘Liiva’ Axelssona, który występował w zespole do 2000 roku, zastąpiła niemiecka wokalistka Angela Gossow. Po wydanym w 2001 roku wspomnianym albumie nastąpił niesamowity wzrost popularności zespołu. Kolejne wydawnictwa grupy cieszyły się uznaniem zarówno fanów, jak i krytyków. Wydany w 2007 roku album „Rise of the Tyrant” zadebiutował na 84. miejscu listy sprzedaży Billboard 200 w Stanach Zjednoczonych. Pomimo swojego ekstremalnego brzmienia, a może właśnie dzięki niemu, Arch Enemy to jeden z czołowych metalowych zespołów na świecie. Zespół grał na najważniejszych festiwalach muzycznych (Wacken, Summer Breeze, Ozzfest, Download, Graspop, Loudpark), towarzyszył wielu zna-
B.O.K (BiszOer Kay & Dj Paulo) 3.06.2011 / Bydgoszcz / Estrada / godz. 21.30 / bilety: 15/20 zł
BiszOerKay wraz z towarzyszącym im niezmiennie Dj’em Paulo to chyba pierwsza bydgoska grupa hip-hopowa, która zwróciła ku sobie w tak dobry sposób mą uwagę. Prawdopodobnie przez to, że uwagę mą skupiają głównie dźwięki wydawane w sposób nie syntetyczny. Mam na myśli sytuacje związane z występami na żywo.
4 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
Pewnego letniego popołudnia miałem okazję usłyszeć ich w trakcie imprezy zwanej „Trzęś Swą Pupą Fest” odbywającą się w Parku Witosa usytuowanym w okolicach Muszli Koncertowej. Wydarzeniem wówczas miała być obecność pewnej uczestniczki tvn-owskiego programu z cyklu ramówki niedzielnej. Dla mnie wydarzeniem był występ B.O.K. Poszedłem tam wyłącznie z tytułu uczestnictwa w projekcie dwójki znajomych obsługujących BISZOM ówcześnie sekcję rytmiczną. Mega in-plus zaskoczyła mnie bardzo pozytywna dawka energii, która dopadła mnie, mimo iż siedziałem w jednym z ostatnich rzędów ławek okalających scenę. Od początku do końca przemyślana aranżacyjnie muzyka. I o to chodzi, żeby tekst i w nim zawarte emocje w parze szły z towarzyszącym im akompaniamentem. Zwał jak zwał, bo w konwencji hip-hopowej zabrzmieć może to niejednoznacznie, jeśli nie błaho, albo z pizdo-
nym zespołom, takim jak: Machine Head, Slayer, Megadeth, Cradle Of Filth czy Iron Maiden oraz podróżował z własnymi koncertami po całym świecie. Toruński koncert Arch Enemy będzie promować nową płytę „Chaos Legions” wydaną 27 maja br. przez Century Media. Będzie to pierwsza okazja do posłuchania nowego materiału na żywo. a.
watością się kojarząco. Bynajmniej obecność pozytywnej nuty w twórczości B.O.K. nie ma nic wspólnego z działalnością muzyczną Mezzo. Pytanie skąd wzięło się w tych chłopakach tyle pozytywnej energii? Czy oni aby na pewno mieszkają w Bydgoszczy? Bo wiem, że musieli sporo wycierpieć, by dotrzeć tam, gdzie są teraz. Nie jest to na pewno szczyt ani ich ambicji, ani możliwości. Chodzi o kilka lat wyrzeczeń, zaciskania zębów i jeżdżenia na koncerty, gdzie występowali w ramach supportów, wykładając kasę z własnej kieszeni. Tak samo na dojazd, jak na piwo. Takie granie sporej ilości gigów w pewnym momencie jednak się zwraca. Zdobyte doświadczenie procentuje w budowaniu świadomości muzycznej i poczucia scenicznej autoosobowości. Właśnie tego, co tak bardzo chcemy dosłyszeć i dojrzeć stojąc pod sceną. BiszOerKay miał to już wtedy, w Parku Sztywnych. Ma to na bank do dziś. a.
zapowiedzi
Imprezy SKAkane 2/16/23.06.2011 / Toruń / Klub Muzyczny “Bunkier” / godz. 18.00 (ogródek) / godz. 22.00 (klub) / wstęp wolny!
Nowy cykl imprez w toruńskim Bunkrze, ukrywający się pod nazwą Ska Party prezentować będzie dźwięki muzyki ska, rocksteady i old school reggae. Eventy poprowadzi FreedomSound, który w 2004 roku właśnie w klubie Bunkier organizował cykl imprez pod tą samą nazwą. Back To The Old School – chciałoby się rzec... Imprezy SKAkane odbywać się będą w trzy czerwcowe czwartki (2.06/16.06/23.06) w ogródku przed knajpą. Istnieje możliwość zrobienia własnego grilla i ogniska, a koszt piwa to jedyne 3 zł. Każda z imprez w większości poświęcona będzie jednemu artyście lub zespołowi.
I tak impreza, która odbędzie się już 2 czerwca poświęcona będzie niedawno zmarłemu perkusiście Lloydowi Knibbowi z THE SKATALITES - zespołu legendy, który miał poważny wkład w muzykę jamajską. Tydzień później patronem imprezy będzie ojciec chrzestny muzyki ska Laurel Aitken. Trzeci czwartek czerwca upłynie Wam przy dźwiękach jednego z najlepszych zespołów early reggae czyli THE AGGROLITES. Jeśli kochacie, lub chociaż lubicie muzykę ska i podobnie jak my cierpicie na jej chroniczny niedobór nie zastanawiajcie się więcej – czekamy na Was w każdy czwartek w Klubie Muzycznym Bunkier. Wpadajcie.
LubiszTo! festiwal
FmS
4.06.2011 / Bydgoszcz / Estrada / godz. 20.00 / bilety: 20/25 zł
LubiszTo! festiwal to prezentacja każdego rodzaju poza mainstreamowej sztuki, osobliwości, a także możliwości umysłowych podróży. Podczas czerwcowej edycji w bydgoskiej Estradzie headlinerem będzie brytyjski dj CHRISPY. Swoje pierwsze kroki producenckie stawiał w 2008 roku, a niedługo po tym wydał swoją pierwszą EP’kę dla wytwórni Stupid Fly, a następnie dla 2 Much Bass Records. W wieku 20 lat znalazł się na angielskich i amerykańskich listach muzycznych dzięki remixom takich numerów jak „Rude Boy” Rihanny czy też „TiK ToK” Ke$ha. Obecnie uważany jest za międzynarodową gwiazdę dubstep. Polska publiczność miała okazję zobaczyć jego show na największej w naszym kraju imprezie związanej z tym nurtem muzycznym, która odbyła się w maju tego roku w Poznaniu. Set, który zaprezentował zaliczony został do jednego z ciekawszych występów tamtego wieczoru. Prócz niego tej nocy swym soundem uraczą nas chłopaki z Ego Team (ŚLIWKA TUITAM, SIV, DJ HAEM). Ego Team to zespół muzyczny z Częstochowy, który w 1999 roku wydał demo pod tytułem „Blaski i Cienie”. Niedługo później, w 2001 roku, ukazała się debiutancka płyta formacji zatytułowana „Nibylandia”. Album został wydany nakładem wydawnictwa Universal Music Polska. Poprzez swój oniryczny (dotyczący snów i marzeń) charakter wyróżniał się na tle innych rodzimych produkcji hip-hopowych. To zjawisko, a także towarzyszące mu poetyckie teksty podzieliły słuchaczy na zdecydo-
wanych fanów i zażartych przeciwników grupy. Cztery lata później Ego Team wypuścił swój kolejny krążek „Nie ma takiego drugiego”. Zespół utrzymał swój nietypowy dla konwencji gatunku styl. Więcej dowiedzcie się sami na: www.myspace.com/egoteam. Line-up uzupełnią: Bu(3oda KRU - Grubson) In-Deed (d’n’b, liquid) oraz FREEDOMSOUND // FEEL LIKE JUMPING / TRACK NUMBA1 (ragga jungle / dubstep). a. / 5
01_
kalendarium
8.06 /śr/
Toruń:
Toruń:
Bydgoszcz:
- Toruńska Piwnica Artystyczna – porywające Step by Step z dj’ami; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Pub Kubryk – Własny Port; start – godz. 21, wstęp wolny!
- Toruńska Piwnica Artystyczna – studencki czwartek, czyli muzyczny koktajl na parkiecie miksują dj’e + cenowy zawrót głowy dla studentów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Estrada Stagebar – koncert: Nuclear [Chile] + Amethyst [Włochy];
- Lizard King – koncert: Mjut; start – godz. 19, bilety: 10 zł.
- Kubryk Pod Pokładem – Pub Quiz; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Radio PiK [studio] - Bydgoski Trójkąt Literacki: debata „Literatura, a polityka. Jakie są granice zaangażowania pisarza i jego twórczości w bieżące życie polityczne”; start – godz. 17; - Teatr Polski Bydgoszcz - Francis Scott Fitzgerald, „Wielki Gatsby”, Duża Scena TPB, godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – konkurs Talent Show, czyli Karaoke Live Show przy akompaniamencie zespołu Strusie 4 / po konkursie – impreza z dj’em; start - godz. 20, wstęp wolny! - SKPT „Od Nowa” [Galeria 011] – wernisaż wystawy Bartka Jarmolińskiego / Iwony Demko pt. „Saint M”; start – godz. 19, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Fever: dj Finger / Ziggy Dust; - Teatr im. W. Horzycy – „Zimowe ceremonie”, Duża Scena, godz. 19.00; - Teatr „Baj Pomorski” – „Afrykańska opowieść, czyli tygrys Pietrek”, godz.: 9.30 / 12.00. 9.06 /cz/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Studenckie Karaoke ze Skromnym Przemysławem; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Dens Ma Sens; start – godz. 19, wstęp wolny! - Stary Rynek – Wyspa Młyńska – przemarsz w ramach VIII edycji święta Uwalnianych Książek; start godz. 11; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – recital Aleksandry WolskiejMüller „Zaczarowany świat bluesa” – w ramach VIII edycji święta Uwalnianych Książek; start – godz. 18, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz - Jan Brzechwa, „Pchła Szachrajka” [Mała Scena TPB, godz. 10.00] + F. S. Fitzgerald, „Wielki Gatsby” [Duża Scena TPB, godz. 19.00].
6 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
10.06 /pt/ Bydgoszcz:
- eNeRDe – Electro Moustache vol. 6: Procesor Plus Live + PlasticDoll + Avtomat; start – godz. 21, bilety: 5 zł; - Teatr im. W. Horzycy – „Ich czworo”, Scena Na Zapleczu, godz. 18.00; - Teatr „Baj Pomorski” – „Jaskółeczka”, godz.: 9.30 / 12.00.
- Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny!
Bydgoszcz:
- Estrada Stagebar – koncert: Rejestracja + Wirus + PorAnanas; start – godz. 20, bilety: 15/20 zł;
- Kubrykowe Ogródki – żużel: Grand Prix Danii [Kopenhaga]; start – godz. 19, wstęp wolny!
- Tabubar – CONTRA: Dubstep vs. Drum and Bass with Ninja Moves – zagrają: Chmielix + Moosak + Trietriak [dubstep] / Kriba + K1lla + Ravager [dnb] / MC’s: Qbik + Kriba / vj Tomush; start – godz. 21, bilety: 10 zł;
- Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Cafe Pianola – Liberatak Festival: „Spotkanie z liBeraturą” – gościem będzie Radosław Nowakowski / prowadzenie: Marcin Karnowski [godz. 18] + „LiBeratura piękna” – panel dyskusyjny połączony z promocją książki Marcina Karnowskiego pt. „Notatki z podróży” / udział wezmą: Katarzyna Bazarnik + Zenon Fajfer / prowadzenie: Małgorzata Maniszewska [godz. 19.30]; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – inauguracja cyklu „Diabolus In Musica” prezentującego hardcore, punk, metal – koncert: Evielence [prowadzenie: Maciej Myga]; start – godz. 20; - Galera Sztuki Nowoczesnej – otwarcie wystawy „Czas przemian. Twórczość chińskiego artysty Shao Kepinga ze zbiorów Muzeum w Ningbo” [wystawa czynna do 7.08.2011]; start – godz. 18, wstęp wolny! - Filharmonia Pomorska – „Romeo i Julia”: Orkiestra Symfoniczna FP + Marzena Diakun [dyrygent] + Joanna Kwiatkowska-Zduń + Leszek Zduń [aktorzy Teatru Narodowego w Warszawie przedstawią fragmenty dramatu „Romeo i Julia: Wiliama Szekspira] / w programie: Czajkowski - Uwertura-fantazja Romeo i Julia / Prokofiew - Suita Romeo i Julia, nr 1, 2 i 3 (fragmenty).
11.06 /s/
- Estrada Stagebar – Kultura Bassu: Ruff Puff Sound System + Roots Revival Sound System + Gee Sista + Kresman + Cwo; start – godz. 20, bilety: 5/10 zł; - Mózg – koncert: Kyst; start – godz. 21; - Tabubar – Electro Moustache vol. 6: DeKoszula + Finger + PlasticDoll; start – godz. 21, bilety: 10 zł; - Cafe Pianola – warsztaty obywatelskie dla dzieci „Moje Polis” [prowadzenie: Marcin Lewandowski]; start – godz. 15; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – Trójmiejska Szkoła Fotografii / gościem spotkania będzie Waldemar Jawa; start – godz. 17; - Opera Nova [sala kameralna] – Liberatak Festiwal: koncert grupy Osjan; start – godz. 18, wstęp wolny [bezpłatne zaproszenia do odbioru w MOK / ul. Batorego 1/3 – limit!]! - Muszla Koncertowa – Liberatak Festiwal: spektakl Teatru BOB pt. „Kobietom zawsze okazujemy zbyt wiele dobroci”; start – godz. 21, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz - Jan Brzechwa, „Pchła Szachrajka” [Mała Scena TPB, godz. 14.00] + F. S. Fitzgerald, „Wielki Gatsby” [Duża Scena TPB, godz. 19.00].
zapowiedzi Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Taneczne Grand Music Opening z Mistrzem Polski DeeJayów – dj’em C-Tite; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – dj Break.E + goście; start – godz. 20; - Teatr im. W. Horzycy – „Ich czworo” [Scena Na Zapleczu, godz. 18.00] + „Gody życia” [Duża Scena, godz. 19.00].
Muzyka prosto z księżyca
13.06 /pn/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Boskie Karaoke z Boskim Przemo [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Monday Movie Massacre [szczegóły: www. estrada.bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – spotkanie autorskie i promocja książki Krzysztofa Mastykarza pt. „Czas wolny i rozrywka w Toruniu, Chełmnie, Grudziądzu i Brodnicy w XIV-XVI wieku” [prowadzenie: Jolanta Baziak]; start – godz. 18, wstęp wolny! Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Poniedziałki z Międzynarodową Muzyką Taneczną grają dj’e; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Elektroniczna Zofija [electro & coffee]; start – godz. 20. 14.06 /wt/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Wszystko w Rodzinie [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – What’s up Doc? [szczegóły: www.estrada. bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz - Georg Büchner, „Woyzeck” [Landesbühne Niedersachsen Nord Wilhelmshaven], Duża Scena TPB [spektakl gościnny], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – muzyczna Gorączka Wtorkowej Nocy / grają dj’e; start - godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Drum’N’Bass Session: Cook/e + Fuckhate; start – godz. 20; - Teatr „Baj Pomorski” – „PodGrzybek”, godz.: 9.30 / 12.00.
12.06.2011 / Bydgoszcz / Park im. W. Witosa / godz. 19.00 / wstęp wolny! 15.06.2011 / Toruń / Lizard King / godz. 20.00 / bilety: 10 zł
Niestety, Bydgoszcz nie ma wielu powodów do muzycznej dumy. Odbywają się coprawda w grodzie nad Brdą różne muzyczne eventy, ale znanych muzyków jest jak na lekarstwo. Na szczęście z Bydgoszczy pochodzi fenomenalna kapela 3moonboys. Będziecie mieli przyjemność posłuchać ich muzy 12 czerwca w bydgoskim Parku Witosa i trzy dni później w toruńskim Lizard Kingu. Zespół 3moonboys powstał w 2003 roku w Bydgoszczy. Na początku był właściwie zabawą w granie muzyki. Później przybrał formę trwałą. W roku 2004, po wydaniu debiutanckiego krążka zatytułowanego 3moonboys i trasie koncertowej, okazało się, że istnieje publiczność zainteresowana muzyką tego rodzaju. Zespół zabrał się do pracy nad kolejnym albumem. Wydana w 2006 roku płyta „Only Music Can Save Us”, została ciepło przyjęta przez krytykę i publiczność. Koncerty w Polsce i w Niemczech dawały powody do optymizmu i dopingowały do dalszej pracy. Obecnie 3moonboys wydał nową płytę pod tytułem „16”. Skupię się zatem na tym krążku. Od poprzednich wydawnictw różni się on znacznie, nie tylko pod względem muzycznym. O charakterze albumu decydują trzy ściśle ze sobą połączone elementy: muzyka, słowo i obraz. Na uwydatnieniu nierozerwalnego związku tych płaszczyzn zbudowany został najnowszy materiał. Nie słuchajcie tych utworów z zamysłem odnalezienia w nich powielanych schematów i utartych muzycznych wzorców, które dałyby Wam możliwość krzyknięcia z nieukrywaną radością: „Ha! Już to słyszałem u innej kapeli!”. Nic z tych rzeczy.
W przypadku najnowszej płyty księżycowych chłopców odnajdziecie niebanalną linię delikatnych gitar, pulsujący bas i muskające cienką nicią klawisze. Wydawałoby się, że to już było, ale naprawdę 3moonboys wypracowali własny, unikalny styl, który (niestety) nie jest dla wszystkich. Do tej muzy potrzeba skupienia i nie chodzi mi wcale o zwykła ciszę. Tu trzeba wejść w stan świadomości twórców i zatopić się w opowiadanej przez nich historii. Nie będzie to proste zadanie, gdyż w ich tekstach znajdziecie wiele odniesień do wymagającej literatury autorstwa Camusa, Magritte’a, Kafki, czy Miro. Na dodatek każda z szesnastu piosenek odwołuje się do jednego z pokoi wyimaginowanego hotelu i zamieszkujących go gości. Przejście przez szereg intelektualnych zagadek 3moonboys nie jest łatwe, ale sprawia mnóstwo przyjemności i naprawdę zajmuje na pewien czas. Dzięki takim zabiegom twórczym, gęstej muzyce oraz ogromnej ilości atrakcyjnych urozmaiceń strony wizualnej płyty (jak rozkładana kartka, która jest jednocześnie łamigłówką i dołączona została do płyty, a także ręcznie wykonywana przez członków grupy dziurka na okładce) nadają dodatkowego artystycznego smaku. Maciej Federowicz / 7
01_
zapowiedzi
W rytmie Roda Stewarta 11.06.2011 / Toruń / Motoarena / godz. 21.00 / bilety: 86/160/220/260/610 zł
Znacie takie utwory, jak „You’re in My Heart”, „Rhythm of My Heart”, czy „Angel”? Jeśli tak to nie możecie przegapić koncertu Roda Stewarta, który odbędzie się 11 czerwca na toruńskiej Motoarenie.
Trudno jest napisać cokolwiek odkrywczego o weteranie światowej sceny muzycznej, jakim jest Rod Stewart. Można by zacząć od tego, że ma 65 lat, legitymuje się amerykańskim obywatelstwem, ale z pochodzenia jest Szkotem, a swoją przygodę na scenie rozpoczynał w latach siedemdziesiątych XX wieku. Kogo jednak obchodzą te czysto encyklopedyczne notki? O wiele bardziej istotne jest to, jakie wywołuje on emocje swoim fenomenalnym wokalem. Ten szkocki artysta posiada ciepły, choć szorstki i charakterystycznie zachrypnięty głos oraz ogromne zdolności interpretacyjne, kompozytorskie i wyjątkową osobowość sceniczną. Wszystko to czyni go jednym z najbardziej rozpoznawalnych przedstawicieli świata muzyki ostatnich lat. No dobra, zapoznam Was odrobinkę z życiem artysty. Jak wspomniałem Rod Stewart swoją przygodę na scenie rozpoczynał w latach 60. Po występach z kilkoma zespołami zdecydował się na karierę solową. Pierwsze dwa albumy, poza wielkim przebojem „Maggie May”, nie odbiły się szerokim echem. Dopiero trzeci album „Every Picture Tells a Story” stał się hitem. W rezultacie piosenki Roda zyskały olbrzymią popularność po obu stronach Atlantyku. Od tego czasu Stewart pozostał już na stałe na szczytach list przebojów. - Szacuje się, że w trakcie swojej kariery sprzedał ponad 250 milionów różnych singli i płyt - mówi Marek Kurzawa z agencji Prestige MJM, która wspólnie z Urzędem Miejskim w Toruniu jest organizatorem koncertu. W 1994 r. Rod Stewart został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame (muzeum honorującego artystów rockowych i inne osoby, które wniosły zasadniczy wkład w rozwój tych gatunków muzyki; mieści się w Cleveland w USA). W 2006 r. piosenkarz został zaliczony do stu najlepszych wokalistów wszech czasów według „Hit Parader” (amerykańskiego czasopisma muzycznego). Do tej pory ta legenda muzyki wystąpiła w Polsce tylko jeden raz - 26 lipca 2007 roku szkocki wokalista zaśpiewał w Gdańsku na koncercie „Przestrzeń Wolności” zorganizowanym dla upamiętnienia rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Uczestniczyło w nim wówczas ok. 35 tys. osób. Tegoroczna trasa koncertowa piosenkarza była zacna, bo liczyła aż 39 koncertów w różnych miejscach świata. - To imponująca trasa. Lista miast bez 8 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
wątpienia świadczy o randze artysty. Tym bardziej cieszymy się, że Rod Stewart przyjął nasze zaproszenie do Torunia – mówi Janusz Stefański z agencji Prestige MJM. Organizatorzy koncertu dodają, że 11 czerwca na Motoarenie będzie można spotkać także inne gwiazdy i gwiazdki. W końcu jest to wydarzenie na tyle istotne, ze wypada na nim się pojawić. Wśród tych znanych osobistości będzie między innymi polski pięściarz Dariusz Michalczewski, a także członkowie legendarnej niemieckiej grupy Scorpions, która za sprawą polskiego basisty Pawła Mąciwody nie jest już taka do końca niemiecka. Maciej Federowicz
patronat
Liberatak Festiwal
10-12.06.2011 / Bydgoszcz / Opera Nova / Cafe Pianola / Muszla Koncertowa
Po kilku miesiącach funkcjonowania, Czytelnia liberatury w Bydgoszczy (mieszcząca się w Cafe Pianola przy ul. Jagiellońskiej 2) poszerza spektrum działań i występuje z festiwalem zorientowanym na poszukiwania wspólnych płaszczyzn twórczych dla liberatury, muzyki i teatru. W dniach 10 – 12 czerwca kilka miejsc kultury w mieście nad Brdą zostanie zaanektowanych przez niekonwencjonalnych artystów. Festiwal kierujemy do wszystkich, których nie zadowala tanie (czytaj: drogie) widowisko obliczone na efekciarskie wygibasy (popiskiwanie nastolatek, las zapalniczek itp.). Unikając nabzdyczonego cmokania, wielkiej pompy i wrzasku, które zwykle zagłuszają to, co naprawdę istotne, mamy nadzieję na autentyczne awangardowe spotkanie (a właściwie wiele spotkań jednocześnie). Liberatura, jako zjawisko o niezwykłej sile generatywnej, jest zapalnikiem festiwalu. Termin (od łacińskiego liber – „książka”, „wolny”) wymyślony przez Zenona Fajfera narodził się w 1999 roku i oznacza taki rodzaj literatury, w której nośnikami znaczenia, poza sferą werbalną, są kroje, kształty i kolory pisma, układy kompozycyjne zdań, stron, kart, całych książek a także materiały, z których zostały wykonane (bo kto powiedział, że książka musi mieć formę kodeksu). Liberatura unieważnia sztuczny podział na treść i formę dzieła. W ramach festiwalu Liberatak proponujemy spotkania z głównymi przedstawicielami i teoretykami kierunku: Zenonem Fajferem i Katarzyną Bazarnik oraz Radosławem Nowakowskim. Zaprezentujemy książki niekonwencjonalne, absolutnie nowatorskie, wolne. Przedstawimy także bydgoską odpowiedź na liberaturę w postaci publikacji niżej podpisanego. Muzycznie festiwal ma do zapro-
ponowania równie interesujący program. Legenda muzyki intuicyjnej, absolutnie oryginalny, wymykający się wszelkim próbom klasyfikacji zespół Osjan koncertuje tylko w szczególnych okolicznościach. Cieszymy się, że muzycy zebrali się właśnie na Liberatak. Filmową muzykę zaprezentuje The Washing Machine, który na żywo zagra do arcydzieła niemieckiego ekspresjonizmu „Gabinetu doktora Caligari” (Roberta Wiene). Natomiast 3moonboys z radością spotka się z publicznością przy okazji liberockowego koncertu okraszonego symultanicznymi wizualizacjami Marcina Jankowskiego. Scenę w czasie tego szczególnego łikendu reprezentować będzie Teatr BOB z Krakowa, który wystawi „Kobietom okazujemy zawsze zbyt wiele dobroci” genialnego postmodernisty Raymonda Queneau. Naszym gościem będzie także Olgierd Łukaszewicz, który opowie o trudach i urokach związanych z działalnością sceniczną. Liberatak Festiwal nie ma ambicji komercyjnych (jakiż ładny oksymoron nam się przytrafił!). Nie jest zobligowany do tego, aby „się zwrócić”, co umożliwia szczerość i wolność. Jego celem jest sprowokowanie sytuacji artystycznej. Taka sytuacja będzie możliwa tylko wówczas, gdy odbiorca komunikatu stawi się na umówione spotkanie. Mamy gorącą nadzieję, że dadzą się Państwo sprowokować. Szczegóły festiwalu dostępne są także na stronach: www.liberatak.pl a dodatkowe informacje na: www.ha.art.pl www.liberatura.pl Marcin Karnowski
// 99
01_
kalendarium
15.06 /śr/
17.06 /pt/
Bydgoszcz:
Bydgoszcz:
- Kubryk Pod Pokładem – Pub Quiz; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny!
- Pub Kubryk – Własny Port; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – koncerty, klipy, dokumenty na dużym ekranie; start – godz. 19, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz - Georg Büchner, „Woyzeck” [Landesbühne Niedersachsen Nord Wilhelmshaven], Duża Scena TPB [spektakl gościnny / godz. 19.00] + Buchsteiner, „Nordost”, Mała Scena TPB, godz. 20.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Konkurs Talent Show, czyli Karaoke Live Show przy akompaniamencie zespołu Strusie 4; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Fever: dj Finger / Ziggy Dust; start – godz. 20; - Lizard King – koncert: 3moonboys; start – godz. 20, bilety: 10 zł; - Teatr „Baj Pomorski” – „PodGrzybek”, godz.: 9.30 / 12.00. 16.06 /cz/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Studenckie Karaoke ze Skromnym Przemysławem; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Dens Ma Sens; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – spotkanie z Józefem Banaszakiem promujące książkę „Wybrałem Bydgoszcz. Dzienniki 1989 – 2009” [prowadzenie: Urszula Guźlecka / czytanie tekstów Wanda i Eugeniusz Rzyscy]; start – godz. 18, wstęp wolny! - Opera Nova - Johan Strauss – syn, „Baron cygański” [operetka], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – studencki czwartek, czyli muzyczny koktajl na parkiecie miksują dj’e + cenowy zawrót głowy dla studentów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Party; start – godz. 20; - Teatr „Baj Pomorski” „Olbrzym”, godz.: 9.30 / 12.00.
10 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
–
- Estrada Stagebar – koncert: Fokus Fu VNM; - Mózg – BBB Johannes Deimling – performance / akcja / eksperyment miejski; start – godz. 20, wstęp wolny! - Muszla Koncertowa – koncert konkursowy do IX Festiwalu Muszla Fest 2011; start – godz. 15 / koniec – godz. 21, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – Ster na Bydgoszcz: „Jachty z bydgoskiego portu na morzach i oceanach” – o swoich wyprawach opowiedzą bydgoscy kapitanowie: Hubert Latoś / Edmund Kunicki / Aleksander Kaszewski / Antoni Bigaj; start – godz. 20, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz - Buchsteiner, „Nordost” [pożegnanie tytułu], Mała Scena TPB, godz. 21.13; - Opera Nova - Johan Strauss – syn, „Baron cygański” [operetka], godz. 19.00; - Filharmonia Pomorska - GALA OPEROWA: Orkiestra Symfoniczna FP + Tadeusz Wojciechowski [dyrygent] + Katarzyna Hołysz [sopran] + Tomasz Kuk [tenor] + Leszek Skrla [baryton] / w programie słynne arie i duety z oper Verdiego i Pucciniego Godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – porywające Step by Step z dj’ami; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Epicki Melanż vol. 2: Dj 600 V; start – godz. 20; - Teatr im. W. Horzycy – „Cosi, Gdziesi, Kajsi, Ktosi” [PREMIERA!], Scena Na Zapleczu [spektakl grany na foyer II piętra], godz. 19.00; 18.06 /s/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Baunsuj Dziwko Fest: Smoking Kills + Podoko + New Day Rise + Kontagion + Estyma; start – godz. 19, bilety: 6 zł;
- Tabubar – Kramberry; kram start – godz. 12 / kram end – godz. 18 [wstęp wolny!] / afterparty: Kixnare + Finger / Soulitary [barfloor] / The Love Lab + Kres + Eswuer [chillout]; after start – godz. 21 [bilety: 5 zł]; - Cafe Pianola – warsztaty poetyckie [prowadzenie: Jolanta Baziak]; start – godz. 17; - Muzeum Okręgowe – I Bydgoska Noc Muzeów; start – godz. 17 / koniec – godz. 20, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz – „Mickiewicz. Dziady. Performance”, Duża Scena TPB, godz. 19.00; - Opera Nova - Johan Strauss – syn, „Baron cygański” [operetka], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Taneczne Grand Music Opening z Mistrzem Polski DeeJayów – dj’em C-Tite; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – koncert: GOORAL [promo album „Ethno Elektro”] + Chmielix + FreedomSound + vj EbebuoBabue; start – godz. 21, bilety: 15/20 zł; - Teatr im. W. Horzycy – „Śnieg”, Duża Scena, godz. 19.00. 20.06 /pn/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Boskie Karaoke z Boskim Przemo [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Monday Movie Massacre [szczegóły: www. estrada.bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – wystawa malarstwa Tomasza Wiczyńskiego pt. „Obrazy komunikacyjne”; start – godz. 18, wstęp wolny! - Opera Nova - Johan Strauss – syn, „Baron cygański” [operetka], godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Poniedziałki z Międzynarodową Muzyką Taneczną grają dj’e; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Elektroniczna Zofija [electro & coffee]; start – godz. 20; - Teatr „Baj Pomorski” – „Słowik”, godz. 12.00.
zapowiedzi 21.06 /wt Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Może i My – szantowanie [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – What’s up Doc? [szczegóły: www.estrada. bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – wieczór pamięci Andrzeja Baszkowskiego [prowadzenie: dr Dariusz Tomasz Lebioda / interpretacja tekstów: Kazimierz Rink]; start – godz. 18; - Teatr Polski „Bydgoszcz” - W poszukiwaniu nowej tożsamości [krytyczny warsztat romantyczny / Duża Scena TPB, godz. 10.30 / 12.00] + „Mickiewicz. Dziady. Performance” [Duża Scena TPB, godz. 19.00]; - Opera Nova - Johan Strauss – syn, „Baron cygański” [operetka], godz. 19.00; - Filharmonia Pomorska - Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis + Bernard Chmielarz [dyrygent] + Anna Maria Staśkiewicz [skrzypce] + Krzysztof Meisinger [gitara] + Grzegorz Kałmuczak i Maja Ratajczak [para taneczna] / w programie: Astor Piazzolla: Historia Tanga na skrzypce i gitarę / Le Grand Tango na skrzypce i smyczki / Suita Troileana na gitarę i smyczki / Adios Nonino na skrzypce, gitarę i smyczki / Concierto para Quinteto na skrzypce, gitarę i smyczki, godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – muzyczna Gorączka Wtorkowej Nocy / grają dj’e; start - godz. 20, wstęp wolny! - SKPT „Od Nowa” – Święto Muzyki w Od Nowie – Open Air Big Dub Session 10kW – zagrają: Pandadread Sound System + Feel Like Jumping Sound System + Track Numba1 + Chmielix + Dual + Joter; start – godz. 18, wstęp wolny! - eNeRDe – Święto Muzyki w NRD – Grajek i Cebo robią warsztaty muzyki robionej głosem; start – godz. 17; - Teatr im. W. Horzycy – „Cosi, Gdziesi, Kajsi, Ktosi”, Scena Na Zapleczu [spektakl grany na foyer II piętra], godz. 19.00.
Open Air
Big Dub Session 10kW! 21.06.2011 / Toruń / Od Nowa / godz. 18.00 (przed klubem) / godz. 22.00 (w klubie) / wstęp wolny!
W czerwcu, podczas Święta Muzyki będziemy mieli przyjemność doświadczyć pierwszej w Toruniu sesji sound systemowej na otwartym powietrzu i potężnym nagłośnieniu. Z własnymi, dziesięciokilowatowymi paczkami pojawi się trójmiejski soundsystem Pandadread, który jest jednym z niewielu tego typu składów w Polsce. Pandadread Sound System to dziesięciokilowatowa tuba propagandowa, skupiająca wokół siebie selektorów i wokalistów z Trójmiasta i okolic. Operatorzy sound systemu - Bratrat i DHS, czerpiąc pełnymi garściami z tradycji muzyki jamajskiej, w swojej selekcji nie boją się eksperymentować z jej nowoczesnymi, elektronicznymi wcieleniami. Rytm, miłość, wolność i bezkompromisowa walka z wszechobecnymi agentami krwiożerczego systemu są przesłaniem, które wyraźnie bije z przemyślanego doboru prezentowanych utworów wzywając do tańca, świadomości oraz dobrej zabawy w każdym momencie życia. Przez ponad 5 lat aktywności trójmiejski kolektyw dorobił się wiernej publiki i opinii najlepszej selekcji roots i dub na Pomorzu. DHS i Bratrat postanowili jednak pójść dalej. W międzyczasie, śladem jamajskich i brytyjskich sound systemów, konsekwentnie budowali własne, potężne nagłośnienie o unikalnym brzmieniu. Latem 2009 roku zrealizowali swoje marzenie, stając się pierwszym dubowym sound systemem w północnej Polsce. - Na dwóch palcach jednej ręki można wymienić kluby w Trójmieście posiadające warunki do grania
reggae, dubu czy dubstepu w takiej formie, w jakiej to się robi w Londynie czy Leeds, a dopiero przy odpowiedniej jakości basu ta muzyka nabiera tak na prawdę sensu - mówi Bratrat w jednym z wywiadów. - Robiliśmy już wstępne testy sound systemu i byłem zaskoczony, że moje stare i ograne płyty brzmią jakbym słyszał je pierwszy raz - dodaje DHS. - Nie mogę się doczekać zaprezentowania wielu płyt, które czasem i kilka lat czekały na tę chwilę, ponieważ w normalnych, klubowych warunkach ich granie nie miało sensu. Choć wywodząca się z Jamajki kultura sound systemowa rozprzestrzenia się po świecie nieprzerwanie od 50 lat, w Polsce to nadal zjawisko niszowe. Cykliczne sesje sound systemowe odbywają się jedynie w Warszawie, Trójmieście i Krakowie. Podczas sesji toruńskiej, 21 czerwca zagrają dla Was: Pandadread Sound System (DHS & Bratrat/3miasto) + Feel Like Jumping Sound System (FreedomSound & Hoody Dread/Toruń) + Track Numba1 (FreedomSound & Hoody Dread & Cook/e/Toruń) + Chmielix (JoTamHeHe/Toruń) + Dual (Toruń) + Joter (Toruń). flj
/ 11
01_
patronat
Kramberry 18.06.2011 / Bydgoszcz / Tabubar / godz. 12.00 – 18.00 / wstęp wolny After Party / Tabubar / godz. 21.00 / bilety: 5 zł
Czym jest Kramberry? W pierwszej chwili pomyślałem, że sprzedam tutaj ładny tekst rodem z telemangogdynia o tym, jak doskonały jest nasz produkt i dlaczego to Wy właśnie powinniście być jego odbiorcami (tak właśnie Wy!)… Na szczęście pan z niskim polsatowskim brzmieniem odmówił mi współpracy wobec czego jestem zmuszony wyjaśnić Wam osobiście czym Kramberry jest, czym nie jest i dlaczego (kupując teraz trzy szczotki rower gratis!) chcecie na tę wyprzedaż /targi / imprezę przyjść...
Jako Bestrona staramy się nie być obojętni na ostatnie wydarzenia kulturalne w regionie. Ponadto od czasu, kiedy miesiąc temu świętowaliśmy pięć lat, życie naszego kolektywu zaczęło wyglądać zupełnie inaczej - zero przeklinania i przede wszystkim obecność na wszystkich oficjalnych wiecach. Naturalnie doszła nam również tułaczka po różnych panelach i debatach na temat kultury w mieście, bo, jak to ktoś ładnie ostatnio stwierdził: „jesteśmy teraz graczami”. Ostatecznie jednak, jako zgrana ekipa, lubiąca robić to, co robi, nie wiele się zmieniliśmy. Dlatego po raz kolejny organizujemy imprezę głównie pod siebie, imprezę, która w naszym 12 / / Magazyn MagazynKulturalny KulturalnyGrzeczniej Grzeczniej 12
mniemaniu wypełni wszelkie „kulturalne ubytki” w naszym kochanym mieście. Kramberry to wydarzenie, które angażuje artystów projektujących odzież z całej polski oraz sklepy z innych miast z doskonałymi (niedostępnymi na lokalnym rynku) ubraniami. Poza ciuchami pojawią się też różne elementy robione ręcznie oraz gadżety, jak choćby rowery. A wszystko to okrasimy doskonałą muzyką i grillem. Ostatecznie wydarzenie to zbiegnie się z kolejną wystawą z serii „Re:format”. Wśród wystawców, którzy zapowiedzieli swoją obecność znalazło się wiele nowych polskich marek. Powolutku wychodząc z cienia po-
kazują nam swoje kolekcje, głównie w internecie. Pomyśleliśmy więc, że dobrze byłoby zaprosić ich do Bydgoszczy, wraz z ich kolekcjami - głównie po to, by można było z bliska docenić gramaturę czy krój konkretnego garmentu. Naturalnie liczymy też na spore zniżki... Do tej pory zapowiedzieliśmy, na naszej stronie, wielu producentów, wśród których znalazły się takie persony, jak: Pan Tu Nie Stał, Nenukko, Kokilok oraz nasz lokalny sprzymierzeniec - Paku. Wśród sklepów znalazły się: trójmiejski On-line shop, warszawski Street Suply, i bydgoski 4freaks. Nie chcąc psuć otoczki wydarzenia dodać mogę jedynie, że jesteśmy dopiero na po-
czątku listy gości. Na naszej stronie internetowej staramy się codziennie zaprezentować nowych. Warto więc śledzić stronę Kramberry.pl, jak i nasz profil na facebooku. Cała ta akcja odbędzie się w bydgoskim Tabubarze, w sobotę, 18 czerwca. Event rozpocznie się już przed południem, kiedy to wystawcy po rozłożeniu asortymentu w ogródku, będą otwierać swoje podwoje. Od godziny dwunastej będzie można przyjść, obejrzeć i przymierzyć swój potencjalnie nowy kawałek garderoby. Gdy zmęczy Was szał zakupów na miejscu będziecie mieli okazję zregenerować siły, na przykład wciągnąć kawałek mięcha, czy in-
nego bakłażana z grilla. W godzinach urzędowania odbędzie się również kolejna wystawa z serii „Re:format”, podczas której po raz wtóry zaprezentuje się Oskar Podolski. O Oskarze wiele by można pisać. To grafik z Warszawy, który ma nie mały wpływ na projektowanie odzieży w Polsce, szczególnie dla tak zacnych marek, jak Dill, Mass czy Moro. Oskar najlepiej sprawdza się jednak na płaszczyźnie projektowania graficznego i chętnie uczestniczy w naszych akcjach. Tego dnia Oskar odwiedzi nas po raz kolejny, bowiem to właśnie on otwierał bydgoski cykl wystaw, a ostatnio był na naszych urodzinach. Tym razem
w Tabu zaprezentuje nam zupełnie nowy materiał. Wyprzedaż w ramach imprezy Kramberry zakończy się około godziny osiemnastej, wtedy też rozpocznie się konkretne after party, oczywiście w Tabu. Na imprezie zagra przede wszystkim Kixnare - wybitny producent z Krakowa. Obok niego wystąpią toruński dj Finger i bydgoski dj Soulitary, a na czilaucie przygrywać będzie The Love Lab, Kres z Podoko, czy Eswuer z Arysto. Zapraszamy! Bestrona
13 / /13
01_
kalendarium
22.06 /śr/ Bydgoszcz: - Kubryk Pod Pokładem – Pub Quiz – wykaż się wiedzą i zdobądź nagrodę; start – godz. 20, wstęp wolny! - Pub Kubryk – Własny Port – szanty na żywo; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – koncert: Psychofagist (Włochy); start – godz. 20, bilety: 10 zł; - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – Środa Słów – prezentacja książki Edwarda Kaczmarka pt. „Lek na głupotę” [prowadzenie: Leszek Goldyszewicz]; start – godz. 18; - Teatr Polski Bydgoszcz – W poszukiwaniu nowej tożsamości [Duża Scena TPB, godz.: 10.30 / 12.00] + „Mickiewicz. Dziady. Performance” [Duża Scena TPB, godz. 19.00]. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Konkurs Talent Show, czyli Karaoke Live Show przy akompaniamencie zespołu Strusie 4; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Fever: dj Finger / Ziggy Dust; start – godz. 20; - Lizard King – koncert: Logic Mess (ex. Crystal Lake); start – godz. 20, bilety: 10 zł; - Teatr im. W. Horzycy – „Cosi, Gdziesi, Kajsi, Ktosi”, Scena Na Zapleczu [spektakl grany na foyer II pietra], godz. 19.00. 23.06 /cz/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Studenckie Karaoke ze Skromnym Przemysławem; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Dens Ma Sens, czyli tańce, swawole, arcypromocje w barze; start – godz. 19, wstęp wolny! Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – studencki czwartek, czyli muzyczny koktajl na parkiecie miksują dj’e + cenowy zawrót głowy dla studentów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – 5 Urodziny NRD. 24.06 /pt/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny!
14 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
- Estrada Stagebar – koncert: Alcoholica (ceverband zespołu Metalica); start – godz. 20, bilety: 10 zł; - Tabubar – Promil Meeting with Dj K: dj K (Big Cat/Killa Records / Kanad) + Kaps & Goofyman + Resk + Gorilla + Piko + Ponk + Aprrox + Buddah Cwo; start – godz. 21, bilety: 15 zł; - Teatr Polski Bydgoszcz – „Joanna d’Arc. Proces w Rouen”, Mała Scena TPB, godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – porywające Step by Step z dj’ami; start – godz. 20, wstęp wolny!
Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Poniedziałki z Międzynarodową Muzyką Taneczną grają dj’e [szczegóły: www.trart.pl]; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Elektroniczna Zofija (electro & coffee); start – godz. 20. 28.06 /wt/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Wszystko w Rodzinie [godz. 21]; wstęp wolny!
- eNeRDe – 5 Urodziny NRD; start – godz. 20.
- Estrada Stagebar – What’s up Doc? [szczegóły: www.estrada. bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny!
25.06 /s/
Toruń:
Bydgoszcz: - Kubrykowe Ogródki – Grand Prix Wielkiej Brytanii (Cardiff); start – godz. 18, wstęp wolny! - Pub Kubryk & Kubryk Pod Pokładem – rockowo-szantowa przytupajka w Kubryku; start – godz. 20, wstęp wolny! - Cafe Pianola – interdyscyplinarna wystawa po-plenerowa „Przestrzeń w obrazie – dźwięk w przestrzeni”; start – godz. 18.30, wstęp wolny! - Teatr Polski Bydgoszcz – „Joanna d’Arc. Proces w Rouen”, Mała Scena TPB, godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Taneczne Grand Music Opening z Mistrzem Polski DeeJayów – dj’em C-Tite; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – 5 Urodziny NRD; - Teatr im. W. Horzycy – „Dziady. Transformacje” [PREMIERA!], Scena Na Zapleczu, godz. 19.00. 27.06 /pn/ Bydgoszcz: - Pub Kubryk – X-Box (Kinect) Party [godz. 20] + Boskie Karaoke z Boskim Przemo [godz. 21]; wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Monday Movie Massacre [szczegóły: www.estrada. bydgoszcz.pl]; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – wystawa malarstwa Tomasza Wiczyńskiego pt. „Obrazy komunikacyjne”; start – godz. 18, wstęp wolny!
- Toruńska Piwnica Artystyczna – muzyczna Gorączka Wtorkowej Nocy / grają dj’e; start - godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Drum’N’Bass Session: Cook/e + Fuckhate; start – godz. 20; - Lizard King – Tańce Irlandzkie: Thorn + Avalon; start – godz. 19, bilety: 5 zł. 29.06 /śr/ Bydgoszcz: - Kubryk Pod Pokładem – Pub Quiz; start – godz. 20, wstęp wolny! - Pub Kubryk – Własny; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar –koncerty, klipy, dokumenty na dużym ekranie; start – godz. 19, wstęp wolny! - Kawiarnia Artystyczna „Węgliszek” – spotkanie autorskie z Anną Cybulską i promocja książki „Wyspy Wyobraźni” [interpretacja tekstów: Wanda Rzyska]; start – godz. 18; - Filharmonia Pomorska – „Na powitanie wakacji”: Orkiestra Symfoniczna FP + Maciej Niesiołowski [dyrygent] + Anita Maszczyk [sopran] + Michał Musioł [tenor] / w programie popularne utwory m.in. Kálmána, Lehára, Albeniza, godz. 19.00. Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – Konkurs Talent Show, czyli Karaoke Live Show przy akompaniamencie zespołu Strusie 4; start – godz. 20, wstęp wolny! - eNeRDe – Disco Fever: dj Finger / Ziggy Dust; start – godz. 20.
zapowiedzi 29.06 /śr/
Słoneczne beaty z DJ K
Bydgoszcz: - Pub Kubryk – Studenckie Karaoke ze Skromnym Przemysławem; start – godz. 21, wstęp wolny! - Estrada Stagebar – Dens Ma Sens; start – godz. 19, wstęp wolny! Toruń: - Toruńska Piwnica Artystyczna – studencki czwartek, czyli muzyczny koktajl na parkiecie miksują dj’e + cenowy zawrót głowy dla studentów w barze; start – godz. 20, wstęp wolny! - Lizard King – Inauguracja Lizard King Festival; start – godz. 19, wstęp wolny!
24.06.2011 / Bydgoszcz / Tabubar / godz. 21 / bilety: 15 zł
Macie już jakieś plany na pierwszy weekend wakacji? Jeśli nie, to bydgoski Tabubar przygotował coś idealnego na początek tej najprzyjemniejszej z pór roku. W końcu po dniu ciężkiej pracy należy Wam się możliwość godnego uczczenia początku wakacyjnej laby oraz weekendu. W sobotę, 24 czerwca, o godz. 21 rozpocznie się event z udziałem samego DJ’a K! Dla tych, którzy znają już K wystarczy sam początek tej zapowiedzi, aby zdecydować się na ten koncert, a osobom, którym jego twórczość jest obca, postaram się w telegraficznym skrócie ją przedstawić. DJ K to energetyczna bomba! W swoich setach częstokroć miesza ze sobą ragga jungle, drum’n’bass i happy hardcore, wplatając w to wszystko sporo własnych produkcji i nieznanych, unikatowych dubplatów. Impreza, na której zagra będzie jednocześnie 7. urodzinami kontrowersyjnej organizacji nieformalnej Klita. Tego dnia oprócz DJ K z Kanady zagra także Kaps & Mc Goofyman (Pogranicze kóz) z Łodzi, Resk (Bad Boy Tune) oraz Gorilla (Tekno kolektyw) z Torunia, a także Piko (Klita), Ponk (Klita), Aprrox (Independent) i Buddah Cwo (Error Sound) z Bydgoszczy. Nie zapominajmy jednak kto będzie prawdziwą gwiazdą tego eventu. A będzie nią oczywiście DJ K! Jego prawdziwe imię to Andrew Matsubara. Pochodzi z Kanady, a konkretnie z Ottawy.
Na scenie jungle/drum`n`bass pojawił się po raz pierwszy w 1999 roku i do teraz jest ściśle z nią związany. Na początku prezentował swoje dj’skie umiejętności tylko w kliku klubach w Ottawie. Jego energetyczne sety szybko jednak umieściły go w czołówce kanadyjskiej sceny jungle/dnb. W 2001 r. zadebiutował jako producent, wydając kawałek „Championz” w znanej wytwórni N20 Records. Tym wydawnictwem dał początek swojej bogatej producenckiej karierze, głównie w nurcie nu skool ragga jungle, z którym był mocno związany. Kolejne wydawnictwa to m.in. produkcje dla Big Cat Records (BC 09 znalazło się w pierwszej dziesiątce listy Breakbeat Science). W 2003 roku założył swój własny label, Killa Records, w którym zaprezentował produkcyjne możliwości. Szybkie tempo, amen brejki przeszyte potężnym basem, w to wszystko wplecione ragga-wokale... Nie da się tego pomylić z nikim innym. Maciej Federowicz
/ 15
01_
zapowiedzi
Logic Mess w Lizardzie 22.06.2011 / Toruń / Lizard King / godz. 20.00 / bilety: 10 zł
Logic Mess to nowa formacja powstała z zamkniętego rozdziału kapeli Crystal Lake. Muzycy postanowili stawić czoło problemom poprzedniego zespołu i rozpocząć (jak twierdzą) nowy, silny, bardziej progresywny i kreatywny etap. Jeśli wierzyć ich zapowiedziom, to za miesiąc chłopaki wchodzą do studia... - Materiał na nową, debiutancką płytę jest już prawie gotowy - zapowiada jeden z muzyków LM. - Intensywnie pracujemy nad ostatecznymi formami utworów. Płyta, tak jak już wcześniej zapowiadaliśmy będzie konceptalbumem i będzie zarejestrowana w olsztyńskim Studio X. Zespół jeszcze przed wejściem do studia postanowił podzielić się nowym, prawie skończonym materiałem. „Jest 10 kwietnia 2064 roku. W Bibliotece przy starym dębowym stole, przy blasku świecy siedzi starzec z długą białą brodą. Tego dnia są jego urodziny. Naraz słyszy kroki i skrzypienie otwieranych drzwi. Przed jego oblicze zostaje doprowadzony młody człowiek. Został on starannie wybrany. Każdego roku odbywa się takie spotkanie z wybrańcami, którzy dostępują zaszczytu poznania tajemnicy. W owym roku jest tylko ten jedyny - Gabriel. Czasy, w których przyszło im żyć nie są łatwe. Nastała epoka, w której wspomnienia są ściśle kontrolowane i cenzurowane. Działa jednak tajne stowarzyszenie, które poprzez opowieści przekazuje mądrość przeszłych epok i zakazane treści, by w ten sposób uratować dziedzictwo ludzkości. Potęgę wolnego umysłu i wolnej woli. W ten sposób rozpoczyna się opowieść, którą chcemy przedstawić na nowym koncept-albumie nasze-
go zespołu…”- tak rozpoczyna się opowieść o nowym tworze Logic Mess. Na pewno niejedno ucho zostanie zachęcone tak obrazowym i intrygującym opisem muzycznego konceptu. W czerwcu w toruńskim Lizard Kingu chłopaki wystąpią w następującym składzie: Marcin Gawełek (gitary), Krzysztof Owsiak (wokal), Piotr Wypych (instrumenty klawiszowe), Łukasz Bieńkowski (gitara basowa) oraz Piotr Majka na perkusji. a.
Nie, znaczy nie!
26.06.2011 / Bydgoszcz / Mózg / godz. 20.00 / bilety: 40/50 zł
NoMeansNo to legendarne trio z Kanady cieszące się wielkim uznaniem wśród miłośników muzyki alternatywnej od niepamiętnych czasów. Artyści zostali okrzyknięci, lata temu, mistrzami i legendą gatunku hardcore-punk, czy też jazz-core (kto jeszcze pamięta taki termin?). NoMeansNo założyli w 1979 roku bracia Rob Wright (gitara basowa/śpiew) i John Wright (perkusja/śpiew/keyboard). W 1983 roku doszedł do nich Andy Kerr (gitara), którego miejsce w 1992 roku zajął Tom Holliston. Ich muzyka jest wciąż świeża, oryginalna i progresywna, wściekle energetyczna, a przede wszystkim ponadczasowa. Brzmienie NMN jest absolutnie rozpoznawalne od pierwszych sekund, z wysuniętymi na pierwszy plan basem i perkusją, na których grają założyciele zespołu oraz charakterystycznym wokalem Roba. Mimo, że okres największej świetności NMN mają już za sobą (debiutowali prawie 30 lat temu!) wciąż potrafią zaskakiwać. Szaleni, bezkompromisowi, bez patosu i nadęcia ciągle mają ochotę na realizowanie swoich 16 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
wariackich pomysłów. Artyści są bezkonkurencyjnymi wesołkami i kpiarzami oraz mistrzami w nawiązywaniu pozytywnych relacji z publicznością. Po raz kolejny będą mieli okazję udowodnić, że są w doskonałej formie i potrafią grać genialne koncerty. a.
zapowiedzi
Toruń zaraża
wirusem kina 25.06 – 1.07 / Toruń / Bilety: 12/14 zł / Karnety: 120/150 zł
Tofifest już od dawna widnieje na mapie najważniejszych imprez filmowego lata w Polsce. Do tej pory toruński festiwal uświetnili swoją obecnością m.in.: Krystyna Janda, Janusz Gajos, czy Emanuelle Seigner. W tym roku możemy spodziewać się kolejnych znaczących gości. Tegoroczna dziewiąta już edycja International Film Festival Tofifest przebiegająca pod hasłem „Daj się zarazić… kinem” odbędzie się w dniach 25.06 - 1.07. Organizatorzy tej znaczącej imprezy trzymają do samego końca program festiwalu, żeby wywołać maksymalne zaskoczenie. Coś tam już jednak wiadomo. Znamy np. imponującą liczbę filmów zgłoszonych do konkursów. Jest to ponad tysiąc tytułów filmowych z 63 krajów świata. Wiemy także, że tuningiem plakatu zajęła się młoda artystka z Torunia - Matylda Mazur. „Tofifestowa pomarańcza” przeszła już różne metamorfozy, a tym razem będziemy mieli okazję podziwiać obrany owoc przechodzący swoja formą w liczbę dziewięć, która nawiązuje do edycji festiwalu. W końcu z kinem jest jak z pomarańczą - chcąc dobrać się do tego co najważniejsze, trzeba najpierw obrać warstwy wierzchnie. Przejdźmy jednak do tego, co nas najbardziej interesuje, czyli do filmów. Zacznę od nagrody dla postaci, która nie tylko przeze mnie jest od wielu lat uważana za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów. Specjalnego Złotego Anioła za niepokorność twórczą, jedyną tego typu nagrodę w Polsce, odbierze w tym roku Jerzy Stuhr. Naprawdę organizatorzy nie przesadzili, nazywając
go wirtuozem polskiego aktorstwa, artystą wszechstronnym i pozbawionym obaw przed odkrywaniem nowych przestrzeni nie tylko w kinie, ale i teatrze, konsekwentnie wytyczającym własną drogę twórczą. Miejmy nadzieję, że ta nagroda uzmysłowi młodemu pokoleniu kinomaniaków, że Jerzy Stuhr miał kilka ważniejszych osiągnięć w swojej karierze poza podkładaniem głosu osiołkowi w filmie „Shrek”. Wśród najważniejszych pasm festiwalowych znajdą się retrospektywy: Kino Przyszłości Grzegorza Królikiewicza i Zielona Wyspa irlandzkiego mistrza ekranu Jima Sheridana, Nowe Kino Serbii oraz pierwsza w kraju retrospektywa brytyjskiego nurtu Młodych Gniewnych. Nagrody zostaną rozdane w trzech konkursach filmowych: pełnometrażowym „On Air”, krótkometrażowym „Shortcut” i polskim „From Poland”. O randze tego festiwalu świadczą także nagrody. Pula konkursu głównego o Złotego Anioła Tofifest (On Air) wynosi aż 10 tys. euro – 5 tys. dla najlepszego reżysera i drugie tyle dla najlepszego filmu. Nagrody zostały ufundowane przez Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszkę Odorowicz i Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego. Natomiast twórcy filmów krótkometrażowych mogą liczyć na najwyższą w historii tego konkursu nagrodę, czyli 15 tys. zł ufundowane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Prócz wymienionych pasm obecne będą także te już kontynuowane, czyli forum współpracy festiwali środkowej Europy „Cultural Exchange” organizowane wraz z Funduszem Wyszehradzkim oraz tworzony od początku istnienia Tofifest inkubator kreatywny dla lokalnego filmu – „Lokalizacje”. Warto wspomnieć, że jest to jedyna w Polsce sekcja poświęcona twórcom filmowym z regionu. Nagrody nagrodami, ale istotne, że wszystkie wyżej wymienione pasma programowe Tofifest łączy ze sobą pierwiastek niepokorności, buntu, poszukiwania w kinie sposobów na opowiedzenie prawdy o człowieku. - Niepokorność to kręgosłup ideologiczny Festiwalu, to odwaga pokazywania dorobku nieszablonowych twórców, wciąż niepoznanych kinematografii, zaskakującego łączenia w programie różnych esencji X Muzy – mówi Kafka Jaworska, dyrektor Tofifest. - To właśnie nasz wrodzony, twórczy niepokój powoduje, że jesteśmy niepowtarzalni. Nie jesteśmy produktem festiwalowym, ale naturalnym handmade festiwalem. Od początku do końca. Dajcie się zarazić toruńskim wirusem kina! Maciej Federowicz
/ 17
01_
zapowiedzi
Wielki Gatsby w Teatrze Polskim 4.06.2011 (premiera!) / Teatr Polski Bydgoszcz / godz. 19.00
Wielkie wydarzenie w bydgoskim Teatrze Polskim im. Hieronima Konieczki! W sobotę, 4 czerwca o godzinie 19 odbędzie się premiera legendarnego „Wielkiego Gatsby’ego” Francisa Scotta Fitzgeralda w adaptacji, reżyserii oraz opracowaniu muzycznym Michała Zadary. Zacząć muszę od wyróżnienia, jakie spotkało bydgoski teatr. Otóż jakiś czas temu „Duży Format” zamieścił listę 50 najważniejszych tegorocznych wydarzeń kulturalnych, skategoryzowanych po 10 wydarzeń. Każdy bydgoszczanin mógł poczuć się dumny czytając owe zestawienie, gdyż wśród wydarzeń teatralnych widniała nazwa TPB wraz z premierą „Wielkiego Gatsby’ego” Francisa Scotta Fitzgeralda w reż. Michała Zadary. Na tej liście znalazł się jeszcze Wrocław i Warszawa, ale to nie było istotne, bo moje serce urosło, kiedy zobaczyłem Bydgoszcz. Z czego bierze się cała radość? Już wyjaśniam. Najważniejszym powodem jest oczywiście sam spektakl. Akcja pierwowzoru „Gatsby’ego” toczy się w latach dwudziestych XX wieku w USA. Na deskach TPB to jednak wcale nie będzie takie oczywiste. – „Gatsby” odbywa się sto lat temu w USA i dzisiaj w Polsce równocześnie. Tak jak przy lekturze: czytam dzisiaj, a historia jest dawna - wyjaśnia Michał Zadara. Reżysera bardziej niż romans i opowieść o miłości i pieniądzach interesuje opowieść o klasach społecznych. - Fitzgerald tak naprawdę w każdej scenie, którą pisze, mówi o tym, że niektórzy mają pieniądze, a
18 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
inni nie mają pieniędzy i w związku z tym niektórzy mogą pewne rzeczy robić, a inni pewnych rzeczy nie mogą robić - twierdzi reżyser. - Ci ludzie, którzy marzą o tym, żeby mieć piękny dom, samochód, jacht i jeszcze jeździć na wakacje do Saint Moritz oraz na Rivierę istnieją, i to jest ważne w tym społeczeństwie, co ma siłę destrukcyjną, ale też ogromną siłę kreacyjną, bo to nam tworzy społeczeństwo jakie mamy. To jest podstawowy emocjonalny motor tego społeczeństwa. To jest właśnie sedno i problematyka mojego spektaklu oraz książki. Autorem pierwowzoru jest Francis Scott Fitzgerald, który był jednym z czołowych przedstawicieli straconego pokolenia pisarzy amerykańskich. W swojej twórczości ukazał swoje rozczarowanie i anarchiczny bunt młodego pokolenia amerykańskiego wobec rzeczywistości powojennej. Jego utwory, na których piętno odcisnęły przemiany ideowo-moralne i obyczajowe w stosunkach amerykańskich w latach dwudziestych XX w. zjednały mu opinię kronikarza epoki jazzu. „Wielki Gatsby” na deskach bydgoskiego teatru to będzie duża inscenizacja na dużej scenie z wieloma aktorami, „obrotówką”, muzyką i jasnymi światłami. Wielki dramat o miłości i o pieniądzach. Podczas tego spektaklu zobaczycie całą plejadę bydgoskich aktorów z Michałem Czachorem, Małgorzatą Witkowską, Piotrem Żurawskim i Martą Ścisłowicz na czele. Nie mniej istotną prognozą sukcesu jest osoba reżysera. Michał Zadara jest obecnie jednym z najciekawszych i najbardziej cenionych polskich reżyserów teatralnych. Teatr Polski od dawna rośnie w siłę. Wystarczy wspomnieć sukcesy frekwencyjne takich spektakli jak „Trzy Siostry”, czy „Klub kawalerów”. Te i inne spektakle przyciągają zawsze komplet widowni. Bydgoszczanie chcą bywać w teatrze, bo naprawdę jest z czego wybierać. Tym razem będziecie mieli okazję zobaczyć polską prapremierę spektaklu, którego pierwowzór dla Amerykanów jest legendą i obowiązkową lekturą szkolną. „Wielki Gatsby” od czerwca w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Musicie to zobaczyć! Maciej Federowicz
wywiad
_02
Codziennie nowy teatr
Michała Zadary
Na temat spektaklu „Wielki Gatsby” rozmawiamy z reżyserem Michałem Zadarą. Pani Michale, zadomowił już się pan w Bydgoszczy? Czuje się pan tutaj jak u siebie? Czuję się tu bardzo dobrze. W tym mieście jest bardzo przyjemnie. W Warszawie mieszkam przy Dworcu Centralnym i jest tam bardzo głośno. Wystawiał Pan swoje spektakle w wielkich miastach, takich jak Warszawa, Wrocław, czy Tel-Awiw. Dlaczego akurat wybrał pan Bydgoszcz na miejsce swojej nowej premiery? Bydgoski teatr jest w tym momencie bardzo dobrym miejscem pracy. Ludzie rozumieją tu, dlaczego podchodzę do mojej pracy tak poważnie, czy nawet skrajnie. Zespół aktorski to rozumie i ochoczo wchodzi w tego typu pracę. Poza tym, jest tutaj widownia, która ma już pewne wyrobione gusta i niejedno już widziała na tej scenie. Można tutaj proponować ambitne rzeczy i widownia będzie umiała krytycznie na nie zareagować. Widzowie mają narzędzia, które pozwolą poważnie obejrzeć poważną propozycję. Pod względem teatralnym jest to zatem miasto podobne do wielkich. Mam poczucie, że ludzie w Bydgoszczy chodzą do teatru, interesują się teatrem, rozmawiają o teatrze, i lubią dobry teatr.
Powiedział pan kiedyś bardzo ciekawe zdanie: „Rzeczy, które staram się robić są często kompletnie niezrozumiałe także i dla mnie samego”. Nie boi się pan w takim razie, że ten spektakl nie będzie przez widzów zrozumiały przez zbytnie rozszarpanie artystyczne? To odnosi się do mojego gustu. Coś wydaje mi się piękne, jeżeli ja sam tego do końca nie rozumiem. Jeżeli ja coś już widziałem i ja to znam, to mi się to wydaje brzydkie, a czasami jeśli tego nie rozumiem i to mnie jakoś zadziwia, to wtedy wydaje mi się to piękne. Zawsze jednak dążę do pewnej klarowności w moich spektaklach, żeby widz jednak rozumiał z czym ma do czynienia. Co nie znaczy, że każdy z aspektów jest zupełnie zrozumiały. Jeśli chodzi o „Gatsby’ego”, to od jakiegoś czasu robiłem bardzo eksperymentalne rzeczy, a teraz mam tęsknotę za popularnym teatrem. Mam ambicje zrobić spektakl dla dużej ilości ludzi, niekoniecznie interesujących się teatrem i problematyką teatru. Dlatego mam nadzieję, że z „Gatsbym” nie będziemy tak bardzo kombinować, żeby ludzi do tego zrazić. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że nawet ludzie, dla których normalna linia tego teatru jest może zbyt ambitna lub ciężka, z przyjemnością przyjdą na „Gats-
by’ego”, jako propozycję pewnej pięknej historii o miłości, pieniądzach, kapitalizmie, wielkich pasjach, tragedii człowieka, który ma zbyt wielkie marzenie. Już wielokrotnie wypowiadał się pan na temat „Gatsby’ego”, że chce jak najwierniej odnieść się do oryginału Fitzgeralda, a odejść od jego kinowej wersji. Jak bardzo pana wersja będzie różniła się od filmu z Robertem Redfordem w tytułowej roli? Film z Redfordem jest najbardziej znany, ale nie jest specjalnie dobry. Jego autorzy starali się robić z tej powieści historię miłosną. Oczywiście jest tam zapisana historia miłosna, tylko że ta miłość przejawia się w bardzo specyficzny sposób i nie jest główną treścią tej historii. Jest to historia miłosna, której treścią nie jest miłość. Jej treścią są w pewnym sensie pieniądze oraz marzenia, żeby przez miłość stać się częścią pewnej klasy społecznej. Myślę, że wielki błąd tego filmu polega na tym, że twórcy starali się wpisać do książki Fitzgeralda taką rycerską narrację romantyczną, której tam de facto nie ma. Fitzgerald w każdej scenie, którą pisze, jest materialistą - mówi o tym, że niektórzy mają pieniądze, a inni nie mają pieniędzy i w związku z tym niektórzy mogą pewne rzeczy / 19
02_
wywiad
robić, a inni pewnych rzeczy nie mogą robić. Wolimy myśleć, że pieniądze szczęścia nie dają, ale najstraszniejszą prawdą o naszym społeczeństwie i systemie jest to, że właśnie dają. Wolimy o tym nie myśleć, bo większość z nas jest biedna, a mało jest bogatych. Bezpiecznie jest myśleć, że ci bogaci mają swoje problemy i nie są wcale tacy szczęśliwi, bo spotyka ich depresja, porwania i mają straszne życie. Natomiast jeśli umiesz się cieszyć kolejnym dniem, to jesteś szczęśliwy. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Majętność pozwala na bardziej błyszczące, lżejsze życie, i to jest właśnie marzenie Gatsby’ego. Pieniądz ma jednak siłę destrukcyjną, ale też ogromną siłę kreacyjną. To jest właśnie sedno i problematyka mojego spektaklu oraz książki. Rozumiem, że w kontekście tych wypowiedzi możemy traktować „Wielkiego Gatsby’ego” jako swoiste katharsis na zasadzie: przychodzi widz, ogląda destrukcyjną siłę pieniądza, skarci bohatera, poczuje się lepszy i wyjdzie z poczuciem wyższości? Ja w ogóle nie przewiduję, co widz będzie sobie myślał. Widz jest autonomiczny i wolny. Ja mogę mówić o tym, co będzie na scenie. Mam nadzieję, że na scenie będą różne sytuacje, które mogą dać widzowi do myślenia na temat kompleksu problemów dotyczących marzeń i majętności. Nie wiem, co widz pomyśli. Każdy widz jest indywidualny i to jest wspaniałe w teatrze: dwóch widzów siedzących obok siebie na tym samym spektaklu może powiedzieć coś innego. Jeden powie, że to było nudne i nic się na scenie nie działo, a drugi powie, że wszystko było klarowne i aktorzy świetnie grali. Sęk w tym, że obaj będą mieli rację. To
20 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
naprawdę zdarza się w teatrze. Zatem ja nie umiem prognozować, co taki widz ma sobie myśleć. Przychodzi pan, jako zwykły widz na swoje spektakle, żeby obserwować reakcje widzów? Jest to sposób analizowania spektaklu. Większość widzów oczywiście nie wie, jak wygląda reżyser spektaklu - więc mogę siedzieć na widowni i wyczuć, czy ludzie są skupieni, czy nie. Jeśli czuję, że w tym samym momencie kilka wieczorów pod rząd siada skupienie, to znaczy, że coś w tym momencie jest nie tak. Żyje pan teatrem już od dawna. Nie znudził się już panu świat teatru jako takiego? Teatr ma tą cudowną właściwość, że codziennie jest nowy, a zatem w tym sensie się nie nudzi. Jest podobny do innych dziedzin sztuki, w których zawsze jest jeszcze coś do odkrycia. Męczy mnie ta część świata teatru, którą reprezentują ludzie oceniający i wybierający spektakle do konkursów oraz nagród. Najchętniej nic bym z tym nie miał wspólnego. Wiem jednak, że to jest konieczny element składowy tego systemu, ponieważ to, że pewni ludzie przychodzą i oceniają mój spektakl, a potem zapraszają go na jakiś festiwal, to powoduje, że potem inni dyrektorzy proponują mi pracę. Rozumiem, że to jest konieczna część systemu, ale i tak mnie męczy. Natomiast jeśli chodzi o samą pracę, to próbowanie jest dla mnie jak jedzenie, którego jeśli długo nie ma, to jest coś nie tak w organizmie. Nie myślał pan nigdy, żeby rzucić pracę w teatrze i zająć się czymś innym? Chciałbym studiować prawo. Prawo wydaje mi się ciekawą dziedziną szczególnie w Polsce, gdzie ten system prawny jest jednak tak
młody. Świadomość, po co jest prawo, co ono robi i jak ono działa, jest bardzo słaba w społeczeństwie. Wśród ludzi egzekwujących prawo - nie mówię o policjantach czy prokuratorach, ale o wszelkiego rodzaju dyrektorach i szefach, którzy to prawo na co dzień implementują - jest pod tym względem tragicznie. Prawo jest rozumiane jako zbiór przepisów, a nie jako pewien proces i sfera wolności człowieka. Nasze prawa są po to, by stworzyć obszary wolności - ale nie są tak rozumiane. Kodeks pracy jest rozumiany jako zbiór przepisów, jak kodeks drogowy. Zapewne byłoby potem trudno panu wrócić do zawodu. Pewnie tak, ale z drugiej strony w teatrze krytycy i dyrektorzy szybko się nudzą jednym reżyserem i chcą nowych, więc może gdybym tak na pięć lat zniknął, to mógłbym znowu wejść do tej grupy świeżych twarzy. Zajmuje się pan oprócz teatru także tworzeniem instalacji wideo. Nie myślał pan, żeby zająć się także reżyserią filmową i nakręcić pełnometrażowy film? Myślałem o tym. Film jest jednak potwornie męczący i nudzący. Film jest fajny w momencie, kiedy jest się na planie, jest operator i kamera, i ci wszyscy ludzie od nie wiadomo czego. Jest ten moment spięcia, kiedy wszyscy muszą razem pracować, jak jest ujęcie. To jest super w filmie, ponieważ to bardzo przypomina teatr. Za to okropny jest cały montaż, wybieranie, które ujecie jest najlepsze, możliwość przełożenia wszystkich ujęć w różne kolejności, okropna jest dystrybucja. To wszystko jest potwornie męczące i nieprzyjemne. Zrobiłem trzy niezależne filmy ale nigdy nie miałem cierpliwości, by je wysyłać na festiwale.
wywiad
Dlaczego zatem nie zajął się pan sam instalacjami wideo, które są częścią „Wielkiego Gatsby’ego”, ale oddał pan je w ręce Artura Sienickiego? On zazwyczaj projektuje światła do moich spektakli, ale też zrobiliśmy ostatnio razem film. Znamy się od dawna i dobrze się nam pracuje, a ten spektakl ma tak wiele elementów, że chciałem, aby były osoby, które będą odpowiedzialne za każdy obszar. Artur jest odpowiedzialny za obszar filmu, czy wideo na żywo, który będzie się odbywać na foyer. Podczas spektaklu jest cała seria scen grana w górnym foyer, przenoszona kamerami, a widzowie oglądają je z widowni, tak jakby siedzieli w kinie. Zainteresowała mnie, na podstawie pańskich wypowiedzi, forma scenografii do „Wielkiego Gatsby’ego”, która ma mieć formę kubistyczną. W jaki sposób taka oprawa będzie odnosiła się do pańskiej interpretacji „Gatsby’ego”, która odejdzie od świata Stanów Zjednoczonych, a skupi się na Polsce? To wszystko jest bardzo z epoki Fitzgeralda. Kubizm jest wytworem początku XX wieku, tak jak „Wielki Gatsby”. Konstrukcja na scenie jest ażurowym rusztowaniem ze schodami, która się kręci i z różnych perspektyw wygląda inaczej. Taka kubistyczna rzeźba przestrzenna. To odzwierciedla rozkład spójnego świata, jaki
nastąpił w latach 20, co było wtedy odkryciem. Wiele perspektyw może zaistnieć na raz, wiele osób może mieć racje. Nagle - u Braque’a czy Picassa - z dwudziestu stron patrzymy na gitarę i nie ma najlepszej perspektywy. Wydaje mi się, że w literaturze rozłożyło się to na teksty, w których jest wiele spojrzeń na daną sprawę i żadne nie jest uprzywilejowane. W tym duchu, mamy w mojej wersji „Wielkiego Gatsby’ego” jeden poziom dramatu, który widzimy przez kamery i poza tym jest kilka perspektyw przez scenę, z punktu widzenia różnych klas społecznych. W tym sensie ten spektakl jest kubistyczny. Jak pracowało się panu z bydgoskimi aktorami? To jest pana pierwszy kontakt z tą ekipą? Z Michałem Czachorem spotkałem się już w szkole teatralnej, grał w moim egzaminie wstępnym na wydział reżyserii. Gra tu jeszcze aktorka Starego Teatru Barbara Wysocka, z którą pracowałem nie raz. Bydgoszcz ma ten plus, że tutaj aktorzy zajmują się tylko teatrem, a nie biegają gdzie indziej. Naprawdę są skupieni na tym jednym. Teatr grzeczny, czy niegrzeczny? Dotyka Pan paradoksu - teatr najgrzeczniejszy okazuje się często niegrzeczny. Kilka lat temu reżyserowałem „Odprawę posłów greckich” Kochanowskiego w Teatrze Starym w Krakowie. W tej inscenizacji każda sylaba była policzona, w każdym egzemplarzu zapisane było gdzie jest średniówka, ile jest sylab
w wersie, jakim metrum Kochanowski się posługuje akurat w tym fragmencie i tak dalej. Wszystko było tam bardzo technicznie przeanalizowane. To było bardzo rzetelnie zrobione i doprowadziliśmy do tego, że tekst Kochanowskiego stał się dla aktorów i widzów zrozumiały. Było to pewnym ewenementem, ponieważ widzowie pamiętali, że jak czytali w liceum, to ten tekst był niezbyt zrozumiały i trzeba było czytać streszczenia, żeby się dowiedzieć, o co w nim chodzi. Pewnego dnia przyszedł jednak krytyk z czasopisma teatralnego, które stara się być rzetelne i konserwatywne. Strasznie nakrzyczał w swojej recenzji na ten spektakl, że zmieniliśmy tekst Kochanowskiemu, że to wszystko jest takie współczesne i nie wolno przepisywać Kochanowskiego - co było oczywiście absurdem, myśmy ani jednej sylaby nie zmienili. Nasze konserwatywne, akademickie podejście okazało się dla tego krytyka obrazoburcze. Okazało się, że Kochanowski pisze do rzeczy, pisze ostro, bezwzględnie, politycznie, poruszająco, radykalnie - a ten krytyk nie mógł sobie wyobrazić, że Kochanowski nie jest nudziarzem. Teatr cały opiera się na sprzecznościach. Zawsze forma teatralna, w której ktoś ogląda i ktoś mówi wiąże się ze sprzecznościami. Jest coś przeciwko czemuś, więc najlepiej, jeśli teatr jest grzeczny i niegrzeczny równocześnie. Maciej Federowicz
DOSSIER: Michał Zadara (ur. 19 października 1976 r. w Warszawie) – reżyser teatralny. Studiował Teatr i Politykę w Swarthmore College, Oceanografię w Woods Hole, Reżyserię w Krakowie. Był asystentem i współpracownikiem Małgorzaty Szczęśniak, Kazimierza Kutza, Jana Peszka i Armina Petrasa. Reżyserował w teatrach: Wybrzeże w Gdańsku, Starym w Krakowie, Współczesnym we Wrocławiu, Narodowym w Warszawie, Współczesnym w Szczecinie, Maxim Gorki w Berlinie, Ha Bima w Tel Awiwie, Capitol we Wrocławiu. Reżyserował opery w Warszawie i Wrocławiu. Laureat Paszportu Polityki w 2007 r. Autor filmów niezależnych i instalacji wideo. Jego najnowszy spektakl „Wielki Gatsby”F. F. Fitzgeralda będziecie mogli oglądać w czerwcu 2011 roku w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Premiera: 4 czerwca br. / 21 / 21
03_
relacja
Idzie nowe To wygląda na jakieś zbiorowe szaleństwo, ale w ostatnim czasie knajpy w okolicach bydgoskiego Starego Rynku pączkują na potęgę. W krótkim okresie czasu strumień facebookowej świadomości zalała fala lubienia profili nowych miejsc, jak również potwierdzania swojego tłumnego wzięcia udziału w otwarciach. W kontekście mówienia o tym, że Bydgoszcz jest wieczorami głównie martwa, a jakiekolwiek przybytki rozrywki są skazane na upartą walkę o byt, dostarczono powodów do solidnego drapania się po głowie, zwłaszcza malkontenckiej. Orzeźwiający jest fakt, że miejsca te mają na siebie jasny i przejrzysty pomysł. Nie są klubami klubowymi, ani pubami publicznymi, które jeden od drugiego różnią się głównie nazwą i ewentualnie klientelą. To świetny prognostyk. Wybraliśmy się zatem eskadrą na skauting. Zaczynamy od PRLu. Jest jeszcze jasno, ale pub ulokowany na samym Starym Rynku już teraz tętni życiem. Jeśli utrzyma się frekwencja, to trzeba zadać sobie pytanie, gdzie Ci wszyscy ludzie pomieszczą się zimą? Aktualnie obsiadają ogródek i parapety okien. Uderzająca prostota oferty - piwo 5, wino 5, wódka 5. Rozwinięcie skrótu równie rozbrajające: Pub.Restaurant.Libacion. Jesteśmy przyjemnie rozbawieni takim obrotem sprawy. Przed knajpą parkuje wehikuł iście groteskowy - Syrena Cabrio. Jeszcze nie wszedłem, a już jestem po wielokroć fajnie zaskoczony. Pojawienie się tego miejsca na mapie wyraźnie odbiło się głośnym echem po wszystkich parkietach i piwnicach, bo widać tutaj komanda rozpoznawcze ze wszystkich sub- nad- i pod-kultur, reprezentujących barwy wszystkich klubokawiarni Bydgoszczy. Bycie tutaj jest najwyraźniej w modzie. Wchodzimy do środka... ... i zostajemy zbiczowani kosmiczną niecodziennością. Właściciele obrabowali kilkadziesiąt strychów babć i wujków, wynajdując na nich same odlotowe eksponaty. W środku stoi kultowa Vespa, wiszą plastikowe narty i stoją odbiorniki radiowe, które jeszcze nie tak dawno cedziły przez głośnik komunikaty Radia Wolna Europa. Jest surrealistycznie. Można spędzić kwadrans na samym rozglądaniu się. Gazety, płyty, gadżety. Szał! Przekrój wiekowy? 18 - 60. Tego jeszcze nie grali. Żeby nie było nudno, to do piwka przygrywa autentyczna kapela bigbitowa. Jak zgłodniejesz, to możesz zagryźć galartem, czy śledzikiem. Pięknie! Po szocie za piątkę idziemy dalej, ku Wyspie Młyńskiej. Wenecja ożywa, w najlepszy z możliwych sposobów. Ulokowano tam Warzelnię Piwa. Ponieważ wysoko fermentowanego fabrycznego lagera z marketu mam szczerze dość, jestem na tak. Wchodzimy do nowocześnie urządzonego wnętrza, które możliwie mocno eksponuje proces produkcyjny trzech gatunków piw - koźlaka, pilsa i pszenicznego. Od czasu do czasu w powietrzu unosi się zapach znajomy mieszkańcom terenów przyległych do dawnych Browarów Bydgoskich. Mmmmm. Jeśli nie wiesz, który
22 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
gatunek wybrać - wybierz malutkie kufelki „na posmakowanie”. Mi szkoda czasu, otwieram posiedzenie dużym koźlakiem. Miejsce tętni ludźmi. Okazuje się, że zmęczonych piwem „zwykłym” jest naprawdę wielu. To trochę wydłuża czas oczekiwania na obsługę, ale w zamian mamy piękny widok na wyspę i Młynówkę. Bez chwili zastanowienia stwierdzam, że nie masz li bardziej urokliwie umiejscowionego przybytku w Bydgoszczy. Do piwa zamawiamy zagryzki. Jestem powalony na kolana smakiem pieczywa ze smalcami w trzech różnych smakach. Możesz myśleć, że to żaden luksus. Masz prawo tak myśleć. Masz też obowiązek sprawdzić. Jeszcze lepiej wchodzi z pilsem. Sporo ludzi dookoła bawi się lampami z regulowaną jasnością. Ciekawe kiedy przestaną działać tak niezawodnie? Jest cieplutko, siedzimy na tarasie. A jeśli niepogoda? Wtedy do środka, a tam
w pełni przeszklona ściana. Czyli pięknie będzie tutaj przez calutki rok. Opici (koniecznie spróbuj wszystkich piw!) i najedzeni wędrujemy 20 metrów dalej, tym samym tarasem, do klubu Riverside. To praktycznie to samo miejsce, tyle że służy innym celom. Tutaj nacisk położony jest na przyjemną muzykę klubową, dobrze korespondującą z faktem, że jesteśmy nad rzeczką, jest przyjemnie, ciepło i wakacyjnie. I to tyle. Póki co wystarczy, żeby stwierdzić, że to najlepszy letni klub. Latem nikt przecież nie będzie pocił koszulki na zamkniętym, dusznym parkiecie. Otwarta przestrzeń, z przyjemnym widokiem i może być z tego hit. Nie można odmówić uroku wygodnym sofom. Wysiadujemy kilka chwil przy leniwo sączącej się muzyce. Przyjemnie. Przyjemnie, to słowoklucz do tego miejsca. Wracamy szerokim łukiem na Rynek. Po drodze w oko wpada
Shisha Ramzes. Ktoś najwyraźniej zwietrzył, że dymienie wodnej fajki stało się wystarczająco popularne i po zgromadzonych klientach widać, że nie żartował. Wzdłuż Magdzińskiego rozchodzi się dzięki temu słodkawy, miły zapach. Obiecujemy sobie, że kiedyś tu jeszcze wpadniemy. Zza baru pozdrawia nas wzrokiem miły jegomość, obcego, bliskowschodniego autoramentu. Potem znowu lądujemy pod PRLem i spotykamy Arka, z plastrem na czole, bo się znowu przypieprzył w skrzynkę. Zbieramy gromadę i idziemy do Mózgu. Miejsca będą na pewno, bo wszyscy dziś imprezują po nowemu. W nas zaś nic się przecież wielce nie zmieniło. kubach
/ 23
04_
komentarz
O cenzurze… Nastał wreszcie czerwiec, a wraz z nim początek lata. To wydarzenie na tyle istotne, że postanowiłem odpuścić sobie omawianie innych ważnych spraw, takich jak niezbyt kulturalne zachowanie kibiców podczas meczu finałowego Pucharu Polski, który odbył się w Bydgoszczy. W końcu mili goście z Poznania i Warszawy upiększyli tylko stadion Zawiszy montując na jego trybunach kilkanaście miejsc stojących. Początek lata, to z kolei obowiązkowy studencki kac spowodowany Juwenaliami. Zostanę zatem przy tym temacie, żeby pochwalić organizatorów za wspaniały dobór gwiazd. Toruń uraczył nas, jak zawsze niezawodnym Abradabem i nieco już wyblakłymi, choć nadal świetnie grającymi gwiazdami, jak T.Love czy Big Cyc. Bydgoszczy należą się podziękowania za wspaniałą falę muzyki reggae, której rodzimą gwiazdą była formacja Dubska, choć nazwanie przez organizatorów mianem najważniejszego wy-
darzenia juwenaliów występu grupy Star Guard Muffin wydaje mi się lekkim nadużyciem. Wszak do takich legend reggae, jak Habakuk czy Vavamuffin, które także zagrały podczas bydgoskich juwenaliów, jeszcze im daleko. W tym miejscu muszę rozpocząć bolesny temat, który wywoła duchy z przeszłości, czyli cenzurę. Pragnę zaapelować do władz miasta Torunia: ‘Nie wszystko musi kojarzyć się z jednym! Naprawdę!’ Koniec apelu. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że bydgoski zespół Dubska, który wykonuje muzykę reggae swoją nazwę wziął od połączenia słów „Dub”, czyli powstałej na Jamajce w ubiegłym wieku techniki przetwarzania nagrań, pozwalającej przede wszystkim na uwypuklenie brzmienia bębnów i basu oraz „Ska”, czyli również pochodzącego z Jamajki - niezwykle skocznego gatunku muzycznego. Purytańskim urzędnikom miasta Torunia ta nazwa skojarzyła się jednak jedno-
znacznie z tylną częścią ciała, którą nazwać można pupą, zadkiem lub też po prostu wulgarnie dupskiem. Nazwa kapeli zniknęła więc z plakatów promujących trzeciomajowe obchody, aby nie zgorszyć starszych ludzi, choć sam występ odbył się zgodnie z planem. Dziwię się zatem, dlaczego urzędnicy zgodzili się na występ w tym świętym przybytku Kopernika podczas juwenaliów grupie Big Cyc? W końcu starsi ludzie patrząc na tę widniejącą na plakacie wulgarną i nieprzyzwoitą nazwę mogli także czuć się zniesmaczeni. To jest przecież niedopuszczalne, żeby mówić publicznie o tak dziwnej rzeczy, jak piersi! To okropne! Proponuję, by następnym razem, zapraszając Dubska, na plakacie nazwać ich: „Tylną częścią ciała, której nazwy nie można wymieniać”, a Big Cyc: „Naturalnej wielkości obowiązkowo zasłoniętymi gruczołami mlekowymi kobiety”. Jeśli nastąpią takie zmiany, to gwarantuję, że nikt nie będzie się czuł zgorszony. Cieszmy się też, że nie grają już takie kapele jak Homo Twist, czy Sex Pistols, bo z nimi dopiero toruńscy włodarze mieliby nie lada problem. Gratulujemy także ogromnego dystansu do tej sytuacji, którym wykazał się sam zespół. Nie dość, że nie obrazili się na Toruń, to jeszcze zagrali świetny koncert. Cieszy mnie fakt, że w czasach chronicznego braku dystansu Polaków do siebie, zespół Dubska potrafi śmiać się z takich sytuacji. Na koniec pozostawiam Was z pewną refleksją: jaki jest sens wydawania pieniędzy na koncert zespołu, którego nazwy nie chce się zamieścić na plakacie? Maciej Federowicz
/ Magazyn Kulturalny Grzeczniej 24 24/ Magazyn Kulturalny Grzeczniej
rys. Tomasz Boczarski
pogadajmy
_04
... o rowerach Grzmią, że świat się zmienił. Jesteśmy już podobno na tyle miastowi i nowocześni, i w pogoni, i siedzący na krześle, że czas nam wysiąść z samochodu i być green. Nie podobało mi się takie postawienie sprawy, bo podyktowane jest o wiele bardziej przyziemnymi sprawami - taniejącymi samochodami, bogacącym się społeczeństwem i cenami benzyny. W konsekwencji rosną korki, smród i debety na kontach. Ot, tajemnica - rozklepałem temat. Dziękuję i pozdrawiam. A jednak postanowiłem tej zmianie dać szansę. Mógłbym tutaj farmazonić, że lifestyle, że od zawsze marzyłem o tym, żeby się w końcu przesiąść na rower. Byłaby to jednak wierutna bzdura, gdyż zwyczajnie pękła mi uszczelka pod głowicą, paskudząc wszystkie mechaniczne mechanizmy samochodu i moją dumę. Usunięcie tej naprawy potroiłoby wartość mej leciwej, kochanej skody. Mnie zaś uczyniłoby nędzarzem, zdolnym pisać felietony jedynie o nowych promocjach w Biedronce. By zapobiec tej katastrofie kulturalnej podjąłem szybką decyzję - kupuję „Holendra”. Od słów do czynów, tydzień później byłem w Toruniu, na Kaszczorku, u miłych państwa, którzy widać ze skupowania złomu w Holandii i sprzedawania go w Polsce jako „rowery z duszą”, uczyniło swego rodzaju bizneso-hobby. Jest piękny, it’s bjutiful - rzekłem. Bordo lakier (ze śladami użytkowania), romantyczna lampka i trzy przerzutki, których miodność każe z politowaniem patrzeć na górale z Trzydziestoma Siedmioma i Pół Biegami na resorach. Czyż nie jest istotniejszym posiadać pełną osłonę (z nalepką Made in Holland!) na łańcuch, żeby mi się nogawice nie wkręciły? Osłona jest - stylówa kompletna. Mogę stawić czoła światu. Zgodnie z założeniem, postanowiłem czynić podśmiechujki z napotkanych rowerów górskich, w imię hasła „górale w góry!”. Otóż... pewnie czytaliście tu i ówdzie, że Bydgoszcz jest mniej więcej tak rowerowa, jak Antarktyda upalna. Powiem w skrócie - pismaki nie żartują. Jest fatalnie. Trochę góralom zazdroszczę resorów, przy wdrapy-
waniu się na krawężniki. Moje siedem seksownych sprężyn podsiodłowych zapewnia mi co prawda amortyzację pupy, ale chlebotania błotników nie powstrzymuje. Są to te nieliczne chwile, kiedy stylówa podupada i mijanym dziewczętom znika z oblicz wyraz zafascynowania moim vintage lansem. Kiedy jednak przełkniecie te wystające z podłoża, kanciaste zniewagi, na rozpatrzenie czeka kolejny problem. Mianowicie nie zdawałem sobie sprawy, że istnieje coś takiego, jak pogoda. I że ona czasem moczy z góry, czasem w twarz, a czasem zdradziecko od środka, jak jest zbyt gorąco. Potrafię również przyjechać do pracy zapłakany, jak młodsza siostra po zerwaniu z chłopakiem, bo pęd zimnego powietrza działa na moje gałki oczne wzruszająco. Od tej pory wieczorna prognoza w Takiej Jednej Kapitalistycznej i Na Pewno Powiązanej Z Rządem stacji telewizyjnej jest moim przyjacielem i przewodnikiem. Kiedy już przegryzłem się przez te drobne niedogodności, otworzył się przede mną świat piękny i czarowny. Mój Holender powinien mieć imię, gdyż codziennie skrzypi w nim inny kawałek. To jest właśnie ta dusza. Ja się muszę z nim dogadać, dopytać, gdzie go połaskotać. On wdzięcznie mi za tę uwagę dziękuje i wiezie w wygodzie i szybko. Uwielbiam przejeżdżać majestatycznie wzdłuż któregoś z epickich korków, żeby trochę podenerwować kierowców. Nie czekam na śmierdzący lekceważeniem higieny osobistej autobus i nie mam powodów do okresowych lamentów przy tankowaniu. Póki co mym
paliwem jest kupowana po drodze kanapka z twarogiem. Nie pachnie tak niebezpiecznie, jak etanol, ale nie kosztuje pińć-pietnaście. To jest jednak wszystko mały Pan Pikuś. Wiecie jak pięknie jest „przespacerować” się po wieczornej starówce w towarzystwie brzęczącej prądnicy? Szukając równych i mniej zatłoczonych pieszymi tras znalazłem takie zakątki swojego miasta, do których przypadkiem bym raczej nie zawędrował (park nad Kanałem Bydgoskim!). Kto by pomyślał, że to między innymi z potrzeby ominięcia tych pieprzonych krawężników. Muszę za to stukrotnie podziękować wszystkim opieszałym i nieporadnym zarządcom mego miasta. Zaś jak wracałem z sobotniej nocy planszówek, zdarzyło mi się z kilku różnych miejsc obserwować wschód słońca. Już prawie byłem w domu, ale zaczęło dnieć - myślę... aaaa zawinę jeszcze dwa kółeczka. Niezapomniane chwile. I w dodatku napisałem o tym felieton! Na koniec informacja taktyczna zaszły zmiany w ustawie o ruchu rowerowym. Przyznam się szczerze, że nie rozumiem większości z nich. Ta kluczowa mówi coś o wyprzedzaniu z prawej strony. Nie pojmuję, bo nie wyprzedzam, ale jest pewien niuans, który zainteresował mnie o wiele bardziej. Policja już NIE MUSI Ci zabrać prawa jazdy, jak Cię przyłapią po piwku na rowerze. Pomyślałem, że to się może przydać. Tylko na miłość boską, nie wygłupiać się! Mimo wszystko jedźcie grzecznie! kubach
/ 25
05_
sportowo
Sto procent adrenaliny fot. Michał Kalinowski / Skatepark Bydgoszcz
Bicycle Moto Cross - w skrócie BMX - od lat 70. podbija świat. W Bydgoszczy od ponad 10 lat prężnie rozwija się grupa miłośników ekstremalnej jazdy na rowerze. Rowery o dowolnym typie konstrukcji, masie oraz geometrii służące do jednego: podnoszenia poziomu adrenaliny. O bydgoskich bmx’ach, zajawce i wszystkim, z czym się to wiąże opowiadają Mikołaj Ziółek i Olek Malinowski.
Historia bydgoskich bmx’siarzy, czyli jak to się wszystko zaczęło... Zaczęło się bodajże przed 2000 rokiem. Znajomy Adam kupił bmx’a i skakał po mieście. Później dołączyli Kuba Stadnicki, Łukasz Maternowski i Paweł Wąsierski. To oni prowadzą teraz Proletaryatbmx.pl - firmę zajmującą się sprzedażą rowerów i wszystkich niezbędnych akcesoriów. Ze starej ekipy jeździł jeszcze Paweł Czajkowski, Marcin - Lemo, Arek ‘Krzak ‘ Zakrzewski, Denis, Kaj Brzeziński i Adam Półciennik. Kilka lat później wpadła młoda ekipa, a z nimi ja. W bmx’owym magazynie „Bunnyhop” pojawił się tekst o chłopakach. Najczęściej jeździliśmy koło Tesco, na streetowych spotach po całej Bydgoszcz, takich jak: budynek lotu, wall przy ul. Klaryski 63 na Glinkach i stary skatepark w Myślęcinku. Zanim został zbudowany nowy skatepark, wszyscy jeździli na „blachparku”. Był stalowy i kiepski, ale nie było nic innego, więc nikt nie narzekał. Były jeszcze hopy przy stoku narciarskim - jeden z lepszych dirtów w Polsce. Chłopaki skakali jak szaleni. Niestety został zrównany z ziemią. Skąd zajawka na bmx’y? Zawsze chcieliśmy śmigać na bmx’ach. Są świetne jako środek transportu, lepsze niż deska. Od zawsze lubimy rowery, zajawka przyszła sama i tak nam zostało. Nie wyobrażamy sobie żeby było inaczej. Czy to tylko zajawka, czy sposób na życie? Bmx to lajfstajl na 100 procent. To jamy (spotkania, wspólne jeżdżenie – przyp. red.), zawody, to przede wszystkim ludzie - znajomi, dla których jeździ się na drugi koniec Polski. Bmx może być sposobem na życie, jeśli ktoś jest naprawdę dobry. W Bydgoszczy jeszcze nikomu się nie udało, ale jest kilka 2626/ /Magazyn Kulturalny Grzeczniej Magazyn Kulturalny Grzeczniej
osób w Polsce, którym to wyszło, jak na przykład Piotr Kołodziej, sponsorowany oficjalnie przez firmę SHADOW, której dystrybucję mają chłopacy z Proletaryatbmx.pl. Skoro mowa o jamach, zawodach, to czy bierzecie udział w takich eventach? Co się dzieje w tym temacie w Bydgoszczy? Są wyjazdy, jamy - chłopacy z innych miast jeżdżą po całej Polsce, też po Europie. Ostatnio odbywały się zawody w Czechach, na których zajęli dobre miejsca. 21 maja odbywały się Mistrzostwa Polski w Białymstoku. Jeśli chodzi o Bydgoszcz, to często coś się dzieje - proletaryat jam, hang5, czy zawody organizowane przez firmę Vans. Na bydgoskie eventy zjeżdżają bmx’siarze z całego kraju. Ilu was jest w Bydgoszczy i gdzie najczęściej można was spotkać? Ciężko to stwierdzić. Przez Bydgoszcz przewinęło się około 50 osób, obecnie jeździ może 15, w tym jeden z nas wyemigrował do Anglii. Większość jeździ w skateparku, czasem można też spotkać chłopaków na mieście. My raczej jesteśmy w Myślęcinku, tam czujemy się jak rodzina, inni są obcy. (śmiech) Co wam daje jeżdżenie? To idealne odbicie od codzienności i adrenalina, którą każdy z nas lubi. Bmx to też spotykanie nowych ludzi i częste wyjazdy. Jeżdżenie, poza frajdą, daje też możliwość wyżycia się, wyładowania - kilka godzin na rowerze i masz wszystko w d****.
>> / /2727
05_
sportowo
Uprawianie ekstremalnych sportów wiąże się z kontuzjami, złamaniami... Często się to zdarza? Czy po wypadkach chłopacy wracają na rower, czy odpuszczają na dobre? Złamania, skręcenia, kontuzje to norma. Wiadomo, że z czasem zdarza się ich mniej. Są tacy, którzy po pierwszym upadku przestraszyli się i przestali jeździć. Jednak, jeśli ktoś naprawdę to lubi, to nawet po wielu kontuzjach, nie zrezygnuje. Im więcej spędza się czasu na rowerze, więcej trenuje, tym rzadziej są wypadki, jednak skręcenia kostek, złamania rąk i pozdzierane twarze to codzienność. Wypadki zdarzają się na pewno najczęściej przy trickach. Które są najbardziej skomplikowane i spektakularne? Spektakularne chyba są te, które najbardziej podobają się publiczności na eventach. Na pewno są to każdego rodzaju flipy, czyli obroty przez głowę, ale jak to bywa z trickami, tłum krzyczy przy flipie, a jak ktoś zrobi dobrą sztuczkę, która wymaga wielu godzin nauki, to nie potrafią tego docenić. Tak naprawdę to najbardziej spektakularne są gleby. (śmiech) Kilka słów o bydgoskim skateparku... Było sporo problemów z założeniem skateparku... Trzeba było przejść przez wiele formalności, żeby udało się stworzyć to miejsce. Wszystko trwało kilka lat. Trzech znajomych Kuki, Stadnicki i Wąs, założyli BSSE Bydgoskie Stowarzyszenie Sportów Ekstremalnych i wtedy wszystko ruszyło. Dzięki inwestycji miasta udało się wybudować namiot na miejscu dawnego kina samochodowego. W budowę skateparku zaangażowali się bydgoscy bmx’siarze, deskarze i rolkarze. Bydgoski skatepark jest jednym z najbardziej zaawansowanych skateparków w Polsce - ma podwójnego bowla (baseny – przy. red.) i gąbki do ćwiczenia tricków. Jest to przydatne, bo początkowo niemal wszystkie tricki kończą się glebą. Skatepark daje możliwość progresu. Z parku korzysta cała Byd28 28 // Magazyn MagazynKulturalny KulturalnyGrzeczniej Grzeczniej
goszcz. Wystarczy, że zapłacisz 5 złotych i jeździsz do woli. Park daje nam również miejsce spotkań. Czy czujecie, że miasto was wspiera? Czy nas wspiera? Hmm... Chyba wychodzą z założenia, że mając już skatepark, nie trzeba nam nic więcej. Wydaje nam się, że w Bydgoszczy brakuje betonowego skateparku, czegoś w centrum miasta. Myślęcinek jest super, ale jednak jest daleko. Opcja na lato byłaby lepsza w mieście, przyciągnęłaby więcej chętnych. Takie skateplazy są w innych miastach - w Toruniu, Gdańsku, w Białymstoku i w paru innych. A jak wygląda sprawa z policją i strażą miejską? Wiemy, że czasem lubią się czepiać, na przykład deskarzy przy Placu Wolności... Ostatnio mało kto z nas śmiga po ulicach, więc raczej nie mamy problemów. Wiadomo, że jak ktoś widzi świra na rowerze to się doczepi. Mamy skatepark i tam jesteśmy najczęściej. Załóżmy, że ktoś chce zacząć jeździć. Ile musi zainwestować żeby móc sobie pozwolić na własnego bmx’a, ochraniacze, kask itd? Tak naprawdę rower można dostać już za 500 złotych, jednak jest to gówno. Takie, na których można już coś zrobić i które nie rozpadną się po pierwszym tricku, wahają się od 1000 do 4000 złotych. Najwięcej trzeba jednak zainwestować czasu i cierpliwości. Jeśli ktoś naprawdę to poczuje i będzie jeździł kilka godzin dziennie, przez minimum rok, to szybko zrozumie, i poczuje o co chodzi. To jest tak, jak z każdym innym sportem - trzeba regularnie trenować, żeby dojść do jakiegoś poziomu. Edyta Iljaszewicz Wszystkie szczegóły dotyczące działania bydgoskiego skateparku znajdziecie na oficjalnej stronie Sse.bydgoszcz.pl, a niezbędny sprzęt i informacje o eventach na stronie Proletaryatbmx.pl
sportowo
Skatepark Bydgoszcz
// 29 29
06_
ankieta muyczna
Dlaczego gracie? „Konewka” wita ponownie. Zapoczątkowana w poprzednim numerze ankieta wzbudziła zainteresowanie, więc kontynuujemy pracę badawczą. Tym razem naszym respondentem jest osoba porażająca nieziemskim głosem szczęśliwców, którzy mieli okazję posłuchać jej śpiewu. Marta Rogalska, wokalistka i flecistka zespołu Pchełki to absolutnie oryginalna, oszałamiająca i inspirująca artystka muzycznej awangardy. 1. Kobieta czy mężczyzna? (Sam/a zdecyduj, o co tutaj pytamy) Kobieta brzmi dojrzale i poważnie. Ja nie noszę garsonek, szpilek, tipsów i drogiej biżuterii. Lubię trampki, kolorowe sukienki i kwiaty we włosach od pań kwiaciarek z toruńskiej starówki. Jestem dużą dziewczynką. 2. Wiek. (odpowiedź wymagana bez względu na płeć) 22. 3. Muzyk czy muzykant? (muzyk gra z nut, muzykant z serca) Muzykant znający nuty. Potrafię posługiwać się nimi teoretycznie. W praktyce pisanie nut przyprawia mnie o ból głowy. A z serca to chyba gra każdy, komu muzyka smakuje jak czekolada z orzechami. 30 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
4. Dotychczasowy dorobek. Przeżyte prawie 22 lata bez poważnego uszczerbku na zdrowiu, kilkadziesiąt koncertów na scenach polskich i zagranicznych, kilku prawdziwych przyjaciół. 5. 2 + 2 jest: a) zawsze cztery; b) czasami cztery; c) nigdy cztery; d) zawsze pięć. C. 6. Gdyby nie muzyka był(a)bym a) hodowcą kóz; b) napastnikiem Realu; c) fragmentem obrazu Maxa Ernsta; d) panią szatniarką z Eldżezu. A A teraz poważnie. No więc, kim? Póki co wokalistka i flecistka pierwszego na świecie hop - siupowego zespołu Pchełki, drugiego na świecie hop - siupowego zespołu We Are Not From Iceland oraz zespołu bez nazwy, współzałożycielka nieistniejącej obecnie grupy performersko-muzycznej Mady... Czasami udzielam się u zaprzyjaźnionych kolegów muzykantów, którzy są prawdziwymi mistrzami w swoim fachu. 7. Dlaczego grasz? Gram bo nie mam innego wyjścia. Robię to od dzieciństwa i chyba jestem już za stara (sic! - MK) na zmiany. Poza tym, niczego innego nie potrafię robić. Białe rzeczy zszywam czarną nitką, a brak technicznych zdolności i skłonność do destrukcji zaowocowały zepsuciem pięciu spryskiwaczy do kwiatów w szczenięcych latach. 8. Po co grasz? Dla przyjemności, satysfakcji, dla siebie, dla innych, dla podróży, przy okazji dla pieniędzy. pytał Marcin Karnowski
_07 Notatki z podróży (fragment książki) książka
rys. Tomasz Boczarski
Bus mknie opustoszałymi ulicami. Na jednym z przystanków wsiadają dwaj nad wyraz wyrośnięci, nad wyraz uśmiechnięci, nad wyraz młodzieńcy. Wówczas zauważam ze zgrozą, że są tylko dwa miejsca wolne: jedno obok mnie i jedno tuż za mną. Siadają rubasznie; jeden udaje, że nie mieści się na siedzeniu, rozpycha, mocno przylega ramieniem do mojego, więc przesuwam się dyskretnie i przytulam do szyby. „Ty, nastąp się trochę, ja?”. Następuję. Po chwili czuję szturchnięcie i słyszę przerażające: „Te, ziomal?”. Udaję jednak, że to nie do mnie, że fajne widoki za oknem. Lecz czuję, wiem już, że nie wymigam się i będę musiał spojrzeć. Byle tylko to wyszło naturalnie, swobodnie, luzacko. Odwracam głowę. „Co ty, Modrak, ludzi nie poznajesz?”, słyszę przez mgłę, jak w jakimś filmie. Przygląda się uważnie. Ja też uważnie i wnikliwie. Nie znam go. Tylko to przezwisko. Nikt tak nie mówił do mnie od podstawówki. I nagle coś mi zaczyna świtać: rysy jakby znajome… ten uśmieszek… - Jezu, Areczek – mamroczę, wyciągnąwszy właściwy plik. – Arek znaczy – poprawiam szybko. Robię doubleclick i ukazują się potrzebne dane. To był drobny chłopak, a teraz szympans się z tego zrobił. Graliśmy razem w ping-ponga w emdeku jako para deblowa. Nawet nieźle nam szło, mam ksero dyplomu w teczce. Później Arek przeprowadził się do Fordonu. - Pykasz jeszcze w pingla? – pada pytanie i już nie mam wątpliwości. Odwraca się do swego kolegi i pokazuje mnie paluchem. – Koni, zoba, to jest mój ziomal z podwórka. Koni wyciąga łapę i mocno ściska dłoń ziomala z podwórka. Kropka pod okiem i blizna po szyciu. I twarz od koksów jak koń. Każdego dnia po robocie Arek i Koni, w godzinie szczytu, wracają zatłoczonym sześć dziewięć do swoich em trzy. Zjadają mielone, albo pomidorowe z ryżem, po czym wkładają białe podkoszulki, granatowe spodnie dresowe oraz klapki i schodzą do piwnicy przerobionej na siłownię, gdzie pomiędzy słoikami kompotów i przetworów, głośno pierdząc z wysiłku, intensywnie pracują nad swoją masą. Koni siedział już dwa razy. Mieszka z rodzicami. W każdą niedzielę przy rosole i Familiadzie ojciec patrzy na niego i nie może zrozumieć. Bo harował jak wół, dwunastki zapierdalał, a syn, jedynak nie udał mu się zupełnie. Teraz walczy o rentę z Zakładem Upokorzeń Społecznych. Matka patrzy boleśnie. Uważa, że to kara boża za to, że kiedyś usunęła. Popłakuje, gdy nikt nie widzi, odbiera emeryturę i wieczorami odmawia koronkę do miłosierdzia. Arek ma żonę, która nie zna się na piłce i roztyła się po ślubie. Zresztą wcale jej nie chciał, ale zaliczyli wpadę. Mała w tym roku skończy trzy latka. Szkoda że nie chłopak, ale trudno. Wysiadamy na tym samym przystanku. Próbuję uwolnić się od uciążliwych towarzyszy. Mam już dość na dziś. – Co ty taki pizduś się zrobiłeś? – pyta retorycznie Arek. Nie chce nawet słyszeć o odmowie. – Się z nami napijesz, Modrak. Nie zamulaj. Zaspana pani o żółtej, papierosowej cerze podaje trzy puszki przez okienko i znika. Koni wyciąga z kieszeni nabitą lufkę. Biorę maszka, żeby znów nie wyjść na pizdusia. Mocne. Sama chemia.
Na początku rozmowa nie klei się. Właściwie dopiero po drugiej wizycie przy okienku młodzieńcy rozkręcają się. Arek i Koni opowiadają z ekscytacją o ustawkach, w których regularnie biorą udział. Mówią o niepowtarzalnych wrażeniach towarzyszących tego typu zawodom, o adrenalinie, o spełnieniu, o złamaniach otwartych nosa, o kopaniu w głowę, o odbitych nerkach. Radośnie wspominają; rozmarzyli się. Słucham, udając, najlepiej jak potrafię. To zadziwiające jak bardzo dzisiejszy Arek różni się od Areczka, którego znałem. Tamten po prostu zaniknął w tym zupełnie. W pewnym momencie przychodzi mi nawet do głowy, że to wcale nie on. Nabieram przekonania, że to ktoś inny. W pewnym momencie zapada cisza. Rozmowa urywa się. Arek i Koni w skupieniu patrzą na drugą stronę ulicy. Podążam za ich wzrokiem i widzę zataczającego się młodego chłopaka. - Kroimy? – pyta szeptem Koni. Na początku nie zrozumiałem, ale gdy wstali i zaczęli biec w kierunku ofiary, dotarło do mnie, co się dzieje. Tamten nawet ich nie zauważył. W głowę, w brzuch, w plecy, gdzie popadnie. Siedzę jak sparaliżowany. Wytrzeźwiałem zupełnie. Chłopak pada na chodnik. Zaczynają go kopać. Nagle ruszam, podbiegam, chcę odciągnąć. Zostaw, mówię i chwytam za ramię. I wtedy czuję silne uderzenie w szczękę – Wypierdalaj! Odskakuję zdezorientowany i wystraszony. Nie wiem co robić, więc stoję. A oni dalej go kopią. Więc wtedy odwracam się. W głowie mi szumi, czuję krew w ustach. Więc odchodzę, a po chwili zaczynam biec. Uciekam. Nie chcę myśleć o tamtym chłopaku. Więc biegnę. Marcin Karnowski / 31
07_
opowiadanie
Alabaster o zmierzchu Siedząc do niczego Była sobie ona jak biedrona panna Marzanna Na czerwono wpierw później w granat, fiolet i czerń zagotowało się w jej garnku Wrzało wnet się wylało Teraz to wisi w powietrzu i w nozdrza się wkrada W głowę boli i po co? Nocą miało się wyjaśnić a tu nicość wciąż Wciąż coś nic Tylko telewizyjny kłam Szlam lejący się do małych główek owiec Kołtuny im się robią od tego w głowie, na głowie i dupie też Łez garnki wylane, ziemniaki obrane i już Robi się od tego kurz informacyjno-sinopapuciasty w grochy Takie nic późnym porankiem Przemyśliwanki do wikliny Ona taka mało, a jednak trochę Skrzypiąca panna marzanna Siedziała na tej wiklinie myśląc o brzydkościach świata, co ją uwierał
32 32 / / Magazyn MagazynKulturalny KulturalnyGrzeczniej Grzeczniej
już dość mocno, od kiedy zaczęła otwierać nań oko Wpierw jedno, potem drugie A teraz okulista, binokle i krople oczne koniecznie Nie bez powodu mówią, że nie warto paluchów w kontakt wtykać czy coś Ością marzannie teraz w gardle świadomość stoi Nie goi się rana ta, co z rana pamiętnego się zrobiła i odtąd gniła wciąż tylko Trochę to boli trochę coś innego Robi mętlik i odciąga od ważności Zrzuca krople niepogody i napełnia niechęcią do działania Smaruje skronie sceptycyzmem i uraja bezsens utartych na surówkę zachowań Jabłka z marchewką plus cukier z cynamonem Teraz to pogryź i weź co dobre Tylko szybko, bo urząd czuwa, byś za bardzo zdrowy nie był A później śnij O lisich topielcach i Brusie łilisie w stołówce
Przy surówce właśnie, co chciał nią urzędasa oszukać Na miękkich białościach w wiejskie mini-kwiatki Jak skrzatki małe bzdurki Z rurki do patrzenia na małe ważności Jak wolne ryby bez ości Radością utyte muchy jedzące szare kluchy Z masłem ze wiadomości i faktów po faktach po faktach Tam takie dzieci w płachtach leżą Gryzą sobie palce, a później płaczą, że się pobrudziło Już nie ten czas, by się zatrzymać nad tym czymś, co każdy jako nic postrzega Teraz tylko mistrza szukać na dalekich lądach i się oczyszczać Szczać na etos stosami niewypowiedzianych słów żalu Aluminium w ustach, bolący mózg trochę zęby Trochę, żeby nie zostać tu za bardzo warto sobie pójść na pochodzenie Późnym porankiem
_09
klinika dźwięku
Z garnkiem się zaprzyjaźnić i granat poznać, bo to też ważne, by być w pełni Sprawić sobie przyjaciela z futrem i być już tylko z nim tylko wciąż Wciąż w domu potrzebności i równowagi Mając przy sobie dymek i rzekę na zapleczu Wtedy można leżeć i pracować myśląc tylko o tym właśnie i będąc w czasie bieżącym, bo co będzie to będzie – później jest jeszcze kombinowanie Więc bądźmy dla siebie odpowiednio, bądźmy rozumni Umniejszając patosowi tasujmy karty szczerości, a ości do kąta Te –ujmy i –ądźmy już za wysoko nos zaczęły podnosić, wieć czas na zwrot Na pogadankę Alabastra o mętliku codzienności Ona na niego usiąść chciała i zepsuć istotności bycia On za to okazał się być zaskakująco niezgrabnego chodu i
niespodziewanie ufizycznił się w inną stronę, niż miało to się spodziewać Teraz leży patrząc na Dobroć i suszy zęby Żeby mu nie przeszło Bo tu żółtość szarość kąt rogaty nijaki stalowość sobiejakoś ć dym dywan mały krótki włos ma przebiega robal biedrona szare ma skrzydło w kropkę jedną drugą cymbałki smykałki pisanki na papierze do powietrza z powietrza dym w balonik na sznurku jutowym rym z opowiadałki całkiem spoko na podziałki środku w odkurzacza rurze w karbon bon bon cukierek o smaku nici ci z góry po cichu żyją ryją trufle w lesie skrycie w poszycie runowe kontakty wkładają mają małe szare kapcie, co odgłosu nie wydają
kulają się od ściany lewej do prawej mdławej nuty słuchają przykładając włosiaste uszy do frędzli z freonu neonu blask muskają gałkami ocznymi tymi czarnymi jak nicość zwierciadłami czeluści ścigają myszy w piwnicy cyjankowe bułki podkładają dzieciom na śniadanie latanie im obce cewki mają takie z niespodziankami i wbijają znienacka, gdy wszystkie mrówki śpią ciekawe jak mrówki śpią.. ..ciekawe.. lu_ziq
/ /33 33
08_
eksperyment
Już od ponad roku w ramach eksperymentu „Proszę!” bojówki naszego magazynu wprowadzają ład i porządek na co dzień oraz w biegu. O nakreślenie ram teoretycznych przedsięwzięcia zwróciliśmy się do naszych kolegów z Instytutu B61. Głos w sprawie zabrał docent Karpiniuk, adiunkt w Katedrze 7 Grzechów i Jednej Cnoty Głównej pod Wezwaniem Rozpadu Gaussa w Toruniu. Ponieważ nie ustrzegł się bełkotu i maligny, drukujemy nieautoryzowany skrót zmyślowy jego wypowiedzi autorstwa Witolda Kopytki. Wspólna, odnosząca spore sukcesy akcja Instytutu B61 oraz Magazynu „Grzeczniej” nazwana szumnie „Proszę!” wiąże się z wypełnianiem zaleceń Komisji Europejskiej dotyczących życia w ogóle. Według naszych obserwacji oba obszary życia – publiczny i prywatny – ulegają stopniowej brutalizacji. Innymi słowy zanikają dobre maniery, człowiek człowiekowi wilkiem. W związku z powyższym postanowiliśmy podjąć wszelkie niedostępne środki w celu obniżenia tzw. współczynnika Barabasza – miary tałatajstwa społecznego. Aby współczynnik obniżyć a naród na duchu podnieść, w okresie od 1 czerwca 2010 do 31 maja 2011 r. w warunkach laboratoryjnych przeprowadzono serię eksperymentów w odizolowanych Terrariach Wielko Bazowych znajdujących się w dżungli na terenie Ameryki Południowej pod Brodnicą. Terraria napełniono ludźmi z pobliskich miejscowości, Torunia i Bydgoszczy oraz rybami, bobrami, psami, kotami i krokodylami. W ramach badań na terenie laboratoriów zniesiono dwa grzechy główne – nieczystość i lenistwo. Pycha i nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu uznane zostały za jeden grzech (jeśli coś jest pycha zjeść trzeba więcej). Powołane zostały również do życia trzy nowe Grzechy Główne – x, y, z. Wszystko to w warunkach nieustającej Pustynnej Burzy. Tak spreparowane Wszechświaty pozostawiono na okres 12 miesięcy samopas. Wyniki przedstawiają się następująco. W terenie najlepiej radziła sobie drużyna z Buczkowa, która już na początku weszła w strategiczny alians z ekipą Krokodyli, co szybko zaowocowało wygryzieniem Kotów oraz lekkim niedoborem witamin w szeregach Zjednoczonych Sił Bokserów, Torunia i Jesiotrów. Ekipa Bydgoszczy i Bobrów została szybko zdyskwalifikowana po użyciu niedozwolonych Bocianów, lecz po uwzględnieniu protestu Federacji, BiB uplasowała się tuż za Wyżłami i Okoniami. W nagrodę za zwycięstwo w pierwszej konkurencji buczkowanie otrzymali motorower wodny. Drugie zawody wygrała ekipa Okoni i Wyżłów przed Bydgoszczą i Toruniem. Tym razem to buczkowianie zostali zdyskwalifikowani, w szczególności za użycie zabronionego w tej konkurencji motoroweru wodnego. W czasie gdy zmagania trwały na całego, grono naukowców Instytutu B61 obser-
Magazyn Kulturalny Grzeczniej 3434/ /Magazyn Kulturalny Grzeczniej
wowało wpływ zmian w wykazie Grzechów Głównych na eksperyment i zachowanie płynności życia. Oprócz iloczynu nowo wprowadzonych Grzechów xyz, nie zaobserwowano żadnego niepożądanego wpływu lub działania. Iloczyn ze względów formalnych uznano za niebyły. Słowo „Proszę” podczas całego eksperymentu padło zaledwie raz (do dziś trwają spory czy Krokodyl, który je rzekomo wypowiedział miał świadomość wagi rzężenia, które rzęził). W związku z powyższym uznajemy, iż eksperyment „Proszę!” zakończył się kompletnym fiaskiem. Jednocześnie, będący miarą tałatajstwa współczynnik Barabasza, zmalał. Wspólna akcja Instytutu B61 i Magazynu „Grzeczniej” zakończyła się, więc spektakularnym sukcesem! To właśnie dzięki nam społeczeństwo staje się coraz bardziej kulturalne. Za uwagę dziękuje Kopytko Witold, Karpiniuk Jerzy oraz Grzeczniej Magazyn. Witold Kopytko
moda
_09
Moda trans-
seksualna „Noszę zarówno męskie, jak i damskie ubrania, ale dużo łatwiej wyglądać dobrze w ubraniach kobiecych” - Andrej Pejić -
Zacznijmy od spodni, o których noszenie ponad 150 lat temu walczyły sufrażystki. Odważne Panie, zamiast sukni wkładające modne wśród mężczyzn bufiaste pantalony, narażały się na kpiny. Nie wpuszczano ich nawet do restauracji. Dopiero od końca I Wojny Światowej, czasów Wielkiego Kryzysu, kobiety noszą ‘dwie nogawki’ na co dzień. Wtedy też nastąpił przełom w modzie. Yves Saint Laurent w latach sześćdziesiątych stworzył kolekcję kobiecych smokingów, George Armani zaprojektował garsonki. Coco Chanel firmowała krótko ścięte włosy u pań, choć w tym temacie prekursorem był Polak - fryzjer Antoni Cierplikowski. W 1909 roku wykonał chłopięcą fryzurę francuskiej aktorce, Evie Lavalliere. Wywołała ona lawinę komentarzy. Nikt wówczas nie myślał, by odejść od kanonu długich, spiętych włosów u pań. Mimo wszystko, w tamtych czasach moda była dość zachowawcza. Dziś kobieta krótkowłosa, w spodniach czy w garniturze i pod krawatem, nikogo już nie dziwi. Wszystkim tak samo wolno nosić trampki i palić cygara. Zupełnie inaczej ma się jednak kwestia tzw. płci brzydkiej. Czy jeśli założą typowo damskie szpilki i zwiewną
sukienkę, mają szansę przejść ulicami miasta niezauważeni? Zjawisko crossdressingu mężczyzn wciąż pozostaje w społeczeństwie tematem tabu. Niczego nie wartościuję, nie namawiam też do szerszej tolerancji. Chcę jedynie zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko, jakie właśnie serwuje nam moda. W styczniu tego roku, podczas finału pokazu haute couture Jeana Paula Gaultiera, suknię ślubną prezentowała majestatyczna modelka. Długie blond włosy, arystokratyczne rysy twarzy, elektryzujące niebieskie spojrzenie, talia osy. Dwa tygodnie wcześniej, ta sama postać, również na wybiegu Gaultiera, niczym femme fatale z lat 40., z gracją poruszała się w futrze. Tym razem był to jednak pokaz męski, a ów modelka nazywa się Andrej Pejić [na zdjęciu] i jest urodzonym w Bośni i Hercegowinie dziewiętnastolatkiem. Domy mody zapraszają go zarówno do męskich, jak i damskich kampanii, a sam chłopak twierdzi, że jest to dla niego zupełnie naturalnie wciąż pozuje przecież jako istota ludzka. Lea T. to 28-letnia Brazylijka. Śniada cera, kruczoczarne włosy. Jest bardzo kobieca i zmysłowa. Na wybiegach współpracuje z całą plejadą top modelek, jednak
żadna nie jest dla niej konkurencją. Ów Brazylijka to model i modelka w jednym ciele. Publikowane na łamach francuskiego „Vouge’a” zdjęcia nagiej Lei, na których jedną ręką zakrywa kobiecy biust, natomiast drugą męskie genitalia, nie pozostawiają miejsca dla wyobraźni. Jest to pierwsza modelka, która kiedyś była chłopcem. Urodziła się jako Leonardo Cerezo. Wypromował ją Riccardo Tisci, dyrektor artystyczny Givenchy. To również on namówił Leo na terapię hormonalną, zaprowadził do butików dla drag queen i przekonał do noszenia obcasów. Wystarczył jeden pokaz i jedna kampania reklamowa, aby Lea T. z dnia na dzień stała się gwiazdą modowych magazynów. Biją się o nią największe na świecie agencje modelek. Bez wątpienia projektanci lansują androginicznych modeli oraz modelki. Nie boją się transwestytów, prowokacji. A ponieważ moda jest nośnikiem informacji - edukuje - fala tego zjawiska przecieka do szarego społeczeństwa. Tu przykładem jest nastolatek z filipin znany dziś, jako Brayanboy. Jego pasją są luksusowe ubrania, torebki. Prowadzi bardzo poczytnego bloga (www.bryanboy.com), na którym prezentuje zakupione perełki. Dawniej fotografował je i opisywał, aż w końcu stał się swoim własnym modelem. Teraz bez skrupułów zakłada na nogi damskie szpilki od Chanel. Moda ma oblicze użytkowe, artystyczne, jednak przede wszystkim jest to wielki przemysł. Dlatego na ogół, kiedy dzieje się w niej coś prowokującego, służy to generowaniu zysków. Czy zacieranie granicy pomiędzy tym co męskie, a kobiece to kolejna zabawka projektantów, czy raczej wkraczanie na nowe terytorium, krok do ogromnego przełomu w społeczeństwie, którego początków jesteśmy świadkami? Lena Kałużna / 35
10_
w starym kinie
Jak w niebie Kay Pollak, twórca filmu „Jak w niebie”, z wykształcenia matematyk, bardzo dobrze wyliczył proporcje w swoim dziele. W ponad półtoragodzinnym filmie jest tyle samo radości, co smutku, tyle muzyki ile ciszy i tyle dialogów, ile niedopowiedzianych zdań. Kino szwedzkie na pierwszym miejscu stawia emocje, których nie brakuje w tym poruszającym filmie. Film „Jak w niebie” w samej Szwecji obejrzało ponad półtora miliona widzów. To wielki sukces i nie jedyny, bowiem reżyser otrzymał wiele nominacji do prestiżowych nagród, za opowiedzenie historii, która dogłębnie porusza. I chociaż fabuła nie jest odkrywcza, ani nowatorska, to jest w niej coś wyjątkowego. Kino skandynawskie uwodzi. Za każdym razem ukazuje złożoność ludzkiej psychiki, na której skupił się Kay Pollak. Pokrótce: do swojego rodzinnego miasteczka po latach wraca znany i ceniony na świecie dyrygent. Szuka spokoju i ciszy, wytchnienia od wielkiego świata. Planuje odpoczywać od ludzi, od muzyki, od pasji, której poświęcił się bez końca. Na swojej drodze spotyka kościelny chór, który tworzy grupa zróżnicowanych i niezwykle ciekawych osobowości. Daniel Dareus, bo tak nazywa się nasz protagonista, staje się ich nauczycielem i mentorem. Pollak, skupia się na człowieku i jego przeżyciach. Wielu krytyków uważa szwedzkie kino za niezwykle psychologiczne. Pollak rzeczywiście ukazuje widzowi transformacje ludzkich osobowości, momenty oczyszczenia, prawdziwej radości i smutku. Lekcje chóru, które miały być zwyczajnymi
36 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
próbami, stały się spotkaniami terapeutycznymi, zarówno dla chórzystów, jak i ich dyrygenta. Dzięki wspólnym spotkaniom mogą wyrzucić z siebie codzienne frustracje, mogą zapomnieć o problemach i przenieść się w świat muzyki. Nagle uświadamiają sobie, jak ważne są interakcje międzyludzkie. Skandynawskie kino pełne jest refleksji nad życiem, jego celem i przemijaniem. Pollak ukazuje widzom, że nigdy nie jest za późno na odkrywanie swojej pasji, na samorealizację i że nic nie działa lepiej na człowieka, niż drugi człowiek. Kadry poszczególnych bohaterów tworzą ich portrety psychologiczne. Zwolnienia kamery podkreślają ważne momenty w filmie - wydaje się, że nic nie jest przypadkowe. Okazuje się, że miejsce, w którym się wychowaliśmy i o którym, wydawać by się mogło, wiemy wszystko, potrafi zaskoczyć. Daniel, miał wiele wspomnień związanych z rodzinnym miastem - jednych lepszych, drugich gorszych. Wrócił po latach i zaczął zmieniać życie innych, dzięki czemu zrozumiał, że tak naprawdę absolutnie wszystko zależy od nas samych i nigdy nie jest za późno, by cokolwiek zmienić. Człowiek postrzegany jest jako niepowtarzalne indywiduum – najbardziej interesująca jest w nim sfera odczuwania, ujmowania świata, rozumowania tego, co go otacza - obszaru jego działań codziennych i artystycznych. Na tym wszystkim skupił się Pollak. Dodatkowym atutem filmu są krajobrazy. Właściwie każdy skandynawski film może poszczycić się przepięknymi, surowymi krajobrazami. Wyjątkowe kadry nieokiełznanej natury bardzo dobrze zazębiają się z fabułą filmu. Pełna emocji historia przedstawiona w śniegowo-deszczowym krajobrazie bywa wręcz tragiczną. Walki bohaterów ze swoimi słabościami, ich docieranie do samych siebie idealnie komponują się z kadrami surowej zimy i późniejszej odwilży. Czytałam wiele recenzji tego filmu. Ilość głosów „za” i „przeciw” jest porównywalna. Kay Pollak „wrócił” tym obrazem po 18 latach przerwy. Skupił się wyłącznie na ludzkich emocjach, które przynależą do porządku życia, bez których człowiek jest niczym. Myślę, że oglądając ten film, można poczuć się chociaż przez chwilę „Jak w niebie”. Wszak o wiele łatwiej jest żyć ze świadomością, że oprócz nas samych możemy czasem liczyć na drugiego człowieka. Edyta Iljaszewicz
_10
zapowiedzi filmowe
„Uwikłanie”, reż Jacek Bromski Polska / kryminał / premiera: 3 czerwca 2011 Co musiałoby się wydarzyć, żeby w zwyczajnym człowieku obudzić zabójcę? Czy w pół-hipnotycznym transie można zabić i następnego dnia o tym nie pamiętać? Skoro jest ofiara, to gdzieś musi też być sprawca zbrodni. W ekranizacji bestsellerowego kryminału Zygmunta Miłoszewskiego tropem sprytnego mordercy podąża cyniczny komisarz Smolar (Marek Bukowski) i nieustępliwa prokurator Agata Szacka (Maja Ostaszewska). Duet, jaki tworzą jest mieszanką wybuchową nie tylko ze względu na ich temperamenty, ale również z powodu łączącego ich w przeszłości romansu. Prokurator Szacka, prowadząc najtrudniejsze w swojej karierze śledztwo, dotknie historii, o których od lat krążą legendy, ale nikt nie spodziewał się, że mogą okazać się prawdą. „Rok przestępny”, reż. Michael Rowe Meksyk / dramat-erotyczny / premiera: 10 czerwca 2011 Laura ma 25 lat, jest dziennikarką – freelancerką. Mieszka i pracuje w małym mieszkanku w mieście Meksyk. Wszystko w życiu dziewczyny jest szybkie i jednorazowe - jada obiady instant prosto z plastikowego kubka, a smutki odreagowuje ostrym seksem z przypadkowo poznanymi mężczyznami, których przyprowadza do domu. Rodzinę i znajomych mami zaś opowieściami o pasjonującym życiu w wielkim mieście. Pewnego dnia Laura poznaje Arturo, młodego mężczyznę o sadystycznych skłonnościach. Jego preferencje zderzą się z masochistycznymi potrzebami dziewczyny, która swoją mroczną przeszłość odgradza murem milczenia, nawet przed kochankiem. Film jest historią 29 dni z życia Laury, aż do ostatniego dnia lutego, który tajemniczo zaznaczyła w kalendarzu. „Spisek”, reż. Jérôme Salle Belgia-Francja-Niemcy / przygodowo-sensacyjny / premiera: 24 czerwca 2011 Po śmierci ojca Largo Winch (Tomer Sisley) dziedziczy niewyobrażalną fortunę i stanowisko prezesa międzynarodowej korporacji „W”. Nikt nie podejrzewa nawet, że miliarder postanowi pewnego dnia sprzedać swoje udziały i poświęcić się działalności humanitarnej. Gdy jednak czyhający na akcje firmy „W” potężni konkurenci oskarżą go o dokonanie zbrodni przeciwko ludzkości, a na jego trop wpadnie przebiegła agentka Interpolu (Sharon Stone), Winchowi nie pozostanie nic innego, jak udać się w niebezpieczną podróż w poszukiwaniu dowodów swojej niewinności. Obfitująca w niezwykłe pościgi, walki oraz akrobatyczne wyczyny intryga zawiedzie bohatera w samo serce birmańskiej dżungli... „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”, reż. Catherine Hardwicke Kanada-USA / dramat-fantasy-thriller / premiera: 24 czerwca 2011 W filmie „Dziewczyna w czerwonej pelerynie” Amanda Seyfried gra Valerie - piękną młodą kobietę rozdartą między uczuciem do jednego mężczyzny, a powinnością wobec drugiego. Jest zakochana w ponurym wyrzutku Peterze (Shiloh Fernandez), lecz rodzice zaaranżowali jej małżeństwo z zamożnym Henrym (Max Irons). Nie chcąc zgodzić się na rozłąkę, Valerie i Peter planują wspólną ucieczkę. Dowiadują się jednak, że starsza siostra Valerie została zabita przez wilkołaka grasującego w mrocznym lesie otaczającym wioskę. Od wielu lat między ludźmi a bestią panował niepewny rozejm: mieszkańcy co miesiąc składali potworowi w ofierze zwierzęta. Jednak pod wpływem krwistoczerwonego księżyca wilkołak łamie zasady i odbiera życie istocie ludzkiej. Żądni zemsty mieszkańcy wzywają znanego łowcę wilkołaków, Ojca Solomona (Gary Oldman), na pomoc w zabiciu bestii. Edyta Iljaszewicz / 37
11_
recenzje
muzyka
muzyka
muzyka
Hercules And Love Affair / „Blue Songs”/ dla fanów house, brzmienia disco i stroboskopów
Various Artists/„Matador At21”/ dla fanów indie, punka, lo-fi, idm, ambientu, popu, hip-hopu
Alva Noto + Ryuichi Sakamoto „Summvs”/ dla entuzjatów relaksu, kontemplacji, spokoju
Nowy album Hercules And Love Affair. Do tego nowy wydawca i nowy skład. Można mieć więc pewność nowego rytmu. Na poprzedniej płycie z 2008 roku Hercules And Love Affair, udało się zebrać ekipę, która genialnie odświeżyła temat disco, w całej krasie, z całym inwentarzem. Pełne przepychu kompozycje na modłę lat siedemdziesiątych, do tego świetne wokale z naciskiem na Antony’ego Hegarty, który wyśpiewał przebój „Blind” i wprowadził w klimat melancholijnym kawałkiem „Time Will”, który brzmi, jak z opowieści o zakochanym Jamesie Bondzie. Natomiast na nowym krążku jest podobnie, początek płyty zdecydowanie nawiązuje do poprzedniczki. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew, utwory zwalniają, tracą dyskotekowy blichtr, lecą w kierunku wczesnych nagrań house’owych. Jednostajny bit, jak z Chicago pod koniec lat osiemdziesiątych, do tego melodie i wokale niemalże żywcem wycięte z klimatu synth-pop i new romantic. Zastanawiam się tylko, co robi w zestawie utwór „Boy Blue” zagrany na gitarce klasycznej? Przy tym raczej mało kto będzie się bawić. Płyta nosi tytuł „Blue Songs” i rzeczywiście melancholią przesiąknięty jest cały album. House’owe, niskie brzmienia tylko doprawiają klimatu. Podobnie, jak flety, skrzypki w tle i pełno cykaczy i trójkątów. Najlepszym przykładem jest tytułowy „Blue Song”, w którym klarnet pogrywa, jak nie przymierzając we wczesnych nagraniach King Crimson. Choć końcówka płyty zdecydowanie napędzana bitem i zajawkami w stylu oh-oh-oh/ oh-oh-oh. A na koniec niepotrzebny i mdły cover hitu Pet Shop Boys.
Jeżeli jesteś indie, a nie żaden emo, albo pudel metal, ta płyta jest dla ciebie. Niegdyś niezależna wytwórnia Matador wydała z okazji dwudziestojednolecia istnienia zbiór utworów artystów ze swojej stajni. Matador powstał w 1989 roku w Nowym Jorku i na początek wydał dwie punkowoindie rockowe płyty, które pozwoliły właścicielom zainwestować w wypuszczenie debiutu zespołu o nazwie Pavement. Potem przyszedł czas na Liz Phair i jej pierwszą płytę, okrzykniętą rewelacją sezonu. Dalej były romanse z kolosami Atlantic Records i Capitol Records. W połowie lat dziewięćdziesiątych z Matadorem podpisały kontrakt gwiazdy lo-fi i indie rocka Yo La Tengo oraz Guided By Voices, a na podwieczorek młodziutka Cat Power. Wytwórnia zaczęła przyciągać zagranicznych artystów, najlepszych strzałem były szkockie zespoły Belle and Sebastian i Mogwai. Wydaje się, że polityka wolności muzycznej w wypadku Matador się opłaciła, założyciel mówił w wywiadach, że nie ograniczają wykonawców, biorą ich takimi, jakimi są. Wytwórnia ma na koncie wiele klasycznych już albumów, jak wspomniany Pavement „Slanted and Enchanted” (1992), czy Guided By Voices „Alien Lanes” (1995), Belle and Sebastian „If You’re Feeling Sinister” (1996), Yo La Tengo „I Can Hear the Heart Beating As One” (1997) i „Turn on the Bright Lights” (2002) zespołu Interpol. „Matador At 21” składa się z sześciu płyt, na których są wspomnienia z tych albumów oraz sporo wykonawców nierockowych (Boards Of Canada, Cornelius, Pole, Dizzee Rascal, Cold Cave, czy Delorean).
Daleko od szaleństw i zgiełku codzienności, skłaniając się ku pełnemu spokojowi płynie „Summvs”. Naładowane emocjami dźwięki fortepianu łączą się z oszczędnymi perkusyjnymi uderzeniami, a wszystko to okraszone pulsującym elektronicznym basem i sunącymi w tle padami. „Summvs” odnosi się do dwóch łacińskich słów: summa i vers, co w połączeniu oznaczać ma dzieło zorientowane w kierunku współpracującej całości. Album doskonale pokazuje, że oszczędność dźwięku nie musi oznaczać muzycznej nudy. Kolaboracja dwóch wybitnych muzyków - Ryuichi Sakamoto (filmowy kompozytor, zdobywca nagrody BAFTA, Złotego Globu i Oskara, wielokrotnie nominowany i nagradzany także na innych festiwalach filmowych) i Carstena Nicolai (niemiecki artysta poruszający się intensywnie w przestrzeni audiowizualnej) po raz piąty dostarcza uczty dla ucha zamykając jednocześnie rozpoczętą w 2002 roku muzyczną kolaborację. Artyści wyprodukowali bowiem już wspólnie 4 albumy, poczynając od „Vrioon” w 2002 r., trzy lata później - „Insen” i „Revep” oraz w 2007 r. „utp_”. Warto wspomnieć, iż najnowszy album zawiera dwa instrumentalne covery numeru zatytułowanego „by this river”, który w oryginale stworzyli: Roedelius, Moebius i Brian Eno w 1977roku. Jeden z coverów stworzony został w tzw. wersji slow motion. „Summvs” swoją premierę datuje na 12 maja br. i nie powinien zawieźć wybrednego słuchacza. Ostatni album wspomnianego cyklu z pewnością dostarczy wielu wytrawnym melomanom silnych muzycznych wrażeń.
kasper.linge
kasper.linge
lu_ziq
38 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
muzyka
gra
gra
Amon Tobin /„Isam” / dla fanów dubstepu, idm, brain dance, połamanej elektroniki, elektronicznego eksperymentalu, glitchu
„Wiedźmin 2. Zabójca królów” / CDPROJEKT/ dla fanów RPG i prozy Sapkowskiego
„Crysis 2“/ Crytek/EA dla fanów strzelanek typu FPS, miłośników skórzanych kombinezonów, pejczów i tym podobnych gadżetów
„Isam” to podróż przez całą elektroniczną planetę. Mamy tu kraje różnej muzycznej maści, krążące w klimatach troszkę bardziej ułożonych i przewidywalnych, po totalny muzyczny niespodziewalizm. Amon Tobin wypuścił właśnie bardzo silny album, który pokazuje kunszt producenta w dość szeroko zakreślonym obszarze elektronicznego połamanego grania. Wiele więc osób gustujących w połamanym bicie znajdzie tu coś dla siebie. Wytwórnia zobowiązuje – brzmienie płyty jest imponujące. Na każdej planecie spotkamy dźwięki z rodziny glitch. Wszyscy zatem, którzy lubują się w tzw. niepowodzeniach powinni przytulić ucho do najnowszego LP artysty, który już na dobre przyrósł do Ninja Tune. Miłośnicy modnego ostatnio dubstepu także znajdą tu coś dla siebie – „Goto 10” mocno atakuje partiami basowymi i reprezentuje wspomnianą konwencję na wysokim poziomie. Płyta, która zawiera 12 numerów i jest jeszcze ciepła – data wydania to 23 maja 2011 roku – pozwala usłyszeć wokal samego Amona Tobina. Został on jednak przepuszczony przez syntezator, a następnie poddany modyfikacji w taki sposób, by brzmiał jak kobiecy. Reszta rodziny słyszalnych na planecie Isam dźwięków pochodzi z tzw. terenu. Sample te także zostały odpowiednio przetworzone przez syntezator. Warto zwrócić uwagę na okładkę opisywanego albumu – nie polecam jednak osobom z lepidopterofobią.
„Wiedźmin 2. Zabójca królów” to komputerowa kontynuacja przygód Geralta z Rivii. I bynajmniej nie jest to produkt, który można porównać do 13-odcinkowego serialu Marka Grodzkiego. O nie. W tym przypadku mamy do czynienia z rozrywką inteligentną, szczerze wciągającą gracza i przede wszystkim nigdzie dotąd nie spotykaną. Ale do rzeczy... Już pierwsza edycja „Wiedźmina” pokazała, że w prozie Sapkowskiego drzemie potencjał. Był to solidny erpeg, oparty na typowej zasadzie - veni, vidi, questi, ale rozbudowany do niebotycznych rozmiarów. Mowa oczywiście o nieliniowości rozgrywki, którą dzięki podejmowanym wyborom można było zakończyć na kilkanaście różnych sposobów. Podobnie jest z dwójką. Do tego gra implementuje ostatniego save’a z jedynki, więc rozpoczynamy z Geraltem ukształtowanym osobowościowo podczas wcześniejszej rozgrywki. Dzięki temu nasz Wiesiek ma w dwójce ukształtowany charakter, a i wybory, które podejmuje są inne niż te, z którymi borykałby się zaczynając od zera. Nie oznacza to oczywiście, że kto nie grał w jedynkę, ten nie pogra w dwójkę. Przeciwnie. Każdego ta gra zaskoczy. Świat jest jeszcze piękniejszy, fabuła równie ciekawa, a i styl gry różni się na plus. Do tego jest trudniej. Dużo trudniej. Walka z przeciwnikami to już nie tylko refleksyjne klikanie myszką, ale odpowiednie stosowanie kombinacji ciosów, uników i bloków. Trzeba myśleć w dosłownie każdym elemencie gry.
Pod koniec 2007 roku „Crysis“, gra niemieckiej firmy Crytek, zmiażdżyła konkurencję pod względem oprawy audio/video. Jednak, jak to zwykle bywa w przypadku rynku PC, żeby pograć w grę z tak bardzo rozbudowaną grafiką, potrzeba było potężnego komputera. Złośliwi twierdzą, że pierwszy Crysis wcale nie był grą, a tylko tzw. benchmarkiem, czyli programem sprawdzającym wydajność komputera. Inaczej mówiąc – jeżeli grasz w „Crysis“, to masz mocny sprzęt i jesteś fajnym gościem. Jeżeli nie – twój PC nadaje się już tylko do muzeum. W tym roku na rynku ukazała się kontynuacja, jednak o przysłowiowym „opadzie szczęki“, jaki gwarantowała część pierwsza, niestety nie ma mowy. „Crysis 2“ jest klasyczną strzelanką z perspektywy pierwszej osoby, w której wcielamy się w niezbyt rozgarniętego wojaka przebranego w superduper zbroję, dzięki której może stać się niewidzialny, zyskać niemal niezniszczalny pancerz, itp. Niestety, przez całą grę nie da się opędzić od wrażenia, że projektantem kostiumu był miłośnik filmów dla dorosłych, a dokładnie tych z gatunku skóry, pejcze i inne gadżety. Gra przenosi nas do ślicznego, częściowo zrujnowanego Nowego Jorku, gdzie nawet rozgrywa się jakaś historia, szkoda że niezbyt zajmująca. Jeżeli idzie o mechanikę, to nie wnosi właściwie niczego nowego do klasycznego schematu „pobiegnij i postrzelaj“. Sumując, to dobra, solidna gra ze świetną oprawą, ale liczyłem na nieco więcej.
lu-ziq
don
Screwball
/ 39
12_
felieton muzyczny
What the fuck? rys. Tomasz Boczarski
Popołudniowa kawa po pracy, leniwie pykam fajkę, uprawiam zappnig na sześciu kanałach – więcej nie posiadam. Znudzony wpadam na jakąś dziwną stację muzyczną, którą operator kablówki wstawił w miejsce kanału popularno-naukowego. Już mam lecieć dalej, gdy coś przykuwa moją uwagę. Nudny beat przywołujący na myśl walenie stemplem w urzędzie, seksowna brunetka na ekranie bełkocząca coś raz to po angielsku, raz to po hiszpańsku - nigdy nie opanowałem nawet słowa w tym języku. Co jakiś czas przerywa ów bełkot, by zapytać: What the fuck? Odkąd pamiętam, traciłem głowę dla brunetek. W tym przypadku nie było inaczej. Postanowiłem pomóc miłej pani znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytanie. No więc What the fuck?. Jako że owo pytanie stanowi większą część utworu, zacząłem zastanawiać się nad tym, czy ta miła pani nie popadła w nerwicę natręctw. Chyba tak jednak nie jest. Coś mi się wydaje, że uważa ona powtarzanie wulgarnego pytania za całkiem udany tekst piosenki. Nigdy nie przeszkadzało mi parę przekleństw. Wręcz przeciwnie. Nie wyobrażam sobie wręcz starych dobrych gangsta rapowych squadów nie rzucających paru „fucków”. Szczerze mówiąc, to podziwiam zdolność Amerykanów i Anglików
40 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej
do tworzenia tylu przekleństw na bazie tylko jednego słowa. Koncert rockowy lub metalowy nie byłby w pełni wartościowy gdyby lider kapeli nie rzucił paru wulgaryzmów w stronę publiki. Jeśli mam być szczery, to sam zamieniam się w maszynkę do bluzgania, za każdym razem, gdy w samochodzie zajmuje miejsce kierowcy. Co do przeklinających kobiet – hm... Mam do nich dziwną słabość. Ustalmy więc – nie przeszkadza mi ilość „fucków” w omawianym utworze. No, może tylko trochę, szczególnie gdy dowiedziałem się, że jest to ulubiona piosenka siedmioletniej córki moich znajomych – na całe szczęście ta młoda dama nie ma pojęcia co owe słowa znaczą. Szczerze mówiąc, to w ogóle nie obchodzi mnie, o czym śpiewa ta miła pani. Wiele z utworów zajmujących wysoką pozycję na liście moich ulubionych ma po prostu durny tekst. Bo co można powiedzieć o utworze, który zaczyna się słowami: „Jeśli ściśniesz moją jaszczurkę, napuszczę na ciebie mojego węża” - czy jakoś tak. Chyba niewiele. Osobiście, gdybym spotkał Lemmiego Killmistera, zapytałbym go: What the fuck Lemmy? Nie ma się co oszukiwać - niejednokrotnie świetnie brzmiący numer ma po prostu słaby tekst i szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadza. Co więcej, jeśli nie rozumiem słów,
to łatwiej mi się skupić na samej muzyce. Nie mam zielonego pojęcia, o czym śpiewa wokalista Kaizers Orchestra. Ni cholery nie rozumiem ani słowa po norwesku, co nie znaczy, że nie uważam dokonań tej kapeli za fenomenalne. Nie mam też daru rozumienia japońskiego, co w niczym nie przeszkadza mi słuchać muzyki Thee Michelle Gun Elephant. O czym śpiewają? Zabijcie mnie, nie mam pojęcia, ale brzmi świetnie. Jak widzicie jestem lirycznym ignorantem. Mam w głębokim poważaniu, o czym śpiewa artysta. Jeśli tylko słowa dobrze brzmią, to według mnie wszystko jest w porządku. To pewnie pozostałość po czasach, w których słuchałem metalu. Nie sposób w końcu dociekać, o czym śpiewa... eee... drze się Chris Burns na pierwszych płytach Cannibal Coprse. Może lepiej nie widzieć... Mógłbym wybaczyć w kółko powtarzane What the fuck? gdyby muzyka powalała mnie na kolana. Miła pani mogłaby czytać nawet ogłoszenia drobne z lokalnej gazety, gdyby to wszystko było dobrze oprawione. Wybaczyłem Lesowi Claypoolowi pokręcone teksty. Wybaczyłem chłopakom z Green Jelly, bo tworzą po prostu świetną muzę. Wybaczyłbym nawet Lady Gaga, gdyby ktoś wcześniej uraczył mnie lobotomią przeprowadzoną plastikową łyżeczką. Nie potrafię jednak wybaczyć miernej muzyki i do tego bzdurnego tekstu. Nie potrafię wybaczyć stacjom radiowym i telewizyjnym puszczającym tak kiepski materiał. Nie jestem zwolennikiem cenzury. Nie przyklejałbym ostrzegawczych naklejek na płyty, co ma miejsce dzięki pani Tipper Gore. Jeśli muzyka jest dobra, to słowa schodzą na drugi plan. Najlepiej jest oczywiście, gdy zarówno muzyka, jak i tekst stoją na wysokim poziomie. Jeśli jednak ani muzyka, ani słowa nie są warte uwagi, to... What the fuck? Tomasz Boczarski
klinika dźwiku
_12
Pięć płyt baroque/ chamber pop
Najdostojniejsza odmiana rocka, wiesz, coś jakby Kawalerowie Maltańscy nauczyli się grać na instrumentach. Albo bohaterowie powieści Arturo Pérez-Reverte zabraliby się za indie rock. Nie jestem pewien, czy na przykład płyt zespołu Tindersticks, który brzmi, jak epicka trupa muzykantów, nie należy słuchać we fraku lub smokingu. Baroque/chamber popowe grupy grają proste piosenki. Różnica między nimi, a prostymi popowymi piosenkami popowych zespołów jest taka, że nie mając syntezatorów, ani samplerów, muzycy (lub odpowiednie sekcje), sami grają na klasycznym instrumentarium (klawesyn, skrzypce, róg). Tak, w rocku progresywnym też były wykorzystywane te instrumenty, ale jak wspominaliśmy – to były proste piosenki, a nie dziesięciominutowe utwory oparte na cytatach z klasyków wiedeńskich i akordach Z-bol. Wszystko zaczęło się w połowie lat sześćdziesiątych, miało być przede wszystkim miło i przyjemnie. Pojawiają się pierwsze nietypowe in-
strumenty, jak Skrzydłówka (brzmienie pomiędzy trąbką, a rogiem). The Beatles, Burt Bacharach, czy Brian Wilson udowadniają, że pop może być czymś więcej niż refrenem i zwrotką. Przepych, harmonie i słoneczne melodie, wszystko sprowadzało się do sunshine popu (np. The Beach Boys, The Mamas & The Papas). Kwintesencją takiego grania jest płyta chłopców z Beach Boys „Pet Sounds” z 1966 roku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych baroque/chamber wyszedł z interesu - czas niepokojów społecznych, punk, heavy metal i wschodząca elektronika. W latach dziewięćdziesiątych dalej było głośno. Cobain wrzeszczał, grunge rósł w siłę, czasy ogarnięte przez lo-fi. Ktoś w końcu powiedział dość. Artyści przytłoczeni przez fin de siècle znaleźli w formalnych środkach chamber popu swoją drogę ku kontemplacji świata. Nurt głównie skierował się ku ciemnemu romantyzmowi spod znaku Leonarda Cohena, Scotta Walkera, Nicka Cave’a, czy Iana Curtisa. Stuartowi Staplesowi pomaga w tym głęboki baryton – wierzę, że wypielęgnowany podczas alkoholowo-nikotynowych nocy, podczas których cierpiał przez kobiety. Przy całej sympatii, Kurt Wagner z Lambchop jest mniej liryczny, choć brzmi, jakby śpiewał z dna Ziemi. Choć zdarzają się też przypadki bezpośredniej kontynuacji popu z lat sześćdziesiątych, jak w przypadku The High Llamas. Świeżej krwi nie widać, młodzi wolą satanizm i czapki z daszkiem. Nikt już nie chce umierać za miłość. Tindersticks – „Tindersticks [II]” (1995 ) Archer Prewitt – „Wilderness” (2005) Lambchop – „Aw C’mon” (2004) The High Llamas - Beet, Maize & Corn (2003) The Divine Comedy - Regeneration (2001) kasper.linge@gmail.com
/ 41
42 / Magazyn Kulturalny Grzeczniej