Tez bylem ofiarą nowa firma nowa deska deska deska deska ollie wszystko na ulicy to przeszkoda dla mojej wrotki skate every day mam 17 lat Codziennie ten sam film Weź no lepiej przestan udawac Napinac brwi W koncu masz to.
W rolach wtórnych; Piotr Dabov
jako móżg operacji
/
piotrdabov@pogoskate.com / Jakub Stępień jako oko polepione plasteliną graficiarz / hakobo@hakobo. art.pl Kuba Plastyk jako wymagające błyszczące oko które swoją pracą zasłużyło na zestaw XXL Guga jako wredny biznesmen liczący ile za sztukę trzeba wziąć Bartek Milczarek jako Nerwowy Bartek Paulina Stępień jako dobra wróżba Jean Claude van Plawgo jako ochroniarz myśli Artura Edytka Graczyk jako pielęgniarka na balkonie w trudnych chwilach Oczy w judaszu to; Yarrek.photo.com czyli hola holandia bardzo pozytywnie w kombi Pawelfabjanski.com na czarno zawsze to czarno widzę kiedy mam płacić ale z gówna robi dzieło sztuki jednym pstryknięciem Bartek Jessie jest powoli baardzo powoli trochę jakby w transie ale wychodzi z tego czasem piękno jester_nrvs@o2.pl Piotrek Dabov czyli zrób to sam, albo lepiej z Edytką Tomo czyli po cichu w Chrzanowie odnalezione piękno, a tak naprawdę w Krzeszowicach Ten numer złożyliśmy na przełomie czerwca i lipca pięknego 2005 roku. Następny numer pewnie kiedyś jeszcze wyjdzie. Idź na deskę już.
My tez mamy
blisko
Jakis magazyn o wszystkim i o niczym Sprzedający plastik i frytki To już znasz Wszyscy by chcieli super trików Gołych dup Dragów Ile masz lat? Rozwój U nas wypociny Artura Bez krzywienia się na modne klabing jaszczurki To nie zaprogramowane gówno z Croppa Sewujemy swieże błędy Triki czarnoksiężnika Czyste nieskażone mysli Brudem wyścigu szczurów Jeśli nie chcesz zrozumieć tych słów A i tak je kiedyś zrozumiesz Skoncentruj się na desce A nie na wszystkim tylko nie desce Wszystkim autsajderom, szaleńcom i innym indywidualistom Pięknym paniom zresztą jasne też Życzymy..... Weeesoołych Świąt!
Mentor Skejt Seszyn tysiące ludzików deski deski znowu ktoś zafascynuje podskakując wyżej i lepiej i wyżej tłum znowu zrobi uuuuuu Jacek znowu zrobi aaaaaa wieczorem na rynku pewnie będzie rzygać z wrażenia na zewnątrz hali wyjadacze na straganach znowu sprzedadzą głodnym dzieciakom nowe trendy nowe sprzęty modnisie Ameryka i tak sra na nas ofiary i wampiry a chodzi przecież o szczęście poruszania się drewno i kolka równowaga balans wszyscy kurwa chyba o tym zapomnieli
ŁÓDZKI SKATEBOARDING Zimno czysty raport To już z naście minęło, od kiedy pierwsi skaterzy pojawili się w Łodzi. Będę starał się opisać łódzką deskorolkę od czasów, w których gazety skejtowe nie istniały, a na video ewentualnie można było zobaczyć „Powrót do przyszłości” albo „Akademię Policyjną 4”. Jest to kawał historii, przewinęła się masa bardzo różnych ludzi. Wielu z nich to teraz biznesmeni, tatusiowie z brzuszkiem itp., itd. Czas płynie. Z drugiej strony niezmiernie cieszę się, że dzięki paru entuzjastom łódzka scena żyje! A naprawdę było to tak.... Za siedmioma górami i siedmioma fabrykami był sobie Hotel. Rok 1990 to początek dobrych świeżych łódzkich frytek. To zapomniana teraz kompletnie biblioteka („Kto zabił Laurę Palmer?”) oraz spot o mile brzmiącej nazwie HC (hardcore? Nie... Hotel Centrum!). Bandany, chińskie trampki, trupie czaszki i koszule w kratę. Rydzu jako lokalny guru z wielką torbą trików. Hotel Centrum to miejsce spotkań. Przyjeżdżają ze wszystkich dzielnic. Podobno najmocniejsze hobby załapuje się w okresie dojrzewania, większość czuje się jak wybrańcy, liczy się tylko deskorolka! / Powell&Peralta, Santa Cruz/, najważniejsze jest ollie, (Kranu rządzi!) ewentualnie jakieś graby, pop-shovity i schody, schody, schody! Tak naprawdę Łódź nie rozwinęłaby się tak bardzo gdyby nie inicjatywa pewnego pana, którego wszyscy z respektem nazywali „Burak”, początki handlu deskami, gdzieś, w mieszkaniu dawno temu i nieprawda. Pielgrzymki młodych skaterów po sprzęt. Ostatnie modele fish-concave (dla nieuświadomionych deck w kształcie ryby, zero nosa, nie istnieje switch! Nollie?) Marzenia o sprzęcie za setki tysięcy starych złotych w wychodzącej z komunizmu szaro brudnej Polsce. Przychodzi 1991. Wszyscy jeżdżący zachłyśnięci są deskorolką. Prawdziwi pasjonaci, progres w trikach jest bardzo duży, Mixer zaczyna rosnąć, nikt nie myśli na poważnie o sponsoringu, czy jeździe za pieniądze, mimo że Maciek Rydzyński jest sponsorowany przez Flying Maxa za skok z grabem przez pięć, sześć decków (podłożył sobie tą deskę czy co?). Wszystko rozwija się pięknie, pozytywna siła młodzieńczej pasji pochłania coraz więcej osób. Wrzesień ’91 to przełom. Pierwsze skateparty zorganizowane przez pospolite ruszenie(fenkju Mariano, Majowy, Biszop, Taiwan!). Noc przed imprezą z podniecenia nie mogę zmrużyć oka. Nad ranem jest już wiele osób pod łódzkim ASP. Spot nazywany potem Plastykiem, to przede wszystkim zbiór różnej wysokości schodów. Na skateparty jest przeszkoda do slide’ów i grindów, muzyka, nawet jest kam-
era! Kiełczewski, ówczesny warszawski As, który nie wiadomo skąd się o skateparty dowiedział, robi szoł. Set z dziewięciu schodów, one foot tailgrab, lipslide. Jego triki to totalne killery w przypadku, gdy 90% jeżdżących robi ollie przez kredkę. Materiał uwieczniony na kasecie VHS ukazuje grupkę dzieciaków, zafascynowanych piętnastolatków. Pierwsza Łódzka generacja; Kranu, Mariano, Rydzu, Paproch, Majowy, Mixer, Guga, Osa, Biszop, Pluto, Filipek, Siewka. Wielu z nich będzie jeszcze długo, długo jeździć. Rydzu robi kickflipa z trzech schodów, ale wtedy specjalnie to nikogo nie jara. Era kickflipów dopiero nadejdzie. W każdej dzielnicy jeździ inna brygada skejtów. Skateboarding zaczyna być coraz bardziej techniczny, więc miejscem spotkań okazują się być podziemia przy Centralu. To jedno z niewielu miejsc w Łodzi gdzie jest trochę marmuru. Panuje moda na trik. Wszyscy nagle zaczynają robić pressure flipy zapominając o reszcie trików. Niedaleko podziemi jest Manhattan, parę szarych bloków w centrum, niewielka dzielnica, prawie co drugi dzieciak jeździ tam na desce. Progres w trikach jest ogromny. Krążą niesłychane historie o wyczynach Rydzyńskiego, na schodach pod Plastykiem oraz jego pressure flipie za pierwszym z ośmiu schodów pod HC. Wszyscy noszą coraz szersze spodnie, obcinają trampki Skateragsa, t-shirty xxl Hangersa. Nadchodzi era jungle/techno. Łódzkie Alcatraz. Wielu chłopców deskorolkowców rozsmakowywuje się w innych używkach niż alkohol. I wszystko zaczyna być pokręcone... Dragi powodują, że zaczynają tworzyć się oddzielne kliki. Jednak i tak cały czas najważniejszy jeszcze jest skateboarding. Powstają pierwsze koneksje skateowe z innymi miastami: Toruń, Zielona Góra, Katowice. Rydzyński odsuwa się w cień ustępując Mixerowi. Skateparty pod Plastykiem odbywa się
regularnie co roku. To spotkanie skaterów ze wszystkich dzielnic. Nie ma czegoś takiego jak zawody w Polsce, mimo to wielu przygotowuje się na tę wrześniową imprezę, aby pokazać swoje najlepsze triki. Inni po prostu jeżdżą, a jeszcze inni bawią się. Klimat na skateparty z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych jest niepowtarzalny. Dla łódzkiej deski bardzo ważne są wakacje 1995. Spontaniczny wyjazd do Kołobrzegu. Wyjeżdża wtedy najlepszy skład. Tak po prostu. Mixer, Lejman, Arek, Kranu, Igor Kowalewski, Tomeczek i wielu innych. Pełni szczęścia dopełnia fakt spotkania na tym samym kempingu zajebistej brygady z Katowic z Kotasem na czele. W Kołobrzegu spotykamy też skaterów z Poznania, Szczecina. Niech żyją skejtwakacje! Triczki sypią się niemiłosierne. Uwiecznione są niestety tylko na kilku niewyraźnych czarno-białych zdjęciach, ale pozostaną w pamięci wszystkich tam obecnych. Rok 1995 to jednak czas, w którym wielu z pierwszych skaterów przestaje jeździć, a szkoda. Nowe generacje wyrastają na pierwszych samodzielnie budowanych skrzynkach w bardzo dziwnych miejscach, czasem prawie pod Łodzią. Brak spotów doprowadza do szału, plus perspektywa przerwy w jeździe zimą, bo już znudziło się jeżdżenie przy –10 stopni w podziemiach... Aż tu nagle... Powstaje skatepark! Co prawda rozstawiany jest tylko na parę godzin w weekend w hali do gry w piłkę, jest to jednak coś. Konkretne coś! Pielgrzymki skaterów ze stolicy, dopasowana do potrzeb mini rampa, jak na tamte czasy kosmos! Po dwóch miesiącach od istnienia skateparku Lurysa powstaje następny skatepark na Kopcińskiego. Szok już jest totalny, bo z niczego robią się nagle dwa skateparki. Nieważne, że długo nie pożyją, ale są! 1996 to początki sponsoringu łódzkich
riderów. Jazda nabiera trochę innego wymiaru, wszyscy chcą mieć uwiecznione triki na kamerze. Materiału jest coraz więcej i więcej... co z tego, jak dopiero pięć lat później wychodzi pierwszy Łódzki film czyli „Wesoło”. W tym filmie najbardziej widać drugą falę a przede wszystkim Jarka Pijewskiego, emigranta z Tomaszowa Bartka Milczarka, Tomka Krzemienia, Łukasza Janiaczyka. Można powiedzieć, że bardzo w rozwoju łódzkiej sceny pomógł sklep Tomka Franta, wtedy jeszcze Metropolis. Skejtszop z prawdziwego zdarzenia, ze wszystkimi okolicznościami towarzyszącymi... 1001 dziwnych historii wydarzyło się w sklepie w bramie na Piotrkowskiej 80. Było to miejsce zbiórek przed jazdą, imprez i innych sytuacji... Teraz w końcu napiszę ile było w Łodzi skateparków. Przez te wszystkie lata doliczyłem się do...4 krytych i 2 nno 3 odkryte. Ładnie te cyferki wyglądają, jednak prawdę mówiąc, każdy z parków, jak to w Polsce bywa, miał jakiś feler. A tu nawierzchnia była w smarze, a tu kalafior się rozsypał, a tu szybko padł, a tu kąty były jak z końca 80tych. Felery i selery do dzisiaj ciążą nad łodzkimi skateparkami. Brak marmurowej miejscówki wytworzył sytuację, że w porównaniu z innymi miastami w Łodzi robi się mało, oj mało flipów. Są oczywiście wyjątki, jacyś tech-skaterzy w Łodzi się znajdą, ale tak naprawdę to... Prócz braku marmurowej nawierzchni, na łódzką deseczkę wpłyneło parę innych wydarzeń. Prócz pamiętnego Kołobrzegu ’95, warto napisać o pierwszej większej pielgrzymce łodziaków do Pragi w ’96, gdzie w
końcu wielu widziało jak naprawdę powinien wyglądać skateboarding oraz pedalskich pokazach dla firmy Big Star, gdzie paru dzieciaków zmierzyło się po raz pierwszy z większą, nie skate’ową widownią. Bla bla bla. Dla skaterów z całej Polski pierwszy raz łódzki styl jazdy, łódzki klimacik ukazany jest na INFO 4; reklama dość krótko istniejącej, ale mocno walącej w łeb firmy „Recydywista”. Wybiegając parę lat do przodu, do czasów nam obecnych i pisząc o firmach charakteryzujących miasto włókniarzy nie można nie wymienić FLAME (ogień Rafała Lejmana) oraz NERVOUSA, który rządzi i króluje, i całkiem niedawno powstałego POGO. LURYS CUP, potem Metropolis Cup, czyli zawody w Hali Sportowej. Mistrz ceremonii, Lurys - pan Ryszard Kołodziejczak, który tak wiele zrobił nie tylko dla łódzkiego, ale i całego polskiego skateboardingu... Co dobre, musi się jednak kończyć, a szkoda, bo te zawody miło wypełniały najgorszy dla wszystkich skaterów okres, czyli zimę. Wiele talentów wybiło się na tamtych zawodach, i naprawdę wiele szalonych trików posypało się przez parę kolejnych edycji tych „mistrzostw Polski”. Skateboarding i Łódź today. To kompletny misz masz stylów jazdy, kosmiczna rozpiętość wiekowa pomiędzy jeżdżącymi, ale chyba, co najważniejsze brak ciśnienia na spocie. Istnieją jakieś tam lokalne niesnaski, ale gdy wszyscy zaczynają jeździć to naprawdę jest pięknie? A jeżdzi się teraz najczęściej w skateparku na Teofilowie, gdzie prócz nawierzchni, małego transition i
skrzynki SYSTEMU nie ma nic ciekawego (chyba, że jesteś rolkarzem?). Osławiona California stała się Kalafiornią, głownie przez zmęczone podjazdy i nawierzchnię, którą przy temperaturze powyżej 20 stopni można po prostu zdjąć(?!?). Pod Łodzią w Zgierzu jest skatepark zbudowany z podobnych modułów jak Cali4nia i Teofilów (może powinienem napisać zbudowany przez tego samego debila), bonusem są stoły do ping ponga, które można wykorzystać jako skejt przeszkody. Respekcik dla brygady z ulicy Liściastej, która cały czas odbudowywuje skrzynki, bądź rurki kradzione przez Edich. Tajne baza POGO ma zostać wyposażona w minirampę, prawdopodobnie gdy czytasz ten artykuł Artur Ditur robi blunt to fakie. Uliczna jazda w Łodzi ogranicza się do wypadów z łezką w oku pod HC, jeżdżeniu przy dworcu Łódź Kaliska, PWP (czyli; pewnej wmurowanej poręczy), tajnej bazie w środku Centrum Zdrowia Matki Polki i paru innych jednostrzałowych miejscach (na jeden trik). Zresztą większość tych miejscówek można zobaczyć na drugim, i jak na razie ostatnim filmie łódzkim filmie Osy i Lejmana pt. „Prospekt”. Duża ilość dystrybucji i skateshopów pozytywnie wpływa na łódzką deseczkę. Młoda krew robi coraz lepsze triki (Krzysiek Sereczyński, Derin, Kacper, Borsuk, Pająk, Liściasta crew i wielu, naprawdę wielu innych...). Są oczywiście narzekający i zrzędzący, jak to w Łodzi jest źle. Mam na to, od chyba już 14 lat receptę; SKATE or DIE!
DABOV
Człowiek zajawka. W końcu mamy wiosnę i choć nie jest tak bardzo ciepło jak byśmy chcieli, ale dało się coś odczuć w powietrzu. Chciałem tutaj powrócić do zimy, która nawiedzała nas przez dłuższy czas niestety, ale nie każdy wymiękł. Znam takiego jednego koleżkę, który napierał całą zimę. Czy był mróz 15 stopni, czy padał śnieg to i tak można go było spotkać w którymś z łódzkich podziemi albo na HC, ubranego na czarno z dużą butelką coca coli i słuchawkami w uszach. Czasem wpadał do mnie do domu trochę się ogrzać lub po jakąś część do deski z wielkim zapałem, jakiego dawno nie widziałem u nikogo. Zawsze się pytał czy wyjdę na deskę i częstował mnie swoją colą. Patrząc na niego przypominam sobie siebie, jeżdżącego w Tomaszowie pod sklepem społem. Miałem wtedy trampki zaklejone gumą, spodnie w plamy i trzy bluzy na sobie.
Dokoła sklepu był odgarnięty śnieg na chodniku, a pod nim były rury grzewcze, więc całą zimę było sucho. Jeździliśmy codziennie na dworze dusząc manuale i krawężniki grindami. Wspominam to bardzo dobrze, bo były to dobre czasy i nigdy już nie wrócą. Ci, co byli tam ze mną wiedzą, o co chodzi. Wracając do tematu człowiek zajawka dusił przez całą zimę, co widać teraz po jego jeździe. Nadal ma zjawkę zwiększoną o kilka razy, bo zrobiło się ciepło i można go spotkać jeżdżącego całymi dniami. Jest dla mnie prawdziwym skateboarderem, bo nie rozmawia o zespołach, modnych ciuchach i fryzurach, tylko uprawia skateboarding. Jedni nazywają go człowiekiem energią inni bateryjką, a on po prostu ma na imię Kacper. Dzięki za zajawkę. 666
TIRÓWKI – Klasyka gatunku wylansowana przez wytatuowanych, wąsiastych kierowców wielkich ciężarówek. Kiedy zapodałem sobie pierwszą tirówkę jakieś 7 lat temu, ludzie patrzyli się dziwnie i pukali w głowę. Teraz w każdym lanserskim klubie „chłopcy z Ibizy” przylizują sobie włoski pod tiróweczkę Pumy...:) No cóż..Nasze czapki zdecydowanie nawiązują do pierwotnego wizerunku. Dostępne w kolorach : czarnym, czerwonym i brązowym.
ARMY – Niektórzy nazywają je Fidelkami na cześć nieśmiertelnego dyktatora z Kuby. Rarytas dla prawdziwych hardkorowców. Minimalizm i elegancja.
Txt: NervowY HOOD – Podstawa każdej skateboardowej garderoby. Gruby, obszerny kaptur. Dostepny w dwóch klasycznych kolorach: szarym i czarnym. Na czarnym kultowy juz nadruk „Bridge” - wspomnienie Nowojorskiego zgiełku i wszędobylskich gołębi na Manhattanie. Na szarym „Teeth logo” – dentystyczny bestseler. Plus, oczywiście nasze klasyczne logo z gołębiami na rękawach.
TATO T - SHIRTY POGO BOYS WIELE LOGASI, SAM WYPAS. SPECJALNIE DOBIERANA LEKKA I GŁADKA BAWEŁNA. DOPASOWANE DO CIAŁA. ROZMIARY M,L,XL
52MM WYCHODZĄC NA POTRZEBY STRITRAJDERSÓW; POMARAŃCZOWE KÓŁECZKA, BLUNTSLIDE I SIECZKA! TWARDOŚĆ STÓWKA YEAH!
54MM REEDYCJA WYPASÓW Z TAMTEGO ROKU, TERAZ W KOLORZE CZARNYM, TWARDOŚĆ STÓWKA.
Jestem z piękną dziewczynką na plaży. Było nas trochę więcej, ale wieczorem wielu poszło popływać. Czarna noc. Wysoko na palmach zbudowane pomieszczenie. Z trampoliną. Mogę skoczyć? Pyta się dziewczynka. Nie, tutaj za płytko jest, i gdybyś z takiej wysokości skoczyła to nawet morskie węże nie pomogą.
Na plaży dochodzi tylko do częściowego oczyszczenia. Skośnooki smok z ludzką twarzą, powoli wsuwa się do wody. Powinien być wielki, woda jest czysta, a wygląda to tak jakby w niskobudżetowym filmie podłożyli chudego, wysokiego Japończyka w czarnym swetrze bez ramion o zbyt złowrogo skośnych oczach. Pewnie cofnęło mnie na moment tuż przed zagładą.
Niedługo potem przyjeżdżają rodzice z bratem. Brat jest z cywilizacji. Brat jest z miasta. Brat przestraszył się muchy, goni po drewnianym wiszącym domku komara. Ma koszulkę nową. Nie bój się, to są tylko owady, tylko zwierzęta, nic Ci nie zrobią, jeśli będziesz je szanował. Z nocy wynurza się mały różowy smok i szybko, jakby był czymś zdziwiony mruga swoimi niebieskimi oczami. Gdy rodzice chcą go zobaczyć, znika.
Więc jaki pan sobie dokładnie tatuaż życzy? Fenkju? Sterylna sala po wodą. Wygląda jak tajny szpital po wojnie nuklearnej. Biel kafelków i czerń skórzanego szpitalnego łóżka. Chciałbym już nie być zły. Chciałbym już nie pić. Poproszę napis STRAIGHT EDGE na brzuchu, taki duży, gotykiem nno wie pan... Mistrz macha głową, wielokrotnie przypominając smoka. No, ale smoka sobie nie wytatuuję, nie pasuje mi to do cierni gotyków, napisów. Chcę oczyszczenia, psychicznego oczyszczenia, nie chcę być choinką, potrzebuję ładnego wkomponowania wszystkiego, pamiątki na całe życie...Mistrz kiwa głową, cały czas kiwa głową i powtarza jak zaklęcie; Fenkju, fenkju. No to jesteśmy umówieni. Wszystko dzieje się za szybko.
Pod wodą kryje się wiele tajemnic. Zatopiona taksówka. Z zakochanym surferem, czy pilotem myśliwca. Drugim pilotem myśliwca, bo ten pierwszy miał rozkaz zgładzić świat. Dziewczyna budzi się. Z telewizora w japońskiej taksówce sączy się ostatnie nagranie; nie pierwszego, jej ukochanego pilota, ale drugiego pilota, kierowcy taksówki. Zawsze Cię kochałem, ten świat ginie w momentach gdy... Ona słucha go. Woda powoli wlewa się do środka zatopionej taksówki, ale szyba... Szyba, to weneckie lustro, wejście do supermarketu.../ten świat zginie w momentach konsumpcji, a ja posiadam dla Ciebie coś tak szczerego/... błyskające neony, pani z McDonalda poprawia fryzurę patrząc dziewczynie prosto w oczy,/... nigdy nikomu nie może być lepiej niż.../mrugające światełka, dolary, reklamy, promocje/...jakże po zagładzie świata to śmiesznie brzmi.../wycięte erotycznie, odkryte biodra sprzedawczyń, najnowsza moda, plastikowe pragnienia, mokre cipki, sterczące członki/...nie jesteś dla mnie momentem chwilą, jesteś wiecznością, póki ma pamięć będzie istnieć, póki istnieje reinkarnacja/ Woda zalewa wnętrze taksówki. Film urywa się. Nawet gdyby nie było końca świata kierowca nr 2 też by nie żył. Popełniłby samobójstwo skacząc z wielkiego, wysokiego mostu. W Japonii jest dużo smoków. Zaniosłyby go do szczęścia. Uchwyciłyby go i rozciągnęły na plaży.
Jestem przygotowany. Salon tatuażu cały czas wygląda jak szpitalna sala. Mistrz zaczyna mnie nakłuwać. Moment, moment, miałem być na czczo? Nakłuwany jestem wszędzie. Jak to nakłuwany? Akupunktura? Przez ułamek sekundy widzę wbijające się w mój kark metalowe zapałki. Nie są ostre, więc dlatego powodują taki ból. Ból! Paraliżujący ból. Mistrz gdzieś odchodzi. Chcę się podnieść, ale paraliżuje mi całe ciało. Narkoza? Chyba tak wygląda tatuowanie w Japonii. Po przebudzeniu palimy w trójkę papierosy. Wokół nie ma zwykłych ludzi. Mistrz wygląda na starszego niż mi się wydawał przed zabiegiem. Jestem w podkoszulce. Zaplątuję się w miłej rozmowie o niczym. Dopiero po pewnym momencie przypominam sobie o tatuażu. Podnoszę podkoszulkę. Co to jest? To przecież nie miała być ta czcionka! Mam wysprejowane czarne coś nie na brzuchu, ale gdzieś przy żebrach, chyba napis się nie zmieścił. W ogóle cały jestem w napisach z kartki w kratkę z podstawówki. Niebieski i czerwony długopis pokrywa w różnych miejscach moje ciało. Całe ciało? Przedramiona też? Przecież to tabu, jak ja w
pracy będę wyglądał? Przedramiona przynajmniej w niektórych miejscach są dobrze zrobione, pamelka/cierń rozszerza się, gdzieniegdzie spod bazgrołów widać stosy pięknie zrobionych trupich czaszek. Trochę zaczyna mi się podobać. Ale...Skoro przedramiona to szyja też? Wychudzona twarz w lustrze. Dominuje szpitalny zielony. Uff, Mam tylko pryszcze na szyi... Przy odchyleniu głowy widać dwie nabazgrane swastyki tuż przy uchu. Ekstra. Mistrz widocznie chciał sobie poeksperymentować. Wyznaczyć nowe trendy. Nowe trendy? We mnie? Ale czemu tatuaże mnie nie bolą? Można je zmazać? Wilk i zając daje się zmazać pierwszy. Nie wiem. Patrząc na pobazgrane ręce, ciało czuję się wolny. I może to być moja choroba. Na zawsze. DABOV
Podkładki absorbujące uderzenie deski spadającej z 11 schodów twardy granit.
Nasz bestseler no1. Wypadkowa skrzyżowania portfela, plecaka i saszetki. Zamontowana na pasku jest zawsze z tobą
KARABIŃCZYK – mały fajny gadżecik na którym zawiesisz swoje klucze, które zawsze gubisz podczas powrotów z imprezy.
NASZYWKI – Miliony uderzeń igłą wydziargały je abyś mógł przyozdobić swoją smutną czapkę czy kurtkę i poczuć się wreszcie Nervousem. Dwa modele: „classic” logo oraz „skate kill” logo.
Cześć skejtowcy! Chciałbym powiedzieć wam parę słów na temat deskorolki i tego całego gówna co nazywamy biznesem. Otóż zajawka na deskorolkę rodzi się w różnych osobnikach naszego społeczeństwa i jednym ona zostaje, a drugim mija. Zaczyna się to tak, że gdzieś ktoś zobaczył deskorolkę czy w telewizji czy u kolegi i mówi sobie „ ja też tak chce” , ale nie którym wychodzi to lepiej, a nie którym gorzej. Jedni odpadają, drudzy bardziej wytrwali zostają. Powiem wam, że z mojej starej Tomaszowskiej ekipy nie został nikt oprócz mnie he he, no i oprócz „Młodego” JJ. Jakubowskiego. Byli tacy co mieli zajawkę i mówili, że będą jeździć do końca życia, ale niestety pierwsi dali sobie spokój, a szkoda bo było tam paru talentów. Patrząc na to wszystko wstecz nigdy bym nie przypuszczał, że sprawy się tak potoczą i siedząc sobie właśnie u siebie w firmie będę pisał ten artykuł. Teraz wiem, że był to dobry okres wspólnego jeżdżenia. Było chodzenie do szkoły i deska. Rzucało się plecak w kąt i nara! Nie martwiłem się niczym i nic mnie nie obchodziło oprócz deskorolki. Chłonąłem skejtowe newsy jak świeże bułki. Dobrze pamiętam jak dostałem w swoje ręce pierwszego Thrashera, przeglądałem go chyba z 300 razy i za każdym razem zauważałem w nim coś nowego. Ciężko wtedy było o cokolwiek, nawet o skate shopy, bo był jeden na cały kraj. Teraz jest internet i ma sie wszystko podane jak na talerzu. Jest full sklepów, firm i wszystk-
iego czego dusza zapragnie, lecz do czego dążę? Mianowicie chodzi mi o to, że kiedyś to była wspólna zajawka i jeżdżenie, a teraz ten ma firmę, tamten ma firmę i nasza pasja przeradza się w interes. Rozmowy o metkach i tym podobne stają się do zrzygania. Wygląda to tak, że nie ma już tak wiele czasu na wspólne jeżdżenie bądź jakieś dziwne podziały do jakich dochodzi przez cały ten biznes. Z moich doświadczeń wnioskuję, że pieniądze mogą zniszczyć wszystko, a nie którym się w dupie poprzewracało. Zapomnieli kim są i jacy byli wcześniej. Ja nigdy nie zapominam, że pochodzę z małego miasta i udało mi się coś osiągnąć poprzez deskorolkę. Teraz miło wspominam jak się przeprowadziłem do Łodzi i prowadziliśmy Metropolis. Dzięki Tomek. To był najlepszy klimatowy skate shop, w tym pieprzonym mieście. I tu też mogę powiedzieć śmiało, że zaliczam ten okres do najlepszych czasów jeżdżenia. Ci co to będą czytać (mam nadzieje) wiedzą o co chodzi. Z czasem powstał Nervous Strong Company i tak zaczęła się przygoda z biznesem. Powstały ciuchy, hardwear, akcesoria, a później deski. Do tego różne techniczne problemy, ale to za długa historia. Ludzie z zewnątrz postrzegają to tak, że jak masz firmę itd.; to zarabiasz na tym w chuj hajsu i nie wiadomo co jeszcze. Gówno prawda, bo wychodzi na to, że robisz to i tak naprawdę nic z tego nie masz. Tyrasz się, martwisz, załatwiasz masę rzeczy i osiągasz marne efekty. Dostajesz meile od dzieciaków, o tym jak to on by chciał bardzo być sponsorowanym przez twoją firmę i przesyła zdjęcie lub filmik z nie wyjechanym trikiem. Nagle wszyscy chcieliby mieć sponsora! Niestety droga do sławy nie jest taka szybka. Trzeba naprawdę dobrze dusić triki, żeby dostawać jakieś rzeczy, drogie dzieci. U nas w kraju jest paru wymiataczy, lecz daleko im jeszcze do takich kolesi, jakich mogliście zobaczyć na Etniesie w Krakowie. Wracając do tematu zajawki deskorolkowej, powiem wam jedno. Jesteście młodzi i naiwni myślicie , że jazda na desce to jest wszystko dla was teraz, ale nie zapominajcie o tym zeby chodzić do szkoły i mieć też inne zajęcia na boku bo mogą się one kiedyś przydać. To nie jest Ameryka! Tu raczej nie da się utrzymać z deski. Patrząc na prosów, oni też mają różne zajawki i nie tylko katują swoje deski. Ten kawałek drewna służy przede wszystkim do zabawy, bo o to w tym wszystkim chodzi. Na tym kończę pisać bo idę się pochillować na desce. Pozdrawiam. Keep on skating!
Pewnego razu na pewnych zawodach łowcy głów jak zwykle szukali czarnego jeźdźca. Nowej osoby której mogliby dać trochę frytek, a ta odwdzięczyłaby się triczkami i piruetami na zawodach zdjęciach, cięciach. Jednak łowcom było bardzo ciężko. Zazwyczaj trudno było wysupłać tą jedną, szczególnie wyróżniającą się osobę, zależało im na oryginalności a na niektórych zawodach wszyscy wyglądali jak klony. Łowcom głów w przebraniach skaterów było smutno. Jednak tym razem wszystko miało potoczyć się inaczej... Jakiś chudy gostek. Czarna czapka, jakaś tam czarna koszula, stare czarne jeansy. Nie obrandowany zbytnio tak jak niektórzy brandowcy skejtowcy. Punkt. Łowcy zwrócili na to uwagę. No ale najważniejszym kryterium były i będą triczki. Źrenice łowców rozszerzyły się uruchamiając przycisk record. Duże banki na których średnie skejciki robią ledwo szczur flipy. A gostek zaczyna robić hardflipy? Yyy? Frontside flip przez funbox w lotniczym stylu? Gdzie on się uchował? Nno gdzie? W Zielonej Górze jest chyba inna grawitacja. Na pewno jest betonowy skatepark. Na wesołym zielonym skwerku gdzie podobno kogoś zabili. Z cornerami, mini rampą, bankami, cipkami. Tam Bartek robi kickflipa. Nie jest to bynajmniej zwykły kickflip. Kick może wygląda normalnie, ale wyciągnięcie flipa jest już nienaturalnie duże. Deska zostaje złapana pod nogami i... wtedy właśnie Bartek zawiesza się w powietrzu. Moment zawieszenia jest dostatecznie długi aby dać mu piwo. Piwo pije często i dużo. Wzór równania to piwo na pół godziny jazdy. No bo co można robić w Zielonej Górze? Podobno dobre grzybki mają, święto wina albo coś w tym stylu. To tyle. Są przy granicy. Tiry. Pani, którą chcieliśmy zapytać o drogę okazała się być piękną przestraszoną kurwą. Pewnie alfons ją bił, a szkoda bo piękna jeszcze była. Bartek pracował w fabryce. Ciął i coś tam coś tam jakieś gąbki. Trzeba było uważać na palce. Ale nic mu się nie stało. Podróżował też trochę. Szalone historie o murzynach, kokainie, Holandii, spotkaniu z prosami. Cieszę się, bo podróżowanie to klucz do mądrości i otwarty umysł. Mimo swojego wieku Bartkowi czasami przymykają się drzwi w
głowie. Taka odmiana schizofrenii którą ma każdy z nas. On nie jeździ na zawodach. Chyba nie lubi powykrzywianych twarzy uśmiechających się tylko gdy próbują zrobić laskę. Niestety. Zawody przerastają go, a może po prostu nie jest typem sportowca. Woli wypić piwko za swoich Alcomats Crew. Ma te dwadzieścia parę lat. Młodzikiem to nie jest. Ale nowym kimś w zapyziałym skate światku to tak. I o to chodzi. Przez 4 lata nie wychylał się z Zielonej. Nie dbał specjalnie o sponsorów. Gdzieś, jakiś nie podpisany trik z Poznania w którymś tam Info. A potem dobudowali w Zielonej skatepark... potrafił jeżdzić tam od rana. Bartas ma wyobraźnię. Czasem nie wiadomo czy mu wierzyć. Opowieści o trikach jakie zrobił czyli pierwsze lądowanie człowieka na marsie. Poręcze które chce katować to Pat Duffy z Questionable video. Z drugiej strony jego skateboarding mówi za niego. Człowiek gumowy styl kick i lekkość niezbyt typowa dla Polskich skaterów. Talent. Przybrudzony piwem talent. No i co. Jeździ, cały czas piszcząc jak małe dziecko, prosząc o następną deskę gdy tą rach ciach złamie. Można mu ja wysłać, trzeba też pojechać z nim gdzieś gdzieś.... Jeździmy autem uliczkami Opola. Psychodeliczny śpiew i surfowe gitary Raveonettes wprowadzają pasażerów bombowca na wyższy poziom. Nikt jeszcze nie wie, że Bartas podczas oglądania jakiegoś tam amerykańskiego filmu skate będzie pluł na telewizor po każdym ładnym triku, i chodził po gzymsie czwartego piętra na urwanym filmie, zresztą tak jak reszta zombie z Pogo. Tik tik tik tak. Jor lajfstajl determins jor deathstajl. Jako stary skejtowy dziad, życzę temu chłopczykowi ze swoją osobistą jazdą jak najlepiej. Żeby nie skończył się przez parę łyków chmielowego napoju. Bo ma talent. Prawdziwy, piękny talent. Miło popatrzeć. Bomba Tour zniszczy Polskę w sierpniu 2004, jeśli nie zobaczycie go na żywo to szkoda. Pod nogami kłoda. Liczy się swoboda. Skate or Die. Piotr Dabov
BARTEK POCHYLSKI PRO YEAH YEAH SUPER KSZTAŁCIK WYBRANY PRZEZ WYMIATACZA Z ALCOMATS CREW! SZER; 19.05CM DŁUGOŚĆ; 78.74CM LATASZ JAK PLANETY WOKÓŁ SŁOŃCA!
POMARAŃCZA STREET & PARK BLAT FOR EVERYBODY! SZER; 19,05CM DŁUGOŚĆ; 79CM OD DZISIAJ JESTEŚ POMARAŃCZA?
NIE MA LUDKA NIEMALUTKA I DO TEGO NIE MA LUDKA!! SZER; 20.32CM DLUGOŚĆ; 79.50CM NAJWIĘKSZA DESKA W TYM BURDELU A NAWET W POLSCE!
GRRR CZYŹBY KOLEJNY BESTSELLER Z POGO? SZER; 19.05CM DŁUGOŚĆ; 78.74CM GGRRR MNIAM GRRR MNIAM?;FKJSH IS??
CZAPKI TIRÓWKI 3 RODZAJE PRAWDZIWYCH, GŁĘBOKICH TIRÓWEK, YEAH! FUCK POGO?
KURTKI LETNIE REEDYCJA STYLIZOWANYCH NA M-65 BESTSELLEROW Z TAMTEGO ROKU. BARDZIEJ DOPRACOWANE, JAK ZWYKLE POJECHANE! MATERIAŁ KLOPMANN INDESTRUCTIBLE. KOLOR CZARNY.
PINY PRZYPINKI BADY BADZIKI JAKKOLWIEK TO NAZWIESZ, KOLEJNE REEDEYCJE CAŁY CZAS DO NABYCIA W SKLEPIKU! DOBRE NA PODRYW, NA MIASTO, NA DESKĘ,NA STYL, NA FRYTKI NA COKOLWIEK!
NA SEZON LETNI LAJTOWE, KRÓTKIE SKIEPKI POGO. STYL I SZYK JAK ZWYKLE!
W 1994 switch heelflip. Czerwona czapeczka do tyłu z prostym daszkiem a la Mike Caroll z pierwszego Plan B. Tak go pamiętam. Potem zniknął. Na wiele lat zniknął. Dziewczyna? Kręgosłup? Nieważne. Michał wrócił. W pięknym stylu pełnym pozytywnej energii wykreowanej przez jego samego bez substancji ubocznych. Medytacja i praca i medytacja. Tak dzieci, to pomaga nie tylko na wysokość ollie. Hhhih. Zawsze się cieszę widząc go bo nigdy, naprawdę nigdy, nie słyszałem żeby powiedział jakiekolwiek złe słowa na jakikolwiek temat! Jestem pod wrażeniem z jakim poświeceniem własnego ciała próbuje karkołomne triki. Ha! ... a raczej Jo! Bo przecież Michał pochodzi z Torunia. Keep that fire burning!
KAPELUSZ POGO Dla czarnoksięźników a moźe przede wszystkim dla czarnoksięźniczek z OZ....hhahaaaah!>>>?!
MUZYKA Miał być dział o muzyce ale niestety wywiało Artura. Został John który wcale, oj wcale nie był jakims tam dobrym recenzentem. Umpa umpa hej ho! To co warto posłuchać to na czilałt coś jak SONIC YOTH tylko bez ultra kakofoni to EXPLOSIONS IN THE SKY, spokojne gitarki...tylko nie płaczcie słuchając tego! Rocknroll wraca i to nie tylko w wydaniu bardziej komercyjnym....to co się działo na oncercie QUEENS OF THE STONE AGE....ekstaza i orgazm w tłumie...czuć było wśród spoconych ciał że rocknroll żyje! I to również w wydaniu naszym polskim....prawdziwe polskie rockabilly czyli KOMETY dają po łbie a teksty zostają w uszach na długo oj długo.... Przy bardzej hardcorowych zagrywkach....> podobno koncert white trash czyli BLOOD 4 BLOOD był nieeezłą rzeźnią! Doda Elektroda i Iwan Legwan delfin się liżą? W takzwanym alternatywnym światku zaczęła zaznaczać swoją obecność coś jakby nowa subkultura? Emocore, czyli wychudzeni niewiadomo dlaczego goście.... piosenka o miłości, skrawek wolnej melodii, potem krzyk i piszczenie gitar. Emo kidsów możecie poznać po grzywkach i tirówkach, nie mylcie ich tylko z GOOD CHARLOTTE!....w ciężkich momentach leciało w odtwarzaczu u mnie trójmiejskie DIE LAST. Zmieniając lekko temat... kto nie lubi dziewczyn z gitarami? Chyba tylko dziewczyny bez gitar.... Mimo cienkich zdolności technicznych i nagrywanego demo przez co najmniej sto lat... zespół ANDY i kawałek “Nic z tego nie będzie...” jeździ w głowie stąd i spowrotem....HOT BOOGIE CHILLIN to goście niewiadomo skąd, zahacza ten ich cały burdel o seksownego bluesa...ale dawno, naprawdę dawno nie słyszałem takiej płyty gdzie każdy, naprawdę każdy kawałek jest smaczniuuuutki smaczniutkyyy....filutki filutek profesor? A może elektro punk ? PROCESOR PLUS i ich ziomale czyli 12WIOSEN coś jeszcze nabroją...czuć to. Jak gdzieś będziecie mogli zobaczyć żeński duet elektro punk MASKOTKI to idźcie na ich szoł! Koniecznie! Mimo tych wszystkich feminizująco/lesbo coś tam akcji, zabawa gwarantowana! ...z innej beczki; legenda country JOHNY CASH scoverovał na swojej ostatniej płycie przed śmiercią kawałki U2, NINE INCH NAILS itd... i.. jego interpretacje są o niebo lepsze od orginałów... hhih.......VLADISLAV DELAY....hhih.
Czy to Wersacze? Co oni w POGO zrobili?!?? Specjalnie dobrany materiał. Krótka seria. Paski plecione z najlepszej bawełny w naszym kraju! Lepiej być nie moźe? POGO na FASHION kanale w telewizorze? Chyba nie. Na mnie i na Tobie. Chyba TAK. Best of street wear, Yeah.
LONSLEEVE POGO GIRLS LIMITED ROZMIARY S i M POGO GIRLS T - SHIRTY WIELE LOGASI, SAM WYPAS. SPECJALNIE DOBIERANA LEKKA I GŁADKA BAWEŁNA. DOPASOWANE DO CIAŁA. ROZMIARY DAMSKIE S,M
T-SHIRT GIRLS POGO LIMITED S i M
LONGSLEEVE HAHAHA GIRLS Reedycja super longów z przedostatniej serii. Opis niepotrzebny. Ha ha ha! ROZMIARY DAMSKIE S i M
T-SHIRT BOYS KIESZONKA POGO LIMITED ROZMIARY M,L,X
Zepsuł się Ten zawodnik proszę państwa zepsuł się Taak proszę państwa zepsuł się Kiedyś wszystko dedykowane desce Teraz Wydaje mu się Wydaje mu się że wszyscy na spocie mówią jego imię Wydaje mu się że robi triki Przerost formy nad treścią Bo Polski pro nie istnieje I długo istnieć nie będzie Trawkowe omamy
Ponadczasowy, zawsze modny i wygodny. Najlepszej jakości bawełna o najniższym współczynniku kurczliwości. T-shirty są z nami zawsze. Wiszące do kolan czy też wciągnięte głęboko w spodnie wyrażają nasz stosunek do świata i naszą osobowośc. Sam kocham i zbieram t – shirty. Niektóre mają i po 15 lat, wyciągnięte ściągacze i dziury i są niczym stare fotografie w albumie.. Nerwową produkcje ograniczyliśmy w tym roku do trzech klasycznych kolorów: czarnego, szarego i czerwonego.
Podobno trawka rozluźnia i leczy Ale to mu się tylko wydaje
Nawiązujące do najlepszych tradycji deskorolkowych długie rękawy ścięte w reglan. Wylansowane przez żłopiących browar basenowych wymiataczy.Ta sama dzianinka co t-shirt, skromne Nervowe dodatki.
CHINO - Klasyczny, luźny krój. Miękki ale mocny materiał. Lekko rozcięte na dole nogawki idealnie układają sie na butach.Wpuszczone do środka tylne kieszenie i parę drobnych detali, które sprawiają że są to jedyne w swoim rodzaju spodnie. Dostępne w kolorach czarnym i beżowym/piaskowym.
Punkowy, ponadczasowy styl. Wracamy do czasów kiedy żądziły szetlandy i króciutkie „harringtonki”, Ben Sherman, Fred Perry i Penguin. Nervowe kurtki to właśńie taki klasyk. Kołnierzyk, małe logo na sercu i na plecach. Ciepła pikowana podpinka.
Stylowe, klasyczne torby na ramię. Idealna dla DJ’ów. Prosty dizajn, minimum dodatków i solidne wykonanie. Pomieszczą twoje winyle, komiksy, ksiązki czy też laptopa. Dostępne tylko we szatańskiej czerni...
Plecak.Specjalne gumowane wzmocnienia chronią przed przecieraniem się spodu plecaka a także przed ostrym papierem sciernym. Wygodny system „dry back” zapobiega poceniu się twoich pleców i wygodnie do nich przylega. Płynna regulacja szelek pozwala dostosować go do każdej sylwetki. Dostępny w dwóch kolorach: beżowym i wojskowym zielonym.
ANTIHERO film TENT CITY Dokumentalny film na kamerach typu 16mm i innych starociach. Podróż grupy kumpli szukających jakiś spotów do jeżdżenia. Objechana Australia wzdłuż i wszerz. Baseny i kąty. Hippisowskie życie. Ten film to miła odmiana względem produkcji gdzie zmontowane i nasiekane są supertriki tysiąca i jeden gości na switch. Dostałem ten film na płycie razem z filmem Premium skateboards. Fenkju Zakopane friends!. Zero kreatywności w Premium, jasne szacuneczek za triki... .....Nie mogę zdzierżyć tysiąca jednej kopii czegoś tam.... tam nie ma nic? ...oj oj zagalopowałem się.... Antihero. Pierwszy raz oglądając Miasto Namiotów prawie zasnąłem. Potem dopiero zrozumiałem. Skejtbording jako podróż, jako podróżowanie non stop. Spać gdziekolwiek. Jeżdzić! I o to chodzi i o to chodzi! To co mówią chłopaki dociera powoli, potem nagle zaczynam sobie zdawać sprawę że myślę tak samo. Polecam ten film koneserom artystycznych ujęć i wielbicielom kątów. Czasem wystarczy podjechać i zawrócić na ścianie...Film przypomina względem montażu i muzyki wczesne produkcje Powella&Peralty i oczywiście Santa Cruz. Zajebista muzyka buduje klimat. W kilkusekundowych ujęciach z można wychwycić wiele smaczków. Łubudubu! Cardiel, Truillo, Stranger, Hewitt i inni. Miodzik. Thanks for Watching.
DOVE DENIM - Coś dla lubiących węzsze spodnie. Lekko przytarty 12 uncjowy dżins. Nogawki z małymi rozcięciami i lekko poszeżone na dole. Na tylnej kieszeni nasz klasyczny gołąbek. Jedyny w swoim rodzaju, punkowy styl.
BLUZY DAMSKIE Wychodząc na przeciw zapotrzebowaniom rynkowym i własnym zapotrzebowaniom męskim, stworzyliśmy serię Nervous Girl. Dziewczyny szaleją! Świetnie skrojone i dopasowane bluzy idealnie podkreślają kształty i zatrzymują wewnętrzne ciepełko.
Aby zawsze były pełne. Nervowy portfel pomieści sporą gotówkę, karty kredytowe, migawkę, dokumenty i trochę drobnych. W małych schowkach zmieści się także kondon i worek zjarki. Metalowe oczko do zaczepienia łańcucha. Dostępne w szerokiej gamie zajebistych kolorów. Sprawdź to !
CARGO – Klasyczne bojówki które nigdy nie wychodzą z mody. Mocny ale przewiewny materiał. Kultowe Nervowe dotatki. Dostępne tylko w klasycznym kolorze beżowym/piaskowym.