Spis treści Marudzenie Helli 3 Poezja
Proza
Błażej Jacek Klajza O tym, jak to ze smokiem pod jednym Iwona Niedopytalska dachem się mieszka 15 akustycznie 5 Karolina Kryk Krystian Stefanowski Konkurs urodzinowy „Wraz z osobą oś 6 towarzyszącą“ – zwycięzca: Ryonen spotyBeata Gruszecka-Małek ka Szatana 17 Świątynia wszystkoodpuszczenia 7 Wioleta Więcaszek Dorota Czerwińska Gnieciuch 23 Mroczny monolog do poety w domu Antoni Nowakowski publicznym 8 Wioska 25 Izabela Trojanowska Jarek Turowski jesienią 9 Uwięzieni 30 Ewa Kłobuch Pełnia 10 Recenzja Mamidło 10 Jan Maszczyszyn „Trylogia Solarna: Światy Solarne; Marcin Sztelak Światy Alonbee; Hrabianka Asperia” (Recenzował: Tynktura 11 Radosław Dąbrowski) 41 Anna Musiał wszystko na P 12 Bonus Marcin Sobiecki Bibliografia zawartości Herbasencji (numery 1-50) 43 ambra i piżmo 13 Błażej Jacek Klajza Konkurs urodzinowy „Wraz z osobą Stopka Redakcyjna 79 towarzyszącą“ – zwycięzca: Ciulej mi gałę! - czyli nie masz racji lub dokonaj aktu oralnego na mym narządzie płciowym ewentualnie, pędź bizony i pompej liścia czyli odejdź w pokoju bo nie interesują mnie twoje poglądy. 14
2
Herbasencja
Marudzenie Helli Helena tak jakby zmartwychwstała. Mam na myśli tę część mnie, która kiedyś potrafiła znaleźć czas na prowadzenie portalu, comiesięczne składanie kilkudziesięciostronicowego czasopisma (a nawet dwóch, bo miałam przyjemność przez trzy lata składać także Qfanta) i do tego jeszcze od czasu do czasu wydawanie fantastycznych antologii. Prawie rok temu prawdziwy świat wezwał i nagle wszystko, czym żyłam przez cztery wcześniejsze lata, musiało zejść na bardzo daleki plan. To zabawne, jak czasem wszystkie drogi wiodą nas tam, gdzie chcielibyśmy być. Dzisiaj, po kilku decyzjach va banque i kilku zrządzeniach losu, na które nie miałam wpływu, moje życie wygląda tak, jak powinno. Teraz przede mną bardzo ciężka walka o to, żeby ten stan utrzymać. Albo przynajmniej dobrze wykorzystać. Na przykład na nadrobienie zaległości. W głupim miejscu nam się ta Herbasencja zatrzymała. Aż wstyd, że nie mieliśmy okazji świętować pięćdziesiątego numeru tak, jakby wypadało. Wrzesień w czerwcu to taka trochę musztarda po obiedzie, ale i tak przygotowałam dla Was coś specjalnego na tę okazję. Na końcu numeru znajdziecie bibliografię zawartości wszystkich Herbasencji. Łoj, było wspominek. Przez nasze łamy przewinęło się naprawdę wielu autorów. O kilku z nich można nawet powiedzieć - publikował w Herbasencji jeszcze zanim stał sie sławny ;) Jak myślicie, kto jest rekordzistą pod względem ilości publikacji? Podpowiadam: chodzi o poetę. Jeśli krążycie myślami wokół osoby Marcina Sztelaka, to słusznie. Wracając do teraźniejszości: przed nami piąte urodziny portalu. Szmat czasu. Chyba jakoś na początku tego roku coś tam wspominałam, że mam nadzieję nadrobić do tego czasu wszystkie zaległe Herbasencje, ale raczej będzie ciężko. W kolejce czekają Tea Booki... Z jednej strony pocieszające, a z drugiej trochę smutne, że wszystkie najlepsze opowiadania i wiersze z piątego roku zamkniemy w jednym tomie. A może zrobicie mi niespodziankę na zmartwychwstanie i zasypiecie Herbatkę swoimi najlepszymi tekstami? Choć te pięć lat w roli Heleny zmieniło mnie doszczętnie, nigdy nie przestaję marzyć ;) Mam nadzieję, że już kombinujecie, co by tu na portal podrzucić, a tymczasem zapraszam Was do wspominek wrześniowych thebestów i pięćdziesięcionumerowej historii Herbasencji. Helena Chaos
Wrzesień 2016
3
Iwona Niedopytalska (ajw) Urodzona w zeszłym wieku w Puławach, ukochanym miejscu Izabeli Czartoryskiej. Swoją podróż w głąb siebie zaczęła na jednej z ławeczek w puławskim parku, gdzie przyroda sprzyja twórczym zamyśleniom. Kocha naturę i poznawanie innych kultur. Z licznych podróży przywozi smaki, zapachy, klimat i widoki pięknych miejsc, które przechowuje w wierszach. Wydała trzy tomiki: „Szafirową magię“ (2012), „Biały Dogon“ (2013) i „Na południe od chmur“ (2015). Obecnie pracuje nad kolejnym. Jej wiersze pojawiły się w kilku antologiach, z których dwie przeznaczone były dla najmłodszych czytelników. Publikowała w magazynach literackich takich jak: „Poezja dzisiaj“ i „ E=Sztuka do kwadratu“. Ostatnio nieśmiało uśmiecha się do prozy, a efekty tych zabiegów coraz bardziej procentują i dają nadzieję na pomyślną finalizację.
akustycznie opowiedz mi ciszę dźwiękami. na piersi rozpięta membrana. drży włos na smyczku gdy skrzypce łkają. opowiedz od końca do początku. słowo zawieszone pomiędzy ciszami przygarnę bez słowa.
opowiedz od końca do początku. słowo zawieszone pomiędzy ciszami
Wrzesień 2016
5
Krystian Stefanowski (ks_hp) Znany w internetowym świecie literackim pod pseudonimem ks_hp. Urodzony w 1992 roku w Pyskowicach, obecnie zamieszkały w Krakowie w związku z rozpoczęciem studiów na kierunku informacja naukowa i bibliotekoznawstwo na UJ. Wiązał się z różnymi portalami literackimi. Pisze od paru lat, wyłącznie poezję. Słucha muzyki klasycznej oraz alternatywnej. Czyta powieści filozoficznopsychologiczne bezpośrednio dotykające natury człowieka. Ulubioną prozatorką jest Jeanette Winterson, poetką - Sylvia Plath. Nie uznając żadnych barier, marzy o Nagrodzie Nobla w kategorii literatury.
oś Pudła z kamienia kryją dwunożne ryby i owdowiałe sowy - one zamieszkały pod sinotwardą skorupą, pomiędzy jeziorami, gdzie obce światło jest ciężkie i gęste. Czuję ich piżmo, ich bursztyn i chrobot. Ścianki pokryte błyskiem i zdziwieniem: ty tylko oglądasz, tylko oglądasz krwista zwierzyna, nacięcie i stal. A po tym gwiazdy stopione jak masło, tłuste talerze odbierające dźwięk z twoich ust. Piekło jest pod tobą, przewraca się z boku na bok. cykl: śniegozaury
A po tym gwiazdy stopione jak masło, tłuste talerze odbierające dźwięk
6
Herbasencja
Beata Gruszecka-Małek (Zyrafa) Urodziłam się w 1986 r., mieszkam w Kurowie (małej wsi w województwie dolnośląskim). Z wykształcenia jestem pedagogiem. Moją główną pasją, poza poezją i prozą, jest psychologia społeczna, którą pokochałam w trakcie studiów. Inspiracji dostarcza mi przyroda, muzyka i wszystko, w czym tkwi miłość. Moje najważniejsze osiągnięcia to I miejsce w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim O Granitową Strzałę (kategoria wiersza klasycznego), nagroda specjalna w IX Mazowieckim Konkursie Literackim, wyróżnienie w XXV edycji Turnieju Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka, nominacja do nagrody głównej w Międzynarodowym Konkursie Jednego Wiersza o Puchar Wydawnictwa Świętego Macieja Apostoła oraz II miejsce w konkursie „Forma Słowa“. Niektóre z moich wierszy były publikowane w antologiach.
Świątynia wszystkoodpuszczenia Swetry płowieją w słońcu, wesołe posągi na ryczkach, ławkach pod kwadratowym blokiem, niczym mityczne bóstwa. Prawie całe popołudnia odprowadzają spokojnym wzrokiem mijających. Spóźniony obiad wisi w powietrzu. Tajemnice wsiąkają w drzewa, płyną z dwutlenkiem węgla. Żadna z boginek nie może już zostać dziwką. Czas jednak zdaje się być łagodny. Opływa spokojnie jak strumyk kamienie. Pozwala się długo cieszyć kolorowym życiem pożyczonym z Wenezueli. Nie trzeba być mędrcem aby wiedzieć, że nie ma się dokąd spieszyć, jeśli jest po prostu dobrze.
Żadna z boginek nie może już zostać dziwką. Czas jednak zdaje się być łagodny.
Wrzesień 2016
7
Dorota Czerwińska (szara) Mieszkam i pracuję w Warszawie, moje miasto jest dla mnie ważne. Wiersze piszę od dziecka, ale kontakt z innymi twórcami nawiązałam całkiem niedawno, w necie. Tu też wypracowałam własny styl. Spełniam się w utworach zwięzłych, krótkich, wieloznacznych. Uwielbiam bawić się słowami. Mam duży szacunek do Ojczyzny, jestem zaciętym kibicem sportowym. Interesuje mnie każda dyscyplina, w której spełniają się nasi.
Mroczny monolog do poety w domu publicznym Pan musi być poetą, proszę pana. Grzywa u pana rozczochrana, spojrzenie jakieś takie dzikie. Pan musi być lirykiem. Pan cierpi za miliony, proszę pana, w tym nie zachodzi u poetów zmiana, od wieków literaci lubią czas cenny tracić. A ja tancerką jestem w lichej budzie, mijają miejsce to poważni ludzie, co myślą o metafizyce. Tu meta jest w praktyce. I niech pan nie pitoli, proszę pana, że pan przypadkiem do tej brudnej nory trafił, że nie na nogi, lecz w podłogę pan się gapił, że nie interesują pana ulicznice. Przyszedłeś, czyń powinność, jak ten naród, odrzuć bibułkę, to nie zmieni bułki smaku, zjedz ciastko i go nie miej, drogi brachu, poeta to nie misja, tylko zawód.
8
Herbasencja
Izabela Trojanowska (Iza T) Od urodzenia mieszkam na wsi, na południu kraju, w województwie podkarpackim. Unikam wielkomiejskiego zgiełku, bo cenię ciszę i bliskość przyrody. Z wykształcenia jestem prawnikiem i pracuję w swoim zawodzie. Piszę od niedawna, więc cały czas szukam swojej ścieżki poetyckiej i właściwego sposobu na wyrażenie siebie. Poza poezją najbardziej zajmuje mnie muzyka, która jest ze mną prawie zawsze i wszędzie.
jesienią martwię się o drzewa o tej porze roku mają bezbronne ramiona jeszcze niedawno dźwigały mięsiste brzoskwinie krwiste czereśnie ciążyły ku ziemi a pełne soku jabłka same rwały się do rąk teraz cierpią na niechcianą nagość gałęzie wykrzywiają się w grymaśne pałąki i trzeszczą pod naporem każdego zbyt napastliwego podmuchu a ja boję się że są tak słabe jak ciało anorektyczki mogłabym pomóc objąć osłonić nabrać wiatru w usta ale po drugiej stronie szyby umiem tylko mocniej wbijać ramiona w fotel znakomicie naśladować pejzaż
martwię się o drzewa o tej porze roku mają bezbronne ramiona
Wrzesień 2016
9
Ewa Kłobuch (Toya) Rocznik 1982. Mieszkanka niewielkiej wsi niedaleko Ostrzeszowa (woj. wlkp.), niewyobrażająca sobie życia w mieście. Niepoprawna pesymistka, która mimo wszystko, ciągle się uśmiecha. W poezji stawia pierwsze kroki - nieporadnie i bez przekonania, wciąż jeszcze potykając się o własne nogi.
Pełnia „To tylko słowa.“- rzuciłeś przez ramię, dogaszając ogień. Fala jeszcze raz liznęła stopy, księżyc zaszedł dalej niż my - aż za wieżę z rozmazaną iglicą. Przybieram. Jutro pęknę, by wydać na świat namiastkę.
Mamidło Na środku pokoju, w połowie drogi między szybą a szkłem wyrosła śliwa. Pewnie z pestki wyplutej przypadkiem, gdy podczas wędrówek po suficie potknęłam się o żyrandol albo muchę. Tragedii nie ma. Jest za to drzewo i teraz to na nim wieszam wszystkie psy i koty, te drugie rzadziej, z wyczuciem dobierając gałąź do gabarytów ofiary. Zdarzają się też sznury z grubo plecionych pajęczyn. Wilgotne poszewki i wiersze z wydłubanymi oczami, czekające na pierwszy lepszy przeciąg, by wydostać się na świat, wyciągnąć brudy spod podłogi, tapet i drzwi ukrytych za szafą.
10
Herbasencja
Marcin Sztelak (Marcin Sz) Urodzony w 1975 roku, obecnie mieszka we Wrocławiu. Interesuje się poezją i ogólnie literaturą, historią, szczególnie starożytną. Pisze od zamierzchłych czasów podstawówki, ale na ujawnienie zdecydował się około pięć lat temu. Członek Grupy Poetyckiej Wars, uczestnik II Warsztatów Poetyckich Salonu Literackiego w Turowie oraz XVIII Warsztatów Literackich Biura Literackiego we Wrocławiu. Jak na razie najpoważniejszym osiągnięciami są: wyróżnienie w XVII Konkursie Poetyckim im. Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej i VI Ogólnopolskim Konkursie „O Wawrzyn Sądecczyzny“, oraz wyróżnienie w III Ogólnopolskim Konkursie Poetyc-kim „O granitową strzałę”, wyróżnienie w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim „O Kwiat Azalii”, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zdzisława Morawskiego, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Władysława Sebyły. Wyróżnienie w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O granitową strzałę”, wyróżnienie w XIV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Lampę Ignacego Łukasiewicza” oraz IX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Czarno na biały”, III nagroda w VIII Ogólnopolskim Konkursie na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego. Zwycięzca XXI Otwartego Konkursu Literackiego „Krajobrazy Słowa“. Jego wiersze drukowano w tomikach pokonkursowych oraz almanachach. W grudniu 2012 roku został wydany jego debiutancki tomik pt. „ Nieunikniona zmiana smaku” (nakładem krakowskiego wydawnictwa Miniatura).
Tynktura Pustynia. Małe piaskowe ludziki maszerują czwórkami, tuż za oknem. Szyba zakrzywia przestrzeń – gabinet luster. Rynsztokowa muzyka cieknie z kranu, biegniemy po uszczelki. Tylko czas wlecze się w ogonie. Historii. Pewnie nie szkodzi, bo rewolucja spełzła do podziemia. Tam pije samogon, z przygodnie poznanymi szczurami. O wrodzonej inteligencji.
Wrzesień 2016
Znowu ktoś krzyczy: Ukamienować listonoszy, wciąż roznoszą hiobowe wieści. Bezwstydnicy. Ale kamienie zużyte, pomniki na dnie rzeki. Zasłaniam okna, zasłony w strzępach, podarte na sztandary i szarpie. A za oknem piaskowe ludziki. Natrętnie wpatrzone w ciemność. Bez słowa, to już padło: Pustynia.
11
Anna Musiał (anna musial) Urodzona w Poznaniu. Autorka tomu poezji Pandemonium (Wydawnictwo Eperons-Ostrogi, 2015). Jej wiersze publikowały kwartalniki „Wyspa“, „sZAFa“, „Metafora“ oraz „Babiniec Literacki“, „2Miesięcznik“ i „Helikopter“, a także „Magazyn Literacki Minotauryda“, „Pocztówki Literackie ODRY“, „Salon Literacki“, „PKPzin“, „Kulturalnik Poznański“ i „Magazyn Przestrzeń“. Zwyciężczyni w plebiscycie na Wiersz Roku „Srebrna Łyżeczka” 2014 portalu Herbatka u Heleny. Pasjonatka kolarstwa, fotografii i kina koreańskiego.
wszystko na P akcja toczy się trzy centymetry od serca. przebity plecak, przebite płuco, przerwany sen, który dział się nie wiadomo gdzie. twoje wyobrażenie południa, podróży przez francuskie Alpy, szczytowanie na szczycie Mont Blanc, może nie. może tylko śniadanie na poboczu drogi trzy centymetry od serca świata. świta. kontemplujemy dalszą drogę, mija nas rdzawo-niebieski pickup. zawartość naczepy wymachuje ręką; na znak protestu, a może tylko wzywa pomocy. ładuję ci się na kolana. jestem małym chłopcem z za dużym papierosem, zatruwam się nikotyną. zakwaszam organizm. potem będę musiał obejrzeć reklamy, w których pani radzi jak cofnąć wpływ negatywnych składników. jak wyrzec się środowiska i stać się panią z reklamy. panem. pańszczyzną płaconą podróżnym przez przypadkowego przechodnia. wszystko na P. wszystko się pierdoli. poranek wita nas na krawędzi świata. kłaniam się Alpom, kłaniam się tobie i kłaniam się pani z reklamy. wiem wszystko. wszystko posiadam. przebite płuco i raka, trzy centymetry od serca.
akcja toczy się trzy centymetry od serca. przebity plecak, przebite płuco, przerwany sen
12
Herbasencja
Marcin Sobiecki (gryzak_uspokajajacy) Białostoczanin od urodzenia. Jestem aktywnym zawodowo farmaceutą, a hobbistycznie tatuchem dwójki rozkoszniaków. Pisanie to czas na powrót do samego siebie, z jednej strony relaks, z drugiej pewna summa przemyśleń z mijających dni. Nie silę się na nie, czasem wybucha samo, a co mnie łączy z poezją to jeszcze nie wiem. Dla przyjaciół - Soviet.
ambra i piżmo pierwszą nutę zwiastuje akompaniament kroków lżejszym niż para: stóp stuk w stulistnej wróżbie. zaraz za rogiem soczące znów znów a może już już za sekundę. lotne tuż tuż na wyciągnięcie wyobraźni. akord środka w woskach, miareczkuje skórze rozwilgocone mchy i paprocie, busz ubluszczając ustom na susz, cóż i dalej, aż balsamiczny horyzontu czuć, choć tu tu to za alfabet, w głąb stron do studni absolutu. rozpuścił spacer opium i karmel, jedwabnej bazie rozdzianej z dna. złapałem dziś sąsiadkę zapachem i popodróżowałem.
Wrzesień 2016
13
Błażej Jacek Klajza (BJKlajza) Urodzony przez przypadek w Częstochowie, a wychowany w mieście Tadeusza Różewicza. Za młodu jak spuszczał wodę to się śmiał . Autor tomików: „Poetica Nervosa“ Serwis literacki 2007 (e book) i Miniatura 2016 (druk) oraz „Rozdarty“ Miniatura 2016.
Konkurs urodzinowy „Wraz z osobą towarzyszącą“ Zwycięzca
Ciulej mi gałę! - czyli nie masz racji lub dokonaj aktu oralnego na mym narządzie płciowym ewentualnie, pędź bizony i pompej liścia czyli odejdź w pokoju bo nie interesują mnie twoje poglądy. krótko po urodzeniu zauważyłeś że świat stoi do góry nogami i ni chuja nie dało się naprostować szczególnie tych okrągłości co w porze karmienia przywierały ci do twarzy jak jakaś przywra w miarę upływu czasu obraz stawał się bardziej krystaliczny i zza mgły zaczęły docierać do ciebie impulsy dziwnego światła jednocześnie pojawiły się pierwsze pastelowe kolory a ty miniaturo człowieka wrzeszcząc w niebogłosy – kurwa weźcie to straszydło i wyrzućcie w cholerę, co dla innych brzmiało aaaaaaaaaaaaaaa – wierzgałeś na oślep kończynkami i srałeś w tetrówkę raz po raz aż nagle pojawił się dźwięk i wszystko zaczęło nabierać sensu i w ciągu następnych kilkunastu lat nauczyłeś się jak przetrwać w nieprzyjaznym środowisku wiecznie inwigilujących małpiatek i zaczęły ci rosnąc włosy pod pachami a gruczoły co raz to wstrzykiwały w żyły wydawałoby się śmiertelne dawki hormonów i te nerwice natręctw to raptem przygrywka do mniejszych od oczekiwanych zakazów i nakazów a po około sześciu tysiącach pięciuset siedemdziesięciu czterech dniach zatrzasnąłeś wrota warowni od zewnętrznej strony lekkim chujem
14
Herbasencja
miniatura
O tym, jak to ze smokiem pod jednym dachem się mieszka Całe życie z wariatami. Na obiad schabowy z kapustą i standardowe ziemniaczyska w łupinkach. Dzień w dzień, aż do obrzydzenia. Niedziela. Rosół z makaronem, a na drugie znów ziemniaczy ska i jakieś kotlecisko. Jakie? Wiadomo schabowy. Z kością, bo taniej wychodzi. Kość potem psisko spałaszuje, aż ogonem będzie ze szczęścia merdać, tak dla przyzwoitości, żeby pan nie pomyślał, że psisko wredne jakieś i się odwdzięczyć nie umie. Umie, umie jak najbardziej. Skarpetkę pogryźć, buty porozwlekać po całym domu, a potem tymi oczami spaniela zamruga, piśnie cicho i na spacer na smyczy z panem wyjdzie, niezależnie od pogody. Najlepiej jak pada duży śnieg i wiatr wieje ze wszystkich stron. O, wtedy to dopiero zabawa na całego. Raz, biegiem w jedną stronę pod wiatr, potem w drugą i znowu, aż uszy po sobie kładzie. A pan tupie na mrozie, zaciera ręce, owija się szczelnie szalikiem i czeka, żeby psisko łaskawie zechciało iść do domu. W domu jak zwykle dzie ciaki biegają i męczą, wrzeszcząc tuż nad uchem. Tata to, tata tamto, tata siamto … Telewizora nie można spokojnie obejrzeć. Wprawdzie od jakiegoś roku już nie działa, ale z chęcią popatrzyłoby się, choćć na szybkę, której nie ma kto ścierką przetrzeć. Całe życie z wariatami. Wieczorem, człowiek tak by się zrelaksował w łóżeczku z żonką, ale gdzie tam. Głowa ją rozbolała. Tak, biedna, cały dzień harowała, tak się narobiła niczego, że teraz leży jak kłoda i wyje niczym jaki stary smok, co to się nażarł siarki. Prawdę mówiąc, ze smokiem to ona ma wiele wspólnego. Na ten przykład, weźmy jej tuszę. Jeszcze trzy lata temu, zgrabna, powabna i oczywiście chętna jak mało która. Nawet na pralce, na stole i na podłodze potrafiliśmy pobaraszkować. Teraz wielki, beczkowaty stwór ziejący ogniem, łazi mi po domu i mordę wydziera, prawie ogień z paszczy bucha. Chciałem kiedyś porównać ją do kaszalota, tylko problem w tym, że nie sprzedają tak wielkich akwariów. No więc pozostałem przy smoku. Łatwiejszy w utrzymaniu i nie musi często wychodzić na spacery. Wiecie, takiemu smokowi, to w sumie do szczęścia nie wiele potrzeba. Ot choćby zwykła „Pani Domu”, jakaś „Przyjaciółka”, czasami „1000 panoramicz nych” i ołówek, najlepiej z gumką. No i nie wolno smoka, za nic na świecie rozzłościć. Będzie wtedy wredny, będzie się mścił na domownikach, wyzywał… Najlepszym sposobem uniknięcia rozzłosz czenia tego potwora, jest wyjście z domu z psem. Zdarza się jednak tak, że dzieciaki są szybsze i podkradną tatusiowi ten szczekający argument. Wtedy to bieda wielka. Trzeba, być czujnym jak dzikie zwierzę, obserwować nieustannie ruchy smoczyska i w razie zagrożenia powiedzieć, że się wychodzi do kolegi, na przykład pomóc tapetować pokój. Jaka ulga na duszy. Spokojnie, powoli, delektując się ciszą miasta o 15.30, można iść na piwo. Jedno piwo, drugie piwo... Następne piwo… Kolega przyszedł… Znów piwo, tym razem z wkładką… 19.30. Kolejne piwo… Następny znajomy … piwo… piwo… piwo… 22.55. Piwo z wkładką, grzane ze sokiem, miła rozmowa, kumple podry wają jakieś młode panienki… Błogość, sam relaks, prawie raj… Wchodzą następni ludzie i zaczy nają wydzierać mordę na nic niewinnego człowieka, co to spokojnie sobie piwo w barze sączy ze znajomymi. Olśnienie. Smok uciekł z klatki. Dwie głowy… jakiś taki ten smok większy, czy co? Uderzenie w głowę… Ciemność. Całe życie z wariatami. Normalnie, aż się chce płakać. Mało tego, aż się chce pić. W gardle susza, głowa pęka, smok siedzi cicho, pies z podkulonym ogonem leży na posłaniu i ani myśli się ruszyć. Gęsta jakaś ta atmosfera. Myśl nagle się pojawia niesamowita. Zabić smoka. Problem w tym, że nie da rady. Bestia odporna na wszystko. Nawet muchomorów ostatniej zimy się to to nażarło i co? Nic. Jeden dzień niestrawności. Normalnie żelazny żołądek ma. Ja nie wiem. Dzieciaki też, jakieś takie obrażone, siedzą i chichoczą w swoim pokoju. Z tatusia się gnojki naśmiewają. A tatuś dobry człowiek jest przecież. Przed gwiazdką zabiera do marketu, żeby sobie popatrzyły na to, czego nie
Wrzesień 2016
15
dostaną pod choinkę, na rynek kupić drzewko i ozdoby. Niech mają jakieś wspomnienia, ale jak takie emocjonalne glony, mogą mieć jakieś wspomnienia? Chyba tylko z rzeczywistości wirtualnej. Całe dnie przed komputerem ciorają jakieś gry, jak raz chciałem zobaczyć w co tak grają, to mnie z pokoju wyrzuciłyi powiedziały, że gra jest przeznaczona dla wytrawnych graczy, a nie dla takiego „wapna „jak ja. Co zrobiłem? Zgasiłem gaśnicą smoka i poszedłem na piwo. Mało tego. Po drodze spotkałem kumpla z roboty. Też coś marudził o jakimś smoku, że mu dzieciaki powiedziały, że jest nieodpowiedzialny, bo grę, którą im kupił, to one zwędziły w sklepie już pół roku temu i takie tam zwyczajne problemy. Więc poszliśmy się napić z tego wszystkiego. No bo powiedzcie, czy czło wiek może tak długo wytrzymać. Całe życie z wariatami. To już wolę mieć kaca, niż patrzeć na to wszystko i nie mieć żadnego wpływu na bieg wydarzeń. Ciężkie jest życie mężczyzny. Oj, jak bar dzo ciężkie. A mówiła mi mamusia, żebym uważał co robię. Powtarzała chyba z tysiąc razy: „Synu nie żeń się, bo będziesz miał przechlapane. ” No cóż. Człowiek uczy się na własnych błędach. Jutro znowu schabowy z kapustą i ziemniaczyskami …
Całe życie z wariatami. Normalnie, aż się chce płakać. Mało tego, aż się chce pić. W gardle susza, głowa pęka, smok siedzi cicho, pies z podkulonym ogonem leży na posłaniu i ani myśli się ruszyć. Gęsta jakaś ta atmosf era. Myśl nagle się pojawia niesamowita. Zabić smoka. Problem w tym, że nie da rady.
16
Herbasencja
Karolina Kryk (Czarna Wilczyca) Z pochodzenia częstochowianka, z natury dziwne stworzenie z wilczą duszą. Nade wszystko ceniąca prywatność, spokój i dobre strony współczesnego świata. Bezustannie szukająca odpowiedzi na dręczące ją pytania w literaturze, a ukojenia – w muzyce. Autorka kilku onegdaj skrzętnie zaszufladkowanych tekstów, które w końcu zdecydowała się jednak zaprezentować światu. Z łatwością egzystuje bez mięsa, gorzej z brakiem nowych albumów
Konkurs urodzinowy „Wraz z osobą towarzyszącą“ Zwycięzca
Ryonen spotyka Szatana
fantasy
Jak powiadają, na samym dnie niedostępnego puszczańskiego jaru, gdzie konary potężnych drzew oplatały dookoła nieboskłon a lodowate wody pełzały po kamieniach porosłych mchem, u schyłku lata siadała młoda kobieta w ciemnozielonej, niemal czarnej sukni, chroniąca się przed zimnem futrem czarnej niedźwiedzicy, z którego sporządziła sobie również buty, kaptur, mitenki i mufkę, bowiem ogromnych rozmiarów było zwierzę za życia. Kobieta zasiadała na głazie niby na kamiennym tronie i gdy przychodziła do siebie, zasłuchana w szum źródeł, rozkładała na kolanach księgę i zatapiała się z kolei w lekturze. Po kilku dniach takowego trwania odwijała z połów sukni małą granatową buteleczkę i kruczym piórem maczanym w inkauście dopisywała nowe rozdziały. Trwało to około miesiąca, w ciągu którego nic nie jadła, piła jedynie wodę wytryskającą u jej stóp. Od północy dawały się słyszeć pieśni, śpiewane w innym niż ludzki języku. Od chwili, w której dobywała kałamarza, głosy pojawiały się i znikały, by rozbrzmiewać coraz bliżej i z innej niż uprzednio strony. Raz za razem spomiędzy grubych pni pokrytych guzami i porosłych dorodnymi hubami, wyłaniały się pary jarzących się ciepłym światłem oczu. Były one rozmaitych kolorów i wielkości, niektóre z nich posiadały okrągłe źrenice, inne - pionowe (te należały do rysi, żbików i lisów), ale wszystkie zostawały tam zwabione poprzez ciche skrzypienie stalówki pióra o pergamin. Po chwili kobietę otaczały wilki, niedźwiedzie, lisy, żbiki, rysie, kuny i borsuki (zwane przez nią jaźwierzami) - leżące u jej stóp, kładące swe pyski na kolanach lub otulające jej plecy (jak czyniły niedźwiedzie). Wszystkie zasłuchanie były w opowieść, którą skrzypiało pióro, opowieść bez słów opowiadaną w ich skrytych, leśnych sercach. Wtedy zaczynała się noc i księżyc w pełni wyruszał w swą wędrówkę po niebie. W tym miejscu od tysięcy lat światło ostatniej letniej pełni (czy też pierwszej jesiennej) oświetlało niewiaście
Wrzesień 2016
17
paginy księgi i wskazywało właściwą ścieżkę dla jej pióra. Żaden obłok nie ośmielał się zasłonić tej poświaty, bo każdy wiedział, że ważne jest i święte to nocne czuwanie. Co kilka godzin co prawda mieszkanka leśnego ostępu musiała wstawać by rozprostować kości, wbrew bowiem wszystkiemu, co tu zostało powiedziane, była ona tylko człowiekiem. Usiłowała natenczas jak najdelikatniej odłożyć na bok śpiące pyski członków swojej leśnej rodziny, lecz jej wysiłki były daremne, bowiem lekki jest i czujny sen dzikich zwierząt, nawet gdy spoczywają na łonie matki. Wilki zrywały się szalejąc z radości jak szczeniaki i dopiero jej stanowcza reakcja przywracała jako taki spokój w watasze, ale i tak biegały parami w górę zbocza i z powrotem merdając ogonami i nieciarpliwiąc się dopóty, dopóki ich pani nie zdoła uwolnić się z uścisku niedźwiedzia. Wówczas kobieta wyruszała na obchód leśnej doliny, pozdrawiając przy tym wszystkie drzewa. Na koniec wdrapywała się na szczyt zbocza z którego było widać świat w dole i poczynała wtórować wilczemu chórowi, wznosząc swój głos wysoko w nocne niebo, aż wiatr niósł go po górach. Gdy wyśpiewała już pieśń wolności, wracała szybko do pisania i zwierzęta uspokajały się tak nagle, jak nagłe było ich ożywienie przed kilkoma chwilami. Kiedy księżyca zaczynało ubywać coraz więcej (jakby ktoś odgryzał co noc jeden kęs pszennego rogala), nadchodził czas na zamknięcie księgi i zakorkowanie buteleczki z inkaustem. Wtenczas drogi wszystkich zebranych w dolince istot rozchodziły się. Zwierzęta powracały do swych obowiązków noszenia dzieci w łonach, rodzenia ich i wprowadzania w świat, a kobieta odchodziła w sobie jedynie znane strony, by powrócić za rok, bo wciąż jeszcze wiele setek stronic pozostawało niezapisanych w jej księdze. Pewnej jesieni wydarzyło się jednak coś, co zaburzyło ten naturalny rytm. Na dróżce prowadzącej do kotliny pojawiła się naraz ludzka postać. Kobieta od razu wyczuła jej obecność, bo powiedziało jej o tym niemal wszystko w lesie: zaszumiała o tym woda i stare, mądre drzewa, zaśpiewały o tym leśne ptaki i oczywiście wszyscy członkowie stada powiedzieli “ktoś idzie” w swych językach. Niewiasta podniosła głowę i zobaczyła cień rogatego mężczyzny stojącego w leśnym półmroku. Przypatrując się mu poczekała, aż do niej zejdzie. Kiedy już był na tyle blisko, że mogła rozpoznać jego rysy, drgnęła pod wpływem przedziwnego uczucia, jakiego doznała: wydało się jej, że wpatruje się we własną, zdumioną twarz, której wygląd poznała pochylając się nad jeziorem. Te same ogromne, czarne jak noc, mądre oczy wpatrywały się w nią, szeroko otwarte ze zdumienia. Ta sama bladość bijąca z pociągłej, smukłej twarzy o niepokojącym, drapieżnym pięknie zlewała się ze srebrem księżycowej poświaty. Te same kruczoczarne, błyszczące, lekko pofalowane włosy opadały kaskadami aż do ziemi, ciągnąc się po runie leśnym jak tren. Jednak nie była to jej twarz, bez wątpienia, była bowiem większa jak większa była cała postać, i różniła się się czymś, czymś nieuchwytnym, co nie mieszkało w żadnym konkretnym miejscu - ani w oczach, brwiach, rzęsach, ani w ustach czy nosie, ani nawet w rysach, które wiernie powtarzały ne tej twarzy jej własne linie. Pomimo całego piękna i delikatności tych linii, było bowiem na pierwszy rzut oka widać, że twarz ta nie należała bynajmniej do kobiety. Była jeszcze jedna znaczna różnica: spomiędzy gęstych pasm włosów wzbijały się w powietrze dwa rozgałęzione rogi, przypominające żywo różki jednorocznego jelonka, omszałe u nasady ciemnym futerkiem. Wszystkie zwierzęta podniosły głowy i badawczo, z największą uwagą, wpatrywały się w oczy przybysza, które zdawały się nie mieć dna, jednak żadne ze zwierząt nie wydało nawet cichego, ostrzegawczego pomruku. Wydawało się, że nieznajomy w pierwszej chwili również był zaskoczony podobieństwem pomiędzy tymi dwojga, ale już po ułamku sekundy przymknął oczy, przesłaniając tajemnicę swojego spojrzenia. Wydał się bardzo pewny siebie, kiedy niskim, spokojnym głosem przemówił niespiesznie w te słowy: - Wiem, kim jesteś... Kobieta uśmiechnęła się leciutko do siebie na dźwięk tych słów, pomyślała bowiem, iż to zaiste dziwne, że ktoś może wiedzieć, kim ona jest, podczas gdy właściwie ona sama tego nie wie. Najwyraźniej obcy chciał ją przestraszyć, ale nadaremnie, bo wszystko, czego potrzebowała ona do szczęścia - nosiła w sobie samej od tysiącleci. Odkąd sięgała pamięcią, a sięgała głęboko, głęboko w korzenie czasu, dokądkolwiek poniosły ją oczy - tam był jej dom, bo nosiła go w sobie.
18
Herbasencja
- Wołają na ciebie Ryonen... - ciągnął przybysz. - Doprawdy? - odparła rozbawiona, a jej piękny, dźwięczny głos rozbrzmiał śpiewnie w powietrzu. - Któż tak na mnie woła? - Ludzie z lasu. Jednakże stare to imię i całkiem zapomnieli jego znaczenia, mowa zmieniła się bowiem wiele razy. - Więc ja wyjawię tobie znaczenie onego miana: “jasno rozumieć”. Lecz nigdy nie było moim imieniem. Nie pochodzi bowiem z tej częsci świata. Oczy przybysza znowuż otworzyły się szerzej, po chwili jednak na powrót zostały przymknięte. - Skoroś taka mądra, to wiesz zapewne, kim ja jestem? - zapytał z przekąsem. - Owszem. Mam pewne przypuszczenia. Z kolei on uśmiechnął się lekko pod nosem, sądząc, że to zwykła zuchwałość przez nią przemawia. Aby ją w tym utwierdzić, postanowił zademonstrować jej swą potęgę. Cofnął się o krok, a jego ciało poczęło rosnąć i ciemnieć. Twarz przybrała przy tym złowieszczy wygląd i tylko oczy pozostawały niezmienne. Odrzucił szaty i po chwili stał przed nią wielki nagi olbrzym o skórze czarnej jak heban. Jego twarz była tak czarna, że wydawała się być maską, spod której błyskały tylko białka oczu i długie kły w półotwartych ustach. Skórę miał gładką i lśniącą jakby należała do węża, z pleców zaczęły wyrastać wielkie czarne skrzydła - błony skórne rozciągnięte na kościach, stopy zamieniły się w kopyta. Potężne jak konary drzew ramiona wydawały się składać z mięśni jedynie, a przecież wciąż rósł, rósł i potężniał. Kiedy był już tak wielki jak największe drzewa, tylko jego skrzydła, rogi i członek między nogami wznosiły się jeszcze ku górze. Niski, wibrujący ryk przetoczył się po niebie jak pomruk odległej burzy, a ona siedziała w dole sama, opuszczona przez wszystkie zwierzęta, malutka jak najmniejszy palec jego dłoni, skamieniała. Potężny głos poruszył głaz na którym siedziała: - Jam jest Szatan! Masz zaszczyt oglądać mą prawdziwą postać - cedził słowa przez zęby, z wściekłością. - Mam zamiar cię zniszczyć. Przybyłem po twą duszę, Ryonen. Szykujże się więc na śmierć! “Śmierć... śmierć... śmierć...” - poniosło echo złowróżbnie po głuszy. I nagle zapadła cisza aż zadźwięczało nią w uszach. Puszcza zamarła. Wszystko, co żywe, oczekiwało odpowiedzi kobiety. Ta namyślała się i dopiero po dłuższej chwili odrzekła: - Uszanuj więc prastare prawo do ostatniej woli umierającego. Pomyślał chwilę i wykrzyknął: - Zgoda. Będzie przednio! O co prosisz, śmiertelniczko, swego pana? Podniosła z kolan księgę, zamknęła ją i podała Szatanowi, mówiąc: - Proszę, zniszcz ją. Niech ostanie się po niej jeno pył. Oto ma wola ostatnia. Nic nie spodobałoby mu się bardziej! Niewiarygodne, lecz urósł jeszcze i jego skrzydła spotężniały, ciało wydłużyło się i musiał wzbić się w niebo z księgą, bo nie stawało dla niego miejsca pomiędzy drzewami w dolinie. Po chwili pod niebem szybował wielki czarny smok z malutką książką w szponach. Kobieta w dole patrzyła jak smok wypuszcza księgę z uścisku pazurów i pikując za nią zamienia ją w jednej sekundzie w płomień ogniem swego tchnienia. Popioły rozniósł wiatr nad lasem. Szatan, gdy z powrotem stanął przed nią jako czarny olbrzym, zapytał: - Coś jeszcze? - O, tak - odparła kobieta. - Teraz mi ją oddaj! - Żartujesz, czy naprawdę jesteś wariatką, jak mówią? - prychnął Szatan. - Księga nie istnieje. Nikt nie jest w stanie tego dokonać! - Tak sądzisz? - rzekła tajemniczo, po czym cicho zahukała. Niemal natychmiast wielki puchacz usiadł obok niej na ziemi, a ona pochyliła się nad nim i coś zaszeptała. Olbrzym zdenerwował się, bo nic nie mógł usłyszeć - on był za duży, czy Ryonen szeptała zbyt cicho? Tak czy owak puchacz odleciał bezszelestnie w noc, a ona jakby dopiero wtedy przypomniała sobie o swym towarzyszu. - Skoroś nie zdołał tego dokonać, zechciej spocząć i patrz. Muskuły na niewiele się tu zdadzą. Szatan postanowił zignorować propozycję, ale po dłuższej chwili gdy nic się nie działo, usłuchał jednak rady Ryonen - przestał być czarnym olbrzymem, co było niezmiernie wyczerpujące, i usiadł.
Wrzesień 2016
19
Po prostu wygrała z nim nuda i zmęczenie. Kiedy tak siedzieli, noc mijała godzina za godziną, a Szatan przypatrywał się swej bliźniaczej twarzy o zamkniętych oczach, zastanawiając się kto właściwie się za nią ukrywa. I czy aby nie jest to podstęp, za pomocą którego Ryonen, jak wciąż ją nazywał w myślach, nie usiłuje go upokorzyć? - Dość! - zawołał, przerywając ciszę raptownie, lecz Ryonen nawet nie drgnęła. Po prostu otworzyła oczy i spojrzała na niego. - Przyszedłem tu po twoją duszę! Nie zamierzam robić z siebie błazna! - Cyt! Pomnij, iż to ma wola ostatnia. Daj dowód swej możności. Toć żaden podstęp. Toć ważą się moje i twoje losy. - Ty grozisz mi!? - Skądże. Z mej strony nie grozi ci śmierć, lecz zmiana. - Zmiana?! Zuchwała jesteś, doprawdy... - Cyt! Ptak powraca już. Światało, gdy przyleciał puchacz. Otworzył dziób, Ryonen włożyła do niego palec, a gdy go wyjęła, było na nim trochę sowiej śliny zmieszanej z jakimś szarym proszkiem. - Tyle czasu potrzebował, aby odnaleźć choć pyłek z ostałych się popiołów. A ja z tej krzyny odtworzę księgę. - rzekła, po czym włożyła palec do ust i oblizała go. Zrazu nic nie mógł zobaczyć czy pojąć. Otaczała go nieprzenikniona ciemność. Nie czuł swojego ciała, tkwił zawieszony gdzieś pomiędzy światami. “Wiedźma! Omotała mnie czarami!” - Nie - rozległ się głos Ryonen w jego głowie. - Nie lękaj się, nic ci nie grozi. Jak rzekłam, nic - za wyjątkiem zmiany. Patrz i słuchaj! Zaprawdę, nic ci nie zagraża, jesteś w bezpiecznym łonie świata. Gdzieś ponad nim i w dole również zamigotały gwiazdy, ożywiając pustkę. Zdawać by się mogło, że chwila ta była wiecznością, która trwa kilka sekund. To dziwne wrażenie, że teraz i zawsze zlały się w jedno, odmieniło jego serce. “Kim jest ta istota, skoro nawet czas jej służy?” - zapytał sam siebie. - Nie - po raz wtóry usłyszał to słowo w głowie. - Czas to nie niewolnik. On może się wydawać taki lub inny, jest względny. Korzystam z tego. Patrz! Poczuł, że gdzieś daleko i tuż obok niego zarazem, powstaje nowy świat. Rodziło się życie z ciemności, która była płodna. Przepiękna planeta zaczęła krążyć wokół młodej gwiazdy. I wtedy poczuł dotkliwy ból. Nigdy jeszcze nie czuł takiego bólu. Teraz miał ciało, ciało wypełnione po brzegi cierpieniem. Krzyk rodzącej kobiety rozdzierał serce. “Boli!” - krzyknął tylko. - Wiem. Musi boleć. “Ryonen, to ty? Ryonen, jesteś tu?” - Jestem - odpowiedziała i przytuliła go. - Jestem, braciszku... Zrozumiał. Urodzili się z łona jednej kobiety. Jasność oślepiła go nagle. Poczuł dotkliwe zimno. Ale po chwili ciepłe i miękkie dłonie utuliły go i znowu posłyszał bicie serca swej matki. - Wiem dziwne rzeczy - rzekła Ryonen. - Widziałam, jak najwięksi wojownicy siadali i łkali za swymi matkami. Płakali za mną... - “Za tobą?” - Tak. Mienili mnie ongiś Górską i Leśną Matką - Gorska Majka, Sumina Mati; wołali na mnie Baba Jaga, aż z miana tego wycisnęli tylke, że dziś jest śmieszne i puste. To o tobie zawsze pamiętali, nie o mnie - “O mnie?” - zadziwiało go wszystko, co mówiła. - Może kiedyś przypomnisz sobie... Lecz teraz czeka cię najtrudniejsza nauka... Był Jeleniem. Przeżywał swe życie ukryty w mateczniku, rok za rokiem. Z początku dobrze pamiętał Ryonen, ale już po roku spotkanie z nią wydawało mu się snem. Pamiętał jednak swe życie, jakie wiódł jako najpotężniejsza istota ciemności, jako Szatan i nie mógł pojąć, co właściwie się wydarzyło. Zwyczajnie dorastał, pasł się, rosły mu rogi, las dokoła był po prostu domem. Czuł smak mleka matki, potem trawy, zapachy. Ciągłe ucieczki przed wilkami były największym problemem. Rósł. Wspomnienia zatarły się niemal na dobre, odkąd walczył o samice. Wygrywał, a dni mijały, pory roku przepływały nad nim, wśród nich główną osią była zima - czas śmierci, głodu. Pewnej jesiennej nocy miał sen: Ryonen. Obudził się nagle i podniósł głowę - była tam naprawdę, stała w oddali, czarna postać na koniu spoglądająca prosto w jego oczy. Wstał i błagał w myślach:
20
Herbasencja
“Ryonen... Zabierz mnie stąd. Oddaj mi moje życie!” Zaczął powoli podchodzić do niej, ale przystanął, bo Ryonen wyciągnęła łuk... Napięła cięciwę... Nim zdążył pomyśleć, strzała pokonała dystans, dzielący go od siostry. Był Drzewem. Po prostu trwał. Wydawało się to wiecznością. Jeden dzień był dla niego całym rokiem. W tym powolnym trwaniu po prostu wypuszczał liście i pił wodę korzeniami. Życie byo innym wymiarem. Zasypiał i budził się. Czuł ciepło ziemi i nieba i trwał. Docierały do niego jedynie marne strzępki świadomości, a poprzednie życie wydawało mu się odległym, zamglonym wspomnieniem, krótkim jak światło błyskawicy. Trwał. Nagle ją poczuł. “Ryonen”: to słowo przywędrowało do niego z najodleglejszych zakamarków wnętrza. Ona umiała z nim rozmawiać! Były to przedziwne rozmowy, rozmowy bez słów, wymiana uczuć. To dzięki niej poczuł znów dynamikę innego wymiaru, jego ruch. W zamian obdarowywał ją siłą potężniejszą niż wszystko, do czego zdolny jest człowiek: siłę trwania, wytrzymałość, cierpliwość. Ona go słuchała. Zamykała oczy i otwierała serce. Czuł bijącą od niej wielką, jaśniejącą Moc. Spędzała z nim całe dni i noce, ale i znikała na nieznośnie długie chwile. Byli też inni, ale oni znaczyli tyle, co podmuch wiatru. Pojawiali się i znikali niemal w tej samej chwili, byli zamknięci i nie chcieli słuchać. Ona go tuliła i tuliła, a czasami wspinała się po nim lub schodziła w dół korzeniami, podróżując do innych światów, których był cząstką. Był osią pomiędzy niebem a piekłem i ona używała go jak drabiny, by poznać te światy, by odbyć nauki. Pewnego dnia poczuł, że to koniec. Ryonen przyszła z siekierą i po prostu ścięła Drzewo. Był Księgą. Miał papierowe kartki i skórzaną okładkę. To ona go stworzyła i ożywiła, czerpała papier i oprawiała skórę. W skórze tej czuł tlące się życie Jelenia, w kartkach - tętniło życie Drzewa... Znał Ryonen, jej myśli i nauki początku jesieni. Była człowiekiem, w którym zamieszkała wieczność. Była człowiekiem, w którym zamieszkała Natura. Zatraciła jednak całe swe człowieczeństwo, mimo, że to od niej wywodzi się ludzkość - ludzie stali się jej obcy. Wyszła bowiem poza ograniczenia ludzkiego “ja” i dlatego rozumiała każdą żywą istotę. Była wszystkim i wszędzie, a wszystko było jednym. Cierpliwie, powoli, noc po nocy, jesień po jesieni, zapisywała stronice. Rozdziałów przybywało, a była to opowieść o przygodzie życia, jaką życie miało na ziemi. Trwało to tysiące lat a może i dłużej, ale było wspanialsze od czegokolwiek. Był jej myślami, myślami nie ludzkiego bynajmniej umysłu, ale myślami Natury, był muzyką bez dźwięków i opowieścią bez słów, był Księgą. Ryonen pisała, pisała, pisała. Powracała co rok w to jedno miejsce gdzie ustrzeliła Jelenia i ścięła Drzewo i pisała. Aż napisała zdanie: “O mą duszę Szatan się upomniał” i postawiła kropkę. - Czy rozumiesz teraz, cóżeś uczynił, paląc Księgę wniwecz? - usłyszał jej piękny głos. Otworzył oczy. W dolinie świtało, jak wtedy, gdy wyruszali w Podróż do korzeni czasu. - Szaleńcem jesteś, jeśli sądzisz, żeś potężny, bo możesz ranić i uśmiercać. Niszczenie i zabijanie to najprostsze rzeczy tego świata. Największa sztuka - to tworzyć i leczyć... Widzisz, potrzeba było dziesięciu lat życia Jelenia, trzystu lat życia Drzewa, tysięcy lat mojego życia oraz całej wieczności życia w ogóle, by stworzyć Księgę. A jednak nie zawahałam się i uczyniłam to po raz wtóry, choć nie byłbyś w stanie zrobić mi najmniejszej krzywdy; jak i ja - tobie. - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Powiedziała już wszystko. Odpowiedzią był uśmiech. Zamknął oczy i wrócił pamięcią do swych najwcześniejszych wspomnień. Zanim poróżnili ich ludzie, to wszystko, co robiła Ryonen aż do dziś, robili razem. Przypomniał sobie wszystko, dotarły do niego imiona, jakimi obdarzali go ludzie: Leszy, Lesij, Lesovik, Lesavik, Pan Lasu, Władca Zwierząt. Vucji Pastir - Wilczy Pasterz. Laskowiec, Leśny Duch, Borowy, Boruta... Boruta... Siostra wciąż uśmiechała się do niego. Poróżnili ich ludzie. O niej na szczęście zapomnieli. Brat odwzajemnił uśmiech. Znów mógł być sobą. Las trwał nad nimi i w nich. Uśmiechała się ciągle, patrząc mu w oczy, po czym wtuliła się mocniej w futro Matki. Wilki spały, Księga leżała na kolanach, a w Księdze mieszkał pył. Wówczas podniosła pióro i napisała: “Powrócił mój brat”. Pisała dalej. Tej nocy nowy głos dołączył do chóru.
Wrzesień 2016
21
EPILOG: “Buddyjska zakonnica zwana Ryonen urodziła się w roku 1779. Słynny wojownik japoński, Shingen, był jej dziadkiem. Była uważana za jedną z najpiękniejszych kobiet w całej Japonii i poetkę o nieprzeciętnym talencie, więc już w wieku lat siedemnastu wybrano ją do służby na dworze królewskim, gdzie wielce polubiła Jej Królewską Wysokość Cesarzową. Otóż Cesarzowa zmarła nagłą śmiercią i Ryonen przeżyła głębokie doświadczenie duchowe: uświadomiła sobie wyraźnie przemijającą naturę wszystkich rzeczy. Wtedy to zdecydowała się na studiowanie Zen. Lecz jej rodzina nie chciała o tym słyszeć. Praktycznie zmusili ją do małżeństwa, ale dopiero wtedy, kiedy wydobyła od nich i swego przyszłego męża obietnicę, że po urodzeniu mu trojga dzieci będzie mogła zostać zakonnicą. Warunek ten został spełniony, kiedy miała dwadzieścia pięć lat. Wtedy ani prośby męża, ani nic innego na świecie nie mogło jej odwieść od wcześniejszego zamiaru. Ogoliła głowę, przybrała imię Ryonen (co oznacza jasno rozumieć) i wyruszyła na swoje poszukiwania. Przyszła do miasta Edo i poprosiła Mistrza Tetsugyu, żeby ją przyjął na ucznia. Spojrzał na nią i odrzucił ją, ponieważ była zbyt piękna. Poszła więc do innego Mistrza, Hauko. Odrzucił ją z tego samego powodu: jej piękność, powiedział, byłaby tylko źródłem kłopotów. Zatem Ryonen napiętnowała sobie twarz rozpalonym żelazem, niszcząc w ten sposób na zawsze swą fizyczną piękność. Kiedy stanęła znów przed Hauko, przyjął ją za ucznia. Ryonen napisała wiersz na odwrotnej stronie lusterka, żeby upamiętnić to wydarzenie: Jako służebnica mojej Cesarzowej paliłam kadzidło, żeby nadać woń moim ślicznym strojom. Teraz jako bezdomny żebrak palę swą twarz, żeby wejść do świata Zen. Kiedy poznała, że nadszedł czas jej odejścia z tego świata, napisała inny wiersz: Sześćdziesiąt sześć razy oczy te patrzyły na piękno jesieni... Nie proś o więcej. Słuchaj tylko dźwięku sosen, kiedy nie ma najmniejszego powiewu wiatru.” (A. de Mello w “Modlitwie żaby”)
Był Księgą. Miał papierowe kartki i skórzaną okładkę. To ona go stworzyła i ożywiła, czerpała papier i oprawiała skórę.
22
Herbasencja
Wioleta Więcaszek (wiwi) Zaczytana Radomianka, przyszła mama :) Z wykształcenia pedagog i socjoterapeuta. Miłośniczka dobrej literatury, lubiąca słowiańskie klimaty i ceniąca sztukę regionalną, zwłaszcza rękodzieło. Nieśmiało stawia swoje pierwsze prozatorskie kroki na łanach portali internetowych. Pasję do pisania odkryła w sobie stosunkowo niedawno, podobnie jak zamiłowanie do fantastyki. Uwielbia wypoczynek na łonie natury i wycieczki rowerowe.
Gnieciuch
miniatura
Nie zaszedłby dziś daleko. Nogi nie chciały go nieść, głowa ważyła tyle, co worek pełen naj lepszego ziarna, ręce ciążyły jak dyszle drabiniastego wozu. Myśli plątały się po głowie niczym stado krów wpuszczonych w szkodę. A mówiła mu małżonka Helena, żeby nie przesadził z okowitą w gospodzie u Ryszarda. Ale Ryszard był na tyle wymowny, a trzos na tyle pełny – że poczciwy Ju rand dał się ponieść fantazji. No i teraz miał, na co zasłużył. Nie wiadomo jak i kiedy, zapadł zmrok. Jesienna szaruga sprzyjała nadciągającej, wszechogar niającej ciemnicy, zewsząd go otulającej. Sam nie wiedział, jakim cudem, zamiast skierować się w stronę domu, do łóżka wypełnionego ciepłym ciałem Helutki, dotarł do ogrodzenia miejscowego cmentarza. Nieopodal cmentarnej bramy stał niewielki drewniany kościół z pomarszczoną, prze rdzewiałą dachówką i nadgryzioną zębem czasu dzwonnicą. – O żeż ty… – syknął przez zęby. – Jakiś bełt zmylił mi drogę, namieszał mi w głowie, skubaniec jeden. Mam ja za swoje… – Oj masz, masz… – Miejscowy proboszcz, jowialny rumiany staruszek w powłóczystej sutan nie, niespodziewanie położył pulchną dłoń na ramieniu Juranda i uśmiechnął się ciepło. – O Jezus, Maria! Skąd ksiądz tutaj?! – krzyknął podskakując z przerażenia. – Ano tak profilaktycznie zaglądam na cmentarzyk. Ostatnio grasował tu jakiś egzotyczny ana nas, co to za wszelką cenę chciał się dobrać do grobu jaśnie oświeconych, świętej pamięci rejentów Karczewskich… Nie wiedział, biedaczysko, że u Karczewskich już niczego cennego nie znajdzie. – Pleban uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując fatalny brak w uzębieniu. Jego wielkie, ciemne oczy rozszerzyły się tak bardzo, że poczciwe chłopisko aż przysiadło z wrażenia na progu kaplicy… – Gnieciucha widziałeś? – zapytał znienacka duchowny. – Nieee… – odparł mocno skołowany Jurand. – Pokazać ci? – Pokażcie, dobrodzieju. – No to chodź… I poszli. Za kaplicą rozciągał się niewielki plac, na którym ułożone były w przytulnym półko lu szare kształty nagrobków. Proboszcz z podziwu godną zwinnością przeskakiwał od grobu do grobu… Mężczyzna z trudem dotrzymywał mu kroku, tym bardziej, że zamroczone okowitą zmy sły nie dawały mu szansy na wytyczenie prostej marszruty.
Wrzesień 2016
23
Księżulek podwinął sutannę i nienaturalnie wielkim susem znalazł się za dostojną płytą grobu Karczewskich. Jurand ze zdziwieniem obserwował sprawność fizyczną duchownego. W kilku raź nych podskokach znalazł się tuż za nim. – Patrz – szepnął ksiądz, poprawiając proboszczowską czapkę i wyciągając palec wskazujący w mrok… – O święty Józefie, co jasnej bronisz Częstochowy… – wyrzęził przez szczękające od zimna i strachu zęby Jurand. To, co zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Gnieciuch siedział na nagrobnej płycie, raptem parę metrów dalej, niemal na wyciągnięcie ręki. Księżycowy blask głaskał go czule po wielkim brzuszysku i sękatym jak pień drzewa ryju – ni to szczurzym, ni nietoperzym… Skrzeczał przy tym tęskliwie i smutno, próbując ostrymi pazurami wkopać się w świeżą jeszcze ziemię opodal grobowca. – Hrabia Kunicki… – szepnął dyskretnie w ucho Juranda ksiądz dobrodziej – pochowałem go wczo raj z honorami. Rodzina z Petersburga specjalnie przyjechała. Owacje na stojąco, kondolencje na sie dząco, damy, pieski, huzary… Nie wiedzieli, biedni, jaką śmiercią odszedł Kunicki z tego padołu łez… – Jaką? – Zapił się na śmierć, poczciwy hulaka. Niejeden raz ja się z nim zakładałem. Ale tym razem za łożył się z weterynarzem Łososinem, że pół litra duszkiem wypije. No i wypił… Jurand pokiwał ze zrozumieniem. Jakaś dziwna myśl przemknęła mu przez bolącą głowę… Oczyma wyobraźni widział grób nie Kunickiego, lecz swój własny i gnieciucha siedzącego mu na piersiach, w otwartej, oświetlonej księżycowym światłem, trumnie. – Widzisz go? Jaki zdeterminowany? Jaki wygłodzony? Żeruje zawsze nocą. To zapach strawione go alkoholu przyciąga go do grobowca. Gnieciuch tylko do śpiących i zmarłych zwykł przychodzić. – Kyrie… – westchnął chłop, całkowicie już załamany. Czuł, że powoli traci rozsądek, że cały świat zaczyna wirować i walić mu się na głowę. – Nie bój się, synu. Proboszcz dba o swoje owieczki… – pleban sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej małe, białe zawiniątko… – Kunickiemu już nic nie pomoże, ale twojej żałości jeszcze można za pobiec. Masz – wcisnął w dłoń mężczyzny tajemniczy podarek – oto kreda przeze mnie osobiście po święcona na tę okazję. Chcesz obronić się przed gnieciuchem? Zanim spać pójdziesz, krąg wokół leża swego narysuj. Takową kredą nakreślonej obręczy straszydło nie ma prawa przestąpić. Sam używam tej metody od lat. Niezawodna, wypróbowana… Idź zatem w pokoju i zaradź szkodzie, póki czas… Ja tu jeszcze postoję, może ananas wróci, to go łopatą przez łeb zdzielę profilaktycznie… Jurand wszedł do domu chwiejnym krokiem. Starał się jak mógł, by nieopatrznie czegoś nie potrącić. Nie chciał zbudzić smacznie śpiącej Helenki, przeszedł więc do drugiej izby i chwiejąc się na nogach, wielce zamaszyście zatoczył koło wokół posłania. Zakończywszy pracę, wielce usa tysfakcjonowany jej efektem, padł na łoże ledwo żywy, zatapiając się od razu w ciężkim, dusznym, niespokojnym śnie… Krąg wokół legowiska nie wyszedł jednak Jurandowi tak ładnie i precyzyjnie jak myślał. Chy botliwa linia niezdarnie wiła się wokół łóżka w dziwnych, wielce skomplikowanych meandrach, nie przypominając w żadnym razie koła. Ślad nie łączył się ze sobą, tworząc bardziej coś na kształt otwartej, zygzakowatej spirali… Gnieciuch przestał kopać… Stanął na grobie Kunickiego słupka, zaciągnął się świeżym mocnym zapachem trawionego alkoholu… Pisnął przeciągle, otrzepał ryj z grobowej ziemi i pognał pędem w stronę wioski…
Owac je na stoj ąc o, kond olenc je na sied ząc o, damy, pies ki, huz ar y…
24
Herbasencja
Antoni Nowakowski (RogerRedeye, FortApache) Prawnik i politolog, miłośnik i admirator papierosów, cygar, kawy rozpuszczalnej, brandy, whisky i koniaku – w ilościach nieograniczonych… W chwilach wolnych od oddawania się swojej pasji konsumpcyjnej czyta opowiadania Raymonda Chandlera, niekiedy powieści marynistyczne, a także dzieła już przestudiowane, ale rozpoczynane ciągle od nowa – „Wojnę i pokój” Lwa Tołstoja i wszystkie książki Fiodora Dostojewskiego. Ogląda też filmy z Clintem Eastwoodem i ”Dyliżans” Johna Forda – no i coś próbuje samemu napisać, zwykle z bardzo miernym skutkiem… Zdarza się, ze tworzy wiersze. Całe szczęście, ze powstały tylko cztery.
Wioska
fantastyka
– Nie wolno tam chodzić, bo po drugiej stronie płotu mieszkają potwory. Okropne… – Sue oblizała łyżeczkę. – Moglibyśmy się zarazić. Ja nie chcę. Odwróciła się plecami od zapory z rur i drutu kolczastego. I od szczupłej postaci, stojącej za ogrodzeniem – wychudzonego chłopczyka, trzymającego palec w ustach. Wpatrywał się w Sue, jej siostrę Harriet i starszego braciszka, Dicka. Dziecko trzymało w dłoni przedmiot wykonany z grubej tkaniny. Sue pierwsza powiedziała, że to chyba zabawka, jednak nikt z rodzeństwa nie potrafił powiedzieć, czym ona jest. Na pewno miała cztery nogi. Już nie rozmawiali, co ta dziwna rzecz może przedstawiać. Z rozkoszą pałaszowali podwieczorek. Jak zwykle, napracowali się. I, tak jak zwykle, sami zebrali owoce na popołudniowy posiłek. – Zaraz zarazić. – Harriet dosypała resztkę cukru do miseczki z borówkami i poziomkami. Porcja była naprawdę kopiata. – Pewnie, że jest potworem. Tacy tam się gnieżdżą. Chrząknęła z niesmakiem. Rozgniatała teraz owoce, żeby uzyskać soczystą maź. – Jednak ten – kontynuowała z wyraźnym namysłem, poważnym tonem – nie jest wcale taki straszny. Właściwie wygląda prawie normalnie. Harriet zawsze miała swoje zdanie i nie bała się go wyrażać. – Różni się od nas, ale już się do tego przyzwyczaiłam – podkreśliła. – Ja bym się z nim pobawiła. Tym czymś, co teraz przyciska do piersi. Może zna jakieś fajne zabawy? Niespodziewanie westchnęła. – Ciągle gramy w klasy i chowanego – kontynuowała. – I od rana do wieczora pracujemy. To nudne. Jakbyśmy znali nowe zabawy, byłoby ciekawiej. No bo jesteśmy przecież dziećmi. Uśmiechnęła się radośnie, jakby obwieściła rzecz bardzo ważną. Dick mruknął coś niewyraźnie. Też zajmował się wyskrobywaniem resztek cukru ze swojego pojemnika. Susan, matka rodzeństwa, wydzielała każdemu ściśle odmierzone, skąpe porcje. Wszyscy w wiosce tak postępowali. Dzieciaki nie protestowały – każdy wiedział, że zapas słodkich kryształków w podziemnym magazynie dramatycznie się kurczył. Cukier przeznaczano już tylko dla maluchów.
Wrzesień 2016
25
Dick kiedyś podsłuchał rozmowę ojca, Elmera, z sąsiadami. Mężczyźni zastanawiali się nad pozyskiwaniem miodu od leśnych pszczół. Dookoła wioski rozciągała się wielka knieja i nikt nie wiedział, czy gdzieś się kończy. Elmer twierdził, że bzyczące owady wytwarzają gęsty i słodki płyn w miejscach, nazywanych barciami. Przytaczał opowieść, zasłyszaną od swojego dziadka, a ten z kolei dowiedział się o miodzie od kogoś dawno już zmarłego. Wyprawa nie byłaby łatwa – groziła dotkliwym poranieniem żądłami, a nikt nie potrafił przewidzieć, jaki byłby skutek licznych ran. Rodzeństwo długo dyskutowało o wieściach, przyniesionych przez Dicka. Tak jak dorośli, nie mieli pojęcia, jak smakuje miód. Sue przypuszczała, że pewnie będzie sytny niczym brukiew, którą dzieciaki napychały sobie brzuchy. Dick dowodził, że, jeżeli jest lepki i słodki, przypomina w smaku ulęgałki. Wszyscy tęsknili za słodkościami, a soczyste gruszki świetnie też zaspokajały głód. Żywności już nie brakowało, jednak w pamięci mieszkańców ciągle tkwiło wspomnienie ponurych dni rozpaczliwego braku jedzenia, więc wykorzystywano każdy wydarty naturze kawalątek pożywienia. Dzieciakom pozostawało już tylko zebranie trawy dla królików i ich nakarmienie. Susan i inne kobiety błogosławiły zwierzęta z długimi uszami. Wspaniale się rozmnażały i dawały smaczne mięso. Coraz rzadziej polowano na szczury. Teraz w końcu odpoczywali. I przyglądali się chłopczykowi po drugiej stronie. Pojawiał się od kilku dni. – Ja bym mu nawet w nagrodę za dobrą zabawę dała cukierka… – podjęła Harriet. Mówiła tak, jakby obwieszczała rzecz bardzo ważną. – Oni pewnie nie mają słodyczy. W sumie te potworzyska są bardzo biedne. – Tata mówi, że coraz szybciej wymierają. – Chłopak wzruszył ramionami. – Mają mało jadła, bo zajęliśmy im dużo pól. Gdy sczezną – dodał po chwili zastanowienia, z zadowoleniem używając zasłyszanego gdzieś trudnego słowa – nie trzeba będzie bać się zakażenia. Jego twarz wyrażała jednak inne uczucia – zaskoczenia i niepewności. Wypowiedź siostrzyczki brzmiała dziwnie. Patrzył na nią uważnie, jakby zbierał myśli. Sue prychnęła pogardliwie. Oboje przyglądali się Harriet i w ich wzroku kryło się teraz inne, nieme pytanie – skąd wzięła kawałek słodkiej masy, owiniętej w papierek? Cukierki stanowiły rzadkość. Wyjmowano je z podziemnego składu. Rozdawano wcale nie tak często, jako nagrody za dobre sprawowanie, wytężoną robotę i posłuszeństwo rodzicom. Dick nawet już nie pamiętał, kiedy ostatnio otrzymał taki dar. Elmer wspominał ze smutkiem, że cukierki się kończą. – Bo ja sobie zachowałam na później i nie zjadłam – wyjaśniła Harriet. – Chciałam zebrać dwa, żeby mieć więcej i się pochwalić. Z kieszeni spódnicy wyjęła zawiniątko, zrobione z chusteczki. Przełknęła ślinę, a potem błogo się uśmiechnęła. – W płocie jest mała dziura tuż nad ziemią – dodała konspiracyjnym szeptem. – Nie widać jej, bo tata rzadko tam kosi zielsko. Pewnie nie chce się zranić zadziorami na drucie. Chwilę się wahała, jednak w końcu dodała zdecydowanie: – Ja sobie z nim tylko pogadam, bo on wcale nie jest taki potworzasty. No i jest taki smutny. Wstała i obciągnęła ubranie, szykując się do zrobienia pierwszego kroku. Harriet często miała swoje zdanie, a jeszcze częściej upierała się przy nim. Susan to martwiło, bo córka, nie wiadomo, dlaczego, niejednokrotnie kwestionowała oczywiste prawdy. Niby w żartach, jednak w tym rozbawionym głosiku Harriet brzmiał wyjątkowy upór. Elmer wtedy lekceważąco machał ręką. – Niedługo wszystko pojmie – powiadał. – Dzieci to dzieci… Trzeba tylko pilnować, żeby nie zaraziła się chorobą przeklętych mutantów. Oni i tak ledwo dychają i wkrótce to plugastwo wymrze. Zanim Harriet zdążyła się ruszyć, siostrzyczka zerwała się na równe nogi. Narośle na jej twarzyczce nabrzmiały, może od nagłego przypływu emocji. Wyglądały teraz jak krwawe pręgi, znamiona wściekłości. Dziewczynka kiedyś, dawno temu, też próbowała pogadać z dzieciakiem potworów. Dostała od Elmera straszliwe lanie. Z furią siekł ją grubą rózgą, krzycząc:
26
Herbasencja
– Nie chcę cię stracić! Zainfekujesz się, rozumiesz to, głupia?! Coś ci zaraz wyrośnie i zostaniesz wygnana! Kolejne razy spadły na ciało dziecka. – Zdechniesz z głodu – wrzeszczał ojciec – bo oni i tak ciebie nie przyjmą! Zapamiętaj to sobie! Od tej pory Sue nie cierpiała potworów. Nienawidziła ich. Obwiniała mieszkańców drugiej części wioski za zeszpecenie twarzy. Ciągle powtarzała, że najlepiej byłoby ich wybić. Czasami rzucała kamieniami w dzieciaki odmieńców, jeżeli zbliżyły się do zapory. – Przestaniesz być człowiekiem! – wrzasnął Dick, chyba czując, że Harriet mówi poważnie. – Będziesz miała szczęście, jeżeli potem cię nie utłuką i tylko wygnają na śmierć głodową! Daj sobie spokój! Niespodziewane i nagłe ciosy grubego pasa powaliły na ziemię dziewczynkę z cukierkiem w dłoni. Kawałek dalej, tam, gdzie zaczynały się pola, Elmer i jego parobek, Danny naprawiali druciany płot. Przedzielał wieś i polanę na dwie części, dwa światy, i biegł od jednego skraju gęstej puszczy do drugiego. Rodzic pewnie wszystkiego się domyślił, obserwując zachowanie dzieciaków. A może też po prostu je usłyszał. Elmer dysponował doskonałym słuchem, tak jak kilku innych mieszkańców. Czasami śmiał się, twierdząc, że bez trudności łowi odgłos myszki, grzebiącej łapką w jakiejś dziurze. Przesadzał, choć niewiele. Kilku sąsiadów z kolei doskonale widziało i wypatrzenie gdzieś w oddali drobnego szczegółu nie sprawiało im trudności. Tych mieszkańców wioski, tak jak Elmera, przepełniała duma, i takich jak oni było coraz więcej. Czuli zadowolenie, że ludzie nadal tak dobrze się rozwijają. Teraz jednak rosły mężczyzna walił bez opamiętania, aż w końcu Danny go odciągnął. – Nie chcemy stracić człowieczeństwa! Nie chcemy stać się zmutowanymi wyskrobkami! – Jedyna ręka Elmera wskazała przestrzeń za zwojami drutów kolczastych. – Harriet, pamiętaj o tym, bo inaczej cię wyrzucę! Już się uspokoił. Sprawnie wkładał pas w szlufki samodziałowych spodni. Pomagała mu Susan. Przybiegła, pewnie zaniepokojona hałasem i spazmatycznym płaczem najmłodszej córki. Gdy skończyła, z rozmachem cisnęła kamieniem w stronę dzieciaka, nadal trzymającego palec w buzi. Uciekł, oglądając się za siebie. Szmaciana zabawka wypadła mu z piąstki, jednak wrócił po nią. Przytulił do piersi i pędem puścił się ku nieodległemu domostwu. Trzasnęły drzwi. Kobieta w dziurawej sukience wciągnęła malca do środka , a potem pogroziła pięścią. Susan pogardliwie splunęła. Starannie wytarła pot z czoła męża. Wielu zazdrościło Elmerowi żony. Była naprawdę rosła i bardzo silna. I, jak niekiedy z zazdrosnym uśmieszkiem podkreślał Danny, bardzo piersiasta. Takie kobiety cieszyły się szacunkiem, bo nie miały problemów z wykarmieniem dzieci. Tak sądzili wszyscy. Młody parobek o tym wiedział. Rozglądał się za przyszłą żoną, podobną do swojej gospodyni. Ponadto Elmer i Susan świetnie się uzupełniali. Bez słowa wiedzieli, jak trzeba się ustawić, żeby wykonać pracę, kto prowadzi robotę, a kto pomaga. Bez słowa, z uśmiechem radości, że wszystko świetnie idzie. Danny marzył, żeby znaleźć wybrankę podobną do gospodyni. Żeby miała, tak jak żona Elmera, lewą rękę, bo przecież on posiadał prawą. I żeby natura podobnie usytuowała oko. Susan dyszała ciężko. Poprawiła chustę na głowie. – Najlepiej byłoby ich jednak wybić – zauważyła wściekłym tonem. – Nikt by się już nie zaraził od tych wywłok. Tyle pracy mamy – kontynuowała gniewnie – że nie zawsze można ustrzec dzieci przed infekcją chorobą potworów. No i zyskalibyśmy tyle nowej przestrzeni! Niespodziewanie uśmiechnęła się, jakby wyjawiła hołubione w myślach marzenie. Sue podniosła z ziemi cukierek. Obejrzała go dokładnie, po czym schowała do kieszonki bluzki. Może doszła do wniosku, że należy jej się nagroda. – Pewnie, że tak – zauważyła rzeczowo. – No i mielibyśmy nowy plac zabaw. Nikt nie zwracał uwagi na łkająca z bólu Harriet. Wszyscy wiedzieli, że Elmer wymierzył słuszną karę. Danny bardzo lubił dzieci. Pogłaskał ją po głowie. – Niepotrzebnie się nad nimi litujesz – zauważył flegmatycznie. – Oni nie są ludźmi. Te wywłoki zdegenerowały się dawno temu… Nadal przenoszą zarazki swojej choroby. Dziewczynka, nadal chlipiąc, kiwnęła głową.
Wrzesień 2016
27
Elmer zarzucił sobie na bark nowy zwój drutu. – Ci nieszczęśnicy pochodzą z tego samego pnia, co my, ludzie – mruknął z niesmakiem. Rozejrzał się uważnie, oceniając, co jeszcze przydałoby się poprawić w konstrukcji ogrodzenia. – Danny dobrze mówi – kontynuował gawędziarskim tonem – niebawem sami wymrą. Potem trzeba będzie spalić zwłoki, żebyśmy na zawsze pozostali czyści. Dick uśmiechnął się radośnie. Zżerała go ciekawość, czym był przedmiot, trzymany przez dzieciaka odmieńców. A teraz już wiedział, że wkrótce przekona się, czy rzeczywiście nadaje się do zabawy. *** Elmer i Danny kończyli pracę przy naprawianiu zapory. Poszła sprawnie. Trawsko też zostało wykoszone, a zasieki wzbogacane o nowe kłęby drutu kolczastego, przyniesione z magazynu. Parobek do transportu wykorzystał dwukołowy wózek i sprawił się naprawdę gracko. Wykonywali ostatnią robotę – łączenie nowych elementów zasieków w zwartą całość. Elmer swoją jedyną ręką zaginał końcówki drutów rozciągniętego zwoju, a Danny łączył je ze słupami. Świetnie im szło, bo Danny dysponował pewną przewagą – z jego lewego barku wyrastał spory kikut, pozbawiony łokcia. Sprytnie go wykorzystywał do unieruchamiania spajanych części. Niekiedy uśmiechali się do siebie, zadowoleni, że praca, jak to mówili, pali się im w dłoniach. Danny bardzo cenił i szanował gospodarza. Elmer władał kilkunastoma akrami dobrej ziemi, jednak wcale się nie wywyższał. Parobek miał zawsze miejsce przy stole, dobry kąt do spania i jadał to, co Susan przygotowała dla wszystkich. Kilku innych fornali też chwaliło swego chlebodawcę. Nadto Elmer chętnie opowiadał o tym, co wydarzyło się bardzo dawno, tak dawno, że prawie wszystko zaginęło już w mrokach niepamięci. Mówił, jak przetrwali oni, ludzie, i jak zrodzili się zdegenerowani mutanci. Wspominał długi okres zażartych walk, z których przodkowie Elmera, Danny’ego i pozostałych mieszkańców tej części wioski wyszli zwycięsko. Parędziesiąt kroków dalej chłopczyk znowu obserwował wysiłki obu jednorękich, tym razem z bezpiecznej odległości. Palec, tak jak poprzednio, trzymał w buzi, a drugą dłonią grzebał w uchu. Danny soczyście splunął. Może widok chłopczyka mającego dwoje rąk i dwoje oczu, spowodował, że Elmer nawiązał do narodzenia się zwyrodnialców, wciąż wegetujących po drugiej stronie kolczastej przegrody. – Pamiętamy, że wydarzyło się coś, co nazywano Świetlistą Pożogą albo Ognistą Zawieruchą. – Wspominając przeszłość, włodarz sporej połaci ziemi zawsze z powagą kiwał głową. Teraz zrobił tak samo. – Resztki nas przeżyły pod ziemią, tam, gdzie urządzono składy. Gdy w końcu wyszliśmy ze schronów, pojawili się oni. – Ruchem brody wskazał na nieodległą, drobną postać. – Dobrze, że szybko zajęliśmy polany w leśnej głuszy i wzięliśmy się za uprawę. No i odgrodziliśmy się od tych zwyrodnialców. Uśmiechnął się szeroko. Praca zbliżała się ku końcowi. Sprawdzali teraz spoistość połączeń. Nigdzie nie było już dziur, luk, tylko jedna, długa ściana stalowych zwojów, gęsto najeżonych ostrymi zadziorami, przegradzająca wielką polanę w kniei. – Moglibyśmy ich wykończyć, jednak trzeba być ludzkim – stwierdził nagle Elmer, jakby odpowiadał Danny’emu na niezadane pytanie. – Niebawem i tak zdechną. Mają dwoje rąk, dwoje oczu, uszy, a i tak nic im nie wychodzi. Degeneraci, ale niech sobie jeszcze pożyją… Danny i za to lubił Elmera – za dobre serce. Gospodarz hamował zapędy wielu sąsiadów, łakomie spozierających na sadyby i pola po drugiej stronie ogrodzenia. – Nie ma potrzeby ryzykować ludzkiego życia, skoro i tak wkrótce czeka ich kres – powtarzał. – Moglibyśmy się zarazić. I tak zdechną… Obaj otarli pot z czół. W końcu zakończyli żmudne zajęcie. – Prawdziwym ludziom zawsze wszystko idzie dobrze – stwierdził Danny, wkładając cęgi do skrzynki z narzędziami. W jednym nie zgadzał się z Elmerem i pragnął to zaakcentować. – Wiesz, tych parszywców powinniśmy wytłuc. Tyle miejsca, tyle chat!
28
Herbasencja
Danny, myślący o ożenku, gorąco pragnął osiąść na chociażby spłachciu własnego gruntu. Często tęsknym wzrokiem wodził po zachwaszczonych polach potworów. Jego pryncypał wzruszył potężnymi ramionami. – Niedługo skonają z głodu – stwierdził obojętnie. – To bydło już obumiera. Najważniejsze, żebyśmy ustrzegli się ich choroby i nie dali się zmutować. Chłopcze, niebawem doczekasz swego… Kordialnie poklepał parobka po ramieniu, po czym filuternie mrugnął swoim jedynym okiem. Drugie porastała gruba fałda skóry. Danny odwzajemnił uśmiech. Ten czas się zbliżał. Nadchodziło spełnienie jego marzeń. Dick, zbierający trawę, nie za bardzo słuchał rozmowy. Wypełnił już pokosem trzy kosze, a praca jednorącz, samemu, wcale nie należała do łatwych. Pokarm dla królików był cenny i Susan na pewno pogłaszcze go po włosach, gdy przeniesie wielkie kobiałki do domu. Zarobi na sowity kawał mięsa na niedzielny obiad, a pewnie też na cukierka. Wieczorem czekało go jeszcze ważne zajęcie – nauka zarzynania królików. Do tego trzeba było trzech osób i trzech rąk. Jedna dłoń przyduszała zwierzątko do stołu, druga, ciągnąc za uszy, zadzierała łebek, trzecia podcinała nożem tchawicę. Dzisiaj, po raz pierwszy, miał zostać najważniejszą osobą, tą zadającą śmierć. Rozpierała go duma. Dick jednak nie myślał teraz o wieczornych zajęciach. Przyglądał się chłopaczkowi po drugiej stronie, istocie, mającej dwie ręce i duże oczy po obu stronach kształtnego noska. Wyglądała okropnie.. Dicka nadal bardzo interesowała szmaciana zabawka, leżąca na ziemi przed chłopczykiem. Zastanawiał się, czy wtedy, gdy Elmer, Danny i wszyscy sąsiedzi zaczną wreszcie rozbierać płot i gdy ją już zabierze, pobawi się nią z Sue i Harriet. Może znajdzie więcej nieznanych zabawek. Po namyśle zdecydował, że tak. Nie było to łatwe, bo chciał mieć ten dziwny przedmiot tylko dla siebie. Jednoręki chłopiec dobrze jednak pamiętał słowa ojca, że należy być ludzkim. Postępować tak, jak postępują ludzie. I pewnie wtedy, gdy wspólnie z siostrami obejrzy nowe zabawki i się nimi podzieli, otrzyma w nagrodę upragnionego cukierka albo nawet kubek smakowitego miodu. 12 lutego 2016 r.
– Nie chcemy stracić człowieczeństwa! Nie chcemy stać się zmutowanymi wyskrobkami! – Jedyna ręka Elmera wskazała przestrzeń za zwojami drutów kolczastych. – Harriet, pamiętaj o tym, bo inaczej cię wyrzucę!
Wrzesień 2016
29
Jarek Turowski (Hanzo) Urodził się w 1990r., mieszka w Abramowie, na Lubelszczyźnie. Pisze głównie horrory, okazjonalnie opowiadania obyczajowe. Finalista Horyzontów Wyobraźni 2013. Zafascynowany prozą Stephena Kinga, Cormaca McCarthy‘ego, Clive‘a Barkera i Dana Simmonsa. Oddany fan sagi Kinga o Rolandzie Rewolerowcu i „Mrocznej Wieży“, a także serialu „The Walking Dead“. Publikował w zbiorach opowiadań „Człowiekiem jestem“ oraz „Pokłosie“.
Uwięzieni
fantastyka
Dziękuję zespołowi redakcyjnemu czasopisma “Silmaris” za nieocenioną pomoc przy szlifowaniu tego opowiadania. :) Paweł czuł się rozkojarzony, jakby był na lekkim haju. Bezskutecznie próbował przypomnieć sobie dzisiejszy sen, co z niejasnych przyczyn doprowadzało go prawie do szału. Tego ranka nie poznawał sam siebie. Zapragnął papierosa, a w następnej chwili aż zachłysnął się śliną, gdy dotarło do niego, co właściwie robi i gdzie jedzie. Skręcił na parking przed jakimś supermarketem. Tam zgasił silnik. Przymknąwszy powieki, zaczął masować skronie. Dopadło go wrażenie dziwnej nierzeczywistości. Przytłoczyło, gdy uświadomił sobie absurdalność własnych czynów. Jechał do domu Agnieszki — niby po co? Mimo sentymentalnych rozterek sprzedali tę nieruchomość kilka lat temu, niedługo po tym, jak umarła matka Agi. Żona była jedynaczką, a jej ojciec zginął, gdy miała trzy latka. W budynku, do którego z nieznanych przyczyn zmierzał Paweł, mieszkali teraz niemal zupełnie obcy mu ludzie. Widział ich raz, może dwa, pewnie nawet nie dałby rady przypomnieć sobie twarzy. Agnieszka od prawie dekady jest przy nim, w ich mieszkaniu blisko centrum, gdzie śpią we wspólnym łóżku, a co rano budzą się obok siebie… Tok myśli Pawła zatrzymał się w miejscu jak staruszek nieruchomiejący w pół kroku, gdy dociera do niego, że nie wie, czy zamknął drzwi od mieszkania. Co rano budzą się obok siebie… Tyle że Paweł nie pamiętał, by widział tego ranka Agnieszkę chociaż przelotnie. Wręcz przeciwnie — dałby sobie uciąć rękę, że obudził się w pustym łóżku! Nie powinno go to przesadnie zaskoczyć, ale mógł zastanowić się choć chwilę, gdzie jest żona. Podejrzewał, że tak właśnie zrobiłby każdego innego dnia, zamiast przejść obok tego faktu obojętnie i wsiąść do auta jakby nigdy nic. Ale czy rzeczywiście tak było? A może umysł płata mu figle? Spróbował przypomnieć sobie dokładniej poranek, ale bezskutecznie. Co robił między przebudzeniem a wejściem do auta? Nie wierzył, że obudził się i bezmyślnie jak zombie ruszył do
30
Herbasencja
samochodu, aby odwiedzić dom, w którym kiedyś mieszkała jego żona, równocześnie nie zwracając najmniejszej uwagi na brak samej żony. Nie wierzył w to, a zarazem nie potrafił przypomnieć sobie żadnych szczegółów! Drążyłby temat dalej i głębiej, gdyby nie dotarło do niego, że wnętrze auta wygląda na dużo świeższe, czystsze i bardziej zadbane, niż być powinno. Po prostu nowsze. Jakby Paweł cofnął się w czasie do lat, kiedy dopiero co kupił seata za pieniądze odłożone z kilkunastu wypłat. Zaschło mu w gardle z wrażenia, dłonie zadrżały. Pożerał wzrokiem i dotykał opuszkami palców wnętrze wozu, a oba zmysły utwierdzały go tylko w przekonaniu, że to dzieje się naprawdę. Zapragnął uszczypnąć się w przedramię, lecz zaraz zdusił w sobie ten impuls. To dobre dla bohaterów powieści czy filmów. Uważał, że można powiedzieć o nim wiele złego, ale jednego był bezgranicznie pewien — potrafi rozróżniać sen od jawy. I to bez podszczypywania. Postanowił zadzwonić do żony, by spytać, czy u niej wszystko gra. Spróbował odblokować komórkę. Z rozdrażnieniem stwierdził, że aparat się zawiesił. Wyświetlacz świecił przyćmionym, niebieskawym blaskiem, ale pozostawał niezmiennie pusty, jakiekolwiek klawisze naciskałby Paweł. — Kurwa — wycedził przez zęby i cisnął telefon na fotel pasażera. Uspokoił oddech, rozejrzał się wokół. Zwyczajny parking przed supermarketem. Samochodów nawet dużo jak na tak szary i przygnębiający dzień, choć dało się wypatrzeć sporo wolnych miejsc. Bliżej jezdni, za wąskim pasem trawnika, dojrzał kiosk. Przypomniał sobie o fajkach i wyszedł z auta. Stanął przed zieloną budką. Przez minutę czekał, jak na cierpliwego klienta przystało, po czym zabębnił palcami w deseczkę lady, rzucając do okienka „dzień dobry”. Kiedy i to nie przyniosło żadnego rezultatu, pochylił się, by zajrzeć do środka. Wnętrze okazało się puste. Dziwne. Żadnej karteczki z informacją „zaraz wracam”, a okienko otwarte? Odszedł dwa kroki w tył i wtedy skojarzył coś dużo bardziej zaskakującego, co dotychczas mu umykało. W kiosku brakowało sprzedawczyni, ale na parkingu brakowało jakiegokolwiek człowieka. Widział wiele aut, lecz wszystkie stały puste i nikt się wokół nich nie kręcił. Ani śladu żywej duszy. Gdzie są ludzie? Gdzie oni wszyscy, do jasnej cholery, się podziali?! Uzmysłowił sobie jazgot zatłoczonej ulicy za plecami i obrócił się jak oparzony. Tak, samochody nie mogą przecież jeździć bez… Nie zdążył dokończyć. Zatkało go. Nie mógł jednoznacznie stwierdzić, że pojazdy jeżdżą bez kierowców, ale nie mógł również stanowczo odrzucić takiej opcji. Nie potrafił przebić się wzrokiem do wnętrz mijających go maszyn. Dzień był pochmurny, a słońce skrywało się za warstwą ciężkich chmur, tymczasem Paweł doznawał wrażenia, jakby jego oczy uciekały od samochodowych szyb, rażone odbijanym, słonecznym blaskiem. Tyle że to nie świetlistość ślizgała się po szkle, ale dziwaczna szarość. Próbował przyjrzeć się jej dokładniej, lecz bezowocnie. Równie dobrze mógłby wpatrywać się w szczytujące słońce albo centralny punkt mocnego halogenu. Poczuł się bezgranicznie zagubiony. Zapragnął z kimś porozmawiać. Przekonać się, że wszystko, czego doświadcza, jest prawdziwe. Wiedział, że nie śni, ale skąd może mieć pewność, że nie zwariował? Pognał do seata. Wskoczył na fotel kierowcy, rozdygotaną dłonią włożył kluczyk do stacyjki, uruchomił silnik. Dokąd? Siedział za kierownicą, dysząc jak po długim i wyczerpującym biegu. Najrozsądniej byłoby wrócić, pójść do własnego mieszkania i sprawdzić, co z Agnieszką. Przy okazji wybadałby, jak przedstawia się sytuacja w centrum — czy napotka tam jakichś ludzi? Coś podpowiedziało mu jednak, że to zły pomysł. Zastanie wyludnione centrum i puste mieszkanie, bez śladu po żonie. Nie miał podstaw, by zaufać ślepo takiemu podszeptowi instynktu, ale zaufał. Zrobił to bezwiednie, ledwie zdając sobie z tego sprawę. Postanowił kontynuować podróż do domu, w którym mieszkała Agnieszka, kiedy się poznali. Tam zmierzał od początku i może istniał ku temu jakiś powód.
Wrzesień 2016
31
Nie ujechał nawet kilometra, a znowu zatracił się w bezowocnych próbach przypomnienia sobie dzisiejszego snu. *** Odmłodzona Agnieszka siedziała w połowie schodów prowadzących do domu. Paweł ledwie rzucił na nią okiem, a zrozumiał, że z żoną stało się to samo, co z autem — wyglądała jak za dawnych lat. Identycznie jak w dniu, kiedy po raz pierwszy przyjechał do niej w odwiedziny… Strapiony nową falą sprzecznych uczuć zgasił silnik. Wyszedł na zewnątrz, poprawił opadające dżinsy i ruszył ku dziewczynie, która jest/będzie jego żoną, nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Siedziała na schodach i poprawiała coś przy bucie albo po prostu bawiła się sznurowadłem. Głowę pochylała tak nisko, że zza czarnej i prostej grzywki nie dało się dostrzec twarzy. Włosy związała w prosty kucyk — żadna wymyślna fryzura, lecz dodawała jej niesamowitego uroku. Miała na sobie białą bluzkę bez rękawów i spódniczkę przed kolano. Krótkie, ale zgrabne nogi o opalonej skórze wprawiały Pawła w bezgraniczny zachwyt. Przystanął, niemal dusząc się z wrażenia. Wszystko było dokładnie tak samo jak tamtego dnia sprzed lat. Identycznie, co do joty. Ogarnęło go poczucie idealnego déjà vu, doznania graniczącego z cudem. Nie marzył o czymś takim w najśmielszych snach, a teraz przeżywał to na własnej skórze. Wszystkie lęki prysły jak ręką odjął. Za chwilę podniesie głowę — pomyślał. — Uśmiechnie się na mój widok, bo nie wierzyła, że naprawdę przyjadę… Dwudziestolatka, którą pamiętał jako swoją trzydziestoletnią żonę, oderwała się wreszcie od bucika i uniosła głowę. Zobaczyła Pawła, a jej twarz rozświetlił uśmiech. Mężczyzna pojął, że nie zdawał sobie do tej pory sprawy, jakie iskierki szczęścia w oczach Agi towarzyszyły temu uśmiechowi. Oszałamiające. Prawdziwe, nieudawane szczęście. Właśnie tak reagowali kiedyś na swój widok. Mało się nie przewrócił z emocji. Dziewczyna wstała i otrzepała siedzenie, schodząc energicznie po stopniach. Podeszła do Pawła, a on ją objął. Pocałowali się — lekko, niewinnie. — Myślałam, że nie przyjedziesz — powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy. Kiedy ostatnio patrzyli na siebie w ten sposób? — A ja bałem się, że nie będziesz na mnie czekała. — Serio? Skinął głową. Poznali się ledwie trzy dni wcześniej na studenckiej imprezie, na którą zostali zaproszeni przez dalszych znajomych. Spędzili razem większość nocy, pijąc, tańcząc i rozmawiając, po czym wymienili się numerami telefonów i umówili nieśmiało na weekend. Nieśmiało, bo oboje czuli, że między nimi zaiskrzyło, ale nie mogli być jeszcze pewni wzajemności tych uczuć. Za kilka tygodni przyznają przed sobą, że te trzy dni oczekiwania były najdłuższymi dobami ich życia — pełnymi nadziei i obawy, niepokoju oraz szczęścia. Teraz, kiedy Paweł obrócił się i zobaczył, że w miejscu, gdzie zaparkował seata, stoi tylko wysłużony rower, nawet zbytnio się nie zdziwił. Tak przecież było; prawda? Przyjechał na tę pierwszą randkę rowerem! Chwycili się za dłonie, jakby w obawie, że jeżeli zerwą fizyczną więź choć na chwilę, druga osoba rozpłynie się w powietrzu niczym miraż, i ruszyli na spacer poboczem asfaltowej jednopasmówki, która biegła za domem Agi. Tutaj kończyło się miasto — po obu stronach drogi rozciągały się łąki, a dalej las i ukryty w nim zalew. Idąc, nieprzerwanie rozmawiali. Paweł zauważył, że co i rusz gubi wątek, a słowa ich pogawędki stają się niezrozumiałe, jakby zaczęli mówić w obcym języku. Nie przeszkadzało mu to ani trochę. Najważniejszy był dotyk dłoni ukochanej, jej żywa obecność tuż obok niego. Zapach trawy
32
Herbasencja
i chłodny wietrzyk na policzkach. Ukradkowe, a jednocześnie odważne spojrzenia, którymi pożerali się nawzajem, głodni i niezaspokojeni. Wesołe tony głosów. Dziwaczna szarość odeszła ze świata. Było wiosenne, późne popołudnie. Pomarańczowe słońce chyliło się ku horyzontowi, z oddali dobiegało cykanie świerszczy i rechot żab. Długie cienie słały się u stóp zakochanych, przemykając po jasnym asfalcie. Wszystko było idealne, więc Paweł stracił zapał do dzielenia się z Agnieszką nieprzyjemnymi sensacjami, a pozwolił ponieść się chwili. Wspomnieniu sprzed lat, które przeżywał na nowo — narkotyczne uczucie. Zatrzymali się przy pobielonym przystanku autobusowym na skraju lasu. Usiedli na wysokim murku. Objęci rozmawiali i dalej popatrywali po sobie, nienasyceni wzajemną obecnością. Później się pocałowali — raz, drugi, trzeci, dziesiąty — coraz to dłużej i namiętniej. Las szumiał, a powietrze było czyste. W którymś momencie, widząc odkrytą nóżkę Agi, Paweł dostał erekcji. Patrząc w odmłodzoną twarz żony, pomyślał, że zerżnie ją tu i teraz, na przystanku autobusowym, i chuj z tym, czy ktoś ich przyłapie. Zaraz jednak się opanował. Nic takiego się nie stanie. Nie dzisiaj i nie przez kilka kolejnych tygodni. Przecież już to przerabiali, prawda? Rozmawiali i całowali się jeszcze godzinę czy dwie (co zgodnie uznali za stanowczo za mało), po czym w zapadającym zmierzchu ruszyli w drogę powrotną. Spacer w gasnącym świetle dnia, pełen szczerych słów oraz prawdziwych emocji. Stojąc ponownie przed domem Agnieszki, Paweł przytulił dziewczynę mocno na pożegnanie. Czuł przez ubranie jej małe, ale twarde piersi i myślał o tym, jak bardzo nie chce odjeżdżać. Wtedy wyznali sobie miłość. Zawsze wyobrażał sobie takie wyznanie jako coś piekielnie trudnego, a okazało się dziecinnie łatwe. Wreszcie, odwlekając ten moment najbardziej jak się dało, odstąpili od siebie. Paweł obrócił się, by podejść do roweru. W tej samej chwili coś kliknęło głośno w umyśle mężczyzny i cała sceneria diametralnie się zmieniła. Był ranek, a on siedział przy stole w kuchni dawnego domu Agnieszki. Nie musiała minąć nawet sekunda, żeby zrozumiał, co to za dzień i jakie okoliczności. Aga zaprosiła go do swojego domu po około miesiącu znajomości, a potem odwiedzał ją dość często, lecz nigdy nie zostawał na noc. Zasady, ustanowione prze matkę dziewczyny, były proste: mógł siedzieć do późna, ale o spaniu pod jednym dachem z Agnieszka nie było mowy.. Niecałe pół roku później rodzicielka wyjechała na pogrzeb dalszej rodziny do Olsztyna, a młodzi zostali sami. Całowali się i pieścili do drugiej, trzeciej w nocy, po czym zasnęli i nazajutrz obudzili się po raz pierwszy obok siebie. To był ten ranek. Paweł popijał herbatę z wielkiego, czerwonego kubka, a Agnieszka stała przy kuchence i przyrządzała jajecznicę. Przez otwarte drzwi do pokoju dało się dojrzeć włączony telewizor. Nadawali prognozę pogody. Para mogła poczuć w tamtych chwilach namiastkę małżeńskiego życia, jakie przypadnie im w udziale lata później. To nie było wspomnienie namiętności, ale spokoju, wspólnego szczęścia i bezpieczeństwa. Włosy Agnieszki były w nieładzie, co tylko dodawało jej uroku. Miała na sobie czarny podkoszulek, a zgrabną pupę opinały różowe szorty. Tamtego ranka Paweł pomyślał, że chętnie zdarłby te spodenki z ukochanej i teraz pomyślał identycznie. Kiedyś i dziś zlewało się w jedno. A może zawsze było tym samym? Dziewczyna podała jajecznicę. Jedli, rozmawiając na bliżej nieokreślone, niezrozumiałe tematy. Po kuchni rozchodził się zapach herbaty, a z pokoju dobiegały nieprzerwanie dźwięki prognozy pogody. Paweł rozejrzał się dokładniej i stwierdził, że chociaż pomieszczenie jest łudząco podobne do kuchni Agnieszki, to jednak nie zupełnie identyczne. Zauważył też, że kąty pomieszczenia rozmywają się, a napisy na opakowaniach produktów spożywczych są nieczytelne. I ta prognoza pogody w telewizji — trwająca w nieskończoność.
Wrzesień 2016
33
Śniadanie minęło w miłej atmosferze, dokładnie takiej, jaką zapamiętał. Agnieszka włożyła brudne talerze do zmywarki i wyszła, żeby wziąć prysznic. Został sam. Co teraz? Zanim zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie, wydarzyła się kolejna tego dnia niespodziewana rzecz — do kuchni wszedł nieznajomy mężczyzna. Najdziwniejsze było to, że przybysz wydawał się od stóp do głów czarno-biały. Jakby żywcem wyjęty ze starego filmu i wklejony w rzeczywistość. Paweł zjeżył się z niepokoju. Mężczyzna usiadł na wolnym krześle, kładąc na stole splecione dłonie. Miał krótko ostrzyżone włosy i bystre oczy. Trudno było to stwierdzić z powodu jego anormalnej barwy, ale chyba nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat. Otaczała go dziwna aura dostojności oraz tajemnicy. Paweł pomyślał, że nieznajomy kogoś mu przypomina i już chwilę później pojął, kogo takiego. Czy to w swoim dawnym domu, czy w ich wspólnym mieszkaniu, Agnieszka trzymała koło łóżka oprawione w ozdobną ramkę, czarno-białe zdjęcie ojca. Rodzic był dla niej niezwykle ważny. Chociaż go nie pamiętała, przez całe życie pielęgnowała w sercu wyidealizowany obraz taty, z czego Paweł doskonale zdawał sobie sprawę. Niejednokrotnie o tym wspominała, a w trudnych momentach brała fotografię przedwcześnie zmarłego ojca i przyglądała się, jakby wewnątrz kryło się rozwiązanie wszelkich problemów. A teraz ten zmarły przed trzema dekadami mężczyzna zajął miejsce przy stole obok Pawła. Był przystojny jak przystojne może być tylko marzenie i elegancki, ale tak jak na zdjęciu — pozbawiony barw. Niespodziewane i w gruncie rzeczy makabryczne spotkanie uświadomiło Pawłowi coś więcej. W jednej sekundzie zrozumiał wszystko. — Ja umarłem — wyszeptał do ojca Agnieszki, a ten przytaknął, choć zdanie wcale nie miało pytającego wydźwięku. Nastąpiła chwila ciszy, po której czarno-biały mężczyzna spojrzał po raz pierwszy na Pawła. — Byłeś dobrym mężem dla mojej córki, opiekowałeś się nią i wspierałeś — powiedział głosem jałowym jak u telewizyjnego lektora. — Spisałeś się i nie mam do ciebie o nic żalu. Nawet o to, że ją zdradzałeś. Do pewnego stopnia potrafię to zrozumieć. Widocznie miałeś ku temu ważne powody, było ci to na coś potrzebne. Nie wnikam. Bądźmy dobrej myśli i miejmy nadzieję, że ona nigdy się o tym nie dowie. Niech pamięta cię jako opiekuńczego mężczyznę i kochającego męża. Prawda zabiłaby w niej resztę chęci do życia. Obaj zdajemy sobie z tego sprawę. Ale ja nie mam do ciebie żadnego żalu — powtórzył na koniec. Paweł nie odpowiedział. W głowie kotłowały mu się setki myśli oraz odczuć. Minutę wcześniej zrozumiał, że nie żyje, a otaczająca go rzeczywistość jest „życiem pozagrobowym”. W dodatku siedzi obok innego nieboszczyka, który zdaje się wiedzieć wszystko na jego temat, znać najwstydliwsze sekrety. Martwego teścia, który nie ma mu za złe, że zdradzał Agnieszkę, dopóki tamta żyje w bezpiecznym kłamstwie. Ale czy dobro córki nie jest dla ojca największą świętością? Krępujące milczenie przedłużało się. Paweł trawił nową sytuację i rozumiał, że będzie musiało minąć jeszcze dużo czasu, zanim ją zaakceptuje. Nie był jednak tak przerażony czy zadziwiony, jak można by się tego spodziewać. — Jesteśmy we wspomnieniach Agnieszki? — zapytał. Zgodnie z oczekiwaniami, teść skinął głową. — W tej chwili tak, ale istnieje jeszcze coś dalej. — Co takiego? Wyzuty z barw rozmówca wstrzymał się z odpowiedzią, a kiedy wreszcie przemówił, w jego głosie po raz pierwszy dało się dosłyszeć emocje. Smutek. — Nie wiem — wyznał. — Nie widziałeś Przejścia? Paweł pokręcił głową. — Kiedy je zobaczysz, zrozumiesz, o czym mówię. Próbowałem się do niego dostać. Próbuję od lat. Nigdy nie zdążyłem. Zanim choćby się do niego zbliżę, myśli Agnieszki ściągają mnie z powrotem. Właściwie przestałem już nawet wierzyć, że przejdę dalej. Cokolwiek tam jest. Z dnia
34
Herbasencja
na dzień jestem coraz słabszy i wolniejszy. Tego nie widać, ale psuję się od środka. Gniję, rozumiesz? Dziś jest to dla ciebie niepojęte, lecz z czasem pojmiesz wszystko. — Ale dlaczego chcesz stąd odejść? Po co przechodzić gdzieś „dalej”, jeśli nie wiadomo, co tam czeka? Teść zaśmiał się głośno. Dźwięk był nieprzyjemny i chrobocący niczym uderzające o siebie odłamki żwiru. — Wiem, że teraz się cieszysz. Przynajmniej jakaś część ciebie. Myślisz sobie, że umarłeś i nie napotkałeś bezdennej czerni niebytu, ale okazało się, że rzeczywiście istnieje jakieś życie pozagrobowe. I to na pierwszy rzut oka całkiem przyjemne. Podoba ci się tutaj. Mogło być przecież dużo gorzej, myślisz. Pasuje ci ta kontynuacja istnienia we wspomnieniach, nieprawdaż? Urwał i dokończył śmiertelnie poważnym tonem: — Z czasem przekonasz się, że to nie jest przyjemne. To nie prawdziwe życie. To pokraczna, sterylna i bezsensowna kalka. Wegetacja bez żadnych perspektyw. Żadnych! Zrozumiesz, że wszystko byłoby lepsze od tego impasu. Zaczniesz marzyć o Przejściu i o tym, co dalej. Nawet jeżeli nic tam nie ma. Będziesz próbował tam dojść… … i wtedy pojmiesz, że tak naprawdę jesteś tu tylko więźniem. *** W prawdziwym życiu trzydziestoletnia Agnieszka siedziała na skraju łóżka i miętosiła w drżących dłoniach chusteczkę. Z zaczerwienionych oczu nie płynęły łzy. Zdawało się, że wyczerpała ich zapas godziny temu. We wszystkich pomieszczeniach paliło się światło. Kobieta nie bała się duchów i wiedziała, że Paweł nie zrobiłby jej krzywdy, ale potrzebowała jasności, mimo że blask żarówek ranił podrażnione oczy. Czuła, że ciemność mogłaby wessać ją do reszty. Bała się, jakie myśli odkryłaby w mroku. Dochodziła północ. Nazajutrz miała przyjechać siostra Pawła, żeby pomóc w obowiązkach związanych z pogrzebem, ale teraz kobieta była sama. Puste mieszkanie kurczyło się wokół niej w absolutnej ciszy. Nie umiała pogodzić się z faktem, że Paweł zginął. Nie potrafiła myśleć o mężu jako o zmarłej osobie. To wszystko jeszcze do niej nie docierało. Nie wierzyła w te okrutne prawdy. Brała je za objawienie fałszywego proroka. Spędziła godziny na wspominaniu ich pierwszej randki. Zobaczyła wtedy Pawła ledwie drugi raz w życiu, a już go kochała. On też zdążył się zakochać. Wyznał to przy pożegnaniu. To tamte chwile były prawdą! Dużo myślała również o nocy, kiedy pierwszy raz został u niej oraz o następnym poranku. O tym, jak obudziła się i obserwowała go śpiącego. Później zeszli na dół, zjedli wspólnie śniadanie. Jak stare, dobre małżeństwo. Pamiętała, że w pokoju obok nadawali prognozę pogody. To też było prawdziwe… — Szkoda, że teraz już tylko w mojej głowie — szepnęła. Targnął nią spazm rozpaczy. Spod powiek znowu popłynęły łzy. Poprzedniej jesieni Agnieszka obudziła się w środku nocy, zaalarmowana podejrzanymi odgłosami. Zobaczyła Pawła. Przywiązywał klamkę drzwi balkonowych do kaloryfera. Robił to za pomocą sznureczka wywleczonego ze spodni od pidżamy. Zapytała, co robi. Zaskoczony odpowiedział, że nic. Mimo mroku i własnego zaspania zauważyła, że był bardzo zawstydzony. Powróciła do tematu kilka dni później. Chciała wiedzieć, po co przywiązywał tamtej nocy klamkę do grzejnika. Nie dawało jej to spokoju. Wytłumaczył z uśmiechem, jakby próbował obrócić sytuację w żart. Uśmiech nie był szczery, a w tonie jego głosu dosłyszała prawdziwy niepokój. Przyśnił mu się niedawno dziwny sen. Lunatykował w tym koszmarze. Nieprzytomny wstał z łóżka, otworzył drzwi na balkon i wyszedł. Stanął na barierce, a potem rzucił się w dół. Upadł na bruk z ósmego piętra. Roztrzaskał się. Zginął.
Wrzesień 2016
35
Paweł wyjaśnił, że ten sen „strasznie wkręcił mu się do głowy”. Nie mógł przestać o nim myśleć. Nocami bał się zasnąć. Martwił się, że jeżeli będzie wałkował to na okrągło — koszmar się ziści. Lunatykując, wyjdzie na balkon i wyskoczy. Tak się zaprogramuje. Niepokojąca historia, o której po jakimś czasie zapomnieli. Do dziś. Gdy tylko Agnieszka obudziła się, usłyszała jazgot karetki i poczuła zimny powiew na twarzy, od razu wiedziała, co się stało. Nie musiała nawet wyglądać na dół. Jednak wyjrzała. Leżał w kałuży krwi. Mimo wczesnej pory wokół ciała zdążył zebrać się spory tłumek gapiów. Z coraz bliższej odległości mrugały światła ambulansu. Agnieszce zakręciło się w głowie. Nie może o tym myśleć. Nie chce. Nie wierzy. Lepiej wspominać inne chwile… *** Drugiego dnia swojego nie-życia Paweł jeszcze kilkakrotnie przeżywał randkę z Agnieszką oraz pamiętne śniadanie, a ponadto wiele innych wspomnień. Przynajmniej pięć razy stawał przed ołtarzem i bawił się na własnym przyjęciu weselnym. Było przyjemnie, chociaż gdzieś z tyłu głowy nieprzerwanie dźwięczały mu złowieszcze słowa zmarłego teścia. Nie potrafił ich od siebie odegnać. Trzeci dzień okazał się prawdziwą eksplozją wspomnień. W pewnym momencie mężczyzna czuł się wręcz przez nie rozrywany — wyciągany siłą z jednych okoliczności i ciskany w drugie, by zaraz znaleźć się w jeszcze następnych. Nie wszystkie należały do jego żony. Tego pełnego emocji i doznań dnia Paweł walczył na kijki z kolegą z dzieciństwa, ganiał się po kartoflisku z siostrą, pływał kajakiem z kumplem z pracy i uczestniczył w dziesiątkach innych zdarzeń ze swojej przeszłości. Zrozumiał, że w prawdziwym świecie szerszy krąg znajomych dowiedział się o jego śmierci. A może odbywał się właśnie pogrzeb? Nie miał żadnego sposobu, żeby to sprawdzić. Nie wiedział nawet, w jaki sposób zginął, ale to akurat niezbyt mu przeszkadzało. Wątpił, by wspomnienie własnego zgonu było czymś dobrym dla psychiki. Parę dni później sytuacja unormowała się i znowu odgrywał rolę najczęściej we wspomnieniach Agnieszki. Tak zaczął o tym myśleć — nie jako o ponownym przeżywaniu zdarzeń, ale jako o „odgrywaniu roli”. Wszystko zawsze odbywało się mniej więcej tak samo, a on, chociaż w pełni świadomy, nie miał najmniejszego wpływu na to, co się dzieje. W tych wspomnieniach wolna wola Pawła nie miała najmniejszego znaczenia. Był więźniem — tak jak przepowiadał to nieżyjący teść. Był tak zniewolony, że kiedy przebywał w czyichś wspomnieniach, nie kontrolował nawet własnego ciała. Gdy uświadomił sobie tę niewolę, opanowała go najczystsza panika. Miał ochotę wrzeszczeć. Nie mógł zrobić nawet tego. Sterylna i bezsensowna kalka. Wegetacja bez żadnych perspektyw. Nie spotkał ponownie teścia. Nie miał najbladszego pojęcia, jakim cudem ojciec Agnieszki doprowadził do ich pierwszego spotkania. Mimo wszystko zawierzył jego przestrogom. Postanowił uciec z tej pośmiertnej rzeczywistości, póki ma jeszcze siły. W międzyczasie, gdy w realnym świecie ani Agnieszka, ani nikt inny o nim nie wspominał, Paweł przemierzał i badał tę dziwaczną, nową krainę. Był to pusty świat, spowity wieczną szarością. Otoczenie bardziej niż rzeczywistość przypominało plan filmowy. Z zewnątrz wszystko wyglądało tak, jak powinno, ale w środku zawsze okazywało się puste. Domy o nagich ścianach bez koloru. Pudełka i opakowania zawierające tylko próżnię. Żadne urządzenia nie działały, jakby były jedynie podróbkami, wystawowymi eksponatami. Wiecznie panowała bliżej nieokreślona, szara pora dnia. I nigdzie ani śladu innego człowieka. Tak to wyglądało, gdy Paweł nie „występował” w niczyich wspomnieniach. Coraz częściej odczuwał samotność, nudę i bezsens. Kiedy przejrzał całą otaczającą go iluzję, zrozumiał, że w tej czyśćcowej rzeczywistości faktycznie nie ma żadnych perspektyw. Nie miał do kogo się odezwać, nie mógł skorzystać z żadnej życiowej przyjemności. Chciałby zapalić, ale
36
Herbasencja
nigdzie nie znajdował papierosów. Chciałby uprawiać seks, lecz tutaj nie było nikogo oprócz niego. Zero alkoholu. Ani razu nie znalazł nawet niczego do jedzenia. Żadnej książki czy telewizji do odegnania nudy. Zrozumiał, że sam staje się szary, pusty i nijaki jak ta nieszczęsna kraina. Co z tego, że co i rusz wskakiwał w najlepsze chwile swojego życia? Co mu po tych ułudach?! Pojął, że najszczęśliwsze wspomnienia człowieka są jak diamenty. Lśniące, niepowtarzalne, cenne. Prawdziwy i wielki skarb. Jednak kiedy zbyt często wyciąga się je na światło i ogląda — powszednieją. Stają się zwykłymi, szarymi kamykami. Pawła ogarniała coraz większa rozpacz. W dodatku nie miał żadnego wpływu na to co, kto i kiedy o nim myśli. Wszystkiemu musiał poddawać się bezwolnie. Odzywało się w nim przejmujące pragnienie, by przekazać coś Agnieszce. Powiedzieć cokolwiek od siebie. Była na wyciągnięcie ręki — często dotykał ją i całował, ale tak naprawdę nie mógł niczego zrobić. Zaczęło go irytować, że żona nigdy nie wspomina, jak się kochali. Wałkowała różne romantyczne momenty, ale żadnego seksu. Jakby bała się urazić pamięć o zmarłym. On tymczasem usychał tutaj z pożądania. Zdawało mu się, że zwariuje od tego. Był tak blisko i tak daleko. Coraz częściej myślał o swojej byłej kochance, Izabeli. Ona była inna. Odważniejsza. Bardziej namiętna niż Aga. Tyle że mijały miesiące, a Izabela nie wspomniała go ani razu. Zresztą, nic dziwnego po tym, jak rozstali się w gniewie. Im więcej czasu mijało, tym wyraźniej Paweł rozumiał, o co chodziło teściowi, kiedy wspominał, że „gnije od środka”. Dotykał go identyczny problem. Z zewnątrz wyglądał dobrze, jak wszystko tutaj. Prezentował się identycznie jak zaraz po śmierci. Jednak czuł, że w środku wcale nie jest z nim dobrze. Jego ciało gniło, a kości próchniały. Psuł się z dnia na dzień. Z początku była to tylko dokuczliwa i nieprzyjemna sensacja, ale szybko zamieniła się w ból. Nieustające cierpienie, które paraliżowało ruchy i zniewalało umysł. Do każdego bólu można się przyzwyczaić, jednak Pawła najbardziej irytowało to, że stawał się coraz wolniejszy. Zlokalizował Przejście dość szybko. Oślepiająco jasne zdawało się składać z czystego światła. Płonęło nieprzerwanie nad horyzontem, ale żeby je zobaczyć, trzeba było stanąć w miejscu, w którym widoczności nie przesłaniały bloki. Przejście przypominało gigantyczną przyssawkę, którą ktoś przyczepił do ziemskiej atmosfery. Jasne błyski kierowały się ku wnętrzu, jakby zasysane do wlotu tunelu lub rury. Dokąd prowadził ten tunel? Z czasem stał się obsesją Pawła. Próbował dostać się do niego na różne sposoby, lecz za każdym razem bezskutecznie. Prędzej czy później, zawsze przywoływały go wspomnienia Agnieszki, a kiedy żona kończyła o nim myśleć, wracał do punktu wyjścia — szarego, opustoszałego miasta. Próbował pomóc sobie jakimś środkiem transportu, ale koła rowerów nie chciały się obracać, a auta nie miały silników pod maskami. Nigdzie nie mógł też namierzyć swojego seata. Przepadł bez śladu. Nie zdołał nawet zbliżyć się do Przejścia. Rozpacz walczyła w nim z nienawiścią do tego okrutnego więzienia. Sterylne i bezsensowne. Bez żadnych perspektyw. *** Wybierając się tego jesiennego popołudnia na cmentarz, Agnieszka nie spodziewała się zastać nikogo przy grobie męża. A jednak zastała. Nieznajoma kobieta w czarnym płaszczu z przepastnym kapturem wyglądała z daleka niczym Śmierć, która przycupnęła nieruchomo przy szarym nagrobku. Dopiero podchodząc bliżej, dało się dostrzec, że kaptur był podbity lśniącym futerkiem, a płaszcz zdobiły eleganckie guziki.
Wrzesień 2016
37
Krwistoczerwone włosy wyraźnie kontrastowały z ciemnym ubiorem i bladą cerą. Długie oraz połyskliwe, miały niespotykanie intensywną barwę. Wyglądały, jakby płonęły. Nieznajoma nie była piękna, ale coś nieuchwytnego w jej twarzy przyciągało uwagę. Agnieszka mogłaby postawić wszystkie pieniądze, że ta kobieta nie może opędzić się od mężczyzn, ich łakomych spojrzeń, dwuznacznych flirtów. Równocześnie zdawała się jednak w pewien sposób wyniosła i chłodna. Jakby była w pełni świadoma własnej wyższości albo za wszelką cenę starała się nie okazywać prawdziwych uczuć. W tej chwili ruda wyglądała na przybitą, ale opanowaną. Jej zielone oczy zachodziły łzami, zaciskała kurczowo usta. Agnieszka postawiła wiaderko wypełnione środkami czyszczącymi na ziemi i przywitała się zdawkowym „dzień dobry”. Nieznajoma wyrwała się z zamyślenia, popatrzyła na Agę znacznie dłużej, niżby wypadało i skinęła lekko głową. Stały, obie nieruchome jak posągi z oczami utkwionymi w zdjęciu zmarłego. — Była pani żoną Pawła? — odezwała się wreszcie ruda. Zapytana przytaknęła i wyciągnęła otwartą dłoń. — Agnieszka — przedstawiła się. — Izabela. Wymieniły uścisk dłoni. — Znała pani Pawła? — Pracowaliśmy razem. Kilka lat temu — odpowiedziała Izabela, uciekając wzrokiem gdzieś na bok. — Lepiej już pójdę. Nie chcę przeszkadzać. Agnieszka chciała zapewnić, że nie przeszkadza i spokojnie może jeszcze pobyć przy grobie, ale nie zdążyła. Patrzyła za odchodzącą kobietą, nie wiedząc, co sądzić o tym spotkaniu. Była pewna, że nie widziała nigdy wcześniej nieznajomej i nie przypominała sobie, żeby Paweł kiedykolwiek o niej wspominał. W skupieniu zmrużyła oczy. Znalazła kiedyś na koszuli męża długi, czerwony włos. Rzucał się w oczy na tle białego materiału, że nie sposób byłoby go nie zauważyć. Strzepnęła znalezisko na podłogę i zignorowała. Nie leżało w jej charakterze, żeby histeryzować z byle powodu. Teraz tamta sytuacja stanęła jej przed oczami jak żywa. Potrząsnęła głową. Nie, nie będzie tego maglowała. Zwykły zbieg okoliczności. To o niczym nie świadczy. Odegnała złe myśli i zabrała się za sprzątanie grobu męża. *** Izabela wpadła do mieszkania jak burza, trzasnęła drzwiami, zrzuciła płaszcz i szpilki. Wyjęła z kuchennej szafki szklankę oraz butelkę cytrynowej wódki. Nalała do pełna, po czym, ciągle rozbudzona, zaczęła krążyć po pomieszczeniu. Zmieszany ze łzami tusz do rzęs ściekał czarnymi smugami po policzkach, zęby gryzły wargi niemal do krwi, zadbane paznokcie lewej dłoni ryły w skórze przedramienia prawej ręki. Szklanka z alkoholem trzęsła się, roniąc po drodze do ust wiele kropel. Wróciła z odwiedzin na grobie ekskochanka, gdzie musiała kłamać w żywe oczy jego żonie — biedaczce o zapuchniętych powiekach i poobgryzanych z nerwów paznokciach. Pod spojrzeniem Agnieszki poczuła się jak glista. Dlaczego musiała zakochać się w żonatym facecie? Dlaczego nie dała mu kosza, gdy tylko dowiedziała się o jego życiowej partnerce? Dlaczego?! Przeklinając los, zapomniała o zażyciu leków antypsychotycznych. Piła cytrynówkę, prawie biegając po kuchni i płakała. Zadręczała się, marząc o nieludzkich karach, na jakie zasługuje. Wyobrażała sobie różne bestialskie poniżenia. Popadała coraz głębiej w psychozę. ***
38
Herbasencja
Nie tolerowała zdrobnień. Kazała zwracać się do siebie „Izabelo”. Żadna Iza, Izka czy Izunia — zawsze Izabela. Paweł uznał to za dość dziwne, jednak dostosował się do tego wymogu. Wpadł po uszy od pierwszego razu, kiedy ją zobaczył. Siedział tamtego wieczoru na wysokim krześle przy barowej ladzie i popijał carlsberga. Nie był typem człowieka, który spędzałby samotne noce, zalewając robala w knajpie, ale wtedy poczuł na to ochotę. Zmęczony i rozdrażniony po pracy sączył piwo, słuchając muzyki i nie myśląc o niczym konkretnym. Nie spodziewał się żadnej przygody. Wypije jeszcze trzy, cztery piwa, może zamieni parę słów z barmanem, choć raczej nie, i na tym koniec. Mylił się na całej linii. Kiedy przeniósł się z szarego, czyśćcowego miasta do barowego wnętrza, jego serce zabiło w gorętszym rytmie. Stało się! Izabela nareszcie o nim pomyślała! Pewnie dopiero dowiedziała się o jego śmierci, choć wolałby, gdyby po prostu zatęskniła. Tak długo na to czekał… Patrzył na kufel, w którym odbijały się pomarańczowe światła. W tle grała głośna muzyka, jakiś rock. Red Hot Chili Peppers? Brzmienie jakby podobne. Usiadła na krześle obok. Nie od razu ją zauważył. Najpierw poczuł bardzo mocne, cytrusowe perfumy. Odwrócił głowę, a ona powitała go uśmiechem. W mig zapomniał o znoju codzienności i odwzajemnił się tym samym. Była ubrana w bluzeczkę pod kolor włosów. Czerwony materiał opinał jej ciało w taki sposób, że zapierało dech z wrażenia. Nie miała specjalnie dużych piersi, ale wspaniale układały się w dekolcie. Paweł wiedział, że jeżeli wszystko pójdzie tak, jak to pamiętał, już za godzinę będzie ich dotykał. Całował, tak jak całował będzie nóżki, które teraz założyła jedną na drugą. Co za widok! Do tego śliczna twarz i ta magnetyczna aura. Zdał sobie sprawę, z jak wielkim utęsknieniem wyczekiwał odwiedzin w tym konkretnym wspomnieniu. Równie mocno, a może bardziej, niż dotarcia do Przejścia… Przedstawił się nieporadnie. Głos drżał mu, jakby znowu był pryszczatym nastolatkiem, próbującym zagadać do dziewczyny na szkolnej przerwie. — A ja jestem Izabela — odpowiedziała. Nie mówiła głośno, a jednak słyszał ją krystalicznie czysto pomimo rockowego jazgotu w tle. Wdali się w pogawędkę. Zaiskrzyło od razu. Powiedziała, że przyglądała mu się od dłuższego czasu i uznała go za równie samotnego jak ona. Zauroczony przyznał jej rację. Opowie o żonie dopiero po kilku spotkaniach. Paweł pamiętał, że mimo całego podniecenia uznał Izabelę za w pewien sposób oschłą i wyniosłą. Przemknęło mu nawet przez głowę, czy nie okaże się ona w łóżku zimna jak sopel lodu. Obawy bez pokrycia, bo okazała się o wiele gorętsza, niż mógłby sobie wymarzyć. Jej temperament dorównywał intensywności barwy włosów. Teraz odgrywał wspomnienie barowego flirtu i nie mógł się doczekać, kiedy wyjdą z lokalu, złapią taksówkę, zmacają się na tylnym siedzeniu, wynajmą pokój w hotelu i oddadzą namiętności na całego. Wszystko gotowało się w nim ze zniecierpliwienia. Ale sytuacja nie rozwinęła się tak, jak ją pamiętał. Skręciła w zupełnie inne rejony. Paweł zaczął przeżywać okoliczności, które nie miały racji bytu, bo nigdy się nie wydarzyły! Chlusnął zawartością swojego kufla na twarz Izabeli. Tak się zszokował tym ruchem, że zapomniał o wszystkim — o tym, że jest martwy, tkwi we wspomnieniu i nie może niczego zmieniać — i zapragnął paść przed nią na kolana, by błagać o wybaczenie. Oczywiście nie mógł. To miało być całkiem inaczej! — chciał wrzeszczeć. I wrzeszczał, ale tylko wewnątrz własnego umysłu. Izabela mrugała z otwartymi ze zdumienia ustami. Twarz i włosy lśniły od piwa, które ściekało też między piersi. Muzyka w barze ucichła. Wszyscy porzucili swoje zajęcia i zaczęli gapić się na przedstawienie. Paweł tymczasem wstał z krzesła, chwycił Izabelę za włosy i mocnym pociągnięciem zrzucił kobietę na podłogę. Upadła z nieprzyjemnym dla ucha odgłosem, a w dłoni mężczyzny został czerwony pukiel. Ktoś z tłumu entuzjastycznie krzyknął, a ktoś inny klasnął w dłonie.
Wrzesień 2016
39
Co ja, kurwa, robię — przeraził się w duchu Paweł. — Co się dzieje, do ciężkiej cholery?! Kopnął pełznącą po podłodze Izabelę w szyję. Zachłysnęła się, tocząc bańki krwawej śliny z ust. Dławiła się, nie mogąc zaczerpnąć oddechu. Poprawił, uderzając butem w brzuch, nerki, twarz. Gapie zawrzeli w gorętszym aplauzie. Skąd ich się tylu wzięło? Dojrzał w pierwszym rzędzie Agnieszkę. Podskakiwała i wiwatowała z resztą tłumu. Wyglądała na obłędnie szczęśliwą. — Pokaż jej, kochanie! Wykończ szmatę! — krzyczała. To koszmar, to tylko koszmar — powtarzał sobie Paweł, choć doskonale wiedział, że nie ma racji. Wtedy zobaczył, że ktoś podaje mu rozżarzone nożyce. Wziął je i pochylił się ku Izabeli. Pragnął odciąć się od tych chorych scen, ale nie mógł. Zasady rządzące jego nowym, pośmiertnym życiem nie przewidywały niczego takiego. Katował więc, tłukł i maltretował byłą kochankę na sposoby, od których zbierało mu się na wymioty. Jako więzień nie mógł nawet odwrócić wzroku. *** Po wszystkim Paweł przeniósł się na powrót do szarego miasta, gdzie egzystował w przerwach między kolejnymi wspomnieniami. Padł na asfaltową nawierzchnię parkingu. Był tak wyczerpany psychicznie, że mógł tylko leżeć i patrzeć, jak po niebie przewalają się kłęby ciężkich, ołowianych chmur. Czuł się fatalnie — już nawet nie jak człowiek, ale jak worek gówna. Po długich chwilach tej nihilistycznej zapaści zapłakał jak dziecko. W pośmiertnej krainie wspomnień wszyscy są tylko więźniami.
Dzień był pochmurny, a słońce skrywało się za warstwą ciężkich chmur, tymczasem Paweł doznawał wrażenia, jakby jego oczy uciekały od samochodowych szyb, rażone odbijanym, słonecznym blaskiem. Tyle że to nie świetlistość ślizgała się po szkle, ale dziwaczna szarość.
40
Herbasencja
a j nz
Jan Maszczyszyn R „Trylogia Solarna: Światy Solarne; Światy Alonbee; Hrabianka Asperia”
e c e
2015-2017
Blaszane kapcie księcia Hrotema
Końcówka „punk” w nazwach licznych podgatunków literatury fantastycznej, to często pusta obietnica. „Trylogia Solarna” Jana Maszczyszyna, który debiutował w punk rockowym tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku, przywraca należne miejsce tym zbuntowanym czterem literkom. Trzy tomy: „Światy Solarne”, „Światy Alonbee” oraz „Hrabianka Asperia” to (łącznie z miękkimi okładkami) tysiąc pięćset sześćdziesiąt sześć stron kosmicznej żeglugi. Mroczna ciekawostka: końcowa część trylogii liczy wedle tej miary stron sześćset sześćdziesiąt sześć. Fabuła? Space opera, której sceną jest cała galaktyka. Hrabia Ashley Brownhole, główny bohater, spotyka na swej drodze rybiogłowe, drewniane, blaszane i nie tylko, indywidua, spiskujące przeciwko rasie ludzkiej. Ich wygląd zewnętrzny, technologie, architektura oraz stroje, przywodzą na myśl animacje Terry’ego Gilliama z „Latającego Cyrku Montyego Pythona”. Miłośnik literatury przygodowej może liczyć na pogonie, walki, pułapki i zasadzki. Fan paleoastronautyki doceni aborygeńskich mistrzów międzyplanetarnej teleportacji. Koneser fantastyki naukowej znajdzie smakowite kąski, m.in.: teoria względności, rola ciemnej materii we Wszechświecie, Byty Ekosferyczne jako rozwinięcie koncepcji Sfery Dysona. Znalazło się nawet miejsce na dawno obalone teorie: nawiązania do rozgrzewających wyobraźnię w XIX. wieku rzekomych kanałów na Marsie oraz tajemniczego eteru jako substancji wypełniającej przestrzeń kosmiczną. Rozmach historii w czasie i przestrzeni kojarzy się ze „Statkami czasu” Blake’a Baxtera. Inwazja na Marsa pobrzmiewa echami „Wojny światów” Wellsa, pobyt hrabiego Ashleya i jego kompanii na Plutonie smakuje niczym „Przygody Robinsona
Wrzesień 2016
41
Crusoe”, a „Listy hrotemowe” z daleka pachną „Na srebrnym globie” Żuławskiego. Co zatem z tym punkiem? Jest stale obecny, choćby poprzez język, momentami chyba wręcz nietknięty kursorem redaktora. Archaizująca polska składnia tańczy pogo z kalkami ze składni angielskiej. Wyszukane, arystokratyczne słownictwo sąsiaduje z wyrażeniami potocznymi, wulgaryzmami oraz specjalistycznymi pojęciami np. informatycznymi. Humor, często natury fekalnej i płciowej, który temu chaosowi towarzyszy, to nieodzowny element punkowego etosu. Autor psuje czasami atmosferę podniosłych scen niczym Sex Pistols, koncertujący na łodzi płynącej Tamizą podczas srebrnego jubileuszu królowej Elżbiety w pamiętnym tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku. Całkowitym zaprzeczeniem punkowego ducha są natomiast rasistowskie uwagi oraz refleksje hrabiego Brownhole’a i co poniektórych jego kompanów. Niesmaczne, niepotrzebne, żenujące, na tym ten temat litościwie kończę. Punk to też groteskowa (nawet jak na steampunkowe standardy) technologia w której opisach pierwsze skrzypce gra przymiotnik „parowy”. Są parowe kosmiczne statki, zwane Kotłami, na pokładach których znaleźć można np. piece kaflowe, są napędzane parą kolaski, rowery i inne cuda. To, co śmieszy lub zadziwia za pierwszym razem, powtórzone razy np. dziesięć, już tylko nuży i spowalnia lekturę. Symbolem tej maniery są tytułowe „blaszane kapcie księcia Hrotema”. Co ciekawe, gdy tylko miejsce wszystkiego co parowe, blaszane i nitowane, zajmują protetyczne kończyny, modyfikacje ciał oraz telepaci wyposażeni w długie anteny, świat przedstawiony staje się naprawdę fascynujący. Lektura pierwszego tomu przypominała trudną naukę oddychania wspomnianym wcześniej eterem. Męczyły fabularne rozwiązania w stylu deus ex machina, gdzie rolę bóstwa cierpliwie pełnił Aborygen Yarragee. Drugi tom z początku nie zapowiadał poprawy sytuacji, ale w jego połowie ze zdumieniem stwierdziłem, że czyta się coraz przyjemniej. Trzeci tom z twistem i przytupem zakończył całą historię. Zawarte w nim „Listy hrotemowe” to najlepsza moim zdaniem część opus magnum Jana Maszczyszyna. „Trylogia Solarna” ma specyficzny, przekorny urok, śmieszy, tumani i przestrasza, skrzy się pomysłami niczym ćwieki na skórzanych kurtkach grupy The Exploited. Szkoda, że te fajerwerki wyobraźni zostały opakowane w trudno przyswajalną formę, która nie pozwala im zalśnić odpowiednio jasno. Tak jak punkową rewoltę, „Trylogię Solarną” można pokochać lub znienawidzić. Daj jej szansę potencjalny czytelniku. Pamiętaj, że uczestnicy pierwszych koncertów Sex Pistols, otrząsnąwszy się z szoku po tym co usłyszeli i zobaczyli, zaczęli zakładać własne zespoły. Jak punk to punk, zwłaszcza parowy. Radosław Dąbrowski Jan Maszczyszyn „Światy Solarne” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2015, 398 stron Jan Maszczyszyn „Światy Alonbee” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2016, 499 stron Jan Maszczyszyn „Hrabianka Asperia” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2017, 664 strony
42
Herbasencja
Bibliografia zawartości Herbasencji Numery 1-50 A
Abi-syn - patrz Ladziński, Adam agent Banał – lipiec 2012 Agroeling - patrz Groeling, Adrian Ajw - patrz Niedopytalska, Iwona Akte Mistrzowi - listopad 2012 Requiem dla aniołów - wrzesień 2012 Sklon - październik 2012 Alexandru, Comarnicianu Okładka – czerwiec 2016 AliceRossi - patrz Goleń, Klaudia Anaris - patrz Guzik, Aleksandra anciupenciu (Heniu damy radę… - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 (Spowiedź to dar – Ohayo gozaimasu) – maj 2013 andrzejtrybula - patrz Trybuła, Andrzej Anet - patrz Nowacka, Aneta Ania Ostrowska - patrz Grabowska, Mariola Anna Musial - patrz Musiał, Anna Anna Onichima - patrz Kraaikamp, Laurie Anna Zajac - patrz Zając Anna AnnaM - patrz Szczepańska Krystyna annamusial - patrz Musiał, Anna
Wrzesień 2016
43
Antek - patrz Markiewicz, Krzysztof Ardo - patrz Rykowiska-Kowalik, Agnieszka Asia - patrz Zając, Joanna Astahrena - patrz Kosiorek, Anna Avus Algor - patrz Leszczyński, Wojciech Azazella - patrz Grześkow, Ewa
B
B.S. Iwona Niedopytalska „Na południe od chmur“ (recenzja) – styczeń 2016 Bajer, Jakub (Jakub) (autostop – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 (Eliksiry - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 (Obietnica – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 (Ohayo Gozaimasu) – październik 2012 Podaj dalej – kwiecień 2014 (Poranna kawa - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 (Sabat – Ohayo gozaimasu) – luty 2014 (szamanka – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 (Urodziny „Niepoważnego portalu okołoliterackiego“ - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 BasiaM - patrz Mikulska, Barbara Baran, Paulina (dyoda) okładka – marzec 2013 Różnica - sierpień 2012 baranek - patrz Baronowski, Krzysztof Baranowski, Krzysztof (baranek) Agroturystyka - maj 2013 Betatron – styczeń 2013 Cała Polska czyta dzieciom - wrzesień 2013 Karnawał - wrzesień 2013 (kciuk – Po-sto-słowie) – maj 2013 Najgorszy bard w mieście - Sierpień 2013 Odpocznij od poczęcia - czerwiec 2013 Tajemnica - luty 2013 Tradycja – grudzień 2015 bemik - patrz Mikulska, Barbara Bernierdh - patrz Rumiancew, Maciej
44
Herbasencja
Beryl - patrz Wójcik, Emil BJKlajza - patrz Klajza, Błażej Jacek Błażejczyk-L`Amico, Renata (Rebla) Bez głębi – wrzesień 2015 (Jesień – Po-sto-słowie) – kwiecień 2016 Nie drażnij ojca swego (Kredyt – pojedynki na miniatury) – październik 2015 W sumie kot byłby nawet lepszy – lipiec 2015 Bohdan - patrz Waszkiewicz, Bohdan Boobic - patrz Wrzalik, Łukasz Borkowski, Tomasz (Jargos) A przepaść wielka między nami – styczeń 2015 Podaj dalej – kwiecień 2014 Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Borkowski, Tomasz (zochanodon) Janusz - Sierpień 2013 Studnia - listopad 2013 bosski_diabel Między poduszką a kroplą – lipiec 2012 Po-przekornie – styczeń 2013 Przytul mnie tylko i nie gaś na noc światła – lipiec 2012 Rozmowy nie-intymne (rozmowa pierwsza) – lipiec 2012 Skowyt ubrany w biel – lipiec 2012 Wgłębienia - maj 2013 Z parapetu - grudzień 2012 Zza ściany - wrzesień 2012 Brożek, Aleksandra (Selena) Pęcznienie czasu - czerwiec 2013 brutalka - patrz Kaliszewska, Aneta Buchta, Stefan (bustan) in equilibrium – styczeń 2016 nad La Platą – listopad 2015 po ptokach – wrzesień 2015 w zakamuflowanej opcji – wrzesień 2015 bury_wilk - patrz Sapierzyński, Jarosław) bustan - patrz Buchta, Stefan)
Wrzesień 2016
45
C
Chaos, Helena - patrz Sienkiewicz, Agata Chudy, Anna (Tjereszkowa) Antypiosenka inspirowana, czyli słaby dialog z... – kwiecień 2016 (Chaos – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 (Choroby weneryczne - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 (Czerwony kapturek - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 (czkawka – pojedynki na limeryki) – październik 2013 (Czternasty jubileusz – Po-sto-słowie) - marzec 2015 (deszczowa piosenka – pojedynki na limeryki) – listopad 2013 flesz z poza - listopad 2013 Herbatka lipowa – pyszna i zdrowa - listopad 2012 (Ludzi dobrej woli jest więcej? – pojedynki na limeryki) - grudzień 2013 (Łańcuch – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 Macocha Natura - wrzesień 2012 Między strunami (Dziecko – pojedynki na miniatury) – październik 2015 (Morderstwo – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Ostatni autobus – Po-sto-słowie) - marzec 2015 (Pani zabija pana - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 Podaj dalej – kwiecień 2014 (przeklinanie – pojedynki na miniatury) – listopad 2013 (Przepis na Halloween) – listopad 2014 Przez dziurkę od klucza (oko – pojedynki na miniatury) – grudzień 2014 (Rosja - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 (Rozwód – pojedynki na miniatury) – grudzień 2015 (Spowiedź to dar – Ohayo gozaimasu) – maj 2013 (Strona internetowa jest niedostępna – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Szara eminencja – pojedynki na miniatury) – grudzień 2015 Ścierwo - listopad 2013 Trudna praca Ernesta Modina (Powietrze – pojedynki na miniatury) – listopad 2014 (Urodzinowy chaos – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 (Uszatek – pojedynki na limeryki) – październik 2014 (Wiosna – Ohayo gozaimasu) – maj 2013 Wyrostek (Wyrostek – pojedynki na miniatury) – listopad 2015 Z życia mieszkańca przedmieść – marzec 2014 (Zbrodnia i kara – Po-sto-słowie) – luty 2014 Żaba (Ohayo Gozaimasu) – październik 2012 Chwaja, Agnieszka Osikowicz - patrz Osikowicz-Chwaja, Agnieszka Ciechanowicz, Dominika (Donia) Ocalona – październik 2014 Cieśla, Weronika Okładka – maj 2015 Okładka – październik 2014
46
Herbasencja
Czarna Wilczyca - patrz Kryk, Karolina Czarownica - patrz Stańczyk. Anna Czerwińska, Dorota (szara) (50 – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 (Agorafobia – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 bo jaźń – lipiec 2016 dywagacje po spożyciu mistrza w płynie – listopad 2015 emigrant – czerwiec 2016 esencjonalni – sierpień 2016 ewakuacja – luty 2015 Karawana i psy – sierpień 2016 kata strofy – grudzień 2015 miraż – sierpień 2016 mroczny monolog do poety w domu publicznym – wrzesień 2016 Nalot – marzec 2015 Pamiątka (Łza – pojedynki na limeryki) – październik 2015 Pogodynka – sierpień 2016 Rezerwat – kwiecień 2016 si vis pacem – maj 2016 (Szkło – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 Świtanie – maj 2015 Taniec śmierci (wybieg) (Taniec śmierci – pojedynki na limeryki) – listopad 2015 Twierdza (Dziewica – pojedynki na limeryki) – listopad 2015 (Tych ranków, jak febra – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 Ujście – styczeń 2016 Więź – październik 2015 (Winorośl – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 zaduszki – grudzień 2015 zwapnienie – sierpień 2015
D
Dagil - patrz Gil, Danuta Datura - patrz Machalica, Sylwia Dąbrowski, Radosław (Ferdinand Bardamu) Bariera lęku – marzec 2015 Bezdenna czeluść – luty 2015 Brutalne mambo – maj 2016 Dobkowska, Elżbieta (Miki) (Dzień dobry – Po-sto-słowie) – czerwiec 2013 (Kolacja przy świecach – Po-sto-słowie) - marzec 2015 (Filtrowanie – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Śmietanka - Ohayo gozaimasu) – luty 2014
Wrzesień 2016
47
Dobra Cobra Die Bajka – marzec 2015 Falujące auto – lipiec 2015 Nieprzeparty marsz – luty 2016 Odwiedziny – październik 2014 Suma wszystkich złości – czerwiec 2015 Sztuka przetrwania – grudzień 2015 Zachariasz i ja – luty 2015 Zamurowana – sierpień 2015 Donia - patrz Ciechanowicz, Dominika) Dyduch, Roman (Franca) Dawka nieśmiertelna - grudzień 2013 Na niewiarę - grudzień 2013 Skobel - styczeń 2014 Palimy się od końca (full circle) - styczeń 2014 Utwardzanie (baking in the oven) - grudzień 2013 Ze streszczeń przed faktem - czerwiec 2013 dyoda - patrz Baran, Paulina) Dzik, Adam (Prosiaczek) Absolutny - wrzesień 2014 Aral-kum - lipiec 2014 Natura boi się próżni – czerwiec 2015 Spetryfikowani - lipiec 2014 Dzik, Bartłomiej (dziko) (Amazonka – Po-sto-słowie) - marzec 2015 Co ja tutaj robię? – sierpień 2014 Gorzka słodycz (landrynka – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Kocyk pana Whitcomba (Kocyk – pojedynki na limeryki) – październik 2014 Krem, który działał – styczeń 2016 Lekcja altruizmu (Egoizm – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Meandry postępu - lipiec 2014 Mikrogedon (Pandora – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Miłej drogi do piekła... - kwiecień 2014 Ostry władca (królestwo – pojedynki na limeryki) – grudzień 2014 Pewnego razu w Château Chaos – luty 2015 (Pierwszy dzień lata – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Powiązania kapitałowe (Voo doo – Po-sto-słowie) – sierpień 2015 Przygody Draxeny – maj 2015 Szept Tenoeth – sierpień 2015 Pośpiech (Cukier – pojedynki na miniatury) – październik 2015 Słodkich snów… (Złamanie – pojedynki na miniatury) – listopad 2015 Typ idealny - kwiecień 2014 Dziko - patrz Dzik, Bartłomiej
48
Herbasencja
E
Edward Horsztynski - patrz Horsztyński, Edward Eferelin Rand - patrz Zawada Tomasz eiserne drossel okładka – wrzesień 2012 pani Szapocznikow a kosmos - sierpień 2012 pani Szapocznikow pozbywa się majuskuły - sierpień 2012 pani Szapocznikow rzeźbi macierzyństwo - sierpień 2012 pani Szapocznikow zmienia miejsce zamieszkania – sierpień 2012 szkicownik pani Szapocznikow - sierpień 2012 zielnik pani Szapocznikow – lipiec 2012 eissaY Okładka – maj 2016 Elunia - patrz Felhauer, Elżbieta Euridice - patrz Iwińska, Gabriela eyesofsoul - patrz Sternalska, Katarzyna
F
Fasoletti - patrz Mitka, Karol Felhauer, Elżbieta (elunia) Przestrzennie się zrobiło - grudzień 2013 Ferdinand Bardamu - patrz Dąbrowski, Radosław Florczyk, Szymon (Simon Aleksander) *** – maj 2015 Filiżanki – kwiecień 2015 Malowidło – marzec 2015 Okładka – sierpień 2016 Oscura – luty 2016 Pajęczynka – marzec 2015 Płaszcz – luty 2016 Szapoklaki – sierpień 2016 szklenie – czerwiec 2016 FoloinStephanus - patrz Szczepańska, Justyna FortApache - patrz Nowakowski, Antoni
Wrzesień 2016
49
Franca - patrz Dyduch, Roman
G
Galina - patrz Kalemba, Gala GaPa - patrz Patroń, Grzegorz Gary_joiner - patrz Sochal, Krzysztof gdanszczAnka - patrz Kuczyńska, Anna Gil, Danuta (Dagil) Odzyskać siebie – maj 2014 Gilowski, Paweł (nRain) okładka – listopad 2015 Ginger - patrz Nowak, Iga Goleń, Klaudia (AliceRossi) Okładka – lipiec 2012 Gorgiasz - patrz Litto-Strumieński, Aleksander Grabowska Mariola (Ania Ostrowska) bez nas – maj 2014 (Chwast – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 haiku 1 – marzec 2014 haiku 2 – marzec 2014 haiku 3 - kwiecień 2014 indolencja - czerwiec 2014 (kaduceusz – Po-sto-słowie) - lipiec 2014 (kotlet – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 (Kredyt – Po-sto-słowie) - marzec 2015 (Krwawa mamona – Po-sto-słowie) - lipiec 2014 miniatura 5 - kwiecień 2014 miniatura 6 – maj 2014 miniatura 8 - lipiec 2014 miniatura 9 – sierpień 2014 miniatura 10 - wrzesień 2014 Miniatura 11 – październik 2015 Miniatura 12 – listopad 2015 miniatura 15. – kwiecień 2016 niejednorodność koncentracji - lipiec 2014 (Przygody wesołego diabła – Po-sto-słowie) - czerwiec 2014 Rymem w niepogodę – październik 2014 tysiąc pięćset trzy dziewięćset – sierpień 2014 urodziny – listopad 2015
50
Herbasencja
Wikcia - kwiecień 2014 z pokłonem – sierpień 2016 zbyt sentymentalne wiem – czerwiec 2016 znaleźne - kwiecień 2014 Grochowski, Piotr (Szeptun) Biob – listopad 2014 BIOB33. Oto, kim jesteśmy... – marzec 2015 Dzierżący życie - niosący śmierć – październik 2015 Kuźnia – sierpień 2014 Otwarte karty - lipiec 2014 Szeptownicy. Zguba - wrzesień 2014 Groeling, Adrian (Agroeling) Babcia – marzec 2013 Gruszecka-Małek, Beata (Zyrafa) Arytmia – grudzień 2015 Cisza – kwiecień 2016 Dzisiaj to tylko REM – styczeń 2016 Sonet do Da – luty 2016 Świątynia wszystko odpuszczenia – wrzesień 2016 Wio(senna) melodio - kwiecień 2013 gryzak_uspokajajacy - patrz Sobiecki, Marcin Grzanek, Anna (Joseheim) Sama prawda i tylko prawda – wrzesień 2015 Grześkow, Ewa (Azazella) (Eksperyment – Po-sto-słowie) – luty 2014 Okładka – kwiecień 2015 (Placki ziemniaczane – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Różowa landrynka – Po-sto-słowie) - marzec 2015 (Stara szafa – Po-sto-słowie) – kwiecień 2016 (W hołdzie Stephenowi Kingowi – Po-sto-słowie) – sierpień 2015 grzyb robak - patrz Psonka Marek Gwiazda, Weronika (verluvya) Wieczorna mgła – czerwiec 2015 Guzik, Aleksandra (Anaris) bydlana mańka - październik 2013 Dla Kieszonki - styczeń 2014 kandyzuję – październik 2014 Kościół w Auvers (ucho – pojedynki na miniatury) – listopad 2013 nie-bo-bez-nas – marzec 2014 Oderwanie – styczeń 2015 Okładka – wrzesień 2015
Wrzesień 2016
51
Podaj dalej – kwiecień 2014 Powrót, arbuz i pijana koza - wrzesień 2013 półjaskółczenie - lipiec 2014 rewers – grudzień 2014 Salonikowe opowieści - maj 2013 Salonikowe opowieści – marzec 2014 szumna światłoczułość - czerwiec 2014 This is Halloween - listopad 2013 Trzy dwudziestominutowe drzemki - wrzesień 2012 Wątpliwości niezadowolonej żony (Skolopendra - Po-sto-słowie) – listopad 2012
H
Haftaniuk, Tadeusz (optymista) Fraszka o jednej miłości – grudzień 2014 Fraszka z podtekstem – grudzień 2014 I prezydentowi może pęknąć... – kwiecień 2016 Limeryk z tańcem (Taniec – pojedynki na limeryki) – październik 2015 (Średniowiecze – pojedynki na limeryki) – listopad 2015 Hanzo - patrz Turowski, Jarosław Helena Chaos - patrz Sienkiewicz, Agata hookah Podaj dalej – kwiecień 2014 Horsztyński, Edward (Edward Horsztynski) Dzisiaj żyjem, jutro gnijem – maj 2014 Ja kat, ja ofiara – maj 2014 Raz, dwa, trzy - Baćka patrzy! – wrzesień 2015
I
insea - patrz Lenartowicz, Marcin Iwińska, Gabriela (Euridice) Plan – styczeń 2013 Szept latarki - listopad 2012 Iza T - patrz Trojanowska, Izabela Izolda Youkali - patrz Kudasik, Izabela
J
Jahusz - patrz Maszczyszyn, Jan
52
Herbasencja
Jakub - patrz Bajer, Jakub Jakub Zielinski - patrz Zieliński, Jakub Jargos - patrz Borkowski Tomasz Jaworski, Łukasz (tentyp) A gdyby tak piwo... - marzec 2013 Dziecięce modlitwy - kwiecień 2013 Hurt - luty 2014 Obiad - listopad 2013 Spis cudzołożnic - styczeń 2014 Jeroh - patrz Wiśniewski, Jerzy Joseheim - patrz Grzanek, Anna
K
Kalemba, Gala (Galina) Poza Regułą – lipiec 2016 Kaliszewska, Aneta (brutalka) o nadziejach w kapturach z zagapień. -- wrzesień 2014 o pospolitym liczeniu. – maj 2014 o tym jak to bywało. – maj 2014 o tym jak ton twojego głosu – maj 2015 o wykrwawieniach myśli. – sierpień 2014 Kasprzycka, Agnieszka (Tomek i Agatka) danse avec les turbulences - wrzesień 2012 (fiołki – pojedynki na limeryki) – październik 2013 Hej, sokole - czerwiec 2014 koziorożec - grudzień 2013 kwalifikant - listopad 2013 nie samym chlebem - listopad 2012 Nocą się zakradam - październik 2012 Okładka – styczeń 2013 Okładka – styczeń 2014 Okładka – wrzesień 2013 Pal licho - kwiecień 2014 pętlenie - listopad 2013 Salonikowe opowieści - czerwiec 2014 Seryjny automatyk – marzec 2013 Szlakiem mazurskiego stratega - wrzesień 2013 WinRar/Bóg jest kobietą (Spowiedź to dar – Ohayo gozaimasu) – maj 2013 zagajniki - październik 2013
Wrzesień 2016
53
Kaszuba, Dominika (kwiat_kalafiora) Limeryki - październik 2012 Naleśniki (Ohayo Gozaimasu) – październik 2012 (prasowanie – pojedynki na limeryki) – październik 2013 zanim. alzheimer - sierpień 2012 zanim. burzenie, wietrzenie – lipiec 2012 Katjusza - patrz Radziej, Katarzyna) katurbo - parz Rzepka, Artur)) kasialan - patrz Lankof, Katarzyna) kinga00527 Atramentowa galaretka - kwiecień 2013 Klajza, Błażej Jacek (BJKlajza) Ciulej mi gałę! - czyli nie masz racji lub dokonaj aktu oralnego na mym narządzie płciowym ewentualnie, pędź bizony i pompej liścia czyli odejdź w pokoju bo nie interesują mnie twoje poglądy. – wrzesień 2016 O tym, jak to ze smokiem pod jednym dachem się mieszka – wrzesień 2016 Klapaucjusz - patrz Wilk, Wojtek) Kłobuch, Ewa (Toya) Łuna – lipiec 2016 Mamidło – wrzesień 2016 Pełnia - 2016 Kopańska, Kamila Okładka – lipiec 2014 Kosiorek, Anna (Astahrena) Papierosek - marzec 2013 Kowalik, Agnieszka Rykowiska- - patrz Rykowiska-Kowalik, Agnieszka Kraaikamp, Laurie (Anna Onichima) *** – październik 2015 a w pamięci wirydarze - wrzesień 2014 „Anty-elitą zwać można nas“ - kwiecień 2014 Bez zmian - lipiec 2014 Bo alkoholicy też lubią walentynki – marzec 2014 Bukowskiemu żal było morza – opowiadanie wakacyjne – maj 2014 nie ma potrzeby by mówić - kwiecień 2014 Nie znam się na słowach dlatego lubię przeklinać - luty 2014 o sztuce utajonej krytyki – październik 2015 Starsza pani - lipiec 2014 Z nie - prośbą – sierpień 2015
54
Herbasencja
krolikdoswiadczalny - patrz Tujek, Adrian krwistaczerwien - patrz Skorupa, Ola Kryk, Karolina (Czarna Wilczyca) Ryonen spotyka Szatana – wrzesień 2016 ks_hp - patrz Stefanowski, Krystian) Kucenty, Magdalena (Tensza) Dzieci Posejdona – czerwiec 2015 Dziecko Rewolucji – grudzień 2015 Kuczyńska, Anna (gdanszczAnka) okładka – grudzień 2014 okładka – listopad 2012 Kudasik, Izabela (Izolda Youkali) casus – sierpień 2015 jaszczurka – sierpień 2015 Kurz - listopad 2013 Trzy kolory - listopad 2012 kwiat_kalafiora - patrz Kaszuba, Dominika
L
L`Amico, Renata Błażejczyk- - patrz Błażejczyk-L`Amico, Renata) Ladziński, Adam (Abi-syn) hans frank podziwia katedrę – sierpień 2015 kapitan Rybakow wraca na Arbat – lipiec 2015 Letnia stadnina – czerwiec 2015 między Bogiem a prawdą – sierpień 2016 Okładka – czerwiec 2015 Okładka – sierpień 2015 Popkultura czyli walka frakcji – kwiecień 2016 spacer w czasie – maj 2015 szybkość kontra wolność – październik 2015 Urząd – maj 2016 w zamyśle zmyślnie – styczeń 2016 lakeholmen - Vizvary, Istvan) Lankof, Kasia (kasialan) Każda dobra myśl zaczyna się od kawy, a kończy na wódce – maj 2016 Pieprzą mi się słowa, czyli erotyk prozatorski - kwiecień 2013 przecinek - styczeń 2014
Wrzesień 2016
55
Lech, Justyna (Mirabell) Kocia kołysanka – listopad 2015 Żertwę swą złóż, gdzie stare czczono bogi – luty 2016 Lenartowicz, Marcin (unplugged, insea) Alkir. – lipiec 2015 Agorafobia – grudzień 2015 Apacze snów. – sierpień 2015 aspekt. - wrzesień 2014 audiophilkus - marzec 2013 Backstage. – październik 2015 Ciszkiem. – listopad 2015 (Deszcz – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 Domeć. – styczeń 2013 drewnokam. - czerwiec 2013 Duch. – lipiec 2016 Dwukwiat. – wrzesień 2015 Dzień dobry. – październik 2014 Efekt Motyla. – sierpień 2014 empatidla. - październik 2013 gaj - czerwiec 2013 herikt - marzec 2013 Ikarinerał - wrzesień 2012 Indziej – lipiec 2016 Insygnia. - lipiec 2014 Jagodzie Mornackiej. – luty 2015 Kanibalizm. – luty 2016 Kastig. – listopad 2014 Kategoria Kłamstw. – marzec 2015 Kokard. – lipiec 2015 kostuch - grudzień 2012 (Kości – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 Kwiat Kalafiora. - kwiecień 2014 „kwiaty jak relikwie“ (the.Otyk) - Sierpień 2013 La(s)ad. – maj 2014 mantra (Zaśrodkowanie) – styczeń 2013 mapaserc. - kwiecień 2013 migiemkiełk. - kwiecień 2014 naprawdę trudno zgadnąć, jak chciałby nazywać się wiersz. - luty 2014 Odcień. – luty 2015 odcisk. - maj 2013 okotynk. - luty 2014 osiedla herbat niepodległych. - grudzień 2012 Ógl - grudzień 2012 Parafraza. – lipiec 2015 patryarcha. - październik 2013 Pierwszy raz odbija się również na potomnych – lipiec 2012 Perkusbi. - listopad 2013 Półton. – marzec 2015 Prio. – sierpień 2014
56
Herbasencja
Przedwiośnie – wrzesień 2015 (Pusta butelka – Po-sto-słowie) – czerwiec 2016 rozejm - styczeń 2014 Salonikowe opowieści – maj 2014 Szkiel. – czerwiec 2015 Tabaka. – czerwiec 2016 Timothy. - styczeń 2014 Tęczówka. – marzec 2015 tyramystane. - marzec 2013 Większość czasu. – lipiec 2016 z bilansu spraw misterialnych II - grudzień 2012 Zabiegam. – maj 2015 Zmartwychwstania przeniesiono na przyszły czwartek. – luty 2015 żałoba (Węgiel – pojedynki na limeryki) – październik 2014 żebro adama. - kwiecień 2013 Żywiołak. Ogniorośl. – czerwiec 2016 Żywiołak. Wiatrostrun. – kwiecień 2016 lennon - patrz Łaszkiewicz, Kuba) Leszczyński, Wojciech (Avus Algor) Całe zło tego świata. Cz. 1 - luty 2013 Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Śmierdzogęba – czerwiec 2016 Weekend - kwiecień 2013 Lidia Varanova - patrz Varanova, Lidia Lisiecka, Magdalena (Lycoris) Co nas nie zabije – maj 2016 Grzech pierworodny – styczeń 2016 Kwestia nawrócenia – czerwiec 2016 V – grudzień 2015 Littlebirdsaved - patrz Piotrowska, Inga Litto-Strumieński, Aleksander (Gorgiasz) (Kicia – Po-sto-słowie) – sierpień 2015 (Mizerykordia – Po-sto-słowie) – sierpień 2015 („Pan Tadeusz” Juliusza Słowackiego – Po-sto-słowie) – sierpień 2015 Lycoris - patrz Lisiecka, Magdalena)
Ł
Łaszkiewicz, Jakub (RubeusHagrid) (Skarpeta – pojedynki na limeryki) – październik 2014
Wrzesień 2016
57
Łaszkiewicz, Kuba (lennon) Rutyna – maj 2016
M
Machalica, Sylwia (datura) kobieta powinna znać swoje miejsce – wrzesień 2015 Lita – październik 2015 przester – czerwiec 2016 warstwieję – kwiecień 2015 Madej - patrz Madej, Mateusz Madej, Mateusz (Madej) Klamka – czerwiec 2016 Oszust boży – sierpień 2016 Magnes - patrz Makarow, Agnieszka Makarow, Agnieszka (Magnes) Okładka – wrzesień 2014 MakkuroVanil Okładka – grudzień 2012 malawiedzma - patrz Pasik Magdalena Małek, Beata Gruszecka- - patrz Gruszecka-Małek, Beata Marchwińska, Ewa (Werwena) Cesarzowa Tilisza – styczeń 2016 Rosół z gołębia – kwiecień 2016 Marcin Sz - patrz Sztelak, Marcin Markiewicz. Krzysztof (Antek) moje hakeldama – styczeń 2015 Maszczyszyn, Jan (jahusz) Bombkoń - styczeń 2014 Brzeg ostateczności – grudzień 2015 Czas przebudzenia – luty 2016 Hello!Win! - listopad 2013 Laleczki – kwiecień 2016 Las nawiedzonych - grudzień 2013 Maskaradon - kwiecień 2014 Milczenie gapia – luty 2016 Narządnica - kwiecień 2013 Pasje mojej miłości - kwiecień 2014
58
Herbasencja
Posłańcy opętania – styczeń 2016 Spotkanie na skrzyżowaniu losów – maj 2014 Stompy - z cyklu historie wrednie pokręcone z Caleambally – styczeń 2013 Szklane głosy – marzec 2014 Światy Solarne (fragment) – kwiecień 2015 Testimonium – marzec 2014 Upadłe wizje – listopad 2015 Wnetwstąpienie – listopad 2015 Wosk – grudzień 2014 Żołnierzyki – kwiecień 2016 Matuszewski, Michał (spellbinder) Odwaga - wrzesień 2013 Pokój w nieznane - październik 2013 Różowa dziunia - styczeń 2014 Mijanou Sharbat - listopad 2012 Miki - patrz Dobkowska, Elżbieta Michniewicz, Emilia Okładka – kwiecień 2016 Mikulska, Barbara (BasiaM, bemik) ... co tobie niemiłe – listopad 2014 Bezpłodność remisyjna – listopad 2014 Fuqub – październik 2014 Jesień - wrzesień 2014 Misja Lucjana – grudzień 2014 Ogień Velevitki – marzec 2015 Pamiętasz? – lipiec 2016 Perfekcjonista – maj 2015 Słowo na wirtualnym papierze – październik 2014 Wampmiś – lipiec 2016 Wariatka – lipiec 2015 Zatęczowa Kraina – październik 2014 Żywożmija – lipiec 2015 Mirabell - patrz Lech, Justyna Mirek13 - patrz Sądej, Mirosław Mitka, Karol (Fasoletti) Rytuał – marzec 2014 Zagadka smrodliwego deszczu – grudzień 2014 Monika Beata Gołembiowska „Żółta sukienka”(recenzja) – maj 2014 Carlos Ruiz Zafón „Książę mgły” (recenzja) – listopad 2014
Wrzesień 2016
59
Heather O’Neill „Kołysanki dla małych kryminalistów“ (recenzja) - styczeń 2014 Katarzyna T. Nowak „Kasika Mowka” (recenzja) - czerwiec 2014 Katarzyna T. Nowak „Kobieta w wynajętych pokojach” (recenzja) – sierpień 2014 Krzysztof Spadło „Skazaniec. Na pohybel całemu światu!” (recenzja) - kwiecień 2014 Marek Łuszczyna „Igły. Polskie agentki, które zmieniły historię“ (recenzja) - luty 2014 Marta Grzebuła „Poznać prawdę” (recenzja) - wrzesień 2014 Nike Farida „Panna Młoda” (recenzja) – październik 2014 Piotr Kasperowicz „Łoskot Drogi Mlecznej“ (recenzja) - grudzień 2013 Stanisław Karolewski „W piaskownicy światów. Epos wrocławski” (recenzja) - lipiec 2014 Stanisław Srokowski „Strach“ (recenzja) – marzec 2014 Morawski, Przemek (podstuwak) Brylanty panny Toli - grudzień 2012 Cień Salamandry – marzec 2014 Corpus Nobile - czerwiec 2014 Efekt Pigmaliona (To nie ja, naprawdę – pojedynki na miniatury) – grudzień 2013 Jing i Jang (kanapka – pojedynki na miniatury) – listopad 2013 Khitre – listopad 2015 Miłość (wódeczka – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Na śmierć i życie (Równość – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Noc siewu - październik 2013 O granicach tolerancji (ziarnko grochu – pojedynki na limeryki) – listopad 2013 O zbrodni i niebycie - wrzesień 2012 Odwieczne prawo natury (Gender – Po-sto-słowie) – luty 2014 Okulary doktora Mayera (pojedynki na miniatury) - styczeń 2014 Pierwszy krok w chmurach (Ostatnia myśl przed skokiem – Po-sto-słowie) – maj 2013 Pierwszy stopien do piekła (zamek – pojedynki na miniatury) – grudzień 2014 (Po-sto-słowie) – marzec 2013 Romantyczność - kwiecień 2013 Serce Zagłębia (Ślązak – pojedynki na miniatury) – październik 2014 (Sprawy damsko-męskie – pojedynki na miniatury) – grudzień 2014 Tarte maternité – marzec 2013 Wartości rodzinne (Po-sto-słowie) – listopad 2012 What a wonderful world - wrzesień 2014 Za siedmioma billboardami – kwiecień 2016 Życie (rower – pojedynki na limeryki) – październik 2013 MSkorn - patrz Rogalski Marcin) Musial, Anna - patrz Musiał, Anna Musiał, Anna (annamusial, Anna Musial) *** (Jeff Widener pozuje ze zdjęciem) – marzec 2015 alfa – styczeń 2016 day after – październik 2015 demaskacja – listopad 2014 I‘ll do anything in this godalmighty world (if you...) – marzec 2015 Jeruzalem - wrzesień 2014 Kształty – kwiecień 2015 lemniskata – listopad 2014
60
Herbasencja
Lilybaeum – październik 2014 Mezenchyma – listopad 2014 Nocny Łowca – listopad 2014 o(d)powiedz mi: świat! - wrzesień 2014 poecile montanus – grudzień 2015 resurgam – maj 2015 Sztuka Odchodzenia – październik 2014, luty 2015 Variété ‚16 – sierpień 2016 Wszystko na P – wrzesień 2016
N
Nathien - patrz Plotzke, Dominika Nej - patrz Tryba, Nej Niedopytalska, Iwona (ajw) a wiatr rozchmurzy niebo – maj 2016 akustycznie – wrzesień 2016 już nie ma dzikich wielbłądów – maj 2016 Lou Lou – maj 2016 sycące godziny – styczeń 2016 to co widzisz nie jest tym na co patrzysz – luty 2016 wysuczeni – czerwiec 2016 Nowacka, Aneta (Anet) Ło matko! – sierpień 2014 Nowak, Iga (Ginger) Szelestem – styczeń 2016 tańcząca – kwiecień 2016 Nowakowski, Antoni (FortApache) Aktor – grudzień 2015 Brama – opowieść o Aaronie Wintersie - luty 2014 Bunkier - lipiec 2014 Czerwona poświata – kwiecień 2016 Drzwi – czerwiec 2015 Jastrząb – marzec 2014 Listy kochanków - grudzień 2013 Pieczara – czerwiec 2016 Pieśń wilków – październik 2015 Przesmyk – sierpień 2014 Przyjacielska pogawędka (Miejsce czaszki – Po-sto-słowie) - lipiec 2014 Tremo i obraz - styczeń 2014 Tworzenie (siedemnaście tysięcy osiemset czterdzieści trzy i trzy czwarte – Po-sto-słowie) czerwiec 2014 Wioska – wrzesień 2016
Wrzesień 2016
61
nRain - patrz Gilowski, Paweł
O
Obłuda, Tomasz Mroźne sny - sierpień 2012 Ocha - patrz Osikowicz-Chwaja, Agnieszka Onichima, Anna - patrz Kraaikamp, Laurie Optymista - patrz Haftaniuk Tadeusz Oscylator (Ja i krytycy – Po-sto-słowie) – maj 2013 (Mój pierwszy raz – Po-sto-słowie) – czerwiec 2013 Okładka – kwiecień 2013 Okładka – sierpień 2013 (Piątek 13-tego; Wysiąść w biegu – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Rodzinne brudy – Po-sto-słowie) – marzec 2013 Wznak wodnika - maj 2013 Osikowicz-Chwaja, Agnieszka (ocha) Gość w dom, Bóg w dom – listopad 2014 Puste gniazdo – kwiecień 2015 Oskari valtteri [*]– styczeń 2013 Messiah travel – styczeń 2013 służba - październik 2012 w kwestii przerywania - grudzień 2012 wielka akcja likwidacyjna - listopad 2012 Oso Polar Okładka – styczeń 2016 Ostrowska, Ania (patrz Grabowska Mariola)
P
Pan Kruk Okładka – luty 2013 Pani Kleks Las Krążel – styczeń 2013 Matura z polski(ego) - grudzień 2012
62
Herbasencja
Pasik, Magdalena (malawiedzma) Kostia - kwiecień 2013 Kevin Hearne „Na psa urok” (recenzja) - listopad 2013 (Ohayo Gozaimasu) – październik 2012 (Ohayo Gozaimasu) – październik 2012 Olga Gromyko „Zawód: wiedźma“ (recenzja) - wrzesień 2013 Podaj dalej – kwiecień 2014 Przewrót – październik 2014 Seamair - czerwiec 2014 Storrada - czerwiec 2013 Zaćmienie mózgu (zaćmienie – pojedynki na miniatury) – listopad 2013 Zjawa – grudzień 2014 Patroń, Grzegorz (GaPa) Dziewczyna, która robiła miny – styczeń 2013 Gdy karmisz potwory - listopad 2013 Miejscami przykusa skóra kameleona – kwiecień 2015 Opanowanie Teda Simmonsa - styczeń 2014 Pragnienie (rozpamiętniczek) – październik 2015 Pęczek, Michał (Sirmicho) Charles - grudzień 2012 Piotrowska, Inga (littlebirdsaved) 4.09 - czerwiec 2014 Plotzke, Dominika (Nathien) Była litościwa i zmieniła temat – styczeń 2013 Dusiołek - wrzesień 2012 Podaj dalej – kwiecień 2014 Salonikowe opowieści – marzec 2014 podstuwak - patrz Morawski, Przemek Polliter - patrz Półgęsek, Sylwek potisz - patrz Stpicki, Piotr Półgęsek, Sylwek (Polliter) burdel – styczeń 2016 Mesjasz obłaskawia krzyż – sierpień 2015 (Moda – pojedynki na limeryki) – październik 2015 wrócił z pracy – kwiecień 2015 Prosiaczek - patrz Dzik, Adam Przybyłowski, Patryk (zachary ann) awangardowy limeryk o tym, że kobiety to samo zło i nawet nadprzyrodzone siły nie pomogą, kiedy masz z nimi na pieńku – marzec 2013 beztytuł 4 - listopad 2013
Wrzesień 2016
63
dyptyk nocny – lipiec 2012 (kamień - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 kazania uliczne (kazanie pomiędzy) - Sierpień 2013 (matematyczne idee - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 megalomania - październik 2013 miniatura z lustrem w tle – styczeń 2013 (Ohayo gozaimasu) – październik 2012 z wierszy nocnych (K. wychodzi nad ranem) - wrzesień 2012 zakorzeniony - sierpień 2012 przyjaciel fotografia - październik 2012 motywy - listopad 2012 na końcu zachodu - marzec 2013 Psonka, Marek (grzyb robak) Anie, Adamy, Marki… (Helena Chaos - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 droga (Panta rei - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 dyktando (kresz – Po-sto-słowie) – marzec 2013 reanimacja (Zaśrodkowanie) – styczeń 2013 sztorm (Panta rei - Ohayo gozaimasu) – luty 2013 psychofish - patrz Rybiński, Michał
R
Radziej, Katarzyna (Katjusza) Okładka – czerwiec 2013 Okładka – listopad 2013 Okładka – maj 2014 Okładka – marzec 2015 Okładka – październik 2013 Rafal Sala - patrz Sala, Rafał Rebla - patrz Błażejczyk-L`Amico, Renata Rogalski, Marcin (MSkorn) Mech – grudzień 2014 (Pierścień - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 (Pokrowiec – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 (Wzór - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 RubeusHagrid - patrz Jakub Łaszkiewicz Rumiancew, Maciej (Bernierdh) Amaterasu wychodzi z jaskini – listopad 2015 Żyletka, naostrzony kawałek plastiku – listopad 2015
64
Herbasencja
Rybiński, Michał (psychofish) Pływał raz marynarz stary... – wrzesień 2015 Rykowiska-Kowalik, Agnieszka (ardo) baloniki – grudzień 2014 Pączki - luty 2013 Piekło - wrzesień 2012 Rzeźbiarz – styczeń 2015 Wybuch – styczeń 2015 Z myśli rozproszonych – styczeń 2015 Ryś, Władysław (stary krab) *** - kwiecień 2014 Chłodu ślad – marzec 2014 Edukacja równoległa - kwiecień 2013 Jubileuszowe przymglenia – marzec 2014 Kolor oczu – sierpień 2014 Ma to po ojcu - wrzesień 2013 Majaki i sny wolarza (baryłka – pojedynki na miniatury) - listopad 2013 Na skrzydłach po drabinie - czerwiec 2014 Pigwa 2013 (Bo tak musiałem – pojedynki na miniatury) – grudzień 2013 Pycha - październik 2013 Rójka - Sierpień 2013 Selektywnie - grudzień 2012 W sepii - czerwiec 2013 Wątok (rozmowa z rzeką) - maj 2013 Rzepka, Artur (katurbo) Poszukiwany - październik 2013
S
Sala, Rafał (Rafal Sala) Tysiąckroć - maj 2013 Śmierć w Uchu - listopad 2013 Salamandra - patrz Szygoń, Marianna Sapierzyński, Jarosław (bury_wilk) Alchemia, czyli co było w sakwie - październik 2012 Ballada - październik 2012 Czterdziesta czwarta karczma Mortusa - październik 2013 Gdy zagwiżdże kos (gwizdanie – pojedynki na miniatury) – listopad 2013 Geneza, czyli Helena Chaos chce kontaktu z ludźmi - epilog - grudzień 2012 Graj, muzyko – lipiec 2012 (gwiazda – pojedynki na limeryki) – październik 2013 Hell‘ena przyjmuje gościa - grudzień 2013 I dwie małe świnki - lipiec 2014 Kicia - październik 2012
Wrzesień 2016
65
(Kobieta – samo zło) – marzec 2013 Mała czarna- erotique – marzec 2013 Mini z mocą - kwiecień 2013 Nekromanta - listopad 2012 okładka – październik 2012 Piwne oczy - grudzień 2012 Podaj dalej – kwiecień 2014 Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Salonikowe opowieści - czerwiec 2014 Salonikowe opowieści - maj 2013 Salonikowe opowieści – marzec 2014 Słońce w zenicie – styczeń 2013 Test (Na pewno nie dzisiaj – pojedynki na miniatury) – grudzień 2013 This is Halloween - listopad 2013 Vald - grudzień 2012 We don‘t need another hero - historia o wilkołaku - sierpień 2012 Wieczór czekoladowy - luty 2013 Wyjmij klocka, czyli wigilijny pojedynek na czary – grudzień 2015 Zdrada – licentia erotica - maj 2013 Zmrożona whisky – tryptyk - listopad 2012 Znikający punkt - listopad 2012 Sądej, Mirosław (mirek13) Album cz.1 – wrzesień 2015 Bar „Zacisze“ – marzec 2015 Gloria victis – czerwiec 2015 idź szyć buty panie Darwin – lipiec 2016 Kanikuły – sierpień 2016 kleryk pisze.pl – maj 2015 Opera mydlana – listopad 2015 Pan da pięć biletów do Nieba – styczeń 2015 pieśń nad łąkami – sierpień 2016 Plaster na raka – październik 2015 Route 66 i 6 – listopad 2015 Słaby Anioł – sierpień 2015 Ślad – luty 2015 Toksykologia fal elektromagnetycznych – maj 2016 Zagadka Pigmaliona XXI – luty 2015 Żydek – maj 2015 Selena - patrz Brożek, Aleksandra sesi - patrz Skorupski, Sebastian shecat dlatego - sierpień 2012 i suką i kotem – lipiec 2012 kwiaty – lipiec 2012 mantra – lipiec 2012 z księgi gatunku. Negroid – lipiec 2012
66
Herbasencja
Sienkiewicz, Agata (Helena Chaos) Angela Carter „Czarna Wenus” (recenzja) - wrzesień 2014 (Bezczas – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 Clive Barkjer „Sakrament” (recenzja) - październik 2013 Czuwając przy drzwiach – marzec 2013 Do trzech razy sztuka – styczeń 2015 Geneza, czyli Helena Chaos chce kontaktu z ludźmi - grudzień 2012 Jak to było z pewnym turniejem... – listopad 2014 Koniec świata - październik 2013 Kot tymczasowy - wrzesień 2012 (Matura - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 O klatkach, godności i gołych rękach - czerwiec 2013 Okładka – grudzień 2013 Okładka – grudzień 2015 Okładka – kwiecień 2014 Okładka – lipiec 2015 Okładka – luty 2015 Okładka – luty 2016 Okładka – marzec 2014 Okładka – październik 2015 Okładka – sierpień 2014 Okładka – styczeń 2015 (Ohayo gozaimasu) – luty 2014 Podaj dalej – kwiecień 2014 Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Predyspozycje - grudzień 2012 Przedstawienie – maj 2016 Przeze mnie droga... - Sierpień 2013 Serce gołębicy - grudzień 2013 This is Halloween - listopad 2013 Tramwaj - listopad 2012 Uwięzieni – wrzesień 2016 Wszędzie dobrze, ale... - luty 2013 Sienkiewicz, Wojciech (WielkiKreator) Lustrzane migdały – styczeń 2013 Okładka – lipiec 2016 Simon Alexander - patrz Florczyk, Szymon Sirmicho - patrz Pęczek, Michał Skorupa, Ola (krwistaczerwien) *** - wrzesień 2014 Skorupski, Sebastian (sesi) Beczka (Beczka – pojedynki na limeryki) – październik 2014 Brud na grobie - październik 2012 Ciemność rozkwita, gdy umiera milczenie (Materiały – pojedynki na limeryki) – listopad 2014 Kulturalni gwałciciele (Po-sto-słowie) – listopad 2012
Wrzesień 2016
67
Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Róże miłości najlepiej przyjmują się na grobach – październik 2014 Stając się smokiem – luty 2015 Wakacje tuż przed końcem świata - luty 2013 Smaug - patrz Sobczak, Jerzy Edmund Sobczak, Jerzy Edmund (Smaug) A przecież rękopisy nie płoną (tryptyk natchniony) – luty 2015 Aeternitas - wrzesień 2014 Araneae – czerwiec 2015 Bo nie wszystko co fruwa to pegaz czyli skarby poety – kwiecień 2015 (Dziecko - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 głębia – luty 2015 Hamadriada (Zakochana brzoza) - luty 2014 Ignium ascensionem - wrzesień 2014 jedwabna armada - wrzesień 2014 lotofagi (epitafium) – styczeń 2015 Lśnienie – sierpień 2015 Mgielne tramwaje - luty 2014 mój gnój - wrzesień 2014 nie jestem myślą raczej pustką w was – luty 2015 pełnia – październik 2014 płonące gołębie – sierpień 2014 Poltergeist – marzec 2015 po(słowie) – styczeń 2015 sekretne życie tommelise – kwiecień 2015 Walc nocnych tramwajów – marzec 2014 (Woda letejska - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 Wykroplenie – czerwiec 2015 Zupełnie inne pieśni – czerwiec 2015 Snowflake - patrz Wasilewska, Agnieszka Sobiecki, Marcin (gryzak_uspokajajacy) ambra i piżmo – wrzesień 2016 Do niuni z papirusem – czerwiec 2015 (Drozd – pojedynki na limeryki) – październik 2015 Grawitacja – maj 2016 mrrrau – wrzesień 2015 pocztówka dźwiękowa z dzieciństwa – lipiec 2015 Sobotnie popołudnie – grudzień 2015 spod (łuku) - nie myśl o niej – grudzień 2015, luty 2016 Sochal, Krzysztof (gary_joiner) Nagły przypadek – czerwiec 2016 Spellbinder - patrz MatuszewskI, Michał
68
Herbasencja
Stańczyk. Anna (czarownica) Autyzm – dar widzenia (Płynność – Po-sto-słowie) – kwiecień 2016 (Cień – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 (Łono – Ohayo gozaimasu) – lipiec 2016 (Transformacja – Po-sto-słowie) – czerwiec 2016 Stary krab - patrz Ryś, Władysław Stpicki, Piotr (potisz) Dedlajn – grudzień 2014 Degradacja – styczeń 2015 Edna Krabappel – październik 2014 Ikona – październik 2014 Opanowanie – luty 2015 Opuszczonych – marzec 2015 Patchwork – luty 2015 Przenosiny – grudzień 2014 Wierny – listopad 2014 Zuchy – styczeń 2015 Życie jest jak gra symulacyjna – grudzień 2014 Stefanowski, Krystian (ks_hp) ani ma, ani mus - marzec 2013 anizokoria - luty 2013 cykli się - kwiecień 2013 dom na grzbiecie niedźwiedzia - marzec 2013 egzogenium – wrzesień 2015 hostia, chlew - listopad 2012 jądro - grudzień 2012 je z dnia – sierpień 2015 kardioepigrafika – maj 2016 ksylem - październik 2012 largo - wrzesień 2012 londowanie – styczeń 2013 łaknienie – maj 2016 łkamgina - Sierpień 2013 mirakle- listopad 2012 niezapowiadajki – styczeń 2013 okopcenie – czerwiec 2016 oś – wrzesień 2016 pejzaż z dziobem w tle – lipiec 2015 persja - październik 2012 pierzeje - luty 2013 piętro 17. – lipiec 2016 poświat. parenteza - wrzesień 2012 próba podjęcia – styczeń 2013 przesypując sól - listopad 2012 rozmątyczność - wrzesień 2012 skóra w której umieram - październik 2012 śnierdź - luty 2013
Wrzesień 2016
69
wegetariacja - grudzień 2012 z ciężkości ud – czerwiec 2015 Sternalska, Katarzyna (eyesOFsoul) Andrzej Chodacki „Opowieści ze świata“ (recenzja) - luty 2014 Audrey Niffenegge „Lustrzane odbicie” (recenzja) - październik 2013 Éric-Emmanuel Schmitt „Ewangelia według Piłata“ (recenzja) - wrzesień 2014 Gennifer Albin „Przędza“ (recenzja) - lipiec 2014 [gęsto] - czerwiec 2013 (Gładź szpachlowa - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 Haruki Murakami „Norwegian Wood“ (recenzja) - Sierpień 2013 Jak kamień w wodę - luty 2013 Kasia Bulicz-Kasprzak „Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek“ (recenzja) – sierpień 2014 Katarzyna Puzyńska „Motylek“ (recenzja) – październik 2014 Krystyn Kusek Lewis „Szczęściara“(recenzja) - listopad 2013 ktoś między nami - listopad 2013 liścik - Sierpień 2013 Magdalena Witkiewicz „Milaczek“ (rec. Katarzyna Sternalska) - styczeń 2014 Magdalena Witkiewicz „Panny roztropne” (recenzja) – grudzień 2014 María Duenas „Olvido znaczy zapomnienie“ (recenzja) – listopad 2014 Max Brooks „World War Z . Światowa wojna zombie w relacjach uczestników“ (recenzja) - wrzesień 2013 Popełniam „się“ w deszczu - grudzień 2013 Richard Paul Evans „Zimowe sny“ (recenzja) - kwiecień 2014 Samantha Hayes „Dopóki cię nie zdobędę“ (recenzja) – maj 2014 Magdalena Witkiewicz „Pensjonat marzeń“ (recenzja) - czerwiec 2014 Magdalena Witkiewicz „Szkoła żon“ (recenzja) – marzec 2014 Meteoropatia - kwiecień 2013 Ostatnio nikt nie umarł - kwiecień 2013 [podrażnienia] - Sierpień 2013 Przyciąganie - październik 2013 Schizophrenia - kwiecień 2013 To nie jest antykoncepcja (Migrena - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 Wiesław Myśliwski „Traktat o łuskaniu fasoli“ - grudzień 2013 (Życie jest jak kot wytaczający arbuza z jeziora - Ohayo gozaimasu) – luty 2014 Strumieński, Aleksander Litto- - patrz Litto-Strumieński, Aleksander Stryjak, Sebasitan (Zatrakus) Gl, hf! - czerwiec 2014 Zupa mleczna (Teściowa – pojedynki na miniatury) – październik 2015 studentka90210 Muza i ja – styczeń 2013 surenka (szcześcliwa trzynastka – Ohayo gozaimasu) – maj 2013
70
Herbasencja
Syf - patrz Zarzecki, Franek szara - patrz Czerwińska, Dorota Szczepańska, Justyna (FoloinStephanus) Mapa – luty 2016 Szczepańska, Krystyna (AnnaM) (Drabble – Po-sto-słowie) – kwiecień 2016 Szeptun - patrz Grochowski, Piotr Sztelak, Marcin (Marcin Sz) Absolutnie nieciekawa mitologia - maj 2013 Absolutorium. Bluźnierstwo na miarę - czerwiec 2013 Agorofobia – wrzesień 2015 Aneks do tajnej historii Mongołów - czerwiec 2013 Bajka dla poliglotów - październik 2013 Bajki o stumilowych - Sierpień 2013 Behawioralne życzenia świąteczne - maj 2013 Banalny brak miejsca na marginesach - Sierpień 2013 Braki w symetrii - kwiecień 2014 Ciasnota. Pokłosie mieszczaństwa - luty 2014 Continua – luty 2016 Czas, kiedy nie było jeszcze dwóch rzeczy - czerwiec 2013 Czerstwe kromki – czerwiec 2015 Defragmentacja. Dwie kobiety - październik 2012 Deus ex machine - gun - wrzesień 2014 Diabeł na peronie - wrzesień 2014 Didaskalia - maj 2013 Dystanse - czerwiec 2014 Dzień dobrych informacji – lipiec 2015 Ecce - styczeń 2014 Erozja – grudzień 2014 Filozofia chaosu - wrzesień 2013 Futureska - wrzesień 2013 Gdy płoną róże – grudzień 2014 Instrukcja obsługi wulgaryzmów - listopad 2013 Intymne opowieści ludów pierwotnych - kwiecień 2014 Jakieś sto wierszy temu - luty 2014 Jednokierunkowość – październik 2014 Kamień afilozoficzny – lipiec 2016 Klątwy – sierpień 2016 Kodycyl. Słówka z próżnicy - czerwiec 2013 Kontuzja wyobraźni - kwiecień 2013 Kordiały – czerwiec 2015 Kosmosy - lipiec 2014 Kryptomateria – listopad 2014 Książki dla nie umiejących czytać – maj 2014 Małgorzata i koty – styczeń 2016 Marionetki. Wariacje – grudzień 2014
Wrzesień 2016
71
Mechanika postępu - wrzesień 2013 Miazga – sierpień 2014 Miazmaty – sierpień 2014 Mikołaj nigdy nie popija – kwiecień 2016 Mniemane – listopad 2014 Na indeksie zakazanych – październik 2012 Na jałowej ziemi – sierpień 2016 Na zewnątrz dłoni - marzec 2013 Nadrealizmy – listopad 2014 Najgorsza matka – styczeń 2013 Naturalizm. Akwarele w sepii - październik 2013 Niedobranocka – styczeń 2015 Nowy subtelny styl - Sierpień 2013 Obskurantyzm – maj 2014 Odrzuty - kwiecień 2014 Opowieści spod mostu, z podziałem na sekcje - maj 2013 Ostatnia posługa. Na ławce – listopad 2014 Ostatni wiersz - listopad 2013 Panteon – październik 2015 Paradoks temporalny - luty 2013 Pejzaż aluwialny - luty 2013 Piątkowe annały - październik 2013 Pitaval - kwiecień 2013 Pocztówki na wodzie – sierpień 2014 Podręcznik szulerki- luty 2014 /Po/ranki – kwiecień 2015 Powijaki – marzec 2014 Poza. (Bez)granice - czerwiec 2014 Póki my żyjemy - marzec 2013 Półśrodki – marzec 2014 Prawo pierwszej nocy - lipiec 2014 Przewodnik kominiarski - październik 2013 Quasi (parnasiki) – czerwiec 2016 Rysunek na deszczu - styczeń 2014 Rytmiki – wrzesień 2015 Rzeźnia dla psów - luty 2013 Sekwencje – maj 2014 Serwilizm – lipiec 2016 Skaryfikacje – listopad 2015 Słowo. Monografia - wrzesień 2013 Spiski. Kalendarium - maj 2013 Spóźniona epistolografia - wrzesień 2013 Studium porównawcze - Sierpień 2013 Stypa na cztery ręce - czerwiec 2014 Suma wszystkich podniet - maj 2013 Survival. (Nie)Poważnie - grudzień 2013 Szyfry – sierpień 2015 Święte – maj 2016 Święto ludzi w przyciasnych nakryciach głowy – lipiec 2015 Tachykardia - grudzień 2013
72
Herbasencja
Tchnienia - czerwiec 2014 Telegram z płonącego miasta – maj 2015 Trzy ćwierci – styczeń 2015 Trzy i pół zwrotki oraz puenta - wrzesień 2012 Tynktura – wrzesień 2016 Układ warstwowy – listopad 2015 „Uwaga piraci.“ Bajka dla niegrzecznych – styczeń 2015 Wady gramatyczne – czerwiec 2015 Wahnięcia – lipiec 2016 Wariografia - grudzień 2013 Wielki zamęt. Pogoda hiperbaryczna - wrzesień 2013 Wigilia dla apostatów - grudzień 2013 Wigilia żerców - grudzień 2013 Wiersz półkrwisty - luty 2013 Wiersz surowy - luty 2013 Wiersz surrealistyczny - luty 2014 Wiersz wysmażony - luty 2013 Wróżenie z zewnętrzności - styczeń 2014 Wtarte w margines - czerwiec 2014 Wtórności. Kazania na środku /Tryptyk/ - lipiec 2014 Wypychacze Zwierząt - listopad 2013 XXIII Coroczna Głodówka Protestacyjna pani Zofii - luty 2014 Zagadki – luty 2016 Zapiski odręczne. Fragmenty - wrzesień 2013 Zmarszczka - lipiec 2014 Zręby - styczeń 2014 Zupa z cykuty - Sierpień 2013 Szuirad - patrz Zajączkowski, Dariusz Szygoń, Marianna (Salamandra) Czynnik Zhanga – sierpień 2014 (Bezecny szczyl – Po-sto-słowie) - lipiec 2014 Interkom - luty 2014 Kościół na wzgórzu (Ślub – pojedynki na miniatury) – grudzień 2015 Nosiciele – grudzień 2014 Obiekt - kwiecień 2014 Osiemnastka - kwiecień 2014 (Pamięć wody – Po-sto-słowie) - marzec 2015 Podwójnie ślepa próba - wrzesień 2014 Przetarg – maj 2015 Smętnik – sierpień 2014 Ślepy zaułek - kwiecień 2014 Uśmiech losu (Ciśnienie – pojedynki na miniatury) – listopad 2015 Zaradna (Tabletka – pojedynki na miniatury) – październik 2015 Zwycięstwo Chaosu - wrzesień 2014
Wrzesień 2016
73
T
Tabelkowska, Klara (zakulisowo) (Antykoncepcja – Po-sto-słowie) – wrzesień 2015 Głodna roślina (Dzbanecznik – Po-sto-słowie) – wrzesień 2015 takaja - patrz Żukowska, Iwona tensza - patrz Kucenty, Magdalena tentyp - patrz Jaworski, Łukasz Tjereszkowa - patrz Chudy, Anna Toya - patrz Kłobuch, Ewa tojestniewazne - patrz Żyndul, Oskar Tomek i Agatka - patrz Kasprzycka, Agnieszka tomeq True – lipiec 2012 TomK - patrz Tomkiewicz, Jakub) Tomkiewicz, Jakub (TomK) ...Pozostaje tylko wyobraźnia – listopad 2014 O humaniście i suchych liściach – wrzesień 2015 ProEsja – sierpień 2015 Trojanowska, Izabela (Iza T) *** – kwiecień 2015 Allenom – grudzień 2015 Jesienią – wrzesień 2016 kamyk II – lipiec 2015 Powrót – maj 2015 ty który nie śpisz – maj 2016 Wspomnienie – luty 2016 Z podróży – luty 2016 Tryba, Nej (Nej) dojrzewanie - wrzesień 2013 książę - wrzesień 2013 laurka - styczeń 2014 Sylvia Plath cała jest wierszem – marzec 2014 Trybuła, Andrzej (andrzejtrybula) Dolina stwarzania rzeczy - maj 2013 Granica rzeczywistości - grudzień 2013 Magazyn – styczeń 2013
74
Herbasencja
Podaj dalej 2 – styczeń 2016 Polowanie na Fritza Lange - Sierpień 2013 Śmierć aktywowana śmiercią - czerwiec 2013 Vamok - wrzesień 2013 Źródło - październik 2013 Tujek, Adrian (krolikdoswiadczalny) Autostrata – styczeń 2016 Cyrk objazdowy krótko pęka w szwach – lipiec 2015 Inne kolory – luty 2016 Jak tylko nauczysz się latać – luty 2015 Jutro rano (Samochód – pojedynki na miniatury) – październik 2015 Kolaż – grudzień 2015 Miłość nie potrzebuje hasztagów – sierpień 2015 Proszek. Krótko o Alpach – maj 2015 Zamykam oczy, nie patrzę – czerwiec 2015 Turowski, Jarosław (Hanzo) Apostołowie upadłego świata - styczeń 2014 Astral - kwiecień 2014 Brzydsza – styczeń 2015 Czerwień, czerń, czerwień... - grudzień 2013 Ezekiel - luty 2014 Komunia (Komunia – pojedynki na miniatury) – październik 2015 Ona mówiła, że tylko lubi seks – kwiecień 2015 Podaj dalej – kwiecień 2014 Red Corpse – lipiec 2015 Warzywa – listopad 2014 Zła podróż - luty 2014 Złamanie (Złamanie – pojedynki na miniatury) – listopad 2015 Zmartwychwstańcy – grudzień 2014
U
unplugged - patrz Lenartowicz, Marcin
V
Varanova, Lidia (Lidia Varanova) [***] kości na brzegu – grudzień 2015 balet poranny albo stosunek do śniadania – czerwiec 2016 kiedy przestaje skakać kot – listopad 2015 naturalnie w bibliotece – kwiecień 2016 verluvya - patrz Gwiazda Weronika Vizvary, Istvan (lakeholmen) Robaki (Pasożyt – Po-sto-słowie) – sierpień 2015
Wrzesień 2016
75
W
Wasilewska, Agnieszka (Snowflake) „A la carte“ (Truchło – Ohayo gozaimasu) – luty 2014 (Dzień dobrych – Po-sto-słowie) – czerwiec 2013 (Gender – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 okładka – maj 2013 (Kiełbasa – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 (kusicielka – Ohayo gozaimasu) – maj 2013 (Linia życia - Ohayo gozaimasu) – maj 2015 Na wesoło - Sierpień 2013 (Najeść się jak Tiestes – Po-sto-słowie) – czerwiec 2013 Psychopatka (Skandal – Po-sto-słowie) – luty 2014 (Sito – Ohayo gozaimasu) - wrzesień 2014 Sprzątanie (Trzydzieści sześć i sześć – Po-sto-słowie) – luty 2014 Wasinka - patrz Wasińska, Anna Wasińska, Anna (Wasinka) Łzy słonecznika - sierpień 2012 Rozstaje - listopad 2012 Waszkiewicz, Bohdan (Bohdan) Biała nienawiść - listopad 2013 Czas rodzenia i czas umierania – maj 2014 Czerwony folder (Komputer – pojedynki na miniatury) – październik 2015 Darowanemu koniowi zagląda się w zęby - październik 2013 Dług - kwiecień 2013 Fryzjer - kwiecień 2014 Kryptonim „Ślepowron” - luty 2014 Niebezpieczne ulice - listopad 2013 Pochód - listopad 2012 Postrach bokowiska (Gołąb – pojedynki na limeryki) – październik 2014 Recydyferatu - listopad 2013 Sto lat później – kwiecień 2015 Szkot - czerwiec 2014, luty 2015 Wóz - listopad 2012 Zielona Noc Świętojańska – styczeń 2013 Wazia, Aleksandra Okładka – luty 2014 Werwena - patrz Marchwińska, Ewa WielkiKreator - patrz Sienkiewicz, Wojciech Więcaszek, Wioleta (wiwi) gnieciuch – wrzesień 2016
76
Herbasencja
wiktoria Abonament – sierpień 2012 Mama - listopad 2012 Niechcący - sierpień 2012 wilczas - patrz Wilkos, Jacek Wilk, Wojtek (klapaucjusz) Kontynent zaczarowanych bazarów – sierpień 2016 Najzręczniejszy wśród bednarzy (Beczka – pojedynki na limeryki) – październik 2014 Tango – maj 2015 (Pociąg – Ohayo gozaimasu) – styczeń 2016 Pożegnać się – maj 2014 Raz na wozie, raz pod wozem – niewdzięczna praca antyproverbisty – lipiec 2016 Wilkos, Jacek (wilczas) Za kruczoczarnymi włosami – sierpień 2016 Wiśniewski, Jerzy (jeroh) Nareszcie wolny (Równia pochyła – Po-sto-słowie) - marzec 2015 Zhuangzi – lipiec 2016 Wiwi - patrz Więcaszek, Wioleta Wójcik, Emil (Beryl) Wigilia – lipiec 2015 Wrzalik, Łukasz (Boobic) Nawiedzenie – styczeń 2013 Ostatni lot ćmy - maj 2013 Smoła, kładka i plusk, czyli okołośmiertna biografia Romana – marzec 2013 Wujek Julek Okładka – sierpień 2012 Podaj dalej – kwiecień 2014 Salonikowe opowieści - luty 2014 Salonikowe opowieści – maj 2014 Salonikowe opowieści – marzec 2014
Y
Youkali, Izolda - patrz Kudasik, Izabela
Z
Zachary Ann - patrz Przybyłowski, Patryk Zajac, Anna - patrz Zajac Anna
Wrzesień 2016
77
Zając, Anna (Anna Zajac) Strażnik plaży - sierpień 2012 Zając, Joanna (Asia) Miasto miłości – październik 2015 Zajączkowski, Dariusz (Szuirad) Biały Królik - czerwiec 2013 Sowa - październik 2013 zakulisowo - patrz Tabelkowska, Klara Zarzecki, Franek (syf) Tajemnica babiego lata - czerwiec 2014 Zatrakus - patrz Stryjak, Sebastian Zawada, Tomasz (Eferelin Rand) Topienie - sierpień 2013 zawsze Oplątanie - październik 2012 Zielinski, Jakub - patrz Zieliński, Jakub Zieliński, Jakub (Jakub Zielinski) Książęca tajemnica – sierpień 2016 Nocna zmiana – kwiecień 2015 Śniąc Życie – grudzień 2014 Wizjoner – październik 2015 Zochanodon - patrz Borkowski, Tomasz Zyrafa - patrz Gruszecka-Małek, Beata
Ż
Żukowska, Iwona (takaja) bezpowroty – kwiecień 2015 nie nazywaj mnie po imieniu – kwiecień 2015 Żyndul, Oskar (tojestniewazne) Pan i pani albo salto mortale – styczeń 2016
78
Herbasencja
Stopka redakcyjna Profile autorów:
Abi-syn http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=39 Ania Ostrowska http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=403 Anna Musial http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=871 jakub zielinski http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=579 klapaucjusz http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=466 Madej http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=804 mARCIN SZ http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=70 mirek13 http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=560 Simon Alexander http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=613 szara http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=602 wilczas http://www.herbatkauheleny.pl/profile.php?lookup=590
Skład:
Agata Sienkiewicz
Grafika na okładce: Szymon Florczyk
Wszystkie teksty zamieszczone w „Herbasencji“ są własnością ich autorów i podlegają ustawie o prawie autorskim. Jeśli chcesz je w jakiś sposób wykorzystać, musisz najpierw poprosić autora o zgodę. „Herbasencja“ jest darmowym magazynem portalu www.herbatkauheleny.pl, możesz go ściągać, rozprowadzać i czytać bez żadnych obaw ;)
www . herbatkauhe l en y . p l
Wrzesień 2016
79