AMDG Szkoła Domowa im. św. Benedykta z Nursji
“Ad maiorem Dei goriam.”
WARSZAWA
23 LISTOPADA 2016
Zamiast wstępu Pomysł stworzenia tej gazetki narodził się nie jak większość pomysłów w czasie tzw. “dziury nocnej”, ale pod prysznicem. Myślałam o tych wszystkich wspaniałych rzeczach, które powstają w wyniku działań edukacyjnych młodzieży z domowej szkoły, w której mam zaszczyt być Panią Nauczycielką. Jest to także efekt kursu, w którym biorę udział, a który dotyczy pedagogiki twórczości. Dzisiaj czytałam również o Celestynie Freinecie. Efekty tych wszystkich inspiracji oraz przemyśleń właśnie Szanowny Czytelniku trzymasz w rękach, bądź widzisz na ekranie swojego monitora. Aby nie przedłużać, zapraszam Cię do lektury! Pani Nauczycielka vel Redakcja ;)
Kącik poezji
Słodko-gorzki
Jabłoń
Celestyn Freinet Jeśli znasz mnie choć trochę Drogi Czytelniku, zapewne zachodzisz w głowę, dlaczego w pierwszym artykule dotyczącym wielkich pedagogów nie piszę o dr Marii Montessori. Powiem Ci szczerze, że ja też tego nie wiem. ;)
Co dzień, zawsze Kiedy wstaję Na jabłoń zerkam ospale Mówię: “O jabłonko ma kochana Daj owoców kilograma…”
Co i rusz napotykam informacje dotyczące C. Freineta. Na pewien sposób krążę wokół jego postaci i przetrawiam jego tezy.
Nadszedł wrzesień Znowu patrzę… Ach! Cudowne! Niebywałe! Na jabłonce błyszczą jabłka. jm
Słońce Słońce grzeje Nas cieplutko Swoim blaskiem Razi nas A ja śpiewam Dziś cichutko By dziś słońce nie poszło spać jm
Celestyn Freinet urodził się w październiku 1896 r. w ubogiej chłopskiej rodzinie we Francji. Ranny w bitwie pod Verdun jako inwalida podjął pracę w maleńkiej wiejskiej szkółce na południu Francji. Tam osobiście przekonał się o nieefektywności tradycyjnej szkoły. To doświadczenie pchnęło go ku rozpoczęciu studiów nad psychologią oraz pedagogiką. Zgłębiał teorię Marii Montessori (a jakże ;)). Zainteresował się ideami socjalizmu I odbył podróż do Związku Radzieckiego.
W 1928 r. założył własną szkołę także na południu Francji, gdzie wprowadzał opracowane przez siebie metody. Zaliczany jest do pedagogów naturalistycznych razem z Janem Jakubem Rousseau. Pozwólcie dziecku doświadczać po omacku, wydłużać swe korzenie, eksperymentować I drążyć, dowiadywać się I porównywać, szukać w książkach I materiałach źródłowych, zanurzać swą ciekawość w kapryśnych dziedzinach wiedzy, pozwólcie mu wyruszać w podróże odkrywcze – czasem trudne – ale pozwalające znaleźć taki pokarm jaki będzie dla niego pożywny Cd na str 3.
Pan Kuleczka - Wiatr Kaczka Katastrofa Pies Pypeć i mucha Bzyk Bzyk bawili się w smoki. Katastrofa miała moc ognia i wiatr. - A co to wiatr? - spytał Pypeć. Pan Kuleczka odpowiedział, że wiatr przenosi powietrze, a powietrze to to, dzięki czemu oddychamy i żyjemy. - O, to powietrze jest bardzo potrzebne - powiedziała Katastrofa. - Tak i to bardzo - odparł Pan Kuleczka. - No to bawimy się dalej w smoki. powiedziała Katastrofa wesoło. - Nie.... - powiedział Pypeć – bo zużyjemy powietrze... - No to opowiedz nam o powietrzu – poprosiła kaczka - Dobry pomysł - odparł Pan Kuleczka – opowiem wam o tym, co widziałem w górach. Pewnego dnia wyszedłem na spacer. Chciałem wspinać się po ośnieżonych szczytach. Nagle zerwał się wielki wiatr i musiałem wrócić do chatki. - Ojej... - Ale gdzie jest Bzyk Bzyk? - O tam patrzy przez okno. Bzyk Bzyk patrzyła na wiatr. - Co to... - zapytał Pypeć. - To nie wiatr, to... wichura. - A co to takiego wichura? - spytała Katastrofa. - Wichura to taki silny wiatr, ale jeszcze istnieje burza, burza piaskowa i nawet śnieżna. cierpliwie tłumaczył Pan Kuleczka. - A czy one są mocne? - zapytała Katastrofa. - Tak i to bardzo. Najsilniejszy wiatr nazywa się tornado albo trąba powietrzna powiedział pan Kuleczka. - No to bawmy się dalej w smoki. zaproponowała kaczka Katastrofa. - Nie... - powiedział Pypeć – posłuchajmy raczej jak Bzyk Bzyk śpi w kieszeni pana Kuleczki. BUUUM!!! - Oj! co to?! Zawołali jednocześnie Pypeć i Katastrofa. - To grzmot – powiedział pan Kuleczka spokojnie.
W tym samym momencie mucha Bzyk Bzyk obudziła się z krzykiem, ale gdy w oknie pojawił się wiatr i zagwizdał wesoło, uspokoiła się. Pies Pypeć, kaczka Katastrofa oraz mucha Bzyk Bzyk postanowili zamiast bawić się w smoki pobawić się w wiatr. Koniec bh
Zapraszamy do obejrzenia specjalnego wydania wiadomości!
Brakuje Ci tchu?
NEW!!!
koniecznie KUP!!!
Promocja trwa do końca roku I nie łączy się z innymi zniżkami.
Szkoły na świecie
Słodko-gorzki – cd ze str 1. Freinet kładzie duży nacisk na techniki oraz metody opierające się na aktywności twórczej dzieci. Należą do niech m.in.: Swobodna ekspresja dziecka oraz twórczość w działaniu. Pedagog podkreśla, że miejscem edukacji powinna być nie tylko szkoła, ale wszystkie miejsca w których dziecko przebywa. Freinet był przeciwnikiem nauki podręcznikowej. Od nauczycieli wymagał postawy twórczej. I zatrzymajmy się w tym miejscu o krok od szkoły demokratycznej. Więcej informacji znaleźć można na stronie: http://www.edunews.pl/syste m-edukacji/nauczyciele/3447wycieczki-pedagogicznefreinet-1
OGŁOSZENIE PŁATNE Wstąp do Zakonu Rycerzy Porządku I pokonaj Bałagan!
Niestrudzona Irys Szybsza od Hermesa Iris była pokojówką Hery. Pomagała królowej niebios przy nocnej oraz porannej toalecie, a także ścieliła jej łóżko. Sama nigdy się nie kładła. Nie zdejmując trzewików ani nie rozwiązując pasa, drzemała gdziekolwiek, zawsze czujna na każde wołanie. Miała szerokie skrzydła i latała nawet prędzej od Hermesa. Nieraz posyłano ją na ziemię, a wówczas wyglądała tak, jak opisał ją Juliusz Słowacki w poemacie “Król Duch”: Czy Irys, którą na świat znosi szklanny Obłok? A tęcze świecące nad niwą Tyle kolorów i słońc tyle mają, Że ją nad ziemią na światłach trzymają? Irys jako bogini tęczy rozpinała ów cudny łuk siedmiobarwny, co ziemię łączy z niebem. jj Na podstawie Mitologii Jana Parandowskiego
Spotkanie dla kandydatów w poniedziałki od 18:00 do 20:00, w Sali Zabaw.
Muzeum Nauki Ola i Antek wiedzieli jak iść drogą do muzeum, ale Sowa zajęła im miejsce. Powiedzieli więc: - Sówciu, idź stąd, bo chcemy iść do Muzeum Nauki. Sowa odpowiedziała: - Idź, idź…, To jest droga do Muzeum Malarstwa... - To w którą stronę musimy iść do Muzeum Nauki? - Za wami jest Muzeum Nauki… - To ma być Muzeum Nauki? To przecież jest jeleń… - Nauka jest wszędzie wokoło, wystrczy otworzyć oczy I uważnie patrzeć… łk
Przyjdź! Czekamy na Ciebie!
AMDG - to pisemko tworzone przez uczniów oraz nauczycieli edukacji domowej. Radakcja: Redakcja Autorzy: bh, bj, jj, jm, linum, łk Korekta: Pani Nauczycielka Układ graficzny: Linum Kontakt: amdgredakcja@gmail.com
Zakon Siedmiu Miast PROLOG Początek. Cały las już spał. Nagle ciszę spłoszyły dźwięki kopyt końskich i łap wilków. Kolejny jęk zestrzelonego szlachcica przeszył wierzchołki drzew. - Morlan twierdził, że ta misja będzie bezpieczna – słowa wyrzutu skierowane do dowódcy zastępu, przez młodego łucznika, znowu mocno zraniły. - Cicho Rey, nikt nie przypuszczał że się pomyli, a poza tym – tu zrobił unik i odwrócił się by posłać kolejną strzałę w kierunku przeciwnika – to nie nasza wina. My tylko wykonujemy rozkazy. Misja to nie nasze zadanie. - Nie nasze, nie nasze! Ale życie nasze! Nie mam zamiaru wrócić do Szefa jako dżem od Czarnych Jeźdźców. Ty nic nie widzisz, ale nasz obóz to stolica zdrajców, rozumiesz? Nawet początkujący rekrut musi chociaż trzy razy wypaplać plany albo
podsłuchiwać jak starsi oficerowie kłócą się kto zabił ich kumpla. Szef nie nadąża z egzekucjami. Nie wiem jak ty, ale ja mam już dość. Preferujesz odwrót księżniczko? Nic z tego – zaśmiał się Mol – my zawsze dotrzymujemy słowa i.. - Ej Mol, czy mówiłeś kiedyś coś o tajnych jednostkach Telem? Rey zadarł głowę wysoko w górę, pokazując przeciwnikowi nieosłonięte plecy. - Skup się młody, Telem już dawno przestało eksperymentować nad tajnymi jednostkami smoczymi. Przestań gapić się w niebo, bo cię postrzelą. - Mol to smok! Czarny smok! Widzisz go? - Przestań się wygłupiać smoki nie istnieją, a zwłaszcza czarne. Zacznij wreszcie coś robić! Jeśli nie chcesz zginąć!
Młody łucznik zdawał się nic nie widzieć i nic nie słyszeć, bo dalej gapił się w ciemne usypane gwiazdami skrawki nocnego nieba. Mol wyraźnie tym zaintrygowany starał się przeliczyć ilu zostało łuczników z jego zastępu. Nie było to łatwe zadanie, bo co chwila ktoś znowu spadł z konia i znikał w trawie, krwawiąc obficie. W końcu wyszło mu, że został sam z „księżniczką” z bajki o smokach i to czarnych, którą sama wymyśliła. Wszelkie próby porozumienia się z kompanem były oczywiście niepotrzebne, bo w tej chwili Rey nie uraczyłby Mola ani odrobiną zainteresowania. Mol zadrżał. Już do dłuższej chwili nikt nie strzelał ani nikt nie trafiał w cel. Jednak nie to było przyczyną jego zalęknienia. Z dali było słychać jęk i krzyki, lecz jak mu się zdawało, usłyszał kopyta i łapy jakichś zwierzaków. Było ich więcej niż wcześniej. Mol powoli odwrócił się i spojrzał za siebie, czyjaś krew skropiła mu ramię i twarz, ale potem zapadła ciemność. Wielka ciemność. Cdn... bj