BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK FINANSOWANY ZE ŚRODKÓW RADZYŃSKIEGO OŚRODKA KULTURY I REKREACJI
L IP IE C -S IE R P IE Ń 2011, N r 8 (216) 7
RADZYNSKI MAGAZYN SPOŁECZNO KULTUI
OąOT
KULTURA
XVI OGOLNOPOL8KIE SPOTKANIA Z PIOSENKĄ AUTORSKA
ORANŻERIA 2011 PROGRAM: 05
PIĄTEK 26 SIERPNIA GODZ. 19.00 Koncert pod tyłułem "W malinowym chruśniaku" w wykonaniu zespołu BEZ JACKA
M
cena bilełu 15 zł
Ç0
SOBOTA 27 SIERPNIA GODZ. 13.00
m
Przesłuchania konkursowe
V
wsłęp wolny
■u
z
GODZ. 18.00 Koncerł LAUREATÓW XVI OSzPA *2011
Koncerł GIENEK LOSKA BAND > ZWYCIĘZCA PIERWSZEJ EDYCJI X FACTOR cena bilełu 30 zł Przedsprzedaż biletów od 22 sierpnia w Radzyńskim Ośrodku Kultury i Rekreacji (księgowość). Więcej informacji pod numerem telefonu 833527314
» 0 M ■■
KARNET NA OBA KONCERTY 35 ZŁ Przedsprzedaż karnetów od 8 sierpnia
PATRONAT HONOROWY: STAROSTA RADZYŃSKI BURMISTRZ MIASTA RADZYŃ PODLASKI
SPONSOR GŁÓWNY SPÓŁDZIELCZA MLECZARNIA SPOMLEK
/£\
PATRONI MEDIALNI:
_
_
Mlii
Fi A D ZY N SK I O ŚRO l KULTURY XFIE K F( EACJ I
c o n s jL
PLAKATY NIEODPŁATNIE WYKONAŁ ZAKŁAD POLIGRAFICZNY AWA-DRUK TEl/FA*. 83 352 26 91
v ZREALIZOWANE PRZY POMOCY FINAN90WEJ POWIATU RADZYŃSKI EGO I MIASTA RADZYŃ PODLASKI
nr Ö (216)
KULTURA
t t K
J T
XVI OGOLNOPOLSKIE SPOTKANIA Z PIOSENKĄ AUTORSKĄ “ORANŻERIA” ZAKWITNĄ LEŚMIANEM Nasza kochana “Oranżeria” po raz szesnasty przywita w swoich progach wykonawców piosenki autorskiej z całego kraju, chcących spróbować swoich sił w konkursie festiwalowym. OSzPA “Oranżeria” są niewątpliwie największą imprezą w naszym regionie promującą i kształcącą młode talenty piosenki z tekstem. Właśnie “autorskość” jest cechą charakterystyczną naszego festiwalu i od wielu lat to właśnie autorzy są na nim wyróżniani i nagradzani. Niejednokrotnie Ci właśnie stają się potem prawdziwymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej, co nas cieszy, bo jako organizatorzy taką mieliśmy ideę. Od wielu lat współpracujemy z wybitnymi artystami i jurorami, a przychylność i przyjaźń Jana Poprawy i Jana Kondraka umożliwiły nam otrzymanie nominacji z naszego festiwalu na Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie. To niewątpliwie najbardziej prestiżowa impreza tego typu w Polsce. Cieszymy się z sukcesu każdego z naszych “dzieci”, a takowe były i to wielokrotnie. Przy okazji ubiegłorocznej jubileuszowej XV edycji festiwalu wiele miejsca poświęciliśmy na łamach “GROTA” historii tego niecodziennego wydarzenia. “Oranżeria”, bo tak wszyscy zwykli nazywać festiwal przez 15 lat udowodniła swoją niepowtarzalność atmosferą, ciepłem, klimatem i profesjonalizmem. Nie można zapominać, że to wszystko stworzyli ludzie, którym naprawdę zależało. Dlatego jeszcze raz dziękujemy wszystkim: organizatorom, jurorom, wykonawcom i publiczności. Trzeba uzmysłowić sobie, że w jakichkolwiek okolicznościach każde działanie artystyczne jest wykonywane tylko i wyłącznie dla publiczności. To ona jest najważniej sza i to wszystko dla niej. Mając świadomość, że nie wszyscy z Państwa śledzicie losy “Oranżerii” proponujemy zerknięcie na stronę ROKiR , by uzmysłowić sobie ogrom przedsięwzięcia i zapoznać się z historią spotkań. Wiernym słuchaczom i “przyjaciołom” festiwalu proponujemy w tym roku prawdziwe rodzynki. Itowjakim sosie........ Czytelnicy... zamknijcie oczy... adin... dwa... tri... (tylko nie do końca, bo musicie czytać tekst... tak troszkę... proszę). Wyobraźcie sobiepiętnastolatka o absolutnych myślach samobójczych spowodowanych poszarpanym dzieciństwem do krwi. Ten piętnastolatek po stracie rodziców, której to straty nie będzie komentował, rzeczywiście postanowił zrobić to bliżej Boga - czyli w górach. I pojechał, uciekł, schował się. Wylądował w Szklarskiej Porębie na Ogólnopolskiej Turystycznej Giełdzie Piosenki Studenckiej. Jak dawno to było. Wyszedł na polanę i pierwszy raz wysłuchał prawdy. Boże, ja k bolało. On nie wiedział, że istnieje przekaz głębszy niż myśl. Nie wiedział, że słowa można formować w liście, bałwanki, wiewiórki i nawet maliny. Takie coś poczuł..., taki głód, którego nigdy wcześniej nie odczuwał w nim żaden wilk, kojot, sęp... żaden człowiek. I ten piętnastolatek pomyślał o Bałwanku, pomyślał o Wiewiórce, Madonnie ipomyślał o sobie. Nie wiedząc, że wie - ruszył w drogę - z Bałwankiem, Madonną, Wiewiórką i Malinowym Chruśniakiempodpachą. Ipatrzcie - spełniło się. Dziś ma madonnę, wiewiórkę, bałwanka i malinowy chruśniak, jak chce i kiedy tylko chce. A wystarczyło uwierzyć. I ten piętnastolatek pisze dzisiaj do Was i ma prośbę: zacznijcie słuchać, co się do Was mówi, a zrozumiecie wszystko. “Rozumieć to nie znaczy wiedzieć, a wiedzieć tonie znaczy rozumieć. ” <JacekMusiatowicz> Proste. I taki jest zespół Bez Jacka. Oni otworzyli mi oczy na świat i wcale się tego nie wstydzę. Cieszę się, że po tylu latach mogę podzielić się z Wami wspomnieniami związanymi z tym zespołem. Nasz festiwal może zasilić Was w siłę i energię lidera grupy Zbyszka Stefańskiego, którego piosenki towarzyszą mi przez całe życie. Zbyszek miał dwóch braci - Jacka i Jana. Od dzieciństwa muzykowali i na pewno to było tchnienie Boga. Jak powstała grupa Bez Jacka opowie nam Jarosław Horacy tir 8 (216)
Chrząstek - „odwietrzny” przyjaciel zespołu, muzyk, kompozytor, aranżer, menadżer i kto go tam wie co j eszcze... Pewna opowieść Zawsze myślałem że opowieści o ludziach, z którymi szczęśliwy los mnie złączył może będę pisał pod koniec swojego życia, w ciszy i spokoju, bardziej dla swoich wnuków i bliskich niż ludzi którzy ich znali. Ale przestraszył mnie fakt że dla pokolenie moich dzieci tamte czasy choć minęło lat kilkanaście, traktuje jak czasy archaiczne. Ja słuchając opowieści mojej babci o czasach wojny lub o Polsce przedwojennej czułem bardziej rzeczywistość tamtych lat niż oni słuchając opowieści o czasach tak niedawnych. Nasza rzeczywistość tak się zmienia. Ludzi o których chciałem opowiedzieć spotyka się obecnie rzadko. To nieliczne dinozaury, o które trzeba dbać a ich przyjaźń niezwykle pielęgnować. Takim człowiekiem był niewątpliwie przedwcześnie zmarły Jasiu Stefański - główna bohater mojego opowiadania gitarzysta zespołu Bez Jacka, satyryk, człowiek legenda. Pewnie wiele takich cech miał jego brat Jacek Stefański znakomity muzyk, fantastyczny flecista. Wiele krążących o nich opowieści, legend, czy historii potwierdza że byli ludźmi nieprzeciętnymi. W czasach których obecnie przyszło nam żyć, zapotrzebowanie na autorytet, ciepło, bezinteresowną przyjaźń, a przede wszystkim człowieczeństwo zmusza mnie do opowiedzenia, że był ktoś taki. Poznanie Braci Stefańskich (Zbyszka, Jasia, Jacka i wtedy małą ich siostrę Kasię) poznałem w 1976 roku, kiedy to moja rodzina przeprowadziła się do małego, uroczego miasteczka Chęciny położonego nieopodal Kielc w pięknym paśmie Gór Świętokrzyskich, z zamkiem Królowej Bony znanym z książek do historii. Bohemę artystyczna (tak, coś takiego wtedy istniało) tego miasta, a i całego regionu tworzyli muzykujący bracia Stefańscy czyli zespół „KANT”*. Dało ich się wszędzie zauważyć bo w szarych latach siedemdziesiątych chodzili w dziwnych, kolorowych ubraniach (idealni do późniejszego filmu „HAIR”). Włosy mieli rzadkie ale długie, koloru ciemny blond i w dziwnym nieładzie, Jakby piorun strzelił w rabarbar” jak powiedziała pani Oberschtat - nauczycielka języka niemieckiego i jak potem napisała pewna pani redaktor „Rabarbarowi chłopcy”. Grali muzykę - do dziś jest kłopot co gra Bez Jacka - ballady do pięknej poezji Leśmiana, oraz tekstów własnych, z własną muzyką, z silnym zabarwieniem folkowym, może taką muzykę j ak ktoś potem nazwał - „ekologiczną”. Klimat muzyki tworzyło dziwne instrumentarium: Zbigniew Stefański gitara dwunastostrunowa akustyczna, pięknie szeroko brzmiąca - dziś n ie w ie lu m uzyków używ a g ita ry d w u nastostrunow ej, charakterystyczne dla zespołu Bez Jacka - , Jasiu Stefański gitara solowa też akustyczna - przez co „puszczaj ąc go na solówki ściszali co „podkręcało” dynamikę zespołu, Jacek Stefański na fletach prostych 3
<^OT_
Tak na fletach , bo używał wszystkich: sopranu, altu, tenoru i basu. Grał też fenomenalnie na dwóch fletach jednocześnie. Potrafił tez grać na nosie, to znaczy dmuchając nosem grał na flecie lub fletach, jednocześnie śpiewając. Max Ziętek przyjaciel który grał na basie, też akustycznym używając do tego normalna gitarę sześciostrunową. Wokalistą był Zbyszek, świetna dykcja i to „coś”. Wszyscy natomiast śpiewali refreny w chórkach, unisono. Jacek wybijał się swoim wysokim tenorem (trochę podobny głos do Jacka Wójcickiego) próbując czasem śpiewać drugi głos. To wszystko razem z ich niesamowitą energią, witalności a przede wszystkim autentycznością było wtedy jak „objawienie”. Można było ich spotkać grających wszędzie w knajpach, kawiarniach - Pubów wtedy nie było- w parku na dworcu. Właściwie cały czas grali, ich życie było muzyką, zawsze chodzili z instrumentami. Byli ludźmi inteligentnymi, rozmawiali o sztuce, literaturze, muzyce i wszystko to było autentyczne, naturalne, nie wymuszone. Grali śpiewali, pili i rozmawiali często w poślednich knajpach, dziwnym trafem zjednując sobie posłuch i poważanie wśród miejscowych żuli ale i „towarzystwa”. Czy takich ludzi, wtedy można było nie poznać, nie zaprzyjaźnić się z nimi? Poszedłem za nimi jak w dym. * KANT- nazwa zespołu jak mówili ma prowokować, być niedopowiedzeniem. To kant czyli róg np. pokoju, coś ostrego jak kant spodni, kant czyli drobne oszustwo, trochę magii. A może nawiązanie do filozofii Kanta? Jak powstał zespół "Bez Jacka” Zespół „ Bez JACKA „ powstał w 1983 roku, choć jego początki to wczesne lata siedemdziesiąte. Wydaje mi się, że to rok 1974 (Maksiu, jeżeli jest inaczej, to popraw mnie). Wtedy to powstaje w Kielcach, a właściwie w Chęcinach, zespół „KANT” w składzie: Zbigniew Stefański , Jan Stefański, Jacek Stefański i Maksymilian Ziętek (chociaż bracia muzykowali dużo wcześniej). Pod opiekę bierze ich klub „Merkury” w Kielcach, którego kierownikiem był Szymon Szymański a opiekę literacką sprawowała Joanna Jung. Zespół niedługo po powstaniu wygrywa eliminacje regionalne, potem wojewódzkie konkursu recytatorskiego i poezji śpiewanej (wiele lat później Zbyszek bierze udział w Festiwalu Poezji Śpiewanej w
KULTURA 01sztynie).W 1978 roku zespół wziął udział w Ogólnopolskim Festiwalu Młodych Talentów w Toruniu, uczestniczył w programach telewizyjnych: u prof. Aleksandra Bardiniego, „Szansonadzie” i „Siódemce”. Wielokrotnie grał na Festiwalu Rodzin Muzykujących we Wrocławiu. Pod koniec lat siedemdziesiątych koleje losu sprawiają, że dwaj bracia Jasiu i Jacek wracają do rodzinnego Gdańska, a Zbyszek zostaje na kielecczyźnie. Od tego okresu muzykują i występują jako „Bracia Stefańscy”.(Nigdy nie zapomnę naszego grania latem 1980 roku w Zielonej Bramie w Gdańsku, kiedy w sierpniu z samolotu sypały się ulotki, Stocznia strajkowała, a wokół panowała solidarność, ale ta „ludzka”: dobroć, chęć pomocy drugiemu, autentyczne oddanie za sprawę-potemtojużniebyłoto samo). 9 sierpnia 1983 roku ginie, pobity „przez nieznanych sprawców” najmłodszy brat Jacek Stefański (jest na helsińskiej liście ofiar Stanu Wojennego). I tu wydawało nam się, że to już koniec... Ale nie mogliśmy chodzić po ulicach i krzyczeć, że zabili nam: brata, męża, ojca, przyjaciela - jedyne co mogliśmy, żeby uczcić Jego Pamięć to nadal grać - chociaż już bez Jacka. Jesienią, za namową grupy przyjaciół i ludzi, „którzy z nami wtedy byli”, Zbigniew Stefański, Jan Stefański i Jarosław „Horacy” Chrząstek postanowili wspólnie grać. Potem dołączył Krzysztof „Lumbago” Górski. Ludzie zaczęli na nas mówić „ bez Jacka” ... i tak już zostało. ,Jacku - czytaj wiersze”, to powiedział do mnie, tego piętnastolatka o którym wspomniałem na początku, Zbyszek Stefański i ..........zacząłem czytać. Ludzie czytajcie. Od tego zaczęła się ludzkość. W końcu to Bóg przeczytał w naszych twarzach, że zasługujemy na to wszystko, co powoli i z wielkim mozołem, i za wszelką cenę niszczymy wmawiaj ąc to innym. Ja zacząłem czytać i zacząłem żyć. O tym piętnastolatku zapomniałem i już mnie nie nawiedza. Pamiętam tylko Jasia Stefańskiego, nieżyjącego już brata Zbyszka, który jako jedyny do dzisiaj dla mnie tak czuł dźwięk e. Zapraszam na jedyny i niepowtarzalny koncert grupy „Bez Jacka” 26.08.2011 do sali naszego kina w ramach XVI Ogólnopolskich Spotkań z PiosenkąAutorską„ORANŻERIA2011”.
Jacek Musiatowicz
zap rasza
n a lc o n c e r t
pod tytułem
malinowym chruśniaku” w wykonaniu
zespołu
0O&E. 1 9 .0 0 B i l e t 15 z l K arn e t na k o n c e rty i 27 s ie r p n ia 35 z l
ORANŻERIA 2011 nr 6 (36)
KULTURA
Gienek Loska
- zwycięzca pierwszej edycji „X-Factor”, obecnie jedna z najbardziej rozchwytywanych gwiazd polskiej muzyki zagra w Radzyniu Podlaskim w ramach Ogólnopolskich Spotkań z Piosenką Autorską „Oranżeria 2011”. Koncert odbędzie się w sobotę Tl. 08. 2011 roku o godzinie 18.00. Artyście będzie towarzyszył jego zespół „Gienek Loska Band”. Na pytanie, j ak to j est możliwe, że u nas, przy skromnym budżecie festiwalu, zagra Gienek - odpowiada Jacek Musiatowicz. „Jestem zdania, że wszystko do człowieka wraca, a odrobina optymizmu i życzliwego patrzenia na drugiego człowieka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Takjest w przypadku Gienka...” Poznaliśmy się w Rzemieniu koło Mielca, gdzie na zaproszenie Kasi i Tomka Dzieniów dotarłem na urodziny wspomnianej. Gienek był z żoną i córcią Alesią. Na tej imprezie pogralim, pośpiewałim i zaprzyjaźnilim. Potem troszkę mu pisałem, troszkę wysyłałem, a goszcząc w Mielcu, gdzie wspólnie z Tomkiem Dzieniem nagrywamy moją płytę, nieczęsto pojawiał sięjako przyjaciel rodziny. Bo niew ą tp liw ie p rzy ja c ie le m je s t. Opowiadał trochę o sobie i swojej historii. Jestem pewien, że można by z niej nakręcić niejedenfilm i to z każdego gatunku. Eugeniusz „Gene” Loska urodził się w 1975
roku w małej miejscowości Beloozersk obok Berezy Kartuskiej na Białorusi. Tam też nazywał się Henadzi Loska (ros. Gienadij Losko). W 1990 roku założył w Grodnie grupę Seven B wspólnie z Andrzejem „Makarem” Makarewiczem, z którym w 1992 roku przyjechał do Polski. Szybko podbili serca publiczności i wspólnie z muzykami: Jackiem Chruścińskim - bas, Andrzejem Malikiem - perkusja, Valerym Nowikiem - perkusja, Tomkiem Dzieniem bas - stali się niemalże kultową kapelą rock'n'rollowo-bluesową w Polsce. Muzyka zespołu inspirowana latami '60 i '70 miała w Polsce wielu fanów. Wynika to z tego, że po prostu zawsze była ponadczasowa. Allman Brothers Band, Led Zeppelin, Rolling Stones, Creedence Clearwater Revival, Czesław Niemen, Free, Lynyrd Skynyrd. Samo dobre. To w dużej mierze angloamerykańska muzyka, która wychowała i wykształciła mistrzów gitary, perkusji, basu i słowa. Piosenka autorska to nie tylko kojarzona przez polskich fanów, smutna i cieknąca poezją nuda. Ktoś może powiedzieć, że blues czy rock'n'roll nie może być piosenką autorską. To kto te piosenki napisał? Kosmita? Jeśli tak, to nie mam nic do
powiedzenia. Ale jeśli nie - to napisałje autor. Ajego piosenki sąpiosenką autorską. W przypadku Seven B nic nie trwało wiecznie i zespół zawiesił działalność. W Radzyniu Podlaskim Gienek zagra z zespołem Gienek Loska Band w składzie: Marcin Młynarczyk-klawisze - (występował z Michałem Zabłockim, Grzegorzem Tumauem, Czesławem Śpiewa, Agnieszką Chrzanowską) G rzeg o rz S ch n eid er - p e rk u sja (występował z Andrzejem Zauchą, Dżemem, Pudesami, Chłopcami z Placu Broni, Pod Budą) Tomasz Setlak-bas - (występował z Jackiem Dewódzkim, Atma Anur, Michaelem Hillem, Billem Doweyem) Gienek Loska Band kontynuuje najlepsze tradycje bluesa i rock'n'rolla. Muzyka GLB to mieszanka rocka, bluesa, soulu i country. Oprócz swoich autorskich kompozycji repertuar zespołu stanowią także covery legend światowego blues-rocka. Koncert będzie wielki, wiem to bo już go czuję. Kto nie przyjdzie - to frajer - i możecie mnie za to zamknąć. Z pozytywną energią czerpaną z wulkanów Islandii spływa lawą wulkaniczną Jacek Musiatowicz.
PATRONAT HONOROWY: STAROSTA RADZYŃSKI BURMISTRZ MIASTA RADZYŃ PODLASKI
ORANŻERIA 2011 tir Ô (216)
R A D IO L U B L IN
5
<^OT UWAGA: NADCHODZĄ RAMOLE!
KULTURA
Już 15 sierpnia rusza IV edycja Radzyńskiego Przeglądu ‘Old’ Filmów - Ramole! Potrwa 7 dni. Tradycyjnie już filmy, które zostaną zaprezentowane wyłonili w drodze głosowania w idzow ie. Tak więc w tegorocznym repertuarze „ramolowym” znalazły się takie produkcje jak „Sportowiec mimo woli”, „Akademia Pana Kleksa”, „Polowanie na muchy”, „Jego ekscelencja subiekt”, „Dodek na froncie” i „Paweł i Gaweł”. Na finałowy wieczór organizator - czyli Radzyńskie Stowarzyszenie dla Kultury „Stuk-Puk” przygotował film-niespodziankę. Imprezie towarzyszyć będą warsztaty, podczas których młodzież nakręci pierwszą w historii Radzynia reklamę miasta - jej premiera zaplanowana jest na ostatni dzień przeglądu (21 sierpnia). Uczestnicy poznają tajniki reklamy, reżyserii oraz montażu. Widzowie będą mieć sposobność sfotografowania się z symbolem festiwalu - dużym Ramolem. Ponadto na tych najbardziej wytrwałych i uważnych czeka filmowy konkurs, w którym przewidziane są nagrody. Na tym jednak atrakcji nie koniec. Do 19 sierpnia trwa konkurs plastyczny „Ramaluj” - aby wziąć w nim udział, trzeba wykonać nawiązujący do festiwalu gadżet. Technika (grafika komputerowa, rękodzieło etc.) dowolna, podobnie jak i forma pracy (pocztówka, maskotka, obrazek itp.). Konkursowe gadżety należy dostarczyć do kawiarni artystycznej Kofl&Ti przy ulicy Warszawskiej 15 w Radzyniu. W trakcie Przeglądu każdy będzie mógł zaopatrzyć się w „ramolową” ozdobę w uruchomionym specjalnie na tę okazję sklepiku. Monika Dudzik Radzyńskie Stowarzyszenie dla Kultury „Stuk-Puk”
ó
nr 5 (216)
G ro t
KULTURA
Po kilku latach przerwy wraca do Radzynia Podlaskiego zwyczaj organizowania wakacyjnych plenerów artystycznych.
RADZYŃSKA SERDECZNOŚĆ ARTYSTYCZNIE P le n e r M alarsk o F o to g ra fic z n y SERDECZNE INPIRACJE trwał od 20 do 27 lipca. Gośćmi pleneru byli fotograficy : Krzysztof Gierałtowski, Witold Krassowski, Krzysztof Miller, Maks Skrzeczkowski, Józef Wolny, Daniel Mróz, Agnieszka Lucyna Jaźwińska oraz malarze i graficy : Paweł Cabanow ski, Paulina Czajor, Paweł Frąckiewicz, Andrzej i Maria Guttfeldowie, Maria Gadowska, Anna Maria Jurewicz, Jakub Kołodziejski, Marzena Łukaszuk oraz Jacek Schmidt.Organizatorzy: Powiat Radzyński we współpracy z Miastem Radzyń Podlaski oraz Radzyńskim Ośrodkiem Kultury i Rekreacji, zaprosili uznanych twórców dużego formatu, reprezentujących różne szkoły artystyczne, którzy mieli okazją poznawać nasze miasto i okolice przez tydzień, i przez ten czas czerpać „serdeczne inspiracje". Owoc tych doświadczeń będzie można będzie zobaczyc na wystawie, od 27 sierpnia w Galerii Oranżeria, na którą to każdy z artystów ofiaruje poplenerowe prace. W plenerze lub wystawie poplenerowej chęć udziału wyrazili także twórcy wywodzący się lub tworzący na terenie Radzynia i powiatu radzyńskiego: Dariusz Hankiewicz, Grażyna Hankiewicz, Jakub Jakubowski, Justyna Jakubowska, Marian Korczyk, Łukasz Leszczyński, Marek Leszczyński, Tomasz Młynarczyk i Krzysztof Sak. „Bardzo fajne jest to, że to nie jest plener trzydniowy ani weekendowy mówił jeden z uczestników, fotografik i podróżnik Maks Skrzeczkowski. Wspólnie spędzony tydzień, zawsze działa na korzyść, można gdzieś wniknąć pod powierzchnię i coś więcej zrozumieć, poznać. Dobrą sprawąjest też, że jest przekrój, że ci ludzie są z różnych miejsc, że reprezentują różne poglądy. Nie jest to plener, na k tóry p rzy jeżd ża grupa pejzażystów i w tym swoim pejzażowym świecie wspólnie się wszyscy obracają. To byłoby takie monotematyczne, a z drugiej strony po prostu nudne. Może byłby to plener wysoce branżowy, specjalistyczny, ale myślę że w pewnym sensie po prostu nudny. Natomiast tutaj siła tkwi w różnorodności i to jest wielki ukłon w stronę organizatorów. Jest pewna wymiana myśli, doświadczeń, o które każdy wychodzi wzbogacony. Bo nie jest tak, że na wszystko dookoła możemy patrzeć przez pryzmat pozytyw-negatyw. Ludzie w tak różny sposób patrzą na świat i każdy to robi w sposób autentyczny, wiarygodny, prawdziwy. I to jest fajnie, że jest taki czas konfrontacji a nie rywalizacji i że wszyscy mająna to wreszcie czas".
ambasadorów wspólnej sprawy czyli artystów, którzy poprzez sztukę, którą uprawiają w sposób wybitny, będą promować radzyńską ziemię a także organizującą się markę turystyczną. Każdy z uczestników miał za zadanie znaleźć swój tem at do opracowania, ale praktycznie nikt nie zdradził -jaki ?Tym większa będzie niespodzianka już na wystawie. Jeden z uczestników zdradził za to, że Radzyń silnie wpłynął na jego kreatywność i wyłumaczył ją cytatem, za 01iviero Toscanim : "Kreatywność jest obszarem zwątpień, poszukiwań, kryzysów i kruchości. Jeśli nie zaryzykujesz całym sobą, jeśli nie odważysz się wyjść na spotkanie nieznanego, stworzysz jedynie kopię tego, co już było, ustąpisz wobec stereotypów i fałszywych nawyków". A gdzie artyści odnajdywali owe kreatywne a przytym „serdeczneinspiracje"? Maks, jak i pozostali, znaleźli ją przede wszystkim w ludziach, bo.... „ser - deczność to nie tylko ser ". Piękno krajobrazu a także zespołu pałacow o parkow ego je st niepodważalne, ważne jest jednak i to, że artyści kończąc plener wyrażali swój szczery podziw dla pani Komisarz wystawy Grażyny Regulskiej, koordynatora spotkań Bogdana Sozoniuka, Dom iniki Leszczyńskiej, to w a rz y sz ą cy c h im p rz e z ty d z ie ń radzyńskich artystów - za niezwykle ciepłą atmosferę pleneru. Prof. Andrzej Guttfeld w imieniu całej grupy podziękował za okazaną życzliwość, gościnność i deklarował powrót, by może już za rok, na plener Uniwersytetu Kopernika wToruniu, dla studentów Wydziału Sztuk Pięknych. Podczas tego czasu odbyło się kilka kluczowych spotkań ( także przy pysznej kawie w Kofi &Ti). Fotograficy - goście a także T. Młynarczyk i K. Sak z RKF Klatka zaprezentowali swoje albumy. Mieliśmy
okazję zobaczy dzieła portretowe mistrza K. Gierałtowskiego, którego nigdy „nie interesowały poorane przez naturę facjaty ludzkie, tylko ludzkie dusze, albo to jaki jest człowiek....". Mogliśmy porozmawiać z podwójnym laureatem Worl Press Photo Witoldem Krassowskim, wysłuchać wykładu o fotografii reportażowej i dokumentalnej J. Wolnego, zastanowić się nad propozycją operatora filmowego K. Millera, by w Radzyniu, mieście wirtuoza skrzypiec Karola Lipińskiego zorganizować festiwal filmów m uzycznych. Takich tw órczych „kamyczków"czy śladów po ich obecności zostało dużo dużo więcej, jak chociażby rysunek na betonowym placu koło starej piekarni autorstwa Anny Marii Jurewicz. Już dzisiaj zapraszamy wszystkich chętnych na poplenerową wystawę, 27 sierpnia w Galerii ORANŻERIA Radzyńskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji oraz do ponownego spotkania zArtystami.
Monika Mackiewicz Plener zorganizowany został w ramach projektu „Program rozwoju i promocji turystyki Powiatu Radzyńskiego i Miasta Radzyń Podlaski - opracowanie i promocja markowych produktów turystycznych i kulturowych obszaru", dofinansowanego w ra m a c h R e g io n a ln e g o P ro g ra m u Operacyjnego Województwa Lubelskiego na lata 2007-2013, Osi Priorytetowej VII K u ltu ra , tu r y s ty k a i w s p ó łp ra c a międzyregionalna, Działania 7.2 Promocja kultury i turystyki. Uczestnicy pleneru otrzymali na pożeganie pakiety promocyjne od partnera strategicznego marki Radzyńska Kraina Serdeczności - Spółdzielczej M leczarni SPO M LEK .O rganizatorzy serdecznie dziękują Specjalnemu Ośrodkowi Szkolno - Wychowawczego za stworzenie dla uczestników pleneru bardzo dobrych warunków do pracy i wypoczynku.
Celem pleneru była promocja marki tu r y s ty c z n e j „ R a d z y ń s k a K ra in a Serdeczności", ukazanie piękna zabytkowej architektury, walorów przyrodniczych, a także bogactwa i różnorodności form kultury naszego regionu. Celem towarzyszącym przysposobienie na grunt radzyński nr S (216)
7
<^OT_ PIKAS ODNALEZIONY W dniach 10 il7 lipca w Radzyniu już po raz trzeci, odbyły się poszukiwania Pikasa, o rg a n iz o w a n e p r z e z R a d z y ń s k ie Stowarzyszenie dla Kultury “Stuk Puk”. W tym roku z przyczyn niezależnych od organizatorów wyglądały trochę inaczej niż poprzednie dwie edycje. Nie gościliśmy w naszym mieście przyjezdnych malarzy, a odbyły się tylko zaj ęcia plastyczne dla dzieci i młodzieży. Pierwszego dnia uczestnicy mieli za zadanie z przedmiotów które znajdą wokół siebie, ułożyć mozaikę przedstawiającą pałac Potockich. Młodzi twórcy wykazali się olbrzymią wyobraźnią i bardzo szybko powstało dzieło składające się z kamyków, kawałków cegieł, szkieł, patyczków, kapsli i wielu innych przedmiotów znalezionych na dziedzińcu pałacu i w parku. Przepiękna mozaika przedstawiająca pałac została sfotografowana i kiedyś trafi na pocztówkę. Tydzień później uczestnicy mieli już trudniejsze zadanie. Musieli wykazać się sw oim i z d o ln o ś c ia m i m a la rs k im i, umiejętnością łączenia różnych technik na jednym obrazie i przede wszystkim wyobraźnią. Po obejrzeniu kilkunastu zdjęć przedstaw iających dawny R adzyń i wysłuchaniu opowieści o życiu w naszym mieście przed wielu laty, młodzi artyści mieli nie lada zadanie. Musieli namalować obraz na którym pokażą, jak wyobrażają sobie nasze miasto sprzed stu lat. Zaczynali od techniki akrylowej. Najmłodsi uczestnicy mieli z tego powodu mnóstwo zabawy, a ich rodzice mnóstwo problemu żeby później domyć swoje pociechy. Ale z czasem zaczęły się na obrazach ukazywać brukowane ulice z drewnianymi domami, bogato zdobione wnętrza radzyńskiego pałacu i parterowe domy Radzynia, z czasu który już przeminął. Swoje prace uczestnicy wykańczali tłustymi
KULTURA
pastelami. Wszyscy udowodnili, że posiadają olbrzymią wyobraźnię i bez najmniejszego tru d u o p eru ją różnym i technikam i malarskimi. Przez cały okres poszukiwań Pikasa trwały zajęcia z fotografii solarnej, które poprowadził człowiek, który w naszym mieście wie o niej najwięcej czyli Darek Dorosz. W pierwszej części zajęć pokazał uczestnikom jak zbudować najtańszy na świecie aparat fotograficzny. Przy pomocy Darka w ciągu dwóch godzin powstało osiem czarnych pudełeczek, które uczestnicy warsztatów po powrocie do domów mieli umieścić w takim miejscu, żeby w ciągu tygodnia powstało zdjęcie solame. Podczas drugiego spotkania powstałe zdjęcia zostały zeskanowane i obrobione komputerowo.
Efekt tegorocznych spotkań artystycznych został zaprezentowany w piątek - 22 lipca w galerii “Trzy O kna” . Zgrom adzona publiczność mogła zobaczyć kilkanaście wspaniałych obrazów i zdjęć wykonanych przez uczestników tegorocznych poszukiwań P ikasa. P ikasy oczyw iście zo stały odnalezione. Zwołana przed wystawą komisja zdecydowała, że tegoroczne Pikasy powędrują do dwóch młodych malarek: Julii Kurkus i Alicji Iwańczuk. Za najlepsze zdjęcie solame został wyróżniony Andrzej Fuga. III Radzyńskie Spotkania Artystyczne “Szukamy Pikasa” odbyły się dzięki wsparciu finansowemu Starostwa Powiatowego w Radzyniu Podlaskim.
Arkadiusz Kulpa
“CUDZE CHWALICIE...” Już po raz kolejny Radzyński Ośrodek Kultury i Rekreacji organizuje wrześniową wystawę w ramach Europej skich Dni Dziedzictwa. Europejskie Dni Dziedzictwa to największy w Europie projekt społeczny i edukacyjny. Ich głównym celem jest promowanie regionalnego dziedzictwa kulturowego oraz przypominanie o wspólnych korzeniach kultury europej skiej. Imprezy skierowane są do bardzo szerokiej i różnorodnej grupy odbiorców, co nadaje im wymiar uniwersalny. W obchodach Europej skich Dni Dziedzictwa uczestniczą wszystkie państwa członkowie Rady Europy, w tym Polska, która włączyła się do tej akcji w 1993 r.. Co roku we wrześniu organizatorzy udostępniają do zwiedzania szerokiej publiczności zabytki i miejsca kultury oraz przygotowują mnóstwo imprez o różnorodnym charakterze, skierowanych do różnych grup społecznych i wiekowych. Dzięki temu obywatele państw uczestniczących w EDD mają doskonałą okazję do poznania dorobku kulturowego regionu, który zamieszkują. W 2011 r. Europejskie Dni Dziedzictwa w Polsce odbędą się po raz dziewiętnasty, w terminie 10-11 i 17-18 września. Narodowy Instytut Dziedzictwa - ogólnopolski koordynator EDD - już po raz piąty zaproponował wspólny dla całej Polski temat obchodów: “. Temat ten ma zwrócić uwagę odbiorców na wkład Polski w rozwój Europy. Był on na przestrzeni wieków olbrzymi. Takie wydarzenia jak Zjazd w Gnieźnie, Unia Polski z Litwą, Odsiecz Wiedeńska czy Konstytucja 3 Maja bez wątpienia nadawały kształt współczesnej Europie. Jednak
kamieniami milowymi są nie tylko wydarzenia historyczne ale też ludzie, którzy swojąpasją, pracą lub rozumem wnieśli znaczący wkład w rozwój europej skiej kultury, nauki lub polityki. Organizatorzy wystawy pt. “Cudze chwalicie...”, która odbędzie się w Radzyniu, postanowili bazować właśnie na ludziach polityki, nauki i sztuki, którzy w jakiś sposób byli związani z naszym miastem i powiatem oraz wnieśli w rozwój wymienionych dziedzin duży wkład. A w historii takich było dość dużo. Skrzypek i kompozytor Karol Lipiński, uczestnik bitwy wiedeńskiej Stanisław Antoni Szczuka, współtwórca Konstytucji 3 Maja Ignacy Potocki, naukowiec i filozof, ks. Stanisław Kamiński to tylko niektóre z wielkich nazwisk, którym będzie poświęcona ekspozycja. Sami nawet nie wiemy jakich ludzi wydała nasza mała ojczyzna i jaki był ich związek z europejską historiąpowszechną. Dlatego słowa Stanisława Jachowicza z wiersza “Wieś” - “cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie”, do których nawiązuje tytuł wystawy, nie straciłyjak dotąd na aktualności. Otwarcie wystawy odbędzie się 10 września . Organizatorzy jeszcze nie ustalili gdzie, ponieważ wspólnie z Radzyńskim Ośrodkiem Kultury i Rekreacji udział w organizowaniu ekspozycji bierze jeszcze kilka instytucji, a poszczególne części ekspozycji będą prezentowane w różnych miejscach na terenie miasta. Szczegóły będą podane na plakatach promocyjnych oraz regionalnych portalach internetowych. Zapraszamy
Arkadiusz Kulpa nr 6 (36)
G ro t
KULTURA
TRWAJĄ DIALOGI 2011 Od 29 lipca w Radzyniu odbywa się XVI edycja Międzynarodowych Warsztatów Teatralnych "Dialogi". W warsztatach uczestniczy młodzież i instruktorzy teatralni z Ukrainy i Polski. Przyjechali, aby szlifować umiejętności gry aktorskiej, nabyć doświadczenia. - Ćwiczymy, pracujemy nad sobą, nad głosem a przy okazji przygotowujemy spektakl - mówi Joanna Winnik uczestniczka „Dialogów”. W warsztatach bierze udział 12 Podlaskiej, Warszawy, T rz e b ie sz o w a, O pola Lubelskiego a nawet ze Lwowa. Przyjechali, żeby miło spędzić czas, czegoś się nauczyć, przeżyć przygodę, zdobyć nowe doświadczenia i znajomości. Część z tych osób już kolejny raz bierze udział w warsztatach. Co robią, aby pogłębić umiejętności aktorskie? Przedmiotem działań jest ogólnie tematyka ekspresji poprzez ruch. Wykładnią warsztatu teatralnego jest trening sprawności aktorskiej z dużym naciskiem na fizyczność z elementami pantomimy i sprawność ruchową oraz pracę z tekstem. Działania warsztatowe wymagają od uczestników dużej aktywności, przełamywania barier i schematów ruchowych co pozwala na swobodne posługiwanie się swoim ciałem w procesie twórczego działania. Uczestnicy spotykają się z elementami improwizacji ruchowej opartej na dialogu w grupie - tłumaczy Janusz Szymański jeden z prowadzących. Zajęcia odbywają się trzy razy dziennie w cyklach po 2,5 h. Jak wyglądają z punktu widzenia uczestnika? - Uczymy się swego ciała, jego poczucia, aby czasem to ono nami kierowało a nie sam umysł - tłumaczy 21 - letnia Agata. Ćwiczymy, pracujemy nad sobą, nad głosem a przy okazji przygotowujemy spektakl - dodaje Joanna Winnik. W tym roku uczestnicy przygotują sztukę Patricka Suskinda „Historia pana Sommera”. - To jest niełatwa historia człowieka, który jest kimś wyjątkowym a którego społeczeństwo niekoniecznie akceptuje. Może to być lustro dla społeczności małego miasteczka. Dzięki temu spektaklowi może napłynie jakaś refleksja. Może tutaj też jest jakiś pan Sommer? zastanawia się Agata. - To historia o tym, że każdy człowiek ma w sobie wartość, że każdy ma swoją historię - dodaje Kuba. - Ja myślę, że w każdym z nas jest j akiś pan Sommer - stwierdza uczestniczka w Ukrainy. Historię według Suskinda zasugerował Jarosław Paczkowski drugi z prowadzących. - Jeżdżę po małych miasteczkach. Wiem, że nie jest tak prosto i lekko takim ludziom jak pan Sommer. Obserwuję to. Nie ma możliwości zmiany. Nie widzę. Dlatego wybrałem ten spektakl, to taka chęć wypowiedzenia swojego zdania. To sztuka o trudnych i jednych z najważniejszych momentach w życiu. Historia kończy się nienajlepiej, ale w dziwny sposób to akceptuję - tłumaczy instruktor. Jarosław Paczkowski to aktor i nauczyciel teatralny, występował w wielu teatrach w Polsce, pracujących w różnych od siebie technikach gry: dramacie (Teatr Polski we Wrocławiu), Teatrze Ekspresji w Gdańsku, teatrze lalek, pantomimy. Był aktorem wielu eksperymentalnych grup, m.in. Grupie Działań Teatralnych Jacka Zuzańskiego, Teatrze Formy, Teatrze na Bruku, Teatrze Kalong. Obecnie występuje w Klinice Lalek i Wrocławskim Teatrze dla Dzieci. Już po raz trzeci prowadzi warsztaty w Radzyniu. - Miałem okazję kilka razy zagościć w Radzyniu Podlaskim i zaprzyjaźnić się z tym miastem. To są dla mnie szczęśliwe chwile i dni. Uwielbiam przyjeżdżać tam, gdzie młodzież chce się czegoś nauczyć. A
tu przyjeżdżają ludzie niekiedy z odległych zakątków naszego kraju i z osób z Radzynia, Białej zagranicy. Ćwiczymy bardzo dużo, bo tak naprawdę nie mamy ograniczenia - mówi Paczkowski. Zwraca uwagę na potrzebę upowszechnienia teatru w Radzyniu. - Myślę, że już najwyższy czas, aby w Radzyniu zaistniał Festiwal Teatralny. Może na początku niewielki, może tylko przez 3 dni, ale to czas, aby miasto zatętniło teatrem przynajmniej raz w roku podsumował Jarosław Paczkowski. Instruktorzy i wszyscy uczestnicy XVI Międzynarodowych Warsztatów Teatralnych "Dialogi" serdecznie zapraszają na spektakl „Historia pana Sommera”, który wystawią na scenie radzyńskiej „Oranżerii” w sobotę o 19.00. Następnie wystąpią studenci z Akademii Teatralnej w Białymstoku. Pokażą spektakl o dość kontrowersyjnym tytule „Sztuka pierdzenia”. Katarzyna Wodowska
LIST DO REDAKCJI W ostatnich dniach czerwca zostałam zaproszona na prezentację pościeli wełnianej, która odbyła się w lokalu gastronomicznym w Radzyniu Podlaskim. Przy wejściu wszyscy uczestnicy złożyli „kupony konkursowe” z danymi osobowymi. Po krótkiej prezentacji pościeli każdy uczestnik imiennie i niejako obowiązkowo wzywany był na osobistą rozmowę z prezenterem w celu zakupu pościeli (na 36 rat). Osobiście miałam przyj emność rozmawiać z prezenterem -panem Łukaszem. Kiedy powiedziałam, że wysokość moj ej emerytury nie pozwala mi na zakup pościeli po takich cenach usłyszałam słowa -powinna pani wyj echać na Śląsk do pracy w kopalni, wtedy miałaby pani wyższą emeryturę. Jestem osobą starsząpo siedemdziesiątce i nie mogę darować sobie by taki młody człowiek urządzał sobie ze mnie kpiny. Byłam na wielu różnych prezentacj ach, ale ta była ostatnia. Po tej rozmowie zdenerwowana poszłam do domu. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć j ak można wykazywać taki brak szacunku dla starszych ludzi. List ten piszę ku przestrodze innych. Wiem, że wśród czytelników GROTAjest wiele takich starszych osób jak ja. Długo zastanawiałam się nad napisaniem tych słów ale nie chciałabym aby kogoś spotkała taka przykrość j ak mnie ze strony młodych prezenterów - biznesmenów. Emerytowana urzędniczka - nie górnik. nr 8 (216)
9
G^OT
Z MIASTA
LATO Z ROKiR BURMISTRZ POD OBSTRZAŁEM Kiedy w Radzyniu powstanie basen? Czy ma pan Play Station? Czy uprawia pan jakiś sport? Czy ma pan konto na naszej klasie? Czy lubi pan Justina Biebera? To tylko mały ułamek z lawiny pytań, jakie usłyszał burmistrz. Zadawały je dzieci biorące udział w akcji LATO z ROKiR. Po wizycie u włodarza naszego miasta na najmłodszych czekała kolejna atrakcja: zwiedzanie budynku Komendy Powiatowej Policji. Burmistrz cierpliwie odpowiadał na kolejne z serii pytań trudnych i trudniejszych. Czy lubi pan swoją pracę? chciała wiedzieć jedna z dziewczynek. Praca na stanowisku burmistrza jest stresująca i jest jej dużo. Są różne problemy, które musza być rozwiązywane. Jest dużo pracy, ale nie narzekam, bo lubię pracować wyjaśnił Witold Kowalczyk. Co chciałby pan zbudować w Radzyniu? padło kolejne pytanie. Jest dużo potrzeb, ale marzy mi się kolejna produkcyjna fabryka, która dałaby miejsca pracy dla ludzi, bo tego jest zawsze z mało bez wahania odparł Kowalczyk.
w stronę Komendy Powiatowej Policji. Tam pod czujnym okiem policjantki Barbary Salczyńskiej zwiedzali strzelnicę i areszt. Duże wrażenie zrobił pokaz z udziałem psa policyjnego. Jednak najwięcej emocji dostarczyła możliwość obejrzenia prawdziwej broni. Katarzyna Wodowska f o t Piotr Matysiak
Podczas niecodziennego wywiadu burmistrz przyznał, że nie ma konta na naszej klasie. Nie mam czasu i muszę powiedzieć, że nie potrafię się tak uzewnętrzniać. To wynika z mojego charakteru powiedział. Dzieci dowiedziały się, że burmistrz ma prawo jazdy i jeździ japońskim samochodem. Kowalczyk wyznał też, że nie gra w CS'a i nie posiada Play Station. Preferuje spokojną muzykę i nie przepada za Justinem Bieberem. Lubi konie i uprawia jeździectwo. To jego ulubiony sport. Lubię jako kibic oglądać siatkówkę i koszykówkę dodał. Wreszcie padło pytanie: czy wyraziłby Pan zgodę na powołanie odpowiednika rady miasta złożonej z dzieci i młodzieży? Taka rada spotykałaby się raz w miesiącu i zgłaszała problemy, propozycje, współdecydowałą i współrządziła naszym miastem. Nie ma żadnych przeszkód formalnych, musi być inicjatywa młodych ludzi i to się nazywa młodzieżowa rada miasta, która rzeczywiście funkcjonuje w wielu samorządach. Był czas, że funkcjonowała również w Radzyniu odparł Witold Kowalczyk. Na koniec najmłodsi uczestnicy akcji usiedli w fotelu burmistrza. Po pamiątkowym zdjęciu i słodkim poczęstunku dzieci wyruszyły
tir 8 (216)
ttKJT
Z MIASTA
WĘGIER I POLAK - DWA BRATANKI 1 sierpnia do nasze miasto odwiedziła młodzież z zaprzyjaźnionego węgierskiego miasta Egyek. 33 osobowa grupa będzie gościć w Radzyniu do 11 sierpnia. W programie ich wizyty znalazło się wiele atrakcji. Zdążyli już zwiedzić Lublin oraz Kozłówkę. Korzystająteż z zajęć prowadzonych w ramach akcji „LATO z ROKiR”. 4 lipca zajęcia strzeleckie poprowadził instruktor LOK z Radzynia -Marek Wojtyczko. Szczegółowy przebieg wizyty naszych gości w następnym re^ numerze GROTA. f o t Piotr Matysiak
ZAKŁAD SEGREGACJI ODPADÓW ADAMKI 4 lipca o godzinie 10.00 w Urzędzie Miasta podpisano umowę na budowę Zakładu Zagospodarowania Odpadów Komunalnych w miejscowości Biała. Jak poinformował prezes powstającego zakładu - Jerzy Kułak, 30 czerwca br. zakończyła się procedura przetargowa na wszystkie elementy realizacyjne projektu, a generalnym wykonawcą okazała się firma Budimex z Warszawy. Wartość przedsięwzięcia to 23 633 229,94 zł. W skład przedsięwzięcia wchodzi linia sortownicza do sortowania odpadów, nowa kwatera składowiska o powierzchni 1,3 ha o pojemności 46 000 m3, kompostownia kontenerowa, wiaty stalowe oraz rekultywacja zamkniętej kwatery składowiska o powierzchni 5,14 ha. Czas realizacji przewidziany na tą inwestycję to 13 miesięcy od daty podpisania umowy. - Jestem szczęśliwy, że w końcu możemy przystąpić do realizacji proj ektu, który rozpoczął się w 2002 roku. Mieliśmy szansę rozpocząć już tą inwestycję w 2005 roku ale przez grupę pewnych nieżyczliwych
osób stało się to w tamtym czasie niemożliwe. Gorące podziękowania należą się marszałkowi Sławomirowi Sosnowskiemu, który nas wspomagał oraz namawiał do dalszego działania. Nie można tutaj również zapomnieć o Jerzym Kułaku, to on nad wszystkim trzymał pieczę i dbał o wszelakie szczegóły i formalności związane z tą inwestycją - mówił Przewodniczący Związku Komunalnego Gmin Powiatu Radzyńskiego Witold Kowalczyk. Po okolicznościowych przemówieniach przystąpiono do podpisania umowy. Tej czynności dokonywali: Radosław Górski - dyrektor Oddziału Budownictwa Ogólnego Wschód, Stanisław Jóźwik przewodniczący Zarządu Związku Komunalnego Gmin Powiatu Radzyńskiego oraz Henryk Mateusiak - zastępca przewodniczącego Zarządu Związku Komunalnego Gmin Powiatu Radzyńskiego. www.iledzisiaj.pl Karol Niewęgłowski
tir 8 (216)
<^OT_
KULTURA
Twarde rapowe teksty opisujące sytuacje z życia wzięte, sterty winyli, graffiti, mnóstwo energii oraz niezapomniane show - tak najkrócej można opisać imprezę, która odbyła się na tarasie radzyńskiej Oranżerii.
HIP - HOP W ORANŻERII Przed licznie przybyłą publicznością wystąpili reprezentanci pozytywnego hip-hopu. Dj Radosny, Robo, Bakier/Bysio, PRW Projekt - tych twórców nie trzeba przedstawiać lokalnym miłośnikom muzyki alternatywnej.Skąd wzięła się idea wydarzenia? O kiełkowaniu tegoż zamysłu opowiadają jego inicjatorzy. - Pomysł zrodził się sam. To nie było tak, że jakaś konkretna osoba wpadła na to tylko po prostu chcieliśmy robić imprezy hip- hopowe i je robimy i po prostu jest fajnie - tłumaczy Maciek bardziej znany jako Luciak. Nieco więcej na ten temat opowiada jego kolega Robo. - Poznaliśmy się rok temu chociaż chodziliśmy do tego samego liceum. I tak przypadkiem się zebraliśmy i okazało się, że Maciek robi bity. Jakoś tak zgadaliśmy się przypadkiem z Maćkiem i jeszcze jednym kolegą i postanowiliśmy zrobić projekt. Jedną płytę zrobiliśmy w tydzień - nie kryje dumy Robo. - To było spontaniczne, ustawialiśmy się w garażu i robiliśmy muzykę. Maciek robił bity a my pisaliśmy sobie teksty od razu, nawijaliśmy. To były emocje prosto z serca. Tak wydaliśmy swoją pierwszą płytkę, nazywała się „Czarne Mleko EP". Po roku, czyli teraz wróciliśmy i spontanicznie zrobiliśmy kolejny Mix Tap . Też w tydzień. Potem przyszedł czas na koncerty - wspomina chłopak. Impreza na tarasie Oranżerii była kolejną z cyklu. - To nie jest pierwszy koncert, ale już piąty. Do tej pory organizowaliśmy je w klubach, taka plenerowa impreza jednak pionierska. Chcieliśmy wyjść do większej publiczności, do ludzi, którzy to lubią. Po koncertach klubowych, niesamowitej reakcji publiczności i pytaniach „kiedy następne?", postanowiliśmy wyjść naprzeciw sugestiom, pójść o krok dalej i zrobić koncert na powietrzu - wyjaśnia Marek Melaniuk. Pierwsze show w plenerze okazało się sukcesem a organizatorzy mają nadzieję na kontynuację. - Chcemy w ten sposób promować naszych artystów. To nie są komercyjne imprezy. Powstają projekty, płyty, które również są motorem do tego, aby tworzyć te koncerty. Te płyty i ludzie, którzy przychodzą na imprezy są dla nas impulsem i zachętą do dalszych działań, aby organizować takie przedsięwzięcia i cieszyć się z nich - podkreśla Melaniuk
ciekawy artysta, prezenter radiowy, producent, gra wyjątkowo ciekawą, pobudzającąmuzykę- opowiadał Melaniuk. Warto zaznaczyć, że tablice z graffiti przygotowane przez Bonusa zostaną potem pocięte i przygotowane na aukcję w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, aby można było licytować i zbierać pieniądze dla dzieci.
Katarzyna Wodowska fo t Piotr Matysiak
Na scenie oprócz reprezentantów radzyńskiej sceny pojawili się przedstawiciele z Lubartowa, Parczewa czy Łęcznej. Pojawili się również artyści z Wielkiej Brytanii. Aby uzyskać odpowiedni klimat na scenie ustawiono 3 tablice ozdobione graffiti. - Wykonywał je radzyński artysta Bonus, który tworzył już wiele projektów w Radzyniu i poza nim. Zawsze chcieliśmy z nim współpracować, więc zaprosiliśmy go do tego proj ektu - tłumaczy Marek Melaniuk. Dodaj e, że celem tego zabiegu była chęć pokazania całego spectrum kultury związanej z muzyką hip - hopową. - Chcemy prezentować nie tylko muzykę. Staramy się wplątać do występów freestyle, mieszać style, dlatego podczas koncertu jest hip-hop, drum'n'bass, dub step. Przyjechał do nas Ed Ward przyjaciel z Wielkiej Brytanii, bardzo
nr 6 (36)
G ro t
WYWIAD GROTA
Witold Krassowski - reporter tygodnika "Przegląd Katolicki" i agencji Network Photographers. Współpracownik czasopism "Der Spiegel", "The Observer", "The Independent", "New Yorker", "National Geographic" i "Gazety Wyborczej". Juror World Press Photo oraz jego laureat (1992 i 2003). Laureat konkursu Polska Fotografia Prasowa
FOTOGRAFIA POTRAFI ZROBIĆ JEDNĄ TYLKO RZECZ rozmowa z Witoldem Krassowskim Przez współczesnych tytułowany jest Pan mistrzem fotoreportażu społecznego. Na Pana koncie zn ajd uje się szereg prestiżowych nagród, w tym dwie najważniejsze, zdobyte w konkursie World P r ess P h o to . C zego d z is ia j, po kilkudziesięciu latach pracy z aparatem i zza aparatu, oczekuje Pan od dobrej fotografii? Zacznę od tego, że jestem przeciwny przydzielaniu jakichkolw iek tytułów, zwłaszcza w fotografii społecznej. W fotografii społecznej liczy się temat, który człowiek wydobył czy przedstawił do świadomości ogólnej. Tutaj mówienie o mistrzostwie jest absolutnie bez sensu, bo po prostu są problemy, które należy poruszać. Zresztą, jeśli pani przyjrzy się mojej fotografii - to takich problemów społecznych właściwie nie dotykam, więc nie mogę tutaj być mistrzem. A czego oczekuję od dobrej fotografii ? Cały czas tego samego. Dobra fotografia zawsze była definiowana poprzez reakcję widza. Dobra fotografia zmusza człowieka do zatrzymania, wywołuje jego reakcję, wyrywa go z rzeczywistości. Tosię nie zmieniło - założenia zawsze są te same. Tylko zmieniła się rzeczywistość, w której żyjemy, w związku z czym musimy teraz zastanowić się jak zrealizować te same założenia w nowej, medialnej rzeczywistości. I to wcale nie chodzi o to - jaki fotograf robi jakie zdjęcia. Każdy fotograf produkuje tony chłamu. Tony zdjęć, które są-krótko mówiąc - chybione. Pytanie się pojawia, jakie zdjęcia wpuszcza do obiegu publicznego. Potwierdza swój wybór mówiąc „to zdjęcie wydaje mi się na tyle dobre, że mogę je pokazać” - w przeciwieństwie do ton chłamu, które pozostają w pracowni i nigdy nie sąoglądane. Dobra fotografia prasowa ma oddziaływać na emocje widza. A czy fotoreporter podczas pracy powinien kierować się emocj ami ? Sądzę, że fotograf powinien działać schizofrenicznie. To znaczy - powinien podzielić swoje działanie na dwie części. Pierwsza część to emocja. To znaczy: jak się idzie na zdjęcia, to się tylko reaguje, nie myśli się. Nie myśleć - czy to będzie dobre, czy to będzie potrzebne, absolutnie nie. Mam przymus, czy chęć zrobienia zdjęcia - to je robię. Czyli kompletne działanie „na czuja”, in tu ic y jn e w ła ś n ie - re a g o w a n ie emocjonalne. Tylko, że to reagowanie właśnie nie polega na tym, że ja krzyczę, macham rękami, itp. tylko podnoszę aparat i naciskam migawkę. Kiedy wraca się do domu i zaczyna edytować materiał, to już jest ta druga część. Wtedy właśnie trzeba kompletnie odwrócić myślenie. Żadne emocje. Zapomnieć o tym co widziałem, co spowodowało, że ja te zdjęcie zrobiłem. Absolutnie to odwrócić i operować wyłącznie zimnym profesjonalizmem. Wybrać zdjęcie nr 8 (36)
Witold Krassowski wraz z Markiem Leszczyńskim podczas radzyńskiego pleneru. Dwukrotny laureat konkursu WorldPress Photo nadal fotografuje na tradycyjnymfilmie, preferujefotografię czarno-białą i nie zanosi się, by kiedykolwiek nabył aparat cyfrowy. lepsze, mimo, że nawet nie pamiętam kiedy je zrobiłem. Odrzucić zdjęcie gorsze, mimo, że przeżywałem i dokładnie pamiętam całą sytuację. Bo na zdjęciu tego nie ma - zatem widz też tego nie przeżyje. Wtedy trzeba zdjęcie wyrzucić. To widz ma mieć reakcję a nieja. Przeglądając Pańskie fotografie, miałam często wrażenie, że podczas pracy staje się Pan przeźroczysty. Udaje się Panu zarejestrować sytuacje „migawkowe”, intymne, np. kiedy dorosły człowiek, mężczyzna przyklęka i całuje w rękę M ariana Krzaklewskiego podczas przypadkowego spotkania w warszawskim Radiu Józef. Albo łzy starego robotnika , k tó r y p o d c z a s s p o tk a n ia z J. Onyszkiewiczem w Przemyślu w roku 1989, słucha słów o wolnej Polsce, o tym co trzeba zrobić, żeby było normalnie. To tylko i wyłącznie szybkość reakcji, a szybkość reakcji to jest rutyna. To się ćwiczy, jak wszystko. Trzeba działać szybko i instynktownie. Natomiast druga sprawa to jest kwestia dostępu. Czy można mieć dostęp do epicentrum bójki ulicznej? Można, to kwestia wprawy, ale to też jest zawód. Fotografia społeczna jest pewnym rodzajem dziennikarstwa - ja tak to rozumiem - więc są to pewne predyspozycje d z ie n n ik a rsk ie , to znaczy łatw ość nawiązywania kontaktu, łatwość rozmowy z ludźmi, zdolność wyczucia najakdługoijak blisko mogę do czegoś podejść... Apoza tym jest jeszcze taka sprawa, że my sobie wyobrażamy stosunek ludzi do nas zupełnie inaczej niż oni. To my się boimy podejść do
ludzi, bo wydaje nam się, że zareagują agresją. To nieprawda, to się zdarza bardzo rzadko. Najczęściej to jest nasz strach, to są nasze obawy, to się dzieje w naszej głowie, a nie w głowie tych ludzi, których się boimy. Temat, który Pan wybrał do realizacji podczas radzyńskiego pleneru, teraz podczas naszej rozmowy i południowej kawy - właśnie się „ budzi “ do codziennej, rytualnej aktywności. Jak z bliska wygląda obraz nizin społecznych w Radzyniu ? Z tego co widzę, Radzyń ma bardzo n iew ielk ie problem y społeczne, w porównaniu z innymi miastami Polski. Natomiast w tej chwili jest taka polityka a właściwie taka propaganda, że o problemach społecznych się nie mówi. W Polsce narastają olbrzymie problemy społeczne na przyszłość, które przez władze, zarówno władze różnych miast jak i władze państwowe - są albo niedostrzegane albo świadomie pomijane. Bo to mamy rok wyborczy... itd. W związku z czym blokuje się informacje. Władze miejskie tu i ówdzie nauczyły się, że trzeba manipulować obrazem społecznym a nie rozwiązywać problemy. A one są. Ludzie żyjący w ten sposób zawsze istnieją, stanowią pewien odsetek stały itd. Natomiast powstaje zjawisko tzw. biedy systemowej, albo biedy dziedzicznej. To są rodzice, którzy utracili pracę i uczą dzieci, że w życiu należy zwracać się do opieki społecznej i kropka. Jeżeli takich rodzinjestkilka-tojeszczejakoś idzie. Jeżeli jest to całe miasteczko - a są takie - tam zaczynają działać mechanizmy powodujące, że osoba, która usiłuje się wyrwać z tego
<^OT_
modelu życia jest piętnowana jako ta, która chce mieć lepiej. Dlatego problemy te są coraz poważniejsze. Wiadomo, że w każdej p o p u la c ji je s t o d s e te k lu d z i niedostosowanych - „niedostosowanych” to też jest źle powiedziane, dlatego że część z nich jest doskonale dostosowana, a tylko wybrała inny sposób życia. Natomiast, jeżeli są miejsca w Polsce, gdzie całe miasta w ielk o ści R adzynia są problem em społecznym, zaczynamy inaczej na to patrzeć. Radzyńjest spokojny. Czy fotografując obszary biedy czy patologii, chce Pan zmienić system ? Nie zmienię systemu, ale mogę zmienić ludzkie myślenie. Co mogę zrobić? Tak naprawdę fotografia potrafi zrobić jedną tylko rzecz - wyzwolić reakcję emocjonalną. Natomiast, jaka ta reakcja będzie, tego już nikt z nas nie potrafi przewidzieć. Ale jest to na tyle silne narzędzie, że warto spróbować. Jest Pan autorem ważnego i obsypanego nagrodami albumu „Powidoki z Polski”. Jest to fotograficzny, symboliczny zapis zmian ustrojowych, transformacji kraju w latach 1989 -1997. Może Pan powiedzieć kilka słów o pracy nad tym albumem? Praca nad tym albumem była mniej spektakularna niż się pani wydaje. Album obejmuje lata 89-97. Rok 1989 - z przyczyn oczywistych, a 1997 dlatego, że w 1997 roku, jak sądzę, skończyły się takie zjawiska, które można uważać za charakterystyczne dla całego społeczeństwa. Po prostu już nastąpił podział interesów, zaczęła się gra interesów grupowych i regionalnych. Skończyły się z ja w is k a , k tó re o b e jm o w a ły całe społeczeństwo. I uznałem, że w tym momencie należy ten album zakończyć. Mniej więcej do roku 1992 nie myślałem o albumie. Po prostu wykonywałem swoją pracę. To znaczy, miałem świadomość tego, że zwaliła się na mnie historia, w związku z czym jest absolutnie naturalnym odruchem,
WYWIAD GROTA/ROZMAITOŚCI że jak dzieje się coś historycznego, to człowiek który zajmuje się dokumentacją ż y c i a , n a t y c h m i a s t z a c z y n a to dokumentować. To jest normalne. Dziwię się raczej, że mój album jest jedyną znaną mi próbą indywidualnego utrwalenia tamtego okresu. Nie mówię tutaj o albumach, które są wybierane, edytowane z archiwów, bo to jest zupełnie inna sprawa. A skąd się wziął rok 1992? Stąd, że mniej więcej na początku lat 90. wpadłem na pomysł, że trzeba by zrobić z tego co się działo fotograficzny zapis, autentyczny, autorski. To co się działo wtedy w Polsce było olbrzymie. Zasięg zmian był olbrzymi. I nie da się moim zdaniem skutecznie opowiedzieć o tym, robiąc album klasyczny, to znaczy zaczynamy od pierwszego zdjęcia, przerzucamy kartki i kończymy na ostatnim zdj ęciu. Tak się nie da, bo zmian społecznych zachodzących wtedy było za dużo. Niestety, dopiero na początku lat '90 wpadłem na pomysł, jaką strukturę nadać temu albumowi. Zrobić album - to tak, ale jak go zbudować. Wpadłem na pomysł, że należy porobić małe rozdziały, każdy na inny temat, ale taki, żeby wszystkie tematy zebrane razem złożyły się na obraz najbardziej charakterystycznych zjawisk społecznych. Na to wpadłem dopiero w roku 92. Czyli wszystko, co było wcześniejsze musiałem po prostu sięgnąć do archiwów i wyedytować. Logicznie - wybory '89, kto był motorem zmian - robotnicy, a najbardziej charakterystyczne miejsce robotników Stocznia Gdańska, ale to są wszystko opowieści wyedytowane z archiwów. A dopiero potem, jak już wiedziałem czego chcę,wtedy świadomie pchałem się już w niektóre rzeczy. Na przykład disco polo największe wydarzenie kulturalne lat dziewięćdziesiątych. Ponieważ uznałem, że jest to bardzo ważne zjawisko w kulturze, stwierdziłem, że muszę to zdokumentować, to już było świadome działanie.
Czy w czasie, w którym „nie wali się historia na głowę ", kiedy widzi się częściej na tw arzach lu d zk ich „ n u d ę i bezmyślność” (cytuję za Panem), Pan jako zawodowy fotoreporter - też się nudzi? Nie o to chodzi, że mi się historia zwaliła na głowę wtedy a teraz nie, tylko że zmienił się świat mediów, w którym działam. Nikogo dzisiaj nie obchodzi pojedynczy obraz. Mała opowieść nie jest już dostrzegana publicznie. W związku z tym trzeba myśleć o większych całościach, a nad nimi inaczej się pracuje. Bo zrobić reportaż, który się składa z 10-20 zdj ęć - to jest kilka tygodni pracy, może miesiąc, może dwa miesiące. Jest nadzieja, że Galeria Oranżeria w k rótce b ęd zie m iała m ożliw ość zaprezentow ania w iększej całości, portretów polskich artystów Pańskiego autorstwa. Wystawa już istnieje. Zajmuję się teraz zorganizowaniem wydania książki. Przez ostatnie pięć lat robiłem portrety najbardziej znanych i najstarszych polskich aktorów. Nie w studio, ale typowe reporterskie. Kręciłem się przy tych ludziach, najchętniej wtedy kiedy oni byli aktywni. Sfotografowałem 70 osób. Część z nich umarła - Bielicka, Kwiatkowska, Zapasiewicz, Holoubek, wielu innych. Czym te portrety będą różniły się od zdjęć, które mamy gdzieś zakodowane w powszechnej świadomości i kojarzone z wizerunkiem Hanki Bielickiej czy Ireny Kwiatkowskiej ? Toj est pytanie do pani, do odbiorcy. Dziękuję bardzo za spotkanie i gorąco zachęcam Czytelników do odwiedzenia wystawy Portretu a także wystawy poplenerowej, która będzie prezentowana w Galerii Oranżeria od końca sierpnia.
Monika Mackiewicz
BIBLIOTEKA MALUCHA Klub Biblioteka Malucha w Filii nr piosenki wlazł na płotek i mruga. Następnie wszyscy wysłuchali 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej wiersza Stanisława Jachowicza Chory kotek. Zabawa ruchowa kotek im. Z enona P rzesm yckiego łapki myj e i kocie grzbiety wprowadziła maluchy w zaj ęcia plastyczne. rozpoczął swoją działalność 1 Kolejne prace wykonane przez klubowiczów zdobią galerię biblioteki. czerw ca 2011 r. S potkania Zainteresowanych klubem zapraszamy na stronę internetową odbywają się w każdą środę i biblioteki www.mbpradzyn.pl zakładka Biblioteka Malucha. I gromadzą dzieci, które jeszcze nie Elżbieta Topyta są objęte edukacją w wieku od 1,5 I do 3 lat. Zajęcia mają na celu { przybliżenie biblioteki, zachęcenie dzieci i ich opiekunów do IW I k o rz y sta n ia z je j zbiorów . Klubowicze poznają pory roku, I zjawiska atmosferyczne, kolory, I figury geometryczne oraz świat otaczających ich zwierząt. Na jednym ze spotkań dzieci z Dyskusyjnego Klubu Książki przygotowały dla maluchów niespodziankę jakim był teatrzyk Czerwony Kapturek, który był dużym przeżyciem zarówno dla aktorów, jak i dla widzów. Zajęcia prowadzone są w formie zabawy i dostosowane do wieku uczestników. Wlazł kotek na płotek był to kolejny temat spotkania klubu, które odbyło się 3 sierpnia. Jak zawsze na powitanie wszyscy wspólnie zaśpiewali piosenki Witajcie w naszej bajce oraz Na powitanie wszyscy razem. Dzieci bardzo chętnie odpowiadały na pytania dotyczące ilustracji przedstawiającej kotka, który jak mówią słowa li-
nr ñ (216)
WYWIAD GROTA
t t K
J T
O ZMIANACH W SZKOLNICTWIE ZAWODOWYM ROZMOWA Z TADEUSZEM SŁAWECKIM, POSŁEM NA SEJM RP J e s t P an in ic ja to r e m poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty, który wprowadza znaczące zmiany w systemie kształcenia zawodowego. Na majowym posiedzeniu Sejmu RP, w imieniu grupy posłów, uzasadnił Pan projekt zmian. Jaki jest cel wprowadzenie zmian w ustawie? Zasadniczym celem m o d e rn iz a c ji k s z ta łc e n ia zaw o d o w eg o j e s t p rz e d e w s z y s tk im k o n ie c z n o ś ć dostosowania oferty edukacyjnej do potrzeb zmieniającego się rynku pracy, uelastycznienie oferty kierunków kształcenia, w reszcie popraw a jak o ści kształcenia i wzrostu poziomu „zdaw aln o ści” egzam inów zawodowych. M inisterstw o Edukacji przez prawie trzy lata p ra c o w a ło n a d ró ż n y m i koncepcjami reformy systemu kształcenia zawodowego i w gruncie rzeczy nie złożyło konkretnego projektu, który by te kwestie regulował. Natomiast opub l i k o wa n o wiele kontrowersyjnych przepisów d o ty c z ą c y c h c h o c ia ż b y likwidacji kuratoriów i moim zdaniem niefortunnie połączono sprawy szkolnictwa zawodowego ze zmianam i stru k tu ra ln y m i, zm ianam i dotyczącymi innych obszarów szkolnictwa. Uczestniczyłem wielokrotnie w k o n s u lta c ja c h , n a ra d a c h d o ty c z ą c y c h sz k o ln ic tw a zawodowego i uznałem, że i s t n i e j e p il n a p o tr z e b a przygotowania i złożenia ustawy, która uregulowałaby sprawy kształcenia zawodowego. Nie było to kwestią przypadku. 7 czerwca br. w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Jana Pawła II w Radzyniu Podlaskim zorganizowałem konferencję poświęconą potrzebie zmian w szkolnictwie zawodowym z udziałem dyrektorów szkół. Przyjechali też na nią urzędnicy Ministerstwa Edukacji z panią E w ą K o n ik o w s k ą - K r u k , d y r e k to r D e p a r ta m e n tu Kształcenia Zawodowego i U s t a w i c z n e g o . Konsultowaliśmy szereg założeń projektu. Również w Studium Celnym w Białej Podlaskiej tir 8 (216)
p r z e p r o w a d z i ł e m t a k ie konsultacje. Rozmawialiśmy na tem at planowanych zmian, starałem się je konsultować ze środowiskiem, w szczególności tym, do którego te zmiany będą skierowane, a więc dyrektorów s z k ó ł , e g z a m in a to r ó w , rzemieślników. Konsultacje te sta n o w iły p o d staw ę do przygotowania ustawy. Na czym te zmiany będą polegały? Zmiany dotyczą kilku obszarów. Z a c z n i j m y od z mi a n strukturalnych. Z katalogu szkół ponadgimnazj alnych wykreślone zostaną licea profilow ane, uzupełniające licea ogólnokształcące i technika uzupełniające. Proponujemy likwidację liceów profilowanych- szkół, które miały być według reformy H a n d tk e g o p a n a c eu m na wszystko. Miały być podstawą reformy szkolnictwa zawodowego, a okazały się najsłabszym ogniwem całego procesu dydaktycznego. Zresztą wyniki ostatnich matur pokazuj ą, że ten typ szkoły jest jednym z najsłabszych. Również rodzice niezbyt chętnie posyłają swoje dzieci do tego typu szkół. Chcemy wzmocnić kształcenie w zasad n iczy ch szkołach zaw odow ych. N auka w zasadniczej szkole zawodowej będzie już teraz obowiązkowo trwała trzy lata. Będą również wprowadzane nowe podstawy programowe. Absolwent tego typu szkoły b ędzie m ógł uzyskiwać różnego rodzaju specjalności. Opracowane w szkole, w oparciu o podstawę p ro g ra m o w ą , p ro g ra m y nauczania zawodów mogą przybierać układ treści o strukturze tradycyjnej lub modułowej. Dla przykładu: jeśli ktoś j est spe cj a l i s t ą elektrotechnikiem, to może uzyskać specjalność montera instalacji wysokiego napięcia, lub jeśli ktoś jest w klasie budowlanej, to może zdobyć sp e c ja ln o ś c i, p o w ied zm y lastrykarza, cieśli czy inną. Absolwent, kończący szkołę zasadniczą, będzie mógł uzyskać uprawnienia z kilku specjalności. Dyplom, który otrzyma będzie wydany w dwóch językach- w języku polskim i
m
an gielskim . Fakt ten nie pozostanie znaczenia przy uzyskiwaniu zatrudnienia na unijnym rynku pracy. Kolejna sprawa związana jest z kształceniem praktycznym . Celem zmian w ustawie jest w zm ocnienie praktycznego aspektu kształcenia, przew idziano w ym iar nie mniejszy niż 50 % godzin w cyklu kształcenia. Dyrektor szkoły będzie zobligowany do z a p e w n i e n i a uczniom/słuchaczom kształcenia praktycznego w wym iarze określonym przepisami. Tu wypada nadmienić, że reforma Handtkego zniszczyła wiele w a r s z t a t ó w s z k o ln y c h , zniszczyła też dobre relacje między zakładem pracy a szkołą i dzisiaj właściwie kształcenie odbywa się u rzemieślników. Radzyń Podlaski jest dobrym przykładem, że nie musi być tak zawsze. Nieprzypadkowo ta
konferencja miała miejsce w Z e s p o l e Szkół Ponadgimnazjalnych im. Jana Pawła n , bo ten zespół szkół jest jednym z najlepszych zespołów k sz ta łc ą c y ch m ło d zież w różnych zawodach, bazując na współpracy pomiędzy zakładem pracy a szkołą. Przykładem jest chociażby dobra współpraca firmy B. Braun z ZSP, czego efektem jest przekazanie przez tę f ir m ę k ilk u o b r a b ia r e k num erycznie sterow anych, wysokiej klasy, bardzo drogich, których prawdopodobnie szkoła ani starostwo nie byłyby w stanie z a k u p ić do k s z ta łc e n ia przyszłych pracowników tej branży. Chodzi również o to, żeb y r z e m ie ś ln ic y m ie li ustawowo zagw arantow aną kwestię refundacji kosztów nauki zawodu. Do tej pory oczywiście jest to regulowane, ale wiem, że w tym roku zabrakło pieniędzy na ten cel i chcemy, 15
Q^OT Żeby na przyszłość nie było tego typu problemów. Nową form ą organizacyjną będzie centrum kształcenia zawodowego i ustawicznego powstające poprzez łączenie młodzieżowych techników i zasadniczych szkół zawodowych, a także szkół p o lic e a ln y c h , z form am i szkolnymi i pozaszkolnymi kształcenia dorosłych. Wracamy do idei egzaminu praktycznego, który będzie potwierdzeniem kwalifikacji i umiejętności zdobytych przez absolwenta. Te egzaminy będą organizowane przez Okręgowe Komisje Egzaminacyjne, ale rów nież mogą być p rz e p ro w a d z a n e p rz e z rzemieślników. To też jest bardzo ważna sprawa. Należy się dobrze zastanowić jak je zorganizować. Wierzymy rzemieślnikom, ale chcemy również, żeby w komisji egzaminacyjnej uczestniczył również przedstawiciel OKE, ż e b y te d y p lo m y b y ły p o r ó w n y w a ln e . W ie m y skądinąd, że odsetek uczniów, którzy nie u zy sk u ją tych kwalifikacji na egzaminach organizowanych przez OKE jest wy ż s z y a n i ż e l i p rz e p ro w a d z a n y c h p rz e z rzemieślników. U rzemieślników jest „zdawalność” na poziomie prawie 100%, więc nie wiadomo, czy aż tak dobrze przygotowują, czy są to różnice powstałe z
WYWIAD GROTA/ROZMAITOŚCI innych powodów. Proponujemy też zmiany w egzaminowaniu, p olegające na m ożliw ości oddzielnego potwierdzania przez ucznia w procesie kształcenia k ażd ej w y o d rę b n io n e j w z a w o d z ie k w a lif ik a c ji i u z y s k a n i a p r z e z n ie g o d o k u m e n tu w p o s ta c i świadectwa potwierdzającego danąkwalifikacj ę. Projekt ustaw y przewiduje u p o rz ą d k o w a n ie o b sz a ru eg zam in ó w , k la s y fik a c ję zaw odów o ra z z a s a d y przyznawania tytułu zawodowego mistrza w danym zawodzie. Nie dotyczy to tylko uczniów szkół młodzieżowych. Osoby dorosłe będą mogły ró w n ież, ja k d o ty ch czas, przystąpić do egzaminów na t y t u ł y c z e l a d n i k a . To najważniejsze ze zmian. Kiedy ustawa wejdzie w życie? Pierwsze czytanie odbyło się na ostatnim posiedzeniu. Ważnym był fakt, że właściwie wszystkie kluby, łącznie z opozycyjnymi, głosowały za pracą nad tą ustaw ą, nie było żadnego wniosku o jej odrzucenie . Istn ie je zatem akceptacja wszystkich sił politycznych, co do kierunku zmian. Oczywiście różnimy się w szczegółach, ale nikt z kolegów, również z opozycji nie stawiał wniosku o odrzucenie tego projektu. Myślę, że przy dobrej w oli, na
najbliższym posiedzeniu Sejmu, które będzie w dniach 26 - 30 lipca, odbędzie się drugie i trzecie czytanie, czyli ustawa zostanie uchwalona. Gdyby ewentualnie Senat zgłosił jakieś popraw ki, istnieje jeszcze możliwość ich przyjęcia bądź odrzucenia na sierpniowych posiedzeniach. Dlatego jest realna szansa, przy odrobinie wolnej woli, żeby ta ustawa była uchwalona przez ten parlament. N a t o m i a s t , zaznaczam; wszystkie te zmiany wchodzą od przyszłego roku szkolnego, tj. od 1 września 2012, a likwidowane szkoły p o n a d g im n a z ja ln e b ę d ą sukcesywnie wygaszane w latach 2012-2017. Czy dzięki tym zmianom, absolwenci szkół zawodowych rzeczywiście będą mieli lepszą pozycje startową na rynku pracy? Temat likwidacji bezrobocia jest niestety wieloaspektowy, ale, mam nadzieję, że zmiany na pewno p rzy czynią się do polepszenia jakości procesu k s z ta łc e n ia zaw odow ego. Natomiast absolwent zasadniczej szkoły zawodowej, posiadający uprawnienia do wykonywania kilku specjalności w danej branży, łatwiej znajdzie pracę. Dodam tutaj, że zaangażowałem się również w kwestię promocji
zatrudnienia młodych osób. Ś le d z iłe m lo sy p ro je k tu złożonego przez Powiatowy U rząd Pracy w R adzyniu P o d la s k im , p o d n a z w ą „Inwestujemy w młodych ludzi”. Zakończyło się to dobrze, bo t y l k o d w a p o w ia ty n a Lubelszczyźnie, w tym Radzyń Podlaski, otrzymały środki z rezerwy Ministra Pracy i Polityki Społecznej, to jest dotację 1,5 min złotych. Informowałem panią minister Jolantę Fedak o p ro b le m a c h a k ty w iz a c ji z a w o d o w e j w p o w ie c ie r a d z y ń s k i m. Ważnym arg u m en tem p rzy o cen ie projektu była dobra współpraca pomiędzy naszymi szkołami zawodowymi, zakładami pracy, w tym BBraun i Powiatowym Urzędem Pracy. Od kilku lat również istotną rolę w procesie kształcenia zawodowego na te re n ie n a sz eg o p o w ia tu odgrywa Ośrodek Kształcenia i Wychowania OHP w Maryninie. U w ażam , że tylko dobra współpraca pomiędzy władzą lokalną, urzędem pracy i skuteczna informacja kierowana do b e z r o b o tn y c h m o g ą przyczynić się do aktywizacji zawodowej ludzi w naszym powiecie. Dziękuj ę za informacj e.
rozmawiała Monika Mackiewicz
„ZRÓB TEST NA HIV!” - RUSZYŁA KAMPANIA KRAJOWEGO CENTRUM DS. AIDS Krajowe Centrum ds. AIDS rozpoczęło kampanię promującą testowanie w kierunku HIV W Polsce każdego roku wykrywa się około 800 zakażeń. Od początku epidemii w 1985 roku do kwietnia 2011 odnotowano 14 474 zakażeń a leczeniem ARV objętych zostało ponad 5 162 pacjentów, w tym 135 dzieci. W 2010 roku test w kierunku HIV w punktach konsultacyjno-diagnostycznych (PKD) wykonało ponad 25 tys. osób i choć liczba wykonujących testy z roku na rok wzrasta, świadomość możliwości wykonania testu nadal jest zbyt mała. „Zrób test na HIV" to kampania skierowana przede wszystkim do osób podejmujących ryzykowne zachowania seksualne, zachęcająca do odpowiedzi na pytanie: czy w moim życiu zdarzyło się coś, co mogło narazić mnie na zakażenie? Kampania koncentruje się na promowaniu wykonywania testów w punktach konsultacyjno-diagnostycznych, które są anonimowe oraz bezpłatne. Wiedza o drogach zakażenia: pozwala na lepszą kontrolę stanu zdrowia oraz zmniejsza ryzyko zakażenia partnera lub partnerów. Kampania podkreśla fakt, iż negatywny wynik testu dziś, nie chroni przed zakażeniem HIV w przyszłości. Jedynie podejmowanie bezpiecznych zachowań może zapobiec zakażeniu i chorobie. W każdym z punktów wykwalifikowany doradca pomoże ustalić, czy podejmowane zachowania seksualne są lub były ryzykowne i jeżeli jest taka potrzeba zaleci wykonanie testu w kierunku M1V. Rozmowa z doradcą, podobnie jak samo wykonanie testu są w PKD anonimowe i bezpłatne" - Odbiorcami prowadzonych działań są osoby dorosłe (1839 lat i starsze), aktywne seksualnie, odpowiedzialne za zdrowie własne oraz partnera. Anonimowe i bezpłatne testowanie w kierunku HIV Bezpłatnie i anonimowo testy na obecność wirusa HIV, połączone z poradnictwem około testowym, w odniesieniu do indywidualnego 16
pacjenta można dokonać w punktach konsultacyjno-diagnostycznych (PKD). Punkty to miejsca, w których nie tylko można przeprowadzić test, ale także spotkać się z doradcą, który poinformuje o przebiegu testu, interpretacji jego wyniku i oszacuje ryzyko zagrożenia. Doradca towarzyszy również przy otrzymaniu wyniku, by na bieżąco wyjaśnić jego znaczenie, rozwiać wszelkie wątpliwości, a w przypadku wyniku dodatniego być wsparciem i wskazać dalsze możliwości. Rozmowa z doradcą, podobnie jak testowanie, jest anonimowa i bezpłatna. Obecnie w Polsce funkcjonuje 30 PKD rekomendowanych i współfinansowanych przez Krajowe Centrum ds. AIDS. Adresy punktów konsultacyjno-diagnostycznych w województwie lubelskim: Lublin Punkt Konsultacyjno-Diagnostyczny przy Punkcie Pobrań Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Bożego ul. Biernackiego 9, 20-089 Lublin Puławy Punkt Konsultacyjno-Diagnostyczny przy Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień MONAR ul. Partyzantów 17; 24-100 Puławy Wszelkie informacje o HIV7AIDS oraz bezpłatnych i anonimowych badaniach znajdują się na stronie internetowej Krajowego Centrum ds. AIDS Na wszelkie pytania odpowiedzą również konsultanci Telefonu Zaufania. Telefon Zaufania HIV/AIDS: 801 888 448* (22) 692 82 26 *płatne za pierwszą minutę połączenia Inform ację przekazała Powiatowa Stacja SanitarnoEpidemiologiczna w Radzyniu Podlaskim Sekcja Oświaty Zdrowotnej i Promocji Zdrowia , która dysponuje materiałami edukacyjnymi dla osób zainteresowanych. tir a (eió)
KULTURA
MIESIĄC PRZED 30 lipca w sali radzyńskiego kina wystąpiła Monika Parczyńska. Koncert można śmiało potraktować jako zapowiedź naszej XVI już „Oranżerii”. Jej scena okazała się bardzo łaskawa dla Moniki po raz pierwszy w 2009 roku. Artystka zdobyła wtedy Nagrodę im. Agaty Budzyńskiej. II miejsce na ostatniej Oranżerii przyniósł jej repertuar: J o d światło”, „To wcale nie mniej” oraz „Zostawiamy ślady”. To piosenki, do których Monika ułożyła zarówno słowa, jak i muzykę. Inne sukcesy Moniki to Nagroda im. Wojtka Bellona oraz wyróżnienie na 45 SFP w Krakowie; Srebrny Prysznic na „Łaźni 2010” w Radomiu; I miejsce na Spotkaniach z Poezją w Świdniku 2009; „Scena młodych 2008” I miejsce (ex aeąuo); „Festiwal Młodych UMCS 2009” - I miejsce (ex aeąuo); krakowski festiwal III miejsce. red.
O^OT
“DRZEWO” W RADZYNIU Mimo nieprzychylnej pogody, w niedzielę 3 lipca, w parku miejskim odbył się spektakl plenerowy pt. “Drzewo” wg. prozy Wiesława Myśliwskiego. Licznie zgromadzona widownia mogła zobaczyć nierówną walkę tradycji z nowoczesnością. Walkę pomiędzy mieszkańcami wsi, a inżynierem i ekipą budowlaną o zachowanie tożsamości historycznej, której symbolem jest stare drzewo. Dla chłopa Dudy, granego przez Stefana Szmidta, i innych mieszkańców wsi drzewo jest ważnym elementem krajobrazu i symbolem ich tradycji i historii. Dla inżyniera i jego ekipy jest przeszkodąuniemożliwiaj ącąpostęp cywilizacji. Akcja utworu dzieje się na polskiej wsi, a jego głównym bohaterem jest drzewo, które pamięta kilka stuleci. Według planów ma tędy przebiegać nowoczesna autostrada i dlatego ma nastąpić kres życia drzewa. Chłop Marcin Duda nie chce dopuścić do jego ścięcia. Wchodzi na nie, siada na gałęzi, przywiązuje do niego sznur i robi pętle, którą zakłada sobie na szyję. Nic nie dająkrzyki, prośby i groźby, Duda nie chce zejść. Wciąż odpowiada: “Na swoim siedzę, wolno mi”. Robotnicy proszą go, żeby wieszał się na innym drzewie bo to muszą ściąć. Nic z tego. Pod drzewem zaczynają gromadzić się liczni ludzie. Wśród nich pojawiają się też przybysze z tamtego świata - strażak, który zginął ratując dziecko, zabity przez partyzantów szpicel, orkiestra która zginęła wracając z wesela, partyzant, hrabia z hrabiną, kosynier, żona Dudy - j eszcze młoda i piękna. Walka wciąż trwa. Chłop Duda i jego drzewo stały się symbolami, które świadczą o wartościach zapisanych w drzewach i ojczystym krajobrazie będącym tłem i miejscem dziejów. Pomiędzy krajobrazem a społecznością w nim żyjącą istnieje silna więź, która warunkuje poczucie tożsamości związanych z nim ludzi, umacnia poczucie ciągłości czasu i przemijania. Dla tych ludzi każde drzewo lub nawet kamień są czymś ważnym, z czymś lub kimś związane, przechowują jakieś wspomnienia. I na szczęście gotowi są walczyć o własną historię i tradycję, bo jak powiedział ktoś mądry: „Naród, który nie chce znać swojej historii - ginie”. Reżyser i odtwórca roli Dudy, Stefan Szmidt tak powiedział o „Drzewie”: „Drzewo to pretekst do namysłu nad stanem naszej pamięci i kondycją przestrzeni. To budzenie potrzeby rozmowy i refleksji nad tym, co wynika z przeszłości a stanowi teraźniejszość i co motywuje do kształtowania przyszłości”. Zgromadzona publiczność mogła na żywo zobaczyć grę wspaniałych aktorów powszechnie znanych z dużego i szklanego ekranu m.in. Alicji Jachniewicz Szmidt, Stefana Szmidta, Ewy Gorzelak, Tomasza Mędrzaka, Zdzisława Wardejna. Spektakl zawitał do naszego miasta dzięki Scenie Polnej Fundacji Kresy 2000, która wciąż pielgrzymuje teatralnie po Polsce. Inspiracją dla tego projektu były międzywojenne objazdy teatralne organizowane przez Redutę Juliusza Osterwy i Mieczysława Limanowskiego. Przybliżały one mieszkańcom małych miasteczek najważniejsze osiągnięcia kultury polskiej tamtego okresu. Spektakle realizowane na terenie województwa lubelskiego objęte są patronatem Marszałka Województwa Lubelskiego i współfinansowane przez Samorząd Województwa Lubelskiego. Fundacja Kresy 2000 Dom Służebny Polskiej Sztuce Słowa Muzyki i Obrazu w Nadrzeczu koło Biłgoraja powstała z inicjatywy aktorskiej pary Alicji i Stefana Szmidtów oraz ich córki Dominiki w maju 1997 roku. Ma ona na celu stwarzać możliwości podejmowania szeregu działań na rzecz utrwalenia czasu przemijającej natury, popularyzacji sztuk pięknych i zachowania wartości dziedzictwa kulturowego schyłku XX wieku. Głównymi celami Fundacji są: działalność na rzecz kultury i sztuki współczesnych Kresów Rzeczpospolitej, ochrona historycznego dziedzictwa kulturowego, tradycji i zwyczajów kresowych, działania na rzecz rozwoju artystycznie utalentowanej młodzieży, działania na rzecz dzieci i młodzieży specjalnej troski i osób niepełnosprawnych oraz umożliwianie im aktywnego i bezpośredniego kontaktu z kulturą i sztuką, inicjowanie i wspieranie działań na rzecz ochrony środowiska. Gośćmi i dobroczyńcami Fundacji Kresy 2000 są często najwy bitniejsi artyści teatru, filmu i telewizji, artyści malarze o znaczącym wkładzie do współczesnej sztuki polskiej, muzycy oraz inni wybitni ludzie kultury.
Arkadiusz Kulpa Fot Karol Niewęgłowski
Q^OT KOSZMARNE ŚLICZNOTKI Listopadowy chłodny wieczór 2003 roku, w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu. W pobliżu pałacu świętej pamięci księżnej Diany przechadzają się dystyngowane damy z wypieszczonymi pieskami unikatowych ras. Obok w snobistycznym Harrodsie wciąż trwa nieustanny szał zakupów. W pobliskiej galerii “Serpentine” leżącej w królewskim Ogrodzie Kensington, przy której toczy się wyrafinowane życie zachodniego Londynu, trwa właśnie retrospektywna wystawa najmodniejszego malarza zza oceanu - Johna Currina. Rozchichotane, wychudzone, podstarzałe damy i podstarzali playboye szczerzący wybielone zęby wchodzą do sal wystawowych, spodziewając się zobaczyć jak zawsze zwykłe malarstwo i baranieją. Panującą ciszę przerywają tylko pojedyncze słowa: co to do diabła jest? kpina! kicz! Na licznie przybyłych gości ze ścian galerii spoglądają porno - cycatki z blond loczkami, anorektyczne damulki z silikonowymi biustami i twarzami spalonymi w solarium, podstarzałe panie próbujące za wszelką cenę zatrzymać szybko uciekającą urodę, playboye z wyszczerzonymi zębami i siwiejącym włosem, późnogotyckie piękności, którejednak pięknościami nie są. Wszędzie postaci jak z najtańszego horroru, z twarzami rodem z narkotycznego koszmaru. Publiczność zastanawia się czy przypadkiem ten przybysz zza oceanu nie zakpił sobie z nich w prostacki sposób. Jak to? Przecież tak wyrafinowana galeria jak “Serpentine” nie wystawia takich obrazów, nigdy nie wystawia kiczu! Wciąż z niedowierzaniem patrzą, patrzą i setki myśli kotłuje im się w głowach. Patrząc zaczynają rozumieć i ze zdziwienia otwierają szeroko oczy. Zaczynają rozumieć, że na ścianach galerii wiszą ich portrety! Widzą to coraz jaśniej, że mimo ich pięknych strojów, silikonowych piersi, bialutkich ząbków, ton makijażu i wielkiego bogactwa są tak okropnie koszmarni, wstrętni, ohydni i zarazem bardzo śmieszni. Prawda bardzo boli. Wybiegają z galerii nienawidząc Currina, ale nie mogą się go pozbyć. Te obrazy siedzą im w głowach i nie pozwalają myśleć o czymś innym. Z czasem zaczynają się z nimi identyfikować. Obrazy coraz mniej zniechęcają, a coraz więcej wzruszają. Stają się obiektem pożądania, każdy chce mieć Currina na ścianie. Kimj est autor tego zamieszania? Amerykański malarz John Currin urodził się w 1961 roku w Boulder w stanie Colorado, a dorastał w Connecticut. Tam od 14 roku życia uczył się malarstwa u pochodzącego z Odessy, ukraińskiego malarza Lwa Meshberga. Sam mówił, że u niego nauczył się całej magii malowania, bo nawet wyciskanie farby z tubyjest rytuałem, a tego nie uczą w akademii. Następnie studiował w Camegie Mellon University w Pittsburghu i Yale University. Naukę ukończył w 1986 roku. Swoją pierwszą wystawę zorganizował w 1989 roku w Nowym Jorku. Zaprezentował wtedy cykl portretów młodych dziewcząt, który namalował korzystając z pamiątkowych albumów szkolnych. Następne jego prace były już inne. Artysta starał się wydestylować swoją sztukę z potocznych tematów, lecz zachować jej tradycyjny charakter dlatego obecnie w jego twórczości można dostrzec wpływy zarówno włoskiego i północnego renesansu, popularnych ilustracji z początków XX wieku oraz współczesnych magazynów tj. Playboy lub Cosmopolitan. Późniejsze wystawy Currina spotykały się już z gwałtowną krytyką i bojkotem. Lecz mimo to ten malarski prowokator i skandalista nie przejmował się tym i stawał się coraz bardziej popularny. W 1992 roku na wystawie w nowojorskiej Andrea Rosen Gallery przedstawił cykl cierpkich portretów podstarzałych kobiet, które Currin sam określił jako; “obrazy starej kobiety na końcu jej cyklu potencjału seksualnego, pomiędzy obiektem pożądania i obiektem nienawiści”. Nie mogło się to obyć bez skandalu, lecz każde zamieszanie przy osobie malarza nadawało mu rozgłosu a ceny jego obrazów szły w górę. Krytyk z nowojorskiego tygodnika muzycznego Village Voice, Kim Levin nazwał Currina seksistą i nawoływał do bojkotu jego wystaw. Odpowiedź Currina była szybka: “Chcesz seksizmu? Dam ci seksizm”. Następna jego wystawa to cykl obrazów przedstawiających wychudzone kobietki z piersiami wielkości piłek do koszykówki i twarzyczkami spalonymi w solarium. Przy tej wystawie nie było już tak dużej fali krytyki, a nawet pojawiły się głosy uznania. Pornograficzne czasopismo Juggs, na swoich łamach składało malarzowi wielkie dzięki za zwracanie uwagi na tak wdzięczny temat jak wielkie piersi. Currin maluje to co mu się podoba, nie zwracając uwagi na krytykę, od której mogłoby się zdawać, zależy być albo nie być każdego artysty. Może krytykanci tak krzyczą, bo malarz maluje też ich-jak zwykle w swój niepowtarzalny sposób. Wystarczy spojrzeć na obraz “Miss omni” - “Panna wszystko”, przedstawiający mocno podstarzałą damę w wyzywającej pozie, która ma być portretem wszystkich kobiet rządzących zachodnim światem sztuki. Ten nadworny malarz amerykańskiej burżuazji portretujeją w sposób niepochlebny i wyszydzający. Bohaterami jego obrazów są znudzeni lub zajęci wyłącznie sobą przedstawiciele społecznego establishementu, których życie jest doskonałe, ale pozbawione celu. Ich twarze są wykrzywione w nienaturalnych uśmiechach, szczerzą się jak trupie czaszki, dorośli mają dziecinne twarzyczki zza których przeziera pustka, pary gejów gotują spaghetti, młode żony raczą się Martini po późnym śniadanioobiedzie, młode dziewczyny śmieją się z dowcipów upiornych podstarzałych playboyów, pary w iście pornograficznych scenach - to jest malarstwo Johna Currina, które według
HISTORIA JEDNEGO OBRAZU
niektórych przypomina nieco malarstwo średniowiecznego artysty Lucasa Cranacha Starszego. Tylko, że u Currina wszystko jest wykrzywione, nienaturalne, karykaturalne jakby odbite w krzywym zwierciadle. Obraz “Park City Grill” namalował Currin w 2000 roku na płótnie o wymiarach 75 x 95 cm. Przedstawia mężczyznę i kobietę dyskutujących przy kieliszku szampana. Ona, rozchichotana chudzinka z łabędzią szyją do złudzenia przypomina bohaterki serialu “Seks w wielkim mieście” tylko że ta nie musi pracować i żyje w luksusie. Pewnie tak jak one nie potrafi rozmawiać o niczym innym jak seks i zakupy. Bliziutko niej siedzi podstarzały playboy, który szczerzy swoje wybielone zęby jakby był w przedśmiertnych konwulsjach. Przez ten upiorny uśmiech, fiyzurkę i rozpięty guzik u koszuli wydaje mu się pewnie, że jest niesamowicie piękny i seksowny, a w rzeczywistości oboje są bardzo śmieszni. Ciekawe o czym dyskutują przy lampce niezwykle drogiego szampana, pitego prawdopodobnie po późnym obiedzie. Może o zakupach jakie poczyniła blond chudzina, może o ostatniej wystawie Johna Currina a może targuj ąsiępoilu lampkach szampana pójść do łóżka, bo że tam wylądująto nie ulega wątpliwości - wystarczy spojrzeć gdzie ta paskuda trzyma lewąrękę. Obrazy Johna Currina są ostrą krytyką bogatej amerykańskiej elity, która interesuje się tylko pieniędzmi i seksem, a sens życia znalazło w wybieraniu między aerobikiem a jogą, między szampanem francuskim a kalifornijskim, między kawiorem a sushi, czy zacząć dzień przed południem, czy może zwlec się z łóżka po południu. Currin maluje ich w sposób najmniej przychylny, a oni za to obsypują go dolarami. Niezły paradoks! Te obrazy wprowadzają w oburzenie lub zachwyt. Są mocno kontrowersyjne, szczególnie te ostatnie ze scenami jak z mocnych filmów pornograficznych, ale kontrowersje są dzisiaj modne. A moda zawsze pociąga za sobą grube pieniądze. Ceny obrazów Currina szybko idą w górę i ostatnio są to już sześciocyfrowe sumy, oczywiście dolarów. Żeby kupić obraz Currina trzeba być obrzydliwie bogatym, ale to nie wystarczy. Trzeba być też cierpliwym. Artysta maluje tylko kilka obrazów rocznie. Na jego nowe dzieła czeka już kolejka kolekcjonerów. Ponadto trzeba być słownym i podpisać umowę, której jednym z punktów jest zobowiązanie, że kupujący nie sprzeda obrazu z zyskiem przez kilka lat. Jedynym sposobem pozbycia się płótna jest zwrot obrazu do nowojorskiej Andrei Rosen Gallery, która reprezentuje Currina. Galeria odda taką sumę zajaką się obraz kupiło, po czym sprzeda go z dużym zyskiem. Niedotrzymanie warunków umowy spowoduje utratę obrazu. Jednak prawie nikt ich nie zwraca. Każdy chce mieć obraz Currina. Kupująje przeważnie ci, którzy są tematem jego prac. Ci śmieszni, zdziwaczali ludzie czerpiąjakąś perwersyjną przyjemność z codziennego patrzenia się na swoją śmieszność i brzydotę.
Arkadiusz Kulpa hr fi (£16)
< 2 *o
Na początku ubiegłego roku w londyńskim Victoria and Albert Museum odbyła się nietypowa wystawa. Zwiedzający mogli zobaczyć dzieła największych mistrzów światowego malarstwa współczesnego i dawnego, piękne rzeźby antycznych i nowożytnych mistrzów dłuta, antyczne monety greckie i rzymskie i wiele innych pięknych i na pozór bardzo drogich przedmiotów. Dlaczego na pozór? Ano dlatego, że przed wejściem na salę wystawową zwiedzających witał napis: “Przedmioty w tym pomieszczeniu byłyby warte 4 miliony funtów, gdyby były prawdziwe” oraz dlatego, że wystawę pt. “Dochodzenia policji metropolitarnej w sprawach podróbek i falsyfikatów” zorganizował nie jakiś historyk sztuki ale Scotland Yard. Szczególnie ciekawym eksponatem tej wystawy była drewniana, ogrodowa komórka replika warsztatu najbardziej osobliwego brytyjskiego fałszerza dzieł sztuki Shauna Greenhalgha. Urodzony w 1961 roku Shaun Greenhalgh mieszkał wraz z rodzicami i bratem w północnej części Wielkiej Brytanii w miejscowości Crescent niedaleko miasta Bolton. Swoją fałszerską działalność rozpoczął w 1989 roku. Artysta samouk zorganizował sobie warsztat w drewnianej, ciasnej i bardzo skromnej ogrodowej komórce. Aż dziw bierze, że w takich warunkach tworzył dzieła które największe na świecie domy aukcyjne tj. Christie's i Sotheby's przez 18 lat sprzedawały
tir Ô (216)
jako oryginały oraz które pryw atni kolekcjonerzy i wielkie muzea zakupywały do sw oich kolekcji. Shaun był artystą wszechstronnym który równie dobrze posługiwał się pędzlem i dłutem. Nie stanowiło dla niego n ajm n iejszeg o problem u namalowanie jednego dnia wspaniałego obrazu w stylu Henri Matissa”a czy Thomasa Morana, by nazajutrz chwycić za dłuto i młotek i wyciosać z marmuru wspaniałą rzymską lub grecką “antyczną” rzeźbę. Shaun ze swojego fałszerskiego fachu stworzył iście rodzinny interes. On produkował podróbki, a jego wiekowi rodzice Olive i George, który poruszał się na wózku inwalidzkim, bardzo dobrze odnaleźli się w roli agentów. Para staruszków budziła zaufanie u potencjalnych kupców. Wmawiali im, że pradziadek Olive prowadził przed laty galerię w Bolton, a przedmioty które chcą sprzedać to pamiątki rodzinne. Udając właścicieli dzieł sprzedali 120 falsyfikatów, których wartość oszacowano na ponad 10 milionów funtów. Starszy brat George Jnr. zarządzał pieniędzmi. Shaun wybierał dzieła, o których było wiadomo, że kiedyś istniały i gdzieś z biegiem czasu zaginęły lub takie, które nie są udokumentowane na fotografiach mogących posłużyć do ekspertyzy. W antykwariatach kupował stare nawet XIX wieczne katalogi muzealne, z których czerpał wzory. Reszta była wynikiem umiejętności aktorskich i sprytu handlowego jego rodziców. Noga podwinęła się dopiero w 2007 roku, kiedy to eksperci nabrali podejrzeń co do rzeźby “Trzech Asyryjczyków” za którą Muzeum Brytyjskie gotowe było zapłacić 250 tysięcy funtów, ale prawdziwa afera wybuchła gdy okazało się, że XIX - wieczna rzeźba “Fauna”przypisywana Paulowi Gauguinowi, która przez 10 lat przyciągała miłośników sztuki do Art Institute w Chicago jest falsyfikatem. Przez te wszystkie lata rzeźba była chlubą muzeum. W muzealnych publikacjach można było wyczytać, że “rzeźba jest prawdopodobnie autoportretem artysty. Często bowiem przedstawiał siebie w sposób satyryczny - z długim spiczastym nosem. Dzieło jest poruszającym wyrazem towarzyszącego Gauginowi poczucia kryzysu męskości”. Instytut Sztuki kupił rzeźbę od prywatnego kolekcjonera w 1997 roku, a ten z kolei nabył ją 3 lata wcześniej na aukcji w Sotheby”s. Władze muzeum długo nie chciały udzielić informacji na temat ceny, jaką uiściły za rzekomego Gauguina lecz z czasem wyszło na jaw, że było to 125 tyś. dolarów. Zaraz po tej aferze wybuchła druga - tym razem na wyspach
t
brytyjskich. Okazało się, że rzeźba przedstawiająca krewną faraona Tutenchamona - “Księżniczkę Amamę” znajdująca się w zbiorach muzeum Bolton jest fałszywa. Muzeum zapłaciło za nią w 2006 roku 439767 funtów. Tropy tych w szystkich afer doprowadziły w końcu śledczych Scotland Yardu do ogrodowej komórki Shauna Greenhalgha. Policja weszła na teren posesji fałszerza w 2007 roku. Podczas rewizji znaleziono mnóstwo fałszywych obrazów, rysunków, grafik i rzeźb poukrywanych po szafach i łóżkach, których przedsiębiorcza rodzina nie zdążyła jeszcze upłynnić. Jeden z funkcjonariuszy biorących udział w przeszukaniu tak wspominał swoje wrażenia: ’’Były bloki kamienia, piec do topienia srebra na górze lodówka, półproduktów i odrzucone rzeźby, akwarela pod łóżkiem, niezrealizowany czekna 20.000 funtówz 1993 r., orazpopiersie amerykańskiego prezydenta na poddaszu. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego”. Znaleziono też duże ilości złota, srebra, szkła i kamienia z których powstawały falsyfikaty. Policjantów zaskoczył pewien fakt. Rodzina Greenhalgów żyła bardzo skromnie a nawet biednie mimo tego, że na ich koncie bankowym znajdowało się ponad 10 milionów funtów. Nigdy, nigdzie nie wyjeżdżali, nie mieli komputera, używali starego telewizora, jeździli starym Fordem Fokusem. Eksperci ze Scotland Yardu sądzą, że pieniądze nie były celem przestępczej działalności Shauna, a największą przyjemność czerpał on z wprowadzania w błąd specj alistów i rzeczoznawców. Scotland Yard nazwał całą czwórkę “Gangiem z szopy”. Agencja w oficjalnym komunikacie napisała, że rodzina Greenhalghów to najbardziej zróżnicowany fałszersko zespół na świecie, a sam Shaun to najbardziej wszechstronny fałszerz dzieł sztuki w historii. W listopadzie 2007 roku odbył się proces rodziny Greenhalghów, na którym rodzice Shauna zostali skazani ze względu na swój podeszły wiek na 12 - miesięczny dozór policyjny ( w momencie ogłoszenia wyroku Olive miała 82 lata a jej mąż George 84). Shaun Greenhalgh usłyszał najwyższy wyrok - 4 lata i 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Genialny fałszerz już niedługo opuści mury więzienia i wtedy radziłbym uważać przy zakupie dzieł sztuki.
Arkadiusz Kulpa
V
r ¡7 k jk í George Greenhalgh w drodze na salę sądową.
SKRZYDLACI WOJOWNICY "Widziałem ich, gdy szli, jako ciebie widzę, bo stałem z laudańskimi na wyżynie pod szańcami. Było ich tysiąc dwieście ludzi i koni, jakich świat nie widział. Szli napółstaja wedle nas i mówię ci, ziemia drżała pod nimi. Widzieliśmy piechotę brandenburską, na gwałt zatykającą piki w ziemię, aby pierwszemu impetowi się oprzeć. Inni walili z muszkietów, aż dymy zasłoniły ich zupełnie Spojrzymy: husaria już rozpuściła konie. Boże, co za impet! Wpadli w dym... znikli! U mnie żołnierze poczną krzyczeć: "Złamią! złamią!" Przez chwilę nie widać nic. Aż zagrzmiało coś i dźwięk się uczynił, jakby w tysiącu kuźni kowale młotami bili. Spojrzymy: Jezus Maria! Elektorscy mostem już leżą jako żyto, przez które burza przejdzie, a oniju ż hen za nimi! jeno proporce migocą! Idą na Szwedów! Uderzyli na rajtarię - rajtaria mostem! uderzyli na drugi regiment - mostem! Tu huk, armaty grzmią... widzimy ich, gdy wiatr dym zwieje. Łamią piechotę szwedzką... Wszystko pierzcha, wszystko się wali, rozstępuje, idąjak gdyby ulicą... bez mała przez całą armię już przeszli!... Zderzą się z pułkiem konnej gwardii, wśród którego Carolus stoi... i gwardię jakoby wicher rozegnal!... Tu przerwał Wołodyjowski opowiadanie, bo Kmicic pięściami oczy zatkał i krzyczećpoczoł: - Matko Boża! Raz widzieć ipolec! " Tak o ataku j aki przeprowadziła polska husaria na woj ska szwedzkie w czasie bitwy pod Warszawą, 29 lipca 1656 roku, opowiadał swojemu przyjacielow i Andrzejowi Kmicicowi półkow nik M ichał Wołodyjowski, na kartach Sienkiewiczowskiego “Potopu”. Opis ten bardzo dobrze obrazuje jak wyglądał atak husarii - polskiej formacji wojskowej, uważanej za najpiękniejsze zjawisko jakie zaistniało na polach bitew w historii ludzkości, formacji o szczególnych i niespotykanych walorach bojowych, która przez 125 lat nie przegrała żadnej bitwy. Początków polskiej husarii można szukać jeszcze w XTV wieku, lecz za oficjalną datę jej powstania należy przyjąć 1503 rok. Wtedy to Sejm powołał pierwsze chorągwie tzw. narodowego autoramentu czyli trzonu armii, który był uzupełniany pospolitym ruszeniem. Jedną z formacji wchodzących w skład narodowego autoramentu była właśnie husaria. Na obrazie namalowanym po 1520 roku, przez nieznanego renesansowego malarza, przedstawiaj ącym bitwę pod Orszą rozegraną 8 września 1514 roku, widać już szarżuj ących husarzy. W połowie XVI wieku husaria to już główna siła uderzeniowa polskiej armii. Po reformach króla Stefana Batorego husaria stała się podstawą kawalerii Rzeczpospolitej. Wtedy to też prawdopodobnie pojawiły się słynne skrzydła husarskie. Pod koniec XVI wieku husaria była już “niezwyciężoną siłą” woj sk Rzeczpospolitej Oboj ga Narodów. Husaria swoje niebywałe sukcesy zawdzięczała przede wszystkim stosowanej na polu bitwy taktyce przyjętej tylko dla tej formacji i stosowanej tylko w Polsce. Żeby była ona skuteczna musiało się na nią złożyć jednocześnie kilka czynników tj. uzbrojenie, wyszkolenie i odpowiednie konie. Od czasu swojego powstania do reform króla Batorego, husaria była jazdą lekką, uzbrojoną w długie kopie i tarcze, później zaczęła się przekształcać w jazdę ciężką. Wtedy też husarze pozbyli się całkowicie tarczy i zaczęli używać pancerzy, szyszaków i karwaszy chroniących przedramię wojownika. Dodano też husarzowi koncerz - białą broń, o 160 cm. długości, służącą do rozdzierania kolczug, używaną do walki po skruszeniu kopii. Była to broń używana tylko przez polską husarię, nie znana cudzoziemcom. Oto jak o koncerzu pisał francuski wojskowy inżynier Piotr Lorraine: “Przepych zbroi i stroju łączy się u nich z poczuciem wielkiej wygody: wielu z nich ma przytroczony do siodła pod udem długi na 4-6 stóp rożen, a pod gołym niebem obozując, wielce zręcznie złapany i oskubany drób wszelki na nim pieką”. Po skruszeniu kopii do walki używano też szabli. Szabla husarska była tworem wyłącznie polskim, powstałym na bazie doświadczeń w rozlicznych wojnach. Była osiągnięciem na światową skalę, uważaną przez znawców za najlepszą szablę boj ową w historii wojskowości. Niektórzy husarze używali też w czasie walki nadziaka - broni obuchowej maj ącej na końcu krótkiego trzonu żeleźce z ostrym zakrzywionym dziobem i młotkiem. Nadziak służył do przebijania zbroi lub kolczug. Historycy powszechnie uważają, że nadziak był znakiem rozpoznawczym oficerów. Na ich wyposażeniu były też pistolety i łuki. Jednak głównym uzbrojeniem husarza była kopia. Używano zmodernizowanych w Polsce kopii typu węgierskiego. Miały one długość od 4,5 do 6,2 metra długości. Wykonane były z drążonego w środku drewna, wzmacnianego oplotem z rzemieni. Taka 22"
technologia powodowała, że kopia husarska była lekką i doskonale sztywną bronią o znacznym zasięgu. Przesunięcie do tyłu środka ciężkości powodowało, że w czasie szarży kopie nie wyginały się pod własnym ciężarem oraz ułatwiało manewrowanie bronią. Grot kopii okuty był stalą co uniemożliwiało odrąbanie go podczas walki. Charakterystycznym elementem kopii był długi na 2,5-3 metry proporzec w barwach danego hufca. W XVII wieku pojawiła się też tzw. karacena czyli zbroja łuskowa. Była ona dużo droższa i cięższa od zbroi płytowej. Stanowiła też dużo słabszą ochronę, dlatego wojownicy używali jej niechętnie. Używana była głównie przez dowódców i jako zbroja paradna. Na zbrojach husarze nosili skóry dzikich zwierząt i tu też ciekawe jest to, że zwykli towarzysze husarscy nosili skóry tygrysie lub lamparcie, a oficerowie - namiestnicy i porucznicy skóry n ied źw ied zi, w ilków lub rysiów . Jednak n ajb ard ziej charakterystycznym elementem wyposażenia husarza były skrzydła. Narosło wokół nich mnóstwo pytań i kontrowersji. Historycy już od wielu lat próbują ustalić od kiedy husaria ich używała i przede wszystkim do czego miały służyć. Już od momentu swojego powstania husaria jako elementu wyposażenia lub może raczej jako ozdoby, używała piór orlich, j astrzębich, a nawet kruczych i gęsich. Początkowo noszono je na czapkach, hełmach lub tarczach. Później pojawiły się charakterystyczne skrzydła. W świadomości Polaków utarty jest obraz husarza z dwoma skrzydłami przymocowanymi do pancerza na plecach. Jest to obraz nie do końca prawdziwy. W źródłowej ikonografii tj. Rolka Sztokholmska widać husarzy z jednym skrzydłem przytroczonym do tylnego łęgu siodła. Można więc sądzić, że bardzo rzadko zdarzało się żeby husarz miał dwa skrzydła. Podstawowym pytaniem jest, czy skrzydła były używane przez tą formacje w czasie bitwy? Utarło się mniemanie, że skrzydła w czasie walki były bronią psychologiczną i swym szumem, i wyglądem miały straszyć konie przeciwnika. Twierdzeniu temu przeczy kilka faktów. Przede w szystkim na zachow anych do dzisiaj o ry g in aln y ch siedemnastowiecznych zbrojach husarskich nie ma zaczepów do mocowania skrzydeł (lecz mogły być mocowane do siodła). Konie przeciwnika mógł na polu bitwy straszyć jedynie widok skrzydeł, bo ich szumu w zgiełku walki nie było słychać. Skrzydło przytroczone do
tir 8 (36)
SARMACKIE ROZMAITOŚCI siodła utrudniało rycerzowi wsiadanie na konia lecz mogło być mocowane wtedy, gdy ten już siedział na koniu. Ponadto skrzydło przy siodle w czasie bitwy niezmiernie utrudniałoby walką, ponieważ ograniczałoby pole cięcia szablą. Zresztą w czasie walki tak krucha ozdoba szybko uległaby zniszczeniu. Jedyną zaletą skrzydeł lub skrzydła przy siodle mogło być to, że podczas walki z Turkami lub T ataram i u tru d n ia ły p o ch w y cen ie h u sarza na arkan. Najprawdopodobniej skrzydła, podobnie jak skóry na zbrojach miały moc ideową. Miały przekształcić wojownika w istotę ponad naturalną, potężną i o wielkiej mocy, wzbudzającą przerażenie i powszechną trwogę Szarżujący wojownik z łopocącym proporcem na końcu kopii, rozwianą skórą dzikiego zwierzęcia i skrzydłami na plecach musiał budzić respekt u przeciwnika. Jednak historycy uważają, że skrzydła w czasie walki używane były rzadko. Raczej był to element wyposażenia używany głównie na popisach i paradach. Nic by na polu bitwy nie osiągnęli husarze bez odpowiednich koni. Musiały to być konie silne i wytrzymałe, które po długim marszu musiały wejść do boju i uderzyć w cwale na przeciwnika niosąc jednocześnie na grzbiecie ważącego ok. 100 kilogramów wojownika. Musiały być też zwinne, zwrotne i szybkie ponieważ husarze często walczyli z Tatarami. Nie były to konie ciężkie, ponieważ tych ras jeszcze wtedy w Polsce nie znano. Konie husarskie wywodziły się od odpornego na niewygody i byle jaką strawę tarpana, do którego wprowadzano odpowiednie domieszki ras wschodnich np. perskiej i tureckiej. Z czasem wykształciły się konie wysokie, odporne i bardzo szybkie, idealne dla takiej formacji jak husaria. Konie hodowano głównie na południowo wschodnich kresach Rzeczpospolitej. Przebywały tam one stale w naturalnym środowisku, na stepach, gdzie nabierały odporności. Do klaczy przydzielano ogiery, wyselekcjonowane w sposób naturalny tzn. takie, które przebyły wiele wojen i bitew i zachowały zdrowie i kondycje. Na pola bitew konie trafiały dopiero w wieku 7 lat, po wcześniejszym ujeżdżeniu i przyzwyczajeniu do walki w linii. Jak ważne było dobre ujeżdżenie husarskiego konia niech zaświadczy przypadek chorążego Jankowskiego, noszącego w czasie bitwy pod Chocimiem we wrześniu 1621 roku, chorągiew hetmana Chodkiewicza. Źle ujeżdżony koń poniósł go daleko przed szarżujący hufiec husarii gdzie osamotnionego dopadli Turcy i roznieśli na szablach zabierając przy okazji hetmańską chorągiew. XVI i XVII wiek to okres licznych wojen toczących się na ziemiach Rzeczpospolitej. Sprawiało to, że zapotrzebowanie na konie bojowe było bardzo duże. W czasie bitwy zazwyczaj ginęło więcej koni niż husarzy np. w czasie pierwszego ataku 300 husarzy w bitwie pod Kircholmem stoczonej 27 września 1605 roku, zginęło 150 koni. Sprawiało to też, że konie bojowe były bardzo drogie, a towarzysz husarski musiał ich mieć nawet pięć. Koszt wystawienia pocztu husarskiego porównywany był do kosztu zakupu dużej wsi. Ciekawostkąjestto, że oddanie lub sprzedaż polskiego konia bojowego za granicę prawo karało wtedy śmiercią. O jakości polskich koni najlepiej zaświadczą słowa szwedzkiego feldmarszałka Arvida Wittenberga, głównego dowódcy wojsk szwedzkich w czasie “Potopu szwedzkiego” wyrzeczone do żołnierzy przed którąś z bitew :”Wytrzymujcie Polaków natarcia w jak najgęstszym szyku, albowiem luźni niezwłocznie ich natarcia nie wytrzymacie. Niechaj zaś żaden z was w ucieczce ratunku nie szuka, albowiem nic nie jest w stanie ujść przed nadzwyczajną koni polskich rączościąi wytrzymałością”. Formacje husarskie miały specjalnie opracowaną technikę walki, która w doskonały sposób łączyła elementy walki naturalne dla jazdy wschodniej tj. impet i ruchliwość z elementami właściwymi jeździe zachodniej czyli zwartości formacji. Dzięki połączeniu tych elementów husaria mogła walczyć ze wszystkimi formacjami wojskowymi spotykanymi wtedy na polach bitew. Dodatkowo taktyka przewidywała taki sposób prowadzenia ataku, który przynosił minimalne straty. Formacje zachodniej piechoty i jazdy nastawione już wtedy były na walkę na broń palną, polegającą na oddawaniu salw do atakującego przeciwnika oraz na zastawianiu się przed atakiem pikami wbitymi jednym końcem w ziemię. Atak husarii polegał na tym, że do momentu oddania przez wroga salwy szarża była prowadzona w luźnym szyku czyli około 3 metry odstępu między końmi. Utrudniało to niesamowicie celowanie do pojedynczych rycerzy, chociaż prawdę powiedziawszy wystraszeni piechórowie nawet nie celowali tylko oddawali salwy w kierunku nacierającej husarii. Dopiero po salwie w odległości mniejszej niż 100 metrów od przeciwnika, szyk husarii zacieśniał się i był prowadzony “kolano w kolano”. Ostateczne uderzenie we wroga następowało już w szyku maksymalnie zwartym. Uderzenie husarii nr 8 (216)
Grot było piorunujące. Wojska przeciwnika były miażdżone przez walec ludzi i koni. Rozbicie formacji piechoty prowadziło następnie do rozbicia i pójścia w rozsypkę reszty formacji i do panicznej ucieczki z pola bitwy, która najczęściej kończyła się pogonią i rzezią uciekających. Husarze na polach walki budzili powszechny lęk. Szła za nimi fama niezwyciężonych wojowników. Gdy król szwedzki Karol IX Gustaw chciał pod Kirholmem w 1605 roku, uderzyć na armię hetmana Jana Karola Chodkiewicza spotkał się z gwałtownym oporem własnych żołnierzy, którzy przypomnieli mu, że warunki na jakich prowadzony był zaciąg zawierały klauzule, że nie będą walczyć przeciwko husarii. Zaskakujące jest to, że armia Karola IX była trzykrotnie liczniejsza od armii Chodkiewicza. Dopiero obietnica wypłaty podwójnego żołdu skłoniła szwedzkich żołnierzy do walki, ale po ataku husarii nie było za bardzo komu wypłacać tych pieniędzy. W wyniku bitwy zginęło 9000 szwedzkich żołnierzy, a straty po stronie polskiej to 100 zabitych w tym 13 husarzy! Te proporcje najlepiej obrazują jak niesamowicie skuteczna i groźna była ta formacj a i j akie przerażenie musiała budzić u przeciwnika, gdy jej skuteczność bojowa stała się głośna i powszechnie znana. Największa liczba husarzy w czasie jednej bitwy dała popis pod Chocimiem we wrześniu 1621 roku. Udział w walce brało wtedy 8000 skrzydlatych jeźdźców. Szarża husarska spędziła wtedy z pola 15 krotnie liczniejsze wojska tureckie. Młody sułtan Osman II na widok klęski swoich woj sk rozpłakał się z żalu. Atak husarii był bardzo widowiskowy. Piękne rozpędzone konie, błyszczące zbroje, rozwiane skóry zwierzęce, las kopii, łopoczące proporce a nieraz być może i skrzydła - to musiało robić wrażenie 12 września 1683 roku, w bitwie pod Wiedniem miała miejsce największa w historii wojskowości szarża sprzymierzonej kawalerii. Wzięło w niej udział 20000 rycerzy, w tym 25 chorągwi polskiej husarii (3109 rycerzy). Widok atakującej husarii był tak niesamowity, że sprzymierzone wojska austriackie i niemieckie mimowolnie wstrzymały szarżę, by móc podziwiać polskichj eźdźców. Służba w husarii była wielkim zaszczytem ze względu na wartość bojową i znakomite tradycje oraz dlatego, że była to najpiękniejsza jazda w Europie. Była to bardzo ekskluzywna formacja. Służba w niej była często kontynuacją rodzinnych tradycji wojskowych. Służyli w niej synowie pierwszych rodów Rzeczpospolitej, dlatego husarze swoimi bogatymi zbrojami, ubiorami i rzędami końskimi olśniewali cudzoziemców. W 1633 roku, podczas legendarnego wjazdu do Rzymu, starosty bydgoskiego Jerzego Ossolińskiego, posła od króla Władysława IV Wazy, konie husarzy gubiły złote podkowy by olśnić mieszkańców Wiecznego Miasta. Wszystko musiało się lśnić od złota i drogich kamieni. Słynne delie husarskie (specjalny rodzaj płaszcza używany w XVI i XVII wieku) zostały przyznane tylko tej formacji specjalną ustawą sejmową. Przez ten przepych husaria stawała się nieraz obiektem drwin. Schyłek XVII wieku to spadek liczebności husarii i poziomu jej wyszkolenia. Przyczyną tego było skoncentrowanie się szlachty na polityce i porzuceniu kultywowanego wcześniej etosu rycerskiego. Do obniżenia dyscypliny i morale pocztowych husarskich i samych husarzy przyczyniło się też powstanie instytucji tzw. towarzysza sowitego czyli rycerza, który sam nie służył w wojsku tylko utrzymywał w nim swój poczet. Bitwa pod Kliszowem rozegrana 19 lipca 1702 roku, była ostatnią bitwą w której wzięła udział husaria. Rozgromiła ona wtedy jazdę szwedzką lecz i tak wojska Rzeczpospolitej poniosły w niej klęskę, głównie z powodu zatargu między królem Augustem II Sasem a hetmanem Lubomirskim. Z czasem husaria stała się wojskiem paradnym, używanym najczęściej tylko na popisach , paradach lub pogrzebach wodzów, królów lub senatorów. Często zgodnie z tradycją husarz w pełnej zbroi wjeżdżał podczas pogrzebu do kościoła i kruszył o katafalk kopię. Przez ten udział husarzy w pogrzebach zaczęto ich nazywać “wojskiem pogrzebowym”. Końcem husarii była uchwała Sejmu Rzeczpospolitej z 1775 roku. Zlikwidowano wtedy husarię jako formację bojową, a chorągwie husarskie przekształcono w brygady kawalerii narodowej. Husaria była najlepsząjazdą swoich czasowi dlatego stała się patronem niektórych formacji Wojska Polskiego. Skrzydła husarskie do dzisiaj są elementami emblematów woj sk pancernych i orła woj sk lotniczych. Arkadiusz Kulpa
<^OT_ PRZYSTANEK RADZYŃ ...
ROZMAITOŚCI
Czyli podróż A.D. 2011 Szlakiem Jagiellońskim
■
W 1386 r. Wielki książę litewski Jagiełło, rezydujący w W ilnie, wyruszył w podróż do Polski, chcąc objąć w niej rządy. Po przekroczeniu granicy polsko-litewskiej przybył do Lublina, gdzie rycerstwo zgromadzone na zjeździe wybrało go na kandydata do korony.
Zawiązana wówczas unia otworzyła przed księciem drogę do tronu polskiego. Wraz z licznym orszakiem podążył on do stołecznego Krakowa. Po chrzcie, na którym otrzymał imię Władysław, i ślubie z królowa Jadwigą, uzyskał obiecaną koronę. Od słynnej wyprawy założyciela dynastii rozpoczęła się niezwykła kariera traktu, łączącego stolice Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Gościniec Kraków-Lublin-Wilno wielokrotnie przemierzały orszaki królewskie. Był to również ruchliwy szlak kupiecki, a także trasa podróży urzędników, rycerzy, duchownych, uczonych, artystów i innych. Z chwilą ustanowienia na sejmie w Lublinie w 1569 r. Rzeczpospolitej ObojgaNarodów stał się on najważniejszą drogą wspólnego państwa. Jego upadek zapoczątkowało dopiero przeniesienie rezydencji królewskiej do Warszawy przez Zygmunta HI Wazę, który osiadł w niej na stałe w 1611 r. "Szlak Jagielloński" odegrał niezastąpioną rolę w procesie unikatowej integracji Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pełnił również funkcję europejskiej drogi kulturowej, umożliwiając wymianę pomiędzy Zachodem (cywilizacją łacińską) a Wschodem (cywilizacją bizantyńską). Współcześnie został reaktywowany przez Organizację Turystyczną"Szlak Jagielloński" jako międzynarodowy szlak turystyczny. Tyle w skrócie o historii samego szlaku jagiellońskiego. W tym roku już po raz trzeci Organizacja Turystyczna "Szlak Jagielloński" zorganizowała przejazd dawnym traktem łączącym Kraków i Wilno. Dzięki decyzji Rady Miasta, Radzyń w ubiegłym roku przystąpił do Organizacji i stał się kolejnym punktem docelowym na trasie przejazdu. Z naszego miasta udział w tegorocznym przejeździe wzięli przewodniczący Rady Miasta Jacek Piekutowski, radni Krzysztof Wołowik, Jerzy Stradczuk oraz Elżbieta Kowalik, Jakub Szymanek, Tomasz Pietrzela. W tym roku tematem wiodącym była unia mielnicka z 1501 roku, i na trasie przejazdu w każdej miejscowości starano się odtworzyć sieć dróg i budynki istniejące właśnie przed 510 laty. Trasa wiodła z Lublina przez Ostrów Lubelski, Przewłokę,Piszczac, Parczew, Mielnik, do Wilna. Z Wilna przez Sejny, Bielsk Podlaski, Narew, Mielnik, Międzyrzec Podlaski, Radzyń Podlaski, Kock, Lublin, Bełżyce, Urzędów, Dzierzkowice, Opatów, Stopnicę, Podolany, Wiślicę, Chruszczynę Wielką, do Kraków. Z królewskiego miasta wyruszyliśmy przez Igołomię, Wawrzeńczyce, Koszyce, Opatowiec, Nowy Korczyn, Koprzywnicę, Sandomierz z powrotem do Lublina. Ogółem w ciągu 14 dni przejechano prawie 2 tysiące kilometrów i zwiedzono wszystkie wymienione miejscowości. W niektórych miastach byliśmy dłużej. Szczególne wrażenie zrobiły na zwiedzających Wilno, z jego cudowną starówkąi wielką ilością zabytkowych kościołów. Byliśmy na zamku górnym z Wieżą Giedymina, a właściwie jest to jedna z baszt mieszcząca się w murach obronnych zamku. Zwiedziliśmy też, odbudowywany plac Wielkich Książąt Litewskich, który w części będzie udostępniony dla masowej turystyki w 2013 r. Nie zabrakło też wizyty pod Ostrą Bramą. Niestety wizyta w Wilnie trwała w naszym odczuciu za krótko, więc pewnie każdy będzie się starał tam powrócić. Z miast polskich najwięcej do zaoferowania turyście mają Kraków, Sandomierz, Wiślica i Lublin. To miejsca, gdzie oprócz urzekających pięknem zabytków, odbywały się ważne dla historii Polski wydarzenia i przebywały najwybitniejsze osoby. Radzyń Podlaski znalazł sie na trasie przejazdu nie bez przyczyny. Jak bowiem dowiaduj emy się z licznych zapisów w dokumentach historycznych i mapach z tego okresu Kozirynek alias Radzyń był ważnym punktem na szlaku. To bowiem położenie na szlaku sprawiło że sekretarz wielkiego księcia Witolda Mikołaj Cebulka z Czechowa lokował tutaj wieś. Z racji ożywionego handlu udało się Grotowi z Ostrowa, na mocy przywileju lokacyjnego Kazimierza Jagiellończyka z 1468 r., z powodzeniem założyć miasto na prawie magdeburskim z rynkiem i przylegającymi doń działkami mieszkalnymi. Miasto rozwijało się wraz z rozwojem handlu. Sama nazwa Kozirynek nie jest przypadkiem. Wyznacza ona rolę handlu dla pomyślnego rozwoju miejscowości. Interesujący jest fakt, że w wielu miastach Polski również są miejsca noszące nazwę Kozirynek. Należy więc mieć nadzieję, iż dzięki powołaniu do funkcjonowania Oiganizacji Turystycznej "Szlak Jagielloński" podążający szlakiem turyści odwiedząnasze miasto. Tomasz Pietrzela eT
nr 6 (36)
AZYL NA DUSZĘ
JACEK MUSIATOWICZ poeta, pieśniarz, rocznik 1970. Od 1992 roku mieszka, pracuje i tworzy w Radzyniu Podlaskim. Zaczynał ze stworzoną przez siebie grupą „Na poczekaniu”, zdobywając wiele nagród. Od 1988 r. uczestniczył w festiwalach piosenki autorskiej i poezji śpiewanej. Brał udział w konkursach literackich. Na 33 Ogólnopolskim Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie zdobył I nagrodę Prezydenta RP. Pomysłodawca i kierownik artystyczny Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Autorskiej „Oranżeria”. W 2001 r. ukazała się płyta „LIVE” zawierająca koncertowe nagrania Jego utworów. Tworzy także dla filmu (m.in. M. Dudziewicza „Obraz niepokojący”). Telewizja zrealizowała film „A ty mnie ponad”, prezentując artystę i Jego piosenki. Wystąpił w programie malarza Marka Jaromskiego “Anioł przychodzi wieczorem” wyemitowanym w TV PULS. Tworzy i koncertuje z wieloma znanymi artystami tj. Sambor Dudziński, Alfred Kędziora, Tomasz “Spodek” Spodyniuk, Piotr “Lupi” Lubertowicz, Jacek Dewódzki, Patrycja Markowska. Współpracuje i przyjaźni się też z poetą Ernestem Bryllem. WRÓŻYCZKA NA PIERWSZY DRUGI I TRZECI OGIEŃ
na pierwszy ogień poszła miłość zrobiono jej krzywdę prawdziwą pozwolono trwać w zawieszeniu mówili w wiadomościach nieprzytomne nieprzytomnie zbite dziecko jak ulęgałka w sadzie dziadka w szpitalu znalazło opiekę przebieram nogami . dopadam klamki , mróz szarpie za rękaw zdradliwie studzę jego zapał wydechem para nóg wraz z parą z ust wydostaje mnie na pierwsze piętro kaloryfer dodaje odwagi do domu blisko jeszcze krok i ciepło na drugi ogień poszła wiara wysłała na zwiad oddział zbrojnych jest zwiad to i wiara się skrada zaciera swój ślad mówili w wiadomościach innym językiem modlił się do innych bogów zatłukli na śmierć niczyją przebiegam przez schody jak przez podwórze nozdrza unoszę wysoko nad zad modlę się dla własnego spokoju spokojnie szturmują świątynie jak na wojnie odpustów chcąc za wszelką cenę wystarczy popatrzeć pogańskie wieńce zamiast aureoli na trzeci ogień poszła nadzieja na miłość i wiarę przysięga na wszystko co już pustym słowem pustym człowiekiem mówili w wiadomościach woda wylała jak w potopie rozeszło się hasło po kościach adopcja na odległość hit gwiazd polskiego szoł-biznesu o tamtym dziecku z pierwszej strofy tej to takie prozaiczne takie medialnie niesprzedajne nr 8 (216)
WRÓŻYCZKA BARDZO SMl tak czasem jest że nawet brwi kaleczą nie ma nic czego można by chcieć tak czasem jest rdest zasłonił drogę mleczną biec można by tylko gdzie i marzenia jak psy tulą się do Twych ud przeszczekane przez tych którzy nie wierzą w cud i nadziei ostatni włos w grzebieniu tkwi wypadł sam nikt nie pukał do drzwi tak czasem jest że włos zjeżony boli pięść własną twarz zelżyć chce tak czasem jest że nic cię nie uchroni od ludzkich kanibalskich serc tak czasem jest że oczy Twoje zwinne mkną za horyzont po grzbiet tak czasem jest że w środku coraz zimniej choć chroni z serc dwojga pled
SENNIK PODOBŁOCZNY - żonie Czasem równo oddychasz ozkopujesz snu kołdrę A Twe oczy wydają się mądre Chciałaś wielkiej nadziei I spokoju w kąpieli Chciałaś skąpać się tak by zapomnieć Twe sny przedzierają się Przez wszystko co zimno zabija I są jak razowy chleb Po łacinie są wszystkim co mija Pianą ciało przykrywasz Nie wystajesz nad kryształ Jakbym mógł siebie też bym tam wysłał Lubię patrzeć jak ścieka Piana boska jak rzeka W niej rozbłyskasz i mienisz się czysta Jak sny co przedzierają się Przez noc której w Tobie nie zmieszczę Opowiedział mi kiedyś sen Całą prawdę że jesteś że jesteś Sny dodają odwagi Jeśli śnią się przepięknie I wydają na świat serce miękkie Ty mi dałaś przeźrocza Serce stanęło w oczach Byłaś boska dlatego tak tęsknię Są sny co odzierają mnie Ze skóry z pamięci i z Ciebie Tak chciałbym byś była snem Pogodził bym się z każdym niebem
Q^OT
GAZETA RADZYŃSKA
Skąd wziął się okręt FOM II na dziedzińcu pałacu Potockich w czerwcu 1933, zwodowany później na „piachy dróg okolicznych “ ? RADZYŃ BUDOWĄ OKRĘTU CZCI ŚWIĘTO MORZA Zapraszamy do lektury artykułu GAZETYRADZYNSKIEJ, nr 13, rok wydania 1933. Dla wyjaśnienia, przypomnimy okoliczności sprawy. FO M - czyli Fundusz Obrony Morskiej, został utworzony w styczniu 1933r. i był specjalnym, społecznym funduszem na rozbudowę polskiej Marynarki Wojennej. Prowadził zbiórkę pieniędzy w kraju i za granicą. W okresie od lutego 1934 do października 1937 zebrano ok. 8 min zł, które przeznaczono na zakup okrętu podwodnego„Orzeł”. Do stycznia 1939 zebrano 2 ,5 min zł. z przeznaczeniem na budowę ścigaczy morskich. Jak widzimy, FOM działał prężnie również w Radzyniu Podlaskim. W skład sekcji weszli przedstawiciele poszczególnych organizacji społecznych i samorządowych a w prezydium zasiedli : p.p. Adam Żarski, mecenas Zygmunt Więckowski i dyr. Stanisław Ryżukiewicz. W jednym z dalszych artykułów czytamy : „ Przy miejscowym oddziale Ligi Morskiej i Kolonjalnej, tej wielkiej organizacji społecznej której cele i zadania zostały należycie zrozumiane i ocenioneprzez całe społeczeństwo i znalazłyprzychylny oddźwięk również na terenie naszego miasta, czego wyrazem było masowe zapisywanie się na rzeczywistych członków Ligi - zostałapowołana do życia sekcjafunduszu obrony morskiej tzw.F. O.M. Cele i zadania Funduszu Obrony Morskiej są określone statutowo, a pracy je j będą skierowane ku wzbudzeniu w społeczeństwie poczucia koniecznościpomnożenia naszych sił morskich dla obrony wybrzeżu morskiego. Nie mamy zamiaru w niniejszej dorywczej notatce szczegółowego omawiania i uzasadniania naglącej potrzeby, a raczej konieczności powstania specjalnej organizacji społecznej jaką jest F.O.M. Pragnęlibyśmy jedynie podać do szerszej wiadomości, że zebranie organizacyjne Sekcji Funduszu Obrony Morskiej odbyło się w Radzyniu w dniu 30 stycznia b.r. na którem prezes tej sekcjip. Adam Żarski szczegółowo i wszechstronnie wyjaśniłje j celowość, najbliższe zadania i zasady organizacji Na powyższem zebraniu został ukonstytuowany skład Sekcji F.O.M. Złożony z przedstawicieli poszczególnych organizacji społecznych i samorządowych, orazprezydjum w osobachp.p. Adama Żarskiego, mecenasa Zygmunta Więckowskiego i dyr. Stanisława Ryżukiewicza. Działalność sekcji F. O.M. obejmie cały teren powiatu, a najbliższe prace je j będą polegały na uświadamianiu najszerszych wasrtw społeczeństwa o korzyściach, płynących dla Kraju z odzyskania wolnego dostępu do morza i konieczności obrony tego wybrzeża, oraz do zbierania dobrowolnych drobnych składek, mających ściśle określoneprzeznaczenie - a mianowicie budowę nowych statków wojennych. Mając nadzieję, że społeczeństwo należycie oceni doniosłe cele i zadania powstałej Sekcji F. O.M., życzymy je j rozwoju i powodzenia w zamierzonej obywatelskiejpracy. ”
K R O M ! O bchód
Ś w ię ta
li A
M o rz a .
Ś w i ę t o m o r z a w b i e i ą c y m rol tu o b c h o d z i l i ś m y po d h a s ł e m: b u d u j e m y ok r ę t y wa wł as nej s t oc z ni . Z r e a l i z o w a n i e t e go h a s t a ma o l b r z y m i e z n a c z e n i e dl a p o t ę g i m o c a r s t w o w e j p a ń s t wa i ni enwr i sj sze z n a c z ę
P O W I A T U . Z r a n a d n i a 29 c z e r w c a m i mo d e s z c z u o k r ę t p r z e def i l ował p r z e z m i a s t o . T e g o ż dni a p o p o ł u d n i u okr ęt „ F OM- l l “ wy r u s z y ł d o Ł u k o w a n a z a w o d y s p o r t o w e o p u ch ar P ana S t a r o s t y Banaszkiewicza, b u d z ą c s a nsacj ę w Łuko wi e. P o d r o d z e był m i l e wi t a n y w Ul ani e. W n i e d z i e l ę 30 c z e r w c a o d b y ł a si ę w p a r k u w R a
dz yn i u l ot er j a ni e g o s p o d a r c z e . dni owa , k t ć r a T o t e ż P ow. Kod a ł a okoł o 390 i r.itet O b c h o d u z). d o c h o d u i Święta M o r z a s t r z e l a n i e do do ł o ż y ł s t a r a ń , r z ut k ów. aby t o ha s ł o s p o Nat omi as t p u l a r y z o w a ć or a z by p r z y s p o „ F O M - 11“ j e s z r z y ć na cel F. O. c z e z r a n a wy M. - u ś r o d k ó w r uszył w po d r ó ż m a t e r j aln y c h . W wz i ą ws z y kur s akcj i tej dopona pół noc. Bu* m a g a ł C h ó r T*wa d z ą c po d r o d z e Mi ł oś ni kó w Sce* sensację i en ny i Muzyki w t u z j a z m, ze śpi e R a d z y n i u pod wem hymnu flo ki er own ict wem ty polskiej wp. K P r e j z n e r a . j e c h a ł o k r ę t na C h ó r t e n wł a s n ą r ynek w M i ę pracą skonstru d z y r z e c u , gdzi e o wa ł o kr ę t „ F O M O k r ę t „ F O M !1” z z i ł o j ą z ł o ż o n ą c z ł o n k ó w C h ó r u T*wa M i ł o ś n i k ó w S c e n y i M u z y k i p o d z g r o m a d z e n i li* 11“, p o d o b n i e ż d o w ó d z t w e m d y r y g e n t a „ k a p i t a n a ” p. K. P r e j z n e r a n a Z a m k u w R a d z y n i u w d n i u Ś w i ę t a M o r z a . czr ie okol i czni j ak w u b i e gł ym m i e s z k a ń c y w c h wi l ę po n a b o ż e ń s t w i e t ł u m e m go ot oczyl i , r oku „ F OM I” i ze „ s t o c z n i “ na Ce gi el ni s p u ś c i ł Z M i ę d z y r z e c a „FOM-11“ s ki e r o wał się d o Dr e l o wa go na... p i achy d r ó g o k o l i c z n y c h N a l e ż y si ę u z n a n i e i t u z a d ą ż y ł na c z a s u r o c z y s t e g o o b c h o d u . P r z y b r a mi e za ob y wa t e l s k i e s t a n o w i s k o p. A d a m o w i Ż a r s k i e m u , sp e c j a l n i e na t e n cel wzn i e s i o n e j po ś r o d k u wsi i u d e k o kt ó r y z a o f i a r o w a ł na u ż y t e k „ F O M I | M s a m o c h ó d r o wa n e j p o r t r e t a m i d o s t o j n i k ó w p a ń s t w o w y c h i zi el eni ą ci ężar owy Admi ni st racj i Dóbr Radzyń. l i czni e z g r o m a d z o n a l u d n o ś ć p o d p r z e w o d n i c t w e m s weg o Z powodu niepogody niestety program uroczy p r o b o s z c z a ks. Kar ol a W a j s z c z u k a s ł u c h a ł a z u wa g ą j e s t o ś c i mu s i a ł b y ć z r e d u k o w a n y : ni e o d b y ł y si ę w d n e g o z o s t a t n i c h p r z e m ó w i e ń — p r z e m ó w i e n i a p. Hot el a, p r zedd zi eń u roczyst oś ci z ap owi ad ane sobótki i p u gdy w o d d a l i p o k a z a ł s i ę o kr ę t z r o z w i n i ę t ą b a n d e r ą s z c z a n i e wi a n k ó w n a wo d ę .
Mr Ö (216)
ttKJT
GAZETA RADZYŃSKA
Np, '.13.
G A Z E T A
R rtD Z Y N S K A
5.
m a r y n a r k i wo j e n n e j . O k r ę t zbl i ża si ę s z ybko i za c h w i l ę wj eżd ża w t ł um l udzi pod s a m ą b r a m ę . Ma ry nar ze k o ń c zą pieśń i n a s t ę p u j ą se r de c zn i e powi tani a, p o c z e m o b c h ó d u r o c z y s t o ś c i o d b y w a si ę dal ej . A wi ę c n a s t ę p u j e d o k o ń
Z a p r o s z o n a p r z e z z a w i a d o w c ę st a cj i , m a r y n a r k a nas za wstępuje na zabawę woj skowego przy s p o s o b i e n i a k o l e j o we g o u r z ą d z o n a p r z y s t a c j i M i ę d z y r z e c na r z e c z F u n d u s z u O b r o n y M o r z a . O ż y w i
c z e n i e p r z e r w a n e j m o w y p. Ho t e i a , d e k l a m a c j e , ś p i e wy m i e j s c o w e g o c h ó r u p o d k i e r o w n i c t w e m n a u c z y c i e l k i p. M i c h a l c z u k ó w n y — w s z y s t k o p r z y j m o w a n e r z ę s i s t e m i ok l a s k a m i i n a z a k o ń c z e n i e p i e ś ni k a s z u b s k i e i h y m n floty pol ski ej w y k o n a n e p r z e z z e s p ó ł m a r y n a r z y F O M - u 11. N a s t ę p u j e z a b a w a publiczna z t ań ca mi , marynarze za ś z o s t a j ą hoj ni e g o s z c z e n i wi e j s k i e mi p r z y s m a k a m i : z s i a d ł e m ml e k i e m , r a z o w c e m , c z e r e ś n i a m i , W m ię dz yc za s ie mat ki pr z yp ro wa dz aj ą do o kr ęt u swe m a ł e d z i e c i i s ł y s z y my jak j e d n a z ni c h mówi : „ Wi d z i ś p a r o c h o d ! W e j d ź n o se n a ni ego! M o ż e b ę d z i e ś k i e d y j e ź
ws zy z a b a w ę i o d ś p i e w a w s z y kilka pi eś ni, n a s z a m a r y n a r k a ż e g n a n a o wa c y j n i e o p u s z c z a r o z b a w i o n y c h goś c i i u d a j e si ę na boi s ko s p o r t o w e w M i ę d z y r z e c u , gdz i e o d b y w a się m e c z r e p r e z e n t a c y j R a d z y n i a i M i ę dzyr zeca, P o d r o d z e z e b ie r am y na pok ład b u r m i s t r z a m. M i ę d z y r z e c a p. Ma ń k o ws k i e g o .
d z i ł na p r a w d z i w y m ! “. Po zwi edzeniu hi st or yczneg o k ości ółka u p a m i ę t n i o n e g o m ę c z e ń s k ą ś m i e r c i ą Un i t ó w z a ł o g a w s i a d a na o k r ę t i s e rdec zn ie żeg nan a pr zez m i es z ka ńc ów ud aj e się w p o wrotną d:ogę.
Późnym wieczorem nas tępuje powrót do Ra dz yn i a . W s p o m n i e ć j e s z c z e w y p a d a o s e r d e c z n e m pr z y j ę c i u j aki e o k r ę t o wi z g o t o w a ł a — K ą k o l e w n i c a o b s y p u j ą c m a r y n a r z y k w i a t a m i i o b d a r o w u j ą c po* zi o mk a m i . Dz i e j e o k r ę t u „ F OM 11" dl a nauk i w s p ó ł c z e s n y m i dl a p a m i ę c i p o t o m n o ś c i s pi s a ł wi e r n i e P a l a c z o k r ę t o wy .
------------- ‘<3 O -’ ---------------
KALENDARIUM RADZYŃSKIE - SIERPIEŃ 16 sierpnia 1502 r. - król Aleksander Jagiellończyk na prośbą braci Kazanowskich zwolnił miasto Kozirynek na 10 lat od podatku. Powodem tego był wielki pożar który strawił miasto. 29 sierpnia 1680 r. - wyruszyła z Przegalin pielgrzymka do świętych miejsc. Pielgrzymi odwiedzili takie sanktuaria jak: Górę Kalwarię, Częstochowę, Kalwarię Zebrzydowską. Dokładny przebieg pielgrzymki znamy dzięki opisowi sporządzonemu przez jej uczestnika - szlachcica Stanisława Samuela Szemiota herbu Łabędź. “Diariusz peregrynacyi na różne święte miejsca szczęśliwie odprawionej anno 1680” opisuje dokładnie wszystkie miejsca odwiedzone przez pielgrzymów. Brak jest w nim tylko nazwisk uczestników. Pielgrzymi powrócili do Przegalin 30 września 1680 roku. 6 sierpnia 1788 r. - w radzyńskim kościele Świętej Trójcy, w prawym bocznym ołtarzu umieszczono relikwie św. Wincentego. Znajdują się one tam do dziś. 30 sierpnia 1809 r. - w Wiedniu zmarł Ignacy Potocki herbu Pilawa - Marszałek Wielki Litewski, polityk, publicysta, pisarz, współtwórca Konstytucji 3 Maja. Urodził się 28 lutego 1750 roku w Radzyniu Podlaskim. 12 sierpnia 1885 r. - w_czasach prześladowań Unii władze carskie zamknęły kościół św. Anny w Wohyniu. Wierni zostali przyłączeni do parafii w Komarówce Podlaskiej. Świątynia była zamknięta do 1906 roku. 22 sierpnia 1889 r. - w Radzyniu Podlaskim urodził się Stanisław Małkowski - profesor Uniwersytetu Wileńskiego, geolog, mineralog, działacz społeczno - oświatowy, żołnierz Legionów, więzień obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, twórca i wieloletni dyrektor Muzeum Ziemi w Warszawie. Zmarł21 grudnia 1962rokuwWarszawie. 10 sierpnia 1920 r. - w czasie wojny Polski - Sowieckiej wnocy z 9 na 10 sierpnia, oddziały sowieckie zajęły Radzyń. 24 sierpnia 1934 r. - w Wólce Domaszewskiej zmarł dr Józef Chomiczewski, lekarz z radzyńskiego szpitala pw. św. Kunegundy oraz jeden z czołowych działaczy społeczno - kulturalnych w Radzyniu. Urodził się w Siedlcach 14 października 1879 roku. 24 sierpnia 1934 r. - na terenie Radzynia i powiatu radzyńskiego odbyła się zbiórka odzieży dla ofiar powodzi. Zbiórkę zorganizował Zarząd Oddziału PCK. Zebrano ogólnie 1186 kg. obuwia i odzieży, które następnie wysłano na adres Komitetu Pomocy Ofiarom Powodzi w Mielcu. 3 sierpnia 1935 r. - tuż przed północąnieznani sprawcy wrzucili przez okno granat do mieszkania Tadeusza Góreckiego, nauczyciela szkoły powszechnej w Worońcu, gmina Brzozowy Kąt. Granat eksplodował lekko raniąc nauczyciela i demolując mu mieszkanie. Zamach miał podłoże zemsty osobistej. 23 sierpnia 1935 r. - z Wiśniewa koło Siedlec przymaszerował do Radzynia 22 pułk piechoty, biorący udział w jesiennych manewrach polskiej armii. Tego samego dnia na ulicach miasta odbyła się defilada w czasie której mieszkańcy miasta obrzucali żołnierzy kwiatami. 22 pułk piechoty gościł w Radzyniu 3 dni. 11 sierpnia 1942 r. - w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu został zamordowany Kazimierz Prejzner - jeden z czołowych działaczy kulturalno oświatowych w powiecie radzyńskim w okresie międzywojenny, organizator wielu zespołów śpiewaczych i instrumentalnych. Urodził się 4 marca 1896 roku w Miastkowie Kościelnym w powiecie garwolińskim. 8 sierpnia 1945 r. - biskup Czesław Sokołowski na wniosek proboszcza parafii radzyńskiej ks. Konstantego Grzybowskiego, wydał zezwolenie na rozbiórkę mocno uszkodzonego podczas działań wojennych kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Materiały budowlane pozyskane po rozbiórce posłużyły do wybudowania plebanii przy kościele Trój cy Świętej. 14 sierpnia 1995 r. - na radzyńskim cmentarzu żydowskim odsłonięto obelisk “Ku wiecznej pamięci Żydom Radzynia wymordowanych przez nazistów wiatach 1939-1945”. nr 8 (216)
<^OT_
WYWIAD GROTA
Wakacje sprzyjają poruszaniu tematów lekkich, łatwych i przyjemnych. Materia, o której za chwilę, w tej konwencji się absolutnie nie mieści. Odchudzanie - to ciężka praca, pot i łzy. Zdarza sięjednak też tak- że dla wybrańców-są to łzy szczęścia.
UDAŁO SIĘ ! Rozmowa z Magdą llczuk, rozpoznawalną w naszym mieście nauczycielką oraz inicjatorką społecznych akcji na rzecz dzieci, pod szyldem Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej, która ostatnio - zmieniła się. Magdo, udało Ci się coś niesamowitego. Nie zdobyłaś wprawdzie Mount Eyerestu, ale Twój sukces jest porównywalny. W ciągu około trzech lat zmieniłaś rozmiar XXXL (54) na 38. Schudłaś 50 kilo. Dzisiaj obce panie zaczepiają Cię na ulicy, pytają jak udało Ci się tego dokonać, proszą o wskazówki. No właśnie, zdradź nam, jak udało się Tobie tego dokonać? Nie stało to się z dnia na dzień. Ten proces trwał prawie trzy lata. Stopniowo, z różnymi efektami, czasami się zacinałam, czasami nie - ale szłam do przodu. Moja męka z odchudzaniem zaczęła się od czasu, kiedy pracowałam w liceum. Tam czasem koleżanki wbijały mi taką szpilę i mówiły z troską: „Magda, zrób coś ze sobą - jesteś młoda, a wyglądasz na czterdziestkę przez tuszę”. Bolało mnie to niesamowicie, zaciskałam zęby, ale jakoś to znosiłam. No i zaczęły się jogurty na śniadanie... Potem, kiedyś na kazaniu pastor powiedział niewinne zdanie, że Heli - postać z Biblii, był tak gruby, iż spadł z ławki. Pomyślałam, patrząc na krzesło, na którym siedziałam: no tak, i mi niewiele brakuje, żeby załamać krzesło, ważę 114kg... Jak byłam dzieckiem, byłam szczupła, wręcz filigranowa i rodzina na pobudzenie apetytu zaczęła stosować różne odżywki, środki zza granicy. To mnie trochę roztyło. Kiedy patrzę na swoje zdjęcia z dzieciństwa, to śmiało mogę stwierdzić, że wystarczyły 3-4 lata, żebym z dziecka zamieniła się w osobę, wyglądającą jak mama przedszkolaka. Przez trzy lata dużo przytyłam. I od tamtej pory byłam zawsze „grubiutka”. Przy wzroście 169 cm w ażyłam 114 kg. Czasami próbowałam się odchudzać, w szkole średniej, na studiach, nie jeść słodyczy, nie podjadać, nie jeść wieczorami - ale to wychodziło mi na krótką metę. Poddawałam się i dalej wracałam do swoich niewłaściwych nawyków. Pamiętam taką sytuację z czasów studiów w Lublinie. Jechałam MPK na uczelnię. Stałam w autobusie, trzymałam się, był zakręt, o mały włos mnie nie „majtnęło” i jakiś pan chciał mi ustąpić miejsca, ponieważ myślał, że jestem w zaawansowanej ciąży. A ja po prostu byłam gruba. Miałam łzy w oczach... Powtarzałam sobie milion razy :„Boże, chcę być szczupła, normalna, zdrowa, nie objadać się, chcę zrzucić ten balast!“ Nie tyle dla wyglądu, żeby wyglądać estetycznie, bo to normalne dla kobiety, że chce być atrakcyjna, oczywiście z mądrością - nie przesadzając, nie dbając za mocno, ale z umiarem, ale chcę zrzucić te kilogramy dla zdrowia, żeby się dobrze czuć, żeby się nie krępować, żeby wsiąść na rower i nie myśleć, że szprychy połamią się albo dętka strzeli lub przekręcę 10 razy pedałami i co dalej -
zasapię się? Żeby normalnie, spokojnie i bez wstydu wejść do sklepu i nie słyszeć: „tutaj nie ma takich rozmiarów, jak na panią”. D zisiaj p rom ien iejesz szczęściem , wyglądasz rewelacyjnie, przy tym samym wzroście 169 cm ważysz 59 kg. Tak. Przyszedł wreszcie moment, że powiedziałam - dość. Uda mi się. Zaczęłam analizować, co mnie gubi. Doszłam do wniosku, że często „nagradzałam” siebie w czasie niepowodzeń podjadając słodycze. Jadłam też bardzo późno, potrafiłam śniadanie zjeść o godzinie 12, a kolację o 22. Zaczęłam szperać w Internecie, przeglądać różne diety, analizować artykuły. Jest tego masa. Jedne są mądre, inne trochę mniej. Ważne jest, żeby zachować zdrowy rozsądek, dostarczyć organizmowi właściwą ilość białka, węglowodanów i tłuszczy. Dieta musi być zbilansowana, nie monotonna, bo kończy się to podjadaniem, napadami obżarstwa. Do tego trzeba podejść z głową, mądrze. Założyć, że to będzie proces, powolny ale skuteczny. Nie z miesiąca na miesiąc, ale dłuższy, dający stałe efekty, bez efektu jo-jo. Zaczęłam dobierać produkty, które lubię. Nie była to jakaś głodówka albo radykalna zmiana jedzenia, raczej zmiana myślenia. Nie można na początku wymagać od siebie za dużo. Zaczęłam wprowadzać zdrowe jedzenie, uważać na to, co wrzucam w siebie. Wertowałam Biblię pod kątem diety ludzi ówcześnie żyjących, chciałam znaleźć odpowiedź na pytanie, czym się żywili, skoro pozostawali w dobrym zdrowiu i byli długow ieczni. Co takiego Bóg im podpowiadał odnośnie żywienia. Przecież On stworzył człowieka i wie, co dla niego jest najlepsze. To, co mówi w swoim Słowie jest prawdą. I to, co mówi - jest dla mojego dobra. Zaczęłam szperać, co Bóg mówi na temat mojego jedzenia, co Bóg mówi na temat odżywiania się-jak Izrael wchodził do Ziemi Obiecanej, co było w tej Ziemi Obiecanej? I to, co mówią dietetycy a także to, co znalazłam w Biblii - zaczęłam stosować w moim życiu. Przede wszystkim zaczęłam unikać słodyczy, nie podjadać, jeść 3 główne, regularne posiłki - tylko 3. One mi wystarczają. Każdy człowiek powinien posiłki dopasować do siebie, do swojego trybu życia. To normalne, że inaczej będzie jadła osoba pracująca fizycznie, inaczej będzie odżywiał się człowiek pracujący umysłowo, jeszcze inaczej ten, który jest w ciągłym ruchu od tego, który ma siedzącą pracę. Nie ograniczałam zbytnio tego, co jem. Trzymałam się regularnych godzin. Zaczęłam bardzo dużo pić - przynajmniej 2 litry wody dziennie. Na początku nie wyobrażałam sobie, jak tak można, teraz nie wyobrażam sobie jak nie można. Potrafię wypić za
jednym zamachem 0,5 litra wody. Staram się godzinę przed jedzeniem, nie później, i godzinę pojedzeniu. Ale do tego doszłam po trzech latach - jak dla mnie, jest to skuteczne. Poza tym ograniczyłam sól. Używam przeróżnych przypraw i ziół. W gotowych mieszankach przyprawowych też jest w składzie sól, ale na takiej ilości poprzestaję, sama nie dosalam. Jakie wskazówki znalazłaś w Piśmie Świętym? Co znalazłam w Biblii? „Spożywczaków” prawie wcale, bo to co teraz mamy w sklepach z gotowych produktów - to wszystko na k o n s e r w a n ta c h , w z m a c n ia c z a c h , spulchniaczach. Dobrą rzeczą są płatki owsiane, płatki żytnie, jęczmienne, otręby, chleb na zakwasie, żydowska maca, warzywa, owoce, ryby (dorsz, tilapia, makrela, łosoś, tuńczyk, mintaj), drób (kurczaki, indyki), ze świni - ponieważ ona w Biblii jest oceniana jako zwierzę tzw. nieczyste - ze świni lubię i jem tylko wątróbkę. A reszty wieprzowiny unikam. Wołowina, jajka, sery różnego rodzaju: twarogi, serki homogenizowane, pleśniowe, żółte również, jogurty naturalne, mleko, z tłuszczy: oliwa z oliwek, orzechy, rodzynki, migdały - same dobre rzeczy. Wierzę, że jadasz dobre rzeczy, podzielam w pełni pogląd, że takie właśnie one są, ale pytanie brzmi - czy bardzo mało? Jem dużo. Niektórzy dziwią się, myślą że się głodzę. Inni, którzy są bliżej mnie, przyjaciele, uśmiechają się i cieszą się moim sukcesem, zdrowiem. Śniadanie jem 8.00Mr 6 (216)
G ro t
WYWIAD GROTA 8.30. Później w południe, jak jestem głodna, to wcinam marchewki albo jakieś jabłka, pomarańcze, grejpfruty, surowe ananasy owoce lub warzywa. Obiad około 14.0015.00, i później jakaś lekka kolacja. Śniadanie, obiad - obfite. Kolacja już trochę mniej. Trzymam się cały czas diety rozdzielnej, o której można znaleźć wiele informacji np. w Internecie. Jej główna zasada opiera się na tym, że posiłki są p o d z ie lo n e na trz y ró ż n e g ru p y : węglowodany, białka i tzw. grupa neutralna. Należy unikać połączenia węglowodany + białka. Posiłki komponować tak, żeby zawierały produkty z grupy białkowej + neutralnej lub węglowodany + grupa neutralna. Czyli mój obiad to na przykład wątróbka drobiowa z pieczarkami, cebulką i surówka z kiszonej kapusty, czerwonej lub sałatka z pomidorów. Białko + warzywa (grupa neutralna). W drodze eksperymentów, po pewnym czasie odstawiłam niemal zupełnie ziemniaki, makaron, chleb, produkty mączne: naleśniki, pierogi, pyzy. Jak już jem ta k ie rzeczy , to z m ąki razo w ej, pełnoziamistej, orkiszowej, kukurydzianej. Te produkty jem, ale wtedy kiedy mój organizm tego potrzebuje - więc to jest raz na miesiąc lub dwa. Po trzech latach już wyczuwam i organizm sam daje sygnał, na co ma ochotę. Ale proszę pamiętać, że tego wszystkiego uczyłam się od trzech lat. Nie można zaserwować sobie takiej zmiany z tygodnia na tydzień. Jak chciałam to zrobić szybciej, kończyło się to tym, że wstawałam o godzinie 23 i potrafiłam zjeść trzy kromki chleba z boczkiem, bo głód był zbyt silny. Teraz wiem, że mogę zjeść boczek albo np. słodycze, ale do godziny 14, bo do tej godziny metabolizm jest na wysokim poziomie i niezbyt często, raz lub dwa razy w tygodniu. Trzeba myśleć, co sięje i kiedy. Po trzech latach, to już nie jest dieta, to jest po prostu styl życia. Nie męczy, nie wymaga pilnowania. Daje radość, zdrowie, siłę, uśmiech.
Jak bardzo zmienia się jakość życia dla kogoś, kto naprawdę zmienił się „nie do poznania “? Bardzo. Wchodzę w rozmiary dużo mniej sze. Mam mniej prasowania, więcej rzeczy się mieści do pralki. Musiałam wymienić całą garderobę. Wsiadam na rower i nie myślę: szprychy pękną ale cieszę się tym, że mogę nim jechać, chodzić na spacery i nie męczą się nogi, nie bolą kolana. Lubię być na słońcu, kiedyś w lecie z powodu tuszy mocno się pociłam, unikałam upałów... Ćwiczę. Był taki okres, że naprawdę intensywnie ćwiczyłam, ponieważ skóra musiała się skurczyć. Nie chciałam chodzić z w orkiem „jak kangurzyca”. Operacja plastyczna jest droga, więc została jedyna droga do „zbiegnięcia się” skóry - czas i ćwiczenia. Teraz już trochę odpuszczam. Skóra jest prawie idealna. Wystarczyło trochę wysiłku, siły od Boga,
Jego m ądrości, w sparcia przyjaciół, wyrozumiałości mojej Pani Dyrektor i współpracowników, kiedy korzystałam z siłowni. Dziękuję Bogu za to, że to co dla mnie niemożliwe - z Nim stało się rzeczywistością. Nie ukrywam też, że modliłam się o to, aby schudnąć, aby z mądrością to zrobić, trwale. „Cokolwiek Bóg czyni, to trwa na wieki”. Prosiłam: „Boże daj mądrość, pomóż mi, daj mi siłę, poprowadź”. Mój lekarz rodzinny mi powiedział: „Pani Magdo, ja nie wiem jak pani tego dokonała, ale pani ma wyniki książkowe.” Widzę sama, że to było z mądrością i nie ze szkodą dla siebie. Niektóre moje uczennice zaczepiają mnie, pytają: „Pani Magdo, jak pani to zrobiła? Ja też chcę!” I zaczyna się długa rozmowa, tłumaczenie, zachęta - że ja też kiedyś tylko oglądałam zdjęcia w gazetach i sobie myślałam „Boże, to chyba photoshop, to nieprawda, że można aż tyle schudnąć, a jakpraw da-tojateż tego chcę...’’Ktoś schudł 50 kg, ktoś schudł 30, ktoś 20, ja marzyłam o tym, żeby nosić rozmiar 44 (nosiłam 54) wchodzę w 38. Są też starsze kobiety, w różnym wieku. Mówią: „mi to nie wyjdzie, bo ja nie mam tyle zaparcia” itd. Ale też, ja sama z siebie nie jestem silna, ani uparta, ani konsekwentna - tak myślałam. Teraz wiem, że to, co dla nas najlepsze, Bóg spełnia, że marzenia są realne. Na procesie odchudzania nauczyłam się bardzo dużo, nie tylko o zdrowym jedzeniu i właściwym podejściu do życia. Uświadomiłam sobie też, że tak naprawdę to mało istotne, czy nosisz rozmiar 54, czy 46, czy 40, czy 38. Ja przeszłam przez prawie wszystkie rozmiary. To tak naprawdę jest marnością. Bycie szczupłym jest dobre, dla zdrowia, dla estetyki. I cieszę się, i dziękuję Bogu, że mi się udało. To taki Boży cud dla mnie. Ale to, co najważniejsze to serducho, to jakim jesteś człowiekiem, jak żyjesz, co jest dla ciebie cenne i wartościowe.
Rozmawiała Monika Mackiewicz
A na deser - dwie tajemnice kuchni Magdy: Coś zdrowego, słodkiego dla Łasuchów: blok czekoladowy. Składniki: 250 gram mleka w proszku odtłuszczonego z radzyńskiego Topazu serek homogenizowany waniliowy (małe pudełeczko) 3 łyżki kakao Wedel pół szklanki cukru trzcinowego, lub normalnego, lub 3 łyżki słodzika w proszku 1/3 szklanki mleka ewentualnie 1łyżeczka rozpuszczalnej kawy 200 gram bakalii: rodzynki, orzechy, migdały Wykonanie: Serek homogenizowany wymieszać mikserem z mlekiem, dodać kakao, cukier, mleko w proszku, wymieszać mikserem. Dodać pokrojone bakalie. Przełożyć do naczynia, wstawić do lodówki, odczekać 12 godzin. Zastyga, jest twardy i lepszy niż normalny, tłusty blok na margarynie. Zachęcam do wypróbowania. I dla tych, którzy zdecydowanie wolą słone przekąski: chipsy dietetyczne. Składniki: Marchewka, pietruszka, seler, burak. Wykonanie: Warzywa obieramy ze skórki, myjemy, kroimy w talarki (około 3 mm grubości), skrapiamy delikatnie oliwą z oliwek, posypujemy oregano, bazylią, czubrycą zieloną (można dostać na radzyńskim ryneczku). Wstawiamy do piekarnika lub termo obiegu na 150 stopni, na 15 minut. Wyjmujemy i chrupiemy z apetytem. Do tego polecam sos czosnkowy: jogurt, 2-3 ząbki czosnku wyciskamy, dodajemy sos koperkowo-ziołowy Knorra lub Winiary, troszkę cukru, pieprz, mieszamy i maczamy chipsy. Smacznego. nr fl (216)
£9
<^OT_
WYWIAD GROTA
Rajmund S trok- tak brzmi nazwisko pochodzącego z Radzynia lidera zespołu disco - polo. W skład popularnej i głośnej grupy RAJMUND, wchodzą również utalentowane tancerki: Karolina Bartoszewska i Izabela Kisiel oraz akustyk Jerzy Puczkowski. Jak sam mówi, disco polo stało się jego pasją, nie „sposobem na podryw”. Oprócz muzyki ma wiele zainteresowań, między innymi nurkowanie. Radzyń i okolice możemy obejrzeć w dwóch jego teledyskach: „Pragnienie” i „Wyznanie”. Zachęcamy do lektury rozmowy i poznania Rajmunda bliżej.
TAK SIĘ ZŁOŻYŁO, ŻE JESTEM TERAZ NA SCENIE Czy ktoś dzisiaj słucha disco polo? Pewnie. Największy rozkwit disco polo przypada na lata dziewięćdziesiąte. Porównując tamten okres z obecnym - czy teraz jest podobnie? Wszystko idzie ku temu, że może być podobnie jak w latach dziewięćdziesiątych, natomiast osobiście myślę, że tamte lata już nie wrócą. Nie będzie takiego rozkwitu disco polo, chociaż chciałbym go, jak najbardziej. To była nowość dla ludzi - muzyka chodnikowa, potem przekształciła się w disco polo. Polsat nagrywał wszystko, dzięki czemu cały czas ta muzyka istniała w telewizji. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych nastąpiło załamanie, przerwa, dzisiaj disco polo powoli wraca, ale to już nie jest ta nowość. Ludzie wiedzą, że gatunek ciągle funkcjonuje, bo temat jest w mediach trochę bardziej nagłośniony niż kilka lat temu. Kiedy przekonałeś się, że scena disco polo to również Twoja scena? Odnajmłodszych lat. Fascynowała Cię ta muzyka ? Tak. Wychowałem się na takiej muzyce. Założyłem zespół w wieku 18 lat, grałem po weselach, różnych zabawach. Później miałem długą przerwę, odpocząłem od muzyki, ale to wszystko powróciło. Jakoś tak, całkiem niewinnie, złożyło się ,że jestem teraz na scenie. Najpierw był zespół New Age... ... tak. To zespół, w którym uczyłem się w ogóle występować na scenie. Rozstaliśmy się jednak. Wyjechałem do innego miasta, musiałem się kształcić, zdobyć zawód - nie miałem czasu na muzykę. Teraz to wszystko się ułożyło i postanowiłem, że - po prostu będę robił to, co lubię. Z zespołem, czy solo? Jestem frontmanem, występuję jako wokalista, natomiast mam zespół - są to dwie tancerki. Czy kiedykolwiek wzorowałeś się na kimś? Piotrek Matysiak... (śmiech). Na pewno wzorowałem się na jakichś zespołach, jeżeli chodzi o scenę, sam występ. Natomiast jeżeli chodzi o muzykę - nie wzorowałem się. Ja układam muzykę taką, która mnie się podoba. Śpiewam to co ja chcę, co czuję. Skończyłeś szkołę muzyczną, czy w związku z tym muzyka klasyczna w jakiś sposób tow arzy szy Twoim kompozycjom? Albo gwiazdy muzyki pop? Słuchałem różnej muzyki, bez względu na rodzaj to musiało być coś, co po prostu wpadało mi w ucho. Nie były to jednak 30
nigdy wzorce dla moich kompozycji. W takim razie skąd czerpiesz inspiracje? Dużo jeżdżę samochodem, często sam. Wyrzuciłem CB radio... serio! Mając do pokonania 300-400 km w jedną stronę człowiek robi różne rzeczy - ja zacząłem sobie śpiewać. Gdy tak śpiewam w czasie jazdy, coś nagle wymyślę - próbuję to zapamiętać, staram się każdy pomysł nagrać lub zapisać. Często można mnie spotkać w mieście stojącego na światłach i zapisującego coś w zeszycie. Czyli to chwila natchnienia? Tak. Są po prostu 3-4 pierwsze słowa, jakaś melodia i to mi wystarczy. Jeśli mam trochę wolnego czasu - siadam, przyglądam się temu i wszystko dopinam na ostatni guzik. To Twój przepis na hit? Nigdy tak nie zakładam. Każda piosenka, którą ułożyłem i mnie się podoba - nie musi podobać się słuchaczom. To, czy będzie
hitem, zależy tylko od nich. Współpracujesz z kimś w pisaniu tekstów lub muzyki? Teksty piszę tylko i wyłącznie sam. Natomiast jeśli chodzi o melodię - pracuję z muzykami na terenie całego kraju. W teledysku do piosenki „Pragnienie” widzimy między innymi nasz piękny ra d z y ń sk i p a ła c P o to c k ic h . Czy przyświecał Ci jakiś cel w ukazaniu takiego pleneru? Moje pierwsze teledyski były realizowane w Lublinie, a także w różnych dyskotekach poza Lublinem . N atom iast w tedy kolega powiedział mi, żeby nagrać teledysk w Radzyniu. Czemu nie? Nie wiedziałem tylko gdzie dokładnie, bo to zawsze musi być coś fajnego. Zaproponował pałac. To faktycznie dobry pomysł. Burmistrz się zgodził, zaoferował nawet, że może mi pozamykać drogi - wjazd itd. Pogoda też nam dopisała... Tak naprawdę to był jeden wielki znak zapytania, nie wiedziałem jak to wyjdzie. Impulsywnie podjąłem decyzję, że to będzie w Radzyniu, przygotowaliśmy się do tego, przyjechaliśmy - i teledysk wyszedł nawet w miarę. Na teled ysk ach i w idow iskow ych koncertach można zobaczyć obok Ciebie piękne tancerki...
nr 6 (36)
WYWIAD GROTA Tańczymy wszyscy, dziewczyny więcej - bo trudno jest cały czas tańczyć i śpiewać. Na początku byłem sam i szukałem tancerek. Nie potrzebowałem ładnych - od tego są studia fotomodelek. Potrzebowałem tancerek. Okazało się, że są dwie dziewczyny, które maj ą za sobą długą przygodę z tańcem. One są autorkami choreografii? Tak. Większość układają one, natomiast jeśli coś mi się nie podoba - robimy próby w Lublinie i mówię im, co chciałbym zmienić. Koncertujesz na terenie całego kraju. Jak dużo j est tych koncertów? W samym sierpniu na przykład mamy siedem imprez. To dla Ciebie dużo? Rzeczywiście jest to męczące, uważam że to już dobry rekord. Ale chciałbym więcej... Jutro na przykład jadę pod sam Kraków, do miejscowości Sokolina. Szykuje mi się koncert w Brukseli, a w przyszłym roku jadę do Stanów Zjednoczonych. Czyli zaczyna się kariera na rynku światowym? Dla Polonii. Niezapomniane przygody z koncertów czy jest coś, co szczególnie utkwiło Ci w pamięci? Mieliśmy taką sytuację w Ostródzie. Rok temu byłem tam pierwszy raz, wiadomo - nie można się spóźnić - bo jest ułożony harmonogram, napięty grafik. Zatrzymaliśmy się z bratem z tyłu sceny. 15 000 osób czeka przed sceną. Mówię do brata, że musimy się jeszcze przebrać z dziewczynami - niech nam otworzy samochód. Obok samochodu była studzienka kanalizacyjna. Kluczyków nie miał w ręce, tylko w kieszeni od koszuli -
wysunęły się i wpadły do tej s tu d z ie n k i. Jedyny kom plet. Samochód zamknięty, 400 km od domu, nieprzebrani - a za 10 m inut wchodzimy na scenę. W ostat niej chwili za uważyłem stra ż ak a. Otworzyliśmy s tu d z ie n k ę , strażaka zła paliśmy za nogi - on nawet do końca nie wie-dział o co cho-dzi, opuściliśmy go na dół i ten kluczyk nam wyłowił. Szybko się przebraliśmy, wskoczyliśmy na scenę, nawet nie pamiętam nic z koncertu - tak bardzo byłem zestresowany. Były też inne sytuacje - na przykład dziewczyny przez przypadek złapały mnie za nogi na koncercie i przewróciłem się. Disco polo - to dla Ciebie przejściowy okres, czy już coraz poważniej zaczynasz traktować jako zawód? To już poważnie zaczyna robić się moim zawodem. Oprócz tego, że układam piosenki i gram koncerty, dodatkowo otwieram studio muzyczne, takie na naprawdę dużym poziomie. Znając już zespoły disco polo będę razem z nimi współpracował, robił z nimi muzykę, wspierał ich wokalem. Więc w tygodniu będę pracował dla siebie i dla
G ro t
zespołów, a w weekendy będę koncertował. Chciałbym, żeby to był już mój zawód. Ku temu wszystko zmierza. Co chciałbyś przekazać swoim radzyńskim fanom? Niedługo będę realizował dwa teledyski, j eden pod koniec tego roku, drugi na początku następnego. Chciałbym nagrać kolejny teledysk gdzieś w okolicach Radzynia, może ktoś zna miejsce, gdzie można byłoby to zrobić, pomóc mi w scenariuszu. Może ktoś ma pomysł na tematykę piosenki - o Radzyniu, może o Orlętach? W takim razie fanów R ajm unda zapraszamy do współpracy, a ja w ich imieniu dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dominika Gomółka
Fot.www.rajmund.com
nr S (216)
31
Grot
ROZMAITOŚCI
BYLIŚMY TAM, GDZIE WODA CZYSTA I TRAWA ZIELONA II Gminne Kolonie Letnie w Wólce Nadbużnej Już po raz drugi Uczniowski Klub Sportowy EKO-TRAPER Przy Szkole Podstawowej w Żabikowie, pod wodzą swej prezeski, dyrektorki szkoły Teresy Łukaszczuk, zorganizował kolonie letnie dla dzieci ze szkół Gminy Radzyń Podlaski.
W malowniczych okolicznościach przyrody nadbużańskiej, w sosnowym lesie nad rzeką, w domkach campingowych ośrodka „Pod Sosną” przebywała przez dziesięć dni (04 13 lipca) dwudziestoośmioosobowa grupa dzieci. Przebywała, lecz także: pływała w basenie, robiła piesze i rowerowe rajdy, grała w piłkę, kometkę, ringo nawet w bilard i w tenisa - słowem harcowała co się zowie! Bogaty program kolonii miał także swe aspekty kulturalne - nie zabrakło śpiewu, festiw alu przebierańców, szlifowania elokwencji podczas codziennych spotkań społeczności kolonijnej - i wychowawcze -
czego podstawą stało się wspólne działanie, umiejętność życia w grupie i atrakcyjne zaprawy poranne. Aspekt poznawczy i duchowy wypełniły w ycieczki: do C iechanow ca, gdzie zwiedziliśmy cudowne i wzruszające muzeum rolnictwa, a w nim - jako jego elementy: wystawę pisanek, muzeum weterynaryjne, piekarnię sprzed stu lat, młyn wodny (na chodzie!), dwór szlachecki i stojący nieopodal magnacki pałac; do Siemiatycz, gdzie w niedzielę modliliśmy się na sumie o pogodę atmosferyczną i pogodę ducha. Obie pogody przyszły i już do końca świeciło nam słońce z małymi deszczowymi antraktami - by się nie kurzyło. Program kolonii realizowała doświadczona kadra weteranów akcji letniej z podpisanym poniżej oldbojem i wymienioną powyżej szefową. Pomagała nam dzielnie pani Ania Ochnio, autorstw a której fotografie uzupełniająniniejszą relację. Zorganizowanie placówki nie byłoby możliwe bez wydatnego udziału finansowego Gminy, za co serdeczne podziękowania należą się Panu Wójtowi Wiesławowi Mazurkowi i Przewodniczącej Gminnej K om isji Rozw iązyw ania Problem ów Alkoholowych w Radzyniu Podlaskim, pani Marii Tarnowskiej, która miała nas odwiedzić, ale nie odwiedziła. Dziękujemy też nielicznym sponsorom: Notariuszowi Wiesławowi Kowalczykowi,
Bankowi Spółdzielczemu w Radzyniu P o d lask im z P rez ese m Roma ne m Domańskim, właścicielowi piekarni w Woli Osowińskiej Bogdanowi Smogorzewskiemu, Jackowi i Miłosławowi Janowskim prowadzącym sklep z artykułami biurowymi i szkolnymi w Radzyniu Podlaskim. Dziękujemy też tym, którzy obiecali pomóc - może zdążą następnym razem. Pełny fotoreportaż autorstwa pani Anny Ochnio znajduje się na stronie Szkoły Podstawowej w Żabikowie: www.spzabikow.edu.pl
Andrzej Kotyla
tir 8 (36)
G ro t
SPORT/REKLAMA
GRAND PRIX POWIATU W SIATKÓWCE PLAŻOWEJ Siatkówka plażowa jest najpopularniejszą dyscypliną letnich imprez sportowych ROKiR, a cykl GP Powiatu jest imprezą o największej renomie i zainteresowaniu. Cykl GP, który organizowany jest od trzech lat to kilka imprez siatkówki plażowej w różnych miejscach powiatu, a do klasyfikacji końcowej brane są wyniki z wszystkich turniejów. Skład drużyny musi być ciągle ten sam, by drużyna była klasyfikowana. W tym roku GP Powiatu to tylko 3 turnieje, gdyż niezawodny dotąd Turów boryka się z remontem Świetlicy Wiejskiej i teren wokół boiska jest wielkim placem budowy. Koordynatorem całego cyklu jest Marek Topyła z Radzyńskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji, a każdy turniej ma swego gospodarza, który bierze na siebie organizację i koszty turnieju. 24 lipca, I turniej odbył się w Płudach, a g o s p o d a r z e m i s p o n s o r e m b y ło Przedsiębiorstwo Budowlane Andrzeja Zakrzewskiego. Impreza odbyła się w gospodarstwie agroturystycznym Ryszarda Cybuli a siatkarskie zmagania przyciągnęły bardzo dużą liczbę kibiców. W tym turnieju wystąpiło 13 drużyn, a zwyciężyła para Mateusz Mróz i Radosław Mysiak. 31 lipca Grand Prix Powiatu zagościło w Woli Osowińskiej i wpisane było w imprezy związane z Memoriałem Kawaleryjskim. Wystąpiło tylko 10 drużyn, ale to i tak nieźle, biorąc pod uwagę ulewy, które przechodziły jedna za drugą. Zawodnicy walczyli w trzech grupach, a najlepsze drużyny awansowały do
półfinałów. Ostatecznie zwyciężył zespół Szczebrzeszyn Podpszczynowe Pole (Łukasz Mazurek i Wojciech Rzepka), a kolejne miejsca zajęli: Płudy (Szymon Zakrzewski i G rzegorz W róblew ski), M askopatol (Radosław Mysiak i Mateusz Mróz), Szabadaba (Marek Korulczyk i Łukasz Szczygieł), Turovia (Bartek Musiatowicz i Radosław Osak), Bracia (Łukasz Ostropolski i Mateusz Ostropolski), PJN (Bartek Bojarczuk i Przemysław Luty), Wolanka (Mateusz Ciołek i Dawid Deleżuch), Płudy II (Mateusz Pękała i Przemysław Bednarczyk) i Termo Dom (Rafał Mazurek i Kamil Szymczak). Organizację turnieju w Woli Osowińskiej wziął na siebie wójt Henryk Mateusiak oraz dyr. ZPO Danuta Kucio, która jest jednocześnie Prezesem Wolanki Wola Osowińska, tak więc siatkówkajest jej bardzo bliska. Zasłużyła sobie na duże słowa uznania i podziękowanie za opiekę nad wszystkimi zawodnikami. Nikomu nie zabrakło ciepłych posiłków, a niektórzy podwoili pewnie swą wagę pysznymi bułeczkami, grochówką czy też kartoflakami, z których słynie kuchnia Woli Osowińskiej. W uroczyste zakończenie zawodów włączyły się także wiceprzew. RG Alina Kryjak oraz dyr. ZSR Beata Żurawska Polkowska. Ostatni turniej GP Powiatu odbędzie się 7 sierpnia w Radzyniu i będzie bardzo ciekawie, bo nie będzie dwóch lub trzech drużyn z czołówki klasyfikacji i otwiera się przez to szansa dla pozostałych drużyn.
Wszystko jestjeszcze możliwe. Zapraszamy wszystkich kibiców na turniej, który rozpocznie się o godz. 11.00 na boiskach w parku. M arek Topyła
NAJTAŃSZY
WĘGIEL ZE ŚLĄSKA • • • • • •
NOWOŚCI!!! Ekogroszek w workach 30 kg Ekogroszek luzem Kostka Orzech Orzech II M iał
• skup złomu i metali kolorowych • skład opału na terenie młyna
NOVA ul. Międzyrzecka 73/75,21-300 Radzyń Podlaski kontakt w godz. 8.00-16.00 tel/fax 83- 352- 71-21, kom. 604-404-680 nr fl (216)
33
Grot KRZYZOWKA Z HASŁEM 1
2
6
7
3
4
8
■ ■ ■ ■■ ■■■ ■
11 13
„
15
ROZRYWKA
5
Z N A C Z E N IA W Y R A Z Ó W
9
10
POZIOMO 6. np. lubelskie, 11. schronienie auta, 12. karmienie trzody, 13. gaz palny, 14. małpi przysmak, 15. jeden z miesięcy, 16. wonna przyprawa, 17. typ samolotu bojowego, 18. po stracie, 19. na głowie lub okręcie, 21. porządek, 23. koń na tylnych nogach, 25. ciśnieniomierz, 26. strefa, 29. turecka pieczeń, 32. odległość między dwoma dźwiękami, 33. metropolia japońska, 34. np. Ani Mru Mru 35. chodzi podobno tyłem
1
12
16
fi
___ <6
17 21
23
22
25 (2 29
____5
30
3,
20 f i » 9 24
26
27
28
32
33
34
35 (3)
(7
Litery oznaczone cyframi w prawym, dolnym rogu czytane kolejno utworzą hasło.
HASŁO
1
2
3
4
5
6
7
opr. Dariusz Gałan
PIONOWO 1. imię żeńskie, 2. rezydencja muzułmańskiego władcy, 3. nieraz otwiera się w kieszeni, 4. lina zabezpieczająca maszt, 5.niejedna w stadzie, 7. broń sieczna Turków i Arabów, 8. największe jezioro w Turcji, 9. ubiór starożytnych Rzymian, 10. przejaw, symptom, 14. “Jezioro łabędzie”, 16. maluch, 20. np. klubowa, 22. pseudonim znanej naszej piosenkarki, 24. nasz zespół wokalny, 27. Sharif, aktor, 28. antonim obrony, 30. większy krewniak grochu, 31. knieja, 32. spada na cztery łapy
PARAFIALNY ZESPÓŁ CARITAS INFORMUJE - Żywność wydawana j est w każdą pierwszą sobotę miesiąca od 9.00 do 11.00. - Należy zgłaszać się osobiście lub upoważnić do odbioru bliską osobę. - Osoby korzystające z pomocy żywnościowej świadczonej przez Parafialny Zespół Caritas powinny przedłożyć: zaświadczenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej lub Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, jeżeli korzystają z pomocy tych Ośrodków, - Zaświadczenie Powiatowego Urzędu Pracy, jeżeli są osobami bezrobotnymi, a nie korzystają z pomocy MOPS lub GOPS, lub zaświadczenie własne. - We wtorki od godziny 15.30 konsultacje z pedagogiem z Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej ( trudności w nauce i sposoby ich przezwyciężania, wskazówki dla rodziców j ak pracować z dzieckiem w domu i in.). - W każdy piątek od godziny 13.00 do 15.00 udzielane są porady prawne, od 15.00 do 17.00 konsultacje z psychologiem - logopedą. PARAFIALNY ZESPÓŁ CARITAS przy Parafii Św. Trójcy w Radzyniu Podl. ul. Jana Pawła n 15 21 - 300 Radzyń Podl. tel. 83352 - 73 - 90 Dyżury w każdy wtorek w godz. 16.30 -17.30 i piątek w godz. 12.00 -13.00
B iu r o s e n a t o r s k ie p r o fe s o r a J ó z e f a B e rg ie ra
CZy TO ORYGlMł V. TAMIE! J / \ r u
5/
ORYGINAŁY s p r z e d a j e J
ul. O s tro w ie c k a 14 (w e jś c ie o d u lic y D ą b r o w s k ie g o ), 21 - 3 0 0 R a d z y ń P o d la s k i. Z a p ra s z a m y c o d z ie n n ie o d 9 d o 14. D y ż u ry S e n a to ra trz e c i p o n ie d z ia łe k m ie s ią c a 1 0 - 1 2 . te l. 7 8 4 - 3 5 6 - 0 4 7 w w w . b e r g ie r jo z e f . p l; w w w .p la tfo rm a -ra d z y n .p l
RADZYNSKI MAGAZYN o * o r SPOŁECZNO - KULTURALNY Wydawca: Radzyński Ośrodek Kultury i Rekreacji Adres redakcji: ul. Jana Pawła II 4, 21-300 Radzyń Podl. http://radzrok.home.pl/, e-mail: radzrok@home.pl Reklama i ogłoszenia: tel. 352-73-14 (wew. 26), 664923307 Redakcja: Piotr Matysiak (red. naczelny), Monika Mackiewicz, Arkadiusz Kulpa, Tomasz Pietrzela, Jakub Szymanek Stali współpracownicy: M. Topyła (sport), K. Wodowska, R. Mazurek, D. Gałan, J. Musiatowicz, Skład i łamanie: P. Matysiak, J. Szymanek, S. Walencik Nakład 1100 egzemplarzy, cena: egzemplarz bezpłatny. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania tekstów, w tym ich skracania i zmiany tytułów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
31
tir 8 (36)
<&K)T
REKLAMA
CZĘŚCI SAMOCHODOWE
OGŁOSZENIE Radzyński Ośrodek Kultury i Rekreacji oferuje możliwość wynajmu lokalu w budynku Oranżerii (niski Parter pow. 133 m. kw.) na działalność gospodarczą. Oferty czynszu oraz koncepcję prowadzenia działalności należy składać w siedzibie ROKiR do dnia 15 września 201 lr. w zaklejonych kopertach z dopiskiem „OFERTA NA LOKAL”. Wybór oferenta nastąpi 22 września 201 lr. o godz. 10.00 w siedzibie ROKiR ul. Jana Pawła I I 4. Szczegółowe informacje można uzyskać u dyrektoraROKiRZbigniewaWojtasialubksiegowej Beaty Piekutowskiej tel.(83) 352-73-14 wdni powszednie od godziny 8.00 do 15.00 Dyrektor ROKiR Zbigniew Wojtas
BerMeb - meble Twoich marzeń Specjalizujemy się w produkcji mebli kuchennych, łazienkowych, garderób, drzwi i różnego rodzaju mebli do domu oraz nietypowych robionych według indywidualnych projektów. Swoje prace wykonuje w oparciu o ponad 30-sto letnie doświadczenie w tej branży. Meble produkowane w naszym zakładzie dostosowane są do Państwa wymogów, gustowi potrzeb.
NAPRAWA I SPRZEDAZ
wwwf}erme¿ p /
TEL. 504 060 803 TEL. 83 352 14 24
tel. 604 187 736
KLIMATYZACJE iu............
... J *
PRZYJEZDZAMY-NAPRA WIAMY Radzyń Podlaski Wykonujemy okresowe, obowiązkowe przeglądy ul. Warszawska 61 („obok Biedronki”)! urządzeń chłodniczych w sklepach spożywczych
fi][OT® CENTRUM części
do
samochodów
marki
FORD
części karoseryjne, mechaniczne, silniki, zawieszenia, elektronika, alrbagi, naprawa, diagnostyka
Dowóz i wysyłka na cały kraj. Sprzedaż części nowych i używanych.
21-300 Radzyń Podlaski ul, Wlsznicka lOb tel. (83) 352 04 14
Mr 6 (216)
kom. 889 917 244 889 079 244 e-mail: ford2008@wp.pl
35
im
LKJ 21-300 Radzyń Podlaski ul.Lubelska 5, tel/fax 083 352 61 01
m -Wywóz nieczystości stałych i płynnych -Sprzedaż gazu
tel. 83 352 61 03 -Projektowanie i wykonywanie przyłączy wodno - kanalizacyjnych
tel. 83 352 61 04 -Budowa parkingów i chodników -Układanie kostki brukowej
tel. 83 352 61 03
Przedsiębiorstwo Qsług Komunalnych sp. z o.o. świadczy kompleksowe i profesjonalne usługi pogrzebowe Wizerunek naszej firmy budujemy na godnym i rzetelnym wykonywaniu zleconej usługi w oparciu o zdobyte umiejętności i doświadczenia. Rodzinom, które znalazły się w bolesnej sytuacji, staramy się w sposób jak najbardziej bezstresowy pomóc w załatwieniu wszelkich formalności. Śmierć osoby bliskiej to ciężki i bolesny okres w życiu każdego z nas. Staramy się aby w tych trudnych dla Państwa chwilach być oparciem i służyć pomocą w rozwiązywaniu wszelkich problemów związanych z organizacją pogrzebu.Rodzina zlecająca nam usługę jest traktowana przez nas z należytym szacunkiem, współczuciem i pełnym zrozumleniem.Nasz wykwalifikowany personel, charakteryzujący się życzliwością oraz wysoką kulturą osobistą jest gwarantem rzetelnej, profesjonalnej obsługi I organizacji pogrzebu.Rozumiemy potrzeby rodzin osób zmarłych i wychodząc im naprzeciw organizujemy pogrzeby kompleksowo I bezgotówkowo.
Dom przed pogrzebow y Jakim dysponujem y Jest nowoczesnym obiektem spełniającym w szystkie norm y I wymagania. Mieszczą się w nim dwie kaplice - chrześcijańska oraz bezwyznaniowa, d o której na życzenie można w staw ić sym bole religijne. Nasze nowoczesne sam ochody pogrzebowe um ożliw iają transport na terenie całej Polski. W dom u przed po grzeb owym znajd asortym entu związanego z pochów
Nasza firma kredytuje koszty pogrzebu w ramach zasiłku ZUS. Oferta usług pogrzebowych -całodobowy przewóz zmarłych z mieszkań, przechowywanie ciała w chłodni -sprowadzanie ciałzzagranicy -balsamacja, kremacja -rezerwacja terminów na cmentarzach komunalnych i parafialnych -pomoc przy załatwianiu wszelkich formalności wZUS -kompleksowa organizacja pogrzebów tradycyjnych i urnowych -wynajem autokarów dla uczestników ceremonii pogrzebowej -toaleta pośmiertna - posiadamy certyfikaty z dziedziny tanatokosmetyki Oferujemy ubezpieczenia na wypadek zgonu z przeznaczeniem świadczenia na uregulowanie -tabliczki tradycyjne oraz wykonywane na specjalne życzenie klienta kosztów powstających po śmierci osoby ubezpieczonej w tym kosztów pogrzebu -duży wybórtrumien,wieńce, półwieńce, wiązanki -odzież dla osób zmarłych Całodobowy telefon 83 352 61 03 kom 604 400 825 -budowa grobów murowanych Dom przedpogrzebowy i sklep 83 352 63 89 (od g. 7-15) -demontaż i montaż pomników.