ów k y a l n PO t a a dl Ł k i piĘczn z e B ies
or ef u s m thly is n mo e e fr
ity un m m co h s i l Po
Informacje24.co.uk - Nr 2 (2014)
fot. Paweł Prus
Ogłoszenie wyników konkursu fotograficznego:
CZAS I PRZEMIJANIE
Polska skarży USA w sprawie wiz Polska złożyła skargę do Komisji Europejskiej, na USA z powodu utrzymywania wiz dla obywateli polskich wbrew zasadzie wzajemności dotyczącej ruchu bezwizowego z UE. Na razie KE nie zamierza interweniować w tej sprawie - poinformował rzecznik KE ds. wewnętrznych Michele Cercone. „Stany złamały umowę z Polską, z początku lat 90., kiedy my zdejmowaliśmy wizy dla Amerykanów. Oni się zobowiązywali, ze wizy może będą, ale będą bezpłatne. A teraz jest coś gorszego, opłata za przywilej złożenia podania, czyli płaci się nawet, kiedy wizy się nie otrzymuje” – powiedział Radosław Sikorski komentując całą sprawę. Dodał jednak, że do problemu przyczynili się do tego też sami Polacy. - To jest też wina naszych rodaków, którzy przedłużają pobyty ponad czas. I wykorzystują pobyty niezgodnie z przeznaczeniem wizy - powiedział szef MSZ. Zgodnie z nowelizacją unijnego rozporządzenia, kraje UE miały do 9 lutego powiadomić Komisję, czy państwa trzecie, z którymi UE utrzymuje ruch bezwizowy, przestrzegają zasady wzajemności. Według MSZ, Polska przekazała takie powiadomienie 4 lutego i wskazuje w nim tylko na utrzymywanie wiz wobec polskich obywateli przez USA. "Po otrzymaniu notyfikacji Komisja ma sześć miesięcy na decyzję, czy podejmie jakieś działania. Jeśli nie zdecyduje się na żadne kroki, powody wyjaśni w swoim sprawozdaniu" - oświadczył Cercone na konferencji prasowej. Według unijnego rozporządzenia, Komisja - na wniosek kraju UE, wobec którego reguła wzajemności jest łamana, albo z własnej inicjatywy - może przywrócić na sześć miesięcy obowiązek wizowy wobec "niektórych kategorii obywateli danego państwa", nieprzestrzegającego zasady wzajemności. Z kolei po dwóch latach może wprowadzić wizy na 12 miesięcy wobec wszystkich obywateli takiego państwa. Cercone zaznaczył wczoraj, że Komisja nie jest automatycznie zobowiązana do wprowadzenia takich restrykcji i na razie nie zamierza wprowadzać obowiązku wizowego dla obywateli USA czy jakiegokolwiek innego kraju. "Na obecnym etapie nie ma takiego zamiaru" - zaznaczył rzecznik. Również polskie MSZ zasugerowało, że nie zamierza się tego domagać. W notyfikacji do KE "wskazujemy, że oczekujemy planowanych zmian w amerykańskich przepisach imigracyjnych, które mają na celu ostateczne potwierdzenie gotowości strony USA do włączenia Polski do Programu o Ruchu Bezwizowym. Prace nad tą sprawą trwają obecnie w Kongresie amerykańskim" - poinformował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. W przyjętej w czerwcu przez Senat USA ustawie o reformie prawa imigracyjnego (wciąż nie zaaprobowała jej Izba Reprezentantów) znalazł się przychylny dla Polski zapis o podniesieniu z obecnych 3 proc. do 10 proc. limitu odmów przyznania wizy, którego nie może przekraczać kraj ubiegający się o włączenie do programu ruchu bezwizowego. Miało to umożliwić Polsce wejście do programu, tak, by polscy turyści, jak większość obywateli państw Unii Europejskiej, mogli bez wiz podróżować do Stanów Zjednoczonych. Obecnie mieszkańcy krajów UE składają poprzez internet podanie o przyznanie wizy, która jest ważna przez okres dwóch lat. Polacy aby otrzymać wizę muszą stać w długich kolejkach i zapłacić za samo złożenie podania co najmniej 160 dolarów. Oprócz Polski Stany Zjednoczone wymagają wiz dla obywateli krajów UE: Grecji, Bułgarii, Cypru, Rumunii i Chorwacji. Szef polskiego MSZ zaznaczył, że Polska nie zamierza wprowadzić wiz dla Amerykanów, ponieważ uderzyłoby to w Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy odwiedzają kraj nad Wisłą. Trudno odebrać skargę Polski inaczej niźli ponad dwudziestoletnią bezsilność w staraniu się o uregulowanie kwestii wiz do USA. Ponieważ Polska nie zamierza wprowadzać wiz dla Amerykanów trudno oczekiwać, że zrobi to Komisja Europejska w naszym imieniu. Po co więc składano taką skargę? Chyba tylko dla dobrego samopoczucia szefa MSZ i jego urzędników.
Angry Birds - aplikacja za pomocą której szpiegowano Cię Brytyjskie i amerykańskie agencje wywiadowcze używały aplikacji Angry Birds do śledzenia jej użytkowników.
W
ręce wywiadów dostały się dane osobiste grających w tę grę. Z dokumentów upublicznionych przez Snowdena wynika, że oprócz takich danych jak miejsce pobytu czy częstotliwość grania wywiady zbierały między innymi informacje o sympatiach politycznych i orientacji seksualnej. Raporty, jakie ukazały się w The New York Times, the Guardian oraz ProPublica sugerują, że każdy, kto chociaż raz użył na przykład Google Maps na swoim smartfonie “rozpoczynał” flirt z brytyjską centralą GCHQ. Nikogo nie powinno dziwić, że wywiady użyły do pobierania danych aplikacji Angry Birds. W sumie na całym świecie grę tę pobrano aż 1,7 miliarda razy! Drogi użytkowniku portali społecznościowych, zanim zdecydujesz się wysłać do kogoś zaproszenie o dołączenie się do jakiejś gry pomyśl, że może w ten sposób wspierasz wywiady zbierające dane o Tobie i Twoich znajomych.
Polak przewoził milion euro w walizce 22 stycznia w miejscowości Chalampe, francuskie służby celne przeprowadziły kontrolę autobusu jadącego z Hiszpanii do Polski. Kiedy otworzyli dwie walizki należące do Polaka ich oczom ukazał się milion euro. Pieniądze oraz papiery wartościowe o łącznej wartości prawie miliona euro zostały zarekwirowane przez celników i przekazane do depozytu Narodowego Sądowej Służby Celnej i tam będą spoczywały aż do wyjaśnienia całej sprawy. Mężczyzna twierdził, że jest biznesmenem, a pieniądze pochodzą od jego klienta z którym handluje. W komunikacie przypomniano, że podróżni, którzy przez granicę przewożą 10 tys. euro lub więcej, powinni zgłosić to celnikom i wypełnić deklarację MOD.
Informacje24 WP MEDIA Ltd Bristol (UK); Company no. 08319299; Redaktor naczelny: Wojciech Nowak; info@informacje24.co.uk Dział podróżniczy: Renata Zuberek; travel@informacje24.co.uk Marketing: Patrycja Strąk; reklama@informacje24.co.uk; 077 0249 6832; marketing@informacje24.co.uk 2
informacje24.co.uk
Coraz mniej lubimy Anglików, coraz więcej Czechów Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Centrum Badania Opinii Publicznej bardzo spadła liczba osób lubiących Anglików. Wzrosła natomiast liczba osób darzących sympatią Czechów, Włochów i Słowaków.
W
badaniu "Stosunek Polaków do innych narodów" CBOS sprawdził, jakie uczucia żywimy względem 34 narodów. Udzielone odpowiedzi przedstawiono na trzystopniowej skali - sympatia, obojętność oraz niechęć. Stosunek Polaków do Anglików znacznie się ochłodził. Rok temu sympatię do przedstawicieli wyspiarskiej nacji deklarowało 47% badanych. Dzisiaj sympatię w stosunku do Anglików deklaruje 42% ankietowanych. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o liczbę osób, którzy nie lubią Anglików. W ciągu roku wzrosła liczba osób jawnie deklarujących niechęć do mieszkańców Albionu. W zeszłym roku 15% osób deklarowało wrogie nastawienie do Anglików. Według ostatniego badania liczba ta wzrosła do 20%. Gorzej od Anglików wypadli tylko Rosjanie. W stosunku do nich w porównaniu z analogicznym badaniem z ubiegłego roku odnotowano największy spadek deklaracji wyrażających sympatię (z 31 proc. do 25 proc.) oraz wzrost odsetka tych, którzy wyrażają niechęć (z 39 do 42 proc.). Po raz kolejny ranking najbardziej lubianych narodów otwierają Czesi, w stosunku do których sympatię wyraża co drugi Polak (50 proc. deklaracji sympatii). Tuż za nimi sytuują się Włosi (48 proc.), Słowacy (47 proc.), Hiszpanie (46 proc.) oraz Irlandczycy (46 proc.). Co najmniej dwie piąte ankietowanych ma pozytywne nastawienie również w stosunku do Francuzów (44 proc.), Norwegów (43 proc.), Węgrów
(43 proc.), Anglików (43 proc.), Szwajcarów (42 proc.), Szwedów (41 proc.), Amerykanów (41 proc.) oraz Holendrów (40 proc.). CBOS bada nastawienie Polaków do przedstawicieli innych nacji od 21 lat. W tym czasie najbardziej spadło pozytywne nastawienie względem Amerykanów. Podczas gdy w 1993 r. sympatię do tego narodu wyrażało aż 62 proc. ankietowanych, obecnie już tylko 41 proc. Wzrosła też - z 9 do 21 proc. liczba deklaracji zdecydowanie nieprzychylnych Amerykanom. Podobnie sprawa ma się w przypadku Francuzów (spadek deklaracji sympatii z 61 do 44 proc.). Jak podkreśla CBOS, sympatię dla innych nacji nieczęsto deklarują badani z wykształceniem podstawowym, o niskich zarobkach, mieszkańcy wsi. Z badań wyłania się jeszcze jedna prawidłowość. "Najrzadziej sympatię do innych narodów wyrażają badani uczestniczący w praktykach religijnych kilka razy w tygodniu (...), najczęściej zaś ankietowani niepraktykujący religijnie" - czytamy w podsumowaniu CBOS.
Wykradziono dane klientów Tesco Hackerzy wykradli dane niektórych klientów Tesco. Gigant handlowy zmuszony był zdezaktywować około dwóch tysięcy kont swoich klientów, po tym jak ich dane (loginy i hasła) zostały opublikowane w internecie.
Z
arząd supermarketu poinformował, że dane klientów zostały wykradzione przy pomocy ukradzionych wcześniej z innych stron i skompilowanych informacji. Tesco w swoim oświadczeniu stwierdziło, że już wdrożyło wewnętrzne śledztwo mające dokładnie wyjaśnić jak doszło do kradzieży danych. Część osób, którym skradziono dane skarżyła się, że łupem hackerów padły ich vouchery.
2239 osobom Tesco zdezaktywowało konta i zapowiedziało, że gigant handlowy skontaktuje się z nimi drogą pocztową. Dodano także, że utracone vouchery zostaną zastąpione nowymi. To nie pierwszy raz kiedy klienci Tesco zostali zaatakowani przez hackerów. Do podobnego zdarzenia doszło na początku 2013 roku, kiedy to setki właścicieli kart klubowych zgłosiło, że włamano się na ich konta.
18 miesięcy więzienia za szybką jazdę Dwóch mężczyzn, Daniel Scott Richardson (21) oraz James Burrows (26) zostało skazanych za zbyt szybką jazdę po autostradzie. Daniel Scott Richardson kierował samochodem Ford Focus RS zaś James Burrows, siedział za kierownicą Mitsubishi Lance Evo. Obaj panowie jechali z prędkością 144 mil na godzinę. Policyjna kamera nagrała ich szybką jazdę 30 listopada na drodze A19 w Middlesbrough. Obaj kierowcy zostali uznani winnym zarzucanych im czynów i zostali skazani na 18 miesięcy więzienia oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez trzy lata. Dodatkowo kierowcy zostali skazani na 300 godzin prac społecznych. Reklama
Brytyjczycy złożyli rekordową ilość skarg Brytyjczycy złożyli rekordową ilość skarg w 2013 roku. Jak wyliczono mieszkańcy Wysp składali jedną skargę co 1.2 sekundy!
Minister edukacji Liz Truss skierowała do samorządów lokalnych list, w którym sugeruje, że szkoły powinny być otwarte na przyjmowanie dwuletnich dzieci. Zaznaczyła przy tym, że placówki edukacyjne powinny być otwarte dłużej, tak aby ułatwić odbieranie dzieci pracującym rodzicom.
R
odzice płaciliby za umieszczenie małego dziecka w szkole na takich samych zasadach jak płacą obecnie za przedszkole. Dzieci z najuboższych rodzin otrzymywałyby możliwość 15 godzinnego bezpłatnego pobytu w szkole. Zgodnie z danymi Ministerstwa Edukacji, obecnie 49 szkół podstawowych już zdecydowało się przyjmować dzieci w wieku dwóch lat. Szkoły te otrzymały pieniądze z ministerstwa w ramach projektu pilotażowego. Pani minister w swoim liście przekonuje, że szkoły mają już odpowiednią infrastrukturę do tego by przyjmować dwuletnie dzieci. Jej zdaniem program zajęć, na jakie uczęszczałyby maluchy obejmowałby między innymi naukę śpiewania, czytania bajek, rysowania i byłby bardzo różny od programu, jaki obowiązuje siedmiolatków. Jak ocenia rząd nowa inicjatywa, jaką przedstawił, nie będzie obciążała dodatkowo szkolnych budżetów. Nie wszystkim jednak nowa propozycja rządu się podoba. Laura Perrins, z organizacji
Mothers At Home Matter stwierdziła, że „nie ma żadnych dowodów na to, aby z chodzenia do szkoły dwuletnich dzieci wynikały jakieś korzyści.” "Nie poprawiłoby to ich intelektualnych umiejętności, a miałoby wpływ na rozwój emocjonalny dzieci. Rząd, przedstawiając ten projekt, nie bierze wcale pod uwagę relacji matka-dziecko” - dodała pani Laura Perrins. Jej zdaniem wprowadzenie takiego rozwiązania zwiększyłoby presje na matki, aby wracały jak najszybciej do pracy. Z punktu widzenia imigranta rozwiązanie to mimo minusów wynikających z rozdzielenia matki z dzieckiem, ma także swoje plusy. Głównym z nich jest to, że dziecko przebywając wśród anglojęzycznych rówieśników od samego początku, uczy się mówić po angielsku. Niestety czasami zdarzają się przypadki, kiedy dziecko wychowywane w domu, gdzie mówi się tylko po polsku idąc do szkoły jest całkowicie lub prawie całkowicie nieprzygotowane do mówienia w języku angielskim.
Jak poinformował Ombudsman Services w sumie w zeszłym roku złożono38 milionów skarg. Najczęściej skarżono się na firmy energetyczne, handlowe i dostawców. Na kolejnych miejscach znalazły się firmy transportowe i turystyczne. Aż 32% składających skargi stwierdziło, że jest znacznie bardziej skłonnych napisać zażalenie na zakupione towary i usługi niż było to jeszcze rok wcześniej. Ombudsman Services w swoim raporcie stwierdził także, że dalsze kilka milionów osób nie napisało skarg mimo że miało do tego całkowite prawo. Gdyby wszyscy użytkownicy niezadowoleni z dostarczanych usług i towarów napisali skargi to według szacunków ilość skarg wzrosłaby do 40 milionów. Około 75% składających skargi do Ombudsman Service poinformowała o swoim niezadowoleniu na portalach społecznościowych. Dla pełnej jasności trzeba powiedzieć, że oprócz Ombudsman Service, istnieje także i Financial Ombudsman Service, zajmujący się skargami niezadowolonych klientów banków.
Druzgocący dla brytyjskiej edukacji raport OECD Brytyjscy uczniowie plasują się daleko w tyle za swoimi rówieśnikami z krajów Dalekiego Wschodu – wynika z raportu OECD.
C
o gorsza, okazało się, że nawet brytyjskie dzieci pochodzące z rodzin prawników, lekarzy i innych dobrze sytuowanych domów osiągają wyniki znacznie gorsze niż na przykład chińscy rówieśnicy, których rodzice pracują w fabrykach. Według raportu OECD dzieci sprzątaczy i robotników wyprzedzają o około rok dzieci z dobrze sytuowanych rodzin z Wielkiej Brytanii. W badaniu oceniano matematyczne kompetencje 15-letnich dzieci. Dane z raportu zostały opublikowane przez Viviane Reding – wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej. Szwajcarska polityk krytycznie odniosła się do standardów jakie obowiązują w brytyjskiej edukacji i stwierdziła, że zanim UK zechce skoncentrować się na zmianie swoich relacji z Unią Europejską powinna wcześniej poprawić swój system edukacji. Dodała przy tym, że brytyjscy politycy powinni przede wszystkim skoncentrować się na podnoszeniu poziomu nauczania w brytyjskich szkołach, zamiast skupiać się na krytyce imigrantów jacy przybyli do Wielkiej Brytanii.
4
informacje24.co.uk
W swoim przemówieniu w Cambridge, Viviane Reding stwierdziła, że to właśnie braki w wykształceniu powodują, że rodowici Brytyjczycy nie są w stanie konkurować z imigrantami w zdobyciu pracy. Sytuacja jest na tyle poważna, że minister
edukacji Elizabeth Truss, zdecydowała się pojechać w przyszłym tygodniu do Chin, aby sprawdzić jak działa system chińskiej edukacji. Komentatorzy podkreślają przy tym, że ta wizyta prawdopodobnie zapoczątkuje zmiany w systemie brytyjskiej edukacji. Pani minister stwierdziła, że brytyjskie szkoły powinny zaadaptować schematy nauczania i pozytywną filozofię, jaką charakteryzują się szkoły z części krajów Dalekiego Wschodu. W badaniu OECD wzięło udział 500 tysięcy dzieci z wielu krajów. Okazało się przy tym, że dzieci z biednych chińskich rodzin osiągnęły w matematycznym teście 656 punktów podczas gdy brytyjskie dzieci z klas uprzywilejowanych tylko 526. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się, jeśli porównać dzieci z tych samych klas społecznych w Chinach i Wielkiej Brytanii. Uczniowie pochodzący z brytyjskich rodzin robotniczych znalazły się daleko w tyle za swoimi chińskimi rówieśnikami. Średni wynik brytyjskich dzieci, pochodzących z biednych rodzin, osiągnął rezultat 461 punktów. To o ponad 200 punktów mniej niż średni wynik chińskich dzieci z najuboższych warstw społecznych.
informacje24.co.uk
5
muzyka
Hip Hop przede wszystkim dzieli Przed bristolskim klubem Lakota stoi w zimnym deszczu i porywistym wietrze tłum Polaków i czeka aż otworzą się bramy.
fot. Patryk Koniuszewski
N
ikt jednak nie narzeka; słychać rozentuzjazmowane okrzyki; "Mo- Le- Sta!","Mo- Le- Sta!!!" W Lakocie, ostoi polskiej muzyki (niedawno odbył się koncert Ryszarda Peji) odbywał się koncert warszawskiego zespołu – legendy hiphopowej, którą trzeba i należy wymienić jednym tchem obok takich formacji jak: Kaliber 44, Slums Attack czy Wzgórze Ya-Pa 3 czy Nagły Atak Spawacza... To absolutna pierwsza liga. Płyty Molesty uzyskały status klasyków i odcisnęły piętno na polskiej scenie hip- hopu. Za bristolskie, hiphopowe zamieszanie odpowiedzialni byli i są: "Vienio" czyli Piotr Więcławski, "Włodi" czyli Paweł Włodkowski i "Pelson" czyli Tomasz Szczepanek, a także dj "DJ. B" czyli Michał Olszański. Bristol był pierwszym miastem z trzech, (Londyn i Edynburg) gdzie wystąpiła Molesta. Jako support wystąpił Marcin "Dread" Dąbkowski, współzałożyciel prężnie rozwijającej się akcji pt. Bro Brothers, który przybył z Bremy, aby promować swoją nową płytę pt. "W sedno". Trzeba przyznać, że wspaniale rozgrzał publikę. Kiedy jednak weszli ci, na których wszyscy czekali, zaczęła się prawdziwa hiphopowa uczta. Tłum jak jeden mąż pod-
6
informacje24.co.uk
niósł ręce do góry i „molestował” największe hity zespołu. "Prawdziwy warsztat widać, kiedy coś idzie nie tak"- brzmi stare muzyczne przysłowie. Tak było i tym razem. Artyści z początku mieli problem z nagłośnieniem, ale tak dzielnie walczyli ze chochlikami - złośnikami, że niewielu poznało, że chłopaki momentami się nie słyszeli! Zagadywanie, przybijanie piątek i mnóstwo pozytywnej energii między uczestnikami i zespołem ukazało, jak wielki jest głód na tego typu imprezy. Muzycy wykonujący na "żywca" swoje utwory to wydarzenie, które na długo pozostanie w pamięci. Cudownie było patrzeć na rodaków - Polaków skupionych wokół jednego wydarzenia i szczęśliwych, zapominających o troskach dnia codziennego, o chmurnym angielskim niebie i dalekim domu. Pewnie zastanawiacie się skąd jednak wziął się ten dziwny tytuł tego artykułu? Pragnę wyjaśnić. Z wywiadu, który ukaże się niebawem na portalu i w gazecie Informacje 24. Adrian Kaniewski
Kłopoty królowej Elżbiety II Królowa Elżbieta II znalazła się w poważnych tarapatach, ponieważ jak donosi Daily Telegraph, nie ma pieniędzy na wykonanie remontów swoich pałaców. Reklama
C
hodzi o sumę 50 milionów funtów! Wśród pałaców, jakie wymagają naprawy znajdują się zarówno Buckinghawm Palace, jak i Windsor Castle. W raporcie jaki opublikował The Public Accounts Committee (PAC) można znaleźć między innymi informację, że boilery w Buckingham Palace nie były wymieniane od 60 lat, a ostatni remont pomieszczeń reprezentacyjnych wykonany był w 1952 roku. Nie inaczej sytuacja przedstawia się w Windsor Castle. W tym jednym z najbardziej reprezentacyjnych budynków UK nad galerią przecieka dach. Pracujący w pałacu ludzie podstawiają więc wiaderka, aby kapiąca woda nie uszkodziła dzieł sztuki i podłóg. Odnowienia wymagają także pokoje. Wśród propozycji jakie pojawiły się, aby zaradzić całej sytuacji znalazły się sugestie, aby Buckingham Palace otwarty był dla zwiedzających dłużej niż tylko dwa miesiące w roku i aby niektóre jego pomieszczenia wynajmowano na cele komercyjne, takie jak na przykład bankiety. O ile pierwsza propozycja wydaje się do zaakceptowania przez królową, o tyle druga balansuje na granicy nierealności.
8
informacje24.co.uk
Nowa benzyna E10 mniej efektywna niż poprzednie?!
Nie będzie referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Izba Lordów stosunkiem głosów 180 do 130 opowiedziała się za zamknięciem debaty na temat przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Być może niedługo najnowszy produkt petrochemiczny, benzyna o nazwie E10, którą można zatankować na brytyjskich stacjach paliwowych, zostanie wycofana z użycia.
Z
a podjęciem takiej decyzji przemawiają między innymi testy, które wykazały, że ta mająca być najbardziej przyjazną dla środowiska, benzyna jest znacznie mniej efektywna niż wcześniej wprowadzone do użytku. Na dodatek okazało się, że nowe paliwo, zawierające około 10% bio-etanolu powoduje, że silniki samochodów emitują do atmosfery znacznie większe ilości dwutlenku węgla. Podczas testów przeprowadzonych przez Amerykańską Agencję Ochrony Środowiska wyszło, że w testowanych samochodach napędzanych benzyną E10, zużycie benzyny było o około 10,6% wyższe niż w takich samych samochodach napędzanych normalną benzyną. Jak wykazały badania problem dotyczy szczególnie samochodów o mniejszych pojemnościach silnika. Rząd pozostawił decyzję o sprzedaży lub wycofaniu benzyny E10 w rękach koncernów paliwowych.
T
ym samym wyższa izba brytyjskiego parlamentu odrzuciła rządową propozycję przeprowadzenia referendum. Według rządowych planów do głosowania nad przyszłością Wielkiej Brytanii w UE miało dojść w 2017 roku. Propozycję tę odrzucili jednak lordowie wywodzący się z Partii Pracy i Liberalnych Demokratów. Jak podaje BBC decyzja Izby Lordów pokrzyżowała rządowe plany. Nawet jeśli bowiem rząd zdecydowałby się ponowie wprowadzić pod obrady brytyjskiego Parlamentu taką samą ustawę to zostało zbyt mało czasu, aby doprowadzić do jej uchwalenia w normalnym trybie. David Cameron stwierdził jednak, że mimo odrzucenia przez Izbę Lordów propozycji przeprowadzenia referendum, jego rząd wprowadzi na najbliższej sesji parlamentarnej nową inicjatywę ustawodawczą mającą umożliwić wypowiedzenie się Brytyjczykom na temat tego czy chcą należeć do Zjednoczonej Europy. Cameron stwierdził, że jeśli zajdzie taka konieczność, to użyje swoich uprawnień wynikających z ustawy o Parlamencie. Na jej podstawie brytyjski premier może ograniczyć prawo Izby Lordów do zablokowania ustawy o przeprowadzeniu referendum. Gdyby tak się stało rządząca koalicja dopięłaby swego i doprowadziła do unijnego referendum. Reklama
informacje24.co.uk
9
MSZ rozstrzygnęło konkurs na wsparcie Polonii. Wielka Brytania potraktowana po macoszemu! Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło zwycięzców konkursu na dofinansowanie projektów polonijnych na świecie. Spośród 372 zgłoszonych projektów dotacje na łączną kwotę otrzymało 139.
M
SZ w tegorocznej edycji konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą" zadecydowało, że pieniądze trafią głównie na wschód. Litwa, Ukraina, Białoruś to główni beneficjenci polskiej pomocy dystrybuowanej przez MSZ. Gdyby nie 4 miliony złotych, jakie na ten rok zdobyła Wspólnota Polska na wsparcie dla szkół nauczających języka polskiego w Wielkiej Brytanii to Polonia na Wyspach musiałaby stwierdzić, że nie dostała prawie nic! Jedno z największych obecnie skupisk Polaków na świecie pozostawione prawie bez żadnego wsparcia ze strony polskiego państwa. 250 tysięcy złotych jakie otrzymało Stowarzyszenie APERTO nie może przecież być adekwatną odpowiedzią na potrzeby ponad półmilionowej polskiej społeczności. Nie wiadomo co było powodem takiego, a nie innego rozdzielenia środków przez 56 osobową komisję. Być może brak projektów przeznaczonych
na wsparcie Polonii na Wyspach wynikał z braku zgłoszeń. Być może jednak powody były inne. Pełczyńska-Nałęcz poinformowała, że MSZ w tym roku przeznaczyło środki na pięć obszarów działania: nauczanie języka polskiego i w języku polskim, polonijne media, inwestycje w infrastrukturę szkolną i polonijną, wzmacnianie pozycji środowisk polskich oraz więzi między Polonią a Polską. Spo-
śród tych pięciu obszarów tylko pierwszy z nich został wsparty w Wielkiej Brytanii. Jak zaznaczyła, nowością w tegorocznym konkursie było zastosowanie w przypadku projektów dotyczących nauczania języka polskiego i w języku polskim, polonijnych mediów oraz inwestycji w infrastrukturę szkolną i polonijną zasady, że tylko jeden projekt z danego kraju mógł otrzymać dotację. PonadReklama
10
informacje24.co.uk
to - jak mówiła - organizacje, które wygrały konkurs w tych dziedzinach, otrzymały w większości również obietnicę tzw. promesy, że dofinansowanie dostaną także w roku 2015. Mówiąc inaczej, jeśli na przykład Wspólnota Polska otrzymała pieniądze na polonijne media w Wielkiej Brytanii, to żaden inny podmiot nie mógł już otrzymać ani złotówki. Takie podejście do sprawy sprawia, że nie mają praktycznie szans na realizację żadne lokalne programy nastawione na wzmacnianie więzi z Ojczyzną, a realizowane poza Londynem czy Warszawą (większość pomocy zostało przyznane instytucjom mieszczącym się w stolicy Polski!). MSZ na projekty związane ze wsparciem dla szkół nauczających języka polskiego, w języku polskim i o Polsce przeznaczy w sumie 11 mln 400 tys. zł, które trafią m.in. do Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, Fundacji Wolność i Demokracja oraz Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Te same fundacje wygrały także większość środków z puli 6 mln 400 tys. zł, które MSZ w tegorocznym konkursie przeznaczyło na polonijne media. Z kolei na infrastrukturę szkolną i polonijną w 2014 roku MSZ przeznaczyło w ramach konkursu blisko 9 mln zł, które niemal w całości trafią do Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Jak poinformowała Pełczyńska-Nałęcz, największe środki - blisko 19 mln zł - zostanie przekazane na projekty związane ze wzmacnianiem pozycji środowisk polskich w kraju zamieszkania. "W tym obszarze wiele podmiotów, nie tylko jeden, tak jak w poprzednich, dostało dofinansowanie. Dofinansowaliśmy 59 ofert, które zostały złożone przez 41 podmiotów" - powiedziała. Z kolei na finansowanie projektów z obszaru "więzi i kontakty z Polską" MSZ przeznaczy 13 mln 400 tys. zł.
Ogłoszenie wyników konkursu fotograficznego:
CZAS I PRZEMIJANIE
aut. Paweł Prus
15 lutego jury pod przewodnictwem Wojtka Nowaka ogłosiło zwycięzców konkursu fotograficznego "Czas i przemijanie". Konkurs ten został zorganizowany w ramach projektu 12 miesięcy z obiektywem.
Z
godnie z decyzją głosujących, nagrodę publiczności otrzymał Paweł Prus za zdjęcie przedstawiające bunkier z II wojny światowej. Lokalizacja - północna Francja. Jury uhonorowało nagrodą główną - książką w STRONĘ LEPSZYCH ZDJĘĆ - to samo zdjęcie. Jury zdecydowało wyróżnić także zdjęcie Katarzyny Maj pod tytułem "Ta sama osoba, dwa oblicza".
aut. Katarzyna Maj
GRATULUJEMY:) Wojciech Nowak - Przewodniczący Jury
Zapraszamy do udziału w kolejnej edycji konkursu w miesiącu MARCU. Temat: Smaki Wielkiej Brytanii informacje24.co.uk
11
BBF zawitała do Snowdonii 4 godziny jazdy, deszcz, zepsuty samochód, wiatr urywający głowy – wszystko to nie wróżyło zbyt udanego zlotu Bristolskiej Braci Fotograficznej i członków stowarzyszenia Podróżuj po UK. Było jednak niesamowicie fajnie.
N
a spotkaniu pojawiły się osoby, które przyjechały z miejscowości położnych czasami o ponad sto mil od Bristolu. Pojawili się także Ci, którzy na spotkanie przyjechali po raz pierwszy. Mimo tego, że nie znali oni nikogo to z od samego początku zjazdu było widać, że są bardzo dobrze wtapiającymi się członkami fotograficznej grupy Bristolskiej Braci Fotograficznej. Pierwszym sprawdzianem jakiemu cała grupa została poddana była awaria samochodu, która spowodowała, że każdy jak mógł pomagał. Dzięki Beacie, która miała wykupione ubezpieczenie „premium” samochód na lawecie pojechał „grzecznie” do Bristolu. Inaczej ponad 500 funtów trzeba by było zapłacić za samo holowanie. W głuszy jakiej znaleźliśmy się telefony milczały, telewizja została daleko za nami, a internetu chyba jeszcze nie wynaleziono. Mimo tych braków zdobyczy cywilizacyjnych było wspaniale, a oglądane z okien hostelu widoki rekompensowały wszystko. Nic pewnie dziwnego, że „w tak wspaniałych okolicznościach przyrody” dyskusje o fotografii toczyły się aż do białego ranka. Nie obyło się oczywiście bez pewniej ilości alkoholu, bo jak powiedziała jedna z uczestniczek „pan doktor powiedział, że mogę tylko wysokoalkoholowe napoje pić”. Chciałbym jednak od razu uprzedzić tych wszystkich, którzy pewnie teraz sobie myślą, że nieźle się tam musiało dziać. Otóż wyjaśniam, że zajmowała nas głównie dyskusja o fotografii, a zapotrzebowanie na alkohol wśród 22 uczestników wyjazdu było tak „wielkie”, że część trunków trzeba było zabrać do domu. Dodam także, że panowie przejęli na siebie odpowiedzialność za robienie kanapek, które otrzymał chyba każdy, czy chciał czy nie chciał. Jak to się dawniej mówiło z rozdzielnika. Sobota była chyba najbardziej intensywnym dniem naszego spotkania. Szefowa stowarzyszenia Podróżuj po UK, Renata Zube-
rek zaproponowała wycieczkę, aby jak to określiła "zapoznać się z najbliższą przestrzenią". Na pierwszy ogień poszło zwiedzanie ruin Harlech Castle. Olbrzymie zamczysko robiło spore wrażenie spotęgowane jeszcze bardziej przez widoczne w oddali wielkie bałwany, wzbudzane na morzu przez urywający głowy wiatr. Następne kroki skierowaliśmy do kaplicy Ebeneezer Chapel Emporium, która została przekształcona w buddyjską kawiarnię i restaurację. Pewnie nie trudno przewidzieć co zrobiła grupa fotografów znajdująca się w tak kolorowym i niezwykłym otoczeniu. Oczywiście zaczęła fotografować. Powrót do hostelu oznaczał jedno. Początek zajęć fotograficznych. Dzięki Michałowi Klawitterowi, właścicielowi MG Photography Word, mieliśmy do dyspozycji profesjonalny sprzęt studyjny. Michał pokazywał jak ustawiać modelki, jak mierzyć światło i co zrobić aby zdjęcia wychodziły naturalnie. W trakcie sesji okazało się, że nasze panie nie tylko lubią fotografować ale także lubią być fotografowane. Niektórzy panowie także okazywali się wdzięcznymi obiektami fotograficznymi. Z całej grupy wyłamywał się zasadniczo tylko BoGoo, który sypiąc starymi ludowymi sentencjami za nic w świecie nie chciał się uwiecznić na zdjęciu. Ostatni niedzielny dzień był przedsmakiem tego co będzie się działo w czerwcu na kolejnym wyjeździe Bristolskiej Braci Fotograficznej i stowarzyszenia Podróżuj po UK. Wtedy to właśnie odbywać się będą warsztaty krajobrazowe połączone z wieczorną dobrą zabawą. Jako miejsce docelowe wybrany został bardzo malowniczy zakątek Anglii czyli Lake District. Specjalne podziękowania należą się Renacie Zuberek i Michałowi Klawitterowi, którzy całą wyprawę zorganizowali. Jak widać na zdjęciach powyżej cała ekipa ubrana była w koszulki z napisami. Ich powstanie to zasługa Reddeerstudio Graphics. Fotografie: Michał Klawitter, Renata Zuberek, Gabi Simon.
Sprostowanie W ostatnim numerze magazynu Informacje24.co.uk w artykule Warsztaty fotograficzne w Bristolu. błędnie podano nazwisko prowadzącego. Prowadzącym zajęcia był fotograf Patryk Koniuszewski. Za zaistniałą pomyłkę bardzo przepraszamy.
Zjednoczone Stany Europy Kraje strefy euro powinny skonsolidować swoje systemy fiskalne i polityczne tak, aby stać się Zjednoczonymi Stanami Europy uważa Viviane Reding – wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej. Według niej w skład ZSE powinno wejść 18 krajów, w których obowiązującą walutą jest euro. Jej zdaniem kraje strefy euro powinny zdecydować się skonsolidować swoje systemy fiskalne i polityczne tak, aby stworzyć nowy podmiot prawa międzynarodowego. Viviane Reding wygłosiła swój odczyt w historycznej sali wydziału prawa Cambridge University. Przemawiając, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej stwierdziła, że tak jak Winston Churchill sądzi, że Wielka Brytania nie stanie się członkiem Zjednoczonych Stanów Europy, ale jest zdania, że UK powinna utrzymywać jak najbliższe relacje z ZSE, jeśli oczywiście takie kiedykolwiek powstaną. Reding dodała także, że 10 krajów EU pozostających poza strefą euro powinno mieć zagwarantowane prawo do wymiany handlowej w ramach jednego wspólnego rynku. W przeciwnym razie jej zdaniem istnieje poważne ryzyko, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Słowa Reding są o tyle istotne, że jak się przypuszcza, zostanie ona następcą José Manuel Barroso, czyli przyszłym przewodniczącym Komisji Europejskiej. Brytyjskie źródła określiły Reding jako zatwardziałą federalistkę. Dla każdego chyba jest bowiem jasne, że jej wizja rozwoju Europy stoi w sprzeczności z tym co ostatnio deklarował David Cameron, obiecujący walczyć o zmiany zasad funkcjonowania EU, jeśli tylko wygra on wybory parlamentarne w 2015 roku. Ministerstwo Spraw zagranicznych w komunikacie wydanym po przemówieniu Reding stwierdziło, że tylko nieliczne państwa wspierają ideę stworzenia federacji w ramach Unii Europejskiej. Dodano także, że brytyjski premier ciężko pracuje nad tym, aby wspólna Europa lepiej funkcjonowała. Podkreślono także, że o tym czy UK będzie należała do Zjednoczonej Europy czy też nie zadecydować mają sami Brytyjczycy.
Puste domy warte miliardy „straszą” w Londynie Ponad 700 okazałych domów zlokalizowanych w najbardziej eleganckich dzielnicach Londynu stoi pustych i nieużywanych - donosi Evening Standard.
W
edług gazety wartość tych domów przekracza 3 miliardy funtów. Zgodnie z rozeznaniem, jakie zrobili dziennikarze gazety, skala zjawiska jest olbrzymia. Szokuje to tym bardziej, że około 800 tysięcy osób oczekuje na przydział mieszkania w Londynie.
niałej sytuacji stwierdził, że powinno się wzorem samorządu w Camden, podnieść opłaty lokalne do 150% w sytuacji kiedy dom stoi pusty co najmniej dwa lata. Jego zdaniem takie działanie spowodowałoby, że właściciele tych nieruchomości, znacznie chętniej by je wynajmowali lub sami w nich zamieszkali.
Paul Palmer, “główny łowczy” opuszczonych domostw w Londynie szacuje, że domów wartych co najmniej 5 milionów funtów, które są niezamieszkałe, w stolicy Wielkiej Brytanii jest około 740. Palmer komentując całą sytuację powiedział, że “jest skandalem, iż kapitałowi inwestorzy, ukrywający się za plecami swoich prawnych pełnomocników lub adresami w takich miejscach jak Brytyjskie Wyspy Dziewicze ciągle traktują nieruchomości w Londynie jako doskonałą lokatę kapitału i zabezpieczenie na przyszłość. Jego zdaniem gdyby wykorzystać zamrożony w luksusowych willach kapitał to można by wybudować co najmniej 10 tysięcy normalnych domów. Burmistrz Boris Johnson, odnosząc się do zaist-
Największym skupiskiem opuszczonych domów jest The Bishops Avenue, ulica bardziej znana jako zakątek milionerów w północnym Londynie. 15 domów niezamieszkanych przez nikogo, a zlokalizowanych właśnie tutaj wartych jest około 350 milionów funtów. Teoretycznie samorządy lokalne mają władzę, aby odkupić od właścicieli nieruchomości niezamieszkałe latami. W praktyce jednak koszty napraw i dostosowania budynków do wymogów normalnych domów są zbyt wysokie, aby się to komukolwiek opłacało. David Ireland, szef fundacji Empty Homes, ocenia, że w całym Londynie stoi pustych około 72 tysięcy nieruchomości, z których 24 tysiące zakwalifikowano jako długotrwale niezamieszkane. Reklama
Kabaret Paranienormalni w Leicester, Southampton, Northampton i Bristolu Kabaret Paranienormalni wystąpi w Leicester, Southampton, Northampton i Bristolu! To prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników tej sztuki scenicznej.
T
rudno by chyba było znaleźć kogoś kto nie wie co to takiego kabaret Paranienormalni. Ten znakomity kabaret założony został w 2004 roku w Jeleniej Górze, a jego założycielami byli Robert Motyka oraz Igor Kwiatkowski - znacznie lepiej chyba rozpoznawalny jako “Mariolka”. Do tej dwójki dołączył w 2008 roku Michał Paszczyk, który przez kilka lat występował także w kabarecie Neo – Nówka. Ciekawostką jest to, że założyciele kabaretu nie mają estradowego wykształcenia. Jeden z nich jest z wykształcenia kucharzem (Igor Kwiatkowski), a drugi technikiem weterynarii (Robert Motyka). Jedynym członkiem zespołu mającym za sobą szkołę aktorską jest Michał Paszczyk. Kabaret Paranienormalni pojawi się w Wielkiej Brytanii z programem “Żarty się skończyły”. Paranienormalni porzucają wygłupy na rzecz prawdziwego, szlachetnego teatru. Skecze zamienią się w etiudy, a coverowe piosenki w utwory pełne głębokiego przekazu. Żarty się skończyły! Teraz Mariolka zmierzy się z ciężarem greckich tragedii, a Balcerzak podejmie się głównej roli w dziele Szekspira. Po tylu latach znacie już Paranienormalnych na wylot, ale takiej odsłony się nie spodziewaliście. Podobnie jak sami Paranienormalni. Tu połączy się klasa i styl z perfekcyjnymi parodiami, zaskakującymi postaciami i nowymi problemami doskonale znanych już bohaterów. Koniec żartów i trąba, kto uwierzył ten bomba! Heloł! Użyteczne informacje: Leicester - 10 kwiecień, Y Theatre,start 20:00, LE1 6EY, Southampton - 11 kwiecień, The Berry Theatre,start 20:00, SO30 4EJ Northampton - 12 kwiecień, Spinney Theatre,start 20:00, NN3 6DG Bristol - 13 kwiecień, Redgrave Theatre,start 16:30, 20:00, BS8 3LE
Bilety można kupić w polskich sklepach a także na stronie internetowej: www.kabaretywuk.co.uk
Duke of Cambridge chce zniszczyć kość słoniową z królewskich zbiorów? Duke of Cambridge chce zniszczyć wszystkie wyroby i trofea myśliwskie wykonane z kości słoniowej – poinformował Daily Telegraph.
W
illiam chce w ten sposób wesprzeć walkę z kłusownictwem i nielegalnym handlem zwierzętami. Książę, który zainaugurował działalność organizacji United for Wildlife zapowiedział zniszczenie około 1000 rzeczy wykonanych z kości słoniowej. Jego słowa przyjęto bardzo ciepło twierdząc, że być może takie posunięcie zachęci inne kraje do podobnych działań. Krytycy sztuki twierdzą jednak, że takie działanie nie pomagając współczesnej walce z kłusownictwem i handlem zwierzętami spowo-
14
informacje24.co.uk
duje tylko utratę nierzadko cennych obiektów takich jak na przykład tron z kości słoniowej zrobiony w 1851 roku w Indiach. William stwierdził także w swoim przemówieniu, że jeśli rządy wielu krajów nie zaczną na poważnie walki z kłusownictwem to jego pokolenie będzie pierwszym, które słonie, nosorożce i tygrysy będzie tak samo pamiętało jak ptaki dodo. Młody książę zachęcał rządy, aby rozpoczęły edukację młodych ludzi, którzy powinni zostać uświadomieni o skutkach kupowania pamiątek wytwarzanych z kości słoniowej.
Polacy nauczą Brytyjczyków jak znaleźć pracę w UK Ruszyły przygotowania produkcyjne do nowego programu dokumentalnego, jaki być może niedługo pojawi się na antenie programu BBC Three. Jego bohaterami będą między innymi młodzi Polacy uczący swoich Brytyjskich rówieśników... jak znaleźć pracę w Wielkiej Brytanii. Pomysł powstania programu zrodził się po opublikowaniu danych, z których wynikało, że około miliona młodych Brytyjczyków w wieku od 16-25 roku życia nie może znaleźć pracy. “Polacy mieszkający na Wyspach są znani ze swojej pracowitości, podczas gdy ponad 1mln młodych Brytyjczyków ma obecnie trudności ze znalezieniem pracy. Poszukujemy mieszkających razem grup młodych Polaków i Polek, którzy pomogą parze młodych Brytyjczyków w znalezieniu pracy. Program przedstawi Polaków w bardzo dobrym świetle jako pełnoprawnych członków brytyjskiego społeczeństwa. Będzie również okazja dla przedstawienia polskiej kultury” - powiedział w rozmowie z Informacjami24. co.uk Marcin Wawro, asystent producenta w firmie telewizyjnej IWC Media. „Szukamy stosunkowo młodych ludzi w wieku od 20 do 30 lat. Szczególnie interesują nas grupy 3 lub 4-osobowe. Byłoby bardzo dobrze gdyby wszystkie te osoby mieszkały w jednym domu. Warunkiem dostania się do programu jest oczywiście bardzo dobra znajomość języka angielskiego” - wyjaśniał pan Marcin Wawro. Dodał on także, że ideałem byłoby gdyby osoby chcące wystąpić w programie miały prace, których można się w stosunkowo krótkim czasie nauczyć. „Zainteresowanie wzięciem udziału w programie jest dosyć duże. Dostaliśmy sporo emali, czasem od osób, które nie chcą zakwalifikować się do programu, ale przekazują nam wyrazy poparcia dla naszego projektu. To bardzo miłe” – stwierdził na zakończenie naszej rozmowy pan Marcin Wawro.
ZDROWIE
5 BŁĘDÓW PODCZAS ODCHUDZANIA Trener osobisty LukFit: Łukasz Łobanowski
W
iele osób, zaczynających dietę, chce wyglądać zdrowo i szczupło. Jednakże niezależnie od tego czy dopiero rozpoczynamy naszą dietetyczną przygodę, czy też odchudzamy się już od jakiegoś czasu, zdarza nam się popełniać bardzo proste błędy. Błędy dzięki, którym zamiast gubić zbędne kilogramy, zatrzymujemy je albo co gorsza dokładamy nowych. Podążając mitycznymi wskazówkami na pozbycie się “brzuszka” nastawiamy się na ryzyko pojawienia się poważnych zaburzeń metabolicznych. Wiedza o 5 podstawowych błędach w odchudzaniu się ma pomóc osobom, dążącym do wymarzonej sylwetki, w sposób zdrowy i racjonalny. 1. OPUSZCZANIE POSIŁKÓW Głodzenie się jest bardzo niebezpieczne dla organizmu i nie pomaga w odchudzaniu się, powodując tym samym więcej szkody niż pożytku. Organizm ludzki pozbawiony energii zaczyna odkładać zapasową tkankę tłuszczową na tak zwaną “czarną godzinę”. Przynosi to opłakany w skutkach efekt, gdyż zamiast gubić tłuszczyk, organizm “zjada się” zaczynając od masy mięśniowej. Głodzenie się może również spowolnić metabolizm nawet o 25% ! 2. JEDZENIE RAZ DZIENNIE Spożywanie posiłków raz dziennie lub jedzenie nieregularnie przyczynia się do spowolnienia naszej przemiany materii. Co za tym idzie zapasowa tkanka tłusz-
czowa jest odkładana i magazynowana w postaci tłuszczu. Im częściej jemy, tym szybciej trawimy. Organizm nie obawia się, że zabraknie mu paliwa, więc go nie magazynuje. Spala na bieżąco to co mu dostarczamy i mając energię jesteśmy w stanie wykonać ćwiczenia, które pomogą spalić również zapasowy tłuszczyk. 3. OWOCE SĄ ZDROWE W KAŻDYCH ILOŚCIACH Niestety, nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Na pewno nie wtedy kiedy nastawiamy się na redukcję wagi. Będąc na tzw. diecie w celach pozbycia się tłuszczu, zaleca się spożywanie nie więcej niż dwóch porcji owoców dziennie. Powodem jest cukier zawarty w owocach. Nie jest to ten sam zabójczy, przetworzony cukier, lecz naturalny więc zdrowszy. Jednakże jeśli chcemy zobaczyć efekty w naszej sylwetce szybciej, proponowałbym ograniczenie ilości owoców, tym bardziej owoców suszonych. Są one o wiele bardziej kaloryczne niż owoce świeże, co za tym idzie, cukier dostarczany z tzw. suszek jest przekształcany w naszym organizmie w zapasową tkankę tłuszczową. 4. ZAKAZ SPOŻYWANIA POSIŁKÓW PO GODZ. 18.00 Nie ma żadnych potwierdzonych dowodów na to, że spożywanie posiłków po określonej godzinie sprzyja nadwadze. Co gorsza, obcięcie organizmowi paliwa będzie sprzyjało zaburzeniom gospodarki hormonalnej oraz spowalniało metabolizm.
Czy tego chcemy czy nie, nasz organizm ze wszystkimi narządami i mózgiem, funkcjonuje również podczas gdy śpimy. Dlatego warto uwzględnić to w naszym ostatnim posiłku danego dnia, który należałoby spożyć nie później niż na 2-3 godziny przed pójściem spać. Pamiętajmy, aby odżywiać się racjonalnie i urozmaicać posiłki za dnia. Odpowiednia podaż kaloryczna sprawi, że nie pójdziemy spać głodni na tyle, żeby mieć problem z zaśnięciem. 5. “ZDROWE PRZEKĄSKI” Często jesteśmy w sytuacji, gdzie jest pora lunchu czy przerwa na kawę, ale nie mamy ochoty na duży posiłek, bądź co gorsza zapomnieliśmy go z domu. Śledzimy wtedy wzrokiem po półkach z tzw. “zdrową żywnością”, gdzie mamy do wyboru przeróżne formy batoników. Niech nas nie zmylą reklamowe szyldy nakłaniające do zakupu jakże zdrowych produktów! Zanim damy się nabrać na chwyt marketingowy, spójrzmy na etykietę danego produktu i zastanówmy się co jest na niej napisane… Jeśli na 5-10 składników jesteśmy w stanie wymówić nazwy chociaż kilku, świadczy to tylko o tym jaką chemią jest dany produkt nafaszerowany! Poza przeróżnymi spulchniaczami, ekstraktami zapachowymi, smakowymi i barwnikami, produkty te często są niczym innym jak wypełnioną po brzegi cukiernicą. Są bogate w cukry, które szybciutko odkładane są w postaci zapasowej tkanki tłuszczowej w naszym organizmie. Reklama