Informacje24 Nr 1(2014)

Page 1

ÓW K Y A L N PO T A A DL Ł K I PIĘCZN Z E B IES

OR EF U S M THLY IS N MO E E FR

ITY UN M M CO H S I L PO

Informacje24.co.uk - Nr 1 (2014)

fot. Fotolia

Odwiedzając świętego Walentego


Amerykanie przechwytują 200 milionów SMS-ów dziennie! Amerykańska National Security Agency (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa) codziennie przechwytuje blisko 200 milionów SMS-ów. Wszystko za sprawą programu Dishfire.

B

rytyjski dziennik "The Guardian" po opublikowaniu przez Snowdena, wraz z telewizją Channel 4 przeprowadzili niezależne śledztwo, które wykazało, że program Dishfire (Półmisek) jest w stanie wskazać potencjalnie interesujące informacje z wiadomości SMS bez ich czytania. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa uzyskuje dzięki niemu informacje o podróżach, kontaktach użytkowników telefonów czy transakcjach finansowych - także tych osób, których nie podejrzewa się o jakąkolwiek nielegalną działalność. Przechwytywane SMSy roamingowe pozwalają na codzienne ustalenie szczegółów 1,6 mln przekroczeń granic państwowych. Liczba potencjalnie obserwowanych przez NSA transakcji finansowych wynosi ponad 800 tys. dziennie. Program jest w stanie dzięki transakcjom dokonywanym poprzez karty kredytowe przechwycić dane około 110 tysięcy osób. Karty kredytowe zaopatrzone w zdjęcie swojego posiadacza dostarczają dodatkowo także NSA portrety właścicieli. Aby dopełnić obrazu sytuacji każda osoba, która otrzymuje na swój telefon powiadomienie na przykład z portalu społecznościowego Facebook także jest obserwowana. NSA (National Security Agency) potwierdziła brytyjskiej stacji telewizyjnej ITV, że program istnieje i jest wykorzystywany zgodnie z prawem. Dishfire automatycznie wyrzuca wszystkie SMS-y obywateli USA i przechwytuje tylko te, które są generowane zagranicą, nie łamie więc amerykańskiego prawa. Rzeczniczka NSA przesłała także oświadczenie do redakcji "The Guardian", w którym napisała, iż jakiekolwiek sugestie, by wykorzystywanie Dishfire było "arbitralne i nieograniczone jest nieprawdą". Działalność agencji kierowała się zawsze wyłącznie przeciwko "obowiązującym zagranicznym celom wywiadowczym" i prowadzono ją ściśle w granicach prawa - podkreśliła w oświadczeniu. Informacyjny Kanał Czwarty brytyjskiej telewizji komercyjnej mimo tego określił program Dishfire jako nielegalny, bowiem SMS-y objęte są prawną gwarancją tajemnicy korespondencji. W Wielkiej Brytanii mimo, że SMS-y przechowuje się w bazach danych GCHQ, to jednak nie jest możliwe przeczytanie ich treści bez zezwolenia sądu lub prokuratury.

List do redakcji

Znowu się dzieje… ...a już było tak pięknie. 5 stycznia 2014 roku odbył się opłatek parafialny w Bristolu w obecności ponad 100 gości. Wśród nich był Prezes SPK Ltd, Pan Wiktor Moszczyński oraz przedstawiciele kół SPK z Manchester, Kidderminster, Oldham, Londyn (nr 11), no i oczywiście z Bristolu. Jednym słowem wszyscy razem, a tu niespodziewanie taka sprawa!

T

ydzień później w Polskim Kościele w Bristolu ksiądz proboszcz odczytał list. Mniej więcej tak brzmiał: „Prezes PCA Ltd Pani Barbara Orłowska przekazuje na ręce Pana Prezesa nieistniejącego Koła w Bristolu, Pana Franciszka Zbijowskiego, czek o wartości 10000 funtów na cele remontu Kościoła w Bristolu”. No i się stało … Po pierwsze: Koło SPK w Bristolu cały czas istnieje, nie zamknęło się tak jak chciałaby Pani Orłowska i Pan Zbijowski. Koło ma swój sztandar, obchodzi święta narodowe, organizuje dyżury konsularne, pomaga kościołowi, jak również „Oazie Seniora”. Więc ciężko mówić o zamknięciu. Po drugie: Pytam jaki Prezes? Pan Franciszek Zbijowski po raz ostatni był prezesem w kadencji 1985/86 – prawie 30 lat temu, a członkiem Zarządu Koła – po raz ostatni był w kadencji 2008/09. Czyż nie piękna historia? Przez ponad 65 lat istnienia koła Pan Zbijowski był w Zarządzie przez 60 lat. Wiele zrobił, wiele pomógł… ale ta historia ma swoje rysy. Ale to już w trzecim punkcie. Po trzecie: troszeczkę się cofnijmy, do listopada 2009 roku. To pierwsza kadencja bez Pana Zbijowskiego. Odbywa się Nadzwyczajne Zebranie Koła, na którym nie może zabraknąć Pana Zbijowskiego i Pani Orłowskiej. Cel był tylko jeden: ratowanie Domu Kombatanta SPK w Bristolu. Oczywiście, ten temat się bardzo nie podobał zarówno Pani Orłowskiej, jak i Panu Zbijowskiemu. Do dzisiaj mam w oczach obraz jak Pan Zbijowski chwytał za kolano Panią Orłowską i próbował ją wyręczyć. Do dzisiaj pamiętam jak to Pani Orłowska próbowała zablokować głosowanie podczas tego zebrania. Wnioski proszę wysunąć samemu. Po czwarte: nie będę tu wspominała o nielegalnej działalności Pani Orłowskiej, bo wiele razy było o tym pisane, ale cofnę się kilka miesięcy wstecz do lipca 2013 roku. Nasze koło wysłało

do Pani Orłowskiej prośbę o przekazanie pewnych kwot na remonty naszego kościoła w Bristolu i kościoła św. A. Boboli w Londynie z naszego depozytu, który wciąż znajduje się na koncie PCA Ltd. List ten był już publikowany. Koło nie otrzymało żadnej informacji zwrotnej, ale za to dowiedzieliśmy się, że rozpętała się burza w samym Londynie. Czego oni chcą? Nie mają prawa do tych pieniędzy? I tak dalej… Zdarzyło się coś jeszcze negatywnego – ale nie będę o tym wspominać. Nie chciałabym, aby ta osoba miała potem problemy. W grudniu zdecydowałam się w końcu opublikować nasz list – niech inni też się dowiedzą co się dzieje! Jakże byłam zaskoczona, gdy w 2 tygodnie po tej publikacji, podczas Mszy Św. usłyszałam treść listu Pani Orłowskiej. Kompletny stek bzdur i kłamstw. Do tego, to po prostu jest kradzież pieniędzy kombatantów, ludzi, którzy przez wiele lat odkładali pieniądze w dobrej wierze. Nikt nie mówi, że kościół nie powinien dostać pomocy, ale forma w jakiej się to odbyło jest co najmniej karygodna. Wykorzystywanie kościoła do rozgrywek wewnątrz SPK jest ciosem poniżej pasa. Tak na koniec; koło SPK w Bristolu istnieje i będzie istniało, bo po prostu jest potrzebne. Pan, Panie Franciszku, powinien zastanowić się nad swoim postępowaniem. Chyba nie chce Pan przekreślić swojej wieloletniej pracy w SPK? Chyba nie chce Pan, aby pamiętano o Panu jako o osobie, która „zabija swoje dziecko”? Tak właśnie Pan mówił o SPK. Oświadczenie Koła SPK w Bristolu. Nasze Koło nie zamierza mieszać kościoła do spraw SPK, pamiętając że ta organizacja jest instytucją świecką. Jakiekolwiek roztrząsanie naszych spraw na gruncie kościoła jest nie do przyjęcia a osoby, które się tego podejmą po prostu powinny się wstydzić i nie mają za grosz honoru. Serdecznie pozdrawiam Bożena Szulc

Informacje24 WP MEDIA Ltd Bristol (UK); Company no. 08319299; Redaktor naczelny: Wojciech Nowak; info@informacje24.co.uk Dział podróżniczy: Renata Zuberek; Marketing: Patrycja Strąk; reklama@informacje24.co.uk; 077 0249 6832; marketing@informacje24.co.uk 2

informacje24.co.uk


Za polską flagę... został pobity

Jeden z polskich motocyklistów został dotkliwie pobity, ponieważ nosił polską flagę na kasku!

D

o zdarzenia doszło 10 stycznia przed pubem "Cross Keys" w Dagenham, we wschodnim Londynie. Żadna, z osób pracujących w pubie, ani nikt z przechodzących nie zareagował i nie wezwał policji. Informacja po raz pierwszy pojawiła się na polskim forum motocyklowym PolishBikers.com. Zgodnie z relacją tam zamieszczoną, pobity polski motocyklista uniknął poważniejszych obrażeń tylko z tego powodu, że przez cały czas miał na sobie kask, a ochraniacze wbudowane w kurtkę i spodnie skutecznie amortyzowały ciosy. W trakcie całego zajścia pod adresem Polaka padały wyzwiska i komentarze w stylu: „wracaj skąd przyjechałeś.” Nie ma więc wątpliwości, że całe zdarzenie miało podłoże rasistowskie. Napastnicy zrobili masę fotek pobitemu Polakowi zupełnie tak jakby stanowił on trofeum myśliwskie. Szczęśliwie, naszemu rodakowi udało się uciec i zgłosić na komisariat policji. Niestety, tam odpowiedziano mu, że nie mogą się sprawą zająć ponieważ… nie mają wystarczającej ilości personelu. Jedyną reakcją policji było wezwanie karetki pogotowia, która zawiozła naszego rodaka do szpitala na obdukcję. Całe zajście skończyło się na szczęście tylko podbitym okiem, zadrapaniami na karku i kilkoma wielkimi sińcami, ale mogło się skończyć znacznie poważniej gdyby nie kask i ochraniacze. Analizując całe zdarzenie, człowiekowi przychodzi do głowy smutna myśl, że polityka Camerona, skierowana przeciwko imigrantom przynosi skutki w postaci takich właśnie pobić. Pojawia się także pyta-

nie - jak powinna zareagować polska społeczność na przejawy tego typu rasizmu wyzwalanego przez polityków.

Kolejne dzielnice Bristolu objęte ograniczeniem prędkości Centrum Bristolu, Clifton, Cotham, Bishopston oraz Redland zostaną wkrótce objęte nowymi regulacjami, zgodnie z którymi po ulicach w tych dzielnicach, poruszać się będzie można z prędkością nie większą niż 20 mil na godzinę.

N

owym ograniczeniem prędkości nie będą jak na razie dotknięte główne drogi w poszczególnych dzielnicach. Po wszystkich innych poruszać będziemy się znacznie wolniej niż do tej pory. Rzecznik policji poinformował, że nad przestrzeganiem nowych regulacji będą czuwali policjanci wyposażeni w radary. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez YouGov, ograniczenie prędkości do 20 mil na godzinę popiera około

65% mieszkańców Bristolu. Zaś około 34% twierdzi, że będzie się starało je obejść. Według burmistrza George’a Fergusona “limit prędkości 20 mil na godzinę uczyni ulice miasta znacznie bezpieczniejszymi.” Według badań przeprowadzonych przez służby drogowe, Bristol znajduje się na drugim miejscu, po Londynie, pod względem trudności komunikacyjnych i szybkości a raczej „wolności” przemieszczania się po mieście.

Czy mamy jakąś polską organizację zajmującą się sprawami prześladowań Polaków w Wielkiej Brytanii?! Wreszcie na samym końcu, pojawia się pytanie czy Wielka Brytania jest teraz bezpieczna dla Polaków, którzy manifestują w taki czy inny sposób swoją narodową przynależność. Być może jedynym wyjściem z sytuacji będzie interwencja pokrzywdzonego u angielskiego posła. Swoją drogą ciekawe co byłoby, gdyby sprawa dotyczyła muzułmanina lub kogoś pochodzącego z Afryki? Reklama


Polskie drogi do wolności

Spotkanie z dr Stefanem Petrusewiczem Wśród tak zwanej nowej Polonii, przybyłej do Wielkiej Brytanii po 2004 roku, niewiele wiadomo o Polakach, którzy przyjechali tu znacznie wcześniej, w związku z II Wojną Światową. Dzieli nas różnica wieku oraz zupełnie inne doświadczenie emigracji. Dla nas był to wybór, dla nich konieczność. A jednak wiele możemy się od siebie dowiedzieć i nauczyć.

H

istorie byłych zesłańców są przerażające, trudne do wyobrażenia, ale zawsze warte poznania. Przybyli w większości z terenów dawnych Kresów Wschodnich, wywiezieni przez Rosjan bydlęcymi wagonami z rodzinnych miast w głąb Syberii, do obozów pracy. Większość z żyjących, naocznych świadków tych wydarzeń, była wówczas dziećmi. Pamiętają nocne pukanie do drzwi, a potem długą, trwającą ponad miesiąc podróż w nieznane, gdzie czekały na nie głód, katorżnicza praca oraz syberyjskie mrozy. Polacy uwolnieni z obozów na mocy traktatu Majski – Sikorski, dołączali do polskich sił zbrojnych pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Wraz z armią, w ciężkich warunkach, podążali z ZSRR przez Kirgistan i Uzbekistan do Iranu, dokąd armia została w ewakuowana. Do wojska przyjmowano nawet dzieci, często sieroty, a w 1942 w Palestynie utworzono Junacką Szkołę Kadetów dla młodzieży. Po zakończeniu wojny, pozbawieni polskiego obywatelstwa, skazani byli na emigrację. O powrocie do Polski nie było mowy, a o tych, co próbowali wrócić, w większości słuch zaginął. Szacuje się, że po wojnie, do Wielkiej Brytanii trafiło około 120 tysięcy Polaków. To dużo dla zniszczonego bombardowaniami i osłabionego wojną kraju. A jednak, z większym lub mniejszym powodzeniem, znaleźli tu oni swoje miejsce. Po wojnie pozwolono polskim żołnierzom ściągnąć do Anglii swoje rodziny, rozsiane po całym świecie. W tym celu założono obozy

przejściowe dla Polaków, którzy mogli pracować lub dostawali zapomogi. Jedną z takich osób jest dr Stefan Petrusewicz. W wieku 11 lat został wywieziony z okupowanego wówczas przez Sowietów Wilna. Transport liczył 6 tysięcy osób (60% Polaków, ale też Litwinów, Białorusinów i Żydów). Wraz z rodziną został zesłany na Syberię. Mężczyźni zostali rozdzieleni od kobiet i dzieci, nie było żadnej możliwości kontaktu. Dr Stefan trafił do miejscowości Rubsovsk, a po tzw. amnestii do kołchozu w Uzbekistanie. Następnie w Palestynie był uczniem w Szkole Kadetów w Kastynie. Od 1943 uczęszczał do czteroletniej polskiej Lotniczej Szkoły Małoletnich w Halton w Wielkiej Brytanii, skąd, jak większa cześć uczniów, trafił do RAF (Royal Air Force), gdzie pracował jako mechanik. Po demobilizacji ukończył studia inżynierskie i doktorat, aby ostatecznie zostać wykładowcą na Uniwersytecie w Bath. Dr Stefan Petrusewicz zgodził się opowiedzieć nam swoją historię. Na 9go lutego o godzinie 16.00 w Sali SPK, w Bristolu, zaplanowane jest z nim spotkanie. Z przyjemnością zapraszamy na nie tych wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o losach Polaków zesłanych na Syberię. Użyteczne informacje: Kiedy: 9 luty 2014 rok, godzina 16.oo Gdzie: Polski Klub SPK, 50 St. Paul's Road BS8 1LP Wstęp wolny Reklama

4

informacje24.co.uk

Podwyżka płacy minimalnej do £7 za godzinę! Kanclerz Skarbu George Osborne zapowiedział, że płaca minimalna wzrośnie od października – donosi The Guardian. Według gazety podwyżka płacy minimalnej na kilka miesięcy przed planowanymi wyborami to może być chwyt wyborczy obliczony na złagodzenie skutków długotrwałej recesji. Obecnie płaca minimalna wynosi 6,31 funta za godzinę. Jak łatwo więc obliczyć kanclerz chciałby podnieść najniżej zarabiającym pensje o około 10%. Mówiąc nieco inaczej kanclerz najmniej zarabiającym zafunduje w ciągu roku..... trzynastkę! Osborne twierdzi jednak, że wzrost płacy minimalnej jest spowodowany wzrostem gospodarczym, a nie względami marketingu politycznego. Oświadczenie kanclerza jest o tyle ważne, że Konserwatyści od lat 90-siątych, czyli od momentu wprowadzenia płacy minimalnej przez Partię Pracy, byli przeciwni takiej regulacji. Teraz okazuje się, że podnoszą płacę minimalną. Nie trudno zgadnąć, że pomysłem kanclerza nie są zachwyceni pracodawcy, którzy bezpośrednio na swojej skórze odczują skutki decyzji Osborne'a o podwyżce płacy minimalnej. Ich zdaniem być może cześć z nich zmuszona będzie dokonać zwolnień pracowników, aby utrzymać rentowność zakładu. Członkowie Federation of Small Businesses twierdzą, że podwyżka płacy minimalnej znacznie powyżej inflacji może spowodować zwiększoną inflację, zaś przedstawiciele Institute of Directors zaznaczają, iż 11-procentowy wzrost płacy minimalnej nie będzie możliwy bez ulg dla firm. Zdaniem Partii Pracy, Konserwatyści zdecydowali się na podniesienie płacy minimalnej ponieważ nie mogą już dłużej ukrywać faktu, że od początku objęcia rządu przez obecną koalicję przeciętny Smith zarabia około 1600 mniej niż przed dojściem do władzy partii Camerona.


informacje24.co.uk

5


Odwiedzając świętego Walentego Do grobu świętego Walentego przyjeżdżają co roku tysiące zakochanych. Nic dziwnego, że miasteczko Terni, w którym leżą jego szczątki, konkuruje o tytuł stolicy zakochanych z Weroną, miastem Romea i Julii. Co roku, w niedzielę poprzedzającą 14 lutego, przed sanktuarium patrona zakochanych gromadzą się narzeczeni.

D

ziewczyny trzymają bukiety kwiatów. Przyjeżdżają z całych Włoch na Święto Obietnicy, by przed urną z relikwiami biskupa złożyć przyrzeczenie, że w ciągu roku wezmą ślub, i modlić się o błogosławieństwo świętego dla ich związku. Większość par bierze udział w organizowanych w tych dniach przy świątyni weekendowych przygotowaniach do sakramentu małżeństwa. W sam dzień św. Walentego w bazylice znów jest gwarno. Pary klękają przed grobem świętego znajdującym się w głównym ołtarzu. Przychodzą tu podziękować za miłość i prosić, by więź między nimi stawała się coraz głębsza. Panuje radosna atmosfera. Całe Terni świętuje imieniny Walentego. Wokół kościoła wyrastają kramy i namioty – a w nich odbywają się pokazy cyrkowe, strzelanie z łuku, loteria. Zaczyna się procesja z relikwiami, prowadzona przez kobiety i mężczyzn w kolorowych strojach historycznych. Mszę świętą, z udziałem lokalnych władz, odprawia biskup Umbrii. Małżeństwa z długim stażem odnawiają przyrzeczenia małżeńskie, odbywa się też nabożeństwo dla samotnych. Liczne spektakle, koncerty, wystawy, konferencje trwają przez cały luty, a jednym z najważniejszych wydarzeń jest wręczenie nagrody św. Walentego ludziom, którzy przyczyniają się do umocnienia pokoju i jedności. W tym roku przyznano ją papieskiemu sekretarzowi księdzu kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi. Werona, literacka ojczyzna Romea i Julii, to niezaprzeczalnie najsłynniejsze miasto zakochanych – twierdzą niektórzy. – Terni bardziej zasługuje na tytuł miasta miłości – sprzeciwiają się zwolennicy trwającego osiemnaście wieków kultu świętego. Św. Walenty, będący główną przyczyną tych sporów, został oficjalnie uznany za patrona zakochanych dopiero w 1496 r. przez papieża Aleksandra VI, ale jego imię zawsze było kojarzone z miłością. Hagiolodzy (naukowcy zajmujący się żywotami beatyfikowanych i kanonizowanych) piszą o trzech świętych noszących to imię i wspominanych we wczesnych martyrologiach chrześcijańskich pod datą 14 lutego. Pierwszy z nich to rzymski ksiądz, który – wbrew zarządzeniu cezara Klaudiusza II Gockiego, by żołnierze nie wstępowali w związki małżeńskie – udzielał potajemnie ślubów. Za sprawą jego modlitwy niewidoma córka naczelnika więzienia odzyskała wzrok. Został zabity około 269 r. Drugim świętym wspominanym w tym dniu jest męczennik zamordowany z kilkoma towarzyszami w Afryce, o którym brak bliższych danych. Trzecim i najważniejszym jest urodzony i mieszkający w Terni biskup, pierwszy duchowny, który udzielił ślubu chrześcijance i poganinowi. Tym czynem rozsierdził cesarza Lucjusza Domicjusza Aureliana – nie dość, że niechętnego żonatym legionistom, których uważał za gorszych żołnierzy, to jeszcze urażonego faktem, że obywatel rzymski poślubił przedstawicielkę zakazanego wówczas w cesarstwie wyznania. Walenty został ścięty w 273 r. W tym miejscu w 1605 r. odnaleziono doczesne szczątki świę-

6

informacje24.co.uk

tego – jeden z karmelitów, którzy opiekują się sanktuarium w Terni, wskazuje kamienną grotę za głównym ołtarzem. – Kości Walentego i niekompletna czaszka spoczywały w ołowianej trumnie umieszczonej w marmurowym grobowcu. Podczas prac poszukiwawczych i budowlanych prowadzonych na początku XVII w. odkryto również napisy na grobowych tablicach świadczące, że chrześcijańska nekropolia, a później bazylika, powstały na miejscu pogańskiego cmentarza. To na nim trzej uczniowie biskupa pochowali wykradzione po egzekucji ciało. Pierwszy kościół zaczęto wznosić prawdopodobnie już kilkadziesiąt lat później, kiedy Konstantyn Wielki zapewnił chrześcijanom wolność wyznania. Później świątynia była wielokrotnie plądrowana, niszczona i przebudowywana. Relikwie św. Walentego znajdują się obecnie w szklanym sarkofagu pod głównym ołtarzem. Umieszczono je w relikwiarzu w formie ciała biskupa. – Święty Walenty ma szczęśliwą rękę – uważają zakochani. Nic więc dziwnego, że w sanktuarium w Terni odbywa się o wiele więcej ślubów niż którymkolwiek innym kościele Włoch. Do rytuału odwiedzin zakochanych należy również wizyta przy położonym 7 km od Terni malowniczym wodospadzie Marmore. Jednym z najwyższych (165 m) w Europie. To o nim ponoć wspomina Wergiliusz w ósmej księdze „Eneidy” i nim zachwyca się George Byron w „Wędrówkach Childe Harolda”. Jest to bez wątpienia najbardziej romantyczne miejsce w okolicy. Woda szerokim strumieniem spada trzema kaskadami z trzech ogromnych uskoków. Wokół zielenią się drzewa. Zakochani wędrują do położonego na samym szczycie punktu widokowego, słuchają po drodze szumu wody. Podążają przez wydrążony w skale tunel, a kiedy wychodzą zroszeni są wirującymi kroplami. Masa pędzącej wody spada z rykiem. Zachwyt nieco słabnie, gdy dowiadują się, że strumień wodospadu można zmniejszyć za naciśnięciem jednego guzika. Od lat 30 XX w. wodospad zaczęto zasilać wodą ze zbudowanego nad kaskadą zalewu, by siłę wody zamieniać na energię elektryczną dla pobliskich fabryk. Architektura Terni rozczarowuje. Mieszczą się tu od przedwojnia zakłady zbrojeniowe i stalowe, które stały się celem bombardowań aliantów w 1943 r. Zniszczeniu uległo 80 proc. miasta, w tym zabytki starożytne i średniowieczne. Obecnie dominuje tu powojenna, nieciekawa architektonicznie zabudowa i fabryczne kominy. Wyjątkiem są pozostałości rzymskiego amfiteatru, siedem zabytkowych, przeważnie średniowiecznych, kościołów z katedrą budowaną od XII do XVIII w., pałace, neoklasyczny budynek Teatru Miejskiego z XIX w. i fontanna z 1936 r. z mozaiką ze znakami zodiaku. Gdyby nie święty Walenty, Terni leżące w sąsiedztwie pięknych zabytkowych miast, jak Perugia, Asyż i Orvieto, byłoby zupełnie zapomniane. Sławę zapewniałby mu wówczas jedynie fakt, że to z tutejszej fabryki pochodziła broń, z której zastrzelono prezydenta USA Johna F. Kennedy’ego.



Świat

“Pracujący dla kilku” Historie chorób pacjentów w Anglii trafią do firm farmaceutycznych! W ciągu miesiąca do każdego gospodarstwa domowego w Anglii, dotrze list z informacją, że od kwietnia historie chorób wszystkich pacjentów zamieszkujących Anglię trafią do rąk naukowców i firm farmaceutycznych.

J

ak przekonują badacze i pomysłodawcy projektu, wielka baza danych pozwoli lepiej zrozumieć przyczyny powstawania chorób i pomoże opracować metody ich zwalczania. Dla firm farmaceutycznych będzie ona także kopalnią wiedzy na temat skuteczności leków. Organizacje chroniące prawa obywatela twierdzą jednak że na podstawie danych zawartych w historii chorób będzie można dość łatwo zidentyfikować pacjentów mogących tym samym stać się adresatem różnych kampanii promocyjnych obiecujących poprawę stanu zdrowia lub ulgę w cierpieniu. Zgodnie jednak z przedstawionym przez rząd projektem, historie chorób powędrują do naukowców i firm farmaceutycznych niezależnie

od tego czy wyrazimy na takie przekazanie danych zgodę czy też nie. Nową inicjatywę próbuje zablokować Unia Europejska, która chce ją uznać za całkowicie nielegalną. Niestety najwcześniej głosowanie nad prawem zakazującym tego typu praktyk, jakie chce od kwietnia wdrożyć NHS odbędzie się najwcześniej w przyszłym roku. Unia chce, aby osoby, których historie chorób mają się znaleźć w dostępnej nie tylko medykom bazie danych, wyraziły na to zgodę. Źródła zbliżone do rządu twierdzą, że jeśli udałoby się UE wprowadzić obostrzenia dotyczące polityki prywatności to może na tym ucierpieć nie tylko projekt przekazania historii chorób, ale także inne znaczące projekty realizowane w UK. Reklama

Jak poinformował Oxfam, instytucja zajmująca się pomocą w krajach najuboższych, 85 najbogatszych ludzi świata ma majątek równy majątkowi 3,5 miliarda ludzi, czyli połowie populacji świata. Oxfam, który opublikował swoje szacunki wyliczył, że majątek tej wąskiej elity finansowej świata wynosi około 1,7 biliona dolarów. Gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko jeden procent najbogatszych ludzi świata to ich majątek szacowany jest na 110 bilionów dolarów. Najbogatszym człowiekiem świata jest Meksykanin Carlos Slim Helu - potentat telekomunikacyjny, którego majątek magazyn "Forbes" wycenił na 73 miliardy dolarów. Na drugim miejscu jest Bill Gates z 67 miliardami. Na liście najbogatszych są też inwestor finansowy Warren Buffet (53,5 mld USD), współzałożyciel Google'a Larry Page (23 mld USD), a także najbogatsza kobieta świata - spadkobierczyni rodzinnej fortuny L'Oreal, Liliane Bettencourt (30 mld USD). Oxfam zaznacza, że 70 proc. ludności świata żyje w krajach, w których przepaść między najbogatszymi i najbiedniejszymi pogłębiła się w ostatnich 30 latach. Raport pod tytułem “Pracujący dla kilku” ukazał się przed rozpoczęciem się Światowego Forum Ekonomicznego w szwajcarskim Davos, gdzie możni tego świata dyskutować będą o przyszłości gospodarczej świata i rozwiązywaniu najważniejszych problemów. Oxfam stwierdza, że aby zaradzić niesprawiedliwościom na świecie konieczne jest między innymi wprowadzenie progresywnego systemu podatkowego i godziwych pensji, a także zaniechanie nacisków ekonomicznych na rządy i organizacje. "Nie wygramy walki z nędzą, jeśli nie uporamy się z rosnącą społeczną nierównością. To właśnie nierówność społeczna tworzy mechanizmy pozwalające koncentrować w nielicznych rękach bogactwa, na które pracują miliony" oświadczyła dyrektorka Oxfam Winnie Byanyima.

8

informacje24.co.uk


W UK powstanie 50 nowych elektrowni nuklearnych Jak donosi The Guardian brytyjski rząd rozważa możliwość otwarcia 50 nowych elektrowni atomowych, które miałyby powstać do 2050 roku. Tak przynajmniej wynika z dokumentu opracowanego przez Ministerstwo Energii i Zmian Klimatycznych. Póki co oficjalne informacje rządowe potwierdzają plany uruchomienia 12 reaktorów atomowych, o łącznej mocy 16GW, które mają zostać wybudowane w pięciu miejscach w Wielkiej Brytanii. Według jednak dokumentów do których dotarł The Guardian rząd rozważa uruchomienie nawet 50 nowych reaktorów do roku 2050 o mocy 75 GW. Gdyby plany te rzeczywiście się zrealizowały to aż 86% energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii w roku 2050, pochodziłoby z elektrowni atomowych. Obecnie 10 brytyjskich elektrowni atomowych dostarcza około 21% energii elektrycznej. Zgodnie jednak z informacjami opublikowanymi kilka lat temu aż 8 z nich ma zostać zamkniętych, a w ich miejsce ma powstać 5 budowanych właśnie elektrowni.

Kilka tysięcy funtów kary dla polskiego sklepu Marcin Frankowski, szef trzech polskich sklepów spożywczych znajdujących się w Essex, został zmuszony do zapłacenia ponad 3700 funtów kary za brak angielskich etykiet na polskich produktach.

P

ierwszy raz kontrolerzy weszli do sklepu Minidelikatesy Kubus Ltd, mieszczącego się na Fairfield Road, w czerwcu 2012 roku po skardze jednego z klientów, który nie mógł zrozumieć co jest sprzedawane w sklepie, ponieważ opisy na produktach były w języku polskim. Podobna sytuacja jak w sklepie przy Fairfield Road miała miejsce w dwóch innych placówkach tej firmy, mieszczących się przy New London Road w Chelmsford oraz przy Little Walk w Harlow. Szef firmy Marcin Frankowski, został uznany przez sąd magistracki winny ponad 20 zarzutów, jakie postawił mu prokurator Richard Power. Z wypowiedzi prokuratora wynikało, że do 9 kwietnia 2013 roku inspektorzy przychodzili jeszcze pięciokrotnie do sklepu Minidelikatesy Kubuś i za każdym razem odkrywali brak angielskich etykiet na polskich towarach. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez inspektorów za pierwszym razem wadliwie oznakowanych towarów było około 50%. Podczas zaś ostatniej wizyty, mającej miejsce w kwietniu 2013 roku, nieopisanych po angielsku produktów było aż 80%.

do przeprowadzenia z powodu czasochłonności. Próbowaliśmy tłumaczyć polskie nazwy poprzez translator Google ale raz wyszukiwarka podawała prawidłowe nazwy, raz nie. Szef sklepów jest przekonany, że obecnie około 95% produktów sprzedawanych w sieci sklepów jest dobrze oznakowanych.

Marcin Frankowski tłumaczył się w sądzie, że próbował interweniować u polskich dostawców i producentów żywności, aby opisywali swoje wyroby także po angielsku, ale nie przyniosło to spodziewanych efektów. W konsekwencji firma zaczęła sama tłumaczyć etykiety, ale jak łatwo się domyśleć cała procedura była bardzo trudna

Ostatecznie właściciel polskich sklepów otrzymał karę grzywny. Musi zapłacić 700 funtów za pierwsze 20 wykroczeń dotyczących etykiet, 100 funtów kosztów sądowych oraz 70 funtów zadośćuczynienia dla jednego z klientów. Dodatkowo firma musi w ciągu sześciu miesięcy zapłacić 3 720 funtów kary. Reklama

Ostatnio francuski koncern energetyczny podpisał z brytyjskim rządem umowę na budowę dwóch reaktorów atomowych o mocy 3,2 GW, które miałyby ruszyć w 2023 roku. Cała inwestycja miałaby kosztować około 16 miliardów funtów. Umowa o wspomaganiu budowy przez brytyjski rząd jest obecnie sprawdzana przez Komisję Europejską czy jest ona zgodna z unijnymi przepisami.

informacje24.co.uk

9


Partia przeciwna imigrantom rośnie w siłę! UKIP – partia, która z założenia jest przeciwna imigracji, rośnie w siłę. W ostatnich badaniach, jakie przeprowadził ośrodek badawczy YouGov, na to ugrupowanie chce głosować 26% wyborców. O 3% więcej niż na Partię Konserwatywną.

P

ierwsze miejsce w tym sondażu dzierży Partia Pracy, na którą chce głosować aż 32% wyborców. Druga z 26% poparciem jest UKIP. O 3 punkty mniej ma Partia Konserwatywna. Na Liberalnych Demokratów głosować zamierza 9% wyborców. Gdyby wyniki tego sondażu sprawdziły się to w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego, Partia Pracy zdobyłaby 28 miejsc, (o 15 więcej niż obecnie ma), UKIP dostałaby 23 miejsca, a Konserwatyści 15. Jak podkreśla Daily Telegraph przyczyną tak znacznego spadku poparcia dla Konserwatystów mogła być nieskuteczna, w ocenie głosujących, polityka antyimigracyjna oraz zgoda na zawieranie małżeństw przez pary homoseksualne. Gazeta zauważa, że konserwatywnie nastawieni wyborcy zwracają

się obecnie bardziej ku UKIP niż, ku partii Camerona. Brytyjski premier nie ma łatwego życia. Nie dość, że jest atakowany przez partie pozostające w opozycji to jeszcze musi sprostać coraz silniejszej grupie wewnętrznych krytyków, którzy domagają się wyjścia kraju z Unii Europejskiej. Na wewnętrznym spotkaniu swojej partii Cameron stwierdził, że priorytetem jego rządu jest uzdrowienia gospodarki oraz reforma edukacji i służby zdrowia. Gdyby UKIP doszła do władzy to z pewnością nie wróżyłoby to, nic dobrego dla Polaków, mieszkających w Wielkiej Brytanii. Już dzisiaj polityka Camerona, wymuszona niejako działaniami antyeuropejskiej partii, sprawia, że jego retoryka i działania podnoszą poziom wrogości w stosunku do naszych rodaków.

Jarosław Kaczyński napisał list do polskich imigrantów w UK Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości skierował list do Polaków, mieszkających w Wielkiej Brytanii. List został odczytany podczas wykładu na temat “Prawa Polaków w UK, wynikające z przynależności do UE” wygłoszonego przez profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, Krzysztofa Szczerskiego.

W

liście znalazły się między innymi fragmenty mówiące o krzywdzących stereotypach wygłaszanych na temat Polaków. Kaczyński zachęca w nim wszystkich rodaków mieszkających na Wyspach do powrotu do kraju. "Polska potrzebuje waszych talentów i doświadczenia, potrzebuje waszej energii zdobytej poprzez pobyt w jednym z ważniejszych centrów współczesnego świata. W mojej opinii powinniście być naturalnymi ambasadorami spraw polskich. Bogactwem, z którego Polska musi nauczyć się odpowiednio korzystać" - napisał Kaczyński. 10

informacje24.co.uk

Wiem, że wielu z państwa może czuć się rozczarowanymi, a nawet rozgoryczonymi tym, jak obecnie wyglądają warunki pracy i życia w Polsce, zwłaszcza dla młodych ludzi. Żadnemu politykowi nie wolno traktować problemu emigracji ekonomicznej, jako czegoś, z czym powinniśmy się pogodzić w imię świętego spokoju. Świętego spokoju z powodu wyjazdu z Polski młodych ludzi, dla których nie potrzeba w związku z tym tworzyć warunków do rozwoju i pracy w kraju" - czytamy w liście szefa PiS. "Bądźcie państwo widoczni w życiu publicznym Wielkiej Brytanii. Zachęcam was do

J. Kaczyński fot. T. Rudzki, Wikipedia

udziału w wyborach brytyjskich i polskich, bo jest to naturalny instrument walki o prawa Polaków nad Tamizą, prawa, które się nam słusznie należą” – napisał w liście Kaczyński. To już drugi polski polityk, po Radosławie Sikorskim, który apeluje do nas o powrót do kraju. Niestety ani jeden ani drugi nie mówi nam z czego mamy po powrocie do kraju żyć ani też jakie nas tam czekają perspektywy rozwoju.


Gospodarka UK rozwija się najszybciej w Europie Międzynarodowy Fundusz Walutowy stwierdził, że brytyjska gospodarka będzie w nadchodzącym roku rozwijać się najszybciej spośród wszystkich wysokorozwiniętych gospodarek świata.

F

undusz skorygował swoją poprzednią prognozę zakładającą, że tegoroczny wzrost gospodarczy wyniesie 1,7%. Według obecnych prognoz wzrost ma wynieść 2,7% a więc będzie znacząco wyższy od zakładanego. Mimo, że różnica jednego procenta nie wydaje się wielka, to jednak jeśli uzmysłowimy sobie, że przekładając to na język cyfr, mamy do czynienia z miliardowymi kwotami. A te jak wiadomo już wcale takie małe nie są. Nie tylko jednak Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższył prognozy wzrostu dla Wielkiej Brytanii. To samo dzień wcześniej uczynił Ernst & Young

ITEM Club. Dla polityków rządzącej koalicji nie ma chyba lepszej wiadomości. Szczególnie, że jeszcze niedawno przedstawiciel Międzynarodowego Funduszu Walutowego stwierdził, że polityka prowadzona przez rząd Camerona to igranie z ogniem. Polityka cięć budżetowych jaka została zastosowana przez Camerona powoli zaczyna przynosić efekty. Być może w momencie, kiedy znacznie poprawią się nastroje społeczne w związku z poprawą sytuacji gospodarczej, złagodnieje retoryka obecnej koalicji wobec imigrantów w tym oczywiście Polaków.

Nielegalne aborcje w Wielkiej Brytanii "The Independent" poinformował, że imigrantki z Azji, masowo usuwają ciąże, jeśli okazuje się, że na świat ma przyjść dziewczynka.

D

ziennik przeprowadził śledztwo, z którego wynika duża dysproporcja pomiędzy urodzeniami dziewczynek i chłopców. Dotyczy ona imigrantów z Azji szczególnie z Afganistanu, Bangladeszu i Pakistanu, czyli kraje w których ze względów ekonomicznych i kulturowych rodzice wolą mieć chłopców. Według gazety około 10% spośród 190 tysięcy aborcji, jakie co roku dokonuje się w Wielkiej Brytanii mają miejsce w okolicach 13 tygodnia ciąży, czyli w okresie, kiedy lekarze są w stanie prawie z 100% dokładnością określić płeć dziecka. Dziennikarze zaznaczają, że w wyniku nielegalnych aborcji proporcja między liczbą urodzonych dziewczynek i chłopców poważnie się zachwiała. Normalnie rodzi się w przybliżeniu tyle samo dziewczynek co i chłopców. W niektórych jednak społecznościach imigrantów dziewczynek rodzi się znacząco mniej. Jak się ocenia w niewytłumaczalny dla statystyków sposób zniknęło od 1,4 do prawie 5 tysięcy dziewczynek. "The Independent" zaznacza, że nie wiadomo, czy kobiety przeprowadzają aborcje nielegalnie w Wielkiej Brytanii, czy jadą w tym celu do kraju pochodzenia. Rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia oświadczył, że zabiegi przeprowadzane z uwagi na płeć dziecka są nielegalne i niedopuszczalne. Departament zdrowia

nie politykę zatajania płci płodu. Niestety zatajenie informacji można łatwo obejść. Wystarczy zamówić prywatnie badanie USG - nawet w tym samym szpitalu, w którym prowadzona jest ciąża. Praktyka przerywania ciąży w przypadku, gdy dziecko jest dziewczynką, jest powszechna m. in. w Indiach i Chinach, gdzie rodzice - z powodów ekonomicznych i kulturowych - wolą mieć chłopców. Tam proporcje dziewcząt do chłopców wynoszą nawet 100 do 140.

wszczął śledztwo w sprawie. Wielka Brytania ma najbardziej liberalne prawo aborcyjne w Europie, jednak przerwanie ciąży z powodu płci dziecka jest nielegalne. Aborcja w Wielkiej Brytanii jest legalna do 24 tygodnia ciąży. Politycy zastanawiają się teraz nad wprowadzeniem zakazu ujawniania płci dziecka we wczesnych etapach ciąży (np. do 20 tygodnia). "The Independent" rozpoczął kampanię na rzecz utajniania przed rodzicami płci płodu podczas prenatalnych badań USG. Część szpitali wprowadziła już nieformal-

Na Wyspach w 2012 roku aborcje ze względu na płeć przeprowadziło nielegalnie co najmniej dziewięć klinik. Wiele jednak wskazuje na to, że proceder jest bardziej rozpowszechniony. Kilkakrotnie udało się sfilmować ukrytą kamerą “negocjacje” z lekarzami, którzy bez zbytnich komplikacji zgadzali się usuwać ciążę, jeśli tylko okazało się, że na świat ma przyjść dziewczynka. Amartya Sen, urodzony w Indiach laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii już 25 lat temu ostrzegał, że aborcję ze względu na płeć dziecka mogą doprowadzić do tego, że „znikną” miliony kobiet. Dodawał także, że aborcje spowodowane płcią dziecka są nową formą dyskryminacji na tle seksualnym. informacje24.co.uk

11


Warsztaty fotograficzne w Bristolu! W polskim Klubie SPK odbyły się drugie już z kolei warsztaty fotograficzne poświęcone pracy w studio. Zajęcia prowadzili Patryk Koniuszewski oraz Wojciech Nowak. Do zdjęć pozowała zaś Monika Ryś.

W

warsztatach wzięło udział 11 osób o dość zróżnicowanym poziomie wiedzy o fotografii. Niektóre z nich pracowały w studio niejednokrotnie, zaś dla niektórych było to pierwsze zetknięcie się ze studyjnym sprzętem i studyjnymi technikami pracy. Część teoretyczną oraz warsztaty poświęcone pracy z lampami błyskowymi poprowadził Patryk Piasecki, natomiast zajęcia poświęcone pracy z lampami studyjnymi poprowadził Wojciech Nowak. Osoby obecne na szkoleniu mogły nie tylko zapoznać się ze zróżnicowanym sprzętem studyjnym, ale także poznać zasady rozpoznawania z której strony na zrobionych zdjęciach, umieszczonych na przykład w gazetach, pada światło. To co sprawiło, że poziom ekscytacji sięgnął zenitu to była praca

z lampami. Każdy mógł ustawić lampy w taki sposób, aby osiągnąć zamierzony przez siebie efekt na zdjęciu. Niektórym udawało się to za pierwszym razem. Inni zaś musieli kilkakrotnie przestawiać lampy i parametry aparatu, aby otrzymać upragniony efekt. Oczywiście, każdy odchodzący od lamp po swojej sesji twierdził, że miał za mało czasu i że jeszcze by popstrykał. Niestety, uroda warsztatów taka, że mają ograniczony czas. Nie do przecenienia w tych zmaganiach ze studyjnymi lampami była modelka Monika Ryś, która przez te wszystkie godziny cierpliwie pozowała i próbował ustawić się dokładnie tak, jak sugerowały osoby robiące zdjęcia. To właśnie dzięki jej umiejętnością pozowania osoby uczestniczące w kursie mogły skupić się na ustawianiu lamp i nieco „odpuścić” sobie ustawianie modelki.

Al–Kaida – najlepiej rekrutuje się wojowników w… Birmingham W opublikowanym na portalu YouTube nagraniu mężczyzna zakrywający swoją twarz i trzymający karabin wzywa wszystkich muzułmanów do walki. Stwierdza też, że najlepiej nowych członków organizacji rekrutuje się w… Birmingham.

P

rzemawiający na YouTube zwraca się z apelem, aby wyrzucić wszystkich niewiernych, którzy zdominowali nasze życie i kraje. To główna treść przesłania. Jak podkreślają media brytyjskie, do tej pory bardzo często Al – Kaida publikowała swoje nagrania wzywające do wojny z niewiernymi, ale jak dotąd żadne z nich nie było tak bardzo nakierowane na rekrutację nowych członków tej terrorystycznej organizacji. Zamaskowany mężczyzna wy-

mienia nazwy brytyjskich miast z których pochodzą nowi terroryści. Według jego słów na samym szczycie tej listy znajduje się Birmingham, miasto w którym najłatwiej namówić młodych ludzi do walki w szeregach organizacji, W przesłaniu słychać też stwierdzenie, że nie potrzeba mieć materiałów wybuchowych, aby walczyć z niewiernymi. Wystarczy wejść do najbliższego B&Q i zaopatrzyć się w nóż, aby czynić swoją powinność.


Fotografujesz?! Ten konkurs jest dla Ciebie! 12 MIESIĘCY Z OBIEKTYWEM to nowy projekt fotograficzny zorganizowany przez portal Informacje24.co.uk oraz Bristolską Brać Fotograficzną. Skierowany jest do wszystkich miłośników fotografii lubiących nowe i ciągłe wezwania.

W

konkursie tym udział może wziąć każdy, kto posiada jakikolwiek sprzęt do robienia zdjęć (profesjonalny aparat cyfrowy, aparat kompaktowy, smartfona albo nawet aparat na film). W trakcie 12 miesięcy osoby biorące udział w projekcie będą miały do zgryzienia nie lada orzech. Trzeba bowiem się zmierzyć aż z 12 różnymi tematami. Oczywiście nie na każdy temat trzeba wysłać zdjęcia ale... dla prawdziwych fanów nie ma rzeczy niemożliwych. Pewnym ułatwieniem dla fotografujących jest fakt, że tematy zostały tak dobrane, aby każdy pasjonat mógł wykazać się swoją kreatywnością, wyobraźnią i fantazją. W konkursie przewidziano przyznanie miesięcznie dwóch nagród. Pierwsza z nich przyznawana będzie przez jury pod przewodnictwem Wojtka Nowaka, zaś drugą nagrodę wyłonią osoby głosujące na profilu Konkursy Fotograficzne, na najlepsze ich zdaniem zdjęcie. Nagrodzone zdjęcia pojawią się w miesięczniku Informacje24, a dodatkowo wyłoniony przez jury laureat otrzyma książkę o tematyce fotograficznej. Wśród uczestników, którzy regularnie będą nadsyłać do nas prace przez 12 miesięcy, wybierzemy 8 osób, których prace pojawią się na styczniowej wystawie fotograficznej - 12 miesięcy w obiektywie wraz z innymi nagrodzonymi zdjęciami.

Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w konkursie? 1. Od stycznia do grudnia 2014 przesyłamy po 1 zdjęciu związanym z tematem miesiąca z góry ustalonym przez redakcję informacji24, na adres: wystawy@informacje24. co.uk. Zdjęcia należy przesłać z podaniem imienia i nazwiska autora oraz krótką notatką co przedstawia. 2. Zdjęcia z danego miesiąca nadsyłamy do końca ostatniego dnia kalendarzowego. 3. Wszyscy uczestnicy oświadczają, że są autorami przesyłanych do nas zdjęć i zezwalają na ich publikację na łamach Informacji24.co.uk, fanpage'a portalu oraz fanpagu konkursu i akceptują regulamin portalu Facebook w zakresie publikacji treści. Autorzy oświadczają także, że w przypadku wyboru ich zdjęcia jako zdjęcia miesiąca zezwalają nieodpłatnie na wykorzystanie go do druku kalendarza. „Uczestniczenie w tym projekcie pozwala przede wszystkim na zmierzenie się z sobą. Pozwala przejść cały proces myślenia o zdjęciu nie tyle jako o przypadkowym pstryknięciu na urodzinach u cioci czy podczas wycieczki w góry, ale jako świadomym akcie fotograficznym. Od analizy tematu, poprzez powstawanie pomysłów na zdjęcie i jego wykonaniu włącznie. To będzie bardzo dobra szkoła fotografii” - tak założenia konkur-

su skomentował Wojciech Nowak – przewodniczący jury. Szczegółowe informacje o konkursie można znaleźć na stronie: https://www.facebook.com/pages/12MIESI%C4%98CY-Z-OBIEKTYWEM-projektfotograficzny-2014/586681051398059?fref=ts Tematy zdjęć na poszczególne miesiące: Styczeń: CZAS I PRZEMIJANIE Luty: BLACK & WHITE Marzec: SMAKI WIELKIEJ BRYTANII Kwiecień: ŚWIATŁO I CIENIE Maj: PRZEZ OKNO Czerwiec: OBRAZ MIASTA Lipiec: MAKRO Sierpień: OBLICZA PRZYRODY Wrzesień: TRANSPORT Październik: REPORTAŻ Listopad: ŻYWIOŁY Grudzień: CZTERY PORY ROKU Projekt wspierają: Stowarzyszenie podróżników Go Globe, Bristolska Brać Fotograficzna, Keynsham Photo Center. - 12 miesięcy, 12 tematów, 12 nagród każdego miesiąca (książki o tematyce fotograficznej i podróżniczej) - 12 fotokalendarzy z autorskimi zdjęciami dla 12-stu osób, których zdjęcia wygrają w poszczególnych miesiącach (wydrukowane i rozdane do końca stycznia 2015)

Polacy popierają reformy Camerona, ale boją się o własną przyszłość! David Cameron krytykowany zewsząd za wprowadzenie nowego systemu zasiłkowego, jest o dziwo popierany przez dużą część Polaków mieszkających i pracujących na Wyspach. Uważają oni, że wprowadzane reformy to krok w dobrym kierunku.

Z

daniem wielu naszych rodaków wprowadzenie nowego prawa zasiłkowego pozwoli wyeliminować nie tylko osoby, które przyjechały tutaj tylko po zasiłki, ale także spowoduje, że opinia o Polakach żyjących na Wyspach, będzie znacznie bardziej pozytywna. „Nie będzie się trzeba wstydzić za tych wszystkich ochlaptusów, którzy nie pracują i przyjechali tutaj tylko po to, aby pobierać zasiłki” - uważa Marta na co dzień pracownica domu opieki społecznej. Podobnego

zdania jest duża część pracujących Polaków. Wydaje się, że zaostrzeniem polityki Cameron przysporzył sobie wielu zwolenników wśród Polaków. Mimo popierania Camerona, jeśli chodzi o reformę zasiłków to jednak ci sami Polacy pytani przez nas o swoją przyszłość na Wyspach już wcale nie są tak bardzo zadowoleni z działań obecnego rządu. Obawa o możliwość wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej powoduje, że trudno niektórym zasnąć. Rodzą się pytania „Co będzie z nami, jeśli UK wystąpi? Czy będą

nas deportowali lub zmuszali do opuszczenia Wysp? Czy trzeba będzie mieć zaświadczenie od pracodawcy o przydatności do pracy? Co stanie się z naszymi dziećmi, które się tutaj urodziły?”. Pytań jest całe mnóstwo. Wielu dodatkowo dotknęły słowa wypowiedziane przez Camerona na szczycie w Brukseli zgodnie z którymi wielkim błędem był wpuszczenie nas do Wielkiej Brytanii i pozwolenie na pracę. Brytyjski premier widocznie zapomniał, ile wnosimy do budżetu Wyspiarzy.


Zabrali dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego. Sprawa znalazła finał w sądzie! Stewart i Natasha Sutherland z Telford w hrabstwie Shropshire gorzko chyba żałują tego, że zabrali trójkę swoich dzieci ze szkoły na zagraniczny wypad. Do kosztów podróży muszą bowiem doliczyć karę w wysokości prawie 1000 funtów wymierzoną przez sąd.

R

odzice zabrali swoje dzieci na tygodniowy pobyt na grackiej wyspie Rodos we wrześniu 2013 roku. Za takie postępowanie szkoła wyznaczyła im karę w wysokości 120 funtów za każde dziecko. W sumie więc musieli zapłacić 360 funtów. Ponieważ rodzice nie zapłacili tej kary w ciągu 21 dni, wysokość kary uległa podwojeniu. Zabranie dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego jest niedozwolone prawnie. Z tego powodu Telford and Wrekin Council nałożył na rodziców karę grzywny tłumacząc, że uczniowie nie mogą opuszczać lekcji w trakcie trwania roku szkolnego. Urzędnicy poinformowali, że ulgowo traktowane są tylko i wyłącznie szczególne wydarzenia w życiu rodziny takie jak na przykład śmierć lub pobyt w szpitalu. Ponieważ rodzice w dalszym ciągu odmawiali zapłacenia grzywny dlatego spra-

wa trafiła do do Magistrates’ Court. Stewart podczas rozprawy przemawiał we własnym imieniu i tłumaczył, że zabrał trójkę swoich dzieci, dwie córki i syna ponieważ wakacje wykupił rok wcześniej, kiedy jeszcze nie obowiązywały przepisy na podstawie, których zostali ukarani. Stewart Sutherland twierdził, że na decyzję o spędzeniu wspólnie wczasów w trakcie roku szkolnego miało także i to, że pojawiły się problemy z najstarszą córką, która opuszczała zajęcia szkolne, a jej zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Wakacje miały być także formą rekompensaty za to, że bardzo często zdarzało mu się wyjeżdżać i spędzać na przykład Boże Narodzenie z dala od rodziny. Department for Education od września 2013 roku wprowadził znacznie ostrzejsze przepisy dotyczące opuszczania przez dzie-

ci zajęć szkolnych. Głównym powodem takiego działania były dane świadczące, że dzieci opuszczające zajęcia mają znacznie słabsze wyniki w nauce niż te regularnie uczęszczające do szkoły. Według raportu dzieci uczęszczające do szkoły regularnie otrzymują znacznie wyższe oceny na egzaminach GCES. Problem z nieobecnościami dotyczy także i polskich dzieci, których rodzice zabierają często do Polski no bo przecież w Polsce są już wakacje albo ponieważ.... bilety lotnicze są tańsze. Jak pokazuje przykład dwójki Brytyjczyków sąd nie dał się przekonać argumentom głowy rodziny i w sumie ukarał rodziców prawie 1000 funtów kary. Niestety to samo może spotkać także i polskie rodziny, które często nieświadome nowych przepisów ciągle zabierają dzieci do Polski, aby odwiedziły na przykład swoich dziadków!

Nowe zagrożenie ze strony… lodówek, telewizorów i klimatyzatorów Hakerzy zdecydowali zmienić swój cel ataku. Teraz na celownik wzięli urządzenia domowe podłączone do internetu. To właśnie nimi wysłali około 750 niechcianych emaili bez wiedzy właścicieli urządzeń.

T

o był pierwszy w historii świata atak tego typu. Wzięło w nim udział około 100 tysięcy różnego rodzaju urządzeń podłączonych do sieci internetowej. Mimo, że może brzmieć to śmiesznie to wcale jednak takie śmieszne nie jest. Dla człowieka otrzymującego niechciane listy jest sprawą raczej drugorzędną czy wysłał je komputer czy też na przykład lodówka. Między 23 grudnia ubiegłego roku i 6 stycznia tego roku ponad 100 tys. różnych urządzeń elektronicznych podłączonych do Internetu wysłało 750 tysięcy niepożądanych listów e-mail. Trzeba przyznać, że urządzenia robiły to z wielką dokładnością i to aż trzy razy dziennie. Niepożądane emaile trafiały do ludzi na całym świecie. Zmasowany atak urządzeń wykryła firma Proofpoint. Jak informuje David Knight, szef działu ochrony danych tej firmy, specjaliści sprawdzili z jakich adresów internetowych pochodzą spamerskie e-maile. Jakież było

ich zdziwienie, gdy okazało się, że przesyłki nadawały m.in. telewizory i lodówki. Atak był bardzo trudny do wykrycia ponieważ z jednego adresu IP wysyłano nie więcej niż 10 emaili. - Rezultaty naszego dochodzenia mówią same za siebie. Urządzenia odpowiedziały wyświetlając jasną identyfikację, często nawet ozdobioną graficznym logiem producenta, wyświetliły zawartość pamięci i katalogi plików - mówi sieci BBC Knight. Jego zdaniem to pierwsza akcja wykorzystująca tzw. Internet Rzeczy - sieć, w której „rozmawiają" ze sobą urządzenia elektroniczne bez pośrednictwa czy nadzoru człowieka. Według największych firm produkujących sprzęt telekomunikacyjny wchodzimy właśnie w erę Internetu Rzeczy. Z prognoz analityków IDC wynika, że w 2020 roku na całym świecie będzie 30 miliardów połączonych urządzeń - od pralek i lodówek, po samochody i całe budynki miejskie. Problem polega jednak na tym, że urządze-

nia te są niezabezpieczone przed włamaniami hakerów. O ile komputery i smartfony są chronione hasłami oraz oprogramowaniem antywirusowym, to np. smart TV - telewizory z funkcjami internetowymi - są wobec włamywaczy praktycznie bezbronne. Potwierdzają to dane Proofpoint - hakerzy nie zastosowali żadnej niezwykłej taktyki. Po prostu skorzystali z fabrycznych haseł dostępu, których właściciele nie zmienili. - Wiele spośród tych urządzeń posiada bardzo słabe zabezpieczenia, a ich użytkownicy nie mają żadnego sposobu na sprawdzenie, czy nie zostały zainfekowane - mówi David Knight. - Liczba ataków prowadzonych przez urządzenia tego typu będzie rosła. Eksperci obawiają się, że do znanego już zagrożenia jakim są tzw. botnety (sieci komputerów zombie) dołączy kolejne: thingboty, czyli sieci domowych urządzeń codziennego użytku, nad którymi hakerzy przejęli kontrolę.


ZDROWIE

Po pierwsze: motywacja! Witam wszystkich czytelników w nowym roku i zapraszam do lektury nowej kolumny, poświęconej zdrowemu i racjonalnemu stylowi życia. Niezależnie od tego, czy czytelnikiem jest zawodowy atleta, czy osoba pragnąca po prostu poprawić swój wygląd i poczuć się lepiej, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Trener osobisty LukFit: Łukasz Łobanowski

Z

acznijmy od tematu, który jest istotą działania - MOTYWACJA. Od najmłodszych lat mamy wpajane, aby zażywać ruchu, bo przecież ruch to zdrowie. Niestety, teoria z praktyką rzadko idą w parze. W rzeczywistości tylko nieliczni są w stanie wykonywać systematyczne treningi. Aby dołączyć do tej grupy wystarczy trochę samozaparcia i motywacji, a na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Zmiana starych nawyków pomoże nam w odnalezieniu witalności, energii i pozytywnego nastawienia do otaczającego nas świata. Może to was zadziwi, ale trening jest odpowiedzialny za nasz pozytywny nastrój. Po każdym wykonanym wysiłku nasz organizm wytwarza endorfiny, potocznie nazywane hormonami szczęścia. Czas poświęcany na wykonywanie ćwiczeń jest naszym czasem. Należy wykorzystać go jak najlepiej. Niezależnie od rodzaju ćwiczenia każda forma ruchu jest dobra. Róbmy to, co sprawia nam przyjemność i zastępujmy lub modyfikujmy dane formy ruchu, gdyż często można popaść w monotonię. Jeśli lubimy wodę, długodystansowe pływanie można zamienić na aquaareobic, jazdę na rowerku stacjonarnym można połączyć z zajęciami ze ‘spinningu’, fitness bardzo dobrze idzie w parze z różnymi odmianami sportów walki. Regularne wykonywanie ćwiczeń przyniesie oczekiwane efekty. Poświęćmy chociaż godzinkę tygodniowo na dobry początek. Traktujmy zajęcia ruchowe tak jak każde inne obowiązki, które muszą zostać wykonane. Planując tydzień, wpiszmy datę i godzinę poświęconą tylko na trening. Wtedy będzie trudniej znaleźć wymówkę. Co z ta motywacją?? Nie wstydźmy się samych siebie i zróbmy sobie zdjęcie. Pomoże

nam to w rejestrowaniu zmian zachodzących w naszej sylwetce, które często na co dzień mogą zostać niezauważone. Kolejnym motywacyjnym posunięciem może być wykupienie wycieczki w ciepłe kraje bądź kupno stroju kąpielowego lub wymarzonej kreacji. Starajmy się wizualizować nasz sukces, umieszczając siebie samych w sytuacjach, które dotychczas nas krępowały z powodu niezadowolenia z naszej sylwetki. Postarajmy się organizować i napisać plan treningowy. Skrupulatnie zapisujmy rodzaj wykonywanych ćwiczeń i czas jaki na nie poświęciliśmy. Progres jaki zauważymy w notesie przybliży nas do wymarzonej sylwetki nagradzając spadkiem zbędnych kilogramów. Notowanie wagi jest tu bardzo istotne, ale nie zapominajmy również o pomiarach w biodrach, pasie, udach itp. Często masa tłuszczowa zamieniana jest w masę mięśniową i wagowo możemy nie odczuwać wielkiej różnicy.

Jeśli nie mamy pomysłu na zorganizowanie naszych zajęć ruchowych możemy dołączyć do różnych grup i klas od zumby do areobilu. Jednym z walorów przyłączenia się do zajęć grupowych jest wspólne motywowanie się i rywalizacja. Konkurowanie z innymi potrafi bardzo napędzić ćwiczących, dając im kopniaka energetycznego. Zdrowa rywalizacja pod okiem wykwalifikowanego instruktora jest w stanie przyspieszyć osiągnięcie naszego celu.

J

eśli natomiast nie lubimy konkurować i chcielibyśmy, skoncentrować się na sobie, można umówić się z trenerem osobistym. Indywidualnie, odpowiednio dobrane ćwiczenia dopasowane do naszych możliwości, wskazówki żywieniowe, kontrola nad poprawnym wykonywaniem ćwiczeń w celu uniknięcia nieprzyjemnych kontuzji może być bardzo pomocne w odnalezie-

niu naszej strefy pewności siebie zanim dołączymy do zajęć grupowych. Nie jest to tania opcja, ale zapewnia skuteczne i bezpieczne dążenie do wymarzonej sylwetki. Często treningi osobiste połączone są z czasem poświęconym na edukowaniu podopiecznych na temat zdrowego stylu życia, unikając słowa dieta, którego osobiście bardzo nie lubię. Mam nadzieje, że chociaż cześć czytelników powzięła odpowiednie postanowienie, ażeby dostarczyć naszemu organizmowi ruchu i poczuć się o niebo lepiej w nowym roku. W kolejnym numerze poświęcimy czas na “dietetyczne” pomyłki w dążeniu do pozbycia się zbędnej tkanki tłuszczowej. Reklama



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.