Informacje24.co.uk - Nr 3 (2013)
NajwaĹźniejszy Bal Polski w Wielkiej Brytanii
Najważniejszy Bal Polski w Wielkiej Brytanii Tekst i zdjęcia: Renata Zuberek
Najważniejszy Bal Polski w Wielkiej Brytanii odbył się już po raz 42. Tym razem prawie 450 osób bawiło się w hotelu Lancaster London. Tegoroczny bal zadedykowany był wybitnemu polskiemu kompozytorowi Witoldowi Lutosławskiemu.
P
rzyznam, ze na tak wystawnym balu byłam po raz pierwszy. Już przy samym wejściu do ekskluzywnego hotelu Lancaster London przed moimi oczami pojawiły się sceny na miarę gali rozdania Oskarów. W ten ekskluzywny bajkowy świat wkroczyłam stąpając miękko, po nieodzownym dla takich wydarzeń, czerwonym dywanie. Znalazłam się wśród dam w wytwornych balowych kreacjach wraz z towarzyszącymi im dżentelmenami w szykownych smokingach W tak niesamowitej atmosferze czas uciekał jednak nieubłaganie. Z dużym niedosytem, sporo przed końcem balu musiałam wrócić do rzeczywistości. Wrażeń była taka moc, że trudno było mi zasnąć po powrocie do domu. Bal Polski jest imprezą dobroczynną. Zyski z niej służą zasileniu kont przeróżnych fundacji. W tym roku pieniądze zostały przeznaczone na pomoc dla hospicjów dziecięcych w Polsce, wspieranych przez The Alina Foundation. Pieniądze pochodzą ze sprzedaży biletów na bal ale także i z licytacji przedmiotów podarowanych przez darczyńców. Zanim jednak doszło do samej licytacji ze4
informacje24.co.uk
spół Żywiec zaprezentował wszystkim zebranym, wśród których było całkiem sporo Anglików, kroki i układy do narodowego naszego tańca czyli poloneza. Każdy kto licytował na Balu Polskim stanął przed bardzo trudnym zadaniem. Przedmiotów do licytacji było tak wiele, że z pewnością trudno się było zdecydować. Z jednej strony kusiła biżuteria ofiarowana przez słynną projektantkę Basię Zarzycką oraz znakomitego polskiego złotnika Andrzeja Pacaka. Wabił piękny bursztynowy naszyjnik z Amber Centre i szkło artystyczne od firmy LSA International piękne (i użyteczne!). Z drugiej strony można było zabrać do domu wspaniałą sofę Bluebell (została sprzedana za 7500 funtów!) lub też wybrać się na 7-dniowe wakacje dla 2 osób na pokładzie najbardziej luksusowego statku parowego na Nilu, SS Misr (poszły za 3 tysiące funtów). Za portret namalowany przez wybitną portrecistkę Barbarę Kaczmarowską-Hamilton trzeba było zapłacić 4 tysiące funtów. Różnorodność przedmiotów na aukcji mogła budzić zawrót głowy. Wszystkie jednak fanty znalazły swoich nabywców. W zeszłym roku podczas
balu zebrano w sumie na cele charytatywne ponad 20 tysięcy funtów. Tegoroczny dochód z balu nie jest jeszcze znany ale wypada mieć nadzieję, że na pomoc dzieciom w Polsce uzbiera się całkiem spora suma. Do tańca przygrywał wszystkim Czaban Band. Wykonywana przez członków zespołu muzyka tak bardzo się podobała, że prawie cały czas parkiet był zapełniony. a balu oprócz pana ambasadora Witolda Sobków pojawiła się między innymi bardzo znana aktorka Małgorzata Potocka. Można także było dostrzec wśród gości prawniczkę Agatę Dmoch, a także Włodzimierza Mier-Jędrzejowicza - prezesa Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii.
N
Każdy kto zechciałby wziąć udział w przyszłorocznym balu może informacje na ten temat znaleźć na stronie www.balpolski.co.uk. Cena tegorocznego biletu na bal wynosiła 135 funtów od osoby. Wydaje się dużo, ale zapewniam, że warto było pojawić się na tym najbardziej prestiżowym polskim balu w Wielkiej Brytanii.
Filmy zapisane w DNA?! Każdy wyprodukowany kiedykolwiek film i program telewizyjny może być przechowywany w jakości HD w łańcuchu DNA – donosi Sky News.
N
aukowcom udało się już zapisać w syntetycznym DNA muzykę w formacie mp3, zdjęcia w formacie jpg, a nawet wszystkie sonety Williama Szekspira. Wszystkie informacje można zakodować w DNA przy pomocy sekwencji 4 chemicznych „liter”. Odkrycie to może zrewolucjonizować na przykład internet i całą branżę związaną z komputerami i internetem. Obecnie w systemach komputerowych stosuje się system zero - jedynkowy. System zapisu informacji w DNA jest jednak znacznie bardziej pojemny niż obecnie używany system szeregu zer i jedynek. Naukowcy twierdzą, że w ilości DNA jaką może pomieścić zwykła filiżanka można zapisać w jakości HD wszelkie filmy i programy telewizyjne jakie kiedykolwiek zostały wyprodukowane. Nick Goldman z European Molecular Biology
Laboratory (EMBL) powiedział, że informacje zapisane w DNA mogą być przechowywane prawie bezterminowo. Naukowcom z Agilent Technologies Inc z Kalifornii udało się zapisać na mniejszym niż pyłek wycinku DNA przemówienie Martina Luthera Kinga „I have a dream” w formacie mp3, zdjęcie w formacie jpg, pdf pracy na temat DNA Watsona i Cricka a także wszystkie sonety Szekspira. Okazało się także, że wszystkie te informacje można odczytać bez żadnej pomyłki. Informacje o możliwościach zapisu jakie kryją się w DNA naukowcy opublikowali w magazynie Nature. Obecnie największym problemem z zapisem informacji w DNA jest koszt. Niewykluczone jednak, że w ciągu kilkunastu lat spadnie on tak znacząco, iż zapis DNA będzie stosowany we wszystkich komputerach.
Warsztaty Bristolskiej Braci Fotograficznej
P
ierwsze w historii BBF warsztaty fotograficzne odbyły się 19 stycznia w Polskim Klubie SPK. Dały one możliwość, wszystkim zainteresowanym fotografowaniem, nauczenia się, jak pracuje się w studio. Warsztaty prowadził Patryk Koniuszewski. Jego wiedza i umiejętności wspierane były przez Dominikę Wenz - wspaniałą polską modelkę, która przez 6 godzin warsztatów pozowała nieprzerwanie dla kilku osób. Warsztaty poświęcone były pracy ze studyjnym oświetleniem. Osoby uczestniczące w szkoleniu mogły dowiedzieć się czym różnią się poszczególne modyfikatory światła, jak ustawiać siłę poszczególnych świateł, a także co zrobić aby uzyskać określony efekt na zdjęciu. Każdy z uczestniczących w szkoleniu samodzielnie mógł spróbować swoich sił w pracy w studio z profesjonalną modelką. To było pierwsze szkolenie zorganizowane przez bristolską Brać Fotograficzną. Nie mogłoby ono dojść do skutku gdyby nie życzliwa pomoc Polskiego Klubu SPK w Bristolu. Bristolska Brać Fotograficzna planuje kolejne szkolenia między innymi poświęcone robieniu portretów w tak zwanym niskim i wysokim kluczu. Oprócz tego
jak powiedział nam Wojciech Nowak, szef grupy, na połowę marca planowana jest kolejna już wystawa pod tytułem „Widzę, czuję, fotografuję”. Wszyscy chcący brać w niej udział mogą się zgłosić wysyłając swoje dane na adres: info@informacje24.co.uk.
Polski drugim najpopularniejszym językiem w Anglii i Walii! Język polski jest najbardziej rozpowszechnionym językiem obcym w Anglii i Walii. Mówi nim około 1% wszystkich mieszkańców tych obszarów.
W
sumie na terenie Anglii i Walii liczba osób, dla których język polski jest pierwszym językiem wynosi 546 tysięcy osób. Z danych spisu powszechnego wynika, że językiem polskim mówi więcej osób, niż dwoma następnymi w kolejności razem wziętymi, czyli językiem punjabi (274 tysiące osób) i urdu (269 tysięcy osób). Bardzo popularnymi językami na Wyspach są także: bengali – (221 tysięcy osób), gujarati (213 tysięcy osób), arabski (159 tysięcy osób) i francuski (147 tysięcy osób). Po nich następują język chiński (141 tysięcy osób) i portugalski (133 tysięcy osób). Z danych spisu powszechnego wynika, że najwięcej osób mówiących jako pierwszym językiem innym niż angielski mieszka w Londynie. Językiem polskim w stolicy Wielkiej Brytanii posługuje się około 250 tysięcy osób. Z danych ONS opublikowanych w grudniu 2012 roku wynika, że liczba stałych mieszkańców Anglii i Walii urodzonych w Polsce wynosi 579 tys. Polacy są drugą co do wielkości, po przybyszach z Indii, grupą narodowościową w Anglii i Walii wśród 7,5 mln mieszkańców Wysp urodzonych za granicą. Angielski jest językiem ojczystym dla 92% (49,8 milionów osób) mieszkańców Anglii i Walii. Pozostałe 8 proc. posługuje się na co dzień innymi językami niż angielski, z czego 20 proc. zna angielski tylko w stopniu podstawowym. Ok. 130 tys. osób nie zna go w ogóle. Wśród tej grupy prym wiodą niestety Polacy. Wyniki spisu publikowane są stopniowo. Z danych opublikowanych w połowie stycznia wynika między innymi iż imigranci z nowych państw UE stanowią 4,5 proc. ludności Londynu. Najliczniejsi są Polacy, Słowacy i Litwini. Najwięcej imigrantów z nowych krajów UE mieszka w gminie Haringey w północnym Londynie, gdzie stanowią 9 proc. ogółu mieszkańców. Na dalszych miejscach znajdują się, także położone na północnych obrzeżach Londynu, gminy Waltham Forest i Newham oraz Ealing w zachodnim Londynie. W tej ostatniej gminie, gdzie Polacy osiedlali się po zakończeniu II wojny światowej, stanowią obecnie 6,4 proc. ogółu ludności. Reklama
wywiad
Ksiądz Stanisław Łabuda czyli wszystko o nowym proboszczu w Bristolu
O
d stycznia bristolska parafia ma nowego proboszcza – księdza Stanisława Łabudę. Oto co opowiedział nam o sobie nowy włodarz kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Ostrobramskiej. ■ Proszę księdza! Pochodzi ksiądz z miejscowości Olszyny leżącej niedaleko Tarnowa. Jak to się stało, że trafił ksiądz trafił do seminarium sosnowieckiego mieszczącego się w Krakowie? No może to przypadek, a może taka właśnie była wola Boża. Faktem jest, że Kraków podobał mi się zawsze, tam m.in. mieszkała moja babcia. A ja, jak każdy wnuczek, babcię bardzo kochałem więc odwiedzałem ją dość często. Poza tym prawie co roku w maju, jeszcze jako dziecko, jeździłem na Skałkę, na uroczystości związane ze św. Stanisławem. Cały ten czas Kraków zawsze leżał mi głęboko w sercu, a że diecezja sosnowiecka miała seminarium u stóp Wawelu, dlatego wybór był dla mnie oczywisty i prosty. Jednak lata seminaryjne minęły bardzo szybko i trzeba było iść do parafii diecezji sosnowieckiej, która jest różna od mojej rodzinnej - diecezji tarnowskiej bogatej w powołania i cieszącej się głęboką religijnością. Na potwierdzenie tego faktu powiem tylko, że z mojej klasy do której uczęszczałem w szkole podstawowej, gdzie łącznie było nas 34 osoby, wyszło czterech księży i jedna siostra zakonna. Dzisiaj wszyscy pracujemy poza granicami kraju. Dwóch jest we Włoszech, jeden w Niemczech, ja w Bristolu. ■ Jaka była pierwsza księdza placówka? Po święceniach zostałem skierowany do pracy w Sosnowcu do parafii Zesłania Ducha Świętego. Powiem przekornie, że wówczas ta parafia to było dla mnie rzeczywiste zesłanie, ponieważ ja zawsze marzyłem o tym, żeby nie pójść na parafię gdzie będzie budowany kościół. Wyjątkowo podobały mi się raczej stare gotyckie kościoły, gdzie wszystko jest przesiąknięte Duchem Bożym, takie powiedzmy omodlone z każdej strony. Okazało się, że w tej parafii właśnie rozpoczęta była budowa kościoła. Akurat kiedy tam pracowałem, zakładano dach. Więc przez cały ten czas podczas ogłoszeń parafialnych, słuchałem o cemencie, o gwoździach, o blachowkrętach albo elektrodach - dzięki temu dobrze się z tym wszystkim zapoznałem. Ale dzisiaj dziękuję Bogu, za tamto doświadczenie i za to, że mogłem tam być w takim okresie, bo obecnie ten kościół jest już wykończony i wygląda bardzo ładnie. A ja w końcu jestem szczęśliwy, że byłem świadkiem jak on powstawał i z każdym dniem coraz bardziej piękniał. ■ W zeszłym roku obchodził ksiądz piętnastolecie świeceń kapłańskich. Jak wiele lat ksiądz był w Polsce? W sumie dziesięć i pół roku pracowałem w parafiach w Polsce. Do Anglii wyjechałem pięć lat temu. Dokładnie 28 stycznia 2008 roku. ■ Co dla księdza po przyjeździe do Anglii było najtrudniejsze? Przede wszystkim to, że znalazłem się nagle w innej rzeczywistości. Zupełnie nowej. W Polsce utarte były już pewne drogi, pracowałem z ludźmi których dobrze znałem i którzy 6
informacje24.co.uk
w większości znali mnie. Wzajemnie wiedzieliśmy czego możemy się po sobie spodziewać. Tutaj przyjechałem jako ktoś nowy, nieznany dla nikogo, także dla przełożonych w Londynie, którzy również musieli rozeznawać i mój charakter i moją odpowiedzialność. Były to naprawdę trudne momenty. Myślę, że zdecydowana większość z tych, którzy przyjechali tutaj przeżywała podobne chwile. Nie byłem więc i nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Pierwszą moją parafią w Wielkiej Brytanii, do której zostałem skierowany jeszcze przez poprzedniego Ks. Rektora, była parafia Northampton. Przez okres dwóch lat pełniłem tam funkcję wikariusza. ■ Potem został ksiądz proboszczem w Taunton? Tak, przyznaję, że nawet dosyć nieoczekiwanie, chociaż już rok wcześniej Ks. Rektor proponował mi inną parafię, ale nie czułem
się jeszcze odpowiednio przygotowany do takiej odpowiedzialnej roli. Poprosiłem więc aby na rok jeszcze się wstrzymał, bym się mógł jak najlepiej tak psychicznie jak i duchowo, przygotować do nowych zadań i nowych obowiązków. Chciałem nabrać większego doświadczenia i poznać jeszcze bardziej jak wygląda praca proboszcza na emigracji. ■ We wrześniu 2010 roku został ksiądz jednak proboszczem w Taunton. A teraz dość niespodziewanie chyba w Bristolu? Tak znowu można powiedzieć, dość niespodziewanie. Praktycznie w jednej chwili musiałem zostawić wszystko w Taunton i na polecenie Ks. Rektora przyjechałem do Bristolu. Było mi żal, zostawiać tamtą parafię, a przede wszystkim ludzi, którzy byli dla mnie ogromnie ważni, ale wola przełożonych jest zawsze wolą Bożą, a Pan Bóg wie najlepiej co dla nas jest dobre. Mam oczywiście świadomość, że to jedna z największych polskich parafii w Anglii i nawet chodząc do tej pory po kościele,
ciągle jeszcze nie wierzę, że to ja jestem tutaj gospodarzem. Rzeczywiście nominacja była dla mnie naprawdę niespodziewana, więc w dalszym ciągu jestem jeszcze zdezorientowany i mile zaskoczony. ■ Jak rozmawiałem z księdza mamą to powiedziała, że mimo całej tej sytuacji ksiądz się cieszy, że tu jest i że Bristol mu się podoba. Czy to prawda? Tak to prawda. Bardzo, bardzo się cieszę, chociaż jak już mówiłem ciągle jeszcze nie wierzę, że tu jestem. Cieszę się ponieważ w Taunton wszystko było podobne, ale praca ograniczała się do Mszy Świętej w sobotę i niedzielę oraz przygotowania dzieci do pierwszej komunii św. czy sakramentu bierzmowania, poza tym cały tydzień był praktycznie wolny. Szczerze mówiąc, brakowało mi przede wszystkim codziennych Mszy św., takich tradycyjnych odprawianych w kościele przy ołtarzu z wiernymi, pierwszych piątków, pierwszych sobót, czy zwykłych regularnych nabożeństw majowych albo różańcowych. A teraz to wszystko stało się możliwe. Jak więc nie cieszyć się z takiego szczęścia? ■ A jak ksiądz znajduje bristolską parafię i całą bristolską Polonię? Jak ją ksiądz ocenia? Ja raczej jestem takim człowiekiem, który stara się do nikogo nie uprzedzać, ani nikogo nie oceniać zbyt pochopnie. Jest to o tyle trudne, że w takiej sytuacji jak ta, w której wszyscy żeśmy się znaleźli, słyszy się rożne głosy, każdy mówi inaczej i trudno tak od razu zobaczyć gdzie leży prawda. Ale jeszcze raz powtórzę, że nie chcę się do nikogo uprzedzać. Chcę sobie wyrobić własne zdanie i chcę aby było ono jak najbardziej wyważone. Myślę, że większość osób w Bristolu ma dobrą wolę i chce współpracować. Ja zrobię wszystko, aby takich ludzi było jak najwięcej. Zdaję sobie sprawę, że Ks. Rektor posyłając mnie tutaj oczekuje, że nie zawiodę oczekiwań, więc to mnie jeszcze bardziej mobilizuje do szukania porozumienia i współpracy. Mam nadzieję, że wszystko nam się uda. Byłem już na kilku parafiach, i w Polsce i Wielkiej Brytanii i dzisiaj do każdej z nich mogę wrócić z podniesionym głową, bo wiem, że nie mam się czego obawiać. Więc myślę, że i w Bristolu uda nam się poukładać współpracę tak, aby każdy był zadowolony. ■ Mówi ksiądz, że nie chce się do nikogo uprzedzać póki nie wyrobi sobie zdania. Jak się to ma do tego, że w pierwszym tygodniu urzędowania rozwiązał ksiądz radę parafialną? Czy to nie przeczy temu co ksiądz powiedział? Absolutnie nie. Rozwiązanie rady parafialnej to była ciężka decyzja, ale nie można było tolerować sytuacji, kiedy część członków starej rady rozpowiadała nieprawdziwe informacje o mnie. Zanim przyjechałem do Bristolu już docierały do mnie bardzo niepochlebne opinie, które nie miały żadnego potwierdzenia w faktach. Dla mnie też ta sytuacja była przykra, że ktoś w taki sposób mnie oczerniał. Dlatego zdecydowałem się rozwiązać radę, bo nie widziałem możliwości współpracy z kimś kto neguje nowego proboszcza i to nie dlatego, że jest nim ten czy tamten tylko dlatego, że jest nowy. Rozumiałbym porównania typu: ksiądz Zygmunt był taki, tak coś robił, a ja jestem taki i robię coś zupełnie inaczej. Ale w sytuacji, kiedy rozpowiada się, że nie zrobię niczego za darmo i trzeba do mnie podchodzić
wywiad z grubym portfelem, jeśli się chce np. ochrzcić dziecko to chyba lekka przesada. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. ■ Część osób zarzuca księdzu, że likwidując przyjmowanie paczek w kościele czy tablicę ogłoszeń, na której można było wywieszać ogłoszenia o sprzedaży rzeczy czy wynajęciu pokoju, działa ksiądz przeciwko integracji Polonii? Nie sądzę, by paczki z kościoła miały jakiś wpływ na integrację Polonii. Jest teraz tak dużo firm zajmujących się transportem paczek, że nie powinno mieć to najmniejszego wpływu na integrację Polonii. Jeśli chodzi o tablicę ogłoszeń, to ja zawsze myślałem i tak zostałem wychowany, że kościół jest przede wszystkim domem modlitwy, a nie miejscem do wywieszania ogłoszeń. Dlatego na tablicy będą wisiały tylko ogłoszenia mające związek z wydarzeniami kościelnymi i życiem naszej parafii. ■ A jak ksiądz w takim razie podchodzi do organizacji i osób, które deklarują, że nie wierzą w Boga. Czy chce ksiądz nawiązać z nimi współpracę? Czy chce ksiądz współpracować z organizacjami, które są kierowane przez niekatolików? Podchodzę jak najbardziej pozytywnie. Ja znowu powtórzę, że jestem otwarty na wszelkiego rodzaju inicjatywy. Zresztą podobne działania podejmował nasz rodak - papież bł. Jan Paweł II, który współpracował ze wszystkimi. On się na nikogo nie zamykał. Najlepszym dowodem jest fakt, że ten papież jako pierwszy w historii wszedł do meczetu, do synagogi, spotykał się z wieloma przeróżnymi ludźmi,
wyznawcami innych religii, więc nie sądzę, aby na naszym gruncie stało coś na przeszkodzie, by takie spotkania organizować i wspólnie się spotykać. ■ Część osób mówiło, że ksiądz wprowadził bardzo ostre warunki na przykład przystępowania do pierwszej komunii świętej czy wydawania zaświadczeń kościelnych? Czym to jest spowodowane? Czy ja wiem, czy są ostre? Warunki te są już od dawna określone przez Kościół, przez Kodeks Prawa Kanonicznego, czy w końcu przez Katechizm Kościoła Katolickiego, jak również przez obecnego Ojca św. Benedykta XVI, który kładzie bardzo duży nacisk np., na to aby Komunia św., była przyjmowana w pozycji klęczącej. Powszechnie wiadomo, że postawa klęcząca wyraża szacunek i chwałę należną samemu Bogu. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to powinien się zastanowić w jakiej kondycji znajduje się obecnie jego wiara. Myślę również, że jest to także oczywiste i zrozumiałe, że jeżeli ktoś chce, aby dziecko poszło do I Komunii św., to musi ono uczestniczyć w całym cyklu przygotowań, czyli chodzić na katechezy przygotowujące do I Komunii św. i na niedzielne Msze św. Jeśli chcemy uważać się za katolików to trzeba wypełniać wynikające z tego zobowiązania. Nie ma przymusu chodzenia do kościoła czy wierzenia w Boga. Ale kiedy, ktoś nie chodzi do kościoła i nie praktykuje to nie powinien oczekiwać, że nagle dostanie na przykład zaświadczenie, że jest gorliwym, praktykującym katolikiem i może być na przykład dopuszczony do godności ojca czy matki chrzestnej. To wydaje się chyba logiczne. W Wielkiej Brytanii nie ma przynależności re-
gionalnej do parafii. Tutaj aby być członkiem parafii i by ksiądz miał do kogokolwiek prawo - trzeba się najpierw do niej po prostu zapisać. ■ Słyszałem, że lubi ksiądz grać w tenisa? Czy to prawda? A może jakieś inne zainteresowania ma nowy bristolski proboszcz? Tak to prawda. Z tego co pamiętam, od dziecka lubiłem grać w tenisa, szczególnie w szkole podstawowej. Później w szkole średniej z tego co pamiętam, wychodziło mi to całkiem nieźle, jeśli w rozgrywkach i turniejach zawsze byłem w czołówce. Natomiast w naszej sosnowieckiej diecezji raz w roku były organizowane rozgrywki dla ministrantów, a przy okazji swoich sił mogli popróbować również księża. Mnie na takich zawodach w kategorii księży, dwa razy udało się zająć drugie miejsce, raz trzecie. Pewnego razu byłem nawet o krok od pierwszego miejsca, ale nie udało się, cóż taki jest sport. Lubię także fotografować, chociaż nigdy tak naprawdę nie miałem profesjonalnego sprzętu to jednak pasja do fotografowania zawsze była. Bardzo lubiłem również piesze pielgrzymki do Częstochowy. Niepowtarzalne i niezapomniane są to przeżycia. Kto chociaż raz brał udział w takiej pielgrzymce wie o tym najlepiej. ■ Na koniec rozmowy chciałbym życzyć księdzu udanej obrony doktoratu, którego obrona przewidziana była na czerwiec. Mam nadzieję, że mimo zamieszania jakie się pojawiło termin obrony nie zostanie przesunięty i w czerwcu będziemy mogli dumnie ogłosić, że nasz ksiądz proboszcz ma tytuł doktora. Bardzo dziękuję księdzu za rozmowę. Dziękuję bardzo i Szczęść Boże. Reklama
informacje24.co.uk
7
Technologia jak z filmu Gwiezdne wojny
N
aukowcom ze szkockiego Uniwersytetu St. Andrews oraz czeskiego Ústav Přístrojové Techniky udało się sprawić, by za pomocą laserowej wiązki przyciągać obiekty.
Jak na razie laserowa wiązka pozawala na przyciąganie obiektów wielkości pojedynczych cząsteczek, ale to zawsze już coś. Jak twierdzą naukowcy, aby możliwe było manipulowanie większymi obiektami, konieczne byłoby znalezienie bardzo dużego źródła energii. Niestety wszystkie znane do tej pory źródła energii są zbyt słabe, aby można było je wykorzystać do przenoszenia przedmiotów wielkości samochodu czy człowieka. Poza tym nie wiadomo czy przemieszczanie przedmiotów w ten nowatorski sposób nie uszkodziłoby struktury obiektu.
z roztworu. Można na przykład użyć jej do odseparowania białych krwinek.” Doktor dodał także, że „działanie wiązki ściągającej przeczy intuicji”. Promień światła uderzający w jakiś przedmiot, zgodnie z intuicją i dotychczasowym doświadczeniem, powinien raczej przesunąć go do przodu niż do tyłu. Na zasadzie „popychania” przedmiotów przez światło dział między innymi żagiel kosmiczny zastosowany w kilku sondach. Naukowcom udało się jednak sprawić by laserowa laserowa wiązka przyciągała cząsteczkę.
Dr Tomas Cizmar z Wydziału Medycznego uniwersytetu stwierdził jednak, że mimo sporych ograniczeń praktyczne zastosowanie techniki laserowego manipulowania cząstkami może być niezwykle interesujące. “Wiązka może być stosowana do wyławiania konkretnych cząsteczek
Podobnych eksperymentów dokonywali już między innymi naukowcy z Singapore's Agency for Science, Technology and Research (A*STAR), którzy stworzyli działo umożliwiające przyciągnięcie lub odsunięcie od siebie obiektu w ekstremalnie małej skali. Reklama
Płacą, aby opuścić Wielką Brytanię! Nielegalni imigranci płacą gangom około 1500 funtów, aby zostać wywiezionym z terenów Wysp - donosi BBC.
N
ielegalni imigranci, głównie pochodzący z Afryki i Azji pragną powrócić na teren Europy kontynentalnej. Według doniesień mediów w żadnym razie nie zamierzają oni jednak wracać do krajów swojego pochodzenia. Nie tylko jednak nielegalni emigranci płacą, aby zostać wywiezionymi z UK. Drugą, coraz liczniejszą grupą osób marzących o opuszczeniu Wysp są... przestępcy. Kuluary przemycania ludzi na kontynentalną część Europy odsłonił w programie BBC Panorama reporter Paul Kenyon, który przedstawił się jako Mołdawian. Nie mając paszportu ani żadnego innego dokumentu stwierdzającego jego tożsamość, reporter chciał sprawdzić czy opuszczenie UK w takim przypadku jest możliwe. Okazało się, że jak najbardziej. Wystarczy zwrócić się do gangu. Jego członkowie już podczas wstępnej rozmowy poinformowali go, że zostanie przerzucony do francuskiego portu Calais. Miał tam dotrzeć jadąc z tyłu tira wraz z trzema lub czterema innymi osobami. Każdy z pasażerów zapłacił za ten kurs około 1500 funtów. Według reportera gangsterzy organizują około trzech lub czterech tego typu kursów w tygodniu. Sprawa jest dosyć prosta, ponieważ jak stwierdzili gangsterzy, znacznie łatwiej wywieźć nielegalnych imigrantów z Wielkiej Brytanii niż ich przetransportować na Wyspy. Jeden z nielegalnych imigrantów z Indii powiedział reporterowi, że musi opuścić Wielką Brytanię ponieważ coraz bardziej natarczywie domagano się od niego dokumentów. Stwierdził, że zamierza udać się do Hiszpanii, aby tam rozpocząć nowe życie. Proceder przemytu ludzi ma się wkrótce skończyć. Mark Harper, minister do spraw imigracji, poinformował, że rząd brytyjski pracuje wraz z innymi rządami krajów Unii nad tym, aby rozpracować i zlikwidować gangi zajmujące się przerzutem ludzi do i między krajami Unii Europejskiej. Według szacunków London School of Economics przeprowadzonych w 2009 roku w UK żyje około 600 tysięcy nielegalnych imigrantów. Większość z nich stanowią azylanci, którzy powinni opuścić kraj, ale tu pozostali oraz imigranci ekonomiczni. Część z nich to studenci, którzy wjechali na teren UK legalnie, ale skończyła się im wiza, więc zdecydowali się pozostać na Wyspach tak długo jak się da. Niektórzy nielegalni imigranci, szczególnie z państw powstałych z byłego Związku Radzieckiego posiadają dokumenty do złudzenia przypominające polskie. Według niepotwierdzonych źródeł wykonanie dokumentów oraz bezpieczna podróż do Wielkiej Brytanii kosztuje około 5000 funtów, a więc około trzech razy więcej niż „wywózka” z Wysp.
Nie opłaca się Szariat na ulicach Londynu nam pracować!
W
czwartek w programie This Mornning nadawanym przez ITV wystąpiła para, 18-letnia Gina Allen i 21-letni Danny Creamer, którzy w trakcie programu z rozbrajającą szczerością wyznali, że nie opłaca się im iść do pracy ponieważ ich poziom życia by się... pogorszył.
Grupa zakapturzonych młodzieńców, określająca siebie jako „patrol muzułmański”, usiłowała wprowadzić na ulicach Londynu prawo szariatu.
M
łodzi muzułmanie zaczepiali wieczorem na ulicy kobiety, rozkazując im się okryć. Zatrzymywali także mężczyzn pijących piwo i zmuszali ich do tego, aby pozostawiali puszki i butelki z bursztynowym napojem na ulicy lub wrzucali je do kosza. Swoje działania tłumaczyli zszokowanym przechodniom tym, że znajdują się oni w muzułmańskiej strefie Londynu i muszą respektować prawo szariatu! Cała sprawa nie ujrzałaby pewnie światła dziennego gdyby nie film, który członkowie „muzułmańskiego patrolu” sami nagrali i umieścili w internecie.
Para, mającą małą córeczkę wyznała, że nie byłaby w stanie zarobić tak dużo, jak dostaje od państwa. Na pytanie reportera jaka praca by ich satysfakcjonowała, Danny Creamer odpowiedział, że nie podejmie żadnej pracy, która nie zapewni mu dochodu na poziomie 18 tysięcy rocznie ponieważ nie robiąc nic, dostaje od państwa 17 680 funtów rocznie. Młody człowiek stwierdził: „to oczywiste, że nie pójdę do pracy po to tylko, aby mieć gorzej. Poszlibyśmy do pracy, ale w tej chwili to nie ma sensu. Z naszymi kwalifikacjami zarobilibyśmy 14 000 funtów rocznie. To o wiele za mało, żeby żyć na takim samym poziomie, na jakim żyjemy teraz oraz żeby mieć coś ekstra np. na wakacje.” Młodzi wyznali, że jedyny luksus na jaki ich obecnie stać to 47 calowy telewizor.
Doszło do tego nawet, że dwóch członków Muzułmańskiego Patrolu zwróciło uwagę parze idącej koło meczetu, aby nie trzymali się za ręce i czym prędzej odeszli od muzułmańskiej świątyni - ponieważ nie przystoi się tak zachowywać w tym miejscu. Na kolejnym filmie „zrealizowanym” przez te same osoby widać, jak niszczą oni reklamy damskiej bielizny firmy H&M. Na filmie pada stwierdzenie, że muzułmanie muszą przejąć kontrolę nad tego typu reklamami, aby wygrać wojnę z szatanem. Aby tę wojnę wygrać niektórzy wyznawcy proroka muszą tworzyć patrole.
Wyznanie młodych ludzi, kupujących dwie paczki papierosów dziennie i mających całe dnie wolne, wywołało spore poruszenie na Wyspach. Szokujące w tym wszystkim jest, to że rodzice czteromiesięcznej Tullulah-Rose, wcale nie czują się winni ani zażenowani całą sytuacją. Mało tego, uważają że pieniądze te im się należą, ponieważ ich rodzice przez 30 lat płacili podatki.
Po opublikowaniu filmów policja bardzo intensywnie zaczęła prowadzić dochodzenie w tej sprawie. Aresztowano 4 osoby. Wszyscy zatrzymani to mężczyźni w wieku od 19 do 29 lat.
Para mieszka w dwupokojowym mieszkaniu w Portsmouth i utrzymuje się z zasiłków: dla bezrobotnych, mieszkaniowego i na dziecko. - Nie uważam, że żerujemy na podatnikach, ponieważ te zasiłki nam się należą. Mamy prawo do tych pieniędzy, ponieważ nasi rodzice całe życie płacili podatki - tłumaczy Gina. - Nie jest nam wstyd i nie mamy najmniejszego poczucia winy wobec innych, ponieważ nasi rodzice płacili podatki przez ostatnie 30 lat. Gina i Danny zakończyli edukację bez żadnych kwalifikacji, uważają, że nie ma sensu szukać pracy, ponieważ nigdy nie będą w stanie zarobić tak dużo, jak dostają od państwa. Tygodniowo otrzymują oni od państwa 340 funtów co wystarcza na w miarę przyzwoite funkcjonowanie. Jak się jednak okazało dzień po przeprowadzeniu wywiadu, Danny otrzymał propozycję pracy za 15 tysięcy funtów rocznie od James Oliver's Property Developer.
Informacje24 Wydawca WP Media LTD. Redaktor naczelny: Wojciech Nowak info@informacje24.co.uk. Reklama: reklama@informacje24.co.uk Skład i DTP: Sylwia Boczek
10
informacje24.co.uk
Nietrudno się pewnie domyśleć, jakie komentarze pojawiły się pod filmem zamieszczonym na serwisie YouTube. Sytuacja z organizowaniem tego typu patroli przypomina do złudzenia tę znaną z faszystowskich Niemiec, gdzie nazistowskie patrole dyktowały co można, a czego nie można robić.
Produkty do czyszczenia powodują astmę!
O
soby pracujące na co dzień z produktami przeznaczonymi do czyszczenia są znacznie bardziej narażone na pojawienie się u nich astmy - poinformowali brytyjscy eksperci. W badaniach uczestniczyło 7000 ochotników. Zgodnie z wnioskami przedstawionymi w raporcie końcowym, takie produkty jak wybielacze czy inne środki chemiczne służące do czyszczenia i dezynfekcji, zwiększają ryzyko zachorowania na astmę u osób po pięćdziesiątce. Środki chemiczne używane w gospodarstwach domowych są odpowiedzialne za pojawienie się około 16 procent zachorowań na astmę. Wśród 18 zawodów, które mogą podwyższają możliwość poja-
wienia się astmy, aż 4 z nich związane są ze sprzątaniem. Na czele listy znajdują się jednak mechanicy samolotowi, zecerzy i... farmerzy. Oprócz tego podwyższone ryzyko zachorowania na astmę pojawić się może u fryzjerów oraz osób pracujących w pralniach. Zdaniem ekspertów czynnikiem sprzyjającym pojawieniu się astmy są przede wszystkim warunki, w jakich przyszło nam wykonywać swoją pracę. Prowadząca badania dr Rebecca Ghosh powiedziała, że stwierdzono jednak, iż środki czyszczące, szczególnie te rozprowadzane poprzez aerozole, mogą w znacznym stopniu podwyższyć ryzyko pojawienia się astmy u osób po pięćdziesiątym roku życia.