ROZDZIAŁ 3
FORTUNA STOŁEM SIĘ TOCZY
W
alka na pokładzie statku wymaga wprawy. Nie, żebym ją miał, ale solennie przyrzekłem sobie któregoś dnia takową wyrobić. Przypuszczam, że sekret tkwi w tym, by nie cierpieć na chorobę morską w chwili unikania ataków sporej grupy gwardzistów, szlachty, no tak, i rozwścieczonej panny młodej. – Brać ich! – krzyknął kapitan gwardzistów. Zakładałem, że to właśnie oznacza złoty pasek wokół kołnierzyka jego czarno-żółtej liberii. Z drugiej strony mógł po prostu być najbardziej stylowy z nich wszystkich. Nie mówił głosem szczególnie przyzwyczajonym do wydawania rozkazów, ale był natarczywy, co w połączeniu z wielką szopą rudych włosów i wystającymi zębami sprawiało, że przypominał wyjątkowo wściekłą wiewiórkę. Wszystkich szesnastu strażników, których naliczyłem, wpatrywało się we mnie, ruszyłem więc biegiem, szarżując prosto na nich po blatach stołów przybranych w biel i złoto, wysyłając pod ich adresem obelgi ile sił w płucach i przewracając przezroczyste porcelanowe talerze oraz złote puchary, ku konsternacji szlachetnych gości i towarzyszących im rycerzy. Ta taktyka, a była to faktycznie nasza taktyka, którą nazywaliśmy „Swawolnym tancerzem”, miała rozpraszać wroga, skupiając jego uwagę na niewłaściwym celu, w tym przypadku na mnie. Któregoś dnia będę musiał zmienić nazwę tej konkretnej wersji na „Samobójca 31