„Jedna z dwóch najlepszych książek, jakie napisałem w tym roku” – adam Kay Fas C ynuj ĄC y i F en OM enalnie F i G la R ny przew OD nik p O wyna L az K ach , K t Ó re zmieni Ły Ś wiat * * a LBO i nie
Ilustracje h enry pa K e R
„Jedna z dwóch najlepszych książek, jakie napisałem w tym roku” – adam Kay Fas C ynuj ĄC y i F en OM enalnie F i G la R ny przew OD nik p O wyna L az K ach , K t Ó re zmieni Ły Ś wiat * * a LBO i nie
Ilustracje h enry pa K e R
PRZEWODNIK PO WYNALAZKACH, KTÓRE
* ALBO I NIE
ILUSTRACJE HENRY PAKER
Tytuł oryginału
Kay’s Incredible Inventions
First published in 2023
by the Puffin Books, Penguin Random House Children’s, One Embassy Gardens, 8 Viaduct Gardens, London SW11 7BW penguin.co.uk puffin.co.uk ladybird.co.uk
Puffin Books is part of the Penguin Random House group of companies whose addresses can be found at global.penguinrandomhouse.com
Tekst © Adam Kay, 2023 Ilustracje © Henry Paker , 2023
Przekład
Katarzyna Dudzik
Redakcja
Maria Brzozowska
Korekta
Aleksandra Marczuk
Skład na podstawie projektu oryginalnego, i polskie wersje ilustracji
Martyna Potoczny
Adaptacja okładki i przygotowanie do druku
Tomasz Brzozowski
Martyna Potoczny
Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-68053-72-2
Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 12 636 01 90 insignis.pl, e-mail: biuro@insignis.pl, Facebook: @Wydawnictwo.Insignis X, Instagram, TikTok: @insignis_media Druk i oprawa Drukarnia Abedik, abedik.com.pl
Wyłączna dystrybucja
Dressler Dublin sp. z o.o. dystrybucja@dressler.com.pl, dressler.com.pl
Książkę tę dedykuję LOKAJTRONOWI-6000, mojemu robotycznemu lokajowi odpowiedzialnemu za weryfikację podawanych przeze mnie informacji.
A także samemu sobie, Adamowi Kayowi, największemu wynalazcy wszech czasów. Weryfikacja info: To na pewno nie jest prawda.
CZĘŚĆ
W domu – żarówki, lazania i papier toaletowy
Tu i tam – okręty podwodne, nawigacja satelitarna i kosmiczne ubikacje
Podróże: Po wodzie i po niebie
Podróże: W kosmosie
CZĘŚĆ
Technologia – myszki, kod Morse’a i Mario
Rozejrzyj się wokół siebie. Co widzisz? Może jesteś teraz w swoim pokoju – nad twoją głową wisi lampa, na szafce obok stoi budzik, a ty leżysz w łóżku pod kołdrą. Weryfikacja info: Według danych statystycznych ludzie najczęściej czytają książki w toalecie. A może, tak jak ja, znajdujesz się teraz w salonie – siedzisz sobie na kanapie przed telewizorem, a twój pies wymiotuje do kominka. Pippin, nie wolno!
Zastanawiało cię kiedyś, skąd się wzięły te wszystkie rzeczy, które cię otaczają? Nie, nie mów, że z Amazona. Chodzi mi o to, kto to wszystko powymyślał. Kto pierwszy wpadł na wspaniały pomysł skonstruowania telefonu komórkowego, a kto na beznadziejny pomysł wybudowania szkoły? Wszystko, co nas otacza, o ile nie wyrasta z ziemi, nie migocze na niebie, nie szczeka ani nie puszcza bąków, zostało przez kogoś wynalezione. Do tego zacnego grona zalicza się na przykład naukowiec, który przez przypadek wynalazł mikrofalówkę, nastolatek, dzięki któremu możemy skakać na trampolinie, czy geniusz odpowiedzialny za wymyślenie Smell-O-Vision, technologii uwalniania zapachów podczas projekcji filmowych.
Na kartach tej książki poznasz królową, która jako pierwsza zrobiła kupę do sedesu, przeczytasz o żarówce z włosów rosnących na brodzie i dowiesz się, dlaczego kiedyś w margarynie pełno było robaków. Zdradzę ci także, czemu starożytni Grecy podcierali sobie tyłki talerzami, skąd wzięła się nazwa pewnej marki odkurzaczy, dlaczego pierwszy okręt podwodny zbudowano ze skóry i tłuszczu, jak to się stało, że pies wynalazł rzepy, z jakiego powodu mieszkańcom pewnego kraju zabroniono spożywania kiełbasy, żeby mogli się skupić na konstruowaniu statków powietrznych, oraz której gwieździe filmowej zawdzięczamy wi-fi (nie, to nie była Zendaya).
Znajdziesz tu także informacje o najgenialniejszym wynalazcy wszech czasów, czyli… o mnie. To ja skonstruowałem
pierwszego na świecie robotycznego lokaja, LOKAJTRONA-6000. To ja jestem tym mocarnym mózgiem, który wymyślił budyń z kolendrą, pianino do grania pod wodą oraz
8 tysięcy innych olśniewających gadżetów, jakie możesz
zamówić w Adam Kay Geniósz Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Weryfikacja info: Pisze się „geniusz”.
TRZEBA BYŁO JEDNAK UŻYĆ AUTOKOREKTY.
Jeśli twoim zdaniem coś z tego brzmi interesująco, czytaj dalej! A jeśli nie, odłóż tę książkę i przerzuć się na jakieś starodawne badziewie, na przykład Moje ulubione odcienie białej farby autorstwa Geralda Wonnozadsky’ego. Weryfikacja info: Moje ulubione odcienie białej farby to dużo lepsza i znacznie bardziej popularna książka.
Na swój sposób kochałem je wszystkie. Koniec.
ŁAZIENKA
Zacznijmy od jedynego pomieszczenia w domu, w którym dopuszczalne jest robienie kupy, czyli od salonu. Weryfikacja info: Od łazienki!
Uwaga do wszystkich podróżników w czasie, którzy przybyli z przeszłości i natknęli się na tę książkę: łazienka to pomieszczenie, w którym można zrobić kupę, umyć zęby i wziąć kąpiel.
Uwaga do wszystkich nie-podróżników w czasie: musiałem to wyjaśnić, ponieważ łazienka jest stosunkowo nowym wynalazkiem. W tym rozdziale zamierzam opowiedzieć ci, komu powinniśmy podziękować za to, że nie musimy sikać w ogródku. Albo do kogo możesz mieć pretensje, jeśli wolisz załatwiać potrzeby fizjologiczne na łonie przyrody.
Mam też kilka pytań do wszystkich podróżników w czasie przybywających z przyszłości. Czy moja Pippin przestanie kiedykolwiek wypróżniać się do zmywarki? Czy Lud Ośmiornicy z planety Zaarg, który przejmie władzę na Ziemi w 2185 roku, będzie dla nas łaskawy? I jakie numery warto obstawić w przyszłotygodniowym lotku?
TE NUMERY TO 2, 15… HMM… SZKODA, ŻE NIE ZAPISAŁEM WSZYSTKICH, SORKI.
Odkąd mamy tyłki, mamy też potrzeby fizjologiczne. Kupa i siki nie pachną zbyt przyjemnie (chociaż Pippin ma na ten temat inne zdanie – dla niej to pyszna przekąska), dlatego ludzie od zawsze starali się trzymać od nich z daleka. Dwa tysiące lat temu Rzymianie korzystali z publicznych toalet. Brzmi to całkiem nieźle. Około dwudziestu osób siedziało sobie na długiej desce z wyciętymi dziurami i defekowało do wykopanego pod spodem rowu, gawędząc o tym, dokąd wybierają się na wakacje i gdzie kupili swoje togi. To brzmi już zdecydowanie gorzej.
Jeszcze 600 lat temu ludzie załatwiali się przez okno, po prostu wystawiając tyłek za parapet, albo wylewali na zewnątrz zawartość nocnika. Odchody mieszkańców zamku wpadały do fosy, co pewnie nie podobało się zamieszkującym ją rybom. A odchody mieszkańców kamienic lądowały na ulicy. Szczęśliwie dla przypadkowych przechodniów wynaleziono już wtedy parasole. (Mój prawnik Nigel prosił, żebym wspomniał, że wylewanie nieczystości przez okno jest zarówno obrzydliwe, jak i nielegalne).
TRZEBA BYŁO WYBRAĆ MODEL BEZ SZYBERDACHU.
Trudno wybrać dobry prezent dla króla lub królowej. Co mogłoby się im spodobać? Diamentowy naszyjnik dla ich ulubionego pieska corgi? Wielka gumowa kaczka, która dryfowałaby sobie po fosie? Czterysta lat temu z takim problemem zmierzył się John Harington. A ponieważ królowa Elżbieta I była jego matką chrzestną, tym bardziej zależało mu, by sprawić jej przyjemność. Dodatkową motywację stanowił fakt, że Elżbieta uwielbiała ścinać ludziom głowy.
MERYTORYCZNA
Na szczęście John wpadł na świetny pomysł. Wynalazł spłukiwaną toaletę, którą nazwał Ajax. Uznał, że podstarzała monarchini ucieszy się z wielgachnego sedesu, i kazał go zamontować w jej pałacu w Richmond. Elżbieta rzeczywiście była zachwycona, i to właśnie korzystając z podarunku Haringtona, postawiła kilka swoich ulubionych klocków. Weryfikacja info: Nie ma dowodów na to, że Elżbieta I darzyła szczególną sympatią którąś ze swoich kup.
CIEKAWE, CZEMU NOSI TAKĄ OGROMNĄ SUKNIĘ?
W tamtych czasach nie wynaleziono jeszcze rur doprowadzających wodę do domów, dlatego niewiele osób korzystało z sedesów, a po każdym królewskim siusianku kilku służących musiało udać się do studni, napełnić wodą trzy duże wiadra, wtaszczyć je po schodach i wlać ich zawartość do sedesu. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam trzech służących. Mam tylko robotycznego lokaja, który nie wykonuje moich poleceń. Weryfikacja info: W ciągu ostatnich 10 lat wykonałem prawie 4 z twoich poleceń.
Nie minęło wiele czasu, a toaletowy problem stał się jeszcze bardziej palący, ponieważ mnóstwo ludzi zaczęło chorować od paskudnych brązowych obiektów wpadających do rzek, z których czerpano przecież wodę do picia. Pierwszym punktem na liście rzeczy do zrobienia była budowa kanalizacji – systemu wielkich podziemnych rur, które bezpiecznie odprowadzałyby nieczystości z sedesów. Wraz z rozwojem technologii łazienkowej udogodnienia pojawiały się jedno po drugim, niczym kolejne ataki biegunki. Jedno z największych osiągnieć w tej dziedzinie zawdzięczamy człowiekowi, którego nazwisko w języku angielskim ani trochę nie kojarzy się z odchodami, Thomasowi Crapperowi.
W 1880 roku z ubikacji we wszystkich mieszkaniach wydobywał się potworny smród. Wiem, wiem, dzisiejsze toalety też nie pachną jak świeżo wyjęty z pieca bochenek chleba, ale uwierz mi, wtedy było tysiąc razy gorzej. Cuchnące opary z kanalizacji wydostawały się przez muszlę klozetową do wnętrza łazienki, przez co pomieszczenie to woniało, jakby skorzystała z niego Godzilla, która zjadła wcześniej kociołek chili. Na rozwiązanie tego smrodliwego problemu wpadł wspomniany już Thomas Crapper (słowo „crap”, czyli brzydkie angielskie określenie na kupę, wcale nie pochodzi od jego nazwiska; to zwykły, a dla Thomasa pewnie przykry, zbieg okoliczności). Crapper wymyślił tak zwane kolanko. Przyglądając się uważniej dowolnemu sedesowi, zauważysz, że kolanka nie wyszły z mody. Jeśli rura odchodząca od muszli klozetowej ma kształt litery U, śmierdzące gazy nie wydostają się z kanalizacji i nie nokautują niewinnych ludzi. Gdy natomiast zajrzysz do wnętrza spłuczki, zobaczysz tam unoszącą się na wodzie kulę na patyku. To zawór pływakowy – kolejny wynalazek Tomaszka – regulujący poziom wody w spłuczce i zapobiegający zalaniu łazienki. (Mój prawnik Nigel nalegał, żebym wspomniał, że jeśli chce się zajrzeć do wnętrza spłuczki, lepiej skorzystać z pomocy dorosłych. Nigel jest zbyt zajęty, żeby zajmować się pozwami, w których ta książka zostanie wskazana jako przyczyna uszkodzenia 1000 toalet).
Poproszę teraz mojego robotycznego lokaja, żeby uruchomił swój wykrywacz kłamstw i powiedział nam, które z tych stwierdzeń to bzdura tak wierutna, że twarz robi się smutna.
WYKRYWACZ KŁAMSTW
1. Thomas Crapper otworzył pierwszy na świecie sklep z sedesami.
2. Utopił się w muszli klozetowej.
3. Setki osób z rodziny królewskiej sadzały tyłki na zaprojektowanych przez niego toaletach.
4. Jeśli wybierzesz się kiedyś na zwiedzanie Opactwa Westminsterskiego i spojrzysz pod nogi, zobaczysz mnóstwo pokryw włazów kanalizacyjnych, na których znajduje się napis „Crapper”. Thomas często naprawiał rury na terenie opactwa.
5. Do dzisiaj produkuje się toalety sygnowane jego nazwiskiem.
2. Pan Crapper nie dokonał żywota w łazience.
Jeśli jesteś w stanie wydać na sedes więcej, niż ja wydałem na samochód, dzisiaj możesz zaopatrzyć się w model z następującymi udogodnieniami:
• regulowana wysokość
• głośniki bluetooth
(ja nazywałbym je głośnikami bluekup)
• podgrzewana deska
• dysza natryskowa do mycia tyłka
• kolorowe światełka
• suszarka do tyłka
• możliwość podróżowania w czasie
Weryfikacja info: Jak na razie żaden sedes nie umożliwia
podróży w czasie.
STOP! ZARAZ UBRUDZISZ SOBIE RĘKĘ!
Może tylko ja tak mam, ale gdybym wydał na coś 10 tysięcy funtów, nie chciałabym, żeby miało to potem bezpośredni kontakt z kupą.
Twórcą pierwszej rolki papieru toaletowego był francuski arystokrata Papier de Toilette. Weryfikacja info: Moduł kontroli jakości podpowiada mi, że powinieneś zacząć ten akapit od nowa.
Okej. W krajach Zachodu papieru toaletowego używa się zaledwie od jakichś 130 lat. Na pewno zgodzisz się ze mną, że ludzie musieli załatwiać potrzeby fizjologiczne także w dużo bardziej zamierzchłych czasach. Jak sobie radzili?
Cóż, na przykład starożytni Rzymianie, kiedy wstali z deski, na której siedzieli i defekowali, gawędząc ze swoimi towarzyszami, chwytali za specjalny patyk zakończony gąbką i czyścili nią, co trzeba. Potem przekazywano tę samą gąbkę na tym samym patyku kolejnej osobie. I kolejnej. I kolejnej. Teraz jest chyba odpowiedni moment, by westchnąć z ulgą, że nie żyjemy w starożytnym Rzymie.
TYLKO
NIE
ŚMIERDZĄCY KIJASZEK!
Mieszkańcy starożytnej Grecji do podcierania sobie tyłków używali kawałków potłuczonych talerzy, na których zapisywali czasem imiona szczególnie nielubianych osób. W końcu jednak ludzie uznali, że podcieranie się ceramiką
jest do pupy i zaczęli używać do tego celu wszystkiego, co akurat mieli pod ręką – liści, trawy, skór zwierząt, a nawet kolb kukurydzy (niezbyt praktyczne rozwiązanie).
CHYBA POWINIENEŚ Z TYM ZACZEKAĆ, AŻ BĘDĘ MARTWY.
Chińczycy wymyślili papier toaletowy jakieś 700 lat temu, ale musiało minąć sporo czasu, zanim wynalazek ten trafił do Europy i Ameryki. W Chinach używano przechowywanych w pudełkach arkuszy, które przypominały trochę dzisiejszy papier do drukarki. Ojć, mam nadzieję, że nikt się nimi nie zaciął… Papier w rolkach wyprodukowano po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych w 1879 roku. Jestem pewien, że już jakieś dwa dni po wprowadzeniu tej nowinki ludzie zaczęli się kłócić, czy lepiej taki papier składać, czy też gnieść przed użyciem. Jakby co, ja jestem za gnieceniem. W 1952 roku zaczęto produkować kolorowy papier toaletowy, który można było dopasować do wystroju łazienki albo do koloru swoich skarpetek. Z jakiegoś powodu kolor brązowy nie cieszył się popularnością.
Jeszcze 150 lat temu w domach nie było łazienek. Dlatego jeśli w tamtych czasach naszła kogoś ochota na kąpiel, to miał do wyboru trzy możliwości. Pierwsza: można było iść do publicznej łaźni, czyli czegoś w rodzaju sporego basenu pełnego golasów, wyposażonego w mydło i gąbki.
Druga: można było trzymać w ogrodzie metalową wannę, raz w tygodniu wnosić ją do domu, stawiać obok paleniska i napełniać wiadrami podgrzanej na ogniu wody. Ponieważ było to bardzo kłopotliwe, wszyscy domownicy kąpali się w tej samej wodzie, od najstarszego do najmłodszego. I na pewno wszyscy mieli nadzieję, że dziadunio nie nasiusiał do wanny. Gdy przychodziła kolej najmłodszego członka rodziny, obrzydliwa ciecz, w której musiał się taplać, była już tak mętna, że nie widział nawet czubków swoich palców u stóp. W grę wchodziła jeszcze opcja numer 3: dać sobie spokój z kąpielą i żyć w brudzie.
To wariant preferowany przez Pippin. Weryfikacja info: I przez ciebie również.
Kiedy zaczęto dostarczać do domów wodę (oczywiście rurami, nie przynosił jej kurier), ludzie kupili sobie wanny, które można było podłączyć do sieci wodociągowej. Często były to te śmieszne wanny na nóżkach, które wyglądają jak lew zamieniony przez czarownicę w balię. Mieliśmy kiedyś taką wannę, ale Pippin naprawdę myślała, że to jakieś dziwne zwierzę, i tak zawzięcie ją obszczekiwała, że w końcu wymieniliśmy naszą wannę na mniej ekstrawagancki model. Muszę przyznać, że Pippin nie jest najmądrzejszym psem na świecie.
WYLEJ TO Z SIEBIE!
William Feetham wymyślił wigwam. Weryfikacja info: William Feetham zasłynął jako twórca pierwszego na świecie prysznica. No dobra, William faktycznie skonstruował pierwszy prysznic. Jego wynalazek przypominał wielką drewnianą szafę. Wystarczyło wejść do środka i pociągnąć za solidny łańcuch. Wtedy otwierała się umieszczona nad głową klapa i na spragnionego kąpieli delikwenta wylewała się zawartość wiadra wypełnionego wodą. Poniżej zamieszczam schemat działania tego urządzenia. Na wypadek gdyby nie wydało ci się to szczególnie interesujące, mam też obrazek Mikołaja, który fantą się upaja.
Ponieważ jeden chlust wody to trochę mało, należało następnie przestawić wielką wajchę i w ten sposób uruchomić mechanizm przepompowujący zużytą wodę z powrotem do zawieszonego nad głową wiadra. Całą tę procedurę trzeba było powtarzać wielokrotnie, co miało swoje wady – woda lejąca się z wiadra stawała się coraz zimniejsza i coraz brudniejsza. Poza tym w takich warunkach lepiej było odpuścić sobie sikanie pod prysznicem, bo inaczej człowiekowi wylądowałyby na głowie jego własne siki. Oczywiście, ten problem w ogóle by mnie nie dotyczył, bo ja sam nigdy nie sikam pod prysznicem.
Weryfikacja info: Robisz to za każdym… Ojej, co za pech, skończyło się miejsce na stronie.
Przyjrzymy się teraz smarowidłom i eliksirom piękności oraz najróżniejszym gadżetom, jakie możesz znaleźć w swojej łazience.
Ludzie od tysięcy lat wiedzą, że jeśli nie będą myć zębów, to rozpadną się one na kawałki jak kreda. Wiedzieli o tym już faraonowie, o czym najlepiej świadczy fakt, że archeolodzy znaleźli w piramidach gałązki, którymi władcy
DONOSOWA
DŁUBARKA ELEKTRYCZNA
Egiptu czyścili zęby. (No chyba że były to gałązki, które spadły z rosnącego w okolicy drzewa). Pierwszą szczoteczkę podobną do tych, jakimi posługujemy się współcześnie, skonstruował koleś o imieniu William i nazwisku Addis, który w roku 1770 trafił za kratki za wzniecanie zamieszek. Któregoś wieczoru po kolacji przemycił do celi kawałek kości i powbijał w nią świńską szczecinę,
WŁADZĘ NAD ŚWIATEM!
ZĄB PO ZĘBIE! HA HA HA HA!
SZCZOTECZKA
ELEKTRYCZNA
SZCZOTECZKA MANUALNA OMNISZCZOTECZKA
tworząc w ten sposób przyrząd do czyszczenia zębów. Nie, ja też nie mam pojęcia, co robiła w więzieniu świnia.
O! A OGONKA UŻYJĘ DO NITKOWANIA!
NAPRAWDĘ ŻAŁUJĘ, ŻE OBRABOWAŁAM TEN BANK.
Kiedy Will wyszedł na wolność, otworzył fabrykę szczoteczek do zębów. Ponad 200 lat później założona przez niego firma Wisdom produkuje miliony szczoteczek rocznie. Przypuszczam jednak, że nie robią ich już z włosów
porastających świńskie tyłki. Weryfikacja info: Masz rację. A nieczęsto ci się to zdarza.
Pierwszą szczoteczkę elektryczną wyprodukowano 70 lat temu, w 1954 roku. Zaprojektował ją doktor Philippe Guy Woog (ciekawe nazwisko). Doktor Woog zaproponował dla swojego wynalazku nazwę Broxodent, co można by przetłumaczyć jako „PucyZąb”. Oto nazwa, która trafia w sedno. Chyba zacznę nazywać tak wszystkie szczoteczki do zębów.
Jeśli zdarzyło ci się kiedyś uskarżać na konieczność szczotkowania zębów PucyZębem, pomyśl tylko, o ile głośniejsze byłyby twoje narzekania, gdyby przeniesiono cię w czasie do starożytnego Egiptu. Zęby czyściło się tam miksturą składającą się ze sproszkowanych kości, kopyt i skorupek jaj oraz siuśków i przypraw. Nawet 200 lat temu wcale nie było dużo lepiej: jako pasty do zębów używano wówczas mydła wymieszanego z pokruszonymi tostami. Pierwsza pasta do zębów przypominająca te współczesne trafiła na rynek po roku 1870. Wymyślił ją Washington Sheffield, angielski dentysta, którego imię i nazwisko brzmią jak nazwa międzymiastowego połączenia autobusowego. Ta pasta miała biały kolor, miętowy smak i zapach, zapakowana była w tubkę i czyściła zęby dużo skuteczniej niż jej poprzedniczki, więc wszyscy byli zadowoleni. Może z wyjątkiem Wróżki Zębuszki.
Potem nie zajmiemy się potem, tylko właśnie teraz. Zacznijmy od początku. Jaskiniowcy nie przejmowali się szczególnie nieprzyjemnym zapaszkiem wydobywającym się spod ich pach, bo koncentrowali się głównie na tym, żeby uniknąć pożarcia przez jakieś straszliwe stworzenie z mnóstwem kłów i pazurów. Lekki smrodek mógł być nawet pomocny – w końcu jakie zwierzę chciałoby zjeść coś, co śmierdzi jak szklanka mleka, która spędziła 10 lat w nagrzanym samochodzie? To starożytni Egipcjanie jako pierwsi zaczęli używać czegoś w rodzaju dezodorantu: smarowali się pod pachami owsianką. Może doszli do wniosku, że lepiej pachnieć owsianką niż potem?
CHYBA DARUJĘ SOBIE DZISIAJ OWSIANKĘ…
Wreszcie jakieś 100 lat temu pewna kobieta, Edna Murphey, wymyśliła coś, co faktycznie działało. Zamierzała pomóc swojemu ojcu, lekarzowi, który zastanawiał się, co zrobić, żeby chirurgom nie pociły się ręce (zdarzało im się przez to upuścić skalpel prosto na serce pacjenta!). W tym miejscu chciałbym skorzystać z okazji i uspokoić wszystkie moje byłe pacjentki: nigdy nie zdarzyło mi się upuścić skalpela na niczyje serce.
HALO?
ADAMIE, JESTEŚ TAM?
CIOTECZNA BABCIU PRUNELLO, PRZEPRASZAM. CHYBA ZASZYŁEM TELEFON W BRZUCHU PANA JONESA.
Edna razem z tatą stworzyła całkiem skuteczny płyn o nazwie Odorono i zaczęła go sprzedawać każdemu, kto posiadał pachy. Towar ten nie był pozbawiony wad. Miał na przykład tak kwaśny odczyn, że wypalał dziury w ubraniach (zniszczył między innymi suknię ślubną pewnej panny młodej, ups). Ale zapoczątkował rozwój branży generującej obecnie roczny obrót w wysokości 10 miliardów funtów, oferującej nam produkty, dzięki którym nie tracimy przytomności na skutek fali smrodu, ilekroć wsiądziemy do zatłoczonego autobusu.
Wiesz, po czym można poznać, że mydło nie lubi wody? Bo zmoczone zawsze się pieni. Weryfikacja info: Mój moduł oceny żartów przyznał temu dowcipowi 3 punkty na 100.
Ludzie wytwarzają mydło od około 5 tysięcy lat. Myślę, że moja wspaniała cioteczna babka Prunella wciąż przechowuje w łazience kilka egzemplarzy z pierwszych partii. Początkowo mydło robiono z popiołu i zwierzęcego tłuszczu, co brzmi tak, jakby prędzej można było się nim ubrudzić, niż umyć. Pod mikroskopem cząsteczka mydła wygląda trochę jak kijanka – jeden z jej końców uwielbia wodę, a drugi tłuszcz. Zarazki i brud mieszają się z naturalnymi tłuszczami produkowanymi przez skórę. Kiedy aplikujesz na skórę mydło, ta jego część, która uwielbia tłuszcz, łączy się z mieszaniną brudu, zarazków i naturalnego tłuszczu. A gdy spłukujesz namydlone ciało, ta część mydła, która uwielbia wodę, wskakuje do niej i przy okazji zabiera ze sobą cały brud. Na następnej stronie możesz obejrzeć to na rysunku. No chyba że wolisz popatrzeć na yeti jedzącego spaghetti.
WODA CZĄSTECZKI MYDŁA
CZĄSTECZKA
MYDŁA BRUD
ZAGUBIONA KIJANKA
Ktoś, kto chciał zadbać o swoją skórę w starożytnym Rzymie, miał do dyspozycji różne opcje. Mógł wysmarować twarz gęsim tłuszczem albo odchodami krokodyla, albo potem gladiatorów, albo moczem, albo trującym ołowiem. Szczerze mówiąc, ja chyba po prostu zwilżyłbym twarz wodą. Czterysta lat temu było już nieco lepiej. Kremy do twarzy robiło się z soku cytrynowego, białek jaj czy z rabarbaru. Brzmi to niemal jak przepis na bezę. Kremy do twarzy, jakie znamy dzisiaj, zawdzięczamy Helenie Rubinstein, która w 1896 roku, mając 26 lat, przeprowadziła się
z Polski do Australii i zaczęła produkować kremy podobne do tych, jakie wyrabiała w domu jej matka. Powiedzieć, że kosmetyki Heleny zdobyły popularność, to nic nie powiedzieć. Wkrótce po rozkręceniu biznesu sprzedała ich tyle, że stała się najbogatszą kobietą na świecie! Jeśli o mnie chodzi, to nakładam krem na twarz każdego ranka. Właśnie dlatego wyglądam jak gwiazda filmowa. Weryfi
kacja info: Mój moduł rozpoznawania obrazów dostrzega silne podobieństwo między tobą a King Kongiem.
Cóż mogę powiedzieć na ten temat? Ciesz się, że żyjesz właśnie teraz. Dzięki temu do twojej kosmetyczki nie trafi nigdy staroegipska szminka ze zmiażdżonych robali, XIV-wieczne włoskie krople do oczu, których skutkiem ubocznym były wymioty, czy XVIII-wieczny podkład do twarzy z dodatkiem ołowiu, powodujący wypadanie zębów i przekrwienie oczu.
Muszę cię jednak ostrzec, że w niektórych współczesnych perfumach znajdują się wymiociny wieloryba. Weryfikacja info: To prawda. Dlatego zawsze warto czytać etykietę.
Kojarzysz wazelinę? Smarujemy nią przesuszoną skórę i zadrapania. Wytwarza się ją z ropy naftowej, a wynaleziona została w 1872 roku przez Roberta Chesebrougha. Robcio uznał, że jest to cudowny lek na wszystko, i kiedy na przykład chorował na infekcje dróg oddechowych, smarował się wazeliną od stóp do głów. Mało tego, codziennie zjadał łyżkę wazeliny, ponieważ uważał, że podawana doustnie doskonale wpływa na zdrowie. Fuj. Inna rzecz, że dożył 96 lat, więc kto wie – może jego wazelinowa kuracja jednak działała. (Za radą mojego prawnika Nigela chciałbym cię przestrzec przed jedzeniem wazeliny, która smakuje ohydnie i wcale nie jest zdrowa).
DAWNE LUSTRA ŁAZIENKOWE POCHODZIŁY
W dzisiejszych czasach lustra robi się ze szkła pokrytego z jednej strony warstwą odbijającą światło. A dawniej? Jak radził sobie jaskiniowiec, gdy chciał równo przyczesać grzywkę? Jeśli w pobliżu nie było jeziora, w którego tafli mógłby się przejrzeć, polerował kawałek skały, tworząc w ten sposób coś w rodzaju lustra. Najlepiej do tego celu nadawała się skała o nazwie obsydian. Jedyny problem polegał na tym, że trzeba ją było wydostać z wnętrza wulkanu. Mam nadzieję, że wynaleziono już wtedy rękawice kuchenne.
AAA! PARZY! ALE MOJE ZĘBY WYGLĄDAJĄ ŚWIETNIE.
Powinniśmy kontrolować zużycie wody – ze względu na środowisko i po to, żeby zaoszczędzić pieniądze. Biorąc prysznic, zużywasz mniej wody, niż biorąc kąpiel – o ile nie spędzasz pod prysznicem tyle czasu, że zdążysz zaśpiewać wszystkie piosenki Adele, ani nie kąpiesz się w wannie wielkości wiadra. Ja sam oszczędzam wodę, korzystając z wanny zaraz po tym, jak wykąpie się w niej Pippin. Weryfikacja info: To tłumaczy, dlaczego twój zapach jest tak osobliwy!
Niestety, to nieprawda. Jeśli jednak masz czas na dłuższą podróż, zapraszam cię do Korei Południowej. To właśnie tam znajduje się jedyny na świecie park tematyczny tego rodzaju. Założył go Jae-duck Sim, człowiek, który urodził się w toalecie i toaletom poświęcił całe swoje życie.
Zyskał nawet pseudonim Mister Toilet (chociaż skoro część jego imienia stanowi słowo „duck”, to moim zdaniem przydomek WC Duck bardziej by do niego pasował). Jae-duck mieszkał w domu przypominającym kształtem muszlę klozetową, który w 2012 roku stał się częścią parku tematycznego zapełnionego setkami toalet. Można by powiedzieć, że Jae-duck był zakręcony jak woda w sedesie na punkcie toalet. Ha! Ma się ten talent do żartów. Weryfikacja info: Mój moduł oceny żartów przyznał ci 1 punkt na 100.
ILE TELEFONÓW WPADA CO ROKU DO MUSZLI KLOZETOWYCH?
Każdego roku w Wielkiej Brytanii około 2 milionów ludzi przypadkowo upuszcza telefon do sedesu. Jeśli tobie również się to przydarzy, spróbuj osuszyć telefon, umieszczając go w misce wypełnionej ryżem. A jeśli upuścisz do sedesu woreczek ryżu, włóż go potem do miski pełnej iPhone’ów. (Mój prawnik Nigel poprosił, żebym jednak odradził ci i jedno, i drugie). Jeśli znasz osobę, która nie rozstaje się z telefonem nawet podczas wizyt w toalecie, koniecznie powiedz jej, że pokrywa się on tam obrzydliwymi zarazkami. A przecież potem przykłada się taki telefon do twarzy. To mniej więcej to samo, co rozsmarowanie sobie na policzkach kupy.
DLACZEGO JEDNO Z ANGIELSKICH MIAST NAZYWA SIĘ „BATH” (CO OZNACZA „WANNĘ”
Jeśli będziesz kiedyś w samym centrum Bath, zauważysz, że znajduje się tam ogromny otwór nazywany Wielkim
Odpływem, do którego po każdej ulewie ścieka woda z całego miasta. Na ścianie miejskiego ratusza zamontowano gigantyczny kran, z którego piją wodę wszyscy mieszkańcy. A na szczycie pobliskiego wzgórza Solsbury Hill stoi starożytna rzeźba z żółtej gumy, zwana Kaczą Królową…
Weryfikacja info: Wszystko, co tu napisałeś, to wierutne bzdury. No dobrze. Zacznijmy jeszcze raz. Miasto Bath zostało tak nazwane, ponieważ na jego terenie znajdują się źródła termalne, czyli miejsca, gdzie na powierzchnię wytryskuje gorąca woda z wnętrza Ziemi. W takiej przyjemnie ciepłej wodzie starożytni Rzymianie lubili zażywać… kąpieli!
Stąd nazwa. Niestety, nie ma miasta Shower (Prysznic), gdzie z nieba zawsze padałby ciepły deszczyk.
Miło mi obwieścić, że 3 osoby na 4 myją ręce po skorzystaniu z toalety. Muszę jednak z dużą przykrością poinformować, że 1 osoba na 4 tego nie robi. Myślę teraz o tych wszystkich osobach, z którymi wymieniłem kiedyś uścisk dłoni – na co czwartej podanej mi kończynie znajdowały się resztki moczu. Hmm, jakoś nagle straciłem apetyt.
Bycie wynalazcą to niebezpieczna sprawa, zwłaszcza jeśli jest się kiepskim w te klocki. Poniżej opisuję kilku wynalazców, którzy na skutek swoich eksperymentów zostali zmiażdżeni, rozerwani na kawałki lub zakończyli swój żywot w inny, równie gwałtowny sposób. Morał tych wszystkich historii jest następujący: NIE PRÓBUJ
W DOMU! (Mój prawnik Nigel nalegał, żebym bardzo wyraźnie to podkreślił).
Około 1010 (roku, nie 10 po dziesiątej rano) niejaki
Ismail ibn Hammad al-Jawhari uznał, że latanie nie wygląda na szczególnie trudne. W końcu potrafią to ptaki i osy, a są przecież dość głupie. Wspiął się więc na dach wysokiego budynku, przypiął sobie do ramion skrzydła wykonane z drewna i piór, zaczął nimi machać, po czym zeskoczył z dachu. Jak myślisz, co się wtedy stało? Powiem ci, co się nie stało. Nie pofrunął.
NIE TAKIE TO ŁATWE, JAK SIĘ WYDAJE, CO?
Thomas Midgley był wynalazcą przez całe życie. Wymyślił
mnóstwo użytecznych rzeczy: nowy rodzaj benzyny, sposób na obniżenie temperatury w lodówkach, a nawet bitą śmietanę w sprayu. Gdy zachorował i stracił władzę w nogach, opracował pomysłowy system lin i bloczków, który pozwalał mu samodzielnie podźwignąć się z łóżka. Jak się okazało, system ten nie był bez wad – pewnego dnia Thomas zaplątał się w te wszystkie linki i się udusił.
Około 200 lat temu William Bullock wynalazł najszybszą w tamtych czasach maszynę drukującą gazety. Jego maszyna pobierała ogromne rolki papieru, zadrukowywała je z obu stron, składała i przycinała do odpowiedniego rozmiaru. Niestety, zrobiła także jeszcze jedną rzecz: wciągnęła Williama do środka i sprasowała jego ciało tak, że stało się cienkie jak gazeta.
POCZTA JUŻ PRZYSZŁA?
NIESTETY, MAM ZŁE WIEŚCI. WILLIAM NIE ŻYJE.
W 1896 roku Sylvester Roper skonstruował rower napędzany parą. Jeśli zastanawiasz się, dlaczego dziś nie
widuje się takich rowerów na drogach, to powód jest następujący: pewnego dnia, kiedy Sylvester testował swój wynalazek, sytuacja wymknęła się spod kontroli i konstruktor spadł z pojazdu.
I już nie wstał. RIP.
Krawiec Franz Reichelt wpadł na pomysł, że ulepszy wielkie, nieporęczne spadochrony, które piloci musieli nosić w plecakach. Zaprojektował i uszył cudowną kurtkę, która przekształcała się w spadochron i mogła ocalić życie pilota. Aby udowodnić, że jego wynalazek działa, Franz w 1912 roku zaprosił dziennikarzy z całego świata na oficjalny pokaz. Włożył swoją kurtkę i skoczył z paryskiej wieży Eiffla, będącej wówczas najwyższą konstrukcją na świecie. Franz jest jednym z bohaterów tego podrozdziału, więc pewnie domyślasz się, jak skończył się tamten skok :-(
NIE JEST TAK ŹLE: KIEDYŚ TRAFISZ DO KSIĄŻKI.
Zamiast biegać ciągle do fryzjera, wolisz siedzieć pod kocykiem i czytać książki Adama Kaya? Załóż ten kapelusz, a 5 minut później twoje włosy będą ostrzyżone w wybranym przez ciebie modnym i eleganckim stylu*.
Tylko 5244,99 funta (cena nie obejmuje baterii i ostrzy).
* Uwaga: obecnie dostępna jest tylko jedna fryzura pod nazwą „wyglądam, jakby zaatakował mnie tygrys”.
Ach, sypialnia! Miejsce, w którym można smacznie spać, grać w gry komputerowe albo czytać książki bijącego rekordy popularności autora – Adama Kaya. Weryfikacja
info: Pobiłeś zupełnie inny rekord. Napisałeś książkę z największą liczbą błędów ortograficznych na świecie. Zaręczam, że moja ortografia jest bez zażótu.
Przeciętna osoba w ciągu całego życia spędza 33 lata w sypialni, warto więc dowiedzieć się czegoś o ludziach, dzięki którym jest to możliwe. Mam tu na myśli między innymi kapitana Stanisława Szafę, wynalazcę szafy, oraz
Patrycję i Paulinę Poduszkę, bliźniaczki, które odkryły istnienie poduszek. Weryfikacja info: Przeciążenie łączy. Zbyt dużo nieprawidłowych danych.
Łóżka istnieją od zarania cywilizacji, ponieważ ludzie szybko zdali sobie sprawę, że spanie na stercie kamieni nie jest szczególnie wygodne. Najstarsze odnalezione przez archeologów materace liczą sobie 2 tysiące lat (moja cioteczna babka Prunella wciąż używa tego typu modeli). Były na tyle duże, że spało się na nich całymi rodzinami. Co jest kiepskim rozwiązaniem, gdy twój tata śmierdzi rzepą, a twoja siostrzenica puszcza
Podobały ci się twoja anatomia* i BaRdzO niesaMOwita medyCyna**? W takim razie pokochasz tę książkę!
Czy zastanawiasz się czasem, skąd wzięło się wszystko, co widzisz wokół siebie? Nie, nie ze sklepu. Chodzi mi bardziej o to, kto wpadł na genialny pomysł, żeby stworzyć gry wideo, a komu zaświtała w głowie wkurzająca myśl, żeby zbudować szkołę?
Dzięki najnowszej, pRzezabawneJ książce autorstwa bijącego rekordy sprzedaży oraz niezwykle przystojnego pisarza aDaMa Kaya, zilustrowanej przez wybitnego rysownika HenRy’egO pakera, poznasz wszystkie wynalazki ludzkości: od tych GłupkowatyCH, przez te OHyDne, aż po te nieBezpieczne.
Jak zwykle Adam w swoim niepodrabialnym stylu zachwyca mnóstwem ciekawostek. Przeczytasz na przykład…
* o KróLowej, Która załatwiła się DO pieRwszej na świecie tOaLety
* O rzepach, Które zOstały wynalezione… przez psa
* O gReKach, Którzy podcieraLi się taleRzami (dlaczego to robili?!)
A to zaledwie trzy z 48 762 851 208 inspirujących faktów (tak na oko), które znajdziesz w tej książce!
* , ** Każda z książek zdobyła nagrodę główną w polskim konkursie Świat pRzyjazny dzieCKu cena 49,99 zł w tym 5% VAT insignis.pl | @insignis_media