Dlaczego rodzice tak się czepiają twojego telefonu i co z tym zrobić | Dean Burnett
ilustracje Katie Abey przekład Dorota Malina
Tytuł oryginału
Why Your Parents Are Hung-Up on Your Phone and What To Do About It
First published in 2024 by Penguin Books
Penguin Books is a part of the Penguin Random House group of companies whose addresses can be found at global.penguinrandomhouse.com. penguin.co.uk puffin.co.uk ladybird.co.uk
Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 12 636 01 90 insignis.pl, e-mail: biuro@insignis.pl, Facebook: @Wydawnictwo.Insignis
X, Instagram, TikTok: @insignis_media
Druk i oprawa
Drukarnia Abedik, abedik.com.pl
Wyłączna dystrybucja
Dressler Dublin sp. z o.o. dystrybucja@dressler.com.pl, dressler.com.pl
Dla moich dzieci Millena i Kavity.
Tym właśnie zajmował się tatuś, kiedy całymi dniami przesiadywał w szopie.
SpiS TREŚCi
Podstawowe informacje o tej książce
Zanim zaczniemy
Rozdział 1: „Czy telefony szkodzą zdrowiu?”
Rozdział 2: „Za moich czasów nie mieliśmy telefonów!”
Rozdział 3: „Z kim rozmawiasz?”
Rozdział 4: „Nie powinieneś tego oglądać!”
Rozdział 5: „Żadnych telefonów na lekcji!”
Rozdział 6: Przenośne siedliska zła
pODSTAWOWE INFORMACJE
O TEJ KSIĄŻCE
CZEŚĆ!
Na początku chciałbym ci podziękować za zakup tej książki.
No chyba że jej nie kupiłeś… Może to prezent od krewnego czy kolegi. A może wypożyczyłeś ją z biblioteki albo dostałeś w szkole? W takim razie przekaż moje podziękowania osobie, dzięki której ją masz.
No chyba że wcale jej nie chciałeś i ktoś ci ją wcisnął. Ani mi się śni dziękować ludziom, którzy zmuszają innych do czytania. Jak tak można?
Wiesz co? Już sam się w tym wszystkim pogubiłem. Zacznę więc od początku.
Cześć! Dziękuję, że postanowiłeś sięgnąć po tę książkę. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Tak lepiej.
NO A KIM JA WŁAŚCiWiE JESTEM?
Nazywam się Dean.
A dokładnie Dean Burnett.
A jeszcze dokładniej doktor Dean Burnett.
Żeby było jasne: nie jestem lekarzem. Nie przychodź do mnie ze złamaną kością, chorą wątrobą ani niczym takim. W najlepszym razie nie zrobię nic. W najgorszym będę próbował pomóc i wyniknie z tego więcej szkody niż pożytku.
Nie, ja jestem innym doktorem. Naukowcem. A konkretnie neuronaukowcem. Badam mózg i układ nerwowy i mam na ten temat sporą wiedzę. Wiem, jak działają, co robią i takie tam. A kiedy zdasz sobie sprawę, że mózg i układ nerwowy odpowiadają za wszystko, co ludzie robią i czego doświadczają, stanie się jasne, że „takie tam” to nie byle co.
Nigdy nie przeprowadzałem jednak doświadczeń ani nie pracowałem w laboratorium. Uwielbiam za to opowiadać o mózgu, co ostatecznie przekułem w swój zawód. Najpierw pracowałem jako nauczyciel i wykładałem na
tematy związane ze zdrowiem psychicznym, a potem zostałem autorem – artykułów, felietonów i w końcu książek.
Jedną z nich skierowałem do starszych dzieci i nastolatków. Dotyczyła różnic między ich mózgami a mózgami dorosłych oraz tego, jak te różnice przyczyniają się do ciągłych kłótni z rodzicami. Wyjaśniałem też, dlaczego konflikty te niekoniecznie są winą nastolatków, wbrew temu, co twierdzą dorośli.
Książka ta nosiła tytuł Dlaczego rodzice tak cię wkurzają i co z tym zrobić. Cieszyła się dużą popularnością. Tak dużą, że mój wydawca powiedział: „Dean, jeśli kiedyś będziesz chciał napisać drugą część, daj nam znać”.
Chciałem.
I oto ona, część druga.
O CZYM JEST TA KSiĄŻKA?
No cóż… o tym samym co poprzednia. Mniej więcej.
Ale z ważną różnicą. W tej książce skupiam się na częstym zarzewiu konfliktów między rodzicami i nastolatkami.
Jest to książka o telefonach.
Czyli o smartfonach1.
1. Bo teraz wszyscy mają właśnie smartfony i wykorzystują je do niecnych celów, co stresuje rodziców. Dziwnie byłoby pisać książkę o starszym typie telefonów, których ty i twoi rówieśnicy już prawie nie używacie. Równie dobrze mógłbym wydać książkę pod tytułem Dlaczego rodzice gderają na twój gramofon
Założę się, że często kłócisz się z rodzicami o telefon.
Może go nie masz i w przeciwieństwie do rodziców uważasz, że jest ci potrzebny. A może masz, ale rodzicom nie podoba się to, jak często z niego korzystasz. Albo w jakich celach.
czy inaczej, rezultatem są kłótnie.
Ty kontra rodzice. O telefon.
DAJ MI TEN TELEFON!
Pewnie zauważyłeś, że rodzice (i inni dorośli) mają
mnóstwo „obaw”, którymi bombardują cię w trakcie kłótni. Które z poniższych zaliczyli już twoi rodzice?
Frazy „czas przed ekranem” i „za dużo czasu przed ekranem” powtarzane do znudzenia.
CAŁY DZIEŃ SIEDZISZ W TELEFONIE!
Wskazywanie negatywnego wpływu telefonów na zdrowie.
ZNISZCZYSZ SOBIE OCZY!
Obawy, że jesteś „uzależniony” od telefonu.
UZALEŻNIŁEŚ SIĘ OD TEGO USTROJSTWA!
Opowieści o swoim analogowym dzieciństwie, które było znacznie lepsze.
KIEDY JA BYŁEM W TWOIM WIEKU...
Zakaz używania telefonu w nocy lub przed pójściem spać, bo to powoduje bezsenność.
CAŁĄ NOC NIE ZAŚNIESZ!
Oskarżenia, że jesteś gburem i odludkiem, bo ciągle siedzisz z nosem w telefonie.
ODŁÓŻ TEN TELEFON I CHODŹ PRZYWITAĆ SIĘ Z BABCIĄ!
Obawy, że piszesz ze zbyt wieloma ludźmi, często obcymi i podejrzanymi.
UWAŻAJ, Z KIM ROZMAWIASZ!
Ignorowanie faktu, że dwa ostatnie zarzuty wzajemnie się wykluczają.
Rodzice na całym świecie nieustannie przywołują te argumenty! Muszą więc mieć rację.
Tyle że nie mają. To nieprawda. W większości.
Doniesienia o zagrożeniach wynikających z używania
smartfonów rzadko są poparte rzetelnymi badaniami mózgu. Zwykle nie mają z nauką nic wspólnego! To głównie lawina dezinformacji, które zalewają świat.
A dorośli je powtarzają. Choć naprawdę powinni wiedzieć więcej na ten temat.
Właśnie o tym jest ta książka.
Zawiera sprawdzone fakty na temat wpływu telefonów i innych urządzeń na nastolatków (oraz wszystkich innych ludzi).
Znajdziesz w niej też porady, jak wykorzystać tę wiedzę – jak oddzielić realnie negatywny wpływ telefonów, którym rodzice słusznie się martwią, od nieuzasadnionej paranoi.
Mam nadzieję, że dzięki temu, zamiast znów się wykłócać, będziesz mógł wejść z dorosłymi w konstruktywny dialog, zawrzeć porozumienie w kwestii telefonów
i technologii, zyskać wiedzę na temat działania smartfona i oszczędzić wszystkim stresu.
Warto spróbować, co?
KiM TY JESTEŚ?
Książka skierowana jest przede wszystkim do nastolatków w wieku od jedenastu do szesnastu lat. Jeśli jesteś w tej grupie, witaj! Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Jeśli jesteś młodszy, oczywiście też możesz ją przeczytać (nie żebyś potrzebował mojego pozwolenia).
Jeżeli jesteś rodzicem czy, ogólnie, dorosłym, również zapraszam do lektury. Możesz jednak poczuć się urażony tym, co o tobie opowiadam. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.
W każdym razie zakładam, że ty, czytelniku, masz między jedenaście a szesnaście lat. I regularnie kłócisz się z rodzicami o telefon.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Powstało już mnóstwo tekstów o tym, w jaki sposób nastolatki powinny korzystać z telefonów, ale wiele z nich pomija niezwykle istotny aspekt: młodych ludzi i to, co oni właściwie myślą.
Większość książek i artykułów na temat „zagrożeń”, jakie niosą telefony, to w gruncie rzeczy tuby dla dorosłych, którzy mówią innym dorosłym, co powinni mówić swoim dzieciom na temat korzystania z telefonów. Co myślą o tym dzieci, najwyraźniej nie ma znaczenia.
Dorośli biadolący nad telefonami i „dzisiejszą młodzieżą” ewidentnie są zdania, że nastolatek, jak tylko dostanie smartfon, natychmiast zamienia się w straszliwego stwora2, który bez końca wpatruje się w świecący ekran w swojej wilgotnej jaskini i wściekle fuka na każdego, kto próbuje mu go odebrać.
Właśnie dlatego kieruję książkę do ciebie, nie do twoich rodziców. Młodym często łatwiej przyswoić fakty na temat wad i zalet telefonów.
2 Takiego jak Gollum z Władcy Pierścieni. Nie czytałeś Władcy Pierścieni? Cóż, nic na to nie poradzę.
Przyjrzymy się skutkom czasu spędzanego przed ekranem oraz wpływowi telefonu i innych urządzeń na mózg, koncentrację i pamięć. Zastanowimy się, czy pozbawione komórek dzieciństwo twoich rodziców faktycznie było lepsze. Przeanalizujemy zalety (i wady) nawiązywania kontaktów przez internet. Poruszymy też mnóstwo innych tematów.
W końcu twój młody mózg nadal jest świeży i może wchłaniać nowe informacje. Nie spędził jeszcze długich dekad na wsysaniu papki wypluwanej przez dorosłych, według których Snapchat to marka płatków śniadaniowych.
Zaczynamy!
ZAN i M ZACZN i EMY
Przed właściwym startem muszę wyjaśnić kilka spraw, żebyśmy się dobrze rozumieli.
JAK TY (D)O MNIE MÓWISZ?!!?
Jak wspominałem, docelowym czytelnikiem tej książki jest „nastolatek między jedenastym a szesnastym rokiem życia”. To jednak trochę długawe. Nie mogę za każdym razem pisać „nastolatek między jedenastym a szesnastym rokiem życia”, bo tekst zrobi się dwa razy dłuższy, niż powinien3.
Niestety nie ma jednego konkretnego słowa, które oznacza właśnie „nastolatka między jedenastym a szesnastym rokiem życia”. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. A pisaniem zajmuję się zawodowo!
Mógłbym pisać „dziecko”. Co w gruncie rzeczy by się zgadzało. Wrzuciłbym cię jednak do tego samego worka co przedszkolaki, a ta książka na pewno nie jest dla nich. Poza tym to trochę protekcjonalne. Pewnie masz już dość dorosłych, którzy mówią ci, co powinieneś
3. Z tego samego powodu w tłumaczeniu pomijam formę żeńską, za co bardzo przepraszam. Forma męska (czytelnik, nastolatek, zrobiłeś itp.) odnosi się rzecz jasna do człowieka, nie tylko do chłopców (przyp. tłum.).
robić, „bo jesteś jeszcze dzieckiem”. Gdybym do nich dołączył, pewnie tylko byś się na mnie wkurzał.
Będę więc posługiwać się głównie „nastolatkiem”, a czasem „młodym człowiekiem” i „młodzieżą”, bo wszystkie te określenia są poprawne i nie brzmią dziwnie. Pamiętaj jednak, że zawsze chodzi mi o czytelnika z przedziału jedenaście–szesnaście lat.
Nie chcę jednak nikogo wykluczać.
Większość informacji w tej książce ma zastosowanie do wszystkich.
Niektóre aspekty technologii oddziałują jednak silniej na dziewczyny niż na chłopaków i na odwrót. Jeśli dodatkowo uwzględnić czynniki takie jak płynność płciowa, sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana.
Dla ułatwienia będę starał się uwzględniać wszystkich we wszystkim, o czym piszę. Z wyjątkiem zagadnień, gdzie naprawdę nie miałoby to sensu. Wkrótce sam się przekonasz, o co chodzi.
TECHNOŻARGON
Wcześniej napisałem, że ta książka jest o telefonach.
I jest. Ale nie tylko. Zastrzegłem, że przez telefon rozumiem smartfon, ale właściwie mam na myśli wszelkie urządzenia, których rodzice się czepiają. Jasne, na pewno suszą ci głowę o smartfon. Ale lubią narzekać też na konsole (Nintendo Switch, PlayStation itp.), iPady i inne tablety, smart TV, laptopy i tym podobne.
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli dane urządzenie ma ekran
i dostęp do internetu, to podpada pod „nowoczesne technologie”, o które mi chodzi. Piszę „telefon”, bo aktualnie to najlepszy przykład.
Ponadto posługuję się wyrażeniem „nowoczesne technologie”, ale jeśli dobrze mi pójdzie, książka będzie
czytana przez kolejne pokolenia nastolatków. A technologia szybko się zmienia.
Choć więc technologia, o której piszę, jest teraz powszechnie znana, w przyszłości, nawet niedalekiej, pewnie przejdzie do lamusa.
Być może kiedy to czytasz, oglądasz tiktokowe filmiki na podeszwach swoich trampek. A dorośli utyskują, że młodzi niszczą sobie kolana, bo nieustannie podciągają stopy do twarzy. Niewykluczone, że tak właśnie będzie!
Na szczęście dla mnie
technologia zmienia się szybko, ale działanie
ludzkiego mózgu nie.
Wątpię więc, czy w ciągu najbliższej dekady nastolatki nagle przestaną kłócić się z rodzicami. Książka powinna pozostać w większości aktualna. Przeterminują się co najwyżej niektóre nazwy i odniesienia do technologii.
Zresztą jeśli nawet cała ta technologia, o której piszę, faktycznie jest teraz nowa, piszę o niej ja. Facet po czterdziestce w trzeciej dekadzie XXI wieku. Na pewno nieświadomie palnę coś idiotycznie archaicznego. Przepraszam. Mam nadzieję, że chociaż cię tym rozbawię.
KŁOPOTLiWi RODZiCE
Pisząc o kłótniach z rodzicami, mogę używać określeń „mama” i „tata”, bo to standardowy model rodziny. Ale nie jedyny. Absolutnie nie.
Być może masz tylko mamę albo tylko tatę. Albo dwie mamy i dwóch tatów. Może wychowują cię dziadkowie, inni krewni czy rodzice adopcyjni.
To w żaden sposób nie zmienia przekazu książki. Kiedy mowa o „rodzicach”, chodzi o „dorosłego lub dorosłych, którzy cię wychowują”. Piszę „mama” i „tata”, bo… jestem leniwy. I jeszcze jedna (po)ważna sprawa. Celem tej książki jest pomóc ci w rozwiązaniu „technologicznych” konfliktów z rodzicami. Zakładam jednak, że poza tym macie normalną relację. Innymi słowy, że narzekają na to, jak korzystasz z telefonu, bo koniec końców im na tobie zależy. To przecież twoi rodzice. Ich intencje są dobre, tylko… brakuje im rzetelnych informacji. Mają szlachetne zamiary, ale po prostu czasem się mylą. O to głównie chodzi w tej książce.
Niestety nie wszystkie nastolatki są w tej szczęśliwej sytuacji. Niektórzy mają naprawdę trudną relację z rodzicami. Rodzice nadmiernie ich kontrolują, są zimni, zawistni, toksyczni albo jeszcze gorzej…
Jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Jeśli borykasz
się z tego typu problemami, na końcu książki znajdziesz kilka potencjalnie pomocnych namiarów.
To już chyba wszystko?
No to wreszcie możemy zacząć!
SZKODZĄ
SZKODZĄ „CZY „CZYTELEFONY TELEFONY
ZDROWiU?” ZDROWiU?”
„ZA DŁUGO SiEDZiSZ PRZED EKRANEM!”
Pogadajmy o ekranach. Tych płaskich szybkach, które pozwalają używać telefonu.
A konkretniej o „czasie przed ekranem”. Rodzice na całym świecie naprawdę mają obsesję na punkcie tego, że ich dzieci za długo przesiadują przed ekranem. Może
zdarzyło ci się słyszeć od rodziców czy dziadków, że od patrzenia w ekran oczy robią się kwadratowe?
Jeśli tak, doskonale cię rozumiem.
W latach osiemdziesiątych jako sześciolatek oglądałem
telewizję, siedząc bardzo blisko ekranu. Naprawdę bardzo blisko. Gdyby prezenter wiadomości miał usunięte migdałki, na pewno bym to zauważył.
Rodzicom, dziadkom i wszystkim innym dorosłym w moim życiu wcale się to nie podobało. Ciągle mi truli, że jak będę siedział tak blisko telewizora, oczy zrobią mi się kwadratowe.
Jakby cytowali rzetelne badania naukowe.
W końcu wysłali mnie na badania wzroku i okazało się, że jestem strasznym krótkowidzem. Zdaniem okulisty to cud, że byłem w stanie dostrzec własne stopy4. Dlatego tak przylepiałem się do ekranu: po prostu chciałem cokolwiek zobaczyć. Potem dostałem okulary, zacząłem lepiej widzieć i siadałem w normalnej odległości.
Okulista ani słowem nie wspominał jednak o kwadratowych oczach. Czemu? Bo to nieprawda! Jak ekran miałby zmienić kształt gałek ocznych?
4. No dobra, nie użył dokładnie tego sformułowania. Choć mógł! Bo miałem naprawdę słaby wzrok.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że w latach osiemdziesiątych telewizor był wielkim brązowym pudłem ważącym tyle co mały samochód. Mocno się też rozgrzewał, elektryzował i wydawał dziwne dźwięki. Kto wie, co było w środku? Proch strzelniczy? Substancje radioaktywne? Kamienie nieskończoności? Nie mam pojęcia.
Mimo to z naukowego punktu widzenia niemożliwe jest, żeby oczy robiły się kwadratowe od samego oglądania telewizji. Czemu więc moi krewni twierdzili co innego?
I po co w ogóle ci to opowiadam?
Po to, żeby ci uświadomić, że rodzice biadolący o ekranach to żadna nowość. Choć dziś jestem łysawym gościem z doktoratem, jakaś część mnie na zawsze pozostanie małym chłopcem, którego rodzice besztają za gapienie się w telewizor. Mimo że nie robiłem nic złego, a ich rozumowanie nie miało sensu.
Jeśli brzmi to znajomo – cóż, jesteś we właściwym miejscu. Przyjrzyjmy się więc sprawdzonym faktom i twardym danym na temat czasu przed ekranem.
„CZYM JEST CZAS PRZED EKRANEM?”
Czym dokładnie jest czas przed ekranem?
Nasuwa się oczywista odpowiedź, że to czas spędzony na patrzeniu w ekran. Ot co. Przechodzimy do następnego rozdziału!
„NiE,
ALE SERIO, CZYM JEST CZAS PRZED EKRANEM?”
Mówię serio. Fraza „czas przed ekranem” zawiera „czas”, „ekran” i „przed”. To tyle. Nie wiem, co innego mogłaby znaczyć.
„W pORZĄDKU. W TAKiM RAZiE CZEMU
A, to dobre pytanie. Zanim odpowiem, sam cię o coś zapytam.
Moi rodzice nieustannie przejmowali się tym, że oglądam za dużo telewizji, ale to działo się dawno temu, kiedy byłem mały. Za to twoi rodzice pewnie mają problem z… tak, bingo, telefonem!
Skoro twoi rodzice rygorystycznie podchodzą do czasu, który spędzasz przed ekranem, co robią, kiedy patrzysz w ekran inny niż ekran telefonu? Panikują? Stają między tobą a złowieszczym ustrojstwem, żeby nie zepsuło im niewinnego dziecięcia? Niszczą ekran ciężkim narzędziem, jakby miażdżyli skorpiona, który wszedł im do buta?
Czy może robią to, co wszyscy inni rodzice, czyli nic?
Przecież dziś praktycznie nie da się nie patrzeć w ekrany. Są wszędzie! W szkołach, bibliotekach, sklepach, autobusach, na budynkach, w siłowniach i tak dalej. Dorośli, przekonani, że ekrany szkodzą dzieciom, instalują je wszędzie i na wszystkim, tak że właściwie nie sposób na nie nie patrzeć… Bardzo logiczne.
Kiedy udowodniono naukowo, że bierne wdychanie dymu z papierosów jest szkodliwe dla dzieci, dorośli odpowiedzialni za przepisy zabronili palenia w wielu
miejscach publicznych. Nie zgromadzili za to wielkiej armii palaczy i nie kazali im spacerować po ulicach i wydmuchiwać dym w twarz każdego napotkanego małolata. To byłoby absurdalne.
Tyle że tak właśnie jest z ekranami. O co tu chodzi?
Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że rodzice i inni dorośli tak naprawdę nie wierzą, że patrzenie w ekran (jakikolwiek ekran) jest dla ciebie szkodliwe.
Czy rodzice czasem mówią, że już dość ekranów, po czym każą ci odrabiać zadanie na laptopie albo oglądać z nimi telewizję? Zupełnie jakby mówili: „Za długo już patrzysz w ekran. Chodź lepiej popatrzeć w inny ekran”. A to przecież bez sensu.
Rodzice mogą się bronić, że nie chodzi o samo patrzenie w ekran, tylko o to, ile czasu na to poświęcasz. Stąd fraza „czas przed ekranem”. To trochę tak jak z cukrem:
W niewielkich ilościach
jest dobry, ale wszelki nadmiar szybko staje się szkodliwy.
Ale to nadal niczego nie wyjaśnia. Jeśli na przykład bezpieczną dawką byłaby godzina dziennie, łatwo mógłbyś wykorzystać ją w jedno przedpołudnie, nie zerkając nawet na telefon! Wystarczyłyby ekrany, które nas otaczają.
Nie, rodzice ewidentnie myślą (choć może się do tego nie przyznają), że szkodliwy jest tylko ekran telefonu.
Albo konsoli wideo, której używasz. Albo telewizora, który pokazuje twoje ulubione filmy. Generalnie rodzice mają problem z tymi ekranami, na które ty lubisz patrzeć.
„NO DOBRA, ALE CZY ZBYT DŁUGiE
WPATRYWANiE SiĘ W EKRAN
FAKTYCZNIE MOŻE SZKODZIĆ?”
No, teraz dochodzimy do sedna.
Kiedy rodzice ci czegoś zabraniają, bo uważają to za szkodliwe, możesz spróbować chociaż zrozumieć ich motywację, nawet jeśli się z nimi nie zgadzasz.
Nie pozwalają ci jeździć na rowerze bez kasku, bo martwią się, że się wywrócisz i rozbijesz sobie głowę.
Zabraniają ci pić colę i inne słodkie napoje, bo nie chcą, żebyś zniszczył sobie zęby albo zafundował bezsenność od nadmiaru cukru.
Stanowczo przestrzegają cię przed drażnieniem jadowitych pająków, bo nie chcą, żeby ugryzła cię wściekła tarantula5.
5. Fakt, jadowite pająki są dla rodziców źródłem wielu zmartwień. No ale każdy potrzebuje jakiegoś hobby.
Ciąg dlaszy w pełnej wersji książki…
Możesz odłożyć
ten telefon chociaż na Minutę?!
założę się, że ty i
oczy sobie zepsujesz od gapienia się cały czas ten ekran!
Może chcesz go Mieć, ale rodzice się nie zgadzają?
a może już go masz, lecz rodzicom wydaje się, że spędzasz z nim zbyt wiele czasu?
tak czy owak, rezultat jest jeden: kłótni
To właśnie z tego powodu Dean Burnett zajmujący się ludzkim mózgiem – napisał tę fascynującą książkę.
Opowie ci w niej, dlaczego twoi rodzice czasem
raCJI co do telefonów (oraz dlaczego, co pewnie trochę cię zdenerwuje, czasem jednak MaJĄ RACJĘ zrozumieć oraz jak unikać „telefonicznych” kłótni.
Nowa książka Deana Burnetta – autora bestsellera Dlaczego rodzice tak cię wkurzają i co z tym zrobić – to świetna i poszerzająca horyzonty lektura: w humorystyczny, przystępny sposób pomaga młodym czytelnikom i ich rodzicom odkryć
PRAWDĘ o telefonach, począwszy od tego, ile czasu przed ekranem to stanowczo za dużo, a skończywszy na tym, czy telefony powinny być dozwolone w szkołach.