Aktywność Obywatelska nr 2(29)/2022

Page 1

bezpłatna gazeta społeczna Nr 2 (29)/2022 lipiec 2022 ISSN 1509-636X Partner wydania

są wszędzie! Ogródki działkowe

Jak zaplanować i zasiać łąkę kwietną – relacja z warsztatów dla młodzieży z Głowna

Rozmowa z Przemysławem Sobczyńskim o ogródkach działkowych i trosce o zieleń wokół nas

Niewiarygodne, ale niestety prawdziwe. Z opryskami wkroczyliśmy już w każdą przestrzeń. Czy nadmierna chemizacja leśnictwa jest dla nas bezpieczna? Sprawdźcie sami – „Im dalej w las, tym więcej oprysków”. → s. 10

Alternatywy dla glifosatu FOT. CC BY Brad Greenlee, flickr.com/photos/bgreenlee/15185143432

Dzieci, kwiaty i chwasty

FOT. Bernabe Colohua, pixabay.com/users/jkdberna-8941995

Pestycydy

→ s. 3

→ s. 4

Piękny ogród i trawnik bez pestycydów jest możliwy → s. 6


2

Aktywność Obywatelska

lipiec 2022

Łąko, łąko do kolan! Podnieś mi się do czoła

Wstępniak

Glifosatowi

nie odpuszczamy……… Gdy kilka lat temu rozpoczynaliśmy kampanię przeciwko stosowaniu glifosatu, wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwa batalia. Presja lobby agrochemicznego na Komisję Europejską w celu dalszego „uwalniania” do środowiska potężnych ilości pestycydów od zawsze była ogromna. W przypadku glifosatu mówimy o najpopularniejszym składniku środków ochrony roślin na świecie. Stąd, pomimo rosnącego oporu społecznego (ponad milion podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską „Zakaz stosowania glifosatu i ochrona ludzi i środowiska przed toksycznymi pestycydami” oraz milion w ramach inicjatywy „Ratujmy pszczoły, pomóżmy rolnikom”), glifosat nadal stosowany jest dosłownie wszędzie… Pod koniec br. odbędzie się kolejne głosowanie krajów członkowskich UE nad przedłużeniem licencji na jego wykorzystywanie. Perspektywy dla przyrody i konsumentów nie są niestety optymistyczne… Dlatego jeszcze większej wagi nabierają działania o charakterze regionalnym. Współpraca z decydentami oraz edukacja społeczności lokalnych przynosi sukcesy, czego przykładem jest Głowno! W mieście, dzięki zaangażowaniu społeczników oraz dyrekcji i pracowników przedszkoli, powstały pierwsze w Polsce przestrzenie wolne od glifosatu (trzy dodatkowe także w Łodzi) oraz kilka łąk kwietnych założonych w kooperacji z magistratem i uczniami szkół podstawowych. Do zmian systemowych potrzebna jest zmiana świadomości i mentalności mieszkańców. Ziarna zostały zasiane. Pozostaje czekać na plony…

Żeby glifosatu nie było ani tu, ani w lasach, ani na polach!

FOT. Franciszek Strzelczyk

Przemysław Stańczak

Parafraza znanego wiersza Juliana Tuwima pt. „Trawa” jest idealną puentą naszych działań podejmowanych nie tylko w ramach projektu „Eko-łąki – partycypacja mieszkańców Głowna w kształtowaniu lokalnych polityk gospodarowania zielenią”. Kwestią zagrożeń dla zdrowia ludzi i kondycji przyrody związanych z wciąż rosnącą chemizacją rolnictwa czy masowym stosowaniem środków „ochrony roślin” (najczęściej zawierających glifosat) w lasach i przestrzeniach publicznych, takich jak parki, skwery, chodniki, cmentarze, zajmujemy się od dłuższego czasu. Tak jak wspominamy we „wstępniaku”, na problem i szukanie rozwiązań można patrzeć z perspektywy globalnej, jak i lokalnej. Jak widać, jedno jest pewne – nigdzie nie możemy czuć się bezpiecznie… Specjalne wydanie gazety „Aktywność Obywatelska”, której egzemplarz właśnie czytasz, opisuje glifosat w różnych ujęciach – od żywności, poprzez zieleń miejską, aż po lasy, które stanowią poniekąd temat numeru. Dlaczego akurat lasy? Po pierwsze – stanowią blisko jedną trzecią powierzchni naszego kraju. Po drugie – są miejscem regularnych odwiedzin milionów (większości?) Polaków: w celach rekreacyjnych i zbioru płodów z runa leśnego (grzybów, owoców czy ziół). Po trzecie – nieodłącznie kojarzą się z dbaniem o zdrowie, czego wyrazem jest np. rosnąca popularność tzw. lasoterapii. Po czwarte – o ile na temat pestycydów w kontekście jedzenia mówi się coraz więcej (warto wspomnieć o przygotowanych przez Instytut Spraw Obywatelskich raportach konsumenckich o glifosacie w kaszach i piwach), również ochrona stref miejskich przed trującą „chemią” staje się przedmiotem zainteresowania aktywistów, tak kwestia pestycydów stosowanych w rodzimych borach i grądach wciąż pozostaje poza debatą publiczną. Jako że w Fundacji Ecorower lubimy wyzwania i czujemy powołanie do pracy na rzecz dobra wspólnego, postanowiliśmy zmienić znajomą rzeczywistość, przy okazji mobilizując mieszkańców, urzęd-

FOT. Yoksel Zok, unsplash.com/photos/NJo8yQyjjxM

ników i głowieńskie instytucje do zmiany postrzegania i traktowania zieleni tuż za oknami. Do sprawy podeszliśmy systemowo, stąd działania zarówno z dziećmi i młodzieżą (edukacja w postaci warsztatów teoretycznych o funkcjonowaniu ekosystemów, tj. łąk czy trawników, i praktycznych, czyli przygotowywaniu tzw. kul nasiennych i wysiewaniu łąk kwietnych), społecznością lokalną, instytucjami (współpraca z nauczycielami ze szkół i przedszkoli, głowieńskimi spółdzielniami mieszkaniowymi czy ROD-osami)

i Urzędem Miejskim w Głownie (przeprowadzenie warsztatu dla urzędników z zakresu zrównoważonego zarządzania zielenią). Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dziś mieszkańców Głowna cieszą pierwsze łąki kwietne, a miasto może się poszczycić ustanowieniem pierwszych w Polsce tzw. przestrzeni wolnych od glifosatu – terenów, gdzie do pielęgnacji zieleni nie stosuje się toksycznych pestycydów. Do zrobienia zostało jeszcze sporo, a więc czytaj, myśl i działaj razem z nami! Przemysław Stańczak


Aktywność Obywatelska

3

Dzieci, kwiaty, chwasty i panowie z kosiarkami Dzieci z trzech szkół podstawowych z Głowna i Lubiankowa uczyły się zakładania i wysiewu łąk kwietnych na specjalnie zorganizowanych dla nich warsztatach 17 i 18 maja 2022 roku. Ba, żeby tylko wysiewu! Również ważenia, mierzenia, pielenia i nawadniania.

Skutecznie wysiana łąka kwietna musi być też poprawnie zaplanowana. Podłoże należy uprzednio przygotować. Ilość nasion musi być dobrana do powierzchni, na której odbywa się wysiew. Na terenach publicznie dostępnych warto również zadbać o ogrodzenie swoich łąk, by nie padły one łupem nadgorliwych kosiarzy. Dzieci ze Szkół Podstawowych Nr 2 i Nr 3 w Głownie oraz Zespołu Szkół w Lubiankowie w kwietniu br. brały już udział w warsztatach teoretycznych, połączonych z robieniem tzw. kul nasiennych. Zajęcia prowadził ekspert z norweskiej organizacji partnerskiej „Change the World”. Teraz nadszedł czas na łąki kwietne. Jak się do tego wszystkiego zabrać? Kiedy uczniowie siódmych i ósmych klas usłyszeli, że będzie im potrzebna matematyka, pojawiły się odgłosy niezadowolenia. Gdy jednak doszło do odważania stosownej ilości nasion, mieszania ich z higroskopijnym wermikulitem i dzielenia powierzchni łąki na równe sektory, okazało się, że z matematyką wcale nie jest aż tak źle. Chcąc nie chcąc, uczniowie i uczennice „odrobili” też zajęcia wychowania fizycz-

nego (operując walcem do gleby czy nosząc wodę do nawilżenia rabaty) oraz zajęcia praktyczno-techniczne (rozstawiając w równych odstępach słupki ogrodzenia i zaliczając egzamin z obsługi młotka). Co chyba najistotniejsze, warsztaty z wysiewu łąk kwietnych to praktyczne zajęcia biologii. Lekcje tego przedmiotu w szkole dały większości z nas szczegółową wiedzę na temat budowy pantofelka czy wyglądu komórek krwi żaby, ale już znajomość lokalnych ekosystemów i ich mieszkańców nie zasługiwała na tyle uwagi. A przecież wyprawa na zwykły, niekoszony trawnik przed domem może dostarczyć nie mniej emocji niż czynione przez Sienkiewicza opisy afrykańskiej sawanny. Sekretne życie trzmieli, murarek i mrówek; niewiarygodne przystosowania dzikich roślin do zajmowanego siedliska; złożoność i ogromna ilość zastosowań tego, co zwykle określamy pogardliwym słowem „chwasty” – to wszystko sprawia, że zajęcia terenowe są czymś więcej niż kolejną lekcją do odbębnienia. Są tym, czym powinna być biologia – nauką o życiu i wszystkich jego przejawach.

Część uczestników i uczestniczek warsztatów szybko wchodzi w „teren” – przyglądając się trawnikowej dżungli i dopytując o jej mieszkańców. A w niektórych miejscach trzeba się spieszyć z pytaniami, bo powstawanie łąki nie przeszkadza panom zajmującym się zielenią na jednym z obsiewanych skwerów w wykoszeniu trawników w jej okolicy niemal do poziomu gruntu. A może wręcz je usprawiedliwia? Skoro zapylacze mają już dla siebie te 12 metrów kwadratowych, to cała reszta może wreszcie trafić w objęcia wiecznie głodnych kosiarek. Spoglądamy na siebie ze współorganizatorami warsztatów, nauczycielkami i młodzieżą z poczuciem absurdu. Pojawiają się pomysły, żeby powalczyć z miastem o ten skwerek i zostawić chociaż kawałek strefy wolnej od koszenia. Mobilizacja do działania to także zaleta wyjścia w teren. Sieć powiązań w przyrodzie, widziana z perspektywy podręcznika, pozostaje abstrakcją. Ta sama sieć obserwowana w praktyce rodzi pytania i każe działać na rzecz ochrony tego, co cenne. Fizycznym efektem warsztatów – tym, co zostanie zaliczone na poczet rezultatów

zadania i świadczy o jego sukcesie – będą trzy dwugodzinne spotkania edukatorki z młodzieżą i trzy wysiane łąki kwietne. Tym, co nie jest mierzalne, a co może mieć znacznie większe znaczenie, jest wyjście uczniów i uczennic ze szkolnych murów i ich zetknięcie się z przyrodą (nawet tą okrojoną do skwerów i zieleńców). Tym, co powinno być długofalowym efektem każdego wysiewania takich łąk, jest uświadomienie sobie, że jeśli przestaniemy traktować dzikie rośliny na trawnikach jak wroga i damy bioróżnorodności w mieście przestrzeń do rozwoju – akcje siania i sadzenia, mające wyrównywać straty w innych miejscach, nie będą konieczne. Monika Stasiak Warsztaty odbyły się w ramach projektu „Eko-łąki – partycypacja mieszkańców Głowna w kształtowaniu lokalnych polityk gospodarowania zielenią”, którego realizatorem jest Fundacja Ecorower. Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.


4

Aktywność Obywatelska

lipiec 2022

Ogródki działkowe – relikt czy oaza zieleni? Z Przemysławem Sobczyńskim rozmawiamy o znaczeniu ogródków działkowych, ich pielęgnacji, społeczności działkowców i zakusach deweloperów. Można powiedzieć, że ogródki działkowe przeżywają aktualnie swój renesans. Według Pana jest to chwilowa moda, czy raczej odpowiedź na potrzebę „powrotu do natury”? Zacznijmy od tego, że nie jest to nowa moda. Ogródki działkowe zarówno w małych, jak i dużych miastach zawsze miały rację bytu. Popularność zyskały za komuny. Tutaj mam na myśli szczególnie lata 70. Właścicielami byli głównie mieszkańcy blokowisk. Ludzi nie było stać na wakacje, a to miał być zalążek swojej ziemi, na której mogli odpocząć. Ogródki powstawały również w celach uprawnych. Z biegiem czasu ta tendencja zanikła. Można powiedzieć, że odrodzenie tematu nastąpiło w trakcie pandemii. Ludzie bali się podróżować, na co dzień zmagaliśmy się z obostrzeniami, a działek to nie dotyczyło.

dze niektórych miast zaczęły widzieć w nich biznes. W końcu to cenna przestrzeń inwestycyjna… Tak, natomiast niestety jest to już kwestia ekonomii. W takim mieście jak Głowno to temat, który stoi raczej na uboczu. Plan zagospodarowania miejskiego nie przewiduje tutaj większych zmian. Sytuacja wygląda inaczej w Łodzi czy Warszawie. W Polsce mamy obecnie prawie milion działkowców. Samych działek jest kilkaset tysięcy. Nie oszukujmy się, są to bardzo atrakcyjne tereny i niejeden deweloper chciałby je odkupić. Czy jest to dobre, czy złe? Zależy to wyłącznie od punktu widzenia. Uważam natomiast, że tereny zielone w środku dużych miast są potrzebne i warto, żeby chociaż w jakimś stopniu zostały zachowane.

Przemysław Sobczyński – mgr inż. informatyk od urodzenia związany z Głownem. W latach młodzieńczych zaangażowany w działalność szkolną i harcerską. W latach 1994–1998 radny Rady Miejskiej w Głownie. Aktualnie zasiada w zarządzie ROD Jutrzenka (wiceprezes) oraz w Radzie Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Głownie. Żonaty, dwoje dzieci.

Wydaje mi się, że szczególne korzyści mogą wnosić w dużych miastach. Władze dbają o zagospodarowanie zieleni, tworzenie czy utrzymanie parków, ale to samo powinno tyczyć się ogrodów. Można powiedzieć, że to naniesienie Biorąc pod uwagę, że żyjemy niestety zieleni tworzy jakiś klimat miasta, nawet w dobie likwidowania „dzikiej przyro- jeśli tylko przechodzimy obok ogrodzenia Dla wielu osób ogródki działkowe zy- dy” w miastach, jaką rolę według Pana takich terenów. Na pewno jest to zupełnie skały status reliktu przeszłości. Wła- pełnią ogrody działkowe? inny widok niż 10-piętrowy blok w okolicy.

Dodaj nam MOCy

do walki z glifosatem!

Pomagaj co miesiąc darowizną. instytutsprawobywatelskich.pl/chce-pomoc

Być może niektórzy uważają ogródki za relikt przeszłości ze względu na funkcjonujące w Polskim Związku Działkowców struktury, ale mimo wszystko coraz więcej młodych ludzi interesuje się tymi przestrzeniami. Pełnią one funkcję rekreacyjną. Można zaprosić znajomych, zrobić grilla i to na pewno znacznie lepszy pomysł niż siedzenie w blokach. W statucie Polskiego Związku Działkowców można przeczytać między innymi, że celem tej instytucji jest przywracanie społeczności i przyrodzie terenów zdegradowanych, ochrona środowiska przyrodniczego czy podnoszenie standardów ekologicznych otoczenia. Jest również napisane, że PZD realizuje te cele między innymi przez wszechstronne działanie na rzecz ochrony środowiska. W jaki sposób? Jeśli chodzi o zarządy RODOS (potoczna nazwa Rodzinnych Ogródków Działkowych – przyp. red.), to mogą one upominać albo pouczać członków. Nie ma tutaj jednak, jak wiadomo, struktur policyjnych. Warto zwrócić uwagę na to, że zgodnie z regulaminem działki nie mogą przekraczać 500 m2. Działkowcy wobec tego codziennie się widzą. Myślę, że dzięki temu tworzy się społeczność, która ma wspólny cel. Wiadomo, że my również uczulamy


Aktywność Obywatelska

5

Ludziom ciężko będzie zrezygnować z trawników chyba głównie dlatego, że każdy się do nich przyzwyczaił. Ich przycięcie jest dla większości mieszkańców równoznaczne z porządkiem.

FOT. I am guoviensky

Jest szansa, żeby takie myślenie zmienić? Czy podejście do tematu zależy raczej od wieku mieszkańców? Jest z pewnością związane z wiekiem, ale być może jeśli przedstawilibyśmy łąki jako lepszą alternatywę, nie zaś twór, który „likwiduje trawniki”, ludzie mogliby się przekonać do takiego rozwiązania. Przecież 0,5 metra łąki kwietnej wygląda znacznie lepiej niż 0,5 metra trawy.

ludzi na to, by dbali o te tereny. Przynajmniej raz do roku późną wiosną robimy obchód z komisją rewizyjną i patrzymy, jak wyglądają ogródki. Jeśli są zaniedbane, piszemy do działkowicza, żeby je uporządkował. Jeśli chodzi o odpady biodegradowalne, każdy działkowiec jest zobowiązany do posiadania kompostownika. Zarząd stara się więc wprowadzać takie proekologiczne rozwiązania. W prowadzonych działaniach skupiamy się na uświadamianiu mieszkańców, że stosowanie toksycznych środków chemicznych (w tym na bazie glifosatu) jest szkodliwe nie tylko dla naszego zdrowia, ale również dla ogólnej kondycji przyrody, bioróżnorodności. Czy takie środki są stosowane przez działkowców? Każdy działkowiec ma niewielki kawałek do zagospodarowania. Jest tam szklarnia, czasem jakieś krzewy, drzewka owocowe i trochę trawy. Trawę się przycina, więc siłą rzeczy nie ma powodu do stosowania w tym przypadku oprysku. Wydaje mi się, że młodzi ludzie mają już świadomość pewnych zagrożeń związanych ze stosowaniem takich środków. Starsi niestety mogą być czasami przyzwyczajeni do utartych rozwiązań. Ludzie chcą mimo wszystko iść w tę ekologiczną

Co sprawia, że Pan angażuje się w działania, które wykraczają poza obowiązki służbowe? Zawsze starałem się otwierać na takie drogi działania. Myślę, że „zaraziłem się” takim podejściem już jako harcerz. Wydaje mi się jednak, że angażuję się przede wszystkim dlatego, że czuję odpowiedzialność za teren, na którym mieszkam.

Projekty, które realizujemy, służą przede wszystkim dobru ludzi. Kierujestronę, bo wiedzą, że robią to dla siebie. szym członkiem zarządu. Jakich zmian my je do społeczności lokalnych. Mają Przecież nikt świadomie nie chce siebie oczekujemy, jeżeli w tych strukturach nie nie tylko powstrzymywać degradację ma „świeżego spojrzenia”? przyrody, ale również tę przyrodę krezatruwać. ować. W jaki sposób powinniśmy doA jednak np. na forach dyskusyjnych Jest Pan również członkiem rady jednej cierać do mieszkańców? Myślę, że dobrym rozwiązaniem bępojawia się temat glifosatu jako od- z głowieńskich spółdzielni mieszkaniopowiedzi na problemy działkowców. wych. Według moich obserwacji kiedyś dzie skupienie się na docieraniu do dzieci Wciąż brakuje świadomości, że środki, spółdzielnie i mieszkańcy w ramach i młodzieży. Chodzi o to, żeby to właśnie które go zawierają, przenikają do wód tzw. czynów społecznych troszczyli się oni tworzyli zmiany. Podejmując jakąś gruntowych i mogą znaleźć się na przy- o przestrzenie wokół bloków. Tworzy- inicjatywę, zapamiętywaliby ją. Przechoło się ogródki przy budynkach, a teraz dziliby obok efektów swojej pracy i wiekład na sąsiedniej działce… Na pewno są takie głosy, ale świado- te tradycje zdają się zanikać. Skąd taka dzieliby, że „ja tutaj się angażowałem”. mość społeczeństwa wciąż rośnie. Sąsiedzi zmiana? Dlaczego pielęgnacja osiedli Budziłoby to u nich pozytywne uczucia potrafią upominać się nawzajem, żeby sprowadza się aktualnie głównie do ko- i chęć dalszych działań. Warto też podejmować takie nieszablonowe akcje. Kiedyś nie popełniać pewnych błędów. Ma to szenia trawy i przycinania gałęzi? Przede wszystkim wynika to z braku były to na przykład kina letnie, które na przykład miejsce w przypadku palenia czasu. Przekrój wiekowy mieszkańców jest przyciągały szerokie grono osób. śmieci. różny, stąd też różne podejścia do tematu. Czy RODOS-y są w stanie samodzielnie Starsze osoby traktują te ogródki jak takie Kto powinien mieć decydujący głos prowadzić regulacje, czy może – wobec swoje miejsce, coś, za co są odpowiedzial- w sprawie zieleni wokół nas: mieszkańwyzwań proekologicznych – przydały- ne. Niektórzy wolą postawić na łatwość cy, instytucje czy władze lokalne? Mieszkańcy. Bez ich zdania nie jesteśmy by się odgórne przepisy, które miałyby utrzymania jakiegoś wyglądu i czystości przez przekoszenie i takie rozwiązania ich w stanie niczego zmienić. Mogłoby się to funkcjonować na terenie działek? okazać działaniem nieskutecznym. Myślę, że w naszym społeczeństwie w zupełności satysfakcjonują. wszelkiego rodzaju nakazy i zakazy mają Przemysław Stańczak średnią rację bytu. Zresztą różne partie Wokół koszenia powstała pewnego robezskutecznie próbowały wpłynąć na dzaju debata. W ostatnich latach, gdy funkcjonowanie ogrodów działkowych. Polskę nawiedziły susze, coraz więcej Tutaj według mnie sprawdziłoby się raczej osób zaczęło zwracać uwagę na skutki uświadamianie ludzi poprzez kampanie. takich zabiegów. Zrodziły się więc taMam jednak wrażenie, że ludzie po prostu kie idee jak zamiana trawników na łąki boją się działalności społecznej. Urodzi- kwietne. Jak Pan ocenia tego typu rozłem się w 1976 roku, a jestem najmłod- wiązania?


6

Aktywność Obywatelska

lipiec 2022

Alternatywy dla glifosatu w mieście – nie musisz kontrolować wszystkiego FOT. Vincent Erhart, unsplash.com/photos/xgr4SZ80IPk

Dyskusję nt. wyboru alternatyw wobec glifosatu i środków na nim bazujących należy zacząć od pytania: „Jaka jest twoja potrzeba?”. Jeśli tym, do czego dążymy, jest pozbawiony życia, przycięty równo z ziemią trawnik, to Roundup rzeczywiście może nam odpowiadać. Jeśli jednak jesteśmy gotowi na pewne kompromisy, żeby w naszym ogrodzie zagościło życie, warto spróbować czegoś innego.

NIEEEEE!!!

Zamieszczone niżej propozycje dotyczą w głównej mierze przydomowych ogródków, warzywników lub trawników i nie mają charakteru wyczerpującego. Uporządkowane są mniej więcej linearnie, więc realizacja punktu szóstego przed uważną lekturą i zastosowaniem punktów wcześniejszych jest bezcelowa. • Nie musisz kontrolować wszystkiego. Kwitnące dzikie rośliny są pokarmem dla zapylaczy. Im większa różnorodność owadów, tym większy balans między zjadającymi nasze rośliny uprawne, a tymi, którzy zjadają zjadających. Za owadami przywędrują ptaki i nietoperze (znani pogromcy komarów!). Pozytywne sprzężenia zwrotne można mnożyć. Jeśli chcemy pozwolić naszym ogrodom na samoregulację, pogódźmy się z faktem, że pewne obszary zostawiamy poza kontrolą. • Zapewnij roślinom to, czego potrzebują do życia – siedlisko z odpowiednim nasłonecznieniem, wilgotnością, kwasowością gleby. To, co w jednym miejscu ogrodu ustępuje miejsca chwastom, może w innym rozkwitać. Ucz się od swoich roślin, ale ucz się też od chwastów. One są siedliskowymi ekspertami i dostosowują swoją lokalizację do przepuszczalności podłoża, jego pH czy poziomu światła.

Dzięki tej wąskiej specjalizacji mogą wskazać właściwości siedliska, do których ty z kolei dostosujesz rośliny uprawne. • Daj sobie czas na naukę. Nie traktuj ogrodu czy trawnika jak królika wyciągniętego z kapelusza iluzjonisty. Takie nastawienie na szybki efekt może sprawić, że twoje poczucie kontroli okaże się właśnie iluzją. Pozwól sobie eksperymentować, przyglądaj się roślinom, sprawdzaj, jak zmieniają się w dynamice rocznej i wieloletniej. Zbuduj ze swoim ogrodem więź, a on odwdzięczy ci się wiedzą, której nie znajdziesz w katalogach. • Jeśli decydujesz się na usuwanie chwastów, zacznij od metod mechanicznych – między innymi niepopularnego pielenia, które pozwoli ci dobrze przyjrzeć się wyrywanym roślinom i ich związkom z glebą. Metody mechaniczne to także inne sztuczki, jak wykorzystywane w permakulturze

podściółki z kartonów, które umieszczone pod warstwą ziemi odcinają chwastom dostęp światła. Do mechanicznych metod ograniczania chwastów można zaliczyć też koszenie. Nie za częste przed zawiązaniem się nasion, ale pod koniec kwitnienia, gdy zapylacze skorzystają z kwiatowej stołówki. No i nie w czasie suszy i nie do gołej ziemi, chyba że lubisz mieć za oknem pustynię.

i trawnikach. U mnie w ogrodzie dzięki pieleniu i wstrzykiwaniu do łodyg roztworu soli udało się ograniczyć rozwój inwazyjnego rdestowca do niewielkich stanowisk. • Stosuj herbicydy eobiotyczne – o pochodzeniu naturalnym, syntetyzowane z roślinnych olejów albo kwasów. Pamiętaj jednak, że nawet takie środki działają jak biocydy (środki pochodzenia syntetycznego, np. pestycydy lub naturalnego, np. wyciągi z czosnku czy ziół, służące do zwalczania szkodliwych organizmów), więc powinniśmy stosować je w ostateczności, z umiarem i ostrożnością.

• Zastosuj punktowe, łagodne metody fizyko-chemiczne. Jedną z nich jest wypalanie. Jego istotą jest spalenie, zagotowanie wody we wnętrzu rośliny, przez co rozpada się struktura komórkowa (przyznam, że dla mnie te gotujące się komórki stanowią menAlternatywy dla glifosatu zaczynają się talnie barierę nie do przeskoczenia). od naszego pogodzenia się z tym, że nie nad wszystkim musimy mieć kontrolę. • Stosowane w metodach punktowych Wtedy robimy miejsce na wewnętrzny środki nie różnią się od tych, których spokój, a naturze na działanie. używamy w naszej kuchni. Sól, ocet czy soda mogą (stosowane z umiarem!) pomóc nam także na grządkach Monika Stasiak


Aktywność Obywatelska

?!

FOT. CDC, unsplash.com/photos/wz3ijPHvL54

NIE DLA GLIFOSATU! Nie pozwólmy eksperymentować na zdrowiu naszym i naszych bliskich! Przekaż darowiznę na instytutsprawobywatelskich.pl/chce-pomoc

7


8

Aktywność Obywatelska

lipiec 2022

Do Pani, Pana – proste życie, zapraszam Pasję, miłość do przyrody, zdrowe odżywianie wyniosłam z domu rodzinnego. Przekazane przez rodziców wartości kontynuowałam w dorosłym życiu – było i jest to dla mnie naturalne. Wspomnienia z dzieciństwa spowodowały u mnie analizę tamtych lat. Poczucie bezpieczeństwa, szczęśliwe, radosne i zdrowe życie to była moja codzienność. Miasto na co dzień i wakacje u cioci w małej podłódzkiej wsi. To tam poznałam moc ziemi. Naturalnym było pożywienie zgodne z porą roku, proste posiłki, zgoda i pokora na przeciwności losu. Podpatrywałam uprawę ziemi i hodowlę zwierząt. Zachwycona byłam różnorodnością procesów życiowych. Powrót z wakacji to kontynuacja prostego życia na miarę miejskich warunków.

Lipowa aleja, miodowy zapach kwiatów, motyle, pszczoły buszujące w trawie, droga na okoliczny rynek i zakupy u zaufanych rolników. Przygotowanie sezonowych posiłków. Dzieciństwo spokojnie mijało, styl życia pozostawał. Rok temu narodziło się moje miejsce na ziemi, mały sklep z ekologiczną żywnością. To jakby przedłużenie zamiłowania i pasji z tamtych lat. Model działania sklepu jest raczej nietypowy. Nie jest mi po drodze z tradycyjnie pojmowanym „biznesem”. Najważniejszy jest tutaj człowiek, relacja z nim, wsłuchanie się w jego potrzeby. Czasem dłuższa pogawędka przy kubku herbaty. Klient, dostawca, rolnik, przypadkowy przechodzień – każdy jest ważny. Większość odwiedzających sklep wie, co zobaczy na półkach. Jest to lokalna żywność bez pestycydów, przywożona przez sprawdzonych, zaufanych rolników (w większości z certyfikatem ekologicznym). Ufam im bezgranicznie. Sezonowość w sklepie jest wiodąca. Pokora wobec darów natury, plonów, umiłowanie ziemi, szacunek do pożywienia to moja codzienność. Tak bardzo pragnę przekazać innym te proste wartości. Z mojej obserwacji wynika, że część ludzi je byle co, nie dba o siebie i swoich bliskich. Smutno mi z tego powodu. Niektórzy oddalają się od natury. Nie po drodze im wtedy do moich skromnych progów. Wolą klimat marketów. U mnie nie kupią przecież równych pod linijkę warzyw, owoców, świecących w ciemności marchewek. „W zdrowym ciele zdrowy duch” – z takim budzę się każdego dnia. Jestem zdrowa, a przecież młodość mam dawno za sobą. Nie pytam siebie, czy jest łatwo, czy trudno. Otwieram drzwi do mojego sklepu, zapraszam, porozmawiajmy, zróbmy coś korzystnego dla siebie, innych, ziemi. Do zobaczenia.

Anna Piech – entuzjastka żywności ekologicznej i naturalnego stylu życia. Twórczyni miejsca skupiającego ludzi podobnie myślących, zwanego sklepem.

SKLEJAMY POLSKĘ

RZUTEM NA TAŚMĘ DORZUĆ SIĘ SWOIM

PODATKU

Rozliczając PIT wpisz nr KRS 0000 19 19 28 Anna Piech


Aktywność Obywatelska

9

Oskarżony bez twarzy, czyli „Roundup przed sądem” Październik 2016 roku, Haga. Przy ławie zasiadają sędziowie. Rozpoczyna się rozprawa, w której oskarżonym jest twór bez twarzy. Spotykamy go w osiedlowych warzywniakach, parkach, na polach, a nawet przy stole. Już na początku filmu zaczynamy rozumieć, że tę „znajomość” należy uznać, właściwie w sposób dosłowny, za toksyczną. Zatem kim, a właściwie czym jest pozwany? Roundup. Herbicyd stworzony przez jeden z największych koncernów na świecie – firmę Monsanto. Rozpowszechniony na wszystkich kontynentach. Uwielbiany i znienawidzony. Kontrowersyjny. Nic więc dziwnego, że w końcu należało podjąć dyskusję na jego temat. Dyskusję, do której w formie specjalnego trybunału ludowego doszło w Hadze. Była ona przede wszystkim apelem do Międzynarodowego Trybunału Karnego o analizę i podjęcie działań wobec giganta zagrażającego planecie i ludzkości. Jej przebieg krok po kroku relacjonuje Marie Monique-Robin. Francuska dziennikarka, która od lat próbuje wytropić nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy Monsanto. Zaistniała w przestrzeni medialnej dzięki produkcji „Świat według Monsanto”. Wydała również książkę o tym samym tytule, która w Polsce ukazała się m.in. dzięki staraniom Instytutu Spraw Obywatelskich. Autorka opiera się przede wszystkim na bogatej dokumentacji, niewygodnych dla Monsanto faktach. Udostępnia liczne zeznania, które burzą piękny obrazek, jaki stworzył wokół siebie koncern. Robin nie ustaje w poszukiwaniu prawdy. Dzisiaj jest głosem środowisk ekologicznych, naukowców i przeciętnych ludzi. Ma jeden cel – osądzenie Roundupu i postępowania Monsanto. W dokumencie „Roundup przed sądem” przykuwa uwagę widzów kolejnymi dowodami w sprawie. To ludzkie dramaty, obok których nie jesteśmy w stanie przejść obojętnie. Zaczynają nasuwać się pytania: „A co, jeśli ja również tego doświadczę?”, „Co,

momencie mnogość tych „zbiegów okoliczności” zdaje się burzyć dotychczasowe wątpliwości. Film przedstawia drugą twarz produktu znanego pod nazwą Roundup. Wzbudza zainteresowanie i niepokój. Z minuty na minutę coraz bardziej uświadamia istotę problemu. Dopuszcza do głosu tych, którzy do tej pory tego głosu nie mieli. Ich zdanie w końcu może mieć bezpośredni wpływ na kształtowanie opinii publicznej całego świata. W końcu może stać się znakiem przyszłych zmian. W świecie bezwzględnych koncernów, zatajeń i milczenia dokument Marie-Monique Robin wnosi pewnego rodzaju świeżość, a raczej odwagę stawianych tez. Tez, które są początkiem światowej dyskusji na temat skutków stosowania produktów firmy Monsanto. Kinga Plewińska

Czytaj

jeśli zachoruje moje dziecko?”. Mamy do czynienia z problemem o dużej złożoności. Styka się w nim świat roślin, zwierząt i ludzi. Autorka dokumentu posługuje się schematem siatki połączeń, dzięki której widzowi łatwiej dojść do konkretnych wniosków. Przedstawia argumentację przeciętnych ludzi, sięga także po stanowisko środowisk naukowych. Oczekuje przede wszystkim odpowiedzi Monsanto na wypowiedziane w trakcie posiedzenia trybunału oskarżenia. Koncern milczy. Na rozprawie nie pojawia się żaden przedstawiciel ani świadek z jego ramienia.

Chciałoby się przywołać zasadę: „Milczy winny”… Na ekranie spotykamy ludzi nieświadomie uwikłanych w tragiczne skutki działalności Monsanto. Są to przedstawiciele wszystkich kontynentów. Osoby różnych wyznań. To, co ich łączy, to krzywda, jakiej doznali. Po każdej wypowiedzi, nagranej w trakcie obrad trybunału, reżyserka przenosi nas w „miejsca zbrodni”. Przejmujemy rolę samozwańczych śledczych. Poszlakami są wady płodów, choroby nerek czy nagłe wystąpienie nowotworu… Choć na początku widz może odnosić się do nich nieco sceptycznie, w pewnym


10

Aktywność Obywatelska

lipiec 2022

Im dalej w las, tym więcej oprysków W 2010 roku powierzchnia lasów państwowych objętych agrolotniczymi „zabiegami ochronnymi” wynosiła 2954 hektary. W roku 2019 wzrosła blisko osiemdziesięciokrotnie. Czy nadmierna chemizacja leśnictwa powinna być akceptowana? Jakie szkody może nieść ze sobą stosowanie oprysków? Dwutygodniowe zakazy wstępu do lasów oraz zbierania runa leśnego. Komunikaty leśników zapewniające o braku lub znikomym wpływie stosowanych w lesie preparatów na ekosystem i ludzkie zdrowie. Problem z konsekwencją, czy, jak to zwykło się mówić, „ostrożności nigdy za wiele”? Co w trawie piszczy Z jednej strony Lasy Państwowe mówią o odpowiednich badaniach dotyczących środków, z których korzystają w trakcie oprysków, z drugiej przyznają, że nie prowadzą i nie finansują badań oceniających wpływ glifosatu na różnorodność biologiczną i zanieczyszczenie środowiska. A przecież na bazie tej substancji czynnej powstają takie preparaty jak Agrosar 360 SL, Glifocyd 360 SL, czy Glifoherb 360 SL, dopuszczone do stosowania w leśnictwie. Czy zatem brakuje instytucji, które mogłyby dokonać analiz na terenie Polski? Odpowiedź brzmi: „nie”. Lasy Państwowe dysponują bazą odpowiednich placówek naukowych, takich jak np. uniwersytety. Wobec

tego na jakich badaniach Lasy Państwowe opierają swoją wiedzę dotyczącą glifosatu? Czy bazują na najnowszych, czy może tych, które zaliczyć moglibyśmy do nieco „podstarzałych”? Leśne skarby Według raportów GUS-u w ostatnich latach stale wzrasta współczynnik zalesienia. By nie odnotowywać strat, należy zniwelować gatunki, które w sposób szczególny mogą zagrażać obszarom leśnym. Tymi gatunkami, jak powiedział związany z Pracownią na rzecz Wszystkich Istot dr Radosław Ślusarczyk w podcaście prowadzonym przez Ewę Podolską w TOK FM, są szkodniki odżywiające się drewnem, bądź konkurujące z drzewami. Z jednej strony lasy są bezpiecznym schronieniem dla milionów istnień, z drugiej magazynem produktów, które mogą przynieść konkretne zyski. W 2020 roku przychody ze sprzedaży surowca drzewnego wyniosły 7 553 722 zł. Środki ochrony roślin są pewnego rodzaju zabezpieczeniem finansów Lasów Państwowych. Pozostańmy przy kwestii leśnych skarbów. Są nimi między innymi powszechnie znane grzyby. Ich ciało tworzy grzybnia – struktura niezwykle delikatna, podatna na uszkodzenia, które prowadzą do jej wymarcia. Po zetknięciu z substancjami chemicznymi dochodzi do ich wchłonięcia razem z ewentualnymi toksynami. Zazwyczaj dla samej grzybni kończy się to tragicznie… Mimo tego runo leśne wciąż traktowane jest

środkami ochrony roślin, które później zjadamy w zupie grzybowej. Wywoływanie wilka z lasu Powołując się na prawo dostępu do informacji publicznej, Instytut Spraw Obywatelskich wnioskował o zajęcie przez Lasy Państwowe stanowiska wobec ilości i wartości zakupionych środków, zawierających w swoim składzie glifosat. Rezultat może niektórych zaskoczyć… Z uzyskanych oświadczeń wynika, że w samym roku 2019 dokonano zakupu około 50 ton środków zawierających glifosat, a ich koszt wyniósł ponad milion złotych. Rok wcześniej statystyki były bliźniaczo podobne. Po naszej prośbie o przedstawienie aktualnych zestawień, dyrekcja LP poinformowała, że aktualnie nie jest możliwe zebranie podobnych danych. Dlaczego? Czy jest to pokłosie

stanu zagrożenia epidemicznego? Opcji jest wiele. Informacja o nadmiernej chemizacji w lesie mogłaby ograniczyć zaufanie ludzi do działań Lasów Państwowych. Wobec tego strategia milczenia zdaje się korzystniejsza. Czy jednak również dla obywateli? Lasy Państwowe zapewniają, że stosują glifosat w znikomych ilościach. Sugerowałabym LP zdefiniowanie słowa „znikomych”, ponieważ zakładając, że na hektar lasu przypadłyby 2 kilogramy środka zawierającego glifosat, moglibyśmy wykonać oprysk na powierzchni wynoszącej 244,25 km². Dla porównania powierzchnia Łodzi wynosi 293,2 km². Podkreślam, że jest to czwarte pod względem terytorialnym miasto w Polsce, a Lasy Państwowe byłyby w stanie wykonać oprysk na 80% jej powierzchni… W przyrodzie glifosat nie ginie Wiemy już, że Lasy Państwowe korzystają z preparatów zawierających glifosat. Wiemy też o dwutygodniowych zakazach zbioru runa leśnego po jego zastosowaniu. Czy jednak po upływie tego czasu korzystanie z dóbr przyrody rzeczywiście jest dla nas bezpieczne? W 2021 roku brytyjscy naukowcy opublikowali wyniki długoterminowych ba-


Aktywność Obywatelska

dań przeprowadzonych na tkankach roślin podszytu leśnego dwóch różnych stref biogeoklimatycznych. Odkryli, że pozostałości glifosatu w niektórych przypadkach utrzymywały się nawet do 12 lat. Niepokojąca jest również historia Bogusława Leszczyńskiego, który w 2020 roku wziął udział w akcji społecznej polegającej na badaniu obecności glifosatu w moczu. U niego dopuszczalny poziom został przekroczony 70-krotnie. Substancja ewidentnie pozostawia po sobie ślad w organizmie człowieka i, jak wykazano w badaniach naukowych, może mieć negatywny wpływ na zdrowie. Czy analogicznie nie będzie w przypadku darów natury? I w miodzie kwas się znajdzie Populacja pszczół wciąż się zmniejsza. Mówi się nawet o zespole masowego ginięcia pszczoły miodnej. Co ma wpływ na ten stan rzeczy? Tutaj pozwolę sobie przytoczyć krótki fragment artykułu ze strony Lasów Państwowych, który jednocześnie będzie jedną z odpowiedzi na to pytanie: „W okresie wiosennym dużym niebezpieczeństwem dla pszczół są opryski, zwłaszcza te używane na drzewa owocowe”. Zagrożenie wynika z tego, że jeśli w ciele pszczoły zgromadzi się duża ilość pestycydów (również tych, których ilość nie przekroczy progu toksyczności), może dojść do jej zatrucia. Pozostałości substancji chemicznych znajdziemy również w pszczelim pokarmie. Skąd takie założenie? Udostępniono wyniki badań projektu PoshBee,

do którego przystąpiła również Polska. Celem akcji było określenie stopnia narażenia pszczół miodnych, trzmieli i pszczół samotnic na niebezpieczeństwo stosowania pestycydów. Eksperyment przeprowadzono w 128 miejscach położonych w pobliżu upraw rzepaku i sadów jabłoniowych. W trakcie przedsięwzięcia rolnicy wykonywali standardowe zabiegi uprawowe (w tym opryski według zasad producenta produktu). Wyniki wykazały, że aż 98,4% z 320 próbek pyłku i pierzgi zawierało pozostałości pestycydów przekraczające przyjętą granicę wykrywalności. Zastanawiające jest wobec tego stanowisko Lasów Państwowych, mówiące o braku lub znikomym wpływie prawidłowo stosowanych oprysków na pszczoły. Nie było nas, był las. Nie będzie nas, będzie… Las jest dziedzictwem narodowym i jako obywatele powinniśmy o nie dbać. Występujemy jednak coraz częściej przeciw naturze. Ta walka przybiera na sile wraz z postępem cywilizacji. Wiele zdobyczy technologii i nauki, takich jak np. opryski, zdają się mieć śmiertelną moc rażenia względem środowiska naturalnego. Doszło do zaburzenia relacji człowiek – przyroda. Od czego należy więc zacząć zmianę? Od zmiany świadomości społeczeństwa. Natura potrafi być naszą przewodniczką, my natomiast powinniśmy być jej towarzyszami. Kinga Plewińska

11

Jesteś eko? Dołącz do nas! Interesujesz się tematem negatywnego wpływu pestycydów (w tym glifosatu) na zdrowie i przyrodę? Leży Ci na sercu tradycyjne polskie rolnictwo i troska o środowisko naturalne? Obawiasz się konsekwencji utraty bioróżnorodności na Ziemi? Nie zgadzasz się z wizją „programowania” ludzi oraz eliminacji całych gatunków przy pomocy nowych GMO? A może należysz do świadomych konsumentów i chcesz wiedzieć, jak produkowana jest żywność, która codziennie trafia na Twój stół? Szukamy osób, które mają marzenia i chcą zmieniać świat! Możesz pisać lub tłumaczyć teksty, przeprowadzać wywiady, przygotowywać grafiki, robić risercze, sieciować nas z innymi itp. lub… po prostu wnieść swoją energię, pomysły i cegiełkę na rzecz dobra wspólnego! Oferujemy: • wolontariat, staż lub praktyki potwierdzone referencjami • możliwość udziału w szkoleniach, konferencjach, wydarzeniach lokalnych i ogólnopolskich • elastyczne godziny pracy i możliwość pracy zdalnej • współpracę z gronem zapaleńców Co Ci da współpraca z naszym zespołem? • Zdobędziesz doświadczenie pracy przy ogólnopolskiej kampanii obywatelskiej • Poznasz swoje mocne strony i nauczysz się wykorzystywać je w życiu • Zdobędziesz umiejętności potrzebne na rynku pracy Skontaktuj się i działaj razem z nami. Liczą się chęci i zaangażowanie! Napisz na: chcewiedziec@instytut.lodz.pl (temat wiadomości: współpraca z kampanią „Chcę wiedzieć!”)


Rys. Paweł Kuczyński

Nr 2(29)/2022, lipiec 2022 Wydawca: Instytut Spraw Obywatelskich Redaguje zespół: Rafał Górski (red. nacz.), Małgorzata Jankowska (sekretarz red.), Przemysław Stańczak, Michał Juszczak Skład i opracowanie graficzne: Piotr Świderek, Konrad Wójcik Adres redakcji: ul. Pomorska 40, 91-408 Łódź Kontakt: tel./fax: 42 630 17 49, e-mail: redakcja@instytut.lodz.pl Nakład: 5000 egzemplarzy Partner wydania: Fundacja Ecorower

Projekt realizuje:

Partner: Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.