ISSUE ▶ 02 ▶ | 25 | 01 | 2013
OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK
Fot: Na fotografii MACIEK LEWANDOWSKI
“Zawieszenie działalności serwisu Lektury reportera Z przykrością zawiadamiam, że zaistniała konieczność zawieszenia działalności naszego serwisu. Nie oznacza to, że strona zostaje zamknięta... “ - ROZMOWA Z MAĆKIEM LEWANDOWSKIM
REPORTER Z DUNDEE
SPIS TREŚCI ► 02
OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK
Rozmowa na temat mediów z Radosławem Zapałowskim Publicystą i felietonistą Część II - ostatnia
Fot: Na fotografii MACIEK LEWANDOWSKI
“Zawieszenie działalności serwisu Lektury reportera Z przykrością zawiadamiam, że zaistniała konieczność zawieszenia działalności naszego serwisu. Nie oznacza to, że strona zostaje zamknięta... “ - ROZMOWA Z MAĆKIEM LEWANDOWSKIM
REPORTER Z DUNDEE OPEN POLISH MAGAZINE IN UK Redaktor Naczelny | Damian Biliński ip.openscotland@gmail.com Tel: 07923378062 Reklama i Marketing | Małgorzata Bilińska mb.openscotland@gmail.com Skład i Grafika | Małgorzata i Damian Bilińscy Wydawca | Interactive Publishing SCOTLAND | Tel: 07923378062 www.openscotland.pl
Poglądy zawarte w felietonach, opiniach i komentarzach są osobistymi przekonaniami autorów i nie zawsze pokrywają się z poglądami redakcji Open Polish Magazine. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów oraz zdjęć bez wyraźnej zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
| Str. 23 |
Wojna w Święto Pojednania Blog Biszopa. Zapiski z Granitowego Miasta Historia pewnego krwawego wydarzenia
| Str. 30 |
Open Galeria Sztuki plastyczne prezentuje studentka III roku z Wydziału Sztuk o specjalności artystycznej, Klaudia Świątek
| Str. 38 |
Czemu się dziwię...
Felieton Hanny Łąckiej o “dziwieniu się”. „Niczemu się nie dziwić” gdyż „To jedno, co może człowieka uczynić szczęśliwym i zachować w szczęściu”. Tylko jak to zrobić?”
| Str. 39 |
Poezja | Iza Smolarek
Poetka, prozaiczka, dziennikarka.
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA PLASTYCZNA ► KULTURA ► HISTORIA ► WYWIAD ► FELIETON
To nie fizyka kwantowa...
Fot: BLOG BISZOPA
| Str. 10 |
Fot: RADOSŁAW ZAPAŁOWSKI
Rozmowa z “Mileną”, byłą prostytutką. Dzisiaj prezentujemy finał tej historii, która w pewnym sensie dobiegła końca.
Fot: KLAUDIA ŚWIĄTEK
Byłam prostytutką
Fot: HANNA ŁĄCKA
ISSUE ▶ 02 ▶ | 25 | 01 | 2013
| Str. 05 |
REKLAMA ► 03
OPEN POLISH MAGAZINE Czytelniku!
Open Polish Magazine to tygodnik ukazujący się tylko i wyłącznie w formie elektronicznej. Tygodnik przeznaczony jest dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. Open Polish Magazine to także miejsce na profesjonalną i skuteczną reklamę. Open Polish Magazine to miejsce, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie.
Fot: Fotolia
Zapraszamy w każdy piątek!
Zapraszamy w każdy piątek!
www.openscotland.pl
Czytelniku! Open Polish Magazine to tygodnik ukazujący się tylko i wyłącznie w formie elektronicznej. Tygodnik przeznaczony jest dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. Open Polish Magazine to także miejsce na profesjonalną i skuteczną reklamę. Open Polish Magazine to miejsce, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie.
www.openscotland.pl
Chcielibyśmy podziękować także kilku osobom, dzięki którym pierwszy numer magazynu OPEN mógł wystartować; dziękujemy Hannie Łąckiej, Katarzynie Campbell, Tomaszowi Świeściakowi, Radkowi Zapałowskiemu, Damianowi Świątkowi oraz wielu innym kolegom i koleżankom. Dziękujemy. Tymczasem zapraszam do zapoznania się z lekturą kolejnego numeru. I nie bez powodu użyłem słowa „lektury”. W dzisiejszym numerze rozmowa z Maćkiem Lewandowskim założycielem serwisu „Lektury reportera” i choć serwis niedawno ogłosił, iż udaje się na długie wakacje to ufamy, że po wakacjach serwis odrodzi się na nowo. A skoro mówimy o temperaturach dodatnich to gorąco polecam rozmowę z Mileną, byłą prostytutką. Jestem przekonany, że ta historia może poruszyć serca i zmienić nieco stereotypowe postrzeganie kobiet pracujących w najstarszym zawodzie świata. Mam nadzieję, że ta historia rzeczywiście dobiegła końca. A propos końca. Dzisiaj II część rozmowy ze znanym publicystą i felietonistą Radosławem Zapałowskim, który snuje wizje na temat mediów, Bogów i ekonomii. Proponuję również, żeby nie było zbyt poważnie odrobinę sztuki, kultury, poezji i historii, choć ta ostatnia nie ma nic wspólnego z lekturą lekką, łatwą i przyjemną, to pasjonująca historia, której przegapić nie wolno. Na koniec chciałbym wyrazić zdziwienie, ale zamiast pisać długie zdania jak Kant, zacytuję Hannę Łącką, która za Horacym powiedziała tak: „Niczemu się nie dziwić” gdyż „To jedno, co może człowieka uczynić szczęśliwym i zachować w szczęściu”. Tylko jak to zrobić? Damian Biliński Redaktor Naczelny
Dzień dobry, albo dobry wieczór.
Zwracam się do Was, czytelnicy, w ten nietypowy sposób, bowiem statystyki wykazały, iż czytaliście nas o różnych porach dnia, a nawet w nocy. Zresztą, Open Polish Magazine taki właśnie jest: nietypowy, niestandardowy i łamiący dotychczasową estetykę w polonijnych mediach. Nie pora na to, żeby się chwalić, bo nie o chwalenie się nam chodzi. Jednak większość (99,99%) Waszych opinii i komentarzy sugerowała opinię jedną i najważniejszą. Tak, jesteśmy profesjonalni, jesteśmy nowocześni i wdrażamy w życie niezupełnie najnowszą technologię, ale z pewnością technologię, która nas odróżnia. Zresztą wyróżnia nas nie tylko strona estetyczna, ale jestem przekonany, iż merytoryczna również. I tu ponownie powołam się na statystyki, a te wykazały, że warto traktować czytelnika poważnie, uczciwie, ale przede wszystkim z szacunkiem. Dlaczego? Nie mieliśmy kampanii reklamowej wartej ogromnych pieniędzy; nie wyklejaliśmy słupów i nie kupowaliśmy „duchów” na portalach społecznościowych, ba, nie robiliśmy prawie nic, choć pracowaliśmy i w dzień i w nocy. Nie chcieliśmy kupować Waszych opinii ani polubień. Chcieliśmy natomiast, abyście sami rzetelnie i uczciwie ocenili naszą pracę. I trzeba przyznać, że jak na kampanię, której w zasadzie nie było, nasze założenia sprawdziły się, a to oznacza, że droga, którą obraliśmy jest słuszna. Chcielibyśmy w tym miejscu podziękować Wam, za słowa, za wiadomości tekstowe, za maile, telefony i wiadomości nawet, jeśli było grubo po północy. 25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SŁÓW KILKA
Niczemu się nie dziwić
SŁÓW KILKA ► 04
Byłam prostytutką
Fot: Fotolia
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
WYWIAD ► 05
Tragizm nie jest piękny, bo być nie może, ale życie płata różne figle; czasami pozwala odetchnąć, ba, nawet rozdaje prezenty. Milena, jedna z bohaterek reportażu otrzymała od życia prezent. Dzisiaj prezentujemy finał tej historii, która w pewnym sensie dobiegła końca. Z Mileną rozmawia Damian Biliński
WYWIAD ► 06 Milena: Spełniałam się i byłam szczęśliwa tu i teraz, nie musiałam kochać i ufać, nie potrzebowałam się obawiać, że jakiś mężczyzna zrani mnie po raz kolejny. Ot, nie przewidziałam jednego. Los spłatał mi złośliwego figla. Zakochałam się. On jest pastorem, a ja jestem dziwką. Niezłe, prawda? On, z pewnością wybaczyłby wszystko, jak Chrystus Magdalenie, tylko... Mały drobiażdżek - nie jesteśmy sami na tej planecie, a ja nie wiem, czy On uniósłby ciężar mojej przeszłości. Wybaczyć, to jedno. A żyć z tym, to drugie. Czy kiedykolwiek zamierzam wrócić? Chciałabym, ale nie widzę na to sposobu. Znasz taką arię Ridi Pagliaccio? Śmiej się pajacu, bo tobie płakać nie trzeba. Nie mam już innego wyjścia, jak tylko przywdziewać na twarz tę idiotyczną maskę, śmiechem pokrywać łzy i wracać z powrotem na scenę. Nie wiem, jak długo jeszcze będę potrafiła grać. No, cóż, w końcu świat, to tylko teatr, a ja jestem tylko aktorką. Teatr, to imaginacja, więc będę sobie wyobrażać, że nie kłamię, że każdy mężczyzna, który mnie dotyka, to On.
Fot: Fotolia
DB: Tak skończyła się nasza rozmowa ponad rok temu. Sugerowałem wówczas, abyś porozmawiała uczciwie z Mateuszem i opowiedziała o całym swoim życiu łącznie z obecną profesją. Nie była to łatwa decyzja, ale zrobiłaś to! Czy to była dobra decyzja? Milena: Jesteś specjalistą od zadawania trudnych pytań. Odpowiem tak: to była jedyna możliwa decyzja. Nie buduje się miłości na kłamstwie. Istnieją pewne granice mistyfikacji. Ty to wiedziałeś wcześniej ode mnie. Albo inaczej. Zmusiłeś mnie, żebym wzięła tego byka za rogi i przestała udawać, że nie widzę innej możliwości. Jak patrzę na swoje słowa sprzed roku, to widzę wyraźnie, że były to słowa zmęczonego tchórza. Taka strusiowa polityka - schowam głowę w
tylko i wyłącznie potrzeba mężczyzn. Nie macie na to monopolu. Vibrator i inne zabawki nie zastąpią żywego partnera. To chyba jasne, prawda? D.B: Każdy ma potrzeby seksualne, jednak nie każdy takie same, ale seks to jedna strona medalu, a miłość?
piasek i może mi się uda. Co, mianowicie, miało mi się udać? Chyba tylko to, że pozostanę w punkcie, w jakim byłam. Może to i wygodne, ale krótkowzroczne. Czas biegnie, priorytety w życiu się zmieniają. To, kim zostałam było wynikiem bólu i buntu. Mam rogatą duszę i silny charakter, nie lubię żebrać o miłość, a jeszcze bardziej nie lubię być wykorzystywana. Zawsze mi się wydawało, że jeśli ktoś (mężczyzna) mówi: “kocham”, to to coś znaczy. Traciłam sprzed oczu instynkt samozachowawczy i budziłam się z ręką w nocniku. Jest takie utarte powiedzenie, że jeśli ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą... jakby tu delikatnie? No, twardy rewers. W wyniku postępowania mojego miękkiego serca, ta tylna część mojego ciała zaczęła już przypominać rzemień. Zajęłam się więc hartowaniem serca, żeby mnie już więcej nie robiło w konia - stal się hartuje, to i serce też można. Teoretycznie. Teoria w doświadczeniu empirycznym mi się nie sprawdziła, co za chwilę zostanie wykazane. Zawsze byłam traktowana przez mężczyzn, jak przedmiot, sama więc w końcu zaczęłam ich tak traktować. Jestem normalną kobietą. Przepraszam za brutalne i męskie słowa, ale ja też potrzebuję seksu - to nie jest
Milena: Słowo “miłość” starannie wydrapałam żyletką ze swojego prywatnego słownika, marzenia o wspólnym życiu z mężczyzną równie starannie zakopałam kilka metrów pod ziemią i, żeby mi nie wylazły, przywaliłam skałą rozczarowania (ona dość duży ciężar właściwy ma, ciężka jest). Posprzątałam otoczenie z niepożądanych elementów i było dobrze. Zaczęłam prowadzić życie wcale nieobce dużej, bardzo dużej liczbie ludzi. Skupiłam się na jego przyziemnej stronie, na mieniu (od czasownika “mieć”), a nie na byciu (od słowa “być”, istnieć świadomie). Gdybym nie spotkała Mateusza, chyba dopiero w trumnie zorientowałabym się, że serce mam puste, jak orzeszek wyschnięty, a swoją duszę zakneblowałam, związałam i kazałam jej siedzieć cicho. Miłość do tego człowieka
Fot: Fotolia
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
Fot: Fotolia
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
postawiła mój cały świat na głowie. Byłam tym tak przerażona, że chciałam odpuścić. Byłam pewna, że to nie może się udać, że w chwili, kiedy On dowie się, kim jestem, stracę Go na zawsze. Nie chciałam tej miłości. Bałam się jej, jak ciężko poparzony człowiek boi się ognia. Ale ona nie pytała o pozwolenie przyjścia. Spadła na mnie, jak grom z jasnego nieba i nie dała się zignorować. Mówiłam sobie: “jeszcze tylko jedno spotkanie, jedna rozmowa, jeszcze tylko niech przez kilka dni to trwa, a potem to skończę”. Równie dobrze mogłabym sobie obiecywać, że za kilka dni przestanę oddychać. Szarpałam się, jak ryba w sieci, ale Bóg jest miłosierny. Postawił na mojej drodze pewnego dziennikarza, który mi uświadomił, że muszę stawić czoło rzeczywistości. Popatrzyłam sobie w oczy i stało się dla mnie jasne, że zdradzam własne poglądy. Ujrzałam na sobie szary, harcerski mundur sprzed lat i harcerski krzyż zaświecił mi w oczy. Honor, kobieto, powiedziałam sobie. Nie wypadłaś sroce spod ogona. Masz swój honor. Kłamstwo nie jest w nim przewidziane. Świadomie oszukujesz człowieka, którego kochasz. O, nie! Tak pozostać nie może. On ma kochać Ciebie. Ciebie! A nie wyobrażenie o Tobie, wyimaginowany obraz. Tego tak naprawdę chcesz, a nie tego złudzenia, które On ma teraz.
I więcej nic. Wizja Chrystusa i Magdaleny sama się narzucała. Dla mnie była to straszna wizja. Nie będę przedłużać tej historii opowiadaniem, jak wszystko przebiegało. Opowiem zakończenie na chwilę obecną.
D.B: I postanowiłaś porzucić wyimaginowane wyobrażenie świata na rzecz rzeczywistości zupełnie realnej?
Milena: Nie jest to happy end w stylu Harlekina i Hollywoodu, ale, jak dla mnie jest to szczęście. Takie zwykłe, ludzkie. Mateusz nadal mnie kocha. Nie zostanę jego oficjalną żoną. Nie weźmiemy ślubu. Mnie to nie przeszkadza. Przeżyłam już ślub przed ołtarzem, mszę koncelebrowaną przez trzech księży i przysięgi przed Bogiem, z których nic nie zostało. Po tamtej stronie, po stronie mojego byłego męża, bo jeśli chodzi o mnie, to do dziś przepraszam Boga, że złożyłam śluby według religii, która została mi narzucona. Ślubu nie będzie, ale jestem nazywana ukocha-
Milena: Prawdę powiedziawszy nie miałam żadnej nadziei na to, że po moim wyznaniu pozostaniemy parą. Że Mateusz wysłuchawszy mojej spowiedzi wybaczy mi, byłam pewna, ale oczyma wyobraźni widziałam, jak Jego miłość stygnie, jak oddala się ode mnie, jako mężczyzna. Widziałam, jak pozostawia mi swoją przyjaźń i chrześcijańskie błogosławieństwo.
Fot: Fotolia
WYWIAD ► 07
D.B: Potrafisz trzymać w napięciu. Myślę, że twoja historia mogłaby posłużyć za scenariusz do filmu, może nie sensacyjnego, ale obyczajowego na pewno.
ną żoną. Wiem, czuję, że to nie jest slogan. Dla mnie to więcej, niż katolicki sakrament. Bo ja czuję tę miłość codziennie. Ja, mojemu mężczyźnie złożyłam przysięgę rzymską. Ubi tu gajus ibi ego caia. Łacinę i historię znam wystarczająco, żeby przy moim pogańskim światopoglądzie znaczyło to dla mnie tyle, co i amen. Odkąd mnie zaakceptował, jako swoją kobietę nie jestem w stanie powrócić do swojej profesji. Nie będzie mnie dotykał nikt, poza Nim. Nawet gdybym bardzo potrzebowała pieniędzy, nie jestem już w stanie tego zrobić. Nie teraz. Nie, kiedy mogę ufać Jego miłości. Mój mężczyzna ukrywa mnie przed światem, ale ja nie mam o to pretensji. Świat niech sobie ma swoje przesądy. My ich między sobą nie mamy. Może za bardzo kocham opery, ale teraz mój los przypomina La Traviata Verdiego na początku trzeciego aktu. Z tą tylko różnicą, że główna bohaterka poddała się i umarła, zanim jej ukochany mężczyzna ją ocalił. Ja nie zamierzam. A Mateusz nie zamierza pozwolić, żeby mnie ktoś od niego odizolował. Kto nie wie, o czym mówię niech sobie poczyta libretto. W końcu czytanie nie jest zabronione, a teatry i opery jeszcze istnieją.
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD Fot: Fotolia
DB: Rozumiem, że składając Mateuszowi rzymską obietnicę skończyłaś z uprawianiem prostytucji. Rozumiem, że świat Mateusza nigdy nie dowie się o twojej przeszłości i rozumiem argumentację: światu nic do tego kim byłam, kim jestem i kim chcę być. Ale wynika z tego nieco smutny wniosek, że twoje szczęście jest niejako między ustami a brzegiem pucharu, bowiem między wami jest inna zupełnie przyziemna odległość. Nie mieszkacie razem. Milena: To prawda. Nie mieszkamy razem. Dość często odczuwam to boleśnie, kiedy w środku nocy, w półśnie szukam Go w łóżku, chcąc się przytulić, albo kładąc się spać po męczącym, złym dniu najchętniej wtuliłabym nos w Jego pierś i zasnęła w Jego ramionach. Mateusz jest dla mnie nie tylko mężczyzną, kochankiem. Jest Przyjacielem, Opiekunem, Obrońcą. “Jest lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok, jest alfą, omegą, hymnem, kolędą...” - znasz tę piosenkę? Mateusz jest kimś, kogo szukałam przez całe swoje życie. Tacy mężczyźni są rzadkością, są jak jednoroż-
wiem. Wolę na odległość tęsknić do kogoś, kto mnie naprawdę kocha, niż umierać z tęsknoty do mężczyzny, który żyje obok mnie w jednym mieszkaniu. Obok. Ale nie ze mną. Ten horror już przeżyłam i mało nie kosztował mnie samobójstwa. Dlatego teraz nie narzekam i choć, jak każda kochająca kobieta tęsknię do swojego mężczyzny, to nie pozwalam sobie na histerie. Telefony i komputery działają, samoloty latają, autokary i samochody też jeszcze nie zniknęły z powierzchni ziemi, więc zawsze jest możliwość, żeby się spotkać. A wtedy... Kiedy On bierze mnie w ramiona, wiem, że żyję i mam po co żyć. ce w krainie Baśni. Cóż dziwnego, że jest mi Go ciągle za mało, że chciałabym, żeby był obok cały czas? Nic, prawda? Z tym, że ja już od dość dawna nie jestem małą dziewczynką, którą bez przerwy trzeba trzymać w ramionach. Również ani On, ani ja nie zaczynamy dopiero życia. Przez dłuuugi czas żyliśmy samotnie i samodzielnie, mamy swoje przyzwyczajenia, swoje obowiązki, swoje pasje. Pochodzimy z dwóch różnych światów. Myślę, że prosty rysunek z matematycznego zadania o zbiorach będzie ładną ilustracją. Dwa zbiory naszych osobowości i potrzeb nakładają się na siebie, tworząc w pewnym zakresie jeden zbiór wspólny i dwa całkowicie odrębne. Ani On nie chce wyprowadzić się z Niemiec, ani ja rozstać się ze swoją ukochaną Szkocją. On mówi po angielsku, tak, jak po niemiecku i po polsku, ja powoli nadrabiam swoje szkolne niedopatrzenie i za jakieś dwa lata będę prawdopodobnie mówiła po niemiecku tak, jak teraz po angielsku - nie ma dla nas problemu, żeby żyć w dwóch krajach jednocześnie. Oboje kochamy podróże i jesteśmy obywatelami Europy. Ja mam swoją szafę u Niego w domu, on ma swoją u mnie, każde ma klucze do obu mieszkań. I tak jest dobrze. A tęsknota... Hmmm, coś Ci po-
D.B: Rzeczywiście. Nie jest to happy end w stylu Harlekina i Hollywoodu, a proza życia. A życie jak wiemy lubi płatać figle. I choć zazwyczaj trudno to zrozumieć, to widać, że chyba tak czasami musi być (?) Milena: Aller Anfang ist schwer doch wir werden geboren um zu kampfen die Welt und uns selbst besser zu verstehen – co w wolnym tłumaczeniu oznacza: “każdy początek jest trudny, ale rodzimy się po to, żeby walczyć o lepsze pojmowanie świata i samego siebie”. I nie jest to cytat z niemieckiej książki, lecz moja własna myśl. Znów zaczęłam wszystko od początku. Straciłam możliwość zarabiania pieniędzy, ergo łatwego życia. Zyskałam... więcej, niż kopalnię diamentów. Mówi się, że diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety. Osobiście współczuję kobietom, które takich przyjaciół muszą posiadać, bo lepszych nie znajdują. W tej liczbie, oczywiście, współczuję sobie samej. Na szczęście już wstecznie. Już mnie ten problem nie dotyczy. Dziękuję za rozmowę.
Fot: Fotolia
WYWIAD ► 08
REKLAMA ► 09
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► REKLAMA
www.openscotland.pl
OPEN POLISH MAGAZINE jesteśmy dostępni w zasięgu...
*
Nie piszemy małymi literkami! NASZA OFERTA DOSTĘPNA JEST PRZEZ CAŁY ROK! www.openscotland.pl
Fot: Fotolia
dłoni!
To nie jest fizyka kwantowa, a kryzys!
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
Fot: Fotolia
WYWIAD ► 10
je ku bli pu ry któ , istą on iet fel i stą cy bli pu , im sk łow pa Za m we Z Radosła wych eto ern int h lac rta po na i cie an igr Em , GU PiZ , zie ląd eg Prz e, urz olt w NIE, Co rozmawia Damian Biliński | część II | ostatnia
WYWIAD ► 11
Fot: Na fotografii Radosław Zapałowski
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
DB: Jak wygląda dzień pracy Radosława Zapałowskiego? Czy liczba wypalonych papierosów, ilość spożytej kofeiny, stresu z powodu upływającego czasu przekłada się na zadośćuczynienie? Bo jak sam wspomniałeś o etat w dzisiejszym mediach trudno.
„Samo pisanie to ostatni etap tego całego procesu. I wbrew pozorom wcale nie najprzyjemniejszy. Po skończeniu tekstu zamiast satysfakcji mam poczucie ulgi”.
R.Z.: Zaletą bycia wolnym strzelcem jest to, że człowiek pracuje kiedy chce. Wadą, że w praktyce cały czas jest w pracy. Większość czasu spędzam na czytaniu, absorbowaniu informacji i ich przetwarzaniu. Dzień pracy zaczynam od lektury brytyjskiej prasy. Najpierw Guardian potem Times. Dalej serwis internetowy BBC, strony rządowe, portale partyjne, komunikaty think tanków. Jeśli zdecyduję się na jakiś poważny temat, odwiedzam uniwersytecką bibliotekę i przeglądam publikacje naukowe. Staram się też chodzić na otwarte wykłady, panele dyskusyjne, konferencje i debaty. Samo pisanie to ostatni etap tego całego procesu. I wbrew pozorom wcale nienajprzyjemniejszy. Po skończeniu tekstu zamiast satysfakcji mam poczucie ulgi. I zabieram się za kolejny temat, bo deadliny gonią.
R.Z.: Kompetencji. Rzetelny dziennikarz jest po postu kompetentny. Zna się na temacie, o którym pisze. Przeciętny odbiorca nie ma szans na dokonanie takiej weryfikacji. Średnio na szukaniu informacji spędza zaledwie dziesięć minut dziennie. Godzinę, jeśli jest aktywny. Wyłuskiwanie rzetelnych i kompetentnych dziennikarzy to rola redaktorów. Dlatego tak bardzo powinniśmy dbać o wysokie standardy. Zwłaszcza w mediach publicznych, które teoretycznie powinny umacniać polityczne i społeczne centrum. Wytaczać kierunki i ramy dopuszczalnej debaty. Stać na straży rzetelności. Wtedy skrajne poglądy i opinie byłyby elementem funkcjonalnym. Uzupełniającym. D.B.: Aplikacja czy dziennikarz?
D.B.: Bycie dziennikarzem to dość niewdzięczny zawód. Zawsze znajdzie się grupa osób, która z jednej strony doceni pracę dziennikarza, a z drugiej obrzuci błotem. Poza tym dziennikarz to ogromna odpowiedzialność – odpowiedzialność za słowa. Jak ocenić rzetelność dziennikarską wśród mnogości ocen, opinii i komentarzy? Czy to kwestia wiary, wiedzy czy autorytetu i zaufania?
R.Z.: Aplikacja nie jest w stanie podać informacji. Za informacją zawsze stoi dziennikarz. Nawet, jeśli przekazuje treści przez aplikację. D.B.: Dzisiejsze technologie zmieniają się w astronomicznym tempie. Przyszłość klasycznych drukowanych gazet, to chyba kwestia czasu, zresztą gazet w formie elektronicznej również. Wyobrażasz sobie przyszłość mediów z chipem w tle, żeby nie powiedzieć w głowie? Na zdjęciu: Radosław Zapałowski
WYWIAD ► 12
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
R.Z.: Wyobrażam. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. Ryszard Bańkowicz pisał, że pierwszym dziennikarzem był dziki, kiedy wszedł do jaskini i poinformował resztę plemienia o tym, że zobaczył mamuta idealnego na obiad. To była cenna informacja, od której zależało życie członków społeczności i jakość tego życia. Od tego czasu niewiele się zmieniło poza techniką przekazu. Wciąż chodzi o informację. Dziś gazety papierowe znikają i są zastępowane przez portale internetowe. To nie jest nic złego. Problem polega na tym, że te portale nie są wstanie generować odpowiednio wysokich zysków, w wyniku czego nie stać ich na produkowanie wartościowych, sprawdzonych i rzetelnych informacji. Jak dotąd nikt nie wymyślił ekonomicznej formuły, która pozwoliłaby w internecie na uprawianie poważnego dziennikarstwa. Nowe media głównie pasożytują na mediach tradycyjnych. Kiedy przeanalizowano 14 tysięcy materiałów z jednego dnia na Google News, największego agregatora internetowego dziennikarstwa, okazało się, że wszystkie wywodzą się z 24 materiałów informacyjnych. Tak wyglądają teraz proporcje. 24 razy ktoś wykonał prawdziwą dziennikarską robotę, czyli poinformował o wydarzeniu. Reszta dopisała do tego materiały pochodne. Jedni to samo powtórzyli innymi słowami, inni dodali komentarz. Na dłuższą metę takie pasożytnictwo jest niemożliwe. Już dziś media głównego nurtu słabną ekonomicznie. Zatrudniają mniej ludzi, o gorszych kompetencjach, którym można płacić mniej. To powolna agonia poważnej debaty i przy okazji racjonalnej polityki. Kiedy media tradycyjne znikną, zniknie też wartościowe dziennikarstwo. Cały medialny świat upodobni się do standardów medialnych i politycznych krajów śródziemnomorskich i wschodnioeuropejskich. Będziemy wszyscy pływali w oceanie
„Kiedy przeanalizowano 14 tysięcy materiałów z jednego dnia na Google News, największego agregatora internetowego dziennikarstwa, okazało się, że wszystkie wywodzą się z 24 materiałów informacyjnych. Tak wyglądają teraz proporcje”.
rozrywki, głupoty, niekompetencji i paranoi. Zdegenerowane media zdegenerują życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Wykoślawią demokrację. Wszystko sprowadza się więc do ekonomii. Jeśli media przyszłości będą w stanie generować odpowiednie zyski to katastrofa nam nie grozi. Czy będą informowały poprzez chip, czy w formie druku, nie jest istotne. Ważne, żeby informowały rzetelnie. D.B.: Zróbmy zatem klamrę. Na koniec chciałbym zapytać o kryzys. Nie da się ukryć, że pomimo niektórych wypowiedzi polityków, kryzys ekonomiczny wciąż trwa, ba, sama polityka w wielu krajach przechodzi jeden z największych kryzysów (wystarczy spojrzeć na Unię Europejską). Kondycja społeczeństwa również nie jest w najlepszej formie. Kryzys widoczny jest niemal w każdej dziedzinie społeczo-ekonomicznej. Wydawać by się mogło, że nastroje społeczne mogłyby tonować media. Tymczasem media podupadają zarówno ekonomicznie jak i moralnie. Kompetencje, czy też autorytet dziennikarzy, publicystów, można by przytulać do wielkiego znaku zapytania, pytając retorycznie: Dlaczego? Na zdjęciu: Radosław Zapałowski
WYWIAD ► 13
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
„Nasza cywilizacja przez wieki próbowała oddzielić kulturę od ekonomii. Bogów i kapłanów religii zastąpiliśmy bożkami ekonomii i uniwersyteckimi, eksperckimi wróżbitami, którzy przyszłość czytają nie we wnętrznościach królików tylko w modelach matematycznych oraz liczbach”
R.Z.: O Unię Europejską bym się akurat nie martwił. Europa, jak mawia Guy Sorman z natury rozwija się, przechodząc z jednego kryzysu w drugi. A każdy taki poważniejszy kryzys zwiększa ciążenie ku federalizmowi, silniejszej integracji, wzmacnianiu Brukseli. Światowy kryzys ekonomiczny, który teraz przechodzimy zburzył dogmaty, aksjomaty, w które niemal wszyscy wierzyli. Mistyka zarządzania rynkiem, zyski bez ryzyka, transakcje zamiast relacji pojawiły się w latach 70 i jak mawiają Francuzi skończyło się „chwalebne trzydziestolecie” i zaczęło się „trzydziestolecie euforyczne”. Teraz jesteśmy świadkami zmierzchu tych zaklęć, bo zdaliśmy sobie sprawę, że nie działają. Trochę czasu upłynie, zanim ta świadomość stanie się powszechna, może jedno pokolenie jak twierdzi szwajcarski ekonomista, Paul Dembinski może nieco szybciej. W każdym razie wtedy pojawią się mechanizmy korekty. Na razie jesteśmy na zakręcie. I media informacyjne również są zagubione. Przecież publicyści i dziennikarze tak jak niemal wszyscy również wierzyli w „koniec historii”. W polityczne, ekonomiczne, społeczne i kulturowe dogmaty. Na razie wiemy, że trzeba myśleć, kwestionować aksjomaty, szukać różnych odpowiedzi. To jest ogromny postęp. Świat powoli dojrzewa
do zmian. Społeczeństwa buzują. Jest złość, bezradność, niepokój. Nie sądzę, że media powinny tonować te nastroje społeczne. Raczej mają je rzetelnie opisywać. I mam nadzieję, że mimo swoich ekonomicznych kłopotów, będą to robić. D.B.: Każdego dnia słyszę narzekanie na stan rzeczy. Kryzys stał się niemal symbolem grzechu pierworodnego, odpowiedzialnego za wszelakie bolączki dzisiejszego świata. Łatwo zrzucić winę na kryzys sąsiada, polityka, społeczeństwa, a nawet pogodę. Ale czy nie jest tak, że kryzys, gdziekolwiek by się nie pojawił jest na dobrą sprawę skutkiem, a nie przyczyną wszystkich stanów zapalnych począwszy od polityki, ekonomii i społeczeństwa, a skończywszy na mediach włącznie? Może to brak odpowiedzialności, edukacji i zwykłej przyzwoitości jest przyczyną kryzysu? R.Z.: Przyzwoitość i kapitalizm to pojęcia wzajemnie się wykluczające. Tomáš Sedláček, którego Yale Economic Review uznał za jednego z pięciu najgorętszych młodych ekonomistów świata twierdzi, że obecny kryzys sięga korzeni naszej cywilizacji bo systematycznie oddając władzę ekonomistom, naruszyliśmy integralność świata. Twierdzi on, że kultura i gospodarka, wartości materialne i niematerialne, wiara i ekonomia z natury są nierozłączne. A nasza cywilizacja przez wieki próbowała oddzielić kulturę od ekonomii. Bogów i kapłanów religii zastąpiliśmy bożkami ekonomii i uniwersyteckimi, eksperckimi wróżbitami, którzy przyszłość czytają nie we wnętrznościach królików tylko w modelach matematycznych oraz liczbach, których wartość jest wątpliwa i również opiera się na wierze. Zakła-
Na zdjęciu: Radosław Zapałowski
WYWIAD ► 14
damy na przykład, że ludzie są racjonalni. Na tej wierze ekonomiści opierają wielkie matematyczne
Wierzymy, że Bóg ekonomistów na zawsze odkupił nas z piekła trwającej tysiące lat faktycznej stagnacji lub wzrostu wynoszącego kilka procent na wiek. Sedláček twierdzi, że dziś wierzymy, że zawarliśmy z Bogiem ekonomistów przymierze i otrzymaliśmy obietnicę permanentnego wzrostu. Pytamy więc kapłanów ekonomii, jakimi wyrzeczeniami możemy Boga Wzrostu przebłagać?
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
konstrukcje. Gdybyśmy z ekonomii usunęli dogmat racjonalności, znikłby cały rachunek makroekonomiczny. A wiemy, że ludzie racjonalni nie są. Bez wiary liczby nie mają znaczenia. Do tego jeszcze znamy liczby, ale nie znamy ich sensu. Nie uświadamiamy sobie znaczenia przyjętych mniej czy bardziej świadomie arbitralnych założeń, zwykle nie kontrolujemy obliczeń i w gruncie rzeczy nie wiemy, na jakie pytanie liczby odpowiadają. Tak jest z PKB, inflacją, stopą bezrobocia. Wierzymy, że Bóg ekonomistów na zawsze odkupił nas z piekła trwającej tysiące lat faktycznej stagnacji lub wzrostu wynoszącego kilka procent na wiek. Sedláček twierdzi, że dziś wierzymy, że zawarliśmy z Bogiem ekonomistów przymierze i otrzymaliśmy obietnicę permanentnego wzrostu. Pytamy więc kapłanów ekonomii, jakimi wyrzeczeniami możemy Boga Wzrostu przebłagać? Jakie ofiary mamy złożyć na jego ołtarzu? Kogo ofiarować, by zakończył nasz Kryzys, jak kiedyś zakończył Potop? To nie brak odpowiedzialności, edukacji ani przyzwoitości jest przyczyną kryzysu a ekonomiczny mit, który sobie zbudowaliśmy i w który uparcie wierzymy choć powszechnie wiadomo, że to nieprawda. Tymczasem potrzeba nam reformacji i ekonomicznego Lutra. Być może tę rolę odegra Stiglitz, Krugman, Sorman a może wszyscy razem.
Z Radosławem Zapałowskim, publicystą i felietonistą, który publikuje w NIE, Coolturze, Przeglądzie, PiZGU, Emigrancie i na portalach internetowych rozmawiał Damian Biliński
To jednak rozważania na zupełnie inną okazję. D.B: Trzymam za słowo. Dziękuję za rozmowę. Na zdjęciu: Radosław Zapałowski
REKLAMA ► 15
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► REKLAMA
Czy można być bliżej klienta? Z Nami można!
Fot: Fotolia
www.openscotland.pl
OPEN POLISH MAGAZINE
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
Reporter z Dundee
WYWIAD ► 16
Zawieszenie działalności serwisu Lektury reportera
„Z przykrością zawiadamiam, że zaistniała konieczność zawieszenia działalności naszego serwisu. Nie oznacza to, że strona zostaje zamknięta – w tej chwili proszę sytuację potraktować tak, jak byśmy udawali się na długie (być może bardo długie) wakacje. Całkiem możliwe, że po nich Lektury reportera odrodzą się – najprawdopodobniej w nieco zmienionej formule”.
Tak brzmi fragment oświadczenia Maćka Lewandowskiego, twórcy serwisu Lektury reportera, z którym rozmawiałem kilka miesięcy wcześniej na temat człowieka, relacji międzyludzkich oraz samego serwisu. Rozmowa nie była nigdzie wcześniej publikowana, a wydźwięk rozmowy zasadniczo różni się od smutnego, jak zauważyli niektórzy użytkownicy serwisu, komunikatu. Z Maćkiem Lewandowskim rozmawia Damian Biliński
Na zdjęciu: Maciek Lewandowski
WYWIAD ► 17
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
Damian Biliński: Gdy przechodzimy obok człowieka zazwyczaj nie zastanawiamy się, kim jest i co robi, jakie ma zainteresowania, a jakie pasje. Odnoszę wrażenie, że twoją pasją jest ów przechodzień. Prawda czy fałsz? Maciek Lewandowski: Generalnie prawda, chociaż muszę trochę sprostować. Tak, interesuje mnie człowiek, jednostka, jeden człowiek bardziej niż społeczeństwo, naród czy grupa społeczna. Interesuje mnie przede wszystkim, „dlaczego”. Dlaczego znalazł się tu, dlaczego tak się ubiera, dlaczego chodzi w te miejsca, a innych unika? Bardziej interesuje mnie to „dlaczego”, niż to, czy robi dobrze czy źle, ładnie czy brzydko. Oczywiście nie da się przejść przez życie bez oceniania, dlatego oceniam, choć staram się jak najmniej. Jednak przede wszystkim staram się zrozumieć, zbadać i dowiedzieć się „dlaczego”. Tak, zdecydowanie interesuje mnie przechodzień. I to zarówno czytanie o nim, oglądanie fotografii, jak i opowiadanie słowem lub obrazem. Choć muszę ze wstydem przyznać, że opowiadanie obrazem to w moim przypadku, jak na razie marzenia. Nigdy nie zbliżyłem się nawet do zrobienia zdjęcia, które opowiedziałoby coś o kimś. No, może raz.
Nie wiem, jak w Polsce, zbyt długo już tam nie mieszkam, ale tu - w Szkocji - zauważam dość sporą dozę dobrej woli, życzliwości i otwartości w stosunku do przechodzących obok siebie ludzi.
D.B: Czy stajemy się coraz bardziej zamknięci i obojętni, coraz mniej wrażliwi wobec otaczającego nas świata, obojętni wobec człowieka?
Oczywiście, w wielu wypadkach jest to otwartość pozorna, ale skoro mówimy o przechodniach, czyli o nieznajomych to, czego możemy się spodziewać? Poza tym wolę jednak taką pozorną otwartość na ulicy, niż szczerą nienawiść, którą obserwowałem na początku lat 2000 w Polsce. Uważam, że tu, szczególnie na szkockiej wsi, na której mieszkałem przez siedem lat, nie jest źle. Ludzie okazują sobie przyjaźń, zainteresowanie i chęć niesienia pomocy. W mieście jest z tym gorzej, choć nie jest tragicznie.
M.L: Pozwolę sobie nie zgodzić się z diagnozą postawioną w pytaniu na temat wrażliwości wśród ludzi. Nie wiem, jak w Polsce, zbyt długo już tam nie mieszkam, ale tu - w Szkocji - zauważam dość sporą dozę dobrej woli, życzliwości i otwartości w stosunku do przechodzących obok siebie ludzi.
D.B: Dobra wola, życzliwość, otwartość to jedna strona człowieka, druga jest znacznie ciemniejsza. Czy zainteresowanie człowiekiem z jego dobrymi i złymi cechami oraz próba odpowiedzi, „dlaczego” było przyczyną powstania strony internetowej?
M.L: Nie, a w każdym razie nie do końca. Serwis „Lektury Reportera” powstał bardziej z powodu moich zainteresowań czytelniczych. To jest serwis o książkach, serwis poświęcony książkom - literaturze faktu, w tym głównie reportażowi. Reportaże czytam, zwracając głównie uwagę na pojedynczego człowieka - to fakt - ale tworząc serwis miałem raczej na uwadze czytelników wspomnianej wcześniej literatury. D.B: Jednak reportaże, literatura faktu czy książki stawiają pytania, szukają odpowiedzi i niejednokrotnie, jeśli nie odpowiadają wprost to podpowiadają. Poza tym czytając w pewnym sensie rozmawiamy z człowiekiem poznając życie, które nie jest nam obojętne. Tobie, jako wydawcy serwisu, współtwórcom oraz czytelnikom najwyraźniej bliższy jest człowiek, niż
WYWIAD ► 18
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
to, po czym stąpa. Takie zjawiska we współczesnym świecie stają się rzadkością. Dlaczego? M.L: Nie mam odpowiednich narzędzi do zbadania dlaczego stało się tak, że w tej chwili człowiek interesuje się drugim człowiekiem mniej, niż przed trzydziestu, pięćdziesięciu czy stu laty. Nawet nie mam pewności, czy to twierdzenie jest prawdą! Wyczuwam, czy też zdaje mi się, że problem istnieje, ale pewności jednak nie mam. Wszystko zależy od obszaru, państwa lub kontynentu, o którym mamy rozmawiać. Sądzę, że po pierwsze: sam problem (nazwijmy go roboczo) „rozluźnienia więzi społecznych” pojawia się w różnym stopniu w różnych częściach świata, a gdzieniegdzie może w ogóle nie występować, i po drugie: przyczyny takiego stanu rzeczy są w różnych regionach, państwach czy społeczeństwach mniej lub bardziej odmienne. Nie wiem nic na temat Afryki czy Azji, choć intuicyjnie wyczuwam, że tam nadal więzi międzyludzkie mogą być dość mocne. Z kolei w krajach skandynawskich panuje zupełnie inny ustrój społeczny, w związku z czym jestem skłonny przypuszczać, że zupełnie inne są także stosunki międzyludzkie. Inaczej jest w Stanach zjednoczonych, w Polsce, a jeszcze inaczej na Wyspach Brytyjskich, gdzie „rozluźnienie więzi społecznych” jest stosunkowo duże. D.B: Jakie są według ciebie przyczyny pogarszających się stosunków międzyludzkich? M.L: Rozwój cywilizacji, w szczególności ogromny postęp techniki. Najpierw telewizja; ludzie wolą bezmyślnie wpuszczać w siebie migające obrazki, niż porozmawiać, niż pobyć z drugim człowiekiem. Inną przyczyną są komputery, In-
Z jednej strony intelekt podpowiada, że przecież stukając palcami w klawiaturę młodzież nie uczy się prawidłowych interakcji międzyludzkich. Świat wirtualny pozbawia ich realnych doświadczeń potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie, a z drugiej strony, rozglądając się dookoła, spostrzegam, że niejednokrotnie to stukanie w klawiaturę zbliża jednak ludzi.
ternet i telefonia komórkowa. Z tym, że w przypadku sieci i telefonizacji nie jestem przekonany do końca czy powodują one odsuwanie się ludzi od siebie, czy wręcz przeciwnie – zbliżanie się. Z jednej strony intelekt podpowiada, że przecież stukając palcami w klawiaturę młodzież nie uczy się prawidłowych interakcji międzyludzkich. Świat wirtualny pozbawia ich realnych doświadczeń potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie, a z drugiej strony, rozglądając się dookoła, spostrzegam, że niejednokrotnie to stukanie w klawiaturę zbliża jednak ludzi. I to nie tylko w aspekcie wymiany informacji. Niejednokrotnie Internet pomaga zbliżyć się do aspektów współczesnego życia; pomaga zrozumieć, poczuć i poznać.
D.B: Wynika z tego, że nowoczesne technologie mogą być przyczyną, ale nie muszą. Zatem, gdzie szukać innych źródeł problemu? M.L: Przyczyną pogarszających się stosunków mogło być powstanie Stanów Zjednoczonych, które od początku istnienia tworzyły mit indywidualisty, zdobywcy i bojownika. Te archetypiczne postacie nie stanowią przykładów osób zainteresowanych żywotnie losami drugiego człowieka. Oni walczą, a każdy z nich stara się być lepszy od tego obok – najlepszy w ekstremalnych warunkach może zabić i jest to usankcjonowane nawet społecznie. Mit indywidualisty czy zdobywczy wytworzył zjawisko, że człowiek chce być pierwszym, najlepszym i najsilniejszym. Tacy ludzie zbudowali światową potęgę
WYWIAD ► 19
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
i taki przekaz poszedł w świat. Efekt? Nie liczy się ten, który zatrzymuje się i pomaga zmęczonemu, choremu lub kalekiemu; nie liczy się ten, który rozmawia z przechodzącym obok człowiekiem o sensie istnienia. Liczy się tylko ten, który prze po trupach, do celu. D.B: Niektórzy przedsiębiorcy, bankierzy, finansiści, politycy? Dziki kapitalizm? M.L: Zwycięstwo określonej idei (amerykańsko-zachodnioeuropejskiej głównie) w latach osiemdziesiątych oraz mocne trzymanie się przy władzy ubranej w płaszcz wolnego rynku i kapitalizmu – kapitalizmu, który w tej chwili praktycznie nie ma nic wspólnego z demokracją – zaowocowało kapitalizmem korporacyjnym, dzikim i brutalnym. Dzisiaj zysk materialny jest najwyższym dobrem ludzkości, a korporacja wraz z jej dochodami, zyskiem, istnieniem stała się ważniejsza od człowieka. Pieniądz stanął ponad uczucie, a zysk ponad twórczość. Czy poeta wyżyje z pisania wierszy? Czy poezja jest potrzebna? Czy potrzebny jest artysta? Oczywiście pytania są retoryczne, tak samo jak pytania o komunizm we wschodniej Europie. Zdaje się, że czasy realnego socjalizmu zaszkodziły nam w sferze stosunków międzyludzkich o wiele bardziej w sposób pośredni, niż bezpośredni. Fakt, komuniści próbowali odsunąć ludzi od siebie, ale na szczęście nie dali rady. Natomiast największą krzywdą dla społeczeństwa w czasach komunizmu było to, że społeczeństwo było święcie przekonane, że wszystko, co zachodnie, co kapitalistyczne, że wszystko to jest dobre. Ciekawe, że im bardziej komuniści krytykowali, tym bardziej my byliśmy przekonani, że kapitalizm jest dobry. I potem długo, długo odkrywaliśmy i jeszcze odkrywamy, że pewne rzeczy w kapitalizmie są złe, a nawet bardzo złe.
Dzisiaj zysk materialny jest najwyższym dobrem ludzkości, a korporacja wraz z jej dochodami, zyskiem, istnieniem stała się ważniejsza od człowieka. Pieniądz stanął ponad uczucie, a zysk ponad twórczość. Czy poeta wyżyje z pisania wierszy? Czy poezja jest potrzebna? Czy potrzebny jest artysta? Oczywiście pytania są retoryczne D.B: Mówisz o komunizmie, kapitalizmie i nowoczesności, a sfera duchowa?
walczą o władzę i pieniądze. Zresztą w ogóle brak
M.L: Oczywiście wymienione przeze mnie aspekty
ludzkich.
należałoby umieścić na płaszczyźnie także duchowej. Mam tutaj na myśli trzy światowe religie monoteistyczne, które w pewnym sensie porzuciły lub zaniedbały kondycję fundamentalnych wartości: Jednostka, rodzina, społeczeństwo. Religie zamiast zając się sferą duchową, zajęły się polityką i władzą. Gdy w szkole, w mediach, na ulicy i w domu dzieciom wpaja się, że pieniądz jest najważniejszy, to przewodnik duchowy - jakim był przedstawiciel danej religii - powinien uczyć dziecko, że ważniejszy niż wynik finansowy, jest człowiek: Tata, mama, brat, siostra, sąsiad. Tak po ludzku, miło, a nawet z miłością. Tymczasem ci, którzy powinni to robić,
przewodnika duchowego jest jednym z powodów złego stanu rzeczy w obszarze stosunków między-
D.B: Prowadzisz stronę internetową, „Lektury Reportera”. To serwis informacyjny o książkach, literaturze faktu, i jak wspomniałeś wcześniej, poświęcony jest głównie reportażowi. To miejsce spotkań wielu ciekawych, interesujących ludzi. W jaki sposób przekonałeś ich do współpracy? Jak działają „Lektury Reportera”? M.L: Lektury reportera działają na zasadzie „mediów partycypacyjnych”, żeby nie używać niepotrzebnie jakiegoś wzniosłego nazewnictwa. Podmiot zarządzający serwisem (w tym przypadku ja)
WYWIAD ► 20
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
udostępnia miejsce w Internecie, w którym każdy, kto ma coś do powiedzenia, czyli potrafi napisać na temat leżący w sferze zainteresowania danego medium, może to uczynić. W przypadku Lektur reportera - odwrotnie, niż w przypadku serwisów wielkich koncernów medialnych – nikt, nawet administrator nie zarabia na fakcie prowadzenia serwisu. Robimy wszystko za darmo. Można powiedzieć, robimy to, dlatego, że lubimy to robić. Jak przekonałem ludzi do współpracy? Na początku prosiłem znajomych o publikowanie w serwisie. Pomogło. Potem dołączali kolejni autorzy. Pewna grupa piszących została z Lekturami do dzisiaj, w tym dwie osoby, bez których przedsięwzięcie nie udałoby się w ogóle. Po kilku latach istnienia serwisu wiem na pewno, że bez pomocy Gosi i Asena byłoby znacznie ciężej. Jednak ich pomoc okazała się nie do przecenienia, dziękuję wam! Wielkie podziękowania należą się także Krzyśkowi Stephanowi, którego wcześniej nie znałem, a który sam zaproponował mi swą pomoc. Krzysiek zajmuje się „marketingową” stroną serwisu i robi to bardzo dobrze i skutecznie. D.B: Początki zazwyczaj są trudne. Wiele pomysłów oraz ich realizacje nie wytrzymują próby czasu. Jednak Lektury Reportera rozwijają się, jak jest dzisiaj? M.L: Staram się nowych autorów przyjmować miło i zachęcać do dalszej współpracy. Myślę, że dużą rolę w pozyskiwaniu współpracowników miał także fakt podjęcia przez serwis współpracy z wieloma wydawnictwami, które przysyłają nam egzemplarze recenzenckie, a także prowadzenie przez nas konkursów, w tym głównie nieustającego konkursu na recenzję miesiąca. Poza tym prowadząc serwis staram się być rzetelny i wiarygodny. Nie udaję, nie ukrywam, nie kombinuję – nie muszę. To są także powody, dla któ-
Gdy kogoś spotykam lub przechodzę obok czy poznaję, to staram się patrzeć w taki sposób, żeby zobaczyć, i słuchać tak, żeby usłyszeć. Czasami mi się udaje, choć niekiedy faktycznie przydałaby się latarka. Jak często rozmawiam z człowiekiem? Rozmawiam chyba zbyt rzadko. rych – jak sądzę – gromadzą się wokół serwisu ciekawi ludzie. Przy okazji warto się pochwalić: Lektury reportera dostały dwa lata temu wyróżnienie w konkursie Papierowy ekran. No i podjęliśmy współpracę z Wydawnictwem Dobra Literatura przy wydawaniu naszej serii wydawniczej, zatytułowanej nie inaczej, jak Lektury Reportera. D.B: Wydawnictwo skupiające się na działalności w Internecie ponosi stosunkowo niewielkie koszty, ale wydawać książki to już zupełnie namacalna finansowa rzeczywistość. Skąd bierzecie środki na takie przedsięwzięcie? M.L: Książki z serii Lektury Reportera wydawane są przez profesjonalne wydawnictwo - Wydawnictwo Dobra Literatura. I choć Lektury Reportera uczestniczą w procesie tworzenia książki, to Wydawnictwo zajmuje się całym cyklem wydawniczym, łącznie z finansami.
D.B: Czy oprócz satysfakcji z wydania książki jest druga strona medalu? M.L: Tak, jest druga strona medalu, napisałem o niej w serwisie: „3 czerwca 2011 r. to ważna data w naszej historii – jest to dzień premiery pierwszej książki („Każdy zrobił, co trzeba”) z serii wydawniczej, będącej wspólnym przedsięwzięciem Wydawnictwa Dobra Literatura i naszego serwisu. Wydawnictwo odpowiedzialne jest za cały proces wydawniczy (w tym także za materialną część przedsięwzięcia), natomiast zadanie Lektur reportera to działalność związana z promocją naszych książek oraz merytoryczna współpraca z autorami reportaży. Trzeba przy tym zaznaczyć, że szef serwisu (Maciej Lewandowski) ma procentowy udział w przychodach ze sprzedaży książek z tej serii.” D.B: Okazuje się, że przy odpowiednim zaangażowaniu, determinacji i profesjonalizmie
WYWIAD ► 21
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► WYWIAD
pasja może przynieść dochód. Jak zapowiada się przyszłość serwisu? M.L: Przyszłość serwisu zapowiada się wspaniale! Staramy się przekształcić troszkę profil z typowo recenzenckiego na bardziej sprawozdawczo-newsowy. Nie znaczy to, oczywiście, że będzie mniej recenzji, tylko że będzie więcej aktualności: relacji, zapowiedzi, wywiadów, itp. Ruszyliśmy już z dwoma nowymi działami: zapowiedzi wydawnicze i zapowiedzi spotkań autorskich. W planie mamy jeszcze kilka nowości: rozmowy z reporterami, prezentację wydawnictw itp. Są także bardziej ambitne plany, o których w tej chwili nie mogę mówić. Poza tym trwają wciąż prace nad wersją mobilną serwisu - jest ona już dostępna, z tym, że trzeba tam sporo “naprawić”. Nie mogę także powiedzieć nic więcej na temat planowanych na ten rok nowych tytułów z naszej serii. W odpowiednim momencie pojawią się informacje na stronie Wydawnictwa i u nas w serwisie. D.B: Media, książki, wydawnictwo, serwis, a wszystko o człowieku i z człowiekiem. Jeśli dołączymy do tego satysfakcję oraz ewentualną przyszłość finansową, to chyba można mówić o sukcesie? M.L: Myślę, że możemy mówić o jakimś tam sukcesie, tylko po co? Nie robiłem tego serwisu z myślą o sukcesach, nie myślałem o tym, czy będzie zwycięstwo, a już w ogóle nie interesowała mnie (w tym przypadku) ewentualna przyszłość finansowa. Cieszę się, że udało mi się zgromadzić dookoła grupkę ciekawych i chcących coś robić ludzi. Cieszę się, że są osoby, które czytają to, co piszemy i cieszę się, że nam ufają - zarówno czytelnicy, jak i wydawcy oraz autorzy - w tym znani, bardzo znani autorzy.
D.B: Podobno jeden ze starożytnych filozofów, Diogenes z Synopy, aby znaleźć człowieka używał w tym celu odpowiednika współczesnej latarki, a ty? Jak często rozmawiasz z człowiekiem? M.L: W gruncie rzeczy nie szukam człowieka, jak filozof, o którym mówisz, więc nie potrzebuję latarki. Gdy kogoś spotykam lub przechodzę obok czy poznaję, to staram się patrzeć w taki sposób, żeby zobaczyć, i słuchać tak, żeby usłyszeć. Czasami mi się udaje, choć niekiedy faktycznie przydałaby się latarka. Jak często rozmawiam z człowiekiem? Rozmawiam chyba zbyt rzadko. Tak myślę. D.B: Gdy przechodzimy obok człowieka zazwyczaj nie zastanawiamy się, kim jest i co robi, jakie ma zainteresowania, a jakie pasje. Gdybyś spotkał w Dundee w księgarni zaczytanego mężczyznę: Rocznik 1964, z Torunia, z wykształcenia nauczyciel WF, szesnaście lat w zawodzie; w Szkocji od stycznia 2004 roku (jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej); do niedawna „magister-cleaner”; żona,
dwie córki; skromny, inteligentny, mało rozmowny, nieśmiały, jednak przyjazny i otwarty na drugiego człowieka: Jak myślisz, kto to? M.L: (Śmiech) Opis jakby pasował do takiego jednego, z Dundee, tylko że on nie jest skromny, ten facet. Naprawdę nie jest. Dziękuję za rozmowę. I chyba z tą skromnością jest tak, jak powiedział. 3 października 2012 roku w radiu TOK FM w audycji Materializacja, w którym Tomasz Kwaśniewski rozmawiał z Maćkiem Lewandowskim na temat serwisu, Maciek nie omieszkał prowadzącemu powiedzieć, iż jego pytania są tendencyjne. Pomimo mojej prośby Maciej Lewandowski, nie chciał ujawnić więcej szczegółów na temat zawieszenia serwisu. Trzymajmy się zatem wersji oficjalnej. Życzymy Lekturom reportera szybkiego powrotu do „zdrowia”.
REKLAMA â–ş 22
Fot: Fotolia
www.openscotland.pl
www.openscotland.pl
HISTORIA ► 23
Wojna w Święto Pojednania Izrael, Wzgórza Golan, 17 października 1973 roku, godzina 23:30. Sześciu izraelskich spadochroniarzy już od trzech dni siedziało w okopie obserwując pogrążone w mroku pozycje Syryjczyków odległe o zaledwie kilkaset metrów. Nie wyglądało na to, by szykowali się do szturmu. Krwawa bitwa sprzed kilku dni chyba dała im do myślenia. Dwóch żołnierzy rozmawiało półgłosem o tym, co dzieje się kilkaset kilometrów na południe od nich, na Półwyspie Synaj, gdzie trwają zacięte walki. Trzech innych zajętych było czyszczeniem broni. Szósty żołnierz trzymał przy uchu małe turystyczne radio. Nagle rzucił je na ziemię, wyskoczył z okopu i rozpoczął szalony taniec radości. - Alex! Złaź natychmiast zanim zdejmie cię snajper! Zwariowałeś! Co ty wyprawiasz do cholery?!!! – jego towarzysze krzyczeli jeden przez drugiego. Ten zaś nie przerywał dzikich pląsów i wrzasnął: - Polska zremisowała z Anglią na Wembley! Rozumiecie??? Jedziemy na Mistrzostwa Świata!!! Bliski Wschód to teren, który w XX wieku spłynął krwią bardziej, niż jakikolwiek inny. Od 1948 roku, czyli od momentu powstania państwa Izrael ciągły konflikt toczy ten skrawek Azji jak rak ciało człowieka. I podobnie jak choroba konflikt ten co pewien czas nasila się przechodząc w paroksyzm wojny. Zazwyczaj krótkiej, gwałtownej i bardzo krwawej. Przez pierwszą połowę XX wieku Żydzi z całego świata sukcesywnie napływali do będącej pod brytyjskim protektoratem Palestyny. Tragedia II Wojny Światowej przyspieszyła ten proces – ocaleni z Holo-
caustu masowo wyjechali do swojej ziemi obiecanej. Konflikt z Arabami stał się nieunikniony. By jemu zapobiec Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła Rezolucję nr 181 w sprawie podziału Palestyny. Państwa arabskie oczywiście wyraziły sprzeciw. 14 maja 1948 roku w Tel Awiwie Dawid Ben Gurion, najważniejszy przywódca społeczności żydowskiej w Palestynie odczytał Deklarację Niepodległości. Narodziło się państwo Izrael. Dzień później armie pięciu państw arabskich wkroczyły na teren niepodległego państwa żydowskiego. Rozpoczęła się trwająca ponad rok wojna, w której Izrael obronił swoją niepodległość i wyrósł na głów-
ną siłę militarną w regionie. Przy okazji rozszerzył swoje granice zajmując tereny, które na mocy ONZ-owskiej rezolucji przypadły Palestyńczykom. Dotychczasowi mieszkańcy zostali wypędzeni i zamieszkali w obozach dla uchodźców w Syrii i Jordanii. Przez kolejne 20 lat na Bliskim Wschodzie trwał stan niewygodnej, wymuszonej koegzystencji. Na pograniczu Izraela ciągle dochodziło do mniejszych lub większych potyczek. W połowie lat 60-tych sytuacja uległa pogorszeniu. Syryjczycy coraz częściej ostrzeliwali izraelskie miasta na północy kraju, a granicę przekraczali dywersanci podkładający miny na drogach. Izraelczycy w odwecie zaatakowali syryjskie
Radzieckie wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych na egipskim brzegu Kanału Sueskiego.
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
pozycje na Wzgórzach Golan. W walce powietrznej, która się wówczas wywiązała izraelskie Mirage zestrzeliły sześć syryjskich MIGów-21. Wkrótce potem myśliwce z sześcioramiennymi gwiazdami na skrzydłach przeleciały na niewielkiej wysokości nad syryjską stolicą. Syria odebrała tę demonstracje siły jako bezpośrednie zagrożenie i poprosiła o pomoc Egipt, który dysponował największą armią w regionie. Egipcjanie zaczęli uderzać w bęben wojenny podgrzewając atmosferę do niebezpiecznej temperatury. Zarządzili powszechną mobilizację, zaczęli koncentrować siły w pobliżu granicy z Izraelem, a w dniu 18 maja 1967 roku egipskie radio „Głos Arabów” proklamowało totalną wojnę, której celem będzie całkowite unicestwienie państwa żydowskiego. Żydzi postanowili uprzedzić uderzenie Arabów i 5 czerwca 1967 roku o godzinie 7:45 rano przeprowadzili zmasowany atak z powietrza na cele na półwyspie Synaj i we właściwym Egipcie. Zaskoczenie było kompletne. Jednego dnia niemal całe egipskie siły powietrzne przestały istnieć. Izraelczycy uderzyli także na cele w Syrii i Jordanii. Po nalotach do akcji weszły jednostki pancerne. W tym samym czasie izraelscy spadochroniarze opanowali Jerozolimę. Zwycięstwo było bezprecedensowe. W ciągu sześciu dni (od których ta wojna zyskała nazwę Sześciodniowej) izraelski Dawid skopał tyłki trzem arabskim Goliatom naraz. Egipt stracił 80% swojej siły militarnej, a Syria i Jordania niewiele mniej. Straty w zabitych po arabskiej stronie liczono w dziesiątkach tysięcy, podczas gdy Izrael stracił niecałe 800 żołnierzy. Państwo żydowskie w ciągu sześciu dni stało się lokalnym supermocarstwem. Zajęło Wzgórza Golan zabezpieczając w ten sposób północny Izrael przed syryjskim ostrzałem, Jerozolimę – święte miasto trzech religii wraz z całym Zachodnim Brzegiem Jordanu oraz półwysep Synaj tworząc
Egipski MIG atakuje izraelskie stanowisko ogniowe.
HISTORIA ► 24
nową granicę izraelsko-egipską na linii Kanału Sueskiego. A co najważniejsze – udowodniło Arabom, że ich mrzonki o unicestwieniu państwa żydowskiego są funta kłaków warte. Ale Arabowie nie mieli zamiaru odpuścić, ani tym bardziej pogodzić się ze stratami terytorialnymi. Nowy egipski prezydent Anwar Sadat, który objął stanowisko po zmarłym we wrześniu 1970 roku Gamalu Naserze zaczął natychmiast opracowywać plan odwetu. By odbudować siły zbrojne, zniszczone podczas Wojny Sześciodniowej zawarł porozumienie ze Związkiem Radzieckim, w którym zobowiązał się wprowadzić w kraju socjalizm w zamian za wszechstronną radziecką pomoc militarną i
gospodarczą. Egipscy oficerowie rozpoczęli szkolenia w Moskwie, a do portu w Aleksandrii zaczęły zawijać radzieckie okręty ze sprzętem wojskowym. Egipska armia otrzymała w ten sposób między innymi najnowsze zestawy rakiet przeciwlotniczych Dźwina i Kub oraz kierowane pociski przeciwpancerne Malutka. Niedługo zaprezentują one swoją zabójczą skuteczność… Izrael również nie zasypiał gruszek w popiele. Na wschodnim brzegu Kanału Sueskiego buldożery usypały ogromny wał przeciwczołgowy, a tuż za nim powstała gęsta sieć bunkrów i umocnień nazwana Linią Bar-Leva. Generalnie jednak w izraelskim społeczeństwie
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
panowało odprężenie. Sukces Wojny Sześciodniowej wpoił w ludzi poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że ich państwo po raz pierwszy w swojej krótkiej historii nie musi się obawiać ataku z zewnątrz. A jeśli już taki atak nastąpi to spotka się z należytą odpowiedzią. Prezydent Sadat nie wybierał się na wojnę przeciwko znienawidzonemu wrogowi samotnie. Miał wiernego sojusznika w swoim syryjskim odpowiedniku – Hafezie al-Assadzie. W marcu 1973 roku obydwaj przywódcy porozumieli się co do planowanej operacji przeciwko Izraelowi. Związek Radziecki znów dorzucił swoje trzy grosze dostarczając obu krajom wyrzutnie pocisków balistycznych Scud. Syria i Egipt zaczęły bardzo dyskretnie gromadzić wojska na granicy z Izraelem. Egipski generał Saad El Shazly rozkazał, by wyrzutnie radzieckich pocisków przeciwlotniczych ustawić maksymalnie blisko linii Kanału Sueskiego. Stworzyły one ogromny parasol ochronny nad strefą kanału. Izraelski wywiad zauważył te manewry i przekazał informację ministerstwu obrony. Ta jednak została zignorowana – w przeszłości Arabowie już wiele razy prężyli muskuły i nic z tego nie wychodziło. Uznano, że to kolejny fałszywy alarm. 6 października 1973 roku o godzinie 4:30 rano w willi na przedmieściach Tel Awiwu zadzwonił telefon. Słuchawkę podniósł rozespany generał Dawid Elazar – szef Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela. To, co usłyszał sprawiło, że senność minęła w mgnieniu oka. Jego rozmówca – jeden z szefów Mossadu poinformował go, że kolejna wojna jest nieunikniona i wybuchnie najdalej za 10 godzin. 6 października był dniem święta Jom Kippur (Dzień Pojednania) – najważniejszego w żydowskim kalendarzu religijnym. Generał Elazar postanowił uprzedzić wrogów i przeprowadzić zmasowane uderzenie z powietrza. Sam jednak nie mógł podjąć takiej decyzji. Zgodę na atak musiał wydać premier Izraela – Golda Meir.
Amerykański czołg M-60 Patton na jednym z izraelskich lotnisk.
HISTORIA ► 25
To była niezwykła kobieta, zwana Żelazną Damą zanim ten przydomek przylgnął do Margaret Thatcher. Kiedy rok wcześniej terroryści zamordowali izraelskich sportowców podczas olimpiady w Monachium Golda Meir wysłała w ślad za nimi komando zabójców, które likwidowało bandytów jednego po drugim. Golda Meir nie wydała zgody na atak lotniczy. Pomna wydarzeń sprzed sześciu lat (sukces w Wojnie Sześciodniowej Izrael przypłacił ostracyzmem na arenie międzynarodowej – był powszechnie postrzegany jako agresor) uznała, że tym razem Żydzi nie mogą uderzyć jako pierwsi.
Zezwoliła Elazarowi na przeprowadzenie ograniczonej mobilizacji. O godzinie 14:00 Egipcjanie rozpoczęli gwałtowny ostrzał artyleryjski izraelskich stanowisk na wschodnim brzegu Kanału Sueskiego. Tuż po nim jednostki komandosów przepłynęły kanał na pontonach i rozpoczęły szturm na 20-metrowe piaskowe szańce usypane kilka lat wcześniej przez izraelskie buldożery. Ogień z bunkrów na Linii Bar-Leva był zadziwiająco słaby. Piaskowe szańce nie stanowiły przeszkody dla komandosów, ani podążającej za nimi piechoty
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
(komandosi umocowali drabinki sznurowe, by ułatwić towarzyszom wspięcie się na sztuczne wydmy), ale były barierą nie do przebycia dla czołgów i innego ciężkiego sprzętu. Egipcjanie próbowali wysadzić je za pomocą dynamitu, ale okazało się to zupełnie nieskuteczne. Postanowili zatem je… rozmyć. Sprowadzili wysoce wydajne pompy i za pomocą wody z Kanału Sueskiego tłoczonej pod wysokim ciśnieniem utworzyli wyrwy w linii izraelskich szańców, przez które mógł przejechać ciężki sprzęt. Egipskie wojska wlały się na Półwysep Synaj. Izraelczycy na Linii Bar-Leva byli bez szans. Wezwali na pomoc myśliwce, te jednak zostały skutecznie powstrzymane przez radzieckie rakiety przeciwlotnicze Dźwina i Kub. Na pomoc oblężonym na Linii Bar-Leva towarzyszom ruszyły izraelskie czołgi. One także napotkały opór broni, z którą nigdy wcześniej się nie spotkały. Radziecka wyrzutnia pocisków przeciwpancernych Malutka (w nomenklaturze NATO – Sagger) była na tyle poręczna, że mogła być przenoszona na pole bitwy w plecaku. Wystrzelony pocisk, kierowany joystickiem przez żołnierza był w stanie przebić pancerz każdego czołgu używanego na początku lat 70-tych. Brytyjskie czołgi typu Centurion, amerykańskie Pattony i francuskie AMX w służbie państwa żydowskiego płonęły teraz na półwyspie zniszczone radzieckimi pociskami. Izraelczycy przegrywali wojnę na Synaju. W tym samym czasie, kiedy Egipcjanie przekroczyli Kanał Sueski i uderzyli na Izraelczyków na Synaju, Syryjczycy przypuścili szturm od północy, na Wzgórza Golan odebrane im przez Żydów sześć lat wcześniej. W przeciwieństwie do silnie ufortyfikowanej Linii Bar-Leva na Synaju, na Wzgórzach Golan Izraelczycy mieli zaledwie 170 czołgów i 400 żołnierzy. Syryjczycy zaś uderzyli siłami 1200 czołgów i 60 tysięcy żołnierzy…
Izraelski czołg przekracza Kanał Sueski po moście pontonowym
HISTORIA ► 26
Przełamanie izraelskiej linii obrony zajęło Syryjczykom sześć godzin. Wkrótce dotarli do skraju wzgórz mając przed sobą rzekę Jordan. Uchwycenie przepraw przez nią oznaczało wolną drogę do Izraela. Położenie państwa żydowskiego było straszne. W ciągu jednego dnia poniosło ono klęskę na dwóch frontach. Generał Elazar zdecydował się powołać do armii każdego obywatela zdolnego do noszenia broni. Z powodu święta Jom Kippur nie działały radio, ani telewizja. Rezerwistów wzywali więc do mobilizacji żołnierze na motocyklach z megafonami w rękach. Generał Elazar postanowił przeprowadzić kontruderzenie na Synaju. Miało ono tragiczne skutki, Egipcjanie przy pomocy radzieckich wyrzutni rakiet w krót-
kim czasie zdołali powstrzymać izraelskie natarcie. Państwo żydowskie stanęło przed groźbą starcia z powierzchni Ziemi. Izraelscy wojskowi zrozumieli, że żadną miarą nie są w stanie prowadzić działań zbrojnych równocześnie na dwóch frontach. Najpierw musieli obezwładnić jednego wroga, zanim zajęli się drugim. Izraelscy sztabowcy postanowili najpierw zająć się frontem syryjskim. Było to całkowicie zrozumiałe wziąwszy pod uwagę fakt, że wojska egipskie by dotrzeć do Izraela najpierw musiały przebyć całą szerokość Półwyspu Synaj. Tymczasem Syryjczycy byli już u bram państwa żydowskiego. Elazar rzucił więc wszystkie swoje siły na północ
HISTORIA ► 27
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
Izraela. Syryjczycy dysponowali głównie radzieckimi czołgami T-54, T-55 i T-62 – generalnie gorszymi, niż te będące na wyposażeniu Sił Obronnych Izraela. Ich załogom doskwierał m.in. fakt, że Rosjanie zamiast w klimatyzatory zaopatrzyli czołgi w… grzejniki. Zapewne bardzo przydatne w syberyjskich warunkach klimatycznych, ale średnio użyteczne na Bliskim Wschodzie… Różnicę niwelował jednak fakt dostarczenia przez Rosjan Syryjczykom nowoczesnych noktowizorów. Arabowie mogli z powodzeniem walczyć i niszczyć izraelskie czołgi także w nocy. Z drugiej jednak strony Izraelczycy mogli liczyć na wsparcie sił powietrznych, a Syryjczycy nie mieli środków, by zestrzelić izraelskie myśliwce. Krwawe walki trwały przez dwa kolejne dni. W końcu szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę Żydów. Nie bez znaczenia była determinacja, z jaką walczyli Izraelczycy – zdawali sobie sprawę, że w razie przegranej ich państwo przestanie istnieć. Żydzi w końcu zdołali przełamać front i izraelskie zagony pancerne wspierane przez spadochroniarzy wjechały do Syrii. Tu ciekawostka – wiele załóg izraelskich czołgów było złożonych z Polaków wygnanych z Ojczyzny wskutek antysemickiej nagonki z 1968 roku. Przez radio często porozumiewali się po polsku, co eliminowało konieczność używania kodów. Izraelskie oddziały zatrzymały się w odległości zaledwie 40 kilometrów od Damaszku. Sztab Generalny uznał, że zagrożenie z tej strony zostało zażegnane i odwołał większość sił na Półwysep Synaj. W Syrii pozostało jednak kilka pułków pancernych i jednostki spadochroniarzy. Jednym z nich był Alex Dancyg, polski Żyd, który wyjechał do Izraela w roku 1957. Na wieść o zwycięskim remisie polskich piłkarzy na Wembley 17 października 1973 roku odtańczył przez zdumionymi kolegami taniec radości. Obecnie jako historyk
współpracuje z Instytutem Yad Vashem i szkoli instruktorów opiekujących się grupami młodych Żydów odwiedzających Polskę. Jest wielkim przyjacielem naszego kraju. Podczas krwawej bitwy o Wzgórza Golan syryjski prezydent Hafez al-Assad zażądał od Anwara Sadata wznowienia ofensywy na Synaju, by odciągnąć Izraelczyków. Sadat, wbrew radom generała El Shazly zgodził się na to. Egipska ofensywa rozpoczęła się 14 października 1973 roku o godzinie 6:30. W rejonie przełęczy Mitla doszło do ogromnej bitwy pancernej, w której łącznie brało udział około tysiąca czołgów. Izraelskie maszyny były doskonale okopane i zamaskowane na płaskowyżu, a egipskie czołgi jadące przez pustynię stanowiły idealny cel. W dodatku oddaliwszy się od Kanału Sueskiego opuściły przeciwlotniczy parasol ochronny stworzony przez radzieckie wyrzutnie ustawione po drugiej stronie kanału. Izraelskie myśliwce oczywiście skorzystały z okazji i urządziły im krwawą łaźnię. Egipcjanie ponieśli klęskę i musieli wycofać się na pozycje obronne. Od początku konfliktu premier Golda Meir stanowczo domagała się od Stanów Zjednoczonych dostaw sprzętu wojskowego. W dniu synajskiej ofensywy prezydent Nixon wyraził wreszcie zgodę. Na izraelskich lotniskach zaczęły lądować ciężkie transportowce C-141 Starlifter i C-5 Galaxy. Lecąc do Izraela musiały uważać, by nie naruszyć przestrzeni powietrznej państw arabskich oraz… państw europejskich. Europejscy sojusznicy USA zabronili amerykańskim samolotom lądowania na swoim terytorium. Wyłamała się tylko Portugalia, która zezwoliła na użycie lotniska na Azorach. Lecąc nad Morzem Śródziemnym transportowce korzystały z ochrony amerykańskich myśliwców startujących z lotniskowców. Potem przejmowały je maszyny izraelskie. W ciągu miesiąca Izrael otrzymał tą drogą sprzęt wartości niemal miliarda dolarów. Była to nie tylko
broń i amunicja, ale także czołgi, myśliwce, systemy radarowe i wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych i przeciwpancernych. Państwo żydowskie przejęło inicjatywę w wojnie. Izraelczycy postanowili przeprowadzić śmiałą operację mającą na celu okrążenie wojsk egipskich na wschodnim brzegu kanału i zniszczenie baterii rakiet przeciwlotniczych na brzegu zachodnim. Zadanie wydawało się być niewykonalne. Wzdłuż kanału Egipcjanie rozlokowali ponad 100 tysięcy żołnierzy i 1000 czołgów. Byli dobrze okopani i chronieni przez pola minowe. Zadanie przedarcia się przez egipską linię i uchwycenia przyczółku na zachodnim brzegu kanału otrzymał generał Ariel Szaron (późniejszy premier Izraela) dowódca 143. Dywizji Pancernej. Szaron postanowił zaatakować Egipcjan w najsłabszym punkcie, na styku 2. i 3. Armii, nieco na północ od Wielkiego Jeziora Gorzkiego. W nocy z 15 na 16 października doszło do niezwykle krwawych walk w rejonie tzw. Chińskiej Farmy – dawnej egipskiej stacji rolniczej obecnie zamienionej w bastion. Izraelscy żołnierze walcząc często wręcz zdołali dotrzeć do brzegu Kanału Sueskiego. Na drugą stronę na pontonach przeprawili się komandosi i uchwycili przyczółek, którego bronili przez cały następny dzień. Saperzy przerzucili przez kanał mosty pontonowe, przez które izraelskie czołgi wjechały do Egiptu, odcinając w ten sposób niemal 100 tysięcy egipskich żołnierzy na Synaju. Wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych Dźwina i Kub zostały zniszczone i izraelskie siły powietrzne odzyskały pełną kontrolę nad bliskowschodnim niebem. Anwar Sadat znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Jego armie na wschodnim brzegu kanału były odcięte, a izraelskie czołgi zbliżały się do Kairu. 22 października 1973 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała wszystkie strony konfliktu
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► HISTORIA
do zawieszenia broni na 12 godzin. Jeszcze tego samego dnia ogłoszono je na froncie egipsko-izraelskim, a dnia następnego na froncie syryjskim. Zawieszenie broni nie było jednak ściśle przestrzegane przez żadną ze stron. Egipcjanie nadal atakowali izraelskie pozycje, a Żydzi w odwecie okrążyli Suez. Do konfliktu ponownie wmieszały się oba supermocarstwa. Radzieckie samoloty zwiadowcze przeleciały nas strefą Kanału Sueskiego i odkryły, że Izraelczycy nadal posuwają się na południe. Leonid Breżniew zagroził USA, że jeśli nie zmuszą Izraela do przestrzegania zawieszenia broni to Związek Radziecki przeprowadzi interwencję zbrojną w regionie. Richard Nixon odpowiedział postawieniem strategicznych sił nuklearnych w stan podwyższonej gotowości bojowej i skierowaniem lotniskowców na Bliski Wschód. W Forcie Bragg w Karolinie Północnej na pokłady transportowców zaczęli wchodzić spadochroniarze 82. Dywizji Powietrznodesantowej. Breżniewowi zrzedła mina, bowiem nie spodziewał się tak ostrej reakcji. Zamiast eskalować konflikt zmusił egipskiego prezydenta do podpisania zawieszenia broni. Wojna dobiegła końca. Poległo ogółem około 11 tysięcy żołnierzy – 2,5 tysiąca Izraelczyków i 8,5 tysiąca Syryjczyków i Egipcjan. Zaskakujące jest jak odebrały wynik konfliktu społeczeństwa państw biorących w nim udział. Izraelczycy, którzy z militarnego punktu widzenia odnieśli bezdyskusyjne zwycięstwo uważają Wojnę Jom Kippur za… ogromną klęskę. Świadomość tego, jak niewiele brakowało, by ich kraj zniknął z powierzchni Ziemi okazała się szokująca. Obwiniali ministra obrony Mosze Dajana i premier Goldę Meir o zignorowanie sygnałów poprzedzających wojnę i słabe do niej przygotowanie. Powołana została specjalna komisja, która miała za zadanie ocenić działania podjęte przed wojną oraz podczas jej trwania. Jej raport był druzgocący i w efekcie najwyżsi dowódcy armii i wywiadu wojskowego stracili pracę. Premier Golda Meir wraz z całym rządem podała się do dymisji.
W krajach arabskich zaś klęska w tej wojnie została uznana za… wielkie zwycięstwo. Do dzisiaj w Egipcie 6 października, czyli rocznica jej wybuchu jest świętowany jako Dzień Wojska. Krwawa wojna zrodziła w perspektywie cenny owoc w postaci bliskowschodniego procesu pokojowego. Jeszcze w tym samym roku rozpoczęła się konferencja pokojowa w Genewie, na której omówiono sprawę zwrotu Półwyspu Synaj Egiptowi i poruszono kwestię palestyńską. Wojska izraelskie wycofały się z Egiptu i wynegocjowano wymianę jeńców. Cztery lata później doszło do niezwykłego wydarzenia – egipski prezydent Anwar Sadat jako pierwszy arabski przywódca w historii złożył oficjalną wizytę w Izraelu. Spotkał się z przywódcami państwa żydowskiego i przemawiał w Knessecie. Gest ten przypłacił życiem. Islamscy fanatycy sprzeciwiający się porozumieniu z Izraelem zamordowali go 6 października 1981 roku podczas defilady z okazji 8. rocznicy wybuchu Wojny Jom Kippur. W kwietniu 1982 roku ostatnie izraelskie oddziały wycofały się z Półwyspu Synaj. Wzgórza Golan do dzisiaj pozostają terenem spornym i są obsadzone przez ONZ-owskie siły pokojowe. Autor: http://blogbiszopa.pl/ Blog Biszopa. Zapiski z Granitowego Miasta Źródło: Simon Dunstan, The Yom Kippur War, Osprey Publishing, 2007. 20th Century Battlefields – 1973 Yom Kippur War, http://www.youtube.com, Dostęp 20.01.2013. Wojna Jom Kippur, http://pl.wikipedia.org, Dostęp 20.01.2013. Piotr Burda, Polska i Izrael oczyma Aleksa Dancyga, Gazeta Wyborcza, 8.10.2008.
Fot: Fotolia
HISTORIA ► 28
REKLAMA ► 29
www.openscotland.pl
Serwis informacyjny Open Scotland.pl zaprasza do współpracy osoby przebojowe i dynamiczne, oraz takie które nie boją się wyrażać własnego zdania. Oferujemy: - Możliwość zdobycia doświadczenia w pracy dziennikarskiej na zasadach non-profit - Współpraca w profesjonalnym zespole - Poznanie najnowszych technologii - Promocję własnej osoby - Oferujemy certyfikat poświadczający współpracę. - Serwis nie wyklucza zatrudnienia (okres próbny 6 miesięcy) Oczekujemy: - Umiejętności posługiwania się poprawną polszczyzną - Znajomości języka angielskiego na poziomie komunikatywnym - Zainteresowania szeroko pojętą tematyką kulturalno-społeczną - Sprawnej obsługi programów pakietu MS Office - Kreatywności, zaradności i zapału do pracy - Sumienności i rzetelności - Lekkiego pióra Jeśli uważasz, że to ogłoszenie jest dla Ciebie nie zawahaj się zgłosić swojej kandydatury. Może czekamy właśnie na Ciebie?! Buduj swoje dziennikarskie portfolio z serwisem Open Scotland.pl! Współpraca z serwisem Open Scotland.pl odbywa się na zasadach tzw. dziennikarstwa obywatelskiego i jest bezpłatna.
Fot: Fotolia
Wyślij swoje CV i próbny tekst na adres: ip.openscotland@gmail.com
www.openscotland.pl
Serwis informacyjny Open Scotland.pl oraz Open eBusiness.biz zaprasza do współpracy osoby z doświadczeniem w sprzedaży powierzchni reklamowej. Oczekujemy: - Doświadczenia w sprzedaży powierzchni reklamowej - Samodzielności oraz bardzo dobrej organizacji pracy - Sprawnego posługiwania się Internetem - Sprawnej obsługi programów pakietu MS Office - Znajomości języka angielskiego na poziomie komunikatywnym - Kreatywności i sumienności Oferujemy: - Współpraca w profesjonalnym zespole - Poznanie najnowszych technologii - Udział przy nowych rozwojowych projektach - Wysoką prowizję od sprzedaży powierzchni reklamowej Jeśli uważasz, że to ogłoszenie jest dla Ciebie nie zawahaj się zgłosić swojej kandydatury. Zarabiaj z Nami! Wyślij swoje CV oraz list motywacyjny na adres: ip.openscotland@gmail.com
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
OPEN GALERIA Sztuka by Klaudia Świątek
Akt leżący. Technika: Olej na płótnie. Autor: Klaudia Świątek
GALERIA ► 30
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 31
Pokój w błękitach. Technika: Olej na płótnie. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 32
Przystań. Technika: Olej na płótnie. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 33
Oliwka. Technika: Olej na płótnie, malowane szpachlą. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 34
Modelka. Technika: Szkic ołówkiem. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 35
Modelka. Technika: Szkic ołówkiem. Autor: Klaudia Świątek
Sztuka niedokończona. Technika: Szkic ołówkiem. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 36
Peter. Technika: Olej na płótnie. Autor: Klaudia Świątek
Akt. Technika: Szkic malarski, akryle. Autor: Klaudia Świątek
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► SZTUKA
GALERIA ► 37
Ławeczka w Edynburgu. Na zdjęciu: Klaudia Świątek
Autor: Klaudia Świątek Studentka: III rok Szkoła: Edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych. Wydział Sztuki. Specjalność artystyczna. Gdzie: Rzeszów Dlaczego: Już od dziecka kochałam malować, to był główny powód dla którego wybrałam malarstwo. Osobiście uważam, że malarstwo olejne jest najciekawszym sposobem „tworzenia”, głównie z powodu nieograniczonych możliwości kolorystycznych, możliwości swobodnego kładzenia farby. Najbardziej lubię malować portrety, akty, inspiruje mnie ludzkie ciało. Najczęściej maluje farbami olejnymi, ostatnio zaczęłam używać szpachli. Technika: Na razie poszukuje jeszcze własnej drogi, staram się podglądać techniki rożnych malarzy i poprzez próby szukam własnego stylu. Inspiracje: Bardzo podoba mi się malarstwo, np. Janusza Szpyta, Leszka Żegalskiego, Olgi Boznańskiej, Amadeo Modiglianiego, Zdzisława Beksińskiego oraz Jacka Malczewskiego. Edynburg: Szkockie krajobrazy są bardzo inspirujące. Nawet namalowałam kilka obrazów przedstawiających szkocką naturę i architekturę Edynburga.
Czemu się dziwię...
KULTURA | FELIETON ► 38
zwykła codzienna lektura wiadomości z kraju i ze świata? Czemu nie mogę wieść po prostu szczęśliwego życia bez zadawania tylu pytań? Dlaczego? Po co? Jak to możliwe?
Chcąc nie chcąc wszyscy jesteśmy świadkami naszych czasów. Nieraz za ścianą, czasami na drugim końcu świata dzieją się rzeczy, w które trudno nam uwierzyć. Informacje o nich odbieramy wszystkimi zmysłami i w zależności od wrażliwości, jedne dziwią nas bardziej, a drugie mniej. Gdy spytałam kilku osób o to, co ich najbardziej ostatnio zdziwiło, uzyskałam bardzo różne odpowiedzi. Ktoś wymienił aktora Gerarda Depardieu i fakt przyjęcia przez niego obywatelstwa rosyjskiego w celu uniknięcia płacenia wysokich podatków w ojczystej Francji. Kogoś innego zadziwiło oświadczenie NASA o czekającej nas za 4 mld lat katastrofie, kiedy to Droga Mleczna zderzy się z sąsiednią galaktyką - Mgławicą Andromedy. Trzecia osoba wspomniała, że dziwi ją rosnące w ostatnich dniach poparcie dla rządu Tuska. Każdy postrzega rzeczywistość w sposób subiektywny, zatem i moja lista zdarzeń dziwnych taka będzie. Niewątpliwie otwiera ją ludobójstwo. Rwanda. Rok 1994, czyli schyłek XX-go wieku. W ciągu 100 dni bojownicy Hutu wyrżnęli ok. miliona ludności Tutsi. Jak to możliwe? – myślałam wtedy. Zawsze dziwią mnie morderstwa popełniane na dzieciach, tych nowonarodzonych w szczególności.
Fot: Hanna Łącka
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► KULTURA | FELIETON
Felieton ► Hanna Łącka
„Zawsze dziwią mnie morderstwa popełniane na dzieciach, tych nowonarodzonych w szczególności. Albo zdjęcie psa, a raczej psiego kościotrupa obciągniętego skórą, przywiązanego do drzewa, pozostawionego na pewną śmierć. Pełne kosze zepsutego jedzenia”
Albo zdjęcie psa, a raczej psiego kościotrupa obciągniętego skórą, przywiązanego do drzewa, pozostawionego na pewną śmierć. Pełne kosze zepsutego jedzenia w kontraście ze zdjęciami głodujących lub umierających z pragnienia ludzi. Dziwi mnie, gdy umiera człowiek tylko dlatego, że nie stać go na leczenie. Karanie starej kobiety chłostą za to, że mężczyzna nienależący do rodziny pomógł jej wnieść do domu zakupy – ten dziwny obyczaj nie mieści się w głowie zwykłej Europejce. Podobnie jak wydawanie za mąż wbrew woli kobiety. 18-letnia pływaczka z wysp Komory (ubiegłoroczna olimpijka) nie chce wrócić do kraju, bo rodzina sprzedała ją jakiemuś staruchowi na żonę. Śmierć na wizji, później rozpowszechniana w mediach – czy jest to zabijanie zakładników przez terrorystów, czy nagrany przypadkiem telefonem komórkowym śmiertelny wypadek. Zrobiło się smutno, choć to jedynie naprędce przypomniane zdarzenia, które mnie zdziwiły. Podobnych okropności można by wymieniać bez końca, a przecież zdziwienie nie powinno towarzyszyć tylko i wyłącznie zdarzeniom złym. Równie dobrze dziwić możemy się zmianom na lepsze. Choćby tym, które sami sprowokujemy. Mała podpowiedź? Nie uleczymy bolączek całego świata, działania można rozpocząć od własnego podwórka. Zdziwicie się ile radości można sprawić drugiemu człowiekowi przy odrobinie wysiłku z naszej strony. Można też jak rzymski poeta Horacy: „Niczemu się nie dziwić” gdyż „To jedno, co może człowieka uczynić szczęśliwym i zachować w szczęściu”. Tylko jak to zrobić?
Czy sprawił to zimowy nastrój? A może
IZA SMOLAREK | O autorce: Iza Smolarek - Poetka, prozaiczka, dziennikarka. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Autorka tomu “się lenienie” (Wydawnictwo Portret 2006r.) i “stany zmysłowe” (Liberum Arbitrium 2007r.) oraz powiesci kryminalnych (“Kontrakt” napisany wspólnie z Tomkiem Klareckim zdobył główną nagrodę wydawnictwa Rzeczpospolita w konkursie na współczesną polską powieść detektywistyczną). Laureatka wielu konkursow literackich. Nominowana do Dżonki – nagrody literackiej im. Stachy Zawiszanki dla najbardziej utalentowanych poetów młodego pokolenia (2007r.) Publikowała m.in. w “Odrze”, “Toposie”, “Akcencie”, “Zeszytach Literackich”, “Ricie Baum”, “Nowej Okolicy Poetów”, “Portrecie”. Współpracuje z magazynem “Lejdiz”. Związana z grupą artystyczną PoEzja Londyn, członkini Związku Pisarzy Polskich. Jej teksty wystawiane były przez aktorów teatru “Syrena” w Londynie oraz Terminus a Quo w Nowej Soli. Ostatnie publikacje: “Solistki. Antologia poezji kobiet”, Warszawa 2009r. oraz “Anthologia *2” londyńskiego wydawnictwa Off_Press Publishing 2011r.
mojra po wszystkim. leżymy leniwi od siebie i prawie śpiący bez ubrań i wstydu za to w popkornie i wczesnym jarmuschu ciemność dobrze wchłania się w ciało i my z dna kubków cedzimy kawę zależni od siebie dwiema półkami ambitnych książek milcząc na temat a w ustach dnieje twój cień spada na podłogę głowa do góry mówię za oknem bez jak huragan i czai się przyszłość opuszczasz ręce
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► KULTURA | POEZJA
Poezja ► Iza Smolarek
KULTURA | POEZJA ► 39
szare renety umiera moja matka bez zaangażowania od czternastu lat a ja maluję usta przyglądam się cieniutkim skrzydłom brwi naprawiam fotel z roku na rok coraz bardziej bujany przez srebrne żaluzje słońce czyta franza kafkę porzuconego na stole
Fot: Fotolia
blada muszka owocówka w płaszczu z szarej renety uważnie bada bieg czasu i czy z tego biegu uda się ocalić smak rzeczy oczywistych czułe lepkie piętno umiera moja matka która naczytała się rymkiewicza eliota brechta więc teraz nasłuchuje ósmego kwartetu dymitra gdzieś od strony gruszy a ja jej mówię mamuś daj spokój śmierci ona od rana jest dziś niespokojna
KULTURA | POEZJA ► 40 25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► KULTURA | POEZJA
się lenienie w muchopodobnym tangu lepkich słodkich strużek przepuszczam przez skos setek oczu chitynowe światło lekko leciuchno mnie bierze uporczywe brzęczenie czy aby tylko ze mną przecież ach co tam przyniosę ci śniadanko (nie żebym zaraz szła jak w dym. a skądże. ale jego stosunek mięśni do włosów całkiem jest ten teges) myślę jeszcze chwilę później oddalam także myślenie cynamonowe wieże kuszą libido śmietana bije rekordowe ajkiu unicestwiam unisekszam nie ma [ojcze nasz, który też jesteś facetem i nosisz czasami obcisłe dżinsy, który masz potargane włosy wynurzając się nad ranem z wieczystej pościeli; który stajesz przed lustrem, napinając pośladki] trzeba zamówić pizzę ja zwariowałam kochanie podasz telefon?
/mężczyźni/ przychodzą inne i takie same z każdą jest inaczej i tak samo z każdą nie ma miłości inaczej z każdą nie ma miłości tak samo [Samuel Beckett] w stosunku to widać najbardziej długość ramion trójkąta do rozmiaru podstawy jest niebywała jednak bez wyczucia chwili łatwo dochrapać się guza albo czegoś w tym rejonie. na starość pewnie przywyknę do niemrawego obrzędu śniadania bez następnego ciebie i kliszy jak z amerykańskiego kina wtedy boli najbardziej poetyka puchnącego zdjęcia dzieci w portfelu. słodka nerwica
Fot: Fotolia
wywołuje mnie czasem na środek sali. prawdziwe są tylko zmyślone historie - trzymając się tego szuram z miejsca żeby pospiesznie dukać jak bardzo nie jest chociaż wygląda że jest jak wiersz na autorskim przez pół przywarte powieki. nieźle to znoszę jestem prorodzinna, a wręcz twierdzę śmiało - związki nieznane dotąd mi znane są obojętne i zazwyczaj kończą się śmiercią albo ciężką chorobą zdumionych powódek. biedne małe do kwadratu! wzruszam ramionami dokładnie wtedy twoje ramiona zaczynają wzruszać mnie trochę jakby mniej. i wiesz jak jest spoko loko luz i spontan wszystko mi pewnie wytłumaczysz przy następnym merlo albo czystej poetyce z przypadku. mimo to trzymam się w życiu [wybacz] - słowa dobrały mi się lepiej niż mężczyźni
25 | 01 | 2013 | OPEN ► 02 ► ROZRYWKA
ROZRYWKA ► 41
Fot: Fotolia
► WYSTAWA |POKAZ
► WYSTAWA
► WYSTAWA
FROM DEATH TO DEATH AND OTHER SMALL TALES 15 grudnia 2012 − 8 września 2013 Edynburg | Modern One Scottish National Gallery of Modern Art Wstęp wolny
LUCKNOW TO LAHORE FRED BREMNER’S VISION OF INDIA 6 paź. 2012 − 7 kwietnia 2013 Edynburg | Scottish National Portrait Gallery Wstęp wolny
THE SCOTTISH COLOURIST SERIES: SJ PEPLOE 3 listopada 2012 − 23 czerwca 2013 Edynburg | Modern Two (Scottish National Gallery of Modern Art) Wstęp: £7 (£5)
Przegląd łączy prace z D.Daskalopoulos Collection, jednej z najważniejszych światowych prywatnych kolekcji sztuki nowoczesnej i współczesnej z najważniejszymi dziełami ze Scottish National Gallery of Modern Art.. Ta innowacyjna wystawa obejmuje około 130 prac i przedstawia różne podejście artystów do tematu ciała w XX i XXI wieku.
Wystawa fotograficzna Freda Bremnera z podróży po Indiach w latach 1882-1922. Galeria zachęca odwiedzającego, aby oczami Brembera spojrzał na ludzi i miejsca w Indiach.
To już druga wystawa z serii The Scottish Colourist. Pięknie skomponowane martwe natury i zachwycające krajobrazy Francji i Szkocji w obszernej retrospektywie Samuela Johna Peploe, najbardziej znanego szkockiego kolorysty. Wystawa zgromadziła ponad 100 obrazów z publicznych i prywatnych kolekcji z całego świata.
Wielkość i cena modułu
OPEN POLISH MAGAZINE
420 x 297 120 funtów na tydzień www.openscotland.pl
+ VAT
Wielkość i cena modułu
205 x 145
205 x 297 60 funtów na tydzień + VAT www.openscotland.pl
30 funtów na tydzień + VAT
100 x 145 15 funtów na tydzień + VAT
Jesteśmy otwarci! A Ty?
Fot: Fotolia
www.openscotland.pl