MANIFEST
Fot: Aleksander Sławiński
www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 22 ▶ | 22 | 06 | 2013 OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK
ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
WSPÓŁCZESNOŚCI
www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 22 ▶ | 22 | 06 | 2013
| W dzisiejszym numerze | | Str. 04 | Od redaktora naczelnego - Wstępniak. Tako rzecze...
| Str. 05 | Aktualności
- Tania i dobra niemiecka maszyna - Pracownicy chcą pracować dłużej - Konsumenci wygrali. - Ubóstwo względne albo bezwzględne - Cicha epidemia. Cichy zabójca. - Kiss here. Współczesny pocałunek. - Zatrważające statystyki. - Srebro poprawia działanie antybiotyku.
| Str. 14 | życie
- Quo vadis, Polsko? - O mamonie czyli funkcja pieniądza
MANIFEST ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
Fot: Aleksander Sławiński
WSPÓŁCZESNOŚCI
OPEN POLISH MAGAZINE IN UK
Redaktor Naczelny | Damian Biliński | ip.openscotland@gmail.com | Tel: 07923378062 Z-ca Redaktora Naczelnego | Gosia Szwed | lejdiz.magazine@gmail.com Reklama i Marketing | Małgorzata Bilińska | mb.openscotland@gmail.com Skład i Grafika | Małgorzata i Damian Bilińscy | Wydawca | Interactive Publishing | SCOTLAND | Strona interneowa | www.openscotland.pl | Tel: 07923378062 Współpraca | Anna Kutera, Beata Waniek, Ela Rygas, Joanna Goldberg, Katarzyna Campbell, Małgorzata Bilińska, Marta Jadwiga Wiejak, Natalia Ślesińska, Sandra Paziewicz, Damian Świątek, Marek Wardęga, Mateusz Biskup OPEN POLISH MAGAZINE jest redagowany przy współpracy z serwisami: Lejdiz Magazine.com | polsport.co.uk Poglądy zawarte w felietonach, opiniach i komentarzach są osobistymi przekonaniami autorów i nie zawsze pokrywają się z poglądami redakcji Open Polish Magazine. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów oraz zdjęć bez wyraźnej zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
- O życiowym plecaku
| Str. 22 | rozmowa
- Kobieto, weź poród w swoje ręce
| Str. 30 | pasja
- Strrrrasznie niebezpieczne zwierzęta
| Str. 32 | Open galeria
- Ania Stasiewicz. Inna Para Kaloszy.
| Str. 42 | open kultura - Osaczony -
historia
- John Law - historia - Komputer pełen literatury - felieton - Festival of Politics - festiwal - Uwaga! Capstrzyk! - festiwal - Manifest Współczesności - poezja - Peter Doig - galeria
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► SZTUKA ► KULTURA ► ROZRYWKA ► HISTORIA ► WYWIAD ► FELIETON
SPIS TREŚCI ► 02
OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK
REKLAMA ► 03
www.openebusiness.biz
Fot: Fotolia
OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE www.openebusiness.biz
*
Nie piszemy małymi literkami! NASZA OFERTA DOSTĘPNA JEST PRZEZ CAŁY ROK! www.openebusiness.biz www.openscotland.pl
Medialne, letnie pestycydy Sezon ogórkowy rozpoczęty. Warzywa i owoce radośnie wzrastają pośród niedoboru pszczół i żyjątek wszelakich. Na polach traktory lub ręka rolnika rozrzuca pestycydy, w oborach antybiotyki, a w mediach tu i ówdzie afery, albo aferopodobne tematy. O tak. Lato, to dobry temat, ciepły, a nawet gorący, jeśli trzeba – a trzeba, bo, o ile słupki temperatury rosną, to w internecie wprost proporcjonalnie maleją. Na polach, w lasach i szklarniach, pestycydy znacznie zwiększyły uzyskiwane z uprawy plony roślin jadalnych, zmniejszyły częstość epidemii wśród zwierząt hodowlanych i ptactwa oraz zwiększyły produkcję mleka, jajek i mięsa. Dzięki temu zwiększyła się produkcja i podaż żywności. Podobnie z antybiotykami dla zwierząt. Im więcej antybiotyków zeżrą świnie czy kurczęta, tym chętniej rosną, a w konsekwencji my jako konsumenci również. Ale na rolnictwie się nie znam, choć kilka żniw przeżyłem. Medialne pestycydy potrzebne są szczególnie latem. Fotoreporterzy skaczą po drzewach, chowają się w krzakach, a nawet pod wycieraczką, byle tylko zrobić pół piersi znanej nie wiadomo z jakiego powodu celebrytce. A to ustrzelą krzywe nogi, a to kawałek siedzenia, a jak się trafi cellulitis i nadwaga, to afera na całego, a i sukces murowany. Dziwić tylko może fakt, że takie pestycydy schodzą jak świeże rogaliki i bułeczki. Być może chodzi o pewnego rodzaju dowartościowanie. Jeśli panna X, ma dużą, duże, i za dużo, to usprawiedliwienie pisze się samo. Się. Medialne letnie pestycydy, to także życie polityczne: Gowin, Waltz, Nowak i Mucha; Ojciec Tadeusz, Rokita i komornik; policja, seks afery, korupcja, cygara, zegarki i garnitury. Te ostanie wzbudziły sporo kontrowersji wśród internautów.
Bo, ile powinien kosztować dobry garnitur premiera? I, czy premier powinien kupować garnitur z funduszu partii, czy raczej ze swojej kieszeni? A jeśli premiera, czy parlamentarzystę nie stać na dobry garnitur tudzież dwa, to niezwłocznie musi poskarżyć się niektórym dziennikarzom, jakaż to bieda panuje w ich kieszeniach, i jakież to słabe poselskie uposażenie społeczeństwo im zgotowało. No tak, wszak to ludzie ludziom zgotowali to piekiełko. Oczywiście internet pęka ze śmiechu, o oburzeniu nie wspomnę - choć wspomniałem w jednym z komentarzy, że jeśli premiera lub biednego parlamentarzystę nie stać na dobry garnitur, to niech się zwróci do Providenta. A jeśli polityk nie potrafi wygospodarować pieniędzy na dobry garnitur, to niech się za polską gospodarkę nie zabiera, a z obywatela durnia nie robi. Oczywiście medialne letnie pestycydy potrzebują dużo wody, a tej paradoksalnie latem nie brakuje. I nie mówię tu o wielkiej powodzi, a o kolejnych, jak co roku z zaskoczenia, upadających biurach turystycznych, i o wodzie chłodzącej spalone ciała turystów oczekujących upragnionego – powrotu. Woda strumieniami leci z Watykanu, z antypolskich wypowiedzi niektórych niemieckich polityków, z PZPN-u, amerykańskich szpiegów, a także niektórych gigantów spożywczych i medialnych, którzy z jakiegoś powodu nie zapłacili odpowiednich podatków. Tylko niepełnosprawny „Kowalski” pójdzie siedzieć za kradzież roweru, tudzież dwóch. Medialne letnie pestycydy jak ogórki potrzebują wody; młyn do mielenia, również. Toteż miele/my. Tako rzecze )
Damian Biliński Redaktor Naczelny
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► SŁÓW KILKA
SŁÓW KILKA ► 04
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 05 Towar często wykłada się na półki, podczas gdy klienci robią zakupy, co bywa bardzo irytujące, a palety z wspomnianymi warzywami i owocami często przeszkadzają w swobodnym wydawaniu pieniędzy. Ponadto, kolejki do kasy należą chyba do najdłuższych, a biorąc pod uwagę tempo pracy kasjerek, klient raczej jest kolejnym przesuwanym produktem, a sama kasjerka lub kasjer zaprogramowaną maszyną.
ANGLIA
TANIA I DOBRA NIEMIECKA MASZYNA
» Jeśli spojrzeć na brytyjskie sieci handlowe, każda posiada swoje plusy i minusy. W Lidlu tanio, ale za to niektórych może irytować polska klientela rzucająca mięsem. W Marks and Spencer towar ładnie popakowany i poukładany, ale drogo. Tesco czy ASDA w podobnych cenach, ale denerwować może ilość kupujących, tłumy oblegające kasy i parkingi również.
» Według brytyjskiego dziennika „Daily Mail” klienci, którzy nie mają problemów z pieniędzmi najchętniej zaopatrują się w drogich sklepach, np.: Waitrose czy Marks and Spencer. Z kolei Sainsbury’s czy Tesco to propozycja dla ludzi średnio usytuowanych. Według dziennika, Brytyjczycy ze średnimi zarobkami sieć supermarketów ASDA postrzegają jako miejsce, w którym zakupy robią ludzie na zasiłkach i bezrobotni, a najlepszym sklepem dla emerytów – według ankietowanych – okazał się Niemiecki ALDI. Ale okazuje się, że Niemiecka sieciówka ze swoimi towarami – czytaj cenami – zaczyna radzić sobie coraz lepiej, bowiem według wyliczeń, osoba która do tej pory zaopatrywała się w supermarketach Waitrose, kupując to samo w Aldim może zaoszczędzić nawet 1.700 funtów rocznie. Ponadto, niemiecka sieć ALDI została niedawno zwycięzcą w teście na najlepszy smak wyrobów własnej marki. Porównania dokonał magazyn „The Grocer”, według którego asortyment sklepów ALDI wspiął się na czołowe miejsca w wielu kategoriach, pokonując wspomniane brytyjskie sieci handlowe. Dziennik „Daily Mail” wychwala również niemieckie wypieki, alkohol, warzywa i owoce, a nawet mięso i zaznacza, że chociaż w kolejkach rzeczywiście królują starsze osoby, to nie brakuje ludzi w średnim wieku. Dziennik wymieniając asortyment sklepu i ich ceny podkreśla, że Gin marki ALDI, który kosztuje zaledwie 9,65 funta, został uznany za lepszy niż Hendricks czy Bombay Sapphire. Jednak brytyjski dziennik nie zauważa innego faktu. W niemieckich sklepach ALDI, pracuje się mniejszą ilością personelu, który pomimo tego, pracuje znacznie szybciej i ciężej, niż personel w popularnych supermarketach. db | Fot | Damian Biliński
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 06 John Swinney, minister finansów, zwrócił uwagę na część badań dotyczących zatrudnienia młodzieży: – Z naszej wspólnej (rządu i STUC) analizy rynku pracy wynika, że Szkocja jest liderem, jeśli chodzi o zatrudnienie młodzieży. Zdajemy sobie sprawę, że jest jeszcze wiele do zrobienia, ale badania były istotne, bowiem zostały ujawnione te obszary społeczeństwa, które potrzebują największej pomocy w zakresie zatrudnienia.
»
SZKOCJA
PRACOWNICY CHCĄ PRACOWAĆ DŁUŻEJ » Szkocki rząd, wspólnie z STUC, opublikował badania na temat stopnia zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin. Z analizy wynika, że więcej niż 250 tys. pracowników chciałoby pracować dłużej. Z przeprowadzonych badań wynika, że od początku kryzysu w 2008 roku, blisko o 80.000 wzrosła liczba osób, które pracują w niepełnym wymiarze godzin, i na chwilę obecną jest ich 256 tys., czyli blisko 10% całej siły roboczej. – informuje BBC.
Największy wzrost nastąpił w grupie kobiet i w sektorze prywatnym, a osoby w wielu 16 i 34 lata, stanowiły ponad połowę wzrostu niepełnego zatrudnienia. Jednak dane najprawdopodobniej są zaniżone ze względu na absolwentów, którzy pracy jeszcze nie znaleźli z powodu braku odpowiednich umiejętności i doświadczenia. Z analizy wynika również, że wiele osób pracujących w pełnym wymiarze, chciałoby dodatkowych godzin pracy. Jednak Szkocki rząd podkreśla i porównuje dane z tymi, które ukazują obraz pracy na Wyspach. W tym świetle szkocki rynek pracy jest w lepszej sytuacji, a bezrobocie niższe, niż w całej Wielkiej Brytanii. Analiza oficjalnych danych zauważa również, że z nadejściem kryzysu spadły także zarobki, gdzie płaca za godzinę pracy w Szkocji spadła o 8,1% w ujęciu realnym, a w Wielkiej Brytanii o 8,3%, przy czym największy spadek 9,9% zanotowano w w południowo-zachodniej Anglii i Irlandii Północnej, a najmniejszy spadek w południowo-wschodniej Anglii, który wyniósł 6%. Natomiast średnia za godzinę pracy osiągnęła 16,12 funtów dla mężczyzny i 13,78 funtów dla kobiety. Ponadto, z raportu wynika, że wzrosła liczba osób na samozatrudnieniu, a w szczególności wzrosła wśród mężczyzn. Badania pokazują, że w Szkocji jest ponad 300.000 pracowników na samozatrudnieniu, czyli jedna ósma siły roboczej. Odnotowano również wzrost liczby samozatrudnionych kobiet, który wynosi 94.000, podczas gdy liczba mężczyzn pracujących na własny rachunek jest na poziomie 207.000. db | Fot | Philip Taylor (CC BY-SA 2.0)
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 07 Minister Zdrowia Anna Soubry, powiedziała: – Dzięki wszystkim największym producentom, którzy zgodzili się wziąć udział w programie, każdy z konsumentów będzie mógł ocenić jakość produktu w mgnieniu oka. Dlatego chciałabym, aby w nowym systemie zarejestrowało się jeszcze więcej producentów. Warto zaznaczyć, iż do programu nie dołączyły m.in. dwie wielkie marki: Coca-Cola i Cadbury.
» Grupy
ANGLIA
KONSUMENCI WYGRALI COCA-COLA NA CZERWONO » Rząd w Wielkiej Brytanii wprowadza w życie nowy spójny system etykietek na produktach spożywczych. Nowe rozwiązania zostaną użyte w taki sposób, aby pokazać, jak dużo tłuszczu, soli i cukru, a ile kalorii jest w każdym produkcie – informuje BBC.
konsumentów są szczególnie zadowolone, bo nowe regulacje w sprawie etykiet pojawią się po blisko dziesięciu latach debaty na temat problemu. Dlaczego? Wprowadzenie spójnego systemu okazało się problematyczne częściowo z powodu trudności uzyskania zgody liderów branż spożywczych, a także z powodu porozumień na szczeblu europejskim. Dotychczas etykiety informacyjne były umieszczane na produktach w taki sposób, iż niejednokrotnie konsumenci mogli czuć się zdezorientowani. Natomiast nowe etykiety, choć będą kolorowe, to będą ujednolicone pod kątem jasnego przekazu informacji. Bowiem, każdy produkt będzie musiał być oznaczony jednym z trzech kolorów: zielonym, bursztynowym oraz czerwonym. Zielony będzie oznaczał produkt jako zdrowy wybór, bursztynowy jako dobry wybór, a czerwony będzie informował, że produkt należy konsumować z umiarem. W Wielkiej Brytanii, nowy system znakowania jedzenia zaakceptowało ponad 60% producentów żywności w tym: Co-operative, Sainsbury, Tesco, Asda, Morrisons, Waitrose, McCain Foods, Mars UK, Nestlé UK, PepsiCo UK i Premier Foods. Ponadto duże supermarkety i producenci żywności są za wprowadzeniem nowego oznakowania żywności, tak aby pomóc ludziom w dokonaniu właściwego wyboru oraz, aby przeciwdziałać chorobie cywilizacyjnej, czyli otyłości. Nowy system etykiet powinien pojawiać się w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Jednakże docelowo większość produktów wytwarzanych lub sprzedawanych przez firmy, które zgłosiły swoje uczestnictwo w programie są zobowiązane zmienić etykietę do końca przyszłego roku. Tekst | Damian Biliński | Fot | tapeteos.pl
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 08 Przypomnijmy, iż koalicyjny rząd Partii Konserwatystów i Liberalnych Demokratów podjął zobowiązanie do zakończenia problemu ubóstwa wśród dzieci do 2020 roku. Według rządowych statystyk między 1998 rokiem a 2011-12, liczba dzieci żyjących w ubóstwie w Wielkiej Brytanii spadła o milion.
ANGLIA
UBÓSTWO. WZGLĘDNE ALBO BEZWZGLĘDNE
» Według danych opublikowanych przez Department for Work and Pensions, co najmniej jedno na sześć dzieci w Wielkiej Brytanii żyje w ubóstwie. W raporcie można przeczytać, że w latach 2011-2012, w Wielkiej Brytanii, 2 miliony 300 tys. (17%) dzieci mieszkało w domach, w których dochód był znacznie mniejszy, niż średnia krajowa. Jednakże po opłaceniu kosztów mieszkania liczba ubóstwa jest znacznie wyższa (27%) i sięga 3 miliony 500 tys. osób.
» Jednak według aktywistów z kampanii na rzecz dzieci, prawdziwa liczba może być większa nawet o 300 tys. Rozbieżności – jak podkreślają działacze – mogą wynikać z metody pomiaru ubóstwa, czyli metody względnej i bezwzględnej. Według raportu, rząd preferuje pomiar ubóstwa w sposób względny uwzględniając dochód netto, który jest poniżej 60% średniego dochodu, i który w chwili obecnej sprowadza się do kwoty 250 funtów tygodniowo, lub mniej na rodzinę. Ponadto, według rządu, w porównaniu z ubiegłym rokiem, w skrajnym ubóstwie żyje blisko 100 tys. dzieci mniej. Ale biorąc pod uwagę bezwzględną miarę ubóstwa, która uwzględnia skalę inflacji, liczba biednych dzieci za lata 2011-2012, może sięgać 2 miliony 600 tys. Iain Duncan Smith, sekretarz Department for Work and Pensions powiedział, że rząd miał na celu zmniejszenie ubóstwa dzieci, poprzez zwiększenie ilości miejsc na rynku pracy. Jednak dzisiaj, departament chce zastosować zupełnie nowe podejście i przede wszystkim znaleźć i zwalczyć źródło problemu. Problem w tym, – podkreślają aktywiści działający na rzecz dzieci – że pomimo pracy, obraz wielu rodzin w Wielkiej Brytanii jest przygnębiający i nie do przyjęcia. Liam Byrne, z Partii Pracy w swojej wypowiedzi poszedł jeszcze dalej i powiedział, że opublikowane dane są dla rządu druzgocące: – Tylko w ciągu jednego roku działania rządu, a raczej brak rozsądnych rozwiązań spowodowały skrajne ubóstwo u blisko miliona osób. A wszelkie rozwiązania proponowane przez Partię Pracy są zbywane przez koktajl obojętności i niekompetencji Partii Konserwatywnej. Liczby jasno wskazują, że poziom ubóstwa jest największy od dziesięciu lat, a blisko 300 tys. dzieci musi dorastać w warunkach skrajnej biedy – dodał polityk. db | Fot | Images Money (CC BY-SA 2.0)
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 09 Metoda mogłaby okazać się lepszą alternatywą i znacznie skuteczniejszą, tańszą i bezpieczniejszą, niż dzisiejsze inwazyjne testy endoskopii. Ponadto dzięki badaniom będzie możliwe znalezienie skuteczniejszych lekarstw i metod leczenia. Bowiem dzisiaj, leczenie opiera się na chemioterapii i radioterapii, a także chirurgii, jeśli nowotwór – cichy zabójca – zostanie wykryty wcześnie.
» Według badań, tylko jeden na dziesięciu pa-
“CICHA EPIDEMIA”. “CICHY ZABÓJCA”.
ANGLIA
» Rak krtani i przewodu pokarmowego, nazywany przez ekspertów „cichą epidemią” rośnie w Wielkiej Brytanii coraz częściej, zwłaszcza wśród mężczyzn. Według najnowszych badań, mężczyźni są prawie trzy razy częściej narażeni na ten rodzaj raka, niż kobiety. Rak krtani jest dziewiątym najczęściej występującym rakiem w Wielkiej Brytanii, a dodatkowo jest jednym z najtrudniejszych do wykrycia i leczenia.
cjentów może przeżyć nie więcej niż 10 lat. Najnowsze dane pokazują również, że ryzyko wystąpienia raka krtani i przewodu pokarmowego wśród mężczyzn wynosi 1:56, i jest prawie trzy razy większe, niż u kobiet, które szacuje się na 1:110. Najczęstszą przyczyną zachorowań są m.in. palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, nadwaga, a także małe spożycie owoców. Eksperci z Cancer Research UK przekonują, że wczesna diagnoza jest kluczem do ratowania życia. Jeśli tzw. zgaga, występuje zbyt często, albo mamy problem z przełykaniem, jest to sygnał, aby zwrócić się do specjalisty. I choć często wspomniane objawy nie muszą o niczym świadczyć, warto dowiedzieć się tego od lekarza. Dr Harpal Kumar, dyrektor Cancer Research UK, powiedział, że czynniki wzrostu zachorowań nie są do końca jasne, ale najprawdopodobniej ma to związek ze stylem życia i poziomem otyłości w społeczeństwie. W Wielkiej Brytanii trwają badania, które pomogą lepiej i wcześniej diagnozować skutki, ale przede wszystkim zrozumieć przyczyny choroby. W ciągu pięciu lat w ramach NHS, powinno być dostępne urządzenie do pobierania komórek z przełyku, aby móc w ciągu kilku minut zdiagnozować pacjenta. Metoda mogłaby okazać się lepszą alternatywą i znacznie skuteczniejszą, tańszą i bezpieczniejszą, niż dzisiejsze inwazyjne testy endoskopii. Ponadto dzięki badaniom będzie możliwe znalezienie skuteczniejszych lekarstw i metod leczenia. Bowiem dzisiaj, leczenie opiera się na chemioterapii i radioterapii, a także chirurgii, jeśli nowotwór – cichy zabójca – zostanie wykryty wcześnie. Tekst | Damian Biliński | Fot | Fotolia
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 10 Partnera dobierze ci dobrze skrojony portal randkowy, wycałujesz go przez komputer, uprawiając wirtualny seks za pomocą Skype’a, złożycie aplikację o zatwierdzenie związku przez internet. Pozostaje tylko kwestia archaicznego sposobu na zapłodnienie, choć ten problem już poniekąd jest rozwiązany. Dzieci z probówek to rzeczywistość.
KISS HERE. WIRTUALNY POCAŁUNEK
» Jesteśmy niewolnikami technologii, a co za tym idzie po ludzku szukamy ich humanistycznego wymiaru. Po próbach wprowadzenia zapachowej rewolucji, touch screenach i rozpoznawaczy głosu, przyszła pora na przekazywanie emocji. Burberry i Google opracowały rewolucyjną aplikację do prezkazywania pocałunków. Wystarczy telefon albo tablet z touch screenem i możemy całować się do woli z wirtualnym kochankiem po drugiej stronie świata.
» Aplikacja dostępna pod adresem: http://kisses. burberry.com/ Program automatycznie rozpoznaje nasz pocałunek i wysyła urocze usta w wybranym kolorze do adresata wiadomości. Czyż to nie urocze? Z aplikacji mogą także korzystać właściciele urządzeń z kamerami. To uśmiech w stronę korzystających z laptopów i komputerów stacjonarnych. Jeśli natomiast nie masz ani touch screena, ani kamerki, Burberry przygotowało dla ciebie własne wersje pocałunków, które możesz wysłać. To także rozwiązanie dla tych, którzy są za pan brat z higieną i nie chcą całować jednych z najbrudniejszych urządzeń, jakimi są niewątpiliwie telefony czy komputery. Kwestia dezynfekcji ekranów na razie nie została poruszona. Zatem zwracam się z uśmiechem do koncernów produkujących środki czystości- pora na opracowanie bezpiecznych w użyciu, ekologicznych czyścików ekranów. „Technologia z sercem i duszą...”- chwalą się inwentorzy aplikacji. Niedługo nie będzie już żadnej potrzeby spotykania drugiego człowieka. Partnera dobierze ci dobrze skrojony portal randkowy, wycałujesz go przez komputer, uprawiając wirtualny seks za pomocą Skype’a, złożycie aplikację o zatwierdzenie związku przez internet. Pozostaje tylko kwestia archaicznego sposobu na zapłodnienie, choć ten problem już poniekąd jest rozwiązany. Dzieci z probówek to rzeczywistość. Zatem kochani całuję Was mocno, dziś w kolorze soczystej czerwieni i życzę miłego dnia! Tekst | GS | Fot | Internet
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 11 Raport mówi też o tym, że to lęk przed napiętnowaniem jest głównym powodem, dla którego kobiety milczą na temat tego, że są maltretowane. Autorzy raportu zaznaczają, że pracownicy opieki społecznej, na równi z tymi z opieki zdrowotnej powinni przejść odpowiedni trening, który pozwoli im lepiej rozpoznawać, kiedy mają do czynienia z zagrożonymi przemocą kobietami.
»
ZDROWIE
ZATRWAŻAJĄCE STATYSTYKI
» Według najnowszych badań WHO (światowej organizacji zdrowia) nawet jedna na trzy kobiety doświadczyła fizycznej lub seksualnej przemocy. Szefowa WHO, Margaret Chan, ostrzega, że przemoc wobec kobiet osiągnęła liczbę, którą można śmiało przyrównać do epidemii. O powadze problemu niech świadczy fakt, że pośród wszystkich morderstw, którymi padały kobiety, aż 38% jest wynikiem agresji ich partnerów.
Raport o przemocy wobec kobiet powstał przy współpracy WHO, London School of Hygiene and Tropical Medicine (LSHTM) i South African Medical Research Council i objął swym zasięgiem większość krajów. Wyniki raportu są zatrważające: - ponad 30% kobiet w skali globu doświadczyło przemocy fizycznej, psychicznej lub seksualnej - winnymi ponad 38% wszystkich morderstw, którymi padały kobiety, są ich partnerzy - 42% kobiet zostało rannych w wyniku stosowania wobec nich przemocy - kobiety doświadczające przemocy są ponad 2,5 raza bardziej narażone na depresję i stany lękowe - maltretowane kobiety częściej mają problemy z alkoholem, są bardziej skłonne do usuwania ciąży Prof Charlotte Watts z LSHTM tak wypowiada się na temat wyników badań: – Dane pokazują, że przemoc wobec kobiet jest powszechna. Musimy natychmiast podjąć odpowiednie kroki, mające na celu zmniejszenie tego problemu i przeciwdziałanie powstawaniu nowych przypadków. Raport mówi też o tym, że to lęk przed napiętnowaniem jest głównym powodem, dla którego kobiety milczą na temat tego, że są maltretowane. Autorzy raportu zaznaczają, że pracownicy opieki społecznej, na równi z tymi z opieki zdrowotnej powinni przejść odpowiedni trening, który pozwoli im lepiej rozpoznawać, kiedy mają do czynienia z zagrożonymi przemocą kobietami. WHO zapowiada, że wraz z innymi instytucjami zamierza jak najszybciej – bo już pod koniec czerwca – wdrożyć w życie odpowiednie zmiany, które pozwolą na lepsze rozpoznawanie problemu. Tekst | Anna Kutera | Fot Fotolia
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI ► 12 Badania dowodzą, że metal może być dodawany do istniejących już antybiotyków, by zwiększyć ich efektywność w walce z tą bakterią. Kolejne eksperymenty, skupiające się na znalezieniu sposobu na to, by dołączyć srebro do składu antybiotyków, wkrótce się rozpoczną.
» Najnowsze badania nad działaniem srebra do-
ZDROWIE
SREBRO POPRAWIA DZIAŁANIE ANTYBIOTYKÓW
» Srebro jest znane ze swoich właściwości antybakteryjnych od wieków. Niewiele jednak było wiadomo, na jakiej zasadzie działa.
wodzą, że dodanie go do antybiotyków, sprawia, że ich działanie zwiększa się od dziesięciu do nawet tysiąca razy. Oznacza to w praktyce, że jeżeli dodano by żelazo do istniejących już antybiotyków o dużej skuteczności, ilość drobnoustrojów odpornych na działanie antybiotyków gwałtownie by spadła. Grupa amerykańskich naukowców, na podstawie badań przeprowadzonych na myszach, dowodzi, że srebro zakłóca naturalne procesy rozwojowe bakterii, sprawiając w ten sposób, że drobnoustroje są dużo bardziej podatne na działanie leków. To odkrycie jest niezmiernie ważne, zwłaszcza w obecnym czasie, kiedy większość lekarzy ostrzega, że antybiotyki stają się coraz mniej wydajne w walce z drobnoustrojami, gdyż większość z nich powoli uodparnia się na działanie leków. Lata podawania antybiotyków w celu zwalczania niegroźnych infekcji sprawiły, że część bakterii zmutowała się tak, by przetrwać niekorzystne dla nich oddziaływanie . Spadek efektywności antybiotyków jest wręcz alarmujący i stanowi jeden z ważniejszych problemów w walce z chorobami zakaźnymi. Odkryto, m.in. że srebro działa osłabiająco na jeden z głównych szczepów bakterii - tzw. Gram-negative – które są wyjątkowo trudne do zwalczenia. Badania dowodzą, że metal może być dodawany do istniejących już antybiotyków, by zwiększyć ich efektywność w walce z tą bakterią. Kolejne eksperymenty, skupiające się na znalezieniu sposobu na to, by dołączyć srebro do składu antybiotyków, wkrótce się rozpoczną. Tekst | Anna Kutera Fot | Fotolia
■
FACEBOOK! Open Scotland.pl - Dołącz do nas!
Quo vadis, Polsko? FOT| FOTOLIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
Jak na polskie standardy nie przystaję do niczego. Polka z urodzenia i w polskiej krainie zakochana, to tak. Oj, tak! Ale poza tym obywatelka o ile nie Świata, to chociaż Europy (a najchętniej Wszechświata, bo wyobraźnia rwie mi się ku Kosmosowi). I ciężkie zmartwienie mam z tym swoim światopoglądem, bo rodzona, pierwsza Ojczyzna, jako twór państwowo-socjologiczny wkurza mnie niepomiernie! Od zgrzytania zębami mam je już wszystkie naruszone, lada moment zacznę je wypluwać i będę zmuszona wstawić implanty. Koszmar! Tekst | joanna goldberg
ŻYCIE ► 15 Może i mogłabym się tym wszystkim nie przejmować, odpuścić, mieć to w tak zwanej bańce po sidolu i zająć się czubkiem własnego nosa, ale na drodze w poprzek staje mi własna osobowość. Zostałam wychowana na jednostkę do obrzydliwości społeczną, coś pośredniego między nauczycielem, żołnierzem i pielęgniarką (profesje te nie są mi znane jedynie z nazwy), jeżeli na dodatek doda się do tego wszystkiego filologa otrzyma się mieszankę niebezpieczną dla Ciemnogrodu, istotę, która nie będzie się rozkoszowała czterema ścianami swojego domku, kiedy wszystko wokół się wali. Zwyczajnie nie potrafię mieć gęby zamkniętej na kłódkę! Jeżeli coś jest źle trzeba się starać to naprawić, wytłumaczyć tym, którzy myśleć nie chcą, żeby myśleć zaczęli. A gdybyż jeszcze dodatkowo zaczęli posługiwać się sercem, to już byłoby cudnie… Ach, co za marzenie! Nie mam wielkich złudzeń co do skuteczności swojego posłannictwa. Takich jak ja paliło się kiedyś żywcem na stosach, a obecnie się kamienuje i morduje bez pardonu – metoda się zmienia w zależności od szerokości i długości geograficznej, jeżeli nie można czynem, robi się to słowem. Nie musiałam długo czekać, żeby rzucono się na mnie z inwektywami za moje pisanie. Nie szkodzi. Przywykłam i jestem odporna. I wszystkim tym, którzy chcą mnie atakować ze śmiechem rzucę prosto w twarz: „All right, let’s dance!” Zobaczymy, kto w tym intelektualnym tańcu wytrzyma dłużej. Uprzedzam tylko, że to taniec z wyższych sfer, więc pojedynek może być nierówny. Podpowiedź pierwsza brzmi: „wyższe sfery nie zawsze są tam, gdzie przywykło się ich szukać.” Podpowiedź druga: „Omnia mea mecum porto.” Podpowiedź trzecia: „Jeśli sobie nie radzisz zacznij czytać.” A co do Polski… Boże, cóż to za cudowne miejsce na mapie Świata! Właściwie nie umiem powiedzieć, którego kawałka tego kraju nie kocham. Wybrzeże, pojezierza, Jura Krakowsko-Częstochowska, jedno z najbardziej magicznych miejsc, poza Pieninami i Górami Stołowymi, Tatry, Biesz-
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
czady. Ileż tam przygód przeżyłam! Polska. Lasy, góry, jeziora, rzeki, pola, łąki… Ich piękna nikt nie wypowie… Wprowadzę teraz dysonans w patriotyczną nutę, bo dziwna sprawa, ale nie przypominam sobie sztandarowego polskiego poety, który byłby zakochany w Polsce, mając do tego pełne prawo pochodzenia, 100% polskiej krwi (bo przecież Polska, tylko dla Polaków!) Tuwim – Żyd. Staff- Lwowiak, Ukrainiec, Mickiewicz – Litwin. Mam szukać dalej…? Chopin, największy muzyczny poeta, też z dziwnym pochodzeniem. A wszyscy, jakby Polacy. Trudne do zrozumienia, prawda? Niezbadane są wyroki Boga i to, jak człowiek kocha, z czym się utożsamia. Ja mam pochodzenie (choć do poety mi daleko), ale na opak nie mam zasiedzenia. Nie czuję w sobie obowiązku przynależności do państwa, tylko dlatego, że kocham krainę. Państwo Polskie nie jest już zagrożone przez nikogo. Chyba, że przez samych Polaków. A to mnie już nie interesuje. Sprawdzają się właśnie pobłażliwe słowa Bismarcka i mój ulubiony cytat: „Zostawcie Polaków w spokoju. Sami się wykończą.” Trudno mu odmówić mądrości i dalekosiężnego wzroku. Jesteśmy dziwnym narodem. Wciąż musimy mieć przeciwnika, żeby walczyć. Zwyciężyliśmy wszystkich w zasięgu własnego widzenia i pozostaliśmy sami sobie. Z braku laku brat rzuci się bratu do gardła. W katolickim kraju chrześcijański światopogląd spokojnie na to pozwala. Prawie mogłabym Mickiewicza zastąpić, pisząc nieco inną Inwokację. Polsko, Ojczyzno Moja, ile Cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto Cię traci poprzez głupotę Twoich synów, którzy politykami się zowiąc ku upadkowi prostą drogą Cię prowadzą i czynią Cię Państwem, w którym nie ma żadnych zasad. Brat staje przeciw bratu i nienawiść nie staje się szczeblem do sławy grodu, lecz tym, co wieczna mgła zaciemnia, obszarem gnuśności zalanym odmętem. To nie Ziemia, to Polska. Patrz, jak nad jej wody trupie wzbił się jakiś płaz w skorupie… etc. Płaza w skorupie mamy na bieżąco w posta-
■
FOT| FOTOLIA
ci drobiu, który kłapie dziobem na prawo i lewo zupełnie bez sensu i staje nam kością w gardle. Nic mi po tym państwie, w którym nie mogę odnaleźć siebie, jako człowieka. Przyznaję się bez bicia, że od toksycznych relacji uciekam jak najdalej, bardzo rozumiejąc tego skandynawskiego krasnoludka, który z błękitną latarenką wyruszył w świat, żeby się dowiedzieć, co to jest złodziej, a potem, jak już dotarł do Polski, to szukał tylko swojej błękitnej latarenki. Mało śmieszny dowcip i mało śmieszna rzeczywistość. Nie należę do ludzi, którzy spolegliwie przystosowują się do narzucanych im ram i ulegle w tych ramach egzystują. Jedyne, czego tak naprawdę nienawidzę, to jedynie słusznego myślenia. Po to Bóg dał mi rozum, żeby myśleć samodzielnie. Tu znowu pozwolę sobie przytoczyć dowcip, znamienny dosyć. Córka przygotowuje świąteczną pieczeń, coś jej nie wychodzi, łapie za telefon, dzwoni do matki i pyta: Mamo, dlaczego właściwie, trzeba obciąć to mięso z obu stron? Matka, nieco skonsternowana odpowiada: Czekaj, dziecko, nie wiem. Zadzwonię do babci. Ona wie. Po czym rozmowa z babcią wygląda następująco: Mamo, dlaczego zawsze obcinałyśmy mięso na świąteczną pieczeń z obu stron? I odpowiedź zdumionej babci: Jak to dlaczego, dziecko?! Przecież nigdy nie było nas stać na większą brytfannę! Mnie stać na większą brytfannę. Przynajmniej w ramach własnego mózgu. Ciekawe dlaczego inni nie chcą postarać się o większą brytfannę, zrezygnować ze starych przyzwyczajeń i przesądów, spojrzeć szerzej i dalej w przyszłość, więcej wiedzieć, rozumieć i czuć…? Dość dawno nauczyłam się kilku potrzebnych, europejskich języków, poczytałam sobie co nieco, westchnęłam nad ludzką głupotą i wypracowałam sobie własny pogląd na rzeczy. I zgodnie z tym poglądem będę upierdliwie pytać: „Quo vadis, Polsko? Czy nie mogłabyś się już opamiętać moja kochana Ojczyzno? Czy uparłaś się, żeby wciąż przynosić mi wstyd? Quo vadis, Domina?”
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
ŻYCIE ► 16
O mamonie czyli społeczna fukcja pieniądza
FOT| FOTOLIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
Tekst ► Gosia Szwed
ŻYCIE ► 18
Fukcja behawioralna Od zarodka to ona nami pomiata. Podglądamy fasolkę, później dorastającego człowieka w obiektywie- 2D, 3D, 4D...Ta chęć podejrzenia tego co niewidzialne- kosztuje słono. Później wyprawka, becikowe, benefity. Nie wspominając już o uroczystościach, które Polak w myśl zasady „postaw się a zastaw się”- obarcza nadmiarem wszelkim. Ot taki chrzest np. Cofając się 2000 lat wstecz, była to okazja do duchowej odnowy, obmycia z grzechów, wyzwolenia duszy. Zwyczajnie wsadzano chętnego do oczyszczenia do rzeki, diabła goniono, a tłum zgromadzony się cieszył. To wystarczyło. Dziś słowo „chrzest” to synonim przepychu, problemu z wynajęciem restauracji, bukowania kościoła, zapłaty „co łaska” na instytucję, która nie zarządza rzekami a raczej świetnie zmaterializowanymi społecznościami, które potrafią się dobrze dzięki mamonie urządzić. Tłum zamiast skandować „wiwat” delikwentowi, który diabła się pozbył, pośpiesznie udaje się na ucztęnie ducha a ciała. Potem rodzina liczy koperty, ocenia przybyłych przez pryzmat ich grubości. I tak u zarania życia rodzi się kult pieniądza. Niczym kult złotego cielca. Funkcja motywacyjna Mały uduchowiony delikwent dorasta. Przez całe życie odgrywa swoje role. Gromadzi środki, myśli o przyszłości, patrz „jak pokierować życiem, żeby zarobić”.W szkole trąbią o wyborach. Wybór ma zapewnić życie dostatnie. Masz się uczyć, żeby osiągnać sukces. Sukces= masz mieć kasę. Kult
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
Ostatnio dużo słyszy się o pieniądzach. Banał? A owszem, kasa, mamona czy cokolwiek by tam nam brzęczało, to przecież rzecz materialna bez znaczenia. Moralnie nie do rozgryzienia, a tak bezczelnie opanowująca wszystkie dziedziny naszego życia. Nie znam człowieka, który nie uległ by jej władzy.
się rozwija, nabiera znaczenia. Jednakże wszystko kryje się za woalką przyzwoitości, wartości i lepszego jutra. Sama pasja nie ma już znaczenia. Najważniejsze jest to jak ją obrócić w złote runo. Już w szkole średniej czy seniorce, doradcy- słudzy mamony, omamiają propagandą sukcesu. Nowoczesne placówki zainwestowały nawet w zajęcia z biznesu, marketingu i psychologii sukcesu. Neuroprogramiści nastawiają mózgi na tryb osiągania. Oglądałam wywiad Łukasza Jakóbiaka z równie lubianym przeze mnie Maciejem Stuhrem. Przyznał, że trudno być aktorem. Wspomniał jak sprzedajny jest to zawód. Cenię go niezwykle za utrzymywanie fasonu w zawodzie, za role nietuzinkowe i przyzwoitość, nie pozwalającą na role prostackie, spłacające kredyty. Rozmowa ta skłoniła mnie do refleksji o zawodzie aktora. Kiedyś był niemal misjonarzem. Rola, w którą się wcielał miała pokazać wartości, sylwetki oczywiste, złe i dobre charaktery. Jego zadaniem było łatwe dotarcie do widza z przekazem, uzewnętrznienie brzydoty grzechu, oczyszczenie ze zła. Dziś aktor jest jak prostytutka. Ktokolwiek zapłaci- temu się oddaje. Fukcja dezintegracyjna Podobny kryzys notuje się we wszystkich niemal zawodach. Im więcej masz kasy, tym większe twoje znaczenie w społeczeństwie. Im więcej masz, tym bardziej jesteś szanowany. Paranoja? Tak pie-
niądz zarządza światem. Coś, co zostało stworzone przez człowieka w celu wymiany wzajemnych korzyści, opanowało go z taką mocą, że nie jest w stanie się spod tego panowania wyzwolić. Kasa stała się najlepszym życiowym Alfonsem. Działa na ludzi niczym magnez. Choć bez duszy i ciała ustanawia reguły i życiowe cele. Choć bezpłciowa- gwałci każde istnienie. Poddajesz ten fakt dyspucie? Może innych, nie mnie, ja się kultowi mamony nie poddaję... Łżesz zatem, kłamiesz i omamiasz swoim kłamstwem swoje w lustrze odbicie. Nie żyjesz na pustyni, zakupy robisz w supermarkecie bo niby taniej, chodzisz do kina bo potrzebujesz rozrywki ducha, do klubu—o ciało woła zasilenie ruchowe, szukasz „okazji” bo oszczędzać trzeba. Większość życia zabiera Ci myślenie o tym, co z definicji miało być jedynie pomocne w organizacji życia społecznego. Dziś przystanę zatem w moich dążeniach. Zamknę się w skromności niebytu społecznego. Zamknę lodówkę rozmaitości. Będę myślała i żyła w anarchii. Oddam swoje godziny społeczeństwu, oddam swój czas rodzinie, nic nie kupię, nic nie wydam i nie pomyślę nawet przez minutę o srebrnikach.Takich dni życzę Wam jak najwięcej bowiem człowiek z zasady miał być istotą rozumną...
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
ŻYCIE ► 19
Tekst ► Gosia Szwed
O życiowym plecaku
ŻYCIE ► 20
Od pierwszych dni wrzucam do niego wspomnienia, pierwsze chwile przy piersi mamy, zapach mleka, później Milupy bananowej, gdzieś tam w kieszonce mam swoje pięc minut w przedszkolu, gdzie nagle w ciągu dnia z języka polskiego, kazano mi mowę zamienić na czeską. Dzieciństwo miałam barwne. Mimo szarej komuny wokół, życie dziecka toczyło się swoim rytmem. Kilka lat spędziłam w Czechosłowacji, która już zawsze będzie mi się kojarzyła z lepszym światem, zabawami w propagandę, kolorowymi pochodami radości z okazji narzuconych reżimem świąt. W małym plecaczku wspomnień z tego okresu mam smak szynki, której w Polsce, wówczas na półkach nie było. Także smak chleba z kminkiem, ułatwiającym trawienie, a którego smaku szczerze nie znosiłam. To także zakamarki śmiechu, pierwszych miłości, przyjaźni. To zamazany obraz ogrodu, w którym dziko rósł lubczyk, zrywany przeze mnie na niedzielny rosół. Wyprawy do lasu, wyścigi samochodowe, które co roku odbywały się w Brnie, tuż pod moim domem. To „bramboraki” na rynku czyli placki ziemniaczane z ogromem przypraw, sprzedawane w Czechach niczym dzisiejsze hamburgery. To także zabawy w skautów, lekcje kaligrafii, pisanie pod skosem, pod linijkę, stempelki wynagradzające ciężką pracę. Później Polska... Ta część plecaka nieco bardziej dramatyczna. Powróciłam do kraju jako mała dziewczynka. Osiem lat człowieczeństwa to niewiele w stosunku do przeciętnego okresu egzystencji czło-
wieka na padole ziemskim. Ośmioletni plecak miał już jednak swoją wagę. Wiedziałam już co to życie bez jednego z rodziców, miałam także świadomość bólu po utracie bliskich przyajciół, życia musiałam już uczyć się na nowo. Do plecaka wspomnień doszły łzy, wyszydzanie, śmiech i drwina rówieśników, którzy bezlitośnie traktowali moje pomyłki językowe. Wtedy właśnie zaczęłam kształtować mój stelaż. Nauka przychodziła mi z trudem. Smakowała kotletami mielonymi babci, szarlotką taty, łódeczkami z ziemniaków z mięsem mielonym i ketchupem. W powietrzu unosiła się także woń chloru, który w przedawkowanej dozie był dodawany do basenu, gdzie zmuszano nas do pływania w ramach nauki szkolnej. Była zimna niczym lód, na którym stawiałam pierwsze łyżwiane kroki. Była gorąca od słońca przypiekającego plecy na wczasach w Bułgarii. Mój stelaż był budowany w czasie przemian. Byłam częścią pogrzebu księdza Popiełuszki, bywałam też na manifestacjach Solidarności. Miałam poczucie wspólnoty, walki o lepszą przyszłość, ważności chwili, nieprzeciętności tłumu i jego przedsięwzięć. Kolorowe flagi z Gagarinem pochodów szkoły czeskiej, zamieniłam na walczące z systemem transparenty, krzyczące o wolnej Polsce. Dla dziecka zawartość wypisana na przedmiocie noszonym nie ma większego znaczenia. Dla dziecka pochód czy manifestacja to tłum skandujących ludzi, najczęsciej wesoły bo czujący, że robi coś ważnego. Powaga sytuacji dodaje skrzydeł. Dla nas- pokolenia przemian systemowych- upadek komunizmu to wspomnienie otwarcia drzwi dla gumy do żucia „Donald”, soków pomarańczowych w folii, lalki Barbie i klocków Lego. Dla nas to zniknięcie Teleranka, dorastanie w rytmie „5.10.15.” To czas, kiedy plecaki powoli zaczęły się wypełniać dobrem wszelkim. Starannie wypielęgnowana Barbie z Pewexu, nagle miała mozliwość tworzenia rozbudowanej linii rodzinnej. Jej szafy wypełniła garderoba z najnowszych lalczanych catwalków. Pojawił się Ken-
mąż i dzieci. Plecak pełen śmieci. Stelaż moralny dostał nową kartę- przepustkę do wolności. Pod wpływem nadmiaru dóbr, plecak zaczyna pękać w szwach, stelaż nie wytrzymuje, w plecy uwiera. Tak też się stało z moim. Wolna Polska zaczęła uwierać. Coż po pełnych półkach, jak nagle się okazało, że brak możliwości zapłaty za to, czego oko pragnie. Nasi rodzice, dziadkowie z pracą problemów nie mieli. Nam przyszło się uczyć sztuki polowania. Kiedyś jak studia skończyłaś, praca była, czekała i przyjmowała z otwartymi ramionami. Nagle zniknęła, a nas zaczęli uczyć ci, którzy nigdy szukać jej nie musieli, wykładając z pasją co zrobić aby pracę znaleźć. To swoisty paradoks pokoleniowy. Życia uczyli nas ludzie, którzy sami jako dzieci, nie doświadczyli wolności i możliwości wyboru życia. Stelaż moralny budowali z nami ludzie, którzy przez większą część istnienia sami byli pogubieni. Jesteśmy swoistymi sierotami pokoleniowymi, które nie miały wzorców dostosowanych do rzeczywistości. Zabrakło w naszym życiu matki wolności, ojca wyboru. Rodzice razem z nami uczyli się obsługiwać komputery, telefony komórkowe, tablety. Nie mogli nas nauczyć sztuki właściwych wyborów bo sami muszą się borykać z problemem odróżniania dobra od zła, lepszego od gorszego, właściwego od niewłaściwego. Jesteśmy pokoleniem z założenia życiowo nieudolnym bo uczono nas nieudolności. Teorii nie praktyki bo takiej nie było. Wciąż system szkolnictwa w Polsce to system teoretyczny. Empirycznie świat wyborów i wyborów właściwych bowiem, nie jest do końca zbadany. Do tego potrzeba kolejnych kilkudziesięciu lat. Tak właśnie przepełnia się życiowy plecak. Z nadmiaru wrażeń, z nadmiaru doświadczeń, wolności myśli i wyboru. Mój wypełnił się szybko. Szwy załatałam wyborem emigracji. Scaliłam do kupy mój bagaż i kroczę dalej z moim plecakiem uroczym. Choć stelaż czasami niewygodny, w pionie trzyma.
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ŻYCIE
Forest Gump mówił, że “życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiadomo co ci się trafi”. Życzyłabym wszystkim aby ich życie było tak słodkie. Moje raczej przypomina plecak, i to solidny, taki na stelażu.
Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy
www.openscotland.pl Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest również na stronach: www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com
Kobieto, weź poród w swoje ręce
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
Jej zawodem jest bycie z mamami, to im pomaga nimi zostać i dumnie wkroczyć w świat macierzyństwa. Polka Sukcesu - Iza Frankowska. Rozmawia: Gosia Szwed
ROZMOWA ► 23 Kim wg Ciebie jest matka i jakie ma znaczenie w życiu dziecka?
stosuje niefarmakologiczne metody uśmierzania bólu (w tym np.: masaż, ciepłe/zimne okłady, tens), sugeruje zmiany pozycji, oddycha razem z kobietą, podaje wodę oraz wykonuje wiele innych czynności, zależnych od aktualnych potrzeb rodzącej. Oczywiście te wszystkie czynności może wykonać położna jeśli tylko ma czas, a nie musi biegać między kilkoma rodzącymi. Jednak nawet gdy jest to indywidualna opieka położnej to przychodzi taki moment, gdy jej uwaga jest mocno skupiona na samej akcji porodowej, na czysto medycznej stronie porodu lub już po narodzinach dziecka, na wypełnianiu dokumentów. Doula jest z kobietą przez cały czas trwania porodu i jeszcze jakiś czas po. Jej jedynym zadaniem jest dbanie o komfort kobiety. Sądzę, że praca położnej i douli wspaniale się uzupełniają, i wspierają. Razem zapewniają kobiecie holistyczną opiekę, zwiększają jej poczucie bycia zaopiekowaną.
Na początku matka jest całym światem, a może i nawet wszechświatem;) Następnie przychodzi czas kiedy to właśnie ona, wraz z ojcem dziecka pokazuje jaki jest otaczający nas świat. Wierzę, że „świat jest taki jakim go widzimy”, więc niezwykle istotnym jest to jak nauczymy się na niego patrzeć. Kto to jest doula? Doula to kobieta, która w profesjonalny sposób wspiera przyszłą mamę, a także jej bliskich w czasie ciąży, porodu oraz połogu. Jest to wsparcie ciągłe i niemedyczne, na płaszczyźnie emocjonalnej, fizycznej i informacyjnej. Doula może pomóc przygotować się kobiecie oraz bliskiej jej osobie do porodu, dostarczając im rzetelnych informacji, pokazując różne drogi i możliwości. Po porodzie pomoże łagodnie wejść w świat rodzicielstwa. Będzie czuwać nad stanem emocjonalnym kobiety, wysłucha, wesprze w oswajaniu nowych emocji. To jak szeroka jest to współpraca, kiedy się zaczyna i kończy decyduje kobieta, kierując się swoimi potrzebami. Doule ze Stowarzyszenia DOULA w Polsce przechodzą szkolenia przygotowujące je do ich roli, odbywają staże, są zobowiązane przestrzegać określonych standardów pracy.
Kiedyś kobiety rodziły same, ewentualnie w asyście lekarzy w kolejnych latach, dlaczego potrzebujemy „pomagaczki” w tym procesie? Jest dokładnie na odwrót J Kiedyś kobiety rodziły bez asysty lekarzy, mężczyźni wręcz nie mieli wstępu do świata porodów. To inne kobiety: matki, babki, ciotki towarzyszyły im w czasie ciąży i porodu, wprowadzały w świat macierzyństwa. Tak więc doulowanie to tak naprawdę powrót do tego, co było i służyło, a nie wymysł obecnych czasów.
Jaka jest różnica między doulą, a położną?
Dlaczego zostałaś doulą?
Głównym zadaniem douli jest ciągłe dbanie o komfort kobiety. Nie zajmuje się ona medyczną stroną ciąży i porodu. Nie bada, nie diagnozuje chorób, w czasie porodu nie monitoruje tętna dziecka – to wszystko wchodzi w zakres kompetencji położnej. Doula wspiera emocjonalnie,
Temat ciąży, narodzin i macierzyństwa zawsze mnie fascynował. Współpracując jako fizjoterapeutka z kobietami w ciąży czułam, że to jest właśnie temat, który pochłania mnie całkowicie, w którym chcę się rozwijać. Zaczęłam, więc po22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
ROZMOWA ► 24 szukiwać różnych dróg wiodących do tego samego celu i tak trafiłam do Fundacji Rodzić po Ludzku, gdzie dowiedziałam się o istnieniu kogoś takiego jak doula. Dokładnie tym samym czasie moja mama podesłała mi artykuł traktujący o pracy douli mówiąc, ze to chyba coś dla mnie. Zdecydowanie miała rację. Decyzję, że to jest to co chcę robić podjęłam w oka mgnieniu. Stety niestety w Fundacji na najbliższe szkolenie nie było już miejsc i tak trafiłam do Stowarzyszenia Doula w Polsce. Co potwierdza moją maksymę życiową: nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma swój cel. W Stowarzyszeniu poznałam wiele wspaniałych kobiet, które są dla mnie ogromnym wsparciem. Możliwość zostania doulą to jedna z najwspanialszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała. Jest to moja pasja, moja praca, moja droga. Wciąż z zapałem doskonalę swoje umiejętności. Wiem, że zawsze, wciąż na nowo będę zachwycać się cudem ciąży, narodzin, rodzicielstwa, małych stópeczek, okrągłych brzuszków.
Jeśli jestem akurat w tzw. „gotowości porodowej” to mój dzień przede wszystkim charakteryzuje się tym, że jestem non stop pod telefonem, co chwilę go sprawdzam i podskakuję gdy tylko wyda z siebie dźwięk;) Pracuje w gabinecie rehabilitacji medycznej jako masażystka i mam to szczęście, że mam bardzo elastyczny grafik. Dzięki czemu mogę zarządzać swoim czasem tak by móc również pomagać innym działając jako wolontariuszka, w miare możliwości regularnie wrzucać aktualne, ciekawe informacji na mój fanpage „Doula dla Ciebie”. Pozwala mi to również na realizowanie wielu bardzo bliskich memu sercu projektów - wraz z kilkoma zaprzyjaźnionymi doulami organizuję na terenie Warszawy i Piaseczna warsztaty
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
Jak wygląda Twój dzień?
ROZMOWA ► 25 przygotowujące przyszłych rodziców do porodu i rodzicielstwa. Obecnie przygotowujemy także całodzienną akcję promującą karmienie piersią „Stawiam na pierś!”. Serdecznie zapraszam 28 maja do klubokawiarni Chwila Moment. Będą m.in. ciekawe wykłady i warsztaty, możliwość konsultacji indywidualnych z doulami i promotorami karmienia piersią, sesje zdjęciowe i wiele innych atrakcji.
wachlarz niefarmakologicznych metod uśmierzania bólu. Panuje powszechna opinia, że taki rodzaj porodu nie jest bezpieczny i kobiety z przerażeniem krzyczą „nie, nigdy w życiu, a jakby się coś stało..” Badanie pokazują, że w przypadku gdy spełnione są pewne kryteria: ciąża przebiega prawidłowo, kobieta jest zdrowa, zapewniona jest opieka doświadczonych położnych, a także w razie potrzeby szybki transport do szpitala, to poród domowy jest równie bezpieczny, co szpitalny.
Czy poród musi oznaczać wizytę w szpitalu?
Czy taki rodzaj porodu jest popularny w Europie? W ostatnim czasie obserwuje się większe zainteresowanie porodami domowymi, jednak wciąż bardziej popularny jest poród szpitalny. Niedawno w tv można było zobaczyć wiele ciekawych rozmów na temat porodów domowych z położnymi, doulami, kobietami, które taki poród wybrały sądzę, że świadczy to o wzroście zainteresowania tematem.
Nie musi. W Polsce kobiety mogą wybierać między domem, domem narodzin, a szpitalem. Na czym polega poród domowy? Jest to poród odbywający się w warunkach domowych, przy asyście położnych. Ogromnym plusem takiego porodu jest to, że kobieta znajduje się we własnym domu, w środowisku, które dobrze zna. Poród domowy daje zdecydowanie większą możliwość niż w warunkach szpitalnych ku temu by osobą decydującą o jego przebiegu była rodząca. Ograniczone jest również do minimum ryzyko zbędnych interwencji medycznych. Panuje piękna, domowa atmosfera. Kobieta może tańczyć, swobodnie chodzić po swoim domowym królestwie, piec ciasto jeśli ma na to akurat ochotę;) Po porodzie nigdzie nie trzeba jechać. Mama z nowonarodzonym dzieckiem może położyć się do własnego łóżka w ciszy i spokoju, w ramionach bliskiej jej osoby.
Jak się przygotować do takiego porodu?
Czy istnieje możliwośc zastosowania jakiegoś rodzaju znieczulenia? W porodzie domowym można zastosować cały
FOT| FOTOLIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
Przede wszystkim należy rozpocząć poszukiwania położnych, z którymi kobieta chciałaby rodzić (przy porodzie domowym zawsze są dwie). Kobieta decydująca się na poród domowy powinna dobrze poznać swoje ciało, fizjologię porodu. Warto jest więc zapisać się do szkoły rodzenia, która oferuje zajęcia przygotowujące do porodu naturalnego. Przygotowanie do porodu domowego to przede wszystkim przygotowanie od strony mentalnej, ale konieczne jest również zadbanie o dobry stan fizyczny, wykonanie wszystkich badań potrzebnych do potwierdzenia dobrego stanu zdrowia matki i dziecka. Istotnym aspektem jest też omówienie wszystkich kwestii, wątpliwości z położną, która będzie przy narodzinach, a także
ROZMOWA ► 26 przygotowanie się osoby towarzyszącej – zarówno pod względem mentalnym jak i zadaniowym.
Zawsze podkreślam jak ważna jest świadomość. To by rodzice wiedzieli jakie są możliwości, co z czym się wiąże, by świadomie podejmowali własne decyzje, nie oddawali ich komuś innemu. Ogromnie podoba mi się hasło: „Kobieto, weź poród w swoje ręce”. Istotne jest też u kobiety zaufanie do własnego instynktu, a także wiara w to, że jest stworzona do tego, by urodzić swoje dziecko. Szkoła rodzenia, warsztaty o tematyce okołoporodowej (w grupie czy indywidualne)- to fajne miejsca do zdobycia wiedzy i przygotowania się na ten piękny dzień. Warto też dopytywać położną i doulę – m.in. po to są by wyjaśniać, wskazywać różne drogi, odpowiadać na nurtujące przyszłych rodziców pytania.
A co z dziećmi tzw. cesarkowymi? Czy mają z założenia gorszy start? Badania pokazują, że statystycznie u dzieci urodzonych drogą cesarskiego cięcia, istnieje większe ryzyko wystąpienia np. astmy, czy zaburzeń integracji sensorycznej. Natura głupia nie jest i w jakimś celu wymyśliła to tak, a nie inaczej. Tu wszystko ma znaczenie, przeciskanie się przez kanał rodny również (m.in. pomaga pozbyć się wód płodowych z układu oddechowego). Jednak nie jestem za takim stygmatyzowaniem i zakładaniem z góry, że będzie źle. Nie zawsze wszystko może pójść wg naszego wymarzonego, idealnego planu. Trzeba mieć głowę otwartą na plan B.
Co to wg Ciebie znaczy nowoczesny rodzic? To taki, który żyje w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Prezentuje postawę otwartości na wiedzę. Z gąszczu obecnych nowinek, tego co przekazywane z pokolenia na pokolenie, wybiera to co rzeczywiście jest mu przydatne, dobre dla niego i jego dziecka. Nie zawierza ślepo autorytetom z danej dziedziny. Ma zaufanie do siebie jako rodzica.
A co robić jak coś pójdzie nie tak podczas domowego porodu, np. dziecko utknie w kanale rodnym lub zaistnieje zagrożenie zdrowia lub życia matki czy dziecka? W sytuacji gdy coś idzie nie tak, położne podejmują decyzję o transferze do szpitala, z którym mają podpisaną umowę. W porodzie domowym kobieta jest obserwowana dyskretnie jednak bardzo wnikliwie przez położne, które doskonale znają fizjologię porodu i zauważą najmniejsze odchylenie od normy. Jednak takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko ponieważ każda kobieta, która decyduje się rodzić w domu przechodzi wcześniejszą kwalifikacje gdzie oceniane jest ewentualne ryzyko. Jak przygotować się do porodu, czy masz j akieś stałe rady dla oczekujących rodziców, niezależnie od tego jaką formę porodu wybiorą?
Po latach izolacji szpitalnej, oglądaniu noworodków zza szyby, braku wizyt na oddziale położniczym, pozycji leżącej na stole, nastał powrót do porodów nieco bardziej fizjologicznych- w dowolnej pozycji, w domu, wśród bliskich. Czy to zdrowe dla noworodka czy raczej stwarza większe zagrożenie w pierwszych dniach życia, przy słabej odporności organizmu?
FOT| FOTOLIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
Jest to zdecydowanie korzystne zarówno dla dziecka jak i matki. Kobieta mająca możliwość swobodnych zmian pozycji najczęściej przyjmu-
ROZMOWA ► 27 je pozycje wertykalne (to takie, w których kanał rodny jest skierowany w dół). Badania pokazują, że takie pozycje sprawiają m.in., że: dziecko jest lepiej dotlenione, skurcze macicy są efektywniejsze i bardziej regularne (czas porodu skraca się o ok. 35%), zmniejsza się ryzyko pęknięć krocza. Dla noworodka zdecydowanie bezpieczniejsza jest domowa flora bakteryjna niż ta szpitalna. Takie porody dają też kobietom większe poczucie bezpieczeństwa, wsparcia ze strony bliskich jej osób, a także poczucie sprawczości i wiary we własne siły – z takimi porodami wiąże się ogromna moc.
partnera powinna wynikać ze szczerej rozmowy miedzy partnerami. Nie może być mowy o żadnym zmuszaniu siebie czy drugiej strony. Ewentualny wpływ obecności partnera przy narodzinach dziecka na późniejsze życie seksualne rodziców zależy od indywidualnej wrażliwości, podejścia do tematu. Znam pary, które zdecydowały się na poród rodzinny i przyniosło im to wiele radości. Znam takie, które uznały, że to nie dla nich. Jedna z par, z którą współpracowałam bardzo fajnie ustaliła, że gdy tata uzna, że sytuacja jest ponad jego siły, to wyjdzie. Ogromnym komfortem była dla niego moja obecność i świadomość, że w razie czego jego żona wciąż ma ciągłe wsparcie.
Czy jakiś poród szczególnie pamiętasz?
Co oznacza dla Ciebie słowo „mama”, jaka jest najczęściej współczesna matka, czy dzięki powszechnemu dostępowi do informacji jest bardziej świadoma, lepsza, bardziej zapobiegliwa?
Pamiętam wszystkieJ Każdy poród jest inny. Każdy niesie ze sobą ogrom emocji nie do zapomnienia. A co powiesz o roli ojca podczas porodu? Czy zdarza im się wychodzić, mdleć, czy są pomocni? Partner może być wspaniałym wsparciem jeśli tylko decyzja o jego obecności wynika ze szczerej rozmowy miedzy obojgiem partnerów. Warto wcześniej porozmawiać o swoich oczekiwaniach, potrzebach, o tym jaki rodzaj wsparcia można zaoferować. Mężczyźni są zadaniowi, mają silną potrzebę by wiedzieć co konkretnie mogą zrobić, warto więc przygotować taką listę zadań. Choć bardzo często ich jedynym i nieocenionym zadaniem jest po prostu być. Być, przytulać, wspierać. Jak wspólny poród wpływa na późniejsze współżycie pary, czy uczestniczenie w porodzie może spowodować seksualną niechęć do partnerki? Jak już wcześniej mówiłam decyzja o obecności
FOT| FOTOLIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy na hasło „mama” to „wsparcie”. Taka wg mnie powinna być mama – wspierająca. Jaka jest współczesna mama? Zawsze daleka jestem od szufladkowania, wrzucania jakiejś grupy do jednego worka. Nie da się więc wg mnie jednoznacznie określić jaka jest współczesna mama, bo są one różne, z różnych środowisk pochodzą, prezentują różne wartości. Wszyscy znamy te mniej i bardziej świadome. Wyluzowane i te żyjące w ciągłym niepokoju o dziecko. Te które rezygnują z wielu rzeczy, i te które znajdują balans miedzy byciem mamą, a spełnianiem się też na innych polach. Wierzę natomiast, że powszechna obecnie dostępność różnych informacji, ciekawe książki oraz wszelkiego rodzaju warsztaty i akcje związane z tematyką okołoporodową oraz rodzicielską sprawiają, że całe społeczeństwo staje się coraz bardziej świadome i uważne.
Jak skutecznie odpierać „dobre rady” mam i teściowych, starszych ciotek i innych życzliwych, którzy próbują ingerować w nasze wybory co do macierzyństwa, porodu? Chyba najlepszym wyjściem jest podziękować i robić swoje. Niestety ludzie mają jakąś niezrozumiałą potrzebę straszenia młodych mam własnymi, niekoniecznie pozytywnymi opowieściami porodowymi. Można wtedy powiedzieć: „bardzo mi przykro, że masz tak niemiłe doświadczenia z tego czasu jednak moje mogą być inne” lub po prostu powiedzieć, że nie chce się tego słuchać i już. Gdy na świecie pojawi się już dziecko nagle okazuje się, że wszyscy w około są ekspertami od wychowywania dzieci. Zasypują mamę „dobrymi radami”, krytykują jej decyzje. Chyba zupełnie nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób bardzo ją krzywdzą ponieważ podważają jej kompetencje jako matki. O czym marzy doula Iza? Marzę o tym, aby wszyscy rodzice przygotowując się do porodu byli świadomi wszelkich możliwości, by na podstawie łatwo dostępnych, rzetelnych informacji mogli wybrać drogę najbliższą ich sercu i potrzebom. Marzę też o tym, by wszystkie polskie szpitale były otwarte na doule. Życzę zatem spełnienia marzeń i dziękuję bardzo za rozmowę. Izabela Frankowska - Jest doulą i fizjoterapeutką (specjalizuje się w masażu kobiet w ciąży). Od lat, wciąż na nowo, zafascynowana cudem ciąży, narodzin i macierzyństwa. Przygotowuje do porodu, a także wspiera w trakcie jego trwania zarówno kobietę, jak i jej osobę towarzyszącą. Stosuje naturalne techniki uśmierzania bólu, które wspierają łagodny przebieg porodu. W pierwszych dniach macierzyństwa służy profesjonalną pomocą, dba o komfort matki i dziecka. Wierzy w siłę kobiety, w jej sprawczość - dlatego istotnym aspektem współpracy jest dla niej wzmocnienie w kobiecie pewności siebie i zaufania do własnego instynktu i ciała. www.douladlaciebie.pl
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► ROZMOWA
ROZMOWA ► 28
OKO OKO OKO
OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE www.openebusiness.biz Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy
www.openscotland.pl
Fot: Fotolia
Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest na stronach:
www.openscotland.pl www.openebusiness.biz www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com www.ciociasamozloeluta.blogspot.co.uk
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► PASJA
PASJA ► 30
Tekst | Joanna Goldberg
Strrrrasznie niebezpieczne zwierzęta (part I) Fot: MarilynJane (CC BY 2.0)
PASJA ► 31 Kiedy byłam bardzo małym dzieckiem i podczas wakacji na wsi nie można było mnie znaleźć cała rodzina skupiona na werandzie, albo w jadalni przy jakimś posiłku wzdychała jednym, wspólnym westchnieniem i szła mnie szukać w stajni, albo w którejś psiej budzie. Psie budy odbiegały trochę od wsiowej normy, bo nikt przy nich psów łańcuchem nie przywiązywał i były na tyle duże i wygodne, że mogłam tam wleźć i spokojnie zasnąć, co też i czyniłam, kiedy mnie sen zmorzył. Równie dobrze mogłam się zasiedzieć w stajni i zapomnieć o takim, na przykład, podwieczorku. Rodzinie to nie szkodziło, wszyscy w czambuł byli zdania, że nikt mnie tak nie upilnuje, jak zwierzęta, wyciągali mnie z mojej kryjówki w celu nakarmienia, albo wykąpania i położenia do łóżka i cześć. Przelotnie zahaczyła mnie teraz myśl, że według współczesnych norm byłam okropnie zaniedbanym i narażonym na okropne niebezpieczeństwa dzieckiem. Od pukania po głowie powstrzymam się bez trudu, bo to boli, ale wzruszenia ramionami sobie nie podaruję. Byłam najszczęśliwszym dzieckiem, jakie sobie można wyobrazić i nigdy nic złego mi się nie stało! Tajemnica tego cudu jest bardzo prosta. Zwierzęta nie tyle upodobniają się do ludzi, którzy je posiadają, co zwyczajnie na miłość i dobre traktowanie odpowiadają tym samym. Bez trudu uczą się ludzkiego języka. Mieliśmy całe zeszyty pozapisywane słowami i zwrotami, których należy unikać, no, żeby pies nie zrozumiał. Zresztą nie tylko pies. Wiele lat temu odzwyczailiśmy się od robienia notatek, bo ręce nam opadły. Nie mieliśmy w sobie benedyktyńskiego poświęcenia i spisywanie ręcznie ksiąg przewyższających grubością encyklopedię wcale nam się nie uśmiechało. Na nasze domowe zwierzaki nie ma siły. Mają, cholerniki, zdolności do języków, a my już się przyzwyczailiśmy do sformułowań typu: „no, przecież pies powiedział”, „nie widzisz, co kot mówi?” , „a
było słuchać, że koń powiedział…” itp., itd. To nie są żadne bajki. Ot, pierwszy lepszy przykład z brzegu. W domu moich Rodziców oprócz kotów znajduje się psica, Alfa. Jeśli Mama bezmyślnie będzie ze mną rozmawiała przez telefon o moim przylocie, to już przekichane. Alfa będzie pilnować przed furtką kiedy się zjawię i nie odpuści. A problem polega na tym, że jest to duży pies i stanowczo wolę być witana w domu, niż przyjmować na klatę impet prawie 40 kilogramów psa w samej furtce i z walizka w ręku. Inny przykład. Też z Alfunią w roli głównej. Siedzimy sobie z Mamą w domu na dole, każda zajęta czym innym, ja piszę, Mama szyje, drzwi na taras otwarte, cicha, ciepła lipcowa noc. Psica ułożyła się w pół drogi pomiędzy nami. Mam w pewnym momencie westchnęła, popatrzyła na zegar i stwierdziła: - Późno już, a Kacpra z Bursztynem ani widać, ani słychać. Powinny już wrócić do domu. Na te słowa psica podniosła łeb, popatrzyła na panią, przeciągnęła się i wyszła do ogrodu. W pół minuty po tym usłyszałyśmy: „Hau!” No, skoro „Hau!”, to trzeba popatrzeć o co chodzi. Z kolei ja wyszłam i zobaczyłam, że Alfunia myśliwskim sposobem wystawia nasze koty, które ułożyły się do snu na tarasowej huśtawce i ani myślały o powrocie do domu. Inny wariant tej samej sytuacji. Okoliczności, jak wyżej, tylko tym razem Alfa ułożona między nami nie może sobie znaleźć miejsca. Pojękuje, wzdycha, przewraca się z boku na bok. Wyraźnie coś jej nie pasuje. Pierwsza nie wytrzymała moja Matka, chociaż i ja miałam już coś na końcu języka. - No, i czego? – zwróciła się z wyrzutem do psicy. – Co się tak wałkujesz? Nie mogłabyś iść spać na górę do pana? Natychmiast, bez jednego słowa suka poderwała się na cztery łapy i ruszyła na górę do sypialni Rodziców.
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► PASJA
Taaa… Zwierzęta są strasznie niebezpieczne i porozumienie z nimi jest absolutnie niemożliwe. CDN
■
OPEN GALERIA
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
aNia STASIEWICZ | inna para kaloszy
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► GALERIA
FOT: ANIA STASIEWICZ http://inna-para-kaloszy.blogspot.co.uk/
ZAPRASZAMY do współpracy
www.openscotland.pl
OPEN KULTURA
kalendarium | historia | książka | poezja | felieton | galeria | teatr | muzyka 22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA ► FOT ► FOTOLIA
HISTORIA ► 43
Osaczony Autor | Mateusz Biskup | Blog Biszopa http://blogbiszopa.pl/ Okolice miasteczka Mrkonjic Grad, Bośnia i Hercegowina, 2 czerwca 1995 roku, godzina 16:00. Trzask! Człowiek leżący w niewielkim dole wypełnionym liśćmi skulił się, zamarł w pozycji embrionalnej i wytężył słuch. Trzask!, Trzask! Trzask! Nie ma wątpliwości – to odgłosy kroków. Słychać je coraz bliżej. Jeszcze chwila, a Serb stanie nad niewielkim dołem, w którym się ukrył, a wówczas musiałby być ślepym, by go nie zauważyć. Delikatnie zagarnął dłonią kupę suchych liści i próbował ukryć się pod nimi jak pod kołdrą. Ach, żeby tak na chwilę móc stać się jakimś robakiem i wpełznąć w najciemniejszą dziurę! - Gde ides? – zapytał jakiś głos w nieznanym mu języku. - Mislim da sam vidio nesto…* – odpowiedział inny głos, nieco bliżej prowizorycznej kryjówki. Postać skulona w niej zamknęła oczy i zacisnęła dłoń na rękojeści pistoletu. Każda sekunda wydawała się jej godziną. Kroki zaczęły się oddalać. Kapitan US Air Force Scott O’Grady odczekał jeszcze kilka minut, po czym sięgnął po nadajnik radiowy nie większy od walkmana. Włączył go, zbliżył usta do głośnika i wyraźnym szeptem powtórzył kilkakrotnie: - This is Basher Five Two, this is Basher Five Two. Does anyone read me? W kwietniu 1993 roku siły powietrzne państw NATO rozpoczęły operację „Deny Flight” nad rozdartą
Fot | Mateusz Biskup wojną domową byłą Jugosławią. Celem operacji było wyegzekwowanie ONZ-owskiego zakazu lotów nad terytorium Bośni i Hercegowiny. Serbowie raz naruszyli ten zakaz i nieciekawie się to dla nich skończyło. 28 lutego 1994 roku amerykańskie F-16 zestrzeliły cztery serbskie myśliwce bombardujące próbujące dokonać ataku na cele w Novym Travniku. Od tamtej pory żaden serbski samolot wojskowy nie pojawił się na niebie, ale nienawiść do Amerykanów znacznie wzrosła. Myśliwce NATO regularnie patrolowały przestrzeń powietrzną nad Bośnią. Biorąc pod uwagę fakt, że Serbowie dysponowali radzieckimi systemami przeciwlotniczymi 2K12 Kub zadanie to było igraniem z ogniem. W maju 1995 roku w odwecie za ostrzał Sarajewa maszyny NATO zniszczyły serbskie zapasy amunicji niedaleko Pale. Serbowie poprzysięgli zemstę. Odtąd każdy NATO-wski samolot przelatujący nad
Kierują się na południowy wschód, przelatują koło Wenecji, lecą nad Adriatykiem, Chorwacją i o godzinie 13:45 przekraczają granicę bośniackiej przestrzeni powietrznej. Wspinają się na osiem tysięcy metrów i rozpoczynają patrolowanie. Poruszają się po owalu o długości ponad 40 kilometrów na południowy zachód od Bania Luki, a radary ich myśliwców przeczesują cały obszar objęty zakazem lotów. Takie latanie w kółko jest niebezpieczne – sprawia, że piloci stają się przewidywalni. Wróg rozpracowawszy ten powtarzalny cykl może zastawić pułapkę… Amerykańskie myśliwce krążą nad Bośnią już niemal godzinę. Wright i O’Grady wpatrują się w ekrany radarów, na których nie widać jednak nic godnego uwagi. Tymczasem niemal dokładnie pod nimi przez górskie bezdroża przedziera się z trudem kilka dużych gąsienicowych pojazdów. Zatrzymują się na niewielkiej polanie. Umocowana na jednym z nich duża prostokątna antena ożywa i zaczyna się obracać. Po chwili także druga, umieszczona nad nią okrągła antena porusza się. Wklęsły talerz z umieszczonym pośrodku dyskiem opartym na trzech nogach wpatruje się w niebo i zaczyna powolutku obracać się śledząc cel. O godzinie 14:50 w kokpicie samolotu kapitana Wrighta rozbłyska światełko alarmowe i jednocześnie sygnał akustyczny informuje go, że jego myśliwiec został namierzony przez wiązkę radarową. Natychmiast informuje o tym swojego skrzydłowego. Ten odpowiada, że jego radar nie sygnalizuje żadnego niebezpieczeństwa. Nagle światełko gaśnie, a sygnał akustyczny się
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
Bośnią może stać się celem ich ataku. Jest 2 czerwca 1995 roku, godzina 13:15. Z amerykańskiej bazy lotniczej Aviano we Włoszech startuje para F-16 z 555 Dywizjonu Myśliwskiego US Air Force. Dzisiejszy patrol nad Bośnią poprowadzi kapitan Bob Wright – kryptonim Basher Five One. Jego skrzydłowym jest 29-letni kapitan Scott O’Grady – kryptonim Basher Five Two.
HISTORIA ► 44
Serb słusznie przewiduje, że amerykański pilot uzna sygnał za awarię elektroniki i nie zmieni planu lotu. Po kilkunastu minutach słyszy nad głową huk silników F-16. Nie widzi ich, ponieważ niebo zasnuwa gruba warstwa chmur. Ale to nie ma znaczenia. Na oddalonym o kilkadziesiąt metrów innym pojeździe spoczywają trzy kilkumetrowe rakiety 3M9ME zwane przez NATO-wskich pilotów „trzema palcami śmierci”. Te trzy „palce” unoszą się teraz w górę jakby w geście zwycięstwa. Serbski dowódca nakazuje odpalenie dwóch z nich. Pociski startują w odstępie dwóch sekund wlokąc za sobą białe warkocze. Lecą na ślepo, nie są kierowane wiązką radarową z ziemi, a przez to niewidoczne dla myśliwców. Serbski dowódca uważnie wpatruje się w ekran radaru i trzyma palec na włączniku systemu namierzania. Rakiety za kilka sekund osiągną wysokość, na której lecą amerykańskie samoloty. Teraz! Serb wciska włącznik, obie anteny znów ożywa-
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
urywa. Ki czort? Kapitan Wright łączy się z krążącym nad Adriatykiem samolotem wczesnego ostrzegania Boeing E-3 Sentry. Pyta się, czy w ich strefie patrolowania znajdują się serbskie wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. Odpowiedź jest negatywna. Uspokojony Wright dochodzi do wniosku, że to pewnie jakaś awaria systemów elektronicznych myśliwca. Myli się i to bardzo. Serbski dowódca wyrzutni Kub, którego nazwisko pozostaje nieznane do tej pory właśnie podjął śmiertelną grę z Amerykanami i zamierza ją wygrać. Wysyłając krótką, kilkusekundową wiązkę radarową, która namierzyła samolot Wrighta poznał wysokość, prędkość i kierunek lotu Amerykanina. Wie, że gdyby namierzanie trwało dłużej wówczas komputer pokładowy F-16 uznałby to za zagrożenie i odpalił w kierunku źródła wiązki pocisk AGM-88 Harm, przeznaczony do niszczenia stacji radarowych. A wówczas z serbskiego dowódcy, jego żołnierzy i ich pojazdu zostałaby dymiąca dziura w ziemi.
Myśliwiec F-16 z 555 Dywizjonu Myśliwskiego US Air Force.
ją i natychmiast namierzają cel przekazując jego współrzędne do rakiet. Te są jak gończe psy, które właśnie natrafiły na ślad ofiary. W myśliwcu kapitana O’Grady zapala się światełko alarmowe i rozlega się sygnał akustyczny. Melduje o tym Wrightowi. Ten odpowiada, że jego komputer milczy. Czyżby znowu awaria? Ale w drugim samolocie? Nie ma czasu na deliberowanie. Kapitan Wright kątem oka spostrzega rakietę Kub zmierzającą ku niemu. Ostrzega O’Grady’ego i gwałtownie odbija maszyną w lewo. Pocisk eksploduje między dwoma myśliwcami. O’Grady nie ma już czasu na reakcję. Drugi Kub rozrywa się tuż pod jego samolotem łamiąc F-16
jak zapałkę. Kokpit oddziela się od reszty maszyny, która wali się w płomieniach w dół. Zrozpaczony Wright patrzy na tragedię swojego skrzydłowego, ale nie może nic zrobić. Wypatruje spadochronu, ale przez gęste chmury nie może go dojrzeć. Melduje do bazy, że Basher Five Two został zestrzelony. Tymczasem Scott O’Grady szamoce się w oderwanym kokpicie lecącym ku ziemi. Opanowuje się, chwyta za rączkę katapulty umieszczoną pod siedzeniem, tuli głowę w ramiona, te przyciska do ciała i ciągnie za uchwyt. Rozlega się krótka seria miniaturowych eksplozji – to ładunki wybuchowe odrywają osłonę kokpitu. Ułamek sekundy później uruchamia się niewielki silnik rakietowy umieszczony pod fotelem pilota, który wyrzuca go kilkana-
ście metrów w górę. O’Grady spada teraz ku ziemi z prędkością około dwustu kilometrów na godzinę. Pociąga za uchwyt spadochronu. Fotel oddziela się od pilota i spada osobno. Jest na czterech tysiącach metrów. Droga do ziemi trochę potrwa… Pilot zdaje sobie sprawę, że popełnił olbrzymi błąd ciągnąc od razu za rączkę spadochronu. Jego czasza jest teraz doskonale widoczna z ziemi. Serbowie mają opadającego pilota jak na dłoni. Górska okolica miasteczka Mrkonjic Grad to jeden z ich bastionów. O’Grady majestatycznie przelatuje nad asfaltową drogą, na której zauważa kilka półciężarówek wyładowanych uzbrojonymi cywilami. Nie wyglądają na takich, co go przywitają chlebem, solą i szklaneczką rakiji… Istotnie, to serbskie bojówki paramilitarne – zbieranina wszelkiego rodzaju mętów i szumowin, dla których brutalna wojna domowa jest rajem na ziemi. Są oni odpowiedzialni za większość najokrutniejszych zbrodni popełnionych w byłej Jugosławii. Dla amerykańskiego pilota to bardzo niesprzyjająca okoliczność. Gdyby wpadł w ręce serbskich żołnierzy mógłby liczyć na cywilizowane traktowanie. Jeśli wpadnie w ręce bojówkarzy to niech lepiej Bóg ma go w opiece… Po około dwudziestu pięciu minutach od katastrofy kapitan O’Grady uderza nogami w ziemię. Natychmiast łapie spadochron, zwija go pośpiesznie i wciska w najgęstsze krzaki. Potem zrywa się biegiem ku największej gęstwinie. Po około stu metrach zatrzymuje się. Przecież ucieczka na nic się nie zda… Raz-dwa wyczerpie siły, a Serbowie doskonale znający teren i tak go złapią. Wraca do miejsca, gdzie ukrył spadochron i znajduje pakunek z zestawem survivalowym, który oddzielił się od fotela i opadł razem z nim. Rozrywa go i bierze najpotrzebniejsze rzeczy. Do kieszeni kombinezonu wciska 9 milimetrową Berettę, siatkę maskującą, torebki z wodą, GPS i przede wszystkim – nadajnik radiowy PRC-112 z zapasowymi bateriami. Słyszy zbliżające się kroki. Rzuca się w bok, biegnie kilkanaście metrów i wpada do niewielkiego dołu. Nakrywa się liśćmi, bierze do ręki garść błota i roz-
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
HISTORIA ► 45
Wyrzutnia rakiet ziemia-powietrze 2K12 Kub.
smarowuje je na twarzy. Serbowie zjawiają się na miejscu jego lądowania kilka minut później. Tymczasem wiadomość o zestrzeleniu amerykańskiego myśliwca dociera do Waszyngtonu. Powiadomiony zostaje prezydent Bill Clinton oraz rodzina pilota. W Pentagonie ktoś rzuca pomysł, by na miejsce katastrofy wysłać oddział Sił Specjalnych, jednak zostaje on odrzucony. O’Grady postanawia wspiąć się na jedną z okolicznych gór, by zwiększyć zasięg swojego nadajnika. Stara się przypomnieć sobie wszystko, czego nauczył się podczas 17-dniowego kursu SERE (Survival, Evasion, Resistance and Escape) w Stanach. Pamięta, jak jeden z instruktorów tłumaczył, że piloci najczęściej zostają schwytani w chwili, kiedy tuż po wylądowaniu rozpaczliwie próbują
wezwać pomoc przez radio. Postanawia od tej pory oszczędzać baterie w swoim nadajniku i wykorzystywać go w ostateczności. Na szczęście w nieszczęściu zakrawa fakt, że wylądował w górzystej i pokrytej gęstym lasem części Bośni. Te niedostępne tereny były z powodzeniem wykorzystywane przez jugosłowiańskich partyzantów podczas II Wojny Światowej. A więc… może jest szansa? Postanawia poruszać się tylko nocami, między północą, a czwartą rano. Potem już wstaje świt. Dnie spędza w dołach i wykrotach, nakryty siatką maskującą i przysypany liśćmi. Kilkakrotnie słyszy serbskich bojówkarzy przechodzących tuż obok niego. Raz jeden z nich o mało nie nadeptuje mu na głowę. Na szczęście Serbowie nie mają ze
sobą psów… Męczy go pragnienie i głód. Wypił już całą wodę, jaką miał wziął z zestawu survivalowego. Nie wziął jednak z niego żadnych racji żywnościowych, za co przeklina teraz samego siebie. Wertuje stustronicową książeczkę z rysunkami jadalnych roślin występujących w tej strefie klimatycznej. Zaczyna żuć liście i źdźbła traw. Chwyta mrówki. Nie smakują mu jednak – są strasznie kwaśne. Lepsze są koniki polne, tylko najpierw trzeba oderwać im niejadalne nóżki. Modli się o deszcz (Scott O’Grady jest człowiekiem głęboko wierzącym). Jego modlitwy zostają wysłuchane – czwartego dnia od katastrofy spada deszcz. Scott łapie wodę do plastikowych woreczków. Kiedy ją wypije zdejmuje skarpety i stara się wycisnąć z nich każdą cząstkę wilgoci. Co jakiś czas próbuje wezwać pomoc przez radio. Kiedy nie dostaje odpowiedzi używa kodu Morse’a, nadając sygnał SOS. Wiele ryzykuje – wysyłane przez niego sygnały mogą być słuchane przez Serbów, którzy nie ustają w poszukiwaniach. Schwytanie amerykańskiego pilota byłoby dla nich ogromnym sukcesem propagandowym i potężną kartą przetargową w negocjacjach z NATO. Amerykańskie myśliwce nieustannie przeczesują niebo nad Bośnią. Sygnał wysyłany przez O’Grady’ego dociera do kilku z nich, jednak nie można potwierdzić, czy to naprawdę on, czy kolejna serbska pułapka. W każdym razie jest nadzieja. Satelity szpiegowskie zostają przeprogramowane i przeczesują każdy metr kwadratowy bośniackich gór w poszukiwaniu zestrzelonego pilota. Informacja o tych sygnałach jest ściśle tajna, ale i tak wycieka do mediów. Podczas ceremonii kończącej rok szkolny w jednej z akademii wojskowych w USA generał Ronald Fogleman, szef sztabu US Air Force pytany przez dziennikarzy przyznaje, że są odbierane sygnały, które mogą świadczyć o tym, że Scott O’Grady żyje.
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
HISTORIA ► 46
Kapitan Scott O’Grady na konferencji prasowej.
Równie dobrze można by wykupić ogłoszenie w jednej z serbskich gazet i napisać w nim „Haha! Nasz człowiek żyje i ma się dobrze, frajerzy! Zobaczymy, kto go znajdzie pierwszy!”. Nadchodzi dzień 8 czerwca. To już szósta noc, którą zestrzelony pilot spędza na ziemi. Nieprzerwanie pnie się pod górę, by zyskać jak największy zasięg nadajnika. Około godziny drugiej w nocy przystaje na niewielkiej polance i po raz tysięczny szepcze do nadajnika: - Tu Basher Five Two! Czy ktoś mnie słyszy?
Tym razem zamiast szumu słyszy po kilku sekundach: - Tu Basher One One! Słyszę cię! O’Grady ma ochotę skakać ze szczęścia. Opanowuje się jednak i mówi wyraźnie: - Tu Basher Five Two! Żyję i oczekuję pomocy! Sygnał odebrał kapitan Thomas Hanford – dobry kolega Scotta z 555 Dywizjonu patrolujący swoim F-16 bośniacką przestrzeń powietrzną. On również z trudem opanowuje wzruszenie. Postanawia jednak sprawdzić, czy to nie serbski podstęp. Zadaje
O’Grady’emu pytanie o numer dywizjonu, w którym służył w Korei Południowej. Odpowiedź jest poprawna. Kapitan Hanford przekazuje do bazy meldunek o odnalezieniu pilota. Na pokładzie helikopterowca USS „Kearsage” krążącego po Adriatyku rozlegają się dzwonki alarmowe. Na pokłady dwóch olbrzymich śmigłowców CH-53E Super Stallion wskakują komandosi z 24. Oddziału Ekspedycyjnego Piechoty Morskiej. Maszyny natychmiast wznoszą się w powietrze. Tuż po nich z pokładu odrywają się dwa Harriery i dwa śmigłowce bojowe Super Cobra. Z bazy w Aviano startują kolejne samoloty – Prowlery do walki elektronicznej (ich zadaniem będzie zablokowanie serbskich radarów), Hornety (mają zapewnić ochronę przed ewentualnymi atakami serbskich myśliwców) oraz niezgrabne A-10 Warthog (są pokraczne, ale niezastąpione w niszczeniu czołgów i wozów opancerzonych). Ogólnie na ratunek zestrzelonemu pilotowi rusza około 40 maszyn. Ta cała powietrzna armada spotyka się nad Adriatykiem i rusza na miejsce podane przez kapitana Hanforda. Wysoko nad nimi krąży Boeing E-3 Sentry, który dyryguje całą operacją. Wstaje świt. Amerykańskie maszyny lecą nad pokrytymi mgłą bośniackimi górami. To groźny teren – Serbowie mają w okolicy wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych, a lecące wolno helikoptery są bardzo łatwym celem. Jako pierwsi kontakt z O’Gradym nawiązują piloci myśliwców F-18 Hornet. Scott sięga po nadajnik GPS i odczytuje swoje współrzędne. Piloci Hornetów przekazują je do śmigłowców. Te około godziny szóstej rano docierają na miejsce. Piloci Super Stallionów widzą żółty dym unoszący się z niewielkiej polany. Pierwsza z maszyn, pilotowana przez majora Williama Tarbuttona siada na polanie. Dwudziestu Marines wyskakuje z niej i zabezpiecza teren wokół śmigłowca. Drugi Super Stallion ląduje nieopodal. Jego pilot
Z bazy w Aviano startują kolejne samoloty – Prowlery do walki elektronicznej (ich zadaniem będzie zablokowanie serbskich radarów), Hornety (mają zapewnić ochronę przed ewentualnymi atakami serbskich myśliwców) oraz niezgrabne A-10 Warthog (są pokraczne, ale niezastąpione w niszczeniu czołgów i wozów opancerzonych). Ogólnie na ratunek zestrzelonemu pilotowi rusza około 40 maszyn. Ta cała powietrzna armada spotyka się nad Adriatykiem i rusza na miejsce podane przez kapitana Hanforda. Wysoko nad nimi krąży Boeing E-3 Sentry, który dyryguje całą operacją. Wstaje świt. widzi, jak z lasu wyłania się jakaś postać z pistoletem w dłoni i wśród kłębów mgły biegnie ku nim. Scott O’Grady dopada otwartych drzwi śmigłowca i wskakuje do środka. Maszyna natychmiast startuje. Marines z drugiego Super Stalliona wracają do niego. Druga maszyna również po chwili znajduje się w powietrzu. Marines okrywają zmarzniętego O’Grady’ego kocem i dają mu porcję MRE – Meal Ready to Eat. Ten bierze dwa kęsy potrawki z kurczaka, ale więcej już nie może jeść. Serbowie nie zamierzają bezkarnie wypuścić Amerykanów ze swojej przestrzeni powietrznej. Tuż koło jednego z Super Stallionów przelatują dwa pociski z ręcznych wyrzutni Strieła. Na szczęście sa niecelne. W kadłuby śmigłowców uderzają serie z kałasznikowów. Jeden z pocisków trafia w manierkę jednego z komandosów. Ten wyjmuje pocisk z pojemnika i pokazuje kolegom. Strzelcy pokładowi śmigłowców odpowiadają ogniem, ale strzelają na chybił-trafił. Kiedy maszyny są już nad Adriatykiem piloci oddychają z ulgą. Tu już im nic nie grozi. A USS „Kearsage” jest zaledwie o kilkanaście minut lotu. Na jego pokładzie wszyscy uczestnicy akcji są owacyjnie witani. W Waszyngtonie jest już późna noc, kiedy doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Anthony Lake wchodzi do Gabinetu Owalnego w Białym
Domu i informuje prezydenta Clintona o sukcesie akcji. Pozwala sobie na małą niesubordynację. - A teraz, panie prezydencie, z pana pozwoleniem, czy bez zamierzam zapalić cygaro! Zmęczoną twarz prezydenta rozjaśnia szeroki uśmiech. - Poczekaj, pójdę z tobą! – mówi Bill Clinton i sięga do ostatniej szuflady biurka, na której dnie ukrył pudełko doskonałych Corona Coronas. Jego żona Hillary wprowadziła absolutny zakaz palenia w Białym Domu, więc obaj mężczyźni idą na drugie piętro i wychodzą na Balkon Trumana, gdzie zapalają cygara patrząc na pogrążony we śnie Waszyngton. ————— * Gde ides? (serb.) – Gdzie idziesz? Mislim da sam vidio nesto (serb.) – Chyba coś widziałem Dziękuję bardzo Panu Pawłowi Dąbrowskiemu za zaproponowanie tematu! Źródło: Kevin Fedarko, Mark Thompson, Rescuing Scott O’Grady: All for one, Time Magazine, 19.06.1995. Bjorn Claes, One amazing kid – Capt. Scott O’Grady escapes from Bosnia-Herzegovina, http:// www.f-16.net, Dostęp 16.06.2013. Scott O’Grady, http://en.wikipedia.org, Dostęp 16.06.2013.
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
HISTORIA ► 47
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
TEKST | NATALIA ŚLESIŃSKA
Dzisiaj postaram się opowiedzieć historię, którą można by opowiadać przez całą noc; historię Szkota, który był żyjącym przed trzystu laty geniuszem w dziedzinie matematyki i ekonomii, wizjonerem, awanturnikiem, wielbicielem kobiet i fenomenalnym kombinatorem.
oszust? JOHN LAW – ZAPOMNIANY KRÓL OSZUSTÓW
HISTORIA ► 49 POCZĄTEK Urodzony w 1671 w Fife John Law wychowywał się w rodzinie bankierów. Kształcono go na złotnika, ale przeznaczenie lub może niespotykana błyskotliwość i inteligencja – a może i jedno, i drugie – kazały mu po śmierci ojca wyruszyć z ojczystej Szkocji do Londynu. Szybko stał się słynnym (i nałogowym, oczywiście) hazardzistą. Sława Johna brała się zapewne stąd, że potrafił w myślach błyskawicznie obliczać rachunek prawdopodobieństwa wygranej. Po 9 latach roztrwonił ostatecznie cały rodzinny majątek i został bankrutem, jednakże – jak na geniusza przystało – młody Law miał podzielną uwagę i nie skupiał się jedynie na graniu; jego uwagi nie uchodziła jednocześnie płeć piękna. Ech, ileż to razy wyrzucał sobie tę fatalną słabostkę... zwłaszcza wtedy, gdy podczas fatalnego pojedynku o uroczą Elizabeth Villiers okazał się też utalentowanym strzelcem, zabijając na miejscu swego przeciwnika. Sąd, jak to każda brytyjska instytucja, długo nie mógł podjąć konkretnej decyzji. Najpierw skazał Johna na ścięcie, a potem (bardzo wówczas Johnowi ulżyło) jedynie na wieloletnie więzienie. Do dzisiaj nie wiadomo, jak to się stało, że któregoś dnia Law z owego więzienia po prostu zniknął.
go siebie przyjaciela i zarazem wspólnika. Obaj są inteligentni, trochę cyniczni, obaj nie cierpią nakazów i społecznych konwenansów, obaj natomiast uwielbiają – jak byśmy to dziś powiedzieli – ostre imprezy bez trzymanki. Dzięki tej znajomości uskrzydlony John sformułował prostą, lecz przełomową teorię ekonomiczną: pieniądze same w sobie nie stworzą bogactwa narodu. Bogactwo narodu zależy od handlu i szybkości obrotu handlowego. “Ale przecież ilość monet jest ograniczona!” – powiedziałby ówczesny ekonomista. “To nic, wydrukuje się pieniądze papierowe, o wartości nominalnej do 10 razy wyższej niż wartość zdeponowanych kruszców” – brzmi odpowiedź Szkota (ten pomysł był pierwowzorem zastosowanego 100 lat później złotego standardu – fundamentu polityki monetarnej krajów Zachodu). Dalej wszystko toczy się lawinowo: umiera król Francji Ludwik XIV, zostawiając potworny dług; regentem (królem tymczasowym) zostaje przyjaciel Johna, Filip; w 1716 roku dzięki protekcji kumpla Law tworzy Banque Générale, a dwa lata później przechodzi do akcji pod kryptonimem “Luizjana”.
FOT| WIKIPEDIA
MONEY, MONEY John pojawił się na krótko w Amsterdamie, gdzie oddawał się spekulacjom giełdowym, po czym przeniósł się do Paryża. I właśnie w Paryżu na jego drodze pojawił się człowiek, który zmienił całe życie naszego bohatera: Filip, francuski książę Orleanu. Nareszcie Szkot spotkał godne22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
SZCZYT SZCZYTÓW I UPADEK John obiecuje, że z Luizjany – wówczas francuskiej kolonii – dzięki sprowadzonym tam robotnikom i osadnikom sprowadzi nieprzebrane ilości złota, srebra i szmaragdów. Zakłada pierwszą spółkę akcyjną i wypuszcza akcje, obiecując zasobnym w świeżutko wydrukowane banknoty Francuzom, że staną się bogatsi, niż są sobie w stanie wyobrazić. Kreatywny Szkot prowadzi szeroko zakrojoną
HISTORIA ► 50
KONIEC Tłum rozniósł na kawałki powóz Lawa, a potem i woźnicę. Stratowano na śmierć kilkadziesiąt osób. John w przebraniu zakonnika podjął szaleńczą próbę ucieczki. Udało się. O czym myślał, gdy opuszczał Paryż? Na pewno żałował. Żałował, że zabrakło mu zdolności i geniuszu, bo chyba nie do końca chciał być zapamiętany jako ten, który przyczynił się do ogólnopaństwowego krachu. Law kursował pomiędzy Londynem a Wenecją. Powrócił do hazardu, bo przecież z czegoś trzeba było żyć. Miał jeszcze parę pomysłów, ale chyba zabrakło mu już tej niespotykanej przebojowości i intuicji. Zmarł w Wenecji, jako nieznany nikomu biedak, w wieku 58 lat. Tak kończy się opowieść o genialnym Szkocie, oszuście wszechczasów, któremu w kilka miesięcy udało się zdefraudować 65 miliardów dolarów...
John Law (ur. przed 21 kwietnia 1671, zm. 21 marca 1729) – szkocki ekonomista, uważany za wynalazcę pieniądza kredytowego. Wierzył, że pieniądze same w sobie nie tworzą bogactwa, lecz że bogactwo narodu zależy od handlu i szybkości obrotu handlowego. Law był również hazardzistą; zdolności umysłowe umożliwiały mu błyskawiczne obliczanie w pamięci prawdopodobieństwa wygranej.
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
lofy i maszeruje przez miasto. “Jedziemy do Luizjany” – obiecuje – “Wykopiemy dla was tyle złota, że zatonie pod nim cały Paryż”. Paryż jednak nie zatonął, a zapłonął ze wściekłości. Robotnicy nigdzie nie pojechali, a już tym bardziej niczego nie przywieźli. Wartość akcji spadła do pierwotnych 500 liwrów. Ludzie zostali z niczym. Zaczął się exodus.
FOT| WIKIPEDIA
“akcję promocyjną” w towarzystwie poobwieszanych błyskotkami amerykańskich Indian, sugestywnie opisujących diamentowe rzeki, srebrne wzgórza i szczerozłoty piasek. Pierwsza emisja akcji, 150 liwrów za sztukę, sprzedała się tak dobrze, że John – ten Szkot znikąd – zdołał wykupić wszystkie spółki handlowe Fracji i przejąć kontrolę nad handlem zamorskim. Druga emisja akcji, już po 500 liwrów (dziś – około 7000 euro), przyciągęła inwestorów z całej Europy. Kilku nabywców akcji z pierwszej emisji stało się faktycznie bogaczami. Prasa szeroko opisywała przypadek szewca, który inkasował od koczujących inwestorów 66 - krotnie więcej, niż sam płacił za wynajem. Ludzi stopniowo ogarnęło szaleństwo. Ubodzy i zamożni, prości i wykształceni – wszyscy uwierzyli w wizję Johna. Zastawiano majątki, zaciągano kredyty, sprzedawano co cenniejsze przedmioty – wszystko po to, aby kupić owe magiczne, pożądane akcje; a kiedy minister finansów ogłosił, że wypłaci 40-proc. dywidendę, kurs akcji osiągnął cenę 18 tysięcy liwrów; i chyba nie będzie to szczególnie zaskakujące, jeśli nadmienię, że ministrem tym był nie kto inny, jak niejaki pan John Law... Majatek jego firmy wynosił wówczas około 4,5 miliarda liwrów. Nieźle, zważywszy, że dziś byłoby to ok. 67 mld euro. Zwykli ludzie bogacili się “tylko” o setki milionów, zamieniano uzyskane z akcji banknoty na całe wozy monet lub pałace. Prędzej czy później musiało oczywiście dojść do krachu. Bajońskie kursy zaczęły spadać, przębakiwano o nieprawdziwych wynikach finansowych firmy. John wynajmuje sześć tysięcy francuskich nędzarzy, przebiera ich za robotników, rozdaje ki-
FELIETON ► 51
Felieton ► Beata Waniek „Maszyna bez reszty duchowa. Jeśli piszesz gęsim piórem, musisz skrobać mozolnie po kartach i co chwila maczać pióro, myśli nakładają się jedna na drugą i nie nadążasz, jeśli wystukujesz na maszynie do pisania, czcionki blokują się, nie możesz dotrzymać szybkości swojej synapsie, wszystko w niezdarnym rytmie urządzenia mechanicznego. Przy nim (komputerze) natomiast palce puszczają wodze fantazji, umysł muska klawiaturę, unosi się na pozłacanych skrzydłach, surowy rozum krytyczny medytuje wreszcie nad szczęściem tego, co jest od razu.” (Umberto Eco)
Komputer, to symbol naszej epoki. Niezbędny do pracy, zabawy, porozumiewania się. Przeważnie niezawodny. Wzbudzający jeszcze całkiem niedawno wiele kontrowersji, szczególnie wśród humanistów. Każdy pamięta opinię, że komputer może w niekontrolowany sposób zawładnąć naszym życiem. A jednak trzeba było się pogodzić z komputerową ekspansją i oswoić tą nieznaną maszynę. I nagle okazało się, że pomimo iż komputer może z nami wygrać jakąś grę, to powstanie tekstu literackiego jest nadal tylko domeną człowieka, jego intelektu i talentu. „Komputer tylko potrafi zaofiarować komfort pracy, o jakim nie marzył żaden posiadacz maszyny do pisania. Wstęga tekstu przesuwająca się po ekranie, bezszelestna i miękka klawiatura, łatwość przemieszczania fragmentów i wprowadzania nowej wersji, a wreszcie marzenie każdego autora i redaktora - tekst całkowicie pozbawiony skreśleń, gotowy zarówno do poprawek, jak i do druku.” Do tej pory jednak żadna maszyna nie jest w stanie w 100% zastąpić tłumacza, czy poprawić najmniejsze choćby błędy stylistyczne. Oczywiście ta myśląca maszyna przeobraża naszą mentalność. Fascynacja pozornie nieograniczonymi możliwościami komputera sprawia, że najwyższą wartością stają się szybkość i wydajność. Wszelkie dylematy metafizyczne, emocje zostają odłożone na bok. Czy taka sytuacja może stać się zagrożeniem dla sztuki, literatury? Trudno sobie wyobrazić aby komputer zastąpił pisarza. Z drugiej zaś strony istnieją przecież programy do rysowania, komponowania muzyki, obróbki fotografii itp. Czy powstanie w niedalekiej przyszłości program do tworzenia literatury? I jakie mogłyby być tego konsekwencje? Niemożliwe wydaje się, aby za pomocą takowego programu powstały wielkie arcydzieła na miarę Dostojewskiego, ale czy kom-
puterowy odbiorca będzie w stanie dostrzec różnicę? I czy komputer można obarczać winą za brak potrzeb intelektualnych i bezmyślność? Co jakiś czas pojawiają się proroctwa mówiące o rychłym zmierzchu książki w tradycyjnej formie kodeksu. Wróżą go przede wszystkim ci, którzy nie czytają lub ci, którzy są przesadnie zafascynowani możliwościami nowoczesnej techniki. Twierdzą, że przyszłością książki staną się wyłącznie publikacje elektroniczne, biblioteki multimedialne czy wirtualne. Znaleźli się też pisarze, którzy kilka swoich dzieł wydało wyłącznie w wersji elektronicznej. Mimo to tradycyjna książka wciąż ma się dobrze. Oczywiście wiele komputerów wykorzystywanych jest w wydawnictwach, redakcjach gazet, bibliotekach. Prawdą jest, że dzięki technikom komputerowym książka stała się efektowniejsza, łatwiej ją składać, łączyć tekst z ilustracją. To dzięki sieci internetowej możemy oglądać arcydzieła malarstwa. „Słowa i obrazy wędrują dziś po świecie szybciej niż kiedykolwiek w historii ludzkości”. Internet stwarza ogromne możliwości. Jest wielkim źródłem informacji, ale nie zapominajmy, że jest również wielkim śmietnikiem, do którego można „wrzucić” dosłownie wszystko. Należy mieć więc jakąś wiedzę, aby umieć rozróżnić ziarno od plew. Jeden z amerykańskich pisarzy „jest przekonany, że dzięki publikacji w internecie zdoła zdobyć czytelników nawet z maleńkiej afrykańskiej wioski”. Żeby tak się jednak stało komputery i internet muszą trafić pod przysłowiowe strzechy, a potencjalni czytelnicy elektronicznych wydawnictw muszą mieć zaszczepioną zwykłą potrzebę czytania. Tylko jak pokochać książkę na zimnym, choć kolorowym monitorze? Jak zrezygnować z szelestu przewracanych kartek i zapachu farby drukarskiej?
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
Fot: Beata Waniek
Komputer pełen literatury
FESTIWAL ► 52
Festival of Politics
Devina oraz autorki The Herald Literary Rosemary Goring. Towarzystwo to omówi kluczowe momenty historyczne Szkocji w świetle literatury. Festiwal oferuje wiele wydarzeń rozrywkowych jak spotkanie z satyrykami szkockimi. Nie zabraknie sztuk teatralnych takich jak - Singin’ I’m No a Billy He’s a Tim, Walking Theatre’s z wariacją na temat Makbeta Shakespearea czy przewrotną humoreskę na temat szkockiej The Magic Porridge Pot. Do tego wszystkiego muzyka na żywo szkockiego pieśniarza JJ Gilmoura. Koncert poprzedzi panel na temat przyszłości przemysłu muzycznego. Sobota 24 sierpnia należeć będzie do młodych w ramach Young People’s Day. Podczas tego dnia zapowiedziane będą liczne pogadanki na temat m.in. Niepodległości Szkocji. Festiwal Polityki oprócz zwiedzania budynków oferuje także krótkie wycieczki do ogrodów parlamentarnych podczas których dowiemy się o inspiracjach i życiu jednego z najlepszego architekta i
rzeźbiarza szkockiego Charlesa Rennie Mackintosh i jego inspiracją Kamieniem Przeznaczenia. Festival of Politics to oprócz możliwości zwiedzania Parlamentu, licznych dyskusji i otarcie się o wielką politykę, to także wspaniała przygoda z wieloma interesującymi ludźmi i zdarzeniami. Festiwal to także wspaniały czas do zapoznania się z tematem referendum. Impreza świetnie wpasowuje się w datę tak ważną dla przyszłości Szkocji, a dla umysłów politycznych świetny czas na podejście do świata polityki z rezerwą i uśmiechem. Festival of Politics Gdzie | The Scottish Parliament Kiedy | 16- 24 sierpnia Godzina | 10.00- 16.30 Wstęp | Bezpłatny, obejmuje rezerwacje miejsc przez Scottish Parliament Visitor Information Desk Tekst | Ela Rygas
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
Festival of Politics przyciąga uczestników z szerokiej gamy środowisk, od przywódców partii politycznych do ministrów i dziennikarzy. W przeszłości szkocki parlament gościł sir Menziesa Campbella, Charlesa Kennediego czy Johna Prescotta. Wszystko to odbywa się w imponującym budynku parlamentu, który na czas festiwalu otwarty jest dla każdego. Niezwykłym wydarzeniem jest coroczny udział byłego premiera Gordona Browna, który inauguruje festiwal. W tym roku odbędzie się podobnie. Year of Creative Scotland z projektem Politics. Culture. Creativity. A Force for Positive Change to 40 rożnych zdarzeń kulturalnych na mapie Szkocji. Podczas dni festiwalowych dowiedzieć się będzie można jakie przedsięwzięcia były już dokonane lub już trwają. Zapoznamy się także z przyszłością. To wszystko będzie się odbywać na rozlicznych panelach dyskusyjnych. Oprócz tego liczne spotkania z artystami. James Robertson i Louise Welsh m.in. omawiać będą temat Politics and Society in Scottish Writing. Jamie Byng, dyrektor i publicysta Canongate, były biskup Edynburga Richard Holloway oraz Alan Taylor, redaktor, The Scottish Review of Books, zastanawiać się będą nad podejmowaniem ryzyka w publikacjach. Nazwa programu to: Literary Legacies. Kolejny panel to inicjatywa autora Alexandera McCalla Smitha, historyka Alistaira Moffata, Toma
Fot: www.sarahboyack.com
Festival of Politics to najmłodsze dziecko ze wszystkich festiwali organizowanych w Edynburgu. Inicjatywa zrodziła się w 2012 roku i łączy świat polityki, mediów i sztuki. Od 2005 festiwal nabrał rangi wydarzenia społecznego. Podczas czterech dni można zapoznać się ze światem salonów politycznych. Uczestniczyć w jednej z debat parlamentarnych, wystaw lub zabaw.
The Royal Edinburgh Military Tattoo jest najbardziej spektakularnym show na świecie. To pokaz orkiestr wojskowych. Na tle edynburskiego zamku jesteśmy świadkami prezentowania dziedzictwa narodowego każdego kraju.
Wydarzenie to jest najmłodsze z trzech edynburskich festiwali. Military Tattoo zapoczątkował spektakl pt. Something about a Soldier, który odbył się w 1949 r. na Ross Bandstand na Princes Street Gardens. Następnie występy orkiestr wojskowych zostały przeniesione na Esplanadę przed wejściem na edynburski zamek. Tam też zyskały nazwę Military Tattoo oraz stały się wydarzeniem cyklicznym. Obecnie dla potrzeb tego wyjątkowego spektaklu u stóp zamku budowane są wielkie trybuny, których skonstruowanie zajmuje kilka tygodni. Nazwa “tattoo”, powstała podczas wojny o sukcesję austriacką (1740-1748), gdy wojska brytyjskie sta-
cjonowały we Flandrii. Jest to skrót od hasła “[Doe den] tap toe”, czyli “zamknij kurek”. Tak brzmiało polecenie dla karczmarzy, by o określonej porze zamknąć kurki z piwem dla spragnionych tego trunku wyspiarzy. Do przekazania tego komunikatu, jakże ważnego dla utrzymania dyscypliny, dowódcy wysyłali werblistów i dudziarzy, którzy wygrywali przed karczmami określony sygnał. Z czasem rytuał ten przerodził się w sformalizowany wojskowy capstrzyk, zachowując jednak pierwotną nazwę. Tegoroczne Milittary Tattoo wiąże się z obchodami Year of Natural Scotland a same przedstawienia nawiązywać będą do piękna Szkocji. Przebojem okaże się występ orkiestry marynarki wojennej z Brazylii. Bawarczycy wystawią się jak zwykle z niemiecką precyzją.. Dodatkowo jedyna w swoim rodzaju orkiestra rowerowa z Holandii. Imprezę tradycyjnie zwieńczą występy połączonych orkiestr, wspólne odśpiewanie „God Save
the Queen” i „Auld Lang Syne” oraz pokaz tysięcy sztucznych ogni. Military Tattoo jest przedsięwzięciem międzynarodowym. Dotychczas uczestniczyły w nim zespoły z 40 krajów świata, z najbardziej nawet odległych Tajwanu oraz Trynidadu i Tobago a obecnie aż 70% widowni pochodzi spoza Szkocji. Rocznie turystów jest ponad 200 tysięcy! Pokazy transmitowane są do 30 krajów świata, daje to liczbę sto milionów telewidzów! Impreza trwa codziennie przez trzy tygodnie. Obchody tegoroczne odbędą się między 7 a 26 sierpnia. Olśniewające show na Esplanade, to pokaz wirującego i kolorowego pokazu dumy narodowej, muzyki i musztry wojskowej. Pokazy sztucznych ogni i przeloty samolotów wojskowych na długo zapadają w pamięć czyniąc niezapomniane wrażenie. Tekst | Ela Rygas
■
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
Uwaga! Capstrzyk!
Fot: http://edinburghfestival.list.co.uk
FESTIWAL ► 53
POEZJA ► ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
MANIFEST WSPÓŁCZESNOŚCI
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
POEZJA ► 54
POEZJA ► ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
POEZJA ► 55 Aleksander Sławiński
urodził się w 1972 roku w Krośnie Odrzańskim (obecnie województwo lubuskie). Jednak dorastał i przez 30 lat mieszkał w Zielonej Górze. Już w szkole podstawowej zainteresował się pisaniem. Pierwsze opowiadanie stworzył mając 9 lat. W klasie maturalnej zaczął publikować w lokalnej prasie pierwsze artykuły. Później współpracował z zielonogórskimi rozgłośniami radiowymi, począwszy od stacji akademickiej, poprzez miejskie pasmo radia publicznego (Radio Zielona Góra), skończywszy w regionalnym Radiu Zachód. W międzyczasie współpracował z lokalnymi czasopismami i magazynami. Od 2003 roku mieszka w Londynie, gdzie również utrzymywał bliskie kontakty z lokalnymi mediami. Pisywał do magazynów Nowy Czas i Goniec Polski oraz portali polonijnych www.apsik.co.uk i www.londynek.net. Pracował również jako DJ/reporter w Radiu Orla od początku jego istnienia w 2006 roku. Obecnie najbliżej współpracuje z portalem www.thepolishreview.co.uk. Nie zaniedbuje również literatury pięknej. Jego teksty pojawiają się w czasopismach literackich: wydawanej w Warszawie Poezji Dzisiaj i zielonogórskim Pro Libris. Jego sylwetka przedstawiona została w książkowej antologii Piękni Ludzie oraz magazynie SztukaDoKwadratu. W kwietniu 2013 roku ALEKSANDER Sławiński opublikował “Manifest Współczesności” - swój debiutancki tom poezji. Obecnie pracuje nad dwoma kolejnymi tomami poetyckimi, powieścią dla dzieci i zbiorem opowiadań dla dorosłych.
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
ZABAWA W CZŁOWIECZEŃSTWO ...a gdy już znudzi nam się być zwierzakami i znów człowiekiem bycie będzie modne, empatię będziemy sprzedawać na kartki, braterstwo dusz zaś będzie na talony. Świat będzie inny. Życie będzie inne. Pełne, szlachetniejsze. A my wszyscy - lepsi. Będziemy starać się - aż do zarzygania serdeczność wciskać innym wprost do gardła. ...bo gdy już znudzi nam się być zwierzakami, twarz - zamiast mordy - zechcemy pokazać. Czy nam się uda? Wątpię. Bo skąd niby wziąć mielibyśmy maski człowieczeństwa? Gdy nam się znudzi... będziemy kimś innym. Przywdziejemy piórka zupełnie nam obce. Zaczniemy kolejną, rozpustną zabawę. Bycie człowiekiem - szczyt dekadentyzmu. 13.12.2012
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
POEZJA ► ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
KROK W CIEMNOŚĆ
Już nie dzisiaj. Jeszcze nie wczoraj. Wiszę pomiędzy Snem, jawą, cieniami. Szum metra, szum myśli. Zamazany obraz Lampy, okna, twych włosów. Dusza frunie pod sufit. Leniwą grę spojrzeń prowadzę Z kosarzem kroczącym przez kołdrę. Gdy znika, oczy zamykam. Przechodzę na drugą stronę. 02.03.2013
ŁAWKA NA ŁĄCE
Twój kok, twój kot, twój koc, Twój świat zszywany marzeniami. Twój dotyk, zapach, smak znajomy... Tworzą mój świat i karmią ciepłem. Zielona łąka, wiatr z zachodu, Majowe, białe kwiaty krzewów. I zachód słońca. Wschód kolejny. Czekanie na... I - smak spełnienia. Wszystko przemija. Łąka dziś pusta. Deszcz spłukuje z ławki nasze imiona. Ostatni łyk kwasiora I idę stąd. Potęsknię w domu. 22.05.2013.
MODEL HISTORII
Światło w butelce. Świat w szkle zamknięty. Malutka wioska. Las, łąki, pola... Makieta życia. Tego z przeszłości. Domek. Krzak. Auto. Tło: drzewka, ludzie... Martwa diorama czasów minionych. Troszeczkę kurzu dla weatheringu. Nieco to sztuczne - to świat miniony. Zza szyby. Dotknąć już go nie mogę. Martwe i puste. Zbyt modelowe. Nie przetrwałbym tam nawet tygodnia. Jednak - pociąga. Budzi tęsknotę. Odtwarzam życie. Lecz... tam go nie ma. 19.02.2013
POEZJA ► 56
POBUDKA
POEZJA ► 57
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
Skrzypnęły drzwi. Prosta ścieżka słońca. Dzień wszedł do sypialni. Wniósł kawę. Czerwony kwiat złożył na śpiącym policzku: „Już czas. Odsłoń duszy zwierciadła”. I stał się cud wśród pościeli; Uśmiech powrócił do życia. Blask porozwiewał zasłony, Wpuszczając drzewa z ulicy. Uśmiech przeciągał się długo. Tydzień przywitał niedzielę. Bieg umknął rozleniwieniu. Lato wygrało z ciemnością. Pościel skopana na ziemię: Śniadanie skonsumowane ........ 30.05.2013 Nadziei zabijać nie wolno. Chociaż umiera naj-wolniej. I – oszukuje. I – na pokuszenie wodzi, Żywiąc się naszą naiwnością. Nadziei się nie dobija. Niech sama zdechnie, gdy trzeba. Podlana łzami, krwią, potem, Niech kwitnie, dopóki może. Nadzieja? A co to takiego? Czy ma jakiś okres ważności? Łże: „patrz, może być lepsze jutro”. Gdy skona – nadejdzie spokój. 18.12.2012 (2)
SPRZĄTACZKA Słoneczne światło zaglądało do salonu przez szparę w niedbale zaciągniętych zasłonach. Jasna krecha ciągnęła się po dywanie od okna aż do biblioteczki stojącej po drugiej stronie pokoju, przecinając pokój na pół. Wędrowała nieśpiesznie po podłodze, aż dotknęła palców stóp mężczyzny siedzącego w głębokim, klubowym fotelu. Fotel był stary, poplamiony, jego oparcie poprzecierane miejscami. W połowie wysokości nosił liczne ślady kocich pazurów, ostrzonych o brązową skórę. Na siedzącym w nim mężczyźnie upływający czas również pozostawił liczne ślady. Skóra jego twarzy była pomarszczona, przypominając niedokładnie wyrobione i zleżałe ciasto drożdżowe. Z powtykanymi weń różnej długości kłaka-
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
POEZJA ► 58 mi. Zielony wełniany sweter wojskowego kroju wyglądał jakby kiedyś faktycznie brał udział w jakiejś wojnie. Kilka dziur, plamy od farby, odbarwienia i przypalenia wiele mówiły o jego bojowej przeszłości. Podobnie było ze starymi spodniami od dresu. Jedynie czarne bambosze, stojące obok fotela, sprawiały wrażenie całkiem nowych, mocno kontrastując z resztą wiekowego wystroju salonu. Zupełnie, jakby nie należały do właściciela domu. Mężczyzna poruszył się w fotelu, czując ciepło na swych nagich stopach. Powoli otworzył oczy. Jednak minęła dłuższa chwila, nim spojrzenie nabrało ostrości. -Chyba znów przysnąłem nad książką – rzekł do siebie, odrywając głowę od oparcia. Nieśpiesznie uniósł zwisającą z fotela dłoń, trafiając na szklankę z niedopitym bourbonem, stojącą na stoliku obok. Wykończył ją jednym, głębokim łykiem. Oczy zaszkliły się nieco, lecz ciało nabrało wigoru. Mężczyzna wygramolił się z fotela i rozejrzał po salonie. Spojrzał na stojący na kominku rokokowy zegar. Dochodziła dziewiąta. -Pięknie, pięknie... – mruknął. Schylił się po leżącą przy fotelu książkę. Przewertował kartki, próbując odgadnąć, w którym miejscu sen przerwał mu lekturę. Zagiął jedną ze stron i odłożył przedmiot na stolik. Kolejny łyk bourbona popłynął do gardła wprost z butelki. Mężczyzna postawił kanciatą flaszkę na książkę i wyszedł do kuchni. Smarował chleb masłem, gdy usłyszał zgrzyt klucza w zamku. To pewnie Magdalena. Przychodziła w każdy poniedziałek i czwartek, by wysprzątać mu dom. Przy okazji przynosiła mu zakupy. Zazwyczaj zostawała na dłużej, niż umówione dwie godziny. Od dobrych dziesięciu lat była wdową. Miała swoje potrzeby. On z resztą również. Chwile spędzane w sypialni na piętrze były wzajemną wymianą przysług. Jednak za sprzątanie płacił jej gotówką. Raz w miesiącu dostawała swoje pieniądze i kolejny dzień wypłaty wypadał właśnie dziś. Banknoty już czekały w kopercie na brzegu kuchennego blatu. -Dzień dobry Adamie. Piękny dzionek mamy, nieprawdaż? – spytała kobieta, wchodząc do przedpokoju. Mężczyzna odłożył nóż i wyszedł jej na spotkanie. -W rzeczy samej – odpowiedział, odbierając od niej torby. – Zaskakujące, jak pogoda potrafi zmienić się w ciągu zaledwie jednej nocy. Weszli razem do kuchni. -Herbaty? – spytał Adam, stawiając zakupy na stole. – Domowa. Zielona. Właśnie nastawiłem dzbanek. -Bardzo chętnie. Zaschło mi w gardle. Nie mógłbyś mieszkać choć odrobinę bliżej sklepu? -Pewnie mógłbym. Ale po co? Mam zakupy z dostawą do domu. Kanapkę? Z dżemem. Domowym. Ze śliwek. -Czemu nie? Nie jadłam jeszcze śniadania. Więc jeśli będziesz tak łaskaw, to nie odmówię. -Ty rzadko kiedy odmawiasz. Odpocznij więc chwilę. Zaraz przygotuję coś dla nas. Śniadanie trochę się przeciągnęło. Jednak Magdalena miała dużo czasu. W poniedziałki i czwartki chodziła tylko do Adama. Pozostałe
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
POEZJA ► 59 prace już dawno poprzekładała na inne dni. Tam zawsze było wiadomo o której godzinie zacznie i kiedy wyjdzie. U Adama „sprzątanie” przeciągało się często aż do późnego popołudnia. Wprawdzie od dwóch, może trzech lat nie spotykał się już z innymi kobietami, jednak starała się nie zostawać u niego na noc. Nie chciała ryzykować spotkania z którąś z jego „modelek”. Niby tylko u niego sprzątała, ale widok odwiedzających go kobiet zawsze kłuł ją w serce. Przychodziły pozować do jego obrazów. Niejedna mogłaby być jego córką. Może nawet wnuczką. Prawie wszystkie lądowały u niego w łóżku. Magda nie wiedziała, jak to robił. On, stary dziad, za którym na ulicy nie obejrzałaby się nawet najbardziej zdesperowana poczwara, w swojej pracowni na poddaszu był Adonisem. Amorem. Erosem. Satyrem. Bogiem seksu. W dziwny sposób lgnęła do niego każda. A przecież był tylko pacykarzem i pijakiem. -Jeszcze trochę herbaty? – spytał, gdy skończyła ostatnią kanapkę. -Nie, dziękuję. Wydaje mi się, że czas najwyższy, bym w końcu wzięła się do pracy. Magdalena odłożyła pusty talerz na nocną szafkę. Odrzuciła kołdrę i ruszyła do łazienki. Adam odprowadził wzrokiem jej kołyszące się biodra. Gdy zniknęła za drzwiami, sięgnął po swe poplamione spodnie od dresu. Z szafy wygrzebał czystą koszulę. Wiedział że i tak ją zaraz zabrudzi pracując w ogrodzie. Ale nie miał już niczego innego do założenia. Kilkudniową stertę używanych rzeczy Magdalena wrzuciła do prania. Schodząc na dół usłyszał plusk wody lejącej się do wanny. Magda pewnie najpierw opłucze swe ciało, a potem wysprząta mu łazienkę. I sprzątnie skrzynkę Ważniaka. Wprawdzie nie leżało to w jej obowiązkach, ale zawsze czyściła kocią kuwetę. Podobnie jak on, kochała koty. Sama miała dwa. Sarę i Alabamę. Chińskie kamelie wypuściły świeże pędy. Adam oskubywał krzewy z młodych liści, które układał w koszyku. To właśnie z nich powstawała domowa herbata. Sporo czasu mijało, nim ze świeżych liści zrobiło się coś zdatnego do picia. Jednak Adam lubił pracę w ogrodzie, pielęgnowanie roślin i sprawianie, by później, w kuchni, owoce jego pracy zmieniały się w kulinarne arcydzieła. Uwielbiał przebywać w szklarni. Wilgotne ciepło i gąszcz zieleni przypominały mu czas spędzony w amazońskiej dżungli. Przez ponad dwa lata mieszkał tam z indianami, pomagając im przeżyć w błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości, która ich otaczała. Do znanego, bezpiecznego lasu pchała się cywilizacja i nic nie było w stanie jej powstrzymać. Można było co najwyżej spróbować zmniejszyć katastrofę, jaką niosło ludzkie działanie. Kate została jego żoną po dwóch latach narzeczeństwa. Zawsze pełna energii, ciągała go ze sobą po świecie od chwili, gdy oboje opuścili uniwersytet. Najczęściej na różnego rodzaju „misje humanitarne”. Owa „misyjność” była przez wielu ich znajomych postrzegana jako przejaw ekstrawagancji rozkapryszonego dziewczęcia z dobrego domu. Ot, poprzewracało się pannie w głowie od otaczającego ją dobrobytu i zachciała pobawić się w samarytankę. I gdy większość ich rówieśników powoli pięła się po szczebelkach kariery w odwiecznym wyścigu wygarniturowanych szczurów, oni karmili czarne dzieci
22 | 06 | 2013 | OPEN ► 22 ► KULTURA
ALEKSANDER SŁAWIŃSKI
POEZJA ► 60 w Liberii, wieźli leki do Sudanu, albo otwierali szkołę w brazylijskiej dżungli. Adam niejednego się nauczył przez dwa lata spędzone w Gwatemali. Przede wszystkim – miłości do przyrody. Pielęgnował swój ogródek, niczym bohater Diderota. Gdy nie malował, spędzał całe dnie grzebiąc się w ziemi. Z licznych wojaży z żoną nazwoził mnóstwo egzotycznych roślin. Hodował je ze zmiennym szczęściem. Z upływem lat to szczęście zdawało się coraz częściej mu sprzyjać. Od kiedy zabrakło Kate, prawie przestał ruszać się z domu, spędzając w ogrodzie jeszcze więcej czasu niż wcześniej. Jej nagła śmierć wywróciła do góry nogami całe jego życie. Stało się to podczas kolejnej wyjazdu. Adam nie mógł z nią pojechać. Otwierał wystawę w Wiedniu. Organizacje broniące praw kobiet wysłały grupę lekarzy do Kenii. Kolejnego z licznych krajów afrykańskich, które w ostatnich latach stały się celem ataku islamskich rebeliantów. Religijna gorączka przewalała się przez cały kontynent, nie omijając nawet tych państw, które nigdy z islamem nie miały nic wspólnego. Kate uznała, że nie może jej tam zabraknąć. Pojechała, gdy tylko otrzymała wiadomość, że poszukują wolontariuszy. I już tam została. Jej „pomoc” potrwała niecałe dwa tygodnie. Z zaatakowanego obozu nikt się nie uratował. Nigdy też nie odnaleziono ciał. Jeszcze do niedawna Kate nadal była oficjalnie uznawana za zaginioną. Mimo że od tego czasu upłynęło prawie dwadzieścia lat. Zaledwie kilka dni temu mężczyźnie udało się zmienić ten zapis. Urzędnicy dopiero teraz uznali jego żonę za zmarłą. Poświęcony jej kamień od lat stał w szklarni, między krzewami kamelii. Pamięć po Kate była na wyciągnięcie ręki. Z upływającym czasem, głaz zszarzał i przekrzywił się nieco. Jednak Adam nie miał odwagi go ruszyć i poprawić. Wyrywał tylko chwasty, które czasem koło niego wyrosły. Nie wiadomo skąd się brały. Magdalena kończyła sprzątać kuchnię. Gdy wszedł wymyć ręce, odsunęła się do zlewu. -Wszystko wysprzątane – powiedziała. – Masz teraz kolejne trzy dni na robienie bałaganu. -Wielkie dzięki – odrzekł, całując ją w policzek. -Nie zapomnij wyciągnąć prania i go rozwiesić. Ja już będę szła. To dla mnie? - spytała, biorąc do ręki kopertę z pieniędzmi. -Tak. Ale mam dla ciebie coś jeszcze. Mężczyzna otworzył jedną z szafek. Wyjął z niej papierową torebkę wypełnioną zielem. -To dla ciebie – rzekł. – Zielona. Domowa. -Dziękuję – powiedziała Magdalena, zbierając się do wyjścia. – To bardzo miłe z twojej strony. -Do zobaczenia – odrzekł Adam, odprowadzając ją do drzwi. Torebka herbaty wydawała się nieco ciężkawa. Jednak Magdalena nie zwróciła na to zbytniej uwagi. Często dostawała od Adama drobne prezenty. Najczęściej był to słoik z jakimiś przetworami. Albo mała akwarela. Dopiero w domu odkryła, że w papierowej torbie, oprócz ususzonych liści znajduje się coś jeszcze. Była to mała koperta. Ze środka wypadł pierścionek. I kartka, ze skreślonym odręcznie pytaniem: „wyjdziesz za mnie”? 06.03.2013
GALERIA ► 61
Peter Doig, Girl in White with Trees | 2001-2002
Peter Doig, Ping Pong | 2006-2008
PETER DOIG | NO FOREIGN LANDS
03 sierpnia 2013 – 03 listopada 2013 | Scottish National Gallery Edinburgh | The Mound | Wstęp | £8 (£6) Duża wystawa prac Petera Doiga (ur. Edinburgh 1959), jednego z najbardziej znanych na świecie malarzy pracujących do dziś, odbędzie się w Scottish National Gallery od trzeciego sierpnia. “No Foreign Lands” to przegląd obrazów i prac na papierze, które Doig stworzył w ciągu ostatnich 10 lat, z widocznym szczególnym naciskiem artysty na seryjne motywy i powtarzające obrazy. Prace zachowane są w egzotycznej tematyce.
Są to prace namalowane w czasie pobytu w Trynidadzie, Londynie i Düsseldorfie. Ciągłe życie wędrowca i wspomnienia o dorastaniu w Kanadzie (opuścił Edynburg jako małe dziecko), obecnie studiuje i mieszka w Londynie od 20 lat, dały mu szczególnie bogatą wiedzę wizualną, która stymulowała jego pracę, stąd czerpał motywy. Doig tworzy już ponad trzy dekady. Jego pomy-
słowy styl, niezwykle zmysłowa paleta i sugestywne obrazy umiejscawiają go z dala od konceptualizmu dominującej, znacznej części sztuki współczesnej. Gotowość do podjęcia wyzwania wciąż stwarzana przez obrazy Gauguina, Matisse’a, Bonnarda, Marsdena Hartley’a i Edward Hoppera stawiają go w długiej linii wielkich kolorystów.
OKO OKO OKO
INFORMACJE, PUBLICYSTYKA, KULTURA I ROZRYWKA www.openscotland.pl Open Scotland.pl Serwis informacyjny: Open Scotland.pl, Open eBusiness.biz oraz tygodnik online Open Polish Magazine w Wielkiej Brytanii, to miejsca dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. To także miejsca na profesjonalną i skuteczną reklamę. To miejsca, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie. ZAPRASZAMY do współpracy
www.openscotland.pl
Fot: Fotolia
Uwaga! Open Polish Magazine dostępny jest na stronach:
www.openscotland.pl www.openebusiness.biz www.polsport.co.uk www.lejdizmagazine.com www.damianbilinski.com www.ciociasamozloeluta.blogspot.co.uk