OPŁATA REPROGRAFICZNA DO LAMUSA Zanika pojęcie rekompensaty za straty, jakie twórcy ponoszą wskutek bezlicencyjnego kopiowania ich dzieł, ponieważ po dzieła te wszyscy powszechnie sięgamy na podstawie licencji udzielanych serwisom streamingowym. Konsumenci płacą bezpośrednio artystom za dostęp do cyfrowych wydań ich książek czy muzyki. Zaś wprowadzenie ustawy o statusie artysty zawodowego niewątpliwie negatywnie wpłynie również na konkurencyjność polskich firm.
Ś
wiat pędzi naprzód w niewiarygodnym tempie. Dlatego, co jest dla nas od dawna oczywiste, prawo nie nadąża za rozwojem techniki. W tej sytuacji władze – z natury rzeczy z opóźnieniem – usiłują regulować rozmaite dziedziny życia. Rzecz w tym, by działać z umiarem, biorąc pod uwagę potrzeby i możliwości wszystkich interesariuszy.
W metaświecie
Żyjemy w czasach, w których kultura i technika przeplatają się we wszystkich płaszczyznach, tworząc nowy wymiar świata. Jeszcze do niedawna, przed pandemią COVID-19, mówiliśmy o świecie realnym i wirtualnym, ten ostatni oddając w eksplorację młodym pokoleniom, starszym pozostawiając konsumpcję cyfrowych usług w powoli poszerzanych granicach ich strefy komfortu. Dzisiaj nie ma już dwóch światów: realnego i wirtualnego. Połączyliśmy je naturalnie, uczestnicząc w spotkaniach online z lekarzem, słuchając ulubionej muzyki w streamingu, łącząc się z idolami w cyfrowej sieci wsparcia przez platformy crowdfundingowe. – To nie cyfrowe treści są potrzebne, aby sprzedać telefon czy telewizor – wyjaśnia Andrzej Dulka, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. – Jest odwrotnie: to telefon jest niezbędny, aby dotrzeć do klienta z dystrybucją twórczości. Dzięki temu trwale połączonemu już cyfrowo-analogowemu światu (czy – jak nazwał go Mark Zuckerberg – me-
38
| 347/2022 ITReseller
O
płata reprograficzna z natury rzeczy od lat wzbudza wiele zastrzeżeń jako relikt starych czasów. Kolejni urzędnicy i politycy, po próbie tak zwanego zaktualizowania systemu opłaty reprograficznej, po zgłębieniu jej specyfiki w odniesieniu do obecnych czasów i przyjrzeniu się, jak to działa w innych krajach, odstępują od dalszych działań. Mało tego, politycy z prezydentem RP na czele, wprost sprzeciwiają się pomysłom związanym z nadmiernym rozszerzeniem listy urządzeń, które miałyby być objęte tą opłatą. Stefan Kamiński, Prezes KIGEiT
taświatu) następuje gwałtowna rewolucja demokratyzacji kultury, w której znikają bariery dostępu do widza. Każdy może otworzyć swoją telewizję internetową czy stworzyć profesjonalne radio bez reklam, konkurujące z największymi stacjami w eterze (niewyobrażalny jeszcze kilka lat temu sukces Radia Nowy Świat lub Radia 357). Czy w tym nowym świecie ktoś jeszcze kopiuje muzykę? Czy kseruje książki?
Czy w dobie powszechnej dostępności streamingu przegrywa filmy z płyty na płytę? Taka aktywność przechodzi do kategorii interaktywnych zajęć w muzeach techniki. Zanika przy tym pojęcie rekompensaty za straty, jakie twórcy ponoszą wskutek bezlicencyjnego kopiowania ich dzieł, ponieważ po dzieła te wszyscy powszechnie sięgamy na podstawie licencji udzielanych serwisom streamingowym. Gwałtowny spadek kopiowalności wykazują wszystkie badania prowadzone w Unii Europejskiej, na przykład w Niemczech i Finlandii. Dlatego w krajach, w których funkcjonują systemy owej rekompensaty oparte na opłacie reprograficznej (zwanej u nas podatkiem od smartfona lub podatkiem Glińskiego), jesteśmy świadkami publicznej debaty o tym, jak odejść od tego anachronizmu, zwraca uwagę Andrzej Dulka. Tymczasem w Polsce minister kultury prezentuje projekt ustawy, która wprowadza ten nieszczęsny podatek od kolejnych urządzeń elektronicznych (w tym także telewizorów, na których nawet nie można kopiować utworów). I robi to w dobie najwyższej od dekad inflacji. Posługuje się przy tym opracowaniami, które potwierdzają, że wprowadzone opłaty przeniesione zostaną na ceny elektroniki w sklepach, nie tylko zmniejszając jej dostępność, ale jeszcze dodatkowo dodając kolejny impuls inflacyjny. Elektronika, której koszty materiałowe w czasie pandemii oraz wojny wzrosły