Szkoła letnia 2014 Janina Petelczyc

Page 1

NORDYCKIE PAŃSTWO OPIEKUŃCZE INSPIRACJE DLA POLSKI

Janina Petelczyc

Szkoła Letnia (FMS, FZZ, OPZZ) Zegrze 15.08.2014


Państwa nordyckie to inna grupa niż państwa skandynawskie i praktycznie nie powinniśmy ich mylić, bo państwa skandynawskie łączy się z samym półwyspem Skandynawskim, a warto pamiętać o Islandii, która jest bardzo ciekawym przykładem i o niej też dzisiaj będę mówić. Przedstawię teraz pewne dane. Sięgam do danych Eurostatu, bo one są porównywalne. Być może bezrobocie według GUSu jest wyższe, proszę się tym nie sugerować, najważniejsze jest to jakie mamy dane. Wybrałam trzy państwa nordyckie i jednocześnie skandynawskie, a także Polskę i Francję, byśmy mieli bardziej europejskie porównanie. Jak widać na podstawie poniższej tabeli stopa bezrobocia w Norwegii jest

bardzo niska – wynosi jedyne 3,1%. W ogóle jest ona niska w krajach skandynawskich. W Polsce i we Francji jest to nieco więcej. Ciekawe są też dane dotyczące bezrobocia poszczególnych grup. Wypisałam bezrobocie kobiet – widać o ile lepiej kształtuje się model nordycki, a zwłaszcza Norwegia na tle Europy, Francji i Polski. Bezrobocie mężczyzn to jest kalka, to się powtarza – mamy znacznie niższe dane dotyczące bezrobocia w krajach skandynawskich czy nordyckich, natomiast u nas jest ono wyższe. Dużo mówi się o bezrobociu ludzi do 25 roku życia – to się bardzo często pojawia w europejskich programach i w kampaniach politycznych. Widać tu bardzo dużą różnicę. Bezrobocie młodych w Polsce jest dosyć wysokie. Praktycznie co czwarty młody człowiek do 25 roku życia jest bezrobotny. W Norwegii jest to niski odsetek, natomiast już Szwecja też sobie z tym nie radzi, więc warto pamiętać, że te państwa mają różne polityki. Oddzielmy ten model nordycki. Możemy o nim mówić ogólnie, ale każde państwo ma oczywiście swoje rozwiązania. Spróbuję powiedzieć dzisiaj więcej o tych konkretnych rozwiązaniach w poszczególnych państwach, a obraz całego modelu nakreśli nam Rafał Bakalarczyk. Tutaj mamy jeszcze zagrożenie ubóstwem u osób powyżej 65 roku życia i poniżej 18 roku życia. Aktywność zawodowa to druga z interesujących moim zdaniem danych dotyczących tych krajów. Pogrubiłam Islandię, która jest na tym tle fenomenaln. Norwegia, Szwecja, Dania mają


dosyć wysoką stopę aktywności zawodowej. Już dawno przekroczyli te cele, które są zapisane w strategii lizbońskiej, natomiast Polska i Francja, które są tu dla porównania słabo sobie z tym radzą. W Islandii mamy prawie 85% aktywności zawodowej, przy czym pamiętajmy, że aktywny jest zawodowo ten, kto pracuje i kto aktywnie poszukuje pracy – to jest ważne w tej definicji. Bardzo interesujące jest spojrzenie na aktywność zawodową kobiet – w Polsce jest bardzo niska, niewiele ponad 50%, natomiast w państwach nordyckich Islandia wypada najlepiej. Wystarczy spojrzeć na Norwegię, Szwecję, Danię – tam jest wysoki odsetek aktywności zawodowej kobiet. Aktywność zawodowa mężczyzn jest wszędzie wyższa, ale wiąże się to z ogólnym poziomem aktywności zawodowej.

Bardzo ciekawa w kontekście wszelkich przemian demograficznych, reform systemów emerytalnych, jest aktywność zawodowa osób w wieku 55-64 lat. W Polsce jest ona dramatycznie niska. Wynosi zaledwie 38,7%. Dane pochodzą z 2012 roku, a więc z czasu, kiedy wiek emerytalny dla kobiet wynosił w Polsce 60 lat. Dane dotyczące krajów skandynawskich – gdy pojawia się debata o emeryturach i mówią politycy o tym, że w Norwegii jest wysoki wiek emerytalny, to nie tylko na tym należy bazować. Trzeba również spojrzeć na to z innej perspektywy. Współczynnik dzietności to kolejna ważna i często poruszana we wszystkich debatach politycznych i niepolitycznych kwestia. Według danych, żeby kolejne pokolenie było co najmniej tak liczne jak następne na kobietę w wieku lat 15-45 powinno przypadać 2,1 dziecka. Jak wiemy, w Polsce mamy z tym gigantyczny problem. Współczynnik dzietności wynosi u nas 1,3. Europa ma problem z demografią – 1,58. Natomiast warto spojrzeć, że państwa nordyckie znowu mają jeden z najlepszych wyników w Europie. Islandia ma aż ponad 2, co praktycznie nie zdarza się w Unii Europejskiej. Norwegia i Islandia nie są członkami Unii Europejskiej, natomiast w Unii tylko Francja i Irlandia mają jeszcze dość wysokie wskaźniki. Demografia jest olbrzymim problemem. Kiedy dochodzi do tego migracja to tak szybko jeszcze Europa się nie starzeje, ale to jest bardzo duże wyzwanie.


POZIOM UZWIĄZKOWIENIA W WYBRANYCH KRAJACH, OECD 2010 W Norwegii nie funkcjonuje system Ghent

Sektor publiczny(80%)

Sektor prywatny (38%)

Kobiety 60%

Mężczyźni 47%

Tutaj starałam się pokazać dane dotyczące uzwiązkowienia w krajach już nie tylko nordyckich, ale też na tle państw europejskich. Dane pochodzą z OECD z roku 2010, więc są w tym wypadku zawyżone. Dla Polski wynoszą one 14,6, ale warto spojrzeć na to, jak wysokie są one w krajach nordyckich – Dania: prawie 70%, Islandia: prawie 80%., Finlandia: 70%, Szwecja: 68% i Norwegia: tylko 54%. Dlaczego są one tam tak małe na tle państw nordyckich? W Norwegii nie funkcjonuje system Ghent, który gwarantuje wypłatę zaświadczeń w przypadku bezrobocia. Pod tym kątem warto jest być związkowcem w krajach nordyckich poza Norwegią. Kiedy człowiek jest bezrobotny otrzymuje świadczenie z dodatkowego ubezpieczenia, którego w Norwegii nie ma, ale mimo, że nie ma tego ubezpieczenia, to związki tam działają i ten model dialogu społecznego, o czym w Norwegii będę mówić za chwilkę jest na tyle rozwinięty że to uzwiązkowienie jest cały czas bardzo wysokie Chciałabym przejść do kwestii bardzo konkretnych rozwiązań w poszczególnych z tych państw. Wybrałam sobie system emerytalny w Szwecji z dwóch powodów – po pierwsze, systemy emerytalne to coś, co szczególnie mnie interesuje, a po drugie dlatego, że często gdy wprowadzano OFE, mówiono o tym, że Polski system jest podobny do chilijskiego, który upadł. To jest dobry przykład dla przeciwników gdy mówi się o prywatyzacji. Często mówiono też, że w Szwecji również istnieje podobny system i podobne emerytury. Chciałabym pokazać jak to dokładnie funkcjonuje. Po pierwsze, Szwecja jest jednym z niewielu krajów Unii Europejskiej, który po dzięki dosyć wysokiemu współczynnikowi dzietności nie starzeje się tak szybko, choć nie ma prostej zastępowalności pokoleń. Tam jest 1,95 dzietności. Dzięki migracjom liczba ludności w Szwecji stale rośnie. Obecnie mieszka tam około 9 300 000 osób. W roku 2060 będzie ich już prawie 11 mln. Ten przyrost cały czas jest widoczny, ale mimo to Szwecja w 1990 roku również przeprowadziła reformę emerytalną. Krótko o historii, bo to też jest ciekawe. Szwecja była pierwszym krajem na świecie, w którym w 1914 roku stworzono pierwszy system powszechny, który obejmował zarówno pracowników niskiego szczebla, wysokiego szczebla, przemysłu i umysłowych. Już 3 lata później powstały zakładowe systemy emerytalne, które były uregulowane przez państwo. Chodzi o systemy emerytalne, w których pracodawca tak naprawdę w pewnej mierze bierze odpowiedzialność za swojego pracownika i płaci za niego składkę, dzięki czemu w przyszłości jego emerytura jest wyższa. Jeśli chodzi o wiek emerytalny w następnych latach podwyższano go, ale w Szwecji ten wiek jest elastyczny. Można odejść na emeryturę w wieku 61 lat, jeżeli ktoś czuje się nie na siłach do dalszej pracy, natomiast główny wiek emerytalny wynosi w tej chwili 67 lat. Szwedzi dostają co roku tzw. pomarańczowe koperty, gdzie mają w jasny sposób wyjaśnione jaka byłaby ich emerytura, gdyby teraz przeszli, a jaka gdyby dalej pracowali. Liczy się, że to świadczenie średnio wzrasta aż o 9% rocznie kiedy dana osoba dalej pracuje. To według mnie jest dla Szwedów bardzo


zachęcające. Jak widzieliśmy, stopa zatrudnienia osób starszych jest tam znacznie wyższa. Ostatnia rzez odnośnie wieku emerytalnego – bardzo często w debatach na temat wieku emerytalnego politycy mówią, że w Szwecji wynosi on 67. Premier zaproponował, że w przyszłości będzie to 75 lat. Warto o tym pamiętać, że to były luźno rzucone słowa przez premiera Szwecji, który brał pod uwagę to, ze w przyszłości ludzie będą żyli dłużej, że rynek pracy będzie na nich otwarty i wtedy można rozważać wiek 75 lat, ale przypuszczam, że on wówczas byłby również elastyczny, a nie kazano by ludziom pracować do 75 roku życia. To jest tylko jeden element systemu. Liczy się służba zdrowia, to czy ludzie mają pracę. Tak naprawdę wiek emerytalny jest właściwie zakończeniem aktywności zawodowej. System emerytalny w Szwecji składa się, jak w Polsce, z trzech filarów, ale wyglądają one zupełnie inaczej niż nasze, Po pierwsze, mamy coś takiego jak nasz polski ZUS. To jest pierwszy element pierwszego filaru – emerytury repartycyjne. Dzisiaj płacimy składkę. Ona jest wydawana na dzisiejsze emerytury, a w przyszłości kolejne pokolenia będą płacić na nas. To jest system, z którego składka emerytalna 16,5% idzie właśnie na ten system. To jest porównywalne do naszego ZUSu. Druga rzecz to tzw. emerytury kapitałowe, czyli to, co bym nazwała naszym OFE, ale zwróćmy uwagę na to, że to jest podelement pierwszego filaru ubezpieczenia emerytalnego. Składka na kapitałowy system wynosi 2,5%. U nas też oczywiście będzie teraz niższa, natomiast jest coś takiego, że każdy może wybrać maksymalnie do pięciu funduszy a nie jeden. Tych funduszy jest teraz ponad 800. To są jeszcze stare dane. Można te fundusze zmieniać do woli. Jedne są agresywniej inwestujące, inne są bardzo bezpieczne. Ta informacja jest cały czas na bieżąco przekazywana, dlatego wydaje mi się, że porównywanie tego z OFE jest nie do końca uprawnione. Jeszce jedna bardzo ważna rzecz w szwedzkim systemie, w pierwszym filarze, to emerytury gwarantowane. W Szwecji, gdy ktoś osiągnie wiek emerytalny, w tym wypadku min. 65 lat – ta granica 61 nie obowiązuje – i co najmniej 40 lat mieszkał w Szwecji, to otrzymuje to świadczenie jeśli nie wypracował sobie sam swojego świadczenia. Jest to na przykład dla kobiet, które zajmowały się dziećmi i nie pracowały, choć często składka jest płacona, lub nie osiągnęły minimum. Wówczas do tego poziomu minimalnej emerytury z tej części jest im dopłacana różnica. Tu chodzi o to, że nie każdy mógł w sowim życiu pracować – są ludzie, którzy mają przerwy w zatrudnieniu czy nigdy nie pracowali na rynku pracy, wówczas jest dla nich przygotowane zabezpieczenie – nie zostają bez niczego. Nie muszą odwoływać się do pomocy społecznej. Jeszcze jedna rzecz – ATP. ATP to system, który funkcjonował w Szwecji do lat 60., wówczas też repartycyjny. Jedni płacili składki, z których finansowane były emerytury, ale wówczas demografia wyglądała tak, że było znacznie więcej osób pracujących niż emerytów i z tego względu w szwedzkim systemie powstało bardzo dużo oszczędności. Nie wiem czy państwo dokładnie kojarzycie jaki był główny problem z OFE. Z naszego ZUSu część składki odpływała do OFE, a budżety musiały to uzupełniać, ponieważ cały czas płaciły stare emerytury – w Szwecji tego problemu nie było, bo było to finansowane z rezerw ATP. Drugi filar to zawodowe systemy emerytalne. Jest to temat mojego doktoratu. Funkcjonuje to w krajach, które mają dobrze rozwinięty dialog społeczny. Pracodawcy i pracownicy traktują siebie jako właściwie jedność, która ma wspólny cel. Jednym z tych celów dla pracodawcy jest zachowanie lojalności swojego pracownika. Dzięki temu pracodawca płaci pracownikowi składkę na dodatkowy system zabezpieczenia emerytalnego. W Polsce to funkcjonuje jako element trzeciego filaru. Należy do niego tylko 2% osób pracujących w najbardziej zamożnych korporacjach, natomiast w Szwecji 90% pracowników jest objętych tym systemem. Składka pracodawcy wynosi około 2,5% – w zależności od tego gdzie się pracuje. Dzięki temu emerytura w przyszłości jest średnio o 10-15% wyższa. Wreszcie mamy trzeci filar, który jest podobny do polskiego prócz tego, że u nas istnieją programy pracownicze, a tam indywidualne. Nie można mówić, że polski system bazował na szwedzkim, bo siatka zabezpieczenia społecznego w Szwecji jest znacznie bardziej rozbudowana. Teraz przejdziemy do Norwegii, i do tego jak wygląda w tym kraju dialog społeczny i rynek pracy. Razem z Rafałem Bakalarczykiem uczestniczyliśmy w ramach OPZZ w projekcie, który


nazywa się Agora. Norweski związek zawodowy Unia – federacja porównywalna do OPZZ – zaprosił nas do zakładów pracy i opowiadał o tym, jak ten system funkcjonuje. Zacznę od charakterystyki norweskiego systemu rynku pracy, Jak już pokazałam, bardzo wysoki jest tam wskaźnik zatrudnienia zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Bardzo ważną cechą jest w Norwegii to, że istnieją bardzo małe rozbieżności dochodowe. W badaniach istnieje współczynnik Giniego, który mierzy rozwarstwienie dochodowe na świecie. Norwegia zawsze znajduje się wśród tych państw, które mają jedno z najniższych rozwarstwień dochodowych. Ci, którzy zarabiają najwięcej w stosunku do tych, którzy zarabiają najmniej. Ta różnica nie jest bardzo wysoka. Charakterystyczną rzeczą jest też duża społeczna mobilność – w Norwegii ludzie często zmieniają pracę i miejsce pracy, w sensie topograficznym. Bardzo ważnym elementem jest to, że są bardzo ważni są partnerzy społeczni. Zarówno pracodawcy jak i pracownicy czy rząd na poziomie lokalnym czy też na poziomie centralnym ma bardzo ważne znaczenie w kształtowaniu tego, jak wygląda rynek pracy w Norwegii. Gdy Norwegowie opowiadali nam o tym, jak ten system funkcjonuje, mówili, że on też opiera się na pewnych bardzo konkretnych wartościach, co wydaje mi się jest bardzo trudne do zaimplementowania w Polsce. To jest tak naprawdę kwestia mentalności. Nie jest to oczywiście wykluczone. Chodzi o wzajemne zaufanie stron. Zaufanie nie bierze się znikąd. Druga sprawa to uznanie zarówno praw jak i obowiązków każdej ze stron. Kiedy obie strony rozmawiają ze sobą na temat jakiegoś problemu to zdają sobie sprawę z tego, że z jednej strony mają jakieś postulaty, ale też jakieś obowiązki wobec siebie – to jest dwustronna relacja. Tym co leży u podstaw tego rozwiniętego dialogu społecznego w Norwegii jest to, że wszyscy zdali tam sobie sprawę, że tak naprawdę współpraca prowadzi do sukcesu i korzyści obydwu stron – z jednej strony kiedy pracodawca ma rozwinięty dialog społeczny w swoim zakładzie pracownicy są bardziej zadowoleni i wyższa jest produktywność. Z drugiej prawa pracy pracowników są respektowane. W debacie często pojawia się pensja minimalna, zwłaszcza na poziomie europejskim. Kiedy mówi się o tym, że chcielibyśmy europejską pensję minimalną, to wtedy mówią: „przecież w Skandynawii nie ma pensji minimalnej”. Nie jest to do końca prawda, bo pensja minimalna w Skandynawii funkcjonuje, natomiast jest ona ustalana na poziomie branżowym. Co roku spotykają się najważniejsze branże. Zaczyna się chyba od przemysłowej, metalurgicznej, a więc od przemysłu, który musi być konkurencyjny na świecie. To ważne, by ta pensja nie była za wysoka. Potem dochodzą kolejne branże. Ich pensje wzrastają w stosunku do tego, jak jest ustalana ta pensja minimalna w branży przemysłowej. Nie ma tam tak, że pracodawca może płacić ile chce, bo nie ma minimalnej pensji. W Norwegii dialog społeczny ma bardzo długie tradycje. Funkcjonuje właściwie od XIX wieku. Pierwszy związek zawodowy rzemieślników powstał w 1887 roku. Pierwsza federacja związków zawodowych powstała w roku 1899. To jest LO, który funkcjonuje do dzisiaj. Już rok później powstała pierwsza konfederacja pracodawców, NHO, która również funkcjonuje do dzisiaj. W rozmowach z Norwegami często pojawia się argument, że oni są bogaci, bo mają ropę naftową. Należy pamiętać, że ropę odkryto tam dopiero pod koniec lat 60. Przedtem Norwegia była jednym z biedniejszych państw w Europie, wbrew temu co wiemy o niej dzisiaj. Ten model polityki społecznej, tego tzw. welfare state, państwa dobrobytu, kształtowali już po wojnie, odkrywając, że dialog prowadzi do wspólnych korzyści, a pewne rozwiązania, które wydają się wydatkiem tak naprawdę są inwestycją.


To jest tylko przykład tego, jak ten dialog społeczny przyczyniał się z jednej strony do realizacji postulatów świata pracy, nie tylko związkowców, a z drugiej strony, że te rozwiązania były bardziej postępowe w stosunku do prawa pracy, które wówczas funkcjonowało. W roku 1915 LO, czyli pierwsza federacja pracowników, opowiadała się za ośmiogodzinnym czasem pracy dziennie i za 48 godzinami w tygodniu. Ci, którzy byli objęci danym układem zbiorowym funkcjonowali w tym czasie, natomiast w prawie było aż 10 godzin i 54 godziny pracy tygodniowo. Do dzisiaj jest tak, że większość związkowców objętych jest rozwiązaniem z roku 1986, a więc pracują 37,5 godzin tygodniowo, natomiast według ustawy o środowisku pracy oficjalnie pracuje się tam 40 godzin tygodniowo. Jak jesteś związkowcem to pracujesz 2,5 godziny mniej, co też jest pewnym rodzajem zachęcania do tego, by do tych związków zawodowych wstępować. Prawo pracy, o którym mówiłam, też jest ciekawe. Te 40 godzin ma znaczenie w sektorze prywatnym, zwłaszcza tam, gdzie nie ma związków zawodowych, ponieważ wyznacza ono takie minimalne standardy dotyczące na przykład czasu pracy, urlopu i wszystkich kwestii związanych z zatrudnieniem. Jeśli podejmowane są negocjacje zbiorowe i układy zbiorowe to one rzeczywiście obejmują bardzo duży odsetek pracowników. Jeżeli układ zbiorowy podpisywany jest pomiędzy pracodawcą, który jest pracodawcą publicznym, wówczas jest rozszerzany na całą branże publiczną. 100% sektora publicznego jest objęte układem branżowym, natomiast sektor prywatny w 55%. 70% pracowników w Norwegii jest objętych systemami. Przechodzimy do Danii. Istnieje coś takiego, co nazywa się modelem flexicurity. Chodzi tu o to, że z jednej strony zatrudnienie jest flexible- czyli elastyczne, ale z drugiej mamy też security czyli bezpieczeństwo. Zatrudnienie ma być z jednej strony elastyczne, a z drugiej strony bezpieczne. Wszyscy zastanawiają się jak to zrobić. Mówi się o czymś takim co nazywa się „złotym trójkątem” – elastyczny rynek pracy, aktywna polityka rynku pracy i rozbudowany system socjalny. Zaczniemy od elastyczności zatrudnienia.


W Danii bardzo łatwo jest zwolnić pracownika. Okres wypowiedzenia nie jest długi. Jeżeli tylko pracodawca ma problem i chce zwolnić pracownika to praktycznie nie jest to problem. Dzięki temu wiemy, że w Danii średnio rocznie znika ćwierć miliona miejsc pracy. Dania jest krajem, w którym mieszka 5 mln osób. Na tle Europy to jest bardzo dużo znikających miejsc pracy. Średni staż w jednej firmie jest dosyć niski, bo wynosi 8,3 lat. Z drugiej strony mamy bezpieczeństwo, które polega na tym, że istnieje ubezpieczenie od bezrobocia. Jeżeli ktoś staje się bezrobotny bo został zwolniony jako jeden z 250 000, o których przed chwilą mówiłam, wówczas otrzymuje naprawdę wysokie świadczenia. Częściowo są one finansowane z tego właśnie ubezpieczenia. 17% pochodzi ze składki pracodawców. 15% to składki pracowników, natomiast resztę dopłaca państwo. Te świadczenia przez 4 lata wynoszą 90%. Mogą wynosić przez 4 lata 90% ostatnich pensji z ostatnich 12 tygodni, co jest bardzo długim okresem wypłacania bardzo wysokiego świadczenia, ale też, jak napisałam, nie więcej niż 400 Euro tygodniowo, nie miesięcznie. U nas wychodzi teraz świadczenie ponad 800 złotych, co jest nieporównywalne, chociaż koszt życia w Danii jest znacznie wyższy. Myślę, że siła nabywcza tych pieniędzy w Polsce jest bardzo marna. Poza tym w Polsce około 15% bezrobotnych ma tylko prawo do świadczenia, co też jest olbrzymim problemem, którego w Danii w takiej mierze nie ma. Nie jest tak łatwo że gdy ktoś traci pracę przez 4 lata będzie pobierał 90% ostatniej pensji, bo ten ktoś musi być aktywny w poszukiwaniach pracy i musi uczestniczyć w programach aktywizacji. Jeśli jest po 12 miesiącach pozostaje bezrobotny – co rzadko się tam zdarza – musi uczestniczyć w programach aktywizacyjnych w pełnym wymiarze czasu. Jeżeli odmówi pracy, którą mu zaproponują, traci to świadczenie. Bardzo rozbudowane jest też doradztwo zawodowe, szkolenia, kursy. Kształcenie dostosowuje się do potrzeb rynku pracy. To jest rzeczywiście cały czas monitorowane. Następny kraj to Islandia. Wybrałam go z powodu tego, jak poradził sobie z kryzysem ekonomicznym. Gdy w 2008 roku wybuchł kryzys ekonomiczny, prócz Stanów Zjednoczonych i Lehman Brothers mówiło się bardzo dużo o Islandii, która popadła w dramatyczną sytuację. Teraz właściwie nic się o niej nie mówi. Jak to się stało? Czy wyszli z tego kryzysu, czy o nich nie piszemy bo nam się nie chce? Wydaje mi się, że to niesamowicie ciekawy przykład, o którym mówi się za mało. Oni wyszli z tego kryzysu w zupełnie inny sposób, niż próbuje to zrobić Unia Europejska i poszczególne kraje Europy. Islandia jest krajem, który rozwijał się w ramach modelu socjaldemokratycznego, ale w pewnym momencie nastąpiła zmiana. W roku 1890 przyjechał tam Milton Friedman, którego wszyscy znamy jako apologetę neoliberalizmu. Opowiadał jak należy rozwijać kraj. Jedną z osób, która była gościem spotkania z Miltonem Friedmanem był pan David Olsson, który dopiero 11 lat później został premierem Islandii. Później był jeszcze przez jakiś czas szefem Banku Centralnego Islandii i był zachwycony tym, o czym mówił Friedman. Zaczęto wprowadzać liberalizację rynku, prywatyzację zarówno przemysłu jak i banków. Znacznie obniżono podatki, które w krajach nordyckich są dosyć wysokie. Ich system został więc zliberalizowany w sensie ekonomicznym. Suma aktywów wzrosła ze 100% islandzkiego PKB do 923% na koniec roku 2007. To właściwie tylko 3 lata banków. Islandia miała banki w Wielkiej Brytanii i w Holandii, co było największym problemem, bo oni się później ubiegali o pieniądze kiedy te banki upadły. Kredyty hipoteczne przyznawano bez problemu do 90% wartości nieruchomości. Ta bańka spekulacyjna naprawdę straszliwie rosła. Ostatecznie doszło do naprawdę dramatycznego kryzysu. Krytyka Polityczna wydała książkę o Islandii z serii Przewodnik nieturystyczny – bardzo ją wam polecam. W roku 2009 rząd podpisał porozumienie z Holandią i z Wielką Brytanią. Islandia to bardzo mały kraj. Podpisano porozumienie, według którego każdy Islandczyk będzie częściowo spłacał długi banków. Doszło do olbrzymiego protestu, co się tam w ogóle nie zdarza. Ostatni raz protest w Islandii miał miejsce w latach 40. kiedy NATO chciało tam umieszczać swoje bazy. Tym razem 1/6 mieszkańców kraju, a więc 50 000, podpisało petycję, nie godząc się na to, by obywatele ponosili koszty banków. W ramach kryzysu PKB kraju spadło o 65%. To jest coś niewyobrażalnego. Istnieje jeszcze współczynnik Giniego, o którym mówiłam przy okazji Norwegii. On jest niewysoki. W Islandii w latach 1994-2000 wzrósł aż o 22%, czyli o 1/5. To naprawdę bardzo duża liczba. Premierem Islandii


została Jóhanna Sigurðardóttir. To osoba, która w bardzo w ciekawy sposób wyprowadziła ze swoim zespołem Islandię z tego kryzysu. Po pierwsze odmówiła ratowania banków, co jest krokiem zupełnie innym niż ten, który dokonuje się w Europie. Stwierdziła, że nie będziemy oszczędzać na najbiedniejszych, którzy ponoszą koszty kryzysu, bo tak naprawdę nie są jemu winni. W tym celu próbowano jeszcze dwukrotnie przeprowadzić referendum. Za każdym razem, co wydaje się chyba logiczne, obywatele mówili: „Nie, nie będziemy płacić długów banków”. Drugą bardzo ciekawą rzeczą jest to, że przyznawano znaczne ulgi i świadczenia dla osób zadłużonych. Chodziło o to, by nie wpadały dalej w to zadłużenie. Działa tu też prosty Keynesizm – jeżeli macie pieniądze to je wydajecie i wtedy wzrasta wewnętrzny popyt, więc wzrasta podaż i to się jakoś dalej będzie rozwijać. Kolejną rzeczą jest to, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił Islandii pomocy. Jak wiemy jest to organizacja, która zazwyczaj udziela pomocy w bardzo restrykcyjnych warunkach – cięcia w budżecie, w świadczeniach. W tym wypadku udało się rządowi Islandii podpisać porozumienie, w ramach którego przez pierwszy rok właściwie w ogóle nie było cięć. MFW jest instytucją, która pomaga krajom biedniejszym pod bardzo liberalnymi warunkami. Kraje BRICS czyli Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA stworzyły własny fundusz walutowy, uniezależniając się od MFW, co pokazuje jak bardzo problematyczna jest ta instytucja. W Islandii powołano biuro rzecznika praw dłużników. Często jest tak, że jak ktoś jest zadłużony to różne instytucje to wykorzystują, szantażując przy użyciu kruczków. Powstała więc instytucja, która miała bronić najsłabszych obywateli. Dzięki tym rozwiązaniom doszło do wzrostu PKB i do znacznego spadku bezrobocia, a już w 2010 i w 2012 roku, jak pokazują dane, Islandia naprawdę poradziła sobie z tym kryzysem idąc zupełnie innymi drogami. Myślę, że warto, żebyśmy o tym mówili. Neoliberalizm nie jest jedynym rozwiązaniem kryzysu. Jako, że jestem pracownikiem UW, uczestniczę w badaniach, które są prowadzone w dziewięciu państwach Unii Europejskiej. Przeprowadziłam rozmowy z różnymi pracownikami ministerstw na temat tego, jakie oni teraz wprowadzają rozwiązania i czy odpowiadają na kryzys czy nie, a jeśli tak to jaką idą drogą. Niestety, obawiam się, że nie będzie nam bardzo łatwo wprowadzić modelu islandzkiego. Oczywiście nie jestem za tym by bezpośrednio nakładać kalkę na dany model, bo każdy kraj ma zupełnie inne warunki, historię, mentalność. Natomiast zmiany, które zachodziły w ostatnich latach idą, moim zdaniem, w zupełnie inną stronę w stosunku do tego co dzieje się w państwach nordyckich. Mamy reformę emerytalną, która podwyższa wiek emerytalny, ale właściwie nikt nie zastanawia się nad tym, czy starsi ludzie będą mogli pracować, czy będą miejsca pracy czy też nie. W krajach nordyckich to szło od zupełnie innej strony – najpierw martwiono się o zatrudnienie osób starszych. Profilaktyka jest tam olbrzymia. Dopiero później ten wiek emerytalny jest podwyższany. Słyszałam raz historię o przyjeździe króla Norwegii wraz z dworem do Polski. Na jego świtę składali się reprezentanci pracodawców i organizacji związków zawodowych. To tak, jakby Bronisław Komorowski jechał w zagraniczne wizyty i brał ze sobą Jana Guza, Tadeusza Chwałkę i Piotra Dudę. Póki co ma to u nas słabe szanse na realizację. W tym czasie w Polsce przeprowadzana była reforma systemu emerytalnego. Wówczas odbywały się wielkie procesy przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego. Król Norwegii zapytał: „Jak to jest, że macie takie strajki przed podwyższeniem wieku emerytalnego. Przecież u nas wiek emerytalny został podwyższony do 67 lat.” Dopiero wówczas dowiedział się, że tak naprawdę w Polsce nie było rozmowy na ten temat. Rząd stwierdził, że podwyższa wiek emerytalny i koniec. Istniały alternatywne rozwiązania dotyczące stażu prac, elastyczności. Nikt nie wziął tego pod uwagę. On powiedział, że u nich nad podwyższeniem wieku emerytalnego pracowano przez 20 lat. Wydaje mi się, że to też jest ciekawe porównanie między tym, jak wygląda to w krajach nordyckich, a jak niestety w Polsce. To dotyczy właściwie każdej reformy, bo u nas pakiety antykryzysowe dotyczące rynku pracy to nie flexicurity, tylko flexibility. My tylko uelastyczniamy rynek pracy, bo bezpieczeństwo cały czas jest naszą słabą stroną.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.