Stanisław Fijałkowski z Chrzanowa na Roztoczu p o r t r e t ś p i e wa k a / p o r t r a i t o f t h e s i n g e r
Stanisław Fijałkowski z Chrzanowa na Roztoczu p o r t r e t ś p i e wa k a / p o r t r a i t o f t h e s i n g e r
Stanisław Fijałkowski – śpiewak doskonały
4
rezentowany zestaw fonogramów solisty śpiewaka to pierwsza w dyskografii muzycznego folkloru polskiego płyta monograficzna pojedynczego wokalisty ludowego. Znamy dotychczas płyty w Polsce – portrety instrumentalistów, kapel, grup śpiewaczych. Wybitne wokalistki reprezentowane bywają w dyskografii np. litewskiej; zwiastunem polskim jest krążek przedstawiający zasłużoną śpiewaczkę kaszubską Władysławę Wiśniewską z Wdzydz Kiszewskich (Instytut Sztuki PAN i Muzeum – Park Etnograficznych im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich, 2006). We wschodniosłowiańskich płytotekach przeważają wizytówki repertuaru poszczególnych wsi – „wspólnot śpiewaczych”. Indywidualni śpiewacy doczekali się (w Lubelskiem) osobnych książeczek – monografii, nie zaś odrębnych, samodzielnych wydawnictw płytowych. Stanisław Fijałkowski to postać zasługująca na wyróżnienie z kilku powodów. Jest to osobowość spełniająca poetycko-romantyczne wyobrażenia idealnego i uniwersalnego śpiewaka ludowego, dla którego śpiew jest istnieniem, życiem. W perspektywie wiary można by tu wnosić nawet o przykładzie śpiewu „anielskiego”, rodem z wieków średnich, bardzo wyważonego, stabilnego, spokojnego, łączącego cechy śpiewu męskiego i kobiecego. Co do tego ostatniego, to przypominają się np. wykonania Anny Malec z Jędrzejówki w Biłgorajskiem. Do ukształtowania sposobu śpiewu u Pana Stanisława przyczyniła się nie tylko tradycja regionu, gdzie kultura śpiewu stoi wysoko, ale i przewodzenie obrzędom kolędniczym, które stanowią poczet sztandarowy tradycji ludowych. W kolędowaniu, owym posłowaniu z wysoka, Fijałkowski wyważył indywidualne i zbiorowe, wewnętrzne i zewnętrzne, religijne i świeckie, skoczne i ciągłe, dyskretne i rozgłośne nurty śpiewu tradycyjnego, co w połączeniu z unikatowymi cechami psychicznymi dało świadectwo nadzwyczajnego artyzmu i uroku.
6
Między pieśni na płycie są wplecione własne krótkie wypowiedzi, komentarze śpiewaka – novum w naszej dyskografii – mówiące np. o powszechności śpiewu jako remedium po II wojnie światowej, o bezgranicznym zamiłowaniu do śpiewu, o śpiewaczej konkurencji wśród dzieci wypasających niegdyś zwierzęta, wreszcie o chłonności na każdy rodzaj repertuaru czy o śpiewie jako sposobie zdobywania względów płci pięknej. Płyta daje ciekawe próbki całego przekroju repertuaru funkcjonującego na Roztoczu Lubelskim. Mimo rozpiętości gatunkowej utworów, śpiewak pozostaje zawsze sobą, zachowuje swój majestatyczno-liryczny styl wykonawczy i właściwą sobie jedność ekspresji. Nawet obiegowe przyśpiewki weselne (2) są wykonywane w osobisty sposób. Przyczynia się do tego i tradycja regionu, w którym śpiew nie jest nasycony tak mocno rytmami tanecznymi jak na centralnych czy zachodnich ziemiach polskich. Praktyka wokalna zakłada w macierzystym regionie Fijałkowskiego pewną swobodę melodyczną i rytmiczną w poszczególnych zwrotkach pieśni, a także wymienność melodii „ciągłych” – polnych lub weselnych. Dzięki temu odczuwamy ścisłą więź między osobowością, doświadczeniem życiowym i śpiewem-głosem, w tym też treścią słów śpiewanych. Prawie połowa nagrań to stary repertuar kolędowy, kolędniczy, tak lubiany i sumiennie studiowany przez folklorystów lubelskich jako znak swoisty tradycji regionalnej. Znajdujemy tutaj: pełny scenariusz Herodów (10), sformowany i wygładzony w toku setek realizacji w każdym odwiedzanym domu, kolędy życzące (4, 11, 12), kolędę połaźników (dziecięcą, 9), kolędy stanowiące składnik staropolskich dramatów pastorałkowych (8, 14, 16). Pod względem melodycznym często słyszymy dziedzictwo śpiewu chorałowego – psalmodii, sekwencji (9), wzorów dawnych i powolnych melodii pastorałkowych o cechach tonalności kościelnej, tj. właściwościach skal modalnych (8, 14), w tym też formuł śpiewu wędrownych śpiewaków („dziadów”, 16).
W kręgu dawnej tonalności i systemu rytmicznego znajdują się też dwie perły z repertuaru wielkopostnego i pogrzebowego (17, 18). Wybór urozmaica pieśń liryczna, zapis z warsztatów śpiewu: Stanisławowi Fijałkowskiemu akompaniuje oktawę wyżej Agata Harz oraz duet skrzypiec z suką (6) .Szczery humor wnoszą: bajka śpiewana i mówiona (20), pokłosie ballad podmiejskich (21) i satyra na żebraków (dziadów, 22). Najbardziej charakterystyczny dla śpiewaka skupiony liryzm daje znać o sobie w dwóch pieśniach miłosnych (5, 23), które znajdują się w części początkowej i końcowej wyboru; ta ostatnia pieśń (23), wykonywana z nieco większym napięciem (i pogłosem), pochodzi z występu publicznego. Większość natomiast repertuaru została nagrana w zaciszu domowym i jest dokumentem żywej pamięci o przebogatym repertuarze pieśniowym Lubelszczyzny oraz przykładem naturalnej, niescenicznej emisji głosu śpiewaka. Płyta, będąca świadectwem intensywnych badań terenowych realizowanych przez środowisko Domu Tańca, a głównie przez jego szczególnie zasłużonego przedstawiciela, Remigiusza Mazura-Hanaja, może być uznana także za piękny załącznik dźwiękowy do wielkiej antologii Lubelskiej Pieśni Ludowej wydanej w 2011 r. pod redakcją prof. Jerzego Bartmińskiego. Należy mieć nadzieję, że w ślad za tym ujmującym portretem muzycznym Stanisława Fijałkowskiego przyjdą następne edycje płytowe wybitnych śpiewaków ludowych. Piotr Dahlig
7
3 4
1 2
5
Stanisław Fijałkowski – the exquisite singer he presented set of phonograms is the first solo singer monographic CD in Polish folk music discography. The albums known in Poland so far are – portraits of instrumentalists, bands and vocal groups. Eminent singers tend to be represented in discographies e.g. Lithuanian; the Polish precursor is a disc presenting a distinguished singer Władysława Wiśniewska from Wdzydze Kiszewskie – Kashubian region – (Institute of Arts of the Polish Academy of Sciences and Museum – the Ethnographic Park of Teodora & Izydor Gulgowski in Wdzydze Kiszewskie, 2006). In East Slavic record libraries ‘community singing’ is predominant being a show-case of particular village repertoire. Individual singers (from Lublin district) have lived to separate booklets – monographs but not separate, independent record publishing companies. Stanisław Fijałkowski is a person who deserves honourable mentioning for several reasons. He has a poetic personality fulfilling romantic ideal and universal notions of a folk singer for whom singing is the existence. In the perspective of faith one could risk to call it as ‘angel’ singing with its origin in the Middle Ages, being very balanced, stable, peaceful and combining the features of the male and female singing. As to the latter, it’s similar to the performing of Anna Malec from Jędrzejówka in Biłgoraj district. Not only the high culture singing tradition of the region shaped Stanisław Fijałkowski’s way of singing but also the conduction of carol ceremonies which are the flagship of folk tradition. In these carol ceremonies, as messaging from heavens, Fijałkowski balanced individual and collective, internal and external, religious and secular, lively and continuous, discreet and resounding trends of traditional singing. All this combined with his unique mental features gave proof to the extraordinary artistry and charm. He has included his own short statements and comments in between the songs on the album – a novelty in our discography – for example talking about universality of singing as a remedy after World War II, a boundless passion for singing, a singing competition among children once tending their animals and finally the absorption of any kind of song repertoire as a way of gaining grounds of the fair sex. This album gives an interesting sample of the entire repertoire functioning on Roztocze Lubelskie. Despite of the multiple kinds of tunes, the singer stays always himself, keeps his majestically lyric style of performance and the inherent unity of
11
expression. Even the usual wedding chants (2) are performed in a very individual manner. The thing which it contributes is the regional tradition in which the singing is not so strongly imbued with dance rhythms which often happens in central or western areas of Poland. Vocal practice of Fijałkowski home region implies certain melodic and rhythmic liberty in particular verses of the song as well as interchangeable of „continuous” melodies – field or wedding ones. As a result we can feel the close connection between the personality, life experience and voice/singing, also the contents of sung words. Almost half of the recordings are from old Christmas carol repertoire, so well-liked and conscientiously studied by folklorists from the Lublin area as a sign of a specific regional tradition. What we find here is the full scenario of Herods (10), formed and smothered under way of hundreds of realizations in every visited house, wishing carols (4, 11, 12), carol-singers carols (children’s, 9), carols being a part of old polish pastoral dramas (8, 14, 16). In relation to the melody we can often hear the heritage of chorale singing – psalmody, sequence (9), patterns of old and slow pastoral melodies of ecclesiastical tonality features, that is features of modal scales (8, 14), including sing formulas of wandering singers („Dziady”, 16).In the range of the old tonality and rhythmical system there are also two pearls from the Lent and funeral repertoire (17, 18). The selection is diversified by a lyrical song, recorded during singing workshops: Stanisław Fijałkowski is accompanied by Agata Harz, an octave higher and a violin – suka duo (6). A sung and spoken story (20), gleaning of suburban ballads (21) and a satire about beggars (Dziady, 22) are bringing in some humor. The singers’ most characteristic lyricism can be found in two love songs (5, 23), which can be found in the initial and final selection of the anthology; the last song (23), performed with a slightly higher tension (and reverb) was recorded during a public performance. Most of the repertoire was recorded at home and is an example of still live memory of extremely rich song repertoire from Lublin region and a natural example of non scenic voice emission of the singer. The album, which is a testimony of intensive fieldwork carried out by the House of Dance, mainly by its representative – Remigiusz Mazur-Hanaj, may be regarded as a beautiful sound attachment to the great anthology of Lublin Folk Songs published in 2011 under the editorship of Professor Jerzy Bartmiński. One may only hope that in the wake of this charming musical portrait of Stanislaw Fijałkowski, other editions of prominent folk singers will follow.
12
Piotr Dahlig
6
8 7
9
10
13
Zaraz po wyzwoleniu to powiem wam jak wesele wyglądało. Ławy były obstawione dookoła w mieszkaniu, tam siedzieli mężczyźni, nie tam chłopy z babami, chłopy se siedziały razem, miały ciucioń, bibułkę, kręciły papierosy, paliły, rozmawiały, a tam baby znowuż z drugiej strony coś jarmoliły. Gospodarz chodził kieliszek miał w kieszonce, flachę wódy, po fajce dał i lał: ja do kuma, ja do kuma. Troszkę popiły baby i zaczynały tam na przekorę chłopom śpiwać, a! chłopy znowu babom. Kobity jak nie w fartuchach to w przetakach roznosiły piróg, jadły te babska i chłopiska i śpiewały. I te śpiewy. Nieraz to się uprzykrzyło nawet, bo tak ciągnęli, beczeli, jak tam kto umiał. A jak te oczepiny się zaczęły, jak zaczęli dłubać po tej pani młodziej, rozpinać, jedna podpinka – jedna pieśń, druga podpinka – druga pieśń. Takie to były te obrzędy starodawne, ale orkiestra to mało gdzie grała, jak ktoś był taki o bogaty, a tak to wszystko na skrzypcach, jedną strofeczkę na skrzypcach zapitolił, a drugą babska śpiewały. Ja pamiętam to z dawna, a teraz to powiem wam byle jakie to wesele – wszystkiego jest, jedzenia, picia to jest aż za dużo, ale byłoby jeszcze dobrze gdyby nie ta muzyka, ryczą, zagłuszą. Młody to trochę zje, wypije i pójdzie kyca niby diabeł, jakby mu kto jakiego ognia w te portki wsadził, co to za taniec teraz to ja nie wiem.
Dla starszych ludzi to nie ma po co pójść. Porozmawiać się nie porozmawiasz, bo nie słychać nic. Nie napijesz się, bo ni możesz. Nie najjesz, bo ni możesz. No wyszedłem zatańcować... no rada by dusza do raju, kiedyś świat mnie nosił, dwie godziny oberka żem tańczył, a tu troszkę się zatańczyło i powietrza brak. Kiedyś to było hasło: para pary nie tyka, szklaneczka wody ma stać na głowie, równiuśko trza było tańczyć, ale to jak partnerka była dobrana, a jak nie to bida. Skrzypek tam dwie, trzy melodie miał w oberkach i była mowa: „Macieju, odmieńcie”. Bo to był garnitur: oberek, polka, walczyk, fokstrot. „Teraz garnitur gra się dla drużyny panny młodej”. Był marszałek, ja też byłem kiedyś tym marszałkiem i marszałek rządził. Później drużyna pana młodego tańczy, później goście panny młodej, bo by się wszyscy nie zmieścili w mieszkaniu. A kto się nie posłuchał to: „uciekaj!” Marszałek wesele prowadził z rózga taką z piórek uwitą, było pięć tych odnóżek takich, takie frędzle wisiały. To starsza i młodsza druhna wiły, jak kto miał gęsi, to trzeba było nazbierać piórek, układać te piórka i jakoś tak tasiemką wiązać i wyżej, i wyżej... Każda się starała. Jak byłem marszałkiem to musiałem jej pół litra dać za te rózgę.
I przy błogosławieństwie trzeba było chwytać za kolana – „niech Bóg w szczęściu błogosławi”. I furmankami się jechało, piechota się szło, ludzie wychodzili do szosy, patrzyli: wesele idzie. Na nasze czasy to były te wesela takie bardzo atrakcyjne, młodzież miała czas wytańczyć się, pośpiewać i starsi goście, i młodzi goście. Najprzeważniej to dęte orkiestry grały, najmniej w dziewięciu, czasem harmonia, skrzypce, ale to rzadko, bo jak nawet młody nie miał pieniędzy, to za czepiec zebrał. Wszystko grali, wszystko umieli. Jak ja się żeniłem, to grała orkiestra chrzanowska, moja córka najstarsza jak się żeniła, to grała chrzanowska jeszcze, bo pana młodego był sąsiad kapelmistrz, ale już druga córka jak się żeniła to grała orkiestra ze Dzwoli, bo ja z nimi tak bardzo dobrze się znałem, to oni grali bardziej takie ludowe. Także u nas to chrzanowiacy wspominali mocno, taki dzień był cichutki jak dzisiaj, także po całej wsi ta orkiestra było słychać. A ostatnia córka jakżem żenił to taka młoda orkiestra – Tokary, no chłopaczyny jak umiały tak grały, nasze stare muzykanty to później mi gadały, że nawet dobrze grały. A teraz to co tam, przyjdzie z takim stoliczkiem i stoi...
11
Stanisław Fijałkowski – śpiewak kultywujący rodzime tradycje wsi Chrzanów
22
oje pierwsze spotkanie z panem Stanisławem Fijałkowskim było bardzo spontaniczne, ale też i konkretne. Przedstawił mi się jako rodowity chrzanowiak, który od dziecka interesował się folklorem i który bardzo chętnie może śpiewać, gdyż zna przecież tyle pieśni i melodii śpiewanych przez babkę, matkę, granych przez kolędników. Od dziecka lubił przysłuchiwać się śpiewom starszych na piórzaczkach, prządkach, weselach i zabawach wiejskich. Bardzo szybko zapamiętywał teksty i melodie. Tego samego roku pierwszy raz wystąpił na scenie (zupełnie bez tremy), w rejonowych eliminacjach Konkursu Tradycyjnych Kolęd i Pastorałek w Janowie Lubelskim, zdobywając nominacje na konkurs wojewódzki, w którym otrzymał I nagrodę za kolędę życzącą „A cóż nam porabiasz nadobna Maniusiu”. Już wkrótce okazało się, że pan Stanisław jest wspaniałym śpiewakiem, gawędziarzem i tak rozwiązał się worek z pięknymi pieśniami oraz nagrodami zdobywanymi na różnorodnych festiwalach, konkursach, przeglądach folklorystycznych o zasięgu powiatowym wojewódzkim i ogólnopolskim. Tak zaczęła się moja przyjaźń, współpraca z panem Stanisławem. Przy okazji naszych spotkań, na próbach, w czasie wyjazdów pan Stanisław dużo opowiadał mi o swoim życiu, o matce, dla której miał szczególny szacunek, rodzinie, pracy zawodowej, społecznej. Kiedy przysłuchiwałam się tym opowieściom, śpiewom – to tak jakbym przebywała ze swoim ojcem, którego dawno już nie mam. Tak mi go przypominał. Zawsze serdeczny, życzliwy otwarty do ludzi. Miałam też szczęście poznać jego żonę, która wspierała męża w jego artystycznych poczynaniach.
23
Analizując rodowód muzyczny pana Stanisława, należy raz jeszcze wspomnieć o matce, bardzo religijnej i skromnej osobie o pięknym głosie. „Hanuś, chodź śpiewać” – zachęcały sąsiadki. Cała rodzina matki, babcia, wujkowie pięknie śpiewali, a pan Stanisław odziedziczył głos po nich. Jako młody chłopak o ładnym i donośnym głosie chodził śpiewać z kolędnikami. Trzeba było znać przynajmniej sześć kolęd życzących, zwłaszcza tych śpiewanych pannom – opowiadał pan Fijałkowski. Wspólnie z młodzieżą chrzanowską przygotowywał stroje kolędnikom i chodził z „Herodami” i „Weselem Krakowskim”. Pan Stanisław Fijałkowski wspominał zawsze, że miał szczęście w życiu, ożenił się z bogatą i ładną panną, a sam nie należał do zamożnych. Dochowali się wspaniałych córek i wnucząt. Po śmierci żony zamieszkuje sam w swoim zadbanym, drewnianym domku w Chrzanowie. We wsi znany jest bardziej jako urzędnik niż rolnik, pracował w GS SCH, kontraktował płody rolne, był oddanym społecznikiem wiejskim. Stanisław Fijałkowski urodził się w 1928 r. w Chrzanowie (powiat Janów Lubelski). Jego kariera artystyczna jako solisty śpiewaka ludowego rozpoczęła się w 1998 r. (trochę za późno jak sam mawia) i mimo już podeszłego wieku trwa nadal. Wcześniej nie miał możliwości zaprezentowania się publiczności na scenie, gdyż w Chrzanowie nie ma ani domu kultury, ani klubu, nie ma kto zająć się kulturą ludową w gminie, a przypomnieć trzeba, że Chrzanów słynął niegdyś z aktywnej działalności zespołów wiejskich. Bogaty repertuar pieśni ludowych pana Stanisława to pieśni kawalerskie, weselne, więzienne, utwory w stylu dziadowskim, ballady, pieśni sieroce i pogrzebowe oraz wspomniane już kolędy życzące i pastorałki ludowe.
24
W ponad dziesięcioletnim stażu pracy artystycznej na scenie pan Stanisław Fijałkowski zdobył wiele prestiżowych nagród, m. in. na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu I nagrodę w 1998 r, Złotą Basztę w 2003 r. i ponownie w 2007 r. W 2011 roku zdobył tam jeszcze raz I nagrodę. Jest kilkakrotnym laureatem pierwszych nagród na „Powiślakach” w Maciejowicach, Ogólnopolskim Konkursie „Ocalić Korzenie Ojców” w Baranowie Sandomierskim za pieśni sieroce. Od lat współpracuje z Janowskim Ośrodkiem Kultury, który wspomaga działalność artystyczną śpiewaka, gromadzi dokumentację z jego działalności artystycznej. Pan Stanisław Fijałkowski jest też laureatem Nagrody im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury ludowej”, którą wręczył mu Minister Kultury w 2004 roku w Przysusze, tam gdzie urodził się Oskar Kolberg. W 2009 roku pan Stanisław za całokształt swojej pracy artystycznej, a szczególnie za osiągnięcia w dziedzinie pielęgnowania i ochrony tradycji regionu, otrzymał Nagrodę Kulturalną Województwa Lubelskiego z rąk Marszałka Województwa Lubelskiego. Lidia Tryka
25
Było cztery lata tej niewoli takiej twardej to kto się żenił, to bez muzyki. U nas była tu bardzo słynna orkiestra w Chrzanowie, to w takim jednym miejscu był dwór (teraz nie ma), kapelmistrz był u nas taki profesor, to czasami w nocy się tam zebrali, żeby coś pograć, takie patriotyczne hymny, narodowe. Raz 11 listopada na cmentarzu, na grzebalnym zebrali się wszyscy, ja tam byłem też, to śpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła”. Jak już przyszło to wyzwolenie, jak Ruski przyszedł, to wtenczas jaki żywy panie to śpiewał. Krowy śmy paśli, gnało się ze cztery kilometry, to pastuchy śpiewali kto mógł. Przypuśćmy kosiarze jechali z pola. Dzisiaj kombajnem wykosi i jedzie taki ustany, o Boże, nie gadaj do niego, bo on spracowany. A wtenczas cały dzień się kosą cieno, kobita odbierała – trza się było tak napracować... i jechali w wieczór, ale nie indywidualnie, tylko od tych bogatszych, co najmowali, jechało siedem, osiem, dziesięć osób – śpiewali!!! Jeden stąd, drugi stamtąd – żniwaki jadą z pola. Śpiewali wszyscy. Dzisiaj nikt nie śpiewa. 50-te lata – śpiewali, moja córka w 1970 się żeniła to jeszcze śpiewali, orkiestra dęta grała... Jeden strof orkiestra grała, drugi wesele śpiewało. To była silna orkiestra, bo i ze Zdziłowic tu grali, i z Łady i z Chrzanowa, tak ze trzydziestu tych muzykantów.
Po wyzwoleniu w wagonach krowskich żeśmy jeździli do Lublina, to sobie pan wyobrazi: 32 kilometry, to się robiło skrzynkę drewniane i tam jajek się nakładło i na plecy się wzięło i szło się tyle drogi pieszo, a później w wagonie bydlęcym i do Lublina. Tam po dwa, po trzy jajka rozkupili, bo na więcej pieniędzy nie mieli. No stoi taki pan i trzyma takie żółte pantofelki, luksus lakierki! Ja jako taki chłopak 17-letni, a taki byłem wyrośnięty jak i teraz, no stoję, patrzę, no kupiłbym, pytam się ile? No niedrogo, ale pytam się na co pan to sprzedaje? „Panie na chleb, bo dzieci nie mają chleba.” Patrzę, a jemu łzy w oczach stoją czyli on w takich zdartych łapciach stoi, a pantofelki ma piękne i sprzedaje. Pani stoi znowu, na koszulę materiału nie ma – poszew trzyma, czy to z pierzyny czy z czegoś, koperta nowiutka. Sprzedaje, no bo musi sprzedać. No i znów żem to kupił, to uszyłem sobie dwie koszule, a jedna z wykładami. Już ja byłem w tym czasie wystrojony. A kto nie, to te lniane paskudztwo nosił. Jak kawaler był taki pyszny, to miał pantofelki żółte, skarpety po kolana, tutaj panie pompki takie, marynarkę oczywiście z wykładami, krawacik, kapelusz czarny musiał być i na sztabakier. Natomiast panienki – spódniczki no różne tam były, niżej kolan, wyżej kolan, czarne i granatowe czy niebieskie, a bluzeczki
to już wszystkie białe i chusteczki na sztabakier, na jedno ucho, z frędzlami. Jak taka para tańczyła to miło było się popatrzeć. I chłopak jeszcze jedno co jedno musiał mieć – trzcinę na ręcu. Najrozmaitsze rzeczy wyrabiałem. Co nachodziły dożynki ksiądz czyta w kościele: Fijałkowski z Łupiną: robić wianek dożynkowy! Byłem i rolnikiem, i urzędnikiem, i furmanem, diabeł wie czym jeszcze.... we wszystkich radach byłem: w gminnych, w powiatowych, w GS-ie, w SKR-ze, gdzie jaka rada była tam cholera wszędzie mnie sadzały, wszędzie trza było mitrężyć czas. Męczyłem się dużo lat, bo jak zmitrężyłem taki dzień tak jak o dzisiaj, to trzeba było nadrobić. W nocy! Wszyscy spali, ja godzina 1.00-2.00 w nocy ja konie zaprząg – poszed w pole! Nim sąsiady powstawały to ja morge zorał. Trza było nadstawić swoim. I budowałem. Przypuśćmy ten domek [w którym mieszka do dzisiaj] to tylko ze cztery dni. Przyszły o sąsiady majstry mi pomogły węgły, wycios zrobić, reszte wszystko sam. Jeszcze domu nie było to okna, drzwi porobiłem sobie naprzód. Teraz jak pomyślę, czy to dobrze, żem robił to wszystko czy źle? Nie wiadomo jak. Z wikliny jakieś koszyczki, to po nocach żem to robił. Sanie. Różne rzeczy mogłem robić tylko zawsze mało czasu miałem na to. Dla swoich dzieci bryczki, różne takie... Skrzypce zacząłem raz robić, ale nic mi to nie wychodziło z tego. A tak tylko na organkach umiem trochę pograć.
Podziękowanie ajpierw poznałem głos pana Stanisława. Jedną jego piosenkę nagrał Piotr Dahlig jeszcze w latach 70-tych przy okazji sesji nagraniowej, której bohaterką była przyszywana babka Stanisława – obdarzona silnym głosem i takim też temperamentem Marianna Fijałkowska. Od Lidii Tryki dowiedziałem się, że pan Stanisław dalej śpiewa, a także, ze niedawno zmarła mu ukochana żona. Pojechałem do niego rok później. Poznałem go smutnym i nieco wycofanym, ale zarazem twardym, pracowitym i ambitnym, który, jeśli mówi „ode mnie raniej nikt nie wstał, moje konie najładniejsze były”, to nie są to czcze przechwałki. I kiedy za którymś razem siedziałem tak naprzeciwko niego i słuchałem go – zrozumiałem, że mam przed sobą wielkiego śpiewaka i że jest nim nie tylko ze względu na dar muzykalności i wyjątkowego głosu, ale przede wszystkim dlatego, by przywołać Rilkego, że „zdołał wznieść lirę pomiędzy cienie”. Pan Stanisław chętnie dzieli się pieśniami i swoim talentem. Śpiewał nie tylko na tzw. folklorach czyli przeglądach i festiwalach muzyki ludowej, ale także w trakcie wielu mniej formalnych spotkań, które odbywały się w ramach warsztatów „Ałotuło”, Taborów w Kocudzy i Szczebrzeszynie czy zjazdów Szkoły Suki Biłgorajskiej w Szklarni i Janowie Lubelskim. Bywało, że seniora-kolędnika odwiedzali w Gody młodzi kolędnicy-adepci z Lublina. Wraz z przyjaciółmi z miasta koncertował jako mistrz w Rzeszowie. Lublinie i Warszawie, m.in. na Zamku Królewskim w ramach XVIII Festiwalu Muzyki Dawnej czy w radiowym Studiu im. W. Lutosławskiego w ramach Festiwalu „Nowa tradycja”. Jego opowieść o życiu sfilmowała TVP dla cyklu „Notacje”. Jego śpiew znajduje się we wszystkich najważniejszych w Polsce archiwach muzyki ludowej. Wychował z żoną trzy córki, zasłużył się dla swojej wsi i parafii. Teraz zostawia ślad jako artysta, ślad mistrza, godny kontynuacji, który będzie jeszcze długo, jestem o tym przekonany, owocował wdzięcznością i zobowiązaniem. Dziękujemy panie Stanisławie i życzymy dużo zdrowia na następne lata. Remigiusz Mazur-Hanaj
31
1. Jaki żywy to śpiewał / One and all sang [0:12] 2. Nic to nie pomoże – przyśpiewki / I was so joyful – ditties [3:02] 3. Dlaczego człowiek śpiewa? / Why does a man sing? [0:58] 4. W środku ogródeczka – kolęda życząca / In the middle of a garden – a wish-carol for a maid [3:25] 5. Na suchej tempoli – liryczna / On the withered poplar wood – a lyrical song [3:45] 6. Po gęstej
liryczna {nauka pieśni} / In the thicket of the hazel-woods – {singing class} [5:33] 7. Od najmłodszych lat / From the very childhood [0:46] 8. W dzień Bożego Narodzenia – kolęda / On the Christmas Day – a carol [3:41] 9. Dzieciątko się narodziło – kolęda połaźników / The Christ-Child is born - a carol of „połażniki” [3:04] 10. Herody – śpiewane i mówione kwestie poszczególnych postaci przedstawienia kolędniczego / Herody – the recitations and songs from the carolling performance [13:41] 11. Chodzi Maniusia po pokoiku – kolęda życząca / Maniusia is walking in the room – a wish-carol for a maid [4:20] 12. A cóż tam porabiasz nadobna Maniusiu – kolęda życząca / What are you doing there, oh, sightly Maniusia? – a wish-carol for a maid [2:40] 13. Jako kolędnik / As the caroller [0:46] 14. Panie Boże mój jam jest wołek twój – kolęda / Oh, my Lord, I’m your ox – a carol [0:54] 15. Dziecina mała – kolęda / Little Christ-Child – a carol [1:52] 16. Hej widzę jasności – kolęda / Hey, I see the glow – a carol [5:08] 17. Krzyżu święty – wielkopostna / Oh, the Holy Cross – a song for Lent [2:08] 18. Serdecznie oczekiwam – pogrzebowa / I heartily expect – a funeral song [2:10] 19. Jako już młodzieniec / As a young man [0:30] 20. Był sobie król – żartobliwa / There was a king – a humorous song [2:30] 21. Gospodarz miał żonkę ładną – żartobliwa / The host had a pretty wife – a humorous song [4:03] 22. Szło sobie dwa dziady – żartobliwa / There were two beggars walking – a humorous song [4:24] 23. Szeroki las, wąskie pole – już odjeżdża serce moje – liryczna / Wide wood, narrow field – my sweetheart is going away – a lyrical song [5:18] 24. Oj śpiewałem ja wam tu – przyśpiewka / Oh, I was singing here for you – a ditty [0:17]
leszczynie –
a lyrical song
Nagrania: wszystkie nagrania – Remigiusz Mazur-Hanaj (2004-2011), za wyjątkiem nr 23 – nagranie Polskiego Radia z koncertu „Muzyka źródeł” w ramach XI Festiwalu Nowa Tradycja (2008). Wybór nagrań, opracowanie i redakcja: Remigiusz Mazur-Hanaj Podziękowania: Agata Harz, Rozalia Mazur, Lidia Tryka, Piotr Dahlig, Norbert Roztocki, państwo Kondratowie, Krzysztof Gorczyca, Agnieszka Szokaluk-Gorczyca, Zbigniew Butryn, Krzysztof Butryn, Marta Graban-Butryn oraz Barbara Nazarewicz, Łukasz Drewniak, Czesław Jaworski. Mastering: Tadeusz Sudnik Projekt graficzny: Joanna Jarco Fotografie: Norbert Roztocki Fotografie archiwalne ze zbiorów rodzinnych: 1. Stanisław w 1948 r., 2. Anna Fijałkowska (mama), Józefa z Fijałkowskich (ciotka), Ignacy Fijałkowski (dziadek), Stanisław lat ok. 15, lata okupacji, 3-5 Ćwiczenia Ochotniczej Straży Pożarnej w Chrzanowie, lata 50-te, 6. Stanisław ok. 1960 r., 7. Stefania (późniejsza żona) z koleżankami, lata po wyzwoleniu, 8. Ślubne zdjęcie Stanisława i Stefanii, 9. Stefania i Stanisław z wnukami, 10. W kawalerce – Stanisław z kolegą, 11. Wesele córki Janiny, 1970 r. Tłumaczenie: Ludmiła Harz Wydawca: IN CRUDO 2011 © współpraca – Stowarzyszenie na Rzecz Kultury Tradycyjnej „Dom tańca”, incrudo@vp.pl
Płytę wydano dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego a także Janowskiego Ośrodka Kultury, Urzędu Gminy w Chrzanowie, Muzeum Regionalnego w Janowie Lubelskim.
Stanisław Fijałkowski umie wyważyć indywidualne i zbiorowe, wewnętrzne i zewnętrzne, religijne i świeckie, skoczne i ciągłe, dyskretne i rozgłośne nurty śpiewu tradycyjnego, co w połączeniu z jego osobowością daje świadectwo nadzwyczajnego artyzmu i uroku. Stanisław Fijałkowski is a person who deserves honourable mentioning for several reasons. He has a poetic personality fulfilling romantic ideal and universal notions of a folk singer for whom singing is the existence. In the perspective of faith one could risk to call it as ‘angel’ singing with its origin in the Middle Ages, being very balanced, stable, peaceful and combining the features of the male and female singing. [Piotr Dahlig]