2
– Z S O ROK U K T a Z C NA PO E A G G E R BYlO zaczęŁo się od Misty in Roots pionierzy reggae w Polsce „Ponton” – czLowiek z wyobraŹnią legenda festiwalu w Jarocinie
BIG CYC.indb 19
2009-11-06 01:39:56
2
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
Zespołem, który was połączył nie był jeszcze Big Cyc, tylko Rokosz. Tyle tylko, że ten zespół nie miał nic wspólnego z rockiem. Jak z ostrego rockowego grania skręciliście w stronę łagodnych dźwięków reggae?
20
J.J. – To nie stało się od razu. Do śmierci Boba Marleya w 1981 roku reggae było w Polsce praktycznie nieznane. Nie grano tej muzyki w radiu, nie było koncertów, festiwali, nie było polskich kapel grających reggae. Pierwsza fala polskiego reggae zaczęła się w latach 1982-83 od Izraela, który zaczynał jeszcze jako Issiael. Mniej więcej w tym samym czasie zaczynały formacje: Daab, Bakshish i Gedeon Jerubbaal. Nam też zaczęło się to podobać. To było coś zupełnie nowego. W 1983 roku byliśmy na festiwalu w Jarocinie i po raz pierwszy usłyszeliśmy Bakshish i Daab. Czuliśmy, że w tej spokojnej muzyce jest siła i że podoba się to ludziom. J.L. – W tym czasie zaczęliśmy też świadomie słuchać prawdziwego reggae. Kupiłem pierwsze płyty Marleya – to był chyba album „Confrontation”, a potem „Uprising”. Szukaliśmy dalej i trafiliśmy na płyty Petera Tosha, Big Youth i zaczęło nas coraz bardziej wciągać. Momentem przełomowym był jednak koncert Misty in Roots w 1983 roku w naszym Ostrowie Wielkopolskim.
Jak to się stało, że taka gwiazda jak Misty in Roots trafiła na koncert do Ostrowa? J.L. – O ile pamiętam, zadecydował przypadek. Oni mieli wtedy trasę po Polsce i jeden z koncertów miał się odbyć w Kaliszu. Akurat jednak zaczęli remontować tam halę, w której mieli zagrać, i koncert trzeba było przenieść do Ostrowa. Jak zapamiętaliście ten koncert? J.J. – To było wielkie przeżycie, bo po raz pierwszy zetknęliśmy się na żywo z prawdziwym jamajskim reggae. Jako support zagrał wtedy Issiael, który był świeżo po wydaniu swojej pierwszej płyty „Biada, biada”. Mieliśmy więc wyjątkową okazję, żeby zobaczyć i porównać pierwsze, słowiańskie reggae z oryginalną, jamajską muzyką. I jak wypadło to porównanie? J.L. – Jak dzień do nocy. Issiael był przy nich jak dzieci we mgle: te ich naiwne teksty o Jah, Babilonie… Na kilometr śmierdziało to sztucznością. J.J. – Na tym koncercie pierwszy raz poczułem magnetyzm reggae. Na koncert przyszło dużo zupełnie przypadkowych ludzi. Na początku stali
Jak widać, chłop cy z Rokosza nie wyglądali raczej na rastamanów – koncert w Ostro wie Wielkopolsk – 1986 r. Fot.: ar im chiwum zespołu
BIG CYC.indb 20
2009-11-06 01:40:06
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
łódzkich koncercie w Rokosz na u oł sp ze um Fot.: archiw
z boku i przyglądali się. Potem zaczęli się lekko bujać do muzyki, a na koniec były ze cztery bisy i cała sala tańczyła, płynęła w rytm reggae. To było niesamowite, autentyczne! Wtedy postanowiliśmy, że montujemy kapelę reggae.
2
– 1984 r. Siódemkach
Klamka zapadła, ale w 1984 roku mało kto w Polsce wiedział, jak to się gra.
21
J.J. – Wtedy były trzy, może cztery zespoły i każdy szukał swojej drogi do reggae. To tylko pozory, że reggae jest prostą muzyką do grania. Z reggoWciągnęła was muzyka, wą pulsacją nie radzili soale nigdy nie „kupiliście” jej otoczki: rastafarianibie ludzie z dyplomami muJ.J. –Do śmierci Boba Marzycznymi. Musieliśmy najzmu, całej tej trójkoloroleya w 1981 roku reggae było w Polsce praktycznie pierw przekonać innych do wej symboliki. Dlaczego? nieznane. Pierwsza fala polgrania tej muzyki. Trzon skiego reggae zaczęła się zespołu stanowiliśmy my: J.J. – Od początku czuliśmy, w latach 1982-83 od Izraela, „Dżery” na perkusji, Roman że ta otoczka jest sztuczna. który zaczynał jeszcze jako na gitarze i ja na basie i poJak ja – licealista z Polski – Issiael. Czuliśmy, że w tej spokojnej muzyce jest siła czątkowo na wokalu. Potem miałem śpiewać o powrocie i że podoba się to ludziom. do Afryki, o Jah Rastafari czy Romek na dwa lata trafił do o cesarzu Haile Sellassie? To wojska i jego miejsce zabyłoby nieprawdziwe i przez jął Darek „Buła” Jaskuła – nasz kolega ze szkoły i wielto śmieszne. ki fan Queenu. J.L. – Najpierw wciągnęła nas muzyka, te synkopy, odwrócony rytm. DopieJ.L. – „Buła” miał jeszcze jeden wielki plus, bardzo cenny w tamtych czasach – był elektronikiemro później zaczęliśmy się interesować, o czym oni amatorem i potrafił sam zrobić różne przetworniśpiewają. To nas utwierdziło, że nie możemy śpiewać o tym samym. Żyliśmy przecież w zupełnie inki, fuzzy do gitary, których nie można było dostać nych realiach. Nasz system, z którym na swój spow sklepie. Brzmiało to nawet fajnie. Zresztą o ile sób też walczyliśmy, to nie było niewolnictwo, tylwiem, do dziś pracuje w podobnej branży i naprawia komputery. ko komunizm.
BIG CYC.indb 21
2009-11-06 01:40:15
2
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
„Ponton” kochał wszystkich ludzi – Rokosz na festiwalu „Róbrege” – 1988 r. Fot.: archiwum zespołu
22 Bębny i gitary to trochę za mało do reggae. Kto doszedł kolejny? J.J. – Chyba Robert Rajewski, który grał na bębnach w konkurującym z naszym Współczynnikiem Inteligencji zespole Siły Szybkiego Reagowania. Robert był bardzo fajnym, imprezowym gościem i to on polecił nam klawiszowca Wojtka Koralewskiego. Wojtek był już wtedy w średniej szkole muzycznej, potem skończył akademię muzyczną. Marzyła się nam sekcja dęta, więc dokoptowaliśmy Krzyśka Kralkę, który grał na saksofonie. Jak już mieliśmy dęciaki, to chcieliśmy mieć chórek – jak u Marleya. Tak doszły do nas dziewczyny: Ala Piasecka i Ita Jędrzejak. Nazywała się tak samo jak ja, ale to nie moja rodzina. Później przez zespół przewijali się inni ludzie: Maciek Derczyński i Krzysiek Janiak na puzonie, Romek Gilicki i Robert „Kaczor” Kaczorowski na trąbce. No i ten najważniejszy członek zespołu – „Ponton”, czyli Sławek Przybylski. J.J. – „Ponton” przyszedł do zespołu trochę później. Najpierw, po zaledwie kilku próbach, pojechaliśmy na koncert do Wągrowca. Ktoś nas tam
BIG CYC.indb 22
chyba zauważył i zupełnie niespodziewanie dostaliśmy zaproszenie do telewizji, do bardzo popularnego wtedy programu „5-10-15”11 Pierwszy raz byliście wtedy w telewizji? J.J. – Tak, i dlatego cała rodzina siedziała przed telewizorem i nas oglądała. Krótko po tym programie dostaliśmy się na Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie12. W 1984 roku zagraliśmy na dużej scenie, w części konkursowej, ale nic jeszcze wtedy nie zdobyliśmy. Zrozumieliśmy za to, że pora odejść od „harcerskiego” grania reggae i sięgnąć po coś nowego. Wtedy właśnie na naszym horyzoncie pojawił się „Ponton”. 11 „5-10-15” – istniejący od 1982 r. do 2007 r. magazyn dla dzieci i młodzieży nadawany w TVP, poruszający najważniejsze sprawy dotyczące wszystkich tych, którzy mają 5, 10 i 15 lat. Debiutowało w nim wiele późniejszych gwiazd telewizyjnych: Sandra Walter, Piotr Kraśko, Justyna Pochanke i inni. 12 Festiwal Muzyków Rockowych w Jarocinie – legendarny festiwal muzyczny, organizowany od 1981 r. do 1994 r. Zjeżdżało na niego po kilkadziesiąt tysięcy fanów punka, reggae, rocka i bluesa z całej Polski. Od 2005 r. z powodzeniem reaktywowany.
2009-11-06 01:40:23
2
Rokosz, 1985 r. Przed nimi wielka przestrzeń – Fot.: archiwum zespołu
23
Okład ka wydan pamiątkow e ej po ponad j płyty Rok osza 20 lata ch.
BIG CYC.indb 23
2009-11-06 01:41:05
2
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE Rokosz – od lewej: „Ponton”, Rob ert Rajewski, „Piękny Roman”, „Koral”, „Dże j Dżej” i „Buła”. Fot.: archiwum zespołu
24
daliśmy mu płyty do posłuchania i w końcu zaskoczył. Wtedy, już razem ze Sławkiem, zaczęliśmy ostro pracować. Byłem na studiach w Łodzi, ale regularnie co tydzień przyjeżdżałem na próby do Ostrowa, a Sławek zaczął pisać teksty. Robił to w dość specyficzny sposób. J.J. – Zespoły mainstreamo-
To wyjątkowa postać, więc powiedzmy o niej więcej. Skąd się znaliście?
J.L. – Ja chyba pierwszy go poznałem. Przed Rokoszem, oprócz grania na dyskotekach rockowych, sporadycznie grałem na kongach z formacją Zawieszenie powe nie miały wjazdu do Jarocina. W Jarocinie była muzyJaki? ezję śpiewaną. Tam poznaka buntu; naiwnego, trochę łem „Pontona”, z którym pośmiesznego, ale szczerego, tem spotkałem się w MCK J.J. – Nie pisał tekstów a Republika symbolizowała w domu. Zaczynaliśmy grać -u, gdzie obaj pracowaliśmy komercję. jako instruktorzy. Zaprojakiś nowy kawałek, często bardzo długo, po kilkadziesiłem go na próbę i razem z Jackiem zaproponowalisiąt minut. Sławek przynośmy mu śpiewanie. sił butelkę wina i na początku J.J. – Wtedy też zdecyw ogóle się nie odzywał. Kładł dowaliśmy się pożegnać się na takiej starej kanapie z dziewczynami z chórku, a miejsce Romka, którealbo spacerował i zaczynał coś kombinować. Szugo capnęli do armii, zajął Marek Kwiecień. kał skojarzeń do muzyki i zaczynał sobie podśpiewywać. Tak szukał słów, które stopniowo układały mu się w tekst. Trwało to czasami parę godzin, Wróćmy do „Pontona”… ale warto było. J.J. – Sławek na początku nie chciał śpiewać reggae, bo po prostu nie znał tej muzyki. Wolał lżejsze klimaTo były bardzo specyficzne teksty. Inne katy, trochę r&b: Michaela Jacksona, Donalda Hagena, pele reggae były wtedy bardzo „ideowe”, śpiewały głównie o Jah Rastafari i Babilonie. Krystynę Prońko. Przekonywaliśmy go do reggae,
BIG CYC.indb 24
2009-11-06 01:41:15
2 Rokosz p – Wars rzed koncert e zawa, 1988 r. m w namioc ie Fot.: a rchiwu cyrku Inters alto m zesp ołu
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
Teksty „Pontona” były inne, bardziej poetyckie. J.J. – Siłą tekstów Sławka była ich uniwersalność i „klimatyczność”. Nie trzeba było nawet lubić reggae, żeby się spodobały, zwróciły uwagę. No i świetnie pasowały do naszej muzyki. J.L. – Te teksty po prostu nie były głupie, nie zestarzały się. Gdy słucham czasem teraz naszych starych nagrań z Rokoszem, to stwierdzam, że teksty Sławka przetrwały próbę czasu. A jego śpiewanie? J.J. – Sławek miał charakterystyczną barwę głosu i manierę śpiewania, która niektórych denerwowała. Nam się to jednak podobało. Może nie przypominało to Marleya, ale było bliższe takim wykonawcom, jak Prince Lincoln Thompson czy Linton Kwesi Johnson. Nam pasowało, bo było prawdziwe. Taki z niego był naturszczyk, talenciak? J.J. – Sławek był przede wszystkim człowiekiem bardzo wrażliwym, wszechstronnie uzdolnionym. Muzyka była tylko jednym z jego talentów. On również bardzo fajnie malował, ale też raczej dla siebie. Był bowiem zamknięty w sobie, żył w swoim świecie.
BIG CYC.indb 25
J.L. – ...ale przy tym Sławek lubił ludzi. Na imprezach był duszą towarzystwa, choć był zupełnie nieprzewidywalny. Potrafił na przykład wpaść do MCK-u i ugotować wszystkim wielki kocioł zupy pieczarkowej – bo również świetnie gotował. Jak kiedyś coś przeskrobał u dziewczyny, to na przeprosiny przyniósł jej bukiet ze 100 róż.
25
Czy „Ponton” był liderem zespołu? J.L. – Raczej frontmanem niż liderem. „Ponton” miał charyzmę. Tego nie można się nauczyć, wytrenować: albo się to ma, albo nie, a Sławek na pewno miał to „coś”. Naturalnie skupiał na sobie uwagę widowni. Nie tylko swoimi rozmiarami – bo był z niego kawał chłopa – ale tym, co miał w sobie. Mniej więcej rok po dojściu do zespołu „Pontona” znowu dostaliście się na festiwal w Jarocinie. To też było wyjątkowe, na swój sposób magiczne miejsce. J.L. – Jarocin to było zjawisko socjologiczno-towarzyskie, taka oaza, w której można było robić prawie wszystko: wyglądać, jak kto tylko sobie wymyślił, grać i słuchać muzyki, której nie grano wtedy w radiu, o płytach już nawet nie mówiąc.
2009-11-06 01:41:22
2
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
J.J. – W 1984 roku powstał słynny film „Fala” Piotra Łazarkiewicza, który był dokumentalnym zapisem koncertów, atmosfery i pokolenia zakręconej młodzieży z tamtych czasów. Powiedziałem w tym filmie kilka zdań o festiwalu i muzyce Rokoszu tak, jak to wtedy czułem. Dziś jednak patrzę na Jarocin inaczej. To był festiwal od początku ustawiany przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa13, typowy wentyl bezpieczeństwa. Komunistycznej władzy bardziej opłacało się pozwolić zorganizować festiwal i dać się młodzieży wyszaleć przy muzyce, niż ścigać młodych po ulicach. Oni woleli, żeby młodzi mieli w rękach gitary, a nie kamienie i butelki z benzyną. Ja też byłem wtedy co roku w Jarocinie, ale nie miałem zielonego pojęcia, że jesteśmy inwigilowani.
26
wymieniać. W Jarocinie Lech Janerka zaśpiewał pierwszy raz, że „…są wesołe konstytucje, które mają jeden cel, chcą obalić rewolucję, ale my to mamy gdzieś – dokładnie tam”. Tu grały takie zespoły jak: Siekiera, Dezerter albo grupa Sedes, która darła paszczę śpiewając „wszyscy pokutujemy za to, że żyjemy”. To były hymny tamtego pokolenia, które nie słuchało Perfectu czy Lady Pank. Jarocinowi trzeba oddać, że grające tam zespoły potężnie pchnęły polską muzykę do przodu. Większość kapel z festiwalu nie miała szans na zaistnienie w radiu, bo tu już kończyła się dobra wola władzy. Zaczęły się jednak koncerty w klubach studenckich, powstały kolejne, mniejsze festiwale, no i mogła działać Rozgłośnia Harcerska – jedyne wtedy radio grające muzykę alternatywną. Dzięki Jarocinowi polska muzyka zaczęła się rozwijać w dwóch kierunkach. Był mainstream, obecny w mediach oraz muzyka alternatywna, czyli kapele grające punka, rocka, reggae czy nową falę.
J.J. – Ujawnione parę lat temu materiały SB potwierdzają taką teorię. Esbecja działała dyskretnie. Nie było spektakularnych akcji plutonów ZOMO14, pałowania ludzi, bo mogło dojść do poważnych rozruchów. Zresztą – powtarzam – władzy nie o to chodziJ.J. – Koncert na Róbrege ło. Oni chcieli dać młow Warszawie był dla nas symboliczny, bo mieliśmy okadzieży miejsce, w któzję zagrać przed Misty in Rorym mogła się wyszaleć, ots. My, chłopaki z małego miaa nam to pasowało. sta, którzy jeszcze dwa lata Jarocin to był również swego rodzaju szok obyczajowy.
temu w ogóle nie wiedzieliśmy, co to jest reggae i słuchaliśmy z otwartymi gębami Misty in Roots w Ostrowie, teraz graliśmy przed ich koncertem. To była dla nas wielka sprawa!
J.J. – Na pewno, i nie chodzi tylko o dziwne stroje czy o fryzury. Na początku lat 80. w Polsce takie teksty jak „Dyskoteka, kurwoteka, syf – pozabijać ich” zespołu WC to była rewolucja.
Albo Izrael śpiewający w środku komunistycznego państwa „Wolny naród musi być”. J.J. – No właśnie. Można by jeszcze długo tak 13 Służba Bezpieczeństwa – polska policja polityczna, zdelegalizowana w 1989 r. 14 ZOMO – Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej, używane do siłowego tłumienia demonstracji opozycyjnych w czasach PRL-u.
BIG CYC.indb 26
J.J. – Zespoły mainstreamowe nie miały wjazdu do Jarocina. Publiczność jarocińska nimi pogardzała, tam by je po prostu wygwizdano. Tylko bardzo nieliczni mogli funkcjonować w obydwóch tych sferach, jak Republika, którą lubię i szanuję do dziś. Ale nawet ich w Jarocinie początkowo wygwizdali. Dlaczego? Źle grali?
J.J. – Nie o to chodzi. Republika była dla jarocińskiej publiczności z innego świata. To był zespół u szczytu popularności, grano go w radiu, dawał mnóstwo koncertów, sprzedawał setki tysięcy płyt, a zespołów z Jarocina nikt nie chciał grać i wydawać. W Jarocinie była muzyka buntu; naiwnego, trochę śmiesznego, ale szczerego, a Republika symbolizowała komercję. Nie zapomnę koncertu Republiki w Jarocinie w 1985 roku. Na początku publika powitała ich potężnymi gwizdami. Potem na scenę poleciały worki z mlekiem i pomidory. Wtedy Grzesiu Ciechowski powiedział, że potrzebuje szmaty do wytarcia klawiszy. „Może któryś z was tu przyjdzie?” – zapytał. Od tej chwili wszystko się zmieniło.
2009-11-06 01:41:30
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
2
Rokosz 20 lat później – od praw ej: Robert Rajewski, „Henas”, Maciej „Puzon” Derczyńs ki, „Piękny Roman”, „Dżery” – 2008 r. Fot.: J. Wardaw y
Zrobiła się niesamowita atmosfera, bo wszyscy czuli, że wygrała muzyka. Koncert zakończył się owacją na stojąco i kilkoma bisami. To trochę pomogło Rokoszowi. Zagraliśmy tuż po Republice i to był jeden z naszych najlepszych koncertów. Zresztą wtedy zostaliśmy laureatem całego festiwalu. Co wam dało wygranie Jarocina’85? Nagrania, prestiż? Bo na pewno nie pieniądze. J.J. – Wtedy praktycznie nie zarabiało się na muzyce. Dostaliśmy jednak zaproszenia na wszystkie festiwale reggae, które stało się w Polsce bardzo popularne. Graliśmy na Winter Reggae na Śląsku, Reggae nad Wartą w Gorzowie, Reggae w Spodku w Katowicach dla 15 tysięcy ludzi, Reggae is King w poznańskiej hali Arena czy Róbrege w Warszawie. Ten koncert był dla nas symboliczny, bo mieliśmy okazję zagrać przed Misty in Roots. My, chłopcy z małego miasta, którzy jeszcze dwa lata temu w ogóle nie wiedzieliśmy, co to jest reggae i słuchaliśmy z otwartymi gębami Misty in Roots w Ostrowie, teraz graliśmy przed ich koncertem. To była dla nas wielka sprawa! Zapamiętałem z tego koncertu jeszcze jedno zdarzenie, już nie związane bezpośrednio z naszym graniem. Do naszej garderoby przyszedł napić się z nami i pogadać Tomasz Stańko. Pochwalił nas i powiedział
BIG CYC.indb 27
coś, co sobie dobrze zapamiętałem, że obojętnie, co by się działo, mamy grać zawsze swoje gówno, to wtedy do czegoś dojdziemy.
27
Jednak nie wykorzystaliście do końca tego sukcesu z Jarocina. J.J. – Paradoksalnie, u szczytu naszej popularności i całego gatunku, zaczęły się kłopoty. Aż się prosiło o nagranie płyty. Materiał nagraliśmy w studiu Waltera Chełstowskiego, organizatora Jarocina, ale nie skończyliśmy nagrań. To była surówka i z tymi nagraniami poszliśmy do wszystkich państwowych wytwórni fonograficznych w Polsce, a były ich – uwaga – trzy: Tonpress, Wifon i Polskie Nagrania. To był nasz błąd, przed którym ostrzegam młode zespoły: nigdy nie idźcie do wytwórni z niegotowym materiałem! W wytwórniach kręcili nosami, że to słabo brzmi i nie słuchali, jak mówiliśmy, żeby to najpierw porządnie zmiksowali i dopiero potem oceniali. Sami nie mieliśmy kasy, żeby to profesjonalnie dokończyć i wydać, i wtedy z zespołu zaczęło schodzić powietrze. Tym bardziej że inne zespoły reggae zaczęły „chodzić” w radiu, nagrywać płyty, a my staliśmy miejscu. Minął miesiąc, dwa, pół roku i zaczęły się stresy. Doszło do tego, że niektórzy muzycy nie dojeżdżali na ważne koncerty.
2009-11-06 01:41:41
2
ROKOSZ - NA POCZaTKU BYlO REGGAE
J.L. – Były koncerty, na których z oryginalnego składu nie było klawiszowa, kongisty i dęciaków. Dlatego na jednym z ostatnich naszych koncertów, podczas Reggae nad Wartą w 1987 roku, grał z nami Waldek Deska z Daabu. Czuliśmy, że nie wszystkim tak samo się chce grać dalej. Nie było jednak żadnego spektakularnego „bum”, po którym zespół przestał istnieć? J.L. – Nie, czegoś takiego nie było. Mało tego, zakładając Big Cyca, wcale nie myśleliśmy, że padnie Rokosz. Pewnie wierzyliśmy, że kasa na dokończenie nagrań spadnie nam z nieba i będzie znowu dobrze. Nic takiego się nie stało i Rokosz po prostu się wypalił. Co zatem zostało po Rokoszu?
28
J.J. – Dużo fajnych wspomnień, znajomości, doświadczeń i parę nagrań. W sumie bardzo mało. Uświadomiliśmy to sobie tak naprawdę dopiero po tragicznej śmierci Sławka w 2007 roku. Szkoda wielka, bo to był naprawdę ciekawy człowiek i fajny kolega. My nie zapomnieliśmy jednak o Rokoszu i mieliśmy nawet ciekawe plany wobec naszego byłego zespołu. Od kilku lat chodził nam po głowie pomysł, by na fali ponownej popularności reggae w Polsce pomyśleć o reaktywacji Rokoszu, choćby w ograniczonej wersji, na kilka koncertów. Byliśmy już do tego przekonani, m.in. dzięki twoim namowom. Postanowiliśmy, że idealnym
Rozmowy po latach: „Dżery ”, Beata Klim Radek Balicki ek, – 2008 r. Fot.: J. Wardawy
BIG CYC.indb 28
ty dania pamiątkowej pły Spotkanie z okazji wy wy rda Wa J. .: Fot Rokosza – 2008 r.
miejscem do reaktywacji Rokoszu będzie Ostrów Wielkopolski i festiwal Reggae na Piaskach15, tym bardziej że udało się to z Gedeonem. Do tego jednak był niezbędny „Ponton” i z tym był problem. Niestety, Sławek skończył sam ze sobą, a to oznacza definitywny koniec Rokoszu. Są jednak nagrania… J.J. – Bardzo chcieliśmy je uratować i to się nam udało. Wzięliśmy nagrania ze studia Waltera Chełstowskiego, a ponieważ były zrealizowane na wielośladzie, odświeżyliśmy je w lubelskim studiu, przy dużym udziale „Gadaka”, naszego klawiszowca. Wydaliśmy je własnym sumptem na wspomnieniowej płycie „Oceany”. Prawie wszystkie kawałki zostały poważnie odświeżone, poprawione, bo pozwala na to dzisiejsza technika. W niektórych dodaliśmy instrumenty, w innych zdjęliśmy niektóre partie, dodaliśmy pogłosy i, z przyjemnością muszę stwierdzić, po 15 latach brzmi to bardzo dobrze. Niektóre kawałki z powodzeniem mogłyby być puszczane w radiu, nie tylko w audycjach archiwalnych. J.L. – Tak sobie pomyślałem, że gdyby Sławek usłyszał te nagrania, nie tylko zgodziłby się reaktywować z nami Rokosz, ale może jeszcze by żył. Tego się już nie dowiemy... 15 Reggae na Piaskach – odbywający się od 10 lat nad zalewem Piaski w Ostrowie Wlkp. międzynarodowy festiwal propagujący muzykę i kulturę reggae.
2009-11-06 01:41:51