Lenin z irokezem, czyli pierwsza płyta Big Cyca "Z partyjnym pozdrowieniem"

Page 1

7

LENIN , M E Z E Z IROK A Z S W R E I CZYLI P PlŁYTA  powiaŁ „wiatr zmian”  punkrockowy Lenin  nagrania za 20 dolarÓw, czyli debiut na winylu  ĆwierĆ miliona nakŁadu  przygody ze skinami  koncertowa karuzela

BIG CYC.indb 69

2009-11-07 02:17:05


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

Seria koncertów w Niemczech, Austrii i Szwajcarii zaczęła się w 1989 roku. To był zupełnie wyjątkowy rok. W Polsce doszło do obrad Okrągłego Stołu i pierwszych wolnych wyborów, po których rozpoczął się demontaż komunizmu w całej Europie Wschodniej. Wiał „wiatr zmian”, ale was – antykomunistów i anarchistów z krwi i kości ten wiatr jakoś nie porwał. Dlaczego? J.J. – Ten „wiatr zmian” i tak nas dopadł. Przecież naszą pierwszą płytę odbieraliśmy dokładnie w dniu, w którym runął mur berliński28. To był symboliczny moment, pokazujący, że idzie nowe. Wy mieliście jednak do tego spory dystans, kontrastujący z ogólnym entuzjazmem. J.J. – Na początku dominowała raczej niepewność. Entuzjazm przyszedł później. W 1989 roku

70

28 Mur berliński – istniejący od sierpnia 1961 r. do listopada 1989 r. system umocnień (mur, okopy, zapory pod prądem, miny) o długości 155 km, oddzielający znajdujący się w rosyjskiej strefie wpływów Berlin Wschodni (stolicę Niemieckiej Republiki Demokratycznej) od prozachodniego Berlina Zachodniego.

nikt jeszcze nie wiedział, jakie to „nowe” będzie. Cały ten korowód wolności wydawał się zbyt piękny, żeby był prawdziwy. Ludzie obawiali się, że to się znowu źle skończy. Pamiętali jeszcze stan wojenny i bali się, że mogą wejść do nas ruskie czołgi. Po naszych doświadczeniach z Pomarańczowej Alternatywy czuliśmy jednak, że trzeba stanąć na barykadzie walki ze zdychającą komuną, ale chcieliśmy to robić po swojemu: bez patriotycznego etosu, z rockandrollowymi hasłami na ustach. Młodym ludziom się to spodobało. Jak myślicie, dlaczego? To była przecież prosta muzyka, nieskomplikowane teksty, które nie pasowały do haseł typu „jesteśmy wreszcie we własnym domu, nie stój, nie czekaj, co robić? Pomóż!” J.J. – I właśnie dlatego nasze teksty się spodobały! Młodzież też zaczynała się zmieniać i nie chciała słuchać tylko starych wyjadaczy. Teksty Skiby trafiały do innej publiczności, bo były w zupełnie innej poetyce. Odwoływały się do innych symboli, do czasów, w których się wychowaliśmy: nie do Radia Luksemburg, o którym śpiewał Perfect, tylko do kapitana Żbika. Nikt nie wpadł wcześniej na pomysł, żeby napisać piosenkę o bohaterze komiksu, dzielnym milicjancie,

Wreszcie jest! Gorące spotkanie z pierwszą płytą – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

BIG CYC.indb 70

2009-11-07 02:17:15


LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA z którego my nabijaliśmy się do bólu. Dziś, w czasie powszechnych ostrych żartów politycznych, to może wydawać się śmieszne, ale nasz Lenin z punkowym irokezem i z dorysowanym kolczykiem był naprawdę mocną prowokacją polityczną.

7

Z bransoletkami na rękach – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

Punkowy Lenin znalazł się na okładce waszej debiutanckiej płyty. Opowiedzcie więcej o okładce, bo ona też była symbolem tamtych czasów. J.J. – Okładka naszej pierwszej płyty była wzorowana na polskim graffiti29, które pojawiało się na murach już w stanie wojennym, ale rozkwitło pod koniec lat 80. Jak i co się wtedy malowało? J.J. – Na pewno inaczej niż dziś. O puszkach z farbą w sprayu mogliśmy tylko pomarzyć, bo taki exclusive nie był w Polsce znany. Malowało się głównie przy użyciu szablonów30. Najpierw wycinało się z bristolu jakiś obrazek czy napis, potem szło się z tym na miasto, przykładało się szablon do ściany i na koniec pociągało po tym wszystkim pędzlem. Wychodziły niemal idealnie równe obrazki, które czasem w tysiącach egzemplarzy pokrywały polskie mury. Jakie obrazki i jakie hasła? J.J. – Głównie mocno polityczne i antykomunistyczne. W stanie wojennym pisało się „WRON-a31 skona”, malowało się stylizowane na listy gończe portrety generała Jaruzelskiego32 z napisem WANTED, ujętym charakterystyczną czcionką.

Z czasem do politycznych tekstów zaczął się wkradać humor. Były więc rysunki „Jaruzela” na czołgu z napisem „General Motors” czy napisy typu: „Zima wasza, wiosna nasza, lato Muminków”33. My malowaliśmy pomarańczowe krasnale czy też później właśnie Lenina w punkowej fryzurze. Kto był autorem punkowego portretu wodza rewolucji?

29 Graffiti – tu: głównie napisy i rysunki na murach, najczęściej będące wyrazem sprzeciwu wobec komunistycznej władzy. Graffiti jako sztuka rozwinęło się w USA. Często ma tam charakter czysto artystyczny, niezwiązany z polityką.

J.J. – Darek Paczkowski. On wykonał pierwsze szablony Lenina z irokezem, a my stwierdziliśmy, że to świetny pomysł na okładkę płyty. To wszystko wziął na warsztat nasz kolega, ostrowski plastyk Piotrek Łopatka, dziś znany grafik komputerowy. To on później wykonał projekt gotowej okładki.

30 Szablony – tu: gotowe wzorce, które służyły do malowania haseł i rysunków na murach.

Na czym się wzorował?

31 WRON, czyli Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego – organ administrujący Polską w czasie stanu wojennego. Powstały w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. WRON miał charakter całkowicie pozakonstytucyjny, posiadał cechy junty wojskowej. 32 Wojciech Jaruzelski – w latach 80. najwyższy rangą przedstawiciel komunistycznej władzy. Dziś emerytowany generał armii, były polityk, m.in. I sekretarz KC PZPR. Dzięki kompromisowi z „Solidarnością” został pierwszym prezydentem na przełomie PRL i RP.

BIG CYC.indb 71

71

J.L. – Na prawdziwym portrecie Lenina. Moja mama była nauczycielką języka rosyjskiego i miała pełno obrazków z Leninem. Piotrek wybrał jeden z nich, odrysował twarz, dorysował irokeza i kolczyki, i tak już zostało. 33 Muminki – dziwne stworki przypominające małe białe hipopotamy; bohaterowie popularnego w Polsce cyklu powieści Tove Jansson.

2009-11-07 02:17:23


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA Coraz lepsze bębny „Dżerego”. Fot.: archiwum zespołu

72

Co dla was wtedy oznaczała popularność?

ewentualnie na jakąś płytę w bliżej nieokreślonej przyszłości. Nagraliśmy trzy nasze pierwsze utwory: „Wielką miłość do babci klozetowej”, „Kapitana Żbika” i „Pieśń o nieustannej potrzebie orgazmu”. Utwory wysłaliśmy do „Trójki”, czyli do Programu III Polskiego Radia34 na tak zwaną kolaudację. To był rodzaj zatwierdzenia utworów do grania w radiu. Odpowiadał za to wtedy Paweł Sztompke, który powiedział nam, że jesteśmy fajną kapelą, ale nie pasujemy programowo do charakteru stacji. Dał nam jednak do zrozumienia, że to, co robimy, jest fajne, ale oni jeszcze boją się to puszczać. Postanowiliśmy więc sami zacząć działać. Graliśmy akurat jakiś koncert na juwenaliach w Warszawie i wymyśliliśmy, że pojedziemy do Marka Niedźwieckiego, by pogadać na żywo w czasie jego słynnej już wtedy Listy Przebojów Programu III. „Niedźwiedź” zgodził się na to, bo słyszał już gdzieś „Kapitana Żbika”. Przedstawił nas w studiu jako młodą kapelę śpiewającą piosenki ze śmiesznymi tekstami i chciał puścić jakiś nasz kawałek. Był przekonany, że zagramy właśnie „Kapitana Żbika”, ale zrobiliśmy mu niespodziankę.

J.J. – Po raz pierwszy zaczęto grać nasze piosenki w radiu, czego nie zakładaliśmy, pisząc je. Nastawialiśmy się tylko na granie koncertowe,

34 Program III Polskiego Radia – popularny program radiowy, który w latach 80. był niemal jedynym źródłem zachodniej muzyki w Polsce.

To była nie tylko prowokacja polityczna, ale chyba też skandal obyczajowy? J.L. – Jeszcze jaki! Zawsze lubiliśmy takie klimaty i dlatego przed premierą płyty w tygodniku „Na przełaj” ukazało się nasze zdjęcie, jak w hełmach na głowie i ze spuszczonymi spodniami robimy kupę. Takich zdjęć w gazetach też przed nami w Polsce nie było. J.J. – Pamiętam, że ocenzurowano nam okładkę. Bez naszej wiedzy i zgody ktoś z Polskich Nagrań usunął dwa dowcipy z tylnej strony okładki: menedżer – Wojciech Jaruzelski, producent – Danuta Wałęsa. Ten Lenin z waszej okładki stał się klasyką gatunku polskiego graffiti. J.J. – Tak, bo po latach znalazł się w albumie pokazującym polską historię graffiti. I chyba na to zasłużył.

BIG CYC.indb 72

2009-11-07 02:17:32


7

nzje i pierwszy dka pierwszej płyty, pierwsze rece Wszystko po raz pierwszy: okła piękne gitary. jego i an Rom : dole Na łaj”. Prze poster Big Cyca w tygodniku „Na Fot.: archiwum zespołu

BIG CYC.indb 73

73

2009-11-07 02:18:15


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

Powiedzieliśmy, że mamy inną, zupełnie premierową piosenkę i puściliśmy „Wielką miłość do babci klozetowej”. Takim sposobem radiowa premiera tego kawałka odbyła się właśnie podczas Listy Przebojów Programu III, która miała olbrzymią, kilkumilionową słuchalność. Pomogło to wam?

74

zapowiadam kawałki, opowiadam historie, wygłupiam się – jednym słowem robię show na scenie. Jestem w Big Cycu komikiem. To pierwszy zespół rockowy, który występuje z zawodowym komikiem. Nikt nie wpadł na to wcześniej, ani później. Nie przeszkodziło ci to, żebyś wystąpił w paru plebiscytach w kategorii wokalista.

J.J. – Dostaliśmy po audycji mnóstwo sygnałów, K.S. – Zdarzyło się to kilka razy, ale chyba tylże ludziom się spodobało. Po czasie dowiedzieliko przy pierwszej płycie. Mało tego, w tym samym roku znalazłem się wśród wyróżnionych w kategośmy się, że sporo słuchaczy dzwoniło i głosowało, żeby ten utwór znalazł się na Liście Przeborii instrumenty inne, gdzie przy moim nazwisku jów Programu III, ale był chyba za odważny jak na dopisano: ogień, bo wtedy na koniec występu ziotamte czasy. Telefony od słuchaczy zrobiły jednak nąłem ogniem. swoje i Niedźwiecki zaczął grać „Piosenkę góralską”. Przejdźmy do waszej To było coś zupełnie nowepierwszej płyty. W tamgo na tamte czasy. Śpiewatych czasach nie było łaliśmy niby o góralach, ale two ją nagrać. Jak wam J.J. – Teksty Skiby trafiai tak wszyscy wiedzieli, że się to udało? ły do innej publiczności, bo były w zupełnie innej poetyce. to kawałek o milicjantach, Dziś, w czasie powszechnych o których dotąd nie można J.J. – Na raty. Wybraliśmy ostrych żartów politycznych, było po prostu śpiewać. Ale studio Andrzeja Puczyńto może wydawać się śmieszw 1989 roku klimat polityczskiego w Izabelinie i chciene, ale nasz Lenin z punkowym irokezem i z dorysowany zaczął już się zmieniać, liśmy tam tylko nagrać kilnym kolczykiem był naprawdę a „Trójka” zmieniała się ka kawałków do radia. Słymocną prowokacją polityczną. szybciej niż inne media. Naszeliśmy, że jest tam fajna sza piosenka dotarła na druatmosfera, a poza tym Angie miejsce Listy Przebojów drzej był doświadczonym Programu III, co dla młomuzykiem – grał w zespole dej kapeli było olbrzymim Exodus, więc liczyliśmy, że zaskoczeniem i wielkim kow razie czego nam pomoże. pem do przodu. Ile kosztowało pod koniec lat 80. nagranie Inną stacją, która grała wtedy nową polską mupłyty? zykę, inną niż te wszystkie Lombardy i Perfecty, była Rozgłośnia Harcerska35. Oni z kolei grali dużo „Kapitana Żbika”, który przez kilka tygodni utrzyJ.J. – Trudno powiedzieć, bo nasza pierwsza płymywał się na pierwszym miejscu listy. ta z 1989 roku powstawała w częściach, podczas kilku osobnych sesji. Na początek uzbieraliśmy na Jak ustaliliście role w zespole? Chodzi nagranie trzech piosenek, za co zapłaciliśmy odzwłaszcza o Skibę, który choć od początpowiednik około 20 dolarów. ku był ważnym członkiem kapeli, to jednak nie grał na żadnym instrumencie i właści20 dolarów za profesjonalne nagranie? wie nie śpiewał. J.J. – Dla nas to była wtedy kupa kasy. MusieK.S. – … no i właśnie dlatego od razu ustawiłem liśmy się zapożyczyć u rodziny, bo to były mniej siebie na początku jako frontmana: wszyscy do więcej dwie przeciętne miesięczne pensje. Tyle się tyłu, Skiba do przodu i tak zostało do dziś. Jestem wtedy w Polsce zarabiało. takim mistrzem ceremonii: rozmawiam z ludźmi, Na jakim sprzęcie nagrywaliście? 35 Rozgłośnia Harcerska – popularna w latach 80. stacja radiowa, grająca jako jedna z pierwszych polską muzykę alternatywną.

BIG CYC.indb 74

J.J. – Głównie na 16-śladowym magnetofonie szpulowym. Do tego dochodziły komputery Atari,

2009-11-07 02:18:23


LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

7

które były kompatybilne z magnetofonem, choć miały mniej pamięci operacyjnej niż dzisiejsze telefony komórkowe. Cała ta nasza sesja była trochę na wariackich papierach. Sprzęt płatał różne figle, a my nie mieliśmy nawet porządnych instrumentów. Były problemy? J.J. – Były, najczęściej zupełnie prozaiczne. Któregoś razu nagrywaliśmy kolejne ślady, gdy nagle wszystko zaczęło buczeć i huczeć. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, ale Andrzej Puczyński uspokoił nas, wyjaśniając, że nic specjalnego się nie stało, tylko jego babcia zaczęła na górze – bo studio było w piwnicy – odkurzać pokój. Poradził nam wyluzować się i poczekać. Rzeczywiście, jak babcia skończyła odkurzać, wszystko wróciło do normy. Na jakich instrumentach wtedy graliście? J.J. – Ja miałem podróbkę gitary basowej firmy Mayones, która miała tak wygięty gryf, że musiałem mocować klucze do strun sznurkami. R.L. – Mój sprzęt wyglądał całkiem nieźle, choć brzmiał już gorzej. To była czeska podróbka Les Paula, a do tego – jako jedyny w zespole – miałem sztywny futerał na instrument. Moja gitara często się psuła, ale wtedy Andrzej Puczyński pożyczał mi swoją. To był oryginalny Gibson. Traktowałem ją jak prawdziwy skarb. J.L. – Ja miałem komplet „garów” Tamy, choć nie z najwyższej półki, ale za to oryginalny. Andrzejowi nie spodobało się jednak jego brzmienie i zaproponował nagrywanie bębnów z automatu perkusyjnego. To było takie małe pudełko podłączane do komputera, na którym ustawiało się rodzaj i tempo rytmu, przejścia i generalnie cały ślad perkusji. Andrzej powiedział nam, że automat jest bardzo łatwy w obsłudze i dał go nam do domu na kilka dni, żebyśmy go sobie sami zaprogramowali. Okazało się, że wcale nie było to takie łatwe. Nie umieliśmy nawet tego pudła włączyć, nawet z pomocą znajomych elektroników. Kiedy wróciliśmy do Izabelina na dokończenie nagrań, to Puczyński musiał od początku sam wszystko za nas zaprogramować.

Wesoła załoga Bi g Cyca – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

więc znowu zapożyczyliśmy się na gigantyczną sumę kilkudziesięciu dolarów i tak dograliśmy resztę kawałków.

75

Jakie? J.J. – Nie pamiętam już dokładnie, ale wtedy właśnie zapadła decyzja, że musimy zrobić całą płytę. Pomogło nam w tym radio, które zaczęło grać nasze pierwsze piosenki oraz... dzieci Andrzeja Puczyńskiego. Usłyszały gdzieś w radiu nasze nagrania, które im się tak spodobały, że zaczęły namawiać ojca, by nagrał nam całą płytę. Andrzej zauważył, że nasze piosenki podobają się młodym odbiorcom i to on nam zaproponował pierwszy w naszej karierze profesjonalny kontrakt na wydanie płyty. Jego firma Izabelin Studio sprzedała materiał do Polskich Nagrań – największej, oczywiście państwowej, wytwórni. Menedżerem firmy Andrzeja była Kasia Kanclerz, która razem z nami stawiała swoje pierwsze kroki w raczkującej w Polsce branży muzycznej. Kolejne nagrania szły wam już lepiej?

Jakie piosenki nagraliście z automatem perkusyjnym? J.L. – „Kapitana Żbika”, „Wielką miłość do babci klozetowej” i „Pieśń o nieustannej potrzebie orgazmu”. Mieliśmy gotowych więcej piosenek,

BIG CYC.indb 75

J.L. – Różnie to bywało. Podczas nagrywania „Kontestacji” dziwnym trafem wykasowany został cały ślad mojej perkusji. Reszta była OK, więc po prostu dograłem bębny do gotowego już materiału, czyli zrobiłem dokładnie odwrotnie niż to

2009-11-07 02:18:31


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

Rozgrzewka gimnastyczna przed koncertem – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

76 powinno się robić, bo perkusję i bas nagrywa się na początku. Ta dogrywka była o tyle trudniejsza, że nie nagrywaliśmy jeszcze wtedy z metronomem, stąd lekkie wahnięcia tempa, które dziś można usłyszeć, jak ktoś się dokładnie wsłucha w tamte nagrania. Skiba, czy teksty na płytę były pierwszą twoją dużą robotą tego rodzaju? K.S. – Nie podchodziłem do tego w ten sposób. Ja „od zawsze” pisałem różne teksty. Już w podstawówce miałem swój kabaret Tapeta, a w liceum założyłem był kolejny. Jeszcze przed Big Cycem mieliśmy z Piotrkiem Trzaskalskim i Krzysiem Zymkiem kabaret muzyczny Błękitne Lampiony.

Piotrek odparł, że to nie kabaret, tylko samodzielna grupa satyryczna, a to zasadnicza różnica. Esbek nie zorientował się chyba, że Piotrek robi sobie z niego jaja i w końcu dał mu spokój. No dobrze, ale czy teksty pisałeś specjalnie na płytę? K.S. – Nie, skąd, my przecież nie tworzyliśmy naszych piosenek z myślą o płycie. To był po prostu jakiś zbiór naszych piosenek, do których później – gdy już wiedzieliśmy, że jednak będzie płyta – musiałem tylko dopisać kilka nowych tekstów. Ta płyta dokumentowała więc to, co już wcześniej zrobiliśmy.

Dziwna nazwa.

W jakim nakładzie ukazała się wasza debiutancka płyta?

K.S. – Nie chodziło o jakieś lampy na ulicy, tylko o niebieskie światła na milicyjnych radiowozach. Pięknie wykorzystał to kiedyś Piotrek Trzaskalski, gdy pewnego razu zatrzymała go bezpieka. Podczas przesłuchania padło pytanie, czy dobrze zna tego Skibę. Piotrek wyparł się mnie w żywe oczy, choć esbecja wiedziała przecież, że razem tworzymy kabaret. Gdy oficer zwrócił mu na to uwagę,

J.J. – Płyta sprzedała się w nakładzie 250 tysięcy egzemplarzy samych tylko winyli, nie licząc kaset. Było ich mniej, ale też pewnie jakieś kilkadziesiąt tysięcy. K.S. – To dane oficjalne z Polskich Nagrań. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtych czasach szalało zupełnie bezkarnie piractwo płytowe i każdy wydawał i sprzedawał, co chciał i ile chciał.

BIG CYC.indb 76

2009-11-07 02:18:39


LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA Sam widziałem wiele różnych podróbek naszej pierwszej płyty, z różnych wytwórni. Znam szacunki, że rynek piracki to było nawet 80-90 proc. wszystkich sprzedawanych kaset i płyt. Jeśli więc przyjąć, że to prawda, to można śmiało powiedzieć, że w całej Polsce – razem z „piratami” – mogło sprzedać się nawet około miliona egzemplarzy naszej debiutanckiej płyty. J.J. – Pirackie kasety magnetofonowe sprzedawało się wtedy bez najmniejszego skrępowania wszędzie: na łóżkach polowych rozłożonych na ulicy, w kioskach, a nawet w oficjalnych sklepach muzycznych. Kopiowano oczywiście nie tylko Big Cyca i inne polskie zespoły, ale również zagranicznych wykonawców. Koncerny płytowe nie miały wtedy jeszcze w Polsce swoich przedstawicielstw, a państwo polskie miało ważniejsze sprawy na głowie niż prawa autorskie. Dlatego kilka dni po premierze można było u nas spokojnie kupić „pirata” The Cure, New Order czy Ozzy’ego Osbourne’a. Gdybyśmy z każdej sprzedanej wtedy naszej płyty mieli tylko po dolarze, to dziś mieszkalibyśmy wszyscy na Malibu w domach z basenami.

7

iby – 1990 r. żej Deja” i Sk „D a ch zu br Kurs tańca zespołu Fot.: archiwum

Dla porównania: ile dziś trzeba sprzedać egzemplarzy, żeby dostać Złotą Płytę? J.J. – Nie jestem pewien, ale chyba coś około 15 tysięcy. Kosmiczna różnica. Jak myślicie, dlaczego wtedy sprzedawało się tak dużo płyt, a dziś tak mało?

to przełamała się również „Trójka”. Zaczęła najpierw grać „Piosenkę góralską”, która doszła do drugiego miejsca Listy Przebojów Programu Trzeciego, a krótko potem na listę wszedł „Berlin Zachodni”, który dotarł na pierwsze miejsce listy. Innych piosenek z tej płyty nie grali?

J.L. – To były inne czasy. Rynek był wygłodniały i dopiero się tworzył. Ludzie chcieli słuchać innej muzyki i kupowali prawie wszystko, co się ukazywało. Dziś są komputery, Internet i nie chce się kupować tego, co można ściągnąć z sieci za darmo. J.J. – Wtedy znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Big Cyc dobrze wpasował się w klimat przemian politycznych w Polsce. To było widać w rozmaitych podsumowaniach i plebiscytach. Nasza pierwsza płyta zdobywała nagrody w niemal wszystkich kategoriach: płyta, okładka, przebój czy teksty roku itp.

J.J. – Grali, ale rzadziej. „Balladę o smutnym skinie” też puszczano w „Trójce”, ale w innych audycjach. Choć ta piosenka nie weszła na listę przebojów, to stała się bardzo popularna. Zresztą gramy ją z powodzeniem na koncertach do dziś.

Jak to: nie chcieli was grać w radiu, a zdobywaliście nagrody w plebiscytach?

Na co to starczyło?

J.J – Nie grali nas tylko na początku. Gdy nasze pierwsze piosenki stały się popularne w Rozgłośni Harcerskiej czy w rozgłośniach lokalnych, jak powstałe wtedy Radio Merkury Poznań,

BIG CYC.indb 77

77

Czy sprzedanie 250 tysięcy płyt przełożyło się wymiernie na finanse? J.J. – Oczywiście, że nie. Dostaliśmy z tego jakieś grosze, chyba po 1200 złotych.

J.L. – Mnie na kolorowy telewizor i było po honorarium. K.S. – To było coś jak dwumiesięczna wypłata robotnika w fabryce. Ja kupiłem sobie czarne buty, zamszaki.

2009-11-07 02:18:49


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

Zauważyliście przynajmniej wzrost popularności? J.J. – To na pewno. Pojawiliśmy się w telewizji, co było dla nas ewenementem. To był dziwny program poświęcony jakiejś loterii. Nasze piosenki spodobały się dzieciakom ważnej pani z telewizji, które przekonały mamę, żeby nas zaprosić do zagrania kilku kawałków. Między innymi dzięki temu publiczność powoli zaczęła rozpoznawać nasze gęby. J.L. – Ludzie rzeczywiście nie znali naszych twarzy, bo do płyty nie nagraliśmy żadnego klipu. Czasem dochodziło do śmiesznych sytuacji. Graliśmy koncert w Koszalinie. Przed wejściem do klubu kłębił się tłum ludzi, a tu zwalamy się my z gitarami i wzmacniaczami pod pachą. Chcieliśmy przedrzeć się przez ciżbę i mówimy ludziom, żeby nas puścili, bo to my jesteśmy Big Cyc i zaraz mamy tu dla nich grać. Nikt nie chciał nam uwierzyć, wszyscy myśleli, że to jakaś ściema i kolesie próbują wejść bez kolejki. Szkoda, że nie widziałem potem ich min, jak zobaczyli nas na scenie!

78

Czy po debiucie płytowym zaczęliście grać coraz więcej koncertów? J.J. – Przede wszystkim podpisaliśmy wtedy pierwszy profesjonalny kontrakt na pełną organizację trasy koncertowej. Zaproponowała nam

to firma niejakiego „Prezesa” – Andrzeja Dębickiego. Trasa była zorganizowana od a do z, nas interesowało tylko granie. Przed koncertem przyjeżdżał po nas autobus i zabierał na miejsce. Tam czekała już zawodowo przygotowana scena z nagłośnieniem, światłami i pirotechniką. Po koncercie oczywiście dobry hotel. I tak przez 10 koncertów, granych dzień po dniu. To też było dla nas nowe, bo do tej pory graliśmy tylko podczas weekendów. „Dżery”, Roman i ja pracowaliśmy jeszcze w ostrowskim MCK-u i – aby grać – musieliśmy często kombinować z dniami wolnymi. Po trasie okazało się, że tak dalej nie ma sensu i od tej pory postawiliśmy już tylko na muzykę. W pracy wzięliśmy urlopy bezpłatne, na których formalnie jesteśmy do dziś. To chyba najdłuższe urlopy w Polsce! Nie wierzę, że wszystko było wtedy u nas już tak profesjonalne… J.J. – Koncerty na początku lat 90. były dość siermiężne. Pod rock and rolla podpinały się różne agencje, które chciały w tej branży zarobić olbrzymie kokosy. Jedną z nich była firma Tadeusza Dołęgowskiego z Gostynina, wcześniej specjalizującego się w imprezach cyrkowych i striptizach w prowincjonalnych restauracjach. Już przy podpisywaniu umowy krzykliwa kraciasta

Stara załoga w trasie: „Aktywny”, „Mroczek”, „Prezes”, „Partyzant”, „Piroman” i Big Cyc – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

BIG CYC.indb 78

2009-11-07 02:19:01


LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

7

marynarka prezesa i binokle jak denka butelki od śmietany, wzbudzały nasze podejrzenia. Jednak kiedy zobaczyliśmy wydrukowany plakat: „Tadeusz Dołęgowski presents in rock koncert – Big Cyc” wiedzieliśmy, że to nie może się udać.

był świeżo po remoncie. Jak kolesie poszli w ostre pogo, to przebili jakąś ścianę z karton-gipsu i zatrzymali się dopiero w sąsiednim pomieszczeniu. Organizatorzy różnie przygotowywali się do naszych koncertów. W niewielkim Brzozowie koło Rzeszowa trafiliśmy do domu kultury, który proMieliście nosa? wadziło dwóch starszych gości, braci bliźniaków. Trochę się zdziwiliśmy, jak przed koncertem zaJ.J. – Niestety, tak. Rzeczywiście, facet pobił reczęli na scenie ustawiać hydronetki z wodą. Myślekord. Na koncerty przychodziło od 7 do 20 osób, liśmy, że to był sprzęt do użytku w razie jakiegoś a po czwartej sztuce byliśmy do tyłu na paliwie, żarpożaru, ale facet wytłumaczył nam, że jak fani zaciu, mieliśmy długi w hotelach i puste kieszenie. Taczną tańczyć, to oni będą lać „sikowką”. Na szczędziu w każde miejsce przesyście z pomocą miejscowego łał telegramy o tym, że złastrażaka wybiliśmy mu to mał rękę, zepsuł mu się saz głowy, bo jakby zaczęli lać mochód albo żona zachorotą „sikowką” po kolumnach J.L. – Ludzie byli bardzo sprawała i że rozliczy się następi kablach z prądem, to mognieni rockowej muzy. Najczęnego dnia. Cierpliwość ekipy głoby dojść do tragedii. ściej graliśmy w salach kinowyczerpała się po tygodniu. wych i domach kultury. GraNasi techniczni, akustyk Po tych opowieściach wiliśmy kiedyś w teatrze w Inoi kierowca okrążyli dom niedać, że trafialiście na barwrocławiu, który był świeżo po remoncie. Jak kolesie poszli uczciwego promotora. Okadzo różną publiczność. w ostre pogo, to przebili jakąś zało się, że Tadziu jest cały, ścianę z karton gipsu i zatrzyzdrowy i właśnie... zrywa J.J. – Tak naprawdę, mali się dopiero w sąsiednim czereśnie. Kiedy zobaczył, to nigdy nie wiedzielipomieszczeniu. co się święci, odmówił zejśmy, na kogo trafimy. Jaścia z drzewa i zaproponodąc na koncert do Głogował rekompensatę w postaci wa wiedzieliśmy tylko, że wiadra czerwonych owoców. to mekka polskich metaKiedy rozwścieczona ekipa próbowała ściągnąć go lowców. Ludzie z miejscowego domu kultury nie z drzewka, zobowiązał się do spłaty długu i… rozmieli pojęcia, jaka atmosfera panuje na koncerpłakał się. Nic tak nie rozmiękcza, jak beczący fatach Big Cyca i za całe zabezpieczenie koncertu cet – stwierdzili nasi techniczni, podpisali ugodę, było dwóch ochroniarzy, dwóch strażaków i jedale pieniędzy i tak nigdy nie zobaczyli. na pani w bucikach na szpilkach. Już przy pierwszym numerze na scenę wskoczyło kilkadziesiąt Jak wyglądały wtedy koncerty, jak reagoosób i zaczęło tańczyć pogo między nami. Przewała publiczność? staliśmy grać, ochroniarze oczyścili scenę i zaczęliśmy drugi raz. Po minucie znowu było ze J.L. – Publiczność reagowała bardzo spontanicz20 metali na scenie, którzy tym razem wyrwanie. Ludzie byli bardzo spragnieni rockowej muzy. li mi kabel od gitary, więc znowu przerwaliśmy. Wtedy nie grało się jeszcze koncertów pleneroWtedy na scenę wszedł jeden ze strażaków i kawych, a imprezy w halach sportowych były stozał ludziom się cofnąć. Tłum podsumował go głosunkowo rzadko. Najczęściej graliśmy w salach kiśnym skandowaniem „wyp...j, wyp...j”. Facet się nowych i domach kultury. Dzięki temu zawsze był obraził, powiedział, że nikt nie będzie go obrażał komplet publiczności. Tłum był na sali i pod salą, i poszedł po prostu do domu. W atmosferze cogdzie zwykle kłębiło się kilkaset osób, dla których raz większej anarchii sytuację próbowała ratować nie starczyło biletów. pani w szpilkach, która walnęła do kilkuset metali pod sceną tekst w stylu: „moja droga młodzieNabita sala i tłum przed wejściem tworzyły ży”. „Droga młodzież” tak ją wygwizdała, że kopewnie fajną atmosferę. bitka ze łzami w oczach uciekła za kulisy. W tym czasie tłum z zewnątrz wyłamał drzwi i na salę J.J. – W tych salach obowiązkowo były rzędy weszło, depcząc tych dwóch ochroniarzy, jeszcze krzeseł i zwykle bardzo mało miejsca do tańczenia. ze 200 osób. Nam zrobiło się żal tej pani w szpilGraliśmy kiedyś w teatrze w Inowrocławiu, który kach i Skiba postanowił sam załatwić sprawę.

BIG CYC.indb 79

79

2009-11-07 02:19:12


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA

Napoje regeneracyjne w przerwie nagrywania płyt y – 1990 r. Fot.: archiwum zespołu

80

Wyszedł na scenę i puścił do publiki taką „wiąchę”, że chyba z szacunku dla ilości i oryginalności przekleństw, pozwolili nam wreszcie zacząć koncert – ale dopiero po tym, jak Skiba zaczął do nich mówić w ich języku. Kto oprócz rockowców i metali przychodził wtedy na wasze koncerty? J.L. – Zaczęli pojawiać się skini, którzy próbowali się wtedy organizować. Jedno z pierwszych spotkań z taką ekipą mieliśmy w Świebodzinie. Zaczynamy koncert, sala pełna łysych, a tu ktoś rzuca jajkiem i trafia mnie prosto w oko. W pierwszej chwili spanikowałem, bo jak poczułem ból i zobaczyłem jakąś maź, pomyślałem, że mi oko wypłynęło. Na szczęście, to było tylko jajko, ale koncert przerwaliśmy. Schowaliśmy się na zapleczu i wezwaliśmy na wszelki wypadek pogotowie. Na sali zaczęło się robić coraz bardziej gorąco i tłum zaczął coraz głośniej domagać się koncertu. Pomyślałem, że jak nie zagramy, to nas wszystkich stamtąd pogotowie zabierze. Wpadliśmy jednak na genialny pomysł, który nas uratował. Wzięliśmy na zaplecze kilku największych zakapiorów i powiedzieliśmy im, że jak mamy zagrać, to oni muszą nam pomóc. Powiedzieliśmy, że teraz oni są tu szefami, a my zobaczymy, czy reszta będzie ich słuchać.

BIG CYC.indb 80

Podziałało? J.L. – Jeszcze jak! Goście poczuli się ważni, a ten największy wyszedł na scenę i walnął mniej więcej taki tekst: „Nazywam się Śruba i wszyscy mnie tu znacie. Teraz my tu rządzimy i jak mi tu któryś wskoczy na scenę albo czymś rzuci, to żywy stąd nie wyjdzie”. Zrobiła się cisza i mogliśmy zacząć koncert. W czasie grania ci trzej łysi stali na scenie i robili groźne miny, ale dzięki temu mogliśmy dokończyć koncert i wrócić cało do domu. Na koniec jeszcze przyszli do nas przybić piątkę i tak rozstaliśmy się w zgodzie. Niektóre piosenki z waszej pierwszej płyty wytrzymały próbę czasu i gracie je na koncertach do dziś. Dlaczego tak wiele zespołów nagrywa świetną pierwszą płytę, a potem – choćby nagrali jeszcze lepsze – ludzie i tak mówią, że ta pierwsza była najlepsza. Czy jest coś takiego, jak „syndrom pierwszej płyty”? J.J. – Debiutujące na rynku płytowym zespoły nie są „skażone” dotychczasową twórczością i publiczność nie ma porównania z kolejnymi nagraniami foramcji. Debiutancki materiał to zwykle efekt kilku lat pracy i kapela ma dużo czasu na jego przygotowanie.

2009-11-07 02:19:22


LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA Z drugiej strony, pojawia się określony krąg słuchaczy, który potem dorasta wraz z zespołem. Ludzie się zmieniają, ale zawsze chętnie wspominają czasy swojej młodości, stąd sentyment do takich nagrań. Przekonujemy się o tym praktycznie przez cały czas. Spotykamy znanych czy nieznanych nam bliżej ludzi, którzy opowiadają nam o swoich prywatkach w liceum, na których szaleli przy „Berlinie Zachodnim” czy wspominają wspólne śpiewanie „Skina” lub „Babci klozetowej” na koncertach i od razu robi się fajnie. To świetnie widać również podczas naszych koncertów dla polskiej emigracji. Gdy gramy w USA czy w Anglii, nasze wczesne piosenki to „jazda obowiązkowa”. Dla części publiczności pierwsza czy druga płyta będą zawsze najlepsze, bo wiążą się z jej najmilszymi wspomnieniami. Niedawno wznowiliśmy wydanie naszej pierwszej płyty i muszę stwierdzić, że cieszy się ona sporym zainteresowaniem. Jak na płytę sprzed 20 lat parę tysięcy sprzedanych egzemplarzy to całkiem dobry wynik. K.S. – Tak to już jest, czy nam się to podoba czy nie, że chłopacy mogą nagrać jeszcze następnych 20 płyt, a i tak zapamiętani i kojarzeni

7

będą z „Berlinem Zachodnim”, „Skinem”, czy „Makumbą”. Oby jednak każdy zespół miał takie problemy. No właśnie. Wasza aktywność nie ograniczała się wtedy tylko do koncertów i nagrywania płyty. W czasie pierwszej kampanii prezydenckiej namawialiście na przykład do głosowania na babcię klozetową. Chodziło o tę z piosenki? K.S. – W dużym nakładzie wydrukowaliśmy ulotkę ze zdjęciem zaprzyjaźnionej, autentycznej babci klozetowej i z hasłem: „Głosuj na babcię klozetową”, którą lansowaliśmy jako jedyną niezależną kandydatkę na prezydenta Polski. Te ulotki rozrzucaliśmy potem podczas całej pierwszej trasy koncertowej. To nie była więc jednorazowa akcja? K.S. – Nie, bo nasze koncerty były doskonałą okazją do kpin z oficjalnej kampanii i kandydatów. My mówiliśmy: co tam Wałęsa, Mazowiecki, Tymiński – nasza babcia klozetowa jest najlepszą kandydatką na to stanowisko.

81

wjeżdżał ie Big Cyc ia w Wołow um zespołu en zi iw ię ch w ar do t.: Na koncert – 1990 r. Fo ym jn cy ili ie m w radiowoz

BIG CYC.indb 81

2009-11-07 02:19:32


7

LENIN Z IROKEZEM, CZYLI PIERWSZA PlYTA Słyszałem nawet, że ostatnio kilka razy puszczali ten film w kanale Kino Polska. Jak reagowali ludzie na happening? K.S. – O dziwo, bardzo pozytywnie, mimo że my – ubrani jak rasowi rockowcy – wleźliśmy z naszym absurdalnym hasłem w sam środek tłumu ludzi śpieszących z pracy do domu. Wyobraź sobie emerytów tłumaczących nam, że to wcale tak nie jest, że koncerty wcale nie okradają klasy robotniczej, dajcie im spokój itp.! To jednak doskonale wpisywało się w atmosferę tamtych czasów: końca komuny i początków demokracji, gdy Polacy byli jakby pobudzeni, rozdyskutowani, rozpolitykowani.

82

Włodzimierz Iljicz w wersj i punk na głowie – 19 90 r. Fot.: arch , czyli świat staje iwum zespoł u W Ostrowie Wielkopolskim z kolei głosiliście hasło, że „Koncerty rockowe okradają klasę robotniczą”. O co wtedy chodziło? K.S. – To była oczywista prowokacja z naszej strony, czysty happening. W środku tygodnia, na deptaku w Ostrowie wyciągnęliśmy transparent z takim właśnie napisem i zachęcaliśmy ludzi do rozmowy na ten temat. To wszystko nakręcił Jurek Jernas, niezależny filmowiec z Poznania, który zrobił potem z tego niskobudżetowy film pod tytułem „Broń chemiczna Big Cyc”. Wyszła z tego mocno offowa, ale ciekawa produkcja, dobrze dokumentująca tamte czasy.

BIG CYC.indb 82

Bo już wtedy było można dyskutować. A nawet protestować, na przykład przeciwko cenzurze. Wy zrobiliście wtedy akcję „Morda w kubeł”. K.S. – To był chyba 1990 rok, ale sam początek. Ówczesna postkomuna, już pod szyldem SdRP, próbowała zatrzymać swoich ludzi w mediach forsując pomysł, by szefami mediów byli dziennikarze z co najmniej 10-letnim stażem, członkowie związków dziennikarskich itp. Tymczasem 10 lat wcześniej szefowali w mediach wyłącznie wierni synowie i córki partii, więc gdyby to przeszło, to znowu do koryta w mediach wróciliby ci sami ludzie. My to odczytywaliśmy jako próbę kneblowania mediów i artystów. Aby przeciwko temu zaprotestować, przeszliśmy w Warszawie i w Ostrowie z plastikowymi kubłami na głowach, niosąc transparent „Artyści – morda w kubeł”.

2009-11-07 02:19:36


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.