21
PODRÓŻE
UWAŻAJ, O CZYM MARZYSZ - CZYLI O TYM, JAK WESZŁAM NA KILIMANDŻARO 8 września 2018 roku stanęłam na szczycie Kilimandżaro – nawet w tej chwili brzmi to dla mnie dość nierealistycznie. Pojawiło się ono w mojej głowie gdzieś w okolicach 2016 roku. Dziś tak naprawdę wydaje mi się, że nie chodziło wcale o Kilimandżaro, ani o tę czy tamtą górę, ale o zrobienie czegoś, o czym kiedyś myślałam, że jest dla mnie nieosiągalne. Uwielbiam ten moment, kiedy na pierwszy rzut oka szalony pomysł, schowany gdzieś głęboko w szufladce umysłu z etykietką „nigdy w życiu, to nie dla mnie!”, przemyka sobie cichutko, niepostrzeżenie do szufladki „chcę, mogę i to zrobię!”. Tak właśnie było z Kilimandżaro. Poszłam tam, bo kiedyś myślałam, że to nie dla mnie. Tekst: Agnieszka Legat
Nie myślcie sobie, że miałam Bóg wie
wodnika i porterów. Kiedy docieramy
tempem, bo opanowanie rozszalałe-
jakie doświadczenie górskie, o kondycji
do kolejnych obozów, nasze namioty
go tętna i regulacja oddechu jest zbyt
już nie wspominając. Na dodatek stan
są już rozłożone, jedzonko właśnie się
męcząca. Wkrótce zaczyna mnie także
mojego konta był opłakany. Koniecz-
gotuje, a my możemy w spokoju re-
boleć głowa. Świetnie, czyli tak właśnie
ny był plan – racjonalny i przemyślany,
generować sponiewierane organizmy.
czują się ludzie w wysokich górach?!
a potem już tylko konsekwentna jego
Brzmi lajtowo, prawda? Wychodzi na
realizacja. Przez sześć miesięcy praco-
to, że moją jedyną rolą w całym przed-
w najczystszej postaci. Przed nami
wałam więc jako opiekunka starszego
sięwzięciu pod tytułem „Kilimandżaro”
1200 metrów podejścia w nocy, przy
małżeństwa w Brukseli, wzmacniałam
jest po prostu iść pod górę, a potem
wściekłym wietrze, na znacznej wy-
kondycję, aż w końcu wybrałam agen-
leżeć
naiwności!
sokości. Nie mam pojęcia, co się wy-
cję, z którą zdecydowałam się jechać
Uwierzcie mi, że wcale nie było aż tak
darzy i czy się uda. Szczerze mówiąc
na siedmiodniowy trekking, a następ-
łatwo.
– w ogóle nie myślę o tym, czy wejdę
nie na dwudniowe safari.
Pierwsze dni wędrówki były
na szczyt. Skupiam się tylko i wyłącznie
w namiocie!
O,
Atak
szczytowy
to
mozół
Na Kilimandżaro prowadzi 6
bardzo przyjemne – szliśmy powoli,
na kolejnym, powolnym kroku. Patrzę
(niektórzy piszą, że 7) różnych dróg.
najpierw przez dżunglę, a następnie
na stopy Tanzańczyka idącego przede
My zdecydowaliśmy się na Machame
przez surowy, niemal pustynny krajo-
mną, które widzę w świetle. On robi
Route (czyli Whiskey Route) z nocle-
braz. Trzeciego dnia zaliczam pierw-
krok – ja robię krok. On przystaje – ja
gami w namiotach. Czekało na nas
szy kryzys – gdzieś koło 4200–4300 m
przystaję. Huk wiatru jest ogłuszają-
trochę ponad 60 kilometrów mozołu
n.p.m. powoli, dyskretnie, wręcz nie-
cy, trzeba niemal krzyczeć, żeby móc
rozłożonego na 7 dni – to nie brzmi
śmiało
dawać
się usłyszeć. W oddali migoczą jakieś
dramatycznie, prawda? Dołóżmy do
o sobie znać. Przed nami łagodna,
światełka – nie mam pojęcia, czy to
tego fakt, że to przecież porterzy od-
wcale nie stroma ścieżka, a w zasadzie
czołówki ekip, które wyszły przed nami,
walają najcięższą robotę – niosą nasz
to szeroka aleja, na którą od biedy mo-
czy może gwiazdy. Nieważne. Byle do
bagaż główny, namioty, stoły i krzesła
głabym nawet i wbiec! A tu co? Wlokę
przodu, powoli, krok po kroku.
do namiotu, który pełni funkcję jadalni,
się noga za nogą i nawet nie myślę o ja-
jedzenie, a nawet… przenośną toaletę.
kimkolwiek przyspieszaniu. Mam za-
stoje, które są potrzebne, ale z drugiej
Na Kilimandżaro nie da się wejść w po-
dyszkę, jakbym przebiegła półmaraton.
strony – natychmiast robi się jeszcze
jedynkę, konieczne jest wynajęcie prze-
Pilnuję, aby iść spokojnym, miarowym
zimniej, a wiatr masakruje nas już bez
wysokość
zaczyna
Po drodze robimy krótkie po-