12 minute read
Piecyk na drewno. Szybki sposób na ciepło
Wolno stojące piecyki żeliwne i stalowe od lat, a nawet wieków są bardzo popularne nie tylko w Europie, ale chyba na całym świecie. W czasach rewolucji przemysłowej ogrzewały robotnicze domy.
Na rozległych terenach Ameryki czy Australii stanowiły jedyne ogrzewanie „domków na prerii”, a w czasach wojen i niepokojów były często jedynym przyjaznym punktem. Niestety, mimo ewidentnych zasług, w Polsce nie cieszyły się dotąd najlepszą opinią. Koza była w Polsce synonimem biedy, był to zwierzak, który „miotłę zje, a mleko da”. Piecyki nazywane „kozami” miały też palić wszystko, co dostępne, i dawać ciepło. Natomiast kominek, to co innego! Byle jaki kominek, paskudny i dymiący zawsze miał lepsze notowania nawet od markowej „kozy”.
Jednak dzisiaj hodowla kóz to elita mleczarstwa i symbol ekologicznego rolnictwa. Do znajomej, która hoduje kilkadziesiąt kóz, ustawia się długa, bardzo długa kolejka. Mleko i sery kozie mimo wysokich cen sprzedają się świetnie, czy to wieś, czy nawet stolica. Może więc nadszedł czas, aby zmienić opinię również o kozie-piecyku?
Wprawdzie o piecykach wolno stojących pisujemy w Świecie Kominków często, ale czas pandemii i zawirowań paliwowych to doskonały moment, aby na nie spojrzeć inaczej. Kiedy, jak nie teraz?
Drewno. Taniej ogrzewać nie można
Ostatnie kilka miesięcy sprawiło, że coraz więcej posiadaczy domów chce uzupełnić posiadany system grzewczy domu o „coś” na drewno. Wysokie ceny gazu i prądu w momencie czytania tego tekstu mogą stać się jeszcze wyższe. Problemem są nie tylko rosnące ceny (przecież każdy chce zarabiać więcej), ile skala wzrostów i nieprzewidywalność dostaw. System jest tak skonstruowany, że gdy jeden budynek-odbiorca ma cenę X, to sąsiedni ma już 10X, bo coś jest inaczej zapisane w papierach. Jednak nawet ci, którzy korzystają z preferencyjnych taryf, mają stan przedzawałowy, gdy otwierają kopertę z rachunkiem…
Aby nie odczuwać co miesiąc aż tak wielkiego zagrożenia, doskonałym zabiegiem profilaktycznym wydaje się być nie tabletka Polocardu, ale jakieś… palenisko na drewno. Drewno to najbardziej dostępne w Polsce paliwo, na dodatek wymykające się z rąk paliwowych dyktatorów. Rozdrobnienie i brak konsolidacji komercyjnego handlu drewnem, pozornie świadczący o zacofaniu, jest teraz wielką zaletą. Sposobów na zdobycie drewna do palenia jest nie mniej, niż kombinacji w lotto. Od dostawy na palecie na podwórko, zakup w Lasach Państwowych, przez regularne przycinanie drzewostanu na własnej działce, aż po przecinki w prywatnym lesie. W zależności od konkretnej sytuacji wybieramy najlepsze rozwiązanie, a w każdym przypadku energia z drewna będzie i tak znacznie tańsza od ciepła z innych paliw, a poświadczają to konsekwentnie od lat różne zestawienia kosztów ogrzewania domów. I chociaż niekiedy węgiel był podawany jako nieco tańszy, to dzisiaj chyba nie jest to już aktualne. A więc drewno króluje! I jako paliwo tanie i dostępne, i jako paliwo „zielone”, odnawialne. Mimo milionów na promocję i dotowanie fotowoltaiki, to wciąż drewno jest OZE nr 1 w Polsce. Warunek podstawowy: drewno musi mieć wilgotność poniżej 20%!
Dlaczego piecyk a nie kominek z wkładem?
Po pierwsze dlatego, że piecyk jest zwykle tańszy. Po drugie dlatego, że jego instalacja jest nie tylko tańsza, ale i szybsza. Ale to nie koniec zalet. Przez lata modny był duży wkład kominkowy, bo domy były większe i słabiej izolowane. W mniejszych domach, lepiej izolowanych takie palenisko rzadko pracuje optymalnie, bo albo na 2−3 szczapkach wcale nie grzeje, albo przy większym załadunku drewna będzie efekt przegrzania. Rozprowadzenie ciepłego powietrza do innych pomieszczeń (DGP) częściowo problem rozwiązuje, ale kosztem kolejnych inwestycji. Można też rozważyć kominek akumulacyjny, ale to znowu znacznie podwyższy koszty.
Zdecydowana większość piecyków ma stosunkowo niewielkie paleniska, a więc doskonale wpisuje się we współczesne niskoenergetyczne budynki, o małym zapotrzebowaniu na energię. Tutaj ryzyko przegrzania pomieszczenia praktycznie nie istnieje.
O optymalnym, czystym dla kominkowej szyby i środowiska spalaniu można mówić przy wysokich temperaturach spalania. Małemu palenisku wystarcza do tego niewielka ilość drewna. Ujawnia się więc kolejna zaleta piecyka. Mały piecyk wygrywa z dużym kominkiem.
Piecyk. Nowa instalacja
Sezon grzewczy 2021/2022 to trudny czas dla tych, którzy kominków nie mieli i drewnem zapragnęli łagodzić wysokie rachunki za gaz i prąd. Trzeba uczciwie powiedzieć, że drewno też drożeje, ale nie w takim tempie jak paliwa kopalne. Poza tym zwykle drewno pozyskuje się i kupuje wcześniej, więc krzywe wzrostu cen paliw nie muszą się pokrywać, a dzisiaj drewno jest bardziej akceptowalne. Jednak skoncentrujmy się na urządzeniach, w których pozyskamy z drewna energię do ogrzewania.
Jeśli chcemy zareagować szybko i wprowadzić alternatywne ogrzewanie drewnem do domu w jak najkrótszym czasie, to decyzja o wyborze wolno stojącego piecyka będzie wyborem zdecydowanie najlepszym.
Piecyk ma zwykle niewielkie wymagania kominowe, bo małe palenisko to przekrój wylotu spalin nie przekraczający 100−160 mm, a to ułatwia montaż i… obniża koszty. Jeśli komin już mamy, to montaż piecyka sprowadza się do przyłączenia go do kanału spalinowego oraz, coraz częściej, do kanału doprowadzającego powietrze z zewnątrz.
Jeśli komina do dodatkowego paleniska brak, to i tak instalacja nowego komina, np. w systemie stalowym dwuściennym, będzie szybsza i tańsza, niż komina dla – zwykle bardziej wymagającego – kominkowego paleniska. Na dodatek wiele piecyków ma możliwość przyłączenia alternatywnie „od góry” lub „z tyłu”, co bardzo ułatwia planowanie umiejscowienia komina.
Nie tracimy też czasu i pieniędzy na projektowanie kominka, bo wybierając piecyk, mamy już finalny produkt, który łatwo jest wkomponować do wnętrza. Wielu producentów oferuje aplikacje do smartfonów, dzięki którym można przeglądać ich piecyki we własnym wnętrzu i dokonać optymalnego wyboru.
Piecyk zamiast starego kominka
Już wiele lat minęło od wybudowania pierwszych w Polsce kominków „z wkładem”, a kominki budowane z paleniskiem tradycyjnym otwartym to niekiedy staruszki, przeliczając na ludzki wiek… 100-latki. Gdy chodzi o ludzi, 100-latek może liczyć na specjalny dodatek z ZUS. Jednak gdy chodzi o kominek, to niestety trzeba pieniądze wydać na jego remont lub rozbiórkę. Oczywiście, nie mówimy o zabytkach i pałacach, ale o realizacjach z czasów wczesnej kominkowej transformacji. Byle jakie materiały izolacyjne, często wręcz niebezpieczne, płyty kartonowo-gipsowe, jakieś przypadkowe materiały wykończeniowe i „serce” – zwykle kwalifikujące się do transplantacji, bo przecież po tylu latach musi być mocno wyeksploatowane. Na dodatek nie spełnia współczesnych wymogów ekologicznych. Napisałem o „transplantacji” i remoncie, ale biorąc pod uwagę konieczność rozbiórki, wymiany wszystkich niemal materiałów izolacyjno-montażowych, zakupu nowego wkładu i powtórnej budowy, warto zastanowić się nad zastąpieniem wysłużonego kominka-weterana nowoczesnym piecykiem. Tym bardziej, że instalując piecyk, nie tylko zaoszczędzimy pieniądze i czas, ale obniżymy zużycie drewna, nie wspominając o znacznie niższej „ekoprojektowej” emisji.
W Wielkiej Brytanii pełno jest starych kominków portalowych, niekiedy po kilka w starym wiktoriańskim domu, do których wstawia się zgrabne piecyki na drewno, i to jest na Wyspach prawdziwy hit. U nas takich miejsc raczej nie ma, ale instalując nowy piecyk w miejscu po kominku, można pomyśleć o podobnej aranżacji, może nawet wykorzystującej jakieś cegiełki czy drewnianą belkę z rozbiórki…
Piecyk. Jaki kupić?
Czasy, gdy piecyki niczym kozy miały cztery nogi, a rura odprowadzająca spaliny sterczała jak ogon, w zasadzie mamy już za sobą. Za nami też czasy, kiedy piecyk musiał być żeliwny i mógł mieć każdy kolor, byle to był czarny. Jednak chociaż możliwości wyboru znacznie się poszerzyły, to wciąż czarny lub szary kolor jest najchętniej wybieranym z całej bogatej palety RAL, a żeliwo nadal pozostaje atrakcyjnym materiałem do budowy piecyków. A więc jak wybierać?
Przede wszystkim wybieramy TYLKO piecyki, które spełniają wymogi dyrektywy Unii Europejskiej 1185/2015, czyli tzw. EKOPROJEKT. Wprawdzie tylko takie można na terenie UE sprzedawać od 1 stycznia 2022 roku, ale… Polska to dziwny kraj, więc warto o to pytać i tego wymagać.
Lista możliwości jest bardzo długa i można uwzględnić wiele kryteriów. Moja podpowiedź obejmie podział na dwie grupy: piecyki żeliwne lub piecyki stalowe oraz piecyki produkcji krajowej i importowane.
A więc żeliwo czy stal?
Już od wielu lat, dzięki nowoczesnym technologiom produkcji, stal wydaje się być dominującym materiałem do budowy nie tylko wkładów kominkowych, ale i piecyków. Wysokiej jakości stal, cięta i spawana przez roboty, umożliwia wykonywanie dość skomplikowanego doprowadzenia powietrza do spalania oraz odprowadzania spalin, tak aby maksymalnie wykorzystać parametry paliwa, pozwala też na powtarzalność i wysoką jakość finalnego produktu. Wyłożenie wnętrza paleniska różnymi materiałami ceramicznymi (to już nie musi być zwyczajny szamot, ale kompozycja dobrana przez producenta) sprawia, że korpus piecyka nie jest narażony na bezpośrednie oddziaływanie wysokiej temperatury, a elementy wyłożenia paleniska są wymienne, zwykle w prosty sposób.
Żeliwo królowało bardzo długo w produkcji wkładów kominkowych i piecyków. Nawet gdy już pojawiła się stal, to funkcjonowały też równolegle paleniska mieszane, składające się z mieszanki elementów żeliwnych i stalowych. O ile we wkładach żeliwo przeszło na pozycje drugoplanowe, to w piecykach wciąż ma się całkiem dobrze. Sprawiła to moda na retro i vintage, a wiele piecyków żeliwnych ma formy bardzo bliskie dawnym oryginałom lub jest stylizowana na lata 60-te ubiegłego wieku. To nie oznacza, że wśród żeliwnych piecyków nie ma nowoczesnych wzorniczych perełek, niekiedy nawet bardzo śmiałych, tak jak niektóre modele Invicta. Szarość i czerń dominują w żeliwnych piecykach, ale są również dostępne modele pokryte emalią w odcieniach kości słoniowej, zieleni, a nawet czerwieni!
Stalowe piecyki miały wprawdzie trudniejszy start, ale teraz to one prowadzą piecykowy peleton. Forma? Chociaż dzięki użytemu materiałowi każda jest możliwa, to królują cylindryczne bryły, walec albo walec eliptyczny, beczka, niekiedy jest to prostopadłościan, czasami na nóżce, nawet obrotowy. Podobieństwo modeli różnych producentów jest wielkie, a wszystko jest kwestią proporcji i dobrego smaku. Są też modele, które trudno pomylić, tak jak niektóre piecyki Skantherm.
Producenci, którzy w ofercie mają wyłącznie piecyki wolno stojące albo jest ich przewaga, zwykle też mają do nich „serce”. Jednak coraz trudniej jest znaleźć takich specjalistów i dzisiaj z rąk jednego producenta wychodzi wszystko od A do Z. Doświadczenie i… pieniądze zarobione na kominkowych wkładach pozwalają tworzyć całkiem sensowne piece wolno stojące, tak jak w firmie Spartherm czy w czeskim Romotop. Kolory piecyków stalowych? Cóż, wybierać można, ale znowu i tutaj przeważają szarości i czerń. Kto szuka odmienności, może wybrać modele z panelami szklanymi lub ceramicznymi (kafle z różnymi glazurami) albo piecyki wykończone steatytem – kamieniem o wspaniałych własnościach akumulacyjnych. Jeśli chodzi o akumulację, to bywają też opcje piecyków stalowych o zwiększonej akumulacji, a 50 czy nawet 150 kilogramów dodatkowej masy umieszcza się na bokach lub nad paleniskiem.
A więc żeliwo czy stal? W wielu krajach piecyki stanowią 60−70% sprzedaży, więc segment piecyków jest bardzo ważny, a gusty klientów dokładnie analizowane. Aby ułatwić, czy raczej skomplikować wybór, wielu producentów oferuje równolegle modele żeliwne oraz stalowe.
Który kupić, polski czy z importu?
Jeszcze kilka lat temu to pytanie nie miałoby sensu, bo import królował. Obecnie mamy w Polsce kilku producentów i oni zaspokajają niemal wszystkie potrzeby w zakresie podstawowych modeli, nawet z lekką nadwyżką. Nie można nic polskim piecykom żeliwnym i stalowym zarzucić, jeśli chodzi o wzornictwo, estetykę, trwałość, poziom techniczny wyrobu. Polski potencjał produkcyjny jest na tyle duży, że wystarczy piecyków dla każdego.
Import piecyków sprawia, że jest wiele pozycji, jest kolorowo, bardzo rozmaicie… Dzięki temu bogactwu oferty producentów i modeli nabywca czuje się dopieszczony, porusza się jak na wspaniałym południowym targowisku pełnym warzyw i owoców. Każdy ma swój gust, smak, potrzeby i fundusz, jaki przeznacza na zakup. Z powodu ograniczonej ilości stron jesteśmy w stanie pokazać tylko niektóre z piecyków. Aby mieć szersze spojrzenie, warto przejrzeć również inne numery Świata Kominków, zajrzeć na www.kominki.org i, oczywiście, warto odwiedzić pobliskie salony kominkowe. Nie tylko po to, aby zobaczyć, jak piecyki wyglądają w realu, uchylić drzwiczki, ale też po to, aby ustalić dostępność konkretnego modelu i termin dostawy, bo to w czasach COVID jest niezwykle istotne, ponieważ na wiele modeli trzeba czekać nawet 2−3 miesiące.
Ile to kosztuje?
Tanio już było. Obecnie na przeciętny piecyk trzeba przeznaczyć 3−5 tysięcy złotych. Piecyki „z charakterem” to już wydatek rzędu 7−10 tysięcy, a modele dla wymagających przekroczyć mogą 15 tysięcy złotych. Drogo? Może i tak, ale wciąż konkurencyjnie do budowanych kominków z „wkładem”. Pamiętać trzeba, że w wielu przypadkach trzeba jeszcze do kosztorysu doliczyć cenę zakupu i montażu systemu kominowego. I, oczywiście, trzeba uwzględnić montaż samego piecyka. Chociaż w typowych sytuacjach instalacja piecyka wolno stojącego nie jest trudna i teoretycznie każdy amator może to wykonać, to mimo wszystko warto skorzystać z profesjonalnych usług. W końcu chodzi o bezpieczeństwo. Nawet najmniejszy piecyk to jednak prawdziwy ogień w domu. Podobnie jak z czasem dostawy piecyka, tak również do instalatorów może być kolejka.
To wszystko oznacza, że jeśli chcemy kolejny sezon spędzić przy udomowionym ogniu, być niezależnym od kaprysów pogody i mieć wpływ na wysokość kosztów ogrzewania, to nawet jeśli dzięki piecykowi będzie szybciej, to i tak na decyzję czasu nie pozostaje zbyt wiele…
Witold Hawajski, witek@ihz.pl
Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz na naszym portalu www.kominki.org