Stanislaw Batruch. Malarstwo

Page 1

Malarstwo - „Symbole Zadumy”



AKSY” W

E

I

IE

GAL

OW

ER

MI

CH

A

J „U

W

ST

C

O

ZN

YCH

BIU R

Y

AW

AR

T TYS

Y

„SYMBOLE ZADUMY” l ipiec / sierpień 20 09


STANISŁAW BATRUCH. SYMBOLE ZADUMY Stanisław Batruch, człowiek spokojny i zrównoważony, w swojej późniejszej twórczości nie dokonuje nagłych zwrotów i zaskakujących wolt. Jego obrazy z kilku ostatnich lat ujawniają to wszystko, co interesowało artystę od początku - wszelako inaczej rozkłada on akcenty. Zawsze przecież interesował go człowiek i jego relacje ze światem. Nie stronił też od wyrażania własnego stosunku do uwarunkowań i opresji jakie niesie życie w określonych warunkach, innymi słowy od swoistej publicystyki wyrażanej malarskimi środkami. Szukał także symbolu, który mógłby skrótem wyrazić jego myśl i zawrzeć w sobie jakiś sens bytu. Teraz jednak artysta chętniej patrzy na świat i człowieka z dystansem, zamiast „po męsku” rozmawiać, woli pogwarzyć, zadumać się. Mniej w nim napięcia - więcej spokoju, mniej publicysty - więcej liryka. Pewnie też dlatego chętniej maluje teraz pejzaże, w których już bez skrępowania wyrażając zachwyt nad przyrodą przekazuje własne emocje, bo czymże jest krajobraz jeśli nie wewnętrznym pejzażem twórcy? W krajobrazie, pomijając oczywiste, mniej lub bardziej mimetyczne, odwzorowanie natury, malarz ujawnia swój stan ducha, swoją wrażliwość, swój nastrój, swoją refleksję nad rzeczywistością - co wyraża sposobem budowania płaszczyzny, konstrukcją, kolorem. Wszelako by owa malowana liryka nie zamieniła się w chlapaninę farbami, konieczne jest solidne rzemiosło malarskie. Stanisław Batruch ma świadomość warsztatu, wypracowaną przez lata twórczej pracy. To dzięki niej może pozwolić sobie na malowanie tak swobodne, że niekiedy zdaje się nonszalanckim, na gest tak spontaniczny, że zdaje się przypadkowym, na zestawienia barw tak niespodziewane, że wydają się zgrzytem. Wszelako ta dezynwoltura jest dogłębnie przemyślana i nie ma w niej niczego przypadkowego. Nie przypadkiem przecież artysta stosuje wielokrotne nakładanie farby, wcieranie i przecieranie jej, nakładanie piasku i inne podobne zabiegi. Malarz jest uczniem wybitnej kolorystki, Hanny Rudzkiej – Cybis i w krajobrazach widać to wyraźnie. Batruch jest bowiem znakomitym kolorystą, budują-

cym obrazy przede wszystkim barwą. Jednak jego paleta jest ograniczona, bowiem – właśnie jak rasowy kolorysta – odrzuca mnogość barw i kontrastów na rzecz wielości tonów jednego koloru, subtelnych odcieni jednego tonu, wyrafinowanych rezonansów bliskich tonów z jednym akcentującym je kontrastem. Do takiego myślenia kolorem potrzebny jest nie tylko znakomity warsztat ale też, a może nade wszystko, słuch na kolor. Artysta obdarzony jest tą muzykalnością kolorystyczną. I kolorystyczną wrażliwością. Ujawnia ją w obrazach, których bohaterem jest człowiek: portretach, scenach rodzajowych. Na jednym płótnie malarz ukazuje grupę siedzących mężczyzn, którzy nad szklanką wina rozwiązują problemy. Na innym obrazie mężczyzna o wyglądzie „chłoporobotnika” przysiadł w charakterystycznej pozie przed domem, a może przed zwykłą chałupą. To znowu widzimy dwie starsze, sterane życiem kobiety, pochylone ku sobie w pogaduszkach na ławce. Albo kokietkę, która stanęła pewnie w świetle otwartych drzwi, świadoma powabu swojej dorodnej figury. Inny obraz to migawkowo uchwycona grupa przechodniów na ulicy, z których każdy jest nieco inny, choć wszyscy jakoś podobni. A co ważniejsze – prawdziwi. Do ludzi tych artysta odnosi się z empatią, widać, że ich lubi. Jeśli traktuje ich z ironią, to złagodzoną ciepłem, a gdy czasem nieco deformuje to nie z chęci wyszydzenia, lecz dla spotęgowania ekspresji. Przecież pokazuje ich kłopoty, smutki, wzburzenia, załamania, niekiedy radości. Zdawać by się mogło, że temat jest w nich najważniejszy. Owszem, jest ważny, wbrew pozorom jednak w obrazach tych treść nie przesłania formy. Ludzie – wszak to malarstwo figuratywne – są rozpoznawalni, jednakże malarz nie zaprząta sobie głowy detalami. Raczej opisuje człowieka sumarycznie, poprzez charakterystyczny gest, pozę czy sylwetkę. Sposób pochylenia przygniecionej wiekiem głowy, ułożenie zmęczonych chorobą nóg, oparcie spracowanych rąk na kolanach, przyjęcie pozy pewnej swych atutów kobiecości, wykrzywienie twarzy grymasem wściekłości – to zupełnie wystarczy, żeby kogoś scharakteryzować. Nie wiem, co sprawia, że to wystarczy, że pomimo owej skrótowości człowiek


na płótnach Batrucha jawi się pełnowymiarowy, że nie jest jedynie znakiem, marionetką o jednym geście, nie jest też zdeformowaną maską, lecz w pełni ludzką istotą o głębokim, a bywa że powikłanym wnętrzu. W dodatku istotą, do której – w ślad za artystą - czujemy sympatię. Technika malowania jest adekwatna do treści, bo przecież temat inspiruje artystę, zmusza do poszukiwań, podpowiada rozwiązania; raz w portrecie kolor jest jakby niedopowiedziany niczym sugestia niemożności dotarcia do wnętrza człowieka, innym razem jedna plama mocnej barwy przyciąga wzrok jak złowieszczy znak samotności, kiedy indziej piasek zmieszany z farbą tworzy szorstką fakturę podkreślającą zgrzebność postaci. Mimo owej rozmaitości warsztatowych sposobów we wszystkich płótnach bez trudu można rozpoznać jedną rękę, jej metodę kładzenia plamy barwnej, obrysowywania konturem, niedopowiadania szczegółów. Kompozycja tych płócien nie jest skomplikowana, bo też ich ekspresja wyraża się w prostocie, w bezpośredniości. Ale ileż w niej wyrafinowania. Widać nawiązania do dawnych mistrzów, choćby do Goyi, Matisse’a, Wojtkiewicza czy Lentza. Nawiązania w formie dialogu z nimi, jakby malarz chciał powiedzieć: dziękuję wam, tyle nauczyłem się od was, a teraz popatrzcie co sam wypracowałem, co dołożyłem do tego skarbca jakim jest sztuka. Tego rodzaju dialog dowodzi artystycznej samoświadomości, a także pewności własnej sztuki. Tę pewność Stanisław Batruch zdobył wieloletnią pracą, sumowaniem rozmaitych doświadczeń zarówno życiowych jak i artystycznych. W obrazach, których tematem są pola lub praca w polu, wyczucie koloru u malarza widoczne jest doskonale. Paleta barwna ograniczona jest w nich do niebieskiego i zielonego, niekiedy z akcentem czerwieni. A jednak obrazy te są kolorowe, dźwięczą harmoniami barwnymi, dźwięczą delikatnie, raczej piano niż forte. Świadomie używam takich określeń (chociaż to bardzo niemodne), gdyż nieodparcie nasuwa się porównanie do utworu muzycznego, do wyrafinowanych pasaży i tremoli. Oliwkowa zieleń o nieznacznych różnicach walorów, podkreślona plamami zgaszonego granatu. Albo zieleń żółtawa z dyskretnym akcentem matowej czerwieni. Albo chromowe ugry zestawione z błękitnymi szarościami i akordem zieleni.

Albo granatowa zieleń rozjaśniona delikatnym ugrem i rozświetlona pasmem żółci. Odrzucenie szerokiej palety barwnej a zarazem nieprzebrane bogactwo pół i ćwierć tonów zestawianych z wyrafinowaniem, oświetlonych matowym światłem, ukazują niezbicie mistrzostwo twórcy. Twórcy nieomylnie posługującego się środkami jakie wypracował, językiem jakim rozmawia z odbiorcą. Malarz buduje obraz plamą barwną, kładzioną szerokim pędzlem, zamaszystym, jakby instynktownym gestem. Ale ta swobodna niedbałość to pozór, pod nią bowiem skrywa się solidna konstrukcja. Rozłożenie plam barwnych na płaszczyźnie, umieszczenie akcentów, operowanie światłem pokazują do jakiego stopnia artysta jest rzetelnym budowniczym obrazu. Niech nas nie zwiodą ślady pędzla widoczne w chaotycznych uderzeniach czy prześwitujące spod przecierek podłoże albo bruzdy nielicznych impastów czy zacieki rzadkiej, spływającej farby. One nie są przypadkowe, chociaż zdają się być takimi – one służą wzbogacaniu faktury obrazu, a przy tym są zabawą twórcy z widzem. Zabawą, która mimochodem ujawnia mistrzostwo. W niektórych krajobrazach pojawia się człowiek. Najczęściej są to kobiety pracujące w polu. Sposób w jaki malarz pokazuje ich pracę, ich gesty a nawet jakby niedzisiejszy ubiór, przywodzą na myśl jakieś archetypiczne wyobrażenie trudu i skazanego nań człowieka, a więc „odwiecznego” człowieczego losu. Na innym znów obrazie widać człowieka, idącego w stronę wielkiego drzewa. Postać umieszczona jest co prawda na pierwszym planie, jednak niknie wobec ogromu drzewa, które staje się jakimś samodzielnym bytem, potężnym i władczym. Jak się okazuje pejzaże, czyli obrazy, w których twórca rozwiązuje problemy czysto malarskie, mają wymowę symboliczną; mówią o ludzkim bytowaniu, o związku z naturą, o trwaniu i przemijaniu. Stanisław Batruch w ciągu wielu lat spędzonych przy sztalugach doprowadził do mistrzostwa swój warsztat malarski, a obrazom nadał głęboko humanistyczny wymiar. Zaś dzięki długiej pracy pedagogicznej uzyskał świadomość swojego miejsca w sztuce i wartości swego dzieła. Witold Turdza


„Zamęt” - 70 x 50 cm, 2008, acryl


„Krzyk” - 70 x 50 cm, 2008, acryl


„Szklanka” - 70 x 100 cm, 2008, acryl


„Nowe plotki” - 50 x 70 cm, 2007, acryl


„Wsparcie” - 93 x 74 cm, 2008, acryl


„Przystanek” - 81 x 100 cm, 2008, acryl


„W polu” - 80 x 60 cm, 2007, acryl


„Kobiety w kapuście” - 92 x 73 cm, 2005, acryl


„Przy sianie” - 70 x 100 cm, 2008, acryl


„Niebieska kapusta” - 70 x 90 cm, 2007, acryl


„Kopki siana” - 65 x 81 cm, 2006, acryl


Stanisław BATRUCH Studia artystyczne odbył w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie uzyskując dyplom na Wydziale Malarstwa w roku 1966. Obecnie jest emerytowanym profesorem zwyczajnym tej uczelni. Prowadzi zajęcia z malarstwa w Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego. Dotychczas brał udział w ponad stu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Zorganizował ponad czterdzieści wystaw indywidualnych. Jego prace znajdują się w zbiorach muzealnych oraz kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą, między innymi: w Austrii, Francji, Czechach, Słowacji oraz Niemczech, Izraelu, Australii i USA. Ważniejsze nagrody: Wyróżnienie na Festiwalu Malarstwa Współczesnego w Szczecinie - 1988, Nagroda Ministra Kultury i Sztuki II Stopnia - 1989, Srebrny Medal i Wyróżnienie na Międzynarodowym Biennale Malarstwa w Koszycach - 1989, Prestiżowa nagroda w Celle - Heitland Fundation za rok 1990, Krzyż Kawalerski Polonia Restituta – 2000, Złoty Laur za mistrzostwo w sztuce Fundacji Kultury Polskiej za 2006 r.


Prace znajdujące się na okładce: przód: „Gospodarz” - 50 x 70 cm, 2006, acryl tył: „Zagroda” - 60 x 81 cm, 2008, acryl Adres Artysty: Szpitalna 34/6, Kraków 31-024 tel. 012 4224695

Wydawca: Biuro Wystaw Artystycznych - Galeria „U Jaksy” w Miechowie Adres: Plac Kościuszki 3a, 32-200 Miechów tel/fax: 041 383 07 95 strona www: http://u-jaksy.miech.pl e-mail: u.jaksy@gmail.com Projekt i opracowanie graficzne: Paweł Olchawa Fotografie: Paweł Olchawa Druk: Drukarnia SKLENIARZ ul. Lea 118, 31-133 Kraków

ISBN: 978-83-927672-4-4




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.