Krzysztof Kolarz Malarstwo
Obrazy Krzysztofa Kolarza Krzysztof Kolarz dzieciństwo spędził w Miechowie, po czym rozpoczął edukację artystyczną i ukończył najpierw Liceum Plastyczne w Nowym Wiśniczu potem Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Szybko okazało się, że jest bardzo utalentowany, co znalazło wyraz w stypendiach przyznawanych przez Ministra Kultury, miasto Warszawę – Fundację im. Jana Pawła II oraz Małopolską Fundację „Sapere Auso”. Młody artysta okazał się też bardzo pracowity, dzięki czemu wziął udział w tak wielu wystawach w kraju i za granicą, ze trudno tu wszystkie wyliczyć. Nadto niektóre z nich przyniosły mu wyróżnienia, by wymienić tylko „Sacrum w sztuce” w Wadowicach w 2005 roku, I Biennale Małych Form w Raciborzu w 2007 roku (wyróżnienie za rysunek) czy I miejsce w III Miechowskich Konfrontacjach „Sposoby widzenia” w Miechowie w 2010 roku. Niemało jak na twórcę młodego, u początku artystycznej drogi. Artystę w dodatku zaskakująco dojrzałego, świadomego swojego warsztatu. W dawniejszych pracach, jeszcze z okresu nauki, widać, że artysta brał lekcje u Cezanne’a, rozmawiał z Van Goghiem i Degasem - i to pozwoliło mu wypracować własny warsztat, odnaleźć własny styl. A że pracuje dużo, nabrał w nim biegłości i pewności jakiej nabiera się jedynie ustawicznym ćwiczeniem ręki. Ręki posłusznej zamierzeniu autora i niezawodnej w realizacji tegoż. Tak malują mistrzowie. Na wystawie „U Jaksy” Krzysztof Kolarz pokazał portrety i obrazy, które tyle są portretami ile obrazami symbolicznymi. Portret – wbrew pozorom - nie należy do łatwych rodzajów twórczości. Malarz bowiem przedstawia kogoś, kogo winno się rozpoznać, co stanowi pierwszą i najbardziej oczywistą warstwę obrazu. Drugą stanowi wnętrze portretowanego, jego stan psychiczny, innymi słowy portret jego duszy. To jest znacznie trudniejsze. I jest jeszcze warstwa trzecia – portret psychiczny malującego artysty. On przecież tworzy własne dzieło, wkłada w nie swoje przeżycia, przemyślenia, niepokoje czyli swojego
ducha. Jest jeszcze dodatkowa warstwa – symboliczna, wyrażająca coś nieuchwytnego, niesprecyzowanego, wieloznacznego, coś, co dopowiada i interpretuje sam odbiorca. Taki jest dobry portret. Portrety nie mają tytułów, czasem pojawia się tylko imię, jakby artyście nie zależało, byśmy rozpoznawali konkretne osoby. Bowiem on maluje Człowieka. Na niektórych obrazach widać otoczenie: fragment kuchni, przedpokój, pracownię. Niemniej są one nieliczne, bo otoczenie nie ma znaczenia, służy jedynie urozmaiceniu kompozycji. Charakterystycznym przykładem takiego obrazu jest, tym razem zatytułowany, „Adam”, przedstawiający nagiego starca, siedzącego na kanapie. Z układu ciała i mięśni domyślamy się bardziej niż widzimy miękką kanapę, w którą zapada się to wychudzone ciało. Rozpanoszona czerwień jej obicia rzuca refleksy, lepiej powiedzieć chlapie krwawymi plamami po zniszczonym ciele, po twarzy, w której nawet oko przesłonięte jest plamą czerwieni, kojarzącą się z raną Edypa. Dużo tej czerwieni. Jeszcze więcej w serii obrazów przedstawiających noworodka. To nagie maleństwo, aczkolwiek nadnaturalnej wielkości na obrazach o dużym formacie, leży w nieokreślonej przestrzeni, na posłaniu przykrytym prześcieradłem, które jest właściwie kolażem gazet. Jakby autor chciał podkreślić teraźniejszość tu i teraz, a jednocześnie odrzeć ją z intymności. Owa zewnętrzność świata, uobecniająca się poprzez gazety, wdziera się do aktu narodzin krzykliwie i nieprzyjemnie. Sam zaś akt jest nieco odstręczający. Czerwone ciałko leży na krwistych plamach posoki, które spływają smużkami jakby dopiero rozlane. Buzię wykrzywia krzyk przerażenia, piąstki zaciśnięte rozpaczliwie… nie, narodziny nie są „cudownym”, radosnym aktem. To wyrzucenie do obcego, groźnego świata, pełnego jazgotu, przy którym krzyk niemowlęcia nie jest słyszalny. Co go tam czeka? – zdaje się pytać malarz. Te obrazy nie są piękne pięknem banalnym. Są piękne pięknem wstrząsającym. Heidegger pisał: „Piękno nie występuje obok prawdy. Kiedy prawda odkłada się w dzieło, wtedy się przejawia. Przejawianie się jako bycie prawdy w dziele i jako dzieło – jest pięknem. W ten sposób piękno należy do wydarzania się prawdy”. Gdyż
– idąc za myślą Hegla – zadaniem sztuki jest wyrażanie prawdy. Zatem te obrazy Kolarza są piękne pięknem prawdy. Oczywiście prawdy artysty, czyjej by innej? Wszak wyraża on siebie. Bardzo efektowna jest ich forma; różne spływające strugi farby, efekty fakturowe impastów albo prześwitywanie podkładu przez rzadką farbę, rozpływanie się farby na tłustym podłożu, wyraźne smugi pędzla obok płynnie rozlanych plam, wreszcie kolaże. Wszystkie te sposoby techniczne nie przesłaniają jednak tematu. Jak powiedział Maurycy Mochnacki: „Piękność jest to coś więcej niż forma. Piękność jest istotą, forma tylko określeniem, granicą tej istoty…..Piękność ma byt rzeczywisty, bezwzględny, bezwarunkowy. Jest to absolutum w estetyce. Jest to tchnienie i wyraz bezprzestannie objawiającego się w materii niewidomego ducha.” Artystę interesuje akt narodzin, jednak prawdziwie fascynuje go starość, trud życia rzeźbiący, niszczący i deformujący ciało. Piękno młodości uwodzi, ale nie kryje się za nim nic oprócz młodości. W starości natomiast odbijają się wszystkie zmagania, niepowodzenia i sukcesy, doświadczenia i radości, tragedie i chwile szczęścia, burze i walki, spokój i rezygnacja. Wszystkie przeżycia odciskają piętno i rzeźbią twarze, ciała. Trzeba tylko umieć spojrzeć na nie tak, by dostrzec piękno tej pracy życia. Malarz potrafi je dostrzec, co więcej – umie je namalować. Maluje te postaci swobodnie, pewnie, jakby niedbale, nie wykańczając szczegółów, w manierze „non finito”. Nie oznacza to wszakże pośpiechu lecz służy wzmocnieniu ekspresji dzieła. Gdyż obrazy te zawierają niezwykły ładunek ekspresji, która tkwi nie tyle w temacie, w ukazaniu owych malowniczych ruin cielesnych, ile w sposobie ich ukazania, w technice malowania. Malarz nie kryje swej pracy, przeciwnie, pozwala ją dostrzegać i podziwiać. Płynna, rzadka farba kładziona jest dużymi plamami, to znowu zamaszystymi pociągnięciami pędzla, rozlewa się z dezynwolturą lub marszczy w grubych impastach. Dla większej siły wyrazu artysta nie deformuje jednak postaci lecz przyjmuje szczególny punkt widzenia z dołu lub z góry. Zmienia on nieco proporcje człowieka, uwydatniając niektóre
fragmenty po to, by - prawem kontrastu - uwypuklić inne. Te nieznaczne przeskalowania nie deformują przecież anatomii, zwiększają natomiast ekspresję obrazu. Istotnym elementem owej ekspresji jest światło. Wygląda ono jak światło reflektora wydobywającego z mroku malowaną osobę. Lub też część postaci. Reszta zasnuwa się cieniem lub wręcz pogrąża w mroku niemal do zatracenia kształtu. W tym świetle tło staje się niedookreślone, niedopowiedziane, nieistotne – ważne jedynie jako kolorystyczny kontrapunkt. Światło modeluje twarze niczym skiby pooranej ziemi, ślizga się po wzgórkach i rozpadlinach dłoni, zapada w dołki wystających obojczyków, wspina po drabinkach żeber, rozbłyskuje na łysych głowach. Światło wciska się pod powieki - zagląda do człowieczego wnętrza. Artysta światłem maluje opowieść o ludziach. Zdarza się, że jego obrazy krzyczą, jak te przedstawiające narodziny. Jednak przeważnie panuje w nich cisza i spokój. Bywa, że ruch zasugerowany jest upozowaniem postaci lub gestem, niekiedy rozmazanym fragmentem jak w poruszonej fotografii. Tak w autoportrecie malarz poruszył ręką kucając, tak zachwiał się starszy człowiek na tle prześcieradła. Najczęściej wszelako malowani starcy siedzą spokojnie, nieśpiesznie, pogrążeni w sobie, jakby nieciekawi świata, który znają, od którego nie oczekują niczego. Są więc spokojni. Starość, aczkolwiek atrakcyjna malarsko, nie jest wszakże jedynym tematem interesującym artystę. Maluje on kobiety, pejzaże, martwe natury czyli to wszystko, co malarz figuratywny zazwyczaj przenosi na płótno. Ale można odnieść wrażenie, że wszystkie te tematy, same w sobie smakowite dla oczu, są jedynie pretekstem do rozwiązywania problemów ściśle malarskich. Artysta zaś rozwiązuje je tak, że ich smakowanie jest prawdziwą ucztą dla oczu. Choćby akt kobiecy. Artysta maluje nie tyle osobę ile ciało, bowiem rozpatruje problem światła, kładącego się dużymi, ostrymi plamami na piersi, brzuchu i udach, pozostawiając resztę w półcieniu. Jego słoneczną barwę podkreśla ostra czerwień krzesła. W innym brawurowym akcie malarz zgłębia artystyczny wyraz niewykończenia, współgrającego z efektami fakturowymi. Innymi słowy postępuje jak prawdziwy artysta. Kiedyś Wyspiański kpił z siebie, że kobiety za którymi się uganiał biorą go
za wariata, gdyż sprowadziwszy je do siebie, nagle, uchwyciwszy interesującą pozę, maluje je, zamiast oddać się zgoła czemu innemu. Podobna postawa wobec sztuki nie jest obca Kolarzowi. Zastanawiając się nad pytaniem, na czym polega dobre malarstwo, znajduję wiele odpowiedzi. Żadna nie
daje pełnego wyjaśnienia, natomiast wszystkie prowadzą do wniosku, że dobre malarstwo to takie, do którego się wraca, które porusza, zmusza do refleksji, do stawiania pytań. Co więcej – daje satysfakcję estetyczną Z całą pewnością takie jest dzieło Krzysztofa Kolarza. Witold Turdza
Wystawy i wyróżnienia: 2001-Wystawa pokonkursowa - VI Ogólnopolskie Biennale dla Uczniów Liceów Plastycznych, Zespół Szkół Plastycznych w Koszalinie im. Władysława Hasiora /I miejsce 2001 - Wystawa pokonkursowa „Art-Talent” - Libiąskie Centrum Kultury /3 miejsce 2002 - II Międzynarodowy Festiwal Małych Form Plastycznych „Sztuka bez granic” - wystawa pokonkursowa „ARTFORM 2002” - Kluczbork /II miejsce 2003 - VI Ogólnopolskie Biennale dla Uczniów Liceów Plastycznych wystawa pokonkursowa - Bielska Galeria BWA Bielsko Biała /2 wyróżnienia 2005 - Wystawa malarstwa „Młodzi artyści Europy” - Galeria ASP AULA - Warszawa - „European blue - Young Generation” - Grygorii Synytsia Gallery, National - Technical University of Ukraine „KPI” - Kijów - Ukraina 2005 - Wystawa pokonkursowa „Sakrum w Sztuce” - Muzeum Miejskie - Wadowice /wyróżnienie 2006 - Wystawa pokonkursowa „Sakrum w sztuce” - Muzeum Miejskie - Wadowice 2006 - Wystawa zbiorowa „Artakcja” - Ratusz Miejski i CKUiE Działdowo 2007 - Wystawa pokonkursowa I Studenckie Biennale Małych Form - Galeria PWSZ w Raciborzu /wyróżnienie 2007- Wystawa pokonkursowa - I Interdyscyplinarne Miechowskie Konfrontacje Artystyczne „Sposoby Widzenia” - Galeria „U Jaksy” -
Miechów 2007- 2010 - Wystawa Poplenerowa - Galeria „U Jaksy” - Miechów 2008 - Ogólnopolska wystawa malarstwa grafiki i rysunku ART PUB PRELUDIUM Alternatywa Cafe Galeria Warszawa 2010 - Wystawa pokonkursowa III Miechowskie Konfrontacje „Sposoby widzenia” - Galeria „U Jaksy” - Miechów /I miejsce 2010 - Wystawa „Barwy Maopolski” dla Jana Pawla II: - Kopalnia Soli „Wieliczka” - Wieliczka - Galeria Sztuki „Krypta u Pijarów” - Kraków - Zamek Lubomirskich - Nowy Wiśnicz - Muzeum Ziemi Limanowskiej - Limanowa 2011 - Wystawa „Barwy Małopolski” dla Jana Pawła II - Muzeum Diecezjalne - Rzeszów 2011 - „Colori di Małopolska” per Giovanni Paolo II - XII Związek Krain Górskich „Monti Ernici” - Chiesa di San Sebastiano - Acuto - Old Station - Serrone - Biblioteca - Boville Ernica 2011- Konkurs Malarski EMOCJE.art.pl- Firma Golden Forest Olsztyn 2011 - Krzysztof Kolarz - Malarstwo - Galeria „U Jaksy” - Miechów Stypendia: 2001/2002 - Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2003-2006 - Stypendium Małopolskiej Fundacji „ Sapere Auso” 2006-2007 - Stypendium Fundacji im. Jana Pawła II
ISBN: 978-83-932874-1-3 JAKSY” W M I
WIE
GAL
HO
ER
I
„U
EC
A
O
ZN
YC H
BIU R
YS
C
W
Wydawca: Biuro Wystaw Artystycznych - Galeria „U Jaksy” w Miechowie Adres: Plac Kościuszki 3a, 32-200 Miechów, tel/fax: 41 383 07 95 strona www: http://u-jaksy.miech.pl, e-mail: u.jaksy@gmail.com Opracowanie graficzne: Paweł Olchawa Druk: Drukarnia SKLENIARZ, ul. Lea 118, 30-133 Kraków
TA
W AR TY S
TY