Dlaczego Marks miał rację
Seria Idee 44
Seria wprowadza w polski obieg idei najważniejsze prace z zakresu filozofii i socjologii politycznej, teorii kultury i sztuki. W serii publikowane są przekłady, a także prace polskich autorów oraz wznowienia. Jej głównym celem jest systematyczna budowa intelektualnej bazy dla ruchów lewicowych oraz aktywne włączanie w polskie debaty publiczne nowych dyskursów krytycznych. Chodzi o radykalną zmianę języka publicznego, a co za tym idzie – sposobów myślenia o najistotniejszych kwestiach współczesności.
Terry Eagleton
Dlaczego Marks miał rację przełożył Bartosz Kuźniarz
Wydawnictwo Krytyki Politycznej warszawa 2014
Terry Eagleton, Dlaczego Marks miał rację Warszawa 2014 Tytuł oryginału: Why Marx was right Copyright © by Yale University, 2011. All rights reserved Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2014 Copyright © for the Afterword by Bartosz Kuźniarz, 2014 Wydanie pierwsze isbn 978-83-64682-05-6 Supported by a grant from the Open Society Foundations. Książka ukazuje się przy wsparciu Open Society Foundations.
Wydawnictwo Krytyki Politycznej Seria Idee 44
Dom i Hadi
Jeden Marksizm się skończył. Przypuszczalnie mógł mieć jakieś znaczenie w świecie fabryk i strajków żywnościowych, górników i kominiarzy, mas robotniczych i szerzącego się ubóstwa. Z pewnością jednak nie ma nic wspólnego z coraz bardziej bezklasowymi, otwartymi, postindustrialnymi społeczeństwami dzisiejszego Zachodu. Dziś stanowi credo tych, którzy są zbyt uparci, tchórzliwi lub ogłupieni, by przyjąć do wiadomości, że świat zmienił się na dobre, w obu znaczeniach tego sformułowania.
Koniec marksizmu byłby muzyką dla uszu wszystkich marksistów. Mogliby dać sobie wreszcie spokój z marszami i pikietami, wrócić do stęsknionych rodzin i cieszyć się wieczorem spędzonym w domu, zamiast brać udział w kolejnym męczącym spotkaniu komitetu. Marksiści niczego nie pragną bardziej niż tego, by przestać być marksistami. Pod tym względem bycie marksistą w niczym nie przypomina życia miliardera czy buddysty. Bliżej mu do zawodu lekarza. Medycy to perwersyjne, utrudniające sobie życie istoty: sami pozbawiają się pracy, lecząc pacjentów, którzy przestają ich w rezultacie potrzebować. Na podobnej zasadzie polityczni radykałowie mają doprowadzić do sytuacji, gdy ze względu na osiągnięte cele nie będą już więcej potrzebni. Wtedy będą mogli spokojnie się wycofać, wrzucić do kominka plakaty z Guevarą, sięgnąć po odłożoną dawno wiolonczelę i porozmawiać o czymś bardziej zajmującym niż azjatycki sposób produkcji. Jeśli za dwadzieścia lat po świecie wciąż będą chodzić marksiści lub feministki, jest to marna perspektywa. Marksizm powinien być projektem wyłącznie tymczasowym, co oznacza, że każdy, kto angażuje w niego całą tożsamość, nie zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi. To, że istnieje życie po marksizmie, wynika z samej jego istoty. Z tą kuszącą wizją jest tylko jeden problem. Marksizm stanowi krytykę kapitalizmu – najbardziej wnikliwą, rygorystyczną, wszechstronną
12 jeden
krytykę kapitalizmu jaka kiedykolwiek została przeprowadzona. To zarazem jedyna tego rodzaju tradycja krytyczna, która zmieniła oblicze rozległych obszarów naszej planety. Płynie stąd wniosek, że dopóki istnieje kapitalizm, przy życiu musi również pozostać marksizm. Jedynie wysyłając na emeryturę swojego przeciwnika, marksizm może przejść w stan spoczynku. Tymczasem współczesny kapitalizm wyraźnie nie stracił nic ze swej wcześniejszej żywiołowości. Większość dzisiejszych krytyków marksizmu nie zastanawia się nad tym problemem. Twierdzą, że system zmienił się niemal nie do poznania od czasów Marksa, a więc jego idee uległy dezaktualizacji. Zanim przyjrzymy się temu twierdzeniu szczegółowo, warto zauważyć, że Marks zdawał sobie doskonale sprawę ze zmiennej natury zwalczanego przez siebie systemu. To właśnie marksizmowi zawdzięczamy koncepcję różnych historycznych form kapitału: kupieckiego, agrarnego, przemysłowego, monopolistycznego, finansowego, imperialnego i tak dalej. Dlaczego więc fakt, że kapitalizm sprzed kilkudziesięciu lat różni się od obecnego, miałby świadczyć przeciwko teorii widzącej w zmianie jego konstytutywną cechę? Marks przewidział przecież upadek klasy robotniczej i wzrost znaczenia pracy umysłowej, do czego wrócimy nieco później. Przewidział również tak zwaną globalizację – co zaskakujące w przypadku człowieka, którego myśl rzekomo grzeszy anachronizmem. Przypuszczalnie „przestarzały” charakter teorii Marksa zapewnia jej ciągłą aktualność. A jednak to właśnie o anachronizm oskarżają Marksa rzecznicy kapitalizmu, który w szybkim tempie zbliża się do poziomu nierówności znanego z czasów wiktoriańskich. W 1976 roku wielu zachodnich obywateli przyznawało marksizmowi rację. W 1986 roku ich szeregi znacznie się skurczyły. Co właściwie wydarzyło się w tym czasie? Czy ludzie ci uginają się teraz po prostu pod ciężarem gromadki dzieci? Może teorię marksistowską udało się skompromitować w wyniku przełomowych badań naukowych? A może odkryliśmy jakiś dawno zaginiony rękopis Marksa, w którym wyznaje, że całe jego życie było jednym wielkim wygłupem? Z pewnością nie chodzi o zdumiewające odkrycie obecności Marksa na liście płac kapi-
jeden
talizmu. Wiedzieliśmy o tym od początku. Bez fabryki włókienniczej Ermen & Engels w Salford, należącej do ojca Fryderyka Engelsa, cierpiący chroniczny niedostatek Marks mógłby nigdy nie spisać swoich polemik wymierzonych w tekstylnych fabrykantów. We wspomnianym okresie rzeczywiście doszło do pewnych wydarzeń. Od połowy lat 70. na Zachodzie zaczęły się przełomowe zmiany1. Nastąpiło przejście od tradycyjnej produkcji przemysłowej do „postindustrialnej” kultury konsumeryzmu, komunikacji, technologii informacyjnych i przemysłu usługowego. Na porządku dziennym znalazły się niewielkie, zdecentralizowane, elastyczne, zorganizowane poziomo przedsięwzięcia. Rynki poddano deregulacji, a ruch robotniczy stał się obiektem bezpardonowych prawnych i politycznych ataków. Tradycyjne klasowe przynależności podupadły, zyskały zaś na znaczeniu lokalne, płciowe i etniczne tożsamości. W polityce wzrósł udział zarządzania i manipulacji. Nowe technologie informacyjne odegrały ważną rolę w postępującej globalizacji systemu, polegającej na lokowaniu produkcji i inwestycji przez ponadnarodowe korporacje w różnych punktach globu, dla osiągnięcia najłatwiejszych zysków. Sporą część produkcji przeniesiono do miejsc z tanią siłą roboczą w „rozwijającym się” świecie, skłaniając niektórych obywateli Zachodu do wyciągnięcia wniosku, że przemysł ciężki w ogóle zniknął z powierzchni planety. Skutkiem tego globalnego ożywienia stały się potężne międzynarodowe migracje siły roboczej, a wraz z nimi odrodzenie się rasizmu i faszyzmu wywołane masowym napływem ubogich imigrantów do krajów wysoko rozwiniętych. Państwom „peryferyjnym” przypadły w udziale wyzysk pracowników, prywatyzacja infrastruktury, cięcia socjalne i groteskowo niesprawiedliwe umowy handlowe. W tym samym czasie kadra kierownicza w państwach centrum zrywała z szyi krawaty, rozpinała koszule i z rosnącą troską zaczynała przyglądać się duchowej kondycji swoich pracow1
Choć niektórzy marksiści powątpiewają w ich przełomowe znaczenie. Na przykład Alex Callinicos [w:] Against Postmodernism, Cambridge 1989, roz. 5.
13
14
jeden
ników. Przyczyną tych wydarzeń nie był beztroski i żywiołowy stan, w jakim znajdował się system kapitalistyczny. Przeciwnie, ten nowy, zadziorny wizerunek, jak większość form agresji, miał u swych źródeł głęboki niepokój. System popadł w manię, ponieważ po kryjomu cierpiał na depresję. Najważniejszym czynnikiem napędzającym jego reorganizację było nagłe wyczerpanie się powojennego boomu. Rosnąca konkurencja międzynarodowa obniżała stopy zysku, wyczerpując źródła inwestycji i spowalniając tempo wzrostu. Nawet socjaldemokracja okazała się w tej sytuacji zbyt radykalną i kosztowną opcją polityczną. W ten sposób przygotowany został grunt dla Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, którzy mieli zdemontować tradycyjną produkcję, uciszyć ruch robotniczy, otworzyć drzwi dla wolnego rynku, wzmocnić represywne ramię państwa i stać się głosicielami nowej filozofii społecznej zwanej bezwstydną chciwością. Przeniesienie inwestycji z produkcji do sektora usług, finansów i komunikacji było reakcją na przedłużający się kryzys ekonomiczny, a nie skokiem ze złego, starego świata do jego nowej, wspaniałej wersji. Mimo to wydaje się rzeczą wątpliwą, by większość radykałów, która zmieniła zdanie na temat systemu w latach 70. i 80., zrobiła tak po prostu dlatego, że w ich otoczeniu zmalała liczba przędzalni bawełny. Odrzucili oni marksizm ze względu na rosnące przekonanie, że reżim, któremu mieli stawić czoło, okazał się zbyt trudnym przeciwnikiem. Kluczowe nie były złudzenia na temat natury nowego kapitalizmu, lecz całkowity brak wiary w możliwość jego zmiany. Nie brakowało niegdysiejszych socjalistów, racjonalizujących swoje rozczarowanie deklaracjami, że systemu wprawdzie nie można zmienić, ale to bez znaczenia, ponieważ i tak nie ma takiej potrzeby. Ostatecznie to właśnie brak wiary w alternatywne rozwiązania okazał się decydujący. Ruch robotniczy był do tego stopnia rozbity, a polityczna lewica na tyle skutecznie wzięła nogi za pas, że inna przyszłość wydawała się całkowicie nierealną perspektywą. Wśród części zwolenników lewicy upadek bloku sowieckiego pod koniec lat 80. tylko pogłębił rozczarowanie. Nie pomógł fakt, że najskuteczniejszy radykalny nurt ery nowoczesnej – rewolucyjny nacjo-
jeden
nalizm – znajdował się już wówczas w stanie wyczerpania. Kulturę postmodernizmu z jej odrzuceniem tak zwanych wielkich narracji i triumfalną deklaracją końca historii zrodziło przede wszystkim przekonanie, że przyszłość będzie od tego momentu wyłącznie kolejnym wariantem teraźniejszości. Czy też, jak to ujął pewien jowialny postmodernista, „teraźniejszością plus dodatkowe opcje”. Do dyskredytacji marksizmu przyczyniło się zatem przede wszystkim pełzające poczucie politycznej niemocy. Trudno uwierzyć w możliwość zmiany, której szanse postrzega się jako zerowe, mimo że to właśnie wtedy wiara jest najbardziej potrzebna. Porzucając opór wobec spraw pozornie nieuchronnych, nigdy nie dowiemy się przecież, ile było w nich faktycznej nieuchronności. Gdyby więc ludziom małej wiary udało się wytrwać przy swoich poglądach jeszcze dwa dziesięciolecia, zobaczyliby kapitalizm tak cudownie witalny i odporny na ciosy, że w 2008 roku miał kłopoty z utrzymaniem bankomatów przy głównej ulicy. Zobaczyliby również cały kontynent na południe od Kanału Panamskiego dokonujący wyraźnego zwrotu w lewo. Koniec historii dobiegł końca. Marksiści powinni być zresztą przyzwyczajeni do niepowodzeń. W przeszłości zdarzały im się już większe klęski. Rządzący system zawsze będzie miał polityczną przewagę choćby dlatego, że ma od nas więcej czołgów. Jednak upojne wizje i żywiołowe nadzieje końca lat 60. uczyniły ich późniejszy upadek szczególnie gorzką pigułką do przełknięcia dla weteranów tamtej epoki. Marksizm przestał być zatem atrakcyjny nie dlatego, że kapitalizm tak bardzo się zmienił. Wręcz przeciwnie. Decydujące okazało się to, że z punktu widzenia systemu wszystko szło po staremu, tyle że „bardziej”. Jak na ironię porażka marksizmu przydała wiarygodności jego twierdzeniom. Marksizm spisano na straty, ponieważ porządek społeczny, któremu się sprzeciwiał, nie tylko nie stawał się z czasem skromniejszy i łagodniejszy, ale pozbywał się kolejnych skrupułów i popadał w coraz większe skrajności. Marksistowska krytyka pasowała do niego idealnie. W skali globalnej kapitał stał się bardziej scentralizowany i drapieżny niż kiedykolwiek wcześniej, a szeregi klasy robotniczej rosły. Wizja przy-
15
16
jeden
szłości podzielonej na grupę superbogaczy chroniących się w uzbrojonych osiedlach i mniej więcej miliard mieszkańców slumsów stłoczonych pod bokiem wież strażniczych, w cuchnących, otoczonych drutem kolczastych norach, przestała być nierealną perspektywą. Twierdzenie, że marksizm się skończył, jest w tych okolicznościach nieco podobne do mądrości uznającej gaszenie pożarów za przeżytek, ponieważ podpalacze nigdy nie byli bardziej przebiegli i przedsiębiorczy niż teraz. W czasach nam współczesnych, zgodnie z przewidywaniami Marksa, nierówności majątkowe drastycznie się pogłębiły. Dochód jednego meksykańskiego miliardera odpowiada zarobkom siedemnastu milionów jego najuboższych rodaków. Kapitalizm wytworzył bezprecedensowe bogactwo, którego koszt – zwłaszcza miliardy ludzi znajdujących się na granicy skrajnego ubóstwa – okazał się jednak astronomiczny. Wedle Banku Światowego 2,74 miliarda ludzi żyło w 2001 roku za mniej niż dwa dolary dziennie. Prawdopodobna wydaje się przyszłość, w której dysponujące bronią nuklearną państwa staną do wojny o rzadkie zasoby; tymczasem niedobór jest w znacznym stopniu konsekwencją samego kapitalizmu. Po raz pierwszy w historii dominujący sposób życia nie tylko prowadzi do rasizmu i kulturowej tępoty, podżega ludzi do wojny i zamyka ich w obozach pracy, lecz posiada potencjał pozwalający wymazać ludzkość z powierzchni planety. Kapitalizm będzie podejmować antyspołeczne działania, dopóki jest to opłacalne. W obecnej sytuacji może to jednak prowadzić do humanitarnych spustoszeń na niewyobrażalną skalę. Apokaliptyczne wyobrażenia znane z przeszłości dziś są elementem trzeźwego realizmu. Tradycyjny lewicowy slogan „socjalizm albo barbarzyństwo” nigdy nie wydawał się tak ponuro adekwatny, a zarazem w mniejszym stopniu nastawiony na retoryczny efekt niż obecnie. W tych ciężkich warunkach, jak pisze Fredric Jameson, „marksizm z konieczności znów musi okazać się prawdziwy”2. Skrajne nierówności w podziale bogactwa i władzy, wojny imperialne, rosnący wyzysk, coraz bardziej represywny aparat państwowy to nie 2
Fredric Jameson, The Ideologies of Theory, London 2008, s. 514.
18
jeden
system potrafił w istotny sposób wykroczyć poza własne ograniczenia, dając początek czemuś pod każdym względem nowemu. Tyle że jedyna przyszłość, którą potrafi wynaleźć kapitalizm, jest rytualną kopią jego teraźniejszości. Uzupełnioną, ma się rozumieć, o dodatkowe opcje... Kapitalizm przyniósł wielkie osiągnięcia materialne. Jednak choć ten sposób organizowania naszego życia miał dość czasu, by dowieść swojej zdolności zaspokajania wszystkich ludzkich potrzeb, nie wydaje się, aby dziś znajdował się na tej drodze dalej niż wcześniej. Jak długo zamierzamy czekać, by wylegitymował się ze swoich osiągnięć? Dlaczego wciąż podtrzymujemy mit, że niesłychane bogactwo wytwarzane przez ten sposób produkcji w końcu stanie się własnością wszystkich? Czy z tą samą uprzejmą wyrozumiałością świat przyjąłby podobne twierdzenia z ust przedstawicieli radykalnej lewicy? Prawicowcy, którzy ze srogą miną przyznają, że system zawsze wytwarzać będzie gigantyczne nierówności, ale że tak to już jest, a poza tym inne możliwości są jeszcze gorsze, są przynajmniej uczciwsi od proroków wspaniałego jutra. Gdyby bogaci i biedni po prostu istnieli na świecie, tak jak rodzą się ludzie biali oraz czarni, wówczas korzyści czerpane przez bogatych rzeczywiście mogłyby z czasem przenieść się na biedotę. Twierdzić jednak, że niektóre osoby są skrajnie ubogie, a inne zamożne, to tak, jakby stać na stanowisku, że wśród ludzi zdarzają się zarówno detektywi, jak i kryminaliści. To prawda. Przesłania ona jednak fakt, że detektywi są na świecie, p o n i e w a ż chodzą po nim kryminaliści...
SPIS RZECZY
Słowo wstępne Jeden Dwa Trzy Cztery Pięć Sześć Siedem Osiem Dziewięć Dziesięć Zakończenie
7 11 19 33 59 93 109 135 151 165 177 199
posłowie Bartosz Kuźniarz Świętość pracy
201
indeks nazwisk
219
Przekład: Bartosz Kuźniarz Redakcja: Marta Zdanowska Korekta: Janusz Krasoń Projekt okładki: Hanna Gill-Piątek, na podstawie koncepcji graficznej grupy Twożywo Układ typograficzny, skład: Druk i oprawa: Drukarnia ReadMe, ul. Olechowska 83, Łódź Wydawnictwo Krytyki Politycznej 00-372 Warszawa, ul. Foksal 16, II p. redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w siedzibie głównej Krytyki Politycznej (ul. Foksal 16, Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrkowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (Nowe Ogrody 35, Gdańsk), Świetlicy KP w Cieszynie (ul. Zamkowa 1) oraz księgarni internetowej KP (krytykapolityczna.pl/wydawnictwo), a w cenie detalicznej w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.