OD REDAKCJI
Dlaczego
wydajemy tę gazetę? Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeństwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi.
Z okazji święta 1 maja chcemy przywrócić wiarę w to, co zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – że każdy człowiek ma prawo do zadowalających warunków pracy, gwarantujących życie w godności, oraz do ochrony przed bezrobociem. Wszyscy ludzie mają również prawo do powszechnie dostępnej, sprawnej służby zdrowia i wartościowej edukacji, uczącej odpowiedzialności za wspólnotę. Chcemy jasno powiedzieć, że nie powiódł się eksperyment społeczny, który rozbudza w nas i w naszych dzieciach potrzebę bezwzględnej konkurencji (w szkole i w pracy), pogardy dla innych i braku zaufania. Wiemy, że powszechnego dobrobytu nie da się zbudować na egoizmie i wyścigu szczurów i w zamian za to zachęcamy do pracy na rzecz wspólnoty. Przede wszystkim chcemy, abyś wiedział, że razem z innymi ludźmi możesz zmienić na lepsze i miasto, i kraj. Współpraca jest trudna, to fakt, ale też nie ma innej drogi, żeby nam wszystkim żyło się tu lepiej. Nie politycy, lecz silny ruch społeczny jest w stanie zmienić świat. Mogliśmy na wstępie napisać, co każdy z nas widzi bez
trudu: o zamykanych firmach i zakładach pracy, masowych zwolnieniach, nędzy mieszkań w kamienicach i ludziach na bruku. Mogliśmy napisać, że miasto troszczy się tylko o najbogatszych i realizuje ich pomysły: daje ulgi podatkowe firmom ze Specjalnej Stefy Ekonomicznej, buduje im drogi, topi miliony złotych w budowę Nowego Centrum Łodzi i zbędnej ulicy Nowotargowej, a jednocześnie zamyka szkoły, próbuje prywatyzować wodociągi i ogranicza transport publiczny. Przede wszystkim jednak władza nie pyta mieszkańców o zdanie. Wiemy też, że pokładanie wiary w obecnych mechanizmach demokracji to za mało. Obywatele mają za mały wpływ na własną dzielnicę, miasto i kraj, a tego wpływu nie zwiększa głosowanie raz na kilka lat. Oczywiście najłatwiej jest narzekać, ale trudniej wskazać drogę, by to wszystko naprawić. Możemy się wściec, zacisnąć pięści, wyjść na ulicę i pokrzyczeć na rząd, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, po co to robimy. Dlatego ważne jest, żebyśmy pamiętali o podstawowych prawach człowieka i o tym, że do pełni szczęścia nie wystarczy nam dobrobyt tylko naszej rodziny: mieszkanie na strzeżonym osiedlu i poruszanie się po mieście drogim samochodem – od galerii handlowej na kort tenisowy i z drogiej prywatnej szkoły do domu.
Przede wszystkim powinniśmy chcieć lepszego świata dla przyszłych pokoleń: dla naszych dzieci, pociech sąsiadów i tych wszystkich maluchów z bloku, kamienicy, osiedla, miasta oraz całego kraju – żeby nie było między nami biedy, nienawiści i nieufności, a priorytetem państwa nie był wzrost gospodarczy, a dobrobyt obywateli. Łączmy się i działajmy wspólnie!
1
MAJA JEDNODNIÓWKA ŁÓDè 2013 Gazeta bezpłatna
30-godzinny tydzień pracy? To ma sens! MICHAŁ GAUZA, MARTYNA DOMINIAK Politycy i intelektualiści niemieccy skierowali niedawno otwarty list do reprezentantów i reprezentantek partii politycznych, związków zawodowych, przedstawicieli organizacji społecznych i kościołów. Chcą wprowadzenia 30-godzinnego tygodnia pracy, co oznacza 6 godzin pracy dziennie, bez obniżania pensji. To wszystko, by walczyć z bezrobociem, które „w Europie osiągnęło rozmiary nie do udźwignięcia”. Zauważają, że „szczególnie przerażające jest bezrobocie wśród młodych, osiągające w niektórych krajach aż 50%”.
Choć bezrobocie w Niemczech wydaje się niskie, a „w ostatnich latach liczba miejsc pracy wzrosła, ale są to w większości prace tymczasowe, które nie mogą być podstawą godnego życia”. Jak wiemy, tzw. „umowy śmieciowe” trzymają pracowników w niepewności i nie pozwalają myśleć o przyszłości, np. czy stać nas będzie na mieszkanie i wychowanie dzieci. „Zatrudnieni boją się, że w każdej chwili mogą stracić pracę, a strach przed bezrobociem skłania pracownika do znacznych ustępstw na rzecz pracodawcy, np. obniżenia wynagrodzenia, wydłużenia czasu pracy, większej elastyczności itp. (…) [W Niemczech] prawie milion
najmniej zarabiających osób pracuje średnio ponad 50 godzin w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie, za które nie jest w stanie się utrzymać”. Autorzy listu słusznie zauważają, że podczas gdy bezrobotni „cierpią na psychologiczne powikłania bezrobocia, takie jak depresja, kompleks niższości itp., tak zatrudnieni muszą często pracować w godzinach nadliczbowych. Jak dowodzą badania, u obu grup, jak i w całym społeczeństwie, wzrasta podatność na stres, wypalenie zawodowe, choroby psychosomatyczne i przewlekłe. Taki stan jest niegodny społeczeństwa XXI wieku”. (czytaj dalej na str. 2)
Spółdzielnie
czyli solidarność w walce z kryzysem Wydaje nam się często, że jesteśmy sami w trudnej sytuacji życiowej. Nie mamy pieniędzy na dobre studia, przez co nie możemy zdobyć wymarzonej pracy, albo skończyliśmy studia, a pracy w mieście jest jak na lekarstwo. Nie każdy ma możliwość, aby stąd wyjechać, ale też nie ma już w Polsce miejsc, gdzie praca jest na wyciągnięcie ręki. Nie zawsze jest popyt nawet na wykwalifikowanych pracowników. O pracy za granicą nie może być mowy, jeśli nie mamy pieniędzy, aby wyjechać i wynająć mieszkanie przynajmniej na jakiś czas, zanim nie znajdziemy zatrud-
nienia. Zamartwiając się i błądząc w amoku, nie wiemy, że wyjście z tej sytuacji może być tuż obok. W końcu naprawdę wielu z nas jest w podobnym położeniu i nie zdaje sobie sprawy, że działając wspólnie, możemy sobie nawzajem pomóc, np. zakładając spółdzielnię czy kooperatywę. Aby przybliżyć ideę spółdzielczości, zacytujemy fragmenty z książki „Wielka gra” Aleksandra Kamińskiego – harcmistrza, ideowego przywódcy Szarych Szeregów, autora „Kamieni na szaniec”. Jest to książka z czasów wojny, ale nie trzeba się tym zrażać, bo zawiera ona wiele
mądrych słów, które do dziś są aktualne. Oto zgrabny opis spółdzielni pracy: jest to „zespół gospodarczy, złożony z niewielkiego, koleżeńskiego grona ludzi, postanawiających wspólnie zająć się jakimś rzemiosłem, handlem czy wytwórczością (...). [Ludzie ci] złączyli się razem dla wspólnej pracy, żeby było lżej, żeby jedni drugim mogli pomóc. Ten da pieniądze, tamten – mieszkanie, ten trzeci – ma wielkie znajomości, czwarty – to zdolna bestia, a piąty – ginie z nędzy. Razem – będzie jakoś lżej, łatwiej sobie dać radę”. (czytaj dalej na str. 2)