OD REDAKCJI
Dlaczego
wydajemy tę gazetę? Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeństwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi.
Z okazji święta 1 maja chcemy przywrócić wiarę w to, co zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – że każdy człowiek ma prawo do zadowalających warunków pracy, gwarantujących życie w godności, oraz do ochrony przed bezrobociem. Wszyscy ludzie mają również prawo do powszechnie dostępnej, sprawnej służby zdrowia i wartościowej edukacji, uczącej odpowiedzialności za wspólnotę. Chcemy jasno powiedzieć, że nie powiódł się eksperyment społeczny, który rozbudza w nas i w naszych dzieciach potrzebę bezwzględnej konkurencji (w szkole i w pracy), pogardy dla innych i braku zaufania. Wiemy, że powszechnego dobrobytu nie da się zbudować na egoizmie i wyścigu szczurów i w zamian za to zachęcamy do pracy na rzecz wspólnoty. Przede wszystkim chcemy, abyś wiedział, że razem z innymi ludźmi możesz zmienić na lepsze i miasto, i kraj. Współpraca jest trudna, to fakt, ale też nie ma innej drogi, żeby nam wszystkim żyło się tu lepiej. Nie politycy, lecz silny ruch społeczny jest w stanie zmienić świat. Mogliśmy na wstępie napisać, co każdy z nas widzi bez
trudu: o zamykanych firmach i zakładach pracy, masowych zwolnieniach, nędzy mieszkań w kamienicach i ludziach na bruku. Mogliśmy napisać, że miasto troszczy się tylko o najbogatszych i realizuje ich pomysły: daje ulgi podatkowe firmom ze Specjalnej Stefy Ekonomicznej, buduje im drogi, topi miliony złotych w budowę Nowego Centrum Łodzi i zbędnej ulicy Nowotargowej, a jednocześnie zamyka szkoły, próbuje prywatyzować wodociągi i ogranicza transport publiczny. Przede wszystkim jednak władza nie pyta mieszkańców o zdanie. Wiemy też, że pokładanie wiary w obecnych mechanizmach demokracji to za mało. Obywatele mają za mały wpływ na własną dzielnicę, miasto i kraj, a tego wpływu nie zwiększa głosowanie raz na kilka lat. Oczywiście najłatwiej jest narzekać, ale trudniej wskazać drogę, by to wszystko naprawić. Możemy się wściec, zacisnąć pięści, wyjść na ulicę i pokrzyczeć na rząd, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, po co to robimy. Dlatego ważne jest, żebyśmy pamiętali o podstawowych prawach człowieka i o tym, że do pełni szczęścia nie wystarczy nam dobrobyt tylko naszej rodziny: mieszkanie na strzeżonym osiedlu i poruszanie się po mieście drogim samochodem – od galerii handlowej na kort tenisowy i z drogiej prywatnej szkoły do domu.
Przede wszystkim powinniśmy chcieć lepszego świata dla przyszłych pokoleń: dla naszych dzieci, pociech sąsiadów i tych wszystkich maluchów z bloku, kamienicy, osiedla, miasta oraz całego kraju – żeby nie było między nami biedy, nienawiści i nieufności, a priorytetem państwa nie był wzrost gospodarczy, a dobrobyt obywateli. Łączmy się i działajmy wspólnie!
1
MAJA JEDNODNIÓWKA ŁÓDè 2013 Gazeta bezpłatna
30-godzinny tydzień pracy? To ma sens! MICHAŁ GAUZA, MARTYNA DOMINIAK Politycy i intelektualiści niemieccy skierowali niedawno otwarty list do reprezentantów i reprezentantek partii politycznych, związków zawodowych, przedstawicieli organizacji społecznych i kościołów. Chcą wprowadzenia 30-godzinnego tygodnia pracy, co oznacza 6 godzin pracy dziennie, bez obniżania pensji. To wszystko, by walczyć z bezrobociem, które „w Europie osiągnęło rozmiary nie do udźwignięcia”. Zauważają, że „szczególnie przerażające jest bezrobocie wśród młodych, osiągające w niektórych krajach aż 50%”.
Choć bezrobocie w Niemczech wydaje się niskie, a „w ostatnich latach liczba miejsc pracy wzrosła, ale są to w większości prace tymczasowe, które nie mogą być podstawą godnego życia”. Jak wiemy, tzw. „umowy śmieciowe” trzymają pracowników w niepewności i nie pozwalają myśleć o przyszłości, np. czy stać nas będzie na mieszkanie i wychowanie dzieci. „Zatrudnieni boją się, że w każdej chwili mogą stracić pracę, a strach przed bezrobociem skłania pracownika do znacznych ustępstw na rzecz pracodawcy, np. obniżenia wynagrodzenia, wydłużenia czasu pracy, większej elastyczności itp. (…) [W Niemczech] prawie milion
najmniej zarabiających osób pracuje średnio ponad 50 godzin w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie, za które nie jest w stanie się utrzymać”. Autorzy listu słusznie zauważają, że podczas gdy bezrobotni „cierpią na psychologiczne powikłania bezrobocia, takie jak depresja, kompleks niższości itp., tak zatrudnieni muszą często pracować w godzinach nadliczbowych. Jak dowodzą badania, u obu grup, jak i w całym społeczeństwie, wzrasta podatność na stres, wypalenie zawodowe, choroby psychosomatyczne i przewlekłe. Taki stan jest niegodny społeczeństwa XXI wieku”. (czytaj dalej na str. 2)
Spółdzielnie
czyli solidarność w walce z kryzysem Wydaje nam się często, że jesteśmy sami w trudnej sytuacji życiowej. Nie mamy pieniędzy na dobre studia, przez co nie możemy zdobyć wymarzonej pracy, albo skończyliśmy studia, a pracy w mieście jest jak na lekarstwo. Nie każdy ma możliwość, aby stąd wyjechać, ale też nie ma już w Polsce miejsc, gdzie praca jest na wyciągnięcie ręki. Nie zawsze jest popyt nawet na wykwalifikowanych pracowników. O pracy za granicą nie może być mowy, jeśli nie mamy pieniędzy, aby wyjechać i wynająć mieszkanie przynajmniej na jakiś czas, zanim nie znajdziemy zatrud-
nienia. Zamartwiając się i błądząc w amoku, nie wiemy, że wyjście z tej sytuacji może być tuż obok. W końcu naprawdę wielu z nas jest w podobnym położeniu i nie zdaje sobie sprawy, że działając wspólnie, możemy sobie nawzajem pomóc, np. zakładając spółdzielnię czy kooperatywę. Aby przybliżyć ideę spółdzielczości, zacytujemy fragmenty z książki „Wielka gra” Aleksandra Kamińskiego – harcmistrza, ideowego przywódcy Szarych Szeregów, autora „Kamieni na szaniec”. Jest to książka z czasów wojny, ale nie trzeba się tym zrażać, bo zawiera ona wiele
mądrych słów, które do dziś są aktualne. Oto zgrabny opis spółdzielni pracy: jest to „zespół gospodarczy, złożony z niewielkiego, koleżeńskiego grona ludzi, postanawiających wspólnie zająć się jakimś rzemiosłem, handlem czy wytwórczością (...). [Ludzie ci] złączyli się razem dla wspólnej pracy, żeby było lżej, żeby jedni drugim mogli pomóc. Ten da pieniądze, tamten – mieszkanie, ten trzeci – ma wielkie znajomości, czwarty – to zdolna bestia, a piąty – ginie z nędzy. Razem – będzie jakoś lżej, łatwiej sobie dać radę”. (czytaj dalej na str. 2)
Lewicowa 30-godzinny tydzień pracy? To ma sens! odpowiedź
na grecki
kryzys program partii SYRIZA Marek jedliński
Przedstawiamy wybrane postulaty greckiej partii SYRIZA, która w ubiegłorocznych wyborach do parlamentu zdobyła drugie miejsce (27% głosów). Chociaż pełna nazwa partii brzmi „Koalicja Radykalnej Lewicy”, jej postulaty trudno uznać za radykalne. To konstruktywny program, który ma na celu przeorganizowanie państwa tak, aby służyło wszystkim obywatelom i obywatelkom. Z 40 propozycji wybraliśmy te, które szczególnie nadają się do zastosowania również w Polsce. Spróbujmy sobie wyobrazić, o ile bezpieczniej i dostatniej żyłoby się nam w kraju rządzonym według tego programu.
PAŃSTWO, PODATKI I FINANSE 1) Audyt długu publicznego, renegocjacja wysokości odsetek oraz wstrzymanie spłat do czasu ożywienia gospodarki. 2) Nacjonalizacja banków i przedsiębiorstw użyteczności publicznej w sektorach strategicznych dla rozwoju kraju (koleje, lotniska, poczta, wodociągi). 3) Wprowadzenie podatku od transakcji finansowych i dóbr luksusowych. Obniżenie podatków na artykuły pierwszej potrzeby. 4) Utrudnienie wyprowadzania kapitału z kraju. Zakaz spekulacyjnego handlu derywatami.
EDUKACJA, OCHRONA ZDROWIA I OPIEKA SPOŁECZNA
1) Zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do średniej europejskiej. Finansowanie służby zdrowia z budżetu państwa. Nacjonalizacja prywatnych szpitali i wyeliminowanie podmiotów prywatnych z narodowego systemu służby zdrowia. 2) Darmowe śniadania i obiady dla dzieci w szkołach publicznych. 3) Zwiększenie pomocy finansowej dla bezrobotnych. Otoczenie opieką społeczną samotnych rodziców, osób starszych, niepełnospraw-
(dokończenie ze str. 1)
Dodatkowo, „polityka gospodarcza ślepo skierowana jedynie na dalszy wzrost PKB niesie ze sobą zagrożenia związane ze zmianą klimatu i zniszczeniem natury, pogłębia podziały wewnątrz kraju i międzynarodowe, czyniąc bogatych jeszcze bogatszymi, a biednych jeszcze biedniejszymi”. Czytamy dalej, że „masowe bezrobocie jest przyczyną wyniszczającej konkurencji między zatrudnionymi i wspiera powstawanie nisko płatnych sektorów i niesprawiedliwych form pracy, takich jak praca czasowa (tzw. leasing pracowniczy, czyli wynajem pracowników przez agencje pracy tymczasowej) czy praca na umowę o dzieło (bez ubezpieczenia społecznego i zdro-
czyli solidarność
w walce z kryzysem
4) Przeznaczenie budynków rządowych, bankowych i sakralnych na lokale dla bezdomnych.
PRACA
2) Zrównanie płac mężczyzn i kobiet. 3) Rozszerzenie uprawnień inspekcji pracy oraz zaostrzenie wymagań, jakie muszą spełnić firmy stające do przetargów o kontrakty publiczne.
POLITYKA ZAGRANICZNA I PRAWA CZŁOWIEKA
1) Zagwarantowanie przestrzegania praw człowieka w ośrodkach dla uchodźców. Ułatwienie łączenia rodzin imigrantów. 2) Radykalne obcięcie wydatków na wojsko. Zamknięcie obcych baz wojskowych w Grecji i opuszczenie NATO. 3) Wszelkie pakty i porozumienia międzynarodowe muszą być zatwierdzane w referendum. 4) Wycofanie wojsk greckich z Afganistanu i z Bałkanów.
Dlatego też „skrócenie czasu pracy jest jedyną logiczną i historycznie konsekwentną odpowiedzią na wieloletni wzrost produktywności, przewyższający wzrost gospodarki, co dotychczas prowadziło do zmniejszenia zapotrzebowania na pracę, a w efekcie do zwiększania bezrobocia (…). Skrócenie czasu pracy nie może wiązać się z redukcją pensji czy zatrudnienia, w przeciwnym razie wynagrodzenia skurczą się jeszcze bardziej”. Jeśli myślimy nie tylko o wzroście PKB, ale też o godnym życiu dla nas i przyszłych pokoleń, oraz jeśli zależy nam na dobrobycie całego społeczeństwa, to 30-godzinny tydzień pracy warty jest rozważenia także i w Polsce.
Spółdzielnie,
nych i rodzin pozbawionych dochodów.
1) Ograniczenie zatrudniania na umowy śmieciowe i tymczasowe. Wspieranie zatrudniania na bezterminowe umowy o pracę. Rozszerzenie ochrony wynagrodzeń osób zatrudnionych na niepełny etat.
wotnego oraz możliwości zrzeszania się w związkach zawodowych). Niedobór pracy na rynku sprawia, że wprowadzenie 30-godzinnego tygodnia pracy jest pilne i konieczne (…). Skrócenie czasu pracy nie może być jedynie przedmiotem politycznego targu, ale wspólnym projektem całego społeczeństwa. Sprawiedliwy podział pracy leży w interesie zarówno pracujących, jak i bezrobotnych. Jest także ważnym krokiem na rzecz równouprawnienia i stanowi element polityki prorodzinnej”. Wiemy, że od kilku dziesięcioleci pracujemy efektywniej, także za sprawą nowych narzędzi pracy, ale też i wzrostu obowiązków. Niestety, mimo że pracujemy ciężej, nie zarabiamy odpowiednio dużo.
(dokończenie ze str. 1)
Chętnym do założenia spółdzielni może być sąsiad z klatki schodowej, mieszkaniec z bloku obok, przyjaciel bądź przyjaciółka ze szkoły, znajomy czy znajoma z pracy, w trudnej sytuacji życiowej. W kryzysie łatwiej o ludzką solidarność, ale trzeba w nią uwierzyć – porozmawiać z ludźmi „inicjatywnymi” lub wyciągnąć dłoń do tych, którym wiedzie się gorzej. Być może szukają oni pomocy, chcą się zaangażować, lecz nie wiedzą jak i z kim. Aleksander Kamiński zauważa wielki plus spółdzielni, czyli „pracę zespołową, która jest znakomitą szkołą życia społecznego, szkołą współpracy i współdziałania, dyscypliny i koleżeństwa, szkołą obowiązku dyktowanego przez sumienie, a nie przez dozór”. Bo w końcu pracując w spółdzielni razem, znamy się wszyscy i każdy zna tajni-
ki wspólnego rzemiosła. Wszyscy mają równe prawo, aby sugerować rozwiązanie napotkanych problemów, bo nie ma nad głowami jednego szefa czy managera, który rozkazuje zrobić to i owo bez słowa sprzeciwu i za te rozkazy otrzymuje często niesprawiedliwie wysoką pensję. Jak wiemy, zdarzają się sytuacje, gdy pewne decyzje przynoszą firmie straty, a wtedy odpowiedzialności nie ponosi szef, ale pracownik. Tego da się uniknąć w mądrej spółdzielni, gdzie zespół budowany jest na uczciwości, braterstwie i zrozumieniu i dba się o to, „aby interes pieniężny nie zaciążył zanadto na pracy społecznej i nie wypaczył tej pracy”. Oczywiście należy pamiętać, aby na początku opracować „umowę, ustalającą prawa i obowiązki członków waszej spółdzielni, podział zysków i sposób pokrywania strat”. Umowę warto spisać, „choćbyście byli zżytym i dobrze sobie znanym gronem”. To pomoże rozwiązywać napotkane problemy. Przykładem udanej współpracy jest Kooperatywa Spożywcza w Łodzi. Tworzą ją ludzie, którzy są zniechęceni ceną i jakością produktów
żywnościowych w sklepikach i marketach. Jak piszą o własnej inicjatywie sami spółdzielcy, tworzą grupę nieformalną, niehierarchiczną i niezależną: „Nie mamy żadnych ograniczeń, do naszej spółdzielni należą zarówno licealiści, jak i emeryci (...). Współpracujemy w kupowaniu warzyw i owoców, a dzięki wysiłkowi co tydzień realizujemy hurtowe zakupy na giełdzie rolnej przy ul. Zjazdowej bądź u rolników indywidualnych. Dzięki temu nabywamy produkty znacznie taniej, często bezpośrednio od producentów. W przeciwieństwie do jedzenia z marketu mamy kontrolę nad jakością i świeżością produktów, które kupujemy, unikając przy tym marż pośredników”. Samopomoc, spółdzielnie i kooperatywy mogą być dobrym sposobem, aby poradzić sobie z uczuciem samotności i niepewności. W świecie, w którym ludzie skaczą sobie do gardeł, aby wyrwać sobie choć złotówkę, współpraca ponad podziałami, oparta na uczciwości, dyscyplinie i solidarności, może przynieść pożądaną zmianę nam wszystkim i przyszłym pokoleniom.
Jeśli jesteś z Łodzi i chcesz poznać szczegóły funkcjonowania kooperatywy spożywczej, możesz wpaść w każdy czwartek po południu do klubokawiarni Granda na ul. Rewolucji 1905 r. nr 48 (w bramie). Strona internetowa łódzkiej kooperatywy: lodz.kooperatywy.pl
stan wojenny w Łodzi...
w 1905 roku?
MICHAŁ GAUZA Czy wiesz, że w Łodzi w latach 1905-1907 miał miejsce wielki zryw społeczny i niepodległościowy, tzw. Rewolucja 1905 roku? Wielu patronów i patronek łódzkich ulic oraz instytucji brało udział w działalności wolnościowej i równościowej – przeciwko zaborcy, nierównościom społecznym, wyzyskowi fabrykantów i za wolną, polskojęzyczną szkołę: Józef Piłsudski (ówcześnie jeden z przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej), Andrzej Strug (pisarz, działacz ruchu socjalistycznego i niepodległościowego), Norbert Barlicki (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, publicysta i prawnik, wybrany w 1937 roku na prezydenta Łodzi – decyzję anulowały władze centralne państwa), Aleksy Rżewski (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, pierwszy prezydent Łodzi w II RP) czy Helena Radlińska (twórczyni polskiej pedagogiki bibliotecznej i społecznej, autorka koncepcji strajku szkolnego; patronka Szkoły Podstawowej nr 192). W Łodzi mamy też osiedle im. Józefa Montwiłła-Mireckiego (bojowca Polskiej Partii Socjalistycznej) oraz ul. Rewolucji 1905 roku.
Pod koniec czerwca obchodzić będziemy rocznicę Powstania Łódzkiego – kilkudniowej walki robotników przeciwko caratowi i nierównościom ekonomicznym. Pisząc o Rewolucji 1905 roku, nie sposób nie przytoczyć żądań ekonomicznych, za które robotnicy przelewali krew: ▪▪ Ośmiogodzinny dzień roboczy, ▪▪ Ubezpieczenie na starość i od wypadku, ▪▪ Bezpłatne leczenie w razie choroby – tak robotników, jak ich rodzin, ▪▪ Utrzymywanie bezpłatnej szkoły czteroklasowej dla dzieci robotników z polskim językiem wykładowym, ▪▪ Czternastodniowy urlop coroczny. Za dni urlopu płaca całkowita, ▪▪ Lekarze, urzędnicy i majstrowie mają być wybierani przez robotników. Robotnikom przysługuje prawo usuwania nieludzkich i niesumiennych przełożonych.
WIĘCEJ NA www.facebook.com/Rewolucja1905
Kto się boi
ANNA NOWICKA
Margaret Thatcher? Jest 1 maja. Pochód, manifestacja, przemówienia. Kiedy byłam dzieckiem, lubiłam pochody, tata mnie zabierał, bo uczestniczył w pochodzie wraz z innymi pracownikami swojej fabryki tekstylnej. Wydawał mi się strasznie ważny, bo w naszym maluchu wiózł karton ze znaczkami i balonami, które rozdawaliśmy innym uczestnikom. Nie rozumiałam, co mówią na trybunie – takie to było mądre, a ja byłam dzieckiem, nudziłam się. W czasach licealnych – pochód to był obciach. Wyjeżdżaliśmy wtedy na rajd klasowy z wuefistą, a wychowawczyni oddychała z ulgą, że nie musi uczestniczyć z braku klasy. Obchody czasem zobaczyłam w dzienniku, ale już wtedy wiedziałam, że telewizja kłamie, nie wsłuchiwałam się zatem w to, co mówią na trybunie, a przemówienia tam wygłaszane napawały mnie pogardą dla ludzi, którzy posuwają się do tego, żeby publicznie wciskać pobratymcom kit, sami mając się jak pączek w maśle. Wtedy byłam już dzieckiem z rozbitej rodziny i bieda stała się domownikiem. Mniej więcej w tym samym czasie zabito Olofa Palmego. Matka tłumaczyła, dlaczego facet musiał się niezbyt podobać bardzo wielu ludziom na tzw. Zachodzie. W Szwecji byłam po raz pierwszy w ’79. Świetnie się bawiłam, byłam bezpieczna, przemierzając ulice Malmö ze starszym o rok kolegą, kiedy nasze matki zasuwały ze szmatą, dorabiając do państwowych pensji w Polsce na kierowniczych stanowiskach. Po ulicach jeździły wolno wielkie jak szafa volvo i citroeny o kocich oczach, a my, dzieci, byliśmy w raju. Bawiliśmy się od rana do wieczora w Parku Ludowym, a wracając, wstępowaliśmy do jednej Polki na kakao. Jugosłowianin (Słoweniec, Chorwat – nie mam pojęcia) miał sklepik, gdzie codziennie rano zatrzymywaliśmy się na lemoniadę mandarynkową. Mówił po polsku: jak się masz, kotku? Ja na to – a ty, myszko? Odtąd wszyscy nazywali go Myszką. W tym czasie w Europie jednocześnie działali Olof Palme i Margaret Thatcher. Zobacz-
my ich teraz, kiedy oboje są już w swoim niebie. Jakoś nie sądzę, że są w tym samym. Olof Palme miał arystokratyczne pochodzenie, co nie przeszkadzało mu pozbawić króla władzy i przekazać ją demokracji. Do walki przeciwko nierównościom, wojnom i dyskryminacji skłoniły go m.in. wizyty w USA, gdzie przeraziły go rozbieżności klasowe, rasizm i wyzysk. Będąc na czele państwa, nie obawiał się występować przeciwko wojnie w Wietnamie, apartheidowi*, imperializmowi. Był zwolennikiem równouprawnienia i dbania o środowisko. Podatki są wysokie, ale państwo świadczy usługi na najwyższym poziomie, zadbani są i młodzi, i starzy, pracujący i bezrobotni, zdrowi i chorzy. Każdy jest ważny i potrzebny. Za czasów jego rządów dzieci mają nieodpłatne obiady w szkole i podręczniki, ochrona zdrowia działa płynnie i efektywnie, ludzie czują się bezpiecznie niezależnie od tego, co ich może w życiu spotkać. Studia są państwowe, żeby każdy mógł się kształcić, od dawna obowiązuje zasada, że każde dziecko ma prawo do nieodpłatnego kształcenia muzycznego. Zasiłki są dla dzieci, niezależnie od dochodów rodziców, wielodzietność zaczyna się od dwójki dzieci, za wielodzietność jest dodatek. Dofinansowane są ośrodki kultury, świetlice, kluby sportowe. Drogi są gładkie, parki zadbane, a na pasach zieleni znajdują się toalety dla psów. A na Wyspach rządzi Żelazna Dama Maggie Thatcher (the milk snatcher). Jedną z jej pierwszych decyzji jako ministra edukacji w r. ’70 była likwidacja szklanki mleka w szkołach. Jako dziecko uważałabym ją za wybawicielkę, bo mam wstręt do mleka, ale moje dzieci dostają mleko w szkole i chętnie je piją. One mają też mleko w domu, ale ile dzieci przychodzi do szkoły bez jedzenia? Teraz inaczej to widzę. Wracając do MT – była córką sklepikarza z prowincji, lokalnego radnego. Zajęła się polityką jako polityk konserwatywny, robiła karierę, zaskakując swoimi poglądami, które najlepiej chyba obrazuje jej głosowanie za przywróceniem kary chłosty. Wspierała apartheid, pozwoliła, żeby głodujący na
znak protestu ludzie zagłodzili się na śmierć. W jej świecie nie było miejsca dla przedszkoli ani miejsca pracy dla kobiet, opowiadała się za aborcją, ale przeciw rozwodom. Obniżyła podatki dochodowe, jednocześnie podnosząc podatek VAT, którego zwykli ludzie nie widzą. Mówi się, że postawiła na nogi brytyjską gospodarkę, ale jakim kosztem? Gospodarka ma się dobrze, ludzie mniej.
Olof Palme był antykomunistą i Margaret Thatcher była antykomunistką. Jedno i drugie wspierało walkę z „komuną”. Jednak różniła się ich motywacja. O ile OP uważał, że każdemu należy się wolność i dobrobyt, o tyle MT obawiała się, że postulaty socjalne w krajach Europy Wschodniej i innych krajach socjalistycznych zagrożą kapitalistom na całym świecie. Zatem OP występował w obronie ludzi, MT – w obronie gospodarki. OP był za zniesieniem niewolnictwa, MT chciała je jak najdłużej zatrzymać, bo to jest dobre dla gospodarki. Sprawa zabójstwa OP jest do tej pory niewyjaśniona. Gdyby rzeczywiście zastrzelił go rzezimieszek, który jeszcze w latach 2000. „ujawniał nowe szczegóły”, bo zabrakło mu na wódkę, jak to zdarzenie komentowali Szwedzi, można by nie podejrzewać, że to było jednak grubymi nićmi szyte. Podobno OP wszedł w drogę interesów MT, wspierając Kongres w RPA, gdzie Wielka Brytania miała ważne interesy. Kto wie? W 1988 r. nie było już OP, żeby to jego zaprosić do stoczni (wizy dla Polaków zniesiono w Szwecji w 1975), a nie panią Thatcher, która pozwoliła się zagłodzić na śmierć protestującym więźniom (wizy dla Polaków zniesiono w Wielkiej Brytanii w 1992). Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby to on, a nie ona, był w stoczni w ’88 r. Jak mógłby wyglądać nasz kraj teraz? * apartheid – system polityczny w Republice Południowej Afryki, trwający do 1994 r., oparty na segregacji rasowej i dyskryminacji osób o czarnym kolorze skóry.
Pierwszy Edukacja Janusz Korczak
MajA Różne są święta. Inne święta mają katolicy, inne święta mają żydzi, inne święta mają muzułmanie, a jeszcze inne – prawosławni. Trzeba było coś wymyślić, żeby wszyscy ludzie na świecie wybrali jeden dzień i powiedzieli: „To będzie święto wszystkich ludzi, którzy pracują: niech sobie odpoczną, niech śpiewają i bawią się”. I wybrali robotnicy dzień pierwszego maja. (...) Nie wszyscy się tylko bawią. Idą na zebrania, na wiece i rozmawiają o tym, co robić, żeby ludziom było lepiej żyć, żeby nie chorowali, nie byli głodni, żeby czytali ładne książki. Kto umie ciekawie mówić, wchodzi na podwyższenie, żeby go wszyscy widzieli, i mówi. A potem wychodzą ze sztandarami na ulicę. Robotnicy wybrali czerwony sztandar, bo „na nim robotnicza krew”, a krew jest czerwona. Chcieli mieć sztandar tak jak w wojsku, bo robotnicy – to także armia, tylko nie zabijają nikogo, ale robią różne maszyny, budują domy, robią samochody i samoloty, tkają tkaniny, szyją ubrania i buty. Ile razy szewc ukłuje się szydłem, płynie krew. Ile razy spadnie blacharz z dachu albo w fabryce komuś rękę urwie maszyna, także leci czerwona krew. A jak dawniej lud się buntował, wojsko strzelało do robotników i także krew się lała. Więc wybrali czerwony sztandar i śpiewają, że się wali stary porządek. A stary porządek nie jest dobry. Bo ludzie się ciągle biją i kłócą, i każdy prawie kłamie, oszukuje i nie chcą żyć uczciwie. (...) Nowy porządek, o którym śpiewają pierwszego maja – to żeby każdy sam wiedział, co trzeba robić, a czego nie należy – i żeby każdy sam siebie pilnował. Nowy porządek powinien być taki, żeby każdy trochę pracował, żeby nie było leniuchów i darmozjadów.
Nowy porządek – to taki, żeby szkoły były ciekawe i żeby każdy, kto chce się uczyć, szedł do szkoły. Nowy porządek – to żeby mocniejszy nie bił słabszego i nie odbierał tego, co tamten ma. Nowy porządek – to żeby mądrzejszy nie śmiał się, nie przezywał i nie oszukiwał młodszego, który nie tak dobrze rozumie. Nowy porządek – to żeby chłopcy nie dokuczali dziewczynkom i żeby dziewczynki nie płakały. Nowy porządek – to żeby wszędzie było czysto i wesoło. A tymczasem jeden pracuje, a drugi sam nic nie robi i innym przeszkadza. Ten, co nic nie robi, więcej ma często i weselej żyje niż ten, co pracuje. I jest źle, bo ten stary porządek – to jest nieporządek. Bywa, że ktoś chce pracować, a nie może znaleźć pracy. Bo mówią: „Jesteś za stary, za słaby, jesteś chory”. To niesprawiedliwe. Więc stary i chory mają z głodu umierać? Co oni winni? (...) Albo jak kto biedny, to już całe życie ma się poniewierać? Więc robotnicy śpiewają pierwszego maja o nowym porządku. (...) Tekst Janusza Korczaka, lekarza, pedagoga i pisarza społecznego, ukazał się pierwotnie w 1922 r., w dwutygodniku „W słońcu”, przeznaczonym dla dzieci i wychowawców. Fragmenty tekstu przedrukowujemy za portalem Lewicowo.pl. Grafika: flickr.
marcin zaród
– nasza wspólna sprawa Nie żyjemy w próżni. Kłopoty naszych sąsiadów i znajomych wpływają też na nasze życie. Jeśli niedospany sąsiad zapomni zakręcić kran, to również nasze mieszkanie może zostać zalane. Możemy mieć różne poglądy polityczne, ale spotykamy się na chodnikach i w parkach. Spotykamy się w kolejkach u lekarza i w szkole. Rozmawiamy o pogodzie, przepisach kucharskich i podwyżkach czynszów. Korzystamy z pracy innych i sami pracujemy dla dobra innych. O sukcesie trudnej operacji decyduje nie tylko talent lekarza, ale również staranność personelu pielęgniarskiego i sprzątającego. Zmęczony sprzątacz, źle opłacona pielęgniarka – wystarczy mały błąd, a zacznie się zakażenie. Tak samo jest w budownictwie – źle założona rura wystarczy, aby pojawiła się pleśń w całym budynku. Jeśli sąsiad ma problem z alkoholem i zaprószy ogień, to może się zdarzyć, że pożar zniszczy całe piętro. Uczymy się w szkołach biologii i fizyki, abyśmy umieli bezpiecznie korzystać z prądu i leków. Chcemy też żyć coraz nowocześniej, więc kształcimy badaczki i inżynierów. Nie wszyscy muszą być profesorami medycyny, ekonomistkami lub piekarzami, chociaż każdy z tych zawodów jest piękny i potrzebny. Ale każdy powinien chociaż zobaczyć podstawy tych dziedzin – a nuż będzie miał do tego talent?
Kiepska edukacja marnuje talenty uczniów, przez co społeczeństwo nie może się rozwinąć. Dlatego nawet najbiedniejsze dzieci powinny mieć dostęp do mądrych nauczycieli i nauczycielek – aby każde z nas umiało znaleźć swoją drogę w życiu. Ale edukacja powinna nie tylko kształcić teoretyków.
Powinna też uczyć szacunku dla cudzej pracy – inżynier musi szanować pracę majstra i robotników. Lekarze muszą szanować pielęgniarki. Politycy – całe społeczeństwo. Każda praca jest cenna i warta szacunku – i tego też powinna uczyć szkoła. Dobra edukacja pomaga nam bowiem w dokonywaniu mądrych wyborów. Nawet jeśli ktoś ma talent, to łatwo może go zmarnować przez chwilę głupoty. Posiadanie dzieci nie powinno być przypadkiem, psującym plany życiowe matek i ojców. Dlatego potrzebujemy edukacji seksualnej – aby dzieci nie rodziły dzieci. Rodzicielstwo bywa piękne i bywa męczące – dlatego ojcowie i matki powinni umieć je świadomie planować i przeżywać. A jeśli rodzice chcą poświęcić się pracy, to powinni mieć dostęp do przedszkoli i żłobków. Szkoła to jedno z miejsc, w których dzieci uczą się tego, jak razem pracować, jak razem się bawić i jak razem żyć. Dzisiejsza klasa szkolna to jutrzejsze społeczeństwo. Kiepska edukacja dotyka nas wszystkich – bo chcemy mieć dobre szpitale, dobre drogi i ładne otoczenie. Chcemy móc dogadać się z sąsiadami i sąsiadkami z naszego miasta, więc uczymy się polskiego. Czasami musimy się dogadać z ludźmi spoza Polski, więc przydaje się też parę słów po angielsku. Nie chodzi tylko o wiedzę teoretyczną o gramatyce, ale też o umiejętność słuchania głosu innych. Nie wzięliśmy się w Polsce z księżyca. Im lepiej będziemy znali naszą tradycję i historię, tym łatwiej będzie nam podejmować decyzje o naszej przyszłości. Na przykład w 1918 roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, budowali ją obywatele i obywatelki pochodzący z różnych kultur. Wychowanek niemieckiej szkoły musiał współpracować z lekarką wykształconą w Rosji – udało im się, bo mieli coś wspólnego. Dlatego potrzebujemy mądrej edukacji historycznej. Takiej, która pomoże Polsce współpracować z innymi krajami Europy i świata.
Ale łączy nas nie tylko historia, więc mądra edukacja pomaga odkrywać kulturę. Czasami, gdy słowa i wiedza zawodzą, możemy się dogadać dzięki muzyce, obrazom i sztuce. Chcemy, aby nasze otoczenie było nie tylko mądre i praktyczne. Chcemy też, aby było ładne i przyjazne dla wszystkich, również emerytów i niepełnosprawnych. Szkoła musi nas uczyć, jak dostrzegać inne osoby i jak z nimi współpracować.
Strach nie rozwija mądrości, dlatego szkoła nie może bazować na kontroli, testach i strachu. Szkoła musi budować zaufanie między kadrą pedagogiczną a młodzieżą. Bo przemoc w szkole prowadzi do przemocy na ulicach. A brak szacunku dla ucznia w szkole prowadzi do braku szacunku wobec drugiego człowieka. Sama edukacja nie naprawi problemów całego świata. Ale całe nasze otoczenie skorzysta na lepszej edukacji. Na przykład remont głupio pomyślanego skrzyżowania jest drogi. Łatwiej zadbać o to, aby osoba je projektująca umiała myśleć jednocześnie o wygodzie pieszych i kierowców. Dlatego szkoła powinna uczyć szacunku i dialogu między uczniami a nauczycielami. Każda szkoła to mała społeczność wokół nas; każdy, kto zaczął naukę w jakiejś szkole, powinien móc ją tam dokończyć. Taki jest kontrakt między uczniem a państwem. Jeśli stać nas na stadiony i wojny, to stać nas również na to, aby nie niszczyć edukacji. Wprost przeciwnie – źródłem dumy dla Polski będzie dopiero moment, w którym nawet najmniejsza szkoła, nawet najbiedniejsze dziecko dostanie tak dobrą edukację jak dziecko ministra lub milionera. Edukacja to nasza wspólna sprawa. Uczniowie i uczennice każdej zaniedbanej szkoły będą jutro moimi sąsiadami, kolegami, fachowcami od remontów lub lekarzami. Dlatego edukacja jest naszym wspólnym dobrem.
Zespół redakcyjny z Klubu Krytyki Politycznej z Łodzi: Marek Cieślik (korekta), Martyna Dominiak (tłumaczenie z jęz. niem.), Michał Gauza (pomysł „Jednodniówki”, teksty, redakcja), Hanna Gill-Piątek (skład), Marek Jedliński (kompilacja tekstów), Marcin Zaród (tekst). Współpracownicy „Jednodniówki pierwszomajowej”: Michał Fryc z Młodych Socjalistów (grafiki), Anna Nowicka z Partii Kobiet (tekst), kolektyw Łódzka Akcja Miasto Otwarte, otwartalodz.pl.