Kinga Dunin, Kochaj i rób

Page 1

Kinga Dunin

Kochaj i rób współpraca: Sławomir Sierakowski

WYDAWNICTWO KRYTYKI POLITYCZNEJ



SPIS RZECZY

rozdział I Kinga, skąd ty się wzięłaś?

:9

rozdział II Empatia, cierpienie i nadmiar rozkoszy

: 69

rozdział III Kochaj i rób, co chcesz

: 95

rozdział IV Wspólnota i fiu bździu

: 133

rozdział V Etyka związków poligamicznych w kapitalizmie

: 169

rozdział VI Pochwała eugeniki

: 205

rozdział VII Moralność i polityka

Źródła tekstów

: 227 : 252



Kinga, skąd ty się wzięłaś? sławomir sierakowski: Kinga Dunin. Feministka, a zna na pamięć katolickie pieśni. „Agresywna kłótnica”, a w naszej pracy układna, lojalna. Lewicowa krytyczka, a potrafi bronić prawicowych powieści. Socjolożka i filozofka, ale od „mądrych dyskursów” woli czytać rękopisy debiutantów. Skąd się wzięłaś? Z prawicowej i konserwatywnej, a słyszałem nawet, że i antysemickiej polskiej rodziny... kinga dunin: Nie przesadzaj. Nie twórz fałszywych mitów. Z inteligenckiej, relatywnie liberalnej rodziny, z odruchami antysemickimi – może. Ale już nie w pokoleniu moich rodziców. Tradycyjna? W miarę. Katolicka – bez przesady. Jesteś, jaka jesteś, bo taka była twoja rodzina czy pomimo rodziny? Głupio się czuję. O dzieciństwie mam ci opowiadać? Tak, na przykład o tym, że pamiętasz, jak w twojej klasie były jeszcze żydowskie dzieci. To niby nie tak dawno, a dla mojego pokolenia jak bitwa pod Cedynią. Były, ale to już późne dzieciństwo. Jeżeli chodzi o prawdziwe dzieciństwo, to myślę, że coś innego było znacznie ważniejsze – coś, co cię zupełnie nie zainteresuje, czyli kwestie genderowe. Nie przesadzaj. Nie twórz fałszywych mitów. Wychowałam się w rodzinie trzypokoleniowej – to było nietypowe i może tradycyjne. Babcia i dziadek byli ludźmi wykształconymi – babcia bardziej niż dziadek. Byli lekarzami, z tym że babcia miała doktorat i jeszcze pracowała naukowo. Domem zajmowała się kobieta, czyli służąca, a dziadkowie

11


pracowali. I nigdy nie miałam poczucia, że babcia z powodu płci jest kimś gorszym od dziadka. Może trochę inaczej było z moimi rodzicami, ale to raczej kwestia psychologiczna. Czyli jeśli chodzi o równe traktowanie płci, było raczej OK. Tyle że we wczesnym dzieciństwie w dużej mierze wychowywali mnie moja cioteczna babka i jej mąż, którzy stracili syna w czasie wojny i w oczywisty sposób próbowali zastąpić go mną. W związku z tym mając trzy, cztery lata, byłam pewna, że jestem chłopcem. Wiesz, że w ten sposób potwierdzamy stereotyp feministki jako babochłopa. Co ty pleciesz? Mogę najwyżej nie mówić, jeżeli ci nie pasuje. Ale tak było, nic na to nie poradzę: mając trzy, cztery lata, zostałam crossdreserką. W przedszkolu udało mi się wywalczyć chodzenie w spodniach, a to były lata 50. Trudno uwierzyć, że takie lata w ogóle były. Ale były. Mieszkaliśmy wtedy w Łodzi: rodzina wileńskich repatriantów z tradycjami szlacheckimi w samym środku robotniczej dzielnicy. Ulice wybrukowane kocimi łbami, a przed moim domem postój dorożek. Mam zdjęcia – jedyna dziewczynka w spodniach i bawię się tylko z chłopakami. I jeszcze to imię... Kinga. Absolutnie nieznane, niewystępujące w przyrodzie. Byłam jedyną znaną mi Kingą przez ogromną część mojego życia. Nie było King w piaskownicach, zresztą nie było piaskownic. Nie było King na podwórkach, w szkole, w liceum, na studiach. Zawsze nosiłam okulary, to też było rzadsze niż dzisiaj, chciałam być chłopcem, byłam dziwadłem. I może z tego bycia dziwadłem coś takiego zrobiło się ze mną. Z jednej strony chciałam przeżyć

12


w tym świecie i jak na dziwadło radziłam sobie całkiem nieźle, a z drugiej strony cały czas czułam, że nie pasuję do świata, a świat do mnie. Po prostu, gdyby był inny, to ja, z moim wyglądem, imieniem i tym, że nie jestem pewna, czy jestem chłopcem, czy dziewczynką, mogłabym się w nim jakoś zmieścić. A nie mieściłam się, z wielu powodów. Miałam inne zainteresowania niż wszystkie dzieci, byłam wychowana na literaturze romantycznej i przedwojennej, dziadek czytał mi Puszkina po rosyjsku. To był świat symboli i wartości kompletnie niepasujących do PRL-u. Ale z tego nie wynikała wcale konserwatywna krytyka PRL-u: jak to przed wojną było cudownie, tylko poczucie nieprzystosowania. To się zazwyczaj kończy autyzmem, a przynajmniej izolacją. Tacy ludzie żyją poza. A ty jednak zawsze byłaś walcząca. Właściwie nie wiem – zawsze? Bo: „nie pasowałam do świata, a świat do mnie” jeszcze nie znaczy, że chce się go koniecznie zmieniać. Albo choć demaskować, pokazując niehomogeniczność. Wychowano mnie w pewnego rodzaju konformizmie. Jak idę do szkoły, to mam być najlepsza, przynosić piątki, radzić sobie. Byłam wystarczająco zdolna, żeby, przynajmniej na pewnym etapie, tym wymaganiom sprostać. I ponieważ w tym świecie sobie radziłam, mogłam pozostawać jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz. To nie była pozycja outsidera, autysty, tylko kogoś, kto realizuje model proponowany przez ten świat i próbuje odnieść w nim sukces, a jednocześnie ma poczucie, że jest inny. Na pewno nie wynikała z tego postawa wycofania się – niech ten świat będzie, jaki chce, a ja swój zbuduję na boku. Nie. Wiedziałam, że będąc dziwadłem, mogę prowadzić tu jakąś grę.

13


Zaczęłaś zmieniać świat z konformizmu? Tak, to jest taka mieszanka konformizmu z nonkonformizmem. To paradoksalne, ale myślę, że może z takich kombinacji wynikają postawy prospołeczne, z dużym dążeniem do zmiany. Ci, którzy znaleźli się na aucie, niczego nie zmieniają, tylko próbują przeżyć. Jednak ciągnie cię w stronę bycia outsiderem. Nie. Ciągnie mnie w stronę bycia insiderem, zawsze chciałam należeć do jakiejś grupy, stopić się z nią, mieć z nią wspólne wartości. W jakiejś dziecinnej naiwności próbowałam zapisać się do harcerstwa, mając w głowie ideały przedwojennego skautingu, i oczywiście trafiłam na ochronkę dla dzieci łódzkich, gdzie nikt nie traktował tego wszystkiego poważnie. Ja byłam gotowa poważnie potraktować lilijkę, harcerski krzyż i inne takie rzeczy, tylko nikt poza mną w to nie wierzył. Kiedy się poznaliśmy, myślałem właśnie, że jesteś insiderką. Znaną, poważną panią zajmującą pozycję publiczną... ... identyfikowaną ze środowiskiem feministycznym, czyli wariatkami. Byłam w grupie marginalizowanej, w którą też nie potrafiłam wejść na 100 procent. Sytuowałam się gdzieś na marginesach. No właśnie, a w Krytyce jest przecież inaczej. Może dlatego, że tu w ogóle słabo sprawdzają się outsiderzy. Otwarta ekipa, zgranie, lojalność. I wciąż staramy się uniknąć alienacji. Ty też nie jesteś na marginesie, jesteś w całości zintegrowana, wszyscy myślą Kingą, co Kinga powie, co Kinga pomyśli. No niee... Oj, taaak... Oj, niee...

14


Zresztą wystarczy, że ja tak myślę, a ty i tak na końcu zawsze się ze mną zgadzasz! Ty też tak nie myślisz. Poza tym zauważ, że w Krytyce jestem najstarsza. Rozumiem, że to jest niby bez znaczenia, ale jednak. To znaczy tyle, że nie siedzisz na ziemi na tajnych kompletach dla centrali u mnie w domu, tylko przysługuje ci krzesło. I że ciągle bez sensu narzekasz, że muzyka jest za głośna. Rzeczywiście nie chodzisz ostatnimi czasy na imprezy, bo muzyka jest za głośna. Co utrudnia wejście w to w sensie czysto towarzyskim, wtopienie się... Ale nie można powiedzieć, że jest to środowisko, którego nie współkształtujesz. To prawda. Ale chciałam ci opowiedzieć coś z wczesnej młodości, co miało dla mnie duże znaczenie. Jestem dyslektyczką, co sprawia, że może i jestem inteligentna, ale mam kłopoty z nauczeniem się języka obcego, z pisaniem. Późno nauczyłam się czytać. Szczególnie z pisaniem ci nie idzie, rzeczywiście (śmiech). Z trudem piszę. Zaczęłam pisać, kiedy pojawił się komputer, bo przedtem to było po prostu niewykonalne technicznie. Gdy była tylko maszyna do pisania, musiałam wszystko dwieście razy przepisywać, dopiero komputer wyzwolił mnie z kalectwa. Wolę krótkie teksty niż długie, ponieważ myślę nad każdym zdaniem i nie potrafię lać wody. Stąd wynika mój styl, zwykle dosyć skondensowany i zdyscyplinowany. W każdym razie to źle wróżyło, kiedy moi rodzice, dla mojego dobra oczywiście, wysłali mnie do językowego liceum, w którym przestałam so-

15


bie radzić. W podstawówce byłam najlepszą uczennicą przez osiem lat, a potem zostałam najgorszą. Przez cztery lata byłam debilem klasowym. To bardzo ciekawe doświadczenie. Myślę, że każdy powinien przeżyć sytuację, w której nie jest najlepszy i nie pochyla się nad innymi, mówiąc: „Szkoda, że oni tak sobie nie radzą, bo ja to zawsze jakoś”, tylko może zobaczyć, jak to wszystko wygląda z dołu – z pozycji kogoś, kto zawsze ma kłopoty, tu nie zaliczył, tam nie zdał. Ja w ogóle źle znosiłam szkołę, miałam nerwicę, nienawidziłam rannego wstawania. W poradni psychologiczno-zawodowej po różnych badaniach stwierdzono, że najlepsza będzie dla mnie policealna szkoła dla pracowników zieleni miejskiej. Ale poszłam na studia i znowu zostałam jedną z lepszych. Odbudowałam poczucie wartości i wszystko jest OK, ale często, w różnych sytuacjach, w dyskusjach o edukacji czy równości przypominam sobie, jak to jest na dole. Jak? Chujowo. Mówisz, że każdy powinien coś takiego przeżyć. Ale czy nie jest tak, że „klasa niższa” zamyka się na świat i pozostaje w tym zamknięciu, co sprawia, że przeżycia, o jakim mówisz, nie ma? Nie omijasz po prostu sedna sprawy, czyli kompetencji kulturowych, które dostałaś od mamy i taty, które się liczyły i pozwalały przeżyć upadek? Ciekawe pytanie. Tak, zapewne z powodów klasowych, dużego kapitału kulturowego, miałam poczucie własnej wartości. Według kryteriów szkolnych byłam słaba, ale według moich kryteriów to oni wszyscy byli idiotami. Z drugiej jednak strony obie moje klasy – w podstawówce i liceum – wyglądały bardzo homogenicznie. Podstawówka była proletariacka. Wtedy

16


najlepsza w klasie, jeszcze nie zastanawiałam się, jak czują się najsłabsi. Ale byłam też inteligenckim dziwadłem. Kiedy powiedziałam, gdzieś na początku szkoły, że chcę zostać archeologiem, przez dłuższy czas dzieci wołały za mną na korytarzu: „Kinga robaki będzie kopać!”. Z kolei w liceum były dzieci peerelowskiego mieszczaństwa, choć istniała jedna klasa dla tych, którzy zaczynali uczyć się angielskiego. Tu dodam, że nigdy nie miałam nic przeciwko punktom za pochodzenie (bo tam chyba brano je pod uwagę). Myślę, że klasowość w PRL-u to trochę za szeroki temat na tę rozmowę. W każdym razie nie chodzi o to, że nauczyłam się współczuć tym na dole. W liceum, kiedy nagle straciłam wysoką pozycję, zrozumiałam, że ci, co są na dole, nie są tam z własnej winy, że to jest splot różnych czynników. Zobaczyłam mechanizmy dyskryminacji, takie na przykład, że jak już jesteś w dole, to potem wyjść z niego jest bardzo trudno. Że sytuacja bycia gorszym jest często samospełniającym się proroctwem. Poza tym nie znoszę tych wszystkich gadek w rodzaju „nie traćmy talentów, dajmy szanse najlepszym”. Wolałabym, żeby szkoła przede wszystkim pomagała słabszym. A to, niestety, powszechne. „Wyciągajmy z biednych wsi najzdolniejsze dzieci”. A co z nie najzdolniejszymi? Albo zdolnymi inaczej. Gdy ma się jakąś niedoskonałość, jak dysleksja, to po prostu w pewnym systemie sobie nie radzisz, ale w innych okolicznościach możesz działać całkiem sprawnie. Może dobry system to taki, który nie gubi żadnej jednostki, bo w każdej coś na pewno jest, tylko trzeba znaleźć jej miejsce. Takim miejscem nie był sztywny system PRL-u, a już na pewno nie elitarne liceum dla dzieci pracowników handlu zagranicznego, gdzie nas trzymano krótko za mordę. Mundurki, apele i inne takie.

17


Kinga Dunin, współpraca: Sławomir Sierakowski, Kochaj i rób Warszawa 2011 © Copyright by Kinga Dunin, Sławomir Sierakowski, 2011 © Copyright for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2011 Wydanie pierwsze Printed in Poland ISBN 978-83-62467-38-9 Redakcja: Marta Konarzewska Korekta: Magdalena Jankowska Zdjęcie na okładce: Mariusz Gaczyński, East News Warszawa Projekt okładki, projekt typograficzny i skład: Druk i oprawa:

www.opolgraf.com.pl

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Nowy Świat 63 00-042 Warszawa redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w promocyjnej cenie w CK Nowy Wspaniały Świat (ul. Nowy Świat 63, Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrkowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35, Gdańsk) oraz księgarni internetowej KP (www.sklep.krytykapolityczna.pl), a także, w cenie detalicznej, w sieci Empik i dobrych księgarniach na terenie całej Polski.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.