1 905
ŁODZIANKA JEDNODNIÓWKA NA 109. ROCZNICĘ
łódź 2014
POWSTANIA ŁÓDZKIEGO
gazeta bezpłatna
Obchody rocznicy Powstania Łódzkiego, 2013, fot. Adam Brajter
Czym była Historia obywateli Rewolucja – nie tylko elit 1905 roku? OD REDAKCJI
Chcemy podzielić się naszą fascynacją historią Łodzi i jej mieszkańców. Pokazać zapomniane bogactwo przeszłości miasta i przywrócić należną cześć tym wszystkim, którzy walczyli o lepszy los dla siebie i przyszłych pokoleń. Mówi się, że Łódź to „złe miasto”, szare i brudne, bez spektakularnych zabytków – cień swojej fabrycznej przeszłości. Choć jest w tych opiniach sporo prawdy, nieuczciwe byłoby na nich poprzestać. Całkowicie krzywdzące jest natomiast pomijanie Łodzi w oficjalnej historii Polski. Jeśli mówi się o niej, to wybiórczo, najczę-
ściej wysuwając na pierwszy plan bajkę o raju zbudowanym na pustyni przez rzutkich przedsiębiorców. Spycha się na margines najważniejsze wydarzenia z historii miasta, które stawiały Łódź nie tylko w centrum dziejów ziem polskich, ale i całej środkowej Europy, a nawet rozległego imperium rosyjskiego. Te wydarzenia są jednak szczególne, bo ich sednem nie są zbrojne potyczki armii, salonowe czy partyjne rozgrywki, na które zwykły obywatel nie ma wpływu. Opowiadają o zmaganiu ludzi takich jak my, którzy w szczególnych
momentach dziejowych tworzyli wspólnotę, solidarnie angażując się w działanie społeczne i prawdziwą politykę. Prawdziwą, bo oddolną – poruszającą problemy naszych podwórek, kamienic, dzielnic i całego miasta, a także miejsc pracy, w których na co dzień czujemy się raczej jak maszyny posłusznie wykonujące zadania narzucone z góry. Taką zapomnianą historią jest Rewolucja 1905 roku, masowy zryw narodowy i społeczny, w którym Łódź odegrała znaczącą rolę – i właśnie temu wydarzeniu poświęciliśmy łamy tej gazety.
MICHAŁ GAUZA Rewolucja była spontaniczną walką mieszkańców i mieszkanek Królestwa Polskiego o niepodległość, demokrację i sprawiedliwość społeczną – o wyrwanie się spod jarzma rosyjskiego, przeciwko dyskryminacji światopoglądowej oraz wyzyskowi ekonomicznemu. To wybuch nadziei po przeszło czterdziestu latach marazmu od czasu upadku Powstania Styczniowego. Sprowokowany został wojną rosyjsko-japońską, na którą posyłano obywateli Królestwa
Polskiego, oraz kryzysem ekonomicznym będącym jej skutkiem. Moment kluczowy nastąpił 22 stycznia 1905 roku, kiedy to w Petersburgu wojsko carskie zmasakrowało manifestację robotniczą pod wodzą popa Gapona. W kilka dni później we wszystkich większych ośrodkach przemysłowych wybuchły masowe strajki. Była to z jednej strony manifestacja sprzeciwu wobec autorytarnego reżimu, władającego potężnym aparatem opresji (policją, szpiclami i wojskiem) oraz machiną (dokończenie na str. 2)
2 o aleksym rżewskim
Pierwszy prezydent Łodzi w II RP
rewolucjonista Aleksy Rżewski jest znany przede wszystkim jako pierwszy prezydent Łodzi w II Rzeczpospolitej. Zasłużył się dla miasta działalnością na rzecz osób najbiedniejszych i ludzi pracy, którzy w wyniku kryzysu w przemyśle byli w niezwykle trudnej sytuacji. To za jego kadencji dokonano w mieście rzeczy nadzwyczajnej: wprowadzono powszechne, bezpłatne szkolnictwo dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Było to wyjątkowe osiągnięcie na ziemiach byłego Królestwa Polskiego, także dlatego, że Łódź znana była jako „miasto analfabetów”. Rozpoczęto również prace nad siecią wodociągowo-kanalizacyjną, utworzono bibliotekę publiczną i aptekę miejską sprzedającą tanie leki; budowano nowe szpitale miejskie i szkoły. Mniej osób wie, że Aleksy Rżewski
Aleksy Rżewski, Narodowe Archiwum Cyfrowe
zasłużył się jako bojowiec Polskiej Partii Socjalistycznej w trakcie Rewolucji 1905 roku. Działał w konspiracyjnej Organizacji Bojowej, brał udział w strajkach i demonstracjach oraz w walce zbrojnej z zaborcą na ulicach miasta. W 1907 roku został postrzelony i aresztowany, a po odsiadce w sieradzkim więzieniu zesłano go na Syberię, z której zbiegł. W napisanej po latach książce Rżewskiego pt. „W walce z przemocą” czytamy o burzliwych wydarzeniach roku 1905: „Za napad kozactwa i krwawą masakrę bezbronnego tłumu manifestantów przy ul. Piotrkowskiej zawrzała protestem Łódź robotnicza [...]. Do pierwszego starcia z żołdactwem doszło w tak zwanej republice PPS na Widzewie. Kilkuset robotników, z żerdziami wyrwanymi z parka-
nów, ruszyło w brawurowym ataku na oddział kozacki, który, zostawiwszy dwóch ciężko rannych kozaków na miejscu, pierzchnął w panicznym popłochu. Ażeby uchronić się od karnej ekspedycji na Widzew, zbudowano z nabytych pak bawełnianych barykady. Środek ten i zwycięstwo widzewiaków zostało z entuzjazmem przyjęte przez ogół robotniczy. [...] Organizacja Spiskowo-Bojowa PPS, której byłem członkiem, miała za zadanie ująć całą akcję masową w zorganizowane ramy i prowadzić prawidłową walkę o charakterze partyzanckim. Zbudowaliśmy pod kierunkiem tow. instruktora, byłego oficera rosyjskiego, kilka barykad wzorowych, wedle wszelkich zasad saperskich [...]. Jedna z najsilniejszych barykad była na Widzewie”.
Czym była
Rewolucja 1905 roku? (dokończenie ze str. 1)
rusyfikacji, tłamszącą tożsamość narodową. Z drugiej strony był to bunt przeciwko upokarzającemu reżimowi pracy i warunkom życia urągającym godności. Protest ekonomiczny, społeczny i moralny. Rewolucjoniści wypisali na sztandarach hasła równości i niepodległości, dlatego wrogów mieli dwóch: fabrykantów i okrutny carat. Fabrykanci bezprecedensowo wykorzystywali pracowników, w skali niespotykanej w Europie: pracowało się od 10 do 12 godzin, a czasem nawet i więcej. Zarobki ledwie starczały na mizerne wyżywienie, skromne ubranie i opłacenie lichego mieszkania. Nie było urlopów i innych praw pracowniczych. Trwający kryzys przybrał dwa skrajne oblicza: z jednej strony rosło bezrobocie, z drugiej strony zatrudnieni pracowali ponad siły, a w fabrykach dodatkowo pracowały dzieci (najtańsza siła robocza) – to dlatego wśród postulatów pracowniczych znalazły się m.in. zakaz zatrudniania dzieci do lat 16 i zakładanie szkół powszechnych (z polskim językiem wykładowym). W toku rewolucji robotnicy wypracowali szereg postulatów socjalnych: żądali
ośmiogodzinnego dnia pracy, ubezpieczenia od wypadków, powszechnych emerytur, bezpłatnego leczenia pracowników i ich rodzin, prawa do dwutygodniowego urlopu. Proponowali współodpowiedzialność załogi za zakład pracy – postulowali samorządność, realizowaną w postaci spółdzielni spożywczych i wytwórczych, szczególnie na wsi. Przemysłowcy niekiedy godzili się na kompromis, ale nie zawsze go dotrzymywali. Uciekali się często do zamykania zakładów, tzw. lokautu, licząc na to, że bieda i głód zmusi pracowników do zarzucenia żądań. Wzywali do pomocy carską policję i wojsko.
W czasie Rewolucji 1905 roku masowo strajkowano pod czerwonymi sztandarami, śpiewając oprócz pieśni rewolucyjnych „Boże, coś Polskę”. Głównymi stronnictwami buntu były partie socjalistyczne, takie jak Polska Partia Socjalistyczna z Józefem Piłsudskim na czele, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy oraz żydowski
Bund. To jedyne ugrupowania utworzone po upadku powstania styczniowego, które konsekwentnie postawiły na konfrontację z zaborcą. Warto nadmienić, że aż trzech prezydentów Łodzi z czasów II Rzeczpospolitej brało aktywny udział w Rewolucji 1905 roku z ramienia PPS: Aleksy Rżewski, pierwszy prezydent Łodzi w II RP, Bronisław Ziemięcki oraz Jan Kwapiński (Piotr Chałupka) – ostatni prezydent miasta przed II wojną światową.
Łódź wielu kultur
W czasie Rewolucji 1905 roku Łódź zasłużyła w pełni na miano miasta wielokulturowego, bo solidarnie przeciwko zaborcy i nierównościom społecznym występowali wszyscy jej mieszkańcy: robotnicy niemieccy, polscy i żydowscy. Funkcjonariusz rosyjskiej policji politycznej pisał: „Gdy ginie w wyniku rozruchów chrześcijanin, Żydzi przychodzą na jego pogrzeb i niosą sztandary z napisami w języku żydowskim. Agitatorzy wygłaszający przemówienia też w dużej części są Żydami. Gdy ginie Żyd, sytuacja jest odwzajemniona”. Symbolicznego znaczenia nabrała po-
głoska o śmierci robotników żydowskich, zranionych na demonstracji przez kozaków. Mówiła, że władze w obawie przed demonstracją na pogrzebie pochowały potajemnie ciała. Pogłoska ta stała się impulsem do wybuchu Powstania Łódzkiego, trwającego od 22 do 24 czerwca 1905 roku – bezprecedensowej walki mieszkańców z wojskiem i policją. W mieście powstało wówczas ok. 100 barykad, a jedne z najzacieklej bronionych znajdowały się u styku ulic Południowej (dzisiejsza Rewolucji 1905 roku) i Wschodniej.
Dlaczego sądzimy, że przeszłość jest ważna?
Nie traktujemy historii jak wykopaliska archeologicznego, pełnego interesujących znalezisk, które choć poszerzają naszą wiedzą o przodkach, są nam dzisiaj zupełnie nieprzydatne. Historia może być żywa i inspirująca, stanowić drogowskaz w naszych codziennych zmaganiach na rzecz lepszego życia. Pokazuje, że pewne procesy społeczne powtarzają się, nawet po upływie stu lat. Uczy, że
prawa człowieka ani prawa pracownicze nie są dane raz na zawsze, choć wiele pokoleń walczyło o nie, często przelewając krew.
To zdumiewające, że dotąd nienaruszalne zdobycze socjalne są nam dziś odbierane, a postulaty ekonomiczne wysuwane przez rewolucjonistów roku 1905 stają się na nowo aktualne. Nie musimy w obliczu tych zmian pozostawać bezradni. Historia społeczna, pokazująca trud „przeciętnych obywateli”, w przeciwieństwie do historii opowiadanej oczami elit czy wojskowych, może uzmysłowić nam, że każdy z nas jest w stanie wpłynąć na rzeczywistość. Może sprowokować naszą wyobraźnię, abyśmy na nowo zastanowili się, jakiego państwa i społeczeństwa chcemy, jak ma wyglądać świat przyszłych pokoleń. Przede wszystkim daje nadzieję na poprawę naszego losu, jeśli tylko – tak jak nasi poprzednicy – spróbujemy działać solidarnie. Przypominając Rewolucję 1905 roku, chcemy tę nadzieję pielęgnować.
3
Wspomnienie
o Antonim Tosku Klaudia Wojciechowska „Antoni Tosek był łódzkim robotnikiem. Wcześnie stracił ojca i jako najstarszy z rodzeństwa został głową rodziny, a miał wtedy 12 lub 14 lat (nie znamy dokładnej daty urodzenia, był to 1879 lub 1881 rok). Chcąc pomóc matce, poszedł do pracy. Pracował ciężko – najpierw na utrzymanie rodzeństwa, a później na utrzymanie własnego domu. W 1905 roku walczył na barykadach w Powstaniu Łódzkim. Jego żona – Ewa Tosek, z domu Bojanowska – przenosiła pod spódnicą broń i bomby dla rewolucjonistów. Antoni Tosek był świadkiem rozpędzania tłumu przez dwóch kozaków. Tratowali ludzi i strzelali do nich. W tłumie szła jego żona i było ryzyko, że kozacy ją rozjadą. Prawdopodobnie wtedy zginęłaby nie tylko ona, bo Ewa miała pod spódnicą mały arsenał.
Wspomnienie o Antonim Tosku zawdzięczamy Klaudii Wojciechowskiej. Opowieść ta przetrwała w jej rodzinie i choć jest fragmentaryczna – bo od 1905 roku upłynęło ponad sto lat – to stanowi cenną część naszej wspólnej łódzkiej pamięci. Część wciąż jeszcze zapomnianej tożsamości miasta i jego mieszkańców. Dlatego zachęcamy do szukania podobnych wspomnień i dzielenia się nimi, np. przez wysyłanie ich na nasz adres: rewo1905@gmail.com lub kontaktowanie się z nami bezpośrednio. Z pewnością opublikujemy je na naszej stronie internetowej.
1905, barykada w Łodzi. Ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
Kto się nie boi Ulicy
Lermontowej? krzysztof witkowski „Kto się zajmuje ulicą Lermontową?” – słyszę często w pracy. Pytanie to za każdym
Antoni sięgnął po brauninga i wystrzelił w kierunku kozaków. Jednego zranił. Drugiego zabił na miejscu. Tosek żył z brzemieniem tego czynu do końca swoich dni. Ale nigdy nie żałował – zrobił, co musiał”. Ulica Południowa w Łodzi, 24 czerwca 1905 roku. Obecnie nosi nazwę Rewolucji 1905 roku. Ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
razem wydaje mi się absurdalne, bo to tak, jakby ulice traktować jak żywe istoty, nadając im nazwiska po nie-
gdysiejszych patronach. To bardzo ciekawy i śmieszny zabieg, a raczej nieświadoma pomyłka, która z Michaiła Lermontowa (rosyjskiego pisarza XIX wieku) robi kobietę. Takie i inne pytania dowodzą tylko, że patronki ani patroni naszych ulic stają się przezroczyści, a ich nazwiska to często puste przymiotniki. A wśród patronów byli i tacy, którzy pod pseudonimem „Franek” wstępowali do Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. Nazywano ich najznamienitszymi rewolucjonistami. Nie bali się w Lublinie w 1905 roku dokonać zamachu na znienawidzonym policjancie i przyprawiać administracji carskiej o ból głowy napadami na konwoje pocztowe pod Tumlinem, Ostrowcem Świętokrzyskim czy Bezdanami, podczas których zdobywali nawet 30 tys. rubli. Emigrowali do Szwajcarii, a potem wracali do Polski, gdy wybuchła pierwsza
wojna światowa; żołnierze Legionów, odznaczeni pośmiertnie Orderem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Genialni strzelcy, rzadko rozstający się z dwoma rewolwerami, z których potrafili równocześnie strzelać, precyzyjnie i bezwzględnie. Tacy, nad którymi – wydawało się – szczęśliwa gwiazda świecić będzie całe życie, aż do zasadzki w Stołbychowie, na Wołyniu w 1915 roku. Polegli w walce o polską sprawę. Nie, nie byli – tu liczba mnoga jest myląca – taki właściwie był tylko jeden, w którego CV mieszczą się wszystkie powyższe historie. Jest on patronem pewnej skromnej ulicy w Łodzi. Pomyślcie o tym, gdy traficie kiedyś na ulicę Edwarda Gibalskiego. W filmie „Pulp Fiction” Quentina Tarantino bokser Butch, zapytany o znaczenie swojego imienia, odpowiada z właściwym sobie wdziękiem: „Amerykańskie imiona gówno znaczą”. A nazwiska patronów łódzkich ulic?
„Świat nigdy nie stawał się sprawiedliwszy sam z siebie; to opór i walka zwykłych ludzi czyniły go lepszym” O tej walce przeczytacie w książce pt. „Rewolucja 1905. Przewodnik Krytyki Politycznej”, która ukazała się w 2013 roku staraniem łódzkiego Klubu Krytyki Politycznej. Książka jest bezpłatna. Nakład książki jest już bliski wyczerpania. Bezpłatny egzemplarz można uzyskać w Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi na ul. Piotrkowskiej 101, lewa oficyna, I piętro, w godzinach 12.00-18.00 w dni robocze. Bezpłatna wersja w internecie: http://issuu.com/krytykapolityczna/docs/pkp-rewo1905_net ... i na czytniki: http://virtualo.pl/rewolucja_1905_przewodnik_krytyki_politycznej/i140628/?q=rewolucja+1905 Książka „Rewolucja 1905. Przewodnik Krytyki Politycznej” ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej przy wsparciu Muzeum Historii Polski z programu „Patriotyzm Jutra”.
Ż yj e s z w c i ą g ły m b i e g u , w i ę c m o ż e o t y m z a p o m n i a ł e ś . N i e pa m i ę ta s z , ż e t w o j e m i a s t o w i e k t e m u wa l c z y ł o o o ś m i o g o d z i n n y d z i e ń p r a c y, p ł a c ę minim a l ną i opie k ę me dyczną . O polsk ą e duk ac ję i s z a c u n e k d l a p r a c o w n i k ó w. W c z e r w c u 19 0 5 r o k u s ta n ę ły w s z y s t k i e fa b r y k i , n a u l i c e Ł o d z i w y s z ł o 7 0 t y s i ę c y l u d z i : P o l a c y, Ż y d z i , N i e m c y. R a m i ę w r a m i ę . N i g d z i e p r o t e s t y n i e b y ły ta k p o w s z e c h n e , a wa l k i ta k k r waw e . P o w s ta n i e c z e r w c o w e s t ł u m i o n o , a l e d z i ę k i n i e m u t r z y na ś c i e l at p ó ź n i e j P o l s k a b y ł a j u ż n i e p o d l e g ł a . Ta k , Ż yj e s z w m i e ś c i e R e w o l u c j i . R e w o l u c j i 19 0 5 r o k u . M a s z p r aw o z n a ć t ę o p o w i e ś ć . To rów nie ż t woja histori a . HONOROWY PATRONAT:
W s p ó l n i e z T e at r e m N o w y m i m . K a z i m i e r z a D e j m k a w Ł o d z i z a p r a s z a m y n a o b c h o d y 10 9. r o c z n i c y P o w s ta n i a Ł ó d z k i e g o : 21 c z e r w c a , s o b o ta , WSPARCIE: g. 20.00 ZDJĘCIA: u l . P i o t r k o w s k a 3 2 ( p l a c p r z e d DH „ M a g d a” ) W y s tą p i ą K r a k o w s k i C h ó r R e w o l u c yj n y, g r u pa a r t y s t y c z n a OFF H a r n a m i a k t o r z y T e at r u N o w e g o . w w w. r e w o l u c j a19 0 5 . p l
W y d a r z e n i e d o f i n a n s o wa n e z e ś r o d k ó w M u z e u m H i s t o r i i P o l s k i w r a m a c h p r o g r a m u „ P a t r i o t y z m j u t r a” . P a r t n e r : T e a t r N o w y i m . K a z i m i e r z a D e j m k a w Ł o d z i
6
Strajk w zakładach Poznańskiego. Ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi
Budować inny świat david grAEber, Tłumaczenie i opracowanie: Marek jedliński
Kapitalizm w obecnej postaci zaczyna się rozpadać, ale jak dotąd nie wyłoniła się żadna wyraźna alternatywa. Siły zorganizowanego oporu są w rozsypce i nie mogą się pozbierać. [...] Jak do tego doszło? Czy to normalne, że ludzie nie umieją nawet wyobrazić sobie lepszego świata?
Beznadzieja nie jest naturalna. Trzeba ją sztucznie wywołać. Aby zrozumieć obecną sytuację, musimy najpierw zdać sobie sprawę, że od trzydziestu lat obserwujemy budowę olbrzymiego biurokratycznego aparatu, który generuje i podtrzymuje beznadzieję. Ta machineria ma jedno podstawowe zadanie: zdusić w zarodku wszelkie
alternatywne koncepcje przyszłości. Przywódców na całym świecie łączy obsesja, którą można wyrazić tak: „Nie wolno dopuścić, aby jakikolwiek ruch społeczny okrzepł i rósł w siłę, by proponował alternatywne rozwiązania. Ci, którzy kontestują istniejące struktury władzy, pod żadnym pozorem
nie mogą zwyciężyć w oczach opinii publicznej”. [...] Dla orędowników „wolnego rynku” skuteczne działanie tego aparatu beznadziei wydaje się nawet ważniejsze niż podtrzymanie jakiejkolwiek wydolnej gospodarki rynkowej. [...] Jeśli historia globalnych ruchów społecznych czegokolwiek nas nauczyła, to tego, że gdy tylko pojawia się jakiś
wyłom, jakakolwiek nadzieja, ludzka wyobraźnia budzi się z uśpienia. Tak było pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy przez moment zdawało się, że jesteśmy na drodze do trwałego pokoju na świecie. Od ponad pięćdziesięciu lat w Stanach Zjednoczonych można było wielokrotnie obserwować ten sam proces: gdy tylko pojawia się choćby nikła nadzieja na pokój, natychmiast zawiązują się radykalne ruchy społeczne hołdujące zasadom akcji bezpośredniej i bezpośredniej demokracji, stawiające sobie za cel rewolucyjną zmianę samej koncepcji polityki. Pod koniec lat pięćdziesiątych tę rolę pełnił ruch na rzecz praw obywatelskich; a pod koniec lat siedemdziesiątych – ruch przeciwko rozprzestrzenianiu broni atomowej. Ruch, który powstał ostatnim razem, objął swoim zasięgiem całą planetę i wprost rzucił wyzwanie kapitalizmowi. Takie ruchy społeczne bywają zaskakująco skuteczne. Z pewnością skuteczny okazał się globalny ruch na rzecz sprawiedliwości. Mało kto dziś rozumie, że jeśli ten ruch pojawił się i znikł w mgnieniu oka, to dlatego, że tak szybko osiągnął swoje najważniejsze cele. Gdy w 1999 roku organizowaliśmy protesty w Seattle albo (rok później) manifestacje przeciwko Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu w Waszyngtonie, nikomu z nas się nie śniło, że w ciągu zaledwie trzech, czterech lat negocjacje na forum Światowej Organizacji Handlu zakończą się fiaskiem, że ideologia „wolnego handlu” doszczętnie się skompromituje, że przepadnie każdy traktat handlowy, jaki trafi na stół rokowań [...], że działalność Banku Światowego będzie sparaliżowana, a władza Międzynarodowego Funduszu
Walutowego nad losami większości ludzi na świecie zostanie praktycznie obalona. A przecież tak właśnie się stało [...].
Od co najmniej pięciu tysięcy lat wielkie ruchy społeczne koncentrowały się na problemie długu. Było tak na długo przed narodzinami kapitalizmu. Można zrozumieć, dlaczego. Dług jest najskuteczniejszym znanym ludzkości sposobem na takie przekształcenie relacji z gruntu opartych na przemocy i brutalnej ekonomicznej nierówności, by wszystkim zainteresowanym wydawały się właściwe i moralnie słuszne. Kiedy ta sztuczka przestaje działać, następuje wybuch. Dziś obserwujemy właśnie ten proces. Jest już oczywiste, że powszechne zadłużenie okazało się największą słabością systemu; tym punktem, w którym system zaczyna się rozpadać i tracimy nad nim kontrolę. Ten punkt daje nam także niewyczerpane sposobności do organizowania się.
Niektórzy proponują strajk dłużników [...]. Ale na początek zacznijmy chociaż od blokowania eksmisji. Złóżmy zobowiązanie – jako dzielnice, osiedla, wspólnoty sąsiedzkie – że będziemy się wzajemnie wspierać, gdyby wierzyciele usiłowali kogokolwiek z nas wypędzić z domu. Przełomowość takich działań polega nie tylko na tym, że wypowiadając posłuszeństwo reżimowi długu, ataku-
jemy samo serce kapitalizmu, jego moralny fundament, który okazał się niczym więcej jak pobojowiskiem złamanych obietnic – ale przede wszystkim na tym, że gdy podejmiemy takie zobowiązanie, zaczniemy tworzyć nowy porządek. Dług to tylko obietnica, a współczesny świat jest pełen niedotrzymanych obietnic. Jedna z nich to obietnica złożona nam wszystkim przez państwo: że jeśli zrzekniemy się prawa do wspólnego zarządzania naszymi sprawami, państwo zapewni nam przynajmniej podstawy bezpiecznej egzystencji. Albo obietnica kapitalizmu: że możemy opływać w dostatek, jeśli tylko zgodzimy się podporządkować i wkupić w system własnego zniewolenia. Wszystkie te wielkie obietnice zawaliły się z hukiem na naszych oczach. Nie został po nich nawet pył. Zostało nam tylko to, co możemy obiecać sobie wzajemnie. Człowiek człowiekowi. Bez pośrednictwa ekonomicznej i politycznej biurokracji. Rewolucja zaczyna się od pytania: jakie obietnice składają sobie wzajemnie wolni mężczyźni i wolne kobiety? I jak, składając te obietnice, zaczniemy budować inny świat?
Autorem tekstu jest David Graeber (ur. 1961) – amerykański antropolog, anarchista i aktywista. Zasłynął jako autor książki „Dług: pierwsze 5000 lat”, jak dotąd jednak żadna jego książka nie ukazała się w języku polskim. Był jednym z inicjatorów ruchu Occupy Wall Street i współtwórcą znanego dziś na całym świecie sformułowania „99%”. Zamieszczony tu tekst jest fragmentem książki „Revolutions in Reverse” (Odwrócone rewolucje) z 2011 roku. Grafika: William Balfour Ker, obraz „From the depths” z 1905 roku.
7 wspomnienie eugeniusza pieńkowskiego
Dziecko ulicy Fragment „Wspomnienia «dziecka ulicy» z lat 1905-1907” – anegdot z dzieciństwa Eugeniusza Pieńkowskiego, pierwotnie opublikowanych w piśmie „Niepodległość” z 1932 roku:
Urodziłem się w Łodzi, dnia 4 maja 1897 r., z ojca Bolesława i matki Bronisławy z domu Lewandowskiej. Łódź, jaką miałem możność oglądać w latach mojego chłopięctwa, pozostawiła w mej duszy niezatarty obraz ruchu wyzwoleńczego [...]. W roku 1905 mieszkaliśmy w mieście Łodzi, przy ulicy Gubernatorskiej nr 26, na czwartym piętrze. Okna nasze wychodziły na podwórze, z którego roztaczał się widok na pobliskie fabryki oraz pola i ulice – Pustą i Orlą. Do okien pierwszego piętra sięgała przybudówka [...]. Przybudówka ta, na pozór niewinna, odgrywała swoją rolę jako miejsce przechowywania broni i bibuły agitacyjnej oraz przyrządów do fabrykowania bomb [...]. Skrytkę tę wykombinował instruktor Polskiej Partii Socjalistycznej, Stanisław Zybała, i poza nim wiedzieli o niej tylko matka moja i kuzyn mej matki, Rossi. Matka moja, pracując w fabryce koronek Geyera przy Górnym Rynku, zajęta była tam od godziny 6 rano do 6 wieczorem, później zaś pracę dostawała do domu, wobec czego i my musieliśmy pomagać matce w niektórych pracach, ale jak tylko można było wyrwać się na ulicę, wtedy wszystkie pola i ogrody, dozwolone i niedozwolone, były przez takich obdartusów jak my, dzieci ulicy, odwiedzane. Nikt najrozmaitszych zakątków Łodzi lepiej nie znał jak właśnie te dzieci ulicy. Jeżeli na jakim podwórzu gospodarz lub stróż zabronił grać w palanta lub w temu podobną grę, to nazajutrz wszystkie piece w tym domu dymiły, nie chciało się w nich palić, bo otwory kominów pozatykaliśmy cegłami, aby kamienicznik wiedział, że z nami nie warto zadzierać, gdyż umiemy się mścić. Czasami leżało się na brzuchu na dachu jakiej kamienicy, czekając, aż nadejdzie policjant lub czynownik, a wtedy nabierało się w usta grochu i przez długą szklaną rurkę wydmuchiwało się go danemu osobnikowi w głowę, tak że nie wiedząc, gdzie się ukryć przed pociskami, doprowadzany bywał do pasji. A nieprzyjaciel, leżący w ukryciu, był niedostrzegalny i nieuchwytny.
Filozofom się nie śniło o tajnych przełazach, ruchomych deskach w płotach, dziurach zastawionych prowizorycznie cegłami, gdzie można było przedostać się z jednego budynku do drugiego, i innych miejscach, znanych tylko nam. Jakżeż to mi się później przydało przy przenoszeniu bibuły lub wskazywaniu drogi mówcy, przybyłemu na wiec do którejś z fabryk. Później, kiedy matka moja została wciągnięta do komitetu fabrycznego i do roboty konspiracyjnej, dopiero była uciecha. Powierzono mi przenoszenie bibuły do fabryk raz lub dwa razy w tygodniu [...]. Byłem wychowany w takich warunkach życia, że nie znałem, co to łzy, ból, głód. Na łzy nie było czasu, na ból nie wolno było narzekać, bo nie było komu się użalić. A jeżeli dokuczał głód, to kładłem się na brzuchu i tak zasypiałem, oczekując powrotu z fabryki matki, która zawsze jakąś kolację ugotowała [...]. Kiedy zacząłem chodzić do szkoły, już potrafiłem dosyć dobrze czytać i pisać, gdyż uczyła mnie moja matka po ukończeniu pracy w fabryce. Z przyjemnością wtedy i ku udręce stróżów oraz rewirowego wypisywałem na chodnikach: „Niech żyje Polska!” lub „Niech żyje PPS!” itp. Jeżeli jednego dnia zmazali, nazajutrz na nowo musieli mazać. Cały tekst znajdziecie do przeczytania na stronie internetowej Lewicowo.pl: http://lewicowo.pl/wspomnienia-dziecka-ulicy-z-lat-1905-1907/
Grafika z okresu, ze zbiorów Beinecke Rare Book & Manuscript Library
Łódź, wznoszenie barykady, SDKPiL w Rewolucji 1905, Warszawa 1955, autor nieznany
Ognisko
nieprzerwanych
demonstracji Róża luksemburg
Fragment tekstu pt. „Wybuch rewolucji w Łodzi”, powstałego bezpośrednio po Powstaniu Łódzkim, autorstwa Róży Luksemburg – założycielki i ideolożki Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy:
„Proletariat łódzki został mimo obrony bohaterskiej zmiażdżony. Pozornie tryumfuje w Łodzi znowu ta sama siła brutalna bagnetu i kuli karabinowej, która w krwi zatopiła olbrzymią demonstrację majową w Warszawie, która rzezią straszną stłumiła styczniowe powstanie proletariatu w Petersburgu. Ale rewolucja jest jedynym rodzajem wojny, w której z szeregu porażek wynika w końcu zwycięstwo. Absolutyzm tryumfuje w Petersburgu i w Warszawie, i w Łodzi, i w Kiszyniowie, i na Kaukazie – i każde z tych «zwycięstw» zbliża go fatalnie, nieubłaganie, o krok do grobu, a lud pracujący do zwycięstwa. Bo każda z tych rzezi absolutyzmu niesie dalej zarzewie nienawiści, buntu i walki, popycha dalej falę rewolucji, która, tocząc się z niewstrzymaną siłą, wzdyma się coraz wyżej, coraz potężniej. W Warszawie w maju 20-tysięczny pochód wprawił w zdumienie rząd i burżuazję – po miesiącu w Łodzi 70-tysięczne tłumy maszerują pod sztandarem rewolucji. W Warszawie rzeź bezbronnego ludu zakończyła niebywałą olbrzymią demonstrację masową. Kula i bagnet tryumfo-
wały nad uciekającą, ratującą się od morderczego napadu masą. W Łodzi po miesiącu odpowiedzią na rzeź bezbronnych demonstrantów jest już 48-godzinna walka zacięta na barykadach. Ciężko i z mozołem zdobywał już teraz absolutyzm swoje «zwycięstwo». Przez pięć dni, od 20-go do 25-go, Łódź była ogniskiem nieprzerwanych demonstracji, strajków powszechnych, starć z żołdactwem – przez pięć dni w Łodzi wrzała nieprzerwanie walka. «Prawa» i bezprawia absolutyzmu, jarzmo kapitału były stratowane, zmiecione, masa robotnicza roztoczyła nad miastem swoją burzliwą, falującą jak morze, groźną potęgę –
w Łodzi przez pięć dni panią wszechwładną była Rewolucja! I absolutyzm musiał w gorącej bitwie zdobywać piędź za piędzią! Przy pomocy garści rewolwerów, bohaterski proletariat opierał się przemocy zbójeckiej falangi przez całe dwie doby, aż go żelazo mordercze i znużenie śmiertelne powaliły o ziemię... Absolutyzm tryumfuje nad Łodzią, cisza grobowa wymiotła na chwilę rozgwar burzliwy Rewolucji. Wśród ciszy wkraczają z brzękiem stalowych bagnetów na plac bezprawia i mordów nowe zastępy zbójeckie, z okolic ściągnięte. Ale rzeki krwi, płynące po ulicach
«zdobytego» miasta, wołają swym milczeniem do ludu całego kraju i całego państwa głośno i przeraźliwie, jak dzwon spiżowy, jęczący na alarm. Jeszcze szereg takich «zwycięstw» – i absolutyzm runie wśród powszechnego jednoczesnego powstania ludu na całym obszarze państwa”. Róża Luksemburg na początku Rewolucji przebywała w Niemczech. W grudniu 1905 roku przedostała się do Warszawy – przypadkiem w wagonie pełnym żołnierzy – ukrywając się pod pseudonimem Anna Matschke. Po dwóch miesiącach działalności rewolucyjnej została aresztowana przez carską ochranę, która dokonała rewizji mieszkania jej siostry, Anny. Trafiła do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej wraz z partnerem, Leonem Jogichesem. O jej uwolnienie apelowali niemieccy socjaldemokraci, z liderem Augustem Beblem na czele. Polska ulica groziła zamachami na przedstawicieli władz. W końcu jednak, po zapłaceniu łapówki w wysokości 2500 rubli oraz 3000 rubli kaucji, Róża Luksemburg opuściła Cytadelę 30 czerwca 1906 roku i ewakuowała się z Królestwa Polskiego do Berlina przez Petersburg, Finlandię i Szwecję. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy wciąż wówczas była prężną organizacją i stanowiła mocną siłę rewolucyjną na ziemiach polskich.
Wazon
Łodzianka pąsowych róż – pieśń irena tuwim
o Rewolucji 1905 roku
Tytuł naszej gazety zaczerpnęliśmy z pieśni hymnicznej nieznanego autorstwa, „Łodzianki”, która powstała po upadku Rewolucji, w 1909 roku. Melodia pieśni oparta jest na popularnej „Warszawiance 1905”. „Łodzianka” streszcza wydarzenia Rewolucji, mówi o łódzkich fabrykantach: Scheiblerze, Geyerze i Poznańskim, oraz represjach carskich, które dotknęły ruch rewolucyjny ze strony Nikołaja Kaznakowa, generała-gubernatora piotrkowskiego.
Śmiało podnieśmy krwawe sztandary, Jasną zielenią opaszmy skroń. Otośmy pełni siły i wiary Na bój śmiertelny chwycili broń. O, bo to walka o wolność ludu, Sztandar nasz krwawy – braci krew, Droga przed nami z cierni i trudu, Uczucia w piersi – zemsta i gniew. Naprzód, o Łodzi, w krwawej powodzi Poległych braci pomścić już czas, Czas, by stanęli starzy i młodzi, Walczyć za wolność czas, wielki czas! Dziś, gdy nas gnębią różne Szajblery, Gdy majster każdy – szpicel i cham, Gdy ufni w pomoc rządu Gajery Pędzą łaknących pracy od bram, Gdy z Kaznakowem Poznański w zgodzie, Gdy razem chłoszczą: nędza i bat, Gdy za idee w głodzie i chłodzie Umiera ojciec, siostra i brat Naprzód, o Łodzi, w krwawej powodzi Zerwijmy pęta z gnębionych mas. Stańmy do walki, starzy i młodzi: Czas pomścić braci poległych, czas! Gdy setki naszych mężnych szermierzy Poszło na Sybir do carskich turm, Niech wstaną nowi dziś bohaterzy, Rozdzwonią ciszę odgłosem surm. Za szereg braci poległych w borze, Za groby, które zbezcześcił wróg, Zemstę przysiążmy – stańmy jak morze I zmiećmy przemoc z dziejowych dróg! Naprzód, o Łodzi, w krwawej powodzi Poległych braci pomścijmy wraz, Stańmy do walki, starzy i młodzi: Bo przyszła chwila, już nadszedł czas!
W polskiej literaturze najbardziej znanym dziełem odnoszącym się do roku 1905 są „Kwiaty polskie” Juliana Tuwima. Siostra wybitnego poety, Irena Tuwim – znana z przekładów literatury dla dzieci i młodzieży, m.in. „Kubusia Puchatka” i „Chatki Puchatka” – jako kilkuletnia dziewczynka także była świadkiem wydarzeń rewolucji. Pisze o tym w swoich wspomnieniach pt. „Łódzkie pory roku”:
Nic tak głęboko nie zapadło w pamięć mojego serca, jak wystawa kwiaciarni [Wojciecha] Salwy. Na niewielkim podium pokrytym białym aksamitem, który miał imitować całun śniegu, stał wazon pełen pąsowych róż. Na tle aksamitu leżały rozsypane, niby to nieumyślnie, szkarłatne płatki, a obok – zwykły, kuchenny nóż. Kontrast był tak brutalny, tak uderzający, że nic nie mówiąc spojrzeliśmy najpierw po sobie, a potem na Matkę. – To symbol rewolucji – powiedziała Matka. Były to dla nas dwa nowe, nieznajome słowa, których znaczenia nie znaliśmy, ale których sens przeczuwaliśmy, gdy w domu mówiono po cichu o tym, jak to kozacy na koniach wjechali do hal fabryki Heinzla i Kunitzera, tratując robotników...
...gdy kiedyś, jadąc tramwajem w stronę Rynku Geyera* usłyszeliśmy nagle straszliwy huk: czarny lśniący powóz, zaprzężony w parę spasionych rysaków**, z tłustym kuczerem*** na koźle, raptem rzucił się w bok i wjechał na trotuar, a spod kopyt spłoszonych koni buchnął słup dymu – bomba! Zamach na policmajstra!... ...gdy z okien mieszkania wuja na Piotrkowskiej oglądaliśmy falujący tłum, nad którym powiewały czerwone sztandary, i gdy w niebo płynęła pieśń: Niesie on zemsty grom, ludu gniew, Przyszłości rzucając siew, A kolor jego jest czerwony... Była to rewolucja 1905 roku. Ale w języku łódzkich gazet i przerażonego mieszczaństwa były to „rozruchy”. Dla nas, dzieci, rewolucja, prawdziwa rewolucja, to była rewolucja francuska, którą znaliśmy z obrazków w „Moderne Kunst” – księgi ciężkiej i wspaniałej („ozdoba szafy”, jak nazywał ją Julek). Była tam staroświecka rycina przedstawiająca barykady na ulicach Paryża: w tłumie rozgorączkowanych ludzi stoi na beczce komunard w rozchełstanej na piersiach koszuli, w kaszkiecie, i ręką wskazuje naprzód. Dokoła uwijają się gawrosze, dzieci i psy. Daleko,
w głębi, widać nadciągającą konną gwardię królewską z bagnetami, pękające pociski. Na innej znów rycinie jacyś mężczyźni i kobiety z okien pałacyku w Trianon wyrzucają na bruk fortepian, lampy i fotele. Przerażona Maria Antonina, otulona w długi płaszcz, a z nią dwie damy dworu – chyłkiem wsiadają do karety. Tak wyglądała prawdziwa, historyczna, rewolucja francuska.
Któż z nas wiedział wtedy, że właśnie teraz, na naszych oczach, odbywa się historia Polski? Że to, co oglądamy z okien na Piotrkowskiej, będzie się kiedyś nazywało rewolucją 1905 roku? Że sami w objęciach płaczącej Matki, w której wzruszenie mieszało się ze strachem o nas, o dzieci – będziemy dla innych staroświecką ryciną? * Rynek Geyera – obecnie Plac Władysława Reymonta. ** rysak – koń przyuczony do bardzo szybkiego kłusa. *** kuczer – daw. woźnica. Źródło: Irena Tuwim, „Łódzkie pory roku”, Warszawa 1979, s. 15-17.
o godność, równość
i niepodległość
Wielu patronów i patronek łódzkich ulic oraz instytucji brało udział w działalności wolnościowej i równościowej – przeciwko zaborcy, nierównościom społecznym, wyzyskowi fabrykantów i za wolną, polskojęzyczną szkołę: Józef Piłsudski (ówcześnie jeden z przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej), Andrzej Strug (pisarz, działacz ruchu socjalistycznego i niepodległościowego), Norbert Barlicki (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, publicysta i prawnik, wybrany w 1937 roku na prezydenta Łodzi – decyzję anulowały władze centralne państwa), Aleksy Rżewski (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, pierwszy prezydent Łodzi w II RP) czy Helena Radlińska (twórczyni polskiej
pedagogiki bibliotecznej i społecznej, autorka koncepcji strajku szkolnego; patronka Szkoły Podstawowej nr 192). W Łodzi mamy też osiedle im. Józefa Montwiłła-Mireckiego (bojowca Polskiej Partii Socjalistycznej) oraz ul. Rewolucji 1905 roku.
Pod koniec czerwca obchodzić będziemy rocznicę Powstania Łódzkiego – kilkudniowej walki robotników przeciwko caratowi i nierównościom ekonomicznym. Pisząc o Rewolucji 1905 roku, nie sposób nie przytoczyć żądań ekonomicznych, za które robotnicy przelewali krew:
▪▪ Ośmiogodzinny dzień roboczy ▪▪ Ubezpieczenie na starość i od wypadku ▪▪ Bezpłatne leczenie w razie choroby – tak robotników, jak ich rodzin ▪▪ Utrzymywanie bezpłatnej szkoły czteroklasowej dla dzieci robotników z polskim językiem wykładowym ▪▪ Czternastodniowy urlop coroczny. Za dni urlopu płaca całkowita ▪▪ Lekarze, urzędnicy i majstrowie mają być wybierani przez robotników. Robotnikom przysługuje prawo usuwania nieludzkich i niesumiennych przełożonych.
rewolucja1905.pl facebook.com/rewolucja1905 twitter.com/rewolucja1905 #rewo1905 Zespół redakcyjny „Łodzianki”
HONOROWY PATRONAT:
Ekipa Klubu Krytyki Politycznej w Łodzi: Michał Gauza (pomysł, teksty, redakcja), Marek Cieślik (korekta), Krzysztof Witkowski (tekst), Marek Jedliński (tłumaczenie i opracowanie tekstu), Klaudia Wojciechowska (tekst).
Gazeta została sfinansowana przez darczyƒców. Wszystkim, którzy nas wsparli, serdecznie dzi´kujemy! WSPARCIE:
ZDJĘCIA:
TEKSTY NA LICENCJI CC BY 3.0 PL