Prześniona rewolucja: ćwiczenie z logiki historycznej

Page 1



8ZbMĬVQWVI ZM_WT]KRI


LW\aKPKbI[ ]SIbIða [QĔ" I>BDI=N <6GIDC 6H= 2M[QMġ _I[bI _QW[VI VI[bI 6C9GO:? ;G>HO@: )LIU +QWðSW[b ?6GDHȊ6L =GN86@ 8ZWZWS _M _ðI[VaU SZIR] I>BDI=N HCN9:G 6IKRWVITQbU UIZS[QbU Q VW_WKbM[VI -]ZWXI īZWLSW_I 96C>:A H>9DG>8@ 3IXQ\ITQbU b X][bSQ B>8=6:A @6O>C )UMZaSIġ[Ka UIZbaKQMTM 7DGNH @6<6GA>8@> 1UXMZQ]U XMZaNMZQQ >G>C6 <ȊJHO8O:C@D ;W_QM\a WL S]KPVQ B6G8> H=DG: 6W_WKbM[VWĬČ RISW ĎZ{LðW KQMZXQMġ IDCN ?J9I 0Q[\WZQI VQMLWSWġKbWVI 696B A:HO8ONūH@> ;SWS _ VW_WKbM[VWĬČ :G>8 =D7H76LB 2IS bUQMVQČ Ĭ_QI\ IDCN ?J9I *ZbMUQĔ WLXW_QMLbQITVWĬKQ A>9>6 8>DȊ@DHODL6 8]JTQKa[\aSI XWT[SI VI MUQOZIKRQ ! ¨ !

bIXW_QMLbQ" :G>8 =D7H76LB ?QMS SIXQ\Ið] :G>8 =D7H76LB ?QMS QUXMZQ]U =6G6A9 L:AO:G+ HŗC@: C:>IO:A ĴWðVQMZbM 8ZW\WSWða _ITSQ bIJQRIVQI Q ĬUQMZKQ =DL6G9 O>CC 4]LW_I PQ[\WZQI ;\IV{_ BRMLVWKbWVaKP 7L ZWS] ! LW LbQĬ


6C9GO:? A:9:G 8ZbMĬVQWVI ZM_WT]KRI ċ_QKbMVQM b TWOQSQ PQ[\WZaKbVMR


Andrzej Leder, Prześniona rewolucja: ćwiczenie z logiki historycznej Warszawa Copyright © by Andrzej Leder, Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Wydanie pierwsze ISBN

- -

- -

Książka powstała w ramach działalności Instytutu Studiów Zaawansowanych. www.instytut-studiow.pl

Supported by a grant from the Open Society Foundations. Książka ukazuje się przy wsparciu Open Society Foundations.

Wydawnictwo Krytyki Politycznej Seria Historyczna [ ] Warszawa



PO PIĄTE

Polska na tych latach wyszła nadspodziewanie dobrze i wiele opłaciłoby się zapłacić za uzyskanie takiego terytorium, takiego społeczeństwa bez różnic stanowych i takiego kraju, niemal bez mniejszości narodowych. Marcin Król¹

Świadomość poprzedniego etapu pozostaje w tyle, nie nadąża za przemianami ustrojowymi i gospodarczymi. Aleksander Bardini²

1 2

Marcin Król, Długie trwanie a PRL, „Res Publica Nowa” , nr , s. . Aleksander Bardini, Archiwum A. Bardiniego, Gabinet Rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, cyt. za: Grzegorz Niziołek, Polski teatr Zagłady, dz. cyt., s. .


unkcja porewolucyjnych trzydziestu trzech lat – od do roku – jest z wielu względów paradoksalna. Okres ten wymaga oddzielnego opracowania, tutaj mogę przedstawić tylko kilka dotyczących go myśli. Lata te miały być kontynuacją rewolucyjnych przemian poprzedzającego okresu. Nadal nawiązywano do Marksa, Engelsa, Lenina (bez Stalina), nadal system władzy opierał się na dominacji związanej z ZSRR partii, nadal najważniejsze kanały awansu społecznego wiodły przez tę partię. Jednak w bardziej konkretnym przekazie powoli pojawiał się kompromis z potrzebami dużych odłamów polskiego społeczeństwa. Dla resztek przedwojennych elit symboliczne znaczenie miało uznanie, pod koniec lat ., mitologii powstania warszawskiego. Dla wielkich grup o chłopskiej genezie taką rolę odrywało coraz szersze otwieranie przestrzeni publicznej dla Kościoła katolickiego. Wreszcie, charakterystyczne dla lat ., wezwanie do „małej stabilizacji”, do urządzania się, do skupienia na codzienności, pozwoliło z czasem na ukształtowanie się swoiście drobnomieszczańskiego, całkowicie nierewolucyjnego kompromisu dekady Gierka.

F

LOSY LEWICY To w tej epoce uformował się pewnego rodzaju konsensus ideowy nowoczesnej Polski. Najbardziej znacząca wydaje mi się tu książka

PO PIĄTE

DŁUGIE TRZYDZIEŚCI TRZY LATA I POTEM


PO PIĄTE 186

– i projekt polityczny – Kościół, lewica, dialog³. Dzisiaj, z perspektywy kolejnych czterdziestu lat, tytuł ten trzeba by czytać Kościół, liberałowie, dialog. W rozpoczętym wówczas dialogu uformował się dominujący w Polsce do dzisiaj – a więc już prawie przez półwiecze – konsensus liberalno-konserwatywny. Lewica z tego dialogu po prostu się ulotniła. Ulotniła się, kapitulując w sensie politycznym, ale, co może ważniejsze, kulturowym. Budując ów wielki sojusz polityczny, który miał się stać podstawą potęgi pierwszej „Solidarności”, zrezygnowała ze swoich tradycyjnie wyznaczających horyzont myślenia postulatów, stając się lewicą liberalną. Zapewne w walce z ustrojem autorytarnym był to gest konieczny, ale jednocześnie, z dzisiejszej perspektywy, bardzo kosztowny. Kosztowny tak, że dziś lewica – w sensie ideowym – musi się odbudowywać praktycznie od zera. Co mam na myśli, kiedy piszę o kapitulacji lewicy w sferze kulturowej? Przychodzą mi na myśl trzy zadania, trzy postawy, w których lewica, jak sądzę, powinna głosić swoje non possumus. Po pierwsze, traktowanie ludzi pracujących jako najważniejszego dla siebie podmiotu politycznego. Przesunięcie akcentu w stronę obywatelską i rynkową sprzyja budowaniu demokracji liberalnej, prowadzi jednak do porzucenia tych, którzy są przede wszystkim pracownikami. Obrona etosu obywatelskiego i obrona etosu pracowniczego to nie jest zupełnie to samo; te postawy mogą się uzupełniać, ale akcenty są rozłożone inaczej. Nawet wielka epopeja dziesięciomilionowego związku zawodowego z lat – tego nie zmienia. Ten ruch, powstały jako owoc protestu robotniczego, pracowniczy w swoim zalążku, z czasem przekształcił się w obywatelski i polityczny. Po drugie, wyrzeczenie się lewicowego etosu w sferze szeroko rozumianych spraw światopoglądowych – i mocniej – moralności. Oznaczało to, przede wszystkim, porzucenie „laickiego” wyznania wiary. Z odpowiednią dozą rozumnego antyklerykalizmu. Oczywiście Jacek Kuroń nie zaczął w tej epoce pielgrzymować do sanktuariów, ale spór światopoglądowy z Kościołem i religią został wyciszony. A jest to spór, 3

Adam Michnik, Kościół, lewica, dialog, Instytut Literacki, Paryż

[przyp. red.].


4

Jan Józef Lipski, Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy (uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków), Niezależna O icyna Wydawnicza, Warszawa [przyp. red.].

187 DŁUGIE TRZYDZIEŚCI TRZY LATA I POTEM

który w ogromnym stopniu wyznacza pozycję lewicy, bowiem pozwala jej powiedzieć: l u d z k i e s p ra w y m u s i my r o z w i ą z y wa ć t u i t e raz, na ziemi, bo żadnego pocieszenia „stamtąd” nie ma i n i e b ę d z i e . B e z t e g o c r e d o l e w i c a n i e w i e , k i m j e s t. Kościół katolicki, zawierając sojusz z liberalizującą się lewicą, po mistrzowsku zneutralizował możliwość głoszenia przez nią socjalistycznej „dobrej nowiny”: człowiek jest sam, zdany tylko na siebie i innych ludzi. Nie dziwi zresztą, że tradycyjny lewicowy antyklerykalizm nie miał wielu głosicieli, skoro ostatnim, który poważnie próbował realizować antyklerykalny program, był Władysław Gomułka. Nie zmienia to faktu, że wyrzeczenie się laickości i antyklerykalizmu otworzyło drogę dla sytuacji, w której quasi monopol na nazywanie dylematów moralnych uzyskała myśl katolicka. Emblematyczne jest, że to właśnie w drugiej połowie lat . upowszechnił się dyskurs „obrony życia”, a przede wszystkim moralna i psychologiczna stygmatyzacja aborcji, połączona z przyjęciem jako oczywistego dogmatu o człowieczeństwie zarodka. Głosu lewicy, sięgającego do moralnego fundamentu problemu – takiego, jaki dziś reprezentuje Agnieszka Graff – wówczas w tej sprawie nie było. Trzecim momentem ideowej „kapitulacji” lewicy było stopniowe łagodzenie krytycznego stosunku wobec własnej wspólnoty narodowej. Sadzę, że jeśli lewica może być patriotyczna – co zresztą wcale nie jest oczywiste – to tylko przez krytykę słabości i zakłamań wspólnoty, w której żyje. Tak rozumiał swój patriotyzm Jan Józef Lipski, który w książce Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy⁴ przeciwstawiał ten etos „lukrowaniu” narodu, charakterystycznemu dla myśli endeckiej i postendeckiej. Wydaje mi się zresztą, że nawet postawa Lipskiego była swoistym kompromisem; podstawowy dla lewicy rodzaj lojalności to lojalność wobec wszystkich skrzywdzonych, niezależnie od ich plemiennej przynależności. Mimo że książka Lipskiego była przez opozycję czytana, to nie ona wyznaczyła „kierunek spojrzenia” lat . i . na wspólnotę narodową.


PO PIĄTE 188

Epoka ta to powrót i apologia romantycznej wersji patriotyzmu. Główny udział w upowszechnieniu tej wrażliwości mieli wielcy twórcy kultury, którzy jeszcze w poprzednim dziesięcioleciu badali krytycznie fundamenty polskiego „paktu patriotycznego”. Jak zwykle papierkiem lakmusowym stosunku do własnej wspólnoty był sposób traktowania „kwestii żydowskiej”, a właściwie śladów obecności unicestwienia Żydów w świadomości polskiego społeczeństwa. Artyści, którzy jak Jerzy Grotowski, Tadeusz Kantor czy Andrzej Wajda w pierwszym powojennym dwudziestoleciu penetrowali dwuznaczności „paktu patriotycznego”, a przede wszystkim trudne ślady doświadczenia świadka albo gapia – jak na polski tłumaczy się termin bystander, ten-który-stoi-obok-Zagłady – w latach . „pogodzili się” z narodowym mitem i utrwalali w swoich dziełach wszelkie jego odcienie. O Żydach, a przede wszystkim o swoistej „odmowie współczucia”, która stanowi istotny element powojennego „paktu patriotycznego”, było cicho. Oczywiście w jakimś stopniu jest to zrozumiałe. W walce z reżimem „pokrzepienie serc” wydawało się oczywistością, zaś akcentowanie udziału „żydokomuny” w zniewoleniu Polski znakomicie ułatwiało zapomnienie o zapomnieniu Zagłady. Co więcej, w latach . instytucjonalną władzę nad kulturą uzyskali ludzie, których biogra ia wiodła często właśnie przez awans związany z unicestwieniem polskiego żydostwa. Przez polską prześnioną rewolucję. Ponownie jednak: to, że lewica wyrzekła się wtedy swojego krytycznego stosunku do „patriotycznego paktu”, że nie była gotowa penetrować prawdy o genezie nowoczesnego polskiego społeczeństwa, że w roku Bronisław Geremek nie chciał kon liktu o żydowskiego trupa z Marianem Jurczykiem, to wszystko odbija się dzisiaj lewicy i całemu polskiemu społeczeństwu czkawką. Stając się w latach . opozycją demokratyczną, opozycja wywodząca się z rewizji idei rewolucyjnej – a więc ci, którzy mogli przenieść lewicowe ideały i kulturę polityczną poza „stan wyjątkowy” PRL – wysiadła „na przystanku niepodległość”. I jeszcze: „liberalizm”. Logika tego wyboru w roku uniemożliwiała poważną dyskusję nad neoliberalnym programem gospodarczym, który wówczas był realizowany. Uniemożliwiała też podjęcie próby chronienia najsłabszych, tych


189 DŁUGIE TRZYDZIEŚCI TRZY LATA I POTEM

homines sovietici, a choćby chronienie ich godności czy symbolicznej pozycji. Podejmowane w latach . działania Jacka Kuronia, wyrwane z kontekstu politycznego i nieosadzone w żadnym politycznym dyskursie, osuwały się w dobroczynność. Pojawia się tu ważne pytanie: czy po roku były jeszcze momenty, kiedy duże grupy społeczne w Polsce autentycznie identy ikowały się z lewicowością? Kiedy lewicowość mogła kształtować pole symboliczne? I nie lewicowość sowiecka, stalinowska, narodowo-komunistyczna, ale autentyczna wrażliwość lewicowa; taka, którą w Polsce moglibyśmy łączyć na przykład z rewolucją roku? Przecież wspomniany kompromis, który władza zawierała z potrzebami społecznymi, dotyczył raczej symboli od tradycji lewicy bardzo odległych, a często wręcz wywodzących się z imaginariów lewicy wrogich. Prawdopodobnie były dwie takie chwile: sam rok i „Solidarność” w roku. Ten pierwszy moment to – w opowieściach lewicowców – robotnicy, którzy poważnie potraktowali socjalistyczne hasła o icjalnej propagandy, organizowali się w zakładach pracy w komitety fabryczne i wywierali taką presję na instancje partyjne, że albo się one do nich przyłączały, albo realizowały to, czego oni chcieli. Wydaje się, że nastąpił wtedy w historii Polski okres, w którym retorykę socjalistyczną i rewolucyjną traktowano najpoważniej. Władza była w rękach rad. Towarzyszyło temu poczucie, że Gomułka jest znakiem, znaczącym suwerennym tej zmiany. Stąd ogromny tłum w trakcie wiecu na placu De ilad. Zaś co do „Solidarności”, znowu według uczestników wydarzeń  – tu odwołuję się do słów Karola Modzelewskiego – była w tym ruchu autentyczna lewicowa podmiotowość polityczna. Było to dążenie do jakiejś samorządności w fabrykach, samorządności potem nazywanej pracowniczą. Paradoksalnie, ten największy ruch robotniczy Europy był skazany na klęskę. Nie dlatego tylko, że naprzeciw siebie miał uzbrojoną w czołgi dyktaturę, ale przede wszystkim dlatego, że walczył o wejście Polski w świat Zachodu, świat postindustrialny, w którym nie ma miejsca dla robotników. Na dodatek związek zawodowy był „maską”, pod którą kryło się wszystko – od renesansu żydowskiego, przez proto-ekologów i samorządowców, po nacjonalistów – ale najmniej było tam ideowej lewicy. Właśnie to, że ów ruch nie


PO PIĄTE 190

miał myśli, która budowałaby dla niego perspektywę o charakterze lewicowym, jest przyczyną zadziwiającego zniknięcia z historii jego pracowniczego charakteru. To jednak, że w latach . „Solidarność” walkę z dyktaturą mogła wygrać, wynikało z tego, że n a j e j c z e l e stał człowiek będący prawdziwym dzieckiem rewolucji – . Człowiek, który wychował się poza szlacheckim imaginarium, który wniósł do polityki odpowiedzialność i pragmatyzm, obce w gruncie rzeczy tradycji romantycznego myślenia o polskiej polityce. Pisząc o Lechu Wałęsie, trafnie ujął to Robert Krasowski: Czemu jedynym racjonalnym graczem – po obu stronach polskiego sporu – okazał się człowiek niemający żadnego politycznego doświadczenia? [...] Zdecydowały społeczne korzenie. To dziecko wsi okazało się impregnowane na polskie szaleństwo. Wychował się z dala od inteligencko-szlacheckich kodów, co pozwoliło mu zachować zdrowy rozsądek. Nie był ukąszony przez Mickiewicza, nie nauczono go wielbić ani spraw przegranych, ani ludzi szalonych.⁵

Skądinąd dość optymistyczny jest fakt, że prawicowy publicysta potraił uznać wagę genealogii Lecha Wałęsy właśnie w tym aspekcie, w którym odzwierciedla ona prześnioną polską rewolucję. Jednak dystans do „inteligencko-szlacheckich kodów” – jak to się okazało w okresie demokratycznie zdobytej prezydentury – okazał się też prawdziwą piętą achillesową tego najwybitniejszego polskiego polityka. Podobnie jak brak zakorzenienia w dominującym polskim polu symbolicznym był jednocześnie siłą i słabością Wałęsy, tak autentycznie robotnicze ruchy i roku, przez niedosyt jakichkolwiek symboli, znaczących, w których system mogłyby się wpisać, pozostały „nieme” dla o icjalnej historii Polski. W zbiorową pamięć zostały wpisane jako kolejne stacje narodowej martyrologii. Ich polityczny potencjał jest słabo utrwalony w porządku instytucjonalnym i nie znajduje miejsca w żadnej ważnej dziś dla Polaków symbolice...

5

Robert Krasowski, Z chłopa król, „Polityka”,

września

, nr

(

), s.

.


SPIS RZECZY

WSTĘP PO PIERWSZE PO DRUGIE PO TRZECIE PO CZWARTE PO PIĄTE INDEKS NAZWISK

Ćwiczenie z logiki historycznej Rewolucja Żydzi Reforma rolna Terror i industrializacja Długie trzydzieści trzy lata i potem

7 26 48 96 150 184 201


Redakcja: Katarzyna Tośko Korekta: Magdalena Jankowska Projekt okładki: Marcin Hernas | tessera.org.pl Fotogra ie na okładce: Wojciech Wilczyk Układ typogra iczny, łamanie:  Druk i oprawa: Read Me, ul. Olechowska

| manufaktu-ar.com ,

-

Łódź

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Foksal -

, II p.

Warszawa

redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej są dostępne w promocyjnej cenie w siedzibie Krytyki Politycznej (ul. Foksal

, II p., Warszawa), w świetlicach KP w Cie-

szynie (ul. Zamkowa ), Łodzi (ul. Piotrkowska (ul. Nowe Ogrody

, lewa o icyna, I p.) i Trójmieście

, II p., Gdańsk) oraz księgarni internetowej KP↪, a w cenie deta-

licznej w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.

↪ krytykapolityczna.pl/wydawnictwo


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.