www.iriviera.pl ju¿ od 9 marca 2014 r.
bezplatna gazeta opinii
Sopot
Rok IX Nr 2 (89)
Luty 2014
Nak³ad 13 000 egz.
DIALOGI
o bezpieczeñstwie z by³ym Komendantem Miejskim Policji w Sopocie, Miros³awem Pinkiewiczem. Czytaj na str. 3
ISSN 1895-7080
Œladem naszych publikacji: Mieszkañcy sprzeciwiaj¹ siê planom sopockich urzêdników.
Stanowcze NIE dla Ciapkowa na „Przylesiu” W grudniowym wydaniu „Riviery” poruszyliœmy temat nowej lokalizacji sopockiego Schroniska Dla Bezdomnych Zwierz¹t. Urzêdnicy zaproponowali, aby wybudowaæ je przy ulicy 23 Marca w bezpoœrednim s¹siedztwie domów mieszkalnych. Okaza³o siê, ¿e pomys³ ten wzbudzi³ powszechny opór mieszkañców „Przylesia”. W tej sprawie na adres mailowy naszej redakcji wp³ynê³y dziesi¹tki listów oburzonych sopocian. Z proœb¹ o rezygnacjê z planowanej inwestycji zwróci³a siê do prezydenta Sopotu równie¿ Rada Nadzorcza Spó³dzielni Mieszkaniowej „Przylesie”. Krzysztof M. Za³uski
P
olana, na której sopockie w³adze chcia³yby wybudowaæ nowe „Ciapkowo”, znajduje siê zaraz za will¹, nale¿¹c¹ do Pomorskiego Urzêdu Wojewódzkiego (ul. 23 Marca 110). W odleg³oœci ok. 150 metrów od niej stoj¹ kolejne domy, a w promieniu nastêpnych 400, tak¿e sanatorium „Leœnik”. Mniej wiêcej w tej samej odleg³oœci dzia³a tak¿e filia szpitala reumatologicznego, do którego prezydent Sopotu obieca³ dobudowaæ szpital geriatryczny. Klasyczna spychotechnika Projektowane usytuowanie schroniska nie przypad³o do gustu mieszkañcom domów stoj¹cych przy ul 23 marca. Pani Anna Z. (nazwisko znane redakcji) napisa³a do nas, ¿e: „Pomys³ umieszczenia schroniska dla zwierz¹t w leœnej otulinie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, w bezpoœredniej bliskoœci zabudowy mieszkalnej (na pewno do najbli¿szych domów jest tam bli¿ej, ni¿ wymagane 150 m), a zw³aszcza w s¹siedztwie strefy uzdrowisko-
wej, uwa¿am wrêcz za kuriozalny. To klasyczna spychotechnika, uprawiana od dawna przez sopockie w³adze: zaproponowaæ coœ na doczepnego i odfajkowaæ problem! Oczekiwa³abym niezale¿nej ekspertyzy, czy ta proponowana lokalizacja w ogóle jest zgodna z prawem i odnoœnymi przepisami”. Pan Ryszard Tokarzewski, uwa¿a natomiast, ¿e: „Prezydent zmarnowa³ kolejne 4 lata: zamiast – co chyba jest najbardziej logicznym rozwi¹zaniem zaproponowaæ wariantowo kilka ró¿nych miejsc (…) i poddaæ je realnym, a nie pozorowanym spo³ecznym konsultacjom. Znów proponuje rozwi¹zanie si³owe - albo tu, albo w ogóle. A samo umiejscowienie Ciapkowa na gêsto zaludnionym osiedlu jest ewidentnym nieporozumieniem, które przynieœæ mo¿e wiêcej szkód ni¿ po¿ytku”. Pomys³ zza biurka „Schroniska nieprzypadkowo lokalizuje siê najczêœciej w miejscach znacznie oddalonych od osiedli – na peryferiach miasta. – pisze p. Gra¿yna B. - A ju¿ na pewno nie w strefie uzdrowiskowej, gdzie spaceruj¹ ku-
racjusze. Przecie¿ ktoœ na tak niedorzeczny pomys³ móg³ wpaœæ wy³¹cznie zza swojego biurka”. Czytelnik podpisuj¹cy siê inicja³ami W.CH. pyta natomiast: „A jak to siê sta³o, ¿e to obecne schronisko dzia³a dziœ na terenie, który miasto komuœ sprzeda³o? Jakim cudem miasto ma ponosiæ dziœ koszty przeniesienia tego schroniska, skoro odda³o kiedyœ grunt pod budowê hali sportowej, która nigdy tam nie powsta³a, ani ju¿ nie powstanie? Swoj¹ drog¹, to jest temat dla „Riviery”: komu przeszkadza Ciapkowo w dzisiejszej lokalizacji? Po co je w ogóle przenosiæ? Mo¿e lepiej wybudowaæ nowoczesn¹ placówkê w tym samym miejscu?” Pytanie do w³adz miasta ma tak¿e pan Jerzy Krajnoch, który informuje nas, ¿e „przed poprzednimi wyborami (chyba na wiosnê’2010) odby³o siê w budynku Stra¿y Po¿arnej spotkanie z prezydentem w sprawie ewentualnej, nowej lokalizacji schroniska. By³em na tym spotkaniu i prezydent Karnowski upiera³ siê, ¿e najlepsza jest wskazana przez niego nowa lokalizacja, niebezpiecznie przybli¿aj¹ca zabudowania schro-
niska do domów mieszkalnych. Mieszkañcy s³usznie podnieœli raban i niewygodny temat natychmiast ucich³. Znów zbli¿aj¹ siê wybory i ten kotlet znowu zosta³ odgrzany. Ciekaw jestem po co?” Miêdzy m³otem a kowad³em „Na pewno znalaz³oby siê na terenie Sopotu kilka znacznie lepszych miejsc dla Ciapkowa, ni¿ osiedle Przylesie, bo to chyba najgorsza, mo¿liwa lokalizacja. Ja proponowa³abym albo teren za ogrodami dzia³kowymi na koñcu ul. Reja, albo doœæ du¿y teren rekreacyjny, do tej pory zaniedbany, pod skarp¹ przy ul. Polnej i Bitwy Pod P³owcami. Ewentualnie szukaæ miejsca na granicy Sopotu z Gdyni¹, w górnym tarasie – powy¿ej torów kolejowych. Mo¿na te¿ rozwa¿aæ zaplecze hipodromu wzd³u¿ torów. Ale na pewno nie lokalizacjê w pobli¿u tak du¿ego osiedla jak „Przylesie”, z planowym tam przecie¿ niebawem szpitalnym oddzia³em geriatrycznym – pisze p. Filip M.
Co istotne, perspektywa zape³nienia leœnej polanki bezdomnymi zwierzêtami, nie spodoba³a siê nawet Radzie Nadzorczej Spó³dzielni Mieszkaniowej „Przylesie”. Jej przewodnicz¹cy – oczywiœcie „dzia³aj¹c w imieniu mieszkañców osiedla” - zwróci³ siê pisemnie do prezydenta Karnowskiego „z proœb¹ o odst¹pienie od zatwierdzenia planowanej, nowej lokalizacji Schroniska”. Autorzy listu zauwa¿yli bowiem, ¿e „usytuowanie Schroniska w planowanym miejscu, spowoduje ogromn¹ uci¹¿liwoœæ dla istniej¹cych i przysz³ych zak³adów leczniczych oraz dla mieszkañców Osiedla Przylesie (…). T¹ decyzj¹ zostaniemy zamkniêci w swoich mieszkaniach jak w klatkach, podobnie jak te nieszczêœliwe zwierzêta.” Dzia³acze Rady próbuj¹ nawet wywrzeæ na prezydencie Karnowskim presjê, sugeruj¹c mu, ¿e jego „decyzja zrodzi lawinê protestów i skarg. Mieszkañcy,
do których wiadomoœci ten zamiar W³adz Miasta ju¿ dotar³, s¹ poruszeni i ju¿ zwracaj¹ siê do Rady Nadzorczej o interwencjê”. Ostateczne rozwi¹zanie Wygl¹da wiêc na to, ¿e w³adze Sopotu bêd¹ mia³y w najbli¿szym czasie kolejny orzech do zgryzienia. Po mieœcie ju¿ kr¹¿¹ pog³oski, ¿e urzêdnicy chc¹ raz na zawsze pozbyæ siê szczekaj¹co-mia³cz¹cego problemu. Lokatorów obecnego schroniska, po jego likwidacji ma przej¹æ ponoæ prywatna fundacja, która mi³oœæ do zwierz¹t ma wypisan¹ jedynie w statucie. Wtajemniczeni twierdz¹, ¿e ostateczna eksmisja sopockich czworonogów mia³aby nast¹piæ po listopadowych wyborach samorz¹dowych. Dlaczego? Bo przed nimi nawet obecne w³adze miasta nie odwa¿y³yby siê na tak desperacki krok. Czy¿by wiêc wynik wyborów zale¿eæ mia³ od losu sopockich futrzaków…?
W najbli¿szym numerze: Ile tak naprawdê zap³acimy za wywóz œmieci w bie¿¹cym roku?
2
ROZMOWA RIVIERY
Nr 2 (89) Luty 2014
O nieprawid³owoœciach przy przetargu na przebudowê sopockich terenów przydworcowych, decyzji NSA w tej sprawie i ¿¹daniu od Miasta odszkodowania rozmawiamy z prezesem Global Retail and Residential Estate Services p. Jean-Yves Ebelem.
GRRES idzie do s¹du z sopockim prezydentem Konrad Franke Riviera: W po³owie wrzeœnia zesz³ego roku Naczelny S¹d Administracyjny w Warszawie uchyli³ wyrok Wojewódzkiego S¹du Administracyjnego w Gdañsku w sprawie przetargu na budowê dworca kolejowego w Sopocie i przekaza³ sprawê do ponownego rozpoznania. Co to oznacza dla Pañskiej spó³ki?
Jean-Yves Ebel: Prace budowlane które, zgodnie z informacj¹ zawart¹ na tablicy informacyjnej zlokalizowanej na placu budowy, mia³y zakoñczyæ siê wiosn¹ 2014, obecnie s¹ opóŸnione. Z nieznanych nam powodów, zmianie uleg³ sam projekt - nie ma ju¿ czêœci hotelowej i tylko czêœæ zaplanowanych prac zosta³a zrealizowana. Niezale¿nie - nawet jeœli Wojewódzki bezplatna gazeta opinii
Wydawca: PPHU Riviera Sopot Redaktor naczelny: Krzysztof M. Za³uski tel. 796-54-94-50 Reklama: e-mail: k63@ gazeta.pl Redakcja: e-mail: riviera-77@ o2.pl OdwiedŸ nas na stronie: www.facebook.com/riviera.gazeta Druk: Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3 Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania. Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.
Szanowni Pañstwo, Sopocianie i Sympatycy ruchu „Kocham Sopot” Blisko 4 lata temu zainicjowa³em w Sopocie dzia³alnoœæ ruchu obywatelskiego „Kocham Sopot”, który wystawi³ z sukcesem swoich niezale¿nych, bezpartyjnych kandydatów na radnych w wyborach samorz¹dowych. Jako kandydat na Prezydenta Sopotu zdoby³em wówczas blisko 50% g³osów sopocian. Takie zaufanie zobowi¹zuje, zatem – jako grupa sopockich radnych - poœwiêciliœmy siê pracy samorz¹dowej, staj¹c siê na sta³e g³ównym obiektem licznych ataków urzêduj¹cego Prezydenta i popieraj¹cych go radnych. Dwie osoby z tego grona zawiod³y to zaufanie i trudno nazwaæ ich zachowanie inaczej ni¿ zdrad¹. Najbardziej zawiod³em siê na Piotrze Kurdzielu, który okaza³ siê osob¹ nielojaln¹ i fa³szyw¹, sam sobie wystawiaj¹c œwiadectwo moralnoœci. Mimo oporu uda³o siê w tej kadencji przeprowadziæ wiele cennych inicjatyw (m.in. bud¿et obywatelski, wymuszenie prac nad oddzia³em szpitalnym, korzystniejsze dla mieszkañców rozliczenie œmieci, wprowadzenie imiennego g³osowania, transmisje internetowe sesji, wiêkszy udzia³ mieszkañców w posiedzeniach komisji itp.). Przyjdzie jeszcze pora na dok³adny bilans i analizê naszych samorz¹dowych dzia³añ. Nie chcieliœmy jednak stanowiæ „twardej” opozycji, dla zasady neguj¹cej i blokuj¹cej wszystkie dzia³ania, uznaj¹c, i¿ porozumienie i kompromis jest cenn¹ wartoœci¹ nadrzêdn¹ samorz¹du. Niestety, okaza³o siê, ¿e drugiej stronie zupe³nie na tym nie zale¿a³o. Chcia³bym poinformowaæ, ¿e 16 listopada 2014 zaplanowano kolejne wybory samorz¹dowe. To kolejna okazja, aby wybraæ na radnych osoby publicznego zaufania, którym mo¿ecie Pañstwo powierzyæ losy Naszego Miasta. Rada Miasta to cia³o nadzorcze i kontrolne w stosunku do Prezydenta. Du¿a czêœæ sopockich radnych o tym jednak zupe³nie zapomnia³a, zmieniaj¹c siê w partyjno-polityczne zaplecze prezydenckie, bezkrytycznie popieraj¹c wszystkie prezydenckie pomys³y i projekty uchwa³.
Jean-Yves Ebel: Oznacza to, i¿ nasza skarga dotycz¹ca wyboru Ba³tyckiej Grupy Inwestycyjnej na partnera realizuj¹cego inwestycjê zostanie ponownie rozpatrzona. Dla nas jest to szansa na potwierdzenie, i¿ decyzja podjêta przez w³adze miasta Sopotu by³a niew³aœciwa. Czy w przypadku uznania przez Wojewódzki S¹d Administracyjny Pañstwa skargi za zasadn¹ - to znaczy stwierdzenia, ¿e wybór prezydenta Sopotu, dotycz¹cy najkorzystniejszej oferty na przebudowê sopockiego dworca PKP i niedopuszczeniu oferty GRRES do oceny i porównania z ofert¹ Ba³tyckiej Grupy Inwestycyjnej – nast¹pi wstrzymanie prac budowlanych i powrót do negocjacji?
Oœwiadczenie lidera ruchu obywatelskiego „Kocham Sopot”
Tak wyglada odrzucona przez urzedników koncepcja sopockiego dworca.
S¹d Administracyjny zdecyduje i¿ nasza skarga by³a zasadna, a decyzja prezydenta Miasta nies³uszna - nie bêdzie skutkowa³o to wstrzymaniem prac realizowanych przez BGI.
spe³nia³ warunków postêpowania, jak wskazujemy w naszych skargach. Zbadanie przyczyn z jakich Miasto podjê³o tak¹, a nie inn¹ decyzjê, powinno nale¿eæ raczej do dziennikarzy.
Jak Pan myœli, dlaczego projekt GRRES, nie zosta³ w ogóle dopuszczony do oceny i porównania z projektem BGI, pomimo, ¿e wiêkszoœæ architektów i sopocian uzna³a koncepcjê GRRES za lepsz¹ i bardziej pasuj¹c¹ do specyfiki Sopotu?
Czy bêdziecie siê Pañstwo domagaæ odszkodowañ za krzywdz¹c¹ decyzjê prezydenta Jacka Karnowskiego? Jakie to by³yby sumy i kto mia³by je pokryæ?
Jean-Yves Ebel: Naszym celem nie jest dochodzenie dlaczego Miasto dokona³o wyboru tej oferty, jako najlepszej, bez konsultacji z architektami i mieszkañcami miasta Sopot lub, dlaczego wybrany zosta³ oferent, który w sposób oczywisty nie
Jean-Yves Ebel: Oczywiœcie, jeœli wygramy, oczekiwaæ bêdziemy odszkodowania. Jednak ju¿ teraz wiemy i¿ bêdzie to raczej symboliczna rekompensata – pozwalaj¹ca co najwy¿ej na pokrycie poniesionych przez nas kosztów projektowych. Czym polega³a Pañstwa koncepcja wykorzystania terenu
objêtego przebudow¹? Czym zasadniczo ró¿ni³a siê od pomys³u architektów z Ba³tyckiej Grupy Inwestycyjnej? Z czego skorzystaæ mogliby sopocianie i nasi goœcie, gdyby GRRES wygra³ przetarg? Jean-Yves Ebel: Rozwi¹zania zaproponowane przez nas w projekcie dopasowane zosta³y do charakterystycznej zabudowy, architektury miasta Sopot, a jednoczeœnie pozostawa³y w zgodzie zarówno z miejscowym planem zagospodarowania terenu jak i z wymaganiami przetargu. Nasze doœwiadczenie w realizacji projektów miejskich, np. Manufaktura w £odzi, doœwiadczenie naszych partnerów w realizacji z³o¿onych projektów, ich mo¿liwoœci finansowe by³y gwarancj¹ jakoœci i terminowoœci realizacji tej inwestycji.
Senator Zbigniew Romaszewski nie ¿yje
Odszed³ Wielki Polak D
la tysiêcy m³odych Polaków by³ wzorem skromnego, uczciwego, patrioty. Cz³owiekiem, który do ostatnich chwil swojego ¿ycia sta³ po stronie skrzywdzonych i przeœladowanych. Senator Romaszewski nie potrafi³ pogodziæ siê z
faktem, ¿e kaci i przeœladowcy w tzw. nowej Polsce odchodz¹ na sowicie op³acane emerytury, a ich ofiary, byli dzia³acze „Solidarnoœci” wegetuj¹ w skrajnym ubóstwie. Nie ukrywa³ bardzo krytycznej oceny naszej rzeczywistoœci , dlatego rzadko bywa³ zapraszany do massmediów g³ównego nurtu.
Tu¿ przed œmierci¹ z pasj¹ zaanga¿owa³ siê w pomoc protestuj¹cym Ukraiñcom. Program 1 telewizji publicznej poda³ informacjê o œmierci senatora Zbigniewa Romaszewskiego w dwudziestej minucie Wiadomoœci, po informacjach sportowych. Bezpoœredni¹ relacjê z pogrzebu Zmar³ego wy-
Ruch obywatelski „Kocham Sopot”, pozostaj¹c wiernym ideom lokalnej niezale¿noœci i bezpartyjnoœci, wystawi w zbli¿aj¹cych siê wyborach zarówno kandydatów na radnych i kandydata na Prezydenta. Liczymy oczywiœcie na Pañstwa wsparcie i pomoc w przygotowaniach i samej kampanii. Namawiam te¿ na osobiste zaanga¿owanie siê w akcjê wyborcz¹, czy to w charakterze wolontariuszy czy kandydatów na radnych. Wszystkich zainteresowanych wspó³prac¹ serdecznie zapraszam do kontaktu mailowego: wojciechfulek@ kochamsopot.pl lub telefonicznego: 601-501-001. Z radoœci¹ witamy te¿ wszystkie nowe, niezale¿ne inicjatywy spo³eczne, które d¹¿¹ do zmian w sopockim samorz¹dzie. Wysoko ceniê sobie np. osobist¹ aktywnoœæ i zaanga¿owanie w miejskie sprawy p.Ryszarda Kajkowskiego, niegdyœ mojego spo³ecznego asystenta, który wybra³ w³asn¹ drogê, zak³adaj¹c stowarzyszenie „Republika Sopot”. Nie zawsze zgadzaj¹c siê z jego dzia³aniami (np. ide¹ referendum na rok przed wyborami), chcia³bym jednak zadeklarowaæ, ¿e „Kocham Sopot” bêdzie blisko wspó³pracowa³ z wszystkimi, dla których nadrzêdnym celem jest dobro mieszkañców Naszego Miasta. Zwróci³em siê równie¿ do p. Kajkowskiego z apelem, aby – korzystaj¹c z dostêpnej mu listy mailingowej – zwróci³ uwagê, ¿e jest to lista g³ównie sympatyków „Kocham Sopot”. Jeœli ktokolwiek z Pañstwa nie ¿yczy sobie korespondencji innej, ni¿ zwi¹zanej z dzia³aniami „Kocham Sopot”, proszê o zwrotn¹ informacjê, abym móg³ natychmiast zainterweniowaæ. Z wyrazami szacunku Wojciech Fu³ek
13 lutego 2014 r. zmar³ Zbigniew Romaszewski - legenda opozycji antykomunistycznej, dzia³acz Komitetu Obrony Robotników i „Solidarnoœci”, wieloletni senator. emitowa³a tylko Telewizja Republika. Co znamienne, urzêdniczka warszawskiego magistratu domaga³a siê od rodziny Senatora zaœwiadczenia, ¿e ten wybitny Polak za sw¹ niez³om-
n¹ postawê zosta³ odznaczony Orderem Or³a Bia³ego, i ¿e zas³uguje na honor spoczywania w Alei Zas³u¿onych. (szem)
TEMAT MIESI¥CA
Nr 2 (89) Luty 2014
3
W ostatnim numerze „Riviery” zapowiadaliœmy rozmowê z b. sopockim Komendantem Policji o zarz¹dzaniu bezpieczeñstwem. Niestety w ostatnim czasie dosz³o w Sopocie do tragedii – no¿em powa¿nie zranieni zostali syn jednego z najbogatszych Polaków i jego ochraniarz. Do nocnego incydentu dosz³o w samym centrum miasta i pomimo, ¿e funkcjonariusze Policji zjawili siê na miejscu dos³ownie w chwili przestêpstwa, prezydent miasta, Jacek Karnowski wystosowa³ „list otwarty” postponuj¹cy ich dzia³ania. Wykorzystywanie ludzkiej tragedii do walki politycznej oburzy³o szereg osób, m.in. b. Komendanta Miejskiego Policji w Sopocie, Miros³awa Pinkiewicza, który na list Karnowskiego odpowiedzia³ równie¿ listem otwartym. Podobnie zareagowali radni ruchu „Kocham Sopot”, którzy na rêce prezydenta miasta wystosowali swoj¹ odezwê.
Dialogi o bezpieczeñstwie Z Miros³awem Pinkiewiczem rozmawia Krzysztof M. Za³uski Riviera: Prezydent Karnowski poskar¿y³ siê na pani¹ Komendant Policji w Sopocie Komendantowi Wojewódzkiemu Policji w Gdañsku. Zrobi³ to za pomoc¹… „listu otwartego”. Co Pan na to, jako poprzednik pani kom. Beaty Perzyñskiej? Tajemnic¹ poliszynela jest fakt, ¿e z prezydentem Karnowskim nigdy nie byliœmy w najlepszych stosunkach. Mnie nie odpowiada³a jego arogancja, jemu - najprawdopodobniej - moja niezale¿noœæ. Nie dlatego jednak zdecydowa³em siê zareagowaæ na t¹ kuriozaln¹ wrêcz napaœæ na funkcjonariuszy sopockiej Policji. Nie chcê wchodziæ w szczegó³y tragicznego zdarzenia, jakie mia³o miejsce w ostatni weekend stycznia br. na Monciaku – bo jest to najmniej istotne dla sedna sprawy. Zaznaczê tylko, ¿e Policja tamtej nocy zareagowa³a b³yskawicznie, i ¿e podobne zdarzenia na terenie Sopotu niestety siê zdarzaj¹. Pan prezydent, pomimo ¿e doskonale o tym wie, postanowi³ jednak „zaapelowaæ” do Policji. Co wiêcej, zaapelowaæ o wspó³pracê z Miastem i ze Stra¿¹ Miejsk¹, deklaruj¹c przy tym pomoc finansow¹ ze strony Urzêdu Miasta o ile Policja bêdzie dzia³aæ wed³ug ustalonego przez prezydenta harmonogramu. I w³aœnie to „o ile…” spowodowa³o moj¹ reakcjê. Ka¿dy bowiem, kto choæ odrobinê zna siê na kwestiach bezpieczeñstwa, wie ¿e
kompetencje w³adz samorz¹dowych nie daj¹ im ¿adnych podstaw do ingerowania w dzia³ania operacyjne policji. Niestety pan Karnowski, nie po raz pierwszy da³ dowód, ¿e nie ma najmniejszego pojêcia na temat prawa reguluj¹cego mo¿liwoœci wspó³pracy - równie¿ dotycz¹cej finansów - pomiêdzy Miastem, a Policj¹. Jak wiêc, Pañskim zdaniem, kwestia tej wspó³pracy powinna zostaæ rozwi¹zana? Przede wszystkim nale¿y pamiêtaæ, ¿e utrzymywanie Policji zastrze¿one jest wy³¹cznie dla Polskiego Pañstwa. Nasze prawo dopuszcza wprawdzie, aby samorz¹dy wspiera³y Policjê, m.in. poprzez: zakup paliwa do radiowozów, zakup wyposa¿enia dla poszczególnych komend, op³acanie dodatkowych patroli, fundowanie nagród funkcjonariuszom (np. z okazji Œwiêta Policji). Ale – co nale¿y wyraŸnie podkreœliæ – mog¹ to robiæ samorz¹dy, a nie jednoosobowo burmistrzowie, prezydenci czy wójtowie. Aby samorz¹d móg³ wesprzeæ finansowo Policjê, komendant miejski Policji musi podpisaæ porozumienie z np. prezydentem o potrzebie dofinansowania jednostki. Porozumienie takie powinno byæ zawarte pod koniec roku kalendarzowego, tak aby nastêpnie Rada Miasta mog³a zaplanowane œrodki finansowe uj¹æ w uchwale bud¿etowej dla Miasta, czyli krótko mówi¹c -
zapewniæ w danym roku bud¿etowym przekazanie pieniêdzy Policji na okreœlony cel. W zwi¹zku z tym propozycje prezydenta Karnowskiego zawarte w „liœcie otwartym” by³y – delikatnie mówi¹c – nie na miejscu. Ale czy to mo¿liwe, ¿eby cz³owiek z takim doœwiadczeniem samorz¹dowym nie mia³ pojêcia o podstawach prawa? Powiem szczerze, ¿e po zapoznaniu siê z treœci¹ jego „listu otwartego” pomyœla³em, ¿e byæ mo¿e coœ szczególnego wydarzy³o siê w polskim prawie. Coœ, co wymaga³o natychmiastowej zmiany przepisów i – co gorsza - to „coœ” mi umknê³o. No bo, jeœli prezydent miasta deklaruje wsparcie finansowe Policji, ale uzale¿nia je od „jakiœ” warunków, w tym wypadku „harmonogramu”, to musia³a nast¹piæ zmiana prawa, bo w œwietle przepisów, które ja – jako prawnik i by³y oficer Policji – znam by³o to niemo¿liwe! Natychmiast sprawdzi³em normy prawne i … okaza³o siê, ¿e
Pani Komendant Policji w Sopocie Pan Komendant Wojewódzki Policji w Gdañsku do wiadomoœci: Wojewoda Pomorski
Po raz kolejny – jak dowiedzia³em siê z mediów (sic!) podczas tego weekendu w nocy, mia³o miejsce nieprzyjemne i niebezpieczne zdarzenie, w centrum Sopotu. Wprawdzie nale¿y pogratulowaæ sopockim Policjantom szybkiej i skutecznej reakcji oraz schwytania sprawcy, jednak takie sytuacje nie powinny mieæ miejsca. Dlatego po raz kolejny apeluje do policji o sta³y, prewencyjny nadzór umundurowanych patroli w nocy w Sopocie. Taka bezwzglêdna koniecznoœæ sta³ych, umundurowanych patroli istnieje w weekendy szczególnie w centrum Sopotu gdzie przebywaj¹ setki Mieszkañców i Goœci. Jednoczeœnie po raz kolejny apeluje do policji o wspó³pracê z miastem, Stra¿¹ Miejsk¹ w celu zapewnienia bezpieczeñstwa Mieszkañcom Sopotu i Goœciom. Nasze s³u¿by powinny siê uzupe³niaæ i ze sob¹ wspó³pracowaæ. Wówczas mamy szansê zapewniæ oczekiwany poziom bezpieczeñstwa w mieœcie. Deklarujê tak¿e po raz kolejny pomoc finansow¹ ze strony miasta, o ile policja zapewni sta³y dozór sopockich ulic wed³ug ustalonego harmonogramu. Jacek Karnowski Prezydent Miasta Sopotu
A jak Pan ocenia ogólny system wsparcia finansowego Policji przez Rady Miast, Powiaty czy Gminy w Polsce? Panie redaktorze, najwa¿niejsz¹ rzecz¹ jest œwiadomoœæ, ¿e nie ma idealnego systemu, czy rozwi¹zania gwarantuj¹cego pe³en sukces. Najlepszy nawet pomys³, przy z³ych rozwi¹zaniach prawnych, na danym obszarze mo¿e oznaczaæ fiasko. Krótko mówi¹c - dobry, sprawdzony przez kilkanaœcie lat system wspomagania policji w Norwegii, czy w Niemczech, mo¿e nie do koñca sprawdziæ siê w Sopocie, czy ogólnie w Polsce… Czyli, ¿e polski system dofinansowania Policji nie jest dobry?
Miros³aw Pinkiewicz Urodzi³ siê w 1969 r. w Gdyni, ale od urodzenia mieszka w Sopocie. Ukoñczy³ Wy¿sz¹ Szko³ê Policji w Szczytnie, Wydzia³ Prawa Uniwersytetu Wroc³awskiego, Wydzia³ Zarz¹dzania i Organizacji Uniwersytetu Gdañskiego oraz Wydzia³ Ekonomii Politechniki Gdañskiej. By³ Komendantem Miejskim Policji w Sopocie, a tak¿e Powiatowym w Pruszczu Gdañskim i Sztumie. Z wykszta³cenia jest prawnikiem i menad¿erem ds. bezpieczeñstwa, posiada te¿ Uprawnienia Pañstwowe Ministerstwa Infrastruktury w zakresie budownictwa. Prezydent Rzeczypospolitej odznaczy³ go Br¹zowym Krzy¿em Zas³ugi.
Finansowanie Policji przez samorz¹dy – mimo ¿e jest powszechn¹ praktyk¹ – budzi coraz wiêcej kontrowersji. Pojawiaj¹ siê sygna³y, ¿e mo¿e to powodowaæ zbyt du¿e uzale¿nianie policji od w³adzy lokalnej. Potwierdzi³y to równie¿ badania „Transparency International” - miêdzynarodowej organizacji walcz¹cej z korupcj¹, która polskie rozwi¹zania oceni³a negatywnie. Jakiœ czas temu równie¿ do Sejmu wp³ynê³a petycja w sprawie wprowadzenia zakazu finansowania Policji przez samorz¹dy, w³aœnie z uwagi na korupcjogennoœæ tego zjawiska… No, ale sprawa dotowania Policji zawsze bêdzie dzieli³a. Jedni bêd¹ twierdziæ, ¿e finansowanie s³u¿b mundurowych przez samorz¹dy mo¿e
byæ korupcjogenne, a drudzy, ¿e jest szans¹ na poprawê bezpieczeñstwa. Jakby na to nie patrzeæ, ciêcia w bud¿ecie centralnym wp³ywaj¹ negatywnie na sytuacjê Policji, przez co, coraz czêœciej bêdzie ona zmuszona kierowaæ proœby o wsparcie finansowe wprost do samorz¹dów. Z drugiej jednak strony, gdyby nie pomoc samorz¹dów, nie by³oby pieniêdzy np. na paliwo, remonty czy inwestycje. Wszystko trzeba wiêc wywarzyæ w zale¿noœci od potrzeb i konkretnych sytuacji. Istotne jest, aby wszelkie dzia³ania na styku samorz¹d – Policja, by³y jasne i ca³kowicie przejrzyste, bo tylko w ten sposób mo¿na wykluczyæ podejrzenia o korupcjê i stronniczoœæ.
List b. Komendanta Miejskiego Policji w Sopocie, Miros³awa Pinkiewicza do prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego Do wiadomoœci: Pan Wojewoda Pomorski, Ryszard Stachurski Pan Komendant G³ówny Policji, Marek Dzia³oszyñski Pan Komendant Wojewódzki Policji w Gdañsku, Wojciech Sobczak Pani Komendant Miejska Policji w Sopocie, Beata Perzyñska Panie i Panowie Policjanci, Pracownicy Komendy Miejskiej Policji w Sopocie Zwi¹zki Zawodowe NSZZ KWP w Gdañsku
Szanowny Panie Prezydencie.
List otwarty prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego
mia³em racjê. Dlatego te¿ postanowi³em uœwiadomiæ mieszkañcom Sopotu, ¿e decyzje o finansowym wsparciu Policji przez samorz¹d nie powinny byæ dokonywane pod wp³ywem impulsu, a tym bardziej emocji gminnego urzêdnika, który jednoosobowo nie jest uprawniony do dysponowania pieniêdzmi miasta.
Sopot, 28 stycznia 2014 r.
Jako, ¿e problemy zwi¹zane z zapewnieniem bezpieczeñstwa mieszkañcom Sopotu s¹ mi doskonale znane i szczególnie bliskie, postanowi³em zabraæ publicznie g³os w sprawie Pañskiego „Listu Otwartego”, skierowanego do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdañsku oraz Komendanta Miejskiego w Sopocie. Chcia³bym przypomnieæ, ¿e w okresie, gdy sprawowa³em funkcjê Komendanta Miejskiego Policji w Sopocie, wielokrotnie zwraca³em siê do Pana o zwiêkszenie pomocy finansowej dla Policji z bud¿etu Urzêdu Miasta. Niestety moje proœby i wskazywanie potencjalnych zagro¿eñ nie znalaz³y odzwierciedlenia w Pañskich decyzjach, a œrodki z bud¿etu, które mo¿na by³o przeznaczyæ na bezpieczeñstwo, lokowane by³y w innych przedsiêwziêciach. Dopiero wielkie nieszczêœcie, jakie spotka³o m³odego mê¿czyznê i jego rodziców (przy czym nie istotne, czy nazywa siê on Kowalski, Nowak, czy Malinowski) wymog³o na Panu „deklaracjê pomocy finansowej". Szkoda tylko, ¿e na taki ruch zdecydowa³ siê Pan dopiero po fakcie, i ¿e dzisiaj leje Pan krokodyle ³zy, zamiast reagowaæ wówczas, gdy by³ na to czas. Kuriozalne s¹ tak¿e Pañskie stwierdzenia, i¿ informacjê o tym tragicznym zajœciu otrzyma³ Pan z mediów oraz, ¿e gratuluje Pan sopockiej Policji. Myœlê, ¿e zamiast tego powinien Pan siê zastanowiæ, co w ostatni weekend robi³y podleg³e Panu s³u¿by, dlaczego o sprawie dowiedzia³ siê Pan z mediów i wreszcie - od kogo dowiedzieli siê o wszystkim dziennikarze? Niezrozumia³e s¹ dla mnie ponadto, proponowane przez Pana, warunki „pomocy finansowej ze strony miasta”. Pañstwowa Policja nie mo¿e byæ petentem uzale¿nionym od jakichœ „ustalonych harmonogramów”, lecz podmiotowym i priorytetowym partnerem
Miasta w utrzymywaniu odpowiedniego poziomu bezpieczeñstwa. Przy tej okazji, po raz kolejny przypominam Panu, ¿e Prezydent Miasta nie ma prawa dopominaæ siê od Policji informacji dotycz¹cych czynnoœci operacyjno-rozpoznawczych, dochodzeniowoœledczych, czy czynnoœci z zakresu œcigania wykroczeñ. Pañskie ¿¹dania nie mog¹ równie¿ dotyczyæ wykonania konkretnej czynnoœci s³u¿bowej, ani okreœlaæ sposobu wykonania zadania przez Policjê. Informacje dotycz¹ce wykrywania przestêpstw i œcigania ich sprawców mog¹ byæ przekazywane wy³¹cznie s¹dom i prokuratorom, co dok³adnie sprecyzowane jest w ustawie o Policji - o czym zreszt¹ wielokrotnie Pana informowa³em. Natomiast jeœli chodzi o gratulacje dla sopockich policjantów, to oczywiœcie im siê one nale¿¹. Sposób przeprowadzenia b³yskawicznej wrêcz akcji potwierdzi³ profesjonalizm sopockich mundurowych. Naprawdê, jestem dumny z moich kolegów. Ostatnia sprawa, jak¹ chcia³bym poruszyæ, to wspieranie finansowania bezpieczeñstwa przez Miasto - moim zdaniem bud¿et Sopotu, który w g³ównej mierze finansowany jest z podatków Mieszkañców Naszego Miasta, powinien bezpoœrednio s³u¿yæ wspieraniu dzia³añ prospo³ecznych, w tym równie¿ wzrostowi poziomu bezpieczeñstwa. Fundusze przeznaczone na ten cel nie mog¹ zale¿eæ od mglistych deklaracji Prezydenta Miasta, podejmowanych pod wp³ywem chwili, lecz powinny mieæ konkretne zapisy w bud¿ecie Sopotu. Apeluje wiêc do Pana, Panie Prezydencie, o podjêcie wobec mieszkañców Sopotu zobowi¹zania w postaci przedstawienia konkretnych sum dofinansowania miejskiej Policji, oraz zapisania ich w bud¿ecie Sopotu. Aby realnie podnieœæ poziom bezpieczeñstwa w mieœcie, potrzebne s¹ konkretne dzia³ania. Byæ mo¿e sprawny marketing polityczny dobrze wp³ywa na Pañski wizerunek w mediach, ale Sopocianom to nie wystarcza. Sopocianie nie chc¹ wiele - chc¹ jedynie czuæ siê we w³asnym mieœcie bezpiecznie. Panie Prezydencie, czy to naprawdê dla Pana tak du¿o? Miros³aw Pinkiewicz
4
PROMOCJA
Nr 2 (89) Luty 2014
KULTURA
Nr 2 (89) Luty 2014
5
Ca³kiem niedawno ¿egnaliœmy rok 2013, a tu ju¿ niemal wiosna… Pozwol¹ Pañstwo, ¿e cofnê siê odrobinê w czasie i przypomnê dwa - najwa¿niejsze moim zdaniem - wydarzenia artystyczne, jakie mia³y miejsce w ubieg³ym roku w sopockiej Pañstwowej Galerii Sztuki.
Dla ka¿dego coœ mi³ego Bardzo lubiê ogl¹daæ wystawy w samotnoœci, bo wiadomo - na wernisa¿ach t³umy. Jednak dziwnie siê czujê, kiedy w dni powszednie portierzy PGS specjalnie dla mnie otwieraj¹ poszczególne sale wystawiennicze. W takich wypadkach zadajê sobie pytania: „Czy naszemu spo³eczeñstwu potrzebne jest obcowanie ze sztuk¹? Sk¹d Polacy maj¹ czerpaæ wzorce?”
Maciej Szemelowski „Sztuka” totalna Massmedia od rana do nocy atakuj¹ nas kiczem i seksem, tak jakby wspó³czesnym „in¿ynierom ludzkich dusz” kultura kojarzy³a siê wy³¹cznie z kultur¹ fizyczn¹. Przykre, ¿e wzrost zainteresowania sztuk¹ ma miejsce dopiero wtedy, kiedy „artyœci” - z chêci zaistnienia za wszelka cenê - ³ami¹ kolejne tabu epatuj¹c bluŸnierstwem. Myœlê tu o ekscesach typu ko-
pulacja nagiego „twórcy” z krucyfiksem, albo umieszczenie przez inna „mistrzyniê” genitaliów na krzy¿u. Dziœ ma³o kto pamiêta, kiedy oficjalnie dano przyzwolenie na tego typu „artyzm”. Mia³o to miejsce w 2000 roku, w warszawskiej Zachêcie. Wtedy to „pierwsi koneserzy sztuki” w Polsce, pañstwo Kwaœniewscy, oprowadzani przez dyrektor galerii, Andê Rottenberg, z wyraŸnym zadowoleniem ogl¹dali rzeŸbê przedstawiaj¹c¹ le¿¹cego na ziemi papie¿a Jana Paw³a II, przygniecionego meteorytem. To by³ wyraŸny sygna³, ¿e nie ma ¿adnych œwiêtoœci, ¿e mo¿na bezkarnie obra¿aæ uczucia osób wierz¹cych – a przynajmniej katolików, bo jakoœ nigdy w Polsce nie zbezczeszczono ¿ydowskich lub muzu³mañskich symboli religijnych. I co znamienne - tego typu eks-
pozycje maj¹ miejsce w pañstwowych galeriach, utrzymywanych za pieni¹dze podatników. Po skandalu wywo³anym w Zachêcie, rzeŸbê Papie¿a jej twórca sprzeda³ prawie za milion dolarów, chocia¿ nie by³o to do koñca jego dzie³o. Swoje prace bowiem, Maurizio Cattelana zleca rzemieœlnikom, a sam jedynie kasuje pieni¹dze za pomys³. Szefostwu Muzeum Sztuki w Tel Avivie nie przeszkodzi³o to bynajmniej uznaæ go za „wybitne osi¹gniêcia artystyczne” „cz³owiekiem roku 2013”. Na szczêœcie sopocka PGS - jak na razie - wolna jest od tego typu ekstrawagancji… To by³ letni, deszczowy dzieñ, pe³nia sezonu. Wydawa³oby siê wiêc, ¿e PGS bêdzie ostatnim miejscem, w którym napotkaæ by mo¿na t³umy. A jednak - na wystawê zatytu³owan¹ „Arcydzie³a Malarstwa
Polskiego”, pochodz¹c¹ ze zbiorów Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki, trudno siê by³o dostaæ. Magnesem okaza³o siê 125 dzie³ wybitnych artystów polskich, dzia³aj¹cych od koñca XVIII do XX wieku, takich jak: Olga Boznañska, Józef Brandt, Jacek Malczewski, Józek Mehoffer, Leon Wyczó³kowski, Jan Stanis³awski, Artur Grottger, Wojciech Kossak, Józef Che³moñski, W³adys³aw Œlewiñski, Henryk Rodakowski, Józef Czapski, Jan Matejko, Teodor Axentowicz czy Marcello Bacciarelli. Delektuj¹c siê sztuk¹ tej rangi przekonany by³em, ¿e obcujê z dzie³ami ponadczasowymi. I nawet, jeœli czêœæ z nich stworzona zosta³a w okresie zaborów i mia³a spe³niaæ rolê „krzepiciela serc”, to i tak by³y to dzie³a najwy¿szej próby.
Czu³o siê po prostu, ¿e tamci twórcy byli ludŸmi g³êboko uduchowionymi… Opuszczaj¹c wystawê zastanawia³em siê, co pozostawi¹ po sobie tacy „artyœci totalni” jak Cattelana, Dorota Nieznalska, czy rozdzieraj¹cy Bibliê Adam Darski zwany Nergalem? Tylko niesmak? Klasyk z plakatu Kolejna zesz³oroczna wystawa, godna przypomnienia, to niew¹tpliwie ekspozycja legendy polskiego plakatu Romana Cieœlewicza zatytu³owana „Dzie³o i postaæ”. Ta imponuj¹ca wrêcz retrospektywa przedstawia³a drogê twórcz¹ artysty, poczynaj¹c od lat 50. do 90 ubieg³ego wieku. Pocz¹tek lat 50. to moment narodzin i rozkwitu s³ynnej na ca³y œwiat „Szko³y Polskiego Plakatu”. Po „stalinowskiej nocy” artyœci polscy rozwinêli nagle skrzyd³a. Szare, smutne ulice polskich miast o¿y³y dziêki ich ulotnej sztuce. Do dziœ nazwiska Henryka Tomaszewskiego, Jana Lenicy, Jana M³odo¿eñca czy prezentowanego w
Sopocie Romana Cieœlewicza, wywo³uj¹ u koneserów sztuki szybsze bicie serca. Na wystawie w sopockiej PGS mo¿na by³o przeœledziæ jak na przestrzeni kilkudziesiêciu lat rozwija³ siê niepowtarzalny styl Cieœlewicza. Jego prace s¹ oszczêdne w formie, monochromatyczne, jak gdyby wyprane z koloru. Odnosi siê wra¿enie, ¿e twórca dostosowywa³ siê do skromnych mo¿liwoœci naszej ówczesnej poligrafii. Cieœlewicz pos³uguje siê skrótem myœlowym, symbolem. Czêsto bawi siê liternictwem, które staje siê elementem graficznym. Pierwsze plakaty z lat 50tych anonsuj¹ filmy radzieckie, angielskie, francuskie, jak równie¿ s³ynne przedstawienia teatralne i operowe. W latach 60-tych artysta zaczyna eksperymentowaæ z fotografi¹. Fascynuje go raster. To okres znanych ok³adek magazynów „Ty i Ja” i miesiêcznika „Polska”. Lata 80-te to okres emigracji Cieœlewicza do Francji. To ju¿ wiêksze formaty plakatów i coraz wiêcej kolorów. Z roku 1981 pochodzi dynamiczny dwukolorowy plakat dla Georges Pompidou Center, przedstawiaj¹cy w lustrzanym odbiciu symbol Pary¿a - wie¿ê Eiffla. Ci¹g dalszy na str. 8
REKLAMA
info@stanlight.pl
tel: 537 169 882
6
HISTORIA
Nr 2 (89) Luty 2014
Polska Ludowa nie istnieje ponoæ od æwieræwiecza. Dekrety narzucone Polakom w roku 1944 przez sowieckich agentów nadal jednak obowi¹zuj¹. Prawo III RP sankcjonuje m.in. rabunek mienia polskich obywateli dokonany po II wojnie œwiatowej przez komunistyczne w³adze. Czy wspó³czesna Polska jest wiêc pañstwem prawa, czy republik¹ z³odziei i paserów? A mo¿e transformacja ustrojowa z roku 1989 by³a jedynie kosmetycznym zabiegiem, maj¹cym na celu utrzymanie powojennego status quo – pyta retorycznie Prezes Honorowy Polskiego Towarzystwa Ziemiañskiego, Stanis³aw Za³uski.
Prawdziwy koniec I Rzeczpospolitej W tym roku mija 70. rocznica og³oszenia tzw. Manifestu PKWN, zwanego tak¿e Manifestem Lipcowym. Odezwê tê oficjalnie wyda³ Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. W rzeczywistoœci zosta³a ona napisana pod dyktando samego Stalina. Zawarte w niej treœci na zawsze odmieni³y oblicze polskiej wsi, a sam¹ Polskê na 45 lat uzale¿ni³y od Rosji, zwanej wówczas Zwi¹zkiem Radzieckim. Ofiarami ugruntowanej przez zdrajców struktury politycznej pad³y miliony polskich patriotów. Ca³kowitej zag³adzie uleg³o m.in. ziemiañstwo – warstwa spo³eczna, która przez wieki kszta³towa³a oblicze Rzeczypospolitej.
Stanis³aw Za³uski
W
Pierwsza okupacja Rok 1939 zaowocowa³ kolejn¹ po powstaniach narodowych hekatomb¹. Na ziemiach wschodnich, w³¹czonych do ZSRR, ziemianie, którzy nie zdo³ali uciec na zachód, byli mordowani lub ca³ymi rodzinami wywo¿eni w tajgê syberyjsk¹ i w stepy Kazachstanu. Sytuacja pod okupacj¹ niemieck¹ przedstawia³a siê nieco lepiej. Wprawdzie w Wielkopolsce, na Pomorzu i pó³nocnym Mazowszu, które to tereny zosta³y w³¹czone do III Rzeszy, wielu w³aœcicieli ziemskich zosta³o rozstrzelanych albo zes³anych do obozów, lecz eksterminacja fizyczna nie dotyczy³a, jak w strefie rosyjskiej, ca³ych rodzin z ma³ymi dzieæmi w³¹cznie. W Generalnym Gubernatorstwie, obejmuj¹cym obszar przedwojennej Polski po obu
stronach Wis³y, Niemcy pozostawili zdecydowan¹ wiêkszoœæ ziemian w ich maj¹tkach. Wprawdzie wyznaczone kontyngenty zbo¿a, mleka, miêsa i innych produktów by³y drakoñskie, jednak pewne nadwy¿ki ¿ywnoœci udawa³o siê ukryæ przed w³adzami okupacyjnymi, przemyciæ do g³oduj¹cej Warszawy, zaopatrzyæ leœne oddzia³y partyzanckie – ¿o³nierzy Armii Krajowej i Narodowych Si³ Zbrojnych. Na miejscu by³o te¿ wiele dodatkowych „g¹b do wy¿ywienia”. W pa³acach i dworach po³o¿onych w GG goszczono krewnych, znajomych, a czêsto ca³kiem obcych ludzi, najczêœciej uciekinierów z Warszawy – przedwojennych polityków, artystów, uczonych – kwiat polskiej inteligencji, zagro¿onej fizyczn¹ eksterminacj¹. Ca³a ta dzia³alnoœæ by³a œwietnie zorganizowana, pro-
fot. kmz
brew g³oszonej w PRL komunistycznej propagandzie – szlachta (bo z niej w 90 % sk³ada³a siê warstwa ziemiañska) a¿ do wybuchu II wojny œwiatowej stanowi³a elitê Polskiego Narodu. By³a to warstwa silna zarówno spo³ecznie, jak i pod wzglêdem gospodarczym. Przynale¿noœæ do niej by³a presti¿em, i to mimo konfiskat i wywózek na
Sybir po powstaniach Listopadowym i Styczniowym, po uw³aszczeniu ch³opów, po zawirowaniach gospodarczych spowodowanych przez I wojnê œwiatow¹, a potem przez œwiatowy kryzys lat 1929-1935. Pierwszy Sejm II Rzeczpospolitej zniós³ wprawdzie w roku 1921 tytu³y arystokratyczne, ale nie mia³o to wiêkszego znaczenia - któ¿ bowiem œmia³by do ksiêcia, wywodz¹cego swój rodowód z dynastii jagielloñskiej, zwracaæ siê inaczej ni¿ per „ksi¹¿ê”? Dwór polski nadal promieniowa³ na najbli¿sz¹ okolicê jako oœrodek kultury i cywilizacji. Ch³opska wieœ patrzy³a ku niemu z szacunkiem, przyjmuj¹c od „pañstwa” nowinki techniczne, sposób ubierania siê, wyra¿ania, spojrzenia na œwiat. Jak siê wkrótce okaza³o, œwiat ten zosta³ skazany na zag³adê.
Dwór w Szulmierzu, w którym autor tekstu spêdzi³ dzieciñstwo. Tu tak¿e w roku 1887 przebywa³ Stefan ¯eromski, który pracowa³ we dworze jako guwernant. Doœwiadczenia zebrane podczas pobytu wykorzysta³ w póŸniejszych powieœciach i nowelach, m.in. w opisie Naw³oci. Szulmierski dwór opisa³ równie¿ obszernie w swoich pamiêtnikach. Wyznaje w nich m.in.: „przesz³oœæ pozostawiona w Szulmierzu nale¿eæ bêdzie do najlepszych, jakie pozostawi³em za sob¹. Dobre to by³o ¿ycie”.
wadzona w porozumieniu z w³adzami Polski Podziemnej, mia³a te¿ swoj¹ konspiracyjn¹ nazwê: „Uprawa”. Mimo wojny w maj¹tkach ziemskich niewiele siê zmieni³o. Przynajmniej pozornie. Jak ka¿dego roku w czas ¿niw dŸwiêcza³y na polach ostrzone ose³kami kosy. £odygi ¿yta, pszenicy, jêczmienia k³ad³y siê pokotem na œciernisku, powi¹zane w snopy, zestawione w kopy, lub w sterty. By³ pot i trud czeladzi, z której wielu od dziada pradziada pracowa³o w tym samym folwarku i by³y problemy w³aœciciela, w czas wojny zwielokrotnione. Okupanci rzadko zagl¹dali na wieœ. Woleli trzymaæ siê miast, blisko swoich garnizonów. Czasem jednak jakiœ samochód zatrzyma³ siê przed dworem, uzbrojeni mê¿czyŸni wchodzili „na pokoje”. Takich goœci trzeba by³o zag³askaæ, przekupiæ. Ose³ka wiejskiego mas³a, pêto dobrze uwêdzonych kie³bas, po³eæ s³oniny, to cenne podarki dla funkcjonariusza, którego rodzina w g³êbi Niemiec wegetowa³a na przydzia³ach kartkowych. Za tak¹ cenê ¿andarm, oficer SS, nawet szef miejscowego Gestapo, przymyka³ oczy, nie zauwa¿aj¹c b³¹kaj¹cych siê tu i ówdzie dziwnych postaci, które bardziej przypomina³y wyk³adowców uniwersyteckich, lub bywalców kawiarñ literackich, ni¿ dworskich oficjalistów. I tak siê to krêci³o a¿ do po³owy 1944 roku. Walec historii Mróz œci¹³ Polskê w samym œrodku lata. 21 lipca oddzia³y Armii Czerwonej sforsowa³y Bug i wkroczy³y na ziemiê lubelsk¹. W dzieñ póŸniej og³oszony zosta³ s³awetny Manifest PKWN. Jak ka¿da tego rodzaju proklamacja, by³ to ogólnikowy zbiór sloganów, jakimi pos³uguj¹ siê politycy na ca³ym œwiecie, aby zam¹ciæ w g³owach wyborcom i zdobyæ ich g³osami w³adzê. Obiecywa³ swobody demokratyczne, równoœæ obywateli wobec prawa, szybki rozwój kraju, bezp³atne szkolnictwo i tak¹¿ s³u¿bê zdrowia. A tak¿e wolnoœæ prasy, wolnoœæ zrzeszania siê w organizacjach politycznych i zawodowych, z zastrze¿eniem tylko, by te swobody nie zosta³y wykorzystane przez wrogów demokracji. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który sygnowa³ ow¹ „gramotê”, by³ cia³em samozwañczym, niereprezentuj¹cym tak naprawdê nikogo, poza garstk¹ polsko-radzieckich komunistów. Sk³ada³ siê on z kilkunastu anonimowych osób, g³ównie agentów NKWD. Na jego czele stan¹³ przedwojenny socjalista, Edward OsóbkaMorawski. Jego zastêpc¹ zosta³a Wanda Wasilewska – radziecka dzia³aczka polityczna,
przewodnicz¹ca tzw. Zwi¹zku Patriotów Polskich, a tak¿e pu³kownik Armii Czerwonej i – jak wynika z niektórych Ÿróde³ kochanka Stalina. W prezydium znalaz³ siê tak¿e brat Wincentego Witosa – Andrzej. Legalnoœæ tego ca³kowicie zale¿nego od Kremla gremium uznawa³ jedynie Zwi¹zek Radziecki. Reszta aliantów za przedstawicieli Pañstwa Polskiego uwa¿a³a wy³¹cznie Rz¹d Rzeczypospolitej Polskiej na UchodŸstwie. Dlatego wszelkie dekrety PKWN nale¿a³oby uznaæ za bezprawne ju¿ w chwili ich wydania. Pierwsz¹ spraw¹, jak¹ dla Polski za³atwili „patrioci” z PKWN, by³a nowa polskoradziecka granica. Porozumienie w tej sprawie pomiêdzy PKWN a rz¹dem ZSRR podpisa³ Edward Osóbka-Morawski. Now¹ granicê wytyczono wzd³u¿ tzw. Linii Curzona. Tym samym Polska utraci³a prawie po³owê swojego przedwojennego terytorium. Poza granicami pañstwa pozosta³y m.in. Lwów, Wilno i Grodno oraz miliony Polaków, skazanych na ³askê bolszewików. Kolejn¹ spraw¹ ujêt¹ w „Manifeœcie” by³a kwestia polskiego ziemiañstwa. Twórcy „dokumentu” zapowiedzieli przeprowadzenie radykalnej reformy rolnej, czyli konfiskatê bez odszkodowania ca³ego area³u gospodarstw licz¹cych powy¿ej 50 hektarów (w Wielkopolsce, na Œl¹sku i na Pomorzu powy¿ej 100 ha). Oznacza³o to likwidacjê ca³ej warstwy spo³ecznej, licz¹cej wraz z tzw. rezydentami oko³o 200 tysiêcy osób. Posuniêcie to by³o równoznaczne ze zniszczeniem wielowiekowej kultury reprezentowanej przez tê spo³ecznoœæ, ruinê dworów i pa³aców (z których wiele by³o arcydzie³ami architektury) z mieszcz¹cymi siê w nich dzie³ami sztuki: meblami, obrazami mistrzów malarstwa polskiego i obcego, z bibliotekami i archiwami rodzinnymi, stanowi¹cymi czêsto bezcenne Ÿród³a historyczne. Ale dziedzictwo narodowe „krwiopijców i wyzyskiwaczy” nie interesowa³o oczywiœcie sygnatariuszy „Manifestu”. Ludzi tych przepe³nia³a dzika, patologiczna wrêcz nienawiœæ do ziemiañstwa w³aœnie. Na tej nienawiœci budowali swoje w³adztwo w zniewolonym kraju. Druga okupacja W pierwszym impecie Armia Czerwona zajê³a wschodnie po³acie Polski. Front na pó³ roku stan¹³ wzd³u¿ brzegów Narwi, Wis³y i Sanu. Na „wyzwolonych” terenach PKWN zacz¹³ zaprowadzaæ swoje porz¹dki. Fizycznym pracownikom folwarków, oraz bezrolnym mieszkañcom wsi obiecano ziemiê. Oczywiœcie nie swoj¹, lecz cudz¹ – folwarczn¹.
HISTORIA fot. kmz
Nr 2 (89) Luty 2014
Obecnie dwór w Szulmierzu zamieszkuje kilka ch³opskich rodzin, w lewym skrzydle znajduje siê biblioteka. Ponad stuletnie drzewa systematycznie ulegaj¹ zag³adzie, stawy zarastaj¹... Byc mo¿e wkrótce szlacheckie dwory zast¹pi¹ "szklane domy".
co im wpad³o pod rêkê: bi¿uteriê, dzie³a sztuki, ksi¹¿ki, zastawy sto³owe, nawet bieliznê poœcielow¹. Inwentarz ¿ywy, oraz co cenniejsze maszyny rolnicze, których wczeœniej nie zd¹¿yli wywieŸæ Niemcy, skonfiskowa³a „bratnia” Armia Czerwona. Do roku 1949 w ramach „reformy rolnej” utworzono ponad milion gospodarstw rolnych. Ich przeciêtna powierzchnia mia³a 4 do 5 ha. Ch³opi uprawiaæ je musieli najczêœciej bez p³uga, bez konia, bez krowy. W Wielkopolsce fornale nie chcieli w ogóle braæ ziemi. Opór by³ powszechny, wobec czego pozostawiono ich na dotychczasowym statusie, tyle, ¿e musieli pracowaæ w przedsiêbiorstwie uspo³ecznionym, zwanym najpierw Pañstwowymi Nieruchomoœciami Ziemskimi, a póŸniej Pañstwowymi Gospodarstwami Rolnymi, w skrócie PGR. A jak poczynali sobie dawni w³aœciciele ziemscy? Przewa¿nie szukali pracy w maj¹tkach pañstwowych, najczêœciej na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Po klêsce Polskiego Stronnictwa Ludowego w roku 1947 i ucieczce Stanis³awa Miko³ajczyka, wicepremiera rz¹du Jednoœci Narodowej i ministra rolnictwa, zaczêto ich usuwaæ z kierowniczych stanowisk. Wielu, w pokazowych procesach, skazano na wieloletnie wiêzienie. Najczêœciej za rzekomy sabota¿. Równie¿ dzieci ziemiañskie by³y szykanowane, uniemo¿liwiano im studia, utrudniano znalezienie pracy. Najciê¿ej mieli przedstawiciele historycznych rodów magnackich… Radziwi³³owie, Potoccy, Zamoyscy, czy Czartoryscy wyroki otrzymywali za nazwisko. Komuniœci „na œmieræ” skazali równie¿ gniazda „krwiopijców”, œwiadcz¹ce o œwietnoœci i chwale polskiego ziemiañstwa - w parkach wycinano masowo drzewa, rozbierano na materia³ budowlany dwory i pa³ace. Z ok. 16 tysiêcy ziemiañskich rezydencji, jakie znajdowa³y siê w granicach II RP, do koñca PRL dotrwa³o
niespe³na 600 - ocala³y g³ównie te, w których pomieszczone zosta³y szko³y, biblioteki lub inne instytucje publiczne. Obecnie w Polsce jest ok. 400 oryginalnych, zabytkowych dworów. Niestety nawet im grozi zag³ada. Ordery zamiast odszkodowañ 25 lat temu, po wyborach z 4 czerwca 1989 roku, ni¿ej podpisany rzuci³ has³o powo³ania ogólnopolskiej organizacji by-
pi³o. Okaza³o siê, ¿e III RP jest nie tylko prawnym sukcesorem Polski Ludowej, lecz ¿e jej w³adze zamierzaj¹ respektowaæ bandyckie dekrety Bieruta i Stalina. Szybko sta³o siê tak¿e jasne, ¿e nowa Polska ziemiañstwa nie potrzebuje. Przynajmniej tych z tradycj¹. Przez 10 lat Zarz¹d G³ówny PTZ walczy³ o ustaw¹ reprywatyzacyjn¹. Gdy wreszcie w roku 2001 Sejm RP tak¹ ustawê
fot. kmz
Jednak wytyczanie dzia³ek sz³o opornie. Fornale kalkulowali, czy praca najemna u ziemianina nie jest bardziej op³acalna ni¿ tyranie na w³asnej p³achetce gruntu. Bezrolni obawiali siê, ¿e wkrótce, razem ze swymi mini-gospodarstwami zostan¹ zapêdzeni do ko³chozów. Poza tym wygnanie „pana” na poniewierkê z w³asnego domu nie mieœci³o siê w ch³opskich g³owach. Zdenerwowa³o to ponoæ samego Stalina, który podczas jednej z moskiewskich podró¿y Boles³awa Bieruta i Osóbki-Morawskiego, zruga³ ich i nakaza³, aby nie cackali siê z „obszarnikami”. Obaj funkcjonariusze wziêli sobie te rugi do serca. Natychmiast po powrocie do Lublina, gdzie znajdowa³a siê ich kwatera, dokonali zmiany na stanowisku kierownika resortu rolnictwa. W odstawkê poszed³ cz³onek Stronnictwa Ludowego, wspomniany ju¿ Andrzej Witos, m³odszy brat s³ynnego Wincentego. Zast¹piono go cz³onkiem Polskiej Partii Robotniczej Stanis³awem Januszem. Od tej pory akcja przepêdzania rodzin ziemiañskich (minimum na odleg³oœæ 30 km od maj¹tku), dokonana „zbrojnym ramieniem Milicji Obywatelskiej, funkcjonariuszy Urzêdu Bezpieczeñstwa Wewnêtrznego, oraz przy wspó³udziale bratnich formacji NKWD” nabra³a rozpêdu. W drugiej dekadzie stycznia 1945 r. znad Wis³y ruszy³a wielka ofensywa, której celem by³ Berlin. W ci¹gu kilkunastu dni „polarna noc” zapad³a nad ca³ym terytorium Rzeczpospolitej. PKWN przekszta³cono w tzw. Rz¹d Tymczasowy z Osóbk¹-Morawskim w roli premiera. Teraz „reforma rolna” przebiega³a ju¿ ca³kiem sprawnie. Tam gdzie ziemianie do ostatniej chwili gospodarowali w swych maj¹tkach, g³owê rodziny najczêœciej pakowano do piwnicy Powiatowego Urzêdu Bezpieczeñstwa, rodzinie daj¹c 15 minut na spakowanie siê i odejœcie w sin¹ dal. Funkcjonariusze w majestacie „prawa” rabowali wszystko,
wywodz¹cy siê najczêœciej z komunistycznego „uk³adu”. Rosn¹ fortuny by³ych dzia³aczy PZPR i funkcjonariuszy S³u¿by Bezpieczeñstwa. Powstaj¹ latyfundia, licz¹ce po kilkanaœcie tysiêcy hektarów. Bogac¹ siê kaci, ofiary odchodz¹ z niczym. W tym roku mija 70. rocznica og³oszenia dekretów PKWN o tzw. „reformie rolnej” i lasach. Z tej okazji Polskie Towarzystwo Ziemiañskie wraz z Instytutem Pamiêci Narodowej, oraz The European Landowner’s Organization (ELO) postanowi³y zorganizowaæ szereg konferencji i wystaw poœwiêconych tematyce nieuregulowania stosunków w³asnoœciowych w Polsce po roku 1989. Pierwsza z nich odbêdzie siê 8 kwietnia. br. w Warszawie. Jej celem jest nag³oœnienie na forum miêdzynarodowym sprawy zaniechania przez w³adze III RP przeprowadzenia reprywatyzacji. Zdaniem ziemian zrzeszonych w PTZ, zabór prywatnego mienia obywatelom w³asnego pañstwa bez przyznania odszkodowañ, by³ niezgodny z zasadami obowi¹zuj¹cymi w cywilizowanym œwiecie i dlatego powinien zostaæ przez Polskê uznany za bezprawny. Nie podjêcie przez demokratycznie wybrane w³adze przez æwieræ wieku ¿adnych kroków w tym kierunku jest nie tylko hamulcem rozwoju gospodarczego kraju, lecz tak¿e elementem odstrêczaj¹cym zagranicznych inwestorów. Zwrot
Dwór w Koziczynie powsta³ pod koniec XIX w. Przed wojn¹ wraz z otaczaj¹cym go maj¹tkiem ziemskim nale¿a³ do babci autora. Po II wojnie œwiatowej we dworze ulokowano szko³ê, która kilka lat temu uleg³a likwidacji. Obecnie zabytkowy budynek stoi pusty.
³ych ziemian. Na inauguracyjne zebranie, które odby³o siê w Warszawie 10 lutego 1990 roku, przyby³o 289 osób. Powstaj¹cej organizacji nadano nazwê Polskie Towarzystwo Ziemiañskie. 15 wrzeœnia 1990 r. w auli Politechniki Warszawskiej odby³ siê zjazd za³o¿ycielski PTZ. Przyby³o nañ ponad tysi¹c osób. Ale, mimo zaproszeñ, w zjeŸdzie nie wzi¹³ udzia³u ani jeden minister. Ziemianie zgromadzeni w auli Politechniki s¹dzili, ¿e rz¹d wolnej Polski w krótkim czasie zwróci im rodzinne domy wraz z maj¹tkami, przejêtymi przecie¿ bezprawnie, przez w³adze komunistyczne, które mianowa³ dyktator obcego mocarstwa. Nic takiego jednak nie nast¹-
uchwali³, zosta³a ona zawetowana przez postkomunistycznego prezydenta, Aleksandra Kwaœniewskiego. Minê³o kolejnych 14 lat i w dalszym ci¹gu nic siê nie dzieje. Polska, jako jedyny kraj Unii Europejskiej, nie dopracowa³a siê ustawy reprywatyzacyjnej, zwracaj¹cej dawnym w³aœcicielom zagrabiony przez komunistów maj¹tek. W gruzy rozsypuj¹ siê ostatnie gniazda ziemiañskie, dobiega koñca wycinka parków, zasypywane s¹ urokliwe stawy. Ziemiê, tam gdzie maj¹tek nie by³ rozparcelowany, stanowi¹c w³asnoœæ PGR – a obecnie Agencji Nieruchomoœci Rolnych - przejmuj¹ za bezcen hochsztaplerzy,
zrabowanych maj¹tków ich prawowitym w³aœcicielom lub ich spadkobiercom, stanowi wiêc niezbêdny warunek dla rozwoju nowoczesnego, budz¹cego zaufanie i szacunek obywateli oraz spo³ecznoœci miêdzynarodowej pañstwa. Okazuje siê jednak, ¿e elity polityczne III RP tego nie rozumiej¹ i ponad literê prawa stawiaj¹ stalinowskie dekrety. Nadal obowi¹zuje, choæ nikt go oczy-
7
wiœcie nie przestrzega, przepis zabraniaj¹cy by³ym w³aœcicielom zbli¿ania siê do w³asnego maj¹tku na odleg³oœæ mniejsz¹ ni¿ 30 kilometrów. W mainstreamowych mediach ci¹gle lansuje siê bolszewick¹ propagandê, w której przedwojenna elita intelektualna i finansowa kraju przedstawiana jest jako klasa „krwiopijców i wyzyskiwaczy”. Mentalnoœæ, a zarazem moralnoœæ rz¹dz¹cej Polsk¹ elity ilustruje doskonale odpowiedŸ, jak¹ w ostatnim czasie PTZ otrzyma³o z biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Na skargê, dotycz¹c¹ wyprzeda¿y przez pañstwo ziemi, do której zg³oszono zastrze¿enia reprywatyzacyjne w³aœciciela, urzêdnicy biura RPO odpisali, ¿e… wniosek jest niezasadny. Podobne w tonie i treœci listy otrzymuj¹ niemal wszyscy ziemianie, próbuj¹cy dochodziæ swoich praw przed polskimi instytucjami pañstwowymi. Postawa pracowników administracji i - co gorsza - wymiaru sprawiedliwoœci, nie pozostawia z³udzeñ: pomimo transformacji ustrojowej, kurs polityczny wobec ziemiañstwa i „znacjonalizowanych” w podobny sposób przemys³owców, pozostaje niezmieniony od czasów, kiedy zrêby „demokracji ludowej” tworzyli nad Wis³¹ towarzysze Berman, Minc i Bierut. Nic wiêc dziwnego, ¿e reprezentuj¹ce ziemian kancelarie prawne szykuj¹ siê do sk³adania na masow¹ skalê skarg do odpowiednich instancji Unii Europejskiej w sprawie nie wykonania przez Polskê zobowi¹zañ akcesyjnych (tzw. kryteriów kopenhaskich), dotycz¹cych przeprowadzenia reprywatyzacji. Jeœli o prawa polskich ziemian upomni siê Europejski Trybuna³ Praw Cz³owieka w Strasburgu, Pañstwo Polskie za arogancjê polskich polityków zap³aci s³ony rachunek. Niestety jak na razie na rz¹dz¹cych nie robi to najmniejszego wra¿enia. Z okazji 20-lecia powstania Polskiego Towarzystwa Ziemiañskiego, które przypad³o w roku 2010, prezydent RP Bronis³aw Komorowski polukrowa³ ziemian, dekoruj¹c najbardziej zas³u¿onych dzia³aczy Towarzystwa wysokimi odznaczeniami… Na tym siê jednak skoñczy³o, a agonia ziemiañstwa trwa nadal. Sêdziwi potomkowie polskiej elity odchodz¹ z tego œwiata. Na naszych oczach dogorywa ostatni relikt siedemsetletniej œwietnoœci I Rzeczpospolitej – polski dwór. Ojcowizna ludzi, którzy za Polskê gotowi byli oddaæ ¿ycie, rozgrabiana jest przez wnuków komunistycznych bandytów i kolaborantów. Mróz, który sp³yn¹³ na nasz kraj od Wschodu nie odpuszcza. Czy¿by mia³ trwaæ wiecznie?
Stanis³aw Andrzej Za³uski Urodzi³ siê 25 maja 1929 r. w Warszawie, do wybuchu wojny mieszka³ w rodzinnym maj¹tku Szulmierz. Pisarz, dziennikarz, autor ksi¹¿ek, s³uchowisk radiowych, sztuk teatralnych i monografii. Jego proza by³a t³umaczona na czeski, rosyjski i niemiecki. Za³o¿yciel i honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiañskiego. Prezes Gdañskiego Oddzia³u Zwi¹zku Literatów Polskich. W 2010 prezydent RP Bronis³aw Komorowski odznaczy³ go Krzy¿em Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
8
W TROSCE O SOPOT
Nr 2 (89) Luty 2014
W tej rubryce publikujemy tematy, których nie znajdziecie Pañstwo w tzw. prasie g³ównego nurtu. Nie bêdziemy w niej ogl¹daæ siê na poprawnoœæ polityczn¹. Nie bêdziemy tak¿e lukrowaæ rzeczywistoœci pod dyktando jakichkolwiek polityków. Bêdziemy pisaæ tak, jak jest. O tym, o czym Pañstwo, bêdziecie chcieli, abyœmy napisali.
Chory musi umrzeæ?
Redaktor Naczelny „Riviery” Krzysztof M. Za³uski oczekuje na Pañstwa opinie i tematy. Korespondencjê prosimy kierowaæ na adres mailowy redakcji: riviera-77@o2.pl. Najciekawsze spostrze¿enia, sygna³y, wnioski i propozycje Czytelników przedstawimy w najbli¿szych wydaniach „Riviery” oraz na stronach nowego portalu informacyjnego dla Pomorza: www.iriviera.pl
Jesteœmy podobno mistrzami œwiata w malkontenctwie. Narzekamy na wszystko i wszêdzie. I co gorsza, nikt nie potrafi nam dogodziæ. Ale czy tak jest naprawdê? A mo¿e ktoœ dorabia nam gêbê, ¿eby ukryæ rzeczywiste problemy? Czy na przyk³ad narzekanie na sopock¹ s³u¿bê zdrowia jest tylko i wy³¹cznie przejawem zgorzknienia? Z sygna³ów, które docieraj¹ do naszej redakcji wynika coœ zupe³nie przeciwnego. Krzysztof M. Za³uski Jak sygnalizuja nasi Czytelnicy, w ostatnich miesiacach nastapilo wyrazne pogorszenie jakosci oferowanych na terenie Sopotu uslug medycznych. Wedlug mieszkanców, dzialalnosc sopockiego Pogotowia Ratunkowego ulegla drastycznemu ograniczeniu: Pogotowie utracilo kontrakty z NFZ, w wyniku czego nieczynna jest pracownia RTG, USG, gabinet urologa oraz laboratorium chirurgiczne. Zniknê³y te¿ z Sopotu dwa gabinety kardiologiczne, w których sopocianie mogli liczyæ na fachow¹ i bezp³atn¹ opiekê lekarzy. Sopocianie skarza sie nam, ze chcac skorzystac z doraznej pomocy ambulatoryjnej w stacji Pogotowia np. po niegroznym wypadku, w razie koniecznosci zmiany opatrunku lub zrobienia zastrzyku, odsylani sa do innego osrodka opieki medycznej, a po godzinie 17:00 do szpitali w Gdansku lub Gdyni. Oznacza to, ze tzw. drobne uslugi lecznicze w sopockim pogotowiu nie sa w ogóle wykonywane.
Pracownicy sopockiej sluzby zdrowia (którzy w rozmowie z nami zastrzegli sobie anonimowosc) twierdza, ze w budynku sopockiego Pogotowia Ratunkowego „pozostaly tylko puste pokoje i niewykorzystany w pelni sprzet medyczny”. Obok stacji, w przylegajacej przychodni lekarskiej, panuje natomiast niemilosierny tlok - na korytarzach siedza godzinami starsi, schorowani ludzie. Ich dramat zaczyna sie jednak dopiero po przyjeciu przez lekarza pierwszego kontaktu. Wówczas okazuje sie bowiem, ze na wizyte u specjalisty czekac trzeba kilka miesiecy, w niektórych wypadkach nawet rok. Sopocianie skarza sie równiez, ze lekarze Pogotowia Ratunkowego odsylaja ich do innych placówek wlasnym transportem. Pytamy wiec: „Co ma zrobic osoba w podeszlym wieku w przypadku, jesli nie ma ani samochodu, ani pieniedzy na taksówke, ani rodziny?” Jeden z pracowników Pogotowia odpowiedzial nam wprost: „A kogo to obchodzi? NFZ? Wladze Sopotu? Lekarzy, któ-
Piórkiem Kaktusa
rzy zasiadaja w Radzie Miasta? Oni wszyscy maja tutaj swoje interesy. A kim jest dla nich pacjent? Lepiej nie mówic”. Pacjenci powoli maja jednak dosc takiej sytuacji. Dzwonia do naszej redakcji i pytaja: „Czemu nikt sie nami nie zajmuje? Czemu o problemach ludzi starszych, schorowanych, niedolez-
zwrócili sie z wnioskiem do prezydenta Sopotu „o zapewnienie w budzecie miasta srodków finansowych na odpowiednie funkcjonowanie Stacji Pogotowia Ratunkowego w Sopocie, gwarantujace sopocianom mozliwosc korzystania z calodobowej, kompleksowej opieki medycznej w przypadkach nag-
Nasza sonda: ? Czy Pañstwa zdaniem, opieka lekarska jak¹ oferuj¹ oœrodki zdro-
wia i Pogotowie Ratunkowe na terenie Sopotu jest wystarczaj¹ca? ? Czy obecne w³adze Miasta Sopotu robi¹ wszystko, co do nich
nale¿y, aby zapewniæ sopocianom nale¿n¹ opiekê medyczn¹? ? Czy budowa szpitala wielooddzia³owego, który w poprzedniej
kampanii wyborczej obiecywa³ urzêduj¹cy prezydent Sopotu rozwi¹zywa³aby Pañstwa problemy zdrowotne? ? Czy w wypadku, jeœli w³adze Miasta nie potrafi¹ wybudowaæ szpitala miejskiego, byli by Pañstwo za kupnem na terenie Gdyni lub Gdañska podobnego obiektu, który s³u¿y³by wy³¹cznie sopocianom?
nych nie pisza w gazetach? Czemu nie mówia nic w telewizji? Dlaczego na reklame imprez sportowych poswieca sie cale strony, a naszych skarg nikt nawet nie wyslucha? Czy potrzebni jestesmy tylko na wybory?” Podobnych pytan jest jednak wiecej, na przyklad: „Co w sprawie Pogotowia Ratunkowego zrobila komisja ds. zdrowia Rady Miasta, w której zasiadaja sopoccy lekarze? Co prezydent Karnowski ma zamiar zrobic, aby zmienic ta dramatyczna sytuacje, która dotyka przede wszystkim starszych mieszkanców Sopotu?” Coraz wiecej niepokojacych sygnalów naplywa takze do sopockich radnych. Kilka dni temu radni z klubu „Kocham Sopot”
lych”. Napisali takze: „Jestesmy zdumieni, ze w miescie, w którym jest tak duza liczba osób starszych, sopocianie sa odsylani do szpitali w sasiednich miastach, zamiast udzielac im niezbednej pomocy na miejscu (…). Taka sytuacja jest niedopuszczalna. Jesli podpisany kontrakt NFZ nie uwzglednia wszystkich niezbednych potrzeb mieszkanców, nalezy znalezc inne rozwiazanie tego problemu (np. w postaci odpowiedniego programu profilaktycznego lub innej formy). Sopot powinien sfinansowac funkcjonowanie pogotowia i opieki w drobnych przypadkach nie wymagajacych hospitalizacji z wlasnych srodków, gdy zawiedzie finansowanie z NFZ”.
Radni „Kocham Sopot” przypomnieli równiez, iz na te problemy zwracali juz uwage prezydentowi wielokrotnie. I nie raz domagali sie takze „aktywnych dzialan na rzecz powstania szpitala w Sopocie wraz ze stacja pogotowia ratunkowego”. Rekcji najwyzszego sopockiego urzednika nie doczekali sie jednak ani radni, ani mieszkancy Sopotu. Co gorsza w tym czasie znacznie pogorszyl sie stan opieki medycznej (przestaly m.in. istniec dwa punkty stalej opieki kardiologicznej). Radni „KS” zdaja sobie oczywiscie sprawe, iz tragiczna sytuacja w sopockiej sluzbie zdrowia jest pochodna ogólnopolskiego kryzysu gospodarczego i zwiazanej z nim zapasci NFZ. Zauwazaja jednak, ze „…w Sopocie ta sytuacja jest wyjatkowo bulwersujaca, poniewaz jednoczesnie przeznacza sie wielomilionowe kwoty m.in. na promocjê, reklamê i inne cele, a podstawowe potrzeby mieszkanców w zakresie bezpieczenstwa zdrowotnego nie sa zabezpieczane”. Z wlasna interpelacja w sprawie sluzby zdrowia zwrócil sie kilka dni temu do wladz miasta równiez radny „Kocham Sopot”, Henryk Hryszkiewicz. Postawil on prezydentowi Karnowskiemu piec pytan: ? Dlaczego w wypadku zagrozenia zycia lub zdrowia sopocianie musza szukac pomocy medycznej w Gdansku lub w Gdyni, a nie ma jej dla nich w Sopocie – miescie, w którym placa podatki?
? Dlaczego Miejska Stacja
Pogotowia Ratunkowego w Sopocie nie jest w stanie zapewnic odpowiedniej opieki medycznej obywatelom naszego miasta? ? Co dzieje sie ze sprzetem medycznym, w który Miasto (m.in. za pieniadze sopockich podatników), wyposazylo Miejska Stacje Pogotowia Ratunkowego w Sopocie? ? Gdzie konkretnie sopocianie moga szukac pomocy medycznej w naglych przypadkach? ? Czy nadal nie widzi Pan potrzeby budowy Miejskiego Szpitala w Sopocie, który posiadalby m.in. Izbe Przyjec z Oddzialem Pomocy Doraznej i Ratownictwa Medycznego lub SOR? W odpowiedzi otrzymal list z informacja: „…iz poziom ogólnosci Panskich pytan uniemozliwia merytoryczne odniesienie sie do nich.” Autorka tej niezwykle „merytorycznej” odpowiedzi jest zastepczyni Karnowskiego, wiceprezydent Joanna Cichocka-Gula. Jak widac (przynajmniej na razie), ze nikt w sopockim ratuszu nie dostrzega powagi sytuacji, ani tym bardziej potrzeby natychmiastowego wdrozenia programu naprawczego opieki medycznej… Jest jednak nadzieja, ze przed listopadowymi wyborami, urzedujacy w ratuszu od ponad dwóch dekad prezydent Karnowski przypomni sobie wlasne deklaracje wyborcze, dotyczace budowy szpitala i pare groszy na otarcie wyborcom lez znowu obieca.
Ci¹g dalszy ze str. 5
Dla ka¿dego coœ mi³ego Maciej Szemelowski Lata 90. to czas wiêkszych dzie³, jakie spotkaæ mo¿emy w paryskim metrze. Takim jest super oszczêdny, linearny plakat dla Galeries Lafayette. Wystawê uzupe³nia³y osobiste zdjêcia i kameralne fotomonta¿e w sepii nawi¹zuj¹ce do starego malarstwa. Wychodz¹c z PGS na sopock¹ ulicê anno domini 2013, przenios³em siê w inny œwiat.
Wokó³ by³o kolorowo i czysto, zewsz¹d k³u³y oczy barwne reklamy, gdzieniegdzie dostrzec mo¿na by³o wielkoformatowe plakaty filmowe - niestety wszystkie przypomina³y sztancê, pozbawion¹ indywidualnoœci i artystycznego przekazu. Nie by³o w nich - tak charakterystycznego dla „Polskiego Plakatu” dowcipu, skrótu myœlowego, ani jakiegoœ w³asnego, niepowtarzalnego stylu. Przyjmuj¹c bezkrytycznie, wszystko co zachodnie, staliœ-
my siê papug¹, która bezmyœlnie przekreœli³a ca³y, fantastyczny dorobek „Szko³y Polskiego Plakatu”. To wszystko za co ceni³ nas ca³y artystyczny œwiat, wrzuciliœmy do kosza. Na szczêœcie s¹ w œwiecie muzea i prywatni kolekcjonerzy, którzy z wielkim pietyzmem odnosz¹ siê do naszego dorobku kulturalnego. W internecie odnajdujê koneserów naszej ulotnej sztuki, którzy po konserwacji starych polskich plakatów wystawiaj¹ je na miêdzynarodowych aukcjach.
I pomyœleæ, ¿e te ulotne dzie³a sztuki, które przed laty warte by³y dos³ownie grosze, osi¹gaj¹ obecnie ceny do tysi¹ca z³otych. Mam satysfakcje, ¿e wœród czo³ówki polskich plakacistów znajduje siê kilkanaœcie plakatów mojego autorstwa. Mo¿e dziêki tym zachodnim koneserom przetrwa pamiêæ o „Polskiej Szkole Plakatu”.
Autor jest sopockim artyst¹-plastykiem, fotografikiem oraz autorem szeregu albumów fotograficznych o Sopocie, w swoim dorobku ma równie¿ scenografie do licznych teledysków, spektakli telewizyjnych i festiwali w sopockiej Operze Leœnej.