Sopocka klamra Rozmowa z Agat¹ Passent
STR. 4
KANARY - wyspy wiecznej wiosny STR. 6
bezplatna gazeta pomorska
Sopot
Rok VII Nr 8 (72)
Wrzesieñ 2012
Nak³ad 10 000 egz.
ISSN 1895-7080
Sopocki w¹tek w aferze Amber Gold - prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zdymisjonowany
Radni ruchu Kocham Sopot, podjêli próbê zablokowania sprzeda¿y dzia³ki przeznaczonej pod us³ugi maj¹ce na celu ochronê zdrowia. Wed³ug nich jest to rozwi¹zanie korzystne dla mieszkañców. Innego zdania jest prezydent Karnowski, który nazywa³ decyzjê rajców nieodpowiedzialn¹.
Jak w kurorcie szpital budowali… Sprawa budowy szpitala miejskiego w Sopocie wa³kuje siê od wielu lat. W swoich obietnicach wyborczych prezydent Jacek Karnowski wielokrotnie podkreœla³, ¿e w najbli¿szej kadencji szpital powstanie. Po wyborach jednak o wszystkim zapomina³.
KONIEC SITWY?
Fot. archiwum
Prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku odwo³any. Ryszard Milewski straci³ stanowisko po ujawnieniu kompromituj¹cych go nagrañ. Za jego dymisj¹ g³osowali wszyscy cz³onkowie Krajowej Rady S¹downiczej, wstrzyma³ siê jedynie Jaros³aw Gowin.
Ryszard Milewski, prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku zosta³ odwo³any, czy oznacza to radykalny zwrot w „aferze sopockiej”?
Bartek Sasper
R
yszard Milewski, prezes S¹du Okrêgowego w Gdañsku straci³ funkcjê po ujawnieniu przez Gazetê Polsk¹ Codziennie nagrañ, na których rozmawiaj¹cy z nim dziennikarz podszy³ siê za pracownika kancelarii Donalda Tuska. Milewski przekonany, ¿e rozmawia z zaufanym cz³owiekiem premiera wyra¿a³ gotowoœæ podjêcia dzia³añ zgodnych z jego oczekiwaniami. - Ja mogê posiedzenie wyznaczyæ albo siedemnastego, albo nawet dwunastego, czy trzynastego, tak¿e tutaj nie ma ¿adnego problemu…- mówi³ Milewski. Chwilê potem indagowany w kwestii sk³adu sêdziowskiego, orzekaj¹cego w sprawie aresztu dla Marcina P. dawa³ do
zrozumienia, ¿eby premier by³ spokojny: Dziennikarz: To s¹ zaufane dla Pana osoby, jeœli chodzi o… wie pan, sprawa jest wa¿na… Milewski: No.. proszê siê nie martwiæ. Tak powiem…(...) PóŸniej Milewski wyrazi³ swoj¹ wdziêcznoœæ z powodu otrzymanego telefonu „z góry”. - Bardzo siê cieszymy, ¿e ktoœ nas wys³ucha. Naprawdê mamy du¿o informacji i mo¿emy to profesjonalnie wyt³umaczyæ – zapewnia³ swego rozmówcê. W odpowiedzi na ujawnione nagrania minister sprawiedliwoœci, Jaros³aw Gowin, z³o¿y³ do Krajowej Rady S¹downictwa wniosek o wyra¿enie zgody na odwo³anie z pe³nionej funkcji Ryszarda Milewskiego. Termin posiedzenia w tej sprawie wyznaczono na 25 wrzeœnia. Rada w ca³oœci popar³a wniosek ministra i jednog³oœnie odwo³a³a go z funkcji. Dodatkowo po przeprowadzeniu
postêpowania dyscyplinarnego oka¿e siê, czy Milewski bêdzie móg³ pe³niæ funkcjê sêdziego. Sopocki w¹tek sprawy Milewskiego Dzieñ przed narad¹, radio RMF poda³o informacjê maj¹c¹ skompromitowaæ Jaros³awa Gowina. Autorem materia³u by³ Roman Osica, dziennikarz, który napisa³ ksi¹¿kê Jackowi Karnowskiemu, na potrzeby jego kampanii wyborczej. Wed³ug doniesieñ Osicy minister sprawiedliwoœci mia³ w prywatnej rozmowie ¿¹daæ od Milewskiego wgl¹du do akt w sprawie tzw. „afery sopockiej”. Powodem tego mia³a byæ kolacja w sopockim klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku, w której obecny minister uczestniczy³ wraz z Jackiem Karnowskim, Andrzejem Zwar¹ (prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej) i S³awomirem Julke. Gowin mia³ byæ osobiœcie zainteresowany
tym w¹tkiem, bo wed³ug dziennikarza RMF-u, powsta³ z tego spotkania stenogram. W domyœle mia³o to budziæ niepokój ministra. Zarówno Prokuratura Apelacyjna prowadz¹ca œledztwo w sprawie „afery sopockiej”, jak i S³awomir Julke zdementowali tê informacjê. - W aktach tzw. afery sopockiej nie ma stenogramu ze spotkania ministra sprawiedliwoœci w klubie Spatif na pocz¹tku 2008 roku. Nigdy do tej pory nie by³o przes³anek, by przes³uchaæ ministra w tej sprawie. – Stwierdzi³a Barbara Sworobowicz z Prokuratury Apelacyjnej w Gdañsku. Warto przypomnieæ, ¿e odwo³any prezes s¹du okrêgowego pojawi³ siê ju¿ wczeœniej w kontekœcie „afery sopockiej”. Ryszarda Milewskiego ³¹czy wieloletnia znajomoœæ z W³odzimierzem Groblewskim, dilerem samochodowym, którego prokuratura oskar¿y³a o korupcyjne zwi¹zki z prezydentem Sopotu. W 2009 roku „Rzeczpospolita„ ujawni³a, ¿e Groblewski w newralgicznym momencie dla œledztwa dotycz¹cego „afery sopockiej” pojawi³ siê w domu rodzinnym Milewskiego. By³o to w dniu, gdy sêdziowie S¹du Okrêgowego w Gdañsku podejmowali decyzjê odnoœnie wyra¿enia zgody na aresztowanie Jacka Karnowskiego. Sam Milewski mia³ t³umaczyæ prokuratorom, ¿e Groblewski odwiedzi³ jego matkê, a on nie pamiêta czego dotyczy³o to spotkanie. Dzieñ póŸniej S¹d Okrêgowy odmówi³ wydania zgody na aresztowanie prezydenta Sopotu. Ten sam S¹d podj¹³ równie¿ decyzjê o ca³kowitym umorzeniu korupcyjnego w¹tku dotycz¹cego relacji Groblewskiego z Karnowskim.
Ryszard Kajkowski
S
opocki szpital ma ju¿ nawet swoj¹ lokalizacjê. Jest to dzia³ka przy ulicy Polnej 64. Obecnie jednak Urz¹d Miasta chcia³by tê dzia³kê sprzedaæ. I ta w³aœnie sprawa zdominowa³a sierpniow¹ sesjê Rady Miasta. Pos³uszni prezydentowi radni Platformy Obywatelskiej i Samorz¹dnoœci Sopot jednog³oœnie wypowiedzieli siê za sprzeda¿¹, czyli de facto przeciwko budowie szpitala. Ewentualny nabywca by³by, zgodnie z planem zagospodarowania miasta, zobowi¹zany do œwiadczenia w tym miejscu us³ug medycznych, ale nie musia³by to byæ szpital. Wystarczy³aby placówka lecznictwa uzdrowiskowego, specjalistycznego, coœ, co przynios³oby w³aœcicielowi godziwy zysk. Tak wiêc wyzbywaj¹c siê dzia³ki prezydent, Urz¹d Miasta, Rada Miasta, oraz mieszkañcy Sopotu pozbyliby siê mo¿liwoœci egzekwowania od inwestora zapewnienia podstawowych dla sopocian us³ug medycznych. Intencje prezydenta Karnowskiego s¹ bardziej ni¿ oczywiste… Wszystkiemu winna jest zbyt drogo wybudowana przed paru laty Hala Sportowo-Widowiskowa. W
optymistycznych prognozach sopockiego ratusza mia³a ona obci¹¿yæ bud¿et miasta na kwotê nieco poni¿ej 70 milionów z³otych. Jacek Karnowski pomyli³ siê jednak w obliczeniach o… sto milionów. Hala zaci¹¿y nad finansami kurortu kwot¹ przekraczaj¹c¹ 170 milionów z³otych. W tej sytuacji kwota 8 do 10 milionów, jakie mo¿na pozyskaæ ze sprzeda¿y dzia³ki przy ulicy Polnej 64 by³aby ³akomym k¹skiem dla zad³u¿onego po uszy Urzêdu Miasta. Poza tym budowa szpitala w formule Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (miasto wchodzi do inwestycji z gruntem, a inwestor pokrywa koszt budowy) wymaga wiele pracy, w tym starañ o dofinansowanie inwestycji z funduszy europejskich. O wiele ³atwiej dzia³kê po prostu sprzedaæ i sp³aciæ najpilniejsze d³ugi. To, ¿e budowa szpitala w Sopocie jest z punktu widzenia mieszkañców korzystn¹ inwestycj¹, nie trzeba chyba nikogo przekonywaæ. Jeszcze bardziej korzystn¹ by³aby, gdyby budowê placówki ca³kowicie sfinansowali zewnêtrzni inwestorzy, a mimo to mieszkañcy zachowaliby wp³yw na rodzaj i sposób œwiadczonych w niej us³ug medycznych. Realizacja tego scenariusza wymaga jednak zablokowania sprzeda¿y dzia³ki Polna 64. Na szczêœcie, dziêki radnym z ruchu „Kocham Sopot”, którzy stanowczo sprzeciwiaj¹ siê sprzeda¿y tej¿e nieruchomoœci, jest nadzieja, ¿e prêdzej lub póŸniej - zapewne dopiero w przysz³ej kadencji w³adz kurortu - szpital w kurorcie powstanie.
Autor jest sopockim spo³ecznikiem, naukowcem, informatykiem. W roku 1982 za³o¿y³ pierwsz¹ w Polsce prywatn¹ firmê informatyczn¹ Computer Studio Kajkowski. Jest te¿ za³o¿ycielem Fundacji Art 2000, finansuj¹cej sopockie dzia³ania artystyczne i kulturalne. Obecnie dzia³a w ruchu obywatelskim Republika Sopot.
Podziel siê swoj¹ opini¹ na: facebook.com/riviera.gazeta
2
OPINIE
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
Sopockie co nieco
Skandale, cenzura i naciski W ostatnim felietonie pisa³em o lokalnym prawie, które – bez mo¿liwoœci skutecznej egzekucji – staje siê w³asn¹ karykatur¹. Dla przypomnienia, by³a mowa o nakazach i zakazach (m.in. poruszenia siê rowerzystów z szybkoœci¹ wiêksz¹ ni¿ 10 km/h), kolorowym namiocie Wojciecha Cejrowskiego, czy szpec¹cych nasze miasto reklamach. I nie wraca³bym do tego tematu, gdyby nie fakt, ¿e prawdopodobnie ten w³aœnie felieton wywo³a³ wyartyku³owane publicznie niezadowolenie sopockiego prezydenta. Jacek Karnowski, w obecnoœci œwiadków, (w swojej delikatnoœci i wra¿liwoœci) raczy³ wypowiedzieæ siê w taki mniej wiêcej sposób na mój temat: „skandalem jest, ¿e w ogóle pisujê na tych ³amach”. W pierwszej chwili pomyœla³em, ¿e chyba jednak siê przes³ysza³em, ale œwiadkowie us³yszeli to samo.
Wojciech Fu³ek
N
ajczêœciej nie reagujê nad tego rodzaju personalne zaczepki, wychodz¹c z za³o¿enia, ¿e w takiej formule siê nie dyskutuje. Ale ta wypowiedŸ wydaje mi siê na tyle kuriozalna i groŸna, a równoczeœnie daj¹ca pewne wyobra¿enie o manierach i doœæ da-
leko id¹cych zapêdach „regulatorskich”, nakazowo-rozdzielczych i „naciskowych” na poziomie sopockich w³adz, ¿e trudno jednak nie zabraæ g³osu w tej materii. Przekonanie, i¿ w³adza na swoim terenie mo¿e wszystko (a przynajmniej uzurpuje sobie takie prawo), nawet nakazywaæ przedsiêbiorcom, gdzie mog¹ umieszczaæ swoje reklamy, a gdzie jest to niewskazane, a autorom sugerowaæ „s³uszne” i „nies³uszne” tytu³y czy tematy, jest – w
moim przekonaniu - nieuœwiadomionym, mentalnym spadkiem po poprzednim systemie. W prostej linii prowadzi te¿ do na³o¿enia swoistego kagañca lokalnej prasie, a dziennikarzy sprowadza do roli us³ugowej (zamiast kontrolnej i alarmowej) wobec samorz¹dowej w³adzy. Od roku 1990 pisywa³em regularnie do wszystkich sopockich tytu³ów, jakie siê pojawia³y. Najczêœciej o historii naszego miasta, ale nie unika³em te¿ te-
matów bie¿¹cych i komentowania ró¿nych wydarzeñ. Nie pobieram za to ¿adnych honorariów ani innych wynagrodzeñ, traktuj¹c pisanie, jako swoje obywatelskie zobowi¹zanie wobec sopockiej spo³ecznoœci. Wychodz¹cy do dziœ „Kuryer sopocki” zamieszcza³ w odcinkach opisan¹ przeze mnie 100-letni¹ historiê Opery Leœnej, a „Riviera” – inne teksty. We wspomnianym „Kuryerze” przesta³em publikowaæ nie z w³asnej woli, lecz w momencie,
kiedy przed ostatnimi wyborami jego redaktor do mnie zadzwoni³ i powiedzia³, ¿e „nie mog¹ ju¿ wiêcej zamieszczaæ moich artyku³ów, bo moja obecnoœæ na ich ³amach by³aby Ÿle widziana”. Przypominam tê historiê, ¿eby zilustrowaæ uwik³anie lokalnych mediów i dziennikarzy w rozmaite zwi¹zki polityczne typu: „nie jesteœ z nami, to jesteœ przeciw nam”. Ja mogê jednak wszystkich swoich (przesz³ych, aktualnych i przysz³ych) czytelników zapewniæ, i¿ nikt nigdy nie bêdzie mi nakazywa³, o czym i gdzie wolno mi pisaæ. Dla mnie skandalem s¹ bowiem wszelkie naciski na lokalnych reklamodawców, aby wycofali swoje reklamy z jakiejkolwiek gazety (a takie przypadki mia³y miejsce równie¿ w Sopocie) i presja na wydawców czy dziennikarzy wywierana w zwi¹zku z ich publikacjami. W moim g³êbokim przekonaniu jedynym sopockim medium, w pe³ni niezale¿nym od nacisków, czy samorz¹dowych pieniêdzy jest w tej chwili „Riviera” i dlatego w³aœnie tu publikujê i bêdê publikowa³ swoje teksty, czy siê komuœ to podoba czy nie.
I na zakoñczenie - mam proste zadanie dla moich wiernych Czytelników, trochê w zwi¹zku z tematem „nacisków” i autocenzury. Postarajcie siê Pañstwo znaleŸæ na innych sopockich ³amach choæby jedn¹ krytyczn¹ wzmiankê na temat koncertu o szumnej nazwie „Sopot Art Opera”, który mia³ uœwietniæ otwarcie nowej Opery Leœnej, a kosztowa³ miejskiego podatnika ponad 600 tysiêcy z³otych! Ju¿ podczas trwania tego „wydarzenia” zbulwersowani widzowie wychodzili t³umnie z Opery, a wielu sopocian poczu³o siê wrêcz oszukanych. Odwa¿y³ siê skrytykowaæ to wydarzenie jedynie jeden sopocki dziennikarz, znany mened¿er, Marcin Jacobson, ale na ³a mach „Tygodnika Trójmiasto” i „Twojej Gazety” (mo¿ecie Pañstwo przeczytaæ przedruk tego tekstu w tym numerze). Dlaczego? Inteligentny czytelnik bez ¿adnego k³opotu znajdzie „jedynie s³uszn¹” odpowiedŸ na to pytanie. P.S. Czekam na Pañstwa propozycje sopockich tematów pod mailem: wojciechfulek@kochamsopot.pl
Strza³ zza ucha
Skrzynka w¹tpliwoœci
Gminnie, ale rodzinnie…
Opera bez g³owy
8 wrzeœnia na sopockim Hipodromie odby³ siê festyn ludowy pod nazw¹ Pierwsze Sopockie Grillowanie. Pogoda jak na zamówienie: s³oneczko, ciepe³ko i lekki wiaterek… A mimo to sopocki „lud” jakoœ nie specjalnie doceni³ starania organizatorów.
Krzysztof M. Za³uski
P
omys³odawc¹ sopockiego grillowania by³o stowarzyszenie „Przyjazny Sopot” oraz Uczniowski Klub Sportowy „Siódemka” (prowadzony chyba zupe³nie przypadkowo przez jednego z sopockich radnych Platformy Obywatelskiej, P. Bagiñskiego). Na oficjalnym plakacie imprezy znalaz³y siê jeszcze logotypy Urzêdu Miasta Sopotu i Ba³tyckiej Agencji Artystycznej BART. Ponadto wœród sponsorów wypatrzy³em restauracjê „Harnaœ” (sta³e miejsce spotkañ sopockiej PO), piekarniê Mersa, Trefl S.A. i miejsk¹ spó³kê Hipodrom Sopot. Organizatorzy, poza ca³kiem pokaŸnym zestawem - jak to sami nazwali - „plebejskich zabaw”, przygotowali równie¿ garkuchniê z ch³opsk¹ grochówk¹ i, s¹dz¹c po emblematach sponsora, zupe³nie „niewyborcz¹”, lecz góralsk¹ kie³basê. Mnie jednak najbardziej podoba³o siê przeci¹ganie liny ¿ó³tej, grubej i chyba równie¿ zupe³nie przypadkowo podobnej do tej, na jakiej pomorscy dzia³acze Platformy ci¹gnêli w swoim czasie samolot, nale¿¹cy do pewnego, podejrzanego o oszustwa na wielk¹ skalê, gdañ-
skiego parabiznesmena Marcina P. Tym razem na drugim koñcu liny by³ na szczêœcie sopocki „lud”, a nie kr¹¿ownik przestworzy firmy OLT. Pojedynek pomiêdzy rz¹dz¹cymi a rz¹dzonymi zakoñczy³ siê remisem, czyli jak to zwykle bywa w Sopocie - niczym. Jako siê rzek³o, sopocianie wzgardzili darmow¹ wêdlin¹ choæ trzeba przyznaæ, zgrillowana by³a fachowo i cieszy³a siê ogromnym wziêciem uczestników festynu, zw³aszcza t³umu… sopocko-warszawskich VIP-ów. Autor tych s³ów wypatrzy³ wœród zabawowiczów m.in. wiceministra rozwoju regionalnego, by³ego wiceprezydenta Sopotu P. Or³owskiego, by³¹ minister edukacji narodowej K. Hall, prezydenta Sopotu J. Karnowskiego oraz przewodnicz¹cego sopockiego ko³a radnych PO, a zarazem w³aœciciela firmy Orski Power Racing i wspó³za³o¿yciela Sopockiego Stowarzyszenia Sportowego Automobilklub Orski (sk¹din¹d doskonale znanego w mieœcie z us³ug parkingowych), L. Orskiego. Obecni byli tak¿e chwilowo bezrobotni politycznie: M. Putrycz - wspó³w³aœciciel firmy gastronomicznej sponsoruj¹cej festyn, A. £ukasiak - prezes Stowarzyszenia „Przyjazny Sopot”, a tak¿e W. Korzeniewski – od niedawna wiceprezes spó³ki Baltic Media Group oraz by³y redaktor pewnej gdañskiej gazety, która podczas ostatnich wyborów samorz¹dowych nadzwyczaj gorliwie wspiera³a aktualnego prezydenta miasta. Przy okazji warto przypomnieæ, ¿e £ukasiak, po ujawnieniu s³awetnych „nagrañ Julkego”, by³a pe³nomocnikiem grupy zbieraj¹cej podpisy pod wnioskiem o rozpisanie referendum oraz poparciem dla Jacka K., na którym notabene do tej pory ci¹¿¹
trzy zarzuty prokuratorskie, w tym dwa natury korupcyjnej. Byæ mo¿e by³ to tak¿e zbieg okolicznoœci, ale zarówno Putrycz, £ukasiak jak i Korzeniewski kandydowali dwa lata temu na radnych z list Platformy i Samorz¹dnoœci Sopot. Podobnie jak radni W. Augustyniak i Z. Duzinkiewicz, których znajdziemy w gronie w³adz nowego stowarzyszenia. Podejrzewam, ¿e tak samo przypadkowo, w zarz¹dzie tej¿e organizacji znalaz³ siê osobisty siostrzeniec… prezydenta miasta. Ale oczywiœcie nie ma w tym niczego zdro¿nego. No chyba, ¿e komuœ nie podoba siê fakt, ¿e festyn mia³ mieæ podobno charakter wy³¹cznie spo³eczny i integracyjny, a nie polityczno-propagandowy, chocia¿ informacjê o tym, ¿e siê odbêdzie rozsy³ano ze skrzynki mailowej nale¿¹cej do Urzêdu Miasta Sopotu (ja otrzyma³em j¹ 7 wrzeœnia 2012 r. o godzinie 08:06, a wiêc w czasie urzêdowania pracowników ratusza). Mniejsza jednak z tym - kto, dla kogo, za czyje pieni¹dze i w jakim celu zorganizowa³ tê imprezê. Najwa¿niejsze, ¿e „przyjaŸni sopocianie” i VIP-y bawili siê dobrze, i ¿e by³o po sopocku, czyli gminnie, ale rodzinnie… Wszak „rodzina jest najwa¿niejsza” – jak nie bez racji zwyk³ mawiaæ pewien chicagowski parabiznesmen. Ale ¿eby nie by³o najmniejszych w¹tpliwoœci, od razu zastrzegam, ¿e nie sugerujê istnienia w Sopocie jakichkolwiek uk³adów polityczno-biznesowych, ani tym bardziej polityczno-kolesiowskich. Gdzie¿bym tam œmia³… Tym bardziej, ¿e ju¿ na pierwszy rzut oka widaæ by³o, ¿e wiêkszoœæ uczestników zabawy ³¹czy³a jedynie mi³oœæ i przyjaŸñ do rodzinnego miasta.
Nie jestem artyst¹, mam za to dar wyczuwania, gdy artysta robi mnie w konia. W przypadku Sopot Art Opera czerwona lampka zapali³a mi siê, gdy przeczyta³em, ¿e bêdzie to „mocno artystowsk¹ wizj¹ tego niezwyk³ego miejsca” i ¿e „zmiksujemy sto lat jego dziejów do postaci spektakularnego, plastyczno-muzycznego widowiska”. Przy okazji pojawi³o siê te¿ pytanie: „co autor chcia³ przez to powiedzieæ?”, i niezawodna w takich razach odpowiedŸ-wytrych: „jeœli nie rozumiesz, toœ kiep”. Sopot Art Opera mia³a byæ wydarzeniem sezonu, uœwietniaj¹cym otwarcie Opery Leœnej po remoncie, oraz spóŸnion¹ fet¹ z okazji setnych jej urodzin. Niestety zamiast wielkiego Wow! (³o³), by³o ma³e „ð” (pi).
Marcin Jacobson
P
ewnie machn¹³bym na to rêk¹, gdyby nie recenzja opublikowana przez patrona medialnego. To rzadko spotykany majstersztyk, z którego wynika, ¿e byliœmy na dwóch zupe³nie innych imprezach. Kiedyœ, przed laty, w Jarocinie niezadowolona publicznoœæ obrzuci³a Maanam sadzonkami wyrwanymi z kwietników, a w œwiat posz³a informacja, ¿e Korê obsypano kwieciem. Niby prawda, ale jakby inna. Tutaj zastosowano ten sam wybieg, sprowadzaj¹c ocenê do stwierdzenia, ¿e co prawda jeszcze siê taki nie narodzi³, co by wszystkim dogodzi³, ale widowisko spe³ni³o spo³eczne oczekiwania – czyli by³ sukces. Sêk w tym, ¿e Art Opera by³a kompletn¹ klap¹, gniotem i ¿a³osnym pokazem
artystycznej arogancji (indolencji). Dawno temu, w czasach antycznych, wymyœlono zasady, jakimi rz¹dzi siê do dzisiaj ka¿dy porz¹dny spektakl, koncert czy widowisko, o czym tutaj zapomniano. W efekcie powsta³ ciê¿kostrawny przek³adaniec kilkunastu etiud aktorsko-baletowych, które przyprawiono projekcjami video. Problem w tym, ¿e o ile kilka etiud mo¿na uznaæ za interesuj¹ce, o tyle projekcje razi³y sztamp¹, brakiem inwencji. Wygl¹da³o to jak monta¿ slajdów zrealizowany przed laty w powiatowym domu kultury, czego nie ratowa³y znane ju¿ z Opery Leœnej animacje na dachu. Na dodatek zapomniano, ¿e licentia poetica te¿ ma swoje granice, za którymi drzemie pustos³owie. Co, na przyk³ad, z histori¹ Opery Leœniej maj¹ super-fortece B-29 i B-52, które bombardowa³y widowniê kilka razy, albo amerykañscy policjanci pa³uj¹cy afro-amerykanów czy dalekowschodni zbrodniarze dokonuj¹cy ulicznych egzekucji? Co tam robi³ budynek Sfinksa, który pokazano czêœciej ni¿ sam¹ Jubilatkê? Pytania takie mo¿na mno¿yæ, ale to do niczego nie prowadzi, wiêc dodajmy, ¿e broni³y siê ciekawe kostiumy i mobilne machiny, ¿e dobrze wypad³a orkiestra Wojciecha Rajskiego i jazz-band Olo Walickiego z rewelacyjn¹ Gab¹ Kulk¹.
Swoj¹ drog¹, dlaczego, maj¹c na scenie taki aparat wykonawczy, dano im tak ma³o miejsca, a piosenki Niemena i Vondrackovej odtworzono z taœmy? Mo¿e chodzi³o o oszczêdnoœci? To mo¿e byæ trop przez ca³y czas mia³em wra¿enie, jakby brakowa³o kasy, co nie jest prawd¹. Twórcy mieli do dyspozycji ponad 600 tysiêcy z³otych, nie licz¹c kosztów obiektu, a za „takie kase” mo¿na by³o zrobiæ cuda, lub œci¹gn¹æ przyzwoit¹ gwiazdê. W tym bud¿ecie zmieœciliby siê choæby Australian Pink Floyd, których show uwa¿any jest za jeden z najlepszych w historii, a s¹ przecie¿ jeszcze wspania³e musicale, widowiska typu œwiat³o i dŸwiêk itd. Reasumuj¹c, przed kilkoma laty, po tyle¿ dêtym, co ¿a³osnym artystycznie widowisku w Stoczni Gdañskiej, polecia³y g³owy. Czy jubileusz Opery Leœnej skoñczy siê w równie spektakularny sposób?
Autor jest sopocianinem, mened¿erem, dziennikarzem i publicyst¹ muzycznym, wspólnie z Wojciechem Fu³kiem prowadzi w ka¿d¹ niedzielê na antenie Radia Gdañsk autorski program pt. "Graj¹cy Kredens". Niniejszy tekst ukaza³ siê w miesiêczniku „Twoja Gazeta”.
3
HISTORIA
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
Dawno temu w Sopocie
XIX-wieczne hotele kurortu Koniec sezonu. Jednak ciep³y i pogodny wrzesieñ potrafi jeszcze œci¹gn¹æ na „Monciak” i molo rzeszê spacerowiczów z³aknionych s³oñca. S¹ to jednak miejscowi, turyœci zd¹¿yli ju¿ wyjechaæ… Nie inaczej by³o przed stuleciem. Hotel Keiserhof.
Grzegorz Krzy¿owski
W
iêkszoœæ kuracjuszy wraca³a do swoich domów zaraz po zakoñczeniu wakacji (sezon trwa³ wówczas od 1 czerwca do 20 wrzeœnia). Koñczy³y dzia³alnoœæ sezonowe ogródki gastronomiczne, muzycy orkiestry kuracyjnej rozje¿d¿ali siê do swoich miast, rybacy koñczyli z dzia³alnoœci¹ us³ugow¹, wraca-
kowe”, „Riviera” nr 4), na pocz¹tku ubieg³ego stulecia na goœci przyje¿d¿aj¹cych do Sopotu czeka³o siedem hoteli, usytuowanych w centralnej czêœci miasta. Najstarszy z nich, zbudowany w œrodkowym odcinku Seestrasse (dzisiejszej ul. Bohaterów Monte Cassino 39) w 1831 przez niejakiego Kreissa, przyj¹³ pocz¹tkowo nazwê od nazwiska swojego w³aœciciela. Przebudowany 70 lat póŸniej uzyska³ dzisiejszy kszta³t i
pina w miejscu gdzie dziœ stoi siedziba KMS) i otrzyma³ nazwê Victoria. Wewn¹trz oprócz pokoi i restauracji znajdowa³a siê sala, gdzie odbywa³y siê koncerty i spektakle teatralne, a która pomieœciæ mog³a nawet kilkaset osób. W wyniku po¿aru (1921), który spowodowa³ powa¿ne straty, hotel zosta³ przebudowany i funkcjonuj¹c w znacznie skromniejszej formie rokrocznie traci³ na znaczeniu. Ostatecznie w 1930 zosta³ zaku-
nie zast¹piony zosta³ Logierhausem (Domem Goœcinnym), dysponuj¹cym 50 pokojami. W tym samym 1881 roku Hugo Werminghoff otworzy³
Fot. KC
kolejne trzy placówki hotelowe. Na Schulstrasse 12 (dziœ plac miêdzy dworcem PKP a ul. Chopina) stan¹³ hotel Pommerscher Hof (Pomorski Dwór), który
XIX wieku by³ Lindenhof przy ówczesnej Pommersche Strasse 5 (dzisiejsza Al. Niepodleg³oœci 805), którego w³aœciciel Adolf Weide, oferowa³ goœciom (za
Fot. KC
Kurhaus (Dom Zdrojowy).
Hotel Werminghoff.
j¹c do swoich podstawowych zajêæ tzn. do po³owów. Pustosza³y pensjonaty i hotele. W³aœnie tym ostatnim chcia³bym poœwiêciæ niniejszy artyku³. Jak ju¿ wspomnia³em w jednej z wczeœniejszych publikacji (patrz: „Sopockie punkty wido-
Fot. KC
now¹ nazwê – Kaiserhof. W okresie miêdzywojennym hotel kilkukrotnie zmienia³ w³aœciciela by ostatecznie w 1933 zamkn¹æ swe podwoje dla goœci. Kolejny hotel, zosta³ oddany do u¿ytku w roku 1880 przy ulicy Eisenhardstrasse (ul. Cho-
piony przez miejscow¹ Poloniê zamieszka³¹ w Sopocie z przeznaczeniem na Dom Polski. W 1881 Sopot doczeka³ siê nowego Domu Zdrojowego, w ramach którego równie¿ dzia³a³ hotel, funkcjonuj¹cy do koñca sezonu letniego 1909, a nastêp-
przy Seestrasse Strand Hotel, adaptuj¹c stary dworek. Szybko jednak odsprzeda³ go Ottonowi Bohnke, który 1895 korzystaj¹c z dobrej koniunktury znacznie hotel rozbudowa³. W 1909 roku nowy w³aœciciel postawi³ w tym miejscu nowoczesny hotel Metropol, który do czasu wybudowania Kasino-Hotel (Grand Hotelu) by³ najbardziej reprezentacyjnym obiektem tego typu w mieœcie. W ostatnim dziesiêcioleciu XIX wieku Sopot wzbogaci³ siê o
funkcjonowa³ w tym miejscu do zakoñczenia I Wojny Œwiatowej. Wspomniany wczeœniej Hugo Wermingoff w 1897 roku, u zbiegu Seestrasse i Südstrasse, wybudowa³ najnowoczeœniejszy ówczeœnie hotel, który nazwa³ swoim imieniem. W jego parterowej czêœci znajdowa³y siê restauracja, cukiernia, ekskluzywne sklepy, a w latach 30 XX wieku nawet ekspozytura jednego z banków. Ostatnim hotelem, który powsta³ w Sopocie u schy³ku
przewodnikiem z 1901) noclegi w cenie 2 Mk, obiady po 0,75 Mk oraz rozrywki w postaci krêgielni i bilardu. Z wymienionych budowli tylko dwie zachowa³y siê do naszych czasów, w niezmienionej bryle podziwiaæ mo¿emy dawne hotele Kaiser i Lindenhof. Victoriê rozebrano w latach 70 ubieg³ego wieku. Pozosta³e zaœ spotka³ wspólny tragiczny los, jaki zgotowa³y im wojska sowieckie i hitlerowskie w marcu 1945 roku.
bezplatna gazeta pomorska
Wydawca: PPHU Riviera Sopot Redaktor naczelny: Krzysztof M. Za³uski tel. 796-54-94-50 Reklama: e-mail: k63@gazeta.pl Redakcja: e-mail: riviera-77@o2.pl OdwiedŸ nas na stronie: www.facebook.com/riviera.gazeta Druk: Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3 Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania. Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.
4
ROZMOWA RIVIERY
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
Z Agat¹ Passent, dziennikark¹, felietonistk¹ i prezesem Fundacji Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej rozmawiamy o tym, co jest w ¿yciu najwa¿niejsze, o poprawnoœci politycznej, o Ameryce, Polsce i o Sopocie.
Sopocka klamra Krzysztof M. Za³uski Riviera: Czy ³atwo byæ córk¹ Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta? Agata Passent: Wie pan, to tak jakby chcieæ znaleŸæ odpowiedŸ na pytanie: „co by by³o gdyby…”. Jeœli odrodzê siê w innym wcieleniu, mo¿e bêdê mog³a to w jakiœ sposób zweryfikowaæ. Teraz jednak nie jestem w stanie zaspokoiæ pañskiej ciekawoœci. Generalnie staram siê nie narzekaæ, bo tak zosta³am wychowana. Myœlê, ¿e posiadanie takich genialnych rodziców, jakich ja mam, jest bardziej darem ni¿ balastem. Ale pomog³o to pani w jakiœ sposób w stracie zawodowym? W naszej rodzinie nepotyzm nie by³ zjawiskiem specjalnie silnym. Chyba nawet nigdy nie przysz³o mi do g³owy, ¿e skoro tata pracuje w jakiejœ redakcji, to i ja bym tam mog³a pracowaæ. Od pocz¹tku wiedzia³am, ¿e na swoja pozycjê muszê samodzielnie zapracowaæ. Zreszt¹, jako felietonistka zajmujê siê zupe³nie innymi tematami, ni¿ mój ojciec. Myœlê, ¿e tata zrobi³ bardzo du¿o, ¿eby mnie zniechêciæ do dziennikarstwa. Nic dziwnego, bo nie jest to zawód specjalnie lukratywny… Nawet nie chodzi o to, czy lukratywny, ale na pewno nie jest to zawód… szlachetny. Tata chcia³, ¿ebym robi³a coœ bardziej przydatnego dla ludzkoœci, na przyk³ad ¿ebym by³a architektk¹, mecenask¹, albo lekark¹. Ale niestety Bozia nie da³a mi w tym kierunku specjalnych talentów. Chocia¿ bardzo chcia³am byæ architektem. Moim zdaniem jest to najpiêkniejszy zawód œwiata. £¹czy w sobie precyzjê, pragmatyzm i wielk¹ sztukê. A poza tym efekty tej pracy s¹ trwa³e. Jest pani felietonistk¹, prezesem fundacji Okularnicy, która zajmuje siê opiek¹ nad spuœcizn¹ artystyczna Agnieszki Osieckiej, ale jest pani równie¿ matk¹. Któr¹ z tych ról uzna³aby pani za najwa¿niejsz¹? To bardzo trudne pytanie… Codziennie je sobie zadajê. No bo, czy najwa¿niejsze jest to, na co przeznacza siê najwiêcej czasu i energii, czy mo¿e to, co przychodzi z najwiêkszym
trudem? A mo¿e to, co sprawia najwiêksz¹ satysfakcjê? Na pewno najtrudniejsz¹ rol¹ jest dla mnie rola matki. Przyznam, ¿e odnajdujê siê w niej z wielkim trudem, a rodzicielskie rozterki prze¿ywam najciê¿ej. Jeœli widzê, ¿e Kuba - mój synek - odnosi sukces, ¿e siê œmieje, ¿e jest zdrowy, to cieszê siê z tego najbardziej, o wiele bardziej ni¿ z kolejnego udanego dnia pracy w fundacji. Ale z kolei praca w fundacji, daje mi ogromn¹ satysfakcjê, poniewa¿ jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Jako studentka nie bra³am pod uwagê, ¿e kiedyœ bêdê siê zajmowaæ zarz¹dzaniem czy marketingiem, ¿e bêdê musia³a byæ organizatorem pracy innych osób. Nawet taka ma³a fundacja jak nasza, musi mieæ przecie¿ strategiê i bud¿et. Musimy odbywaæ zebrania, na których dochodzi czasem do ró¿nicy zdañ, a nawet do ma³ych konfliktów, które trzeba rozwi¹zywaæ. Bardzo ¿a³ujê, ¿e nie studiowa³am zarz¹dzania kultur¹, zastanawiam siê nawet, czy nie czas najwy¿szy, ¿eby zapisaæ siê na taki kierunek. A czym jest pisanie felietonów? Felietony to czysta radoœæ… To coœ, w czym czujê siê najbardziej naturalnie. Jeœli uda mi siê napisaæ tekst, z którego jestem zadowolona, to naprawdê bardzo siê cieszê. Zw³aszcza jeœli widzê odzew ze strony czytelników. Od kilku miesiêcy pracujê równie¿ dla kana³u telewizyjnego Comedy Central. Razem z redaktorami Paw³em Lorochem i Piotrem Poraj-Poleskim piszemy skecze kabaretowe. Byæ mo¿e nikt siê z nich nie œmieje, ale mamy przy ich pisaniu sporo zabawy i radoœci, a to te¿ jest rodzaj satysfakcji… Naprawê trudno powiedzieæ, która z tych moich ról jest najtrudniejsza, najwa¿niejsza, i z której mam najwiêcej zadowolenia. Próbowa³a pani zmierzyæ siê z jak¹œ wiêksz¹ form¹ literack¹, na przyk³ad z powieœci¹? Od pocz¹tku wrzeœnia prowadzê w TVN24 nowy, cotygodniowy program zatytu³owany „Xiêgarnia”. Przy okazji przygl¹dam siê z bliska autorom ksi¹¿ek, podpytujê ich o warsztat pisarski i… im d³u¿ej ich obserwujê, tym g³êbiej uœwiadczam siê w przekonaniu, ¿e proza artystyczna, w ogóle d³uga forma, to coœ zupe³nie innego ni¿ felieton, to po prostu osobny talent. A w naszej
rodzinie, przynajmniej dotychczas, wszyscy zajmowaliœmy siê krótkimi formami – felietonem, poezj¹, tekstami piosenek. Szczerze mówi¹c, mój g³os wewnêtrzny przestrzega mnie na razie przed tego rodzaju eksperymentami literackimi. Ale kto wie… Mo¿e kiedyœ spróbujê. Piêæ lat mieszka³a pani zagranic¹. Czy studia na Uniwersytecie Harvarda mia³y wp³yw na pani spojrzenie na ¿ycie, na Polskê, na Europê? Czy emigracja w jakiœ zasadniczy sposób pani¹ odmieni³a? Myœlê ¿e jestem mniej cyniczna i mniej katastroficzna ni¿ wiêkszoœæ Polaków. Na pewno udzieli³ mi siê amerykañski optymizm, który sobie bardzo ceniê, chocia¿ w Polsce jest on wyœmiewany. Ostatnio czyta³am ksi¹¿kê prof. Wiktora Osiatyñskiego po tytu³em „Litacja”. Opisuje on w niej pewn¹ Amerykankê, która codziennie po przebudzeniu klaska³a w d³onie i mówi³a: „dziœ bêdzie najpiêkniejszy dzieñ mojego ¿ycia”. Wiêkszoœæ Polaków takie zachowanie odbiera jako infantylne. Tymczasem moc zaklinania rzeczywistoœci i pozytywnego myœlenia jest ogromna. I dlatego, pomimo ¿e w g³êbi duszy jestem fatalistk¹, staram siê o niej nie zapominaæ. Równie¿ z tego powodu podchodzê do ludzi z ufnoœci¹, du¿o siê uœmiecham, a na imprezach nie stroniê o tzw. small-talk’u, który równie¿ jest u nas wyœmiewany. Bo jest sztuczny, nienaturalny? Wrêcz przeciwnie. Myœlê, ¿e œwietnie charakteryzuje Amerykanów, ¿e podkreœla ich
otwartoœæ, brak zahamowañ, ciekawoœæ œwiata i ludzi. U nas na przyjêciach ludzie stoj¹ w grupkach, podzieleni na tych, którzy siê znaj¹. A w Stanach wszyscy mieszaj¹ siê w t³umie, podchodz¹, do obcych osób, które ich zainteresuj¹, zagaduj¹: „czeœæ jestem z Warszawy, mam na imiê Agata, co u ciebie s³ychaæ?”. W Polsce taka osoba uchodzi za wariata. Tam nie… Myœlê, ¿e takich amerykañskich cech mam w sobie wiêcej. I powiem ca³kiem szczerze: lubiê je. A lubi pani amerykañsk¹ poprawnoœæ polityczn¹? Tego akurat nie cierpiê, bo to jest jak arytmetyka, która nakazuje do wszystkich przyk³adaæ identyczn¹ miarkê. Z nikogo nie mo¿na siê poœmiaæ – ani z ¯ydów, ani z Murzynów. Ta „poprawnoœæ” zakazuje nawet prawienia komuœ obcemu komplementów. Na faceta, który przepuœci kobietê w drzwiach jako pierwsz¹, albo otworzy jej drzwi od samochodu, mo¿e spaœæ podejrzenie o molestowanie seksualne.
ludzi œrodka, którym nie daje siê dojœæ do g³osu. Myœlê, ¿e w Polsce mamy do czynienia ze swoist¹ zapaœci¹ etyczn¹, która ostatnio znacz¹co siê pog³êbia. Co pani ma na myœli?
Co siê pani podoba w Polsce? Czy w dobr¹ stronê zmierzamy, jako spo³eczeñstwo? Czy w ogóle jesteœmy jeszcze jednym spo³eczeñstwem, czy mo¿e ju¿ kilkoma, zupe³nie sobie wrogimi? Od dziesiêciu lat nie mam telewizora i staram siê nie czytaæ gazet. Wydaje mi siê, ¿e tym polsko-polskim podzia³om, w du¿ej czêœci winni jesteœmy w³aœnie my, czyli ludzie mediów… Dziennikarze lubi¹ wywo³ywaæ konflikty, bo napiêcia, jakie siê z nimi wi¹¿¹, dobrze siê sprzedaj¹. Sensacja jest atrakcyjnym towarem, brutalnoœæ równie¿. A przecie¿ jest jeszcze ca³kiem spora grupa
Rzeczy naprawdê fundamentalne: umiejêtnoœæ dziêkowania, przepraszania za b³êdy, k³anianie siê w klatce schodowej s¹siadom, usuwanie po sobie œmieci, odpowiadanie na listy, maile, szacunek dla prze³o¿onych, punktualnoœæ, sumienne wywi¹zywanie siê z obowi¹zków, pilnowanie procedur… Powiem panu, ¿e strasznie prze¿y³am katastrofê smoleñsk¹, i nie tylko z uwagi na to, co siê tam wydarzy³o i kto zgin¹³. Bardzo poruszy³ mnie równie¿ fakt, ¿e ludzie którzy przygotowywali tê podró¿ nie potrafili w nale¿yty sposób wykonaæ swoich obowi¹zków. Ta tragedia pokaza³a nie tylko
s³aboœæ poszczególnych instytucji i osób w nich zatrudnionych, lecz tak¿e bezw³ad polskiego pañstwa. Nie rozumiem, jak mo¿na nie wykonaæ przewidzianych prawem procedur, jak mo¿na nie przestrzegaæ regulaminów. Ja siê nie zgadzam na takie s³owiañskie przymykanie oka, na takie kolesiostwo… Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego ze S³owiañszczyzn¹, to jest dziedzictwo komuny. Nie mam pojêcia jak to nazwaæ… Lubimy siê œmiaæ z Niemców, ¿e s¹ tacy zorganizowani, ¿e u nich musi byæ wszystko zgodnie z regu³ami. Byæ mo¿e, to co siê u nas dzieje, jest rzeczywiœcie efektem PRLu, w którym istnia³o przyzwolenie na ba³aganiarstwo i brak dyscypliny. Mo¿e. Ale przecie¿ od upadku bloku wschodniego minê³y ju¿ ponad dwie dekady, wiêc nie jestem pewna, czy problem tkwi jedynie w spadku po komunizmie… Upiera³bym siê w³aœnie przy takim wyt³umaczeniu. Pamiêtam jak po upadku muru berliñskiego nad Jezioro Bodeñskie, nad którym wówczas mieszka³em, zaczêli nap³ywaæ mieszkañcy Drezna, Karl-Marx-Stadt, Rostocku, Hoyerswerdy itd. I jak nagle ten rajski ogród, którym by³y okolice Konstancji zacz¹³ siê zamieniaæ w drugie NRD. Przybysze zza muru reprezentowali dok³adnie te same przywary, które pamiêta³em z Polski Ludowej lekcewa¿yli porz¹dek publiczny, kradli, œmiecili, upijali siê, zachowywali wulgarnie,
ROZMOWA RIVIERY
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
oszukiwali pañstwo, pracowali na czarno, bior¹c jednoczeœnie wszystkie mo¿liwe zasi³ki. A byli to „Enerdowscy”, czyli Niemcy, a nie ¿adni S³owianie… Ludzi ³atwo zepsuæ. Natomiast „naprawianie” spo³eczeñstwa mo¿e zaj¹æ nawet kilka pokoleñ. Jakby nie by³o, mamy w Polsce wyraŸny kryzys elit. Fakt, ¿e edukacja jest obecnie ogólnie dostêpna, ¿e wiêcej ludzi z niej korzysta, koñczy studia, nie przek³ada siê w ¿aden sposób na jakoœæ naszej elity. Dawniej niewiele osób uzyskiwa³o maturê i ¿eby j¹ zdaæ, trzeba by³o rzeczywiœcie przysi¹œæ fa³dów. A teraz, jak tylko dziecko gorzej siê uczy, to rodzice przenosz¹ je do innej szko³y, za³atwiaj¹ dokument stwierdzaj¹cy dysleksjê, czy inn¹ dysfunkcjê i sprawa za³atwiona. To samo dotyczy uniwersytetów, które przyjmuj¹ studentów jedynie po to, by otrzymywaæ granty. A póŸniej absolwenci tych uniwersytetów zostaj¹ pos³ami i nas reprezentuj¹… Nie tylko pos³ami. Niektórzy zostaj¹ architektami, czego efekty widaæ na przyk³ad w centrum Sopotu. Podoba siê pani ten nowy Sopot? Zdecydowanie wolê tamten dawny: drewniany, prowincjonalny… Przy czym nie wiem, czy kierujê siê w tym wypadku regu³¹ in¿yniera Mamonia, która zak³ada, ¿e lubimy te piosenki, które ju¿ znamy, czy estetyk¹, która podpowiada mi, ¿e widok morza jest piêkniejszy ni¿ widok betonu. Rozumiem oczywiœcie, ¿e miasto musi siê rozwijaæ, ale czy trzeba to robiæ kosztem przyrody? A ma pani jakieœ ulubione miejsca w Sopocie? Coœ, co kojarzy siê pani z Agnieszk¹ Osieck¹, z dzieciñstwem? Najbardziej podoba mi siê górna czêœæ miasta. Uwielbiam te stare uliczki i piêkne, secesyjne domy zanurzone po dachy w ogrodach. Natomiast Monciaka unikam, bo przera¿aj¹ mnie t³umy. Sopot najpiêkniejszy jest poza sezonem, dopiero jesieñ przynosi ten jego dawny zapach. A jeœli chodzi o miejsca, które kojarz¹ mi siê z mam¹… Przede wszystkim pensjonat Zaiksu, do którego przyje¿d¿a³yœmy bardzo czêsto. I oczywiœcie stary Hotel Grand, z przepiêknym wnêtrzem, a zw³aszcza ³azienkami, które nie wiem dlaczego tak dok³adnie zapamiêta³am. Nawiasem mówi¹c, ten wspó³czesny Grand,
po remoncie zatraci³ swoj¹ niepowtarzaln¹ atmosferê. Có¿, nie zawsze ekonomia idzie w parze z estetyk¹. W tym wypadku chêæ zarobienia jak najszybciej jak najwiêkszych pieniêdzy wziê³a górê nad piêknem. Podobnie zreszt¹ sta³o siê w przypadku s¹siednich budynków: hotelu Sharaton, Domu Zdrojowego i zabudowañ Placu Przyjació³ Sopotu. Szczerze mówi¹c, obecnie o wiele przyjemniej czujê siê w Or³owie. Mama mia³a tam przyjació³kê Ewê Lejman, której syn, Dominik jest obecnie wybitnym artyst¹. Gdybym, kiedyœ zdecydowa³a siê przeprowadziæ do Trójmiasta, to chyba wybra³abym Or³owo. Czym by³ dla Agnieszki Osieckiej, i czym jest dla pani, jako prezesa fundacji „Okularnicy” sopocki teatr „Atelier”? Myœlê, ¿e dla mojej mamy teatr „Atelier” by³ tak¹ klamr¹, spinaj¹c¹ ca³e artystyczne ¿ycie. Bo mama zaczyna³a swoj¹ przygodê dziennikarsk¹ w³aœnie w Sopocie. By³a zreszt¹ nie tylko dziennikark¹, lecz tak¿e œwietn¹ felietonistk¹… Mama zaczê³a pracê w „G³osie Wybrze¿a”, ale jednoczeœnie
pisywa³a piosenki dla studenckiego teatru „Bim Bom”. Interesowa³y j¹ wszelkie awangardowe przedsiêwziêcia. Nie nale¿a³a do osób, które przywi¹zuj¹ siê do przyjació³ i instytucji. Bezustannie poszukiwa³a nowych wyzwañ i inspiracji. W latach 90. spotka³a niemieckiego pieœniarza André Ochodlo, który stworzy³ teatr nazwany póŸniej jej imieniem. Jego zainteresowania kultur¹ ¿ydowsk¹ i niemieck¹ pokrywa³y siê z tematami, które fascynowa³y równie¿ moj¹ mamê. Ona kocha³a prozê Singera i pieœni ¿ydowskie. Dziêki temu miêdzy ni¹ a André pojawi³o siê nie tylko porozumienie intelektualne, ale równie¿ wielka przyjaŸñ, mi³oœæ i jakaœ obopólna fascynacja. To by³ dobry okres w jej ¿yciu, bo bêd¹c ju¿ osob¹ bardzo chor¹, mog³a jeszcze rodziæ coœ nowego, bo w tamtych czasach teatr „Atelier” by³ rzeczywiœcie jakimœ novum… Myœlê te¿, ¿e by³a œwiadoma, i¿ jest w Sopocie kochana, nie tylko przez ludzi z „Atelier”, ale równie¿ przez zwyk³ych sopocian. Jestem przekonana, ¿e mama by³aby dumna z przepiêknej alejki, jak¹ sopocianie ufundowali jej w Parku Pó³nocnym. Fot. Krzysztof M. Za³uski
Agata Passent Felietonistka, dziennikarka telewizyjna i radiowa, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Harvarda. Córka Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta. Jej felietony ukazuj¹ siê m.in. w „Twoim Stylu” i „Twoim Dziecku”. Jest za³o¿ycielk¹ i prezesem Fundacji Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej, która zajmuje siê opiek¹ nad dorobkiem poetki, miêdzy innymi organizuje konkurs na interpretacjê jej piosenek pt. „Pamiêtajmy o Osieckiej”. Wiêcej informacji o Fundacji znajd¹ Pañstwo na stronie www.okularnicy.org.pl.
5
6
PODRÓ¯E
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
Bezkres pla¿, b³êkit oceanu, s³oñce przez ca³y rok. Niemo¿liwe w Europie? A jednak…
Fot. archiwum
Wyspy wiecznej wiosny Wygl¹da na to, ¿e lato mamy ju¿ za sob¹. Niestety, poza kilkoma, mo¿e kilkunastoma „pla¿owymi” dniami tegoroczna kaniku³a pogod¹ nas nie rozpieszcza³a. Narzekaj¹ gastronomicy i narzekaj¹ hotelarze. Narzekaj¹ tak¿e turyœci. Ci ostatni na dro¿yznê, brudne pla¿e, cuchn¹ce morze, kiepsk¹ ofertê kulturaln¹ i tradycyjnie - pogodê.
A
le czy mo¿na znaleŸæ lepsze miejsce do odpoczynku ni¿ Sopot? W Polsce ponoæ nie… To znak, ¿e czas najwy¿szy pomyœleæ o wypoczynku gdzieœ indziej, gdzieœ gdzie pogoda i rozrywka na odpowiednim poziomie zagwarantowane s¹ przez okr¹g³y rok. Pani Bo¿ena Simeth - Kanaryjka z wyboru twierdzi, ¿e takim rajem na Ziemi s¹ Wyspy Kanaryjskie, a szczególnie Gran Canaria.
Smutne, ale prawdziwe
Purpurowe (Lanzarote i Fuerteventura) - stanowi jeden z najchêtniej odwiedzanych przez turystów i ¿eglarzy rejonów œwiata. Pozosta³e szeœæ mniejszych jest w zasadzie bezludna. Wszystkie le¿¹ u zachodnich wybrze¿y Afryki, na wysokoœci granicy Sahary Zachodniej i Maroko. Od Czarnego L¹du, najbardziej wysuniête na wschód - Fuerteventurê i Lanzarote - dzieli dystans niewiele ponad stu kilometrów. Wed³ug jednej z legend, Kanary to pozosta³oœci mitycznej Atlantydy.
Zaginiona Atlantyda
Obecnie archipelag zamieszkuje trochê ponad dwa miliony ludzi, z tego ponad pó³tora miliona Gran Canariê i Teneryfê. Administracyjnie wyspy nale¿¹ do Hiszpanii, ale dziêki szerokiej autonomii zachowa³y swoj¹ odrêbnoœæ i tradycjê. - Ka¿da z wysepek jest inna, wszystkie urzekaj¹ niepowtarzalnym piêknem – mówi p. Bo¿ena. – Fuerteventura, to przede wszystkim pla¿e i cisza, bo mieszka tu zaledwie sto tysiêcy tubylców. Poleci³abym j¹ szczególnie mi³oœnikom windsurfingu. Wyspa ta ma bowiem wprost idealne warunki do jego uprawiania. W³aœnie tutaj, na Playa de Sotavento de Jandia, odbywaj¹ siê mistrzostwa œwiata w tej dyscyplinie sportu. Z kolei Teneryfa urzeka nie tylko przepiêknymi pla¿ami i nocnym ¿yciem, lecz tak¿e
Wyspy Kanaryjskie wypiêtrzy³y siê z Atlantyku ok. 40 milionów lat temu w wyniku erupcji podwodnych wulkanów. W staro¿ytnoœci odkryte zosta³y przez Greków i Rzymian, jeszcze wczeœniej zamieszkane przez berberyjskich Guanczów - lud uwa¿any za rdzennych mieszkañców Afryki Pó³nocnej. W XIV wieku archipelag zosta³ skolonizowany przez Hiszpanów, którzy praktycznie doszczêtnie wytêpili, znajduj¹cych siê na poziomie neolitu, tubylców. Do dziœ pozosta³y po nich jedynie naskalne rysunki w jaskiniach po³o¿onych w najbardziej górzystych czêœciach Kanarów. Archipelag sk³ada siê z trzynastu wysp. Siedem wiêkszych Wyspy Szczêœliwe (Teneryfa, Gran Canaria, La Palma, El Hierro i Gomera) oraz Wyspy
Autonomia i ró¿norodnoœæ
Fot. archiwum
- „Kurort pe³en ¿ycia”, to jakiœ dowcip? – pyta p. Bo¿ena. – Powiem szczerze, ¿a³ujê, ¿e tu w ogóle przyjecha³am? A kiedyœ tak lubi³am Sopot. To miasto mia³o klimat, swoj¹ atmosferê, a teraz? Tylko beton… Przepraszam, jeœli kogoœ urazi³am, ale tak to widzê. Pani Bo¿ena jest malark¹ i przedsiêbiorc¹. Od czterech lat mieszka w Maspalomas na Gran Canarii. Przedtem kilka lat spêdzi³a w Barcelonie i Dusseldorfie. Przed wyjazdem za granicê zdoby³a dyplom z zakresu organizacji i zarz¹dzania ma³ymi przedsiêbiorstwami. Po rozstaniu z niemieckim mê¿em postanowi³a rozpocz¹æ nowe ¿ycie, z dala od zgie³ku, wœród palm i pogodnych ludzi. Swój prywatny raj znalaz³a na Wyspach Kanaryjskich. Najpierw wyl¹dowa³a na Gomerze, ostatecznie jednak zdecydowa³a siê
osi¹œæ na najpiêkniejszej z wysp archipelagu - Gran Canarii. - Wiêkszoœæ przybyszów spêdza tutaj wakacje ¿ycia, a ja mieszkam i pracujê. ¯yjê z wynajmu domów i apartamentów – wyjaœnia nasza przewodniczka. - Organizujê te¿ wycieczki po najatrakcyjniejszych zak¹tkach wyspy, robiê masa¿e relaksacyjne i aromaterapeutyczne, które niweluj¹ napiêcie miêœniowo-nerwowe, psychiczne i stres. Pomagam równie¿ we wszystkich formalnoœciach imigracyjnych Polakom, chc¹cym zamieszkaæ na Kanarach na sta³e.
Fuerteventura - raj dla windsurferów.
Najwy¿szy szczyt Hiszpanii Teide wznosi siê na 3718 m. mpm.
bogactwem zabytków. Tutaj ka¿dy znajdzie dla siebie coœ interesuj¹cego - od nurkowania i innych sportów wodnych, poprzez wycieczki piesze i rowerowe, a¿ po turystykê wspinaczkow¹. To w³aœnie na Teneryfie znajduje siê najwy¿szy szczyt Hiszpanii, Pico del Teide (3718 m n.p.m.) – wyjaœnia nasza przewodniczka. Godna polecenia jest równie¿ Lanzarote. Ta najbardziej wysuniêta na wschód i pó³noc czêœæ archipelagu, poprzez swoje ukszta³towanie zyska³a miano „wyspy wulkanów”. Jest ich tutaj ponad trzysta. Ostatni powa¿ny wybuch mia³ miejsce w 1824 roku. Z kolei Gomera, to idealne wprost miejsce dla wielbicieli turystyki pieszej. Pomiêdzy dolinami i urwiskami, stromo opadaj¹cymi ku nieskazitelnie b³êkitnej tafli oceanu, rosn¹ palmowe lasy, a w nich niezwyk³e kwiaty, w tym wiele gatunków wystêpuj¹cych ju¿ jedynie na tej wyspie. Równie¿ La Palma, która w zasadzie jest jednym wielki rezerwatem przyrody, powala wrêcz bujnoœci¹ przyrody. W jej centrum znajduje siê jeden z najwiêkszych kraterów na œwiecie. Od jego krawêdzi odbiegaj¹ g³êbokie jary ukszta³towane przez zastyg³¹ lawê. Tu równie¿ zobaczyæ mo¿na rezerwat biosfery, z roœlinnoœci¹ pochodz¹c¹ z trzeciorzêdu, czyli z czasów dinozaurów. Najmniejsz¹, a zarazem najbardziej dziewicz¹ Wysp¹ Kanaryjsk¹ jest El Hierro. Wed³ug klimatologów posiada ona najlepsze warunki klimatyczne na œwiecie. Poza naturalnie dzik¹ przyrod¹, najwiêksz¹ atrakcj¹ tej wyspy jest folklor i tradycje miejscowej ludnoœci, które przetrwa³y w niemal niezmienionej formie od czasów hiszpañskiej kolonizacji. Wyspa El Hierro ma
jednak jedn¹ wadê: pozbawiona jest niemal¿e ca³kowicie piaszczystych pla¿.
Miniaturowy kontynent Gran Canaria nazywana jest czêsto „kontynentem w miniaturze”. Nazwê t¹ zawdziêcza nie tylko bogactwu krajobrazów, lecz równie¿ zró¿nicowaniu klimatycznemu. W jej pó³nocno-wschodniej czêœci panuj¹ nieco ch³odniejsze temperatury ni¿ na po³udniowym-zachodzie. Czêœciej te¿ zdarzaj¹ siê deszcze, zw³aszcza zim¹. Niebagatelny wp³yw na klimat
- Dunas maj¹ 6 kilometrów d³ugoœci i powierzchniê oko³o 400 hektarów – mówi p. Bo¿ena. – W ca³oœci stanowi¹ rezerwat przyrody. Na jego terenie znajduj¹ siê s³one jezioro i gaj palmowy. Mo¿na je podziwiaæ albo id¹c pieszo, albo z grzbietu wielb³¹da. Latem temperatura na po³udniu Gran Canarii rzadko przekracza 30°C, zim¹ nie spada poni¿ej 20°C. Pomiêdzy noc¹ a dniem ró¿nice ciep³oty powietrza równie¿ nie s¹ zbyt du¿e, co ma zbawienny wp³yw na uk³ad kr¹¿enia zaw³aszcza ludzi starszych. Z kolei tempe-
Fot. archiwum
Krzysztof M. Za³uski
Sabina Simeth - polska malarka i przedsiêbiorca, na Gran Canarii mieszka od czterech lat.
maj¹ równie¿ wiatry zwane „alisios”, przynosz¹ce wilgotne powietrze z nad Afryki. Dziêki nim krajobraz pó³nocnej czêœci Gran Canarii zdominowany jest przez gaje bananowców, cytrusów i oliwek. Po³udnie wyspy jest natomiast suche, ale za to bardziej nas³onecznione. To w³aœnie tutaj usytuowane s¹ s³ynne piaszczyste wydmy Dunas de Maspalomas. Tu równie¿ wybudowano wiêkszoœæ najpiêkniejszych na œwiecie kurortów, a w nich niezliczon¹ iloœæ hoteli, pól golfowych, restauracji i parków wodnych. Po³udnie wyspy i jej rozleg³e pla¿e to równie¿ cel wycieczek rodzinnych oraz miejsce odpoczynku seniorów, artystów i milionerów.
ratura oceanu, nawet zim¹, nie jest ni¿sza ni¿ 19 °C, dziêki czemu przez ca³y rok mo¿na korzystaæ z pla¿owych atrakcji. - Zupe³nie inna pogoda panuje na terenach po³o¿onych powy¿ej 1500 m n.p.m. Wulkaniczne góry niweluj¹ bowiem wp³ywy oceanu i zatrzymuj¹ cyrkulacjê chmur – t³umaczy nasza przewodniczka. - W dolinach i lasach subtropikalnych mamy wiêc do czynienia z klimatem umiarkowanym. Natomiast w najwy¿szych partiach gór temperatura mo¿e byæ nawet ujemna. Oznacza to, ¿e po œniadaniu parê godzin mo¿emy poopalaæ siê na pla¿y, a po obiedzie… ulepiæ œnie¿nego ba³wana.
PODRÓ¯E Fot. archiwum
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
7
Sopocianie sp³acili d³ug wobec Hanny Domañskiej
Pomnik dla kochaj¹cej Sopot
Kanary s¹ doskona³ym miejscem tak¿e do nurkowania.
Taniej ni¿ w Sopocie
Fot. archiwum
Na Kanarach mieszkaj¹ Hiszpanie, Afrykanie i reemigranci z Ameryki Po³udniowej. Osiedla siê tutaj równie¿ sporo cudzoziemców – przewa¿nie Niemców i Brytyjczyków, którzy g³ównie w nadmorskich kurortach kupuj¹ sobie letniskowe domy i mieszkania. Polska kolonia jest raczej nieliczna, co nie oznacza, ¿e naszych rodaków nie ma tutaj w ogóle - na przyk³ad na Teneryfie
domu kosztuje tu oko³o 4500 z³, czyli mniej wiêcej po³owê tego, co trzeba by zap³aciæ w Sopocie. - Maspalomas jest o wiele dro¿sze – mówi p. Bo¿ena. – Ale trzeba pamiêtaæ, ¿e miasto to jest jednym z najmodniejszych kurortów na œwiecie, i ¿e lato trwa tutaj okr¹g³y rok, a nie tak jak w pó³nocnej Europie kilka tygodni. Oczywiœcie mo¿na te¿ kupiæ tañsze lokum, w g³êbi Gran Canarii, ale na wy¿ej po³o¿onych terenach czêsto
zimuje od kilku lat lider „Kultu”, Kazik Staszewski, widuje siê tu ponoæ tak¿e Adama Michnika i… ojca Rydzyka. Rosn¹ca atrakcyjnoœæ Wysp Kanaryjskich sprawia, ¿e ceny nieruchomoœci s¹ tutaj, jak na Hiszpaniê, relatywnie wysokie, chocia¿ w porównaniu z Sopotem wcale nie powalaj¹ce. Na przyk³ad czteropokojowy dom szeregowy o powierzchni 130 metrów kwadratowych na po³udniu Teneryfy kosztuje zaledwie 130 tys. euro, czyli niewiele ponad pó³ miliona z³otych. Za szeœciopokojow¹ willê o powierzchni 212 metrów kw. w malowniczej miejscowoœci Icod de Los vinos na pó³nocy Teneryfy trzeba zap³aciæ ju¿ 220 tys. euro, czyli ok. 900 tys. z³otych. Oznacza to, ¿e metr kwadratowy przeciêtnego
zdarzaj¹ siê problemy z pogod¹ i trzeba siê liczyæ z utrudnionym dojazdem do miasta. Na wsi z kolei ¿ycie jest tañsze i na pewno spokojniejsze. Trzeba po prostu wiedzieæ, czego siê chce. Ale generalnie wszêdzie jest cudownie. Dziêki ró¿norodnoœci kultur trudno na Kanarach czuæ siê obco. Zw³aszcza, ¿e „Los Canarios”, czyli rdzenni mieszkañcy archipelagu s¹ spokojni, tolerancyjni i niezwykle serdeczni. Uderzaj¹ca jest tak¿e ich goœcinnoœæ i wyj¹tkowa wprost uczynnoœæ. Dlatego w³aœnie nie zamieni³abym tego miejsca na ¿adne inne – zwierza siê p. Bo¿ena Simeth. – Tu jest po prostu idealnie. I jestem przekonana, ¿e ktoœ, kto raz trafi na Kanary, a potem wyjedzie, bêdzie têskni³ za nimi do koñca ¿ycia.
Fot. archiwum
Zainteresowanych Gran Canari¹ – turystyk¹, kupnem nieruchomoœci, osiedleniem siê na sta³e lub prac¹ polecamy kontakt z p. Bo¿en¹ Simeth: www.wix.com/bozen6/simeth, strona na facebook – Gran-Canaria-tanie-wakacje, e-mail: bozenas1@yahoo.es
Na Kanarach z uwagi na czyste powietrze usytuowanych jest wiele obserwatoriów astronomicznych.
Wojciech Fu³ek
L
aureatka nagrody „Sopockiej Muzy”, medalu 100-lecia Miasta Sopotu, autorka setek artyku³ów i kilkudziesiêciu publikacji oraz ksi¹¿ek, z pasj¹ i benedyktyñsk¹ pieczo³owitoœci¹ odkrywa³a przed swoimi czytelnikami, a w zasadzie wskrzesza³a z martwych – sopocki œwiat, który kiedyœ tu, przed nami, istnia³ i têtni³ codziennym gwarem. To jej zawdziêczamy ocalenie dla potomnych fragmentów tego œwiata, który bez niej znikn¹³by – najprawdopodobniej ju¿ na zawsze. Dlatego chcia³em podziêkowaæ wielu ludziom dobrej woli, którzy wsparli ideê upamiêtnienia jej postaci w³aœnie tu – naprzeciwko miejsca, gdzie tworzy³a i mieszka³a przez kilkadziesi¹t powojennych lat.
Jestem te¿ przekonany, ¿e dopiero za jakiœ czas bêdziemy w stanie w pe³ni doceniæ ogrom jej dorobku i jego znaczenie dla przysz³ych pokoleñ. To w du¿ej mierze przecie¿ jej w³aœnie zawdziêczamy przywrócenie Sopotowi dziedzictwa przesz³oœci, które nas wszystkich wci¹¿ wzbogaca. My wszyscy, dla których pisa³a, „wszyscy kochaj¹cy Sopot” mamy wobec Hanny Domañskiej d³ug wdziêcznoœci, który mo¿emy sp³aciæ wy³¹cznie nasz¹ pamiêci¹. Ten kamieñ to w³aœnie jeden z takich wymownych œladów naszej wspólnej, zbiorowej, sopockiej pamiêci. Niech zatem przypomina od dziœ, ¿e w Sopocie, dla Sopotu i dla jego mieszkañców – ¿y³a i tworzy³a Hanna Domañska, autorka sopocka nie tylko z miejsca zamieszkania, ale przede wszystkim z ducha i serca.
fot. kmz
„Œciskam serdecznie wszystkich kochaj¹cych Sopot” tak¹ dedykacjê napisa³a Hanna Domañska na tytu³owej karcie swojej ostatniej ksi¹¿ki. To najlepsze motto jej wszelkich dzia³añ na rzecz naszego miasta.
10 wrzeœnia 2012 r., w trzeci¹ rocznicê œmierci Hanny Domañskiej, na rogu ulic W³adys³awa IV i Jana z Kolna zosta³ ods³oniêty kamieñ poœwiêcony wybitnej sopockiej pisarce, autorce takich ksi¹¿ek jak: „Zapomniani byli w mieœcie”, „Gdañsk Zakon Synów Przymierza”, „Opowieœci sopockich kamienic”, „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem”, „Magiczny Sopot”, „Tajemniczy Sopot” czy „Sopockie rozmaitoœci”. Hanna Domañska by³a równie¿ konserwatorem zabytków, popularyzatork¹ historii i architektury Pomorza, badaczk¹ dziejów ¯ydów pomorskich oraz wolnomularstwa. W uroczystoœci wzi¹³ udzia³ m¹¿ pisarki Leon Lifsches, przewodnicz¹cy Rady Miasta Sopotu Wojciech Fu³ek, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, oraz radni i mieszkañcy Sopotu. Poœwiêcony pisarce pomnik ustawiony zosta³ na terenie Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, naprzeciwko domu, w którym Hanna Domañska mieszka³a od roku 1946. Granitowy g³az pochodzi³ z pracowni sopockiego rzeŸbiarza Tadeusza Fo³tyna.
31 sierpnia w szpitalu na Zaspie zmar³ sopocki multiinstrumentalista i kompozytor
Marian Narkowicz nie ¿yje W œrodê na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie odby³ siê pogrzeb Mariana Narkowicza – wybitnego muzyka, lidera popularnych w latach 80. grup Cytrus i Korba. Marcin Jacobson Marian Narkowicz by³ talentem, jakie zdarzaj¹ siê raz na pokolenie. Komponowa³ i aran¿owa³. Gra³ na wielu instrumentach, ale najbardziej lubi³ skrzypce i flet. Mimo ¿yciowych sukcesów i wpadek, by³ cz³owiekiem cichym i po-
godnym, ale jakby zak³opotanym swym talentem. Obserwowa³ œwiat i stara³ siê w muzyce opisaæ sw¹ nim fascynacjê. Zaczyna³ w latach 70-tych w M³odzie¿owej Orkiestrze Dêtej. Potem by³ filarem znanych na Wybrze¿u grup rockowych: Nord Band i Parowóz Stephensona. Grywa³ te¿ z Helmutem Nadolskim i Andrzejem
Przybielskim. Pisa³ muzykê dla przeró¿nych teatrów eksperymentalnych. W 1979 roku, razem z gitarzyst¹ Andrzejem KaŸmierczakiem za³o¿y³ Cytrus. W Jarocinie z D¿emem przegrali o g³os festiwalowy konkurs. Gdy zaczêli zdobywaæ ogólnopolsk¹ popularnoœæ, a ich nagrania goœci³y na listach przebojów, wybuch³ stan wojenny, który wykoñczy³ bardzo wiele formacji wywodz¹cych siê z ruchu „Muzyka M³odej Generacji”. Nie podda³ siê – wspólnie z KaŸmierczakiem zorganizowali kolejny, solidny zespó³ rockowy. Korba przez bran¿ê pasowana by³a za nastêpcê Perfectu, który w³aœnie siê rozpad³. Wylansowali kilka przebojów, wydali dwie du¿e p³yty, ale plan siê nie powiód³.
Marian czu³ siê Ÿle w roli rockowego idola i ci¹gle szuka³ swojego miejsca w nowej muzyce. Z coraz wiêkszym zdziwieniem i niesmakiem obserwowa³ gwa³townie zmieniaj¹c¹ siê rzeczywistoœæ. Dopad³a go choroba, która skaza³a go na artystyczny niebyt. Do koñca wierzy³, ¿e uda mu siê jednak nagraæ to, co mu w g³owie gra³o. Niestety... Pozosta³y po nim dwa wznowione na kompaktach long-play’e Korby, wydane z 20-letnim opóŸnieniem p³yty Cytrusa i kilkanaœcie napisanych przez niego przebojów „Têsknica”, „ Kurza twarz”, „Sk³adam broñ”, „A statek p³ynie”, „Bia³y Rower”. Fot. archiwum autora
8
BIZNES
Nr 8 (72) Wrzesieñ 2012
Jesieni¹ zacznie obowi¹zywaæ nowa ustawa o Spó³dzielczych Kasach Oszczêdnoœciowo-Kredytowych. Co dla cz³onków SKOK-ów oznaczaæ bêd¹ zmiany w przepisach?
Nowe przepisy – wiêksze mo¿liwoœci Dzia³alnoœæ instytucji finansowych w Polsce poddawana jest ostatnio wielkiej próbie. Niewiele jest podmiotów, które w tych trudnych czasach ciesz¹ siê zaufaniem klientów, a wskaŸniki ich dzia³alnoœci systematycznie pn¹ siê w górê. Kasy kredytowe skutecznie odpieraj¹ kryzys finansowy, który tak dotkliwie uderzy³ w banki komercyjne. Od czasu powstania Spó³dzielczych Kas Oszczêdnoœciowo-Kredytowych w Polsce, czyli od 20 lat ¿adna z nich nie upad³a, a ¿aden z cz³onków SKOK nie straci³ swoich oszczêdnoœci.
Katarzyna Malach
Z
mian¹, jak¹ wprowadza nowelizacja ustawy o SKOK-ach, bêdzie nadzór Komisji Nadzoru Finansowego nad Kasami, czyli nadzór pañstwowy.
Z punktu widzenia cz³onka Kasy nowe regulacje nie zmieniaj¹ praktycznie nic. Chocia¿ nie do koñca. Widoczn¹ zmian¹ bêdzie jednak rozszerzenie palety us³ug - nowa ustawa daje Kasom mo¿liwoœæ udzielania po¿yczek i kredytów bez limitu czasu, wprowadzone wiêc zostan¹ do oferty wieloletnie kredyty hipoteczne, mieszkaniowe, a tak¿e wyd³u¿ony zostanie okres, na który bêdzie mo¿na zawieraæ po¿yczki i kredyty konsumpcyjne. Dodatkowo pojawi siê oferta na obs³ugê fundacji, stowarzyszeñ, spó³dzielni, wspólnot mieszkaniowych, a tak¿e atrakcyjna oferta dla firm z tzw. trzeciego sektora, czyli podmiotów, które do tej pory nie mog³y korzystaæ z us³ug SKOK.
Medialne dyskusje dotycz¹ce dzia³alnoœci ró¿nych instytucji finansowych czêsto stawiaj¹ Spó³dzielcze Kasy Oszczêdnoœciowo-Kredytowe w jednym szeregu z ró¿nymi dzia³aj¹cymi w Polsce instytucjami parabankowym. Funkcjonowanie Kas reguluje ustawa o Spó³dzielczych Kasach Oszczêdnoœciowo-Kredytowych. Oszczêdnoœci zgromadzone w SKOKach, podobnie jak w bankach, zabezpieczone s¹ do wysokoœci 100 tys. euro. Gwarantem bezpieczeñstwa jest Fundusz Ochrony Depozytów SKOK, który na równi z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym notowany jest w ramach struktur miêdzynarodowych.
Tym, co wyró¿nia SKOK-i na tle innych instytucji finansowych, jest przede ich wszystkim spó³dzielczy i wspólnotowy charakter. Wstêpuj¹c do Kasy, ka¿dy cz³onek staje siê jednoczeœnie jej wspó³w³aœcicielem. Kasy co roku notuj¹ dynamiczny wzrost finansowy, regularnie roœnie te¿ iloœæ osób, które powierzaj¹ im swoje oszczêdnoœci – tylko w pierwszym pó³roczu 2012 roku do Kas do³¹czy³o 212 tysiêcy osób. Obecnie 57 kasach spó³dzielczych zrzeszonych jest blisko 2,5 miliona cz³onków. To dowód na to, ¿e w tych trudnych czasach ludzie szukaj¹ stabilnej, polskiej instytucji, która zapewni im poczucie bezpieczeñstwa.
Fot. archiwum REKLAMA