Mariacka 37/39 Gdañsk Gdañsk D³ugi Targ 1-7 Monte Cassino 61 Sopot Œwiêtojañska 76 Gdynia
W numerze między innymi:
Rozmowa z Maciejem Płażyńskim >> str. 6
Sopot kobietom
Grafika: Ireneusz Tybel
>> str. 8
Trójmiejska Lista Przebojów >> str. 14
Życzenia Radosnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiosny i wiary w sens życia, pogody w sercu i smacznego jajka – Naszym Czytelnikom, Współpracownikom i wszystkim Mieszkańcom Riwiery Północy składa Redakcja Sponsorem niniejszej edycji miesięcznika „RIVIERA” jest
2 kalendarium
z regionu Marzanna, wagary i kukła Che Guevary
Nareszcie wiosna Kalendarium imprez Kwiecień 2007 każdy czwartek g. 18.00 Czwartkowy Wieczór Muzyczny w Dworku Sierakowskich
2.04 2.04 3.04 3.04 3.04 6.04 5.04 10.04 10.04 11.04 12.04–06.05 13.04 13.04 13.04 13–15.04 16.04 16.04 17.04 17.04 19.04 20.04 20.04 20.04 21.04 21–22.04 23.04 23.04 24.04 24.04 27.04 27.04 27.04–21.05 28.04–01.05
fot. Wojtek Jakubowski /KFP
2.04
Paweł Adamowicz wita wiosnę wśród przedszkolaków
Wszechpolacy palą Che Guevarę i Lenina
Pomorscy samorządowcy nawiązali kontakty z Chińczykami
Pomnik Chopina w Szanghaju
3
marca w Szanghaju odsłonięty został pomnik Fryderyka Chopina. Sześciometrowy monument stanął w reprezentacyjnym parku im. dr Sun Yat Sena. Prócz pomnika, nasz największy kompozytor, będzie tu miał swoją aleję, a także izbę pamięci, w której prezentowana będzie jego twórczość. U stóp pomnika odbywać się będą koncerty, wzorowane na tych, które mają miejsce w warszawskich Łazienkach. Autorką największej na świecie rzeźby Chopina jest Lu Pin – chińska artystka, mieszkająca obecnie w Polsce. Dzieło, o którego stworzeniu myślała od momentu podjęcia studiów na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, zostało
odlane z brązu w Polsce a następnie przetransportowane do Chin. Głównym sponsorem pomnika było Chińsko-PolskieTowarzystwoOkrętowe Chipolbrok z Gdyni. W uroczystości odsłonięcia pomnika wzięła udział delegacja ministerstwa kultury pod przewodnictwem podsekretarza stanu Krzysztofa Olendzkiego. W jej skład weszli również pomorscy samorządowcy m.in. marszałek województwa pomorskiego Jan Kozłowski i prezydent Sopotu Jacek Karnowski, którzy nawiązali kontakty z władzami chińskimi. Ma to zaowocować współpracą kulturalną i naukową pomiędzy Trójmiastem, a Szanghajem. (bs)
fot. materiały promocyjne www.tppch.pl
1–20.04 1–29.04 1.04
pochód studentów i artystów. Uczestnicy maskarady przebrani byli w filmowe kreacje, występowali aktorzy z teatru Znak. Obchody wiosny organizowały również trójmiejskie szkoły. Tego dnia, zamiast prowadzić lekcje, nauczyciele zachęcali młodzież do aktywności sportowej. Zupełnie innym rodzajem aktywności wykazała się natomiast Młodzież Wszechpolska. Jej członkowie spalili i utopili w Motławie kukły Ernesto Che Guevary i Lenina. (bs)
fot. Wojtek Jakubowski /KFP
30.03–22.04 1-30.04
wystawa „Przygoda IV” – fotografia w gdańskiej ASP -PGS Warsztaty teatralne – Uczniowie szkół podstawowych i gimnazjum – MDK g. 19.00 – Fantazja Polska, Koncert w ramach II odsłony cyklu „Śladami Wielkich Polaków – Jana Pawła II i Fryderyka Chopina” – Sala Herbowa UM. wystawa prac Aliny Jackiewicz-Kaczmarek w Dworku Sierakowskich. wystawa „Kruche piękno” Chińska kolekcja Carla Cordsa ze zbiorów Museum für Angewandte Kunst Frankfurt – Muzeum Sopotu. Konkurs Literacki „Biblioteka i ja” – MBP. wystawa „Vanitas Vanitatum?” – Galeria Holl-ownik MPB, Filia nr 5. g. 16.00 – Biesiada Literacka, Rafał A. Ziemkiewicz – dziennikarz, publicysta, komentator polityczny – MBP. g. 18.00 Teatrzyk Sopockiej Biblioteki Pacynka zaprasza na premierę przedstawienia: „Śpiąca królewna” – MBP. 30.09 – „60 lat z Biblioteką. Rodzinne fotografie czytelniczych pokoleń.” konkurs fotograficzny – MBP Filia 8 g. 21:37 – Koncert w rocznicę śmierci Ojca Św. Jana Pawła, wystąpią. m.in. PFK – Sopot i Chór Akademii Medycznej w Gdańsku – Kościół św. Jerzego. „Podróż w baśniowy świat Andersena” spotkanie dla dzieci – MBP Filia 7 g. 17.00 „Nie taki komputer straszny” zajęcia indywidualne – MBP Filia 8 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy, rysowanie – MBP Filia 5 g. 18.00 „Bajki z lamusa wyjęte”, zajęcia literacko-plastyczne – MBP Filia 6 g. 8.00 – 13.00 pomoc w poszukiwaniu pracy w Internecie dla osób bezrobotnych – MBP Filia 8 g. 17.00 „Nie taki komputer straszny” zajęcia indywidualne – MBP Filia 8 g. 17.00 „Książka na piątkę” – głośne czytanie dzieciom, zabawy, rysowanie – MBP Filia 5 Koncert Polskiej Filharmonii Kameralnej – Sopot – Sala PFK Młoda sztuka ze zbiorów Galerii Piekary w Poznaniu – PGS g. 8.00 – 13.00 pomoc w poszukiwaniu pracy w Internecie dla osób bezrobotnych – MBP Filia 8 g. 18.00 „Bajki z lamusa wyjęte” – zajęcia literacko-plastyczne – MBP Filia 6 g. 18.00 Koncert z cyklu „Goście Continuo”, Chór Chorale Locustelle z Angers we Francji - UM. Finał Halowego Pucharu Polski w Ujeżdżeniu – Hipodrom. g. 17.00 „Z bajką przez świat” głośne czytanie dzieciom, zabawy integracyjne, gry dydaktyczne – MBP Filia 2 g. 17.00 „Podróże z bajką” głośne czytanie dzieciom, zabawy integracyjne, gry dydaktyczne – MBP Filia 2 g. 17.00 „Nie taki komputer straszny” zajęcia indywidualne – MBP Filia 8 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy, rysowanie – MBP Filia 5 Dzień otwarty szkoły – gry i zabawy, prezentacja szkoły – Gimnazjum nr 2 g. 8.00 – 13.00 pomoc w poszukiwaniu pracy w Internecie dla osób bezrobotnych – MBP Filia 8 g. 18.00 „Bajki z lamusa wyjęte” zajęcia literacko-plastyczne – MBP Filia 6 g. 19.00 Biesiada Literacka – Grzegorz Lasota – UM Sopotu Rajd Samochodowy O Puchar Lotosu 2 – Automobilklub Orski Oficjalne Ogólnopolskie Zawody w WKKW – Hipodrom g. 17.00 „Z bajką przez świat” głośne czytanie dzieciom, zabawy integracyjne, gry dydaktyczne – MBP Filia 2 g. 17.00 „Podróże z bajką” głośne czytanie dzieciom, zabawy integracyjne, gry dydaktyczne – MBP Filia 2 g. 17.00 „Nie taki komputer straszny” zajęcia indywidualne – MBP Filia 8 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy, rysowanie – MBP Filia 5 g. 18.00 „Bajki z lamusa wyjęte” zajęcia literacko-plastyczne – MBP Filia 6 g. 8.00 – 13.00 pomoc w poszukiwaniu pracy w Internecie dla osób bezrobotnych – MBP Filia 8 wystawa prac A. Bem-Boruckiej i M. Klauznera w Dworku Sierakowskich otwarcie sezonu turystycznego na molo – Kąpielisko Morskie Sopot
Największy na świecie pomnik Fryderyka Chopina
Szansa na Mistrzostwa Europy w koszykówce
Hala w 662 dni
U
rzędnicy sopockiego magistratu odetchnęli z ulgą. Jeden z dwóch uczestników ostatniego przetargu na bu-
dowę hali sportowo-widowiskowej, konsorcjum Polimex Mostostal, Doraco i Mega nie wystąpiło do sądu arbitrażowego z zaskar-
fot. materiały promocyjne UM
21.03–9.04 1 – 30.04 1.04
2
1 marca, o pierwszej w nocy rozpoczęła się astronomiczna wiosna. Z tej okazji rankiem prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, w otoczeniu przedszkolaków, własnoręcznie wrzucił w nurt Motławy kukłę wyobrażającą Marzannę. Dzieci wiwatowały na cześć wiosny, zaś zimę pożegnały wrogimi okrzykami. Wesoło było także w innych częściach Trójmiasta. Pod hasłem „IX Wiosna z kosmosu” sopockim Moniakiem przeszedł kolorowy
Przedstawiciele wykonawcy, inwestora i nadzoru inwestorskiego na placu budowy.
żeniem wyników powyższego przetargu. W ten sposób uprawomocniła się oferta Budimexu i na placu budowy mogli wreszcie pojawić się robotnicy z ciężkim sprzętem budowlanym. marca miało miejsce przekazanie placu budowy wykonawcy, czyli firmie Budimex Dromex S.A. Obecni byli także pracownicy Wydziału Inwestycji – Wielofunkcyjna Hala Sportowo – Widowiskowa Urzędu Miasta Sopotu reprezentujący inwestora oraz przedstawiciel nadzoru inwestorskiego: Konsorcjum Te-
bodin-SAP-Projekt Sp. z o.o. oraz Tebodin-SAP-Projekt w Gdańsku Sp. z o.o. Tego dnia odbyła się pierwsza Rada Budowy, z udziałem przedstawicieli wykonawcy, inwestora i nadzoru inwestorskiego. Wykonawca zobowiązany jest do zakończenia inwestycji w ciągu dni od daty podpisania umowy, czyli od marca roku. Hala ma być gotowa w grudniu roku. Z początkiem roku mogłyby w niej odbyć się Mistrzostwa Europy w koszykówce. (bs)
od redakcji 3
felieton
Nr 4(13) kiwecień 2007
Łaszcz w piekle
Matriarchat potrafi!
for. Jakub Gliniecki for. Jakub Gliniecki
Manifestują Młodzi Socjaliści i…
widocznie miała inne zajęcia. W zeszłym roku tak, lewicowa czarownica wmieszała się w dżendera z gębą zalepioną plastrem, że niby knebel. Więc miała alibi, nie musiała dawać głosu, trochę szkoda, bo tylu jest wielbicieli tego przedziwnego tembru i cudnej urody. Jej ostatni slogan jest bardzo na rzeczy. RZECZPOSPOLITA PŁODÓW – no, to bardziej konkretna perspektywa, niż jakaś głupia zabawa w numerki. Myślałem, że usłyszę tu okrzyki: Niech żyje IV Rzeczpospolita! Niech żyje Rzeczpospolita Płodów! Witaj IV Rzeszo! Nic z tego. A jak mówili o Romku, to pomylili mu poczucie humoru. Czy on jest smutny? Przecież to Wesoły Romek z Misia. Taki przerośnięty Oses. I znów nie słyszałem, żeby ktoś krzyczał: Wesoły Romek, ty szowinistyczna świnio! Musisz odejść. Do rzeźni! Nie było tu nic szczególnego, co by jakoś wzruszało i krzepiło serce. Może z jednym wyjątkiem. Intymne wezwanie zieloną farbą: Chcę ekologicznie! ma swój powab. Mówiąc o psach, nie same gliny mam na myśli, lecz ich dorodne owczarki alzackie, które niestety nie miały tu nic do roboty. Atmosfera była bowiem pokojowa, nieledwie miłosna. Dzielna Młodzież Wszechpolska od dawna uwielbia skrycie feministki i dżendery, zawsze przychodzą, to naj-
wierniejsza publiczność. Tylko udają takich zajadłych, fascynacja aż nadto widoczna. Przeciwne bieguny przyciągają się. Tym razem jednak nie doszło do jedności przeciwieństw. Wszechpolacy, stojący kordonem od strony morza, nawet nie próbowali przekroczyć strefy buforowej psów i rozkraczonych glin, dzielących ich od głównego wiecu. Wystawili tylko swój slogan: Jesteś brzydka i wąsata? Zostań feministką! Słyszałem przedtem jak podziwiali Rudą, podrywali ją: Ej, Ruda, chodź tu! To podeszła. Z korespondencyjnym napisem: Feministki są ładne! (I golą nogi). Powiedziałem Rudej, że byłoby fajniej, gdyby zrezygnowała z tych nóg i w to miejsce dopisała: Z wyjątkiem Senyszyn. Parsknęła śmiechem. A potem pomyślałem: tak, są ładne. Wszystkie kobiety są ładne, nawet piękne. Ale niekoniecznie feministki. One tego nie lubią. To takie machoideologiczne! Więc może: Feministki bywają ładne? Bywają? Bez stylu. To musi iść tak: Są ładne feministki! Wykrzykiwały też: Wolny świat, piękne kobiety! Wróć, na odwrót ma być: Piękny świat, wolne kobiety! A Trójmiasto wolnych kobiet? Jak najbardziej. Tradycja Wolnego Miasta zobowiązuje, tu kobiety pierwsze powinny być wolne. Szczególnie w Sopocie. Wszyscy powinniśmy być wolni! Ale to takie trudne…
…Młodzież Wszechpolska
Adres redakcji:
Wydawca:
81-703 Sopot, ul. Kościuszki 61 tel. (058) 555-73-76 redakcja@riviera24.pl www.rivierasopot.pl
PPHU RIVIERA SOPOT Gabriela Łukaszuk 81-703 Sopot, ul. Kościuszki 61
Redaktor naczelny: Krzysztof Maria Załuski tel. 0 668 17 77 63
Dział reklamy:
Druk:
reklama@rivierasopot.pl tel. 0 501 362 333
Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3
Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania. Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności
nakład: 30 000 egz.
Krzysztof M. Załuski
R
ówny rok temu światło dzienne ujrzał pierwszy numer miesięcznika „Riviera Sopot”. Mieszkańcy kurortu bardzo szybko się do niego przyzwyczaili i – mamy nadzieję – polubili. Nowoczesny układ graficzny i interesujące teksty, oraz rzadko spotykana w mediach dbałość o język, spotkały się z uznaniem zarówno czytelników, jak i reklamodawców. W ciągu zaledwie kilku miesięcy, staliśmy się największą i najpoczytniejszą gazetą w Sopocie. Zachęceni wyjątkowo żywym odbiorem czytelników – również tych spoza kurortu – postanowiliśmy poszerzyć spektrum tematyczne „Riviery”, a kolportażem objąć całe Trójmiasto. Nasza roczna obecność na rynku wydawniczym dowiodła, że „Riviera” sprawdza się nie tylko jako najlepsze w Sopocie medium wiadomości lokalnych, lecz także jako wyjątkowo efektywny sposób promowania regionalnych inicjatyw gospodarczych, kulturalnych i społecznych. Dotychczas „Riviera” rozprowadzana była w przeszło stałych punktach na terenie Sopotu. Obecnie, po podniesieniu nakładu (początkowo do tys. a od czerwca br. do tys.), tworzymy podobną, odpowiednio większą, sieć na terenie Gdyni i Gdańska. Pismo dostępne będzie w hotelach, klubach, kawiarniach, sklepach, wypożyczalniach wideo, w prywatnych gabinetach lekarskich, sanatoriach, w aptekach, w ponad taksówkach oraz w ważniejszych urzędach państwowych. W weekendy rozprowadzane będzie również przez ulicznych kolporterów. „Riviera” będzie nadal miesięcznikiem (chociaż docelowo, chcielibyśmy dostarczać Państwu wiadomości w cyklu tygodniowym) – bezpłatnym, niezależnym, utrzymującym się wyłącznie ze sprzedaży powierzchni reklamowej.
Nasze pismo adresujemy głównie do ludzi młodych – prężnych, nowoczesnych, inteligentnych i zapracowanych, do tych wszystkich, którzy chcą być na bieżąco, zawsze wiedzieć: co, gdzie i kiedy dzieje się w Trójmieście. Z myślą o nich kwietnia uruchamiamy również nowy portal informacyjny www.riviera.pl, będący codziennie aktualizowanym uzupełnieniem papierowego wydania pisma. Na łamach „Riviery” znajdziecie Państwo aktualności z Gdańska, Sopotu i Gdyni, wywiady, reportaże, felietony, programy imprez kulturalnych, prezentacje pomorskich twórców kultury i sztuki, recenzje z książek, premier teatralnych, wystaw artystycznych i festiwali, opowiadania dla dorosłych i dla dzieci, porady i wiadomości sportowe. Dziękując Państwu za spędzony z nami rok, za zainteresowanie i wszelkie oznaki sympatii, jak też krytyczne uwagi, zapraszamy do dalszej lektury.
Głosy czytelników: „To najlepsza gazeta bezpłatna, jaką miałam w ręku – otwarta na nowe tematy, problemy i wyzwania, a przy tym spokojna i stonowana. Trzymajcie tak dalej.” Anna W. „Mniej polityki, więcej refleksji, dobrze, że awantury polityczne zostawiacie innym specjalistom od mieszania w głowach.” Janusz z Sopotu „Czegoś podobnego do tej pory nie widziałem, po pierwszych numerach pomyślałem, że ‘gazeta dobrych wiadomości’ nie ma prawa utrzymać się na rynku, na szczęście się pomyliłem. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów.” Czarek, Brodwino
for. KMZ
for. Jakub Gliniecki
W
ięcej było policjantów, niźli demonstrantów. Przynajmniej w Sopocie dnia tego, na manifie środowisk feministycznych i dżendera, trzy dni po sławetnym Dniu Kobiet. Mówię: sławetnym, bo przez parę lat krzywiono się na to święto, że lewicowe. No, ale w końcu amerykańskie, więc IV RP wybaczyła. Tak trzeba. Owszem było sporo dzielnych, lewicowych feministek, z czerwonymi sztandarami, po prawdzie trudno mi sobie wyobrazić, żeby to święto mogło obyć się bez nich. Tout proportion gardé! Dużo psów wokół otaczało odświętnie manifestujących i upominających się o swoje prawa, jak niegdyś Klara Zetkin. W PRL-u się zdawało, że wszystko już wywalczone, nie ma o co się bić, traktory zdobyły wiosnę a na traktorach dzielne niewiasty w kufajkach. A tu proszę, taki śpas! Kontredans zaczyna się od nowa, teraz panie nie tylko chcą dorównać panom, lecz nawet lekko ich stranscendować, bo to nieprawda, że są równe – są lepsze! Precz z tym zapyziałym patriarchatem! Niech nam tu te nieświeże kapłony nie śmierdzą! Niech się ustąpią te przekupne brudasy i szowini-
for. Jakub Gliniecki
Jacek Łaszcz
styczne świnie z polityki i z sejmu, matriarchat potrafi! Już widzę ten krajobraz po ostatniej zwycięskiej bitwie, gdy władza pań cokolwiek okrzepnie. Nie będzie tych wstrętnych, szowinistycznych walk kobiet w marmoladzie ku uciesze samców, będą walki dawnych polityków, do końca. Jużci siostry będą pilnowały, żeby wszystko było akuratnie, bez oszukaństwa; a zresztą proszę bardzo, im więcej te świnie podkładają sobie nogi, tym lepiej! Brutalne i brudne męskie igrzyska dla pięknych i wolnych pań! Do krwi ostatniej. Wyniszczająca walka niedobitków braterstwa ku zbudowaniu siostrzeństwa. Doroczna impreza w wielkich miastach powoli się rozkręca, może trochę za wolno, jak na moje oczekiwania. Hałaśliwy pochód pełzł w dół Monciaka i zatrzymał się przy fontannie. Mało co słyszałem z wiecowych przemówień, amatorskie żeńskie nagłośnienie było znacznie gorsze, jak w procesjach na Boże Ciało. Ale to się poprawi, tylko czekać. Bębny dopisały, studencki zespół podbijał bębenka na cały kwartał ulic wokół, miło słuchać było. To nie była impreza polityczna. Może odrobinkę, w porywanych przez wiatr przemowach. Tu jeszcze kariery się nie robi, póki co. Polityka jest dla Partii Kobiet, feministki są więcej ideolo. Nie było pani senator Senyszyn,
Jubileusz Rivery
Ostatni numer „Riviery Sopot” schodzi z maszyny drukarskiej
4 inwestycje
www.riviera24.pl
Sopot. Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna
Współpracujemy z najlepszymi Wejście z kapitałem do obcego kraju wiąże się zwykle z poważnym ryzykiem finansowym. Szczególnie narażone są na nie firmy, które pragną inwestować duże pieniądze. Aby to ryzyko zniwelować do zera i w pełni wykorzystać szansę stwarzaną przez polski rynek, przed sześcioma laty powołano Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną. Jej centrala mieści się w Sopocie.
Z
agraniczny przedsiębiorca, pochodzący na przykład z Japonii, Chin, czy Korei, wkraczając do Polski, staje przed poważnym wyzwaniem. Otwiera się jednak przed nim także ogromna szansa na sukces – mówi Iwona Grajewska, dyrektor Biura Marketingu PSSE. – Nowością są dla niego nie tylko lokalne przepisy finansowe, ceny usług i towarów, lecz także psychika pracowników. Dodatkowy kłopot stanowić może również porozumiewanie się z otoczeniem przy nieznajomości języka polskiego. Jednocześnie zagraniczny inwestor kuszony jest znacznymi ulgami podatkowymi, wysokimi kwalifikacjami personelu technicznego, solidnymi fachowcami na stanowiskach roboczych i niższymi niż w krajach Europy Zachodniej kosztami pracy. Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną powołano właśnie po to, aby z jednej strony stworzyć jak najbardziej optymalne warunki dla zagranicznych inwestorów, z drugiej zaś zmaksymalizować korzyści strony polskiej.
Szybko, profesjonalnie i życzliwie Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna powstała lipca
nymi podmiotami gospodarczymi, naukowymi i kulturalnymi.
Angażuje obcy kapitał, daje pracę Polakom We wszystkich firmach działających na terenach PSSE zatrudnienie znalazło już ponad tysięcy osób. Nakłady inwestycyjne przekroczyły , miliarda złotych. W wymienionych powyżej miejscowościach zaangażowany został kapitał m.in. amerykański, japoński, niemiecki, oraz polski. – Największą inwestycją jest, jak na razie, Crystal Park w Łysomicach tuż pod Toruniem, tworzony wokół istniejącej już japońskiej fabryki Sharp – informuje Iwona Grajewska. – W ciągu trzech lat inwestorzy japońscy zamierzają zainwestować tam kapitał o wartości milionów euro i zatrudnić tysięcy pracowników. Niezwykle ważnym przedsięwzięciem jest powstanie Gdańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Został powołany przez Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną sp. z o.o. wspólnie z Samorządem Województwa Pomorskiego, Miastem Gdańsk oraz z Politechniką Gdańską. Park zarządzany jest przez Pomorską SSE sp. z o.o. – Park jest zlokalizowany przy ulicy Trzy Lipy w Gdańsku, na terenie poprzemysłowym – mówi dyrektor Grajewska. – Przedsięwzięcie to stanowi miejsce prze-
fot. materiały PSSE
Andrzej Stanisławski
roku w wyniku połączenia istniejących już wcześniej dwóch Specjalnych Stref Ekonomicznych: Żarnowca i Tczewa. Podmiot zarządzający Pomorską SSE jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, mającą swą siedzibę w Sopocie przy ul. Władysława IV . Działa na terenie trzech województw: pomorskiego, kujawsko-pomorskiego i zachodniopomorskiego. Obejmuje wydzielone strefy w miastach: Gdańsku, Kwidzynie, Malborku, Starogardzie Gdańskim, Stargardzie Szczecińskim i Sztumie, w gminie miejskiej i wiejskiej Tczew, oraz w gminach Chojnice, Człuchów, Gniewino, Krokowa i Łysomice. Według stanu na dzień grudnia r., tereny PSSE zajmują powierzchnię , hektarów w województwie pomorskim, , hektarów w województwie kujawsko-pomorskim i hektarów w zachodniopomorskim. Na tych terenach inwestorzy mogą prowadzić działalność gospodarczą na preferencyjnych zasadach. – Strefa gwarantuje inwestorowi szybką, profesjonalną i życzliwą obsługę zarówno w trakcie wstępnych negocjacji, jak i podczas realizacji inwestycji – zaręcza dyrektor Grajewska. – Na wielu terenach Spółka ma prawo do wydawania decyzji administracyjnych pierwszej instancji z zakresu prawa budowlanego. Ułatwia kooperacje z firmami już wcześniej działającymi w Strefie, współpracuje z regional-
Podpisanie umowy pomiędzy PSSE i Portem Gdynia
reny inwestycyjne i o nowych inwestorów. Firmy pragnące działać w Specjalnej Strefie Ekonomicznej mogą liczyć na znaczną pomoc publiczną w formie zwolnień podatkowych. – Pomoc publiczna w Strefie (tj. częściowe zwolnienie z podatku dochodowego) przysługuje z tytułu poniesienia nakładów inwestycyjnych, do wysokości % tych nakładów w woj. pomorskim i zachodniopomorskim oraz do % poniesionych nakładów w woj. kujawsko – pomor-
nikania się nauki, innowacyjnej gospodarki i szeroko rozumianej przedsiębiorczości. Powstają tam laboratoria, obiekty biurowotechnologiczne, Centrum Konferencyjno-Szkoleniowe. Park zostanie gruntownie zmodernizowany do końca bieżącego roku. Środki na modernizację pochodzą głównie z funduszy unijnych. W ramach PSSE przewiduje się także utworzenie korytarza zaawansowanych technologii wzdłuż budowanej autostrady A. Oznacza to, że Strefa ma szansę wzbogacić się o nowe te-
skim. Inwestor może także otrzymać pomoc z tytułu utworzenia nowych miejsc pracy w Strefie. Zwolnienia podatkowe w strefach będą dostępne przez cały okres funkcjonowania stref, w więc do końca roku. W bieżącym roku rozpoczęliśmy rozmowy z wieloma nowymi, bardzo ciekawymi inwestorami. Planujemy wydać kilkanaście nowych zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej na terenie Strefy dla kolejnych inwestorów, głównie japońskich, amerykańskich i polskich.
Gdańsk. Kładka do filharmonii
Skrzydła nad Motławą
Monika Zboińska
W
fot. Monika Zboińska
Jest już wstępny projekt kładki nad Motławą, po której będzie można przejść z Głównego Miasta na Ołowiankę. Jest też zgoda konserwatora zabytków i sponsor.
Od strony Targu Rybnego filharmonia wygląda zachęcająco, ale nie tak łatwo się do niej dostać.
ładze Filharmonii Bałtyckiej chcą, aby kładka była gotowa na Festiwal Gwiazd w 2008 roku. - Musimy jeszcze uzyskać zgodę sześciu ministerstw i Urzędu Morskiego, więc chyba jednak nie zdążymy – mówi Małgorzata Gołaszewska, rzeczniczka filharmonii. Budowa kładki potrwa prawdopodobnie dwa lata. Całkowity koszt wynosi około mln zł. mln zł ma wyłożyć sponsor – jedna z trójmiejskich firm, która na razie zastrzega sobie anonimowość. Pozostałą część dołożą Urząd Marszałkowski i Urząd Miejski w Gdańsku. Przychylnie o projekcie kładki wypowiada się Wojewódzki Konserwator Zabytków.
– Nie zaburza historycznego ładu przestrzennego tego miejsca – wyjaśnia Marcin Tymiński, rzecznik Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Kładka ma zawisnąć nad Motławą na wysokości ul. Rycerskiej. Jej skrzydła nie będą podnoszone do góry, ale składane na boki. O potrzebie budowy mówiło się już od wielu lat, przede wszystkim ze względu na znajdującą się na Ołowiance Filharmonię Bałtycką. Przejście z Targu Rybnego na drugą stronę Motławy obecnie zajmuje około minut. Po wybudowaniu kładki będzie to pięciominutowy spacer. To duże ułatwienie nie tylko dla melomanów, ale też dla turystów i artystów przyjeżdżających na odbywającym się od dwóch lat w Gdańsku Festiwalu Gwiazd.
miejsca i ludzie 5 mknie podwoje, budowa Centrum Haffnera nie zostanie jeszcze zakończona. Sopockie władze zapewniają, że uda się utrzymać przynajmniej działalność DKF-ów. Na terenie miasta działają placówki, w których już teraz można oglądać pokazy filmów spoza oficjalnego nurtu dystrybucji, np. Teatr Atelier, klub Soho; mówi się też o otwarciu nowej sali na najwyższym piętrze Krzywego Domku.
Trójmiasto. Gdzie oglądamy filmy?
Nostalgia za starym kinem Monika Zboińska, Jarosław Kurek Przemysław Rydzewski
Los trzech gdańskich kin – „Neptuna”, „Kameralnego” i „Helikonu” – jeszcze nie jest przesądzony. Sopocka „Polonia” będzie działać tylko do końca roku. Gdynianie skazani są na „Silver Screen”.
Gdynia tylko multi
fot. kmz
N
fot. kmz
Cinema City – Krewetka
Kinoplex w przymorskim „Alfa Centrum”
fot. kmz
ajprawdopodobniej nic nie uchroni tradycyjnych kin przez zagładą. – Po prostu przynoszą straty – mówi Mirosław Morzyk, dyrektor Neptun Filmu, spółki zarządzającej gdańskimi kinami. – Czy je zamkniemy, zależy od tego, jak duże będą straty po podliczeniu wpływów z pierwszego kwartału. Pomimo dobrej frekwencji nie jesteśmy w stanie konkurować z multipleksami. W ubiegłym roku straty wyniosły około tys. zł. Przez jakiś czas jesteśmy jednak gotowi je ponosić – mówi dyrektor Morzyk. Na koszty utrzymania kina składają się m.in. opłaty za prąd i ciepło, podatek od nieruchomości, pensje dla pracowników, naprawy i wymiany sprzętu np. nowe lampy do projektorów oraz opłaty dla dystrybutora. Przypominamy, że samorząd województwa pomorskiego sprzedał kina w kwietniu spółce Capital Park za , mln zł. Przy ulicy Długiej, w miejscu gdzie obecnie wyświetlane są filmy, inwestor planuje otwarcie hotelu. – Jeszcze nie znaleźliśmy chętnego do prowadzenia tego typu działalności, gdy to się stanie, będziemy myśleć o ewentualnej przebudowie kin – wyjaśnia Morzyk. Pierwszy seans wyświetlono tam w roku, wtedy kino nazywało się „Leningrad”. „Kameralne” powstało w tym samym czasie, natomiast „Helikon” otwarto w latach siedemdziesiątych. Dawny blask „Neptuna” już przeminął, ale nadal jest to ważne miejsce. Ostatnio odbyła się tam premiera „Strajku” Volkera Schlendorffa. To właśnie tu startował Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, a do dziś trwa Festiwal Godność i Praca. Od osiemnastu lat w tym miejscu przeprowadzany jest ogólnopolski konkurs wiedzy o filmie dla młodzieży. – Tylko w „Helikonie” można zobaczyć kino niekomercyjne. Filmy czeskie takie jak „Dzikie pszczoły” lub irańskie „Dzieci Niebios” – mówi Dominika Krzemińska, kinomanka. – Te kina mają klimat. Tu chodziłam na poranki dla dzieci, tu umawiałam się na randki z chłopakami. Pamiętam też wspólne wyjścia do kina z klasą w czasie lekcji. To są miejsca z duszą. Pomimo tańszych biletów kina studyjne przegrywają z multipleksami. Przyczyn jest wiele – lepszy dojazd samochodem i duże parkingi przy kinach wielosalowych, większy wybór filmów, wygodniejsze fotele, bary i restauracje na miejscu. Budowa Multikina była przyczyną zamknięcia kina „Bajka” we Wrzeszczu. „Cinema
Multikino
City Krewetka” jest gwoździem do trumny „Neptuna”, „Kameralnego” i „Helikona”.
Za trzy lata sześć sal w Sopocie Czarne wizje, jakoby Sopot całkowicie pozbawiony miał zostać kin, nie znalazły potwierdzenia. Kino „Polonia” działa i będzie działać do końca roku. Procedura zmian w planie budowlanym posesji potrwa około siedmiu miesięcy. Właściciel obiektu, firma Capital Park, zobowiązał się do zachowania w niezmienionym stanie frontonu posesji, położonej przy ul. Boh. Monte Cassino. Przebudowa ruszy więc z tyłu, bliżej ul. Królowej Jadwigi. Być może nowy obiekt będzie się stykał z Krzywym Domkiem. Sal kinowych w Sopocie nie zabraknie, wręcz przeciwnie. Została podpisana umowa wstępna z jednym z dużych dystrybutorów kinowych, zawiadujących zespołami multipleksów na terenie całego kraju. „Riviera” dowiedziała
się nieoficjalnie, że chodzi tu o firmę ITI. W końcu marca będzie już wiadomo na pewno, czy sopockie Multikino z zespołem sześciu sal kinowych powstanie we wznoszonym obecnie Centrum Haffnera. Wszystko wskazuje na to, iż w końcu roku Sopot doczeka się własnego, a Trójmiasto – kolejnego, piątego już multipleksu. Niestety, taki rozwój wypadków oznacza koniec działalności starego kina „Polonia”. Capital Park, firma zaangażowana w kreowanie wydarzeń kulturalnych, jeden z mecenasów festiwalu Dwa Teatry wspomagający też działalność Uniwersytetu Trzeciego Wieku, zobowiązał się wprawdzie do utrzymania w posesji przy deptaku sali kinowej, jednak wyłącznie w takim przypadku, gdyby jej likwidacja oznaczała całkowity koniec kina w Sopocie. W związku z wejściem do gry kinowego potentata, „Polonia” zostanie zamknięta. Kiedy dokładnie – jeszcze nie wiadomo. Przerwa w kinowej ofercie jednak będzie, bo gdy stare kino za-
Niezmiennie od końca lat dwudziestych zeszłego stulecia, Gdynia nazywana jest „stolicą polskiego filmu.” Owo chlubne miano nadano portowemu miastu, nie tyle ze względu na odbywający się tam, w tym roku już po raz trzydziesty drugi, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, ale przede wszystkim ze względu na olbrzymi wkład w pionierską działalność rozwoju instytucji kina w Polsce. Dziś, poprzez fakt działalności multipleksu Silver Screen, już tylko w sferze wspomnień starszych gdynian pozostały romantyczne nazwy dawnych, kameralnych kin. Jeszcze kilkanaście lat temu, niemalże każda dzielnica mogła poszczycić się własną salą projekcyjną. Na Oksywiu działał „Marynarz” i „Grom”, w Chylonii mieścił się „Promień”. W Orłowie, w miejscu gdzie obecnie stoi centrum handlowe „Klif” istniało kino „Neptun”, tuż obok ulicy Morskiej, na Grabówku – „Fala”. Na Witominie swoje triumfy święciły „Iskry”. W samym centrum, entuzjaści filmu oblegali „Atlantic”, „Goplanę” oraz najdłużej broniącą się przed bezwzględną konkurencją, a mieszczącą się przy ulicy Świętojańskiej – „Warszawę” – dziś na jej miejscu znajduje się supermarket Albert i podziemny pasaż handlowy. Żadne z gdyńskich jednosalowych kin, nie miało najmniejszej szansy utrzymania się na kapitalistycznym rynku medialnym. W momencie pojawienia się zagranicznych koncernów, operujących kolosalnymi budżetami, musiały ulec popcornowi, cyfrowym obrazom i najnowocześniejszym systemom nagłośnieniowym. Gdynia, swego czasu była prawdziwą potęgą kinową. Pierwsze kino o nazwie „Czarodziejka” powstało w roku , u zbiegu ulic lutego i maja. Kolejne to „Morskie Oko”, „Bodega”, „Bajka”, „Lido” oraz „Gwiazda”. W momencie oddawania do użytku sześciosalowego „Silver Screenu”, gdynianie proponowali nadać poszczególnym salom wspomniane nazwy. Pomysł został jednak odrzucony.
Gdynia. „Oskary” zdobywców rozdane
Festiwal okiełznanych marzeń W Gdyni zakończyły się IX Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów. Wręczono cenione w środowisku globtroterów statuetki „Kolosów”.
Przemysław Rydzewski
G
dynia już po raz siódmy przeobraziła się w podróżniczą stolicę Polski. Do Centrum Gemini przybyło blisko 7 tys. koneserów mocnych wrażeń. W Spotkaniach uczestniczyli nie tylko znani „wyczynowcy”, lecz także ich młodzi następcy. W programie znalazło się ponad pięćdziesiąt prelekcji i odczytów, dotyczących najprzeróżniejszych zagadnień – od wspinaczki wysokogórskiej poczynając, poprzez eksplorację alpejskich jaskiń i polarne rejsy, kończąc na trawersowaniu pustyni. Podczas wielkiego finału Kapituła wybrała i uhonorowała najlepszych podróżników 2006 roku.
Dzień Wody W pierwszej odsłonie „święta globtroterów” (.) czyli „Dniu Wody” „Kolosem” nagrodzono kpt. Tadeusza Natanka i jego załogę. – Sto lat po Amundsenie, w ciągu jednego sezonu jachtem żaglowym „Nekton”, przepłynęli wśród lodów Przejście PółnocnoZachodnie. Taki wyczyn w świecie żeglarskim stanowi od zawsze jedno z największych wyzwań – brzmiał werdykt kapituły. Wyróżniono także: kpt. Henryka Wolskiego oraz kpt. Remigiusza Trzaskę z załogami.
Dzień Podróży Piątkowe (.) prezentacje poświęcone były „Dniu Podróży”. Tu z kolei Kapituła uhonorowała Mikołaja Książka oraz Katarzynę Gembalik. – Poprzez swoją podróż pokazali prawdziwe oblicze Afganistanu i Pakistanu, które to, za sprawą mediów, postrzegane są niesprawiedliwie jako li tylko i wyłącznie wylęgarnie terroru. Dzięki nim, zobaczyliśmy,
fot. Przemysław Rydzewski
Nr 4(13) kwiecień 2007
że mieszkają tam wspaniali i życzliwi ludzie – stwierdzili członkowie Kapituły. Wyróżniono też: Romana i Jonasza Zańko oraz Agnieszkę Martinkę.
Dzień Gór Ostatnia odsłona Spotkań to „Dzień Gór”. „Kolosa” za wyczyn roku , zarówno w kategorii alpinizm jak i eksploracja jaskiń nie przyznano. Spośród wyróżnionych na szczególną uwagę zasłużył: Marcin Hennig za zdobycie tytułu „Snieżnego Barsa” oraz Krakowski Klub Taternictwa Jaskiniowego. Za „Wyczyn roku ” uhonorowano Grzegorza Szyszkowskiego, natomiast nagrodę im. Andrzeja Zawady otrzymał Adam Pustelnik. Nagrodę specjalną przyznano tragicznie zmarłej Kindze Choszcz. Wreszcie „Super Kolos ” za całokształt osiągnięć wspinaczkowych i eksploracyjnych w górach wysokich, powędrował do Krzysztofa Wielickiego. W następnym numerze Riviery zamieścimy rozmowę z Januszem Janowskim – organizatorem i pomysłodawcą „Kolosów”.
„Fot. Kosycarz -niezwykłe zwykłe zdjęcia” to ponad 60 lat historii na zdjęciach ojca i syna, czyli Zbigniewa i Macieja Kosycarzy. Historii związanej z Gdańskiem, Gdynią, Sopotem i Pomorzem. Fotografie pokazują nie tylko wielkie i znane wydarzenia, ale głównie życie codzienne ludzi, ich stroje, zabawę, pracę, a także miejsca, które tak się zmieniły w ciągu lat, że gdyby nie podpisy pod zdjęciami, to trudno byłoby je rozpoznać. Wiele fotografii ogląda się z uśmiechem na twarzy, ale nie brakuje też takich wywołujących zadumę. Na pewno sporo sytuacji i zdarzeń przedstawionych na stronach tego albumu jest częścią naszych wspomnień z minionych lat. Album można zamówić drogą wysyłkową poprzez stronę agencji KFP: www.kfp.pl. Można kupić go również w trójmiejskich księgarniach. » cena detaliczna 59 zł. » cena sprzedaży wysyłkowej 50 zł.
6 rozmowa miesiąca
www.riviera24.pl
Z Maciejem Płażyńskim, wicemarszałkiem Senatu, rozmawiamy o niezależności politycznej, nowej „trojce”, separatyzmie pomorskim, liberalizmie Janusza Lewandowskiego, żołnierzach Tuska i Kaczyńskiego i o tym, co by było dobre dla Polski.
Polsce potrzebna jest debata publiczna Krzysztof Maria Załuski
ną do sklepu, w którym pozornie wszystko jest, ale jest także zapotrzebowanie na nowy towar, zwłaszcza, jeśli zostanie on podany w atrakcyjnym opakowaniu. Rozumiem, że chodzi panu o nową partię… Czy miał pan na my-
„Od wyborów upłynęło raptem półtora roku i pewnie będziemy mieli pełną kadencję. A im bliżej wyborów, tym ludzie bardziej będą interesować się polityką. Teraz jest dobry czas na zastanawianie się czy na pewno jesteśmy skazani na wybór pomiędzy PiS a Platformą.”
fot. kmz
K.M.Z.: Panie marszałku, jest pan politykiem niezależnym, dlaczego? M.P.: Chciałbym od razu skorygować zawartą w pańskim pytaniu sugestię. Otóż jestem politykiem bezpartyjnym. Natomiast niezależnym powinien być każdy polityk. Oczywiście, jeśli niezależność rozumiemy jako trwanie przy własnych poglądach… Ale mylenie tych pojęć nie jest chyba jedynie problemem językowym. Sądzę, że w polskiej polityce brakuje niezależności. Patrząc na polski parlament, widać wyraźnie, że dyskusja toczy się pomiędzy wąskim gronem osób: z jed-
nej strony liderami partii rządzącej, z drugiej opozycji. Cała reszta podnosi ręce tak, jak nakazuje dyscyplina partyjna. Polityka oczywiście wymaga gry zespołowej, szczególnie w parlamencie, bo dzięki temu wygrywa się głosowania. Jednak polityka to nie wojsko, gdzie jest generał, oficerowie i mnóstwo szeregowców, którzy przede wszystkim mają być lojalni i wykonywać, niemal bezmyślnie, rozkazy. A trochę w ostatnim czasie tak to wygląda. Jeśli więc pyta mnie pan, dlaczego jestem niezależny, to odpowiem krótko – model, jaki obecnie dominuje w polskich partiach, nie zachęca mnie do funkcjonowania w strukturach żadnej z nich. W jednym z wywiadów porównał pan polską scenę politycz-
Wicemarszałek Senatu, Maciej Płażyński
śli ugrupowanie pod przewodnictwem trojki Płażyński – Rokita – Marcinkiewicz? Czy takie trio jest realne? Czy może są to jedynie spekulacje dziennikarzy? Sama „trojka” jest oczywiście medialną nadinterpretacją. Rzecz nie polega na tym, żeby wracać do czegoś, co już było, w tym wypadku do kopiowania tego, co zrobiliśmy jako trójka założycieli Platformy Obywatelskiej. Wszelkie powtórki, najlepszym przykładem jest film, ale nie tylko, wypadają dużo słabiej niż oryginał. Tak więc, nie koniecznie musi to być „trojka”. Dziś jest ważne, żeby uruchomić dyskusję. Debatę o tym, czy jeśli nam, politykom, ale przede wszystkim zwykłym Polakom, wyborcom, nie podoba się kierunek polskiej polityki, to czy należy uznawać liderów istniejących partii za nieomylnych? Czy kibicować tym liderom i zastanawiać się czemu Tusk nie może porozumieć się z Kaczyńskim i odwrotnie, czy też zmieniać scenę polityczną. I stąd też to ciągłe pytanie, czy jest jeszcze miejsce na coś nowego? Sondaże pokazują, że jeden ma procent, a drugi … Ale partii, która powstałaby ewentualnie pod przywództwem „trojki” Płażyński – Marcinkiewicz – Rokita, sondaże dają również procent… Do sondaży należy mieć ograniczone zaufanie, bo oddają one przede wszystkim emocje. Również oceniając ten sondaż „Rzeczpospolitej”… Stąd też to moje odwołanie do sklepu i towarów – tak to jest, że po pewnym czasie, może pojawić się towar atrakcyjniejszy od tych, które już istnieją. Który z jednej strony korzysta ze znużenia ludzi tym co jest, a z drugiej przebija jakością, atrakcyjnością, nowością, ceną oferty. W każdej dziedzinie tak się dzieje. Również w polityce. Pan doskonale wie, jak trudno wejść na rynek z nową gazetą, ale to wcale nie oznacza, że nie może powstać nowa gazeta. To jest przecież kwestia nie tylko pieniędzy, ale także pomysłu, kwestia jakości piór. Dlatego namawiam ludzi, aby nie ulegali złudzeniu, bardzo wygodnemu zresztą dla liderów partii, że możecie wybierać tylko między nami, bo my jesteśmy wspaniali i nic nowego nie powstanie. To nieprawda. Choć nie oznacza, że stworzenie nowego ugrupowania jest łatwe. Czyli nie wyklucza pan takiej ewentualności? Nie wykluczam. Jest czas na dyskusję. Od wyborów upłynęło raptem półtora roku i pewnie bę-
dziemy mieli pełną kadencję. A im bliżej wyborów, tym ludzie bardziej będą interesować się polityką. Teraz jest dobry czas na zastanawianie się czy na pewno jesteśmy skazani na wybór pomiędzy PiS a Platformą. Czy koniec z końcem nie będzie tak, że młodzi Polacy powiedzą: „no dobrze, wy się dziady dalej bawcie, a my jedziemy do Irlandii, bo tam jest normalny świat” i w ogóle do urn nie pójdą? W polityce płaci się za niezrealizowane obietnice, tak samo jak w przyjaźni płaci się za rozczarowania. Nie można bezkarnie składać po sto razy deklaracji „dogadaliśmy się, będziemy tworzyć wspólną koalicję, będziemy tworzyć nowe państwo i w zasadzie niewiele nas w poglądach różni”, by później powiedzieć „różni nas wszystko i nic z tym
„W polityce płaci się za niezrealizowane obietnice, tak samo jak w przyjaźni płaci się za rozczarowania. Nie można bezkarnie składać po sto razy deklaracji…” nie zrobimy, i będziemy się zwalczać”. Za nadzieje, które nie zostały spełnione, płaci się rozczarowaniem i niechęcią wyborców do angażowania się w cokolwiek, albo nawet powiedzeniem politykom wprost: „zawiedliście nas, w związku z tym szukamy czegoś innego. Dlatego, bez względu na to, co teraz będą mówić przywódcy, należy ich pytać: „dlaczego nie zrealizowaliście tego, co obiecywaliście, zwłaszcza że mówiliście, że macie tak podobne programy”. Bo albo oszukiwali w programach, i te programy były całkiem inne, albo interesy prywatne wygrały z interesami publicznymi, co też jest fatalnym obrazem; jedno i drugie podważa wiarygodność. A jeśli tak jest, to z tej lekcji każdy powinien wyciągnąć krytyczną ocenę. Bo polityka jest służbą na rzecz realizacji określonych idei zmieniających państwo. I powinniśmy wybierać między tymi ideami. Czy w takiej sytuacji, nie należałoby jednak powołać możliwie szybko jakiejś nowej formacji politycznej, na przykład partii regionalnej, której pomysł zgłosił nie tak dawno prezes Stowarzyszenia Kaszubsko-Pomorskiego, czegoś na kształt bawarskiej CSU? Nie obawia się pan, panie marszałku, że zanim zdecyduje się na powołanie swojej partii, ludzie młodzi po porostu wyemigrują?
Młodzi wyjeżdżają głównie z przyczyn ekonomicznych. Chcą lepiej zarabiać, czasem chcą zebrać nowe doświadczenie, i póki Polska nie stanie się dla nich atrakcyjna, to ta fala emigracji będzie się jeszcze przez jakiś czas utrzymywała… Młodych od wielu lat trudno skłonić do uczestnictwa w działalności publicznej, nawet na szczeblu samorządu. Każdy nowy pomysł powinien być zachętą do uczestnictwa młodych ludzi. Bo każda istniejąca partia ma siłą rzeczy swój aparat i pilnuje tego, co już posiada. Każdy nowy pomysł jest pomysłem otwartym i stwarza szansę, dla młodych, dynamicznych, tych którzy nie mieszczą się w istniejących partiach. Poza rywalizacją programową jest przecież rywalizacja elit, i bardzo dobrze, bo nie ma nic gorszego niż zamknięcie się w wąskim kręgu osób, nawet jeśli jedni są w opozycji, a drudzy mają władzę. Teraz jest czas na docieranie do różnych środowisk, do ich liderów i zobaczymy, czy uda się uzbierać potencjał na miarę większego ruchu politycznego. Byłoby optymalne – dotrzeć do tych najbardziej dynamicznych, chociażby trzydziestolatków i nakłonić ich, żeby uwierzyli, że można zmienić polską rzeczywistość… Więc może panaceum na to całe zło byłaby właśnie partia lokalna? To ciekawy pomysł, propagujący naszą małą ojczyznę. Można przecież w rozstrzygnięciach ogólnokrajowych być sojusznikiem partii ponadregionalnych, a w kwestiach lokalnych, zwłaszcza w regionach takich jak Pomorze, gdzie ta tożsamość regionalna jest silna, wiele rzeczy rozstrzygać
„W Polsce nie łamie się procedur demokratycznych, nie łamie się konstytucji, jest wolność prasy. W związku z tym porównywanie Kaczyńskich do Putina, czy Polski do Białorusi jest złośliwym dziennikarskim nadużyciem.” na szczeblu lokalnym. Teraz sejmik ma więcej pieniędzy, ma większe możliwości kreowania polityki regionalnej. Poseł Kurski pomysł powołania partii regionalnej nazwał separatyzmem. Nie obawia się pan, że ugrupowanie takie mogłoby rzeczywiście dążyć do zbyt daleko idącej autonomii?
recenzje 7
Nr 4(13) kwiecień 2007 „Warto pokusić się o przemodelowanie polskiej sceny politycznej, ponieważ ten wybór, który proponują obecni liderzy polskiej polityki, tzn. albo powtórzenie obecnej koalicji, albo wybór Platformy i SLD (bo z kimś trzeba mieć tę większość), to zły wybór dla Polski.”
się też nie stało, gdyby poza partiami ogólnokrajowymi była możliwość uczestnictwa w życiu publicznym, również w wyborach, ludzi którzy nie chcą być w partiach ogólnopolskich, bo nie chcą być żołnierzami ani Tuska, ani Kaczyńskiego. Ale przecież w świecie istnieją partie, które na poziomie lokalnym świetnie realizują regionalne zadania, a na szczeblu centralnym bardzo ściśle współpracują z ogólno krajowymi partiami sio-
Niektórzy publicyści, już nie tylko niemieccy, jednoznacznie sugerują, że zmierzamy w kierunku standardów białoruskich, a nie europejskich… Nie zgadzam się z takim obrazem Polski. W Polsce nie łamie się procedur demokratycznych, nie łamie się konstytucji, jest wolność prasy. W związku z tym porównywanie Kaczyńskich do Putina, czy Polski do Białorusi jest złośliwym dziennikarskim nadużyciem. Polsce potrzeba twardej debaty pub-
Wicemarszałek Maciej Płażyński w rozmowie z Krzysztofem M. Załuskim
Takimi określeniami jak „separatyzm”, trzeba posługiwać się bardzo ostrożnie. Mamy demokrację i ludzie mogą się zrzeszać jak chcą. Ja nie namawiam do tworzenia partii Górali czy Kaszubów, bo wtedy nieuchronnie wejdziemy w taki etniczny krąg. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie ma swoje miejsce, niech wypełnia je jak najlepiej, ale jeśli pojawi się grupa, która będzie chciała działać w skali regionalnej i zajmować się całym Pomorzem, to nie jest to żaden separatyzm narodowościowy. Pomorze nie jest przecież kaszubskie, jest pomorskie, gdzie Kaszubi stanowią jego część. Pomorze jest zróżnicowane pod względem kulturowym. Mimo to mamy wspólne problemy. Być może znajdą się też wspólne pomysły na uprawianie polityki. Jednak nie wszyscy chcą dyskutować, niektórzy obrażają się na dyskusję… Niestety. Chociażby Janusz Lewandowski, który mówi, że taka regionalna partia to zaściankowość. I to mnie bardzo śmieszy, bo przecież Lewandowski to czołowy liberał, który twierdzi, że najważniejsza jest wolna gra, otwartość, i że konkurencja jest podstawą. A jednocześnie, jakby z obawy o Platformę, krytykuje to, czego jeszcze nie ma, czyli tak na dobrą sprawę krytykuje dyskusje. Dmucha na zimne: „nie rozważajcie tego pomysłu, bo to jest zaściankowość”. A dyskusja nie jest zaściankowością. Tak samo jak nowe pomysły… Listy regionalne do sejmiku są w Polsce w różnych województwach i nic złego się nie dzieje. Nic by
strzanymi. Przykładem wspomniana już bawarska CSU… Niemcy są federacją landów, które mają znacznie większy zakres samodzielności niż nasze województwa. Bawaria ma ponad dwanaście milionów mieszkańców, więc jest to inna skala, ale przykład jest dobry, przy czym nie chodzi o kopiowanie modelu. Ale nikt mnie nie przekona, że nie do wyobrażenia jest sytuacja, w której na Pomorzu, czy w Małopolsce, jakiś regionalny ruch społeczny nie mógłby skutecznie rządzić, zdobywając wyborców i być partnerem dla ogólnokrajowych partii, poprzez wspólne wystawianie listy wyborczej do Sejmu. Są różne modele funkcjonowania w polityce, najważniejsze żeby była ona żywa, żeby była prawdziwa, wypływającą od dołu. Panie marszałku, w jakim kierunku zmierza Polska? W ostatnich latach wyraźnie widać tendencję, zresztą bardzo wygodną dla polityków, żeby mówić ludziom: „zostaw to nam, my za ciebie wszystko zrobimy”. Polska ma obecnie dobrą koniunkturę gospodarczą. Jest też coś takiego, jak budowa wizerunku państwa na zewnątrz, a ten nie jest najlepszy. Taki, a nie inny obraz, jest oczywiście efektem ostrego sporu ideowego, w związku z tym jest to obraz często przerysowany, nieprawdziwy. No, ale jest. I w dłuższym czasie, przy świadomości, że bycie w Unii Europejskiej, to bycie we wspólnocie, Polska nie powinna pozwolić sobie na lekceważenie swojego wizerunku poza granicami.
licznej, ale to, że tej debaty nie ma, nie oznacza wcale, że demokracja nie funkcjonuje… Polskiej demokracji nic nie zagraża, za trzy lata będą wybory i Polacy krytycznie ocenią i rządzących, i opozycję. Najsłabszą stroną polskiej rzeczywistości jest aktualny układ partyjny i to jest bolączka, niestety niełatwa do naprawienia. W jakiej roli widzi się pan po następnych wyborach parlamentarnych? (Śmiech) … Warto pokusić się o przemodelowanie polskiej sceny politycznej, ponieważ ten wybór, który proponują obecni liderzy polskiej polityki, tzn. albo powtórzenie obecnej koalicji, albo wybór Platformy i SLD (bo z kimś trzeba mieć tę większość), to zły wybór dla Polski. W związku z tym, jeśli nic się nie zmieni, a pan mnie pyta, co bym chciał widzieć za trzy lata z własnym udziałem, to byłoby to doprowadzenie do możliwości budowania innych koalicji. Dla Polski byłoby to dobre rozwiązanie. Zakładając, że PiS i Platforma nie będą potrafiły się trwale porozumieć, chciałbym, żeby pojawił się ruch polityczny, który nie zmuszałby nas do wyborów, które wcześniej zarysowałem. Natomiast kwestia stanowiska, jest z mojej perspektywy kwestią wtórną – stanowiska dają realną władzę, czyli możliwość realizacji pomysłów politycznych, ale nie powinny być celem samym w sobie. Celem jest uruchamianie sił politycznych, które zmieniają Polskę, zbudowanie optymalnego układu politycznego po centroprawicowej stronie. To jest moje zmartwienie. Lewica niech się martwi o siebie. Dziękuję za rozmowę.
Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria poleca
Dziadek w Wehrmachcie Artur Rogoś
N
a rynek księgarski wkracza pozycja nawiązująca do wydarzeń sprzed ponad półtora roku. „Dziadek w Wehrmachcie” pojawił się podczas prezydenckiej kampanii wyborczej i przemknął jak kometa przez media. Temat wyciągnięty przez Jacka Kurskiego miał zaszokować opinię publiczną, stał się orężem walki politycznej, a przez to nie dane było dostrzec istoty zjawiska, które dotknęło tak wielu mieszkańców Polski. Barbara Szczepuła zajęła się tą sprawą, gdy już straciła na politycznej aktualności. Zaczęła badać historię Józefa Tuska, dziadka Donalda, a także innych Polaków wcielonych do armii niemieckiej podczas II wojny światowej: Kaszubów, Kociewiaków, Polaków żyjących w Wolnym Mieście Gdańsku i na całym Pomorzu, które – podobnie jak Śląsk i Wielkopolska – zostało włączone do Rzeszy. Ukazujące się na łamach „Dziennika Bałtyckiego” reportaże wywołały wielki oddźwięk wśród czytelników, a już teraz ukazują się nakładem wydawnictwa Słowo/Obraz Terytoria (www.terytoria.com.pl) w zwartym tomie. Odezwali się byli żołnierze Wehrmachtu, którzy po raz pierwszy po latach przerwali
milczenie na ten temat. Pisały ich dzieci i wnuki. Są to tragiczne historie. Zdarzało się, że jeden brat bronił Helu we wrześniu roku, a drugi w znienawidzonym niemieckim mundurze zginął na Monte Cassino. Także wojenne losy Józefa Tuska, które opisała Barbara Szczepuła, okazały się pełne dramatycznych zwrotów i bardziej skomplikowane, niż się wcześniej wydawało. Autorce
udało się dotrzeć do nieznanych faktów i dokumentów oraz osób pamiętających Józefa Tuska. Książka fascynuje, ponieważ pokazuje historię z perspektywy ludzi, których życiem do tej pory zajmowano się bardzo rzadko. słowo/obraz/terytoria, Gdańsk 2007, ISBN: 978-83-7453709-4, 157 stron, oprawa twarda, format 215x167
Sopot. Promocja najnowszej książki Tomasza Lisa „Polska, głupcze!”
Polowanie na Lisa Małgorzata Piontke
R
żnięcie głupa ma wiele odmian, może być też stopniowane. Można rżnąć głupa trochę, trochę bardziej, bardzo, całkowicie, a nawet totalnie. Ale u źródeł tej postawy jest traktowanie społeczeństwa instrumentalnie, niczym stado baranów, któremu można powiedzieć, co się chce, obiecać wszystko i pogonić, gdzie wola, (…) kłamać w żywe oczy. A naród odwiecznej tolerancji wybacza. Warto więc na moment dogrzebać się do źródłosłowu sformułowania ‘rżnąć głupa’ i się zastanowić. Czy rżnąć głupa to tyle, co udawać idiotę? Czy może wykonywać pewną czynność na kimś, kogo się za idiotę uważa?” To słowa z okładki najnowszej książki Tomasza Lisa „Pol-
ska, głupcze!”, którą marca promował w gmachu Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Spotkanie dziennikarza z pomorskimi studentami zaplanowała organizacja Młode Centrum, Dziennikarskie Koło Naukowe UG oraz Samorząd Studentów PG. Pytania padały różne. Dotyczyły aktualnej sytuacji politycznej w kraju, spraw związanych z zawodem dziennikarza, książki, ale i życia osobistego: – Mam dziś nastrój do szczerości. Więc póki ten nastrój trwa, będę odpowiadał zupełnie szczerze – powiedział Lis. Atmosfera spotkania w pełni potwierdzała złożoną obietnicę. Dziennikarz opowiadał o głośnym odejściu z TVN, o swych ideałach, ciężkiej pracy, fascynacji polityką i telewizją amerykańską. Interpretował m. in. obecną sytuację w Telewizji Polskiej oraz spór na linii ojciec Dyrektor – Pałac Prezydencki, krą-
żący wokół szamba i perfumerii. Poważną atmosferę starał się przerywać dowcipnymi uwagami. A zapytany o sprawę udziału w ostatnich wyborach prezydenckich odpowiedział: – Zanim zabierze się za porządkowanie kraju, trzeba najpierw uporządkować swoje życie. Jednak kwintesencją wizyty była odezwa doświadczonego zawodowo i życiowo dziennikarza do młodych Polaków, stojących u progu dorosłego życia: – Ilu z was może przyznać, że jest dziś w dobrym nastroju? Macie więcej powodów do bycia optymistami, niż pesymistami. Żyjecie w wolnym kraju. Zarabiajcie pieniądze, cieszcie się życiem, bawcie, ale znajdźcie moment na refleksję, co możecie zrobić dla kraju. To bardzo ważne – być szczęśliwym, ale jeszcze ważniejsze – dawać szczęście innym. Tego wam życzę.
8 kultura
www.riviera24.pl
Sopot. Międzynarodowy Dzień Kobiet w SPATiF-ie
Żeten 2007, czyli panowie paniom Fotoreportaż Ireneusza Tybla i Krzysztofa M. Załuskiego
D
zień 8 marca przez lata kojarzył się z Międzynarodowym Dniem Kobiet – z obligatoryjnymi rachitycznymi goździkami i zawianymi panami w wymiętych jesionkach, woniejącymi rześko wodą brzozową, przetrawionym piwskiem lub winem owocowym marki „Wino”. Ostatnio dawna tradycja ustępuje miejsca nowej – bardziej cywilizowanej, europejskiej. Zwłaszcza w Sopocie, gdzie tutejszy SPATiF, z myślą o dziewczętach, kobietach
i dojrzałych paniach, po raz kolejny przygotował niezwykły program. Tym razem była to Wielka Gala Międzynarodowych Festiwali Piosenki Francuskiej „Żeten 2007”. Wieczór poprowadził znany sopocki performer Krzysztof Leon Dziemaszkiewicz. Wraz z nim na scenie pojawili się faceci poprzebierani za francuskie piosenkarki, aktorki i artystki rewiowe. Stringi, szpilki, kabaretki, pończochy, przezroczyste kiecki, różnokolorowe peruki – transseksualne i transpłciowe wątki dobrze znane z twórczości Leona uzupełniały pełne erotyzmu szlagiery. Spektakl zgromadził wyjątkowo dużą ilość pań. Nad zdrowiem psychicznym ich partnerów czuwały pielęgniarki odziane w wyjątkowo powabne stroje bojowo-rozrywkowe. więcej zdjęć na: www.riviera24.pl
Dzień Kobiet w Krzywym Domku
Turecki laureat Nagrody Nobla
„Wyjątkowa…, bo kobieta”
Człowiek w płaszczu z Frankfurtu
swoje coroczne święto obchodziły w nim już po raz drugi kobiety niezwyczajne. Tegoroczne święto kobiet upłynęło pod hasłem „Wyjątkowa, bo… kobieta”. Tym razem dyrekcja Centrum Handlowego „Rezydent” Krzywy Domek, bo tak brzmi pełna nazwa sopockiego obiektu, zaprosiła kobiety-artystki: Katarzynę Chmielewską – tancerkę, choreograf, współzałożycielkę Teatru Dada von Bzdülöw; Ewę Ignaczak – założycielkę i reżyser Teatru Stajnia Pegaza, wieloletnią animatorkę życia kulturalnego w Trójmieście; Marzenę Nieczuja-Urbańską – śpiewaczkę fado, aktorkę
Andrzej Stanisławski
Nowa dyrektor Krzywego Domku, Urszula Wielochowska
fot. Agata Tekieli-Marchewka
K
rzywy Domek w Sopocie należy do najlepiej rozpoznawalnych obiektów architektonicznych w Polsce. Mimo że istnieje zaledwie parę lat, stał się już – obok mola, Opery Leśnej i Hipodromu – symbolem nadbałtyckiego kurortu. I nie jest to wyłącznie zasługa fantazyjnego stylu, w jakim został zaprojektowany. Ogromny wkład w budowanie jego wizerunku mają również ludzie tutaj pracujący. Dzięki nim, dzięki ich kreatywności i zdrowo pojmowanej ekstrawagancji, Krzywy Domek jest miejscem oryginalnym, magicznym i otwartym dla firm z inwencją twórczą. Nic więc dziwnego, że
Teatru Wybrzeże; Dorotę Lulkę – aktorkę; Marię Kuczyńską – rzeźbiarkę i Elżbietę Kraszewską – projektantkę mody. Wśród zaproszonych gości znalazły się również panie ze środowisk opiniotwórczych, biznesu i kultury. Wieczór uatrakcyjniły pokazy najnowszej kolekcji bielizny „Triumph” i biżuterii bursztynowej „Amberway” oraz konkurs z nagrodami ufundowanymi przez królową polskich kosmetyków dr Irenę Eris. Impreza odbyła się pod honorowym patronatem Wojciecha Fułka, Wiceprezydenta Miasta Sopotu. (bs)
K
a jest poetą. Pochodzi ze Stambułu. Od 12 lat mieszka we Frankfurcie, gdzie utrzymuje się z zasiłku i honorariów za sporadycznie organizowane w diasporze tureckiej spotkania autorskie. Żyje samotnie. Przed czterema dniami Ka wrócił do Stambułu na pogrzeb matki, a dziś wyrusza do dalekiego Karsu, zaintrygowany wieścią o masowych samobójstwach młodych dziewcząt, dokonywanych w tej części kraju. Istnieje jeszcze druga przyczyna, dla której Ka decyduje się na tę podróż. W Karsie mieszka jego koleżanka z uniwersytetu, piękna Ipek, która właśnie rozeszła się z mężem. W głowie poety rodzi się myśl, aby poślubić Ipek i razem z nią wyjechać ponownie
do Niemiec. Odziany w popielaty płaszcz, kupiony w jednym z frankfurckich Kaufhofów, który to płaszcz z miejsca ma go odróżnić od „miejscowych”, Ka wsiada do starego autokaru, który powoli toczy się przez biedną górską krainę. Za oknem pojazdu pada śnieg. Coraz gęstszy, coraz bardziej utrudniający podróż. Tak zaczyna się najnowsza powieść ubiegłorocznego laureata literackiej nagrody Nobla, tureckiego pisarza Orkana Panuka. Tytułowy „Śnieg” jest tu symbolem zamknięcia i zniewolenia. Dopóki nie stopnieje Ka pozostanie uwięziony w Karsie. W Europie toczy się dziś dyskusja nad przyjęciem Turcji do Wspólnoty. Zarówno dla zwolenników rozszerzenia, jak i dla sceptyków, „Śnieg” powinien stać się lekturą obowiązkową. Bez niej trudno zrozumieć mentalność przeciętnego Turka,
z jednej strony zafascynowanego Europą i jej bogactwem, z drugiej zagrzęźniętego w religijnym obskurantyzmie. Pamuk nie daje gotowych recept. Nie twierdzi, że Turcja to kraj nowoczesny, choć bardzo biedny, który w Unii odnalazłby swoją szansę i nową tożsamość. Ani też nie dowodzi, iż Anatolię zamieszkują wyłącznie zwolennicy szariatu. On po prostu relacjonuje. Beznamiętnie, bez zbędnego komentarza. „Śnieg” to powieść pisana w sposób tradycyjny, bez udziwniania. Pamuka nie obchodzą style literackie, nie ma ambicji, w tym przypadku fałszywych, bycia nowoczesnym, czy ponowoczesnym. On tworzy pełnokrwistą prozę, gęstą, wciągającą czytelnika w lekturę, od której niepodobna oderwać się aż do ostatniej strony. Orhan Pamuk – „Śnieg”, Wydawnictwo Literackie sp. z o.o., Kraków , s. , cena zł.
kultura 9
Nr 4(13) kwiecień 2007
Sopot. Spotkania z literaturą, sztuką i nauką.
Gdynia. Promocja nowej książki Wojciecha Owczarskiego w klubie Anders
Arystokraci w salonie „Rezydenta” Hotel „Rezydent” to z pewnością jedna z wizytówek Sopotu. I to nie tylko pod względem architektonicznym. Nie wszyscy, nawet rodowici sopocianie, wiedzą, że w tym pięciogwiazdkowym hotelu bardzo żywo tętni życie kulturalne. Spotkania z literaturą, sztuką, nauką, to specjalność „Rezydenta”.
fot. kmz
Wieczór uświetnił występ kompozytora Janusza Hajduna
Sala była szczelnie wypełniona
Gdańsk. Klub Winda zaprasza
Dobry jazz w dobrej cenie Przemysław Rydzewski 21 kwietnia zakończy się tegoroczny cykl koncertów organizowanych w ramach Gdańskiej Kawiarni Jazzowej. Wystąpi kwartet Irka Wojtczaka.
fot. Przemysław Rydzewski
K
ompozytor, aranżer, absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku. W roku 2000 jako współtwórca trójmiejskiej grupy Groovekojad, Wojtczak otrzymuje nagrodę „Fryderyk” w kategorii Muzyka Alternatywna, a w 2001 – Polish Dance Awards za „debiut roku”. Pracując jako muzyk sesyjny nagrywa też dla potrzeb filmu i teatru: trans-opera – „Sen nocy letniej”, film – „Segment ”
Wieczór autorski promujący najnowszą książkę Wojciecha Owczarskiego można bezsprzecznie nazwać wydarzeniem. Odbył się 15 marca w nowo otwartym klubie Anders przy ulicy 10 lutego w Gdyni.
Małgorzata Piontke
W
fot. kmz
O
d początku swego istnienia hotel gościł już całą plejadę naukowców, pisarzy, artystów. Wystarczy wymienić takie nazwiska jak królowa wybrzeżowych poetek – Teresa Ferenc, jej niemniej utalentowane koleżanki po piórze Krystyna Lars-Chwin, Krystyna Kofta, Monika Milewska, redaktorka Barbara Szczypuła ze swym „Kodem Heveliusza”, Beata Tyszkiewicz z córką Wiktorią, Grażyna Szapołowska, Jan Kobuszewski, profesor Andrzej Piskozub. Gospodynią Sopockiego Salonu Spraw Ważnych w „Rezydencie” jest już od paru lat sopocka aktorka Krystyna Łubieńska. Ona wita gości w wytwornych wnętrzach hotelu i czyta fragmenty książek.
fot. kmz
Bartek Sasper
marca gościem „Salonu” był jeden z seniorów gdańskiej literatury, Stanisław Załuski, który przedstawił swą najnowszą książkę „Wygnanie z Arkadii”. Sala była szczelnie wypełniona, a skład przybyłych nieco inny niż zwykle. Przeważali zdecydowanie byli ziemianie, wśród których nie zabrakło nazwisk poprzedzanych prywatnie tytułem hrabiowskim, a nawet książęcym. Nie był to przypadek. „Wygnanie z Arkadii” mówi właśnie o nich, o przedwojennych wielkich właścicielach ziemskich, na mocy ustaw nacjonalizacyjnych Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z lat – pozbawionych majątków, skazanych na wygnanie i zapomnienie. W obszernym dziele autor zapisał los własny i swojej rodziny. Sięgnął do czasów sprzed I i II wojny światowej, kiedy dwór polski
Wieczór w świecie absurdu
li zrabować Niemcy, oraz na aresztowaniu, lub „w drodze łaski” wyeksmitowaniu dziedzica i jego rodziny poza obręb dworu, gminy, powiatu. – Tak było – kiwali siwymi głowami goście „Rezydenta”, słuchając fragmentów książki, czytanych przez panią Łubieńską. – Identycznie było u nas. Wizualną ilustrację książki stanowiły rozwieszone na ścianach salonu obrazy wybitnego artysty-fotografika Macieja Rydla, autora albumu „Dwór polski”. Można tam było zobaczyć dwory (jakże nieliczne), które w pełnej krasie przetrwały do dziś i znacznie liczniejsze smętne ruiny. Przeważającej liczby dworów Rydel nie był w stanie sfotografować, po prostu przestały one istnieć. Wieczór w Salonie Spraw Ważnych uświetnił występ kompozytora i pianisty w jednej osobie, Janusza Hajduna, autora muzyki do nagrodzonego Oskarem filmu Zbigniewa Rybczyńskiego „Tango”. Przywitał on zebranych Polonezem Ogińskiego, zaś grane później Mazurki Chopina dopełniały nastroju tego niecodziennego wieczoru.
w reżyserii Oskara Kaszyńskiego. W roku Irek Wojtczak Quartet wydaje płytę „Look To The Sky” z muzyką Antonio Carlosa Jobima, a w – swój pierwszy autorski album pod tytułem „Outlook”. Współpracował z największymi sławami polskiej i zagranicznej sceny: Januszem Muniakiem, Leszkiem Możdżerem, Jackiem Olterem, Glennem Meyerem, Tymonem Tymańskim, Wojtkiem Mazolewskim, Sławkiem Jaskółke, Marcinem Maseckim, Grażyną Łobaszewską, Hanną Banaszak, Andre Ohodlo i wieloma innymi. Na sobotnim koncercie Irek Wojtczak Quartet wystąpi w składzie: Irek Wojtczak – saksofony, flet, Piotr Mania – fortepian, Adam Żuchowski – kontrabas, Tomek Sowiński – perkusja. – Ideą, która przyświecała mi w czasie tworzenia Gdańskiej Kawiarni Jazzowej, było przybliżenie muzyki, która rzekomo jest
ojciech Owczarski jest doktorem Uniwersytetu Gdańskiego, historykiem literatury i krytykiem teatralnym. Gdańskie wydawnictwo słowo/obraz/terytoria wydało właśnie książkę pod tytułem „Miejsca wspólne, miejsca własne”. Skąd taki tytuł? – „Miejsca wspólne, miejsca własne” to poszukiwanie wspólnych obszarów wyobraźni, podobieństwa między trzema artystami – Leśmianem, Schulzem i Kantorem. Ich nieustannie powtarzające się fantazmaty wykazują podobieństwo wprost zadziwiające. Badam je przede wszystkim pod względem problemu tożsamości, poszukiwania jądra własnego ja. Jednak jest sprawą oczywistą, że każdy z tych twórców ma swoje prywatne, odrębne przestrzenie. Tych kręgów również w książce dotykam. Światy Leśmiana, Schulza i Kantora łączy silne poczucie wszechogarniającego absurdu. I w taki właśnie świat autor książki tego wieczoru zaprosił swych gości. Zaskoczył wszystkich niepowtarzalnym klimatem.
Atmosfera piwnicznego, zaciemnionego lokalu. Studentki teatrologii w rolach czarownic. Agent w czarnych okularach, odkrywający dowody tajnej współpracy Owczarskiego – jego teksty z czasów młodości. Karmienie kaszą z kefirem z jednej misy. Dialogi często wymykające się spod kontroli. Pod nogami sterta śmieci. Żywe okrzyki, kaszle, tańce i śpiewy, entuzjastyczne brawa. Absurdalne scenki odegrane przez wybitnych (godna zapamiętania rola profesora Ciechowicza jako kurtyny, czy doktor Nawrockiej jako kukiełki). Do tego niekończące się wino i bułeczki. – Chciałem, by tym razem było inaczej, swobodnie, bez skrępowań – wyznaje doktor Owczarski. I zdecydowanie założenie w pełni się udało. Temat trudny – potraktowany z dowcipem. Widzowie, chyba bez wyjątku, wyszli z promocji rozbawieni, w wielu przypadkach z wyjątkową dedykacją w nowej książce. – Było warto, bo odegrano prawdziwe show! – podsumowała jedna ze studentek. – Do tego ukazała się przed nami prawdziwie artystyczna dusza autora „Miejsc wspólnych, miejsc własnych”. Na koniec warto dodać, że książka Owczarskiego została wysoko oceniona. Doktor Majchrowski, również z UG, wróży jej co najmniej nominację do Nagrody Nike i Nagrody Gdyni. Czas pokaże. słowo/obraz/terytoria, Gdańsk , stron, format x , ISBN: ---
niedostępna dla, nie urażając nikogo, przeciętnego odbiorcy. Postanowiliśmy to zmienić. Udało się nam połączyć najwyższą jakoś z dobrą ceną biletów – złotych normalny, złotych – studencki. Oczywiście w dużej mierze zawdzięczamy to mecenatowi miasta Gdańska – mówi Katarzyna Burakowska, kierownik Integracyjnego Klubu Artystycznego „Winda”. W tym roku na scenie Kawiarni zagrali już Piotr Lemańczyk Quartet z gościnnym udziałem Adama Pierończyka, Maciek Sikała Trio oraz szwajcarki kwartet – No Square. Integracyjny Klub Artystyczny Winda, Gdańsk – Wrzeszcz, ul. Racławicka , tel.: , www. winda.gda.pl; Irek Wojtczak Quartet – kwiecień, godz. ., Bilety: zł, ulgowe – zł
fot. Małgorzata Piontke
cieszył się pełnym splendorem i estymą, zapełniając tę część książki zabawnymi dykteryjkami z życia ówczesnej szlachty. Kolejne rozdziały nie są już tak pogodne. Autor ukazuje dramatyczne losy ziemiaństwa podczas okupacji hitlerowskiej, aby w końcowych partiach przejść do tytułowego „wygnania”, kiedy po zajęciu kolejnych dzielnic Polski przez Armię Czerwoną do dworów wkraczali enkawudyści i rodzimi ubecy, aby dopełnić „dziejowej sprawiedliwości”. Polegała ona na zrabowaniu tego, czego nie zdąży-
10 społeczeństwo
z U.M. Sopotu
Tymczasowe zamknięcie składowiska odpadów
Propozycje nowelizacji Wieloletniego Programu Inwestycyjnego
Góra jeszcze postraszy
P
iotr Karczewski, pełniący obowiązki wojewody pomorskiego ogłosił pod koniec marca zamknięcie składowiska odpadów w gdańskiej Wiślince. Urzędnicy stwierdzili, że od 2 kwietnia firma nawozowa Fosfory wstrzyma dowóz kolejnych partii fosfogipsów na hałdę. To byłaby wspaniała wiadomość dla mieszkańców Wiślinki, gdyby nie fakt, że rozwiązanie jest tymczasowe, a „zamykanie” hałdy potrwa. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” najpierw prawdopodobnie trzeba będzie uzupełnić hałdę fosfogipsem, żeby nabrała kształtu regularnego pagórka. Ten proces ma zakończyć się w roku. Do tego czasu firma Fosfory będzie nadal powiększać górę odpadami z produkcji nawozów sztucznych. Zdaniem ekspertów, żeby już dziś bezpowrotnie wstrzymać działanie składowiska konieczne są pieniądze. Hałda, na którą wyrzucany jest fosfogips, przecieka powodując poważne zanieczyszczenia Martwej Wisły i wód podziemnych. Kilkakrotnie wykrywała to Wojewódzka Inspekcja Ochrony
Urzędnicy chcą tymczasowo wstrzymać wywóz fosfogipsu na hałdę. Mieszkańcy Wiślinki chcą zamknięcia składowiska raz na zawsze.
Ministerstwo finansów planuje zwolnienia
Skarbówki pójdą pod nóż Karolina Grott od dziesięciu lat pracuje w gdańskim urzędzie skarbowym. Chociaż jest uznaną kasjerką w przyszłym roku może stracić pracę, tak jak tysiące innych urzędników finansów całym kraju. Ministerstwo finansów planuje likwidację skarbówek, urzędów i izb celnych. W ich miejsce resort finansów chce od podstaw stworzyć nowe służby celne i skarbowe.
Agnieszka Kamińska
P
racę ma stracić 10 proc. pracowników. Zagrożone są przede wszystkim osoby z niepełnym wykształceniem wyższym lub tylko z maturą. Karolina do takich osób należy. – Do tej pory moje wykształcenie średnie wystarczało, żeby obsługiwać kasę. Do tego nie jest potrzebna specjalistyczna wiedza i dyplom. Od przyszłego roku wszystko ma się zmienić. Oczywiście pójdę na studia. Już wybrałam finanse i rachunkowość. Myślę też o kursie języka francuskiego. Znam angielski, ale jeden język obcy może okazać się niewystarczający, żeby uchronić się przed cięciami – mówi -letnia Karolina Grott. Julita Pomowska od kilku lat pracuje w dziale egzekucji skarbowej. Ukończyła administrację publiczną na Uniwersytecie Gdańskim, obecnie studiuje podyplomowo zarządzanie fundu-
szami unijnymi i biznes międzynarodowy. O miejsce pracy boi się jak wszyscy. – U mnie w biurze mówi się tylko o zwolnieniach. Jest nerwowa atmosfera, redukcja etatów to fatalny sposób na reformę sektora publicznego. W naszym urzędzie pracują ludzie młodzi, wszyscy są po studiach i szkoleniach, trudno będzie wskazać kogoś do zwolnienia. A bez zwolnień się nie obejdzie. Szkoda, bo tworzymy zgrany zespół. Do tej pory słyszałam, że mam wręcz za wysokie kwalifikacje, a teraz pewnie znajdę się na czarnej liście, bo mam najmniejsze doświadczenie. Na pewno będę szukać pracy w instytucjach unijnych w Brukseli lub w międzynarodowych spółkach – twierdzi Julita Pomowska, ma lat.
Szkolą się nawet ochraniarze O podwyższaniu kwalifikacji myślą nawet ochroniarze i inni pracownicy obsługi. - Ministerstwo nie sprecyzowało, kto pożegna się z pracą.
Cztery priorytety
Ludzie o zamknięcie składowiska proszą przede wszystkim ze względów zdrowotnych. Chociaż specjaliści z Politechniki Gdańskiej twierdzą, że hałda nie powoduje chorób, ludzie są innego zdania. Uważają, że zachorowania na raka i alergie nie są przypadkowe. Od ponad lat toczy się przed sądem sprawa o odszkodowania za poważny uszczerbek na zdrowiu. – Tu nie ma zdrowego człowieka, wszyscy na coś chorują. Za oknem mamy krajobraz księżycowy, wielką górę z kraterem. Jak zawieje wiatr to chmura pyłu unosi się nad domami i ogrodami. Trudno uwierzyć, że jest nieszkodliwa, przecież to materiał uboczny z produkcji nawozów sztucznych. Szokuje tylko to, że poszkodowani tak długo dociekają swoich praw przed sądem, a góra ciągle straszy i nie ma nią silnych – mówi Marian Tadeusiak.
W ostatni piątek marca w sopockim magistracie odbyła się kolejna sesja Rady Miasta. Jednym z jej punktów było pierwsze czytanie propozycji nowelizacji Wieloletniego Programu Inwestycyjnego (WPI) miasta Sopotu. Plan obejmuje lata 2007-2011. Znajduje się w nim ponad czterdzieści inwestycji mających służyć dalszej modernizacji miasta oraz poprawie poziomu życia jego mieszkańców.
Marcin Wieluński
P
fot. M. Zboińska
Agnieszka Kamińska
Środowiska. Potrzebne są inwestycje, żeby ją zabezpieczyć. - Hałda jest w złym stanie – mówi Zbigniew Bąkowski, były zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. – Przecieków do rzeki i wód podziemnych nie da się zlikwidować bez wielkich nakładów finansowych. Obecnie Fosfory nie kwalifikują się, żeby otrzymać pozwolenie na składowanie odpadów. Urzędnicy zdecydowali więc o wszczęciu długotrwałej procedury zamykania składowiska, żeby nie trzeba było tego robić jednorazowo. Wojewódzki inspektor ochrony środowiska chce zamknąć hałdę, ale dopiero, gdy zakład upora się z wyciekami. Wiadomo jednak, że producent nawozów już poprosił urzędników by termin tymczasowego zamknięcia składowiska opóźnić ze względu na kontrakty z rolnikami na dostawę nawozów sztucznych. Mieszkańcy, którzy od lat walczą o zamknięcie składowiska, nie rozumieją kompromisów i argumentacji urzędników. – Hałda powinna być zamknięta raz na zawsze. Dalsze jej funkcjonowanie zagraża środowisku i ludziom. W przypadku tej góry nie powinno być żadnych kompromisów – twierdzi Marian Tadeusiak, mieszkaniec Wiślinki.
Wiadomo, że pod nóż pójdą osoby bez dyplomu. To chyba dotyczy również pracowników obsługi. Jestem przerażony, bo ukończyłem zawodówkę wiele lat temu i mam tylko kurs ochroniarski. Powoli zaczynam rozglądać się za nową pracą – mówi Janusz Strzembosz, ochroniarz. Informacje o zwolnieniach cieszą wyłącznie kadrę szkół wyższych. Odkąd zrobiło się głośno o planach ministerialnych, urzędnicy masowo pytają o studia zaoczne. – W ubiegłym tygodniu odebrałam kilkadziesiąt telefonów. O naszą ofertę pytają urzędnicy głównie w wieku trzydziestu, czterdziestu lat. Wygląda na to, że zapowiedzi ministerstwa napędzą nam nowych studentów. To wyjdzie na dobre i szkołom wyższym, i urzędnikom, i petentom skarbówek. Nie dziwi mnie, że rząd chce mieć wykwalifikowaną kadrę, przecież to oczywiste – twierdzi asystentka kanclerza w jednej z gdyńskich szkół wyższych.
Urzędnicy będą protestować Czy naprędce robione kursy i nowe studia uchronią urzędników przed zwolnieniami? Nie wiadomo. Ministerstwo zapowiada zamknięcie skarbówek oraz urzędów i izb celnych
www.riviera24.pl
rzy tworzeniu WPI brano pod uwagę wiele czynników – postulaty różnych grup mieszkańców, konieczność dbałości o sopocką architekturę i o jej symbole, jak plaże, molo czy Operę Leśną, a także potrzebę stałego podnoszenia atrakcyjności Sopotu jako uzdrowiska i kurortu pełnego życia. – To nie jest jeszcze projekt uchwały – mówił prezydent Jacek Karnowski. – Poruszamy ten temat na dzisiejszej sesji, apelując do radnych i mieszkańców, aby zgłaszali swoje pomysły i wątpliwości, czy to bezpośrednio do urzędu, czy też drogą mailową.
w kraju. Umowy o pracę zostanę rozwiązane ze wszystkimi urzędnikami. Tylko z częścią personelu dyrektorzy podpiszą je ponownie. Co stanie się z pozostałymi? Niektórzy twierdzą, że jeśli stracą pracę odejdą do sektora prywatnego. Prywatni przedsiębiorcy raczej nie będą mieć oporów, żeby ich przyjąć. – Porządne wykształcenie to ogromny atut, ale jeśli przyjdzie do mnie kandydat, który kilka lat pracował w urzędzie skarbowym jako kasjer i ma tylko maturę, to zastanowię się nad przyjęciem go na podobne stanowisko. Akurat w tym przypadku liczy się doświadczenie – mówi Przemysław Jarosławski, z działu personalnego Lukas Banku. Chociaż zmiany są zaplanowane na przyszły rok, pracownicy i przedstawiciele związków zawodowych już teraz zapowiadają protesty. Twierdzą, że bez walki nie oddadzą żadnego miejsca pracy. – Nowe służby mają być tworzone od podstaw. Na razie nie wiadomo, kto z pracowników odpadnie, kto zostanie. To trochę jak loteria. Nie rozumiem argumentacji, że na wszystkich stanowiskach wymagane jest wyższe, specjalistyczne wykształcenie. Ciągle czekamy na szczegółowe informacje dotyczące projektu nowej ustawy. Dopiero wtedy będziemy mogli konkretnie rozmawiać z resortem. Na razie wiadomo, że będą cięcia we wszystkich województwach – mówi Iwona Fołta, przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Służby Celnej.
Cztery priorytety Wśród propozycji nowelizacji WPI znajdują się cztery inwestycje określone jako priorytetowe. Oznacza to, iż będą one realizowane niezależnie od tego, czy miasto otrzyma na nie środki z Unii Europejskiej. Są to szeroko zakrojone projekty mające przyczynić się, mówiąc w skrócie, do poprawy jakości życia mieszkańców oraz bazy turystycznej Sopotu. Rozpoczęcie budowy przystani jachtowej przy molo planowane jest na wiosnę , a zakończenie – na rok. Szacunkowy koszt tej inwestycji ma się zamknąć w mln zł. Nowa marina, która powstanie na obszarze pomiędzy ostrogą a nowowybudowanym falochronem pomieści około średniej wielkości jachtów. Sopot zyska port jachtowy z prawdziwego zdarzenia, a ostroga mola – notorycznie niszczona przez sztormy – skuteczną ochronę w postaci falochronu. Innym zadaniem określonym w WPI jako priorytetowe jest bu-
dowa Domu Seniora z Centrum Spokojnej Starości. To inwestycja, o której mówi się od dawna, mająca ogromne znaczenie dla Sopotu, w którym procent mieszkańców w wieku emerytalnym przekracza średnią krajową. Nowoczesny ośrodek, który umożliwi seniorom aktywny wypoczynek i wszechstronną opiekę będzie zlokalizowany na osiedlu Mickiewicza, co jest dodatkowym atutem – starsze osoby nie będą wyizolowane z życia miasta. Obecnie gotowy jest już projekt obiektu, którego realizacja rozpocznie się w roku. Koszt inwestycji został oszacowany na mln zł. Na terenie Sopotu do morza uchodzi obecnie potoków. Pomimo zastosowania nowoczesnych systemów filtrowania i oczyszczania stanowią one potencjalnie źródło spływających do morza zanieczyszczeń (zwłaszcza po ulewnych deszczach). Co to oznacza dla sopockich plaż, możliwości kąpieli, a w konsekwencji – dla całej sfery turystyki – nie trzeba tłumaczyć. Stąd projekt ochrony wód przybrzeżnych poprzez wyprowadzenie wylo-
Prezydent Miasta Sopotu ogłasza XV edycję „Konkursu na najładniejszą posesję” Do udziału w konkursie zapraszamy wszystkich mieszkańców miasta jak również szkoły, instytucje, osiedla mieszkaniowe. Oceniać się będzie wszystkie prace wykonane w okresie od marca do sierpnia roku zmierzające do uporządkowania własnego otoczenia. Uczestnicy powinni zgłosić do dnia czerwca br. swój udział w konkursie w Urzędzie Miasta Sopotu – Wydział Inżynierii i Ochrony Środowiska, osobiście, pocztą lub telefonicznie – -. Dla uczestników przewiduje się nagrody indywidualne i zbiorowe. Podziału nagród dokona komisja konkursowa powołana przez Prezydenta Miasta Sopotu. Rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się w październiku r. Wydział Inżynierii i Ochrony Środowiska UM Sopotu
z Urzędu Miasta Sopotu 11
Nr 4(13) kwiecień 2007 tów potoków w morze. Będzie to możliwe po zamontowaniu systemu kanalizacji, który odprowadzałby wodę z potoków na kilkaset metrów w głąb morza, tak, by nie wpływała do niego bezpośrednio przy plaży. Ta inwestycja ma kosztować mln zł, czas jej realizacji to lata – . Jest ona także konieczna ze względu na zaostrzenie od początku roku unijnych norm dotyczących czystości kąpielisk. I wreszcie kolejna inwestycja związana z budownictwem – jest to odpowiedź na potrzeby zgłaszane przez młodych sopocian – budownictwo komunalne przeznaczone przede wszystkim dla ludzi rozpoczynających dorosłe życie. Aktualnie przygotowane są cztery lokalizacje – po dwie przy al. Niepodległości i ul. Malczewskiego. Znajdzie się w nich ponad sto dwadzieścia mieszkań przeznaczonych przez miasto na wynajem. To działanie władz ma na celu powstrzymanie, przynajmniej w pewnym stopniu, odpływu młodych, których zazwyczaj nie stać na zakup mieszkania w Sopocie po cenach rynkowych. Projekt już się rozpoczął – ogłoszony został przetarg na plan zagospodarowania działki przy al. Niepodległości. Zakończenie inwestycji zaplanowane jest na rok, a jej koszt określono na poziomie mln zł.
Tunel, czyste ulice i kliniak położnicza W planie nie brakuje projektów zakrojonych na ogromną skalę, a także skromniejszych, co nie znaczy, że mniej ważnych dla mieszkańców. Zwraca uwagę tunel samochodowy w ciągu alei Niepodległości, którego budowa nie będzie możliwa bez wsparcia środków unijnych – jego szacunkowy koszt to , mld zł. W spisie projektów można znaleźć wiele inwestycji z zakresu ochrony zabytków, rewitalizacji terenów zielonych i ujęć wody, poprawy stanu dróg oraz komunikacji, walki o utrzymanie czystości na ulicach czy aktywizacji młodzieży oraz osób bezrobotnych. Niektórzy sopocianie zwrócą z pewnością uwagę na znajdującą się w planach budowę niewielkiej, prywatnej kliniki położniczej, osoby młodsze – na dodatkowe zajęcia sportowe. Melomani poprą plany modernizacji Opery Leśnej, miłośnicy X muzy – rysującą się szansę na multipleks kinowy w Sopocie. Propozycji jest wiele, dotyczą wszystkich dziedzin miejskiego życia i z pewnością każdy sopocianin zainteresowany swoim miasta powinien się z nimi zapoznać. Kwiecień będzie miesiącem konsultacji. Władze Sopotu liczą na szeroki oddźwięk wśród mieszkańców, którzy mogą wypowiedzieć się na temat wszystkich umieszczonych w planie projektów. – Liczymy na to, że propozycje nowelizacji planu zostaną poddane wnikliwej ocenie i na majowej sesji będą już rozpatrywane jako uchwała Rady Miasta – powiedział na marcowej sesji prezydent Karnowski.
ROZPOCZĘCIE PRAC PRZYGOTOWAWCZYCH
ROZPOCZĘCIE PROJEKTU
ZAKOŃCZENIE PROJEKTU
SZACUNKOWY KOSZT (w zł)
Roboty przygotowawcze
wiosna
Centrum Sopotu z Domem Zdrojowym i tunelem pod ul. Grunwaldzką
III.
inwestycja ppp
Nowe sale kinowe
VII.
inwestycja ppp
Nowa siedzba dla Państwowej Galerii Sztuki w Domu Zdrojowym
I/III.
Wielofunkcyjna hala sportowo-widowiskowa
..
Dom Seniora z Centrum Spokojnej Starości
prace projektowe
Tunel samochodowy w ciagu Al.Niepodległości – z wykorzystaniem środków unijnych
„Droga Zielona”, Łokietka, Gospody *) i udział miasta Gdańsk
– miasto Sopot
Nowy dworzec główny w Sopocie
I.
inwestycja ppp
Ochrona wód przybrzeżnych – wyprowadzenie wylotów potoków w morze *)
Modernizacja przystanku Sopot Wyścigi
Rewitalizacja Parku Północnego *)
Rewitalizacja terenów ujeć wody i skarpy sopockiej od ul. Polnej do Grodziska *)
Budowa stawu retencyjnego przy ul. Okrzei *)
Modernizacja Opery Leśnej *)
Nowe miejsca parkingowe
Budownictwo komunalne dla ludzi młodych *)
Sopocka trasa rowerowa w pełni zintegrowana z sieciami Gdańska i Gdyni *)
Doposażenie sprzętowe dla służb porządkowych
Kameralna, nowoczesna klinika położnicza
inwestycja prywatna
Uliczki sopockie wizytówką miasta
Remont Dworku Sierakowskich *)
VI.
I połowa
projekt willi
wiosna
Kapitalny remont sopockich chodników
Usprawnienie komunikacji – sygnalizacja świetlna
VI.
kontynuacja z r
/rok
Hipodrom – rewitalizacja *)
Modernizacja ul.Emilii Plater *)
Monitoring wizyjny w pasie nadmorskim
Kontynuacja modernizacji targowiska miejskiego
Centrum powiadamiania ratownictwa medycznego
Modernizacja strażnicy w Państwowej Straży Pożarnej
Kontynuacja profilaktycznych programów zdrowotnych
/rok
Budowa i modernizacja boisk szkolnych *)
Rewitalizacja Lasku Karlikowskiego
“Morskie Oko” uporządkowanie przestrzeni *)
E- Sopot – II etap *)
Modernizacja budynku przy ul. Zacisze
Program elewacji na lecie – kontynuacja
Modernizacje ulic
ZADANIE Budowa przystani jachtowej – Molo*)
Muzeum Sopotu – kontynuuacja zagospodarowania przestrzeni wokół *) Budowa sali przy gimnazjum nr
Ograniczenie emisji spalin i poziomu hałasu Egzekwowanie od zarządców nieruchomości i właścicieli lokali utrzymywania czystości na ich terenie Dostęp do dodatkowych zajęc sportowych dla sopockiej młodzieży Aktywna walka z bezrobociem – program “Bezrobocie nie dla mnie” Wlaściciele psów odpowiedzialni za usuwanie nieczystości po milusińskich – wyznaczone wybiegi dla psów
*) – oznacza że na te inwestycje UM Sopotu będzie ubiegać się o dofinansowanie zewnętrzne. Kolorem szarym zaznaczono te inwestycje, które traktowane są priorytetowo. Urząd Miasta Sopotu zwraca się do mieszkańców z prośbą o nadsyłanie uwag, propozycji i opinii na temat planowanych inwestycji. Prosimy o kontakt z p. Martą Dulkiewicz – tel. -- e-mail: mdulkiewicz@sopot.pl i p. Mirosławem Goślickim – tel. -- e-mail : finanse@sopot.pl
12 porady
www.riviera24.pl
Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris i Citibank Handlowy na 8 marca
Nieuczciwy pracownik czy pracodawca?
Kobiety biznesu w śródziemnomorskim klimacie
Aleksandra Cichowicz-Pietrzak
P
an Oskar pracował w hurtowni artykułów chemicznych „Zuch” jako przedstawiciel handlowy. Oficjalnie otrzymywał wynagrodzenie na poziomie najniższej krajowej, a resztę pensji, zależnie od ilości sprzedanego towaru otrzymywał do ręki bez pokwitowania. Zbierał zamówienia od konkretnych sklepów i pobierał zapłatę za sprzedany towar wydając KP. Każdego dnia handlowcy przywozili utarg do firmy i wrzucali do szuflady kasjerki zaklejone koperty z pieniędzmi i dowodami KP, a następnego dnia pieniądze te były rozliczane. Przekazywane pieniądze nigdy nie były kwitowane ani przeliczane w obecności handlowców. Pracownik, który zmieniał pracę otrzymywał wynagrodzenie za ostatni miesiąc tylko to podstawowe w wysokości netto wówczas ok. zł, ponieważ nie miał żadnych podstaw do żądania wypłaty reszty swojego zarobku. Oficjalne zarobki pracownicy otrzymywali na podstawie umowy zlecenia
podpisywanego z dołu na koniec miesiąca. Poza pensją podstawową pozostałe wynagrodzenie było wypłacane z opóźnieniem i aby je uzyskać trzeba było „polować” na szefa, a i tak wypłacane było w kilku ratach. Na podstawie uzyskanego obrotu każdy pracownik wiedział jaki zarobek uzyska za dany miesiąc. Podstawą wypłaty drugiej części wynagrodzenia były odręcznie wypisywane karteczki przez szefa z wyszczególnioną kwotą, które handlowcy wkładali do kopert w miejsce pieniędzy uzyskanych od klienta. Pobrane przez pracowników pieniądze nie były kwitowane. Średnie zarobki handlowca wynosiły ok. – zł, natomiast najlepsi jak p. Oskar zarabiali ok. zł. Na podstawie uzyskanego obrotu każdy pracownik wiedział jakie wynagrodzenie uzyska za dany miesiąc. maja r., po podpisaniu umowy o pracę w nowej firmie, p. Oskar uzyskał od szefa firmy „Zuch” karteczkę na kwotę . zł z rozliczeniem wszystkich zaległych wynagrodzeń do końca kwietnia r. (twierdził, że musi wpłacić ratę na mieszkanie), a dodatkowo w dniu maja w środę zaliczkowo pobrał z firmy zł tytułem zaliczki za miesiąc maj. maja telefonicznie powiadomił kadry firmy „Zuch”, że nie stawi się już więcej do pracy i odstawił firmowe auto. Dzień później właściciel firmy Zuch zgłosił na policje kradzież kwoty . zł. – winowajcą miał być p. Oskar. W trakcie przesłuchania ani szef ani jego pracownicy nie wspomnieli o sposobie rozliczania handlowców.
Do mojej kancelarii p. Oskar trafił kiedy już otrzymał nakaz karny, został uznany przez sąd winnym przywłaszczenia kwoty zł i wymierzono mu karę ograniczenia wolności oraz nakazano zwrot pieniędzy. Złożyliśmy sprzeciw od ww. nakazu. Na rozprawie szef firmy – był zdziwiony faktem, że p. Oskar posiadał i przedstawił w sądzie kserokopię kartki z kwotą zł wypisaną ręką szefa firmy „Zuch”. Z rozliczeń kasowych, przedłożonych w sądzie na żądanie obrony, wynikało, że w kasie nie odnotowano w konkretnych dniach niedoboru, pomimo zastąpienia przez p. Oskara konkretnych wpłat karteczkami, co wskazywało, że księgowość firmy akceptowała sposób rozliczeń dokonany przez pracownika. Z rozliczeń wynikało również, że p. Oskar nadal nie otrzymał pełnego wynagrodzenia. Szef firmy „Zuch” nie był w stanie przedstawić w sądzie umowy zlecenia na maj r. chociaż p. Oskar bezspornie pracował w jego firmie przez pół miesiąca. Sąd Rejonowy w Lęborku wydał wyrok skazujący chociaż wszystkie te argumenty wskazywały, że podjęte przez oskarżonego działania miały zabezpieczyć go przed oszustwem ze strony nieuczciwego pracodawcy. Dopiero Sąd Okręgowy w Słupsku w wyniku złożonej przez nas apelacji uniewinnił p. Oskara od zarzucanych mu czynów. Warto było walczyć.
fot. Gabriela Łukaszuk
Adwokat radzi
Pokaz zabiegu Mud Body Care
C
itibank Handlowy i sopocki Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris postanowili ugościć grupę trójmiejskich kobiet biznesu. Z okazji 8 marca, Panie zaproszone zostały do udziału w niecodziennym, obdarzonym silnymi śródziemnomorskimi akcentami wieczorze. Najpierw w sopockim Kosmetycznym Instytucie Dr Irena Eris odbył się pokaz najnowszego zabiegu pielęgnacyjnego na ciało pod nazwą MUD BODY CARE. Westchnienia zachwytu
wywołał wśród pań widok gładkiej skóry modelki, wypielęgnowanej na ich oczach kolorowymi glinkami rodem z dalekiej Hiszpanii. Pokazowi zabiegu, wykonywanemu przez dwie kosmetyczki, towarzyszyły egzotyczne napoje oraz prezentacja słowna. Na dalszą część wieczoru panie przeniosły się do gościnnej i przytulnej sopockiej restauracji Baola II, gdzie profesjonalistki z CitiBank Handlowy przedstawiły gościom najnowszą ofertę finansową skierowaną do środowisk biznesowych. Prezentacja
wywołała fale pytań, a swobodna atmosfera spotkania, okraszonego zabawnymi konkursami, zaowocowała garścią fraszek i kupletów autorstwa uczestniczek. Zwieńczeniem wieczoru był wykwintny poczęstunek złożony z dań kuchni śródziemnomorskiej. Damskie towarzystwo rozchodziło się w dobrych humorach, a gospodarze wieczoru zostali poproszeni o więcej takich spotkań, które w niebanalny sposób potrafią łączyć przyjemne z pożytecznym. (ap)
Autorka prowadzi kancelarię adwokacką w Sopocie przy al. Niepodległości ; tel. () ; , mail: cichow@go.pl
Prohibicja odwołana lutego br. sopoccy radni przegłosowali uchwałę, która miała położyć kres nocnej sprzedaży alkoholu w położonych w centrum kurortu sklepach. Mimo zwycięstwa zwolenników częściowej prohibicji, na razie miłośnicy picia piwa pod chmurką nie mają większego problemu z zaopatrzeniem się w coś mocniejszego po godzinie . Nie wykluczone, że sytuacja taka utrzyma się na stałe, gdyż p.o. wojewody Piotr Karczewski zgłosił zastrzeżenia, co do zgodności uchwały z prawem. – Dziwi nas tryb uchylenia tej uchwały – powiedział nam prezydent Sopotu, Jacek Karnowski. – Zdaniem naszych prawników, uchwała podjęta
przez sopockich radnych jest zgodna z prawem i z pewnością będziemy się odwoływać od decyzji pana wojewody. Według mnie była to decyzja polityczna. (bs)
wymagało zmian projektowych, a to zajmie trochę czasu. Dlatego też aktorzy wejdą na nową scenę nie wcześniej jak w połowie roku. (as)
Większy, ale później
Sopocki działacz PiS Michał Rachoń otrzymał nominację na rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Rachoń ma lat i jest absolwentem politologii Uniwersytetu Gdańskiego. Był szefem ostatniej wyjątkowo ostrej kampanii wyborczej PiS w Sopocie, podczas której oskarżał sopockie PO o tworzenie „układu”. Był także rzecznikiem prasowym regat Baltic Sail, oraz turnieju Idea Prokom Open. (as)
Otwarcie Teatru Kameralnego w dawnym kinie „Bałtyk” w Sopocie opóźni się minimum o rok. Za to widownia będzie większa – zamiast pomieści osób. Stanie się to możliwe dzięki powiększeniu teatru o przybudówkę, w której znajdowała się wentylatornia kina oraz pomieszczenia mieszkalne. Właściciel przybudówki, firma Capital Park, otrzyma w zamian budynek przy ulicy Pułaskiego. Powiększenie teatru będzie jednak
fot. Gabriela Łukaszuk
Sopotu w skrócie…
Z Sopotu do MSWiA Uczestniczki spotkania w Instytucie Dr. Ireny Eris
trójmiasto czyta dzieciom
Dbam o zdrowie… A TY?
Przygody na wyspie Umpli Tumpli W Olbrzymim Lesie
O
d góry Ptasie Ucho aż po Zatokę Żelazną rozciąga się Olbrzymi Las. Wyspiarze rzadko tam zaglądają, bo Las jest stary, ponury, wilgotny. Łatwo w nim zabłądzić. Tylko wszędobylski Ziózio i wierny towarzysz jego awanturniczych wypraw – Funio, zapuszczają się w tamtą stronę. Ale i oni nie śmią wejść głębiej pomiędzy kilkusetletnie drzewa. Pewnego razu chłopcy dotarli na skraj Olbrzymiego Lasu i zatrzymali się zdziwieni. Z gęstwiny dochodziły szumy i trzaski, jakby Lasem targała potężna wichura. Nawet najgrubsze dęby chwiały się, jakby miały za chwilę runąć. Gałęzie unosiły się i opadały, zamiatając liśćmi powietrze. – To dziwne – powiedział Funio. – Wygląda, jakbyśmy mieli do czynienia z huraganem. Ale dlaczego my nie odczuwamy najmniejszego powiewu? – A może to nie wiatr, tylko Las gada sam do siebie? – odparł domyślny Ziózio. – Gorzej nawet, kłóci się ze sobą. Chodź, pójdziemy zbadać, co tam się właściwie dzieje. Ziózio pociągnął Funia pomiędzy drzewa i w tym momencie zahuczał nad nimi potężny głos: – Chcecie wiedzieć, co się u mnie dzieje? Po prostu mam już dość stania przez tyle wieków w jednym miejscu. Postanowiłem, że zacznę spacerować po wyspie Umpli Tumpli. Raz będę
tu, raz tam. Dotrę nad Zatokę Wulkaniczną. Przejdę się po mieście Turmo. I dam porządny wycisk Lasowi Siekierowo-Piłowemu, który, jak sama nazwa wskazuje, składa się z moich najgorszych wrogów: siekier i pił. – W jaki sposób zamierzasz chodzić? – zapytał Ziózio. – Przecież nie masz nóg. – To drobnostka! – zaśmiał się Olbrzymi Las. – Każde drzewo może mi służyć za nogę. Prawą albo lewą. Bez różnicy! Im jest wyższe i grubsze, tym lepiej nadaje się do dźwigania takiego olbrzyma jak ja. Jak będę miał ochotę, to postawię pięćdziesiąt dębów jeden na drugim i stanę się wyższy od góry Ptasie Ucho. Cała wyspa znajdzie się w moim cieniu. Zasłonię Słońce i Księżyc. Już dawno bym to zrobił, ale mam kłopot. Jak wybrać drzewa na nogi? Drzew są tysiące i każde chciałoby być wyróżnione. Stąd to całe zamieszanie, szum i grożenie sobie gałęziami. Czuję, że mi się przydacie, chłopcy. Przedstawię wam najpotężniejsze dęby, buki i świerki, a wy dokonacie wyboru moich przyszłych nóg. Powiedziawszy to Olbrzymi Las zaczął prezentować Zióziowi i Funiowi najwspanialsze drzewa. Ale oni za każdym razem kręcili przecząco głowami i wołali: „Nie!” Robili tak, ponieważ od razu zrozumieli, jak wielkie groziłoby niebezpieczeństwo, gdyby Olbrzymi Las stanął na nogach. Wtedy rzeczywiście rzucałby ogromny cień, a Słońce ugrzęzłoby między gałęziami, pogrążając wyspę w wiecznym mroku. Letnicy wynieśliby się na
inne wyspy, bo przecież każdy Letnik chciałby wrócić z wakacji opalony na czekoladę i ani by im w głowie nie było odpoczywać w miejscu, gdzie nigdy nie świeci Słońce. Być może również deszcz nie mógłby się przebić przez miliony liści, tworzących gigantyczny parasol. Żyzna dotąd ziemia wyschłaby na pieprz i zamieniła się w pustynię. Tak więc Ziózio i Funio, chcąc ratować ukochaną wyspę Umpli Tumpli nie powrócili do Okrągłego Domu ani na obiad, ani na kolację. Mieli co innego do roboty: musieli obrzydzić Wielkiemu Lasowi jego pomysł. Pozostali w jego towarzystwie także na noc, kręcąc głowami i odrzucając kolejne kandydatury, przedstawianych im przy świetle Księżyca drzew. Rano Ciocia Titli przyniosła im śniadanie: bułeczki z masłem i miodem, oraz gorące kakao. Zaś Pan Dymek i Pan Ziele przydźwigali dla nich dwa miękkie fotele. Nikt nie miał pojęcia, jak długo Ziózio i Funio będą musieli spędzić w Olbrzymim Lesie i kręcić głowami. Chłopcy byli już bardzo zmęczeni i na dodatek coraz bardziej znudzeni. Podtrzymywała ich nadzieja, że Olbrzymi Las również się znudzi, przestanie marzyć o chodzeniu i pozostanie tam, gdzie rósł zawsze. I tak się stało. Las szumiał coraz ciszej, gałęzie poruszały się coraz wolniej. Wreszcie wszystko się uspokoiło, a na nasłonecznionych polanach zaczerwieniły się pierwsze tegoroczne leśne poziomki – nagroda dla Ziózia i Funia za ich wytrwałość.
Wielkanoc Tekst: Katarzyna Iga Gawęcka – scenarzystka, autorka książek i filmów dokumentalnych oraz książek dla dzieci. Ostatnio stworzyła program telewizyjny dla dzieci zatytułowany „Przytulaki”. Ilustracje: Justyna Trapkowska
13
Gdy bolą stawy… Maja Glich
B
óle stawowe mogą być objawem poważnych schorzeń, ale też symptomem przemijających dolegliwości. Zarówno jedne jak i drugie, utrudniają wykonywanie codziennych czynności i normalne funkcjonowanie. Można jednak sobie pomóc. Na rynku farmaceutycznym znajdują się liczne preparaty pomocne w łagodzeniu i likwidowaniu tych dolegliwości. Dużą grupę preparatów stanowię te, które zawierają w swoim składzie glukozaminę. Substancja ta odżywia stawy, stymuluje syntezę i regenerację kolagenu. Jest też składnikiem płynu poślizgowego w stawach. Bardzo często występuje w połączeniu z witaminą C lub takimi substancjami jak boswelina czy chondroityna. Składniki te potęgują swe działanie chondroprotekcyjne. Ich regularne stosowanie w odpowiednich do rodzaju schorzenia dawkach przynosi zdecydowaną poprawę. Kurację tymi suplementami można powtarzać - razy w roku. Istnieją również preparaty łagodzące dolegliwości stawowe oparte na składnikach naturalnych, pozyskiwanych z wyciągów roślinnych, np. z dzikiej róży. Wszystkie te preparaty mogą być stosowane w łagodzeniu zmian zwyrodnieniowych stawów, w ich ograniczonej ruchomości, sztywności. Polecane są nie tylko osobom starszym, ale
Spore zamieszanie tuzin kurcząt zrobił, bo na środku stołu żwawo się sadowił.
W czasie Wielkanocy goście się zjechali, na świątecznym stole wszyscy się spotkali.
Krągła baba z lukrem, i sękacz z różkami, we wzory mazurek, sernik z bakaliami.
Wtedy sól wraz z pieprzem, pełni życzliwości, grupkę przygarnęli ku radości gości.
Biała pszenna bułka, żytni bochen chleba, żółte wiejskie masło, razowiec jak trzeba.
Słodkie towarzystwo zakręciło nosem, kiedy na talerzu chrzan usiadł ukosem.
Wokół ruch panował, wszyscy wędrowali, od samego rana swoich miejsc szukali.
Zając stanął słupka widząc bukszpan świeży – a ten razem z mirtem listki sobie mierzył!
Ale trzy wydmuszki skrzętnie omijano, bo niezwykłą kruchość tych pań, dobrze znano.
Zaś wysmukłe bazie szumiały radośnie, pusząc swoje kotki szeptały o wiośnie.
Aby wszyscy goście byli na Twym Stole pomyśl o tym wcześniej i zaproś ich w porę.
Podczas gdy pisanki stroje przymierzały, dwie barwne kraszanki w żurze się skąpały!
Pamiętaj też, proszę, o baranku z chleba, który jest symbolem nadziei i nieba.
również sportowcom, osobom aktywnym, osobom z nadwagą, jak też kobietom w okresie menopauzy. Pamiętajmy jednak, iż w celu zachowania sprawności fizycznej nieodzowna jest systematyczna
aktywności ruchowa. Regularna gimnastyka lub inna forma ruchu, czy to w sali sportowej, czy na świeżym powietrzu zapewni nam na długo zachowanie sił witalnych i młodzieńczą sprawność.
fot. Bartek Weyna
Mirosław Stecewicz, Leon Korn
dbaj o zdrowie
Pracowniczka Apteki Dbam o Zdrowie losuje kupony z nazwiskami osób, które nadesłały prawidłowe rozwiązanie krzyżówki.
Rozwiązanie krzyżówki Hasło brzmi: „Dbaj o zdrowie należycie, będziesz miał udane życie”. Zestawy kosmetyków ufundowane przez aptekę Dbam o Zdrowie otrzymują: Jadwiga Strusińska (Gdańsk), Krystyna Sadowska (Sopot), Janina Mazurek (Gdynia), Anna Piasecka (Sopot), Maciej Lewandowski (Sopot), Tomasz Mańkowski (Gdańsk), Piotr Leszczyński (Gdańsk), Anna Leszczyńska (Gdynia), Justyna Krzyściak (Sopot), Stanisława Wierzbicka (Gdańsk), Janina Niemczyńska (Gdańsk), Eugenia Staniszewska (Gdynia), Jerzy śnieżko (Sopot), Maria Maćkowska (Sopot), Dorota Jankowska (Pruszcz Gd.). Serdecznie gratulujemy. Upominki do odbioru w Aptece Nadmorskiej – ul. Grunwaldzka 64, Sopot.
14 felieton
pod naszym patronatem
www.riviera24.pl
Trójmiejskie co nieco
Sopot. Nowy projekt Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej
Nasza Lista Przebojów
Można inaczej…
Wojciech Fułek
W
każdej miejscowości, nawet tej najmniejszej, można odnaleźć coś, co da się określić mianem lokalnego przeboju – drewniany kościółek, niepowtarzalną urodę małej zatoczki, zakola rzeki, grzybne lasy, trasy rowerowe, bocianie gniazda… W każdym mieście, w każdej wsi, może to być coś innego, unikalnego. I tak samo jest z Trójmiastem – co innego przebojem jest w Gdyni, co innego w Gdańsku, co innego w Sopocie. Ta lista, podobnie jak każda inna, zmienia się z upływem czasu, choć niektóre hity bywają nieśmiertelne. W Sopocie „evergreenem” jest z pewnością molo, od lat przyciągające tłumy spacerowiczów, spragnionych, w zawieszeniu pomiędzy wodą a niebem, odbyć podróż w stronę horyzontu i z powrotem. W Gdańsku o palmę pierwszeństwa walczy Neptun z Żurawiem, choć wydaje się, iż władca mórz jest w tej konkurencji nieco lepszy. W Gdyni – być może na pierwsze miejsce zasłużył sobie symbol panowania nad morskim żywiołem – muzealny już „Dar Pomorza”. Nie będę się jednak przy tym upierał. Kiedyś trójmiejskimi przebojami mogły być wędrówki w poszukiwaniu zamszowych „cichobiegów” marki Chełmek (firmowy sklep w Gdyni), kolejka do nieporównywalnych z niczym lodów u sopockiego Włocha, czy plażowy grajdołek na Stogach. A może była to gdyńska „Kolęda nocka”, sopocki SPATiF z płonącym krupnikiem, gdański Gold Wasser, lody „Mewa”, „Bambino” i „Calipso”, sprzedawane na plażach przez ubranych na biało lodziarzy („Sam Gomułka wyszedł z wody, żeby kupić u mnie lody!”, „Tu się sprzedaje, tu się kupuje, odejdź malutki, bo cię opluję!”). A może gdański „Bim-Bom”, gdyński Opener, sopockie: „Non-Stop”, „Musicorama” czy Teatr Letni. Gdyńskim przebojem był kiedyś odkryty basen na Polance Redłowskiej, dziś jest nim nowy wystrój Świętojańskiej. Gdańsk na swojej liście miał kultowego (od niego zaczęła się historia polskiego big-beatu w roku ) „Rudego Kota”, „Żaka” i „NiebieskoCzarnych”. Dziś przyciąga pięknie odrestaurowanymi wnętrzami Dworu Artusa czy Domu Uphage-
na. Nowym szlagierem Sopotu jest Krzywy Domek i piłka do koszykówki, a jeszcze wczoraj – parkowy grzybek inhalacyjny z solanką i piłka tenisowa. Mody przemijają, powracają, lista przebojów wciąż jest aktualizowana i uzupełniona o nowe jakości. Z długiej listy wybrzeżowych hitów warto chyba wymienić również watę cukrową, saturatory z wodą sodową (smak wody z sokiem malinowym w musztardówce wielokrotnego użytku w upalny letni dzień mam na języku do dziś), świeże flądry od rybaków (to głównie w Sopocie i Orłowie), modne w sezonie spodnie-dzwony, mleczarze, rozwożący dwukołowymi wózkami szklane butelki zamknięte aluminiowymi kapslami, wiklinowe plażowe kosze, cytronetę (napój firmowy w przezroczystym woreczku foliowym), baton krymski, ogórki małosolne, sprzedawane wprost z wiadra przez plażowych „biznesmenów”, Parasolnika, płócienny płot „Non-Stopu”, za którym „Czerwone Gitary” „grały i śpiewały najgłośniej w Polsce”, taras „Złotego Ula”, gdzie miejsce przy kawiarnianym stoliku było latem na wagę złota (jako główny punkt widokowy spektaklu „deptakowego”). I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej… Nasze przeboje, jak muzyczne szlagiery, z upływem lat pokrywają się patyną i niepostrzeżenie przenikają do kufra pamięci. Czasem zalśnią przez moment niczym diament w bajkowej opowieści dla dzieci czy wnuków. Częściej przepadają bezpowrotnie w popiele zapomnienia. Dlatego też chciałbym namówić czytelników „Riviery” na wspólne sporządzenie takiej ponadczasowej, wielopokoleniowej trójmiejskiej listy „evergreenów” – zestawienia starych hitów, które pomogłoby nam zapisać na trwałe bezcenną wartość ulotnych często chwil, magię miejsc i lokalnych symboli… Mogą to być rzeczy drobne, wręcz banalne, mogą to być miejsca i przedmioty, ludzie i piosenki, kolorowe anegdoty i piasek plaży, przesypujący się między palcami. Przebojem może się okazać coś zupełnie błahego i na pozór nieistotnego. Ma radiowa „Trójka” listę Niedźwieckiego, mają lustratorzy listę Wildsteina, my stwórzmy trójmiejską listę przebojów wszechczasów. A więc do piór i klawiatur! Czekamy na Wasze propozycje i zgłoszenia – tylko od Was zależy czy pierwsze notowanie Trójmiejskiej Listy Przebojów ukaże się w „Rivierze” już za miesiąc. Na autorów najlepszych propozycji czekają trzy atrakcyjne niespodzianki (po jednej dla Sopotu, Gdyni i Gdańska). Autor jest Wiceprezydentem Sopotu, przygotowuje właśnie do druku książkę „Kurort w cieniu PRL-u, Sopot -.”
Jarosław Kurek
P
rojekt wyniknął z potrzeb, jakie dostrzegli w Sopocie pracownicy miejscowego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jest skierowany do dwóch grup: młodych ludzi pomiędzy 15 a 20 rokiem życia, z różnych powodów zapóźnionych już na starcie, tuż przed wejściem w dorosłość, z mniejszą niż ich rówieśnicy szansą na realizowanie własnych marzeń. A także do osób długotrwale bezrobotnych (w tym przypadku – niekoniecznie z Sopotu), co w polskich realiach oznacza nieprzerwane pozostawanie bez pracy przez co najmniej 24 miesiące.
Jak realizować marzenia? Projekt „Można inaczej”, realizowany przede wszystkim z funduszy unijnych – z tys. całkowitego kosztu projektu tys. pochodzi z Europejskiego Funduszu Społecznego – ma na celu zapewnienie młodym ludziom udanego startu w dorosłość, odrobienie strat mających najczęściej praprzyczynę w trudnej sytuacji rodzinnej, bezrobotnym zaś – powrót na utracony przed laty rynek pracy. Projekt, zainicjowany lutego br., potrwa do końca marca . Pierwszy etap rozpoczęli psycholodzy i pedagodzy, których zadaniem było dokonanie rekrutacji wśród zgłaszających się młodych. Zainteresowanie przeszło bowiem wszelkie oczekiwania. Co zdaje się stawiać pod znakiem zapytania powtarzaną często opinię o bierności i zobojętnieniu polskiej młodzieży. Na spotkania rekrutacyjne z psychologiem przyszło ok. osób w wieku - lat. Podczas wnikliwych rozmów trzeba było ocenić ich zainteresowania, chęci, aktywność, motywację. Ci, którzy zostali zakwalifikowani do udziału w projekcie, utworzy-
li dwie grupy po osób każda. W marcu rozpoczęli zajęcia w ramach szeroko zakrojonych kursów zawodowych, które pozwolą im na zdobycie wiedzy umożliwiającej znalezienie zawodu i sprawne funkcjonowanie w przyszłym życiu. Kursy są dostosowane do zainteresowań. Wciągnięto do nich emerytowanych nauczycieli, którzy w ramach wolontariatu prowadzą korepetycje z matematyki, fizyki, chemii, języka polskiego i angielskiego. Młodzi ludzie mają możliwość zdobycia prawa jazdy, uprawnień ratownika wodnego I stopnia, umiejętności fryzjerskich. Oferta obejmuje też kurs informatyki. Przewidziane są lekcje tańca nowoczesnego, kurs malarstwa i wizażu, autoprezentacji i zajęć praktycznych (np. przygotowywania posiłków), a także nauka brazylijskiej capoeiry, sztuki walki połączonej z elementami tanecznymi. Nauka będzie wiązać się z możliwością zarobienia – często pierwszych w życiu – pieniędzy, a dzięki nim – realizacji nieosiągalnych dotąd marzeń. Oprócz nauczycieli w akcję zaangażował się sopocki hufiec Związku Harcerstwa Polskiego, w którego siedzibie przy alei Niepodległości odbywa się część zajęć. Zdaniem realizatorów projektu, zintegrowanie – nawet, jeśli tylko czasowe – z młodzieżą skupioną w sprawnie działającej organizacji będzie kolejnym elementem sprzyjającym późniejszemu wpasowaniu się uczestników w społeczne struktury, ułatwiającym je.
Jak asystować rodzinom? W przeciwieństwie do młodzieży, wyłącznie sopockiej, działania na rzecz osób bezrobotnych objęły przedstawicieli tej grupy z całego Trójmiasta i z jego okolic. Projekt autorski „Asystent rodziny”, realizowany w Sopocie już od maja roku, ma na celu zapobieżenie przypadkom
ograniczania władzy rodzicielskiej i przekazywaniu dzieci z rodzin dysfunkcyjnych do rodzin zastępczych. Jego kontynuacja w ramach „Można inaczej” jest oznaką celowości takich działań. Projekt został oceniony wysoko przez Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Sopocie. Asystentów rodziny w projekcie jest dziesiątka. Właściwie należałoby powiedzieć ściślej: asystentek, bo do tej pracy mężczyźni nie trafiają. Oczywiście, gdyby jakiś się trafił i spełniał wymagania, zostałby przyjęty. Tyle, że jak dotąd, podobnego przypadku nie było. – Na warsztaty psychologiczne i szkolenia, które przygotowują do pracy w tym charakterze, przychodzą wyłącznie panie – mówi Ewa Bartkowiak. – Często są to kobiety niegdyś aktywne zawodowo, piastujące odpowiedzialne funkcje czy prowadzące własne firmy, których droga zawodowa została przerwana przez urodzenie dziecka. Dzisiaj, wobec wciąż nabierającego przyspieszenia postępu technologicznego, roczny czy dwuletni przestój w wielu wypadkach wyrzuca poza obręb rynku pracy, i to właściwie na stałe. Nasza inicjatywa pomaga im wrócić do zawodowej aktywności. Beneficjenci projektu muszą mieć przynajmniej średnie wykształcenie, a także predyspozycje do pracy z rodzinami dysfunkcyjnymi. Ich praca w ramach projektu polega na uczeniu rzeczy, które, wydawałoby się, stanowią abecadło społecznego funkcjonowania współczesnego człowieka. A jednak… Ewa Bartkowiak: – Proszę sobie wyobrazić kogoś, kto przez całe życie spał bez pościeli, nie sprzątał, nie mył okien. Co więcej, przejął te zachowania od poprzednich pokoleń. Takie rodziny istnieją w każdym mieście. Asystenci mają uczyć ich, jak dbać o higienę osobistą i otoczenia, jak opiekować się dziećmi, by na przykład nie wałęsały się po zmroku z dala od domu. Jak przygotowywać tanie posiłki
i dlaczego ważne jest w rodzinie ich wspólne spożywanie. Uczą też swoich podopiecznych dyscypliny budżetowej. Członkowie rodzin dysfunkcyjnych, bardzo często odcięci od możliwości zarabiania pieniędzy, a więc, tym samym, pozbawieni umiejętności gospodarowania nimi, po otrzymaniu zasiłku zachowują się czasem niefrasobliwie. Idą na przykład do najbliższego sklepu i kupują kilogram najdroższej szynki. W Sopocie, ok. % rodzin korzysta z pomocy społecznej. Wśród nich nietrudno znaleźć rodziny dysfunkcyjne, przenoszące swój problem z pokolenia na pokolenie. One wciąż istnieją, mimo iż robi się coraz więcej dla zaktywizowania takich osób, a termin „opieka społeczna”, zakładający niejako ich bezradność, już dawno odszedł w zapomnienie. Dziś należy mówić o „pomocy społecznej”, wspierającej tego, kto sam stara się przeciwdziałać własnemu ubóstwu, brakom edukacyjnym czy społecznemu wykluczeniu. Pracownicy MOPS-u mówią, że przynależność Polski do UE bardzo pomogła we wdrażaniu projektów tego rodzaju. Unia przeznacza poważne środki na podnoszenie standardu życia swoich obywateli. – Dzieje się to w ramach tzw. projektów miękkich, czyli związanych z zasobami ludzkimi – tłumaczy Ewa Bartkowiak. Ponieważ cele stawiane przez projekty takie jak „Można inaczej” są do osiągnięcia jedynie na drodze długotrwałych procesów, należy przypuszczać, że pracy w tej dziedzinie nie zabraknie.
Człowiek, czyli kobieta
Sen o sensowniejszym świecie Manuela Gretkowska
N
iedawno chodziłam po cudzym śnie. Zanim w niego weszłam zrobiono mi przy drzwiach zdjęcie i przyczepiono plakietkę z napisem „Gość”. Tym bardzo realnym
snem, marzeniem był Parlament Europejski. Pięćdziesiąt lat temu, Robert Schuman podpisał Traktaty Rzymskie, zalążek Unii Europejskiej. Pół wieku później, utopia, marzenie Schumana miało już swój parlament, po którym chodziłam tupiąc obcasami. Za następne pięćdziesiąt lat prawdopodobnie nie będzie partii politycznych. Lewicowych,
prawicowych znanych nam jeszcze z XIX wieku. Powstały w czasach europejskiego przemysłu ciężkiego i ciężkich czasów. Miejsce żmudnej produkcji zajmują teraz w Europie usługi. Myślenie o ideologiach zastępuje troska o ludzi: zdrowie, edukację i przede wszystkim jakość życia. Partia Kobiet też może się wydawać utopią, a jest zaledwie awangardą marzeń. Partią potrzeb
pragnącą zmienić mentalność Polaków i sposób uprawiania polityki. Z nikim nie walczy, na lewicy i prawicy szuka czegokolwiek, co podniosłoby jakość naszego życia i przywróciło kobietom godność, poczucie wartości. Zapraszam do marzeń o sensowniejszym świecie i zapisywania ich w kolejnych felietonach na łamach „Riviery”.
ZHP Hufiec Sopot 15
opowiadanie
Opowiadanie
Sopot. Ku kolebce skautingu
Do samego końca
Harcerze na stulecie organizacji
K
arl-Heinz wyłączył telewizor. Usiadł przy stole, pociągnął łyk piwa i przez chwilę wodził oczami po ścianach. Prześlizgiwał się z płótna na płótno, z ramy na ramę, jak złodziej czasu pomiędzy terytoriami, na których człowiekowi udało się stworzyć namiastkę wieczności. Na koniec zatrzymał wzrok na ciele dawnego przyjaciela, którego zaledwie godzinę temu zastrzeliła Paula. Paula teraz spała. Zwinięta w kłębek, przypominała odziany w polowy mundur ludzki embrion. Karl-Heinz odwrócił wzrok od jej kruchego ciała i przez chwilę obserwował rój komarów. Patrząc na ich lewitacje, przyszło mu do głowy, że gdyby Paula, idąc w ślady jednego z kafkowskich bohaterów przemieniła się teraz w jakiegoś owada, to mógłby to być tylko komar, albo jeszcze lepiej arcydelikatna, rządna krwi komarzyca… Karl-Heinz dotknął jej ramienia, ale dziewczyna nawet nie drgnęła. I wtedy uświadomił sobie, że po raz pierwszy oczekuje od niej nie tylko zwierzęcego seksu, którym syciła go od trzech lat, ale także miłości. Szukał więc tej odrobiny ciepła w jej poszarzałych powiekach, w dotyku jej skóry, w delikatnym zapachu potu. Ale ona spała i Karl-Heinz nie znalazł niczego, co mógłby potraktować jako okruch współczucia, albo chociaż przejaw litości jaką młode kobiety obdarzają czasem starzejących się mężczyzn. I wtedy pomyślał, że jednak się minęli. I że to w jakimś sensie jego wina, bo kiedy ona nie widziała poza nim świata, dla niego ważna była jedynie światowa rewolucja. A teraz, kiedy rewolucja konała, i kiedy ci z centrali, ogłosili rozwiązanie RAF-u, poczuł dokładnie to samo, co ćwierć wieku temu po aresztowaniu Ulriki Meinhof – lęk, nicość, absolutną próżnię. Wówczas w roku KarlHeinz czuł jednak, że zaczyna się totalna walka z Imperium Zła; i że koniec tej walki oznaczać będzie albo ostateczne zwycięstwo rewolucji, albo śmierć… I ta śmierć rzeczywiście zbliżała się do niego nie jeden raz, i zabierała po kolei wszystkich jego przyjaciół. Ale on sam czuł tylko jej wszechobecny oddech, nic więcej. Zwłaszcza po śmierci Ulriki w areszcie w maju ‘… A kiedy w październiku następnego roku, oddział Grenzschutzu odbił na lotnisku w Mogadiszu samolot Lufthansy, razem z zakładnikami porwanymi pięć dni wcześniej przez palestyńskich bojowników, i kiedy w parę godzin po podaniu tej informacji do prasy Andreas Baader, Gudrun Ensslin, i Jan-Carl Raspe zginęli w stuttgarckim więzieniu, Karl-
scy, którzy przeżyli… Przestań się oszukiwać. Przecież to koniec tej zasranej rewolucji. – To co mam zrobić, przecież to było moje życie? – zapytał. – Zacząć żyć od nowa. Masz dopiero lat… – A zostałabyś ze mną? – Może – Paula uśmiechnęła się, a zaraz potem strzeliła w głowę leżącego mężczyzny. Karl-Heinz był przerażony łatwością z jaką to zrobiła. Patrzył teraz na jej smukłe, pobrudzone krwią palce, na te szpony, które nigdy nie zawahały się pociągnąć za spust. I pomyślał, że być może kiedyś nie zawahają się, by wpakować kulę również jemu… Bo przecież wybór ofiary nie miał dla Pauli żadnego znaczenia. Nie raz powtarzała mu, że jako psychologa interesują ją jedynie działania oprawcy, jego stan psychiczny w momencie zadawania śmierci, bodźce, które nim powodują i reakcje po wykonaniu wyroku. Karl-Heinz przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie w bibliotece Uniwersytetu Humboldta w Berlinie Wschodnim. Paula opowiadała mu o tym, że pisząc pracę dyplomową natyka się na najprzeróżniejsze opisy zabójstw. Wszystkie jednak sprowadzają się do tego samego schematu: do zadania śmierci – i na tym koniec. Obojętnie, czy było to zabójstwo na tle rabunkowy, czy sprawca dokonał go w afekcie pod wpływem zazdrości, czy podłożem był perwersyjny popęd seksualny – cel zawsze pozostawał ten sam: pozbawienie kogoś życia. Jedynie w przypadku terroryzmu, kiedy w grę wchodził aspekt polityczny, śmierć nie była celem samym w sobie, lecz jedynie środkiem do czegoś dużo bardziej wzniosłego. W tym wypadku ofiara uśmiercana jest tylko po to, aby wywrzeć presję na państwo, aby zachwiać jego porządkiem konstytucyjnym. Pijąc piwo zastanawiał się jak długo będą jeszcze uciekać. W chwilę później usłyszał cichy szmer silników. Podszedł do okna i zobaczył opancerzone wozy policyjne, psy, snajperów i dziennikarzy… Położył na stole dwa granaty i zapalił papierosa. Dopiero teraz uwierzył, że rewolucja dobiegła końca.
Marta Bednarska, Grzegorz Ruta
C
lubbing, plaża, dziewczyny w bikini, molo… To wszystko w wersji mini już w sierpniu będzie można zobaczyć w Kielcach.
rzają m. in. przeprowadzić akcję pod hasłem „ drzewek na lecie skautingu”. Chcą również zbierać podpisy pod petycją o renowację mola i nadanie jednemu z rond w Sopocie imienia Oskara Żawrockiego – pioniera pomorskiego harcerstwa. Również sierpnia br. na wyspie Brownsea odbędzie się światowy zlot skautów. Weźmie
stulecie swojej organizacji. Miejsce to ma szczególne znaczenie dla wszystkich członków ruchu skautowego. To właśnie tutaj, sierpnia roku, sir Robert Baden-Powell zadął w róg kudu, obwieszczając tym samym rozpoczęcie pierwszego obozu. Od tamtego czasu Przyrzeczenie Skautowe złożyło milionów ludzi w krajach. Wszystko to
w nim udział ok. tys. młodych ludzi z całego świata. Z Sopotu do Wielkiej Brytanii wybierają się dwa harcerskie zastępy. Skauci będą tam wspólnie świętować
dzięki niebagatelnej idei sir Roberta Baden-Powell’a, polegającej na powierzaniu odpowiedzialnych zadań młodym ludziom.
fot. materiały archiwalne ZHP
Krzysztof Maria Załuski
Heinz nabrał przekonania o wyjątkowości swojej misji. Coś mówiło mu, że z faszystowskim państwem musi walczyć do końca. Podszedł do biblioteczki i jakby mimochodem dotykał grzbietów zakurzonych książek. Niektóre tytuły przypominał mu pierwsze zebrania późniejszych rewolucjonistów, gdzieś na początku roku, jeszcze przed zastrzeleniem tamtego studenta przez zachodnioberlińskiego policjanta. Kołatały mu teraz w głowie fragmenty jakichś przemówień, wyjątki z zapomnianych broszur: „Jeżeli z imperialistycznym państwem nie można wygrać od razu, należy zmiękczyć jego fundamenty – filar po filarze, cegłę po cegle, to znaczy eliminować urzędników, burzyć instytucje, tłumaczyć ludziom, że można żyć inaczej… Walka z państwem jest takim samym wyzwaniem dla rewolucji, jak krucjata przeciwko upiorom, zabobonom, przeciwko religiom. Wszystko to bowiem, podobnie jak instynkt stada, jest w nas. I tak samo skłonność do niewolnictwa leży w naturze człowieka. Musimy więc najpierw wybić ludziom z głowy wiekowe przyzwyczajenia, a dopiero wtedy przystąpić do zniszczenia państwa. W każdym innym wypadku rewolucja, zastąpi jedynie jedną formę wyzysku człowieka, inną jego postacią… Państwo to najohydniejsza postać przemocy, dlatego na terror państwa odpowiedzieć można jedynie terrorem. Towarzysze, nie możemy pozwolić, aby rządziła nami nazistowska klika!…”. Paula lubiła słuchać opowieści Karl-Heinza o RAF-ie, o porwaniach burżui, o zamachach bombowych na amerykańskie bazy i o napadach na banki. Była oczarowana przemocą wobec państwa. Ostatnio jednak coraz częściej zadawała Karl-Heinzowi pytania, na które nie potrafił odpowiedzieć: – Jaka rewolucja? Nie bądź idiotą… – powiedziała mu dzisiaj rano, wiążąc tamtego faceta. – Przecież tutaj już dawno nie chodzi o żadną rewolucję. Meinhof, Baader, Ensslin i Raspe, oni wszyscy popełnili wtedy samobójstwo ze strachu. A nawet gdyby tego nie zrobili, to dziś siedzieli by po drugiej stronie barykady, jak Joschka Fischer, jak Daniel Cohn-Bendit, jak wszy-
Zbliża się światowe święto harcerzy – Stulecie Skautingu. Z tej okazji młodzi, aktywni i pomysłowi ludzie z Hufca ZHP Sopot pojadą promować swoje miasto na Ogólnopolskim Zlocie Związku Harcerstwa Polskiego – Kielce . Impreza rozpocznie się sierpnia br. Tego samego dnia, lecz sto lat wcześniej, sir Robert Baden-Powell zainaugurował otwarcie pierwszego w historii obozu skautowego. W tym roku do Kielc, aby uczcić to ważne wydarzenie, przyjadą harcerze z całej Polski. Organizatorzy liczą także na obecność skautów z zagranicy. Poprzez wspólną zabawę i integrację, młodzi ludzie odkrywać będą na nowo harcerskie ideały. Każdy hufiec posiadać będzie na zlocie swoje gniazdo, które w Kielcach promować będzie rodzinne miasto. Już teraz, przygotowując się do sierpniowego wydarzenia, sopoccy harcerze opracowali kilka interesujących projektów. Zamie-
Z historii światowego skautingu 1899 – Sir Robert Baden-Powell szkoli młodych chłopców na „skautów” podczas oblężenia Mafekingu. Zajmują się wywiadem, łącznością, podchodzeniem, tropieniem i pierwszą pomocą. 1907 – Sir Robert Baden-Powell organizuje eksperymentalny obóz, oparty na wypracowanej przez siebie metodzie pedagogicznej. 1908 – wydanie pierwszego podręcznika autorstwa sir Roberta Baden-Powella „Scouting for boys” („Skauting dla chłopców”) 1909 – Agnes Baden-Powell zakłada ruch skautek 1910 – Aleksnder Małkowski tłumaczy na język polski „Scouting for boys” 1911 – powstają pierwsze litewskie i krakowskie drużyny; publikacja polskiego tekstu hymnu i prawa skautowego 1912 – w książce „Harce Młodzieży Polskiej” pada po raz pierwszy słowo„harcerz” (zamiast „skaut polski”), ks. Kazimierz Lutosławski projektuje Krzyż Harcerski 1920 – Pierwsze Jamboree – światowy zlot skautów (8 tys. uczestników). 2007 – Dwa sopockie zastępy wybierają się na 21. Jamboree, które odbędzie się na wyspie Brownsea w Wielkiej Brytanii. Jeżeli chcieliby państwo wypromować swoją firmę za pośrednictwem reprezentacji Hufca ZHP Sopot na Zlocie w Kielcach prosimy o kontakt z Komendą Hufca pod nr tel. (058) 551-00-36 lub poprzez maila: sopot@zhp.pl Kolumna redagowana przez harcerzy z Hufca ZHP Sopot
ul. Kościuszki 61; 81-703 Sopot; tel.: 058 555 73 76; kom.: 0 668 177 763
Poszukujemy Przedstawicieli Handlowych Oczekujemy od Ciebie: • doświadczenia w sprzedaży powierzchni reklamowej •komunikatywności • entuzjazmu Osoby zainteresowane naszą propozycja, prosimy o przesłanie CV oraz listu motywacyjnego na adres redakcji lub mailem (redakcja@riviera24.pl). Aplikacje powinny zawierać klauzulę: „Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zawartych w ofercie pracy dla potrzeb procesu rekrutacji (Ustawa z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych, Dz. U. nr 133 poz. 883)”
fot. materiały archiwalne ZHP
Nr 4(13) kwiecień 2007
16 sport
www.riviera24.pl
Trójmiejskie potęgi
Sopot. Puchar Prezydenta Sopotu na molo
Curling podbija Trójmiasto
fot. kmz
W
Sopocki zespół curlingowi Wa ku’ta
nominacje do kadry narodowej na przyszły sezon. Przygotowując się do mistrzostw carlingowcy z Wa ku’ta rozegrali u siebie Turniej o Pu-
M
Liga rugbystów rozpoczyna rozgrywki 31 marca. Ale już wcześniej, bo w weekend 17 – 18 bm. Ogniwo Sopot rozegrało swój pierwszy w tym roku, a właściwie ostatni, zaległy z jesieni mecz w Warszawie z tamtejszą
Skrą. Sopocianie zwyciężyli w stosunku 21:19 i awansowali na siódme miejsce w tabeli. Liderem Ligi są Budowlani Łódź. Drugie miejsce zajmuje Arka Gdynia, trzecie Lechia Gdańsk.
Lechia w drodze ku ekstraklasie Turniej o Puchar Prezydenta Sopotu to pierwsze zawody rozegrane pod gołym niebem
Stoczniowiec bez medalu imo ambitnej gry hokeiści Stoczniowca nie załapali się na medal mistrzostw Polski. Cracovia okazała się zespołem bardziej dojrzałym i wygrała z gdańszczanami stosunkiem meczów 3 : 1. Po dwóch prze-
pojedynki w Eurolidze. Zdołali awansować do Top Euroligi, czyli do szesnastki najlepszych zespołów europejskich. Tam przegrali oba mecze (u siebie i na wyjeździe) z Panathinaikos Ateny i Barceloną, udało im się natomiast, po raz pierwszy (po ośmiu porażkach), zwyciężyć turecki Efes i to w jego hali – w Stambule. W rewanżu nie było już tak dobrze. W hali Olivii Prokom Trefl przegrał z Turkami po raz dziewiąty i zakończył rozgrywki w swojej grupie na ostatnim, czwartym miejscu. Jak się wydaje walka z europejskimi potentatami nadszarpnęła siły sopocian. Bo trudno inaczej wytłumaczyć kompromitującą porażkę z beniaminkiem Dominet Bank Ekstraligi Zniczem z Jarosławia. Mimo tej przegranej Prokom Trefl przewodzi Ekstralidze i trudno sobie wyobrazić, aby drużyny z Sopotu zabrakło w decydującej rozgrywce o mistrzostwo Polski. (as)
Ogniwo w górę
I
char Prezydenta Sopotu. Zawody odbyły się w dniach - marca na lodowisku przy sopockim molo. Były pierwszymi w Polsce, które rozegrano na otwartym lodowi-
fot. kmz
Polsce walka na kamienie, sunące dostojnie obok uzbrojonych w miotełki zawodników, była do niedawna prawie nieznana. Przyczyna prosta: brak odpowiednich lodowisk. Tafla do carlingu musi być idealnie gładka, nieprzewidywalne przyspieszenia, hamowania, czy skręty kamieni, wypaczałyby sens gry. Powoli i u nas carling zdobywa coraz więcej zwolenników. Przede wszystkim na Śląsku i w Warszawie; oba te ośrodki wyraźnie górują nad resztą kraju. Na Wybrzeżu carling narodził się przed trzema laty w Sopocie. Klub o nieco egzotycznej nazwie Wa ku’ta zrzesza obecnie osób, zarówno pań jak panów i jest jednym z najliczniejszych w kraju. Wiek zawodników wynosi od lat do… nieskończoności. W tej dyscyplinie doskonale dają sobie radę zarówno nieco starsze dzieci, jak i ludzie po pięćdziesiątym roku życia. Treningi odbywają się w hali Olivii w niedzielne poranki o . i w poniedziałkowe wieczory o .. Największe dotychczasowe sukcesy klubu to piąte miejsce drużyny prowadzonej przez Katarzynę Sitkiewicz na ubiegłorocznych Mistrzostwach Polski Kobiet, wicemistrzostwo Polski juniorów,
Carling od niedawna wszedł w program olimpiad zimowych i w wielu krajach jest to jedna z najpopularniejszych dyscyplin sportowych, rozgrywanych na lodzie.
fot. kmz
Bartek Sasper
którym przewodził Tomasz Cierkowski, oraz dzieci do lat ze skiperem Kamilem Bułakowskim. W zakończonym obecnie sezonie drużyna seniorów „Blues Brothers” Bartosza Sitkiewicza przeszła eliminacje mistrzostw Polski, z trzeciego miejsca w swojej grupie, wywalczając awans do czołowej ósemki. Gorzej powiodło się paniom, które wygrały tylko dwa mecze i w walce o szóstej miejsce zostały pokonane przez „Dzwoneczki” z AZS Gliwice. Finały mistrzostw odbyły się w Gliwicach w dniach – marca. Uczestniczyły w nich zespoły ze Śląska, z Warszawy i jedna z Sopotu. „Blues Brothers” startujący w składzie: Bartosz Sitkiewicz – skip, Tomasz Cierkowski, Borys Jasiecki i Krzysztof Domin zajęli ostatecznie szóste miejsce. Jest to najlepszy wynik w ich dotychczasowej karierze. Dał on też wszystkim czterem zawodnikom
T
rójmiasto od lat jest potęgą w koszykówce. Przynajmniej na skalę krajową. Prokom Trefl Sopot seryjnie zalicza tytuły mistrzów Polski w koszykówce męskiej, Lotos Gdynia w żeńskiej. Wprawdzie w ubiegłym roku Lotos, po utracie Małgorzaty Dydek i Agnieszki Bibrzyckiej, przegrał rywalizację z Wisłą Kraków, ale w bieżącym sezonie gdynianki znów wydają się być „na fali”. 11 marca zdobyły Puchar Polski, pokonując w finale Wisłę, a po dwóch meczach fazy play-off prowadzą w półfinale z CCCPolkowice 2:0. Wydaje się, że finał rozgrywek ligi może być tylko jeden: Lotos – Wisła. Mając takie zawodniczki jak Ewelina Kobryń, Magdalena Leciejewska, oraz Amerykanki: Nykesha Sales, Tan White i Betty Lenox Lotos ma dużą szansę, aby powrócić na mistrzowski tron. Nieco trudniejsza jest sytuacja Prokomu Trefl. Koszykarze z Sopotu toczyli wyczerpujące
granych spotkaniach Stoczniowiec wygrał mecz w Krakowie i była jeszcze nadzieja, iż w hali Olivii uda się podopiecznym trenera Zabrockiego doprowadzić do wyrównania. Po dwóch tercjach stan pojedynku brzmiał 4 : 4. Niestety w
trzeciej tercji krakowianie strzelili 4 gole, gdańszczanie ani jednego. W ten sposób Cracovia zdobyła brązowy medal, Stoczniowiec musi się zadowlić czwartym miejscem.
sku. Mecze oglądało kilkuset widzów i była to znakomita promocja tej dyscypliny sportu. Startowało zespołów. Zwyciężyli „Blues Brothers”, pokonując w finale Axel Toruń :. Trzecie miejsce wywalczyły „Nitiki” z Sopotu w składzie Paulina Wiśniewska – skip, Dorota Błaszkowska i Marta Chmura. Jak zapowiada sekretarz Sopot Curling Club Wa ku’ta Katarzyna Sitkiewicz marzeniem zawodników i działaczy byłoby zorganizowanie w przyszłym sezonie turnieju Baltic Cup, w którym uczestniczą mistrzowie krajów nadbałtyckich. Sopocka publiczność mogłaby wtedy zobaczyć srebrnego medalistę olimpijskiego w carlingu Fina Marku Uusipaalniemi.
P
o długiej zimowej przerwie wznowili rozgrywki piłkarze II ligi. W 4 kolejkach Lechia Gdańsk zdobyła 10 punktów. Do prowadzącego Ruchu Chorzów traci 5 punktów, ale do premiowanego bezpośrednim awansem do ekstraklasy drugie-
go miejsca brakuje jej tylko 1 punktu. W ciągu zimy drużyna została wzmocniona trzema nowymi zawodnikami. Budżet Lechii wynosi 2,3 milionów złotych, zaś premia motywacyjna za awans do ekstraklasy 600 tysięcy złotych.
Arka w III Lidze?
S
tało się, co się stać musiało. Wydział Dyscypliny PZPN ogłosił wyrok. Za skorumpowanie w 27 meczach sędziów, obserwatorów, działaczy, oraz piłkarzy pierwszoligowa Arka Gdynia została zawieszona na okres jednego miesiąca. Oznacza to, że gdynianie nie będą mogli rozegrać 5 spotkań Orange Ekstraklasy i 2 meczów pucharowych. Trzy walkowery oznaczają spadek o dwie klasy, w przypadku Arki do
III Ligi. Niewątpliwie dla zawodników świetnie ostatnio spisującej się drużyny, dla trenera i tysięcy kibiców, to tragedia. Trzeba jednak wspomnieć przypadek wielkiego Juventusu, który także został zdegradowany za ustawienie meczów, nie załamał się i dziś jest na najlepszej drodze powrotu do ekstraklasy. Słuszną karę trzeba przyjąć z pokorą, ale nie załamywać się i walczyć o powrót do grona najlepszych.
Hokeiści Stoczniowca w reprezentacji
D
wóch zawodników Stoczniowca Gdańsk zostało powołanych do reprezentacji Polski, która w połowie kwietnia
wystąpi w mistrzostwach świata I dywizji. Są nimi Mateusz Rompkowski i Filip Drzewiecki. Mistrzostwa odbędą się w Chinach. W
swojej grupie Polska będzie miała jako przeciwników reprezentacje Estonii, Francji, Holandii, Kanady, oraz gospodarzy, czyli Chiny.