Gdańsk. Ruszył największy Jarmark w Polsce
23 dni, których nie można przegapić
Krzysztof M. Załuski
H
istoria Jarmarku św. Dominika sięga roku 1260. Wówczas to papież Aleksander IV nadał gdańskim dominikanom przywilej organizowania odpustu. Jego inicjatorem był uczeń św. Dominika, św. Jacek Odrowąż- Wojtkowicz, założyciel polskiej gałęzi Zakonu Braci Kaznodziejów. Jarmark, który początkowo był wydarzeniem o charakterze sakralnym, z czasem zaczął przyciągać do Gdańska coraz liczniejsze rzesze kupców. sierpnia, w dniu patrona Jarmarku, do portu na Motławie przybijało nawet statków towarowych. Przypływający na nich handlarze oferowali czeskie szkło, toruńskie pierniki, rosyjskie futra, bursztynową biżuterię i kaszubską ceramikę. Lokal-
ny odpust stał się wkrótce ważną dla miasta imprezą gospodarczokulturalną. Odwiedzali ją polscy królowie, magnateria i szlachta. Jarmark św. Dominika odbywał się bez przerwy przez siedem wieków. Zniknął wraz z wybuchem II wojny światowej. Reaktywowano go po trwającej lata przerwie z inicjatywy gdańskiego dziennikarza, Wojciecha Święcickiego. Od lat gospodarzami imprezy są Międzynarodowe Targi Gdańskie S.A. Zaproponowana przez MTG formuła Jarmarku nawiązuje do średniowiecznych tradycji, czyli handlowania i dobrej zabawy. W tym roku organizatorzy przygotowali kilkaset koncertów muzyki rockowej i poważnej, operowej i operetkowej. W programie znajdzie się również wiele festiwali m.in. Szekspirowski i Muzyki Organowej. sierpnia odbędzie się niezwykły „Koncert na ścianie” ratusza Głównego Miasta, podczas którego zespół
Drums NRG wykona utwory inspirowane muzyką afrykańską i bliskowschodnią. Z kolei sierpnia, w dniu Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, metropolita gdański ks. abp Tadeusz Gocłowski odprawi mszę jazzową. Solistką będzie Lora Szafran, jedna z najwybitniejszych polskich wokalistek jazzowych. W ramach
fot. Wojtek Jakubowski /KFP
28 lipca rozpoczął się Jarmark św. Dominika – największa impreza plenerowa o charakterze handlowo-kulturalnym w tej części Europy. Przez 3 tygodnie władzę nad Gdańskiem sprawować będą klikoni, kuglarze, artyści, rzemieślnicy, kupcy i kolekcjonerzy. W scenerii staromiejskich kamieniczek odbywać się będą liczne imprezy teatralne, muzyczne i kabaretowe. Program festiwali, spektakli teatralnych, koncertów, parad ulicznych, pokazów sztucznych ogni i najprzeróżniejszych konkursów można liczyć w setkach godzin.
Festiwalu św. Dominika odbędzie się IV Morski Odpust św. Dominika i VII Feta Filmowa pod hasłem „+/- Miłość”. Od lipca do sierpnia w kościele św. Mikołaja będzie można również zobaczyć relikwiarz głowy św. Jacka oraz wystawę opowiadającą o życiu i działalności świętego. W ostatnich latach Jarmark św. Dominika stał się najpopularniejszą i największą w kraju plenerową imprezą o charakterze kulturalnohandlowym. Rozmach, z jakim jest organizowany, stawia go na równi z największymi tego typu wydarzeniami w Europie – monachijskim Oktoberfest i hamburskim Weinachtsmarkt. Popularność Jarmarku z roku na rok bije wszelkie rekordy. W tym roku organizatorzy spodziewają się kolejnego – liczą, że nad Motławę zjedzie przeszło mln gości z kraju i z zagranicy.
Uroczyste otwarcie Jarmarku św. Dominika. Od Zielonej Bramy na Targ Węglowy przemaszerowała parada. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przekazał klucz do miasta handlowcom i kupcom, w ich imieniu wystąpił prezes Międzynarodowych Targów Gdańskich, Andrzej Spiker.
Kanibal z Rotenburga >> s. 14
2 kalendarium
z regionu
www.riviera24.pl Pióro dla Wałęsy
Gdańsk
2.08 3.08 3 – 4.08 4 – 5.08 4.08 5.08 5.08 5.08 6 – 7.08 8 – 12.08 7.08 7.08 9.08 10.08 – 20.09 11 – 12.08 11.08 11.08 11 – 12 11.08 11.08 12.08 12.08 12.08 12 – 31.08 12.08 12.08 14.08 14.08 15.08 15 – 18.08 16.08 16 – 19.08 16 – 19.08 16 – 19.08 17 – 19.08 17 – 19.08 18 – 19.08 18 – 19.08 18 – 19.08 18 – 19.08 18 – 19.08 19.08 19.08 20.08 21 – 25.08 21.08 25.08 – 02.09 25 – 26.08 25 – 26.08 26.08 26.08 27 – 28.08 28.08 29.08 30.08 – 02.09 31.08 – 02.09 31.08
każdy czwartek g. 18.00 Czwartkowy Wieczór Muzyczny w Dworku Sierakowskich
Sąd Okręgowy w Gdańsku uniewinnił syndyka byłych Zakładów Mięsnych przy Grobli Angielskiej. Syndyk Jerzy Chełsto i dwóch jego współpracowników byli oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci zbieracza złomu. W czerwcu roku letni Marian Olszewski próbował w likwidowanym zakładzie ukraść żeliwny słup. Demontując
Nabrzeża do remontu Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni Andrzej Królikowski podpisali umowę dotyczącą odbudowy nabrzeży Motławy, w centrum dawnego portu gdańskiego. Zrujnowane podczas wojny, a potem byle jak odbudowane lub w ogóle nie tknięte łopatą i kilofem nabrzeża znajdują się w bardzo złym stanie. Obecnie gdańskie władze chcą im przywrócić świetność sprzed wieków.
Stare Miasto jak nowe W ramach rewitalizacji Głównego Miasta w Gdańsku Zarząd Dróg i Zieleni systematycznie wymienia jezdnie zabytkowych uliczek z asfaltowych na brukowane. Już w zeszłym roku nową nawierzchnię otrzymały ulice Piwna i Chlebnicka. W pierwszej połowie roku bieżącego bruk położono na ulicy Dzielnej i Pończoszników. Po zakończeniu sezonu turystycznego brukarze wkroczą na Bosmańską, Kaletniczą, Kuśnierską, Mydlarską, oraz na plac przed bramą św. Ducha. Wyremontowany został także most Wapienniczy przerzucony nad Radunią przy jej ujściu do Motławy. Jest to jeden z nielicznych w Gdańsku mostów, który
podporę spowodował zawalenie się stropu. Przywalony betonem zginął na miejscu. Sąd uznał, że poszkodowany sam sobie był winien. Wprawdzie teren zakładów nie był dozorowany, ale znajdowała się tam tablica z napisem zakazu wstępu i ostrzeżeniem o niebezpieczeństwie. Rodzina zmarłego jest niezadowolona z wyroku, ale nie zamierza się odwoływać.
Obok Urzędu Miasta Gdańsk partnerem przy odbudowie ma być Urząd Morski, któremu podlegają wody portowe na długości od Haka Polskiego do końca Starej Motławy. Dyrektor Królikowski wyraził już gotowość przygotowania dokumentacji projektowej. Prezydent Adamowicz ma nadzieję pozyskania na tę inwestycję środków zarówno z budżetu państwa, jak i z funduszy Unii Europejskiej. Przewiduje się, że prace hydrotechniczne ruszą w końcu roku.
za promocję Gdańska w świecie. Uroczystość przekazania podarunku odbyła się lipca w Muzeum Bursztynu. Pióro waży gramów. Lech Wałęsa zamierza przekazać je klasztorowi o. Paulinów na Jasnej Górze, lub wystawić na akcji charytatywnej.
fot. Wojtek Jakubowski /KFP
1.08
Mistrzostwa Świata Juniorów i Mastersów w olimpijskiej klasie RS:X – SKŻ Wystawa: „Ryszard Stryjec – grafika i rysunek z kolekcji PGS. Międzynarodowe Spotkania Z Kulturą Żydowską – Teatr Atelier Orange Prokom Open – korty SKT Wystawa Dorothée Sadowski (Francja), Dworek Sierakowskich Wystawa plenerowa „Rybacy sopoccy od średniowiecza do XXI w.” więcej na s. 7. Złożenie wiązanek kwiatów pod pomnikiem Żołnierzy Armii Krajowej w Sopocie Turniej siatkówki plażowej – MOSiR g. 12.00 Wyścig pływacki dookoła mola o Grand Prix Sopotu Times Cup 2007 Sopot Molo Jazz Festival – Kąpielisko Morskie Sopot Toyota Delphia Cup 2007 – SMRC Turniej siatkówki plażowej (kat. OPEN) – MOSiR Turniej piłki nożnej plażowej (kat. OPEN) – MOSiR XXV-lecie Sopockiej Orkiestry Promenadowej – Kąpielisko Morskie Sopot g. 11.00 Amatorskie turnieje szachowe o puchar firmy Caissa g. 18.00, 20.30 „Chlip – Hop, czyli piosenki prawie pogodne” – Teatr Atelier Ogólnopolski Festiwal im. Agnieszki Osieckiej – Teatr Atelier Turniej piłki nożnej plażowej Samsung Cup – MOSiR g. 20.30 DKF Kurort: „Szlachectwo zobowiązuje”, reż. R. Hamer, Wielka Brytania, 1949, 106 min. – Kino Polonia Turniej siatkówki plażowej HD Cup – MOSiR Międzynarodowy Festiwal Fotografii „Transfotografia 2007” Sopot Sailing Grand Prix 2007 IV – SMRC Mistrzostwa Polski w Wyścigach Równoległych na 1/4 Mili „Lotos Power Cup Pruszcz Gdański 2007” – Automobilklub Orski g. 20:30 Opera Leśna: Kabaretowe Wydarzenie Roku Kabaret Ani Mru Mru, Cezary Pazura, Łowcy.B – BART XV Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych – Hipodrom I Krajowa Wystawa Psów Rasy Beagle – Hipodrom Turniej siatkówki plażowej Ziaja Cup – MOSiR Krajowa Wystawa Owczarków Niemieckich – Hipodrom Sopot Turniej piłki nożnej plażowej Coca-cola Cup – MOSiR g. 11.00 Amatorskie turnieje szachowe o puchar firmy Caissa od g. 21:30 Codziennie Orange Kino Letnie, SKT Mistrzostwa Polski Obedience – Hipodrom Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły w ramach Lekkoatletycznego Pucharu Polski – SKLA Turniej piłki nożnej plażowej Samsung Cup – MOSiR g. 20.30 DKF Kurort: „Upiór w operze”, reż. A. Lubin, USA, 1943, 92 min. – Kino Polonia Koncert legendarnego zespołu JETHRO TULL – Opera Leśna, BART g. 18.00, 20.30 spektakl „Dobranoc Panowie” – Teatr Atelier Turniej siatkówki plażowej HD Cup – MOSiR Targi żeglarskie „Wiatr i Woda na Wodzie” – Kąpielisko Morskie Sopot Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów, klasy Tornado, Open, Topcat, Nacra – UKS Navigo Pokazy match racingu w ramach targów „Wiatr i Woda” – SMRC Regaty: Mistrzostwa Polski klasy Hobie Cat – SMRC Międzynarodowe Zawody w wkkw, cic 2*, 1* – Hipodrom Hestia Cup, III Windsurfingowe Mistrzostwa Mediów Open – SKŻ SMRC Cup 2007 Grade 3; (match racing) – SMRC Toyota Delphia Cup 2007 (match racing) – SMRC „Targi Wiatr i Woda” – Molo Piknik żeglarski Nicea „Błękitne Żagle” – SKŻ g. 11.00 Amatorskie turnieje szachowe o puchar firmy Caissa g. 18.00, 20.30 spektakl „Nie żałuję” – Teatr Atelier g. 18.00, 20.30 Marek Gałązka „Tu stacja Sopot”, Jarosław Chojnacki „Między niebem a ziemią” – Teatr Atelier g. 18.00, 20.30 „20 najśmieszniejszych piosenek na świecie” – Teatr Atelier g. 20.30 DKF Kurort: „Człowiek, który wymyślił życie”, reż. J. Ravn, Dania, 1969, 93 min. – Kino Polonia Mistrzostwa Europy w klasie 505 – SKŻ Sopot Saling Grand Prix 2007 V – SMRC Wyścigi konne – Hipodrom Sopot g. 11.00 Amatorskie turnieje szachowe o puchar firmy Caissa g. 18.00, 20.30 spektakl Justyny Szafran „Rzecze Budda Chinaski” – Teatr Atelier g. 19.30 „Z młodej piersi się wyrwało” – Teatr Atelier g. 20.30 DKF Kurort: „Kolekcjoner”, reż. W. Wyler, USA, Wielka Brytania, 1965, 119 min. – Kino Polonia g. 19.30 „Śpiewniczek Upiornych Kantyczek” – Teatr Atelier g. 18.00, 20.30, „Śpiewniczek Upiornych Kantyczek” – Teatr Atelier Sopot Festival TVN g. 12.00 Wyścig pływacki dookoła mola o Grand Prix Sopotu Times Cup 2007 – MOSiR
Bursztynowe pióro o numerze 007 dla Lecha Wałesy
Szybciej do Warszawy i Poznania Już za pięć lat można będzie szybciej i bezpieczniej dojechać z Gdańska do Warszawy i do Poznania. Na ministerialnej liście dróg ekspresowych (po dwie
Zabrakło czterystu milionów
nie został zniszczony podczas II wojny światowej i zachował swój klasyczny kształt, stylizowany na łukowy most rzymski. Obecnie most został wzmocniony, zainstalowano na nim stylowe latarnie, oraz iluminację. Zakończenie prac na wyżej wymienionych ulicach przewidziane jest w czerwcu roku. Przy okazji układania nowej nawierzchni ZDiZ wymienia również instalację podziemną, której stan pozostawiał już wiele do życzenia. W kolejce czekają następne uliczki Głównego Miasta, między innymi Latarnicza, gdzie staną, pierwsze od kilkudziesięciu lat w Gdańsku, gazowe latarnie. ZDiZ przymierza się także do generalnej rewitalizacji Traktu Królewskiego.
Trasa Sucharskiego, mająca łączyć Nowy Port i przyszłą Baltic Arenę z autostradą A- nie będzie gotowa na Euro . Czteropasmowa trasa wraz z tunelem pod kanałem portowym miała kosztować milionów złotych. % tej kwoty spodziewano się uzyskać z funduszy Unii Europejskiej. Na skutek podwyżek cen materiałów budowlanych i robocizny, ostatnie
Adamowicz ratuje szpitale Decyzją z lipca Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz umorzył miejskim szpitalom zaległości z tytułu niezapłaconego podatku od nieruchomości, chcąc w ten sposób pomóc służbie zdrowia w trudnej sytuacji finansowej. Dług został darowany szpitalom, które weszły na drogę restrukturyzacji i dotyczy okresu od stycznia roku do lipca roku . W ten sposób
Można kopać Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz podpisał zarządzenie umożliwiające otwarcie przetargów na dzierżawę działek bursztynowych. Pokłady bursztynu znajdują się na Stogach i na Olszynce. Do tej pory były plądrowane przez złodziei. Nie wiadomo jeszcze ile za dzierżawę będzie musiała zapłacić firma, któ-
Pechowi synowie
fot. archiwum
Syndyk uniewinniony 27.07 – 4. 08 27.06 – 02.09 22.07 – 5.08 30.07 – 5.08 18.07 – 11.08 1 – 31.08
Przewodniczący Rady Miasta Gdańska, Bogdan Oleszek wręczył bursztynowe pióro Lechowi Wałęsie. Pióro to ufundował byłemu prezydentowi Polski prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Jako dowód wdzięczności
Pomorscy posłowie aktualnej jeszcze koalicji rządowej mają pecha. W ciągu kilku miesięcy ich synowie dwukrotnie byli zatrzymani przez policję za jazdę w stanie nietrzeźwym. W grudniu ubiegłego roku w balonik musiał dmuchać -letni syn posła PiS, Tadeusza Cymańskiego. Okazało się, że miał we krwi . promila alkoholu. Mimo to prowadził samochód. Konfrontacja z
jezdnie w każdym kierunku) znajdzie się trasa S- z Gdańska do Warszawy i trasa S-, jako odnoga autostrady A- z Nowych Marz do Poznania. Obie te trasy mają być gotowe do roku .
wyliczenia mówią o , mld złotych. Unia Europejska nie da więcej, niż obiecała. W tej sytuacji władze Gdańska zdecydowały, aby w pierwszej kolejności wybudować tunel, oraz dojazd do autostrady. Środkowa część trasy, czyli dzisiejsza ulica Sucharskiego zostanie zmodernizowana później, po zdobyciu na nią środków finansowych. Obecnie ulica Sucharskiego jest dwupasmowa i ma mocno podniszczoną nawierzchnię. długi gdańskich szpitali zmalały o .., złotych. Tymczasem przedłużający się czas strajku lekarzy wykorzystują prywatne kliniki. W nowoczesnym kompleksie Swissmed przy ulicy Wileńskiej we Wrzeszczu nigdy jeszcze nie było tylu pacjentów, co obecnie. Ludzie korzystają nie tylko z jednorazowych porad, ale decydują się na zabiegi chirurgiczne, których cena waha się w granicach paru tysięcy złotych. ra wygra przetarg. Zapewne będzie to kwota dość znaczna. Wartość branży bursztyniarskiej na Pomorzu jest porównywalna z przemysłem stoczniowym. Działa tu około tysiąca firm, zatrudniających ponad tysięcy osób. Roczna wartość wytworzonych wyrobów z bursztynu wynosi około miliarda złotych.
policją zakończyła się mandatem wysokości tysiąca złotych i zatrzymaniem prawa jazdy na rok. W nocy z / lipca pod Ostaszewem policjanci zauważyli niezbyt pewnie trzymającego się na siodełku rowerzystę. Był nim Tomasz H., syn posłanki Samoobrony Danuty Hojarskiej. Alkomat wykazał dwa promile alkoholu we krwi. Tomasza H. czeka niewątpliwie grzywna, oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Roboty na torach
Gdynia Będzie więcej kamer Do tej pory ulice Gdyni były monitorowane przez kamer, zamontowanych przeważnie w śródmieściu. Na sesji Rady Miasta zdecydowano zwiększyć wydatki na monitoring o , milionów złotych, a ilość kamer do stu. Będą one obecnie rozmieszczone
Rozbudowa oceanarium
Na stacji Gdynia Główna Osobowa ruszyła realizacja I etapu przebudowy torowiska i urządzeń sterowania ruchem. Prace potrwają , roku. Koszt inwestycji zamknie się sumą prawie , mln euro. Jej wykonawcą będzie konsorcjum Budimex Dromex S.A Ferrovial Agroman S.A. Modernizacja stacji jest elementem przebudowy całej linii kolejowej z Gdyni do Warszawy. Dzięki niej dystans prawie kilometrów pociągi pokonywać będą w minuty. Po zakończeniu prac w roku , ekspresy będą mogły osiągać szybkość do km na godzinę. Moderniza-
w wielu dzielnicach Gdyni. Równocześnie radni postanowili przenieść centrum monitoringu z Komendy Miejskiej Policji do siedziby Straży Pożarnej. Mieści się tam już Centrum Zarządzania Kryzysowego. Osiedlowe kamery powinny zacząć działać w połowie roku. (as) flądry, płastugi, turboty i okonie. Najsympatyczniejsze są jednak jesiotry. Same podpływają do zanurzonych w basenie rąk, dopominając się o pieszczotę. W gdyńskim akwarium powstał również nowy duży zbiornik, do którego jednak rąk wkładać nie należy. Basen ten zamieszkują bowiem rekiny. Muzeum jest czynne codziennie w godzinach od . do .. bilet normalny kosztuje złotych, ulgowy złotych. (as)
cja trakcji i budowa nad nią kładek nie tylko zwiększy komfort podróży, lecz także poprawi bezpieczeństwo pasażerów i użytkowników lokalnych dróg. Zmniejszy się również hałas, emisja drgań oraz zanieczyszczenie wód i powietrza. Jeszcze w tym roku rozpocznie się, a zakończy w przyszłym, przebudowa peronu Szybkiej Kolei Miejskiej na przystanku Gdynia Główna. Stupięćdziesięciometrowy peron otrzyma nową nawierzchnię, wiatę, schody oraz windę dla osób niepełnosprawnych. Koszt modernizacji to , mln zł. PKP planuje także remont dworca SKM. (bs)
My tu gadu gadu, a…
Nim GiL sam odpadnie
Krzysztof Maria Załuski
I
fot. archiwum
fot. Andrzej J. Gojke / KFP
Muzeum Oceanograficzne mieszczące się na końcu Skweru Kościuszki, wzbogaciło się o nowe atrakcje. Kosztem dwustu tysięcy złotych otwarto Salę Mokrą. Nazywa się tak, ponieważ znajdujące się w niej trzy baseny są otwarte od góry. Dzięki temu zwiedzający mogą włożyć dłoń do wody i „pogłaskać” pływające w niej ryby. W otwartych akwariach znajdują się babki bycze,
felieton 3
z regionu
Nr 8(17) sierpień 2007
W Gdyni pojawiły się rekiny
Stocznia Gdynia oddłużona Rada Ministrów zdecydowała podwyższyć kapitał zakładowy Stoczni Gdynia o milionów złotych. Kwota ta pozwoli na oddłużenie przedsiębiorstwa, a w konsekwencji na jej sprywatyzowanie.
Dworzec PKP w Gdyni czeka na remont generalny
Aquamanila w rybackiej sieci
Gdyńska fabryka statków w proc. należy do Skarbu Państwa. W ostatnich latach stocznia popadła w długi na skutek zawarcia niekorzystnych kontraktów. Przyczynił się do tego spadek kursu dolara, oraz wyższe ceny stali. (as)
Gdyński rybak, Henryk Wnuk złowił w sieć naczynie liturgiczne, pochodzące prawdopodobnie z XII wieku – aquamanilę. Naczynia takie służyły w średniowieczu do obmywania rąk. Gdyńskie znalezisko wyobraża gryfa i jest wykonane z metalu. Nie wiadomo skąd wzięło się
fot. Andrzej J. Gojke / KFP
Gdynia chce lotniska
Stocznia Gdynia dostała kolejna szansę
Deptak na Pułaskiego
Sopot
Władze Sopotu zastanawiają się nad zamknięciem dla ruchu samochodowego ulicy Pułaskiego. Mógłby tam powstać deptak, konkurencyjny dla Monciaka, na którym tłumy spacerowiczów już się po prostu nie mieszczą. Alternatywą mogłoby też być zamienienie w deptak ulicy Haffnera. Przybliżyłoby to sopocianom i przyjezdnym gościom takie
fot. kmz
Miasto Parasolników Do Sopotu powrócił legendarny Parasolnik. Postać Czesława Bulczyńskiego, znana jest dobrze starszemu pokoleniu bywalców kurortu. Młodszym sopockiego „cudaka” postanowił przypomnieć sopocki rzeźbiarz Tadeusz Foltyn. Ojcem chrzestnym kolejnej rzeźby upamiętniającej wiecznie żywą maskotkę Sopotu został wiceprezydent miasta Wojciech Fułek. Parasolnik wita już turystów i mieszkańców w górnej części Monciaka, stoi także w Krzywym Domku, a od niedawna zaprasza również do galerii „Cafe del Arte”. (as)
Władze Gdyni walczą o własne lotnisko cywilne. Znajdowałoby się ono w Babich Dołach, gdzie do tej pory istniało lotnisko wojskowe. Prezydenta Wojciecha Szczurka popiera dyrekcja Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy. Dla portu w Rębiechowie Babie Doły mogłyby być lotni-
Parasolnik w Krzywym Domku, rzeźba autorstwa Tadeusza Foltyna
w Bałtyku. Posiadaniem podobnych zabytków mogą się pochwalić tylko cztery muzea w Europie. Wnuk doceniając wartość eksponatu, po wyłowieniu przekazał go do Muzeum Morskiego w Gdańsku. Dyrekcja Muzeum wystąpiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o przyznanie mu specjalnej nagrody. (as) skiem zapasowym, przydatnym zwłaszcza w okresie, kiedy wiatr mocno wieje. Otoczony lasami pas startowy Babich Dołów mniej jest narażony na działanie wiatru, niż główny pas w Rębiechowie. Koszt przystosowania lotniska wojskowego do celów cywilnych, to kwota wynosząca około stu milionów złotych. (as) obiekty jak Grodzisko, Aquapark, halę sportową, czy korty tenisowe. Na Pułaskiego jest jednak więcej lokali gastronomicznych niż na Haffnera. Są tam tak popularne miejsca jak Kawiareton, Language Pub, Mandarynka. Już dziś ulica ta jest dość ruchliwa. Czytelników Riviery zapraszamy do dyskusji na temat alternatywnego deptaka. Najciekawsze wypowiedzi będą drukowane na naszych łamach. (bs)
Adres redakcji:
Wydawca:
Druk:
81-703 Sopot, ul. Kościuszki 61 tel. (058) 555-73-76 redakcja@riviera24.pl www.riviera24.pl
PPHU RIVIERA SOPOT Gabriela Łukaszuk 81-703 Sopot, ul. Kościuszki 61
Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3
Dział reklamy:
Redaktor naczelny: Krzysztof Maria Załuski tel. 0 668 17 77 63
reklama@rivierasopot.pl
Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania. Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności
V RP powoli dogorywa. Do miłościwie nam panujących dotarło wreszcie, że dalej w ten sposób rządzić się nie da. A szkoda, wszak rząd mamy wręcz doskonały – tak przynajmniej wynika z podsumowania roku istnienia gabinetu Kaczyńskiego, jakie ostatnio wygłosił pan premier. Sejm zresztą mamy równie przedni: solidny, fachowy, złożony z posłów, którym można bezgranicznie ufać. Wystarczy jedno spojrzenie na braci Bliźniaków, Gosiewskiego, Leppera czy Giertycha, a wszystkie troski o ojczyznę rozpływają się niczym woń perfum w toalecie Ojca, wiadomo jakiego. Fakt, że mogłoby być jeszcze lepiej. Ale to nie wina rządu, tylko wrednych mediów, a te jak wiadomo są w rękach masonów i liberałów, czyli szatanów, których cel jest równie jasny, jak intencje rządu. Dla nikogo nie jest chyba tajemnicą, że to właśnie za sprawą „burych dziennikarskich suk”, „małp w czerwonym”, „wykształciuchów” i całej tej „lumpenłżeelity” wyhodowanej na bujdach TVN-u etos polityka sięgnął poziomu szamba, przez co obrady Sejmu stały się zabawniejsze od telewizyjnych talk-showów. Ale to mnie akurat nie martwi – teraz przynajmniej oglądając programy rozrywkowe i publicystyczne (notabene trudno je od siebie odróżnić, więc oglądam jak popadnie) odnoszę wrażenie, jakbym już to wszystko kiedyś widział. „Kiedyś” – to znaczy wtedy, gdy Andrzej Lepper i Janusz Maksymiuk byli członkami PZPR, Krzysztof Filipek dozorcą kamienicy, a Papa Giertych popierał całym swoim autorytetem wprowadzenie stanu wojennego… W tamtych czasach wszyscy nosiliśmy szkolne mundurki, czytaliśmy wskazane przez pana ministra lektury i oglądaliśmy jedynie słuszne programy w telewizji, w której nie liczył się profesjonalizm, lecz lojalność wobec władzy. Może dlatego pomiędzy Łabą, a Kamczatką tak bujnie rozpleniło się kumoterstwo, miernota i pospolite łajdactwo.
Po roku wydawało się, że państwowy terror, cenzura, łapówkarstwo i nepotyzm odeszły raz na zawsze wraz z systemem politycznym, który uczynił z nich obywatelska cnotę. Na scenie politycznej pojawili się nowi ludzie i wszystko miało być inaczej: uczciwiej, piękniej, lepiej. Rząd miał rządzić, Sejm stanowić prawo, policja ścigać przestępców, dziennikarze pisać prawdę, twórcy kultury tworzyć kulturę… i tak dalej. Tak miało być. Czy było – nie wiem, bo schyłek komuny i czasy III RP przesiedziałem w bezpiecznej odległości od kraju. Kiedy po osiemnastu latach emigracji zdecydowałem się wrócić na łono ojczyzny, rządy znowu sprawowali komuniści tyle, że przefarbowani na socjaldemokratów. Na szczęście rząd Belki wkrótce upadł, a do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość. Liderzy PiS stwierdzili, że to wszystko, co było do tej pory, to była lipa, i dopiero teraz Polska będzie rosła w siłę, a ludziom żyć się będzie dostatniej… Może inaczej to ujęli, ale o to chyba z grubsza chodziło. Od tamtego czasu minęły dwa lata. Afery z udziałem posłów koalicji stały się niemal codziennością. Stanowiska w spółkach podległych państwu obsadzane są według partyjnego klucza. Stołki urzędnicze rozdaje się za lojalność. Korupcja kwitnie z niespotykaną siłą. Pracę można dostać za seks, ziemię odrolnić za trzy miliony. Co i rusz wybuchają strajki. Lepper, niczym bumerang wylatuje i wraca do koalicji. Dwa miliony Polaków wyemigrowało, a premier w sondażach popularności osiągnął najniższe od roku notowania. Bynajmniej nie psuje to humoru rządzącym, bo mieć władzę jest po prostu fajnie. A jednak ostatnio coś zaczęło trzeszczeć… Premier Kaczyński postanowił przycisnąć panów GiL-ów do ściany. Pierwszemu chlasnął, przywracając do kanonu lektur szkolnych znanego piewcę pederastii, Witolda Gombrowicza. Na drugiego nasłał agentów CBA. Odkrył przy okazji, że „koalicja ma sens tylko wtedy, jeśli zmienia kraj”… I chwała panu premierowi za przenikliwość umysłu. Pomysł zmiany miejsca zamieszkania na przykład na Mandżurię – bo chyba o takim „zmienianiu kraju” wspomniał pan premier – wprawdzie mało oryginalny, ale zawsze lepszy od dłubania w nosie i czekania aż GiL sam odpadnie.
4 fotorelacja
www.riviera24.pl
Sopot Bimba Film po raz szósty
Tylko bliny ocaliły nas przed emigracją
Bimbowiczom zawsze świeci słońce
Kapitan Baltona
R
ejs bimbowy, którego echa rozbrzmiewają od Sopotu po góry Uralu i mongol-
skie stepy, stał się wydarzeniem tak ważnym w życiu jego uczestników, że wielu z nich zrezygnowało z wczasów w Szklarskiej Porębie, by spotkać się ze swymi starymi towarzyszami rejsu, prawdziwymi koneserami owoców Morza Bałtyckiego. Tak jak
walowego Tour de Pologne, które zaczyna się w połowie czerwca a kończy w sierpniu. Zresztą główni goście i tak wybrali Sopot a większość z nich termin bimbowy miała wpisana w kalendarzyk już w grudniu. I dlatego w tym roku napojów wyskokowych nie zabrakło, a i filmy były bardziej wesołe niż zwykle. Bimbowy rejs tradycyjnie odbywaliśmy na okręcie o dźwięcznej nazwie S/Y „Dzierżyński”. Pierwotnie mieliśmy zawinąć do Bałtijska, by tam spokojnie zastanowić się czy wracać do kraju, czy pozostać na emigracji. Zanim jednak podjęliśmy tą dramatyczną decyzje na pokład podano bliny z kawiorem, fasolkę po bretońsku oraz chłodnik litewski. A wszystko to dzięki obecności w okrętowej kuchni potomka słynnego carskiego kucharza, niejakiego Pana Wladimira. Prawdopodobnie jedynie dzięki jego kunsztownym frykasom większość uczestników rejsu zdecydowała się powrócić do Sopotu. Na niedoszłych emigrantów czekała już w SPATiFie wieczorna impreza, podczas której Sopocki Parasolnik trafił do rąk Zbyszka Buczkowskiego, oraz za
fot. Krzysztof M. Załuski
podczas corocznych defilad rosyjskiego Święta Zwycięstwa, chmury na niebie rozstępują się tylko na ten jeden jedyny dzień, tak i podczas naszego rejsu niebo jest błękitne jak oczy Poli Raksy, słońce przygrzewa niczym to z francuskiej riwiery, a wiatr orzeźwia wszystkie twarze jak chusteczka higieniczna nasączona wodą kolońską. Jednak podczas tej sielskiej atmosfery pod pokładem rozgrywały się prawdziwe dramaty załogi. I tylko Kapitan Baltona zna całą prawdę o pracy tłoków, smarowaniu wału, przeciekach w zęzach burtowych i zwarciach w instalacji elektrycznej. Tylko on, kiedy trzeba, doradzi kucharzowi jak zastąpić brakujące trufle paprykarzem szczecińskim tak, aby uczestnicy rejsu nie zauważyli żadnych różnic. I tym razem, pomimo kilku podstępnych aktów dywersji, w dniach od 3 do 5 lipca, już po raz szósty, spotkaliśmy się na Sopot Bimba Film. Tegoroczna Bimba zupełnie przypadkowo nie pokryła się z gdańskim Festiwalem Gwiazd, ale za to zupełnie przypadkowo zbiegła się czasowo z Festiwalem Filmowym w Łagowie. Co zrobić, widać nie da się pogodzić festi-
Emilia Krakowska po raz pierwszy na rejsie, Ola i Jola Zykunowe po Dobrowolskim od zawsze
fot. Krzysztof M. Załuski
fot. Krzysztof M. Załuski
No to dotrwaliśmy do końca. Pogoda w tym roku nas zbytnio nie rozpieszczała, ale podczas wszystkich projekcji deszcz ustawał, a na czas bimbowego rejsu nawet pojawiło się słońce. Na koniec zabawa przeniosła się do SPATiF-u, gdzie jak zwykle doszło do kilku skandali.
Zbyszek Buczkowski i nasza Justyna co ma męża Profesora
fot. Krzysztof M. Załuski
pośrednictwem rąk Zbyszka do zawsze obecnego w SPATiF-ie Leona Niemczyka. A dalej, za pośrednictwem rąk Feriduna Erola, leonowy Parasolnik stanie w łódzkim Muzeum Kinematografii. W ten sposób VI SOPOT BIMBA FILM przeszła do histo-
fot. Krzysztof M. Załuski
Kapitan Baltona z pewną damą
Tak było naprawdę, to nie poza
fot. Krzysztof M. Załuski
fot. Krzysztof M. Załuski
Uwielbiani w Mongolii bracia Janiszewscy oraz gwiazda telewizji bułgarskiej Tomek Olszewski
Dj Zibi jeszcze uśmiechnięty…
rii kinematografii, co zresztą widać na załączonych obrazkach. A jak przebiegał zeszłoroczny rejs, możecie zobaczyć na filmie, który właśnie opuścił stoły montażowe Studia Sopocka Odessa i trafił na strony www.bimbafilm. pl i www.spatif.sopot.pl.
teatr 5
Nr 8(17) sierpień 2007
W sierpniu czeka nas solidna porcja teatru
Trójmiejski XI Festiwal Szekspirowski F
estiwal Szekspirowski, organizowany co roku w sierpniu w Gdańsku, jest jedną z największych międzynarodowych imprez teatralnych na Wybrzeżu, która zyskała prestiż i uznanie zarówno w Polsce jak i na świecie. Na jej kształt składają się prezentacje szekspirowskich spektakli z całego świata na praktycznie wszystkich scenach teatralnych Trójmiasta. Imprezie towarzyszy szereg wydarzeń artystycznych oraz bogaty program edukacyjny, z którym wykraczamy poza obręb Trójmiasta. Coraz liczniejsze jest grono stałych widzów przybywających
sezonu / – „Miarkę za Miarkę” Teatru Powszechnego z Warszawy w reżyserii Anny Augustynowicz. Ponadto, pokażemy jeszcze trzy rodzime szekspirowskie produkcje: przygotowaną specjalnie na festiwal w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku „Komedię omyłek”, musical „Kiss me, Kate” Teatru Muzycznego w Gdyni oraz spektakl niezależnego teatru Stajnia Pegaza – „Gertruda” inspirowany „Hamletem”. Bardzo istotną częścią festiwalu, przeznaczoną przede wszystkim dla młodych ludzi, będzie program edukacyjny „Międzynarodowej Letniej Akademii Teatru i Dramatu”. Oferta Akademii jest różnorodna i obejmuje między innymi: warsztaty teatralne (prowadzone m.in. przez aktorów nowojorskiego Aquila Theatre i niemieckiego reżysera Roberto Ciullego); warsztaty fotograficzne, plastyczne
Miarka za miarkę, K.Stroiński, D.Ostałowska
– „murales” oraz dziennikarskie. Odbędzie się szereg spotkań i dyskusji z aktorami, twórcami i krytykami teatralnymi zaproszonymi na festiwal. Rozszerzymy zasięg akcji „Coraz bliżej teatru” udostępniającej młodzieży
województwa pomorskiego wydarzenia Festiwalu. Więcej festiwalowych informacji jest dostępnych na: www. teatr-szekspir.gda.pl fot. materiały festiwalowe
Hamlet, ophelialaertes
Program XI Festiwalu Szekspirowskiego
King Lear, Semak
do Trójmiasta specjalnie na czas festiwalu z całej Polski i zza granicy. Publiczność festiwalu stale się zwiększa, poprzednia edycja imprezy zgromadziła blisko dwunastotysięczną widownię. XI edycja Festiwalu, będzie trwała od do sierpnia . W ramach XI Festiwalu Szekspirowskiego zaprezentujemy spektakle m in. z USA, Niemiec, Gruzji, Rosji, Wielkiej Brytanii i Polski. Wydarzeniem najbliższej edycji festiwalu będzie przyjazd do Gdańska jednego z największych światowych reżyserów teatralnych – Lwa Dodina wraz z jego najnowszym spektaklem „Król Lear” przygotowanym w Teatrze Małym w Sankt Petersburgu. Jest to pierwszy szekspirowski spektakl w do-
König Lear, D. Albert Bork Fabio Menéndez Dorothee Lindner F. Maron
König Lear, D. Simone Thoma, F. Maron
robku tego wybitnego reżysera; był już prezentowany na scenach takich teatrów jak Piccolo Teatro w Mediolanie, czy Barbican Theatre w Londynie, wszędzie spotykając się ze świetnym przyjęciem publiczności i ogromnym uznaniem krytyki. Ponadto, raz kolejny będziemy gościć grupę z Niemiec. Tym razem będzie to znany, goszczący już w Gdańsku w roku , Theater an der Ruhr, który również zaprezentuje „Króla Leara” w reżyserii Roberto Ciullego. Czeka nas również oryginalna adaptacja „Hamleta” w reżyserii legendarnego gruzińskiego twórcy Roberta Sturuy, który gościł już na Festiwalu Szekspirowskim w roku. Niewątpliwym hitem festiwalu będzie zespół ze Stanów Zjednoczo-
nych – Aquila Theatre z Nowego Jorku ze spektaklem „Romeo i Julia”. W amerykańskim przedstawieniu przyjęto niekonwencjonalne rozwiązanie. Przed każdym spektaklem sześciu widzów losuje z kapelusza imiona postaci, decydując tym samym, który z aktorów zagra jaką rolę. To ciekawa próba wyzwolenia się od stereotypowego spojrzenia na dramat i zobaczenia tej historii z innej strony. Swoją interpretacją zespół Aquila z wielką precyzją i wrażliwością wyraża istotę człowieka na przykładzie klasycznego dramatu. Bardzo zależy nam na tym, by na festiwalu nie zabrakło polskich spektakli. Zaprezentujemy spektakl wyłoniony w Konkursie na najlepszą polską inscenizację Szekspirowską
„Fot. Kosycarz -niezwykłe zwykłe zdjęcia” to ponad 60 lat historii na zdjęciach ojca i syna, czyli Zbigniewa i Macieja Kosycarzy. Historii związanej z Gdańskiem, Gdynią, Sopotem i Pomorzem. Fotografie pokazują nie tylko wielkie i znane wydarzenia, ale głównie życie codzienne ludzi, ich stroje, zabawę, pracę, a także miejsca, które tak się zmieniły w ciągu lat, że gdyby nie podpisy pod zdjęciami, to trudno byłoby je rozpoznać. Wiele fotografii ogląda się z uśmiechem na twarzy, ale nie brakuje też takich wywołujących zadumę. Na pewno sporo sytuacji i zdarzeń przedstawionych na stronach tego albumu jest częścią naszych wspomnień z minionych lat. Album można zamówić drogą wysyłkową poprzez stronę agencji KFP: www.kfp.pl. Można kupić go również w trójmiejskich księgarniach. » cena detaliczna 59 zł. » cena sprzedaży wysyłkowej 50 zł.
Pt. 3.08 Pt. 3.08 Sob. 4.08 Sob. 4.08 Sob. 4.08 Nd. 5.08 Nd. 5.08 Nd. 5.08 Pon. 6.08 Wt. 7.08 Śr. 8.08 Śr. 8.08 Czw. 9.08 Czw. 9.08 Pt. 10.08 Sob. 11.08
17.00 20.00 13:30 16:00 19.00 16.00 17.00 20.00 19.00 19.00 20.00 18.00 18.00 20.00 19.00 14.00
Komedia omyłek Król Lear PARADA Sen nocy letniej Król Lear Romeo i Julia Sen nocy letniej Romeo i Julia Hamlet Król Lear Król Lear Gertruda Gertruda Gertruda Miarka za miarkę Sen nocy letniej
Zbigniew Brzoza Lew Dodin G.C. Rossi, L.Richardson Lew Dodin Peter Meineck G.C. Rossi, L.Richardson Peter Meineck Robert Sturua Roberto Ciulli Roberto Ciulli Ewa Ignaczak Ewa Ignaczak Ewa Ignaczak Anna Augustynowicz G.C. Rossi, L.Richardson
Sob. 11.08 16.00 Sob. 11.08 20.00 Sob. 11.08 20.00
Miarka za miarkę Kiss me, Kate Miarka za miarkę
Anna Augustynowicz Maciej Korwin Anna Augustynowicz
Teatr Wybrzeże z Gdańska, PL Teatr Mały; Rosja Gdańsk London Metropolitan Univ.; UK Teatr Mały; Rosja Aquila Theatre; USA London Metropolitan Univ.; UK Aquila Theatre; USA Teatr Rustaveli; Gruzja Theater an der Ruhr; Niemcy Theater an der Ruhr; Niemcy Stajnia Pegaza, Sopot; Polska Stajnia Pegaza, Sopot; Polska Stajnia Pegaza, Sopot; Polska Teatr Powszechny; Warszawa,PL London Met. Univ. i uczestnicy akcji „Dolne Miasto Górą” Teatr Powszechny; Warszawa,PL Teatr Muzyczny z Gdyni; Polska Teatr Powszechny; Warszawa,PL Wręczenie Nagrody Złotego Yoricka
Teatr Wybrzeże, Gdańsk Teatr Muzyczny, Gdynia Złota Brama-Dolne Miasto Malarnia, T. Wybrzeże Teatr Muzyczny, Gdynia Teatr Wybrzeże, Gdańsk Malarnia, T. Wybrzeże Teatr Wybrzeże, Gdańsk Teatr Muzyczny, Gdynia Teatr Wybrzeże, Gdańsk Teatr Wybrzeże, Gdańsk Scena Kameralna, Sopot Scena Kameralna, Sopot Scena Kameralna, Sopot Malarnia, T. Wybrzeże Plener Gdańsk Malarnia, T. Wybrzeże Teatr Muzyczny, Gdynia Malarnia, T. Wybrzeże
Międzynarodowy Festiwal „Gdańskie Noce Jazsowe” Teatr Leśny w Jaśkowej Dolinie, Gdańsk-Wrzeszcz 17 sierpnia KONTRABAS: Olo Walicki (kontrabas) z projektem Kaszebe, oraz Czarek Konrad (perkusja), Piotr Pawlak (gitary), Czarek Paciorek (akordeon), Karolina Amirion i Anna Karamon (śpiew) i Damroka Kwidzyńska (recytacje) Darek Oleszkiewicz (kontrabas) z zespołem w składzie: Krzesimir Dębski (skrzypce), Aga Zaryan (śpiew), Michał Tokaj (fortepian), Piotr Baron (saksofony), Adam Czerwiński (perkusja) 18 sierpnia BENEFIS Adama Wendta (saksofon) z udziałem m. innymi Keitha Dunna (śpiew, harmonijka – USA), Bogdana Hołowni (fortepian), Zbyszka Wrombla (kontrabas), Przemka Raminiaka (instr. klawiszowe), Artura Lesickiego (gitara), Piotra Biskupskiego (perkusja) oraz Moniki i Tomka Wendtów. 19 sierpnia ODLOT: Tomasz Sowiński (perkusja) and the Collective Improvisation Group w składzie: Irek Wojtczak (saksofony, klarnet, flet, głos), Darek Herbasz (saksofony, flet, głos), Piotr Mania (piano, flet, głos), Adam Żuchowski (kontrabas, flet, głos), Marcin Gawdzis (trabka, głos), Jacek Namysłowski (puzon), Dominik Bukowski (marimba), Sławek Jaskułke (piano), Kuba Staruszkiewicz (perkusja, instr. perkusyjne) – pierwsze wykonanie koncertowe! Sekstet Dominika Bukowskiego (wibrafon) w składzie: Maciej Szczycinski (kontrabas), Robert Majewski (trabka), Łukasz Poprawski (saksofon), Jacek Namysłowski (puzon), Sebastia Frankiwicz (perkusja). Na zakończenie: Full Drive II Heryka Miskiewicza z udziałem; Marka Napiórkowskiego (gitary), Roberta Kubiszyna (bass), Krzysztofa Dziedzica (perkusja) Wszystkie koncerty zaczynają się g. o 19.00, wstęp wolny.
6 felieton
www.riviera24.pl
Sopockie co nieco
Cy tata cyta cytaty Tacyta?
Wojciech Fułek
D
ziś – nieco rozleniwiony, w letnim, sierpniowym nastroju – pozwalam sobie odpowiedzialność za ten tekst zrzucić na innych. Sopot nieodmiennie wyzwala bowiem wśród gości (nie mówiąc oczywiście o samych mieszkańcach, bo ich stopień identyfikacji z miastem i lokalny patriotyzm jest powszechnie znany) tak częste fale sympatii i prowokuje znane osobistości do ciepłych wypowiedzi, iż grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji i nie przypomnieć co ciekawszych anegdotek.
Na pierwszy ogień pójdą zatem ci, którzy z Sopotem związali się nie tylko nicią sympatii, ale i stałą przystanią. Niektórzy z nich tu pomieszkują, inni zakotwiczyli na stałe, ale łączy ich świadomy wybór tego miejsca oraz poczucie przynależności do sopockiej społeczności. Marek Kondrat, świetny aktor i znawca win, powiedział: „Sopot wybrała moja żona, gdy zastanawialiśmy się nad miejscem do odpoczynku. I trafiła w dziesiątkę. Przytulony do hanzeatyckiego Gdańska i modernistycznej Gdyni jest miejscem idealnym do życia. Zwłaszcza poza sezonem, gdy wypełnia go nostalgiczny spokój. Rewelacyjnie tu odpoczywam, nabieram dystansu do świata i ładuję akumulatory. Ludzie, którzy tu zapuszczają korzenie, dokonują świadomego wyboru. To widać. Mój Sopot, to Sopot jesienno-wiosenny, nie bywam tu latem, jest to trudny czas – nie chcę robić za misia na molo”. I jeszcze ważne wyznanie: „Sopot jest dla mnie ważnym miejscem. Lubię Sopot jak wino, bo
Sopot trwa. Ma bardzo wyraźne piętno architektoniczne, ma piętno morza, które uwielbiam”. Aktor zupełnie innego pokolenia, Rafał Mohr, również zakotwiczył tu na stałe i stara się bywać jak najczęściej, na co nie zawsze pozwalają obowiązki na planie filmowym czy teatralnym. On z kolei odkrył dla siebie Sopot za pośrednictwem Teatru Atelier: „Dwa lata z rzędu w i roku przygotowywałem się, a potem grałem w spektaklach na deskach sopockiego Teatru Atelier. I tak się zaczęło. Po prostu zakochałem się w tej przestrzeni otulonej z jednej strony wodą, a z drugiej lasem. W Sopocie bywam od września do maja, odpoczywam i przygotowuję nowe role”. Zdobywca biegunów, polarnik i podróżnik, Marek Kamiński, wybrał z kolei to miasto na dobre i na złe jako stały punkt odniesienia. Stąd wyrusza w wędrówki po ziemskim globie i tu zawsze powraca, tu założył rodzinę, tu odpoczywa, ładuje życiowe akumulatory i tu można go spotkań najczęściej. Bo dla nie-
Pięć lat współpracy
Sopot Umiastowski w Triadzie
zwykle uwrażliwionym na pory roku. Na płótnach malowanych zimą dominuje intensywna niebieskość, jesienią czerwień i żółć, wiosną soczysta zieleń. W centrum zainteresowania Umiastowskiego jest przede wszystkim człowiek. Pozornie śmieszny, ale zarazem smutny. Z reguły samotny i ludzki w tej samotności. Jakby chaplinowski w swym najgłębszym wyrazie. Wszyscy miłośnicy malarstwa, którzy w lipcu nie zajrzeli do Triady mogą tylko żałować. (as)
kocham to miasto. Mieszkam w nim od ponad trzydziestu lat i traktuję jako rodzinne, choć stąd nie pochodzę. Dużo czasu spędzam poza domem, ostatnio głównie w studiu w Warszawie, gdzie nagrywamy nową płytę Kombi. Wtedy tęsknię za nim jak za swoim najukochańszym miejscem na ziemi. Uwielbiam spacerować boso brzegiem Bałtyku od mola w Sopocie do Gdyni Orłowa, wypić winko w małym barze. Mieszkam metrów od plaży, ale okna mojego domu nie wychodzą na morze. Nie żałuję. Podziwiam architekturę Sopotu. Układ dachów i dziesiątków wieżyczek robi niesamowite wrażenie”. Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska i mistrzyni świata w pływaniu, co prawda w Sopocie nie mieszkała, ale w jednym z licznych wywiadów oznajmiła: „Od lat jestem pod wrażeniem Sopotu: w tym mieście czuje się atmosferę dobrego europejskiego kurortu”. Maciej Dejczer, reżyser filmowy, choć wyemigrował do stolicy, to wciąż tu powraca: „Wciąż jestem z Trójmiastem związany. I to nie tylko z Gdańskiem, w którym urodziłem się, dorastałem i patrzyłem, jak na moich oczach działa się historia w , roku. W Sopocie jestem nawet zameldowany, bo tam jest
malutkie mieszkanko, do którego lubię zaglądać z żoną, zwłaszcza poza sezonem. Miło powąchać tamtejszy klimat, bo to fantastyczne miejsce. Chciałbym o nim nakręcić film, w którym połączyłbym doświadczenia z mojego dzieciństwa, urok wspaniałych sopockich przestrzeni i mola.” Drogę w odwrotnym kierunku (z Warszawy do Sopotu) pokonał inny świetny polski reżyser, Juliusz Machulski, który osiadł tu na stałe, więc jest może szansa, iż taki film z Sopotem w roli głównej kiedyś powstanie. Tymczasem: „W Sopocie tak wiele się zmieniło na lepsze przez kilkanaście ostatnich lat, że aż przyjemnie tu przyjeżdżać i podziwiać te zmiany” – powiedziała w jednym z wywiadów pierwsza polska laureatka festiwalu sopockiego i wielka dama polskiej piosenki, Irena Santor. Cytatów byłoby znacznie więcej (choć – przynajmniej na razie – nie znalazłem ich u tytułowego Tacyta), ale redakcja ściśle limituje miejsce na moje „Sopockie co nieco”, pragnąc sprawiedliwie obdzielić informacjami całe Trójmiasto, a często nawet Pomorze. Zatem, jeśli tylko czytelnicy sobie zażyczą, być może już w kolejnym numerze „Riviery” powróci „cytatów ciąg jak wędrownych ptaków klucz”.
kryminaliści i handlarze narkotyków. W latach – przeprowadzono ogółem wspólnych akcji patrolowych, wylegitymowano prawie tysięcy osób, zatrzymano osoby, skontrolowano ponad pojazdów mechanicznych. osób było ukaranych mandatami, w stosunku do sprawy skierowano do sądu. Wszystkie te działania przyczyniły się do znacznego spadku przestępczości w Sopocie. Obecnie łamanie polskiego prawa przez zamieszkałych tu cudzoziemców należy do rzadkości. W ramach corocznie odnawianej umowy pomiędzy Urzędem Miasta, a Strażą Graniczną, Sopot pokrywa koszty zużycia przez funkcjonariuszy Straży paliwa i koszty łączności. Warto również wspomnieć o udziale w życiu miasta Orkiestry Straży Granicznej. Uświetnia ona wiele imprez państwowych, społecznych i religijnych, ożywiając w tych dniach sopockie ulice
Uczta melomanów
orkiestry zagrał on „II Koncert Fortepianowy c-mol” Sergiusza Rachmaninowa. W drugiej części wieczoru orkiestra, dyrygowana przez Wojciecha Rajskiego zagrała „IV Symfonię f-mol op. ” Piotra Czajkowskiego. Z okazji jubileuszu przed koncertem Wojciech Rajski i jego zespół zostali udekorowani odznaczeniami państwowymi i regionalnymi. Odznaczenia wręczali między innymi wicewojewoda pomorski, Aleksandra Jankowska i prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Odczytano także list gratulacyjny wystosowany przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. (as)
lipca w Operze Leśnej w Sopocie odbył się koncert jubileuszowy upamiętniający -lecie powstania Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego. Solistą koncertu był jeden z najwybitniejszych w świecie, zarazem kontrowersyjny w swej grze pianista, Ivo Pogorelich. Koncert rozpoczęła orkiestra PFK Sopot brawurowym wykonaniem „Krzesanego” kompozycji Wojciecha Kilara. Następnie wystąpił Ivo Pogorelich, owacyjnie przyjęty przez publiczność szczelnie wypełniającą amfiteatr Opery Leśnej. Z towarzyszeniem
Najbogatsi w kraju Sopot ma drugie po Warszawie najwyższe wśród polskich miast dochody, przypadające na jednego mieszkańca. Przeciętny sopocianin zarabia złotych. Dochody warszawiaków wynoszą , ale już na przykład gdańszczan, tylko złote, a gdynian . Jak stwierdza wiceprezydent miasta, Paweł Orłowski na tak dobry wynik złożyły się wysokie zarobki indywidualnych osób (Sopot posiada wysoki wskaźnik ludzi z wyższym wykształceniem, a więc relatywnie lepiej zarabiających), jak również niespotykana gdzie indziej liczba firm, których jest
fot. kmz
Tylko przez pierwszą połowę lipca w galerii Triada w Sopocie można było oglądać prace Andrzeja Umiastowskiego. Urodzony w roku sopocianin, w roku ukończył gdańską PWSSP. Mieszka i tworzy z dala od wielkomiejskiego gwaru, we wsi Koleczkowo, na skraju Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jego prace wystawiane były wielokrotnie w Polsce i poza jej granicami. Jest artystą nie-
W marcu minęło pięć lat od podpisania umowy pomiędzy Gminą Sopot, a Morskim Oddziałem Straży Granicznej w Gdańsku. Jednostką przez ostatnie lat dowodził kontradmirał Konrad Wiśniewski, który po latach służby udaje się na emeryturę. To m.in. z jego inicjatywy doszło do podpisania umowy o współpracy pomiędzy MOSG a Policją i Strażą Miejską na terenie Sopotu. Straż Graniczna pomagała w rozpoznawaniu środowisk cudzoziemskich, sprawdzaniu legalności ich pobytu na Wybrzeżu i przestrzegania polskiego prawa. Wspólnie penetrowano także rodzime środowiska przestępcze, zwłaszcza w kwestiach dotyczących przestępczości granicznej. Funkcjonariusze Straży Granicznej, wraz z policjantami i strażnikami miejskimi zabezpieczali imprezy masowe, oraz patrolowali miasto, zwłaszcza miejsca, które upodobali sobie
go: „Sopot to takie prawdziwe miasteczko. Nie trzeba mieć samochodu, żeby tu mieszkać. Z jednej strony las, morze z drugiej. Najlepiej prezentuje się w pejzażu jesienno-zimowym”. Bo dla Marka Sopot to nie tylko zatłoczony latem Monciak, ale i „targ rybny w Sopocie (…) Uwielbiam wszystkich tych sprzedających rybaków. Są naturalni, przyjemni i poczciwi. Niczego nie udają. Żyją. Prowadzą ciężkie życie. Dzięki temu czują, czegoś doznają. Zapach morza. Język wody i wiatru, czy możemy go zrozumieć”. Gdzie jeszcze można spotkań Marka Kamińskiego, jeśli wędruje się jego sopockimi śladami? Na pewno wcześnie rano na plaży i to niezależnie od pory roku, bo „poranna kąpiel w morzu to codzienny rytuał. Jeśli jestem tu, w Sopocie, tak zaczynam każdy dzień. Dobrze się z tym czuję. Morze orzeźwia moje ciało i pobudza je w jak najbardziej naturalny sposób (…) Takie kąpiele to mały powrót do natury. Poczucie stopienia się z tą nieskończoną przestrzenią jest naprawdę wspaniałe”. Z kolei podróżnik po muzycznych światach, świetny gitarzysta, kompozytor i wokalista (aktualnie grupa KOMBII), Grzegorz Skawiński też pozwala sobie na intymne wyznanie: „Bardzo
Wraca karetka wodna W ubiegłym sezonie letnim Sopot ostał się bez karetki wodnej. Nie było na nią pieniędzy, a co za tym idzie, możliwości ratowania życia kąpiącym się w morzu były mocno ograniczone. Teraz ta sytuacja ma się zmienić. Miasto otrzymało bezpłatnie łódź hybrydową „Parker RIB” o mocy KM. Darczyńcą jest Zarząd Główny Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Marszałek wojewódz-
twa, Jan Kozłowski obiecał tys. zł na dofinansowanie motorówki. Kolejne tys. zł wyasygnuje Urząd Miasta Sopot. Pieniądze te zostaną przeznaczone na zakup sprzętu medycznego oraz obsadę karetki: lekarza, ratowników medycznych i sternika. Może się jednak okazać, że obecnie zgromadzony fundusz nie wystarczy na cały sezon. Prezydent Karnowski nadal więc poszukuje sponsorów. Karetka będzie obsługiwać również nabrzeża Gdańska i Gdyni.
fot. kmz
Otwarcie wystawy Andrzeja Umiastowskiego odbyło się 30 czerwca
w mieście siedem tysięcy – w tym wiele z branży bankowości, doradztwa podatkowego i prawnego. W Sopocie ulokowały się tak potężne podmioty jak Hestia, czy SKOK. Również bezrobocie jest tu jednym z najniższych w kraju, wynosi zaledwie , %. W rankingu samorządów, przeprowadzonym przez dziennik „Rzeczpospolita” Sopot zajął dziesiąte miejsce w kraju, był przy tym, w tej pierwszej dziesiątce, jedynym miastem mającym poniżej stu tysięcy mieszkańców. Miasto zostało z tej okazji uhonorowane specjalnym dyplomem, który odebrał w Warszawie prezydent Jacek Karnowski. (bs)
Prezydent Sopot, Jacek Karnowski dziękuje kontradmirałowi Konradowi Wiśniewskiemu za współpracę.
A może małą czarną? W piątek lipca na sopockim molo odbyła się próba bicia rekordu świata w parzeniu kawy. W dwuosobowych zespołach stanęło przy dziesięciu ekspresach
Horrory w Polonii dwudziestu mistrzów kawowych. Ich zadaniem było zaparzenie tysięcy filiżanek cappuccino w ciągu pięciu godzin. Próba rozpoczęła się o . i trwała do .. (as)
W sopockim kinie Polonia trwa cykl projekcji pod tytułem „Potwory w kurorcie”. W jego ramach wyświetlane są filmy grozy. Zarówno współczesne, jak klasyczne. Najsłynniejsze w historii
kina horrory będzie można oglądać do końca wakacji. Początek projekcji w każdy wtorek o godzinie .. Karnet na dwa seanse kosztuje złotych, na cztery – zł. (as)
z Urzędu Miasta Sopotu 7
Nr 8(17) sierpień 2007
Wieloletni Plan Inwestycyjny
Wieloletni Plan Inwestycyjny
Zadbamy o nowe oblicze Sopotu
dla miasta Sopotu efekt społecznych konsultacji Czerwiec 2007 W okresie przed wyborami samorządowymi mieszkańcy Sopotu zgłaszali kandydatom na radnych oraz na fotel prezydenta szereg postulatów dotyczących potrzebnych inwestycji w mieście. Wszystkie te opinie były cennymi wskazówkami przy tworzeniu Wieloletniego Planu Inwestycyjnego dla Sopotu. Po raz pierwszy w historii miasta WPI obejmuje aż siedem lat – do 2014 roku, co jest związane z okresem aplikowania o fundusze unijne. 30 marca br., podczas Sesji Rady Miasta Sopotu po raz pierwszy został przedstawiony Wieloletni Plan Inwestycyjny, przygotowany przez Wydziały Urzędu Miasta oraz jednostki podległe miastu. Zawierał on ponad 40 planowanych oraz już realizowanych inwestycji, finansowanych z budżetu Gminy, przy udziale środków europejskich lub w ramach partnerstwa prywatno – publicznego. Uchwalenie WPI odbędzie się na Sesji Rady Miasta Sopotu w dniu 29 czerwca 2007. I. Konsultacje społeczne Wieloletni Plan Inwestycyjny był szeroko konsultowany społecznie poprzez: 1. Spotkania prezydenta oraz radnych PO i Samorządności Sopot z mieszkańcami w okresie od 16 kwietnia do 11 czerwca. W 10 spotkaniach wzięło udział ponad 800 osób: - Brodwino, Kamienny Potok – 80 osób - Hala 100 – lecia – 70 osób - SP nr 1 – 40 osób - ELEA – 60 osób - SP-6 – 50 osób - Biblioteka, ul. 23 Marca – 60 osób - Spotkanie z organizacjami pozarządowymi – 110 osób - Spotkanie ze środowiskiem biznesu– 65 osób - Spotkanie z członkami Stowarzyszenia Turystycznego Sopot – 35 osób - Spotkanie z członkami PO Sopot – 50 osób - Uniwersytet Trzeciego Wieku – 200 osób 2. Listy wraz z ulotką zawierającą planowane w ramach WPI inwestycje wysłano do znanych sopocian, m.in. do Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego czy szefa PO Donalda Tuska oraz eurodeputowanego Janusza Lewandowskiego. 3. Wydrukowanych zostało 6 tys. ulotek i 300 plakatów, które były dystrybuowane w różnych punktach miasta. 4. Wszystkie (17 tys.) gospodarstw domowych w Sopocie otrzymało list od Prezydenta Miasta z prośbą o konsultacje inwestycji zawartych w WPI oraz o propozycje nowych realizacji. W wyniku tych konsultacji otrzymaliśmy ponad 500 wypełnionych przez mieszkańców ankiet z opiniami o WPI, ponad 100 opinii drogą mailową oraz około 150 – telefonicznie. II. Najważniejsze inwestycje dla Sopotu wskazane przez mieszkańców: 1. Modernizacja Dworca PKP Sopot Główny- 61% 2. Budowa Domu Seniora – 54% 3. Budowa Tunelu w ciągu Al. Niepodległości – 55% 4. Budowa przystani jachtowej przy bocznej ostrodze mola – 44% 5. Modernizacja ulic i remonty chodników – 48% III. Propozycje zgłoszone przez mieszkańców Sopotu i dopisane do projektu WPI: 1. Rondo na skrzyżowaniu Malczewskiego i Kolberga 2. Dokończenie ulicy Świemirowskiej z połączeniem do Armii Krajowej 3. Remont kapitalny ulicy Bitwy Pod Płowcami 4. Rewitalizacja i budowa nowych placów zabaw dla dzieci 5. Parking przy Policji od Armii Krajowej (dwupoziomowy) 6. Parking przy Chopina koło Navimoru i Kąpieliska Morskiego Sopot 7. Remont kapitalny Strażnicy Państwowej Straży Pożarnej oraz zakup nowego sprzętu 8. Budowa nowego schroniska dla zwierząt 9. Budowa basenów solankowych w szpitalu reumatologicznym 10. Całoroczne Schroniska Młodzieżowe przy Szkole Sportowej 11. Połączenie tunelem dworca PKP z Al. Niepodległości i Podjazdem – wykonanie dojścia pieszego i parkingu; 12. Modernizacja tuneli w ciągu ul. Boh. Monte Cassino; 13. Przejazd od ul. 3 Maja przez dawną ładownię kolejową do Jana z Kolna; 14. Modernizacja Teatru Kameralnego (partycypacja z Urzędem Marszałkowskim); 15. Modernizacja Łazienek Północnych 16. Modernizacja punktów widokowych Urząd Miasta Sopotu
Paweł Orłowski
W
ieloletni Plan Inwestycyjny niewątpliwie pozwala na efektywną i racjonalną realizację przyszłych inwestycji. Długi czas, jaki obejmuje WPI, tj. lata 2007– 2014, wynika oczywiście z okresu programowania funduszy unijnych 2007–2013. W tych właśnie latach do Polski napłyną największe w historii środki unijne, a rolą samorządów, jako jednego z wielu beneficjentów, jest jak najlepiej je wykorzystać. Oczywiście musimy zdać sobie sprawę, że nie na wszystkie projekty uda się zdobyć fundusze unijne, ponieważ ich wysokość jest jednak ograniczona, a środki będą w dużej części trafiać tam, gdzie opóźnienia rozwojowe są poważne. Dlatego też, niezależnie od tego czy uda się zdobyć fundusze zewnętrzne, najważniejsze dla dalszego rozwoju Sopotu oraz jakości życia jego mieszkańców inwestycje będą priorytetowo realizowane. Mam na myśli zabezpieczenie mola wraz z budową przystani jachtowej, Dom Seniora, budownictwo komunalne oraz projekty
Nowa wystawa w Muzeum Sopotu
Historia sopockich rybaków na molo
Janusz Dargacz
W
1772 r. w Sopocie mieszkało 18 rodzin rybackich. Zajmowane przez nich parcele były zlokalizowane w dolnym odcinku dzisiejszej ul. Bohaterów Monte Cassino oraz przy ul. Ogrodowej. Po założeniu kąpieliska morskiego w r. miejscowe władze wydały odpowiednie przepisy porządkowe, ograniczające rybakom dostęp do plaży, a niekiedy inge-
rujące głęboko w ich codzienne życie i przyzwyczajenia. Z czasem jednak również rybacy zaczęli korzystać z pomyślnej koniunktury związanej z rozwojem kurortu. Turyści zapewniali m.in. dodatkowe dochody z tytułu wynajmu łodzi do przejażdżek po morzu, co stanowiło ważną pozycję w budżecie rybaków, zwłaszcza w miesiącach letnich. W drugiej połowie XIX w. rybołówstwo sopockie przeżywało lata swojej świetności. W r. w Sopocie i Karlikowie pracowało łącznie rybaków dysponujących łodziami.
Pod koniec XIX w. większość rodzin rybackich przeniosła się na tereny położone na obrzeżach kurortu, w rejonie dzisiejszej ulicy Parkowej. Przystań rybacka zajmowała wówczas odcinek wybrzeża rozciągający się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Bolesława Chrobrego i Kilińskiego. Na skutek dynamicznego rozwoju miasta na początku XX w. obszar plaży, pozostający do dyspozycji rybaków, zaczął się gwałtownie kurczyć. Stało się to przyczyną ostrego konfliktu, jaki rozgorzał w r. pomiędzy władzami miasta a miejscowymi rybakami.
fot. archiwum Muzeum Sopotu
Mimo swojego nadmorskiego położenia aż do końca XVI w. wieś Sopot miała zdecydowanie rolniczy charakter. Pierwsi rybacy pojawili się na sopockiej plaży dopiero w początkach XVII w. Z czasem ukształtowała się tu niewielka osada rybacka.
Rybacy zwrócili się o pomoc do samego cesarza. Najważniejszym efektem walki rybaków o poszanowanie tradycyjnych przywilejów była decyzja władz miejskich o budowie nowej kolonii domków rybackich na terenie Lasku Karlikowskiego. Plany osiedla powstały w pracowni budowniczego miejskiego Paula Puchmüllera w r. Osiedle
zostało zasiedlone rodzinami rybackimi, które przeniesiono tu z terenu dotychczasowej kolonii rybackiej przy ul. Parkowej. Po roku większość sopockich rybaków opuściło rodzinne miasto. Do nielicznych, którzy pozostali, dołączyli wkrótce przybysze z różnych stron Polski, przede wszystkim z Mazowsza i Wileńszczyzny. W roku w Sopocie było już zarejestrowanych łodzi rybackich. Do końca lat pięćdziesiątych XX w. przystań rybacka w Sopocie zajmowała fragment plaży na wysokości ulic Traugutta i Poniatowskiego. Znajdowała się tu murowana strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza kontrolująca ruch jednostek rybackich. Na początku lat sześćdziesiątych przystań została przeniesiona na nowe miejsce, na południe od ujścia Potoku Karlikowskiego (w tym miejscu istnieje do dziś). Na potrzeby rybaków zostały tu zbudowane drewniane boksy magazynowe, doszczętnie
budowy i modernizacji systemu odprowadzania wód opadowych. Wieloletni Plan Inwestycyjny skupia się oczywiście na większych, rozwojowych i ważnych społecznie inwestycjach, ale znalazł w nim miejsce także program remontów sopockich ulic i chodników. Podkreślam jednak, że najważniejsze w okresie programowania unijnego są inwestycje, które dadzą miastu i jego mieszkańcom możliwości dalszego harmonijnego rozwoju i zwiększania jakości życia. Nie możemy skupiać się tylko i wyłącznie na bieżących potrzebach, które są realizowane na poziomie jednorocznego budżetu, bo możemy stracić ogromną szansę, jaką daje nam Unia Europejska. WPI w sposób przejrzysty pokazuje, zgodną ze strategiczną wizją, politykę inwestycyjną Sopotu, jako pełnego życia kurortu przyjaznego mieszkańcom. Ogromną satysfakcją dla wszystkich biorących udział w tworzeniu planu była akceptacja i tak liczny udział sopocian w społecznych konsultacjach. Mieszkańcy Sopotu, nie pierwszy raz udowodnili, że są obywatelskim społeczeństwem – najważniejszym jednak jest fakt, że dzięki wielu zgłoszonym opiniom i wnioskom – są prawdziwymi współautorami WPI. Obywatelom naszego miasta z pewnością należą się serdeczne podziękowania za tak wielkie zaangażowanie. Autor jest Wiceprezydentem Miasta Sopotu zniszczone przez pożar w r. W roku następnym na ich miejscu powstały nowe magazynki, tym razem murowane. Przetrwały one ponad lat – zostały rozebrane w r. W ostatnich latach XX w. liczebność sopockiej kolonii rybackiej zaczęła gwałtownie maleć. W roku w Sopocie pozostały tylko cztery rodziny zajmujące się rybołówstwem. Dzięki inicjatywie Urzędu Miasta Sopotu na miejscu dotychczasowych boksów magazynowych powstaje nowoczesny, dwukondygnacyjny budynek przystani rybackiej, którego budowa jest finansowana ze środków Unii Europejskiej. Muzeum Sopotu zaprasza na: wystawę plenerową „Rybacy sopoccy” czynną na tzw. „Patelni mola” od lipca do września r. Autor jest kustoszem Muzeum Sopotu.
8 Pomorze na wakacje
www.riviera24.pl
Pomorskie dobry kurs
Cudze chwalicie, swego nie znacie
W
fot. materiały UM
ładze PRL-u postawiły na przemysł ciężki, potwornie zatruwający środowisko naturalne. Odbudowywano zniszczone podczas II wojny światowej zabytkowe centra niektórych miast – Warszawę, Gdańsk, Wrocław, równocześnie jednak dopuszczano do degradacji setek autentycznych zabytków architektury: starówek pomniejszych miejscowości, za-
Ruchome wydmy w Słowińskim Parku Narodowym
mków, dworów i pałaców szlacheckich, oryginalnych wiejskich chat, wiatraków, młynów małych elektrowni wodnych. Zatruciu ulegały rzeki, jeziora i nadmorskie plaże. Ginęły całe połacie lasów, gdyż przyroda nie była w stanie obronić się przed zanieczyszczeniami tysięcy kominów fabrycznych, wypluwających dwutlenek węgla, związki siarki i ciężkich metali. W pogardzie patrzono na wszelkie inicjatywy lokalne: folklor, obyczaje i obrzędy ludowe. Przeraźliwie uboga była baza hotelowa i gastronomiczna. Czym dla rozwoju kraju może się stać dobrze zorganizowana i rozreklamowana turystyka, zrozumiano dopiero po upadku komunizmu. Pięćdziesięcioletnie zaniedbania trudno oczywiście nadrobić w ciągu siedemnastu lat, jednak postęp w tej dziedzinie jest ogromny, szczególnie widać to na Pomorzu.
Wszystko w zasięgu ręki O tym, czym dla regionu jest turystyka rozmawiam z dyrektor Departamentu Turystyki Urzędu
nych. Nie tylko tych, które proponuje Trójmiasto z jego teatrami, kinami, salami koncertowymi, ale także organizowanych w mniejszych miejscowościach, przez to bardziej oryginalnych, bo nieznanych gdzie indziej – mówi dyrektor Chełkowska. – To wszystko trzeba tylko odpowiednio wylansować, nadać w świat sygnał przyciągający gości z kraju i z zagranicy. Samorząd wojewódzki daje pieniądze, a pomysły wypływają z lokalnych inicjatyw. Zajmują się tym LOT-y – Lokalne Organizacje Turystyczne. Aby zachęcić do przyjazdu turystów, trzeba stworzyć ofertę, czyli produkty turystyczne. Istnieją aż rodzaje turystyki, od turystyki pieszej, kajakowej i rowerowej, poprzez turystykę tematyczną np. szlakiem latarni morskich, po pielgrzymki do miejsc kultu religijnego. Ludzie mają indywidualne zainteresowania, dlatego do każdego środowiska trzeba kierować inną ofertę. Jedni chętnie zwiedzają muzea, innych pociąga architektura. Myśliwy z Niemiec, czy
Wielkiej Brytanii chciałby zapolować w pełnych zwierzyny kaszubskich lasach. Rozwija się wędkarstwo morskie, coraz bardziej popularne są wyprawy na połów dorsza. Ludzie pobożni szukają sanktuariów słynących cudami (jest takich miejsc sporo na Pomorzu), młodzież przyciągają masowe koncerty organizowane na lotnisku w Babich Dołach, czy w Stoczni Gdańskiej. Bardziej wyrafinowani melomani trafią do Opery Leśnej, lub pięknej sali Bałtyckiej Filharmonii na Ołowiance, amatorzy windsurfingu mogą uczestniczyć w zawodach na Zatoce Gdańskiej lub w bardziej ekstremalnych warunkach na otwartym morzu. Miłośnicy batalistyki będą podziwiali inscenizacje walk rycerskich na zamkach w Malborku i w Gniewie, zaś ludzie podążający śladami najnowszej historii mogą odwiedzić Westerplatte, Państwowe Muzeum Stutthof na terenie byłego hitlerowskiego obozu zagłady, obejrzeć pozostałości fortyfikacji wojennych na Półwyspie Helskim, czy też powstające Centrum Solidarności z działającą już wystawą „Drogi do wolności”. Ofert jest mnóstwo i każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Baśniowa kraina Kaszubów Jedna z kaszubskich baśni mówi, że Bóg tworząc świat zapomniał o Kaszubach. Kiedy upomniał się o nie anioł, który miał opiekować się tą ziemią, w przepastnych boskich worach
Złoto Północy – bursztyn
pozostało na dnie już niewiele, za to wszystkiego po trochu. Obdarzył więc tę krainę i morzem, i lasami, jeziorami, rzekami, wydmami, klifowymi brzegami, piaszczystymi plażami, wzgórzami i dolinami.
rych każda jest inna, każda warta obejrzenia. W latach dwudziestych XX wieku wyrosła Gdynia, nowoczesny port i ciekawe architektonicznie miasto – chluba II Rzeczpospolitej. Po ostatniej wojnie światowej Gdańsk, Gdynia i Sopot połączyły się w jedną aglomerację, liczącą ponad tysięcy mieszkańców. – Pomorze to jednak nie tylko Trójmiasto z jego zabytkami, obiektami sakralnymi i kulturalnymi, o czym często zapominamy – mówi dyrektor Chełkowska. – Warte zwiedzenia są również mniejsze miejscowości. Na przykład Słupsk – miasto czterech średniowiecznych bram i jednego z najpiękniejszych w Polsce Ratusza. Albo Chojnice z unikatową starówką. Nie można pominąć również wspaniałej katedry w Pelplinie, urokliwej stolicy Kociewia – Starogardu Gdańskiego czy Łeby z położonymi nieopodal ruchomymi wydmami Słowińskiego Parku Narodowego.
Tyle legenda… W rzeczywistości dzieje Ziemi Pomorskiej były równie niezwykłe. Najdłużej zamieszkują ją Kaszubi. Do ich tradycji i języka przyznaje się obecnie około pół miliona ludzi. Stworzyli oni własną kulturę, z którą możemy się zetknąć podróżując do Kartuz, Kościerzyny, Pucka, Wejherowa, Człuchowa, Chojnic, Bytowa czy Lęborka. Od roku, przez półtora wieku Pomorze znajdowało się we władaniu Zakonu Rycerskiego NMP zwanych popularnie Krzyżakami. Pozostawili oni po sobie wspaniałe zamki obronne w Kwidzynie, Sztumie, Gniewie, Bytowie, a przede wszystkim w stolicy Zakonu – Malborku. Tamtejsza warownia, to największy ceglany obiekt w Europie, zarazem największy zespół zamkowy na świecie. Z okresu I Rzeczpospolitej pochodzą główne zabytki Gdańska: Kościół Mariacki, Wielka Zbrojownia, Dwór Artusa, Ratusz Głównego Miasta, Twierdza Wisłoujście i wiele innych. XIX wiek to rozkwit Sopotu, jako uzdrowiska, dziesiątki willi, z któ-
Największe zagłębie turystyczne w Polsce
fot. materiały UM
Krzysztof M. Załuski
Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, panią Martą Chełkowską. Jej zdaniem niewiele istnieje w Polsce, a nawet w Europie tak atrakcyjnych miejsc jak Pomorze. Mamy w naszym regionie wszystko, czego potrzebuje turysta: nadmorskie plaże, jeziora, rzeki, lasy, zabytki, niezwykły folklor kaszubski i kociewski, coraz szerszą bazę noclegową, zakłady gastronomiczne, serwujące miejscowe przysmaki. – Czasem brakuje jedynie pogody, ale w razie deszczu i chłodu można korzystać z ogromnego wachlarza imprez kultural-
fot. materiały UM
W XX wieku turystyka stała się jedną z najważniejszych dziedzin, napędzających gospodarkę krajów, które na tę gałąź przemysłu postawiły i potrafią wylansować się marketingowo. Pod tym względem, do niedawna, Polska znajdowała się na szarym końcu w Europie. Teraz się to błyskawicznie zmienia.
Turniej rycerski na zamku w Gniewie
Na Pomorzu istnieje obiektów wpisanych do rejestru zabytków, w tym kościołów i kaplic, zamków, pałace. Są tu dwa parki narodowe: Słowiński i Bory Tucholskie, parków krajobrazowych, kilkadziesiąt rezerwatów przyrody. W Parku Słowińskim, stanowiącym Światowy Rezerwat Biosfery UNESCO znajdują się słynne wędrujące wydmy – zjawisko unikalne w Europie, turysta przedzierający się przez piaszczyste wzniesienia ma wrażenie, jakby nagle znalazł się na Saharze. Przez Bory Tucholskie przepływa Brda, stanowiąca raj dla kajakarzy. Miłośnicy tej dziedziny sportu twierdzą, że jest to najpiękniejszy szlak kajakarski w Europie. Piękno ziemi, nie bez kozery zwanej Szwajcarią Kaszubską można podziwiać z najwyższego wzniesienia na Niżu Środkowo-
europejskim – Wieżycy. Jej szczyt wznosi się na wysokość metrów ponad poziom morza. O ile Kaszuby, to kraina jezior, rzek, wzgórz i lasów, o tyle wschodnia część województwa – Żuławy to bezkresna nizina, pocięta rowami melioracyjnymi. Część tej ziemi, stanowi depresja, sięgająca , metra poniżej poziomu morza. Na Żuławach można odnaleźć ślady kultury przybyłych tu z Holandii Mennonitów, którzy stworzyli, pośród przypominających im ojczyznę rozlewisk, oryginalną architekturę domów podcieniowych. Można też przejechać się kolejką wąskotorową, mijając dziesiątki kanałów, mostów, śluz, stacji pomp i wiatraków. Nadmorskie plaże województwa pomorskiego liczą ponad kilometrów długości. Od Ustki i Łeby, przez Półwysep Helski z jego kurortami: Władysławowem, Jastarnią, Juratą, przez Zatokę Pucką, Trójmiasto, Jantar i Stegnę, aż po Krynicę Morską. To raj dla wszystkich, którzy lubią wylegiwać się na piasku, kąpać, pływać na sprzęcie wodnym. – Definicji słowa „turystyka” jest wiele. Dla mnie turystyka oznacza przemieszczanie się ludzi z miejsca na miejsce. Dlatego jednym z jej podstawowych warunków jest dobra komunikacja. Z Gdańska i Gdyni mamy połączenia promowe ze Szwecją. Samoloty z lotniska w Rębiechowie latają do coraz większej ilości europejskich portów lotniczych. Podstawową sprawą dla rozwoju turystyki na Pomorzu będzie budowa autostrady A. Również modernizacja linii kolejowej do Warszawy, co skróci czas przejazdu z ponad czterech do nawet dwóch godzin. Na podległym naszemu Urzędowi Marszałkowskiemu terenie, mamy gminy, powiatów, w tym cztery grodzkie. Te jednostki samorządowe nie powinny ze sobą konkurować. W turystyce konieczna jest bowiem współpraca – wyjaśnia dyrektor Marta Chełkowska. – W takich choćby sprawach, jak oznakowanie dróg, szlaków pieszych, kajakowych czy rowerowych, i oczywiście w promocji. Pomorze stanowi największe zagłębie turystyczne w Polsce i nie możemy zawieść naszych gości. Chcemy by każdy turysta przybyły na Pomorze wyjeżdżał stąd ze świadomością, że urlop nie był czasem zmarnowanym. Chcielibyśmy także, aby zapragnął wrócić tu za rok. Albo i prędzej.
Pomorze na wakacje 9
Nr 8(17) sierpień 2007
O turystyce, promocji Pomorza, pozyskiwaniu środków unijnych i współpracy lokalnej rozmawiamy z Mieczysławem Strukiem, wicemarszałkiem Województwa Pomorskiego.
Jest jeszcze wiele magicznych miejsc do odkrycia
fot. kmz
Rybacy wracają z połowu – Chmielno
nej działania marketingowe są elementem koniecznym. Bez nich ta gałąź gospodarki po prostu umiera. Aby wszystko działało jak należy, trzeba po pierwsze skonstruować spójny system promocji, którego niestety jeszcze nie mamy. Indywidualne wydawanie pieniędzy na promocję przez gminy i poszczególnych gestorów bazy turystycznej jest mało skuteczne, zwłaszcza wtedy, gdy wydatki te nie są powiązane z promocją, prowadzoną przez struktury regionalne. Niezbędna jest współpraca pomiędzy wszystkimi podmiotami, wspólna prezentacja walorów turystycznych, wspólne ich reklamowanie. Drugi aspekt dotyczy całego systemu informacji turystycznej, który w Polsce jest niezwykle ubogi. Dziś internetowy anons już nie wystarcza. Potrzebny jest zintegrowany system informacji o całym województwie, dzięki któremu potencjalny turysta może uzyskać pełną wiedzę na interesujący go temat. Na przykład gdzie i kiedy odbywa się konkretne wydarzenie, jakie w okolicy są atrakcje turystyczne, jaki jest rozkład jazdy pociągów. I to
do nas docierają z różnych źródeł. Na pewno czerpię z doświadczeń podpatrzonych za naszą zachodnią granicą. Staram się jednak adaptować je do polskich warunków. Nie nauczyliśmy się jeszcze, że najważniejsza jest współpraca. Zarówno ta na szczeblu indywidualnych gestorów, jak i pomiędzy gminami. Ta, jaka istnieje, jest niewystarczająca, a efekt jest taki, że będąc na przykład w Gdańsku, bardzo trudno dowiedzieć się, co aktualnie dzieje się w Łebie, na półwyspie helskim, albo na zamkach w Gniewie czy Malborku. Dlatego staramy się stworzyć jeden spójny system informacji, do którego dane dostarczać będą organizacje funkcjonujące w terenie. Na Zachodzie takie systemy nie tylko znakomicie działają, lecz są ciągle rozwijane. Analiza stron internetowych zachodnioeuropejskich kurortów pokazuje, że tamtejsze bazy informacyjne są bardzo ściśle ze sobą powiązane – zwłaszcza w zakresie informacji turystycznej, systemu rezerwacji miejsc noclegowych, biletów na środki transportu itp. Poważną różnicą pomiędzy Pol-
tych zazwyczaj na zużytych stereotypach i zadawnionych urazach złych emocji wymaga pracy kilku pokoleń. Wiele dobrego może zdziałać dialog, cierpliwa rozmowa, której celem jest wzajemne zrozumienie. Między innymi dlatego współorganizowaliśmy już dwa Kongresy Obywatelskie, trzeci zresztą odbędzie się właśnie w rejonie Słupska. Aby lepiej integrować pomorskie środowiska zainicjowaliśmy także Program Rozwoju Obszarów Wiejskich, za pomocą którego staramy się wspierać nawet najmniejsze lokalne społeczności. W ramach tego projektu staramy się podnosić jakość życia na wsi, nie ingerując przy tym w inicjatywy mieszkańców. Oni bowiem najlepiej wiedzą, jakie projekty są dla danej społeczności najważniejsze. Do pobudzenia aktywności lokalnych gestorów wykorzystujemy także Fundusze Europejskie. Pieniądze te oczywiście nie załatwią wszystkich problemów, mogą jedynie przyspieszyć realizacje niektórych inwestycji. Poza tym, aby je uzyskać, trzeba posiadać zasoby własne, a te nie zawsze są wystarczające. I dlatego tak ważna jest bliska współpraca małych partnerów. Z niedużych projektów można stworzyć coś większego, naturalnie za cenę częściowej rezygnacji z własnych, lokalnych ambicji. Taki zintegrowany projekt ma większą szansę na dofinansowanie, ponieważ staje się atrakcyjny w skali kraju. Na tego typu działania istnieje cała masa źródeł finansowania, na przykład Regionalny Program Operacyjny, także liczne programy krajowe, trzeba tylko wykazać się aktywnością w ich poszukiwaniu. W mijającym okresie programowania Pomorze sięgnęło po niemal trzy miliardy złotych ze środków zagranicznych. Na działania turystyczne oczywiście daleko mniej. Jednak inicjatywy gospodarcze, które pozornie nie mają związku z turystyką, pośrednio przyczyniają się do jej rozwoju. Chociażby droga z Redy na Hel, budowa oczyszczalni ścieków nad Zatoką Gdańską, instalacja elektrowni wiatrowych albo finansowanie utrzymania obiektów sakralnych. To wszystko podnosi potencjał turystyczny naszego regionu. Jakie miejsca poleciłby pan nie tylko turystom spoza Pomorza, ale również mieszkańcom Gdańska, Gdyni i Sopotu, którzy często niczego poza swoimi miastami nie znają? Jest mnóstwo takich miejsc. Jako, że urodziłem się w Jastarni, oczywiście najsilniej jestem związany z Zatoką Pucką, która jest Polakom słabo znana. Pomimo że trwamy od wieków nad morzem, to Polska krajem morskim – w sensie świadomości i wiedzy – nie jest. Nawet mieszkańcy Trójmiasta, w wielu
przypadkach obeznani z przemysłem stoczniowym i portami, nie mają wielkiego pojęcia o morzu. Niedawno na swojej łodzi żaglowej gościłem kilka osób z Trójmiasta. Pokazałem im Suchą Rewę, czyli wyspę, która latem wynurza się na środku Zatoki Puckiej. Polecam także Krainę w Kratę, i w ogóle całą Ziemię Słupską, która nie wiadomo dlaczego jest niedoceniana przez mieszkańców Trójmiasta. Radził-
bym odwiedzić również słabo znane szlaki kajakowe w okolicach Chojnic i Brus, to są zupełnie niesamowite przyrodniczo tereny… Myślę, że w każdej miejscowości, nawet tej najmniejszej, jest jakieś magiczne miejsce. Jeśli się wystarczająco uważnie rozejrzymy, wsłuchamy w legendy i ludowe podania, to na pewno znajdziemy coś niezwykłego.
fot. materiały UM
Pomorza nie trzeba chyba specjalnie reklamować. Mamy tu w zasadzie wszystko: plaże, morze, lasy, rzeki, jeziora, wzgórza morenowe i wspaniały folklor, czyli wszystko, czego może zapragnąć dusza rasowego turysty. Co pana zdaniem, panie marszałku, należałoby zrobić, aby to bogactwo należycie „sprzedać”, a co za tym idzie przyciągnąć na Pomorze jeszcze więcej gości z kraju i zagranicy? Nie zgadzam się z pańską tezą, że naszego regionu nie trzeba promować. W branży turystycz-
ską a Zachodnią Europą jest również fakt, że stosunkowo niewielu Polaków posiada komputery. Ale mamy już portal „Wrota Pomorza”. Wchodząc na państwa stronę byłem pozytywnie zaskoczony… „Wrota Pomorza” to projekt, który cały czas rozbudowujemy. Za jego pomocą promujemy kompleksowo cały region, ale to nie oznacza, że tego rodzaju portal jest w stanie zastąpić sprawny system informacji turystycznej, który powinien funkcjonować w oparciu o najnowsze technologie. Obecnie przygotowujemy przedsięwzięcie, polegające na tym, że osoby, przekraczające granicę Województwa Pomorskiego, będą automatycznie otrzymywać sms z numerami telefonów, pod którymi można uzyskać informacje i pliki, dotyczące na przykład bazy noclegowej lub ważnych wydarzeń kulturalnych w regionie. Tego lata prowadzimy też akcję „Pocztówki z Pomorza”, której celem jest wzmocnienie zainteresowania naszym województwem. Skierowaliśmy ją do mieszkańców województw, z których pochodzi największa rzesza osób zazwyczaj wypoczywających latem w naszym regionie oraz do osób, które już tu są i właśnie spędzają swój urlop w Pomorskiem. W ramach akcji, poza innymi działaniami, wydanych zostało pięć „Pomorskich atlasów wycieczek”, w których zawarto opisy gotowych właściwie produktów turystycznych. Moim zdaniem inicjatywa ta zostanie sowicie zdyskontowana przez samorządy lokalne. W Atlasach zwraca się uwagę również na aktualne wydarzenia kulturalne, które odbywają się w całym regionie. Warto wspomnieć np. gdyński Open’er, koncert Roda Stewarta w Stoczni, Jarmark św. Dominika, oblężenie Malborka, słupskie Igrzyska Polonii, czy Zjazd Kaszubów w Brusach. Tych imprez naprawdę jest całe mnóstwo, chodzi tylko o to, żeby je umiejętnie połączyć. Spójny system informacji może również okazać się bardzo przydatny w integracji mieszkańców naszego województwa; może pomóc nam nie tylko w budowaniu więzów społecznych, lecz także w uświadamianiu przynależności do regionalnej wspólnoty. To są niewątpliwie piękne idee, ale ich realizacja wymaga chyba nie tylko czasu, ale przede wszystkim pieniędzy. Skąd zamierza pan, panie marszałku, je zdobyć? Pieniądze to jeden problem, ale są także inne. Na przykład animozje pomiędzy regionami, pomiędzy gminami, powiatami, miastami… Przemiana tych irracjonalnych, opar-
Malbork – największa gotycka warownia w Europie
fot. materiały UM
Krzysztof M. Załuski
w skali całego województwa. Turystyka nie uznaje bowiem granic. Turysta, zwłaszcza ten aktywny, poszukuje coraz bardziej urozmaiconej oferty, chce spędzać czas w sposób coraz bardziej atrakcyjny. Kolejna sprawa to konieczność bezustannego podnoszenia standardów bazy turystycznej i związanych z nią produktów. Czy przy podejmowaniu tak istotnych dla rozwoju regionu decyzji korzysta pan ze sprawdzonych wzorów? Na przykład zachodnioeuropejskich, gdzie usługi turystyczne, co tu dużo mówić, stoją na dużo wyższym poziomie niż u nas. Decyzje, które podejmujemy są wypadkową informacji, jakie
Zamek Książąt Pomorskich w Słupsku
Mieczysław Struk Wicemarszałek Województwa Pomorskiego Od 2005 roku pełni funkcję wicemarszałka województwa pomorskiego. Odpowiada za sprawy gospodarcze, infrastrukturę województwa, system wdrażania europejskich środków pomocowych oraz za spółki prawa handlowego, w których samorząd województwa posiada udziały. Urodził się 1 stycznia 1961 roku w Jastarni. Jest absolwentem Wydziału Turystyki i Rekreacji Akademii Wycho-
wania Fizycznego we Wrocławiu. Ukończył podyplomowe studia organizacji i zarządzania oraz integracji europejskiej na Uniwersytecie Gdańskim oraz 3-letnie studia doktoranckie na Wydziale Zarządzania i Ekonomiki Usług Uniwersytetu Szczecińskiego. Od 1990 roku przez 12 lat był burmistrzem Jastarni, a od ponad 8 lat jest radnym Sejmiku Województwa Pomorskiego. Żonaty, ma dwie córki. Jest członkiem Platformy Obywatelskiej i Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego. Z zamiłowania i w wolnym czasie – żeglarz w stopniu kapitana jachtowego.
z regionu
Przed miesiącem pisaliśmy o małych firmach z krótkim stażem, wspomaganych kompleksowo w ramach sopockiego Centrum Przedsiębiorczości. Firm tych jest w MikroInkubatorze dziewięć, na następne wciąż czekają wolne miejsca. Dziś prezentujemy sylwetki dwóch osób, których aplikacje jesienią ubiegłego roku zyskały uznanie komisji. Dzięki temu od stycznia ich firmy korzystają w Centrum ze wsparcia doradczego i technicznego, a także, w jednym przypadku, lokalowego.
Jarosław Kurek
M
arta Sikorska jest absolwentką architektury wnętrz gdańskiej ASP. – Te studia absorbują dużo czasu, co sprawia, że w czasie nauki żyje się jakby pod kloszem, a po dyplomie niekiedy trudno od razu odnaleźć się w otaczającym nas świecie – konstatuje. Przez pewien czas nosiła się z zamiarem wyjazdu za granicę, ale namówiona przez znajomych, postanowiła na próbę założyć w kraju własną firmę. Jej
grodę, lub choćby wyróżnienie, jej projekty trafią do internetowej bazy. Dzięki temu będą mogły dotrzeć do renomowanych firm wzorniczych z całego świata. O profesjonalizmie Marty może świadczyć dbałość o potrzeby zleceniodawców. Realizując zamówienia, skupia się nad ich stylem życia, poznaje codzienne zwyczaje. – Proszę, by na początek opisali mi swój rozkład dnia. Dzięki temu, że wiem, czy chodzą po mieszkaniu boso, czy rano idą najpierw pod prysznic, czy do kuchni, mogę odpowiednio zaplanować materiał na podłoże, ustawienie sprzętów – wyjaśnia.
W szkole tańca Top Dance, prowadzonej przez Marka Konderaka można zdobyć nowe doświadczenia i umiejętności, a przy okazji… stracić zbędne kilogramy.
wspólniczka, Katarzyna Stawniak, również jest absolwentką ASP, a także gdańskiej politechniki.
Pomysł na wnętrze Firma SiS (Sikorska i Stawniak) istnieje od września roku. Jej uruchomienie było możliwe dzięki wsparciu Agencji Rozwoju Pomorza i wykorzystaniu unijnych funduszy, co zaowocowało między innymi szkoleniami w zakresie psychologii i autoprezentacji. Sopocki MikroInkubator wspiera firmę SIS wynajmując jej pomieszczenie na preferencyjnych warunkach i oferując bezpłatne usługi biurowe. Działalność firmy obejmuje projektowanie wnętrz – apartamentów i mieszkań prywatnych – a także ogrodów. Marta Sikorska tworzy też na zamówienie rzeźby. Sama określa tę część swojej aktywności jako niszową, pochłaniającą sporo czasu i kosztów. Nie ma jednak zamiaru z niej rezygnować. Mówiąc o swoich planach, wyjaśnia: – Nie chciałabym prowadzić zwykłego biura projektowego. Zamierzam zająć się również wzornictwem przemysłowym, zdobyć markę, metkować swoje wyroby, docierać do szerszego kręgu odbiorców. Wraz ze wspólniczką stale pracujemy nad budową wizerunku firmy. Prace młodej projektantki zostały zakwalifikowane do konkursu PRODECO . To szansa na wyrobienie sobie renomy. Jej projekty będą drukowane w październikowym dodatku do ELLE DECORATION. Jeśli dostanie na-
Czy zdarza się, że musi walczyć z nietrafionymi pomysłami klientów, z oczekiwaniami nie do spełnienia? Odpowiada dyplomatycznie: – Nasza firma zawsze stara się awansować każdy pomysł. Chcemy sprawić, by w praktyce spełniał on swoją rolę pełniej, szerzej niż w czyjejś wyobraźni.
Marta Sikorska i jej firma SIS projektuje wnętrza apartamentów i mieszkań prywatnych, a także ogrody. Marta tworzy też na zamówienie rzeźby.
Tańczyć każdy może Marta Sikorska bywa w swoim biurze codziennie. Inaczej Marek Konderak, który prowadzi studio tańca Top Dance, nie wynajmuje przy Polnej lokalu i zjawia się tutaj kilka razy w miesiącu. Uczył tańca już w latach . i . w jednej z pierwszych Szkół Tańca – POLDANCE w Sopocie. Jako tancerz zdobył klasę międzynarodową w tańcach standardowych i latynoamerykańskich. W swej trenerskiej karierze wychował wiele par tanecznych od E do A klasy. Posiada I kategorię instruktorską i uprawnienia sędziowskie. Jego studio prowadzi zajęcia na drugim piętrze Krzywego Domku w Sopocie. Na brak chętnych nie może narzekać. Przychodzą przede wszystkim dziewczyny i panie w różnym wieku, powodowane
dbałością o sylwetkę, czujące, że brakuje im ruchu, szukające rozrywki łączącej harmonijny rozwój ciała i ducha. Dla nich przeznaczone są kursy Lady Latino, na których mogą tańczyć bez partnerów. Panowie pojawiają się z dziewczynami, narzeczonymi. Przed ślubem pary uczą się wybranego tańca – najczęściej wybierają walca angielskiego lub rumbę. Później, na imprezie weselnej, mogą zaimponować gościom. W Top Dance znajdą ofertę początkujący i zaawansowani, studio prowadzi też kursy tańca dla firm. – Taniec to forma rozrywki, w której pasja i erotyka łączą się z zabawą, z relaksem – mówi Marek Konderak. – Można tu zdobyć nowe doświadczenia i umiejętności, a przy okazji… stracić zbędne kilogramy. Jeśli ktoś chce, może spróbować sił w tańcu towarzyskim, uczyć się walca wiedeńskiego, tanga, quickstepa czy fokstrota. Osoby o większym temperamencie odnajdą się w tańcach latino takich jak: samba, jive, rumba, cha cha i pasodoble. Tańcem uzupełniającym jest disco blues, czerpiący ze stylu disco zapoczątkowanego w latach . Dla osób kochających muzykę i rytmy latynoskie oferowane są kursy popularnej na całym świecie salsy wzbogacone o merenque i przepiękną dominikańską bachatę. Chcę rozszerzyć propozycję studia o zajęcia dla dzieci, a z myślą o paniach planuję wprowadzenie nauki tańca brzucha, oczywiście z udziałem profesjonalnej instruktorki. Już teraz można uatrakcyjnić sobie wakacje zapisując się na kursy tańca, które odbędą się sierpnia o godz. . w „Krzywym domku” w Sopocie (bliższe informacje na stronie www.topdance.com.pl). Sopocki MikroInkubator to dzisiaj nie tylko techniczny i doradczy punkt wsparcia. To również miejsce, w którym można się po prostu spotkać i porozmawiać, opowiedzieć o sukcesach czy kłopotach. Miejsce, w którym dochodzi do wymiany informacji, jakich nie zagwarantują nawet precyzyjnie opracowane kursy czy szkolenia. Przykład? To właśnie na spotkaniu zaaranżowanym dla potrzeb naszej gazety przez Katarzynę Matuszak z sopockiego Centrum Przedsiębiorczości, szkoła Top Dance zyskała nową klientkę w osobie pani Marty, współwłaścicielki firmy SiS. Nabór firm do MikroInkubatora Przedsiębiorczości jest wciąż otwarty. Bliższe informacje znajdują się na stronie www.inkubator. sopot.pl, lub w siedzibie w Sopocie przy ul. Polnej, tel.
Pić, czy nie pić… pod chmurką? Na początku tego roku sopoccy radni podjęli uchwałę w sprawie zakazu sprzedaży alkoholu w nocnych sklepach od godziny . do . rano. Zakaz miał obejmować sklepy w śródmieściu, nie dotyczył natomiast punktów sprzedaży na obrzeżach miasta. Wojewoda Pomorski Piotr Karczewski unieważnił tę uchwałę, jako stwarzającą dysproporcje pomiędzy równymi w założeniu podmiotami gospodarczymi. Prezydent Karnowski odwołał się od tej decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a gdy lipca skarga została oddalona, do Najwyższego Sądu Administracyjnego. Zdaniem Jacka Karnowskiego tłumy podpitych wy-
Stawy retencyjne w komplecie lipca zakończona została modernizacja kolejnego sopockiego stawu retencyjnego. Staw przy ulicy Reja był ostatnim zbiornikiem wodnym w mieście objętym „Programem uporządkowania gospodarki wodno-ściekowej w Sopocie”. Program ten realizowany był od roku.
Pierwsze urodziny m/v Sopot Masowiec Sopot należy do armatora SMT Shipmanadement & Transport Gdynia, mającej swoją siedzibę w Sopocie. Statek o wyporności tysięcy ton wodowany został w roku jako „Arctic”, a w marcu zeszłego roku przemianowano go na m/v „Sopot”. Równy rok temu opuścił gdyńską stocznię, gdzie w rekordowym tempie dwóch miesięcy przeprowadzono skomplikowaną przebudowa statku. Dzięki niej masowiec wzbogacony został o system samowyładowczy. Obecnie pływa pomiędzy Brazy-
Spotkanie z kulturą żydowską dni, trwały w Sopocie Międzynarodowe Spotkania z Kulturą Żydowską. Ich miejscem był Teatr Atelier oraz Krzywy Domek. W latach dwudziestych ubiegłego wieku kultura żydowska była stale obecna w kurorcie. Przyjeżdżały tu zespoły z wielu krajów, działał żydowski teatr. Po przerwie spowodowanej wojną i Holocaustem kulturę tę próbuje wskrzesić Teatr Atelier pod kierunkiem André Ochodlo. W te-
rostków spożywających alkohol na ulicach nie licują z wizerunkiem sztandarowego uzdrowiska, jakim jest Sopot. Alkohol powinno pić się w miejscach do tego przeznaczonych: restauracjach, barach, pubach. Możność nabycia go w pierwszym z brzegu nocnym sklepie, sprawia iż pije się go więcej i byle gdzie. Zakaz sprzedaży alkoholu mógłby ograniczyć tę plagę. W przypadku jeśli NSA przychyli się do werdyktu WSA, prezydent ma jeszcze jedno wyjście: przeforsować w Radzie Miasta nową ustawę o zakazie nocnej sprzedaży napojów wyskokowych w całym Sopocie. Od początku roku do połowy lipca Policja i Straż Miejska w Sopocie zatrzymały ponad osób pijących alkohol w miej-
scach publicznych. Wystawiono mandaty na kwotę blisko tysięcy złotych. Władze miasta nie wykluczają zaostrzenia sankcji wobec amatorów picia pod chmurką. (bs)
fot. archiwum
Co słychać w MikroInkubatorze
Sopot
Tak się może skończyć niekontrolowane picie
Dzięki niemu rewaloryzowano dziesięć rezerwuarów wodnych, między innymi Staw Łokietka, Staw Kochanowskiego i Stawy Krasickiego. Miasto planuje ponadto budowę trzech podziemnych zbiorników. Powstaną one w pobliżu parkingu Uniwersytetu Gdańskiego, przy ul. Okrzei i Piastów. Modernizacja Stawu Reja pochłonęła , mln zł. ,
mln wyłożyła Unia Europejska, resztę pokryło miasto. – Dzięki modernizacji mieszkańcy zyskali nowe miejsce do spacerów – mówi Elżbieta Turowiecka, naczelnik Wydziału Inżynierii i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Sopotu. – Nowe zbiorniki pomogą także w walce z podtapianiem piwnic. (bs)
lią, a Trynidadem, przewożąc rudę żelazną dla tamtejszych hut. Rok temu szef SMT, Anthonius Voorham obiecał i dotrzymał słowa, że m/v Sopot, wchodząc do każdego portu na maszt wcią-
gać będzie flagę Sopotu, którą armatorowi przekazał prezydent miasta, Jacek Karnowski. Z okazji pierwszych urodzin Anthonius Voorham podarował miastu model statku.
fot. kmz
Sopot. Dwa pomysły na firmę
www.riviera24.pl
Prezydent Jacek Karnowski, Anthonius Voorham i Leszek Wąsiewicz z SMT podczas uroczystości przekazania modelu statku m/v Sopot w Urzędzie Miasta. 5 lipca 2007 r.
gorocznym programie MSzKŻ znalazły się koncerty muzyki klezmerskiej, premiera widowiska muzycznego „Moscow ‘”, prelekcje, a nawet lekcja języka hebrajskiego. W Nowej Synagodze w Gdańsku-Wrzeszczu przy ulicy Partyzantów , otwarta została wystawa „I ciągle widzę ich twarze”. Wystawę można oglądać do sierpnia br., również w Synagodze, w piątkowy wieczór lipca można było być uczestnikiem kolacji szabatowej.
fot. Ewa Grabowska-Sadłowska
10 inicjatywy
André Ochodlo – pieśniarz, reżyser teatralny i założyciel teatru Atelier w Sopocie.
Sopot w rysunkach Per Oscar G. Dahlberg, pochodzi ze Szwecji, mieszka jednak od lat w Sopocie. Jest absolwentem Cambridge i Royal College of Art w Londynie. Dahlberg to autor pierwszej w historii Sopotu – i jedynej jak dotąd – rysunkowej opowieści o tym magicznym mieście. „Sopot w rysunkach” to niezwykła, bardzo osobista wędrówka szwedzkiego artysty po „Perle Bałtyku”. Dahlberg oprowadza nas po swym ukochanym mieście, szkicując za pomocą frywolnej, wirującej linii miejsca wszystkim znane, ale i te mniej popularne, a warte odwiedzenia i zadumy. Album można kupić w Domu Książki, Księgarnia „Kropka”, Krzywy Dom, ul. Boh. Monte Cassino, Sopot. Cena 80 zł, s.160, inf. (+) 48 501 154 802, www.dahlberg.pl, www.pogdahlberg.com. W sprzedaży znajduje się również album „Oliwa w rysunkach”, a wkrótce ukaże się kolejna pozycja autora „Per a Paris” – Paryż w rysunkach.
kultura 11
Nr 8(17) sierpień 2007
Sopot. Nowy festiwal w Operze Leśnej
Już za rok pierwsza Eurooperetka Sopotowi przybędzie wkrótce nowa duża impreza kulturalna – Międzynarodowy Festiwal Muzyczny „Eurooperetka” Pomysłodawcą jedynego w Polsce tego typu przeglądu jest dyrektor Mazowieckiego Teatru Muzycznego „Operetka”, Włodzimierz Izban.
Krzysztof M. Załuski
D
yrektor warszawskiej „Operetki”, Włodzimierz Izban jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. W latach 1992–1995 był stypendystą Konserwatorium w Sion
w Szwajcarii. Jako solista występował na deskach Stadttheater w St. Gallen. Teraz, gdy dyrektorowi przyjdzie zmierzyć się z ambitnymi zamierzeniami, zagraniczne koneksje mogą okazać się bezcenne. Przed paroma laty Włodzimierz Izban wpadł na pomysł założenia teatru muzycznego. Teatr taki został powołany uchwałą Sejmiku Województwa
Mazowieckiego w kwietniu roku. Jedną z jego premier, „Wesołą Wdówkę” Franza Lehara, mieszkańcy Wybrzeża mogli obejrzeć lipca br. w Operze Leśnej. Przy okazji Teatralną Nagrodą Muzyczną imienia Jana Kiepury uhonorowana została wielka polska wokalistka Maria Fołtyn. Rok temu „Operetka” przyjechała do Sopotu z „Księżniczką Czardasza”. Dziś już wiemy, że
Od przyszłego roku przyznawane będą statuetki „Kiepury”
Kino Letnie Krzywego Domku. „Galeria Marka Karewicza”
Duch miejsca
Ostatnio zastanawiam się, na ile byłabym uboższa, gdybym nie wystawa „Polski Rock and Roll – Początek Drogi”, którą 9 czerwca w sopockim Krzywym Domku otworzył ojciec polskiego rocka, Franciszek Walicki. To samo dotyczy filmów dokumentalnych towarzyszących wystawie, a szczególnie jednego z nich zatytułowanego „Galeria Marka Karewicza”.
P
rojekcje filmów odbywają się co wtorek o godzinie 19:00 w sali konferencyjnej Krzywego Domku. Pierwsze dwa lipcowe spotkania poświęcone były jednemu z najwybitniejszych polskich fotografików, Markowi Karewiczowi. Walicki mówił o nim: „Marek towarzyszył narodzinom polskiego rocka, należał do jego obserwatorów i współtwórców”. Podczas wtorkowych pokazów miłośnicy big-beatu obejrzeli etiud filmowych. W seansach uczestniczyli osobiście Marek Karewicz i Franciszek Walicki. Bohaterami etiud byli soliści i zespoły grające jazz i rock; m.in.: Krzysztof Komeda, Miles Davies, Jerzy Duduś Matuszkiewicz, The Rolling Stones, Ella Fitzgerald, Leopold Tyrmand, Tadeusz Nalepa i grupa Perfekt. Z rozmów, które Karewicz prowadził z fotografowanymi muzykami, a także z barwnych opisów okoliczności powstawania poszczególnych zdjęć, wyłania się niezwykle sugestywny obraz ówczesnej, nie tylko muzycznej rzeczywistości. Kim zatem jest Marek Karewicz – człowiek, który w r. sportretował Micka Jaggera podczas legendarnego koncertu The Rolling Stones w Sali Kongresowej w Warszawie, który był świadkiem opuszczenia widowni przez ówczesnych władców PRLu po wykonaniu utworu „I can’t get no Satisfaction”, i wypięcia na się nich Stonesowych poślad-
Andrzej Stanisławski
P
kiem jazzu, który podczas I Festiwalu Jazzowego w r. w tłumie młodych-gniewnych maszerował przez Sopot w nowoorleańskim pochodzie. Wkrótce zresztą Karewicz zamienił instrumenty muzyczne na sprzęt fotograficzny. Pojawiał się z nim „wszędzie tam, gdzie jęczały gitary, bas wypruwał wnętrzności, a perkusja wyznaczała rytm serca”. Ale to nie wszystkie jego osiągnięcia – artysta jest także autorem ponad okładek płytowych, w tym do fonograficznej serii „Polski Jazz”, oraz okładki „Blues” zespołu Breakout, uznaną za najlepszą w ostatnim -leciu. Przede wszystkim jest jednak autorem ponad dwóch milionów fotogramów, prezentowanych na wystawach na wszystkich niemal kontynentach. Sam mówi o sobie, że jako fotograf muzyczny w Europie nie znajduje dla siebie konkurencji. Nie udało mu się sfotografować jedynie największego „faceta jazzu” – Louisa Armstronga. Zawsze wydawało mu się, że zdąży. Stało się jednak inaczej… Ale to jedyna poważna luka w jego archiwum.
fot. Jacek Kołakowski
Elżbieta Perlińska
– Międzynarodowy Festiwal Muzyczny „Eurooperetka” będzie jedynym tego typu w Polsce – mówi dyrektor Izban. – Nasz projekt jest pionierski w tym sensie, że w Polsce nie ma, ani nigdy do tej pory nie było przeglądu operetkowego. Moim marzeniem jest, aby raz w roku sopocka scena była miejscem tętniącym śpiewem, tańcem i muzyką i to na najwyższym artystycznym poziomie. Festiwal będzie doskonałą rozrywką. Zorganizujemy ucztę dla oka i ucha, która zadowoli najwytrawniejszych nawet melomanów. Kiedyś Opera Leśna słynęła Festiwalami Wagnerowskimi. Muza zaproponowana przez dyrektora Izbana jest lżejsza, co nie znaczy gorsza. I pewnie bardziej od patetycznej, napełnionej grozą muzyki Wagnera, pasująca do atmosfery Sopockiego Lata.
Lektura na wakacje
Wirtuoz obiektywu ków? Kim jest ten, kto uwiecznił Ellę Fitzgerald „śpiewającą z otwartymi oczami”? Pierwsza Dama Amerykańskiej Piosenki po otrzymaniu zdjęcia była zdumiona, bo nigdy dotąd nie zdarzyło jej się w ten sposób interpretować żadnego utworu – nie wiedziała jednak, że Karewicz fotografował ją w przerwie pomiędzy piosenkami. Kim wreszcie jest ten, kto swoim zdjęciem do tego stopnia oczarował Milesa Davisa, że słynny jazzman powiedział o nim: „you are great”, a po latach zaprosił w swoją ostatnią trasę koncertową? Na pewno Karewicz jest kimś więcej niż tylko zwykłym obserwatorem rzeczywistości. Jest wybitnym artystą, któremu Federacja Międzynarodowej Sztuki Fotograficznej nadała prestiżowy tytuł FIAP. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, działaczem Polskiego Związku Jazzowego, dziennikarzem muzycznym, prezenterem. Zanim jednak stał się wirtuozem obiektywu, był muzykiem grającym na trąbce i kontrabasie. A jeszcze wcześniej sympaty-
nie były to ostatnie występy artystów Mazowieckiego Teatru Muzycznego w Sopocie. Dyrektor Izban upatrzył sobie nasze miasto, jako miejsce nowego, wielkiego festiwalu muzycznego. Bez trudu przekonał do tej idei prezydenta Karnowskiego, który przyjął ją z pełną aprobatą. Festiwal ma się odbywać corocznie na zakończenie sezonu muzycznego, czyli na przełomie czerwca i lipca. W Operze Leśnej będą się spotykały czołowe teatry muzyczne Europy, mające w swym repertuarze spektakle operowe, operetkowe i musicalowe. Raz do roku, w kategoriach: najlepszy spektakl, śpiewak, śpiewaczka, debiut (śpiewaka lub śpiewaczki), reżyser, dyrygent, tancerz oraz nagroda specjalna za całokształt twórczości artystycznej, przyznawane będą również Teatralne Nagrody Muzyczne im. Jana Kiepury (tzw. „Kiepury”).
Franciszek Walicki i Marek Karewicz – ojciec i kronikarz polskiego rocka w Krzywym Domku.
rzeważnie ludzie spacerujący po mieście nie podnoszą wzroku powyżej parteru. Widzą witryny sklepów, szyldy urzędów i lokali gastronomicznych, drzwi wejściowe, prowadzące do domów, gdy jednak przyjdzie im obejrzeć zdjęcie frontonu kamienicy, obok której codziennie przechodzą, często popadają w zakłopotanie. To ten dom, czy może jakiś inny? Wieżyczki, wykusze, pilastry, rzeźby, łamane dachy – to wszystko, co świadczy o urodzie budynku, jakże łatwo umyka naszej świadomości. Często sami nie wiemy, co posiadamy. Nie wiadomo ilu sopocian zadziera głowy do góry, aby szczegół po szczególe, podziwiać cudeńka, zdobiące frontony willi i kamienic. Wszystkim, którzy dotąd nie uświadamiają sobie, w jak pięknym mieście żyją, polecamy niewielką książeczkę Hanny Domańskiej: „Opowieści sopockich kamienic”. O Sopocie napisano wiele książek. Pomijając obszerną literaturę powstałą w języku niemieckich wspomnieć trzeba o dziełach Franciszka Mamuszki i o monumentalnej pracy Józefa Golca „Sopot. Kronika XX wieku”, która miesiąc po miesiącu daje obraz wydarzeń rozgrywających się w tym mieście. Osobnej monografii doczekało się Molo w jakże interesującej książce Wojciecha Fułka i Macieja Szemelowskiego: „Krótka historia nieskończoności – sopockie molo…” Zaś Roman Stinzing-Wojnarowski w formie wspomnieniowopowieściowej ukazał siermiężny Sopot lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Domańska poszła nieco innym tropem. Zgodnie z tytułem jej książka stanowi dzieje budowli, które uznała za najbar-
dziej godne zainteresowania, oraz czterema ulicami: „sopockim Montparnassem” czyli ulicą Obrońców Westerplatte (niegdysiejsza Villenstrasse i Rickertstrasse), Dąbrowskiego (Roonstasse), Kasprowicza (Kollathstrasse) i Poniatowskiego ((Ernstrasse). Wśród wyróżnionych budynków znalazł się sopocki Ratusz, Poczta Główna, Łazienki Południowe, Aqua Park, zajmujący miejsce dawnej restauracji i kawiarni Brauershoehe (Wzgórze Piwowara), Dworek Sierakowskich, Grand Hotel, Zakład Balneologiczny. W spisie znalazły się także obiekty, których usytuowanie na planie miasta niejednemu sopocianinowi mogłoby sprawić trudności. Na przykład Hotel Kreisa, księgarnia muzyczna Ziemssena, willa pastora Bowiena i wiele, wiele innych. Książka jest ilustrowana zdjęciami domów i ulic, których historię przedstawia autorka. Domańska zadawała sobie iście benedyktyński trud prześledzenia dokumentów odnoszących się do dziejów Sopotu, takich jak plany architektoniczne, księgi adresowe i hipoteczne, spis członków stowarzyszeń itp. Dzięki temu otrzymaliśmy panoramę omawianych obiektów, od chwili ich powstania do roku . Z imienia i nazwiska, oraz zawodu i zajmowanych funkcji wymieniani są właściciele i lokatorzy domów, a nawet służba domowa: pokojówki, kucharki, dozorcy, ogrodnicy. Z książki dowiadujemy się także ilu w minionych latach praktykowało w Sopocie lekarzy, gdzie były apteki, restauracje, hotele, zakłady przemysłowe – dziś już nieistniejące. Autorka śledzi historię sopockich domów na przestrzeni blisko dwustu lat. Przez ten czas zmieniali się właściciele, lokatorzy, a także przeznaczenie budynków. Największy niszczący huragan przeszedł oczywiście w roku . Zagładzie uległo nie
tylko sporo cennych obiektów, zwłaszcza w dolnej części miasta, ale także zmieniła się całkowicie etniczna struktura Sopotu. Do niektórych byłych obywateli miasta Domańska zdołała dotrzeć, odnalazła ich gdzieś nad Renem, czy Łabą, o innych pisze krótko: „Ich powojennych losów nie udało się ustalić”. We wstępie do książki Domańskiej wiceprezydent miasta Wojciech Fułek napisał, że głównym obiektem zainteresowania autorki jest „unoszony morską bryzą duch miejsca”. Jak się zdaje, duch ten ulotnił się wraz z nastaniem Polski, zwanej Ludową. To -lecie, poza niezbyt licznymi wyjątkami, umyka zainteresowaniom autorki. Pisze o tym okresie krótko i jakby z niechęcią: „Po drugiej wojnie światowej (dom), jak wszystkie sopockie kamienice został skomunalizowany i ma nowych lokatorów”. Tak lakonicznie wspomina Domańska o siedzibie Miry Kimmelman, a także o wielu innych rezydencjach. Na przestrzeni stu kilkudziesięciu lat Sopot wznosili wspólnym wysiłkiem Niemcy, Żydzi i Polacy. Dziś mieszkają w nim tylko ci ostatni, a i oni przeważnie nie wywodzą się znad Bałtyku i niewiele mają wspólnego z miastem, wyrosłym z natchnienia doktora Haffnera. I to chyba do nich najbardziej jest skierowana książka Hanny Domańskiej. Poznanie „ducha” zajmowanego przez nas miejsca, powinno być obowiązkiem każdego światłego obywatela. Zwłaszcza w tak niezwykłym mieście, jak Sopot. Hanna Domańska, „Opowieści sopockich kamienic”, Polnord Wydawnictwo Oskar, Gdańsk , str.
12 porady
www.riviera24.pl
Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris proponuje
Piegi, plamy, przebarwienia Pojawiają się nagle na czole, policzkach, na nosie. Zdarzają się także na dłoniach, szyi i dekolcie. Dotyczą 30% kobiet po trzydziestym roku życia i 90% po pięćdziesiątym. Trudno z nimi walczyć, wiec lepiej ich unikać.
Maria Slott
W
idoczne gołym okiem na skórze plamki i plamy są efektem nagromadzenia melaniny, barwnika skóry produkowanego pod wpływem promieniowania ultrafioletowego przez komórki skóry zwane melanocytami. Czasami mogą być wynikiem nadmiernego skupienia melanocytów w jednym miejscu. Pojawiają się samoistnie lub w wyniku zmian wywołanych chorobami (wątroby, tarczycy, jajników), ale także w wyniku zmian hormonalnych zachodzących w okresie ciąży, stosowania doustnych środków antykoncepcyjnych, hormonalnej terapii zastępczej innych kuracji hormonalnych.
Piegi (ephelides) – liczne drobne (wielkości do mm), nieregularne, jasno – lub ciemnobrązowe plamki powstają pod wpływem światła słonecznego, dlatego najczęściej występują na skórze twarzy i kończyn górnych. Podłoże ich powstania jest genetyczne, zwykle pojawiają się już ok. roku życia. Melasma (ostuda, chloasma) to jedno z najczęstszych przebarwień występujących głównie u kobiet, najczęściej po roku życia. Nasilają się podczas intensywnej ekspozycji na
ultrafiolet (również w solarium). Plamy soczewicowate (letingines seniles) zostały nazwane tak z powodu swojego wyglądu zbliżonego do ziaren soczewicy. Są to okrągłe lub owalne i tworzą się w miejscach nieosłoniętych przed działaniem promieniowania. Powstają pomiędzy a rokiem życia. Nie wszystkie piegi i przebarwienia można rozjaśniać lub usuwać, najlepiej więc nie dopuszczać do ich powstania. Najważniejsza jest skuteczna ochrona przeciwsłoneczna. Warto ograniczać ekspozycję na promieniowanie słoneczne w godzinach południowych, unikać solarium oraz stosować zewnętrzne preparaty chroniące przed UVB i UVA (kremy z wysokimi filtrami SPF) i nosić odzież osłaniającą ciało. Preparaty przeciwsłoneczne powinny zawierać filtry mineralne bądź mieszaninę filtrów chemicznych i mineralnych.
Dieta na wakacje
Adios kanapki z margaryną Krzysztof M. Załuski
W
akacje dobiegły półmetka… Pora więc chyba najwyższa, by pomyśleć o diecie. Zwłaszcza, że naukowcy znowu uczynili milowy krok w dziedzinie dietetyki. Odkryli mianowicie, że regularne spożywanie jajek nie grozi ani zawałem serca, ani niedokrwiennym udarem mózgu. Ich zdaniem również „mała czarna” nie powinna doprowadzić nałogowych kawoszy do zawału. Okazuje się także, że szkodliwa do niedawna czekolada zawiera te same składniki, co warzywa i owoce, więc i na nią można sobie pozwolić.
Zdaniem epidemiologa z Uniwersytetu Harvarda, dr Franka B. Hu, możemy również śmiało jeść codziennie jedno kurze jajko. Gorzej natomiast z margaryną… Ta, mająca do niedawna renomę bezpiecznego tłuszczu namiastka masła, okazała się równie szkodliwa jak samo masło. Przy czym dietetycy szczególnie przestrzegają przed jedzeniem tzw. margaryn twardych, bo zawierają one kwasy transtłuszczowe. Wskazane natomiast jest smarowanie chleba margaryną miękką. Istnieje jednak i tacy badacze, dla których zarówno miękka, jak i twarda margaryna jest chorobotwórcza. Sądzą oni bowiem, że podczas produkcji, wspomniane tłuszcze podlegają tak skomplikowanej obróbce chemicznej, że każda
margaryna z nich wyprodukowana zawiera substancje zagrażające zdrowiu. Przy okazji badań nad tłuszczami okazało się, że to nie tyle sam „zły cholesterol” jest winny zawałom, ile jego utlenianie. W tej właśnie postaci niszczy on ściany tętnic wieńcowych. Dietetyczka z Uniwersytetu Tufts w Bostonie, dr Alice H. Lichtenstein twierdzi natomiast, że nie wszyscy ludzie jednakowo reagują na te same ilości cholesterolu dostarczane w pokarmach. Niektórzy mogą spokojnie napychać się mięsem i chlebem grubo posmarowanym masłem, a mimo to mają niskie stężenie cholesterolu we krwi. Inni przeciwnie – przestrzegając niskocholesterolowej diety, zapadają na miażdżycę. Nic więc dziwnego, że coraz więcej
„Wygnanie z Arkadii” Stanisława Załuskiego to książka o ostatnich latach polskiego dworu, o likwidacji ziemiaństwa jako warstwy społecznej, która przez prawie tysiąc lat odgrywała dominującą rolę w życiu kraju. W formie wspomnieniowoanegdotycznej autor opowiada o zwyczajach, zaletach i przywarach tego środowiska w okresie przedwojennym. Następnie przechodzi do okupacji niemieckiej, aby zakończyć opowieść dramatycznym zderzeniem ziemiaństwa z zalewająca Polskę nawałą sowiecką i zadekretowaną przez Stalina reformą rolną. Książkę można nabyć w sopockim Krzywym Domku w księgarni Książka Dla Ciebie lub zamówić telefonicznie pod nr. 0501 495 553. Cena 35 złotych.
Na takiej bazie powstały najnowsze preparaty Prosystem Home Care Sun Control SPF , oraz , które stanowią niezwykle skuteczną ochronę przeciwsłoneczną. Są one dostępne wyłącznie w Kosmetycznych Instytutach Dr Irena Eris. Powinny być stosowane od początku kwietnia do końca września, a zimą koniecznie także podczas wypraw narciarskich. Zastosowano w nich lipidowy kompleks na bazie aktywnych bioolejów z masłosza (Masło Shea) i nasion słonecznika, który w połączeniu z luteiną dezaktywuje działanie wolnych rodników, chroni komórki przed destrukcyjnym działaniem promieni UVA i UVB. Masło Shea dzięki właściwościom kojącym i wzmacniającym naturalną barierę hydrolipidową naskórka zabezpiecza skórę przed nadmierną utratą wilgoci i przedwczesnym starzeniem (zmarszczki, utrata elastyczności). Witamina E wspomaga działanie kompleksu a wysoki naturalny filtr UVA/UVB (SPF , i ) zapewnia skuteczną fotoochronę oraz chroni przed powstawaniem przebarwień skóry. Autorką jest mgr Maria Slott, kosmetolog współpracująca z Kosmetycznym Instytutem Dr Irena Eris w Sopocie. grubasów zaczyna wątpić w jakikolwiek sens dietetyki. Zwłaszcza, że narody basenu Morza Śródziemnego na miażdżycę chorują znacznie rzadziej niż ludzie w pozostałych częściach Europy – mimo że spożycie tłuszczu jest na Południu dużo wyższe. Amerykańscy badacze, zaglądając Włochom i Francuzom do garnka, doszli do wniosku, że dzieje się tak za sprawą warzyw, tłuszczy roślinnych i ryb, które przeważają w śródziemnomorskiej diecie. Nie wszyscy jednak mają czas na pitraszenie ravioli, cannelloni, lasagne i temu podobnych frykasów. Większość uganiających się od rana do nocy za kasą polskich mieszczuchów musi zadowolić się siekanym od Mc Donaldsa. Tym ostatnim naukowcy proponują diety suplementarne, zwane inaczej przemysłowymi. Niestety dostarczenie organizmowi zbawiennych przeciwutleniaczy – obecnych głównie w warzywach i owocach, ale także i w winie, herbacie i czekoladzie – wyłącznie w tabletkach jest jak na razie niemożliwe. I to jest zdaje się stanowi największy problem – z jednej strony dietetyków, którzy zabraniając zwykłym zjadaczom chleba kanapek z margaryną i szyneczką, liczyli na pokaźne zyski ze sprzedaży kolejnej „diety-cud” – z drugiej tych wszystkich, dla których jedzenie to jedna z największych przyjemności, jakie dała im natura… Na pocieszenie dodam jeszcze, że picie wina okazało się nie tylko nieszkodliwe, lecz nawet wskazane. Specjaliści z University of Florida, doszli bowiem do wniosku (badając a jakże białe myszki), że wino – zwłaszcza Cabernet-Sauvignon i muskat – zmniejsza ryzyko zawału serca! Skoro więc amerykańskim myszkom słodkie winko nie zaszkodziło, to i nam chyba nic się nie stanie… Na zdrowie!
Adwokat radzi
Prawa biologicznego ojca
Aleksandra Cichowicz-Pietrzak
P
an Sebastian ma 50 lat. Jest żonaty, starszy syn studiuje, młodszy za rok będzie zdawał maturę. Trzy tygodnie temu przejeżdżał przez Iławę i postanowił odwiedzić swoją dawną sympatię z czasów studiów – Elżbietę. Elżbieta była wówczas mężatką, ale już od roku nie żyła z mężem. Znajomość z p. Sebastianem trwała krótko, bo któregoś dnia oświadczyła p. Sebastianowi, że jest w ciąży, że nie jest to jego
ckiem i oświadczyła: to jest Michał – twój wnuk. Córka p. Elżbiety – Agnieszka ma teraz 25 lat, jest mężatką i studiuje w Bydgoszczy. Jeszcze tego samego dnia p. Sebastian pojechał do Bydgoszczy, w drodze zadzwonił do Agnieszki i powiedział przez telefon, że jest jej biologicznym ojcem i chciałby ją poznać. Agnieszka wychowała się bez ojca, mąż jej matki nie wniósł do sądu sprawy o zaprzeczenie ojcostwa, a p. Elżbieta nigdy nie egzekwowała zasądzonych przy rozwodzie alimentów na dziecko. Taka była ich umowa. Agnieszka nie mogła zrozumieć jak to się stało, że „ojciec” (mąż matki) ją odrzucił i w ogóle się z nią nie kontaktuje. Wiedziała, że jest bardzo dobrym ojcem dla swoich dzieci z drugiego małżeństwa. Pierwsze spotkanie z p. Sebastianem trwało kilka godzin, Agnieszka płakała, przepraszała, że zwraca się do niego „per pan”, ale „tata” jakoś nie chciało jej przejść
Art. 63 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (kr i o)
Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym dowiedział się o urodzeniu dziecka przez żonę. Art. 69 § 1 kr i o
Matka może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa swego męża w ciągu sześciu miesięcy od urodzenia dziecka. Art. 70 § 1 kr i o
Dziecko po dojściu do pełnoletności może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa męża swojej matki, nie później jednak jak w ciągu trzech lat od osiągnięcia pełnoletności. Art. 86 kr i o
Powództwo o ustalenie lub zaprzeczenie pochodzenia dziecka oraz unieważnienie uznania dziecka może wytoczyć także prokurator. dziecko i zniknęła. Rzuciła studia, nie wróciła do Iławy, nie było wiadomo co się z nią stało. Sebastian poznał 2 miesiące później swoją żonę i po roku znajomości zawarł z nią związek małżeński. Tamta historia nie dawała mu jednak spokoju, co jakiś czas myślał o dziewczynie, która tak nagle zniknęła z jego życia. Przypominał sobie jej słowa – że chciałaby mieć dziecko i wychowywać je sama, bo zawiodła się na mężczyznach. Początkowo deklaracji Elżbiety nie traktował poważnie. Jednak z każdym rokiem narastała w nim potrzeba wyjaśnienia do końca tej sprawy. Pod koniec czerwca 2007r. będąc przejazdem w Iławie postanowił, odszukać dawną sympatię. Pamiętał dzielnicę, w której mieszkali jej rodzice, jednak domu nie potrafił odnaleźć. Trafił tylko dzięki wskazaniu sprzedawczyni z osiedlowego sklepu. W rodzinnym domu zastał ojca Elżbiety, który skontaktował go telefonicznie z córką. Na spotkanie kobieta przyszła z 3 letnim dzie-
przez gardło. Pan Sebastian postanowił, że załatwi wszystkie formalności, uzna córkę, bo chce, żeby miała wszelkie prawa do dziedziczenia po nim. Natychmiast zaczął wspierać ją finansowo. Żona p. Sebastiana i jego dzieci, zaakceptowały tę sytuację, chociaż dla wszystkich było to b. trudne. Mężczyzna sporządził notarialny testament, aby zabezpieczyć interesy jego „nowej” córki na wypadek śmierci. Chce, aby dziedziczyła tak, jakby była uznanym wobec prawa dzieckiem. Okazało się jednak, że p. Sebastian – biologiczny ojciec – nie ma żadnych możliwości, aby przed sądem dochodzić swoich praw rodzicielskich. Terminy w jakich matka, córka, czy też mąż matki mogli wnosić powództwo o zaprzeczenie ojcostwa również minęły. Teraz w ich imieniu może wystąpić jedynie prokurator, którego ustawodawca nie ograniczył żadnym terminem. Czy podejmą jakieś kroki w tym kierunku będzie zależało od Agnieszki.
Nr 8(17) sierpień 2007
kultura 13
smaki i klimaty
Sopot. Tropikalna Wyspa nad Bałtykiem
Gdańsk. EC Wybrzeże S.A.: Nasza misja to energia
Bliżej do szczęścia być już nie może
Spotkajmy się nad Motławą Znane wszystkim mieszkańcom Gdańska Elektrociepłownie Wybrzeże S.A. to firma, która nie tylko grzeje kaloryfery w zimie i przez cały rok dostarcza do mieszkań ciepłą wodę. To także mecenas licznych imprez kulturalnych na Wybrzeżu, szczególnie mocno związany z Polską Filharmonią Bałtycką. W połowie sierpnia na wyspie Ołowianka odbędzie się kolejne, zorganizowane przez EC Wybrzeże S.A. wielkie widowisko plenerowe.
Konrad Franke
Z
Krzysztof M. Załuski
– A ty swoją ulubioną szarlotkę z sosem waniliowym i wspaniały widok na Zatokę Gdańską – dodał jej mąż. – Stąd można oglądać, jak z trybuny, regaty żeglarskie i samego Przemka Miarczyńskiego, który chyba więcej razy stawał na podium mistrzostw świata niż Małysz – uzupełnił Miejscowy – Tylko nie próbuj mi tu dezawuować Małysza! – zmarszczyła się dziewczyna ze Śląska. – Przepraszam cię, kochanie – Miejscowy położył dłoń na jej dłoni. – Patrycja urodziła się w Wiśle – zwrócił się do mnie z wyjaśnieniem biznesmen z Poznania. – Dlatego przy niej nie wolno powiedzieć złego słowa o Małyszu. Spojrzałem na Miejscowego, potem na dziewczynę. Wydało mi się, że między tą parą coś iskrzy. I ni z tego, ni z owego wypaliłem: – Ciekawe, czy Tropikalną Wyspę dałoby się wynająć na ucztę weselną? Zaczęli się śmiać. Jakby tym śmiechem chcieli mi dać sygnał, że pojęli aluzję. – Oczywiście, i na wszelkie inne okazje także – powiedział biznesmen z Warszawy. – Wie pan, że to niezły pomysł. – Byłoby bardzo romantycznie – rozmarzyła się matka Dariuszka. – Wesele na brzegu morza. Co ty na to, kochanie? – zwróciła się do Patrycji. Dziewczyna spuściła głowę. Jej policzki lekko się zaróżowiły. Dopiłem cappuccino, które kilka chwil wcześniej podała mi młoda, sympatyczna kelnerka i wstałem. – Dziękuję państwu – powiedziałem. – Muszę już iść. Do zobaczenia. Zeskoczyłem z tarasu i ruszyłem wprost ku szumiącym falom. Trzynaście kroków. Taka odległość dzieli Tropikalną Wyspę od morskiego brzegu. Pomyślałem, że bliżej do szczęścia być już nie może. Tropikalna Wyspa, Sopot, Al. Wojska Polskiego (plaża na wysokości Muzeum Sopotu)
fot. Marek Preś
z EC”, „Energetyczne pasje” i „Jasne, że ciepło” – to także swoisty zapis wcześniejszych projektów wizerunkowych koncernu, dający widzom pojęcie o jego funkcjonowaniu. Sukces medialny ostatniego projektu – sportowego festynu oraz widowiska „Jasne, że ciepło”, które odbyło się czerwca zeszłego roku na sopockim molo, doprowadził do nawiązania współpracy pomiędzy Spółką a przedstawicielami władz Gdańska i Urzędu Marszałkowskiego. Dzięki temu, wydarzenia organizowane przez EC Wybrzeże S.A. na stałe trafiły do kalendarium najważniejszych pomorskich imprez kulturalnych.
Jasne, że ciepło W przededniu imprezy, sierpnia, na dwóch telebimach można będzie obejrzeć filmy, fotografie i inne materiały informacyjne dotyczące Spółki. Ich autorzy zaprezentują historię firmy, jej osiągnięcia, oraz kulisy pracy energetyków. Publikacje „Jestem
Energetyzujący deszcz gwiazd W dniu głównego wydarzenia czeka widzów wiele atrakcji. Amfiteatr Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance zamieni się w eksplodującą wszystkimi barwami tęczy scenę, na której wystąpią czołowe gwiazdy polskiej estrady. Prologiem wieczoru będzie czteroczęściowy spektakl z udziałem grupy baletowej ArtColorBalet oraz solistów. Poszczególne części przedstawienia posiadać będą odrębną oprawę kolorystyczną, muzyczną i wizu-
alną. Artyści oczarują widzów tańcem, scenografią, feerią świateł i specjalnie na tą okazję skomponowaną muzyką inspirowaną „Czterema porami roku” Antonio Vivaldiego. Przesłaniem twórców tego niezwykłego spektaklu jest niekonwencjonalne przedstawienie czterech żywiołów: ziemi, powietrza, wody i ognia. Kolejnym punktem „energetyzującego” programu będą występy Olgi Bończyk, Mirosława Czyżykiewicza, Eweliny Flinty i Pawła Kukiza. Grać i śpiewać będą także: zespół SoFa, Kameleon, Hanzeatycka Orkiestra Kameralna i chór Akademii Marynarki Wojennej. Na zakończenie wystąpi gwiazda wieczoru – Kayah. Twórcy programu przygotowali także pokaz laserowych promieni, który rozświetli niebo nad Starym Miastem i zaimituje kładkę, która już niedługo połączy brzegi Motławy. Imprezę poprowadzą aktorzy Teatru Wybrzeże Tamara Arciuch-Szyc i Mirosław Baka. Patronat honorowy nad imprezą sprawują marszałek Województwa Pomorskiego, Jan Kozłowski, prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, oraz dyrektor Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, Roman Perucki. Początek imprezy o godz. :, wstęp wolny.
fot. Marek Preś
powiedział, że morze było tego dnia złe. Dzisiaj jest nie tyle złe, co raczej chce nam pokazać swoją potęgę. To rzadka okazja, móc obserwować sztorm w środku lata. – Niestety – stwierdził miejscowy biznesmen. – Lato nas w tym roku nie rozpieszcza. Tyle się mówi o globalnym ociepleniu, ale na razie nad Bałtykiem tego nie widać. Popatrzyłem na plażę. Wzdłuż brzegu spacerowało sporo ludzi. W wodzie nie było nikogo. Nikt się nie kąpał, nikt się nie rozbierał. I tylko na Tropikalnej Wyspie zajęte były wszystkie stoliki. – Nam pogoda nie przeszkadza – powiedziała pani z Warszawy. – Do Sopotu przyjeżdżamy się zabawić, odpocząć i łyknąć trochę jodu, razem z morskim powietrzem. Dermatolodzy twierdzą, że opalanie jest szkodliwe. Najważniejsze, że Dariuszek ma przy Tropikalnej Wyspie swój ulubiony basenik. I ogrodzony plac zabaw.
zień Energetyka przypada 14 sierpnia. Z tej okazji na nabrzeżu Motławy, w miejscu, gdzie w przyszłym roku powstanie kładka łącząca Ołowiankę i Stare Miasto, odbędzie się impreza muzyczna pod hasłem: „Nasza misja, to energia”. Niebanalne widowisko wyreżyserowane z ogromnym rozmachem stanowić ma artystyczną kompilację muzyki, obrazu i światła. Jej pomysłodawcą, a zarazem głównym organizatorem są EC Wybrzeże S.A. Adresatami – mieszkańcy Trójmiasta i turyści odwiedzający Jarmark św. Dominika oraz pracownicy Spółki obchodzący w tym dniu swoje święto.
fot. Marek Preś
fot. kmz
D
fot. kmz
daje się, że moi przypadkowi znajomi z Warszawy, Katowic i Poznania już mnie zaakceptowali. Ledwie w moim maratońskim spacerze od Jelitkowa po północny kraniec Sopotu zbliżyłem się ku Tropikalnej Wyspie, zaczęli mnie przyzywać gestami. Tropikalna Wyspa, to, jak wszystkim bywalcom Sopotu wiadomo, elegancka, choć nie przesadnie droga restauracja pomiędzy Przystanią Rybacką, a Łazienkami Południowymi. – Państwo znowu w Sopocie? – zapytałem, siadając na krześle, które mi wskazali. – A jakby mogło być inaczej? – I znowu na Tropikalnej Wyspie? – A gdzie indziej moglibyśmy być bliżej morza? – Chyba na statku – zażartowałem. – Co za dużo, to niezdrowo… – odparła dziewczyna ze Śląska. – Niestety jestem bardzo wrażliwa na kołysanie. Rzeczywiście na pełnym morzu mogło nie być przyjemnie. Północno-wschodni wiatr gnał do brzegu spienione fale. Palmy na Tropikalnej Wyspie gięły się w jego podmuchach, niemal jak gaje kokosowe na archipelagach Polinezji podczas tajfunu. Bryzgi rozbitych na plaży grzywaczy sięgały niemal do dolnego tarasu restauracji. Widziałem, że moi znajomi obserwują walkę wodnego żywiołu z lądem. – Podczas ostatniego spotkania – zauważyłem, – ktoś z państwa
Zeszłoroczny pokaz laserów w Sopocie na molo
14 kultura
www.riviera24.pl
Prosto z piekła
Ludożerca na głodzie
Jacek Łaszcz
Z
brodnia to niesłychana – pan zjadł pana. Ten zjedzony bardzo chciał obiad z siebie wydać na żywca, ale to se ne da,
jak powiadają bracia Czesi. Nie udało się zjeść na żywca nawet własnego członka; najpierw kolega miał go odgryźć, ale ten detal okazał się za twardy i zbyt żylasty nawet na nóż. Trzeba było ciachnąć dopiero najostrzejszym z kuchennych. Nie ma lekko, ale żeby głupiego członka nie można było zjeść! Próbowali na patelni, przyprawionego czosnkiem i cebulką, to się spalił. Do wszystkiego trzeba mieć wprawę, to przychodzi z czasem. Nawet najbujniejsza wyobraźnia zawodzi pod ciężarem trywialnych szczegółów. Później już poszło lepiej. Po wykrwawieniu i poderżnięciu
Kanibal – rozdział 29
Apelacje Lois Jones
W
celi więziennej Armin czuł się świetnie. Nosił normalne sorty mundurowe mieszkańców więzienia w Kassel: ciemnogranatowe spodnie i niebieskobłękitną koszulę wkładaną na biały podkoszulek. Z koszulą porządnie wpuszczoną w spodnie prezentował się idealnie. Wychowywał się w bardzo zdyscyplinowanych warunkach, był nawykły do posłuchu, zarówno do wypełniania nakazów matki, jaki i oficerów w wojsku, tak że codzienna rutyna więzienia oferowała mu duchowe wsparcie. W więzieniu wszystko było jasno powiedziane, co jest dobre a co złe, i czego od ciebie żądają. Jakaż to ulga, otrzymywać rozkazy, które trzeba tylko spełniać, nic więcej! W więzieniu nie było niczego poza rutyną,
Kadr z filmu „Rothenberg”
żadnych stresów, odpowiedzialności ani oczekiwań. Jeden dzień podobny do drugiego, jak dwie krople wody. Poza tym, Armin dobrze się czuł w męskim otoczeniu. Gdziekolwiek się zwrócił, wokół sami mężczyźni. Mógł sobie pozwalać, obserwując pod prysznicem dobrze zbudowanych, młodych współwięźniów, mógł wdychać ich pot i chłonąć zapach ich ciała. Atmosfera na korytarzach więziennych była przesiąknięta testosteronem. Nade wszystko jednak, Armina opromieniał tu status zbrodni, którą popełnił. Zjedzenie Bernda dało mu tu złą sławę, a jego reputacja „kanibala” dzięki gazetom i szerokiej famie rozchodziła się daleko poza więzienie, jeszcze zanim go tu zamknęli. Dni, kiedy Armin Meiwes był nikim, są już poza nim; teraz każdy chciał słuchać o nim i o jego zbrodni. Co więcej, koledzy Armina z więzienia wkrótce docenili jego inteligencję, szanowali go za nią
gardła, pan dał się sprawnie poćwiartować i podzielić na porcje obiadowe. Uczestniczył w tym tylko duchem, bo był już martwy. Obaj panowie byli geje i dobrali się jak w korcu maku, podchodząc do tego z przeciwnych stron. Bernd bardzo chciał być zjedzony i unicestwiony, Armin chciał przyjaciela zinternalizować, jak mówią w swym żargonie terapeuci i mieć go w sobie do końca życia. Nie tylko ludożercy nie mają wyobraźni. Rychło miało się okazać, że zabrakło jej policji, sądowi i psychiatrom. Nie mówiąc nawet o poczciwych sąsiadach z Rotenburga w heskim landzie. Nikt nie
i podziwiali. Spędzał całe godziny studiując niemieckie prawo karne, zarówno przed jak i po procesie, a współwięźniowie poszukiwali u niego porady prawnej; pisywał im też wymowne listy do innych uwięzionych, umiał bardzo zmyślnie wyrazić to, co chcieli powiedzieć. Ta popularność wcale nie oznaczała, że się nie bał: owszem, bał się. Kanibalska droga Armina nie była niczym takim, z czym inni kryminaliści nie mogli by się z łatwością zidentyfikować, i tego właśnie się bał. Więźniowie wiedzieli, jak łatwo było się tu z kimś załatwić i wtrząchnąć go na kolację. Armin był też bardzo zajęty odpowiadaniem na rosnący stos osobistej korespondencji. Wystukiwał wszystko na starej więziennej maszynie do pisania, odpisywał na listy fanów, a miał przecież tak wielu podziwiających go korespondentów. W dodatku zasypywano go wprost prośbami o wywiady; zwykle odmawiał – chyba że za publikację obiecywano mu dobrą kasę. Zaczynał myśleć o własnej karierze, o tym jak mógłby sobie zapewnić w przyszłości i sławę, i fortunę. Wierzył, że otwiera się przed nim całe mnóstwo możliwości zrobienia ekscytującej kariery, i gdy tylko się skończy ta kara więzienia (miał na myśli pełny wyrok za
wierzył, że mógł to zrobić, bo kanibal zamiast straszyć i toczyć pianę z pyska, był poczciwym zwyklakiem. Mieszczuchem, wykwalifikowanym specjalistą komputerowym, tyle że marzenia miał chore (a któż z nas ma zdrowe?), co gorsza zaś, udało mu się je ziścić. Zło jest banalne, jak zauważyła dużo wcześniej Hanna Arendt. Nawet jeśli nie dotyczy to Eichmanna i Nazi, lecz zwykłego ludożercy z Rotenburga. Armin Meiwes został skazany w pierwszej odsłonie na osiem i pół roczku, oczywiście apelował, ale inni też. Skończyło się na dożywotce, Niemcy są pod tym względem dość rygorystyczni. Czyż można wypuścić na wolność ludożercę na głodzie? Nawet jeśli nie ma odpowiedniego paragrafu? On po zjedzeniu kolegi uganiał się już za następnymi, dobrowolnymi ofiarami. Dożywotka jest karą bardzo humanitarną,
nieumyślne spowodowanie śmierci), będzie mógł się temu bez reszty poświęcić. Pierwszą taką możliwością było napisanie swej autobiografii. Lubił rozpamiętywać szczegółowo przebieg uboju Bernda i opowiadać o nim; aż się palił do tego, by przelać to doznanie na papier. Adwokat powiedział mu, że wydawcy już się biją o prawa do tej książki. Musi tylko znaleźć wydawcę, który mu nieźle zapłaci. Odpowiedział prawnikowi, że dzięki opisaniu swej historii mógłby kogoś odwieść od naśladowania podobnych marzeń. – To by mogło oddziaływać terapeutycznie – Armin miał na myśli potencjalnych kanibali – żeby nie posunęli się tak daleko, jak ja. Myślał też o filmie o swoim życiu. Adwokat mu powiedział, że za prawo do zrobienia takiego filmu o jego życiu mógłby wziąć na czysto więcej niż milion dolarów. Co prawda, Armin musiałby wtedy zwrócić koszty procesu, oceniane na około tysięcy dolarów, ale i tak byłby bogaty, gdy wróci do domu, jeśli realizacja dojdzie do skutku. Oceniał, iż zarobiłby więcej pieniędzy, aniżeli aktor Anthony Hopkins dostał za odgrywanie fikcyjnego ludożercy Hannibala Lectera w filmie „Milczenie owiec” już choćby dlatego, że jest prawdziwym kanibalem. A według adwokata, wojna o prawa do tego autobiograficznego filmu już się zaczęła. Gdy zapytano go, kto wygra tę wojnę, Ermel opowiedział: – W tym punkcie jestem związany umową, by nie ujawniać tej kampanii. – Dodał też: – Jest jeszcze za wcześnie, wciąż dają nam więcej. Całe to zainteresowanie wokół Armina w jego nowym środowisku sprawiło, że zaczął się czuć kimś na kształt VIPa. Normalnie zachowywał się jak wzorowy więzień, świadom tego, że może zostać warunkowo zwolniony za dobre sprawowanie, gdy odbędzie połowę kary. Jednakże przy różnych okazjach jego przesadne poczucie własnej ważności rzutowało na sferę kontaktów z władzami więziennymi.
choć pobyt w celi nie jest usłany różami, nawet dla takiej sławy medialnej, jak kanibal Armin. Lepiej tak, niźliby go mieli skrycie mordować w kiciu, jak terrorystów. Można napisać wspomnienia, na pewno nie będą bublem księgarskim, niech was o to głowa nie boli! Zachowuje się też prawa człowieka. Biedni Niemcy po dziś dzień nie mogą oglądać filmu fabularnego na kanwie historii Armina, bo się ludożerca przez swego adwokata sprzeciwił. Skutecznie, jak widać nawet zamknięty wielką ma moc. Ale my możemy, choć doradzam ostrożność. Wokół tej sprawy powstało już parę filmów, sztuk teatralnych i awangardowych przebojów muzycznych. Bodaj najgłośniejszy jest Mein Teil (Mój kawałek…) kapeli Rammstein. Nie namawiam was na film (z udziałem „dobrego Niemca” z „Pianisty”, Kretschmanna, potem jeszcze lepszego Papieża
i wreszcie najlepszego, dwukrotnie już nagradzanego ludożercy), broń Boże! Jeszcze by was zemdliło. Lepiej się od tego trzymać z daleka, jak robią to nasze kina. One powiedziały: Nie, my tego nie weźmiemy, nie będziemy was gorszyć. Obejrzyjcie sobie lepiej kolejne masakry piłą teksańską, to wam nie zaszkodzi. „Kanibala z Rotenburga” już od marca tego roku oglądają Amerykanie, teraz jest w polskiej wersji na płycie DVD wydanej przez Carismę, ale nie polecam, żeby nie było na mnie. Nawet na książkę Lois Jones was nie namawiam, bo tam, niestety, są dopiero szczegóły… Wiem co mówię, jestem świeżo po lekturze i tak się zakochałem w ludożercy, że popełniłem jej przekład. Wyznaję swój grzech i ostrzegam raz jeszcze: nie oglądajcie tej płytki DVD i nie czytajcie książki (jeśli naturalnie wyjdzie polski przekład).
„Rothenburg” – Niektóre historie nigdy nie powinny zostać opowiedziane – okładka zakazanego w Niemczech
Jedną z takich okazji były nadchodzące święta Bożego Narodzenia. Armin poprosił, by na świąteczną kolację podano mu olbrzymią kiełbaskę i zraził do siebie władze więzienne, prosząc o usmażenie ośmiocalowego serdelka w czosnku i białym winie; według tego samego przepisu udusił i zesmażył części ciała Bernda. To chyba oczywiste, że ten jego pomysł jest chorym żartem – ocenili funkcjonariusze więzienni. – Może dostać kiełbaskę, ale nie przyrządzoną w taki sposób. Świątecznym menu Armina zainteresowała się organizacja walcząca o prawa zwierząt PETA (Ludzie na Rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt). Posłali mu wegetariańską książkę kucharską i koszyk świąteczny, pełen wegetariańskich burgerów i przetworów z tofu. PETA miała nadzieję, że ten wegetariański
zestaw początkowy nakłoni Armina do przemyślenia swego życia i przyłączenia się do szeregów wegetarian. – Inni czynią codziennie to, co ten człowiek zrobił z niemieckim specjalistą komputerowym – wyjaśnił rzecznik PETA Juergen Faulmann. – Okrutny scenariusz zarzynania, ćwiartowania, porcjowania, mrożenia i zjadania części ludzkiego ciała, to ponura rzeczywistość dla ponad milionów rozumnych istot, które zabija się w tym kraju każdego roku – podkreślił. Argumenty PETA nie przekonały jednak Armina do wegetarianizmu. Przełożył Jacek Łaszcz Lois Jones, „Ludożerca”, tytuł oryginału: „Cannibal”, ISBN , Wyd. Penguin Putnam Inc., Berkley / USA , s. .
Sport 15
Nr 8(17) sierpień 2007
Anna Rogowska nie pozostawia konkurencji szans Andrzej Stanisławski
Mistrzostwa Europy Toyota Sopot Match Race zakończone lipca na Zatoce Gdańskiej, w pobliżu sopockiego mola rozegrane zostały Mistrzostwa Europy Toyota Sopot Match Race . Wiatr nie był pomyślny dla gospodarzy zawodów. Najlepsza polska załoga, której jako sternik przewodził Przemysław Tarnacki zajęła ostatecznie piąte miejsce. Team Tarnackiego był bliski wejścia do czołowej czwórki. W ćwierćfinale remisował ze Słowakami sterowanymi przez Jure Orela. Niestety Tarnacki przegrał ze Słowakiem decydujący, bezpośredni wyścig. Nie powiodło się także drugiej polskiej załodze, Marka Stańczyka, która uplasowała się ostatecznie na dziesiątym miejscu. Zawody
wygrał, zdobywając tytuł mistrza Europy, Duńczyk Peter Wibroe, wraz ze swymi trzema kolegami. Duńczycy pokonali Francuzów sterowanych przez Pierre-Antoine Morvana. Finałowa walka była zacięta. Zgodnie z regulaminem zawodów trwała do trzech zwycięstw. Francuzom raz udało się zająć pierwsze miejsce, Duńczycy byli lepsi w trzech pojedynkach. Trzecie miejsce zajęła załoga fińska Staffana Lindberga, pokonując Słowaków Orela :. Zawody odbywały się przy wietrze przekraczającym km/godz. i sporej fali, która jednak dla doświadczonych żeglarzy nie stanowiła większego problemu. (bs)
R
ekordzistka Polski w skoku o tyczce Anna Rogowska z SKLA Sopot przez cały rok nie mogła odnaleźć dawnej wielkiej formy. Jej rekord życiowy wynosi 4,83 metry. Minimum potrzebne do startu na mistrzostwach świata w Osace – 4,45 metry, We wszystkich rozegranych wiosną mitingach sopocianka nie była w stanie zaliczyć tej wysokości. Mówiło się o blokadzie psychicznej zawodniczki, o długotrwałych kontuzjach, które ją prześladowały. 7 lipca, podczas zawodów o Memoriał Józefa Żylewicza Rogowska skoczyła 4,30 metry i ani centymetra wyżej. Występ najlepszej polskiej
tyczkarki w Japonii stanął pod znakiem zapytania. Kolejne zawody, w jakich miała wystąpić Rogowska odbyły się lipca w Sopocie. Impreza o nazwie Tyczka z Samsungiem na Molo, to najstarszy i największy na świecie konkurs tyczkarski odbywający się poza stadionem. W tym roku obchodził dwudziestolecie swego istnienia. Kiedyś występowali w nim panowie. Pierwsze zawody rozegrane w roku wygrał złoty medalista Olimpiady Moskiewskiej z roku , Władysław Kozakiewicz. W kolejnych edycjach występował aktualny rekordzista Polski Mirosław Chmara, złoty medalista Olimpijski Tadeusz Ślusarski, a także znakomitości z Ukrainy, Białorusi, Czech, Szwecji, Rosji, USA, Niemiec i wielu innych krajów Europy i świata. Od roku
fot. kmz
Montepaschi ze Scieny i Virtusem z Bolonii. Rozgrywki rozpoczną się października, a pierwszym przeciwnikiem Prokomu będzie sławne CSKA z Moskwy. Mecz ma być rozegrany w gdańskiej hali Olivii. (as)
Na podium obok Anny Rogowskiej stanęły Rosjanka Tatiana Połnowa i Amerykanka Jacy Janson
W dniach od do sierpnia w Sopocie odbędą się Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów zaliczane do Pucharu Polski. Będą to zawody w następujących klasach: Open, Topcat, A-cat, Nacra oraz młodzież do lat . Regaty będą towarzyszyły targom „Wiatr i Woda na Wodzie”, które odbywać się będą w tym samym czasie na molo. Oprócz zaplanowanych wyścigów, rozgrywanych blisko sopockich plaż, organizatorzy planują pro-
mocyjne regaty wokół mola oraz próby prędkości i pokaz katamaranów. Dodatkową atrakcją dla widzów będzie konkurs wiedzy o katamaranach – nagrodą będzie rejs katamaranem. Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów to doroczna impreza organizowana przez Uczniowski Klub Sportowy Navigo. Są to największe i najbardziej popularne regaty katamaranów w Polsce. Imprezie patronuje Prezydent Miasta Sopotu. (jn)
Poszły konie po Hipodromie Duże emocje przeżywają w tym roku sopoccy amatorzy wyścigów konnych. lipca, na tutejszym hipodromie odbyło się pięć gonitw z udziałem koni krwi arabskiej i angielskiej. Nagrody na poszczególne biegi ufundował Marszałek Województwa Pomorskiego, Jan Kozłowski, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, firmy Prokom Software i Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych, oraz media Wybrzeża. Wstęp na zawody był bezpłatny, za to kto chciał mógł obstawiać poszczególne gonitwy. Minimalna stawka końskiego totalizatora wynosiła złotówkę.
Ponieważ we wszystkich biegach wygrywali faworyci, nikt z grających nie wygrał oszałamiających kwot. W dniach i lipca odbyły się gonitwy kłusaków. Startowały w nich konie z hodowli francuskiej. W wyścigach kłusaków konie są zaprzężone do dwukołowych wózków i kierowane przez siedzących na pojazdach woźniców. Zgodnie z nazwą, konie mogą biec tylko kłusem, przejście w galop kończy się dyskwalifikacją, podobnie jak podbieganie u „chodziarzy” pozwalających sobie na przejście z chodu w trucht. (as)
fot. kmz
Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów
Mimo silnego wiatru Ania „pofrunęła” na wysokość 4,48 metrów.
na molo skaczą panie. Tytularnym sponsorem zawodów jest firma Samsung Electronics Polska, sponsorem głównym Lotos, organizatorami klub SKLA i Kąpielisko Morskie Sopot, a gospodynią zawodów brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Atenach w roku , Anna Rogowska. To ona zaprasza do występu na sopockim molo swoje koleżanki (zarazem rywalki) z całego świata. W tym roku do Sopotu przyjechały czołowe zawodniczki rosyjskie Tatiana Połnowa i Anastazja Szwedowa, Amerykanki Jacy Janson i Nikole McEwen, Australijka Alana Boyd, młode dobrze się zapowiadające Polki i Brytyjki. Przed licznie zgromadzoną i gorąco ją dopingującą publicznością, Rogowska nie dała szans rywalkom. Jako jedyna „pofrunęła” na wysokość , metrów. Nie jest to, jak na nią rewelacyjny wynik, ale oznacza zaliczenie minimum na Osakę, a także przełamanie bariery psychicznej. Drugie miejsce zajęła Połnowa – , metrów, trzecią była Janson – ,. Niestety podczas zawodów wiał silny wiatr, dlatego też wyniki zawodniczek
były poniżej ich aktualnych możliwości. Konkurs oglądało ponad tysięcy widzów. Relacje z zawodów nadawała również TVP. – Wracam do skakania przez duże „S” – powiedziała po konkursie Rogowska. – Cieszę się, że udało mi się wygrać przed wspaniałą sopocką publicznością i pokonać Tatianę Połnową. Byłam bardzo blisko pokonania wysokości ,, mimo mocnego wiatru i krótkiego rozbiegu.
fot. kmz
Prokom Trefl wylosował już przeciwników, z którymi przyjdzie mu zmierzyć się w rozgrywkach koszykarskiej Euroligi. Sopocianie zagrają z CSKA Moskwa, Tau CeramikaVitori, Olimpiakosem Pireus, Olimpią Lubljana, Żelgirisem Kowno,
Sopot. Tyczka na molo po raz dwudziesty
Sopocka Tyczka niezmiennie przyciąga sławy sportu. Na zdjęciu złoty medalista Olimpiady Moskiewskiej z roku 1980, Władysław Kozakiewicz
Paryż – Dakar po kaszubsku
Golden Cup Krokowa Małgorzata Piontke
1
4 i 15 lipca na torze w pobliżu Krokowej ścigały się quady. W Międzynarodowych Indywidualnych Mistrzostwach Country-Cross o Puchar Polskiego Związku Motorowego Golden Cup 2007 konkurowało kilkudziesięciu najlepszych polskich kierowców czterokołowych motocykli. Do Krokowej przyjechali także goście z zagranicy. Była to już trzecia edycja tych, jakże efektownych zawodów. W czterech wyścigach quady miały za zadanie przejechać jak największą liczbę okrążeń w możliwie najkrótszym czasie. Pętla li-
czyła niewiele ponad trzy kilometry. Organizatorzy imprezy: Gdyński Klub Motorowy „Bałtyk” i Speedway Star Promotion, ufundowali nagrody o łącznej wysokości trzech i pół tysiąca euro – pierwsza 2 tysiące euro, druga tysiąc, trzecia 500 euro. W tym roku najlepszy okazał się płocczanin Paweł Sobczyk, jadący quadem Yamaha YFZ 450. Było to kolejne, po zeszłorocznym, zwycięstwo zawodnika Motorrad Yamaha Racing Team. Quady rozwijające prędkość do 100 kilometrów na godzinę, zapewniły widzom wysoki poziom adrenaliny we krwi. Tor w Krokowej jest obowiązkowym punktem na letniej mapie każdego fana quadów. Tutaj bowiem jest rozgrywany jeden z najbardziej
widowiskowych wyścigów tych pojazdów w Polsce. Country cross quadów obfituje w malownicze krajobrazy i urozmaicone odcinki toru. Są wyboiste zakręty, długie
proste, strome podjazdy, szybkie zjazdy i bardzo widowiskowe hopki na prostych. Niektórzy zawodnicy tor w Krokowej porównują do rajdu Paryż – Dakar.
fot. Małgorzata Piontke
Przeciwnicy Prokomu
Zawodnicy tegorocznych mistrzostw Golden Cup Krokowa zapewnili widzom wysoki poziom adrenaliny we krwi.