Redakcja: Agnieszka Passendorfer, Karolina Oponowicz
Korekta: Ewa Gładysz-Jeż
Projekt graficzny okładki: Ola Niepsuj
Ilustracje: Michał Wastkowski
Projekt graficzny makiety, skład: Elżbieta Wastkowska, ProdesGraf
Redaktor prowadząca: Katarzyna Kubicka
ul Czerska 8/10, 00-732 Warszawa
www wydawnictwoagora pl
© copyright by Agora SA 2024
© copyright by Andrzej Gryżewski & Przemysław Pilarski 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 2024
ISBN: 978-83-268-4465-2 (EPUB); 978-83-268-4465-2 (MOBI)
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym Ale nie publikuj jej w internecie Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty
Szanujmy cudzą własność i prawo! Polska Izba Książki
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
SPIS TREŚCI
Od autorów
Co to jest penisocentryzm, czyli wprowadzamy nowy termin i od razu z nim walczymy
Sztuka obsługi penisa, czyli dokładnie to, o czym myślicie
Wejście od tyłu
Viagra dla neurotyków. O mężczyznach z dzięciołem w głowie
Z perspektywy urologa: wszystko, co chcesz wiedzieć o operacjach penisa, płodnych plemnikach, zdrowej prostacie i jądrach, a także o męskich piersiach
O chemseksie, który wciąga tak, że aż może zassać do studni
Jak nie pomylić rekreacji z uzależnieniem, czyli o karmieniu gąsek na kamerkach
Seks ze śladem węglowym w tle
Dick pic, nietrafiony prezent niespodzianka
Jeszcze raz o dick picach, czyli jak robić to dobrze
Sztuka bycia swingersem
Sztuka bycia swingersem 2. O tym, jak być razem i (od czasu do czasu) z kimś jeszcze, a przy tym się nie zgubić
Dzień króla i dzień królowej, czyli o relacyjności i uważności w seksie
Kiedy prywatne jest polityczne
Dwa penisy pod jedną kołdrą
Jak cieszyć się seksem bez poczucia winy?
O mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet
Jak pozbyć się frustracji i zacząć cieszyć się życiem (również seksualnym)
Męska wspólnota
Życie (anty)seksualne księży
Życie to surfing, a nie mma, czyli o tym, jak penisocentryzm wysyła mężczyzn i kobiety na nieistniejącą wojnę
Instrukcja obsługi penisa
Podziękowania
Bibliografia
Przypisy
OD AUTORÓW
Gdy w 2018 roku wydaliśmy Sztukę obsługi penisa, miałem poczucie totalnego spełnienia zawodowego. Ziściło się jedno z moich największych marzeń – napisanie kompletnego podręcznika o męskiej seksualności, obejmującego zagadnienia od A do Z . Poruszyliśmy w nim wszystko, co na tamten moment było ważne.
Gdy napiszesz taką książkę, to myślisz sobie: „mogę umierać” .
Czasami los mówi: „sprawdzam” . I rzeczywiście, od wydania SOP-u dwa razy moje życie było zagrożone. W pierwszym przypadku uczestniczyłem w nieszczęśliwym wypadku, który skończył się trepanacją czaszki. Duma z napisania tamtej książki dawała mi duży wewnętrzny spokój i zgodę na to, że to mogą być moje ostatnie chwile. Przeżyłem.
Druga sytuacja wystąpiła rok później. Zatwardziały recydywista, który spędził w więzieniu kilkadziesiąt lat za rozboje, uszkodzenia ciała i zabójstwa, postanowił, że musi mnie zabić, gdyż jako seksuolog pomagam w gabinecie osobom LGBT. Młyny wymiaru sprawiedliwości mielą powoli, więc dopiero po pół roku prześladowania mnie przez tego człowieka w końcu zamknięto go w więzieniu. Do tej pory nie wiedziałem, że zawód seksuologa i psychoterapeuty jest zawodem wysokiego ryzyka. Jak widać, w tym pięknym kraju może wydarzyć się wszystko. I tym razem myśl o napisaniu książki evergreena stabilizowała mi nastrój w sytuacjach ocierania się o śmierć. Dlaczego to piszę? Gdyż uważam, że nasza poprzednia książka o penisie jest tak
dopracowana, że nic w niej bym nie zmienił. Nie tylko ja. Gdy pojawiam się na krajowych i międzynarodowych kongresach, to podchodzą do mnie psycholodzy, seksuolodzy i inni specjaliści, mówiąc, że z SOP-u uczą się podstaw seksualności ich pacjenci. To miłe, można by osiąść na laurach. Ale życie toczy się dalej, przynosząc wciąż zmiany i nowości.
Mój ojciec często powtarzał zdanie, które głęboko utkwiło w mojej tożsamości, a brzmiało: „Jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz” . Tak samo jest z wiedzą o seksualności człowieka. Nasze doświadczenia znacząco ewoluują, życie społeczne szybko się zmienia, a nierzadko komplikuje. Nowe technologie z jednej strony dają nam dużo dobrego, z drugiej, gdy korzystamy z nich w sposób nieumiejętny, oddalają nas od relacji z ludźmi. A przecież człowiek jest istotą społeczną. Sieć silnych kontaktów społecznych jest podstawą naszego zdrowia psychicznego i fizycznego.
Sześć lat od wydania SOP-u to niby krótki okres, ale w seksualności Polek i Polaków sporo się pozmieniało. Rządy konserwatywnej władzy odcisnęły się na męskości, seksie i podejściu do kobiet. Ale po kolei. Zauważyliśmy, że konserwatyzm w polityce wymusza powrót tradycyjnych męskich postaw mówiących o tym, że mężczyzna jest z lepszej gliny niż kobieta; że kobieta nie powinna zarabiać tyle, co on; że facet w związku może bagatelizować potrzeby seksualne partnerki; że egoistycznie ma prawo się zaszyć w komplecie z pornografią, chusteczkami, lubrykantem i viagrą; że niektórzy uważają, iż seks oralny w stronę kobiety (tzw. minetka) ich upokarza i sprowadza do roli cipkoliza (swoją drogą co w tym złego?); że gdy on zdradza, to jest fajnie, a gdy ona miała skok w bok lub chce otworzyć związek, to już nie jest w stanie tego zdzierżyć (zobaczcie serial Samce alfa – to nie jest wyłącznie fantazja scenarzysty); że on myśli, że seks sprowadza się
do panicznego dbania o sztywność fallusa, do domagania się poklasku od kobiety za kształt i długość penisa. Powyższe kwestie opisaliśmy szeroko w rozdziałach dotyczących penisocentryzmu i seksu heteroseksualnych osób.
Czasy zmieniły się na tyle, że wielu ludzi oczekuje natychmiastowej gratyfikacji, natychmiastowych zmian, natychmiastowych sukcesów. O tym piszemy w rozdziałach dotyczących chemseksu, który ma zapewnić zwiększoną efektywność (rezultaty), efektowność (wydolność) i afektywność (emocje). Chemseks ma dać supermoce, które unicestwią negatywne oddziaływanie rzeczywistości – tego, że jesteśmy zmęczeni, niewyspani, przejedzeni, sfrustrowani, zalęknieni, zawstydzeni. Chemseks ma nas uczynić turbomaszynami do seksu. Nierzadko przychodzi zapłacić za to wysoką cenę.
Ten patriarchalny okres wpłynął bardzo zachęcająco na krzewiciela patriarchatu, którym jest polski kler. Gabinety seksuologiczne pękają w szwach od pacjentów księży. Przychodzą z uzależnieniem od przypadkowego seksu z facetami, uwikłani w romanse z parafiankami, z nałogiem pornografii oraz chemseksu, którego doświadczają podczas seksu grupowego. Żeby daleko nie szukać, mamy w pamięci to, co się wydarzyło na plebanii w Dąbrowie Górniczej. O tym napisaliśmy w rozdziałach dotyczących seksualności księży.
Widzimy również, że pewna część społeczeństwa daje odpór skostniałym wartościom. Stawiają na związki partnerskie, eksperymentują w seksie, kupują gadżety erotyczne, odwiedzają kluby dla swingersów, konsensualnie umawiają się na niemonogamię, uczęszczają na terapię par i przedyskutowują fundamenty swoich relacji. Temu też poświęciliśmy czas i przestrzeń w tej książce.
Chcę podkreślić, że opisane w naszych książkach historie wydarzyły się naprawdę. W trosce o anonimowość i komfort moich pacjentów wszystkie szczegóły mogące zdradzić ich tożsamość zostały zmienione.
Mamy też dobrą wiadomość dla tych, którzy cenią sobie pismo obrazkowe. Na wyraźne życzenie moich pacjentów i czytelników w ostatnim rozdziale przygotowaliśmy instrukcję obsługi penisa. Jestem panem od penisologii, więc potrzeby naszych czytelników zainteresowanych seksualnością człowieka traktuję poważnie. Skonstruowaliśmy tam kilkadziesiąt obrazków, które pomogą wam stać się wytrawnymi kochankami. Nie owijaliśmy w bawełnę. Porady i rysunki są bardzo konkretne. Zdaję sobie sprawę, że niektórych może to wręcz oburzać. Taki mieliśmy cel i plan. Napisaliśmy tę książkę, by dołożyć cegiełkę do wyeliminowania w kraju pruderii, zaściankowości i nadmiernego wstydu, który uniemożliwia rodakom radosne przeżywanie seksu.
Jeśli sięgnęłaś/sięgnąłeś po tę książkę, bo zinterpretowałaś/zinterpretowałeś tytuł jako instruktażowy poradnik wyłącznie o stymulowaniu penisa, to możesz od razu przejść do ostatniego rozdziału lub zostawić go sobie na deser. On tam na ciebie czeka.
Tym razem nie mogę wam obiecać, że nie napiszemy kolejnej książki o penisie. Jak obserwujemy z Przemkiem Pilarskim rzeczywistość, to ciągle pojawiają się nowe zjawiska w seksualności człowieka. Dlatego tę książkę oddajemy w twoje ręce, czytelniku, z nadzieją, że pomoże ci w dokonywaniu dobrych wyborów dla ciebie i tych, których zabierasz do łóżka. Albo na blat kuchennego stołu. Albo na pralkę. Albo gdzie tylko lubisz.
ANDRZEJ GRYŻEWSKI, INSTYTUT PSYCHOTERAPII I SEKSUOLOGII ARTE VITA
Pracując nad Sztuką obsługi penisa, staraliśmy się w przystępny i całościowy sposób opowiedzieć o podstawach męskiej seksualności. Wiele wskazuje na to, że nasz cel został osiągnięty. Świadczą o tym pozytywne sygnały od czytelników i czytelniczek, a także od osób profesjonalnie zajmujących się psychologią, psychoterapią, seksuologią itp. Jeden z takich sygnałów dotarł do mnie, gdy sam udałem się na konsultację do seksuologa. Kiedy usiadłem na kanapie w gabinecie, nad głową terapeuty zobaczyłem półkę z kilkoma książkami, a jedną z nich była... Sztuka obsługi penisa. Pomyślałem, że to zabawne i że po sesji przyznam się terapeucie do autorstwa, ale on w pewnym momencie sięgnął po Sztukę... i zaczął mi coś objaśniać na jej przykładzie, dodając przy tym: „tak jak pisaliście w swojej książce...
” . Co wtedy czułem? W tamtej konkretnej sekundzie bardziej zakłopotanie niż satysfakcję, ale po upływie miesięcy została – aż! – satysfakcja. Osiągnęliśmy z Andrzejem to, o co nam chodziło, kiedy rozpoczynaliśmy pracę; osiągnęliśmy nawet więcej.
Warto jednak podkreślić rzecz, zdaje się, oczywistą. Nie da się opisać wszystkiego. Złudzeń co do tego nie mieli chyba nawet pierwsi encyklopedyści, no a jeśli mieli, szybko musieli się ich pozbyć, aby swą encyklopedię uzupełnić o nowe hasło: „rewolucja” . Przez ostatnich kilka lat doszło do znaczących zmian społecznych w naszym kraju, co wpłynęło na postrzeganie seksualności przez Polaków. Trzeba więc zaktualizować owe „podstawy męskiej
2023 ● ● ●
Warszawa, listopad
seksualności” , a przy okazji, traktując podstawę jako punkt wyjścia, można poeksplorować – wyżej, głębiej, szerzej. Momentem przełomowym był w moim odczuciu strajk kobiet z 2020 roku, kiedy setki tysięcy ludzi na ulicach pokazały politykom, nie tylko ówcześnie rządzącym, że odjechał im obyczajowy peron. W pamięci szczególnie utkwiły mi dwa obrazy z tamtych przełomowych tygodni. Pierwszy: polska Marianna, czyli stojąca na dachu samochodu półnaga kobieta z płonącą racą, drugą dłonią pokazująca patriarchatowi „fuck off!” (to była aktywistka Karolina Micuła). Drugi: grupa młodych ludzi z wielką tęczową flagą siedząca na pomniku stojącym obok Sejmu. Odczytałem to jako symboliczne przejęcie betonowego bloku z napisem „Bóg, Honor, Ojczyzna” . Słusznie wtedy orzekł pewien szeregowy poseł:
„To jest koniec narodu polskiego, tak jak dotąd go żeśmy postrzegali” . Mam nadzieję, że ten jeden raz akurat się nie pomylił!
Śledzimy więc w kontynuacji Sztuki obsługi penisa zmiany, jakie towarzyszą końcowi zabetonowanej obyczajowo Polski. Zmiany zarówno pozytywne (tych jest większość), jak i negatywne. Aktualizujemy podstawę, ale też z wielkim zainteresowaniem zerkamy w rejony może nie tyle – jak się okazuje – niszowe, ile rzadziej opisywane. Snujemy naszą opowieść już nie tylko o męskiej, ale też o ludzkiej seksualności. Ponieważ seksualność to opowieść właśnie, to niekończąca się historia.
PRZEMYSŁAW PILARSKI, Łódź, listopad 2023
CO
TO JEST PENISOCENTRYZM, CZYLI WPROWADZAMY NOWY TERMIN
I OD RAZU Z NIM WALCZYMY
Przemysław Pilarski: Co to jest penisocentryzm? Często posługujesz się w wywiadach tym terminem.
Andrzej Gryżewski: Chodzi o to, że w męskiej seksualności wszystkie drogi prowadzą, niestety, do Rzymu, a owym Rzymem jest penis. Innymi słowy, penis jest słońcem, wokół którego orbitują gwiazdy oraz satelity.
Z tego się robi raczej autoerotyzm niż erotyzm.
A żebyś wiedział! Męska seksualność opiera się często błędnie tylko na tym jednym filarze – na fallusie. Penis spędza mężczyznom sen z powiek. Nie tylko dzisiaj, ale wręcz od setek lat, a nawet tysięcy lat. Dowód? Proszę bardzo.
Wydałem fortunę na podróże, by uważnie przebadać najważniejsze zbiory erotyczne Starego Świata. Byłem w muzeach w Amsterdamie, Pradze, Barcelonie, Londynie, Warszawie, a nawet w Rejkiawiku. 90 procent zbiorów przedstawia w rzeźbach, rycinach, obrazach, wierszach, pieśniach i biżuterii penisa.
Mężczyznom sen z powiek spędza penis czy erekcja?
Penis w erekcji, czyli taka sytuacja, na którą mamy bardzo ograniczony wpływ. Dołóżmy do tego zadaniowe podejście do seksu i jesteśmy ugotowani.
Faceci chcą kobiety albo innych facetów zaspokajać, zamiast wchodzić z nimi w seksualne relacje. Zaspokajać oczywiście penisem. Nieustannie myślą o tym, czy byli wystarczająco „wydajni” , czy dobrze wywiązali się z zadania w łóżku.
A przecież łóżko to nie fabryka ani konkurs. W centrum naszych myśli powinien być nie penis w erekcji, tylko to wszystko, co tę erekcję skutecznie zapewni.
Fantazja?
Na przykład. Albo coś, co sprawi, że będziesz podniecony. Może to być fantazja, częściej to będzie dotyk, pieszczota, poczucie bliskości. Trzeba być podnieconym, żeby była erekcja. Taka jest kolejność, nigdy inna.
To prawda. Sama myśl o erekcji mnie jakoś nie podnieca, ale kiedy zacznę sobie wyobrażać, co by się mogło wydarzyć w sobotę wieczorem, to po jakimś czasie... mam erekcję. To przecież takie oczywiste!
No ale nie dla wszystkich.
Myślą penisem, a nie głową.
Podniecenie to trakt królewski prowadzący do wzwodu i erekcji. Dlatego najważniejsze w seksie powinno być dbanie o podniecenie, czyli o to, co mamy w głowie.
No dobrze, drodzy panowie, dość fokusowania się na hydraulice.
To nie takie proste! Na podstawie mojego blisko dwudziestoletniego doświadczenia zawodowego śmiało mogę powiedzieć, że praca nad zmianą penisocentrycznego myślenia mężczyzn może potrwać jeszcze z 50 lat. Tak bardzo jest ono zakodowane, niemal wrośnięte w genotyp.
Orka na ugorze?
Praca u podstaw. Ale ja wierzę w sukces tej pracy.
Z 50 lat, mówisz. Powinniśmy dożyć tego sukcesu. Ale może zacznijmy tę pracę już teraz.
No więc wyobraź sobie, drogi czytelniku, że jedziesz samochodem i nieustannie skupiasz się na tym, że może w ciebie uderzyć któreś z aut, jakie wyprzedzasz albo mijasz. Owszem, prowadząc auto, należy być ostrożnym, ale ostrożność nie polega na ciągłym spodziewaniu się najgorszego. To prawda, że nie masz wpływu na zachowanie innych kierowców. Musisz to zaakceptować i skupić się na tym, na co masz wpływ. Na trzymaniu się swojego pasa, na patrzeniu w lusterka itp. Wtedy pozbędziesz się poczucia bezradności i bezsilności, a zamiast tego zyskasz sprawczość. Tak samo w seksie.
Nie do końca rozumiem. Czy tym autem, który może w nas uderzyć, jest nasz własny penis?
Jazda samochodem to metafora seksu. Może dojść do sytuacji, w której np. penis odmówi współpracy. Róbmy wszystko, żeby do tego nie doszło. Ale nie skupiajmy się na tym, że jest takie ryzyko. Czerpmy przyjemność z jazdy.
Nic się nie zmieniło od czasu wydania pierwszej części naszej książki. Mężczyźni przychodzący do mnie do gabinetu ciągle oczekują, że dam im jakiś złoty patent, dzięki któremu bezpośrednio
wpłyną na swojego penisa. No i nagle szok, kiedy mówię im, że nie ma żadnego patentu, a w zamian proponuję coś innego.
Co?
Zmianę perspektywy. Skup się na całym sobie, a nie na tym, jak funkcjonuje te 200 gramów twojego ciała. Nie myśl o jego sztywności, twardości, długości, wielkości itp. Bo to wszystko napędza w tobie lęki.
Lęk zadaniowy na przykład.
Lęk zadaniowy też, ale i wstyd, i bezradność.
Możliwe jest chyba podniecenie bez braku erekcji? I w ogóle zabawa seksualna bez erekcji albo z niepełną erekcją?
Oczywiście.
Przytulanie, dotykanie, gra wstępna. Cali jesteśmy seksem. Całe nasze ciała są seksualne.
Cali jesteśmy seksem. To kluczowe. Strefy erogenne mężczyzny znajdują się nie tylko w penisie. One są rozłożone na całym naszym organizmie, na całym naszym ciele. I przygotowane do seksu. Moi pacjenci po macoszemu podchodzą np. do pocałunków i pieszczot ustami. A przecież usta są niezwykle unerwione! Więcej jesteśmy w stanie wyczuć samymi ustami niż penisem. Wyobraź sobie, że jesteś w ciemnym pokoju i dotykasz kogoś swoją żołądzią. Czy poczujesz, na jakie miejsce trafiłeś? Kostkę? Kolano? Łokieć? Gdybyś dotykał ustami, prędzej byś wywnioskował. Kiedy więc w swojej seksualności skupiasz się wyłącznie na penisie, to jakbyś korzystał tylko z konta, na którym masz 50 złotych, w sytuacji, kiedy posiadasz tych kont znacznie więcej i znacznie więcej odłożonych
na nich pieniędzy. Korzystajmy z zasobów, w jakie wyposażyła nas matka natura!
Zmiana sposobu myślenia musi być kompleksowa. Okej, skupiam się na pieszczotach różnych części ciała, a nie na erekcji, ale kiedy ktoś mi pieści np. sutek, nie zastanawiam się, czy pod wpływem tej pieszczoty dostanę wzwodu, tylko cieszę się tym i nakręcam, że ktoś mi pieści sutek. Właśnie tak to może wyglądać.
I dlatego powtarzasz często: „Nieważna jest różdżka, ważny jest czarodziej” . Warto to sobie zapamiętać, czy nawet zapisać na karteczce, powiesić ją na lodówce albo nad biurkiem. A może i nad łóżkiem.
To może dać większe efekty niż karteczka z napisem „nie myśl o penisie” , pod której wpływem mężczyźni najprawdopodobniej... myśleliby o penisie. Mózg nie czyta „nie” .
A „czarodziej” daje do myślenia. Prawda?
Zastanawiam się, czy taką karteczkę powinny wieszać sobie również kobiety. Czy te, które przychodzą do twojego gabinetu, opowiadają, że od swoich partnerów oczekują czegoś więcej w seksie czy tylko sztywnego penisa?
U niektórych kobiet można, niestety, spotkać założenie, że brak erekcji to ich wina. Jest też mała grupa, która tego typu problemy przypisuje rzekomo ukrywanej nieheteronormatywności partnera. To wszystko są błędne, przestarzałe przekonania, które nie odzwierciedlają rzeczywistości.
Większość kobiet pragnie jednak podczas seksu doświadczyć
satysfakcji płynącej z tego, że czują się pożądane. Z tego, że dany mężczyzna akurat z nimi chce iść do łóżka. Dopiero ta chęć i atmosfera zmierzająca do jej zrealizowania zwiększają prawdopodobieństwo uzyskania erekcji.
Przypomina mi się tutaj norweski film Najgorszy człowiek na świecie, którego bohaterka mówi w jednej ze scen, że bardzo lubi, kiedy mężczyźni na początku seksu nie mają wzwodu. Chce widzieć, że to podczas kontaktu z nią erekcja narasta. W ten sposób ma pewność, że dzieje się to pod jej wpływem. Facet jest podniecony, bo ona na niego działa.
Widzę tu przejaw relacyjności, o której będziemy jeszcze rozmawiać.
Masz rację. W tym układzie jedno nie jest możliwe bez drugiego. Akcja – reakcja. Ale nie można nazbyt ortodoksyjnie pojmować tego podejścia, że tylko i wyłącznie erekcja daje mi poczucie, że jestem pożądana. Lepiej zastąpić słowo „erekcja” słowem „zaangażowanie” . Co z tego, że ma erekcję, kiedy jednocześnie buja myślami w chmurach? Zdecydowanie lepiej, żeby – nawet bez erekcji –pokazywał, jak bardzo jest podniecony, zaangażowany w to, co się dzieje tu i teraz. Dam przykład. Byłem w dzielnicy czerwonych latarni w Amsterdamie na pokazie seksu na żywo. Jest tam legendarny już klub, nazywa się Casa Rosso. Wchodzi się tam na godzinny pokaz, w trakcie którego różni ludzie uprawiają seks. Zauważyłem, że co godzinę zupełnie inne pary uprawiają na scenie seks, więc z ciekawości zawodowej spędziłem tam trzy godziny. Łącznie zobaczyłem kilkadziesiąt osób uprawiających seks w parach.
Najważniejszą obserwację mam taką, że niezwykle trudno było utrzymać erekcję mężczyznom, którzy patrzyli się w dal na publiczność lub w lustra, zamiast patrzeć w oczy partnerce lub
na jej reakcje seksualne. Na marginesie dodam, że usiadłem kilka rzędów od sceny, bo pomyślałem, że będą finiszować spermą na publiczność, ale obyło się bez wytrysków (ha, ha).
Sperma na publiczność? Tego nie było nawet w polskim teatrze. Czyli wniosek z tego, że bujanie w obłokach podczas seksu nie wychodzi facetom na dobre. Jest też mnóstwo heteroseksualnych kolesi, którzy uprawiają seks z kobietami chyba tylko po to, żeby mieć potem o czym opowiadać kolegom.
Niektórzy mają tę męską szatnię przez cały czas w głowie, nawet podczas współżycia. Jak jury w Mam talent. Zastanawia się jeden z drugim, czy kumple dadzą mu punkty za to, co w danym momencie robi. „Ale będą mi zazdrościć, jak im powiem, że zrobiliśmy to w moim samochodzie albo że miałem z nią seks analny!” . Przy takim podejściu kobieta właściwie się nie liczy. Jest potrzebna komuś tylko po to, żeby podbić mu samoocenę. To też przejaw penisocentryzmu, bo przecież wszystkie te przechwałki dotyczą tego, co się dzieje wokół sztywnego penisa.
A mężczyźni uprawiający seks z mężczyznami? Czego oczekują? Uważności czy sztywnego penisa?
To jakby spytać, co jest ważniejsze – picie czy jedzenie? Ci, którzy uważają, że ważniejszy jest sztywny penis, po chwili czują, że sama erekcja nie jest wystarczająca do uzyskania poczucia zadowolenia z seksu.
Cali angażujmy się w ten seks. A co, jeśli ktoś jednak ma problemy właśnie z erekcją?
Warto pamiętać o jednej z żelaznych zasad seksuologii: jeśli chcesz mieć seks wieczorem, grę wstępną zaczynaj od śniadania. Zwłaszcza kiedy jesteś z kimś w związku. To nie muszą być
nieustanne seksualne aluzje, choć warto zahaczać o intymność. Ale też warto wyrażać swoje zainteresowanie tą drugą osobą, mówić o swoich uczuciach, uwodzić, flirtować. To dodaje skrzydeł i wpływa na poziom podniecenia.
Poziom podniecenia wpływa na pion w spodniach.
Tak, bo nie tylko mężczyźni powinni uwodzić kobiety, ale też kobiety mężczyzn. Przypominam o tym na wszelki wypadek. To jest informacja dla drugiej osoby, że jesteśmy nią zainteresowani, że jest dla nas atrakcyjna, ważna, że jest odpowiedzią na rutynę dnia codziennego, że myślimy o niej.
A jeśli mimo wszystko nie będzie erekcji?
To nie koniec świata. To normalne. To się zdarza. Spróbujcie za godzinę.
Wielu moich pacjentów czuje wielką ulgę, kiedy im tak mówię. Albo kiedy przychodzi do mnie przerażony trzydziestolatek i oznajmia, że to już chyba koniec, bo w ciągu ostatniego roku dwa razy miał zaburzenia erekcji. Wiesz, co wtedy robię?
Pocieszasz go?
Gratuluję mu.
Czego?
Bo to jest wielki sukces, że do tej pory się nie pojawiały.
O innych przejawach penisocentryzmu będzie jeszcze mowa w naszej książce. Zaczęliśmy od wyjaśnienia tego terminu, ale i o tytule mamy coś do powiedzenia. No bo jakie mają państwo pierwsze skojarzenie ze sztuką obsługi penisa? Ano właśnie...
SZTUKA OBSŁUGI PENISA, CZYLI DOKŁADNIE TO, O CZYM MYŚLICIE
Seks oralny bardzo często pojawia się w zestawieniach najpopularniejszych fantazji seksualnych. A skoro ludzie o tym fantazjują, oznacza to, że chyba tego nazbyt często nie doświadczają w swoSim życiu.
Seks oralny jest wbrew pozorom dość rzadko uprawiany przez pary heteroseksualne.
U gejów to w zasadzie rodzaj standardowej gry wstępnej.
Zdaje się, że mężczyźni mają do tego inne podejście niż kobiety. Heteroseksualni mężczyźni oczekują seksu oralnego od kobiet, bo dla nich to jest przede wszystkim przyjemne, ale to także rodzaj celebracji ich penisa. Widzą, że kobieta skupia się na penisie, pożąda go, jest nim zachwycona, daje mu dużo akceptacji. Mężczyznę to kręci w symbolicznym wymiarze.
Pojawia się tu aspekt dominacji.
To też.
Niektórym osobom, które „wykonują” ten seks, może to przeszkadzać. Nie chcą być zdominowane. Nie chcą składać
hołdu penisowi. Mogą odbierać to jako rodzaj upokorzenia.
Wysłuchuję w Instytucie historii, z których wynika, że mężczyźni bardzo często komunikują swoją potrzebę seksu oralnego w taki sposób, że nietrudno powiązać to z chęcią upokorzenia kogoś. Opowiadała mi na przykład pacjentka, że kolega w biurze zaczął z nią flirtować. Ich rozmowy coraz bardziej kręciły się wokół seksu. Któregoś pięknego dnia padło z jego strony niezbyt wyrafinowane: „Weź zrób mi loda” .
Samo sformułowanie, żeby coś komuś zrobić, oznacza, że ktoś jest podległy, a w najlepszym razie wykonuje usługę. Warto więc zadbać o styl komunikacji i w ogóle popracować nad technikami uwodzenia.
Z inną sytuacją mamy do czynienia w związku, kiedy ludzie są ze sobą od lat, znają siebie, znają swoje potrzeby. Myślę, że w takim układzie zarówno „zrób mi loda” , jak i „wyliż mi cipkę” nie powinno nikogo urazić, o ile te dwie osoby szanują się wzajemnie, kochają, stosują wobec siebie założenie „ja jestem okej i ty jesteś okej” . Nie powinno, ale bardzo często uraża, zwłaszcza kobiety.
Tym gorzej dla faktów. Więc może jednak warto popracować nad językiem również w związku.
Masz rację. Ponadto mężczyźni robią to w nieodpowiedni sposób, bez podprowadzenia, bez gry wstępnej. Jedna z pacjentek, lekarka, wyznała, że zdarzało jej się siedzieć nad książkami przy biurku, a nagle TADAM!, pojawiał jej się przed oczami penis. W ten sposób partner sygnalizował potrzebę seksu oralnego, niemal wjeżdżając jej tym penisem pod powiekę.
Faceci mają fioła na punkcie oralu, zgadza się?
Jest grupa mężczyzn, która bardziej ceni sobie seks oralny ze strony partnerki w ich stronę niż penetrację, pocałunki, pieszczoty itd. Dla nich seks oralny ma 90 punktów, a te pozostałe aktywności seksualne mają łącznie 10 punktów w takim torcie stuprocentowym. Warto o tym pamiętać.
Zresztą wiele kobiet chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo traktuje seks oralny w stronę partnera jako coś ekstra – np. prezent na urodziny. Czyli raz w roku.
Ciekawe, czy pamiętają o wstążeczce.
Inne „załatwiają” tym sprawy w związku. Bywa to rodzajem karty przetargowej. „Zrobię ci loda, jeśli zgodzisz się na to lub na to” . Czasami słyszę o tym, jakby to była jakaś wymiana handlowa. Seks oralny może być też rodzajem pocieszenia w trudnych chwilach dla partnera.
Za każdym razem jednak jest to coś specjalnego, coś ekstra.
Może z tego biorą się problemy z językiem? Rozmowa o seksie oralnym przypomina nieraz grę w kalambury. Mówi mężczyzna do partnerki: „Potrzebuję dziś jakiejś odskoczni. Miałem ciężki dzień w pracy” . „To sobie pograj na konsoli” . „Innej odskoczni potrzebuję” . „To zrób sobie drinka” . „Nie, nie, jeszcze inną mam na myśli” . Ona przewierca go wzrokiem na wylot: „Kurwa, to jest jakiś teleturniej, o co ci chodzi?” . „Przecież wiesz, o co mi chodzi” . „Nie wiem” . „Wiesz” . No i on wtedy zaczyna pokazywać na migi wsuwanie penisa do buzi i wysuwanie go, tak jakby trenował jedzenie banana.
Podejrzewam, że kobiety bardzo często wiedzą, jaka to melodia, ale – będę się upierał – potrzebują uwodzenia, jakiejś erotycznej rozgrzewki. Przecież można zacząć choćby od namiętnych pocałunków!
Pocałunki są w związkach niedoceniane i to rzeczywiście królewski trakt prowadzący do rozbudzenia, satysfakcji i orgazmów. Natomiast flirt, podtekst, poczucie humoru, miękkie przekomarzanie się są niezwykle potrzebne, by zbudować pas startowy dla seksualności.
A teraz jedźmy dalej. Stymulacja oralna to dobry sposób na rozgrzanie partnera, na uzyskanie i podtrzymanie erekcji. Może więc być wstępem do penetracji.
To prawda, ale warto pamiętać, że większość kobiet nie rozgrzeje się tak samo, robiąc mężczyźnie fellatio. A to z prostej przyczyny –dla wielu kobiet penis jako taki nie jest podniecający. Nie wszystkie kobiety przepadają za nim z estetycznego punktu widzenia, a dla wielu jest po prostu obojętny. Choć są i takie jak partnerka mojego pacjenta, która budziła go codziennie rano seksem oralnym.
Z tego wywodu wynika, że kobiety mają raczej kłopot z „robieniem loda” , a przecież to nieprawda, wiele uwielbia to robić.
Na lubienie „robienia loda” ma wpływ wiele zmiennych. Na początku relacji wiele kobiet z ochotą stymuluje partnera oralnie. Powiem więcej, nierzadko kobiety obdarzają mężczyznę czymś, co jest na samym szczycie męskich fantazji seksualnych, czyli połykaniem spermy. W praktyce seksuologicznej zauważam, że ten okres trwa od kilku do kilkudziesięciu miesięcy. Po kilku latach od rozpoczęcia związku mężczyźni mi ze smutkiem zgłaszają, że połykania spermy dawno nie doświadczyli, a częstotliwość samego seksu oralnego sprowadza się do symbolicznych okoliczności, np. urodzin, imienin, wigilii i sylwestra. Pewnie spytasz, dlaczego tak jest? Kobiety mi zgłaszają, że z czasem w związku odczuwają coraz więcej frustracji, sumują im się doznane
od partnera urazy, zawody, rozczarowania. W życiu erotycznym
krystalizuje się coś, co nazywam złotym standardem erotycznym, czyli aktywnością seksualną, która jest charakterystyczna dla tej relacji. Paradoksalnie, nie jest to nic, co zachwyca oboje, a raczej wypracowane z czasem pozycje i techniki seksualne w dużej mierze oparte na wygodzie, a nie na uczuciu ekscytacji. Podsumowując, kobiety uwielbiają „robić loda” , ale raczej na początku relacji lub w tych związkach, gdzie obie osoby są wzajemnie uważne na swoje pragnienia i potrzeby.
Mężczyźni ekscytują się penisami bez względu na orientację. Autorami większości ulicznych rysunków przedstawiających penisa są przecież kolesie hetero. Jako gej – szanuję tę zajawkę.
Pamiętam, kiedy byłem w szóstej klasie podstawówki. Zaczynała się lekcja chemii, a my z kolegą bez opamiętania rysowaliśmy penisy na ławce. Podeszła do nas nauczycielka i niesamowicie spokojnym tonem powiedziała, że jeszcze dwa lata i nam to zainteresowanie penisem minie. U mnie minęło, rzeczywiście. Ale nie wszystkim mija. Wielu mężczyzn chce, żeby ktoś okazywał wielkie oddanie i zaangażowanie w jego obsługę. Wybierają seks płatny, gdzie mogą wprost tego wymagać, albo – nadal będąc heteroseksualni – seks z innymi mężczyznami, których szukają przez internet.
Czyli to są tak zwani MSM-i, mężczyźni mający seks z mężczyznami, ale nieidentyfikujący się jako geje czy biseksualiści. Co ich w takim razie podnieca w kontakcie seksualnym z innym mężczyzną?
Przede wszystkim wspomniane przed chwilą zaangażowanie w ten seks oralny. Ale też czasem przewijają sobie w tym czasie
w głowie film z seksu z kobietą. Zamykają oczy i skupiają się na bodźcach dotykowych. Trochę jak w symulatorze lotów. Zdarzało mi się słyszeć od moich pacjentów, że seks oralny w wykonaniu mężczyzny to najlepszy tego rodzaju seks, jaki mieli w życiu. Przy czym opowiadam, co słyszę od heteroseksualnych facetów w gabinecie, a nie na siłę promuję LGBT-y.
Myślę, że nie o taką promocję LGBT-om chodzi. Czuję się w obowiązku ustosunkować się do tej rewelacji jako osoba identyfikująca się jako gej. Powiem może tyle, że spotkałem się zarówno z opiniami podobnymi do tych, które przytoczyłeś, jak i z wróżką zębuszką atakującą mnie znienacka podczas oralnych uciech. Więc różnie bywa. I tu może przejdźmy od razu do kolejnego tematu, czyli do techniki. Myślę, że to jeden z tych aspektów tego zagadnienia, na który szczególnie czekają nasi czytelnicy i nasze czytelniczki. Jak „zrobić dobrego loda”?
Wielu mężczyznom naprawdę wystarczy, jeśli ta druga osoba będzie okazywać w czasie seksu oralnego oddanie, zaangażowanie i... uważność.
Tylko tyle?
Na tym wolałbym zakończyć, ale narosło wokół tego zagadnienia sporo mitów. Wiele kobiet ma poczucie, że stymulowanie męskiego penisa to jakaś tajemna sztuka, w której trzeba wykazać się niesamowitym kunsztem. To je napawa lękiem i zwierzają mi się na kozetce ze swoich obaw, że zdarza im się popełniać z tego powodu dwa podstawowe błędy.
Jakie?
Są albo nadmiarowo delikatne i ostrożne jak saper przy rozbrajaniu bomby, przez co mężczyzna nie doświadcza żadnych
bodźców. Albo nadmiernie szarżują językiem i ustami jak beat bokser, co wywołuje u mężczyzny reakcję bólową. Obie te sytuacje mogą skończyć się, rzecz jasna, zanikiem erekcji, a nawet awersją seksualną do oralu.
Mimo wszystko cieszę się, że nie pojawiła się jak dotąd metafora marchewki i królika.
Są jeszcze dwie inne postawy. Trzecia nie wynika z lęku, tylko z niechęci. Jej efektem jest robienie tego na odczepnego. Łatwo to zauważyć i wyczuć. Czwarta zaś to powielanie przez kobiety schematów z filmów porno.
Więc nie tylko mężczyźni wzorują się na pornolach.
Oczywiście, że nie tylko. Ale zazwyczaj nie kończy się to dobrze. Jeden z moich pacjentów po czterdziestce poznał kobietę w podobnym wieku, z którą rozpoczął życie seksualne. Oboje byli dla siebie pierwszymi partnerami. I oboje czerpali z pornografii ze zmiennym powodzeniem. W czasie seksu oralnego musiał zwrócić jej uwagę z powodu bólu, bo traktowała jego penisa i jądra jak Słowianki maselnicę w klipie Donatana.
Ten klip jest boleśnie... seksistowski. Polecam w zamian wersję nieodżałowanej drag queen Kim Lee. Można znaleźć na YouTubie. Wspomnienie Słowianek przy maselnicy nasunęło mi refleksję na temat zaangażowania, o którym tyle mówisz. Jak ono ma wyglądać? Łatwo przesadzić ze złym aktorstwem.
Nie chodzi tu o granie takiego zachwytu, jakbyś nagle spotkał Obamę. Pokaż, droga osobo, że po prostu masz pozytywne nastawienie do penisa. A najlepiej zacznij od dania do zrozumienia, że penis cię nie przeraża, że podchodzisz do niego z zainteresowaniem. Ważny jest też kontakt wzrokowy, kiedy już
tego penisa dotkniesz albo wręcz zaczniesz go pieścić oralnie. Spójrz w oczy temu mężczyźnie, uśmiechnij się. Przypomnij sobie sytuację z proszonego obiadu, na którym mile widziane są przesadzone reakcje: „Uhm, mniam, ale to dobre! Ale super wygląda!” . Przenieś tę reakcję na sytuację, w której jesteś...
Znów wrzucam trzy grosze o złym aktorstwie...
Nie mam na myśli aktorstwa, odgrywania jakiejś czołobitności. Chodzi o to, żeby pokazać mężczyźnie, że dotyk jego penisa naprawdę sprawia przyjemność, że nie jest to nic dziwnego, nic odrażającego, nic niechcianego, a wręcz przeciwnie. Jak powtarzaliśmy wielokrotnie w Sztuce obsługi penisa, wielu mężczyzn podczepia pod ten narząd swoją tożsamość. To, jak ktoś traktuje ich penisa, jest dla nich równoznaczne z tym, jak ktoś ich traktuje. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza że tak wielu facetów ma problem z poczuciem własnej wartości.
Więc jeśli afirmujesz jego penisa, afirmujesz tego mężczyznę.
Tak to wygląda.
Można to porównać do różnych rodzajów seksu. Takiego, w którym mężczyzna „rżnie” kobietę, oraz takiego, w którym dba o jej potrzeby. Tutaj też w grę wchodzi zaangażowanie i pokazanie oddania.
Tak, bez względu na płeć w seksie, również w seksie oralnym, ważne jest podmiotowe traktowanie tej drugiej osoby. Więc kiedy stymulujesz kogoś oralnie, pokaż mu, że stymulujesz jego, a nie że robisz „coś” z jego penisem. W stałej relacji pokazujesz tym nie tylko swoje pożądanie w danym momencie, ale też zaangażowanie emocjonalne, a nawet miłość.
I często tak się dzieje?
Raczej nie, bo większość moich heteroseksualnych męskich pacjentów twierdzi, że kobiety robią to źle.
A mówią im o tym?
A skąd! Boją się, że kobiety poczują się dotknięte. Natomiast ja powtarzam do znudzenia, że jeśli nie dasz feedbacku, nie możesz liczyć na poprawę.
A kobiety na co narzekają?
Bardzo często na higienę mężczyzn.
Ups.
Cenię sobie postawę jednej z moich pacjentek, która do wielu spraw podchodzi z humorem. Pewnego razu powiedziała partnerowi w czasie pieszczot, że jego penis pachnie chipsami o smaku boczku czy cebulki. Wiesz, że on najpierw się ucieszył?
Powiedział: „O, ale fajnie!” .
Czyli nie dotarło.
Nie dotarło za pierwszym razem, ale w końcu sobie skojarzył i teraz zawsze przed pójściem z partnerką do łóżka biegnie pod prysznic.
To jest bardzo ważne i chcę, żeby panowie to zapamiętali: wasze braki higieniczne zniechęcają kobiety do seksu oralnego. Pamiętajmy, że ten narząd służy również do oddawania moczu i te cząstki moczu na nim zostają...
Myślę, że prysznic przed seksem mógłby być po prostu czynnością automatyczną, bez wchodzenia w szczegóły, kiedy
ostatnio lał się tamtędy mocz, a kiedy woda. Wystarczy raptem minuta i gotowe.
Pełna zgoda. Życie trzeba sobie upraszczać. Zresztą nie trzeba nawet biec pod prysznic, wystarczy dostęp do kranu i umywalki. Natomiast najgorszy pomysł, na jaki można wpaść, to popsikanie sobie intymnych rejonów dezodorantem. Jeden informatyk opowiadał mi, że zamiast wynieść z pokoju zalegające opakowania z resztkami kebaba i pizzy, włącza od czasu do czasu odświeżacz powietrza. Takie działania nie eliminują podstawowego problemu.
To dotyczy zwłaszcza tych, którzy nie golą włosów łonowych. Pamiętajmy, że one przechowują zapach. Dyskusją o tym, czy je golić, czy nie golić, nie będziemy się tu zajmować. To indywidualna kwestia.
Indywidualna kwestia, chociaż społeczna tendencja jest taka, że ludzie owłosienie łonowe golą, a przynajmniej trymują.
Kontynuując odpowiedź na twoje pytanie, na co narzekają kobiety – przeszkadza im też bardzo często podrzędna pozycja, jaką czują się zmuszone przyjmować w czasie seksu oralnego.
Czyli jakie pozycje im konkretnie przeszkadzają?
Odpowiadając, zacytuję mojego pacjenta, który zachęca do seksu oralnego swoją żonę, mówiąc: „Ej, złotko, klękaj do miecza” . Czytelnicy mający bogatą wyobraźnię są w stanie sobie wyobrazić ten akt poddańczości i upokorzenia.
A co z pozycją 6/9?
Mam poczucie na podstawie rozmów z moimi pacjentami, że ta pozycja to rzadkość. Kiedy przychodzi do mnie para, która nie uprawia seksu, w pewnym momencie terapii schodzimy na kwestie czysto techniczne, czyli po prostu daję konkretne sugestie czy
wskazówki, żeby zaktywizować ich życie seksualne. No i kiedy mówię im o pozycji 6/9, okazuje się często, że oni w ogóle jej nie praktykowali. A kiedy odpowiadają, dlaczego tak się dzieje, mówią, że kojarzy im się ona z nadmierną akrobatyką. Bardzo wiele osób ma też problem z równoczesnym odbiorem bodźców erotycznych i dawaniem tych bodźców.
Ja też jestem taką osobą! Do tej pory myślałem, że stanowię wyjątek.
Jest was więcej. Ale to kwestia praktyki. Jeździsz rowerem, prawda?
Oczywiście.
A umiałeś na nim od razu jeździć czy na początku się wywracałeś?
Jasne, że się wywracałem.
No to masz odpowiedź na temat pozycji 6/9. Teraz pewnie, jadąc na rowerze, potrafisz rozmawiać z drugą osobą lub wykonać połączenie telefoniczne. Praktyka czyni mistrza. I w ten sposób rzeczywiście unika się sytuacji, w której jedna osoba obsługuje drugą osobę, chociaż w ramach relacji obsługiwanie erotyczne drugiej osoby bywa dla wielu moich pacjentów bardzo podniecające. To zupełnie normalne, że jedna osoba zrobi masaż pleców i stóp, a druga fellatio.
Wyrozumiałości dla „wywrotek” – typowych dla osób początkujących – można oczekiwać chyba tylko od kogoś, z kim jest się w stałej relacji. Jednorazowa przygoda z Tindera jest jak zakupy w sieciówce: przymierzasz, nie pasuje, odkładasz i wychodzisz szukać dalej, a nie że zaniesiesz daną rzecz do poprawki do krawca...
Pamiętajmy, że w trakcie każdej czynności seksualnej można na różne sposoby podgrzewać atmosferę. Tej drugiej osobie, jeśli jest podniecona, nie przyjdzie tak łatwo negatywna ocena czy wręcz przerwanie zabawy, kiedy pojawi się wpadka. Można na przykład mówić komplementy, nawet takie pozornie przesadzone, typu: „ale masz dużego” , „bosko mi się go ssie” , „ale mnie jarasz” .
Takie zdania z jednej strony brzmią może trochę sztucznie, ale myślę, że „podniecone ucho” zwróci uwagę przede wszystkim na treść, która będzie dla niego jeszcze bardziej nakręcająca.
Tylko czy na pewno każdy lubi gadanie w czasie seksu?
Idealnie byłoby to skonsultować wcześniej, bo masz absolutną rację, że na każdego działa coś innego. Nie od rzeczy byłoby więc zapytać najpierw tę drugą osobę, co ją nakręca, czy i jakie komunikaty chciałaby usłyszeć. Czy coś na temat swojego ciała, czy coś o emocjach, czy coś na temat tego, jak uprawia seks? Czy to ma być bardziej zmysłowe, czy bardziej romantyczne?
Można też sprawdzać po kolei, jak co działa (albo nie działa) w praktyce.
Im mniej zostawiamy domyślaniu się, tym lepiej. Przyszła kiedyś do mnie na terapię para. Kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego tak słabo wygląda ich życie seksualne, bo przecież ona nieustannie komplementuje w łóżku penisa swojego partnera! Dopiero u mnie w gabinecie usłyszała od niego, że jego te komplementy w ogóle nie ruszają, że on wolałby w trakcie seksu usłyszeć coś na jej temat, jak bardzo ona jest w danym momencie podniecona. „Bardzo dobrze wiem, jak duży jest mój penis, bo oglądam go codziennie od 40 lat” , powiedział.
Ale ona oglądała go rzadziej...
Niby tak. Na początku komplementy ze strony kobiet robiły na nim wrażenie, ale z czasem mu spowszedniały. Nie czuje z jego powodu szczególnej dumy, bo przecież nie miał wpływu na to, jak duży on urósł.
Umówmy się, tacy faceci są w mniejszości. Bardzo łatwo odczuwać dumę z powodu czegoś, na co się nie miało wpływu, na przykład rozmiaru penisa albo miejsca urodzenia. Nie trzeba się napracować, a można brać na sztandary.
Każdy mężczyzna ma duży wpływ na to, w jaki sposób pieści drugą osobę, a przez to – jakie emocje w niej to wzbudza. A te emocje, te reakcje – lub ich brak – mają wpływ na niego.
I tak to się kręci jak yin i yang. Ale wracając do wątku pogaduszek w trakcie seksu – mnie ktoś kiedyś powiedział, że ogólnie to średnio go kręci to, co w tym momencie robimy, ale niesamowicie go podnieca to, że mnie to tak podnieca. Odebrałem to wtedy raczej jako antyafrodyzjak, a przypominałem to sobie teraz à propos tej uległości, dawania, obsługiwania. Przecież są osoby, które po prostu kręci dawanie komuś przyjemności. Prawda?
W rzeczy samej. Niektórym sprawia przyjemność to, że komuś dają przyjemność.
Czy to masochiści?
Nie, mówimy tu o sporej grupie tak zwanych altruistów seksualnych, którzy zawsze stawiają przyjemność partnerki czy partnera na pierwszym miejscu. Nie wynika to z ich podniecenia tym faktem, tylko z przyjętych norm społecznych, zgodnie z którymi najpierw trzeba zaspokoić potrzeby kogoś. Swoje też
można, ale pod warunkiem, że wystarczy czasu, czyli de facto –zostawić na koniec.
To dobrze czy źle?
Najważniejsze to być w zgodzie ze samym sobą. Długofalowym skutkiem praktykowania takiej postawy może być jednak wycofanie się z seksu, który... nie dostarcza takim osobom przyjemności.
W ustach nie ma strefy erogennej, zatem w czasie seksu oralnego trzeba ładować baterie podniecenia przez mózg, przez oczy, przez uszy. Ale za to miejsc, które można stymulować na samym penisie i w jego bliskich okolicach, jest aż 10. Wylicza je Jüne Plã w książce Klub rozkoszy. Kartografia przyjemności. Są to: żołądź, korona żołędzi („oponka”), wędzidełko, ciała jamiste (wierzch penisa), ciało gąbczaste (spód penisa), jądra, opuszka (czyli miejsce między moszną a odbytem) oraz – uwaga! –wejście odbytu, odbytnica i prostata. Tym analnym przyjemnościom poświęcamy zresztą osobny rozdział.
Większość mężczyzn redukuje swoje strefy erogenne do jednego obszaru: do żołędzi. Zarówno w czasie masturbacji, jak i w czasie seksu oralnego.
W przypadku fellatio wchodzą niekiedy w grę jeszcze wędzidełko oraz moszna z jądrami, choć niektórzy mężczyźni są zaskoczeni, że robi im się przyjemnie, gdy się wykracza poza stymulację główki penisa. Mnóstwo facetów nie zadaje sobie trudu, żeby zaprzyjaźnić się ze swoim ciałem, ze swoim penisem, nie mówiąc już o jego okolicach, jak to ładnie określiłeś.
A jest tam sporo pola do popisu. Stymulację opuszki przyrównuje Plã do przyjemności płynącej z uciskania opuszek
przedsionka pochwy.
To żołądź odbiera w dużej mierze bodźce w czasie penetracji pochwy lub odbytu, dlatego pewnie zdominowała erotyczną wyobraźnię panów. Natomiast oczywiście nie jest tak, że kiedy po przeczytaniu naszej książki wszyscy rzucą się do opuszek, to od razu zaczną hurtowo czerpać przyjemność z ich stymulacji.
Trzeba pokonać opory.
Trzeba pokonać lęki i obawy, ale też może się pojawić początkowo dyskomfort wynikający z faktu, że jest to po prostu nowe. Więc warto dać sobie szansę na to, żeby to polubić. Wiele osób ma tak na przykład z małżami. Na początku podchodzą do nich sceptycznie, ale po spróbowaniu raz, drugi zaczynają być ich smakoszami.
W czasie stymulacji oralnej w sposób naturalny można zejść z żołędzi do wędzidełka, ale spontaniczna wyprawa niżej może wzbudzić niepokój. Warto najpierw zapytać?
Można, ale nie w trakcie seksu. Tylko przed. Ale pytać, zawsze pytać, oczywiście.
Również autorka Klubu rozkoszy zwraca uwagę na to, że w razie wątpliwości należy prosić o wskazówki. W książce opisane i zilustrowane są rozmaite techniki obsługi penisa, łącznie z głębokim gardłem, a w rozdziale Tajemnica dobrego loda znajdziemy kilka cennych informacji praktycznych. Plã zwraca uwagę między innymi na to, żeby pamiętać o dobrym nawilżeniu naszego delikwenta. Słusznie, bo prędzej czy później śliny w ustach może zabraknąć.
Tu znowu zatrzymam się na chwilę przy kwestiach technicznych. Jak wiadomo, wyobraźnia wielu osób, ale zwłaszcza mężczyzn,
nakręcana jest filmami porno. Zdarza się w tych filmach, że ktoś dosłownie zbiera w ustach flegmę, głośno odchrząkując przy okazji, a następnie wypluwa ją na członek. Najczęściej dotyczy to scen penetracji bez zabezpieczenia, ale zdarza się również przy seksie oralnym.
Mnie się to kojarzy z gruźlicą, a nie z czymś podniecającym.
Na podstawie rozmów w gabinecie zdecydowanie odradzam tego typu metody nawilżania, zwłaszcza na zupełnym spontanie. To tak nie działa. Lubrykacja penisa jest ważna, ale nie zaciągajcie w tym celu flegmy z zatok lub płuc. Dla wielu osób to mało romantyczne i potrafi zważyć atmosferę erotyczną.
Skoro już mowa o wydzielinach, zapytam jeszcze o łykanie spermy. Zostawmy na boku debaty, czy ma ona korzystny wpływ na zdrowie, czy prędzej neutralny. Chodzi mi o samą symbolikę połknięcia czyjegoś nasienia.
Po pierwsze, połykanie spermy zwiększa ryzyko zakażenia chorobą przenoszoną drogą płciową. Natomiast jeśli chodzi o jego symbolikę, to jest to dla mężczyzn często pożądany wyraz ich totalnej akceptacji. Akceptacji ich ciała, akceptacji ich zapachu, akceptacji ich smaku. Mam takich pacjentów, którzy nie przepadają za oralnym seksem, wolą dotykać się sami albo żeby druga osoba robiła to ręką, ale bardzo im zależy na wytrysku w ustach tej drugiej osoby. Oczywiście zawsze trzeba to uzgodnić wcześniej, bo gwałtowne łapanie kogoś za głowę, żeby dojść w czyichś ustach, jest zachowaniem przemocowym i nie ma nic wspólnego z partnerskim seksem.
Jednym z najczęściej pojawiających się w internecie pytań związanych z seksem oralnym jest pytanie o to, czy jego
skutkiem może być zajście w ciążę.
Myślisz o sytuacji, w której kobieta ma obawy, że jeśli jej partner będzie miał wytrysk do jej buzi, to ona tym samym może zajść w ciążę?
O to, to.
To nie może i nie zajdzie. Kwasy żołądkowe rozpuszczają połkniętą spermę. Natomiast można za to zakazić się w ten sposób chorobą przenoszoną drogą płciową.
Można też na palcu wprowadzić spermę do pochwy.
Tak, lecz to zupełnie inna sprawa. Wtedy do zapłodnienia dojdzie wskutek wprowadzenia spermy do pochwy, a nie wskutek seksu oralnego. Podobnie może się wydarzyć, kiedy dochodzi do wytrysku na podbrzusze kobiety albo na waginę, mimo że nie do środka. Kilkadziesiąt razy słyszałem w gabinecie o takich historiach. Czasami myślę sobie w powyższym kontekście o znanym religijnym fenomenie, tzw. niepokalanym poczęciu.
To by nawet wyjaśniało, dlaczego ona ciągle była dziewicą.
Warto więc być ostrożnym, żeby uniknąć niespodzianek. Partner jednej z moich pacjentek domagał się wręcz zrobienia testu na ojcostwo, kiedy oznajmiła mu, że jest w ciąży. „Przecież uprawialiśmy seks w prezerwatywie” . „Ale wytrysnąłeś na brzuch” . „Ale brzuch to nie macica” . „Ale prawdopodobnie jakoś spłynęło” . Mogło spłynąć.
Podejrzewał ją o zdradę?
Wygląda na to, że tak.
Tą rozmową spłacamy dług zaciągnięty mimo woli u tych
wszystkich czytelników i czytelniczek, którzy i które spodziewali się, sięgając po pierwszą część naszej książki, seksualnej instrukcji obsługi penisa. A skoro już wkroczyliśmy w obszar ars amandi, nie lękajmy się uczynić kolejnego kroku. Ale z innej strony.
[...]