Uprowadzona. Ucieczka z Syrii

Page 1

Uprowadzona



Louise Monaghan Yvonne Kinsella

Uprowadzona 8FLHF]ND ] 6\ULL

= DQJLHOVNLHJR SU]HïRĝ\ï %RJXVïDZ 5 %DUDQRZVNL


TytuÙ oryginaÙu STOLEN: ESCAPE FROM SYRIA Wydawca Daria Kielan Redaktor prowadz­cy Beata KoÙodziejska Redakcja Hanna gmierzyÚska Korekta Ewa Grabowska Jadwiga Przeczek Ksi­Čka ta opisuje prawdziwe wydarzenia i doïwiadczenia, jakie staÙy si¿ udziaÙem Autorki. W niektórych wypadkach imiona zostaÙy zmienione, by chroni° prywatnoï° wymienionych osób. Niemniej Autorka zapewnia wydawc¿ i czytelników, iČ mimo tych zmian, niemaj­cych zasadniczego wpÙywu na treï° ksi­Čki, opisywane w niej wydarzenia s­ caÙkowicie prawdziwe. Copyright © Louise Monaghan and Yvonne Kinsella, 2012 All rights reserved Copyright © for the Polish translation by BogusÙaw R. Baranowski, Warszawa 2013 gwiat Ksi­Čki Warszawa 2013 gwiat Ksi­Čki Sp. z o.o. 02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2 Ksi¿garnia internetowa: Fabryka.pl SkÙad i Ùamanie Akces, Warszawa Druk i oprawa POZKAL Dystrybucja Firma Ksi¿garska Olesiejuk sp. z o.o., sp. k.a. 05-850 OČarów Mazowiecki, ul. PoznaÚska 91 email: hurt@olesiejuk.pl tel. 22 721 30 00 www.olesiejuk.pl ISBN 978-83-7943-307-0 Nr 90091026


Spis treïci

7

Wst¿p ROZDZIAR PIERWSZY

Najgorszy dzieÚ w moim Čyciu

11

ROZDZIAR DRUGI

Plan

31

ROZDZIAR TRZECI

Spotkanie z Mustaf­

75

ROZDZIAR CZWARTY

Nigdy dosy°

117

ROZDZIAR PI&TY

ycie w Idlibie

145

ROZDZIAR SZÓSTY

Pierwsze kroki ku wolnoïci

169

ROZDZIAR SIÓDMY

Ucieczka

205

ROZDZIAR ÓSMY

Do domu

233

ROZDZIAR DZIEWI&TY

y° dalej

245

Podzi¿kowania

253



Wst¿p

We wrzeïniu 2011 roku ïwiat run­Ù mi na gÙow¿, gdy mój byÙy m­Č, Mustafa al-Asad, ojciec naszej szeïcioletniej córki May, brutalnie porwaÙ wÙasne dziecko w czasie jednej z rutynowych wizyt. Wbrew wszelkiemu prawdopodobieÚstwu zdoÙaÙ przeszmuglowa° j­ z Cypru, gdzie mieszkaliïmy, przez Turcj¿ do swej ojczystej Syrii. UdaÙo mu si¿ tego dokona°, cho° nie miaÙ waČnego paszportu dla córki, a ona sama ÞgurowaÙa na specjalnej liïcie dzieci, których nie moČna byÙo zabra° z kraju bez pisemnej zgody drugiego z rodziców. UniewaČniÙam paszport May na rok przed tym strasznym dniem, kiedy uïwiadomiÙam sobie, Če moČe zabra° j­ z naszego domu, cho° to ja byÙam jej prawn­ opiekunk­. Nauczycielka z przedszkola ostrzegÙa mnie o moČliwoïci porwania naszego dziecka przez Mustaf¿. Niemniej nawet w najgorszych snach nie wyobraČaÙam sobie, Če naprawd¿ zdecyduje si¿ to zrobi°. Cypryjskie wÙadze zaï zwyczajnie zlekcewaČyÙy wszystkie moje obawy, uznawszy mnie za nadopiekuÚcz­ matk¿. Kiedy min­Ù pierwszy strach i oczywista histeria wywoÙane porwaniem córki i kiedy uïwiadomiÙam sobie, Če, co gorsza, byÙa teraz w bliskowschodnim kraju ogarni¿tym wojn­, podj¿Ùam trudn­ decyzj¿ ïcisÙego zastosowania si¿ do Č­daÚ eksmaÙČonka, który – jak na razie – trzymaÙ w r¿ku wszystkie asy. To byÙa jego gra, zmierzaj­ca do tego, bym znów si¿ z nim poÙ­-

7


czyÙa, mimo naszego rozwodu. WiedziaÙam, Če musz¿ j­ podj­°, jeïli jeszcze kiedykolwiek mam ujrze° moj­ cudn­ May. Z sercem przenikni¿tym pragnieniem, Čeby poÙ­czy° si¿ z moim dzieckiem tak szybko, jak to tylko moČliwe, udaÙam si¿ samotnie do Syrii wïród strzaÙów z karabinów i wybuchów bomb. Sama równieČ staÙam si¿ wi¿Ċniem w domu tyrana. Zamkni¿ta z gÙodowym poČywieniem, pozbawiona kontaktu ze ïwiatem zewn¿trznym, ukryta przed rodzin­ Mustafy i s­siadami, modliÙam si¿, Čeby tureccy przemytnicy ludzi, opÙaceni przez moj­ rodzin¿, zdoÙali jakoï nas odnaleĊ° i ocali°. Oni jednak nigdy si¿ nie pojawili. Nie maj­c innego wyboru jak ucieczka, skorzystaÙyïmy z nieoczekiwanej szansy i rzuciÙyïmy si¿ do niej – ja i May. Po wielu godzinach w drodze, natr¿tnie ogl­dane na licznych punktach kontrolnych, znosz­c zastraszanie przez uzbrojonych m¿Čczyzn, w koÚcu prawdziwym cudem traÞÙyïmy do bezpiecznego domu. To byÙa nadzwyczajna ulga, niemniej wkrótce przekonaÙyïmy si¿, Če jeszcze nie byÙyïmy bezpieczne. Godziny stawaÙy si¿ dniami, dni tygodniami, lecz gdy straciÙyïmy juČ wszelk­ nadziej¿, a ja byÙam pewna, Če zgodnie z prawem szariatu zostan¿ aresztowana i ukamienowana lub skazana na doČywotnie wi¿zienie za porwanie dziecka, udaÙo nam si¿ uciec. Po wielu niespodziewanych tragicznych zwrotach podczas naszej w¿drówki ostatecznie znalazÙyïmy si¿ z powrotem w Irlandii w bezpiecznych obj¿ciach kochaj­cej rodziny. Niniejsza ksi­Čka opowiada o wstrz­saj­cych szczegóÙach tego fatalnego dnia, kiedy Mustafa al-Asad wywróciÙ do góry nogami ïwiat mój i mojej córki. Dnia, który rozpocz­Ù t¿ straszliw­ podróČ, która jednak ostatecznie doprowadziÙa nas na bezpieczny grunt. Dziï Čyjemy i czujemy si¿ dobrze, ale nasze Čycie nigdy juČ nie b¿dzie takie samo jak dawniej. Nosimy inne nazwiska i mieszkamy z dala od rodziny, która tak zaciekle walczyÙa o nasze ocalenie, kiedy jeden czÙowiek, który w kaČdej chwili

8


moČe znów uderzy°, postanowiÙ zniszczy° nasze Čycie. Wci­Č moČe to zrobi°, bo wiem, Če s­ inni, aČ nader skorzy, by pogna° tu jak na skrzydÙach, gdy tylko on uzna, Če nadeszÙa odpowiednia chwila. Wiem, Če nawet jeïli teraz siedzi w wi¿ziennej celi, to moČe bez przeszkód knu° dalej, a my nast¿pnym razem moČemy juČ nie mie° tyle szcz¿ïcia. ZdecydowaÙam si¿ napisa° t¿ ksi­Čk¿, Čeby cho° troch¿ pomóc innym, którzy pewnego dnia mog­ znaleĊ° si¿ w takiej samej sytuacji. W czasie mojej peregrynacji dowiedziaÙam si¿ wiele o cierpieniach, jakie moČe przynieï° uprowadzenie przez jedno z rodziców. WolaÙabym nigdy tego nie przeČywa°, ale gdybym mogÙa oszcz¿dzi° cho°by jednej osobie – m¿ČczyĊnie czy kobiecie – podobnych cierpieÚ, samo to b¿dzie warte kaČdej bolesnej minuty, jak­ przeČyÙam. Zgodnie z wydanym w 2010 roku przez Biuro do spraw Dzieci Departamentu Stanu USA „Raportem o stosowaniu konwencji haskiej dotycz­cym cywilnych aspektów uprowadzania dzieci za granic¿” tylko w 2009 roku w Stanach Zjednoczonych doszÙo do dwustu tysi¿cy uprowadzeÚ dokonanych przez rodziców. Gdy weĊmie si¿ pod uwag¿ tak ogromn­ liczb¿ uprowadzeÚ, to chyba dobry moment, aby poradzi° ludziom, jak unikn­° kidnapingu. Powodem porwania May byÙy róČnice kulturowe dziel­ce mnie i jej ojca. Dlatego s­dz¿, Če bardzo waČne jest uïwiadomienie ludziom puÙapek kryj­cych si¿ w maÙČeÚstwach mieszanych, aby nie znaleĊli si¿ w takiej sytuacji, jak ja. W Čadnym razie nie jest moim zamiarem zniech¿canie do takich zwi­zków, poniewaČ prawdopodobnie rzadko dochodzi do ich rozpadu. Chc¿ tylko doradzi° osobom planuj­cym ïwiadomie swoj­ przyszÙoï° i maj­cym wÙasne koncepcje wychowania dzieci, aby wybrali takie metody, które przyczyni­ si¿ do szcz¿ïcia ich potomstwa, nie konßiktuj­c przy tym obojga rodziców. Moja maÙa córeczka zostaÙa porwana, poniewaČ wÙaïnie miaÙa zacz­° edukacj¿ w szkole o europejskim programie nauczania, a nie w szkole muzuÙmaÚskiej. To byÙ jedyny powód. Mój byÙy m­Č nie chciaÙ nawet porozmawia° ze mn­ o wÙasnej

9


wizji jej przyszÙoïci, co doprowadziÙo nie tylko do tego, Če zostaÙam ci¿Čko zraniona na reszt¿ Čycia, ale Če b¿dzie to przeïladowa° na zawsze takČe nasze dziecko. Gdybym mogÙa cofn­° wskazówki zegara, uczyniÙabym to. Jednak jedyne, co mog¿ teraz zrobi°, to zÙagodzi° spustoszenia, jakie przeszÙoï° uczyniÙa w Čyciu mojej córki i pomóc innym, którzy znajd­ si¿ w podobnej sytuacji. Mam nadziej¿, Če tak si¿ stanie. Louise Monaghan


ROZDZIAR PIERWSZY

Najgorszy dzieÚ w moim Čyciu

groda 7 wrzeïnia 2011 roku to dzieÚ, którego nie zapomn¿ aČ do ïmierci. To dzieÚ, który naznaczyÙ moje Čycie na zawsze, unicestwiaj­c idylliczne bytowanie, jakie wiodÙam przez blisko szeï° lat w popularnym oïrodku wypoczynkowym Limassol na Cyprze. Zacz­Ù si¿ jak kaČdy inny sÙoÚcem ïwiec­cym na niebie bez chmurki. Moja córeczka May byÙa tego ranka szczególnie podekscytowana, poniewaČ wiedziaÙa, Če nast¿pnego dnia rozpocznie to, co nazywaÙyïmy „duČ­ szkoÙ­”. MiaÙyïmy juČ wszystko przygotowane na to wyjïcie – biaÙa koszulka polo, granatowa spódniczka i nowe buciki leČaÙy dumnie rozpostarte na ÙóČku w jej udekorowanym ksi¿Čniczkami pokoju. MaÙy róČowy tornister z obrazkiem szczeniaka, który sama wybraÙa, byÙ wypchany podr¿cznikami i przyborami szkolnymi, tylko czekaj­cymi, by ich uČy°. Jej pierwszy dzieÚ w szkole stresowaÙ mnie od dawna, podobnie jak inne mamy. ByÙ to bowiem oczywisty znak, Če twoje maÙe dziecko dorasta, zaczyna ksztaÙtowa° swoj­ przyszÙoï° i staje si¿ samodzielne. WidziaÙam, jak bardzo May jest podekscytowana now­ przygod­ i jej podniecenie udzieliÙo si¿ równieČ mnie. Przez ostatni rok chodziÙa do przedszkola i je uwielbiaÙa. Teraz zapisaÙam j­ do „duČej szkoÙy” w Mesa Yitonia. Nigdy nie miaÙam problemów z wychodzeniem z ni­ rano, poniewaČ ubieraÙa si¿ sama, nie mog­c si¿ doczeka° spotkania z przyjacióÙmi

11


w „szkole”, jak nazywaÙa przedszkole. A zatem wiedziaÙam, Če pierwszy dzieÚ w nowej szkole przejdzie gÙadko. MiaÙa tam koleČanki i kolegów i razem mieli uczy° si¿ w tej samej klasie. Wi¿c wszystko byÙo w porz­dku. Wiem, Če kaČda matka uwaČa swe dziecko za wyj­tkowe, ale May naprawd¿ byÙa wspaniaÙa, nigdy si¿ na nic nie skarČyÙa i pragn¿Ùa, Čeby jej mama byÙa szcz¿ïliwa. We wtorek wieczorem ojciec May, Mustafa, z którym rozwiodÙam si¿ w listopadzie 2010 roku, zadzwoniÙ i powiedziaÙ, Če chciaÙby nast¿pnego ranka zabra° May na plaČ¿. Po rozwodzie uzyskaÙ prawo do kilkugodzinnych spotkaÚ z córk­ w kaČdy poniedziaÙek, ïrod¿ i sobot¿. Nie lubiÙam, kiedy Mustafa zabieraÙ gdzieï May, bo nasze stosunki z czasem staÙy si¿ bardzo napi¿te, miaÙ za maÙo czasu i – jak uwaČaÙam – miÙoïci do naszego dziecka. ByÙam przekonana, iČ chce by° z ni­ tylko dlatego, poniewaČ wie, Če to mnie denerwuje. Jednak w ostatnich miesi­cach zauwaČyÙam, Če bardziej si¿ stara i jest wobec niej cierpliwszy. S­dz¿, Če upieraÙ si¿, by widywa° si¿ z May, nie tylko z powodu swej podejrzliwoïci, ale takČe dlatego, iČ byÙ muzuÙmaninem i brak gotowoïci do widywania swego dziecka mógÙby ograniczy° jego prawa rodzicielskie i uwÙacza° wyznawanej wierze. Nie miaÙam jednak w tym zakresie Čadnego wyboru, poniewaČ cypryjski s­d nie sÙuchaÙ moich w­tpliwoïci, gdy rozpatrywaÙ kwesti¿ opieki nad dzieckiem. Kilka razy groČono mi wi¿zieniem, jeïli nie zgodz¿ si¿ z wyrokiem. Nie miaÙam wi¿c wyboru. MusiaÙam robi°, co orzeczono, i wierzy°, Če Mustafa nie zrani maÙej ani nie b¿dzie próbowaÙ jej ode mnie zabra°. Przez jakiï czas May i Mustafa chodzili na wspóln­ terapi¿, poniewaČ May nie chciaÙa zostawa° sam na sam z ojcem. Nie wierzyÙa mu. Ale wszystkie moje ostrzeČenia puszczane byÙy mimo uszu. Nikt nie chciaÙ mnie sÙucha°. ChociaČ zwracaÙam s­dowi uwag¿, Če Mustafa ma problemy psychiczne – miewa wybuchy zÙoïci i dziwnie si¿ zachowuje, jego dost¿p do córki zostaÙ wr¿cz poszerzony.

12


Na przesÙuchaniu w lipcu 2010 roku otrzymaÙ prawo do przebywania z ni­ co drugie ïwi¿ta BoČego Narodzenia i co drug­ Wielkanoc, nie mogÙa jednak zostawa° u niego na noc, co byÙo dla mnie wielk­ ulg­. Stwierdzono, Če warunki w jego domu nie byÙy odpowiednie na nocleg dziecka, poniewaČ mieszkaÙ z kilkoma innymi Syryjczykami w wynaj¿tym mieszkaniu. Mustafa znalazÙ lokum okoÙo oïmiu kilometrów od nas w Zakaki, starej dzielnicy na przedmieïciach Limassol, tylko trzy kilometry od plaČy Lady’s Mile, gdzie cz¿sto bywaÙyïmy z May. Zakaki ostatnio bardzo si¿ rozrosÙo i wÙaïnie w nim zbudowano My Mall, najwi¿ksze centrum handlowe na Cyprze. ZjeČdČaj­ si¿ tam ludzie z caÙego kraju na zakupy albo Čeby si¿ po prostu spotka° z przyjacióÙmi na kaw¿ i plotki. gci­gaj­ teČ w to miejsce tÙumy turystów. W ïrod¿ rano, gdy Mustafa przyjechaÙ, Čeby zabra° May, byÙam na pi¿trze, wykonuj­c codzienne °wiczenia pomocne w mojej chorobie. CierpiaÙam na bóle w biodrach i plecach – byÙo to bardzo bolesne i usztywniaÙo mnie. Kiedy si¿ pojawiÙ, zeszÙam do kuchni, Čeby przygotowa° dla May kanapki. Tego ranka byÙ spokojniejszy niČ zwykle i jak gdyby ïledziÙ mnie we wszystkich pokojach, patrz­c, jak przygotowywaÙam dla May ubranka na plaČ¿. CzuÙam, Če obserwuje kaČdy mój ruch. Zazwyczaj po prostu czekaÙ, bo wiedziaÙ, Če nie jest tu mile widziany, tego jednak dnia byÙ jakiï dziwnie pewny siebie. PrzeczuwaÙam, Če moČe sta° si¿ coï zÙego, lecz nie mogÙam temu w Čaden sposób zapobiec. Pami¿tam, jak zapakowaÙam szybko do plecaka May jej ulubion­ gr¿ Nintendo DS, maÙe bikini i krem do opalania – chciaÙam, Čeby poszedÙ jak najszybciej. Mustafa nigdy nie miaÙ pieni¿dzy, zatem kiedy wychodziÙ, zapytaÙam, czy chce troch¿ forsy. SpojrzaÙ wtedy zmieszany i zignorowaÙ pytanie. Ale przecieČ nie myïlaÙam o nim. ChciaÙam by° pewna, Če b¿dzie mógÙ kupi° May cho°by loda, bo byÙ wyj­tkowo gor­cy dzieÚ, a mieli pozosta° w upale kilka godzin. PostanowiÙam zaÙatwi° to inaczej i na schodach daÙam May do r¿ki dwadzieïcia euro.

13


Kiedy odchodziÙa, ïmiej­c si¿ nerwowo, jak zwykle, gdy musiaÙa gdzieï z nim iï°, zauwaČyÙam, Če nie uczesaÙam jej wÙosów, i chciaÙam j­ zawróci°, aby to zrobi°. Mustafa jednak chwyciÙ May za r¿k¿ i poci­gn­Ù w stron¿ samochodu, mówi­c, Če ma ze sob­ grzebieÚ i uczesze j­ sam. W rzeczywistoïci nie mieliïmy sobie z Mustaf­ wiele do powiedzenia, ale bywaÙo i tak, Če zachowywaÙ si¿ wyj­tkowo w porz­dku. Z drugiej strony zdarzaÙy si¿ dni, kiedy byÙ znów taki, jak w najgorszych chwilach. Niestety, zignorowaÙam te myïli. Pami¿tam, jak poszli – patrzyÙam za May z werandy i myïlaÙam, Če Ùadnie tego dnia wygl­da. ByÙa naprawd¿ pi¿knym dzieckiem – wewn­trz i na zewn­trz. Cudownie wygl­daÙa w swoim T-shircie, ïlicznej kremowej spódniczce w róČowe i purpurowe kwiaty, któr­ kupiÙam jej w sklepie Debenhamsa tydzieÚ wczeïniej, i w dziewcz¿cych sandaÙkach. MiaÙa Ùadn­ opask¿ na wÙosach. ZatrzymaÙa si¿ przy bramie i powiedziaÙa: „Tak bardzo ci¿ kocham, mamusiu!”. „Ja teČ ci¿ bardzo kocham, anioÙku!” – odpowiedziaÙam; i poszÙa. W chwili gdy wsiadÙa do samochodu, coï mnie tkn¿Ùo – jakoï dziwnie ïcisn¿Ùo mnie w ČoÙ­dku. CzuÙam, Če coï jest nie tak. ZÙapaÙam za telefon i zadzwoniÙam do Mustafy, pytaj­c, czy wszystko dobrze. Burkn­Ù w odpowiedzi: „Tak, bo co?”. OdrzekÙam: „Bo zachowywaÙeï si¿ jakoï dziwnie”. Warkn­Ù na mnie: „Louise, znów zaczynasz. Mam prawo widzie° si¿ z córk­. PrzecieČ to jest moja córka”. WiÙ si¿ jak piskorz, mówi­c, Če to jego czas dla May, i podkreïlaj­c, Če chce tylko sp¿dzi° czas ze swoim dzieckiem. Przez zestaw gÙoïnomówi­cy porozmawiaÙam teČ z May, która powiedziaÙa, Če jad­ na plaČ¿. GÙos miaÙa normalny, wi¿c si¿ uspokoiÙam i wróciÙam do swoich zaj¿°. Zacz¿Ùam szykowa° si¿ do pracy i dotarÙam tam okoÙo jedenastej. PracowaÙam wtedy w Olympic Holidays, brytyjskim biurze turystycznym z siedzib­ na Cyprze. ByÙam konsultant-

14


k­ sprzedaČy w ich teleserwisie i czas pracy zaleČaÙ ode mnie. PoniewaČ letni szczyt byÙ juČ za nami, zrobiÙo si¿ duČo spokojniej i mogÙam wi¿cej czasu poïwi¿ci° May, co bardzo mi odpowiadaÙo. PracowaÙam dla Olympic od pi¿ciu lat i bardzo to lubiÙam. MiaÙam najlepsze wyniki sprzedaČy, cho° pracowaÙam w niepeÙnym wymiarze godzin, aby móc zajmowa° si¿ córk­. W Olympic byliïmy niczym wielka, szcz¿ïliwa rodzina, co w innych zakÙadach pracy jest rzadkoïci­. MiaÙam niezÙ­ pensj¿ podstawow­ i zarabiaÙam sporo na prowizjach, toteČ May i ja wiodÙyïmy na Cyprze cudowne Čycie. Zazwyczaj sp¿dzaÙyïmy weekendy w ekskluzywnych hotelach na wyspie, pÙawi­c si¿ w ich basenach, rozpieszczane przez obsÙug¿. MiaÙam w nich spore zniČki ze wzgl¿du na prac¿ i korzystaÙyïmy z tego, kiedy tylko chciaÙyïmy. ByÙyïmy sobie bliskie i czerpaÙam mnóstwo szcz¿ïcia z tego naszego Čycia jako maÙej rodziny. BrakowaÙo mi ojca i siostry mieszkaj­cych w Dublinie, ale w tamtym tygodniu czekaÙam na tat¿ i jego przyjaciela, wybieraj­cych si¿ do nas z wizyt­, którzy w nast¿pn­ niedziel¿ mieli wyl­dowa° w Larnace. May byÙa podekscytowana, Če zobaczy dziadka, poniewaČ bardzo si¿ lubili, a ona byÙa jego jedyn­ wnuczk­. Dlatego rozpieszczaÙ j­, ilekro° udaÙo mu si¿ do nas przyjecha°. Straciliïmy mam¿ w strasznym wypadku samochodowym w 2001 roku i wszyscy wspieraliïmy tat¿, poniewaČ zostaÙ bez kochaj­cej go kobiety, która umilaÙa mu kaČdy dzieÚ. Byli przez lata nierozÙ­czni. Mieli dwie córki – mnie i moj­ siostr¿ Mandy, obecnie mieszkaj­c­ w Dublinie z ojcem. Stanowiliïmy rodzin¿ bardzo silnie zwi­zan­. KaČda wizyta ojca byÙa dla mnie waČna i uwielbiaÙam, gdy dzwoniÙ i mówiÙ, Če wkrótce przyleci. WiedziaÙam, Če czeka nas pracowity tydzieÚ – May szÙa do szkoÙy, miaÙ przylecie° tato, ale obie si¿ z tego cieszyÙyïmy i wszystko byÙo gotowe na jego przyjazd. Kiedy jednak usiadÙam w biurze okoÙo poÙudnia, znów ogarn­Ù mnie jakiï niepokój. Nie umiaÙabym wyjaïni°, dlaczego czuÙam si¿ tak, jak gdyby Mustafa nie zamierzaÙ wcale przywieĊ° May do pierwszej po poÙudniu – takie byÙy warunki jego

15


spotkaÚ z córk­. Z jakiegoï powodu mój ČoÙ­dek skr¿ciÙ si¿ w supeÙ; od razu chwyciÙam za telefon i wybraÙam jego numer. UsÙyszaÙam komunikat, Če telefon jest wyÙ­czony, i wiedziaÙam juČ, Če coï nie gra. MoČe to instynkt macierzyÚski, ale po prostu wiedziaÙam… Natychmiast wyÙ­czyÙam komputer i powiedziaÙam do mojej koleČanki Nicoli: „Wychodz¿, Niki. Nie mog¿ dodzwoni° si¿ do Mustafy. Dzieje si¿ coï zÙego, czuj¿ to”. Nawet nie czekaÙam na odpowiedĊ. ZÙapaÙam torebk¿, wybiegÙam w sekund¿ z biura i wskoczyÙam do samochodu. Serce mi biÙo szaleÚczo i czuÙam suchoï° w ustach. WiedziaÙam, naprawd¿ wiedziaÙam, Če coï staÙo si¿ z May. PojechaÙam na lokaln­ plaČ¿, gdzie cz¿sto chodziliïmy – w to miejsce zabieraÙ j­ Mustafa. S­ tam huïtawki i zjeČdČalnie, które May uwielbiaÙa, ale tego dnia byÙy nieczynne. ZerwaÙ si¿ wiatr, podrywaj­c piasek, co wygl­daÙo jak maÙe tornada. Rozgl­daÙam si¿ dokoÙa, lecz na plaČy ich nie byÙo. Wtedy byÙam juČ pewna, Če zabraÙ j­ ode mnie. CzuÙam ucisk w ČoÙ­dku. Wyj¿Ùam telefon z torebki i zadzwoniÙam do siostry do Dublina. W ïlepej panice krzykn¿Ùam: „Mandy, zabraÙ j­, nie ma jej!”. Mandy zapytaÙa, co to znaczy, Če „zabraÙ j­”, a ja odparÙam, iČ moje serce czuje, Če May znikn¿Ùa. Od razu powiedziaÙam: „Mandy, wiem, Če pojechaÙ do Syrii”. Nie miaÙam w sumie podstaw, aby tak myïle°, nie wspomniaÙ o Čadnych planach na ten temat, ale mój instynkt mówiÙ mi, Če porwaÙ nasz­ córk¿ i wyjechaÙ. PoczuÙam, Če mog¿ juČ nigdy jej nie zobaczy°. Biedna Mandy niemal oszalaÙa i zapewne w tamtym momencie czuÙa si¿ jeszcze bardziej bezradna niČ ja, bo byÙa oddalona o 3700 kilometrów. WiedziaÙam, Če zaraz zaalarmuje irlandzk­ policj¿, ale wiedziaÙam równieČ, iČ pomóc mi moČe tylko policja miejscowa, dochodzeniówka albo ja sama. PowiedziaÙam Mandy, Če zaczn¿ szuka° May i Mustafy i zadzwoni¿ do niej, jak tylko b¿d¿ coï wiedzie°. DopadÙy mnie sÙaboï° i nudnoïci gorsze niČ kiedykolwiek, nawet podczas ci¿Čkich ataków choroby dr¿cz­cej moje koïci.

16


Jakoï jednak wyparÙam caÙy ból przenikaj­cy plecy i biodra w najdalszy zak­tek mózgu i nawet nie wiedz­c jak, zacz¿Ùam dziaÙa° jak automat. Przetrz­sn¿Ùam juČ caÙ­ plaČ¿, wskoczyÙam wi¿c do samochodu i pognaÙam do mieszkania Mustafy, modl­c si¿, by to byÙa tylko straszliwa pomyÙka i Čebym zobaczyÙa tam bmw, które zabraÙ, jad­c na plaČ¿, a potem juČ on wytÙumaczy mi, Če opóĊniÙ go jakiï drobiazg, i powie, Če wszystko jest okej. Ale samochodu pod domem nie byÙo. Kiedy stwierdziÙam, Če nigdzie w okolicy teČ go nie wida°, poczuÙam nóČ w sercu. PrzeraČona zadzwoniÙam do kilku przyjacióÙ. Nawet nie pami¿tam, co wÙaïciwie im powiedziaÙam, sÙowa spÙywaÙy z moich ust w panice. Ale oni byli wspaniali. Wszyscy zostawili swoj­ prac¿ albo domy i oznajmili, Če spotkaj­ si¿ ze mn­ w moim mieszkaniu. DojeČdČaj­c do domu, jeszcze sobie wmawiaÙam, Če moČe Mustafa tam jest, czekaj­c na mój powrót. Serce mi galopowaÙo, modliÙam si¿ i modliÙam, Čebym si¿ myliÙa, bo on wcale jej nie zabraÙ, lecz nic z tego. Nie byÙo ïladu samochodu, jego i May. Nie pozostaÙ cieÚ w­tpliwoïci, iČ odeszli. Resztka nadziei si¿ rozwiaÙa. ByÙam zdruzgotana. Nie miaÙam siÙy logicznie myïle°. PÙakaÙam, panikowaÙam, modliÙam si¿ i czuÙam si¿ bezsilna. W kóÙko dzwoniÙam na komórk¿ Mustafy. Nic. Gdy moi przyjaciele usÙyszeli, co si¿ staÙo, Če nie wróciÙ i wyÙ­czyÙ telefon, jeden z nich zaoÞarowaÙ si¿ zawieĊ° mnie na posterunek miejscowej policji. Kiedy zatrzymaliïmy si¿ przed budynkiem, wyskoczyÙam z samochodu i wpadÙam do ïrodka z krzykiem: „Moje dziecko zostaÙo porwane, pomóČcie mi, prosz¿!”. ByÙam oszalaÙa ze strachu o moj­ córk¿, ale czuÙam, Če cypryjska policja nie zareagowaÙa odpowiednio. Pechowo dla mnie na tym posterunku bywaÙam juČ wczeïniej wiele razy, melduj­c o napadach agresji Mustafy, wiedziaÙam wi¿c aČ nadto dobrze, jakiego przyj¿cia mog¿ oczekiwa°. Niemniej wobec powagi sytuacji naprawd¿ myïlaÙam, Če tym razem b¿dzie inaczej.

17


A oni kazali mi usi­ï° i uspokoi° si¿. Powiedzieli, Če nie akceptuj­ takiego zachowania na posterunku. PróbowaÙam im wyjaïni°, Če wiem, iČ byÙy m­Č porwaÙ moj­ córk¿ i serce mi mówi, Če zabraÙ j­ do Syrii. W koÚcu skierowali mnie do wydziaÙu kryminalnego, zajmuj­cego si¿ powaČnymi przest¿pstwami. Czym pr¿dzej pognaÙam na gór¿ w towarzystwie mojej przyjacióÙki. Tam przyj­Ù nas funkcjonariusz, który kazaÙ nam usi­ï°, po czym doÙ­czyÙ do niego drugi policjant. StaraÙam si¿ by° spokojna, wiedz­c, Če to jedyny sposób, by mnie wysÙuchali. OpowiedziaÙam im, dlaczego s­dz¿, Če Mustafa zabraÙ May do Syrii. Najpierw wyjaïniÙam zasady wyroku s­dowego nakazuj­cego mu odprowadza° j­ o pierwszej po poÙudniu. Potem, Če kilka razy próbowaÙam si¿ z nim poÙ­czy° telefonicznie, lecz miaÙ wyÙ­czony telefon, a nigdy dot­d tak nie byÙo. DodaÙam, iČ odk­d go znam, nigdy nie wyÙ­czaÙ komórki. Czasem nie odbieraÙ, ale nigdy nie wyÙ­czaÙ. PróbowaÙam im powiedzie°, Če jako matka wiem, Če moja córka jest w opaÙach. Wiem, Če zostaÙa porwana. e prawdopodobnie wydaj¿ si¿ im stukni¿ta, lecz moje serce czuje, iČ May zostaÙa wywieziona. Przez caÙy czas, gdy opowiadaÙam im t¿ histori¿, gor­czkowo Ù­czyÙam si¿ z numerem Mustafy, jednak za kaČdym razem sÙyszaÙam t¿ sam­ wiadomoï° od operatora, powtarzan­ po grecku, Če osoba, do której dzwoni¿, ma wyÙ­czony telefon. Wiem, Če prawdopodobnie wygl­daÙam na szalon­, w koÚcu przecieČ dopiero niecaÙ­ godzin¿ temu May powinna by° w domu, ale na szcz¿ïcie jakimï cudem nagle zacz¿li traktowa° mnie serio. Rozpocz¿li prawdziwe przesÙuchanie, wi¿c opowiedziaÙam im, jak dziwnie zachowywaÙ si¿ Mustafa dzisiejszego ranka, i o moim przeczuciu, Če na coï si¿ zanosi. Na szcz¿ïcie szybko rozesÙali informacj¿ do wszystkich posterunków, opisuj­c srebrne bmw, którym jechaÙ, i podaj­c jego numery rejestracyjne. OtrzymaÙy j­ wszystkie radiowozy w rejonie Limassol z nakazem zlokalizowania i zatrzymania wozu.

18


ZaČ­dali ode mnie aktualnej fotograÞi May. Nie miaÙam Čadnej w torebce, dlatego poprosiÙam towarzysz­c­ mi przyjacióÙk¿, Čeby pojechaÙa do mojego domu i przywiozÙa jak­ï. I wtedy przypomniaÙam sobie wszystkie zdj¿cia zaginionych dzieci widziane przeze mnie na tym posterunku. W tym momencie dotarÙo do mnie, Če zaraz i fotograÞa May znajdzie si¿ na ïcianie razem z pozostaÙymi zdj¿ciami dzieci, którym do tej pory tak bardzo wspóÙczuÙam, myïl­c, Če prawdopodobnie nigdy si¿ nie odnajd­. I nagle moje dziecko staÙo si¿ jednym z nich. A ja jednym ze zrozpaczonych rodziców. Po zrelacjonowaniu wszystkiego policjantowi poczuÙam si¿ tak, jak gdybym graÙa w surrealistycznym Þlmie, który byÙ niczym sen czy raczej senny koszmar. Nie mogÙam uwierzy°, Če obawy, jakie przez lata ČywiÙam wzgl¿dem wÙadz cypryjskich, kiedy Mustafa walczyÙ ze mn­ o prawo spotykania si¿ z córk­, nagle staÙy si¿ rzeczywistoïci­. W chwili gdy tam usiadÙam, zacz¿Ùam myïle° trzeĊwiej. WiedziaÙam, Če ojciec wywiózÙ May z kraju i Če b¿dzie próbowaÙ przewieĊ° j­ przez okupowane terytoria cypryjskie na póÙnocy, znajduj­ce si¿ pod kontrol­ Turcji. DaÙam policji numer mojego telefonu oraz numer do mojej przyjacióÙki Deirdre, oznajmiaj­c, Če obie pojedziemy samochodem Deirdre ku granicy w nadziei, Če uda nam si¿ go dopaï°, zanim znajdzie si¿ w Turcji. Nie mogÙam sobie wyobrazi°, jak mógÙ przewieĊ° May przez granic¿, jak­kolwiek granic¿, do innego kraju, skoro nie miaÙa paszportu. A ja uniewaČniÙam go we wrzeïniu 2010 roku, poniewaČ od dawna zdawaÙam sobie spraw¿, Če Mustafa moČe usiÙowa° j­ porwa°, i wolaÙam dmucha° na zimne. WiedziaÙam, Če z nim wszystko jest moČliwe, bo jeïli ktoï bardzo chce, to znajdzie sposób, wi¿c lepiej nie zwleka° z zaÙatwieniem tej sprawy. RuszyÙyïmy samochodem w kierunku granicy, a ja jeszcze raz spróbowaÙam zadzwoni° do Mustafy. ZdziwiÙam si¿, gdy usÙyszaÙam sygnaÙ; niestety, okazaÙo si¿, Če to sygnaÙ mi¿dzynarodowy, potwierdzaj­cy moje najgorsze przypuszczenia – byÙ juČ poza granicami Cypru.

19


Niespodziewanie jednak si¿ odezwaÙ. PoczuÙam, jak ČoÙ­dek podchodzi mi do gardÙa. PróbowaÙam by° tak spokojna, jak to moČliwe, ale serce biÙo mi jak szalone. PowiedziaÙam: „O BoČe, Mustafa, dzwoniÙam do ciebie caÙy dzieÚ. Gdzie jesteï?”. A on spokojnie oznajmiÙ: „Jestem w Syrii”. Nie wiem, jak mi si¿ to udaÙo, lecz zdoÙaÙam utrzyma° nerwy na wodzy nawet w tym momencie i zapytaÙam, dlaczego tam jest. OdparÙ: „Jestem w Syrii, poniewaČ zabraÙem tu May”. ZapytaÙam, czy naprawd¿ juČ dotarÙ na miejsce. OdpowiedziaÙ, Če b¿dzie w ci­gu godziny. PoprosiÙam wtedy, by pozwoliÙ mi porozmawia° z May, a on od razu oddaÙ jej telefon. Nie chciaÙam denerwowa° córki, wi¿c spokojnie zapytaÙam, czy wszystko z ni­ w porz­dku. PowiedziaÙa, Če tak, lecz ledwie mogÙam zrozumie° jej sÙowa, bo wydawaÙa si¿ mocno wzburzona. OpowiadaÙa, Če byÙa w duČym centrum handlowym. ZapytaÙam, czy byÙa w samolocie, i serce mi zadrČaÙo, gdy odpowiedziaÙa, Če tak. Zawsze rozmawiaÙyïmy z May po angielsku, ale mówiÙa pÙynnie takČe po grecku, a nawet troch¿ po arabsku. PowiedziaÙam jej, Če j­ kocham, i obiecaÙam nasze rychÙe spotkanie. WiedziaÙam, Če b¿dzie jej mnie brakowaÙo, bo dot­d zawsze byÙyïmy razem. Nigdy nie spuszczaÙam jej z oka na dÙuČej niČ kilka godzin, kiedy byÙa w przedszkolu lub z ojcem podczas jego rzadkich wizyt. Wiem, Če mu nie dowierzaÙa, i teraz mogÙa si¿ ba° najgorszego. Razem z Deirdre zdaÙyïmy sobie spraw¿, Če jazda dalej nie ma sensu, skoro Mustafa opuïciÙ juČ Cypr. ZadzwoniÙam tylko na policj¿, by im powiedzie°, Če rozmawiaÙam z byÙym m¿Čem i Če jest teraz w drodze do Syrii. BÙagaÙam, Čeby zawiadomili Interpol, licz­c na to, iČ tamci maj­ wi¿ksz­ kontrol¿ nad przestrzeni­ mi¿dzynarodow­. Ci z wydziaÙu kryminalnego uspokajali mnie, Če zajm­ si¿ wszystkim. Nawet próbowali mnie zapewnia°, Če za kilka godzin znajd­ May i bezpiecznie mi j­ dostarcz­. Ale grubo nie doceniali mojego eksm¿Ča. ChciaÙam im to powiedzie°, lecz nie sÙuchali. Sfrustrowana, nie wiedz­c, co mam robi° dalej, wróciÙam do domu przyjacióÙki, gdzie czekaÙa juČ reszta moich przyja-

20


cióÙ, którzy dowiedziawszy si¿, co mi si¿ przydarzyÙo, przyjechali, by pozna° najnowsze wiadomoïci. SkontaktowaÙam si¿ z koleg­ maj­cym znajomoïci w Turcji, a on obiecaÙ, Če spróbuje dowiedzie° si¿, gdzie dokÙadnie moČe by° Mustafa, jeïli, jak mówiÙ, jest godzin¿ od Syrii. Tak dÙugo próbowaÙam trzyma° si¿ w ryzach, zwÙaszcza na policji, gdzie chciaÙam, by potraktowali mnie serio, Če nagle si¿ zaÙamaÙam. Jakby wszystkie emocje eksplodowaÙy w jednej chwili, przytÙoczyÙ mnie Čal rozdzieraj­cy serce. Zacz¿Ùam szlocha°, czuÙam, jak zapadam si¿ w ïrodku i dostaÙam ataku paniki. To byÙo dla mnie zupeÙnie nietypowe, ale wiedziaÙam, Če to efekt ogromnego stresu. MusiaÙam wtedy straci° przytomnoï°, bo nagle ockn¿Ùam si¿ w ambulansie, wymiotuj­c raz po raz. WydaÙo mi si¿, Če sÙysz¿ Deirdre mówi­c­, Če zÙapano Mustaf¿ na granicy tureckiej, lecz to byÙo przesÙyszenie, tak byÙam wytr­cona z równowagi. Potem znów musiaÙam straci° przytomnoï°, gdyČ drugi raz obudziÙam si¿ w szpitalu, gdzie dostaÙam kolejnego napadu paniki. WiedziaÙam, Če musz¿ jak najszybciej odzyska° komórk¿, poniewaČ Mustafa zapowiedziaÙ, Če zadzwoni do mnie, jak tylko znajd­ si¿ w Syrii. Na pewno zrobi si¿ podejrzliwy, jeïli nie odbior¿, dlatego, jeČeli chc¿ odnaleĊ° moje maleÚstwo, musz¿ natychmiast opuïci° szpital. WypisaÙam si¿ stamt­d czym pr¿dzej na wÙasn­ odpowiedzialnoï°, cho° czuÙam si¿ naprawd¿ okropnie. PrzyjacióÙka powiedziaÙa mi, Če Mustafa dzwoniÙ, gdy byÙam w szpitalu. KazaÙ jej przekaza°, Če jest w swoim domu w Syrii i Čebym zadzwoniÙa do niego, jak dojd¿ do siebie. Wïród odebranych numerów w telefonie znalazÙam ten z kodem 0096, st­d wiedziaÙam, Če istotnie, tak jak mówiÙ, byÙ juČ w Syrii. TargaÙy mn­ emocje, ale staraÙam si¿ uspokoi°, na ile byÙo to moČliwe. Nie chciaÙam, aby Mustafa pomyïlaÙ, Če to on wyprowadziÙ mnie z równowagi. Nie wiedziaÙam, co zrobi z May, kiedy uzna, Če spanikowaÙam i gotowa jestem zaryzykowa° i zgÙosi° na policji, Če porwaÙ nasze dziecko. Instynktownie

21


wiedziaÙam, Če musz¿ w rozmowie z nim zachowa° spokój, by nie da° mu cienia powodu do myïlenia, iČ martwi¿ si¿ o May. Powinnam utwierdza° go w przekonaniu, Če go rozumiem i chc¿ jedynie zobaczy° nasz­ córk¿. Mustafa powiedziaÙ, Če May jest szcz¿ïliwa i wesoÙo bawi si¿ ze swoim bratem i siostr­, dwojgiem jego dzieci z poprzedniego maÙČeÚstwa. ZapewniÙ, Če wszystko zmierza do szcz¿ïliwego zakoÚczenia, po czym oïwiadczyÙ: „SÙuchaj, Louise, rzu° swoj­ robot¿, sprzedaj wszystko i przyjeČdČaj do Syrii. Oddam ci bmw, które teČ b¿dziesz mogÙa sprzeda°. WeĊ wszystkie swoje pieni­dze, przyjeČdČaj tu do nas i zaczniemy razem nowe Čycie. To b¿dzie coï super”. PróbowaÙam gra° z nim, cho° byÙam caÙkowicie spanikowana. PowiedziaÙam: „SÙuchaj, Mustafa, to dla mnie za duČo na raz. Widzisz, czekam teraz na wyniki ze szpitala, bo nie wiem, czy nie mam raka”. Rzeczywiïcie przez dÙugi czas ci¿Čko chorowaÙam, a ostatni pobyt w szpitalu potwierdziÙ, Če mam chorob¿ zwyrodnieniow­ stawów i Če nie jest dobrze. Powinnam jak najszybciej podda° si¿ operacji obu bioder. Powiedzieli mi teČ, Če mam chorob¿ kr¿gosÙupa zwan­ spondylitis i Če znaleĊli dwie wielkie cysty na biodrach, które mog­ by° zÙoïliwe. Od czasu, gdy si¿ o tym dowiedziaÙam, byÙam chora ze zmartwienia. PróbowaÙam pogodzi° si¿ z koniecznoïci­ wszczepienia endoprotezy, cho° zawsze byÙam bardzo aktywna i na sali gimnastycznej, i na basenie. A teraz upomniaÙ si¿ o mnie rak, cho° modliÙam si¿, by nigdy takiej wiadomoïci nie usÙysze°. JuČ wtedy, w szpitalu, te testy onkologiczne bardzo mnie zaniepokoiÙy, teraz jednak naprawd¿ mnie to dobijaÙo. Nie doï°, Če Mustafa zabraÙ mi dziecko, to jeszcze by° moČe mam raka. Jeïli tak jest, musz¿ dotrze° do May i jak najszybciej j­ tu ïci­gn­°, a potem przewieĊ° do mojej rodziny do Dublina, Čeby Mustafa nie uzyskaÙ prawa do opieki nad ni­. Jednak Mustafa nie wydawaÙ si¿ przej¿ty tym wszystkim, kiedy opowiadaÙam mu o moich obawach i problemach przez telefon. PowiedziaÙ po prostu: „Dobra, przepraszam, ale nie

22


daÙaï mi wyboru. Jutro miaÙa iï° do szkoÙy, a wiedziaÙaï, Če nie chciaÙem, by do takiej szkoÙy chodziÙa”. I nagle rzeczywisty powód porwania przez niego May staÙ si¿ dla mnie jasny. May ucz¿szczaÙa do miejscowego greckiego przedszkola i wÙaïnie miaÙa pójï° do tutejszej szkoÙy, a to nie byÙa szkoÙa muzuÙmaÚska. Mustafa nie byÙ zadowolony juČ z tego, Če chodziÙa do niemuzuÙmaÚskiego przedszkola, ale poniewaČ miaÙo to trwa° krótko, jakoï si¿ z tym pogodziÙ. Jednak nauka w szkole podstawowej to caÙe szeï° lat, a tego juČ nie mógÙ przeÙkn­°. SzkoÙa znajdowaÙa si¿ za parkingiem na wprost mojego biura, co byÙo wygodne i dla mnie, i dla May. ZapisaÙam j­ tam, bo w wi¿kszoïci mieszanych maÙČeÚstw na Cyprze rodzice nie upieraj­ si¿ przy religijnym wychowaniu dzieci. W tej szkole zamiast codziennych lekcji religii prawosÙawnej dzieci mogÙy wybra° matematyk¿ albo jakiï inny przedmiot. To samo z posiÙkami. SzkoÙa zapewniaÙa dzieciom obiady, przy czym jeïli miaÙy muzuÙmaÚskich rodziców, nie dawano im wieprzowiny. Cypr jest bardzo tolerancyjny. ByÙam bardzo zadowolona z takiego podejïcia szkoÙy, poniewaČ nigdy nie zaprzeczaÙam, Če May jest póÙ-Syryjk­. CieszyÙam si¿, Če wychowaÙam j­ w szacunku dla tradycji obojga rodziców. Gdy doroïnie, b¿dzie miaÙa poj¿cie o obu kulturach i wybierze wÙasn­ drog¿ Čycia. W przedszkolu radziÙa sobie ïwietnie. Nauczyciele mówili mi, Če jest nader inteligentnym dzieckiem i ma bardzo wysokie IQ. Lubili May, a ona ich. W przedszkolu wiedzieli o moich problemach z Mustaf­, poniewaČ sÙuČby socjalne poinformowaÙy wychowawców o mojej sytuacji. Przez kilka lat doïwiadczaÙam przemocy z jego strony. May otrzymaÙa opiekuna spoÙecznego po tym, jak Mustafa chciaÙ kopn­° mnie podczas jednej z awantur, a przez przypadek dostaÙo si¿ May, która siedziaÙa na moich kolanach. To byÙ dzieÚ, którego nigdy nie zapomn¿. Do tamtej pory staraÙam si¿ ukrywa° przed córeczk­ ci­gn­ce si¿ od lat akty przemocy Þzycznej i psychicznej wobec mnie ze strony jej ojca. Ten dzieÚ zmieniÙ caÙe jej Čycie. Nie chciaÙam, Čeby byÙa ïwiadkiem takich brutalnych zajï°, bo

23


nie wiedziaÙam, jak na to zareaguje. Nie chciaÙam, Čeby si¿ go baÙa, tak jak ja, ale tego dnia wszystkie moje wysiÙki zostaÙy zniweczone. Nie zostaÙa jakoï mocno zraniona – na pewno nie Þzycznie – jednak nigdy nie dowiem si¿, w jaki sposób to wpÙyn¿Ùo na jej dzieci¿c­ psychik¿. B¿dziemy musiaÙy o tym porozmawia°, jak doroïnie, kiedy b¿dzie mogÙa to wszystko zracjonalizowa°. SÙuČby spoÙeczne zostaÙy powiadomione o tym zdarzeniu i po zbadaniu caÙej sytuacji poinstruowaÙy personel przedszkola, Čeby nigdy nie pozwalaÙ ojcu zabiera° samemu May z placówki. Tylko ja miaÙam do tego prawo. Jak si¿ teraz okazaÙo, nowa szkoÙa May byÙa powodem, dla którego Mustafa j­ porwaÙ. MoČe zreszt­ nie byÙ to najwaČniejszy powód, ale na pewno ten, który zawaČyÙ na jego decyzji. ByÙ tak przebiegÙy i zapobiegliwy, Če porwaÙ wÙasne dziecko od matki, z komfortowych warunków Čycia do ogarni¿tego wojn­ kraju, tylko dlatego Če, cho° nie byÙ praktykuj­cym muzuÙmaninem, zamierzaÙ nasz­ córeczk¿ wychowa° tak, jak on chciaÙ: w swoim ïwiecie, z jego wierzeniami. Hipokryzja tego czÙowieka byÙa obrzydliwa. Nigdy nie praktykowaÙ swojej religii, nigdy si¿ nie modliÙ, rzadko chodziÙ do meczetu lub robiÙ cokolwiek, co wskazywaÙoby, Če jest religijny. Jedynie nie jadÙ okreïlonych daÚ i wymagaÙ ode mnie odpowiedniego ubioru. Teraz nagle zacz­Ù udawa° gÙ¿boko poboČnego i zapragn­Ù, by jego córka wyrosÙa w wierze, której sam w gruncie rzeczy nie wyznawaÙ. To z tego gÙównie powodu wywróciÙ nasz ïwiat do góry nogami, w ogóle nie licz­c si¿ z tym, czy kogoï rani. Ale chodziÙo teČ o pieni­dze. KazaÙ mi sprzeda° wszystko, co miaÙam. MusiaÙam si¿ zastosowa°, jeïli chciaÙam kiedykolwiek jeszcze zobaczy° córk¿. PoleciÙ mi wyczyïci° konto bankowe i wszystkie pieni­dze przywieĊ° jemu, abyïmy mogli Čy° szcz¿ïliwie w jakimï chlewie w Syrii. W jego wypaczonym umyïle taki rozkaz miaÙ skÙoni° mnie, Čebym do niego wróciÙa. Doskonale wiedziaÙ, Če jedynym powodem, dla którego mogÙabym speÙni° te jego zachcianki, jest pragnienie zobaczenia

24


znów córki. ByÙ wystarczaj­co sprytny, Čeby wykombinowa° sobie, iČ dla mnie jedynym sposobem, by tak si¿ staÙo, jest speÙnienie jego Č­daÚ. DoprowadzaÙo mnie to do mdÙoïci, lecz staraÙam si¿ ukry° caÙ­ nienawiï° i wstr¿t, jakie do niego czuÙam. WiedziaÙam, Če musz¿ zrobi° wszystko, czego zaČ­da, jeïli chciaÙam zobaczy° May Čyw­ i zdrow­. Nie miaÙam wyboru, a on to wiedziaÙ. PoniewaČ Mustafa dzwoniÙ jeszcze kilka razy wieczorem, a i póĊniej w nocy, postanowiÙam jakoï go uspokoi°. Nie chciaÙam, aby zacz­Ù podejrzewa°, Če mogÙam donieï° na niego do wÙadz, dlatego staraÙam si¿ sprawia° wraČenie, Če z nim wspóÙpracuj¿. UprzedziÙam go, Če to moČe troch¿ potrwa°, nim sprzedam wszystko, co mam, i doÙ­cz¿ do niego. PrzekonywaÙam, iČ rada bym zrobi° to jak najszybciej, by znów by° z May, lecz nie mog¿ pozby° si¿ wszystkiego z dnia na dzieÚ. Na to trzeba czasu. Wykr¿caÙam si¿ tak, bo wiedziaÙam, Če gdy juČ b¿d¿ na terenie Syrii, mog¿ znaleĊ° si¿ w niewoli i wraz z May moČemy zosta° urz¿dowo zmuszone do przyj¿cia muzuÙmaÚskiego stylu Čycia. A wtedy zostaniemy zamkni¿te w jego domu i ani ja, ani córka nie b¿dziemy juČ nigdy miaÙy Čadnych praw. WiedziaÙam, Če o ile w europejskim kraju, jak Cypr, w przypadku stosowania wobec mnie przemocy czekaÙy go problemy, o tyle w jego kraju rodzinnym miaÙ peÙni¿ praw jako m¿Čczyzna, podczas gdy mnie i May jako kobietom nie przysÙugiwaÙy Čadne. GraÙam wi¿c na zwÙok¿, by zyska° czas na zorientowanie si¿, co moČna zrobi° w tej sytuacji i czy wÙadze irlandzkie lub cypryjskie jakoï mog­ nam pomóc. Ponownie zapewniÙam Mustaf¿, Če podejm¿ z banku wszystkie oszcz¿dnoïci tak szybko, jak to b¿dzie moČliwe, i rusz¿ do Syrii. MusiaÙam tak mówi° i tak si¿ zachowywa°, poniewaČ caÙy czas miaÙam na uwadze bezpieczeÚstwo May. Nie mogÙam dopuïci°, by cho° przez myïl mu przemkn¿Ùo, Če mam jakiï plan, inny niČ zebranie wszystkich pieni¿dzy i doÙ­czenie do niego, aby znów Čy° razem jak rodzina. Fakt, iČ prawnie byliïmy rozwiedzeni, nie miaÙ tu wi¿kszego zna-

25


czenia. Dla niego to byÙa gra, w której to on trzymaÙ najwaČniejsz­ kart¿. Doskonale wiedziaÙ, Če dla mojej córki zrobi¿ absolutnie wszystko. By° moČe coï jeszcze do mnie czuÙ, lecz byÙam ïwiadoma, Če przede wszystkim chce dorwa° si¿ do moich pieni¿dzy i poczu°, jak bardzo mi doÙoČyÙ, zabieraj­c May. WiedziaÙ aČ nazbyt dobrze, iČ caÙe moje Čycie obracaÙo si¿ wokóÙ córki i Če nic ani nikt nie jest w stanie mnie od niej oddzieli°. Dla niego zaï byÙa jego przepustk­ do skarbca z fur­ pieni¿dzy. By° moČe ČywiÙ normalne ojcowskie uczucia wobec May, lecz wiedziaÙam, Če przede wszystkim chce mnie zrani° i jasno da° do zrozumienia, Če cho° to mnie s­d przekazaÙ opiek¿ nad córk­, rodzin­ rz­dzi on. SprawowaÙ teraz peÙn­ kontrol¿, a zabieraj­c May do Syrii, pokazywaÙ, Če zwyci¿ČyÙ. WiedziaÙ, Če sprzedaÙabym wÙasn­ dusz¿ dla mojego dziecka, ale jednoczeïnie mnie nie doceniÙ. Nie byÙ ïwiadom, jak silna staÙam si¿ od czasu naszego rozwodu, i Če nie tylko oddam za córk¿ dusz¿, ale teČ, bez wzgl¿du na wszystko, zaryzykuj¿ Čycie, aby j­ dosta° z powrotem. Nigdy mu przez myïl nie przeszÙo, Če mog¿ planowa° wyrwanie May z muzuÙmaÚskiej twierdzy, ja, europejska blond mamuïka i w dodatku katoliczka do szpiku koïci. ZupeÙnie nie doceniÙ miÙoïci w tym niemal doskonaÙym planie porwania. CaÙy czas graÙam z nim, staraÙam si¿ mydli° mu oczy, Čeby chroni° córk¿, a jego uspokaja°. ModliÙam si¿, by fakt, Če May ma irlandzki paszport, sprawiÙ, iČ rz­d Irlandii uruchomi jakieï kanaÙy dyplomatyczne i wymusi oddanie jednej ze swych obywatelek. JakČe si¿ myliÙam. W Dublinie kolejne próby Mandy skÙonienia ministerstwa spraw zagranicznych i mediów do tego, aby nam pomogÙy, speÙzÙy na niczym. DzwoniÙam do niej co kilka minut. T¿skniÙam za ni­ bardziej niČ kiedykolwiek, gdyČ bez mojej maÙej dziewczynki czuÙam si¿ zupeÙnie opuszczona, w obcym kraju, gdy tak pragn¿Ùam mie° wokóÙ siebie rodzin¿ i czu° jej wsparcie. By mnie pocieszaÙa, kiedy pÙakaÙam. By mnie sÙuchaÙa, siedz­c naprzeciwko, a nie przez telefon, bo taka rozmowa sta-

26


waÙa si¿ czasem zbyt gor­czkowa. Pragn¿Ùam jedynie poczu° miÙoï° mego taty, t¿ ojcowsk­ miÙoï°, której moje dziecko nigdy nie zaznaÙo. ByÙam zdesperowana. Pomi¿dzy telefonami do polityków oraz wywiadami dla irlandzkich gazet i stacji radiowych Mandy zarezerwowaÙa lot do Larnaki, stolicy Cypru. WiedziaÙam, Če musiaÙa wpierw lecie° z Dublina do Londynu, a nast¿pnie przesi­ï° si¿ na inny samolot, by dosta° si¿ na Cypr, gdyČ bezpoïrednie loty z Irlandii na Cypr zostaÙy zawieszone jakiï czas temu. Znaj­c Mandy, mogÙam si¿ zaÙoČy°, Če mimo zm¿czenia dÙug­ podróČ­ wyl­duje nabuzowana, kipi­ca adrenalin­ wygenerowan­ przez stres, i natychmiast zacznie obmyïla° zawiÙy plan bezpiecznego odzyskania May. Sama myïl o tym, Če wkrótce j­ zobacz¿, tak mi ulČyÙa, Če zacz¿Ùam odlicza° czas do jej przyjazdu. W rezultacie co godzin¿ rozmawiaÙyïmy. Mandy staraÙa si¿ jednoczeïnie nie martwi° taty. UsiÙowaÙa by° z nim szczera, lecz bez ujawniania wszystkich niepokoj­cych szczegóÙów. ObawiaÙyïmy si¿, Če prawdziwy obraz sytuacji doprowadziÙby tat¿ do zawaÙu, dlatego musiaÙyïmy uspokoi° go na tyle, na ile byÙo to moČliwe. Tata jest cichym i spokojnym czÙowiekiem, którego Čycie wywróciÙo si¿ do góry nogami, gdy straciÙ moj­ mam¿, wi¿c opiekowaÙyïmy si¿ nim jak kolejnym dzieckiem. WiedziaÙyïmy, Če trzeba go chroni° przed peÙni­ prawdy, gdyČ uwielbiaÙ May, ze strony Mustafy zaï zawsze spodziewaÙ si¿ najgorszego. Tata przejrzaÙ go juČ pierwszego dnia. Partner Mandy, Sean, okazaÙ si¿ dla nas darem niebios, jeČeli chodzi o uspokajanie taty. Wraz z Joshem, szesnastoletnim synem Mandy z innego zwi­zku, zobowi­zali si¿ zaopiekowa° tat­ pod jej nieobecnoï°. Mandy i Sean oszcz¿dzali na swój ïlub, maj­cy si¿ odby° w 2012 roku, dlatego wci­Č mieszkali razem z tat­ i zajmowali si¿ nim. Mandy byÙa spokojna, zostawiaj­c tat¿ z chÙopcami, lecz oni musieli by° wystraszeni, machaj­c Mandy na lotnisku i nie wiedz­c, jak to si¿ dalej potoczy. Rozumieli jednak, Če byÙa zdecydowana mnie wesprze°. W czasie niedoli siostrzana miÙoï° jest nieporównywalna z Čadn­ inn­,

27


a ja potrzebowaÙam wtedy Mandy bardziej niČ kiedykolwiek, ona zaï to rozumiaÙa. Czekaj­c na przylot Mandy, modliÙam si¿ nieustannie, Čeby Mustafa nie skrzywdziÙ May. ByÙam wdzi¿czna za to, Če gdy dzwoniÙam, co jakiï czas pozwalaÙ mi z ni­ porozmawia°, ale bardzo si¿ martwiÙam, gdyČ pomimo jej zapewnieÚ czuÙam strach w jej gÙosiku. Nigdy nie pozwoliÙaby da° mu pozna° po sobie, Če si¿ boi, tego byÙam pewna. Przez lata widziaÙa, jak­ gr¿ toczyÙam, staraj­c si¿ go uspokaja°, gdy jego stres szukaÙ ujïcia, i obecnie z samego tonu rozmów z ni­ mogÙam wywnioskowa°, Če robiÙa to samo. ByÙo jasne, iČ widziaÙa wczeïniej, jak walczyÙam, by utrzyma° go w ryzach, toteČ teraz w oczywisty sposób byÙa dla niego miÙa, by myïlaÙ, Če jest z nim szcz¿ïliwa, i w ten sposób si¿ chroniÙa. Pierwsza noc bez dziecka byÙa najgorsz­ noc­ mojego Čycia. Nigdy nie czuÙam si¿ bardziej samotna. ZatrzymaÙam si¿ w domu przyjacióÙki i zanim poszÙam spa°, byÙa czwarta nad ranem. DzwoniÙam do Mustafy co godzin¿, Čeby sprawdzi°, czy z May wszystko w porz­dku, ale teČ chciaÙam upewni° go, Če wszystko si¿ unormuje, jak tylko dotr¿ do Syrii. W ïrodku nocy zacz­Ù histeryzowa° i w pewnym momencie powiedziaÙ mi nawet, Če nie wie, czemu dokonaÙ porwania, ale teraz juČ za póĊno na zmian¿ zdania. W dalszym ci­gu z nim graÙam. Wci­Č mu powtarzaÙam, Če wszystko jest w porz­dku i Če rozumiem, iČ to, co zrobiÙ, powodowane byÙo miÙoïci­. SÙowa te ledwie przeszÙy mi przez gardÙo i nie potraÞ¿ opisa°, jak bardzo go wtedy nienawidziÙam, musiaÙam jednak udawa°, Če z nim wspóÙpracuj¿. Najbardziej obawiaÙam si¿, Če wpadnie w panik¿ i ucieknie. Wtedy wzi­Ùby May ze sob­, wyÙ­czyÙ telefon i juČ nigdy bym nie zobaczyÙa córki. Taki rozwój wypadków nie byÙ wykluczony i wiedziaÙam, Če jestem jedyn­ osob­, która moČe kontrolowa° t¿ sytuacj¿ – nie wÙadze i nie policja. Moim zadaniem byÙo nie denerwowa° go i zapewni° bezpieczeÚstwo córce.

28


Z tego co pami¿tam, spaÙam tej nocy okoÙo godziny. ByÙo to straszne. Nast¿pnego dnia zadzwoniÙ mój adwokat. CzÙowiek ten prowadziÙ moje sprawy, kiedy walczyÙam o opiek¿ nad córk­, i negocjowaÙ z opiek­ spoÙeczn­ i s­dami, by nie przyznawali MustaÞe praw do odwiedzin. Doskonale wiedziaÙ, co musiaÙam znosi° ze strony byÙego m¿Ča lata przed tym zdarzeniem, dlatego zadzwoniÙam do niego, gdy tylko uïwiadomiÙam sobie, Če Mustafa porwaÙ moje dziecko. Oddzwonienie do mnie zaj¿Ùo mu caÙ­ dob¿. WiedziaÙam, Če nie czas na kÙótnie i nie okazaÙam frustracji jego pozornym brakiem zainteresowania. Po prostu sÙuchaÙam, jak mówi, Če wszystko b¿dzie w porz­dku i Če jest przekonany, iČ May wróci do mnie w ci­gu dwóch lub trzech dni. PoczuÙam nawet ulg¿, bo mówiÙ to ktoï, kto znaÙ si¿ na rzeczy, wi¿c mój poziom nadziei znacz­co wzrósÙ. PoprosiÙ mnie, Čebym, jeïli mog¿, wpadÙa do jego biura porozmawia°, ale ja juČ wyznaczyÙam sobie cel. Przede wszystkim chciaÙam uda° si¿ do biura opieki spoÙecznej i powiadomi° ich o tym, co si¿ staÙo, gdyČ miaÙam do nich Čal o to, Če ignorowali mnie od samego pocz­tku. OstrzegaÙam ich wszystkich, Če sprawy mog­ si¿ tak potoczy°, lecz oni przegl­dali regulacje dotycz­ce aresztu i odwiedzin i nikt mnie nie sÙuchaÙ. Teraz byÙo za póĊno. Naprawd¿ uwaČaÙam, Če caÙkowicie mnie zawiedli. PoszÙam do biura i oznajmiÙam naszej pracownicy spoÙecznej, Če Mustafa zabraÙ May. PowiedziaÙam jej: „MówiÙam wam, Če on jest niezrównowaČony. MówiÙam wam wszystkim, Če mi j­ zabierze, a potem ucieknie i wÙaïnie to zrobiÙ”. Myïl¿, Če wszystkich tam zatkaÙo. Wczeïniej ci­gle ich prosiÙam, Čeby przebadali go psychiatrycznie, gdyČ czuÙam, Če jest chwiejny. Po kilku incydentach wr¿cz zaČ­daÙam, by zostaÙ zbadany, ale jakbym rzucaÙa grochem o ïcian¿. Teraz pracownica opieki spoÙecznej natychmiast si¿ na mnie zdenerwowaÙa i przeszÙa do defensywy – krzykliwie upieraÙa si¿, Če to nie ich wina. Nagle jednak uspokoiÙa si¿ i oznajmiÙa, Če to „dobra rzecz”, poniewaČ z t­ chwil­ mój byÙy m­Č straci prawa rodzicielskie do May.

29


Wówczas nie uwaČaÙam, by miaÙo to jakiekolwiek znaczenie, skoro nie byÙam pewna, czy kiedykolwiek zdoÙam odebra° dziecko MustaÞe. A on byÙ teraz w Syrii i tamtejsze prawo staÙo po jego stronie. W tamtym miejscu on miaÙ wszystkie prawa – ja Čadnych. Tak wi¿c, dopóki bym nie ïci­gn¿Ùa go z May na Cypr, na co, jak wiedziaÙam, nie byÙo szans, nie miaÙam Čadnych praw. Pracownica spoÙeczna nie chciaÙa si¿ w to miesza°, wedÙug niej bowiem moja sprawa byÙa juČ zamkni¿ta, lecz daÙa mi kilka wskazówek, co powinnam zrobi° i gdzie si¿ uda°. MoČliwe, Če wszystkie te rady mogÙyby si¿ okaza° przydatne, ale byÙo na nie za póĊno. May juČ tu nie byÙo, toteČ sprawa znalazÙa si¿ poza zasi¿giem cypryjskiego rz­du. Opuszczaj­c jej biuro, byÙam zdoÙowana. Wygl­daÙo na to, Če nikt na Cyprze nie moČe mi pomóc, poszÙam zatem prosto do kancelarii mojego adwokata, szukaj­c u niego porady i nadziei. Jedyne, co od niego usÙyszaÙam, to to, Če j­ odzyskam. Nie powiedziaÙ jak, a jedynie, Če tak b¿dzie. WyszÙam z jego biura z gÙ¿bok­ depresj­, boleïnie ïwiadoma tego, Če na obecnym etapie mog¿ jedynie czeka°.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.