ŚWIĘTO SZKOŁY 2019 ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
SPIS TREŚCI
IX WROTA
Wstępniak .................................................................................................................................................... 3 Po drugiej stronie barykady .......................................................................................................................... 4 Do Bohaterów Monte Cassino ...................................................................................................................... 7 Rozterki młodego żołnierza (wybór wierszy) ............................................................................................... 8 Atramentowe maki (fragmenty).................................................................................................................. 10
Źródło: dzieje.pl
Redaktor naczelny: Czarek Orłowski (2c) Z-ca redaktora naczelnego: Kornelia Chrostowska (1f) Redaktor naczelny: Czarek Orłowski (2C) Z-ca redaktora naczelnego: Chrostowska Teksty: Ida Bomba 2e,Kornelia Dominika Borowy(1F) 2e, Maja Dobrut 2d, Mateusz Dymerski 2c, Alicja Pie-
tryszak 2b, Barbara Taraska 2b Teksty: Marta Cieślak (3A), Kasia Mazurak (3C), Julia Pomykała (3C), Martyna Przybysz (3C), Szymon Ruduś (3D), Czarek Orłowski (2C), Emilia Matysik (2C), Zuzanna Neverauskas (2C), Konrad Miszkiewicz (2D), Aleksandra Kozioł (1E), Kornelia Chrostowska (1F), Zuzanna Knapik (3GB), Aleksander Dux-Piszko (3GB), Elżbietai oprawa Bornowska Skład graficzna: Aleksandra Kozioł (1e) Skład i oprawa graficzna: Marta Cieślak (3A),
Okładka: Aleksandra Kozioł (1e) Okładka: Aleksandra Kozioł (1E)
Opieka merytoryczna i korekta: p. Romuald Kuźmitowicz Opieka merytoryczna i korekta: p. Romuald Kuźmitowicz
2
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
Szanowny Czytelniku!
Trzymasz w swoich rękach niezwykły numer „IX Wrót”, wydany z okazji Święta Szkoły. Święta szczególnego, bo przypadającego w 75. rocznicę Bitwy pod Monte Cassino. W tym specjalnym wydaniu przypomnimy losy Armii Generała Andersa, Bohaterów spod Monte Cassino, którzy od lat są Patronami naszej szkoły. Jak co roku, podczas uroczystego apelu usłyszymy dźwięki Hymnu naszego liceum - "Czerwonych maków na Monte Cassino". Pieśń tę Andrzej Wajda umieścił w filmie "Popiół i Diament" - jako utwór skłaniający nas do refleksji i zadumy nad wydarzeniami sprzed lat. Dziś, mając na uwadze, jak ważna jest pamięć o tym, co było, prezentujemy Ci ten specjalny numer. To dzięki tego typu wspomnieniom pamięć o Bohaterach spod Monte Cassino nigdy nie zaginie. Teksty, które przeczytasz, pochodzą z tegorocznej edycji konkursu poświęconego Patronowi szkoły.
Cezary Orłowski z Redakcją „IX Wrót”
Źródło: dzieje.pl
3
IX WROTA
Po drugiej stronie barykady... Mateusz Dymerski 2C Opowiadanie zajęło II miejsce w konkursie „Patron naszej szkoły ‘2019” Jest rok 1944, wojska alianckie coraz bardziej dają się we znaki Wehrmachtowi i Waffen SS. Niemcy po porażkach w Afryce Północnej, na Łuku Kurskim oraz w Stalingradzie wciąż żywią nadzieję na ostateczne zwycięstwo. Alianci planują kolejną ofensywę, ich celem jest wzgórze dominujące nad drogą Neapol - Rzym, czyli Monte Cassino. Niemcy rzucają do walki elitę Wehrmachtu – doskonale wyszkolonych strzelców spadochronowych z I Fallschirmjägerkorps. Głuchą, nocną ciszę przerwał nagły rozkaz dowódcy spadochroniarzy: „ALARM!’’. Wstałem i w biegu poprawiłem koszulę. Po chwili przed naszym barakiem ustawił się szereg zwartych i gotowych na rozkazy żołnierzy, dowódca zabrał głos: „Panowie, za dwie godziny przylatuje po was samolot. Lecicie pomóc naszym braciom w obronie klasztoru na Monte Cassino. Za 30 minut u mnie odprawa przełożonych. „Spocznij!”. Na moje szczęście nie byłem dowódcą mojego oddziału, przez co miałem jeszcze chwilę na ogarnięcie się. Najpierw poszedłem do łazienki, spojrzałem w lustro – ujrzałem już nie tak pewnego siebie żołnierza z bitwy o Eben-Emael, lecz to co z niego zostało – zaledwie cień. Na wychudzonym ciele wisiał znoszony mundur, a na nim odznaczenia – Krzyż Żelazny II Klasy i Bojowa Odznaka Spadochronowa. Każde spojrzenie na nie przywoływało wspomnienia, które za każdym razem niszczyły to, co zostało z człowieka w środku. W ręce nabrałem wody i przemyłem twarz. W lustrze zobaczyłem swoje odbicie. Dopiero teraz, po pięciu latach wojny, zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie ona zmieniła. Niegdyś wesołe i niebieskie oczy zostały wyparte teraz przez zimne, przekrwione i szare. Były one oznaką wiecznej obawy o życie, strachu, złości i żalu – były najlepszym możliwym streszczeniem mnie. Wróciłem do pokoju; jeden wiązał buty, inny sprawdzał ekwipunek, trójka innych się śmiała. Podszedłem do mojej pryczy, sięgnąłem pod łóżko po torbę z kartą identyfikacyjną – Kurt M. Wyjąłem pałatkę, pas, kaburę, buty, ładownicę, nóż i saperkę. Spadochron, razem z karabinem i hełmem, czekał w
gotowości od dwóch dni. Jako że byłem gotów, wróciłem myślami do Essen, do domu, do bliskich, za którymi bardzo tęskniłem. Z głębi marzeń wyrwał mnie stanowczy gwizdek dyżurnego. Zerwałem się z łóżka, w pędzie chwyciłem cały ekwipunek. Lot trwał około godziny, skok jak skok – już do nich przywykłem. Wylądowaliśmy w ciszy i skupieniu... Był 18 maja. Noc była ciepła, choć trochę padał deszcz – działał on dla obu stron zarówno na korzyść, jak i niekorzyść – ułatwiał podejście... lecz utrudniał komunikację. Mój oddział dostał zadanie wsparcia obrońców od północnej strony wzgórza. Decyzja o tym, że trzeba wszelkich eliminacji dokonać po cichu, była oczywista, mieliśmy bowiem świadomość, że tylko tak jesteśmy w stanie coś zrobić oddziałom „zjednoczonych’’, które były liczniejsze. Założyliśmy tłumiki, ale jako główne uzbrojenie preferowaliśmy noże i saperki. Cała wspinaczka musiała się skończyć maksymalnie o czwartej, gdyż wtedy było już na tyle jasno, by prowadzić celny ostrzał naszych pozycji – mieliśmy na to mało czasu, jak zwykle za mało. Szliśmy w milczeniu, liczył się tylko cel. Jako że narzucałem wciąż nowe tempo grupie spadochroniarzy, zdziwili się (razem z dowódcą), kiedy się zatrzymałem. Przykucnęliśmy. Przełożony gestem wysłał dwóch zwiadowców, aby przeczesali najbliższy teren – my przycupnęliśmy pod drzewem i nasłuchiwaliśmy. Po około piętnastu minutach wrócili. Usłyszeliśmy rytmiczny dźwięk metalu, nie wiedziałem, co to jest, więc zapytałem. - Hans? Czym ty tak hałasujesz? - Nieśmiertelniki Kanadyjczyków, podeszliśmy kilku, jak spali. Nie zostaliśmy wykryci. W takich chwilach mam mieszane uczucia. Z jednej strony wyobrażam sobie minę ich matek, każdy żołnierz jest przecież czyimś synem. Z drugiej – cieszę się, że to nie ja jestem w jego skórze. Punktu zbiórki dobiegliśmy chwilę przed wyznaczonym czasem. Na miejscu oprócz dwustu moich kolegów z I FgK (I Fallschirmjägerkorps)
4
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
obecni były także nieliczni przedstawiciele SS. To był ten moment, gdy wiedzieliśmy, że nie spotkamy się w takim samym składzie, nie łudziliśmy się już nawet nadzieją na to. Na zbiórce podzielono nas na cztery grupy, dowódcy z każdej z nich udali się na chwilę do zwierzchnika całej tej operacji w celu dopracowania szczegółów. Zrzuciłem zbędny balast, jakim stał się spadochron. Uznałem, że skoro idziemy jako odsiecz, to przydadzą się różnego rodzaju środki medyczne – tak też zrobiłem. Była 4:05, kiedy to złowieszcze odgłosy walk dały się słyszeć ze wzgórza. Niosły coś w rodzaju ulgi mnie i moim kompanom; ktoś z tyłu trafnie to podsumował: „Nareszcie, zaczęło się!”. Dopracowany plan, który zakładał ciche podejście, został przekreślony w jednej chwili przez brak koordynacji naszych jednostek. Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia, nie były one symbolem bezradności – jako elita musieliśmy być gotowi na wszystko, co nas spotka. Podjęto decyzję, że mamy się dostać do klasztoru i go obronić za wszelką cenę. W drodze do „punktu docelowego‘’ nie była przewidywana opcja walki pozycyjnej, tutaj tempo i siła ataku grały pierwsze skrzypce. Ja, 39 spadochroniarzy i 3 SS-manów stanowiliśmy teraz jedną grupę. Wspólnie podjęliśmy decyzję o wdarciu się w pozycje wroga przez jego zaplecze, przez tyły. Szliśmy. Naszymi nowymi towarzyszami, którzy od września’ 39 nie odstępowali nas na krok, stały się strach, niepokój i nadzieja – z tym, że ona od 1940 zaczęła nas stopniowo opuszczać. Było przed nami lekkie zbocze prowadzące na niewielkie wzniesienie. Mój przyjaciel - Karl, uznał, że zobaczy, co za nim jest. Podbiegł na szczyt schylony, rozejrzał się i gdy uznał, że jest bezpiecznie, wyprostował się. W tym samym momencie grad kul przeszył jego pierś. Mimo pożerającego mnie poczucia pustki i winy spojrzałem na mapę, z danych wywiadu nie powinno tu być nikogo – ani Brytyjczyków, ani Amerykanów, ani nas – Niemców. Za nami w oddali dało się słyszeć dudnienie – obudziły się właśnie alianckie baterie artylerii. Pociski zaczęły spadać coraz bliżej – 70, 60, 55 metrów… W odróżnieniu od naszej ich komunikacja, koordynacja i łączność działały bez zarzutu. Medyk już odpuścił sobie bieganie – najpierw Karl, teraz kolejnych pięciu maruderów nafaszerowanych odłamkami z pocisków artyleryjskich wroga. Nasz oddział mimo swojego
5
doświadczenia malał w oczach. Jesteśmy w potrzasku: z jednej strony nieznany nam wróg, z drugiej puste już pole, na którym mieliby nas wszystkich jak na widelcu. Gdyby nie treść rozkazu, który można było streścić trzema słowami: „Dotrzeć, wesprzeć, utrzymać!‘’, to może mielibyśmy chwilę na przemyślenie jakiejkolwiek inicjatywy. Gdy myśleliśmy, że nic gorszego niż ostrzał i strata sześciu towarzyszy broni się nie zdarzy, sytuacja pogorszyła się w ciągu pięciu czy dziesięciu minut. Pomógł nam przypadek – dwa Junkersy Ju87 zbombardowały niedaleki obszar, przez co alianci skupili się właśnie na nim. Wbiegliśmy do lasku, choć lepszym określeniem byłby duży gaj. Nad głowami przeleciał nam jeden junkers – moglibyśmy się cieszyć, gdyby nie fakt, że się palił. Strącił go brytyjski samolot. Chcieliśmy przejść obok wraku, kiedy to ponownie wpakowaliśmy się w konfrontację z przeciwnikiem; na domiar złego Stuka, która została, przed chwilą eksplodowała, odbierając następnym czterem żołnierzom życie. Przejąłem dowództwo, bo wśród martwych dostrzegłem to, co zostało z mojego przełożonego. Gestem wskazałem dwie pozycje dla sekcji karabinu maszynowego. Zobaczyłem nareszcie to, co chciałem zobaczyć w wąwozie po śmierci Karla – gniew i zapał do działania. Rozpoczęło się nasze natarcie, mówiąc brutalnie, choć szczerze, nie braliśmy jeńców. Z każdą serią wystrzelonych pocisków, z każdą salwą z granatnika kurczył się potencjał obrony Kanadyjczyków. Czuliśmy się tak jak w Eben-Emael, czuliśmy, że to my panujemy nad sytuacją, że to my jesteśmy górą. Po kilku minutach cała obrona wroga poszła do piachu. My, karmieni złością, nie pomyśleliśmy o uzupełnieniu amunicji. Tak jak to już w naturze jest, na silnego zawsze znajdzie się silniejszy. Pewność siebie, którą zdobyliśmy na „żółtodziobach‘’, niektórzy uznali nawet za nieśmiertelność. Niestety, zaczęli lekceważyć wroga. Zbyt podsycona teraz pewność siebie wyparła czujność z głów. Weszliśmy na drogę, wtedy wytłumaczyłem podwładnym, że musimy być czujni – na szczęście odezwała się w nich sławna niemiecka powaga i powściągliwość. Jedynym plusem (który przyćmił ofiarę tamtych żołnierzy) był fakt, iż wzrosło nam stale malejące morale. Nasz spokojny marsz nie trwał dłużej niż trzynaście minut. Gdy nasza kolumna dotarła do zakrętu, usły-
IX WROTA
szeliśmy słabo słyszalny język na tle warkotu silników, szczęku metalu i innych odgłosów towarzyszących prącej naprzód armii. Niby na język nie powinniśmy zwracać uwagi, wróg to niezmiennie wróg, ALE tego języka już dawno nie słyszeliśmy. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że słyszeliśmy go we wrześniu 1939. Momentalnie z mojej twarzy zniknął uśmiech, wróciły wspomnienia. Spotkaliśmy się na jednej drodze – oni i my. W jednej chwili luźne, w miarę, rozmowy zamieniały się w agresywne krzyki wymierzone w drugą stronę, chodziło o to samo – o kapitulację przeciwnika. W jego oczach widziałem przemianę, która obudziła we mnie głęboko chowany lęk, w ułamku sekundy wesołe oczy Polaków zapłonęły nienasyconym ogniem zemsty. Czemu tu się dziwić? Wtargnęliśmy na ich terytorium, narzuciliśmy swoją władzę i porządek, sialiśmy terror i spustoszenie. Teraz role się odwróciły, my – których było ledwo czterdziestu uzbrojonych w lekki sprzęt - przeciwko Polakom – ponad setce żołnierzy i czołgom. Nasz opór był tylko względny i chwilowy. Co mogliśmy zrobić? Nadzieja nie motywuje tak skutecznie jak tłumiona od lat żądza zemsty. Awantura zapewne trwałaby w nieskończoność, gdyby nie złość załoganta jednego z czołgów, wystrzelił w powietrze salwę z działa. Moim ludziom i mnie zaczęło dzwonić w uszach – staliśmy się bezbronni. Polacy, nie tracąc ani chwili, wyszli zza czołgu i nas otoczyli. Gdy zaczęliśmy powoli kontaktować, znajdowaliśmy się w samym środku brązowego od ich mundurów okręgu, drugą linię okręgu wyznaczały czerwone naszywki na ramieniu z napisem „POLAND”.
W tym momencie, mimo że nasi bracia jeszcze walczyli, dla nas zakończyła się wojna, byliśmy bezbronni, otoczeni, bezradni i wyczerpani. Polacy rzucali nam rozkazy, nie rozumieliśmy ich. Z gestykulacji i kontekstu wywnioskować można było, że musimy się poddać. Wszyscy podkomendni spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem, poczułem się tak odpowiedzialny jak jeszcze nigdy dotąd – w moich rękach bardziej niż kiedykolwiek spoczywało ich życie i przyszłość. Z rezygnacją i złością kiwnąłem głową na znak akceptacji narzuconych warunków. Odłożyliśmy broń na ziemię, zrzuciliśmy hełmy i pasy z ekwipunkiem; uklęknęliśmy z wyciągniętymi w górę rękami. Dopiero teraz zobaczyłem, jak to naprawdę jest być po tej drugiej stronie, kiedy myśliwy staje się ofiarą, pokrzywdzony katem. Poleciały mi łzy, przemyły zamydlone propagandą oczy. Zdałem sobie sprawę z błędu, jaki popełniłem dekadę temu, wstępując do wojska, przypomniałem sobie wszystkie zbrodnie i sceny teatru wojny, za które Rzesza odpowiadała. Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy, każda ”otrzymała‘’ własną ciężarówkę. Zanim wsiedliśmy, skrępowano nasze ręce sznurem. Za nami do ciężarówek wsiadło dwóch żołnierzy, którym się poddaliśmy. Mimo że zwyciężyli, nie chełpili się tym, dla nich wojna jeszcze przecież trwała. Spojrzałem z żalem na wzgórze, nad którym górowała już wciągnięta na maszt biało-czerwona flaga zdobywców klasztoru benedyktynów na Monte Cassino...
Źródło: http://rodzinarodzin.pl
6
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
Do Bohaterów Monte Cassino Alicja Pietryszak, Barbara Taraska 2B Wy – Polacy, Młodzi, na śmierć niezasługujący, Silni, oddani, o wolność walczący, Przez mur Wehrmachtu się przedarliście. Starożytną drogę do zwycięstwa przetarliście. Generale Andersie, wierzący w polską moc, Na pomoc aliantom ruszyłeś i w dzień i w noc. Wystawiłeś II Korpus Polski na próbę, A oni przynieśli nam za to chlubę. Przez Niemców odparte pierwsze natarcie Przyniosło straty i możliwości na starcie. Otwarła się droga brytyjskiej strony, Przełamując siły niemieckiej obrony. Tysiące żołnierzy, którzy oddaliście swe życie, Wznowiliście natarcie, byliście na szczycie. W pocie czoła za honor się biliście, Na klasztorze naszą flagę powiesiliście. Gniew Wasz od śmierci był silniejszy. Poddawał się na drodze niejeden tutejszy. Zwycięstwo posuwało się w stronę Waszą, Przełamaliście linię Gustawa wygraną naszą. Niebo było czysto włoskie, lazurowe. Czerwone Maki zdobiły wzgórze kolorowe. Ogromne pociski z broni waszych latały, A maki zlewając się z krwią Waszą rozkwitały. Pieśń dla Was przed zwycięską chwilą napisali, O czerwonych Makach na Monte Cassino śpiewali. I my teraz Wam tę pieśń odgrywamy, Bo z ogromną dumą Was opiewamy.
7
IX WROTA
Rozterki młodego żołnierza (wybór wierszy) Maja Dobrut 2D Cykl wierszy zajął III miejsce w konkursie „Patron naszej szkoły ‘2019” „Początek”
„Gdy pożegnania nadszedł czas”
Sam już nie wiem co mam robić,
Dziś wyruszam, by bój stoczyć,
Chciałem polskiej ziemi bronić,
Widzę smutek,
Czemu teraz mam pomagać,
Gdy spojrzę w matki oczy,
Tym, co woleli się odwracać,
Jej syn jedyny, młody,
Tym, którzy zostawili samą,
Zapragnął walczyć za narody,
Mą ojczyznę ukochaną,
Nie martw się mamo,
Która choć tyle wycierpiała,
Ja na pewno wrócę,
To się nigdy nie poddała,
Chociaż na froncie zapewnią mi katusze,
Lecz na pomoc też czekała,
Szybciej z bezsilności się uduszę,
A ci niby sojusznicy,
Ciężko mi patrzeć teraz na twe łzy,
Nie podnieśli rękawicy,
Dlatego walczę też i o to,
Teraz ja, patriota młody,
by przynieść uśmiech ci.
Mam im pomóc, W imię zgody? Opuszczając moją ziemię, By w Italii zrzucić brzemię, Nawet nie wiem, co mnie czeka, Śmierć zapewne się uśmiecha.
8
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
„Bitwa”
„Koniec”
Wraz z całym korpusem stajemy do boju,
To już koniec naszej bitwy,
Aby nasze wnuki zaznały spokoju,
Sprawdziły się nasze modlitwy,
Choć na obcej ziemi walki stoczymy,
Zwycięstwa poczuliśmy smak,
To za naszą kochaną Polskę walczymy,
Do domu wracać czas,
Każdy z nas jest inny,
Lecz jeszcze ostatni raz,
Jeden słaby, drugi silny,
Spojrzę w tamte miejsca walk.
Jeden młody, drugi stary,
Pośród czerwonych maków,
Inny z łagrów ocalały,
Gdzie polskiej krwi jest plama,
Nieistotne to są jednak rzeczy,
Na wysokim wzgórzu,
Ważne, że każdego z nas zwycięstwo ucieszy,
Powiewa biało-czerwona flaga,
I że się nigdy nie poddamy,
Teraz wreszcie zrozumiałem,
Razem wroga pokonamy,
Że nieważne, jak i gdzie,
Bo Polacy naród wielki,
Ważne, za co walczyć chcesz.
Nie boją się niemieckiej ręki.
9
IX WROTA
Atramentowe maki (fragmenty) Ida Bomba, Dominika Borowy 2E Dramat zajął I miejsce w konkursie „Patron naszej szkoły ‘2019”
Akt I Scena 1 ADAM i ELIZA klęczą w zagraconym pomieszczeniu i przeszukują stare kufry i skrzynie. ELIZA Nie rozumiem, dlaczego to my mamy sortować stare rzeczy dziadka. ELIZA Mógłbyś coś odpowiedzieć zamiast wzruszać ramionami. ADAM Co mam ci powiedzieć? ADAM A teraz to ty wzruszasz ramionami. Im szybciej skończymy, tym szybciej będziemy mogli stąd iść. ELIZA Jest tu tyle śmieci, że i tak nie skończymy całej tej roboty przez najbliższy miesiąc. ADAM Gdybyśmy się w końcu do niej zabrali, to przynajmniej bylibyśmy bliżej końca. ELIZA Mama mówiła chociaż, co z tego jest ważne? ADAM Nie wiem. Książki? ELIZA Tu jest z tysiąc książek. ADAM No to masz już tysiąc rzeczy, o które nie musisz się martwić. ELIZA Nie próbuj być zabawny, bo ci to nie wychodzi. ADAM Zobacz lepiej, co jest w tamtym kufrze, zamiast narzekać. ELIZA Jakieś stare szma... Nie, czekaj. To chyba mundur. Jakaś czapka wojskowa. Był w końcu w armii. ADAM Opowiadał o tym za każdym razem, kiedy się z nim widzieliśmy. ELIZA Dziwnie tak... Pomyśleć, że już nigdy nam o tym wszystkim nie opowie. ADAM I tak znamy te opowieści na pamięć.
10
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
ELIZA Ale kiedy on je opowiadał, miały w sobie coś... To coś. No wiesz. ADAM Fakt, miał talent do mówienia. Szkoda, że nigdy nie nagraliśmy, jak opowiada. Mielibyśmy wspaniałą pamiątkę po nim. ELIZA Przynajmniej byliśmy na tyle dojrzali, by docenić jego opowieści. ADAM Zostawmy to na razie tutaj. Mama pewnie chce zostawić to jako pamiątkę, więc lepiej niech ona się tym zajmie. Przejdźmy do następnej skrzyni. ELIZA Jakieś książki. Kilka nawet po rosyjsku. Nic ciekawego, wszystkie bardziej nadają się do muzeum niż na półkę. ADAM Przejrzyjmy je. Może jest coś w lepszym stanie. Zresztą i tak musimy zająć się tym wszystkim, nie ma sensu tego przekładać. Wyjmują książki ze skrzyni, przeglądają je niedbale i odkładają na podłogę. ADAM Jezu, ta wygląda, jakby ktoś przynajmniej kilka razy próbował ją utopić. I to w błocie. Eliza wyrywa mu książkę. ELIZA Strony są właściwie posklejane. Czekaj, może da się to jakoś otworzyć. ADAM Po co właściwie? ELIZA Nie wiem, może po nic. Ale skoro wygląda jak wygląda, to musi mieć za sobą więcej historii niż wszystkie inne. Chcę wiedzieć, co to za książka, skoro zasłużyła na takie traktowanie. ELIZA Nie muszę na ciebie patrzeć, żeby wiedzieć, że przewracasz oczami. ADAM Skoro tak mówisz. Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to lepiej zejdźmy na dół, gdzie jest więcej światła.
Scena 2 ELIZA i ADAM siedzą przy stole w kuchni. Rozdzielają nożem kartki. ELIZA Dobra, może w końcu... Tak! Czekaj, to nie jest książka. ADAM Dziennik? Cholera, wszystko jest niemal nieczytelne.
11
IX WROTA
ELIZA Rozdzielmy wszystkie kartki, które damy radę, może na dalszych stronach będzie coś zrozumiałego. To w końcu najpóźniejsze zapisy, może one uniknęły brudu i wilgoci. Kontynuują pracę z dziennikiem. ADAM Czekaj, ta strona nie jest do końca zlepiona, chyba coś jest między kartkami, co temu zapobiegło. Kartka papieru? Nie, czekaj, to list! Myślisz, że dziadek napisał list i nigdy go nie wysłał? ELIZA Jeśli go nie przeczytamy, to się nie dowiemy! Szybko!
Monte Cassino, 9.05.1944 Moja Najdroższa, Teodoro! Walki wciąż trwają i nie będzie mi dane do Ciebie wrócić w najbliższym czasie. Chciałbym móc ujrzeć Ciebie jeszcze raz i choć boję się, że nie będzie mi to dane, chcę walczyć. Chcę zrobić to dla Polski, dla Ciebie i dla naszych dzieci. Tylko tak pokażę, że jestem dobrym mężem i ojcem. Czasami widzę oczyma wyobraźni, jak siedzisz późną nocą, nie mogąc zasnąć i też myślisz o mnie, ale nie rób tego. Wolałbym, żebyś się uśmiechała i była szczęśliwa. Mnie nic nie będzie. Ważne jest to, żebyście Ty i nasze dzieci mieli jak najlepszą przyszłość. Muszę Wam to zapewnić, taki jest mój obowiązek. Każdego dnia jednak martwię się o Was. Dobrze wiem, że umiesz poradzić sobie w każdej sytuacji, jednak chciałbym być przy Was i móc Wam pomóc w każdej chwili, nawet w najzwyklejszej błahostce. Żebyście byli bezpieczni i mogli każdego dnia cieszyć się wschodem i zachodem słońca. Nie mogę mieć pewności, czy kiedykolwiek ten list do Ciebie dotrze, ale jeśli to czytasz, to wiedz, że kocham Ciebie z całego swojego serca. Nie mogę niestety wysłać Ci więcej słów, choć i tak nie wiem, co powinienem Ci rzec, a pióro wypada mi z rąk. Czekam na dzień, w którym ponownie się zobaczymy. Twój Piotr Scena 3 ELIZA Myślisz, że dlaczego schował to tutaj, na strychu, zamiast mieć go przy sobie? Przecież to ważne wspomnienia, właściwie historia. ADAM Może zapomniał? ELIZA O dzienniku, który pisał przez chyba całą wojnę?
12
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
ADAM Może nie chciał pamiętać? ELIZA Wrócił do domu, który cudem jeszcze stał. Spotkał żonę i dziecko, które wcześniej było tylko niewielkim zaokrągleniem brzucha… Chyba rzeczywiście nikt nie chciałby pamiętać tego wszystkiego, co się działo podczas wojny. ADAM Myślisz, że babcia to widziała? Cokolwiek z tego? ELIZA Myślę, że nikt tego nie widział. ADAM Chciałbym, żeby mogła to zobaczyć. ELIZA Może nie musiała? Wyobraź sobie, siedzieli razem tak jak zawsze, kiedy jeszcze oboje żyli. On na fotelu, ona na kanapie, pili herbatę, patrzyli na siebie tak, jakby byli dla siebie całym światem i rozmawiali. ADAM A ciocia Mela leżała na dywanie, bawiąc się zabawkami. Jak na tym starym zdjęciu. Myślisz, że mogę to pokazać znajomym? Lubią tego typu historie. ELIZA Najpierw powinniśmy pokazać dziennik rodzicom. Ale czemu nie, ludzie kochają takie rzeczy. To trochę jakby dotknąć historii. ADAM Dziadek nie miałby nic przeciwko? To mimo wszystko prywatna korespondencja… ELIZA Pisze w nim o uczuciach. Czy kiedykolwiek krył się z tym, jak bardzo kochał babcię? Albo mamę i ciocię? Dziadek nosił serce na dłoni i się tego nie wstydził. Dla niego uczucia nigdy nie były czymś, czego powinno się wstydzić lub ukrywać. Myślę, że byłby z tym w porządku. Zresztą idź zapytać mamę.
Scena 4 Taranto, 8.02.1944 Jest środek zimy, a my - armia pod dowództwem generała Andersa - właśnie znaleźliśmy się we Włoszech. Zawsze wyobrażałem sobie Włochy jako ciepły kraj, jednak luty w tym miejscu nie jest niczym przyjemnym. Ale myśl o tym, że jestem we Włoszech, brzmi bardzo pokrzepiająco, bo czy to nie w "Mazurku Dąbrowskiego" opisywane były Legiony Dąbrowskiego, które z tego właśnie kraju miały iść do Polski i "połączyć się z narodem"? Ale to tyle z dobrych wieści, jak się okazało, jest nas niezbyt dużo, a znalezienie kolejnych "kandydatów" do wojska nie należało do najłatwiejszych. Zwłaszcza gdy część naszych rodaków przymusowo została zaciągnięta do wojska niemieckiego. Z tego też powodu utworzone zostały specjalne oddziały dla jeńców. Z jed13
IX WROTA
nym z tych "jeńców" udało mi się nawet porozmawiać, a może nawet zaznajomić - Karl jest niesłychanie uprzejmą osobą, nawet jeśli brać pod uwagę wojnę, która przecież mogła dawno go wykończyć. Następnym przystankiem ma być ponoć Rzym, choć po drodze czeka nas Monte Cassino, gdzie walki trwają już ponoć od jakiegoś miesiąca, a jeśli się nie zakończą, mamy im pomóc - nie jestem tego jednak pewien, to tylko zasłyszane plotki. Tak czy inaczej, kiedyś dotrzemy do stolicy Włoch. Liczni lub już mniej liczni, choć wolałbym opcję pierwszą. Zdobycie tego miasta ma być ponoć przełomem w tej wojnie. I bardzo dobrze, wojna zbytnio niszczy człowieka. Wydaje mi się, że nawet zaczynam powoli zapominać, jak dobrze było w rodzinnym domu, mając tylko mgliste przebłyski wspomnień miłego tam życia. Nie umiem sobie już wyobrazić miękkiego łóżka, ciepłych, smacznych posiłków czy świeżych, pachnących ubrań. Tęskno mi do domu, ale właściwie nie wiem do czego. Mam tam w końcu też rodzinę, chcę się z nimi spotkać. Nie umiem wyobrazić sobie, że odejdę z tego świata, nie zobaczywszy jeszcze jeden raz twarzy Teodory. To wydaje się zbyt abstrakcyjne. Jednak jeśli tego chcę, nie mogę siedzieć pochylony nad papierem. Czas przyszykować się psychicznie i fizycznie do tego, co niedługo ma nas czekać. Scena 5 ELIZA I co powiedzieli twoi znajomi? Byli zainteresowani? ADAM Liza, spokojnie! Zaraz ci o wszystkim powiem. ELIZA No, co? Jestem ciekawa. ADAM Wiem, wiem. Byli zainteresowani. I nie tylko oni. Wydaje mi się, że cała klasa. Nawet pani nauczycielka, kiedy weszła do sali i zapytała, czym się wszyscy tak ekscytują. Znaczy przeczytała po lekcji, wiadomo, biologia jednak ważniejsza. ELIZA Już mi tego brakuje ADAM Skończyłaś szkołę miesiąc temu! ELIZA No widzisz, to najwyraźniej wystarczy, żeby brakowało mi tych fajnych rzeczy, które działy się w szkole. Nie mówię o nauce, jej na tę chwilę mam dość. ADAM Byle do wakacji… No nic, ogólnie to wszyscy mówili, że fajnie jest przeczytać coś takiego, ma się wrażenie, że napisała to prawdziwa osoba, która widziała to wszystko na własne oczy i opisywała na bieżąco, tak jak było. Właściwie tylko ta jedna dziewczyna, o której ci mówiłem ostatnio, mówiła, że nie powinno się dzielić tak prywatnymi rzeczami.
14
ŚWIĘTO SZKOŁY 2019
ELIZA Ta Wiktoria? Patrząc na to, co wstawia na swojego Facebooka, to mogłaby siedzieć cicho. ADAM Przejrzałaś jej Facebooka? ELIZA No co? Ma publiczny profil. Zresztą chciałam wiedzieć, jaka to dziewczyna dokucza mojemu małemu braciszkowi! ADAM To powinnaś sprawdzić swój profil. ELIZA Dobra, już nie będę! ADAM Jasne. Ale ogólnie to rozmawiałem potem z panią nauczycielką i powiedziała, że moglibyśmy to nawet opublikować na jakiejś stronie tematycznej, jeśli mamy więcej tego typu listów. Są fascynaci, którzy na pewno nie wzgardziliby czymś takim. ELIZA W internecie? No nie wiem… Zresztą nawet gdyby, gdzie mielibyśmy to publikować? ADAM Na Facebooku? Na pewno są tam jakieś grupy związane z historią. ELIZA Chce ci się szukać? ADAM Średnio. Twitter? ELIZA Nie, on nie jest od tego. ADAM Quora ma takie materiały, ale ona jest raczej od szukania odpowiedzi. ELIZA A Tumblr? ADAM Nie! ELIZA Czemu? ADAM Tumblr jest… dziwny. I w ogóle. ELIZA Elokwentnie. Powodzenia na maturze z polskiego. Dobra, wiem, że ludzie potrafią wrzucać tam dziwne rzeczy i czasami poziomy oburzenia niektórych osób wychodzą poza skalę, ale poza tym, łatwo tam publikować, a tagi sprawiają, że każdy zainteresowany tym tematem może to łatwo zobaczyć. ADAM Trzeba będzie to tłumaczyć.
15
IX WROTA ELIZA Fakt… Ale dziadek nie pisał jakimś szczególnie skomplikowanym językiem. Dlatego zresztą czuć, że pisał od serca, w tych nielicznych wolnych chwilach, które mógł znaleźć. Nie będzie trudno to tłumaczyć, znamy zresztą angielski. ADAM Czyli się zgadzasz ostatecznie? ELIZA Co nam szkodzi. Jakby co, to nikt tego nie przeczyta. A hejterzy zawsze się do czegoś przyczepią.
AKT II Scena 1 #montecassino #letters #loveletters #worldwarII #FEELS #warmemories Monte Cassino, 10.05.1944 Nie tak dawno dotarliśmy już pod słynne wzgórza Włoch, które blokują nam drogę do Rzymu. Tu czeka nas kolejna krwawa bitwa, bez której dalsza droga jest niemożliwa. Słońce przygrzewa nas niemiłosiernie, nie ma się gdzie przed nim schować, jednak świeci tak jasno, że może jest jakimś dobrym znakiem? W każdej chwili w duchu modlę się o powodzenie, o opiekę nad sobą, jednak wiedząc ilu osób, które znałem, nigdy nie będzie dane mi więcej zobaczyć, nie jestem pewien, czy to przyniesie jakiekolwiek skutki. Pozostaje więc jedynie modlitwa o zwycięską bitwę. Jednak jest ona szybka i nie ma czasu na dłuższe prośby, gdy wszędzie wokół trwają przygotowania do jutrzejszego szturmu. Oby zwycięskiego. Tyle wojsk zebrało się wokół, że jestem pewien, iż jutro będzie słychać tak wiele języków, choć i tak zaginą one przy odgłosach wystrzałów. Denerwuję się, ale jak każdy. Chyba nie ważne, ile bitew człowiek będzie miał za sobą, stres wciąż będzie mu towarzyszyć. Teraz jednak czas mnie goni. Oby jutro przyniosło zwycięstwo.
Scena 2 stormborn Czytając o wojnie z książek do historii widzi się fakty, dane, nazwiska. Myślę, że łatwo zapomnieć, że na wojnie walczyli ludzie tacy sami jak my, którzy mieli rodziny, przyjaciół. Czytać słowa osoby, która przeżyła to bezpośrednio, robi wrażenie i przypomina, że żołnierze to nie roboty zaprogramowane na zabijanie wrogów. superwholock Nie wiem, czy to prawdziwy list, czy po prostu próba pisarska, ale uczucia i strach opisane są tak szczerze i przejmująco, że nie da się nie współczuć tej osobie. seaweedbrain Aaach, te uczucia są cudownie opisane! Opublikujecie więcej tego typu listów? franduil Mogę do was napisać? Mam list, który może was zainteresować. chat franduil Hej, brat mojej prababci walczył pod Monte Cassino i przeżył, żeby nam o tym opowiedzieć. Mam listy, których nigdy nie wysłał, ale dał swojej siostrze, kiedy się ponownie spotkali po wojnie. Przetłumaczyłem je z francuskiego, więc dajcie znać, jeśli jesteście zainteresowani, chętnie je wam prześlę. Nigdy nie myślałem, żeby je opublikować i nigdy nie chciało mi się prowadzić Tumblra, więc możecie go opublikować u siebie, jeśli chcecie. Francis (…)
16