MAJ/ CZERWIEC 2019 MAJ/ CZERWIEC 2019
IX WROTA
SPIS TREŚCI Wstępniak ...……………………………………………………………………………………………….3 Autonomia i wolność w południowym Meksyku ......................................................................... ..4 Zmiana systemowa ..................................................................................................................... 7 Nowa twarz Chanel - kim jest?.................................................................................................... 8 Antarktyda .................................................................................................................................. 9 Jak być EKO, oszczędzając 500 złotych ................................................................................... 10 A co z powłoką ozonową? ........................................................................................................ 12 Nolan Brown ............................................................................................................................. 13 Magia teatru tkwi w ludziach ..................................................................................................... 18 Szczecin Express - was ist das eigentlich? ............................................................................... 20 And yet ..................................................................................................................................... 22 Morally entiteld ......................................................................................................................... 23 Migawki z „Kotłowni” ……………………………………………………………………………………24
Redaktor naczelny: Czarek Orłowski (2c) Z-ca redaktora naczelnego: Kornelia Chrostowska (1f) Teksty: Zuzanna Knapik (3GB), Marcin Kosiński (2f), Aleksandra Kozioł (1e), Zuzanna Krupa (1b), Emilia Matysik (2c), Konrad Miszkiewicz (2d), Paulina Neckar (1e), Zuzanna Neverauskas (2c), Gabriela Wietecha (1e) Skład i oprawa graficzna: Aleksandra Kozioł (1e) Okładka: Aleksandra Kozioł (1e) Zdjęcia: Marta Krauze (2c), Antoni Gołąbek (2c) Opieka merytoryczna i korekta: p. Romuald Kuźmitowicz
2
MAJ/ CZERWIEC 2019
Wstępniak Drogi Czytelniku!
Przed Twoimi oczami najnowszy, majowo-czerwcowy, numer „IX Wrót”. W ostatnim już w tym roku numerze podejmiemy tematy paląco aktualne, a nasze refleksje będą niejako powidokiem minionych wydarzeń. Na kartach tego wydania zachęcimy Was do przemyśleń na temat globalnego ocieplenia, mijającego roku szkolnego, a także przywołamy echa tegorocznej „Kotłowni”. Z pewnością zauważycie, że wiele artykułów tego wydania jest lustrzanym odbiciem rzeczywistości, w której żyjemy. A może jest to jednak krzywe zwierciadło? Dziękujemy Wam za ten wspólny rok i życzymy słonecznych wakacji z... „IX Wrotami”!
Cezary Orłowski z Redakcją „IX Wrót”
3
IX WROTA
Autonomia i wolność w południowym Meksyku Czyli Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego – historia mało znana Marcin Kosiński 2f
Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego, bo tak brzmiałoby sensowne tłumaczenie „Ejército Zapatista de Liberación Nacional (EZLN)”, to organizacja paramilitarna, która powstała, a raczej publicznie ujawniła się, w roku 1994. Wtedy też zadeklarowała swój manifest polityczny i wypowiedziała wojnę rządowi meksykańskiemu (współcześnie określana bywa jako rebelia postmodernistyczna), który oskarżyła o wprowadzanie niekorzystnych neoliberalnych reform gospodarczych i dyskryminację rdzennej populacji stanowiącej większość w południowych stanach państwa. Na początku celem organizacji było rozpoczęcie rewolucji przeciwko neoliberalizmowi w całym Meksyku, jednak z powodu braku większego odzewu w reszcie kraju skierowała swoje powstanie przeciwko porozumieniu NAFTA (Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu pomiędzy Meksykiem, USA i Kanadą), które według niej miało spowodować zwiększenie się różnic pomiędzy biednymi a bogatymi populacjami na południu (co zweryfikowała potem przyszłość – wiele ubogich regionów zubożyło się bardziej niż kiedykolwiek). Ciekawym faktem jest to, że EZLN nie dążyło i nie dąży do kompletnej niepodległości południa – jej celem jest jedynie zakończenie dyskryminacji rdzennej populacji, zwiększona autonomia i swobodny dostęp do ziemi i zasobów naturalnych na ich terenach. Po deklaracji wojny wobec meksykańskiego rządu, rozpoczął się kryzys, podczas którego doszło do starć zbrojnych, w wyniku których po 10 dniach obie strony zgodziły się na rozejm. Jednak już po niecałym roku meksykańska armia nieoczekiwanie zerwała porozumienie i EZLN zostało zmuszone do wycofania się w tereny górzyste.
„Subcomandante Marcos” (w rzeczywistości Rafael Guillén) został oskarżony o „terroryzm”. Po ujawnieniu jego imienia i nazwiska opinii publicznej jego przyjaciel, Max Appedole, wyraźnie nakreślił jego stanowisko polityczne, określając go jako „pacyfistę”, niezwiązanego z żadną działalnością terrorystyczną (której EZLN i tak nie praktykowało). Okazało się także, że choć popularny wśród Zapatystów, jest on jedynie rzecznikiem tej organizacji. Tymczasem meksykańskie wojsko kontynuowało ofensywę, okrążając bazę rewolucjonistów w dżungli Lacandon. Jednak pod wpływem radykalizacji sytuacji i nacisku opinii publicznej w tym samym roku (1995) pojawiły się pierwsze głosy o pokojowym rozwiązaniu konfliktu. Po wielu problemach, deklaracjach i negocjacjach, w końcu w lutym 1996 Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego i rząd meksykański podpisali Układ z San Andrés. Układ zapewniał autonomię, prawa i uznanie dla rdzennych mieszkańców Meksyku. Podstawą dla porozumienia było 5 zasad: ochrona zasobów naturalnych, podstawowe uznanie różnorodności rdzennej populacji stanu Chiapas, większy współudział tej populacji w lokalnych
W tym samym roku meksykański rząd wydał rozkazy aresztowania na głównych potencjalnych dowódców powstania, które, jak później się okazało, bazowały na przypuszczeniach i niepełnych informacjach. Np. tak zwany 4
MAJ/ CZERWIEC 2019
procesach decyzyjnych, partycypacja populacji Chiapas w wyborze planów rozwojowych dla ich regionów i ich prawo do samostanowienia. Choć porozumienie zostało podpisane, to do dziś nie zostało wprowadzone w życie w oryginalnej formie. Z tego powodu EZLN wzięło sprawy w swoje ręce, a praktykując strategię faktu dokonanego i organizując swoje struktury w południowo-wschodniej części stanu Chiapas, przejęło tam kontrolę, z którą w mniejszym (wysyłając z północy własne formacje paramilitarne) lub większym stopniu liczy się meksykański rząd.
nym (jednej społeczności) mieszkańcy uczestniczą w generalnym zebraniu około trzystu rodzin, na którym każdy powyżej wieku dwunastu lat ma prawo do głosu i brania udziału w procesie decyzyjnym. Funkcjonują one zazwyczaj na zasadach konsensusu, ale zdarzają się także głosowania. Każda społeczność ma trzy filary administracyjne: 1) Komisariat – zajmujący się codzienną administracją, 2) Rada Nadzoru Gruntu – zajmująca się przestrzeganiem praw używania ziemi i rozstrzyganiem sąsiedzkich sporów i 3) Agencja - która jest wspólnotową policją. Tak zorganizowane społeczności tworzą wraz z innymi autonomiczne gminy/ samorządy, które następnie z innymi gminami tworzą federacje stanowiące region administra-
Oczywiście, nasuwa się teraz pytanie. Jak żyje się w rejonie objętym kontrolą partyzantki, od czasu do czasu najeżdżanym przez meksykańskie formacje paramilitarne, szczególnie w kraju, którego niektóre części ze spokojem można nazwać regionami trzeciego świata? Otóż odpowiedź może wydawać się zadziwiająca: o wiele lepiej niż w miejscach, które dorównywały ubóstwu stanowi Chiapas, przynajmniej takie wrażenie można odnieść, czytając raporty z „gmin” EZLN (a w dosłownym przetłumaczeniu: samorządów) opublikowane na jednej ze stron zawierającej także wywiady z głównymi aktywistami ruchu.
cyjny. Aktualnie Zapatyści posiadają pięć regionów administracyjnych, w których mieszka około trzystu tys. ludzi. System ekonomiczny gmin opiera się na mutualizmie i kolektywizmie – głównie składa się ze spółdzielni pracy, rodzinnych farm i społecznych sklepów. „Rady Dobrego Rządu” zapewniają nisko oprocentowane pożyczki, darmową edukację, dostęp do
Zacznijmy może od ustroju, bo jest to sprawa bardzo ważna. Sama „armia” rejonu, czyli EZLN, nie posiada żadnych wpływów politycznych w gminach. Jest to zakazane przez konstytucję Buntowniczych Autonomicznych Gmin Zapatystowskich (hiszp. Municipios Autónomos Rebeldes Zapatistas), według której „żaden dowódca albo członek tzw. Tajnego Komitetu Rdzennego ds. Rewolucji Tubylczej
społecznych stacji radiowych i darmowej służby zdrowia. Gospodarka jest samowystarczalna i głównie rolnicza, zapewniająca większość potrzebnych produktów „surowych” (np. jedzenie i materiały) i produkowanych (np. ubrania) gminom i dodatkowo generując około 44 miliony dolarów w handlu międzynarodowym. Jako że społeczeństwo dostało we własne bezpo-
(czyli organu dowódczego EZLN) nie ma prawa do piastowania urzędów na terenie samorządów”. Ustrój to konfederacja demokracji partycypacyjnych (kombinacja demokracji bezpośredniej i przedstawicielskiej) określana przez zewnętrznych obserwatorów jako ideologicznie podobna do socjalizmu wolnościowego i lewicowego anarchizmu. Na szczeblu lokal-
średnie władanie gospodarkę, wspólny dostęp do ziemi (zniesiono własność prywatną, ale spokojnie, własność personalna pozostaje nadal nietknięta) i system demokracji bezpośredniej, skala przemocy i głodu jest znacznie niższa niż w wielu innych częściach Meksyku, gdzie króluje ubóstwo. Światowa Organizacja 5
IX WROTA
Zdrowia określiła szpitale na terenie gmin Zapatystowskich jako „wysokiej jakości” i zapewniające „rzetelną podstawową opiekę medyczną dla mieszkańców i zmniejszające umieralność wśród dzieci”. Warto zaznaczyć, że szpitale i kliniki Zapatystowskie nie są zamknięte dla osób z zewnątrz – często przyjmują one pacjentów spoza rejonu kontroli EZLN, jeśli jest to konieczne dla ich zdrowia. Zapatyści mają pod kontrolą setki szkół z tysiącami nauczycieli, gdzie dzieci uczą się w tzw. „demokratycznej edukacji”. To uczniowie i społeczność danej gminy określa, co znajduje się w programie oświaty, a uczniowie nie są oceniani. Zapatyści określają się także jako wspierający ochronę środowiska. Dzięki nim zakończono wydobycie ropy, uranu i metali w otaczającej ich dżungli. Zaprzestano także użycia sztucznych nawozów i pestycydów. Te wszystkie aspekty ukazują wyniki praktycznej realizacji zasad autonomii, pomocy wzajemnej i demokracji bezpośredniej, a także pokazują realne, działające i lepsze alternatywy dla hierarchicznej władzy. Zapatyści wszelkie decyzje podejmują wspólnie. Nie ma wśród nich przywódców lub szefów. Podstawą ich społeczności jest jedna zasada: współpraca. Nie ma tam miejsca na agresywną rywalizację. A na koniec ciekawostka – jeśli dobrze poszukacie, znajdziecie w pewnych sklepach internetowych (nawet polskich) kawę pochodzącą z upraw Zapatystów.
6
MAJ/ CZERWIEC 2019
Zmiana systemowa Ale czy na pewno? Marcin Kosiński 2f
Jak pewnie wiecie, 4 czerwca obchodziliśmy trzydziestą rocznicę wyborów czerwcowych, uznawanych za zakończenie ery komunistycznej w Polsce. Jednak czy te wybory na pewno można uznać za taką cezurę? Trzeba pamiętać, że były one częściowo wolne. Jedynie 1/3 miejsc w Sejmie była przeznaczona pod elekcję (w której przeważająco wygrała Solidarność). Dodatkowo Zgromadzenie Narodowe (Sejm i Senat) wybrało na prezydenta (już dzisiaj byłego) generała Jaruzelskiego, który zresztą był jedynym możliwym kandydatem. Tak więc na jedno z najważniejszych stanowisk państwowych wybrano osobę odpowiedzialną za stan wojenny i tłumienie ruchu Solidarności. Natomiast rząd koalicyjny powołany we wrześniu 1989 oddał dwie ministerialne teki do dyspozycji PZPR, co zresztą zostało uzgodnione pomiędzy nią a Solidarnością. Tymi tekami były Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Pozwalało to poprzedniej partii na zatarcie śladów swojej wcześniejszej, nierzadko zbrodniczej, działalności. Oddanie dwóch kluczowych ministerstw nie było w ogóle związane ze „strachem przed reakcją ZSRR”, jako że nawet sam Gorbaczow poprzez jednego ze swoich doradców zadeklarował, że kształt i skład nowego rządu są sprawą wewnętrzną Polski. Można po tym wnioskować, że Solidarność nie była gotowa, a może nawet nie chciała, przeprowadzać daleko idących zmian ustrojowych w roku 1989. Widać to wyraźnie, kiedy patrzymy na lata 90 i 91. Dopiero wtedy miały miejsce kompletnie wolne wybory na prezydenta, do Sejmu i do samorządu terytorialnego. We wszystkich opozycja wygrała, zmiatając PZPR z pozycji rządowych na wszystkich szczeblach. Z innych wyda-
rzeń można przytoczyć także przyjęcie Polski do Rady Europy w 1991 r., co zostało zagwarantowane… przeprowadzeniem wolnych wyborów w 1991 (oznacza to, że wybory z roku 1989 były niedemokratyczne). W 1991 roku rozwiązany został także Układ Warszawski, a do końca 1992 roku z Polski wycofały się wojska radzieckie, uwalniając III RP z jakichkolwiek wpływów zewnętrznych. Innym, nieco dalszym epizodem, są wybory z roku 1993, w których wygrała koalicja SLD-PSL, czyli dwie postkomunistyczne partie. Dodatkowo w roku 1995 w wyborach na prezydenta zwyciężył Aleksander Kwaśniewski (kandydat SLD). Za ich rządów uniewinniono funkcjonariuszy PRL-owskiej MO, odpowiedzialnych za zabicie górników w 1981 podczas strajku w kopalni „Wujek” i tych odpowiedzialnych za zabójstwo ks. Popiełuszki. Nie udało się także postawić przed Trybunałem Stanu osób odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego. Można więc uznać, że rok 1989 nie był końcem, a zaledwie powolnym (bo dłuższym niż np. w Czechach lub Węgrzech) początkiem totalnej zmiany państwowej, z którą władza borykała się i robi to nadal, rozliczając się z przeszłością, w mniej lub bardziej uzasadniony sposób.
7
IX WROTA
Nowa twarz Chanel - kim jest? Emilia Matysik 2c
19 lutego usłyszeliśmy smutną wiadomość - Karl Lagerfeld, wieloletni dyrektor kreatywny Chanel, zmarł. Jego spojrzenie na modę (chociaż, jak sam twierdził, przerabiał tylko to, co wymyśliła wcześniej sama Coco) miało niewątpliwy wpływ na wszystko, co działo się wokół niej. Kim jest więc zastępczyni tak ikoniczniej postaci? Virginie Viard związana jest z marką niewiele krócej niż sam Karl. Trafiła pod jego skrzydła po poleceniu przez samego szambelana księcia Monako, przyjaciela rodziny. Początkowo odpowiedzialna za hafty, następnie przeniesiona została na kontrakt do Chloé; wróciła jako szefowa studia projektowego. Prawa ręka Lagerfelda, wykonawczyni jego wizji, a także oddana przyjaciółka. Chociaż byli zupełnymi przeciwieństwami, rozumieli się doskonale, zarówno artystycznie, jak i prywatnie. Wybór Virginie jako nowej dyrektor kreatywnej, chociaż wydaje się być oczywisty, wzbudził nieco kontrowersji, jako że na jej miejscu widziana przez wielu była Phoebe Philo. Osobiście uważam, że to dobry wybór - pokuszę się o stwierdzenie, że w tym momencie nikt nie zna marki tak dobrze, jak Viard. Oczy całego modowego świata skupione są teraz właśnie na niej i z całego serca trzymam kciuki, aby stała się równie ważna i rozpoznawalna, jak jej poprzednicy.
8
MAJ/ CZERWIEC 2019
Antarktyda Gabriela Wietecha 1e
Antarktyda, kontynent najdalej położony na południe Ziemi, na którym znajduje się geograficzny biegun południowy. Kontynent, który jest największym rezerwuarem lodu na świecie, jego grubość wynosi 1-4 km, a jego powierzchnia większa jest od powierzchni Europy. Jednak najnowsze badania dowodzą, że temperatura na kontynencie rośnie niezmiernie szybko, przez co lądolody Antarktydy kurczą się. W ostatnim ćwierćwieczu tafla oceanu podniosła się średnio o 8mm, a ile trzeba wody, by oceany okrywające w 71% powierzchnię Ziemi podniosły się na taką skalę? Blisko trzy biliony ton wody - i taką masę właśnie straciła Antarktyda w ciągu ostatnich 25 lat. Jest to skutkiem wywołanym wyłącznie przez działanie człowieka, który doprowadził do globalnego ocieplenia i pozwolił na powolne niszczenie planety. Na topnieniu Antarktydy nie tracimy tylko my, przez podnoszenie się poziomu oceanów czy zakwaszanie wód i podnoszenie się ich temperatury cierpią również zwierzęta, które - Bogu ducha winne - umierają za naszą sprawą. W ostatnich dniach zarejestrowano zniknięcie paru tysięcy piskląt pingwinów cesarskich. Powód? Zbyt cienka pokrywa lodu na kontynencie. A to dopiero początek drastycznych zmian. Jeśli nie będziemy nic z tym robić, poziom wody do końca wieku podniesie się o 26-98cm. Nie wyobrażamy sobie, jak dramatyczne mogą być tego konsekwencje, szacuje się, że 30% polskiego wybrzeża znajdzie się pod wodą, w tym cały Szczecin. Doprowadziliśmy do takiego stanu i teraz będziemy za to płacić i to dosłownie. Ocean podniesie się zaledwie o pół metra i podtopi nadbrzeżne miejscowości, powodując straty w wysokości ok. biliona dolarów rocznie. Globalne ocieplenie jest naszą zasługą, dlatego teraz powinniśmy zacząć z tym walczyć, wystarczyłoby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery, a planeta zdecydowanie nam za to podziękuje, jednak nikt nie chce zrozumieć tego problemu, póki jeszcze nie nadszedł… Śpieszmy się kochać Ziemię, tak szybko odchodzi...
9
IX WROTA
Jak być EKO, oszczędzając 500 złotych Aleksandra Kozioł 1e
Nasza planeta umiera. Powoli zabija ją każdy gram użytego przez nas plastiku. Wiele osób wmawia sobie, że ich ten problem nie dotyczy, a przecież to nieprawda. Dotyczy on każdego (no, chyba że mieszkasz na Marsie :)) i wszyscy możemy pomóc. Niestety, bycie EKO często kojarzy się z niepotrzebnymi wydatkami i dużym wysiłkiem, podczas gdy może nam to pomóc nieco zaoszczędzić. Na pierwszy ogień idą słomki. Każdy z nas nasłuchał się o nich już naprawdę wiele, ale ilu coś z tym zrobiło? „Przecież, jeśli użyję tej słomki, nic się nie stanie” – pomyślały trzy miliony osób w Polsce (i to tylko w ciągu jednego dnia!). A przecież tak łatwo można z nich zrezygnować. Nikt nie popatrzy dziwnie w kawiarni, gdy zamawiając ulubione latte poprosisz, aby było ono bez plastikowej rurki. Ba! Dasz tym bardzo dobry przykład. Jeśli jednak, tak jak ja, bez słomki obejść się nie możesz, to zachęcam do kupienia jej metalowej lub papierowej wersji. Ja swój zestaw 3 metalowych słomek kupiłam za około 4 złote, czyli o złotówkę mniej niż średnia cena
paczki 100 plastikowych rureczek. Czy wiesz, że Polacy średnio piją 114 litrów czystej wody rocznie? A pijąc litr dziennie wychodzi nam około 365 litrów w ciągu roku. Dużo? Bardzo! Kupując wodę w butelkach, wydajemy w ten sposób od 150 do nawet 600 złotych! A teraz więcej matematyki. Popularna od jakiegoś czasu butelka Dafi kosztuje około 30 złotych, a zestaw dwóch filtrów kolejne 30zł. Jeden filtr powinien wystarczyć na miesiąc, a butelkę powinno się wymieniać co 3 miesiące. W ten sposób wychodzi, że w ciągu roku wydamy na nią 240 złotych, a do tego dostęp do wody mamy wręcz
nieograniczony. Wydajemy mniej pieniędzy, a do tego ile plastiku mniej zużywamy! Czas na jedyną rzecz w tym zestawieniu, która cenowo nie wychodzi na plus, a jednak warto o niej wspomnieć. W końcu używamy jej co najmniej dwa razy dziennie, a wymieniać powinniśmy co 2 miesiące. Domyślacie się już, o co chodzi? Szczoteczka do zębów, coś, bez czego ciężko byłoby nam funkcjonować. O ile jeszcze używasz tej elektrycznej, to problem nie jest taki 10
MAJ/ CZERWIEC 2019
duży (chociaż główki też są plastikowe!), jednak używając zwykłej szczoteczki, przyczyniasz się do niszczenia naszej planety. Na szczęście i na to znaleziono rozwiązanie. Szczoteczki bambusowe czy z innych biodegradowalnych tworzyw można znaleźć już nawet w popularnych drogeriach, a ich cena nie-
matematyki. Za popularną foliówkę w markecie zapłacimy około 25 groszy, a Polacy zużywają ich średnio 490 rocznie. W ten sposób wydajemy 122,5zł. Zaś torba materiałowa typu siatka, często spotykana w amerykańskich serialach, a jakiś czas temu nawet na wybiegach mody, kosztuje około 7zł i możemy z niej korzystać, dopóki się nie zniszczy! Czy to nieopłacalne? Każdego roku zużywamy miliony, a nawet miliardy jednorazowych kubków. Co gorsza, zaledwie 0,25% z nich trafia do recyklingu. Według badania Café Monitor, Polacy piją kawę na mieście średnio 56 razy w roku. Dzięki akcji
#zwłasnymkubkiem na każdej takiej kawie możemy zaoszczędzić 1zł (czyli, jak nietrudno policzyć, 56zł w roku). W tym celu możemy kupić specjalny kubek z kawiarni (cudne są dostępne w Bardzo Dobrze i Alternatywnie) albo wykorzystać jeden z tych już posiadanych.
wiele się różni od ceny tej plastikowej. Jeśli jednak zależy ci na oszczędności (bo przecież o tym jest ten artykuł), to polecam poszukać w Internecie, gdzie wszystko jest tańsze.
A teraz jeszcze raz popatrz na te wszystkie liczby. Czy one nie mówią same za siebie? Z podanych przykładów wynika, że na przedmioty plastikowe wydajemy około 853zł, a na ich ekologiczne zamienniki zaledwie 382. W ten sposób w ciągu roku możemy zaoszczędzić nawet 471 złotych! A teraz, skoro już wiemy, jak to zrobić, chodźmy ratować naszą planetę, bo mamy na to coraz mniej czasu!
Kojarzycie te materiałowe torby, które po złożeniu wyglądają jak owoce, albo po prostu materiałowa kulka? Kiedyś kojarzyły mi się ze starszymi paniami na rynku, a teraz sama takich używam! Nie dość, że wygodne, bo są małe i mam je zawsze przy sobie, to jeszcze dbam o środowisko! Ale, jak wiadomo, najlepiej przemawiają liczby, dlatego wracamy do 11
IX WROTA
A co z powłoką ozonową? Zuzanna Neverauskas 2c
Specjaliści sugerują, że chińskie emisje przemysłowe mogą naruszać stabilność ziemskiej powłoki ozonowej. Czy to prawda? Padły oskarżenia, że przynajmniej od sześciu lat Chiny emitują do atmosfery zabronione aerozole (freony), które jako główny czynnik odpowiadają za powstawanie dziury ozonowej. Kiedyś każda klimatyzacja bądź lodówka była zasilana za pomocą agregatu sprężającego gaz, którym najczęściej były właśnie freony. Lecz nie trwało to długo. Wraz z podpisaniem 16 września 1987 roku Protokołu Montrealskiego wypowiedziano freonom „wojnę”. Był to dokument, uznany przez 197 krajów, w tym USA i Chiny, który zakładał zmniejszenie emisji substancji wyżej wymienionych. Państwa, które podpisały Protokół Monachijski, zobowiązały się do stopniowego wycofywania z produkcji wielu substancji chemicznych, takich jak freony, których obecność w atmosferze bardzo zubożyła warstwę ozonu chroniącego nas przed niebezpiecznym promieniowaniem UV emitowanym przez Słońce. Jednocześnie w branży chłodziarskiej i dezodorantowej zamiast freonów zaczęto używać tajemniczego "czynnika", który był bliźniakiem freonów, ale jednocześnie o wiele droższym. Do niedawna wydawało się, że sytuacja z dziurami ozonowymi jest już opanowana i przestaje być niebezpieczeństwem dla ludzkości. Okazuje się jednak, że zagrożenie nadal istnieje. Czyżby Chiny nie dotrzymały postanowień z 1987 roku? Do atmosfery dostają się emisje gazów, o których nie mamy pojęcia, a które wykryto dopiero niedawno. W przypadku prób walki z globalnym ociepleniem, jakimi były Protokół Montrealski i naukowe podstawy potwierdzające, że to wyłącznie freony odpowiadają za uszczuplenie warstwy ozonowej, motywacje nie są zbyt mocne i opierają się na argumentach nieprzynoszących żadnych wyjaśnień w jakichkolwiek dyskusjach naukowych. Podsumowując swój wywód, zaznaczę, że tak naprawdę nikt nie wie, co, skąd i jak wzięło się w atmosferze… Dlatego właśnie dzisiaj, w tym pędzącym niczym kolejka w wesołym miasteczku świecie, trudno osądzać, w jak znacznej mierze „chińskie” freony mają decydujący wpływ na zmniejszenie warstwy ozonowej. Jednak niewątpliwie stałe monitorowanie ich poziomu w atmosferze wydaje się jedynym, bardzo dobrym pomysłem profilaktycznym.
12
MAJ/ CZERWIEC 2019
Nolan Brown Zuzanna Krupa 1b
Dzień zaczął się tak jak każdy inny. Wstał o siódmej, ubrał się, uczesał i zjadł śniadanie. Wyjrzał przez taras, by sprawdzić, czy szofer już przyjechał. W tej samej chwili podjechał granatowy RollsRoyce i stanął tam gdzie zawsze. Wziął kubek z kawą i wyszedł. - Dzień dobry panie Brown – powiedział szofer, gdy Nolan podchodził do auta. - Jak się pan miewa? - Dobrze, dziękuję. Najpierw pojedziemy po pannę Blossom, a później proszę nas podrzucić pod główne wejście firmy. - Tak jest, panie Brown – powiedział kierowca i ruszył. Nolan wykorzystał czas i już w samochodzie zaczął pracę. Przeglądał i odpisywał na maile, co zawsze zajmowało mu dużo czasu. Chciał wiedzieć o wszystkim, co się dzieje w jego firmie, lubił wykonywać różne zadania, nawet błahostki, które z łatwością mogli załatwić inni pracownicy. Nie był typem szefa, który wyręczał się innymi, lecz takim, który zawsze chciał pomóc i wszędzie go było pełno. Pracownicy go lubili i czuli się przy nim swobodnie, lecz traktowali go z szacunkiem. Był charyzmatyczny, zabawny, czasem nonszalancki, pewny siebie, lecz przy tym wszystkim skromny. Mówił stanowczo i miał dar przekonywania; mało kto był w stanie mu odmówić, gdy o coś prosił. - Cześć Shawn – powiedział do telefonu. - Właśnie czytałem maila od ciebie. Słuchaj, niedługo będę i zajmę się tą awarią, a ty wracaj do pracy nad oprogramowaniem. Wysłałem Poli wskazówki odnośnie poprawek, więc później wszystko ci wytłumaczy. Do zobaczenia. Akurat gdy skończył rozmawiać, samochód się zatrzymał i do środka weszła przyjaciółka Nolana. - Cześć. - Cześć, Felicity. - Nie rozumiem, dlaczego zatrudniasz szofera, gdy masz taki samochód. Na twoim miejscu sama bym nim jeździła i to non stop. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Mam do tego lepsze auto, za jego kierownicę nie siada nikt oprócz mnie. - Ty i twoja kolekcja aut. - Za mało ich mam, by nazwać to kolekcją. Nolan nadal się uśmiechał. - Widzę, że masz dzisiaj dobry humor – zauważyła Felicity. - No wiesz, miło spędziłem święta z przyjaciółmi, moja firma wspina się na wyżyny i już wkrótce dokonam transakcji, na której zarobię miliony. Przekonaj tylko swojego ojca do podpisania umowy, a będę w siódmym niebie. - Wiesz, że mój ojciec jest ostrożny, a inwestycja w twoją firmę to bardzo poważny krok. Zgoda na taką propozycję jest nierozważna, zbyt pochopna. Nie dziwię się, że tyle się zastanawia. Ale nie musisz się martwić, ponieważ wczoraj z nim rozmawiałam. Powiedział mi, że może się z tobą spotkać, by pomówić o kilku rzeczach, a potem podpisze umowę. - Cudownie. Po kilku miesiącach będę to mieć za sobą. Samochód zatrzymał się tuż przed drzwiami wejściowymi do budynku. Weszli do środka i pojechali windą na szesnaste piętro. Jego biuro było ogromne. Ściany były szklane, tak samo jak drzwi. Zewnętrzną ścianę w całości pokrywały okna. Wygląd był nowoczesny. Dominowało szkło i biel. W pomieszczeniu dominowało masywne biurko, które znajdowało się naprzeciw drzwi. Za nim stała szafka z dokumentami i szuflady, a pod oknem były fotele. Wszystko zachowane w białych barwach. 13
IX WROTA
Na tym piętrze nie było wielu pomieszczeń dla innych pracowników. Znajdowały się tu trzy inne biura, pokój sekretarki i dwie sale konferencyjne. Na niższych piętrach pomieszczenia nie wyglądały już tak luksusowo. Nie było szklanych ścian, a meble były z drewna, bądź z metalu. Nolan usiadł na krześle przy biurku i włączył laptopa. - Wiesz, gdzie znajdę Calvina? - spytała Felicity. - Reynoldsa? Potwierdziła. - Siódme piętro – odpowiedział, ciągle wpatrzony w ekran laptopa. Wyszła bez słowa. - Grace! - zawołał Nolan swoją sekretarkę. W drzwiach stanęła drobna brunetka i spytała: - Tak? - Zrób, proszę, rezerwację w restauracji „Le Bernardin” i zaproś tam pana Blossoma. - Na którą godzinę? - Na szesnastą. Skinęła głową i wyszła. Po długim czasie spędzonym przez Nolana na pracy, zadzwonił telefon. - Hej, słyszałem, że nieźle ci poszło z Blossomem. Gratuluję. - Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. Nic się nie da przed tobą ukryć. - Masz rację. Na próżno chociażby próbować. Co teraz porabiasz? - O dwunastej skończyłem przeglądać maile, zrobiłem sobie chwilę przerwy i lada chwila idę sprawdzić system zarządzania bazą danych. Były z nim jakieś problemy i chcę się tym sam zająć. - Nigdy nie wyręczasz się innymi. - Jak ty mnie znasz. - Spotkamy się później, jeśli będziesz miał wolną chwilę? - Jasne, dam ci znać kiedy. Zjechał na dół windą, nie spotykając po drodze nikogo. Sprawdzenie wszystkiego zajęło mu kolejne dwie godziny. Gdy wyszedł z pomieszczenia, z powrotem ruszył do biura. Zabrzęczał telefon. - Co tym razem? - powiedział do siebie. Dostał kolejnego maila. Był w nim jakiś plik, ale nie mógł go otworzyć. Był zaszyfrowany. Próbując go rozszyfrować, poszedł w stronę windy. Był tak zajęty swoim telefonem, że nie zauważył, że ktoś jest w windzie. Mężczyzna również go nie zauważył. Szybko z niej wybiegł, zderzając się z Nolanem i wylewając na niego swoją kawę. Kiedy poczuł gorący napój na skórze, odruchowo krzyknął i upuścił telefon. - Cholera, bardzo pana przepraszam. Tak się spieszyłem, że nawet pana nie zauważyłem. Aż mi teraz głupio – zaczął się tłumaczyć. - Jak się nazywasz? - Logan – odpowiedział, teraz już zupełnie spięty. Miał gęste, brązowe włosy, które co chwilę poprawiał ze zdenerwowania. - Logan, nic takiego się nie stało, nie musisz się tak denerwować – uspokajał go. Podniósł z ziemi telefon i powiedział: - Naprawdę bardzo przepraszam, panie Brown. - Co się stało, że się tak spieszysz? - W zachodnim skrzydle jest jakaś awaria i muszę to szybko opanować. - No to leć – powiedział Nolan, uśmiechając się pod nosem. Pamiętał, jak pracował w tej firmie dla ojca. Na początku budynek wydawał się być ogromnym labiryntem, a niedoświadczony jeszcze Nolan wszystkim się przejmował i stresował, bał się, że nie podoła. Jednakże bardzo szybko przyswajał różne wiadomości i uczył się nowych rzeczy. Świadczy o tym fakt, że zaledwie sześć lat później przejął firmę. Chociaż nadal jest ogromna, to teraz zna jej każde piętro, każdy zakamarek. 14
MAJ/ CZERWIEC 2019
Pojechał z powrotem na szesnaste piętro. Wrócił do biura i wyjął z szafy zapasową koszulę. Na szczęście był przygotowany na każdą okoliczność. Zalogował się na maila i zajął się rozszyfrowywaniem pliku. Nie było to dla niego zbyt trudne zadanie, ale na pewno czasochłonne. W końcu udało mu się przebić przez ostatnie zabezpieczenia. Plik zaczął się otwierać, gdy do pokoju weszła Grace. - Przypominam, że jest pan umówimy z panem Blossomem za godzinę w restauracji. Spojrzał na rolaxa na swoim nadgarstku. - Cholera, muszę jeszcze pojechać do domu. - Samochód już czeka. - Dziękuję – odpowiedział i uśmiechnął się do Grace. Dobrze jest mieć przy swoim boku kogoś, kto wie, co ma robić, nie czeka za każdym razem na polecenia. A poza tym pamięta rzeczy, o których inni zapominają. Nawet najlepsi potrzebują kogoś takiego przy sobie. Kilkanaście minut później Nolan był już w domu. Zmienił spodnie na takie bez ani jednej plamy po kawie. Wziął w rękę marynarkę, teczkę z dokumentami i szybko wyszedł. - Witam w restauracji „Le Bernardin”. W czym mogę pomóc? - Dzień dobry, mam rezerwację na nazwisko Brown. - Proszę za mną. Kelner zaprowadził go do stolika. Usiadł, a teczkę położył na kanapie, tuż obok siebie. - Pana Blossoma jeszcze nie ma – powiedział, podając menu. - Dziękuję. Po chwili namysłu zamówił drinka i czekał na przyszłego współpracownika. W końcu przyszedł Sarin Blossom. - Dzień dobry Nolan. Przepraszam za spóźnienie, ale coś mnie zatrzymało. - Nie ma o czym mówić – podali sobie ręce. - Miło, że przyszedłeś. Zamówili jedzenie, a gdy czekali, zaczęli rozmawiać o interesach. - Cieszę się, że w końcu podjąłeś decyzję - Mam nadzieję, że słuszną. - Skutki naszej fuzji będą ogromne. Oczywiście, obaj będziemy mieli z tego dużo korzyści. - Chciałbym przedyskutować kilka kwestii, jeszcze raz przejrzeć umowę. - Co chciałbyś zmienić? - Przede wszystkim, zachować wszystkie prawa i udziały Engocorp i zmienić proponowane wcześniej przez ciebie udziały. Żądam 40% zamiast 50%, ale chcę 20% udziałów w Spranding. - Dość duże zmiany – skomentował Nolan i upił łyk drinka, aby zyskać na czasie. Szybko jednak podjął decyzję. - Trzeba będzie dokonać paru zmian w dokumentach. Ja również mam swoje żądania, ale myślę, że dojdziemy do porozumienia. - Proponuję to uczcić – powiedział Sarin i podnieśli kieliszki. - Niech nasza współpraca będzie długa i owocna. Pili i rozmawiali przez kilka godzin. Najpierw o pracy i interesach, ale później również na inne tematy. Zapowiadało się na dobrą współpracę. - Proponuję jutro ustalić termin spotkania, aby ukończyć wszystkie formalności – powiedział Sarin. - Zgadzam się. Pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Nazajutrz Nolan pojechał do firmy i zaczął swoją pracę od rutynowych zadań. - Panie Brown, ma pan spotkanie z panem Blossomem o czternastej – oznajmiła sekretarka. - Dobrze, dziękuję. Spojrzał na zegarek. - Czyli mam jeszcze trzy godziny – powiedział do siebie. O wyznaczonej godzinie wszyscy spotkali się w sali konferencyjnej. 15
IX WROTA
- Witam panie i panów – zaczął Nolan. - Cieszę się, że w końcu doszło do tego spotkania. Jestem pewien, że nam wszystkim ta fuzja przyniesie duże korzyści. Aby to uczcić, chciałbym was zaprosić na bankiet zorganizowany na cześć połączenia naszych dwóch firm. Rozpoczęli swoją pracę. Wniesienie poprawek i dopracowanie wszystkiego zajęło im trzy godziny. Po zakończeniu wszyscy zaczęli się rozchodzić. - Pozwolisz, że cię odwiozę do domu, Nolan? Po drodze porozmawiamy o przyszłej współpracy. - Dziękuję za propozycję, ale muszę jeszcze dokończyć tutaj parę rzeczy. Na pewno wieczorem będziemy mieli okazję porozmawiać na ten temat. - Oczywiście, do zobaczenia. Pracował w swoim biurze przez jakiś czas, aż w końcu zgłodniał i postanowił pójść do automatu z jedzeniem na ósmym piętrze. Włączył muzykę na słuchawkach i ruszył w stronę windy. Towarzyszył mu dobry humor, więc miał szeroki uśmiech na twarzy i nucił pod nosem piosenkę. - Co by tu wziąć? - mówił do siebie, stojąc przed automatem. Kiedy już wybrał i wrzucił pieniądze, automat się zaciął. - To chyba jakiś żart! No dalej… - walnął w niego parę razy – W końcu. Wracając, zaczął jeść. Czekał na windę, gdy nagle kogoś zauważył kącikiem oka. - Ej, kto tam jest? - zawołał Nolan. Osoba wróciła zza rogu. - Dzień dobry, panie Brown. Przepraszam, że niepokoję – powiedział. - Masz na imię Logan, prawda? - Zgadza się. - Wszyscy już skończyli pracę. Co ty tu jeszcze robisz? - Eee… tu mi się pracuje lepiej niż w domu, a muszę wprowadzić poprawki do pewnego projektu, więc postanowiłem zostać chwilę dłużej. - Przedłużyła się trochę twoja chwila. - Straciłem poczucie czasu. - Dobra, wracaj do pracy. Jakbyś chciał, mogę zerknąć na ten twój projekt. Wiesz, gdzie mnie szukać. - Będę miał to na uwadze, dziękuję. Nolan wrócił do biura i znów zasiadł przed laptopem. Niecałe dwie godziny przed imprezą wrócił do domu. Odświeżył się i przebrał w złoty, ekstrawagancki garnitur od Dolce&Gabbana. Jeszcze raz przeczesał włosy i wsunął telefon w wewnętrzną kieszeń marynarki. Tym razem nie potrzebował szofera, ponieważ jechał innym autem, jego ulubionym, i prowadzenie go sprawiało mu dużo przyjemności i zabawy. Wsiadł do granatowego Lamborghini i odjechał. Poza miastem pozwolił sobie dodać więcej gazu, ale w terenie zabudowanym był już ostrożniejszy. Gdy dotarł do klubu, upewnił się, aby wszystko było na swoim miejscu. Chciał, aby ten wieczór był idealny. Pracownicy niezwłocznie wypełniali jego polecenia, więc bez problemu zdążył z wszystkim przed przybyciem pierwszych gości. Wkrótce impreza rozkręciła się na dobre. Nolan witał nowo przybyłych i upewniał się, że wszyscy dobrze się bawią. - Cześć, Felicity – powiedział, kiedy w końcu znalazł swoją przyjaciółkę. - Jaki ci się podoba? Mówiąc to, wskazał ręką klub. - Na bogato. A skoro o tym mowa, niezły garniak. Na jego twarzy pojawił się półuśmiech. - Ty również pięknie wyglądasz – odparł. - Masz ochotę na coś do picia? - Jasne. Podała mu rękę i poszli w stronę baru. Przez cały czas miał co robić, ciągle ktoś go zaczepiał. Po zakończeniu, gdy wszyscy goście już wyszli, był padnięty, ale zadowolony, że wszystko dobrze wyszło. Od razu po powrocie do domu, padł nieprzytomny na łóżko.
16
MAJ/ CZERWIEC 2019
Przez kolejne dni pracy mu jedynie przybywało, ale jako że wszystko szło po jego myśli, nie przeszkadzało mu to. Niestety, dobra passa została w końcu przerwana. Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. Pewnego popołudnia Nolan jadł lunch w biurze, kiedy do środka wpadło CIA. - Jestem niewinny – powtarzał, siedząc w sali przesłuchań. - Wielu tak mówi. Mamy dostatecznie dużo dowodów świadczących przeciwko tobie – powiedział siedzący naprzeciwko niego mężczyzna z pokerową twarzą. - Nie powiem nic bez adwokata. - Masz do tego prawo. Po przybyciu adwokata rozpoczęli rozmowy. - Został pan oskarżony między innymi o sprzedawanie zaawansowanych technologii na czarnym rynku, pranie pieniędzy i współpracę z mafią paliwową. Jak już mówiłem mamy jednoznaczne i niepodważalne dowody. - Jakie? - spytał oskarżony. - Głównie pliki z pańskiego laptopa i telefonu. Przesłuchanie trwało jeszcze przez jakiś czas. Ostatecznie Nolan Brown został uznany winnym zarzucanych mu czynów. Trafił do więzienia w Ossining. - Jak się trzymasz? - spytał Sarin podczas godzin odwiedzin. Naprzeciw niego siedział człowiek, który nie miał już tyle energii co kiedyś. Był zrezygnowany, miał nieobecny wzrok, a na jego twarzy nie pojawiał się już uśmiech. - Bywało lepiej. - Nie najlepiej wyglądasz. W końcu przeniósł wzrok na Blossoma i powiedział: - Mam tutaj dużo czasu na rozmyślanie, jak to się stało. Już chyba większość rozumiem, oprócz jednej rzeczy. Dlaczego to zrobiłeś, Sarin? Zaśmiał się. - Jednak jesteś kumaty – powiedział, kręcąc z niedowierzania głową. - Jak na swój wiek jesteś w tym dobry, ale ta firma potrzebuje czegoś więcej. Potrzebuje doświadczonej osoby, która wyciągnie z niej jak najwięcej i wyniesie ją na rynek światowy. Ze mną u steru to wszystko będzie możliwe. - Przez aferę z wrobieniem mnie ty również na tym stracisz – zauważył. - To prawda, ale także dużo zyskam, a wszystkie straty w końcu mi się zwrócą. Według mojej prognozy stanie się to w niedalekiej przyszłości. - Przyszedłeś tutaj, żeby z własnej woli przyznać się do wrobienia mnie? - Nie do końca. Jestem tutaj, żeby zobaczyć twoją bezradność i upadek wysokiej ambicji. Po tym wyznaniu Sarin zaczął zbierać się do wyjścia. - Mam jedną prośbę – zawołał za nim Nolan. - Zwolnij w moim imieniu Logana. Znowu się zaśmiał. - Humor nigdy cię nie opuszcza. Wyszedł, zostawiając Nolana samego przy stoliku. Następnego dnia miał kolejną wizytę. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Wiem o tym – powiedziała Felicity. - Wiem też o tym, co zrobił mój ojciec. Chcę ci powiedzieć, że ta zdrada nie dotknęła tylko ciebie, ale również mnie. Nie popieram jego działań i chcę ci pomóc. Po raz pierwszy od kilku tygodni w jego oczach pojawiła się iskierka nadziei. Kontynuowała: - Mam obmyślone zarysy planu. Mam również kilku wpływowych przyjaciół, którzy są mi winni przysługi. Potrzebuję paru tygodni, ale wyciągnę cię stąd.
17
IX WROTA
Magia teatru tkwi w ludziach Wywiad z Cezarym Orłowskim, czyli dobrym duchem corocznego Przeglądu Małych Form Teatralnych ,,Kotłownia” organizowanym przez IX Liceum Ogólnokształcące im. Bohaterów Monte Cassino w Szczecinie Rozmawiała: Paulina Neckar 1e
ransjera? Może przybliżysz swoje początki na ,,Kotłowni”? Jak to wszystko się w Twoim przypadku zaczęło?
P.N: Czarku, jak oceniasz tegoroczną Kotłownię oraz jej przebieg? Opowiedz o swoich wrażeniach. Może był wśród spektakli taki, który jakoś wyjątkowo się wyróżniał? Masz swoich osobistych faworytów? C.O: Poziom tegorocznej Kotłowni był bardzo wyjątkowy oraz zaskakująco wyrównany. Uczestnicy zabierali się za przeróżne nowe formy, ciekawe tematy społeczne, a nawet polityczne. Wśród spektakli były występy pantomimy, teatr offowy, tradycjonalny aż po próby odnalezienia się w teatrze dla własnej, osobistej satysfakcji. Było widać u aktorów coś, czego na wcześniejszych edycjach nie było: mam na myśli wiarę w swoją rolę oraz dawanie z siebie absolutnych stu procent. Ja natomiast, ze strony prowadzącego, bardzo się cieszyłem, że spektakle podejmowały także tematy polityczne oraz społeczne, ponieważ mogłem do tego nawiązać. Osobiście nie mam faworyta i to chyba po raz pierwszy od lat. Zdecydowanie zgadzam się jednak z werdyktem wydanym przez jurorów, którzy Grand Prix przyznali za ,,naturalność”. Myślę, że wiara w to, co się mówi, świadomość tekstu jest niezwykle ważna. To od razu po artystach widać.
C.O: W ciągu tej mojej “kadencji” zmieniło się naprawdę wiele. ,,Kotłownia” wyszła do ludzi. Otworzyliśmy social media, mieliśmy transmisję na żywo na Facebooku, a teraz jeszcze rozpoczynamy nową dekadę z odwróceniem naszej kotłownianej sceny wraz z widownią. Moje początki wyglądały następująco. Pięć lat temu pani profesor Parchimowicz zauważyła we mnie jakąś iskrę, o której w tamtym momencie ja sam nie miałem zielonego pojęcia. Nie miałem pojęcia, że teatr to dla mnie tak wielka pasja, a kontakt z publicznością stanie się czymś tak wyjątkowym. Kiedy pani profesor Parchimowicz oświadczyła mi, że poprowadzę Przegląd Małych Form Teatralnych, nie za bardzo wiedziałem, jak mam się do tego zabrać. Wraz z moim serdecznym przyjacielem, Wojtkiem, postanowiliśmy wcielić się w postacie dwóch wiecznie narzekających dziadków z Muppetów. Ja opracowałem teksty. Śmiało można stwierdzić, że graliśmy te postaci przez dwa dni. Publiczność niezwykle żywo reagowała na opracowane przeze mnie teksty. Uważam, że we wszystkim, co robimy, musimy mieć jakiś konkretny cel, pasję, przesłanie oraz pomysł. Gdyby postawić na scenie ,,Kotłowni” zwyczajnego konferansjera w wyprasowanej koszuli z krawatem pod szyją, to uciekłby ten teatralny czar tego przeglądu. Dla mnie cały przegląd jest pewną opowieścią, tkaną przez te wszystkie spektakle. Bardzo ważny jest też kontakt z publicznością oraz naturalność. Przez pięć lat nauczyłem się, że wystarczy po prostu się uśmiechać, być sobą i mówić o teatrze, bo często oglądając spektakle, nie pamiętamy o tym, iż magia całego teatru nie rodzi się tylko w teatrze jako budynku, ale także na małej scenie naszej auli.
P.N: W porządku. W takim razie moje następne pytanie brzmi: czy zmieniło się coś w ciągu tych P.N: Czy wiążesz swoją przyszłość oraz życie pięciu lat Twojej, nazwijmy to, “kadencji” konfe- zawodowe z teatrem? Czy planujesz robić coś 18
MAJ/ CZERWIEC 2019
jeszcze w tym kierunku?
P.N: Czy stresujesz się przed występami na scenie jako prowadzący ?
C.O: Swoje przyszłe życie wiążę z teatrem i filmem. Chciałbym rozwijać się dalej w tym kierunku, zostać kiedyś reżyserem teatralnym i filmowym. Możliwość spotkania się z osobami z pasją : aktorami, scenarzystami, scenografami wydaje mi się niezwykle inspirująca. Rola reżysera jest w tym bardzo ciekawa. Reżyser tworzy przecież rozmaite historie i steruje emocjami widzów. Taką opowieść staram się też zawsze wprowadzać w swoich tekstach na ,,Kotłownię”. Ciekawostką, jaką mogę zdradzić, jest to, że teksty na przegląd zawsze piszę na wieczór przed rozpoczęciem przeglądu. To mój sposób na to, aby teksty płynęły prosto z serca, były żywe i naturalne. Lubię nazywać to “zaplanowaną improwizacją”.
C.O: Każde wkroczenie na naszą kotłownianą scenę to dla mnie mimo wszystko duży stres. Jest on jednak o wiele mniejszy niż wtedy, kiedy podczas siódmej edycji wraz z moim przyjacielem, Wojtkiem, otwieraliśmy naszą wspólną pierwszą “Kotłownię”. Najważniejsze jest to, aby wyczuć publiczność, z jaką się stykamy. Uśmiechając się do niej, będąc życzliwym i szczerym z pewnością zyskuje się jej sympatię. Podczas naszej pierwszej konferansjerki każdy błąd ukrywaliśmy, a kiedy stawał się widoczny – czerwienieliśmy ze wstydu. Lata praktyki nauczyły nas jednak, że czasem błąd należy obrócić w żart lub wręcz go uwypuklić, a wtedy publiczność z tego błędu śmieje się wraz z nami.
P.N: Czy Twoim zdaniem ,,Kotłownia” to ważne wydarzenie w naszej szkole? Czy należy kontynuować szkolną tradycję? Jeśli tak to dlaczego?
P.N: Czy masz jakieś sposoby na opanowanie stresu, tremy? C.O: Moim sposobem na opanowanie tremy jest po prostu wyczucie sceny w sensie fizycznym. Zawsze muszę przed rozpoczęciem przeglądu przynajmniej kilka minut pospacerować sobie po scenie: poczuć się dobrze w przestrzeni, w której jestem. Stres jednak jest zawsze, ale mija, kiedy widzę uśmiechnięte twarze widzów. Wspaniałym wsparciem są też dla mnie osoby techniczne, które podczas naszego przeglądu obsługują dźwięk oraz światło. Każde moje wejście nie udałoby się bez ich pomocy, a nieraz trudności techniczne sprawiają, że muszą też działać w dużym stresie. Jestem im ogromnie wdzięczny, że (niektórzy już też po raz piąty) doskonale odnajdują się w moich pomysłach, zawsze mogę na nich liczyć.
C.O: “Kotłownia” to niezwykle ważne wydarzenie i wspaniała tradycja naszej szkoły. Ten przegląd wyróżnia nas spośród innych szkół. Dzięki wieloletniej pracy pani profesor Anny Parchimowicz i jej “czerwonej drużyny” nasz przegląd z roku na rok wznosi się na coraz wyższy poziom. Udowadniamy, że magia teatru może zadziać się nawet na niewielkiej scenie naszej szkolnej auli. To wydarzenie, które niezwykle łączy uczniów z uczniami podczas wspólnej pracy nad dopięciem ostatniego guzika, bo przygotowania do ,,Kotłowni” zaczynają się już na dziesięć miesięcy przed samym przeglądem. To również pewien aspekt łączący uczniów i nauczycieli, łamiąc tę sztuczną barierę. To miejsce spotkania mistrza z uczniem, podczas warsztatów i konfrontacji z jurorami. W końcu to możliwość skonfrontowania z publicznością swojej wrażliwości, swoich interpretacji, swoich spektakli, które nierzadko przygotowywane są cały rok szkolny. ,,Kotłownia” rozwija młodych ludzi już od jedenastu lat. Gdyby nie to, że te pięć lat temu Pani Parchimowicz ujrzała we mnie pasję do teatru, może bym nigdy nie odkrył tego, że ta pasja jest tak ogromna.
P.N: Skąd czerpiesz pomysły, inspiracje na coroczne przebranie oraz scenariusz? C.O: Staram się, aby zawsze scenariusz był pewną opowieścią; aby tekst, który mówię, zmuszał do refleksji, a czasem rozśmieszał. Zwykle jest to wprowadzenie do tematyki spektaklu, który przygotowuję sobie zawsze w domu. Komentarze po spektaklach zwykle są improwizowane, dopasowane do tego, co wspólnie zobaczyliśmy na scenie. 19
IX WROTA
Szczecin Express - was ist das eigentlich? AUSTAUSCH MIT HAMBURG 2019 Konrad Miszkiewicz 2d Einleitung ins Thema:
Wprowadzenie w temat:
Die Stadtrallye Szczecin Express fand am 25.02.2019 statt und war damit am ersten Tag nach der Ankunft wie eine Einführung in die Stadt. Unsere Gäste aus Deutschland lernten die Stadt damit kennen und entwickelten eine gewisse Orientierung dort. Es war ein sehr guter Einstieg für diesen Kulturaustausch und auch eine zusammenführende Aktion, weil es die anfängliche Spannung zwischen Unbekannten nahm und in eine freundschaftliche Atmosphäre schaffte.
Gra miejska „Szczecin Express” odbyła się 25.02.2019 roku, czyli pierwszego dnia po przyjeździe naszych gości. Niemcy poznali wtedy miasto oraz rozwinęli swoją orientację. Był to wspaniały początek wymiany kulturalnej, a także świetna integracja, ponieważ odeszły wtedy wszystkie wątpliwości, stresy przed wymianą, zapanowała przyjazna atmosfera.
Verlauf:
Najpierw podzieliłem uczniów (zarówno niemieckich, jak i polskich) na różne grupy. Wraz z pierwszym zadaniem każda grupa otrzymała swoją nazwę. Zadanie to składało się z pewnej definicji i różnych liter, z których najpierw musiała zostać utworzona nazwa zwierzęcia. Następnie grupy otrzymały bilety tramwajowe oraz wskazówki, gdzie mają się udać. Ponadto każde zadanie miało absolutny zakaz używania telefonu komórkowego, co oznaczało, że trzeba było odpowiedzieć na wszystkie pytania, korzystając z głowy i swojej kreatywności.
Przebieg:
Zuerst teilte ich die Schüler (sowohl deutsche als auch polnische) in die verschiedenen Gruppen ein und mit einer Aufgabe fand jede Gruppe ihren Namen. Diese Aufgabe bestand aus einer Definition eines Tieres und verschiedene Buchstabenschnipsel aus denen zunächst der Tiername gebildet werden musste. Daraufhin bekamen die Gruppen einen Laufzettel, wo ihre Zeiten eigetragen werden, einen Hinweis, wo sie als Erstes hin mussten und eine Straßenbahnkarte, welche nur einmal für 20 Minuten verwendet werden konnte. Außerdem herrschte bei jeder bekommenen Aufgabe absolutes Handyverbot, was zur Folge hatte, dass alles aus Polscy uczniowie znali pierwsze miejsce i poprowadzili dem Grundwissen und eigener Kreativität beantwortet swoich niemieckich partnerów z wymiany ulicami miasta werden musste. do przystanku tramwajowego. Po przybyciu pod Urząd Die polnischen Schüler der Gruppe kannten den ersten Miasta Szczecin grupy otrzymały kolejne zadanie. SkłaOrt und führten ihre deutschen Austauschpartner durch dało się ono z przydziału burmistrzów Szczecina i Hamdie Straßen der Stadt zu einer Straßenbahnstation, an burga. Po rozwiązaniu tego zadania grupy otrzymały list welcher sie dann in die Tram einstiegen, um zu dem z następną lokalizacją i dodatkowe zadanie (mające na Gebäude zu gelangen. Angekommen am Rathaus celu skrócenie czasu na końcu gry), które zakładało Urząd Miasta Szczecin bekamen die Gruppen ihre fotografowanie herbów Szczecina. nächste Aufgabe. Diese bestand aus der Benennung und Zuordnung der Bürgermeister von Stettin und Aby skrócić drogę, niektóre grupy nie poszły zgodnie z Hamburg. Während die Polen über den Bürgermeister planem na Wały Chrobrego, ale na pobliskie Jasne BłoStettins nachdachten, taten die Deutschen das gleiche nia Jana Pawła II. Zadaniem w tym miejscu było nazwamit Hamburgs Bürgermeister. Nachdem diese Aufgabe nie krótszej trasy między różnymi miejscami. gelöst war, wurden die Gruppen ein Brief mit dem näcchsten Ort und einer Zusatzaufgabe (dienten dazu die Po drodze pojawiły się drobne komplikacje, ponieważ Zeit, am Ende der Rallye, zu verkürzen), bei der było stosunkowo ciepło. Gdy członkowie grupy przybyli do kina, mieli za zadanie wypełnić dwie tabele z faktami Wappen fotografiert werden sollten, gegeben geograficznymi o Hamburgu i Szczecinie. Przy niewielUm den Weg abzukürzen, ging einige Gruppe nicht wie vorgesehen zu den Hakenterrassen, sondern zum na- kiej pomocy lokalnej grupy, drużyna szybko dotarła do hegelegenen Jasne-Błonia-Platz Johannes-Paul-II. Die kolejnej koperty z następną wskazówką.
20
MAJ/ CZERWIEC 2019
Aufgabe an diesem Ort war es, die kürzere Route zwischen verschiedenen Orten zu benennen. Auf dem Weg dorthin kam es zu geringen Komplikationen, da es relativ warm war und die Gruppenmitglieder durch das ständige laufen Fußschmerzen bekamen. Angekommen am Kino, bekamen sie auch schon die Aufgabe zwei Tabellen mit den geografischen Fakten zu Hamburg und Stettin auszufüllen. Mit ein wenig Hilfe der dortigen Aufgabensteller kam die Gruppe schnell an den nächsten Briefumschlag mit dem nächsten Hinweis. Der Hinweis führte die Gruppen zur Jakobskathedrale in Stettin. Als die Gruppen dort ankamen, bekamen sie drei mathematische Aufgaben, die gelöst werden mussten, um die dabeistehenden Sätze zu ergänzen und zu vervollständigen. Diese Ergebnisse hatten mit verschiedenen Angaben zu Stettin und Hamburg allgemein zutun. Die komplexen Aufgaben zu berechnen fiel der Gruppe nicht leicht und dementsprechend fingen die Gruppenmitglieder an zu raten. Kurz darauf hatte die Gruppen ihre Ergebnisse und mussten weitere zwei Minuten Strafpause machen, um daraufhin einen Briefumschlag mit einem Rätsel und einer Zusatzaufgabe zu bekommen.
Ta wskazówka poprowadziła grupy do Katedry w Szczecinie. Kiedy tam przybyły, miały trzy zadania matematyczne, które musiały zostać rozwiązane, aby wypełnić zdania. Wyniki te dotyczyły generalnie różnych faktów na temat Szczecina i Hamburga. Obliczanie złożonych zadań nie było łatwe dla grup i dlatego ludzie zaczęli zgadywać. Wkrótce grupy osiągnęły swoje wyniki i musiały poświęcić kolejne dwie minuty przerwy na karę, aby otrzymać kopertę z zagadką i dodatkowe zadanie. Zagadka poprowadziła grupy na dworzec kolejowy Szczecin Główny, a po drodze wykonano także dodatkowe zadanie zrobienia zdjęcia policjantowi lub ochroniarzowi. Zadanie, które grupy musiały wykonać na stacji, było znowu matematyczne, ale nie tak wymagające, jak to miało miejsce w katedrze św. Jakuba. Rozwiązanie tego zadania było szybkie i grupy otrzymały kolejną wskazówkę.
Na następnej stacji uczniowie dostali ostatnie zadanie. Grupy musiały odszyfrować i uzupełnić dwa teksty. Potem dostali ostatnią kopertę, w której znajdował się adres mety - IX Liceum w Szczecinie - i dodatkowe zadanie, w którym musieli sfotografować dziesięć kobiet w Das Rätsel führte die Gruppen zum Bahnhof Szczecin Główny und auf dem Weg dahin erledigten sie czerwonych kurtkach. auch die Zusatzaufgabe mit einem Polizisten oder Ostatecznie grupy udały się do szkoły i przekazały swoLeibwächter ein Foto zu machen. Die Aufgabe, wel- je „dowody gry” i dodatkowe zadania, które należy odjąć che die Gruppen am Bahnhof machen mussten, war od czasu. wieder mathematisch aber nicht so anspruchsvoll wie die bei der Jakobskathedrale. Das lösen dieser Aufgabe ging schnell und die Gruppen bekamen den nächsten Hinweis. Nachdem sie angekommen waren, bekamen sie ihre letzte offizielle Aufgabe. Die Gruppen mussten zwei Texte entschlüsseln und ergänzen. Anschließend bekamen sie ihren letzten Briefumschlag, in dem ein schon besuchter Ort drin stand und eine Zusatzaufgabe, bei der sie zehn Frauen in roten Jacken fotografieren mussten. Letztendlich machten sich die Gruppen auf den Weg zur Schule und gaben ihren Laufzettel und die Zusatzaufgaben ab, um sie von der Zeit abziehen zu lassen.
21
IX WROTA
And yet Zuzanna Knapik 3gb
The meadows in summer really do have a certain magical aspect about them. The dusty smell of drying hay, the freshness of the grass quietly suffocating in the intense heat of the Sun. Colorful flowers shyly peeking from the tall, almost tree-like bushes. And yet, there is nothing I love more than the brash, festive natural fenomenon. Lured by the lushness of it all, I took upon myself to wander. I started to comfortably explore the seemingly never-ending surface. In hindsight, that was one of the worst choices I’ve ever made - and that’s saying something. One June morning I went out for a short walk, only to stumble, quite literally, over a gate. Now, I know you must be thinking “what kind of a rightfully blind idiot would stumble upon a gate, but let’s face it - the “morning” I’m talking about is more of a night/dusk moment, so all should be forgiven. Anyway, I stumbled upon what I stumbled, and being the ever-curious person, that leaps into action before actually thinking, I opened it. Stepping over the yellow grass that was found underneath the brown, slightly decomposed wood of the passage, I closed my eyes. The air smelled differently. It was no longer the dusty, heavy stench that lingered wherever the ever-present bugs went; it was metallic. I inhaled sharply, the smell leaving a sour aftertaste in my mouth. Snapping my eyes open was probably a mistake. My vision blurred with unshed tears as an acidic surrounding cut into my eyeballs. Everything was purple. I tried to move my limbs, but it was all for naught. I couldn’t move a pinky. As i regained what was left of my sight, I noticed that the meadow has undergone quite significant changes. The sky was violet. Violet! I mean, the bluish coloring of the firmament never really did the justice of bringing out the color of the surroundings, but let’s be real, I’d have it any day than this godawful combination. Also, forgot to mention, the grass was yellow, because, apparently, why not? What really shocked me though was the blood coated knife that was dangling dangerously closely to my jugular. Before that I’ve always thought that my life was nothing short of ordinary. I was about to be proven otherwise.
22
MAJ/ CZERWIEC 2019
Morally entiteld Zuzanna Knapik 3gb
Once upon a time in Oklahoma a man named Roe decided to make the life of all women a living hell. Even though this may sound like a beginning of a fairytale, I’m talking about a rather serious matter. One way or another, we all have heard about the anti-abortion law established in the US quite recently. The so called “heartbeat law” says that every woman, after the sixth week of pregnancy, must bear the child she became pregnant with. Why six weeks exactly? That’s the moment in which a babe’s heart forms and starts beating, which anti-abortion activists have dubbed as the Becoming of a human. Before we delve into the utter and complete bestiality of the legal form, we need to acknowledge the why part of the whole issue. As we all know, the only way to make it illegal to have an abortion is to forbid it by law. How? Obviously, the project submitted by a local politician needs to go through the legislative system of a given state, but the only possible way to overrule it is for the project to be discarded by the Supreme Court. That’s where the politics truly do come in. So as to quote The New York Times: “Decades of right-wing politics have all led up to this moment, when an anti-abortion majority on the Supreme Court could end women’s constitutional protection against being forced to carry a pregnancy and give birth against their will.”. As we can clearly conclude by now, recent years of Trump’s and whole world’s radicalization led us up to the moment, where a woman can’t have an abortion even if her life is endangered. One might say it should be considered a crime to oppress someone in that way. To briefly retell what the new law establishes - a woman can not have an abortion after the sixth week of her pregnancy, whether she has been raped, her life is endangered, the babe is dead or has an illness that will eventually lead up to its death mere seconds after entering the world. What kind of person would make a mutilated, mentally damaged woman who has been raped, carry her abuser’s child for nine months? What kind of person would make a future mother choose between the life of her child and hers? What kind of person would make an expecting mother, who is completely devastated by the knowledge that she’s carrying a dead child, give birth to a stillborn babe? What kind of person would make a mother give birth to a child only to watch the life disappear from its eyes? The question I’m asking is - what makes Mr. Roe morally entitled and worthy to make the choice for thousands of ailing women, who physically need to have an abortion, and possibly ruin the rest of their lives? What gives him the right? In the world as we see now, the abortion laws in Saudi Arabia are far more liberal the in the United States of America. It’s quite the paradox, I dare say.
23
IX WROTA
Migawki z „Kotłowni” Zdjęcia Marty Krauze i Antoniego Gołąbka 2c The Emigratis Stargard
Pantomima IV LO
Warsztaty z p. Michałem Lewandowskim Warsztaty z p. Anną Januszewską
Grupa z II LO Zespół z IX LO odbiera nagrodę
Rozdanie nagród
Źródła obrazów: Solidarność: sww.w.szu.pl Virginie Vilard: vogue.com.au Słomki: arena.pl Butelka dafi: dociekliwa.pl Szczoteczka: allegro.pl Siatka: prostemiasta.pl #Zwłasnymkubkiem: fashionbiznes.pl
24