Blam magazine

Page 1

wydanie

N .1 O


est takie br z ydkie Jmagazyn słowo. Lifestyle. Ten zaczynał wła-

śnie z takim założeniem. Postanowiłem sam znaleźć tematy i napisać artykuły. Przez to właśnie, z biegiem czasu zaczął zmieniać się w twór coraz bardziej subiektywny i autorski. Stopniowo odrzucałem rzeczy z zewnątrz i pisałem o tym, o czym chciałem. A jako, że byłbym nikim bez najbliższych trafiaja się tutaj także ich rzeczy, za co jestem im bezmiernie wdzięczny. Jakub Horna

2


RE>. : D./> A K ::. C > :J. A

3

O Najjaśniejszy czytelniku, trzymasz w ręku pierwsze wydanie magazynu Blam, wydanego przez studio Jednooki Pies. Podstawowym jego zamysłem była swoboda formy i treści. Stąd też brak obecności klasycznych działów. Dobrane tematy natomiast zilustrowane są osobnymi piktogramami, ułatwiającymi nawigację. Zwróć na to uwagę, bo zajęły trochę czasu. Przyjemnej lektury

Grafika użyta na okładce oraz w projekcie Ta książka jest Bomba powstało na podstawie zdjęcia z operacji „George” https:// commons.wikimedia.org/wiki/File:Greenhouse_George.jpg


> 2-Spis treści

> 6-mind-pops

> 16-Thorrad 4

> 18-Ta książka jest Bomba

> 20-Berritoq

> 24-Falsyfikat

> 26-Fenicja

Spis treści


> 28-Tusz

> 32-Skanografia

38-Rytm

> 5

> 40-O.R.L.

> 42-Mersea

> 46-Infografika

> 4-BLAM mobilnie


Mind-Pops Wspomnienia znikąd fotografie: Jakub Horna

ind-pops to to pojawiające sie nagle myM śli i wspomnienia. To dawno zapomniane idee. chwile, o których dawno zapomnielismy. Zachowujemy drobiazgi, skrawki papieru, pamiatki. czasem do wywołania wspomnienia wystarczy nam, zapach czy dzwięk. W tym przypadku, mind-pops to stara karta sd. Okazało się, ze nieświadomie, czy półświadomie robiłem od czterech lat zdjęcia w najróżniejszych sytacjach. Czasem przypadkiem, czasem celowo. Olgądając je teraz przypominam sobie całe historie zwiazane z tymi fotografiami. To jak reakcja łańcuchowa. Katalizator wspomień.

6

mind-pops


7


8


9


10


11


12


13


14


15


16

: Filip Horna

tekst

T

rzy noce później, daleko na zachód od domu Oglaf wraz z ojcem skuci łańcuchami byli przetrzymywani w lochu kamiennej twierdzy. Stęchłe powietrze mieszało się z zapachem krwi i odchodów. Światło ognia, tak ciepłe w domu tu zdawało się być brudne. Hagar spojrzał w oblicze syna, rana na twarzy była powierzchowna. Nie odzywali się, w oddali słychać było uderzenia kroków. Monotonię dźwięków przerwały krzyki i szamotanina której wtórował dźwięk obijanych łańcuchów. Drzwi do ich celi otworzyły się i w morzu przekleństw do pomieszczenia wrzucono człowieka. Hagar poznał go już po głosie, był to Leif, jeden z jego ludzi. Poczekał aż człowiek podniesie twarz z wilgotnej posadzki. -Leif, to ja Hagar, czy jeszcze ktoś pozostał? -Nie panie, część ciał zdobi plaże, reszta została nabita na pale przed bramą. Nie ma już nadziei. -Wszyscy?

-Wszyscy panie. W pomieszczeniu na chwilę zapanowała cisza. Cisza gęsta i beznadziejna, pełna goryczy i bezsilnego gniewu. Przerwana została przez Oglafa. -Nawet Thorrad? Hagar odruchowo zakrył twarz prawą dłonią. Leif zaś zaczął cedzić słowa przez zaciśnięte zęby. -W momencie w którym rozpoczął się atak Thorrad został trafiony strzałą. -I to go zabiło? Raczej nic nadzwyczajnego. -Nie, strzała trafiła go w jądro – Oglaf wraz z ojcem odruchowo syknęli – co sprawiło, że zmienił się w Berserkera. W bitewnym szale wpadł w straż pod bramą. -Tam go zabito? -Bynajmniej, w życiu nie widziałem takiej jatki, Thorrad prawdopodobnie zabił też kilku naszych gdy zbyt blisko podeszli. Ruszył w stronę bramy którą natychmiast zaczęto zamykać. Dopadł się do pierwszego z brzegu strażnika, jednak reszta nie

porzuciła zadania i po chwili lewa ręka Thorrada została zmiażdżona przez bramę. -Wtedy… -Nie, tak się wkurwił, że sam sobie ją odrąbał i jął zadawać ciosy bramie. W szale okładał ją toporem, a gdy ten się złamał robił to pięścią. Wtedy jedna z drzazg odskoczyła i wbiła mu się w oko. -Zginął od drzazgi? -Nie, miotał się bezradnie, a strażnicy wykorzystali to i wylali na niego rozgrzany olej… -Na Odyna, to podła śmierć. -Co spowodowało, że zaczął ryczeć jak najdziksza z bestii i ruszył w stronę bramy którą po oblaniu Thorrada otwarto. On jednak nic nie widział i wpadł na konnych. -Konie go stratowały? -Ale wywrócił tylko pierwszego z jeźdźców wraz z koniem. Okładał wszystko co się dało, przez co zablokował wejście do zamku. W ferworze walki jeden z koni ogryzł mu ucho. Thorrad skręcił mu kark w szale. To on pierwszy

przedarł się przez bramę wjazdową, nie wiem jak, ale wbiegł na mur. -Strażnicy go z łatwością zepchnęli? -Bynajmniej, kilku z nich samemu poleciało na skały. Thorrad jednak potknął się jednak i runął z cztero metrowego muru prosto na twarz. -Zginął? – Oglaf już nie mówił z pewnością. -Tak myśleliśmy, on jednak wstał. -To kurwa co go zabiło? – Hagar nie wytrzymał. -Trafił go piorun. -Piorun? -Tak, zaraz po tym jak wstał. Hagar nie odezwał się już, patrzył tylko na oblicze swojego syna i wiedział, że Oglaf zrozumiał – Thorrad zginął zwłaszcza.

Thorrad


17

fot. Jakub Horna


Ta książka jest bomba, to projekt partyzanckiego propagowanie czytelnictwa. Jeśli przeczytaliście jakąś książkę i uznaliście ją za niezłą, czemu nie puścić ją w świat? A jak lepiej zwrócić uwagę niż przez kontrowersję i poczucie zagrożenia? Wydrukujcie więc okładkę i podłużcie bombę w miejscu publicznym.

18

Ta książka jest Bomba


Ta książka jest Bomba

19


Aurelio poznałem wiele lat temu podczas przygotowań do wystawy “Pene en el espacio público”. Sama wystawa nigdy nie doszła do skutku, ale człowiek ten zaskarbił sobie moja przyjaźń.

A

20

urelio Berritoq urodził się w 1978 niewielkiej wiosce Patquia, pośrodku niczego w Argentynie. Jego ojciec był prostym górnikiem a matka wyplataczką koszy pachnąca octem. Już od dziecka przejawiał talent artystyczny, jak sam powiedział:”Cuando era niño me comí pintura”. W szkole opisywany był mianem „zdolny, ale leniwy”, co jest określeniem praktycznie każdego nieroba z odrobiną wdzięku. Tam też poznał Jorge Culo Z którym założył garażowy zespół „Palo Religiosa”. Ciekawostką jest, że zespół zdobył pierwszą nagrodę w konkursie muzyki młodzieżowej w La Rioja. Utwór, którym wywalczyli trofeum nazywał się: „Gustos Jam como mear”. To własnie za namową Jorge Berritoq przeniósł się do Buenos Aires i wstąpił do Instituto Universitario Nacional del Arte (Uniwersytet Sztuki). Niestety, spędził tam tylko

kilka miesięcy. Został wydalony za sprawą incydentu z uprowadzeniem uczelnianego osła. On sam komentuje to: „Fue apedreado más que yo! La cocaína!”. Kilka miesięcy, spędzone na uczelni wystarczyły, by Berritoq otoczył się swoistą komuną. Już wtedy miał dar przekonywania do siebie ludzi, tak wyraźny w późniejszych czasach. Jego znajomi z tamtych lat zwykli mawiać: „Maldito idiota tuvo problemas todo el tiempo. Y alguien tenía que salvarlo.” Wtedy zrealizował swój słynny ,aczkolwiek nieudany happening pod tytułem „mi crucifixión”. Próbował się on samemu ukrzyżować, w otoczeni swoich przyjaciół. Problem pojawił się po przybiciu lewej dłoni do krzyża. Co prawda udało mu się włożyć do niej młotek i nawet go utrzymać. Jednak przybicie nim prawej dłoni nie było już możliwe. Z tą porażką nie pogodził się nigdy.

Berritoq


AURELIO BERRITOQ Aurelio poznałem wiele lat temu podczas przygotowań do wystawy “Pene en el espacio público”. Sama wystawa nigdy nie doszła do skutku, ale człowiek ten zaskarbił sobie moja przyjaźń.

fot.Aurelio Berritoq

21


22

fot.Aurelio Berritoq


W

rzeczywistości jednak, Berritoq jest pewnym zjawiskiem społecznym. Swoistym znakiem czasów. Stworzony na potrzeby projektu zaczął żyć własnym życiem. Fikcyjna biografia umieściła go w Argentynie. Tam, w sieci społecznościowej został zapisany na uczelnie. Wystarczyło dodać kilku znajomych, przekonać parę osób. Napisać kilka e-maili w różnych językach. Jakimś sposobem udało mu się włączyć w społeczność argentyńskich malarzy i fotografów. Może potem uda się pchnąć go na zupełnie inne tory. Na razie, w zimne i szare dni wysyłam zdjęcie jego prac do różnych galerii, żądając za nie wielomilionowych kwot. A nuż się uda.

23


f al s y f i k at

kiedy myślimy o fałszerstwie w sztuce, to kojarzy nam się ono raczej z wierną kopią istniejącego dzieła. taki obraz utrwala też w dużej mierze popkultura. tworzy to jednak pewien problem. istnienie nawet najdoskonalszej kopii staje się samo w sobie dowodem fałszerstwa. nie da się takiej pracy sprzedac, nie wywołując podejrzeń. w rzeczywistości fałszerstwa sztuki wyglądają inaczej. a dwie postaci, które tutaj porzytoczę, będą tego dobrym przykładem.

24

JOHN MYATT/GEERT JAN JANSEN

Falsyfikat


eert Jan Jansen i John Myatt działali niezależnie od siebie w podobnym czasie. Obaj mieli także podobny sposób działania. Otaczali się inspiracjami, czytali książki, które miały wpływ na fałszowanych twórców, czasem nawet odtwarzali częśc ich pracowni. I nie tworzyli oni kopii, a malowali zupełnie nowe prace, które mogłyby wyjśc spod ręki danego twórcy. Wystarczyło potem sfałszowac dokumenty, świadczące o oryginalności dzieła. A przecież łatwiej dokonac tego z papierami niż z płótnem. Trzeba też pamiętac, że dwie Wojny Światowe, które przetoczyły się przez Europę, przetasowały rynek sztuki. Często wielkie dzieła znajdowano na strychu dziadka-weterana, lub na targu staroci. Po wielu pracach słuch zaginął. W takich okolicznościach łatwo było ukry fałszerstwo. Zarówno Myatt jak i Janssen skupili się na twórcach dwudziestego, lub końca dziewiętnastego wieku. W ich dorobku pojawiają się takie nazwiska jak Picasso, Miro, Braque, Pollock, czy Chagall. Są impresjoniści.. Mnogośc i różnorodnośc styli wspomnianego okresu, a także odejście od realizmu na rzecz abstrakcjonizmu ułatwiło oszustwa. John Myatt Został fałszerzem właściwie przez przypadek. Zupełnie legalnie i oficjalnie (udzialił nawet wywiadu lokalnej gazecie) tworzył na zamówienie obrazy stylizowane na znanych twórców. Sprzedawał swoje prace z kilkadziesiąt funtów. Jeden z jego stałych klientów, John Drewe zwierzył mu się kiedyś, że falsyfikat kubistycznego działa Alberta Gleizesa, udało się sprzeda jednej z galerii za dwadzieścia pięc tysięcy funtów. Myatt będący w trudnej sytuacji finansowej, zdecydował się na współpracę z Drewe. Trwała ona przez 10 lat. Myatt postarzał swoje prace bardzo amatorskimi metodami. Płótno brudził kurzem z odkurzacza i ziemią ogrodową. Wymieniał deski na starsze a gwoździe moczył w solance. Werniksował świerzą pracę i suszył na słońcu. Tak powstawały krakelury, niewielkie pęknięcia na powierzchni obrazu. Potem zalwał to wszystko kawą rozpuszczalną, żeby postarzyc barwę. I chyba najbardziej zaskakująca rzecz. Jego obrazy trafiały do największych brytyjskich muzeów, takich jak Tate, czy Muzeum Wiktorii i Alberta, a wszystkie swoje dzieła malował farbami akrylowymi. i to nawet nie artystycznymi, a emulsjami do malowania ścian. Preferował Dulux. Razem z Drewe wypuścili na rynek ponad 200 prac. Zarobili na tym 2 miliony funtów. To jednak niewiele w porównaniu z Geertem Janem Jansenem. Był on dobrze wykształconym właścicielem galerii sztuki w Amsterdamie. Gdy zaczeła ona upadac, Jansen postanowił ratowa swoje finanse, fałszując dwie litografie Appel’a. Potem pojawiły się prace van Gogha, Klimta, czy Magritte’a. W sumie ponad tysiąc razy oszukał on marszandów posługując się nazwiskiem Jan van den Bergen. Jego wykształcenie pozwoliło mu na zręczne manipulacje.

Przykładem może by tu list żony Magritte’a, który pośrednio potwierdzał oryginalnośc obrazu. Oczywiście praca jak i dokument były fałszywe. Jak sam twierdzi, oszukiwanie odbiorców nie sprawiało mu satysfakcji, tą odczuwał podczas analizowania i odtwarzania stylu znanego artysty. W swoich pracach unikał jawnego nawiązywania i cytatów. To nie udało się jednak Myattowi. Kariera obu fałszerzy załamała się nagle. Co ciekawe, żadna z ich prac nie wzbudziła podejrzeń przez lata. Obaj wpadli przez przypadek. Porzucona dziewczyna Johna Drewe, w zemście najzwyczajniej w świecie doniosła na policję o fałszerstwach brytyjskiej pary. Na ponad dwieście obrazów wprowadzonych do obiegu udało się wyśledzic i odzyskac tylko sześdziesiąt. Reszta pozostaje wciąż na rynku sztuki, lub wisi w muzeach. Namalowana akrylami. Geert Jan Jansen wpadł w inny sposób. W dokumencie mającym potwierdzic autentycznośc dzieła pojawił się błąd ortograficzny. Zwrócił on uwagę młodej starzystki, pracującej w domu aukcyjnym. Wezwany na miejsce rzeczoznawca potwierdził autentycznoś obrazów, ona jednak nadal miała wątpliwości. Zwróciła się do paryskiego komitetu, który rzekomo wystawił certyfikat i tam dopiero wykryto fałszerstwo dokumentu. Jansen został aresztowany. Pojawił się jednak problem. Po ogłoszeniu fikcyjnego nazwiska i wezwaniu pokrzywdzonych do stawienia się na policji nikt się nie zgłosił. Odnaleziono więc kilku klientów i zgłoszono się do nich. Ci jednak odmówili, twierdząc, że z całą pewnością posiadają oryginały. Nawet groźby oskarżenia o współudział nie przyniosły skutku. Stało się tak dla tego, ponieważ odszkodowanie w żaden sposób nie wyrównało by strat związanych z nadszarpniętą renomą znawcy. Na ponad tysiąc prac, nie odzyskano ani jednej. Jansen prześledził potem karierę swoich obrazów. Okazało się, że wielu marszadów po tym, jak sprawa ucichła, odsprzedało falsyfikaty jako oryginały. Co z resztą przyczyniło się do uautentycznienia ich jeszcze bardziej i zakotwiczenia na stałe w kulturze. Sąd nakazał zniszczenie prac odnalezionych w jego pracowni, on jedn a k o c h r o n i ł j e , t w i e r d z e n i e m , ż e w ś r ó d n i c h z n a j d u j ą s i ę o r y g i n a ł y. Pr z esiadział w wię zieniu kilka miesięc y. Obaj malarze pracują do teraz. Nadal naśladują style innych twórców. Choc teraz już oficjalnie. Marszandzi i domy aukcyjne nie odczuły konsekwencji ich fałszerstw zbyt dotkliwie. Czego nie można powiedzie o kulturze i historii sztuki. Wa r t o d o d a c , z e n a j c z ę ś c i e j f a ł s z o w a n y m a r t y s t ą w Po l s c e j e s t Wo jciech Kossak. Szacuje się, że w znajdujących się w obiegu prac ac h sz eśdziesiąt procent to falsy fikat y. Utr udnia to porównania i analiz ę

Artykuł powstał jako prelekcja pod kierownictwem dr. Łukasza Zaorskiego-Sikory.

25


26


Fo n t Fe n i c i a p o w s t a ł j a k o u k ł o n w s t ro n ę g e n ez y pisma łacińskiego. Alfabet fenicki, któr y stanowił wzór większości liter, jest blisko związany z prostymi, prymitywnymi piktogramami. Litera “A”wzięła swój początek od fenickiego „aleph”, co oznaczało wół. Pierwotnie słowo to było oznaczane za pomocą piktogramy przedstawiającego głowę wołu. Odwróćcie teraz „A” o 180 stopni. Ale nie próbujcie, skadać nim tekstu. Poniżej te same słowa, napisane w Fenicji. FONT FENICIA POWSTAŁ JAKO UKŁON W STRONĘ GENEZY PISMA ŁACIŃSKIEGO. ALFABET FENICKI, KTÓRY STANOWIŁ WZÓR WIĘKSZOŚCI LITER, JEST BLISKO ZWIĄZANY Z PROSTYMI, PRYMITYWNYMI PIKTOGRAMAMI. LITERA “A”WZIĘŁA SWÓJ POCZĄTEK OD FENICKIEGO „ALEPH”, CO OZNACZAŁO WÓŁ. PIERWOTNIE SŁOWO TO BYŁO OZNACZANE ZA POMOCĄ PIKTOGRAMY PRZEDSTAWIAJĄCEGO GŁOWĘ WOŁU. ODWRÓĆCIE TERAZ „A” O 180 STOPNI. ALE NIE PRÓBUJCIE, SKADAĆ NIM TEKSTU. PONIŻEJ TE SAME SŁOWA, NAPISANE W FENICJI.

27


fot. Jakub Horna

Na

prace Aleksandry natknąłem się, gdy szukałem kogoś, kto poradzi sobie z tatuowaniem prostych linii i geometrycznych wzorów. A to jest znacznie trudniejsze, niż się wydaje.

28

popularnego może nie być już tak wyjątkowe. Nic to, pozostała jeszcze skaryfikacja i implanty podskórne. Ok, nadal, subiektywnie jest to mocne przeżycie. Zwłaszcza pierwszy tatuaż. Nie mówię o bólu (to nie boli-moje doświadczenia, boli jak cholera- doświadczenia mojego brata), ale o samej świadomości tego, że jest to stała, świadoma ingerencja w ciało. Modyfikacja. Zaznaczenie. A to dużo znaczy. Zastanawiam się, czy samo odrytualizowanie aktu tatuowania mogło mieć wpływ na popularność. Oetzi, „człowiek lodu” odnaleziony w Alpach,

Tu powinien znajdować się wywiad z Olą. Jednak jej brak czasu, który nie pozwolił odpowiedzieć jej na moje pytania, dobitnie świadczy o tym, jak zajętą osobą jest tatuażysta. I pośrednio tłumaczy, czemu w studiu tatuażu terminy przypominają te z państwowych przychodni. Ich popularność w ciągu ostatnich lat drastycznie skoczyła. Jeszcze dekadę temu osoba wytatuowana wyróżniała się z tłumu. Obecnie łatwiej spotkać kogoś młodego z tuszem pod skóra niż bez. Niefajne. Nie to, żebym miał coś przeciwko zmianie społecznego postrzegania. Po prostu coś

którego skóra zachowała się, mimo że od śmierci upłynęło ok. 3300 lat, miał ponad 60 niewielkich znaków na ciele. Linie wytatuowane przy kręgosłupie, krzyż na kolanie, znaki wzdłuż łydki oraz niewielki znak na klatce piersiowej. Po przebadaniu ciała okazało się, ze z każdym z tych miejsc związana była jakaś rana lub choroba. Medyczne znaczenie tatuaży jest tutaj oczywiste. Maorysi z kolei tatuowali twarze i szyje. Rysunki były oznaką wytrzymałości i dorosłości. Nawet współczesne tatuaże więzienne mają znaczenie rytualne. A kotwica na ramieniu portowego draba oznaczało, że przepłynął on Atlantyk. Albo żeglarstwo dalekomorskie jest bardzo popularne wśród łódzkich studentek, albo zaszło tu zjawisko desygnacji tatuażu w kulturze.

fot. Jakub Horna

Tusz


ALEKSANDRA KOZUBSKA nie

Niestety, przez brak czasu Oli nie udało mi się z nią porozmawiać. Prezentowane tutaj zdjęcia pochodzą ze studia Od Świtu do Zmierzchu. A osoba tatuowana przez Olę to Magdalena Bakowicz.

29


30

Portret Mo, wykonany przez Łukasza.

następna strona, fot. Łukasz Pawlak

Skanografia


SKU Nudziło mi się. Od paru lat pracowałem i mieszkałemw Colchester we wschodniej Anglii (dalej tam mieszkam) Miejscowości oddalonej godzinę pociągiem od Londynu. Po jakimś czasie “emigracyjna przygoda” stała się mało zaskakującą codziennością pomyślałem więc że powinienem poszukać czegoś nowego. Choć nie do końca nowego, korciła mnie bowiem myśl o ponownym studiowaniu. Mój stary kierunek odpadał. Teologie przerwałem na piątym lub szóstym semestrze. I chyba dobrze się stało. Historia sztuki to był mój wybór ale Mo pokazała mi że jest coś fajniejszego tj. Projektowanie Graficzne i przekonała mnie że dużo bardziej do tego się nadaje i będę miał z tego więcej fanu. Bo tak naprawdę studia nie miały być dla mnie niczym więcej niż oderwaniem się od lekko stęchłej rzeczywistości sypialni Londynu. I plan minimum został w pełni wykonany bo studia na ASP okazały się genialną przygodą. Nie do przecenienia jest terapeutyczna moc uczelnia artystycznej

To taka hipoterapia tylko nie otaczasz się końmi tylko profesorami. A co do mojej estetyki to zgonił bym winę na wiek. Jeśli interesujesz się choćby trochę sztukami wizualnymi od ponad dziesięciu lat to zaczynasz orientować się co jest dobre a co nie. J.H. Hipoterapia? Zawsze wydawało mi się, że sąbardziej jak delfiny. Jak oceniasz Akademię na zimno, po zakończeniu studiów? Czy może nie wykluczasz kontynuacji i wolałbyś poczekać z odpowiedzią? SKU Pewnie wiele razy zdarzało ci się przyjść na korektęa twój wykładowca nie miał pojęcia jak masz na imię co studiujesz i na którym roku jesteś.to nie jest tak że jestem przywiązany do swojego imienia. Ale miło by było pomyśleć że twój mistrz rozpoznaje cię, kontroluje jakoś twoje dokonania i choćby przez minutę zastanawia się co zrobić by twój potępiał rozkwitł. Innymi słowy. Trochę za mało w łódzkiej ASP spolegliwych nauczycieli a za dużo Creative directors którzy pracuję z tobą od projektu do projektu. I jeszcze coś. Na początku odpowiedzi na twoje pytanie użyłem nieopatrznie słowa “wykładowca” tak jak gdyby-

śmy mieli jakieś wykłady. Poza historią sztuki tylko dr Kuba Balicki i prof. Kosmynka zaprezentowali się nam jako wykładowcy. Mógłbym jeszcze po marudzić o tym że projekty które mamy przygotować na zajęcia nie nadążają za rzeczywistością. Bo dlaczego w ciągu semestru miałem przygotować sześć czy osiem plakatów a nikt nie wymagał ode mnie aplikacji na smartfon. J.H. Tu się zgodzę, zmysł estetyczny to jedno, ale w czasach, w których design przenosi się do sieci, przydałby się choć layout stron. Ale idźmy dalej. Twoja skanografia przyciąga uwagę. SKU Na skanografię wpadłem prawie rok temu kiedy musiałem przedstawić pomysł na aneks z fotografii. Niestety mój pomysł nie spodobał się mojemu promotorowi i na aneks zrobiłem cykl zdjęć inspirowanych filmami drogi, jakoś nie miałem serca do tego przedsięwzięcia i finał był marny. Do skanów wróciłem niedługo po dyplomach, bo jakoś męczyła mnie myśl że miło było by zeskanować całą osobę, lub ścianę. I tak zrobiłem. Efekty były ciekawsze niż myślałem i dawały szanse na nakar-

mienie głodu fotograficznego. J.H. Jak wygląda to od strony technicznej? Każdemu, kto używał skanera wydajać się to musi strasznie czasochłonne. SKU Może jest bardziej czasochłonne niż strzelenie serii fotek w zoo ale na pewno nie trwa dłużej niż zwyczajna sesja fotograficzna. Skaner nie jest dobrym substytutem aparatu.Jeśli chcesz zrobić zdjęcie musisz go przystawić jak najbliżej obiektu bo obraz rozmazuje się znacznie już dwa centymetry od skanera, co oznacza że jeśli chcę uchwycić większy obiekt nie mogę po prostu odejść i “strzepać” tylko podzielić sobie obiekt na kawałki i każdy kawałek fotografować osobno a potem składać to w kompie.I jeżeli skan ma być wyraźny ani ja ani obiekt nie może się poruszać. Przy ustawieniu skanera na 200 dpi skanowanie zajmuje zaledwie 12 sekund, co przy pięćdziesiątym skanie staje się wiecznością. Aha, no i musi być ciemno, większość skanerów nie lubi światła. Wywiad oparty na tekście dla poprzedniego projektu, Grafitu. Od tego czasu skanografy rozwineły się, a Łukaszowi zdażaja się nawet wystawy.

31 Skanografia

J.H. Jak to się stało, ze wylądowałeś na ASP? Miałem wrażenie, że trafiłeś do Łodzi, mając już określona w pewnym stopniu estetykę.


32


33


34


lak. Paw z s a Łuk żde rem a ane a się k k s ł d a a n ł k o yk ws nie w kanó 35 j stro j ilości s e t a ia n k duże c ę j a ie zd gę, z j ystk a era. Wsz ćcie uw skan a ó c r Zw ie pra wa c zdję długo tr i jak


36

Tekst: Bartosz Gacek

fot. Jakub Horna

Rytm


37


38

Podstawę tej grafiki stanowiło zdjęcie Omara Rodrigueza-Lopeza, wykonane przez Steve Appleforda.

O.R.L.


Gra tak, jakby celowo wszystko robił źle. Dysonanse, dysharmonie, makabryczne trójbrzmienia, które pozbawione dzwiękowego tła byłyby trudne do zniesienia.

OM>>A .R.: RO > :.>DR I::GU:EZ _ L:>..:OPE Z

F

rank Zappa twierdził, że pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze. Jednak zawsze można opisać wrażenia jej towarzyszące. Omar Rodriguez-Lopez jest jednym z ciekawszych gitarzystów, właściwie dlatego, że jest negatywnie nastawiony do gitary. Zaczynając karierę w zespole Startled Calf, był zmuszony złapać właśnie za ten instrument. Jednym z owoców jego niechęci była agresywna, chaotyczna gra, innym cała bateria efektów gitarowych, których używał w walce ze znienawidzonym instrumentem. Warto porównać projekty muzyczna Rodrigueza Lopeza. Pierwszym z nich jest Mars Volta, Nazwa wzięła się od

fascynacji science-fiction i Fellinim. Drugim post hardcorowy At The Drive In. W obu zespołach grają praktycznie ci sami muzycy. W obu przypadkach pierwszym wrażeniem jest uderzający chaos. Mars Volta jest jednak perfekcyjna konstrukcją, zagraną z wirtuozerią, bardziej z pogranicza progresywnego

39

jazzu, niż alternatywnego rocka. At The Drive-In jest inne, pełne furii i agresji. Ci sami, dobrzy muzycy, grają tutaj niedokładnie, arytmicznie i bez harmonii. Słuchając pojedynczych ścieżek, ma się wrażenie, że jest to zbiór przypadkowych dźwięków. A jednak zebrane razem współgrają ze sobą w dziwaczny sposób. Niwelują swoje braki, łagodzą błędy. Konstrukcja wydaje się chaotyczna, ale działa, pchana naprzód siłą rozpędu. Przypomina mi w pewien sposób pokraczne konstrukcję Goodspeed You! Black Emperor. Absolutnie polecam.


Mersea

Na północny wschód od Londynu leży Mersea. Jeśli tam trafisz, musisz zostać tam na chwilę dłużej. Dosłownie musisz.

M 40

ersea jest wyspą leżącą w Essex, na północny wschód od Londynu. To znaczy jest nią przez kilka godzin dziennie. Przez pozostały czas jest półwyspem w Essex, na północny wschód od Londynu. Przypływ odcina miasto dwa razy dziennie, zatapiając groblę komunikacyjną. Sami mieszkańcy nie zgadzają się na budowę mostu, umożliwiającego ciągłą komunikacje, ze

względu na turystów. To akurat proste, jeśli przyjedziesz do Mersea, nie uciekniesz stamtąd zbyt szybko. Wyobrażaliście sobie miejsce, gzie chcielibyście porzucić zwłoki, żeby zrobić wrażenie? Mersea jest idealnym miejscem. Ponury klimat, piski mew, zapach soli i nieustający, cholernie zimny wiatr sprawia, że czujesz się tam jak w dreszczowcu. Jeżeli znudzi wam się patrzenie w dal i myślenie

o marności życia, możecie wpaść do jednej z portowych knajpek. Jeśli będziecie tam w marcu, zamówcie sobie, występujące tylko wtedy, Colchester Rocks. Ostrygi są całkiem niezłe, wystarczy nie myśleć o tym, co pływa w wodzie, z której je wyłowiono. możliwe, że latem Mersea jest uroczym, tętniącym życiem miejscem. Zimą wygląda jak z horroru. Ale dobrego horroru. Serio, jak macie z kim, jedźcie tam.

Mersea


fot. Edyta Kowalczuk

41


fot. Jakub Horna

42

fot. Jakub Horna

fot. Jakub Horna


fot. Jakub Horna

43

fot. Jakub Horna

fot. Jakub Horna


44

BLAM mobilnie


45

Mock-upy użyte w tej prezentacji zostały stworzone i udostępnione przez Vladislava Litvina.


Logotyp magazynu (w skróconej wersji, ograniczony do litery “B”), stworzony został ręcznie, za pomocą tuszu a następnie zrastrowany.

Jednooki Pies to studio, pod którego egida wydawany jest magazyn BLAM. Logo składa się z piktogramu-sygnetu, oraz prostej, autorskiej typografii. 46

Format strony jest zbliżony do 241x347 mm, co daje 684x984 punkty. Podstawowa jednostką siatki jest kwadrat 12x12 punktów. Pozwala to stworzyć grid o powierzchni 48 (+1) x 72 punkty. Należy doliczć do tego marginesy. Boczne- 48 pt, dolny- 72 pt oraz górny- 48 pt. Pozwala to zbudować łam składający się z 2,4,6 oraz 8 kolumn.

2 kolumny

3 kolumny

4 kolumny

6 kolumny

8 kolumny Infografika


Diagram pokazuje na ilu rozkładówkach znajduje się dany font. - Dwie rozkładówki

A

A

A

A A

A

47

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz

Adobe Caslon Pro

Helvetica Bold

Courier New Bold

Helvetica Thin Condensed

Crypteo

Futura Book

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

ABCDEFGH IJKLMNOPQ RSTUVWXYZ 1234567890 .,?!()@&”

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz

abcdefgh ijklmnopq rstuvwxyz



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.