MUANIS SINANOVIĆ
Moim nacjonalistycznym oprawcom z wczesnego dzieciństwa
I) Najzwyklejsze imię parzy twarz. Zadrzemany metalurg imion moich rodziców i mojego brata – tylko gdy jeszcze śnisz jakieś szelesty arabskich welonów – gdzie kiedyś rósł orkisz, pierwsze zboŜe uprawne, wyrasta gra w klasy. Z niego gra w czarne piwko naprzeciwko. W nowiu. Cyrklem przeprowadzę sekcję. Nów. Nic szczególnego się nie stało. Wokół przyciętych gałęzi blokowych drzew zebrali się ustawodawcy, którzy prawnukowi Brunona nakazali lokalizację bibliotek. Jestem ich współpracownikiem. Cicho czatuję pod koronami blokowych drzew i słucham ich. Bibliotekarzowi nakazałem rzucać graczom pierwsze kamienie, które zauwaŜą, na nogi, Ŝeby trafili do korzystniejszych socjalnie krajów. Piana niech zostanie na kaŜdym górskim szczycie. II) Jest za gorąco. Wchłaniajcie masło, które mięknie, aby z góry przeszyła je strzała. To wam daję – Wskazówki, jak wyprowadzić lwa na spacer. Jak ukraść osłowi jeden fonem z ryku.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
1
Ultimi barbarorum
I. W skórkach między palcami skuliłem się w fałdzie embrionalnej przytuliłem półprzyszłości rodu. Ostrość skórek mogła urzeczywistniać paradoks Zenona. Swoją rozcinalnością. Na językach pojawiały się bąble i bąble były jak goździki; gdzie światy zbierali w skupienie i przemycali ją przez powieki na wewnętrzną stronę naszych czół, rodziła się, nieprzerwanie, równieŜ wiedza; gałęzie kłącza pękały pod nogami, i kaŜde wystąpienie z partii politycznej rozcinało wodę ze stale zwiększającą się siłą pilna ostroŜność, Ŝeby potem odsunięta woda nie zbierała się jak garb. pilna ostroŜność w nieruchomym ryku.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
2
II. Mogę tylko zapewnić, Ŝe będę ryczał. Wściekłość tłumu moŜe mi się przyczepić do skóry będziemy się przenikać. Moje powietrze będzie zgrzytać i przegryzać. Jak w połowiczność jing-jang wbije się i zrobi Ŝabkę albo dinozaura. Frantic!
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
3
hej, półkule znowu są górami. Zasilają wodospady. Czy woda jezierzeje w moście między nimi czy teŜ spada poza wszelki mocz, to nie takie waŜne. To nie tak waŜne jak decyzja na jedno albo drugie, waŜne jest jako pytanie. Oczyścić się; to, Ŝe ludzie cię słyszą, ma Ŝyciowe znaczenie. I gdy mówię „Ŝyciowe”, dokładnie to mam na myśli; to, czym są zaświaty, których moŜesz doświadczyć ani jako internalizację eschatonu, ani jak błogosławione wycofanie na tamten świat, zostało przemieszczone do tego pytania-jeziora. Chętnie się w nim umyję: ta woda moŜe mi zedrzeć skórę. O, słodka, nieruchoma wodo! Stać i spływać z kroplami w nieskończonej prędkości poza swoim fikcyjnym kręgiem stagnacji! Rekreacja w poniedziałki wieczorem, kluby sportowe, Sokół, „wielka szczęśliwa rodzina człowiecza”, solidarność we własności kolektywnej środków produkcji, czy się nie boicie, jak cięŜkie będzie przejście z tego na tamten świat? Zatrzymajcie się! O, wodociągi i kolektywne łaźnie po spotkaniach sportowych! Oczyśćcie się! Nie będę dwa razy wykrzykiwał tego samego, aby mnie usłyszano! Tyle zbędnych słów ode mnie usłyszano. Mój grzech był w ruchu. Tylko stanie jest transformatywne. Jego prędkością jest czas, który cię oblewa – woda.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
4
O strachu poczekaj. koła zębate korony mogą się zawsze zemknąć i ugryźć. a nad koroną jest następna korona, która moŜe zgodnie z rozkładem kół zębatych zasklepić ją w pysku. gdy napisałem ten obraz zacząłem się trząść ze strachu, Ŝeby napisać, Ŝe zacząłem się trząść.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
5
Piętra
1. Gdy w łóŜko wbijesz siekierę, słychać jęki i pękanie bąbelków (naszych od młodych lat niezmiennych płynów cielesnych). Śnione napięcie zaledwie na krótką chwilę ustępuje. Następnie podejrzane pnącze przekiełkują piękne i starodawne ogrodzenia w łóŜku rozłupanym na kołyskę, Ŝeby się rozpaść. Tak na ciebie patrzę; nowe sposoby splatania twoich włosów w ogrodzeniach w zaćmieniu zieleni na chwilę dla uspokojenia gładzą moje włosy. Spośród loków nie sposób spojrzeć na Ŝywiołowość ulicy. Za późno odnaleziony stary paznokieć niepokoju (powód twoich wyrzutów), znajduje się w chwili nierozstrzygnięcia między uprzejmym powrotem do ludzi, konkurencji, i łagodnym, nieruchomym śnieniem naszych tików. 2. Czasami stoimy. Przed lustrem, które się samo zasłania; kawalerie szkła szereg za szeregiem prześcigają się w nigdy militarnej logice, w materiały, mnie i ciebie, naszych zmarłych i nienarodzonych, w szeregi drzew między dwiema izohipsami, w ich wiry i korowody dzikusów, w odpoczynek ciebie, obserwowane przez skierowaną do środka lornetkę.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
6
3. Gdy tylko wypijesz swe dłonie w potoku, odwrócisz się tam, skąd nikt nie Ŝył szczęśliwie do końca swoich dni. Gdzie się tylko zdaje, Ŝe nie podobna zakończyć historii. 4. Potem następuje ostro wywalczone uczucie goryczy, samo wspomnienie o uczuciach goryczy wywalczonych w długim okresie coraz wyŜej przesuwającego się odpoczynku w miejscach podobnych do chmur albo pięter bez posiatkowanego, poszarzałego do wilgoci betonu, który nie moŜe nic poradzić na to, Ŝe zimą mróz się wzmaga, Ŝe latem wzmaga się upał. 5. Uczucie goryczy zostało stłumione w podskoku, i rozwinięte; mapa metafor, która szumi do skierowanej do środka lornetki. Mały trzask, młoteczek do karania jest dźwiękiem ich zderzenia. Między mapą kraju a jego flagą. Stłumione w podskoku kogoś, kto nie ma nic do stracenia, oprócz wszystkiego w jednej chwili; dwulicowe przesądy i rozmaite nadzieje.
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
7
Ciało Gdy ciało jest uwięzione, niezliczone moŜliwe ruchy doprowadzają do wyzwolenia moŜliwego tylko w jeden sposób. Gdy w karku jest postrzał, to znak, Ŝe z niego wyrastają skrzydła. Do gry w ping-ponga z moŜliwymi wątpliwościami co do moŜliwych ruchów, odbitymi od zmazanej tablicy na poddaszu, które się teraz bawią jak swędzenie przypadkowo powtarzającymi się i znikającymi zmartwieniami w ciele, które są jak stalaktyty. Wtedy zdania porządkują się po wojskowemu. Przebijają ich jak świąd ostre stalaktyty, jak strzały zatrzymują się tuŜ przed nosem. Czy pojmane ciało kładzie się pojmane? Ciało, które nie chce wydrzeć sobie oczu, które są jak dwa torty na podłodze pod stołem z drzewa wiśniowego, na który patrzymy juŜ tyle lat i obok którego uwięzione jest ciało, musi w końcowej fazie ratowania postępować ostroŜnie.
Tłumaczenie: Agnieszka ŻuchowskaŻuchowska-Arendt
© Muanis Sinanović © for translation Agnieszka Żuchowska-Arendt
8