Lady's club nr 2 (53) 2018

Page 1

n Nr 2 (53) kwiecień - maj 2018

MARTA ZDANOWSKA Polonistka z VIII Liceum Ogólnokształcącego w Bielsku-Białej Laureatka regionalnego plebiscytu Osobowość Roku » WYWIAD str. 4



Reklama

NAJLEPSZE SMAKI

w gronie prZyjaciół AMICI to miejsce dla Ciebie i Twoich Przyjaciół. Miejsce, w którym możesz spędzić czas w komfortowych warunkach. Cały zespół AMICI, zgodnie z nazwą, w przyjacielskiej i serdecznej atmosferze przyjmuje i obsługuje gości jak kogoś bliskiego. AMICI w kuchni preferuje to, co na świecie najlepsze. To kuchnia nowoczesna, międzynarodowa, w której dużo akcentów śródziemnomorskich i azjatyckich. Jest tu także kuchnia polska, ale w nowym wydaniu, ze znakomitymi połączeniami smaków. – Określają nas hasła Fresh-Homemade-Creative. Świeżość potraw, otwartość, kreatywność. Każdy, kto zamówi danie, może zajrzeć do kuchni i podejrzeć, jak kucharz je przygotowuje. Menu jest krótkie, są w nim startery, zupy, dania główne, desery i dodatki, ale dzięki temu podajemy potrawy zawsze świeże, bez udziału mrożonek – mówi Krzysztof Trzopek, właściciel AMICI. I podkreśla, że hitem restauracji jest pierś z kaczki na ziołach, z owocami, sałatą i kluskami francuskimi. AMICI co miesiąc organizuje własne festiwale smaków. To święto dla smakoszy, bo można wówczas rozkoszować się rybami, makaronami, potrawami indyjskimi, meksykańskimi, hiszpańskimi itd. Było nawet święto street food, a w planach jest festiwal owoców morza. To festiwale nie tylko na talerzu, ale połączone z muzyką i występami na żywo, w odpowiednim wystroju. Wchodząc do środka z ulicy Cechowej, nagle przenosimy się, jak za dotknięciem różdżki, w inny region świata, do innej kultury czy innej metropolii.

AMICI Restaurant & Bistro • Cechowa 23 • Bielsko-Biała • www.amicibistro.pl • info@amicibistro.pl •

AmiciBistroBielsko

AmiciBistroBielsko

• Obiekt polecany w TripAdvisor

ZAREZERWUJ STOLIK +48 33 823 09 60 • +48 797 191 650

AMICI to nietypowa restauracja i bistro. Atmosfera jest luźna, goście siedzą blisko siebie, rozmawiają o jedzeniu i ulubionych smakach. Pyszne dania zbliżają ludzi, łączą. Niewiele jest takich lokali, w których sprawdza się otwarty model europejski. Nie ma też takiego, w którym rządziłoby dwóch szefów kuchni. To fenomen! Szefowie kuchni Filip Suski i Marcin Gacek zgodnie ze sobą współpracują, a cały zespół AMICI to fachowcy w branży z wieloletnim doświadczeniem. Nic dziwnego, że na popularnym portalu TripAdvisor AMICI od 7 miesięcy znajduje się na pierwszym miejscu jako najlepsza restauracja w Bielsku-Białej – wśród 131 ocenianych. Dlatego przybywający do miasta goście z zagranicy uwielbiają to miejsce, zwłaszcza że cały personel mówi biegle po angielsku. AMICI komfortowo, na najwyższym poziomie, na każdą okazję. Tu nigdy nie zamyka się drzwi przed gośćmi, nawet jeśli ktoś inny organizuje urodziny, przyjęcie firmowe czy towarzyskie spotkanie. Tak szanuje się klientów. A ponieważ lokal ma określoną pojemność i jest kameralny – konieczne są wcześniejsze rezerwacje. Do AMICI po prostu trzeba się umówić!


OD REDAktORA

W

iosna! Wychodzimy do ogrodów i parków, siadamy pod parasolami, podziwiamy zieleń i kolory kwiatów, słuchamy szczebiotu ptaków. Wyjeżdżamy na wycieczki w plener. Rzadziej niż zazwyczaj sięgamy po książki czy prasę.

Może jednak w pogoni za słońcem i czystym powietrzem znajdziecie chwilę, by wziąć do Fot. Magdalena Ostrowicka

ręki nasz magazyn? Wieczorem albo o poranku, z kubkiem kawy? Zadbaliśmy o to, żeby dać Wam dużo do czytania. Nie skupiamy się na błahostkach i plotkach, szkoda na nie czasu. Przedstawiamy ludzi, których warto poznać, i tematy, o jakich trzeba pomyśleć. Bohaterką numeru jest pani Marta Zdanowska, nauczycielka, wybitna polonistka, osoba nieprawdopodobnie zaangażowana w swoją pracę. Kochająca młodzież i przez nią kochana. To niewątpliwie kobieta sukcesu i osobowość. Mamy też w tym wydaniu tematy kon-

STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl

trowersyjne, na przykład dotyczące aborcji, ale chcemy być otwarci na to, co niesie życie i dopuszczamy do głosu różne poglądy. Jeśli chcecie dyskutować, piszcie do redakcji, nad każdą uwagą na pewno się pochylimy.

W NUMERZE 4 WYWIAD NUMERU Z WYBITNĄ BIELSKĄ POLONISTKĄ MARTĄ ZDANOWSKĄ 12 PRZEDSTAWIAMY: BEATA BOJDA, MAKIJAŻYSTKA ARTYSTYCZNA I PROJEKTANTKA 16 PASJA TWORZENIA – ROZMOWA Z SYLWIĄ MOKRYSZ Z MOKATE SA 30 ACH, CO TO BYŁ ZA ŚLUB... WE WŁOSZECH – OPISUJE DOROTA BOCIAN 32 EGZAMIN Z LOJALNOŚCI – FELIETON ANGELIKI WICIEJOWSKIEJ 33 MADAME HISTORY U KSIĄŻĄT SUŁKOWSKICH 34 SANDRA MATLAK NAJPIĘKNIEJSZA 36 BIAŁORUŚ, JAKIEJ NIE ZNACIE

NA OKŁADCE MARTA ZDANOWSKA, POLONISTKA Z VIII LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO W BIELSKU -BIAŁEJ, LAUREATKA REGIONALNEGO PLEBISCYTU OSOBOWOŚĆ ROKU 2017 ZDJĘCIE MAGDALENA OSTROWICKA / WWW.COBRAOSTRA.PL

40 RENATA KUKLA ZACHWYCONA EMIRATAMI ARABSKIMI

MAKIJAŻ ewa zalot / WWW.FACEBOOK.COM/EWA.ZALOT

42 JUŻ NIC NIE MUSZĘ – ZAPEWNIA PIOSENKARZ ROBERT JANOWSKI 44 O ZAKOCHANYM TATUSIU Z MONACHIUM PISZE ALDONA LIKUS-CANNON 46 MARCIN GACEK: NAD CZYM SOCJOLODZY „ŚLINIĆ SIĘ” POWINNI

®

48 WIOSENNE BUDZENIE CIAŁA – RADZI KOSMETOLOG JOANNA SKOREK-KOPCIK 50 PAULINA PASTUSZAK PODPOWIADA: KOREKTA, UZUPEŁNIENIE CZY ODNOWA? 52 OLEJKI ETERYCZNE KASI STRYCZNIEWICZ 54 ANNA ADAMUS WZMACNIA DZIAŁANIE KOSMETYKÓW 56 ABORCJA TO NIE NAKAZ, ALE MOŻLIWOŚĆ 58 TRENER DAWID CEMBALA PRZEKONUJE NAS... DO SPANIA

WYDAWCA FIRMA WYDAWNICZA LADY’S CLUB ADRES REDAKCJI 43-309 BIELSKO-BIAŁA, UL. SUCHA 32

60 POLICZEK W PRZYZWOITOŚĆ

REDAKTOR NACZELNY STANISŁAW BUBIN, S.BUBIN.LADYSCLUB@GMAIL.COM, TEL. 509 965 018

64 HISTORIA: OLA SZCZERBIŃSKA, DZIEWCZYNA ZIUKA

REKLAMA TEL. 509 965 018, REDAKCJA@LADYSCLUB-MAGAZYN.PL, WWW.LADYSCLUB-MAGAZYN.PL

66 SEZON NA BESTSELLERY 68 SYN PABLO ESCOBARA O GRZECHACH OJCA 69 A FLEETING MOMENT. EDYTORIAL MAGDALENY OSTROWICKIEJ 74 STRONY EKOLOGICZNE „ZAGRAJMY W ZIELONE” 76 FELIETON EWY KASSALI

2 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

WSPÓŁPRACA ANNA ADAMUS, ROMAN ANUSIEWICZ, DOROTA BOCIAN, JUSTYNA CIEŚLICA, EDYTA DWORNIK, BARTOSZ GADZINA, LUCYNA GRABOWSKA-GÓRECKA, MARZENA JANKOWSKA, ANNA JURCZYK, KRZYSZTOF KOZIK, ALDONA LIKUS-CANNON, KRZYSZTOF ŁĘCKI, MAGDALENA OSTROWICKA, EWA PACZYŃSKA, PAULINA PASTUSZAK, NATASHA PAVLUCHENKO, ALEKSANDRA RADZIKOWSKA, KRZYSZTOF SKÓRKA, JOANNA SKOREK-KOPCIK, DOROTA STASIKOWSKA-WOŹNIAK, EWA STELLMACH, ANIKA STRZELCZAK-BATKOWSKA, BEATA SYPUŁA, WIOLETTA UZAROWICZ, MIKOŁAJ WOŹNIAK, MAGDALENA WOJDAŁA, EWA ZALOT, AGNIESZKA ZIELIŃSKA, KATARZYNA GROS LAYOUT PAWEŁ OKULOWSKI ISSN

1899–1270


Reklama


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Zalot

WYWIAD NUMERU

Z MARTĄ ZDANOWSKĄ, polonistką z VIII Liceum Ogólnokształcącego w Bielsku-Białej, laureatką regionalnego plebiscy tu Osobowość Roku 2017, rozmawia Stanisław Bubin

4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8


SKRZYDŁA SĄ PO TO, BY SIĘ WZBIĆ

Pani życiowa dewiza brzmi: Skrzydła są po to, by się wzbić. Kto ją wymyślił?

Usłyszałam ją kilkanaście lat temu w radiu. Dużo później dowiedziałam się, że autorką tekstu jest Aldona Dąbrowska, a piosenka w wykonaniu Mai Kraft znalazła się między innymi na ścieżce dźwiękowej do serialu „Złotopolscy”. Bardzo mi się to zdanie spodobało. Po to mamy skrzydła, żeby je rozwijać, wzbijać się jak najwyżej. To moje motto życiowe i zawodowe. Jeśli nie będziemy w życiu skrzydeł rozwijać, zabraknie nam sił i zapału do pracy. To się wiąże. Poszła pani na polonistykę, ponieważ...

...bardzo chciałam, a na studiach uświadomiłam sobie, że chcę uczyć. Pochodzę z rodziny nauczycielskiej i mam to we krwi. Całe lata obserwowałam oboje rodziców i ich pracę. Mama była polonistką w podstawówce w Łodygowicach, tata uczył muzyki, jako że z wykształcenia jest muzykiem, ale też matematyki. Część starszego rodzeństwa również poszła w nauczycielstwo. Po ukończeniu IV LO w Bielsku-Białej zdałam na studia polonistyczne na Uniwersytecie Śląskim. Po polonistyce można robić wiele rzeczy, ale ja chciałam uczyć. Od początku byłam na to zdecydowana. Skrzydła rozwinęłam przy prof. Annie Opackiej, promotorce mojej pracy magisterskiej. Ona miała w sobie magię, tak zresztą, jak i jej

mąż, prof. Ireneusz Opacki. Również moi rodzice bardzo mnie motywowali. Do tego stopnia, że początkiem listopada 1996 roku tata zawinszował sobie, że chce otrzymać pierwszy rozdział mojej pracy magisterskiej w prezencie gwiazdkowym. Dostał dwa rozdziały, a w maju 1997 byłam już magistrem.

I od razu znalazła pani pracę?

Tak, dość szybko, w Zespole Szkół Medycznych i Ogólnokształcących. Od 1997 nieprzerwanie uczę w tej szkole.

Nie używam przymiotników „lepsza-gorsza”, jeśli ma pan to na myśli. Młodzież jest żywym organizmem, z którym pracujemy, delikatnym i kruchym. W tym sensie zmieniający się świat nie ma na ten organizm większego wpływu, choć oczywiście młodzież dopasowuje się do rzeczywistości i techniki. Ale odkąd pamiętam, młodzież zawsze była wrażliwa i ogromnie zaangażowana. Sekretem dobrego nauczania jest sprawić, żeby nasza wspólna praca, uczniów i nauczycieli, była przygodą, a nie tylko obowiązkiem. Cieszę się, że w ciągu różnych etapów mojej pracy to mi się udało.

Mówi się, że pracę trzeba często zmieniać, bo to wzbogaca...

Być może, ale jestem tak mocno związana z tą szkołą, że nie wyobrażam sobie pracy gdzie indziej. Uczestniczę w jej życiu, we wszystkich zmianach i kolejnych reformach. To silna więź. Wypuściła pani w świat dwadzieścia pokoleń maturzystów. Ma pani z nimi kontakt?

O, tak! Absolwenci nas odwiedzają. Mam bardzo dobry kontakt. Stąd wiem, że kończą studia, pracują i są zadowoleni z osiągnięć. To oczywiście cieszy.

Jak zmieniła się młodzież w perspektywie tych minionych lat? Można to ocenić?

Marta Zdanowska – „Nauczyciel na medal 2017” w plebiscycie Dziennika Zachodniego

Ciężko namówić uczniów do czytania?

Różnie z tym bywa, to zależy od zachęty. Jak się dobrze zachęci, to czytają. Wielu moich uczniów czyta, nie mogę powiedzieć, że nie. Żyjemy jednak w świecie cywilizacji obrazkowej – i to jest problem. Tym większą odczuwam satysfakcję, że się starają. Niekiedy w czasie lekcji widzę, jak uczeń uświadamia sobie, że wie więcej niż mu się do tej pory wydawało. Tak zresztą postrzegam swoją rolę – mówię młodzieży, że wie więcej. Kiedy młodzi docierają do tej wiedzy, kiedy widzę u nich motywację, kiedy cieszą się, że lepiej im idzie, że rozumieją więcej i to się odzwierciedla w wynikach – wtedy odczuwam największą radość z dobrze wykonanej pracy. Co się zmieniło w ostatnich latach w pracy nauczyciela?

Dyplom za zwycięstwo w wojewódzkim konkursie „Osobowość roku 2017”. Nagrodę wręczył Zenon Nowak, prezes Polska Press Śląsk

To nigdy nie była łatwa praca. Nie można powiedzieć: Skończyłam studia i wiem

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5


Z rodzeństwem i rodzicami, Marią i Bronisławem. Trzy lata temu Bronisław Piotrowski z Łodygowic, od ponad 40 lat organista w miejscowej parafii, został uhonorowany papieskim odznaczeniem „Pro Ecclesia et Pontifice”. To była świetna okazja, żeby tacie zagrać i zaśpiewać

wszystko. Praca nauczyciela to ciągła nauka. Teraz nawet musimy uczyć się więcej, bo zmieniają się technologie i wymagania. Ciągle się szkolę, poprawiam warsztat pracy. Dużo uczę się też od młodzieży. Jeśli człowiek ma świadomość, jaki wpływ ma na młodzież, musi pracować nad sobą i stale się szkolić. Nauczyciel powinien mieć receptę na każdą dolegliwość młodzieży, a tych dolegliwości jest coraz więcej, to zauważamy wszyscy. Nie może ograniczać się do swojego przedmiotu czy podstawy programowej?

Absolutnie! Uczniowie potrzebują rozmowy, zaufania, wrażliwości na swoje problemy. Nikt nie może bać się podejść do mnie i pogadać o tym, co go boli. Nie możemy się ograniczać do nauki, lektur czy zadań domowych. Kiedy uczeń przyjdzie do mnie z osobistymi problemami, muszę z nim porozmawiać, wskazać mu drogę, rozwiązać kłopoty, a przynajmniej spróbować je rozwiązać, naprowadzić na właściwą drogę. To nie jest łatwe, ale konieczne. Nasz język pełen jest chwastów i ubożeje. Dostrzega pani to zjawisko u młodzieży?

Owszem, nie da się zaprzeczyć, ale jestem polonistką i próbuję nad tym zapanować. Zwracam na to uwagę na lekcjach nauki o języku, podaję przykłady z życia, wskazuję błędy językowe i mówię, jakie znaczenie ma zachowanie czystej polszczyzny.

6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Ubogie słownictwo bierze się z nieczytania, więc namawiam do czytania – czegokolwiek, ale czytania, wyrabiania w sobie nawyku, pewnego stylu. Na początku wydaje się to trudne i nieatrakcyjne, lecz kiedy uczeń już w to wejdzie, opanuje styl, wyzwoli w sobie chęć czytania, nagle odkryje, że to jest fajne, że czytanie może być przygodą. Pamiętam niedawną rozmowę z jedną z absolwentek. Powiedziała, że od pewnego momentu czyta dużo. Tak dużo jak nigdy przedtem i że to coś wspaniałego, fascynującego. Sprawiła mi tym wyznaniem radość, bo właśnie od tego jestem, żeby taki entuzjazm budzić, to moje zadanie. Rozmawiamy w domu pełnym figurek, statuetek, medali, dyplomów, laurek, rozmaitych nagród. Owe liczne dowody uznania świadczą o tym, że jest pani nauczycielką nietuzinkową, niezwykłą. Zapytam przewrotnie: czy nie dostrzega pani u siebie oznak wypalenia zawodowego, rutyny? Czy po 20 latach ciężkiej pracy chce się pani jeszcze chcieć?

Domowa galeria pamiątek za osiągnięcia zawodowe i społeczne

Tak, chce mi się chcieć! Wciąż! Jestem chyba niewyczerpanym wulkanem energii. Moi bliscy, Adam i Szymon, czyli mąż i syn, mówią, że gdyby mnie wrzucić do wulkanu, to jeszcze bym pamiątki przywiozła. Im więcej pracuję, tym bardziej rozpościeram skrzydła. Zgodnie z życiową dewizą. Statuetki, nagrody i dyplomy zachęcają mnie jeszcze bardziej do działania. Im więcej mam pracy, tym lepiej jestem zorganizowana. Rośnie we mnie zapał. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym inaczej. Praca jest moją pasją. Niczego nie robię na siłę, nie odbębniam, nie podbijam karty od-do. Nie mam zresztą takiej możliwości. Wracam do domu i dalej pracuję: poprawiam wypracowania, sprawdziany, przygotowuję następne lekcje, materiały, piszę. Na moim biurku cały czas króluje bałagan. Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? – zapytał Albert Einstein. Cieszę się zatem, że mam na biurku twórczy bałagan i takiego bałaganu życzę zawsze młodzieży. Kto pani każe pisać książki, materiały pomocowe czy tworzyć zbiory e-booków?

Nikt mi nie każe i nie kryją się za tym powody merkantylne. Nie zarabiam na tym, w każdym razie nic o tym nie wiem. Kończę jeden e-book i zaraz mam pomysł na następny. Należy się dzielić doświadczeniem, trzeba pomagać młodzieży, podawać wiedzę inaczej, także przez internet,


jeśli jest taka możliwość. To moja naturalna potrzeba. Istnieje strona www.maturaustna.pl, można korzystać, te materiały są na niej dostępne. Na You Tube można oglądać moje wideolekcje, prowadziłam też webinar, z którego skorzystało mnóstwo osób.

Proszę się nie gniewać, ale nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie lubić. Raczej szanują, to właściwe określenie. Nauczyciel nie jest do lubienia. Można lubić także kogoś, kto daje luz, odpuszcza, a nie o to chodzi. Wolę, gdy uczniowie czują respekt. Nie chcę, żeby się bali, ale zwykle staram się zaznaczać granicę, kiedy może być moment rozluźnienia, żartu, a kiedy się kończy i trzeba wziąć się za naukę. Po mowie ciała i zachowaniu moi uczniowie wiedzą, że to już koniec luzu i pora na obowiązki. Te tytuły odbieram jako wyraz szacunku ze strony uczniów i one są dla mnie najcenniejsze. Ostatnio wygrała pani regionalny plebiscyt Osobowość roku 2017. To znaczące wyróżnienie!

Konkurencja była duża, więc wzruszenie ściskało za gardło, gdy odbierałam nagrodę w Filharmonii w Katowicach. Ten moment uświadomił mi, że osiągnięcie jest ogromne. Świadczyły też o tym liczne komentarze i gratulacje. Otrzymałam tę nagrodę od uczniów i rodziców, od absolwentów z bardzo odległych roczników, więc zapadłam im w pamięć. To miłe! Podobnie było z rankingiem Nauczyciel na medal...

Wygrałam w Bielsku-Białej na podobnej zasadzie, choć nie zabiegałam o popularność i głosy. Cieszy taki dodatni bilans. To znak, że wieloletni wysiłek nie poszedł na marne, że uczniowie potrafili docenić i wystawić mi tak wysoką ocenę. Pani zapał działa na młodych ludzi jak magnes...

Chcę, żeby tak było. Lubię wyzwania, mobilizują mnie do działania i jeśli moja energia udziela się innym, to chyba dobrze. Tak myślę.

Pochodzę z rodziny muzykującej, mam 4 siostry i 4 braci. Wszyscy muzykujemy. Kocham muzykę i gram na pianinie, gitarze, akordeonie, instrumentach perkusyjnych. Goethe powiedział: Gdzie słyszysz śpiew, tam wchodź, tam dobre serca mają; źli ludzie – wierzaj mi – ci nigdy nie śpiewają. Gdy przyszłam do szkoły, założyłam zespół wokalno-instrumentalny i prowadziłam go latach 1997-2010. Nagraliśmy nawet dwie płyty w profesjonalnym studiu. Młodzi bardzo chętnie przychodzą na dodatkowe zajęcia, uczestniczą w konkursach i przeglądach.

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Zalot

Po takich tytułach, jak Najbardziej życzliwy nauczyciel; Autorytet roku; Mistrz w przekazywaniu wiedzy, Belfer roku sądzę, że uczniowie lubią swoją panią profesor...

Jest pani też polonistką grającą i śpiewającą?

Dlatego powstał Szkolny Festiwal Talentów „8 Dzień Tworzenia”?

MARTA ZDANOWSKA

Absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ukończyła studia podyplomowe: Zarządzanie w oświacie oraz Pedagogika sztuki – wiedza o kulturze. Edukator oświaty. Egzaminator maturalny. Dyplomowany nauczyciel języka polskiego z 20-letnim stażem w VIII LO w Bielsku-Białej. Autorka książki Matura ustna – język polski, zbiorów e-booków: Ekspresowa powtórka problematyki i motywów kulturowych w lekturach szkolnych; Matura ustna 2018 repetytorium; Rozprawka maturalna krok po kroku; Gramatyka i wiedza o języku na maturze. Laureatka organizowanych przez Dziennik Zachodni plebiscytów Nauczyciel na medal 2017 w kategorii szkoły ponadgimnazjalne oraz Osobowość roku 2017 w kategorii działalność społeczna i charytatywna. Nominowana przez uczniów do nagrody Serca Kryształowego. Wielokrotna laureatka szkolnych, uczniowskich rankingów i konkursów w kategoriach: Belfer roku; Najbardziej życzliwy nauczyciel; Autorytet roku; Mistrz w przekazywaniu wiedzy. Założycielka i wieloletnia opiekunka szkolnego zespołu wokalno-instrumentalnego. Organizatorka Szkolnego Festiwalu Talentów „8 Dzień Tworzenia”. Wychowawca, mentor, wymagający nauczyciel, zaufany powiernik młodzieży. Bezkompromisowa, sprawiedliwa, niezmordowana w udowadnianiu uczniom, że stać ich na więcej niż im się wydaje. Jej życiowa dewiza: Skrzydła są po to, by się wzbić.

To była inicjatywa dwóch naszych uczennic, Asi Luranc i Patrycji Nycz, ja byłam opiekunką. Kiedy one opuściły szkołę, przejęłam organizację festiwalu. Szukam sponsorów, patronów medialnych, fundatorów nagród. Festiwal polega na tym, że każdy, kto ma jakąś pasję, może ją zaprezentować. Rozwój tej inicjatywy zaprzecza opinii, że młodzież nie ma zainteresowań i nic nie robi. To nieprawda! Festiwal ma za sobą 5 edycji, pięknie się rozwija i pokazuje, ile pasji i energii mają w sobie młodzi ludzie: tańczą, śpiewają, malują, rzeźbią, zajmują się rękodziełem, fotografują. Czy poza szkołą i oświatą ma pani czas na hobby?

Jeśli tylko mam odrobinę wolnego, wykorzystuję te chwile na czytanie. Najchętniej na tarasie, z filiżanką kawy. I niekoniecznie jest to wysoka literatura – lubię thrillery medyczne. Niekiedy szydełkuję, robię na drutach albo biżuterię z koralików. Od paru lat uczy pani także dorosłych...

Wyszkoliłam się i mam certyfikat edukatora oświaty, co pozwala mi od 3 lat w czasie weekendów pracować z dorosłymi. Na studiach podyplomowych w Katowicach wykładam język polski, prowadzę też szkolenia rad pedagogicznych. Praca z dorosłymi, wykształconymi nauczycielami, daje mi także dużo satysfakcji. Oczywiście to nie ten rodzaj pracy co z młodzieżą, trzeba się przestawić na inny odbiór, ale bardzo to lubię i czuję się spełniona zawodowo. Dziękuję za rozmowę.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7


Artykuł sponsorowany

Miejsca, w których odnajdziesz

PIĘKNO, ZDROWIE I DOBRE SAMOPOCZUCIE Jak już pisaliśmy w poprzednich wydaniach magazynu „Lady’s Club”, w Instytucie Kosmetyki i Medycyny Estetycznej Lili w Kętach dokonują się nieprawdopodobne przemiany i metamorfozy. Pasja, profesjonalizm, wykwalifikowany i sympatyczny personel, dbałość o najdrobniejsze szczegóły i rodzinna atmosfera znakomicie charakteryzują to miejsce.

K

olejną spektakularną metamorfozę w Instytucie Lili, we współpracy z Dorian FitnessClub, przeszła Pani RENIA SURMA z Kęt. Zabiegi na ciało i twarz prowadzone były przez kosmetolog MARTĘ RYBAK, pielęgnacja skóry głowy i stylizacja włosów w Instytucie Zdrowego Włosa wykonywane były pod kierunkiem stylistki fryzur i trycholog BARBARY KOŁTUN, a „kropkę nad i” stanowiły finałowy makijaż i piękne paznokcie, o które zadbała kosmetolog KASIA PŁONKA. W Dorian Fitness-Club za spersonalizowaną dietę, perfekcyjnie dobrane ćwiczenia, jak i nadzór nad ich wykonaniem, odpowiedzialny był MAREK SMOLARCZYK, który na co dzień jest trenerem personalnym i instruktorem fitness.

Mówi PAWEŁ SZCZERBOWSKI, właściciel Instytutu Lili i Dorian FitnessClub: – Naszym celem przy każdej przeprowadzanej metamorfozie jest poprawa zdrowia, lepszego samopoczucia, a „skutkiem ubocznym” jest piękna sylwetka. Poprzez dietę i trening w Dorian FitnessClub i zabiegi modelujące sylwetkę w Instytucie Lili znacznie poprawia się skład naszego ciała. Redukcji ulega tkanka tłuszczowa, następuje znaczna poprawa kondycji tkanki mięśniowej i oczywiście najważniejsze, czyli poprawa naszego zdrowia. Pozytywne efekty można było także zaobserwować po wynikach badania krwi, które były regularnie kontrolowane. Pani Renia zgłosiła się do nas w wieku 50+, będąc mamą dwójki dzieci. Nie była to zatem 20-latka, która troszkę przytyła i wpadła w panikę. Pani Renia pokazała,

że w wieku dojrzałym można zdobyć się na odwagę i w krótkim czasie, pod okiem specjalistów, naprawdę dużo zrobić dla swojego wyglądu, kondycji i dobrego samopoczucia. Nasza podopieczna zgubiła mnóstwo centymetrów w obwodzie pasa, bioder, ud. Ogólnie całe ciało nabrało jędrności, a efekt widać na załączonych fotografiach. Dużo ludzi myśli, że jest to ciężka praca i początkowo rzeczywiście nie jest łatwo, ale już po chwili bycie fit staje się stylem życia. Metamorfoza Pani Reni nie byłaby tak spektakularna, gdyby nie połączenie ćwiczeń fizycznych w Dorian FitnessClub z zabiegami kosmetologicznymi w Instytucie Lili. Właśnie to sprzężenie okazało się najbardziej skuteczne i spowodowało tak znakomite rezultaty w ciągu zaledwie 3 miesięcy. Każda zainteresowana osoba

może od nas otrzymać w pakiecie zestaw zabiegów kosmetologicznych i ćwiczeń fitness, jak i profesjonalnie dobraną dietę. Dla zdrowia i urody naprawdę warto! Z tej oferty korzystają Panie i Panowie w różnym wieku, od nastolatków do lat 70+. Jesteśmy z tego dumni – dodaje PAWEŁ SZCZERBOWSKI. Kosmetolog MARTA RYBAK: – Mój udział w metamorfozie Pani Reni wiązał się z poprawą kondycji skóry i przyspieszeniem procesu utraty tkanki tłuszczowej. Moim zadaniem było dążenie do tego, żeby skóra Pani Reni nadążała za intensywnymi procesami utraty masy ciała, nie wiotczała, lecz utrzymywała jędrność i blask. Na ciało stosowałam zabiegi z użyciem medycznego urządzenia CoaxMed. Sonotermolipoliza, mające na celu redukcję tkanki

Pani Renia Surma z Kęt przeszła w ciągu 3 miesięcy spektakularną metamorfozę, co zdjęcia „przed” i „po” najlepiej pokazują

8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8


aRtykuł sponsoRowany

Zabiegi poprawiające kondycję skóry, jak i prZyspiesZające redukcję tkanki tłusZcZowej (kosMetolog Marta rybak)

tłuszczowej i ujędrnianie skóry. Dzięki synergii działań fali radiowej i ultradźwięków możemy w bardzo skuteczny sposób docierać do najgłębiej położonych warstw skóry, redukować cellulit, działać napinająco i ujędrniająco na skórę. Kolejnym zabiegiem stosowanym podczas metamorfozy był zabieg kriolipolizy. Wykorzystujemy w nim niską temperaturę do likwidacji komórek tłuszczowych na brzuchu, plecach, boczkach czy bryczesach. Są to obszary, w których często, ze względu na obciążenie genetyczne, redukcja tkanki tłuszczowej za pomocą diety czy ćwiczeń jest utrudniona. Pod wpływem niskiej temperatury dochodzi do apoptozy, czyli kontrolowanej i zaplanowanej śmierci komórek tłuszczowych, co daje nam dożywotnią redukcję tkan-

ki tłuszczowej w miejscu przyłożenia głowic. Możliwości zabiegów i terapii w Instytucie Lili na tym się jednak nie kończą. Oferta jest znacznie bogatsza. Miejsce to wyposażone jest aż w cztery urządzenia medyczne firmy Biotec. Są to: MesoTherm, które łączy aż sześć różnych technologii, a jedną z nich jest radiofrekwencja mikroigłowa, obecnie uznawana za najskuteczniejszą terapię regeneracji, odnowy i aktywnego odmładzania wszystkich typów skór. IntraJect – łączy w sobie działanie sonoporacji, kawitacji ultradźwiękowej, radiofrekwencji igłowej i plazmy azotowej. Daje natychmiastowe rezultaty w postaci wypełnienia zmarszczek, redukcji rozstępów, blizn, zagęszczenia skóry i liftingu

tak rewelacyjną ZMianą wyglądu warto się pochwalić, pani renia Może być duMna

powiek. CoaxMed – wysoka skuteczność w walce z cellulitem, nadmiarem tkanki tłuszczowej czy miejscową otyłością w zabiegach na ciało, a ponadto lifting skóry, poprawa napięcia i obkurczenie porów w zabiegach na twarz. Oraz medyczny Laser X-lase plus, posiadający aż 5 głowic, którymi wykonuje się zabiegi takie jak: trwałe usuwanie owłosienia; terapia trądzików, trądziku różowatego oraz rumienia; usuwanie przebarwień; termolifting; fotoodmładzanie; resurfacing skóry: frakcyjny, ablacyjny i nieablacyjny; peeling laserowy; terapia grzybicy paznokci; usuwanie tatuaży, makijażu permanentnego i trwałych zmian melaninowych. Urządzenia te cechuje wysoce zaawansowana technologia, gwarantująca skuteczność. Wszystkie były testo-

Zabiegi wykonywane były prZeZ specjalistów Z instytutu lili i dorian fitnessclub. Z prawej pani renia Z głównyM trenereM MarkieM sMolarcZykieM

wane w warunkach klinicznych i posiadają odpowiednie certyfikaty, dlatego zabiegi wykonywane na nich są w pełni bezpieczne. Metamorfoza Pani Reni wiązała się także z wizytą w należącym do Lili Instytucie Zdrowego Włosa, dającym możliwość poprawy kondycji skóry głowy, zapobiegania wypadaniu włosów i łysieniu. Pani BARBARA KOŁTUN jest mistrzynią w swoim fachu. Instytut posiada specjalistyczne, zaawansowane technologicznie kamery trychologiczne, które po dotknięciu głowy 250-krotnie, a najnowsza nawet 1000-krotnie przybliżają i analizują obraz skóry, co pozwala precyzyjnie, a nie intuicyjnie dobierać zabiegi lecznicze. LILI – piękny wybór...

Instytut Kosmetyki i Medycyny Estetycznej LILI Kęty • Kościuszki 14 (Galeria Park Kościuszki) tel. 884 069 523 kontakt@instytut-lili.pl www.instytut-lili.pl www.facebook.com /lili.instytut

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 9


Reklama

na HaSŁO „LadY’S CLuB” – 20% na 3 ZaBIegI HYdRaFaCIaL Red CaRPeT – eKSPReSOWY ZaBIeg BanKIeTOWY* Szukasz miejsca, w którym zabiegi kosmetyczne przynoszą naprawdę widoczne rezultaty? Miejsca, gdzie usługi wykonywane są na najwyższym poziomie?

sTudIO uROdy syNERGIa ZaPRasZa J ego założycielką jest Katarzyna Kotowska – dyplomowany kosmetolog z wieloletnim stażem, starannie dobierająca zatrudnionych w salonie specjalistów, wśród których znajdują się kosmetolog Magdalena Muratowska i stylista fryzur Anna Szturc. Studio Urody SYNERGIA to miejsce wyjątkowe, które pomimo krótkiego czasu istnienia na rynku, zostało okrzyknięte najbardziej nowoczesnym salonem na Śląsku. Jest to jedna z dwóch Klinik Partnerskich HydraFacial w Polsce. Hydradermabrazja

*

to zabieg, podczas którego złuszczamy martwy naskórek, stosujemy mieszankę kwasów, wykonujemy ekstrakcję zaskórników, nawilżamy skórę kwasem hialuronowym oraz stosujemy odpowiednio dobrane, specjalistyczne serum. To jeden zabieg łączący w sobie siłę kilku technik, do walki z różnymi problemami skórnymi. Najnowszym nabytkiem studia jest laser do depilacji Chromatica Platinum XL – pierwszy w Polsce laser diodowy światłowodowy! Obecnie najskuteczniejsze i najlepsze urządzenie na rynku do zabiegów depila-

cji laserowej. Uwielbiane przez klientki za najbardziej komfortowy z dostępnych laserów. W studio wykonywana jest innowacyjna mezoterapia próżniowa wieloigłowa Vital Injector 2 na prestiżowych produktach Aquashine oraz Dermaheal. Dzięki systemowi vacum jest bezbolesna, nie występują po niej krwiaki czy siniaki. Wśród dostępnych usług znajdują się również rytuały awangardowej marki PAYOT, zabiegi karboksyterapii oraz pielęgnacja dłoni i stóp. Od niedawna w Studio Urody SYNERGIA skorzystać można

PRZY ZAKUPIE Z GÓRY KARNETU 3 ZABIEGÓW HYDRAFACIAL – RED CARPET – EKSPRESOWY ZABIEG BANKIETOWY RABAT 20%, TJ. ZAMIAST 900 ZŁ ZAPŁACISZ 720 ZŁ. CZAS DO REALIZACJI USŁUG DO 3 MIESIĘCY LICZĄC OD DATY ZAKUPU.

Studio Urody SYNERGIA • Jana III Sobieskiego 185 • Bielsko-Biała tel. 33 484 32 09 • 508 085 819 • www.synergiabielsko.pl • studio@synergiabielsko.pl Synergia Studio Urody synergia_studiourody

1 0 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

również z usług fryzjerskich wykonywanych na światowej marce KEVIN.MURPHY. SYNERGIA oznacza współpracę. Dlatego dążymy do stosowania różnych zabiegów, które w połączeniu ze sobą dają lepszy rezultat niż osobno. Wszystko po to, abyś otrzymał o wiele szybciej i na dłużej spektakularny efekt kuracji.

POZNAJ NOWĄ PRACUJEMY RAZEM.

Znajdziesz nas pod jednym adresem: ul. jana iii sobieskiego 185, bielsko-biała (stare bielsko).


Reklama

PIGMENTaCJa EsTETyCZNa czyli makiJaż permanentny w naturalneJ odsłonie

M

Celina Piwko-Jelonek Licencjonowany trener makijażu permanentnego, właścicielka gabinetu pigmentacji estetycznej FaceLove w Bielsku-Białej, wykładowca akademicki BWS na kierunku kosmetologia. Makijażystka, wizażystka, stylistka rzęs. Specjalizuje się w pigmentacji brwi autorską metodą ultragęstych włosków ułożonych pod wieloma kątami nachylenia.

JAKOŚĆ USŁUG

akijaż permanentny brwi staje się obecnie usługą niezwykle popularną. Nowoczesna odsłona pigmentacji estetycznej nie ma już nic wspólnego ze starymi, krzykliwymi, przerysowanymi rysunkami na twarzy. Zmieniły się kształty, zmieniły się barwniki i sposób pigmentacji. Teraz makijaż zmierza w kierunku natury, a moja naczelna zasada pracy zawodowej brzmi: „Mniej znaczy więcej”. Obecnie pracujemy lekko, płytko, barwnik osadzamy w górnej warstwie tkanki podskórnej, pilnując siły nacisku dłoni, by nie wykonać tatuażu. Makijaż trwały powinien być niezauważalny dla laika, ma podkreślać kobiecą urodę, nigdy zaś nie powinien jej przyćmić. Naczelną techniką pigmentacji brwi, stosowaną w moim gabinecie, jest włos wykonany maszynowo z wykorzystaniem najbardziej precyzyjnych na rynku igieł „nano”. Od lat pracuję nad naturalnymi efektami makijażu, inspirując się głównie tym, jak wyglądały brwi klientki zanim ich kształt zmieniły regularne depilacje. To natura daje mi podpowiedzi, rzadko się zdarza, by najwyższe punkty brwi nie były symetryczne albo ostatnie włoski nie wyznaczały odpowiedniej długości łuku brwiowego. Nie korzystam z gotowych szablonów, ponieważ makijaż musi pasować do kształtu twarzy, która nigdy nie jest idealnie symetryczna. Oczywiście wiele pomocy (linijki, suwmiarki itp.) okazuje się niezbędnych, by wykonać zabieg prawidłowo, ale podstawa to umiejętność odpowiedniego doboru kształtu do charakteru twarzy, czego nie nauczą nas szablony. Technika włosa jest niezwykle precyzyjna, pracochłonna i bardzo trudna do wykonania, ale to jedyna metoda dająca tak dobre efekty na długo. Doceniają to klientki już nie tylko ze Śląska i Małopolski, ale coraz częściej odwiedzają mnie Panie z Wielkopolski, Warszawy czy Podkarpacia. Cieszy mnie ogromnie fakt, że z moich usług skorzystały mieszkanki ponad 11 krajów Europy, nieraz przylatując do Polski specjalnie po to, by wykonać zabieg pigmentacji.

Zdjęcia wykonane beZpośrednio po pierwsZyM Zabiegu pigMentacji brwi (Metoda włosa)

FaceLove Celina Piwko-Jelonek • Jana III Sobieskiego 185 Bielsko-Biała • tel. 503 493 857 • www.facelove.pl www.facebook.com/FacelovePL facelove.pl

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 1 1


wywiad

Chcę wyznaczać nowe kierunki w sztuce Z BEATĄ BOJDĄ, makijażystką art yst yczną i projektantką, rozmawia Stanisław Bubin

Od naszej ostatniej rozmowy dla magazynu Lady’s Club minęło pięć lat. Co się zmieniło u ciebie, w twojej pracy?

Czyli z czym konkretnie?

Z reaktywacją ubrań noszonych w pewnych epokach, a obecnie zalegających magazyny, schowki, szafy. Sprzed dziesięciu, piętnastu, dwudziestu lat. Ale nie tylko ubrań – także narzut na łóżka czy tapczany, wszelkich nakryć, obrusów, zasłon, firan i tego rodzaju rzeczy z tkanin i dzianin, nakryć głowy, choćby ze Skoczowskiej Fabryki Kapeluszy Polkap. Nawiasem mówiąc, Polkap wykonał na podstawie moich

1 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Fot. Ivon Wolak

Wszystko, choć nadal jestem makijażystką. Pracuję teraz w sferze artystycznej. Zajmuję się makijażami do sesji okładkowych, sesji wizerunkowych dla firm, ale przede wszystkim jestem projektantką. To znaczy projektuję makijaże – od początku do końca. Pod koniec marca obroniłam pracę dyplomową. Ukończyłam wzornictwo w łódzkiej Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania na kierunku projektowanie ubioru. Robiłam na tej uczelni bardzo wąską specjalizację – unikatowy kostium teatralny i filmowy. Siłą rzeczy moja praca dyplomowa „Reaktywacja” też była unikatowa. Nie chodziło w niej o ubrania do noszenia, tylko o takie, których powstanie wiąże się z pewną filozofią. Właśnie z reaktywacją nienoszonych już ubrań.

BEATA BOJDA wzorów bazy do  różnego rodzaju kapelusików i kapeluszy, które są częścią mojej kolekcji. Z tego wszystkiego robię ubrania, nadając im zupełnie nowe przeznaczenie. Krótko mówiąc, reaktywuję stare rzeczy do funkcjonowania w innym niż pierwotny trybie użytkowym. Do czego tytuł projektanta otworzył ci drogę?

Pracuję jako stylista ubioru i projektantka przy sztukach

teatralnych. Zrobiłam kostiumy dla mojej córki Zuzanny, która jest absolwentką Wydziału Reżyserii Dramatu (specjalizacja: dramaturgia) Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie i w 2016 roku w Teatrze Dramatycznym im. A. Węgierki w Białymstoku wyreżyserowała sztukę „Cudowna” na podstawie reportażu Piotra Nesterowicza. W tym roku natomiast do jej dyplomowej sztuki „Ciało

Bambina” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej wykonałam z papieru i jedwabiu ozdobne nakrycia głowy, etno-korony. Ponadto zaprojektowałam kostiumy dla braci Golców, z którymi od dawna współpracuję, dla Kayah, dla Anny Korbińskiej, bydgoszczanki od lat mieszkającej w Paryżu i tam robiącej muzyczną karierę. Ona jest absolwentką Paryskiego Konserwatorium CRR de Paris na wydziale jazzu. Współpracuje jako saksofonistka, flecistka i wokalistka z wieloma artystami, zarówno w Polsce, jak i we Francji. A niedawno rozpoczęłam współpracę z pewną wytwórnią płytową w Rzymie i być może już niedługo będę robiła kostiumy dla włoskich gwiazd. Ten projekt dopiero się zaczyna. Dyplom zatem szeroko otworzył mi drogę do projektowania kostiumów i ubrań unikatowych. Nawet T-shirtów czy sukien ślubnych, ale w ilościach jednostkowych, dedykowanych pojedynczym odbiorcom. Sądzę, że w ciągu 20 lat pracy artystycznej tak sobie wyrobiłaś nazwisko i markę, że w zasadzie ten dyplom do niczego ci nie był potrzebny...

Otóż nie! Studiowałam wcześniej filologię, później kosmetologię – czyli dziedziny humanistyczne, ale bardziej ścisłe. Te zaś studia otworzyły mi głowę na zupełnie inne myślenie, na nowe sposoby działania. Wspomniałam, że ostatnie lata


do mojej pięknej korony wetknąć różowe plastikowe rurki do napojów. Nie była to dla mnie profanacja. Co to znaczy, że Etno nie jest projektem zamkniętym?

Czy nadal z filmem?

Fot. Adam Słowikowski

Do tej pory powstało dwadzieścia kilka portretów, czyli całkiem spora kolekcja, ale co roku staram się do niej dołożyć 2-3 nowe realizacje. Zupełnie inne, choć w podobnej konwencji, żeby wystawa miała jednorodny charakter i żeby była ciekawa, inspirująca. Etno wędruje. Niedawno gościło w Łodzi, teraz pojedzie do Włoch.

REAKTYWACJA, KOLEKCJA DYPLOMOWA

współpracujesz

Fot. Sebastian Glapiński

Tak, oczywiście, ale z reguły przy produkcjach niszowych, niskobudżetowych. Jako wolny strzelec wybieram projekty, które wydają mi się ciekawe.

Fot. Ewa Żylińska

ALICE IN THE GARDEN, EDYTORIAL

Fot. Ivon Wolak

zupełnie przewartościowały moją sztukę. To były lata, w których powstał projekt Etno, znany na całym świecie dzięki swojej ponadczasowej, uniwersalnej estetyce. Tego rodzaju stylizacje pozwalają mi na szersze kreacje niż makijaż czy charakteryzacja. Po prostu dorosłam do tego, by projektować i realizować indywidualne wyobrażenia związane i inspirowane tradycją, ludowością, rękodziełem, historią. Projekt Etno nie jest zamknięty, ciągle się rozwija, otwiera mi nowe możliwości. Poza tym dzięki studiom w Łodzi ja, tradycjonalistka, popatrzyłam na sztukę i projektowanie z drugiej strony, otworzyłam się na współpracę z młodymi osobami. Zawsze miałam dobry kontakt z młodzieżą, ale teraz bardziej ją rozumiem, nie rażą mnie odjechane pomysły, nie zamykam się. Dlatego mogłam

PORTRET EDYTY GOLEC

ETNO

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 3


Fot. Ivon Wolak

Fot. Adam Słowikowski

Fot. Ivon Wolak

Fot. Adam Słowikowski GOLDEN TOUCH, EDYTORIAL

PASTELOVE, EDYTORIAL

ETNO

TRENDY, EDYTORIAL

Mogę sobie na to pozwolić. Dodam też, że jestem wykładowcą w Szkole Wizażu i Stylizacji Artystyczna Alternatywa w Krakowie, działającej pod nadzorem Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwa Kultury. Prowadzę tam warsztaty artystyczne dla studentów i szkolenia dla firm kosmetycznych.

Makijażystek mamy dostatek. Jak odróżnić sztukę na najwyższym poziomie od domowej chałtury?

robię makijażu dla makijażu, lecz projektuję całość – wraz ze stylizacją głowy, uczesania, ubioru. Makijaż jest elementem spójnym obrazu. A więc oko, brwi, usta, policzki, ale też włosy, strój, biżuteria. Wszystko. Cieszę się, że znajdują się osoby zainteresowane takimi całościowymi, indywidualnymi projektami, i że dzięki temu mogę się rozwijać, bo to mnie interesuje najbardziej. Z tego czerpię satysfakcję i radość. Do najnowszych projektów wprowadziłam elementy XIX-wiecznej grafiki. Mogę też uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że pracuję nad stworzeniem własnej marki modowej. Nawiązałam kontakty ze znanymi, liczącymi się kreatorami mody i ufam, że z naszych rozmów wyniknie coś zupełnie

nowego i oryginalnego. Więcej, niestety, na tym etapie powiedzieć nie mogę. Życzę powodzenia we wszystkich zamierzeniach i dziękuję za rozmowę.

Fot. Adam Słowikowski

Sztuka obroni się sama, zawsze. To odbiorca ją ocenia. Wspomniałam, że projektuję makijaże artystyczne. Ich cechą charakterystyczną jest lekkość i każdy jest inny. Nie

ETNO

BEATA BOJDA Makijażystka, charakteryzatorka, pedagog, kosmetolog, kostiumolog i stylista ubioru, projektantka i designerka ze Skoczowa. Współpracuje z agencjami i projektantami mody. Jej edytoriale drukują najlepsze magazyny branżowe, a projekty Etno i Mysterous były wystawione m.in. w londyńskiej The Brick Lane Gallery. Prowadzi warsztaty makijażu dla osób prywatnych i firm. Wykładowca Fot. Ula Kóska

w Szkole Wizażu i Stylizacji Artystyczna Alternatywa w Krakowie.

ETNO

1 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Dwukrotnie zdobyła tytuł Artysta Roku w ogólnopolskim konkursie organizowanym przez magazyn Make-up Trendy. Kontakt: Beata Bojda Make-up Artist & Designer, tel. 502 275 360, instagram. com/beatabojda.


reklama


wywiad

PASJA tworzenia

Fotografowanie to jedna z wielu pasji Sylwii Mokrysz

Mówi się, że dzisiejsze businesswoman nie znajdują już czasu na rodzinę, w pogoni za karierą odkładają macierzyństwo. Ja miałam przyjemność porozmawiać z kobietą, dla której niemożliwe wydaje się nie istnieć, a łączenie relacji zawodowych z rodzinnymi jest dla niej od zawsze chlebem powszednim. Zapraszam na wywiad z wyjątkową i inspirującą SYLWIĄ MOKRYSZ, prokurentem Mokate SA. Angelika Wiciejowska: Kim pani jest, gdyby miała się pani sama opisać? Sylwia Mokrysz: Kim jestem? Jestem: kobie-

tą, mamą, córką, przyjaciółką, pasjonatką podróży i fotografii. Wszystko to tworzy całość.

AW: To ciekawe, bo na pierwszych miejscach wymieniła pani swoje prywatne oblicza, a nie te zawodowe. Można przypuszczać, że to one są najbliższe pani sercu. Czy tak jest?

SM: Myślę, że każda z nas ma swój pogląd na daną sytuację. Mama jest osobą o ogromnym doświadczeniu i dużej charyzmie. To, co przez lata stworzyła, jest imponujące. Ale ważne jest to, że i mnie, i mojemu bratu daje wolną rękę w naszych obszarach. Co prawda mówi, jak ona by to widziała, jak ona

by to zrobiła, ale ostatecznie pozostawia wybór nam. To jest dla nas twórcze i daje poczucie, że to, co robimy, jest naprawdę własne. AW: Pani, tak jak pani mama, wspaniale łączy bycie mamą z prowadzeniem biz-

SM: Chyba tak. Chociaż w moim wypadku biznes oznacza firmę rodzinną, a więc tutaj wątki rodzinne i zawodowe silnie się przeplatają. Nawet w dni wolne Mokate jest obecne w moim życiu. AW: Właśnie, firmy rodzinne rządzą się swoimi prawami. A jak to wygląda w relacji matka-córka? Pani Teresa Mokrysz, założycielka dużej firmy i marki o zasięgu globalnym, a z drugiej strony po prostu pani mama. Te więzy krwi częściej pomagają czy przeszkadzają?

1 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Herbaciane rytuały warto celebrować, wtedy w pełni wydobywa się smak i aromat herbaty


Pragnienie latania wzięło się z zamiłowania do wolności – mówi Sylwia Mokrysz

nesu – w obu przypadkach jest to praca na pełny etat. Jak pani sobie z tym radzi?

SM: Nie jest to łatwe. Jestem mamą dwójki dzieci, na dodatek nastolatków. Córka i syn są dla mnie najważniejsi i chociaż nie zawsze bywa kolorowo, to każdy kolejny okres ich dorastania daje mi zupełnie nowe, świeże spojrzenie. Staram się pokazywać im to, co jest dobre, ale oczywiście pozostawiając im finalnie prawo wyboru. Tak jak moja mama uważam, że każdy powinien sam mierzyć się z pewnymi trudnościami.

że jeszcze nie przyszedł właściwy czas i dopiero po paru latach ta szansa do nas wraca, kiedy jesteśmy już dość dojrzali. AW: Wspomniała pani, że na wszystko przychodzi w życiu właściwy czas. Chciałabym nawiązać do książki „Herbaciarz. Gdy życie staje się podróżą”, której jest pani współautorką. Proszę powiedzieć, jak to było – najpierw był pomysł na książkę, a później zaplano-

wała pani w związku z tym podróże, czy też one były inspiracją do powstania książki?

SM: Bardziej to było spójne z etapem życia Moniki, drugiej autorki. Ona bardzo się cieszyła z tej książki, mogła oderwać się w ten sposób od tego, co działo się w jej życiu prywatnym. Obie chciałyśmy stworzyć coś w oparciu o własne doświadczenia, u niej było to jeszcze powiązane z narodzinami dziecka i oczywiście herbatą LOYD w tle. To oczywiste… Jeśli herbata to tylko Loyd

AW: A odwołując się do pani dzieciństwa, jakie jest pani ulubione wspomnienie z tego okresu?

SM: Pamiętam, że zawsze byłam pochylona nad albumami ze zdjęciami, zresztą do tej pory prowadzę „kroniki”. Gdy byłam nastolatką, towarzyszyłam rodzicom podczas wyjazdu do Holandii, gdzie trwały negocjacje handlowe i byłam już wtedy tłumaczem. Chociaż znałam kilka języków, to nie od strony słownictwa ekonomicznego, dlatego ciągle nosiłam ze sobą słowniki. Później szybko przyswoiłam sobie zakres potrzebnych pojęć i stało się to dla mnie łatwiejsze. Bardzo wcześnie byłam więc prawdziwym tłumaczem i negocjatorem. Szczególnie ciepło wspominam tamte chwile. AW: Jestem bardzo ciekawa, czym kieruje się pani w życiu?

SM: Optymizmem. Wszystko, o czym bardzo usilnie marzymy, jest w stanie się zmaterializować. Ja naprawdę w to wierzę. Nawet cele pozornie nieosiągalne, jeżeli bardzo będziemy ich pragnąć, w końcu staną się rzeczywistością. Oczywiście wiele zależy od miejsca i czasu. Bo są takie momenty, kiedy wyprzedzamy jakiś etap w swoim życiu. Mówimy sobie: teraz chcę osiągnąć to i tamto, a później okazuje się,

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 7


Z ukochanyM charteM luną

Do tego dodałyśmy historię miłości, wzbogaconą o moje inspiracje podróżnicze. Ciężko powiedzieć co było wcześniej, a co później. aW: Wiem już, jak ważna jest dla pani rodzina. a co z przyjaciółmi? Wierzy pani w przyjaźń damsko-męską? a z drugiej strony, czy możliwa jest prawdziwa i szczera przyjaźń między dwiema kobietami? Czy też prędzej, czy później pojawią się w niej zazdrość i konkurencja?

SM: Przyjaźń damsko-męska jest możliwa. Oczywiście do momentu, aż jedna ze stron bardziej się nie zaangażuje. To zawsze jest moment zwrotny. Prawdziwa przyjaźń między kobietami zdarza się, ale jeśli jest się nastawionym na ewolucję tej relacji. Ważne jest, żeby zachować margines tolerancji i pozwolić przyjaciółce na zmiany. Żeby nie było tak, że zapamiętujemy ją jako małą, cichą dziewczynkę z lat szkolnych, a kiedy ona robi się zdeterminowana i pewna siebie, zaczyna nam to przeszkadzać. Taki rozwój jest najpiękniejszy! Jeżeli to wytrzymamy, możemy stworzyć relacje na lata. Sama mam małą grupę bliskich osób, cenię sobie ogromnie ich zdanie. Czy zawiodłam kiedyś na ludziach, którzy tylko podawali się za moich przyjaciół? Oczywiście, chyba jak każdy. Jest to bolesne, ale też pouczające

1 8 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

i buduje nasz charakter. Warto mieć grono bliskich, zaufanych osób, które będą nam zawsze życzliwe – bo to jest chyba kwintesencja przyjaźni.

aW: Proszę się przyznać: sypia pani normalnie, czy po dwie godziny na dobę?

aW: słyszałam, że pani... lata! To dość nietuzinkowe zajęcie, zwłaszcza dla tak zajętej kobiety.

aW: Co jest źródłem prawdziwej radości w pani życiu?

SM: U mnie wzięło się to z zamiłowania do wolności. Zresztą, jestem zodiakalną Wagą, zatem moim żywiołem jest powietrze. Być może to jest jakieś dodatkowe wytłumaczenie... Teraz staram się o licencję pilota, więc niedługo wszystko się sformalizuje. Lot to moment, kiedy skupiam się na ogarnięciu tych wszystkich przyrządów, więc odrywam się zupełnie do tego, co na ziemi. Odrywam się od wszystkich trosk i problemów, jestem tylko ja i piękne widoki. aW: Niesamowicie dużo tego wszystkiego! Z jednej strony praca, firma i działalność biznesowa, z drugiej – dom, rodzina i liczne pasje. Na co brakuje pani czasu?

SM: To jest swoisty paradoks. Im więcej mamy do zrobienia, tym więcej zrobimy. Bo obowiązki nakazują nam efektywne dzielenie czasu tak, aby starczyło go na wszystko. Chodzi o to, żeby na koniec dnia mieć przeświadczenie, że coś się udało, zaś z resztą spraw mogę uporać się jutro.

SM: (śmiech) Nie, sypiam zupełnie normalnie, naprawdę.

SM: Pasja. Pasja tworzenia. Czy to chodzi o receptury herbaciane, czy o inne obszary. Nawet jeśli chodzi o rzeczy proste, codzienne i zwykłe. Odnajduję się w tworzeniu. Mam też grupę fantastycznych osób w pracy, które chcą działać i rozwijać się. To, co razem robimy, przynosi nam wszystkim poczucie spełnienia. aW: a gdyby mogła się pani cofnąć w czasie i porozmawiać ze sobą, kiedy miała pani -naście lat. Czy udzieliłaby sobie pani jakiejś rady?

SM: Chyba żebym była bardziej asertywna, ogromnie by się to wtedy przydało. Niestety, tej cechy nabywa się wraz z doświadczeniem.

aW: Zrobiliśmy krok w tył, wiec teraz krok do przodu. Gdzie chciałaby pani być w 2028 r.?

SM: Nie wiem gdzie, ale wiem z kim. Z osobami, które kocham… aW: dziękuję za rozmowę.


Reklama


Artykuł sponsorowany

Pięć pań ze Śląska uczyniło wielką pasję ze swojego biznesu

NuLadies NuLife

NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI

O projekcie NuLadies NuLife rozmawiają BASIA PAJĄK, JOANNA SKOREK-KOPCIK, JOANNA CZECH, JOANNA WYSOCKA i SYLWIA GIEREZ-DOBICZEK

NuLadies NuLife to nowa koncepcja biznesowa związana z branżą zdrowia i urody, powstała ze współpracy z firmą naukowo-badawczą Nu Skin, liderem rynku kosmetycznego. To odpowiedź na potrzeby dynamicznie rozwijającej się branży wellness. Opowiedzcie, proszę, w jaki sposób poznałyście markę Nu Skin i skąd wzięła się nazwa NuLadies NuLife?

Basia Pająk: Z branżą beauty jestem związana od 6 lat. Przez ostatnie 4 lata byłam dyrektorem w firmie kosmetycznej, gdzie z sukcesem zarządzałam kobiecym zespołem. Posiadam duże doświadczenie w marketingu sieciowym i bardzo sobie chwalę ten model biznesowy. Od listopada zdecydowałam się związać z amerykańską firmą naukowo-badawczą Nu Skin, ponieważ przekonały mnie nowoczesne techno-

2 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

logie w zakresie pielęgnacji i profilaktyki zdrowotnej. Nazwa NuLadies NuLife jest nawiązaniem do marki Nu Skin. Ma odzwierciedlać nowe życie, nowe możliwości i perspektywy, a także kobiecą stronę biznesu. Jesteśmy Ladies, ale jesteśmy też businesswomen. Praca z kobietami daje dużo satysfakcji. Potrafimy z biznesu uczynić pasję. Mam taką misję, aby pokazać kobietom, że mogą być niezależne finansowo i pracować tak jak chcą, na własnych zasadach. Joanna Skorek-Kopcik: Jestem kosmetologiem i zwolenniczką holistycznej pielęgnacji

w zakresie zdrowia i urody, od 15 lat prowadzę swój salon w Katowicach. Mam grono wiernych klientek i kocham to co robię, ale tak czasem w życiu bywa, że potrzebujemy nowych wyzwań i emocji. Ja tak mam. Życie jest dla mnie ciągłym rozwojem. W salonie jestem dwa razy w tygodniu. Po tylu latach pracy mogę sobie pozwolić, żeby zwolnić tempo życia i robić to, na co mam ochotę. Zdecydowałam się na współpracę z firmą Nu Skin, ponieważ to solidny partner biznesowy z zapleczem naukowo-badawczym. Przekonały mnie technologie pielęgnacyjne


Artykuł sponsorowany

i model biznesowy, który daje nieograniczone możliwości rozwoju i pracę na własnych zasadach. Cenię sobie niezależność finansową. Od lat nie pracuję już na etacie i wspieram kobiety, które chcą założyć własną działalność gospodarczą. To daje wolność. Wymaga oczywiście samodyscypliny, ale daje też wolny czas, który mogę spędzić z rodziną lub przeznaczyć na aktywność fizyczną i spotkania z przyjaciółkami. Joanna Wysocka: Mieszkam i pracuję w Opolu. Wcześniej przez 12 lat zajmowałam się projektami unijnymi, a później zostałam kosmetologiem. Moja historia pokazuje, że można zmienić zawód w każdym wieku. Teraz robię to, co kocham. Zajmuję się urodą i pielęgnacją. Marka Nu Skin wkroczyła w moje życie przebojem. To firma znana od 34 lat, notowana na giełdzie. W laboratoriach Nu Skin w USA pracuje 75 światowej klasy naukowców. Zespół naukowo-badawczy koncentruje się na źródłach procesu starzenia. W wyniku prowadzonych badań genetycznych firma odkryła enzym Arnox, odpowiedzialny za starzenie się komórek. Drogą badań i testów klinicznych firma Nu Skin odkryła sekret trwale młodego wyglądu i doskonałego samopoczucia. Rewolucyjna technologia ageLOC® stanowi niezrównaną broń w walce z oznakami upływającego czasu, ponieważ neutralizuje wewnętrzne procesy organizmu, odpowiedzialne za niepożądane objawy starzenia się. Sylwia Gierez-Dobiczek: Kilka lat temu zupełnie zmieniłam swoje życie. Wcześniej byłam nauczycielką, ale postanowiłam porzucić dotychczasowy zawód i rozpocząć własną działalność gospodarczą. Zawsze interesowałam się modą i marzyłam o projektowaniu ubrań, dlatego kiedy nadszedł odpowiedni moment, podjęłam wyzwanie i zrealizowałam swoje plany. Teraz jestem

projektantką mody i mam swoją pracownię. Do zmiany skłoniły mnie też dzieci, chciałam być więcej z nimi, mieć elastyczny czas pracy. Moja droga do Nu Skin była dość typowa – potrzebowałam kosmetyków i urządzeń dla siebie, by móc zachować zdrową, piękną i młodą skórę. Nie jestem zwolenniczką medycyny estetycznej, dlatego szukałam naturalnych rozwiązań i preparatów spowalniających proces starzenia się skóry. Dodatkowo zależało mi na bardzo dobrej jakości suplementach i witaminach. Jestem aktywna sportowo, biegam w maratonach i bardzo zwracam uwagę na odpowiedni styl życia i odżywianie. Suplementy oferowane przez Nu Skin to najlepsze preparaty, jakie do tej pory stosowałam, a muszę przyznać, że próbowałam już produkty wielu innych firm. Te są pozyskiwane z wysokiej jakości składników i przebadane naukowo. Joanna Czech: Ja z kolei pracuję w branży budowlanej, więc dość daleko od sfery beauty. Firmę Nu Skin odkryłam u siostry w USA i tam miałam możliwość wypróbowania preparatów i urządzeń. No i zakochałam się w nich! Po powrocie do Polski postanowiłam znaleźć dziewczyny, które zajmują się produktami Nu Skin i mogą mi powiedzieć o nich więcej. W styczniu na Facebooku poznałam Basię i tak się zaczęło. Basia przedstawiła mi Joannę i Sylwię z którymi już zaczynała wspólne działania na Śląsku. Pojechałam na spotkanie do Warszawy, gdzie poznałam liderów działających w firmie Nu Skin od kilku lat. Zobaczyłam, jak wielkie możliwości daje firma i jak można konsekwentnie budować biznes, a co za tym idzie – dochód. Wiem, że nie muszę pracować 40 lat na etacie. Te same cele mogę osiągnąć w 4 lata. Postanowiłam zaangażować się w ten biznes i spełnić marzenia – chcę otworzyć kawiarnię, w której będę serwo-

Spotkanie w Rezydencji Luxury Hotel w Piekarach Śląskich

wać swoje wypieki i zdrowe przekąski. Wierzę, że dzięki pracy w Nu Skin w krótkim czasie spełnię te marzenia. Mam zatem jasno określony cel, mam plan i biznes. Zaproszę wszystkich na otwarcie! Każda z Was ma swoją historię, bez wątpienia stanowicie inspirację dla innych kobiet i pokazujecie, że można. Jaka jest Waszym zdaniem recepta na sukces? Co powiedziałybyście, żeby zachęcić kobiety do współpracy z Nu Skin?

Basia Pająk: Nie ma jednej słusznej drogi. Jeśli czujemy potrzebę zmian, zróbmy to, bo później możemy żałować, że nie spróbowałyśmy. Ja, podobnie jak Sylwia, byłam nauczycielką języka angielskiego. W pewnym momencie poczułam, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Kocham pracę z ludźmi, lubię pomagać. Doradzanie w zakresie dobrego wyglądu i samopoczucia to moja specjalność. Bardzo dobrze sobie radzę w pracy z zespołem. Jestem szczęśliwa, że mogę pracować tak jak lubię i że ta praca daje mi zaplecze finansowe. Zachęcam kobiety do podjęcia wyzwania. Pokazuję i wprowadzam do biznesu. Jeśli nawet myślisz, że to nie dla Ciebie, to zapraszam na organizowane przez nas spotkania. Zadzwoń lub napisz. Chętnie odpowiem na wszystkie pytania i pokażę, jak pracować i być niezależnym finansowo. Joanna Skorek-Kopcik: Tak, każda z nas ma swoją historię. Ja skończyłam finanse i bankowość. Przez 5 lat pracowałam w banku, aż poczułam, że to nie jest praca dla mnie. W 2003 r. otworzyłam salon kosmetyczny, ukończyłam studia podyplomowe na kierunku kosmetologia i teraz wykonuję pracę, która daje mi satysfakcję. Dlatego zawsze powtarzam: jeśli się chce, to można. Lepiej zmienić zawód niż robić do końca życia

Konsultacjom towarzyszą zawsze radość i atmosfera twórczej pracy

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 1


aRtykuł sponsoRowany

Zdjęcia Magdalena Ostrowicka / © Lady's Club

w firmie Nu Skin osiągnę odpowiedni dochód na nową inwestycję. Szczerze polecam wszystkie preparaty Nu Skin. Odkąd używam Lumi Spa do oczyszczania i masażu twarzy, a także wykonuję zabiegi na twarz dzięki urządzeniu Galvanic, koleżanki pytają mnie, co robię z twarzą, że tak świetnie wyglądam. Specjalne ampułki zawierające składnik przeciwstarzeniowy ageLOC pozwalają na odzyskanie młodzieńczego wyglądu i pozbycia się zmarszczek. Gdybym miała przekonać kogoś do biznesu, najpierw zaproponowałabym wykonanie zabiegu na twarz. Jestem przekonana, że skuteczność tego zabiegu będzie wystarczającym powodem, aby przekonać się, że to branża przyszłości i warto już dzisiaj rozpocząć przygodę z Nu Skin. Co jeszcze chciałybyście dodać na koniec naszej rozmowy?

toast Za poMyślność. od lewej: joanna wysocka, joanna skorek-kopcik, joanna cZech, sylwia giereZ-dobicZek i basia pająk

coś, co nie sprawia przyjemności. Życie jest zbyt krótkie. Dla mnie sukces to równowaga w życiu prywatnym i zawodowym. Taką równowagę daje mi bezpieczeństwo zatrudnienia. Rozwój branży wellness świadczy o dużym zapotrzebowaniu na produkty pielęgnacyjne i preparaty witaminowe. Chcemy wyglądać młodo i czuć się dobrze. Dłużej żyjemy, ale chcemy mieć też komfort życia, jaki dają nam nowoczesne technologie anti-age i suplementy żywieniowe. Zachęcam do wypróbowania naszych technologii do oczyszczania i odmładzania skóry, zwłaszcza Lumi Spa i Galvanic Spa System. Kto raz spróbuje – zakocha się i to będzie najlepsza rekomendacja. Joanna Wysocka: Moja recepta na sukces? Rób to, co kochasz, a praca będzie przyjemnością. Jestem dumna, że pracuję w branży Multi Level Marketing. To świetny model biznesowy i nie ma nic wspólnego z tak zwaną piramidą finansową. Nic bardziej mylnego! To kierunek wykładany na uczelniach. Aktualne trendy biznesowe sprawiają, że Nu Skin to najlepsza propozycja, uszyta na miarę zmieniającego się świata. Zwracamy się więc do pań – spróbujcie zmian, spróbujcie z nami. Zgłoszenie się nic nie kosztuje, a możliwości są ogromne. Poznacie nowych, fantastycznych ludzi. Jest to model biznesowy, w którym wspar-

2 2 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

cie i szkolenia są bardzo ważne. Najpierw jednak pierwszy krok – skontaktujcie się z nami! Sylwia Gierez-Dobiczek: Sukces ma wiele twarzy. Dla mnie to szczęście w rodzinie, moja pasja sportowa i ciągłe doskonalenie się. Z tej perspektywy patrząc, myślę, że osiągnęłam sukces. Nie porównuję się z innymi. Codziennie realizuję swoje cele życiowe i to jest dla mnie radość. To daje mi siłę i wiarę, że mogę wszystko. Widzę ogromne możliwości w pracy z firmą Nu Skin. To model biznesowy z powodzeniem funkcjonujący od 30 lat w blisko 50 krajach na świecie. Uważam, że kobiety są doskonałe w biznesie. Jesteśmy pracowite, dokładne, kreatywne i lepiej negocjujemy. Rynek pracy zmienia się. Niedługo przestaną istnieć pewne zawody, a praca w marketingu sieciowym, to pewne źródło dochodu w zmieniającej się gospodarce rynkowej. W Nu Skin nikt Cię nie zwolni, a możliwości dochodu są nieograniczone. Zachęcam, aby nie bać się własnej działalności i przekonać się samemu, jakie to przyjemne. Serdecznie zapraszam do kontaktu. Joanna Czech: Jestem kobietą szczęśliwą. Moje córki są dorosłe. Myślę, że osiągnęłam sukces w życiu rodzinnym. Teraz postanowiłam zrobić coś dla siebie i spełnić marzenie o kawiarni. Wierzę, że dzięki zarobkom

Bardzo serdecznie chciałybyśmy zaprosić panie, a także panów, na wielkie wydarzenie, jakie będziemy organizować w maju w Katowicach. Będzie to event Beauty SHOW & Business Opportunity. Niepowtarzalna okazja, żeby zobaczyć nasze technologie, porozmawiać z nami i dowiedzieć się więcej na temat możliwości biznesowych. W czasie spotkania będziemy prezentować między innymi skaner biofotoniczny, jedyne takie urządzenie na świecie, które w sposób nieinwazyjny bada poziom karotenoidów w tkankach skóry i pokazuje, w jakiej kondycji jest organizm. O szczegółach będziemy informować na portalach społecznościowych. NOTOWAŁ sTANisŁAW BUBiN

Basia Pająk • 501 331 720 basia13pajak@gmail.com Joanna Skorek-Kopcik • 515 903 300 joanna.kopcik@cityspa.com.pl Joanna Czech • 668 126 456 joannawitt.czech@gmail.com Joanna Wysocka • 696 878 246 joannawysocka149@gmail.com Sylwia Gierez-Dobiczek • 698 655 863 store@offthegrid.pl Właścicielom Rezydencji Luxury Hotel w Piekarach Śląskich (www.rezydencjahotel.pl) dziękujemy za udostępnienie wnętrz do wywiadu i sesji zdjęciowej.


Artykuł sponsorowany

GABINET NATUROPATII Bella Vita Izabela Loranc

MIKROSKOPOWE BADANIE ŻYWEJ KROPLI KRWI pozwala ocenić: • • • • • • • • • •

poziom sił witalnych i obronnych organizmu osób dorosłych i dzieci, uszkodzenia wolnorodnikowe komórek krwi, problemy z trawieniem i stan narządów wewnętrznych, m.in. wątroby i śledziony, niedobór kwasu foliowego, witaminy B12 i żelaza, ryzyko udaru mózgowego, zawału serca i problemów zatorowo-zakrzepowych, niedostateczne nasycenie tlenem organizmu, obecność różnych mikroorganizmów (bakterii, grzybów, pasożytów), obecność metali ciężkich, blaszek cholesterolu, kryształów kwasu moczowego, stany zapalne w organizmie, zakwaszenie organizmu, problemy krążeniowe, alergie, złe nawodnienie organizmu.

Badanie żywej kropli krwi jest metodą uznaniową, a nie diagnostyczną. Metoda ta jest stosowana do oceny stanu homeostazy organizmu.

KWANTOWY ANALIZATOR ZDROWIA szybko i bezinwazyjnie określa m.in. pracę organów wewnętrznych, jak np. serca, wątroby, trzustki, nerek. Zakres analizy i raportów: mikroelementy, witaminy, aminokwasy, koenzymy, poziom cukru we krwi, poziom lipidów, poziom kolagenu, toksyny w organizmie (w tym metale ciężkie), centralny układ nerwowy, układ pokarmowy – jelito cienkie i jelito grube (obecność przeciwciał pasożytniczych), kondycja wątroby i pęcherzyk żółciowy, trzustka, układ odpornościowy, stan gruczołu krokowego/stan piersi. Badanie jest metodą uznaniową, a nie diagnostyczną. Wyniki te są porównywalne z wynikami laboratoryjnymi. ZABIEGI JIN SHIN DO To oparta na medycynie chińskiej unikalna metoda bioterapii, polegająca na masażu relaksującym, w którym udrożnia się, zasila i wyrównuje energię systemu meridianów cudownych, regulujących pracę całego organizmu. Dzięki takiemu zabiegowi następuje: • wyciszenie układu nerwowego poprzez niwelowanie działań stresu i depresji, • rozluźnienie i wzmocnienie ciała, • łagodzenie lub zupełna niwelacja różnych dolegliwości, • stymulacja procesów ozdrowieńczych organizmu, • podniesienie odporności i witalności.

ZAPRASZAM DO GABINETU!

Bella Vita Izabela Loranc

Bielsko-Biała, ul. Wyspiańskiego 7/2, tel. 507 194 179 godz. przyjęć pon.-pt. 8.00-10.00 – 16.30-20.00, sob. 8.00-16.00 rejestracja: Katarzyna Wirtek-Fajfur, tel. 505 006 928 e-mail: biuro@badaniezywejkrwi.pl www.badaniezywejkrwi.pl


Artykuł sponsorowany

JAK WYBRAĆ POLISĘ NA ŻYCIE Świadomość ryzyka Przychodzi taki moment – a przynajmniej dla każdego z nas powinien przyjść – kiedy zastanawiamy się nad polisą na życie. Słyszymy o zdarzeniach losowych, przytrafiają się one w naszym bliższym i dalszym otoczeniu. Właśnie wtedy powinna towarzyszyć nam refleksja. Co się stanie, gdy zachoruję? Co się stanie, gdy przytrafi się to komuś z moich bliskich? Jak wtedy będzie wyglądał nasz domowy budżet? Połowa sukcesu, jeśli pojawiają się w naszych głowach takie pytania. Zajęci budowaniem swojego dorobku życia, codziennymi sprawami, czasem zapominamy albo nie chcemy pamiętać o rzeczach najważniejszych. Bo przecież taka powinna być dla nas chęć zapewnienia ochrony dóbr najcenniejszych, jak nasze zdrowie, czy najdroższych, jak nasze domowe finanse. Jeśli już pojawi się pytanie o ochronę, to jest szansa na to, że dojdziemy do kolejnego pytania. Brzmi ono: „Czy posiadam polisę na życie?”. Jeśli tak, to warto się jej przyjrzeć, bo może to być tzw. polisa z pracy, która oprócz tego, że jest i jest tania, niekoniecznie musi być dla nas rozwiązaniem kompleksowym. Powinna raczej być punktem wyjścia do zapewnienia sobie i swoim bliskim pełnej ochrony na wypadek

2 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Fot. Magdalena Ostrowicka

Krótki przewodnik w kilku krokach

ANNA GOLA niespodziewanych zdarzeń. Jeśli nie ma polisy na życie, chociaż się nad nią zastanawiamy, to pojawiają się kolejne pytania. Jaka powinna ona być i jak ją wybrać? Oto kilka porad, które – mam nadzieję – ułatwią decyzję. Pogrupowaliśmy je w odpowiedziach na najczęściej pojawiające się pytania i wątpliwości. Miłej lektury i właściwych decyzji!

Polisa na życie – jak wybrać najlepszą dla siebie? Najlepiej, do czego gorąco zachęcam, spotkać się ze specjalistą. Tyleż mitów o agentach ubezpieczeniowych, co sympatii politycznych w społeczeństwie. Na szczęście większość z nich to właśnie wyłącznie mity. Jesteśmy po to, aby pomóc w wyborze i doradzić. Potrafimy przeanalizować potrzeby klientów, potrafimy też dobrać odpowiednie rozwiązanie. Gdybym miała odpowiedzieć jednym zdaniem na pytanie o najlepszą polisę, to powiedziałabym, że powinna ona pochodzić od wiarygodnego ubezpieczyciela, działającego od dziesiątek lat na całym świecie i powinna być dopasowana nie tylko do moich potrzeb, ale i zdolności. Nie jest dla mnie odpowiednia polisa z wąskim zakresem zdarzeń i wieloma wyłączeniami, nie jest również w orbicie moich zainteresowań polisa, której składka jest ponad moje finansowe siły. Jak nigdzie, tak i tutaj powinna rządzić wyborem zasada złotego środka. Jeśli ma to być polisa na życie na wypadek śmierci, to niech działa na wypadek takich zdarzeń. Jeśli ma mnie wspomóc finansowo na wypadek choroby, to niech jej zakres, czyli liczba chorób, w razie których otrzymam wspar-


Artykuł sponsorowany

cie, będzie jak najszerszy. Jeśli celem takiej polisy jej zgromadzenie kapitału, to niech to będzie na przykład przynajmniej taki kapitał, jaki wpłacę i na przykład możliwe premie od zysków, ale z ryzykiem po stronie ubezpieczyciela, a nie moim. A co w razie choroby? Właśnie, to powinna być nasza główna troska. Zazwyczaj żyjemy w poczuciu bezpłatnej i powszechnie dostępnej opieki zdrowotnej, tymczasem według szacunków wydajemy rocznie na zdrowie aż ok. 40 mld złotych. To ponad 1 000 zł rocznie w przeliczeniu na każdego Polaka, bez względu na wiek i płeć. Oznacza to mniej więcej tyle, że rzeczywistość weryfikuje mit bezpłatnego leczenia. Nawet jeśli mamy wykupione pakiety prywatnej opieki zdrowotnej, to okazuje się, że wszystko inne kosztuje. Leki, rehabilitacja, dojazdy, zmiany w funkcjonowaniu rodziny, dodatkowa opieka itd. Na dodatek tzw. chorobowe to mniej niż nasza pensja i niekoniecznie będziemy je dostawać przez wiele miesięcy, co w przypadku poważnych zachorowań oznacza nadwyrężenie naszego domowego budżetu, czy wręcz jego katastrofę... Jeszcze gorzej może to wyglądać w przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą. Bo powiedzmy sobie szczerze, kto płaci składkę inną niż minimalna, określona przepisami? W razie choroby nasze świadczenie będzie również z tych minimalnych... Co zatem robić? Pomyśleć nad polisą, która zapewni nam wymierne wsparcie finansowe w razie choroby. Pomoże pokryć wydatki związane z leczeniem i – na przykład – przemeblowaniem naszego życia, czy załata dziurę finansową w naszym domowym budżecie. Powiedzmy sobie od razu szczerze... taka polisa nie musi wcale kosztować majątku. A przy okazji – skoro chronimy swoje ukochane auto na wypadek obtarć, stłuczek, itp., to czemu mamy nie chronić samych siebie? „C” jak cena Niespodzianka czy nie, ale cena polisy na życie, czyli jej składka, może być dobrana w taki sposób, że spokojnie będzie nas stać na jej płacenie i kontynuację ochrony. Przy okazji warto zauważyć, że ryzyko chorób czy śmierci jest z reguły mniejsze, kiedy jesteśmy młodzi. A ponieważ to właśnie ryzyko kosztuje, oznacza to, że polisa na życie

powinna nam towarzyszyć od młodych lat. Będzie wtedy kosztowała po prostu mniej. Wysokość składki zależy od wielu czynników, bo w końcu przedmiotem ubezpieczenia jest zdrowie czy życie ubezpieczonego, czyli człowieka. Ten zaś różni się od wszystkich pozostałych ludzi. O cenie można i warto rozmawiać razem z zakresem ubezpieczenia. „Z” jak zakres, czyli od czego mam polisę? W idealnym świecie moja polisa na życie powinna mnie chronić przed każdym możliwym zdarzeniem, a suma ubezpieczenia powinna sięgać sum z wieloma cyframi. Warto sobie zdać sprawę z tego, że polisa powinna być pomocą, a nie ciężarem, dlatego pomoc specjalisty w określeniu zakresu ochrony i składki, którą zapłacimy, może być bezcenna. Jeśli sami zaczynamy przygodę z ubezpieczeniami na życie, to warto również sprawdzić, przed czym chroni nas nasza polisa i kiedy nie działa. To ostatnie, nazywane popularnie wyłączeniami, może być dla nas źródłem niespodzianek. Porządni ubezpieczyciele takich wyłączeń w swoich polisach powinni mieć możliwie jak najmniej. I nie dajmy sobie wmówić, że lektura OWU (ogólne warunki ubezpieczenia) to mordęga z małym drukiem. Nie dzisiaj. Język staje się coraz prostszy, a treść logiczna. Zresztą, jak zawsze, warto zasięgnąć porady profesjonalisty, bo w końcu po to jesteśmy dla naszych klientów. Polisa na dożycie Odejdźmy na moment od chorób i innych przykrych zdarzeń, bo rozmowa o nich łatwą nie jest. Czasem słyszymy o polisie na dożycie. Nie wchodząc w szczegóły, ponieważ wolę upraszczać świat ubezpieczeń, niż go komplikować, jest polisą, która mówi, że po upływie określonego czasu przysługuje nam wypłata środków zgromadzonych na rachunku polisy. Tutaj dochodzimy do drugiego podstawowego celu polis na życie – zapewniania sobie środków finansowych na przyszłe cele. Doczekało się to nawet wdzięcznej nazwy w postaci profilaktyki finansowej. Bo w końcu lepiej pomyśleć wcześniej i gromadzić nawet mniejsze kwoty, a dłużej, niż większe, z obciążeniem i chcąc nadrobić stracony czas. Ten przyszły cel możemy określać różnie, o czym za moment.

„D” jak dziecko To dzieciom przychylilibyśmy najchętniej nieba. Również finansowego. Pomóc nam może w tym polisa na życie, która pozwoli nam na gromadzenie środków finansowych z myślą o przyszłych potrzebach dzieci. Tak, możemy zabezpieczyć finansową przyszłość dzieci, przynajmniej w całości. Bo przecież ich potrzeby finansowe wraz z upływem lat będą rosły, a nie malały. Studia, samochód, ślub, własny biznes, podróże, to wszystko kosztuje. A przecież my sami wiecznie młodzi nie będziemy, zaś z emerytur może być ciężko utrzymać się nam samym, o pomocy dzieciom nie wspominając... „P” jak przedsiębiorca W Polsce funkcjonuje przynajmniej kilka milionów osób prowadzących swoją własną działalność gospodarczą. Naturalną jej konsekwencją powinna być refleksja nad ochroną ubezpieczeniową. Bo przecież taki jednoosobowy przedsiębiorca nie ma etatu, nikt za niego nie opłaci składek na ubezpieczenie społeczne, nikt poza nim samym nie sfinansuje świadczenia chorobowego. Wręcz konieczna jest rozmowa o ubezpieczeniu na życie, bo ryzyko kłopotów finansowych w razie choroby czy zdarzenia losowego jest ogromne. Jednoosobowi przedsiębiorcy nie tylko mogą, ale powinni zadbać o ochronę finansową dla siebie i swoich najbliższych. Taka sama refleksja powinna towarzyszyć im przy okazji myślenia o swojej przyszłej emeryturze..., bo nadzieja na godne życie wyłącznie dzięki niej może okazać się bardzo płonna. Kiedy zacząć? JAK NAJWCZEŚNIEJ. Nie ma innej odpowiedzi na pytanie o moment, w którym powinniśmy pomyśleć o ubezpieczeniu na życie dla siebie i dla swoich bliskich. Pierwsza praca, narodziny dziecka, początek własnej działalności gospodarczej – to doskonałe momenty na rozmowę o ubezpieczeniach na życie. W czym ja bardzo chętnie pomogę, nie narzucając rozwiązań, ale rzeczowo doradzając. Zapraszam do kontaktu!

ANNA GOLA Anna Gola – Dyrektor Projektu Tel. +48 500 500 600 Anna.Gola@pru–konsultant.pl

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 5


Artykuł sponsorowany

PRZEŁOM W REHABILITACJI

Centrum Medyczne MEDEA w Mazańcowicach koło Bielska-Białej powstało 2 lata temu, 9 marca 2016 r. Pracuje w nim wykwalifikowany personel medyczny – lekarze specjaliści, rehabilitanci, pielęgniarki. Właścicielami są dr n. med. Magdalena Firlej-Pruś, specjalista chorób wewnętrznych, i lek . med. Grzegorz Pruś, specjalista neurochirurg.

W

strukturze placówki funkcjonują: poradnia podstawowej opieki zdrowotnej (2 internistów i 2 pediatrów), gabinety specjalistyczne w pełnym zakresie (neurochirurgiczny, leczenia bólu, kardiologiczny, chirurgii ogólnej, chirurgii ortopedycznej, otolaryngologiczny, pulmunologiczny, diabetologiczny, kardiochirurgiczny, internistyczny, neurologiczny, chirurgii naczyniowej, urologiczny, dermatologiczny, pediatryczny, logopedyczny), a także pracownia USG, centrum rehabilitacji z pracownią fizykoterapii, gabinet pomocy psychologicznej i coachingu, punkt pobrań laboratoryjnych, punkt sprzedaży wyrobów ortopedycznych, gabinet fizjoestetyki (m.in. zabiegi na twarz, ujędrniające na ciało, liftingi, antycellulitowe), gabinet dietetyki, apteka i od niedawna poradnia leczenia bólu z pełnym profilem farmakoterapii – metody inwazyjne. Warto dodać, że poradnia lekarza rodzinne-

2 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Magdalena Firlej-Pruś i Grzegorz Pruś

i uroginekologii. Jest to urządzenie produkcji hiszpańskiej, znane na całym świecie. Większość liczących się klubów piłkarskich czy znanych tenisistów stosuje tę aparaturę medyczną, skraca ona bowiem znacząco okres po kontuzjach, poprawia efektywność treningów i wpływa istotnie na wyniki. Do chwili obecnej zostało opublikowanych ponad 200 artykułów i badań potwierdzających skuteczność i bezpieczeństwo systemu INDIBA®ACTIV,

go i pediatrzy działają w ramach NFZ. – Absolutną nowością w pracowni fizykoterapii Centrum Medycznego MEDEA jest urządzenie INDIBA®ACTIV, jedyne o takiej mocy w naszym regionie – informuje dr Magdalena Firlej-Pruś. – Wykorzystuje ono unikalną metodologię i opatentowaną technologię, sprawdzoną naukowo i klinicznie, która ma zastosowanie w fizjoterapii sportowej, rehabilitacji, kosmetologii, medycynie estetycznej

Urządzenie medyczne Indiba CT8 Activ


aRtykuł sponsoRowany

estetycZne i funkcjonalne wnętrZa centruM MedycZnego Medea

w tym ponad 155 publikacji naukowych, przeszło 70 prób klinicznych i 5 prac doktoranckich. Teraz urządzenie INDIBA®ACTIV wspomaga pracę fizjoterapeutów i fizjokosmetyczki w Centrum Medycznym MEDEA. – Nim wdrożyliśmy je do praktyki, przez miesiąc testowaliśmy je w naszym centrum, a pacjenci byli naprawdę bardzo zadowoleni. Ja również wypróbowałam je na sobie, widziałam efekty i rekomenduję z pełnym przekonaniem – podkreśla dr Magdalena Firlej-Pruś. INDIBA®ACTIV to innowacyjna terapia przyspieszająca proces leczenia, łagodząca ból, poprawiająca funkcjonowanie, wykorzystująca termiczny i nietermiczny efekt działania prądu o częstotliwości 448 kHz, połączony z jednoczesną pracą fizjoterapeuty. Działając na zmienione (pourazowo czy zapalnie) mięśnie, kości i ścięgna, już na poziomie komórkowym powoduje: • szybszą regenerację, • biostymulację (poprawa odżywienia komórek), • waskularyzację (dotlenienie komórek, tkanek, przyspieszenie przepływu krwi, wzrost mikrocyrkulacji tkankowej), • hiperaktywację (szybsza detoksykacja tkanek, wzrost metabolizmu komórkowego, niwelacja procesów zwłóknienia).

Metoda ta, do niedawna zarezerwowana dla sportowców, obecnie coraz szerzej rozpowszechniana, znalazła zastosowanie w: a) REHABILITACJI • ostre i przewlekłe stany zapalne • urazy • redukcja dolegliwości bólowych mięśni, stawów • redukcja dolegliwości bólowych kręgosłupa szyjnego, piersiowego, lędźwiowego • poprawa sprawności i jakości życia • poprawa zakresu ruchomości stawów b) REHABILITACJI SPORTOWEJ • szybsza regeneracja po kontuzjach i urazach • szybszy powrót do pełnej sprawności • regeneracja po treningu • poprawa przygotowania fizycznego • poprawa wydolności c) FIZJOESTETYCE • po zabiegach operacyjnych w celu przyspieszenia gojenia ran • w celu poprawy wyglądu i zmniejszenia rozległości blizn • ograniczenie procesów zapalnych, obrzęków, zwłóknienia tkanek • poprawa elastyczności skóry

pacjenci są Zadowoleni Z tej innowacyjnej terapii

• działanie antycellulitowe • modelowanie sylwetki d) UROGINEKOLOGII (problem coraz szerzej rozpowszechniony, pacjenci niechętnie rozmawiają o tym z kimkolwiek) • terapia dna miednicy • leczenie nietrzymania moczu i kału • szybsza regeneracja po nacięciu krocza • zmniejszenie ryzyka rozwoju hemoroidów • zmniejszenie dolegliwości bólowych w dyspareunii (ból podczas stosunku) • utrzymanie sprawności mięśni pochwy • poprawa kontroli wytrysku Do nielicznych przeciwwskazań należą: obecność rozruszników serca i implantów elektronicznych, ciąża (głównie z uwagi na brak badań klinicznych), otwarte rany, świeże oparzenia, zakrzepowe zapalenie żył. Nie ma natomiast przeciwwskazań dla pacjentów onkologicznych. Centrum Medyczne MEDEA w Mazańcowicach wciąż się rozwija i skutecznie pomaga ludziom w wielu schorzeniach i chorobach. Zawsze do usług! Czekają na Państwa wykwalifikowany personel medyczny, lekarze specjaliści, rehabilitanci i pielęgniarki. Co ważne, terminy przyjęć pacjentów ustalane są indywidualnie, w czasie najbardziej dogodnym dla pacjentów.

MEDEA Centrum Medyczne Mazańcowice 1045 k. Bielska-Białej tel. 531 550 105 www.medea-mazancowice.pl kontakt@medea-mazancowice.pl biuro.medea@poczta.fm Centrum Medyczne Medea

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 2 7


Artykuł sponsorowany

ABHYANGA W dosłownym tłumaczeniu „namaszczenie”, to delikatny lub głęboki masaż całego ciała ciepłymi, ziołowymi olejami. Abhyanga jest jednym z najważniejszych zabiegów w ajurwedzie. Regularne masaże olejami pobudzają układ krążenia, koją system nerwowy i wzmacniają muskulaturę. Wspierają trawienie, oczyszczają krew i dotleniają komórki ciała, tym samym poprawiając samopoczucie fizyczne i psychiczne. Masaż ten pobudza organy wewnętrzne poprzez stymulację punktów witalnych marma i kanałów energetycznych nadis. UDVARTANA Masaż uwielbiany przez kobiety i od wieków stosowany w indyjskich świątyniach piękna. Perfekcyjną receptą na Udvartanę jest kompozycja sproszkowanych ziół z Indii z ciepłymi olejami. Masaż ten zaleca się przede wszystkim przy nagromadzeniu ama u ludzi otyłych, tęgich, z dużą ilością złogów. Intensywnie pobudza przemianę materii w komórkach i usprawnia działanie układu krążenia, zmniejsza napięcie mięśniowe i stymuluje układ nerwowy, zwalczając apatię i ogólne zmęczenie. Równocześnie działa jak peeling, wygładzając nierówności skóry. SHIRODHARA Shiro, czyli głowa, dhara, czyli nieprzerwany strumień cieczy. Jest to zabieg polegający na masażu punktu między brwiami, tzw.

2 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

trzeciego oka, i czoła za pomocą strumienia ciepłego oleju. Pozwala na osiągnięcie wewnętrznego spokoju, harmonii i dystansu, mobilizuje organizm do samoregulacji. Poszerzenie rytuału o masaż głowy, dekoltu, ramion i pleców, wzmacnia efekty. Zalecany szczególnie przy dolegliwościach neurowegetatywnych i zmęczeniu. Pobudza pracę gruczołów dokrewnych (przysadka i szyszynka) odpowiedzialnych za wydzielanie hormonów. RATNAABHYANGA Ratna znaczy klejnot, kamień szlachetny, abhyanga masaż, namaszczenie. Jest to masaż dużymi, gorącymi kamieniami półszlachetnymi, kryształami górskimi i ciepłym olejem. Polega na masowaniu, a nie tylko na układaniu kamieni na ciele. Ma działanie witalizujące, doskonale likwiduje napięcia i bóle mięśni, stanowi element energizujący dla każdego rodzaju skóry. LOMI LOMI Tradycyjny masaż hawajski wykonywany przedramionami. Zwany jest również do-

tykiem łapą zadowolonego kota. Wprowadza w stan głębokiego relaksu i odprężenia, uwalnia organizm od wielu fizycznych i psychicznych blokad, ograniczeń, negatywnych wzorców i kompleksów. Zalecany jest przy chronicznych bólach kręgosłupa, mięśni i głowy. Polecany dla osób narażonych na stres i przemęczenie, rozluźnia mięśnie i ścięgna, poprawia elastyczność i ruchliwość stawów. MASAŻ TAJSKI STÓP Bazuje na masażu stóp i akupresurze stref refleksologicznych. Obejmuje podeszwę i grzbiet stopy, palce, kostki, łydki i okolice kolan. Eliminuje uczucie obolałych i ociężałych nóg, oczyszcza organizm z toksyn, reguluje gruczoły limfatyczne, wspiera system odpornościowy, pracę narządów wewnętrznych, układu hormonalnego i całego organizmu. MASAŻ MISAMI TYBETAŃSKIMI Inaczej masaż dźwiękiem. Polega na wydobyciu brzmienia z mis poukładanych na ciele osoby masowanej i dzwonków tybetańskich. Jest to idealna forma masażu dla osób, które nie przepadają za dotykiem obcej osoby, np. terapeuty. Masowanie odbywa się za pośrednictwem delikatnych wibracji wytwarzanych przez misy, które docierają w głąb organizmu, do każdego organu i każdej komórki w ciele. Dźwięki relaksują i łagodzą pobudzony układ nerwowy.


Artykuł sponsorowany

DAGMARA KONRAD o sobie

W wieku 18 lat wyjechałam do Paryża. W czasie 12-letniego pobytu w stolicy Francji poznawałam siebie i swoje fascynacje innymi kulturami. Jedną z moich pasji stały się masaże orientalne, które odkrywałam w pięknych hamamach tureckich w Paryżu. Praktykować zaczęłam u nauczyciela z Egiptu. Pod jego pieczą rozwinęłam szacunek i zamiłowanie do pielęgnacji kobiecych i męskich ciał. Wielokrotnie w Paryżu, jak i obecnie w Polsce wykonywałam zabiegi na znajomych. Za ich namową zapisałam się i ukończyłam akredytoFot. Jacek Szabla

wany kurs masaży orientalnych i ajurwedyjskich, uzyskując tytuł Terapeuta SPA i Wellness o specjalności masaże orientalne i ajurwedyjskie w Akademii Masażu Karuna w Rytlu (Bory Tucholskie). Mając certyfikat i odpowiednie uprawnienia, otworzyłam Gabinet MEA, z którego korzysta już wiele osób, wśród nich znany siatkarz Jastrzębskiego Węgla.

ZAPRASZAM do Gabinetu MEA w Yoga & Mental Zone Bielsko-Biała, Filomatów 6 • tel. 668 006 545 Zadzwoń, umów się!

Nigdy się nie zakochaj

P

od patronatem magazynu Lady’s Club ukazała się książka przywołująca wspomnienie takich filmów, jak „Wiek Adaline” czy „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. Powieść „Jak zatrzymać czas” Matta Haiga to historia mężczyzny, który przeżył wieki, by zacząć naukę życia w teraźniejszości. Autor stworzył poruszającą opowieść o ludzkiej egzystencji i sensie istnienia, który – jak się okazuje – trudno odkryć nawet po przeżyciu stuleci. Tom Hazard wygląda na 41-latka, ale cierpi na rzadką przypadłość, wskutek której żyje od kilku wieków. Występował z Szekspirem, poznawał odległe morza z kapitanem Cookiem, pił kok-

tajle z Fitzgeraldem, a teraz pragnie tylko zwyczajnego życia. Wraca do Londynu, by zostać nauczycielem historii w liceum. To idealne zajęcie dla świadka wielu znaczących wydarzeń. Nauczycielka francuskiego z tej samej szkoły jest nim zafascynowana, lecz Stowarzyszenie Albatrosów, sekretna grupa chroniąca takich ludzi jak Tom, ma zasadę: nigdy się nie zakochaj. Miłość jest jedynym uczuciem, na jakie Tom nie może sobie pozwolić, i wyłącznie tym, jakie go może ocalić. Musi zdecydować, czy utknie w przeszłości, czy też zacznie żyć teraźniejszością? Szalenie oryginalna powieść o nieuchronności zmian i poszukiwaniu szczęścia.

KONKURS

Mamy dla Was 3 powieści Jak zatrzymać czas, ufundowane przez Wydawnictwo Zysk i S-ka. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi prawidłowo odpowiedzą na pytanie: Jaka jest prawdziwa historia Matta Haiga, bestsellerowego brytyjskiego pisarza, i w jakiej książce została opisana? Odpowiedzi wysyłajcie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

Matt Haig, Jak zatrzymać czas (oryg. How to Stop Time). Przekład Mariusz Warda. Zysk i S-ka 2018 (www.zysk.com.pl), stron 428.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 9


OBYCZAJE

Ach, co to był za ślub! Niedawno

zostałam zaproszona na włoski ślub .

Mimo

że od wielu lat przebywam w I talii , do tej pory nie

miałam okazji widzieć wesela po włosku.

Przed ceremonią i zabawą, żeby nie popełnić żadnej gafy, dopytywa łam , co wolno w czasie uroczystości , a czego nie wolno. J akie zwyczaje są mile widziane ? C zy to prawda , że mamusia kawalera musi zaakceptować wybrankę i robi jej egzamin z prasowania i gotowania ? WŁOCHY TO KRAJ BOGATEJ HISTORII, SZTUKI, MODY, dobrego jedzenia i pięknych wakacyjnych wspomnień. A także jedno z najbardziej romantycznych miejsc, gdzie coraz częściej przyjeżdżają pobierać się ludzie z całego świata. W urokliwym otoczeniu, w cudownej atmosferze, nowożeńcy i ich goście chcą zanurzyć się w słynnym włoskim dolce vita. Przygotowania do ślubu we Włoszech czasami zaczynają się 2 lata przed uroczystością. Dzieje się tak ze względu na terminy. Wydawać by się mogło, że skoro kościołów jest zatrzęsienie, a urokliwych willi, hoteli czy ogrodów na przyjęcia też nie brakuje, to zgranie terminów i przygotowanie wszystkiego nie powinno być problemem. A jednak jest! Wszystkie detale, ubrania, menu, kwiaty, hafty na obrusach, prezenty dla gości – tutaj nazywają się bomboniere – i miliony innych drobiazgów zajmują sporo czasu i kosztują mnóstwo pieniędzy. Włosi niespecjalnie jednak zwracają uwagę na koszty – chcą, żeby ślub został jak najlepiej zapamiętany i to jest najważniejsze. W tym względzie są raczej tradycjonalistami. Tak, jak w przypadku włoskiej kuchni, która wcale nie jest taka jednolita, jakby się mogło wydawać. Również tradycje ślubne różnią się w poszczególnych rejonach. Włoskie wesela są raczej krótkie, trwają prze-

3 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

DOROTA BOCIAN ważnie kilka godzin. Często są to imprezy na siedząco, bez tańców. W KAŻDEJ KULTURZE ŚLUB TO WYJĄTKOWE WYDARZENIE. Stanowi początek czegoś nowego i nadzieję na wyjątkowe życie, pełne miłości i spełnienia. I każdy kraj ma swoje obrzędy i zwyczaje, żeby to szczęście i pomyślność młodej parze zapewnić. Do włoskiej tradycji do niedawna należał obowiązek zakupu mieszkania i wyposażenia gniazdka dla nowożeńców

(z wyjątkiem sypialni). Spadał on na rodzinę pana młodego. Jednak współcześnie, ze względu na wysokie ceny nieruchomości, zwyczaj ten przegrał z prostszą i tańszą zasadą wynajmu. Włosi żenią się dość późno, w okolicach trzydziestki lub grubo po... Krążą opowieści, że mamusia nie tak młodego kawalera wpierw musi zaakceptować wybrankę serca. Znam osobę z trochę starszego pokolenia, która w trakcie pierwszej wizyty w domu przyszłego męża musiała przejść swoisty egzamin – przyszła teściowa kazała jej najpierw wyprasować koszulę syna. Może to nie takie głupie? Pytam o to matki wszystkich ukochanych i rozpieszczonych synów. Po takim egzaminie miałybyśmy gwarancję, że młodzi dadzą sobie radę... Chyba jednak zaczynam się starzeć, skoro trzymam się takich pomysłów. Po co komu umiejętność prasowania, gdy w każdym markecie jest pralnia? Gotować też nie trzeba – półki uginają się od gotowych propozycji na wynos. Niektórzy prognozują, że niedługo nie będą nam potrzebne w domu kuchenki, bo nikt nie będzie gotował. Znam zielarnię oferującą sałatki z 12 warzyw. Ale po co nam sałatki – można przecież zażyć pięć tabletek i mieć z głowy wszystkie witaminy i minerały, bez mycia, krojenia i przeżuwania.


KAŻDA KULTURA MA WŁASNE ZWYCZAJE, PRZESĄDY I RYTUAŁY. Dzięki nim czujemy się częścią określonej społeczności. Zwyczaje bywają ciekawe, ale mogą być też niedorzeczne lub sprzeczne (według naszych kryteriów). W Polsce nie wypada, żeby panna młoda płakała w dniu ślubu. W Chinach panna młoda powinna na miesiąc przed uroczystością zaplanować godzinę płaczu dziennie. Płacze również w dniu ślubu – i to jak! Przecież wszyscy na nią patrzą. Z kolei w Finlandii na dzień przed ślubem młodzi udają się do sauny, jednak nie sami. Przyszła teściowa pana młodego i druhny idę razem z nimi. Jasne, po co brać kota w worku?... U nas błogosławi się młodych przed wyjściem z domu rodzinnego, a potem wita chlebem i solą. W Kenii, jeśli ojciec panny młodej dobrze życzy córce, to nim odda ją zięciowi przed nowym domem musi córce napluć w twarz i przy okazji na piersi. Żeby miała obfitość pokarmu na nowej drodze życia. W Brazylii panna młoda zamiast bukietem, rzuca za siebie świętym Antonim... Na szczęście tylko figurką z plastiku, by większej szkody łapiącym koleżankom nie uczynić. Ten zwyczaj mogliby wprowadzić także we Włoszech, gdzie święty Antoni jest popularniejszy od Matki Boskiej i Jezusa. A to jest święty, który najlepiej wie, jak znaleźć najważniejszą rzecz w życiu – miłość. W Kongo nie wolno ani śmiać się, ani uśmiechać podczas całej ceremonii. Natomiast w Sudanie Południowym ślub jest ważny dopiero po przyjściu na świat drugiego dziecka.

We Włoszech przygotowania do ślubu trwają 2 lata

Każdy szczegół, także kolorystyczny, musi być przemyślany

Ślub i wesele są często ucieczką od samotności

W społeczności Tidong na Borneo zaraz po ślubnej ceremonii para nie może przez trzy dni korzystać z toalety. Musi skupić się na sobie, a nie przyziemnych potrzebach. Na Bali na uczcie weselnej obecne są tylko kobiety. Mężczyźni w tym czasie... wypoczywają po weselnych przygotowaniach. Na ślub w Szwecji nie można włożyć czerwonej sukienki, żeby nie być posądzoną o romans z panem młodym. W Tybecie w niektórych wiejskich społecznościach – mimo zakazu władz chińskich – praktykowana jest poliandria. Jest to związek małżeński, w którym kobieta może posiadać kilku mężów. Zwykle są to bracia, wspólnie uprawiający ziemię i dbający o całą rodzinę. Na Mauritiusie nie wypada odchudzać się przed ślubem. Żona musi być „dorodna”, bo jest to wyznacznik wysokiego statusu społecznego. LUDZIE CHCĄ ZAWIERAĆ ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE, jak świat długi i szeroki. Niezależnie od orientacji seksualnej, od statystyk rozwodowych, przykładów z najbliż-

szego otoczenia, oczekiwań partnerów, kosztów związku etc. Biorą śluby i weselą się. Kobiety pragną, by ukochany oświadczył się w romantycznych okolicznościach przyrody. Potem ona założy białą suknię i przez całe życie będzie wspominać miesiąc miodowy. Kobiety (przynajmniej duża ich część ) marzą o tym do tego stopnia, że niektóre są w stanie wziąć ślub... same z sobą. Tak zrobiła niedawno pewna Włoszka, trenerka fitness. Wprawdzie ślub Laury Mesi nie jest ważny w obliczu prawa włoskiego, ale za to dziewczyna miała huczne wesele i na pewno zostanie z sobą do grobowej deski! Laura nie jest pierwszą taką osobą. W Australii kilka lat temu pewien mężczyzna wziął ślub ze swoją labradorką (bez seksualnych podtekstów). Nie wiem, czy to było fajne, czy po prostu smutne. Jeśli tak dalej pójdzie, największym problemem ludzkości stanie się straszliwa samotność, a z nią depresja i inne choroby cywilizacyjne. Ludzie samotności się boją i robią wszystko, by jej uniknąć. Zawsze za kimś tęsknią, chcą z kimś być, gdzieś przynależeć – do klubu, partii, kościoła. Potrzeba kontaktu jest taką samą potrzebą, jak głód i pragnienie. Więc może zamiast sprawdzać codziennie, co dzieje się na Facebooku, wyjdźmy gdzieś do ludzi? Może tam czeka na Ciebie druga połówka? Autorka od 7 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 1


fElIEtON

egZAMIn Z LOJaLNOŚCI

porozmawiaJmy o przyJaźni, choć to kiepski początek felietonu. dobry wstęp powinien zaciekawić, nakłonić do dalszeJ lektury. a czy można intrygować tematem wielokrotnie rozłożonym na czynniki pierwsze? ile razy da się odgrzewać ten sam kotlet? pewnie wiele... nie znam człowieka, którego ten temat by nie dotyczył. a ile ludzi, tyle doświadczeń i opinii.

PRAWDZIWYCh PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W BIEDZIE. Tak twierdzą jedni. Drudzy, że udawać współczucie jest łatwiej niż radować się czyimś szczęściem. Im lepiej nam się w życiu wiedzie, tym więcej wywołujemy emocji. Niekoniecznie pozytywnych. Zaczynają nam wtedy zazdrościć, to znaczy usprawiedliwiać przed sobą fakt, że to inni, a nie oni, osiągnęli sukces. Z drugiej strony, póki wiedzie nam się dobrze, tak zwanych przyjaciół będziemy mieć całkiem sporo. I zawsze znajdzie się ktoś, kto z naszych pleców zrobi sobie drabinę na szczyt. Łatwiej tak, niż przecierać własne szlaki. Ludzie sukcesu roztaczają wokół siebie pozytywną energię, a to doskonały pokarm dla wampirów energetycznych. Przyssie się taki i odbierze dobry nastrój, całą uwagę koncentrując na sobie. Dlatego najlepiej by było przynajmniej raz w życiu skonfrontować grono przyjaciół z jakąś trudną sytuacją. Sukces przyciągnie osoby interesowne, które będą chciały urwać choćby kawałek cudzego szczęścia. Porażka odstraszy – i grono znajomych radykalnie zmaleje. Tylko czy ludzi, którym się ufa, warto poddawać takim sprawdzianom? Chyba nie na tym

3 2 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

zaufanie polega. Poza tym mogłoby się okazać, że w głośnym tłumie jesteśmy całkowicie sami i samotni. A kto jest na takie rozczarowanie naprawdę gotowy? KIEDY BLISCY ZAWODZą i zostajemy sami, uratować nas może tylko pewność siebie. Życie generalnie nie głaszcze po głowie. Prędzej czy później każdego spotka od przyjaciół cios prosto w serce. Ale osoba, która zna swoją wartość, nie uzależnia samopoczucia od tego, co powiedzą inni. Nie potrzebuje znikąd potwierdzenia, że jest mądra, piękna, zdolna. Potrafi sama siebie przekonać, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Najgorzej jest wtedy, kiedy komuś wydaje się, że ma silną osobowość, a tak naprawdę buduje swoją wartość na poklasku innych. Wtedy każda przegrana, zawód, złe słowo, hejt budzą w człowieku mordercę, rzucającego się z wściekłością na wszystko co żywe. Odgrywa się, odreagowuje i obwinia. Jak oni mogli... Owszem, mogli, ale to nic nie znaczy. Prawdziwy król/królowa koronę nosi do końca. Nawet wtedy, gdy nie docenią, obrzucą błotem, przycisną do ziemi, potraktują niesprawiedliwie. Nie warto zniżać się do pewnego poziomu, obnażać słabości i pokazywać, jak niewiele różni nas od tych, którymi gardzimy. Człowieka nie poznaje się wtedy, gdy idzie dobrze. Jego prawdziwą twarz ujrzysz, kiedy przyjmuje krytykę i boryka się z porażkami. Zdumiewające, jak często lecimy na paliwie, jakim jest podziw innych. Lądowanie może być gwałtowne i twarde. W PRZYJAŹNI NIE LICZY SIĘ ILOŚć, A JAKOŚć.

Wiele osób, mimo obietnic, nie zdaje egzaminu z lojalności. Więc cóż? Starajmy się dawać dobry przykład i liczyć na to, że karma wraca.

ANGELIKA WICIEJOWSKA

Fot. Patryk Kamrowski

SŁYSZELIŚCIE O KIWI? Nie kwaskowatym owocu w brązowej, włochatej skórce, lecz o małym nielotnym ptaku bez ogona, ale z długim dziobem. Słuchałam porannej audycji w radiu i nagle prowadzący zapodał: Bo wiecie, człowiek człowiekowi wilkiem. Prawda? A kiwi kiwi kiwi. Rozbawił mnie ten językowy żarcik. O ileż nasze relacje byłyby prostsze, gdybyśmy zawsze byli dla siebie po prostu ludźmi. Jak kiwi dla kiwi. Bez podszywania się pod wilka w owczej skórze, bez podkładania świni i lisiego cwaniactwa. To ciekawe, że gdy chcemy kogoś obrazić, nazywamy go jakimś zwierzęciem. Ale nie ma drugiego takiego gatunku jak człowiek, z premedytacją czyniący krzywdę drugiemu, byle tylko zaszkodzić. W świecie zwierząt takie rzeczy się nie zdarzają. Tylko my potrafimy kierować się nienawiścią.


POD PAtRONAtEM lADY’s ClUB

MadaME HIsTORy

W

u KSIĄŻĄT SuŁKOWSKIch

ernisaż wystawy „Madame History” odbył się na zamku książąt Sułkowskich w czwartek 8 marca 2018, w Dniu Kobiet. Na otwarcie ekspozycji przybyło mnóstwo gości. Wieczór prowadziły Iwona Purzycka, dyrektor Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej, i Nataliia Volkova, autorka stylizowanych historycznych kapeluszy, sukien i 20 portretów kobiet biznesu. Ukrainka z Kijowa, mieszkająca w Polsce od maja 2017, wcześniej dziennikarka, scenarzystka, reżyserka i producentka programów telewizyjnych, redaktor naczelna czasopisma „Polityk HALL”. Wystawa dedykowana została stuleciu uzyskania praw wyborczych przez kobiety w Polsce. Udział w projekcie wzięły Ewa Nowak-Aljović, Katarzyna Becker, Elżbieta Paczosińska-Bień, Ewa Trzepizur-Dżoga, Magdalena Gałuszka, Gabriela Kajzer, Anna Kulec-Karampotis, Renata Kozak, Lucyna Kozień, Sylwia Mokrysz, Eliza Mosakowska, Katarzyna Górna-Oremus, Natasha Pavluchenko, Iwona Purzycka, Joanna Rynkiewicz, Agata Smalcerz, Anna Szczęśniak, Marta Wawrzyczek, Katarzyna Wesołowska i Dorota Imielska-Zdunek. Większość portretowanych pań przybyła na zamek, by goście wieczoru mogli skonfrontować historyczne wizerunki Madame z ich współczesnym wyglądem. Stylizacje fryzur do portretów wykonały stylistki z Trendy hair Fashion, makijaż artystyczny Beata Bojda, a zdjęcia backstage’owe Magdalena Ostrowicka. Wywiad z Nataliią Volkovą na temat idei projektu możecie przeczytać w poprzednim wydaniu magazynu Lady’s Club lub na stronie www.ladysclub -magazyn.pl. Wystawa będzie czynna do 1 lipca 2018. Patronat prasowy nad projektem sprawuje Lady’s Club. sTANisŁAW BUBiN zdjęciA © LAdY’s cLUB

na wernisaż prZybyły nieMal wsZystkie panie ucZestnicZące w projekcie MadaMe history

gości witały iwona purZycka i nataliia VolkoVa otwarcie wystawy Zainteresowało Mnóstwo osób

lucyna koZień, dyrektor bielskiej banialuki, nataliia VolkoVa i katarZyna górna-oreMus prZed swoiM ZdjęcieM na tle Zdjęcia naucZycielki i dZiennikarki

wsZystkie panie bardZo chętnie prZyMierZały historycZne kapelusZe i poZowały do Zdjęć; to była jedna Z głównych atrakcji wiecZoru

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 3 3


Miss Polonia 2018

SANDRA MATLAK najpiękniejsza

R

3 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Edyta Dwornik, organizatorka gali

Sandra Matlak (w środku) z wicemiss Sandrą Pawłowską i Angeliką Bąk Kaja Oleszczuk przyjechała na wybory z Zagłębia

Sandra we wszystkich konkursowych odsłonach prezentowała się olśniewająco

Piękna Sandra w otoczeniu swoich równie pięknych koleżanek

Miss Publiczności została Klaudia Szweter z Jankowic

Zdjęcia Arkadiusz Górowski

egionalna gala Miss Polonia 2018 odbyła się w marcu w Dworku Eureka w Czechowicach-Dziedzicach. Jej organizatorką była Edyta Dwornik, właścicielka Agencji Mody Prestige w Bielsku-Białej. O koronę najpiękniejszej walczyło 12 dziewcząt – wszystkie młode, piękne i zgrabne. W czasie konkursu dziewczyny prezentowały się w kolekcjach Chantale, Lazur Polska Moda, LiParie, Kaya by Karo, Kartes, projektantów Joanny Kruczek i Łukasza Dopieralskiego. Kandydatki oceniali jurorzy, wśród nich kreatorka mody Natasha Pavluchenko. Miss Polonia Bielsko-Biała 2018 została 18-letnia Sandra Matlak z Czechowic-Dziedzic (177, 87-62-91), I wicemiss 20-letnia Sandra Pawłowska z Bielska-Białej (172, 86-69-87), a II wicemiss 20-letnia Angelika Bąk z Wadowic (174, 80-67-95). Królowa piękności, Sandra Matlak, jest modelką w Modeling Agency A S Management Cracow. Nasi Czytelnicy pamiętają ją z edytorialu Magdaleny Ostrowickiej What To Wear w magazynie Lady’s Club nr 5 (50) 2017 (można go obejrzeć na www.issuu. com/ladysclub lub na naszej stronie www. ladysclub-magazyn.pl w zakładce Czytaj). W konkursie wzięły udział ponadto: Klaudia Szweter z Jankowic, Anna Haczek z Porąbki, Monika Wachełka z Bestwiny, Natalia Liber z Oświęcimia, Ewelina Fajkis z Bielska-Białej, Kaja Oleszczuk z Dąbrowy Górniczej, Weronika Bajorek z Bielska-Białej, Małgorzata Macek z Radlina i Paulina Kubisz z Czechowic-Dziedzic. Magazyn Lady’s Club był patronem medialnym wyborów.

Natalia Liber, jedna z niewielu blondynek w konkursie


Reklama

S

alon kosmetyczny PERFECT BODY w Katowicach -Ligocie powstał po to, aby uczynić Cię jeszcze piękniejszą, dzięki nowym produktom i metodom z zakresu modelowania sylwetki, zabiegów na ciało i masaży. Bogata oferta i piękne, ciepłe wnętrze miło Cię zaskoczą. Po wizycie będziesz odprężona, zrelaksowana i lśniąca nowym blaskiem. ZAPRASZAM Katarzyna Adamczyk

uSŁuGi rEHaBilitacYJnE

Masaże lecznicze, klasyczne, drenaż limfatyczny, bańka chińska

zaBiEGi SPa na ciaŁO

EnDErmOlOGia lPG

Najskuteczniejsza metoda walki z cellulitem i modelowania sylwetki

Luksusowe złote ciało, jagodowe orzeźwienie, masaż gorącym kamieniami, zabieg chocolate of spa Oferujemy również wyjątkowy prezent dla klientów indywidualnych i dla firm

BiOSYmulacJa EXcEl PrO

BOn PODarunKOWY SPa/Voucher SPa

Likwidacja niedoskonałości i ujędrnianie skóry

BanDaŻE arOSHa

Niezwykła bogata formuła, zawierająca różnorodne składniki, skutecznie redukująca niedoskonałości ciała, takie jak cellulit, otyłość, utrata jędrności i elastyczności skóry. Dają widoczne efekty już po pierwszym zabiegu.

Start & rEWinD

Nowa generacja nanokosmetyków działających szybko i skutecznie. Zabieg jest skuteczny w przypadku nadmiaru tkanki tłuszczowej, utraconej jędrności, luźnej skóry, zatrzymywania nadmiaru wody w organizmie, cellulitu wodnego i tłuszczowego, kruchości naczyń włosowatych.

nOWOŚĆ tHErmOGEniQuE

Termogeniczny zabieg kształtujący i wyszczuplający sylwetkę

ŚLEDŹ AKTUALNOŚCI I KORZYSTAJ Z PROMOCJI Umów się na wizytę telefonicznie lub mejlowo www.facebook.com/perfectbodykatowice www.instagram.com/perfectbodykatowice

•K

Dla

N Czytelniczek PO

Lady’s Club z tym numerem ON jednorazowy rabat 50% P KU na wybrany zabieg z oferty

•K

U

U

N PO

Salon kosmetyczny PERFECT BODY • Piotrowicka 91/6 (os. Książęce) • Katowice (Ligota) www.perfectbody.katowice.pl • kontakt@perfectbody.katowice.pl • tel. 518 24 00 23


podróże

Panorama Grodna nad Niemnem i widok na Stary Zamek, miejsce śmierci królów Kazimierza Jagiellończyka i Stefana Batorego. Obecnie remontowany w stylistyce XVI w.

Nie bójcie się Białorusi Korespondencja własna z Grodna

Kiedy

zameldowałem się w luksusowym hotelu „P rival” pod

joma zakrzyknęła w trwodze przez internet:

Tak działa potęga stereotypu. Na Białoruś Białoruś całkowicie . Jakże niesłusznie!

P

amiętam, całkiem niedawno pisowski marszałek Senatu wrócił z Białorusi i wyraził się o niej pozytywnie. Natychmiast w sieci przylgnęła do niego łatka „przyjaciela Łukaszenki”. Ja chyba też się narażę, ale powiem wprost – wymarzony kraj do zwiedzania na te niebezpieczne czasy. Normalny kraj europejski, z nieprawdopodobnie gościnnymi i życzliwymi ludźmi. Bezpieczny, czysty i jeszcze tani (1 rubel białoruski = ok. 1,80 zł). Znakomicie zaopatrzony, z pełnymi sklepami. Z niewielkim, jak na nasze standardy, ruchem samochodowym i bezpłatnymi parkingami.

pięknie położonym nad

Niemnem ,

zna -

matko !

się nie

Pojechałeś tam dobrowolnie, czy cię wywieźli ?!” jeździ . N ie ten kierunek , nie do satrapy. O brzydzili nam

Z dobrymi – w miarę – drogami, wciąż remontowanymi i poszerzanymi do klasy autostrad i dróg szybkiego ruchu. Z czystym środowiskiem i pięknie odrestaurowanymi (częściowo z pomocą Unii) zabytkami. W czasie dość krótkiego pobytu miałem okazję poznać Grodzieńszczyznę, najbardziej europejską część Białorusi, leżącą między Litwą a Polską. Nie będę uogólniał i rozpisywał się na temat całej republiki. Powiem tylko, co widziałem na własne oczy. Jak wszędzie – enklawy bogactwa i dobrobytu, ale też wielkiej biedy. Wieś białoruska wyludnia się i niszczeje. Pod miastami

Larysa Lotysh, opiekunka domu Elizy Orzeszkowej, z pasją opowiada o pisarce, którą po śmierci żegnało ponad 15 tys. mieszkańców Grodna

3 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

„O

Grodnem ,

powstają zamożne wille i domy jednorodzinne. Białorusini jeżdżą nowoczesnymi samochodami. Zbyt wielu Zaporożców i Ład już nie znajdziecie. Sfera prywatnej działalności gospodarczej wciąż się poszerza. Nie widać policji i agentów łażących za cudzoziemcami. Propaganda komunistyczna i portrety wodza? Tego też nie ma, choć w każdym miasteczku przy urzędach pomniki Lenina. Dawny ustrój pozostał przede wszystkim w nazwach ulic (wszystkie główne, to Sowiecka, Marksa, Lenina) i emblematach na niektórych obiektach. Irytuje na przykład czerwona gwiazda

Dom-muzeum Elizy Orzeszkowej (Arzeszko, jak mówią Białorusini) to dla Polaków obowiązkowy punkt na turystycznej mapie zwiedzania


Biurko, przy którym pracowała autorka „Nad Niemnem”

Ekskluzywny hotel „Prival” pod Grodnem należy do istniejącej od 157 lat Fabryki Papierosów

Widok na wspaniałą cerkiew katedralną

Wielka synagoga w Grodnie z 1578 r., odbudowana po pożarze w l. 1902-1905. Przed wojną do gminy żydowskiej należało ponad 30 tys. osób, dziś niespełna 300. Obiekt na liście UNESCO

O dworze Tyzenhauza i hrabiów Koziełł-Poklewskich świetnie opowiada białoruska przewodniczka

Cerkiew na Kołoży jest najstarszym i najcenniejszym zabytkiem w Grodnie

Wspaniale odbudowany przez prywatnego właściciela dawny folwark Karolin-Łosośna

Polskie nabożeństwo w bazylice św. Franciszka Ksawerego

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 7


na iglicy Nowego Zamku w Grodnie – pałacu królewskiego zbudowanego w czasach Augusta III Sasa. To w nim odbywały się Sejmy generalne w okresie I Rzeczypospolitej, w nim został podpisany traktat II rozbioru Polski między Rosją a Prusami, a król Stanisław August Poniatowski złożył podpis pod aktem abdykacji. A tu sowiecka gwiazda, bo pałac był później siedzibą partii komunistycznej. Na szczęście takich akcentów naprawdę niewiele. Serce nie krwawi nad zacieraniem polskości na dawnych naszych ziemiach, bo już się tej polskości tak nie zaciera jak w czasach Związku Sowieckiego. Polską mowę słyszy się często, ludzie mówią bez większych obaw, nie wstydzą się pochodzenia (Polacy stanowią teraz ok. 25% mieszkańców miasta – gdy przed wojną ponad 60%). Oczywiście dominują języki rosyjski i białoruski, napisy są często dwujęzyczne, toteż biada temu, kto nie otarł się w szkole o „bukwy”, bo będzie miał kłopot z odczytywaniem tablic drogowych i kierunków. Jest jednak nadzieja – także tu wszędzie wciska się angielski, młodzież po angielsku mówi nieźle, coraz lepiej, więc... koniec języka za przewodnika. Zdumiałem się najbardziej, wchodząc w dzień powszedni w południe do bazyliki katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie. Msza odprawiana była po polsku i kościół był pełny. Teraz wszystkie kościoły i cerkwie, które ocalały po reżimie sowieckim, są otwarte i zadbane. W wielu miejscach, również na skrzyżowaniach dróg, widać stojące obok siebie krzyże katolickie i prawosławne. Wojen religijnych nikt już nie toczy, nikogo nie rażą drewniane krzyże przy ulicy Sowieckiej albo obok pomników Lenina czy obelisków z radzieckimi czołgami z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. O dekomunizacji mowy nie ma. Czy są rysy na tym sielskim wizerunku? Owszem. Liczne polskie pamiątki i historyczne tropy powinny nas ciągnąć do Grodna, Baranowicz, Lidy, Nowogródka (młodość Mickiewicza), Nieświeża (dawna posiadłość Radziwiłłów), Zalesia, Szczuczyna, Oszmiany, Ostrowca, Smorgoni, Świsłoczy, Wołkowyska, Zelwy, Korelicz czy Starych Wasiliszek, gdzie urodził się Czesław Wydrzycki, znany później jako Czesław Niemen. Problem w tym, że po drodze jest przejście w Kuźnicy, zewnętrzna granica Unii Europejskiej. Granica, która odstrasza. Czy są kolejki, czy nie – co najmniej dwie

3 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Tatsiana Lidyaeva, szefowa wydziału turystyki, serdecznie zaprasza Polaków do Grodna

godziny trzeba odstać i narazić się na zapomniane upokorzenia: szczegółową kontrolę paszportową i celną. I Polacy, i Białorusini nie są przyjemni. Grzebanie w walizkach, szukanie wódki i papierosów. Dzięki łaskawości Łukaszenki na szczęście możemy do Grodna i obwodu grodzieńskiego (a także Brześcia i obwodu brzeskiego) podróżować bez wizy, ale trzeba mieć przepustkę wystawioną przez polskie lub białoruskie biuro podróży. Można ją zdobyć przez internet, lecz bez niej ani rusz. Wykupując przepustkę, możemy – ale nie musimy – kupować usługi turystycznej, a o tym, jaki będzie jej zakres, decydujemy sami. Przekraczamy więc granicę i robimy to, na co mamy ochotę, nikt za nas nie decyduje, gdzie chodzimy i jeździmy w strefie bezwizowej. Jeśli natomiast chcemy, by po wybranych zabytkach oprowadził nas ktoś z miejscowych, rezerwujemy wcześniej usługę, płacimy biuru podróży i gotowe. Przepustki nie mają na celu zachowania kontroli nad turystą, lecz raczej pobudzenia lokalnej branży turystycznej. Można więc powiedzieć sobie: mam dwa dni wolnego, do Grodna i obwodu grodzieńskiego wolno jechać bez wizy, wsiadam w auto i jadę. Z przepustką, rzecz jasna. Zobaczę piękną starówkę, Stary i Nowy Zamek, zwiedzę dom-muzeum Elizy Orzeszkowej, cerkiew na Kołoży i cerkiew katedralną pod wezwaniem Opieki Przenajświętszej Bogurodzicy. Później zjem w najlepszej restauracji „Korolewskaja ochota”, prześpię się w hotelu „Prival” i pojadę nazajutrz do wspaniale odrestaurowanego folwarku Tyzenhauza we wsi Karolin koło Grodna. A jeśli starczy mi czasu, popłynę Kanałem Augustowskim wzdłuż granicy polsko -białoruskiej... Tak działa strefa Grodno Visa Free (więcej szczegółów na stronie www.grodnovisafree.by/pl).

Ludzie, których tam poznałem, gestorzy turystyki, gorąco do tego namawiali. Tatsiana Lidyaeva, szefowa wydziału turystyki w Grodnie, Sergiej Jakszewicz, dyrektor biura przewozów Grodno Visa Free, Genadij Konon, właściciel biura podróży i wspaniale odnawianego kompleksu turystycznego Młyn Wodny koło Lidy czy Władimir Seniuta, opiekun, a dokładniej rzecz ujmując – kustosz domu rodzinnego Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach, człowiek wzruszająco oddany pamięci wielkiego polskiego wokalisty (szerzej o domu Niemena napiszę w następnym numerze LC), przekonywali, że nie należy się bać Białorusi, że ludzie są serdeczni i liczą na polskiego turystę, że kto raz do nich przyjedzie, będzie wracał, bo wszystkiego od razu zobaczyć się nie da, a miejsc wartych zobaczenia jest mnóstwo. – Łukaszenka daleko, w Mińsku. On robi swoje, my robimy swoje. Nikt nikomu głowy nie zawraca, nikt się do niczego nie wtrąca – przekonywał jeden z naszych gospodarzy przy kieliszku Bulbasza, miejscowej białej wódki. Poniekąd miał rację. Kto się od polityki trzyma daleko, nie rozprawia o demokracji i wolności słowa, ten ma spokój. Pomijając ten wątek – tak czy owak trzeba tam pojechać choć raz, mimo granicy i biurokratycznych trudności (nawiasem mówiąc, każdy, komu strefa Schengen i Bruksela doskwierają, powinien przeżyć swoiste déjà vu, żeby wiedzieć, przeciwko czemu bluźni). Uważam, że wyjazd na wschód to w pewnym sensie obowiązek każdego Polaka. Zobowiązanie i dług wobec pokoleń, które tam żyły, rozwijały Kresy i cierpiały. A także wobec pokoleń, które mieszkają teraz i które nadejdą – żebyśmy uczyli się Kresów i pamiętali.

Tekst i zdjęcia STANISŁAW BUBIN


Monaster Św. Borysa i Gleba z XV w. W 1854 r. powódź podmyła skarpę i część cerkwi runęła do Niemna – stąd fragment odbudowany w drewnie

Czerwona gwiazda oraz sierp i młot wciąż szpecą Nowy Zamek

Na ścianach zabudowań w gospodarstwie agroturystycznym odnowiono polskie herby

Cudowny obraz Przenajświętszej Bogurodzicy, W Grodnie świetnie spisują się trolejbusy; którego bolszewicy nie mogli zniszczyć powietrze tam jest czyste, nie ma smogu

W tym skromnym domu w 1939 urodził się Czesław Niemen i mieszkał do 1958 r.

Lida, potężny zamek Giedymina znajduje się w środku miasta

Właściciel młyna pod Lidą (odkupił ruinę od państwa za 10 dolarów) tworzy wielki kompleks turystyczny

Władimir Seniuta, kustosz domu rodzinnego Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach

Władimir jest ekonomistą, ale z uwielbienia dla talentu Niemena został opiekunem domu-muzeum

Na dziedzińcu często odbywają się turnieje rycerskie

Genadij Konon z pasją opowiada, jak w odbudowie młyna pomaga mu miejscowy wodnik

Na ulicę Marksa? Trzeba skręcić w prawo

Przewodnik z dumą podkreśla, że w tej części Grodzieńszczyzny mieszkają także Żmudzini

Młyn na potoku jeszcze w remoncie, ale już przyjmuje turystów śpiewem, tańcem i... samogonem

Dziękuję Lokalnej Organizacji Turystycznej Beskidy w Bielsku-Białej za umożliwienie wyjazdu na Białoruś.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 9


podróże

Czerwone piaski pustyni Korespondencja własna z Emiratów Arabskich Renata Kukla

Jest

na świecie miejsce , gdzie wszystko jest

NAJ. Największe, najpiękniejsze, najnowocześniejsze. Jednak w obecnych czasach jedno NAJ ma szczególne znaczenie – najbezpieczniejsze . E miraty A rabskie to nie tylko najbogatszy kraj świata , ale także najbezpieczniejszy.

P

ołożony pomiędzy Europą i Azją, na styku różnych kultur, których elementy są głęboko zakorzenione w lokalnej tradycji, oferuje możliwość przeżycia niesamowitej przygody. To podróż w przyszłość tak odległą, że dla większości krajów nierealną. I pomyśleć, że kilkadziesiąt lat temu była tutaj tylko pustynia... Niewielki kraj na Środkowym Wschodzie składa się z siedmiu emiratów. Dwa najbardziej znane, to stolica Abu Dhabi i Dubaj – światowy symbol luksusu. Miasto powstało (i powstaje) w niesamowitym tempie. Dźwigi przy rozpoczętych budowlach, które widać na każdym kroku, stanowią 30% wszystkich dźwigów świata. W Dubaju – dla kontrastu z nowoczesnością – zobaczyć też można przepiękną plażę z błękitnym oceanem. Z piasku zostały usypane wyspy w kształcie mapy świata i palm, na których zbudowano najbardziej charakterystyczną budowlę i najwytworniejszy, najbardziej ek-

4 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Nasza autorka na tle najwyższego budynku świata, Burj Khalifa

skluzywny hotel świata, Burj al Arab. Jako jedyny ma 7 gwiazdek. Z kolei najwyższy budynek świata, to Burj Khalifa. Patrząc na ten wieżowiec, mający 828 metrów wysokości i 206 pięter, czułam nieskończoną potęgę możliwości architektonicznych człowieka. Wyglądem ów drapacz chmur nawiązuje do kwiatu pustyni i architektury islamu. Nocą przed nim wyświetlany jest spektakl tańczących fontann, a cały budynek co pół godziny mieni się feerią barw wywoływanych laserami. Tutaj również powstaje największe lotnisko świata. Tempo rozwoju jest ogromne, a dodatkowo przyspieszone przez World Expo, która odbędzie się w Dubaju w 2020 roku. O bogactwie tego emiratu niech świadczy fakt, że policja jeździ samochodami z fabryk Aston Martina, Ferrari i Lamborghini. Najdroższy radiowóz Aston Martin One-77 jest wart blisko 1,8 mln dolarów.


Wieżowiec Burj al. Arab

Każde centrum handlowe czy drapacz chmur to miasto w mieście. Każdy wieżowiec ma niepowtarzalny kształt – sopla lodu, żagla, spirali. Nie ma potrzeby wychodzenia na zewnątrz, gdyż jest w nich absolutnie wszystko. Poszusować na śniegu pośrodku pustyni? Proszę bardzo! W Dubaju to jest możliwe. Powstaje też podwodny hotel na rafie koralowej, aby turyści mogli podziwiać niezwykłe morskie widoki. Apartamenty będą wyposażone w niewielkie batyskafy, którymi goście będą mogli wyruszać na podwodne spacery. Bajka? Tak, spacerując po dubajskiej marinie, czułam się bohaterką tej niesamowitej bajki. Na próżno szukać niedopałków, śmieci, zużytych reklamówek na chodnikach czy parkingach. Nie znajdziemy nic. Miliony ludzi przewijają się po mieście

ki złota i zatopione w kruszcu truskawki. Dubaj nazywany jest Złotym Miastem. Krążą opowieści o niezwykle atrakcyjnych cenach wyrobów ze złota. Biżuteria jest rzeczywiście unikatowa, ale ceny, niestety, takie jak w Polsce. Można pisać o nieskończonej ilości NAJ, jednak Emiraty Arabskie to także rajskie plaże i luksusowe hotele dla gości z całego świata. Mieszkałam w Ras Al Khajmah. To najbardziej zróżnicowany pod względem przyrodniczym emirat. Turystów przyciągają różnorodność krajobrazów, piękna linia brzegowa Zatoki Perskiej, piaszczysta plaża, nowoczesne centra handlowe i tradycyjne arabskie souki, na których można zaopatrzyć się w regionalne produkty i aromatyczne przyprawy. To była doskonała

Architektura arabska to również meczety, których w Dubaju jest mnóstwo. Silne przywiązanie do religii i tradycji miesza się z dążeniem do bicia rekordów w nowoczesnej architekturze. Islam jest w Zjednoczonych Emiratach Arabskich religią państwową, wpisaną w konstytucję.

Arabskich zimą. W połowie marca temperatury przekraczały już 30 stopni. Lot z Polski trwa około pięciu godzin.

Czerwone piaski pustyni na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Niesamowita mieszanka doznań! Ilekroć człowiek tam trafi, za każdym razem będzie doświadczał nowych emocji. O nudzie nie ma mowy. Tempo rozwoju jest tak ogromne, że nie wiadomo, co zastaniemy za rok. Emiraty to bowiem nieustająca podróż do przyszłości.

Sztucznie usypana Wyspa Palmowa w Dubaju

baza wypadowa do zwiedzania Dubaju. W wolnym czasie plażowanie połączone było ze sportami wodnymi. Skutery wodne, rejsy motorówką... coś pięknego! Mieszkanie tutaj było znakomitym pomysłem. Po nieziemskiej ilości wrażeń z Dubaju, mogłam oddać się relaksowi i rozmyślaniom nad wodami Zatoki Perskiej. Gorący klimat sprawia, że najlepiej pojechać do Emiratów

RENATA KUKLA Autorka mieszka w Jaworzu, jest kosmetyczką i wizażystką. Zbiera książki i kolekcjonuje filmy poświęcone przestępczości zorganizowanej. Uwielbia podróże,

Fot. Jerzy Ronkiewicz

nieustannie, a czysto, jakby nie było nikogo! Ta nieskazitelna czystość powoduje, że nikomu nie przyjdzie do głowy, aby cokolwiek rzucić na ziemię. Najdroższy deser świata? Oczywiście w Dubaju! To babeczka Golden Phoenix przyrządzana z organicznej mąki, najwyższej jakości masła, czekolady prosto z Włoch i ziaren wanilii z Ugandy. O jej wartości stanowią 23-karatowe jadalne płat-

samodzielnie planując swoje trasy. Żeby dotrzeć do miejsc, które chce zobaczyć i rozmawiać z ludźmi, których pragnie poznać, nauczyła się kilku języków.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 1


Wywiad

JUŻ NIC NIE MUSZĘ Z piosenkarzem, aktorem i poetą ROBERTEM JANOWSKIM rozmawia Agnieszka Zielińska

Czy wyobraża pan sobie życie bez muzyki?

Nie wyobrażam sobie życia przede wszystkim bez kobiet. Dopiero potem bez muzyki. Gdyby nie było kobiet, w ogóle nie byłoby sztuki. Tak naprawdę my, mężczyźni, piszemy poezję, tworzymy muzykę, obrazy dla kobiet, które są naszymi muzami. Niczego w tej kwestii bym nie zmienił. Kobiety pana życia?

Teraz najważniejsze są moje córki, żona, mama. Obecnie w tej kolejności. Kiedyś wyglądała ona inaczej. Wychowywałem się bez ojca, więc w mojej świadomości najważniejsza była mama. To właśnie dzięki niej zainteresowałem się muzyką. Kiedy zakłada się własną rodzinę, człowiek jest związany przede wszystkim właśnie z nią. Jest pan autorem „Kołysanki”: „Nie zostaniesz nigdy Synku sam, nie pozwolę więcej Ci się bać małym sercem”... Rzadko kołysanki śpiewa mężczyzna.

To tekst napisany dla mojego synka, który po rozwodzie pozostał z matką. To żal ojca, który nie może być ze swoim dzieckiem.

4 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Zmieńmy temat. Czuje się pan nadal jak bohater musicalu „Metro” z początku lat 90.: „rycerzem błędnym, poszukiwaczem chwili szczęścia”?

Bycie artystą, błędnym rycerzem, pasuje do wszystkich czasów. Wolę mieć swobodę artystyczną, pozostać dobrym, empatycznym człowiekiem, osobą naiwną i wierzącą ludziom, niż na przykład wyrachowanym politykiem. Nadal wierzę w sprawiedliwość i mogę to robić właśnie jako artysta... …i romantyk.

Tak, jestem romantyczny. Często ludzie młodzi boją się do tego przyznać, zwłaszcza w Polsce. Dalej obowiązuje stereotyp mężczyzny typu macho, drwala nieokazującego słabości. Taka jest norma społeczna. Tymczasem o wiele łatwiej się żyje, gdy człowiek przyznaje się do swoich słabości, potrafi się wzruszać. Co pana wzrusza?

Na pewno kontakty na żywo z odbiorcami. Jak tutaj, w Mierzęcicach koło Będzina, gdzie na mój koncert z okazji Dnia Kobiet


Porozmawiajmy o teleturnieju „Jaka to melodia?”. Powiedział pan kiedyś, że program ma mocno edukacyjną formę i to powód do dumy.

Widzę, jak w ciągu 20 lat obecności na antenie wzrosła świadomość widzów. Jak wielkie znaczenie dla ludzi młodych i starszych mają muzyka, jej historia, poszczególne piosenki. Zwłaszcza piosenki polskie, w których znajdują się prawdziwe perły. Tylko położenie geograficzne przesądziło o tym, że Władysław Szpilman, Jerzy Jurandot czy Jerzy Petersburski nie zostali docenieni na świecie. Muzyki nam nigdy nie zabraknie, więc program może trwać i trwać.

Ważna jest też sympatyczna, rodzinna atmosfera.

Także dzięki niej program trwa od tylu lat i ma wierne grono widzów przed telewizorami i w studiu. No i uczestników. Oczywiście mógłbym mieć inne ambicje i zarobki, ale to nie jest dla mnie tak ważne. Nie zdecydowałbym się z programu odejść, nie mógłbym zawieść swoich odbiorców. Jakie życzenia złożyli panu najbliżsi z okazji urodzin 22 marca?

Tradycyjne. Czego sam bym sobie życzył? Przede wszystkim, żebyśmy mogli z żoną pojechać tylko we dwoje na wakacje. Byłby to pierwszy wspólny wyjazd od dłuższego czasu. No i chciałbym wydać kolejną płytę. Upływ czasu pana przeraża?

Nie w takim sensie, w jakim postrzega upływ czasu większość osób. Mam 57 lat i ta dojrzałość jest piękna. Nie spodziewałem się, że to będzie tak wspaniały czas w życiu człowieka, w życiu mężczyzny. To właśnie teraz spotykają mnie ważne, wartościowe rzeczy. To najpiękniejszy czas w moim życiu i chciałbym, żeby trwał. W tym sensie przeraża mnie tylko upływ czasu, że boję się stracić to, co mam. Bardzo się cieszę, że nie jestem już w okresie buntu. Świat obecnie jest trudniejszy, mniej przyjazny, niż wcześniej dla młodych ludzi, łatwo się w nim pogubić. Także w tym sensie cieszę się, że mogę się z nim mierzyć jako człowiek dojrzały. Plany na przyszłość?

Wobec siebie nie mam planów, dużo już zrobiłem. Już nic nie muszę. Nie muszę się z niczym ścigać. Moje dzieci są dorosłe. Chciałbym, żeby robiły w życiu to, co chcą. Tola żeby śpiewała, najlepiej za granicą, a Anielka żeby wybrała swoją ukochaną filmologię. Takie zwyczajne zmartwienia i plany ojca. Dziękuję za rozmowę.

Fot. Materiały Prasowe

przyszło około 400 pań. To było świetne spotkanie, mogłem porozmawiać z ludźmi, no i jeszcze towarzyszyła nam muzyka. To było wspaniałe. Muszę uważać, żeby się nie rozgadać, bo zabraknie czasu na piosenki. Takie ludzkie bycie ze sobą zawsze robi na mnie wrażenie. To prawdziwy flow, przypływ szczęścia. Lubię ludzi, jestem otwarty na spotkania, ale nie udaję, że mogę wszystko. Takie podejście do życia pomaga mi w opanowaniu negatywnych emocji. To łatwiejsze niż bycie twardzielem, bo wtedy trzeba cały czas udawać. A to by mnie bardzo męczyło. Staram się panować nad emocjami, żeby nie dać się losowi sprowokować.

ROBERT JANOWSKI

Rocznik 1961. Piosenkarz, kompozytor, poeta, aktor, prezenter i dziennikarz. Od września 1997 prowadzi program „Jaka to melodia?”. Zdobywca 5 Wiktorów i 4 Telekamer, w tym Złotej Telekamery. Opublikował 4 tomiki poezji, wydał 6 płyt studyjnych i kompilację „Skrzydła”. Występował w formacjach rockowych i musicalu „Metro”. Zagrał w „Sztukmistrzu z Lublina”, „West Side Story”, „Cyrano”. Ma na koncie wiele ról dramatycznych, można go było zobaczyć m.in. w filmach „Nocne graffiti”, „Pora na czarownice”, serialach „Na dobre i na złe” i „Na Wspólnej”.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 3


Listy z Monachium

Zakochany tatuś Fot. Allan Richard Tobis

Miłość jest największą słodyczą i największą goryczą na ziemi – Eurypides

Aldona Likus-C annon Martinę znam dość długo, choć nigdy nie utrzymywałyśmy bliższego kontaktu. Nasze dzieci lubią się razem bawić, niemniej nasza znajomość nie wykraczała poza grzecznościowe Guten Tag i wymianę paru zdań. Ale pewnego dnia w zeszłym miesiącu Martina nieoczekiwanie zaprosiła mnie do siebie, wwożąc prywatną windą do luksusowego mieszkania.

J

esteś Polką, to mnie zrozumiesz – powiedziała, gdy usiadłyśmy na tarasie jej dwustumetrowego apartamentu w centrum Monachium. Z piątego piętra rozpościerał się widok zapierający dech w piersiach. – Masz wyjątkowo piękne mieszkanie – powiedziałam z podziwem. – Szukam nowego – wyznała Martina od razu, jakby nie podzielała mojego zachwytu. – Teraz niczego lepszego nie znajdziesz, rynek jest okropny. – Muszę – stwierdziła, a na jej twarzy pojawiło się przygnębienie.

4 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Nie powiedziałam już ani słowa, patrząc na nią z zaciekawieniem i czekając na wyjaśnienia. – Mój mąż się zakochał – wywaliła jednym tchem, a ja o mało nie zemdlałam, słysząc tak intymne wyznanie obcej bądź co bądź sąsiadki. – A co z dziećmi? – zapytałam natychmiast. – Niemieckie prawo jest całkowicie po stronie mężczyzn – głos Martiny się załamał, a jej oczy napełniły łzami. – Znam podobny przypadek, moja przyjaciółka przeżyła to samo. Nigdy wcześniej nie pracowała, w domu małe dzie-

ci, rodzina w Polsce, mąż zakochany w innej, znikąd żadnej pomocy... Jednym słowem koszmar! – wyliczałam jak najęta. Na co Martina: – Ja też nie pracowałam. Przy trójce małych dzieci jest przecież co robić. Teraz już pracuję, ale nie to jest najgorsze. Gdy mój mąż się zakochał, to się wyprowadził. Przez rok dzieci go nie interesowały. Zapomniał, że je ma. Teraz nagle sobie przypomniał i chce je mieć dla siebie, bo niby może im stworzyć lepsze warunki. Dla Martiny to ogromna tragedia. Zaraz po rozwodzie (jest w trakcie) musi się wyprowadzić z mieszkania, które jeszcze przed ślubem było własnością jej męża. To jednak nie jest dla niej najważniejsze. – Nie cierpię tego mieszkania – stwierdziła – nie cierpię widoku z okna. To mogę stracić. Ale bez dzieci nie dam sobie rady. On już teraz stara się ograniczyć moje prawa – powiedziała bezosobowo o mężu. – Zabrał je jak rzeczy do swojego nowego mieszkania. Dopóki tu mieszkam, przychodzą do mnie, ale co będzie później? – rozpaczała. Nie umiałam Martinie poradzić i nie oczekiwała tego ode mnie. Musiała po prostu przed kimś się wyżalić. Chciała nagromadzony ból z siebie wyrzucić. A ja, po spotkaniu w luksusowym, ale jakże pustym mieszkaniu sąsiadki, długo nie mogłam dojść do siebie... To, że mąż się zakocha, można zrozumieć, choć nie jest to proste. Że może zostawić żonę z dziećmi – już trudniej, ale w gło-

wie mi się nie mieści, że legalne procedury umożliwiają zakochanemu tatusiowi zabrać dzieci matce tylko ze względu na jego wysoki status materialny. Przypadek Martiny nie jest w Niemczech odosobniony. Jednak niewiele takich historii wychodzi na światło dzienne, gdyż skrzywdzone kobiety o swoich tragediach nie opowiadają. Wstydzą się, że ich życie sięgnęło psychicznego i finansowego dna, że po wielu latach „wspaniałego małżeństwa” straciły wszystko: dach nad głową, finansowe bezpieczeństwo, dzieci, wiarę w ludzkie uczucia i w człowieka, którego kochały. Często zamykają się w sobie, popadają w depresję i choroby, a ich życie traci sens. Martina stwierdziła, że niemieckie prawo bardzo źle traktuje kobiety-matki. W sporze o dzieci nie maja szans z dobrze sytuowanymi ojcami, używającymi argumentów o znacznie lepszych warunkach bytowych i większych możliwościach kształcenia swoich pociech. A mnie się wydaje, że gdzieś w gąszczu chroniących prawa dziecka przepisów zupełnie pominięto relację MATKADZIECKO, której w procesie wychowawczym nie zastąpią żadne luksusy. Gdy po powrocie do domu opowiedziałam mojemu amerykańskiemu mężowi historię Martiny, z niedowierzaniem kiwał głową: – W Ameryce taki zakochany tatuś musiałby natychmiast wynieść się z domu i płacić alimenty na żonę i dzieci.


reklama


fElIEtON

nAD cZYM SOcjOlODZY „ŚlInIĆ SIĘ” POWInnI najwybitniejszy pisarz Młodego pokolenia w naszyM zakątku europy, szczepan twardoch, pisze felietony o kradzionych tytułach. on pożycza je od, na przykład, kołakowskiego. ja postanowiłeM „zajuMać” powyższy tytuł socjolożce literatury, dr Monice gnieciak.

W

ymyśliła go w intelektualnie podejrzanych okolicznościach. Dywagowała bowiem, dlaczego socjolodzy zajmują się pewnymi tematami nadgorliwie, zaankietowywując się niekiedy prawie na śmierć, a o innych problemach zapominają, mimo że są one na wyciągniecie ręki w książkach, dokumentach lub innych twardych danych. Postanowiłem dać upust swoim naukowym pragnieniom i podzielić się z Czytelniczkami, jak i Czytelnikami Lady’s Club fragmentem rozważań o komentarzu socjologizującym w epoce już minionej, lecz ciągle poprzez oświeceniową tradycję na nas oddziałującej. Znajdziecie tutaj, Panie i Panowie, również wątek feministyczny. Miłej i owocnej lektury. „(...) Trzeba wspomnieć o pierwszym cyklicznym i systematycznym opisie literacko-publicystycznym czasów przed- i porewolucyjnych. Jest to komentarz epoki, który zarazem może posłużyć jako doskonały przedmiot badań socjologicznych. Publikowany był w czasopiśmie cyklicznym paryskiego literata Henri’ego Meister’a w formie reportaży. Od 1773 do 1813 roku, z przerwą w latach 1791-1813, Meister redagował wybitne pismo literackie Correspondance littéraire. (...) Czasopismo rękopiśmienne, wychodzące co dwa miesiące, przeznaczone dla kilkunastu abonentów, wśród których znajduje się kilka koronowanych głów: Fryderyk II, Katarzyna II, Stanisław August Poniatowski (...) i inni. Redaktor, intelektualista, który zarazem był korespondentem, powracając po pięcioletniej przerwie do Paryża w 1795 roku, później przez cały rok pisał reportaże-relacje – dziś nazwalibyśmy je komentarzem. Mamy tutaj pierwsze połączenie opisu socjologicznego z dziennikarstwem

4 6 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

intelektualnym, jak pisze o tym Bronisław Baczko (...). „Meister oferuje czytelnikom reportaż filozoficzny, socjologiczny i polityczny. Znów odnajduje się w roli intelektualnego pośrednika, tym razem między swymi arystokratycznymi czytelnikami a Francją republikańską”. Bronisław Baczko nie tylko dostrzegł socjologiczne aspekty reportażu francuskiego pisarza, eseisty i intelektualisty, ale podkreślił jego socjologiczny opis – można by powiedzieć za Spencerem – instytucji społecznej, jakim był salon towarzyski w dobie przedrewolucyjnego Paryża. „Stronice niezwykłe, coś pośredniego między lirycznym zwierzeniem a salonową konwersacją, które mają znaczenie również jako pierwsza próba socjologicznej i historycznej analizy salonu jako instytucji kulturalnej (podkreślenie B. Baczko)”. Z opisu Meistera czerpiemy zapis życia kulturalnego i towarzyskiego Paryża. Dowiadujemy również o znaczącej roli kobiet w paryskich elitach nie tylko towarzyskich, ale i intelektualnych. Warto wspomnieć tutaj o uderzającym podobieństwie opisywanego salonu paryskiego do społecznej i kulturowej roli Salonu berlińskiego. Hannah Arendt w Salonie berlińskim i innych esejach podkreśla szczególną rolę żydowskich kobiet w tworzeniu dyskusji na tematy społeczne w Berlinie przełomu XVIII i XIX wieku. (…) To żydowskie kobiety – te wyemancypowane – cieszyły się wolnością od wszelkich konwenansów w stopniu, który trudno nam dziś pojąć. Domy żydowskie stały się miejscem spotkań intelektualistów, a ich właściciele nie musieli czuć się z tego powodu ani zawstydzeni, ani zaszczyceni. Grono odbiorców było o wiele szersze niż elitarni abonenci, bo wielkie zapisywane

Marcin gacek annały docierały do dużo szerszej, choć trudnej do oszacowania publiczności. Opis ukazuje różnice pomiędzy społeczeństwem Francji i Paryża, przed i po rewolucji. Correspondance przetrwały rewolucję w przeciwieństwie do salonów. Wspomniany Salon berliński również poniósł klęskę w starciu z rewolucją. Zmiotła go wojna francusko-pruska 1806 roku. Dla socjologa historii interesujący jest przypis, jaki dodał do tego wydarzenia z 1806 roku wydawca amerykański: „Był to rok, w którym Napoleon wkroczył do Berlina, data ta oznacza koniec Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego”. To oczywisty błąd, bo Prusy były królestwem, a nominalnym i faktycznym w tym czasie spadkobiercą Cesarstwa był cesarz Austrii. Z socjologicznego punktu widzenia nie da się jednak pominąć fenomenu, jakim jest słabość Amerykanów do poszukiwania sztucznych, ale organizujących historię dat granicznych (...)”. Fragment pochodzi z książki pod red. Marcina Gacka „Socjologia łuskana. O formach i stylach komentarza socjologicznego”. Znajdują się w niej teksty m.in. Szczepana Twardocha, Ryszarda Kapuścińskiego, Zygmunta Baumana i Krzysztofa Łęckiego. Premiera: maj 2018. Dr Marcin Gacek – socjolog, pracownik Instytutu Socjologii UŚ. Zajmuje się socjologią polityki, marketingiem politycznym, mediacjami i negocjacjami. Poza artykułami naukowymi publikował w kwartalniku „Opcje” i miesięczniku „Śląsk”. W latach 2008-2012 stały komentator w audycji „Temat do dyskusji” w Polskim Radiu Katowice.


Reklama

Twoje spa w środku miasta

Jesteśmy z Państwem od 14 lat. Działamy z pasją i zaangażowaniem. Nasza misja: Zadowolenie i komfort każdego klienta

BESTSELLERY Spa Najchętniej wybierane zabiegi Romantyczny masaż dla dwojga z powitalną lampką szampana. Idealny pomysł na prezent. Relaks dla ciała i zmysłów. Cena 250 zł

PODARUNEK PIĘKNOŚCI Pomysł na prezent

Popołudnie w Spa. Specjalna kompozycja zabiegów na twarz i ciało. Niezapomniana chwila tylko dla Ciebie. Cena 400 zł

Podarunek Piękności to idealny pomysł na wyjątkowy prezent, który na pewno sprawi radość obdarowanej osobie. Możesz wybrać dowolny zabieg lub wykupić podarunek na określoną kwotę. Satysfakcja gwarantowana!

CITY SPA & WELLNESS • Katowice • Jordana 19 • 32/ 25 10 199 www.cityspa.com.pl • www.prezentyspa.pl • katowice@cityspa.com.pl


kosmetologia

Wiosenne budzenie ciała

Wiosna – czas odnowy. Przyroda budzi się do życia i daje nam siłę do działania. Jest coraz cieplej

kóra twarzy wymaga regeneracji, rewitalizacji i odmłodzenia. Sylwetka zaokrąglona po zimowej diecie też prosi o troskę. Panie przybiegają do mnie z lekkim szaleństwem w oczach, że przecież muszę coś zdziałać. Zimowe mrozy to niedobry czas dla skóry. Brak odpowiednio dobranej pielęgnacji skutkuje przesuszoną cerą i niechcianymi zmarszczkami. Jeśli mamy jakieś urodowe grzechy na sumieniu, to wiosna boleśnie je odkrywa. Suche powietrze w zamkniętych pomieszczeniach, chłodny wiatr i wilgoć na dworze sprawiają, że najczęstsze problemy, z jakimi panie przychodzą teraz do salonów, to szara, pozbawiona blasku i wysuszona skóra. Co zrobić, gdy skóra wymaga natychmiastowej pomocy, a nie mamy czasu na wi-

4 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

zytę w salonie kosmetycznym? Proponuję pielęgnacyjne SOS, czyli zabiegi delikatnie złuszczające martwy naskórek, poprawiające krążenie w skórze i przywracające jej zdrowy wygląd.

Fot. Magdalena Ostrowicka

S

i zaczynamy odkrywać nasze ciała. To także najbardziej pracowity okres w salonach kosmetycznych.

JOANNA SKOREK-KOPCIK

Pierwszy krok – oczyszczanie. Podstawa skutecznej pielęgnacji. Odradzam stosowanie mydła, które ma zasadowy odczyn i narusza barierę hydrolipidową skóry. Dobre będą delikatne żele, mleczka lub specjalne olejki myjące. Jeśli nie usuniemy z powierzchni skóry makijażu, kurzu i brudu, narazimy się nie tylko na powstawanie zaskórników czy stanów zapalnych, ale także, uwaga, na pojawienie się niechcianych zmarszczek! Brud, jaki gromadzi się na skórze, zawiera wolne rodniki, powstają-


ce na skutek zanieczyszczonego powietrza. Niszczą one zdrowe komórki i przyspieszają proces starzenia się skóry. Moim faworytem dogłębnego oczyszczania i jednocześnie masażu twarzy jest oscylator mikropulsacyjny Lumi Spa. Używam tego urządzenia odkąd pojawiło się w Polsce i jestem pod wrażeniem skuteczności działania. Oczyszczanie trwa 2 minuty, a skóra po takim zabiegu jest pozbawiona resztek makijażu i nagromadzonego brudu. Możemy też wykonać automasaż przed lustrem, delikatnie masując twarz z dołu do góry. Skóra rozgrzana i pobudzona masażem będzie lepiej przygotowana na przyjęcie składników aktywnych. Drugi krok – tonizowanie. Niestety, nie wszystkie panie używają toników. Znam też takie, które zmywają makijaż tonikiem! To bardzo duży błąd. Tonik nie jest preparatem myjącym. Ma za zadanie przywrócić naturalne pH skóry, przywrócić jej równowagę kwasowo-zasadową i wzmocnić barierę ochronną. Odpowiednio dobrany tonik zawiera substancje odżywcze i humektanty, które wiążą wodę i pomagają skórze zachować odpowiedni stopień nawilżenia. Dzięki odpowiedniemu nawilżeniu skóra jest lepiej przygotowana do dalszej pielęgnacji. Trzeci krok – złuszczanie. Jeśli oczyszczamy skórę systematycznie, to wystarczy peeling twarzy raz na dwa tygodnie. Złuszczanie powoduje pobudzenie procesów regeneracyjnych i odnowę naskórka. Jest to etap bardzo ważny, zwłaszcza po zimie. Dzięki temu cera jest wygładzona, rozjaśniona

i pozbawiona martwych komórek. Jestem wielką fanką peelingów chemicznych, tzw. kwasów, które stymulują produkcję kolagenu, wygładzają strukturę skóry i zmniejszają drobne zmarszczki. Kwasy najlepiej jest aplikować w salonie kosmetycznym, gdzie kosmetyczka dobierze odpowiednią terapię i rodzaj zabiegu. W warunkach domowych proponuję peeling drobnoziarnisty lub – w przypadku cery bardzo wrażliwej – enzymatyczny. Czwarty krok – odżywienie. Na tak przygotowaną skórę najlepiej nałożyć maskę w płacie, która jest wygodna w użyciu i bardzo skuteczna. Są różne rodzaje takich masek i jeśli skóra bardzo potrzebuje nawilżenia i regeneracji po zimie, to najlepiej wykonywać zabieg 2 razy w tygodniu. Czas aplikacji: 15-20 min. Ja nakładam taką maskę na twarz i czytam książkę. Przetestowałam też oglądanie filmu. Można dostać maski z kwasem hialuronowym, witaminą C, kolagenem, śluzem z ślimaka itp. Najlepiej zmieniać rodzaje, żeby dostarczać skórze różnych składników aktywnych. Po zdjęciu maski trzeba stosować krem pod oczy i krem na noc, może być na przykład z retinolem, który zadziała odmładzająco i wygładzająco. Świetnym rozwiązaniem do wykonywania zabiegów pielęgnacyjnych w domu jest Galvanic, podręczny galwanizator działający na zasadzie mezoterapii igłowej. Systematyczne stosowanie daje rewelacyjne efekty. Podkreślam słowo systematyczne i nie przyjmuję tłumaczeń, że brakuje nam czasu. Powtarzam do znudzenia, że tylko systematyczność Spierzchnięta, zasolona, zabrudzona skóra po zimie pilnie potrzebuje rewitalizacji

Maska w płacie nasączona jest skoncentrowaną esencją aktywnych składników

i konsekwencja w dbaniu o skórę przyniosą spodziewane efekty. Nie wierzę, że nie można wygospodarować 15 min. wieczorem na oczyszczenie twarzy i nałożenie maseczki. Oprócz masek w płacie możemy z powodzeniem stosować maski kremowe i ampułki witaminowe. Najlepsze są te zawierające witaminy A, C, E oraz kolagen i kwas hialuronowy. *** Problemy ze skórą po zimie to częsta przypadłość, której dodatkowo towarzyszy zła kondycja organizmu, związana z niewłaściwą dietą. Atopie skóry, zespół jelita drażliwego, cukrzyca i nadciśnienie to choroby cywilizacyjne, wynikające z zakłócenia biologicznego rytmu organizmu. Zakłócając naturalny rytm, narażamy się na choroby. Wiosna i nadchodzące lato to dobry czas, żeby wprowadzić zdrowe nawyki i zmodyfikować dotychczasowy styl życia. Nie namawiam do radykalnych zmian, żeby się nie zniechęcić. Najlepsza jest metoda małych kroków, wykonywanych codziennie. Życzę Czytelniczkom Lady’s Club zatrzymania się biegu i wsłuchania w organizm. On jest mądry i sam podpowie nam, co robić, żeby czuć się zdrowo i pięknie. Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody, współwłaścicielką salonu City Spa & Wellness przy ul. Jordana 19 w Katowicach, www.cityspa.com.pl

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 9


paznokcie

KOREKTA-UZUPEŁNIENIE-ODNOWA Jaki zabieg wybrać?

Klientką gabinetu stylizacji paznokci zazwyczaj się JEST, a nie BYWA. Mam na myśli niezbyt odkrywcze stwierdzenie, że po pierwszym zabiegu przedłużenia lub utwardzenia naturalnego paznokcia należałoby do salonu wrócić na kolejną stylizację. I tu zaczynają się problemy! Jeśli nie chcemy pozbyć się całkowicie masy (żelu, akrylu, akryżelu, tytanu), mamy do wyboru trzy opcje. Różnią się one ceną, czasem wykonania i możliwościami konstrukcyjnymi, jakie zaproponuje stylista. Warto zatem wiedzieć, co wybrać, żeby zaplanować sobie wizytę w ulubionym salonie. KOREKTA Nie jestem w stanie dokładnie określić czasu, jaki może upłynąć od pierwszego zabiegu do kolejnego spotkania, aby stylizację nazwać korektą. Dlaczego? To zależy od tempa wzrostu paznokcia, które jest sprawą całkowicie indywidualną. Średnio możemy przyjąć, że przyrost płytki na poziomie 0,9 mm na tydzień jest normą. W praktyce oznacza to, że najmniejszy z interesujących nas odrostów będzie leżał w kręgu naszych zainteresowań po około 10 dniach. I co wtedy zrobić? Jaki jest cel wykonywania zabiegów po takim czasie? Przyczyn może być sporo. Na przykład: chęć zmiany koloru paznokci. Miałam w gabinecie rzeszę pań, które nie lubiły nosić tego same-

5 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

PAULINA PASTUSZAK go koloru dłużej niż przez kilkanaście dni. Po prostu paznokcie szybko im się nudziły. Inną sytuacją, w której korekta będzie opty-

malnym zabiegiem, są przykre wydarzenia losowe: pożółknięcie nabłyszczacza, jego spękanie lub zmatowienie. Co w takiej sytuacji będzie zadaniem stylisty? Prawdę mówiąc, nie ma on zbyt dużo pracy. Całość działań sprowadzi się do usunięcia połysku i ponownego nałożenia koloru lub samego nabłyszczacza. Możliwe jest także lekkie skorygowanie kształtu wolnego brzegu. Ale uwaga! To może być tylko kosmetyczna poprawka, bowiem głębsza ingerencja w konstrukcję zaburzy budowę paznokcia i zabieg będzie kwalifikował się do kategorii „Uzupełnienia”. Wiele moich klientek lubiło też drobny trick polegający na tym, że ukrywałyśmy frencha pod warstwą żelu kolorowego. Dzięki temu w ciągu krótkiego


czasu (maks. 20 minut!) mogły całkowicie zmienić wygląd dłoni. By przedstawić korektę bardziej obrazowo, można przyjąć, że taka stylizacja sprowadzi się do usunięcia 10-15% starej masy. Nie więcej! UZUPEŁNIENIE Ten rodzaj zabiegu niesie z sobą konieczność wdrożenia bardziej skomplikowanego systemu pracy. Po pierwsze, należy ocenić, jaki czas upłynął od wykonania zabiegu i jaki jest stan zaaplikowanego produktu. Zakładając, że odrost nie jest większy niż 2-2,7 mm, masa nie jest podpowietrzona, nie kruszy się i nie odbarwia – spokojnie można wykonać zabieg uzupełnienia. Na czym on polega? Na tym, na co wskazuje nazwa! Naszym celem jest dopełnienie 2-4-tygodniowego odrostu, czyli przestrzeni odrośniętego paznokcia. W tym celu musimy wykonać pełen manicure (osobiście stawiam na frezarkowy) i od początku przygotować naturalną płytkę paznokcia, to znaczy usunąć nabłonek i dokonać zmatowienia powierzchni. Dużą rolę odgrywa tu wypiłowanie starego produktu, ale tylko na poziomie ok. 30%! Jeśli sytuacja tego wymaga, możemy odrobinę skrócić paznokieć. Generalnie tego typu działania powinny prowadzić do idealnego odświeżenia stylizacji, co wprawnemu styliście nie powinno zająć dłużej niż 35-45 minut. Co istotne, ten zabieg nie może być wykonywany w sytuacji, gdy stylista pracuje na kiepskim jakościowo produkcie. Przyjmuje się, że materiał wysokiej klasy jest w stanie zachować pełnię swoich właściwości do 14 tygodni od utwardzenia. Zakładam oczywiście, że masa została odpowiednio naświetlona w lampie UV, czyli że nie mamy do czynienia z sytuacją „przepolimeryzowania” lub „niedotwardzenia”. Anomalie, o których piszę, mają bowiem znaczny wpływ na zachowanie produktu na płytce paznokcia. Często jest tak, że pod frezem czujemy, iż żel kruszy się, odpada płatami; widzimy, że się odbarwił lub poszarzał. To znak, że uzupełnienie nie wchodzi w grę. Musi zostać wykonana...

jednak sytuacje, gdy zaordynowanie odnowy jest absolutnie niezbędne! Dzieje się tak w sytuacji, gdy klientka przychodzi do mnie z masą bardzo zapowietrzoną albo pod produktem przebija... rozkoszny turkusowy kolor bakterii Pseudomonas aeruginosa. Nie ma także mowy o zwykłym dopełnieniu, gdy odrost przekracza 3,5-4 mm. Takie przesunięcie apexu powoduje całkowite załamanie poprawnej konstrukcji paznokcia. Tracimy wzmocnienie linii stresu, gubimy krzywiznę s-line, a linie boczne swój idealny bieg, o krzywych C nie wspominając, bo ich po prostu zaczyna brakować. Wtedy paznokieć musi być nadbudowany (i nawet zaciśnięty) od początku. Budujemy zatem nowe krzywizny, frezujemy mocno od spodu krzywe C i gruntownie podpiłowujemy krawędzie boczne. To musi zająć sporo czasu, dlatego odnowa nie trwa wiele krócej niż pierwszy zabieg. Przy standardowej, gabinetowej długości paznokci jest to ok. 60 minut. Jest to również sytuacja, w której całkowitej zmianie ulega każde zdobienie – nie ma mowy o zachowaniu jakichkolwiek elementów poprzedniego wzoru. KOSZTY Ważnym aspektem pracy ze stałymi klientkami jest odpowiednie ustalenie cen opisanych zabiegów. Jako klientki musicie panie być przygotowane na konkretny wydatek. Ceny zależą od lokalizacji salonu, jego wystroju, prestiżu, wykształcenia stylisty i zdobytych przez niego tytułów. Przyjmijmy, że punktem wyjścia będzie cena początkowego zabiegu. Dla równego rachunku – 100 zł, czyli przeciętny koszt wykonywanej w Polsce stylizacji. Skoro wiemy, że zabieg odnowy trwa mniej więcej tyle samo, co pierwsza stylizacja, w dodatku jest równie lub nawet bardziej męczący, nie widzę najmniejszego powodu, dla którego cena odnowy miałaby być niższa. Opty-

malny i uczciwy będzie zatem koszt 90-95 zł. Z kolei uzupełnienie pochłania nieco mniej czasu, energii i wyraźnie mniej produktu. Z powodzeniem możemy więc proponować ten zabieg w granicach 75-85 zł. Za drogo? Ależ Drogie Panie, otrzymujecie piękne dłonie na kilka tygodni! Taka cena wydaje się całkiem racjonalna. Jeśli mowa o korekcie – tu cena powinna być wyraźnie niższa, ponieważ to krótki zabieg, w trakcie którego nie angażujemy zbyt wielu przyborów. Ot, jeden frez. Koszt 40-50 zł powinien być akceptowalny dla obu stron. *** Mam nadzieję, że naświetliłam Wam, Drogie Czytelniczki, opcje, jakie macie do wyboru w czasie kolejnych wizyt w salonie stylizacji paznokci. Warto zdawać sobie z nich sprawę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będziecie potrzebowały pilnej zmiany koloru, usunięcia odklejonego żelu albo jedynie skrócenia zbyt odrośniętego wolnego brzegu paznokci. A wtedy warto umówić się i zapłacić za odpowiedni zabieg.

ODNOWA Ten zabieg to najbardziej pracochłonny aspekt w modelowaniu paznokci, dlatego że początkowo musimy ściągnąć ok. 90% starej masy, po czym jeszcze raz nadbudować całość konstrukcji. Taka troszeczkę robota głupiego... tak bym to ujęła. Bywają

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 51


Odkryj tajemnice olejków eterycznych

Matka Natura zadbała o nas i podarowała nam olejki eteryczne. Od tysięcy lat były stosowane dla zdrowia, osobistej pielęgnacji , w domowych środkach czystości i w formie leczniczej aromaterapii . D zięki niesamowi tym zapachom , poprzez system limbiczny, wpływają na emocje i mają zdolność poprawy nastroju, zredukowa nia stresu i rozluźnienia ciała .

O

lejki eteryczne są w stu procentach naturalne. Z nasion, skórek, łodyg, korzeni i kwiatów skrapla się je parowo lub tłoczy na zimno. Każdym zapachem można rozkoszować się pojedynczo albo łączyć je w kompozycje, dla szerszego repertuaru doznań. To najwyższej jakości skoncentrowana esencja natury. Każdy olejek zawiera inne aktywne substancje zapachowe i właściwości lecznicze. Warto się z nimi zaprzyjaźnić i z łatwością używać w domu. STWÓRZ ATMOSFERĘ Zapach domu jest bardzo ważny w jego aranżacji. Rozpylone olejki eteryczne potrafią zmienić odbiór wnętrza. Zamknij więc oczy, weź głęboki oddech i przenieś się... na Sycylię, do ogrodu pełnego cytrynowych drzewek. Potrzebujesz: butelki 100 ml

5 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

z atomizerem, 100 ml destylowanej wody, olejek eteryczny ze słodkiej pomarańczy (opcjonalnie z kory cynamonu). Do butelki wlej wodę destylowaną, dodaj 10 kropelek olejku eterycznego ze słodkiej pomarańczy, zakręć butelkę i wstrząśnij. Brawo! Masz gotową mgiełkę do pomieszczeń. Dodając 4 kropelki olejku z kory cynamonu sprawisz, że nabierze ona głębszego i słodszego wymiaru. Fot. Olga Baca / Obart Studio

Fot. Kasia Stryczniewicz

AROMATERAPIA

KASIA STRYCZNIEWICZ

DOMOWE SPA Zacznij od wymoczenia stóp w ciepłej wodzie z dodatkiem olejku eterycznego. Polecam zmysłowe kompozycje olejku z jaśminu lub róży. Poczujesz się jak w luksusowym spa. Zaaplikuj na twarz maseczkę i pozwól, by ciało się odprężyło. Zrelaksuj się przez 10 min. Niespieszne rytuały pielęgnacyjne pomagają odzyskać siły witalne,


Fot. Kasia Stryczniewicz

NATURALNY DEZODORANT Olejek eteryczny z palmarosy działa przeciwbakteryjnie i sprawdza się jako naturalny dezodorant. Wystarczy, że rozetrzesz kropelkę olejku pod pachą, a skóra zachowa świeżość przez cały aktywny dzień.

OCZYŚĆ POWIETRZE Olejek z kory cynamonowca nie tylko pięknie pachnie, ale świetnie oczyszcza powietrze. Idealnie komponuje się z olejkiem z eukaliptusa i rozmarynu. Mieszając kilka kropelek, tworzysz kompozycję, którą możesz użyć w dyfuzorze lub kominku do aromaterapii. Inhalacje w postaci rozpylonej to jedna z najlepszych form przyjmowania olejków i czerpania z ich terapeutycznych właściwości. Dyfuzor ultradźwiękowy to urządzenie, które tworzy parę wodną unoszącą zapach olejków. Wlewasz do pojemnika wodę, dodajesz 5 kropelek olejku, ustawiasz czas i zimna para wodna unosi się razem z olejkiem eterycznym, tworząc cudowny aromat i atmosferę. ŚRODKI CZYSTOŚCI Olejki eteryczne świetnie sprawdzają się jako ekologiczny środek czyszczący. Aby stworzyć własny spray czyszczący i odkażający blaty kuchenne, wystarczy olejek

Fot. Olga Baca / Obart Studio

PORANNY RYTUAŁ Dzięki olejkom eterycznym możesz stworzyć własny poranny rytuał pod prysznicem. Wystarczy, że dodasz olejek eteryczny do żelu pod prysznic lub mydełka w płynie. Rano znakomicie pobudza olejek eteryczny z mięty. Działa ożywczo i odświeża. Dzięki zawartemu w nim mentolowi łatwiej nam oddychać i obudzić się.

z drzewa herbacianego, który naturalnie dezynfekuje i działa przeciwbakteryjnie. Do miski z ciepłą wodą (ok. 500 ml) dodaj 3 kropelki olejku z drzewka herbacianego i 5 kropelek olejku z cytryny. Miękką szmatką możesz bezpiecznie czyścić blaty i wszelkie powierzchnie. PACHNĄCE UBRANIA Olejki sprawdzają się również w praniu. Bez chemii, bez sztucznych substancji nadadzą praniu cudowny zapach. Wystarczy, że wybierzesz ulubiony zapach – kwiatową lawendę czy ożywczą słodką pomarańczę, bergamot czy białego grejpfruta – i skropisz nim ubrania po wypraniu. Za każdym razem, gdy otworzysz szafę, przywita Cię przyjemny zapach. COŚ DLA SMAKOSZY Przepis na czekoladowo-miętowe kulki mocy: szklanka migdałów lub innych wybranych przez ciebie orzechów, szklanka daktyli bez pestek, 3 łyżki kakao, łyżka olejku kokosowego, 3 kropelki olejku eterycznego z mięty. Do robota kuchennego wsyp orzechy i zmiel na drobno. Dodaj daktyle, kakao, olej kokosowy i olejek eteryczny z mięty. Wszystko zmiksuj na gładką masę. Z czekoladowej masy ulep kulki wybranej wielkości. Warto obtoczyć je w wiórkach kokosu dla efektu. W lodówce można przechowywać przez tydzień. NATURALNE PERFUMY Świat olejków eterycznych to również świat zmysłowych, kobiecych zapachów. Sztuka

tworzenia perfum, to ich podział na trzy główne nuty zapachowe: podstawową, średnią i górną. Nuty górne odparowują najszybciej. Są to przeważnie świeże, kwiatowe lub owocowe zapachy (cytryna, słodka pomarańcza, tangerynka, bergamotka). Nuta średnia, czyli zapachy ziołowe i przyprawowe, nie wyparowują tak szybko (geranium, lawenda, drzewo różane, zmysłowy ylang ylang). Nuta podstawowa, dolna, zostaje z nami i charakteryzuje się ciężkością (orientalna paczula, drzewo cedrowe czy sandałowe). Oto przepis na naturalne perfumy. Do buteleczki z rollerem wlej 7 ml olejku bazowego (np. słodki migdał, jojoba), dodaj 5 kropelek olejku z paczuli i wetiwery (nutka górna), 3 kropelki ylang ylang i jaśminu (nutka serca), 3 kropelki olejku z cytryny i bergamotki (nutka górna). Voilà, perfumy gotowe! Zaaplikuj na nadgarstek i poczuj zapach na swojej skórze. NA DOBRY SEN Olejek kadzidłowy to jeden z najpotężniejszych olejków eterycznych i... jeden z najmniej docenianych. Znany też od wieków jako frankincense. Dziś przychodzi z pomocą cierpiącym na bezsenność. Wystarczy skropić poduszkę 6 kropelkami olejku kadzidłowego i sen przychodzi sam. Olejek koi, uspokaja umysł, spowalnia i pogłębia oddech. Olejki eteryczne działają na zmysły i tworzą magnetyczną siłę. Królestwo zapachów stoi przed Tobą otworem – zacznij po nim swoją podróż.

KASIA STRYCZNIEWICZ Po ukończeniu kursu nauczycielskiego w International Sivananda Centre w Tyrolu w 2008, zdecydowała się na kontynuację praktyki i edukacji, jeżdżąc po całym świecie – od Anglii i Francji, przez Kanadę, Chiny, Indie, po Indonezję. Ostatnie dwa lata spędziła, ucząc jogi na Bali. Wróciła do

Fot. Kasia Stryczniewicz

wewnętrzną harmonię i równowagę, dzięki czemu po nich z energią i optymizmem stawisz czoła codzienności.

Polski, by otworzyć własne studio jogi pod Krakowem. Łączy pasję do jogi z olejkami eterycznymi i tworzy autorskie produkty KASIA RAW. Więcej informacji na blogu kasiaraw.pl.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 3


KOSMETYKA MEDYCZNA

Jak wzmocnić

DZIAŁANIE KOSMETYKÓW

Pewnie to znacie – im mniej czasu, tym szybciej człowiek ogarnia dany temat. Ze mną dzieje się tak samo. Wolnego czasu mam coraz mniej, więc w tym numerze „Lady ’s Club” dostaniecie mój autorski poradnik o sposobach na wzmocnienie działania kosmetyków. Szybki i konkretny.

P

amiętajcie, kosmetyki nie są lekami, a tylko leki mogą przeniknąć pod zasadniczo nieprzenikalny naskórek i zadziałać gdzie trzeba – w skórze właściwej. A to od niej zależą młodość i jędrność naszej skóry. Kosmetyki mogą zaledwie liznąć skórę. Wchłaniają się w górną warstwę rogową, a duża część zostaje na powierzchni, żeby zapobiec przezskórnej utracie wody. Czy w ogóle wiecie, że nie ma czegoś takiego, jak krem nawilżający? Oznaczałoby to, że taki krem NAWILŻA i NAWADNIA, a to bujda na resorach. Kosmetyki

nawilżające jedyne co umieją, to zatrzymać na dłużej wodę w skórze, bo ona paruje i paruje całą dobę. Żadna firma nie nazwałaby przecież swojego produktu Krem Uszczelniający, brzmiałaby kretyńsko. Ale im lepiej kosmetyk radzi sobie z zatrzymaniem wody, to znaczy z uszczelnieniem skóry, tym lepiej „nawilża” i tym piękniej skóra wygląda. Nawiasem mówiąc, dużo skuteczniejsze jest uszczelnianie organizmu od środka, dlatego warto jeść tłuste rybki i dobre oleje, gdyż kwasy tłuszczowe wielonienasycone*) działają jak cement

Najlepszy efekt dają kosmetyki stosowane na skórę rozgrzaną po kąpieli, saunie czy fitness

5 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

międzykomórkowy, przez co ucieka z nas mniej wody. Ale to dygresja. Co wzmocni działanie Twoich codziennych upiększaczy? n Stosuj kosmetyki na rozgrzaną skórę. Czyli po kąpieli, saunie, ćwiczeniach fizycznych. Ja w saunie parowej po pierwszym wyjściu i zimnym prysznicu szoruję się cała szczotką lub rękawicą Kessa (złuszcza skórę i usuwa obumarłe komórki za pomocą czarnego mydła), masuję tyłek i uda chińską bańką i peelinguję buzię. Po kolejnym wyjściu i zimnej wodzie szaleję z maskami ujędrniającymi ciała i paszczy, co szokuje innych ludzi, ale jaka potem gładka i cudna jestem!... Rozgrzana skóra to lepsze ukrwienie, rozszerzenie naczyń i dotlenienie, a co za tym idzie – świetna absorpcja kosmetyków w głąb skóry. n Złuszcz skórę przed rozgrzaniem. Zalegające martwe komórki blokują wchłanianie składników aktywnych. Nic nie pomogą drogie kremy czy serum. Jeśli systematycznie robimy w domu peelingi, a w gabinecie o wiele mocniejsze peelingi kwasami – skóra przyjmie nawet 50% składników więcej, a tym samym szybciej będziemy się cieszyć piękną skórą. Jeśli w tym momencie zapragnęłaś zaszaleć z peelingiem, a nie masz żadnego, łap szybki przepis, mój ulubiony: łyżka drobnoziarnistej soli morskiej (naczynkowcy i trądzikowcy – zakaz!) +


Fot. DPC.PHOTO

troszkę oleju rzepakowego + troszkę soku z cytryny. Cytryna rozjaśni i rozświetli, olej zapobiegnie wysuszeniu skóry, a sól morska ujędrni. Potem do oporu płyn micelarny i na końcu kosmetyki. n Aplikuj kosmetyki na cebulkę. Jeśli do akwarium wrzucimy duże kamienie, niby nic więcej się nie zmieści. Ale można dosypać kamyczki, a potem jeszcze piasek, by na koniec wszystko zalać wodą. To samo możemy robić ze skórą. Im rzadsza konsystencja kosmetyku, tym głębiej się wchłonie, bo ma mniejsze cząsteczki. Tłusty nie przeniknie w ogóle. On zostaje na skórze. Czyli najpierw nakładamy płynne, rzadkie serum (nawet dwie warstwy), na to maseczkę żelową, na nią lekki kremik lub rzadszą emulsję, w końcu coś gęstego i odżywczego. Robię tak od lat, efekty widać od razu – bo nie lubię czekać i czekać, one mają być już. I są! n Nakładaj kosmetyki na wilgotną skórę. ZAWSZE. Mokre ciało po umyciu nasmaruj olejkiem, wytrzyj, na to nałóż swój kosmetyk do ciała. Będzie od razu bardziej zwarte. Nie wolno czekać aż skóra wyschnie, bo jej bariera stanie się nieprzepuszczalna. Wilgotna skóra potrafi wchłonąć i przyjąć o wiele więcej, niczym otwarte okno. Na twarz zaaplikuj wodę termalną Uriage, tylko ona działa jak izotonik i sama się wchłania. Na zroszoną skórę nakładaj na cebulkę wszystko to, co napisałam w poprzednim punkcie. Woda termalna zadziała jak pompa ssąca i wciągnie w naskórek, co tylko nałożysz. n Przetrzyj twarz tonikiem z kwasami. Niektórzy polecają przetrzeć skórę alkoholem, bo rzekomo działa stymulująco na przenikalność kosmetyków. Odradzam – wysuszy i zniszczy cerę, żadne cuda kosmetyczne wtedy nie pomogą. Lepiej przetrzeć buzię tonikiem z kwasami – salicylowym czy migdałowym. Jest delikatniejszy, a poprawi przenikanie składników kosmetycznych i upiększy skórę. n Dobrze jest przykryć skórę folią spożywczą, przejrzystą, zaraz po aplikacji kosmetyku. Świetnie nada się do zabiegów na ciało, stopy, dłonie, ale i twarz. Choć raz na tydzień zrób sobie taki okład. Padniesz, widząc efekty! n Warto stosować retinol (pierwotna forma witaminy A) i jego pochodne – retinoidy. Jest dostępny w kremach i maściach. Najlepiej wraz z serum z kwasem hialuronowym. Jeśli macie preparaty z retinolem, po nałożeniu ich posmarujcie skórę serum

ANNA ADAMUS

Właścicielka gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Vice Miss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowca, szkoleniowiec i pedagog. A także fotomodelka. Laureatka II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.

nawilżającym z kwasem hialuronowym. Z nałożeniem retinoidów czeka się ok. 30 minut po demakijażu nocnym. Osoby takie jak ja, nawykłe do retinolu, wzmacniają jego działanie, kładąc go od razu po demakijażu. Uwaga wrażliwcy! Jeśli nie używaliście nigdy retinoidów, nie stosujcie się do tej rady, bo bardzo Was podrażnią. Kwas retinowy może bowiem silnie podrażnić skórę, powodując jej zaczerwienienie, łuszczenie, a nawet poparzenie. n Nakładaj rano serum z witaminą C na skórę twarzy/szyi/dłoni, żeby wzmocnić działanie ochronne i odmładzające filtrów przeciwsłonecznych (najlepsze to DermoFuture regenerujące z 30% wit. C). Dodatkowo takie serum mocno chroni skórę. n Masaż. Oczywiście bardzo prostym i skutecznym sposobem na wzmocnienie działania upiększadełek jak masaż. Po masażu wszystko wchłania się pięknie i wygląda się też pięknie. *) Chodzi o wielonienasycone wyższe kwasy tłuszczowe: omega-3 i omega-6, w tym przede wszystkim o nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT): kwas linolowy i α-linolenowy.

Nie tak trudno utrzymać skórę w dobrej kondycji, stosując się konsekwentnie do kilku sposobów

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 5


temat na czasie Czarny protest

ABORCJA TO NIE NAKAZ, ALE MOŻLIWOŚĆ

W

I jeszcze jedna sprawa, znana publicznie. Mam na myśli decyzję profesora Chazana de facto nakazującą kobiecie urodzenie ciężko chorego płodu, skazanego tuż po urodzeniu na śmierć w bólach. Zastanawiam się, jak trzeba być nieczułym na cierpienie, żeby pozwolić komuś świadomie na miesiące życia w traumie? Jak bardzo trzeba być okrutnym, a przy tym pysznym i zarozumiałym, ile trzeba mieć w sobie egoizmu, by chcieć w takich sprawach decydować za kobietę?

Wyobraźmy sobie kobietę: jest samotną matką. Ma dwoje dzieci. Mąż porzucił ich dawno temu, gdy okazało się, że starsza córka jest niepełnosprawna intelektualnie. Kobieta jest sprzątaczką w szkole, po pracy dorabia jeszcze po domach, żeby jakoś związać koniec z końcem. Ledwo daje sobie radę, jest bardzo ciężko. Starsza córka chodzi do szkoły dla młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną. Wiadomo, że do końca życia będzie musiała sprawować nad nią opiekę. Dziewczynka ma piętnaście lat. Właśnie okazało się, że jest w ciąży. Nie wiadomo, kto jest sprawcą. Albo tak: kobieta mieszka na wsi. Jej mąż pije. Bywa agresywny, ale gdy nie pije jest dobrym człowiekiem. Mają czwórkę dzieci. Nie pracują. To, co dostają od państwa i organizacji pomocowych z biedą wystarcza na codzienne życie. Gdy mąż wraca do domu pijany, siłą wymusza na niej uległość i współżycie. Ona, żeby go nie drażnić, ustępuje. Coraz częściej pije razem z nim. Ostatnio znów okazało się, że jest w ciąży. Nie chce kolejnego dziecka, nie ma już sił. Ma 45 lat. I kolejna odsłona: oboje z mężem bardzo się starali. Długo nic z tego nie wychodziło. Wreszcie któregoś dnia na pasku z apteki pokazał się wynik pozytywny. Ależ była ra-

5 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Fot. Łukasz Jungto

yobraźmy sobie zgwałconą kobietę, która dowiaduje się, że jest w ciąży. Albo może bardziej obrazowo: trzynastolatkę. Została zgwałcona, kiedy wracała z wieczornych zajęć w szkole. O gwałcie wiedzą tylko jej mama i ona. I oczywiście sprawca. Kobiety postanowiły, że nie zgłoszą nigdzie sprawy, żeby nie stygmatyzować dziewczynki, nie narażać jej na potępienie i głosy sąsiadów, że pewnie była niewłaściwie ubrana, a tak w ogóle, to dlaczego chodziła gdzieś po nocy sama? Krótko mówiąc, nie zgłosiły zdarzenia. Właśnie dowiedziały się, że dziewczynka jest w ciąży.

EWA KASSALA dość! Jednak, żeby nie zapeszyć, powiedzieli tylko najbliższym. Wkrótce okazało się, bo kobieta chodziła do lekarza prywatnie i wykonała badania prenatalne, że dziecko jest chore. Bardzo. I że umrze tuż po narodzeniu. Jego ciało jest skrajnie zdeformowane. Nie ma szans na przeżycie. Inna strona medalu: kobieta samotnie wychowuje niepełnosprawne dziecko. Ojciec chłopca odszedł, bo jego wrażliwość nie pozwalała mu patrzeć na cierpienie malca. Kobieta nie pracuje, gdyż dziecko wymaga stałej opieki. Dostaje od państwa głodowe wsparcie. Gdyby nie pomoc rodziny, nie byłaby w stanie przetrwać. Mówią o niej, że jest dzielna. Kolejna: urodziła niepełnosprawne dziecko, mimo że doskonale wiedziała o zagrożeniu. Przy porodzie niemal straciła wzrok. Ma też chore serce. Dostaje rentę na siebie i skromne wsparcie na dziecko. Jej mąż pracuje. Oboje czują, że w nieszczęściu państwo pozostawiło ich samych sobie. Sąsiedzi mówią: „Sama chciała, jej wybór, mogła się nie decydować”.

Aborcja to nie nakaz, ale możliwość. Nikt nie każe nikomu jej wykonywać. Nikt nikogo do tego nie namawia. Ponoć ponad 90% z nas to katolicy. Niech każdy sam zdecyduje w swoim sumieniu o stosunku do tej sprawy. Oby nikogo nie musiała dotyczyć konieczność podejmowania takiej decyzji. Nikomu tego nie życzę, ale zastanawiam się, jak zachowałby się poseł głosujący za zaostrzeniem prawa dotyczącego aborcji, gdyby zgwałcono jego nastoletnią córkę czy wnuczkę i okazało się, że jest w ciąży? Kiedy coś bezpośrednio nas dotyczy, nagle przybywa nam empatii. Czyż nie? Żeby była jasność: uważam, że aborcja nie jest OK, jak ogłoszono niedawno w jednym z tygodników. Uważam też, że Kościół powinien pokazywać swoim wiernym właściwą według niego drogę i ich pouczać. Od tego jest. Jednak prawo kościelne nie może być w świeckim państwie prawem państwowym. Walka, jaka się toczy w Polsce, dotyczy możliwości samostanowienia. Kobiety głośno krzyczą. Wychodzą tysiącami na ulice w czarnych protestach, bo nie chcą ograniczeń narzucanych przez państwo w tym tak bardzo osobistym obszarze. Nauka o seksualności człowieka w szkołach praktycznie nie istnieje. O tym, jak zapobiegać niechcianej ciąży nastolatki dowiadują się najczęściej od koleżanek


lub z internetu. Ale jednak, na szczęście, dowiadują się. Wiedzą też doskonale, jak te kwestie wyglądają na świecie. Dziewczyny wiedzą, że poza granicami naszego kraju mogą kupić bez problemu tabletki antykoncepcyjne bez recepty. I dziwią się, że u nas to nie jest możliwe. Widzą też, jaką pomoc od państwa dostają matki w Europie i jak tam wygląda pomoc medyczna. Porównują. Dziewczyny są mądre. Przyjrzyjcie się tym, które krzyczą i wymachują parasolkami. To nie są polityczki ani liderki partii, chociaż, oczywiście, partie próbują przy tej okazji zaistnieć i wpłynąć na poziom swoich sondażowych słupków. To są normalne, fajne, mądre dziewczyny, które chcą żyć w normalnym kraju. Po prostu. W normalnym, to znaczy takim, który pozwala swoim obywatelom decydować samodzielnie o sobie, bo wierzy w ich mądrość, wrażliwość i wysoki poziom człowieczeństwa.

Czytam w internecie: „Nie popierasz homoseksualizmu – żyj w związku hetero, nie popierasz jedzenia mięsa – zostań wegetarianinem, nie popierasz prawa do aborcji, to jej sobie nie rób”. Masz wybór!

Popatrzcie uważnie na mapkę Europy. Obraz zawsze mówi więcej niż tysiąc słów. I pozwólcie kobietom, by same decydowały o sobie. Mamy XXI wiek! n

PRAWO DO ABORCJI TAK JEST TERAZ

TEGO CHCĄ FANATYCY

TAK BYĆ POWINNO

n PRAWO DO PRZERWANIA CIĄŻY NA ŻĄDANIE n DOSTĘP DO ABORCJI Z PRZYCZYN SPOŁECZNYCH (Wielka Brytania, Islandia, Finlandia) n ZAKAZ PRZERYWANIA CIĄŻY Z WYJĄTKAMI (Polska, Cypr, Monako, Wyspy Owcze) n ZAKAZ PRZERYWANIA CIĄŻY (Irlandia, Irlandia Północna, Malta, Andora, San Marino, Lichtenstein)

KOBIETY MUSZĄ MIEĆ PRAWO DECYDOWANIA O SWOIM ŻYCIU

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 7


Trening

ROLA SNU

w życiu (nie tylko) sportowca DAWID CEMBALA

Pęd życia spowodował, że mamy być w gotowości do pracy

praktycznie 24 godziny na dobę. Taki tryb niekorzystnie wpływa

na nasze zdrowie, ponieważ wydłuża czas czuwania. Sen odgrywa

nieocenioną rolę w naszym życiu, a szczególnie w życiu sportowca. Im więcej trenuje, tym więcej potrzebuje czasu na regenerację.

Jeśli to zaniedba, prędzej czy później nabawi się kontuzji, spadku

Z

astanawiasz się często, jak to jest: robisz wszystko, co w Twojej mocy, żeby osiągnąć lepsze wyniki, ciężko trenujesz, dbasz o zbilansowane odżywianie – mimo to nie możesz poprawić sportowych osiągnięć. Owszem, sport ma zbawienny wpływ na zdrowie i samopoczucie, jednak we wszystkim należy zachować umiar. Aby prawidłowo funkcjonować, każdy potrzebuje odpoczynku. Także sportowiec. Sen to podstawa regeneracji ciała i umysłu, o czym często zapominamy. Dla ludzi aktywnych fizycznie sen jest jak dodatkowy suplement – potrafi dać nieoczekiwanego kopa. Warto wiedzieć, że siła i masa mięśni nie zwiększają się w czasie treningu, tylko

5 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

wypoczynku. Im lepszej jakości sen, tym szybciej zrobisz postępy. W czasie wysiłku w mięśniach powstają mikrouszkodzenia, które są tylko bodźcem dla organizmu. Im większe uszkodzenia, tym więcej składników potrzeba do ich odbudowy – zarówno w kwestii odżywiania, jak i regeneracji. Coraz częściej można spotkać świadomych sportowców, lecz większość skupia się na rzeczach mało istotnych, które dają kilka procent efektu, a zapominają o podstawach. Nasi przodkowie doskonale wiedzieli, na czym polega rytm dobowy. Wędrówka słońca po horyzoncie była wyznacznikiem czasu pracy i odpoczynku. Nie twierdzę, że powinniśmy, jak ludzie pierwotni, iść

Fot. Szymon Wójcik

samopoczucia i formy.

spać równo z zachodem słońca, lecz warto zadbać o normalizację godzin snu. Najlepsze godziny snu, przyczyniające się do pełnej regeneracji układu nerwowego, to okres między 22.00 a 1.00 w nocy. Kładąc się później, zaniedbujemy niezwykle ważny proces, a jak wiadomo – układ nerwowy jest znacznie częściej przetrenowany niż mięśnie. Właśnie w tym czasie następują pierw-


sza i druga faza snu, w których organizm przygotowuje się do fazy głębokiej, obniżając przy tym temperaturę ciała i zmniejszając ciśnienie krwi. Połowę snu powinniśmy spędzić w jego trzeciej fazie. Wtedy następuje dużo istotnych procesów – przede wszystkim dochodzi do oczyszczenia mózgu z odpadów kumulujących się przez cały dzień. Dopuszczając do ciągłego niedoboru snu, fundujemy sobie nagromadzenie toksycznych związków, co powoduje problemy z koncentracją i zapamiętywaniem. Ostatnia faza snu to REM (rapid eye movment). Wtedy dochodzi do gwałtownych ruchów gałek ocznych, ale również do większej aktywności mózgu, niż w czasie poprzednich faz, dzięki czemu sny są o wiele bardziej realistyczne. Głęboki sen przyczynia się do poprawy wyników sportowych, ponieważ jest to czas uwalniania hormonu wzrostu, pobudzającego przyrost mięśni i regenerację kości, przyśpieszania spalania tkanki tłuszczowej, odzyskiwania sił utraconych w ćwiczeniach. Sen jest też niezbędny dla uczenia się nowych umiejętności, dlatego ma kluczowe znaczenie dla niektórych sportowców – mowa tu nie tylko o zapamiętywaniu określonych czynności czy planów treningowych, ale także o pamięci komórkowej ciała. Mniej niż 7 godzin snu na dobę może mieć negatywny wpływ na wyniki sportowe. Chodzi zwłaszcza o poziom energii i umiejętności sportowych. Zalecany jest zatem sen od 7 do 9 godzin u dorosłych i od 9 do 10 godzin u młodzieży i nastolatków. Jak dopracować sen do perfekcji? Pamiętaj, że już od rana pracujesz na jakość snu. Warto po wstaniu z łóżka udać się na 30-mi-

W ciągu dnia, jeśli masz chęć i możliwość, przeznacz kwadrans na drzemkę

Sen to podstawa regeneracji ciała i umysłu, o czym często zapominamy

nutowy trucht lub spacer. Można wykorzystać do tego psa (jeśli masz), a on na pewno Ci nie odmówi. Eksploatacja ciała w naturalnym świetle, zaraz po przebudzeniu, pozwala lepiej wejść w rytm dobowy. Istotnym elementem dnia są drzemki. Nie chodzi o długie, popołudniowe spanie. Jeśli masz chwilkę, zrób sobie 15-20 min. drzemki, zamiast sięgać po kawę czy energetyka. W ten sposób obniżysz poziom hormonu stresu, złapiesz oddech na resztę dnia, poprawisz zapamiętywanie i przyswajanie nowych informacji. Popołudniowa drzemka sprawdza się zarówno przed intensywną nauką, jak i treningiem. Dlaczego ma być krótka? Ponieważ wydłużając ją do 30-40 min., wejdziesz w drugą fazę cyklu, z której wybudzanie się daje efekt odwrotny do zamierzonego. Przez resztę dnia będziesz senny i ciężko Ci będzie się skupić.

Powinniśmy też zwrócić uwagę na stymulanty wypijane w ciągu dnia. Jeśli zamierzasz trenować po godz. 17, nie używaj napojów energetyzujących. Przyczynią się do problemów z zaśnięciem, mogą wybudzać. Także niebieskie światło emitowane przez smartfony, tablety, laptopy i telewizory negatywnie wpływa na poziom melatoniny, która jest odpowiedzialna za wywoływanie senności. Takie światło hamuje wydzielanie tego hormonu, co dla mózgu jest znakiem rozpoczęcia dnia i sygnałem do zwiększenia aktywności. Wieczorem poziom melatoniny powinien wzrastać. Jeśli zaniedbamy fundament naszego odpoczynku – zdrowy, 8-godzinny sen dobrej jakości – to zniwelujemy korzyści z uprawiania sportu. Dbajcie o sen! Dzięki niemu upragnione efekty pracy i treningu pojawią się szybciej.

DAWID CEMBALA

Absolwent Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia. Pasjonat sportów siłowych, wytrzymałościowych, narciarstwa, treningu funkcjonalnego. Jako trener przede wszystkim stawia na bezpieczeństwo. Ważna jest dla niego technika wykonywanych ćwiczeń i dostosowanie poziomu zaawansowania. Wciąż poszerza wiedzę i doskonali umiejętności, biorąc udział w licznych szkoleniach i konwencjach. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 9


Biografia

POLICZEK W PRZYZWOITOŚĆ Fragment książki Doroty Hartwich „Gattora. Życie Leonor Fini”

Mieszkanie przy rue Payenne. Znów porozrzucane ubrania, torebki, buty, skrawki tkanin. Znów się przebiera. Zdejmuje warstwy ubrań, ozdób i akcesoriów. Chciałaby jednym ruchem zrzucić jedno i od razu nałożyć drugie, ale tkaniny stawiają opór, kroje sukien są skomplikowane, draperie, marszczenia, falbany, wiązania, suwaki, sznurki, wstążki... No i szwy nie zawsze są tak mocne, lepiej być delikatnym. TKANINY SZELESZCZĄ JAK LAKIEROWANY PAPIER OZDOBNY, który przywarł za bardzo i nie chce zdradzić tajemnicy pakunku. Batysty, krynoliny, jedwabie. Leonor chce się ich pozbyć jak najszybciej, włożyć inne, więcej, jeszcze bardziej zdobnych, jeszcze bogatszych. Zmienić skórę. Zrzucić tę sprzed chwili, wdziać nową. Wsunąć się w pancerz. To jej własny rytuał. Głód przemiany, nowego ciała, odmienionej twarzy. Nałóg metamorfozy. Tak, być na chwilę kimś innym, człowiekiem, zwierzęciem, bestią, przepoczwarzyć się! Podchodzi do lustra. Wolno stawia kroki, majestatycznie. Sztywno unosi ramię, wymownie sięga dłonią za głowę, by poprawić włosy. Lekko wsysa policzki, unosi podbródek, wyostrza spojrzenie. Nagle robi półobrót i spogląda w stronę fotografa. Sztywna twarz, w oczach jakby tlił się demon. I spojrzenie, jak strzał, wprost w obiektyw. Błysk lampy. Ostrej jak żądło osy. Im głębiej zanurza się w obiektywie, tym bardziej jej nie ma. Jest coraz mniej namacalna. Już prawie nie jest Leonor, już

6 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Leonor Fini, zdjęcie z 1951 roku

prawie. Już niemal jest ptakiem, chimerą, sfinksem, czarownicą. Metamorfoza jest jak morfina. Dzięki niej się cofa, umyka samej sobie. To podniecające, być własnym zaprzeczeniem, uciec, zawiesić w byciu. Oto ja, Leonor. Ja wymyślona. Im bliżej lustra, tym dalej od siebie.

TEATRALNE SPOJRZENIE ĆWICZY OD DZIECKA, zwłaszcza kiedy zostaje na długo sama, w pustym mieszkaniu w Trieście. Jedno z rozwlekłych popołudni, Malviny nie ma w domu, niespełna dziesięcioletnia Leonor nudzi się bez towarzystwa. Wchodzi do gabinetu wuja, wspina się


na krzesło z czerwonego mahoniu i sięga po ustawione na regale lusterko. Jest szczególne – na odwrocie, na zdjęciu w sepii, widać kuracjuszy – to pamiątka z Baden -Baden, może z Karlsbadu. Tafla jest lekko uszkodzona, w górnej części zniekształca odbicie. Leonor wspina się na palcach, ustawia twarz pod odpowiednim kątem, oczy w lustrze robią się ogromne. Uśmiecha się szeroko. Rano obserwowała babkę, kiedy robiła sobie makijaż. Babka ma swoje sposoby. Najpierw pokrywa twarz grubą warstwą pudru, potem opala korek i pociera nim powieki. – Najlepsza jest ta bibuła – powiedziała do Leonor, odrywając kawałek czerwonego papieru, którym owinięta była doniczka z kwiatami. Przechyliła flakonik z kwiatowym zapachem „Eau de lys” i wpuściła kilka kropel w bibułę. Flakonik z zapachem sprowadziła z Paryża. Szybkim ruchem potarła kości policzkowe. Teraz szminka i puder. Leonor odczytała napis na puderniczce: Coty. Schodzi z mahoniowego krzesła i rzuca się do szaf mamy. Uwielbia być lisicą. Szybko odnajduje futrzaną etolę, przyczepia sobie z tyłu i, machając ogonem na boki, wychodzi na ulicę. Kiedy nie ma etoli pod ręką, wystarczy ogon zrobiony ze wstążki albo ze zwykłego sznura. Czasem zabiera z domu tobołek z resztkami tkanin i biegnie z koleżankami na pobliskie wzgórza Carso. Potrafią się tam włóczyć godzinami, włażą między głazy, gdzie przebierają się jak tylko najdziwaczniej potrafią, potem zaglądają do przydrożnych knajpek i wystawiają „spektakle”. Za widownię mają miejscowych podpitych wieśniaków, którzy niewiele rozumieją z tego dziewczęcego show, ale bawią się dobrze, śmieją się i dziękują oklaskami. Gherda, przyjaciółka z dzieciństwa, wspomina wieczór w teatrze z Leonor i Malviną: „Nagle, w czasie spektaklu, włożyłaś sobie na głowę wielką zieloną perukę, którą przyniosłaś po kryjomu. Czasem nosiłaś też na głowie czarną mantylę, jakbyś już wówczas chciała na chwilę być kimś innym. A wtedy jeszcze nie byłyśmy nawet nastolatkami!” – pisze w liście do Leonor. Daisy Nathan, siostra Artura, koleżanka z klasy, przypomina zdarzenie z późniejszego okresu, kiedy z Leonor były już nastoletnie: „Pamiętam moje zakłopotanie, kiedy zaprosiłam Leonor na przyjęcie w Mediolanie, a ona przyjechała w zielonej peruce

i czarnej koronkowej mantyli na głowie. Dziś mnie to śmieszy, ale wtedy przed gośćmi okropnie się za nią wstydziłam. To była czysta prowokacja, chciała zerwać z całym środowiskiem”. TERAZ PO ZASYPANEJ CZĘŚCIAMI GARDEROBY PODŁODZE w mieszkaniu przy rue Payenne kroczy Dora Maar. Zaprzyjaźniły się. Są rówieśniczkami, mają po dwadzieścia dziewięć lat, i nieco podobną przeszłość – w żyłach przodków Leonor płynie słoweńska, a także przypuszczalnie żydowska krew. Dora Maar, właściwie Théodora Markovitch, jest córką chorwackiego architekta, prawdopodobnie Żyda, choć Dora zaprzeczy temu pod koniec życia. Jej matka jest Francuzką, katoliczką. Leonor spędziła kilkanaście pierwszych miesięcy życia w Argentynie, Dora wyjechała z rodzicami do Argentyny jako trzylatka, trwał boom budowlany, jej ojciec dostał tam intratne zamówienie. Wróciła dopiero w wieku dziewiętnastu lat. Wprost do Paryża, na studia artystyczne. To tu zaczęła się jej kariera artystki, to tu się formowała – jak Leonor – na jedną z ikon świata artystycznego. Rysuje, maluje, ale pasją Dory jest fotografia. Początkowo fotograficzne kadry odzwierciedlają przede wszystkim jej wrażliwość na różnice społeczne, uwiecznia scenki z uboższych dzielnic Paryża, Londynu, Barcelony – bawiące się dzieci, ulicznych grajków, ślepego żebraka. Angażuje się politycznie, wstępuje w szeregi skrajnej lewicowej organizacji Masses. Tam, w 1933 roku, poznaje Georges’a Bataille’a. Jest zauroczona jego intelektem, ich związek potrwa kilka miesięcy. Przez Bataille’a bliżej poznaje środowisko surrealistów, w tym Bretona. Na jedno ze spotkań przychodzi z tak zmierzwionymi włosami, zakrywającymi twarz i ramiona, że wygląda jak topielica. Surrealiści są zachwyceni. A Dora coraz bardziej prowokuje – nosi się ekstrawagancko, wielu zapamięta jej pomalowane na jaskrawo paznokcie, zielone, czerwone, czarne. Jej zdjęcia i fotomontaże są coraz bardziej prowokujące, perwersyjne. Fotografuje dla magazynów erotycznych, ale jej prace stronią od banału, są zagadkowe, mroczne, niepokojące. Od prawie trzech lat żyje z Picassem, który miał podobno się w niej zakochać, zanim ją poznał, widząc jej portret w indiańskim pióropuszu, który wykonał Man Ray. Picassa przedstawił jej Paul Éluard, na planie filmu

Le Crime de Monsieur Lange. Dora będzie pamiętać to spotkanie, Picasso nie. Jemu bardziej zapadnie w pamięć scena, kiedy ją spotkał w café Les Deux Magots. Siedziała przy stoliku i prowokacyjnie bawiła się nożem, raniąc sobie palce i plamiąc krwią rękawiczki. Przy stoliku obok siedział on, zahipnotyzowany, wstał i poprosił o jedną z rękawiczek, na pamiątkę, jak fetysz, krwawy ślad po nieznajomej. Zostaną kochankami. Oboje lubią ryzyko, sytuacje graniczne, Picasso zachowa fascynację krwią swojej kochanki, ona podobnie – pomiędzy talizmanami będzie trzymała zasuszoną kroplę jego krwi. Picasso będzie portretował Dorę w szczególnych sceneriach: na krzywym krześle, przy tnących kantach, z drapieżnymi insektami, jakby poturbowaną, najczęściej płaczącą. „Nie jestem w stanie cię malować, kiedy jesteś normalna”, mawia, a potem się przechwala: „Patrzcie jak ona dla mnie płacze”. Łzy Dory na obrazach kubisty, jak ona sama potem stwierdzi, „będą się sprzedawać o wiele drożej niż najbardziej cenione klejnoty”. Dora bywa dla Picassa modelką, za to jako jedyna dostaje przywilej fotograficznego dokumentowania jego pracy. W pracowni geniusza zajmie miejsce poprzedniego dokumentalisty – Brassaïa. Fotografuje kolejne etapy powstawania jego monumentalnego dzieła, którym Picasso chce uczcić pamięć ofiar bombardowania baskijskiego miasteczka Guernica. Pozwoli jej nawet na kilka pociągnięć pędzlem. Guernica łączy ich ideowo, oboje są zdecydowanymi przeciwnikami faszyzmu. Do pracowni przychodzi też Paul Éluard, pisze Zwycięstwo Guerniki. Dora fotografuje Paula i wielu innych artystów: Bretona, jego żonę Jacqueline, Ives’a Tanguy’ego, Lise Deharme, braci Prévert, Jeana Cocteau, René Crevela, Éluarda, Nusch. W MIESZKANIU LEONOR PRZY RUE PAYENNE Dora ostrożnie stawia stopy, by nie podeptać rozrzuconych na podłodze tkanin. Leonor ma słabość do przedmiotów, trzyma mnóstwo zbędnych rzeczy z pchlich targów, zbiera, składuje, nie potrafi wyrzucać. Zalegają w nieładzie. Bałagan wspomina Levy: „W pokoju wisiały jakieś drogie karmazynowe szmaty, zakrywające cały zestaw kolorowych świateł, jak na miniaturowej scenie, obsługiwało się je za pomocą niewidocznych sznurków, jakby pajęczej sieci, wplecionych w draperie. Bałagan w tym pokoju był monumentalny. Tuż po moim przyjściu zauważyłem

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 61


w emancypację, gra, w której stawką jest niezależność.

Malarka w swoim paryskim studiu na fotografii Cecila Beatona, 1961

na podłodze małe kupki odchodów. Zostały starannie spryskane perfumami, miały być przykre tylko dla oczu”. Dora ma sporo sprzętu, niełatwo jest go rozstawić. Wreszcie ustawia lampy, Leonor kładzie się na drewnianej podłodze, pośród skrawków tkanin. Pada na nią snop światła, leży w jasnym kręgu, z głową zwróconą do góry. Sceneria z rozrzuconymi częściami garderoby i fragmentami materiałów często będzie się powtarzała na obrazach Leonor. Po męczącej sesji idą się zabawić w Palais Berlitz, nieopodal Opery, pół godziny spacerem. Jest piątek, trafiają na wieczór d’amateurs – chętni spośród publiczności śpiewają i tańczą na scenie. Leonor ustawia się w pierwszym rzędzie. Na scenie prawie dwumetrowa czarna kobieta, z długim nosem, kanciastą gestykulacją i gotyckimi dłońmi, śpiewa smutno o tym, że jej zimno. Po niej kolejno dwie pokojówki, jedna śpiewa infantylną piosenkę o Lisette i jej kocie, druga o hawajskiej nocy. Potem duet dwóch wychudzonych typów z arią z Poławiaczy pereł Bizeta, po nich rachityczne dziecko z harmonijką ustną. I wreszcie gwiazda: otyły chłopczyna, może dziesięcio-, może jedenastoletni, ubrany jak cudowne dziecko, choć strasznie brudny, w czarnych welurowych spodniach opinających pośladki i białej satynowej koszuli. Leonor opowie André: „I zaczął tańczyć, ruszał się jak stara

6 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

kurwa, kręcił biodrami, pośladkami i wielkimi cyckami, potem zaczął śpiewać obsceniczną piosenkę z taką arogancją i zarozumiałością, że był naprawdę fenomenalny. To był ogromny sukces, dostał nagrodę. Potem, kiedy były tańce, zauważyłam, że tańczył ze swoim ojcem, robiąc przy tym miny i gesty małej świntuchy”. Przy kolejnej sesji fotograficznej Dora i Leonor wymyślają nowe ujęcie: Leonor leży w mrocznej alkowie w uwodzicielskiej pozie, na pierwszym planie widać prowokacyjnie odsłonięte, aż do pośladków, nogi w pończochach. Punktowe światło akcentuje twarz, nagie ramię i łydki. Kolejny kadr: Leonor wychodzi z alkowy spomiędzy symetrycznie ustawionych rzeźb ciemnoskórych gondolierów weneckich. Jej suknia rozchyla się w dolnej części, odsłania nogę w czarnej pończosze i nagie udo ponad nią. W kolejnym ujęciu Leonor siedzi pomiędzy kotarami alkowy, lekko pochylona do przodu, patrzy w obiektyw. Z głębokiego dekoltu wysuwają się obfite piersi. Ma lekko rozchylone kolana, wzdłuż łydki na czarnych pończochach zarysowały się dwie wyraźne linie, pończochy się prują. To zamierzony efekt. Dora i Leonor świadomie eksponują defekt. Impertynencja – słychać komentarze. Bezczelność. Kobiecy tupet. Celowa nonszalancja. Ale dla Leonor i Dory to tylko zabawa. Choć całkiem na serio. Zabawa

LEONOR FINI TO JEDNA Z NAJCZĘŚCIEJ FOTOGRAFOWANYCH KOBIET XX WIEKU, twierdzi Peter Webb, autor monografii poświęconej malarce. Faktycznie, teczki z fotografiami w archiwum Leonor pękają w szwach. Jej zdjęcia trafiają na okładki i na łamy znanych pism i magazynów artystycznych, literackich, kobiecych, erotycznych, m.in. „L’Oeuil”, „Paris Match”, „Le Figaro”, „Vogue”, „Penthouse”, „Playmen” i wiele innych. Wśród autorów zdjęć są mistrzowie. Prócz Henri Cartier-Bressona, Dory Maar i Man Raya, Amerykanin George Platt Lynes sfotografuje Leonor zupełnie nagą klęczącą na stole. To bodaj jedyny publicznie udostępniony akt Leonor, na którym widać jej twarz. Na fotografii Erwina Blumenfelda Leonor siedzi w prowokacyjnej pozie na krześle, okrakiem, z szeroko rozstawionymi nogami, które pokrywają kontrastowe pończochy w pasy. Do sesji u André Ostiera włoży XIX-wieczną suknię projektu Beardsleya, Eddy Brofferio wykona cykl kreowanych fotografii Leonor w wymyślnych kostiumach na Korsyce, Cecil Beaton sfotografuje ją w pracowni, wśród kotów, blejtramów i malarskich pędzli. „Jako dziecko nie znosiłam, kiedy mnie fotografowano. Uciekałam. Byłam jak muzułmanka, zakrywałam twarz. Potem stopniowo zaczynałam czuć, że pragnę własnej twarzy, żeby potwierdzić swoje istnienie. Najpierw były lustra, potem fotografie. Odtąd zawsze mnie fotografowano: w kostiumach, w przebraniu, ale i taką, jaka jestem na co dzień”, wspomina w latach siedemdziesiątych, przygotowując notatki do publikacji w Le Livre de Leonor Fini. Kiedy jest fotografowana znienacka, denerwuje się i protestuje. Rzadko się godzi na fotografię-dokument. „Nie lubię zdjęć z zaskoczenia, nie ma nic bardziej fałszywego niż unieruchomiona «naturalność». Dopiero «poza» jest odkrywcza, to fascynujące i zabawne zarazem – zobaczyć własną wielość (którą, jak mi się wydaje, dobrze znam), potwierdzoną obrazami. Powinna pani zostać aktorką – słyszę nieraz. Nie, dla mnie tylko nieunikniona teatralność życia jest interesująca”. Dziękujemy Wydawnictwu Iskry (www.iskry. com.pl) za możliwość wydrukowania fragmentu książki „Gattora. Życie Leonor Fini”.


Leonor Fini (1907-1996) była malarką, jedną z najczęściej fotografowanych kobiet XX w. Kobietą wyzwoloną. Kobietą demonem. Prowokatorką i celebrytką. Na pierwsze spotkanie z surrealistami włożyła kardynalskie pończochy. Spodobało się, miała wstąpić w ich szeregi i zostać jedną z muz, ale wybrała niezależność. Zawsze na bakier z modami w sztuce i artystycznymi trendami, uparcie pozostała wierna własnemu stylowi. Romansowała z Maksem Ernstem, przyjaźniła się z Salvadorem Dalím i Galą, Picassem, Cartier-Bressonem. Była też ulubienicą wielkich projektantów mody: Diora, Rochasa, Schiaparelli, dla której zaprojektowała słynny flakon na perfumy. Podziwiana przez Geneta czy gwiazdę popu Madonnę. Kobieta życia Konstantego Jeleńskiego, jego „czarne słońce melancholii”. Poznali się, kiedy ona była w związku z włoskim malarzem Stanislao Lepri. Nie przeszkadzał jej homoseksualizm Jeleńskiego, przeżyli razem, we troje, prawie czterdzieści lat, związani głęboką miłością, niegasnącą do końca ich dni. Spoczywają w jednym grobie na wzgórzu nad francuską Loarą. Zdaniem pisarki Olgi Tokarczuk, dzięki Dorocie Hartwich otrzymaliśmy świetnie napisany, zmysłowy i uważny portret Leonor Fini – nietuzinkowej osobowości, kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Dorota Hartwich, z wykształcenia romanistka i filozof, studiowała na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie Charlesa de Gaulle’a w Lille. Jest publicystką, krytykiem sztuki, tłumaczką, redaktorką. Należy do The International Association of Art Critics (AICA) i mianowana została Kawalerem Orderu Sztuki i Literatury przyznawanym przez Ministra Kultury i Środków Przekazu Francji.

KONRAD CUPIAŁ Misterem 2018

Ma 183 cm wzrostu, 23 lata i pochodzi z Chełmka. Jest studentem ostatniego roku studiów na kierunku energetyka w krakowskiej AGH. Obecnie przebywa w Genui w ramach programu Erasmus, realizując swoją pracę magisterską. Jego pasją jest taternictwo, od dziecka uprawia turystykę górską. Konrad Cupiał został Misterem Beskidów 2018 w konkursie organizowanym tradycyjnie w marcu przez agencję Grabowska Models. Zwycięzca dostał też jednogłośnie tytuł Mistera Osobowości z uwagi na urok osobisty i pozytywny stosunek do świata. I wicemisterem Beskidów został Artur Budzowski z Oświęcimia, II – Łukasz Rak z Bielska-Białej, a III – Amadeusz Błachut z Czechowic-Dziedzic. FOT. MAŁGORZATA KUBICIUS

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 3


Historia

DZIEWCZYNA ZIUKA

W 1901 roku 19-letnia Ola Szczerbińska przyjeżdża z Suwałk do Warszawy. Marzy nie tylko o zdobyciu wykształcenia, ale także o wolnej Polsce. W czasach, kiedy uważano, że jedynym zadaniem kobiet jest dobrze wyjść za mąż i wychować dzieci, ona przemyca dynamit w gorsecie i rewolwery w fałdach spódnicy, organizuje siatkę wywiadowczyń i walczy z bronią w ręku.

J

ózefa Piłsudskiego, legendę podziemnej Polski, bohatera i męża innej kobiety, poznaje w czasie prezentacji składu broni, wśród mauzerów i browningów. Mimo przeszkód, stanie u jego boku i rzuci wyzwanie konwenansom epoki, a odwaga zawiedzie ją do Belwederu i uczyni Pierwszą Damą II RP. Co takiego miała w sobie Ola, że Marszałek obdarzył ją wielkim uczuciem i uczynił partnerką – nie tylko w życiu, ale też w walce o wolność? Dzieje tej pary to jedna z najbardziej intrygujących i najpiękniejszych historii miłości i determinacji. Wielkość nie liczy się jednak z konwenansami. Życie drugiej żony Piłsudskiego było bogate, pełne niepopularnych decyzji, dwuznacznych faktów i łamania stereotypów. Ola Piłsudska odegrała też niebaga-

Rodzice z córkami

6 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

telną rolę w walce o niezależność kobiet. W czasach, kiedy walka była sprawą mężczyzn, walczyła jak mężczyzna. Przemycała broń, szyfrowała wiadomości, uczestniczyła w zamachach. Jeśli myślicie, że wolność Polski była wyłącznie sukcesem mężczyzn, musicie nanieść korektę na to przekonanie. Wspaniała, mądra, fascynująca – takimi określeniami można opisać Olę Piłsudską. Książka Katarzyny Drogi jest zbeletryzowaną historią najbardziej intrygujących kobiet w historii XX w. Fragment biografii drukujemy dzięki życzliwości Wydawnictwa Znak Literanova. Dziękujemy również za udostępnienie zdjęć archiwalnych. Zamach w Bezdanach. Wrzesień 1908, Litwa Na małej stacji kolejowej nieopodal Wilna znużeni pasażerowie czekali na pociąg. Było ich tu całkiem sporo jak na późny wrześniowy wieczór. Po peronie przechadzała się dama w kapeluszu i rdzawej podróżnej pelerynie. Druga, towarzysząca jej, z solidnym sakwojażem, niecierpliwie stukała obcasem w trotuar. Młody mężczyzna w granatowym szynelu flirtował z ładną Żydówką, na ławce chrapał spity w gnat jegomość, a dwaj panowie w kaszkietach zagadali się o polityce. Czas płynął sennie. Pociąg miał wjechać na stację o jedenastej. Wskazówka zegara zawieszonego na budynku dworca powoli zbliżała się do tej godziny. O właściwym czasie rozległ się gwizd lokomotywy i dwa snopy światła przecięły mrok. Pociąg carski do Petersburga, przewożący w wagonie pocztowym srebro i ru-

Aleksandra Szczerbińska, 1919

ble z podatków w Królestwie, wtaczał się leniwie na stację. Panie ruszyły ku torom, pijak, nagle całkiem trzeźwy, żwawo zerwał się z ławki i wyciągnął rewolwer. Na peronie huknął potężny strzał, jakby na znak. Od tej chwili sprawy potoczyły się błyskawicznie. Kilkunastu uzbrojonych mężczyzn otoczyło pociąg. Wśród nich domniemany pijak, obok flirciarz z bronią wycelowaną w wagony. Padają strzały, ludzi ogarnia panika, rzucają się do ucieczki. – Sza! Sza! Nikomu nic się nie stanie – krzyczy spiskowiec do przestraszonych podróżnych. Mężczyźni w kaszkietach odpalają petardy. W tym samym momencie jacyś dwaj jegomoście wychylają się z okien pociągu i otwierają ogień z mauzerów. Mierzą w uciekających żandarmów, którzy winni ochraniać skład. Rozbity telefon i telegraf, przecięte druty, zgrzyt semaforów. Skład hamuje gwałtownie, kilku zamachowców przyjechało w pociągu, widać zaciągnęli hamulce. Huk eksplozji w jednym z wagonów niemal ogłuszył wszystkich. Dźwięk tłuczonego szkła zmieszał się z krzykiem kobiet, wybuch ze strzałami z karabinów. Światła w pociągu zgasły. Przedziały wypełniły się dymem, zamajaczyły w nim postacie. Po wąskim korytarzu wagonu biegł ku zamachowcom mężczyzna z karabinem. – Kto idiota? Kto idiota? – krzyknął w jego stronę dowódca akcji, lecz ten nie odpowiedział, nie słyszał ogłuszony hałasem. Jeden z napastników skierował ku niemu broń, ale szef, wiedziony intuicją, położył dłoń na jego broni i powstrzymał strzał. – Kto idiota? – powtórzył pytanie.


– Komuniści! – odkrzyknął wreszcie ochrypły mężczyzna. Odetchnęli z ulgą. Znał odzew, znaczy – swój. Był już na tyle blisko, że go rozpoznali. – Omal cię nie zabiliśmy, Lutze-Birk! – rzucił dowódca, kiedy dym się przerzedził i już dało się rozpoznać twarz kolegi, przystojnego trzydziestolatka, specjalisty od pirotechniki. – Co u was? – Nie udało się wysadzić szyn – odpowiedział zmartwiony Birk. – Pociąg zatrzymał się dalej, niż obliczyłem. Ale sterroryzowaliśmy obsługę! – dodał z łobuzerskim uśmiechem, skubiąc imponujący wąs. Pieniądze i srebro wciąż tkwiły w pocztowym. Kolejny wybuch rozwalił ścianę i zamachowcy wpadli do środka, ale dostępu do skarbu broniły jeszcze pancerne drzwi i zamknięci za nimi uzbrojeni konwojenci. Nie mieli już więcej bomb, ani jednej. Dowódca zdecydował się na blef: – Wychodzić – krzyczał po rosyjsku. – Otwierać, a to wysadzimy wsio, z wami i z nami! Liczę do dziesięciu... Na „siedem” otworzyły się drzwi, rosyjscy konwojenci wyszli z rękami nad głową. Droga do skarbca była wolna. – Szybko, szybko! – poganiali się zamachowcy, segregując paczki z banknotami i srebrem oraz cenne rosyjskie księgi o taktyce wojskowej. Ostry dźwięk trąbki wezwał do odwrotu. Koniec akcji, za chwilę na peron wjeżdżał następny pociąg. Była godzina 11.45. Spiskowcy spakowali pieniądze do worków, rozdzielając łup między siebie. W biegu dopadli przygotowanych powozów i popędzili w różne strony: w las, do zaprzyjaźnionych dworów, inni łodzią po rzece Wilii w kierunku Kowna. Na dworcu zostało pobojowisko, szkło z wybitych szyb, puste kasety, obrabowany wagon i przestraszone damy. Kilku rannych, jeden rosyjski trup. Świat ucichł, zapadała fioletowa noc. Po napastnikach nie było śladu, podobnie jak po rublach, srebrze, złocie i papierach wartościo-

aleksandra piłsudska Z córkaMi, 1933

Katarzyna Droga, Kobieta, którą pokochał Marszałek. Opowieść o Oli Piłsudskiej. Str. 368, Wydawnictwo Znak Literanova 2018 (www.znak.com.pl). wych. Nigdy nie dojechały do Petersburga, bo przejęli je polscy spiskowcy. Wszystko to rozegrało się w ciągu zaledwie czterdziestu pięciu minut w nocy 26 września 1908 roku w małej miejscowości Bezdany, kilkanaście kilometrów od Wilna. Kwadrans potem, w lesie ciemnym i gęstym jak przystało na litewski bór, dyliżans z dowódcą akcji i jego towarzyszem Momentowiczem dojechał do domku letniskowego w Jedlince, gdzie wyglądała go w napięciu młoda kobieta. Druga, w sąsiednich Borkach, czekała na pozostałych zamachowców. Obie niespokojne o powodzenie akcji, w której odegrały ważną rolę, chociaż w kluczowym momencie przypadło im w udziale niecierpliwe oczekiwanie na mężczyzn. To one wykonały niezbędną robotę: przygotowały plany, szczegółowe mapy terenu, kryjówki na łup, broń i kwatery. Młoda, szczupła brunetka o ciemnych oczach wpatrzona w okno chaty w Jedlince ujrzała wreszcie ruch przy bramie. Chwyciła poły sukni i pobiegła ku powozowi. Mężczyźni zeskoczyli na ziemię. Wąsaty dowódca uśmiechnął się do niej z triumfem. Spotkały się ich spojrzenia, a w oczach

piłsudscy Z prZyjaciółMi, 1934

zalśnił błysk porozumienia. Pojęła, że akcja się powiodła, teraz muszą ukryć zdobycz i uciekać. W żadnych późniejszych relacjach nie wspomniano, czy tych dwoje przywitało się uściskiem, pocałunkiem, czy też może wcale nie okazywali sobie uczuć przy kompanach, ale wiadomo na pewno, że kobietą była młoda Aleksandra Szczerbińska, a mężczyzną Józef Piłsudski, zwany przez przyjaciół i rodzinę Ziukiem, tak jak ona Olą. Ola miała lat dwadzieścia sześć, Ziuk czterdzieści jeden. On miał za sobą zsyłkę na Sybir, a w owym czasie cieszył się już znaczącą pozycją charyzmatycznego wodza polskiej konspiracji. Ona miała młodzieńczy entuzjazm, doświadczenie w oddziałach bojowych PPS i tworzeniu sieci składów broni, zdążyła też na krótko trafić do więzienia. W czasie akcji bezdańskiej łączyło ich już coś więcej niż wspólna walka w konspiracji; koledzy mówili o niej „dziewczyna Ziuka”. Powściągliwi historycy ujmą to w późniejszych opracowaniach zdaniem: „byli już zaprzyjaźnieni”. Z całą pewnością tak, przyjaźń była to gorąca, uczucie mocno scementowane wspólnym pragnieniem – wręcz obsesyjnym marzeniem o wolnej ojczyźnie. Wprawdzie w roku 1908 niepodległa Polska ciągle pozostawała ułudą szaleńców, wspomnieniem budzącym nostalgię i wywołującym łzy, tej nocy w Jedlince musieli jednak być szczęśliwi. Oto sukcesem zakończyła się najsłynniejsza akcja polskich spiskowców początku dwudziestego wieku. Atak na carski pociąg w Bezdanach przyniósł ładny łup i mocno zagrał władzom na nerwach. Przed Olą i Ziukiem burzliwa przyszłość rysowała się pod znakiem miłości i walki. W tym ciemnym litewskim borze, kiedy przy blasku pochodni kopali doły, by ukryć część zdobyczy, nie mogli przewidzieć, że pokrętna droga zaprowadzi ich nie tylko ku wymarzonej wolności, lecz także do Belwederu. Mieli podążać tą drogą razem, choć i osobno.

ola Z córkaMi w belwederZe, 1934

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 6 5


SEZON NA BESTSELLERY • SEZON NA BESTSELLERY • SEZON NA BESTS Wydawnictwo Czwarta Strona (www.czwartastrona.pl) Sylwia Trojanowska A GDYBY TAK...

Magdalena Wala NATALIA

To miała być kolejna nudna konferencja szkoleniowa. Gdy do sali wszedł Aleksander, Zuzanna nie mogła uwierzyć, że to mężczyzna, który na studiach złamał jej serce. Teraz są po czterdziestce i mają za sobą nieudane małżeństwa. A gdyby tak swoim uczuciom dać jeszcze jedną szansę?

Świat XIX-wiecznych intryg, romansów, niespełnionych nadziei i spełnionych miłości. Ojciec Natalii chce ją wydać za mężczyznę z arystokratycznej rodziny. Ale Natalia mimo olbrzymiego posagu nie miała dotąd szczęścia w miłości. Młody Szymon Pawłowski poszukuje żony. Oświadcza się Natalii, jednak są osoby, które nie chcą dopuścić do tego małżeństwa. PRZYTULAJKA

Autorki powieści obyczajowych stworzyły opowiadania pełne miłości do domowych pupilów. To 13 chwytających za serce opowieści, w których psy, koty i inni przyjaciele sporo namieszają w życiu właścicieli. Opowiadania napisały: Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Małgorzata Kalicińska, Karolina Wilczyńska, Agata Przybyłek, Natalia Sońska, Agnieszka Lis, Agnieszka Olejnik, Joanna Szarańska, Magdalena Wala, Izabela M. Krasińska, Joanna Gawrych-Skrzypczak, Małgorzata Mroczkowska.

Wydawnictwo Znak (www.znak.com.pl) Adam Węgłowski WIEKI BEZWSTYDU

Wydawnictwo W.A.B. (www.gwfoksal.pl)

A.J. Finn KOBIETA W OKNIE

Anna Fox spędza czas, pijąc za dużo wina, oglądając stare filmy, wspominając szczęśliwsze czasy i szpiegując sąsiadów. Pewnego dnia widzi coś, czego nie powinna. Czy wie, co widziała? A może to tylko jej wyobraźnia? W tym porywającym thrillerze nikt i nic nie jest tym, czym się wydaje! Wyrafinowana powieść, przypominająca najlepsze z dzieł Hitchcocka.

6 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Sofi Oksanen NORMA

Kiedy jej matka ginie pod kołami pociągu, Norma przeczuwa, że to nie był zwykły wypadek. Nie wie, że kluczem do wszystkich zagadek jest ona sama. Choć z trudem porusza się w labiryncie kłamstw, z każdym krokiem odkrywa prawdę o sobie i innych kobietach ze swojej rodziny. Czy jej też zagraża niebezpieczeństwo? Feministyczny manifest i mrożący krew w żyłach thriller.

U Greków i Rzymian seks nie był tematem tabu, a edukacja seksualna była bardziej zaawansowana niż teraz w Polsce. Na ateńskiej agorze odbył się pierwszy czarny protest. Kobiety domagały się prawa do aborcji i szukały skutecznych metod antykoncepcji. Pornografia? Wtedy nikt nie znał tego terminu. Rozpusta? Przecież człowiek nie po to ma ciało, żeby się go wstydzić.


SELLERY • SEZON NA BESTSELLERY • SEZON NA BESTSELLERY Wydawnictwo Zysk i S-ka (www.zysk.com.pl) Jack Barsky, Cindy Coloma W GŁĘBOKIEJ KONSPIRACJI

Krystyna Mazurówna NASI ZA GRANICĄ

Fascynujące wspomnienia agenta KGB. Opowieść o podwójnym życiu, trudnych wyborach, rozterkach i zdradzie. Młody, ambitny agent z Niemiec Wschodnich przedostał się do Stanów i jako szpieg Jack Barsky pracował w konspiracji 10 lat, realizując tajne operacje w czasie zimnej wojny. Dokument historyczny doskonale opisujący życie szpiega.

Błyskotliwy i niebanalny zbiór obserwacji, anegdot i opowieści. Słynna tancerka i choreografka dzieli się doświadczeniami emigrantki, nie tylko swoimi. Z przymrużeniem oka, czasem z lekką ironią, obserwuje naszych za granicą w Paryżu, Nowym Jorku i Brukseli. Rzecz napisana szczerze, dowcipnie i z wdziękiem.

Wydawnictwo Poznańskie (www.wydawnictwopoznanskie.com) Anna Wolff-Powęska POLACY-NIEMCY. SĄSIEDZI POD SPECJALNYM NADZOREM

Anna Kurek SZCZĘŚLIWY JAK ŁOSOŚ

Norwegowie są najszczęśliwszym narodem na świecie. Łososie są jednym z głównych towarów eksportowych tego kraju. Jeśli Norweg jest cały w skowronkach, mówi o sobie: å være en glad laks. Co znaczy, że jest zadowolonym łososiem. Nikt nie wie, jak to jest być łososiem, ale wiadomo, że typowy Norweg jest zadowolony z życia. Z tej książki dowiecie się, że typowo norweskie są szpatułki do sera jako prezenty, lęk przed porównaniem z Duńczykami i Szwedami oraz... skandynawska gościnność.

Autorka nie oskarża i nie wyrokuje. Nie występuje w todze prokuratora ani sędziego. Mnoży wątpliwości i skłania do myślenia. Ostrzega przed manipulowaniem historyczną prawdą. Śledzi przeobrażenia w świadomości społecznej Polaków i Niemców, które traktuje jako dynamiczny proces. Opowiada się za tym, co zbliża i łączy, ale widzi też to, co dzieli i różni. Nawołuje, by nie pouczać sąsiadów, bo uczciwy dialog nakazuje, by jego uczestnicy wzajemnie się szanowali.

Ewa i Paweł Piątek PASIEKA

To nie jest książka o życiu pszczół ani poradnik pszczelarza. A jednak dowiecie się z niej, jak złapać rójkę, kiedy jest odpowiedni moment na pierwsze miodobranie i czy można częstować pszczoły ciastem. Ta pasieka to miejsce na ziemi, w którym hygge zaistniało w praktyce. To opowieść o życiu w rytmie afrykańskich bębnów i realizowanej każdego dnia filozofii slow life.

Charlie English PRZEMYTNICY KSIĄŻEK

Opowieść o bibliotekarzach, którzy ocalili dorobek afrykańskiej cywilizacji przed dżihadystami. Wydawało się, że zagrożeniem dla manuskryptów z Timbuktu są klimat i termity, ale gdy miasto zajęli dżihadyści, stało się jasne, że skarby wiekowej cywilizacji zostaną zniszczone. Abdel Kader Haïdara z innymi bibliotekarzami podjął się niezwykłej operacji – udało im się wywieźć niemal cały zbiór – ponad pół miliona dokumentów. Uratowali przed zapomnieniem całą cywilizację.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 7


kONkURs

GRZECHy MOJEGO OJCa warto poznać prawdziwą historię króla kokainy i Jego relacJi z synem, który po 24 latach od śmierci escobara dedykował swoJą opowieść oJcu: „nauczył mnie, Jaką drogą nie należy iść ”.

D

zieje kolumbijskiego mafiosa wyglądały inaczej niż w serialu „Narcos”. Dotychczasowe opowieści pochodziły z zewnątrz, nigdy z prywatnej przestrzeni jego domu. Po ćwierćwieczu od zakończenia polowania na Escobara jego syn przeniósł nas w przeszłość, by ukazać pełny portret ojca – człowieka zdolnego do niewyobrażalnych okrucieństw, ale i do nieskończonej miłości względem bliskich. Juan Pablo Escobar (obecnie Juan Sebastián Marroquín Santos) nie napisał tej książki, by odkupić grzechy ojca – byłoby to zresztą niemożliwe – lecz by zaprezentować konsekwencje straszliwej przemocy. Biografia powstała z potrzeby przebaczenia. Autor wystąpił także w wyróżnionym nagrodami filmie dokumentalnym „Grzechy mojego ojca”, pokazanym przez ONZ w czasie obchodów Międzynarodowego Dnia Pokoju, i doprowadził do pojednania z dziećmi ofiar narkoterroru, szerzonego przez jego ojca w latach 80. i 90. Książka, a w ślad za nią audiobook, językiem niewyszukanym opisuje dramat najsłynniejszego barona narkotykowego wszech czasów – człowieka, który w imię osobistych urazów i nieposkromionej ambicji nie cofał się przed niczym, szczerze przy tym kochając rodzinę i troszcząc się o jej bezpieczeństwo. Obraz

Audiobook: Juan Pablo Escobar Mój ojciec Pablo Escobar (oryg. Pablo Escobar. Mi Padre). Przekład Magdalena Olejnik. Czyta Marcin Popczyński. Czas trwania: 12 godz. 27 min. Wydawca: Zysk i S-ka we współpracy ze Storybox.pl. Plik mp3. Patronat: Audiobook.pl.

6 8 L a dy ’ s C L u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

pablo escobar, sZef kartelu Z MedellÍn, i jego syn juan pablo escobar, architekt

przestępczego świata, widziany od wewnątrz oczami dziecka, jest przerażający. Escobar został zastrzelony w grudniu 1993, gdy jego syn miał 16 lat, a córka Manuela kilka lat mniej. Po latach Juan Pablo stwierdził: „Destabilizująca kraj brutalna siła na usługach mego ojca zdawała się nie mieć granic. Państwo nie było w stanie poradzić sobie z wszechobecną armią zabójców”. Odcięcie się od dawnego życia ojca było jedyną szansą na ocalenie i zapewnienie sobie przyszłości. Juan Pablo, jego matka i siostra znaleźli schronienie w Argentynie. Wsłuchując się w opowieść o wydarzeniach po śmierci Escobara, zastanawiamy się, czy dzieci zbrodniarzy ponoszą odpowiedzialność za czyny ojców? „Od kiedy pamiętam, odkąd byłem małym chłopcem, zawsze traktowano mnie tak, jakbym to ja był sprawcą wszystkich dokonanych przez ojca zbrodni” – stwierdził Juan Pablo, który był również (i w dalszym ciągu jest) ofiarą przemocy, rozpętanej na gigantyczną skalę przez

Escobara. „Postępowanie ojca pozbawiło nas przyjaciół, rodzeństwa, wujków, kuzynów, połowy rodziny i ojczyzny. W zamian otrzymaliśmy życie na wygnaniu i ogromne brzemię obaw i prześladowań”. Ta biograficzna opowieść potwierdziła jednak, że można pokonać brzemię winy, zrywając z przeszłością i budując przyszłość na własnych warunkach. Autor nie próbuje tłumaczyć szefa kartelu, wybielać jego wizerunku czy usprawiedliwiać zbrodni – opowiada historię ojca, bliskiego człowieka, przy którym się wychował, którego kochał i którego stracił przed wejściem w dojrzałość. Opowieść jest prawdziwa – i to jej największa wartość. „Biorę moralną odpowiedzialność za grzechy Pablo Escobara. Wiem, ilu ludzi zabił. Ale dla mnie zawsze przede wszystkim będzie ojcem. Nigdy nie przestanę go kochać. Wolałbym umrzeć” – stwierdził syn najpotężniejszego barona narkotykowego na świecie. (BUs)

KONKuRs

Mamy dla Was 3 audiobooki Mój ojciec Pablo Escobar, ufundowane przez firmę Storybox.pl. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi prawidłowo odpowiedzą na pytanie: Jak nazywała się „innowacyjna” metoda nakłaniania ludzi do współpracy, wymyślona i wprowadzona w życie przez Escobara? Odpowiedzi wysyłajcie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Sponsor nagród roześle je zwycięzcom na terenie Polski, prosimy więc o podanie adresu i numeru telefonu (wymóg Poczty Polskiej).


moda

a fleeting moment

ulotna chwila

concept, photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl make-up Ewa Zalot www.facebook.com/ewa.zalot model Sara Karcz www.GrabowskaModels.pl place Hotel & Spa Kocierz www.Kocierz.pl especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 9


7 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8




n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7 3


zagr a jmy w zielone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

EKO Patrol

Zdjęcia Gig Katowice

namierza trucicieli

Pamiątkowe tablice otrzymali gospodarze najczystszych ulic i dzielnic

D

zięki dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach w Tarnowskich Górach podpisany został list intencyjny w sprawie pilotażowej akcji edukacyjnej Haj-

Tak wygląda samochód, który monitoruje jakość powietrza

cujymy – nie trujymy. Oprócz Funduszu stronami projektu zostali Główny Instytut Górnictwa w Katowicach, Regionalny Fundusz Ekorozwoju SA w Bielsku Białej i Urząd Miejski w Tarnowskich Górach. Akcja

Po podsumowaniu akcji okazało się, że jedną z najczystszych dzielnic Tarnowskich Gór jest Pniowiec. Rozdano również drzewka jako nagrody za najbardziej czyste ulice w mieście. W ciągu 3 miesięcy badań EKO Patrol przejechał ponad 1000 km, zgromadził 120 tys. danych liczbowych, a każda z dzielnic została przebadana od 2 do 7 razy. Wyniki pokazują, że spośród 20 tys. próbek dla PM10 tylko 5% przedstawiało wartości powyżej 200 µg/m3, oznaczające, że jest bardzo źle. Różnice między dzielnicami po raz kolejny wykazały, że największy wpływ na jakość powietrza ma sposób ogrzewania budynków.

zakładała zwiększenie świadomości mieszkańców Tarnowskich Gór w sprawie zagrożeń związanych ze złą jakością powietrza. W tym celu EKO Patrol GIG przeprowadził badania stanu powietrza w gminie. Smog powstaje głównie w gospodarstwach indywidualnych, w których nie spala się węgla dobrej jakości, lecz odpady. EKO Patrol – samochód elektryczny, wyposażony w stację meteo i platformy pomiarowe, a także dron z aparaturą kontrolno-pomiarową i miernik osobisty – przeprowadził pomiary jakości powietrza w zakresie

imisji i emisji zanieczyszczeń, głównie stężenia pyłów zawieszonych PM1, PM 2,5, PM10 i tlenku węgla (CO). W ramach akcji odbyły się także spotkania w sprawie dotacji na instalacje fotowoltaiczne, montaż pomp ciepła, paneli solarnych i nowoczesnych pieców na pelet. Mieszkańcy mogą otrzymać do 85% kosztów takich inwestycji. Wniosek w sprawie pieniędzy z programu unijnego został już złożony. Jeżeli zostanie zaakceptowany, miasto otrzyma do dyspozycji 20 mln zł, co pozwoli na modernizację ok. 800 gospodarstw domowych.

Dron „łyka” brudne powietrze

a śląskim niebie coraz więcej dronów, które wytwarzając podciśnienie obok dymiących kominów, zasysają brudne powietrze i poddają je dokładnej analizie. Takie pomiary wykonywane już były m.in. w Żywcu, Tarnowskich Górach, Czeladzi, Pyskowicach, Kłobucku, Kroczycach, Skoczowie, Radlinie, Gorzycach i Buczkowicach. Ich wyniki są sukcesywnie przedstawiane mieszkańcom, aby mieli świadomość, czym naprawdę oddychają i na jakie choroby są narażeni. Jest to zgodne z misją WFOŚiGW, który pomaga wprowadzać w życie uchwałę antysmogową i walczy o utrzymanie czystości powietrza w gminach. Dron badający skład dymu z kominów mi-

74 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Fot. Um Katowice

N

Podsumowanie akcji „Hajcujymy – nie trujymy” w Tarnowskich Górach

W Katowicach testowany jest dron gliwickiej firmy Flytronic

nionej zimy latał także w Katowicach. Testy przeprowadzała straż miejska w sąsiedztwie szkół i przedszkoli, gdzie każdego dnia młodzi mieszkańcy uczą się i spędzają większość czasu. Część placówek znajduje się

w sąsiedztwie domów ogrzewanych przez stare, kopcące piece węglowe. Osoby palące śmieci i złej jakości paliwo zatruwają siebie i sąsiadów. Strażnicy prowadzili kontrole koło szkół w Murckach, Giszowcu, Panewnikach i Bogucicach. Posypały się mandaty. W Katowicach najbardziej potrzebujący od września ub.r. otrzymują dodatki na zakup dobrej jakości paliwa w wysokości 900 zł. Pomocą objęto 1370 rodzin (ponad 1 mln zł), a w 2018 planuje się objąć 1640 rodzin (ok. 1,5 mln zł). Dron nad Katowicami okazał się więc bardzo przydatny. W czasie jednego lotu sprawdzał 30-40 budynków, co dało możliwość skierowania patroli miejskich pod konkretne adresy.


zagR a jmy w zielone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

ĆWIERĆWIECZE FuNdusZu S

szu i jego sprawnej działalności. Wyróżnieni zostali także mieszkańcy regionu, aktywnie działający na rzecz ochrony środowiska i walki ze smogiem. Fundusz jest niekwestionowanym liderem w polityce proekologicznej. Dzięki innowacyjnym działaniom skutecznie edukuje i zmienia rzeczywistość. Największym jego celem jest wciąż walka o czyste powietrze. W naszym regionie nie ma inwestycji, w której Fundusz nie miałby udziału finansowego lub merytorycznego. Dzięki temu żyjemy teraz w środowisku, które w ciągu 25 lat z czarnego przekształciło się w zielone.

W walce o stan powietrza Fundusz jest w wielu przypadkach pionierem. Dzięki niemu nowe pokolenie ma już zdecydowanie większą świadomość ekologiczną.

Zdjęcia WFOŚiGW Katowice

pośród 16 funduszy, katowicki dofinansowuje najwięcej działań proekologicznych w Polsce. Ponad 8 mld zł – to kwota, jaką w ciągu 25 lat działalności Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach wydał na wsparcie setek inicjatyw proekologicznych. Jubileusz ćwierćwiecza działalności obchodzony był w marcu w Operze Śląskiej w Bytomiu. W trakcie uroczystości 25-lecia wyróżniono odznaczeniami za zasługi dla województwa śląskiego pracowników, którzy przyczynili się do rozwoju Fundu-

wojewódzki Fundusz ochrony Środowiska i gospodarki wodnej w katowicach jest publiczną instytucją finansową, realizującą politykę ekologiczną województwa śląskiego. jego działalność koncentruje się na wspieraniu działań proekologicznych, podejmowanych przez administrację publiczną, przedsiębiorców, instytucje i organizacje pozarządowe oraz zarządzaniu środkami unii europejskiej, ukierunkowanymi na ochronę środowiska i gospodarkę wodną. Śląski Fundusz powstał w 1993 i od 25 lat wspiera m.in. budowę sieci kanalizacyjnych, wymianę kotłów, gospodarkę odpadami, zdrowy wypoczynek dzieci i młodzieży, kampanie edukacyjne, szkolne ekopracownie i projekty badawcze.

goście urocZystych obchodów 25-lecia katowickiego fundusZu w operZe śląskiej

jubileusZ był okaZją do wyróżnienia osób aktywnie dZiałających na rZecZ ochrony środowiska

ziElOna PracOWnia_PrOJEKt 2018 skierowany był do szkół podstawowych i średnich z woj. śląskiego. W tym roku o dofinansowanie mogły ubiegać się placówki, które nie otrzymały wsparcia w poprzednich edycjach. Przed-

Zielona pracownia w sZkole w bąkowie, gMina struMień

ekopracownia w Zespole sZkół specjalnych nr 40 w ZabrZu

Fot. WFOŚiGW Katowice

Na zorganizowany przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach konkurs Zielona pracownia_projekt 2018 wpłynęły 153 zgłoszenia. Konkurs

miotem konkursu były projekty szkolnych pracowni do nauk przyrodniczych, biologicznych, ekologicznych, geograficznych, geologicznych czy chemiczno-fizycznych. Laureaci otrzymają nagrody pieniężne na wdrożenie nagrodzonych rozwiązań w roku szkolnym 2018/2019, a placówki wyróżnione – nagrody rzeczowe (aparaty fotograficzne, laptopy, projektory, mikroskopy). W 2018 roku na projekty przeznaczono 280 tys. zł, a laureaci

otrzymają nagrody do 6.500 zł. W gronie 43 wyróżnionych placówek znalazły się m.in. SP im. Jana Kantego w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Bestwinie, I LO w Będzinie, SP nr 32 w Bielsku-Białej, Zespół Szkół Mechaniczno-Elektronicznych w Bytomiu i Zespół Szkolno-Przedszkolny w Ciasnej.

n r 5 3 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 7 5


felieton

O

głosili, że bogowie, do których modlił się Egipt, nie istnieją, to wymysł ludzi, a tak naprawdę bóg jest jeden. Za to „bluźnierstwo” królewska para miała zniknąć na zawsze z ludzkiej pamięci. Jednak oboje po wielu wiekach powrócili. Triumfalnie. Dziś Nefretete stała się symbolem staroegipskiego piękna. Damnatio memoriae. Po łacinie potępienie pamięci. Historia zna liczne przypadki procedury usunięcia z dokumentów, pomników i innych świadectw kultury materialnej imion i wizerunków osób oraz wydarzeń skazanych na zapomnienie. Nie jest to zjawisko nowe, jak czasami myślimy, występujące tylko dziś czy na przykład w Związku Radzieckim, gdzie za Stalina bywało, że na zdjęciach z wielkim wodzem jakiś generał był, a po jakimś czasie już na zdjęciu (i najczęściej także w życiu) go nie było, bo okazał się „wrogiem ludu”. Usuwanie ze społecznej pamięci osób z jakichś powodów zasłużonych jest praktykowane od wieków. Bywało karą za przestępstwo, np. podpalenie świątyni Artemidy w Efezie. Procedura ta mówi nam jednak o tych, którzy ją wymierzają: o ich obawach, lękach, małości i kompleksach. Dzięki powieściom, jakie napisałam, najbliższe memu sercu są królowe egipskie. Nefretete nie była jedyną kobietą, którą próbowano wymazać z historii. Inną, na pewno potężniejszą i od Nefretete, i Kleopatry, była Hatszepsut. Żyła 3500 lat temu. Dwadzieścia lat po jej śmierci Hatszepsut została skuta z obelisków, świątyń i murów. Za jakie przewinienia? Otóż ta królowa rządziła silną ręką, rozbudowała drogi, szlaki komunikacyjne, wzniosła największą ilość świątyń w Egipcie, walczyła na wojnach, wysłała wyprawę do Puntu (w tamtych czasach było to coś tak znaczącego, jak wiele wieków później wyprawa Kolumba), wzmocniła kraj, kazała wznieść najwyższe na świecie obeliski. Egiptolodzy nazwali ją pierwszą feministką w historii. Nosiła męską rytualną brodę i męską spódniczkę. A co najważniejsze: zasiadała na tronie nie jako królowa – żona króla, ale jako samodzielny faraon! I, zdaje się, to była główną jej winą. Bycie kobietą

76 L a dy ’ s C l u b • n r 5 3 / 2 0 1 8

Fot. Łukasz Jungto

Królowa Nefretete spała w piaskach pustyni przez 3300 lat. Ona i jej mąż, faraon Echnaton, zostali skazani na zapomnienie. Ich imiona młotkami zbito ze świątyń i obelisków. Jak była ich wina? Co zrobili, jaką popełnili zbrodnię? Otóż wprowadzili, pierwszy raz w historii świata, monoteizm.

EWA KASSALA

RÓŻOWA MAGIA Wymazywanie pamięci faraonem uznano za zbrodnię! Totmes, syn jej męża z „poboczną żoną”, jej wychowanek, zasiadł na tronie dzięki niej i po niej, dziedzicząc potężny, silny Egipt. Powinien być zadowolony i wznosić jej pomniki. A co zrobił? Kazał zatrzeć pamięć o Hatszepsut na zawsze, żeby świat zapomniał. Była wielka, potężna, silna, niezwykła, wspaniała pod każdym względem, ale on chciał przypisać sobie jej zasługi, bo chciał, żeby świat pamiętał jego wielkość. Jakie to ludzkie! Macie może współczesne skojarzenia? Z naszego podwórka? Nic nowego pod słońcem. Przeszłość jest zawsze nasza. Obojętnie, jaka by była. Zachwycająca i bohaterska, dobra, mniej dobra, ciężka, taka, o jakiej wolelibyśmy zapomnieć. Nie musimy o niej mówić, ale warto o niej pamiętać i wiedzieć, że jako ludzie jesteśmy całością: przeszłością (osobistą, ale także społeczną), teraźniejszością i nieznaną przyszłością. Moja siostra, psychoterapeutka i psycholożka, mówiła mi o spójnym self. Ponoć taką osobowością szczycą się ci, którzy są świadomi, że stanowią całość. Możemy odcinać się od tego,

co było, ale nasza przeszłość jest elementem całości, jaką jesteśmy. Na ile jesteśmy – indywidualnie i jako społeczeństwo, naród – zintegrowanymi osobowościami? W Polsce, kraju, który jak każdy na świecie ma różne karty w swojej historii, państwo powinno akceptować przeszłość i uznać, że jest ona stałym elementem zintegrowanej osobowości. Wtedy będzie silne i dojrzałe. Niestety, nie jesteśmy silni i dojrzali. Czego się boimy? Że ktoś na świecie uzna, że nie jesteśmy wyłącznie nieskazitelni, że nie jesteśmy bohaterami ratującymi świat i z ochotą ginącymi za wolność waszą i naszą? Jakbyśmy nie wiedzieli, że ideały nie istnieją! Nie prościej powiedzieć: „Jak wszędzie, różnie bywało”. Rozmawiam z ludźmi w różnych krajach, pytają, co się u nas dzieje, o co chodzi? Lech Wałęsa, jeden z dwóch (może z Janem Pawłem II i Lewandowskim trzech) najbardziej znanych Polaków na świecie, jest tu opluwany i zrzucany z postumentów. Słychać głosy, że „nasz” papież też nie był taki święty! Nie ma autorytetów. Z rozmachem i upodobaniem burzymy pomniki przeszłości! Dlatego że łatwiej burzyć niż budować? Zachowujemy się tak, jakbyśmy się nie uczyli, jakby historia nie istniała. Tak wiele osób angażuje się we współczesne damnatio memoriae, że to aż dziwi! Zmieniamy nazwy ulic i placów, burzymy pomniki, wymazujemy ludzi ze zdjęć. Nie ma nic ważniejszego do zrobienia? Władcy od wieków zacierali pamięć, by w ten sposób wygrywać. Ale – uwaga – i przegrywać! Każdy ma swoje demony i każdy z nimi żyje po swojemu. Mam wrażenie, że tu, nad Wisłą, wypieramy się wszystkiego. Wolimy być tylko wspaniali, szlachetni i bez skazy. Nie dopuszczamy pokrętnej, niemiłej nam przeszłości. Jak dzieci! Dorośnijmy, dopuśćmy do siebie myśl, że trudna przeszłość nie musi w niczym umniejszać wspaniałości. Jestem ze Śląska. Uważam, że życie w dużej części składa się z pracy i wysiłku, a budowanie jest bardziej twórcze niż burzenie. Lepiej wydać wspólne pieniądze na wsparcie słabszych, służbę zdrowia czy uzdatnienie powietrza, niż na walkę z historią, zmianę ulic i placów. Staram się spokojnie i bez emocji podchodzić do przeszłości. Może dlatego, że mieszkam na pograniczu, że znam trochę historię i słyszałam, że wszystko już było. Nefretete i Hatszepsut zostały starte z kamieni na całe wieki, a jednak wróciły w chwale. Myślmy więc samodzielnie, a jakby co – sięgajmy do historii – ona jest doskonałą nauczycielką życia. I pamiętajmy: wszystko już było.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.