n Nr 3 (54) czerwiec - lipiec 2018
Dwumiesięcznik
issn1899-1270
Egzemplarz bezpłatny
BEATA DRZAZGA
Prezes zarządu i właścicielka Centrum Medycznego BetaMed SA » WYWIAD str. 6
Reklama
Reklama
Reklama
oD REDAktoRA
B
ohaterką tego numeru jest Beata Drzazga, która stworzyła i prowadzi największą w Polsce firmę medyczną, świadczącą usługi z zakresu długoterminowej opieki domowej i stacjonarnej. W trakcie wywiadu zapytałem p. Beatę, czy jej rozmówców Fot. Magdalena Ostrowicka
nie dziwi fakt, że firmę zatrudniającą około 3000 osób zbudowała kobieta. I co się okazało? Że wciąż to się jeszcze zdarza, jakby mężczyźni (to głównie oni pytają) czuli się zagrożeni inteligencją kobiet, ich siłą i pracowitością. „Często jestem pytana, czy fakt, iż jestem kobietą, bardziej pomagał mi, czy przeszkadzał w sukcesie. Nie zwracam na to uwagi i nie lubię takich rozróżnień” – odpowiedziała p. Beata, dodając, że Amerykanie podziwiają jej sukcesy w biznesie, ale absolutnie nie patrzą na płeć. W każdym, kto prowadzi firmę, widzą przedsiębiorcę
StanISŁaw BUBIn, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl
– nie kobietę czy mężczyznę. U nas też to się zmienia, lecz powoli. Budzące podziw osiągnięcia Beaty Drzazgi są doceniane – i to najlepszy dowód, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety są dobrymi menedżerami. Polecam rozmowę z właścicielką firmy BetaMed SA.
W NUMERZE 6 WYWIAD NUMERU Z BEATĄ DRZAZGĄ, WŁAŚCICIELKĄ FIRMY BETAMED SA 12 PRZEDSTAWIAMY: EWA MADEYSKA, AUTORKA TRYLOGII „OSTATNIE” 16 PODRÓŻ Z DZIEWUCHAMI 20 STARE WASILISZKI, WIEŚ CZESŁAWA NIEMENA NA OKŁADCE
24 NAJLEPSZY PRZYJACIEL KOBIETY – FELIETON ANGELIKI WICIEJOWSKIEJ
BEATA DRZAZGA PREZES ZARZĄDU I WŁAŚCICIELKA CENTRUM MEDYCZNEGO BETAMED SA W CHORZOWIE
26 DOROTA BOCIAN ZASTANAWIA SIĘ, DLACZEGO KAŻDY CHCE SCHUDNĄĆ 28 DLACZEGO TYJEMY OD DIET 35 MARCIN GACEK: ŚCINKI 36 ŻONA MIĘDZY NAMI. RECENZJA
ZDJĘCIE MAGDALENA OSTROWICKA / WWW.COBRAOSTRA.PL
38 JUSTYNA CIEŚLICA O ANOREKSJI I BULIMII 40 FELIETON EWY KASSALI ®
41 SKÓRA ZMIENIA SIĘ WRAZ Z WIEKIEM 44 JOANNA SKOREK-KOPCIK: WOJNA ANTYOKSYDANTÓW Z WOLNYMI RODNIKAMI 46 PAULINA PASTUSZAK ZAPEWNIA, ŻE WSZYSTKO WIĄŻE SIĘ Z PAZNOKCIAMI 48 JAK RATOWAĆ CERĘ ODWODNIONĄ – RADZI ANNA ADAMUS 51 UPARCIE WIERZĘ W MIŁOŚĆ – MÓWI PISARKA WIOLETTA SAWICKA
WYDAWCA FIRMA WYDAWNICZA LADY’S CLUB
54 DAWID CEMBALA PROPONUJE ĆWICZENIA PO PORODZIE
ADRES REDAKCJI 43-309 BIELSKO-BIAŁA, UL. SUCHA 32
56 MONIKA NIEMIEC: PRZED ŚLUBEM POMYŚL O BIELIŹNIE, NIE O SUKNI
REDAKTOR NACZELNY STANISŁAW BUBIN, S.BUBIN.LADYSCLUB@GMAIL.COM, TEL. 509 965 018
60 LISTY Z MONACHIUM
REKLAMA TEL. 509 965 018, REDAKCJA@LADYSCLUB-MAGAZYN.PL, WWW.LADYSCLUB-MAGAZYN.PL
61 ARCHITEKCI NATURY – DOMY DZIOBEM ZBUDOWANE
WSPÓŁPRACA ANNA ADAMUS, ROMAN ANUSIEWICZ, DOROTA BOCIAN, JUSTYNA CIEŚLICA, EDYTA DWORNIK, BARTOSZ GADZINA, LUCYNA GRABOWSKA-GÓRECKA, MARZENA JANKOWSKA, ANNA JURCZYK, KRZYSZTOF KOZIK, ALDONA LIKUS-CANNON, KRZYSZTOF ŁĘCKI, MAGDALENA OSTROWICKA, EWA PACZYŃSKA, PAULINA PASTUSZAK, NATASHA PAVLUCHENKO, ALEKSANDRA RADZIKOWSKA, KRZYSZTOF SKÓRKA, JOANNA SKOREK-KOPCIK, DOROTA STASIKOWSKA-WOŹNIAK, EWA STELLMACH, ANIKA STRZELCZAK-BATKOWSKA, BEATA SYPUŁA, WIOLETTA UZAROWICZ, MIKOŁAJ WOŹNIAK, MAGDALENA WOJDAŁA, EWA ZALOT, AGNIESZKA ZIELIŃSKA, KATARZYNA GROS
64 HISTORIA. DZIECIŃSTWO SELMY KURZ 67 DEEP INSIDE. EDYTORIAL MAGDALENY OSTROWICKIEJ 74 STRONY EKOLOGICZNE „ZAGRAJMY W ZIELONE” 76 STACJA ŁADOWANIA POJAZDÓW ELEKTRYCZNYCH
4 L a dy ’ s C L u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
LAYOUT PAWEŁ OKULOWSKI ISSN
1899–1270
Reklama reklama
WYWIAD NUMERU
Z BEATĄ DRZAZGĄ, prezesem zarządu i właścicielką Centrum Medycznego BetaMed SA, rozmawia Stanisław Bubin
6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Fot. Magdalena Ostrowicka / www.cobraostra.pl
Swoje serce
oddałam pacjentom
Gratuluję nagrody Top Menedżer Roku 2017 naszego regionu, wręczonej pani w trakcie tegorocznego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Która to już statuetka?
Bardzo mi miło, dziękuję. O tym, że jestem najlepszym przedsiębiorcą województwa śląskiego dowiedziałam się w trakcie gali na 10. Europejskim Kongresie Gospodarczym. Konkurs o tytuł Menedżera Roku organizuje „Dziennik Zachodni”, aby wyróżnić lidera z naszego regionu, który poprzez swoją działalność sprawia, że Śląsk jest postrzegany jako jeden z najważniejszych biznesowych ośrodków w Polsce. Szczerze mówiąc, nie liczę dokładnie nagród, ale domyślam się, że odebrałam już ponad dziewięćdziesiąt – dla mnie i dla firmy BetaMed SA. Ta ostatnia nagroda była akurat dla mnie, lecz dedykuję ją również moim wspaniałym pracownikom. Top Menedżer to prestiżowe wyróżnienie, przyznawane przez kapitułę, w której zasiadają ludzie z osiągnięciami, autorytety, wspaniałe osobowości. Mam dla jej członków szacunek i podziw. To niejedyny pani sukces w ostatnim czasie. Niedawno minister zdrowia wręczył pani nagrodę w konkursie Sukces Roku 2017 w Ochronie Zdrowia.
Istotnie, otrzymałam ją w kategorii Menedżer Roku w Ochronie Zdrowia – Placówki Prywatne. Rozmaitych nagród, dyplomów
i wyróżnień dostałam ostatnio bardzo dużo. „Dziennik Zachodni” ogłosił też konkurs na swojej stronie internetowej – i wygrałam głosami internautów. Byłam w tym czasie w samolocie. Dopiero po dwóch dniach, już po wylądowaniu, dowiedziałam się, że dostałam najwięcej głosów. To niezwykle miła wiadomość, jako że to mieszkańcy regionu – wśród nich również rodzina, znajomi, przyjaciele, pracownicy – zdecydowali o wyniku głosowania. Uzyskałam aż 10.506 głosów.
Ma pani w Chorzowie specjalną salę na te trofea? Izbę pamięci?
Nie, takiej sali nie mam (śmiech), ale wiele osób odwiedzających mnie pyta, czemu nie mam przynajmniej ścianki z nagrodami. Niewielka ich część jest w Chorzowie, dużo więcej w Katowicach. Zastanawiam się nad koniecznością uporządkowania zbioru nagród, ale przede wszystkim pracuję i... zbieram kolejne trofea. Praca i rozwój firmy, troska o ludzi – to sprawy dla mnie najważniejsze. Ale to miłe, że ludzie mnie cenią i wyróżnień przybywa. Ostatnio, 13 czerwca, na XIV Kongresie Ochrony Informacji Niejawnych, Biznesowych i Danych Osobowych otrzymałam – jako jedyna kobieta w Polsce – szczególne odznaczenie: miecz królewski Szczerbiec. Ponoć pytała pani Zenona Nowaka, prezesa oddziału Polska Press, wydawcy
„Dziennika Zachodniego”, jak wyglądało głosowanie w kapitule Top Menedżer i kto weryfikował kandydatury?
Pan prezes poinformował mnie, że kandydatury były weryfikowane przez merytorycznych partnerów konkursu – firmy doradcze PwC Polska i Bisnode Polska, europejskiego lidera w dostarczaniu danych i analiz. W ocenie kapituły i wywiadowni dostałam najwięcej punktów jako spółka klarowna, transparentna, doskonale zorganizowana. Jestem z tego dumna, ponieważ odkąd prowadzę firmę, zawsze zależało mi, aby działała według jasnych, przejrzystych reguł biznesowych. BetaMed SA istnieje na rynku od 18 lat i obecnie zatrudnia około 3000 pracowników. Swoją działalność realizujemy w 91 filiach w 11 województwach oraz w klinice Medical Active Care w Chorzowie. Stworzyłam największą firmę medyczną w Polsce, świadczącą usługi z zakresu długoterminowej opieki domowej i stacjonarnej. O początkach firmy rozmawialiśmy w 2016 w wywiadzie dla „Lady’s Club”. BetaMed SA to marka ugruntowana na rynku polskim, świetnie znana, z doskonałą opinią, wykraczającą daleko poza nasz kraj...
W USA, w Las Vegas, otworzyłam niedawno BetaMed International. Rozwijam w Ameryce firmę, mając na uwadze miejscowych
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7
pracowników. Także mieszkaszkadzał w sukcesie. Nie zwracam na to uwagi i nie lubię jących tam Polaków. Chodzi takich rozróżnień. Odbierami o pracowników dobrych i emjąc nagrodę Top Menedżera patycznych. To rezultat wspólnie podkreślałam, że bardzo się organizowanych z firmami różcieszę, że kapituła nie analinych branż misji gospodarczych zowała naszych osiągnięć pod do Stanów Zjednoczonych, główkątem kobieta czy mężczyzna, nie Nevady. Misje z USA przyjeżlecz patrzyła jedynie na to, jak dżają również do Polski. Rzadko ciężko pracujemy, co robimy, się zdarza, by gubernator stanu jakie są tego efekty, ile serca Nevada dwukrotnie odwiedzał w to wkładamy. Nikogo nie pojakieś państwo, tymczasem Polwinno dziwić, że potężną firskę odwiedził już dwa razy. Był mę zbudowała kobieta. Chcę, także w mojej klinice. Po spożeby patrzono na mnie jak tkaniach w różnych miastach na przedsiębiorcę – co zrobiczłonkowie misji gospodarczej Gala „100 Polek 100-lecia”. Z Katarzyną Pakosińską, Hanną Śleszyńską łam, jaki mam wkład w rozwój z USA władzom naszego kraju i IrenĄ Santor gospodarczy kraju. Na Ameryprzekazali opinię, że bardzo im kanach moja firma także zrobiła ogromne się podoba to, co robią polscy przedsiębiorcy Czy o Europie także pani myśli? i zachęcali do współpracy ze stanem Nevada. Przede wszystkim o Niemczech, gdzie bar- wrażenie, lecz tam nikt nie patrzy na płeć. W przypadku BetaMed, Amerykanom bar- dzo brakuje opiekunów i pielęgniarek. Nie Przekonywałam ich, że w Polsce również dzo podobały się nasze rozwiązania, zwłasz- jestem jednak zwolenniczką wysyłania pol- docenia się osiągnięcia kobiet, czasy się cza wysoka jakość usług i widoczna na każ- skich pielęgniarek za granicę. Mamy swój zmieniły. Zarówno mężczyźni, jak i kobiedym kroku miłość do pacjenta. rynek i swoje potrzeby. Nikomu nie odma- ty są dobrymi menedżerami. wiam jednak pomocy i rozważam możliwoDlaczego zainteresowała się pani sta- ści rozwoju opieki domowej i stacjonarnej Czym jest dla pani praca? nem Nevada? na miejscu. Nie jest sztuką otworzyć zakład Pasją! Bez pasji nie ma osiągnięć. Mam Sprawdziłam i okazało się, że stan Nevada pielęgnacyjno-opiekuńczy – sztuką jest bardzo dużo pomysłów i nie nadążam jest doskonałym rynkiem do inwestowania, zapewnić w nim pomoc wysokiej jakości, z ich realizacją. Muszę też patrzeć, by persprzedaży produktów i usług, wprowadza- na bardzo dobrym poziomie, żeby pacjen- sonel nadążał, dlatego każdą nową osobę nia innowacyjności i start-upów, współpra- ci chcieli w nim pozostawać. To właściwy zatrudniam osobiście, żeby mieć pewność, cy z uczelniami. W USA w trakcie wielo- kierunek i moja firma może być przykła- że ta osoba odda pacjentom swoje serkrotnych wizyt spotykałam przedstawicieli dem działania na wysokim poziomie. Jako ce. Chciałabym, żeby każdy podchodził władz z różnych stanów, zainteresowanych właścicielka staram się poznać każdego do chorych, do seniorów jak ja – trzeba współpracą z nami. Ostatnio rozmawiałam pacjenta, wypytuję o warunki, przytulam, najpierw widzieć człowieka, dopiero późz konsulem honorowym w Connecticut, ściskam, kocham – i robią to również moi niej myśleć o firmie. Zawsze trzeba widzieć Dariuszem Barcikowskim, szefem White wspaniali pracownicy. Cieszą mnie łzy, ale najpierw człowieka i jego potrzeby. Eagle Media, wydawcą „Białego Orła”. On tylko łzy radości, ze szczęścia i wzruszenia. jest bardzo zaangażowany we współpracę W ostatnim czasie znalazła się pani z Polską, wspiera wszystko, co dotyczy Pola- Czy pani rozmówców nie dziwi, że ogrom- w prestiżowym gronie 100 Polek. ków i Polonii. Jest także jednym z głównych ną firmę zbudowała kobieta? Jestem zapraszana na wiele spotkań zwiąorędowników starań na rzecz zniesienia wiz Często jestem pytana, czy fakt, iż jestem zanych ze 100-leciem niepodległości Poldla Polaków. kobietą, bardziej mi pomagał, czy prze- ski. W Miami na Florydzie uczestniczyłam
Wręczenie nagrody Top Menedżer Roku 2017 w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego
8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Beata Drzazga z konsul Nowego Jorku Sabiną Klimek, ministrem Jerzym Kwiecińskim i biznesmenami w Miami na Florydzie
w dwóch kongresach upamiętniających setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Jeden z nich nosił nazwę 60 Milionów – nazwa korespondowała z liczbą 60 milionów Polaków żyjących na świecie. Przy tej okazji zostałam twarzą obchodzonego w Stanach jubileuszu 100-lecia niepodległości Polski, gdyż znalazłam się na okładce czasopisma „Polish Market”. Z kolei w maju w Hotelu Sobieski w Warszawie odbyło się spotkanie „100 Polek 100-lecia” – na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk „Akogo?” i premiery leksykonu „Polki mają głos”. Wydawnictwo przygotował artysta fotografik Sebastian Skalski. To była piękna ceremonia z udziałem gwiazd piosenki i filmu, osobowości kultury, sztuki i biznesu. Czułam się dumna i wyróżniona, będąc na scenie w gronie między innymi Ewy Błaszczyk, Katarzyny Bondy, Stanisławy Celińskiej, Krystyny Czubówny, Bożeny Dykiel, Elżbiety Dzikowskiej, Kayah, Katarzyny Miller, Katarzyny Pakosińskiej, Renaty Przemyk, Ireny Santor, Dorota Stalińskiej, Hanny Śleszyńskiej i Doroty Wellman, która prowadziła ceremonię. Tego dnia otrzymałyśmy statuetki w formie symbolicznych tub, oznaczających, że Polki mają głos.
wiania, zatańczenia. Ponieważ starsi mogą odczuwać samotność i nudę, trzeba im organizować zajęcia tematyczne, zabawy i warsztaty. W klinice Medical Active Care w Chorzowie odbywają się regularnie imprezy i zajęcia dla osób 60+, zarówno dla pacjentów z ośrodka, jak i lokalnej społeczności. Mamy Akademię Zdrowia Seniora z wykładami o tematyce dotyczącej
aktywnego stylu życia, Aerobik dla Seniorów, Kurs Tańca dla Seniorów prowadzony przez profesjonalnych tancerzy, Dancingi dla Seniorów z muzyką na żywo. Dbamy też o integrację pokoleniową – dzieci ze szkół i przedszkoli swoimi występami często umilają czas pacjentom. dziękuję za rozmowę.
Czy to prawda, że filia Fundacji budzik ma się znaleźć w pani klinice?
Fot. Magdalena Ostrowicka / www.cobraostra.pl
Ewa Błaszczyk, z którą bardzo się lubimy, rozmawiała ze mną na ten temat kilkakrotnie przy różnych okazjach. Uważam, że to dobry pomysł i będę zaszczycona. Musimy teraz rozmawiać o szczegółach. Fundacja Budzik Ewy Błaszczyk ma już filię dla dorosłych w Olsztynie, a teraz chciałaby mieć pierwszą na Śląsku. W mojej klinice znajdują się dzieci i dorośli pod respiratorami z całej Polski. Mamy też dla seniorów ogród pełen malin, jeżyn i kwiatów, z altankami i stolikami przykrytymi obrusami w kratkę, a ostatnio dokupiłam kolorowe ptaszki. bycie seniorem nie oznacza więc nudy?
Oczywiście że nie! BetaMed SA ma na nudę różne sposoby. Zapewnienie osobom starszym opieki i organizacji czasu staje się dla nas jednym z priorytetów. Jest to ważne szczególnie wtedy, gdy całodziennej opieki nad seniorami nie może zapewnić rodzina. W starszym wieku człowiek także potrzebuje rozwijać zainteresowania, mieć możliwość spotykania się, rozma-
Centrum Medyczne BetaMed SA ul. Racławicka 20a, Chorzów • tel. (32) 420 29 00, 519 308 200 • biuro@betamed.pl • rejestracja@betamed.pl • www.betamed.pl www.facebook.com/betamedcentrummedyczne
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 9
Reklama
NA HASŁO „LADY’S CLUB” – 20% NA 3 ZABIEGI HYDRAFACIAL RED CARPET – EKSPRESOWY ZABIEG BANKIETOWY* Szukasz miejsca, w którym zabiegi kosmetyczne przynoszą naprawdę widoczne rezultaty? Miejsca, gdzie usługi wykonywane są na najwyższym poziomie?
sTudIo urody syNerGIa ZaPrasZa J ego założycielką jest Katarzyna Kotowska – dyplomowany kosmetolog z wieloletnim stażem, starannie dobierająca zatrudnionych w salonie specjalistów, wśród których znajdują się kosmetolog Magdalena Muratowska i stylista fryzur Anna Szturc. Studio Urody SYNERGIA to miejsce wyjątkowe, które pomimo krótkiego czasu istnienia na rynku, zostało okrzyknięte najbardziej nowoczesnym salonem na Śląsku. Jest to jedna z dwóch Klinik Partnerskich HydraFacial w Polsce. Hydradermabrazja
*
to zabieg, podczas którego złuszczamy martwy naskórek, stosujemy mieszankę kwasów, wykonujemy ekstrakcję zaskórników, nawilżamy skórę kwasem hialuronowym oraz stosujemy odpowiednio dobrane, specjalistyczne serum. To jeden zabieg łączący w sobie siłę kilku technik, do walki z różnymi problemami skórnymi. Najnowszym nabytkiem studia jest laser do depilacji Chromatica Platinum XL – pierwszy w Polsce laser diodowy światłowodowy! Obecnie najskuteczniejsze i najlepsze urządzenie na rynku do zabiegów depila-
cji laserowej. Uwielbiane przez klientki za najbardziej komfortowy z dostępnych laserów. W studio wykonywana jest innowacyjna mezoterapia próżniowa wieloigłowa Vital Injector 2 na prestiżowych produktach Aquashine oraz Dermaheal. Dzięki systemowi vacum jest bezbolesna, nie występują po niej krwiaki czy siniaki. Wśród dostępnych usług znajdują się również rytuały awangardowej marki PAYOT, zabiegi karboksyterapii oraz pielęgnacja dłoni i stóp. Od niedawna w Studio Urody SYNERGIA skorzystać można
PRZY ZAKUPIE Z GÓRY KARNETU 3 ZABIEGÓW HYDRAFACIAL – RED CARPET – EKSPRESOWY ZABIEG BANKIETOWY RABAT 20%, TJ. ZAMIAST 900 ZŁ ZAPŁACISZ 720 ZŁ. CZAS DO REALIZACJI USŁUG DO 3 MIESIĘCY LICZĄC OD DATY ZAKUPU.
Studio Urody SYNERGIA • Jana III Sobieskiego 185 • Bielsko-Biała tel. 33 484 32 09 • 508 085 819 • www.synergiabielsko.pl • studio@synergiabielsko.pl Synergia Studio Urody synergia_studiourody
1 0 L a dy ’ s C L u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
również z usług fryzjerskich wykonywanych na światowej marce KEVIN.MURPHY. SYNERGIA oznacza współpracę. Dlatego dążymy do stosowania różnych zabiegów, które w połączeniu ze sobą dają lepszy rezultat niż osobno. Wszystko po to, abyś otrzymał o wiele szybciej i na dłużej spektakularny efekt kuracji.
pozNaJ NowĄ pracUjeMy razeM.
znajdziesz nas pod jednym adresem: ul. jana iii soBieskiego 185, Bielsko-Biała (sTare Bielsko).
Reklama
PIGMeNTaCja esTeTyCZNa czyli MAkiJAż perMAnentny w nAturAlneJ oDsłonie
M
Celina Piwko-Jelonek Licencjonowany trener makijażu permanentnego, właścicielka gabinetu pigmentacji estetycznej FaceLove w Bielsku-Białej, wykładowca akademicki BWS na kierunku kosmetologia. Makijażystka, wizażystka, stylistka rzęs. Specjalizuje się w pigmentacji brwi autorską metodą ultragęstych włosków ułożonych pod wieloma kątami nachylenia.
JaKoŚĆ usług
akijaż permanentny brwi staje się obecnie usługą niezwykle popularną. Nowoczesna odsłona pigmentacji estetycznej nie ma już nic wspólnego ze starymi, krzykliwymi, przerysowanymi rysunkami na twarzy. Zmieniły się kształty, zmieniły się barwniki i sposób pigmentacji. Teraz makijaż zmierza w kierunku natury, a moja naczelna zasada pracy zawodowej brzmi: „Mniej znaczy więcej”. Obecnie pracujemy lekko, płytko, barwnik osadzamy w górnej warstwie tkanki podskórnej, pilnując siły nacisku dłoni, by nie wykonać tatuażu. Makijaż trwały powinien być niezauważalny dla laika, ma podkreślać kobiecą urodę, nigdy zaś nie powinien jej przyćmić. Naczelną techniką pigmentacji brwi, stosowaną w moim gabinecie, jest włos wykonany maszynowo z wykorzystaniem najbardziej precyzyjnych na rynku igieł „nano”. Od lat pracuję nad naturalnymi efektami makijażu, inspirując się głównie tym, jak wyglądały brwi klientki zanim ich kształt zmieniły regularne depilacje. To natura daje mi podpowiedzi, rzadko się zdarza, by najwyższe punkty brwi nie były symetryczne albo ostatnie włoski nie wyznaczały odpowiedniej długości łuku brwiowego. Nie korzystam z gotowych szablonów, ponieważ makijaż musi pasować do kształtu twarzy, która nigdy nie jest idealnie symetryczna. Oczywiście wiele pomocy (linijki, suwmiarki itp.) okazuje się niezbędnych, by wykonać zabieg prawidłowo, ale podstawa to umiejętność odpowiedniego doboru kształtu do charakteru twarzy, czego nie nauczą nas szablony. Technika włosa jest niezwykle precyzyjna, pracochłonna i bardzo trudna do wykonania, ale to jedyna metoda dająca tak dobre efekty na długo. Doceniają to klientki już nie tylko ze Śląska i Małopolski, ale coraz częściej odwiedzają mnie Panie z Wielkopolski, Warszawy czy Podkarpacia. Cieszy mnie ogromnie fakt, że z moich usług skorzystały mieszkanki ponad 11 krajów Europy, nieraz przylatując do Polski specjalnie po to, by wykonać zabieg pigmentacji.
zdjęcia Wykonane BezpoŚrednio po pierWszyM zaBiegu pigMenTacji BrWi (MeToda Włosa)
FaceLove Celina Piwko-Jelonek • Jana III Sobieskiego 185 Bielsko-Biała • tel. 503 493 857 • www.facelove.pl www.facebook.com/FacelovePL facelove.pl
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 1 1
WYWIAD
Fot. Anika Nojszewska
Nie odczuwam żadnego posłannictwa Z pisarką EWĄ MADEYSKĄ, autorką trylogii Ostatnie, rozmawia Stanisław Bubin
Mija w tym roku 10 lat od nominowania pani powieści Katoniela do Nagrody Literackiej Nike. Jaką drogę przebyła pani jako pisarka od Katonieli, poruszającej spowiedzi z życia współczesnej kobiety, zniewolonej przez ortodoksyjny katolicyzm, do Ostatniego portretu Melanii, żartobliwej powieści drogi, w której pracowniczce galerii sztuki żArt, Nikoli Napiecek, miłośniczce różowych skuterów, kolczyków w nosie i harlekinów Sandry Sauer, towarzyszy nieszczęśliwy pejzażysta Igor Żurek?...
Pomiędzy Katonielą a Ostatnim portretem Melanii powstała powieść Rodzina O. (pierwsza część dużego cyklu), kilka dramatów (Zgaga doczekała się realizacji telewizyjnej), parę książek dla dzieci. Przede wszystkim jednak zajmowałam się pracą dydaktyczną: prowadziłam warsztaty kreatywnego pisania, wpadłam na pomysł studium podyplomowego, również twórczego
1 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
pisania. Zgłosiłam się ze swoim konceptem do Collegium Civitas i dzięki uprzejmości władz uczelni od 4 lat kieruję Szkołą Mistrzów Pióra. Przygotowujemy się właśnie do piątej edycji. Nie nudziłam się, jak pan widzi. W trylogii szkatułkowej z przymiotnikiem Ostatnie mają się jeszcze pojawić książki Ostatni romans Kornelii i Ostatnia obsesja Natalii. Dlaczego portret, romans i obsesja w tym twórczym zamyśle mają być ostatnie? Odnoszę wrażenie, że wciąga pani czytelników w jakąś zabawę albo grę (słowem, gatunkiem, motywem), która jednak zabawą albo grą nie jest. W każdym razie nie do końca. Dokąd zawiodą nas te tropy?
Ponieważ i portret, i romans, i obsesja w kontekście historii, które opowiadam, są „ostatnie”. Tak, zapraszam czytelników do zabawy, ale jej szkatułkowych reguł
nie zdradzę na początku. Dokąd zawiodą nas tropy? Do celu. Wszystko wyjaśni się w ostatnim tomie. Tytułowa Melania Łucka – księgowa – istnieje w powieści jako wielka nieobecna, portretowana słowami innych. Jak nas widzą, tak nas piszą? Znakomicie żongluje pani motywami związanymi z pop-kulturą i cechami tzw. literatury kobiecej (mamy możliwość czytania fragmentów powieści w powieści), lecz nie ocenia jej pani negatywnie, nie wyśmiewa, raczej rozważa, z czego wynika fenomen gatunku. Czy zasiadając do pisania Ostatniego portretu Melanii odczuwała pani coś w rodzaju posłannictwa feministycznego?
Nie, nie odczuwałam żadnego posłannictwa. Ani feministycznego (choć wątki feministyczne pojawiają się w perypetiach Nikoli), ani badawczego (wciąż się zastanawiam,
z czego wynika fenomen literatury adresowanej do kobiet, to chyba lepsze określenie niż tzw. literatura kobieca). Posłannictwo – jakiekolwiek – jest kiepską motywacją do pisania.
ków? Dlaczego narracje pisarzy to narracje o przyjaźniach, sile przetrwania, potężnych ambicjach i wielkich zdradach, a opowieści kobiet to historyjki o solidarności narządów wewnętrznych?
Czy w dzisiejszych, niepewnych czasach można się pokusić o definicję szczęścia na podstawie tzw. literatury kobiecej? Czy możemy być radośni i szczęśliwi w oceanie brutalności, agresji, nastrojów wojennych, hejtowania, rozpolitykowania? Czy ma pani własną receptę na sukces i szczęście?
Losy Nikoli, Jagódki, Melanii, Zuli, Ryżejblond na pewno rozbudzą zainteresowanie czytelników. Rozstaniemy się z nimi, czy też pojawią się w kolejnych tomach? Gdy czytałem Ostatni portret..., widziałem fabułę. To niemal gotowy scenariusz serialu obyczajowego. Nie kusi pani, by zaistnieć z nim w telewizji?
Szczęście w rasowej literaturze adresowanej do kobiet jest jak obrazek z Instagrama: wystylizowane, śliczne i nieprawdziwe. Kobieta na tym obrazku zdobywa wymarzony dom, rodzi upragnione dziecko, znajduje idealnego mężczyznę. Nie do tego sprowadza się rola kobiety. Nie do tego ograniczają się jej marzenia. Proszę mi uwierzyć. Czy możemy być szczęśliwi w takich albo innych czasach? Pewnie. Szczęścia jednak nie warto szukać na zewnątrz, tylko w sobie, w tych zakamarkach serca, w których panują cisza, spokój i światło. Chyba zgodzimy się, że nie powinno być podziału literatury na kobiecą i męską, bo literatura jest albo dobra, albo zła. Innej nie ma. Jednak nie da się ukryć, że pierwiastek kobiecy w pani prozie dominuje. Solidarność jajników – albo delikatniej, subtelny feminizm – czy też niemożność zrozumienia myślących testosteronem?
Sugeruje pan, że myślące progesteronem nie są w stanie zrozumieć myślących testosteronem? Nie mam pojęcia, jak jest z mężczyznami, ale zapewniam pana, że my, kobiety, myślimy, czujemy i rozumiemy bez względu na poziom hormonów w organizmie. Co do podziału literatury, owszem, chyba się zgodzimy, jednak podział, o którym pan wspomina, wygląda inaczej. Literaturę dzieli się na kobiecą, dziecięcą, psychologiczną, podróżniczą etc. Czy widział pan w ofercie księgarni stacjonarnych lub internetowych półkę lub zakładkę pod tytułem „literatura męska?”. Nie! Pierwiastek kobiecy dominuje w mojej prozie, ponieważ jestem kobietą. Jaki pierwiastek ma w niej dominować? Animalny? Przy okazji proszę mi wyjaśnić, dlaczego w wywiadach z pisarzami nigdy nie pojawiają się pytania o wspólnotę moszn, penisów i plemni-
Ha, ha! Naprawdę chce pan wiedzieć, co mnie kusi? Nie powiem. Nie powiem też, kto pojawi się kolejnych tomach. Nie mogę.
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW Ewa Madeyska Ostatni portret Melanii Pierwsza część trylogii Ostatnie. Artysta malarz Igor Żurek i księgowa Melania Łucka tworzą szczęśliwą parę. Mieszkają w domu nad jeziorem. W pewien sierpniowy poranek Igor spostrzega, że Melania zniknęła. Zaczyna poszukiwania, które stopniowo ujawniają drugie dno ich związku. W zwariowanej podróży towarzyszy mu Nikola Napiecek. Bohaterką książki jest też pisarka Sandra Sauer. Melania i Nikola są wielbicielkami jej powieści. Dla Igora fenomen poczytnej autorki jest równie niezrozumiały, jak zniknięcie Melanii. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2018, str. 344 (www.rebis.com.pl). Dzięki uprzejmości Wydawcy mamy dla Was 3 egzemplarze Ostatniego portretu Melanii. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Co to jest powieść szkatułkowa i jaki utwór uważa się za prekursorski dla tego gatunku literackiego? Odpowiedzi przysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl
Pogniewa się pani, gdy ktoś powie, że te książki Ostatnie to czytadła o sprawach kobiet: macierzyństwie, miłości, zdradzie, tęsknotach, marzeniach? Mężczyźni, owszem, istnieją, ale są w nich tłem dla intensywnych przeżyć kobiecych. Liczą się tylko sytuacje życiowe pań?... Czy zwyczajne, choć poplątane losy mogą być atrakcyjne? Wierzy pani w rolę przypadku, jak w wędrówce Nikoli i Igora, czy też możemy mieć wpływ na swoją historię?
Chwileczkę. O jakich mężczyznach pan mówi? W Ostatnim portrecie Melanii głównym bohaterem, przypominam, jest Igor Żurek. Ogromną część historii opowiadam z jego punktu widzenia. Nie jest tłem dla sytuacji życiowych pań. Nie jest dodatkiem do ich przeżyć. Nie jest wyposażeniem ich sypialń, strychów czy garażów. To pełnokrwista postać z celami, pragnieniami, motywacjami i sekretami. To wokół Żurka buduję momenty kulminacyjne i punkty zwrotne. W kolejnych tomach pojawiają się męscy bohaterowi, o których dbam tak samo, jak o kobiece bohaterki. Jedną z ważniejszych postaci trzeciej części będzie pewien pisarz, zbudowany z taką samą czułością i uwagą, jak jego antagonistka, pewna pisarka. Proszę więc nie wyciągać pochopnych wniosków. Czy wierzę w rolę przypadku w wędrówce Nikoli i Igora? Ani trochę. Wierzę w strukturę powieści, w logikę kompozycji i we własne pomysły, a żaden z nich nie jest przypadkowy. Dziękuję za rozmowę.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 3
Reklama
Reklama
#girlpower
PODRÓŻ Z DZIEWUCHAMI
Anna Dziewit-Meller i Joanna Rusinek cofnęły się w czasie, a podróż ta została uwieczniona na zdjęciach. Pisarka i ilustratorka wcieliły się w podróżujące damy i dziewuchy, w odkrywczynie i pionierki. Dziewczyny połączyły siły na planie zdjęciowym, by wizualnie przypomnieć historie kobiet, które mimo wielu przeciwności losu nie bały się przemierzać świata wzdłuż i wszerz.
W
związku z premierą książki „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Podróże w spódnicy” (Znak Emotikon, Kraków 2018), drugiej części książkowego cyklu, w którym odkrywane są na nowo wybitne, często zapomniane kobiece postaci – pisarka Anna Dziewit-Meller i ilustratorka Joanna Rusinek wystąpiły jako Ida Pfeiffer – austriacka podróżniczka, jedna z pierwszych kobiet odkrywców, Krystyna Chojnowska-Liskiewicz – pierwsza kobieta na świecie, która samotnie opłynęła dookoła ziemię, Gudrídur Thorbjarnardóttir – odkrywczyni z X wieku, Skandynawka, która przez Atlantyk dopłynęła aż do Ameryki, Bessie Coleman – pierwsza Afroamerykanka, która otrzymała międzynarodową licencję pilota, Sacagawea – tłumaczka i przewodniczka po Dzikim Zachodzie, Nellie Bly – podróżniczka, która w 1890 usta-
1 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
nowiła rekord świata w okrążeniu ziemi (72 dni!). Warto zatem poznać kobiety, które w spódnicach z krynoliną i w gorsetach pchały się tam, gdzie ich jeszcze nie widziano – zapowiedziała słowami Nellie Bly drugą część cyklu Anna Dziewit-Meller. Nellie Bly, amerykańska dziennikarka, w 1889 wyruszyła w podróż dookoła świata z 200 funtami w kieszeni i pomyślnie zakończyła wyprawę w czasie o 8 dni krótszym niż uczynił to bohater Juliusza Verne’a. Wydane w ubiegłym roku „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy” były kompendium wiedzy z zapomnianej historii polskich entuzjastek, himalaistek, naukowczyń. W pierwszej książce Anna Dziewit-Meller opowiedziała mnóstwo fantastycznych historii o dziesięciolatce na tronie, rymopisce, pierwszej kobiecie chirurgu, alpinistce, kobiecie-szpiegu. Wystąpiły w niej bohaterki, buntowniczki, feministki od Świętosławy, siostry Bolesława Chrobrego, po Simonę Kossak i Wandę Rutkiewicz. Bohaterki niepokorne, które powinny być inspiracją dla współczesnych dziewczynek. Pisząc „historię w spódnicy”, autorka opowiedziała o czasach, gdy bycie kobietą
było bardzo trudne i nie dawało szans na to, co osiągali mężczyźni. Także dziś są miejsca, w których prawa kobiet są ograniczane – wystarczy przypomnieć najmłodszą w historii noblistkę, pakistańską obrończynię praw kobiet Malali Yousafzai. Książka okazała się solidną dawką mądrego feminizmu o postaciach, o których żaden uczeń nie usłyszy na lekcjach historii. Również dorosłym przydała się wiedza o takich bohaterkach, jak Jadwiga Andegaweńska – kobieta-król, Zofia Stryjeńska – malarka, Maria SkłodowskaCurie – naukowczyni, Narcyza Żmichowska – powieściopisarka i feministka, Elżbieta Drużbacka – rymopiska z epoki baroku, słowiańska Safona, Anna Henryka Pustowójtówna – dziewczyna z powstania styczniowego, Izabela Czartoryska – niestrudzona kolekcjonerka osobliwości, Krystyna Krahelska – bez której nie byłoby warszawskiej Syrenki, Krystyna Skarbek – agentka, która wyprzedziła Jamesa Bonda... i wielu innych, które nie uznawały słowa „niemożliwe”. W drugim tomie Anna Dziewit-Meller przedstawiła podróżujące damy, dziewuchy i dziewczyny. Przeczytamy więc między innymi korespondencję Nellie Bly
– reporterki, która pobiła rekord „W 80 dni dookoła świata”, wywiad z Marią Czaplicką – badaczką Syberii, dobrą znajomą tamtejszych szamanów, porady dla podróżniczek od Junko Tabei – pierwszej zdobywczyni Mount Everestu, portret Sacagawei – przewodniczki po Dzikim Zachodzie, fotoreportaż o Walentynie Tierieszkowej – pierwszej kobiecie w kosmosie... oraz relacje wielu innych dzielnych pań. Książki Dziewit-Meller opowiedziały nam zapomniane historie, by podkreślić ideę #girlpower i zaznaczyć, że tematyka herstory (historii widzianej oczami kobiet) w polskim dyskursie jest niezwykle ważna. Dziewuchy mają moc! STANISŁAW BUBIN Zdjęcia Adrian Błachut, asystent Dawid Surowy, stylizacja Agnieszka Tomaszewska, scenografia Olga Karpowicz, Jan Luba, make-up i fryzury Patrycja Michera, Karolina Markowska, produkcja Magda Rzeszo. Dziękujemy Rafałowi Czechowi z Wydawnictwa Znak Emotikon za udostępnienie sesji.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 1 7
Artykuł sponsorowany
WYGRAJ Z BÓLEM
Ból jest głównym problemem zdrowotnym naszej cywilizacji. I choć ból ostry może być uważany za objaw choroby lub uszkodzenia, to przewlekły i nawracający stanowi odrębny problem zdrowotny, chorobę samą w sobie. Jak wynika z danych Międzynarodowego Towarzystwa Badania Bólu, 50% ludzi na świecie cierpi z powodu bólu przewlekłego, który jest odczuciem subiektywnym. Dlatego bólem jest wszystko to, co chory bólem nazywa, bez względu na obiektywne objawy z nim związane.
C
entrum Medyczne MEDEA w Mazańcowicach koło Bielska-Białej powstało w marcu 2016 r. Pracuje w nim wykwalifikowany personel medyczny – lekarze specjaliści, rehabilitanci, pielęgniarki. Właścicielami są dr n. med. Magdalena Firlej-Pruś, specjalista chorób wewnętrznych, i lek. med. Grzegorz Pruś, specjalista neurochirurg. W tym numerze przedstawimy funkcjonującą w strukturze placówki Poradnię Leczenia Bólu z pełnym profilem farmakoterapii. Co robi poradnia? – Jest inna niż większość – odpowiada dr n. med. Magdalena Firlej-Pruś – bo oprócz standardowej farmakoterapii proponuje diagnostykę, leczenie, wsparcie i łatwą dostępność. Część oferty możliwa jest do realizacji również w warunkach domowych.
• edukacja prozdrowotna (np. szkoła pleców) *) Drabina analgetyczna zaproponowany przez WHO to podział leków na 3 grupy: analgetyki nieopioidowe, słabe opioidy, silne opioidy. Dzięki niej prostsze stało się opracowywanie indywidualnego schematu leczenia przeciwbólowego. Każdy etap może być połączony z innymi środkami, takimi jak: koanalgetyki, blokady i neurolizy, metody operacyjne, me-
Magdalena Firlej-Pruś i Grzegorz Pruś MEDEA Poradnia Leczenia Bólu - wieloletnie doświadczenie w leczeniu bólu - indywidualne podejście - diagnostyka przyczyny bólu - opracowanie indywidualnego planu diagnostyki przyczyny bólu i strategii postępowania z bólem
Urządzenie medyczne INDIBA®ACTIV, jedyne o takiej mocy w naszym regionie, skutecznie wspomaga pracę fizjoterapeutów, przyspieszając proces leczenia, łagodząc ból mięśni i stawów
1 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
- opracowanie indywidualnego schematu postępowania, w skład którego wchodzą: • leczenie przeciwbólowe oparte na farmakoterapii według standardów Polskiego Towarzystwa Badania Bólu, European Pain Federation, International Association for the Study of Pain, oparte na schemacie drabiny analgetycznej *). • metody inwazyjne (m.in. blokady diagnostyczno-lecznicze) • akupunktura • rehabilitacja (kinezyterapia, fizykoterapia, masaże, terapie przeciwbólowe) • zaopatrzenie ortopedyczne • psychoterapia • leczenie zaburzeń snu • leczenie dietetyczne
tody onkologiczne (radio- i chemioterapia), neuromodulacje, masaże, akupunktura, akupresura, leki łagodzące działania niepożądane innych terapii.
Poradnia w Mazańcowicach zajmuje się każdym rodzajem bólu. RODZAJE BÓLU – ostry występuje po urazie lub zabiegu chirurgicznym, stanowi dla świadomego umysłu sygnał obecności bodźca uszkadzającego i/lub trwającego niszczenia tkanek; – przewlekły nie jest bezpośrednio związany z początkowym uszkodzeniem lub jednostką chorobową, a z wtórnymi zmianami; jest spowodowany innymi fizjologicznymi
aRtykuł sponsoRowany
mechanizmami niż ból ostry, często uruchamia złożony pakiet fizycznych i psychospołecznych zmian, które są integralną częścią problemu bólu przewlekłego, znacznie obniżając jakość życia; do problemów towarzyszących bólowi należą: unieruchomienie i osłabienie mięśni i stawów, obniżenie odporności na choroby, zaburzenia snu, problemy z apetytem i odżywianiem, uzależnienie od leków, nadmierne uzależnienie od rodziny i opiekunów, nadużywanie profesjonalnego systemu opieki zdrowotnej, zła wydajność w pracy lub niezdolność do pracy, upośledzenie, izolacja od otoczenia i zamykanie się w sobie, lęk, strach, rozgoryczenie, frustracja, depresja, tendencje samobójcze;
do leczenia Bólu głoWy poradnia posiada specjalne urządzenia do Terapii doMoWej ceFaly, zMniejszające iloŚć aTakóW, uMożliWiające redukcję lekóW przeciWBóloWycH
– funkcjonalny nie ma żadnej wyraźnej fizycznej przyczyny, nazywany był kiedyś psychogennym; kobiety znacznie częściej doświadczają bólu funkcjonalnego niż mężczyźni. – bóle kręgosłupa są najczęściej zgłaszanymi przez mieszkańców
kluczoWą rolę W sukcesie leczenia przeciWBóloWego odgryWają MoTyWacja do leczenia i pozyTyWne nasTaWienie
– nowotworowy polega na walce z bólem, ograniczeniami, trudami leczenia; z jednej strony nowotwór zmusza osobę chorą do walki z własnym osłabionym ciałem, z drugiej stawia ją przed ciężką diagnozą i zostawia sam na sam z lękiem przed śmiercią, czemu towarzyszy ból fizyczny, będący konsekwencją stanów zapalnych organizmu; czy rak musi boleć? NIE POWINIEN I NIE MUSI BOLEĆ! Dostępne leki dają możliwości przeprowadzenia chorego bez bólu przez wszystkie etapy choroby.
państw uprzemysłowionych dolegliwościami bólowymi – bóle krzyża są tak rozpowszechnione u osób starszych, że niektórzy traktują je jako normalne zjawisko związane ze starzeniem się – a tak nie jest! – bóle w chorobach reumatologicznych i zwyrodnieniowych – bóle w neuralgiach (w tym nerwu trójdzielnego) – bóle w chorobach skóry – bóle w chorobach narządów przewodu pokarmowego – bóle w chorobach narządów przewodu moczowego
NAJCZęSTSZE PRZYCZYNY BÓLU – przeciążeniowe, po urazach, złamaniach, kontuzjach sportowych – bóle głowy, migrena, w tym coraz częściej rozpowszechniona migrena menstruacyjna MASZ TAKIE OBJAWY? Zdarzają Ci się bardzo silne bóle głowy, zazwyczaj o pulsującym charakterze, występujące po jednej stronie i znacznie różniące się między sobą? Nudności, wymioty, halucynacje, urojenia, nadwrażliwość na dźwięk lub światło, drętwienie czy też mrowienie twarzy, rąk lub nóg, ból szyi i karku? ZGłOŚ SIę DO LEKARZA! Ataki migreny wśród kobiet często przebiegają podczas menstruacji. Migrena występująca w tym czasie jest prawdopodobnie spowodowana przez spadek ilości
estrogenów w organizmie. Prowadź „pamiętnik bólu”. Zapisuj w kalendarzu lub notatniku fakt wystąpienia ataku i jego charakterystykę: intensywność i czas trwania. Będzie to pomocne w diagnozie, ułatwi opracowanie planu terapii – dotyczy to każdego rodzaju bólu, nie tylko migreny. PAMIęTAJ! Prawidłowa diagnoza jest pierwszym krokiem do wyleczenia. Nie ma dobrej terapii bez dobrego rozpoznania. Wielu pacjentów pytanych o natężenie i charakter bólu, odpowiada, że nauczyło się żyć z bólem. Jesteśmy po to, aby pomóc Państwu zacząć żyć bez bólu i cieszyć się życiem. Kluczową rolę w sukcesie leczenia przeciwbólowego odgrywają motywacja do leczenia i pozytywne nastawienie. Nie można pomóc komuś, kto ewidentnie pomocy nie chce.
Wszystko, co ludzkość dotychczas uczyniła i wymyśliła, wzięło się z dążenia człowieka do zaspokojenia swych najgłębszych potrzeb i uśmierzenia bólu. Albert Einstein
MEDEA Centrum Medyczne Mazańcowice 1045 k. Bielska-Białej tel. 531 550 105 www.medea-mazancowice.pl kontakt@medea-mazancowice.pl biuro.medea@poczta.fm Centrum Medyczne Medea
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 1 9
podróże
Wieś Czesława Niemena Korespondencja własna z Białorusi
Czesław Niemen urodził się 16 lutego 1939 w Starych Wasiliszkach. W tedy tam jeszcze była Polska . W II RP wieś należała do powiatu szczuczyńskiego ( do 1929 lidzkiego ) w województwie nowogródzkim . D ziś S tare Wasiliszki są wsią na Białorusi w obwodzie grodzieńskim. A dom rodzinny artysty nazywa się К луб-музей Чеслава Немена.
S
tare Wasiliszki przed wojną zamieszkiwało 185 osób. Obecnie – 33. Głównie Polacy, osoby starsze. Wielu z nich Sowieci po napaści na Polskę wywieźli na Syberię. Po wojnie zaczęła się fala masowych wysiedleń z Kresów Wschodnich. Gdy ustała repatriacja, młodzież zaczęła uciekać do miasta, bo w Starych Wasiliszkach nie było przyszłości. Kolejne domy popadają w ruinę albo są zajmowane przez kołchoz. W sta-
rej części cmentarza nagrobki polskie przechylają się coraz bardziej. W nowszej dominują białoruskie i litewskie – polskich niewiele. Rodzinna wieś Niemena położona jest przy drodze Wasiliszki -Ostryna. Na południu rozciąga się dolina rzeczki Lebiedki, za którą znajduje się wieś Arcisze. Na północnym wschodzie leżą Dworczany. W Starych Wasiliszkach przeważa zabudowa drewniana. Nad nią na zaW progu muzeum gości wita Władimir Sieniuta, człowiek całkowicie oddany pamięci Niemena
Czesiek w wieku szkolnym w czasach ZSRR (zdjęcia ze Starych Wasiliszek)
2 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
chodnim krańcu wsi dominuje ceglany kościół parafialny Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Stary kościół się spalił. Z inicjatywy parafian w latach 18971903 powstał nowy, dwuwieżowy, neogotycki. Na jednym z filarów jest ślad po Niemenie. Pamiątkowa tablica przedstawia artystę w czarnym kapeluszu i przytacza fragment pieśni „Dziwny jest ten świat”. Ponad 60 lat temu organy w kościele remontował ojciec Czesława. Na jednej z piszczałek zachował się jego podpis. Tata Cześka na organach nie grał, ale potrafił je stroić i naprawiać. Śpiewał
też w chórze. W tym kościele Czesław został ochrzczony. Nie ma przypadku w tym, że ulubionym instrumentem Niemena były później organy. Co pokochamy w dzieciństwie, zostaje nam całe życie. Stare Wasiliszki zostały z Czesławem i w Czesławie na zawsze. Rodzicami artysty byli Anna z domu Markiewicz i Antoni Wydrzycki, rzemieślnik parający się strojeniem organów i fortepianów, a także naprawą zegarów. Zdolności muzyczne Czesiek miał po ojcu. Wykorzystywano je w podstawówce i kościelnym chórze. W latach
1953-1954 chodził do szkoły muzycznej w Grodnie. W szkolnym zespole śpiewał i grał na bajanie, koncertował w różnych miejscowościach. Grał również na organach kościelnych. Czesiek często opuszczał zajęcia i uciekał nad Niemen. Dyrektor nie podzielał tej fascynacji rzeką i wyrzucił go. – Żadna szkoła nie wie, co robić z genialnymi dziećmi. Czesław Niemen nie tylko śpiewał i grał, ale też ładnie malował i robił zdjęcia. Na poddaszu ojciec zrobił mu ciemnię – podkreśla Władimir Sieniuta, dyrektor muzeum Czesława Niemena. Ekonomista z wykształcenia, prywatnie wielki fan jego twórczości, ku-
Muzykant, śpiewak, kompozytor – taki hołd oddaje artyście tablica pamiątkowa
stosz domu rodzinnego. – On był dla nas za mądry, za bardzo utalentowany – mówi filozoficznie. – Śpiewał od dziecka. Nie tylko w chórze kościelnym czy na szkolnych występach, ale również idąc do szkoły dwukilometrową drogą ze Starych Wasiliszek do Wasiliszek – opo-
Czesiek z chórem kościelnym w Starych Wasiliszkach
wiada. – Wracając też śpiewał. Kołchoźnicy w polu przerywali pracę i stali zasłuchani. Tak było! Drewniany dom zbudował w 1917 roku Jakub Wydrzycki, dziadek Czesława. Dla swoich synów, Antoniego i Wiktora. W lewej części mieli warsztat, w prawej mieszkanie. Wydrzyccy mieszkali w nim do 1958, do wyjazdu całej rodziny do Polski. Wiktor Wydrzycki jednak został i przeprowadził się do domu żony. Nikt nie wie, jaka była przyczyna rozłąki rodziny Czesława ze Starymi Wasiliszkami. Przymus? Protest, bo komuniści zamknęli kościół? Tęsknota za Polską? Dom w każdym razie został sprzedany. Do 1989 mieszkała w nim rodzina nauczycielska. Gdy starsi umarli, a młodzi wyjechali, powstał tam sklep i działał
Przed muzeum zatrzymują się autobusy jeżdżące trasą Grodno-Lida
tywa, żeby powstało prawdziwe muzeum. Otwarcie i odsłonięcie pamiątkowej tablicy odbyło się 20 lutego 2011. Ale do rangi prawdziwego muzeum placówce daleko. Jest to po prostu dom rodzinny ze zbiorem pamiątek
do pierestrojki. A później przez 15 lat chałupa stała pusta. Z czasem zawaliła się część dachu, zapadła podłoga, przewrócił płot. Nieoczekiwanie dopiero śmierć Niemena w 2004 tchnęła w dom nowe życie. Wzrosła
Pamiątkowy bilet muzealny po białorusku
związanych z Niemnem. W szafie są dwie pary butów, męskie i damskie. Zrobił je Wiktor Wydrzycki, wujek Czesława. Mają po 60 lat. Dobre, skórzane buty. Większość rzeczy nie pochodzi z dzieciństwa Czesława. Są kopie zdjęć i wspomnień przyjaciół rodziny, rysunków i dokumentów. Ludzie z wioski przynieśli przedmioty z czasów Wydrzyckich. Gdy wyjeżdżali do Polski, niektóre rzeczy rozdali sąsiadom, teraz one wróciły. Ponadto pełno płyt, książek, gitara, patefon. – Odwiedziła nas żona Czesława, Małgorzata, z córką Natalią, co było dla
ciekawość ludzka młodością śpiewaka. Fani zaczęli odwiedzać Stare Wasiliszki i pytać, skąd pochodził, gdzie mieszkał, kto go pamiętał? – W pewnym momencie to już były tłumy. Pojawił się więc pomysł stworzenia muzeum. Ale nie mogliśmy go otworzyć, bo dom się walił, a my nie mieliśmy eksponatów. Zaczęliśmy więc remontować co się da i otworzyliśmy klub-muzeum – opowiada Sieniuta. W czerwcu 2009, w czasie spotkania Polsko-Białoruskiej Komisji Konsultacyjnej ds. Dziedzictwa Kulturalnego, ze strony polskiej wyszła inicja-
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 1
Władimir Sieniuta z pasją opowiada o artyście
nas wielką radością – wzrusza się Sieniuta. Z patefonu słychać słowa piosenki: „Do dni dzieciństwa wraca moja myśl, w marzeniach moich żyje rzeka ta...”. W kącie na ekranie starego telewizora zobaczyć można z kaset filmy dokumentalne o Niemenie. Artystę wspominają Polacy, Rosjanie, Białorusini. Władimir Sieniuta: – W 2016 roku odwiedziło nas około dwóch i pół tysiąca osób, w 2017 ze trzy tysiące. Wśród zwiedzających byli nie tylko Białorusini i Polacy. Goście przyjeżdżają z Rosji, Armenii, Izraela, Niemiec, Francji, Japonii, Kazachstanu. Przeszło stuletni drewniany, parterowy, kryty eternitem dom -muzeum stoi na wschodnim krańcu wsi. Wewnątrz oryginalne piece i kredens, lustro w pokoiku przylegającym do kuchni. W dużym pokoju stoi pianino. Na ścianach plakaty, kopie archiwalnych zdjęć. Czesław jako pierwszy w powiecie miał rower, a później motocykl. Zwraca uwagę szkolny zeszyt do języka rosyjskiego ucznia szóstej klasy Czesława Wydrzyckiego. Ład-
Widok z narożnika chaty Wydrzyckich na kościół w Starych Wasiliszkach
ny charakter pisma, pisownia bez błędów. Nieopodal portret Marii, pierwszej miłości Czesława. On ją rysował. Świecą się oczy dziewczynie. Historia ich miłości to gotowy scenariusz wzruszającego filmu. Rok 1958, wyjazd Wydrzyckich do Polski. Wyjechali na Pomorze ostatnim transportem. Czesiek przyprowadził do domu Marysi urzędnika z rejonu, żeby wziąć ślub. Rodzice sprzeciwiali się temu związkowi. Czesiek miał 19 lat, rodzina wyjeżdżała nad Wisłę. Związek bez perspektyw. Do domu Czesiek jednak nie wrócił, został u niej na noc poślubną. Odnalazł się dopiero następnego dnia. Rodzice z siostrą jechali samochodem, on motocyklem. Nie minęło piętnaście minut od pożegnania, gdy zawrócił do domu. Poleciał na poddasze, bo zapomniał portretu Marysi – żony, która nie mogła pojechać razem z nim. Płakali wtedy kilka dni i nocy. On rozpoczął wkrótce naukę w średniej szkole muzycznej w Gdańsku. Ona przyjechała do niego dopiero po roku i zaczęła studia medyczne, też w Gdańsku. Miłość
W zeszłym roku muzeum Niemena odwiedziło ponad trzy tysiące osób
2 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Chata pełna jest pamiątek po wielkim artyście
nie przetrwała próby czasu, lecz jej wspomnienie zostało w sercu artysty na zawsze. Bo to była też miłość do Starych Wasiliszek. Niemen nigdy nie wstydził się
rezerwował dla rodziny i znajomych z dzieciństwa. Inne zdjęcie, wcześniejsze, z 1972. Czesław Niemen z dziennikarką. Występował
Rysunek Marysi wykonany ołówkiem przez Czesława w 1958. Autograf złożony cyrylicą
swojej maleńkiej wsi. Pseudonim przyjął w nawiązaniu do stron rodzinnych i umiłowanej rzeki. – Nauczył nas, że nie można się wstydzić swojego miejsca urodzenia – podkreśla Sieniuta. Kolejne zdjęcie z 1979. Czesław siedzi na kamieniu. Pamiątka z ostatniej wizyty w rodzinnej wiosce. Władimir Sieniuta: – Występował w Moskwie, miał 24 godziny przerwy. Nie poszedł na spotkanie z fanami, lecz wziął taksówkę i wyruszył w długą drogę do Starych Wasiliszek. Przyjechał na kilka godzin, by spotkać się z bliskimi i posiedzieć na kamieniu nad rzeczką przepływającą za domem. Przy okazji koncertów w Wilnie, Mińsku czy Moskwie pierwszy rząd zawsze
wtedy w Mińsku i Wiera Sawina przeprowadzała z nim wywiad. Młoda dziennikarka zakochała się w jego piosenkach i filozofii życia. Po wielu latach nakręciła film dokumentalny „Dziwny jest ten świat”. Cały czas wspomaga muzeum w Starych Wasiliszkach. Czesław Niemen „Dziwny jest ten świat” zaśpiewał po raz pierwszy 25 czerwca 1967 na festiwalu w Opolu. Był to najbardziej znany polski protest-song i hymn młodzieży końca lat 60. Utwór znienawidzony przez komunistów, bo przecież ich świat nie był dziwny. Ale Niemen miał to gdzieś, szedł swoją drogą po sławę... Tekst i zdjęcia STANISŁAW BUBIN
Reklama
S
alon kosmetyczny PERFECT BODY w Katowicach powstał po to, aby uczynić Cię jeszcze piękniejszą, dzięki nowym produktom i metodom z zakresu modelowania sylwetki, zabiegów na ciało i masaży. Bogata oferta i piękne, ciepłe wnętrze miło Cię zaskoczą. Po wizycie będziesz odprężona, zrelaksowana i lśniąca nowym blaskiem. ZAPRASZAM Katarzyna Adamczyk
USŁUGI REHABILITACYJNE
Masaże lecznicze, klasyczne, drenaż limfatyczny, bańka chińska
ZABIEGI SPA NA CIAŁO
ENDERMOLOGIA LPG
Najskuteczniejsza metoda walki z cellulitem i modelowania sylwetki
Luksusowe złote ciało, jagodowe orzeźwienie, masaż gorącym kamieniami, zabieg chocolate of spa Oferujemy również wyjątkowy prezent dla klientów indywidualnych i dla firm
BIOSYMULACJA EXCEL PRO
BON PODARUNKOWY SPA/Voucher SPA
Likwidacja niedoskonałości i ujędrnianie skóry
BANDAŻE AROSHA
Niezwykła bogata formuła, zawierająca różnorodne składniki, skutecznie redukująca niedoskonałości ciała, takie jak cellulit, otyłość, utrata jędrności i elastyczności skóry. Dają widoczne efekty już po pierwszym zabiegu.
START & REWIND
Nowa generacja nanokosmetyków działających szybko i skutecznie. Zabieg jest skuteczny w przypadku nadmiaru tkanki tłuszczowej, utraconej jędrności, luźnej skóry, zatrzymywania nadmiaru wody w organizmie, cellulitu wodnego i tłuszczowego, kruchości naczyń włosowatych.
NOWOŚĆ THERMOGENIQUE
Termogeniczny zabieg kształtujący i wyszczuplający sylwetkę
ŚLEDź AKTUALNOŚCI I KORZYSTAJ Z PROMOCJI Umów się na wizytę telefonicznie lub mejlowo www.facebook.com/perfectbodykatowice www.instagram.com/perfectbodykatowice
•K
•
Dla
N Czytelniczek PO
Lady’s Club z tym numerem ON jednorazowy rabat 50% P KU na wybrany zabieg z oferty
•K
•
U
U
N PO
Salon kosmetyczny PERFECT BODY • Panewnicka 201/3 • 40-772 Katowice (Ligota) www.perfectbody.katowice.pl • kontakt@perfectbody.katowice.pl • tel. 518 24 00 23
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 2 3
fElIEtoN
najLepsZy prZyjacIeL KobIeTy istnieJe MężczyznA, nAJlepszy przyJAciel kobiety?
niektórzy Mówią, że to trochę JAk ze sMokAMi – poDobno ktoś kieDyś wiDziAł. oscAr wilDe powieDziAł kieDyś, że „MięDzy Mężczyzną A kobietą przyJAźń nie Jest MożliwA. nAMiętność, wrogość, uwielbienie, Miłość – tAk , lecz nie przyJAźń”. A MięDzy kobietą A kobietą? czy kobietA Może Mieć w ogóle przyJAcielA, czy tylko nieprzyJAciół? PRZYJAźń MIęDZY KOBIETAMI NIE JEST łATWA. Na pewno nie bardziej oczywista, niż ta między przeciwnymi płciami. Kobiety, zwłaszcza młode, będące w podobnym wieku, mają tendencję do podświadomego traktowania się jako konkurentek. Nawet jeżeli sprawiają wrażenie bardzo zżytych, w którymś momencie okazuje się, że to pozory. Pojawiają się plotki, obgadywanie. Wystarczy, że jednej z nich zacznie się wieść lepiej niż pozostałym. To głupie, prawda? Przyjaźń wszak polega na tym, by wspólnie cieszyć się szczęściem drugiej osoby. Ale oprócz uczuć pozytywnych człowiek kryje w sobie zazdrość. Każdy chciałby być szczęśliwy, lecz czujemy, że coś jest nie tak. Wszystko nam się układa, a jednak jakby czegoś brakowało. Czujemy się niepełni, nie umiemy zdiagnozować co jest tego przyczyną. I wtedy pojawia się ona... przyjaciółka w skowronkach, promienna, piękna, uśmiechnięta, szczęśliwa. Dlaczego ona, a nie ja? Co robię źle? Zamiast cieszyć się szczęściem drugiej osoby, w kobiecym umyśle generują się złe myśli i emocje. Gubimy się w nich. Widzimy, że ona czuje się lepsza. Buduje własną wartość na podstawie porównań. Cieszy się, że na tle innej kobiety wypada korzystniej. Faceci są z Marsa, prawdopodobnie nie rozumieją tych skomplikowanych zależności. Albo kogoś lubią, albo nie. Poróżnią się, później skoczą na piwo i wszystko wraca do normy. Na planecie Wenus takie rzeczy są bardziej pogmatwane. Może dlatego mężczyźni uważają, że przyjaźń między kobietami to tak naprawdę taktyczny sojusz. Zwykle przeciw trzeciej kobiecie. WRÓĆMY DO PRZYJAźNI DAMSKO -MęSKIEJ. ISTNIEJE CZY NIE? Pewnie bywają takie przypadki, gdzie wszystko funkcjonuje jak należy, bez kłamstw, podtekstów i niespełnionych nadziei i obietnic. Zazwyczaj jednak taka przyjaźń się kończy, gdy któreś z nich się zakocha. Zakochanie to przecież nie tylko zauroczenie
2 4 L a dy ’ s C L u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
ciałem, lecz także fascynacja duszą i osobowością. Porozumienie wyższego rzędu, którego na próżno szukać u innych, zwykłych ludzi. Dopasowywanie się dwóch połówek jabłka. Miłość więc, to przyjaźń doskonała, najwyższy jej poziom. Przyjaźń wielka i niepodzielna. Dwoje ludzi zbliża się do siebie całkowicie, nie ma już miejsca na inne, postronne relacje. Czy jest jednak jakaś granica, której nie powinniśmy przekraczać, by zachować przyjaźń w czystej postaci? Czy to możliwe i powinno nam na tym zależeć? Kto wyznacza tę granicę? Możemy się umówić i dotrzymać warunków umowy, że nasza znajomość to tylko przyjaźń i nic więcej? Ani teraz, ani później? Skąd możemy wiedzieć, co będzie później? Z drugiej strony, może to i dobrze, że z przyjaźni kobiety i mężczyzny często niespodziewanie rodzi się coś więcej. Wbrew pierwotnie deklarowanej woli. Nie ma chyba nic piękniejszego, niż spędzić życie u boku osoby, która jest twoim najlepszym przyjacielem. Łatwiej z przyjaciela uczynić męża niż dopiero po ślubie uparcie doszukiwać się w małżonku bratniej duszy. COŚ, CO WZROSłO W PRZYJAźNI DWOJGA LUDZI, MOŻE W PRZYJAźNI ZNALEźĆ KRES. Kiedy kobieta staje się dla swojego niegdyś ukochanego mężczyzny tylko przyjaciółką, w pewnym sensie cofa się i traci go na zawsze. Ich drogi coraz bardziej się rozchodzą i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Miłość, która zamienia się w przyjaźń, przestaje być miłością. Nie ma sensu pytać, jakiego rodzaju to przyjaźń, czy
potrwa na zawsze. Przyjaźń nie zależy bowiem ani od płci, ani od wieku, ani od czasu – tylko od tego, jakim się jest człowiekiem. Takie to proste.
ANGELIKA WICIEJOWSKA
Fot. Patryk Kamrowski
czy
Reklama
NOWE OBYCZAJE
Każdy chce schudnąć
Do niedawna, żeby poradzić sobie towarzysko na przyjęciach, kierując się zasadami small talk wystarczyło zamienić parę słów na temat podróży, sportu, zdrowia , przeczytanej książki , pogody – i już można było brylować na salonach . P olityka , religia i pieniądze należały zwykle do kontrowersyjnych tematów, więc w nieznanym środowisku bezpieczniej było trzymać się od nich z daleka . A teraz ? T rzeba całkowicie zmienić oprogramowa nie na imprezy. Ostatnio na własnej skórze odczułam, że szybko muszę zrobić aktualizację salonowego oprogramowania. Jak się zresztą okazuje – nie tylko salonowego. Spotykając różne osoby – zawodowo i prywatnie – przysłuchując się rozmowom, doszłam do przekonania, że większość ludzi zrobiła chyba dyplomy ze zdrowego żywienia, zdrowego stylu życia, fit i wellness. Czyżbym stanęła w miejscu, gdy świat uciekał mi do przodu? Nie mówię o tych, którzy z poświęceniem wyciskają siódme poty na siłowniach. Pogoń za trendami nie dotyczy już koloru sukienek, wielkości torby czy grubości obcasa w tegorocznych butach. Nawet technologiczne gadżety nie są aż takie must have, jak bycie fit. Coraz więcej ludzi jest na jakiejś diecie: a to rozłącznej, a to wykluczającej. Prawie każdy coś zażywa, poddaje się jakimś zabiegom, coś uprawia, więc i tematy rozmów uległy zmianie. Żeby być atrakcyjnym towarzysko, teraz trzeba być fit! Nadrabiam więc pilnie zaległości. Diety Dukana, Montignaca, Kwaśniewskiego, South Beach, paleo, Whole 30, ketogeniczna (niskowęglowodanowa), kopenhaska – o nich słyszeliśmy już dawno. Wszystkie wydają się dzisiaj banalne, a niektóre szkodliwe dla zdrowia. W porównaniu z ostatnimi wynalazkami nie są już trendy. W zeszłym roku dałam się ponieść fali ponownej popular-
2 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
DOROTA BOCIAN ności diety Dąbrowskiej, ponieważ – jak się to mówi – nie każdy wierzy w Boga, ale każdy chce schudnąć. Od jakiegoś czasu furorę robi dieta intermittent fasting, czyli przerywanego postu, w której pokarmy przyjmuje się tylko w wyznaczonym przedziale czasowym, tzw. oknie żywieniowym. Takie okno trwa od 4 do 8 godzin w ciągu doby, zależnie od możliwości indywidualnych. W takim przedziale czasowym trzeba zjadać wszystkie posiłki, które są normalnie przewidziane do spożycia w ciągu dnia. Przez pozostały czas, to jest przez 16-20 godzin, człowiek musi pościć. Jedną z odmian
tej diety jest zasada 5/7, czyli 5 wybranych dni w tygodniu ostrych restrykcji kalorycznych i 2 dni w miarę normalnego jedzenia. W tym roku króluje natomiast Dieta Strażników Wagi (Weight Watchers Diet), czyli wolumetryczna i wegańska. Wolumetryczna opiera się na twierdzeniu, że człowiek zjada codziennie podobną objętość pożywienia. Produkty o większej objętości szybciej wypełnią nasz żołądek, powodując uczucie sytości. W związku z tym należy wybierać produkty, które zajmują więcej miejsca na talerzu (np. owoce i warzywa), a nie te zawierające cukry i tłuszcze. Strażnicy Wagi działają w Stanach Zjednoczonych od lat 60. ubiegłego wieku. Ich programy pomagają ludziom jeść lepiej, więcej się ruszać, a także zmieniać myślenie o żywieniu. Do tej pory radziłam sobie w konwersacjach, coś tam mogłam na te tematy powiedzieć bez wychodzenia na ignorantkę. Z natury jestem ciekawa i uważam, że trzeba próbować w życiu różnych rzeczy. Właśnie zastanawiam się, czy uprawiać Bikram yoga, czy Vinyasa yoga. Bikram yogę uprawia się w temperaturze 40,5 stopni, przy wilgotności 40-50%. Oprócz rozmaitych innych korzyści można przy okazji spalić od 500 do 1250 kcal w czasie 90 minut! A Vinyasa to bardziej dynamiczna wersja i znacznie trudniejsza od Hatha yoga. Kiedy ja myślę i myślę, inni
już zachwycają się Nauli, czyli yogą w wersji szalonej, rzekomo świetnie wpływającej na metabolizm i płaski brzuch. Na przyjęciu poleciałam do łazienki wygooglować, co to jest, jakie proponuje pozycje, no i oniemiałam, widząc, co piękna dziewczyna ćwicząca na plaży potrafi robić ze swoim brzuchem! Wróciłam do gości i przezornie przesunęłam się w kierunku amatorów TRX yoga. To z kolei kombinacja jogi i ćwiczeń z taśmą TRX, gdyby ktoś nie wiedział. Zwykły fitness to już nuda, aerobic jest niemodny. Teraz na zajęciach dla zapracowanych ćwiczy się crossfit, połączenie kilku dyscyplin – treningu siłowego, biegów, skoków, pływania, jazdy na rowerze, wiosłowania. Albo akrobacji cyrkowych (asany wykonuje się w hamaku
Kuchnia smart według recepty Strażników Wagi
nią tej formy fitness jest Szwedka Viveca Jensen. Godzina ćwiczeń podobno pozwala spalić od 500 do 1000 kalorii.
Bikram yoga
jak w Air yoga). Ćwiczenia w powietrzu dają efekt przy wadach postawy i problemach z kręgosłupem. Relaksują, wzmacniają i wydłużają mięśnie, dzięki czemu sylwetka nabiera smukłości i gibkości. A zumba? Czyżby też zaczęła być niemodna? Nim poznałam odpowiedź, już usłyszałam: piloxing. Znakomicie łączy taniec, boks i ćwiczenia w pozycji stojącej. Czyli pilates i boxking razem wzięte. Twórczy-
TRX yoga z zestawem regulowanych pasów
W psychologii pozytywnej mówi się o flow, o byciu we flow, czyli stanie przepływu, uniesienia. Ale jest już także animal flow – jeden z najnowszych trendów w ćwiczeniach fitness, który ma nas cofnąć do korzeni, do ruchów naszych przodków sprzed setek tysięcy lat. Łączy trening siłowy i akrobacje, jakie na co dzień możemy podpatrzeć u zwierząt! A float fit? Nie słyszeliście? Połączenie surfingu, basenu i ćwiczeń interwałowych. Propozycja dla tych, którzy lubią się zmęczyć i zmoczyć, czyli mieć dużo frajdy z ćwiczeń na piankowej desce w basenie. Z kolei dziewczyny, które marzą o boskim ciele i księciu jak z bajki (Meghan Markle może być dla nich przykładem) powinny zainteresować się czymś, co nazywa się megaformer. To maszyna zapewniająca intensywny trening całego ciała przy wykonywaniu powolnych ruchów.
Woda kokosowa też została już zdetronizowana przez wodę kaktusową z opuncji figowej. Jak dobrze, że opuncja rośnie u mnie na tarasie, choć raz będę na bieżąco i mogę się chwalić, że mam wodę kaktusową home made... Nie pogryza się już marchewek tylko snacki probiotyczne, a do przyprawiania sałatek dodaje się za’ataru, arabskiej mieszanki przypraw na bazie majeranku, tymianku, oregano, prażonego sezamu i sumaku. Zamiast oleju lnianego używa się oleju z glonów o silnych właściwościach odchudzających, redukujących apetyt i cholesterol. A zamiast drogich kremów anti-age mamy wcierać olej z nasion rośliny z peruwiańskiej dżungli o nazwie sacha inchi (nazwa naukowa Plukenetia volubilis). Po powrocie do domu od razu się zważyłam i zaczęłam sprawdzać, gdzie najbliżej oferują treningi EMS Miha Bodytec, czyli elektrostymulację mięśniową albo barre fusion, czyli innowacyjną metodę będącą kombinacją klasycznego fitness, baletu barre, jogi i pilatesu. No, niestety, znalazłam tylko bar proponujący kuchnię fusion. A potem nagle mnie olśniło – przecież nieważne co! Ważne, żeby w ogóle ruszyć się z kanapy, oderwać od komputera czy telewizora, zadbać o formę i sylwetkę. I żeby to robić z przyjemnością. Jak twierdzi moja przyjaciółka Kasia, gdy jesteśmy we flow – to niekoniecznie w animal flow. Wtedy od razu zrobi nam się lżej, również na wadze. Autorka od 7 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 7
nauka
SANDRA AAMODT W 1945 roku grupa osób odmawiających pełnienia służby w amerykańskim wojsku ze względu na przekonania lub wyznawaną religię zgodziła się schudnąć
– stracić 25 procent masy ciała w ciągu sześciu miesięcy – a następnie w różnym tempie odzyskać utracone kilogramy.
Dlaczego tyjemy od diet
E
ksperyment miał pomóc naukowcom w ustaleniu najlepszego sposobu, aby ludzie głodujący w czasie wojny odzyskali zdrowie. Trzydziestu sześciu mężczyzn skłoniono do stosowania diety, która dostarczała 1570 kalorii dziennie, czyli mniej więcej połowę tego, co jadali wcześniej, musieli też przechodzić w sumie 35 km tygodniowo. Mimo tej restrykcyjnej diety dwóch spośród mężczyzn przestało tracić na wadze przed osiągnięciem masy docelowej. Podejrzewano ich o oszustwo i choć zaprzeczali, jeszcze bardziej zredukowano im posiłki – jadali teraz poniżej 1000 kalorii dziennie. Dla zabicia głodu mieli też żuć gumę – nawet do 40 sztuk dziennie. Kilka miesięcy później obu usunięto z eksperymentu, chociaż nadal twierdzili, że nie oszukują. Dziś, gdy wiem tak wiele na temat jednostkowych różnic w kwestii przyrostu i utraty masy ciała, jestem skłonna im uwierzyć. Mężczyzn do eksperymentu wybrano spośród ponad 200 kandydatów, ponieważ w momencie rozpoczęcia badań byli fizycznie i psychicznie zdrowi, a jednak po zakończeniu eksperymentu jedynie nieliczni zachowali ten stan. Wszyscy ochotnicy byli wygłodniali i wyczerpani z powodu fizjologicznych skutków znacznej utraty wagi. Ich siły zmniejszyły się o 21%, tętno spadło przeciętnie z 55 do 35 uderzeń na minutę, a tempo przemiany materii obniżyło się o 40%. Ze względu na spowolniony metabolizm i niewielkie ilości tkanki tłuszczowej przez cały czas odczuwali głód. W ciągu miesiąca stracili zainteresowanie
2 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Sandra Aamodt, neurolog, popularyzatorka nauki, autorka książek „Witamy w Twoim mózgu” oraz „Witamy w mózgu dziecka”; jej internetowa debata na temat diet miała dotąd ponad 3,5 mln wyświetleń
seksem. Pierwszy mężczyzna wycofał się z eksperymentu po kilku tygodniach, gdy zaczął śnić, że jest kanibalem, a później zagroził, że zabije siebie albo głównego badacza, Ancela Keysa. Po kilku dniach pobytu w szpitalu psychiatrycznym i zjadaniu odpowiednich posiłków, znów zachowywał się normalnie, więc lekarze wypisali go ze szpitala, ale do projektu badawczego już nie wrócił. Z biegiem czasu ochotników zaczęła ogarniać obsesja na punkcie jedzenia, równie potężna jak u osób cierpiących na zaburzenia odżywiania. W dniu zakończenia wojny w Europie jeden z mężczyzn zapomniał odnotować ten ważny dla świata fakt w prowadzonym przez siebie dzienniku, a zamiast tego narzekał na straszliwe skutki psychiczne spowodowane koniecznością zbyt długiego oczekiwania w kolejce na kolację. Inny uczestnik spędzał godziny, wpatrując się w fotografie ze swoich książek kucharskich i snuł fantazje na temat jedzenia. W miarę postępowania eksperymentu mężczyźni coraz łatwiej wpadali w rozdrażnienie i czasami walczyli o resztki pożywienia. Zaczęli postrzegać wygląd własnego ciała jako normalny, natomiast wszystkie inne osoby były według nich zbyt grube, co jest nastawieniem typowym dla cierpiących na anoreksję. Gdy schudli tyle, ile zakładał eksperyment, ich porcje zostały zwiększone, a jednak nadal chcieli jeść znacznie więcej niż otrzymywali. W trzecim tygodniu rekonwalescencji jeden z uczestników – z rozpaczy, ponieważ mimo dodatkowych kalorii wciąż czuł dotkliwy głód – odciął sobie toporkiem trzy palce. Mimo to błagał o możliwość pozostania w projekcie, a ponieważ badacze potrzebowali jego danych, wyrazili zgodę na jego dalszy udział. Początkowo mężczyzna wmawiał sobie, że toporek przypadkowo mu się wyślizgnął, ale w późniejszym okresie życia przyznał, że odcięcie palców było prawdopodobnie próbą honorowego zakończenia udziału w badaniu, jako że nie potrafił się pogodzić z myślą, że po prostu zabrakło mu wytrwałości. Prawdę uświadomił sobie tydzień po wypadku, w którym spadł na niego podnośnik samochodowy, miażdżąc mu kolejny palec.
Po zakończonym eksperymencie uczestnicy jedli ponad 5 tys. kalorii dziennie, pochłaniając jedzenie nawet gdy mieli już pełne żołądki. Później, przez dziesięciolecia, cierpieli z powodu objadania napadowego, depresji i wahań nastroju. Nie przestawał ich dręczyć niepokój, że pewnego dnia znów ktoś odbierze im pokarm. Podczas ostatniej kontroli w roku 1998 badacze zlokalizowali miejsca pobytu jedynie 19 spośród uczestników. Zgłosili oni, że po eksperymencie przytyli średnio 12 kg ponad początkową wagę, chociaż tylko 3 z nich zachowało te nadmierne kilogramy do dziś. Inna grupa badaczy obserwowała kanadyjskich weteranów II wojny światowej, którzy dostali się do niewoli i byli głodzeni, porównując ich z mężczyznami, którzy również walczyli w tej wojnie, lecz nie byli jeńcami. Mniej więcej 50 lat po wojnie 45% byłych więźniów twierdziło, że co jakiś czas lub wręcz często miewają epizody obżarstwa, podczas gdy z drugiej grupy objadania napadowego doświadczało jedynie 17%. Im więcej kilogramów więźniowie stracili w niewoli, tym bardziej prawdopodobne było późniejsze zaburzenie odżywiania. Doświadczenia tych wszystkich ludzi sugerują, że głód może zmienić zwyczaje żywieniowe i nastawienie do pokarmu na długi czas po jego odczuwaniu. Twój mózg uważa ograniczanie jedzenia za głód Wielu przestrzegających dietę odkrywa, że zachowują się jak ofiary głodu. A przecież większość z nas zasadę z badań przeprowadzonych w 1945 roku (1500 kalorii + godzina ćwiczeń dziennie) nazwałaby wręcz rozsądną dietą odchudzającą. Sama tak myślałam, ilekroć mi się wydawało, że ważę zbyt dużo. Dennis Asbury stosował dokładnie taką regułę jedzenia i ćwiczeń, gdy usiłował utrzymać własną wagę w prawidłowym zakresie. Cóż, możemy uważać odchudzanie za dobry pomysł, weźmy wszakże pod uwagę, że nasz mózg często się z tym nie zgadza. Ktoś, kto waży ponad 180 kg, chudnąc 45 kg, traci 25% masy ciała, czyli tyle
Głód może zmienić zwyczaje żywieniowe i nastawienie do pokarmu na długo po jego odczuwaniu
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 2 9
Ryzyko otyłości jest znacznie większe u odchudzających się niż u niestosujących diet
samo, co ochotnicy w omawianym wyżej eksperymencie, a wtedy mózg tej osoby zmienia w podobny sposób jej fizjologię. Większość stosujących diety, którzy dużo schudli, reaguje na ograniczanie jedzenia tak, jak gdyby umierali śmiercią głodową, czyli – jak u Dennisa – rodzi się w nich intensywna potrzeba jedzenia. Naukowcy wiedzą o tej psychicznej reakcji niemal od pół wieku – odkąd Jules Hirsch w 1968 r. opublikował wyniki swoich wczesnych badań nad odchudzaniem. Przy Rockefeller University znajdował się wówczas oddział szpitalny, gdzie naukowcy mogli obserwować, co się dzieje z osobami otyłymi, które chudną. Uczestnicy badań charakteryzowali się silną motywacją, ponieważ byli skłonni spędzić 16 do 20 tygodni, żyjąc z dala od domu wyłącznie na płynnej diecie, która dostarczała jedynie 600 kalorii dziennie. Hirsch i jego współpracownicy długo się zastanawiali, dlaczego ludzie, którzy podczas uczestnictwa w ich programie tracili wagę, zawsze odzyskiwali ją w domu, mimo iż wszyscy zgodnie utrzymywali, że usilnie pragną zachować szczupłą sylwetkę. Naukowiec w celu rozwiązania problemu zebrał zespół specjalistów z różnych dziedzin, który mógłby ocenić wszystko – od fizjologii uczestników po ich stan psychiczny. Na początku badań psychiatrzy nie stwierdzili u otyłych uczestników żadnych problemów natury behawioralnej czy psychologicznej. W trakcie chudnięcia, co nikogo nie dziwiło, osoby stosujące restrykcyjną dietę stały się zrzędliwe i głodne. Pewne objawy psychiczne nie ustąpiły jednak nawet po zakończonym procesie spadku wagi. Wcześniej otyli, a teraz odchudzeni ludzie pozostali niemrawi i ospali, zarówno w sensie fizycznym, jak i umysłowym. Dostrzeżono u nich zwiększony niepokój i depresję, a także intensywną obsesję na punkcie jedzenia, łącznie ze snami i fantazjowaniem o pokarmie i jego spożywaniu. Zapewne konsekwencją tych problemów, do czego uczestnicy projektu się przyznali, były liczne odstępstwa od diety – często zajadali się w sposób niemożliwy do opanowania, wpadając w epizody obżarstwa, jak te, na których przyłapał się Dennis Asbury. Badaczy uderzył fakt, jak bardzo te reakcje przypominają psychologiczne i fizjologiczne konsekwencje wcześniejszego głodowania.
3 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Osoby stosujące diety odchudzające będą później grubsze Tak jak głód, ograniczanie jedzenia jest silnym czynnikiem prognostycznym dla przyszłego przyrostu masy ciała. W wyniku 15 długoterminowych badań, podczas których śledzono losy osób stosujących dietę przez rok do 15 lat, ustalono zgodnie, że ryzyko późniejszej otyłości jest znacznie większe u odchudzających się w ten sposób niż u niestosujących diet. Teza ta potwierdzała się u wszystkich osób, niezależnie od ich płci, przynależności etnicznej czy wieku – od dzieci po ludzi w wieku średnim. Te negatywne efekty najsilniejsze były u tych, którzy zaczęli ograniczać ilość przyjmowanego jedzenia, kiedy ich waga pozostawała w prawidłowym zakresie, może dlatego, że u nich spadek wagi najintensywniej skutkował zmniejszeniem masy mięśniowej. Kiedy stosujący dietę odzyskują utracone kilogramy, szybciej zyskują tłuszcz niż mięśnie, co prowadzi do zastąpienia tkanki mięśniowej tłuszczową, a siły odzyskują dopiero, gdy znacznie przytyją. Organizmy ludzi i zwierząt laboratoryjnych z genetyczną tendencją do odzyskiwania więcej kilogramów niż stracili mogą w trakcie procesu nawet produkować dodatkowe komórki tłuszczowe, tworząc w ten sposób miejsce na kolejne kilogramy. Wyniki te sugerują, że ograniczanie jedzenia u wielu osób może przynosić skutek wręcz odwrotny do zamierzonego, ponieważ w ostatecznym rozrachunku częściej prowadzi do przyrostu masy ciała niż do jej utraty. W najlepszym razie, w przypadku takich osób jak ja (które nie odzyskują więcej, lecz tyle samo utraconych kilogramów) dieta po prostu mija się z celem. Ponieważ osoby biorące udział w takich badaniach nie zostały losowo przydzielone do konkretnej diety, niektórzy specjaliści dostrzegają inny związek: osoby z genetyczną predyspozycją do tycia częściej próbują schudnąć. Ta linia rozumowania zakłada, że ludzie o prawidłowej masie ciała, którzy zaczynają się odchudzać, już wcześniej przybierali na wadze ze względu na swoje skłonności do tycia. Nie sposób zaprzeczyć, że teoria ta sprawdza się w niektórych wypadkach, ale nie uważam, by można ją uznać za ostateczne wyjaśnienie problemu.
Większość nastolatek, które poznałam, nie zaczęła ograniczać jedzenia dlatego, że tyły. Po prostu niemal wszyscy pragniemy być szczuplejsi, niż jest to dla nas naturalne. Aby oddzielić wpływ predyspozycji genetycznych od wpływu samego ograniczania jedzenia, naukowcy przez 9 lat obserwowali ponad 4 tys. bliźniąt w wieku od 16 do 25 lat. Spośród bliźniaków jednojajowych o prawidłowej wadze w ciągu następnych 9 lat częściej tył ten, który stosował dietę odchudzającą, co sugeruje, że – po uwzględnieniu tła genetycznego – to właśnie ograniczanie jedzenia jest nierzadko przyczyną tycia. Różnica w przyroście masy ciała między stosującymi diety i niestosującymi była nawet większa wśród par bliźniąt dwujajowych, co wspiera tezę, że stosujący takie diety mogą również mieć większe genetyczne skłonności do tycia. W badaniach ustalono, że nawet pojedynczy epizod celowego odchudzania zwiększa współczynnik ryzyka nadwagi – u mężczyzn dwukrotnie, a u kobiet trzykrotnie. Młode kobiety po dwóch lub więcej epizodach ograniczania jedzenia są pięć razy częściej narażone na nadwagę przed osiągnięciem 25 roku życia. Inną metodą sprawdzenia tej tezy jest obserwacja osób z zewnętrzną motywacją utraty wagi, takich jak uczestnicy wcześniej omówionego „eksperymentu głodowego”. Michael Vassar, ledwie skończył 20 lat, przeszedł na dietę, chociaż tak naprawdę nie martwił się o swoją wagę. Ponieważ jednak był naukowcem-futurystą i pracował w Singularity Institute for Artificial Intelligence w San Francisco, zaintrygowały go badania, z których wynikało, że długoterminowe ograniczanie spożywanych kalorii może owadom i gryzoniom przedłużyć czas ich życia. Wraz z innymi entuzjastami Michael miał nadzieję udowodnić, że takie rozwiązanie sprawdza się również u ludzi. W tym celu starał się jeść do 1400 kalorii dziennie i schudł z 68 kg do wagi poniżej 60. Aby kontrolować własne odżywianie, wyrobił w sobie wiele rytuałów. Chcąc mieć pewność, że nie je bezmyślnie, zanim zjadł pierwszy kęs, zmuszał się do głośnego wygłoszenia oświadczenia, że teraz będzie coś spożywał. Jeśli nadal był głodny, musiał odczekać pół godziny, zanim znów coś zje. Po pewnym czasie stał się ekspertem w kwestii głodu, człowiekiem świadomym kompromisów związanych z wyborem konkretnych produktów zamiast innych. Nauczył się unikać babeczek i ciasteczek, których nie potrafił jeść z umiarem. Odkrył, że odkąd jada mniej, pożywienie bardziej mu smakuje. Jako mieszkańcowi kalifornijskiej Bay Area łatwiej mu było wykonać ten eksperyment, ponieważ dla jego środowiska typowe były przeprowadzane na samym sobie doświadczenia, takie jak np. ograniczanie snu czy jedzenia. Sposób odżywiania Michaela Vassara miał oczywiście wady. Spowolniony metabolizm sprawił, że niemal przez cały czas odczuwał chłód – z wyjątkiem chwil, w których stał w pełnym słońcu w ciepły dzień. Jego temperatura ciała wynosiła między 35 a 35,5 st. C. Przestał odczuwać pociąg seksualny. Osiemnaście miesięcy od rozpoczęcia diety przeniósł się do pracy w Korpusie Pokoju w Kazachstanie, gdzie zimą temperatura spada średnio do minus 20 stopni. Zdecydował, że w takim zimnym klimacie nie powinien ograniczać spożywanych kalorii, więc porzucił dietę i zaczął jeść normalnie. Odzyskał utracone kilogramy, a potem przytył więcej. Opowiadając o swoich przeżyciach 15 lat później, twierdzi, że jego obecny chroniony zakres wagowy oscyluje wokół 75 kg, a jednak Michael waży w tym momencie 80. Gdy bowiem utracił około 20% swojej masy ciała, najwyraźniej jego mózg wyznaczył mu wyższy zakres
ochronny, chociaż mężczyzna nie martwił się jeszcze w owym czasie o swoją wagę. Historia częstego stosowania diet mimo prawidłowej masy ciała jest typowa także dla osób, które uprawiają dyscypliny sportowe z podziałem na kategorie wagowe, takie jak boks czy zapasy. W ich wypadku ograniczanie jedzenia przypuszczalnie nie ma związku z genetycznymi predyspozycjami do otyłości. Reprezentujący te sporty zawodnicy z kadry Finlandii uzyskiwali większą wagę do wieku 60 lat niż ich rówieśnicy, którzy uprawiali dyscypliny niewymagające regulacji masy ciała. U tych pierwszych ryzyko otyłości było też trzykrotnie wyższe. W jaki sposób diety odchudzające powodują tycie Dlaczego niektóre osoby tyją mimo stosowania diet odchudzających? Wyjaśnienia wiążą się z ogólną prawdą dotyczącą takich diet: kiedy ludzie, niezależnie od wagi wyjściowej, dużo chudną, ich mózg ogłasza stan wyjątkowy z powodu głodu. Rozwiązanie sytuacji kryzysowej mózg widzi w odzyskaniu utraconych kilogramów oraz – może – w stworzeniu dodatkowej rezerwy na wypadek następnego okresu głodu. Stosowanie diet odchudzających może prowadzić do tycia także dlatego, że ograniczanie jedzenia łączy się ze stresem. Z perspektywy mózgu ograniczanie jedzenia równa się przecież głodowi. Jak można się w tym wypadku spodziewać, ograniczenie kalorii powoduje wydzielanie się hormonów stresu – zarówno u ludzi, jak i u myszy. U sporej liczby gatunków
Fotograf Mariana Godoy zorganizowała kampnię społeczną przeciw negatywnemu znaczeniu slów „grubas”, „tłuścioch”
zwierząt stres prowadzi do tycia, a w szczególności do zwiększenia ilości tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha – otyłości brzusznej (trzewnej), która najbardziej ze wszystkich rodzajów nadmiernej tuszy kojarzy się z problemami medycznymi. A jednocześnie stres jest prostym następstwem przybierania na wadze, co tworzy błędne koło – ludzie tyją, są niezadowoleni z powodu wyglądu swojego ciała (unieszczęśliwiając tym niezadowoleniem innych), a stres wywołany tym niezadowoleniem powoduje, że tyją jeszcze bardziej. Popularna opinia głosi, że ludzie tyją, ponieważ brakuje im samokontroli, ale na poparcie tej tezy istnieje niewiele dowodów. Badania wskazują natomiast, że próby sprawowania ścisłej kontroli nad spożyciem żywności nierzadko przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego, często prowadząc do nadwagi poprzez wzmożenie apetytu. (Nikt nigdy nie twierdził, że biologia sprzyja osobom
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 1
na diecie czy komukolwiek innemu). Jeśli uznamy wzmożony apetyt za automatyczną reakcję na głód, nagła chęć zjedzenia czegoś wyda nam się znacznie bardziej zrozumiała. W pracy obejmującej 50 lat badań psychologowie Janet Polivy i Peter Herman omówili dwa typy osób, jeśli chodzi o nasz związek z jedzeniem. Konsumenci kontrolujący stale uważają na swoją wagę ciała. Liczą kalorie, prowadzą dzienniczki żywieniowe i zanim zdecydują co jeść, starannie rozważają konsekwencje. Kiedy jedzą coś spoza swojego planu dietetycznego, często czują się winni. Brzmi strasznie, prawda? A takie właśnie rady w kwestii kontroli masy ciała otrzymujemy od większości osób – czy to od krewnych, czy od publicystów prasowych, czy od lekarzy rodzinnych. Ta porada zresztą u niewielu z nas się sprawdza. Wieczne zaabsorbowanie sprawami jedzenia powoduje zużywanie zapasów silnej woli i zmniejszenie wydajności przy wykonywaniu innych zadań wymagających kontroli wykonawczej, takich jak np. wypełnianie obowiązków zawodowych czy rodzicielskich. Jedzenie w sposób kontrolowany osłabia również wpływ mózgowego układu równowagi energii, ponieważ uczymy się regulować ilość przyjmowanego pożywienia na podstawie sygnałów zewnętrznych. Na nieszczęście we współczesnym świecie zdecydowana większość tych sygnałów krzyczy zewsząd: „Jedz! Jedz! Jedz!”. Przemyślne reklamy wciąż każą nam kupować więcej pożywienia. Kiedy doprowadzimy do wyczerpania pokładów swojej silnej woli i zaczniemy ignorować głód, nad żywieniowymi wyborami przejmują kontrolę układy nagród i nawyków. W przeciwieństwie do przedstawicieli tej pierwszej grupy konsumenci intuicyjni są czuli na sygnały wysyłane przez ich organizm, więc jedzą wtedy, gdy są głodni, i przestają jeść, gdy poczują sytość. W artykułach naukowych nazywa się czasem tych drugich – niepohamowanymi. Nie używam tego typu określeń, ponieważ „konsument niepohamowany” kojarzy mi się z osobą, która nad niczym nie panuje, spędzając całe dni na łapczywym pochłanianiu chipsów i lodów. Takie wrażenie byłoby całkowicie błędne. Jest bowiem wręcz przeciwnie – dzięki skupieniu na własnym wnętrzu konsumenci intuicyjni są mniej niż konsumenci kontrolujący podatni na reklamy produktów żywnościowych, przejadanie się, nadmierne jedzenie spowodowane stresem i pokusy szwedzkiego stołu. Intuicyjni rzadziej też mają nadwagę, łatwiej utrzymują stałą masę ciała i mniej czasu poświęcają na myślenie o jedzeniu. Osoby, któ-
re latami stosują diety, są natomiast bardziej skłonne do jedzenia ze względów emocjonalnych lub po prostu dlatego, że pożywienie jest dostępne, co sprawia, że ich spożycie mniej jest dostosowane do potrzeb kalorycznych organizmu. Twój wewnętrzny gryzoń Inna przyczyna, dla której diety prowadzą do nadwagi, jest taka, że z powodu głodu ludzie stają się bardziej podatni na napady obżarstwa – tak jak to zauważył u siebie Dennis Asbury. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest to sensowne. Skoro jedzenie trudno było znaleźć wczoraj i być może trudno będzie znaleźć je jutro, w takim razie dziś powinniśmy zjeść tyle, ile tylko możemy. Chociaż niepohamowany apetyt często tłumaczymy skomplikowanymi psychologicznymi motywacjami, te same podstawowe reakcje wykazują np. szczury. W typowym eksperymencie z udziałem ludzi jedni ochotnicy piją koktajl mleczny, podczas gdy drudzy nie dostają nic. Następnie przedstawiciele obu grup próbują i oceniają przekąski, takie jak lody, orzechy i ciasteczka. Badacze nie powiadamiają uczestników, że tak naprawdę interesuje ich ustalenie, ile pysznych produktów zjedli ochotnicy, a nie jak bardzo im smakowały. Konsumenci intuicyjni, którzy wypili wcześniej koktajl, spożywają zazwyczaj mniejsze ilości przekąsek – zgodnie z tym, czego moglibyśmy oczekiwać po działaniach układu równowagi energetycznej. Natomiast konsumenci kontrolujący zjedzą mniej przekąsek, tylko jeśli nie otrzymali koktajlu, po nim natomiast będą się najadać przekąskami niezależnie od tego, jak duży koktajl wypili. Do takiego zaskakującego zachowania dochodzi dlatego, że koktajl mleczny już zburzył dietę osobom na co dzień stosującym ograniczenia żywieniowe, ludzie ci uznają więc, że równie dobrze mogą się najeść produktów, których zazwyczaj sobie odmawiają. Badania katamnestyczne (kontrolne) dostarczają dowodów potwierdzających tę interpretację. Gdyby eksperyment – zamiast od koktajlu – zaczął się od sałatki, która zresztą ma tyle samo kalorii co koktajl, ale nie jest produktem, który konsumenci kontrolujący postrzegają jako odstępstwo od swojej diety, wówczas osoby te zapanowałyby nad swoim apetytem także w fazie przekąsek. Konsumenci ci tracą kontrolę również po alkoholu czy z powodu rozstroju emocjonalnego. Ta charakterystyczna zmiana z ograniczenia jedzenia do obżarstwa może wyjaśniać, dlaczego konsumenci kontrolujący zazwyczaj ważą więcej niż jedzący intuicyjnie.
Niektóre doznania związane z jedzeniem mogą prowadzić do zmian w mózgu
3 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Napadowe obżarstwo zdarza się u różnych osób, niezależnie od ich masy ciała
Dla pewności musimy jednak rozważyć możliwość odwrotnego związku przyczynowego. Może ludzie zmieniają się w konsumentów kontrolujących właśnie dlatego, że zdają sobie sprawę ze swojej skłonności do nadmiernego jedzenia, przechodzą zatem na dietę, a później dalej tyją, gdyż (powtórzmy to jeszcze raz, głośno i wyraźnie) diety nie działają. Ponieważ kwestie genetyczne wpływają na wagę ciała i zachowania żywieniowe, najbardziej wiarygodne dowody na to, że ograniczenie jedzenia prowadzi do przejadania, pochodzą z badań z udziałem prawie 1600 bliźniąt jedno- i dwujajowych. Wyniki są spójne z eksperymentami, które nie biorą pod uwagę genetyki. Konsumenci kontrolujący ważyli więcej na początku badania, częściej można było u nich dostrzec wahania masy ciała, a 4 lata później przytyli więcej niż intuicyjni. Ten związek między kontrolą spożywanego jedzenia a wagą ciała pozostał znaczący u bliźniąt, które miały wspólne zarówno geny, jak i dzieciństwo, u bliźniąt jednojajowych zachowana została także różnica w przyroście masy ciała między konsumentami kontrolującymi a intuicyjnymi, przy czym była ona od 3 do 6 razy większa niż średnia różnica u bliźniąt z tym samym podejściem do jedzenia. Inne badania z udziałem bliźniąt nie dostrzegły żadnego wpływu genetyki na zmienność wagi czy efekt jo-jo, co sugeruje, że cechy te wynikają raczej z doświadczeń życiowych. Zarówno w okresie dojrzewania, jak i w wieku dorosłym u konsumentów kontrolujących częściej niż u intuicyjnych zdarzają się przypadki objadania napadowego – potwierdziły to badania, które obserwowały uczestników przez dłuższy czas. Ten efekt jest najsilniejszy u osób z wysokim genetycznym ryzykiem zaburzeń bulimicznych, co pokazały pewne badania z udziałem prawie 1700 bliźniąt. U nastolatków, które używają strategii kontroli nad własną wagą polegającą na stosowaniu głodówki w pewne dni, ryzyko, że nabawią się zaburzeń odżywiania objawiających się objadaniem napadowym w przeciągu następnych 5 lat jest większe niż u ich rówieśników, którzy również kontrolują spożywane jedzenie, lecz nie stosują tak restrykcyjnej metody. Reasumując, wszystkie te dowody sugerują, że wielokrotne próby ograniczania jedzenia nie doprowadzą prawdopodobnie do trwałej utraty wagi, na pewno jednak zwiększą prawdopodobieństwo przejadania się w przyszłości i, co za tym idzie, przyrostu masy ciała.
Efekt „odstępowania od diety” znam z własnego doświadczenia. Jeśli przydarzyło mi się jakieś odstępstwo od diety lub przekroczenie wyznaczonego na dany dzień budżetu kalorycznego, zwykle przez resztę dnia zjadałam wszystko, na co miałam ochotę. Dennis Asbury postępował tak samo. Jak mówił: „Jeden batonik snickers i równie dobrze mógłbym ważyć 130-140 kg. To czarno-białe myślenie narzucał mi umysł: albo jestem dobry, albo nie. Jeśli się złamię i przekroczę w pewnym momencie wyznaczony limit kaloryczny, wtedy mogę wejść do spiżarni i pochłonąć kolejny tysiąc kalorii”. Jego napady obżarstwa wymknęły się spod kontroli. „Przyłapywałem się na tym, że jem i jem, i mówię do siebie na głos: «Co ci się zdaje, że robisz? Wiesz, że efekt ci się nie spodoba», a jednak po prostu jadłem dalej. Nie wiem, kto jest w mojej głowie, kto mi to robi”. Odpowiedziałam: „To twój wewnętrzny gryzoń”, ponieważ objadanie napadowe wydaje się zwyczajną, typową dla ssaków reakcją na wcześniejszy głód. Naukowcy potrafią sprawić, że szczury o prawidłowej wadze ciała będą się objadały – wystarczy pozbawienie żywności na przemian z dostępem do pysznego produktu, np. do czekoladowych kuleczek zbożowych. W tych warunkach (podobnych do okresowych głodówek, jak w planie dietetycznym „5:2”, gdy uczestnicy jedzą bardzo mało przez 2 dni tygodnia, a w pozostałe 5 nie martwią się o spożywane kalorie) zwierzęta, które jedzą więcej smacznych produktów, dla ich zdobycia stają się bardziej skłonne do cięższej pracy niż te, które mają przez cały czas dostęp do jedzenia. Np. u gryzoni, które żywiono w powtarzających się cyklach przeciwnych (5 dni z ograniczeniem żywności, a potem 2 dni ze swobodnym dostępem do ciastek oreo), zauważono ataki obżarstwa. Cztery dni później, po odzyskaniu utraconej wagi, zwierzęta te poddano krótkiej sytuacji stresowej, takiej jak potraktowanie łap słabym prądem elektrycznym lub pokazanie pachnącej nutelli, którą zwierzę może zjeść dopiero po 15 minutach. Gryzonie, którym pokazano smaczny produkt, zjadały później dwa razy więcej ciastek oreo niż te, które doświadczyły jedynie pierwszego stresora. Wystarczy kawałeczek ciasteczka i wcześniej pozbawione pożywienia zwierzęta będą się objadały – nawet swoją zwykłą karmą, jeśli nie będzie nic innego do jedzenia. Badacze zidentyfikowali zmiany w mózgu, w układzie dopaminergicznym i innych
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 3
neuroprzekaźników, które prawdopodobnie zmieniają sposób, w jaki gryzonie reagują na nagrody. Tak jak u ludzi, wyniki tych zabiegów wśród szczurów różnią się u poszczególnych osobników; na niektóre np. nie mają żadnego wpływu. U podstaw tych rozbieżności w podatności zdają się leżeć zarówno kwestia genetyczna, jak i doświadczenia z wczesnego dzieciństwa. Dla zwierząt żyjących na wolności, w swoim środowisku naturalnym, gdy brakuje ilości pożywienia wystarczającej do utrzymania masy ciała, absolutnym priorytetem staje się jego zdobycie. W mózgu tych zwierząt dostrzeżono zmiany odzwierciedlające tę potrzebę i rosnącą motywację osobników do odszukania i spożycia jedzenia. W innej serii eksperymentów dorosłym szczurom nie podawano pokarmu, aż straciły 20% swojej masy ciała, a następnie utrzymywano je przy tej wadze, co oznaczało, że podawano im mniej niż 70% normalnego przydziału kalorycznego. Szczury te silniej reagowały na nagrody, nie tylko na pożywienie, lecz także na różne substancje odurzające. Nauczyły się, gdzie najłatwiej znaleźć narkotyki i wykazywały wielką wytrwałość w ich poszukiwaniu. Z powodu wcześniejszego ograniczania jedzenia nawet słodka woda działała na mózg tych zwierząt podobnie jak środki odurzające. Tego typu badania sugerują, że niektóre doznania związane z pożywieniem mogą prowadzić do zmian w mózgu, które zwiększają ryzyko przejadania się, a powtarzane ograniczanie pokarmu zwiększa prawdopodobieństwo powstania takich zmian. Stwierdzenie to nie oznacza jednak, że większość osób otyłych jest uzależniona od żywności lub że uzależnienie od fast foodów stanowi główną przyczynę niedawnego wzrostu otyłości. Mózg większości osób otyłych nie reaguje na żywność tak jak na środki uzależniające i nie wszystkie z tych osób cierpią na zespół gwałtownego obżarstwa. Zaburzenie objawiające się napadowym obżarstwem, które zdarza się u różnych osób niezależnie od ich masy ciała, najłatwiej chyba porównać właśnie z uzależnieniem od jedzenia. Istotną cechą każdego uzależnienia jest dalsze pragnienie otrzymywania tego, od czego jesteśmy uzależnieni, nawet gdy nie mamy już ochoty. Osoby cierpiące z powodu tego zaburzenia nadal będą jeść wtedy, gdy jedzenie już nie sprawia im przyjemności, za to powoduje negatywne konsekwencje. Częstą przyczyną jest stres, tak jak w wypadku narkomanów sięgających po środki, od których są uzależnieni. Zresztą, osoby cierpiące z powodu tego zaburzenia są również podatne na inne uzależnienia i częściej mają krewnych uzależnionych od narkotyków czy leków, co wskazuje na wspólną podatność genetyczną. Skuteczne leczenie objadania napadowego może prowadzić do utraty masy ciała, o ile z powodu tego zaburzenia waga chorego jest wyższa niż chroniony zakres. Inne osoby wyleczone z tego zaburzenia nie chudną, ponieważ chroniony zakres wagi w międzyczasie zwiększył się w wyniku wielokrotnego przejadania. Kiedy porzucałam wszelkie diety, chciałam przerwać stały odpływ mojej silnej woli i przestać marnować siły na nieudane próby kontrolowania masy ciała. Z zaskoczeniem odkryłam wtedy, że mam znacznie więcej wolnego czasu. Gdy udzieliłam sobie bezwarunkowej zgody na jedzenie, ilekroć tylko odczuwam głód, natychmiast zauważyłam dużą zmianę w moim nastawieniu do pożywienia. Stopniowo ustąpił mój niepokój związany z ograniczeniami, a kiedy przestawałam czuć głód, bez problemów potrafiłam pozostawić część posiłku na talerzu, nawet jeśli jedzenie mi smakowało. Wcześniej, kiedy latami ograniczałam jedzenie, czułam konieczność ob-
3 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
jadania się, ilekroć „było mi wolno” (przymus wewnętrzny związany, jak się okazało, z antycypacją narzuconego sobie głodu, który nadejdzie). Troski te zniknęły mniej więcej pół roku po zarzuceniu diety i poczułam się, jakby odszedł obcy, który wcześniej przejął mój mózg. Już nie odczuwam potrzeby najadania się na zapas, czyli zanim pojawi się głód, ponieważ wiem, że zawsze mogę coś zjeść, gdy będę głodna. Przez pierwszy rok po porzuceniu diet przyglądałam się sobie i starałam się wyczuwać, kiedy chcę coś zjeść, a kiedy nie. W początkowej fazie obserwowałam u siebie potrzebę kontynuacji jedzenia, chociaż byłam już nieprzyjemnie syta – szczególnie w restauracjach i na imprezach – i nie zawsze jadłam, gdy byłam głodna, gdyż odczuwałam zadowolenie, że potrafię panować nad głodem. Przez kilka miesięcy nauczyłam się jednak odczytywać wysyłane mi przez organizm sygnały sugerujące głód i sytość, i odpowiadać na nie w sposób właściwy. Moja waga się ustabilizowała i teraz bardziej cieszę się jedzeniem, a martwię się o nie mniej. Jak pokazuje moje doświadczenie, przy odrobinie praktyki konsumenci kontrolujący mogą się zmienić w konsumentów uważnych. Do takiej przemiany potrzeba wprawdzie czasu i zaangażowania, ale na wytrwałe osoby, dla których jedzenie zawsze łączy się z poczuciem winy lub wstydem, czeka nagroda. Przełożyła EWA WOJTCZAK
Fragment książki Sandry Aamodt Dlaczego tyjemy od diet. Niezamierzone konsekwencje naszej obsesji na punkcie odchudzania. Tytuł oryginału Why Diets Make Us Fat. Wydawnictwo Zysk i S-ka, Tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67, www.zysk.com.pl. Patronat medialny magazynu Lady’s Club. Dziękujemy Wydawcy za udostępnienie.
fElIEtoN
ścInkI
szukaJąc ciągle formuły na felieton, postanowiłem (wszak to trzeci, więc prawie rocznicowy) sięgnąć do tradycJi znakomitego felietonisty zbigniewa słoJewskiego, ps. hamilton. według korespondenta mroziewicza, hamilton, w tygodniku „polityka” podpisuJący się po prostu ham, miał bzika na punkcie skrótowości. pisał felietony pod tytułem „perswazJe i wycinki”. króciutkie formy – w zasadzie zbiory aforyzmów. mnie wystarczą „ścinki”.
U
miejętność zwięzłej, potoczystej wypowiedzi z sensem w dobie twittów, fejsów i blogów nabiera nowego waloru. Stąd ten minizbiór ścinków z książek i komentarzy z portali społecznościowych, trochę ku zabawie, trochę ku refleksji. A każdemu, kto pomyślałby, że ten felieton jest od czapy, czyli z głowy, serdecznie dziękuję za absolutnie niezasłużony komplement. Wszak tak zatytułował swój zbiór felietonów mistrz tego gatunku, nieodżałowany Głowa – Janusz Głowacki. Onegdaj, wiele lat temu, gdym był intelektualnym szczenięciem, podsunął mi tę ważną dla mnie książkę Krzysztof Łęcki, dzisiaj profesor, wtedy doktor, a zawsze przyjaciel. Dziękuję. Na potrzebę „schematów myślenia”, czyli słów kilka o refleksji filozofki Rosi Braidotti: Ktoś, kto mówi o potrzebie „schematów myślenia”, na pewno dużo czyta, z dużą dozą prawdopodobieństwa przyswaja przeczytane treści, ale niewiele zrozumiał z istoty humanistyki. Jej nadrzędnym celem jest wykraczanie po za wszelkie schematy. O felietonie Krzysztofa łęckiego – najlepsze (zaraz po oryginale) wcielenie Gombrowicza – „Statek szaleńców”. Odczuwam „dysonans poznawczy”, gdy czytam o naukowo zdefiniowanym „resentymencie”, a dookoła „potoczna” jego „gęba”. Postscriptum. Łęcki skomentuje: Dlaczego najlepsze? Jedyne! Z cyklu Kisiel o łgarzach. Komentarz: Kisiel ciągle aktualny. Iluż, niestety, cynicznych i inteligentnych (CHOĆ GŁUPICH) łgarzy do dzisiaj jest kapłanami absurdu. Choć coraz więcej osób dostrzega ich groteskowość. O Messim (po meczu FC Barcelona – AS Roma 4:1):
Kosmita Messi podniósł poziom gry na jeszcze wyższy stopień. Teraz wybitny atakujący oprócz strzelania goli powinien tak umieć sterroryzować obrońców, żeby sami go wyręczali. Życie, najlepszy weryfikator, napisało postscriptum. Barcelona odpadła w rewanżu. Czyli i Messi, dupa gdy koledzy... w trupa. Przepraszam, grają niemrawo. Jak Duda mógł nie odebrać telefonu od Tillersona? Pytanie: czy prezydent Duda stanie się teraz ulubieńcem „Newsweeka” jako ten, który napluł w twarz administracji tego, cyt. „idioty Trumpa”? PS.: Trump zdymisjonował sekretarza stanu. O francuskich hejterach krytykujących Elisabeth Rewol: Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że opisywaną wyprawę wzmocnią swoją wiedzą i umiejętnościami hejterzy z Francji, opluwający tysiącami swoją himalaistkę. Dla mnie bohaterkę. „Holowała” na wysokości ponad 7000 m cięższego od siebie kolegę min. dwieście metrów (różne dane). Tak to po wojnach napoleońskich mamy nowy sojusz buraczano-żabojadowy. Ten na pewno osiągnie wyżyny sukcesu „mitomanii stosowanej”. Przepraszam, już osiągnął. Wszak zalewa nas potop szlamu internetowego. I tak słowo „palcówka” zmieniło sens, choć „cepowatość” opisu i kiczowatość myśli została zachowana. Do boju kosmopolityczna koalicjo palcówko-himalaistów! Ćwiczcie na sucho swoje zakończenia rąk. Oby się wam tylko nie przykleiły do klawiszy lub monitorów z obfitości cieknącej po brodzie plwociny zawiści. Fuj! (W tym miejscu należy użyć słowa zasadnie wulgarnego). O „Zbiorze socjologicznym”: „Zbiór socjologiczny” tworzy paleta komentarzy pisanych przez socjologa, który traktuje je jako środek komunikacji z czytelnikiem
Marcin gacek nie tylko zakotwiczonym w świecie naukowym. Jest to (różna od akademickiej) forma uprawiania socjologii. Mieszczą się w nim krótkie szkice, jak i eseje socjologiczne. Ich wspólnym mianownikiem jest socjologiczna próba odkodowania/interpretacji otaczającej nas rzeczywistości. Teksty te (zarówno w pierwszej, jak i w pozostałych częściach) są efektem aspiracji wyjścia poza dogmat uprawiania akademickiej nauki, przy jednoczesnym pozostaniu wiernym socjologii jako dyscyplinie naukowej. Socjologom-komentatorom. Do książki „Socjologia łuskana. O formach i stylach komentarza socjologicznego”: W czasopismach naukowych, periodykach, tygodnikach, gazetach, w internetowej sieci, w mediach elektronicznych, pod postacią artykułów naukowych, komentarzy, esejów, felietonów, wywiadów ukazują się wypowiedzi socjologów akademików i nie-akademików. Są rozproszone. Łatwo gubią się w zalewie newsów i chaosu informacji. Łączy je wspólny mianownik. Ich autorzy mają wytrenowaną wrażliwość socjologiczną na problemy jednostek i społeczeństw. Próbują uchwycić to, co istotne i zinterpretować rzeczywistość. Praca nad „Socjologią łuskaną” była fascynującym wyszukiwaniem w przestrzeni słowa pisanego i nie tylko socjologicznych tropów. Taki traktat o „łuskaniu socjologii”. Dr Marcin Gacek – socjolog, pracownik Instytutu Socjologii UŚ. Zajmuje się socjologią polityki, marketingiem politycznym, mediacjami i negocjacjami. Poza artykułami naukowymi publikował w kwartalniku „Opcje” i miesięczniku „Śląsk”. W latach 2008-2012 stały komentator w audycji „Temat do dyskusji” w Polskim Radiu Katowice.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 3 5
RECENZJA
Między kłamstwami
Nigdy nie zaznam spokoju, dopóki on jest z nią – kobietą, która go zagarnęła z taką niefrasobliwością, by stać się nową panią Thompson, podczas gdy ja udawałam, że to wszystko jest mi obojętne.
T
o jedno z ważnych zdań powieści. Kiedy zacząłem czytać tę książkę, odniosłem wrażenie, że jej bohaterka jest osobą psychicznie niezrównoważoną, ogarnięta obsesją na punkcie byłego męża i jego nowej partnerki. Znacznie młodszej i piękniejszej od niej. Vanessa Thompson poświęciła dla bogatego męża karierę zawodową, przyjaźnie i znajomości, marzenia o macierzyństwie. Po paru latach okazało się, że musiała też poświęcić małżeństwo. Richard postanowił ją wymienić na młodszy model, jak w kiepskim romansie. Vanessa przeżywa stratę partnera, który był przecież taki idealny. Nellie, ta młodsza, zapatrzona w starszego mężczyznę, nie ma pojęcia, jak niebezpieczny może być dla niej ten związek. Nie wie, że Vanessa snuje się za nią po Nowym Jorku niczym stalker i rozważa co zrobić, by nie dopuścić do ślubu. Była żona tropi też Richarda i wygląda na to, że z chorobliwej zazdrości popełni zbrodnię. Jeśli Richard nie znajdzie na nią sposobu, niechybnie narobi mu strasznych kłopotów... Pomyślisz pewnie, że dalej nie warto czytać, bo to kolejna powieść o zdradzonej byłej żonie, która ma obsesję na punkcie swojej następczyni. I że Vanessa, śledząca młodą i piękną Nellie, coś jej po prostu zrobi. Obleje kwasem albo zastrzeli. Pomyślisz, że to nic szczególnego. Tyle już było takich historii w książkach i filmach. Ale fabuła opowiedziana w „Żonie między nami” nie jest taka, jak się wydaje. Oferuje mnóstwo sekretów, bo to thriller psychologiczny, który zaskakuje zdarzeniami trudnymi do przewidzenia. Intryga narasta i wciąga, czujesz coraz większy niepokój i chciałbyś wreszcie poznać prawdziwe zakończenie. Precyzyjna konstrukcja powieści uniemożliwia jednak szybkie rozwiązanie zagadki. Snujesz domysły, jednak finał powieści duetu Hendricks/Pekkanen tak czy owak cię zaskoczy. Dlaczego? Podpowiem – bo musisz czytać między kłamstwami wypowiadanymi przez bohaterów tej książki, a to nie jest łatwe. Możesz co najwyżej przewidywać, że idealny Richard wcale idealny nie jest, a generalnie, jak to w życiu, nie ma nic
3 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
gorszego od frustracji porzuconej, wzgardzonej kobiety. Lecz... wróć do tego, o czym wspomniałem: nic nie jest takie, jak się wydaje. To podstawowy element gry z czytelnikami, jaką prowadzą autorki „Żony między nami”. To opowieść o zawiłościach małżeństwa, przyjaźni i zdradzie. O emo-
cjonalnym układzie między mężczyzną a trzema kobietami. O tym, komu można zaufać, a kogo bezwzględnie trzeba się bać. Zagadki sypią się jak z rękawa, a za progiem domu czai się śmierć. Pamiętajcie jednak – pozory mylą! STANISŁAW BUBIN
KONKURS Mamy dla Was 5 egzemplarzy thrillera psychologicznego Żona między nami, ufundowanych przez Wydawnictwo Zysk i S-ka. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Jakie są różnice między horrorem a thrillerem, skoro oba gatunki to dreszczowce? Odpowiedzi wysyłajcie na adres redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
Greer Hendricks, Sarah Pekkanen, Żona między nami (oryg. The Wife Between Us). Przekład Marta Faber. Str. 432, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2018 (www.zysk.com.pl)
Artykuł sponsorowany
GABINET NATUROPATII Bella Vita Izabela Loranc
MIKROSKOPOWE BADANIE ŻYWEJ KROPLI KRWI pozwala ocenić: • • • • • • • • • •
poziom sił witalnych i obronnych organizmu osób dorosłych i dzieci, uszkodzenia wolnorodnikowe komórek krwi, problemy z trawieniem i stan narządów wewnętrznych, m.in. wątroby i śledziony, niedobór kwasu foliowego, witaminy B12 i żelaza, ryzyko udaru mózgowego, zawału serca i problemów zatorowo-zakrzepowych, niedostateczne nasycenie tlenem organizmu, obecność różnych mikroorganizmów (bakterii, grzybów, pasożytów), obecność metali ciężkich, blaszek cholesterolu, kryształów kwasu moczowego, stany zapalne w organizmie, zakwaszenie organizmu, problemy krążeniowe, alergie, złe nawodnienie organizmu.
Badanie żywej kropli krwi jest metodą uznaniową, a nie diagnostyczną. Metoda ta jest stosowana do oceny stanu homeostazy organizmu.
KWANTOWY ANALIZATOR ZDROWIA szybko i bezinwazyjnie określa m.in. pracę organów wewnętrznych, jak np. serca, wątroby, trzustki, nerek. Zakres analizy i raportów: mikroelementy, witaminy, aminokwasy, koenzymy, poziom cukru we krwi, poziom lipidów, poziom kolagenu, toksyny w organizmie (w tym metale ciężkie), centralny układ nerwowy, układ pokarmowy – jelito cienkie i jelito grube (obecność przeciwciał pasożytniczych), kondycja wątroby i pęcherzyk żółciowy, trzustka, układ odpornościowy, stan gruczołu krokowego/stan piersi. Badanie jest metodą uznaniową, a nie diagnostyczną. Wyniki te są porównywalne z wynikami laboratoryjnymi. ZABIEGI JIN SHIN DO To oparta na medycynie chińskiej unikalna metoda bioterapii, polegająca na masażu relaksującym, w którym udrożnia się, zasila i wyrównuje energię systemu meridianów cudownych, regulujących pracę całego organizmu. Dzięki takiemu zabiegowi następuje: • wyciszenie układu nerwowego poprzez niwelowanie działań stresu i depresji, • rozluźnienie i wzmocnienie ciała, • łagodzenie lub zupełna niwelacja różnych dolegliwości, • stymulacja procesów ozdrowieńczych organizmu, • podniesienie odporności i witalności.
ZAPRASZAM DO GABINETU!
Bella Vita Izabela Loranc
Bielsko-Biała, ul. Wyspiańskiego 7/2, tel. 507 194 179 godz. przyjęć pon.-pt. 8.00-10.00 – 16.30-20.00, sob. 8.00-16.00 rejestracja: Katarzyna Wirtek-Fajfur, tel. 505 006 928 e-mail: biuro@badaniezywejkrwi.pl www.badaniezywejkrwi.pl
Dietetyk radzi
KIEDY JEDZENIE JEST UDRĘKĄ
Wiadomo, że od ilości i jakości pokarmu zależą nasze samopoczucie, zdrowie i sylwetka. Możemy też wpływać na masę ciała. Nikt przecież nie stosowałby diet, gdyby były nieskuteczne. A chętnych do odchudzania się metodami najbardziej restrykcyjnymi, głodówkowymi, nie brakuje.
ult szczupłego, wysportowanego ciała zwiększa zainteresowanie zdrowym żywieniem, przy czym wiele osób porad i podpowiedzi szuka w internecie. Nie zwracamy jednak uwagi na skutki stosowania niekoniecznie dobrych, radykalnych diet, przez co dotykają nas rozmaite choroby. Chęć osiągnięcia szczupłej sylwetki może być jedną z przyczyn zaburzeń odżywiania, jakimi są: anoreksja i bulimia, a ostatnio także ortoreksja, polegająca na przesadnym zwracaniu uwagi na spożywane produkty, ich pochodzenie, skład, jakość, alergenność. Zbyt duża wiedza o żywności może powodować lęk przed jedzeniem i prowadzić do stopniowego eliminowania jednych produktów na rzecz innych, rzekomo zdrowszych. Zaburzenia odżywiania dotykają w większej mierze kobiety niż mężczyzn. Chcąc dorównać koleżankom, często już w wieku kilku-, kilkunastu lat dziewczyny zaczynają traktować swoje ciało (nie samą tkankę tłuszczową) jako wroga, z którym trzeba walczyć do upadłego. Stąd anoreksja, która
3 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Fot. Magdalena Ostrowicka
K
JUSTYNA CIEŚLICA
jest chorobą śmiertelną. Choć tylko 10% chorych umiera, każda anorektyczka wiedzie życie smutne, trudne, w strachu i niskim poczuciu własnej wartości. Kontrola nad masą ciała daje ponoć poczucie siły
i niezależności, dlatego tak trudno z tej władzy zrezygnować. Wśród przyczyn rozwoju anoreksji wymienia się często silną kontrolę rodziców, nadopiekuńczość matki lub despotyzm ojca. Jadłowstręt psychiczny to choroba niezwykle trudna w przebiegu. Rozwija się i trwa latami, a wystąpić może nieoczekiwanie. Wystarczy kompensacja kilku zdarzeń, na przykład bolesne rozstanie, niespełniona miłość, rywalizacja sportowa, stosowanie restrykcyjnej diety dla redukcji masy ciała, czasem rezygnacja ze słodyczy! Przez długi czas organizm ma zdolność odżywiania komórek na odpowiednim poziomie, bo wykorzystuje tkankę tłuszczową. Sylwetka chorego jest niemal idealna, nie wzbudza podejrzeń. Nie wiemy, że toczy się już wtedy śmiertelna walka z własnym ciałem. Wygląd wzbudzający zachwyt i podziw, zazdrość koleżanek i kolegów, upewnia w przekonaniu, że nie dzieje się nic złego. Kolejnym etapem jest spowolnienie metabolizmu, zanik miesiączki, wypadanie włosów, wystąpienie zaparć. Niewłaściwa praca
JAK ROZPOZNAĆ ANOREKSJĘ
• dziewczyna znacząco chudnie, a wychudzenie maskuje obszernymi ubraniami • dużo je i nie przybiera na wadze, później eliminuje z jadłospisu coraz to inne produkty • narzeka, że jest za gruba, choć wygląda jak przecinek • przesadnie interesuje się jedzeniem – czyta książki kucharskie, liczy kalorie, planuje skład posiłków, dużo mówi o jedzeniu, gotuje dla rodziny, ale je w samotności • nie przyznaje się do uczucia głodu, choć je mało • reaguje furią na uwagi, że za mało je • dużo czasu spędza w samotności i często wymiotuje • ma obsesję na punkcie ćwiczeń • ze spadkiem wagi ciała zanika miesiączka • jest coraz bardziej przygnębiona • ukrywa leki na przeczyszczenie lub środki odchudzające źródło: poradnikzdrowie.pl jelit skłania do picia jogurtów, kefirów, stosowania środków przeczyszczających i suplementów na odchudzanie. Spada jednak koncentracja, pojawiają się zmęczenie, osłabienie, brak siły, niezdolność do wykonywania ćwiczeń redukujących kalorie. Woda pita w coraz większych ilościach zastępuje jedzenie. Oczyszcza, ale też przyspiesza tempo przemiany materii. Chorzy na zaburzenia odżywiania mają dobrą wiedzę na temat żywności i jej wpływu na organizm, a przede wszystkim kaloryczności. Wykorzystują ją, by osiągnąć ideał – sylwetkę nienaganną, szczupłą, wzbudzającą zainteresowanie i zazdrość. Anorektyczki (i anorektycy, bo mężczyźni też na to chorują) są przekonani, że dbają w ten sposób nie tylko o sylwetkę i dobre samopoczucie, lecz także o zdrowie. Są przekonani, że chorują i umierają tylko ci, którzy mają nadwagę. Choć anoreksja zagraża życiu jednostki, jest także chorobą społeczną, uprzykrzającą życie otoczeniu. Chora, która nie potrafi się cieszyć życiem, czerpać radość z tego, Bulimia objawia się atakami napadowego obżarstwa i wymiotami
co przynosi dzień, staje się utrapieniem dla rodziny, szkoły, środowiska. Wszystko podporządkowuje jedzeniu, a w zasadzie jego nieobecności. Kolejną równie trudną chorobą jest bulimia – zespół napadowego obżarstwa, kończącego się wymiotami wywoływanymi z premedytacją. Podczas napadów nie trzeba jeść dużo, wystarczy niewielki posiłek, później przekąska czy coś słodkiego... Po takim epizodzie następuje etap ponownego jedzenia, żeby wzbudzić kolejną falę wymiotów. Napady mogą powtarzać się kilka razy w miesiącu, tygodniu, a nawet w ciągu dnia! Są w dużej mierze zależne od problemów rodzinnych czy zawodowych, z którymi człowiek wraca do domu i rekompensuje je sobie posiłkami, coraz częściej niekontrolowanymi. Do pochłaniana sporych ilości jedzenia w krótkim czasie, na przykład w godzinach wieczornych, przyznaje się coraz więcej pacjentów poradni dietetycznych. To oczywiście skłania do pytań o przyczyny takich zachowań. Okazuje się,
że jedną z nich jest nieograniczony dostęp do jedzenia – pułapka dla osób o słabej woli. Inną przyczyną jest... samotność. Bulimia to kolejna choroba duszy, wynikająca z niezaspokojonej potrzeby bliskości, miłości, uwagi, bezpieczeństwa. Osoby cierpiące szukają czegoś, co ukoi ich nerwy, zagłuszy negatywne emocje, poczucie odrzucenia, brak miłości. Rekompensują sobie deficyt emocjonalny „zakazanymi” produktami. Niezdrowymi, tuczącymi, mającymi negatywny wpływ na sylwetkę. Przyrost tkanki tłuszczową wpędza je w poczucie winy, obniża nastrój, wywołuje depresję, prowokuje do wymiotów, które mają być antidotum na tuszę. Ataki womitalne kończą się zwykle tym samym – kolejnym napadem obżarstwa i torsji. W tych trudnych sytuacjach mogą pomóc jedynie specjaliści – psychiatrzy, psycholodzy, terapeuci. Także dietetycy, służący wsparciem. Potrzebna jest zawsze fachowa pomoc, której nie należy się obawiać. Kontakt, kompromis, zrozumienie, cierpliwość – to istotne elementy terapii. Wyjście z choroby może trwać miesiącami, a nierzadko latami. Terapii nie należy jednak odkładać. Warto też dmuchać na zimne. Obserwujmy bliskich, zastanówmy się, czy nie potrzebują naszej uwagi i pomocy – w jedzeniu i niejedzeniu. Autorka jest inż. biotechnologii, ekspertem ds. żywienia, dietetykiem i konsultantem żywieniowym. Prowadzi indywidualną praktykę zawodową. Współpracuje z siecią poradni dietetycznych. Uczestniczy w konferencjach i szkoleniach nt. poradnictwa żywieniowego, żywienia w sporcie, alergiach i nietolerancjach pokarmowych.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 3 9
Jesteś boginią! Bogini jest w każdej z nas. Tak czy nie? Oczywiście, że tak! Dobrze, dobrze, żadne mi tu teraz śmichu-chichu, wiem co mówię. Spójrzmy na siebie, na nasze fantastyczne ciała i zagłębmy się w oszałamiająco wielobarwne dusze. Przyjrzyjmy się też uważnie kobietom wokół nas. Prawda, że jesteśmy doskonałe pod każdym względem? JESTEŚMY PO PROSTU BOSKIE – i tego się trzymajmy, dobrze? Każdego dnia, zawsze i wszędzie. Jestem ekspertką od królowych, bogiń i kapłanek. Co prawda starożytnych, ale przecież człowiek niewiele zmienił się na przestrzeni dziejów, a więc śmiem twierdzić, że moja specjalizacja dotyczy także współczesnych kobiet mocy. Kim jest bogini? Istotą doskonałą. Piękną, mądrą, błyskotliwą, niezwykle inteligentną i niesłychanie kobiecą. Wygląda zawsze inaczej. Raz jest jak Wenus z Willendorfu, czyli krągła, obfita i mocarna, a raz jak modelka Twiggy z dawnych czasów, czyli jak trzcinka. Wygląda różnie, ale bez względu na wzrost, wagę i przymioty ciała zawsze jest doskonała, nawet, a może przede wszystkim, w swej niedoskonałości, no bo jest kobietą. Na dodatek zawiera w sobie absolutnie wszystko: jest i dobra, i zła, mądra i głupia, naiwna i wyrachowana, no i oczywiście – jak wiemy także z literatury i filmów – rozważna i romantyczna. A wszystko to – i dużo, dużo więcej – równocześnie, w jednym ciele, sercu i rozumie. OWSZEM, MIESZCZĄ SIĘ W NAS POZORNE SPRZECZNOŚCI. I ten fakt niewątpliwie także świadczy o naszej doskonałości. Jaka ze mnie bogini, powiedzą niektóre z nas, krytycznie spoglądając w lustro. Inne być może uśmiechną się na wspomnienie kobiet, które znają lub widują każdego dnia gdzieś w swojej dalszej lub bliższej okolicy. Albo z parlamentu. Czy o nielubianej szefowej, teściowej, koleżance, o kimś, kto ma tłuste włosy czy je sałatkę z plastikowego pojemnika w sali Sejmu można powie-
4 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Fot. Łukasz Jungto
felieton
EWA KASSALA
RÓŻOWA MAGIA Jesteś boginią! dzieć: bogini? Czy którakolwiek z nas pomyślałaby tak o tej zgarbionej pani, każdego dnia dokarmiającej koty? Albo o tej, której zapach w autobusie przyprawia o mdłości? Albo o smarkuli z sąsiedztwa, która klnie i ma kolczyki na całym ciele? Czy ciotkadziwaczka, którą zapraszamy na przyjęcia tylko dlatego, że należy do rodziny, ma coś z bogini? Albo ta okropna dziewczyna pijąca piwo z mężczyznami pod sklepem? Jej wygląd kojarzy nam się jednoznacznie i zdecydowanie, lecz nie w kierunku boginicznym. BOGINI TO NIE JEST KTOŚ IDEALNY, zawsze dobry i do rany przyłóż. Bogini to kobieta z krwi i kości. Starożytne boginie miały cechy kobiet. Bywały złośliwe, zazdrosne. Zdarzało się, że knuły, obgadywały, a nawet zabijały. Były pełne życia, prawdziwe, twórcze, zmienne. Miały ciała i umysły, miały potężne emocje i korzystały ze swojej mocy. Kochane moje boginie, królowe, kapłanki, czarodziejki, czarownice, wróżki – mó-
wię do Was wszystkich bez względu na to, co i jak o sobie myślicie, jak same siebie i innych nazywacie. Myślmy o sobie i innych dobrze, nawet jeśli nas wkurzają i zupełnie nam się nie podobają. Wiem, to trudne, ale spróbujmy. Patrzmy na innych przez pryzmat niezniszczalnej, kosmicznej, wiecznej energii, czyli boskości. Wyłącznie. Jesteśmy tu przecież tylko raz – raz dane nam są życie i ciało, w którym funkcjonujemy. Dbajmy więc o siebie i innych. Zachłystujmy się urodą świata i podarowanymi chwilami. Życie jest takie krótkie! Kochajmy siebie i ludzi wokół nas. Ponoć tylko ktoś, kto potrafi cenić siebie, może być prawdziwie doceniony przez innych. To samo dotyczy miłości: pokochajmy siebie, a spłyną na nas dobre uczucia innych. To my tworzymy świat wokół nas. Jaki jest i jak go postrzegamy – zależy od nas. Zróbmy wszystko, żeby był piękny. Nawet w tych miejscach i sytuacjach, które zupełnie nas nie zachwycają. Żyjmy jak boginie, którymi jesteśmy. Przecież w każdej z nas jest ich cząstka! MOJE POWIEŚCI O KRÓLOWYCH EGIPSKICH Kleopatrze, Nefretete i Hatszepsut zachwycają kobiety na całym świecie. Dostaję listy z najodleglejszych miejsc na ziemi. I często zadają mi pytania o Przesłanie Bogini, które pojawia się w każdej z moich powieści. Kobiety piszą, że brzmi ono jak cudowna, magiczna modlitwa. Przedstawiam malutki fragment – dedykuję go i Wam, i sobie. Wszystkim kobietom-boginiom: Oto wieczny ogień. Płonie i nigdy nie zgaśnie. Jest we mnie i w waszych sercach. Rozpala zmysły, daje siłę, zagrzewa do czynów. Jest w każdej i w każdym, kto kroczy po świecie, jest w ziemi, niebie, słońcu i wietrze. I we wszystkim stworzeniu, bo pochodzi ze Źródła. Ogarnia i obejmuje wszystko. Trwa przez wieczność i jest wiecznością. Daję go wam, kiedy idziecie w świat, oddajecie mi go, kiedy do mnie wracacie. Nieście go jak te, które robiły to przed wami i te, które przyjdą po was. Niech płomień w waszych rękach będzie równy i mocny.
Ewa Kassala, literacka kapłanka królowych
ZDROWIE
Jak skóra zmienia się wraz z wiekiem
Skóra to ubranie na całe życie. Jeśli jest zdrowa, doskonale na nas leży, bo została skrojona na naszą miarę. Dr Izabela Lenartowicz podkreśla, że skóra to nasz największy narząd, a dbanie o nią to nie tylko kwestia wyglądu, lecz także sprawa kluczowa dla naszego zdrowia.
U
kazała się właśnie książka katowickiej lekarki, dr Izabeli Lenartowicz Skin Doctor. Biblia zdrowej cery. Problemy z cerą ma większość kobiet. Jak temu zaradzić? Izabela Lenartowicz, światowej sławy lekarz, udziela sprawdzonych porad na temat leczenia i pielęgnacji cery, kosmetyków i zabiegów medycznych. Jej książka to skuteczny program w walce z powszechnymi problemami skóry. Przekonasz się, jak wyleczyć AZS (atopowe zapalenie skóry), jak pozbyć się trądziku, przywrócić jędrność skórze po 30. oraz jak poradzić sobie z przebarwieniami i cerą naczynkową. Dowiesz się, jak cera zmienia się z wiekiem, które kosmetyki zawierają probiotyki, jak pielęgnować skórę męską, kiedy warto zrobić mikrodermabrazję i o co chodzi z mezoterapią. To po prostu Biblia zdrowej cery, w której znajdziesz wskazówki na temat diety i stylu życia, poznasz działanie hormonów i wpływ psychiki na skórę. Dzięki uprzejmości p. Eweliny Krawczyk z krakowskiego Znaku drukujemy fragment tej książki i polecamy ją wszystkim! *** Nasza skóra chroni organizm przed promieniami słonecznymi, zmianami temperatury, wiatrem, wirusami i bakteriami, nie oznacza to jednak, że jest niezniszczalna. Na dodatek ciągle narażamy ją na kontakt z substancjami, na które nie jest uodporniona, takimi jak środki chemiczne i tworzywa sztuczne. Wpływ na jej kondycję mają też inne, mniej oczywiste czynniki, na przykład dieta i stres. Jeżeli odpowiednio nie zadbasz
IZABELA LENARTOWICZ
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 1
Z pasji do urody
Dr Izabela Lenartowicz: Kiedy byłam w liceum, zaczęłam interesować się skórą. Mogłoby się wydawać, że nie ma w niej nic szczególnie zajmującego, już wtedy jednak czułam, że ma ona w naszym życiu bardzo duże znaczenie i kryje w sobie wiele tajemnic. Chciałam ją dobrze poznać, zrozumieć, jak i dlaczego się starzeje, czy jest to naturalny proces, czy może choroba. A jeśli tak – to jak ją leczyć lub powstrzymać zmiany dzięki profilaktyce, co zrobić, by jak najdłużej zachowała zdrowy, piękny wygląd. Autorka jest światowej sławy lekarką, osobowością Who is Who, członkinią World Society i Federacji WORLDCOB. Laureatką wielu prestiżowych nagród, m.in: Anioł Medycyny, The Bizz, Perły Medycyny, Laur Pacjenta. Właścicielka kliniki medycznej. Angażuje się również w działalność charytatywną. Jest certyfikowaną Lekarką Medycyny Estetycznej, wyspecjalizowaną w zaawansowanych technikach odmładzania skóry i profilaktyce Anti-Aging. W swojej pracy skupia się przede wszystkim na podejściu holistycznym w pielęgnacji, wiedząc, jak ważnymi czynnikami wpływającymi na stan zdrowia skóry są tryb życia i odpowiednia dieta. o skórę, nie dasz jej szans na pokonanie wielu przeciwności, które na co dzień spotyka. Osłabieniu ulegnie jej naturalna warstwa ochronna, zwana w medycynie płaszczem wodno-lipidowym. Kiedy robi się on cieńszy, skóra staje się wrażliwsza, podatna na infekcje i szybciej się starzeje. Starzenie się skóry to proces naturalny, nieuchronny i w dużej mierze nieodwracalny. Można powiedzieć, że z roku na rok staje się coraz widoczniejszy. Niestety, z wiekiem spada biologiczna aktywność komórek organizmu, które potrzebują coraz więcej czasu na regenerację, a jego zdolności adaptacyjne słabną. Proces starzenia się skóry może jednak przebiegać w różnym tempie. Zależy to od Twoich genów, środowiska naturalnego, w którym jesteś narażona na przykład na działanie promieni ultrafioletowych, nadmiar ozonu czy bakterie, a także zagrożeń, jakie sama sobie stwarzasz, na przykład paląc papierosy, wystawiając się na promieniowanie jonizujące, wytwarzane między innymi przez komputery, i zanieczyszczenia powietrza. Duży
4 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
wpływ na to, jak szybko Twoja skóra będzie ulegać niekorzystnym zmianom, mają też czynniki wewnętrzne – zaburzenia hormonalne, nieodpowiednie odżywianie czy brak witamin. Oznaki starzenia się skóry: • suchość, • utrata elastyczności, • cieńszy i szorstki naskórek, • zmarszczki mimiczne wokół kącików oczu i ust, • przebarwienia, brązowe plamy na twarzy i dłoniach, • kruchość naczyń włosowatych. Wiek a starzenie się skóry Przyjrzyjmy się najbardziej charakterystycznym zmianom, które pojawiają się na twarzy w kolejnych dekadach życia: 1. Po 30. roku życia możesz zauważyć pierwsze wyraźne zmarszczki mimiczne wokół ust i „kurze łapki” wokół oczu, a także opadanie górnych powiek. Wiąże się to ze słabnącym nawilżaniem i napięciem skóry. 2. Po 40. roku życia skóra staje się jeszcze bardziej wysuszona, traci połysk, blednie, szarzeje, robi się szorstka i się łuszczy. Na twarzy coraz mocniej zaznaczają się zmarszczki i bruzdy. Uwidaczniają się też fałdy nosowo-wargowe (bruzdy od skrzydełka nosa do kącika ust), poprzeczne zmarszczki czoła i zmarszczki marsowe (pionowe międzybrwiowe). 3. Po 50. roku życia ilość tkanki łącznej znacząco spada, pogarsza się również jej jakość. Oznacza to, że skóra traci jędrność, gęstość, elastyczność i wiotczeje. Widoczne stają się zmarszczki grawitacyjne. Rozmywa się owal twarzy, linia żuchwy staje się mniej wyraźna, a koniec nosa się obniża. Opadają boczne części policzków, tworząc tak zwane chomiki. Zmarszczki pojawiają na też szyi, na której ukazują się poziome pasma mięśnia szerokiego.
4. Po 60. roku życia proces starzenia skóry niestety znacznie przyspiesza. Staje się ona coraz cieńsza i wiotsza, także z powodu dalszego zaniku tkanki podskórnej. Na twarzy pojawia się jeszcze więcej wyraźnych zmarszczek i bruzd. Naskórek Naskórek tworzy szczelną powłokę, która chroni skórę właściwą. Jest zbudowany z kilku warstw: rogowej na samej powierzchni, ziarnistej, kolczystej, warstwy podstawnej – składającej się z keranocytów, czyli komórek rozrodczych, które stopniowo zmieniają się w warstwę rogową, a także błony podstawnej, oddzielającej go od skóry właściwej. W wyniku procesu starzenia się żywa warstwa naskórka złożona z keranocytów staje się cieńsza, co sprawia, że słabnie synteza lipidów w warstwie rogowej. W rezultacie naskórek odwadnia się i złuszcza. Dodatkowo gruczoły łojowe wydzielają mniej sebum, przez co skóra jest jeszcze bardziej wysuszona. Na domiar złego ze skóry właściwej do naskórka dociera coraz mniej substancji odżywczych. Spada też liczba melanocytów, które zabezpieczały ją przed promieniowaniem ultrafioletowym. Proces ten odpowiada za pojawianie się na Twojej twarzy i dłoniach różnego rodzaju przebarwień. Skóra właściwa Najważniejsze elementy, które tworzą skórę właściwą, czyli kolagen i elastyna, są produkowane przez fibroblasty. Niestety, komórki te wraz z procesem starzenia się Twojego ciała zanikają, a ich aktywność słabnie, co negatywnie odbija się na kondycji skóry. Nie jest ona już tak elastyczna ani wytrzymała, wiotczeje i pokrywa się zmarszczkami. Z powodu dużego spadku ilości naturalnie występującego kwasu hialuronowego, który odpowiada za właściwe nawilżenie tkanek, skóra staje się sucha, a przez to bardziej podatna na różne uszkodzenia i infekcje, wol-
Czy wiecie, że...
Zmiany na skórze ma około 54% kobiet powyżej 25. roku życia Na atopowe zapalenie skóry cierpi około 20% ludzi na świecie. Są to zwykle mieszkańcy Europy Zachodniej i USA. Nieco częściej chorują dziewczynki. Nie tylko młodzież ma trądzik, aż 80% ludzi kiedyś go miało. Trądzik można i należy leczyć. Panowie dosłownie są bardziej gruboskórni. Ich naskórek składa się bowiem z kilku dodatkowych warstw i jest o 25% grubszy niż u pań. Rozstępy są dość powszechnym problemem, który dotyka prawie połowy mężczyzn oraz od 70 do 90% kobiet, pojawiając się niemal u wszystkich ciężarnych. Skóra wrażliwa, zwana też nadreaktywną, to typ cery, z którym można spotykać się bardzo często. Szacuje się, że ma ją dziś prawie połowa kobiet i mężczyzn. Zdrowa skóra zawiera ok. 20% wody znajdującej się w organizmie, z czego ok. 70% jest w skórze właściwej, a 12–15% w warstwie rogowej naskórka. Nasz naskórek odwadnia się już przy utracie 2% wody.
niej się regeneruje, a powstałe na niej rany dłużej się goją. Ponieważ naczynia włosowate słabną i stopniową zanikają, skóra jest też coraz gorzej odżywiona. Dlaczego nasza skóra się starzeje Czynniki wewnętrzne Wolne rodniki Zapewne już kiedyś o nich słyszałaś. Wolne rodniki to naturalnie występujące w naszym organizmie pojedyncze atomy lub cząsteczki. Zyskały one złą sławę przede wszystkim jako czynniki odpowiedzialne za powstawanie nowotworów, ale mają też bardzo negatywny wpływ na skórę. Niszczą ochronną warstwę lipidów, uszkadzając naskórek. Destrukcyjne działanie wolnych rodników nie ogranicza się jednak tylko do tego. Pośrednio ofiarą ich ataku wymierzonego w białka padają także kolagen i elastyna, przez co Twoja skóra starzeje się szybciej, niż zostało to zaprogramowane w kodzie genetycznym. Gospodarka hormonalna Hormony mają bardzo duży wpływ na kondycję i wygląd skóry, szczególnie w przypadku kobiet. Kluczową rolę odgrywa tu poziom estrogenów. U dwudziestolatek jest on bardzo wysoki, ale wraz z wiekiem za-
Izabela Lenartowicz, Skin Doctor. Biblia zdrowej cery. Str. 360. Wydawnictwo Znak (wydawnictwoznak.pl), Kraków 2018. czyna spadać, co sprawia, że zmniejsza się również produkcja kolagenu, a także ilość kwasu hialuronowego i sebum. Jeśli zaczynasz zauważać, że Twoja twarz nie jest już tak jędrna, dobrze nawilżona i lśniąca, to z dużym prawdopodobieństwem możesz
uznać, że odpowiadają za to właśnie żeńskie hormony. Ich wpływ na cerę uwidacznia się zwłaszcza w okresie pokwitania i przekwitania oraz podczas ciąży i menstruacji. Najpoważniejsze i nieodwracalne zmiany w gospodarce hormonalnej towarzyszą menopauzie. Poziom estrogenów spada wtedy wyraźnie na korzyć testosteronu, co powoduje znaczący ubytek kolagenu. Czynniki zewnętrzne Jest ich bardzo dużo i najprawdopodobniej wpływu wielu z nich na starzenie się skóry jeszcze dokładnie nie poznano. Należą do nich czynniki atmosferyczne, takie jak wiatr i mróz, nadmiar ozonu, rozmaite infekcje, zanieczyszczenia powietrza, promieniowanie jonizujące, palenie papierosów czy niewłaściwa dieta. Za czynnik, który w największym stopniu odpowiada za starzenie się skóry, medycyna uznaje jednak promieniowanie ultrafioletowe. Proces ten ma nawet swoją nazwę – fotostarzenie. Najbardziej dotyka on oczywiście tych części ciała, które najczęściej wystawiasz na działanie słońca, czyli twarzy, dekoltu i ramion. Pod wpływem promieniowania ultrafioletowego skóra staje się sucha i wiotka, pojawiają się też na niej liczne zmiany pigmentacyjne. Reklama
FABRYKA JĘZYKA
zajęcia językowe dla maluszków od 1. roku życia zajęcia językowe dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Cieszyńska 53 Bielsko-Biała
konwersacje (Native Speaker) w ofercie również język hiszpański
DOŁĄCZ DO NAS!
Kontakt
Z nami angielski to PIECE OF CAKE!
e-mail angielskizfantazja@onet.eu
tel. 506 269 232, 603 330 810 www.angielskizfantazja.pl
kosmetologia
Antyoksydanty
kontra wolne rodniki
Wolne rodniki to pojęcie, które od kilku lat bardzo często pojawia się w kosmetologii. Skoro tak, to o tych szkodnikach powinniśmy wiedzieć wszystko. Czy rzeczywiście? Co tak naprawdę wiemy o starzeniu się komórek? Jak bardzo wolne rodniki przyspieszają ten proces?
4 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Fot. Magdalena Ostrowicka
Z
moich doświadczeń wynika, że znajomość problemu jest niewystarczająca. Niby coś słyszeliśmy i czytaliśmy, lecz w czasie rozmów z paniami przychodzącymi do mojego salonu, gdy diagnozuję stan skóry i zadaję pytania na temat stylu życia, odżywiania i pielęgnacji domowej, okazuje się, że... przede mną dużo pracy do wykonania. Brak szczegółowej wiedzy sprawia, że pobłażliwie podchodzimy do zagadnień związanych z zanieczyszczeniem powietrza, wody i stresem oksydacyjnym. Dlatego w tym artykule chciałabym w prosty i czytelny sposób wyjaśnić, czym są wolne rodniki i stres oksydacyjny. Jak olbrzymi jest ich wpływ na starzenie się komórek skóry. WOLNY RODNIK TO NIESPAROWANY ATOM TLENU, który powstaje w procesie oddychania. Cząsteczka, która krąży w organizmie i po utracie elektronu jest niestabilna. Aby uzyskać stabilność, zaczyna szukać innych cząsteczek, żeby pobrać od nich brakujący elektron. Zaatakowana cząsteczka po utracie elektronu sama staje się wolnym rodnikiem i zaczyna wchodzić w reakcje z innymi związkami, próbując pobrać od nich brakujący elektron. W ten
JOANNA SKOREK-KOPCIK sposób w organizmie tworzy się reakcja łańcuchowa, którą nazywamy stresem oksydacyjnym. Kiedy atak wolnych rodników jest bardzo duży, organizm zaczyna funkcjonować w permanentnym stresie oksydacyjnym. Wolne rodniki namnażają się szczególnie wtedy, gdy odżywiamy się nieprawidłowo, mało ruszamy, palimy papierosy, czyli, ogólnie rzecz ujmując, prowadzimy mało higieniczny styl życia. Jest
to także spotęgowane zanieczyszczeniami krążącymi w powietrzu i wodzie. Żeby nie mówić tylko o negatywnych skutkach działania wolnych rodników należy wspomnieć, że pełnią one również pożyteczne funkcje, utleniając substancje toksyczne z organizmu, czy też osłabiając działanie bakterii i wirusów. Problem zaczyna się w sytuacji, gdy wolne rodniki bardzo szybko się namnażają, a organizm nie może się przed nimi obronić z braku wystarczającej ilości antyoksydantów. Wolne rodniki są bardzo aktywne – przemieszczając się po organizmie, uszkadzają ściany komórek. Prowadzi to do zaburzeń cząsteczek DNA, białek i lipidów. Konsekwencje takiego stanu mogą być nieodwracalne: choroby autoimmunologiczne, nowotwory i inne dysfunkcje organizmu. Ma to również swoje odbicie w wyglądzie skóry, ponieważ wolne rodniki uszkadzają kolagen i dlatego skóra starzeje się szybciej. NAJPROSTSZĄ RECEPTĄ JEST PROFILAKTYKA – neutralizowanie wolnych rodników. Tylko jak to zrobić? Bardzo ważna jest świadomość zagrożeń, jakie płyną z niewłaściwego stylu życia. Na czynniki środowiskowe nie do końca mamy wpływ,
natomiast tylko od nas zależy, jak będziemy się odżywiali i pielęgnowali. Organizm starzeje się i wynika to z cyklu biologicznego. Po co zatem dokładać sobie lat poprzez nieodpowiednie zachowania? Największą bronią do walki z wolnymi rodnikami są antyoksydanty, czyli przeciwutleniacze. Zaliczamy do nich karetonoidy (zielone, czerwone i żółte warzywa i owoce, zawierające takie składniki, jak luteina, astaksantyna, likopen i zeastaksyna), flawonoidy (rośliny strączkowe, orzechy, gorzka
Żeby mieć zdrową, jędrną skórę trzeba jeść dużo warzyw i owoców
Powinniśmy żyć w stanie równowagi, czyli robić wszystko dla zachowania piękna i zdrowia
czekolada, kakao, zielona herbata, aronia, żurawina, czarne borówki z resweratrolem i witaminami C, E i A). Antyoksydanty skutecznie „wymiatają” wolne rodniki, sta-
nowiąc tarczę obronną w walce z intruzami. Zatem jeśli chcemy wspomagać organizm, należy zwiększyć spożycie warzyw i owoców. Większość źródeł medycznych zaleca stosowanie diety śródziemnomorskiej bogatej w NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe). W mojej diecie dawno już na stałe zagościły kasza i warzywa. Odkąd zmieniłam sposób odżywiania, czuję się bardzo dobrze, mało choruję i mam bardzo dobre wyniki badań. Przyznam jednak, że dodatkowo wspieram się odpowiednimi suplementami w postaci kwasów omega-3, witaminy D3 i dobrej jakości zestawem witamin i minerałów. Dla skutecznej ochrony skóry najlepsze będą preparaty zawierające witaminy C i E i obowiązkowa ochrona twarzy przed promieniowaniem słonecznym. Działanie słońca potęguje bowiem wytwarzanie wolnych rodników.
ŻYCIE W HARMONII I RÓWNOWADZE. Gdybym miała podać tylko jedną receptę na zachowanie zdrowia i pięknej skóry, powiedziałabym krótko: życie w harmonii i równowadze. Jeśli organizm będzie funkcjonował w stanie równowagi, a my będziemy robili wszystko, by wspomóc ten proces, to będzie dobry krok w kierunku utrzymania zdrowia i dobrej kondycji na długie lata. Chcesz dowiedzieć się więcej? Napisz do mnie: joanna.kopcik@cityspa.com.pl Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody, współwłaścicielką salonu City Spa & Wellness przy ul. Jordana 19 w Katowicach, www.cityspa.com.pl
pojedynczy elektron
elektron podarowany do pary WOLNE RODNIKI
ANTYOKSYDANTY
niestabilne cząsteczki, które kradną elektrony, aby powodować ich sparowanie i w ten sposób niszczenie komórek
chronią cząsteczki w naszych komórkach, przekazując elektrony w celu zneutralizowania wolnych rodników
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 4 5
NAIL ART
Wszystko wiąże się
z paznokciami! PAULINA PASTUSZAK
Przez jakiś czas szukałam inspiracji do napisania kolejnego artykułu, ale – jak w życiu bywa – inspiracja przyszła sama! I to dość nieoczekiwanie. Musicie wiedzieć, Drodzy Czytelnicy, że to, co większość z Was postrzega jako „malowanie paznokietków ”, to jedynie wierzchołek branżowej góry lodowej. Nikt, kto nie zajrzał głębiej, nie zdaje sobie sprawy, jak gigantyczny to jest biznes i jakie fantastyczne możliwości rozwoju oferuje. JESTEM TEGO NAJLEPSZYM PRZYKŁADEM. Z dużą dozą satysfakcji mogę Was poinformować, że po krótkim namyśle i burzliwych negocjacjach przyjęłam propozycję objęcia stanowiska dyrektora ds. merytorycznych Akademii Semilac. Nawet kosmetyczni laicy kojarzą już tę nazwę – to w końcu marka mogąca poszczycić się mianem numeru 1 w Polsce. Według badań Kantar Millward Brown, aż 67% użytkowniczek hybryd wybiera lakiery hybrydowe Semilac. A dlaczego o tym piszę? Czemu zawracam Wam głowę osobistą ścieżką zawodową? Bo od lat leżą mi na sercu dobro i ewolucja branży. Dlatego pokrótce opiszę, jak doszło do nawiązania tej współpracy i wyjaśnię, czemu będzie ona miała – naszym zdaniem – pozytywny wpływ na rynek stylizacji paznokci w Polsce.
4 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
NIE BĘDĘ ZAKŁAMYWAĆ RZECZYWISTOŚCI i opowiadać, że od dawna byłam skrytą fanką firmy. Bo jest to zwyczajnie nieprawda. Znacie moje drobne (a czasami i nieco większe) uszczypliwości kierowane pod adresem różnych ogólnodostępnych marek, m.in. Semilac, więc nie będę ściemniać. Ale – o ironio! – zupełnym przypadkiem połączyła nas wspólna wizja. Mój pierwszy kontakt z marką miał bowiem miejsce w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, gdzie zostałam zaproszona do opiniowania projektu złożonego przez firmę Nesperta, właściciela Semilac. Tytułem wyjaśnienia – chodzi o istotną kwestię, jaką jest Zintegrowany Rejestr Kwalifikacji, czyli o próbę stworzenia norm porządkujących stylizację paznokci w Polsce. Obecnie bowiem każdy może otworzyć gabinet manicure, nawet jutro. Bez wiedzy dotyczącej sterylizacji, dezynfekcji, chorób, przeciwwskazań... Nie ma dotąd żadnych standardów. Klient nie ma pojęcia, w czyje ręce trafia. I Nesperta postanowiła to zmienić. Do tego momentu nie miałam w ręku nawet lakieru sygnowanego tym logo. Nie miałam pojęcia, kto jest właścicielem, kto szkoli ani co znajduje się w ofercie firmy. Jednak cały czas uważałam i uważam nadal, że ogólna idea uporządkowania rynku stylizacji paznokci w Polsce jest jak najbardziej słuszna, a zaproponowane rozwiązania powinny być wynikiem kompromisu wszystkich podmiotów uczestniczących w tych konsultacjach. KLUCZOWE ELEMENTY WNIOSKU Nesperty oprotestowałam, nie da się ukryć – i to skutecznie. Zawetowana została opcja egzaminu prowadzonego przy użyciu kamery, wprowadzono trzeciego egzaminatora i utrzymano egzamin z zakresu metody akrylowej. Tym bardziej byłam więc zdziwiona, gdy jakiś czas po spotkaniu odebrałam telefon z propozycją współpracy. Pokazuje to, że Semilac stawia na rozwój i świadczenie usług na najwyższym poziomie. Nie boi się wyzwań i twórczej krytyki. A mówiąc wprost i grubiańsko – ma jaja i jest całkowicie pewien znakomitej jakości swoich produktów. W tym miejscu dygresja: przez ostatnie 5 lat pracowałam z brandem całkowicie profesjonalnym (czytaj: bardzo drogim, dostępnym jedynie za okazaniem certyfikatu). Czy należą mi się za to peany i pomniki? Czy ktoś w ogóle to zauważył i docenił? Nie! Za to ja nabrałam z czasem przekonania,
że moje dotychczasowe działania były zbyt niszowe i miały za mały zasięg. Najlepsze edukacyjne posty mojego autorstwa osiągały czasami po 900 lajków i 300 udostępnień. A jestem pewna, że mogłabym działać na dużo większą skalę, docierać do rzeszy odbiorców, edukować jeszcze większe grono stylistów i pasjonatów. Zatem... czyż nie jest to idealny mariaż? Kompetentna pasjonatka z ogromnym doświadczeniem + firma o nieograniczonych możliwościach i genialnym zapleczu techniczno-produkcyjno-organizacyjnym? Czy to nie number one powinien wziąć na siebie obowiązek – wiem, wielkie słowa – edukacji na najwyższym poziomie? Z punktu widzenia konsumentów i szeroko pojmowanego dobra branży w Polsce – oczywiście! Mam świadomość, że dla części konkurencji to może być smutny dzień, lecz, jak mówią, uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić. Konkurencja w akcie desperacji próbowała mi zarzucić, że w pracach nad ministerialnym projektem skrycie współpracowałam z wnioskodawcą, próbując przepchnąć jego wersję. Co za bzdura! Ale, jak widać, wykrakała! WRACAM DO PRZYJEMNYCH TEMATÓW. Jaki będzie mój zakres obowiązków i od czego zaczniemy? Otóż wdrożone zostaną nowe – często moje autorskie – programy edukacyjne, poszerzona zostanie oferta kursów, studenci otrzymają nowe skrypty, a szkoleniowcy mogą liczyć na dodatkowe wsparcie merytoryczne. Mam już zakontraktowane wystąpienia na branżowych eventach, nagrania w Semilac TV i szkoleniach on-line, został przygotowany zarys tekstów edukacyjnych. Rozmawiamy o wspólnym wydaniu książki (wreszcie!) i kolejnych workbooków. W najbliższych tygodniach ruszy moja fantastyczna Akademia Semilac w Katowicach – to będzie 200 metrów kwadratowych czystej edukacji, piękna i kreatywności! A dlaczego, Moi Drodzy, tak się uzewnętrzniam? Bo wiele osób jest mocno zdziwionych, gdy opowiadam, że prowadzę prężną dystrybucję, organizuję szkolenia na wszystkich kontynentach, mam możliwość inspirującej współpracy ze specjalistami z różnych dziedzin (lekarzami, fizjoterapeutami, chemikami, PR-owcami, prawnikami, grafikami, projektantami wnętrz). Robią wtedy wielkie oczy i pytają z rozbrajającą szczerością: A to wszystko z paznokciami jest związane? Ano tak, z paznokciami!
Jeśli więc nudzi Was praca w biurze, macie dość korporacji, szukacie zajęcia po odchowaniu dzieci, to wiecie, gdzie mnie szukać. Chętnie wprowadzę Was w zaczarowany świat Nail Art.
Na zdjęciach: Prace kursantek Akademii Semilac Pauliny Pastuszak
PAULINA PASTUSZAK
Jedna z nielicznych edukatorek prowadzących kursy od Meksyku, przez większą część Europy, Indie, Sri Lankę, Mongolię, Mauritius aż po Tajlandię. Zwyciężczyni pucharu świata WorldCup Nail Art w Monachium. Kilkukrotna finalistka mistrzostw Polski, niemal trzydziestokrotna jurorka polskich i zagranicznych mistrzostw stylizacji paznokci, ponad trzydziestokrotna prelegentka największych edukacyjnych kongresów kosmetycznych. Autorka przeszło 230 artykułów w prasie branżowej na świecie. Autorka technik Deep Gel Manicure, MetaLOVE i CoverEXPRESS, zestawów ćwiczeniowych do One Stroke i zdobień klasycznych. Więcej szczegółów na stronie www.paulinapastuszak.pl.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 47
KOSMETYKA MEDYCZNA
Cera odwodniona
Wiosna przyniosła nam cudowne lato, a z nim... błyskawicznie odwadniającą się skórę. Zanim Wam opowiem, czym się charakteryzuje, trzeba szepnąć słówko o nawilżaniu. Skóra odżywia się i nawadnia tylko drogą krwi – od środka. To, co jemy i pijemy, ma wpływ na to, jakiej jakości składniki odżywcze docierają do skóry. A docierają w niewielkiej ilości – tylko 3-4%, bo pozostałe składniki zabierają wnętrzności. Skóra jest na szarym końcu łańcucha pokarmowego. Kiedy ciało woła pić, skąd najpierw bierze wodę? Ze skóry, rzecz jasna! PRACA, BIEGANINA, KLIMAT, STRES, zła pielęgnacja, nieregularne posiłki, słonko, używki, mało snu, zanieczyszczenia (klimatyzacja, smog), a także choroby – wszystko to razem i z osobna przyczynia się do odwodnienia skóry. Rozpoznanie odwodnienia jest jednak problemem, bo jego objawy są podobne do suchości. Często moje dziewczyny źle diagnozują stan swojej skóry, kładąc na nią tłuste kremy, co wcale nie pomaga. NO TO PORA NA KONKRETY. Najważniejsze to wiedzieć, że każdy typ skóry, absolutnie każdy, może ulec odwodnieniu i nie ma znaczenia, czy jest tłusta, czy nie. Tłuste też bywają odwodnione, bo są ciągle matowione, męczone peelingami, żelami do mycia i maskami oczyszczającymi. Wszystkim, co jest agresywne oraz be i fuj. Oczywiście odwodnienie najczęściej łączy się ze skórą suchą, wrażliwą, chorą, mającą uszkodzoną barierę lipidową i ograniczone możliwości regeneracyjne, przez co sama z siebie się odwadnia Z taką, niestety, jest bardzo ciężko. Nie wiadomo bowiem, czym zająć się najpierw: odwodnieniem jako skutkiem wrażliwości albo trądziku różowatego, czy też leczeniem na przykład naczynek lub trądziku? Ja na zabiegach nie muszę wybierać – ubijam wszystkie problemy naraz! Aczkolwiek nawilżeniem trzeba zająć się najbardziej, bo odwodnienie często powoduje uwrażliwienie (nie mylcie z wrażliwością, bo uwrażliwić można skórę złą pielęgnacją, a wrażliwość to trwały stan skóry). CERA ODWODNIONA CECHUJE SIĘ TYM, że widoczne są na niej drobne linie i jest ich sporo, przez co wyglądają jak zmarszczki. Zresztą zwą się zmarszczkami z odwodnienia. Kiedy skóra zostanie fajnie nawilżona – znikają. Jak sprawdzić, czy pod oczami mamy linie z odwodnienia? Nakładając sporą warstwę kosmetyku
4 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
z upływem dnia, a wieczorem – na parę lat starszą. Skóra odwodniona cechuje się też ściąganiem, dyskomfortem, niemiłym napięciem i podrażnieniem. Czasem mogą na niej pojawić się suche skórki. I może być szorstkawa. Ma się wrażenie, że wypija bez umiaru tysiące porcji kremów i dalej chce. Posmarujesz, za chwilę to samo. Nie tędy jednak droga. Przez odwodnienie dochodzi do uszkodzenia włókien podporowych skóry (kolagenu i elastyny), co potem daje się we znaki w postaci wiotkości skóry i nieelastyczności.
ANNA ADAMUS nawilżającego. Jeśli po paru minutach linie znikną, to – voilà! – mamy pewność, że były to zmarszczki z odwodnienia. Plus dla nas. Minusem może być to, że jeśli nie będziemy skóry nawadniać regularnie, z czasem zamienią się w prawdziwe, trwałe bruzdy. Ileż ja mam 25-latek z oczami jak u 50tek? Bo u nich zero nawadniania i picia! Odwodniona cera o wiele gorzej wygląda
NIEWAŻNE, ILE WYPIJA SIĘ WODY DZIENNIE (choć trzeba dużo pić), ważne jest, ile jej zostanie w skórze. Bo tylko woda nawadnia, a nie mając bariery ochronnej na skórze, nie zapewniając jej szczelności, możemy wypijać na przykład 5 litrów płynów dziennie, a wydalać... 10! Pierwsze, co musimy zatem zrobić, to mocno uszczelnić skórę od środka i z zewnątrz, czyli zadbać o barierę lipidową. Sucha skóra ma problem z warstwą zewnętrzną, bo brak jej bariery ochronnej i trzeba ją odnawiać mechanicznie – czyli tłuściutkie kremiki, bogate maski, geste podkłady, olejki. A odwodniona ma problem z warstwą ochronną od środka, bo woda w zły sposób krąży między jej warstwami. Krótko mówiąc, jeśli zadbamy o środek – będzie cacy! Uszczelnić skórę mogą tylko substancje tłuszczowe – są one jak cement międzykomórkowy, działają jak zaprawa. Jeśli będzie ich dużo, zyskamy skórę jak marzenie. A zatem uszczelniajmy! Czym? Tłuszczami nienasyconymi, dostępnymi w dużych ilościach w dobrych olejach (rzepakowym, oliwie z oliwek, lnianym), a także w rybach morskich (tuńczyku, łososiu, makreli). Trzeba ich sporo jeść! Warto też łykać kapsułki z olejem z wiesiołka (polecam Gal – 150 szt. za 17 zł), po 3 rano i 3 na noc. Olejami można smarować ciało i twarz – zawsze
wilgotną skórę – uszczelnią nam ją pięknie. Jeśli jest mocno odwodniona, oleje muszą być bogate, więc sugeruję arganowy, malinowy, lniany. Mój przepisik? Wlewam kieliszek oleju kujawskiego do szklanki kefiru i piję do dna. Na noc, co wieczór. A poranki witam lśniącą, bajeczną skórką całego ciała. W domu warto mieć również nawilżacze powietrza oraz mniej szczelne lub uchylne okna. A część prania warto wieszać na kaloryferach. TERAZ ZAJMIJMY SIĘ PIELĘGNACJĄ odwodnionej skóry (są to rady uniwersalne, dla każdego). Czego szukamy w kosmetykach? NMF, czyli naturalnego czynnika nawilżającego. Zapobiega odwodnieniu skóry i składa się z wielu substancji (mocznika, argininy, kwasu mlekowego, amoniaku, kreatyniny, sodu, potasu, wapnia i innych). Te składniki znajdują się np. w płynie micelarnym Kolastyna Refresh. Trzeba też patrzeć, czy kosmetyk ma glicerynę, kwas hialuronowy, olejki, aminokwasy i fitohormony. Skóra odwodniona nienawidzi mycia wodą i żelami, bo to jeszcze bardziej ją odwadnia. Żadnego szorowania żelami/piankami czy innymi tam. Tym bardziej rano – to grzech śmiertelny zdecydowanej większości pań! Całą noc skóra regeneruje się, odnawiając barierę lipidowa, a rano cudownie jej ciężką pracę marnujecie. Dobry płyn micelarny z Avene czy Hydrabio Bioderma załatwi sprawę nawilżenia każdej paszczy. Zmywamy więc skórę tylko płynami micelarnymi i potem tonizujemy. Wilgotna skórę spryskujemy wodą termalną. Polecam Uriage, bo jako jedyna na rynku jest izotoniczna i nie trzeba jej ścierać. Nawilża naprawdę, nie jak inne. Na wilgotną skórę dajemy też parę kropli oleju (tylko wieczorem), na przykład lnianego, i wmasowujemy. Wchłania się cudnie i nie zostawia tłustej warstwy, a pięknie uszczelnia skórę. Pamiętajmy jednak, że jeśli czysty olej położymy na krem, to go rozpuści. Mamy dużo dobrych olejów: bogaty krem Fenomen C, Perfecta, pomadkę do ust Eos z samych olejków. Z olejami ostrożnie jednak przy problemach. Jeśli masz trądzik, omiń je. NA WILGOTNĄ SKÓRĘ MOŻNA NAŁOŻYĆ serum nawilżające z kwasem hialuronowym: 1 cząsteczka wiąże aż 1000 cząstek wody (Vichy, Eveline). Używam serum rano i na noc, każdego dnia. Polecam więc nie jako chwilową kurację. Na serum
5 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
Artykuł ilustrują zdjęcia z majowej sesji ślubnej w Pałacu Dietla w Sosnowcu. Fotomodelka, makijaż i włosy – Anna Adamus, suknia Koronkowy Zakątek – wypożyczalnia strojów, zdjęcia Wiola Wilczek i Alternative View.
kładziemy nawilżające maseczki w żelu, np. Bielendę, hydrożelową maseczkę ultranawilżającą o efekcie mezoterapii. Może być Bielenda hydro booster, różana maseczka żelowa lub maska żelowa z Celii. Stosuję codziennie. Wchłania się głębiej niż krem, który zostaje głównie na wierzchu. Możemy teraz nałożyć kremik Ziaja z serii Ulga, bo ma w składzie wiele rodzajów uszczelniających ceramidów. U mnie sprawdza się tylko po konkretnych zabiegach, normalnie się nie wchłania, bo nie mam odwodnionej skóry. Ale awaryjnie jest super! Na dzień np. Biotaniqe Anti-Pollution, krem żel lub bogaty krem nawilżający. Po żelowej masce daję tylko filtry SPF 50, jako że słonko pięknie i mocno skórę odwadnia, więc filtry trzymają wodę w skórze. A na to makijaż, jeśli chcemy. JEŚLI CIEKAWIĄ WAS ZABIEGI PROFESJONALNE, to mocno pomoże mezoterapia igłowa. Zawsze łączę ją z medycz-
nymi kwasami. Taki duet dociera do skóry właściwej i już jeden zabieg odejmuje z 5 lat! Po kilku dniach szok w lustrze – skórka jest piękna, o niebo jędrniejsza, promienna, świeżutka, nawilżona, odżywiona. Zmarszczki z odwodnienia mocno się redukują. I gotowe! Aha – i jeszcze jedno: należy pić szklankę płynu co godzinę. Nie częściej i nie rzadziej. Jak również jeść wodę zawartą w mokrych warzywach (selerze naciowym, sałatach, pomidorkach, ogórkach), robić koktajle z owoców i warzyw z odrobiną oleju. Oraz unikać kawy i czarnej herbaty, bo mocno odwadniają. Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna. pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także fotomodelką. Laureatka II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.
wywiad
Uparcie wierzę w miłość Z pisarką WIOLETTĄ SAWICKĄ rozmawia Stanisław Bubin
Wrażliwej, dobrej i pięknej, lecz trochę naiwnej Joannie poświęciła pani dwie ostatnie książki: bardzo dobrze przyjęte „Wyspy szczęśliwe” (2017) i kontynuację – „Czas próby” (2018). Czym sobie ta kobieta zasłużyła na 1200 stron druku?
Nie traktuję tego w kwestii objętości. Gdyby historia Joanny, która równie dobrze mogłaby być historią niejednej kobiety, wyczerpała się w „Wyspach szczęśliwych”, pewnie wycofałabym się z życia jej i Wiktora, zostawiała samych sobie, żeby żyli długo i szczęśliwie. Ponieważ pozostało do rozwiązania kilka problemów, jak chociażby rozwód, batalia o dziecko czy docieranie się pączkującego związku, nadal podpatrywałam ich losy i tak powstał „Czas próby”. Starałam się napisać tę drugą część tak, aby można ją było czytać bez znajomość pierwszej.
Mam tę przypadłość, że uparcie wierzę w miłość. Zdolną do poświęceń, wybaczania, odrzucenia własnego egoizmu. Dla mnie miłość jest najważniejsza, choć traktuję ją dość prozaicznie. Uważam, że najpiękniejsza i najtrwalsza w miłości jest szara codzienność. Kiedy odrzuca się swoje wyobrażenia, oczekiwania, a odkrywa zwykłego człowieka z jego wadami, zaletami, bolączkami i przyzwyczajeniami. I kiedy nie wyobrażamy sobie bez niego ani jednego dnia, to właśnie jest miłość. Im starsza, bardziej pomarszczona, nawet niedołężna, tym piękniejsza, głębsza. W taką wierzę, takiej dane mi jest doświadczać od 30 lat i o taką warto walczyć. Do kogo zaadresowała pani swój przekaz w obu powieściach? Wynika z nich, że w życiu nie musi być lekko, lecz po każdej burzy wychodzi słońce. W „Cza-
Fot. Paweł Strzelec
Walcząca o miłość Joanna uważa, że dla uczucia można i trzeba zrobić wszystko, nawet... zdradzić ukochanego. Podziela pani ten pogląd?
sie próby” Joanna nie tylko odzyskała uczucia Wiktora, ale i zyskała bogactwo. Wierzy pani w happy end?
Z tym bogactwem to pewne uproszczenie, ale nie zdradzajmy treści książki. Oczywiście, w życiu nie zawsze jest kolorowo
i chyba nawet nie o to chodzi. Sukcesy nas rozzuchwalają, zaś przeciwności wzmacniają. Nieważne, ile razy człowiek upadnie, ważne, ile razy wstanie i pójdzie dalej. To moje motto i mam nadzieję, że jest ono widoczne także w moich książkach.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 51
A happy end? No cóż, w życiu – chyba jak każdy – lubię dobre zakończenia, choć nie zawsze są możliwe. W książkach mogę zaszaleć i kreować je dowolnie. Przyznam się jednak, że moi bohaterowie bywają uparci. Czasem zaplanuję im mniej szczęśliwy finał, a oni i tak zrobią po swojemu.
kryłam nową pasję. Naturalnie, że w jakiejś części przetwarzam własne doświadczenia. Reszta jest mieszanką fikcji z rzeczywistością. Niektóre postacie w powieściach i ich przeżycia są autentyczne, na przykład Marta z „Wysp szczęśliwych” i „Czasu próby”. Proszę zdradzić, jaki jest pani rozkład dnia? Ile czasu poświęca pani na pisanie i co jeszcze, prócz tworzenia, panią zajmuje?
Na co dzień jest pani reporterką. Co panią skłoniło do pisania powieści obyczajowych z wątkami sensacyjnymi? Dlaczego zdecydowała się pani na drugi zawód i czy w ogóle można mówić, że uprawia pani dwie profesje, które nawzajem się uzupełniają?
Z wątkami sensacyjnymi, aż tak? Miło mnie pan zaskoczył takim określeniem. Pisanie książek nie jest moim drugim zawodem, tylko wewnętrzną potrzebą i przyjemnością. Nie będę tego robić, jeśli przestanie mi to sprawiać przyjemność. Przede wszystkim jestem dziennikarką i to mój zawód. Ale rzeczywiście dziennikarstwo i pisanie w moim przypadku to dziedziny, które się uzupełniają. Na pewno zawodowy warsztat, jaki posiadam od 1994 roku, jest pomocny przy pisaniu powieści. Na jakie potrzeby kobiet zwraca pani szczególnie uwagę na kartach swoich książek?
Emocje. Zarówno dobre, jak i złe. Śmiech, wzruszenie, złość, żal, strach, łzy, wszystko. Książka, którą czytam, musi wzbudzać emocje. Jeśli ich nie odnajduję, uważam taką książę za słabą. Może mieć ciekawą fabułę i ładny język, jednak gdy nie wzbudzi moich emocji, jest niepełna. Dlatego też staram się, aby moje książki zawierały emocje. Czy się to udaje, nie mnie oceniać. Pani książki zyskują miano wydawniczych bestsellerów, zwłaszcza ostatnie. Na czym polega fenomen ich popularności? I kilka słów o pani technice pisarskiej, warsztacie, nawykach...
Fenomen popularności, literacki sukces? Używa pan stanowczo zbyt wielkich słów. W żaden sposób nie czuję się właściwą osobą do takich zaszczytów. Nie uważam się nawet za pisarkę. Dla mnie pisarz to autorytet, ktoś wielki, klasyk. Jestem autorką literatury popularnej. Piszę po godzinach, po pracy. Mieszkam w bloku, z czteroosobową rodziną, kotem, psem, więc łapię każą okazję i miejsce, żeby zaszyć się sam na sam z laptopem na kolanach. Najczę-
5 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
KONKURS. Mamy dla Was 3 powieści „Czas próby” Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka (www.proszynski.pl) mamy dla Was 3 egz. powieści Wioletty Sawickiej „Czas próby”. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy szczerze i najpełniej odpowiedzą na pytanie: Jak wyglądał Twój życiowy, uczuciowy czas próby i co Ci dał osobiście? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
ściej piszę w nocy, kiedy „dom” już śpi, albo przed świtem, nim reszta wstanie. Przed pisaniem nowej książki najpierw muszę polubić swoich bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi, wejść w ich psychikę. To absolutnie niezbędne. Nie potrafię pisać z marszu. Moim nawykiem jest też przeprowadzanie gruntownego researchu do książek, więc zamęczam pytaniami lekarzy, prawników, informatyków, każdego, kogo wiedzy i doświadczenia akurat potrzebuję. W jakich kategoriach traktuje pani swoje pisarstwo? Lekarstwa dla duszy? Przetwarza pani życiowe doświadczenia, czy też zdaje się wyłącznie na wyobraźnię?
Z lekarstwa dla duszy powstał w 2014 roku mój debiut „Wyjdziesz za mnie, kotku?”. Napisałam tę książkę dla siebie, żeby pozbierać się po zakręcie w życiu. Nie planowałam, że komukolwiek odważę się pokazać swoją pisaninę. Tym bardziej, że pisanie książek nie znajdowało się na liście moich marzeń. Wyszło inaczej. Sama sobie zaaplikowałam lekarstwo na chorą duszę i przy okazji od-
Wstaję raniutko, wyprawiam dziecko do szkoły, idę do pracy, czyli standard większości kobiet. Później jakiś pośpieszny obiad trzeba ugotować (kto pierwszy ma czas, najczęściej to mój mąż), zrobić zakupy, ogarnąć dom, podzielić się wrażeniami, i mogę zabrać się do pisania. Informuję rodzinę, że znikam, więc wie, że ma być w miarę cicho, i zamykam się w pokoju z komputerem do wieczora. Nie mam narzuconych ram czasowych. U mnie działa to spontanicznie, ale piszę codziennie. Gdy tego nie robię, czegoś mi ewidentnie brak. Napędza mnie obcowanie z naturą. Dlatego chodzę po górach, najczęściej są to ukochane Bieszczady, wędruję z psem po warmińskich lasach, zbieram grzyby. Pasjonuje mnie historia, zwłaszcza regionu, w którym mieszkam. Dzięki pracy poznaję masę ciekawych ludzi. Niejednokrotnie ich losy to gotowy materiał na książkę. Czy kontakty z czytelnikami są dla pani ważne? Najnowszą powieść dedykowała pani czytelniczce, która nie doczekała jej wydania, odeszła do lepszego świata po długim cierpieniu.
Śmierć pani Krysi Kwiatkowskiej wstrząsnęła mną, choć nie znałam jej osobiście. Przekazano mi, że w szpitalu przeczytała „Wyspy szczęśliwe” i tak ją to pochłonęło, że nie myślała o raku i bólu. To dla mnie najpiękniejsza recenzja, jaką usłyszałam. Dziękuję losowi, że dane mi było pisać, abym choć przez dwie doby mogła w ten sposób ulżyć w cierpieniu pani Krystynie. Bardzo chciała doczekać kontynuacji powieści, niestety, nie udało się. Nic innego nie mogłam zrobić, jak tylko zadedykować „Czas próby” właśnie jej. To moje osobiste podziękowanie. Każde spotkanie z czytelnikami to dla mnie wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Żałuję, że nie mogę bywać na spotkaniach autorskich tak często, jakbym chciała. Pracuję na etacie, więc trochę mnie to ogranicza czasowo. Niemniej dostaję skrzydeł za każdym razem, gdy piszą
do mnie czytelniczki i dzielą się wrażeniami po przeczytaniu książki. To bezcenne. Gdy czytałem „Czas próby”, widziałem fabułę, bo to gotowy scenariusz serialu. Są tam miłość, nienawiść, podłość, zdrada, dzieci i zwierzęta, wystrzały z pistoletu, pojedynki sądowe, duże pieniądze, trochę historii... Nie kusi pani, by zaistnieć w TV?
Z kim pani konsultuje rozwój fabuły i o czym będzie kolejna powieść?
Na etapie pisania książki mąż jest moim jedynym konsultantem, krytykiem i czytelnikiem. To z nim omawiam większość wątków i sprawia nam to obopólną frajdę. Zazwyczaj daję mężowi do przeczytania każdy napisany rozdział i patrzę na reakcję. Jeśli się wzrusza albo śmieje, wiem, że jest dobrze. Jeśli się krzywi, cmoka, to znak, że coś mu się nie podoba. Później, gdy wysyłam skończony tekst wydawcy, zaczyna się redakcja od podszewki, co też bardzo lubię. Z nikim tak drobiazgowo nie rozkładam książki na czynniki pierwsze, jak z moją redaktor Ewą Witan z wydawnictwa Prószyński, która nadaje tekstowi ostatni szlif. Kolejna powieść jest już na ukończeniu, to zupełnie inna historia i nowi bohaterowie. Baśka i Michał. Na roboczo nazwałam ją „Piękna miłość”. Myślę, że tytuł mówi sam za siebie. Będzie dużo emocji. Może się pani pokusić o definicję szczęścia? Czy możemy być szczęśliwi w oceanie brutalności i agresji? Ma pani własną receptę na sukces i szczęście?
Najprościej mówiąc, szczęście to brak nieszczęścia. Dla każdego szczęście oznacza co innego. Dla kogoś będzie to na przykład kariera, awans w pracy, wygrana na loterii, a innemu do szczęścia wystarczą błękit nieba i zapach kwiatów. Dla mnie sukcesem jest wspólne 30 lat razem i rodzina, którą stworzyliśmy. Różnie bywało. Problemy nas nie omijały i nie omijają, ale trzymamy się razem. Mocniejsi. Jesteśmy z pokolenia, gdzie
Wioletta Sawicka lubi wędrować bezludnymi ścieżkami, najchętniej po Warmii lub Bieszczadach
zepsute rzeczy się naprawiało, a nie zastępowało nowymi. To moja recepta na szczęście. Miłość, którą się buduje latami. I na koniec: co panią wiąże z Małszewem, w którym rozgrywa się część powieści?
Z Małszewem wiąże mnie reportaż, jaki napisałam o znajdujących się w tamtejszych lasach starych grobach. Kolega odkrył je przypadkiem w czasie wyprawy rowerowej. Zainspirował mnie, abym się dowiedziała, kto jest w nich pochowany. I tak po nitce do kłębka trafiłam do Marty Matyszewskiej, bohaterki reportażu o leśnych grobach. To mogiły Mazurów, mieszkańców Małszewa, głównie kobiet i dzieci, którzy w styczniu 1945 uciekali przed radzieckim wojskiem. Zostali rozstrzelani
Fot. Archiwum Domowe
Nie mam parcia na szkło, więc w ogóle nie jestem zainteresowana, żeby zaistnieć w TV. Byłam dziennikarzem telewizyjnym i nie uległam jej magii. Duszę oddałam radiu. Posiadam w domu telewizor, ale równie dobrze mogłabym obejść się bez niego. Jeśli pyta pan o ewentualne sfilmowanie którejś z książek, byłoby to dla mnie nowe i być może inspirujące doświadczenie.
w lesie przez pijanych sowieckich sołdatów. Marta, wówczas 9-letnia dziewczynka, ocalała z gehenny. Ranna czekała 3 dni na ratunek między ciałami mamy i sióstr. A to był wyjątkowo mroźny styczeń. Temperatury spadły do -30 stopni. Cud, że przeżyła. Już podczas pierwszego spotkania z Martą wiedziałam, że jej historia powinna wyjść poza gazetę. I to była inspiracja do napisania „Wysp szczęśliwych”, a później „Czasu próby”. Poza tym Małszewo to bardzo ładna, zaciszna mazurska wieś nad jeziorem, otoczona potężnymi lasami. Wprost stworzona, żeby umieścić w niej akcję powieści. Zwłaszcza że część wydarzeń rozegrała się tam naprawdę. Dziękuję za rozmowę.
WIOLETTA SAWICKA Urodziła się i mieszka na Warmii. Z wykształcenia jest pedagogiem, ale zawodowo realizuje się jako dziennikarka. Jej specjalnością są reportaże. Od zgiełku życia wyciszenia szuka w warmińskich i bieszczadzkich lasach. Pasjonatka literatury, wędrówek bezludnymi szlakami i rowerowych wypadów. Mężatka, matka dwójki dzieci, syna i córki. Po pięciu latach emigracji w Szwecji wróciła do rodzinnego Olsztyna, gdzie narodził się pomysł napisania pierwszej książki. Autorka powieści „Wyjdziesz za mnie, kotku?”, „Będzie dobrze, kotku”, „Jeśli się odnajdziemy, kotku”, „Dzień cudu”, „Wyspy szczęśliwe” i „Czas próby”.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 3
Fot. pexels.com
Trening
Ćwiczenia po porodzie DAWID CEMBALA
W ciąży kobiety przybierają na wadze 10-15 kg, jednak wiele z nich ma do zrzucenia później znacznie więcej. Kiedy zacząć ćwiczenia po porodzie? Jakie są polecane dla młodych mam? Powrót do aktywności fizycznej po porodzie zależy od jego przebiegu.
P
o naturalnym porodzie można rozpocząć ćwiczenia już w 6 tygodni od urodzenia dziecka, po cesarskim cięciu po 12 tygodniach. Jest to jednak indywidualna sprawa. Najrozsądniej zapytać o opinię lekarza, on najlepiej oceni, czy organizm kobiety jest już gotowy na ćwiczenia. Jeżeli kobieta dojdzie do siebie po porodzie, może ostrożnie i stopniowo zacząć ćwiczenia, które będą dla niej najbardziej korzystne. Chęć powrotu do formy i zrzucenia zbędnych kilogramów mobilizuje. Wiele kobiet marzy, żeby szybko wrócić do dawnych kształtów, a przede wszystkim płaskiego brzucha. Niestety, to niemożliwe, w każdym razie nie od razu. Przez pierwsze tygodnie po porodzie nie należy przeciążać mięśni, szczególnie brzucha. Zalecane są tylko spa-
5 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
cery – wyczerpujące ćwiczenia siłowe trzeba zostawić na później. Kobiety, które przed ciążą i w trakcie ćwiczyły regularnie, po porodzie szybciej wracają do kondycji. Jeśli poród przebiegał bez komplikacji, niektóre mogą rozpocząć ćwiczenia po kilkunastu dniach od porodu. Korzyści z ćwiczeń po ciąży: • wzmocnienie i wymodelowanie mięśni brzusznych (pod warunkiem, że nie nastąpiło rozejście mięśnia prostego) • wzrost energii • brak depresji poporodowej, poprawa nastroju, rozładowanie stresu • polepszenie jakości snu • szybszy powrót do formy Zbyt wczesne i intensywne ćwiczenia mogą spowodować:
Fot. Szymon Wójcik
Decydujący wpływ mają także kondycja kobiety i samopoczucie.
• różnego rodzaju powikłania poporodowe • krwawienia • bóle stawów i mięśni • otarcia ran Ćwiczenia wykonywane stopniowo i z umiarem nie niosą ryzyka dla zdrowia. Jeśli kobieta po porodzie w czasie ćwiczeń poczuje się gorzej, zacznie krwawić lub poczuje ból – niezwłocznie powinna udać się do lekarza.
5. Podkurczanie kości ogonowej. Wykonaj 3 serie po 5 powtórzeń, 5 sek. spięcia, 5 sek. rozluźnienia.
Oto ćwiczenia, które warto wykonywać po urodzenia dziecka, zanim przejdziemy do bardziej intensywnych treningów:
fot. 1
fot. 5
fot. 9 fot. 2
1. Brzuszki. Wykonaj 3 serie po 12 powtórzeń. a) połóż się na plecach, wsuń ręce pod odcinek lędźwiowy b) jedna noga zgięta w kolanie, druga wyprostowana leży na podłodze (fot. nr 1) c) wciągnij pępek, unieś barki razem z głową (głowa nieruchomo) lekko w górę, cały czas dociskając plecy do dłoni (fot. nr 2) Wskazówki: wciągnij pępek ku kręgosłupowi, napnij dolne mięśnie brzucha (od pępka do kości łonowej).
fot. 3
fot. 6
b) ręce ułóż na kolanach (fot. nr 5) c) zacznij odchylać się do tyłu d) w chwili, gdy mięśnie zaczną drżeć lub gdy stopy zaczną się odrywać od podłoża, zatrzymaj się i wytrzymaj w tej pozycji (fot. nr 6) Wskazówki: plecy proste, nie garb się, pępek wciągnięty, powoli się odchylaj.
fot. 7
3. Odchylanie się do tyłu. Wykonaj 2-4 serie po 5 powtórzeń (10 sek. w pozycji, 15 sek. odpoczynku). a) usiądź na podłożu, nogi zgięte w stawach kolanowych pod kątem 90 st., stopy zadarte, plecy proste
a) zrób klęk podparty (fot. nr 9) b) bez poruszania klatką piersiową, barkami, szyją czy głową, opuść kość ogonową w kierunku podłoża c) przyciągnij pępek do kręgosłupa, napnij dolne mięśnie brzucha od pępka do kości łonowej, wytrzymaj w tej pozycji podany czas (fot. nr 10) Wskazówki: dłonie bezpośrednio pod barkami, a kolana pod biodrami, nie zadzieraj głowy (głowa jest przedłużeniem kręgosłupa); staraj się, by odcinek piersiowy kręgosłupa pozostał nieruchomy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, napisz do mnie: dawid@twojtrener.bielsko.pl
fot. 4
2. Deska bokiem. Wykonaj 2-4 serie po 10-15 powtórzeń na stronę. a) połóż się na lewym boku, lewa ręka ugięta pod kątem 90 st. b) lewe kolano zgięte pod kątem 90 st., prawa noga wyprostowana (fot. nr 3) c) napnij pośladki, wciągnij pępek i unieś biodra (fot. nr 4), po czym opuść biodra Wskazówki: pilnuj, by dolny odcinek pleców nie był wygięty, pamiętaj o oddychaniu, wzrok skierowany przed siebie, ćwiczenie wykonaj na obie strony.
fot. 10
MODELKA ANNA CEMBALA ZDJĘCIA DAWID CEMBALA
fot. 8
4. Wznos bioder jednonóż. Wykonaj 3-4 serie po 10-20 powtórzeń. a) połóż się na plecach, kolana i stopy rozstaw na szerokość bioder b) wciągnij dół brzucha do środka (rejon od pępka do kości łonowej) i napnij pośladki, przyciągnij prawe kolano i złap się za nie (fot. nr 7) c) nie odrywaj odcinka piersiowego od podłoża, unieś biodra w górę, utrzymuj pośladek i brzuch spięty przez cały czas (fot. nr 8) Wskazówki: pilnuj, by brzuch był wciągnięty, nie unoś bioder za wysoko, by nie doprowadzić do przeprostu odcinka lędźwiowego.
DAWID CEMBALA
Absolwent Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia. Pasjonat sportów siłowych, wytrzymałościowych, narciarstwa, treningu funkcjonalnego. Jako trener przede wszystkim stawia na bezpieczeństwo. Ważna jest dla niego technika wykonywanych ćwiczeń i dostosowanie poziomu zaawansowania. Wciąż poszerza wiedzę i doskonali umiejętności, biorąc udział w licznych szkoleniach i konwencjach. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 5
Brafitting
FOT. PANACHE
Suknia ślubna
to nie wszystko
Bez problemu możesz dzisiaj znaleźć tę wymarzoną, wyśnioną, idealną suknię ślubną. Wybór w krojach i i fasonach
jest nieograniczony. Jako dziewczynka pewnie nieraz wyobrażałaś sobie ten najważniejszy w życiu dzień ze szczegółami.
Gdzie posadzisz gości, co zatańczysz, jaką będziesz miała suknię. Ale czy zastanawiałaś się, jaką będziesz miała tego dnia bieliznę? Najpierw stanik! Zdawać by się mogło, że sprawa jest prosta i nie wymaga wiele uwagi. Tymczasem źle dobrana bielizna może popsuć cały efekt. Musi być idealnie dostosowana do figury – zarówno pod względem rozmiaru, jak i fasonu biustonosza. Powinna zapewniać idealne podtrzymanie, jednocześnie musi być wygodna i komfortowa. Jak to zrobić? Na co zwrócić uwagę przy wyborze bielizny ślubnej? Mam dla ciebie kilka ważnych porad. Najpierw spotkaj się z brafitterką, nim wyruszysz na podbój salonów z sukniami ślubnymi. Powiedz, jakie fasony sukienek najbardziej ci się podobają i wspólnie ustalcie możliwości, jakie da ci bielizna. Często bywa tak, że najpierw kupujemy suknię ślubną, a dopiero potem szukamy bielizny. Okazuje się wtedy, że w naszym rozmiarze,
5 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
tem z przodu, z odkrytymi ramionami, czy też z dużym wycięciem na plecach, a do tego ciężki bądź duży biust, rodzą ogromne problemy. Mamy piękną suknię, która bez dopasowanej bielizny fatalnie się układa. Dlatego tak ważną sprawą jest wizyta w salonie z bielizną w pierwszej kolejności.
MONIKA NIEMIEC przy takiej a nie innej ciężkości biustu, nie możemy dostać biustonosza o pożądanym kroju czy fasonie. Suknia z głębokim dekol-
Fason biustonosza Przymiarka różnych fasonów biustonoszy pozwoli ci ocenić, w jakim kroju stanika twój biust układa się najlepiej, jakie masz możliwości dekoltów czy głębokich wycięć na plecach. Czy twój biust w biustonoszu bez ramiączek utrzyma się i da ci odpowiednie wsparcie, żebyś czuła się pięknie i pewnie? Dopiero z tą wiedzą radzę udać się na przymiarki i dokonać wyboru sukni ślubnej. Jeśli zdecydujesz się na suknię
ślubną z ramiączkami, nie będzie problemu z doborem odpowiedniej bielizny. Dobre salony dysponują różnymi fasonami biustonoszy. Dla małego i drobnego biustu wybierz zbierający push up, który podkreśli i uwydatni piersi. Jeśli posiadasz średni czy duży biust, możesz wybierać od fasonów z usztywnionymi miseczkami po delikatne i subtelne softy, które podtrzymają i odpowiednio ukształtują biust, a ty będziesz się czuć pewnie i kobieco. Wybrałaś suknię z odkrytymi ramionami? Do takiego typu potrzebny jest koniecznie stanik strapless, który stabilnie uniesie biust, bez dodatkowego podtrzymania ramiączkami. W dobrym salonie, jeśli rozmiar twojego biustonosza sięga nie dalej niż do miseczki H, bez problemu znajdziesz odpowiedni stanik. Bardotka powinna mieć silikonowe wykończenie na obwodzie, aby doskonale podtrzymać biust nawet podczas weselnej zabawy. Jednak podstawą jest dopasowanie odpowiedniego rozmiaru pod okiem brafitterki. Jeśli mamy najpiękniejszą suknię, źle dobrana bielizna odbierze jej urok. Nic gorszego nie może się zdarzyć, niż wystające brzegi biustonosza, zbyt płytkie miseczki, nieodpowiednie czy silikonowe ramiączka. Większe wyzwanie stanowią suknie z odkrytymi plecami bądź z mocno przeźroczystą górą. Przy wyborze takiej sukni powinnaś się liczyć z opcją, że nie założysz pod
FOT. SAMANTA
nią biustonosza. Jeśli masz drobny i jędrny biust, a do tego nie przeszkadza ci wyjście bez stanika, taka suknia jest dla ciebie. Jeśli to nie jest rozwiązanie dla ciebie, wybierz suknię z wycięciem do połowy pleców bądź bardziej zabudowaną. Wtedy dobrym rozwiązaniem będą biustonosze z obniżonym zapięciem czy mocniej wycięte bardotki. Stringi, figi czy szorty? Każdy ślubny stanik można zestawić w komplet z dowolnymi majteczkami. Wszystko zależy od twoich preferencji – możesz postawić na stringi, klasyczne figi czy szorty. Pamiętaj jednak, aby w tym dniu nie testować nowego kroju czy fasonu. Najlepiej wybrać taki, w którym na co dzień czujesz się wygodnie. Najlepiej będą się prezentowały te doły, które są wykonane z delikatnych koronek czy tiuli. One sprawią, że poczujesz się bardzo zmysłowo i seksownie. Jeśli twoja sukienka jest mocno dopasowana w linii bioder, wybierz figi bezszwowe, które przylegają do ciała, nie powodują odcięć i nie odznaczają się pod delikatną tkaniną. Doskonale sprawdzą się również figi modelujące. W niektórych kolekcjach można znaleźć wysokie figi shapewear, wykończone koronką do wysokości poniżej piersi. Model ten ma na celu spłaszczenie brzucha i podkreślenie talii. Bielizna modelująca podkreśli twoje atuty, a ukryje mankamenty, wyrówna proporcje sylwetki i tym samym ją wysmukli. Zamiast zestawu biustonosz z modelującymi figami, możesz postawić na gorset, półgorset czy body modelujące. Wszytko zależy od twoich upodobań i od fasonu sukni. Profesjonalna brafitterka na pewno znajdzie doskonałe rozwiązanie. Pończochy i rajstopy Ważnym elementem bielizny są pończochy lub rajstopy. Pończochy są zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż rajstopy – nie tylko dlatego, że są seksowniejsze, ale też dlatego, że nie odciskają się pod suknią i nie musimy się martwić o to, aby je co chwila podciągać. Bezpieczniejsze będą te zapinane na pasie. Silikon powoduje, że pończochy samonośne, trzymające się na udzie, mogą uczulać, koniecznie więc trzeba je wypróbować wcześniej. Pas do pończoch dodatkowo uzupełni komplet bielizny ślubnej. Pas, podobnie jak majtki, nie może się wbijać. Przypinki, które mają za zadanie podtrzymywać pończochy, powinny być elastyczne i mieć możliwość regulacji. Nie
FOT. PANACHE
chcemy takiej sytuacji – siadamy i nagle wszystko się urywa. Do pończoch obowiązkowo niebieska podwiązka, symbol małżeńskiego szczęścia. Kolor bielizny Na koniec zostawiłam decyzję o wyborze koloru bielizny ślubnej. Najczęściej i najbardziej pożądana jest bielizna w kolorze białym bądź złamanej bieli, ecru. Współczesne suknie często są wykonane z delikatnych i przeźroczystych materiałów. Wtedy najlepiej sprawdzi się bielizna w kolorze cielistym, bezowym. Biustonosz w kolorze nude zlewa się z kolorem naszej skóry, przez co staje się bardzo neutralny i niewidoczny, nawet pod cieniutką i delikatną tkaniną. Wyglądaj zjawiskowo, czuj się swobodnie i wygodnie!
Autorka od 18 lat związana jest z branżą bieliźniarska, a od 10 lat profesjonalnie zajmuje się brafittingiem. Właścicielka MiG Brafittingowego Salonu z Bielizną w Katowicach. Z pasji i zamiłowania pomaga kobietom w dobieraniu bielizny i szkoli nowe brafitterki. Współpracuje ze stylistami i projektantami, klubami dla kobiet, salonami kosmetycznymi, klubami fitness. Więcej na stronie www.salonmig.pl.
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 7
Artykuł sponsorowany
ABHYANGA W dosłownym tłumaczeniu „namaszczenie”, to delikatny lub głęboki masaż całego ciała ciepłymi, ziołowymi olejami. Abhyanga jest jednym z najważniejszych zabiegów w ajurwedzie. Regularne masaże olejami pobudzają układ krążenia, koją system nerwowy i wzmacniają muskulaturę. Wspierają trawienie, oczyszczają krew i dotleniają komórki ciała, tym samym poprawiając samopoczucie fizyczne i psychiczne. Masaż ten pobudza organy wewnętrzne poprzez stymulację punktów witalnych marma i kanałów energetycznych nadis. UDVARTANA Masaż uwielbiany przez kobiety i od wieków stosowany w indyjskich świątyniach piękna. Perfekcyjną receptą na Udvartanę jest kompozycja sproszkowanych ziół z Indii z ciepłymi olejami. Masaż ten zaleca się przede wszystkim przy nagromadzeniu ama u ludzi otyłych, tęgich, z dużą ilością złogów. Intensywnie pobudza przemianę materii w komórkach i usprawnia działanie układu krążenia, zmniejsza napięcie mięśniowe i stymuluje układ nerwowy, zwalczając apatię i ogólne zmęczenie. Równocześnie działa jak peeling, wygładzając nierówności skóry. SHIRODHARA Shiro, czyli głowa, dhara, czyli nieprzerwany strumień cieczy. Jest to zabieg polegający na masażu punktu między brwiami, tzw.
5 8 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
trzeciego oka, i czoła za pomocą strumienia ciepłego oleju. Pozwala na osiągnięcie wewnętrznego spokoju, harmonii i dystansu, mobilizuje organizm do samoregulacji. Poszerzenie rytuału o masaż głowy, dekoltu, ramion i pleców, wzmacnia efekty. Zalecany szczególnie przy dolegliwościach neurowegetatywnych i zmęczeniu. Pobudza pracę gruczołów dokrewnych (przysadka i szyszynka) odpowiedzialnych za wydzielanie hormonów. RATNAABHYANGA Ratna znaczy klejnot, kamień szlachetny, abhyanga masaż, namaszczenie. Jest to masaż dużymi, gorącymi kamieniami półszlachetnymi, kryształami górskimi i ciepłym olejem. Polega na masowaniu, a nie tylko na układaniu kamieni na ciele. Ma działanie witalizujące, doskonale likwiduje napięcia i bóle mięśni, stanowi element energizujący dla każdego rodzaju skóry. LOMI LOMI Tradycyjny masaż hawajski wykonywany przedramionami. Zwany jest również do-
tykiem łapą zadowolonego kota. Wprowadza w stan głębokiego relaksu i odprężenia, uwalnia organizm od wielu fizycznych i psychicznych blokad, ograniczeń, negatywnych wzorców i kompleksów. Zalecany jest przy chronicznych bólach kręgosłupa, mięśni i głowy. Polecany dla osób narażonych na stres i przemęczenie, rozluźnia mięśnie i ścięgna, poprawia elastyczność i ruchliwość stawów. MASAŻ TAJSKI STÓP Bazuje na masażu stóp i akupresurze stref refleksologicznych. Obejmuje podeszwę i grzbiet stopy, palce, kostki, łydki i okolice kolan. Eliminuje uczucie obolałych i ociężałych nóg, oczyszcza organizm z toksyn, reguluje gruczoły limfatyczne, wspiera system odpornościowy, pracę narządów wewnętrznych, układu hormonalnego i całego organizmu. MASAŻ MISAMI TYBETAŃSKIMI Inaczej masaż dźwiękiem. Polega na wydobyciu brzmienia z mis poukładanych na ciele osoby masowanej i dzwonków tybetańskich. Jest to idealna forma masażu dla osób, które nie przepadają za dotykiem obcej osoby, np. terapeuty. Masowanie odbywa się za pośrednictwem delikatnych wibracji wytwarzanych przez misy, które docierają w głąb organizmu, do każdego organu i każdej komórki w ciele. Dźwięki relaksują i łagodzą pobudzony układ nerwowy.
Artykuł sponsorowany
DAGMARA KONRAD o sobie
W wieku 18 lat wyjechałam do Paryża. W czasie 12-letniego pobytu w stolicy Francji poznawałam siebie i swoje fascynacje innymi kulturami. Jedną z moich pasji stały się masaże orientalne, które odkrywałam w pięknych hamamach tureckich w Paryżu. Praktykować zaczęłam u nauczyciela z Egiptu. Pod jego pieczą rozwinęłam szacunek i zamiłowanie do pielęgnacji kobiecych i męskich ciał. Wielokrotnie w Paryżu, jak i obecnie w Polsce wykonywałam zabiegi na znajomych. Za ich namową zapisałam się i ukończyłam akredytoFot. Jacek Szabla
wany kurs masaży orientalnych i ajurwedyjskich, uzyskując tytuł Terapeuta SPA i Wellness o specjalności masaże orientalne i ajurwedyjskie w Akademii Masażu Karuna w Rytlu (Bory Tucholskie). Mając certyfikat i odpowiednie uprawnienia, otworzyłam Gabinet MEA, z którego korzysta już wiele osób, wśród nich znany siatkarz Jastrzębskiego Węgla.
ZAPRASZAM do Gabinetu MEA w Yoga & Mental Zone Bielsko-Biała, Filomatów 6 • tel. 668 006 545 Zadzwoń, umów się!
CO NOWEGO W KOLEKCJACH?
Z
nane marki każdego sezonu modowego czymś zaskakują. Przyjrzymy się kolekcjom marki Lasocki, Gino Rossi i R.Polański, dzięki czemu świetnie wpasujemy się w tegoroczną modę. Gino Rossi to ekskluzywna marka, która zawsze zachwyca swoimi nowymi kolekcjami. Starannie zaprojektowane buty Gino Rossi są pożądane przez niemal każdą kobietę, która lubi emanować pięknem i elegancją. Wśród nowej kolekcji prezentowanej na stronie www. lamoda.pl/katalog/buty/gino-rossi-m wyróżnić trzeba baleriny, czółenka i lordsy, które mają jedną wspólną cechę: to skupiona razem „garść’’ koralików, która sprawia, że obuwie jest wyjątkowe i jak najbardziej na topie.
Marka R.Polański należy do tych z wyższej półki i stawia przede wszystkim na jakość, jednakże łatwo można zauważyć, że jakość idzie w parze z doskonałym stylem. Wśród nowości tej marki znalazły się przede wszystkim klasyczne szpilki, jednakże z jednym oryginalnym elementem. Posiadają one wzór w kształcie serduszka na nosku. Są doskonale wyprofilowane i dostępne w kolorach takich jak: fuksja, beż, czerń, chaber i srebrny. Modne obuwie
zawodna ze względu na jakość wykonania obuwia. Botki marki Lasocki charakteryzują się przede wszystkim kobiecością i elegancją. Najciekawsze modele mają odkryte palce i piętę. Występują w kolorze jasnego beżu z jasnym wzorkiem na obcasie. Inny model to taki sam fason botków, jednakże posiadają grubszy pasek wokół kostki i są w jasnym, beżowym kolorze wraz z białym motywem kwiatowym. n
połączone z doskonałą jakością to główne cechy marki R.Polański. Robią je w wielkim stylu i zawsze trafią w różne gusta kobiet. Z kolei marka Lasocki (www. lamoda.pl/katalog/buty/botki/lasocki-m) jest znana wielu kobietom, ponieważ jest nie-
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 5 9
Listy z Monachium
Sakina
Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi znieść wszystko
Fot. Allan Richard Tobis
Fiodor Dostojewski
Aldona Likus-Cannon Po trawie biegały psy, a w pobliżu stali właściciele, przyglądając im się z zachwytem. Englischer Garten w Monachium z wolna zapełniał się turystami i miejscowymi. Przyglądałam im się w zadumie, gdy nieoczekiwanie dziewczyna obok wyrwała mnie z zamyślenia. Z torebki wyciągnęła zwiniętą karteczkę i przyjaznym głosem poprosiła: „Mogłabyś mi to przeczytać?”.
P
opatrzyłam na nią zdziwiona. „Bo ja ciągle mam problemy z ręczną pisownią” – dodała, widząc moją minę. Nie spieszyło mi się do czytania. „Sakina jestem” – wyciągnęła dłoń. Jej piękna, azjatycka uroda i miłe usposobienie zbiły mnie z tropu. Zastanawiałam się, czy jest Japonką, Wietnamką, a może Koreanką. Nie mogłam jej zaszufladkować. Ładna, sympatyczna, ubra-
6 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
na w dżinsy i granatową kurtkę, o długich czarnych włosach, brązowych oczach i anielskim głosie nie pasowała do żadnego znanego mi typu azjatyckiej urody. – U nas w kraju kobietom nie wolno pisać i czytać. Dopiero tutaj nauczyłam się, ale gdy ktoś napisze ręcznie, mam problem ze zrozumieniem – tłumaczyła najuprzejmiej jak mogła. – A z jakiego kraju pochodzisz? – zapytałam, totalnie
zaszokowana tym, że są jeszcze państwa, gdzie kobietom nie wolno się uczyć. – Z Afganistanu – odparła. Sakina przyjechała do Niemiec 4 lata temu. Pisać nauczyła się w szkole dla kobiet. Jej opowieść zaparła mi dech w piersiach, wydawała się niewiarygodna. Wędrowała, jeśli to dobre słowo, z Afganistanu do Niemiec przez rok. Większość drogi pokonała na piechotę i tirami. Z Afganistanu przedostała się do Pakistanu, później Iranu, Turcji i w końcu do Grecji. Stamtąd przyleciała samolotem. – Nie mieliśmy pieniędzy, więc nie stać mnie było na przyjazd – zakończyła opowieść o najdłuższej włóczędze życia. – A masz kontakt z mamą? – zapytałam, spoglądając na jej komórkę. – Nie, mama nie ma telefonu. – To znaczy, że twoja mama od tylu lat nie ma pojęcia, gdzie jesteś i czy żyjesz? W jej oczach pojawiły się łzy. – Ale skoro umiesz już pisać, czemu nie wyślesz listu? – Ona nie umie czytać – Sakina popatrzyła na mnie jak na kogoś z innej planety. – A ja nie umiem pisać w moim języku, tylko po niemiecku – dodała po chwili. Trudno mi wyobrazić sobie, że gdzieś na świecie żyją kobiety, którym zabrania się pracować, uczyć, korzystać z usług lekarza, wychodzić z domu, które nie mają żadnych praw, a „zabójstwa honorowe” na nich są codziennością. I na domiar złego w wieku 13 lat muszą wychodzić za mąż. Tyle lat miała mama Sakiny, gdy wychodziła za mąż. Jej siostra, która w tym roku skończy 14 lat, też jest już mężatką, zdaniem Sakiny. Ży-
cie afgańskich kobiet jest pełne terroru, przemocy i strachu. Ciężko tam znaleźć kobietę, która nie doświadczyłaby przemocy fizycznej. W 2004 roku uchwalona została konstytucja, gwarantująca kobietom równouprawnienie i zezwalająca na chodzenie do szkół. Rządowe agencje informują, że do szkół uczęszcza 2,5 mln dziewczynek, lecz Sakina, która urodziła się i wychowała w Kabulu i niedawno skończyła 20 lat, nie zna żadnej kobiety, która chodziłaby do szkoły i umiała pisać. W Afganistanie sytuacja kobiet należy do najgorszych na świecie. Kobieta traktowana jest jak własność mężczyzny, który może z nią zrobić co chce. W Niemczech żyje 255 tys. Afgańczyków, wychowanych w kraju Allaha. Jak wielu z nich jest w stanie się zmienić, uszanować kobietę i zaakceptować jej niezależność? Sakina mieszka i pracuje w Altersheim (domu seniora) w centrum Monachium. Jest jedyną Afganką wśród personelu. Popołudniami i wieczorami uczy się niemieckiego, bo, jak mi powiedziała, to jedyne co pozwala jej nie myśleć o koszmarach tułaczki, które wracają i nie pozwalają spać. – Czy wyruszyłabyś w drogę jeszcze raz, gdybyś wiedziała, że czekają cię głód i przemoc? – spytałam. Odpowiedziała: – Nie miałam wyjścia, nie zastanawiałam się. Tato i 20-letni brat zostali zabici, kobiety musiały uciekać... Miejmy nadzieję, że koszmary Sakiny pewnego dnia znikną, a tęsknota za najbliższymi przestanie jej doskwierać.
Architekci natury
DZIOBEM ZBUDOWANE MARIO LUDWIG
Przynajmniej ornitolodzy wydają się przekonani, że ptaki to nie tylko najlepsi budowlańcy, ale i obdarzeni największą fantazją architekci wśród kręgowców. Ich gniazda są nader pomysłowymi budowlami, ale także w pełnym tego słowa znaczeniu dziełami sztuki, których estetyka wywiera silne wrażenie na odbiorcach. T ym bardziej rzecz jest godna podziwu, gdy uświadomimy sobie, że ptaki dysponują w zasadzie tylko jednym, Zimorodki to klasyczni przedstawiciele ptaków gniazdujących w norach
K
ażdy gatunek ptaków buduje swe własne, specyficzne gniazda. U poszczególnych gatunków są one przeważnie konstruowane w tak różnorodny sposób, że eksperci są w stanie wyłącznie na podstawie oględzin wywnioskować, do jakiego gatunku należy jego upierzony budowniczy. Materiał budowlany związany jest zawsze z otoczeniem, w jakim żyje dany gatunek – oprócz różnych źdźbeł, mchu, niewielkich kawałków kory, piór i zwierzęcej sierści – są to także drobne kamyki czy glina. Wśród ptaków wiele gatunków synantropijnych, czyli związanych z działalnością człowieka, dostosowało się tymczasem do nierzadko dramatycznych przekształceń środowiska przez ludzi i celowo wykorzystuje do budowy gniazd odpadki cywilizacyjne, jak na przykład strzępy papieru lub kawałeczki plastiku. Wielkość gniazd również może być znacznie zróżnicowana. Bardzo duże gniazda spotykamy przykładowo u dużych ptaków drapieżnych. Największe gniazdo, jakie kiedykolwiek znaleziono, miało średnicę prawie trzech, a wysokość sześciu metrów i ważyło dwie i siedem dziesiątych tony. Konstruktorem i wykonawcą tego giganta był jeden z najpopularniejszych ptaków – ptak herbowy Stanów Zjednoczonych, czyli
bielik amerykański. Kolosalne gniazda tych dużych ptaków drapieżnych ustępują tylko ogromnym kopcom lęgowym stawianym przez nogala zmiennego. Jest on wielkości zaledwie kury, zamieszkuje Indonezję i północne obszary Australii, a wznosi – podobnie jak nogal prążkowany – przypominające stożki wulkaniczne kopce z liści, gałęzi, piasku i żwiru, w których procesy gnilne i ciepło słońca zapewniają prawidłową temperaturę rozwoju jaj. Największy znaleziony do tej pory kopiec lęgowy nogala zmiennego liczył ponad trzy metry wysokości, a przy tym miał niewiarygodną wręcz średnicę dwudziestu jeden metrów. Najmniejsze gniazda na świecie budują natomiast koliberki hawańskie. Ten gatunek kolibra, który zamieszkuje Wyspy Karaibskie, składa miniaturowe jaja, ważące ledwie ćwierć grama, w gnieździe niewiele większym niż standardowy naparstek. W licznych przypadkach owe często niezwykle misterne konstrukcje mają krótki termin przydatności. Większość małych ptaków, jak na przykład kopciuszek zwyczajny, buduje zazwyczaj nowe gniazdo na każdy lęg i tylko w wyjątkowych sytuacjach wykorzystuje zeszłoroczną siedzibę – a jeśli to robi, to i tak dopiero po przeprowadzeniu jej starannego remontu. Wiele większych gatunków, jak
i to dość skromnym narzędziem, jakim jest ich własny dziób.
bociany lub ptaki drapieżne, niejednokrotnie wykorzystuje przez długie lata to samo gniazdo – zjawisko to określane jest w biologii mianem „filopatrii lęgowej”. Niedawno badacze z angielskiego Uniwersytetu Oksfordzkiego odkryli na Grenlandii najstarsze gniazdo stale zamieszkiwane przez ptaki. Chodzi o gniazdo białozora, które – choć to wręcz niewiarygodne – przedstawiciele tego gatunku sokoła użytkują od dwóch tysięcy pięciuset lat. Wbrew częstym przypuszczeniom większość ptaków buduje swoje gniazda nie jako wygodne sypialnie, lecz bezpieczne schronienia, gdzie mogą złożyć jaja i następnie je wysiedzieć. Później zaś pisklęta mogą się tam wychowywać stosunkowo dobrze zabezpieczone przed naturalnymi wrogami. Budowa gniazda nie jest, jak długo zakładano, sprawą wyłącznie instynktowną – ptaki mają wprawdzie wrodzone umiejętności w tym zakresie, jednakże to dzięki doświadczeniu mogą je szlifować i udoskonalać. Najwyraźniej również i tutaj obowiązuje zasada, że ćwiczenie czyni mistrza. Grzeczność kluczem do sukcesu Klasycznym gatunkiem ptaków gniazdujących w norach jest na przykład jeden z naszych najpiękniejszych ptaków, czyli zi-
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 61
morodek. Ten mniej więcej odpowiadający wielkością wróblowi ptaszek, który dzięki lśniącemu upierzeniu przypomina w locie migocący kamień szlachetny, lubi zakładać gniazda w stromych nabrzeżnych skarpach rzek czy jezior. Budowa tych gniazd jest podporządkowana rygorystycznym zasadom. Najpierw państwo zimorodkowie wyszukują w stromej skarpie odpowiednie miejsce na norę lęgową. Ptaki te preferują pionowe, suche ściany pozbawione korzeni. Chcąc uniknąć zalania nory przez ewentualną powódź, zimorodki na ogół zachowują dla bezpieczeństwa około metrowy odstęp od lustra wody. Na początku prac budowlanych zarówno samczyk, jak i samiczka przysiadają na gałęzi blisko skarpy i oceniają sytuację. Następnie pan zimorodek zaczyna uderzać w skarpę dziobem niczym sztylecik, co czyni dopóty, dopóki nie wykuje niewielkiego otworu. Wtedy wraca po panią zimorodkową i nakłania ją do wspomożenia go w tych wysiłkach. Od tego momentu samiczka również bierze czynny udział w budowie. Gdy wskutek ciągłego wydziobywania ziemi ze stromej ściany powstanie rodzaj gzymsu, na którym ptaszki mogą wygodnie stanąć, prace budowlane postępują szybciej. Najpierw zimorodki wydłużają tunel wejściowy nawet do stu centymetrów, wygrzebując ziemię dziobem i wyrzucając ją łapkami za siebie. Na końcu, głęboko wewnątrz skarpy, tunel zostaje poszerzony, przybierając kształt piłki bejsbolowej – to będzie komora lęgowa i mieszkalna. Dopiero po zbudowaniu komory mieszkalnej zimorodek ma tyle miejsca, że może opuścić norę łebkiem naprzód. Podczas budowy tunelu ptaszki starają się omijać tarasujące drogę większe kamienie lub korzenie, prowadząc korytarz obok ewentualnej przeszkody. Jeżeli to się nie udaje, zabierają się do budowy nowej nory. Para zimorodków potrzebuje – w zależności od twardości gruntu – od jednego do dwóch tygodni na ukończenie mieszkania. Kopiąc norę, nie zapominają o zapewnieniu sobie nienagannych warunków higienicznych. Ziemny tunel jest bowiem tak skonstruowany, że lekko opada od komory lęgowej w kierunku wejścia, by ptasie odchody nie zanieczyszczały gniazda, lecz swobodnie „spływały” na zewnątrz. Już podczas prac budowlanych między panem zimorodkiem a panią zimorodkową
6 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
dochodzi do wysoce interesującego zjawiska – karmienia godowego. Samczyk wręcza samiczce z ukłonem złowioną przez siebie rybkę, a samiczka ją przyjmuje, trzepocąc skrzydełkami. Dzięki karmieniu godowemu pani zimorodkowa otrzymuje dostateczną ilość pokarmu, by móc później złożyć sześć-siedem jaj w jednym lęgu. Zdaniem ornitologów, dokarmianie z jednej strony wzmacnia więź łączącą parę, z drugiej zaś służy również ocenie partnera. Samiczka prawdopodobnie mówi sobie: no cóż, facet, który umie dobrze łapać ryby, ma też pewnie dobre geny i dlatego nadaje się na kochanka, ale przede wszystkim na ojca moich dzieci. (...) Ptasie osiedle mieszkaniowe Chcąc opisać to, czego dokonują tkacze w sprawach mieszkaniowych, nie można bać się porównań z budową nowoczesnego bloku w wielkim mieście. Te małe ptaszki z rodziny wikłaczowatych, mniej więcej wielkości wróbla, o dość niepozornym brązowym upierzeniu, budują tak zwane gniazda zbiorowe, w których schronienie znajduje do stu pięćdziesięciu rodzin. Każda z nich dysponuje oczywiście własnym apartamentem. Nie może więc dziwić, że tkacze, występujące wyłącznie w Namibii, niektórych rejonach Botswany i na zachodzie Republiki Południowej Afryki, określane są w języku angielskim jako social weaver, a w południowoafrykańskim języku afrikaans – familievoel, czyli ptak rodzinny. Przy tak potężnej liczbie mieszkańców ptasie osiedle może mieć olbrzymie rozmiary
Gniazda grupowe tkaczy mogą osiągać kolosalne rozmiary
– gniazda zbiorowe tkaczy sięgają siedmiu metrów długości i czterech metrów szerokości czy też wysokości. Nie tylko należą do największych znanych gniazd zbiorowych w świecie ptaków, ale w ogóle do największych budowli przez nie tworzonych. Waga tak ogromnej konstrukcji może nawet przekraczać tonę. Zanim jednak ptaszki te przystąpią do wznoszenia wspólnego domostwa, muszą poszukać odpowiedniego drzewa. Zwracają uwagę przede wszystkim na jego stabilność – na to, by nie złamało się pod ciężarem gigantycznego gniazda. Z tego powodu tkacze chętnie wybierają jako bazę pod jego budowę parasolowate akacje ze względu na stosunkowo twarde drewno. Na takich obszarach jak pustynia Kalahari, gdzie drzewa są towarem deficytowym, tkacze chętnie korzystają również ze słupów telefonicznych i elektrycznych. Te „zrobione przez ludzi” platformy nie są wszakże rozwiązaniem, którego ptaki chwytają się w akcie rozpaczy. Gwarantują one bowiem niezwykle ważny efekt dodatkowy – słupy są tak gładkie, że żaden wąż, na przykład kobra przylądkowa, osławiony rabuś gniazd, nie jest w stanie się na nie wspiąć. Ta zaleta jest nie do przecenienia dla rozwoju kolonii, bo gdy za stelaż służy drzewo, niemal siedemdziesiąt procent piskląt pada ofiarą węży. Jednak dla namibijskich spółek energetycznych i telefonicznych ogromne gniazda na słupach nie są powodem szalonej radości, bo podpory aż nazbyt często łamią się pod olbrzymim ciężarem monstrualnych gniazd, co prowadzi na całych połaciach kraju do niszczenia kabli lub przerw w dostawach prądu. Konstrukcja i technika budowy gniazda zbiorowego ma niezmienny wzorzec – praca postępuje zawsze od góry do dołu. Najpierw dwie lub trzy pary lęgowe tkaczy budują w koronie drzewa kopulasty dach z traw i gałęzi, którego zadaniem jest odprowadzanie deszczu i chronienie przed nadmiarem słońca. W spodnią stronę dachu tkacze wplatają grubą matę z trawy. Wtykają w nią następnie pionowo źdźbła, aż utworzą krótką tubę mieszkalną z otworem na dole, która stanowi mieszkanie dla jednej pary gniazdującej. Gdy później do kolonii dołączają kolejne pary, może powstać w ten sposób finalnie do stu pięćdziesięciu lokali. Każda z par tkaczy dysponuje własną komorą, która nie łączy się z sąsiednią. W dolnym końcu tuby mieszkalnej tkacze mocują
jeszcze parę ostrych źdźbeł lub cierni, które – skierowane skośnie w dół – mają utrudnić wrogom naturalnym wdarcie się do gniazda. Gniazdo nawet po ukończeniu wymaga codziennej konserwacji. Często trzeba też przeprowadzić większy remont, w czym z zapałem uczestniczą wszyscy mieszkańcy kolonii. Nie dziwi więc, że niektóre gniazda zbiorowe osiągają niemal biblijny wiek ponad stu lat. Jednak nawet najpotężniejsze drzewo się załamie, gdy przyjdzie mu dźwigać trzy lub więcej takich konstrukcji. Dla bezdomnych tkaczy oznacza to konieczność znalezienia jak najszybciej nowego drzewa i kolejnej budowy gniazda. Określenie „socjalne budownictwo mieszkaniowe” ma jednak w wypadku tkaczy jeszcze inne znaczenie – większość gatunków ptaków śpiewających przystępuje do lęgu po raz pierwszy przed ukończeniem roku,
a tkacze jedynie w bardzo rzadkich przypadkach czynią to przed swymi drugimi urodzinami. Dlatego w gnieździe zbiorowym zawsze kręci się mnóstwo niedojrzałej płciowo młodzieży, która ma ważne zadania do spełnienia – nie tylko wspiera rodziców w karmieniu młodszego rodzeństwa, lecz także troszczy się o wygodną wyściółkę tub mieszkalnych. Ptasi rodzice też odznaczają się społeczną wrażliwością, bo kiedy zachodzi taka potrzeba, dokarmiają dzieci sąsiadów. Gdy młode ptaki po dwóch latach osiągną dojrzałość płciową, nie muszą opuszczać gniazda – zmieniają tylko lokal. Przeprowadzają się wtedy do niezamieszkanej tuby w sąsiedztwie. Dziękujemy Wydawnictwu ZNAK Horyzont za udostępnienie fragmentu książki. Tytuł pochodzi od redakcji.
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW
Dzięki uprzejmości Wydawcy mamy dla Was 3 egzemplarze „Architektów natury”. Ci, którzy jako pierwsi odpowiedzą na pytanie: Skąd pochodzi nazwa zimorodek?, mają szansę zdobyć znakomitą książkę Mario Ludwiga. Odpowiedzi przysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.
Mario Ludwig „Architekci natury, czyli genialne budowle w świecie zwierząt” (oryg. Genial gebaut!: Von fleißigen Ameisen und anderen tierischen Architekten). Oprawa twarda, str. 320. Przekład Ewa Kochanowska, ZNAK Horyzont, Kraków 2018 (www.znakhoryzont.pl).
reklama
Historia
M
DZIECIŃSTWO SELMY KURZ
ało kto wie, że śpiewaczka operowa Selma Kurz, słynna w całym ówczesnym świecie i do dziś z doskonałych popisów śpiewu koloraturowego, urodziła się w Białej, w biednej żydowskiej rodzinie galicyjskiej. W rozwoju wspaniałej kariery pomogło jej wiele osób, poczynając od kantora synagogi bielskiej Ignacego Goldmanna, przez farbiarza tkanin Rudolfa Kestela, wybitnego teologa ewangelickiego Theodora Haase, po księcia Nikolausa Esterházy. Debiut przyszłej gwiazdy odbył się w 1895 w operze w Hamburgu. Wystąpiła w roli Mignon w operze Thomasa pod tym samym tytułem. W 1896 Gustav Mahler zaangażował ją do opery królewskiej w Wiedniu. Nad Dunajem debiutowała też jako Mignon. Jej głos dojrzał, stając się sopranem koloraturowym. Właśnie role koloraturowe przyniosły artystce największą sławę. Potrafiła wytrzymywać tryl przez prawie pół minuty. Na nagraniu „Der Vogel im Walde” Wilhelma Tauberta z 1907 Kurz wykonuje 24-sekundowy tryl. Czarowała słuchaczy nie tylko nieskazitelną intonacyjnie realizacją pasaży koloraturowych, lecz także umiejętnością wydobywania silnych akcentów dramatycznych za pomocą nieoczekiwanych pauz i akcentów. Artystka, znana z występów na największych scenach europejskich, śpiewała też we Lwowie, Krakowie i Warszawie. Zmarła 85 lat temu – 10 maja 1933 w Wiedniu. Bielski historyk Jacek Kachel opublikował właśnie o niej książkę. Dzięki życzliwości autora publikujemy początkowy jej fragment. Skróty pochodzą od redakcji.
6 4 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
gi zgonów. Natomiast dla Bielska metrykalne istnieją od 1874 roku. Nasza bohaterka urodziła się w Białej, a we wczesnym dzieciństwie przeniosła się z rodziną do Bielska. Z tego powodu oba określenia (bialanka, bielszczanka) są jak najbardziej uzasadnione. Jako autor częściej odwołuję się do Bielska, gdyż „tam wszystko się zaczęło” i sama artystka, gdy mówiła o rodzinnym mieście, wspominała Bielsko. We wspomnieniach jej córki pojawiają się intrygujące sugestie o silnych związkach Selmy z katolicyzmem. Z tego powodu wśród niektórych badaczy zrodziła się teza, wedle której znalezienie aktu urodzenia w księgach Gminy Żydowskiej byłoby niemożliwe, nawet gdyby się zachowały, gdyż rodzice zaraz po urodzeniu Selmę ochrzcili! Pośrednio na ten fakt wskazywały: uczęszczanie do szkoły katolickiej, udział w obSelma Kurz chodach świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, jak również *** późniejszy ślub katolicki. Sprawdziłem SELMA KURZ URODZIŁA SIĘ 15 PAŹ- księgi metrykalne najbliższych parafii (…) DZIERNIKA 1874 ROKU w wielodzietnej z drugiej połowy XIX wieku i nie znalazłem rodzinie żydowskiej. Zdarzają się jednak żadnego tego typu wpisu (…). Nigdzie nie publikacje austriackie przesuwające datę odnotowano jej chrztu. Pojawiają się równa 15 października 1877 roku. Ponadto nież informacje, że była w nowicjacie zaczęść badaczy nazywa Selmę bielszczanką, konnym. Jednak i te wiadomości nie znaa część bialanką. Jak zatem było w rzeczy- lazły potwierdzenia w dokumentach. Gdy wistości? Potwierdzenie tych dat jest nie- w późniejszych latach Selma była obiektem możliwe, gdyż nie zachowały się księgi uro- antysemickich ataków, broniąc się, nigdy dzin z tych czasów, dotyczące społeczności nie użyła argumentu, że jest katoliczką. żydowskiej zarówno Bielska, jak i Białej. Można domniemywać, że jej obecność W Urzędzie Stanu Cywilnego w Bielsku w obchodach Bożego Narodzenia, Wielka-Białej przechowywane są żydowskie księgi nocy czy ślub katolicki z Josefem Halbanem metrykalne, jednak z XIX wieku dla Białej były wyrazem szacunku dla tej religii, a nie zachowały się tylko niekompletne księ- dowodem na jej wyznawanie. Z czasem sto-
sunek tej bardzo wrażliwej kobiety do religii męża uległ zmianie – pod koniec życia dokonała konwersji, stała się członkiem kościoła rzymskokatolickiego i zmarła zaopatrzona sakramentami. RODZINA KURZÓW PRZENIOSłA SIę Z BIAłEJ DO BIELSKA, wynajmując dwupokojowe mieszkanie w domu stolarza Stoklassa, którego głównym zajęciem było wyrabianie trumien. Życie wśród tych specyficznych mebli nie było łatwe, jednak z czasem mała Selma przywykła. Jej ojciec Wilhelm był niewysokim, małomównym człowiekiem, który trudnił się produkcją i naprawą parasoli. Mój ojciec był prawie ślepy. Kiedyś cegła spadła mu na głowę i to stało się przyczyną jego ślepoty (…). Kiedy miałam dziesięć lub jedenaście lat, jechałam na rynek, aby pomóc ojcu w sprzedaży parasoli. Pomimo trudów w noc poprzedzającą wyjazd nie mogłam się doczekać tych podróży, taka byłam szczęśliwa i zadowolona, że mogę pomóc – wspominała Selma. Zajęcie ojca, zapewne ciekawe, było sezonowe i mało płatne, z tego powodu ciężar finansowy utrzymania rodziny spoczął na matce. Ernestyna, matka Selmy, była przeciwieństwem ojca. Energiczna, dużych rozmiarów kobieta, której usta nigdy się nie zamykały, bowiem, jak wspominają ją znajomi, albo mówiła, albo się śmiała. To ona zarabiała jako rękodzielnik i sprzątaczka, a po pracy zarządzała domem. Taka symbioza rodziców doskonale wpływała na atmosferę i harmonię domową, chociaż sytuacja materialna rodziny była kiepska (…). Pod koniec XIX wieku większość Żydów mieszkających w Bielsku całkowicie zasymilowała się z kulturą niemiecką. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że asymilacja ta nie odbyła się dobrowolnie ani też naturalnie, lecz została wymuszona decyzjami administracyjnymi (…). Na terenie Bielska akcja germanizacyjna odniosła powodzenie, gdyż niewielka diaspora z oporami wprawdzie, ale się podporządkowała, a z czasem większość jej członków zauważyła, że związanie się z kulturą i językiem niemieckim zapewnia swobodny rozwój. Społeczność żydowska tego czasu znalazła w Bielsku bardzo dobre warunki do tego, by zapuścić tu korzenie i zaczęła odgrywać coraz większą rolę w życiu społeczno-gospodarczym miasta. Wielu Żydów zasiadało na stałe w radzie miejskiej i innych lokalnych organizacjach. Oficjalne statystyki wyraźnie pokazują, jak z roku
Bielsko, Widok na synagogę. przeTrWała 58 laT. HiTleroWcy zniszczyli ją 13 WrzeŚnia 1939
na roku ilość wyznawców judaizmu wzrastała: w 1880 w Bielsku mieszkało 1660 Żydów, w 1910 – 3024. W każdym następnym pokoleniu proces asymilacji kultury niemieckiej przez ludność żydowską postępował coraz silniej (…). PAńSTWO KURZOWIE DBALI O DOBRE WYCHOWANIE DZIECI. Gdy tylko pojawiła się możliwość, wysłali je do przyklasztornej szkoły prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Selma uczyła się w niej do 13. roku życia. Atmosfera panująca w tej placówce oświatowej imponowała młodej i wrażliwej dziewczynie. Chóralne śpiewy, wspólne modlitwy sprawiły, że zapragnęła zostać... jedną z zakonnic. Gdy o swoim zamiarze poinformowała rodziców, zdarzyło się coś niebywałego. Małomówny i spokojny ojciec najpierw wysłuchał córki, a potem krótko i kategorycznie
powiedział: NIE! Następnie, by dobrze zapamiętała jego wolę, dał jej pierwszego i jedynego w życiu klapsa. Wilhelm nawet nie przypuszczał, że ten jego mało wychowawczy czyn w sposób zasadniczy wpłynął na rozwój wielkiej operowej kariery Selmy, o czym przekonał się później. Teraz zaś, by wybić córce z głowy te niedorzeczne marzenia, wysłał ją na przyuczenie do zawodu szwaczki, by w przyszłości miała fach w ręku. Selma śpiewała dużo i chętnie, jednak początkowo prawie nikt nie zwracał uwagi na jej piękny głos. Może poza dwoma rzemieślnikami. Wspomnianym już wcześniej trumniarzem i mistrzem ze szwalni. Jednak obaj mieli różne oczekiwania. Stolarz Stoklassa prosił, aby ze względu na rodziny zamawiające trumny śpiewała głośno tylko spokojne i poważne utwory. Natomiast właściciel szwalni chciał, aby śpiewała wesołe i rytmiczne piosenki, gdyż zauważył, że wtedy wszyscy szybciej pracują!
zdjęcia słynnej sopranisTki z różnycH eTapóW jej kariery Wokalnej
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 6 5
ŻYDZI W BIELSKU MIELI NOWOCZESNE PODEJŚCIE DO RELIGII. Rabini byli ludźmi dobrze wykształconymi, a swoim strojem liturgicznym do złudzenia przypominali pastorów ewangelickich. Podkreślali to nawet słownictwem – nie chodzili do bożnicy, tylko do świątyni, a zamiast „rebe” mówili „rabin”. Najpiękniejszym i najważniejszym obiektem żydowskim w Bielsku była publiczna synagoga gminna, zwana templem. Obiekt postanowiono wznieść u zbiegu głównych ulic miasta, na rogu Kaiser Franz Josef Strasse, Schulgasse i Elisabethstrasse (dzisiaj ul. 3 Maja, Sienkiewicza i Mickiewicza). Realizację powierzono 7-osobowemu komitetowi, na czele którego stanął dr Adolf Engelsmann. Budowę nowej synagogi prowadził w latach 1880-1881 Emanuel Rost pod nadzorem bielskiego architekta Karola Korna. Uroczyste poświęcenie bielskiej synagogi odbyło się 21 września 1881 roku. „Silesia” podawała: Karol Korn przekazał symboliczne klucze do zaprojektowanej przez siebie i pod swoim kierunkiem wzniesionej budowli prezesowi gminy izraelskiej Adolfowi Brüllowi. Ten ostatni z kolei w swej mowie wymienił jako budowniczych synagogi Ludwika Schöne, Karola Korna i wykonawcę robót Emanuela Rosta z Białej. Koszty budowy wyniosły 93.800 florenów i pokryte zostały z emisji obligacji i wolnych datków. W synagodze śpiewał wielowyznaniowy chór, którego dyrygentem często bywał chrześcijanin. Bielscy Żydzi starali się o zgodę na zainstalowanie w synagodze organów, gdyż stały chór śpiewaków był kosztowny, a jak twierdzili w listach do cesarza, chcieli się odróżnić od ortodoksyjnych współbraci z Galicji. Bogaci, znacznie już zintegrowani z niemiecką kulturą bielscy Żydzi wcześnie opowiedzieli się za tzw. uregulowaną liturgią, zmodernizowaną wersją żydowskiego kultu, która dopuszczała kazania w języku niemieckim. Nie była to radykalna reforma, jaką proponowały niektóre środowiska żydowskie w Niemczech, ale umiarkowany ryt wiedeński. Propagował go Izaak N. Mannheimer, kaznodzieja przy synagodze w dzielnicy Wiednia Seittenstetten, u którego boku działał reformator śpiewu synagogalnego Salomon Sulzer (1804-1890). Chrześcijanin jako organista to nie była jakaś fanaberia, ale wynikało to również ze względów praktycznych i wyznaniowych, bowiem Żyd nie mógł grać na organach w szabat, bo wtedy wyznawcy
6 6 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
judaizmu muszą stosować się do zakazu wykonywania jakiejkolwiek pracy. SYNAGOGĘ WZNIESIONO W STYLU NEOROMAŃSKO-MAURETAŃSKIM, główne wejście znajdowało się od ul. Elżbiety (teraz Mickiewicza). W każdą sobotę organizowano tu koncerty. Otwarta społeczność z wielkimi aspiracjami muzycznymi poszukiwała do swojego chóru dobrych głosów. Jej główny kantor Ignacy Goldmann latem 1890 roku po raz kolejny ogłosił nabór chętnych do śpiewania. Przesłuchanie Selmy wypadło lepiej niż dobrze. Kantor został oczarowany naturalnymi możliwościami wokalnymi dziewczyny. Do tego stopnia, że kilka tygodni później miała już swój pierwszy solowy występ. Śpiewała wprawdzie tylko krótki hebrajski hymn, ale jej pojawienie się zostało zapamiętane, a zaledwie 16-letnia szwaczka stała się głównym tematem rozmów w miastach nad rzeką Białą. Selma w stosunkowo krótkim czasie z osoby anonimowej stała się postacią rozpoznawalną, ale też zyskała przyjaciółkę, którą została córka kantora, Dora Goldmann. Pracodawca pozwolił jej przychodzić o godzinę później do pracy, aby mogła ćwiczyć śpiew. W ślad za ćwiczeniami pojawiała się łatwość śpiewania, tak że jesień w bielskiej synagodze należała do niej. Każdy jej występ stawał się odtąd prawdziwym wydarzeniem. JACEK KACHEL Fot.: Archiwum Jacka Kachla, Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Bielsku-Białej, Wikimedia Commons Matka Selmy, Ernestyna
Od autora: Historia Selmy Kurz to gotowy scenariusz na film. Już sama opowieść o tym, jak pochodząca z biednej rodziny dziewczyna podbija sceny Europy i staje się najbardziej rozpoznawalną gwiazdą opery początku XX wieku, budzi uznanie i ciekawość. Na to nakładają się porywy serca, walka z konkurencją, procesy sądowe, konflikty z dyrektorami oper i urzędem skarbowym. Kiedy do tego dodamy z jednej strony liczne akcje charytatywne, wspomaganie Japońskiego Czerwonego Krzyża, a z drugiej astronomiczne gaże i „gwiazdorzenie”, to pojawia się przed nami postać wielkiej primadonny w całej okazałości. Jaka była naprawdę Selma? Co ją motywowało, a co wywoływało smutek? Kto i w jaki sposób pomógł jej w drodze na szczyt i jak radziła sobie z popularnością? Te tematy spróbowałem naszkicować w swojej książce, opierając się na nieznanych, dotąd jeszcze niepublikowanych dokumentach i archiwalnych materiałach prasowych. Z zapisków wyłoniła się nie tylko wspaniała artystka, ale i charakterna kobieta z krwi i kości. Moja praca nie jest biografią, którą na pewno napiszą znawcy historii teatru i muzyki, a jedynie skromnym opracowaniem, które – mam nadzieję – nie tylko trafi do domowych bibliotek, ale przede wszystkim sprawi, że zapomniana perła Bielska i Białej odżyje w pamięci i sercach mieszkańców. Jacek Kachel, Słowik z Bielska i Białej, Wydawca Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej, 2018, str. 160.
moda
deep inside w głębi duszy
concept, photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl model, make-up Aleksandra Jurczak – choreograf place Prywatna Szkoła Baletowa 1 Maja 24 Bielsko-Biała www.SzkolaBaletowa.eu especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 7
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 6 9
7 0 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7 1
Menedżer Roku Po raz kolejny „Dziennik Zachodni” wyróżnił najlepszych przedsiębiorców, wizjonerów i inspirujących liderów ze Śląska tytułami Menedżer Roku 2017. Wśród nich znalazł się dr Adam Mokrysz, prezes Mokate SA i CEO Grupy Mokate.
Fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
G
ala konkursu Menedżer Roku 2017 woj. śląskiego odbyła się w ramach 10. Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Tytuły Menedżera Roku przyznaje „Dziennik Zachodni”, aby wyróżnić najlepszych przedsiębiorców, wizjonerów i inspirujących liderów z naszego regionu, którzy jednocześnie poprzez swoją działalność sprawiają, że Śląsk jest postrzegany jako jeden z najważniejszych pod względem biznesowym regionów w Polsce. Łącznie do tytułu nominowanych zostało kilkudziesięciu przedsiębiorców, wśród nich ludzie znani i uznani, twórcy rozpoznawalnych w całej Polsce firm i marek. Prezes Mokate SA, dr Adam Mokrysz, otrzymał wyróżnienie
Dr Adam Mokrysz, prezes Mokate SA i CEO Grupy Mokate, wyróżniony został tytułem Menedżera Roku 2017 za aktywność na rynkach zagranicznych
Kapituły Nagrody za aktywność na rynkach zagranicznych. Komentując nagrodę Adam Mokrysz powiedział: „Jestem zaszczycony tą nagrodą. Wielokrotnie podkreślałem, że Grupa Mokate może rozwijać się przede wszystkim dzięki wspaniałym ludziom, których zatrudnia. Ważniejsza dla nas od osiągnięcia bezpośredniej przewagi nad konkurentem w jakimś wąsko określonym wymiarze jest praca nad samodoskonaleniem się organizacji. Jej ciągłe poszukiwanie doskonałości. Silniejszej i bardziej przyjaznej kultury organizacyjnej. Nagroda Menedżer Roku 2017 świadczy o tym, że droga, którą wyznaczyłem Mokate, prowadzi w dobrym kierunku”. n
W
poprzednich latach na ten tytuł zasłużyły Aneta Okupska-Pońc, Sylwia Radulska, Izabela Tymich, Marzena Pankiewicz i Łucja Dusek -Francuz. W tym roku Kobietą Oryginalną Śląska Cieszyńskiego została Urszula Gruszka, kierowniczka (od 1992 r.) i cho-
Laureatka szóstej edycji konkursu w góralskim stroju
7 2 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
reograf Zespołu Regionalnego Koniaków, góralka i miłośniczka folkloru, muzyk, tancerka i śpiewaczka. Z zespołem związana jest od 1962 r. Początkowo tańczyła w Dziecięcym Zespole Mały Koniaków, a w 1967 przeszła do dorosłych. W dorobku artystycznym ma wiele nagród i wyróżnień zdobytych na festiwalach w Żywcu, Toruniu, Brennej, Bukowinie Tatrzańskiej i Kazimierzu. Pani Urszula powołała też Stowarzyszenie Miłośników Beskidzkiego Folkloru, Muzyki i Tańca Pod Ochodzitą. Gala konkursu w hotelu Złoty Groń w Istebnej była jak zawsze wydarzeniem. W finałowej piątce, oprócz Urszuli Grusz-
Fot. portal istebna.eu
Kobieta Śląska Cieszyńskiego
Pamiątkowa fotografia finalistek, uczestniczek, organizatorów i gospodarzy gali w Istebnej
ki, znalazły się także Mariola Wojtas z Koniakowa, Gabriela Nawrocka-Szklarek z Wisły, Władysława Magiera i Anna Babik z Cieszyna. Każda z nich ma na koncie ogromne osiągnięcia, lecz za efekty minionego roku ceramiczną statuetkę,
wykonaną przez Justynę Łodzińską, mogła otrzymać tylko jedna – właśnie pani Ula. Gratulujemy! Organizatorem wydarzenia był Gminny Ośrodek Kultury w Istebnej, a firma Mokate – po raz kolejny hojnym sponsorem.
Sandra – Miss Mokate
W
ką Dwujęzycznego Liceum im. Władysława Kopalińskiego w Bielsku-Białej i pragnie zostać zawodową modelką. Organizatorem imprezy była Edyta Dwornik, właścicielka Agencji Mody Prestige w Bielsku-Białej. Mokate ze swoimi produktami Caffetteria Mokate i herbatami LOYD po raz kolejny towarzyszyło tej prestiżowej gali. n
Fot. Brańka & Kowaleczko
trakcie regionalnej gali Miss Polonia 2018, która odbyła się w Dworku Eureka, o koronę najpiękniejszej walczyło 12 dziewcząt. Miss Polonia Bielsko-Biała 2018 została 18-letnia Sandra Matlak z Czechowic-Dziedzic (177, 87-62-91), a I wicemiss – 20-letnia Sandra Pawłowska z Bielska-Białej (172, 86-69-87), która zdobyła także komplementarny tytuł Miss Mokate. Ambasadorka Mokate jest absolwent-
Fot. Arkadiusz Górowski
Fot. Arkadiusz Górowski
Sandra Pawłowska
Miss Sandra prezentowała się olśniewająco w otoczeniu swoich równie pięknych koleżanek
Hostessy serwowały w Dworku Eureka produkty Caffetteria Mokate i herbaty LOYD
Pobiegli w maratonie
J
uż po raz ósmy w Łodzi odbył się wiosenny DOZ Maraton, w którym wystartowało około 5,5 tys. zawodników, a wśród nich tradycyjnie ekipa biegaczy z Mokate. Pracownik
firmy, Krzysztof Grudzień, zajął 2. miejsce w swojej kategorii wiekowej w półmaratonie. Pełny dystans 42,195 km sztafety Mokate przebiegły w ciągu 3 godzin, 58 minut i 20 sekund, a
W maratonie nie zabrakło jak zawsze zawodników z ustrońskiej firmy Mokate
Wśród imprez towarzyszących imprezie znalazły się targi Expo Run&Fun w Atlas Arenie. Firma Mokate wystawiła tam stoisko herbaciane, które napełniło spragnionym ponad 4 tys. filiżanek i kubków i rozlało z przenośnych termosów kolejnych 300 porcji.
LOYD – 4 godzin, 20 minut i 31 sekund. To nowość w tegorocznej edycji – organizatorzy dali możliwość pokonania maratońskiej trasy na raty, w sześcioosobowych sztafetach.
Nowością na imprezie były przenośne termosy z herbatą LOYD
Stoisko herbaciane cieszyło się ogromną popularnością
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C l u b 7 3
ZaGR a Jmy w ZIelone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
NaGrody Za eKoLoGIę LAUREACI KONKURSU
paMiąTkoWe zdjęcie laureaTóW konkursu zielone czeki 2018
Co roku z okazji Dnia Ziemi przyznawane są Zielone Czeki – nagrody Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach za działalność proekologiczną w regionie. Otrzymują je osoby i zespoły, które istotnie wpływają na poprawę stanu środowiska naturalnego. Od 1994 roku Fundusz docenił działalność ponad 260 osób i grup, a wysokość nagród przekroczyła 2 mln zł. – Uhonorowanie działalności proekologicznej, edukacyjnej i innowacyjnej w działalności środowisko-
wej, na rzecz poprawy naszego życia, uważamy za priorytet. Dlatego serdecznie dziękuję za wszystkie zgłoszenia do konkursu. Laureatom składam serdeczne gratulacje – powiedział Tomasz Bednarek, prezes WFOŚiGW w Katowicach. Zielone Czeki wpływają na aktywność i postawy mieszkańców regionu. Wiele z nominowanych osób ma w swoim dorobku znakomite osiągnięcia. Uroczystość wręczenia Zielonych Czeków odbyła się 24 kwietnia w kinoteatrze Rialto w Katowicach. Zgodnie z regulaminem, wysokość nagród indywidualnych wyniosła 7.500 zł, zespołowych – 15.000 zł.
1. Programy i akcje dotyczące ochrony przyrody Zespół dr hab. inż. Stanisław Duży i prof. politechniki Śląskiej Ryszard Fuchs za organizowanie corocznie od 1996 konferencji proekologicznych i szkolenia, których celem jest integracja działań władz samorządowych, przemysłu górniczego, przedsiębiorstw i jednostek naukowych dla rozwiązania trudnych problemów wpływu prowadzonej działalności górniczej na środowisko. 2. Prace naukowo-badawcze Zespół dr Adam Szade, Marcin Fisior i Adam Ramowski za eko-patrol Głównego Instytutu Górnictwa – mobilne laboratorium smogowe w samochodzie elektrycznym. 3. Edukacja ekologiczna Zespół Robert Kuder i Jerzy Pakuła za edukację ichtiologiczną najmłodszych mieszkańców miasta kalety. 4. Szkolna edukacja dzieci i młodzieży Magdalena Jasińska za autorski program edukacji ekologicznej arboretum Inspiruje, przekształcenie ogrodu przyszkolnego w arboretum i społeczne prowadzenie w nim zajęć dla szkół i przedszkoli. Anna Zawada-Michalska za wieloletnią społeczną pracę na rzecz szkolnej edukacji ekologicznej w Zabrzu i regionie.
nazWiska TegorocznycH zWycięzcóW przedsTaWił ToMasz Bednarek, prezes WFoŚigW
goŚcie i gospodarze zielonycH czekóW W kinoTeaTrze rialTo
74 L a dy ’ s C L u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
po cereMonii Wręczenia nagród nasTąpiła seria WyWiadóW dla prasy, radia i TV
zWycięzcy Mają poWody do duMy – icH działalnoŚć ekologiczna znalazła uznanie
5. Działania popularyzatorskie i promocja postaw proekologicznych Zespół prof. dr hab. Łukasz Karwowski i Ewa Budziszewska-Karwowska za stworzenie muzeum uczelnianego, którego działalność oświatowa i wystawiennicza od kilkunastu lat skierowana jest na społeczność regionu. 6. Dyplomy uznania Anna Poraj za prowadzenie edukacyjnej działalności ekologicznej. Zespół Bożena Kurzeja i Marcin Kamrowski za popularyzowanie postaw zmierzających do ograniczenia zmian klimatycznych, w szczególności zakwaszania oceanów nadmierną emisją dwutlenku węgla.
ZaGR a Jmy w ZIelone Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
w TrosCe o CZysTe PowIeTrZe
W
Śląskim Ur z ę d z i e Wo j e w ó d z k i m w Katowicach 9 maja prezes WFOŚiGW Tomasz Bednarek spotkał się Piotrem Woźnym, pełnomocnikiem rządu ds. programu Czyste Powietrze. Spotkanie dotyczyło działań związanych z kompleksową likwidacją niskiej emisji w województwie śląskim w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko w latach 2014-2020, w któ-
rym Fundusz pełni funkcję instytucji wdrażającej. Spotkanie zbiegło się z opublikowaniem raportu Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach na temat jakości powietrza w województwie śląskim w ub. roku. Ocena wykazała przekroczenia norm dla pyłu zawieszonego PM10 i pyłu zawieszonego PM2,5 w znacznej części regionu, a w przypadku benzo(α)pirenu dla niemal
pioTr WoŹny i ToMasz Bednarek poTWierdzili, że ocHrona poWieTrza jesT prioryTeTeM pańsTWa
SIEJEMY SŁOŃCE
N
a początku maja przed Galerią Sfera z udziałem uczniów SP nr 2 w Bielsku-Białej wystartowała ogólnopolska akcja ekologiczna SiejeMY słońce, dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Jej animatorem jest Fundacja Ekologiczna Arka, zachęcająca dzieci i dorosłych do siania i sadzenia słoneczników. Podczas inauguracji sadzonki słoneczników wsadzane były
do doniczek z recyklingu zawierających ziemię z przydomowych kompostowników. Arka przygotowała dla szkół
całego województwa. Główną przyczyną złej jakości powietrza w okresie grzewczym, wpływającą na ocenę całoroczną, jest emisja dymu z ogrzewania budynków mieszkalnych paliwami kiepskiej jakości. Powietrze jest jednym z elementów środowiska naturalnego, którego ochrona należy do głównych kierunków polityki państwa. Mimo pewnej poprawy jakości powietrza, istotnym problemem nadal pozostają przekroczenia norm stężenia pyłu zawieszonego PM10 i PM2,5 oraz benzo(α)pirenu. WFOŚiGW w Katowicach od lat traktuje walkę ze smogiem
za priorytet działań proekologicznych. Program Czyste Powietrze Rada Ministrów przyjęła do realizacji w kwietniu 2017. Kluczowe dla tego programu jest aktywne przeciwdziałanie smogowi, szkodliwemu dla zdrowia i życia ludzi. Nowe rozporządzenie o standardach emisyjnych dla kotłów wyklucza możliwość sprzedaży tzw. kopciuchów – kotłów niskoemisyjnych, którymi ogrzewa się ponad 70% domów. Od lipca 2018 w sprzedaży dostępne będą tylko kotły spełniające najwyższe standardy emisyjne.
i przedszkoli bezpłatne pakiety edukacyjne i koperty z nasionami kwiatów. Najciekawsze działania edukacyjne będą nagradzane w konkursie przygotowanym przez fundację, który będzie trwał do września.
Słonecznik promuje proste działania ekologiczne pomagające pszczołom-zapylaczkom i ptakom. Dodatkowe informacje można znaleźć na stronie www.fundacjaarka.pl. n
słonecznikoWa akcja Bardzo się podoBała BielskiM dziecioM
uczesTnicy projekTu arki na placu Bolka i lolka przed galerią sFera
n r 5 4 / 2 0 1 8 • L a dy ’ s C L u b 7 5
MOTORYZACJA
Stacja ładowania
pojazdów elektrycznych
Na parkingu podziemnym w Galerii Handlowej Sfera II przy ulicy Mostowej w Bielsku-Białej w czwartek 14 czerwca uroczyście otwarta została bezpłatna stacja ładowania samochodów elektrycznych i hybrydowych.
O
d tego momentu na użytkowników pojazdów elektrycznych czekają 3 stanowiska ładowania, uruchomione na poziomie -1. Nowoczesne ładowarki zainstalowała firma BMW Sikora, autoryzowany dealer samochodów i motocykli tej marki. Samochody elektryczne i hybrydowe cieszą się coraz większą popularnością wśród mieszkańców Bielska-Białej i regionu. To one wyznaczają postęp w technologii i kierunki rozwoju motoryzacji. Biorąc pod uwagę ilość mieszkańców i wszystkie zarejestrowane samochody, w najbliższych latach takie miasto jak Bielsko-Biała powinno mieć około 100 stacji ładowania, a aglomeracje typu Katowice, Poznań, Wrocław, Warszawa
W otwarciu stacji ładowania wzięli udział pracownicy salonu BMW Sikora i Galerii Sfera oraz bielscy dziennikarze
Stacja czynna jest w godzinach otwarcia Galerii Sfera. Umożliwia jednoczesne podłączenie trzech samochodów. Podpinane są pod 3-fazowy prąd zmienny. Naładowanie samochodu hybrydowego o zasięgu elektrycznym 30-40 km zajmuje około
Symboliczną wstęgę otwierającą dostęp do stacji ładowania przecięli Monika Magner – dyrektor Galerii Sfera, Przemysław Brodka – kierownik Działu Marketingu/IT i Paweł Romaniuk – kierownik Działu Sprzedaży Flotowej BMW Sikora
– od 200 do ponad 1000 każda. Takie założenia znalazły się w ustawie o elektromobilności. Firma BMW Sikora jest w czołówce pionierów dystrybucji pojazdów elektrycznych, uwzględniając w swojej strategii rozwoju interesy społeczne i konieczność ochrony środowiska. Już w tej chwili co 9 sprzedawane na świecie auto elektryczne to BMW.
76 L a dy ’ s C l u b • n r 5 4 / 2 0 1 8
1,5 godz., a samochodu elektrycznego, na przykład BMW i3 o zasięgu do 200 km – około 3,5 godz., przy czym średnio 80% naładowania uzyskuje się do 2 godzin. Co ważne, stacja przystosowana jest do bezpłatnej obsługi samochodów elektrycznych i hybrydowych różnych marek, dopuszczonych na rynek Unii Europejskiej.
– BMW Sikora, firma z całkowicie polskim prywatnym kapitałem, inwestuje w stacje szybkiego ładowania w pierwszej kolejności w miastach, w których ma swoje oddziały, a zatem w Bielsku-Białej, Mikołowie i Opolu – poinformował nas Przemysław Brodka, kierownik Działu Marketingu/IT. – Innowacyjność wpisana została w misję naszej działalności. Jeszcze niedawno samochody elektryczne były dość odległą wizją przyszłości. Dziś stają się oczywistością, przy czym zaznacza się tendencja do użytkowania tych samochodów, niekoniecznie do ich posiadania. Temu wyzwaniu także wychodzimy naprzeciw. Ostatnio straż miejska w Bielsku-Białej z po-
wodzeniem testowała model BMW i3. W BMW Sikora każdy kierowca może bezpłatnie przetestować elektryczne lub hybrydowe BMW, zostawiając swój samochód na przegląd czy naprawę w salonie albo po prostu umawiając się na jazdę testową. – Salon BMW Sikora w Bielsku -Białej istnieje od 2002 roku. W tym czasie dealer sprzedał użytkownikom kilka tysięcy samochodów. Dlatego zdecydowaliśmy się udostępnić stację ładowania nieodpłatnie, w formie gestu dla mieszkańców regionu i podkreślenia naszego trwałego związku z Podbeskidziem – dodał Paweł Romaniuk, kierownik Działu Sprzedaży Flotowej BMW Sikora. STANISŁAW BUBIN
Tak ładuje się 3-fazowym prądem zmiennym elektryczne BMW