Lady's Club nr 3 (60) 2019

Page 1

n NR 3 (60) CZERWIEC – LIPIEC 2019

DWUMIESIĘCZNIK

ISSN1899-1270

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

MAŁGORZATA GELNER-MARTYNIAK

współwłaścicielka Instytutu Estetica Med w Bielsku-Białej kosmetolog, ekspert ds. zdrowia i urody » WYWIAD STR. 6



REKLAMA

ORYGINALNA ENDERMOLOGIA CELLU M6 INTEGRAL II LPG CELLUNA M6PODBESKIDZIU INTEGRAL II JEDYNY EFEKTY WIDOCZNE JUŻ PO 6 ZABIEGACH*

-2,70 cm

w obwodzie ud

- 3,50 cm w talii

-4,20 cm

w obwodzie bioder

+70%

metabolizm tłuszczu *Efekty zabiegów potwierdzone ponad 130 badaniami klinicznymi. Efekty mogą się różnić w zależności od pacjenta

INTEGRAL II to najnowsza generacja urządzeń LPG®. Stosuje ekskluzywną technologię Enedermologie®, umożliwiającą wykonywanie w 100% naturalnych zabiegów stymulacji tkanki łącznej służących urodzie i zdrowiu. Pomaga wymodelować sylwetkę i ujędrnić skórę. Badania dowiodły, że jest to jedna z najskuteczniejszych metod walki z cellulitem, nadmiarem tkanki tłuszczowej, wiotkością skóry ciała i twarzy oraz obrzękami. Autorski program połączenia trzech urządzeń do modelowania sylwetki i redukcji cellulitu: •Endermologie® Integral LPG® •Fala Akustyczna BTL •Presoterapia BTL

QR CODE

Zapraszamy na bezpłatną konsultację i dobór indywidualnego programu.

Wygenerowano na www.qr-online.pl

ul. Legionów 26-28 budynek H kompleks Nowe Miasto, 43-300 Bielsko-Biała, tel. 33 810 69 89, 533 463 443 www.tkalniaurody.pl 319


REKLAMA

ELEGANCE 24 / 7


REKLAMA

Bielsko-Biała: Galeria Sfera, galeria II, tel. 664 · 937 · 123, Katowice: LABIZU Silesia City Center, tel. 694 · 414 · 014

sklep internetowy labizu.pl LABIZU ·

labizu.pl


OD REDAKTORA

T

Fot. Magdalena Ostrowicka

o nieprawda, że wszyscy mają wakacje w czasie wakacji, jak i bujdą jest, że latem się nie czyta, bo od czytania rzekomo są inne pory roku. Gdyby tak było, wydawcy musieliby na parę miesięcy zawieszać działalność, tymczasem letnia kanikuła to okres wielu świetnych premier książkowych, o czym możecie się przekonać, zaglądając do bogatego wnętrza naszego magazynu. Który też przecież został wydany w czasie upałów. Mamy dla Was (do wygrania) naprawdę dużo znakomitych tytułów – do czytania w pociągu, tramwaju, samolocie i jachcie, na miejskim deptaku, w parku, na plaży i górskim schronisku. Albo w jakiejś poczekalni, jeżeli będziecie czekać na wizytę. Staramy się, żeby w takich miejscach towarzyszył Wam również Lady’s Club, jak zawsze pełen ciekawych artykułów, wywiadów, felietonów i poradników. Pewnie, każda pliszka swój ogonek chwali, lecz przekonajcie się sami. Z zasady prezentujemy inną, piękniejszą i – co tu kryć – mądrzejszą stronę życia. Nie w oderwaniu od niego, lecz w dążeniu do poznania i zrozumienia. Dlatego z pełnym przekonaniem polecam rozmowy z Małgorzatą Gelner-Martyniak i Tanyą Valko, artykuły Doroty Bocian i Agnieszki Zielińskiej, felietony Ewy Kassali, pp. Zdanowskich i Aldony Likus-Cannon. A także opinie fachowców: Joanny Skorek-Kopcik, Anny Adamus czy Dawida Cembali. Życzę udanej lektury i wielu twórczych przemyśleń, a ja, skromny skryba, nieustannie jestem do Waszej dyspozycji.

STANISŁAW BUBIN, redaktor naczelny 509 965 018 redakcja@ladysclub-magazyn.pl s.bubin.ladysclub@gmail.com www.ladysclub-magazyn.pl

W NUMERZE 6 Wywiad numeru z Małgorzatą Gelner-Martyniak, współwłaścicielką Instytutu Estetica Med w Bielsku-Białej 12 Gala Tańca w Cieszynie Na okładce

16 O roku ów! Recenzja Adama Zdanowskiego 17 Choćby cały stadion gwizdał... Felieton Marty Zdanowskiej 18 Tanya Valko opowiada o swoich arabskich nocach i dniach 24 Tylko trzy wersy. Haiku Krzysztofa Machy 26 Ameryka – zaginiony kontynent. Recenzja 28 I hejt you! Dorota Bocian o nienawiści w sieci 30 Zawód: Youtuber. Felieton Angeliki Wiciejowskiej 31 Poznajmy się: Olga Rudnicka, autorka pogodnych kryminałów 34 Look Of The Year: wygrali Karina i Kuba

MAŁGORZATA GELNER-MARTYNIAK Współwłaścicielka Instytutu Estetica Med i Centrum Szkoleniowo-Doradczego C&T w Bielsku-Białej FOT. MAGDALENA OSTROWICKA / www.cobraostra.pl MUA EWA HECZKO / www.facebook.com/ewazalotmakeup

35 Agnieszka Zielińska ostrzega: Zdrada! Zdrada! 38 Pirograf Krzysztof Skubik maluje ogniem ®

39 Czy spełnią się przepowiednie? 40 Prezenty Wydawnictwa Zysk i S-ka na lato 48 To straszne fotostarzenie. Anna Adamus ma na to sposób! 50 Nowy sposób pielęgnacji oczu 51 Stonewall. 50 lat później 54 Nasza recenzja Baśki, kobiety nieidealnej 55 Polka wygrała niemiecki Top Model

Wydawca Firma Wydawnicza Lady’s Club

56 Wydarzenie: Beauty Tyszkiewicz

Adres redakcji 43-309 Bielsko-Biała, ul. Sucha 32

58 Nie tylko igła odmładza – zapewnia Joanna Skorek-Kopcik

Redaktor naczelny Stanisław Bubin, s.bubin.ladysclub@gmail.com, tel. 509 965 018

60 Trener Dawid Cembala o podstawach rolowania

Reklama tel. 509 965 018, redakcja@ladysclub-magazyn.pl, www.ladysclub-magazyn.pl

62 Listy z Monachium o wyprawie do kliniki 63 Felieton Ewy Kassali o paleniu książek w Polsce 64 Piękni oboje – Miss i Mister 2019 66 It’s No Coincidence. Edytorial Magdaleny Ostrowickiej 52 Strony ekologiczne „Zagrajmy w zielone” 74 Bystra, piknik u Fałata. Zaprasza Iwona Purzycka z Muzeum Historycznego

4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Współpraca Anna Adamus, Roman Anusiewicz, Dorota Bocian, Justyna Cieślica, Edyta Dwornik, Magdalena Firlej-Pruś, Lucyna Grabowska-Górecka, Marzena Jankowska, Anna Jurczyk, Krzysztof Kozik, Aldona Likus-Cannon, Krzysztof Łęcki, Magdalena Ostrowicka, Ewa Paczyńska, Paulina Pastuszak, Natasha Pavluchenko, Aleksandra Radzikowska, Krzysztof Skórka, Joanna Skorek-Kopcik, Dorota Stasikowska-Woźniak, Ewa Stellmach, Anika Strzelczak-Batkowska, Beata Sypuła, Wioletta Uzarowicz, Mikołaj Woźniak, Magdalena Wojdała, Ewa Heczko, Agnieszka Zielińska, Katarzyna Gros Layout Paweł Okulowski issn

1899–1270


REKLAMA

Auto Salon Sp. z o.o. ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa tel. 22 542 44 56


Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

WYWIAD NUMERU

6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


DOSKONALE DBAMY O PIĘKNO CIAŁA

Z MAŁGORZATĄ GELNER-MARTYNIAK, ABSOLWENTKĄ ŚLĄSKIEJ AKADEMII MEDYCZNEJ, FARMACEUTĄ, KOSMETOLOGIEM, EKSPERTEM DS. ZDROWIA I URODY, WSPÓŁWŁAŚCICIELKĄ INST Y TUTU ESTETICA MED W BIELSKU-BIAŁEJ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN Dla wielu osób medycyna estetyczna brzmi groźnie. Jest się czego obawiać? Co się kryje pod tym pojęciem?

Nie ma się ani czego bać, ani tym bardziej wstydzić. To szeroka oferta zabiegów, które nie tylko mogą zmniejszyć zmarszczki, ale także poprawić nasze samopoczucie poprzez likwidację przebarwień, asymetrii ust, opadających powiek czy podbródka. Dzięki wypełniaczom, korekcji, niwelowaniu zmarszczek, toksynie botulinowej, osoczu bogatopłytkowemu, lipolizie, mezoterapii, karboksyterapii, mikrodermabrazji, depilacji laserowej, makijażowi permanentnemu czy drenażowi limfatycznemu osiągamy doskonałe efekty. Gwarancją wysokiej jakości świadczonych przez nas usług są dyplomy, certyfikaty i świadectwa ukończenia licznych szkoleń. Jestem absolwentką Śląskiej Akademii Medycznej, a także studiów podyplomowych z nowoczesnej kosmetologii i medycyny estetycznej oraz szeregu szkoleń u najlepszych specjalistów. Dają one moim klientkom gwarancję wysokiej jakości usług i poczucie bezpieczeństwa. Pozostałe panie z naszego zespołu również legitymują się bardzo dobrym wykształceniem w swoich dziedzinach. O tym, że Estetica Med w Bielsku-Białej to wyjątkowy gabinet, świadczą wpisy w mediach społecznościowych: „Cudowne miejsce ze wspaniałymi ludźmi”, „Spędziłam z przyjaciółką piękne chwile w Państwa gabinecie”, „Miła obsługa, pełny profesjonalizm i indywidualne podejście do klienta”, „Panie w bardzo fachowy i trafny sposób potrafią doradzić, a wszystkie zabiegi wykonywane są w przemiłej atmosferze”...

Istotnie, Estetica Med to miejsce, w którym w doskonały sposób dbamy o ciało, duszę i dobre samopoczucie klientek. Instytut po-

wstał dwa lata temu i w tym czasie udało nam się stworzyć zgrany zespół, w którym każdy jest specjalistą w swojej dziedzinie. To nie tylko Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej, ale także miejsce, w którym potrafimy cofnąć czas w sposób zauważalny. Spośród wielu gabinetów o podobnym profilu w Bielsku-Białej i okolicach wyróżnia nas holistyczne, indywidualne traktowanie każdej osoby. Oferujemy zatem doświadczenie i spersonalizowane podejście, profesjonalizm, nowe technologie i wyselekcjonowane marki kosmetyczne. Dążymy do tego, by każda pani w pełni odczuwała magię tego miejsca. Na jakie elementy kładziecie w Estetica Med szczególny nacisk?

Przede wszystkim na komfort i dyskrecję, dzięki czemu panie czują się u nas zupełnie swobodnie. Jesteśmy grupą profesjonalistów, która zapewnia bezpieczne zabiegi w bardzo korzystnej cenie. W naszej ofercie są wszystkie usługi z zakresu kosmetologii i medycyny estetycznej. Dzięki ogromnemu doświadczeniu i wyjątkowemu zaangażowaniu oferujemy również zaawansowaną poprawę niedoskonałości urody i sylwetki. Powiem

INSTYTUT DAJE GWARANCJĘ WYSOKIEJ JAKOŚCI USŁUG I POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA

wprost: medycyna estetyczna nie ma przed nami tajemnic. Jak wspomniałam, nasze pole działania obejmuje między innymi karboksyterapię, zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej i osocza bogatopłytkowego oraz wypełniaczy. Ponadto oferujemy usługi z zakresu mezoterapii, lipolizy, peelingów i wiele innych, które pozwalają każdej pani długo cieszyć się młodością i pięknem ciała. Wspomniała pani o korzystnych cenach, ale przecież to musi kosztować!...

Oczywiście zabiegi kosmetologii i medycyny estetycznej nigdzie nie są tanie, ale nie chcemy, żeby nasze usługi były tylko dla osób zamożnych, które mogą sobie pozwolić na ten rodzaj luksusu. Dlatego regularnie stosujemy promocje i bony podarunkowe, wprowadzamy pakiety, które poszerzają zakres dostępu do naszych usług. Każdy rodzaj promocji anonsujemy na naszym profilu na Facebooku, toteż zachęcam wszystkich do obserwowania tej strony. Teraz, przed nadejściem lata, oferta okazji w Estetica Med jest szczególnie bogata. To dobry moment w naszej rozmowie, żeby przedstawić zespół instytutu.


Ja dbam o to, by panie cały czas czuły się młode i atrakcyjne. Alicja pielęgnuje ciało. Oprócz innowacyjnej aparatury 5D na twarz i ciało, masaży i zabiegów, peelingów, masek na ciało, w swojej ofercie ma również cudowne rytuały Mokosh. Z kolei Ewelina, podolog i naturoterapeuta, troszczy się o dłonie i stopy. Spod jej reki wychodzą piękne i trwałe paznokcie. Natomiast Aniela, nawiasem mówiąc świetna lekkoatletka, 7-krotna mistrzyni kraju w biegach na 3.000 m, 10.000 m, półmaratonach, maratonach i biegach przełajowych, a także dyplomowana pielęgniarka i naturoterapeutka, potrafi zadbać o wnętrze, zdrowie, doskonałe samopoczucie, stosując skuteczne terapie naturalne, wspomagające w najbardziej nawet przewlekłych i skomplikowanych jednostkach chorobowych. Jej niesamowicie pozytywne podejście

KLIENTKI INSTYTUTU DOCENIAJĄ PROFESJONALNE PODEJŚCIE DO ZAWODU I WYROBIONY SMAK ESTETYCZNY

do życia i drugiego człowieka udziela się nam wszystkim. Czy dobrze słyszałem, że troszczycie się nie tylko o piękno ciała, lecz także o duszę?

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

MAŁGORZATA GELNER-MARTYNIAK: PEWNOŚĆ I POWODZENIE ZABIEGÓW TO NASZE DŁONIE, NAJLEPSZE PREPARATY I ŚWIETNY SPRZĘT

Chodzi nam o pozytywne podejście do życia, do klientów, o komfort psychiczny. Każdy, kto do nas przyjdzie, przekona się, że wyróżnia nas cudowna atmosfera, miłe podejście. Nie traktujemy nikogo w sposób przedmiotowy. Moje koleżanki i ja do każdego podchodzimy indywidualnie, kompleksowo, a praca jest naszą pasją. Ja to po prostu lubię i w tym kierunku cały czas kształcę się, ponieważ ta dziedzina rozwija się niezwykle dynamicznie. W stosunku do swojej pracy mam jednak dużo pokory – ciągłe podnoszenie kwalifikacji jest ważne. Klientki obdarzają mnie zaufaniem, nie wolno mi go naruszyć. To delikatna materia, nie można sobie pozwolić na błędy. Kobiety są wrażliwe i nieśmiałe, każda chce zachować dyskrecję i my ją gwarantujemy. Stwarzamy atmosferę kameralną, wręcz intymną. Panie muszą to doceniać...

Wracają na kolejne zabiegi – i to cieszy. Zdobywamy ich uznanie, a one traktują nas jak dobre doradczynie, konsultantki, które mają profesjonalne podejście do zawodu i wyrobiony smak estetyczny. Nigdy nie narzucam klientkom konkretnego zabiegu, mogę jedynie zasugerować jakieś rozwiązanie. Zawsze pytam panie w trakcie wywiadu, co najbardziej im przeszkadza, co psuje komfort i jaki chciałyby osiągnąć efekt. Dużo macie klientek?

Tak, przyjeżdżają nie tylko z Bielska-Białej i okolicznych miejscowości, lecz także z Katowic, Jastrzębia-Zdroju i innych śląskich miast oraz z zagranicy. Proszę powiedzieć, jakimi technikami posługujecie się w swojej pracy?

Pewność i powodzenie zabiegów to nasze dłonie, najlepsze preparaty, jakie dostępne

8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


Branża beauty stale się rozwija. Co jeszcze pani planuje?

Zwróciliśmy również naszą uwagę na osoby, które cierpią z powodu problemów estetycznych – rozstępów, blizn, w tym także pooperacyjnych, czy znamion po terapiach onkologicznych, wymagających rekonstrukcji, na przykład otoczki sutkowej, lub odtworzenia za pomocą mikropigmentacji medycznej. Wraz z Elżbietą Myszor i Eweliną Sarnowską stworzyłam zespół specjalistów w zakresie mikropigmentacji. Są to osoby z dużym doświadczeniem i ogromnymi umiejętnościami, które będą wykonywały takie zabiegi i prowadziły szkolenia. Mogę też powiedzieć, że nasz instytut otworzył rok temu swoją pierwszą placówkę za granicą, gdzie rynek beauty w porównaniu z polskim jest dość ubogi, co stwarza nam doskonałe warunki do rozwoju. Powodzenie, jakim się tam cieszymy, jest tego najlepszym potwierdzeniem. Gratuluję i dziękuję za rozmowę.

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

są na rynku, no i świetny sprzęt. Posiadamy depilację laserową, a w ciągu najbliższych miesięcy pojawi się u nas najnowocześniejszy laser medyczny FOTONA 4D, który ma szeroki zakres działania. Równolegle z endoliftingiem za pomocą urządzenia można wykonywać zabiegi niwelujące trądzik, blizny potrądzikowe, rumień, naczynka na twarzy i ciele. W ramach zabiegów anti-aging będziemy nim wykonywać także resurfacing skóry oraz ablacyjne i nieablacyjne odmładzanie. To będzie nasz ogromny jakościowy skok do przodu. Zaawansowany technologicznie laser FOTONA zagęszcza skórę zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz jamy ustnej. Dzięki endoliftingowi będzie można osiągać silne ujędrnienie i produkcję kolagenu na całej grubości tkanek oraz wypełnienie zmarszczek i bruzd bez wypełniaczy. Natomiast nasze preparaty są doskonałej, najwyższej jakości. Pochodzą z firm medycznych, które oprócz leków w swoim zakresie produkcyjnym mają także dział medycyny estetycznej i dostarczają preparaty wysokiej klasy. Korzystam między innymi z produktów firmy farmaceutycznej IBSA, która opracowała nową formułę odżywiania komórek skóry i przywracania utraconego konturu, profilu i jędrności twarzy za pomocą innowacyjnego, świetnego preparatu Profhilo.

MAŁGORZATA GELNER-MARTYNIAK: ESTETICA MED TO MIEJSCE, W KTÓRYM POTRAFIMY COFNĄĆ CZAS W SPOSÓB ZAUWAŻALNY

ESTETICA MED Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej Barlickiego 21, Bielsko-Biała, www.esteticamed.com.pl, esteticamed11@onet.pl, tel. 515 843 418, 515 843 419 www.facebook.com/esteticamedbielsko

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

MENOPAUZA

Jak uniknąć dodatkowych kilogramów Bardzo

często w mojej praktyce dietetycznej spotykam panie w okresie menopauzy, borykające się z dodatkowymi

kilogramami.

Uważają one, że wszystkiemu jest winny ten specyficzny okres w ich życiu. Czy to prawda? I tak, i nie. Oczywiście w tym czasie metabolizm spowalnia i łatwiej jest przybrać na wadze, ale nie wszystko da się zrzucić na menopauzę – wiele bowiem zależy od nas samych.

ZWIĘKSZENIE WAGI. Często w okresie menopauzy – ze względu na mniejsze tempo metabolizmu i obniżenie wrażliwości komórkowej na insulinę – pojawiają się u kobiet dodatkowe kilogramy, zwłaszcza w okolicy brzucha. Ciężko się ich pozbyć. Czynnikiem pogłębiającym problemy z wagą jest także sfera psychiczna, czyli nagłe zmiany

1 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

dzielnego odchudzania najczęściej, niestety, kończą się fiaskiem i kilogramy zamiast spadać – idą jeszcze bardziej do góry. Bardzo ważna jest w tym momencie wizyta u dietetyka, który wprowadzi odpowiednio zbilansowany plan żywieniowy i pokaże, że z menopauzą da się wygrać. Naprawdę!

Fot. Anna Łabuz

CZYM JEST MENOPAUZA? Według definicji WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), to ostatnie krwawienie miesiączkowe, po którym w ciągu kolejnych 12 miesięcy miesiączka nie występuje i nie stwierdza się żadnych patologicznych przyczyn tego stanu. Tak naprawdę zmiany w ciele kobiety zachodzą już kilka lat wcześniej i spowodowane są stopniowym zanikaniem wydzielania hormonów płciowych – estrogenu i progesteronu przez jajniki. Muszę przyznać, że faktycznie jest to dość trudny moment w życiu kobiety, zarówno pod względem psychologicznym, jak i utrzymania wagi. Dodatkowo zmiany hormonalne przyczyniają się do wielu niekorzystnych dolegliwości, zwanych zespołem klimakterycznym. Są to między innymi bóle głowy, stawów i mięśni, bezsenność, nerwowość, uczucie zmęczenia oraz uderzenia gorąca i nocne poty.

JUSTYNA JĘDRZEJOWSKA nastroju, trudności w radzeniu sobie ze stresem życia codziennego, stany przygnębienia, nerwowość. Powodują one chęć podjadania, rozładowywania emocji poprzez... przekąski. Kobiety w takim stanie decydują się dość często na wprowadzenie na własną rękę restrykcyjnych diet. Wyłączają produkty bogate w składniki odżywcze, co w konsekwencji wiąże się z ryzykiem chorób metabolicznych i nowotworowych. Próby samo-

ODPOWIEDNIA DIETA. Menopauza to zwiększone ryzyko chorób, toteż odpowiednie żywienie jest szczególnie ważne. Kobiety w okresie menopauzy i po niej częściej narażone są na wystąpienie nadciśnienia tętniczego, osteoporozy, chorób sercowo-naczyniowych, insulinooporności albo cukrzycy. Na wszystkie te choroby duży wpływ ma deficyt estrogenów, powolne starzenie się organizmu. Ale także, o czym warto pamiętać, zła dieta. Odpowiednie żywienie kobiet w tym okresie jest bardzo ważne. Deficyt kaloryczny wynosi wówczas około 500‒1000 kcal na dobę (przy nadwadze lub otyłości), ale występuje też szereg innych czynników. NA CO TRZEBA ZWRÓCIĆ SZCZEGÓLNĄ UWAGĘ: – Należy starać się, aby posiłki zjadane były regularnie co 3-4 godziny, bez dodatkowego podjadania. To zapobiegnie atakom wilczego głodu i chęci na słodycze. Należy unikać


Fot. Healthywoman

nadmiernej ilości węglowodanów w diecie, zwłaszcza cukrów prostych, a szczególnie lubianych przez panie słodkości. Produkty o wysokim indeksie glikemicznym trzeba zamienić na te o niskim IG<75, czyli na przykład zamiast białego pieczywa jeść ciemne, pełnoziarniste. Zamiast białego ryżu – brązowy. – Należy pamiętać o odpowiedniej ilości błonnika pokarmowego (ok. 20‒30 g na dobę), dzięki czemu zapobiegnie się uczuciu głodu w ciągu dnia i poprawi perystaltykę jelit. Bardzo ważne jest, aby obie frakcje błonnika pojawiły się w jadłospisie. Zarówno te nierozpuszczalne (znajdujące się w takich produktach, jak otręby czy pieczywo ciemne), jak i rozpuszczalne (czyli jabłka, pomarańcze, nasiona lnu). Frakcje błonnika rozpuszczalnego i nierozpuszczalnego często występują w jednym produkcie roślinnym, zatem nie ma obaw, że pojawią się niedobory którejś z nich. – Należy dbać o odpowiednią podaż kwasów tłuszczowych omega-3 w profilaktyce chorób sercowo-naczyniowych. Źródłem omega-3 są głównie ryby morskie i oleje roślinne. Osobiście polecam sałatki z dodatkiem oleju lnianego, ze względu na najwyższą zawartość kwasów tłuszczowych omega-3. Natomiast do smażenia warto używać oleju rzepakowego rafinowanego. – Należy dbać o odpowiednie spożycie kwasu foliowego, ze względu na jego działanie zmniejszające poziom homocysteiny, składnika, którego zbyt duże stężenie we krwi powoduje powstawanie stanów zapalnych, zwiększających ryzyko udaru i zawału. Głównym jego źródłem są warzywa liściaste, owoce cytrusowe, drożdże, wątroba, mięso i pełne ziarna zbóż. Wykazano w ba-

NA KŁOPOTY ZE SNEM POMOGĄ PRODUKTY BOGATE W MAGNEZ, WITAMINĘ B6, A TAKŻE TRYPTOFAN

Fot. Materiały Prasowe

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

ŻEBY ZMNIEJSZYĆ RYZYKO CHORÓB W TRAKCIE I PO MENOPAUZIE, TRZEBA JEŚĆ DUŻO OWOCÓW I WARZYW

daniach, że kwas foliowy może zmniejszać uciążliwość i częstotliwość uderzeń gorąca, dzięki interakcji z neuroprzekaźnikami: noradrenaliną i serotoniną. – Należy wprowadzić odpowiednią ilość witaminy D, której niedobry mogą sprzyjać osteoporozie i chorobom takim, jak cukrzyca czy nowotwory. Ze względu na niemożność pozyskania odpowiedniej ilości witaminy D z pożywienia, zaleca się jej suplementowanie. Dawkę powinien dobrać lekarz lub dietetyk po wykonaniu badań laboratoryjnych poziomu witaminy D w naszym organizmie. PAMIĘTAJMY O FITOESTROGENACH. Chodzi o związki naturalnie występujące w roślinach, które budową chemiczną są zbliżone do naszych estrogenów, czyli są bardzo ważne i mogą istotnie pomóc w okresie menopauzy. Wykazano, że fitoestrogeny łagodzą objawy klimakteryczne i działają protekcyjnie w chorobach typowych dla tego okresu, między innymi w stosunku do oste-

oporozy czy chorób sercowo-naczyniowych. Bogatym źródłem estrogenów są na przykład soja, w tym napój sojowy, a także soczewica, fasola czerwona, siemię lniane, otręby. Dodatkowo paniom silnie odczuwającym dolegliwości związane z menopauzą polecam dobór suplementu zawierającego fitoestrogeny, na przykład sojowe. CO POLEPSZY SAMOPOCZUCIE? Jeśli występują uderzenia gorąca, należy w pierwszej kolejności unikać gorących napojów, mocnej kawy, alkoholu i ostrych przypraw. Z kolei na kłopoty ze snem pomogą produkty bogate w magnez, witaminę B6 i tryptofan, miedzy innymi pełnoziarniste pieczywo, gorzka czekolada, kakao, pestki dyni, mięso z indyka. Jeśli potrzebujecie pomocy i wsparcia, zapraszam do Centrum Dietetycznego Naturhouse przy ul. Gazowniczej 1 w Bielsku-Białej

Autorka jest dietetykiem z wieloletnim doświadczeniem. Pracuje w Centrum Dietetycznym Naturhouse przy ul. Gazowniczej 1 w Bielsku-Białej, tel. 504 160 442, www.naturhouse-polska.pl, bielsko.gazownicza@naturhouse-polska.pl.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 1


KULTURA

GALA TAŃCA W CIESZYNIE

Taniec jest ukrytym językiem duszy – powiedziała Martha Graham, amerykańska tancerka, choreograf i pedagog, jedna z prekursorek współczesnego tańca. Potwierdzili to uczestnicy Gali Tańca, jaka w połowie maja odbyła się w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie z okazji 5-lecia zespołu Perły i 10-lecia pracy artystycznej Aleksandry Jurczak. Wydarzenie zorganizowane zostało przez cieszyńskie Studio Tańca Relevé.

W

ieczór uświetniły występy 150 tancerek. Widownia, prawie 600 sympatyków sztuki, znajomych, przyjaciół i rodzin artystek, wzruszała się i owacyjnie przyjmowała kolejne układy choreograficzne. Nie zabrakło niespodzianek, m.in. występu Mam tancerek, który został nagrodzony gorącymi oklaskami. Bohaterka wydarzenia, Aleksandra Jurczak, od najmłodszych lat związana jest z tańcem. Swoje pierwsze taneczne kroki stawiała na deskach Kubiszówki w Bielsku-Białej pod okiem instruktorki Elżbiety Barwickiej-Pichety. Później studiowała pedagogikę na Uniwersytecie Śląskim, jednak taniec stał się jej życiową pasją. Szkoliła się na warsztatach u wielu światowych tancerzy i choreografów. Jej mistrzami byli m.in. Glenn Packard, Matthew Tseng, Jonathan Huor, Jean Claude Marignale, Cass Smith, Viet Dang, Mendy Montanez, Sven Niemeyer i Jacek Łumiński. Kształciła się w Broadway Dance Center w Nowym Jorku, Millenium Dance Complex w Los Angeles, Pinneaple Dance Studio w Londynie. Doskonaliła umiejętności, poszerzając krąg zainteresowań o wszystko, co z tańcem związane. Ukończyła studia magisterskie z Choreografii i Teorii Tańca na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Egurolla Dance Studio przy-

1 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

znał jej półroczne stypendium w duńskiej szkole artystycznej. Na koncie ma udział w filmie, teledyskach, pokazach mody i reklamach. Aleksandra Jurczak od wielu lat swoją wiedzą i umiejętnościami dzieli się z uzdolnionymi tanecznie rocznikami dzieci i młodzieży, popularyzując różnorodne formy tańca w regionie i na świecie. Jej praca twór-

cza przynosi wspaniałe efekty, o czym świadczą liczne nagrody na krajowych i międzynarodowych konkursach i festiwalach. Pod jej kierunkiem wiele wyróżnień wywalczyły także Perły – zespół nastolatek, które od 5 lat systematycznie uczą się tańca w Cieszynie, osiągając znakomite rezultaty. Magazyn Lady’s Club był jednym z patronów medialnych eventu.


KRÓLOWA TAŃCA JEST TYLKO JEDNA... TO OLA

Zdjęcia Dariusz Łyżbicki / Dariuszlyzbicki.com

GALĘ PROWADZILI MAGDALENA OSTROWICKA I DAWID BAWOR, PRZYJACIELE OLI JURCZAK

BURMISTRZ CIESZYNA GABRIELA STASZKIEWICZ DOCENIŁA PRACĘ OLI JURCZAK Z MŁODZIEŻĄ

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 3


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

WNĘTRZE SALONU ŚLUBNEGO LOVELY W KĘTACH

SUKNIE DLA NOWOCZESNEJ KSIĘŻNICZKI ROZMOWA Z ANGELĄ JAROMIŃSKĄ-URBAN, KOORDYNATOREM I ST YLISTKĄ ŚLUBNĄ W SALONIE ŚLUBNYM LOVELY W KĘTACH

pełnego komfortu, spokoju i pewności, że wszystko, o czym pomyślą, jest na wyciągnięcie dłoni. Moje rady i opinie są zawsze moimi radami i opiniami – absolutnie nie próbuję zmienić nastawienia osoby, która do mnie przyszła, bo osobowość liczy się najbardziej. Nie daję też jednoznacznej odpowiedzi czy potwierdzenia, w czym panna młoda powinna wystąpić. Liczy się ten błysk w oku, moment wyobrażenia sobie efektu końcowego, odbijający się w oczach przyszłego męża.

Najlepszym rozwiązaniem we współpracy z klientką, która stoi przed wyborem sukni ślubnej, jest umiejętność słuchania. To podstawowa zasada, inaczej ciężko nawiązać nić porozumienia. Trafiają do mnie panie, które wchodzą zdecydowanym krokiem i od razu, w progu salonu, informują, czego oczekują od sukni. Ale bywają i takie, które są zagubione i onieśmielone. W Lovely dysponujemy szeroką gamą krojów, fasonów i materiałów. Daje to moim pannom młodym poczucie

1 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Tomasz Biernat

Zazwyczaj panna młoda, wybierając suknię dla siebie, wie, czego chce, ale po rozmowie ze stylistką ślubną często wychodzi z salonu z inną sukienką niż ta, po którą przyszła. Czy pani też przekonuje dziewczynę, kandydatkę do zamążpójścia, do czegoś innego, bardziej zaskakującego?

WŁAŚCICIELKA SALONU ANGELA JAROMIŃSKA-URBAN Z MODELKĄ TATYANĄ SUROWIEC

Jak w najważniejszym dniu życia powinna wyglądać nowoczesna princessa? Jak dobierać sukienkę do ślubu, biorąc pod uwagę typ urody i figurę, a także charakter osoby? I czy przy takim doborze uwzględnia się też kreację pana młodego, żeby oboje pięknie wyglądali?


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Fot. Eye Lens Underwater Team

Co pani sądzi o modnych pastelowych kolorach sukien ślubnych? Beż, ecru, śmietanka, pudrowy róż, odcień maliny i złoto pojawiają się już nie tylko śladowo pod tiulem czy koronką, ale wchodzą w aplikacje na sukienkach, w gorsetach i spódnicach. Czy to trwałe zjawisko, czy sezonowa moda? Jakie kroje pani poleca?

SUKNIA W KOLORZE DELIKATNEGO RÓŻU W PODWODNEJ SESJI ŚLUBNEJ

Moda, jak kobieta, jest zmienna i lubi mieć różne odsłony. Panujące trendy w różnorodnej kolorystyce bieli, beżu, różu czy błękitu pozwalają na wybór sukni, która pięknie współgra z typem urody, odcieniem skóry. Dodatek koloru, błysk czy falbana to przedsmak tego, jak bardzo spersonalizowana może być suknia. Jeśli chodzi o najbardziej popularne fasony, to od jakiegoś czasu istotną rolę odgrywa styl rustykalny – z sukniami w wersji boho. Jednakże wśród propozycji projektantów w dalszym ciągu możemy odnaleźć tradycyjne księżniczki czy kobiece i dopasowane rybki. Wspólnym mianownikiem w aktualnych trendach jest na pewno lekkość wykonania, delikatne i półprzezroczyste materiały, tkane koronki. Jednak każda

Fot. Tomasz Biernat

Nowoczesna princessa ma dziś niejedno oblicze. Każda z nas jest inna, począwszy od figury, koloru oczu, włosów, temperamentu. Lubię pokazywać klientkom, jak mogą się prezentować w opcjach odmiennych. Nigdy niczego nie wykluczam i staram się tak prezentować suknie, by wybór szedł w parze z gustem, estetyką i poczuciem wyjątkowości. Podczas spotkań rozmawiamy o wszelkich detalach i oczywiście o panu młodym, bo on też jest istotny! Państwo młodzi powinni prezentować się pięknie jako para. Idealnie jest, gdy wszystko współgra z wystrojem sali, kwiatami, całą oprawą.

TRENDY 2020. TATYANA SUROWIEC W PIĘKNEJ SUKNI ŚLUBNEJ

reguła ma wyjątek. Są panie, które uwielbiają gorsety, podkreślające i eksponujące figurę. Tak naprawdę dla każdego coś miłego.

obrażam sobie wystąpić w kreacji, w której źle się czuję i nie jestem sobą. Taka sama maksyma przyświeca mi też w mojej pracy.

Kilka lat temu Kate Middleton, a teraz Meghan Markle wyznacza trendy. Dziewczyny marzą o sukniach ślubnych, będących podróbkami strojów brytyjskich księżniczek. A co pani myśli o takim naśladownictwie? Jak wydobyć charakter dziewczyny, żeby nie wyglądała na swoim ślubie jak pięknie opakowana bombonierka z kokardką?

Jakie są cechy charakterystyczne pani salonu? Czy spełniły się wszystkie marzenia związane z salonem? I, jeśli możemy być niedyskretni, w jakiej kreacji wystąpiła pani na swoim weselu?

W dobie portali społecznościowych i zdjęć, jakie docierają do nas z najdalszych zakątków wielkiego świata, mamy naprawdę olbrzymie pole do popisu. Podążając za gwiazdami, które nam imponują stylem, możemy jak najbardziej spróbować, jak my same będziemy się prezentowały w podobnej kreacji. Każda inspiracja jest w jakimś sensie odzwierciedleniem nas samych, tego, o czym marzymy i czego szukamy. Kobiety na całym świecie obserwują modowe influencerki, by wzbogacić i urozmaicić swój własny styl. Trzeba jednak pamiętać, że ów własny styl tworzymy same. Nie wy-

Zawsze marzyłam o miejscu, w którym mogą spełniać się marzenia. Lubię, gdy moje klientki czują się swobodnie, ale również wyjątkowo. Traktuję innych tak, jak sama chciałabym być traktowana, z uśmiechem i życzliwością. Czy spełniły się wszystkie moje marzenia związane z salonem? Wyznaję zasadę, że kto się nie rozwija, ten pozostaje w miejscu. Mam taki tajemny zeszyt, w którym zapisuję pomysły, marzenia i cele. Staram się je przeglądać, odhaczać i dopisywać nowe, pozostając otwarta na to, co dzieje się dookoła. Moja kreacja ślubna? Odzwierciedlała mnie samą. Czułam się w niej idealnie! Miała kolor delikatnego różu. Był to mój strzał w dziesiątkę, bo bawiłam się w niej do samego rana, a potem ta moja suknia wzięła udział w przepięknej, podwodnej sesji ślubnej.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 5


RECENZJA

O ROKU ÓW! KTO CIEBIE WIDZIAŁ?...

Bułhakow napisał, że „fakty to najbardziej uparte rzeczy na świecie” i przez długi czas maksyma ta i jej oczywistość robiły za swoisty wzorzec z Sèvres. Niestety, obecnie fakty traktuje się z coraz większą rezerwą. Szczególnie widać to w sposobie opisywania wydarzeń historycznych. Atrakcyjność i „fajność ” są ważniejsze niż prawda. Dlatego współczesny odbiorca ogląda ciemnoskóre damy dworu w serialu o XVI-wiecznej Anglii i zachwyca się przygodami potomka Walkirii, „szlachetnego bojownika o wolność i demokrację”, grafa Clausa ze Stauffenbergów.

T

ADAM ZDANOWSKI

o, co dałoby się usprawiedliwić w odniesieniu do kultury masowej, nie znajduje uzasadnienia w literaturze faktu. To się odnosi do książki Szwedki Elisabeth Åsbrink 1947. Świat zaczyna się teraz, laureatki Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Uwielbiam podróżować z Herodotem, lecz biorąc pod uwagę to, co dzisiaj wiemy o Kapuścińskim i jego twórczości (nie tylko w świetle biografii Artura Domosławskiego), informacja o tej nagrodzie to raczej ostrzeżenie niż rekomendacja. Uprzedziłem się, jednak temat był frapujący, a pomysł na książkę znakomity, więc rzuciłem się na nią jak... książę Bogusław na Oleńkę. I z podobnym skutkiem. Autorka skutecznie ostudziła mój zapał już we wstępie, na 3 stronach wyliczając straty po wojnie i ani razu nie wspominając Polski. Roni w zamian krokodyle łzy nad cierpieniami Niemców. Tragiczne losy Wiener Neustadt i Berlina wyostrzyły mój krytycyzm. Jak się okazało, słusznie. Rok 1947. Dwa lata po wywołanej przez Niemców rzezi, która zmniejszyła populację ludzką o ponad 60 milionów istnień. Jak o tym zapomnieć? A może to konieczne? Życie nieustannie podąża dalej, mimo usilnych starań człowieka, pielęgnującego w sobie gen autozagłady. Te pytania pojawiają się wprawdzie na marginesach, lecz mimo wysiłków autorki odpowiedzi mają mało uniwersalny charakter. Dwanaście miesięcy

1 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

drugiego roku pokoju autorka przepuściła przez ciasne sito swoich wspomnień i wyobrażeń o nich. Razi nachalny prezentyzm, przez co jej opowieść o roku 1947 traci odcień obiektywizmu. Nie wiem, dlaczego uznano tę opowieść za literaturę faktu, skoro opisywane wydarzenia Åsbrink zna wyłącznie z gazet, wspomnień i książek? Trudno nawet rozważać znany reporterski dylemat, czy autorka jedynie rejestrowała i opisywała świat, czy też kreowała jego wizję w zgodzie z jakąś ideą? Åsbrink opowiedziała się za tą drugą częścią dylematu. Trudno obronić tezę, że wybrane przez nią wątki dają przekrojowy obraz tamtego świata: Norymberga, odradzający się tu i ówdzie

Elisabeth Åsbrink, 1947. Świat zaczyna się teraz, Wydawnictwo Poznańskie (www.wydawnictwopoznanskie.com.pl). Przekład Natalia Kołaczek. Str. 286.

nazizm, antysemityzm (oczywiście!) w Europie Środkowej, rasizm w Hollywood, narodziny słynnego „kałacha”, plan Marshalla, UFO… uff, istny groch z kapustą. Z jednej strony podział Palestyny i Indii oraz początki regulacji dotyczących ludobójstwa, czyli wydarzenia doniosłe i istotne, z drugiej – związek ikony feminizmu Simone de Beauvoir i Nelsona Algrena, czyli prototyp patchworkowych romansów celebrytów. Klucz doboru? Wedle autorki następujący: Zdarzenia układają się obok siebie, a ja spośród nich wybieram (...). To proste równanie: czas, wydarzenia plus wybór. Wynik: drut kolczasty. Według mnie, to przejaw tego, co Paweł Lisicki nazwał holocaustianizmem. Wyznawcy tej nowej religii dzielą historię świata na okres przed i po holokauście, opowieściami o Zagładzie wypierając inną narrację o wojnie. Ów drut kolczasty, w zasadzie opleciona nim rodzinna opowieść, to miała być w zamyśle autorki fastryga łącząca wszystkie inne wątki. Tymczasem ani ta historia wyjątkowa, ani wciągająca, przynajmniej dla polskiego czytelnika, którego program minimum obejmuje Opowiadania Borowskiego, Medaliony Nałkowskiej, Rozmowy z katem Moczarskiego czy wspomnienia Grzesiuka. Wynurzenia Åsbrink o koszmarze wojny z perspektywy węgierskiego Żyda nie wywołują nadzwyczajnych wrażeń. Być może autorka jest tego świadoma, dlatego sięga po dopalacze, podkręcając historię, koloryzując ją, czasami mijając się z prawdą. Katarzyna Tubylewicz napisała, że to ważna, inteligentna i otwierająca oczy na wiele spraw opowieść. Użyłbym raczej określenia zgrabna. Czy ważna? Śmiem wątpić. Rzeczywistość 1947 była bardziej fascynująca. Zachęcam do samodzielnego przyjrzenia się tym 12 miesiącom, bez przewodnictwa Elisabeth Åsbrink i jej reportażu.


FELIETON

CHOĆBY CAŁY STADION GWIZDAŁ...

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach / wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ZBIGNIEW HERBERT, Przesłanie Pana Cogito

W życiu stajemy przed niełatwymi wyborami. Dokonując ich, szacujemy i oceniamy, co jest dla nas ważne, a co nie jest. Pewnie zdarza nam się rozważać, czy nie warto czegoś poświęcić albo od czegoś odstąpić – po to, aby być skutecznym, lubianym, fajnym. Albo po prostu mieć święty spokój.

Fot. Magdalena Ostrowicka

C

zy we współczesnym świecie wierność sobie i swoim ideałom to szansa, czy trudny obowiązek? Warto być wiernym swoim ideałom? Walczyć do końca, mając nadzieję, że coś można zmienić? Zgodnie z regułami gatunku, felieton powinien być niedługi, lekki w formie, dowcipny i prezentować osobiste zapatrywania autora na jakiś – w miarę aktualny – temat. Nagromadzenie istotnych wydarzeń z ostatnich tygodni daje tematów co niemiara. Zamiast jednak pisać o każdym, szukałam wspólnego mianownika dla wszystkich. Nie potrafiłam od razu go zdefiniować, ale wiedziałam, że jest. Znalazłam go i uformowałam w pytania, które postawiłam na wstępie. W konsekwencji będzie bardzo osobiście, nie wiem jedynie, czy dowcipnie, biorąc pod uwagę to, o czym piszę. Nasz osobisty system wartości i życie zgodne z kierunkiem wyznaczonym przez wewnętrzny kompas moralny decydują o tym, jakimi ludźmi jesteśmy i jaką rolę odgrywamy w społeczeństwie. Wierność zasadom to sprawa wyjątkowo ważna. Dzięki temu możemy żyć w zgodzie z samym sobą. Albo jesteśmy prawi i moralni, albo nie jesteśmy. Nie da się być trochę w ciąży, dla mnie to proste i oczywiste. Obawiam się jednak, że dziś to postawa niemodna, passé. zdecydowanie za mało cool. Dominuje wszechobecny relatywizm. Zastanawiam się, dlaczego ludzie nie biorą życia wprost? Dlaczego nie mówią sobie prawdy? W imię czego nakładają maski i ukrywają swoje ja, tłamsząc je poprawnościowymi oczekiwaniami otoczenia? Czy dlatego, że boją się, co pomyślą inni? Boją się konsekwencji? Boją się, że coś pójdzie nie po ich myśli? Inni i tak zobaczą i usłyszą to, co będą chcieli zobaczyć i usłyszeć. Czasami trzeba stanąć po właściwej stronie,

MARTA ZDANOWSKA nawet jeśli po tej stronie będziemy sami. Nie zmieniajmy się pod cudze dyktando. Szanujmy się sami, aby inni nas szanowali. Pozostać wiernym!... Niezmiennie iść, omijając przeszkody, nie tracąc nadziei. Pięknie brzmią te słowa, prawda? Łatwo mówić, trudniej zrobić – ale nie jest to niemożliwe. Wielu z pewnością zadaje sobie pytanie: cóż mi przyjdzie z tego, że nie poddam się światu? Będę sławny, podziwiany, kochany? Może tak, a może przeciwnie. Ale nie o to chodzi. Nasze życie jest tylko chwilą w historii świata, jedynym takim momentem, by spełnić swoje marzenia, doprowadzić misję do końca, zapisać się dobrze w pamięci choć jednego człowieka. Zostać anonimowym bohaterem. Może świat nigdy nie dowie się, co zrobiłeś, ale ty będziesz wiedział. Czasami mam wrażenie, że jestem jakby nie z tego świata, bo trwam przy swoich wartościach. Wartościach, które dziś dla

wielu wydają się absurdalne. A ja pozostaję sobą i wiem, że jestem normalna. Nie przepadam za futbolem, ale sięgnę do piłkarskiego przykładu. Polska drużyna piłkarska z lat 70. była potęgą. W ciągu 6 lat zdobyła złoto i srebro olimpijskie oraz zajęła 3. miejsce na MŚ w Niemczech. Kapitanem drużyny był Kazimierz Deyna. Znakomity piłkarz, jeden z najlepszych rozgrywających w historii. Deyna od dziecka grał w drużynie warszawskiej Legii, a to był wtedy bardzo nielubiany klub. I zdarzyła się taka sytuacja: Polacy grali mecz z Portugalią, decydujący o awansie do finałów MŚ w Argentynie. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie było sto tysięcy ludzi. Niechęć do Deyny była tak wielka, że ile razy był przy piłce, tyle razy kibice przeraźliwie gwizdali. Zbliżał się koniec meczu. Rzut rożny dla Polski. Do piłki podchodzi Deyna i zdobywa gola bezpośrednim strzałem z rogu. Polscy zawodnicy szaleją z radości, reprezentacja awansuje do turnieju, a sto tysięcy ludzi... gwiżdże. Słyszałam kiedyś, jak mój mąż opowiadał tę historię synowi, kiedy ten przechodził trudny okres w gimnazjum. Dlaczego przywołuję ten przykład? Po to, żebyśmy pamiętali, że zawsze, bez względu na okoliczności, należy robić to, co robimy, najlepiej jak potrafimy. I zawsze zgodnie ze swoimi zasadami i wartościami. Choćby cały stadion gwizdał... Taką postawą można dać świadectwo, dodać odwagi, przywrócić nadzieję. Warto być wiernym swoim ideałom, to one oświetlają drogę w ciemnościach. To one nas prowadzą. I mimo że czasem przypomina to spacer po krawędzi wulkanu – warto. Ludzie nie rozumieją tych, którzy mają odwagę sprzeciwiać się innym, nie ulegają presji tłumu, nie płyną z prądem. Najpierw śmieją się i szydzą, potem – ci mądrzy – nabierają szacunku. Głupimi nie warto się przejmować.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 7


LITERATURA

ARABSKIE

NOCE I DNIE

Z TANYĄ VALKO, AUTORKĄ WYDANEJ WŁAŚNIE POWIEŚCI ARABSKI RAJ, DZIESIĄTEGO TOMU BESTSELLEROWEJ ORIENTALNEJ SAGI, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN ma pani relacje z czytelnikami? O co pytają? No i z drugiej strony – czego dowiaduje się pani o Polakach?

niczym ojca oraz w butiku i salonie mody ślubnej Gala mojej mamy dorabiałam sobie w czasie studiów. Jednak przez lwią część życia wykonywałam zawód nauczycielki i sekretarki-asystentki. Kiedy już trochę stanęłam na nogi, mogłam pomyśleć o pisarstwie. Pisarz to coś więcej niż zawód. Tego nie da się wyuczyć – z tym się trzeba urodzić.

Czytelnicy mnie uwielbiają, a ja ich. Cieszymy się wzajemną adoracją, choć na spotkania przychodzą nie tylko moi fani, ale także antagoniści. Nie występują oni jednak tylko przeciwko mnie lub moim książkom, ale głównie przeciwko całemu orientalnemu, obcemu światu, przeciwko Arabom, islamowi... To przykre, ale w czasie tras autorskich spotykam się z dużą dozą rasizmu. Ja staję zawsze po słusznej stronie – absolutnie nie bronię fundamentalistów islamskich, dżihadystów czy terrorystów, ale nie wolno nam uogólniać. Nie każdy Arab to drań, gwałciciel, morderca czy terrorysta! Nie dajmy się zwariować! Wszystkie te niuanse staram się spokojnie tłumaczyć, nieraz podczas bardzo burzliwych dyskusji. Czytelnicy doskonale znają moje książki, niejednokrotnie po wiele razy czytają Orientalną sagę. Jednak nadal w naszym kraju pokutuje ignorancja, jeśli idzie o odległe strony i rządzące tam prawo. Tutaj wkraczam ja, służę wiedzą i doświadczeniem. Od jakiegoś czasu w przypisach i zakończeniach moich powieści umieszczam krótkie kompendia wiedzy na temat islamu i historii krajów arabskich. Chcę, żeby Polacy jak najwięcej wiedzieli, bo wtedy przestaną się bać i tym samym fałszywie oceniać przybyszy z Bliskiego Wschodu. Także w czasie spotkań wyjaśniam, jaką gehennę przeżywają ludzie mieszkający w Syrii, Iraku, Afganistanie czy Libii – i tłumaczę, przed czym uciekają.

Odbyła pani właśnie wiele wiosennych spotkań autorskich, m.in. w Puszczykowie, Nowym Tomyślu, Polkowicach, Rakoniewicach, Koziegłowach, Swarzędzu, Dębowcu, Strumieniu, Jasienicy, Bestwinie, Bielsku-Białej i Warszawie. Jakie

Czemu w prozie pojawiła się Tanya Valko? Skąd ów pseudonim? Wielokrotnie mówiła pani, że nie może żyć bez krajów arabskich, tymczasem rok temu – po ponad 25 latach na obczyźnie − wróciła pani do Polski. Czy ma to związek

TANYA VALKO Arabistka, tłumaczka z czeskiego, angielskiego i arabskiego, projektantka

i producentka ekskluzywnej odzieży do butików, bizneswoman, hotelarka,

nauczycielka polskiego i angielskiego, wytwórca powrozów, asystentka amba-

sadorów RP w Libii, Arabii Saudyjskiej i Indonezji, niepisany attaché kulturalny,

pisarka... Coś pominąłem? Jaki jest pani właściwy zawód w tak bogatym życiu, pani Tanyu?

Z wykształcenia jestem filologiem – bohemistką i arabistką. Powroźnik, bizneswoman i projektantka odzieży to zawody odziedziczone po rodzicach. W zakładzie powroź-

1 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


fot. Z archiwum autorki

fot. Z archiwum autorki

PISARKA W RIJADZIE, STOLICY ARABII SAUDYJSKIEJ

z faktem, że ostatnie pani powieści głęboko wnikają w problemy fundamentalizmu islamskiego, dżihadu, terroryzmu? Boi się pani kogoś, czegoś?

nie północną Afrykę, ulubione i tanie kraje, jak Tunezja czy Egipt, lecz Azję, o której znowu niewiele wiedzą i wydaje im się ona rajem na ziemi. Na pewno jest tam mniejsze prawdopodobieństwo zamachów terrorystycznych, a tego przecież najbardziej się boimy, choć obecnie Sri Lanka jest wyjątkiem, który potwierdza regułę. Akcja pani powieści toczy się w Libii, Arabii Saudyjskiej, Katarze, Emiratach Arabskich, Syrii, Libanie, Jordanii, a także w Azji. Prezentuje nam pani świat niesamowitego bogactwa i władzy. Dlaczego Orient tak panią zachwyca? Kiedy i w jakich okolicznościach zaczęła się ta fascynacja krajami muzułmańskimi? Który z tych krajów jest pani najbliższy?

Przedstawiam świat bliskowschodniego bogactwa, ale też biedy i nędzy, miłości i zrozumienia oraz nienawiści. Z jednej strony dobroci i szczodrobliwości, a z drugiej mordów. Nie powiedziałabym, że Orient mnie zachwyca, ale fascynuje. To, co jest złe i okrutne – krytykuję, to, co godne pochwały – chwalę. Odnalazłam się na kierunku

studiów, jakim była arabistyka, i to wszystko. Jestem przykładem człowieka, który pracuje zgodnie z powołaniem, bo zawsze na pierwszym miejscu jestem arabistką, a że Bóg nie poskąpił mi talentu pisarskiego, to z tego połączenia wyszła Tanya Valko. Ktoś mnie kiedyś nazwał Sienkiewiczem krajów arabskich. Bardzo jestem z tego tytułu dumna. Jeśli idzie o ulubiony kraj arabski, to jest nim Libia. Pierwszy odwiedzony przeze mnie i ten, w którym najdłużej mieszkałam, bo ponad 13 lat. W jakim momencie życia poczuła pani literacki zew? To znaczy, kiedy uznała pani, że odtąd będę pisarką, bo mam wiedzę, znam realia i potrafię budować fabularne opowieści?

Jakby tak można było sobie powiedzieć: od dzisiaj jestem pisarzem!... Czy ten, kto pisze, a nie wydaje, jest pisarzem? Już w podstawówce pisywałam wiersze do szuflady i dla przyjaciół, pierwszy zaś ukazał się drukiem, gdy miałam 18 lat. Później były reportaże do gazet. Tłumaczenia. To, czy ma się talent literacki, czy nie, czy ma się

Fot. Stanisław Bubin

fot. Z archiwum autorki

Tanya Valko to pseudonim, który powstał na początku mojej pracy twórczej, kiedy zaczęłam pisać o krajach Orientu, islamie, muzułmańskim prawie szariatu. Zdecydowałam się na niego ze względów bezpieczeństwa, gdyż, jak pan wspomina, poruszam kontrowersyjne tematy, które nie każdemu mogą się podobać. Po 25 latach spędzonych w krajach muzułmańskich jestem już zmęczona życiem w ciągłym stresie i zagrożeniu. Nikt nie grozi mi personalnie, lecz obecna sytuacja zagraża wszystkim, którzy tam żyją. Ataki terrorystyczne zbierają krwawe żniwo (vide: Sri Lanka w kwietniu 2019). W Polsce rozkoszuję się klimatem, nawet jak jest zimno, leje deszcz czy pada śnieg, czterema porami roku, łatwością życia i bezpieczeństwem. Powrót do Europy jest cudowny. Aktualnie nie ma już bezpiecznych arabskich czy muzułmańskich krajów. Odzwierciedla to fakt, że teraz turyści jako kierunek swoich wakacji wybierają

NA ARABSKIM WESELU

TARGOWISKO W SANIE, STOLICY JEMENU, ZALICZANEJ DO NAJSTARSZYCH MIAST ŚWIATA

PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE W KSIĄŻNICY BESKIDZKIEJ W BIELSKU-BIAŁEJ

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 1 9


fot. Z archiwum autorki NA PUSTYNI RUB AL-CHALI W POŁUDNIOWEJ CZĘŚCI PÓŁWYSPU ARABSKIEGO

wenę twórczą, nie jest zależne od człowieka. Jest to dar. Ale niewiadomym jest, czy pomimo uzdolnień i dobrego pióra będzie się pisarzem. W tym względzie można sobie jednak pomóc, składają się na to różne okoliczności. Trzeba do tego dążyć i znaleźć się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Większość ludzi pisze do szuflady albo wydaje jedną książkę, która szybko idzie w niepamięć. Ten, kto zaistnieje na rynku literackim, jest szczęściarzem. Zależy to od wielu czynników. Zdarza się też, że talent nie ma z tym nic wspólnego. Ma pani znakomity warsztat i genialnie łączy historie, jakie zdarzyły się naprawdę, z fikcją literacką, z kreacjami, którą prowadzą czytelników za kulisy wydarzeń i każą im się zastanawiać, czy może istotnie takie były ich przyczyny. Bawi panią wymyślanie rozmaitych życiowych prawdopodobieństw, takich jak w Arabskim raju – Polki, która poślubiła Araba i Arabki, która pokochała Polaka?

Życie pisze najlepsze scenariusze, trzeba być jedynie bacznym obserwatorem. W moich powieściach wiążę prawdziwe historie, właśnie z życia wzięte, z fikcyjnymi pomysłami. Realne zdarzenia umieszczam w kokonie literackiej fikcji. Wiele kulisów historycznych zdarzeń znam, bowiem pracując w kuluarach dyplomacji o wielu sprawach się słyszało, w wielu osobiście uczestniczyłam. Miało to także miejsce, gdy idzie o bułgarskie pielęgniarki, oskarżone o zainfekowanie wirusem HIV prawie 500 libijskich dzieci i uwięzione w Libii przez długie 8 lat. Tę sprawę znam od podszewki, mam informacje, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. W Arabskim raju czytel-

2 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

nicy poznają je z pierwszej ręki. Znam wiele ludzkich losów, wiele Polek szczęśliwych i nieszczęśliwych, które poślubiły Arabów. Na karty książek przelałam tylko część mojej wiedzy. Sytuacja Arabki, która zakocha się w nie-muzułmaninie jest dużo gorsza, bowiem oficjalnie niedozwolona i grzeszna. Zdarza się dużo rzadziej, lecz znów opisuję taki precedens w mojej ostatniej powieści. Na miłość nie ma rady! Nie ma mądrych, żadne zakazy nie działają. Mocno się pani wczuwa w losy swoich bohaterek, zwłaszcza Doroty i jej córek, Marysi i Darii? Kto jest pierwszym czytelnikiem pani tekstów? Wsłuchuje się pani w głosy czytelników, rodziny, znajomych? Z kim pani konsultuje rozwój fabuły?

Muszę mocno przeżywać opisywane sytuacje, w których znajdują się moi bohaterowie, inaczej tekst, który przelewam na papier, byłby niewiarygodny i bez uczuć. Czytelnicy chwalą sobie moje zaangażowanie. Zawsze z uwagą czytam recenzje na temat moich powieści i wyciągam z nich wnioski. Cenię sobie także konstruktywną krytykę. Nieraz czytelniczki piszą do mnie i pytają o ciąg dalszy. Albo o szczegóły, których nie ujawniłam. Mówią także, o czym chciałyby się dowiedzieć w następnych tomach sagi. Książkę piszę sama, więc nie muszę z nikim jej konsultować. Pierwszą osobą, która wprowadza zmiany, daje uwagi i czasami nawet mnie łaje, jest moja pani redaktor.

5 latach pobytu w tym jakże trudnym, ortodoksyjnym muzułmańskim kraju. Okruchy raju i Miłość na Bali to reminiscencje z Azji i ukazanie jej prawdziwego oblicza. Arabska krucjata, Arabski mąż i Arabski syn mówią o najnowszej historii krajów arabskich, o wojnie i nieszczęściu, o samozwańczym kalifacie i pseudo-Państwie Islamskim oraz o milionowym uchodźstwie. W Arabskim raju zaglądamy w przyszłość – może jest jeszcze szansa na to, by w krajach arabskich zapanował pokój? Może znajdziemy tam przysłowiowy Eden, krainę szczęśliwości i bezpieczeństwa? A może pozwolimy odnaleźć mekkę Arabom i innym uchodźcom w Polsce? Do kogo adresuje pani swój przekaz w tym arabskim cyklu powieściowym? Na kartach pani książek wątki związane z miłością, szczęściem i rodziną przewijają się bezustannie.

Moje książki są adresowane do wszystkich. Nie tylko do kobiet, bowiem coraz więcej panów przyznaje się do czytania Tanyi

Orientalną sagę odbieram jako rodzaj misji – przekonania nas, że wszystko, co arabskie jest wyjątkowe: ludzie, uczucia, zabytki, architektura, kuchnia, kolory, zapachy... Czy o to chodzi?

Na pewno realia arabskie są inne od tych, jakie znamy na co dzień. Zaś wszystko, co jest inne, nas przeważnie przeraża i zniechęca. Dlatego staram się świat Orientu przybliżyć polskiemu czytelnikowi. Pierwszą powieść, Arabską żonę, napisałam ku przestrodze dla polskich dziewcząt i kobiet, by dobrze przemyślały związek z człowiekiem o odmiennej kulturze i religii. Arabska córka to kontynuacja pierwszej części. Arabska krew ukazuje przebieg arabskiej wiosny na terenie Libii i Bliskiego Wschodu. W Polsce prawie nic się o tym nie mówiło. Arabska księżniczka to moje pożegnanie z Arabią Saudyjską po długich

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka (www.proszynski.pl) mamy dla Was 4 egz. książki Tanyi Valko Arabski raj. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Kim są w Orientalnej sadze Hamid Binladen i Jasem Alzani? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.


Valko i przychodzi na spotkania. Widzę też dużo młodych twarzy, co ogromnie mnie cieszy. Niektórzy nauczyciele wybierają moje książki jako lekturę szkolną. Są czytelnicy, którzy opierają na moich powieściach swoje prace licencjackie czy magisterskie. Orientalna saga na dobre wpisała się już w polską kulturę, a ja spełniam swoją misję: ukazuję odległy orientalny świat mieszkańcom znad Wisły. Jako płodna pisarka na pewno ma pani patent na doskonałą organizację czasu? Bez życiowej dyscypliny mało komu udałoby się zrobić tyle rzeczy. Jak pani urządza sobie zwykły twórczy dzień? Ile czasu poświęca na pisanie i co jeszcze, prócz tworzenia, panią zajmuje? Proszę ujawnić kilka tajemnic pisarskiego warsztatu. Jak długo przygotowuje się pani do napisania każdej nowej książki?

Rzeczywiście, nie mam kłopotów z przelewaniem słów na papier, co zresztą widać po tym wywiadzie (śmiech). Każdy powinien się dobrze zorganizować, inaczej nie osiągnie zamierzonego celu. Zbieranie materiałów zajmuje mi najwięcej czasu, bo nie piszę książek „o niczym” i zawsze przekazuję w nich wiedzę. Samo pisanie to przyjemność, „chwila-moment”. Będąc nauczycielką języka polskiego, polecałam uczniom przed napisaniem czegokolwiek – wypracowania, rozprawki, eseju – ułożyć plan. U mnie różni się to tym, że nazywam go spisem treści. Na nim bazuję, choć on wielokrotnie ewoluuje lub zmienia się diametralnie. Dobry plan-spis treści to połowa sukcesu. Piszę przeważnie po zmierzchu, najczęściej w nocy – widać jestem książkowym wampirem. Wtedy najlepiej funkcjonuję, a około północy mój mózg wchodzi na wyższe obroty. Do 2018 roku, przez ponad 20 lat, pracowałam na pełny etat w Ambasadach RP i pisałam. Do tego miałam mnóstwo zajęć związanych z działalnością polonijną za granicą oraz z reprezentacją dyplomatyczną mojego męża. Oprócz tego zawsze znajdowałam czas na fitness i sport – minimum 3 razy w tygodniu zajęcia w klubie, ze 3 razy pływanie, wcześniej był tenis, squash, jogging... Były też czasy, że działałam jako trenerka aerobiku. Do sportu w komplecie konieczna jest dieta, więc sama gotowałam i gotuję, układam programy żywieniowe i treningowe dla siebie, rodziny i przyjaciół, eksperymentuję. Aktualnie nie pracuję już w ambasadzie, ale cała reszta

KOLEJNOŚĆ CZYTANIA SAGI – OD ARABSKIEJ ŻONY DO ARABSKIEGO RAJU

zajęć jest niezmienna. Doszły mi dość wyczerpujące trasy autorskie po Polsce i cudowne spotkania z czytelnikami, więc nie nudzę się i nie zasypiam gruszek w popiele. Orientalna saga jest hitem rynku czytelniczego. To rzadkość w kraju, w którym czyta się mało, a wiedza historyczna i geograficzna nie stoją na najwyższym poziomie. Osiągnęła więc pani sukces! Co się na niego złożyło? Jak pani sądzi, na czym polega fenomen ich popularności?

Począwszy od Arabskiej żony, która w pierwszym tygodniu sprzedała się w ilości 10 tys. egzemplarzy, moje książki są rozchwytywane. Najważniejszy jest temat – byłam pierwszą polską pisarką poruszającą kwestię arabsko-polskich związków mieszanych. Umieszczenie Polek w akcji powieści w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie także było strzałem w dziesiątkę. To, co też porywa czytelnika, to styl pisarski. Nie genialny i nadęty, nie polonistyczny, nauczycielski, stricte poprawny, bo posługuję się żywym językiem mówionym. Ja moje książki opowiadam jak najlepszą historię koleżance przy kawie. Dzięki temu moich książek się nie czyta – je się połyka.

Porównuje się mnie do Szeherezady, a wiadomo, że ta bohaterka Baśni tysiąca i jednej nocy miała gadane!... Gdy już wyda pani ostatni tom swojej sagi, to... wyruszy znowu w daleki świat, odpocznie, zacznie nową sagę? Czego jeszcze może się spodziewać pani fanklub za rok, za parę lat? Czym nas pani zaskoczy?

Nieprędko zakończy się Orientalna saga, bo pomysłów nadal mam bez liku i już za rok można się spodziewać kolejnego tomu pt. Arabski książę. Po świecie włóczę się non stop, bowiem mam duszę globtrotera czy zwykłego włóczykija i nic na to nie poradzę. Planuję wydanie kolejnego poradnika, tym razem z przepisami diety KARDIO. Może w przyszłym roku pojadę w trasę autorską gdzieś dalej, bowiem swoich fanów mam także w Niemczech, Anglii i Irlandii i za oceanem, w USA. Szykujcie się: I’m coming! Dziękuję za rozmowę.

Więcej informacji o Autorce i jej książkach na stronach www.tanyavalko.pl i www.proszynski.pl

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 1


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

CENTRUM SZKOLENIOWOROZMOWA Z MAŁGORZATĄ GELNER-MARTYNIAK, WSPÓŁWŁAŚCICIELKĄ CENTRUM SZKOLENIOWO-DORADCZEGO C&T W BIELSKU-BIAŁEJ

Kiedy powstało Centrum Szkoleniowo-Doradcze C&T? Co panią skłoniło do założenia takiej firmy?

Centrum Szkoleniowo-Doradcze C&T powstało 2 lata temu w Bielsku-Białej. Ponieważ jestem kosmetologiem i ekspertem w dziedzinie zdrowia i urody, pomyślałam, że mogę stworzyć warunki do przekazywania wiedzy z zakresu medycyny estetycznej, między innymi karboksyterapii igłowej, mezoterapii, wypełniaczy, metod zdobienia paznokci. Tak też się stało. Z czasem oprócz szkoleń medycznych pojawiły się inne, na przykład z zakresu marketingu internetowego dla niezaawansowanych, czyli dla osób, które dopiero zaczynają działalność gospodarczą i chcą zbudować markę. Kursy cieszyły się dużym zainteresowaniem i uznaniem klientów. Nasze zajęcia teoretyczne uzupełniane były warsztatami, a więc umiejętnościami praktycznymi. Powodzenie mają również kursy dotyczące efektywnej komunikacji, WordPressu, technologii webowych czy skutecznego handlowca. Jaką gwarancję ma uczestnik, że szkolenie będzie efektywne i na wysokim poziomie?

Fot. Magdalena Ostrowicka / Mua Ewa Heczko

Taką gwarancję daje certyfikat DEKRA, poświadczający wysoką jakość świadczonych przez nas usług. Ta instytucja jest częścią międzynarodowego koncernu DEKRA SE z siedzibą w Stuttgarcie. Od niemal stu lat na świecie i od dwudziestu lat w Polsce eksperci DEKRA pracują na rzecz zwiększania poziomu bezpieczeństwa i jakości we wszystkich dziedzinach życia. Przygotowania do założenia firmy C&T trwały pół roku, nim ruszyliśmy. Chodziło o przygotowanie dokumentacji i kadry do audytu DEKRA. To było dość trudne, ale ostatecznie audytor przyznał nam wysokie świadectwo usług. Dodam, że certyfikat nie jest przyznawany „raz na zawsze”, co roku musi być odnawiany, to znaczy całą procedurę trzeba przejść od początku. Audytor ponownie sprawdza dokumentację, formularze i procedury obowiązujące w firmie w trakcie każdego szkolenia, a także zakres udzielanych przez nas informacji na stronie internetowej.

2 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

-DORADCZE C&T Bez certyfikatu firma szkoleniowa nie może działać?

Owszem, może, ale nie znajdzie się wówczas w Bazie Usług Rozwojowych, a to oznacza, że nie będzie miała szans na organizowanie szkoleń dla firm z dofinansowaniem ze środków Unii Europejskiej, a one stanowią specjalizację naszej firmy. Szkolenia z dofinansowaniem pomagają właścicielom firm w podnoszeniu kwalifikacji własnych i pracowników, dzięki czemu przyczyniają się do rozwoju biznesu, wzrostu konkurencyjności i, co najważniejsze, nie obciążają zanadto budżetu przedsiębiorstw. Kto korzysta z dofinansowania, komu pomagacie?

Jak wspomniałam, jesteśmy wpisani do Bazy Usług Rozwojowych, dzięki czemu możemy pomagać skutecznie małym i średnim przedsiębiorstwom w aplikowaniu o środki unijne, a później w rozliczeniu dotacji z instytucją prowadzącą. Zainteresowanie pomocą w tym względzie jest bardzo duże. Tym większe, że kryteria pozyskiwania środków są złożone i nie jest łatwo aplikować o dofinansowanie z programów unijnych. Skutecznie pomagamy więc firmom w wypełnianiu wniosków kierowanych do Funduszu Górnośląskiego SA, obsługującego programy unijne. Fundusz Górnośląski jest w naszym regionie najistotniejszym podmiotem udostępniającym nowoczesne instrumenty finansowe, wspierające rozwój sektora publicznego i prywatnego. Czy macie w ofercie także szkolenia dla osób indywidualnych, czy tylko dla firm?

Dla każdego zainteresowanego, dla osób fizycznych i dla firm. Jesteśmy w stanie sprostać każdemu zapotrzebowaniu na szkolenia. Nabór i informacje o kolejnych kursach i warsztatach zamieszczamy na naszej stronie internetowej, można się zapisywać także telefonicznie. Mimo że działamy dopiero dwa lata, zgłasza się do nas dużo osób i firm. Szkolenia to wciąż rozwijający się rynek i zakładając tę firmę, trafiliśmy w dziesiątkę. Które kursy miały do tej pory największe wzięcie?

Swoisty boom przeżywaliśmy przy okazji RODO, czyli wprowadzenia w maju 2018

roku rozporządzenia unijnego zawierającego przepisy o ochronie osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych. Celem tego rozporządzenia jest doprowadzenie do pełnej harmonizacji prawa w ramach Unii Europejskiej i swobodnego przepływu danych osobowych. Ma ono pozwolić mieszkańcom Wspólnoty na lepszą kontrolę ich danych osobowych, ograniczyć biurokrację i zwiększyć zaufanie klientów do firm i instytucji. Po roku działania RODO muszę stwierdzić, że wielu właścicieli firm wciąż nie ma świadomości, jakie to ważne i jak wysokie grożą kary za lekceważenie i niedostosowanie się do tego rozporządzenia. Mnóstwo firm, zwłaszcza małych i średnich, nie załatwiło dotąd tej sprawy, licząc na to, że nie zostaną przez kontrolerów dostrzeżone. Dla nas ten rynek jest wciąż otwarty, stoimy przed perspektywą organizowania kolejnych szkoleń.

Kto je prowadzi? Jak rekrutujecie kadrę szkoleniową?

Na zajęcia przyjeżdża do nas świetny specjalista z Łodzi. Zależy nam na tym, by instruktorzy byli fachowcami najwyższej klasy, osobami sprawdzonymi, o ugruntowanej pozycji na rynku, przy tym komunikatywnymi, potrafiącymi przekazywać wiedzę. Do tej pory nie mieliśmy na naszą kadrę szkoleniową skarg, nikt nie wyrażał niezadowolenia ze sposobu prowadzenia zajęć. Od osób biorących udział w naszych szkoleniach ów specjalista z Łodzi otrzymywał wysokie notowania. Część osób wyraziła także chęć uczestniczenia w organizowanych przez nas w szkoleniach zamkniętych, bezpośrednio w firmach, gdzie ów wysokiej klasy specjalista przygotowywał na zlecenie dokumentację dotyczącą RODO. Później

otrzymywaliśmy podziękowania od firm, które przeszły kontrolę dokumentacji RODO. Z adnotacji kontrolerów wynikało, że została ona przygotowana wzorowo. To potwierdzenie wysokiej jakości naszych szkoleń. Jak równoważycie w trakcie zajęć teorię z praktyką?

Zależy nam na wysokich kwalifikacjach kadry i jakości szkoleń, dlatego duży nacisk kładziemy na część praktyczną. Instruktorzy są nie tylko teoretykami, ale też praktykami w swojej dziedzinie. To istotne, żeby każdy uczestnik odniósł korzyść praktyczną, przyswoił coś, co mu się przyda w jego dalszej działalności. Dlatego przy każdym kursie staramy się organizować pracę warsztatową – u nas w siedzibie albo w firmie klienta. To w ramach zajęć otwartych. Organizujemy też zajęcia zamknięte, właśnie w siedzibie klienta, pod potrzeby danej firmy. Gdy zakładaliśmy w firmie dokumentację RODO, wraz z trenerem prowadziliśmy też szkolenie dla pracowników. Była to usługa doradcza z dofinansowaniem ze środków unijnych na ten cel. Ile usług doradczych bezpośrednio w firmach już przeprowadziliście?

Co najmniej kilkanaście w całym województwie śląskim. Oprócz wspomnianego RODO i przygotowania dokumentacji, dotyczyły one między innymi strategii komunikacji marki, audytu stron internetowych i obsługi mediów społecznościowych. Doradztwo dla firm sprawdza się wtedy, gdy pracodawca nie może sobie pozwolić na wysłanie na szkolenie pracowników poza firmę, więc zmawia tego rodzaju usługę bezpośrednio u siebie.

C&T Centrum Szkoleniowo-Doradcze Sp. z o.o. Barlickiego 21 • Bielsko-Biała • tel. 509 020 088 • candt@onet.pl biuro@candtszkolenia.com.pl • www.candtszkolenia.com.pl www.facebook.com/candtCentrumSzkoleniowe

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 3


TRZY WERSY

BO JESTEM Z KRAJU POETÓW MÓWI KRZYSZTOF MACHA, POETA I PROZAIK

Dużo? Tak, chyba piszę dużo. Jeśli siedemnaście sylab to poemat – a tak przecież uważał na przykład Czesław Miłosz – zdarza się, że piszę kilka dziennie. A tak poważnie, im mniej słów, tym trudniej pisać. Przychodzi moment, w którym balans między rozumieniem czytelnika a przekazem autora staje się bardzo trudny. Ciekawe jest to, że za granicą Polska jest postrzegana jako kraj poetów, a poezji na półkach księgarskich niemal u nas nie ma, mimo że wydaje się co roku około 800 książek poetyckich. Stąd moja ostatnia poetycka miłość – haiku – i związane z nim inne japońskie formy poetyckie mają czasem więcej czytelników niż wcześniej wydane książki. Przy czym myślę tu przede wszystkim o Facebooku, gdzie często, nawet nikomu o tym nie wspominając, publikuję swoje haiku, a użytkownicy grup, w których jestem, komentują lajkami te teksty. Jeśli tekst poetycki wyświetla się dwu czy czterem tysiącom ludzi jednego dnia – to dużo czy mało? Są już na pana koncie cztery książki prozatorskie i trzy tomiki poetyckie, między innymi Przystanek Śmietnik, Niewystąpienie w pubie Manhattan i Dzień Lunatyka. Jaka była pana droga od dziennikarza do poety i od poety do biznesmena?

Zwolniłem się z gazety codziennej 4 czerwca 1989. Zrozumiałem, że Polska musi być inna, a ja postanowiłem wziąć swoje życie w swoje ręce. Tak zostałem przedsiębiorcą. Chciałem zapewnić to, co najlepsze najbliższym. Chciałem wsiąść do – wtedy tego jeszcze tak nie nazywałem – liberalnego pociągu. A potem każdego roku czułem, że ugniata mnie brak czegoś. Pamiętam, że w domu pojawiła się maszyna do pisania i arkusze papieru, ale za to brakowało czasu. Potem był krach, trafiłem na chwilę do więzienia, w jakimś sensie normalnie i po polsku zapłaciłem za odwagę myślenia w biznesie. Zagryzłem wargi i postanowiłem nie zmarnować tego czasu. Tak powstała pierwsza, do dziś niewydana książka, która pokazuje dramaty i absurdy sys-

2 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Marcin Tomalka

Podzielił pan swój czas na trzy części, w tym jedna jest tylko dla pana. Ta część na pisanie. Pozwolę sobie do niej wejść. Dużo pan pisze i dla kogo?

KRZYSZTOF MACHA

temu więziennego. Wydawnictwo, które ją odrzuciło, spytało: komu potrzebna jest taka książka? Rzeczywiście, pewnie nikomu... W każdym razie w tej książce są pierwsze próby poetyckie. Dalej nie wiedziałem, że jestem poetą, dalej nawet nie przypuszczałem, że mogę nim być. Ale kiedy siedemnaście lat później państwo polskie prawomocnie stwierdziło, że nie jestem przestępcą, byłem już zupełnie kimś innym. Poetą. Mieszka pan w Czeladzi, lecz na co dzień związany jest z bielskim środowiskiem kulturalnym. Jak się to stało? Kto przechadza się pomostem między Zagłębiem a Podbeskidziem?

W Bielsku-Białej pracuję na co dzień. To cudne miasto, wiele się dzieje. Po raz pierwszy też spotkałem się tu z lokalnym środowiskiem poetyckim, które ciepło mnie przyjęło. Ale potem odkryłem rodzinną Czeladź – miasto, które było od dawna sypialnią dla Śląska. Ze swoją 800-letnią tradycją, z własnym, do dziś jeszcze nieodkrytym Nikiszem, z malarzami siódmego dnia, z dobrymi sąsiadami... I jakoś się zakochałem. Długi to był proces, ale się stało. Czy pan wie, że największy na świecie znawca chmur pochodził z Czeladzi? Jaką wiedzę o sobie i świecie czerpie pan ze spotkań z czytelnikami?

Pisała Szymborska, że na sali dwa naście osób, połowa to rodzina, pamięta pan? Ale lubię te swoje spotkania, bo ludzie, którzy na nie przychodzą, niejeden raz odkrywają, że poezja może się podobać. Że wiersz podany przy świecach, w atmosferze klubu czy biblioteki, uderza słowami. Choć oczywiście bywają też zdarzenia anegdotyczne. Kiedyś w Bielsku-Białej zdarzyło mi się, że w połowie wieczorku wyszła ze spotkania lokalna poetka. Spytałem jej koleżankę, Hildegardę Gutkowską*), czemu? Dziś rozpoczyna się nowy sezon „M jak miłość” – odpowiedziała – a wieczorek rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem i coś musiała wybrać. Taki los poety... Lubi pan podróżować? Co osobie wrażliwej, twórczej, dają dalekie wyjazdy?

Moje podróże... Ech! W jakimś sensie je uwielbiam, ale one zawsze mnie zmieniają. Są niezwykle wyczerpujące, bo zaczynają się na długo przed wyjazdem, a kończą długo po nim. Albo w ogóle się nie kończą, tak jak to stało się z Japonią. To jest zwiedzanie kontekstowe, nurkowanie w kulturę odwiedzanych miejsc, łapanie nieoczywistych chwil i zdarzeń. Jeśli mogę przeczytać swój wiersz w pałacu szacha – warto, czy nie warto tego robić? Przed wyjazdem do Japonii ktoś zadał mi pytanie, dlaczego tam jadę. Zupełnie bez zastanowienia odpowiedzia-


Krzysztof Macha WYBRANE HAIKU

łem, że chciałbym zrozumieć, o co chodzi w haiku. Nie myślałem nad tą odpowiedzią, nie miałem wtedy napisanego ani jednego haiku. Gdybym pomyślał, odpowiedziałbym z pewnością inaczej. Moja podróż do Japonii musiała się więc rozpocząć całe lata wcześniej. A coś więcej o haiku, miniaturach japońskich. Skąd takie zainteresowanie nimi?

HAIKU NOWOCZESNE świt wiatrak Don Kichota już czeka blizna po matce rozsnuwam pułapki awangardy

HAIKU KLASYCZNE witki brzozowe całe już w pączkach nagie serce

jesienne czapki moje wymyślone włosy po chemii

leczo! mutter woła na obiad taté

kaszmirowy płaszcz rozpięła dwa guziki wiosna

pokój myśliwski w jesiennym słońcu mole rozszarpują lwa

zrudziały meszek pod opuszkami palców krawędź wulkanu

zielona ważka za progiem domu już obcy świat

spóźniony pociąg kręcą się po peronie zmarznięte liście

warsztaty haiku – papierowy żuraw prostuje skrzydła

stado szpaków na czereśni za płotem pestka księżyca

dalej bez śniegu buduję bałwana ze stron eseju

tłum niewidzących – co chwila ktoś potrąca ślepca

prom przez jezioro nierozłącznie samotni ja i paź żeglarz

kulig przed oknem z nietęgą miną koń na biegunach

gorąco rozpychają się byty w haiku

początek burzy pies nakrył łapą przymknięte oczy

wieczór na Tauzenie kukurydze prężą kolby gaśnie w oknach śnieg

w letnim kinie pół żartem pół serio strzelanina

dozorca śmierdzi w londyńskim zoo na ścianie Banksy

powidoki przelotny deszcz lśniący w górniczych czapkach spod zamkniętych powiek kryształowa łza kondukt

odległy grzmot startują samoloty na karuzeli

koniec wakacji samoloty w kolejce do posklejania

wieczór autorski pora na autografy haiku się bronią

polska jesień przez dziury w parasolu kapie słońce

HAIKU AWANGARDOWE kolarz zwycięski kolaż

1. uśmiech 1. rozmowa 1. życie

Po Autoportrecie z P., tomiku o trudnej relacji z dzisiejszą polskością, wziąłem głęboki oddech. Wyjazd do Japonii pomógł mi w tym sensie, że skupiłem się na haiku. To mający pięć wieków, dziś już światowy format, który w trzech obszarach – neoklasycznym, nowoczesnym i awangardowym – cieszy się sporym zainteresowaniem na świecie. Z pewnością jest nieoczywistą odpowiedzią na wyobcowanie z natury. Pośpiech, brak czasu czy niedostatki empatii. Społeczność haikowa, zorganizowana wokół Polskiego Stowarzyszenia Haiku, jest chyba najlepiej zorganizowaną społecznością poetycką w kraju. Owszem, obowiązują żelazne reguły klasyczne, ale dzięki nim widzieć jest czymś zupełnie innym niż zobaczyć, a uczestniczyć czymś innym niż być. Piękno wabi sabi pozwala zachwycić się potłuczoną i na nowo sklejoną filiżanką. Niejeden raz haijini mieszczą w 17 sylabach kwestie filozoficzne. W Japonii milion osób pisze haiku! A w USA poezja haiku jest nauczana w szkołach powszechnych. W Polsce, też od dziesięcioleci, poeci piszą haiku. Ale teraz – myślę, że głównie dzięki powszechności komunikatorów – ta forma poezji dobrze się rozwija i ma przed sobą przyszłość. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ STANISŁAW BUBIN *) Hildegarda Gutkowska, nieżyjąca już autorka wierszy, które znaleźć można m.in. w podręcznikach szkolnych.

KRZYSZTOF MACHA (1959)

mieszka w Czeladzi, w Zagłębiu Dąbrowskim. Pisarz, poeta, dziennikarz, menadżer. Autor trzech książek poetyckich: Niewystąpienie w pubie Manhattan, Dzieci umierają rosnąc, Autoportret z P. oraz powieści Dzień Lunatyka. Uczestnik polskiej szkoły klasycznego haiku KUZU. Od grudnia 2017 realizuje autorski projekt Wystawa wierszy w wybranych miejscach województwa śląskiego.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 5


Fot. Jared Winkler

RECENZJA

GŁÓWNA ULICA MIASTECZKA AVOCA W HRABSTWIE POTTAWATTAMA

AMERYKA W KUKURYDZY

Kiedy Bill Bryson miał 10 lat, zobaczył w telewizji dokument o Europie. W tedy zaczął czytać „National Geographic” z zamieszczonymi tam zdjęciami i chciał zamieszkać w Anglii. Albo w Rzymie lub Paryżu. Bill Bryson miał bowiem to nieszczęście, że urodził się w Des Moines, Iowa, USA. W stanie Iowa najbardziej zabójcza jest nuda – leży „na największej równinie po tej stronie Jowisza”. W dowolnym miejscu można wejść na dach jakiegoś domu i nie zobaczy się niczego poza jednostajną połacią kukurydzy.

2 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Literary-Arts

T

en wstęp jest konieczny, żeby zrozumieć, dlaczego Bryson chciał się wyrwać z Iowa. Urodził się w Des Moines w 1951 i swoją opowieść o małomiasteczkowej Ameryce zaczął od słynnego zdania „Pochodzę z Des Moines. Ktoś musi”. To stwierdzenie na stałe weszło do zasobów frazeologii. W zawodzie dziennikarza stawiał pierwsze kroki już w college’u, ale po drugim roku został skreślony z listy studentów, bo zamiast wrócić na rok trzeci, wybrał się z plecakiem na kilkumiesięczną wyprawę do Europy. Następnej wiosny znowu był w Anglii. Zatrudnił się w szpitalu psychiatrycznym w hrabstwie Surrey, żeby mieć na utrzymanie. Tam poznał pielęgniarkę Cynthię, która wkrótce została jego żoną. Po krótkim pobycie w USA na dokończenie studiów, w 1977 na dobre osiadł w Londynie, gdzie pracował jako dziennikarz w The Times i The Independent. Od Anglików nauczył się krótkich form literackich i zdolności ironizowania na każdy temat. Przez ponad dekadę wycierał redakcyjne kąty, aż któregoś dnia nieoczekiwanie zatęsknił za polami falującej kukurydzy, mostem na Missisipi w Davenporcie i mostem nad Missouri w Council Bluffs, za Iowa

BILL BRYSON


KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZYSK i S-ka (www.zysk.com.pl) mamy dla Was 3 egz. książki Billa Brysona Zaginiony kontynent. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Za co i od kogo autor książki otrzymał Nagrodę Kartezjusza? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

Fot. Jim Young

i Illinois, za czymś, co nazywa się krainą młodości, za ziemią rodzinną na kontynencie oddalonym od Anglii o 4 tys. mil. Wtedy postanowił, kierując się nostalgicznymi przesłankami, że odbędzie podróż do korzeni śladami wakacyjnych wypraw, jakie odbywał po Środkowym Zachodzie z rodzicami i rodzeństwem. Tak powstała jego pierwsza książka podróżnicza Zagubiony kontynent (1989), która natychmiast stała się bestsellerem i jest nim do dziś. Zachwycony wydawca zachęcił go do napisania kolejnej (Ani tu, ani tam. Europa dla początkujących i średnio zaawansowanych), po czym już bez szczególnych namów Bryson wydał następne bedekery: Zapiski z małej wyspy (o Anglii i Anglikach), Zapiski z wielkiego kraju (o Ameryce), Śniadanie z kangurami (o Australii), Piknik z niedźwiedziami (o szlaku Appalachów), Herbatka o piątej (o Wielkiej Brytanii). Wszystkie te książki, a także jego najsłynniejsze dzieła popularyzujące wiedzę (Krótka historia prawie wszystkiego i Naprawdę krótka historia prawie wszystkiego) ukazały się w Polsce nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka.

FLAGI USA I STANU IOWA NA POLU KUKURYDZY W GRAND MOUND

Mamy to szczęście, że właśnie teraz wyszedł w serii Naokoło świata jego pierwszy i, zdaniem wielu, najlepszy i najdowcipniejszy raport z podróży po prowincjonalnej Ameryce. Sam Bryson któregoś razu wyznał: „To dziwne, że zostałem autorem literatury podróżniczej, bo nie jestem zwierzęciem społecznym. Rozmawianie z ludźmi sprawia mi trudność”. Widać to po lekturze Zaginionego kontynentu – autor nie chce korzystać z prowincjonalnego języka i nie chce być uczestnikiem prowincjonalnej kultury. Chce być obserwatorem z boku. Ale zwiedzając ten obcy dla niego po tylu latach nieobecności kraj i konfrontując oglądaną zza okien chevroleta chevette codzienność ze wspomnieniami z dzieciństwa, zauważa na końcu, że mimo wszystko jest jego częścią i że mógłby w nim mieszkać. Osiedlony w Londynie emigrant z Des Moines, Iowa, swoją kronikę dwumiesięcznej podróży po 38 stanach USA napisał z myślą o Anglikach, lecz udało mu się stworzyć dzieło uniwersalne, dla wszystkich. Bryson pokonał swoim chevroletem ponad 14 tys. mil. Wszystko po to, by odnaleźć miasteczko idealne (nie odnalazł) i opisać Europejczykom amerykańskie dziwactwa. Lektura to znakomita, a komiczne i ironiczne komentarze wcale nie nużą i bywają naprawdę śmieszne, zwłaszcza dla zwolenników Monty Pythona (próbka: „Gdy opowiesz któremuś z mieszkańców Iowa dowcip, jesteś świadkiem wyścigu między jego mózgiem a wyrazem twarzy”). Bryson jest mistrzem kpiny, bazującej na autoironicznej anegdocie zakończonej mocną wyrazistą puentą.

„Widziałem niemal wszystko, co chciałem zobaczyć, a nawet o wiele więcej. Miałem wiele powodów do zadowolenia: nie zastrzelili mnie i nie okradli, samochód mi się nie zepsuł, ani razu nie zaczepili mnie świadkowie Jehowy, nadal miałem w kieszeni 68 dolarów i czystą parę majtek. Czegóż można chcieć więcej? ”. W drodze śladami wakacyjnych eskapad z ojcem, autor nie pcha się w żadne niebezpieczne miejsca, nie snuje intelektualnych refleksji, w zasadzie tylko przemieszcza się z miasteczka do miasteczka, z hotelu do hotelu, z restauracji do restauracji. Ta metoda autostradowa sprawdza się znakomicie. Całkiem nieźle poznajemy coś, co jest kwintesencją amerykańskiej prowincji: nudę, monotonię, pola kukurydziane, motele, stacje benzynowe, galerie handlowe, fast-foody, zabytki, drogi stanowe, głuszę magazynów, gigantyczne parkingi i tory kolejowe prowadzące zazwyczaj do odległych fabryk samochodów. I mentalność mieszkańców wielu ospałych osad o dziwacznych nazwach. Zachęcam – zabierzcie się w drogę z Brysonem naokoło Ameryki, warto. STANISŁAW BUBIN

Bill Bryson, Zaginiony kontynent. Podróże po prowincjonalnej Ameryce (oryg. The Lost Continent: Travels in small-town America). Przekład Tomasz Bieroń, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2019, str. 376.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 7


Fot. Queergrace.com

NASZ WIEK XXI

Do tego

wydania

I HEJT YOU

Lady’s Club

miałam przygotowany inny artykuł, jednak w ostatnim momencie postanowiłam

napisać nowy.

Skłonił mnie do tego przypadkowo obejrzany na Facebooku post. Wypowiadała się kobieta, która udostępnia filmiki z przepisami kulinarnymi. T ym razem jej post nie był o jedzeniu. Ze łzami w oczach i wbrew radom męża odniosła się do tego, co ją spotkało. W jednym z komentarzy wyczytała radę, że powinna sobie ufarbować włosy, jeśli chce występować w telewizji, a nie obnosić się przed ludźmi z siwymi pasmami. Kłują w oczy i obrażają poczucie estetyki. Tak wypowiedziała się internautka.

N

ie śledzę regularnie tego vloga kulinarnego, ale kobieta, która go prowadzi jest przesympatyczną, ciepłą osobą o długich kasztanowych włosach. Jej kilku (naprawdę kilku) siwych włosów nawet bym nie zauważyła, gdyby nie to, że tym razem chciała je uwydatnić. A zrobiła to w odpowiedzi na „radę” hejterki. Płacząc, opowiedziała swoją historię: jako dziecko miała deformację szczęki, więc w szkole przeżywała dramat, póki nie zrobiła sobie operacji. Natomiast siwienie włosów związane jest z chorobą autoimmunologiczną. Będzie cud, jeśli dożyje 70-tki. Wskazując na różne inne „przypadłości” (wydatny nos, kilka kilogramów nadwagi, rozstępy) wyznała, jak dużo czasu zajęło jej pokochanie siebie. Cierpliwie uczyła się czerpać radość z takiego życia,

2 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

DOROTA BOCIAN

jakie sobie stworzyła. Przez czas, jaki będzie jej dany. Od kiedy pojawił się internet, zjawisko dawania upustu frustracjom pod płaszczykiem wolności słowa przybiera coraz bardziej na sile. Każda osoba sławna albo przynajmniej aktywna w sieci padła już ofiarą hejtu (od ang. hate – nienawiść), a jeśli nie, to z pewnością na taką ewentualność musi się przygotować. Jak wynika z danych Uniwersytetu SWPS w Warszawie, co czwarta osoba korzystająca z internetu pada ofiarą hejtera. Hejt to pełne nienawiści, pogardy, złości i złośliwości działanie w internecie, przejawiające się nie tylko za pomocą słów-komentarzy, ale także grafik (memów, gifów) albo filmów, łatwiej, niestety, zapadających w pamięć. Naukowcy stwierdzili, że


Grafika The Walrus

EMOTIKON ANONIMOWEGO HEJTU. MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE CZĘSTO WYKORZYSTUJĄ GNIEW DO NAPĘDZANIA SWOJEJ POPULARNOŚCI I ZARABIANIA PIENIĘDZY

Grafika Wildpixel

u podstaw hejtu leży bardziej pogarda niż nienawiść. Pogarda jest mieszaniną braku szacunku i niechęci. Zbliżona jest do nienawiści, ale zawiera komponent poczucia wyższości wobec osoby pogardzanej i wyklucza reakcje empatyczne. Przyczyn hejtowania może być wiele. Trzeba jednak zaznaczyć, że treści publikowane przez hejterów nie mają żadnej wartości merytorycznej, są wyłącznie treściami ukierunkowanymi przeciwko danej osobie albo grupie osób. Często osoba hejtowana po prostu ośmiela się mieć inne zdanie, ładniej wygląda, ma więcej pieniędzy albo w jakiś inny sposób powodzi jej się lepiej. I już tylko to wystarczy, by wylała się fala żółci i zawiści. Hejtowane są osoby publiczne, celebryci, ale również znajomi, którzy osiągnęli sukces finansowy, mają ciekawą pracę lub udane życie prywatne. Hejt w takich przypadkach jest wynikiem frustracji i braku spełnienia w życiu. Czy hejtowanie przynosi hejtującemu ulgę? No i czy wszyscy jesteśmy zdolni do czynienia zła, jak utrzymywał amerykański psycholog Philip George Zimbardo? Czy hejt wywołują stereotypy, uprzedzenia, zazdrość, niezadowolenie ze swojej sytuacji życiowej lub przykre doświadczenia? Być może, ale mnie nasuwa się najprostszy wniosek: LUDZIE HEJTUJĄ, BO MOGĄ. Bo nienawiść napędza i energetyzuje. Kiedy czujemy się bezradni, sfrustrowani lub pozbawieni mocy, nienawiść do innych staje

HEJT W SIECI JEST PROBLEMEM SPOŁECZNYM, WYRAŻONYM POCISKAMI WYLATUJĄCYMI Z UST – METAFORĄ AGRESJI

się sposobem na wyjście z tych trudnych uczuć. Możemy – najczęściej anonimowo – przekierować nasz osobisty ból do zewnętrznego, dobrze zdefiniowanego celu. Ten, kto czuje się silny, zmotywowany i odnosi sukcesy, nie potrzebuje nienawiści; ma mnóstwo energii własnej. Dla kogoś, kto utknął w apatii – nienawiść jest najczęściej skutecznym dopalaczem. Choć żaden z przepisów prawa nie mówi konkretnie o hejcie, za zachowania, które mieszczą się w jego definicji, grożą jednak konsekwencje prawne. Za zniesławienie i zniewagę w internecie można otrzymać karę grzywny lub usłyszeć wyrok ograniczenia lub pozbawienia wolności do roku. Za nawoływanie do nienawiści i dyskryminacji również grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do lat 2. Ofiara hejtu może też z własnej inicjatywy wnieść pozew o naruszenie jej dóbr osobistych. Język jest pierwszym etapem nienawistnych działań. Przy pomocy języka ludzie tworzą pojęcia i w konsekwencji – własne wyobrażenia świata. Na tym budują konkretną wizję rzeczywistości. W ślad za tym idą czyny, skierowane przeciwko komuś albo własnej osobie. Wszyscy rodzimy się z umiejętnością zarówno agresji, jak współczucia. Którą koncepcję przyjmiemy? Wymaga to od nas świadomego wyboru, którego musimy dokonać. My sami, nasze rodziny, społeczności, nasza kultura w ogóle. Kluczem do przezwyciężenia nienawi-

ści jest edukacja – w domu, w szkołach i we wspólnocie. Większość z nas żyje z poczuciem, że musi zrobić coś wielkiego w swoim życiu. A jeśli tak się nie dzieje, przebywamy w stanie ciągłego oczekiwania albo w poczuciu pustki i niekompletności. Uważamy, że jeśli nasze życie nie wiąże się z wielkim sukcesem, to nie ma większego sensu. Czasami tak jest, że mamy jeszcze coś do zrobienia, ale w większości przypadków wielkie cele możemy sobie darować, bo samo nasze istnienie wystarczy. Żyjąc na tym świecie, wśród ludzi, którzy nas otaczają, na wiele sposobów dzielimy się z nimi naszą energią. Gdy staramy się żyć w pełni, gdy robimy wszystko, aby być sobą i w zgodzie ze sobą żyć – robimy coś naprawdę wielkiego. Pozostając w zgodzie w własnymi wartościami i żyjąc zgodnie z własnym wyobrażeniem, właściwie wypełniamy nasz czas – tak jak to robi na przykład ta nieszczęsna zhejtowana kobieta, autorka vloga kulinarnego. Uwierzmy, że bycie tym, kim jesteśmy, oraz spokojne przyjmowanie tego, co los przyniesie – w zupełności wystarczy, aby dobrze czuć się z samym sobą. A tak na marginesie – siwe włosy są teraz modne. Autorka od 8 lat prowadzi Open Business Boutique. Promuje działalność na własny rachunek i harmonię. Dzieli życie i pracę między Polskę a Włochy, tworząc dwa wielokulturowe domy.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 2 9


FELIETON

ZAWÓD: YOUTUBER

Naszło

mnie, żeby napisać w magazynie

Lady's Club o rolach społecznych. Wchodzeniu w nie i pozostawaniu w koleinach, choćby nie wiem co się działo. O tym, że tak jak kiedyś, tak i dziś tylko odważni potrafią żyć w zgodzie ze sobą. I jeszcze o tym, że freelancer to naprawdę zawód i nie każdy musi zostać lekarzem lub prawnikiem, aby być w życiu naprawdę szczęśliwym.

JAŚ, SORRY, JAN PO LATACH ZROZUMIAŁ, że obsługa śmieciarki lub koparki to raczej obciach, nie po to się idzie na studia. Jaś szybko porzuca dziecięce marzenia i rusza... w kierunku obranym przez rodziców. Dojrzały Jan zostaje lekarzem, prawnikiem, informatykiem. Dumą rodziny, kwiatem inteligencji i tak dalej. Ale czy cieszy się ze swojej pracy, gdy wraca do domu? Gdy siada w wygodnym, skórzanym fotelu i zastanawia się, czy to jest to, co chciałby robić do końca życia? A co z rzeczami, których już nigdy nie zrobi? Bo przecież za późno, kariera i zobowiązania, kredyty, bo rodzina, bo już nie wypada... Śmieciarką nie pojedzie nigdy. Nowe czasy, nowe wyzwania. Wolałby zostać youtuberem, ewentualnie influencerem, może blogerem modowym. Mówi o tym rodzinie i znajomym, a oni wszyscy w śmiech. Ty?! Przecież lepiej być praw-

3 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. 3Artmoments

KIEDYŚ, POWIEDZMY TRZYDZIEŚCI PARĘ LAT TEMU, kiedy pani w przedszkolu pytała Jasia, kim chce zostać gdy dorośnie, chłopiec po namyśle (albo i bez namysłu) odpowiadał, że milicjantem lub strażakiem. Rzadziej lekarzem czy nauczycielem, jeśli rodzice od najmłodszych lat wpajali mu konieczność kontynuowania tradycji rodzinnych. Raz na jakiś czas jakiś durnowaty Jaś odpowiadał, że chciałby zostać śmieciarzem, gnojarzem albo koparkowym. Dzieci się śmiały z takiego Jasia (albo i nie), a pani mówiła, że żadna praca nie hańbi albo coś w tym rodzaju. W każdym razie nie było w tym nic zadziwiającego. Każdy chłopiec marzył, żeby jeździć po ulicach, gdy dorośnie, dużą wersją przedszkolnej plastikowej zabawki. A śmieciarki z plastiku też wtedy były.

ANGELIKA WICIEJOWSKA nikiem lub księgowym. Każdy powinien mieć dobry zawód, dobrze zarabiać, żeby nie było wstydu przed sąsiadami i rodziną. WCISKAJĄ NAS W NIECHCIANE ROLE SPOŁECZNE. Od początku mówią każdemu młodemu, że świadectwo z czerwonym paskiem musi być. I najlepszy wynik na olimpiadzie z matematyki, polskiego, przyrody, czy jeszcze tam z czegoś. A że nerwica? Że skopane podłoże psychiczne, że brak samorealizacji? Skąd się to nerwowe takie bierze u młodych? Och, przecież na wszystko są leki, nie ma się czym przejmować! Bądźmy poważni, Janie, jaki z ciebie youtuber? Chcesz mieć pracę bez etatu? Bez zapłaconego ZUS-u? Bez wychodzenia

z domu? Bez odkładania na przyszłą emeryturę? To zabawa, a nie zajęcie dla poważnych ludzi! Jan słyszy i jest posłuszny, nie próbuje kręcić telefonem pierwszych filmików. Nie rozwija pasji, bo nie wie, czym jest pasja. Nie dojdzie do wniosku, że jeżeli nie będzie podążał za marzeniami, to sukces nie ruszy w ślad za nimi. Nie pomyśli, kim jest i kim chciałby być, tylko skupi się na tym, kim oni – ci inni – chcą, żeby był. A przecież oni (rodzina, znajomi, otoczenie) nie chcą, by był sobą, bo to się kompletnie nie sprzedaje, to nie daje przyszłości. Dlatego dorosły Jan prawdopodobnie i ostatecznie zostanie sędzią, prokuratorem, urzędnikiem, księgowym. Jakimś cholernym nudziarzem w codziennym kieracie. Wróci któregoś dnia z pracy, położy się na sofie, pomyśli, ile rzeczy chciał kiedyś robić, ale już nie zrobi, bo mu nie wypada, albo nawet nie pomyśli, bo nie zdąży, dostanie zawału i umrze. Albo nie dostanie i nie umrze, ale na pewno będzie się męczył.

PEWIEN ZNANY KLASYK W FILMIE Chłopaki nie płaczą powiedział: Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: co lubisz robić? A potem zacznij to robić. Łatwo powiedzieć. Nawet w wyzwolonym XXI wieku to nie jest takie proste, choć mogłoby się wydawać, że jest. Role istotne społecznie były i są dożywotnio poddawane stygmatyzacji. Tego nie można, tamtego nie wolno. Bo jesteś za mały, za duży, za cienki, bo masz albo nie masz, bo musisz i powinieneś... Powinieneś? Stop! Powinieneś jedynie zawalczyć o siebie. Tylko tyle. Musisz grać tym, co masz i próbować dotrzeć jak najdalej. Mimo że jest z tym zawsze trochę pod górkę. Ale to już wiesz.


ROZMOWA

JESTEM CHODZĄCYM PARADOKSEM Z OLGĄ RUDNICKĄ, AUTORKĄ POCZY TNYCH POWIEŚCI KRYMINALNYCH O PIĘCIU NATALIACH I WIELU INNYCH, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN

Będę niedyskretny i zdradzę, że przekroczyła pani trzydziestkę, ma już na koncie, jeśli dobrze liczę, 17 książek, mnóstwo nagród literackich, tłumaczenia w wielu językach i łączny nakład sięgający kilkuset tysięcy egzemplarzy! Efekt WOW! osiągnięty. Wynika z tego, że pisze pani po dwie powieści rocznie, poczynając od oseska... Jaka jest tajemnica tej płodności twórczej? Kiedy zaczęła się pani przygoda z prozą?

Właśnie obejrzałam się za siebie, by sprawdzić, cóż za wspaniały pisarz za mną stoi i wygląda na to, że mowa o mnie. Z tymi tłumaczeniami i nagrodami to przesada, chyba że o czymś nie wiem, ale do reszty mogę się przyznać. Moja przygoda zaczęła się, gdy jako nieopierzona dwudziestolatka wysłałam książkę do wydawcy, nie mając pojęcia, co się z czym je. Miałam więcej szczęścia niż rozumu, jak się mawia. Wysłałam książkę w nieodpowiedniej formie i do niewłaściwej osoby, chociaż, patrząc wstecz, ta osoba okazała się właśnie tą właściwą, która mnie dostrzegła. Ów przypadek sprawił, że odpowiedź miałam po trzech dniach, a nie po wielu miesiącach i do tego pozytywną. Mogę mieć tylko nadzieję, że pewnego dnia nie zabraknie mi pomysłów, bo – niestety – nie znam tajemnicy płodności twórczej i żadnej recepty na bestsellery. Cieszę się, że moje komedie kryminalne znajdują uznanie czytelników i daję z siebie wszystko, by sprostać oczekiwaniom.

Fot. Anna Pińkowska

Rozmawiamy z okazji ukazania się książki Miłe Natalii początki, prequelu serii o Nataliach, która zrobiła furorę na rynku czytelniczym. Chciałbym krótko i błyskotliwie wyjaśnić czytelnikom, którzy nie znają sióstr Sucharskich, o co chodzi, lecz obawiam się, że coś poplączę, gdy będę wyjaśniał, kim są Natalia Anna, Natalia Anastazja, Natalia Magdalena

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 1


Wymienione kobiety to przyrodnie siostry. Poznają się w czasie odczytania testamentu pozostawionego przez ich wspólnego ojca – uwodziciela i łobuza. Wszystkie noszą to samo imię i nazwisko, co rodzi spore zamieszanie w ich życiu i początkowo może utrudnić czytelnikom ich rozróżnienie. Dlatego wprowadziłam drugie imiona albo zdrobnienia właściwe tylko dla konkretnej siostry, by samej też się nie pogubić w tym, co która z moich bohaterek zrobiła, powiedziała czy pomyślała. Mimo podobieństw, każda z nich jest indywidualnością, choć skłonność do kłamstwa i matactwa mają zapisaną w genach. Zachęcam do zapoznania się z nimi w Natalii 5. Zapewniam, że po lekturze tej powieści nikt nie będzie miał problemów z rozróżnieniem poszczególnych Natalii. Ta najnowsza powieść ma w tytule Natalie, ale tak naprawdę jest o Jarosławie Sucharskim, ich ojcu esbeku, zawodowym kłamcy, cwaniaku, uwodzicielu i bigamiście, oszuście, przemytniku. I toczy się w latach 1964‒2004, a więc obejmuje PRL, narodziny Solidarności, stan wojenny, przemianę ustrojową. Sucharski zna języki, bryluje wśród oficerów KGB i zorganizowanych grup przestępczych na Zachodzie, w przerwach zaś płodzi dziewczynki z różnymi kobietami, które najpierw kocha, a potem nienawidzi (z wzajemnością). Książka nieoczekiwanie urywa się, gdy Sucharski osiąga pięćdziesiątkę i ma wyjechać do Amsterdamu. Co skłoniło panią do zajęcia się tym typem? Czy to jest wprowadzenie do tematu, że niedaleko pada jabłko od jabłoni – Natalie odziedziczyły wszystkie najlepsze/najgorsze cechy po tatusiu?

Czytelnicy często pytają mnie o Natalie w nadziei, że powstaną kolejne powieści z siostrzyczkami w roli głównej. Nie ukrywam, że i mnie korciła wspólna przygoda. Postanowiłam spełnić te oczekiwania, ale przewrotnie odwrócić bieg zdarzeń. W najnowszej powieści spotykamy się z Nataliami, gdy są małymi dziewczynkami, nastolatkami, a żadna z nich nie miałaby racji bytu, gdyby nie Jarosław Sucharski, łobuz i uwodziciel, który aż się prosił, by uwiecznić go na stronach powieści. Nie ukrywam, że świetnie się bawiłam jego przygodami.

3 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

WIĘCEJ INFORMACJI O AUTORCE I JEJ KSIĄŻKACH NA STRONACH WWW.OLGARUDNICKA.PL I WWW.PROSZYNSKI.PL

Fot. Anna Pińkowska

i dwie pozostałe. Pani się pewnie nie gubi, więc może pani to zrobi?

AUTORKA Z UKOCHANYM, PRZYGARNIĘTYM KARMELKIEM

Sucharski to taki trochę James Bond esbeckiej Polski, wyszkolony profesjonalista, również przestępca. Pociągają go silne kobiety, z którymi zupełnie sobie nie radzi, stąd jego ucieczki i nowe miłości. Czy niedaleko pada jabłko od jabłoni? Tego nie zdradzę. Dajmy szansę czytelnikom, by sami mogli się o tym przekonać.

Natalii i Do trzech razy Natalie. Z kolei Miłe Natalii początki to preqel, ale jednocześnie otworzył mi drogę do nowego pomysłu, który kiedyś nabierze wyraźniejszego kształtu, ale o tym na razie cicho-sza! Żadnych własnych przygód i doświadczeń. Wszystko powstało w mojej głowie i tej wersji się trzymajmy.

Uchodzi pani za następczynię Joanny Chmielewskiej, autorki pogodnych kryminałów, przy których ludzie się śmieją. W jednym z wywiadów wyznała pani jednak, że chciałaby napisać prawdziwy, poważny kryminał. Czy nowa książka o początkach Natalii to już to? Sucharski odrzuca od siebie, a największą ciekawość budzi poszukiwanie skarbu Domagałów... Jaki jest pani patent na sagę o Nataliach?

Czy pisarstwo to teraz jedyny pani zawód? Jak organizuje pani sobie pisarski dzień? Co jeszcze, oprócz tworzenia, panią zajmuje? Ukończyła pani pedagogikę specjalną i pracowała z osobami niepełnosprawnymi. Czy nadal ma pani kontakty z ośrodkiem opieki? Wiem też, że kocha pani zwierzęta. Co dla nich pani robi?

Nie mam żadnego patentu. Piszę to co lubię i co sprawia mi przyjemność. Owszem, marzy mi się poważny kryminał, ale pogodziłam się z tym, że to nie dla mnie. Czy Sucharski odrzuca? Nie da się ukryć, że to kawał drania, ale jest w tym wszystkim komiczny. Natalie też nie są święte, mają swoje grzeszki za uszami, a to, że nie straciły przytomności podczas schadzki w domu publicznym, to tylko dlatego, że żadna z nich nie była mężczyzną chadzającym do takiego przybytku. Ile jeszcze powstanie książek z Nataliami w tytule? Na kim się pani wzorowała, zaczynając ten projekt? A może w pięciu Nataliach ukryte są pani przygody życiowe i doświadczenia?

Z Nataliami spotykamy się w trzech kolejnych powieściach: Natalii 5, Drugi przekręt

Nie pracuję już jako asystent osób niepełnosprawnych, utrzymuję się obecnie wyłącznie z pisania książek. Mam to szczęście w życiu, że moja pasja stała się pracą, a praca nadal pozostaje pasją. Mój dzień wygląda prozaicznie. Zakupy, sprzątanie, pranie, spacer z psem... Książka też się sama nie napisze. To moja praca, zatem spędzam również czas przy biurku – piszę, szukam materiałów źródłowych. Mam kilkadziesiąt spotkań autorskich rocznie, czasami jestem poza domem cały tydzień. Kiedy tylko mogę, jeżdżę konno. Chętnie wspomagam schronisko dla zwierząt w Gaju, nie tylko promocyjnie. Mój 1% podatku należy do zwierzaków, do tego wspomagam różne akcje, ostatnio z moim partnerem przekazaliśmy środki na zakup wózka inwalidzkiego dla jednego z niepełnosprawnych psów. Mam świadomość, że nie przygarnę wszystkich potrzebujących, jak mojego Karmelka, ale staram się pomagać.


Chętnie spotyka się pani z czytelnikami? O co pytają najczęściej? Który z polskich bądź zagranicznych autorów był dla pani mistrzem? Jakie książki i filmy panią inspirują?

Nie tylko lubię spotkania z czytelnikami, ale przede wszystkim doceniam je. Jestem wdzięczna za ich chęć spotykania się ze mną. Zdarzało się, że ktoś jechał kilkadziesiąt kilometrów na spotkanie, by powiedzieć, że lubi moje powieści i prosi o więcej takich. Najczęstsze pytanie: Jak to się zaczęło? Ale na ogół czytelnicy są ciekawi, kim jestem, jaka jestem, jak wyglądam... Mają moje wyobrażenie na podstawie książek. Jedna z czytelniczek była zdumiona, gdy zobaczyła mnie w dżinsach i marynarce, bo była przekonana, że noszę różowe sukienki. Książki, filmy i autorzy? Nie wiem od kogo zacząć... Kocham Kinga, ale uwielbiam też Chmielewską. Do dziś nie mogę pogodzić się z przedwczesną śmiercią Larssona. Jestem rozczarowana ostatnim sezonem Gry o tron, namiętnie oglądam Bates Motel. Nie mam jednego gatunku literatury czy filmu. Kocham się bać, ale nienawidzę oglądać horrorów. Tak bardzo chciałam obejrzeć

Nawiedzony dom na wzgórzu, że namówiłam siostrę, by go obejrzała i opowiedziała mi szczegółowo odcinek po odcinku, bo sama pewnie do końca życia spałabym przy zapalonym świetle. Jestem chodzącym paradoksem. Zasiadając do pisania odczuwa pani coś w rodzaju posłannictwa feministycznego, czy też stara się zrozumieć także męski punkt widzenia na świat?

Marna ze mnie feministka. Nie wiem, czemu jestem tak odbierana. Jestem zwolenniczką równouprawnienia. Jak powiedziała jedna z moich bohaterek – pewnie któraś z Natalii, no bo któż jeszcze mógłby mieć tak niewyparzony język – nie chodzi o to, że chcę zarabiać na życie, kopiąc rowy; chodzi o to, że mogę to robić, jeśli zechcę i nikomu nic do tego. W domu mamy z partnerem podział obowiązków – do mnie należy pranie i sprzątanie, do niego gotowanie i prasowanie. Uczciwie przyznaję, że mam lepiej. Obiad musi być codziennie, a pranie niekoniecznie. Dziękuję za rozmowę.

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka (www.proszynski.pl) mamy dla Was 4 egz. książki Miłe Natalii początki. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Jaki tytuł nosi powieść Olgi Rudnickiej, w której występują Gianni, Dziany i Nadziany oraz jak się w niej nazywa szef mafii? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. REKLAMA


THE LOOK OF THE YEAR 2019

WYGRALI KARINA I KUBA

T

o najstarszy konkurs modelingowy na świecie. Od przeszło 30 lat w 50 krajach poszukiwane są nowe twarze do świata mody. The Look Of The Year dał początek wielkim karierom, m.in. Cindy Crawford, Gisele Bündchen czy Kasi Smutniak. Tegoroczna gala regionalnego konkursu The Look Of The Year 2019 w Bielsku-Białej odbyła się pod koniec maja, a jej organizatorem była AM Prestige Edyty Dwornik. Kandydatki do tytułu zaprezentowały się w kolekcji Natashy Pavluchenko, kolczykach Kleo Sutash, butach Deichmann i strojach kąpielowych Lorin, natomiast kandydaci w projektach Kordiana Mędrali, garniturach Mankiet z zegarkami i muszkami Niwatch. Event wsparły także marki Estée Lauder Polska i Maniewski. Laureaci trafią do półfinału, a jeśli im się poszczęści – do finału krajowego 7 września w Łodzi lub światowego we Włoszech. Pierwsze miejsca zajęli Karina Bizoń i Jakub Strządała. Sesję zdjęciową u Natashy Pavluchenko wygrała Nadia Kowalska. Dzikie karty, uprawniające do udziału w półfinale, trafiły do Adama Gołkowskiego, Krzysztofa Plewni, Mateusza Antosika, Eleny Naperotti, Nadii Kowalskiej, Sandry Badury, Karoliny Suchanek i Karoliny Żurek. Magazyn Lady’s Club był jednym z patronów medialnych wydarzenia.

(BUS), ZDJĘCIA JACEK ROKOWSKI

3 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


ZDRADA, ZDRADA

PODSTĘPNE, ZIMNE OCZY GADA

Pamiętacie

Maanam? Ów cytat z tytułu dobrze obrazuje problem niewierności wobec partnerki lub partnera. Z badań wynika, że co trzeci mężczyzna i co czwarta kobieta przynajmniej raz w życiu dopuścili się zdrady. Skąd wiemy? Między innymi od detektywów. Jeśli chcecie mieć pewność, że bliska osoba Was nie zdradza, najlepiej wynajmijcie detektywa. piosenkę grupy

PRZYKŁAD PIERWSZY. Dojrzałe małżeństwo klasy średniej. Para ma za sobą imponujący małżeński staż, prowadzi dobrze prosperujący biznes. Synowie dorośli, małżonkowie mają dla siebie więcej czasu. Mąż zaczyna się interesować malarstwem i rzeźbą. Przedkłada nawet udział w wernisażu nad kibicowaniem wnukowi w szkolnym meczu. To wtedy kobieta postanawia, że ktoś z zewnątrz powinien przyjrzeć się sytuacji. Detektywi typują kilka osób, stale towarzyszących mężczyźnie. Choć jego zachowanie nie budzi podejrzeń, trudno przeoczyć fascynację jedną z młodych kobiet, stale przebywających w tych samych miejscach co i on. Mężczyzna planuje podróż samolotem do Monachium. Detektywi spodziewają się, że z dala od domu będzie zachowywał się swobodniej. Tym razem

obserwacja przynosi natychmiastowe wyniki. Mężczyzna podróżuje w towarzystwie znanej już, atrakcyjnej kobiety. To studentka akademii sztuk pięknych. Zachowanie pary nie budzi wątpliwości, widać wyraźnie zażyłość. Zatrzymują się w niewielkim hotelu na obrzeżach miasta, a detektywi gromadzą dużo zdjęć i nagrań. Po zapoznaniu się z nimi żona jest zdruzgotana, ale odczuwa ulgę. Postanawia skonfrontować męża z dowodami, zamknąć za sobą ten rozdział życia i otworzyć nowy, bez męża u boku.

AGNIESZKA ZIELIŃSKA

PRZYKŁAD DRUGI. Katarzyna i Jarosław są parą od 7 lat. Nie planują ślubu, nie myślą o dzieciach. Skupiają się na karierach. Ona jest menadżerem w jednym ze śląskich hoteli, jej partner dealerem samochodowym. On kocha sport – bieganie, rower, narty.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 5

Fot. arc

DETEKTYW NA TROPIE


Fot. Thinkstockphotos

Przyparty do muru mężczyzna przyznaje się do zdrady – nie tylko internetowej. Od kilku miesięcy ma romans z recepcjonistką, ponadto regularnie szuka rozrywek w internecie. Zapewnia jednak, że romans zakończył, a przygody na czacie może natychmiast uciąć. Narzeczeni rozstają się przed ślubem.

KOBIETA, KTÓRA DOZNAJE CZUŁOŚCI OD INNEGO MĘŻCZYZNY, NIE POTRZEBUJE JEJ OD MĘŻA

PRZYKŁAD TRZECI. Marta, kadrowa w jednym ze śląskich przedsiębiorstw, podejrzewa narzeczonego o zdradę. Kilka miesięcy wcześniej przyjęła oświadczyny

3 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

wieloletniego partnera, Mariusza, z którym planuje ślub za rok. Ustalony termin, zarezerwowana sala, wybrana suknia ślubna. Sielankę przerywa niepokojące zachowanie partnera, który staje się oschły, stroni od seksu i ma napady złości. Zaczyna sprawdzać ukochanego. W ich wspólnym komputerze znajduje kilkadziesiąt wiadomości o podtekście erotycznym. Ich adresatkami są nieznane jej kobiety. Śledztwo podejmują detektywi. Mężczyzna chętnie rozmawia na portalach randkowych z kobietami w Polsce i Niemczech, często wyjeżdża do jednego z hoteli we Wrocławiu, rzekomo w celach biznesowych (numer IP powtarza się w wielu mailach). Pewnych dowodów na romans jednak nie ma. Kobieta stawia wszystko na jedną kartę i mówi partnerowi o pozyskanych informacjach.

Fot. Materiały prasowe

Ona uwielbia fotografię, jazz i podróże. Starają się łączyć swoje pasje, uzupełniać je. Właściwie to para idealna. Nagle kobieta zaczyna odczuwać, że dzieje się coś złego. Opowiada detektywom o swoich podejrzeniach. Jeszcze ufa partnerowi, nie kontroluje jego telefonu, nie sprawdza, czy faktycznie był z kolegami, kiedy mówił, że idzie na imprezę. Nie interesuje się jego wyjazdami służbowymi. Partner nie ma jednak dla niej czasu, odwołuje wspólne spotkania, na treningi wybiera się sam, zostaje po godzinach w pracy. To rodzi wątpliwości i Katarzyna prosi o pomoc specjalistów – nie chce sprawdzać ukochanego na własną rękę. Pod pretekstem zakupu samochodu w firmie Jarosława, prywatna pani detektyw z bliska przygląda się relacjom panującym u dealera. I zwraca uwagę na zachowanie asystentki szefa – kuso ubrana, wyraźnie zaleca się do przełożonego. Jednocześnie niezbyt dobrze reaguje, gdy inna kobieta pojawia się na horyzoncie. Katarzyna prosi agencję detektywistyczną o sprawdzenie wyjazdu partnera na weekend do Łodzi. Okazuje się, że Jarosław jedzie w towarzystwie asystentki w innym kierunku, w góry na narty. Detektywi gromadzą dowody – wspólna zabawa na stoku, uściski w jacuzzi, romantyczna kolacja, pocałunki. Gdy Katarzyna je zobaczyła, jeszcze tego samego dnia spakowała walizki partnera. To koniec ich wieloletniego związku.

ZASADA OGRANICZONEGO ZAUFANIA Jednorazowy skok w bok jest niemal nie do wykrycia, chyba że skruszony mąż sam przyzna się do winy lub życzliwi doniosą. Kiedy jednak mężczyzna zaczyna prowadzić podwójne życie, symptomów zdrady jest już wiele – mówi Katarzyna Bracław, prywatna detektyw. Najpierw następuje zmiana zachowania w seksie. Każda powinna wzbudzać podejrzenia, ale to nie oznacza, że seksu jest mniej. Odwrotnie, aby ukochanej nie niepokoiła mniejsza aktywność w łóżku, partner chce uprawiać seks częściej. – Mężczyzna zaczyna też wychodzić z kolegami. Pojawienie się kumpli, o których wcześniej nie mówił, a którzy nagle okazali się niezastąpieni i z nimi najchętniej spędza weekendy, powinno nas zastanowić – dodaje Katarzyna Bracław. Kolejna sprawa: nowe ubrania i zapachy. Albo facet sam kupił sobie ciuchy, czego nigdy wcześniej nie robił, i drogą wodę toaletową, aby zrobić wrażenie, albo dostał je w prezencie od jakiejś kobiety. Katarzyna Bracław zwraca też uwagę, że mężowie i żony prowadzący drugie życie w przygotowaniach do świąt czy uroczystości rodzinnych uczestniczą tylko ciałem.

W ZWIĄZKACH, PODOBNIE JAK NA ULICY, TEŻ OBOWIĄZUJE ZASADA OGRANICZONEGO ZAUFANIA


Fot. Materiały prasowe KAŻDA ZMIANA ZACHOWANIA W SYTUACJACH ŁÓŻKOWYCH POWINNA WZBUDZAĆ PODEJRZENIA

KOBIETY TEŻ SĄ WIAROŁOMNE Wszyscy wiedzą, że kobiety dużo łatwiej ulegają emocjom i zakochują się. – Często słyszymy, że żony i partnerki naszych klientów nie potrzebują już czułości, choć wcześniej długie godziny spędzały wtulone w swoje połówki. Trudniej przychodzi im dzielenie się sobą, dlatego kobieta, która doznaje czułości od innego mężczyzny, nie potrzebuje jej od męża – stwierdza Krzysztof Szaruga, prywatny detektyw. Kobiety stają się w takich sytuacjach kłótliwe. Nowy związek, nowy mężczyzna pochłaniają je tak bardzo, że tracą zainteresowanie dotychczasowym partnerem. Wtedy dają wyraz złości, stając się osobami swarliwymi, wyolbrzymiającymi wady partnera, które dotychczas uważały za nieszkodliwe. – Nawet takie drobiazgi, jak rozrzucone ubrania czy kubek po kawie pozostawiony na stole urastają do rangi problemów i są powodem ogromnych awantur – wyjaśnia Krzysztof Szaruga. Do biur detektywistycznych zgłasza się coraz więcej osób zaniepokojonych zacho-

waniami partnerów. Chcą uzyskać wideo, zdjęcia, nagrania rozmów. Dowody muszą być jednoznaczne. Takich spraw jest wiele, oddziałują na wyobraźnię, budzą emocje. Scenariusze wielu seriali i programów paradokumentalnych pokazują pracę detektywów w sprawach niewierności. – Detektyw pracuje w ramach prawa. Zebrane przez niego dowody nie są nagraniami z sypialni ani nagimi zdjęciami. Sąd orzekając rozwód z winy jednego z małżonków bierze pod uwagę nie tylko zdradę fizyczną, ale także wszelkie relacje pozamałżeńskie, stwarzające pozory cudzołóstwa lub wykraczające poza normy przyzwoitości. W praktyce są to dowody potwierdzające trwały związek pozamałżeński, czyli wspólne spędzanie czasu, wyjazdy, wyjścia, noclegi u kochanki lub kochanka – pre-

cyzuje Katarzyna Bracław. – W sądzie nie przedstawia się nagrania z gorącej nocy, wystarczy dowód, że kochankowie spędzili wspólnie noc w mieszkaniu czy pokoju hotelowym. Ważne są także zeznania świadków. Detektywi prowadzący czynności i gromadzący dowody zdrady mogą zeznawać w sądzie, potwierdzając swoje ustalenia z raportu. Z danych agencji wynika jednak, że tylko 30% osób decyduje się mówić w sądzie o zdradzie. Częściej deklarują rozpad małżeństwa za porozumieniem stron. Źródła: Materiały firmy Detektyw-Janda z Katowic, ogólnopolskiej agencji Detektyw24, biura Security-Service z Łodzi, biura Animus z Katowic. Dziękujemy za współpracę.

Fot. Materiały prasowe

Brakuje im zaangażowania w sprzątanie, kupowanie, gotowanie, ozdabianie domu. W dłoniach bez przerwy mają telefony i do kogoś piszą. Tę rezerwę widać gołym okiem. Takie zachowania dają do myślenia i nakazują sprawdzić, gdzie nasze drugie połówki przebywają duchem. Papierkiem lakmusowym mogą być też walentynki. Chłód partnera powinien wyraźnie nas zaniepokoić.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 7


WYWIAD

MALOWANE OGNIEM ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM SKUBIKIEM, PIROGRAFEM

rząt, różnego rodzaju ozdoby, martwą naturę. Głównie prace realistyczne, klienci na takie najczęściej czekają. Zdarzyło mi się jednak skopiować na drewno obraz Johannesa Vermeera „Dziewczyna z perłą”

Co to jest pirografia?

Rodzaj sztuki polegający na tworzeniu obrazów na desce drewnianej metalowym rylcem rozgrzanym do temperatury około 550 stopni Celsjusza. Przykładając końcówkę do drewna i odpowiednio ją prowadząc uzyskujemy efekt różnorodnego przypalenia. Są także pirografy z temperaturą regulowaną w zakresie od 0 do 750 stopni.

Jakiej wielkości są te obrazy? Kto je zamawia?

Moja przygoda ze sztuką zaczęła się 6 lat temu. Zobaczyłem pirograf w sklepie, chciałem sprawdzić jak działa i co można nim stworzyć. Nie namyślając się wiele, kupiłem go. Wcześniej nie miałem żadnego kontaktu z plastyką, to była chęć poznania urządzenia. Spodobało mi się i zacząłem ćwiczyć, żeby poznać właściwości różnych gatunków drewna i przekonać się, na którym najlepiej się wypala. Jak wygląda obrazu?

powstawanie

Przede wszystkim drewno do pirografii musi być doskonale wysuszone. Jego wilgotność nie może przekraczać 7‒8%. Następnie trzeba je oszlifować dla uzyskania gładkiej powierzchni. Po czym na taką fakturę nanosi się szkic ołówkiem i można przystąpić do wypalania.

Fot. Roman Anusiewicz

Dlaczego wybrałeś taki rodzaj twórczości? Uczyłeś się malarstwa czy rzeźby?

KRZYSZTOF SKUBIK I JEGO NAJNOWSZY OBRAZ Z DZIEWCZYNĄ NA TLE KSIĘŻYCA

Teraz wypalam wszystko na wszystkich drewnianych powierzchniach, począwszy od blatów stołów, przez fron-

ty mebli, kończąc na deskach do krojenia chleba, drewnianych tacach czy gitarach. Tworzę portrety, wizerunki zwie-

Czy wykonujesz też portrety?

3 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Czy miałeś jakieś dziwne zamówienie?

Nie, ale ciągle czekam (śmiech). Lubię wyzwania, dlatego ostatnio zacząłem wypalać na skórze, a dokładniej na sakwach motocyklowych. Który obraz szczególnie zapadł ci w pamięć?

Fot. ARC

Pamiętasz pierwszy obraz?

Jasne. Przedstawiał wóz strażacki. Był to prezent dla strażaka, który odchodził na emeryturę.

Największy miał 2,5 x 1 m, najmniejszy nie przekroczył 10 cm. Klienci zazwyczaj znajdują mnie przez internet. Moje obrazy pojechały do Japonii, USA, Norwegii, Holandii, Belgii. Znalazły się też się na wystawie cenionych pirografów w Woroneżu w Rosji. Jako jedyny z Polski przez miesiąc prezentowałem w tamtejszej galerii 10 prac. Wiem też, że jeden z moich obrazów trafił do Angeliny Jolie. Tworzyłem dla Łukasza Piszczka, Kuby Błaszczykowskiego, Agnieszki Rylik, Krzysztofa Diablo Włodarczyka, Mariusza Pudzianowskiego, Grzegorza Halamy, Olgi Bończyk, Krzysztofa Skiby z zespołu Big Cyc, Jurka Owsiaka.

ZAJĘCIA Z PIROGRAFII POMAGAJĄ W TERAPII OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH

Spośród około 4 tys. prac, jakie do tej pory wykonałem, pamiętam zwłaszcza obraz dwóch starszych osób zapatrzonych w góry na horyzoncie. Nadzwyczaj naturalny, co było wielkim zaskoczeniem dla tych państwa. Powstał w oparciu o zdjęcie zro-


W Janowie Lubelskim, Legnicy i Brzeszczach. Zapraszają mnie jednak wszędzie. Tego rodzaju terapia daje bardzo dobre wyniki i coraz więcej ośrodków jest nią zainteresowanych. Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ ROMAN ANUSIEWICZ

KRZYSZTOF SKUBIK

Fot. ARC

Fot. ARC

Ma 42 lata, jest technikiem technologii drewna, ale pracuje jako strażak w jednostce PSP w Pszczynie w randze ogniomistrza. W pracy gasi ogień, po pracy ogniem wypala obrazy. Pozwala mu to odreagować stres po kontakcie z żywiołem i nieszczęściem ludzkim. Pochodzi z Janowa Lubelskiego, do naszego regionu trafił dzięki żonie i od 7 lat mieszka w Jawiszowicach.

KUBA BŁASZCZYKOWSKI

bione z ukrycia przez ich dzieci, o czym nie mieli pojęcia. Oni się wzruszyli, ja też... Próbujesz uczyć pirografii?

Tak, prowadzę warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych w całej Polsce. Pi-

Z ŁUKASZEM PISZCZKIEM Z GOCZAŁKOWIC-ZDROJU

rografia świetnie się sprawdza w terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych, szczególnie dzieci autystycznych. Znakomicie skupiają na czymś nowym. Poznają strukturę drewna, zapachy, kształty, wypalanie, które ich fascynuje. Na początku

reagują lekkim strachem przed wysoką temperaturą, jednak ciekawość i chęć spróbowania zwyciężają. Radość patrzeć, gdy się przekonają, że to bezpieczne. W jakich miastach regularnie prowadzisz zajęcia?

CZY SPEŁNIĄ SIĘ PRZEPOWIEDNIE? J

uż jest w przedsprzedaży, a w lipcu będzie miała premierę nowa powieść Ewy Kassali Królowa Saby. Ewa Kassala (właściwie Dorota Stasikowska-Woźniak), nasza stała współpracowniczka, jest autorką jedynej na świecie serii o królowych egipskich: Żądze Kleopatry, Boska Nefretete, Hatszepsut (wszystkie JEDYNA NA ŚWIECIE TRYLOGIA O KRÓLOWYCH EGIPSKICH ukazały się po polsku, anUKAZAŁA SIĘ PO POLSKU, ANGIELSKU I HISZPAŃSKU gielsku i hiszpańsku). Teraz zaprasza do świata niezwykłych kobiet ze Starego Testamentu. Królowa Saby jest pierwszą powieścią z tego cyklu. Potężna władczyni starożytnej Saby od wieków działa na wyobraźnię. Co łączyło ją z Salomonem, najmądrzejszym władcą starożytnego świata? Czy była współautorką Pieśni nad pieśniami? Kim był ojciec jej jedynego syna? Kto z Jerozolimy wykradł Arkę Przymierza? Miłość trwalsza niż czas, legendarna świątynia Salomona, kapłanki, boginie, magiczne rytuały, spiski, ogromne bogactwa, karawany, pustynie, mirra i kadzidło... No i słynne do dziś przepowiednie królowej Saby: ile z nich się spełniło, jaka nas czeka przyszłość? Więcej o książce w następnym wydaniu Lady’s Club.

EWA KASSALA, KRÓLOWA SABY, WYDAWNICTWA VIDEOGRAF SA CHORZÓW, STR. 512. PREMIERA 23 LIPCA 2019

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 3 9


KSIĄŻKI

PREZENTY NA LATO

NOWOŚCI NOWOŚCI NOWOŚCI

ALLEN UPWARD Klub Domino

MAŁGORZATA GARKOWSKA Życie w spadku Są podobni jak dwie krople wody. Poza tym braci bliźniaków Damiana i Marka Sorensenów różni wszystko. Skłóceni w młodości, od lat nie utrzymują ze sobą kontaktu. Damian skutecznie zatarł ślady po rodzinie, ale to nie znaczy, że zapomniał, co się wydarzyło. Dla Marka, dyrektora banku, praca jest najważniejsza. Coraz mniej czasu poświęca żonie, rzadko z nią rozmawia. Kiedy Klara odkrywa, że spodziewa się dziecka, zwleka z ujawnieniem tej nowiny mężowi. Damian postanawia w tym momencie wrócić do miasta i odegrać się na bracie, jednak wszystko przebiega inaczej, niż zaplanował. To książka o pragnieniu zemsty i nieoczekiwanej miłości. Historia nieszablonowa i nieprzewidywalna. Beata Woźniak, blog „Słowem malowane”: Autorka udowadnia, że nie da się budować na kłamstwie. Opowieść porywająca, romantyczna i pełna sekretów. *** PYTANIE: Małgorzata Garkowska zasłynęła również jako autorka drabbli. Co to za forma literacka, kiedy i gdzie powstała?

4 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Klasyczny kryminał w wiktoriańskim stylu z 1926 r. W czasie nocnego przyjęcia w Chelsea w Londynie, w klubie o podejrzanej reputacji, dochodzi do tajemniczej śmierci od nieznanej trucizny. Rozwiązanie zagadki staje się dla władz i Scotland Yardu szczególnie ważne, bo na tym samym balu bawił pewien zagraniczny następca tronu. Śledztwa nie ułatwia fakt, że goście mieli na sobie maski i kostiumy karnawałowe. Policja zwraca się o pomoc do największego autorytetu w dziedzinie trucizn, Franka Tarletona, i jego młodego asystenta, doktora Cassilisa. Wychodzą na jaw szczegóły, o których uczestnicy przyjęcia woleliby nie mówić. Okazuje się, że ofiara nie była taka niewinna, a i sam Cassilis ma wiele tajemnic do ukrycia przed swoim pracodawcą. Mnóstwo zagadek, a w tle perspektywa skandalu na skalę międzynarodową. *** PYTANIE: Na 40 lat przed powstaniem ruchu scjentologicznego Allen Upward jako pierwszy użył słowa „scjentologia” w książce, która kandydowała do Nagrody Nobla. Jaki nosiła tytuł?

HOLLY BOURNE I co o mnie powiesz? Książka polecana przez BBC w programach Sara Cox Show i Woman's Hour, tytuł roku Red Magazine. Zabawna, szczera i wnikliwa analiza miłości. Emocjonalny rollercoaster życia po trzydziestce. Historia Tori Bailey, oparta na przeżyciach autorki, zainspirowała miliony kobiet do buntowniczego pokazania środkowego palca pewnym normom społecznym. Wszyscy wokół się pobierają i mają dzieci, tymczasem chłopak Tori, z którym jest od lat, nie chce nawet słyszeć o zaręczynach. Gdy jej najlepsza przyjaciółka Dee zakochuje się, Tori doświadcza przerażającego uczucia „pozostania w tyle”. Po 30. urodzinach zegar biologiczny tyka coraz głośniej, więc Tori odważnie rusza własną ścieżką i zaczyna wcielać w życie to, co do tej pory głosiła. Lucy Diamond, angielska pisarka: Ostra jak brzytwa książka o przyjaźni, autopercepcji i samooszukiwaniu. *** PYTANIE: Autorka należy do modnego na Zachodzie kierunku literackiego YA. Co oznacza ów typ prozy i jaka jest jego charakterystyczna tematyka?


KNUT HAMSUN Pan. Wiktoria. Marzyciele

KATHARINA VESTRE Pierwsza zagadka. Nasze życie przed przyjściem na świat Na początku jesteś tylko maleńką komórką. Następnie dzieli się ona na pół. Z dwóch komórek robią się cztery. Osiem. Szesnaście. Wkrótce pojawiają się pierwsze zarysy człowieka. Rdzeń kręgowy. Pulsujące delikatnie serce. Kolejne są płuca, oczy, usta. Mózg. Przez kilka magicznych miesięcy ze zbitki komórek powstaje oddychający, odżywiający się, myślący organizm. Ale jak to właściwie jest możliwe? Od czasu odkrycia cząsteczki DNA biologia rozwinęła się w błyskawicznym tempie. Obecnie umiemy znaleźć odpowiedzi na pytania, które niegdyś były wielką zagadką. Skąd komórka wie, że ma stać się częścią serca, a nie dłoni lub ucha? Jak to możliwe, że jednojajowe bliźnięta mają ten sam zestaw genów, ale różne odciski palców? I co właściwie łączy nas z muszką owocówką? Ta książka to naprawdę niesamowita, niezwykła podróż od embrionu do człowieka. *** PYTANIE: Kim jest autorka książki i gdzie pracuje?

Trzy powieści norweskiego noblisty Knuta Hamsuna (1859‒1952). Obowiązkowa lektura dla miłośników prozy skandynawskiej. U Hamsuna dominują charyzmatyczne, targane namiętnościami postaci i bezwzględna, niewzruszona natura. Porucznik Thomas Glahn z Pana spędza rok w lasach dalekiej Północy, jednocząc się z naturą. Na swojej drodze spotyka miłość równie niezwykłą, jak tamtejsze krótkie, kapryśne lato. Bohaterami Wiktorii są młodzi, wrażliwi i dumni ludzie – to opowieść o miłości, która bardziej dzieli niż łączy. Telegrafista Rolandsen z Marzycieli jest człowiekiem targanym namiętnościami, wynalazcą ekscentrycznym i kochliwym. Jego fantazja i emocje nie znajdują jednak zrozumienia u mieszkańców wioski rybackiej. Marzyciel-telegrafista uparcie szuka drogi do serca ukochanej kobiety. Te trzy powieści to dobry przykład skandynawskiej wrażliwości w krajobrazach mroźnej Północy. *** PYTANIE: Amerykański aktor Al Pacino w 2015 roku wycofał się z adaptacji scenicznej Głodu, mrocznej powieści psychologicznej Knuta Hamsuna. Jaki podał powód?

TE KSIĄŻKI SĄ DLA WAS! Dzięki życzliwości Wydawnictwa ZYSK I S-KA (www.zysk.com.pl) wszystkie rekomendowane przez nas bestsellery możecie szybko zdobyć, odpowiadając na pytania zamieszczone pod notatkami o każdej z książek i przysyłając prawidłowe odpowiedzi na nasz adres mailowy: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Wydawca ofiarował nam aż 10 książek – po 2 nowości każdego autora! Uprzejmie informujemy, że jedna osoba ma prawo do jednego tytułu. Życzymy uśmiechu szczęścia przy zdobywaniu tych tytułów!

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 1


Fot. Magdalena Ostrowicka

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

LEK. DENT. AGNIESZKA ROMANOWSKA-SZYMALA (Z PRAWEJ) Z ZUZANNA SMOTER, DYPLOMOWANĄ PIELĘGNIARKĄ I HIGIENISTKĄ STOMATOLOGICZNĄ

KIERUJEMY SIĘ DOBREM PACJENTA

Z LEK. DENT. AGNIESZKĄ ROMANOWSKĄ-SZYMALĄ, WŁAŚCICIELKĄ KLINIKI RODENTICA STOMATOLOGIA ESTET YCZNA W BIELSKU-BIAŁEJ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN W poprzedniej naszej rozmowie (Lady's Club nr 2/59/2019) stwierdziła pani, że stan naszego uzębienia jest coraz lepszy, ale sporo jeszcze mamy do nadrobienia. Dużą rolę w tej kwestii odgrywa gabinet higieny jamy ustnej...

To prawda! Rośnie świadomość, że warto i trzeba mieć ładne, zdrowe zęby, co wiąże się z pięknym uśmiechem. Od tego zależy nie tylko stan naszego zdrowia, ale rosną też szanse na przykład na rynku pracy. W klinice Rodentica gabinet higieny jamy ustnej działa od samego początku, wpisany jest w strukturę organizacyjną. Kto go prowadzi?

Zuzanna Smoter, osoba niezwykle doświadczona, pracująca w zawodzie 20 lat. Dyplo-

4 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

mowana pielęgniarka i higienistka stomatologiczna. Jest z nami od początku istnienia kliniki. Jako szefowa zespołu asystentek i higienistek stomatologicznych zajmuje się organizacją i nadzorem pracy całego zespołu. Samodzielnie wykonuje zabiegi higienizacji, takie jak piaskowanie zębów, skaling (usuwanie kamienia nazębnego), polerowanie i fluoryzacja. Asystuje również lekarzom przy zabiegach implantologicznych, protetycznych, chirurgicznych i stomatologii estetycznej. Instruuje pacjentów – dzieci i dorosłych – na temat prawidłowego prowadzenia higieny jamy ustnej. Dobiera odpowiednie pasty i uczy sposobów poprawnego szczotkowania. Wyróżnia się doskonałą organizacją pracy i pełnym profesjonalizmem, jest bardzo miła i stale towarzyszy jej uśmiech.

Jednym słowem gabinet higieny jamy ustnej jest przydatny!...

Wspomniałam, że rośnie świadomość regularnego chodzenia na wizyty kontrolne, ale jednak w technice domowej pielęgnacji zębów i jamy ustnej mamy jeszcze dużo do zrobienia. Właśnie po to prowadzimy higienizację. Wiele osób dopiero u nas dowiaduje się, że dla poprawy higieny należy używać na przykład nici dentystycznych czy płynów do płukania. Dlatego bardzo mi zależy, żeby w klinice rozwijał się gabinet higienizacji, ponieważ działa na rzecz profilaktyki i prewencji stomatologicznej. Warto bez skrępowania z niego korzystać, można sporo nauczyć się od higienistki, a to przyda nam się w codziennej trosce o stan uzębienia. Wielu z nas nikt nie uczył, jak dbać


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

o zęby, jak je szczotkować, jakich używać szczoteczek, past i płynów, więc warto pójść po fachową poradę do kogoś, kto zna się na tym najlepiej.

Pacjent przychodzi do gabinetu i lekarz po przeglądzie uzębienia zaleca mu usunięcie kamienia, piaskowanie czy fluoryzację. To praktyka kojarząca się z działaniami lekarza, ale moim zdaniem dentysta nie powinien zajmować się takimi czynnościami. Lekarz ma leczyć. Higienizacja jest leczeniem wstępnym, przygotowaniem pacjenta do istotnego leczenia i formą edukacji na temat tego, co się dzieje w jego jamie ustnej. Higienistka uczy systematyczności, usuwa kamień, osady czy przebarwienia, piaskuje i fluoryzuje. Oczywiście może to wykonywać lekarz i często robi, lecz, powtórzę, lekarz powinien zlecać wykonanie tych czynności profesjonalnie przygotowanej higienistce, która ma na to czas i wszelkie możliwości. U nas higienistka przeprowadza wstępny wywiad, ocenia głębokość ewentualnych kieszonek międzyzębowych, pierwsza widzi problemy zdrowotne pacjenta związane z zębami, po czym swoje uwagi umieszcza w dokumentacji i przekazuje lekarzowi. To ważne zadanie i duża odpowiedzialność.

Nasze higienistki cały czas dokształcają się, biorą udział w kursach podnoszących kwalifikacje. Mają wiedzę i ogromne doświadczenie praktyczne, a ponieważ pracujemy w zespole (lekarz-asystentka-higienistka), ta współpraca daje doskonałe efekty. Higienizacja jest pierwszym krokiem do tego, żeby pacjenta prawidłowo leczyć – zachowawczo czy protetycznie. Higienistka wspomaga lekarza i jest ważnym elementem organizacji czasu pracy w gabinecie. Nasi pacjenci na początku podchodzili do tych rozwiązań ostrożnie, byli przyzwyczajeni, że wszystko robi dentysta, ale teraz już się do tego przyzwyczaili. Zrozumieli, że to nie jest „spychologia”, bo dentyście nie chce się na przykład piaskować zębów. System działa tak: edukuje i piaskuje doświadczona, kompetentna higienistka, a w tym czasie lekarz zajmuje się skomplikowanymi problemami uzębienia, czyli efektywniej wykorzystuje swoją wiedzę i umiejętności. Nasza higienistka ma dużą samodzielność.

Fot. Magdalena Ostrowicka

W wielu gabinetach nie ma jednak higienistek, wszystkim zajmuje się dentysta...

PERSONEL KLINIKI RODENTICA CAŁY CZAS DOKSZTAŁCA SIĘ I BIERZE UDZIAŁ W KURSACH PODNOSZĄCYCH KWALIFIKACJE

Wspomniała pani o znaczeniu prewencji i edukacji stomatologicznej...

Na rynku mamy ogromny wybór past, ludzie nie zastanawiają się przy kupowaniu, czy dana pasta jest odpowiednia do usunięcia problemów, jakie mają z uzębieniem. Kierują się ceną, marką, rodzajem opakowania, przyzwyczajeniami, co nie zawsze idzie w parze z jakością i potrzebami. Pasta, jaką lubimy, bo nam odpowiada, bo przywykliśmy do niej przez lata i uważamy, że zdaje egzamin w trakcie codziennej higieny, w rzeczywistości nie jest odpowiednia dla naszych zębów i wcale nam nie pomaga w utrzymaniu higieny i powstrzymaniu procesów zachodzących w jamie ustnej. Higienistka jest po to, by nam to uświadomić i pomóc w wyborze właściwej szczoteczki i pasty. Nie jest to wybór łatwy – w działaniach producentów mamy dużo marketingu, trudno podjąć właściwą decyzję. Firmom zależy na wzroście sprzedaży, więc podejmują aktywne działania prorynkowe, a pacjent często się gubi. Wszystkie pasty dedykowane są pod określony rodzaj potrzeb związanych ze stanem kości, szkliwa, dziąseł. Higienistka pomoże wybrać odpowiednią metodę szczotkowania, pastę, szczoteczkę, nici do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych, płyn do płukania jamy ustnej, a także irygator dentystyczny, jeśli trzeba, czyli tak zwany waterpik, a nawet wykałaczkę stomatologiczną. W swoich działaniach kieruje się istotnymi potrzebami pacjenta. Jedni mają paradontozę, inni krwawiące dziąsła, jeszcze inni uzupełnienia protetyczne czy implanty – każdemu zaleca inny rodzaj higienizacji, najbardziej odpowiedni dla jego potrzeb i wieku.

Pacjent boi się o to zapytać dentystę?

Tak, właśnie dlatego w strukturze Rodentica istnieje gabinet higienizacji. Z doświadczenia wiemy, że pacjentowi w trakcie instruktażu łatwiej zapytać o coś dyplomowaną higienistkę stomatologiczną niż lekarza, przed którym czuje respekt i nie chce mu zawracać głowy pytaniami o rodzaj szczoteczki czy wybór pasty do zębów, żeby lekarz nie tracił czasu. Inaczej też pacjent odbiera uwagi na temat stanu swojego uzębienia od higienistki niż od dentysty, choć żaden lekarz nie krytykuje, lecz po prostu obiektywnie ocenia sytuację, kierując się wyłącznie dobrem pacjenta. Dziękuję za rozmowę.

RODENTICA Stomatologia Estetyczna Cieszyńska 179, Bielsko Biała Tel: +48 33 8 123 123, +48 33 8 16 60 60 www.rodentica.pl biuro@rodentica.pl www.facebook.com /stomatologia.rodentica

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 3


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Wady postawy u dzieci i młodzieży

TO JUŻ EPIDEMIA! Wielogodzinne siedzenie w ławkach szkolnych, przed komputerami i telewizorami, ugruntowały w młodym pokoleniu siedzący tryb życia. Brak ruchu i jedzenie potraw w ilościach przekraczających zapotrzebowanie energetyczne organizmu przyczyniają się dodatkowo u dzieci i młodzieży do pogorszenia stanu zdrowia, w tym do zmian postawy ciała. Wady postawy stanowią obecnie poważny problem społeczno - cywilizacyjny.

4 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. medea-mazancowice.pl

W

czesne wykrycie patologicznych zmian w obrębie postawy ciała, zwłaszcza rozpoznanie skolioz, stwarza możliwość skutecznej profilaktyki i leczenia. Występowanie wad postawy w wieku rozwojowym ocenia się na 50‒60% populacji, zależnie od regionu. Z reguły są to wadliwe postawy nawykowe. Wady powstałe na określonym podłożu bądź o znacznym stopniu zaawansowania wymagają leczenia specjalistycznego. Postawa ciała to sposób utrzymywania poszczególnych jego elementów względem siebie i głównej osi. Jest ona zależna od układu kostno-stawowego, mięśniowego i nerwowego. Patologia w tych układach prowadzi do powstawania wad postawy. Zmiany w układzie kostno-stawowym przyczyniają się do trwałych deformacji. Z kolei patologie tkanki mięśniowej i nerwowej mogą wtórnie prowadzać do zniekształceń kostno-stawowych. Pojęcie postawa ciała ma charakter funkcjonalny, a budowa ciała jest elementem strukturalnym.

Dr n. med. MAGDALENA FIRLEJ-PRUŚ

Czy wady postawy zawsze powinny być leczone? NIE. Często deformacje, które są wariantem fizjologicznym dla określonego wieku, mogą być tylko obserwowane, ale ważne jest, żeby nie przeoczyć wieku, w którym nie są już tylko deformacjami fizjologicznymi i stają się patologią. Wpływ aktywności fizycznej jest szczególnie istotny w przypadku wad zależnych od układu mięśniowego. Zaburzenia napięcia mięśniowego, szczególnie jego asymetria, mogą w ciągu kilku miesięcy doprowadzić do powstania przykurczów więzadeł, ścięgien i mięśni, które po kilku latach doprowadzą do trwałych zmian strukturalnych w układzie kostno-stawowym. Wady postawy nie są jednorodną grupą chorób. Do najczęstszych zaliczamy: kręcz szyi, klatkę piersiową kurzą i lejkowatą, zaburzenia krzywizn kręgosłupa, deformacje osi kończyn dolnych, asymetrię długości kończyn dolnych i wady stóp.


KOŚLAWOŚĆ I SZPOTAWOŚĆ KOLAN

KOŚLAWOŚĆ I SZPOTAWOŚĆ KOLAN Koślawość kolan – oś podudzia z osią udową tworzą kąt otwarty na zewnątrz (mówi się, że nogi dziecka ułożone są w literę X). Koślawość fizjologiczna to taka, w której odchylenia od osi są nie większe niż 10‒15°, a rozstęp 4‒5 cm. Koślawość kolan może być wrodzona, pokrzywicza, pourazowa, porażenna, statyczna (związana z przeciążeniem kończyn dolnych). Zapobieganie to m.in. dbanie o prawidłowe ułożenie nóg podczas siadania. Niemowlęta i małe dzieci siadają często w charakterystyczny sposób, sprzyjający powstawaniu koślawości. Koślawość kolan może być fizjologiczna lub patologiczna. Wariantem fizjologicznym jest symetryczna deformacja w wieku 2‒7 lat przy prawidłowej postawie i bez dolegliwości, takich jak ból przedniego przedziału kolana. Koślawość fizjologiczna do 10 roku życia wymaga jedynie obserwacji i badania klinicznego co 4‒6 miesięcy. Ortezy korygujące deformację są nieskuteczne i mają negatywny wpływ na rozwój psychiczny dziecka. Szpotawość kolan – oś podudzia i oś udowa tworzą kąt otwarty do zewnątrz (kolana nie stykają się). Przyczyny: najczęściej krzywica i nadmierne przeciążenie statyczne kończyn dolnych. Prawidłowo do 18‒24 miesiąca życia obserwujemy fizjologiczną szpotawość kolan, która ok. 2 roku ulega pełnej korekcji i przechodzi w koślawość mającą szczyt ok. 4 roku. Natomiast ok. 7

roku dochodzi do ostatecznego wykształcenia się osi kończyn w płaszczyźnie czołowej. Za fizjologiczną szpotawość uważa się deformację symetryczną, dotyczącą zarówno kości udowej, jak i piszczelowej, występującą do 2 roku życia. WEWNĘTRZNA I ZEWNĘTRZNA ROTACJA STÓP Często jest powodem niepokoju rodziców, w wielu przypadkach nieuzasadnionego. W trakcie rozwoju, od okresu niemowlęcego do ok. 2 roku, obserwujemy ustawienie stóp w rotacji zewnętrznej, spowodowane fizjologiczną stopą płasko-koślawą oraz przykurczem w rotacji zewnętrznej bioder.

Między 3 a 6 rokiem pojawia się typowa rotacja stóp do wewnątrz. Ostateczny wzorzec chodu wykształca się po 8‒10 roku i charakteryzuje się 5‒10° rotacją zewnętrzną obu stóp. ASYMETRIA DŁUGOŚCI KOŃCZYN DOLNYCH Różnicę w długości kończyn dolnych >1 cm uważa się za istotną klinicznie. Każdą asymetrię >1 cm przed zakończeniem wzrostu kostnego należy konsultować ortopedycznie. Asymetrię >1 cm możemy wyrównać wkładką ortopedyczną pod piętą lub całą stopą. Gdy asymetria wynosi >2‒3 cm, należy stosować obuwie ortopedyczne korygujące różnicę długości kończyn. Wskazaniem do interwencji operacyjnej jest asymetria >2 cm. PŁASKOSTOPIE I STOPA PŁASKO-KOŚLAWA Najczęstszą wadą jest płaskostopie czynnościowe. Polega ono na zbyt dużym kontakcie podeszwy stopy z podłożem, spowodowanym redukcją łuku podłużnego. Często towarzyszy mu koślawość pięty (rozpoznajemy wtedy deformację płasko-koślawą). Łącznie stopy płaskie i płasko-koślawe stanowią 90% wszystkich deformacji tej okolicy. Mogą być zarówno wariantem fizjologicznym, jak i patologią. W pierwszej dekadzie życia normą są asymptomatyczne stopy płaskie lub płasko-koślawe wiotkie (inaczej statyczne). Patologią zaś są stopy sztywne w każdym wieku i stopy wiotkie z dolegliwościami bólowymi lub dysfunkcją stopy, jak i przykurczem ścięgna Achillesa. Stopy fizjologicznie płaskie i płasko-koślawe nie są wskazaniem do leczenia. Postę-

Fot. sosrodzice.pl

Rys. Materiały Prasowe

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

PŁASKOSTOPIE

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 5


ARTYKUŁ SPONSOROWANY

sie dojrzewania płciowego. Przypisywane są jej liczne dolegliwości ze strony układu sercowo-naczyniowego: ból w klatce piersiowej, zmęczenie, duszność, nawracające zapalenia płuc, astma (mogą nasilać się z wiekiem). Wystąpienie tych objawów jest wskazaniem do leczenia operacyjnego. KLATKA PIERSIOWA KURZA To deformacja polegająca na wysunięciu do przodu mostka z chrzęstnymi przyczepami żeber. Częstość jej występowania wynosi ok. 0,6%; cztery razy częściej u chłopców. Ujawnia się w okresie dojrzewania płciowego, stając się problemem kosmetycznym. Rzadko jest przyczyną zaburzeń krążeniowo-oddechowych. PLECY OKRĄGŁE Jest to pogłębiona kifoza piersiowa, która może być czynnie i biernie skorygowana przez pacjenta w trakcie badania. Towarzyszą jej pochylenie głowy i barków do przodu. Wskazana jest aktywność fizyczna, a w razie braku poprawy – konsultacja rehabilitacyjna. PLECY WKLĘSŁE Nadmierna lordoza lędźwiowa, podobnie jak plecy okrągłe, mogą być utrwaloną deformacją spowodowaną kręgozmykiem lub wadą korektywną wynikającą z nadmiernego przodopochylenia miednicy. Plecy wklęsłe spowodowane zwiększonym przodopochyleniem miednicy są rezultatem zaburzonej równowagi mięśniowej. Wzmożone napięcie mięśni – biodrowo-lędźwiowego, prostego uda, czworobocznego lędźwi i prostownika grzbietu – przy

Fot. Materiały prasowe

powanie polega na wyjaśnieniu przyczyny deformacji, uspokojeniu rodziców i wyznaczeniu ponownej wizyty u specjalisty po ukończeniu przez dziecko 10 roku. Zaleca się noszenie obuwia z elastyczną podeszwą, unikanie nadwagi i prowadzenie zdrowego trybu życia. STOPA WYDRĄŻONA (wysokie podbicie) Stopa wydrążona charakteryzuje się uniesieniem łuku podłużnego z towarzyszącymi szponiastymi palcami i deformacją szpotawą pięty. Podobnie jak w przypadku stopy płasko-koślawej, wyróżniamy stopę wydrążoną fizjologiczną i patologiczną. Obie są przyczyną dolegliwości bólowych i powinny być konsultowane ortopedycznie. Fizjologiczna stopa wydrążona charakteryzuje się uniesieniem łuku podłużnego, często występuje rodzinnie, nie towarzyszą jej inne patologie. Nierzadko jest powodem dolegliwości bólowych, przyczynia się do powstawania odcisków w okolicy przeciążonych głów I i V kości śródstopia. W leczeniu stosuje się wkładki odciążające i miękkie obuwie. Patologiczna stopa wydrążona jest zwykle deformacją wtórną, występuje w przebiegu chorób nerwowo-mięśniowych. KLATKA PIERSIOWA LEJKOWATA Wada polega na zagłębieniu przedniej ściany klatki piersiowej, spowodowanym cofnięciem mostka z przyczepami chrzęstnymi od III do VII żebra. Częstość występowania wynosi 1‒2%, z przewagą wśród chłopców. Deformację lejkowatą najczęściej obserwuje się w okresie niemowlęcym i w cza-

SKOLIOZA – SKRZYWIENIE BOCZNE KRĘGOSŁUPA

4 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

osłabionych antagonistach, czyli mięśniach brzucha, pośladkowych i kulszowo-goleniowych, prowadzi do hiperlordozy lędźwiowej. Wzmożona lordoza w odcinku lędźwiowym wtórnie może być przyczyną hiperkifozy piersiowej, prowadzącej do powstania pleców wklęsło-okrągłych. Plecy wklęsłe i wklęsło-okrągłe są wskazaniem do zwiększenia aktywności fizycznej i konsultacji rehabilitacyjnej. SKOLIOZA Jest to skrzywienie boczne kręgosłupa >10°, mierzone na zdjęciu RTG. Skrzywienie <10° jest wariantem normy i występuje u ok. 10% populacji. Deformacja >10° stwierdzona podczas rozwoju dziecka może ulec progresji, stając się poważnym problemem terapeutycznym. Na podstawie przyczyny powstawania skoliozę dzielimy na 6 grup: funkcjonalną, wrodzoną, nerwowo-mięśniową, kostnopochodną, konstytucjonalną i idiopatyczną. Najczęściej występuje skolioza idiopatyczna, która stanowi ok. 80% wszystkich przypadków tego schorzenia (z jednakową częstością u obu płci). Postacie postępujące są jednak zdecydowanie częstsze u dziewcząt. Skoliozę idiopatyczną dzielimy na wczesnodziecięcą (do 3 roku), dziecięcą (od 3‒10 roku) i młodzieńczą (po 10 roku). Przyczyna deformacji jest nieznana. Cechy charakterystyczne to m.in. widoczne podczas pochylenia do przodu wygięcie kręgosłupa na bok i wystający z jednej strony bark – ku górze i do przodu. Skrzywienie większe niż 10° w obrazie RTG powinno skutkować skierowaniem do ortopedy. Leczenie w przypadku skoliozy idiopatycznej zależy od wieku i stopnia skrzywienia. Ocenia się, że ok. 10% skolioz idiopatycznych wymaga leczenia. Wskazaniem do leczenia operacyjnego jest skrzywienie >40° przed zakończeniem dojrzewania płciowego i >50° po jego zakończeniu. Każde skrzywienie boczne kręgosłupa >10° (zarówno pierwotne, jak i wtórne) stwierdzone w badaniu radiologicznym przed zakończeniem wzrostu kostnego powinno być podstawą do skierowania dziecka do poradni ortopedycznej. DIAGNOZA: WADA POSTAWY I CO DALEJ? 1. Ćwiczenia Gdy lekarz zauważy jakiekolwiek odchylenia, zaleci wykonywanie ćwiczeń. Może kierować na gimnastykę korekcyjną w specjalistycznej placówce bądź szkole, może


też zalecić proste ćwiczenia w domu. Warto jednak poprosić specjalistę, by pokazał, jak je wykonywać prawidłowo. Wśród ćwiczeń korygujących wady postawy u dzieci najczęściej znajdziemy: tzw. koci grzbiet, marsz z wypadem, ćwiczenia z wykorzystaniem ławeczki płaskiej, piłki i taśmy, stanie na jednej nodze. Dobór ćwiczeń związany jest z występującą wadą. 2. Zabiegi korekcyjne Oprócz systematycznie wykonywanych ćwiczeń i eliminacji czynników wpływających na rozwój wad postawy, należy pamiętać o okresowych konsultacjach u lekarza i fizjoterapeuty dla oceny stanu zdrowia. Regularny wysiłek fizyczny jest kluczem do prawidłowego rozwoju. Jednak jednostronna aktywność (np. ograniczenie ruchu jedynie do treningu piłkarskiego, siłowni) może być niewystarczająca, a nawet szkodliwa dla dzieci z nieprawidłowościami postawy. Nieraz konieczne jest poszerzenie aktywności dziecka o gimnastykę profilaktyczną i korekcyjną. Warto wyrobić u niego nawyk codziennego wykonywania ćwiczeń utrzymujących pełny zakres ruchu w stawach i wzmacniających najważniejsze mięśnie. Takie przyzwyczajenie ma nieocenioną wartość jako skuteczna profilaktyka uciążliwych dolegliwości w wieku dojrzałym. PODSUMOWANIE • Wady postawy wynikają z patologii w układach kostno-stawowym, mięśniowym i nerwowym. • Fizjologiczny rozwój osi kończyn dolnych przebiega od szpotawości kolan i rotacji zewnętrznej stóp (do 2 roku), przez koślawość i rotację wewnętrzną (szczyt między 4 a 6 rokiem) i ostatecznie kończy się po 7‒10 roku. • Po 8‒10 roku fizjologiczna oś kończyn dolnych to koślawość 5‒7º, rotacja zewnętrzna stóp 10º.

Fot. Materiały prasowe

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

GIMNASTYKA KOREKCYJNA JEST SPECYFICZNĄ FORMĄ ĆWICZEŃ I POWINNA BYĆ WYKONYWANA POD KONTROLĄ SPECJALISTY

• Jeśli odległość między kostkami przyśrodkowymi jest większa niż 8‒10 cm, rozpoznajemy koślawość patologiczną; jest ona wskazaniem do leczenia operacyjnego. • Jeśli odległość między kłykciami przyśrodkowymi kości udowych jest większa niż 6 cm, rozpoznajemy szpotawość patologiczną; jest ona wskazaniem do leczenia operacyjnego. • Asymetria długości kończyn dolnych wynosząca >1 cm powinna być obserwowana i wyrównana wkładką ortopedyczną, natomiast asymetria >2 cm jest wskazaniem do leczenia operacyjnego. • Stopy samoistnie zwiększają swoje łuki – podłużny i poprzeczny – przez pierwszą dekadę życia. • Wskazaniem do leczenia są deformacje płasko-koślawe z bólem, dysfunkcją, skróceniem ścięgna Achillesa lub stopy sztywne. • Stopy wydrążone są najczęściej deformacją wtórną i wymagają diagnostyki neurologicznej. • Sztywne przywiedzenie przodostopia jest wskazaniem do leczenia ortopedycznego • Klatka piersiowa kurza i lejkowata

to głównie deformacja kosmetyczna, jej leczenie jest podyktowane względami estetycznymi. • Plecy okrągłe, wklęsłe i wklęsło-okrągłe, jeśli są korektywne, wymagają leczenia rehabilitacyjnego. • Skolioza to każde skrzywienie boczne kręgosłupa >10°; jest wskazaniem do konsultacji ortopedycznej. • Ryzyko progresji skoliozy jest tym większe, im większy jest stopień skoliozy i młodszy wiek kostny pacjenta. DRODZY RODZICE! Mimo różnych definicji nigdy nie należy lekceważyć wad postawy ciała. Obserwujcie i do znudzenia zwracajcie na nie uwagę już od pierwszych dni. DRODZY LEKARZE RODZINNI! Dziecko w gabinecie to nie tylko katar i biegunka, ale także kręgosłup, kolana i stopy, które muszą przejść całe życie – najlepiej bez bólu. DROGA MŁODZIEŻY MAŁA I DUŻA! Ruch, gimnastyka, ćwiczenia to nie kara, lecz troska dorosłych o waszą przyszłość. Zapraszam na gimnastykę korekcyjną!

MEDEA Centrum Medyczne Mazańcowice 1045 k. Bielska-Białej tel. 531 550 105 www.medea-mazancowice.pl kontakt@medea-mazancowice.pl Centrum Medyczne Medea

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 47


TO STRASZNE

FOTOSTARZENIE Przyczyn starzenia się skóry może być wiele, ale główne są dwie – nasz wiek i promieniowanie UV. Upływu lat nie zatrzymamy, ale możemy spowolnić i wydelikatnić niekorzystne działanie czasu stylem życia, dobrą dieta, sportem i dbaniem o siebie, czyli starannym, systematycznym pielęgnowaniem urody. Jednak to wszystko za mało, bo tym, co rzeczywiście potrafi nas odmłodzić, jest odseparowanie skóry od kontaktu z promieniowaniem UVA.

W

tym miejscu niezbędna jest przypominajka z lekcji fizyki. Jak wiemy, słońce emituje promienie elektromagnetyczne o różnej długości fal: podczerwień, światło widzialne i promieniowanie ultrafioletowe (UV), które dzieli się na promieniowanie UVC (pochłania je warstwa ozonowa, nie ma większego wpływu na człowieka), UVB (stanowi 5% promieni UV docierających do ziemi i odpowiada za opaleniznę, ale także za poparzenia słoneczne) oraz UVA (95% promieniowania UV o natężeniu niezależnym od pory dnia i roku, przenikającym przez chmury, szkło i naskórek człowieka). Co w związku z tym? Jak się odciąć od kontaktu z UVA? Nie każę Wam żyć jak wampir, unikać słońca i lata. Ja słońce i lato kocham, w wolne dni cały czas jestem na zewnątrz. Lecz zniszczeń po kąpielach słonecznych nie znajdziecie u mnie ani grama! Od nastolatki smaruję twarz, szyję, dekolt i wierzchy rąk kremami z filtrem SPF

4 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Wioletta Wilczek

Fot. pexels.com

KOSMETYKA MEDYCZNA

ANNA ADAMUS

50. Tyle i aż tyle! Śmiejemy się z moim męskim skarbem, że dowodem mojej miłości będzie... dzień bez filtrów na gębie. Zrobię to dla niego, lecz potem go rzucę – za karę, że mnie przez jeden dzień postarzał o kilka lat! U dzieci zniszczeń nie ma wcale, bo młoda skóra świetnie się broni przed słońcem i naprawia niszczące skutki promieniowania. Ale już wiele kobiet, ba, nastolatek, mimo młodego wieku ma zniszczoną cerę od ciągłego opalania, czyli kontaktu z promieniowaniem UVA. Nawet w ulewę czy śnieżycę to promieniowanie nas dopada! Widać to w najgorszych kondycyjnie obszarach twarzy (zmarszczki na czole i pod oczami, zapadnięte policzki). Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że niebawem zobaczą na skórze wszystkie skutki fotostarzenia. Do pełnoletności wchłaniamy 80% całego życiowego promieniowania, jako że w tym okresie najwięcej przebywamy na dworze. Już w wieku 23‒25 lat można jednak zobaczyć na skórze


Fot. ARC

wyrządzonych przez ultrafiolet. Jak powiedziałam, od lat, odkąd tylko weszły na rynek filtry SPF 30 i SPF 50, każdego dnia od wschodu do zachodu słońca, przez siedem dni tygodnia i przez wszystkie cztery pory roku, w domu i poza nim – moja skóra jest nafiltrowana. Ba, podkład też mam z SPF 50 (skin 79 BB Golden Snail, latem Shiseido BB Sport SPF 50). Nie ma więc szans na fotostarzenie i grama przebarwień. Bardzo Was zachęcam do zakochania się (z wzajemnością) w filtrach SPF 50, jako że to najlepszy krem przeciwstarzeniowy na świecie. Co to w ogóle jest fotostarzenie? Najkrócej – liczne objawy na skórze spowodowane ekspozycją na promieniowanie słoneczne. Skupię się na promieniowaniu UVA i na IR (infraredzie), czyli podczerwieni, powodującej rumień, nagrzewanie się skóry i niszczenie kolagenu. Kolagen to białko, jak kurze. I podczerwień ścina nam kolagen, jak ścina i smaży się białko na patelni. Modne sauny na podczerwień hamują produkcję kolagenu i tak samo smażą kolagen w naszej skórze. Więc radośnie chodząc do takiej sauny, szybko będziecie stare. Po prostu. Jeśli tego nie chcecie, skasujcie saunę z rozkładu Waszego dnia.

RAŻĄCE EFEKTY ZNISZCZEŃ NA SKÓRZE PO NADMIERNYM OPALANIU

Miła Czytelniczko! Jeśli jesteś młodziutka – spójrz na skórę mamy i babci. Na ich twarze, uszy, szyje, dekolty i ręce. One są... no właśnie, trochę zniszczone. Może mniej, może bardziej. A skóra na ich piersiach i pupach (jeśli pozwolą Ci obejrzeć) wygląda jak u 20-latek. W tych miejscach skóra jest zazwyczaj jasna, bez plam, zmarszczek i wiotkości. I masz dowód, jak bardzo w ciągu życia skórę niszczy UVA – natomiast ich piersi i pupy nigdy (albo prawie wcale) nie były wystawiane na słońce, wiec skóra w tych miejscach nie odczuła żadnych zniszczeń. Jeśli od wczesnej młodości przytulisz się do SPF 50 (polecam zwłaszcza koreański Skin 79 Waterproof Sun Gel SPF 50+), Twoja skóra będzie

o wiele dłużej młoda. Przy okazji: o mnie – szczera prawda – wszyscy mówią, że mam nie więcej niż 27 lat, gdy tymczasem zaraz stuknie mi 37. Właśnie dzięki kochanym filtrom! Jeśli Twoja skóra pokryta jest już tym wszystkim, co Cię denerwuje – zerknij na to miejsce, gdzie kończą się plecy, a zaczyna pupa – czyli w okolicę kości ogonowej. Zobaczysz śliczną skórę jak u niemowlaczka. Taką miałabyś, gdybyś dawno temu zaufała tym, którzy namawiali Cię do stosowania filtrów, a nie leżenia na dachu i smarowania się naftą. Dzisiaj niektóre z nas są przez to skwarkami. Mimo rażących fotozniszczeń, u wielu z Was je usuwam! Jest pewien kwas potrafiący skasować pamięć genetyczną skó-

Fot. nivea.co.uk

(często na skroniach) pierwsze skutki fotostarzenia – plamki jak krople wody na pocztowym papierze. To pierwsze przebarwienia i będzie ich wciąż więcej z każdym rokiem! W trakcie różnych prowadzonych przeze mnie zabiegów (około 30 tygodniowo) widzę 22-latki z tak zniszczoną skórą, że... przeganiają nawet 60-latki! Starsze kobiety nie mają takich zniszczeń, jak te dziewczyny. Straszne! Chcę skasować u Was wszystkie złe nawyki i naprawić co się da. Ale ja to połowa sukcesu – reszta jest ciężką pracą w domu. Inaczej porzućcie nadzieję na jakąkolwiek poprawę czy odmłodzenie. Nic samo się nie zrobi. Widziałam kiedyś eksperyment polegający na badaniu skóry specjalną kamerą. Ludzie byli proszeni, by nasmarowali twarz filtrem SPF 50. I każdy przeżył szok. Skóra posmarowana filtrem w obiektywie kamery UV natychmiast stawała się czarna, mimo że kremik tradycyjnie był biały. Otóż filtr sprawiał, że dla promieniowania UV jasna skóra stawała się czarna i... niewidoczna dla słonka. A jak niewidoczna, to nie powstawały uszkodzenia. Każdy z nas, niestety, starzeje się, ja też. Ale jestem pewna, że na mojej skórze kamera UV nie pokazałaby zniszczeń

KAMERA UV FIRMY NIVEA POKAZUJE WYRAŹNIE, ŻE OCHRONA SKÓRY PRZED SŁOŃCEM ROBI RÓŻNICĘ

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 4 9


UVA powoduje 95% oznak starzenia się skóry

• piegi i przebarwienia • odwodnienie i suchość • zmarszczki i wiotkość skóry • cienkość skóry w każdej jej warstwie • rumienie i rozszerzenie naczyń • rozszerzenie porów • zaostrzenie trądziku i trądziku różowatego

Fot. Letizia La Fur

ry i przywrócić jej młodość. Usuwa ciężkie plamy, wiotkości, zmarszczki i cały ten fotochłam! UVA nie widzimy, lecz ono znajduje nas zawsze i wszędzie! Przenika przez szyby aut, okna i balkony, przez chmury i śnieg. Cały rok. Siedzisz sobie w domu, rolety masz opuszczone, oglądasz telewizję, a UVA niszczy i degraduje skórę. W domu też musisz więc smarować się SPF 50. Wszystkie moje panie się smarują i wyglądają o 10 lat młodziej. Nasze zabiegowe randki mają wtedy sens, inaczej nie warto do mnie przychodzić. Po co się męczyć, naprawiać skórę, kiedy wszystko zniszczy brak ochrony przeciwsłonecznej? Jeśli odseparujesz skórę od UVA (na ile to możliwe) szybko stanie się jędrniejsza, lepiej nawilżona, promienna i gładka. Zredukują się rumienie, przewężą pory, spłycą zmarszczki. Spróbuj!

NA STARZENIE SIĘ SKÓRY WPŁYWAJĄ PROMIENIE UVA, WIĘC... SMARUJ SIĘ KREMAMI Z FILTREM CAŁY ROK, NIE TYLKO NA PLAŻY

ANNA ADAMUS

Autorka jest właścicielką gabinetu kosmetyki medycznej Zaciszek Piękna w Czechowicach-Dziedzicach (www.zaciszekpiekna.pl), II Wicemiss Polski Kosmetyczek 2012, wykładowcą, szkoleniowcem i pedagogiem, a także popularną fotomodelką. Ponadto jest laureatką II miejsca w konkursie na najlepszy salon kosmetyczny 2016 powiatu bielskiego.

NOWY SPOSÓB PIELĘGNACJI OCZU A

merykańska firma Nu Skin Enterprises, światowy lider w pielęgnacji skóry, wprowadziła na rynek 27 czerwca urządzenie do kompletnej pielęgnacji oczu. Nazywa się ageLOC® LumiSpa™ Accent & IdealEyes i jest najnowszą wersją znanego już, także w Polsce, urządzenia LumiSpa. Oczy są, jak wiadomo, oknem duszy. Jedno spojrzenie i znasz osobę. Zobaczysz szczęście, miłość i śmiech. Ale także stres, zmęczenie i nerwy, widoczne w cieniach, opuchliznach i workach pod oczami. Skóra wokół oczu opowiada nam historię człowieka: pracuje do późna, imprezuje, za mało śpi, martwi się. Producent zapewnia, że nowe urządzenie LumiSpa dzieki systemowi 7-w-1 i głowicy LumiSpa Accent poradzi sobie ze wszystkimi problemami: oczyści skórę pięcioma aktywnymi, przebadanymi klinicznie i dostosowanymi do różnych rodzajów skóry środkami i zaopiekuje się oczami, pomagając w walce z oznakami stresu i zmęczenia. IdealEyes zapewnia delikatny dotyk w trudno dostępnych miejscach, aby odświeżyć i ożywić okolice oczu. Więcej na www.nuskin.com.

5 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


PRAWA OSÓB LGBT

STONEWALL. 50 lat później

Czerwcowy weekend w Nowym Jorku. Po Światowej Paradzie Równości miasto pełne jest kolorowo ubranych manifestantów, głośnej muzyki i dobrej zabawy. W Central Park , Hudson River Park i Greenwich Village, na wielu placach i ulicach Wielkiego Jabłka miło spędza czas ponad 1,5 mln lesbijek , gejów, biseksualistów i transwestytów. Wśród nich przedstawiciele wielu grup reprezentujących strażaków, policjantów, kościoły i związki wyznaniowe. Coroczne manify są wydarzeniami w kalendarzu nowojorskich imprez. Święto ludzi o odmiennych preferencjach seksualnych jest okazją do wyrażenia radości przez niemałą część mieszkańców Ameryki. W USA, jak się szacuje, mieszka 19 milionów gejów i lesbijek , z czego ponad 9 milionów w stanie Nowy Jork .

W

NAJWIĘKSZE NA ŚWIECIE PARADY RÓWNOŚCI nieprzypadkowo odbywają się w ostatnią niedzielę czerwca. Pół wieku wcześniej wypad policji na „pedalski bar” przerodził się w kilkudniowe zamieszki. Po raz pierwszy jednak ludzie o odmiennych preferencjach twardo upomnieli się o swoje prawa. W rok po zamieszkach ulicami NY przeszła pierwsza Gay Pride. Wcześniej homoseksualiści w USA nie mieli żadnych praw. Byli szykanowani, żyli w ciągłym strachu, że ujawnienie preferencji zniszczy im kariery; armia, policja, straż pożarna i administracja eliminowały ich ze swoich szeregów. W czasach mccarthyzmu ściganie gejów przybrało rozmiary zbiorowej histerii (pod hasłami zwalczania komunizmu). Senacki raport „Zatrudnienie homoseksualistów i innych zboczeńców w rządzie USA” głosił, że geje i lesbijki sta-

Fot. Diana Davies

tym roku parada „tęczowych” w centrum Manhattanu ma szczególny wymiar – społeczność LGBT w całej Ameryce i na świecie obchodzi 50-lecie krwawych zamieszek w pubie gejowskim Stonewall Inn przy Christopher Street w dzielnicy Greenwich Village. W nocy z 27 na 28 czerwca 1969 doszło do ostrych starć z policją, dyskryminującą od dawna mniejszości seksualne. Wydarzenia te zapoczątkowały nowojorski, później amerykański, a w konsekwencji światowy ruch walki o prawa gejów i lesbijek. Kluczową częścią uroczystości półwiecza ruchu LGBT jest wystawa w New York Public Librar pt. Love and Resistance (Miłość i opór). Ukazała się też książka pod red. Jasona Baumanna z archiwalnymi zdjęciami Kay Tobin Lahusen i Diany Davies z tych wydarzeń, które doprowadziły do powstania the biggest Pride celebration in the world.

PUB STONEWALL INN ZARAZ PO ZAMIESZKACH I LOGO TEGOROCZNEJ PARADY RÓWNOŚCI PO 50 LATACH

nowią zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, bo ukrywanie preferencji seksualnych czyni ich podatnymi na szantaż sowieckiego wywiadu. W latach 50. i 60. homofobia była dla rządzących kartą w politycznej grze. Pro-

wokacje organizowano często i tylko po to, by aresztować gejów. Policja miała przyzwolenie na brutalne obchodzenie się z zatrzymanymi. Policjanci wywlekali ich i tłukli na ulicach. Dlatego odwet za Stonewall był

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 51


Fot. Diana Davies

Fot. Diana Davies

MARSZ RUCHU GAY LIBERATION FRONT NA TIMES SQUARE, 1969

tak gwałtowny. Trudno uwierzyć, że po półwieczu gejowskie kluby są najmodniejszymi miejscami na mapie Nowego Jorku.

telki i śmieci. Polała się benzyna, wybuchł pożar. Jeden z przechodniów, heteroseksualny muzyk Dave van Ronk, został schwytany, a następnie zaciągnięty do baru, gdzie go bito. Funkcjonariusze zabarykadowali się od środka. Gdy ludzie próbowali wedrzeć się do baru, policjanci odbezpieczyli broń i zaczęli grozić jej użyciem: Zastrzelimy pierwszego sukinsyna, który przekroczy drzwi! Hałas ściągnął pod lokal bywalców okolicznych pubów i mieszkańców Greenwich Village. Tłum wzrósł do ok. 1000 osób. Po 45 minutach posiłki policyjne uwolniły zabarykadowanych funkcjonariuszy, ale 4 z nich zostało rannych. Ranni byli też po stronie tłumu. Aresztowano 13 uczestników zajść. Na ulicach wybuchły jednak zamieszki, które trwały do rana. Następnego dnia ponownie doszło do starć z udziałem ponad 2000 gejów i lesbijek. W okolicy co rusz wybuchały pożary. Do rozpędzania tłumu skierowano 400 policjantów ze specjalnych jednostek porządkowych. BUNT W GREENWICH VILLAGE NIE MIAŁ PRZYWÓDCÓW, ale podziałał mobilizująco na środowisko gejowskie w USA. W kilka dni po zamieszkach na placu Wa-

Fot. Diana Davies

AKTYWIŚCI LGBT MASZERUJĄ W MIEŚCIE ALBANY, 1971

5 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

szyngtona odbył się pierwszy wiec pod hasłem Gay power. Miesiąc później powstał Gay Liberation Front. Szybko tworzyły się jego filie w dużych miastach. W ciągu roku w USA uformował się ruch walki o prawa osób LGBT. Wydarzenia w NY miały ogromne znaczenie dla ruchu emancypacyjnego gejów i lesbijek. Od tej pory w rocznicę zamieszek tęczowe flagi pojawiają się na ulicach największych miast świata, a uczestnicy parad domagają się prawa do wolności, godności i równości. Jak zwraca uwagę jeden z przedstawicieli ruchu, absurdalność sytuacji polega na tym, że ci ludzie zmuszeni są walczyć o prawa, które z zasady przysługują każdemu, niezależnie od koloru skóry, pochodzenia etnicznego, przynależności religijnej czy preferencji seksualnych. Rzekomo tolerancyjne nastawienie niektórych ludzi, wyrażane zdaniem Róbcie to w domu i po kryjomu, nie rozwiązuje problemu i jest namiastką akceptacji. Nadal są kraje, w których orientacja seksualna pozbawia wszelkich praw obywatelskich, łącznie z prawem do życia. Homoseksualiści powinni swobodnie korzystać z prawa do zgromadzeń, manifestowania swoich poglądów i nieskrępowanej zabawy.

Fot. Odedee/Wikimedia Commons

W POŁOWIE 1969 TRWAŁA KAMPANIA WYBORCZA, mająca wyłonić nowego burmistrza NY. Urzędujący republikanin John Lindsay szukał możliwości zwiększenia swoich szans, dlatego przedstawiał się nowojorczykom jako kandydat zwalczający występki. Nalot na gejowski pub Stonewall nie był czymś nadzwyczajnym: gejom nie wolno było podawać alkoholu, mężczyzna nie miał prawa zatańczyć z mężczyzną. O godz. 1.20 z 27 na 28 czerwca policjanci z szóstego posterunku na Manhattanie wkroczyli do baru przy Christopher Street. Tylko jeden z dziewięciu był w mundurze. Mieli ze sobą nakaz rewizji. Kolejno brutalnie przesłuchiwali klientów i pojedynczo wypuszczali ich na zewnątrz. Przed wejściem zebrał się tłum liczący ok. 200 osób. Gdy wyprowadzili w kajdankach kelnera, ochroniarza, trzech transwestytów i lesbijkę i zaczęli ich wpychać do radiowozów, ludzie zareagowali okrzykami We want freedom, gay power! Doszło do przepychanek, na policjantów posypały się kamienie, puszki, bu-

DEMONSTRACJA KOBIET PRZED BUDYNKIEM SĄDU KARNEGO, NY 1970

POLICJANT Z PARTNEREM, CHRISTOPHER STREET DAY, SAN FRANCISCO, 2005


Fot. Rhododendrites/Wikimedia Commons PO OGŁOSZENIU PRZEZ PREZYDENTA OBAMĘ PUBU STONEWALL JAKO POMNIKA RUCHU LGBT, 2016

PO ZAMIESZKACH GEJE I LESBIJKI zaistnieli publicznie. Dzięki społecznej rewolcie w większości krajów homoseksualna mniejszość nie jest prześladowana przez prawo, a w niektórych związki jednopłciowe są już akceptowane. Prawne usankcjonowanie tych związków to kamień milowy w historii walki o równouprawnienie mniejszości seksualnych, których jedynym przestępstwem, wykluczającym z grona „normalnego” społeczeństwa, jest fakt istnienia popędu seksualnego skierowanego ku własnej płci. Ci ludzie zmuszeni są walczyć o prawa, które przysługują każdemu człowiekowi. Chodzi o prawa człowieka – niezależnie od koloru jego skóry, pochodzenia etnicznego, przynależności religijnej i preferencji seksualnych. Nowojorskie Parady Dumy i Siły są okazją do świętowania ważnych dla gejów i lesbijek decyzji władz

stanowych i federalnych. 8 lat temu stanowy parlament zaaprobował w Nowym Jorku ustawę o małżeństwach homoseksualnych. Prezydent Barack Obama zniósł zakaz służby wojskowej jawnych homoseksualistów, uchylając dyskryminacyjny przepis. Podpisał ustawę uchylającą zasadę Don’t ask, don’t tell (Nie pytaj i nie mów), zgodnie z którą nie wolno było pytać żołnierzy o ich orientację seksualną, a ci z kolei nie mogli jej ujawniać pod groźbą zwolnienia ze służby. W czerwcu 2015 wciąż działający bar Stonewall stał się pierwszym oficjalnym zabytkiem ruchu LGBT w Nowym Jorku. W czerwcu 2016 dekretem Obamy został pierwszym pomnikiem narodowym USA, poświęconym prawom osób LGBT. STANISŁAW BUBIN W trakcie pisania artykułu korzystałem m.in. ze strony homiki.pl.

NOWOJORSKA PARADA RÓWNOŚCI KAŻDEGO ROKU ŚCIĄGA NA MANHATTAN MILIONY OSÓB WALCZĄCYCH N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 3 O PRAWA MNIEJSZOŚCI LGBT Z CAŁEGO ŚWIATA, 2011

Fot. Ewa Piaskowska

NALOT POLICJI NA BAR STONEWALL został przeprowadzony przez zastępcę komendanta Departamentu Policji na Manhattanie, Seymoura Pine’a, i funkcjonariuszy obyczajówki – bez wiedzy glin z lokalnego komisariatu, których podejrzewano o przyjmowanie łapówek od mafii zarządzającej barami w Greenwich Village. Właścicielem Stonewall był Tony Lauria z mafijnej rodziny Genovese, nadzorującej sieć barów dla mniejszości seksualnych. Urząd wydający pozwolenia na sprzedaż alkoholu z zasady nie przyznawał licencji lokalom dla gejów, czyniąc te miejsca de facto nielegalnymi. Mafia chętnie więc przejmowała takie kluby, sprzedawała w nich alkohol z przemytu, a przy okazji opłacała policję, by gliniarze przymykali oko na wyszynk bez licencji. Gay power! – hasło transetki (transseksualistki) Sylvii Rivery szybko rozprzestrzeniło się po ulicach NY i dotarło do uszu Allena Ginsberga. Poeta nie krył zachwytu: Gay power! Czyż to nie wspaniałe! Następnego dnia po zamieszkach poszedł do klubu, a wracając do domu, zwierzył się Luciano Truscotti: Ci chłopcy byli przepiękni! Całkiem wyzbyli się tego spojrzenia zbitych psów, którym wodzili jeszcze 10 lat temu. Tak narodziła się legenda Stonewall, gdzie mogli wchodzić czarnoskórzy geje w ukwieconych koszulkach, Latynosi, odblaskowi kowboje, drag-queens, hipisi, chłopcy z dobrych domów i z obskurnych dzielnic, gdzie bywali Tennessee Williams, Truman Capote, słynny tancerz baletu Rudolf Nuriejew i Edmund White, świetny stylista literatury amerykańskiej i czołowy pisarz gejowski.


RECENZJA

Fot. death to stock

ROZKOSZ PÓŹNEGO MACIERZYŃSTWA

Baśka miała fajny biust – śpiewał kiedyś wokalista zespołu Wilki. Miała... T ytułowa Baśka z czwartego tomu cyklu Kobiety nieidealne też miała. Przyjaciółkom wiele razy mówiła, że ma niezłe cycki i one to wiedziały. Póki nie urodziła Hani, mając czterdziestkę na karku. Po urodzeniu dziecka jej jędrne piersi zamieniły się w olbrzymią, pracującą dzień i noc mleczarnię. Taka rozkosz późnego macierzyństwa, niejedna zresztą.

A

le nie tylko to zmieniło się w Baśce i wokół niej. Przytyła z dziesięć kilo i cały jej dotychczasowy świat legł w gruzach. Nie za sprawą dziecka i figury, w każdym razie nie tylko. Przez całe dorosłe życie Baśka nie musiała się martwić o pieniądze. Dzięki Jackowi, mężowi, któremu świetnie powodziło się w biznesie, miała wszystko. Żadna z przyjaciółek nie była urządzona tak komfortowo. Wakacje w Saint Tropez, kursy jogi w Indiach, najdroższe zabiegi pielęgnacyjne w gabinetach medycyny estetycznej. Przyjaciółki borykały się z problemami codzienności i trudnymi wyborami, Baśka miała ładnie, miło i bogato. One – Magda, Iza i Joanna – podejmowały decyzje, czasem głupie i pochopne, potykały się, ponosiły konsekwencje, ale wstawały i szły naprzód, a Baśka żyła wygodnie w kokonie bogactwa, zwolniona z odpowiedzialności za cokolwiek, zadowolona z siebie, wolna od trosk. Udawała, że jest samodzielna i autonomiczna, bo fi-

5 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

larem jej niezależności był mąż – jego kasa i konto – doskonałe, niewyczerpane zaplecze. On zarabiał i był z tego dumny, a ona wydawała, ile chciała. Na same kiecki i buty w Mediolanie, Londynie, Nowym Jorku ponad sto tysięcy.

Małgorzata Hayles i Magdalena Kawka, Kobiety nieidealne. Baśka. Wydawnictwo Replika 2019 (www.replika.eu), str. 351.

Świat Baśki nie zawalił się dlatego, że późno zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Zawalił się, bo nie była na nic przygotowana. Ironia losu – pełnoletność osiągnęła w wieku czterdziestu lat. Dopiero wtedy musiała pospiesznie uczyć się troski o niemowlę, czyli nie tylko o siebie. Na domiar złego okazało się, że wspólnik jej męża wyczyścił konta firmy, pobrał mnóstwo kredytów i zwiał. W domu pojawił się komornik, wyjechała niania z Ukrainy, zniknęły samochody, cała nowoczesna, elektronika, obrazy, a elektrownia wyłączyła jej prąd. Nieoczekiwanie Baśka zaliczyła twarde lądowanie. Koniec luksusów, ryzyko utraty domu, firma Jacka nad przepaścią. I jeszcze, na nieszczęście,


cieknące mlekiem, bolące piersi, fałdy na brzuchu i figura XXL. Ciągłe podjadanie, za ciasne legginsy, płacząca po nocach Hania... Opisanie wszystkich nieszczęść, jakie spadły na Baśkę, zajęłoby dużo miejsca, ale po co opisywać, skoro lepiej książkę przeczytać. Ja przeczytałem z prawdziwą przyjemnością, podobnie jak wcześniejsze tomy Kobiet nieidealnych. Nie jest to, wbrew pozorom, literatura babska. Nie uznaję zresztą takiego podziału. Książki są albo dobre, albo złe. Te są dobre. Niebanalne i życiowe. Czasami bawią, niekiedy doprowadzają do łez (ze wzruszenia), a na pewno są autentyczne, wielowymiarowe, pełne niekłamanych emocji. Na ramiona Baśki spadł wielki ciężar, ale od czego są przyjaciółki. Bohaterka zalicza przyspieszony kurs życia. Świadomego i od-

powiedzialnego. Dojrzałego. Musi połknąć niejedną gorzką pigułkę, zweryfikować przyjaźnie, przyjąć na klatę (wciąż obrzmiałą) problemy, o jakich wcześniej nie miała pojęcia. Zaczyna myśleć nie tylko o sobie, ale także o dziecku i mężu, o kłopotach koleżanek (rozwód Magdy, domniemana ciąża maturzystki Luśki – córki Joanny, samotność Izy). Nigdy wcześniej tego nie robiła, wszystko samo się układało. Spadanie na cztery łapy nie jest łatwe, trudne sytuacje nie rozwiązują się na zawołanie. Życie, na szczęście, nie poskąpiło Baśce i dziewczynom dowcipu i zaradności, najlepszym dowodem brawurowa akcja wyprzedaży ciuchów i butów wartych ponad sto tysięcy. Za jedną trzecią sumy, ale od czegoś trzeba zacząć!... Kobiety nieidealne wróciły w wielkim stylu. Kolejny raz gratuluję autorkom, bo rzadko

się zdarza, że po lekturze czytelniczki mówią: To o nas, takie jesteśmy! À propos: jeśli to ma być ostatni tom cyklu, to się nie zgadzam. Dobry projekt, tyle zaczętych wątków – drogie panie, warto kontynuować.

STANISŁAW BUBIN

KONKURS

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika (www.replika.eu) mamy dla Was 3 powieści Kobiety nieidealne. Baśka. A także komplet: Kobiety nieidealne. Magda, Iza, Joanna, Baśka. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy szeroko i konkretnie uzasadnią odpowiedź na pytanie: Czy istnieją kobiety idealne, a jeśli tak – kto z Was je poznał? Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl.

POLKA WYGRAŁA NIEMIECKI TOP MODEL

Fot. Prosieben/Sat.1

iękna modelka i lekkoatletka z polskim rodowodem Simone Kowalski (174 cm, 82‒59‒89) zwyciężyła w maju 14. edycję Germany’s Next Topmodel, podbijając serce głównej moderatorki programu, Heidi Klum. Simi, jak mówią o niej przyjaciele, od 20 lat mieszka w Niemczech, w niewielkim Stade na północy kraju (około 45 tys. mieszkańców, Dolna Saksonia). Jej rodzice pochodzą z Grudziądza. Dziewczyna jest nie tylko piękna i zgrabna, ale też zdolna. W pewnym momencie swojego życia musiała jednak zmierzyć się z koszmarem niepełnosprawności – w czasie treningu doznała poważnej kontuzji stóp, przeszła skomplikowaną operację i długo, przez wiele miesięcy, jeździła na wózku inwalidzkim. Simone od dzieciństwa trenowała lekkoatletykę w klubie VfL Stade. Odnosiła sukcesy, miała nawet wziąć udział w igrzyskach olimpijskich jako reprezentantka Niemiec, ale uraz pokrzyżował te plany. Dzięki uporowi i wytrwałej rehabilitacji udało jej się

Fot. Oneeins Fab Management

P

SIMONE ODNIOSŁA SUKCES W GERMANY'S NEXT TOPMODEL – ŻYCZYMY JEJ WIELKIEJ KARIERY W SZOŁBIZNESIE

wrócić do zdrowia. Zaczęła chodzić i po namowach przyjaciół zakwalifikowała się do niemieckiego reality show. Od początku była jedną z faworytek. Gdy opowiedziała w programie ze łzami w oczach o nieszczęściu, jakie ją spotkało, część widzów i komentatorów zaczęła jej zarzucać nieczyste intencje, grę na litość i pod publiczkę. Jej trener stwierdził, że opowieść dziewczyny o kontuzji była mocno przesa-

dzona i udramatyzowana. Jak było, tak było, w każdym razie Simi zdobyła ostatecznie uznanie jurorów i większości widzów. W finale 23 maja Simone Kowalski (naprawdę Simone Margarethe Hartseil, ale na potrzeby programu przyjęła nazwisko panieńskie matki) odebrała z rąk prowadzącej TV-Show Heidi Klum nagrodę główną – kontrakt z agencją modelek ONEeins fab Management,

100 tys. euro i prawo do sesji zdjęciowej na okładkę prestiżowego Harper’s Bazaar. Jurorzy uznali, że kontuzja i cierpienia nie były zmyślone, naprawdę jeździła ponad rok na wózku inwalidzkim i do dziś odczuwa traumę. Po finale Simi wyznała, że to był dla niej najpiękniejszy, ale i najtrudniejszy dzień w życiu, bo po długich godzinach prób i emisji na żywo odczuwała silny ból nóg. (BUS)

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 5


WYDARZENIE

BEAUTY TYSZKIEWICZ

Czerwcowe wydarzenie Beauty T yszkiewicz wpisało się na stałe do kalendarza imprez organizowanych przez Bielską Wyższą Szkołę im. Józefa T yszkiewicza. Towarzysząc Kongresowi Kobiet Podbeskidzia, zyskało też uznanie wielu mieszkanek Bielska-Białej. Nie bez powodu!

T

a pierwsza niepubliczna uczelnia na Podbeskidziu kształci bowiem w zakresie piękna i sztuki na kierunkach Kosmetologia i Architektura Wnętrz. Swoją wiedzą dzieli się z lokalną społecznością, w tym przypadku – praktycznymi umiejętnościami słuchaczek Kosmetologii. Już po raz piąty studentki specjalności wizaż i stylizacja oraz odnowa biologiczna wykonały bezpłatnie ponad 100 zabiegów na twarz, ciało i dłonie oraz 30 makijaży specjalistycznych. Każdy zabieg pielęgnacyjny został dobrany do potrzeb klientki i wykonany pod fachowym okiem wykładowcy, praktyka danego przedmiotu. Takie wydarzenia jak Beauty Tyszkiewicz są stałym elementem kształcenia na kierunku Kosmetologia. Studentki początkowo uczą się zabiegów na sobie nawzajem, później próbują sił na znajomych, a gdy już są dobrze przygotowane – wykonują je na osobach z zewnątrz, zapraszanych do uczelni. Ten efektywny model kształcenia został wprowadzony w BWS im. J. Tyszkiewicza

5 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

przed kilku laty, po wizytach studyjnych w zaprzyjaźnionych college’ach w USA. – Profesjonalny makijaż wykonany z sercem, relaksujące SPA na dłoniach, analiza skóry głowy, to elementy eventu świadczące o wysokim poziomie przygotowania studentek Tyszkiewicza do zawodu – przekonuje Katarzyna Fidyt, jedna z uczestniczek. Szczególnym powodzeniem cieszyły się depilacje laserowe, zabiegi pielęgnacji skóry kosmetykami SPA Sielsko-Anielsko i Bielenda oraz masaże. Nie zabrakło też pokazu mody w wykonaniu studentek Kosmetologii. Z gracją przechadzały się po czerwonym dywanie, prezentując gorsety marki Lulu Design ze Szczyrku i dyplomową kolekcję Anny Pieli, absolwentki warszawskiej szkoły projektowania ubioru. Bielska uczelnia starannie zadbała o to, by tego dnia panie rozjaśniały uśmiechy, jako że dzięki sponsorom udało się obdarować upominkami wszystkie uczestniczki gali finałowej. (AK) ZDJĘCIA JANUSZ CZARNIK / FOTO JANCZAR


N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 7


Fot. Aleksander Nowikow

PROJEKT JESTEM PIĘKNA

NIE TYLKO IGŁA ODMŁADZA

Holistyczna pielęgnacja to silny trend, który dobrze zadomowił się już w Polsce. Od kilku lat można zaobserwować duże zmiany w ofercie gabinetów i klinik kosmetycznych. Mamy szeroki wybór zabiegów z wykorzystaniem nowoczesnych urządzeń medycyny estetycznej i cieszących się coraz większą popularnością egzotycznych masaży. e ostatnie są mi szczególnie bliskie, ponieważ wierzę, że nie tylko igła lekarza medycyny estetycznej może odmłodzić. Od razu zaznaczę: nie jestem przeciwna inwazyjnej pielęgnacji, ale martwi mnie fakt, że korzystają z niej coraz młodsze kobiety. Niestety, nadmiar zabiegów sprawia, że w nienaturalny sposób wpływają one na mimikę twarzy. Często spotykam panie w wieku 30‒35 lat, które przesadzają z ilością wypełniaczy i botoksu do tego stopnia, że ich twarze zamiast tryskać naturalną urodą – wyglądają po prostu źle. CIESZY MNIE CORAZ WIĘKSZA GRUPA FANEK holistycznej pielęgnacji, bez igły i skalpela. Mam wrażenie, że grono to powiększa się z roku na rok, bo żadna z nas nie chce wyglądać jak... klon swojej

5 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Łukasz Jungto

T

JOANNA SKOREK-KOPCIK

koleżanki. Jesteśmy świadome, że systematyczna pielęgnacja, masaże, odżywianie i ruch przynoszą wymierne rezultaty bez niepotrzebnej ingerencji w skórę. Chcemy wyglądać dobrze, ale zależy nam na naturalnym pięknie i na zdrowej skórze. Coraz więcej znanych osób promuje ten zdrowy styl życia. Chcąc sprostać oczekiwaniom klientów, salony kosmetyczne oferują przeróżne zabiegi i masaże, przywracające równowagę w ciele, zapewniające naturalny przepływ energii, wpływające na harmonię zmysłów i pobudzające skórę do naturalnej regeneracji. Znakomita większość tych zabiegów wywodzi się z medycyny chińskiej, japońskiej, indyjskiej i tybetańskiej. To masaże, które przetrwały tysiące lat, a dostosowane do współczesności – świetnie odmładzają organizm.


luźnione mięśnie szyi, karku i pleców wpływają na mięśnie twarzy. W masażu występują również elementy akupresury. Uciskając odpowiednie punkty na twarzy, poprawiamy pracę niektórych narządów. Intensywność ruchów pobudza krążenie, dzięki czemu skóra jest lepiej dotleniona i odżywiona. Oprócz walorów pielęgnacyjnych, masaż ma także działanie lecznicze. Pomaga walczyć z napięciem mięśni wokół szczęki. Przynosi bardzo dobre rezultaty u osób cierpiących na bruksizm. Niektóre klientki po serii masaży przestają cierpieć na migrenowe bóle głowy. Rekomenduję wykonywanie takiego masażu co 10‒14 dni, aby skóra odpoczęła między kolejnymi sesjami i miała czas na regenerację. Masaż twarzy KOBIDO to idealny zabieg dla osób ceniących holistyczną pielęgnację. Najlepsze efekty osiągniemy wtedy, kiedy połączymy ten rodzaj dbania o siebie z higienicznym stylem życia. Brak snu, złe odżywianie czy palenie papierosów przynoszą olbrzymie szkody, co uzewnętrznia się w wyglądzie skóry. Palenie papierosów niszczy włókna kolagenowe i jednocześnie niweczy dobroczynne skutki masażu.

Fot. arc

JAPOŃSKI MASAŻ TWARZY KOBIDO jest rytuałem, który przetrwał wiele epok i był kiedyś pilnie strzeżoną tajemnicą na dworze cesarskim. Tak naprawdę wywodzi się z medycyny chińskiej, chociaż jego prawdziwą ojczyzną od XIV wieku jest Japonia. Można powiedzieć, że KOBIDO to połączenie chińskiej tradycji i japońskiej dokładności. I oznacza starożytną drogę do piękna. Masaż KOBIDO to bezinwazyjny lifting twarzy. Podnosi policzki, spłyca zmarszczki, wypełnia skórę od wewnątrz, likwiduje opuchnięcia. Zmniejsza worki pod oczami i usuwa opadające powieki. Mówimy wtedy, że otwiera oko. To jeden z najtrudniejszych masaży. Obejmuje wiele złożonych ruchów i jest podzielony na kilka etapów: mobilizację, drenaż, stymulację, lifting, relaksację. Dzięki odpowiedniej technice, masaż ten aktywizuje głębiej położone mięśnie twarzy, a mamy ich sporo, bo aż 57. Intensywny ucisk stymuluje produkcję kolagenu w skórze. Cały zabieg trwa ok. 40 minut. Masujemy nie tylko twarz, ale też dekolt i obręcz barkową, dzięki czemu osoba masowana jest wprowadzona w stan głębokiego relaksu. Roz-

JEŚLI NIE MAMY CZASU NA PERFEKCYJNY MASAŻ TWARZY W SALONIE, TO ZNAJDŹMY CHWILĘ NA AUTOMASAŻ

Jeśli już musimy zapalić, to raczej 2‒3 godziny po masażu, żeby nikotyna nie przeniknęła do rozgrzanych i pobudzonych masażem głębszych warstw skóry. A najlepiej palenie rzucić.

się wypoczęte, zrelaksowane i promienne. Skóra jest lekko zaróżowiona i wypełniona. Panie dostrzegają zmiany na buzi już po pierwszym zabiegu. Z czasem wyraźnie widać poprawę konturu twarzy, spłycenie bruzd nosowo-wargowych, wypełnienie ust i zlikwidowanie „chomików”. Nie znam osoby, której nie zachwyciłby KOBIDO. Jeśli ktoś raz spróbuje, uzależni się od tego masażu i będzie to pozytywne uzależnienie. Zdecydowanie lepsze od palenia. Mogę z przekonaniem napisać, że nadchodzi nowa era w kosmetyce. Skomplikowane zabiegi chirurgiczne odchodzą w zapomnienie. Wyrazem naszej świadomości są naturalne sposoby pielęgnacji, które prowadzą do opóźnienia procesów starzenia, regeneracji skóry i poprawy witalności organizmu. Gorąco zachęcam: wybierzcie się w podróż starożytną drogą do piękna, chociaż ostrzegam – uzależnia!

NA CZYM POLEGA WYJĄTKOWOŚĆ tego masażu? Większość technik masażu twarzy działa tylko powierzchniowo, natomiast w KOBIDO uaktywniamy głębsze warstwy skóry, tkanki podskórnej i powięzi. Zwiększamy przepływ energii (Qi), działając tym samym na układ nerwowy. Wykonywany systematycznie, wpływa nie tylko na urodę, ale i samopoczucie. Po masażu czujemy

Jeśli potrzebujecie pomocy i wsparcia, napiszcie do mnie: joanna.kopcik@cityspa.com.pl.

Fot. Valua Vitaly

Autorka jest kosmetologiem, ekspertem ds. zdrowia i urody, współwłaścicielką salonu City Spa & Wellness przy ul. Jordana 19 w Katowicach, www.cityspa.com.pl

WZRASTA GRUPA ZWOLENNICZEK HOLISTYCZNEJ PIELĘGNACJI CIAŁA, BEZ IGŁY I SKALPELA

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 5 9


Fot. Free Images

TRENER OSOBISTY

PODSTAWY ROLOWANIA

OSTATNIO CORAZ CZĘŚCIEJ SPOTYKAMY SIĘ Z POJĘCIEM AUTOTERAPII. JEST WIELE TECHNIK SAMODZIELNEJ PRACY Z CIAŁEM. ZALICZYĆ DO NICH MOŻNA RÓŻNORODNE FORMY ODNOWY BIOLOGICZNEJ, NA PRZYKŁAD SAUNĘ, ELEKTROSTYMULACJĘ, UCISK TKANEK MIĘKKICH. NA RYNKU JEST MNÓSTWO PRZYRZĄDÓW DO ROLOWANIA, BEZ PROBLEMU DOBIERZEMY ODPOWIEDNI. MOGĄ SIĘ ONE RÓŻNIĆ KSZTAŁTEM, TWARDOŚCIĄ I WIELKOŚCIĄ. CZY JEDNAK PROWADZĄC SAMODZIELNIE TAKIE ZABIEGI, NIE WYRZĄDZIMY SOBIE KRZYWDY?

6 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Szymon Wójcik

C

o się dzieje wewnątrz naszego ciała, kiedy używamy wałka, kulek czy innych przyrządów do rozluźnienia mięśniowo-powięziowego? Czym jest powięź? Każdy z nas ją ma i jest bardzo ważna. To tkanka otaczająca nasze mięśnie, stawy, ścięgna, kości i narządy, tworząca swoisty kombinezon, który mamy na sobie, pod skórą, spajający wszystkie te elementy. Zły tryb życia i brak ćwiczeń poprawiających mobilność i elastyczność mięśni powodują, że powięź staje się słabo nawodniona lub zanadto napięta. Dlatego ma ona dużo gorszą ruchomość, podatna jest na uszkodzenia, może powodować ból, znacznie ograniczać mobilność i zakres ruchu. Chodzenie w takim „naciągniętym kombinezonie” to szybka droga do urazów, kontuzji i dużo gorszej regeneracji. Ale – uwaga – rolowanie samej powięzi nie jest możliwe.

DAWID CEMBALA

Wszystkie mięśnie, nerwy i nabłonki także ulegają rolowaniu. Woda jest wyciskana z tkanek nabłonka i tkanek mięśniowych, a później wchłaniana z powrotem, kiedy punkt nacisku przenosi się w inne miejsce lub ciśnienie znika. Ścisk tkanek na wałku może pomóc rozprowadzić płyny i tym samym wyeliminować ewentualne „zatory”, nie wzmocni jednak mięśni. Może jedynie poprawić elastyczność tętnic mięśniowych. Jeżeli chodzi o reakcje nerwowe, rolowanie dostarcza nam wiele odczuć. Bywają negatywne, jeżeli jest tak bolesne, że powoduje skurcz mięśniowy i reakcję komórek. Nie jestem zwolennikiem bolesnego rolowania. Wolę w czasie rolowania odczuwać coś pomiędzy przyjemnością a bólem, czyli raczej komfort. Bolesne rolowanie może być pomocne w obszarach dotkniętych wcześniej urazem. Należy robić to tak, by po rolo-


Fot. Fitandme

ROLOWANIE REJONU BIODROWO-PISZCZELOWEGO

waniu to miejsce już nie bolało, nie było posiniaczone i podrażnione. Ważne jest powolne ruszanie się po wałku czy innym przyrządzie w miejscu urazu.

pod biodrem. Wykonuj delikatne ruchy w górę, w dół. Nim zaczniesz rolowanie, pochyl delikatnie ciało do tyłu. • Mięśnie pośladkowe. Usiądź pośladkami na rollerze i odpychaj się nogami od maty w przód i w tył. Staraj się od czasu do czasu kierować się raz na lewą, raz na prawą stronę, tam, gdzie znajdują się mięśnie pośladkowe średnie i małe. • Grzbiet. Połóż się na plecach, ugnij nogi w kolanach i umieść roller na grzbiecie, w okolicy łopatek. Przesuwaj się na rollerze, ale nie wjeżdżaj nim w okolice kręgów szyjnych i odcinka lędźwiowego kręgosłupa. • Stopa. Przy masażu stopy najwięcej uwagi poświęć jej środkowej części. Do tego celu możemy użyć piłeczki do rolowania, piłeczki do golfa albo małego rollera przeznaczonego między innymi do masażu rozcięgna podeszwowego. Miejsc do rolowania może być więcej i wszystkie zależą od lokalizacji bólu. W artykule skupiłem się głównie na tych rejonach ciała, które możemy rolować profilaktycznie, by zapobiegać urazom. Jeszcze raz podkreślam, że skuteczne rolowanie musi być wykonywane powoli i sumiennie. Nie może być bolesne. Nie jest ono receptą na wszystkie dolegliwości, ale w wielu przypadkach może być pomocne.

Autor jest absolwentem Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności w Żywcu na kierunku fizjoterapia, pasjonatem sportów siłowych, wytrzymałościowych i treningu funkcjonalnego. Więcej na www.twojtrener.bielsko.pl.

Fot. Lazada

CO NAM TO DAJE? • Odpowiednio nawodniona powięź to mniejsze ryzyko kontuzji czy urazu. • Poprawiamy napięcie mięśniowe i zapobiegamy przykurczom i napięciom. Takie napięcia są przyczyną bólu w zupełnie innych mięśniach, na przykład po przeciwnej stronie ciała. • Odzyskujemy swój zakres ruchu. Większość z nas ma ograniczony zakres ruchu. Powodów takiej sytuacji może być wiele – siedzący tryb życia, zły trening, nieodpowiednie ćwiczenia i nawyki. Dlatego tracimy mobilność i ruchy, które normalnie nie powinny nam sprawiać problemu, a z czasem stają się trudne. Narażamy się przez to na urazy.

CO WARTO ROLOWAĆ • Łydki. Do rolowania łydek należy usiąść na ziemi z wyprostowanymi nogami. Roller powinno umieścić się dokładnie na mięśniu brzuchatym łydki i podnosząc się z ziemi na dłoniach, przesuwać się do przodu i do tyłu. • Mięśnie tylnej części uda. Usiądź na wałku z wyprostowanymi nogami, umieść go na mięśniu dwugłowym uda. Wspierając się na dłoniach, przesuwaj się do przodu, do tyłu i od dołu podkolanowego do pośladków. • Mięśnie czworogłowe uda. Połóż się na wałku, przyjmując pozycję jak do deski – na przedramionach. Wałek ułóż tak, aby znajdował się tuż nad kolanami. Następnie przesuwaj się po nim do przodu, do momentu, gdy znajdzie się w okolicy biodra. Wróć do pozycji wyjściowej. • Pasmo biodrowo-piszczelowe. Połóż się bokiem na rollerze, by znajdował się

WAŁEK SPORTOWY DO ROZLUŹNIENIA MIĘŚNI

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 61


LISTY Z MONACHIUM

WYPRAWA DO KLINIKI

DZIECI WYSZŁY DO SZKOŁY, KOT ZAKAMUFLOWAŁ SIĘ W SOBIE TYLKO ZNANYM MIEJSCU, W DOMU ZAPANOWAŁA BŁOGA CISZA. Z KUBKIEM GORĄCEJ HERBATY ROZŁOŻYŁAM SIĘ W FOTELU, PLANUJĄC RESZTĘ DNIA. Z ZAMYŚLENIA WYRWAŁ MNIE TELEFON. ODRUCHOWO SPOJRZAŁAM NA ZEGAREK, BYŁO PARĘ MINUT PO ÓSMEJ. BŁAGALNY GŁOS PRZYJACIÓŁKI W SEKUNDZIE POSTAWIŁ MNIE NA NOGI. – MOGŁABYŚ PO MNIE PRZYJECHAĆ? JESTEM W METRZE. JECHAŁAM DO PRACY I ŹLE SIĘ POCZUŁAM – TŁUMACZYŁA GŁOSEM PEŁNYM BÓLU.

P

rzełknęłam haust herbaty, nie zdając sobie sprawy, że to ostatni słodki łyk tego dnia. Przyjaciółka nie była panikarą, więc przejęłam się nie na żarty. Jeszcze parę dni wcześniej debatowałyśmy nad sensem życia i jego ulotnością i nic wskazywało, że jest chora. Gdy dojechałam na stację, stała lekko pochylona, trzymając się za brzuch. – Nie wiem, co robić. Jechać do domu czy do kliniki? – spojrzała na mnie błagalnie. Poczułam się bezradnie. Panicznie boję się klinik, szpitali i lekarzy. Nigdy nie wróżą nic dobrego, lecz jazda do domu w tej sytuacji wydała mi się bezsensowna. – Jedźmy do kliniki – zawyrokowałam ostrożnie. – Tak będzie najlepiej – zadecydowała ona i kilkanaście minut później stałyśmy już w długim korytarzu izby przyjęć. Nie mogłyśmy uwierzyć we własne szczęście, spodziewałyśmy się kolejki bez końca, tymczasem pod drzwiami była tylko jedna osoba. Nasza radość szybko jednak zamieniła się w przerażenie, gdy stojący przed nami chłopak wszedł do pokoju przyjęć, po czym zza drzwi rozległ się wrzask. Donośny męski głos oznajmił chłopakowi, że z takimi przypadłościami idzie się do lekarza rodzinnego, a nie do kliniki. Młodzieniec szybko wyszedł i zniknął nam z pola widzenia. – Naprawdę boli? – zapytałam przyjaciółkę, która miała jeszcze bardziej przerażoną minę niż ja. – Nie miałam pojęcia, że tak trudno się tu dostać – wyszeptałam, gdy wchodziłyśmy do środka. – Wszyscy przyjeżdżają tylko tutaj, a później narzekają, że muszą godzinami czekać – mężczyzna

6 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fot. Allan Richard Tobis

Podstawą wszelkiego szczęścia jest zdrowie – James Leigh Hunt (1784-1859), angielski poeta i eseista

ALDONA LIKUS-CANNON w białym kitlu odezwał się do nas podniesionym głosem. Zastanawiałam się, czy nas też wyrzuci. Wbrew obawom, przyjął nas bez problemów i natychmiast wydał skierowanie. Wkrótce znalazłyśmy się w pokoju, gdzie przeprowadzono konieczne badania, a następnie skierowano przyjaciółkę na ultrasonografię. Dotarłyśmy do Schockraumu (pogotowia). W poczekalni siedziało kilku pacjentów, a oczekiwanie trwało o wiele dłużej, niż mogłyśmy się spodziewać. Nieskazitelna czystość, wszechobecna cisza i leżący na korytarzu chorzy pozbawili nas dobrego humoru i uświadomili, że jesteśmy w miejscu, w którym życie ociera się o śmierć. Gdy przyszła na nas kolej, odetchnęłyśmy z ulgą. – Pani nie może tu zostać – zwróciła się do mnie asystentka lekarza. – Niech zostanie – poprosiła przyjaciółka. – Dobrze, ale to pani będzie się tłumaczyć – pokiwała głową lekarka i wskazała mi stołek. – To teraz udawaj, że nie znasz niemieckiego, a ja będę udawać, że ci tłumaczę – wyszeptałam, widząc uśmiech na twarzy przyjaciółki. – Z bólu naprawdę niemieckiego zapomniałam... Młoda lekarka dokładnie ją zbadała, lecz nic nie wzbudziło jej podejrzeń. Wszystko wydawało się w idealnym stanie. – Wyniki są dobre, nic nie widzę – powiedziała, spoglądając na monitor USG – poproszę ordynatora – dodała i wyszła. – Jesteś zdrowa – ucieszyłam się, gdy zostałyśmy same. – To co mnie boli? – zapytała przyjaciółka. – Najważniejsze, że woreczek żółciowy masz

zdrowy, nerki też, nawet wyrostek, wszystko, widziałam na ekranie – wyliczałam – wracamy zaraz do domu – byłam gotowa ściągnąć ją z kozetki i w podskokach opuścić gabinet, lecz moje zamiary powstrzymał ordynator, starszy pan w kitlu. Jeszcze raz dokładnie przeprowadził USG. – Ma pani cystę i to raczej dużą – powiedział poważnie i w pośpiechu opuścił pokój, jakby spieszył się na ważny zabieg. Asystentka skierowała nas z powrotem do izby przyjęć. Na korytarzu spotkałyśmy wybuchowego znajomego, który uśmiechnął się życzliwie, a po paru minutach wręczył nam nowe skierowanie i wytłumaczył drogę. – Wiesz, trzeba faktycznie być zdrowym, żeby chorować – mruknęłam sentencjonalnie. W żaden sposób nie mogłyśmy znaleźć oddziału ginekologicznego. Skierowałyśmy się zatem do pierwszego lepszego budynku, a stojące w drzwiach pielęgniarki wytłumaczyły nam, że to oddział psychiatryczny, do położniczego trzeba w prawo. – Na psychiatryczny mamy czas – zaczęłyśmy się śmiać, szczęśliwe, że przyczyna bólu została znaleziona i wkrótce wrócimy do domu. Na przekór oczekiwaniom, na ginekologii odsiedziałyśmy parę godzin, aby ostatecznie dowiedzieć się, że cysta jest bardzo dużo i powinna być jak najszybciej usunięta. Lekarka wydrukowała pięć stron papieru i zaczęła tłumaczyć wszelkie możliwe powikłania w czasie operacji laparoskopowej, a lista była długa. Gdy przyjaciółce przydzielono szpitalne łóżko i na następny dzień wyznaczono operację, rozkleiłyśmy się na całego. Pożegnałyśmy się ze łzami w oczach. Kompletnie nie spodziewałyśmy się takiego obrotu sprawy... Dzień w monachijskiej klinice uświadomił mi, że medycyna osiągnęła niesamowity postęp i że niemiecka służba zdrowia jest dobra, choć kolejki są nieuniknione. Przede wszystkim jednak to, że w ciągu jednego dnia, jednej godziny, jednej minuty wszystko może się zmienić, życie wywrócić do góry nogami, a hierarchia priorytetów i wartości całkowicie ulec zmianie. W natłoku codziennych zajęć zapominamy o tym, co dla nas najważniejsze. Tak naprawdę do szczęścia wystarczy rodzina, paru przyjaciół i zdrowie. Dbajmy więc o siebie, bo nikt za nas tego nie zrobi.


PONOĆ PIERWSZYM, KTÓRY KAZAŁ SPALIĆ KSIĘGI, BYŁ CESARZ CHIN QIN SHI HUANG. W ROKU 213 PRZED NASZĄ ERĄ ROZKAZAŁ WRZUCIĆ W OGIEŃ WSZYSTKO, CO NIE ODPOWIADAŁO IDEOLOGII PAŃSTWOWEJ, W TYM DZIEŁA KONFUCJUSZA, TAK BARDZO DZIŚ POPULARNE – NIE TYLKO W CHINACH.

K

ilka wieków później cesarz Konstantyn rzucił na stos wszystkie pisma Ariusza (arianizm został potępiony jako sprzeczny z doktryną kościoła na soborze w Nicei w roku 325). Przez wieki podobne losy spotkały wiele różnych ksiąg. Jeden z największych, najbardziej spektakularnych i znanych w historii stosów, na którym spłonęły księgi, podpalił w 642 roku Omar I. Mowa o bibliotece aleksandryjskiej, największej w ówczesnym świecie. Do dziś spalenie tej biblioteki uznaje się za synonim barbarzyństwa. Teraz czasy znacznie nam bliższe: rok 1933, pod rządami hitlerowskiej NSDAP publicznie płoną książki w wielu miastach uniwersyteckich. Na stosach znikają treści niesłuszne i destrukcyjne – według Hitlera mieszające ludziom w głowach, niezgodne z niemieckim, nowym duchem III Rzeszy... MAMY DRESZCZE, GDY O TYM MYŚLIMY. Co za czasy! Przekonani jesteśmy, że stosy nigdy nie wrócą, że należą do zamierzchłych epok. Ludzie nie mieli komputerów, telefonów i internetu. Dzicz po prostu, ciemnota i średniowiecze. Łudzimy się, aż tu nagle bum! W Gdańsku przy parafii NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej odbyło się publiczne palenie książek. Znowu! Naprawdę! W XXI wieku! Księża i towarzyszący im młodzi ludzie, pośród tłumu przyglądających się wiernych, wrzucili do ognia książki o Harrym Potterze, młodzieżową sagę o wampirach Zmierzch, podręcznik feng shui. I wiele innych. Zaraz potem organizatorzy, najwyraźniej dumni ze swojego dzieła, umieścili zdjęcia z tej „imprezy” w mediach społecznościowych. Wieści rozeszły się szybko. No jasne! Palenie książek w XXI wieku to dla

Fot. Marcin Gorgolewski

FELIETON

EWA KASSALA

RÓŻOWA MAGIA Książki na stosy? mediów na całym świecie nie lada gratka – informacje z Polski poszły w świat. Wstyd! PIERWSZE, CO PRZYSZŁO MI WTEDY NA MYŚL, to słowo inkwizycja. Później pomyślałam o księżach, którzy wpadli na ten niedorzeczny pomysł. Kościół ma wystarczająco dużo problemów, a właśnie stworzył sobie kolejny. Prawie nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Potem przed oczami stanęły mi stosy, na których płonęli ludzie, komory gazowe, obozy zagłady. Zbyt dalekie skojarzenia? Bezzasadne? Wzdrygnęłam się i odsunęłam od siebie jak najdalej te straszne myśli. Nie, nie chcę tak rozumować! Mam w tych tragicznych kwestiach skrajnie traumatyczne doświadczenia rodzinne. Może dlatego tak bardzo przeżywam tego typu działania, wiedząc, do czego mogą doprowadzić. PRZYPOMNIAŁAM SOBIE KILKA SCEN z Gry o tron, z tych części, które w przeciwieństwie do ostatniego sezonu, cał-

kiem mi się podobały. Ci, którzy oglądali, będą wiedzieli o czym mówię. W pewnym momencie władzę w stolicy przejmuje Wróbel. Przy pomocy wiernych zakonników wprowadza nowy ład, w tym przede wszystkim moralny. Królowej początkowo jest to na rękę (Wróbel działa za jej przyzwoleniem, rozprawia się z przeciwnikami), jednak szybko także Królowa pada jego ofiarą. Nie zorientowała się, że sprawy zaszły za daleko i wymknęły się spod jej kontroli. I oto ta, która uważała, że dobrym i niegroźnym pomysłem jest danie Wróblowi i jego inkwizytorskim oddziałom możliwości decydowania, co jest etyczne i moralne, idzie przez całe miasto. Naga, ostrzyżona, poniżana, opluwana. Wędruje wśród okrzyków „Hańba!”, myśląc pewnie, że sama dopuściła do uwolnienia złych mocy z otchłani. Żałuje, ale jest za późno. UWAŻAJCIE RZĄDZĄCY! Wy, którzy trzymacie rząd dusz uważajcie, żeby złe dżiny wypuszczone z butelek nie wymknęły się wam spod kontroli. Myślicie, że macie sprawy pod swoją pieczą? Że kibole, narodowcy, podpalacze stosów z książkami są niegroźni?! Ci, co poniżają, a nawet biją „innych”, „obcych”, mogą wam być politycznie na rękę, mogą się przydać. Jasne! Królowej z Gry o tron ten Wróbel też był potrzebny, dzięki niemu mogła rozprawić się z przeciwnikami. Ale obejrzyjcie serial, zobaczcie, ile było ofiar i ile strat w ostatecznym rachunku poniosła Królowa. Wtedy zaczął się jej koniec!... TAK, WIEM, MOGĄ BYĆ PAŃSTWO zdziwieni tym, co napisałam. Moje felietony są zazwyczaj radosne, pogodne i słoneczne. Ten taki nie jest. Proszę mi wierzyć, wolałabym nie mieć powodów, by pisać o stosach, a przecież płonące książki to tylko jeden, niewielki element całości, która jakoś w wielu dziedzinach nie nastraja do optymistycznego myślenia o przyszłości. Mam nadzieję, że sprawy pójdą w dobrą stronę, że otrząśniemy się i jak już w historii bywało, wybierzemy właściwą drogę. Bez stosów.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 3


MISS I MISTER 2019

KORONA MISS DLA MAGDALENY KASIBORSKIEJ

P

o raz 31. agencja Grabowska Models zorganizowała w maju w Bielskim Centrum Kultury konkurs piękności o tytuł Miss Beskidów, Miss Beskidów Nastolatek i Mistera Beskidów 2019. O laur najpiękniejszej ubiegały się 22 kandydatki, o sławę najprzystojniejszego 11 kandydatów – od Ustki po Czeski Cieszyn, od Sosnowca po Kraków i Rzeszów. Decyzją jury Miss Beskidów została 19-letnia Magdalena Kasiborska z Zawady koło Zbrosławic (19 lat, 179 cm). Tytuł Miss Nastolatek otrzymała 17-letnia Martyna Wala z Bielska-Białej (17 lat, 183 cm), a Misterem Beskidów został 21-letni Wojciech Grychnik ze Zbrosławic (21 lat, 190 cm). Szarfę Miss Foto Beskidów 2019 otrzymała 20-letnia Denisa Szeligová z Czeskiego Cieszyna. Gospodarzami wieczoru byli Lucyna Grabowska-Górecka, Sara Karcz i Bartek Osumek. W czasie kilkugodzinnego show można było zobaczyć kolekcje odzieży wieczorowej, zachwycające suknie ślubne, seksowną bieliznę i stroje kąpielowe, a także znakomite układy choreograficzne tancerki z Czeskiego Cieszyna Kateřiny Kubíčkovéj, bohaterki poprzedniego wydania Lady’s Club. Miss Beskidów, Magdalena Kasiborska, otrzymała od sponsora głównego wyborów,

6 4 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Bielskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Tyszkiewicza, indeks na całe studia. Do wyboru ma dwa kierunki: Kosmetologię lub Architekturę Wnętrz. Wartość nagrody przekracza

20.000 zł. Magazyn Lady’s Club był jednym z patronów medialnych wydarzenia.

(BUS), ZDJĘCIA GRZEGORZ MOSKAL


N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 5


MODA

6 6 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


it’s no coincidence to nie przypadek

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 7


concept & photo Magdalena Ostrowicka www.CobraOstra.pl models Magdalena Kasiborska Miss Beskidów 2019 / Wojciech Grychnik Mister Beskidów 2019 / www.grabowskamodels.pl make-up artist Ewa Heczko www.facebook.com/ewazalotmakeup glasses Rosiewicz Optyka / www.rosiewiczoptyka.pl space Rosiewicz Optyka / Proper Palarnia Kawy / www.palarniaproper.pl especially for Lady’s Club www.LadysClub-Magazyn.pl

6 8 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 6 9


7 0 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9


N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 1


ZAGR A JMY W ZIELONE Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

P

ZIELONE CZEKI 2019

LAUREACI Programy i akcje dotyczące ochrony przyrody: JUSTYNA GRZESZCZYK za wydarzenia ekologiczne, m.in. Piknik Leśny Cietrzewisko w Koszęcinie, akcję 1000 drzew na minutę i inicjatywę Młodzi Obserwatorzy Przyrody. Edukacja ekologiczna: JÓZEF RZEPKA za liczne działania edukacyjne i proekologiczne w Kaletach, m.in. wytyczenie pierwszej ścieżki przyrodniczo-dydaktycznej Do Bobrów. KATARZYNA MAJZEL-POŚPIECH za działania edukacyjne w Katowicach, m.in. animacje, filmy i warsztaty Co należy wiedzieć o klimacie, Woda to życie, Oszczędzam wodę, Wodna mapa Katowic, Ekoodpowiedzialnie, Dni Energii. Szkolna edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży: MAŁGORZATA DYL za organizację integracyjnych warsztatów edukacyjnych i zajęć hortiterapii dla dzieci w Ośrodku Rehabilitacyjno-Wychowawczym w Zabrzu.

Fot. WFOŚiGW Katowice

o raz 26. Zarząd Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach nagrodził osoby wyróżniające się w działalności proekologicznej w województwie śląskim. Gala wręczenia Zielonych Czeków 2019 odbyła się pod koniec kwietnia w kinoteatrze Rialto. Kwota przyznanych dotąd nagród wyniosła już ponad 2,5 mln zł! Wśród laureatów znajdują się naukowcy, nauczyciele, dziennikarze, przedsiębiorcy – pasjonaci ochrony środowiska.

PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE LAUREATÓW I ORGANIZATORÓW GALI ZIELONE CZEKI 2019 W KATOWICACH

Publicystyka ekologiczna: KRZYSZTOF BELIK za publicystykę dotyczącą awifauny Śląska, m.in. Ptaki nadleśnictwa Brynek, Ptaki Nadleśnictwa Świerklaniec, Ptaki lasów lublinieckich, Sóweczka lasów lublinieckich. Działania popularyzatorskie i promocja postaw proekologicznych: HENRYK JAN DOMINIAK za Zieloną mapę Tychów, ekologiczne dzieło artystyczno-edukacyjne, składające się z 670 zminiaturyzowanych roślin, oddających charakter obiektów architektury. Nagroda specjalna: AGNIESZKA ŁYCZKO i SŁAWOMIR ŁYCZKO za prowadzenie Ośrodka Rehabilitacji Mysikrólik Na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku-Białej. Dyplomy uznania Funduszu: MONIKA PASTERAK, pracownik Nadleśnictwa Świerklaniec, za realizację programu Rok w lesie dla przedszkolaków i uczniów; BE-

ATA URYCH z Głównego Instytutu Górnictwa za udział w realizacji europejskich projektów badawczych MOLOC i AWAIR; JOANNA MAY, JOANNA CIEPLIŃSKA-LIS i MILENA IŻYKOWSKA, nauczyciele z Zespołu Szkół nr 3 w Zabrzu, za działania związane z ochroną środowiska i edukacją ekologiczną, wykraczające poza podstawę programową; EWELINA SYGULSKA z czasopisma Ekologia za popularyzację ochrony środowiska i zasad zrównoważonego rozwoju; PIOTR KOCOT za propagowanie wzorowych postaw proekologicznych i utrzymanie czystości terenów leśnych; MAŁGORZATA DAWID-CHRZĘSTEK, MARIA SIĄKAŁA i MAURYCY HANKIEWICZ, pracownicy Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Częstochowie, za działania na rzecz szeroko pojętej ekologii i ochrony środowiska.

D

o jednostek OSP w województwie śląskim trafią 43 nowe samochody ratowniczo-gaśnicze o wartości 30 mln 760 tys. zł. Zakup sfinansują po części samorządy, przy wsparciu w wysokości 15 mln 550 tys. zł udzielonym przez resort spraw wewnętrznych, Komendę Główną PSP, Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy oraz Narodowy i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. W maju z okazji Dnia Strażaka w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim promesy na dofinansowanie zakupu wozów pożarni-

7 2 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

czych otrzymali prezesi 43 OSP. Nowe wozy trafią do powiatów: będzińskiego, bielskiego, bieruńsko-lędzińskiego, cieszyńskiego, częstochowskiego, gliwickiego, kłobuckiego, mikołowskiego, myszkowskiego, pszczyńskiego, rybnickiego, tarnogórskiego, wodzisławskiego, zawierciańskiego, żywieckiego, a także do Dąbrowy Górniczej, Jaworzna, Raciborza i Siemianowic Śląskich. 36 jednostek otrzyma średnie pojazdy za 760 tys. zł, 6 – pojazdy lekkie za 400 tys. zł, natomiast OSP w Bieruniu Nowym zostanie wyposażona w wóz ciężki za 1 mln zł.

Fot. katowice.uw.gov.pl

43 NOWE WOZY STRAŻACKIE

PROMESY NA WOZY BOJOWE WRĘCZYŁ STRAŻAKOM SEKRETARZ STANU W MSWIA JAROSŁAW ZIELIŃSKI


ZAGR A JMY W ZIELONE Fot. WFOŚiGW Katowice

Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

1 2 3 1. MARSZAŁEK JAKUB CHEŁSTOWSKI UWAŻA OCHRONĘ POWIETRZA ZA PRIORYTET WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO • 2. POSZERZYŁ SIĘ KATALOG BENEFICJENTÓW POIŚ – POWIEDZIAŁ TOMASZ BEDNAREK, PREZES WFOŚIGW • 3. GRZEGORZA TOBISZOWSKIEGO CIESZĄ NOWE INSTALACJE SOLARNE W GOSPODARSTWACH DOMOWYCH

LIKWIDACJA NISKIEJ EMISJI

O

chrona środowiska, czystego powietrza, to priorytety województwa śląskiego – powiedział marszałek Jakub Chełstowski, otwierając 29 kwietnia konferencję dla samorządowców regionu, poświęconą kompleksowej likwidacji niskiej emisji. W trakcie spotkania poinformowano o nowych możliwościach uzyskania dofinansowania na likwidację niskiej emisji. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach ogłosił 3 konkursy na projekty antysmogowe. Dofinansowanie można otrzymać z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (POIŚ) na przedsięwzięcia przyczyniające się do kompleksowej likwidacji niskiej emisji. Łączna kwota przeznaczona na dofinansowania w tych 3 konkursach wynosi 270 mln zł! Do 27 maja samorządy, spółdzielnie

mieszkaniowe, wspólnoty i spółki ciepłownicze mogły składać wnioski na dofinansowanie głębokiej termomodernizacji budynków mieszkalnych wielorodzinnych oraz rozbudowę sieci ciepłowniczych i budowę źródeł ciepła wysokiej sprawności. – Dzięki działaniom Komitetu Sterującego Programu dla Śląska rozszerzyliśmy katalog beneficjentów programu POIŚ 2014‒2020 o jednostki samorządu terytorialnego, które pierwszy raz mogły uzyskać dofinansowanie na działania związane z termomodernizacją budynków komunalnych. Do tej pory samorządy były pozbawione takiej możliwości wsparcia – powiedział Tomasz Bednarek, prezes Zarządu WFOŚiGW w Katowicach. POIŚ to niejedyny instrument w walce z niska emisją. Od września 2018 Fundusz realizuje program Czyste Powietrze. Dzięki niemu

osoby fizyczne mogą uzyskać dofinansowanie na wymianę źródeł ciepła i termomodernizację domów. Program cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców regionu, którzy złożyli już ponad 6000 wniosków na kwotę przekraczającą 100 mln zł. A niedługo pojawi się kolejny instrument w walce o czyste powietrze. W Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii 29 kwietnia odbyła się konferencja dotycząca programu Energia Plus. – Ekopożyczki to kolejna propozycja zwiększająca ilość gospodarstw domowych korzystających z możliwości zainstalowania własnej elektrowni słonecznej. To kierunek wspierany przez nasz resort w dokumencie strategicznym Polityka Energetyczna Polski do roku 2040 – stwierdził Grzegorz Tobiszowski, do niedawna sekretarz stanu w resorcie energii, a obecnie europoseł.

DZIECI ZMIENIAJĄ DOROSŁYCH P ją Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Wiosną na Rynku w Bielsku-Białej rozpoczęła się kolejna edycja ogólnopolskiej akcji Listy

Fot. Fundacja Arka

isane na specjalnym papierze z makulatury Listy dla Ziemi mają skłonić dorosłych do dbania o środowisko. To największa akcja edukacji ekologicznej w Polsce. Wspiera

W AKCJI WZIĘŁO JUŻ UDZIAŁ PONAD 1,5 MLN PRZEDSZKOLAKÓW I UCZNIÓW

dla Ziemi, polegająca na pisaniu przez dzieci i młodzież listów do dorosłych, zachęcających ich do podejmowania prostych działań na rzecz środowiska, m.in. zmiany codziennych nawyków. Jej organizatorem jest Fundacja Ekologiczna Arka w Bielsku-Białej, a co roku bierze w niej udział ponad 130 tys. przedszkolaków i uczniów. – My, dorośli, często jesteśmy leniwi, uważamy, że są sprawy ważniejsze od troski o środowisko. Dzieci na to lenistwo nie pozwalają. Pytają i oczekują reakcji. To sprawia, że zaczynamy zmieniać nawyki – mówi Wojciech Owczarz, prezes Fundacji Ekologicznej Arka.

Partnerami akcji są Żywiec Zdrój, WFOŚiGW w Katowicach, Grupa Kęty, Urząd Miejski w Bielsku-Białej, Zakład Gospodarki Odpadami. Firma Żywiec Zdrój podjęła zobowiązanie, że w 2020 taką samą ilość plastiku, jaką wprowadzi na rynek, zbierze i podda recyklingowi. Więcej na stronach: www.listydlaziemi.pl www.postronienatury.pl www.fundacjaarka.pl.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 3


BYSTRA, 27 LIPCA

Fot. Roman Hryciów

PIKNIK U MISTRZA FAŁATA

Z IWONĄ PURZYCKĄ, DYREKTOR MUZEUM HISTORYCZNEGO W BIELSKU-BIAŁEJ, ROZMAWIA STANISŁAW BUBIN W tym roku obchodzimy 166. rocznicę urodzin i 90. rocznicę śmierci Juliana Fałata, jednego z najwybitniejszych polskich akwarelistów, przedstawiciela realizmu i impresjonistycznego pejzażu, od 1902 roku związanego z naszym regionem. Będą specjalne obchody ku czci?

Lipiec jest miesiącem Fałata, jako że w lipcu się urodził i w lipcu zmarł. Nie organizujemy wielkich uroczystości – parę lat temu zdecydowaliśmy tak świętować jego urodziny, jakby wciąż z nami był. To założenie tkwi u podstaw organizowanych co roku w ostatnią sobotę lipca Pikników Urodzinowych w Fałatówce*) w Bystrej. Od siedmiu lat spotkania te gromadzą wielu miłośników sztuki, wielbicieli jego malarstwa i akwareli. A co dwa lata organizujemy plenery malarskie im. Juliana Fałata, już w skali międzynarodowej. Kolejny, trzeci, za rok. Chcielibyśmy zaprosić artystów z Polski, Czech i Słowacji, a może w dalszej perspektywie z Niemiec i Austrii.

74 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

Fałatówka jest dość mała, chętnych stale przybywa, gdzie pomieszczą się wszyscy?...

Musimy troszczyć się o ekspozycję muzealną w tej niewielkiej willi, stąd pomysł, żeby piknik urządzać w ogrodzie, na słońcu, z poczęstunkiem. A ponieważ to impreza ogrodowa, z założenia nie trzeba się na nią zbyt elegancko ubierać. Szpilki do chodzenia po trawie nie nadają się, ale mile widziane są kapelusze, ewentualnie elementy strojów z epoki – u pań i panów. Przejrzeliśmy portrety i zdjęcia żony Fałata, na których występowała w różnych kapeluszach, i taką myśl poddaliśmy gościom, by spróbowali wyglądać jak ona. Pomysł się spodobał, część pań już w zeszłym roku pojawiła się w letnich, stylizowanych kapeluszach. Panowie też się do tej idei dostosowali, pozując udanie na dżentelmenów z towarzystwa. Ideą lipcowych pikników i plenerów jest zatem popularyzowanie artysty i jego dzieł?

Przypominamy wszystkim, że właśnie w naszym regionie od 1902 do śmierci w 1929 roku żył i pracował wspaniały człowiek, że mamy lwią część jego dorobku artystycznego i że ta twórczość żyje, a jego duch jest pośród nas. Mieliśmy i mamy lokalnie różne ważne nazwiska artystyczne, ale w historii sztuki wielkie, naprawdę wielkie, na miarę polską, europejską i światową,

JULIAN FAŁAT

Przypadkowo przyjechałem do sanatorium dr. Jeakelsa tu, do Bystrej, na kurację. Spodobała mi się bardzo natura tutejsza i powiedziałem sobie, że mogę tu zamieszkać, a pracować w Krakowie. Po powrocie do Krakowa zwierzyłem się kolegom z moich projektów, powiedziano: Fałat wariat! Któż w owym czasie słyszał, by jechać w te strony: wtedy szlak Kraków-Wiedeń był tylko znany i uznawany. Niezrażony, w następnym roku powróciłem znowu (...). Nie żałowałem tego nigdy.


jest tylko jedno. I powinniśmy je doceniać. Szczególna powinność w tym względzie spoczywa na Bystrej. Mieszkańcy powinni odczuwać radość i dumę, że mieli za sąsiada artystę, którego nazwiska i dorobku nikomu na świecie nie trzeba tłumaczyć. Każdy, kto choć trochę otarł się o przestrzeń kultury, doskonale wie, kim był Fałat, a już na pewno wszyscy to nazwisko słyszeli. Więc wykorzystujmy fakt, że mieliśmy pod Bielskiem artystę światowej jakości. Fałat przyjechał na leczenie do niewielkiej Bystrej, spodobała mu się i założył w niej dom rodzinny. Do tej wsi przybywali do niego wielcy tego świata. Zachęcam do przeczytania jego listów, jakie z Bystrej wysyłał i jakie do niego przychodziły. Chodzi zatem o to, żebyśmy potrafili z Fałata należycie korzystać. Nie musimy nic wymyślać ani dodawać – bazujmy na tym, co nam pozostawił.

Dla promocji zbiorów to działania ważne...

Fałatowskich

W wieloletniej strategii Muzeum Historycznego przypisaliśmy im duże znaczenie. Posiadamy znaczącą kolekcję dzieł Fałata, mnóstwo archiwaliów z nim związanych, no i dom rodzinny – miejsce, w którym

KORNEL MAKUSZYŃSKI

W Bystrej, tuż koło drogi, stoi domek, skromny, ciasny domek. Widać z niego wzdęte bochenki gór i mgły, białe krowy pasące się na łąkach. Co dnia o świcie, co się ledwie zaperlił, wychodził z tego domku rześki człowiek i uśmiechnąwszy się do słonecznej pogody, szedł pod górkę, gdzie stała pracownia. Wchodziło się do niej jak do zaczarowanego lasu (...). Tu pisał swoje pamiętniki. Tu było jego królestwo, nad którym czuwała drewniana, stara, skądciś z daleka przez Fałata przywieziona figura Chrystusa (...). Kwiaty sadził u jej stóp i patrzył na nią z zachwytem. Tak sobie myślę, że ta wiejska kapliczka przypominała mu jego Tuligłowy [wieś koło Lwowa, w której Fałat się urodził, przyp. red.], więc do niej głowę tulił, siwą i znużoną, Jego magnificencja pan rektor, dygnitarz w Polskiej Rzeczypospolitej, ze srebrną gwiazdą na piersi, człowiek wielki i sławny. mieszkał i tworzył, gdzie te prace i archiwalia można oglądać w ekspozycji ciągłej. To jedyne muzeum Juliana Fałata w Polsce z dostępem do jego 77 dzieł malarskich, rysunkowych i graficznych. Właśnie akwarele są najważniejszą częścią tej kolekcji, stąd pomysł, by przez plenery propagować akwarelę – dość lekceważąco traktowaną, a przecież bardzo starą technikę malowania obrazów na papierze rozcieńczonymi w wodzie pigmentami. Nie należy mylić naszego szkolnego mazania farbkami z tą nadzwyczaj trudną, lecz przyjazną w odbiorze techniką malarską. Fałat był geniuszem akwareli, dlatego w czasie plenerów próbujemy zetknąć artystów współczesnych z dorobkiem mistrza. Każdy może podziwiać, jak kładł plamę, jak rozgrywał przestrzeń, bawił się światłem, cieniem i kolorem, a zwłaszcza bielą. Jego sposoby malowania śniegu i odcieni śniegu stały się legendarne i niedoścignione.

Z kolekcji Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej

Kiedy przyjdzie do nas zaproszenie od Fałata na urodziny, nie wypada nie skorzystać?

To zaszczyt! Trzeba przyjąć zaproszenie tak znanej osobistości i pojawić się na pikniku. Zwłaszcza że pogodę w tę ostatnią sobotę lipca mamy gwarantowaną. Również w tym roku 27 lipca o godz. 16. Przy okazji urodzinowych przyjęć zawsze coś się dzieje. W poprzednich latach odbyły się promocje kolejnych tomów korespondencji Fałat znany i nieznany, albumu Julian Fałat. Życiorys pędzlem zapisany. Już dwa razy odbyły się międzynarodowe plenery malarskie im. Juliana Fałata, w których wzięli udział znakomici współcześni akwareliści. Ich dzieła po zakończeniu każdego pleneru można podziwiać w zabytkowych wnętrzach willi – obok obrazów jubilata.

Jak współcześni artyści wypadają w konfrontacji z mistrzem?

JULIAN FAŁAT, AUTOPORTRET, 1910

Nie mają się czego wstydzić, dobrze wypadają. W czasie plenerów powstają ciekawe prace. Utarło się, że uczestnicy plenerów przekazują nam po jednej wybranej akwareli. Za 3‒4 lata, gdy zbiór będzie już pokaźny, zapewne pokażemy je na wystawie w Zamku Książąt Sułkowskich.

N R 6 0 / 2 0 1 9 • L A DY ’ S C L U B 7 5


Fot. Muzeum Historyczne Bielsko-Biała FAŁATÓWKA W BYSTREJ KOŁO BIELSKA-BIAŁEJ

FRAGMENT KOLEKCJI JULIANA FAŁATA W BYSTREJ

PIKNIK URODZINOWY W FAŁATÓWCE, BYSTRA 2018

Kto może wziąć udział w Pikniku Urodzinowym?

Każdy, zapraszamy serdecznie, miejsc w ogrodzie jest dużo. Warunkiem wstępnym jest jedynie drobna stylizacja. Wspomniałam o kapeluszach – przymusu nie ma, ale mile będą widziane. Oczywiście będzie też poczęstunek, może znowu w duchu epoki? Z listów Fałata można wyczytać, co jadał i co zamawiał u dostawców. Ponadto planujemy 27 lipca otwarcie wystawy portretów i pejzaży Notatki z podróży Ryszarda Rogali,

76 L A DY ’ S C L U B • N R 6 0 / 2 0 1 9

architekta i prezesa Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich, który gościł w Fałatówce jako uczestnik plenerów. W tym roku w willi Fałata będzie miał wystawę indywidualną i oczywiście pojawi się na wernisa-

żu, gdzie będzie opowiadał o akwarelach. Żartobliwie o nich mówi, że są kapryśne jak dziewczyna... Dziękuję za rozmowę.

*) Pierwszy raz Fałat przyjechał do Bystrej w 1902 r. To była jego miłość od pierwszego wejrzenia. W 1909 r., jeszcze jako rektor ASP w Krakowie, kupił dom, rozbudował go i przeprowadził się z rodziną do Bystrej. W ogrodzie postawił modrzewiową pracownię z widokiem na okolicę i Beskidy, Artysta pokochał to miejsce i często je malował. Spędził tu ostatnie, aktywne lata życia. Bystrą nazywał swoją ojczyzną. Więcej na www.muzeum.bielsko.pl i w przewodniku Fałatówka – wielowątkowa opowieść (tekst Teresa Dudek Bujarek, oprac. graficzne i zdjęcia Alicja Migdał-Drost).




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.