1 minute read
TRUDNE KOMPROMISY
from Echa Leśne 4/2021
FELIETON
Zacheusz
Advertisement
Pojęcie „wielofunkcyjna gospodarka leśna” brzmi bardzo atrakcyjnie i na ogół każdy zapytany się z tym zgodzi. Istota takiej gospodarki polega na godzeniu celów ekologicznych, produkcyjnych i społecznych. Na poziomie ogólnym nikt nie zakwestionuje słuszności tej idei. Schody jednak zaczynają się, gdy przechodzimy od teorii do praktyki i spotykamy się z reakcjami interesariuszy, potencjalnych odbiorców owych trzech funkcji lasu.
Wiele razy w „Echach Leśnych” wspominano o trudnym dialogu pomiędzy różnymi grupami korzystającymi z lasu i jego zasobów. Dla miłośników dzikiej przyrody każde wycięte drzewo to o jedno za dużo. To jest jedna strona medalu, ale jest jednak i druga strona – są nią odbiorcy drewna, dla których pozyskanego surowca jest zawsze za mało. Jakakolwiek by była wysokość pozyskania, pojawiają się oskarżenia o praktyki monopolistyczne i sztuczne windowanie cen.
Nie będąc specjalistą w dziedzinie ekonomii, do czego otwarcie się przyznaję, nie podejmuję się szacowania, jaka w obecnych warunkach „powinna” być cena sortymentów drzewnych poszczególnych klas jakościowo-wymiarowych. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że „niewidzialna ręka rynku”, którą często, jako rynkowi neofici, mitologizowaliśmy w epoce wczesnej transformacji, nie jest jedyną ręką, która kształtuje popyt i podaż. Wiele zależy od polityki podatkowej państwa, jak też od zachowania wielkich podmiotów gospodarczych, do których w naszym kraju zaliczają się niewątpliwie Lasy Państwowe. Jedno jest pewne – na znaczny wzrost pozyskania drewna trudno liczyć. W sytuacji, gdy wzrasta i nadal będzie wzrastała powierzchnia lasów wyłączonych z użytkowania lub takich, gdzie jest ono mocno ograniczone, a więc wszelkiego rodzaju rezerwatów przyrody, lasów ochronnych i referencyjnych, nie da się tego ubytku zrekompensować zwiększoną eksploatacją pozostałych leśnych terenów. To odbywałoby się kosztem innych pełnionych przez nie funkcji. Można oczywiście produkować drewno poza lasem, na plantacjach drzew szybko rosnących i tak też zapewne będzie się działo. To jednak nie zaspokoi zapotrzebowania na wszystkie, zwłaszcza najcenniejsze, sortymenty.
Skoro nie można liczyć na to, że drewna będzie więcej, problem zatem polega na tym, jak dużo drewna zostanie sprzedane na wolnym rynku, co pozwoli uzyskać dodatni wynik finansowy (do czego LP są zobowiązane ustawą o lasach), a jaka część trafi do sprawdzonych odbiorców po gwarantowanych cenach, wspierając i chroniąc rodzimy przemysł.
Paradoksem jest to, że podmiot państwowy w tym wypadku stara się poszerzać obszar gry rynkowej, podczas gdy podmioty prywatne oczekują większej skali interwencjonizmu. O to toczy się spór między Lasami Państwowymi a odbiorcami drewna. Jakiekolwiek rozwiązania zostaną przyjęte, można przewidzieć, że nie zadowolą do końca każdego.
Ale taka już jest natura kompromisów – każda ze stron musi zrezygnować z części swoich żądań.