lounge | No 84 | wrzesień '16

Page 1

bezcenny


WWW.UNIQUEAGENCY.PL

STUDIO TRAINING ROOM AGENCY MODELS EVENT FASHION SHOW SESSION COMPANY PROJECT REALIZATION

... with passion and dreams


3


„To jest ta pasja która płynie w Twoich żyłach I to uczucie, kiedy jesteś tak bardzo zadowolony, że tu jesteś To jest ten MOMENT kiedy czujesz że żyjesz” Dla zakochanych, znajomych, przyjaciół i wrogów

MOMENT RESTOBAR ZAPRASZA


ul. Estery 22, Krakรณw mob. 668 034 000 wWw momentcafe.pl


redakcja

REDAKCJA: WSPÓŁPRACA: Ewelina Jaskuła, Aneta Wątor, Anna Fąfara, Joanna Gałuszko, Antonina Dębogórska, Magdalena Sokulska, Karolina Cichoń, Elena Ciuprina, Adrianna Palka, Kasia Gładysz, Kuba Gil, Wojciech Drobniak, Paulina Salamon, Nadia Tymińska, Michał massa Masior ILUSTRACJE:

REDAKTOR NACZELNY

MARCIN LEWICKI marcin@loungemagazyn.pl

Anna Ostapowicz | annaostapowicz.com grafika / skład

Karolina Bruzda

karolina.bruzda@loungemagazyn.pl

zastępca redaktora naczelnego redaktor działu Moda i Uroda

Monika Gąsiorek-Mosiołek monika@loungemagazyn.pl

redaktor działu Kultura

Rafał Stanowski

Wydawca: MEDIA LOUNGE S.C. Redakcja Lounge Magazyn ul. Romanowicza 4/536, Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (12) 633 77 33

rafal.stanowski@loungemagazyn.pl

OKŁADKA: STYLE STALKER

reklama na terenie Trójmiasta

Anna Irsa anna.irsa@loungemagazyn.pl

redaktor działu Kulinaria

Ada Cybulska

ada.cybulska@loungemagazyn.pl

Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.


HAIR ROOM

Tworzą ludzie, którzy swoją pasję wykorzystują w codziennej pracy, a także podczas licznych sesji zdjęciowych i konkursów. NASZE PRACE DLA: Loreal Look Book 2016 Loreal Color Trophy 2016

Kraków hairroomjb.pl Miodowa 33/3 +48 12 352 41 13 +48 508 960 383


imprezy/otwarcia

Fot. Michał Walentynowicz

Otwarcie WOMANHOOD W jeden z ostatnich upalnych piątkowych wieczorów, 05 sierpnia 2016 spędziliśmy nie bez przyjemności, w nowocześnie i industrialnie zaaranżowanym dwu poziomowym studiu Womanhood, co oczywiśnie nie oznacza: mężczynom wstęp wzbroniony. W barwnym i interesującym towarzystwie krakowskiej śmietanki modowej, słuchaliśmy z wypiekami na twarzach o nowopowstałym projekcie, o planach osób tworzących to miejsce i jego przeznaczeniu i możliwościach. Womanhood to agencja kreatywna mody i studio wizerunku już od dzisiaj dostępne dla klientów biznesowych i indywidualnych. Grono najlepszych krakowskich stylistów, makijażystów i fryzjerów, przeprowadza w tym miejscu pełne metamorfozy i obsługuje backstage sesji zdjęciowych.

Na evencie nie brakło dobrej muzyki, gości oczarowała utalentowana wokalistka Sara Rynkowska przy akompaniamencie gitarzysty Karola Gołucha. O dobre nastroje zadbał Cydr Słowiański. A o dodatkowe atrakcje, marki Artmania i MG Shlohari, prezentując swoje przepiękne i ultrakobiece projekty. Z ciężkim sercem opuszczaliśmy to niesmowicie kreatywne I kolorowe miejsce, łapiąc w drodze mały podarunek. Womanhood to nowe I bezsprzecznie interesujące miejsce, będziemy mu się z przyjemnością przyglądać. Piękne wnętrza, profesjonalni i pozytywni ludzie. Fajna idea. Będziemy trzymać kciuki. FB : www.facebook.com/studio.womanhood/

Fot. Eva Hajduk/HAUST foto

KOBIETY W KRAKOWIE MAJĄ MOC Spotkania networkingowo edukacyjne dla Kobiet rosną w siłę ze względu na coraz większą liczbę pań, które chcą rozwijać siebie i swój biznes. projekt kobieta w biznesie, w którym rok temu uczestniczyło kilkanaście kobiet, obecnie zrzesza grono około 100 pań. Ruszył nowy, całkiem odmieniony cykl spotkań Kobieta w Biznesie - który integruje środowisko ambitnych i przedsiębiorczych kobiet. Nowy, ponieważ organizowany na dużo większą skalę. Zmieniło się miejsce wydarzenia, prelegenci, partnerzy, a co najważniejsze wzrosła liczba uczestników. Dzięki nawiązaniu współpracy z agencją Content House, spotkania Kobieta w Biznesie obecnie oferują nie tylko rozwój osobisty i zawodowy, ale również przydatne porady ekspertów z zakresu content marketingu. 8

W związku z rosnącym zainteresowaniem najbliższe spotkania Kobieta w Biznesie będą odbywać się w nowym miejscu. Od września do dyspozycji uczestników oddana jest nowoczesna sala konferencyjna znajdująca się w centrum technologii - Krakowskim Parku Technologicznym. 1go września odbyło się pierwsze spotkanie nowej edycji i jak mówią uczestniczki Gratuluję <3 to było niezwykłe spotkanie z inspirującymi ludźmi :) W Krakowie JEST MOC ! Kolejne spotkanie Kobieta w Biznesie już 6 października - Wszystkich zainteresowanych udziałem zapraszamy do rejestracji www.kobietawbiznesie.pl


100 %

EKO

ZERO KALORII

Napój oczyszczający bez chemii bez cukru

Dobry moment na zdrowy DETOX.

Cena 39,99 zł 6 sztuk Zamów online: www.detox-zero.com e-mail: contact@detox-zero.com facebook.com/detoxzero Instagram: @detoxzerocom


felieton

MODNY FOTOGRAF Dwadzieścia lat temu fotograf mógł kojarzyć się z facetem w średnim wieku, delikatnie odmłodzonym zadziornie zawiązaną bandaną na czole, poruszającym się podczas sesji zdjęciowej w sposób szumnie zwany wówczas lansiarskim. Oczywiście nie przedstawiam tutaj obrazu renomowanego fotografa, a bardziej filmowo-książkowe wyobrażenie o człowieku zajmującym się tym fachem. W rzeczywistości było bardzo różnie. Czasem nawet znacznie gorzej. Wielki plecak, mnogość sprzętu, smyczy, mini-futerałów, kamizelka z kieszeniami mieszczącymi dodatkowe gadżety, upodabniająca artystę do wędkarza. Nieodłącznym atrybutem takiej postaci była też wielka lustrzanka z zamontowanym długim, profesjonalnym obiektywem, mającym robić wrażenie „pro”.

MICHAŁ MASSA MASIOR Fotograf mody i reklamy, blogger. Technikę szlifował w Getty Images i International Center of Photography w Nowym Jorku. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Im większe wyzwanie, tym lepiej. Górski szczyt, wnętrze szafy czy miejskie studio to równie dobre plany zdjęciowe - liczy się pomysł i jakość wykonania. Jego styl to charakterystycznie doświetlone zdjęcia, nasycone i pełne kolory, dbałość o detal oraz wyrazista dynamika obrazu. - madmassa.com - madmassa.blogspot.com - madmassa.fotoblogia.pl

Nie mam zamiaru tutaj roztrząsać, co jest potrzebne, a co nie. Bo i dzisiaj reporter sportowy dysponuje tak wielkim sprzętem, że trudno mu go przenieść bez twardej skrzyni na kółkach. Nie dalej jak kilka dni temu niechcący uczestniczyłem w powitaniu niemieckich medalistów olimpijskich we Franfurcie nad Menem. Fotografowie w upale targali wielkie obiektywy, bo tego wymagały warunki, ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj fotografia to nie tylko wielka lustrzanka i torba z daleka krzycząca „we mnie jest dużo dobrego sprzętu!”, ale także pewien styl życia, poddający się różnym modom.

PO PIERWSZE Producenci sprzętu prześcigają się w wypełnianiu nisz, przyprawiając konsumentów o zawrót głowy. Jeszcze pięć lat temu wybieraliśmy między jakością idącą za lustrzankami i wysokiej jakości obiektywami a wygodą stojącą za małogabarytowymi kompaktami. Dzisiaj do wyboru jest mnóstwo innych rozwiązań sprzętowych, a jakość obrazu produkowanego przez nie stoi na coraz wyższym poziomie. Podróżnik nie jest już zmuszony do ciągnięcia za sobą walizki lotniczej sprzętu, a fotograf uliczny może się ukryć za pozornie niezwracającym na siebie uwagi małym sprzętem. Odeszliśmy także od kosmicznej ergonomii lustrzanek na rzecz konstrukcji zwanych retro. Często można usłyszeć pytanie „Dlaczego wszystkie firmy zaczęły robić aparaty wyglądające jak stare Zenity?”. W rzeczywistości nawiązano jedynie ergonomią do tego, co przez lata było sprawdzone i lubiane przez użytkowników. Stąd coraz częściej spotkać można fotografa z niewielkim sprzętem na szyi, co nie czyni go gorszym od tych, którzy dźwigają większe urządzenia.

PO DRUGIE Nie samym sprzętem fotograf żyje. Pojawiło się mnóstwo producentów toreb, pasków, futerałów czy urządzeń elektronicznych, które mają ułatwić życie. Większość tych produktów tworzonych jest przez fotografów lub we współpracy z artystami. Dlatego fotograf nie musi kojarzyć się z torbą przypominającą wielki prostopadłościan wiszący na ramie-

10

niu, a pasek, na którym zawieszony jest aparat, nie musi być kawałkiem taniej tkaniny podszytej jeszcze tańszą ceratą, co w całości obciera szyję. Wraz z nurtem „hipsterskim” wiele takich gadżetów powstaje w małych manufakturach i wykonuje się je z wysokiej klasy materiałów. Popularność podobnych rozwiązań powoduje, że można dobrać sobie wszystkie gadżety pod swoje potrzeby, ale co ważne, także nawiązując do własnego stylu ubioru. Takie marki jak Artisan&Artist, Gordy’s, Billingham, Oberwerth, Tap&Dye czy nowa polska marka Eupidere dbają o jakość wykonania, a przy tym długowieczność swoich produktów. Wpasowują się tym samym w opozycyjny do mainstreamu trend otaczania się rzeczami trwałymi, które mogą nam towarzyszyć przez długi czas. Modne ostatnio start-upy też odciskają swoją innowacyjność na fotografii. Przykładowo światłomierz LUMU, który jako mały dopinany gadżet do iPhone’a, daje komfort posiadania zewnętrznego światłomierza, nie zwiększając przy tym gabarytów sprzętu do noszenia.

PO TRZECIE Jeśli komuś nie wystarcza modna torba, długowieczny pasek czy świetnie sprawdzający się, kieszonkowy światłomierz, może iść jeszcze dalej i wyposażyć się w biżuterię inspirowaną światem fotografii. Wybierać można spośród bransoletek wyglądających jak pierścienie obiektywowe, naszyjników z imitacją ulubionych aparatów, spinek do mankietów, a nawet ekskluzywnej kolekcji piór, zapalniczek i breloczków do kluczy marki S.T Dupont inspirowanej obiektywem Leica Noctilux 50mm f/0.95. Gdy budżet mamy jeszcze większy, firma Valbray proponuje przygotowany także wspólnie z Leicą zegarek inspirowany listkami przysłon w obiektywie.

PO CZWARTE Moda na fotografowanie nie jest jedynie sposobem na wydawanie pieniędzy. Polska, podobnie jak cały świat, wreszcie zaczęła dostrzegać tę dziedzinę sztuki. Program wystaw fotograficznych jest coraz szerszy. Znacznie częściej możemy śledzić najwybitniejszych artystów. Państwowe instytucje także powoli otwierają swoje wrota na fotografię.

PO PIĄTE, CZYLI PODSUMOWUJĄC Fotografia ma się nieźle. Fotograf to coraz częściej otwarty na świat, modny człowiek, pewnie idący pod prąd mainstreamu i wydeptujący swoje ścieżki. Wydaje się, że wydobyliśmy się z mitu atelier fotograficznych, w których można było zrobić zdjęcie komunijne z klęcznikiem i książeczką do nabożeństwa na tle tak zwanego gnieciucha, czyli materiału o nierównym zabarwieniu i strukturze. Trwajmy w tym, bawmy się formą, a świat na tym nie ucierpi….:)



twarze

BAROQUE

COCKTAILS & MUSIC KRAKÓW, 27.08.2016 FOT. JAKUB GIL

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 12



wydarzenia

Rafał Stanowski | Fot. Materiały prasowe

fo

ŻYCIE BEZ MASKI t.

a sp

ce 2

tas

te.tumblr.com

RAFAŁ STANOWSKI

REDAKTOR DZIAŁU KULTURA

Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch.

ŻYJEMY W WIEKU EGOIZMU I PERFEKCJONIZMU. RANO PATRZYMY W LUSTRO, ROBIMY SELFIE, SPRAWDZAMY ILE NABIŁO LAJKÓW I HAJPÓW. ZMIENIAMY ZDJĘCIA PROFILOWE W KANAŁACH KOMUNIKACJI SOCJALNEJ, KTÓRA TAK NAPRAWDĘ NASTAWIONA JEST NA DOPIESZCZANIE EGO. W GŁĄB TEGO SPOŁECZNEGO SELFIE-ONANIZMU MOŻNA ZAJRZEĆ W CZASIE ZWIEDZANIA ŚWIETNEJ WYSTAWY „MEDYCYNA W SZTUCE” W KRAKOWSKIM MUZEUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ MOCAK. I MOŻNA SIĘ TU ZE STRACHEM PRZEJRZEĆ, JAK W LUSTRZE. Strach, niepokój, gęsia skórka towarzyszą od wejścia do sterylnych, niczym szpitalne sal muzeum. To wyjątkowo cielesna ekspozycja, która uświadamia, że za pochłaniającym nas dążeniem do doskonałości fizycznej kryje się ucieczka przed tym co naturalistyczne, turpistyczne, niepokojące. Pokazują je mięsiste, nie unikające konfrontacji prace artystów tej klasy, co Marina Abramović, Alina Szapocznikow, Wilhelm

Sasnal, Małgorzata Blamowska, Piotr Blamowski, Daniele Buetti, Tadeusz Kantor, Krištof Kintera, Marcin Maciejowski czy Sophie Ristelhueber. Symbolem wystawy stało się zdjęcie ostatniej z wymienionych artystek, wokół której orbituje ekspozycja i nasza uwaga - wielkoformatowa fotografia pokazująca plecy kobiety, przeorane długą, zakrzywioną blizną. Francuska fotografka zderza piękno z deformacją, by uświa-

domić nam granicę między imaginacją a realnością. "Medycyna w sztuce" zepsuje Wam dobre samopoczucie, wybije z równowagi, ocuci z letargu. Życie, choć chcielibyśmy je widzieć wyłącznie przez upupioną maskę Photoshopa i wygładzone filtry na Instagramie, niesie pełną skalę emocji.

Warto je przeżyć - jeszcze tylko do 2 października

Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.

fot. space2taste

Teatr Nowy na nowo

Od września, po prawie dziesięciu latach, Teatr Nowy w Krakowie z piwnicy na Gazowej 21 przenosi się do dużej kamienicy przy Krakowskiej 41. W planach jest nowa, większa przestrzeń teatralna i poszerzenie działalności: na parterze znajdować się będzie Kawiarnia Literacka, współprowadzona przez Janusza Marchwińskiego i nowa sieć księgarni BookBook. Repertuar i drapieżne oblicze teatru pozostaną takie same. Zmianie ulegnie jednak nazwa – Teatr Nowy Proxima.

14

To pierwszy przypadek teatru w Polsce, który wiążąc kulturę z biznesem w nazwie ma sponsora. Obecność Proximy i nowego mecenasa Janusza Kadeli daje cenionemu teatrowi szansę na jeszcze mocniejszą działalność. Nowe otwarcie planujemy rozpocząć premierą „Samobójcy” według Nikołaja Erdmana. Jest to historia dyrektora teatru, któremu nie wyszło prowadzenie teatru, więc postanawia popełnić samobójstwo. Start nowego sezonu 9 września


recenzje

Prace i robótki Praca stała się esencją egzystencji. Poświęcamy się jej od rana do świtu, nie zawsze w oczekiwaniu na szczególne korzyści. Codzienne wstawanie, picie kawy, włączanie komputera, sprawdzanie maili stało się rytuałem, bez którego nie wyobrażamy sobie dnia, tygodnia, miesiąca. Nawet jeśli to dzień pełen udręk, walki o władzę i zachowania własnej tożsamości. Ambiwalentną linię workingową, która przypomina sinusoidę, to wznoszącą, to opadającą, pokazuje świetnie koncept komiks "Prace i robótki". Stworzył go Dream Team i Gościówy, kolektyw artystek o totalnie rozbieżnych stylach graficznych, poziomie emocjonalności, życiowych perypetiach i rozterkach.

Łączy je naprawdę tylko jedno, za to najcenniejsze doświadczenie - umiejętność obserwacji i związana z tym wrażliwość na człowieka. Pozwala im uchwycić to, co ulotne, emocjonalne, co kryje się między słowami - małe ludzkie wzloty i dramaty związane z pracą, jej zdobyciem, utratą, z codzienną walką o byt, nie tylko w sensie materialnym, lecz przede wszystkim emocjonalnym. Świetny album, który zaskakuje nie tylko wizualną estetyką, lecz przede wszystkim działa jak pigułka wzmacniająca naszą wrażliwość. RS "Prace i robótki", Agnieszka Gójska, Beata Sosnowska, Natalia Kulka, An Fau, Marta Bystroń i Edyta Bystroń, Centrala 2016.


wydarzenia

wrzesień 2016

opracowanie: RAFAŁ STANOWSKI, fot. mat. promocyjne

RADAR KULTURALNY NIE WSZYSTKO ZŁOTO

GÓRA: ZBIGNIEW ROGALSKI, EURO, 2003, FOT. DZIĘKI UPRZEJMOŚCI FUNDACJI SZTUKI POLSKIEJ ING DÓŁ: KONRAD SMOLEŃSKI, ALL FOR MONEY, 2011, FOT. ARCHWIUM ARTYSTY

Zachęta rozpoczyna sezon jesienny niezwykle aktualną wystawą „Bogactwo”. Oś ekspozycji stanowią pragnienia i fantazje, które towarzyszą tematowi bogacenia się w ostatnim dwudziestopięcioleciu w Polsce. DO 23.10 Kuratorkami pokazu są Katarzyna Kołodziej WARSZAWA i Magdalena Komornicka.

Bogactwo wciąż jest udziałem niewielu, ale jego wizja w Polsce zmieniała się gwałtownie. Od zachłyśnięcia się szybkimi perspektywami zbijania majątku tuż po przemianie ustrojowej, przez powolne wykluwanie się klasy średniej, po coraz bardziej dominujące rozczarowanie neoliberalną gospodarką. Tematowi fortun i bogactwa towarzyszą określone reprezentacje wizualne obecne w filmach, literaturze, a także w sztukach wizualnych. Reprezentacje te czasem operują przejaskrawieniem, czasem stereotypem, bywają skupione na moralności lub estetyce, ekonomii bądź polityce. Wystawa Bogactwo przedstawia wybór prac o polskim wyobrażeniu luksusu. „Zapowiadając tę wystawę, powinnyśmy podkreślić, że jest ona mniej o bogactwie, a bardziej o jego braku. Tytułowe bogactwo nie oznacza dla nas dóbr materialnych. Chodzi nam raczej o pewną ambiwalencję tego terminu w polskim kontekście — bogactwo/bieda. Mamy więc na myśli bogactwo w cudzysłowie, hasztag bogactwo — w dużej mierze przefiltrowane doświadczaniem naszego pokolenia. Wybrane prace składają się na wiele równoległych narracji: od historycznych odniesień, zabawy stereotypami i symbolami, przez ironię, analizę polskich fantazji o bogactwie, po krytykę rynku oraz

prywatne opowieści. Całej wystawie towarzyszy jednak namysł nad realną i symboliczną wartością dzieł sztuki, notabene wciąż uznawanych za dobra luksusowe” – mówią kuratorki wystawy. Do udziału w wystawie Katarzyna Kołodziej i Magdalena Komornicka zaprosiły ponad dwudziestu artystów reprezentujących różne pokolenia i różne spojrzenia. Są tu m.in. prace grupy Luxus, Jadwigi Sawickiej, Janka Simona, Konrada Smoleńskiego, Łukasza Jastrubczaka czy Moniki Kmity.

WSPÓŁCZESNA AUTOSTRADA

59. edycja festiwalu Warszawska Jesień (16-24 września), jednego z najważniejszych w Euro16-24.09 pie wydarzeń dedykowanych WARSZAWA muzyce współczesnej, jest ukłonem w stronę koneserów nowatorskiego podejścia do języka i formy opery. Na festiwalowych scenach zabrzmią kompozycje twórców z Włoch, Polski, Niemiec czy Argentyny.

Centralną postacią tegorocznej edycji będzie Salvatore Sciarrino. Włoch, który lubi mówić o swojej twórczości i artystycznych poszukiwaniach „moim problemem jest to,

16

że chcę zmieniać świat”, to dziś jedna z najjaśniejszych gwiazd muzyki współczesnej. Jednym z najbardziej intrygujących wydarzeń w programie festiwalu, które stanowi ukłon w stronę miłośników muzyki współczesnej, kinematografii i literatury, będzie warszawska premiera opery „Zagubiona autostrada” w reżyserii Natalii Korczakowskiej. Dzieło austriackiej kompozytorki Olgi Neuwirth, oparte jest na kultowym filmie Davida Lyncha. Libretto na potrzeby tego psychodelicznego, wyrafinowanego muzycznie i wizualnie spektaklu stworzyła noblistka Elfride Jelinek. Podczas Warszawskiej

Jesieni nie zabraknie też dzieł znakomitych polskich artystów, m.in. multimedialnej opery „Aaron S” Sławomira Wojciechowskiego czy opery Pawła Mykietyna „Czarodziejska Góra” w reżyserii Andrzeja Chyry.


wydarzenia

OKO W OKO Z MISTRZAMI

Trzech wielkich współczesnych malarzy, 4,1 19-25.09 miliona złotych i jeden WARSZAWA widz. The Masterpiece to pierwsza okazja, by znaleźć się sam na sam z pracami artystów, którzy zmienili sztukę XX wieku: Wojciecha Fangora, Victora Vasarely’ego i Juliana Stańczaka. Wstęp wolny.

The Masterpiece ma być niczym Rothko Chapel w Houston, kaplicą sztuki w miejscu, gdzie jej obecność nie jest oczywista. To symboliczna przestrzeń wydzielona na terenie galerii handlowej. W miejscu, które na co dzień nie służy duchowej refleksji znajdzie się niewielka zamknięta przestrzeń. Pawilon zostanie zupełnie oddzielony od bodźców ze-

wnętrznych – dźwięku i świateł. Po wejściu do wyciemnionej przestrzeni widz będzie przebywał tylko ze sztuką. Przed oczami zobaczy trzy obrazy. Przez minutę pozostanie z nimi wyłącznie sam.

Fangor, Vasarely i Stańczak to wybór w pełni celowy. Zaliczani do czołówki światowej sztuki współczesnej artyści to zarazem kluczowi twórcy op-artu. Przedstawiciele powstałego w połowie lat 60. nurtu skupiają się w swoich pracach na oddziaływaniu na oko widza, a nie jego intelekt. Zestawiając różne figury geometryczne, wciągają odbiorcę w niezwykłą grę złudzeń. Organizatorem wydarzenia jest Dom Aukcyjny DESA Unicum, partnerem Galeria Mokotów.

SKARALIZACJA PROFANACJI Festiwal Sacrum Profanum w Krakowie ma zyskać nowe oblicze. Zapowiada się wielowątkowa kompozycja XX-wiecznej muzyki nurtu akademickiego, szalonej awangardy i indie classical.

wydarzenia. Drugim ważnym nurtem Sacrum Profanum będzie awangarda, bawiąca się tradycyjnym pojmowaniem muzyki. Warto zwrócić uwagę na indie classical, nurt w muzyce krzyżującego akademickość i alternatywę.

„Sacrum Profanum nie przestaje zaskakiwać. Mieszanka pozornie skrajnych wątków muzycznych łączy się tutaj w jedną, spójną substancję” – mówi Izabela Helbin, dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego. „Festiwal nieustannie ewoluuje. 14. edycja to nie tylko cykl intrygujących koncertów, ale także szereg wydarzeń towarzyszących – panele dyskusyjne, wystawy i spotkania z artystami. Wszystko to pod jednym szyldem – Sacrum Profanum 2016, który na 8 dni zmieni Kraków” – dodaje Helbin. Osiem dni, dziewięć koncertów, w tym dwie opery, i niezmierzona różnorodność muzyki współczesnej – oto nowe oblicze Sacrum Profanum. Kluczem do otwarcia programu będzie jak zwykle muzyka XX wieku, czyli przede wszystkim Karlheinz Stockausen i Luciano Berio, których kompozycje usłyszymy w trakcie

Jest także coś dla entuzjastów sztuki współczesnej – „Rondo znaczy koło”, wystawa przygotowana wspólnie z Galerią Bunkier Sztuki, prezentująca twórczość Anny Zaradny, kompozytorki i artystki sztuk wizualnych.

01-8.10 KRAKÓW

01.10 WARSZAWA

SKANDYNAWSKA CHARYZMA

Alter Art zakończył letnie festiwale, ale nie zwalnia tempa. Agencja sprowadza do Polski artystkę, która wywołała ostatnio sensację, czyli MØ. Usłyszymy ją na koncercie w Stodole. MØ, a tak naprawdę Karen Marie Aagaard Ørsted Andersen, w Skandynawii jest już gwiazdą od kilku lat. Nic dziwnego, MØ to chodząca charyzma, która w połączeniu z przebojowym repertuarem, a taki znalazł się na wydanym ponad dwa lata temu albu-

mie „No Mythlogies to Follow”, dają mieszankę idealną. Single „Pilgrim”, „Waste of Time” czy „Walk This Way” to przebojowość popu zmieszana z charakterem, jaki noszą w sobie utwory z pogranicza elektroniki, r’n’b, a nawet rocka. Światową rozpoznawalność przyniósł wokalistce ubiegłoroczny hit „Lean On”, nagrany wspólnie z Diplo i jego projektem Major Lazer. Artystka była w tym roku gościem Orange Warsaw Festivalu.


wydarzenia | Trójmiasto

POWRÓT DO

PRZESZŁOŚCI

fot. Materiały promocyjne

WYPRASUJCIE SWOJE SPÓDNICE, PRZYGOTUJCIE ŻEL DO WŁOSÓW I KONIECZNIE PRZEĆWICZCIE RUCHY BIODRAMI – GRUPA THE BASEBALLS WRACA Z NOWYM ALBUMEM I TRASĄ PO EUROPIE! KONCERTY ROZPOCZNĄ SIĘ OD WYSTĘPÓW W POLSCE - 27 WRZEŚNIA (WTOREK) W KLUBIE STARY MANEŻ W GDAŃSKU I DZIEŃ PÓŹNIEJ W WARSZAWIE. Znacie ich pewnie z numeru "Umbrella", tego samego, który śpiewała Rihanna. A jednak zupełnie innego, bo zagranego zgodnie z duchem rock'and'roolowej muzyki z lat 50. i 60. W ten właśnie sposób niemiecka grupa The Baseballs bawi się muzyką, łącząc przeszłość ze współczesnością. Robią to w sposób tak przebojowy, że ich debiutancka płyta "Strike!" trafiła na szczyty list przebojów w 2009 roku. Odtąd ich koncerty cieszą się nieustanną popularnością i są wulkanem energetycznej, skłaniającej do tańca muzyki.

PRZEBOJOWA GRUPA THE BASEBALLS ZAŚPIEWA W TRÓJMIEŚCIE I WARSZAWIE

Pod koniec ubiegłego roku, Sam, Digger i Basti zdradzili, że wkrótce usłyszymy ich nowy materiał. Niedawno pojawiła się informacja, że dwukrotni zdobywcy niemieckiej nagrody ECHO, wydadzą swój piąty album pod tytułem „Hit Me Baby…”, który ponownie przywoła rock’n’rollowego ducha lat 60. i 70. Wokaliści już nie mogą doczekać się spotkań ze swoimi fanami, na których przedstawią im swoją nową muzykę: „W The Baseballs chodzi przede wszystkim o pozytywne wibracje. Zapominamy o codzienności i celebrujemy te niesamowite chwile, nawet jeśli nie mogą trwać wiecznie” – wyjaśnia Sam. Wygląda na to, że tej jesieni lato potrwa odrobinę dłużej niż zwykle, więc nie chowajcie zbyt wcześnie swoich najlepszych butów do tańca, bo na pewno wam się przydadzą 27 i 28 września. BILETY KUPICIE NA STRONIE NA WWW.STARYMANEZ.PL

18



wywiad

POLSKI NIE JEST WCALE TAKI STRASZNY Klaudia Szafrańska i Michäl Wu, czyli XXANAXX, na pewno nie cierpią na depresję. Tego lata wokół nich zrobiło się bardzo gorąco. Druga płyta "FWRD" to prawdziwy skok naprzód, o czym rozmawia Rafał Stanowski


wywiad

- XXANAXX na nowej płycie "FWRD" zaczął śpiewać po polsku! Jak to się stało i czy to przejaw euforii czy raczej depresji? Klaudia: - Pomysł na śpiewanie po polsku przyszedł spontanicznie, gdy tylko zaczęliśmy z Michałem rozmawiać o nowej płycie. Chcieliśmy spróbować, nie wiedzieliśmy jeszcze, czy to się uda.

Michäl Wu: - Plan zakładał stworzyć przynajmniej jeden kawałek z polskimi słowami. Wyszło jednak znacznie lepiej, nagraliśmy jeden, potem następny, było fajnie, więc rozpędziliśmy się do czterech utworów. Resztę zaśpiewaliśmy już po angielsku.

- A propos polskiego, czy utwór "Nie znajdziesz mnie" to nawiązanie do "Kiedyś cię znajdę" Reni Jusis? Michäl Wu: - Jest, i nie jest. Naszym dobrym przyjacielem jest Michał Przytuła, który stworzył tę piosenkę z Reni. Na początku pisaliśmy te słowa nieświadomie, a potem, kiedy się zorientowaliśmy, postanowiliśmy zrobić ukłon w stronę Reni.

Klaudia: - Na koniec Ten Typ Mes dograł swoją zwrotkę, gdzie padają wprost słowa "kiedyś cię znajdę".

Michäl Wu: - Wyszła z tego fajna gra słów i pomysłów.

- Nawet bardzo fajna, tym bardziej, że Wasz nurt electro-popu jest echem działań artystycznych Reni Jusis. Skoro już łapię Was za słowa, to wyspowiadajcie się, jak było z najbardziej kultową frazą z "FWRD", czyli zwrotką "kup mi kapcie"! Michäl Wu: - Zastanawialiśmy się nad słowami, powiedziałem dla Klaudii: "zaśpiewaj coś w typie <kup mi kapcie>".

Klaudia: - Szukaliśmy, szukaliśmy i nic nie pasowało tak dobrze, jak kapcie. W końcu uznaliśmy, że muszą zostać. Tak pięknie wbiły się w melodię! Poza tym kapcie są super słowem.

Michäl Wu: - Świetnie się wkomponowały. Wprowadzają fajną zabawę formą. Kapcie to prozaiczny, zwykły przedmiot, a Klaudia

21


wywiad

śpiewa o mocnych uczuciach. Dzięki temu urastają do rangi metafory.

która używa wielu ozdobników typowo soulowych.

bardziej mainstreamowych brzmień. Krótko mówiąc, ocieplenie było nam w smak.

- Dostaliście już kapcie od fanów?

Klaudia: - Uczyłam się ich od Mariah Carey - przysięgam! (śmiech)

- Czujecie się ciągle przedstawicielami nurtu alternatywnego?

Michäl Wu: - Gdyby te numery wzbogacić

Michäl Wu: - Zależy, co bierzesz pod

o wysoki głos z chrypą, brzmiałyby zupełnie inaczej. Delikatny głos Klaudii sprawia, że nasza muzyka brzmi cieplutko i milutko.

uwagę jako wyznacznik alternatywy. Jeśli to obecność w stacjach radiowych, to ciągle rozgłośnie nas nie grają. Jeśli patrzeć na to, ile osób przychodzi na nasze koncerty, wychodzi na to, że mamy sporą popularność - na Open'erze słuchało nas ponad 15 tysięcy! Było to dla nas onieśmielające. Nie mam jednak ambicji, by zamknąć się w alternatywnie. Chcemy grać ambitny mainstream i mam nadzieję, że to słychać.

Michäl Wu: - Jeszcze nie, ale ktoś pod sceną obiecywał Klaudii (śmiech). Wiemy, że trochę osób ma problem z tym słowem. Byliśmy nawet bliscy zmiany tekstu...

Klaudia: - Był nawet pomysł, by zmienić je na "kup mi sweter". Ale teraz, po zagraniu wielu koncertów, uznaliśmy, że nie będziemy niczego ruszać. Poza tym bardzo do nas pasują - lubimy ciepło, herbatę, i kapcie oczywiście też.

- Jest coś na rzeczy z tym ciepłem, bo krytycy zgodnie piszą, że brzmienie "FWRD" jest cieplejsze niż na waszej poprzedniej płycie, czyli "Triangles". Michäl Wu: - Jest nam blisko do ciepłych, "czarnych" brzmień. Wychowałem się na hiphopie, moja świadomość muzyczna formowała się przy tych dźwiękach. Klaudia też miała zajawkę na soul czy r&b. Taki charakter nadaje również wokal Klaudii,

22

Klaudia: - W sam raz na zimę do kapciuszków (śmiech).

- Na "Triangles" był miks chłodu z ciepłem. To znaczy, że definitywnie opuszczacie muzyczną Skandynawię? Klaudia: - Lubimy ją również! Na pierwszej płycie sporo eksperymentowaliśmy. Teraz chcieliśmy stworzyć spójny materiał, stąd jest znaczniej mniej chłodu.

Michäl Wu: - To "czarne", soulowe brzmienie miało być wspólnym mianownikiem "FWRD". Poza tym, nie będę tego ukrywał, naszym zamysłem było stworzenie trochę

- Wracając do języka, jak się pisze (Michał) i śpiewa (Klaudia) po polsku? Ten język jest bliższy Waszej emocjonaliści czy macie podejście globalne i wolicie komunikację po angielsku? Klaudia: - Bardzo się denerwowałam podczas nagrań. Bałam się, to był mój debiut wokalny w języku polskim w profesjonal-


wywiad

nym studiu. Na początku myślałam, że nie podołam, obawiałam się o dykcję… - Po polsku śpiewa się trudniej…

wet w myślach, śpiewałam po angielsku, lubiłam też słuchać zagranicznej muzyki.

śmy się przed tym dość długo, ale w końcu pomyśleliśmy, kurde, gramy dla ludzi, więc oni powinni być zadowoleni. Podobnie jak Klaudia, czułem jednak niepokój, pisanie po polsku jest dużo bardziej obnażające. Po angielsku dużo więcej potrafi ujść ci płazem. Kiedy stworzyłem pierwszy numer "Kup Mi", czułem że jesteśmy na dobrym szlaku. Byłem nawet zaskoczony, z jak dużą łatwością przyszło mi pisanie.

- A jak czujesz się teraz, kiedy jesteście w środku trasy koncertowej?

- I nie czuliście zmęczenia tworzeniem po polsku? To przecież dość zawiły język, pełen pułapek lingwistycznych.

Klaudia: - Teraz jest na maksa dobrze! Czuję, że mam lepszy,

Michäl Wu: - Mieliśmy oczywiście chwile kryzysu. Nie okazało

bliższy kontakt ze słuchaczami, bo wszyscy, młodsi i starsi, mnie rozumieją. Piosenki przypominają rozmowę. Dzięki temu, paradoksalnie, śpiewanie po polsku okazało się dużo łatwiejsze.

się to jednak dużo trudniejsze, niż nagrywanie po angielsku. Tam również masz frazy, które trzeba nagrywać po kilka razy. Polski nie był wcale tak straszny, jak nam się wydawało.

Klaudia: - Nawet dużo trudniej, tym bardziej że wcześniej, na-

Michäl Wu: - Liczyłem na ten efekt świadomego odbioru i lepszej komunikacji. Wcześniej wielokrotnie otrzymywaliśmy pytania od słuchaczy, kiedy wreszcie napiszemy coś po polsku. Wzbraniali-

Rozmawiał Rafał Stanowski Fot. Paweł Fabjański/Warner Music Poland

23


wydarzenia | konkurs

NOWA PERSPEKTYWA NA DĘBNIKACH Poznaliśmy zwycięzców konkursu „Stare Dębniki. Nowa Perspektywa”. Czterdziestu fotografików amatorów walczyło, by w jak najbardziej wyjątkowy sposób ukazać piękno jednej z najbardziej urokliwych dzielnic Krakowa. Nagrody wyróżnionym wręczył podczas wernisażu prac znany mieszkaniec miasta Grzegorz Turnau. I miejsce, Grzegorz Bukalski

Dziesięć dni, pięć zdjęć konkursowych, pięciu jurorów i cztery nagrody. Tak w liczbach można opisać projekt, który firma Echo Investment przygotowała z myślą nie tylko o mieszkańcach Krakowa. Zaskoczyła nas ilość i jakość nadesłanych zgłoszeń. Mieliśmy ogromny problem z wyborem najlepszej trójki. Cieszymy się, bo przez cały tydzień odwiedziło nas wiele osób próbujących sfotografować Stare Dębniki w nowej perspektywie. Zapraszamy wszystkich na wystawę, która potrwa do 31 sierpnia – mówi Jakub Tamborowski z Echo Investment.

II miejsce, Patrycja Towarek

III miejsce, Patryk Szymkiewicz

24

Laureatami konkursu zostali: Grzegorz Bukalski, Patrycja Towarek oraz Patryk Szymkiewicz. W jury zasiedli przedstawiciele Echo Investment, znakomity muzyk Grzegorz Turnau, a przewodniczyła Dorota Wróblewska, promotorka imprez związanych z modą i sztuką. Park Avenue Apartments to inwestycja niezwykła, stąd pomysł by stała się tematem konkursu fotograficznego. Jej związek z otoczeniem – sąsiedztwem Parku Dębnickiego - podkreśla zieleń ogrodowa starannie zaprojektowana przez architektów krajobrazu. Związek z naturą dopełnia mała architektura: ławki, dyskretne oświetlenie i plac zabaw. Modernizm wprowadził do architektury przejrzystość i funkcjonalność. Nadał obiektom elegancji i ponadczasowej formy. Właśnie po te wartości sięgnęli projektanci apartamentowców, nie poddając się przejściowym modom i chwilowym trendom. Modernistyczne wille Park Avenue Apartments wpisano w historyczny kontekst okolicy, kontynuując i rozwijając architektoniczne tradycje miejsca.


wydarzenia

PRZYPŁYW DOBREJ MUZYKI OPEN'ER I KRAKÓW LIVE FESTIVAL, ORGANIZOWANE PRZEZ ALTER ART, BYŁY KĄPIELĄ W MORZU KREATYWNEGO BRZMIENIA. FESTIWALE W GDYNI I KRAKOWIE Z PRZYTUPEM ROZPOCZĘŁY I ZAMKNĘŁY SEZON LETNICH PLENEROWYCH IMPREZ.

Pharrell Williams/ Fot. M. Murawski

Muse/Fot. Z. Sosnowska

25


wydarzenia

M83/Fot. K. Szlezak

Sia/Fot. Monika Stolarska

Massive Attack/Fot. Monika Stolarska Bastille/Fot. M. Murawski

XXANAXX/Fot. Bajerski

Pharrell Williams/ Fot. Z. Sosnowska

Roisin Murphy/Fot. Monika Stolarska

Massive Attack/Fot. Monika Stolarska


wydarzenia

OPEN'ER FESTIVAL W GDYNI PRZYCIĄGNĄŁ GWIAZDY ŚWIATOWEGO FORMATU. Na scenie zobaczyliśmy prawdziwych gigantów - Red Hot Chili Peppers oraz PJ Harvey. Lienup uzupełniali przebojowi Pharrell Williams, M83, LCD Soundsystem, Foals czy Florence + The Machine. Algiers /Fot. Z. Sosnowska

Nie zabrakło polskich kreatywnych brzmień, które reprezentowali Dawid Podsiadło, XXANAXX, Marcelina, Agi Brine, Pola Rise, Baasch, był nawet Mitch&Mitch ze Zbigniewem Wodeckim. Krótko mówiąc, skosztowaliśmy muzycznego creme de la creme. W Krakowie festiwal wrócił na teren muzealnego lotniska, gdzie do tej pory odbywały się najlepsze imprezy. Na krakowską scenę wrócił też zespół Muse, który pokazał, że potrafi rozgrzać emocje nawet mimo ulewnego deszczu. Wybitny koncert zagrała grupa Massive Attack, która swój występ zamieniła w prawdziwy spektakl-manifest, nawiązując do globalnych i lokalnych napięć, pojawiło się nawet odniesienie do wydarzeń dziejących się w Polsce.

Kraków Live Festival jeszcze długo będzie brzmiał w naszej pamięci. Rafał Stanowski

Foals/ Fot. M. Murawski

Publiczność ucieszyła również muzyka Roisin Murphy, Damiana Marleya, a wielki aplauz wywołało pojawienie się na scenie hollywoodzkiego aktora Paula Dano, który wspierał koncert Sii. Największym przeżyciem był dla mnie jednak występ amerykańskiej ekipy Algiers, która ścianą dźwięków mogła roznieść namiot (a mnie położyła na łopatki muzycznym bogactwem).

RHCP/Fot. G. Kucz


wydarzenia | konkurs

URBAN PHOTO AWARDS Międzynarodowy konkurs fotograficzny URBAN 2016 Photo Awards, którego byliśmy patronem medialnym, pokazał jak wielka siła drzemie w kreatywności fotografów. A zarazem uzmysłowił nam, jak ważna jest to forma aktywności z punktu widzenia artystycznego, społecznego czy komunikacyjnego.

III miejsce, Tymon Markowski - Untitled

II miejsce, Milo Angelo Ramella - “Capture” I miejsce, Monika Krzyszkowska - “Color Of The City”

Grand Prix konkursu URBAN 2016 zdobyła polska fotografka Monika Krzyszkowska, drugie miejsce zajął Milo Angelo (Włochy), a trzecie Tymon Markowski (Polska). Zdjęcia laureatów oraz zwycięzców kategorii tematycznych publikujemy obok.

Na konkurs, organizowany przez włoskie stowarzyszenie dotART, nadesłano aż 2700 prac i 200 portfolio. Stworzyło je 900 fotografów z wielu krajów, nawet tak odległych, jak Indie, Meksyk czy Tajlandia. Zwycięzcy otrzymali nagrody o łącznej wartości 4000 euro oraz publikacje w uznanych mediach, m.in. w Vieworld, Fotopolis.pl czy Street Photography Magazine. RS www.urban.dotart.itv

Wybór prac ze zwycięskiego portfolio Alain Schroeder

28


RYNEK GŁÓWNY 28 W SAMYM SERCU KRAKOWA

MIEJSCE TO ZADEDYKOWALIŚMY LUDZIOM WYMAGAJĄCYM, KTÓRZY POSZUKUJĄ WYJĄTKOWYCH WRAŻEŃ ESTETYCZNYCH, CENIĄCYCH ROZRYWKĘ.

IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE

MUSIC CLUB

OFERTA DLA FIRM

ORGANIZUJEMY EVENTY

BAW SIĘ PRZY DOBREJ MUZYCE

WSZYSTKO W DOBRYM STYLU

KLUB ODEON TO WYJĄTKOWE MIEJSCE ZAPEWNIAJĄCE MOŻLIWOŚĆ ORGANIZACJI SPOTKAŃ BIZNESOWYCH I FIRMOWYCH EVENTÓW. RÓŻNORODNOŚĆ SAL, DAJE SZEROKIE MOŻLIWOŚCI PRZYGOTOWYWANIA TAK DUŻYCH, SPEKTAKULARNYCH IMPREZ, JAK I TYCH UROCZYCH, KAMERALNYCH. WIERZYMY, ŻE NASZE DOŚWIADCZENIE POZWOLI ZASPOKOIĆ WSZYSTKIE PAŃSTWA OCZEKIWANIA A ZORGANIZOWANE WYDARZENIA POZOSTAWIĄ ICH UCZESTNIKOM NIEZAPOMNIANE WRAŻENIA.

TEL. 605 057 234 | WWW.KLUBODEON.PL | FACEBOOK.COM/KLUBODEON/


sztuka

ŚWIAT WYCIĘTY Z KONTEKSTU BEATA ŚLIWIŃSKA

Kolaże Beaty Śliwińskiej znalazłem na Instagramie. Od pierwszego kliknięcia stałem się ich followersem, lajkując każdą z pokazanych prac. Artystka podejmuje w nich grę z kanonami estetyki, nadając im nowe znaczenia. Prace graficzne Beaty, najczęściej kolaże i postery, pokazują doskonale dychotomię, w której żyjemy. Z jednej strony dążymy do wizualnej doskonałości, czy to w projektowaniu przedmiotów, czy tuningowaniu urody. Z drugiej strony poddani jesteśmy jako cywilizacja nieustannej presji upływającego czasu, zmianom, przetworzeniom, które odbywają się na wielu poziomach percepcji.

Te tropy można odnaleźć zwłaszcza w kolażach, w których wymuskane piękno, wycięte zapewne z magazynów mody, zostaje przez artystkę ubrane w nowe, nieoczywiste dla naszej imaginacji szaty. Beata Śliwińska pokazuje, jak łatwo, stosując formę artystycznego upcyklingu, można nadawać nowe znaczenia, nie tylko zdjęciom czy obrazom, ale także otaczającej nas rzeczywistości. Podróż do wnętrza wyobraźni artystki staje się zaskakującą intelektualną eskapadą. Rafał Stanowski barrakuz.com.pl

30


Promocja! Pierwszy zabieg 50% ceny!

Depilacja laserowa najnowszym urządzeniem Soprano ICE.

Ciesz się gładką skórą!

Zadzwoń i umów się! t +48 12 446 90 09 Centrum Urody Moss ul. Prochowa 9, Kraków moss.krakow.pl


design

Wojciech Morsztyn tworzy unikalne przedmioty. Przedmioty, które mają nie tylko upiększać nasze wnętrze, ale także sprawiać, że życie człowieka stanie się prostsze. Takie podejście przyniosło polskiemu designerowi międzynarodowe uznanie.

DESIGN, który przekracza granice Niedawny absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie robi błyskawiczną karierę, o czym świadczą międzynarodowe nagrody. Otrzymał A’Design Awards w Mediolanie za projekt mebla OIIIO (20142015), a także A'Design Awards za projekt mebla Tero (2015-2016). Niedawno OIIIO dostał niezwykle prestiżową nagrodę Red Dot, którą projektant odbierze w tym miesiącu w Singapurze. Wojciech Morsztyn prowadzi autorską pracownię projektowania produktu i wnętrz. Jego innowacyjne koncepcje szybko przebiły się do świadomości zagranicznych kontrahentów. Regularnie współpracuje z londyńskim biurem przy projektach dla renomowanych firm, jak Google, Krispy Kreme czy Tesco.

Inspiracje najczęściej czerpie z natury i otoczenia, stawiając na nowatorskie i funkcjonalne pomysły. Jego meble posiadają futurystyczne kształty, w których forma i użyteczność zachowują idealny balans. Swój stosunek do projektowania przejawia jako pasję, ale i misję. Poprzez projektowanie chce wrażać siebie, ale również przyczyniać się do polepszenia życia człowieka oraz jego najbliższego otoczenia. W wywiadach mówi, że nie obawia się przekraczać granic projektowania. Dzięki temu jego przedmioty zachwycają funkcjonalnością i unikalnym designem. RS www.facebook.com/wmorsztyndesign Fot. Archiwum Artysty


design

Tero

OIIIO

Misja natura

Z czym kojarzy się sieć Natura 2000? Niektórym zapewne ze sztywną formą ochrony przyrody, w której nadrzędnym celem jest dbanie o dobro przyrody, a nie człowieka. Innym z pięknymi krajobrazami, rzadkimi gatunkami zwierząt i roślin oraz szansą rozwoju lokalnej społeczności. Serial „Misja Natura” według scenariusza i w reżyserii Jacka Piotra Tarasiuka oraz Dariusza Kuciewicza, to cykl 12-stu odcinków zrealizowanych w konwencji filmów podróżniczo-ekspedycyjnych na dwunastu obszarach Natura 2000, zróżnicowanych i atrakcyjnych pod względem przyrodniczym i geograficznym. Serial stara się odejść od kanonu filmów przyrodniczych, opowiada o zasadach funkcjonowania obszarów Natura 2000 wprowadzając elementy humorystyczne czy wręcz sensacyjne. Ekipa złożona z ornitologa, dr. Romualda Mikuska oraz Małgorzaty Kosik musi sprostać niejednemu wyzwaniu w górach, na bagnach czy w morskich falach. W różnych zakątkach Polski przekonują nas, że obszary Natura 2000 nie są rezerwatami ochrony ścisłej, a przynależność cennych przyrodniczo terenów do tej europejskiej sie-

ci nie stanowi bariery rozwoju gospodarczego, ale jest wręcz motorem napędowym rolnictwa ekologicznego czy ekoturystyki. Serial, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Instrumentu Finansowego LIFE+ oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ma charakter popularnonaukowy i skierowany jest do szerokiej grupy odbiorców. Produkcja miała już swoją emisję na antenie telewizyjnej Dwójki oraz Fokus TV. Perypetie bohaterów można nadal śledzić na antenach niektórych stacji regionalnych TVP i na portalu internetowym projektu www.misjanatura.fwie.pl Anna Oleszczuk Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych Fot. Archiwum Fundacji

33


design

LUKSUSOWY BIZNES PO POLSKU W DOBIE DOSTĘPNOŚCI PRODUKTÓW NIEMAL Z CAŁEGO ŚWIATA, CORAZ SILNIEJSZA JEST JEDNAK MODA NA POLSKOŚĆ. TO DOBRY CZAS DLA TYCH, KTÓRZY CHCĄ OTWORZYĆ WŁASNY BIZNES. JEDNAK OPRÓCZ POCHODZENIA PRODUKTU, LICZY SIĘ TAKŻE JEGO JAKOŚĆ. POLSKI PRODUKT MUSI BYĆ SOLIDNY, ESTETYCZNY I WYJĄTKOWY.

Według badania „Moda na Polskość”, przeprowadzonego w marcu tego roku przez TNS Polska, już 89 proc. do zakupu zachęca fakt, że produkt został wykonany w Polsce, a 65 proc., że został wyprodukowany w rodzinnej firmie. Coraz więcej rodaków zwraca także uwagę na jakość. Aż 88 proc. uważa, że za wyższą jakość warto zapłacić więcej. To dobry czas na biznes, co pokazuje przykład firmy Estimo. "W naszym przypadku pomysł na biznes zrodził się z własnych potrzeb" – mówi Aleksandra Fularska, współwłaścicielka firmy Estimo, która wykonuje opakowania na dzieła sztuki i wartościowe przedmioty. "W trakcie studiów artystycznych, mój mąż Tomasz borykał się z oprawą własnych prac. Połączenie wykonania wydruków wysokiej klasy z unikalną oprawą, adekwatnej jakości, było praktycznie nieosiągalne. Działalność firmy zaczęliśmy od realizacji prac dla znajomych fotografów. Grupa dość szybko poszerzyła się o artystów z innych dziedzin sztuki. Okazało się, że rzemiosło artystyczne i rynek kolekcjonerski również potrzebują wysokiej klasy opraw, podkreślających wartość wykonywanych lub sprzedawanych produktów". To dobry czas dla produktów wysokiej jakości - pokazują badania. Według raportu firmy KPMG, rynek dóbr luksusowych w 2016 r. urośnie do 12,9 mld zł wobec 11,3 mld zł w 2014 r. Wzrasta zapotrzebowanie nie tylko na polskie marki, ale także luksusowe produkty, które nie są domeną wielkich firm, a coraz częściej rodzinnych, małych

34

przedsiębiorstw. Co więcej, nie są to potrzeby jedynie Polaków. Nasze rodzime firmy odważnie zdobywają zagraniczne rynki. "W dobie Internetu możliwość dotarcia do najdalszych zakątków ziemi to coś normalnego, granice geograficzne mają coraz mniejsze znaczenie. Dziś jest blisko niemal do każdego zakątka na ziemi. Nasi klienci trafiają równie skutecznie do Jedlicza B pod Łodzią, co do Mediolanu czy Paryża, gdzie w naszych pudełkach sprzedawana jest przepiękna biżuteria” – przekonuje Fularska. Dużym plusem małych przedsiębiorstw, które ręcznie wykonują oferowane produkty, jest to, że klient może ingerować w projekt, dopasowując go do swoich upodobań. Firmy tym samym tworzą swoją ofertę „na miarę”, dzięki czemu jest bardziej atrakcyjna dla osób, które są zainteresowane zakupem unikalnych przedmiotów. „Potrzeby Klientów są czasem bardzo nietypowe. W jednym ze zleceń na opakowania na biżuterię ważnym okazał się np. dobór kleju odpornego na wysokie temperatury. Do produkcji opakowań wykorzystujemy wyszukane techniki i najlepsze materiały. Łączymy egzotyczne drewno, skórę naturalną, płótno, papier. Wszystkie produkty robimy ręcznie, we dwoje, pracując tym samym w wyjątkowo zgranym, małżeńskim zespole” – dodaje Aleksandra Fularska z Estimo.

Ewelina Jaskuła Fot. Estimo

Fot.Aleksandra Fularska



psychologia

Z PRĄDEM PŁYŃ

CZYLI 10 WSKAZÓWEK NA EFEKTYWNE DZIAŁANIE - METODA WEI WU WEI

W taoizmie istnieje koncepcja wei wu wei co przetłumaczyć można jako „działanie przez niedziałanie” czyli robienie czegoś bez trudu. Działanie takie nie wymaga walki czy intensywnego wysiłku. Po prostu płyniesz z prądem, ot tak. Dzięki tej metodzie możesz w 100% skoncentrować się na jednej sprawie w jednym momencie, osiągnąć skupienie, całą energię przełożyć na jedną czynność. Po co? By wykonać ją możliwie najproduktywniej. Czyż nie jest to potrzebna umiejętność w tym chaotycznym świecie?

MOŻESZ ZWIĘKSZYĆ SWOJĄ EFEKTYWNOŚĆ, ROZWIĄZYWAĆ WSZYSTKIE PROBLEMY Z NAJMNIEJSZYM MOŻLIWYM WYSIŁKIEM CZY TEŻ REALIZOWAĆ WŁASNE PASJE BEZ POPADANIA W PROKRASTYNACJĘ CZYLI STAŁE ODKŁADANIE DZIAŁANIA NA PÓŹNIEJ. Działanie przez niedziałanie świetnie sprawdza się dla leniwych, ale sprawdza się także dla osób które chcą płynąć z prądem być jak woda która w naturalny sposób działa przez nie działanie, po prostu płynąc. Woda pokonuje wszystkie przeszkody i zawsze dotrze tam dokąd zmierza. Na tym polega jej wysiłek. Korzysta jedynie z siły grawitacji i rzeźby terenu. Niczego nie wymusza, działa bez wysiłku. Zwróć na to uwagę jak ten spokojny żywioł jest potężny. Chcesz płynąć z prądem, być jak woda, żyć tu i teraz w teraźniejszości? Mam dla Ciebie kilka wskazówek. 1. Działaj zainspirowany pasją z przestrzeni serca Zacznij każdy dzień od rzeczy przyjemnych tak abyś czuł się jakbyś zjeżdżał z górki. Rób coś nie dlatego że musisz - tylko dlatego że bardzo chcesz. Zacznij od tego co sprawia Ci przyjemność co lubisz robić. 2. Zjedz słonia - ale w kawałkach...

36

...Podziel duże zadanie na małe części Za każdym razem kiedy masz wykonać duże zadanie może pojawić się lęk. Za dużo jest do zrobienia, nie wiesz od czego zacząć? Zatrzymaj się wtedy. Zadaj sobie pytanie: Jaką jedną małą rzecz mogę zrobić właśnie teraz od której zacznę swoje działanie? Podział swoją pracę na kilka małych części i zrób tylko jedną z nich. Później wykonaj kolejne. Po kolei, na spokojnie. Pamiętaj też by delegować czynności innym, z pewnością jest kilka działań które ktoś może zrobić lepiej od Ciebie, nie musisz wszystkiego robić sam. 3. Porzuć kontrolę. Nie musisz nad wszystkim panować. Nie staraj się panować nad wszystkim. Nie jesteś w stanie kontrolować wszystkich czynników a przede wszystkim nie jesteś w stanie kontrolować innych ludzi. Każdy człowiek ma prawo decydowania i kontrolowania siebie. Odpuść nadmierną kontrolę nad innymi. Opływaj przeszkody z minimalnym wysiłkiem. 4. Bądź obecny w teraźniejszości żyj tu i teraz Przeszłości już nie ma, nie żyj nią. Przyszłość jeszcze nie istnieje, zejdź na ziemię i zrób to co możesz z tym co masz - tu i teraz. W przyszłości czeka Cię wynik Twojej pracy

którą wykonujesz dziś. Siejesz ziarno każdego dnia by za kilka miesięcy zbierać plony. Jednak jeśli miałbyś każdego dnia kopać w ziemi sprawdzając „czy coś Ci już wyrosło” jak myślisz jaki byłby tego wynik? No właśnie, wszystko w ten sposób można zepsuć zatem skup się na tym co można zrobić teraz. Zrób to co możesz z tym co masz. 5. Dostrzegaj możliwości i korzystaj z nich Użyj sprytu zamiast pieniędzy. Szukaj różnych możliwości. Naucz się dostrzegać alternatywne ścieżki i wybierać te które Ci odpowiadają. Wybieraj najprostsze rozwiązania nie czekając na te idealne. Naucz się przemieszczać bez wysiłku między różnymi ścieżkami, bądź jak woda. Idź wciąż tylko jedną drogą, zaufaj własnej intuicji. Praktykuj uważność. 6. Bądź elastyczny - człowieka sztywnego łatwo złamać Dostosuj się do zaistniałych sytuacji. Zaakceptuj to żeby iść do przodu trzeba się zmieniać i dostosowywać do zmieniającego środowiska. Jedyną pewną sprawą na tym świecie jest zmiana. 7. Odnajdź wrażliwy punkt Czasem cel możesz osiągnąć bez wysiłku jeżeli odkryjesz centralny wrażliwy punkt danej sytuacji. Popatrz na ten przykład:


uderzenie piłki baseballowej samym środkiem kija sprawia że poleci ona dalej przy minimalnym wysiłku zawodnika. Jak tę sytuację i tę grę mógłbyś wykorzystać w swojej działalności? 8. Deleguj - nie musisz wszystkiego robić sam Staraj się delegować możliwie najwięcej zadań których nie lubisz, które nie sprawiają satysfakcji nie wzbudzają w Tobie energii. Nie musisz wszystkiego robić sam zaufaj ludziom którzy są lepsi w wykonywaniu czynności które nie sprawiają Tobie satysfakcji. Szukaj ludzi przy których rośniesz, współpracuj z nimi twórz alianse i synergię.

Pozwól aby ludzie wokół Ciebie sami się uczyli. Przestań kontrolować rzeczy wokół Ciebie. Niech samo się dzieje. Naucz się żyć przy minimalnym wysiłku. Życie składa się z szeregu naturalnych, spontanicznych zmian. Nie opieraj się im. Niech rzeczywistość będzie rzeczywistością, niech nurt wydarzeń płynie w naturalny sposób tam dokąd chce. „W życiu chodzi o coś więcej niż tylko zwiększenie tempa” Machała Gandhi Na podstawie Leo Babauta „Skup się prosta droga do sukcesu”

9. Rób coraz mniej podejmując coraz mniejszy wysiłek Zasada Pareto się kłania. 20% pracy generuje 80% efektów. Jaka najważniejsza rzecz powinna być teraz wykonana? Zrób co możesz z tym co masz. Podejmuj małe kroki. Jeżeli będziesz się zbyt mocno starał przegrasz na starcie.

Działanie przez niedziałanie nie jest pracą bezmyślną wręcz przeciwnie jest jak gra w golfa. Uczy jak robić mniej a koncentrować się więcej. Rób to co możesz z tym co masz i poświęcaj w 100% uwagę i koncentrację w jednej chwili na 1 rzeczy.

Fot. Aleksandra Buczek

10. Szykuj się na to co trudne ogarniając co co łatwe Kolejna słynna myśl Laozi bardzo ponadczasowa i mądra. Jeżeli dziś ogarniesz małe delikatne drobne sprawy w przyszłości nie będziesz musiał zajmować się trudnymi zadaniami.

www.anetawator.com www.kobietawbiznesie.pl

SEPTEMBER 21ST - OCTOBER 31ST, 2016 21 WRZEŚNIA – 31 PAŹDZIERNIKA, 2016

ANETA WĄTOR Na jej kursach i warsztatach uczestniczyło już ponad tysiąc osób. Jest mówcą motywacyjnym, trenerką rozwoju osobistego. Inspiruje do osiągania szczęścia osobistego oraz sukcesów zawodowych metodą małych kroków Kaizen. Organizuje comiesięczne spotkania motywacyjno networkingowe Kobieta w biznesie, które pokochały nie tylko przedsiębiorcze krakowianki. Jest autorką Dziennika Celów i licznych kursów online - narzędzi, które ułatwiają realizację celów.


prawo

Kiedy można ustanowić służebność drogi koniecznej POJĘCIE DROGI KONIECZNEJ ZOSTAŁO ZDEFINIOWANE W ART. 145 § 1 KODEKSU CYWILNEGO, KTÓRY STANOWI, IŻ „JEŻELI NIERUCHOMOŚĆ NIE MA ODPOWIEDNIEGO DOSTĘPU DO DROGI PUBLICZNEJ LUB DO NALEŻĄCYCH DO TEJ NIERUCHOMOŚCI BUDYNKÓW GOSPODARSKICH, WŁAŚCICIEL MOŻE ŻĄDAĆ OD WŁAŚCICIELI GRUNTÓW SĄSIEDNICH USTANOWIENIA ZA WYNAGRODZENIEM POTRZEBNEJ SŁUŻEBNOŚCI DROGOWEJ”.

Przepis ten wyraźnie wskazuje, iż możliwość ustanowienia tego rodzaju służebności gruntowej istnieje tylko i wyłącznie w przypadku, gdy nieruchomość nie posiada odpowiedniego dostępu do drogi publicznej lub do należących do tej nieruchomości budynków gospodarskich.

ciela należy rozplanowanie i dostosowanie terenu do użytku. Dopiero jeżeli starania właściciela nie przyniosą pożądanych efektów i nie będzie żadnej innej możliwości ustanowienia przez niego odpowiedniego dojazdu do nieruchomości może domagać się służebności drogi koniecznej.

Co mamy rozumieć poprzez „odpowiedni dostęp”? Ano tego ustawodawca już nam w sposób wyraźny nie wyjaśnia. W związku z tym sformułowanie to pozostaje niedookreślone i budzi wiele wątpliwości, do tego stopnia, iż wyjaśnieniem tego sformułowania niejednokrotnie zajął się Sąd Najwyższy. W postanowieniu z dnia 13 kwietnia 2011 r. (V CSK 317/10) Sąd Najwyższy wyjaśnia, iż odpowiedni dostęp do drogi koniecznej to taki dostęp, który „musi stwarzać rzeczywistą, bezpieczną możliwość swobodnego przedostawania się z nieruchomości do takiej drogi. Wyjazd z nieruchomości jest nieodpowiedni, gdy stwarza niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Odpowiednim jest taki dostęp do drogi publicznej, który pozwala właścicielowi korzystać z całej nieruchomości (nie tylko z jej części) zgodnie z jej przeznaczeniem. Tak rozumiany dostęp obejmuje również zaplecze budynku wchodzące w skład nieruchomości, umożliwiające racjonalne korzystanie z niej.”

Wynika z tego, iż działania właściciela nieruchomości nie mogą ograniczać się wyłącznie do żądania ustanowienia służebności. Dopiero kiedy właściciel nie jest w stanie usunąć niedogodności w dostępie do drogi publicznej, może żądać ustanowienia służebności za wynagrodzeniem. Jeżeli sąsiedzi nie wyrażą zgody na ustanowienie służebności dobrowolnie, właściciel nieruchomości pozbawionej odpowiedniego dostępu do drogi publicznej może domagać się ustanowienia drogi koniecznej w postępowaniu sądowym. Niestety w praktyce rzadko się zdarza aby właściciele nieruchomości, przez które taka droga ma przebiegać, doszli do porozumienia, więc najczęściej droga wytyczana jest dopiero po skierowaniu sprawy do sądu.

Nie bez znaczenia dla ustanowienia służebność gruntowej pozostają również starania właściciela nieruchomości pozbawionej odpowiedniego dostępu do drogi publicznej. Właściciel nieruchomości pozbawionej dostępu do drogi publicznej w pierwszej kolejności powinien we własnym zakresie próbować rozwiązać problem braku dostępu do drogi publicznej. To do zadań właści38

owa droga ma zostać ustanowiona. Jest to rozwiązanie ostateczne. Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 21 czerwca 2011 r. (I CSK 646/10) wskazał, że ustanowienie drogi koniecznej nie może służyć wyłącznie wygodzie właściciela nieruchomości działki pozbawionej dostępu do drogi koniecznej. Ponownie Sąd Najwyższy zwrócił uwagę na ten problem w postanowieniu z dnia 7 marca 2007 r. (II CSK 482/06): „Do ustanowienia drogi koniecznej nie wystarczy ustalenie, że droga przez grunt sąsiedni stanowiłaby krótsze połączenie nieruchomości z należącymi do niej budynkami gospodarskimi, lecz muszą istnieć szczególne względy gospodarczo-społeczne, pozwalające uznać, że spełnione zostały określone ustawowo przesłanki jej ustanowienia.”

Zgodnie z art. 145 § 2 kodeksu cywilnego Sąd, orzekając o przeprowadzeniu drogi koniecznej, powinien mieć na uwadze, oprócz potrzeb nieruchomości niemającej dostępu do drogi publicznej, także to, aby droga przebiegała z najmniejszym obciążeniem gruntów pod nią zajętych. Zgodnie z art. 145 § 3 kodeksu cywilnego przeprowadzenie drogi koniecznej powinno również uwzględniać interes społeczno-gospodarczy.

Podsumowując, należy jeszcze raz podkreślić, iż aby ustanowić służebność drogi koniecznej nie wystarczy aby droga prowadząca do nieruchomości przez grunt sąsiedni stanowiła krótsze połączenie z drogą publiczną lub należącymi do nieruchomości budynkami gospodarskimi. Dostęp nieruchomości do drogi publicznej musi być odpowiedni, co nie jest tożsame z dostępem wygodnym. Zapewnienie łatwiejszego korzystania z budynków oraz gruntów należy do zadań właściciela nieruchomości, a ingerencja w cudze prawo własności, jaką stanowi ustanowienie służebności drogi koniecznej jest rozwiązaniem ostatecznym. W rezultacie, o tym, czy nieruchomość ma zapewniony dostęp odpowiedni czy nieodpowiedni do drogi publicznej, będą decydowały okoliczności konkretnego przypadku.

Należy podkreślić, iż przeprowadzenie drogi koniecznej jest ograniczeniem pełnego prawa własności nieruchomości, na której

Anna Fąfara Aplikant adwokacki www.kancelaria-brodowski.pl


Osiedle Spokojne zlokalizowane przy ulicy Spokojnej w Tomaszowicach powstało wykorzystując rodzinną wiedzę i bogate doświadczenie w budownictwie tworząc osiedle spełniające europejskie standardy oraz zapewniające komfortowe warunki mieszkańcom. Mieszkania Tomaszowice to kameralne osiedle 14 domów dwurodzinnych i spokojna, czysta okolica, położona jedynie 12km od centrum Krakowa, za Bronowicami i Prądnikiem Białym.

www.spokojneosiedle.pl

@ biuro@spokojneosiedle.pl

+48 605 208 044, +48 575 633 933


psychologia

PO CO UPRAWIAMY SEKS? CZY TO TYLKO FUNKCJA BIOLOGICZNOREPRODUKCYJNA LUB POTRZEBA FIZJOLOGICZNA? KTOŚ ODPOWIE, ŻE PO PROSTU SEKS LUBI, ŻE JEST PRZYJEMNY. JEST TEŻ SEKS Z MIŁOŚCI. A KTOŚ JESZCZE PRZYZNA SIĘ, ŻE SEKS UPRAWIA DLA ROZRYWKI, A UWODZENIE TO ZABAWA.SEKSUALNOŚĆ TO PEWIEN KONTENER, DO KTÓREGO WRZUCANE SĄ NASZE RÓŻNORODNE POTRZEBY. POTRZEBA DOMINACJI, ULEGŁOŚCI, POCZUCIA ATRAKCYJNOŚCI CZY PODBOJU. W TYM TAKŻE POTRZEBA BLISKOŚCI I JEDNOŚCI Z DRUGĄ OSOBĄ. ABY MOŻNA BYŁO CZERPAĆ PEŁNIE PRZYJEMNOŚCI Z SEKSU, SWOBODA WRZUCANIA DO „KONTENERA” NASZYCH POTRZEB POWINNA BYĆ NIESKRĘPOWANA I WYPŁYWAĆ Z NASZEGO WNĘTRZA. A CO Z NASZĄ POTRZEBĄ ZABAWY?

SEKSPLAC ZABAW DLA DOROSŁYCH W książce pod tytułem „Wąż w raju. Zabawa w społeczeństwie konsumpcyjnym” pod redakcją Ryszarda Kantora, Tadeusza Palecznego i Magdaleny Banaszkiewicz, stykamy się z analizą zabawy traktowanej jako nieodłączny element ludzkiej aktywności i przez to ważny składnik kultury. Autorzy starają się odpowiedzieć na pytanie, czym charakteryzuje się zabawa współczesnego członka naszej kultury. Książka składa się z trzynastu części, tematyką obejmujących wiele aspektów życia. Jednak zarówno w tej, jak i w innych ciekawych pozycjach, biorących pod lupę zabawę jako część kultury, natura, a w niej ludzka seksualność, jest pomijana. A przecież mówiąc o społeczeństwie konsumpcyjnym nie można przemilczeć specjalnego miejsca, jakie ma w niej seks. Patrząc na różnorodność preferencji seksualnych, gadżetów, fetyszy i erotycznych zabaw, można zdecydowanie stwierdzić, że seks to plac zabaw dla dorosłych. Co jednak rozumiemy pod pojęciem seksu „tylko dla zabawy”?

40

Maciek poznał Justynę w klubie na imprezie. Obydwoje w połowie studiów i ferworze walki o swoją przyszłość. Pogadali, umówili się i poszli do łóżka. Maciek wiedział, że to nie jest dla niego czas na stałe związki i od pierwszej rozmowy komunikował to Justynie. Jej zależało na bliskiej relacji i miała nadzieje, że po jakimś czasie sypiania ze sobą będzie z tego miłość. Spotykali się pół roku. Chodzili razem do kina, na imprezy i jeździli na wycieczki. On nadal, konsekwentnie emocjonalnie się nie angażował. Nie był zakochany, ona natomiast wciąż miała nadzieję, że któregoś dnia jego uczucia rozkwitną. W końcu po poważnej rozmowie rozstali się. Justyna zarzuciła mu, że tylko się nią bawił. On natomiast uważał, że od początku stawiał sprawę jasno. Seks w swojej idealnej moralnie formie powinien być uprawiany przez dwie świadome osoby, które podejmując się współżycia, mają zbliżone cele. Taki stan oznaczałby, że Justyna godzi się na to, że Maciek upra-

wia z nią seks dla zabawy. I obydwoje się świetnie bawią. W praktyce jednak tego typu kontrakty nie zawsze działają. Nie wystarczy powiedzieć „nie chcę się wiązać”, aby druga strona nie poczuła się wykorzystana. Seks jest sprawą niezwykle emocjonalną. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie rany zadamy komuś, kogo traktujemy przedmiotowo. A nierzadko strona, która na początku relacji chciała tylko się bawić, szaleje z miłości. Wtedy deklaracja „niechęci do związku” jest gorączkowo odwoływana. Zaczynając relację nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy za jakiś czas nasza perspektywa się nie zmieni. Jednak warto wiedzieć coś o sobie i jednocześnie akceptować drugą stronę. Gdy w kontaktach seksualnych kierujemy się świadomą potrzebą bliskości, a nie przelotną dyskotekową namiętnością, relacja z osobą deklarującą niechęć


psychologia

do związków, jest podjęciem (często niewdzięcznego) wyzwania. Dobrze jest pomyśleć o różnych rodzajach odpowiedzialności, jakie bierzemy za siebie i za drugą osobę, uprawiając seks. W dzisiejszych czasach, mówiąc o ryzykownym seksie, mamy na myśli częściej choroby weneryczne i niechcianą ciążę. Ryzyko jednak jest równie silne po stronie emocji. Seks jest jak puszka pandory. Nigdy nie wiadomo, co w nas otworzy. To ekspresja naszego Ja i tym przede wszystkim różni się od pójścia z kimś na obiad, gdzie wspólnie „realizujemy potrzeby biologiczne”.

Zapuszczenie korzeni i moszczenie gniazda mają źródła w instynktach pozwalających czuć się pełniejszymi ludźmi. Jednak potrzebujemy też nowości, zmiany, ryzyka i przygody - sił twórczych, które dodają życiu smaku. Jesteśmy zlepkiem sprzeczności, bo z jednej strony szukamy spokoju i przewidywalności, a z drugiej pragniemy różnorodności. (…) W partnerze szukamy mocnej, godnej zaufania kotwicy, ale jednocześnie oczekujemy, że poprzez miłość doświadczymy transcendencji - wypłyniemy poza zwykłe życie.

A co z osobami, które czerpią przyjemność wyłącznie z przelotnego seksu „dla zabawy”? Gasną seksualnie w stałych relacjach i albo angażują się przypadkowe „zabawowe” relacje pozazwiązkowe, albo czują, że aby czerpać pełną satysfakcję z seksu muszą często zmieniać partnerów? Takie osoby w stałych relacjach są narażone na cierpienie z powodu trudności w stworzeniu związku opartego na bliskości i wyłączności seksualnej. Esther Perel w swojej książce „Inteligencja erotyczna” stara się odpowiedzieć na pytanie o to, czy w wiernym, długotrwałym związku możemy utrzymać ekscytacje partnerem i seksualny dreszcz emocji. Zauważa, że często słyszy głosy osób, które nie lubią związków właśnie dlatego, że zbyt pochopnie odpowiedziały sobie na to pytanie i męczy ich nuda w relacjach. Tym zagadnieniem dogłębnie zajął się także Stephen Mitchell - wybitny amerykański psychoanalityk. W swojej książce „Czy miłość trwa wiecznie? Dzieje namiętności na przestrzeni wieków” autor opisuje przypadki osób, które mają trudność z jednoczesnym poczuciem bezpieczeństwa i namiętnym uczuciem w ramach jednego związku. Osoby przejawiające tego typu cechę często akceptują ją jako część swojej natury i decydują się na życie w pojedynkę. To jednak z czasem może skutkować poczuciem osamotnienia, bo przelotne związki nie zaspokajają potrzeb związanych z głęboką emocjonalną więzią. Problem ten został nazwany przez Mitchella paradoksem kotwicy i fali. „Bezpieczeństwo i namiętność to dwie oddzielne, podstawowe potrzeby ludzkie, które wypływają z zupełnie różnych źródeł i niosą nas w przeciwnych kierunkach.

Wyzwaniem dla współczesnych par jest pogodzenie obu potrzeb: przewidywalności i pewności z poszukiwaniem wrażeń i tajemnicy”, pisze Perel, posługując się Mitchellowskim porównaniem. Dla niektórych nie jest to żadne wyzwanie - potrafią po dwudziestu latach związku całować się po kątach jak nastolatkowie, bawić się ze sobą jak dzieci i śmiać się razem do upadłego. Jednak dla większości par czerpanie ekscytacji z tego samego związku, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa, wydaje się nie lada wyczynem. Zdaniem badaczy pożądania wybór pomiędzy poważnym związkiem a intensywną namiętnością nie jest konieczny. Również osoby nastawione wyłącznie na zabawę i seks bez zobowiązań zakochują się na długie lata. Trafiają na osobę, czas i miejsce, w którym odnajdują i falę, i kotwicę. Pragną żyć uczciwie z jednym partnerem, nie rezygnując z beztroski i witalnej seksualności. Chodzi bardziej o dojrzewanie emocjonalne niż odnalezienia księcia lub księżniczki z bajki. W wyniku naturalnego rozwoju

lub w procesie terapii udaje się zintegrować potrzeby zaspokajane przez stabilny związek (bezpieczeństwo, spokój, przewidywalność) z potrzebami, wyrażanymi przez seksualność. Każdy z nas potrzebuje zarówno kotwicy, jak i fali. Różnimy się tylko proporcjami tych potrzeb. Można (chociaż nie jest to łatwe) traktować swojego partnera lub partnerkę zarówno jak bezpieczną bazę i obiekt troski, jak i tajemnicze wyzwanie oraz towarzysza seksualnych przygód. Przydaje się to, co od dziecka jest nam niezbędne, aby zabawa była udana - bogata wyobraźnia. Używając jej, bawmy się na całego, korzystając ze scenariuszy, fantazji i wytworów kultury konsumpcyjnej zasypujących półki sex shopów. Użyjmy jej też, biorąc odpowiedzialność za siebie i innych. Bawmy się… jak na dorosłych z wyobraźnią przystało.

„ CHODZI BARDZIEJ O DOJRZEWANIE EMOCJONALNE NIŻ ODNALEZIENIA KSIĘCIA LUB KSIĘŻNICZKI Z BAJKI. W WYNIKU NATURALNEGO ROZWOJU LUB W PROCESIE TERAPII UDAJE SIĘ ZINTEGROWAĆ POTRZEBY ZASPOKAJANE PRZEZ STABILNY ZWIĄZEK (BEZPIECZEŃSTWO, SPOKÓJ, PRZEWIDYWALNOŚĆ) Z POTRZEBAMI, WYRAŻANYMI PRZEZ SEKSUALNOŚĆ. KAŻDY Z NAS POTRZEBUJE ZARÓWNO KOTWICY, JAK I FALI. RÓŻNIMY SIĘ TYLKO PROPORCJAMI TYCH POTRZEB.”

Antonina Dębogórska ŹRÓDŁA: "Inteligencja Erotyczna", Esther Perel "Czy miłość trwa wiecznie? Dzieje namiętności na przestrzeni wieków", Stephen Mitchell "Wąż w raju. Zabawa w społeczeństwie konsumpcyjnym", pod redakcją Ryszarda Kantora, Tadeusza Palecznego i Magdaleny Banaszkiwicza

41


twarze

MG SHOHLARI 1 URODZINY

KRAKÓW, 19.08.2016 FOT. JAKUB GIL FOT. HANA STUDIO

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 42



polecane

WE WRZEŚNIU POLECAM - NOWY SEZON

W

MONIKA GĄSIOREK-MOSIOŁEK

REDAKTOR DZIAŁU MODA

Dziennikarka, stylistka gwiazd i personal shopper. Od wielu lat czynnie związana ze światem mody. Zaczynała jako modelka i fotomodelka, co pozwoliło jej nabyć doświadczenie za kulisami międzynarodowych pokazów i sesji zdjęciowych. Na co dzień odpowiada za stylizacje osób publicznych. Występuje w programach telewizyjnych na żywo jako ekspert w dziedzinie mody. Od czterech lat współpracuje z „Lounge Magazyn”, w którym pełni funkcję redaktor prowadzącej dział moda.

rzesień to wyjątkowy czas w świecie mody, reklamy i wydawnictw - miesiąc, na który wszyscy z niecierpliwością czekamy cały rok. Najdroższe reklamy, nowe kolekcje, niebotyczne stawki za produkcje kampanii i oczywiście rozpoczęcie sezonu jesienno-zimowego. Projektanci na całym świecie zacierają ręce na myśl o zyskach ze sprzedaży nowiutkich modeli klientom znudzonym wyprzedażami. W tym miesiącu postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się ulicom i sprawdzić, jaki wpływ na trendy mają fotografowane osoby. Szukając inspiracji, nie tylko do sesji zdjęciowych czy artykułów, często zaglądam na Pinterest i Instagram. O ile w przypadku pierwszego wystarczy wpisać w wyszukiwarce odpowiednie hasła i już pojawia się nam masa zdjęć przedstawiających preferowany styl, tak na Instagramie trzeba już wiedzieć, kogo konkretnie warto obserwować - przynajmniej w moim odczuciu. Robiąc codzienny research nie mogę się oprzeć dwom świetnym fotografom street fashion. Ich Instagramowe konta przepełnione są inspirującymi zdjęciami, z których jedno jest lepsze od poprzedniego. Co więcej, oboje są Polakami, którzy odnoszą coraz większe sukcesy na światowym rynku. Szymon Brzóska, bardziej znany jako Style Stalker, od 5 lat prowadzi swoją stronę internetową, na której znajdziemy nietuzinkowo ubranych ludzi z ulic największych stolic mody. Miałam ogromne szczęście złapać go w przerwie między tygodniami mody i porozmawiać nie tylko o modzie. Wywiad znajdziecie na kolejnych stronach wrześniowego numeru Lounge. Drugą osobą, której konta w mediach społecznościowych wiernie przeglądam i śledzę rozwijającą się w zawrotnym tempie ścieżkę zawodową, jest Asia Typek. W ciągu trzech lat, z nieznanej nikomu dziewczyny, stała się jednym z najgorętszych nazwisk w fotografii street fashion. Pracuje między innymi dla V-Magazine, Stylecaster, Highsnobiety czy Garance Dore. Według niej Streetstyle ma w sobie więcej życia i adrenaliny. Jej zdjęcia przepełnione są kolorami i niebanalnymi stylizacjami. Dodatkowo współpracuje z polskimi markami, dla których realizuje wizerunkowe sesje zdjęciowe.

44

Dziś to ulica dyktuje trendy i sprawia, że moda jest bliżej nas. Nie dziwi więc fakt, że przeglądając najnowsze kampanie marek możemy odczuć, że oglądamy tzw. street, który ma ogromny wpływ na stylistykę zdjęć. Do niedawna inspirowaliśmy się edytorialami z udziałem topowych modelek i aktorek. Dziś inspiruje nas to, co widzimy na co dzień, czyli ludzi przechodzących obok nas. fot. edited-by.com



newsy

< MODOWY #COLDAIR Nowa kolekcja Kas Kryst w obiektywie Daniela Jaroszka nie ma nic wspólnego z dynamizmem, za to jest statyczna i chłodna. Opowiada ciekawą historię dwóch dziewczyn, które pomimo swojej samotności dobrze się bawią, podróżują i spędzają czas na łonie natury. Szkocja to po prostu styl życia. Jesienno-zimowa propozycja od Kast Kryst odsłania ciekawe rozwiązania konstrukcyjne. Charakterystyczne w poprzednich kolekcjach detale w postaci kieszeni, przeszyć, pikowań i faktur tu też są obecne. Projektantka jest wielbicielką czerni i bardziej od koloru ceni sobie fakturę i konstrukcję. Zatem nic dziwnego, że kolekcja utrzymana jest w ciemnych barwach, za to dopieszczona w kwestii formy.

FASHION

NEWS

< ROMANTYZMU CZAR Michael Hekmat bardzo emocjonalnie podchodzi do tworzenia kolekcji. Swoje inspiracje opiera na uczuciach i emocjach wymyślonych sytuacji. Kolekcja powstaje dzięki wyobrażeniom o różnych osobach i miejscach. Propozycja od Blessus w sezonie jesienno-zimowym stanowi szerokie spektrum ciekawych materiałów, szyfon, mieszanka wełny z jedwabiem, jeyrsey, gabardyna z wełną. Klasyczne kolory, głównie są to czerń, szarość, kolor kremowy i czerwony. Proste, ale kobiece fasony nawiązują do epoki wiktoriańskiej. Oto mała czarna z koronkowym akcentem, albo długa z odkrytymi ramionami, pudełkowy płaszcz, szerokie spodnie czy wąskie cygaretki to propozycje od marki Blessus.

< SPORTOWO I MODNIE Wszyscy ćwiczą i wszyscy chcą mieć sportowe ubrania, przy tym ładne, wygodne a przede wszystkim funkcjonalne. Cardio Bunny to polska marka dla kobiet, które za cel stawiają sobie aktywność. Cardio Bunny ciągle wzbogaca swoją ofertę o nowe modele ubrań, stąd też powstała nowa kolekcja Majesty. Na stronie internetowej sa już dostępne szorty (w tym także przystosowane do pole dance'u), pojawiły się także kolarki (leegginsy do kolan) świetne do jazdy na rowerze. Kolejnym hitem są bluzki z długimi rękawami i odkrytym brzuchem, idealne do sportów wodnych takich jak kitesurfing czy wake. Cardio Bunny do wykonania legginsów zastosował technologię "Itfinish kelp". Dzięki zawartości alg morskich walczy z cellulitem i wpływa na szybsze spalanie tkanki tłuszczowej, dodatkowo wygładza skórę. jesteśmy ciekawi jak to działa w praktyce!

KALIGRAFIA W ŚWIECIE MODY

>

Joanna Hawrot postanowiła, że ma być orientalnie, azjatycko a zarazem nowocześnie. I tak jest już od 2008. To wtedy właśnie zaczęła tworzyć tematyczne kolekcje i realizować filozofię "from fashion to art", prezentując kolekcje w formie instalacji. Projektantka udowadnia, że otwarcie butiku jest świetną okazją do oświecenia zaproszonych na temat roli sztuki w modzie. Rytuał tworzenia kaligrafii, połączony z muzyczną instalacją to świetny pretekst by zaprezentować kolekcję #SHODO (po jap. ,,droga pisma"). Projektantka wykorzystuje kaligrafię, by podkreślić więź człowieka z naturą i ważnymi emocjami. Projekty o japońskich formach są wypełnione symbolami, elementami natury oraz emocjami. Można je obejrzeć w nowym, warszawskim butiku przy ul. Kopernika na Nowym Świecie. 46


newsy

< FILMOWE FOTOSY Łukasz Jemioł ponownie zaskakuje. Inspiracją do stworzenia kolekcji na sezon jesienno-zimowy były lata 60. i film z przełomu tego okresu, a w szczególności sylwetki polskiego kina - Leona Niemczyka i Lucyny Winncikiej. Chcąc oddać hołd mistrzom polskiego kina, projektant opatrzył koszulki, kurtki, spódnice czy akcesoria fotosami z planów filmowych. Stylizacje utrzymane w klimacie retro idealnie wpasowały się w charakter tego okresu. Na wybiegu pojawiły się takie modele jak: pudełkowe i trapezowe sukienki, komplety, swetry o prostym kroju. Wbrew dominującemu wpływowi tamtej epoki przeważają obecne trendy, jak nadmiar warstw, łączenie materiałów o różnych fakturach, przygaszone kolory, czy konkretne elementy jak kurtki typu bomber. Zachęcamy do obejrzenia zdjęć z pokazu!

PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ

>

Kolekcja tego projektanta w sezonie jesienno-zimowym jest inspirowana tańcem, w szczególności tangiem. Gdzie smutek przeplata się z radością, a pożądanie z zazdrością tam pojawia się sukces. A o przepis na sukces warto zapytać Roberta Kupisza. Propozycja od projektanta budzi skrajności. Na wybiegu można było zobaczyć jak naprzemiennie żongluje stylami. Od eleganckich, wytwornych sukni, długich płaszczy, prześwitujących koszul, przez streetwearowe bluzy z kapturem czy obszerne puchowe kamizelki, po dresowe spodnie noszone do szpilek. Pojawiły się także liczne rozcięcia, odkryte ramiona, frędzle, elementy skórzane. Nie zabrakło także detali, wskazujących na motyw przewodni pokazu.

< STYL ZACZYNA SIĘ OD BUTÓW Tak brzmi nowe hasło reklamowe marki Badura i chyba nie trzeba wiele tłumaczyć. Buty nigdy się nie znudzą, o buty trzeba dbać jak o drugie stopy. Bo to od nich zależy nasz komfort. A wiadomo, jeśli my będziemy szczęśliwi, inni też będą. Sesję wizerunkową stworzyła od strony fotograficznej Zuza Kuczyńska, zaś stylizowała Karla Gruszecka. Połączenie idealne. Zaś twarzą kampanii została polska Miss Świata, Aneta Kręglicka, która wciąż zachwyca swoim eleganckim, ponadczasowym stylem. Natalia Siódmiak, modelka, która nie tak dawno szła w pokazie Miu Miu i Chanel także użyczyła swojego wizerunku marce obuwniczej. Za efekt końcowy odpowiedzialna była Monika Kapłan. Kampania jest utrzymana w czerniach, beżach i bielach, czyli ponadczasowej klasyce.

47


newsy

M JAK MIEJSKI STYL

>

Maja Sablewska idzie jak burza. Ostatnio we współpracy z Mohito stworzyła elegancką i kobiecą kolekcję, tym razem we współpracy z Diverse stawia na klasykę, nie taką zwyczajną, bo z pazurem i rockowym zacięciem. Linia ubrań #bysablewskacollection składa się z trzynastu modeli i trzech elementów akcesoriów. Są to między innymi czarne spodnie rurki, koszula w kratę, luźne, białe T-shirty z napisami, które mają dla gwiazdy szczególne znaczenie. Cała kolekcja jest spójna z wizja marki Diverse, wzbogacona jedynie o elementy, które charakteryzują styl Mai. Hitem mogą okazać się długie swetry czy dresowe garnitury.

>

PRZEPIS NA SUKCES WEDŁUG MG SHOHLARI

MG Shohlari to krakowska marka stworzona przez trzy nowoczesne, silne, niezależne, pewne siebie kobiety, które nie bały się postawić wszystkiego na jedną kartę, proponując takim jak one nową jakość... Nie tylko samych ubrań, choć to przecież one są tu najważniejsze, ale również nową jakość obsługi łącząc w swoich Showroomach MG Shohlari bardzo szeroki wybór ubrań, butów, torebek i innych dodatków z usługami stylizacji oraz wykonaniem koniecznych przeróbek. I to wszystko w jednym miejscu. Można tam znaleźć nie tylko autorskie, krótkie serie w całości zaprojektowane przez Właścicielki i odszyte zaledwie piętro wyżej w ich szwalni, ale również całe mnóstwo innych ubrań oraz dodatków dosłownie na każdą okazję. Casualowo, businessowo oraz wieczorowo, tak Założycielki 19 sierpnia br. postanowiły podsumować rok obecności na rynku marki MG Shohlari i pokazać zgromadzonym na tym wydarzeniu zapowiedź kolekcji Autumn 2016 by MG Shohlari. Sam pokaz odniósł ogromny sukces, a większość prezentowanych projektów w tym samym dniu była już dostępna w regularnej sprzedaży i cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.

Fot. Hana Studio

48

Było pięknie, zjawiskowo, wyjątkowo. W powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów, z głośników leniwie sączył się inspirujący klimat smooth jazz-u , a pośród zaproszonych gości, których znakomitą większość stanowiły kobiety można było podziwiać autorskie projekty MG Shohlari… Wsród gości zapytacie? Właśnie tak! To Klientki i Przyjaciółki marki sprawiły tu największą chyba niespodziankę Właścicielkom przychodząc w kobiecych sukienkach, przepięknych kombinezonach, zwiewnych bluzkach i wyjątkowych spódnicach wcześniej zaprojektowanych, uszytych i zakupionych w Showroomie MG Shohlari. Właścicielki witając gości życzyły sobie, aby ten wieczór był tak udany jak ostatni rok ich działalności. No i cóż? Chyba nikt nie zaprzeczy, że właśnie taki był… Relacja z eventu dostępna wkrótce na: facebook.com/MGshohlari Zapraszamy do Showroomu MG Shohlari: Kraków, ul. Myślenicka 106 | Niepołomice, Rynek 12/3 oraz na mg-shohlari.pl



moda

OUTFIT FORMAT MARKA OUTFIT FORMAT WYSTARTOWAŁA W KWIETNIU 2015 R. ZAŁOŻYCIELKI TO SIOSTRY - AGNIESZKA ZAWADZKA - Z WYKSZTAŁCENIA EKONOMISTKA I JOANNA CHRUŚCIANY - ARCHITEKTKA Z WIELOLETNIM DOŚWIADCZENIEM W PROWADZENIU FIRMY PROJEKTUJĄCEJ WNĘTRZA. OD ZAWSZE BYŁYŚMY JEDNAK BLISKO MODOWEJ BRANŻY.

50


moda

Pochodzimy z Łodzi, tata ukończył włókiennictwo i kierował dużą łódzką przędzalnią, a nasza babcia była świetną krawcową. Fakt, że Agnieszka ma doświadczenie korporacyjne, a Asia jest człowiekiem kreatywnego zawodu, na pewno jest nie bez znaczenia. Praca z dużymi projektami korporacyjnymi oraz prowadzenie własnego biznesu uczą dobrej organizacji i umiejętności zarządzania. Dają wiedzę i doświadczenie, że projekt jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo.

Agnieszka Zawadzka – przez wiele lat pracowałam w dużych korporacjach. Od jakiegoś czasu czułam, że już się tam nie rozwijam, chciałam robić coś, co będzie mi sprawiało radość. Powołanie do życia własnego projektu nie wynikało jedynie z przeświadczenia, że czujemy i kochamy modę i wiemy, jak wyglądać dobrze. Marka nie powstałaby bez profesjonalnego zespołu projektant-konstruktor-produkcja. Kluczowym elementem całego procesu tworzenia marki było to, że spotkałyśmy projektantkę, która doskonale zrozumiała naszą koncepcję i z którą chciałybyśmy ją współtworzyć. To co jest dla nas priorytetowe we współpracy, to dobre porozumienie. Tym razem osiągnęłyśmy porozumienie doskonałe; profesjonalizm naszej projektantki w połączeniu z naszymi preferencjami i założeniami stworzyły kompletną całość, co pozwoliło nam wystartować. Duża część kobiet w Polsce zdecydowanie zmierza w kierunku nazwijmy to architektonicznego minimalizmu. Świadczy o tym duża popularność np. takich marek jak COS. Nasza stylistyka przyprawiona jest dodatkowo dużą dozą kobiecości. U kobiet w Polsce rośnie świadomość własnego stylu. Nasze klientki, to często pracujące i ceniące modę kobiety chcące wyrażać siebie poprzez ubiór. Mają świadomość, że warto zainwestować w proste, dobre jakościowo ubrania. Wybór architektonicznego, kobiecego minimalizmu procentuje również jeśli chodzi o komponowanie stylizacji.

51


moda

Inspiruje nas estetyka skandynawska, japońska, wielkie krawiectwo pierwszej połowy XX w. Z współczesnych twórców cenimy Jil Sander, Celine, a także Victorię Beckham. Bliska nam jest również awangardowa estetyka Johji Yamamoto. Jesteśmy bardzo spójne zarówno jeśli chodzi o estetykę, jak też konkretne wybory, czy decyzje. Asia lubi minimalizm, Agnieszka przyprawia go nutą romantyzmu w wydaniu retro.

Zasady, że mniej znaczy więcej a stylowa i spójna garderoba jest wynikiem odejmowania, a nie dodawania nauczyła nas mama. Wiedzę i doświadczenie, że praktycznie każda kobieca sylwetka może świetnie wyglądać w świetnie skrojonych i uszytych ubraniach przekazała babcia.

Podstawowa zasada, którą kierujemy się przy tworzeniu kolekcji, to spójność i harmonia osiągane dzięki monochromatyczności i graniu fakturą. Wyróżniają nas perfekcyjnie skonstruowane, kobiece sylwetki ubrań, które charakteryzuje niebanalny i modny detal. Nasze projekty znajdują się w klimatycznym, minimalistycznie urządzonym butiku w centrum Warszawy przy ul. Brackiej 18 oraz sklepie online www.outfitformat.com. Można nas również znaleźć na platformie showroom.pl Plany na przyszłość? Najważniejsze wyzwanie na ten rok to rozszerzenie dostępności ubrań marki w butikach multibrandowych w Polsce oraz wejście na rynki zagraniczne, głównie europejskie. Monika Gąsiorek-Mosiołek | Fot. Archiwum Outfit Format

52


nowa kolekcja

the colors of nature nasze salony: KRAKÓW MYŚLENICKA 106 NIEPOŁOMICE RYNEK 12/3

shop online

mg-shohlari.pl


moda

INSTAGRAMOWE INSPIRACJE:

MODELKI

@porcelanovva

Instagram pokazuje, że w świecie modelingu też można spotkać nie tylko piękne, ale i utalentowane dziewczyny. Modelki czy top modelki na instagramie pokazują nie tylko ciało, ale i osobowość.

@znadsaschy

54


moda

@BIJOCHZUZANNA Polska top modelka, która obecnie mieszka i pracuje w Nowym Jorku, w wieku 17 lat jej kariera przybrała zawrotnego tempa, tym samym stała się pożądaną modelką i ulubienicą Valentino, Toma Forda czy duetu Dolce & Gabbana. Oprócz modelingu, studiuje ekonomię, którą w przyszłości chciałaby połączyć z branżą mody, ma za sobą staż w atelier Toma Forda. Instagramowy moodboard Zuzy to nie tylko sesje i okładki światowych magazynów, ale także jej prywatne zdjęcia z życia codziennego. Zuza to bardzo pracowita dziewczyna, ostatnio nawet wydała książkę o kulisach świata mody.

@ASIAPIWKA Zauważona przez Calvina Kleina, Alexandra Wanga oraz Marca Jacobsa. Asia rocznik 96, określana jako polska Cindy Crawford ze względu na charakterystyczne cechy wspólne, pieprzyki oraz podobny układ kości policzkowych. Jej kariera ma zawrotne tempo zarówno w Polsce jak i za granicą, od Nowego Jorku przez Mediolan, Paryż, po Londyn. Jej instagramowy moodboard jest przesycony artystycznymi zdjęciami. Taki zdrowy balans na granicy artyzmu, naturalizmu i realizmu. Dziewczyna z Kaszub przejawia artystyczne zamiłowania sztuką, fotografią oraz rysunkiem.

@PORCELANOVVA Kiedyś związana z agencją modelingową, dziś działa na własny rachunek, pracuje dla małych, lokalnych marek, właśnie jako modelka alternatywna. Ale nie tylko, oprócz pozowania sama też staje po drugiej stronie obiektywu jako fotografka z ogromną świadomością wlasnego stylu. O tym, jaki wpływ moda ma na rysunek, malarstwo, czy fotografię Ania przekonała się sama, studiując Wzornictwo, po to by lepiej zrozumieć rysunek i malarstwo. Porcelanowa cera i jej śnieżnobiałe włosy to elementy, które tworzą charakterystyczny wizerunek Anny. Instagramowy moodboard to lekcja sensulaności w skandynawskim wydaniu.


moda

@BANASJULIA Julia Banaś została modelką z przypadku, wypatrzona na szkolnym korytarzu przez scouta z agencji modelek. Jak sama twierdzi nie sądziła, że jej wada stanie się jej atutem, a chodzi o Diastemię. Ma dopiero 19 lat, a na swoim koncie oprócz okładek dla Vogue, czy Elle, współprace z takimi domami mody jak Gucci czy Armani. Podglądam Julię na jej instagramie i widzę rudowłosą, piekną dziewczynę i wcale nie tak dużo zdjęć z sesji. Instagramowy moodboard Julii to naturalne, niefiltrowane zdjęcia z życia codziennego, czyli podróży, prywatek, czy wspólnych wypadów z jej chłopakiem. Aż zachciało mi się jesieni, gdy oglądam fotografie Julii osadzone w ciepłej palecie barw.

@HANNAKOCZEWSKA Jako modelka pracuje już siódmy rok i na sukces sobie zapracowała. Dziś należy do czołówki modelek europejskich, kroczyła w pokazach Chanel, była też twarzą kampanii Zara TRF. Wraz z Kubą Karasiem tworzy duet prawie idealny, ona muza, on muzyk. Ostanio też swoich sił próbuje jako aktorka (teledysk Dawida Podsiadło ,,Postempomat”). Na instagramie przejawia swoją słabość do kultury japońskiej, w szczegolności komiksem, mangą.

@ZNADSASCHY Wśród instagramowych moodboardów modelek nie mogło zabraknąć modelki o nieco krągłych kształtach. Piękne wcale nie oznacza chude, a Dagmara Rosik nie dość że ma niebieskie oczy i piegowatą, porcelanową cerę, to na dodatek jest posiadaczką rudej burzy włosów. Współpracuje z kilkoma agencjami w Europie, więc nie narzeka na brak zainteresowań, ale do Mayli Dalbesio jej trochę brakuje. Przede wszystkim odwagi! I jak zwykł powtarzać jeden ze znanych fotografików; ,,więcej seksu!” Niemniej ja czekam i obserwuję jak się przepoczwarza. Magdalena Sokulska 56


wywiad

STYLE STALKER SZYMON BRZÓSKA, BARDZIEJ ZNANY JAKO STYLE STALKER, OD PIĘCIU LAT PROWADZI SWOJĄ STRONĘ INTERNETOWĄ, NA KTÓREJ ZNAJDZIEMY NIETUZINKOWO UBRANYCH LUDZI Z ULIC NAJWIĘKSZYCH STOLIC MODY. W POLSCE PRACUJE RZADKO, A JEGO GRAFIK ZAPEŁNIONY JEST NA KILKA MIESIĘCY W PRZÓD. MIAŁAM OGROMNE SZCZĘŚCIE ZŁAPAĆ GO W PRZERWIE MIĘDZY TYGODNIAMI MODY I POROZMAWIAĆ O POCZĄTKACH JEGO KARIERY, PRACY FOTOGRAFA I TYGODNIACH MODY.

M.G.: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią? S.B.: Typowa droga fotografa jest mniej więcej taka, że chcesz robić zdjęcia, ale nie do końca wiesz, w którą stronę to się rozwinie, szczególnie gdy masz 17 lat. Ja przeszedłem przez różne tematy zdjęciowe. Zacząłem fotografować piętnaście lat temu, oczywiście najpierw amatorsko. Około dziesięć lat temu, może dwanaście – dokładnie nie pamiętam, zacząłem zarabiać jako fotograf. Przez trzy lub cztery lata robiłem zdjęcia dla fundacji hospi-

cyjnej, gdzie zaczęła się moja przygoda z reportażem. Robiłem zdjęcia na wystawy i dla specjalistycznych magazynów. Wszystko to miało trochę edukacyjny profil, żeby pokazać ludziom, że śmierć istnieje i nie możemy tego spychać na margines, bo później możemy być zaskoczeni tym, że ona przyszła. Pracowałem również jako fotograf ślubny. Każdy, kto zaczyna robić zdjęcia, chce szybko zarabiać, żeby kupić aparat, lepszy sprzęt. Fotografia ślubna jest trudnym tematem, zwłaszcza teraz. W czasach, w których

ja zaczynałem, nie było tak ogromnej konkurencji. Łatwo można było pozyskać klientów, nie budując jakiejś wielkiej marki. Obecnie są duże firmy, które mają bardzo dobrą renomę i zajmują się wyłącznie fotografią ślubną. Myślę, że każdy fotograf lub prawie każdy przechodził przez to na początku swojej ścieżki. M.G.: Ciężko jest sfotografować, przynajmniej w moim odczuciu, osobę, gdzie wiemy, że jest w stanie terminalnym. Czy duży wpływ wywarła na Tobie praca dla hospicjum?

S.B.: Faktycznie, było to trudne. Dobrze jest się identyfikować z tematem i go czuć, ale myślę, że nie do końca możemy w to aż tak głęboko wchodzić. Szczególnie mam na myśli taki cięższy temat. W hospicjum śmierć była na porządku dziennym i to jest normalne. Ja też byłem czymś w rodzaju wolontariusza. Robiłem zdjęcia i oczywiście troszkę na nich zarabiałem, ale wchodziłem na oddział, rozmawiałem z chorymi, z niektórymi nawiązywałem relacje, odwiedzałem ich wielokrotnie, dużo z nimi rozmawiałem - nie tylko robiłem zdjęcia.

57


wywiad

To też nie było tak, że od razu ci ludzie odchodzili. Myślę, że wolontariusze mieli podobnie - chcieli pomagać tym ludziom przez swoją obecność. Pacjenci, którzy przebywali w hospicjum byli bardzo dobrze zadbani przez lekarzy, a wolontariusze przychodzili tam, by dawać namiastkę domowej atmosfery. Myślę, że wielu z nich pracowało tam latami, tak jak ja. W pewnym momencie dochodzisz do wniosku, że śmierć jest częścią życia i nie ma co się tym zbytnio przejmować. M.G.: Wróćmy do tematu naszej rozmowy. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze streetem? S.B.: Między fotografią ślubną a pracą w hospicjum interesowałem się fotografią mody. Natrafiłem na ogłoszenie Doroty Wróblewskiej, że szuka fotografów ze wszystkich największych miast w Polsce. Wtedy mieszkałem w Trójmieście i robiłem zdjęcia do jej książki „Fashion People”. Zajmowałem się tym tematem przez ponad rok i było to pozytywnie uzależniające. Na początku było mi ciężko przełamać się, żeby podchodzić do obcych ludzi na ulicy i z nimi rozmawiać, prosić by zapozowali. Z czasem przyzwyczaiłem się do tego. Początkowo nie pracowałem sam. Miałem osoby, które pomagały mi łapać fajnie ubrane osoby. W międzyczasie jeździłem na polskie fashion weeki, kiedy jeszcze tętniły życiem. Wtedy było tam świetnie, przyjeżdżało mnóstwo ludzi i było kogo fotografować. M.G.: Tak, to chyba były pierwsze edycje? S.B.: Tak, drugi, trzeci, czwarty, może jeszcze piąty Fashion Week, a później już się skończyło. Był to świetny czas. Ludzie przyjeżdżali spotkać się ze sobą. Nie chodziło głównie o pokazy czy targi. Ludzie przyjeżdża-

58

li z całego kraju, żeby spędzić razem czas. Później brakowało mi robienia zdjęć streetowych, więc stwierdziłem, że założę jakąś stronę internetową, nie znałem jeszcze nazwy. Po tych dwóch latach w Polsce chciałem zrobić coś nowego i gdzieś pojechać, to było coś w rodzaju nowego tematu, takiego, powiedzmy reportażowego. Nowi ludzie, zupełnie inna kultura. Więc myślałem, gdzie by tu pojechać.

M.G.: Zakładając swoją stronę wzorowałeś się na kimś? S.B.: Pięć lat temu, najbardziej popularny był blogspot. To było takie proste, wrzucało się zdjęcia i przeglądało z góry na dół – tak jak ma nadal Sartorialist. Stwierdziłem, że założę blogspota i zacząłem tam wrzucać zdjęcia. M.G.: Tak po prostu? S.B.: Dokładnie. Wrzucałem zdjęcia, które zrobiłem z nową pasją w Berlinie.

"PODCZAS KAŻDEGO WYJAZDU MUSZĘ SIĘ BARDZO GIMNASTYKOWAĆ NP. PODCZAS PARYSKIEGO FASHION WEEKA. ODKĄD BYŁY PIERWSZE ZAMACHY TERRORYSTYCZNE ZLIKWIDOWALI WSZYSTKIE OFICJALNE LOKALIZACJE, ALE UŁATWIENIE JEST TAKIE, ŻE ZAZWYCZAJ TE POKAZY SĄ W TYCH SAMYCH MIEJSCACH, GDZIE W ZESZŁYM ROKU." M.G.: Po prostu obudziłeś się pewnego dnia i doszedłeś do wniosku: w Polsce już nic nie zrobię. Temat street wyczerpał się tu, więc zaczynam podróżować...? S.B.: Dokładnie. Zdjęcia w Polsce robiłem wszędzie, tylko nie w Warszawie. W stolicy robiłem ich najmniej. Pozostałe miasta w Polsce są raczej monotonne i najnormalniej w świecie znudziło mnie to. W międzyczasie spotkałem Rafaela, który mieszkał w Berlinie i stwierdziłem, że do niego pojadę. M.G.: Czyli pierwszym miejscem, do którego pojechałeś był... S.B.: …Berlin. Tam zdałem sobie sprawę, że nie chcę dla nikogo pracować, tylko dla siebie i że muszę założyć swoją stronę na wzór ludzi, dla których fotografowałem. Docelowo miał to być blog. W Berlinie stwierdziłem, że go założę i tyle.

M.G.: Skąd pomysł na nazwę? S.B.: Z pomocą przyszła mi Tamara, z którą już wtedy dużo dyskutowałem na temat założenia tej strony. Kibicowała mi od samego początku. Jako Macademian Girl miała trzy lub cztery lata doświadczenia, dlatego pytałem ją o różne rzeczy, w tym co zrobić dalej, gdy założę stronę na blogspocie. Ona dobrze wiedziała, co chcę zrobić. W środku nocy dostałem od niej smsa, że wymyśliła nazwę i tak wyszło, że to ona wpadła na Style Stalker (śmiech). M.G.: Nazwa chwytliwa, zwłaszcza za granicą. S.B.: Dokładnie. Na początku nie myślałem o zagranicy, ale od razu stwierdziłem, że chcę mieć taką perspektywę. Nazwa może nie jest łatwa do zapamiętania w Polsce, ale czy to jest takie ważne? Gdy można

śledzić Instagram, to się samo później wyświetla, nie trzeba zapamiętywać dokładnej nazwy czy adresu witryny. Gdy za granicą komuś mówię nazwę strony, to spotykam się z reakcją: „ha ha ha, ale super nazwa!” M.G.: Twoja kariera nabiera ogromnego tempa – zacząłeś w Polsce, a teraz wyjeżdżasz na międzynarodowe targi, na fashion weeki. Jak wygląda Twoja praca? Czy dostajesz zlecenia, wszystko masz opłacone podobnie jak redaktorzy, dostajesz zaproszenia, wiesz gdzie masz się pojawić, gdzie będą pokazy - wszystko masz dokładnie rozpisane? Czy musisz troszkę się nagimnastykować? S.B.: Sprawa wygląda tak, że jeśli jakiś klient płaciłby mi za wszystko, to chciałby pewnie wszystkie zdjęcia z danego wydarzenia na wyłączność. Ja mogę sprzedawać do nielimitowanej ilości klientów. Podczas każdego wyjazdu muszę się bardzo gimnastykować np. podczas paryskiego fashion weeka. Odkąd były pierwsze zamachy terrorystyczne zlikwidowali wszystkie oficjalne lokalizacje, ale ułatwienie jest takie, że zazwyczaj te pokazy są w tych samych miejscach, gdzie w zeszłym roku. Tylko teraz przypomnij sobie, gdzie to było (śmiech), trzeba szukać w mailach z zeszłego roku albo w Internecie. Oczywiście są strony, które podają te adresy. W Mediolanie na przykład wszystkie miejsca są jawne i można je znaleźć na stronie, dla odmiany w Paryżu wszystkie są ukryte. Jest pisanie do znajomych, szukanie na stronach internetowych, przeglądanie Instagrama, bo niektórzy fotografowie z backstage’u albo makeupiści wrzucają na swoje profile badge i później jest zoomowanie na adres. To jest istne szaleństwo! (śmiech).



wywiad

M.G.: Co później robisz ze zgromadzonym materiałem? S.B.: Jeszcze długo przed wyjazdem podpisuje się kontrakt: ilość zdjęć do sprzedaży, ilość dzienna, kwota itd. M.G.: Twoje zdjęcia możemy oglądać nie tylko w polskich magazynach, ale również w zagranicznych tytułach. Możesz zdradzić, dla kogo teraz pracujesz? S.B.: Szczerze mówiąc to pracuję dla agencji, które sprzedają moje zdjęcia, więc dokładnie nie wiem, gdzie one później wylądują. M.G.: Nie śledzisz tego? S.B.: Mogą wylądować wszędzie. M.G.: A zawsze są opatrzone logotypem Style Stalker? S.B.: Nie, ja przekazuję te zdjęcia, a one później sprzedają się dalej. Wiem, że lepszą drogą dla mnie byłaby praca dla konkretnych magazynów i o to się staram, ale w pierwszej kolejności było wygenerowanie dobrych zysków z tych wyjazdów. Jestem na etapie, gdzie te zyski są. Teraz mogę zacząć szukać magazynów, dla których będę prawdopodobnie pracował za niemałe pieniądze, bo tak już jest. No i taki plan mam teraz. M.G.: Czym się kierujesz wybierając osoby fotografowane? S.B.: Myślę, że jest to pierwszy rzut oka na ogólną kolorystykę. Robię bardzo dużo zdjęć w ciągu jednego dnia. Zresztą akcja dzieje się tak szybko, że nie ma czasu analizować marek. Trudno jest mi to wytłumaczyć. Wszystko musi się zgadzać. To nie jest tak, że ja to analizuję, zastanawiam się. Gdybym analizował, to dawno już by minął ten moment. Pierwszy rzut oka i od razu decyduję, czy robię zdjęcie czy nie. M.G.: Jaki jest przepis na dobre zdjęcie streetowe? S.B.: Jaki jest przepis? Hmm, myślę, że wchodzą w to trzy składowe: tło, w tym ładna perspektywa tego tła, światło i dynamika…, a i odpowiedni moment. To już są cztery (śmiech). Myślę, że tych składowych jest bardzo dużo. Przykład? Bardzo ładny krok, a dokładnie odpowiedni mo-

60

ment kroku. Gdy robię zdjęcie statyczne to dbam o ładną perspektywę z tyłu albo jakieś ładne kolory tła w rozmyciu, żeby nie było jaskrawych plam, które odciągają uwagę. Większość moich zdjęć, właściwie prawie wszystkie, z małymi wyjątkami, to są zdjęcia nieretuszowane. M.G.: Naprawdę? S.B.: Ja nie usuwam z nich pół budynku lub coś w tym rodzaju. Zdarza się, że jakiś śmieć leży na ulicy, więc warto go usunąć żeby nie raził. Po pierwsze, nie ma czasu na takie rzeczy, zwłaszcza po dwunastu godzinach robienia zdjęć. Zimą pracuję około ośmiu godzin od 9:00 do 17:00, bo później jest już ciemno. Latem robię zdjęcia przez dwanaście godzin, więc jak wracam do hotelu z pełnymi kartami to mam jeszcze przed sobą kilka godzin pracy. Nie ma czasu na retusz. M.G.: "Polując" na kogoś robisz zdjęcia jak typowy stalker, czy podchodzisz i mówisz „przepraszam, mogę Ci zrobić zdjęcie?” S.B.: To zależy od rytmu dnia. Przede wszystkim osoby, które fotografuję na pokazach powtarzają się z tygodnia mody na kolejny tydzień. Większość z nich znam, więc nie muszę mieć za każdym razem zgody na zrobienie zdjęć. Wiem, kim ta osoba jest, w jakim celu tu przyszła, wiem że ona też jest po to, żeby jej zrobić zdjęcie. Czasami, gdy się poruszam między pokazami, szczególnie w Mediolanie, na przykład niedaleko Armaniego jest ulica, gdzie swoje siedziby mają wszystkie największe agencje modeli. Wystarczy spędzić tam pół godziny i można zrobić kilkanaście świetnych zdjęć modeli i modelek. W innych miastach, jadąc z pokazu na pokaz, wychodzę z autobusu i robię komuś zdjęcia, nie pytając. M.G.: Masz ulubione i sprawdzone miejsca np. w Mediolanie, Paryżu czy Londynie? S.B.: Tak, moim ulubionym miejscem jest skrzyżowanie przed fabryką Prady w Mediolanie. Pojawia się tam coraz więcej ludzi, ale zawsze czekam na to miejsce, więc chyba jest moim ulubionym. We Włoszech godzina 18:00 jest rewelacyjnym momentem na robienie zdjęć – piękne światło, dużo drzew, są długie ulice, piękne perspektywy-

…i pełno ludzi, którzy Ci psują wszystkie plany (śmiech). M.G.: Mówi się, że teraz trendy dyktuje ulica. Czujesz się trochę takim trendwatcherem? S.B.: Tak, absolutnie! Robię zdjęcia dla WGSN. Mój klient później z nich prognozuje trendy. Im więcej jeżdżę, im dłużej obserwuję zmiany w modzie, tym coraz więcej widzę. Prawie od początku mojej pracy za granicą towarzyszy mi WGSN, więc lubię zastanawiać się nad tym. Moda jest wynikiem mieszania się kultury, sztuki, sytuacji społecznej i politycznej. Ciekawie jest obserwować projektantów zainspirowanych ekstremalnymi tematami, jak na przykład Rosyjscy chuligani Goshy Rubinsky. Dziwne, że akurat ten temat wybrał projektant w czasie kryzysu z Rosją, prawda? M.G.: Pamiętasz swoje najtrudniejsze zlecenie? S.B.: Tak, dokładnie mój ostatni wyjazd do Saint Tropez. Miałem do wykonania pracę, a mianowicie było to 200 sylwetek na ulicy. Wyobraź sobie, że łatwiej sfotografować 200 streetwearowych sylwetek w Warszawie niż ludzi w Saint Tropez. Mój klient chciał ludzi z najwyższej półki cenowej, mam tu na myśli metki ubrań, które noszą. To są ludzie, którzy przypływają do Saint Tropez posiedzieć na jachcie i pokazać się innym bogaczom o zapędach próżniackich. Trochę zrozumienia w tym mam, bo ci ludzie są multimilionerami. Jakbyś była bardzo bogata i miała ogromną firmę i ktoś by do Ciebie podszedł na ulicy, to czy zgodziłabyś się zrobić sobie zdjęcie? Prawdopodobnie nie. Nie wiesz, co się z tym zdjęciem stanie, a właściwie, po co mi to zdjęcie? Dlatego było to niebywale trudne zlecenie. Myślę, że dużo łatwiejsze byłoby zrobienie zdjęć w Paryżu, ludziom średnich zarobków europejskich, noszących super projekty w jakiejś pięknej dzielnicy Paryża. M.G.: Zdarzyło się, że ktoś był agresywny w stosunku do Ciebie, że chcesz zrobić zdjęcia? Albo robiłeś zdjęcie komuś, kto dobitnie tego nie chciał?


wywiad

S.B.: Właśnie w Saint Tropez było bardzo nieprzyjemnie, spotkałem się z dużą ignorancją. Podchodziłem do kogoś, witałem się, zaczynałem mówić, że chcę zrobić zdjęcie itd. Zdarzało się tak, że osoba szła dalej i w ogóle na Ciebie nie spojrzała. Nigdy nie spotkałem się z jakąś agresją wobec mnie… Myślę, że fotografowie streetowi, reporterzy chwytający momenty z przeciętnego, typowego życia na ulicy, spotykają się z czymś takim. Gdy pierwszy raz po Berlinie pojechałem do Londynu, nie byłem stricte z myślą o Fashion Weeku, tylko był on dodatkiem. W międzyczasie jeździłem po dzielnicach Brick Lane czy Portobello, by oczywiście fotografować streetstyle. Obserwowałem różne sytuacje i chciałem zrobić jakieś dodatkowe zdjęcia reporterskie. Pamiętam jedną sytuację. W jednej z dzielnic była ogromna brama, bardzo wysoki mur i w tej bramie były szpary. Za tą bramą coś się działo, jakiś trening, czy coś w tym stylu, dokładnie nie widziałem. Przy wspomnianych szparach zebrało się kilka osób, którzy z zaciekawieniem podglądali, co się dzieje za ogrodzeniem. Wyglądało to kapitalnie, taki obrazek ludzkiej ciekawości. Zrobiłem parę zdjęć. Jakaś kobieta stała tam z dzieckiem, tyłem do mnie. Zresztą wszyscy byli tyłem i patrzyli przez te szpary. Jakiś facet zaczął krzyczeć i biec do mnie z pięściami, że co ja sobie wyobrażam, dlaczego ja robię ludziom zdjęcie bez pytania, że tam są dzieci. Co to ma do rzeczy właściwie? Zmyłem się stamtąd szybko (śmiech). M.G.: Było gorąco (śmiech).

S.B.: Nigdy nie wchodzę w dyskusję z agresywnymi ludźmi, to nie ma sensu, usunąłem się jak najszybciej. M.G.: Nadal lubisz modę? Interesujesz się nią i śledzisz trendy? S.B.: Mam tego tak dużo, że nie muszę za tym podążać. Mam to właściwie na co dzień. Trendy przychodzą od razu do mnie, robię zdjęcia dla WGSN, fotografuję wszystkich ludzi na fashion weeku, którzy mi się podobają, a że większość ludzi przychodzi dobrze ubranych, to fotografuję, na przykład w Kopenhadze, powiedzmy 80% gości. Z tych moich zdjęć później powstają prognozy tren-

gle wszyscy byli w apaszkach. Były dosłownie wszędzie. Chusteczki przypięte do torebek, zawiązane tam, zawiązane tutaj, po prostu wszyscy je mieli. Z sezonu na sezon nagle zrobił się na nie wielki boom! Nie zgłębiałem tematu, kiedy się ten trend pojawił, chociaż bardzo mnie to interesuje. Co się stało, że nagle wszyscy zaczęli je nosić? Muszę zapytać o to mojego klienta. M.G.: Skąd teraz będziemy mogli oglądać zdjęcia? Gdzie się teraz wybierasz? S.B.: W najbliższym czasie jadę do Sztokholmu, jest to jeden z dwóch moich ulubionych fashion weeków. Może Sztok-

“WE WŁOSZECH GODZINA 18:00 JEST REWELACYJNYM MOMENTEM NA ROBIENIE ZDJĘĆ – PIĘKNE ŚWIATŁO, DUŻO DRZEW, SĄ DŁUGIE ULICE, PIĘKNE PERSPEKTYWY... I PEŁNO LUDZI, KTÓRZY CI PSUJĄ WSZYSTKIE PLANY”

dów i po prostu bardzo szybko docierają do mnie informacje w ich temacie. M.G.: Fotografując osobę myślisz „oho, taka i taka torebka, to będzie hit następnego sezonu”? Masz coś takiego? S.B.: Myślę, że jak przeglądam zdjęcia to widzę motywy powtarzające się, nowe, które nie powtarzały się i nie pokazywały się wcześniej. Są takie rzeczy, które są ukryte dla mnie i nie do końca je widzę, ale są też bardzo banalne do wychwycenia, jak np. w zeszłym roku, na zimowym damskim Mediolanie, na-

holm ostatnio trochę przycichł, ale Kopenhaga jest dla mnie absolutnym numerem jeden. W Kopenhadze na FW ludzie inaczej się ubierają niż w Mediolanie. Oczywiście lubię Mediolan, a właściwie lubię wszystkie fashion weeki, na które jeżdżę. Ważny jest efekt zdjęciowy. Niektóre zdjęcia robi się bardzo trudno, jak na przykład w Paryżu, gdzie jest mało miejsca, a mnóstwo ludzi, którzy przyjeżdżają na pokaz porobić sobie zdjęcia na swój Instagram, czy po prostu postać i popatrzeć. W takich sytuacjach robią się tak ogromne

tłumy przed wejściem, że szansa zrobienia idealnego zdjęcia graniczy z cudem. Takim fatalnym miejscem jest na przykład pokaz Dior – stosunkowo wąski chodnik, bardzo ruchliwa ulica i kilkuset fotografów… Fotografów to za dużo powiedziane, kilkuset gapiów z aparatami. M.G.: W marcu, gdy byłam w Paryżu na Fashion Weeku, zdziwiła mnie ilość ludzi, kobiet, które się po prostu przechadzają ulicą wiedząc, że jest multum fotografów, którzy może zrobią im zdjęcie. Co więcej, potrafiły paradować kilka razy tym samym chodnikiem, tylko po to, by zostać sfotografowaną. S.B.: Chyba dwa lata zajęło mi pogodzenie się z tym widokiem. Rzeczywiście jest to niebywale irytujące. Ja tych ludzi nie fotografuję. To głównie Rosjanki takie przedstawienie odstawiają. Jest zadziwiająca różnica między fashion weekami i ludźmi, którzy na nie przychodzą. Gdy w Kopenhadze odbywa się tydzień mody, coś się dzieje w jakimś miejscu i jest trochę zamieszania, ale nie zbierają się tłumy na ulicy i nie pytają „co tam się dzieje?”. Nie słyszę komentarzy, które też mnie bardzo irytują: „co ci paparazzi tu robią?”. Ja nie jestem paparazzi. Fascynujące jest również to, że w Kopenhadze są celebrytki, ale nie jest to takie nadęte zjawisko. Przyjeżdża celebrytka na rowerze, kilku fotografów, a nie dwudziestu czy trzydziestu, robi jej zdjęcie, bo nie ma potrzeby tak naprawdę, żeby ich było tak dużo, nie ma ścianki, jest mnóstwo miejsca i efekt jest świetny. Natomiast w Paryżu jest coś takiego, że samochody się zatrzymują na ulicy i ludzie pytają „co tu się dzieje?”, albo zbierają się tłumy

61


wywiad

gapiów i po prostu stoją z telefonami. To wszystko psuje efekt. Hmm, o czym my mówiliśmy, bo już się zgubiłem (śmiech)? M.G.: Ja też się zgubiłam (śmiech). Polując – bo to jest chyba dobre sformułowanie – polujesz na konkretne osoby? S.B.: Na ujęcia. Ja głównie poluję na ujęcia. M.G.: Dobrze, więc polując na ujęcia, skupiasz się głównie na tym, czy fotografowana przez Ciebie osoba jest celebrytką, znaną osobą? Skupiasz się na tym, czy pozujące osoby są znane, patrząc pod kątem sprzedażowym Twoich zdjęć? S.B.: Czasami tak, ale to nie jest aż tak ważne, żebym koncentrował się tylko na tym, również nie ignoruję takich osób. Jessice poświęciłem więcej czasu, bo ma duży odzew w polskich mediach. Po za tym Jessi w Paryżu była świetnie wystylizowana. Faktycznie zarówno ja, jak i ona wrzucaliśmy zdjęcia, które jej robiłem i to super działa. Zwłaszcza gdy publikujesz zdjęcia bardzo szybko, najlepiej tego samego dnia, wieczoru lub następnego rano. Głównie staram się robić świetne ujęcia. Są fotografowie, którzy nawiązują relacje z celebrytami, żeby im wysyłać zdjęcia na siłę lub podciągać sobie followersów itd. Ja tego nie robię. M.G.: Dlaczego? S.B.: Wybrałem grupę ludzi, których ubiór bardzo lubię, np. styl Lindy Tol albo Style Heroine. Mam do tych ludzi bezpośredni kontakt mailowy, czy na Facebooku. W związku z tym, że tak bardzo lubię ich styl, to wysyłam ich zdjęcia i liczę, że zostaną podpisane. Mówiąc wprost, wybrałem grupę ludzi, których po prostu lubię. M.G.: Robiąc research do tego wywiadu… S.B.: Wow (śmiech). M.G.: …I też pytając innych o Ciebie dostałam informację, że chciałbyś wydać książkę – album ze swoimi zdjęciami. S.B.: Tak, to prawda.

M.G.: Jest pewien zbitek ludzi, którzy robią zdjęcia jednej osobie… S.B.: Tak, dokładnie. Osobiście nigdy się tam nie pcham. Ostatnio zamiast znikać z takiego miejsca zacząłem gdzieś z boku próbować uchwycić inne ujęcie. Czasami to dużo bardziej naturalnie wychodzi niż pchanie się między tymi ludźmi. M.G.: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? S.B.: Myślę, że będzie się coś zmieniać w najbliższym czasie... M.G.: To znaczy? Możesz uchylić rąbka tajemnicy? S.B.: Za dużo ludzi używa podobnego sprzętu i myślę nad jakąś zmianą. Zbyt wiele powstaje podobnych zdjęć, szczególnie we wspomnianych chmarach. W czerwcu zostałem „zamknięty” w takiej chmarze. Gdy robiłem zdjęcie ktoś podbiegł i krzyknął chyba do Blonde Salad „Przejdź przez tę ulicę jeszcze raz!”. Później przybiegło jeszcze pięć, następnie dziesięć osób i ona przez tę ulicę przechodziła dziesięć razy. Ja zrobiłem za pierwszym razem dobre zdjęcie, kiedy ona naturalnie przechodziła. Później przechodziła tak samo jeszcze dziesięć razy. Instagram był zalany tym ujęciem. Mój znajomy mówi: „o, chyba Chiara wrzuciła Twoje zdjęcie”, ja patrzę – faktycznie, to ujęcie, tylko nie moje zdjęcie. Ktoś zrobił identyczne, bo byłem w tej cholernej chmarze. M.G.: Straszny niefart! S.B.: Dokładnie…więc zdarza mi się zrobić jej zdjęcie, ale wiem, że na nią poluje ten cały tłum ludzi. Nieważne jak jest ubrana, bo często wygląda strasznie, bardzo kiczowato, ale i tak "polują" na nią. Później powstaje milion takich samych zdjęć.

M.G.: Jak idzie nad nim praca? S.B.: Jeszcze nie do końca określiłem się, co do stylu. Na przykład Sartorialist koncentruje się na jednym stylu i jest w tym jakiś pomysł. Jego w Kopenhadze nie zobaczysz. On koncentruje się na Paryżu, Nowym Jorku, Mediolanie i Florencji, jest w tym wszystkim coś wspólnego. Ja jeszcze nie do końca wiem, co dokładnie zrobię, szukam pomysłu na to wszystko.

M.G.: Jaki styl preferujesz, jeśli chodzi o ubieranie się osób, które fotografujesz? Abstrahując od zleceń. S.B.: Co ja lubię? Lubię minimalizm. Wszystkie stylizacje nowoczesne, minimalistyczne – od razu robię zdjęcia takim stylizacjom. Dlatego najwięcej zdjęć na moim Instagramie ma Lindy Tol. To jest ta architektoniczna prostota, którą lubię.

M.G.: Jak długo fotografujesz street? S.B.: Chyba pięć lat. Bardzo dużo się zmieniło w tym czasie...

Rozmawiała Monika Gąsiorek-Mosiołek

M.G.: Gdy patrzysz na zdjęcia z początków swojej działalności streetowej widzisz różnicę? S.B.: Różnica jest ogromna. Na początku robiłem zdjęcia statyczne, takie jak nadal robi na przykład Sartorialist. Face Hunter trochę idzie dalej i próbuje robić zdjęcia bardziej dynamiczne. Sartorialist robi coś w rodzaju krótkich sesji. Ja nie robię takich ujęć. Staram się robić zdjęcia reporterskie, więc jeśli ktoś przechodzi przez ulicę, nawet mając świadomość, że ktoś go fotografuje, to

62

robię to raz, szczególnie na największych fashion week'ach. Inni fotografowie ustawiają sobie swoich modeli, każą im coś robić. Wtedy zaczyna się zbierać mały tłum, więc ja się odwracam i oddalam stamtąd jak najszybciej lub staję z boku, gdy widzę, że ustawia się taka chmara, która mniej więcej wiesz, jak wygląda, mogłaś to zaobserwować.

zobacz zdjęcia


PITTI UOMO | STYLE STALKER

sesja

63


sesja

64


sesja

LONDON COLLECTIONS MEN AUTUMN WINTER | STYLE STALKER 65


MILAN SS16 FASHION WEEK STREET STYLE

sesja


sesja

HAUTE COUTURE FALL WINTER


sesja

PARIS FASHION WEEK AW

68


sesja

PARIS FASHION WEEK AW

69


PARIS FASHION WEEK AW | STYLE STALKER


sesja

PITTI UOMO 90 STREET FASHION | STYLE STALKER

71


72

PARIS FASHION WEEK AW


sesja

LONDON COLLECTIONS MEN AUTUMN WINTER

73


sesja

PARIS FASHION WEEK AW | STYLE STALKER 74


moda

ZOOM NA BIŻUTERIĘ Po ekspansji ciężkich naszyjników, bogato zdobionych kolczyków i pierścionków w stylu glamour przyszedł czas na minimalistyczną biżuterię. Kwintesencja hasła "mniej znaczy więcej" stanęła w opozycji do nieuchronnie zbliżającej się mody lat 90. oraz krzyczących nachalnością i kiczem dodatków. Opływowe, geometryczne wzory w połączeniu ze szlachetnym kruszcem sprawiły, że synonim luksusu ma dziś minimalistyczny kształt. Jaki jest przepis na idealną stylizację dopełnioną charakterystyczną biżuterią? Odpowiedź jest prosta: jakość i prostota w połączeniu z odpowiednim kolorem. Monika Gąsiorek-Mosiołek

1.

3.

2.

6.

4. 5.

7.

8.

1.Beller

2. Agata Bieleń

3. Beller

4. YES

5. Ania Kruk

6. MOHITO

7. Elixa Apart

8. YES

75


moda

REWOLUCJA W ROBIENIU MĘSKICH ZAKUPÓW Luxsfery to zupełnie nowy sposób na męskie zakupy. Niedawno uruchomiony portal przekonuje mężczyzn, że aby wyglądać dobrze, nie muszą nawet wychodzić z domu. Wystarczy się zarejestrować, uzupełnić krótki formularz z rozmiarami i preferowanym stylem, porozmawiać ze stylistką, a następnie odebrać rzeczy zapakowane w stylową walizkę. -Spotkałam się po raz pierwszy z takim sposobem robienia zakupów w Nowym Jorku, gdzie mieszkam od dłuższego czasu - mówi Marcjanna Mietła, właścicielka Luxsfery.pl. - Kiedyś robiłam zakupy za swojego chłopaka, gdyż on nie miał czasu. Po jakimś czasie trafiliśmy na podobny portal. Przekonał nas ten sposób kupowania online i już przy nim zostaliśmy. Jak to działa? Portal Luxsfery działa wirtualnie, ale stoją za nim realni ludzie, którzy fascynują się modą i trendami. - W zespole mamy wiele utalentowanych stylistek - mówi Marcjanna. Każdy użytkownik po rejestracji zostaje przypisany do swojej osobistej stylistki, która pozostaje do Jego dyspozycji, nie tylko wtedy kiedy dokonuje zakupu, ale też w razie jakichkolwiek pytań dotyczących garderoby jaką już posiada czy sposobu łączenia poszczególnych ubrań i dodatków. Rejestracja jest darmowa, podobnie jak usługa stylizacyjna oraz przesyłka. Użytkownik płaci tylko za ubrania, które wybrał. Może je również bezpłatnie zwrócić, jeśli uzna, że nie spełniają oczekiwań. Portal starannie wybiera marki, z którymi współpracuje. Znajdziemy tu zarówno duże, globalne marki, jak

76

Ralph Lauren, Guess, Hugo Boss czy Tommy Hilfiger, a także polskie brandy, m.in. Lancerto, Willsoor, Lavard, Hive czy Yanko. Znajdziemy tu zarówno ubrania biznesowe, jak i casualowe - głównie produkty premium. - Sprowadzamy też ubrania, które są ciekawe, a niedostępne w Polsce, np. Barque, Guy Laroche, Brooks and Brothers czy Ben Sherman - dodaje Marcjanna Mietła - stale poszerzając asortyment. Ceny, nie przekraczają tego, co możemy spotkać na rynku. - Na pewno nie jest u nas drożej niż w sklepach w galeriach handlowych – dodaje Marcjanna Mietła. Dzięki naszemu portalowi polscy mężczyźni mogą się teraz ubrać szybko i wygodnie, bez wychodzenia z domu. Aby wyglądać stylowo, nie muszą już poświęcać wiele cennego czasu. Rafał Stanowski Fot. Luxsfery


moda

Pokaz dyplomowy SAPU

KRAKOWSKIE SZKOŁY ARTYSTYCZNE Nauka w międzynarodowej atmosferze

Regina Krasnova przyjechała do SAPU aż z Kazachstanu. "Zawsze chciałam być projektantką mody", mówi Regina. "Najpierw zaczęłam inne studia w Krakowie, ale gdy dowiedziałam się, że w SAPU można studiować projektowania, od razu się zdecydowałam. Nie żałuję, jest super!". Fashion College w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru wybiera też coraz więcej polskich studentów. Wiedzą, że w dzisiejszym, globalnym świecie najważniejsza jest doskonała znajomość angielskiego. Dzięki zajęciom z projektowania, które prowadzą profesjonaliści z wieloletnim doświadczeniem, młodzi artyści mogą zdobyć umiejętności pozwalające na podjęcie pracy pod dowolną szerokością geograficzną. Dlatego wielu absolwentów SAPU pracuje dziś w Londynie, Hongkongu czy Paryżu.

PROJEKT: DAPHNE DUCASSE, MAURITIUS

Zapisz się do Fashion College! Krakowskie Szkoły Artystyczne ul. Zamoyskiego 52, Kraków www.ksa.edu.pl

ZDJĘCIA: ANNA ZBOROWSKA, MODELS REKLAMEX

Renoma Krakowskich Szkół Artystycznych sięga bardzo daleko. "Uczą lub uczyły się u nas osoby Stanów Zjednoczonych, Chin, Korei Południowej, Indii, Kenii, Mauritiusa, i oczywiście wielu Ukraińców, Niemców, Słowaków", mówi Joanna Gaweł, wicedyrektor Krakowskich Szkół Artystycznych. Co ich przyciąga do Krakowa? David J. Jonas przyjechał do KSA z Niemiec. Mówi, że długo poszukiwał właściwej dla siebie uczelni, gdzie mógłby się uczyć projektowania w języku angielskim. "Wybrałem kierunek Fashion College, gdyż chciałem poćwiczyć mój angielski", mówi

PROJEKT: OLGA LUKIANENKO, UKRAINA

INSTAGRAM

Na korytarzach pałacu Księcia Zamoyskiego, gdzie mieści się szkoła, można usłyszeć wiele języków. Do KSA przyjeżdżają ludzie z całego świata, których przyciąga innowacyjny program nauki oraz możliwość studiowania po angielsku na dwóch kierunkach - projektowania mody (Fashion College w ramach Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru) oraz fotografii (w Szkole Kreatywnej Fotografii).

David. "Zainteresowały mnie też szczególnie zajęcia z projektowania obuwia, które mnie niezwykle pasjonuje i które tworzę pod własną marką DIDALDI".

FACEBOOK

KRAKOWSKIE SZKOŁY ARTYSTYCZNE TO MIEJSCE DLA LUDZI Z PASJĄ, BEZ WZGLĘDU NA MIEJSCE URODZENIA I JĘZYK, KTÓRYM SIĘ POSŁUGUJĄ. W MURACH RENOMOWANEJ UCZELNI Z KRAKOWA SPOTKACIE ARTYSTÓW Z CAŁEGO ŚWIATA.

PROJEKT: MIRA CHO, KOREA POŁUDNIOWA 77


Fot. Robert Bednarczyk | lounge

„JEDNOŚĆ CIAŁA I UMYSŁU”czyli EGZOTYCZNY POWIEW BALI W KRAKOWIE

Dzwonek telefonu przyprawia mnie o zawrót głowy, urządzenie jak na złość nie przestaje wydawać natrętnych dźwięków – wyciszam je, otwieram drzwi Spa Farmona i wchodzę jak do innego świata. Miejsca pełnego orientalnych zapachów, nastrojowych dźwięków egzotycznego wschodu. Patrzę przed siebie i zastanawiam się czy przypadkiem nie przeniosłam się wprost na egzotyczne wyspy.

U

śmiechnięta pani zaprasza mnie spokojnym głosem na Refleksoterapię – leczniczy masaż stóp a dokładnie stymulacje określonych punktów na stopach, odpowiadającym poszczególnym narządom ludzkiego ciała. Masaż wykonywany jest przez wyspecjalizowaną terapeutkę z Bali, która dzięki stanowczym aczkolwiek delikatnym ruchom jej palców pobudza pracę organów. I już po niedługiej chwili tej formy relaksacji uświadamiam sobie jaki potencjał samouzdrawiania może znajdować się w naszych stopach.

ul. Jugowicka 10C, Kraków t. +48 12 252 70 20 e-mail: spa@spafarmona.pl

www.spafarmona.pl

Następny zabieg na który szczególnie czekałam to Lomi Lomi - osobliwy hawajski masaż o prastarej tradycji, będący niegdyś na odległych wyspach Polinezji jednym z elementów oczyszczenia i przejścia w nowy etap życia. Przed masażem zapalam świeczkę w wybranej przeze mnie intencji, kładę się na stole, zamykam oczy wsłuchując się w delikatny głos solistki śpiewającej hawajskie pieśni ludowe i całkowicie zanurzam się w doznaniach płynących z dotyku. Lomi Lomi wykonywany jest miękką częścią przedramienia masażysty, wykonującego długie, płynne ruchy na rozległych partiach ciała. Otaczająca mnie atmosfera, zapachy, muzyka, ciepło olejku monoi oraz dotyk ciała sprawia, że czuję że moje ciało staje się częścią harmonii. Nic mnie nie rozprasza, myśli stają się jasne i czytelne – prawdziwe Aloha – przesłanie z filozofii Huna, gdzie jest się szczęśliwym z samym sobą, ze swoim sercem i umysłem i skupia się na tym co ważne.


PODWÓJNE UŻYCIE SŁOWA LOMI PODKREŚLA INTENSYWNOŚĆ DOZNAŃ A SAMO SŁOWO LOMI TŁUMACZY SIĘ JAKO „PRACOWAĆ NAD WNĘTRZEM I ZEWNĘTRZNĄ STRONĄ” ALE RÓWNIEŻ „ DOTYK MIĘKKĄ ŁAPĄ ZADOWOLONEGO KOTA”

KAMPANIA SPOŁECZNA „HALO, MIGNIJ DO MNIE!”

Żyjemy w zanieczyszczonym środowisku, szczególnie w dużych miastach jesteśmy narażeni na smog, który dosłownie wnika w nasze ciało. Stres, promieniowanie słoneczne, szkodliwy tryb życia sprawiają, że nasza skóra często staje się szara, wygląda na pozbawioną energii. Dlatego też kolejną przyjemnością, którą miałam testować był zabieg Anti Pollution oparty na kosmetykach dotleniająco-detoksykujących skórę twarzy, szyi i dekoltu Farmona System Professional. Dzięki innowacyjnemu połączeniu kosmetyków skóra stała się nawilżona, optymalnie dotleniona i nabrała zdrowego i promiennego wyglądu.

Wychodząc z Spa Farmona czułam się cudownie zrelaksowana, przez kilka kolejnych dni nie przeszkadzały mi deszcz za oknem, korki na drodze i za głośna muzyka u sąsiada. W dalszym ciągu ja i moje ciało byliśmy w przeświadczeniu jakbyśmy ostatnie tygodnie spędzili na egzotycznych wyspach Polinezji, a wszystko to dzięki Spa Farmona w Krakowie.

We wrześniu w Krakowie rozpocznie się kampania społeczna „Halo, mignij do mnie!” przybliżająca mieszkańcom problem dyskryminacji osób głuchych i niedosłyszących oraz popularyzująca język migowy. Jednym z efektów kampanii będzie zorganizowanie cyklu warsztatowych spotkań, które staną się okazją do spotkania się osób słyszących i niesłyszących i przełamywania istniejących miedzy nimi barier komunikacyjnych. Kampania ma na celu przybliżenie mieszkańcom Krakowa sposobu postrzegania świata przez osoby głuche i niedosłyszące, a także łamanie barier komunikacyjnych między słyszącymi i niesłyszącymi poprzez rozpowszechnianie języka migowego i stwarzanie okazji do spotkań obu tych grup społecznych. Elementami kampanii prowadzącymi do tych celów będzie wystawa artystycznych zdjęć, w nietuzinkowy sposób obrazujących życie w świecie ciszy, warsztaty uczące języka migowego, a także różnorodne warsztaty i wydarzenia, w których prowadzenie zaangażowali się przedstawiciele największych krakowskich firm i prestiżowych instytucji kultury. W spotkaniach tych wezmą udział zarówno słyszący, jak i niesłyszący, bowiem wszystkie treści będą symultanicznie tłumaczone w języku migowym. Będą to między innymi warsztaty fotograficzne, wykłady z zakresu designu, lotnictwa, psychologii czy marketingu, ale też zajęcia jogi i pilatesu.

facebook.com/halogluchytelefon/

Joanna Gałuszka

79


uroda

fot. archiwum własne M.M

Jesień w salonach Maniewski

Słońce, wiatr, słona woda - często te cudowne letnie wspomnienia zostawiły również ślad na naszych włosach. Jak przygotować się do jesieni i zregenerować po lecie? Maciej Maniewski ma swoje sprawdzone sposoby. Zdradza je specjalnie z myślą o czytelniczkach " Lounge Magazyn". Olejki eteryczne z cynamonu, imbiru i czarnego pieprzu - tak może wyglądać również Twój plan na jesień. Seria "Energizing" marki Davines to propozycja dla wszystkich, którzy chcą wzmocnić swoje włosy. Produkty dzięki naturalnym składnikom aktywnym stymulują mikrocyrkulację skóry, wzmacniają system odpornościowy, stymulują metabolizm komórek, w końcu zapobiegają starzeniu i dodają siły. Mamy nadzieje, że zachwyci Was efekt delikatnego chłodu, który kosmetyki pozostawiają na skórze głowy. Jeśli uważacie, że Wasze włosy może uratować tylko cud warto spróbować zaprzyjaźnić się z Olaplexem. Preparat regeneruje i wiąże mostki dwusiarczkowe, przywracając włosom naturalną strukturę. To jedyny produkt na rynku, który jest w stanie odbudować zerwaną strukturę włosa. Ważne, że to zabieg permanentny. Efekty utrzymują się do momentu ponownego uszkodzenia włosów zabiegami chemicznymi i mechanicznymi. Kosmetyki są ważne, ale nie ma stylizacji bez odpowiednich akcesoriów. - Zależy mi, aby nasi klienci "efekt z salonu" mogli przenieść do własnego domu. Z myślą o tym zaprojektowałem specjalną linię szczotek sygnowanych moim nazwiskiem wyjaśnia Maciej Maniewski. Szczotki idealnie sprawdzają się podczas codziennego rozczesywania i modelowania włosów. Do podkręcania i zwiększania objętości proponujemy okrągłą

80

szczotkę z rurką - wygodę podczas stylizacji gwarantuje ergonomiczna, profilowana rączka - natomiast przy prostowaniu dobrze sprawdzi się płaska szczotka. Obie wykonane są z solidnych materiałów, są drewniane dzięki czemu nie elektryzują się. Elegancki biały lub czarny kolor to ich dodatkowy atut. Krótkie włosy wracają do łask. Wiele gwiazd świata showbiznesu już latem zdecydowało się na zmianę. Może warto wziąć z nich przykład? Profesjonalne cięcie dobrane do owalu twarzy to gwarancja udanej metamorfozy i lepszego samopoczucia. Kolor? Żaden problem! Można zatrzymać lato na głowie i zdecydować się na słoneczny refleks w wykonaniu naszych stylistów lub zaszaleć i wybrać na flesz kolor 3D. Jeśli czujecie, że to nadal za mało - może Waszym udziałem stanie się jedna z naszych spektakularnych metamorfoz. Efekty pracy stylistów marki Maniewski możecie zobaczyć na naszym Facebooku. Prawie 39 000 fanów bardzo pozytywnie ocenia efekty pracy salonów w Krakowie, Warszawie, Katowicach i Rzeszowie. Jesień i zima w marce Maniewski to czas przekraczania granic. To kolejny powód, dla której warto już teraz zacząć obserwować nas również na Instagramie. Produkty, które polecamy w artykule znajdziecie na www.sklep.maniewski.pl.



uroda

THE MYSTERY BARBERS - UNISEXE

THE MYSTERY BARBERS – kolektyw fryziersko-artystyczny założony w 2015 roku przez sześciu polskich stylistów fryzur. TMBS powstał, by realizować niecodzienne projekty, wyznaczać alternatywne trendy i przede wszystkim pokazywać, że fryzjerstwo, to nie tylko rzemiosło, ale również sztuka. Ukrywają się pod kapturami i nie zdradzają swoich tożsamości - „W ten sposób chcemy skupiać uwagę na naszych pracach, nie nazwiskach”.

Bezpłciowość, zacieranie różnic między kobiecością, a męskością, androgyniczność – tak w skrócie można określić drugą, autorską kolekcję niezależnej grupy 6 polskich stylistów fryzur, ukrywających się pod nazwą - The Mystery Barbers. Unisexe przerywa granice między kobietą, a mężczyzną tworząc uniwersalną całość. Inspiracje do powstania kolekcji zostały zaczerpnięte z obserwacji zmieniającej się kulturowo tożsamości płciowej i przełożone na stylizację fryzur. Bowiem każdy ze stworzonych looków może być noszony zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety. Przy tworzeniu Unisexe TMBS czerpał również z baśniowych i mistycznych postaci, takich jak elfy. Uwidacznia się to w wojowniczych stylizacjach, kucach oraz eterycznych, delikatnie opadających na ramiona falach. Kolekcja Unisexe jest nostalgiczna, baśniowa, odrobinę surrealistyczna, a jednocześnie mocno zakorzeniona w trendach. Główne hasła na ten sezon to: naturalność, gładko z przedziałkiem, warkocze, retro, wet look oraz romantyczny nieład. FOTOGRAFOWIE: PAWEŁ LEWANDOWSKI & ARCADIUS MAURITZ MAKIJAŻE: KAMILA ZASADZKA STYLIZACJE: MAGDALENA CARTER MODELE: IREK ŻUKOWSKI, KASIA DANIOŁ, KLEMENS FLEJSZER, IZABELA SŁOWIK, JACEK UCHAŃSKI I MAGDA MOŚCIPAN

82



uroda

Projekt :

Zdjęcia: Bartłomiej Senkowski, make-up : Justyna Opozda, Hair : Radek Galiński, Anna Cichocka, modelka: Barbara Marwińska-Hansson, sukienka: Motive&More Galeria Kazimierz

Metamorfozy z Moss

Krakowskie Centrum Urody Moss zrealizowało dla jednej ze swoich klientek wyjątkowy projekt metamorfozy. Nad przemianą Barbary pracował zespół doświadczonych specjalistów: lekarz medycyny estetycznej, kosmetolog, stylista włosów i wizażysta. Efekt spektakularny.

odżywcza kuracja Davines Nourishing z użyciem ozonu. Po zabiegach pielęgnacyjnych przyszedł czas na koloryzację, którą wykonano w dwóch odcieniach blondu. Włosy zostały skrócone do linii brody, aby podkreślić kształt twarzy.

Przychodząc do Moss Basia miała cerę nadwrażliwą, skłonną do podrażnień i zaczerwienień, która wymagała specjalistycznej opieki. W tym przypadku program przemiany musiał obejmować delikatne, ale przy tym odpowiednio dobrane i skuteczne zabiegi. Ważnym problemem Basi były widoczne zmarszczki oraz cera wymagająca regeneracji i wzmocnienia. Metamorfozę zainicjowały zabiegi medycyny estetycznej z wykorzystaniem kwasu hialuronowego oraz toksyny botulinowej. Rolą zabiegów było zniwelowanie i wypełnienie zmarszczek, uwypuklenie policzków, zmiękczenie bruzd nosowo wargowych oraz wzmocnienie skóry okolic ust, a także zlikwidowanie cieni pod oczami – tłumaczy dr n. med. Lidia Majewska, lekarz medycyny estetycznej. Dzięki temu twarz nabrała młodszego, promiennego wyglądu, a skóra stała się bardziej napięta, jędrniejsza i rozświetlona. Przemianę w zakresie pielęgnacji kosmetycznej zaplanowano w trzech etapach. Rozpoczęła ją seria zabiegów oczyszczających i równo-

84

ważących diego dalla palma professional Cell Detoxium, która odtruwa skórę i pomaga pozbyć się głębokich zanieczyszczeń – tłumaczy kosmetolog Katarzyna Milczyńska. W drugim etapie zastosowana została terapia kwasami AHA, która pomogła lekko złuszczyć skórę i wyrównać jej koloryt. Na koniec terapii zaplanowano zabieg natleniający O3 Ozonides marki diego dalla palma professional, którego zadaniem była rewitalizacja i dotlenienie skóry oraz przedłużenie efektu metamorfozy. Istotnym elementem metamorfozy była poprawa kondycji włosów Basi, które były suche i łamliwe oraz nadanie im nowego kształtu i lekkości. Dzięki serii zabiegów rekonstrukcji Joico odbudowujących strukturę włosa, nabrały one miękkości i elastyczności. Dopełnieniem programu była silnie

Na zakończenie metamorfozy zorganizowana została finałowa sesja zdjęciowa. O wyjątkowy make-up i manicure zadbała Justyna Opozda, a stylizację włosów stworzyła Anna Cichocka. Etapy przemiany oraz finałowa sesja dostępne są na Facebook'u i Instagramie @mosskrakow. Udział w metamorfozach był dla mnie wielką przygodą, która dodała mi wiary w siebie. Nowy wizerunek sprawił, że pozbyłam się kompleksów. Wyglądam młodziej i tak też się czuję, a najlepszym dowodem na to, że metamorfoza się udała, były słowa mojego synka, że ma teraz młodszą i piękniejszą mamę – dodaje Basia.

Moss ul. Prochowa 9, Kraków www.moss.krakow.pl 12 446 90 09


NOWE

STUDIO SYNERGY ul. Piwna 19

EFEKTYWNY TRENING TYLKO W 20 MIN TYLKO U NAS

1 TRENING = 4 h na siłowni

TRENING EMS WE DWOJE

www.studiosynergy.pl kom. 503 690 381

63


uroda

POWAKACYJNE PORZĄDKI

CZYLI CO ZROBIĆ ZE SKÓRĄ PO LETNICH SZALEŃSTWACH

WAKACJE, WAKACJE... I PO WAKACJACH, MOŻNA BY RZEC. WYJAZDY, WYCIECZKI, ZMIANY OTOCZENIA, OPALANIE, KĄPIELE MORSKIE, WSPINACZKI GÓRSKIE. WSZYSTKO TO ODDZIAŁYWAŁO NA NASZĄ SKÓRĘ, ALE CZY BYŁO TO DO KOŃCA DOBROCZYNNE DZIAŁANIE- NIEKONIECZNIE. PODSTAWY PIELĘGNACJI SĄ MI ZNANE. JEDNAK CZĘSTO PO WAKACJACH TO ZA MAŁO. JAKO, ŻE W GRONIE KOLEŻANEK MAM TEŻ EKSPERTA OD TAKICH SPRAW, TO POSTANOWIŁAM SIĘ SPOTKAĆ PRZY KAWIE I WYCIĄGNĄĆ Z NIEJ PARĘ RAD, NA TEMAT TEGO, JAK DOPROWADZIĆ DO ŁADU NASZĄ SKÓRĘ PO LETNICH SZALEŃSTWACH.

86


Ania Sołtys - Kosmetolog w salonie MEDICOR: To fakt. Piękno i kondycja skóry po wakacyjnych szaleństwach bywa w niezłych tarapatach. Chcąc „uatrakcyjnić” swój wakacyjny look często smażymy się godzinami na słońcu, a nasza skóra błaga potem o ratunek! Często słyszę „Filtry SPF? Ale jak ja się opalę?”. Jednak spora część z nas już zakodowała, czym grozi słońce. Przesuszona, odwodniona skóra, na której pojawiają się nowe zmarszczki, a te już istniejące nagle, jak by z dnia na dzień stają się bardziej widoczne. Do tego uporczywe, potwornie nieestetyczne przebarwienia. Niestety, nawet ta świadoma grupa pań, znając już przyszły scenariusz, grzeszy i jakby zapomina o tym z czym będzie się musiała zmierzyć później. Chęć zrobienia się na tzw. mahoń bywa silniejsza. Wydaje nam się, że będziemy wyglądać piękniej, zdrowiej. Nic bardziej mylnego! Przecież dzisiaj mocna opalenizna jest démodé! Od czego mamy świetnie imitujące nadmorską opaleniznę kremy, balsamy brązujące i kolorowe kosmetyki! … Sama powiedz. Ehhh! Kocham pudry brązujące, zwłaszcza latem. Ale tak jak powiedziałaś, mam też wiele klientek, które nad imitację stawiają naturalną opaleniznę. W takim razie, Ty jako ekspert, powiedz mi, jakie są najlepsze sposoby żeby doprowadzić skórę do tzw. ładu po letnim szaleństwie? Ania: Tu zawsze zachęcam do wybrania się do specjalisty, do miejsca, najlepiej do osoby nam już znanej. Takiej, która zna nas i naszą skórę i w sposób wyjątkowy stworzy indywidualny protokół pielęgnacyjny, dokładnie „skrojony na miarę” naszych potrzeb. Powakacyjnie, najczęściej proponuję rozwiązanie jakim są zabiegi intensywnie nawilżające, wspomagające regenerację i odbudowę naturalnej bariery ochronnej skóry. Dodatkowo oczywiście też takie, które mają za zadanie przywrócić blask i ujednolicić jej nieregularny koloryt .

Czyli jakie? Wytłumacz to laikowi. Ania: Na szczególną uwagę zasługują peelingi chemiczne na bazie kwasów AHA, które będą miały szersze spektrum działania. Oprócz zawartych w nich kompleksów złuszczających, które m.in. pomogą nam w walce z uporczywymi przebarwieniami, możemy się spotkać z mnóstwem tzw. wzmacniaczy, np. w postaci roślinnych komórek macierzystych, czy tak bardzo istotnych i głośnych w ostatnim czasie antyoksydantów (witamina C, witamina E, kwas ferulowy). Te składniki poprawią kondycję skóry, stymulując syntezę kolagenu i elastyny. Kiedy jest odpowiedni czas, aby zgłaszać się na tego rodzaju zabiegi? Ania: Jeśli chodzi o kondycjonujące zabiegi pielęgnacyjne, to czas na nie jest zawsze. Natomiast złuszczanie musimy zostawić sobie na moment, w którym nie planujemy już nadmiernej ekspozycji na słońce. Jesień będzie więc odpowiednia na tego typu przedsięwzięcia. A co, jeśli ktoś nie chce korzystać z usług salonu kosmetycznego? Czy są jakieś domowe sposoby na poprawienie wyglądu naszej skóry? Ania: Ha, ha! Nie jestem znawcą domowych sposobów pielęgnacji. Raczej miewam do czynienia z ich następstwami, kiedy to trafia do mnie klientka z podrażnieniami po „cudownych” miksturach, z pytaniem – „Co teraz? Ratunku!”. Proponuję raczej nie eksperymentować samemu w domu . Peelingi, oczywiście mowa o tych chemicznych, przeznaczone są do użytku wyłącznie przez specjalistów. Tylko taka eksfoliacja (złuszczanie) to gwarancja skuteczności, jakości i bezpieczeństwa. Domowe sposoby działają wg mnie nazbyt powierzchownie.

OK. Nie bawimy się w kosmetologa w domu, ale możemy chyba jakoś przedłużyć gabinetowe efekty. Jakich kosmetyków używać zatem, żeby efekt po zabiegach był długotrwały? Ania: Na liście moich ulubionych zaleceń znajdą się z pewnością kosmetyki bogate w składniki aktywne tj. witaminy A, C i E, kwas hialuronowy, wspomniane komórki macierzyste, liposomy, peptydy i retinol. Ten ostatni stosowany w odpowiednich stężeniach może naprawdę efektywnie poprawić wygląd i zdrowie naszej skóry. Należy jednak pamiętać, że ma on działanie fotouczulające, więc powinno się go stosować na noc. W dzień natomiast zabezpieczać skórę preparatami z wysokim SPF. Ach! No i mój ostatni faworyt- resweratrol! To niezwykle silna substancja antyoksydacyjna. Obecna w winogronach, jagodach, orzechach i wielu innych roślinach. Dostarczana do organizmu w odpowiednich ilościach przeciwdziała starzeniu się skóry. Niestety podawany doustnie, (tak, tak, nie wystarczy zjeść paru orzechów), nie wykazuje wystarczającego działania. Dlatego warto go poszukać w kosmetykach. Istotne jest, że tylko zabiegi wykonywane w gabinecie połączone z odpowiednią pielęgnacją domową pozwolą poprawić stan skóry, przyspieszyć jej regenerację, a także podtrzymać rezultaty uzyskane podczas wizyty u kosmetologa. Rozmawiała: Karolina Cichoń Ilustracja: Elena Ciuprina

Summer Summer Summer Summer

Koniec wakacji się zbliża. Pewnie już teraz masz wiele klientek, które przedobrzyły z opalaniem?

87


ciało

moda na

STREET WORKOUT

STREET WORKOUT (TRENING NA ULICY) od niedawna cieszy się coraz większą popularnością w Polsce. Głównymi skupiskami ćwiczących są kraje takie jak Ukraina, Rosja, czy USA. Jest to forma aktywności, którą można wykonywać właściwie wszędzie wykorzystując przy tym infrastrukturę miejską taką jak: murki, poręczę, schody, place zabaw, ławki, trzepaki, czy latarnie. Nie musimy płacić za karnet do siłowni, bo cały sprzęt potrzebny do ćwiczeń jest na ulicy. Wystarczy odrobina kreatywnego myślenia, aby stworzyć ciekawy trening, z wykorzystaniem tego co daje nam miasto.

88


ciało

Street Workout to głównie ćwiczenia siłowe, w przeważającej części opierające się na kalistenice. Ćwiczenia kalisteniczne to elementy gdzie wykorzystujesz ciężar własnego ciała w czasie wykonywania ćwiczeń. Przykładem podstawowego ćwiczenia z działu kalisteniki jest na przykład klasyczna pompka. Istnieje również wiele innych, które są powszechnie wykorzystywane w tym sporcie, są to wznosy, podciągnięcia, przyciągania, wiosłowania, czy brzuszki.

Podstawowe ćwiczenia wykorzystywane w Street Workout to: • pompki ( szerokie, wąskie,na jednej ręce, na kościach, czy nadgarstkach). • przysiady (pistolet, różne rodzaje) • tzw. dipy • brzuszki • wznosy nóg • podciągnięcia na drążku ( szerokie, wąskie, podchwytem, nachwytem, jednorącz).

Dlaczego warto trenować Street Workout? Street Workout jest darmowy, zaoszczędzone środki możesz przeznaczyć na ubiór lub suplementację. Do wykonania treningu nie potrzebujesz specjalistycznego sprzętu, gdyż ćwiczenia są oparte o kalistenikę. Street Workout możesz uprawiać blisko miejsca zamieszkania. Zabudowa, z której korzystasz podczas treningu jest na otwartej przestrzeni, możesz więc spędzać czas na świeżym powietrzu. W czasie treningu twój organizm jest bardziej dotleniony, co daje szybsze efekty treningowe. Street Workout’em nie da się znudzić. Jesteś w stanie na każdym treningu wykorzystać inną zabudowę, która daje mnóstwo możliwości. Dla przykładu

na siłowni masz ograniczoną ilość sprzętów na konkretne partie mięśniowe. Kalistenika to trening ogólnorozwojowy, proporcjonalnie wzmocni twoje mięśnie i lekko wyrzeźbi. Jak rozpocząć przygodę ze Street Workout? Jeżeli wcześniej nie próbowałeś żadnego sportu, ani nie chodziłeś na siłownię będzie trochę trudniej - ale spokojnie każdy kiedyś zaczynał. Warto zacząć od treningu ogólnorozwojowego na wszystkie partie ciała. Po fazie adaptacji powoli zacząć wprowadzać ćwiczenia kalisteniczne z wykorzystaniem infrastruktury miejskiej. Każdy trening musi być zaplanowany, dobry plan to podstawa. Nawet jeśli dopiero zaczynasz przygodę z trenowaniem. Warto się skonsultować z trenerem, albo osobą kompetentną, która pokaże jak odpowiednio technicznie wykonać poszczególne elementy. Nie możesz zapominać o dobrej rozgrzewce przed treningiem. Jeżeli nie masz pomysłu na trening, możesz sprawdzić w Internecie, jest tam ogromna ilość porad, rozpisanych treningów, lub nauka krok po kroku konkretnych elementów. Najważniejsza jest motywacja do treningu i pozytywne nastawienie. Udanych treningów na przedmieściach! Zapraszam na mój fanpage i www.adriannapalka.pl Fot. Mateusz Szelc

89


twarze

DELDUCA KRAKÓW - MODLNICZKA 04.07.2016 FOT. KATARZYNA GŁADYSZ

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 90


Pobudzamy zmysły sernik matcha Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas


wywiad

BYŁO SOBIE SUSHI

Duch Japonii

SPECJAŁY KUCHNI JAPOŃSKIEJ NA STAŁE ZADOMOWIŁY SIĘ W NASZYCH SERCACH. PRZYPADŁ NAM DO GUSTU NIE TYLKO ICH SMAK, ALE RÓWNIEŻ SPOSÓB ICH PODANIA ORAZ ESTETYKA.

Z doświadczenia wiemy, że każda prosta kuchnia szybko podbija świat – wystarczy popatrzeć na to jaki sukces odniosła pizza. Co ciekawe prostota ta wyrosła do rangi sztuki, którą z zapartym tchem podziwiamy. Pierwsze skojarzenia jakie przychodzą przeciętnemu Polakowi na temat sushi to „surowa ryba”. Nic bardziej mylnego, gdyż w tej potrawie najważniejszym elementem układanki jest ryż, odpowiednio doprawiony octem ryżowym, cukrem i solą. Reszta to tylko dodatki: ryba, warzywa, owoce morza, a od lat 70. XX w. również mięso i owoce. W kraju Kwitnącej Wiśni prym wiedzie nigiri - jest to plaster surowej ryby położony na kulce ryżu. W Polsce natomiast najbardziej popularne sushi to futomaki, duże wieloskładnikowe maki zawinięte w arkusz z alg morskich zwany nori. Aby oddać prawdziwość kuchni japońskiej korzystamy w niej z oryginalnych składników. W końcu zależy nam na tym aby nasze sushi nie różniło się od oryginału. Co jeszcze odróżnia „polskie” sushi od „japońskiego” ? My zdecydowanie częściej wybieramy maki z dodatkami smażonymi na głębokim oleju w cieście tempura. Najpewniej wynika to z tego, że nie wszyscy są przekonani do surowej ryby. W naszych restauracjach równie popularne są hosomaki, małe jednoskładnikowe maki. Inną formą sushi uwielbianą przez polskich konsumentów są uramaki, potocznie zwane również California maki, w których to ryż otacza z zewnątrz składniki znajdujące się w środku. Metoda takiego przyrządzania została wymyślona przez Japończyków mieszkających w Californii, następnie podbiła Stany Zjednoczone, Europę i … Japonię.

Sushi - harmonia smaku Istotą przygotowania sushi jest prostota i minimalizm. Błędnym jest stwierdzenie, że ryba jest najważniejsza w sushi. Pierwsze skrzypce gra tu oczywiście ryż. W Japonii młodzi adepci, zaczy-

92

nający przygodę z sushi, uczą się nawet pięć lat aby perfekcyjnie ugotować i doprawić ryż. Zaprawia się go octem ryżowym z dodatkiem soli, cukru i glonu konbu. Polacy zdecydowanie preferują słodszy ryż niż Japończycy, warto jednak nadmienić, że każda restauracja ma swój własny, unikatowy przepis. Ważną częścią sushi jest wasabi – naturalny zabójca bakterii, dodający również ostrości potrawie. Składnik ten nie powinien dominować ponieważ jest to niewiarygodny wyciskacz łez. Doskonałym uzupełnieniem sushi jest sos sojowy, którego używamy zdecydowanie więcej niż Japończycy. U nas przeważnie kawałek sushi jest polewany lub niemal zanurzany, gdy tak naprawdę powinno się go lekko musnąć sosem, aby poczuć wspaniałe walory smakowe.

Umami – esencja pyszności Co łączy tak często spotykane produkty jak: parmezan, boczek, pomidory, orzechy, grzyby a nawet winogrona? Odpowiedzią jest umami (jap. smaczny). Umami odkrył Kikunae Ikeda na uniwersytecie w Tokio. Smak umami często określany jest jako intensywny, mięsisty. Potrawy bogate w umami pozostawiają pełny satysfakcji smak i długotrwałe doznanie duszy. Jeśli połączymy co najmniej dwa produkty mające w sobie umami otrzymamy prawdziwą bombę smakową dla naszego podniebienia. Jeżeli już mówimy o sushi to najsilniejszymy nośnikami umami są: glon konbu, kawior, tuńczyk i sos sojowy. Ten mało dla nas znany smak jest dla Azjatów kwintesencją perfekcyjnego połączenia składników.

Sushi master – współczesny samurai Każdy kucharz, który zdecydował się zostać sushi-masterem wstąpił na pewnego rodzaju ścieżkę, którą aby przebyć, konieczne jest poświęcenie się swojej profesji. Poprzez codzienną pracę sushi master powinien dążyć do perfekcji (jeżeli takowa istnieje)


wywiad

tworząc nowe receptury i doskonaląc starsze. W Japonii jest na to jedno określenie „do”. Równie ważne jak doskonalenie własnych umiejętności, jest przekazywanie swojej wiedzy młodszym adeptom kuchni japońskiej, aby kolejne pokolenia również mogły się cieszyć tą feerią smaków. Nie każdy jest fanem sushi, ale jeżeli chcemy zrozumieć jaka jest granica oddania w tej profesji lub szukamy inspiracji warto obejrzeć film „Jiro śni o sushi”, dzięki któremu możemy poznać historię mistrza, jego drogę do perfekcji, proces rozwoju jego uczniów oraz najważniejsze – przebieg zakupu produktów i przygotowywania posiłków dla gości. Dlaczego najważniejsze? Ponieważ sushimaster zawsze używa tylko najlepszych produktów i nie ustaje w ich pochwałach.

Tradycja kuchni japońskiej Jak powstało sushi? Pierwsze w niczym nie przypominało dania które znamy dzisiaj. Większość krajów południowej Azji słynęło z rybołówstwa lecz utrzymanie świeżości ryb było dość problematyczne. Okazało się, że solona ryba fermentująca wraz z ryżem nadaje się do spożycia nawet po roku. Ryż wówczas wyrzucano, a zjadano tylko rybę. Taka forma sushi nazwana została nare-zushi. Później starano się skrócić czas fermentacji od miesiąca do nawet kilku dni tak, aby zjadano również ryż – namanare. Następnie zaczęto stosować ocet ryżowy do zakwaszania ryżu, którym przekładano plastry ryby i pozostawiano na całą noc. Tak przygotowana potrawa była gotowa do spożycia następnego dnia – haya-sushi. Aby jeszcze przyspieszyć przygotowanie sushi układano plaster ryby na kawałku zakwaszonego ryżu, przygniatano tylko za pomocą deseczki i krojono na małe kawałki. Taki rodzaj sushi był gotowy do konsumpcji po kilku godzinach – hako-sushi. Po wielu transformacjach dochodzimy do momentu, w którym plaster ryby wraz z kulką zakwaszonego ryżu formuje się w dłoni nigiri-sushi, zwane także edomae (styl tokijski) - doskonałe sushi, które spotkamy w każdej restauracji i sushi barze w Japonii i na całym świecie. Jest ono oczywiście gotowe do spożycia zaraz po przygotowaniu. Długa była droga ewolucji sushi. Niewiarygodne jest, że sposób konserwowania i przechowywania ryb stopniowo przekształcił się w prawdziwą sztukę! Pewien rodzaj filozofii w przygotowywaniu i aranżacji prostych, ale zapadających w naszej pamięci potraw. Sushi wciąż przyciąga egzotycznym pochodzeniem i wyglądem. Ciągle się zmienia, wzbogaca i transformuje. Ciągłym zmianom podlega sposób podania oraz składniki, których się używa do tworzenia tych przepysznych i niesamowitych potraw. Warto spróbować sushi, będziecie zdziwieni jakie wspaniałe walory smakowe zostaną wam zaprezentowane za pomocą różnych kształtów, faktur i kolorów. Wojciech Drobniak Fot mat. promocyjne

93


wywiad

FAST COOK

TEMAT WRZEŚNIOWEGO NUMERU,FAST”,NIEODŁĄCZNIE KOJARZY SIĘ ZE STREET FOOD-EM, KTÓRY TAK UWIELBIA DANIEL WANKE, MŁODY KUCHARZ, KTÓRY OD POTRAWY DO POTRAWY POKOCHAŁ KULINARIA. KIEDY INNI SZEFOWIE KUCHNI SZUKAJĄ WYKWINTNYCH POTRAW, DANIEL NA NOWO DEFINIUJE #FOODPORN BAWIĄC SIĘ AZJATYCKĄ KUCHNIĄ, ULICZNYMI PRZYSMAKAMI DODAJĄC IM ZAWSZE COŚ OD SIEBIE BY NADAĆ TEMU INNY CHARAKTER. SMAKUJE, POZNAJE, GOTUJE, EKSPLORUJE KAŻDY MOŻLIWY ZAKĄTEK KULINARIÓW. JESTEŚMY GŁODNI MYŚLĄC O JEGO POTRAWACH I SPRAGNIENI KIEDY OTWORZY SWÓJ WŁASNY KULINARNY ZAKĄTEK! Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z kulinariami? Dosyć śmiesznie i amatorsko - moja mama i babcia od zawsze gotowały. Nie skończyłem żadnej szkoły kulinarnej, gastronomicznej, w sumie to jestem po prostu amatorem.

A pamiętasz jakieś pierwsze smaki, które sprawiły, że chciałeś zająć się kulinariami? Nie pamiętam jakiś konkretnych smaków, kulinaria towarzyszyły mi w jakiś sposób całe życie, ponieważ mama z babcią gotowały rewelacyjnie. Myślę, że ogólnie smaki domowe, ale też zasmakowałem trochę innych rzeczy na wakacjach, kiedy wyjeżdżaliśmy na przykład do Włoch, Chorwacji, na Majorkę. Właśnie wtedy ciekawy nowych smaków powoli odkrywałem i eksplorowałem kulinaria. Także od tego się zaczęło to wszystko.

To jak zdobywałeś doświadczenie w takim razie? Gotowałem w domu. Zacząłem sam mieszkać jak miałem jakieś 20 lat i w związku z tym zacząłem wtedy sam gotować. Spodobało mi się to na tyle, że zacząłem gotować dla moich znajomych - ja ich zapraszałem i oni mnie. Do tej pory razem wspólnie gotujemy coś w domu, to były właśnie początki. Przeprowadziłem się wtedy do Chorzowa po dwudziestu-paru latach mieszkania w Rudzie Śląskiej. Poznałem ludzi, którzy tu mieszkali i okazało się, że są wła-

94

ścicielami klubu Szuflada 15. Między innymi dla nich gotowałem w domu, dzięki czemu zaproponowali mi bym spróbował swoich kulinarnych sił u nich. Pracowałem tam parę miesięcy, po których nasze drogi się rozeszły. Napisał do mnie wtedy Przemek Błaszczyk z Manana, z którym się znaliśmy, ponieważ obie te miejsca są praktycznie obok siebie. Chciał żebym wpadł pogadać i zaproponował bym pomógł przy jakiejś imprezie. Tak jakoś się zaczęło i ciągnie się już z czwarty rok w Manana.

Jakie cechy według Ciebie powinien mieć dobry kucharz? Ciężko mi powiedzieć jakie cechy, ponieważ sam jestem cholerykiem, a nie wiem czy dobry kucharz taki powinien być. Bardzo dużo krzyczę i wszystko mnie irytuje w kuchni. Jednak taką podstawą u kucharza według mnie jest smak. Jeśli się tego nie ma, nie da się gotować i nie można być kucharzem. Niestety znam takie osoby, które pracują w zawodzie, a nie mają smaku. Smak. Smak przede wszystkim!

Jak oceniasz rozwój kulinariów na Śląsku? Przybyło nowych miejsc, kucharzy. Jest co raz lepiej, ale cały czas jest tego za mało. Jak się wyjedzie do Krakowa, Warszawy, gdziekolwiek - jest tego mnóstwo. Są nocne targi, mnóstwo food truckow. Coś się dzieje, ale jest to moim zda-


wywiad

niem cały czas w zarodku. Muszę też jednak przyznać, że boję się nowych miejsc. Mam pięć czy sześć pewnych knajp, w których jadam, a na tych nowych niestety często się „parze”.

Twoje ulubione kierunki kulinarne to Włochy i Azja. Wracasz jednak czasami do tradycyjnej kuchni śląskiej? Na pewno nigdy nie robię fuzji. Chyba, że azjatycką - łączę kuchnię koreańską z japońską albo z chińska, tajwańską. Ale śląską zostawiam taką jaka jest. Taką jak gotowała moja mama, babcia, to jest mój „comfort food”, kiedy jest mi źle, jak muszę się pocieszyć. Wtedy sięgam po tradycyjną kuchnię śląską, jaką wyniosłem z domu. Sięgam po nią w takiej formie jaka jest, nie robię zdekonstruowanej rolady czy też galaretki z rosołu. Nie! Niezmienna klasyka, do której lubię powracać i mieć pewność, że to nadal ten sam smak i te same kulinarne wspomnienia.

Masz jakieś swoje popisowe danie? Tak, dużo osób uwielbia moje szafranowe risotto z chorizo, groszkiem i ewentualnie rybą. To jest taki włosko - hiszpański klasyk. Stanowi też formę mojego comfort food.

Czy jest kucharz, u którego chciałbyś się podszkolić i zdobyć doświadczenie pod jego skrzydłami?

Mam taką swoją świętą trójce. Każdy z nich niestety jest daleko, a dokładnie w Stanach Zjednoczonych. Pierwszą osobą jest to Eddie Huang, który ma knajpę w Nowym Jorku, Baohaus, w której serwuje specjalne bułeczki na parze, którymi uwielbiam, niebo w buzi! Oprócz tego ma program na Vice - jeździ po całym świecie i nie tylko pokazuje kulturę jedzenia w różnych miejscach, ale także porusza kwestie społeczne, co mi się bardzo podoba. Kolejny jest Roy Choi, Koreańczyk, który mieszka w Los Angeles. Stworzył sieć food truck-ów z kogi barbecue, czyli klasycznym koreańskim barbecue. W Polsce jest to dostępne tylko w Warszawie. Trzecią osobą jest David Chung.

{

{

Mam takie założenie, że powinienem się szkolić, uczyć, zdobywać doświadczenie aż do momentu, w którym osiągnę satysfakcjonujący mnie poziom. Moment, w którym stwierdzę, że to jest czas na to, żeby zacząć od zera swój własny kulinarny rozdział.

Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl

MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową

OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!


wywiad

Ma sieć restauracji Momofuku - milkbar-y i klasyczne restauracje. Tylko on się już bawi w azjatycką fuzję, którą sam też ubóstwiam. Nie trzyma się danego kraju tylko na przykład robi sushi z Japonii i dodaje do tego koreańskie kimchi. To jest moja święta trójca. Ta azjatycka, bo teraz mam zajawkę na Azję i tamtejszy street food. Jedzenie uliczne, jak jest dobrze zrobione, bo z tym różnie bywa, uwielbiam! Jadłem ostatnio koszmarny ramen na zlocie foodtrucków w Katowicach, nie dało się tego jeść!

gdy. Przenigdy. To jest ciężka praca, ja o tym wiedziałem, mówiłem, że nie. Nie chcę, never ever! No i jakoś tak się stało, że zostałem dostrzeżony i zacząłem pracować na kuchni. Kolejną sprawą stały się warsztaty, ponownie ktoś mnie zauważył i to było super, że nie pcham się, tylko ktoś mnie dostrzega. Mam swoje parcie na szkło, czego nie ukrywam. Może też pomagam temu wszystkiemu poprzez swoje social media.

Czy masz jakiś swój przełomowy moment w swojej karierze, z którego jesteś dumny?

Ogólnie cała praca kucharza jest ogromnym wyzwaniem. Jeśli ktoś nie pracował na kuchni, naprawdę nie jest w stanie sobie wyobrazić jaka to ciężka praca. Pracuje się po 4 dni po 15-16 godzin. Jest się na nogach w mega upale, w kuchni jest nawet 45 stopni. To nie jest tak, że się siedzi, tylko biega się, przynosi jakieś składniki, gotuje, a od palników jest

Myślę, że sam początek kariery - fakt, że ktoś mnie zauważył, bo całe życie byłem leserem. Nie chciało mi się pracować. Myślałem „ po co pracować, skoro może można mieć te pieniądze jakoś łatwiej?”. Mówiłem, że nigdy nie będę na kuchni pracować. Ni-

Co jest największym wyzwaniem w zawodzie kucharza?

strasznie gorąco. Także cała praca kucharza jest jednym wielkim wyzwaniem.

Pracujesz obecnie w Manana i prowadzisz także warsztaty. Jak chciałbyś się dalej rozwijać? Chciałbym kiedyś zrobić coś swojego. Mam takie założenie, że powinienem się szkolić, uczyć, zdobywać doświadczenie aż do momentu, w którym osiągnę satysfakcjonujący mnie poziom. Moment, w którym stwierdzę, że to jest czas na to, żeby zacząć od zera swój własny kulinarny rozdział. Warsztaty, które prowadzę też mi bardzo pomagają ze względu na to, że praca z ludźmi łagodzi mój charakter, ponieważ jak wspominałem jestem cholerykiem. Na uczestników nie mogę przecież tak krzyczeć, przychodzą przecież bym ich czegoś nauczył, więc trochę nie wypada (śmiech).

Daniel Wanke Rozmawiała: Adriana Cybulska Fot. Wojciech Swistuń

96


trendy

WAKACJE NAD BAŁTYKIEM, CZYLI KRÓTKA HISTORIA O ŚWIEŻEJ (?) RYBIE Wróciliście z wakacji objedzeni świeżymi rybkami z nadmorskich smażalni? Świetnie, zaliczyliście tym samym obowiązkowy punkt na liście każdego wczasowicza. Ale czy macie pewność, że Wasza ryba w ogóle pływała w Bałtyku? A może zamiast z rybackiego kutra pochodziła z restauracyjnej zamrażarki? Bardziej doświadczeni amatorzy pstrąga, dorsza czy halibuta przed złożeniem zamówienia zadają asekuracyjne pytanie dotyczące tego, czy ryba aby na pewno nie jest mrożona. I z pewnością w większości przypadków odpowiedź jest zadowalająca, natomiast czy prawdziwa... Możemy godzinami zastanawiać się nad uczciwością sprzedawców, ale czy nie prościej byłoby zaczerpnąć kilku informacji, które raz na zawsze rozwieją nasze wątpliwości ?

Jeśli jesteście miłośnikami "świeżej ryby prosto z Bałtyku" Wasze podejrzenia powinien wzbudzić już sam fakt, iż w nadmorskich portach większość kutrów stoi przycumowana do brzegu 24 godziny na dobę. Kiedy zatem rybacy wypływają na rejs w celu pozyskania dla Was świeżej ryby? Oczywiście, taki stan rzeczy nie jest wynikiem kaprysu czy braku chęci nadmorskich rybaków, a efektem unijnych przepisów dotyczących połowów. Polscy rybacy wielokrotnie protestowali przeciwko zakazom połowów bądź ich znaczącym ograniczeniom w okresie wakacyjnym. Kiedy bowiem mają serwować turystom świeżą flądrę czy dorsza, jeśli nie na przełomie lipca i sierpnia. Niestety, wszystkie podejmowane przez nich próby nie zrobiły wrażenia na unijnych ekspertach i to właśnie im zawdzięczamy mrożoną flądrę czy bardzo małego dorsza. Dla uściślenia - w okresie wakacyjnym zakazane są na Bałtyku połowy flądry a w przypadku dorsza, są one znacznie ograniczone co równoznacz-

ne jest z tym, iż nie do każdej nadmorskiej smażalni dotrze ryba prosto z kutra. A szkoda, bo dorsz to jedna z lepszych nadbałtyckich propozycji. Inaczej sprawa w wygląda w przypadku ryb słodkowodnych, których połów nie jest ograniczany w podobny sposób. Tu jednak warto zapytać o pochodzenie, skoro bowiem spędzamy wakacje w Polsce, to dlaczego mielibyśmy jeść rybę np. z Wietnamu? Poznawanie odległych kultur to jedna sprawa, ale w przypadku "lokalnego" posiłku lepiej nie eksperymentować. Ostatnią rybą, niezwykle popularną i wzbudzająca spore emocje jest oczywiście łosoś. Jeśli chodzi o populację bałtycką, jest ona tak mała, że została umieszczona na liście ryb zagrożonych wyginięciem, dlatego tez na próżno szukać tego gatunku w polskich smażalniach. Wciąż pozostaje jednak dziki łosoś atlantycki (poławiany najczęściej w rejonie Arktyki i posiadający certyfikat MSC), a także łososie hodowlane. Do tych drugich zalicza się po-

pularnego w Polsce łososia norweskiego, kuszącego Nas na sklepowych półkach swą intensywnie różową barwą. Z pewnością zastanawiacie się właśnie, którą odmianę powinniście wybierać. Nie od dziś wiadomo, że najzdrowsze jest to, co daje Nam matka natura. Dziki łosoś odżywia się oceanicznym planktonem, natomiast ryby hodowlane karmione są paszą, co może wzbudzać Nasze obawy (jak pokazuje krótkotrwały fenomen pangi, która zniknęła z polskich stołów równie szybko, jak się na nich pojawiła - obawy te są całkiem uzasadnione). Z przeprowadzanych badań wynika, że stężenie m.in. dioksyn i pestycydów jest w mięsie łososia hodowlanego znacznie wyższe niż u łososia dzikiego. Ponadto, dziki łosoś zawiera znacznie więcej pożądanych kwasów Omega-3 niż jego hodowlany odpowiednik. Zatem jeśli to prawda, że jesteśmy tym, co jemy - wybór wydaje się być oczywisty. Smacznego! Paulina Salamon

97


trendy

Fattorie Del Duca: rzemieślnicy włoskiego smaku

Fattorie Del Duca, prowadzona przez Chiarę i Massimo, to miejsce zawieszone między Italią a Polską. Wchodząc do siedziby firmy w Modlniczce pod Krakowem poczujecie się natychmiast jak we Włoszech. Kupicie tu najwyższej jakości oryginalne produkty z Italii mąkę, makarony, pomidory, sery, wędliny, by w Waszej restauracji podawać pyszne włoskie dania. A wkrótce także Prosecco i piwo. Początki firmy sięgają lat 60., kiedy dziadek Massimo, otworzył działalność gospodarczą w małej miejscowości Conegliano, niedaleko Wenecji. Odtąd rodzina zajmuje się sprzedażą starannie wyselekcjonowanych włoskich produktów spożywczych oraz Prosecco DOCG, z którego słynie region Conegliano-Valdobbiadene. Gianfranco, ojciec Massimo i głowa rodziny, nadal osobiście czuwa nad dostawami i wybiera tylko produkty najwyższej jakości. Chiara wraz z Massimo przyjechali pięć lat temu do Polski, by sprowadzać tu najlepsze włoskie smaki. Smaki, które znali od dzieciństwa, gdy kosztowali potraw przyrządzanych przez ich mamy i babcie. "Misja Fattorie Del Duca to oferowanie polskim odbiorcom najwyższej jakości włoskich produktów" - mówi Chiara. "Asortyment kupujemy tylko u sprawdzonych włoskich dostawców. Dzięki temu potrawy mają autentyczny, południowy smak". Sami siebie określają "rzemieślnikami smaku" - stosując tradycyjne receptury, dbają o tworzenie przyjemności płynącej ze smakowania dobrego jedzenia, powstałego z naturalnych, świeżych produktów. Królestwo mąki W Fattorie Del Duca kupicie wszystko, co potrzebne jest do wypieku pizzy oraz innych dań z Italii. Wyjątkowo ważna jest mąka, dlatego Chiara i Miassimo długo szu-

98

kali jej dostawcy. Wybrali rodzinną markę Polselli, która oferuje najwyższą jakość, a zarazem podąża za najnowszymi trendami. Założona ponad 60 lat temu marka Polselli zdobyła już sławę i uznanie we Włoszech. Jej produkty to przykład, jak wielką wagę do składników potraw przywiązuje się w ojczyźnie Leonarda da Vinci. Najnowsze technologie wykorzystuje się po to, aby produkt nie tracił walorów smakowych, a zarazem pozostał jak najbardziej zdrowy i naturalny. Dbają o to najwyższej klasy fachowcy, których firma Polselli od lat starannie dobiera do swego zespołu. Oferta Polselli jest wyjątkowo bogata. Znajdują się w niej tradycyjne mąki, znakomite do wypiekania klasycznej pizzy. Marka wytycza też nowe trendy. Jednym z nich jest mąka Canapa z zawartością nasion konopii siewnej, dzięki którym można wypiec ciasto w kolorze zielonym. Polselli produkuje też m.in. mąki z papryką, aktywnymi zarodkami pszenicy czy bezglutenową. Dzięki temu możemy podążyć za modą i stworzyć pizzę gourmet. "Ten trend jest teraz niezwykle gorący we Włoszech", dodaje Chiara. Gourmet to wykwintna pizza, podawana w topowych restauracjach, do której przygotowania używa się najlepszych składników, dbając o wyrafinowany smak. Szefowie kuchni dodają np. ser Basajo, orzechy czy winogrona, tworząc

eleganckie, dopracowane pod względem wizualnym dania. Tajniki prawdziwej pizzy Fattorie Del Duca chce inspirować polskich szefów kuchni, właścicieli restauracji i smakoszy. Dlatego w siedzibie firmy niedawno odbyło się wydarzenie, które prezentowało najnowsze trendy w świecie włoskich kulinariów, a zwłaszcza tajniki tworzenia pizzy gourmet, która łączy wykwintny smak i elegancki wygląd. Ok. 150 zebranych osób mogło degustować najlepsze produkty sprzedawane w Fattorie Del Duca, a także przejść certyfikowane szkolenie pod okiem włoskich specjalistów, wśród których był Giuseppe, mistrz wypiekania pizzy neapolitańskiej. Na koniec zebrani otrzymali certyfikaty Associazione Verace Pizza Neapoletana. "Dziękuję wszystkim, którzy przybyli, a także mojej nieocenionej załodze", mówi Chiara. "Zapraszamy już wkrótce na kolejne szkolenie w Fattorie Del Duca. I oczywiście na zakupy". FATTORIE DEL DUCA UL. EKRANOWA,2 32-085 MODLNICZKA tel. 12 2851640 www.facebook.com/FattorieDelDuca blog fattoriedelduca.tumblr.com delduca.pl



przepis

STEK Z MASŁEM TRUFLOWYM SKŁADNIKI:

PRZYGOTOWANIE:

¬ stek z antrykotu (dojrzewający) ¬ 1 łyżeczka oleju ryżowego ¬ sól morska ¬ pieprz ¬ masło truflowe SMACZNEGO! Przepisy i zdjęcia: MEAT MY DAY

1. Stek wyjmij z lodówki na 30 minut przed smażeniem. Przed smażeniem nasmaruj mięso olejem ryżowym. Rozgrzej maksymalnie patelnię i połóż na niej mięso.

2. Smaż dwie minuty z jednej strony, po czym

przewróć mięso i smaż kolejne dwie minuty. Przewróć ponownie mięso i smaż jeszcze po minucie z każdej strony.

3. Zdejmij mięso z patelni. Posyp gruboziarnistą solą, świeżo mielonym pieprzem i płatkami masła truflowego. Odstaw na kilka minut. Podawaj z ulubioną sałatą...


przepis

SAŁATKA Z POMIDORÓW I CHORIZO SKŁADNIKI:

PRZYGOTOWANIE:

¬ 4 duże pomidory malinowe ¬ 150g pomidorów koktajlowych ¬ 2 ząbki czosnku ¬ 1 łyżka oliwy ¬ 2 łyżki posiekanej natki pietruszki ¬ 2 łyżki posiekanej dymki ¬ pół pęta kiełbasy chorizo ¬ 3 łyżki octu winnego ¬ ser kozi ¬ chleb żytni ¬ sól ¬ pieprz

1. Pomidory pokrój w duże kawałki, a pomidorki koktajlowe przekrój na pół. Wrzuć do miski i posyp natką i dymką. Dopraw solą i pieprzem. 2. Chorizo pokrój w plastry i wrzuć na patelnię. Smaż ok. 10 minut aż większość tłuszczu się wytopi. Następnie dorzuć pokrojony w pasterki czosnek. Uważaj, aby się nie przypalił, bo będzie gorzki. Najlepiej cały czas mieszaj. 3. Kiedy czosnek zacznie się robić chrupiący na patelnię wlej ocet winny. Wymieszaj całość i przełóż do miski z warzywami. Wymieszaj wszystkie składniki. 4. Posyp pokruszonym serem kozim. Podawaj z chlebem żytnim maczanym w soku z sałatki.

101


przepis

SAŁATKAW SŁOIKU Z KURCZAKIEM BALSAMICO, QUINOĄ, WARZYWAMI I GRANATEM SKŁADNIKI NA

2 PORCJE:

¬ 1 pojedynczy filet z kurczaka ¬ 1/2 szklanki komosy ryżowej ¬ 1 duża marchew ¬ 2 garści szpinaku ¬ 1/4 granatu ¬ 1 duży ogórek zielony ¬ 1 awokado ¬ 2 ząbki czosnku ¬ 2 łyżeczki miodu ¬ oliwa z oliwek ¬ ocet balsamiczny ¬ musztarda Dijon ¬ ćwiartka pomarańczy ¬ 2 listki mięty ¬ pieprz gruboziarnisty ¬ sól himalajska ¬ 2 słoiki 1/2 litrowe z przykrywką

JAK? 1. Przygotuj marynatę balsamico. Oliwę z oliwek, połącz z dwiema łyżeczkami octu balsamicznego, wyciśniętym czosnkiem, pieprzem, solą himalajską i łyżeczką miodu. Następnie natrzyj nią kurczaka. Tak przygotowany filet, piecz w piekarniku, w naczyniu żaroodpornym przez ok. 50 min w temp.180 °C.

2. W tym czasie ugotuj komosę ryżową i przygotuj dres-

sing pomarańczowo-musztardowy z miętą: skórkę z pomarańczy sparz wrzątkiem, następnie zetrzyj na tarce tyle, ile zmieści się na dużej łyżce. W misce wymieszaj łyżkę oliwy z oliwek, łyżkę ulubionej musztardy (może być Dijon), łyżeczkę soku z pomarańczy, łyżeczkę miodu, sól, pieprz i 2 listki mięty. Całość zblenduj. Do słoika wyłóż warstwowo, odpowiednio: przestudzoną komosę ryżową, szpinak, kurczaka, tagiatelle z marchewki i zielonego ogórka.

3. Na wierzch dodaj pestki granatu, następnie całość polej dressingiem. Słoik wypełniony po brzegi odżywczym posiłkiem, możesz śmiało wziąć ze sobą.


przepis

Fot. Robert Bednarczyk

SKŁADNIKI NA

2 PORCJE:

FALAFEL: ¬ 80 g ciecierzycy (namoczyć przez noc w zimnej wodzie) ¬ 1 mała cebula czerwona ¬ 1 ząbek czosnku ¬ 1 łyżka naci pietruszki ¬ 1/2 łyżka kolendry (lub więcej pietruszki) ¬ 2 łyżki mąki pełnoziarnistej ¬ 1 łyżka pasty tahini ¬ Szczypta mielonego kuminu ¬ Szczypta kardamonu, cynamonu, chili, sody oczyszczonej, soli himalajskiej ¬ Olej kokosowy do smażenia PASTA TAHINI: ¬ ½ szklanki ziaren sezamu ¬ sok z cytryny ¬ sól himalajska POZOSTAŁE: ¬ 4 liście sałaty ¬ ¼ papryki ¬ 1 mały ogórek gruntowy ¬ ½ małej cebuli czerwonej ¬ 2 duże liście kapusty włoskiej

FALAFEL TAHINI WRAP JAK? 1. PRZYGOTUJ PASTĘ TAHINI: Sezam upraż na suchej patelni. Cały czas mieszaj, by się nie przypalił, aż do uzyskania złocistego koloru. Następnie, uprażone ziarna sezamu, przesyp do garnka, dodaj łyżeczkę soku z cytryny, szczyptę soli himalajskiej i blenduj cierpliwie, aż do uzyskania gładkiej konsystencji. Czas rozdrabniania sezamu, jest konieczny do wydzielenia oleju sezamowego, kształtującego końcową konsystencję pasty. 2. PRZYGOTUJ FALAFEL: Ciecierzycę odcedź, opłukaj i zmiel na gładką konsystencję, przy użyciu robota kuchennego lub blendera razem z pozostałymi składnikami (oprócz oliwy), dodając 1 łyżkę wody. Konsystencja powinna być plastyczna, łatwa do formowania w ręce. Tak przygotowaną masę, przykryj szczelnie folią i odstaw do lodówki na przynajmniej pół godziny. Na patelni rozgrzej olej kokosowy, następnie uzyskaną masę, uformuj w małe, lekko spłaszczone kulki. Tak przygotowane falafele wrzuć na gorący olej, smażąc ok 2-3 minuty aż kotleciki będą rumiane. 3. Tak przygotowany falafel wyłóż na liściu kapusty włoskiej, dodając posiekaną w kostkę czerwoną cebulę, sałatę, paprykę i ogórka pokrojonego w słupki, całość polej pastą Tahini, zawiń w rulon i zajadaj się ze smakiem ! Smacznego ;)

103


felieton

W gorącym tłuszczu wykąpani

NADIA TYMIŃSKA Kucharz-samouk z zacięciem cukierniczym. Uważam, że bez kuchni francuskiej nie byłoby gastronomii. Po pracy wielbicielka kolorowych tatuaży i dobrego prosecco.

„SZEFIE, MYŚLĘ, ŻE NIE WYSTARCZY MI TEGO GOTOWANEGO BOCZKU NA POZOSTAŁE DWA DNI.” – „JESTEŚ PEWNA? TO SIĘ GOTUJE PRZEZ 17 GODZIN.” JEDNA ODPOWIEDŹ, KTÓREJ NIE CHCESZ USŁYSZEĆ, KIEDY PRZEZ TRZY DNI DUŻEGO FESTIWALU MUSISZ POŁĄCZYĆ JAKOŚĆ, ILOŚĆ I SZYBKOŚĆ W JEDNO. W GASTRO BIZNESIE NIE ISTNIEJE JEDNAK SŁOWO „NIEMOŻLIWE”. SZCZĘŚLIWIE DANE JEST MI PRACOWAĆ U BOKU DOŚWIADCZONEGO, UTALENTOWANEGO SZEFA, KTÓRY MAGICZNYCH SZTUCZEK UCZY NIE TYLKO PRZY OKAZJI ORGANIZACJI WIELKIEJ IMPREZY, ALE PODCZAS CODZIENNEJ PRACY. TO PRAWDZIWY SPECJALISTA OD ŁĄCZENIA „SLOW” I „FAST”. DO JEGO DOŚWIADCZENIA PRACY NA KUCHNI JESZCZE MI DALEKO, ALE NA TYLE NA ILE ZDĄŻYŁAM POZNAĆ JUŻ CIENIE I BLASKI SWOJEGO ZAWODU „FAST” POWINNY BYĆ RUCHY PODCZAS WIECZORNEGO SERWISU, POSŁUGIWANIE SIĘ NOŻEM I PODEJMOWANIE DECYZJI WYMAGAJĄCYCH NAMYSŁU.

Przygotowane w ten sposób kacze udka, łopatka wieprzowa, ogony wołowe albo co Wam się jeszcze zamarzy rozpadają się po wzięciu w palce, mięso odchodzi od kości, jest cudnie miękkie i soczyste. Doprawione ziołami, solą, pieprzem mogą stworzyć wspomniany rillet. Konfitowanie (bo tak nazywa się ta metoda) może też być wykorzystane przy obróbce warzyw: spróbujcie kiedyś ugotować młode marchewki w oleju ryżowym. I już macie dodatek do sobotniego obiadu.

Jeśli chodzi o podejście do gotowania to zdecydowanie idea „slow” jest tą wytyczną od początku, kiedy wymyśliłam, że będę stać przy garach. Żadnych półśrodków, półproduktów, chodzenia na łatwiznę. Wydobywanie maksimum smaku możliwe jest tylko przy poświęceniu odpowiedniej ilości czasu i cierpliwości. Gotowaliście kiedyś słynny ramen, wietnamskie pho albo klasyczny bazowy wywar demiglace? Kochani, tego się nie da zrobić „fast”. Zapomnijcie raczej o kostkach rosołowych.

Będąc wyznawczynią zasady, że gotowanie wymaga serca i czasu uważam, że zdanie „nie mamy czasu dla ludzi, którzy nie mają czasu” powinno wisieć na drzwiach każdej restauracji nie uznającej kompromisów.

Przygotowanie takiego wywaru może zająć nawet do 24 godzin: pieczenie, gotowanie, redukowanie, gotowanie, dolewanie, redukowanie, gotowanie… Gwarantuje Wam, że efekt wart jest tych wszystkich godzin. Mam jeszcze jedną cudowną metodę długiego przygotowania potraw, którą ubóstwiam, bo dzięki niej powstaje rozpływające się w ustach smarowidło pochodzące z Francji – rillet. Mam na myśli gotowanie na niskiej temperaturze w głębokim tłuszczu (zazwyczaj gęsim).

104

Pewnie się zastanawiacie jak można gotować boczek przez 17 godzin. Można. Dzięki metodzie sous-vide, czyli gotowaniu próżniowo zapakowanych produktów w niskiej temperaturze. To pozwala utrzymać w nich 100% smaku. Kto był na OFF Festivalu i próbował śląskiego hot doga od Sezo’novo wie, że ten boczek „robił robotę”.

Oczywiście przychodząc na szybki lunch chcę go dostać w ciągu 20 minut. Jednak jeśli decydujecie się na kolację, wino i miły wieczór nie poganiajcie i traćcie cierpliwości po 15 minutach oczekiwania na talerze. Te wypieszczone dania potrzebują nieco więcej czasu: po pierwsze by odpowiednio je przygotować, a po drugie byście mogli się nimi delektować i cieszyć (być może to coś, co jecie po raz pierwszy). To jeszcze na koniec szybko Wam powiem: ostatnio zrobiłam świetny długo pieczony w ziołach karczek. Z marynowaną czerwoną kapustą, smażonymi na maśle boczniakami i pomidorowym chutneyem - to mój osobisty przebój wolnej końcówki lata.






Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.