BE Z CE NN Y
LOUNGE #119
|
MARZEC ‘20
|
ISSN: 1899-1262
|
WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
ZŁ
W ŚR O D K U : L OOKB OOK GA L E R I I K R AKOWSKI E J
#power flowers
WAGNER MOURA Brazylijski aktor i reżyser o tym, dlaczego lubi portretować autentyczne postacie, takie jak Pablo Escobar czy Carlos Marighella.
ST R .
1 6
J OA NN A SOK O Ł O W S K A P RON O B I S Pomysłodawczyni i organizatorka konkursu Fashion Designer Awards mówi o tym, dlaczego kocha promować młodych polskich projektantów mody.
S T R .
4 8
JUSTYNA CZERNIAK Pokazujemy styl dziennikarki Fashion TV, której zmysł estetyczny przykuwa uwagę gości fashion weeków oraz fanów na Instagramie.
S T R .
7 0
R E DAKCJ A :
redaktor naczelny
zastępca redaktora naczelnego
red. działu Uroda
MA R CI N L E W I C K I marcin@loungemagazyn.pl
RAF AŁ STA NOWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
A DRIA NA GOŁ ĘB IOWSKA adriana@loungemagazyn.pl
WSPÓŁPRACA:
Kuba Armata, Sylwia Dębicka, Harel, Karolina Kowalewska, Katarzyna Kwiecień, Natalia Jeziorek, Michał Massa Mąsior, Jakub Mueller, Daria Rogowska, Konrad Stopa, Rafał Urbanowicz, Artur Wabik, Malwa Wawrzynek, Agnieszka Żelazko.
OKŁADKA: fot: Robert Purwin modelka: Faustyna Golf: Stradivarius Sukienki: H&M Kaszkiet: Zara Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska Skład graficzny: Filip Łyszczek
6
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków tel. (12) 633 77 33 info@loungemagazyn.p Drogi Czytelniku, jeśli zdecydujesz się na kontakt z redakcją Lounge, Administratorem Twoich danych będzie wydawca: spółka MADMEN sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie przy ul. Lipowej 7, 30-704 Kraków, wpisana do rejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 0000567296, posiadająca numer NIP: 6793113681, REGON: 3620577320, z którym możesz skontaktować się pod podanymi wyżej adresami, mailem i numerem telefonu. Twoje dane będą przetwarzane wyłącznie w celu komunikacji, a podstawą prawną będzie prawnie uzasadniony interes Administratora (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).
Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
Dane, które nam podasz mogą zostać przekazane jedynie podmiotom, za pośrednictwem których odbywa się komunikacja jak np. Poczta Polska lub podmiotom, które obsługują nasz system informatyczne lub pocztowy, a przechowywać będziemy je tylko na czas korespondencji z Tobą. Przetwarzanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, ale jest nam niezbędne do udzielnie Ci odpowiedzi. Masz prawo do żądania dostępu do nich, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, do wniesienia sprzeciwu, przenoszenia ich. Możesz także wnieść skargę do organu nadzorczego.
Całostronicowe reklamy na stronach: 1, 2, 3, 5, 7, 9, 13, 23, 25, 33, 43, 50-57, 81, 86, 89, 91, 93 okł. II, okł. III, okł. IV
felieton
GREENWASHING, CZYLI EKOLOGIA POZOROWANA Jak marketingowy przekaz zastępuje autentyczne działania Wraz z rozwojem świadomości ekologicznej społeczeństwa coraz większym problemem staje się popularność akcji, które bardziej niż środowisko chronią portfele ich sponsorów. EKOLOGICZNE, CZY PO PROSTU TAŃSZE? W 1986 roku nowojorski działacz ekologiczny Jay Westervelt opublikował artykuł, w którym zwrócił uwagę na praktykę wielu hoteli, wzywających gości do rzadszej wymiany ręczników. Hotelarze motywowali to troską o środowisko – rzadsze pranie to mniej zużytej wody, detergentów, prądu itd. Westervelt miał jednak wątpliwości, czy to aby na pewno szczere uzasadnienie. Uznał, że za zachowaniem biznesmenów kryje się dużo bardziej prozaiczna praktyka redukcji kosztów kryta za „ekologiczną ściemą” (ang. greenwashing).
fot. Lum3n.com | pexels.com
SZYBKO OKAZAŁO SIĘ JEDNAK, ŻE TERMIN TEN DOSKONALE OPISUJE POWSZECHNE PRAKTYKI KORPORACJI
8
Po przeliczeniu okazało się, że na ekologiczny marketing firmy wydają nawet osiem razy więcej pieniędzy niż na badania, mające na celu realne przekształcenie produkcji w bardziej przyjazną środowisku. Bardzo często „ekologiczność” praktyk reklamowych jest wręcz kuriozalna, bo polega na... zmianie koloru opakowań na zielony lub dodanie tam kojarzących się ze środowiskiem elementów. Czasami zaś okazuje się de facto bardziej szkodliwy, jak choćby praktyka jednej z sieci kawiarni, która wpro-
wadziła kubki do napojów bez słomek. Sęk w tym, że nowe kubki zawierały wagowo więcej plastiku niż stare... KUP PAN SOBIE CERTYFIKAT! Poważnym problemem stała się też wszelkiego rodzaju certyfikacja. Żaden przepis nie reguluje możliwości nadawania certyfikatów mających zaświadczyć ekologiczność produktu. Często są to więc organizacje-krzaki nadające oznaczenia np. za wpłacenie składki, wydające dokumenty bez przeprowadzenia wiarygodnych badań lub stwierdzające oczywiste komunały (np. że produkt spełnia normy, które i tak musiałby spełniać, żeby zgodnie z prawem trafić na rynek). Czasami coś, co wygląda na certyfikat... wcale nim zresztą nie jest, bo producent wrzuca znaczek tylko do złudzenia taką zewnętrzną ocenę sugerujący. „NATURALNY” ARSZENIK, URAN I DWUTLENEK WĘGLA Innym popularnym działaniem jest wykorzystywanie zjawiska znanego jako „błąd naturalistyczny”. Polega on na utożsamianiu tego co „naturalne” z tym co „dobre”, „zdrowe”, „ekologiczne” itp. Tymczasem wiele „naturalnych” substancji jest dla człowieka i środowiska bardzo szkodliwa. Problemem pozostaje także sama nieścisłość takiego oznaczenia. Co to właściwie znaczy „naturalny”? Czy „naturalnym” jest jogurt, który co
prawda nie zawiera sztucznych barwników, ale za to stosuje się do niego owoce uprawiane w bardzo inwazyjny dla środowiska sposób? NIE TYLKO ŚRODOWISKO Publicyści rychło zaczęli odkrywać, że podobne grzechy można przypisać też w innych niż ekologia dziedzinach. Pinkwashing (mylne sugerowanie, że dany produkt lub firma są przyjazne walce o prawa LGBT) lub purplewashing (rzekome wsparcie kobiet), to tylko niektóre przykłady nieuczciwych, rzekomo pro-społecznych praktyk, których forma znacznie przerasta realne efekty. Czasem może to mieć wręcz wpływ na nasze zdrowie – cała masa produktów reklamowanych jako dietetyczne albo „fit” to świetna droga do tego by szybko złapać nadwagę. CO ROBIĆ? MYŚLEĆ! Świadomość tego typu praktyk jak greenwashing sprawia, że firmom coraz trudniej zrobić z siebie „ekologów” tanim kosztem. Często wybuchają z tego powodu wizerunkowe kryzysy, które znacznie redukują opłacalność takiej reklamy. A przede wszystkim trzeba pamiętać, że to tylko reklama i rzetelną wiedzę lepiej czerpać z innych źródeł.
R A FA Ł U R B A N O W I C Z
felieton
CZY JA TO JA? Mój kolega Robert opowiadał kiedyś o swojej książce przy krakowskiej porannej kawie, która co jakiś czas lubi się zamienić w popołudniową lampkę wina, z której nietrudno płynnie przejść do wieczornego krakowskiego piwa z wódką, a co dalej się może wydarzyć lepiej tutaj nie pisać. No, ale do rzeczy. Ten kolega Robert, fotograf, opowiada przy tej kawie o książce, którą chciałby napisać. Coś mi podpowiada, że jej nie napisze, bo ten plan ma już jakieś dwadzieścia lat, a opowieści z nią związane niezmiennie trwają. Coraz mniej osób ich już słucha. Zapamiętałem tytuł: Zdjęcia, których nie zrobiłem.
MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf, zajmujący się portretem i reklamą. Swój fach szlifował u boku Wojciecha Plewińskiego i Bruce’a Gildena. Wykładowca Krakowskich Szkół Artystycznych. Na łamach magazynu Lounge dzieli się swoimi przemyśleniami, nie tylko o fotografii madmassa.com
10
Kiedy przybywa wypitych łyków, on lubi dokładnie opowiedzieć kadry. Pierwszym z nich w każdej z tych opowieści jest Lech Wałęsa przeskakujący płot Stoczni Gdańskiej. Opisuje Robert nawet surowość kadru, który interlokutorzy wyobrażają sobie każdy po swojemu. Mnie się wydaje ten Wałęsa przeskakiwać płot w czerni i bieli. Surowość formy, płot raczej jest raczej murem, przed którym widać kawałek ulicy i torów tramwajowych. Tych, po których tramwajem jeździła Henryka Krzywonos. Nie w tym konkretnym kadrze rzecz jasna, tramwaju tam nie ma, ale one - tory - w wyobraźni mają dla mnie wielorakie znaczenie. Nie wiem nawet, czy przed płotem stoczni, przez który przeskakiwał Wałęsa, takie tory istniały. No, ale ja sobie to tylko wyobrażam, bo Robert tego zdjęcia przecież nie zrobił. Wałęsę jednak filmowano i fotografowano. Widział te filmy Robert, ja, wszyscy je widzieliśmy. Widział je też Morawiecki, Kaczyński, Ziobro i wszyscy, którym teraz tam, w tej Warszawie, ale nie tylko Warszawie, bo i Krakowie, Żyrardowie, Mielcu, Wrocławiu, wszędzie prawie, wszyscy, którym się pomieszało, i Wałęsę uznają za zdrajcę. Niewygodnie jest obudzić się już po wszystkim i zorientować, że tam się dzieją takie rzeczy, kiedy się spało. Nie załapać się na tramwaj jadący w kierunku wolności musi być smutne. Trochę jak dzieci w piaskownicy obserwujący budowle, wykonane przez jednego z nich. Jedni postarają się zbudować swoje, inni postanowią wprowadzić w piaskownicy średniowieczne metody i zrównają myśl techniczno-architektoniczną z poziomem piachu.
Pamiętam, kiedy mój tata wyjechał na kontrakt do Niemiec i kiedy zabrał mnie po raz pierwszy na Zachód. To było jeszcze przed przemianami roku 1989. Kiedy przekroczyliśmy granicę czechosłowacko-niemiecką, czyli po kilku godzinach w kolejce i strachu przed tzw. kopaniem przez celników, świat stał się inny. Czysty, kolorowy, ludzie uśmiechnięci, jakby bardziej wyprostowani i dużo lepiej ubrani. W czasach, kiedy jedynym powiewem zachodu w Polsce był w moim rozumieniu wyświetlany we czwartki o 20 serial Miami Vice i wchodzące na rynek gumy Turbo, nagle znalazłem się w samym środku, jak mi się wtedy wydawało, podobnego świata pięknych samochodów wyglądających niczym Matchboxy z Pewexu. Krainy kolorowych reklam i McDonalda, w którym kiedy wylałem Colę, to zamiast dostać do ręki tłustą szmatę wzorem z baru mlecznego, ktoś za mnie posprzątał i przyniósł nową butelkę. Nie byłem w stanie pomieścić w głowie, że Porsche spotyka się na ulicy tak często, jak u nas Poloneza, i że można było wejść do sklepu i jeśli kogoś stać na owo Porsche, to je zamówić. Dla mnie wtedy pozostały masowo zbierane prospekty z samochodami. Tyle że od tamtych chwil minęło ponad trzydzieści lat. Ja, jeśli mnie stać, mogę kupić Porsche u mnie w mieście, a potem przejechać przez granicę polsko-niemiecką, bez kolejki, ba - nawet bez budynków granicznych. To, że ją minąłem, oznajmiają mi inne znaki drogowe i (nie wierzyłem, że kiedykolwiek to będzie możliwe) odrobinę gorsza nawierzchnia po stronie niemieckiej. Przynajmniej na tym odcinku A4. Jestem z tego nawet dumny.
Jeszcze kilka lat temu mieszkałem w kraju, o którym cały świat mówił. Niesamowity wzrost gospodarczy, zaczęli tu przyjeżdżać ludzie z całego świata do pracy. Ulica zaczęła lepiej wyglądać, mogliśmy się do siebie uśmiechać, rządy mieliśmy lepsze lub gorsze, ale generalnie cały czas się poprawiało. Nagle jednak przyszli do władzy nieudacznicy. Ludzie, którzy nie wykazywali się ani pracowitością, ani wybitnym rozgarnięciem. Ludzie, którzy w normalnej, demokratycznej rzeczywistości nie byli w stanie być na szczycie. Mieli jednak ambicje, które zrealizować mogą tylko wówczas, kiedy zdeptają dzieła stworzone przez pozostałych, zawładną piaskownicą. Paraliż sądowy służy im do bezgranicznego używania władzy, zakłamywanie historii do wybielenia swojego tumiwisizmu albo wręcz do zatarcia fatalnych życiorysów. Szczucie rodaków na rodaków i podsycanie braku tolerancji, z którą i tak nigdy najlepiej nie było. Antysemityzm, homofobia i najśmieszniejszy strach przed uchodźcami, którzy i tak się naszym krajem nie interesują. Krok po kroku, szczepienie w naszych mózgach choroby. Jakiegoś nowotworu, który zabiera nam uśmiech, przyjaźń, przyjemność z przebywania ze sobą. Coraz częściej nie pozwala rozmawiać rodzinie ze sobą przy jednym stole… Zastanawiam się czasem, czy ja to ja? Czy moje poglądy są na serio moje, czy i mi zaczęli zabierać człowieczeństwo. Czy na serio zamiast dumy z bycia Polakiem, musimy wdychać smog, a tam, gdzie wcześniej było serce, trzeba wsadzić sobie kawałek węgla? A może każdy z nas ma już w sobie ten wirus i nic nie zrobimy, żeby wrócić do normalności?
wydarzenia fot. Jarek Pelcz yński 12
Duet doskonały Galeria wnętrz Tetmajera 83 i marka KLER były partnerami premiery elektrycznego Porsche, która odbyła się 21 lutego br. w Krakowie. Innowacyjne samochody tworzą niezwykły duet wraz z eleganc-
kimi meblami. Najlepszy design łączy się z wysoką jakością wykonania. Ekskluzywnemu pokazowi najnowszego modelu Porsche Taycan towarzyszyło
specjalne show przygotowane przez finalistów amerykańskiego i brytyjskiego „Mam Talent!”. Porsche Centrum Kraków przygotowało także innowacyjny pokaz nowych technologii m.in. dronów.
kultura
rys. Sylwia Dębicka
felieton fo
SZTUCE TRZEBA ZDJĄĆ OBCASY ip Fil t.
z Łys
cze k
RAFAŁ STANOWSKI Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda Da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.
Wpadłem z Wizytą do Wiednia. Jest godzina dwudziesta, czyli pewnie po austriackich wiadomościach, prognozie pogody i sporcie. Czas, kiedy filisteria zakopuje się w kapcie, a zgłodniali wrażeń poeci wyruszają w miasto. Wychodzę i ja w poszukiwaniu trochę sam-nie-wiem-czego, skuszony styczniowym powiewem ciepła, które jest pewnie efektem globalnego ocieplenia. Wpadam do słynnego MuseumsQuartier – kwartału, w którym znajdują się najważniejsze muza miasta. Bramy otwarte, światła zapalone, ludzie spacerują z psami, a budynki tętnią życiem.
Oczywiście na wystawy już za późno, wiadoma sprawa. Eksponaty trzeba chronić przed mrokiem, który gotów jest zanęcić rozmaitych Lupinów i Breitweiserów do popełnienia niecnych czynów, a poza tym lepiej uważać na ożywające nocą obrazy i dinozaury. Ale to nie znaczy, że muzeum jest na głucho zamknięte, a ponury strażnik surowym wzrokiem przepędza natrętów pragnących nasycić się bliskością sztuki. Bramy do zabytkowego kwartału pozostają szeroko otwarte, zachęcając do wejścia. Przekraczam wielkie wrota i moim oczom ukazuje się tunel pełen szklanych boksów. W pierwszym z nich spora grupka z wypiekami na twarzy ogląda stare konsole i gry wideo pamiętające lata 90. Kupicie tu prawdziwe rarytasy, i takie które zmieszczą się w kieszeni, jak Tarzan czy Submarine, i te większe, które trzeba podpiąć do telewizora – kultowe Commodore, Atari czy Nintendo. Wszystko sprawne, w stanie wizualnym bardzo dobrym i wcale niedrogo (od 12 Euro). Starzejący się gość z brzuszkiem, archetyp typowego pra-geeka, trochę w typie Steve’a Wozniaka, właśnie prezentuje jeden ze swych rarytasów grupce rozemocjonowanych milenialsów. I to wszystko w starym, niemal posągowym budynku dawnych stajni, pamiętającym czasy Cesarza Franciszka Józefa. W ostatniej chwili przebłysk rozsądku każe mi iść dalej, chroniąc mój portfel przed utratą pieniędzy. Zagłębiam się w labi-
14
rynt boksów. Jeden z nich kryje skarbiec z kasetami magnetofonowymi, które wypełniają półki od podłogi po sufit. Kolejne, już zamknięte, witają nas szybą zaklejoną plakatami, wśród których wzrok przykuwa poster zapraszający na Festival fur Cocktailrobotik. Brzmi pysznie, szkoda, że następnego dnia muszę jechać dalej. Następne pomieszczenie zajmuje instalacja młodych artystów zwracających uwagę na rozwój kryptoekonomii, czyli Bitcoinów i tym podobnych wynalazków finansowych. W kolejnym znajduje się archiwum austriackiej muzyki popularnej, moje uszy trochę nie mogą sobie wyobrazić, o co chodzi (Conchita Wurst?), ale brzmi fajnie. Tym bardziej, że mojej przechadzce towarzyszą imprezowe głosy i muzyka, dobiegające zza drzwi na końcu korytarza. Odnajduję tam fajną, nowoczesną knajpę, gdzie można przy drinku spędzić miły, sobotni wieczór i puścić selfiaka z lokalizacją w muzeum (w sumie działa tu kilka knajp, które w cieplejszych miesiącach wystawiają stoliki na znajdującym się obok dziedzińcu). I to wszystko, przypominam, w dostojnym muzeum mieszczańskiego Wiednia, i to po godzinie dwudziestej, kiedy kapcie i te sprawy. Pisząc dla Was ten tekst, zwiedzam stronę internetową MuseumsQuartier. Dowiaduję się, że oprócz naprawdę genialnych kolekcji, przygotowano wiele lifestyle’owych wabików na sztukę. Możecie tu urządzić imprezę w jednej z kilku przeznaczonych do tego przestrzeni (impreza
w muzeum, dla mnie bomba!), spotkać się z ludźmi zajmującymi się grami planszowymi, pograć w boule, a nawet wziąć ślub! A jeśli to za mało wrażeń, zapraszam do największego w Europie Escape Roomu. I teraz przenieśmy się do Polski, do naszych pięknych muzeów. Sobota, godzina dwudziesta, drzwi zamknięte, światła zgaszone, a jeśli się tam zapuścimy, nocny portier przegoni nas ze świątyni sztuki. Zupełnie inny, archaiczny sposób myślenia, traktujący muzealną przestrzeń jak oazę, z której napić się wolno tylko wybranym. Najlepiej jeszcze, by nie rozmawiali za głośno, kontemplując dzieła artystów w nabożnym milczeniu i obowiązkowo na stojąco! Zapominamy, że sztuka nie została stworzona po to, by zamykać ją w muzach. To od wieków element naszego stylu życia, lajfstajlu, sposób na twórcze spędzenie czasu wolnego od obowiązków. Sposób na oderwanie się od ziemi. Uczmy się od wiedeńczyków, że sztuką nie należy ludzi straszyć, budując mit o niezrozumieniu sfer sacrum oraz profanum. Sztuką trzeba umieć się bawić, włączając w nią sfery życia społecznego, którymi dziś wszyscy żyjemy, jak moda, gry wideo czy kulinaria. Zejdźmy z piedestału, na który wspięliśmy się hołdując mesjanistycznej wizji kultury. Ściągnijmy obcasy, które jej założyliśmy i przebierzmy w sneakersy. Sztuka została stworzona dla ludzi i powinna znajdować się tam, gdzie mogą jej dotknąć – na wyciągnięcie ręki.
KTOZ_Maklowicz_Lounge_210x148.pdf 1 02.03.2020 10:08:03
ROBERT MAKŁOWICZ
zapowiedzi
KRAKÓW
Przestrzeń Buddy i Marsa
Jak uchwycić i opisać pełnię naszych doświadczeń? Czy jest to możliwe w obliczu ogromu wszechświata? Te egzystencjalne pytania wyłaniają się z prac Piotra Lutyńskiego, które zostaną do 15 marca można oglądać na wystawie w Galerii Bunkier Sztuki. Najnowsze dzieła będą zestawione z pracami z lat 2003– 2018, z obrazami, obiektami, kolażami, filmami, a także dokumentacją działań w przestrzeni publicznej. Artysta, zafascynowany naturą, materią, fizyką kwantową i kosmosem, dzieli przestrzeń ekspozycyjną według tych tematów. Przestrzeń Buddy – z ustawioną na środku figurą istoty oświeconej – prezentuje postaci otoczone obrazami, w których dominują
proste układy geometryczne o żywych barwach, typowych dla twórczości tego artysty. Ta przestrzeń ma charakter kontemplacyjny. Przestrzeń Marsa to miejsce wypełnione wielkoformatowymi płótnami i obiektami o geometrycznych kształtach oraz zdjęciami planety Mars. Ta przestrzeń symbolizuje ludzkie marzenia i kierunki przyszłej ekspansji. Przestrzeń zwierzęcia udaje mieszczański salon. Tradycyjne mebelki są tu zderzone z martwą – w dosłownym znaczeniu tego słowa – naturą. Wystrój uzupełniają kompozycje z rogów jelenia, ptasich jaj oraz szkieletów kur. Symbole biologiczne pojawiają się w obrazach skrzynkowych, które powstają od lat 90. Skomponowane są z ziaren zbóż,
muszli ślimaków, nasion, wosku i martwych owadów. Te obiekty zderzają abstrakcję malarską z realizmem natury. Powstaje zestawienie, które – według artysty – pozwala na „ujawnienie się naturalności natury i sztuczności sztuki”. Podsumowaniem tych fascynacji jest film, do którego artysta zaangażował
górala z Podkarpacia, z którym przejechał Polskę. Z dzieł Piotra Lutyńskiego emanuje nieposkromione pragnienie poznania świata. Artysta podchodzi do swoich fascynacji z czułą ironią. Sztuka jest dla niego światem, w obrębie którego może swobodnie mieszać naukę, naturę, emocjonalność i doświadczenia malarskie.
Piotr Lutyński, Budda, 2019 beton / akryl, 70 × 40 × 30 cm
do 15.03
fot. Ewa Kępys
od 26.03 KRAKÓW
Powrót z gwiazd Joanny Karpowicz
Jeśli lubicie komiksy, to pewnie od razu się podekscytujecie. W krakowskiej Galerii Artemis otwiera się nowa wystawa malarstwa Joanny Karpowicz, współautorki takich tomów, jak Anastazja, Kwaśne jabłko, Anubis czy kultowej Szminki.
Pejzaż miejski z karpiem f o t . M a t e u s z To r b u s
16
Tytuł wystawy nawiązuje do słynnej książki Stanisława Lema Powrót z gwiazd, opowiadającej o perypetiach kosmonauty, który po trwającej wiele lat po-
dróży wraca na Ziemię i zastaje zupełnie nowe, odmienne od tego, które kiedyś zostawił, społeczeństwo. Karpowicz przenosi nas ponownie w retro-futurystyczny świat, który przypomina filmy SF z lat 50. i nawiązuje do malarstwa Edwarda Hoppera. - Marzę o tym, by namalować komiks na podstawie powieści, przyszłość pokaże na ile to jest możliwe. Pierwsze szkice do świata „Powrotu” powstawały w 2015 roku. Nie myślałam wtedy, że po-
jawią się na płótnach. Odbiorca znajdzie w tych pracach odniesienia do konkretnych scen w książce, ale generalnie jest to raczej interpretacja świata, który opisuje Lem” - pisze Joanna Karpowicz. Wernisaż odbędzie się 26 marca w Galerii Artemis w Krakowie.
WARSZAWA
Paul Kos, Marlene Kos, B ł y s k a w i c a , 1 9 7 6 , 1 ’ 2 3 ”, dzięki uprzejmości Video Data Bank, School of the Art Institute of Chicago
Pionierzy wideo Wystawa Wideotaśmy. Wczesna sztuka wideo (1965–1976) w warszawskiej Zachęcie pokazuje sztukę wideo w czasie, gdy nie było jeszcze wpisane w główny nurt artystycznego obiegu i funkcjonowało przede wszystkim jako eksperyment.
Datą graniczną dla najwcześniejszych prac eksponowanych w Zachęcie jest wprowadzenie na rynek amerykański w latach 60. ubiegłego stulecia przenośnego sprzętu
wideo. Dzięki wykorzystywaniu taniej taśmy wielokrotnego użytku można było w prosty sposób rejestrować obraz razem z dźwiękiem. Największą rolę w tej historii odegrała kamera Sony Portapak - przenośna, przystępna cenowo, stosunkowo lekka i łatwa w obsłudze - szybko stała się dla artystów nowym narzędziem twórczych działań. Większość prezentowanego materiału pochodzi z amerykańskiego kręgu kulturowego. Znalazły się tu zarówno prace dotykające kwestii społecznych,
egzystencjalnych, emancypacyjnych i tożsamościowych, jak i autotematyczne, podejmujące temat samego medium wideo, w tym liczne wideo taśmy zrealizowane przez kobiety. Zobaczyć można wiele rodzajów ruchomego obrazu: od zapisów o charakterze osobistych narracji, poprzez performans dokamerowy i wypowiedzi konceptualne, skończywszy na pracach bliskich dokumentowi. Pokaz w Zachęcie gromadzi prace 42 autorów, w tym twórców uznanych za pionierów sztuki wideo.
Zanieczyszczona audiosfera Tragiczna legenda w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (scena Dom Machin)!
zanieczyszczonej audiosfery, w którym coraz mniej wrażliwości i miejsca na refleksję.
Marmurowy pomnik muzyki europejskiej – Ludwig van Beethoven, o którym słyszał prawie każdy, choć nie każdy wie, że słuchał jego muzyki. To jego życiem i twórczością jest inspirowana baśń muzyczna Ludwiczek. I to on musi się zmierzyć ze światem
Czy ten głuchy geniusz sprzed wieków jest w stanie poradzić sobie w tym świecie nastawionym na komercję i schlebianie gustom? Jeśli już wiecie, o kim mowa, to koniecznie przychodźcie! Jeśli nie – tym bardziej musicie przyjść! Sprawdźmy razem, czy w tej
7-31.03 KRAKÓW
zapowiedzi
do 13.04
27.03
KRAKOW
akustycznej przestrzeni, w której miksujemy wysokie z niskim, sacrum z profanum, Mozarta z Jacksonem, odnajdziemy iskrę Bogów, a przynajmniej kwiat z elizejskich pól? W spektaklu zobaczymy: Ewelinę Cassette, Karolinę Kazoń, Karolinę Kamińską, Alinę Szczegielniak, Tomasza Międzika, Daniela Malchara, Rafała Szumerę, Antoniego Milanceja.
Projektowanie przyszłości XXI wiek to czas poważnych zmian kulturowych, ekonomicznych, technologicznych, społecznych oraz kształtujących obszar naszego życia. Architektura, która nas otacza, jest przestrzenią na równi materialną i niematerialną, wypełnioną treściami, emocjami, systemem wzajemnych powiązań, zależności i interakcji. VI Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz inAW 2020 skupi się na sposobie myślenia o przyszłości projektowania
i projektowaniu przyszłości w myśl: IN THE FUTURE. Szósta edycja wydarzenia poświęcona jest myśleniu o przyszłości projektowania i projektowaniu przyszłości, w kontekście zmieniających się relacji międzyludzkich i relacji człowieka z otoczeniem. Proces nieliniowy, oparty na empatii i eksperymentach, narzędziach pochodzących ze strategicznego prognozowania, zmierza w stronę prototypowania jutra. Kształt przestrzeni, w której żyjemy, jest wypadkową
działań planowanych i zupełnie przypadkowych, lepszych i gorszych interwencji, udanych i nieudanych obiektów i miejsc, w zależności od coraz nowszych aspektów środowiskowych i społecznych. Tegoroczna, szósta już edycja Biennale Architektury Wnętrz stanowi część obchodów 70-lecia Wydziału Architektury Wnętrz. Hasło tegorocznego Międzynarodowego Biennale Architektury Wnętrz brzmi: in (the) FUTURE_perspektywa sztuki przestrzeni_”inAW 2020”. 17
rozmowa Wagner Moura w serialu Narcos fot. Netflix
WAGNER MOURA ĆWICZENIE Z FRUSTRACJI
Świat na dobre usłyszał o nim w 2007 roku za sprawą świetnego brazylijskiego filmu Elitarni José Padilhy, który zdobył blisko pięćdziesiąt nagród, w tym Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Pokochał - po znakomitym, zrealizowanym dla Netfliksa serialu Narcos, gdzie wcielił się w rolę króla kokainy Pablo Escobara. Na żywo Wagner Moura sprawia niepozorne wrażenie. Jednak gdy tylko zacznie mówić wychodzi z niego cała charyzma i pasja, jakie niewątpliwie posiada. Z Wagnerem Mourą rozmawia Kuba Armata Po dwóch częściach „Elitarn y c h ”, a l e p r z e d e w s z y s t k i m po serialu Narcos Netflixa, stałeś się chyba najbardziej rozpoznawalnym brazylijskim aktorem. Miałeś to w głowie, gdy zastanawiałeś się kiedyś nad swoją karierą? - Myślę o tym wszystkim nie tyle jako o karierze, co o życiu. Z tej perspektywy to bardzo interesujące, móc pracować w różnych miejscach na świecie. Uwielbiam tę część pracy aktora. Tyle, że postrzegam takie
18
szanse nie jako kolejne aktorskie szczeble, a życiowe osiągnięcia. Nie tylko dla mnie, ale i dla mojej rodziny. Czasami, gdy udaje się na plan, biorę ze sobą dzieci, które dzięki temu zbierają doświadczenia z różnych krajów i przekonują się na własne oczy jaki świat potrafi być różnorodny.
interesujące. Początkowo staram się o nich dowiedzieć tak dużo jak tylko mogę, by później wymazać to wszystko z mojej głowy. Najzwyczajniej o tym zapomnieć. Skupiam się na tym, by stworzyć swoją wersję tej osoby. To właśnie aktor robi każdego dnia.
Mogą mieć też lekcję historii, bo ostatnio zdarza ci się wcielać w prawdziwe postaci.
Czy zatem takie role są dla ciebie bardziej pociągające?
- Odgrywanie postaci, bazujących na prawdziwych osobach potrafi być naprawdę
- Niekoniecznie, chociaż akurat mam za sobą taki etap, gdzie zdarzało się to rzeczywiście dość często. Wcieliłem się
Wspomniałeś o filmie Marighella, który był twoim re-
żyserskim debiutem. Czy to doświadczenie zmieniło w jakiś sposób spojrzenie na aktorstwo? Tuż po tym jak wyreżyserowałem Marighellę, wyprodukowałem też dla Netfliksa Sergio, film który za jakiś czas powinien pojawić się na platformie. Szczerze? Jako aktor poczułem wtedy poważny kryzys. W obu tych przypadkach, ale zwłaszcza w pierwszym, gdzie było to intensywniejsze, miałem poczucie, że to, co dali mi moi aktorzy było wręcz niesamowite. Z pozycji obserwatora zdałem sobie sprawę jak wyrazisty i potężny może być w swojej roli aktor. Pomyślałem wtedy, że ja nie jestem aż tak dobry (śmiech). Chyba jeszcze nigdy nie doświadczyłem takiej wdzięczności, jaką wtedy odczuwałem. Kiedy kończyliśmy daną scenę, byłem autentycznie wzruszony. Miałem poczucie, że ja do takiego poziomu pewnie nie dojdę. Obserwowałem wcześniej oczywiście moich kolegów na planie, ale to było co innego, bo byłem wtedy w samym środku tego całego zamieszania. Tutaj miałem pewien dystans, by spokojnie przyjrzeć się ich warsztatowi i pracy. Zawsze
Wcieliłem się w rolę Pablo Escobara w serialu Netfliksa Narcos, zagrałem prawdziwą postać w Wasp Network Oliviera Assayasa. Niedawno wyreżyserowałem też film opowiadający o brazylijskim rewolucjoniście Carlosie Marighelli. Powiem szczerze, że jako aktor najbardziej lubię te momenty, gdy czuję, że mogę być wolny. Kiedy portretujemy czyjeś życie, spoczywa na nas naprawdę duża odpowiedzialność.
rozmowa
przecież w rolę Pablo Escobara w serialu Netfliksa Narcos, zagrałem prawdziwą postać w Wasp Network Oliviera Assayasa. Niedawno wyreżyserowałem też film opowiadający o brazylijskim rewolucjoniście Carlosie Marighelli. Powiem szczerze, że jako aktor najbardziej lubię te momenty, gdy czuję, że mogę być wolny. Kiedy portretujemy czyjeś życie, spoczywa na nas naprawdę duża odpowiedzialność. W przypadku Wasp Network nie dążyłem nawet do tego, żeby spotkać się z moim pierwowzorem. Z bardzo prostego powodu, nie chciałem narzucać sobie dodatkowej presji, ani mieć poczucia, że ktoś będzie ode mnie oczekiwał czegoś konkretnego. Czułem na sobie wystarczający ciężar. W przypadku wcielania się w fikcyjne postaci jest zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że z perspektywy aktora znacznie łatwiej. Mamy dużo większą dowolność, możemy zrobić co chcemy z tą postacią. Gdybym musiał wybierać, to chyba wolałbym zrzucić z siebie tę odpowiedzialność, o której wspomniałem.
Wagner Moura w serialu Narcos fot. Netflix
19
rozmowa K adr z filmu Wasp Network (2019), reż. Olivier Assayas
byłem fanem dobrego aktorstwa. Dla mnie polega ono przede wszystkim na dawaniu, pokazywaniu części siebie w ramach danej roli. Czasem nawet tej swojej odsłony, której za wszelką cenę nie chcemy zdradzać. Czy masz zatem jakichś aktorów, na któr ych się wzorujesz? - Z tej perspektywy ważnym doświadczeniem był Wasp Network, który kręciliśmy na Kubie. Francuski reżyser Olivier Assayas dał mi unikalną możliwość współpracy z latynoskimi aktorami, których uwielbiam: Gaelem Garcíą Bernalem, Édgarem Ramirezem, Aną de Armas czy Penélope Cruz. Każde z nas pochodzi z innego miejsca, ale wywodzimy się z tej samej kultury. Premiera filmu odbyła się na festiwalu w Wenecji i to że byliśmy tam wszyscy razem urosło do rangi politycznego przesłania. Zwłaszcza w kontekście tego jak Latynosi traktowani są dzisiaj w Stanach Zjednoczonych i jakie podejście ma do nich Donald Trump. Dla mnie, nie tylko jako aktora, ale i człowieka było to wspaniałym przeżyciem. Kiedy byliśmy na Kubie udało mi się spotkać Javiera Bardema, który przyjechał odwiedzić Penelope (są małżeństwem - przyp. aut.).
20
Mogę szczerze powiedzieć, że on jest aktorem, którego od dawna bardzo podziwiam. Na pewno jest dla mnie jednym z ważnych wzorów. Wspomniałeś o polityce, której zresztą sam nie unikasz, mając bardzo wyraziste poglądy. Cz y filmy, w któr ych występujesz czegoś cię uczą w tej materii? - Zdecydowanie. Podam przykład związany właśnie z pracą na Kubie. Jestem człowiekiem o poglądach lewicowych, więc patrzę na tę wyspę w bardzo romantyczny sposób. To kraj niezwykle złożony, dużo bardziej niż nam się wydaje. Zresztą moim zdaniem w ogóle odnosi się to do rzeczywistości, która nie jest najczęściej czarno-biała. A tak lubimy ją definiować. Będąc tam na miejscu, z osobami zaangażowanymi, takimi jak Gael czy Édgar, wiele rozmawialiśmy o polityce. Chociażby w kontekście tego co działo się w Wenezueli czy Brazylii pod prezydenturą Jaira Bolsonaro. Na pewno te doświadczenia wzbogaciły mnie jako człowieka. Lubię patrzeć na to, co zrobiłem, nie przez pryzmat zawodowej kariery, ale życia. Zupełnie szczerze, nie kieruje się w swoich
wyborach pieniędzmi czy wizją potencjalnego sukcesu. Decyduję się na daną rolę, jeżeli mam przekonanie, że wniesie to coś do mojego życia i dzięki temu się rozwinę jako człowiek. Dlatego postanowiłeś, że twoim reżyserskim debiutem będzie mocno politycznie zaangażowany Marighella? Chciałeś też tym filmem odnieść się do aktualnej sytuacji w Brazylii? - Do pewnego stopnia na pewno. Nad tym filmem zacząłem pracę w 2013 roku, niedługo po tym, jak pojawiła się biografia Marighelli. Pomyślałem wtedy, że może to dobry moment, by opowiedzieć historię ważnej osoby z mojego kraju, która od dawna mnie interesowała. Od kiedy pamiętam, fascynowały mnie bowiem ruchy wyzwolenia, jakie działały w Brazylii. Nie tylko te zrodzone przeciwko dyktaturze, ale także te znacznie starsze, sięgające początków Brazylii. Wydaje mi się, że mój film bardzo zyskał na aktualności z chwilą, gdy do władzy doszedł Bolsonaro. Musimy pamiętać, że produkcja będzie widziana zawsze oczami ludzi, żyjącymi w danym
Wagner Moura w serialu Narcos fot. Netflix
momencie. Gdybym zrobił go w 2013 roku byłby zupełnie inny, podobnie jakby powstał za pięć lat. Kontekst w przypadku dzieła filmowego zawsze ma duże znaczenie. Czy kiedy postanowiłeś, że aktorstwo to za mało i chcesz spróbować sił także za kamerą podpatrywałeś reż yserów, z któr ymi miałeś przyjemność współpracować? - Na pewno wiele z nimi rozmawiałem i prosiłem o rady. Co ciekawe, każdy zwracał uwagę na coś innego, ale w większości KTOZ_Musial_Lounge_210x148.pdf 1 02.03.2020 10:17:46
były to ważne i przydatne rzeczy, które później mogłem wykorzystać podczas pracy. Nie pamiętam już kto powiedział mi takie słowa, że reżyserowanie to ćwiczenie z frustracji i żebym był na to przygotowany. To rzeczywiście była cenna rada, bo nie zawsze przecież dostajesz to, co chcesz i trzeba radzić sobie z tym, co przynosi ci los. Wyreżyserowanie filmu było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Czułem szczęście i ekscytację, choć wcale nie było łatwo. Kiedy czegoś nie wiedziałem, po prostu pytałem. Byłem otoczony przez ludzi, z którymi wcześniej pracowałem już wielokrotnie jako aktor, co znacznie wszystko ułatwiało. Czułem, że wszyscy gramy do
Twój reż ysersk i debiut miał premierę podczas ubiegłorocznego festiwalu w Berlinie, gdzie okazał się jednym z większych wydarzeń. Miał potem trafić do brazylijskich kin, ale tak się nie stało, ponoć z uwagi na polityczne naciski. Jak się z tym czułeś? - A propos tego co wcześniej powiedziałem - bardzo sfrustrowany. Mógłbym powiedzieć, że obecny brazylijski rząd jest przeciwko kulturze, ale w zasadzie oni są przeciwko wszystkiemu. Środowisku, ubezpieczeniom społecznym i tak mógłbym długo wymieniać. Premiera przesunięta jest na późniejszy czas, ale gdybyś mnie zapytał, czy jestem pewien, że się w ogóle odbędzie, to powiedziałbym, że mam poważne wątpliwości.
Rozmawiał Kuba Armata
rozmowa
jednej bramki i chcemy opowiedzieć tę samą historię.
film
FILMOWE STRZAŁY KUBY ARMATY ZDRAJCA reż. Marco Bellocchio Braz ylia/Francja/Niemcy/Włochy 2 0 1 9 1 5 2 ’’
PRAWDA
zdj. mat. prasowe
reż. Hirokazu Koreeda Francja/Japonia 2019 106’
22
Nie będę ukrywał, że Japończyk Hirokazu Koreeda to jeden z moich ulubionych współczesnych reżyserów. Realizowane przez niego w ojczyźnie filmy, które zazwyczaj obracały się wokół tematu rodziny, łączyły w sobie subtelność z ogromnym wdziękiem. W Naszej młodszej siostrze czy nagrodzonych Złotą Palmą w Cannes Złodziejaszkach była też trudna do opisania unikalność, tak bardzo wyróżniająca Koreedę z „tłumu”. Towarzyszyły mi zatem spore wątpliwości, kiedy okazało się, że pochodzący z Tokio reżyser chce spróbować swoich sił w Europie, robiąc w dodatku film w języku innym niż ojczysty. Nawet gdy się okazało, że zebrał bardzo ciekawą obsadę, z Catherine Deneuve, Juliette Binoche oraz Ethanem Hawkiem na czele. Choć zmieniają się dekoracje, Prawda to wciąż film podpisany przez Koreedę. Eksplorujący skomplikowane rodzinne relacje, zbudowany na niedopowiedzeniach, raczej cichy niż przesadnie krzyczący. Z pozoru wszystko jest na swoim miejscu, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to już nie to samo. Rozbrajająco szczere emocje bijące z japońskich filmów reżysera tutaj ocierają się o sztuczność. Prawda, która wciąż jest niezłą produkcją, pokazuje, jak ważny w kinie bywa kontekst. Coś, co sprawdza się w określonej konfiguracji, nie zawsze sprawdzi się w innej. Premiera: 6 marca Ocena: �����
Jeden z mistrzów włoskiego kina Marco Bellocchio powraca z nowym filmem. Skrojona według sprawdzonych wzorców mafijna opowieść przywołuje historię Tommaso Buscetty. Człowieka, który złamał zmowę milczenia i swoimi zeznaniami pogrążył całą wierchuszkę sycylijskiej Cosa Nostry. W wyniku trwającego sześć lat największego w dziejach włoskiego wymiaru sprawiedliwości procesu wymierzonego w mafię do więzień trafiło grubo ponad trzystu przestępców. Co ciekawe, mimo to dla reżysera wcale nie Buscetta jest tytułowym zdrajcą. Co zresztą nadaje ton i określoną wymowę całemu filmowi. Świetnie zdokumentowanemu (scenariusz oparty został na ponad pięciuset stronach zeznań), bardzo sprawnie rozpisanemu, a nade wszystko dobrze zagranemu. Było to o tyle istotne, że Zdrajca jest jedną z tych produkcji, gdzie ogromna odpowiedzialność spoczywa na aktorze wcielającym się w główną rolę. Bellocchio i tym razem intuicja nie zawiodła, bo kreujący Buscettę Pierfrancesco Favino spisał się pierwszorzędnie. Drugiego Ojca chrzestnego co prawda z tego nie będzie, ale dostajemy film, który zdecydowanie warto zobaczyć. Premiera: 13 marca Ocena: �����
SKŁODOWSKA reż. Marjane Satrapi Francja 2019 103’
Maria Skłodowska-Curie najwyraźniej nie ma szczęścia do filmowych biografii. Cztery lata temu opowiedzieć o niej postanowiła Maria Noelle, a w rolę wybitnej Polki wcieliła się Karolina Gruszka. Kolejna produkcja, przynajmniej z boku, wyglądała na jeszcze poważniejszą. Za kamerą stanęła bowiem reżyserka wybitnego Persepolis, nominowana do Oscara Marjane Satrapi, a przed nią prawdziwa gwiazda, Brytyjka Rosamund Pike. W obu przypadkach efekt był co najwyżej mocno przeciętny, by nie powiedzieć słaby. A szkoda, bo przecież filmowy potencjał kryjący się w biografii dwukrotnej laureatki Nagrody Nobla, na bardzo różnych płaszczyznach, jest wręcz niesamowity. Mam jednak wrażenie, że podobnie jak wcześniej Noelle, tak teraz Satrapi prześlizguje się jedynie po powierzchni, tworząc z tej fascynującej historii nieznośną, do bólu poprawną szkolną czytankę. W mało interesujący sposób przedstawiona jest tu droga do wybitnych naukowych osiągnięć Polki, w jeszcze bardziej nużący – związek z Piotrem Curie (chyba najbardziej bezbarwna rola w karierze Sama Rileya). Można się jedynie zżymać, bo materiał na dobry film został tu koncertowo zmarnowany.
Premiera: 20 marca Ocena: �����
23
film
Kadr z filmu There Is No Evil (2020), reż. Mohammad Rasoulof
ZMIANY / BEZ ZMIAN Relacja z 70. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie Berliński festiwal filmowy znany jest z politycznego i społecznego zaangażowania. To miejsce, gdzie od lat ze szczególną atencją kieruje się uwagę w stronę wykluczonych, a głos daje tym, których inni próbują uciszyć. Wie coś o tym laureat tegorocznego Złotego Niedźwiedzia Mohammad Rasoulof. Nie mógł on osobiście zaprezentować swojego filmu There Is No Evil festiwalowej publiczności, a następnie odebrać prestiżowej nagrody, gdyż irańskie władze nałożyły na niego zakaz wyjazdu z kraju.
Konferencja prasowa po pokazie filmu Rasoulofa była zresztą jednym z najmocniejszych obrazów jubileuszowej, 70. edycji Berlinale. Świat obiegło zdjęcie pustego krzesła przy konferencyjnym stole, które przeznaczone było dla irańskiego reżysera. Wyróżnienie głównym laurem There Is No Evil było dobrym wyborem jury, pod przewodnictwem znakomitego brytyjskiego aktora Jeremy’ego Ironsa. Nie tylko w wymiarze ludzkim, ale też artystycznym, gdyż pokazywany ostatniego dnia nowelowy film Rasoulofa okazał się jedną z perełek dość przeciętnego w tym roku konkursu. A miał to być, także w tym wymiarze, rok zmian. W dużej mierze za sprawą powołania nowego dyrektora festiwalu. Krytykowanego coraz mocniej w ostatnim czasie za nie najlepsze filmowe wybory Dietera Kosslicka zastąpił związany wcześniej z imprezą w szwajcarskim Locarno, Carlo Chatrian.
24
Rewolucji nie było. Przynajmniej w tej najważniejszej z berlińskich sekcji. Ciekawym pomysłem nowej festiwalowej ekipy było za to powołanie dodatkowej konkursowej odsłony pod nazwą „Encounters”. To właśnie tam pokazana została niezwykle interesująca pełnometrażowa animacja Mariusza Wilczyńskiego, Zabij to i wyjedź z tego miasta. Bardzo osobista, autobiograficzna opowieść, którą polski reżyser realizował przez czternaście lat, a głosy podkładają w niej m.in. Andrzej Wajda, Gustaw Holoubek, Małgorzata Kożuchowska czy Anja Rubik. Duży entuzjazm berlińskiej publiczności względem animacji Wilczyńskiego przeszedł także na nowy film Agnieszki Holland, prezentowany w sekcji Berlinale Specials. Szarlatan, to nieoczywista opowieść o Janie Mikolásku (w tej roli Ivan Trojan), zapomnianym dzisiaj czeskim uzdrowicielu, i kolejny dowód na to, że polska reżyserka
ma niezwykłą łatwość w wyszukiwaniu interesujących tematów. A skoro o tym, to nie sposób nie wspomnieć o pokazywanym w Berlinie premierowo serialu The Eddy. O produkcji Netfliksa głośno jest od pewnego czasu co najmniej z dwóch powodów. Pierwszym jest zaangażowanie samego Damiena Chazelle’a, reżysera znakomitych Whiplash i La La Land. Drugim - fakt, że jedna z głównych ról przypadła Joannie Kulig, dla której produkcja skupiona wokół paryskiego klubu jazzowego wydaje się wręcz stworzona. Premiera serialu już 8 maja. Dobrą wiadomością jest też to, że najważniejsze festiwalowe filmy, w tym laureat Złotego Niedźwiedzia, trafią do polskiej dystrybucji.
K U B A A R M ATA
Medicine to przestrzeń przyjazna artystom i wierna ich odbiorcom. Celebruj sztukę artystycznego tatuażu dzięki wyjątkowej kolekcji limitowanej Tattoo Konwent. wearmedicine.com
teatr z d j . B a r t e k B a r c z y k | Te a t r w K r a k o w i e 26
Juliusz Słowacki „Balladyna” reż. Paweł Świątek Świat, w którym na wszystko jest już za późno. Na Scenie MOS krakowskiego Teatru im. J. Słowackiego miała miejsce premiera Balladyny Juliusza Słowackiego w reżyserii Pawła Świątka. To nowoczesna, atrakcyjna wizualnie i pięknie zagrana przez aktorów opowieść o przejęciu władzy w obliczu końca świata. Świata, w którym jest zbyt późno na zaprowadzenie nowego porząd-
ku. To także opowieść o bliskości świata natury, który współcześnie upomina się o swoje pierwotne prawa mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. To wreszcie opowieść o świecie kobiet, które doszły do głosu w epoce, w której na wszystko jest już zbyt późno. Spektakl jest dynamiczny, aktorzy umiejętnie balansują pomiędzy humorem, a mocno dotykającymi sytuacjami dramatycznymi. Prowadzi ich tekst
Słowackiego , a towarzyszy muzyka, której dźwięki głęboko zapadają w pamięć. Na scenie oglądamy Katarzynę Zawiślak– Dolny jako tytułową Balladynę, oraz m.in.: Alinę Szczegielniak , Karolinę Kazoń, Dominikę Bednarczyk, Martę Walderę, Rafała Szumerę, Marcina Sianko, Rafała Dziwisza. Spektakl można zobaczyć od 17 do 19 marca. www.teatrwkrakowie.pl
Restauracja Magnifica uciec na chwilę z miasta w objęcia natury – któż z nas o tym nie marzy ? zapraszamy do wybrania się w smakowitą, a zarazem odprężającą podróż do naszej restauracji Magnifica, gdzie w zaciszu ogrodu z piękną roślinnością oraz stuletnimi dębami każdy odnajdzie harmonie. Wnętrze restauracji Sprzyja spokojnym rozmowom i spotkaniom biznesowym, organizujemy również różnego rodzaju przyjęcia okolicznościowe (wesela, chrzciny, komunie).
nasze atuty to: pasja która zawarta jest w daniach z sezonowych i lokalnych produktów przygotowanych przez naszego szefa kuchni Tomasza Trafiała profesjonalizm który każdy klient odczuje od naszej zawsze pomocnej i uśmiechniętej obsługi harmonia którą osiągniesz wygrzewając się przy kominku i podziwiając ogród z przepiękną roślinnością ul.Jugowicka 10c, restauracja@magnifica.pl, www.magnifica.pl
podróże The Walled Off Hotel w Betlejem
Hotel z najgorszym widokiem na świecie Z wizytą u Banksy’ego w słynnym Walled Off w Betlejem W wydanej w 2006 r. książce pt. Wall and Piece, artysta uliczny ukrywający się pod pseudonimem Banksy przyznaje, że nie wszystkim podoba się jego sztuka. Twoje graffiti jest bez wątpienia jednym z powodów, dla których ci palanci uważają, że nasza okolica jest fajna. Najwyraźniej nie jesteś stąd i po tym jak wywindowałeś czynsze w okolicy, zapewne pojedziesz sobie dalej. Więc może zrób nam wszystkim przysługę i od razu idź robić te swoje rzeczy gdzieś indziej, np. w Brixton” – tak rzekomo brzmiał e-mail, który Banksy miał otrzymać od rozgoryczonych mieszkańców jednej z modnych dzielnic Londynu. Z Banksym nigdy nic nie jest pewne, ale jeśli faktycznie ktoś przysłał mu takiego maila, to artysta najwyraźniej wziął to sobie do serca.
N
ieco wcześniej, w 2005 r. Banksy wykonał serię dziewięciu malowideł na murze oddzielającym Palestynę od Izraela. Informacja o tym wydarzeniu obiegła światowe media, wraz z wypowiedzią rzeczniczki prasowej Banksy’ego: Izraelscy żołnierze oddali ostrzegawcze strzały w powietrze, ale całkiem sporo luf było skierowanych na niego. Sam Banksy nazwał wtedy
28
mur „doskonałym miejscem na wczasy dla artysty graffiti”. W 2007 r. wrócił do Palestyny, aby namalować kilka kolejnych murali w rejonie Betlejem. W 2015 r. Banksy zaatakował mur ponownie, tym razem od strony Strefy Gazy. Dwuminutowy klip dokumentujący malowanie trzech murali i życie codzienne mieszkańców Gazy obejrzało prawie dwa miliony osób. Jednak
świat arabski odnotował obecność artysty w Palestynie z mieszanymi uczuciami. Pojawiły się pytania o motywację Banksy’ego oraz o korzyści dla sprawy palestyńskiej. To zapewne pod presją tych pytań, Banksy zdecydował się na kolejną, tym razem znacznie bardziej wielowątkową interwencję w regionie. Wybór padł ponownie
Kamery przemysłowe jako myśliwskie trofea
na Betlejem – wówczas drugi, po Jerozolimie, najgorętszy punkt na Zachodnim Brzegu. W 2017 r. Banksy wybrał sąsiadujący bezpośrednio z murem budynek, w którym od dawna nikt nie chciał już mieszkać i przekształcił go w najprawdziwszy luksusowy hotel. Hotel z najgorszym widokiem na świecie. Przedsięwzięcie angażujące lokalną społeczność zostało uznane za najbardziej bezkompromisowe i być może najważniejsze w dotychczasowej karierze artysty. Manifest polityczny ubrany w formę multimedialnej instalacji zaskoczył w równym stopniu wszystkich: krytyków, władze izraelskie, palestyńskie i samych Palestyńczyków.
brazu Bliskiego Wschodu. Jednak w przeciwieństwie do małpy, boy rusza się i mówi; zapraszającym gestem otwiera mi drzwi do hotelu i wita mnie zgrabną angielszczyzną. Wkraczam niepewnie do hotelowego lobby, w którym każda ściana jest galerią sztuki. Choć na kontuarze wypisano przewrotnie rejections, to recepcja jest dostępna dla wszystkich – także dla wchodzących z ulicy turystów, którzy nie mają wykupionych w hotelu noclegów. Znaczną część parteru zajmuje hotelowa kawiarnia, w której wieczorami odbywają się koncerty na żywo. Występują tu i pracują wyłącznie Palestyńczycy.
podróże
Wszystkie prace w lobby są autorstwa Banksy’ego i dotyczą konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jedną ze ścian w całości zajmują kamery przemysłowe, powieszone jak myśliwskie trofea. Niektóre mają rozbite lub zamalowane sprayem soczewki. W rogu pomieszczenia stoi replika rzymskiego posągu z bandaną na twarzy, spowita gazem z izraelskiego granatu dymnego. Po drugiej stronie klatka z gołąbkiem pokoju, do którego właśnie dobiera się biały, puchaty kot. Część prac zderza ze sobą wątki biblijne i współczesne motywy militarne. Kilka obrazów, utrzymanych w konwencji marynistycznej, poświęcono uchodźcom przeprawiającym się przez Morze Śródziemne. Sporo jest też nawiązań do pozostałej twórczości Banksy’ego i ogólnie do estetyki graffiti. Obok kawiarni znajduje się niewielki sklepik z pamiątkami, w którym można kupić m.in. plakaty, pocztówki i dioramy przedstawiające odcinki muru separacyjnego, pokrytego miniaturowymi muralami Banksy’ego. Obiekty są wyprodukowane w limitowanej edycji, więc obowiązują ograniczenia zakupów (jedna osoba może kupić tylko jeden zestaw). W ofercie jest kilka rozmiarów dioram, z których najmniejsza kosztuje około 500 złotych. Oszczędnym pozostają ołówki i długopisy z logo hotelu. Po wyjściu przez sklep z pamiątkami (sic!) trafiam do muzeum poświęconego konfliktowi izrael-
W styczniu postanowiłem sprawdzić, jak ma się projekt Banksy’ego, po niemal trzech latach od jego uruchomienia. Aby dojechać do hotelu Walled Off z Jerozolimy, można wsiąść w arabski autobus nr 234, który ma tę zaletę, że jeździ także w szabat. Końcowy odcinek, pomiędzy hotelem a słynnym checkpoint 300 – uważanym do niedawna za najbardziej niebezpieczny posterunek na całej ścianie – trzeba już pokonać pieszo. Przecięta murem ulica Hebrońska jest gęsto obstawiona izraelskimi żołnierzami, ale nikomu nie chce się nawet rzucić okiem na mój paszport. Idąc wzdłuż betonowej ściany, otaczającej grób Racheli, do którego co kilka minut podjeżdżają kuloodporne autokary z turystami, nie da się przegapić budynku z neonem kojarzącym się z Million Dollar Hotel nad drzwiami. Już na ulicy wita mnie boy hotelowy w surducie i naturalnej wielkości figura szympansa. Oboje są kreacją Banksy’ego, surrealistycznie odcinającą się na tle krajo-
Nielicencjonowany Banksy Shop
29
podróże Replika rzymskiego posągu z bandaną na twarz y, spowita gazem z izraelskiego granatu dymnego
sko-palestyńskiemu oraz ścianie oddzielającej autonomię od Izraela. Zaaranżowano je na niewielkiej przestrzeni, ale z właściwą Banksy’emu pomysłowością. Wykorzystano nowoczesne rozwiązania kuratorskie: nagrania dźwiękowe i wideo, a także mapping. Ekspozycja pokazuje przedmioty związane z izraelskim przemysłem zbrojeniowym, zestawione z przedmiotami codziennego użytku, zebranymi w Gazie i na Zachodnim Brzegu.
Frangment wystawy
30
Piętro wyżej mieści się galeria z oryginalnymi pracami palestyńskich artystów. Ceny: od 500 do 40 000 złotych. Tutaj ruch jest zdecydowanie mniejszy, ale podobno od czasu do czasu trafiają się klienci. Ekspedientka mówi mi, że w Betlejem niewiele się dzieje, a hotel nakręca koniunkturę. Rzeczywiście, wydaje się, że wszystko co się dzieje w Walled Off ma na celu materialne wsparcie lokalnej społeczności. W hotelu pracuje kilkadziesiąt osób: recepcjonistki, boye hotelowi, barmani i barmanki, osoby
sprzątające itd. W sezonie trzeba rezerwować pokoje z dużym wyprzedzeniem. Zimą koszt noclegu w pokoju wieloosobowym, nazywanym pieszczotliwie „koszarami” (co znajduje odbicie w wystroju) wynosi około 250 złotych od osoby. W dwu lub trzyosobowym pokoju, ozdobionym oryginalnymi pracami Samiego Musy, Dominique Patrin lub samego Banksy’ego – około 500 złotych od osoby. Natomiast za apartament prezydencki zapłacicie niecałe 2000 złotych za dobę. Ciekaw jestem, jak często jest wynajmowany. W hotelu wszystko chodzi jak w zegarku - przyjmowanie gości, przenoszenie bagażu, oprowadzanie po muzeum. Tylko światła gasną od czasu do czasu na kilka sekund. - Przerwy w dostawach prądu. Nigdy nie wiadomo kiedy – uśmiecha się przepraszająco recepcjonistka. W aurze brytyjskiego splendoru łatwo zapomnieć, że nadal jesteśmy na Zachodnim Brzegu, gdzie wiele osób wciąż nie ma dostępu do bieżącej wody. Za to w okolicy każdy ma swojego Banksy’ego. W budynku obok hotelu mieści się Wall Mart – sklep z farbami w sprayu, którego obsługa zachęca do wykonywania samodzielnie szablonów i odbijania ich na pobliskiej ścianie. Widać, że turyści chętnie dają się namówić. Paweł z Sanoka podpisał się pięcioma różnymi
31
podróże
podróże
Gołąbek pokoju
kolorami. Na tym jednak nie koniec – w pobliżu hotelu jest przynajmniej kilka niekoncesjonowanych sklepików z podrabianymi suwenirami i kilkanaście nieudolnych kopii malowideł Banksy’ego, które wyszły spod ręki lokalnych przedsiębiorców. Banksy Shop to najpopularniejszy biznes przy ścianie. Zimą 2012 r. świat obiegła informacja o zniknięciu części murali wykonanych przez Banksy’ego pięć lat wcześniej w Betlejem. W grudniu odnalazły się one na targach sztuki współczesnej w Miami, dokąd przywiózł je kolekcjoner i handlarz dzieł sztuki, Stephan Keszler. Ważące po kilkaset kilogramów betonowe bloki sprzedano po kilkaset tysięcy dolarów za sztukę. W mediach rozgorzała dyskusja na temat własności dzieł street artowych. Tymczasem w Palestynie podniosły się głosy, że mur jest redukowany do atrakcyjnego miejsca dla artystów, podczas gdy realny problem leży gdzieś indziej. Przez moment nie brakowało chętnych do zamalowania pozostałych na Zachodnim Brzegu murali. Do dziś na murze w Betlejem można zobaczyć napis po arabsku: Palestyna to nie tablica do rysowania. Po serii kradzieży, w Betlejem zachowały się trzy oryginalne malowidła Banksy’ego: cherubinki forsujące mur, gołąbek pokoju w kamizelce kuloodpornej i dziewczynka przeszukująca żołnierza. Obsługa hotelu chętnie wskazuje wszystkim zainteresowanym drogę. Cherubinki znajdują się tuż obok hotelu – łatwo je odszukać, ponieważ dyżuruje przed nimi Palestyńczyk, który za drobną opłatą (wedle uznania) leje z termosów do plastikowych kubków herbatę lub kawę. Aby dojść do gołąbka, wystarczy nadal trzymać się muru i kierować w stronę centrum miasta. Znalezienie dziewczynki
32
wymaga nieco więcej wysiłku. Przez dobrych kilka minut kręciłem się po okolicy, zanim zorientowałem się, że właściciel budynku, na którym znajduje się ten mural, zbudował wokół niego sklepik z pamiątkami. Malowidło jest przykryte pleksiglasem i dosłownie wbudowane w niewielki kram z suwenirami. Dostęp do ściany jest nieodpłatny, ale trzeba najpierw ją znaleźć. Zadowolony ze zwieńczonych sukcesem poszukiwań, wracam do hotelu. Obsługa jest trochę spięta, ponieważ przed momentem z wizytą zapowiedział się prezydent Palestyny, Mahmud Abbas. Sytuacja jest lekko surrealistyczna: obsługa podaje mi herbatę, z głośników leci spokojna muzyka fortepianowa, a równocześnie trwa przeszukiwanie obiektu pod kątem materiałów pirotechnicznych. Palestyńscy tajniacy wybebeszają fotele, rozgarniają liście w doniczkach, starając się przy tym nie uszkodzić cennej scenografii, stanowiącej o popularności miejsca. Z minuty na minutę w hotelowej restauracji zbiera się coraz więcej oficjalnych gości. Policja i wojsko ustawia blokadę przy wjeździe
na ulicę. O dziwo, nikt nie zwraca na mnie przesadnie dużej uwagi. Do ostatniej chwili jestem chyba jedynym Europejczykiem w pomieszczeniu. Tuż przed przyjazdem premiera, z pokoi na górze schodzi para brytyjskich turystów. Premier wita się z nami po kolei, pyta o wrażenia z Betlejem, sypie żartami, a wszystko to nienaganną angielszczyzną. Umiejętność z czasów studiów w Brighton. Ze wszystkich schodzi na moment trochę ciśnienia. Może poza snajperami na dachu. Kwadrans później wkracza prezydent. Wizyta jest niezapowiedziana, ale menadżer hotelu, Wisam T. Salsaa, mówi mi, że było to tylko kwestią czasu. - To dla nas bardzo ważny moment. Nasza narracja o Palestynie pokrywa się z wizją prezydenta – tłumaczy Salsaa. – Wcześniej odwiedzał nas premier i gubernator, ale prezydent jest naszym gościem po raz pierwszy. Prezydent zwiedza muzeum, otrzymuje pamiątkę ze sklepiku Banksy’ego, pozuje do zdjęć z obsługą hotelu i dosyć szybko znika. Ta kurtuazyjna wizyta, wciśnięta pomiędzy spotkania z najważniejszym i światowymi przywódcami, utwierdza mnie w przekonaniu, że hotel Walled Off rzeczywiście realizuje deklarowane przez Banksy’ego cele: wspiera lokalną ekonomię i zwraca uwagę opinii publicznej. Powinien także zachęcać do dialogu, ale szczerze mówiąc powątpiewam, czy kiedykolwiek odwiedzają go jacyś Żydzi. Banksy zastrzega, że żadne z jego działań nie ma charakteru antysemickiego. Niemniej jednak na Zachodnim Brzegu bardzo trudno o neutralne gesty. Pomimo znacznej deeskalacji, trwa tam nadal uśpiony konflikt, który w każdej chwili może rozgorzeć na nowo.
Te k s t i z d j ę c i a : Ar tur Wabik
S p r z e d a w c a z o r y g i n a l n ą r z e ź b ą B a n k s y ’e g o
JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA TO JEDEN Z NAJPIĘKNIEJSZYCH REGIONÓW POLSKI. W SAMYM JEJ SERCU, POŚRÓD NIEPOWTARZALNYCH OSTAŃCÓW SKALNEGO MIASTA, ZNAJDZIECIE CZTEROGWIAZDKOWY POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA, A W NIM PRZYTULNE, NOWOCZESNE POKOJE, WYJĄTKOWO SMACZNE POTRAWY SEZONOWE I REGIONALNE, SPA Z BOGATĄ OFERTĄ ZABIEGÓW ORAZ STREFĄ WELLNESS – Z BASENEM WYPEŁNIONYM ŹRÓDLANĄ WODĄ, SAUNĄ FIŃSKĄ, ŁAŹNIĄ PAROWĄ I JACUZZI Z HYDROMASAŻEM. To idealne miejsce na spędzenie Świąt Wielkanocnych, zwłaszcza że hotel oferuje specjalny pakiet pobytowy z atrakcjami zarówno dla najmłodszych jak i tych nieco starszych. Kino juniora, zajęcia plastyczne, Śmigus Dyngus w hotelowym basenie
czy wieczór z muzyką na żywo to tylko kilka z planowanych atrakcji.
oraz możliwość zorganizowania gier terenowych czy offroadu.
Dodatkowo dla chcących aktywnie spędzić czas hotel przygotował wypożyczalnię rowerów, kijków do nordic walking
Wszelkich informacji dotyczących oferty chętnie udzielą pracownicy recepcji głównej.
Poziom 511 Design Hotel&SPA, Bonerów 33, 42-440 Podzamcze k. Ogrodzieńca +48 32 746 28 10 | recepcja@poziom511.com | w w w . p o z i o m 5 1 1 . p l
wydarzenia
WZORY NA WIOSNĘ Na kilka chwil przed wybuchem wiosny, zanim jeszcze zdążymy wymienić budzik na ptasie trele i oczy zmrużyć do słońca przy popołudniowej kawie - Targi Designu Wzory w Warszawie otworzą przed wielbicielami dobrego wzornictwa 3 piętra wypełnione kolorami. Będzie stylowo jak zawsze oraz zielono i ekologicznie jak jeszcze nigdy dotąd.
Za styl odpowiadać będą profesjonaliści najwyższej klasy, rzemieślnicy, którzy z miłości do piękna malują żywicą, rzeźbią w kompozycie akrylowym, tworzą dekoracje ze starych i nowych zabawek i komponują perfumy – brzmi intrygująco? A to dopiero początek, bo organizatorzy zaprosili ich naprawdę wielu. Co oprócz stylu? Zieleń – za nią odpowiadać będą miłośnicy roślin, od których odwiedzający będą mogli kupić prawdziwe cuda natury, które zmieszczą się na parapecie, balkonie i w mini ogródku. Oprócz tradycyjnych roślin będą też doniczki, systemy i lasy w szkle. Dodatkowo, 15 marca na stoisku Schroniska Dla Roślin odbędzie
34
się wiosenna wymiana zieleni. Zbyt duże do kawalerki? Za małe do przestronnej kuchni? Tam będzie można wymienić własne rośliny na te dopasowane do swoich potrzeb. Jak na Wzory przystało, nie zabraknie też warsztatów, w ramach których razem z fachowcami zagłębimy się w świat ekologii i recyklingu, wykorzystując rzeczy, które już nie są nam potrzebne. W planach m.in. przygotowanie makramy, siatki ze starych koszul, recyklingowej biżuterii i naturalnych środków czystości. Szczegóły ujęte zostały w programie załączonym poniżej. I tyle? Ależ skąd! Ta edycja będzie naprawdę wyjątkowa - wszystko za sprawą planowa-
nej premiery książki LESS WASTE Polska i towarzyszącemu jej panelowi dyskusyjnemu Design, a less waste – na którym wraz z wystawcami WZORÓW oraz autorką książki Less Waste Polska, Agnieszką Bukowską – porozmawiamy o preferencjach konsumenckich, nowych odkryciach w dziedzinie less waste oraz tkaninach i materiałach recyklingowanych.
14-15 marca D o m To w a r o w y B r a c i a Jabłkowscy ul. Brack a 25, Warszawa godziny: 11-19 wstęp wolny
marketing
Kobe Bryant vs Gary Neal fot. Keith Allison | Wikimedia Commons
KOBE BRYANT
Gigant sportowy i reklamowy Wśród kibiców Kobe Bryant budził skrajne uczucia. Reklamodawcy cenili go za wyrazistość i rodzinny wizerunek. Potrafił wychodzić z wizerunkowych zakrętów i podejmować odważne decyzje, takie jak ta o zamianie Adidasa na Nike. Można powiedzieć, że do 26 stycznia 2020 roku wszystko mu się udawało… Kobe Bryant zginął w wypadku helikoptera, razem z 13-letnią córką oraz znajomymi. Wszyscy lecieli na szkolny trening koszykówki. Przerażającej zwyczajności nadaje katastrofie fakt, że jej uczestnicy robili niemal dokładnie to, co robią wszyscy rodzice, którzy codziennie odwożą swoje dzieci na zajęcia sportowe. Przez poprzednie czterdzieści lat Kobe tak zwyczajny nie był, również jeśli chodzi o współpracę z markami. Był przede wszystkim jednym z najlepszych koszykarzy w historii tej dyscypliny. W Polsce nie był może tak znany jak Michael Jordan czy Dennis Rodman, na których karierach wychowało się pokolenie lat 90., dekady szczególnej popularności NBA w Polsce. Na świecie jednak stał się wręcz ikoną popkultury, tak samo jak Cristiano Ronaldo czy Tiger Woods.
36
O tym, jaką gwiazdą był Kobe Bryant, świadczy choćby zachowanie koncernu Nike. Kilkanaście godzin po wypadku wycofał on ze sklepów buty sygnowane nazwiskiem koszykarza. Nie chciał, by popularny model był wykupywany z myślą od odsprzedaży na aukcjach internetowych po zawyżonej cenie – te wzrosły nawet o 200–300%. To nie koniec. Na terenie głównej siedziby Nike w Beaverton w stanie Oregon, na placu nad brzegiem jeziora Lake Nike, kilka tysięcy pracowników zebrało się wokół ogromnego plakatu koszykarza i złożyło kwiaty. W komunikacie firmy Bryant został opisany jako ktoś więcej niż tylko sportowiec promujący jej produkty. Odkąd dołączył do Nike w 2003 roku, był prawdziwym partnerem pracującym wspólnie z zarządem, designerami, programistami i szeregowymi pracownikami w szerokiej korporacyjnej strukturze.
Mało kto dzisiaj pamięta, że w ciągu pierwszych lat od debiutu w NBA w 1996 roku Bryant był twarzą konkurencyjnego Adidasa. To jednak we współpracy z Nike wystąpił w reklamach, które zdobyły największy rozgłos. W 2008 roku Kobe Bryant zdobył tytuł najbardziej wartościowego zawodnika NBA, co znalazło odbicie w wycenach reklamodawców. W 2009 roku miesięcznik „Forbes” w swoim rankingu najcenniejszych gwiazd świata umieścił go na dziesiątej pozycji, przed Willem Smithem (miejsce 11), Michaelem Jordanem (18) czy… Donaldem Trumpem (22). Jeszcze w 2014 roku, nękany kontuzjami i będący coraz bliżej sportowej emerytury, zajął piąte miejsce wśród najbogatszych sportowców świata „Forbesa”. Pierwszy był wtedy bokser Floyd Mayweather, drugi Cristiano Ronaldo, a trzeci LeBron James – inna gwiazda NBA z klubu Los Angeles
Na świecie o pozycji Bryanta, jeszcze lepiej niż udział w kampaniach Nike’a czy Adidasa, świadczyła reklama Turkish Airlines z 2013 roku. Rosnące w siłę tureckie linie chciały nadrobić stratę do gigantów rynku lotniczego i szybko zbudować markę. Wybór Messiego był oczywisty – piłka nożna jest najpopularniejszym sportem w większości krajów. Koszykówka nie, a mimo to wybrano Bryanta i w spocie zestawiono go z Messim na zasadzie przeciwieństw. Obaj za pomocą sztuczek rywalizowali o uwagę małego chłopca. KTOZ_Wasilewski_Lounge_210x148.pdf 1 02.03.2020 10:28:54
Spot w ciągu kilku dni obejrzano 19 milionów razy. Koncepcja kreatywna złośliwej rywalizacji karła z gigantem sprawdziła się na tyle, że była kontynuowana w kolejnych latach. Popularność wśród reklamodawców nie wynikała z prostego uwielbienia kibiców. Kobe był raczej postacią niejednoznaczną, polaryzującą. Przez jednych wielbioną, przez wielu nielubianą. Uważano go za zimnego profesjonalistę, ale i aroganta, przeciwieństwo wesołego i rubasznego olbrzyma Shaquille’a O’Neala – drugiej gwiazdy z mistrzowskiego zespołu Los Angeles Lakers. Także jego historia nie jest typowa dla przeciętnego amerykańskiego koszykarza. Wychował się we Włoszech i po powrocie do USA był właściwie trochę Europejczykiem. Polscy dziennikarze wspominają, że w czasie wywiadów chętniej rozmawiał o piłce nożnej i AC Milan, któremu kibicował.
Nie zawsze miał też dobrą prasę. W 2003 roku pracownica hotelu oskarżyła go o gwałt. Później wycofała oskarżenie, a sprawa cywilna zakończyła się ugodą. Bryant utrzymywał, że do kontaktu doszło za obopólną zgodą, mimo to przeprosił. Stracił wizerunkowo i finansowo. Ze współpracy z nim zrezygnowały marki mocno zabiegające o dzieci i ich rodziców, jak McDonald’s i Nutella. Najważniejsze, że utrzymał świeżo podpisany kontrakt z Nike. I to właśnie dla marki Nike w 2016 roku powstała reklama, która była pożegnaniem Bryanta z zawodową koszykówką i podsumowała jego słodko-gorzką relację z fanami. Marka pożegnała go również w mediach społecznościowych. Podobnie zrobił zresztą Adidas. Jakub Müller *** Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Marketing przy Kawie www.marketingprz yk awie.pl
marketing
Lakers. Kolejne trzy miejsca przedstawiały się następująco: 4. Lionel Messi – zarobki: 64,7 mln dolarów Wynagrodzenie: 41,7 mln Kontrakty reklamowe: 23 mln 5. Kobe Bryant – zarobki: 61,5 mln dolarów Wynagrodzenie: 30,5 mln Kontrakty reklamowe: 31,5 mln 6. Tiger Woods – zarobki: 61,2 mln dolarów Wynagrodzenie: 6 mln Kontrakty reklamowe: 55 mln
moto lounge
FORD RANGER RAPTOR Import aut z USA w ostatnich latach zdecydowanie się zwiększył, a Polacy pokochali amerykańskie samochody. Na szczęście na polskim rynku istnieje Ford, który w swoich nowych autach przemyca trochę tamtejszego ducha do Europy. Takim na pewno jest Ford Ranger Raptor – spory pickup w agresywnej odmianie. Gdyby Amerykanie przeczytali, że Rangera uważam za ogromne auto pewnie wybuchliby śmiechem, bo do F150 lub konkurencyjnych wołów roboczych naprawdę mu daleko. Mimo to, w cieniu crossoverów, suvów i innych miejskich wozidełek Ford Ranger Raptor się wyróżnia. W dużym mieście jak Kraków - nawet bardzo! NIEBEZPIECZNY DINOZAUR? Wczytując się w historię welociraptora, jest to mały i szybki dinozaur. Patrząc na 5,3-metrowe nadwozie Forda Rangera Raptora postawione na 17-calowych felgach z terenowymi oponami BF (33 cale) trudno nazwać to auto zwinnym. Na pewno jednak w specjalnym niebieskim lakierze i ze sporym prześwitem wygląda bardzo bojowo. Dlaczego? Nie trzeba nawet zbytnio się schylać, by zobaczyć solidną konstrukcję
38
moto lounge stawiając cenę auta – od około 200 tysięcy bez VAT-u. Wracając jednak do samej sylwetki auta, widząc je we wstecznym lusterku naprawdę można się przestraszyć. Spory grill z wielkim napisem nazwy amerykańskiej marki i światła na wysokości dachu zwykłych osobówek zwracają na siebie uwagę, a poszerzone plastikowe nadkola lub zmodyfikowane względem podstawowej odmiany Rangera, zderzaki robią wrażenie. Ja powiem tylko jedno – me gusta. RANGER RAPTOR ATAKUJE MIASTO Nie trzeba odkryć Ameryki, by stwierdzić, że pickup Forda w mieście się nie sprawdzi. To prawda, że wymiary samochodu (wysokość na tych oponach to prawie 2 metry, a szerokość z lusterkami i progami to 2,2 metra) utrudniają korzystanie z ciasnych osiedlowych uliczek lub parkingów podziemnych na nowych blokowiskach lub w galeriach handlowych.
podwozia i zawieszenie firmy FOX, które odbiega od tego standardowego przez co znacznie zwiększa możliwości terenowe
tego, co by nie mówić, roboczego samochodu. Sam Ford go tak definiuje przed-
Na szczęście Ford jest dość zwrotny, a czujniki parkowania z kamerą cofania w dość czytelnym systemie multimedialnych SYNC 3 dzielnie wspierają kierowcę. Nie trzeba też zapominać o oponach, które śmiało pokonują krawężniki i inne trudności tworząc nowe, kreatywne miejsca do parkowania. W codziennym użytkowaniu każdego pickupa pojawia się jednak jeszcze jeden problem – bagażnik. Za kufer, tak prawdę mówiąc, służy po prostu tylna kanapa. To dość kontrowersyjne rozwiązanie, zwłasz-
39
moto lounge cza gdy na pokładzie Rangera pojawia się więcej niż 3 osoby. Z drugiej jednak strony, pięcioosobowa kabina zapewnia podróżującym naprawdę sporo miejsca, a skórzane siedzenia są w tym aucie bardzo komfortowe. CZAS DO PRACY Od razu muszę przyznać, że jak na auto robocze Ford Ranger Raptor jest naprawdę luksusowy. Zapewnia on spory komfort kierowcy i jego pasażerom dzięki dwustrefowej automatycznej klimatyzacji, dobremu audio, nawigacją lub podgrzewanymi fotelami z przodu. Myślę, że to właśnie powód, dlaczego tak dobrze jeździło mi się tym autem na co dzień i szybko zapominałem o mankamentach związanych z wielkością samochodu. Z walorów użytkowych wspomnę, że paka naszego egzemplarza zabezpieczona była zamykaną na klucz roletą oraz dodatkowo posiadała uchwyty na rower lub narty. Sama pojemność tej części samochodu to przestrzeń około 1,9x1,5 m, ale niestety duża waga auta (2,5 tony) sprawia, że załadujemy tam zgodnie z przepisami tylko ładunki do 600-700 kilogramów.
40
Ważne jednak, że przewieziemy je w naprawdę trudny teren. Duże koła, gazowe amortyzatory, przeprojektowany tylny zawias względem serii oraz ponad 28-centymetrowy prześwit (5 cm więcej niż standardowy Ranger) pozwalają pokonać niejeden piasek, błoto czy śnieg, a nawet wodę, bo głębokość brodzenia Raptora to 0,8 metra. Specjalnie przygotowany przód Forda pozwala na kąt natarcia równy aż 32,5 stopniom, a nie jest to mało.
To co pojawiło się w Raptorze oprócz bojowego ustosunkowania na zewnątrz, to tryby jazdy, które specjalnie dostosowują auto do terenu, po którym się porusza. Wraz z fizycznym pokrętłem rodzaju napędu (2h, 4h, 4l) pomagają przygotować auto do piasku, śniegu, skał. Pojawił się nawet tryb Baja do szybkiego poruszania się w cięższym terenie. Nie wiem czy akurat system Terrain Management jest konieczny, bo rzadko z niego korzystałem, ale asystent zjazdu czy blokada tylnego mostu jak najbardziej są przydatne. Oczywiście jest również tryb normalny i tryb sportowy do jazd po asfalcie. SKORO JUŻ O JEŹDZIE MOWA Ford Ranger Raptor prowadzi się fenomenalnie. Nie wiem jak oddział Ford Performace to zrobił, ale pickup (nawet pusty) prowadzi się jak osobówka, i to nawet poza miastem lub na autostradzie. Prędkość 140 km/h to dla Rangera nie problem, a auto w ogóle nie myszkuje tyłem. Jedyne co
czuć podczas takiej jazdy to świst oporu powietrza i przyjemny pomruk diesla.
kierownicą pojawiły się nawet łopatki do manualnych przełożeń.
Pod wielką maską auta pojawił się tylko czterocylindrowy silnik z dwoma turbosprężarkami (znów słychać śmiech Mike’a z Texasu za uchem) o mocy 213 KM. Może nie brzmi to na liczby rzucające na kolana, ale uwierzcie, że jest czym przycisnąć. W końcu maksymalny moment obrotowy wynosi aż 500 NM!
FORD RANGER RAPTOR – NIE MA SIĘ CZEGO BAĆ
Owszem auto rozpędza się niczym nastolatek z nadwagą, ale gdy się już obudzi, to jest nieźle i prędkości rzędu 70-120 pojawiają się dość szybko. Z przyzwoitości powiem, że sprint tego auta do setki to 10,5 sekundy więc jak na ten segment – atrakcyjnie. Niestety prędkość maksymalna, to tylko 170 km/h, ale nawet w rajdach Baja rzadko kiedy jeździ się szybciej. Ta pozytywna elastyczność, to zasługa 10-biegowego automatu, który genialnie sprawdza się w tym samochodzie. Nie dość, że zapewnia odpowiednią pracę motoru, to jeszcze dba o spalanie. Co ciekawe, za sporą
moto lounge
TRYBY GRY
Motoryzacyjne mity mówią, że trzeba mieć taki samochód, za którym oglądasz się po wyjściu. Wiem, że Ford Ranger Raptor w żadnym aspekcie nie wygrywa rozsądkiem, ale to właśnie tego typu samochód. Za każdym razem wsiadając po sporym progu, niczym schodku, cieszyłem się jak dziecko. I nawet gdy 68-litrowy bak sygnalizował rezerwę zabawa się nie kończyła, bo średnie spalanie Raptora to 9-13 litrów, więc do przeżycia. A w tym pickupie chce się żyć!
Te k s t i z d j ę c i a : K O N R A D S T O PA motopodprad.pl
41
eco life
ZALETY POSIADANIA ROŚLIN W DOMU Są mieszkania, które przypominają ogród botaniczny, w innych zupełnie nie ma roślin. Nie są na tyle wymagające, żeby całkowicie z nich rezygnować. Warto mieć w domu chociaż jedną roślinę doniczkową, niektóre są bardzo mało wymagające i nawet jeśli czasem zapomnisz je podlać, mogą potem odżyć. Jedną z nich jest między innymi Zamiokulkas. U mnie nawet stojąc przy kaloryferze, wypuścił ostatnio kilka nowych pędów. Dlaczego warto mieć w domu rośliny?
f o t . To m B a l a b a u d | Pe x e l s . c o m
Rośliny poprawiają nastrój
42
Zielony nie tylko uspokaja, ale jak pokazują badania, kiedy rośliny znajdują się w pomieszczeniu, poprawiają nastrój osobom, które w nim przebywają. Osoby biorące udział badaniach oceniały, że czują się bardziej pewne siebie oraz mają dużo energii (w porównaniu z osobami z pomieszczeń bez roślin). To już dobry powód, żeby mieć w domu zielone liście.
Redukują stres Według badań opublikowanych w magazynie Preventive Medicine, umieszczenie kwiatów w sali szpitalnej redukuje stres pacjentów. Taki efekt można też osiągnąć w swoim domu, biorąc pod uwagę że w szpitalu jest znacznie bardziej stre-
sująca atmosfera, w domu odczucia będą jeszcze lepsze.
Otaczanie się roślinami doniczkowymi zwiększa kreatywność Warto ustawiać je w pomieszczeniach, w których pracujesz. W ich obecności łatwiej wyrwać się z rutyny i myśleć bardziej kreatywnie - według badań przeprowadzonych przez badaczy z Uniwersytetu w Exeter kreatywność wzrasta aż o 45%. To bardzo dużo!
Ładne i bardziej komfortowe pomieszczenie Roślinne akcenty są coraz modniejsze, nic dziwnego, sprawiają że pomieszczenie jest
przyjemniejsze i bardziej przytulne. Ponadto rośliny oczyszczają pomieszczenie z zanieczyszczeń i podnoszą jego wilgotność. To bardzo cenne właściwości, które mają wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie.
Zielone liście sprzyjają trenowaniu uważności Pielęgnowanie roślin nie jest czasochłonne, ale wymaga uwagi. Przyglądanie się roślinom i poświęcenie im kilku minut dziennie sprawi, że łatwiej się wyciszysz. Odcinanie suchych liści, zraszanie, podlewanie czy nawet oglądanie roślin sprawi, że zapomnisz na chwilę o telefonie i wszystkich rzeczach, które musisz zaraz zrobić. Roślina to żywa istota, która ma swoje potrzeby i z czasem nauczysz się je odczytywać.
rys. Sylwia Dębicka
moda
felieton
D ZI E CKO K W I A TÓW
MALWA WAWRZYNEK
Kwiaty od zawsze mnie prześladują. Bardzo możliwe, że to kwestia mojego imienia, a może tego, że moja mama jest z wykształcenia ogrodnikiem. W rodzinnym domu zawsze było ich pełno. Więcej tych doniczkowych niż wazonowych, ale i tak niektórych z nich nienawidziłam z całych sił. Na przykład takiej „anginki”, czyli geranium, które śmierdziało w całym pokoju, a trzymaliśmy je tylko po to, aby robić z niego okłady na szyję w trakcie anginy, a jakże. Inne mi nie przeszkadzały, ale zawsze tkwiłam w przekonaniu, że w swoim dorosłym życiu nie będę otaczać się kwiatami. Więc oto jestem, dorosła babka (nie-lancetowata) i dookoła mnie wszędzie widzę kwiaty.
Po pierwsze, otaczają mnie w moim domu, bo jednak w końcu włączył mi się dziedziczny gen ogrodnika i dotarło do mnie, że kwiaty w mieszkaniu dają życie, energię i dobre samopoczucie. Mam i te doniczkowe, ale też i wazonowe, bo te mają kolory, a z kolorami od dawna jestem za pan brat. Mam również te ogrodowe, chociaż ogrodniczka ze mnie marna. Na wiosnę zawsze jednak coś wyrośnie i ucieszy oko na przydomowej trawce. Po drugie, kwiaty to obecnie mój temat numer jeden w życiu zawodowym. Floral to ponownie jeden z głównych trendów na wiosenno-letni sezon (tutaj jak zawsze słyszę w głowie znużony głos Mirandy Priestly: Florals? For spring? Groundbreaking). Oprócz kwiatów, które rzeczywiście ku zaskoczeniu wszystkich wracają co wiosnę, mamy w tym roku dokładkę w postaci boomu na lata 70. Dekada dzieci kwiatów pojawiła się w kolekcjach niemal wszystkich najważniejszych projektantów i największych domów mody: Givenchy, Victoria Beckham, Chloe, Hermes, Celine i można tak dalej wymieniać jeszcze przez kilka długich linijek. Wraz z latami 70. wraca nie tylko jeans, boho, luźne kroje i okrągłe okulary. Wracają również kwiaty w każdym wydaniu: na sukien-
44
kach, na bluzkach, na spodniach i na kurtkach. Od kwiecistych kurtek moje skojarzenia łatwo idą w stronę jesienno-zimowych kolekcji, w których kwiaty nadal będą jednym z najmocniejszych akcentów. Tutaj prezentują się dużo bardziej oryginalnie, bo kwiaty na jesień i zimę to już mniejsza oczywistość niż kwiaty w środku wiosny. Zestawione z puchowymi kurtko-sukniami od Moncler Genius wyglądają zjawiskowo. Linia Moncler Genius nie bawi się w hamowanie potencjału projektantów, których zaprasza do współpracy. A skoro tym razem padło na jednego z moich ulubieńców, Richarda Quinna, nie mogło obejść się bez przeskalowanych kompozycji kwiatowych. Quinn kocha kwiaty, więc stały się one jego znakiem rozpoznawczym. Chociaż można mu zarzucić powielanie swoich własnych projektów i trzymanie się jednej konwencji, nie da się zaprzeczyć, że posługuje się kwiatami równie zgrabnie, co najlepszy ogrodnik. Czy to wiosna, czy jesień, Richard Quinn przypomina, że kwiaty mają moc i doskonale potrafią wkomponować się w garderobę. I w końcu po trzecie, kwiaty towarzyszą mi w tym momencie,
dzisiaj, teraz, tutaj, kiedy piszę ten tekst, bo właśnie skończyłam ponad trzygodzinną rozmowę z duetem Kwiaty&MIUT z Poznania. Od dzisiaj kwiaty nabrały dla mnie nowego znaczenia, a chłopaki przekonali mnie, że nie tylko żywność i ubrania mają swoją jakość — kwiaty również, o czym niestety często zapominamy. Flower Power do tej pory kojarzył mi się wyłącznie z hippisami, dekadą lat 70. i powracającą modą właśnie z tego okresu. Dzisiaj to hasło, tak często traktowane jako chwytliwy slogan, daje mi całkiem nowe skojarzenie: kwiaty mają moc — w domu, w ogrodzie, w relacjach międzyludzkich i oczywiście w modzie, z której na szczęście nie mają zamiaru szybko zniknąć. Kwiaty dają nam poczucie piękna, uspakajają, dodają energii i sprawiają, że nasz outfit nabiera życia. Może właśnie dlatego Richard Quinn uznawany jest za jednego z najciekawszych młodych projektantów z Londynu, a Kwiaty&MIUT zrewolucjonizowali podejście do świadomej i pięknej florystyki. Może też mówienie do kwiatów, tak jak robi to moja mama, nie jest dziwactwem, a raczej rytuałem, który daje moc kwiatom, z której potem sami czerpiemy.
newsy zdjęcia & art direction: Aleksandra Zaborowska
KOSMICZNE UBRANIA I BUTY Księżyc, tak bliski i daleki, powiązany z Ziemią, a zarazem całkowicie niezależny, stał się inspiracją dla Sandry Stachury do zaprojektowania kolekcji zatytułowanej Moon Shadow. Pomysł na stworzenie kolekcji zrodził się podczas zwiedzania Natural History Museum w Londynie, gdzie odbyła się niedawno kosmiczna ekspozycja Muzeum of the Moon. Tajemniczość ziemskiej satelity oraz jej piękno i surowość oczarowały projektantkę. Efektem tego są kreacje, w których dominują czerń i srebro. Cekiny, stanowiące nieodłączny element wykoń-
46
czenia, rozświetlają stroje, niczym gwiazdy nocne niebo. Spektakularny efekt uzyskano poprzez naszycie kryształków na suknie, które są eleganckie i kobiece. Strusie pióra dodają lekkości, a miękka, jagnięca skóra w srebrnym kolorze staje się symbolem komfortu i oryginalności. Obecna asymetria oraz nietypowe połączenia materiałów, na przykład kaszmiru ze skórą, pokazują, że projektantka chce sprostać wyrafinowanym oczekiwaniom klientek. Całości kosmicznej kolekcji dopełniają autorskie, zaprojektowane przez Sandrę Stachurę buty z transparentnymi obca-
sami, przypominającymi nieoszlifowane kamienie. Projekty nadruków na t-shirtach stworzyła ceniona visual designer Beata Śliwińska „Barrakuz”. Projektantka z Krakowa jest absolwentką Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru SAPU, laureatką konkursu Off Fashion, uczestniczką finału konkursu Łódź Young Fashion, Mercedes-Benz Fashion Week Central Europe oraz Fashionclash Maastricht.
newsy z d j ę c i a : Te t i a n a S h a c u l o
EKSKLUZYWNY TUNING Co zrobić, aby posiadane rzeczy dawały nam więcej radości? Albo jak zmienić produkty z sieciówki, na które nas stać, w coś absolutnie unikatowego. POKORA Custom ma dla Was odpowiedź – personalizacja! To słowo jest dziś równie modne, jak recykling czy zero waste. I wpisuje się w ten sam trend mody społecznie odpowiedzialnej, która dba nie o napychanie portfeli księgowych, ale przede wszystkim o stan środowiska i ludzkiej psychiki, nadwerężonej nieustannymi bodźcami namawiającymi do wydawania pieniędzy. POKORA, stworzona przez Vikę Pokorę, oferuje prostą, a jednocześnie wyrafinowaną
usługę, w ramach której stara rzecz zamieni się w nową. Vika wykorzystuje swój artystyczny zmysł i talent, by na Waszych ubraniach tworzyć prawdziwe dzieła sztuki. A zatem maluje, a nawet więcej - czasem wręcz zamalowuje ciuchy, tworząc na materiale, nawet tak wymagającym jak skóra, efektowne obrazy. Mogą to być grafiki, mogą wielobarwne portrety lub typograficzne esy-floresy. Kurtki skórzane i jeansowe, buty – obowiązkowo sneakersy, t-shirty. Praktycznie wszystko z Waszej garderoby może stać się dziełem sztuki, zgodnie z nieco buńczucznym hasłem „art it’s me”. 47
newsy zdjęcia: Marta Kaczmarek
BALANSOWANIE NA GRANICY DWUZNACZNOŚCI Szczególne stany duchowe stanowią główną inspirację dla głośnej kolekcji pt. Dlaczego ja, dlaczego ja Marleny Czak, uczestniczki KTW Fashion Week oraz Łódź Young Fashion. Projektantka wyróżnia trzy zjawiska, które wywodzą się z różnych obszarów sztuki, a stanowią lub wywołują wyjątkowe przeżycia – Zwiastowanie, moment patrzenia na słońce i następujące powidoki oraz pointylistyczne impresje malarskie. Kolekcja balansuje na granicy dwuznaczności. Wraz z momentem przeżycia szczególnego stanu ducha, zacierają się granice pomiędzy tym co rzeczywiste, uświęcone i wyobrażone.
48
Kolekcja balansuje na granicy dwuznaczności, głównym założeniem projektantki było balansowanie na granicy kostiumu i mody ready-to-wear. Drugim istotnym założeniem było stworzenie nowatorskich konstrukcji. Marlena Czak w niezwykły sposób pracuje z tkaniną, wykorzystując technikę filcowania na sucho. - Na specjalnej szczotce kładziemy tkaninę, na niej ścinki. Następnie specjalnym „długopisem” z trzema igłami nakłuwamy tkaninę przechodząc kolejno przez trzy warstwy - ścinki, tkaninę i szczotkę. Igły posiadają specjalne mikro haczyki, które umożliwiają splątanie
włókien – mówi absolwentka ASP Łódź oraz Wydziału Wzornictwa WSUS w Poznaniu. Technika ta daje możliwość mieszania ze sobą ścinków, dzięki czemu uzyskujemy unikatowe połączenia kolorystyczne. Istotną inspirację stanowi także protorenesansowy obraz Simone Martiniego pt. Zwiastowanie. Obraz łączy tendencje renesansowe (profanum) oraz bizantyjskie (sacrum). - Obraz jest zarazem baśniowy, jak i realny. Przepełniony godnością i gracją duchowego doświadczenia, jednocześnie odwołuje się do ludzkiego przeżycia - dodaje Marlena Czak.
newsy zdjęcia: archiwum Rity Krzysiek
KOWBOJKI W OPOZYCJI DO ŚWIATA Pięknych butów nigdy za mało! Zwłaszcza jeśli wykonywane są z wysokiej jakości materiałów i mają nowoczesny, zgodny z duchem trendów dizajn. Dlatego warto zwrócić uwagę na projekty Rity Krzysiek. Marka, jak sama pisze, powstała z pasji do rzeczy prostych, pięknych i wygodnych. W ten sposób staje nieco w opozycji do dzisiejszego świata, w którym rządzą typowe twory seryjnej produkcji, pogoń za zyskiem oraz przeciętna jakość wykonania. Obuwie jest produkowane w małej, rodzinnej firmie w Małopolsce, która kultywuje tradycję polskiego rzemiosła. To oznacza krótkie serie, dopracowane w detalach projekty
oraz jakość, która przetrwa dużo więcej niż dwa sezony. Uwagę w ofercie Rity przyciągają przede wszystkim kowbojki – to ciągle must have każdej fashionistki. Mamy zarówno klasyczne modele, w których pierwszoplanową rolę grają wytłoczenia na skórze, aplikacje przy kostce lub długie frędzle, jak i te bardziej wymyślne – zwłaszcza wysokie ponad kolano z napisem One Way. Doskonale sprawdzą się jako uzupełnienie efektownej stylizacji albo jako pierwszoplanowy gadżet – nie od dziś przecież wiadomo, że buty potrafią doskonale przyciągać wzrok.
49
rozmowa
MODA TO MAGIA, A JEJ ŚWIAT SZALENIE KUSI Joanna Sokołowska-Pronobis opowiada o stworzonym przez siebie konkursie dla projektantów - Fashion Designer Awards, którego jesteśmy patronem medialnym. Rozmawia Rafał Stanowski.
Te g o r o c z n a e d y c j a Fa s h i o n Designer Awards odbywa się pod hasłem My City, My Energy - jak wygląda Twoje miasto mody? Jaka jest dla Ciebie moda XXI wieku? - Mnie najbardziej inspiruje miasto, które ma swoją niepowtarzalną energię, swoje „coś”, taką wibrację, wigor, coś co sprawia, że płyniesz z kolorowym tłumem, stąpiasz się z nim. Tytułowe miasto zachwyca i otwiera na nowe pomysły, np. do stworzenia konkursowej kolekcji. Moda XXI w.? Zawsze dla mnie niezmiennie: komfort, jakość i wygoda. Od wielu lat promujesz młodych polskich projektantów - w jaki sposób ta miłość się u Ciebie pojawiła? Może pamiętasz, którego polskiego projektanta pokochałaś jako pierwszego? - FDA wymyśliłam w Nowym Jorku, byłam tam już kolejny raz, wracałam jak do siebie. NYC otwiera niesamowicie, ma na mnie cudowny wpływ i ja FDA zobaczyłam tam bardzo wyraźnie. Nasiąkałam miłością do mody sukcesywnie, uczyłam się jej z radością. Płaszcz od Joanny Klimas to była pierwsza moja rzecz od projektanta. Czy młodzi polscy projektanci mają szansę podbić świat? W tej chwili w branży mody jest niesamowita konkurencja, która stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Mamy mnóstwo startupów z całego świata, które dosłownie szturmują wybiegi fashion weeków. - Konkurencja była, jest i będzie, tak został wymyślony świat, a poprzeczkę podnosimy sobie sami coraz wyżej, bo ulegamy presji. Pewnie, że najlepiej jest podbić świat, gdy
50
jest się młodym, tylko wtedy nie ma się ani tej odporności, ani doświadczenia i łatwo nie jest, ale mówię zawsze wszystkim młodym ludziom, żeby wierzyli i pragnęli tego
sukcesu najbardziej. By widzieli to oczami wyobraźni i nigdy nie odpuszczali. Nigdy!
- Adrian poza tym, że miał świetną kolekcję, która przebiła się od razu, posiada jeszcze jedną dobrą cechę - zawsze mu się chce. To dziś bardzo ważne - być zawsze otwartym, wtedy nakręcasz spiralę fajnych zdarzeń, jemu się to udaje, bo naprawdę tego chce. Już nie mogę się doczekać jego pokazu w czasie gali finałowej 11. edycji 4 czerwca. Zawsze masz znakomity skład jury, który tworz y wiele gwiazd. Czy łatwo je namówić do współpracy? I czy obrady są bardzo burzliwe? - Od pierwszej edycji skład jury FDA to mocny filar konkursu, tworzy go grupa profesjonalistów, zaangażowanych w autentyczne wsparcie młodych ludzi, odkrywanie talentów, odpowiedzialne wybory. Nie namawiam jakoś specjalnie, zapraszam, rozmawiamy, sprawdzamy kalendarze, wszyscy wierzymy w idee FDA , znamy się i lubimy od lat, więc pracuje się nam naprawdę fajnie. Obrady faktycznie bywają burzliwe, ale to dlatego, że każdy argumentuje swoje decyzje. W Polsce mamy niezwykłą energię w świecie mody, bar-
dzo wiele osób chce zajmować się nią profesjonalnie. Jak myślisz, skąd się bierze to nasze niemalże narodowe zamiłowanie do projektowania ubrań i dodatków, jeste śmy przecież mocni nie tylko w sferze produkcji ubrań, ale również dodatków, z właszcza obuwia czy torebek. - Bo moda to magia, ten wielki świat szalenie kusi, jest coś w nim intrygującego, coś co przyciąga. Piękne rzeczy wprawiają nas w dobry nastrój, zakupy w małych concept storach, gdzie znajdują się krótkie, autorskie kolejce, sprawiają mi niezwykłą przyjemność. Czasami coś kupię, czasami nie, ale zawsze jest to fajny czas. Poza tym mamy mnóstwo szkół mody, powstają nowe kierunki, przybywa zatem młodych projektantów. Proces twórczy, powstawanie kolekcji to adrenalina, kochamy to, kilka lat temu usłyszałam, żę w Polsce jest „moda na modę”. To chyba nie mija, ale wchodzi na bardziej świadomy poziom myślę, najbliższe 5 lat będzie bardzo ciekawe.
dzień mam słabość do włoskich marek, na duże wyjścia chętnie zakładam kreacje od polskich projektantów. Wspieram nasz modowy biznes.
rozmowa
Adrian Krupa, zwycięzca zeszłorocznej edycji, którego wielokrotnie pokazywaliśmy, bo też kochamy jego projekty. Cz y od razu czułaś, że może wygrać?
Czy polska ulica Ci się podoba? Jeśli nie, to co byś w niej zmieniła? - Podoba mi się, ostatnio coraz bardziej, bo Polki w końcu się ubierają, a nie przebierają, bo panowie, też zaczęli się modą interesować. Urodziłam się i od zawsze mieszkam w Warszawie, która chyba nigdy była tak fajna jak teraz. Bardzo dobrze się tu czuję, podoba mi się, że estetyka stała się tak ważna, że dobre, czyste buty to też element mody, że jak jest zimno, to zakładamy fajną puchową kurtę i super czapkę, a nie cienki płaszczyk i gołą głowę, że miksujemy rzeczy, że nosimy warstwy, że jesteśmy odważni w swoich wyborach, że dziś sztuka stylizacji to ważne narzędzie komunikacji, bo nadal jest aktualne: jak Cię widzą, tak Cię piszą. Fajnie wejść do modnej knajpki w Warszawie, a tam tłum uśmiechniętych, ciekawie ubranych ludzi.
Masz zawsze świetny styl - czy ubierasz się u polskich projektantów?
Rozmawiał Rafał Stanowski
- Dziękuję, choć zdziwiłbyś się, jak mało rzeczy mam w szafie. Kilka lat temu przeczytałam książkę Sztuka prostoty, która zrobiła rewolucję w moim życiu i szafie. Na co-
Zgłoszenia do Fashion Designer Awards trwają do 23 marca. fashiondesignerawards.com.pl
***
51
WIOSNA W ROZKWICIE, CZYLI FLOWER POWER W GALERII KRAKOWSKIEJ
LOOKBOOK GK
Oryginalne wzory, soczyste kolory, niebanalne połączenia i… kwiaty! Wiosną nie tylko przyroda budzi się do życia. Rozkwita również moda, a nowe kolekcje na wiosenny sezon skłaniają do odważnych eksperymentów, które nie tylko podkreślają kobiecość, ale też stawiają na indywidualizm. Jak ożywiać ulice Krakowa, to tylko z Galerią Krakowską. Najnowszy Lookbook GK z daleka woła: wiosna! Romantyczne, kwieciste stylizacje, sielska kolorystyka i dziewczęcy klimat to to, czego nam trzeba po zimowej chandrze.
NIECH ŻYJE FLOWER POWER!
MODELKI: FRYZURY: MAKIJAŻ: KWIATY: STYLIZACJE: ZDJĘCIA: KONCEPCJA:
52
FAUSTYNA KOZIELSKA, BARBARA KOWALCZYK SIMPLY FINE | GALERIA KRAKOWSKA M·A·C | GALERIA KRAKOWSKA KWIACIARNIA ŁODYGA / KWIACIARNIA SOFI FLORA | GALERIA KRAKOWSKA ELLIE ŁAZARCZYK ROBERT PURWIN | MR. FACELESS PR INSPIRATION
BASIA Garnitur: Mohito Koszula: Deni Cler B u t y : H e g o’s M i l a n o Miejsce: Kwiaciarnia Šodyga | Galeria Krakowska
53
BASIA S u k i e n k a : Te d B a k e r | Peek & Cloppenburg To r e b k a : Ta r a n k o
54
BASIA Koszula z koล nierzem: Deni Cler Bluzka, spรณdnica: Mohito Buty: Stradivarius Kolczyki: Parfois Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska
55
FA U S T Y N A K o s z u l e : R e s e r v e d / J a k e ’s | Peek & Cloppenburg Okulary: Celine | Noble Optic House Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska
BASIA Koszula: Reserved Okulary: Dolce & Gabbana | Noble Optic House Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska 56
BASIA Żakiet: Deni Cler Okulary: Parfois Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska
FA U S T Y N A K o m b i n e z o n : J a k e ’s | Peek & Cloppenburg S u k i e n k a : Ta r a n k o Okulary: Thierry Lasry | Noble Optic House Kwiaty: Kwiaciarnia Sofi Flora | Galeria Krakowska
BASIA Koszula: Reserved Spodnie, chusta, pasek: Mango Buty: Stradivarius Kwiaty: Kwiaciarnia Ĺ odyga | Galeria Krakowska
57
BASIA Sukienka: Zara PĹ‚aszcz: Reserved To r e b k a : M o h i t o Skarpetki: Calzedonia Buty: Nike | Sizeer Kwiaty: Kwiaciarnia Ĺ odyga | Galeria Krakowska
FA U S T Y N A Sukienka, kurtka, kapelusz: H&M To r e b k a : M o h i t o Skarpetki: Calzedonia Buty: Nike | Sizeer
58
FA U S T Y N A Spรณdnica, buty: Zara Kurtka: Pepe Jeans Rajstopy: H&M To r e b k a : D e n i C l e r Kwiaty: Kwiaciarnia ล odyga | Galeria Krakowska
59
wydarzenia
ODPOWIEDZIALNA MODA: COŚ WIĘCEJ NIŻ MARKETING Copenhagen International Fashion Fair to międzynarodowe targi mody w trakcie których, oprócz standardowego kupiectwa - nawiązywania kontaktów handlowych i podglądania trendów - pojawia się też element edukacyjny. Rosnąca świadomość ekologiczna i zmiana podejścia do całego systemu były motywem przewodnim styczniowej edycji CIFF. Pojawienie się ich bardzo naturalnie, a może nieco mimochodem, na branżowym spotkaniu dalekim od instagramowego blichtru, jest zwiastunem wiosny. Wiosny niosącej zmianę. Marketingowe slogany stały się rzeczywistością - tą, którą niebawem dotkniemy nawet w sieciowych sklepach w galeriach handlowych.
60
A.R.T.- Alter. Repair. Transform.
Aktywizm, burżuazja i sport
Filozofia organicznej bawełny
Choć dziś większość wydarzeń związanych z modą bierze udział w wyścigu, kto przygotuje je bardziej widowiskowo, to CIFF skupione na konkretnym celu i temacie było dalekie od przerostu formy nad treścią. W jego ramach odbywały się warsztaty z personalizacji ubrań, wykłady i dyskusje w temacie zero waste w obszarze produkcji mody, aktywizmu młodych pokoleń klientów, wykorzystania technologii i kształcenia w zakresie odpowiedzialnej mody. Trzy dni panelowych rozmów to nie wszystko. Patronem jednej ze stref była marka Lee, na której uczestnicy CIFF mogli własnoręcznie lub z pomocą krawcowych, wybrać jeden z modeli jeansów i poddać je przeróbce - według własnej kreatywnej wizji. Bez marketingowych fajerwerków? Może. Za to ze sprawdzonymi rozwiązaniami do wdrożenia we własne modowe życie. W końcu według danych Fashion Revolution rocznie sprzedaje się aż 1,24 miliarda jeansów, a przecież denim jest bardzo trwałym materiałem i może posłużyć niejednemu pokoleniu. Tym bardziej, że do wyprodukowania jednej pary tych spodni potrzeba średnio 909 litrów wody, czyli tyle, ile zużywamy podczas 285 pryszniców!
Takie pro-eko zasady zresztą nie są nowością. Jeśli spojrzeć chociażby na założenia rewolucji w modzie, specjalistycznych organizacji, widać różnicę nawet względem pięciu ostanich lat. Dziś co raz więcej z nas wybiera rzeczy vintage, wymienia się ze znajomymi (i nie tylko), przerabia, naprawia czy szyje, a także inwestuje w lepszą jakość - dzięki czemu posiadane ubrania służą dłużej. Wśród trendów Copenhagen International Fashion Fair wyróżnione zostały 3 estetyczne, które jak najbardziej się w tę rewolucję wpisują. Earth Activist to postrzeganie ubrania jako uniformu, który nie musi krzyczeć modą, a ma być użyteczny: tak w sferze casual, jak i bardziej formalnych strojów. Modern Heritage odwołuje się do renesansu i bardzo kobiecych form, ale i solidnych materiałów: wełny, tweedu, jedwabiu czy weluru. Z kolei Space Sport pokazuje, że wykorzystując technologię, możemy zadbać o funkcjonalność, wykończenie i detale. Z taką precyzją, z jaką tworzy się modę dla sportowców czy astronautów.
Ostatnim elementem przykuwającym uwagę w trakcie samych targów, była prezentacja marki Serendipity Organics na temat organicznej bawełny i wełny. Oprócz własnego stanowiska handlowego, firma przygotowała wystawę zdjęć obrazującą proces produkcji materiałów, które wykorzystują do tworzenia kolekcji, pokazując, że można w 100% panować nad systemem mody! Choć bawełna dla Serendipity Organics jest uprawiana w Indiach, to otrzymała cerytfikat GOTS (Global Organic Textile Standard). Ich farmy nie wykorzystują pestycydów, herbicydów czy innych sztucznych środków mających użyźniać ziemię i wzmacniać wzrost bawełny. W dalszym etapie - wytworzeniu tkaniny - wykluczyli szkodliwe chemikalia, a także ograniczyli utratę wody w każdej fazie produkcji. Budujące, że tego typu marek było więcej. Nie tylko skandynawskich! Co przyniesie kolejny sezon? Wydaje się, że kluczowa jest stabilizacja - tylko i aż. Po wejściu na właściwy modowy tor, trzeba go utrzymać, żeby móc myśleć o dalszym rozwoju. tekst i zdjęcia: Kasia Kwiecień
Cracow Fashion Week 2020
wydarzenia
MODA NA ROZDROŻU W KRAKOWIE Cracow Fashion Week 2020 upłynie pod hasłem Crossroads/Spotkania. Na wybiegach w czasie krakowskiego tygodnia mody spotkają się projektanci z odmiennych kultur, konfrontując ze sobą indywidualne spojrzenia na współczesną modę i zastanawiając się nad jej przyszłością. Wydarzenie organizowane przez Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru w partnerstwie z miastem Kraków odbędzie się od 21 do 29 marca. Partnerem generalnym wydarzenia jest AliExpress. Jesteśmy patronem medialnym Cracow Fashion Week. Głównym punktem programu będzie konkurs Cracow Fashion Awards w Centrum Kongresowym ICE Kraków (21 marca), w czasie którego zobaczymy debiutanckie kolekcje projektantów kończących szkołę SAPU. Tu również dojdzie do wyjątkowego spotkania, tym razem między pokoleniami, bowiem młodych zdolnych ocieniać będą uznane osobowości świata fashion – m.in. Katarzyna Sokołowska, Ilona Majer i Rafał Michalak (MMC), Angelika Mucha (Little Monster), Maria Cristina Rigano (Alta Roma), Karolina Bosakova (European Fashion Accelerator), Daria Yankovska (Lviv Fashion Week), Ernesta Šimkienė (Virus Fashion), Natasha Pavluchenko czy Monika Ptaszek.
Można wziąć udział w wykładach uznanych krytyków mody – z publicznością spotkają się m.in. Angelika Mucha, Michał Zaczyński i Marcin Świderek. Zapraszamy również na warsztaty, w czasie których można poszerzyć swoją wiedzę z zakresu projektowania i tworzenia ubrań.
Ważnym punktem będą również wystawy przygotowane przez Szkołę Kreatywnej Fotografii. W budynku Nowohuckiego Centrum Kultury, w ramach ekspozycji „Focus on Fashion”, można obejrzeć międzynarodowe zdjęcia młodych fotografów mody. Więcej informacji: w w w . k s a . e d u . p l
W trakcie wieczoru zobaczymy przeniesiemy się również w przestrzeni, oglądając kolekcje międzynarodowe pokazujące modę jako formę sztuki. Do Krakowa przyjadą utalentowani projektanci z Europy Centralnej, a zarazem laureaci międzynarodowych nagród: Borbála Györök z Węgier, Benita Klimbyte z Litwy oraz Olga Steblak z Ukrainy, prezentując własne, nacechowane artyzmem spojrzenie na projektowanie. Ten pokaz wpisuje się w hasło CFW, którym jest „Moda, sztuka, edukacja”. W czasie Gali modelki zaprezentują również niezwykłe maski, które zostały przygotowane w czasie warsztatów społecznych prowadzonych w ramach projektu „Orfeo & Majnun” przez Krakowskie Biuro Festiwalowe. Cracow Fashion Week 2020 potrwa do 29 marca. W programie jest w kilkadziesiąt wydarzeń bezpłatnych i otwartych dla publiczności. Odbędą się kolejne pokazy mody, w czasie których zobaczymy m.in. zagraniczne kolekcje przygotowane przez projektantów związanych z AliExpress – partnera głównego krakowskiego tygodnia mody, a także kolekcje polskich twórców zrealizowane w duchu ekologicznego hasła zero waste.
21—29. 03.2020 w w w.c r a c ow f a s h i o n w e e k .c o m
|
w w w. ks a .e d u . p l
61
photo & retouch: Maroš Belavý | www.marosbelavy.com model: Wiesław Chruściel designer: Pavol Dendis | collection Unseen 2020
62
64
65
66
67
68
70
instafame
Z miłości do stylu Justyna Czerniak
[ @ JC_LOVFASHION ]
Zdjęcia: Stylestalker
Styl Justyny Czerniak stał się jedną z polskich wizytówek na światowych fashion weekach. Piszą o nim tak uznane magazyny, jak „Vogue” czy „L’Officiel”, zwracając uwagę na wyczucie trendów i estetyczne wysmakowanie.
72
J
ej profil na Instagramie – jc_ lovfashion – obserwuje już niemal 100 tys. osób, a w ślad za nimi podążają tysiące lajków i setki komentarzy. I to niezależnie, czy Justyna – dziennikarka Fashion TV - prezentuje najnowsze zestawienie modnych teraz krat z rozpalającą wzrok
magentą, czy też pokazuje widok z samolotowego okna lub przyklejoną na ścianie kartkę zapraszającą na kopenhaski pokaz By Malene Birger (kto czyta Harel, zna pewnie tę skandynawską markę).
Tamten pokaz nosił wymowny tytuł „Oda do nowoczesnej kobiety”. I taki sam mógłby nosić również Instagram Justyny Czerniak. Jej patrzenie na modę jest na wskroś współczesne, naznaczone chęcią do przełamywania schematów i podążenia własną, indywidualną ścieżką.
Ale też dalekie jest od beznamiętnego kopiowania trendów i trendzików, które przepełnia instagramowych „wpływowiczów”. Justyna orbituje wokół skandynawsko-anglosaskiego patrzenia na sposób ubierania
instafame się kobiet, które trafia w sedno takich pojęć, jak elegancja czy klasa. Nie obawia się zabawy klasycznymi kanonami czy zakładania wysokich szpilek, nawet jeśli mają biały kolor i wpadające w oko logo Balenciaga. Zdjęcia zdradzają jej zamiłowanie do dodatków;
torebki zajmują w feedzie znaczące miejsce, podobnie jak design czy znajdująca się w tle architektura. Justyna nie stara się szokować, ponownie stając w opozycji do internetowej mody. Lepiej czuje się w ciepłych brązach,
szarościach i butelkowej zieleni niż w szalonej feerii barw i patternów. Choć lubi podkreślić stylizację mocnym akcentem, jak mikro torebka Jacquemus zawieszona na szyi czy okulary przeciwsłoneczne Gucci w kolorze soczystego pomarańczu. Ale nigdy nie przekracza gra-
nicy dobrego stylu, wierząc że o gustach można pewnie dyskutować, ale styl jest wyższą wartością. Sukces jej profilu pokazuje, że na szczęście wiele osób myśli podobnie.
Rafał Stanowski
73
74
instafame
OSKAR BACHOŃ SPRZECIW
Boli mnie ten świat. Ta prowizorka wszędzie. To, że ludzie nie spotykają się ze sobą w sobie, tylko uciekają do kolejnych zabiegów chirurgii plastycznej, do kolejnych wakacji za pierdyliard złociszczy, do kolejnych związków. Ciągle na zewnątrz szukają potwierdzenia siebie. A potem jak nikt nie patrzy, to chleją po nocach, ćpają, zażerają się nutellą i psychotropami. Ja serio mam to zapisane w szufladce pt. Oskar: przeszłość. Znam i żarcie kompulsywne, szczególnie nocne, i leki, i imprezy do rana non stop. Mam jeszcze odpryski przeszłości w dzisiejszym życiu. Tylko że ta przeszłość to nie tylko moja słabość. To też to wszystko, co inni nam mówili na nasz temat. Jestem rocznik 1983. Jestem z pokolenia tych, którzy słyszeli, że są matołami, że nadają się tylko do sprzątania ulic i że nawet w zawodówce będziemy mieli kłopot, żeby sobie poradzić. Nie mieliśmy imion. Byliśmy numerami wyczytywanymi tylko po to, by po raz kolejny się dowiedzieć, że jesteśmy zupełnymi zerami. I tak osiem lat podstawówki. Cztery lata liceum. Lub trzy zawodówki. Lub pięć technikum. Słyszeliśmy to zewsząd. Koleżanka musiała kłamać babie od polskiego, że idzie do zawodówki, chociaż papiery miała gotowe do liceum, żeby ta postawiła jej wyższą ocenę. Nawet jak w klasie uczyli się pisać podania do szkół, ona zatytułowała „Zasadnicza Szkoła Zawodowa”, a w domu zmieniła na Liceum Ogólnokształcące. Dzisiaj jest po studiach i zrobionych kilku podyplomówkach. Żeby przetrwać, musieliśmy się nauczyć unieważniać siebie. Traktować jak gówna. I w końcu większość z nas sama zaczęła w to wierzyć. Osiągamy mega sukcesy. Mamy pieniądze. Sławę. Władzę. A śmiem twierdzić, że większość z nas i tak w środku czuje się bezwartościowymi wydmuszkami. Nic-nie-wartymi śmieciami. Więc napychamy się śmieciowym jedzeniem. Niektórzy wchodzą w śmieciowe związki. Wlewają śmieciową wódę. Bo ta wredna baba od
fot. Magdalena Moniczewsk a
polskiego dalej jest w nas żywa. I dalej jazgocze swoją mantrę: A kim ci się wydaje, że jesteś? Nawet jak masz szczęśliwą rodzinę, mega robotę i zdrowie, to ja wiem śmieciu, że i tak kurwa nie wiesz, czym jest sinus i cosinus, i że w języku polskim jest rodzaj męskoosobowy i niemęskoosobowy. Więc niech ci się nie wydaje, że możesz podbić świat. Nic nie możesz!
OSKAR BACHOŃ www.oskarbachon.pl/blog Studio Stylizacji i Wizażu ul Hieronima Wietora 3/2 lok. 1 tel. 602 635 037
Boli mnie, że czasem jeszcze mam taki głos w sobie. I że tyle go widzę w świecie wokół.
75
historia mody
fot. shutterstock
PLAŻOWA REWOLUCJA
CZYLI KRÓTKA HISTORIA KOSTIUMU KĄPIELOWEGO Niewielka ilość elastycznego materiału i kilka sznureczków – tak dziś większość z nas opisałaby kostium kąpielowy. Ale nie każdy wie, że w formie, jaką znamy dziś ten element garderoby istnieje zaledwie od kilkudziesięciu lat. Bo jeszcze na początku ubiegłego wielu bardziej niż strój na plażę, przypominał kostium cyrkowego akrobaty.
OD NAGOŚCI DO NADMIARU Pierwsze przedstawienia kobiet w czymś, przypominającym stroje kąpielowe pochodzą już z czasów starożytnych. Na rzymskich mozaikach odkrytych w sycylijskiej Villa Roma, kobiety noszą przepaski na biuście i biodrach. Najprawdopodobniej jednak większość starożytnych amatorów kąpieli zażywała jej nago. I podobnie sprawa wyglądała przez kolejne kilka stuleci. Szczególnie, że osób mogących się po-
76
szczycić się umiejętnością pływania było do XX wieku bardzo niewiele. Ale kiedy w XV wieku popularność zaczęło zyskiwać wodolecznictwo i niczym grzyby po deszczu pojawiały się kurorty typu Baden-Baden, udający się „do wód” kuracjusze potrzebowali odpowiedniego ubioru. Początkowo jednak nikt nie widział w nim potencjału modowego – zgrzebne, proste koszule miały jedynie zakrywać nagość. Z czasem wyjazdy „do wód” stały się modne, a zażywanie kąpieli należało do obowiąz-
kowych aktywności śmietanki towarzyskiej. Panie leczyły wodą migreny i histerię, panowie lumbago i kontuzje. Od efektu terapii ważniejsze było to, aby się pokazać. W XIX wieku kąpiele z arystokratycznej ekstrawagancji stały się aktywnością coraz bardziej powszechną. Pojawienie się na plażach coraz większej ilości amatorów wodnej rozrywki sprawiło, że szczególnie panie zapragnęły ubioru, stworzonego specjalnie do kąpieli. Nie mylić z pływaniem, bo to ówczesne kostiumy skutecznie uniemożliwiały. Dama w uszytej z wełnianej
historia mody flaneli, sięgającej łydek sukni i bufiastych pantalonach, z obowiązkowym, ciasno zasznurowanym gorsetem pod spodem, dodatkowo obciążona ciężarkami mającymi zapobiec nieskromnemu podwijaniu się spódnic, niechybnie poszłaby na dno kilka sekund po tym, jak oderwałaby od niego stopy w specjalnych kąpielowych bucikach i wełnianych pończochach. W dodatku, jak łatwo się domyślić, kiedy ciężka tkanina namokła, wyglądała wyjątkowo nieatrakcyjnie. Dlatego aby uniknąć kom-
Anette Kellerman w kostiumie, za który została aresztowana (ok . 1900 r.) fot. Wikimedia Commons
promitacji, damy natychmiast po wyjściu z wody służba zakrywała specjalnymi, kąpielowymi płaszczami. Dziewiętnastowieczny strój kąpielowy dopełniały zmieniające się z sezonu na sezon czepki, turbany, kapelusze i obowiązkowe parasolki – wszak opalone bywały wówczas tylko wieśniaczki. Panowie – jak zwykle – mieli lżej. Mogli się ograniczyć do kalesonów i podkoszulków z krótkim rękawem. W przypadku obu płci popularnością cieszyły się nawiązania do marynarskiego stroju, takie jak kołnierze i charakterystyczny wzór w paski.
że poza jej ojczyzną panują zdecydowanie bardziej surowe zasady moralne, kiedy policja aresztowała ją na plaży w Bostonie. Sportsmenka trafiła za kratki za nieobyczajny strój – obcisły czarny trykot z długimi nogawkami. Opinający kobiece ciało kostium wywoływał skandal, choć przeciwne płcie nie mogły kąpać się czy nawet przebywać na plaży razem. Aby uniknąć niechcianych spojrzeń, pomiędzy sektorami damskimi i męskimi budowano wysokie ogrodzenia, zachowywano też odpowiednią odległość. W Sopocie na przykład plażowiczów i plażowiczki dzieliło stosowne 578 kroków.
W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH
Lata 20. minionego wieku przyniosły rozluźnienie obyczajów i rewolucję w modzie. Coco Chanel uwolniła kobiety z gorsetów, a kostiumy kąpielowe stały się obowiązkowym elementem kolekcji wszystkich liczących się projektantów. Tworzyli je min. Jean Patou, Jean Lanvin i Elsa Schiaparelli. Choć dzisiejszym plażowiczkom wciąż wydałyby się zachowawcze, jak na ówczesne czasy
O ile niemal do końca XIX wieku w wodzie jedynie się moczono, z biegiem lat coraz więcej było amatorów pływania. Wraz z nadejściem nowego stulecia powoli zaczęło zyskiwać popularność przekonanie, że aktywność fizyczna, szczególnie ta wodna, jest zdrowa. To sprawiło, że pojawiło się zapotrzebowanie na strój, który nie krępowałby ruchów i, co najważniejsze, nie zagrażał życiu pływaka. Panie zaczęły uprawiać wodny sport później – początkowo uważano, że im on nie przystoi. Pierwsze, które się przeciw tej zasadzie zbuntowały, nosiły więc wzorowane na męskich stroje pływackie – przypominające kostiumy cyrkowych akrobatów trykoty. Ale pomimo, że dziś taki ubiór, uzupełniony o wełniane, czarne pończochy uznano by za wyjątkowo zachowawczy, wówczas noszące go kobiety siały powszechne zgorszenie. Australijska pływaczka długodystansowa, Anette Kellerman przekonała się boleśnie o tym,
77
historia mody paryskie stroje kąpielowe były nad wyraz postępowe. Po raz pierwszy obok kostiumu jednoczęściowego pojawił się dwuczęściowy, składający się z obcisłej góry i spodenek, często ozdobionych króciutką, odpinaną spódniczką. Stopniowo odchodzono od marynarskich pasków na rzecz śmiałych, geometrycznych wzorów w stylu art deco, utrzymanych w żywych, kontrastowych kolorach. Prawdziwym przełomem było pojawienie się w latach 30. elastycznego włókna. Dzięki jego zastosowaniu kostiumy wreszcie mogły idealnie przylegać do sylwetki i ją modelować. Co ważne, po wyjściu z wody nie traciły kształtu. Panowie w latach 30. zaczęli odsłaniać torsy – wcześniej publiczne pokazywanie męskich piersi uważane było za nieprzyzwoite. To wówczas powstały pierwsze męskie kąpielówki, które w niemal niezmienionej formie przetrwały do dziś.
BIKINI KONTRA FISZBINY Jeden z najbardziej dziś popularnych strojów kąpielowych – bikini – wkroczył na modową scenę tuż po II wojnie światowej. Choć kostiumy dwuczęściowe znano już wcześniej, modele z lat 20. i 30. niemal całkowicie zakrywały brzuch. Przełom dokonał się w 1946.,
78
kiedy dziewiętnastoletnia francuska modelka i tancerka Micheline Bernardini po raz pierwszy zaprezentowała bikini składające się z czterech trójkątnych kawałków materiału. Ojcem stroju, który swoją nazwę wziął od atolu, gdzie w połowie lat 40. testowano amerykańską broń jądrową, był francuski inżynier Louis Réard. Ale panie wcale nie przyjęły jego projektu z entuzjazmem. Większość ówczesnych kobiet wolała bardziej zachowawcze jedno- lub dwuczęściowe stroje, z wysokimi majtkami i stanikami z fiszbinami. Do zmiany zdania przekonały je it girls takie jak Ursula Andress czy Brigitte Bardot. Ta ostatnia paradowała w skąpym kostiumie na planie filmu I bóg stworzył kobietę. Z czasem stroje kąpielowe stały się jeszcze bardziej odważne. W latach 60. bikini cieszyło się już wielką popularnością. A 20 lat później pojawiły się pierwsze modele z bardzo wyciętymi na pośladkach stringami. Dziś praktycznie żaden model kostiumu kąpielowego nie wywołuje zgorszenia. Chociaż, gdyby ktoś zechciał się cofnąć o paręset lat i pojawił się na plaży w stroju anno domini 1890, z pewnością wzbudziłby nie lada sensację. Natalia Jeziorek
Micheline Bernardini w pierwszym bikini (1946 r.) fot. Wikimedia Commons
rys. Sylwia Dębicka
uroda
uroda
KOSMETYCZNE TRENDY Joaquin Phoenix podczas swojej oskarowej przemowy zabrał głos w imieniu tych, którzy go nie mają, rozpoczynając tym samym międzynarodową dyskusję dotyczącą weganizmu. Testowanie kosmetyków na zwierzętach, to potworna, niestety wciąż stosowana procedura, której możemy zaprzestać kupując i stosując jedynie produkty cruelty free. Rynek przepełniony jest naturalnymi, wegańskimi wyrobami, które nie krzywdzą żadnego życia i pomogą przywrócić ład w naturze. Poniższe kosmetyki nie tylko nie były testowane na zwierzakach, ale dodatkowo w ich produkcji nie użyto żadnych substancji pochodzenia odzwierzęcego, jak na przykład propolis, pszczele mleczko, śluz ślimaka czy retinol. Cytując Joaquina: Myślę, że bardzo się odłączyliśmy od świata przyrody. Wielu z nas ma na sumieniu przekonanie, że jesteśmy centrum wszechświata. Wchodzimy z butami w środowisko naturalne i plądrujemy jego zasoby. Mój brat, gdy miał 17 lat, napisał takie słowa:”Biegnij na pomoc z miłością, a nadejdzie pokój”.
1 1. KNEIPP EXTRA CARE Pomadka ochronna do ust Nazywając tę pomadkę w 100% naturalną, nie przesadzę ani trochę. Jej w pełni naturalny skład opiera się na pochodzących z ekologicznych upraw składnikach, takich jak: wosk z borówki, olejek kokosowy, masło shea i cupuaçu, olejek jojoba i naturalny ekstrakt z wanilii, który nadaje jej delikatny zapach. Opakowanie natomiast wykonano z włókien trawy, co czyni je w 100% biodegradowalnym. Eko majstersztyk i genialny odżywiający balsam do ust w jednym! Pojemność: 4,7 g, Cena: ok 22 zł.
fot. mat. promocyjne
2. 100BON, EAU DE THE ET GINGEMBRE Woda perfumowana
80
100BON to pierwszy Dom Perfumeryjny stosujący jedynie naturalne składniki pochodzące z upraw odpowiedzialnego rolnictwa, a ich zapachy wytwarzane są w Grasse – kolebce francuskiego perfumiarstwa. Powyższa kompozycja jest miksem świeżych, korzennych i cytrynowych nut doprawionych jaśminem i imbirem. Te zapachy są świetne na codzień i mają skłaniać do zatrzymania się, medytacji, a przede wszystkim poprawiają humor. Pojemność: 50 ml, Cena: ok 159 zł.
2
@ADRIANAGOLEBIOWSKA
3.PHYSICIANS FORMULA ARGAN WEAR ULTRANOURISHING ARGAN OIL | Bronzer
uroda
3
Physicians Formula to pierwsza marka makijażowa stworzona przez lekarza alergologa. Te kosmetyki są świetne dla wyjątkowo wrażliwych cer i oczu. W Stanach zyskały uznanie alergologów, dermatologów i lekarzy chirurgii plastycznej, teraz podbijają polski rynek kosmetyczny. To co wyróżnia markę na tle innych, to farmaceutyczne formuły zastosowane w produktach do makijażu. Bronzer wzbogacono olejkiem arganowym, dzięki czemu nie tylko upiększa ale i pielęgnuje! Bosko rozświetla i genialnie pachnie. Pojemność: 11 g, Cena: ok 70 zł.
4. WISHFUL YO GLOW Peeling enzymatyczny Huda podbiła rynek beauty za sprawą swojej kolorówki, teraz chce powtórzyć swój sukces kolekcją kosmetyków pielęgnacyjnym . Pierwszym z nich jest- przeznaczony dla szarej i zmęczonej, ale również delikatnej skóry- peeling enzymatyczny z kwasami BHA i AHA, oraz enzymami z ananasa i papai. Już w zaledwie 10 dni ma przywrócić blask, usunąć zanieczyszczenia i wygładzić skórę, nawet podczas krótkiego masażu widocznie usuwa martwy naskórek. Wróżę wielki sukces! Pojemność: 100 ml, Cena: ok 179 zł.
4
5. CLARINS, PLANT GOLD Emulsja z olejkiem do twarzy
5
Po naciśnięciu pompki mieszają się dwie składowe produktu : nietłusta emulsja i kultowy już olejek Blue Orchid. Podwójna formuła Plant Gold zapewnia skórze odżywienie, blask i witalność. W składzie znajdują się oleje z orzechów laskowych, ze słodkich migdałów, orzechów brazylijskich i pestek winogron. Pomimo lekkiej konsystencji świetnie się sprawdzi nie tylko na dzień, ale i stosowany na noc. Pojemność: 35 ml , Cena: ok 285 zł.
6. HONEST BEAUTY | Spektakularnie wydłużający tusz do rzęs + Baza pod tusz i tusz do rzęs
6
Jessica Alba prócz rozwijania swojej kariery aktorskiej z dużym sukcesem zajmuje się produkcją naturalnych kosmetyków dla dzieci, chemii domowej jak i produktów do makijażu, a wszystko to w zgodzie z naturą. Choć ciągle kosmetyki Honest Beauty nie są bardzo popularne, to z dnia na dzień zyskują rzeszę wiernych i oddanych użytkowników. Wcale mnie to nie dziwi, bo są rewelacyjne! A tusz z jej kolekcji szturmem podbił instagram i serca beauty blogerów! Pojemność: 8 ml, Cena: ok 90 zł. 81
uroda
7. BIELENDA VEGAN MUESLI Nawilżające kremowe mleczko do mycia twarzy Bielenda niemal co miesiąc wprowadza nowe zestawy kosmetyków i trzeba przyznać, że są w tym świetni. Nowa seria Vegan obrodziła w perełki, ale to mleczko do mycia twarzy pokochałam najbardziej! Za pomocą dłoni nakładamy je wprost na twarz, wykonując delikatny masaż, nie omijając okolic oczu! Mleczko kokosowe, mleczko ryżowe, olej z kiełków pszenicy i olej z kiełków pszenicy pozwolą nie tylko skutecznie oczyścić skórę, ale równocześnie ją nawilżyć i zmiękczyć. Ultra delikatna formuła rozkocha w sobie wrażliwe skóry i bardzo wrażliwe oczy!
7
Pojemność: 200 ml, Cena: ok 20 zł.
8. LIME CRIME, VENUS XL II Paleta cieni do powiek Na tę markę dostępną stackjonarnie w Polsce wszystkie wielbicielki zwariowanego makijażu czekały z wypiekami na twarzy. Cienie do powiek są genialnie napigmentowane, nie obsypują się i są mega trwałe. Marka słynie z łączenia renesansowego stylu z grungowym lookiem lat 90 tych. Najnowsza Venus miesza ciepłe róże z zieleniami w wydaniu zarówno matowym jak i błyszczącym. Kolory natury w zgodzie z nią, czad! Pojemność: 30,06 g, Cena: ok 255 zł.
8
NATURAL MICRO‑ DERMABRASION PEEL Peeling do twarzyj
Regularne złuszczanie, to podstawa pięknej skóry! A ten peeling to znakomity i niezawodny eksfoliant i maska – dwa w jednym. Zawiera niemal 99% składników pochodzenia naturalnego, m.in. białą glinkę, puder ryżowy, hydrolaty i ekstrakty roślinne oraz olejki eteryczne. Usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, odblokowuje pory i pozwala skórze na lepszą absorpcję składników aktywnych zawartych w kremie. Wystarczy nałożyć go na oczyszczoną
82
twarz i rozmasować minutę-dwie (tak jak peeling), po czym zostawić na skórze (jak maskę), by zadziały się cuda. Preparat pozostawia skórę jedwabiście gładką, miękką w dotyku i lekko zmatowioną, nadając jej młodzieńczy, zdrowy wygląd. www.dalchemyskincare.com
Pojemność: 50 ml cena: 109 pln
testujemy kosmetyki
Seria DUETUS, SYLVECO: - Żel myjący do twarzy - Tonik do twarzy
Ziele pięciornika, bergamotka, nagietek, lukrecja. Pewnie wszyscy znamy nazwy tych ziół i kwiatów, może nawet kojarzymy ich wygląd, ale raczej nikt z nas nie zdaje sobie sprawy jak niezwykłe właściwości dla naszej urody skrywają te rośliny. Duetus, to seria kosmetyków znanej i cenionej już polskiej marki Sylveco. A co ją wyróżnia? Przede wszystkim są to produkty dla dwojga, wegańskie, naturalne, mające właściwości antysmogowe i przeciwtrądzikowe. Minimalizm i uniwersalizm to główne założenia tej linii kosmetyków, a ja sprawdzę czy do tej listy możemy jeszcze dopisać skuteczność.
WYGLĄD I APLIKACJA
fot. mat. promocyjne
Ż E L : 8/10 T O N I K : 8/10
84
Szata graficzna serii Duetus zdecydowanie cieszy oko! Nie tylko przepiękne grafiki, i kolorystyka przyciągają uwagę, ale same opakowania zostały dobrze przemyślane. Etykiety są laminowane, dzięki czemu można je trzymać pod prysznicem, bez obaw, że cokolwiek się odklei czy odpadnie. Zarówno żel jak i tonik zamknięto w plastikowych opakowaniach typu HDPE 2, co oznacza, że jest to bezpieczne, nadające się do recyklingu tworzywo. Obydwa kosmetyki mają pojemność 150 ml i choć jest ona mniejsza niż standardowo, to pozwoli nam wykorzystać produkt do końca jego krótkiej, trzy miesięcznej ważności. Żel ma bardzo fajną pompkę, która dozuje jego odpowiednią ilość, zakończono ją blokadą, zabezpieczającą przed ewentualnym wylaniem kosmetyku. Tonik natomiast ma zamknięcie na tzw. klik, z twardego plastiku, który gwarantuje, że zatyczka się nie oderwie.
KONSYSTENCJA, ZAPACH I K O L O R Ż E L : 9/10 T O N I K : 8/10 Żel ma całkiem gęstą nieco kleistą konsystencję, przezroczysty lekko słomkowy kolor i dziwaczny zapach, który uwielbiam! Produkt powinien pachnieć tym, co ma w środku, i tak jest w tym przypadku! Mamy tu ziołowo, cytrynowe nuty z domieszką nagietka. Nawet jeśli zapach nie przypadnie Wam do gustu, to utlenia się na tyle szybko, że nie powinien drażnić nawet najbardziej uwrażliwionych na aromaty. Tonik ma tradycyjną dla tego typu produktów konsystencję, niemal bezbarwny kolor i jeszcze bardziej zaskakującą woń, która nie przypomina mi zupełnie niczego, a może właśnie tak pachnie ziele pięciornika, które jest w składzie?
SKŁAD Ż E L : 9/10 T O N I K : 6/10 Duetus to seria kosmetyków naturalnych, wegańskich, o biodegradowalnych składnikach, bez sztucznych barwników i aromatów. O wspomnianych przeze mnie wcześniej oryginalnych kompozycjach zapachowych produktów, stanowią tyl-
DZIAŁANIE
T, bez wrażenia ściągnięcia. Zdecydowanie reguluje wydzielanie sebum, przez co był moim porannym ulubieńcem, który przedłużał trwałość makijażu. Na toniku znajdziemy informację, że jego zadaniem jest łagodzenie i regeneracja, i tu wszystko się zgadza! Myślę, że jest świetną alternatywą dla wrażliwców, lub dla tych którzy chcą wesprzeć kurację kwasami o tonik, który również ma je w składzie nie przedobrzając zanadto. Nigdy mnie nie podrażnił, a moja skóra ma na koncie kilka nieudanych prób z takimi kwasowymi tonikami. Można go stosować codziennie bez obawy o przesuszenie, wręcz odwrotnie, pozostawia skórę uspokojoną. Bardzo dobrze współpracuje z żelem z tej serii, ale także z innymi myjadłami. Pomimo nawilżających właściwości nie przyspiesza świecenia się skóry, jest ona zregenerowana, ale także odświeżona. To dobry kosmetyk dla mieszanych i tłustych skór, mających skłonność do alergii i podrażnień. Po nałożeniu nie klei się, dość szybko się wchłania i nie reaguje z kremami.
Ż E L : 7/10 T O N I K : 9/10
STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI
Etykieta żelu głosi, że produkt ten oczyści, nawilży i zmatuje. Zawsze sceptycznie podchodzę do takich obietnic robienia wszystkiego, bo z doświadczenia wiem, że jak dobrze oczyści, to nie nawilży, może ewentualnie nie wysuszyć na wiór. Ale Duetus opracował bardzo ciekawy kosmetyk, który faktycznie nieźle radzi sobie z danymi obietnicami. Zawartość kwasów nie jest duża - dzięki czemu nadaje się dla wrażliwców i do codziennego używania - ale na tyle wyczuwalna, że oczyszcza widocznie lepiej niż inni koledzy. Kwasy mają przyczyniać się do złuszczenia skóry i odblokowania jej porów, ale ja nie zauważyłam widocznych zmian w tych rejonach, natomiast żel zdecydowanie rozjaśnił moje potrądzikowe przebarwienia i trzymał na wodzy ewentualne skórne ekscesy! Nawilżenie skóry jest za to bardzo wyczuwalne! Po umyciu twarzy, za sprawą sorbitolu na skórze pozostaje rodzaj nawilżającego filmu. Niektórym może dawać wrażenie niedomytej buzi z pozostałościami produktu, dlatego polecam używać tego żelu do demakijażu przy pomocy szczoteczek, lub ściereczek. Nie wyczujecie wtedy tej warstewki, a ona da dodatkowy poślizg, który zabezpieczy przed ewentualnymi podrażnieniami. Żel podczas masażu całkiem fajnie się pieni, ale nie taką sztuczną pianą, a raczej mięciutką zbitą pianką, no i genialnie matuje strefę
takularnych rezultatów w krótkim czasie, ale umożliwia codzienne stosowanie produktów, a jak wiadomo to właśnie konsekwentne używanie, a nie jednorazowe epizody dają długotrwałe efekty. Nie znalazłam też do tej pory naturalnych kosmetyków, które tak dobrze matują skórę, nie wysuszając jej przy tym i nie powodując uczucia ściągnięcia. Bardzo cieszy mnie fakt, że to polskie produkty, znajdujące się w zasięgu każdego. Stają się też coraz popularniejsze, zwiększając świadomość konsumentów i realnie wpływając nie tylko na lepszy stan naszej cery, ale również środowiska.
testujemy kosmetyki
ko naturalne olejki eteryczne. Żel i Tonik wzbogacono kwasami, jednak są one raczej w niewielkim, symbolicznym stężeniu. Pierwszy z nich prócz kwasu salicylowego i mlekowego ma bardzo delikatną substancję myjącą na bazie oleju kokosowego, ekstrakt z kwiatów nagietka i korzenia lukrecji, oleje tymiankowy, bergamotkowy i ze skórki grejpfruta, oraz sorbitol zabezpieczający przed utratą wilgoci. Tonik zawiera ekstrakt z ziela pięciornika gęsiego, pantenol, olejek bergamotowy oraz kwas mlekowy i laktobionowy. I gdyby na tym skład toniku się zakończył, byłoby cudnie, jednak znajdziemy w nim również substancję myjącą oraz pianotwórczą. Wprawdzie obydwie są łagodne, ale uważam że dodanie ich do składu zupełnie mija się z celem. Tonik pozostawia się do twarzy do wchłonięcia, nie zmywa się go, dlatego detergenty są tu zupełnie zbędne.
Ż E L : 9/10 T O N I K : 9/10 Obydwa produkty mają po 150 ml i kosztują ok 20 zł. Są to polskie, naturalne kosmetyki, o bardzo dobrej jakości i roślinnych fajnych składach. Najłatwiej będzie upolować je w sklepach internetowych, ale coraz częściej znajdziecie je w stacjonarnych drogeriach.
OCENA KOŃCOWA Ż E L : 8,4/10 T O N I K : 8/10 Zarówno żel jak i tonik w moim przekonaniu wypełniają pewną niszę i z pewnością znajdą wiernych fanów, którym wcześniej nie było dane używanie tego typu produktów, a mianowicie chodzi o serię dla wymagającej mieszanej, lub tłustej cery, ale w wersji ultra delikatnej podkręconej kwasami. Do tej pory wszystkie takie kosmetyki mocno podrażniały moją delikatną cerę i zupełnie nie nadawały się do codziennego użycia. Tu formuła może nie jest mocna, przez co nie da spek-
85
uroda
fot. pexels.com
Beauty of flowers Kosmetyki na bazie róży stały się w ostatnich sezonach absolutnym bestsellerem. Okazuje się, że królowa nie jest tylko jedna, a właściwości pielęgnacyjne kwiatów są niezliczone. Prócz pięknego zapachu łagodzącego stany napięcia, mają szerokie prozdrowotne właściwości i niemal wszystkie są bardzo delikatne przez co nadają się do stosowania nawet w przypadku wyjątkowo delikatnych cer. Niech Was nie zwiodą ich wątłe płatki, w nich kryje się moc! Wygładzą, napną, oczyszczą i zrelaksują. Pani różo, czas ustąpić tronu!
zdj. mat. promocyjne
Lawenda
86
Nic tak nie rozluźnia i nie uspokaja jak zapach lawendy, stąd jej powszechne zastosowanie w aromaterapii, a także częsta obecność w produktach stosowanych na noc. Dzięki właściwościom antyseptycznym i bakteriobójczym jest często spotykana w żelach i mydłach do ciała, ale lawenda jest również mistrzem w łagodzeniu podrażnień i w regeneracji mikrouszkodzeń. Olejek lawendowy potrafi leczyć i łagodzić oparzenia, zmniejsza swędzenie przesuszonej skóry, stosuje się go też w preparatach antycellulitowych, gdyż
pobudza krążenie krwi i wspomaga przepływ limfy. Jego działanie przeciwgrzybicze i dezodoryzujące wykorzystuje się w produkcji kremów i masek do stóp. Stymuluje też wzrost włosów i znacznie ogranicza ich wypadanie. Dr. Konopka’s Krem kojący do ciała 300 ml, cena 20 zł.
Arnika Słynie z właściwości przyśpieszających gojenie ran, często znajduje zastosowanie w leczeniu stanów zapalnych jamy ustnej i dziąseł. Wykorzystywana jest także jako środek wspomagający odporność na infekcję i zbijający gorączkę. Łagodzi bóle reumatyczne, stłuczenia, siniaki, działa przeciwbólowo. W kosmetyce zazwyczaj występuje jako składnik produktów dla cery naczynkowej, zmniejszający wi-
Flos Lek Pharma Żel pod Oczy na Sińce Obrzmienia z Arniką 15ml, cena 12 zł
wpływ na kondycję naszej skóry, włosów i paznokci. Szampony, odżywki i maski z makiem dodają włosom blasku, a kremy prócz działania nawilżającego i odżywczego zapobiegają powstawaniu zaskórników, bo mak to bogate źródło witaminy E, cynku oraz selenu. Uzdrovisko Olejowa esencja – mak 30ml, cena 50 zł
Orchidea
Mak Ekstrakt z płatków maku to sprzymierzeniec alergików i wrażliwców. Jego właściwości zmiękczające i łagodzące, dają ulgę podrażnionej skórze dzięki zawartości śluzów. Produkuje się z niego również płyn do higieny intymnej i do przemywania spojówek, a ziarna maku często można znaleźć w peelingach do twarzy i ciała. Najczęściej jednak wykorzystuje się olej makowy, którego cenne kwasy tłuszczowe, witaminy i sole mineralne, mają zbawienny
Ekstrakt z kwiatów storczyka wykorzystuje się w kosmetyce jako surowiec zmiękczający, nawilżający i wygładzający. Natrafimy na niego w kosmetykach dla wrażliwych cer, produktach po-słonecznych, jak również w szamponach przeznaczonych do częstego używania. Orchidea posiada też genialne właściwości przeciwutleniające i zabezpieczające skórę przed wolnymi rodnikami, co zdecydowanie opóźnia procesy starzenia. Purpurowa orchidea stanowi cenne źródło polifenoli i wielocukrów. Mikroelementy zawarte w storczykach wspomagają proces wiązania wody w komórkach i regulują syntezę kolagenu, pozostawiając skórę jędrną i gładką.
także w łagodzeniu depresji, ponieważ skutecznie wzmocnia układ nerwowy. Jednak ylang - ylang zasłynął głównie ze względu na swoje cechy antybakteryjne. Jest niezastąpiony podczas leczenia łojotokowego zapalenia skóry, stosuje się go też w szamponach i odżywkach regulujących wydzielanie sebum. Przeciwdziała łysieniu, wycisza stany zapalne skóry i pomaga w leczeniu trądziku.
uroda
doczność “pajączków”, jest też niezastąpiony w likwidowaniu obrzęków i rozjaśnianiu sińców pod oczami!
AVA Laboratorium Kosmetyczne Pobudzająco - Stymulujący Olejek do Masażu YLANG – YLANG 200 ml, cena 26 zł
ADRIANA GOŁĘBIOWSKA
Gracja Bio Odmładzający krem do twarzy, ekstrakt z orchidei 50ml, cena 15 zł
Ylang-Ylang Podobnie jak w przypadku lawendy kwiat ten ma szerokie zastosowanie w aromaterapii. Nie tylko pobudza zmysły, wzmacnia libido, rozluźnia ciało, stosowany jest
87
imprezy zdjęcia: Natalia Słowik | lounge materiał promocyjny
DENTA-MED OD DAWNA BLISKO LUDZI
88
Całodobowe Centrum Stomatologiczne Denta-Med w Krakowie istnieje od 1991 roku. Przez prawie trzydzieści lat jego lekarze zapewniają kompleksową opiekę stomatologiczną i ortodontyczną. 15 lutego 2020 roku po raz kolejny ludzie związani z Centrum spotkali się na bardzo miłej imprezie firmowej. Podczas części oficjalnej zostały wręczone nagrody dla jubilatów, którzy pracują z firmą od wielu lat.
Wszystkie gabinety Denta-Med mieszczą się w centrum Krakowa. Materiały oraz urządzenia na których pracują lekarze to najnowocześniejsze, dostępne na rynku rozwiązania. Dzięki temu pacjenci otrzymują wysokie standardy leczenia wraz z gwarancją na wykonane zabiegi. Nowym osiągnięciem jest wprowadzenie przezroczystego aparatu ortodontycznego Invisalagn, czyli silikonowych nakładek na zęby. To prawdziwa innowacja w dzie-
dzinie korekty ustawiania zębów, wyglądu uśmiechu. Jako jedyni w Krakowie lekarze Centrum jeżdżą z wizytami do domu pacjenta Pracujemy przez 7 dni w tygodniu od 8 do 21, również w niedziele i święta. W punkcie przy ul. Na Zjeździe 13 działa dyżur całodobowy. W przedszkolach na terenie Krakowa Denta-Med organizuje bezpłatne warsztaty stomatologiczne.
rys. Sylwia Dębicka
kulinaria
newsy fo t . Yo uTu b e
LEPIENIE KULEK Zastanawiacie się, jakie oryginalne danie podać gościom? Japoński youtuber, który prowadzi kanał Onigiri Gekijou, ma dla Was idealną odpowiedź – przygotowuje ryżowe kulki o fantazyjnych kształtach. Dania wyglądają niesamowicie! Na talerzu możecie znaleźć na przykład kulkę w kształcie głowy kota, kosmity lub człowieka w masce przeciwgazowej. Pomysły są zaskakujące i – co
najważniejsze – genialnie wykonane. Japończyk myśli też o tradycji, czego efektem jest kula, nawiązująca do maski Otafuku, przypominającej kobietę o pucułowatych policzkach. Przygotowanie tych małych dzieł sztuki trwa tylko 5 minut, a do przygotowania potrzebne są tylko pinceta oraz wykałaczka. Możecie obejrzeć i spróbować zrobić je samemu. /rs/
Badacze doszli do wniosku, że dotyk jedzenia pobudza nasz mózg i sprawia, że odczuwamy większą chęć spożywania posiłku. A my dodajemy: jeśli zamierzacie schudnąć, nie zapomnijcie jeść sztućcami! /rs/
fot. pexels.com
Badanie zostało przeprowadzone na grupce śmiałków, którym najpierw kazano zjeść kawałek sera. Jedna grupa użyła do tego ręki, druga – ręki uzbrojonej w wykałaczkę. Okazało się, że ci pierwsi odczuli znacznie większą satysfakcję! To nie koniec - odbyło się drugie badanie, w czasie którego jedna grupa odbyła rozmowę na temat zdrowego
stylu życia, a druga – o zupełnie przeciwnym sposobie odżywania się. Następnie wszyscy dostali pączki, które – podobnie jak poprzednio – trzeba było zjeść przy pomocy palców lub wykałaczek. Okazało się, że ci, którzy mieli pączki w rękach, choć wcześniej słuchali o ich kaloryczności, nie czuli żadnych skrupułów przed zjedzeniem słodkości. Trzecia tura badań znów wykorzystała ser i ponownie najwięcej zjedli ci, którym nie podano sztućców.
fot.
Badacze ze Stevens Institute of Technology w Stanach Zjednoczonych doszli do wniosku, który na pewno odkryliście sami – jedzenie rękami sprawia, że posiłek smakuje znam znacznie lepiej. Kto z Was nie jadł pizzy, używając od tego palców? Albo nie wcinał falafela, trzymając go tylko przez sreberko?
Pedro Sandrini | pexels.com
JEDZENIE RĘKAMI JEST PYSZNE
TŁUSTA PRZYSZŁOŚĆ Naukowcy ostrzegają, że do 2100 roku aż o 80% podskoczy globalne zapotrzebowanie na żywność. A wszystko przez to, że rodzi się coraz więcej dużych osób. Badacze z uniwersytetu Göttingen w Niemczech stwierdzili, że za 60% z tego wzrostu odpowiada powiększanie się populacji ludzi. Nawet jeśli ich indeks masy ciała BMI się nie zmieni, i tak musimy się niedługo
90
zmierzyć z większym zapotrzebowaniem na jedzenie. Kolejne 20% wzrostu będzie spowodowane przez rodzenie się coraz potężniejszych ludzi. Pokazuje to dobrze przykład Holendrów, których wzrost podskoczył o 13.1 cm między 1914 a 2014 rokiem. Naukowcy przewidują, że taka sytuacja może wpłynąć negatywnie na ceny
żywności. Dla większej części globalnej populacji jedzenie bogate w składniki odżywcze może okazać się zbyt drogie. Widać to na przykładzie Meksyku, gdzie 7 na 10 mieszkańców ma problemy z otyłością, a co za tym idzie, z cukrzycą. Taki trend może oznaczać żniwa dla taniego, kalorycznego pożywienia. Czyli fast foody mają przed sobą tłustą przyszłość. /rs/
PROSECCO
IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!
ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN
szpilki w kuchni
BĄDŹ EKO
PRZEDE WSZYSTKIM DLA SIEBIE Choć jesteśmy dziś społeczeństwem, wydawałoby się, bardzo mądrym, świadomym i rozwiniętym, to i tak niemal każdego dnia dajemy się złapać w szpony plastikowego konsumpcjonizmu, który powoli zabija naszą ludzką naturę. Nowoczesność wcale nie jest taka fajna, jak mogłoby się wydawać, szczególnie jeśli chodzi o prawdziwą jakość życia opartą o zdrowy ekosystem w kontakcie z naturą – a tego niestety brak. Już dawno zapomnieliśmy, co daje nam Ziemia, pamiętamy jednak, co kupiliśmy sobie wczoraj...
DETOKSYKACJA? NATURALNIE. Każdy z nas ma swoje zdanie, przekonania, zasady i nawyki. Również każdy z nas w swojej życiowej przestrzeni mierzy się z czasem, emocjami, problemami czy wyzwaniami. Mamy marzenia i cele. Biegniemy codziennie, a chcąc wyrobić się w jak najkrótszym czasie, coraz częściej jemy niezdrowo. Sięgamy po fastfoody, instanty, zupki błyskawiczne i inne, których głównym składnikiem jest glutaminian sodu i cała rodzina „E”. Dziś w każdej sieciówce możemy kupić obrane warzywa opakowane w „piękny” plastik, ale zabezpieczone wcześniej chemią, tak by mogła poleżeć dłużej w hermetycznym opakowaniu. Uważasz, że to zdrowe? Jeszcze chwila, a rak będzie gonić raka. Najbardziej zadziwiające jest to, że kupujemy także zioła i kwiaty, które co prawda mają niesamowitą moc, oczyszczają organizm, zasilają nas w energię, ale rosną wokół nas, a my możemy je mieć dosłownie za darmo! To wszystko jest wynikiem wygodnictwa, lenistwa, braku wiedzy i zdrowego rozsądku. Zapomnieliśmy jak korzystać, z tego co rodzi Ziemia. A Ziemia rodzi naturalne lekarstwa, które odeszły w zapomnienie. Zmieńmy to!
92
MATKĄ WSZYSTKICH NAS JEST NATURA! Gdybyśmy mieli się teraz sprawdzić, to jestem niemal pewna, że większość ludzi nie wie, jak prezentuje się na polu czosnek niedźwiedzi, nasturcja czy choćby rumianek. Daliśmy się wplątać w chory system, który skutecznie odwraca i kieruje naszą, ludzką naturę w stronę materializmu. Już z automatu myślimy: „muszę sobie kupić”. A gdzie w tym wszystkim kontakt z naturą? Z Matką Ziemią? Śmieszne? Nie sądzę… Jedzenie młodych liści pokrzywy wiosną, korzystanie z mniszka lekarskiego czy kwiatów i korzeni jadalnych TO SAMO ZDROWIE! Jedzenie ziół i korzeni to najzdrowsza dieta ze wszystkich, jakie znam. Dzięki uprawianiu takiej diety możesz spodziewać się powrotu sił witalnych i entuzjazmu, bo ta wersja jedzenia działa bardzo skutecznie, nie tylko na fizyczność naszego ciała, ale przede wszystkim na psychikę. Dzięki niej osiągniesz zdrową sylwetkę i komfort w głowie, a wszelkie stresujące Cię dotąd problemy przyjmiesz ze spokojem, znajdując dla każdego odpowiednie rozwiązanie. Zbliża się wiosna dlatego nie czekaj! Zacznij od pokrzywy, oczyść się i nabierz sił po zimie. To jest proste i za darmo. A warzywa kupuj od Rolnika.
KILKA MOICH ROŚLINNYCH POMYSŁÓW czosnek niedźwiedzi Najważniejszymi związkami zawartymi w czosnku niedźwiedzim są związki siarki. Dzięki nim czosnek wykazuje właściwości przeciwnowotworowe, jest skuteczny w leczeniu schorzeń reumatycznych, a także działa antybakteryjnie i przeciwwirusowo. Siarka pomaga również w utrzymaniu włosów i paznokci w świetnej kondycji. Obniża poziom cholesterolu, wyrównuje ciśnienie i zmniejsza ryzyko zakrzepów. Czosnek niedźwiedzi od dawna wykorzystywany jest w gastronomii. Jest bardzo wszechstronny i zbliżony w smaku do tego tradycyjnego. Nie pozostawia jednak nieprzyjemnego oddechu. Najbardziej polecane są młode, wczesnowiosenne liście. Należy jednak pamiętać, że zbyt długa obróbka termiczna powoduje utratę wielu cennych walorów leczniczych. Wspaniale urozmaicą śniadaniowy twarożek lub domowe masło. Można przygotować z nich pesto. Suszony czosnek niedźwiedzi jest składnikiem wielu mieszanek przyprawowych, które podkreślą smak wieprzowiny, baraniny, drobiu, dziczyzny.
szpilki w kuchni
kuklik pospolity Jest źródłem eugenolu, który wstrzymuje rozwój grzybów oraz zabija bakterie i hamuje przyrost pierwotniaków. Stąd znany jest jako ziele odkażające, o działaniu bakteriobójczym i jednocześnie wzmacniającym. Ponadto połączony z innymi składnikami, korzeń kuklika działa przeciwzapalnie i przeciwkrwotocznie oraz uśmierza ból. Kłącza kuklika używane są często do produkcji win i likierów, a także przyprawiania zup owocowych. Jadalne są także młode świeże pędy, mające przyjemny cynamono-goździkowy zapach i gorzkawy smak. Z powodzeniem zastąpią goździki i cynamon, urozmaicą smak kompotów, sosów, grzanego wina i sałatek. pokrzywa Jest cennym źródłem witamin: A, C, E i K. Działa przeciwzapalne i antybakteryjne - wspomaga leczenie stanów zapalnych układu moczowego. Jest świetnym źródłem żelaza, dzięki czemu możemy jej użyć do produkcji hemoglobiny. Pokrzywa oczyszcza organizm z metali ciężkich. Stosuje się ją również w nieżycie żołądka, trądziku, bólach głowy i chorobach płuc. To super zioło, które zostało umiłowane przez Hipokratesa. Kuchenne zastosowanie tego popularnego chwastu i wykorzystanie jego właściwości, choć nie należy do prostych czynności ze względu na parzące włoski, również jest wszechstronne. Pokrzywa zwyczajna doskonale urozmaica smak wielu potraw (sałatek, zup, koktajli), można z niej przygotować bardzo popularny w ostatnim czasie sok, tzw. chlorofil, w płynie. CHŁODNIK Z POKRZYWY Z WĘDZONYM ŁOSOSIEM
• • • • • • • •
pęczek młodej pokrzywy ogórek zielony pęczek świeżego koperku pęczek szczypiorku jogurt naturalny 250 ml maślanka lub kefir 100 ml łosoś wędzony 200 g sól i pieprz do smaku
Wykonanie: Ogórka zetrzeć na tarce, posiekać listki pokrzywy, koperek i szczypiorek. Dodać jogurt, maślankę lub kefir, doprawić do smaku. Schłodzić w lodówce. Podawać z plastrami wędzonego łososia.
94
czarny bez Owoce czarnego bzu to skarbnica witaminy C, prowitaminy A oraz wielu cennych składników mineralnych, takich jak wapń, potas, sód i żelazo. Ponadto zawierają antocyjany, które mają silne działanie antyoksydacyjne, przeczyszczające, antywirusowe oraz regulują trawienie. Kwiaty natomiast bogate są w wiele flawonoidów i kwasów fenolowych, a ponadto kwasy organiczne, sterole oraz sole mineralne. Dzięki temu działają m.in. jako środek napotny, moczopędny, przeczyszczając oraz przeciwgorączkowy. Pomagają w leczeniu chorób układu oddechowego. Napary z kwiatów i owoców stosowano także do płukania jamy ustnej i gardła w przypadku stanów zapalnych oraz jako okłady przy egzemach i zapaleniach spojówek. Świetnie sprawdzą się również w kuchni ze względu na swoją słodycz i delikatny aromat. Są idealnym składnikiem dżemów, lemoniad i nalewek.
KWIATY CZARNEGO BZU W CIEŚCIE
• kilkanaście dużych baldachów kwiatów czarnego bzu • 150 g mąki pszennej • 200 ml mleka • 2 jajka • szczypta soli • 2 łyżeczki cukru waniliowego • olej do smażenia np. rzepakowy • cukier puder Białka oddzielić od żółtek i ubić na sztywno. Żółtka i pozostałe składniki połączyć, aby powstało gładkie ciasto o konsysten-
cji gęstej śmietany. Dodać pianę z białek i delikatnie wymieszać. Kwiaty maczać w cieście i smażyć na mocno rozgrzanym oleju, aż się zezłocą. Podawać obsypane cukrem pudrem. nasturcja Posiada właściwości bakteriobójcze, zawiera sporo soli mineralnych i olejków eterycznych. Jest uznawana za roślinę odmładzającą i sprzyjającą długowieczności. Kwiaty możemy w całości wykorzystywać w kuchni. Nasturcja ma intensywny zapach i ostry, pieprzowy smak, dlatego szczególnie polecana jest do przygotowania sałatek, jako dodatek do jaj i sosów, a także nalewek. POLSKIE KAPARY - MARYNOWANE NASIONA NASTURCJI
• nasiona nasturcji • sól Marynata: • 2 miarki octu winnego • 1 miarka wody • cukier (ok. 50 g na 1 szklankę octu) • 3 goździki • pieprz czarny w ziarnach • kilka kulek ziela angielskiego Nasiona nasturcji zasypać solą. Odstawić na 24 godziny do lodówki. Nasturcję przełożyć do garnka, dodać wodę, aby zakryła nasiona. Gotować 10 minut. Odcedzić na sicie. Składniki marynaty zagotować. Nasturcję przełożyć do słoiczków, zalać gorącą zalewą. Słoiczki pozostawić ustawione do góry dnem przykryte ściereczką, aż ostygną.
ZNACZENIE NATURY W NASZYM ŻYCIU Mieszkając w dużych miastach, ponad 80% czasu spędzamy niestety w zamkniętych pomieszczeniach, co sprawia, że nasze możliwości przebywania wśród natury i zieleni są mocno ograniczone. Na dodatek życie w mieście wiąże się najczęściej z pośpiechem i stresem.
Odpowiedzią mogą być nowoczesne bary, restauracje i miejsca oferujące przytulne i pełne zieleni wnętrza, gdzie można
na chwile zwolnic i odpocząć przy dobrym posiłku. Jednym z takich miejsc jest nowo powstały MUGEN, restauracja i bar z winami, na krakowskim Kazimierzu. Można tam nie tylko zrelaksować się i nacieszyć zielenią, ale również spróbować pysznej i codziennie świeżej kuchni, z różnych stron świata - a wszystko to w doborowym towarzystwie selekcji win. Ta niewielka restauracja jest przedsięwzięciem rodzinnym a właściciele stawiają, przede wszystkim, na świeże produkty dobrej jakości oraz przyjazną atmosferę. Duża część karty stanowią pozycje wegetariańskie, jak na przykład hummus czy muhammara, grillowany ser halloumi z bakłażanem i cukinią, sałata z pieczonym burakiem, japońskie placki
Okonomiyaki czy delikatna jak chmurka wege tempura. Mugen to po prostu dobry nastrój i dobry smak, miejsce gdzie można poczuć się, tu i teraz.
Mugen Plac Wolnica 13 tel: 888219641 fb: @mugenstreetfoodbar www.mugen.bar
art. promocyjny
Nie mamy wystarczająco dużo czasu, aby zwolnić i zregenerować siły. Lekarze i naukowcy polecają wiele metod, które pomagają na stres i zmęczenie, począwszy od ćwiczeń fizycznych po medytacje. Jednakże jedną z najprostszych metod jest, po prostu, przebywanie w otoczeniu roślin i zieleni, które (to) pomagają redukować stresy i napięcia w naszym ciele oraz poprawiaja nasze zdrowie i nastrój. Przywracają harmonię i maja właściwości kojące. Ale jak możemy to osiągnąć będąc mieszkańcami „miejskiej dżungli”?
95
Żelazko w kuchni
LEŚNA UCZTA I SOSNA DO ZJEDZENIA Wiecie, że w Finlandii leśne spacery przepisuje się na receptę? Od dawna wiadomo, że spacer po lesie, wśród zieleni i drzew, w ciszy i z dala od telefonu, a przede wszystkim w otoczeniu dzikiej ilości tlenu wpływa na nasz mózg i jego wydajność. Naukowcy z Utah wykazali, że takie kąpiele leśne wpływają również na serce, depresję, a nawet cukrzycę. Ja z kolei jestem za tym, żeby ktoś chciał przepisać na receptę… jedzenie w lesie. W 2018 roku powstała moja pierwsza książka pt. „Jedzenie przyprawione lasem”, a za dwa miesiące ukaże się druga pt. „Leśna uczta”. Nie samym pisaniem i gotowaniem człowiek żyje, a raczej karmieniem, więc latem, w przepięknych lasach Mazur, Beskidu Niskiego i Helu zamierzam organizować uczty na świeżym powietrzu, podczas których będzie można jeść wolno, słuchać śpiewu ptaków, odganiać się od komarów i próbować tego wszystkiego, co daje nam las. A daje sporo. Osobiście jestem fanką sosny. Będą więc zatem warzywa grillowane z regionalnymi serami i oliwą sosnową, którą od lat robię sama. Wystarczy zebrać trochę igiełek sosny (najlepiej na wiosnę), zalać je dobrej jakości oliwą i wstawić do ciemnego miejsca na kilka tygodni. Co jakiś czas mieszać energicznie i znów chować
96
do tzw. „czarnej dziury”. Oliwa sosnowa ma wspaniały aromat, pięknie pachnie, jest idealnym dodatkiem do warzyw i przeróżnych sałatek. Kolejne objawienie to puder sosnowy, choć w jednej książce, poświęconej jadalnym częściom drzew, czytałam, że można zrobić również sól sosnową. Akurat soli nie próbowałam, ale cukier robię od dawna. Dodaję go do deserów, serka mascarpone albo do bitej śmietany, która jest na gofrach. Przede wszystkim robię jednak bezę w pudrem sosnowym i leśnymi owocami, a to jest prawdziwy sztos. Gdybyście chcieli sami zrobić puder sosnowy musicie poświęcić do tego celu stary młynek do kawy. Poświęcić na zawsze, bo do kawy nie będzie się już nadawał. Sosna ma mnóstwo olejków eterycznych i podczas miksowania będzie zostawiała tłuste ślady na brzegach młynka. Można je trochę wyczyścić, ale nigdy nie usunie
się ich trwale. Zrobienie pudru sosnowego jest jednak tego warte. Wystarczy do młynka wrzucić trochę igiełek i łyżkę (lub więcej) cukru a następnie zmiksować. Ważne, by uchwycić ten moment, w którym puder sosnowy zaczyna przypominać watę cukrową, jest jak mgiełka. Za długie miksowanie powoduje, że cukier zaczyna się zbijać. Spróbujcie, choć pamiętajcie, by najpierw spróbować odrobinę. Każdy ma dziś jakąś alergię, a igiełki sosny – choć jadalne i stosowane w medycynie od lat – mogą niektórych uczulać. Zapraszam Was na wiosenną ucztę do lasu, a latem zaproszę Was na moje uczty, o czym będę tu jeszcze pisać. Tymczasem wrzucam przepis na przepyszne śniadanie, trochę już wiosenne (bo kolorowe), a trochę jeszcze zimowe (bo ciepłe i bardzo pożywne). Jajka po turecku, ale nie na tradycyjny sposób, lecz trochę zmodyfikowany!
Żelazko w kuchni
JAJKA PO TURECKU Z PASTĄ PAPRYKOWĄ SKŁADNIKI:
P R Z YG OTO WA N I E:
• • • • • • •
Jogurt grecki doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z cytryny, zieloną czubrycą i 2 ząbkami czosnku (przepuszczonego przez praskę). Odstawiamy żeby się przeżarło.
2 jajka 4 łyżki jogurtu greckiego 1 łyżka soku z cytryny 2 ząbki czosnku Pół łyżeczki zielonej czubrycy 1 łyżka masła Pieprz, sól, świeże zioła (np. kolendra), odrobina ostrej papryczki chili • Domowa pasta paprykowa lub sklepowa lutenica w słoiczku
W tym czasie gotujemy wodę i robimy 2 jaja w koszulkach. Ja nie dodaję do wody octu, ani nie robię słynnego wirka, tylko wybijam jajko do małej chochli (łyżki wazowej) i delikatnie zanurzam chochlę w wodzie. Czekam aż boki jajka zaczną się ścinać i dopiero wtedy „wypuszczam” delikatnie jajo do wody. Gotuję nie więcej niż 2 minuty.
Przed podaniem można podgrzać trochę jogurt grecki, na to układamy jaja, dodajemy świeżą kolendrę, pietruszkę lub inne ulubione zioła. Na małej patelni palimy masło. Roztapiamy łyżkę masła, wrzucamy na nią kilka płatków ostrej papryczki, a później polewamy całość masłem. W oryginalnym przepisie dodaje się do jogurtu pastę sezamową tahini. Niektórzy na jogurcie robią kilka kleksów z hummusu. Ja dodaję odrobinę pasty paprykowej zwanej lutenicą. Albo gotowej (ze słoiczka), albo sama ją robię.
DOMOWA LUTENICA SKŁADNIKI:
P R Z YG OTO WA N I E:
• • • • • • • •
Bakłażana przekroić na pół, posypać obficie solą, odstawić na pół godziny a później bardzo dokładnie wypłukać. Czerwoną paprykę sparzyć wrzątkiem i usunąć gniazdo. Cebulę pokroić w półksiężyce.
Pół bakłażana 1 czerwona papryka 1 czerwona cebula 5 suszonych podmidorków 2 ząbki czosnku Łyżeczka sproszkowanej papryki Ok. 6 łyżek oliwy Sól, pieprz, cukier i inne ulubione przyprawy
Bakłażana że skórką, paprykę i cebulę ułożyć w naczyniu żaroodpornym, polać obficie oliwą, posypać solą, pieprzem i koniecznie cukrem. Zapiekać w 200 stopniach
aż zrobią się miękkie a wręcz trochę się przypalą. Wystudzić, przełożyć do blendera. Dodać 5 suszonych pomidorów, 1 łyżkę oliwy, 2 ząbki czosnku, łyżeczkę sproszkowanej papryki i zmiksować. Dopiero wtedy doprawić do smaku solą i pieprzem. Można dodać trochę cytryny lub węgierskiej pasty paprykowej z tubki (to zależy jakie mamy pomidory suszone, czy słodkie, czy bardziej winne). Voila!
97
na koniec
KWIATKI NA WIOSNĘ Chciałabym coś ustalić raz na zawsze. Otóż uważam, że nie ma czegoś takiego, jak moda ekologiczna. Moda wyklucza ekologię. Nie od dziś, nie od wczoraj. Nawet najbardziej etycznie wyprodukowana rzecz w którymś momencie swojego istnienia w ekologię celuje, różnica jest drobna: to kwestia kalibru. Sama mam okazję obserwować temat od wielu lat. Gdy zaczynałam pisać o modzie trzynaście lat temu, o ekologii mówiło się dosłownie czasami, przywołując Stellę McCartney, która śmie sprzedawać sztuczną skórę w cenie prawdziwej lub z uśmiechem powątpiewania analizując zjawisko „trashion”, czyli tworzenia nowych rzeczy ze śmieci. Bawełna organiczna? Poliester z recyklingu? Coś tam było, ale kto by się interesował? Kupowaliśmy na potęgę, liczyło się jak najwięcej za jak najmniej.
HAREL Kr ytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
Dziś hasło ekologii zrobiło się modne. Marki, zwłaszcza te duże, nie mają wyboru i muszą reagować. Stąd coraz większy nacisk na pozyskiwanie certyfikowanych surowców, tworzenie kolekcji z lepszych jakościowo i sprawdzonych materiałów czy wreszcie sięganie po tkaniny i dzianiny z drugiego lub trzeciego obiegu (akurat recyklingowanego poliestru nie znoszę, jak każdego innego, więc nawet pod zieloną metką nie robi na mnie wrażenia). I całe szczęście, lepiej późno niż wcale. Ale czy naprawdę którekolwiek z tych działań zatrzymuje zmiany, które do tej pory szybka moda wyrządziła? I czy naprawdę szybka moda jest tak bardzo gorsza od tej powolnej? Gdyby naprawdę zależało nam na ekologii, przestalibyśmy zarówno produkować, jak i kupować. Do tej sytuacji nigdy nie doprowadzimy. Wolę sobie zdawać z tego sprawę niż walczyć z wiatrakami (sic!). Któregoś dnia dostałam wiadomość od Poli Stępień, twórczyni i projektantki marki Modapolka. Pola jest tak zdolna, że nie wybaczyłabym jej, gdyby przestała projektować. Ale ona sama codziennie zmaga się z wątpliwościami. Mam depresję klimatyczną. Jestem załamana nieodwracalną dewastacją środowiska, masowym wymieraniem gatunków i zbliżającą się katastrofą ekologiczną. Przeraża mnie to i czuję się bezsilna. Moja kolekcja wynika wprost z tego nastroju. Czy w obliczu apokalipsy moda ma znaczenie? - pisze we wstępie
98
informacji prasowej o kolekcji Urban Nomad, którą przygotowała w 2019 roku. Zaznaczę, że Urban Nomad powstała w całości z materiałów, które uzbierały się przez lata lub zostały z poprzednich projektów. Łącznie z belką dżinsu wyprodukowanego w państwowych zakładach im. Szymona Harnama w 1989 r. w Łodzi, którą projektantka dostałą od przyjaciół. Z kolei kolekcja Narciso na wiosnę lato 2018 uszyta została z tkanin, które przeleżały ponad dwie dekady w pracowni innej projektantki. Liczba modeli? Siłą rzeczy limitowana. Kończy się materiał, kończy się kolekcja. Powtórek nie będzie. I osoba, która robi tyle dobrego dla środowiska, jeszcze się waha, czy to ma sens? Aleksandra Waś, twórczyni marki Wearso (i jedna z pionierek stosowania bawełny organicznej w Polsce), podczas zeszłorocznego panelu o modzie ekologicznej zorganizowanego przez Vogue Polska, podkreślała, że ważny jest nawet co drugi wybór. Że nie musimy natychmiast się ograniczać, ale chociaż raz na dwa razy decydować się na coś mniej szkodliwego. Nawet najbardziej zaawansowane marki ekologiczne zostawiają ślad węglowy, choćby wysyłając do nas przesyłkę kurierską - nawet jeśli zostanie zapakowana z odzyskany z makulatury papier. Mało to optymistyczne, ale zamawiając paczkę możemy się zastanowić, czy nie dołożyć do niej może czegoś jeszcze, a już zmniejszymy ślad o połowę. Z tym
że jeśli dokładamy coś do niej, to czy zachowujemy się ekologicznie? I czy jeśli zamawiamy online, czy na pewno wiemy, w jakich warunkach składano nasz telefon czy komputer? To może lepiej po nią pojechać? Rowerem? Do Chin? No właśnie. To się nie kończy i w pewnym momencie absurd zaczyna gonić absurd. Prowadząc swój blog, spotykam się z wieloma zarzutami. Gdy piszę o kosmetykach nietestowanych na zwierzętach, dostaję wiadomości, że przecież są w plastiku. Gdy piszę o polskiej produkcji, okazuje się, że przecież guziki są sprowadzane, więc to też źle. Prawdziwa skóra to cierpienie. Sztuczna skóra to zanieczyszczenie większe od prawdziwej. Gdy wskazuję na dobre działania, na które wreszcie ta czy inna marka się zdecydowała, reakcje bywają wręcz agresywne. Bo przecież sieciówki to jedno wielkie zło, nie wybaczamy im niczego, jednocześnie po cichu zamawiając kolejne ciuchy, tylko się do tego nie przyznając. I w końcu do mnie doszło. Nigdy nie będzie idealnie, zawsze komuś coś będzie przeszkadzać. Jedyne, co mogę, to zaufać własnej intuicji i wciąż pisać o tym, co mnie przekonuje. A intuicja podtyka ostatnio pod nos takie kwiatki, jakie tu powyżej zaprezentowałam. Pora się z tym pogodzić. I robić nawet małe rzeczy, zamiast nie robić nic, tylko się czepiać innych. Sprawdziłam, polecam.
Apartamenty w Śródmieściu Gdyni
Spacerem nad morze Plac Unii to nowe apartamenty powstające w sercu Gdyni, które łączą w sobie nowoczesność, przestrzeń, styl życia i energię miasta. To prestiż podkreślony przez szlachetną, modernistyczną formę kamienic oraz najwyższą jakość rozwiązań, detali i materiałów. Plaża, morze, przystań jachtowa, obiekty kultury, restauracje - wszystko w zasięgu ręki! Zamieszkaj tu i ciesz się bliskością morza w tętniącym życiem Śródmieściu!
hossa.gda.pl
•
58 785 11 11