LOUNGE #118
|
LUTY ‘20
|
ISSN: 1899-1262
|
WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
ZŁ BE Z CE NN Y
Salon fryzjerski Viru czesze HERY Nadwiślańska 11/332 Kraków 664 377 232
#global warm(n)ing
ADÈLE EXARCHOPOULOS I GASPARD ULLIEL Para młodych gwiazd francuskiego kina o tym, dlaczego sceny miłosne wywołują w nich irytację.
S T R .
1 8
MA TEUS Z K OŁ T U N O W I CZ
RAJMUND MATUSZKIEWICZ
Jego stylizacje zdobią polskie gwiazdy oraz sesje zdjęciowe kreatywnych projektantów. Opowiada nam, dlaczego kocha ubierać innych oraz siebie.
Znawca trunków o tym, dlaczego określił się mianem „malkontenta współczesnych whisky”
S T R .
S T R .
5 8
9 4
REDAKCJA:
redaktor naczelny
zastępca redaktora naczelnego
red. działu Uroda
M A R CI N L E W I C K I marcin@loungemagazyn.pl
RAF AŁ STA NOWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
A DRIA NA GOŁ ĘB IOWSKA adriana@loungemagazyn.pl
WSPÓŁPRACA:
Kuba Armata, Szymon Bira, Elena Ciuprina, Luiza Dorosz, Aleksandra Gorczyńska, Paweł Gzyl, Harel, Karolina Kowalewska, Katarzyna Kwiecień, Michał Massa Mąsior, Daria Rogowska, Rafał Urbanowicz, Artur Wabik, Malwa Wawrzynek.
OKŁADKA: fot: Jacek Narkielun / @narkielun modelka: Elżbieta Natalia Doroszkiewicz / @elvelvh
Skład graficzny: Filip Łyszczek
2
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków tel. (12) 633 77 33 info@loungemagazyn.p Drogi Czytelniku, jeśli zdecydujesz się na kontakt z redakcją Lounge, Administratorem Twoich danych będzie wydawca: spółka MADMEN sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie przy ul. Lipowej 7, 30-704 Kraków, wpisana do rejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 0000567296, posiadająca numer NIP: 6793113681, REGON: 3620577320, z którym możesz skontaktować się pod podanymi wyżej adresami, mailem i numerem telefonu. Twoje dane będą przetwarzane wyłącznie w celu komunikacji, a podstawą prawną będzie prawnie uzasadniony interes Administratora (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).
Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
Dane, które nam podasz mogą zostać przekazane jedynie podmiotom, za pośrednictwem których odbywa się komunikacja jak np. Poczta Polska lub podmiotom, które obsługują nasz system informatyczne lub pocztowy, a przechowywać będziemy je tylko na czas korespondencji z Tobą. Przetwarzanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, ale jest nam niezbędne do udzielnie Ci odpowiedzi. Masz prawo do żądania dostępu do nich, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, do wniesienia sprzeciwu, przenoszenia ich. Możesz także wnieść skargę do organu nadzorczego.
Całostronicowe reklamy na stronach: 1, 3, 4, 5, 7, 9, 17, 21, 31, 43, 61, 81, 91, 92, okl. II, okl. IV
„Gdybym przestrzegała wszystkich zasad, niczego bym nie osiągnęła”
GE Healthcare Women’s Network w Hevre Powyższy cytat Marilyn Monroe stał się hasłem przewodnim spotkania organizowanego przez GE Healthcare Women’s Network w grudniu przy ulicy Maiselsa, w krakowskim klubie Hevre. Było to pierwsze tego typu spotkanie w Krakowie, gdzie kobiety, profesjonalistki z różnych branż, mogły się spotkać i porozmawiać o swoich karierach, tym co je motywuje i popycha do działania. Ania Zemła, liderka GE HC
4
Kraków Womens Network, witając gości, podkreślała lokalny charakter tej inicjatywy: - Robimy wspaniałe rzeczy dla naszej najbliższej społeczności, ale wciąż niewiele o tym się mówi. Podziwiamy kobiety występujące w telewizji, a nie widzimy niesamowitych kobiet w naszym otoczeniu. To spotkanie ma na celu zainicjować zmianę w postrzeganiu nas samych”. Punktem kulminacyjnym spotkania był panel dyskysyjny, w którym brały udział:
Krystyna Woźniak, Principal Enterprise Architect z General Electric; Dorota Smagur, dyrektor hotelu Hilton Garden Inn; Sylwia Zarzycka, prawniczka i prezeska fundacji „Między Niebem a Ziemią” oraz Iwona Tręndowska, architektka wnętrz oraz właścicielka firmy budowlanej. Inicjatywa spotkała się z bardzo miłym przyjęciem i organizatorki planują kolejne wydarzenia, skupiające profesjonalistki z Krakowa.
felieton
CZY MOŻNA POKOCHAĆ WŁASNĄ ŻONĘ? Choć dzisiaj wydaje się to niewyobrażalne, w dawnych czasach miłość erotyczna najmniej kojarzyła się z własnym współmałżonkiem. Jak więc kochano w czasach, gdy nikt jeszcze nie słyszał o Walentynkach?
fot. La Maja Desnuda, Francisco Goya; Muzeum Narodowe Prado w Madr ycie
NIEWAŻNE KTO, BYLEBY KSIĄŻĘ!
6
Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia przychodzi do nas list, w którym jakaś kobieta prosi o podesłanie któregoś z naszych synów, w celu zamążpójścia. Wyda nam się to kuriozalne, podobnie jak ponad 30 wieków temu wydało się kuriozalne królowi Hetytów, który otrzymał podobną prośbę od córki faraona. Egipskiej księżniczki nie interesowało kogo przyśle władca, nie chciała po prostu wychodzić za mąż za któregoś z lokalnych arystokratów. Nie to jednak zszokowało bliskowschodniego władcę. Po prostu, nigdy wcześniej kobieta z rodziny faraona nie poślubiła cudzoziemca. PODOBNE PODEJŚCIE DO MAŁŻEŃSTWA WŚRÓD WYŻSZYCH KLAS FUNKCJONOWAŁO NIEMAL PRZEZ CAŁY CZAS ISTNIENIA NASZEJ CYWILIZACJI Pomysł tworzenia rodziny w oparciu o wzajemne uczucie dwojga ludzi nie jest co prawda współczesny, ale dopiero w naszych czasach stał się obowiązującym paradygmatem. Wcześniej małżeństwo było raczej formą transakcji polityczno-społecznej, gdzie cechy współmałżonków jeżeli nawet odgrywały jakąś rolę, to drugorzędną. Mieli oni przede wszystkim stworzyć układ wzajemnie szanujących się ludzi, związanych wspólnym posiadaniem dzieci. Co nie oznacza, że erotyzm i pożądanie nie występowały. Występowały – ale zazwyczaj niewiele miały one wspólnego z oficjalnym partnerem albo partnerką. STAROŻYTNA GRECJA: EROS ZNACZY POŻĄDANIE Nawet jeżeli jakiś Grek zakochał się we własnej żonie, którą jednak pozyskał na dro-
dze bardziej handlowej transakcji między rodzinami, to nie okazywał swoich uczuć publicznie. Nie bardzo zresztą było jak, gdyż „porządna” kobieta czas spędzała przeważnie w domu. Inaczej w życiu mężczyzn, gdzie ważną rolę odgrywały sympozjony – spotkania towarzyskie, gdzie pomiędzy rozmowami o sprawach ważnych i nieważnych każdy mógł zakosztować strzały erosa. Obiektem pożądania były hetery i młodsi mężczyźni. Funkcji heter nie można sprowadzać po prostu do roli prostytutek, gdyż poza seksem musiały mieć do zaoferowania także umiejętność rozmowy na różne tematy. „Miłość” wobec heter, sławiona nierzadko w różnych utworach poetyckich była więc pewnym zjawiskiem estetycznym, czymś pomiędzy czystym, seksualnym pożądaniem a romantyczną wizją zakochania. Drugą grupę darzoną miłością byli młodsi mężczyźni. Homoseksualna relacja między pokoleniami była jednak czymś innym niż relacja równouprawnionych kochanków. Był to raczej związek patronacki, gdzie starszy służył za swoistego przewodnika w społeczności, w zamian traktując młodszego jako kochanka. TRUBADURZY: UWIELBIENIE
MIŁOŚĆ
JAKO
Zupełnie inny charakter miała miłość sławiona w pieśniach średniowiecznych poetów, trubadurów. Oni nigdy nie pragnęli seksu ze swą wybranką. Ich uczucie miało charakter wyrażania pewnej tęsknoty, nie tyle nawet do konkretnie istniejącej osoby, a co do jej wyidealizowanego wizerunku (zdarzało się „zakochanie” w osobie, której nie widziano na oczy). Często przedmiotem pasji były kobiety zamężne, nieosiągalne, a sama miłość dworska była bardziej „zako-
chaniem w zakochaniu” niż pragnieniem bycia razem z drugą osobą. ROMANTYZM: JAK MIŁOŚĆ OKIEŁZNAŁA MAŁŻEŃSTWO Nadejście nowych czasów wróżyła wielka popularność wydanej w 1761 roku powieści Julia, czyli nowa Heloiza. Autor, francuski filozof Jan Jakub Rousseau starał się ukazać wyższość związku opartego na żywym uczuciu dwojga osób nad aranżowane z innych powodów małżeństwa. Romantyzm, epoka której Rousseau był jednym z pierwszych pierwiosnków połączył małżeństwo z miłością. W XIX wieku idea związku romantycznego, zakochania w osobie, z którą chciałoby się stworzyć rodzinę, często na przekór woli krewnych podbiła literaturę. Znamienny był szczególnie związek królowej Wiktorii i księcia Alberta, którzy naprawdę się kochali, a jako najbardziej wpływowe osoby w anglosaskiej kulturze, mocno rzutowali na społeczne praktyki. ŚWIĘTY W SŁUŻBIE MIŁOŚCI Choć o świętowaniu miłości romantycznej w dniu św. Walentego pisał już Geoffrey Chaucer w XIV wieku, to do stałych praktyk społecznych wkroczyło dopiero w XIX wieku. I choć można wskazać wiele powodów, dla których tak się stało (dużo tańsze przesyłki pocztowe, masowo produkowane kartki z życzeniami, coraz bogatsza oferta podarunków, która ostatecznie przybrała formę wielkiego festiwalu konsumpcji), to nie ulega wątpliwości, że główna przyczyna popularności tego święta jest jedna: żeby wynaleźć Walentynki, najpierw trzeba było na dobre odkryć miłość. R A FA Ł U R B A N O W I C Z
felieton
NO I PO ŚWIĘTACH… Święta, święta i po świętach. Oczekiwanie, przygotowania, wyszukiwanie prezentów. Nadchodzi wigilijny wieczór. Zjeżdża się rodzina. Ten dojechał, tamten się spóźnił, szwagier jak zwykle trochę niezadowolony, ciotki zabawiają rozmową. Dziadek wszystkich wita i zaprasza do stołu, choć od kilku godzin sam podjada. Niby pościł, ale silna wola okazała się nie być wystarczająco silna. We wnuku odnalazł współwinnego. Podbierał nie tylko dla siebie, ale i dla niego, za każdym razem tłumacząc, że tak nie wolno, ale to już ostatni kęs. No, ale wszyscy już przy stole, ucztę czas zacząć.
MICHAŁ MASSA MĄSIOR Michał Massa Mąsior - fotograf zajmujący się portretem i reklamą. Swój fach szlifował u boku Wojciecha Plewińskiego i Bruce’a Gildena. Wykładowca Krakowskich Szkół Artystycznych. Na łamach magazynu Lounge dzieli się swoimi przemyśleniami, nie tylko o fotografii madmassa.com
Opłatek, życzenia. Każdy każdemu. Pięć razy trzeba sprawdzić, czy ktoś nie został pominięty. Mama znowu zapytała o wnuka. Ktoś chce śpiewać kolędy, ktoś nie śpiewa. W sumie lepiej śpiewać, niż rozmawiać o polityce. Temat, którego wszyscy starają się unikać. Podobno wujek ma inną opcję polityczną, a i szwagier nie jest na sto procent pewny. To i rozmawiamy o ociepleniu klimatu, którego rzekomo według wujka nie ma - ocieplenia, nie klimatu. Ktoś zaczyna o zimie stulecia, która była już prawie 40 lat temu i o innych mniej ważnych od polityki sprawach. Oczywiście o takich, na które może się wypowiedzieć więcej niż jedna osoba. Bardziej religijni szykują się mocno na pasterkę. Po kolacji jednak kuszą wykwintne trunki, podawane wespół z deserami. W tle ktoś postanawia włączyć Opowieść Wigilijną, bo Kevin sam w domu dopiero w pierwszy dzień świąt. Robi się błogo. Więzy krawatów popuszczone, ostatnie guziki w koszulach rozpięte, a marynarki powieszone na krzesłach. Szpilki u kobiet pozdejmowane. Kilku zbiera ze stołu, coś się tłucze. Prezenty już też rozpakowane. Torebki prezentowe walają się wszędzie. Wszyscy komentują i wszyscy są bardzo zadowoleni z tego, co dostali. A ci, co nie są, nie przyznają się. Pierwsi zaczynają wychodzić, reszta nalewa sobie drugiego drinka i poprawia wypiekiem trzeciej ciotki. Ci, co wódeczkę, to wódeczkę. Pasterka, mimo iż coraz bliżej, to wizja uczestnictwa w niej dalej i dalej. W końcu można o polityce, bo wyszedł wujek, a szwagier jak
8
się okazało po naszej stronie. Ale wieczór trwa tylko kilka godzin. W końcu wszyscy się rozchodzą z obietnicą kolejnych spotkań niebawem. Tyle że to „niebawem”, z czego wszyscy zdają sobie sprawę, to z dużym prawdopodobieństwem święta za rok. Czas nieubłaganie biegnie. Przypomina o tym telefon pokazując wspomnienia z tego samego dnia trzy, pięć, dziesięć lat temu. Inne ubrania, inne priorytety, odmienne miejsca świata. Przybywa zmarszczek, ubywa włosów. Coraz trudniej o chwilę relaksu, moment na refleksję. Żyjemy coraz szybciej. Nie mamy wielu okazji, by się spotykać, możemy jednak o sobie pamiętać. Zdjęcia pozwalają zapamiętywać. Andy Warhol powiedział: Najlepszą rzeczą w fotografii jest to, że nigdy się nie zmienia, nawet jeśli ludzie na niej przedstawieni się zmieniają”. Karl Lagerfeld: W fotografii podoba mi się to, że można uchwycić moment, który zniknął na zawsze i taki, który jest niemożliwy do odtworzenia. Zdjęcia też, w przeciwieństwie do malarstwa, pokazują człowieka prawdziwiej. Wierzymy w zdjęcia. Mamy je w dokumentach i po nich się rozpoznajemy. Warto więc fotografować, by można było pamiętać. Z perspektywy godziny, dnia, miesiąca czy nawet roku niewiele się zmieniamy, a świat wygląda podobnie. Kiedy zerkamy na fotografie sprzed 10-20 lat, okazuje się, że byliśmy zupełnie inni, otaczaliśmy się innymi przedmiotami i jeździliśmy
innymi samochodami. Jeśli cofnąć się o kolejne kilkadziesiąt lat, to okaże się, że chodziliśmy po innych ulicach, a świat wokół był zupełnie odmienny. Mistrz Wojciech Plewiński opowiadając o swoich fotografiach podkreśla, że kiedy ogląda je dzisiaj, to zauważa w nich elementy, które kiedyś zupełnie nie zwracały jego uwagi. Były zbyt normalne i oczywiste. Czas jednak spowodował, że nabrały innego wymiaru. Tak jest lub będzie także z naszymi wspomnieniami. Warto je więc zapisywać na kartach aparatów fotograficznych, a potem drukować i kolekcjonować. Bo czy nie chciałbyś zobaczyć jak wyglądał Twój pra, prapradziadek? Jak się ubierał, jak mieszkał, czym się zajmował? Być może znasz to z opowieści, a czasem nawet ktoś nam pokazał jego zdjęcie - portret wykonany w zupełnie sztucznych warunkach ówczesnych studiów fotograficznych. Fotografie to dokumenty czasów. Na ich podstawie nie tylko rozpoznajesz partnera lub partnerkę umówioną przez Tindera. Dzięki fotografiom zrobionym podczas wojny można było sądzić nazistów. To dzięki zdjęciom można zobaczyć zwyczaje i modę końca XIX wie-ku. Całe piękno i tragizm wojen XX wieku zarejestrowali fotografowie tamtych czasów. Podarujmy sobie i naszym potomkom przeszłość, w której możemy się przeglądać. W końcu jedno zdjęcie Chrystusa powiedziałoby o nim o wiele więcej niż wszystkie obrazy, na których go namalowano.
wydarzenia
PRAPREMIERA „WIEDŹMINA”
zdj. mat. promocyjne
18.12.2019 Warszawa
10
felieton fo
DUCH OPORU ip Fil t.
z Łys
cze k
RAFAŁ STANOWSKI Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda Da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.
Początek roku, czas podsumowań. Co zrobiło na mnie wielkie wrażenie w 2019? Film, wystawa, płyta… No właśnie, płyta, absolutnie genialna, której muzyka pobrzmiewa mi w uszach, a teksty trafiają w punkt G szalonego cyber-postmodernizmu – Duch oporu, duetu Bisz i Radex.
Dwóch facetów, a jaka niesamowita wrażliwość. Zupełnie inna od napompowanego lajkami, miauczącego miałkie teksty Taco – czuć że Bisz to raper z prawdziwego, trochę oldschoolowego zdarzenia, który lubi światu pokazać język (i nie tylko). A Radex to prawdziwa legenda, założyciel zespołu Pustki i genialny autor tekstów, to spod jego pióra wyszły takie kamienie milowe, jak Granda”, Moniki Brodki czy Syreny, Artura Rojka. Jak się pewnie domyślacie, Duch oporu nie jest płytą, która głaszcze nasze smartfony. Obaj panowie nagrali współczesny protest-song, buntujący się przeciw temu, jak wygląda otaczający nas świat, popadający coraz bardziej w wirtualne i mentalne zagubienie, podkręcane przez social media, fake newsy i intelektualne otępienie.
a obraz świata nie jest biało czarny Czasem to Pollock, innym razem Chagall nie czujemy bogactwa faktury kory dębu, piaskowca czy gęsiej skóry opuszki stwardniałem od scrollowania świat się wytarł od nadużywania Prawda i kłamstwo, ziemia i niebo Jak zbyt często powtarzane „kocham” W nieczułych ustach utraciły świeżość A na językach kamienieją słowa Wyprostowaliśmy się chyba nie całkiem Znad skowytów, nawoływań, warknięć Bo w języku wciąż widzimy pałkę A nie smyczek, pędzel czy skalpel (...)
Nowe zwierzęta - dla nas wstyd, to kryć coś Ktoś wykopie kiedyś lapka z ziemi Popatrzy na walle, na ścianach stada jeleni (…) Zysk albo śmierć (…) Machina steruje, szeruje, sprzedaje, strimuje Machina jest siecią, ja jestem owadem - dziękuję Konsument pracuje, zarabia, wydaje, kupuje Konsument jest częścią, ja jestem odpadem - wnioskuję Machina wycenia, promuje, zużywa, złomuje Machina to rynek, a wy to towary - winszuję Konsument wybiera, przymierza, lajkuje, hejtuje Konsument to sędzia, a my to skazani - dziękuję (…)
Lascaux Koniec historii
Mógłbym Wam dużo pisać o co chodzi - choć pewnie pod skórą to czujecie – ale myślę, że lepiej zacytować fragmenty genialnie wywrotowych tekstów, które mają szansę stać się zapisem pokolenia, tak jak kiedyś Fisz, Kazik czy Agnieszka Osiecka. Ale nie poprzestańcie na tym, bo tej płyty trzeba również posłuchać, pozwalając się uwieść dźwiękom balansującym między hip-hopem, elektroniką i alternatywą.
Pokaż mi jęz yk (…) językiem wycieramy gęby, szkoda gadać od prania brudów, mózgów, barwy zblakły
12
(…) Cienie drżą w jaskiniach internetu Wyłączysz prąd, zginą bez GPSów Sami chcemy o sobie zapomnieć Pierwsze pokolenie, co se wyczyści historię Epoka pragnienia rozdmuchanego Wszyscy chcą czegoś, lecz nikt nie wie czego Graficzne środowisko, płoche łanie W źrenicach odbite światło, pochłonięte pochłanianiem Konsumpcjonizm to religia wielu Social media to biblia pauperum Celebryci zabawiają dusze Cyrografy podpisane rzędami serduszek Definitywnie wiedzie prymitywność
(…) Dziś nie mamy dokąd wracać Nasz dom tonie w długach Zbrodnia I–kara, czas topnieje jak skrzydła Jak lodowa czapa, nowoczesność płynna Tak łatwo się zachłysnąć, znów przestawiamy budzik Znów zastawiamy przyszłość jak wnyki na wnuki Fala zmiecie lekko wszystko na szufelkę Przepraszam cię synku, mogłem zrobić wiecej Po–potop, po nas Lepiej zacznij wiosłować Po–potop, po nas Nie mamy czasu jak lodu
zapowiedzi
CZY WALKA O SŁUSZNE IDEE JEST WARTA MORDERSTWA? Balladyna Juliusza Słowackiego to opowieść o przejęciu władzy w obliczu końca świata. Świata, w którym jest zbyt późno na zaprowadzenie nowego porządku. To także opowieść o bliskości świata natury, który współcześnie upomina się o swoje pierwotne prawa mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. To wreszcie opowieść o świecie kobiet, który doszedł do głosu w epoce, w której na wszystko jest już zbyt późno. - Czytając Balladynę Słowackiego razem z zespołem aktorskim, zadajemy pytanie dlaczego do władzy dochodzą osoby niewłaściwe? Co takiego noszą w sobie ludzie żądni władzy, że osiągają ją bez względu na obiektywne kryteria, według których moglibyśmy ocenić ich merytoryczne przygotowanie do sprawowania rządów? Opowieść o Balladynie, która – niczym szekspirowska Lady Makbet – zdobywa koronę kierując się własnym interesem, racjonalizuje wybory i chowa się pod maską pozorów niewinności, wydaje się napisana zupełnie współcześnie. Obok świata polityki zaś na gruzach upadłej cywilizacji kiełkuje kapryśna, idylliczna rzeczywistość Goplany,
która niesiona językiem niczym media kreuje wydarzenia śmiertelnych zgodnie ze swoim kaprysem poza racjonalną logiką zdarzeń. Obok siebie funkcjonują światy chaosu i porządku – wpływając na siebie i podważając nawzajem. Państwo demokracji idealnej powinno zostać zbudowane na pełnej transparentności elit. W świecie, w którym tak trudno jest odróżnić iluzję od realizmu, demokracja zdaje się fantazją równie realną, co czary słowiańskiej wiedźmy - mówi reżyser Paweł Świątek. Premiera: 07.02.2020 Scena MOS, Kraków
fot. mat. promocyjne
zapowiedzi
28.02
KRAKÓW
Odloty Ewy Kępys
Niezwykłe fotografie Ewy Kępys mogliście oglądać wiele razy na łamach naszego magazynu. Teraz możecie zagłębić się w ich świat w czasie wystawy w przestrzeni Pawilonu Wyspiańskiego w Krakowie. Ewa Kępys, absolwentka Szkoły Kreatywnej Fotografii, pokazuje swoje spojrzenie na plener. Spojrzenie przekorne, z pazurem, czasami niepokojące – takie jak jej zdjęcia, które zawsze uciekają od oczywistych sko-
jarzeń. Jeśli oglądamy piękną modelkę, zaskakuje nas jej poza, spojrzenie czy nieszablonowy kostium. To sprawia, że fotografie trudno jednoznacznie sklasyfikować – artystka porusza się swobodnie w obrębie wielu formatów, łącząc modę, portret czy kadry przyrody. Wszystkie prace łączy wspólny mianownik – przenoszą nas do niezwykłego, nieco fantasmagorycznego świata, otwierając przed nami portal prowadzący do wyobraźni artystki. Poczują
28-29.02 SZCZYRK
Temperatura i tętno rosną u fanów dobrej muzyki, bo nadciąga siódma edycja festiwalu SnowFest. Impreza odbędzie się już 28
Wojtek Sokół fo t . Pawe ł Fa b j a ń s k i
14
się w nim dobrze ci, których fascynuje groteskowe kino Tima Burtona, psychodeliczna muzyka Neila Younga czy podszyte eskapistycznymi emocjami murale Etam Cru. Krótko mówiąc, wystawa Ewy to niezły odlot!
fot. Ewa Kępys
Powiew gorącej muzyki
i 29 lutego w Szczyrku na terenie przepięknego Amfiteatru oraz ultranowoczesnej Skoczni Skalite. Gwiazdami będą Vitalic, Mos Def oraz Sokół. Vitalic, czyli Pascal Arbez-Nicolas to jeden z pionierów tzw. french touch, czyli współczesnej francuskiej muzyki klubowej. Swoją twórczość określił kiedyś wdzięcznym mianem „metal disco”. Jego porywające, pełne rozmachu nagrania, będące miksturą motoryki techno, rockowej energii, syntezatorowego electro-futuryzmu oraz dyskotekowo-popowej przebojowości to coś, co kochają fani Daft Punk czy Justice.
W Szczyrku zagra także Yasiin Bay, znany także jako Mos Def (USA), gigant i jedna z najważniejszych postaci współczesnej muzyki hip-hop, autor m.in. kultowego albumu „Black On Both Sides” oraz takich klasycznych nagrań jak „Ms Fat Booty” czy „Umi Says”. Sokół to prawdziwa legenda i człowiek-instytucja polskiego hip-hopu. Założyciel słynnej wytwórni Prosto. Wybitny raper znany z takich ekip jak TPWC, ZIP Skład i WWO – ich nagrania to już krajowy hip-hopowy kanon. Wydany po 20 latach działalności jego świetny solowy materiał pt. „Wojtek Sokół” to jeden z najlepszych, najbardziej spektakularnych i najlepiej
sprzedających się albumów w 2019 w Polsce. Na scenie zobaczymy także innych kreatywnych artystów. Uwagę zwraca Shy FX, londyński pionier i legenda muzyki jungle i drum & bass; autor wielkiego hitu „Original Nuttah”. Sigma to bardzo popularny i rozchwytywany producencki duet udowadniający, że drum & bass to piekielnie przebojowa muzyka o wielkiej, niepowstrzymanej sile rażenia. Wystąpi również Łąki Łan, jedna z najlepszych, najbardziej porywających koncertowych ekip w Polsce, ludzie-owady kąsający pozytywną energią i zaraźliwym energetycznym funkiem. W lineupie jest również ceniony łódzki zespół Kamp!
W stroju od Banksy’ego
WARSZAWA
Jeden z najważniejszych współczesnych przedstawicieli hip-hopu i grime’u - Stormzy - wystąpi 3 marca w warszawskim Klu-
bie Stodoła. To jedyny koncert artysty w Polsce. Brytyjski raper ogłosił niedawmo z najbardziej wyczekiwanych tras 2020 roku. H.I.T.H Tour to 55 dat obejmujących Europę, Azję, Australię, Nową Zelandię, Amerykę Północną oraz Afrykę. I nie ma wątpliwości, że jej ogłoszenie zbiegło się z fenomenalnym okresem w jego karierze. W grudniu ubiegłego roku 26-letni artysta wydał nowy album Heavy Is The Head, który poprzedził świetnie przyjęty singiel Own It z gościnnym udziałem Eda Sheerana i Burna Boya.
Nadchodzący album Stormzy’ego został w całości wyprodukowany przez artystę, a w tekstach nadal wybrzmiewa wiele ważnych tematów, znanych z jego dotychczasowej twórczości. Na Heavy Is The Head nie zabrakło również utytułowanych nazwisk oraz reprezentantów nowego pokolenia muzyków - m.in. Aitch, Burna Boy, Ed Sheeran, Headie One, H.E.R., Tiana Major9 oraz YEBBA.
zapowiedzi
3.03
Stormzy jest dziś inspiracją również dla innych artystów. Z jednej strony flirtuje z popem, nagrywając z gwiazdami pokroju Eda Sheerana, z drugiej - specjalny strój koncertowy projektuje i tworzy dla niego słynny Banksy.
Cyber-thriller Komasy Sala Samobójców. Hejter to druga część nagrodzonego Srebrnymi Lwami wielkiego przeboju z 2011 roku. Tym razem Jan Komasa, nominowany do Oscara za Boże Ciało, stworzył elektryzujący cyber-thriller – współczesną wersja Romea i Julii, w której miłość przeradza się w hejt. Film trafi do kin w marcu, chwilę po wręczeniu statuetek Amerykańskiej Akademii, i jest kolejnym po Bożym Ciele efektem twórczej współpracy Jana Komasy z nominowanym do Paszportów „Polityki” scenarzystą Mateuszem Pacewiczem. Tomek (Maciej Musiałowski), student prawa Uniwersytetu Warszawskiego, zostaje przy-
łapany na plagiacie i wydalony z uczelni. Postanawia jednak ukrywać ten fakt przed światem i nadal pobiera pomoc finansową od państwa Krasuckich (Danuta Stenka, Jacek Koman) – rodziców Gabi (Vanessa Aleksander), przyjaciółki z czasów dzieciństwa. Kiedy oszustwo wychodzi na jaw, skompromitowany chłopak traci zaufanie i życzliwość swoich dobroczyńców. Przepełniony gniewem i żalem, oddzielony od Gabi, w której skrycie podkochuje się od lat, Tomek planuje zemstę na Krasuckich. Szansa pojawia się, kiedy otrzymuje pracę w agencji reklamowej, a wraz z nią dostęp do najnowszych technologii i tajemnic
marzec stołecznej elity. Pod pozorem obowiązków zawodowych Tomek zaczyna inwigilować Krasuckich, aktywnie włączonych w kampanię polityczną kandydata na prezydenta stolicy – Pawła Rudnickiego (Maciej Stuhr). Wkrótce plan interne-
POLSKA
towego hejtera zaczyna nabierać coraz realniejszych kształtów, a droga do jego realizacji wiedzie przez wirtualny świat popularnej gry komputerowej.
fot. Jarosław Sosińsk i / Naima Film
15
wydarzenia
AFRYKA
MIĘDZY MAGIĄ A REALIZMEM Kino Pod Baranami w Krakowie zaprasza na 14. edycję Festiwalu AfryKamera - przeglądu filmowego, który pozwala polskim widzom spojrzeć na Afrykę z perspektywy jej mieszkańców. Na ekranie pojawią się filmy z rozmaitych zakątków kontynentu, m.in. Sudanu, Maroka, Kenii, Tunezji, Tunezji, RPA i Ghany. W programie również przegląd afrykańskich krótkich metraży oraz poranek filmowy dla dzieci połączony z warsztatami bębniarskimi. Pokazy odbędą się od 21 do 27 lutego. W programie 14. Festiwalu Afrykamera nie zabrakło tytułów portretujących problemy społeczne i ekonomiczne krajów leżących na kontynencie afrykańskim. Listę tego rodzaju filmów otwierają nominowani do Oscara Nędznicy Ladja Ly, których akcja rozgrywa się na jednym z paryskich osiedli, lecz dotyczy afrykańskich emigrantów, starających odnaleźć się we francuskim społeczeństwie. Brutalną, wojenną rzeczywistość, portretuje Rwandyjczyk Joël Karekezi w Miłosierdziu dżungli, rozgrywającym się w trakcie II wojny
domowej w Kongo, a o trudnym dzieciństwie i życiowych wyzwaniach opowiada Knuckle City – przepełniony bokserskimi pojedynkami film sportowy, będący zarazem poruszającym dramatem o chłopcu dorastającym w rodzinie, gdzie przemoc i alkohol są na porządku dziennym. Pozostając w temacie rodziny, wspomnieć należy film Spójrz na mnie Néjiba Belkadhiego, portretujący złożoną relację ojca z autystycznym synem. W ramach przeglądu zaprezentowanych zostanie wiele róż-
14. FESTIWAL afrykamera w w w. k inopodbar anami . pl
16
norodnych tytułów, rozpiętych pomiędzy pełnym tajemnic i rytuałów myśleniem magicznym, a zdominowanym przez trudy codzienności realizmem. Wiele o przeznaczeniu i nieuchronności przepowiedni wie bohater Umrzesz mając 20 lat. Młody Muzamil, przez usłyszaną zaraz po narodzinach złą wróżbę, nie może rozwinąć skrzydeł i żyć pełnią życia. Czeka na nieuchronnie zbliżające się urodziny, do których czas skrupulatnie odmierza jego matka, rysując złowrogie kreski na ścianach domu. O sferze nadprzyrodzonej opowiada także film Cud nieznanego świętego, którego reżyser, Alaa Eddine Aljem, został wybrany przez magazyn Screen International jednym z najbardziej utalentowanych i dobrze się zapowiadających młodych gwiazd kina w krajach arabskich. Intrygujące podejście do tematyki wizji, symboli i snów prezentuje magiczny Pogrzeb Kojo, będący imponującą wizualnie historią rodziny, opowiedzianą z perspektywy małej dziewczynki. Wśród festiwalowych tytułów znalazło się także wiele filmów dokumentalnych. Zamierzamy spowodować chaos Gio Arlotty przedstawia burzliwe losy słynnego zambijskiego zespołu WITCH oraz jego charyzmatycznego lidera, Emmanuela „Jagari” Chandiego. Odgłosy masek, których reżyserką jest Sara CF de Gouveia, skupiają się na tradycyjnym, mozambijskim tańcu Mapiko i jego złożonym
znaczeniu. Zrealizowane przez Jeroena van Velzena Tranzytem przez Tanzanię to wielowymiarowy portret tanzańskiego społeczeństwa, zbudowany na podstawie pewnej przypadkowej grupy podróżnych, a nakręcone przez Mariah Wilson Milczące puszcze są opowieścią o walce z kłusownictwem w lasach Kongo i Kamerunu. Warto zaznaczyć, że w programie Afrykamery znalazł się także polski wątek: wyreżyserowany przez wieloletnią współpracowniczkę Festiwalu Paulinę Zając film Oni nie znają naszej sztuki. Graffiti w Kenii. W sobotę, 22 lutego, reżyserka odwiedzi Kino Pod Baranami i weźmie udział w spotkaniu po projekcji swojego filmu. W ramach Afrykamery coś dla siebie znajdą także miłośnicy krótkich form filmowych. W programie organizatorzy umieścili dwa, bogate zestawy filmów krótkometrażowych, zatytułowane kolejno Tożsamość i Duchowość. Dodatkowo, do udziału w wyprawie do Afryki Kino Pod Baranami zaprasza najmłodszych widzów, którzy w ramach niedzielnego cyklu Baranki Dzieciom poznają afrykańskie zwierzęta i wezmą udział w warsztatach bębniarskich pod okiem muzyka Mateusza Sarapaty.
21-27 lutego 2020 Kino Pod Baranami Kraków
MENU Przystawka Mus z buraka z chrzanem i kozim serem, crunch orzechowy, jogurt
Zupa Krem z pieczonego ziemniaka, bekon z tymiankiem, grzanki żytnie Pierś z kurczęcia w cytrynie z miodem, purée ziemniaczane z parmezanem, zapiekanka z marchwi z rozmarynem Wegetariańskie: cukinia nadziewana pomidorami, purée ziemniaczane z parmezanem, zapiekanka z batatów z tymiankiem
Deser Ciasto z białej czekolady z orzechami i żurawiną, mus z jeżyn
Danie gorące Orientalna wieprzowina w mleku kokosowym z ciecierzycą i kolendrą Wegetariańskie: Curry warzywne w mleku kokosowym z ciecierzycą i kolendrą
Bufet zimny Sałatka meksykańska z ananasem, fasolą i chilli | Sałatka z kurczakiem, komosą ryżową i papryką | Sałatka śledziowa z groszkiem i oliwkami Strudel z serem feta i łososiem wędzony | Rolada z indyka z kaparami i orzechami Wieprzowina faszerowana morelami | Sos czosnkowy, tatarski | Wybór pieczywa
Bufet słodki Wybór ciast bankietowych | Babeczki z musem czekoladowym Krem waniliowy z mango i marakują
RESTAURACJA MAGNIFICA | kom. +48 662 010 738 | restauracja@magnifica.pl | www.magnifica.pl
rozmowa od lewej: Gaspard Ulliel, Adèle Exarchopoulos i Sandra Hüller Sybilla (2019), reż. Justine Triet fot. Kris Dewitte
NIE ZAWSZE CHCE SIĘ PŁAKAĆ Wciąż młodzi, a już ze sporym zawodowym doświadczeniem. Adèle Exarchopoulos i Gaspard Ulliel mają na swoim koncie współpracę z takimi reżyserami, jak Abdellatif Kechiche, Sean Penn, Xavier Dolan czy Jean-Pierre Jeunet. Wielu widzi w nich nadzieje i nowe twarze francuskiego kina. Ta dwójka utalentowanych aktorów spotkała się na planie przewrotnego filmu Justine Triet pt. Sybilla, który od 21 lutego będzie można zobaczyć w polskich kinach. Z Adèle Exarchopoulos i Gaspardem Ullielem rozmawia Kuba Armata
Oboje bardzo dużo pracujecie, zaangażowani jesteście w sporo różnorodnych filmow ych projektów. Trudno dziś aktorowi zachować równowagę pomiędzy pracą a życiem prywatnym? Adèle Exarchopoulos: Wydaje mi się, że powoli staje się to dla mnie czymś w miarę naturalnym. Najdziwniej chyba było przy okazji pierwszego filmu, w jakim miałam okazję występować. Nagle skończyły się zdjęcia, trzeba było wrócić do normalnego życia i nie do końca wiedziałam, co ze sobą zrobić. Plan filmowy stwarza cieplarniane warunki. Wszystko inne wtedy na ten czas
18
zastyga. Zupełnie jakbyśmy się wyłączyli z życia na dwa miesiące, choć wiadomo, że przecież nie do końca jest to możliwe. Pamiętam, że w trakcie pierwszego takiego doświadczenia towarzyszyło mi poczucie pewnej dezorientacji, niepewności związanej z poruszaniem się pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Na pewno ważną rolę odgrywa w tym wszystkim rodzina, bo zawsze jest dokąd wracać. Ważne, by mieć takie poczucie. Gaspard Ulliel: Ja do tego podszedłbym trochę od innej strony. Zajęło mi nieco czasu, żeby zdać sobie sprawę, jakim szczęściarzem jestem, mając taką pracę. Wydaje mi się, że pomimo wielu wyrze-
czeń, o których pewnie można by długo mówić, aktorstwo obliguje mnie do bycia w głębokiej, szczerej relacji z samym sobą. Sprawia, że próbuję się zrozumieć na bardzo wielu płaszczyznach. To coś, nad czym ciężko pracuję każdego dnia. Uważam, że wchodzenie w głąb siebie, dokopywanie się do kolejnych rzeczy jest fundamentem pracy każdego aktora. Właśnie to pozwala nam później pracować z tymi wszystkimi emocjami, neurozami, fantazjami, wspomnieniami. Moje życiowe doświadczenie stanowi moje pierwsze, podstawowe aktorskie narzędzie. Cieszę się, że mam taką okazję, zwłaszcza że przyszło nam dziś funkcjonować w społeczeństwie, gdzie – moim zdaniem – ludzie coraz częściej ignorują
własne wewnętrzne potrzeby. Wiele pokus ich od tego odciąga, zastępując konieczną do wykonania pracę. Traktujecie zatem k ino jak o rodzaj autoterapii? A.E.: W pewnym sensie poddajemy się permanentnej psychoanalizie. Aktorstwo daje mnóstwo wolności. Jest takim ciągłym gubieniem i odnajdywaniem siebie. To ciekawy proces. Za sprawą kolejnych ról mierzymy się ze swoimi wątpliwościami, niepewnościami, słabościami. Myślę jednak, że kino spełnia podobną rolę w odniesieniu do publiczności. Kiedy widz siada przed ekranem i ogląda film, zaczyna filtrować go przez swoje własne doświadczenia. To w ogóle cecha sztuki. Chodzi o ciągłe konfrontowanie się z jakąś tajemnicą, próbę znalezienia sensu, odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Może w ten sposób udaje nam się uchwycić jakąś prawdę. Może jest ona właśnie zawarta w tej cienkiej granicy pomiędzy realnością a fikcją? Plany filmowe to miejsca, gdzie często zderzają się mocne charakter y, ludzkie
A.E.: Myślę, że bardzo często pojawia się problem ustalenia granicy pomiędzy fikcją a prawdziwym życiem. Z perspektywy aktora bywa ona naprawdę cienka. Filmy, w które się angażujemy, poruszają bardzo różne strony naszych osobowości, za każdym razem odnoszą się do innych emocji. Z jednej strony to szalenie pociągające, z drugiej nie takie wcale łatwe. Często zdarza się tak, że spotkanie na planie zdjęciowym z jakąś osobą – czy to na poziomie zawodowym, czy przyjacielskim – uruchamia myślenie o konkretnych wydarzeniach ze swojej przeszłości. Nie zawsze muszą temu towarzyszyć pozytywne emocje, a takie projekcje mogą wyzwalać wiele frustracji. Wydaje mi się, że nie ma w tym przesady, że aktorstwo porównuje się do wielkiej gry, podczas której wydarzyć się może dosłownie wszystko. W tym rzeczy, jakich w ogóle byśmy się po sobie nie spodziewali. Nie żyjemy w bajce, jesteśmy tylko ludźmi. Spontaniczność i nieprzewidywalność odgrywają ważną rolę w życiu każdego z nas. Plan filmowy skupia to wszystko jak w soczewce. Mieszają się emocje, dochodzi stres, presja czasu. To wszystko jest bardzo intensywne. G.U.: Może wydawać się to nieco szalone, ale na dobrą sprawę o to w tym wszystkim chodzi. W końcu filmowa fikcja najczęściej odnosi się do rzeczywistości, jedynie odpowiednio ją wzbogacając. Zgadzam się z Adele, że na planie filmowym wszystko posunięte jest do ekstremum. Tym, co zainteresowało mnie w Sybilli, był fakt, że próbuje ona nam powiedzieć, że kino spogląda na prawdziwe życie i związane z nim emocje przez rodzaj szkła powiększającego. Każdy z nas potrzebuje odrobiny fikcji. Pozwala ona złapać niezbędny dystans i w nieco inny sposób spojrzeć na rzeczywistość i nasze codzienne doświadczenia. Dla was z pewnością takim doświadczeniem był fakt, że byliście reżyserowani w jednym momencie przez trzy różne osoby – Justine Triet, t ytułową Sybillę i po stać reżyserki, w której rolę
Prawie w każdym filmie widzimy sceny miłosne i najczęściej powodują w nas tylko irytację. Bo zostały nakręcone w sposób stereotypowy, od linijki, mechanicznie
rozmowa
ego, nierzadko skrajne emocje, a realne życie miesza się z fikcją. Czy to rzeczywiście tak szalone i nieobliczalne miejsca jak w Sybilli, która opowiada także o procesie realizacji filmu?
wc i e l a s i ę z n a n a z To n i e g o Erdmanna, Sandra Hüller. G.U.: Na pewno było to dla nas nowe i raczej niespotykane doświadczenie (śmiech). Myślę, i pewnie Adele się ze mną zgodzi, że bardzo oddawało to prawdziwą osobowość Justine. A.E.: O tak! (śmiech) G.U.: Mam wrażenie, że w tym samym czasie pokazywała nam ona kilka swoich wcieleń, przez co nie do końca wiedzieliśmy, czego w danym momencie możemy się spodziewać. Dla aktora to coś niezwykle pociągającego i myślę, że to jeden z głównych powodów, dla którego ta współpraca tak bardzo mi się podobała. Nie zawsze bowiem reżyserzy z taką odwagą pytają aktorów czy innych ludzi na planie o ich zdanie, o to, czy może oni nie chcieliby spróbować jakiegoś innego rozwiązania. Justine nie miała sprecyzowanych oczekiwań i założonego finalnego efektu danej sceny. Cały czas chciała za to poszukiwać, eksperymentować. To daje dużą satysfakcję z pracy. Z jednej strony jest stymulujące, z drugiej powoduje, że naprawdę mamy solidne pole do popisu i wykazania się. Zda-
19
rozmowa
Gaspard Ulliel i Virginie Efira Sybilla (2019), reż. Justine Triet fot. Kris Dewitte
ję sobie jednak sprawę, że nie każdemu pewnie by to odpowiadało. Jak dużym wyzwaniem jest dla was kręcenie scen miłosnych? Momentów namiętności, w których musicie udawać stan zakochania, okazywać czułość i fizyczną bliskość drugiej osobie, a potem jak gdyby nigdy nic wracać do swojego życia. G.U.: A i tak wszyscy kończymy, sypiając ze sobą nawzajem, a przynajmniej taka panuje na nasz temat opinia (śmiech). Różnie bywa z tymi uczuciami, czasami jest ich więcej, kiedy indziej mniej. Ciekawe jest to, że można wykorzystać prawdziwe uczucia, które są zupełnie różne od tych, jakie mamy uchwycić w danej scenie. Przywołujemy jakiś radosny moment z naszego życia i używamy go w bardzo smutnej scenie, by osiągnąć określony poziom emocji. Analogicznie może być ze sceną miłosną, zwłaszcza w kontekście partnera, który nas jakoś specjalnie nie pociąga. Paradoksalnie moment, gdy ścierają się nie do końca pozytywne emocje, może zaprocentować czymś szalenie interesującym na ekranie. Dużo bardziej ciekawym,
20
niż gdy jest po prostu słodko. To bardzo niejasny proces, powodujący, że czasem czujemy się nieźle skołowani. Wydaje mi się zatem, że do dobrej sceny miłosnej wcale nie jest potrzebna rzeczywista chemia między aktorami. Choć oczywiście nie mówię tu o przypadku Adele (śmiech). A.E.: Nigdy nie ma jednego właściwego sposobu, jak należy to zrobić. Prawie w każdym filmie widzimy sceny miłosne i najczęściej powodują w nas tylko irytację. Bo zostały nakręcone w sposób stereotypowy, od linijki, mechanicznie. To jest dość podchwytliwe zagadnienie i duże wyzwanie dla aktorów. Wydaje mi się, że wiele dzieje się w podświadomości, co bywa trochę niebezpieczne, bo nie zawsze wiesz, w jakim miejscu emocjonalnie w danym momencie się znajdujesz. G.U.: Powiedziałbym nawet, że często dużo lepsze filmowe sceny seksu to te, kiedy aktorzy udają, niż naprawdę do czegoś między nimi dochodzi (śmiech). Te c h n i k a i n a b y t e w s z k o le umiejętności aktorskie to jedno, emocje to drugie. Na co stawiacie w pierwszej kolejności?
A.E.: Myślę, że najczęściej to miks tych dwóch kwestii. Choć oczywiście jest to też zależne od tego, co akurat grasz. Czasami dana rola wymaga od ciebie większego zaplecza technicznego, świadomości i umiejętności korzystania ze swojego ciała. Kiedy indziej dużo bardziej trzeba wniknąć w głąb bohatera, jego psychikę, motywacje do konkretnych zachowań. Poznając jego historię, czujemy potrzebę przywołania odpowiednich skojarzeń i stanów emocjonalnych. G.U.: To też na pewno zależy od emocji. Myślę, że idealnym rozwiązaniem byłoby zawsze pójście za swoją pierwszą opcją. Tak zupełnie instynktownie, spontanicznie, w trakcie sceny. Coś, co sprawia ogromną satysfakcję, kiedy się dzieje, a zazwyczaj ma miejsce, gdy bezwarunkowo poddajesz się specyficznej sytuacji i atmosferze panującej na zdjęciach. Może ona przywołać prawdziwe, szczere emocje. Czasami jednak to nie przychodzi i wtedy musimy bardziej bazować na naszych wyuczonych umiejętnościach. W końcu nie zawsze w życiu chce się płakać (śmiech).
R o z m a w i a ł K U B A A R M ATA
film
FILMOWE STRZAŁY KUBY ARMATY MATTHIAS I MAXIME reż. Xavier Dolan Kanada 2019 119’
DŻENTELMENI reż. Guy Ritchie USA 2020, 113’
Od lat za Xavierem Dolanem ciągnie się łatka cudownego dziecka kina. Trudno się temu dziwić, bo od czasu pamiętnego debiutu w 2009 roku: Zabiłem moją matkę, każdy kolejny jego film staje się wydarzeniem któregoś z największym europejskich festiwali. Podobnie było z Matthiasem i Maximem, pokazywanym premierowo podczas ostatniego canneńskiego konkursu. Dolan nie tylko odpowiedzialny był, jak to zwykle bywa, za reżyserię i scenariusz, ale też, po raz pierwszy od sześciu lat, postanowił wystąpić przed kamerą w jednej z głównych ról. To duży atut filmu, bo Kanadyjczyk nie dość, że ma spory aktorski talent, to jeszcze posiada ten błysk w oku, który sprawia, że widz chce na niego patrzeć. Matthias i Maxime przypomina mi wczesne filmy Dolana. Te, w których z zupełnie zwykłych, prozaicznych sytuacji potrafił wydobyć niesamowitą emocjonalność. Odnosi się to do tytułowych bohaterów, którzy mają sprecyzowane plany, chcą zmienić coś w swoim życiu, ale pod wpływem okoliczności zaczynają podawać to w wątpliwość. Pięknie nakręcona subtelna opowieść o niepokojach, lękach i tłumionych uczuciach.
zdj. mat. prasowe
Premiera: 21 lutego Ocena: �����
22
Wszyscy, którzy stęsknili się za starym, dobrym Guyem Ritchiem, mogą odetchnąć z ulgą. Nowy film kultowego brytyjskiego reżysera ma bowiem dużo więcej wspólnego z moimi ulubionymi Porachunkami, Przekrętem czy Rock’N’Rollą, niż z opowieściami o Sherlocku Holmesie czy Królu Arturze. I całe szczęście, bo nie ma co ukrywać, że Ritchie dużo lepiej czuje się w kinie „ulicznym” niż „dworskim”. Będzie zatem wartka akcja, w trakcie której na wszelki wypadek lepiej zbyt często nie mrugać, strzelaniny, pościgi, dużo czarnego humoru i fantastyczne wręcz dialogi. Podawane przez takich dżentelmenów, jak Matthew McConaughey, Charlie Hunnam, Colin Farrell czy Hugh Grant. Złośliwi mogą się zżymać, że to kolejny odcinek tego samego serialu, ale nawet jeśli mają rację, to co z tego?! Swoją energią brytyjski reżyser obdzielić mógłby kilku kolegów po fachu, co zresztą udziela się także publiczności. Pamiętam, jak po canneńskim pokazie Parasite, Bonga Joona-ho, pojawiały się komentarze, że „taki film chciałby nakręcić Guy Ritchie, ale nie potrafi”. I choć nie ma co ich porównywać, autor Porachunków udowodnił, że potrafi jeszcze całkiem sporo. Premiera: 14 lutego Ocena: �����
NOWE MENU! SEZONOWE
NĘDZNICY reż. Ladj Ly Francja 2019 102’
Na takie debiuty jak ten, który przypadł w udziale francuskiemu reżyserowi Ladjowi Ly, czeka się z wypiekami na twarzy. Odważny, bezkompromisowy, wyrazisty, daleki od jakiejkolwiek kalkulacji. Choć droga do realizacji Nędzników do łatwych wcale nie należała. Zaczęło się od krótkiego metrażu, pod tym samym zresztą tytułem, który przyniósł Ly nominację do prestiżowej francuskiej nagrody Cezara. Już tam skupił się na dobrze znanych mu rejonach, jakimi są pełne imigrantów paryskie przedmieścia. Nędznicy, których (nie tylko) tytuł nawiązuje do głośnej XIX-wiecznej powieści Victora Hugo, to kino z mocnym zacięciem społecznym, które pokazuje, że ludzi z przedmieść traktuje się jak obywateli drugiej kategorii. Czego dowodem chociażby brutalne interwencje ze strony policji. Sam reżyser przekonywał w wywiadach, że chciałby z filmem dotrzeć do prominentnych francuskich polityków, pokazując im, jak łatwo zapomnieć o potrzebach i cierpieniu zwykłych ludzi. Wiele wskazuje na to, że mu się to uda, wszak Nędznicy po świetnym przyjęciu na festiwalu w Cannes obwołani zostali francuskim kandydatem do Oscara, a już dziś twórcy cieszyć się mogą z nominacji.
Premiera: 28 lutego Ocena: ����� WWW.VANILLA-SKY.PL KRAKÓW-SALWATOR UL.FLISACKA 3
popkultura
WIEDŹMIN W PANTEONIE POPKULTURY
fot. Katalin Vermes/ Netflix
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy... Dziś mówi się, że sukces przyniósł mu serial Netflixa. Jednak warto pamiętać, że na powstanie pierwszej polskiej globalnej franczyzy popkulturowej pracowały przez ponad trzy dekady całe zastępy twórców, z autorem oryginalnego tekstu – Andrzejem Sapkowskim – na czele.
24
Akuszerem Wiedźmina był Maciej Parowski, wieloletni redaktor magazynu „Fantastyka”, na łamach którego w 1986 r. ukazało się pierwsze opowiadanie Sapkowskiego o Białym Wilku. Już sześć lat później zachwycali się nim czescy czytelnicy, którzy poznali go jako Zaklínača. Wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że książki o Wiedźminie zostaną przełożone na 37 języków i ukażą się w 80 krajach, w łącznym nakładzie ponad 15 milionów egzemplarzy. W 1993 r. ukazał się pierwszy komiks o Wiedźminie, a w 2001 – pierwszy film kinowy oraz pierwszy serial, oba w reżyserii Marka Brodzkiego. Trzeba jednak powiedzieć sobie otwarcie: to nie te adaptacje zadecydowały o rozpoznawalności marki na świecie.
Wiosną 2017 r. nominowany do Oskara polski reżyser, Tomasz Bagiński ogłosił transfer praw do Wiedźmina i rozpoczęcie współpracy z Netflixem. W kwietniu kolejnego roku internet obiegło zdjęcie Andrzeja Sapkowskiego stukającego się kieliszkami z Lauren S. Hissrich, scenarzystką serialu The Witcher, który w tym czasie był już w zaawansowanej fazie produkcji. Rolę Geralta z Rivii otrzymał Henry Cavill, zadeklarowany fan serii gier o Wiedźminie. Pozostałych członków obsady ujawniano stopniowo niemal do końca prac nad produkcją serialu. W większości zostali oni dobrze przyjęci przez widzów. Ulubieńcem polskiej publiczności stał się Joey Batey, odtwarzający rolę trubadura Jaskra.
Rok 2007 przyniósł przełom, dzięki któremu Geralt gra dziś w światowej lidze, konkurując z powodzeniem z tytułami takimi, jak Gra o Tron czy Gwiezdne Wojny. To wtedy ukazał się pierwszy przekład Wiedźmina na język angielski i pierwsza odsłona gry wideo, wyprodukowanej przez polskie studio CD Projekt Red. W kolejnych latach w gry osadzone w uniwersum Witchera zagrało ponad 40 milionów graczy, co spowodowało lawinowy wzrost zainteresowania prozą Andrzeja Sapkowskiego, który ma szansę wyprzedzić wkrótce najpopularniejszego jak dotąd za granicą polskiego pisarza, Stanisława Lema (przekłady na 45 języków). Realizacja filmu lub serialu z hollywoodzkim budżetem była więc tylko kwestią czasu.
Szybko pojawiły się też głosy krytyki: scenarzystce wyrzucano zagmatwaną chronologię opowieści, zaś scenografom i rekwizytorom – tandetne kostiumy. Również efekty specjalne były zrealizowane bardzo nierówno. Widzom wychowanym na prozie Andrzeja Sapkowskiego mogły przeszkadzać odstępstwa od fabuły powieści i zróżnicowana etnicznie obsada. Z mojego punktu widzenia to nie kolor skóry, a umiejętności aktorskie decydują o trafności castingu. Warto przy tym przyjrzeć się uważniej postaciom drugoplanowym. Anna Shaffer rzeczywiście wypada słabo w roli Triss Merigold, ale już Emma Appleton jako Renfri czy Jodhi May, wciela-
jąca się w królową Calanthe, to prawdziwe objawienia. Osobiście nie mam nabożnego stosunku do literackiego pierwowzoru, więc oglądając serial Netflixa bawiłem się doskonale. Wygląda na to, że podobnie postąpiła większość widzów na całym świecie. W serwisie Rotten Tomatoes pierwszy sezon otrzymał ocenę 92%. Nagrana w kilkunastu wersjach językowych piosenka Grosza daj Wiedźminowi jest już samodzielnym memem, którego ilość odsłon na YouTube idzie w miliony, a ilość coverów w tysiące. Tweetował o niej nawet sam Elon Musk. Entuzjazm budzą także współczesne wątki wplecione w fabułę opowieści o Wiedźminie: emancypacja kobiet, rasizm, ksenofobia i relacje człowieka z naturą. Choć Sapkowski sięgnął po nie 33 lata temu, to dziś są nadal zaskakująco aktualne. Odkładając na bok dyskusje o słabych i mocnych stronach serialu Netflixa, trzeba przyznać, że Wiedźmin wszedł dzięki niemu do światowego panteonu najpopularniejszych bohaterów popkultury. Podobnie jak wcześniej Don Kichot, Sherlock Holmes, Tarzan, Batman, Hellboy i dziesiątki innych postaci, Wiedźmin jest dziś i zapewne nadal będzie reinterpretowany w różnych mediach – czy nam się to podoba, czy nie. Mnie się podoba. A R T U R WA B I K
teatr
Charles Bukowski: O kotach
Na scenie oglądamy cztery typy: - miły, żyje w zgodzie z resztą; - błazen, olbrzym, wiecznie podrapany; - dźwiga klątwę […] gdyby umiała czytać, pewnie by ją wzruszały siostry Brontë; - zwierz doskonały, nigdy nie da się oswoić. Może wśród nich rozpoznamy własne koty, może wśród nich rozpoznamy sie-
bie samych. Nasze niepowodzenia i chwile szczęścia, samotność i miłość. Zwłaszcza miłość. Przecież, jak chciał Bukowski, nie lubię miłości jako rozkazu, poszukiwania. / ona musi przyjść do ciebie jak płodny kot pod drzwi.
Reżyseria Tomasz Cyz. Występują: Agnieszka Kościelniak, Anna Tomaszewska, Mateusz Bieryt i Tomasz Wysocki. Scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska, muzyka: Aleksander Dębicz, choreografia: Helena Ganjalyan, reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk. Więcej: teatrwkrakowie.pl
zdj. mat. prasowe
Wybrane wiersze z tomiku O kotach Charlesa Bukowskiego tworzą słodko-gorzką opowieść o kociej bliskości, czułości, miłości, nienawiści, strachu, bitwach, ranach, umieraniu. Premiera spektaklu odbyła się 17 stycznia br. w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie na scenie Domu Machin (Miniatura)
25
cywilizacja
TRENDY NOWEJ DEKADY Trendy stały się tak wytartym pojęciem, że często zapominamy o ich realnych wpływie na nasze życie. Można uważać się za człowieka, który z trendami ma niewiele wspólnego, jednak prawda jest taka, że obecne są one w codziennym życiu każdego z nas. Co przyniosą nam tegoroczne trendy nie tylko w modzie, ale też w żywieniu, w sposobie konsumpcji, w designie i w dbaniu o własne ciało?
SECOND HAND
zdj. Pexels.com, Dolce & Gabbana
Jedną z najbardziej zauważalnych tendencji w modzie jest szukanie drugiego życia dla ubrań i akcesoriów. Ograniczenie konsumpcji zmienia nasze podejście do odzieżowych zakupów i zachęca do szukania alternatywnych rozwiązań. Lokalnie popularnością cieszą się nie tylko wymiany ubrań pomiędzy znajomymi, ale też swapy, czyli spotkania, podczas których możesz wymienić się lub sprzedać nienoszone ubrania zupełnie nieznajomym osobom. Coraz częściej zaglądamy też do second-handów, które są najlepszą odpowiedzią na jednakowe kolekcje w sieciówkach, a jednocześnie ograniczają produkcję nowej odzieży. Z wypożyczaniem odzieży eksperymentują również większe koncerny, w tym koncern H&M, a dokładniej popularna marka COS. Drugie życie ubrań to jeden z największych modowych trendów na najbliższe lata.
26
STREETWEAR IS DEAD Virgil Abloh, dyrektor kreatywny Louis Vuitton oraz założyciel marki Off-White szumnie ogłosił pod koniec ubiegłego roku, że streetwear odchodzi do lamusa. Według niego dekada dominacji mody ulicznej właśnie dobiegła końca, co jest o tyle ciekawe, że sam Virgil nie tylko wypłynął, ale wręcz mocno ograniczył się do korzystania z dorobku streetwearu w swoich kolekcjach. Co więc czeka nas zamiast szerokich, oversize’owych krojów i ukocha-
nych lub znienawidzonych przeskalowanych sneakersów? Powrót do minimalizmu, prostoty i ciekawego kroju. Abloh stara się być konsekwentny, bo jego ostatnia kolekcja na sezon jesień/zima 2020 bazuje na klasycznych garniturach ze szczyptą nowoczesnej nonszalancji.
WŁOSKI RENESANS Włochy były jednym z największych trendów końca dekady, ale udało im się prześliznąć też w otwarcie nowego dziesięciolecia. Rok 2020 nie da nam wytchnienia od renesansowych inspiracji, od neoantyku we wnętrzach oraz od włoskiej sztuki,
kampania Dolce & Gabbana
To jeden z megatrendów, czyli ogólna tendencja, która dominuje w każdej pojedynczej dziedzinie życia. Poszukiwanie jakości wynika ze stabilizacji i dobrej sytuacji finansowej, zwłaszcza wśród pokolenia millenialsów. Ilość przestaje liczyć się tak bardzo jak jakość produktu, bez względu na to, czy mowa jest o jedzeniu, o ubraniach, o akcesoriach ekologicznych czy o rynku usług. Coraz częściej zwracamy uwagę na to, co kupujemy, gdzie i jak to zostało wyprodukowane i jak długo będzie nam służyć.
EKOLOGIA PONAD WSZYSTKO
która przenika do każdej dziedziny życia: od mody, poprzez kulinaria, aż po słynne dolce vita, które staje się modną filozofią życia. Ostatnia kampania Dolce&Gabbana inspirowana rubensowskimi obrazami i rubensowską sylwetką to ostateczny dowód na to, że Włochy nie dają o sobie zapomnieć.
sposób na urozmaicenie oferty treningowej, a to w tej branży jest kluczowe do utrzymania zainteresowania klientów. Wszyscy wiemy, że joga jest trendy, ale yogalates i aquazumba brzmi świeżo, intrygująco i pozwala wynieść codzienną praktykę jogi czy zajęcia z zumby na zupełnie nowy, o wiele ciekawszy poziom.
ETNICZNA OAZA
ZIELONY TALERZ
Etniczne wzory, plecionki, printy oraz drewniane figurki mogą w tym roku pojawić się w każdym wnętrzu, które czujnie patrzy na najważniejsze trendy w designie. Obok neoantyku, wnętrzarskie trendy zostaną zdominowane przez etniczność, która w głównej mierze skupia się na inspiracjach płynących z Afryki. Jasne wnętrza z etnicznymi elementami okażą się miłą oazą spokoju, odpoczynku i relaksu.
Green food, czyli jedzenie, w którym królują warzywa, owoce oraz produkty pochodzenia roślinnego od kilku lat mocno forsuje kulinarne trendy. Czy to oznacza, że nowa dekada będzie całkowicie pozbawiona mięsa? Na to przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Spożywanie mięsa maleje, ale jedynie w krajach rozwiniętych. Zmiany można zauważyć w najbliższym otoczeniu, zwłaszcza wśród osób do 35 roku życia. Nowe pokolenie wychowuje się w duchu katastrofy ekologicznej, a ta potęgowana jest przez nadprodukcję mięsa. Rok 2020 bogaty będzie w jedzenie roślinne i poszukiwanie alternatywny dla mięsa, jednak nie zniknie ono tak szybko z polskich talerzy. Zmiana pokoleniowa może jednak korzystnie wpłynąć na ograniczenie konsumpcji produktów mięsnych w perspektywie najbliższych lat.
YOGALATES Dokładnie tak, połączenie jogi i pilatesu, zumby i aqua aerobiku (aquazumba) oraz wszystkie inne mieszanki treningowe w tym roku staną się popularną nowością w Twoim ulubionym centrum fitness. Łączenie różnych metod treningowych to
cywilizacja
JAKOŚĆ PONAD ILOŚĆ
Każdy z wyżej wymienionych trendów determinowany jest przez jeszcze jeden megatrend, ekologię, która definiuje nową dekadę. Niezależnie od sektora i branży, ekologia przeniknie każdy najmniejszy szczegół produkcji, sprzedaży i konsumpcji. Od sposobu pakowania, poprzez sprzedaż, aż po miejsca, w których spotykamy się ze znajomymi i jedzenie, które wybieramy w supermarkecie. Codzienność zmienia się, bo tego wymaga od nas środowisko i presja społeczna. Moda, sztuka, design, zakupy, żywność, zdrowie i uroda nie obejdą się bez większych lub mniejszych ekologicznych zmian, które dotkną nas w sposób bezpośredni. M A LWA WAW R Z Y N E K
27
muzyka
NOWE BRZMIENIA NA NOWY ROK
Pearl Jam, mat. promocyjne
W show-biznesie właśnie rozpoczął się nowy sezon. Dla melomanów oznacza to wysyp płytowych premier. Oto naszym zdaniem najciekawsze albumy z kręgu popu i rocka, które pojawią się na półkach sklepów muzycznych i w serwisach streamingowych w najbliższym czasie. powiada, że usłyszymy na niej nie tylko ostrego i szybkiego rocka, ale również soul i glam. Wszystko to ma być soundtrackiem do imprezy „na śmierć i życie”. A kto jest tytułowym bohaterem albumu? Chyba nikt znający zespół nie ma wątpliwości, że chodzi o Donalda Trumpa. Tame Impala The Slow Rush 14.02 Australijska formacja podbiła serca fanów alternatywy autorską wersją klasycznej
Green Day Father O f All Mother fuckers 7.02 To ma być najkrótsza płyta amerykańskich punkowców – bo potrwa zaledwie... 26 minut. Wokalista Billy Joe Armstrong za-
28
psychodelii. Nie inaczej zabrzmi zapewne czwarty album zespołu, który ma przynieść dwanaście premierowych piosenek. Będzie więc melodyjnie i tanecznie, a materiał świetnie sprawdzi się na żywo, jak to bywało do tej pory w przypadku tej grupy. Grimes Miss Anthropocene 21.02 Kanadyjska piosenkarka zapowiada nowy album już od trzech lat, ale wszystko wskazuje na to, że wreszcie trafi on na rynek.
Nie tak dawno w internecie gruchnęła plotka, że Ozzy Osbourne jest umierający. Całe szczęście szybko okazało się, że to nieprawda. Zamiast pogrzebu wokalisty Black Sabbath będziemy więc mieli niebawem premierę jego nowej płyty. - Tworzenie tego albumu dało mi wiele frajdy! Jest on zupełnie inny od moich poprzednich projektów – mówi piosenkarz. Nie dajmy się omamić tym słowom. Czy Ozzy mógłby nagrać coś innego niż siarczysty heavy metal? Pearl Jam Gigaton 27.03 Potwierdza to kultowa wytwórnia 4AD, która umieści go w swym katalogu. Grimes zapowiada, że tym razem nagrała bardziej mroczne piosenki, zainspirowane... nu-metalem. Brzmi to oczywiście przekornie – bo pewnie znów dostaniemy od „nowej Björk” solidną porcję efektowego electro-popu.
Lata płyną, a Eddie Vedder z kolegami nadal grają grunge i noszą flanelowe koszule. Cóż: wszak frontman Pearl Jam jest jedynym dziś żyjącym gwiazdorem tej muzyki z Seattle. Nic więc dziwnego, że formacja pozostaje wierna swym korzeniom. Tak będzie też na jedenastym już albumie Pearl Jam. W ra-
mach jego promocji zespół zagra 13 lipca w krakowskiej Tauron Arenie, co oznacza dla jego fanów trzygodzinny koncert wypełniony nowymi i dawnymi piosenkami swych ulubieńców.
muzyka
Ozzy Osbourne Ordinary Man 21.02
muzyka Nightwish Human :II: Nature 10.04 Fińska grupa zdobyła sobie wielką popularność w Europie – w tym również w Polsce. Fani pokochali ją za może nieco patetyczną, ale również efektowną muzykę, łączącą heavy metal z symfonicznym rozmachem i operowym śpiewem. Nowy album zespołu będzie się składał z dwóch krążków – na pierwszym znajdzie się osiem piosenek, a na drugim - jedna długa kompozycja. To zapewne oznacza zwrot grupy w stronę bardziej progresywnej muzyki.
Alanis Morissette Such Pretty Forks In The Road 1.05
Julia Marcell Skull Echo wiosna 2020
Aż osiem lat kazała czekać swym wielbicielom na nowe piosenki kanadyjska piosenkarka. Ale w tym czasie nie próżnowała: chodziła na psychoterapię, która stała się dla niej inspiracją do napisania premierowych utworów. Pierwszy zwiastun Such Pretty Forks In The Road brzmi tak jak coś, czego oczekują wszyscy fani Morissette: to melodyjny pop-rock z emocjonalnym wokalem. Dla pokolenia dorastającego w latach 90. – jazda obowiązkowa.
Najnowszy projekt Julii Marcell to płyta i film - tematycznie połączone, ale niezależne od siebie. Album powstał w Berlinie we współpracy z producentem Michaelem Havesem. Na płytę składa się jedenaście utworów, które przynoszą muzyczną zmianę: elektroniczne instrumentarium o szerokim brzmieniu, efektowne melodie i futurystyczną produkcję. A co w tekstach? Absolut, kosmos i potrzeba bliskości drugiego człowieka. Wszystko to zainspirowało Julię do stworzenia na bazie Skull Echo autorskiego filmu.
Artur Rojek Kundel wiosna 2020 Gregory Porter Revival 17.04 Po sukcesie albumu Nat King Cole & Me z 2017 roku, czarnoskóry wokalista tym razem zapowiada swoje oryginalne kompozycje ze szczerymi i emocjonalnymi tekstami. Album będzie muzyczną fuzją jazzu, soulu, bluesa i gospel. Od czasu pierwszego krążka dla słynnej wytwórni Blue Note z 2013 roku, który zdobył nagrodę Grammy w kategorii „Best Jazz Vocal Album”, Gregory nie zawiódł swojej rzeszy fanów. Nie inaczej będzie zapewne w przypadku Revival.
Sportowe życie – taki filmowy tytuł nosi pierwsza piosenka Artura Rojka z jego drugiego solowego albumu. Wskazuje ona, że nowe utwory byłego wokalisty Myslovitz zabrzmią nieco inaczej niż te z jego debiutu sprzed sześciu lat. - Od początku pomysł na album był taki, że nagrywamy płytę bardziej popową i lirycznie mniej introwertyczną, niż poprzednia – tłumaczy wokalista. Za brzmienie nowego albumu odpowiada Bartosz Dziedzic, nagrodzony Fryderykiem za album Dawida Podsiadło. I wszystko jasne.
Bartek Królik Pan od muz yki wiosna 2020 Nie wiecie kto to jest Bartek Królik? Już podpowiadamy: były lider grupy Sistars, producent płyt Agnieszki Chylińskiej i Edyty Górniak, muzyk zespołu Łąki Łan. Tym razem zdecydował się przemówić własnym głosem. Efektem tego jest Pan od muzyki: płyta różnorodna stylistycznie, pulsująca miejskim rytmem i życiowa w przekazie, która łączy w sobie soul, funk, jazz, pop z odrobiną rocka. To wszystko wraz z aksamitną barwą głosu Bartka Królika daje niesłychanie ciepłą i pozytywną mieszankę. PA W E Ł G Z Y L
30
artysta
SZTUKA WYCZULONA NA PIĘKNO NATURY Karolina Zarańska-Kasprzyk łączy wiele form sztuki podglądając piękno natury oraz ekspresję człowieka. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach wykorzystuje wiele technik, by tworzyć niezwykłe prace – czy to na klasycznym płótnie lub papierze, czy w formie makeupu na skórze.
Jej portrety zdradzają niebanalną wrażliwość i umiejętność dostrzegania ulotnych emocji. Drzemiący Gandalf, zastygły w pozie niczym posąg, Mick Jagger uchwycony w charakterystycznym, pełnym ekspresji grymasie, starożytny posąg hipnotyzujący nas pozbawionym gałek, nieco demonicznym spojrzeniem. Człowiek, którego portretuje Karolina, jest pełen pasji, mocy, a zarazem budzi niepokój – jakże to aktualne w dobie globalnej dyskusji na temat zniszczenia naszej planety. Obrazy artystki pozwalają się uwieść pięknu natury. Konie, psy czy ptaki często spoglądają na nas z płócien, uzmysławiając jak wielkie piękno drzemie w ich unikalnych
32
rysach. Karolina Zarańska-Kasprzyk odmalowuje je ze szczegółami, wkładając w swoje dzieła ogrom pracy, którą można prześledzić na filmach zamieszczonych na Instagramie. Setki, jeśli nie tysiące drobnych pociągnięć ołówka, łączących zegarmistrzowską precyzję z artystyczną ekspresją. Efekt wywołuje szybsze bicie serca już od pierwszego spojrzenia, nie tylko osób wyczulonych na piękno otaczającego nas świata. W czasie najnowszej wystawy, zorganizowane przez firmę Family Funds przy współpracy z Erą Nowych Kobiet w przestrzeni przy ul. Chorzowskiej 108 w Katowicach, możemy zobaczyć jeszcze jeden niezwykły
koncept. Zawieszone w sali grafiki przedstawiają koty, które przejęły ludzkie gesty, sposób ubierania się i zachowania – przenoszą nas w równoległy świat, a zarazem uświadamiają, jak szerokim pojęciem jest pojęcie ludzkiej natury. Osoby, które pragną jeszcze bliższego kontaktu z wrażliwością Karoliny mogą również skorzystać z jej umiejętności tworzenia wyjątkowego makeupu – dzieło artystyczne może przecież powstać także na naszej skórze. RS
33
artysta
34
artysta
35
artysta
marketing przy kawie
TIKTOK
- cichy fenomen Nadal niewielu wie, o co w nim chodzi. Jeszcze mniej wie, jak go wykorzystać. A już naprawdę znikoma grupa aktywnie uczestniczy w życiu społeczności TikToka. Ta porywająca serca i dusze młodych aplikacja wciąż kryje w sobie więcej pytań niż odpowiedzi. O TikToku mówi się w branży jeszcze niewiele, a niewątpliwie zasługuje on na zainteresowanie.
Początkowo aplikacja nazywała się Musical.ly. Zachęcała użytkowników do publikowania 15-sekundowych wideo. Były to głównie nagrania lip-sync (ruszanie ustami do muzyki). W sierpniu 2018 roku Musical.ly zostało przejęte przez chińską firmę ByteDance za około miliard dolarów. Użytkownicy zaś zostali automatycznie przeniesieni na platformę o nazwie TikTok. To był początek ogólnoświatowego sukcesu aplikacji, która z miesiąca na miesiąc zyskuje na popularności oraz wartości. Jest dostępna w 150 krajach na świecie, w 75 wersjach językowych. Obecnie TikTok ma 1.2 mld instalacji, z czego miliard od końca 2018 roku. Zgodnie z danymi z czerwca ubiegłego roku, miesięcznie aktywnych jest ponad 500 mln użytkowników. Biorąc jednak pod uwagę stały dynamiczny wzrost tej grupy, obecnie aktywnych jest tam prawdopodobnie znacznie więcej osób.
36
Co wyjątkowo mocno podbija zaangażowanie w aplikacji? Fakt, że widzowie są także twórcami. Wielu użytkowników nie tylko ogląda treści innych tiktokerów, ale i tworzy własne wideo. Tiktokerzy są wyjątkowo zaangażowaną i lojalną grupą. Spędzają w aplikacji średnio 52 minuty dziennie, aktywnie reagując na zamieszczane filmy.
– to one napędzają całą aplikację i angażują kolejnych twórców do włączenia się w dany trend. Ponadto twórcy wymyślają układy taneczne, wyzwania, nagrywają scenki i komedie.
Z marketingowego punktu widzenia największym wyzwaniem jest na pewno struktura wiekowa użytkowników TikToka. Są to bowiem głównie dzieci oraz młodzież, przy czym najliczniejszą grupę wiekową w aplikacji stanowią osoby 13–18-letnie. Widać tutaj jednak tendencję zwyżkową: liczną grupą stają się osoby w wieku 20–30 lat oraz starsze. No i pojawiają się marki.
• transition (znana jest z niej np. 17-letnia
Użytkownicy tworzą krótkie, kilkunastosekundowe wideo. Ale to nie wszystko. Prawdziwą siłą TikToka są trendy i challenge
Szczególnie popularne tiktokowe formaty to:
dziś Maria Jeleniewska), • slowmotion (z którego zasłynęła Ewa Zawada, używająca nicku Dobrafaza). Do filmów dodawane są emotki, napisy, efekty specjalne. Ciekawą opcją są duety. Kiedy dwójka tiktokerów wchodzi w interakcje, powstają zupełnie nowe formaty, na razie nie do znalezienia na innych platformach społecznościowych.
ogląda publikowane treści, ale też nagrywa własne wideo. • Prawie połowa badanych użytkowników (44%) odwiedza TikToka ponad 10 razy dziennie. • Użytkownik nie jest sam – 90% jego znajomych korzysta z aplikacji.
Jest to przestrzeń niczym nieograniczonej kreatywności i emocjonalnej ekspresji. Tym chętniej młodzi twórcy nagrywają, miksują, dodają efekty specjalne, łączą się w duety. Co więcej, TikTok, bazując na upodobaniach młodych, ma bogatą bazę muzyczną. Nie tylko promuje utwory znanych wokalistów czy zespołów, ale też pozwala na tworzenie własnych dźwięków.
• Brand takeover – reklama pełnoekranowa,
Niestety dla branży – TikTok nie ma jasnej polityki reklamowej z opisanymi formatami, estymowanymi kosztami i zasięgami czy efektami. To wraz z młodą grupą docelową sprawia, że niewiele marek decyduje się na obecność reklamową w aplikacji. Stopniowo się to jednak zmienia, co pokazują również nasze rodzime przykłady. Trudno jest precyzyjnie zaplanować kampanię na TikToku, ale można powiedzieć, że istnieją trzy główne sposoby na zaistnienie w tej aplikacji:
Tiktokerka Sabinitta w typowy dla niej sposób nagrała materiał, w którym pokazała, jakie produkty na nowy rok szkolny mogą znaleźć uczniowie w sklepach Carrefour. Wideo przedstawia ofertę w sposób spójny ze stylem tiktokowej komunikacji.
LOKOWANIE PRODUKTU U WYBRANEGO TIKTOKERA Mowa oczywiście o twórcy z odpowiednimi zasięgami oraz profilem konta i stylem publikowanych utworów, pasującym do marki. To najszybsza opcja. UTWORZENIE PROFILU MARKI I NAGRYWANIE WŁASNYCH WIDEO To już głębsze wejście w świat TikToka, ale i świetny sposób zwiększenia liczby kanałów własnych brandu. Można tą drogą podnieść świadomość marki i zaangażowanie w nią oraz w produkt w młodych grupach docelowych. Skorzystać na tym mogą zwłaszcza marki z branż takich jak odzież, obuwie, elektronika, kosmetyki czy napoje i produkty spożywcze. KAMPANIE REKLAMOWE Mimo braku jasno zdefiniowanej polityki reklamowej na TikToku do dyspozycji jest kilka formatów:
która pojawia się po otworzeniu aplikacji. • Brand lenses – filtr marki, z którego mogą korzystać użytkownicy w swoich filmach. • Hashtag challenge – reklama promująca hasztag marki, dzięki czemu można stworzyć challenge lub konkurs. • Infeed native content – reklama pełnoekranowa trwająca kilkanaście sekund.
A oto przykład kampanii brand lenses: Była to promocja piosenki i teledysku Con Calma, wykonywanej przez Daddy Yankee. Skąd ta duża głowa? W teledysku wokalista miał komputerowo stworzoną i powiększoną głowę, w ramach kampanii tiktokowej przeniesiono więc efekt dzięki specjalnemu filtrowi. Każdy użytkownik mógł nałożyć go na swoje wideo. Kampania lokowania produktu z wykorzystaniem formatu transition: Na początku Stuu żonglował pomarańczami, następnie przerzucił jedną do Jeleniewskiej, a ta „magicznie” zmieniła się w Fantę. Taka forma przedstawienia produktu wpasowała się w bieżące trendy oraz sposób nagrywania na TikToku.
marketing przy kawie
• 70% korzystających z TikToka nie tylko
Ocena wartości merytorycznej materiałów wideo publikowanych na TikToku z pewnością może być sceptyczna. Trudno jednak lekceważyć tempo wzrostu, potencjał angażowania i możliwości placementowe tej aplikacji. TikTok jest idealnym miejscem dla każdej marki, która chce zaistnieć w targecie osób poniżej 20. roku życia. Chyba żadnego opiekuna marki nie trzeba przekonywać, że dotarcie do tej grupy może przynieść wymierne korzyści. Dzieci coraz częściej mają decydujący wpływ na decyzje zakupowe rodziców. Według badania Kids’ Power przygotowanego przez IQS, niemal 50% matek przyznaje, że ich pociechy wpływają chociażby na wybór akcesoriów wyposażenia wnętrz. Marki, które za cel obierają sobie wychowanie przyszłych konsumentów, także powinny mocno zastanowić się nad TikTokiem. Dzisiejsi nastolatkowie w perspektywie kilku lat będą dorosłymi klientami. Można powiedzieć, że dla dzisiejszych nastolatków TikTok jest tym, czym dla pokolenia milenialsów kilka lat temu był YouTube. Zwłaszcza teraz, kiedy przestrzeń TikToka nie jest przesycona obecnością reklamodawców, potencjał tej platformy jest ogromny. Sposób jego zagospodarowania zależy w przeważającej mierze od kreatywności, odwagi i pomysłu na wyrażenie marki czy produktu w świecie młodych.
W grudniu 2018 roku agencja GetHero przeprowadziła badanie na temat tego, kim są użytkownicy TikToka w Polsce. Dane są następujące:
• 41% polskich użytkowników TikToka mieszka w małym mieście (do 10 tys. mieszkańców) bądź na wsi. • Aż 65% to użytkownicy w wieku 13–15 lat, 18% ma poniżej 13 lat, nieco mniej, bo 15%, jest w wieku 16–18 lat. • W aplikacji przeważają kobiety – jest ich aż 95%.
ALEKSANDRA GORCZYŃSKA social media specialist, Up&More Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Marketing przy Kawie www.marketingprz ykawie.pl
37
motolounge
Globalne pudełko MINI CLUBMAN COOPER S ALL4 W końcu lat pięćdziesiątych drogi Europy były przejezdne, niebo odzyskiwało swój blask po wojennej zawierusze, a trawa zieleniła się wokół. I chociaż groziły znów nowe konflikty i pojawiło się widmo kryzysu energetycznego, było wciąż wiele społecznego optymizmu. Alec Issigonis wraz ze swym skromnym zespołem stworzyli wtedy dla British Motor Corporation (BMC) praktyczny i oszczędny samochód, który produkowano pod markami Austin i Morris. Z czasem zaś został nazwany po prostu Mini.
Nazwa ta w prosty sposób opisywała jedno z głównych założeń konstrukcji: narzucone w fazie projektowej rozmiary: 10 × 4 × 4 (stopy). Dzięki temu powstał zwarty projekt z charakterystycznymi proporcjami wymuszonymi przez koła umieszczone w narożnikach nadwozia. Wraz ze specyficznym zawieszeniem spowodowało to
38
wyjątkowy sposób prowadzenia auta przypominający jazdę gokartem. Współcześni spadkobiercy pierwszego Mini nie są już bynajmniej skromnymi samochodami, ale przejęły po swym protoplaście wiele dobrych cech. Mini stało się maxi. Nie tylko zresztą z powodu wymiarów. Ma na to wpływ zastosowana w nim technika – tur-
bodoładowany silnik, automatyczna skrzynia biegów, napęd na cztery koła, ale także jakość wykonania i poziom wyposażenia. Mini Clubman Cooper S (All4) to takie magiczne pudełko. Ten samochód potrafi sprostać wciąż rosnącym potrzebom kierowców i pasażerów. Pierwsze, histo-
motolounge ryczne już dziś Mini i jego kolejna wersja Traveller (nazywana później Clubman) łączyły oszczędność z praktycznością. Współczesny Mini Clubman Cooper S All4 stawia na styl i prestiż, a swą niezwykłość podkreśla precyzją prowadzenia. Gdy jeździłam tym autem, nawet dobrze znane drogi i ulice odkrywałam na nowo. Układ
kierowniczy daje doskonałe, rzadko w tej klasie spotykane wyczucie. Świetna trakcja pochodząca z układu All4 (analizuje nawet kąt skrętu kierownicy) przenoszona przez szybki ośmiostopniowy automat (z możliwością zmiany manualnej) z zupełnie żwawego, elastycznego silnika benzynowego
z turbodoładowaniem (192 KM i 280 Nm) wzbudza prawdziwy uśmiech. Pozytywnych wrażeń nie brakuje też w kontakcie z wnętrzem. Wielofunkcyjna skórzana kierownica, nietypowe zegary, system multimedialny z otaczającą go obręczą pulsującą zmiennymi kolorami,
39
motolounge panel klimatyzacji i „lotnicze” przełączniki tworzą mix współczesności i tradycyjnej dla Mini stylizacji. Podobnie nostalgiczny charakter zachowuje nadwozie, szczególnie gdy patrzymy na tył i używamy dwudzielnych otwieranych na boki drzwi bagażnika zaopatrzonych w dwie wycieraczki i duże chromowane klamki. Mini Clubman Cooper S All4 to idealne auto dla tych, którzy styl i indywidualizm uważa-
40
ją za ważne elementy życia. Nie pozostaną zresztą w tym niezauważeni. Pomijając kwestię nie dla wszystkich jasnych odniesień do przeszłości, to sam, wydłużony,„jamnikowaty” wygląd auta przykuwa dostateczną uwagę. Wzmacnia ją możliwość licznych personalizacji zewnętrznych: koloru dachu, felg, pasy na nadwoziu, liczne wzory dla obudowy lusterek zewnętrznych. Wisienką na torcie jest tu umieszczona w tylnej części dachu antena radiowa zakończona czer-
woną diodą migającą po załączeniu alarmu. Dzięki niej z pewnością łatwiej będzie odnaleźć ukochane auto po wieczornym wyjściu z klubu. Nazwa „Clubman” w końcu zobowiązuje. Tylko czy wciąż bawiąc się i zwiększając swoje potrzeby pamiętamy jeszcze o naturze… LUIZA DOROSZ heelsonwheels.pl zdjęcia: Morza Studio
felieton
DRU GI E ŻY CIE CZ Y DOP Y CHAN E
SZAFY
Nowy rok, nowa ja i nowa szafa, czy jakkolwiek to leciało. Wyprzedaże dobiegły końca, kurz w sklepach opadł, a my ponownie wkroczyliśmy w nowy rok z nowymi torbami i satysfakcjonującymi zdobyczami z wyprzedażowych polowań. Też uległam kilku kuszącym zdobyczom, nie powiem, że nie, ale daję sobie rozgrzeszenie, bo ostatni rok ubierałam się głównie w second-handach, ciuszkach, lumpeksach, czyli „tani armani” stał się moim sklepem numer jeden.
MALWA WAWRZYNEK
Zbudowałam tam całkiem dobrą bazę garderoby i wyszukałam perełki, o które pyta mnie każdy, niezależnie od tego, czy się znamy czy mijamy się na ulicy. Jestem modna, oryginalna no i oczywiście eko, bo mówią, że wszystko, co pochodzi z taniego ciuszka sprzyja środowisku. Naprawdę? Wchodzę do lumpa w dzień dostawy (wiem gdzie, kiedy i o której) i zaczynam polowania. Mam portfel wypchany gotówką, bo przecież tutaj tylko z rączki do rączki, w końcu to second-HAND. Przygotowana na niezłe łupy nie przepycham się, nie wydzieram pani obok ciucha z ręki, nie pakuję do koszyka wszystkiego, co popadnie. Jestem spokojna i opanowana, bo już dawno zauważyłam, że to, co interesuje mnie, nie interesuje żadnej pani Marysi, Zosi, czy Krysi. Konkurencją mogą być dziewczyny, które przyklaskują antytrendom, ale o tej porze zazwyczaj siedzą w szkole, na studiach lub w pracy. Mam więc do dyspozycji wiele ukrytych perełek, które po prostu trzeba wygrzebać, czasem spod sterty naprawdę dziwacznych rzeczy. Czy szukam tylko tych słynnych, lumpeksowych pereł w stylu vintage Sonia Rykiel za 20 zł? Docelowo oczywiście tak, ale po drodze nawija się zgrabna bluzeczka, która przyda się do tej różowej spódnicy, a także sweter, który jest gruby i ciepły a trzeba wam wiedzieć, że ze swetrami łączy mnie uczucie, któremu nie potrafię się oprzeć. Ładuję więc do koszyka trzy z nich, bo przecież każdy kosztuje dziesięć, maks piętnaście
42
złotych. Dorzucam tę bluzeczkę i jeszcze tę czarną, bo jest czarna i czasami to właściwie wystarczy, aby przekonać mnie do zakupu. Po drodze na wieszakach natykam się na sukienkę, która tutaj jest za luźna, tam coś jej wisi, a tu odpada jej guzik, ale w sumie z paskiem i z odpowiednimi butami, można zrobić z niej całkiem atrakcyjną sztukę. Trochę nie mój wzór, bo w kwiatach jak z łąki wyglądam śmiesznie, ale kolor obłędny więc może nikt nie zwróci uwagi na te głupie kwiatki. Wezmę, a co tam, to tylko kolejna dyszka, a to przecież tylko dwa dobre bochenki chleba. W lumpeksach już tak jest, że przeliczasz ubrania na chleb, kawę w krakowskim Bunkrze, albo kawałek bezy w Nakielnym. Można sobie odmówić jednej z tych rzeczy dla swetra, sukienki, czy torebki, które przecież będę z założenia nosiła przez długi czas. Torebki to właściwie kolejna moja lumpeksowa słabość, nie mogę nie zaglądnąć na ten „dział”, nie mogę nie przekopać tych brzydkich, brązowych i pomarszczonych, aby sprawdzić czy tam na dnie nie chowa się coś, co przyspieszy bicie mojego serca. Po drodze na dno chwytam w dłoń torebkę, która szału nie robi, ale pasuje do jednej kurtki, którą mam w szafie. A skoro kosztuje siedem złotych to dlaczego by jej nie wziąć? Ok. Mam. Perełki tym razem nie znalazłam, ale mam kilka sztuk ubrań i akcesoriów, które przynajmniej mają w sobie potencjał. Czy będę szanować i nosić je tak często jak tę sukienkę za dwieście złotych z pierwszej ręki, nad którą zastanawiałam się przez tydzień albo
i dwa? Nie. Możliwe też, że wrócę do domu i na drugi dzień jeden z tych trzech swetrów już nie będzie mi się tak podobał i założę go może tylko ze dwa razy. Odnajdę go w głębi szafy przy wiosennych porządkach i spakuję do worka razem z wieloma innymi lumpeksowymi łupami. Nie będzie mi szkoda, bo kosztował mnie dwa, maksymalnie trzy bochenki chleba z dobrej piekarni. Szkoda mi będzie tylko samej siebie i środowiska, które płaci za ten sweter znacznie wyższą cenę. Second-handy oraz ideę drugiego życia ubrań często nazywa się nadzieją przemysłu odzieżowego. Jest w tym rzeczywiście spora nadzieja, ale jest też duża pokusa kupowania znacznie większej ilości rzeczy, bo cena aż sama prosi się o dopchanie szafy do maksimum jej pojemności. Tych rzeczy jednak nie można zwrócić po powrocie do domu, a często kupujemy je jedynie pod wpływem impulsu zakupów i niskiej ceny na papierowej metce lub na koszu rzeczy na wagę. Fakt, że te rzeczy już zostały wyprodukowane i przecież ktoś musi zrobić z nich użytek, nie jest żadnym wytłumaczeniem. Popyt wpływa na podaż, a ta w sektorze mody jest stanowczo za wysoka. Może lepiej zostawić ten jeden sweter dla kogoś innego, komu spodoba się tak bardzo, że nie będzie już szukał kolejnego? Tanie ubrania nie są eko. To sposób i ilość konsumpcji może być eko lub może być moim osobistym greenwashingiem.
newsy zdjęcia: Dawid Nick
GEOMETRYCZNE FORMY W najnowszej kolekcji Resort 2020 marka Acephala kontynuuje zainteresowanie panteonem polskich artystek. Tym razem punktem odniesienia dla kolekcji stała się twórczość Katarzyny Kobro i idea funkcjonalizmu. Ubrania charakteryzują geometryczne formy i rzeźbiarskie detale, wszystko w kolorach podstawowych. Projekty igrają ze skojarzeniami z klasycznym biznesowym asortymentem. Płaszcz dyplomatka czy garnitur złożony z oversizowej marynarki, połączonej z szortami lub wyciętą w łuk mini spódniczką, tracą swój formalny charakter,
44
dzięki kontrastowym, geometrycznym łatom i surowym wykończeniom zygzakiem. Białe koszule zyskują awangardowy sznyt dzięki multiplikacji marszczeń i złożonym, falistym rękawom. Architektura ciała zostaje też podkreślana i/lub zaburzana w krojach sukienek z wbudowanymi, quasi-gorsetowymi topami i asymetrycznymi liniami spódnic. Materiały, z których została uszyta kolekcja, to włoska organiczna wełna, eksperymentalne tkaniny bawełniane z Portugalii oraz jedwabna tafta.
Autorem kampanii, podkreślającej związek architektury ubrań i otoczenia jest Dawid Nick. Za koncept sesji oraz stylizację odpowiada Andrzej Sobolewski.
newsy Photo & Art Direction: Kamil Kotarba
WIELKIE PIĘKNO ADRIANA KRUPY Adrian Krupa, jeden z największych talentów polskiej mody, zaprezentował nową kolekcję – Fun. Tytuł jest przewrotny, bowiem inspiracją do stworzenia ubrań i dodatków były ludzkie słabości, które dotykają nas w XXI wieku. - Zakupoholizm, uzależnienie od blichtru i sławy czy fonoholizm nadały kierunek przy doborze materiałów do zaprojektowanych modeli oraz konstrukcji wybranych asortymentów. Przy wyborze tkanin starałem nie ograniczać się w kontekście zróżnicowanych faktur, gramatur i kolorów. Całość ma charakter nieco eklektyczna, ale każda sylwetka jest dokładnie przemyślana i zaprojektowana - mówi Adrian Krupa, laureat nagrody Złota
Nitka, tegoroczny finalista Łódź Young Fashion. Kolekcja na sezon 19/20 składa się z sukienek, garniturów, szmizjerek, spódnic, nakryć głowy, biżuterii, okularów oraz obuwia. Jest niezwykle bogata, a zarazem stanowi popis umiejętności Adriana Krupy, nie tylko jeśli chodzi o projektowanie. Wszystko, włącznie z sylwetką wykonaną z dzianiny (szyta na drutach!), zostało własnoręcznie skonstruowane i zrealizowane przez projektanta. Obuwie to również jego autorska praca, począwszy od konstrukcji, aż po dobór komponentów, podobnie było z nakryciami głowy, nausznicami, okularami i naszyjni-
kami. Proces tworzenia ubrań i dodatków zajął w sumie 10 miesięcy. Efekt jest spektakularny, co doskonale obrazują zdjęcia Kamila Kotarby. Kolekcja pretenduje do miana dzieła sztuki, tym bardziej że absolwent łódzkiej ASP nie kryje inspiracji malarstwem Stanisława Ignacego Witkiewicza. Jest nieco teatralna, podszyta duchem retro, a zarazem niezwykle nowoczesna i śmiało patrząca na świat. Wielopoziomowe stylizacje pretendujące do miana haute couture z powodzeniem sprawdziłyby się na wybiegach największych fashion weeków. Adrian Krupa pokazuje, że w modzie granice nie istnieją. 45
newsy zdjęcia: materiały Lobos
TOREBKA JAKO ARTYSTYCZNY MANIFEST Torebki polskiej marki Lobos pokazują, jak niewielka odległość dzieli modę oraz sztukę. Rzeczy krakowskiej marki zdobyły już uznanie klientek nie tylko w Polsce, ale również w Londynie czy Mediolanie. Marka została założona przez rodzeństwo Monikę i Patryka Łobos, absolwentów cenionych polskich uczelni – Akademii Sztuk Pięknych, Uniwersytetu Ekonomicznego oraz Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru. Współpraca z artystami jest wpisana w filozofię działania Lobos. Torebki zostały zaprojektowane w unikalny sposób, który pozwala na dopasowanie ich do szybko zmieniających się okoliczności. 46
Dzięki doczepianym akcesoriom – malowanym panelom, kolorowym łańcuchom czy frędzlom - w ciągu kilku sekund mogą przeistoczyć się z uniwersalnego, eleganckiego przedmiotu w artystyczny manifest. Najnowsza kolekcja została stworzona wspólnie z Eleną Ciupriną. Uznana na świecie ilustratorka stworzyła unikalne prace, które zostały przeniesione na skórzane elementy torebek. - Kiedyś, podczas pokazu naszej kolekcji płaszczy pret-a-porter, zauważyliśmy, że uwagę publiczności przykuły odważne skórzane kiszenie. Klientki pytały, czy jest możliwość ich odczepienia i używania jako niewielkich torebek. W ten sposób odkryliśmy ideę persona-
lizowanych torebek, która stała się głównym punktem naszej filozofii: „1 torebka, 2 style”. Następne miesiące poświęciliśmy na dopracowanie koncepcji, zgodnie z którą klasyczną torebkę można szybko zmienić w dzieło sztuki – opowiadają Monika i Patryk. Lobos oferuje także szeroką możliwość personalizacji torebek we współpracy z Klientkami – zajmuje się tym pracująca dla marki artystka Marta Mosler Kalisz. Jej talent oraz umiejętności pozwalają na stworzenie własnego, unikalnego wzoru, który zostanie umieszczony na torebce, czyniąc ją absolutnie unikalnym dziełem sztuki.
newsy
MOJE MIASTO, MOJA ENERGIA Rusza 11. edycja Fashion Designer Awards - wydarzenia przyciągającego uwagę młodych projektantów mody. Motywem przewodnim tym razem będzie miasto i jego energia: My City. My Energy. Do konkursu można się zgłaszać do 23 marca 2020. - W 11. edycji FDA młodych projektantów porwie energia miasta, jego dynamika i to co w mieście najlepsze – fajne życie. Każdy ma swoje miasto, które kocha całym sobą, które go inspiruje i w którym czuje się najlepiej. W tej edycji trzeba wlać całą miłość do miasta, do jego energii i zaprojektować autorską kolekcję konkursową – mówi inicjatorka wydarzenia Joanna Sokołowska-Pronobis. Konkurs od 2008 roku promuje młodych projektantów i daje szansę zaistnienia w świecie mody.
W puli nagród są m.in wyjazd na City Fashion Week Milano do Mediolanu z Partnerem głównym Batonikiem Duplo, wyjazd na targi Premier Vision do Paryża z Cisowianką Perlagę oraz wyjazd na 3rd International Young Designers Contest w Kijowie, liczne publikacje w prasie i nagroda finansowa 20 tys. złotych. Do tego dla wybranych finalistów są: staż w dziale kostiumografii i charakteryzacji TVN, staż w pracowni MMC Studio, wyjazd na targi Tissue Premier do Lille we Francji z firmą Electrolux i staż w pracowni Paprocki&Brzozowski. W 11. edycji nowe talenty będą odkrywać, najlepsze nazwiska ekspertów świata mody i showbiznesu: Dawid Woliński, Vasina, MMC – duet Rafał Michalak i Ilona Majer, Duet Paprocki&Brzozowski, Asia
Typek, Marieta Żukowska, Agnieszka Więdłocha, Agnieszka Dygant, Macademian Girl, Joanna Horodyńska, Dorota Williams, Mikołaj Komar, Marzena Singh, Weronika Płocha, Ewa Podleśna-Ślusarczyk, Joanna Sokołowska-Pronobis. W tym roku za wyjątkowymi kolażami nawiązującymi do hasła edycji: My City, My Energy stoi Agnieszka Stopyra / Mad Illustrators. - Kolaż, który stworzyłam dla Fashion Designer Awards to miasto prawdziwe, wielowymiarowe, pełne życia, sztuki i energii. Hasło tej edycji zainspirowało mnie do połączenia street artu i pop artu - mówi Agnieszka Stopyra, którą znacie również z naszych łamów.
fashiondesignerawards.com.pl
47
Fotograf: Stylista: Make up: W ł o s y : Modele:
48
Jacek Narkielun / @narkielun Edyta Jermacz / @edytajermacz Natalia Charłan / @charlan_makeup Małgorzata Cisowska / @malgorzatacisowska12 Elżbieta Natalia Doroszkiewicz [ @elvelvh ] Kamila Fornalik / Division [ @kamilafornalik ] Daniel Gołyski [ @vertuus7 ]
okulary: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz kurtka: Edyta Jermacz top: Calvin Klein
49
buty: Zara szorty: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz kurtka: Edyta Jermacz
50
okulary: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz kurtka: Edyta Jermacz top: Calvin Klein
51
kurtka: Givenchy vintage buty: ZARA spodnie: Edyta Jermacz płaszcz: Edyta Jermacz
52
buty: Zara top: Calvin Klein spodnie: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz płaszcz: Edyta Jermacz
płaszcz: Edyta Jermacz
53
54
buty: Zara top: Calvin Klein spodnie: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz płaszcz: Edyta Jermacz
55
56
buty: Zara top: Calvin Klein spodnie: Edyta Jermacz choker: Edyta Jermacz płaszcz: Edyta Jermacz
57
rozmowa
fot. Monika Sadłos
RÓŻNORODNOŚĆ JEST PIĘKNA Mateusz Kołtunowicz to jeden z najbardziej gorących polskich stylistów. Ubiera gwiazdy, współtworzy artystyczne sesje zdjęciowe i sam wygląda, jakby miał zaraz trafić na okładkę Vogue’a. O kulisach ubierania gwiazd, zamiłowaniu do ciemnych okularów oraz słabości Polaków do szarego koloru, rozmawia Rafał Stanowski
58
Jakie cechy charakteru musi mieć dobry stylista? Czy powinien być tyranem czy raczej dyplomatą?
nic dobrego. Kiedy zatrudnia się stylistę, należy jednak pamiętać, że jest on specjalistą w swojej dziedzinie, na pewno doradzi nam jak najlepiej oraz w dobrej wierze.
- Opanujmy emocje, to tylko ubrania. Myślę jednak, że stylista musi działać jak psycholog. Przede wszystkim słuchać, analizować, rozmawiać oraz być otwartym. Na pewno nie może być tyranem i zmuszać siłą ludzi do zakładania danych ubrań. Karty historii chyba dały nam jasny przykład, że na dłuższą metę jakakolwiek dyktatura nie wnosi
Współpracowałeś z wieloma gwiazdami - czy lubisz ubierać znane osoby, a jeśli tak , to dlaczego? - Kocham pracować z ludźmi, a gwiazdy to także ludzie, jesteśmy tacy sami! Bycie stylistą daje wiele możliwości. Jedną z nich jest
kreowanie spójnego wizerunku. Kiedy pracujemy nad stylizacją przeznaczoną na scenę, moją pracę ogląda szeroka publiczność, wiadomo, że gwiazda ma wyglądać efektownie, wszystko musi być nienaganne. Zdaję sobie sprawę, że nie będę miał możliwości poprawić opadającego ramiączka w środku występu. Jednocześnie pomagam też ubrać się znanym osobom na wywiad czy imprezę branżową. Kocham to co robię, lubię tak samo sesje w studio czy kampanie w różnych lokalizacjach. Wszystkie zadania mają swoją specyfikę i wymagania.
Czy któryś z projektów ze znaną osobą zapadł Ci szczególnie w pamięć?
www.bola.com.pl
19
SS AW
- Wszystkie projekty są fajne i ciekawe. Z Zuzą Jabłońską tworzymy od początku jej wizerunek, poznałem ją w młodym wieku, z radością obserwuję jak rozwija się, dorasta. Ufamy sobie i kolejne projekty to zawsze super zabawa. Od dłuższego czasu pracuję też z Anią Wyszkoni, w zeszłym roku podczas festiwalu w Opolu Ania zaśpiewała w hołdzie dla Kory. Chcieliśmy nawiązać do jej niepowtarzalnego stylu i jestem bardzo zadowolony z tego, co stworzyliśmy. Wyszywana ręcznie marynarka inspirowana koncertem to był strzał w dziesiątkę. Jak wygląda proces powstawania stylizacji - czy zaczynasz od rozmowy, cz y może najpierw sam wymyślasz i dopiero rozmawiasz o tym z osobą, która ma założyć dany strój? - Proces stylizacji w zależności od projektu jest bardzo różny. Jeśli chodzi o gwiazdy z którymi pracuję, szykuję stylizacje na daną okazję. Zawsze przygotowuję więcej opcji, abyśmy mielił wybór i możliwość zmian. Często tworzymy projekty z markami, z którymi pracuję i szyjemy dedykowany, wymyślony pomysł. Jeśli chodzi o reklamy i sesje do magazynów lub teledyski, przygotowuję się na podstawie moodboardu, czyli zestawienia inspiracji jakich oczekuje klient, magazyn czy artysta. Na bazie wspólnych konsultacji tworzymy spójny zamysł. Często musisz się o swoje pomysły?
we are all dif ferent clones foto: Michał Polak assist: Krzysztof Powierża hair: Jaga Hupało Stanisław Misalski (Jaga Hupało born to create) makeup: Kamila Jankowska stylist: Mateusz Kołtunowicz models: Roksana Chrząstowska (More Models) Maya (AS Management) Weronika (dk models) Daniel (Rebel Models) Krzysztof, Marcin (Embassy Models) graphic design: Piotr Wojtaszek (myrepublic.pl)
Kampania Bola fot. Michał Polak
kłócić
- Nie, ludzie z którymi pracuję, szanują to co robię, ufają mi i zawsze jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego. Oczywiście, czasem jasno, klarownie tłumaczę, co według mnie będzie lepszym rozwiązaniem i dlaczego zazwyczaj udaje mi się przekonać do tego współpracowników oraz gwiazdy. Pracowałeś również z uznanymi projektantkami mody - z Olą Bajer czy Natalią Siebułą, które mają niezwykle wyraziste, artystyczne koncepcje swoich kampanii. Jak wyglądała praca przy tego rodzaju sesjach zdjęciowych, na ile jest różna od ubrania
gwiazdy, na ile uczestnicz ysz w całym procesie tworzenia?
to od stylizacji gwiazd. Każda współpraca to osobny proces twórczy.
- W przypadku osób, o które pytasz, czyli Boli i Natalii Siebuły, nie tylko pracujemy ze sobą, ale przyjaźnimy się. Nasza współpraca to wzajemne nakręcenia się, rozmawianie godzinami na temat lokacji, odpowiednich dodatków itp. Zaangażowanie jest duże i daje piękne efekty. Tworzymy te kampanie wspólnie, razem robimy przymiarki, sprawdzamy jak pracują ze sobą poszczególne elementy. Wszyscy angażujemy się na 200%. Pracuję też z innymi markami przy tworzeniu kampanii, często jest tak że ich twórcy mają swoją wizję i oddają w moje ręce dopieszczenie tego przy pomocy odpowiednich akcesoriów. Znacząco różni się
Gdzie najczęściej szukasz rzeczy do swoich stylizacji? - Wszędzie gdzie mogę, jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. Sieciówki, projektanci, vintage store’y czy internet. Po tylu latach mam też własną garderobę, z której czerpię. Często też dokonuję drobnych poprawek czy modyfikacji. Jaka była najbardziej nietypowa rzecz, której szukałeś do stylizacji? - Było ich bardzo wiele, ale najbardziej zapadło mi w pamięć szukanie gigantycz-
59
rozmowa
Uważam, że moda jest idealnym nośnikiem, aby pokazywać siebie. Jedyne co mogę Wam przekazać moim strojem, to przekonanie, że zawsze powinniśmy czuć się dobrze w ubraniach. Jak ci się skie ulice?
podobają
pol-
- Polska ulica tonie często w szarości. Zmienia się to trochę, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie ludzie interesują się tym, co się wokół nich dzieje i korzystają z większej dostępności ubrań. Niedawno byłem w Japonii i zobaczyłem, że tam nikt nie wytyka Cię palcem, nie pozwala sobie na negatywny komentarz, bo jest to po prostu nie kulturalne. Ulice Tokio Yokohamy czy Osaki to ogromna różnorodność. Jednak tam też zaczyna się od czerni i uniwersalnych garsonek i garniturów, zawsze świetnie dopasowanych do sylwetki. Klasyczny strój do pracy, to właśnie dobrze skrojony garnitur - zawsze widać w tym jakość i czasem osobowość. Jednak poza morzem elegancji, widziałem wiele kolorowych subkulturowych stylizacji. Wszystkie one koegzystują w tych samych przestrzeniach. Uwielbiam chodzić po Harajuku, gdzie wszystko się miesza, ludzie przychodzą tam pokazać innym, co stworzyli przy udziale ubrań. Kocham też Londyn, gdzie za każdym razem, gdy wpadam z wizytą, spotykam masę nieznajomych ludzi, którzy podchodzą i mówią Ci, że wyglądasz super. Wydaje mi się, że jesteśmy ciągle bardzo konserwatywni, nie tylko gdy popatrzymy na zasady życia społecznego, ale także w dziedzinie mody. Czy myślisz, że to się kiedyś zmieni, czy może taka jest nasza cecha charakteru?
Kampania Natalii Siebuły fot. Piotr Cz yz
nych pióropuszy rodem z karnawału w Rio De Janeiro.
- Okulary przeciwsłoneczne, mój znak rozpoznawczy.
Twoja ulubiona część garde roby to?
Już rozumiem, dlaczego je często zakładasz. Lubisz ubierać się ekstrawagancko - moda jest dla Ciebie manifestem?
- Zdecydowanie mam słabość do butów i okularów przeciwsłonecznych. Ostatnio odkryłem, że również do malutkich torebek. A gdybyś miał wybrać tylko jedną?
60
- Ubieram się tak jak czuję, zależy to od mojego humoru i miliona innych czynników. Nie mam wrażenia, że coś manifestuję.
- Już się dużo zmieniło i proces cały czas trwa. Ludzie się zmieniają, a ci którzy nie chcą, niech też żyją po swojemu. Nasze społeczeństwo ma wiele naleciałości z dawnych lat. Nie jest to zła cecha. Uwielbiam spotykać na ulicach pięknie i klasycznie ubrane starsze kobiety i mężczyzn. Różnorodność jest piękna. Jedyne co powinniśmy zmienić, to mniej oceniać się nawzajem.
R o z m a w i a ł R A FA Ł S TA N O W S K I
Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl
hair: Tomasz Marut/Barbara Pieczara-Książek model: Katarzyna Sadowska | mua: Elżbieta Jaśkowska | photo: Łukasz Sokół
MUD PHOTOGRAPHY
LORA MAKEI @_L0RI_ @ M A K E I P H O T O G R A P H Y
RETOUCH
AGNIESZKA SKRZECZEK @AGAINPHOTO_
MODEL
STYLIST
MAKEUP ARTIST
62
PAWEL POLAK @PAWEL_PIOTR_POLAK M O D E L I N G A G E N C Y A S M A N A G E M E N T MARCIN WYPYCH @MARCIN_MW_ KATARZYNA SPORYSZ @STUDIO.MOODBOARD
golf: Calvin Klein Jeans
63
golf: Calvin Klein Jeans kurtka i spodnie: własność stylisty
64
kurtka bomberka: Jarmula kurta jeansowa: Jarmula golf: Calvin Klein Jeans spodnie - Zara
65
koszula: Kordian Medrala buty: Nike
66
kurtka: Kordian Medrala spodenki: Kordian Medrala buty: Nike
67
kurtka: Kordian Medrala spodenki: Kordian Medrala
68
bluza: Jarmula spodenki: Kordian Medrala
69
insta
Wiele spojrzeń Samueli Górskiej
[ @SAMUELA.GORSKA ]
Zdjęcia Samueli Górskiej robią błyskawiczną karierę. Modelka o charakterystycznych, dużych oczach, niczym z japońskich filmów anime, podbija serca fotografów. Jej energię doceniają także projektanci, dla których często pracuje występując w kampaniach zdjęciowych. A na Instagramie lajki sypią się w tysiącach.
Samuela świetnie wypada zarówno w energetycznych ujęciach pełnych ekspresji oraz mimiki, jak i w pozowanych zdjęciach, których atmosferę budują mocne spojrzenie i znajdująca się na drugim planie scenografia. Charakterystyczne jest to, że w każdym z kadrów wygląda naturalnie, a zarazem
70
bezpretensjonalnie – potrafi zagrać zarówno fajną dziewczynę z sąsiedztwa, która wpadła na drinka do knajpy przy Placu Zbawiciela, jak i zaczarowaną w czarno-białym kadrze, mroczną femme fatale. Nic dziwnego, że wśród osób, które urzekły uroda i spontaniczna energia modelki, są
utalentowane postacie ze świata mody, jak projektant Sieradzky czy fotograf Szymon Boczek. Trzymamy kciuki i z przyjemnością pokazujemy Wam kilka jej zdjęć.
zdjęcia: Marta Machej
71
72
73
fot. Albert Zięba
74
motolounge Kampania H&M, Bring it om
Renesans (z) drugiej ręki Zmiany pokoleń następują coraz szybciej, a jednocześnie moda pozwala nam na taką dowolność, że dziś już nie da się dopasować osoby do konkretnej epoki. Przechodzimy też metamorfozy światopoglądowe. Istotniejsze od hedonistycznych potrzeb stają się idee, a konsumpcjonizm w nieograniczonym wydaniu po prostu jest passé. Dlatego też, na nowo definiujemy rzeczy vintage. Dla pokolenia „Zetek” vintage to niekoniecznie lata 50. czy 60., ale już… 90.!
Ostatnio jednym z najważniejszych nazwisk w tej sferze jest Gauthier Borsarello. Zgłaszają się do niego najważniejsze magazyny i styliści, bo jak niewielu dociera do autentycznych, wyjątkowych projektów. Renesans sumienia marek Stąd też od kilku lat obserwujemy wzrost znaczenia biznesów, których główną osią jest działalność związana z modą z drugiej ręki (wystarczy spojrzeć np. na Depop platformę z której korzysta ponad 10 mln artystów, fanów mody ulicznej i vintage na całym świecie). Jednak dopiero od
niedawna marki znane raczej z wymiany kolekcji co 2 tygodnie, niż drugiego obiegu odzieży, starają się nadążyć za zmieniającym się konsumentem. Nie ma się czemu dziwić, skoro już w 2014 roku produkowaliśmy 100 mld sztuk odzieży dla (zaledwie?) 7 miliardów ludzi. Raport ThredUp wskazuje, że do w ciągu najbliższych 5 lat sprzedaż używanych rzeczy osiągnie rynkową wartość bliską 51 mld dolarów. Nie dziwi więc, że i mniejsi, i potężniejsi gracze w biznesie mody starają się (nie tylko z dobrego serca, ale też dlatego, że to się po prostu opłaca) uczestniczyć w procesie przywracania noszonych już wcześniej produktów lub przetwarzania ich.
Robi to H&M, organizując zbiórkę odzieży używanej i wręczając w zamian bony na zakupy, a także firmy premium i luksusowe, które wprowadzają do regularnej sprzedaży swoje poprzednie kolekcje. Choć nie lubimy pisać o must have’ach, to rzeczy vintage właśnie się nimi stają. Nie ze względu na to, że są modne, ale dlatego, że świat mody potrzebuje zmian. Oto one. Właśnie nadeszły.
Katarzyna Kwiecień www.fashionbranding.pl
75
wydarzenia
PREMIERA KAPSUŁOWEJ KOLEKCJI DENI CLER W/L 2020 31.01.2020
zdj. mat. promocyjne
Hotel H15 Warszawa
76
uroda
KOSMETYCZNE TRENDY Moim noworocznym postanowieniem tamtego roku było pozbycie się ze swojej kosmetyczki wszystkich produktów, które w sposób nieodwracalny wpływają na naszą planetę. I tak, przez ostatni rok zaczęłam używać jedynie naturalnych produktów, w opakowaniach podlegających recyklingowi i koniecznie cruelty free. W tym roku chcę, zastąpić niemal wszystkie urodowe zachcianki polskimi odpowiednikami. Warto wspierać rodzimych przedsiębiorców, zwłaszcza tych lokalnych, także ze względu na transport, mający niebagatelne znaczenie dla środowiska. Zostawiam sobie małą furtkę na ewentualne zagraniczne chciejstwa, głównie w przypadku kolorówki, bo jej zużywam najmniej. 2020, to dla mnie rok polskiej naturalnej pielęgnacji!
1. PURE BY CLOCHEE, HYDRATING CLEANSING EMULSION | Nawilżająca emulsja oczyszczająca Aloes i ekstrakt z lipy Dokładne oczyszczenie twarzy z resztek makijażu i zanieczyszczeń bez podrażnienia, i uczucia ściągnięcia, to nie lada wyzwanie. W składzie tej emulsji znajduje się ekstrakt z lipy i aloes stające na straży nawilżenia, a także wyciąg z ogórka odświeżający oraz regulujący wydzielanie sebum. Są tu tylko delikatne substancje myjące odpowiednie dla alergików, a o wydajności tego produktu można pisać poematy!
1 3
Pojemność: 200 ml, cena: ok 40 zł.
fot. mat. promocyjne
2. MIYA COSMETICS, MYLIPSTICK, NATURAL ALL-IN-ONE LIPSTICK Naturalna pielęgnująca szminka
78
Kobieta w ciągu życia zjada nawet kilka kilogramów szminki, zdecydowanie warto zwracać uwagę na to, co nakładamy na usta! Szminka od Miya posiada w 92,9 % naturalny skład, bez silikonów, parafiny, PEG-ów, olejów mineralnych czy parabenów. Znajdziecie tam natomiast olejki ze skórki pomarańczy, olejek rycynowy, oraz witaminę E, które zbawiennie wpływają na delikatną skórę ust. Ma aż sześć odcieni: od nudziaków, po głęboką czerwień, a ich natężenie można budować nawet do pełnego krycia! Pojemność: 2,5g, cena: ok. 40 zł.
@ADRIANAGOLEBIOWSKA
2
4
uroda
3. MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA Hydrolat Laurowy Uwielbiam roślinne hydrolaty za ich wszechstronność. Zastąpią tonik do twarzy, płukankę do włosów, świetnie sprawdzą się też podczas przygotowywania domowych maseczek z glinki. Ten hydrolat laurowy, mający właściwości antyseptyczne, oczyszczające i antybakteryjne będzie idealny nie tylko dla mieszanych i tłustych cer, ale również tych suchych potrzebujących mocniejszego oczyszczenia. Pojemność: 50 ml, cena: 26 zł.
4. MAKE ME BIO,CUCUMBER FRESHNESS Rozświetlające serum pod oczy To ultra lekkie, chłodzące serum pokochają wszyscy mający problem z sińcami i spuchniętą skórą wokół oczu. W środku schowano nawilżający olejek jojoba, ujędrniający olej z orzechów makadamia, odświeżający i tonizujący ekstrakt z ogórka oraz odmładzającą witaminę E., a także chroniący przed utratą wilgoci kwas hialuronowy i sok z liści aloesu. Ale to aplikator zakończony metalową kulką przyniesie największą ulgę spuchniętym powiekom i pozwoli w kilka chwil odmłodzić spojrzenie! Pojemność: 10 ml, cena: ok 50 zł.
5. KOI Serum dwufazowe
5
Serum posiada dwufazową formułę: olejową i wodną, które po zmieszaniu nabierają jednolitej odżywiająco nawilżającej konsystencji. W fazie olejowej występują oleje z awokado, rokitnika oraz marchwi, działając zarówno przeciwstarzeniowo, jak również wyrównując koloryt i przyspieszając gojenie się ran. Faza wodna składa się z kwasu hialuronowego, który ma za zadanie nawilżyć i zredukować drobne zmarszczki. Dodany ekstrakt ze śliwki kakadu dostarcza maksymalną ilość witaminy C, która rozjaśnia przebarwienia i działa antyoksydacyjnie. Tyle dobra w jednej buteleczce, no i ten obłędny zapach! Pojemność: 30ml, cena: 129 zł.
6. BELL, HYPOALLERGENIC GREAT LASHES REGENERIST MASCARA | Tusz do rzęs
6
Wyobraźcie sobie tusz, który jest bezpieczny dla alergików i osób noszących szkła kontaktowe, jest wegański, wspaniale wydłuża, i pogrubia rzęsy, a do tego ma kompleks składników odżywczych, który wzmacnia i uelastycznia włoski. Nie musicie sobie go wyobrażać, taki właśnie jest najnowszy tusz od Bell. Zapomniałam dodać, że ma kruczoczarny kolor, gęstą silikonową szczoteczkę, a olej z nasion konopi, panthenol, olej rycynowy i oliwa z oliwek widniejące w składzie naturalnie zagęszczą włoski, bez konieczności używania dodatkowych odżywek! Pojemność: 9g, cena: ok. 25 zł. 79
uroda
7. NATURE QUEEN Balsam do Ciała Bambus Idealny balsam do ciała w okresie zimowym, będzie zarówno ultralekki, wchłaniający się w mgnieniu oka, jak i niezwykle treściwy, by poradzić sobie z przesuszoną skórą. To wszystko posiada bambusowy balsam do ciała od Nature Queen. Masło shea, betaina, ekstrakt z alg morskich i panthenol genialnie nawilżą, poprawią koloryt i ujędrnią ciało, a zapach świetnie rozbudzi. Mój ulubieniec po porannym prysznicu! Pojemność: 200 ml, cena: ok. 30 zł.
7 8. NEO MAKE UP, HD ULTRA LIGHT FOUNDATION, Podkład HD Współczesne podkłady powinny być produktami multifunkcyjnymi, które nie tylko tuszują, ale również pielęgnują i chronią przed słońcem. Podkład HD Ultra Foundation pozostawia przepięknie rozświetloną cerę, maskuje nawet większe przebarwienia, ale przede wszystkim dzięki kompleksowi “CheckChrome”, kwasowi hialuronowemu i olejowi migdałowemu doskonale nawilża cerę, ujędrnia, oraz wygładza drobne linie. A to wszystko vegan friendly! Pojemność: 30 ml, cena: ok. 90 zł.
D’ALCHÉMY SUPER RICH MULTI‑HYDRATOR Bogaty krem do cery przewlekle suchej Odwodniona i przewlekle sucha skóra potrzebuje wyjątkowej pielęgnacji. Ten niezwykle bogaty, w 98, 8% oparty na składnikach pochodzenia naturalnego krem, z zawartością witamin i nienasyconych kwasów tłuszczowych Omega 3,6 i 9, działa jak siatka wodna, powodując natychmiastowe nawilżenie skóry i zabezpieczając ją przed utratą wody w trakcie dnia. Oprócz wyciągu z alg w składzie znajdziecie również hydrolaty z róży damasceńskiej i neroli, olej: arganowy, z pestek winogron, lniany, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej, ekstrakt z rokitnika, skrzypu, szałwii i rozmarynu, oraz masła shea i shore. Wszystkie te składniki nie tylko odżywiają i niwelują problemy skóry spowodowane nierównowagą hormonalną, ale działają też
80
przeciwstarzeniowo i wypełniają drobne linie. Zmniejszą też widoczność głębokich zmarszczek, wesprą naturalne procesy odnowy skóry i ujędrnią. Krem pomimo swojej gęstej konsystencji nadaje się do stosowania zarówno na dzień jak i na noc, stanowi też świetną bazę pod makijaż. Aplikuj go na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, a następnie wykonaj delikatny masaż. W przypadku ekstremalnie suchej skóry niewielką ilość produktu nanieś 2-3 krotnie w kilkuminutowych odstępach czasu, lub kilkukrotnie podczas całego dnia. Kosmetyki D’ ALCHÉMY są nie tylko naturalne, ale również odpowiednie dla Wegan! Pojemność: 50 ml cena: 150 pln
8
Najpiękniejsze targi w Polsce!
Najlepsze ceny biletów i karnetów tylko do 23 marca
W programie wydarzenia:
W części targowej czeka na Was:
12 SESJI EDUKACYJNYCH GORĄCE TEMATY BRANŻY BEAUTY:
ponad 600 najlepszych polskich i światowych marek kosmetycznych
stylizacja rzęs, brwi i paznokci, make-up, zaawansowana pielęgnacja, makijaż permanentny, zabiegi estetyczne, masaż, podologia, trychologia, biznes i rozwój osobisty, edu – pierwsze kroki w biznesie beauty, kosmetologia w praktyce – najnowsze zabiegi pielęgnacyjne i aparaturowe.
branżowe premiery i specjalne oferty cenowe
Ponad 100 paneli dyskusyjnych, wykładów, pokazów i warsztatów z ekspertami z Polski, Hiszpanii, Ukrainy, Francji, Izraela i Białorusi
Galeria Innowacji – najbardziej innowacyjne kosmetyki i aparatura
inspiracje, nowości i topowe zabiegi pokazy na żywo i możliwość przetestowania kosmetyków
Fot. Adobe Stock
więcej informacji na WWW.LNE.PL ORGANIZATOR:
SPONSOR:
SPONSOR STREFY NAILS:
LNEPolska
Pobierz aplikację LNE
LNE_Polska
www.aplikacja.lne.pl
testujemy kosmetyki
ALKEMIE, Nature’s DNA - Odmładzający eliksir olejowy ColourPop Crème Lux Lipstick - Kremowa szminka do ust w kolorze Appy Uwielbiam w historie w stylu: od pucybuta do milionera i szczerze wzruszają mnie opowiastki o tym, jak małe, domowe biznesy ewoluują i zmieniają świat. A przecież wszystko jest w naszych rękach! To my - świadomi konsumenci - wybieramy jak chcielibyśmy, aby ten przemysł się rozwijał, my decydujemy od kogo i jakie kosmetyki kupujemy oraz jaki wpływ na środowisko będą mieli ich producenci. Kupując świadomie, możemy zmienić otaczający nas rzeczywistość - brzmi nieźle, prawda?
ALKEMIE, Nature’s DNA WYGLĄD I APLIKACJA ����� Olejek od ALKEMIE, to wizualne cacuszko. Przepiękna etykieta i opakowanie, dopracowane i spójne grafiki od razu dają nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z przemyślanym produktem. Wszelkie informacje na opakowaniu napisane są w języku angielskim i jedynie adres producenta zdradza, że to polska marka. Olejek zamknięto w matowej, szklanej buteleczce, zakończonej pipetką, którą w higieniczny sposób można dawkować idealną dla nas ilość olejku.
fot. mat. promocyjne
KONSYSTENCJA, ZAPACH I KOLOR �����
82
Olejek ma treściwą, ale niesamowicie lekką konsystencję, która świetnie się spisuje nawet pod makijażem, a wprawnie nałożona szybko się wchłonie, dając wrażenie tzw. suchego olejku. Uwielbiam jego zapach! Oprócz relaksującej lawendy czuję w nim odrobinę rozmarynu. Zapach świetnie koi przed snem, ale nie jest przytłaczający i dość szybko się ulatnia. Żółtawy kolor eliksiru nie pozostawia śladów na twarzy.
SKŁAD �����
DZIAŁANIE �����
Składniki znajdujące się w Nature’s DNA zostały idealnie dobrane dla potrzeb dojrzałych skór, które potrzebują natychmiastowego liftingu, ale będą też dobre dla tych, którzy stosują serum prewencyjnie, przed pierwszymi oznakami starzenia. Mamy tu Olej Kahai – niezwykle cenny olej o silnym działaniu przeciwstarzeniowym, nazywany też roślinnym retinolem, stoechiol – luksusowy olej z hiszpańskiej lawendy, w naturalny sposób wywołujący efekt botoksu, C-Infusion, czyli witaminę C o maksymalnym wchłanianiu komórkowym, koenzym Q10, algi i ekstrakt z ostropestu, olej ryżowy, który rozjaśnia przebarwienia, powstrzymuje procesy starzenia się skóry, ale jest też naturalnym filtrem UV i na koniec odżywiający olej z awokado. Robi wrażenie, co?
O napinających, przeciwzmarszczkowych olejkach mogłabym pisać dużo, bo mam do nich słabość i co najmniej kilkanaście na koncie. Czy ten od ALKEMIE czymś się wyróżnia na tle innych kolegów? Zdecydowanie tak! Większość daje rezultaty po kilku tygodniach regularnego stosowania, ten rzeczywiście daje natychmiastowy efekt, niczym po wizycie w botox barze. Ja taki wynik osiągałam, kiedy olejek kładłam na mocno wypeelingowaną skórę, na noc, nie żałując sobie go przy tym. Rewelacja! Bez problemu wygładzał delikatne linie na czole i świetnie radził sobie też pod oczami zamiast kremu! Był również moim ulubieńcem nakładanym przed masażem rollerem kwarcowym lub jadeitowym. Pomimo mieszanej cery wklepywałam go rano pod podkład, jednak najpierw kroplę rozgrzewałam w opuszkach
STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI ����� Co jeszcze powoduje, że zakochacie się w tym olejku? Jego piekielna wydajność. Jest dostępny w pojemnościach 15 i 30 ml. Mniejsza buteleczka kosztuje ok 120 zł, większa ok 170 zł. Mój mały flakonik wystarczył mi na mniej więcej dwa miesiące intensywnego używania. Biorąc po uwagę składniki najwyższej jakości i działanie olejku cena jest uzasadniona.
OCENA KOŃCOWA ����� Odkrywając polskie kosmetyczne marki pokroju ALKEMIE jestem absolutnie dumna! Tu wszystko jest w punkt. Są składniki, jest działanie, pomysł na markę i konsekwencja. Na naszym ryku jest już całkiem sporo naturalnych producentów, ale wciąż tylko kilku tworzących prawdziwie luksusowe organiczne produkty. Taki jest bez wątpienia eliksir Nature’s DNA i jestem pewna, że zadowoli najbardziej wymagających użytkowników.
ColourPop Crème Lux Lipstick WYGLĄD I APLIKACJA ����� Szminka od amerykańskiej marki ColourPop sprzedawana jest białym kartoniku, opatrzonym swatchem koloru, który kryje się w środku. Zamknięto ją w metalowym, może lekko infantylnym, ale cudnym, metalowym opakowaniu, w kolorze golden rose, wykończonym drobnymi gwiazdeczkami. Pomadka jest standardowo ścięta z jednej strony, co ułatwia aplikację.
KONSYSTENCJA, ZAPACH I KOLOR �����
STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI �����
Jak najkrócej opisać ten produkt? Crème Lux Lipstick to wspaniała szminka, która niekoniecznie pokrywa się z tym, co obiecuje nam producent. Z doświadczenia wiem, że nie kupiłabym jej “w ciemno”, przed uprzednim przekopaniu internetu. Ale od początku. Opakowanie informuje nas, że mamy do czynienia z kremową konsystencją pomadki - dla mnie to najbardziej komfortowy mat na świecie, nigdy nie nazwałabym jej satynową czy tym bardziej kremową! Zatem ich „prawdziwy mat” musi być killerem! Zapach jest słodki, waniliowo czekoladowy - totalnie nie mój klimat, ale jest bardzo delikatny i zupełnie mi nie przeszkadza, a nawet dał się polubić. No i kolor, cóż… Appy na opakowaniu jest jasnym, brudnym, idealnym różem, a w rzeczywistości to piękny brzoskwiniowy nudziak. Piękny, pod warunkiem, że właśnie czegoś takiego poszukujemy! Przed zakupem pomadek nie kierujcie się fotografią opakowania! Wiadomo, do tego zawsze trzeba podchodzić z dozą nieufności, ale w tym przypadku jest to szachrajstwo na maksa! Instagram pełen jest swatchy szminek ColourPop i warto je przejrzeć przed zakupami.
No i tu również odpowiedź nie będzie łatwa, ponieważ jednym z założeń marki ColourPop jest to, by ich kosmetyki były dostępne dla wszystkich. Pomadka w Stanach kosztuje ok $7 i w amerykańskich realiach, biorąc pod uwagę jakość wykonania, składniki i efekt - cena jest gratką! W Polsce, to 3,5 gramowe cudeńko kupimy online w okolicach 50 zł. Czy warto? Myślę, że tak, ale pod warunkiem, że wiemy co dokładnie kryje się w opakowaniu, inaczej możemy być rozczarowane!
testujemy kosmetyki
palców, by następnie nanieść ją na skórę. Dzięki temu wchłaniał się błyskawicznie, a ja nie przesadzałam z ilością produktu. Olejek może być też jednym z kroków w odmładzającej rutynie, jako baza dla serum lub kremu. Moja cera nie potrzebowała niczego więcej niż ten eliksir, ale skóry dojrzałe mogą skorzystać z takiej wieloetapowej pielęgnacji.
SKŁAD ����� Marka od początku działalności podkreślała, że jest cruelty free, a ich produkty są odpowiednie dla wegan. No i mamy tu fajowy skład. Jest masło shea, olejek jooba i z nasion granatu, masło z jagód Acai i tłuszcze roślinne, wszystko to daje nam również namiastkę pielęgnacji, prócz jedynie upiększających walorów. DZIAŁANIE �����
OCENA KOŃCOWA �����
Jak już wspominałam, posiadam kremową wersję pomadki Lux, która jest moją idealną wersją szminki o matowym wykończeniu. Nie ściąga, nie wysusza, a nawet lekko nawilża, jest piekielnie trwała i znacznie uwydatnia usta! Czy ma jakieś minusy? Lubi migrować i wydaje mi się, że w przypadku ciemnych odcieni, wykracza to poza efekt tak zwanych bitten lips i może wyglądać zwyczajnie niechlujnie. Dla osób lubiących zarysowany kontur ust, konieczne będzie użycie konturówki.
Rozwój ColourPop pokazuje, że nawet mała, ale uczciwie prowadzona marka ma szanse na olbrzymi globalny sukces. Ta- nie tak dawno- mała prowadzona przez rodzeństwo firma dyktuje trendy i niemal co tydzień wypuszczaj na rynek nowe produkty, mając w swoim portfolio setki kosmetyków, o niezmiennie świetnych formułach, dbając przy tym o środowisko. Wierzę, że taka właśnie będzie przyszłość przemysłu kosmetycznego, bardzo bym tego chciała.
83
uroda
URODOWE DIY Nie byłam wielką fanką kosmetyków robionych w domu. Pomimo zapewnień, ich stworzenie najczęściej nie jest proste, formuły niejednokrotnie zawierają trudne do zakupienia przez amatora składniki, a działanie pozostawia sporo do życzenia. Jednak w ostatnim roku znacznie uważniej przypatrzyłam się temu, ile opakowań po kosmetykach produkuję i zaczęłam szukać alternatywy właśnie w postaci tworzenia pewnych produktów samemu. Poniżej przygotowałam mały, prosty poradnik robienia własnych kosmetyków, których niemal wszystkie składniki znajdziecie w kuchni lub pobliskim zieleniaku, a ich działanie będzie co najmniej tak dobre, jak drogeryjnych odpowiedników.
1. MASKI W PŁACHCIE Wraz z modą na koreańską pielęgnację przywędrowały wspaniałe maski na tkaninie, nasączone odżywczymi serami. Jednak aby zauważyć najlepsze działanie tych cudeniek powinno się je aplikować conajmniej 3 razy w tygodniu, a Azjatki robią to nawet codziennie! Mnie szczerze przeraża ilość folijek, plastikowych separatorów i opakowań w tych jednorazowych produktach. Dlatego postanowiłam opracować super proste, skrojone na miarę każdego rodzaju cery maseczki w duchu koreańskiej pielęgnacji.
kapsułką witaminy E, dostępną w każdej aptece. Ogórek musi być dokładnie umyty i zblendowany w całości, potem za pomocą sitka, lub tkaniny odsącz i zachowaj jego sok, opcjonalnie dodaj do niego witaminę E, wsadź do mikstury chusteczkę i wszyst-
ko razem ostaw na 30 minut do lodówki. Maseczkę trzymaj na twarzy od 15 do 30 minut, następnie przemyj twarz i ewentualnie nałóż krem. Sok z ogórka niesamowicie nawilża, rozświetla i zmiękcza skórę!
Do wykonania maseczek potrzebujemy cieniutkich chusteczek higienicznych, w których należy powycinać otwory na oczy i usta. Świetnie sprawdzają się te sprzedawane w kartonowych pudełkach, lub gotowe powycinane już bawełniane płachty na twarz, dostępne w każdej drogerii. Następnie w 100 ml wody zaparz przez 15 - 20 minut ok. 5 torebek zielonej herbaty, lub 10g jej liści. Odstaw do ostudzenia i dodaj kilka kropli soku ze świeżej cytryny. Całość przelej do miseczki, wsadź do naparu bawełnianą maseczkę i pozostaw na ok. 30 minut w lodówce. Potem nałóż maskę na buzię na 25 minut, a na koniec zmyj twarz letnią wodą i nałóż ulubiony krem, lub serum. Maseczka oczyszcza skórę i lekko rozjaśnia przebarwienia, a zielona herbata bogata w polifenole i antyoksydanty świetnie łagodzi zapalne zmiany skórne! Nawilżająco rozświetlająca maseczka z ogórka: Oprócz wspomnianej już bawełnianej chusteczki do stworzenia tej maseczki potrzebujemy jedynie zielonego ogórka, ale ja lubię jeszcze podkręcić jej działanie
84
fot. Daria Shevtsova, Pexels.com
Detoksykująca maseczka z zieloną herbatą i cytryną:
Uwielbiam tego typu produkty, niestety słoiczek gotowego scrubu starcza mi dosłownie na dwa, lub trzy masaże pod prysznicem. Dodatkowo ze względów bezpieczeństwa pakowane są w plastikowe pojemniki, których w ciągu roku produkowałam zdecydowanie za dużo! Najpopularniejsze przepisy na domowe zdzieraki to te z fusami kawy, których serdecznie nie lubię, bo skutecznie zatykają odpływ w łazience, a ich rzekome działanie antycellulitowe nie przekonuje mnie specjalnie. Poniżej przedstawiam dwa moje ukochane peelingi, które są proste do zrobienia, obłędnie pachną i wspaniale ujędrniają . Ujędrniający, zimowy peeling do ciała Do każdego produktu potrzebujemy ok 2 szklanki cukru, oraz 2/3 szklanki oleju (kokosowego, migdałowego, lub oliwy z oliwek). W przypadku tego zimowego specyfiku cukier łączymy z olejem, dwoma płaskimi łyżkami cynamonu i łyżką pokruszonych goździków i wszystko razem mieszamy. Taki scrub ma właściwości rozgrzewające, ujędrniające i zdecydowanie polepszające humor! Gotowy kosmetyk przełóżcie do plastikowego słoiczka, który nie stłucze się podczas używania pod prysznicem (najlepiej po zużytym, kupnym peelingu), przechowujcie w lodówce do dwóch tygodni. Relaksujący waniliowo, kwiatowy scrub Przekwitnięty bukiet nie musi lądować w koszu! Wystarczy obrać go z płatków kwiatów, następnie wysuszyć je, zmielić w blenderze i szklankę tak zmielonych płatków, zmieszać z 2 szklankami cukru, dodać 2/3 szklanki oleju, kilka kropli olejku waniliowego (lub takiego, który lubicie) i naturalny odprężający peeling gotowy!
3. TONIKI DO TWARZY Toniki zdecydowanie wróciły do łask, a sklepowe półki uginają się od dziesiątek rodzajów tego specyfiku. Znajdziemy toniki dla każdego rodzaju skóry i na każdą porę roku! Z łatwością wykonacie je w domu używając do tego sezonowych warzyw, owoców czy naparów ziołowych, pamiętajcie jednak aby
takie ręcznie robione toniki przechowywać w lodówce nie dłużej niż tydzień! Wygładzająca woda ryżowa dla każdego rodzaju skóry Temu banalnemu w wykonaniu specyfikowi Azjatki zawdzięczają swoją nieskazitelną cerę i przepiękne włosy. Jak ją wykonać? Wystarczy ugotować ryż i zlać z niego wodę. Do stworzenia toniku najlepszy będzie ryż jaśminowy, ponieważ będzie miał najładniejszy zapach, nie zapomnij by ryż przed gotowaniem wypłukać pod bieżącą wodą, najlepiej dwukrotnie, następnie zalej go w proporcjach 1 do 3, czyli np. na pół szklanki ryżu, 1,5 szklanki wody i ugotuj. Pamiętaj żeby ryż mieszać i nie doprowadzić do przypalenia! Następnie odcedź go, poczekaj aż wywar ostygnie i tonik gotowy! Wodę przechowuj w szklanej buteleczce i trzymaj w lodówce przez maksymalnie tydzień. Jest ona bogata w witaminy B i E, stymuluje komórki, zmniejsza pory, rozświetla i napina skórę i stabilizuje pH. Stosowana jako płukanka do włosów pobudza ich wzrost i przywraca sprężystość nawet ekstremalnie zniszczonym kosmykom! Rozjaśniająco złuszczający tonik z octem jabłkowym Toniki z kwasami są obecnie chyba najmodniejszymi kosmetykami na rynku, a można je wykonać w domu, za mniej niż piątaka, rozcieńczając organiczny ocet jabłkowy z wodą destylowaną (dostępną w każdej aptece). Stężenie zależy od tego jak uwrażliwiona jest nasza cera, dla wrażliwców najlepiej będzie zacząć od 1/3 pojemności octu i 2/3 pojemności wody, jeśli skóra nie zareaguje zaczerwienieniem można zwiększyć stężenie do pół na pół. Jakie są efekty używania takiego toniku? Oczyszczona i rozjaśniona skóra, ściągnięte pory, a przede wszystkim złuszczony martwy naskórek. Pamiętaj jednak o nakładaniu kremów z filtrami przeciwsłonecznymi podczas stosowania tego toniku! Jeżeli jego zapach będzie dla Ciebie mało przyjemny, możesz dodać do niego kilka kropel olejku np. z drzewa herbacianego. Nie musisz go przechowywać w lodówce, ale schłodzony dodatkowo przyjemnie odświeża skórę.
4. SUCHY SZAMPON Suchy szampon jest dobry na wszystko! I na lato, i na grzywkę schowaną pod zimową czapką, ma tylko jeden minus - szybko
się kończy i trzeba kupować kolejne opakowania. Jak go zrobić w domu? Bardzo prosto! Właściwie potrzebujemy jedynie ¼ szklanki skrobi kukurydzianej, lub mąki ziemniaczanej, to wystarczy, ale jeśli chcemy aby nasz szampon miał jakiś zapach, warto dodać ok. 5 kropli olejku zapachowego i dobrze wszystko ze sobą wymieszać. Jeżeli macie ciemne włosy połączcie ze sobą 2 łyżki skrobi z dwoma łyżkami ciemnego kakao et voilà można nakładać na włosy! A jak? Najlepiej starym pędzlem do makijażu, następnie zróbcie lekki masaż głowy, by w skrobię wsiąknęło sebum i na koniec przeczeszcie włosy, możecie też sobie pomóc w usuwaniu pozostałości używając zimnego nawiewu w suszarce do włosów.
uroda
2. PEELINGI DO CIAŁA
5. POMADKI DO UST Muszę przyznać, że przepis na nawilżające pomadki do ust jest najbardziej zaawansowany i będzie wymagał zakupienia składników dostępnych głównie w sklepach online, ale w tamtym roku zużyłam ok 25 opakowań pomadek, to całe mnóstwo plastiku i postanowiłam w tym roku zdecydowanie ograniczyć tą ilość. Za produkty potrzebne do zrobienia domowych mazideł do ust zapłacimy kilkanaście złotych, a pozwolą nam stworzyć zapas pomadek na cały rok używając wielokrotnie tylko jednego opakowania. Niezbędny będzie wosk pszczeli i do wyboru masło shea, bądź olej kokosowy. Zadbajcie o to, by składniki były jak najlepszej jakości, ponieważ najpewniej większość takiej naturalnej pomadki zjecie :) Do zabarwienia szminki idealnie nadają się mrożone maliny, lub wiśnie, które trzeba uprzednio zmielić na pył (do tego świetnie sprawdza się młynek do kawy). Do gorącej wody wsadźcie żaroodporny pojemnik i zmieszajcie w nim łyżkę oleju kokosowego lub masła shea i łyżeczkę wosku pszczelego, dodajcie do nich łyżkę pyłu z owoców i mieszajcie przez cały czas. Po połączeniu składników przełóżcie balsam do pojemniczka i poczekajcie aż zastygnie. Tyle i aż tyle! Wspaniały, naturalny i niezwykle odżywczy balsam do ust gotowy! Wolicie balsamy bezbarwne? Nie dodawajcie owoców. A może w kolorze nude? Dodajcie szczyptę kakao, jeszcze kilka kropli miętowego olejku i nieco więcej kakao, a czekoladowo miętowy balsam do ust jest w zasięgu ręki!
ADRIANA GOŁĘBIOWSKA
85
wydarzenia
BAROQUE FOOD & STYLE Wydarzenia 2019
zdj. mat. Baroque
Krakรณw
86
eco life
WEGANIZM DLA KLIMATU
fot. Trinit y Kubassek | Pexels.com
Niedawno ONZ opublikowała specjalny raport Global Warming of 1.5 ºC, będący efektem prac Międzyrządowego Panelu na rzecz Zmiany Klimatu (UN Intergovernmental Panel for Climate Change, w skrócie: IPCC).
88
W raporcie znajdziemy przyczyny postępujących ciągle zmian klimatycznych, ale też rozwiązania i sposoby na spowolnienie tego procesu. Jednym z nich jest wprowadzenie diety roślinnej i zamienników mięsa na szeroką skalę. Jak pokazują badania, dieta roślinna to jeden z najbardziej skutecznych sposobów na zmniejszenie twojego negatywnego wpływu na planetę, nie tylko gdy chodzi o zmniejszenie ilości emitowanych gazów cieplarnianych, bo przejście na dietę roślinną przyczynia się też do zmniejszenia globalnego zakwaszenia gleb, eutrofizacji, deforestacji i wykorzystania wody. - Weganizm ma większy pozytywny wpływ na planetę niż zmniejszenie liczby lotów samolotem w ciągu roku, czy zakup samochodu elektrycznego – tłumaczy Joseph Poore, z Uniwersytetu w Oxfordzie.
ILE WODY POTRZEBA DO WYPRODUKOWANIA KILOGRAMA MIĘSA? 1 kg drobiu = 4 tys. litrów wody 1 kg wieprzowiny = 6 tys. litrów wody 1 kg wołowiny = 15 tys. litrów wody To bardzo dużo! Poza tym przemysłowa hodowla zwierząt emituje bardzo dużą ilość gazów cieplarnianych. Wielkopowierzchniowe fermy przemysłowe, na których przetrzymywane są zwierzęta, hodowane pod produkcję mięsa, emitują znaczne ilości gazów cieplarnianych przyczyniających się do tworzenia efektu cieplarnianego. Nie tylko dwutlenek węgla, ale też azot oraz metan unoszą się z odchodów krów, świń i brojlerów żyjących w ścisku, często w skrajnie złych warunkach higienicznych.
W 2006 roku autorzy Raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, wyliczyli że aż 18% dwutlenku węgla emitowanego przez ludzkość pochodzi właśnie z produkcji mięsa. Badacze z Uniwersytetu w Oxfordzie wskazali natomiast, że produkcja mięsa i mleka odpowiada za 60% emisji gazów cieplarnianych w rolnictwie, podczas gdy same produkty zapewniają zaledwie 18% kalorii i 37% zapotrzebowania ludzi na białko na całym świecie. Coraz więcej osób ogranicza mięso ze względu na zdrowie, ale też środowisko. Nie trzeba od razu stać się weganinem, warto eliminować mięso kiedy tylko jest to możliwe. To coraz łatwiejsze, bo produkty roślinne mnożą się na rynku.
PROSECCO
IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!
ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN
szpilki w kuchni
W GŁOWIE SIĘ NIE (Ś)MIEśCI Odkąd tylko pamiętam, otoczenie nie było mi obojętne. Mam na myśli zarówno ludzi, jak i środowisko naturalne, z którym współżyję. Oczywiście pozwala na to tylko skala empatii, jaką ma w sobie człowiek. Moja jest naprawdę duża. Dbam o to.
Brak śmietników w polu widzenia zawsze generował moje kieszenie „papierkiem po każdym cukierku”. Nie wyobrażałam sobie pozbycia się śmiecia od tak, na ulicę. To uświadamiało mój porządek w głowie i wzmacniało moje poczucie wartości. Na zakupy chodziłam z tekstylną torbą z wydzierganym kotem, co robię do dziś. Zwracam uwagę nie tylko na to, co chcę zjeść, ale dokładnie ważę potrzebę podczas zakupów oraz rozsądnie redukuję resztki jedzenia. Dozuję zużycie wody i prądu, segreguję śmieci. Staram się również dzielić wiedzą oraz zarażać empatią wszystkich, z którymi mogę o tym porozmawiać.
zdjęcia: Łuk asz Walas
DZIŚ SWOJE SPOSTRZEŻENIA I GŁOŚNY ALERT KIERUJĘ TAKŻE DO CIEBIE!
90
Jakiś czas temu zainspirowałam się pisarką Bea Johnson. Głównym jej celem jest dzielenie się swoją historią o tym, jak uprościła swoje życie, wprowadzając skuteczną redukcję odpadów. W 2008 roku Bea udowodniła, że wprowadzenie kilku prostych zasad pozwala wyeliminować śmieci z życia jej bliskich, tak, że dziś roczne odpady jej czteroosobowej rodziny mieszczą się zaledwie w 1-litrowym słoiku. W ten sposób Amerykanka dała początek filozofii „zero waste” - zero śmieci. Bea sprawiła, że ich ja-
kość życia zmieniła się na lepsze; są zdrowsi niż kiedykolwiek, mają więcej czasu, a ich roczne wydatki obniżyły się aż o 40% . Jest to jak najbardziej możliwe, jeśli każdy z nas zadba o swoje zdrowie, dbając przy tym o zdrowie innych oraz środowiska. Wystarczy tylko zmniejszyć ilość odpadów już na poziomie gospodarstwa domowego lub wprowadzić wstępną fazę redukcji poprzez podwójne wykorzystanie np. jabłka, którego odpady, czyli gniazdo nasienne oraz skórkę, możemy wykorzystać do zrobienia pysznego kompotu lub octu jabłkowego. Tym sposobem zmienimy proces fermentacji, który na wysypiskach śmieci przyczynia się do emisji gazów zagrażających zdrowiu człowieka. Dzięki takiemu zastosowaniu oszczędzimy również na zakupie wody w plastikowych petach, racząc się pysznym kompotem bez zbędnych konserwantów.
MOJE ŻELAZNE ZASADY W KUCHNI: • planowanie zakupów zgodnie z potrzebami diety, bez zbędnych zachcianek – ograniczanie ilości • własne, tekstylne torby na zakupy – nie używam toreb foliowych w trosce o produkt i środowisko • przygotowuję odpowiednie porcje jedzenia
• wykorzystuję resztki do innych potraw – skracam proces biodegradacji • kupuję u rolników i na wagę – wspieram polski produkt, gwarantuję lepszą jakość warzyw i owoców • w lodówce układam produkty zgodnie z pierwszeństwem daty przydatności do spożycia, • segreguję śmieci W głowie się nie mieści, że my, Polacy, wyrzucamy rocznie aż 9 milionów ton jedzenia. Z tego znaczną większość moglibyśmy uratować. Wystarczy zmienić nawyki zakupowe i użytkowe, a przy tym zaoszczędzimy zdrowie, czas i pieniądze.
KORZYSTAJ KREATYWNIE - OSZCZĘDZAJ EFEKTYWNIE! Jak każdy z nas, pewnie nie raz pozbyłeś/ łaś się obierek po pomarańczy, zielonych łodyg po rozmarynie czy liści rzodkiewki. Zupełnie niepotrzebne były nam po siekaniu końcówki ząbków czosnku czy pulpy po sokach warzywno - owocowych, z których możemy zrobić przepyszne ciasto, np. marchewkowe. Ile razy zdarzyło Ci się wylać resztki z niedzielnego rosołu? Podpowiem Ci jak je wykorzystać!
szpilki w kuchni P O M A R A Ń C Z A : staraj się nie wyrzucać z nich skórek, dokładnie je umyj, obierz z białej warstwy, a pomarańczową skórkę wrzuć do wody i gotuj 5 minut. Następnie wymień wodę i zagotuj ponownie. Skórki pokrój na małe kwadraciki. W osobnym rondelku zagotuj cukier z wodą, wrzuć przygotowane skórki i gotuj ok. 30 min. aż staną się półprzezroczyste. Przełóż całość do słoiczków i szczelnie zamknij. Trzymaj w lodówce. Tym sposobem oszczędzisz na aromatycznej, kandyzowanej skórce. Oszczędność ok. 5 zł.
PESTO Z LIŚCI RZODKIEWKI: wrzuć do blendera: liście rzodkiewki, garść uprażonych pestek słonecznika, dodaj spory chlust oliwy, kilka ząbków czosnku, tarty parmezan, całość zmiksuj aż powstanie pasta. Oszczędność: ok. 6-8 zł.
KOMPOT Z RESZTEK OWOCÓW: gniazda i skórki po jabłkach, skórka po pomarańcza i łodyga po mięcie, plus kilka łyżek cukru. Całość zalać wodą i zagotować. Oszczędność na 2 litrach smakowego napoju ok. 3 zł.
O L I W A S M A K O W A : kilka łodyg po rozmarynie (bez igiełek), końcówki od czosnku, kilka ziaren pieprzu. Umieścić w butelce, zalać dobrą oliwą. Odstawić na 3-4 tygodnie. Oszczędność ok. 6 zł.
O C E T J A B Ł K O W Y : gniazda i skórki po jabłkach, cukier (4 łyżki na 1 litr przegotowanej wody w temp. pokojowej). W słoju umieścić resztki po jabłkach zasypać cukrem i zalać wodą, przykryć gazą i związać obwód gwintu gumką. Odstawić w ciepłe i ciemne miejsce na 3-5 tygodni. Na wierzchu powstanie piana, która zniknie, kiedy proces fermentacji się zakończy. Przechowywać w zamkniętej butelce. Oszczędność na bezterminowy ocet ok. 24 zł za 1 litr.
K O S T K I R O S O Ł O W E : resztki rosołu przelej do pojemników na lód i zamroź. Tym sposobem uzyskasz domowe kostki rosołowe. Oszczędność: kilka złotych w miesiącu. Czy to nie jest proste? W głowie się nie mieści, co się na Świecie śmieci, Ustal w domu swym zasady i wychowuj dobrze dzieci!
K A R O L I N A K O WA L E W S K A
92
świat alkoholi
Na odbiór whisky składa się wiele doznań
Zdj. Rajmund Matuszkiewicz
Podróże czy whisky - co ma większą moc przyciągania? Na różnych etapach swojego życia Rajmund Matuszkiewicz doświadczał na przemian tych dwóch żywiołów. Dzisiaj rozmawiamy o jego pionierskiej stronie internetowej, nieodkrytym pięknie Szkocji oraz przeszłości, w cieniu której pędzi dzisiejszy rynek.
94
Patrz ysz na zmieniający się błyskawicznie rynek gastronomiczny w Polsce, pełne sale na festiwalach alkoholowych, pęczniejące od zdjęć internetowe fora, wypchane półki specjalistycznych sklepów – napawa cię radością, że „wreszcie my, wreszcie u n a s …” ? A m o ż e t o t y l k o chwilowa bańka, boom będący kolejnym rynkowym zapatrzeniem? - Z jednej strony, radość niebywała. Wreszcie możemy delektować się whisky do woli i zgodnie z naszymi upodobaniami – oferta
jest praktycznie nieograniczona, nawet jeśli oznacza nie wizytę w fizycznym sklepie, a parę kliknięć i oczekiwanie na wizytę kuriera. Ba, podczas cotygodniowych zakupów w hipermarkecie można sobie do koszyka dorzucić coś zacnego i spędzić weekend z butelką. No dobrze, choć jeden towarzysz też by się przydał [śmiech]. I to jest coś, o czym dawno temu marzyłem. Z drugiej strony, masowa dostępność whisky, prawdziwy jej zalew, budzi mieszane uczucia. Czasami brakuje mi trochę celebracji tych z trudem zdobytych, wyjątkowych trunków, jaka towarzyszyła whisky szkockiej jeszcze kilkanaście lat temu. Tego dreszczyku emocji podczas wyciągania świeżo zdobytej butelki z kartonika. Wy-
pieków na twarzy przy czytaniu opowieści z kontretykiety. Jest jeszcze jeden koszt. Przy obecnej masowości oferty, zauważalnie pikuje jej jakość. I to od dobrych kilku lat. Ale i z tym można sobie poradzić. W pewnym tekście określiłeś się mianem „malkontent a w s p ó ł c z e s n y c h w h i s k y ”. Nie zapomnę, jak w jednej z dyskusji internetowych wielokrotnie podkreślałeś, że obecnie dostępna, podstawowa wersja szkockiej whisky Highland Park nie ma już w sobie niczego z bo-
dotyczy tylko Highland Park, bynajmniej. To jednak tylko fragment większego, bardziej złożonego problemu, wynikającego z ogromnego, bezprecedensowego popytu na whisky. Zmieniły się surowce, zmieniły się technologie, do minimum ograniczono czynnik przypadkowości w procesie produkcji. Można by na ten temat mówić godzinami. Wymienię tylko stosowane obecnie bardziej wydajne odmiany jęcz-
Mam wrażenie, że jesteś strasznie aktywny w mediach społecznościowych, nie gniewaj się, ale to nie zawsze oczywiste dla osób twojego pokolenia. Chcesz być wciąż na bieżąco – czy to nawyk, pozostałość z czasów, w których, można powiedzieć, rozpętałeś tę burzę?
świat alkoholi
- Więcej nie ma prawa oznaczać lepiej, jeśli mówimy o produkcie naturalnym, jakim jest whisky szkocka. Często używam porównania do produktów spożywczych, na przykład owoców. Weźmy jabłka – część owoców nada się jedynie na szarlotkę, sok lub inne przetwory. Tylko te najbardziej dorodne spotkają się z entuzjazmem jabłkowych koneserów. Jeśli więc nagle, skokowo zechcemy zwiększyć podaż owoców, to również te mniej dorodne muszą trafić na rynek. I pospieszne nasadzenia nowych drzewek niewiele tu pomogą. Przekładając to na świat whisky – do butelek opatrzonych szlachetnym szyldem „single malt” trafia teraz więcej whisky słabszej jakości. Beczki, których zawartość niegdyś przeznaczona byłaby do spijania w koktajlach, wchodzą w skład kupażu oficjalnych, podstawowych edycji zacnych niegdyś marek. I nieubłaganie ciągną je w dół. Problem nie
mienia – wydajne procentowo, że tak powiem, nie jakościowo – współczesne szczepy drożdży, komputerowo sterowany proces słodowania, wreszcie kluczowy fragment procesu produkcji, destylację. Alembiki ogrzewane parą wodną, zamiast niegdysiejszych węglowych palenisk, komputerowa kontrola temperatury, zdalnie sterowane cięcie frakcji itd. Każdy z tych elementów „ucina” odrobinę jakości końcowego produktu. Pozornie niezauważalną. Ale z malkontenctwa już chyba wyrosłem. Jak długo można rozpamiętywać ubiegłoroczne śniegi? Kiedyś rzeczywiście whisky była inna, lepsza, ale teraz jest teraz. Nie kiedyś. Więc można albo się na whisky w ogóle obrazić – co w pewnym momencie było dla mnie bardzo realną opcją – albo przełożyć ilość na jakość. A może włączyć się do zabawy? Wejść w ten świat i mieć jakiś wpływ na jego kształt? Choćby tylko znikomy. Od trzech lat jestem po tamtej stronie, pracuję dla whisky. A ona mi się cudownie odwdzięcza, oferując możliwości, o jakich wcześniej nawet nie śmiałem marzyć.
- Ja czasem mam wrażenie, że aż za bardzo [śmiech]. A skąd się to bierze? Sam nie wiem, pewno siedzi we mnie ciągle jeszcze ta pierwsza fascynacja, kiedy to odkryłem potęgę mediów społecznościowych. W czasach „przedfejsbukowych”, kiedy to wszyscy tworzyli sobie konta na portalu naszaklasa. pl. Wtedy odkryłem, że dzięki internetowi ponownie nawiązałem kontakty z ludźmi, z którymi pewno już nigdy więcej bym się nie zobaczył, odeszliby na zawsze w niepamięć. A byli to fajni ludzie, czasem ważni w moim życiu wiele lat wcześniej. Udało się nawet zorganizować kilka spotkań z cyklu „po latach”. No i moi uczniowie przestali totalnie znikać z mojego pola widzenia, z mojego świata, wraz z odebraniem świadectwa maturalnego. Tak się składa, że dość osobiście podchodziłem do zawodu nauczycielskiego, starałem się mieć z moimi uczniami bliski kontakt. I zwyczajnie bolało, kiedy nagle przestawali istnieć, tak z dnia na dzień. Dlatego pojawienie się i rozwój mediów społecznościowych były dla mnie odpowiedzią na silną potrzebę, wypełniły dość ważną lukę. Żeby daleko nie szukać – jeden z moich byłych uczniów w tych dniach broni pracę doktorską. Gdyby nie Facebook, nic bym o tym nie wiedział. Inna rzecz, że często, gdy podróżuję, jestem sam w hotelu, w restauracji, w hali odlotów na lotnisku. Samotność nigdy mi specjalnie nie doskwierała, ale siłą rzeczy człowiek chce zobaczyć, co u innych słychać albo skontaktować się z bliskimi za pomocą Messengera. No i nie ma mowy, żeby się nie podzielić również tym, co dzieje się wokół mnie. Może po prostu jestem już uzależniony? Zakładam, że większość moich znajomych już dawno poblokowała moje posty, więc wielkiej szkody chyba nikomu nie robię [śmiech]. Rozmawiał: SZYMON BIRA
Cała rozmowa na loungemagazyn.pl
gactwa smaku tej destylarni w latach jej świetności. Więcej na dzisiejszym rynku nie oznacza lepiej?
95
na koniec
ARCHIWUM Uwaga, idzie nowe! A może powinnam napisać, że idzie stare? Otwieram najnowszy numer brytyjskiego „Vogue’a”, a tam sesja pełna ubrań z minionych sezonów. Zaglądam do półrocznika „System” i znajduję współczesne zdjęcia w archiwalnych modelach marek z lat osiemdziesiątych. Z sytuacji bliższych: wystawa poświęcona Barbarze Hoff w Muzeum Miasta Gdyni i zrealizowana na jej potrzeby przez Zuzę Krajewską sesja z użyciem muzealnych eksponatów. Muzealnych, archiwalnych, minionych… Tymczasem żadne z ubrań nie wygląda na przestarzałe. Czyżby nieśmiało wracały czasy, które mają nas inspirować, zamiast dawać gotowe linki do sklepów?
HAREL Kr ytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
Zapadł mi w pamięć taki obrazek autorstwa Agaty Endo Nowickiej: dwie identycznie ubrane dziewczyny stoją na tle sklepowej wystawy. Na wystawie manekiny, również w tych samych ciuchach. Z ust jednej z dziewczyn wydobywa się komiksowy dymek ze słowami: - Nareszcie otworzyli H&M w Warszawie. To był rok 2003 i być może podświadomie - naprawdę cieszyliśmy się z tego, że będziemy wszyscy wyglądać tak samo. Bo jak inaczej określić radość z otwarcia sieciówki, która na całym świecie oferuje identyczny asortyment? Na pytanie: Skąd to masz?, wówczas podawało się nazwę sklepu, dziś śmiało można odpowiadać aktywnym linkiem. I naprawdę wciąż nic w tym złego, ale gdyby tak pójść wspomnieniami nieco głębiej, być może odkrylibyśmy, dlaczego moda tak bardzo i tak często nas męczy. W czasach naszych rodziców ubrania obdarzało się szacunkiem. W szafie było ich mniej, może wielu rzeczy brakowało, ale brakowało też zaskoczeń typu: Kiedy ja to kupiłam i dlaczego wciąż nie odczepiłam metki? Za nic nie chciałabym wrócić do momentu, w którym po prostu nie było wyboru i zza lady brało się to, co „rzucili”. Z drugiej strony te wystane w kolejce czy upolowane w komisie rzeczy stanowiły swoiste trofea. Skarby, z których noszenia czerpało
96
się ogromną przyjemność. Jakiś czas temu postanowiłam, że nauczę się swojej szafy na pamięć, żeby w końcu przestała mnie zaskakiwać. Pisałam nawet o tym na łamach Lounge parę miesięcy temu. Efekty naprawdę przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Ile ja mam wspaniałych rzeczy, o których kompletnie zapomniałam! Bezwiednie zastosowałam się do rady pewnej dziennikarki mody, której nazwiska niestety nie pomnę. Lata temu sugerowała, by dla zachowania oryginalności stylu nie wkładać nowych rzeczy natychmiast, lecz dać im chwilę, by uniknąć ryzyka spotkania drugiej osoby w tym samym. Oraz - to już dość perfidne - uniemożliwić kolejnym osobom znalezienie naszej pięknej, dajmy na to, sukienki w sklepie. Teraz to już nie jest takie proste, bowiem różnego rodzaju outlety zaczęły działać pełną parą. Nie mam na myśli tych smętnych zbiorowisk niechcianych przez nikogo odrzutów z kolekcji, ale przepięknie zaprojektowane sklepy, w których naturalną sprawą jest obecność projektów sprzed roku, dwóch lub pięciu. Choćby Ganni Postmodern czy Samsoe Samsoe History w Kopenhadze (Skandynawia tradycyjnie ma nosa do takich przedsięwzięć, bo to miejsca nienowe). W sklepach internetowych wielu marek zdarzają się tzw. „Outlet Days”, podczas
których można kupić ubrania z minionych kolekcji - może nie za grosze, ale ceny bardzo atrakcyjne. W Sztokholmie (znów ta Skandynawia…) niecałe dwa lata temu otwarto ogromny outlet Afund, w którym znajdziemy stare ubrania m.in. marek z grupy H&M. Wszystko podane tak, by cieszyło oko już w momencie zakupów. Z jednej strony co za różnica, stara czy nowa kolekcja? Znów swoją decyzją przyczyniamy się do zanieczyszczenia środowiska. Z drugiej jednak wolę, by marki szukały nowych dróg sprzedaży zalegających w magazynach towarów, zamiast je palić czy zakopywać. Nadmiar. Tym słowem będzie się określać mijającą właśnie dekadę. Jestem bardziej niż pewna. I tego już nie zmienimy. Ale być może zmienimy postrzeganie dekady, która według jednych już się zaczęła, a według innych zacznie lada moment (bo ileż to jest, dziesięć miesięcy?). Będziemy się dzielić, będziemy kupować rozsądniej i korzystać z dostępnych od dawna zasobów. Na razie skala jest niewielka. Ale wkrótce nie będziemy mieli większego wyboru. Mam taką, dość okrutną nadzieję.
JEŚLI WIDZISZ TU TEN MALUTKI NAPIS, POMYŚL, ILE OSÓB ZOBACZY TU TWOJĄ WIELKĄ REKLAMĘ! SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!
UŻYWANY JAGUAR XE TYLKO DO KOŃCA LUTEGO OD 64 990 ZŁ NETTO
Program Jaguar Approved to wyłącznie sprawdzone, objęte gwarancją i gotowe do jazdy samochody. Gwarancję Jaguar Approved otrzymać mogą wyłącznie samochody nie starsze niż 6 lat, które przebyły nie więcej niż 150 000 km do momentu ich sprzedaży. Gwarancja dostępna jest u autoryzowanych Dilerów Jaguara. Wszystkie Jaguary Approved podlegają ochronie Jaguar Assistance przez cały okres trwania ich gwarancji. Stan samochodu podlega rygorystycznemu sprawdzeniu 165 punktów. To gwarantuje, że Twój samochód jest w najlepszym możliwym stanie, tak wewnątrz jak i na zewnątrz. Historia każdego samochodu jest poddawana weryfikacji, pod względem prawdziwości przebiegu oraz odbytych wizyt serwisowych.
Car-Master Kraków, ul. Jasnogórska 97 Wielogłowy 10 (k. Nowego Sącza) Rzeszów, Al. Kopisto 1 (CH Millenium Hall) www.car-master.jaguar.pl
Oferta dotyczy samochodów Jaguar XE (samochody używane z programu Approved). Rok produkcji 2016. Koszt zakupu samochodu wynosi 79 900zł brutto. Ilość samochodów w ofercie ograniczona.